Tagi
dojrzałość, dywagacje, film, książka, marzenia, prawo przyciągania, realizacja marzeń, secret, sekret, spełnienie marzeń, sukces, szczęście, Świadomość
Oglądając uważnie film „The Secret”, i czytając związaną z nim książkę, doszłam do wniosku, że jedną z największych przyczyn, dla których wokół filmu podniosło się tyle głosów krytycznych – są… uproszczenia.
Film pełen jest uproszczeń, a chociaż książka ma ich trochę mniej, to w niektórych fragmentach, także razi schematyczne podejście reżyserów i niewiele mówiące ogólniki.
Uproszczenia można by uznać za jedną z zalet – ponieważ podany w prosty, magiczny sposób – mechanizm działania Prawa Przyciągania, jawi się jako dziecinnie prosta metoda, którą każdy może z sukcesem zastosować…
Ale… z drugiej strony – ludzi sceptycznych, wymagających i ostrożnych, zniechęca pobieżne potraktowanie niektórych tematów oraz uproszczone przykłady działania Prawa Przyciągania.
Dla tych którzy chcą krytykować, argument że w 1,5 godzinnym filmie, można zaprezentować tylko zarys działania Prawa Przyciągania, nie jest przekonywujący.
Pierwszym uproszczeniem, które rzuciło mi się w oczy jest opisane w poniższym fragmencie przyciąganie wydarzeń na podstawie wzbudzania w sobie określonych emocji :
„Kiedy czujesz się dobrze, musisz oddawać się dobrym myślom. A zatem jesteś na właściwym szlaku i emitujesz potężną częstotliwość, która przyciąga do Ciebie więcej dobrych rzeczy, te zaś sprawiają że będziesz czuł się dobrze. Wychwytuj te chwile i je podsycaj. Bądź świadomy, że czując się dobrze, przyciągasz do siebie więcej podobnych rzeczy i emocji”
Oczywiście, we fragmencie tym nie pisze, że w ten sposób całkowicie eliminuje się bolesne doświadczenia…ale…
Osobiście doświadczyłam szeregu dni i tygodni gdy czułam się świetnie, wszystko szło jak z płatka, wypełniało mnie zadowolenie i szczęście. A potem nagle, po tym paśmie radości – nastąpiła bardzo przykra sytuacja, która pokrzyżowała moje plany.
Sekret tego już nie wyjaśnia – a wydaje mi się że powinien – ponieważ znam osoby dla których pierwsze podejście w zastosowaniu Sekretu w życiu, skończyło się właśnie na takiej sytuacji.
Zawód, niezrozumienie i pytanie :„Jak, to, przecież robiłem wszystko tak jak opisano, to dziadostwo nie działa!”
Samo wzbudzanie w sobie pozytywnych emocji, jest owszem, gwarantem że przez większość czasu będziesz czuł się suuuuuuuuuuper, ale..nie unikniesz wydarzeń w życiu, które będą dla ciebie bolesne i trudne i okażą się czasem krokami milowymi, na których będziesz się uczył.
Za pozytywnymi uczuciami musi iść PRZEKSZTAŁCENIE zastanego światopoglądu.
W moim przypadku, za przykrym wydarzeniem, stało wyobrażenie które we mnie tkwiło od lat a na które nikły wpływ miało zadowolenie – utrzymujące się i wypełniające mnie całymi tygodniami.
Wierzyłam podświadomie :
„Takie przykre rzeczy każdemu się czasem zdarzają”
„Tak już w życiu bywa”
Cóż zatem z tego, że czułam się dobrze, uśmiechałam, w sercu miałam lekkość i radość?
Skoro na głębszej warstwie, mój ustalony światopogląd sabotował moje… wesołe życie.
Koniecznym dopełnieniem dla Sekretu wydaje sie zatem technika Afirmacji.
Tylko trwała zmiana światopoglądu, zmieni nasze życie od podstaw.
