Tagi
apteka dla duszy, cisza, mistrz, myśl, napięcie, nerwy, obaku, obserwacja, obserwator, osho, radość, wolność, Zen
Kiedy człowiek ma nadmiar energii, z którą nie wie, co zrobić…
-często zaczyna obgryzać paznokcie lub palić papierosy.
Obgryzanie paznokci i palenie papierosów to przejawy tego samego problemu.
Robisz cokolwiek, żeby tylko znaleźć sobie zajęcie, bo w przeciwnym wypadku twoja energia staje się trudna do zniesienia.
Kiedy inni zaczynają to krytykować, mówiąc, że jesteś nerwowy, rodzi się jeszcze więcej zahamowań. Nie masz nawet tyle swobody, żeby obgryzać własne paznokcie!
Należą do ciebie, a nie wolno ci ich obgryzać. Toteż ludzie wymyślają czynności zastępcze – np. guma do żucia… To przebiegły sposób: nikt nie będzie cię krytykował za żucie gumy. Jeśli zapalisz, także nikt nie będzie się za bardzo sprzeciwiał…
A przecież obgryzanie paznokci jest mniej szkodliwe – właściwie wcale nie jest szkodliwe.
To niewinna przyjemność. Wygląda nieładnie i trochę dziecinnie, ale to wszystko. Jednak starasz się tego nie robić.
Odpuszczenie
Musisz nauczyć się żyć bardziej energicznie, to wszystko. Wtedy przyzwyczajenia te znikną.
Więcej tańcz, śpiewaj, pływaj, chodź na długie spacery.
Wykorzystaj swoją energię w kreatywny sposób.
Przejdź od minimum do maksimum.
Żyj bardziej intensywnie.
Kiedy kochasz się, rób to dziko, nie wstydliwie jak panienka. „Panienka” to ktoś, kto żyje w minimalnym stopniu lub jedynie udaje, że żyje.
Ty bądź dziki!
Nie jesteś już dzieckiem, więc wolno ci rozrabiać we własnym domu.
Skacz, śpiewaj i biegaj.
Postępuj tak przez kilka tygodni, a z zaskoczeniem zauważysz, że obgryzanie paznokci zniknie samo. Teraz masz ciekawsze rzeczy do robienia – kogo interesowałyby paznokcie?
Zawsze patrz na przyczynę, a nie na objaw, który z niej wynika.
Zrób miejsce dla radości
Podstawą wszystkiego jest poznanie siebie.
Nie jest ono trudne, nie może być trudne; musisz tylko oduczyć się kilku rzeczy.
Aby wiedzieć, kim jesteś, nie musisz się niczego uczyć, musisz tylko odrzucić pewne nawyki:
– po pierwsze, musisz oduczyć się przejmowania się rzeczami;
– po drugie, musisz oduczyć się przejmowania się myślami;
– trzecia rzecz przychodzi sama z siebie: jest nią obserwacja.
Kluczem jest umiejętność patrzenia.
Siedząc w ciszy, obserwuj drzewo i po prostu bądź uważny. Nie myśl. Nie zastanawiaj się, jakie to drzewo. Nie oceniaj, czy jest piękne, czy brzydkie.
Nie mów, że jest zielone lub wyschnięte. Nie pozwól żadnym myślom unosić się wokół niego; po prostu obserwuj.
Możesz to robić wszędzie i obserwować wszystko. Pamiętaj tylko o jednym: gdy pojawi się myśl, usuń ją na bok. Odsuń ją na bok i wróć do obserwacji.
Na początku będzie to trudne, ale po jakimś czasie zaczną pojawiać się momenty, w których nie będzie myśli.
Poczujesz radość, wypływającą z tego prostego doświadczenia. Nic się nie wydarzyło, po prostu nie ma myśli.
Jest drzewo i jesteś ty, między wami jest przestrzeń. Przestrzeń nie zatłoczona myślami. Nagle bez widocznej przyczyny pojawia się radość, bez jakiejkolwiek przyczyny. Poznałeś pierwszy sekret.
Wykorzystasz go potem w subtelniejszy sposób. Rzeczy są namacalne, dlatego właśnie proponuję, żebyś zaczął od nich. Możesz siedzieć w swoim pokoju i oglądać fotografię – musisz jedynie pamiętać, by o niej nie myśleć.