Oczywiście – Nie polemizuję z tym, że zmiana uczuć na pozytywne, ma także wielkie znaczenie, ale niektóre z nich zwyczajnie NIE DOTYKAJĄ sedna problemu.
Ktoś może sprawić że czuje się szczęśliwy, poprzez stosowanie zachwalanej w Sekrecie metody Zamienników (lista rzeczy które poprawiają nam nastrój) ale wciąż pozostaną stare poglądy :
„Raz na wozie raz pod wozem”, „Są dni lepsze i gorsze”, „Nie da się cały czas zwyciężać”,
„Przyjdzie kryska na matyska” czy „Ojej, za dużo radości, kiedyś to się musi skończyć”,
= te wszystkie poglądy żyć będą własnym życiem i to ich skutki będą wypływały na powierzchnię, zaburzając prędzej czy później nasze dobre samopoczucie.
Tak sądzę, że potrzebną wzmianką w książce – wydaje się także możliwość nauki UNIEZALEŻNIANIA naszego szczęścia i zadowolenia od wydarzeń które mają miejsce dokoła nas, od „Zamienników”, od krytyki innych, od ich nastrojów, od pogody, od stanu posiadania.
Nawet jeśli ten pogląd jest uważany za nieco zbyt idealistyczny i „wschodni”, jest ciekawą alternatywą dla tych którzy już wszystko mają, albo… nie mają sił aby realizować wszystkie marzenia.
Warto wiedzieć że szczęście to coś co wypływa z nas, i możemy je mieć, bez względu na to ile marzeń się zrealizowało. (Nawet jeśli, mimo wszystko, staramy się je realizować, ponieważ dzięki nim, napotykamy na nowe wyzwania na których możemy się uczyć)
„Prawo przyciągania to prawo natury. Jest bezosobowe i nie dostrzega tego co dobre czy złe. Otrzymuje Twoje myśli i przesyła je z powrotem do Ciebie, jako Twoje doświadczenie życiowe. Prawo przyciągania po prostu daje Ci to o czym myślisz”
Zawsze się zastanawiałam jak reagują na te fragmenty ludzie widzący cierpienie i ból dzieci, które zwykle wypełnia przecież radość życia a zamartwianie się jest im obce.
Wydaje mi się, że w Sekrecie celowo ominięto ten problem, ponieważ jego wytłumaczenie wymagałoby poruszenia drażliwych tematów:
jedno życie? reinkarnacja? karma? ciepienie w tym życiu, za błedy z poprzedniego?
Mnie – dotknięcia tego problemu – trochę w Sekrecie brakowało.
Wiem, że tematyka ta jest tak kontrowersyjna iż autorka Sekretu nie zdecydowała się jej poruszyć, tym samym jednak dała pole do popisu… dla wielu krytyków.
Chcąc dotrzeć do chrześcijan, i przedstawicieli innych religii, wierzących w to, że człowiek posiada tylko jedno życie, musiała zrezygnować z wyjaśniania jak Prawo Przyciągania działa w przypadku np. chorych maleńkich dzieci i tego jaki one mają na to wpływ.
Trochę szkoda 😉
Odrobina niebezpiecznego gruntu pod nogami, jednych odstraszy, drugich przekona. 😉
„Oto nadchodzi pora na okiełznanie uczuć i posłużenie się nimi jak turbosprężarką, by osiągnąć to czego chcesz w życiu”
Każdy z nas miał chwile gdy doznawał bardzo przykrych uczuć, czasem rozpaczy, załamania nerwowego, wrażenia że nasze życie się zawaliło.
Jeśli ktoś, będąc w takim stanie zaczyna na siłę wywoływać w sobie wesołość i radość… To co się wtedy dzieje, tak naprawdę?
Na wielu poziomach zaczyna zachodzić tłumienie i wypieranie.
Zamiast ZROZUMIEĆ co naprawdę się stało, na spokojnie przeanalizować i wyciągnąć wnioski, oraz uświadomić sobie co spowodowało te sytuację – my na silę przestawiamy nasze emocje i bezrefleksyjnie czekamy na to co się stanie dalej.
(Żle pojęte, może wzbudzać podejrzenia o niemal „narkotyczne”, nietrzeźwe odpadanie od rzeczywistości.)
Wg moich doświadczeń takie zachowanie prowadzi tylko do odsunięcia problemu, czasem, przy sprzyjających wiatrach, do jego złagodzenia, ale nie zmienia to faktu, że nie usuwamy źródła problemu.
Nie wszystkie nasze emocje docierają do głębokiego poziomu, poziomu naszych wyobrażeń o życiu które de facto stanowią strukturę ego, indywidualności i cegieł, z których jest zbudowana.
Sądzę że najkorzystniejszym rozwiązaniem, jest zacząć od poznania naszych głównych przekonań-„sabotażystów”, i popracować nad nimi(np afirmacjami), równocześnie wspomagając się pracą z emocjami.
Taka praca połączona przyniesie wg mnie najwięcej rezultatów.
W przeciwnym razie emocje będą odbijać się od utrwalonych przekonań a one same – boleśnie materializować w naszym życiu.
Proces przenikania, który w pewnym stopniu następuje, może być zbyt powolny, aby był do zauważenia w opisywanym przez twórców Sekretu terminie 4-6 tygodni.
„Możesz celowo wykorzystać uczucia do przesłania jeszcze potężniejszej częstotliwości, wzmacniając nimi swoje pragnienia”
Aspekty związane z zaspokajaniem materialnych potrzeb w naszym życiu, są sednem Sekretu.
Stało się to przyczyną krytyki ze strony przedstawicieli wielu religii, zarówno chrześcijańskich jaki i wschodnich.
Uważają oni, że zaspokajanie pragnienia, po pragnieniu, podobne do realizowania dziecięcej listy życzeń wysyłanej do św Mikołaja, nie jest sednem życia, ale jego jednym elementem.
Pozostałe elementy takie jak nauka, dojrzewanie( jako człowieka), praca nad sobą, praca z innymi, duchowość – nie zostały należycie omówione na łamach książki a tym bardziej w filmie.
Świat pokazany w Sekrecie to świat człowieka którego esencją życia jest lepszy samochód, ładniejsza żona, wielki dom za kilka milionów. Amerykański świat sukcesu.
W moim osobistym przekonaniu – nie jest to słabość tego filmu, ale spora zaleta.
Film ma odwagę wskazać na „JA” i powiedzieć :”Ja może mieć co zechce”, tym samym przesuwa Moc z zewnątrz, do wewnątrz nas…
Jednakże – dla dopełnienia książki, autorka mogła poświęcić kilka wersów np temu że gdy już zaspokoimy wszystkie pragnienia, często….wciąż nie czujemy się szczęśliwi.
Bo to nie brak zaspokojenia pragnień jest problemem ale zwykle sama ich przyczyna.
Ilu jest sławnych, bogatych ludzi, którzy skończyli w klinikach dla uzależnionych, wykazując swoim życiem, że nawet jeśli Dżin Wszechświata spełniał raz za razem wszystkie ich pragnienia, to okazało się że …nie była to tak naprawdę esencja szczęścia i spełnienia.
Kwestią jest wiedzieć CZEGO się pragnie i jaką cenę ma każde zrealizowane pragnienie.
+ Jakie wyzwanie razem z nim nadchodzi.
I może tej egzystencjalnej kwestii, niekończącej się gonitwie za lepszym, większym, piękniejszym, powinno zostać poświęcone trochę miejsca. Chociażby tytułem zakończenia.
Wielu krytykom odjęłoby to po prostu celne argumenty 🙂
A na koniec, dla odmiany – jeden z moich ulubionych fragmentów Secretu, z którym polemizować nie zamierzam 🙂
„Prawo Przyciągania nie rejestruje słowa ‚nie” ani jakichkolwiek określeń negacji.