Po prostu patrz i nie myśl.
Osiągniesz to za którymś razem. Patrz na stół, nie myśląc, a niebawem będzie stół, będziesz ty, a między wami nie będzie żadnej myśli.
I nagła radość.
Radość wynika z nie myślenia.
Radość istnieje od początku, przygnieciona natłokiem myśli.
Gdy nie ma myśli, wypływa na powierzchnię.
Zacznij więc od tego, co namacalne.
Później, gdy już zestroisz się i zaczniesz odczuwać momenty, w których znikają myśli, a zostają jedynie rzeczy, przejdź do drugiego etapu.
Zamknij oczy i spójrz na dowolną myśl, która przychodzi ci do głowy-bez myślenia o niej.
W twoim umyśle pojawi się jakaś twarz albo przepłynie chmura – cokolwiek to będzie, po prostu patrz na to bez myślenia.
Będzie to trudniejsze niż poprzedni krok, ponieważ rzeczy są namacalne, a myśli są trudne do uchwycenia.
Ale jeśli udało się z pierwszym, uda się też z drugim, potrzeba tylko czasu. Obserwuj myśl. Po pewnym czasie – może po kilku tygodniach, może po kilku miesiącach albo latach, zależnie od tego, jak dokładnie to robisz, ile serca w to wkładasz – pewnego dnia nagle myśl zniknie.
Zostaniesz sam.
Pojawi się ogromna radość – tysiąckrotnie większa niż pierwsza, która pojawiła się, gdy było drzewo i zniknęła myśl.
Tysiąckrotnie! Będzie tak bezkresna, że zostaniesz nią zalany.
To był drugi krok.
Gdy będziesz miał go już za sobą, przejdź do trzeciego – obserwuj obserwatora.
Teraz brak jest przedmiotu. Porzuciłeś rzeczy, porzuciłeś myśli, jesteś sam. Po prostu obserwuj obserwatora,bądź obserwatorem tego obserwowania.
Początkowo będzie to trudne, ponieważ wiemy tylko, jak obserwować coś – rzecz lub myśl. Od biedy umiemy obserwować nawet myśl.
Ale teraz nie ma nic, jest całkowicie pusto.
Pozostał tylko obserwator. Musisz zwrócić się do siebie.
Oto klucz do największej tajemnicy.
Pozostajesz sam.
Odpręż się w tej samotności, a w końcu nadejdzie moment, gdy to się stanie.
Musi tak być.
Jeśli pierwsze i drugie się wydarzyło, wydarzy się i trzecie; nie musisz się o to martwić.
A gdy to się stanie, po raz pierwszy będziesz wiedział, co to jest radość.
Nie jest czymś, co ci się przydarza, nie może zostać ci odebrana!
To jesteś najprawdziwszy ty, autentyczny ty.
Nikt ci już tego nie odbierze. Nie ma możliwości utraty tego. Dotarłeś do domu.
Więc oducz się rzeczy i myśli. Najpierw obserwuj to, co namacalne, później to, co trudne do uchwycenia, a w końcu dostrzeżesz to coś, co wychodzi ponad namacalne i nieuchwytne.
———————————
Wciąż tam jesteś?
Obaku, mistrz zen, zwykł pytać codziennie rano: „Obaku, jesteś tu jeszcze?”
Uczniowie mówili mu: „Jeśli usłyszy cię ktoś na zewnątrz, pomyśli, że całkowicie zwariowałeś. Dlaczego to robisz?”
On odpowiadał: „Ponieważ przez noc zapomniałem… Wyciszony umysł bez snów i bez myśli…Gdy się budzę, muszę przypomnieć sobie, że Obaku wciąż tu jest. Kogo mogę zapytać? Tylko siebie. Obaku, czy wciąż tu jesteś?”
I odpowiadał sobie: „Tak”.
Musiał mieć ogromny szacunek dla siebie. Wymaga to ogromnej dyscypliny: zadawać pytania sobie; zamiast powtarzać imiona Ramy czy Kryszny, wołać swoje imię, pytać: „Czy wciąż tu jesteś?”, następnie zaś, nie przejmując się tym, że ktoś może usłyszeć, odpowiadać: „Tak”.