Oto co Prawo Przyciągania odczytuje, kiedy je wypowiadasz:
.
„Nie chcę rozlać tego na ubranie”
Chce rozlać to na ubranie i chcę rozlać jeszcze więcej
.
„Nie chcę mieć nieładnej fryzury”
Chce mieć zawsze nieładną fryzurę
.
„Nie chcę by cokolwiek mnie opóźniało”
Chce zawsze sie spóźniać
.
„Nie chce by ta osoba była dla mnie opryskliwa”
Chce by ta osoba i inni ludzie byli dla mnie opryskliwi
.
„Nie chce żeby buty mnie cisnęły”
Chce żeby każde buty mnie cisnęły
.
„Nie radze sobie z tą pracą”
Chcę jeszcze więcej pracy, z która nie będę sobie radził
.
„Nie chce złapać grypy”
Chce złapać grypę i inne choroby
.
„Nie chce się kłócić”
Chce sie jeszcze więcej kłócić
.
„Nie mów tak do mnie!”
Chce żebyś mówił tak do mnie i chce żeby inni ludzie tak do mnie mówili
Od siebie dodam :
„Nie chcę mieć męża alkoholika”
Chce by wszyscy moi partnerzy mieli problem alkoholowy
„Nie chcę być gruba”
Chcę zawsze być gruba, i chcę zawsze móc się zmagać z problemem mojej tuszy
„Nie chcę mieć za żony-jędzy”
Chcę mieć same wredne partnerki
„Nie chcę mieć niegrzecznego dziecka”
Chce by moje dziecko rozrabiało od rana do nocy
Przewrotne? Prawda 😉 Ale coś w tym jest 😉
Pozdrawiam wszystkich miłosników Prawa Przyciągania 😉
Zenforest
Powiązane posty:
• Podświadomość – kluczem do bogactwa
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – “The Secret”
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
Indram, koniecznie oglądnij ! Rewelacyjna sprawa.
Zenforest, to może ja w takim razie pojechałem za ostro po „Sekrecie”…
Nie krytykuję treści, lecz formę. Cieszę się, że tak otwarcie i masowo ktoś odważył się opowiedzieć światu o tym, że to w nas samych jest klucz do szczęścia. Byłem tym również zafascynowany. Jednak film i książka mają wiele słabości, na które obydwoje zwracamy uwagę.. 😉 Z tym, że Ty pospieszyłaś z „erratą”, a ja wypaliłem z „plastikiem”.. Ot, nieco odmienna retoryka 😉
Co nie zmienia faktu, że rzecz się ma o fundamentalnych prawach egzystencji, i że w tym kontekście „Sekret” zasługuje na należną uwagę. I warto go pochłonąć.
Jednak do rzeczy: wielokrotnie doświadczałem prawa przyciągania w różnych sytuacjach. Zauważam jednak, że rysują się pewne obszary, w których potrafię go użyć skutecznie, w innych zaś wysiłki idą w powietrze. Dlaczego? Miejsca parkingowe, pociągi na peronach, pojawianie się pewnych wydarzeń i okoliczności, nawet przyciągnięcie partnera 🙂 – to się dzieje. Ale zauważam opór w relacjach z materią „nieożywioną”, albo wibrującą inaczej 🙂 Mam wrażenie, że tu trzeba inaczej postąpić, ale nie wiem jak.
Na swój użytek ukułem teorię, że przyciąganie następuje wskutek podobieństw wibracji energii nadawcy i odbiorcy. Jest ono tym skuteczniejsze, im mocniejszy będzie impuls energii, czyli im więcej będzie zawierał naszej wewnętrznej spójności, zgodności intencji, wewnętrznej decyzji. Kolejnym krokiem musi być swego rodzaju akomodacja, czyli dopasowanie zgodności naszej wibracji do przyciąganego celu. Dopiero wtedy można oczekiwać biegu zdarzeń, które ów cel przybliżą.