Jeśli możesz, rób to często, a zaskoczy cię, jak wielką sprowadzi to na ciebie ciszę. Gdy pytasz: „Czy jeszcze tu jesteś?”, i odpowiadasz: „Tak”, pojawia się cisza.
Jest to również hołd dla twojego istnienia – oraz szacunek, wdzięczność za to, że tego dnia znów coś dostajesz, że ponownie wschodzi słońce, że przynajmniej przez jeden kolejny dzień będziesz mógł patrzeć, jak kwitną kwiaty.
Nikt na to nie zasłużył, ale życie obdarza nas swoim bogactwem.
Apteka dla duszy, Osho
Tak wiec nie myslenie jest recepta na radosc.Stan bardzo trudny do osiagniecia przeze mnie,dlatego jestem ciagle przygnebiona…
To prawda, nie jest to łatwa sztuka. Bardzo pomaga medytacja, na początku może się wydawać że rezultaty są marne…ale uwierz – z czasem zauważysz olbrzymią różnicę. 🙂
No to wiem już dlaczego pochłaniam kilka opakowań gum do żucia dziennie…dodam, że od 2 lat nie palę… Moje napięcie kończyło się, przez ostatnich kilka m-cy, wybuchami złości skierowanej przeciwko domownikom. Po fakcie czułam się podle,ale nie potrafiłam nad tym zapanować… Do wielu rzeczy opisanych tutaj doszłam instynktownie- teraz mam wszystkko poukładane…
Czuję, że rodzę się na nowo… Mam nadzieję, że ucząc się medytacji i innych rzeczy opisywanych tutaj stanę się lepszym człowiekiem…
Każdy z nas ma swoje sposoby na rozładowanie napięcia czy też „akumulatorów stresu” Niektórzy wchodzą do neta aby wyładować się na innych – ponoć to im pomaga. Inni grają w „strzelanki” Sam jednak wole spacer z psami po lesie i wchłanianie widoków natury. Gdy przywiązujemy do czegoś „wagę” rośnie napięcie i powstają blokady energetyczne – odpuścić, pozostawić na dłuższą chwilę – łagodzi stres. Bardzo dobry artykuł. Pozdrawiam
”Nie myśleć”piękny stan ,powiem więcej nie analizować wszystkiego .Żeby poczuć trzeba nauczyć się oddychać i odprężać ,każdy sposób jest dobry liczy się efekt.Czy łatwo ?nie,czy warto?Poczucie jest jak łyk powietrza które daje ci żyć,bo jakie jest życie bez radości?
@myśląca
„Czy wciąż tu jesteś?” 🙂
na tyle, na ile dobrze wyczytałem pomiędzy wierszami, na tyle wygląda mi to u Ciebie na próbę ucieczki przed myślami w ‚nie-myślenie’.
I jeśli załapałem dobrze, twoje myśli powodują u Ciebie stan przygnębienia (a dokładniej twoje myśli są powiązane z tego typu emocjami.)
Jeśli tak jest, to twoje ‚nie-myślenie’ będzie miało tylko chwilowe działanie relaksacyjne, gdyż zaraz kiedy ‚włączysz się’ z powrotem, włączysz swoje oprogramowanie, to twoi stali rezydenci, Myśli Przygnębiacze (których możesz nazwać wirusami swojego umysłu) włączą się także. Dlatego oprócz medytacji sugerowałbym także zastosowanie Przeciwciał Pozytywnych Myśli. Zwykle jest tak, że około 90% rzeczy o które się martwimy, nigdy się nie zdarza, a większość pozostałych nie jest warta tego aby się martwić. Przygnębienie minie gdy zaczniesz odczuwać większe Poczucie Kontroli Nad Własnym Życiem, co sprowadza się w dużej mierze głównie do tego, jak reagujesz na to Co Jest w danym momencie, czyli Teraz. Wiesz, umysł jako taki nie znosi próżni i potrzebuje sobie ‚myśleć’. Ty decydujesz co chcesz sobie myśleć i jak w związku z tym chcesz się czuć. Możesz także przyjąć, że tak naprawdę nie masz żadnego problemu, gdyż problemy to tylko złudzenia. I jeśli jest ‚problem’ to po prostu określasz co chcesz z tym zrobić i to realizujesz. A jeśli nie jesteś w stanie nic z tym zrobić to nie ma problemu, gdyż nie masz wpływu na sytuację, więc po co się martwić? 🙂
Poza tym radość jest stanem naturalnym i dlatego warto przeczytać powyższy artykuł uważnie. 🙂
Powodzenia!
napiecie towarzyszy mi cale zycie i je zawsze niszczy , chyba nigdy nie dalem rade nic przezyc czyms sie ucieszyc bo zawsze mysle o milionie spraw na raz , mozg nigdy mi sie nie wylacza , nie potrafie zasnac przed polnoca………kiedys dalbym wszystko zeby sie wreszcie tego pozbyc ,zeby przstalo mi wiercic glowe,teraz widze to troszke inaczej-gdyby nie to nie bylbym taki jaki jestem i nie zblizylbym sie tak do Boga….nieznaczy to , ze chce zeby tak pozostalo , ale teraz juz wiem i wierze Bogu , ze wie co robi i niech sie mecze ile trzeba bedzie…..nie widzialem Go , nie slyszalem , nie dotknalem …..ale czuje Go gdzies tam w srodku i wtedy dziekuje calym soba za kazde cierpienie ,ktorego doznalem i to cierpienie staje sie laska
Beneg czym lub kim dla Ciebie jest Bóg? Czy jest to ta wewnętrza istota w Tobie czy widzisz go jako coś zewnętrznego, coś poza Tobą? Chcesz dalej tak cierpieć jak cierpiałeś do tej pory? Czy po prostu dziękujesz za to jaką lekcje mogłeś wynieść z cierpienia?
beneg, ten artykuł jest jakby specjalnie dla Ciebie :
https://zenforest.wordpress.com/2008/04/16/jak-napiecie-zastapic-radoscia/
chce dalej tak cierpiec jak do tej pory, jezeli to konieczne zebym wrocil do Boga!
Bog nie nalozy na nas ciezaru , ktorego uniesc nie mozemy, On caly czas przy nas jest i nas podpiera
Kto to Tobie powiedział? Nie wiem czy mówisz poważnie czy żartujesz pisząc to. Ale jak długo chcesz nosić ten ciężar? Aż „Bóg” zdejmie go z Ciebie? Co jeśli tego ciężaru nie musisz już nieść a podtrzymujesz go ślepą wiarą w to że jeszcze musisz?
@beneg
Jestem tobą zniesmaczony, Bogocierpiący człowieku. 😦
przyjmujac cierpienie unizamy swoje ego, a ego to oszust , bo probuje z nas zrobic bogow, a Bog jest tylko jeden!
nikt mi tego nie powiedzial – ja czuje jak to dziala!
mozna powiedziec tak : dostalem maciupka namiastke tego jaki jest Bog i to male cos przewyzsza kazda madrosc , ktora poznalem i kazde doswiadczenie.
mysle , ze Bog dlatego doswiadcza zeby Go pragnac calym soba kochac cala dusza umyslem i sercem , bo On wie ,ze dla nas to dobre!
madrosci tworzone przez nas mozna przyrownac do babki z piasku zrobionej przez dziecko , a Boga do doroslego ,ktory wlasnie wyszedl centrum NASA, my to oczywiscie dzieci
Nałożyłeś na siebie ciężkie brzemię do noszenia, nie potrafiłeś się poczuć się szczęśliwy sam z siebie (lub z Boga) i tylko dlatego całą odpowiedzialność za to przerzuciłeś na Boga, że to Bóg tak chce, żebyś cierpiał. Oczywiście, zapewne jeszcze do tego twój Bóg jest miłością, skoro miłościwie pozwala ci cierpieć.
Nie wiem, jakie są dokładnie twoje życiowe warunki i co konkretnie powoduje twoje cierpienia. Jednak z tego co napisałeś wynika, że chaotyczne myśli. To są twoje myśli. To nie Bóg, tylko Ty. I jeśli chcesz żeby ci Bóg pomógł, to zamiast wymyślać z jakich to tajemniczych powodów Bóg cię tak ciężko doświadcza, to zamiast tego zabierz się za porządek w swojej głowie! I zrób coś ze swoim myśleniem. Relaksuj się, spaceruj na świeżym powietrzu, stosuj pozytywne afirmacje. Zgoda, twoje dotychczasowe życiowe doświadczenia mogły być takie a nie inne, ale jeśli naprawdę Ty chcesz to zmienić, to i w tym Bóg ci pomoże. Na początek uwierz, że Bóg chce, abyś był szczęśliwy.