I to działa, ale nie zawsze. Próbowałem z przedmiotami – bez skutku. Może gdzieś jest błąd?
Przede wszystkim warto zastosowac prawo atrakcji do wlasnego rozwoju. Jesli sie pomija samego siebie to mozna owszem wyafirmowac sobie prace czy samochod ale moze sie pozniej okazac ze to nie to co sie naprawde chcialo. Najpierw warto popracowac nad rozwojem i nad poczuciem wlasnej wartosci. I nad swiadomoscia.
indram – rozwój osobisty jest dla mnie celem nadrzędnym. Rozwój rozumiany jako harmonijne, całościowe podnoszenie jakości w każdym obszarze egzystencji: ciała, ducha i umysłu. Dążę do tego z pełną świadomością, że niedostatek na którymś z poziomów przejawiania się jest wykluczającą rozwój dysharmonią. Jednym z obszarów są relacje z materią. I tu poszukuje wciąż skutecznej metody. Zrozumienia istoty rzeczy.
„Zauważam jednak, że rysują się pewne obszary, w których potrafię go użyć skutecznie, w innych zaś wysiłki idą w powietrze. Dlaczego?”
To jest właśnie to o czym pisałam w artykule powyżej. Przekonania głęboko zakodowane w podświadomości sabotują nasze kreacje.
Wydaje mi się że jest to trochę tak, jak ze staraniem się o kredyt w banku. Aby ci przyznano kredyt musisz niejako wykazać, że masz taką zdolność kredytową, że praktycznie kredytu nie potrzebujesz 😉
Mam tutaj na myśli to, że wszelkiego typu napięcia typu „muszę” i „chcę” udaremniają bądź sabotują kreacje. Poczucie wdzięczności pomaga, luz i relaks pomaga, przekonanie, że to co afirmujesz już niejako masz i przekonanie, że pojawi się to w twoim życiu w najwłaściwszym miejscu i czasie, to także pomaga. A raczej warunkuje.
Proponuję poczytać odpowiednie artykuły/książki Leszka Żądło w temacie afirmacji, także coś na temat Huny. A najlepiej wyrobić sobie nawyk pozytywnego afirmowania, pozytywnego myślenia, wprowadzania nowych, wspierających przekonań do umysłu.
Zenforest pisze… no dobrze, napisała:
„Tylko trwała zmiana światopoglądu, zmieni nasze życie od podstaw”.
To jest ważne, aby mieć naprawdę dobry paradygmat. Jeżeli ktoś spotyka się z prawem atrakcji a jedyne co chce w sobie zmienić to jedynie stan posiadania, to jak przypuszczam, nie na wiele się to zda, z kilku względów.
Inna sprawa, że z tego poziomu wielu ludzi zaczyna, a potem… różnie to bywa.
indram
komentarz z: listopad 18, 2008 @ 3:00 pm
Nic dodać nic ująć.
Och, ależ my jesteśmy…
… towarzystwo wzajemnej adoracji… 🙂
…nic dodać, nic ująć 🙂
to wielce prawdopodobne.. 😉
Myślę jednak, że paradygmaty, wzorce myślowe, przekonania zakodowane w podświadomości – to wszystko jest zasadne, ale..
Brak mi w tym fundamentów. Brak mi w takim podejściu pracy u podstaw. Zmiany na poziomie energii wewnetrznej.
Nie osiągnie sukcesu ten, kto nie jest na to przygotowany, nie jest gotów ów sukces unieść. Innymi słowy sukces trzeba „wypracować”, wymościć dlań miejsce w sobie.
Jeśli takiej postawy nam brakuje, to efektów po prostu nie będzie. Istnieje doskonale ścisły związek naszej wewnetrznej „energetyki” z tym, co przyciągamy, i co udaje nam się osiągać.