Bo przekonanie, że Bóg chce abyś cierpiał to chyba jakiś satanizm albo galaktyczna pomyłka. Twoja pomyłka. 🙂 Dlatego nie dorabiaj do swojego cierpienia ideologii i nie rób z tego religii, bo to niesmaczne i bardzo, bardzo szkodliwe.
Ehem, czy mam przeprosić za… bezpośredniość?
Indram
ja nie chce zzedzic (no chyba ze tak wyszlo) ja sie z tego ciesze , wiara to taka sila i szczescie , ze napiecie i jakies inne pierdoly to tylko niedogodnosci, to nie chodzi w zadnym razie o to ze chce cierpiec , ja chce byc szczesliwy , ale naprawde szczesliwy ………po co byc szczesliwym na 30% ……ja chce na sto :)))))
Ok, gościu, załóżmy, że poczułeś maciupką namiastkę tego, czym jest Bóg (np miałeś doświadczenie transpersonalne) jednak problem polega na tym, że to doświadczenie Boga opisujesz przez pryzmat swojego cierpiącego ego, czyli przez pryzmat tego kim jesteś i co przeżyłeś do tej pory.
żeby być szczęśliwym na 100% trzeba najpierw być szczęśliwym na 1% potem na 30% itd . Czasem trzeba zrobić małe kroczki by nabrać pędu i wykonać jeden ogromny skok;)
No, ktoś zechce skomentować?
Aha, beneg, przeczytaj to co, co ci Pani z Lasu (czyli Zenforest) poleca. 🙂
Dlaczego piszesz o Bogu jako o czymś zewnętrznym, czymś co ma jakieś „plany” wobec ciebie, chce czegoś dla ciebie/nie chce czegoś dla ciebie…?
A może Ty jesteś Jego częścią?
Może to Ty decydujesz.
Może to TYLKO twoje wybory sprawiają, że Twoje życie jest szczęśliwe lub nie?
Jak to się mówi…? „Nie ważne gdzie zrobisz krok w nieskończoności. I tak zawsze będziesz w jej centrum.”
zeby byc szczesliwym na 100% trzeba najpierw poznac 100% prawdy , a 100% prawdy to Bog, moje myslenie jest ograniczone ,bo jestem tylko czescia Boga….wiec jak poznac Boga?
Może zacznij od tego czym w ogóle jest prawda? To subiektywne pojęcie. Jak poznać to co nazywasz Bogiem? Poznaj siebie:)
Cóż myślenie raczej tu nie pomoże, za to możesz czuć, przełącz się na czucie, wszystkiego, swojego ciała, czucie każdego kroku gdy robisz, wiatru na twarzy, fotela na którym siedzisz. Gdy tylko pojawią się myśli, przechodź na czucie czegokolwiek, dotknij ściany, biurka, smakuj jedzenie. Odczuwaj.
rascal…..
… pięknie to ująłeś 🙂
..a jak ten artykul ma sie do tego:”zanim cokolwiek zrobisz pomysl”czasami nawet „pomysl trzy razy zanim cokolwiek zrobisz” 🙂
Indram zgadzam się z Tobą.
Co do wiary w Boga to chyba nie mamy większego autorytetu od Jana Pawła II- on zapytany o takie właśnie rozterki odpowiedział:”Módlcie się tak, jakby wszystko zależało od Boga, działajcie zaś tak jakby wszystko zależało wyłącznie od was, nie zaś od Niego”
Ja osobiście staram się tak robić i gdy mam taką gonitwę myśli, to staram się wyłapać z nich jakąś myśl przewodnią, natrętną, by dowiedzieć się co mnie zniewala i ogranicza.
Co do cierpienia- myślę że Bóg jest miłością i miłosierdziem. Że przyjmuje na siebie nasze cierpienia, więc oszczędźmy mu tego, bądźmy szczęśliwi i dziękujmy Mu za każdą chwilę.