A skoro wszystko wokół wibruje swoją indywidualną charakterystyką, to nam nie pozostaje nic innego jak tylko się w te wibracje „wstrzelić”. Wibracje miłości, radości, obfitości, pieniędzy. Wszędzie energia. Tylko energia 🙂
A co zmienia poziom mocy wewnętrznej? Afirmacje? Pozytywne myślenie? Relaks?
Pewnie nie zaszkodzą 😉
Ja sądzę jednak, że najlepszą drogą do trwałego wzmocnienia wewnętrznej struktury jest nasza codzienna postawa w obliczu wyzwań, przeciwności. Budowanie siły. Wypełnianie się codziennymi zwycięstwami. Podejmowanie wyzwań, odwaga, wiarygodność. Codzienna porcja „drogi”..
Do tego szczypta afirmacji, łyżka relaksu i powinno zatrybić 🙂
Tego mi właśnie w „Sekrecie” brakuje.
Ale, jak mówi Zenforest, każdy widzi to, co chce dostrzec..
Właśnie, każdy widzi to, co chce dostrzec…
a przez różne filtry i schematy postrzegamy
i mamy rozmaite paradygmaty
i rozmaite przekonania
np. obrazowanie siebie i świata w kontekście energii jest bardzo użytecznym paradygmatem, choć nie jedynym. Np.
świat, człowiek jest mechanizmem – to już nieco anachroniczny sposób myślenia sięgający swymi korzeniami mechanicznych zegarków i fizyki Newtonowskiej, a jednak jak silny wywiera wpływ po dziś dzień. Jak się pochorowałeś, to idziesz do lekarza, aby cię „naprawił”. Co ciekawe, w Chinach rola lekarza sprowadzała się raczej do zapobiegania chorobie niż do, dajmy na to, reperacji lub wymiany uszkodzonych części, jak w jakimś warsztacie.
Możliwe, że Sekret został przedstawiony w sposób maksymalnie uproszczony w stylu nieco mechanicystycznym (holywoodzkim i amerykańskim) a la byłeś wściekły? wstałeś lewą nogą? No to automatycznie wylewasz na siebie kawę albo uderzasz się w kolano. No bo kto zrozumie fizykę kwantową?
Rozważmy inny przykład.
Sposób myślenia ‚szamański’ i ‚naukowy’.
Szaman może odbyć wędrówkę szamańską, kontaktować się z duchami i aby osiągnąć swe cele może zastosować rozmaite rytuały.
Czy to będzie skuteczne?
W międzyczasie, poważny naukowiec może myśleć racjonalnie, wymagać dowodu naukowego, i działać w oparciu o dostępną mu i zweryfikowaną wiedzę.
Co mu po rytuałach, tańcach, obrzędach?
A jednak, dla podświadomości rytuał jest znacznie bardziej przekonujący niż logiczne rozumowanie.
Szaman może być w stanie skontaktować się ze światem duchów, bogów, ze swoją nadświadomością i jego działanie, przynajmniej w sferze ducha będzie znacznie skuteczniejsze. Z drugiej strony nie będzie on w stanie skonstruować jakiegoś urządzenia.
Żyjemy w świecie, gdzie większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z wielu rzeczy, gdyż posługuje się bardzo ograniczoną ilością bardzo ograniczonych paradygmatów. A jak już ma ich kilka to często nie potrafi ich łączyć.
I tak na przykład możesz mieć docenta czy doktora, który jeśli chodzi o wiedzę o świecie fizycznym reprezentuje sposób myślenia naukowy, jeśli chodzi o wyobrażenia religijne, jako np katolik może pozostawać na etapie myślenia mitycznego (choć niekoniecznie), na jego życiu rodzinnym mogą, dajmy na to, odbijać się nieuświadomione wzorce z dzieciństwa typu jedynak i oczko w głowie mamusi.
I z tego powodu może nie dostrzegać innych wymiarów „rzeczywistości”. I z powodu utknięcia w tych sposobach myślenia może nie móc się nadal rozwijać. I może być ślepy na pewne generowane przez siebie problemy w relacjach międzyludzkich. Jego mityczny katolicyzm z dzieciństwa może się się rozwinąć i zatrzymać zaledwie na religijności narodowej, tradycyjnej, świątecznej bez szans na coś więcej. Jednak jako pracownik może radzić sobie całkiem dobrze w organizacjach o tradycyjnej hierarchicznej strukturze. To oczywiście tylko przykład mający unaocznić, że nasz sposób, a raczej sposoby myślenia mają duże znaczenie. Im większa elastyczność umysłu tym szerszy zakres wyobrażeń i lepsze życie i lepsze zrozumienie.
Co pomagać może w rozumieniu samego siebie i świata, w rozumieniu tego, po co się żyje, czego się tak naprawdę oczekuje od życia, czego się chce, o czym się marzy, jakie cele się sobie stawia, czyli co się afirmuje, co się wizualizuje, czyli co się kreuje.
Pst! Zen! .. nic dodać nic ująć!
🙂
joy:”Brak mi w tym fundamentów. Brak mi w takim podejściu pracy u podstaw. Zmiany na poziomie energii wewnetrznej.”
Jest wiele sposobów dokonywania zmian, ale dwa są dość jednoznaczne : Od dołu lub od góry 😉
Można pracować z afirmacjami i „zmianą emocji”(wibracji), jak to się poleca w Sekrecie – czyli generalnie OD góry.
Lub można próbować dokonywać zmian w samej strukturze energetycznej, poprzez pracę z czakramami, medytację, etc – czyli OD dołu.
Aczkolwiek te dwie metody spotykają się gdzieś w połowie i uzupełniają. 😉
indram
😉
.. to fakt, trudno zbudować coś trwałego idąc od góry… 😉
dziękuję wszystkim za rozwijającą dyskusję
no, niektore ptaki buduja wiszace gniazda „od gory” 😉
Ja też nigdy nie wierzyłam w drogę „od góry” – zmiana myślenia następowała w drodze zrozumienia prawa przyczyny i skutku, a nie afirmacji czy narzuconych nowych przekonań. Szczerze mówiąc mam uczulenie na afirmację – wydają mi się gwałtem na psychice:)!!! Człowiek zamienia jakieś tam wzorce energii, postępowania na inne wymyślone i zupełnie nic z tego nie ma – doświadczenie „nie wybrzmiało” czyli nie zostało przeżyte do końca, do stopnia, w którym zmiana jest naturalnym biegiem i wynika ze zrozumienia, przejrzenia danego wzorca energii, zamiast tego wszedł umysł, który stwierdził, że teraz myślimy pozytywnie i wszystkich kochamy a Bozia bije brawo w niebie:):):)…
Gdy ogładałam sobie ten Sekret to tak z jednej strony zgadzałam się z przekazem, a z drugiej narastał malutki buncik, związany z konsumpcjonizmem – tak, to jak reklama, namawianie do kolejnej konsumpcji życia, nie powiem, dobry pomysł, ale coś mi tam gada we mnie, że jak już skonsumuję wszystko co tylko przyjdzie mi do głowy i tak we mnie pozostanie ta sama pustka co na początku, więc warto aż tak inwestować swoją energię, czas, by zapewniać sobie komfortową konsumpcję? O wiele bardziej przekonuje mnie żar w oczach Dana Millmana niż świecące samozadowoleniem oczka tych wszystkich ekspertów od bogacenia się.
Ciekawe jakie macie poglądy w tym względzie – chętnie podyskutuję…
No…aktor grający Dana Millmana z pewnością ma ładniejsze oczy 🙂
Co do sztuczności afirmacji, doskonale wiem jak to się… czuje, gdy afirmuje się rzeczy które totalnie „nie siadają” 🙂
Zgadzam się z Tobą, że nie ma co nic robić na silę, tylko poszukać po prostu innych, zastępczych metod zmiany wzorca, który sabotuje nasze życie, a który jest…afirmacjo-odporny 😀
Co do bogacenia się.
Moją uwagę również przykuł wydźwięk Sekretu – nastawienie na sukces materialny. Z jednej strony jest to potrzebne bo wiele osób rozwojowych siedzi mocno w przestarzałych wyobrażeniach na temat duchowości i ubogich, oświeconych mistrzów…Ale…
Z drugiej strony, tak jak napisałam w artykule, mogli troszkę wzbogacić film…o bardziej duchowy wymiar rozwoju 🙂 Wniosłoby to pewną równowagę, nieco ujmując z tej otoczki „amerykańskiego nieba dla ludzi sukcesu” 🙂
…no właśnie – jak zmienić wzorce, które nas od spodu sabotują ? Do tego się właściwie wszystko sprowadza, co tyczy tzw. pracy nad sobą.
Jak zauważam, jesteśmy zgodni co do tego, że o tym co na zewnątrz decyduje to, co wewnątrz (nas). Że praca nad sobą, w tym również praca nad jakością takich zdarzeń jak prawo przyciągania, to w gruncie rzeczy praca nad zmianą wzorców myślowych, nawyków zaszytych gdzieś w środku – dajmy na to, że w podświadomości. Podświadomość z kolei zawiera pamięć obecnego i poprzednich istnień. Być może także czerpie z doświadczeń rodziców, najbliższych.
Wizualizując podświadomość wyobrażam sobie, że to taki abażur utkany siecią poszczególnych zdarzeń i przeżytych emocji, nawyków, lęków, etc. Taki abażur, albo jeszcze dosadniej – kokon, tworzy przeszkodę w emanowaniu na zewnątrz światła naszej jaźni (?), prawdy, prawdziwej miłości. Światło tej jaźni wydobywa się na zewnątrz zakłócone nićmi pamięci przeszłych zdarzeń. Taki rzucamy cień, takie wysyłamy w świat wibracje, jaki utkaliśmy sobie kokon..
Tak sobie przynajmniej to dumam 🙂
Praca nad zmianą przekonań to eliminowanie kokonu, wycinanie nitek jedna po drugiej.
Intuicyjnie czuję, że kokony trzymają się dobrze 🙂 Siedzą mocno, nici tworzą odporny splot wzmacniając sie przy każdej nadarzającej się okazji – przyciągniętemu wg aktualnego wzorca wydarzeniu.
Cóż, chyba potrzeba sporej siły, aby dokonać rozboju na kokonie..
Może i są włókienka, które przegoni lekkie dmuchnięcie. Ale z pewnością część z nich wleczemy długie lata, czy pokolenia. Czy więc siła afirmacji jest w stanie wyczyścić te najtrwalsze, najmocniej zasiedziałe brudy? Jeśli jest, to ile trzeba na to czasu? Czy jest to droga skuteczna?
Byłem i jestem zwolennikiem afirmacji, choć na pozór można mnie inaczej odebrać 🙂 Sądzę jednak, że nie jest to środek wystarczający, a co najwyżej pomocny, uzupełniający w walce z nawykami. Największy impet powinien przyjść od strony pracy z energią, „od dołu” 😉 Wypracowywana wtedy zmiana obejmuje z pewnością większy zakres przestrzeni wewnętrznej, bo angażuje delikwenta daleko bardziej, a i efekty zmian mogą na trwałe zaistnieć w podświadomości.
hm, w zasadzie to o czyms innym chciałem, ale jakos tak poleciało po klawiszach..
zresztą i tak każdy widzi to, co chce zobaczyć.. 😉
Wydaje mi się, że afirmacja to nie tyle czyszczenie i usuwanie niekorzystnych przekonań co raczej zapisanie nowego programu w miejsce starego. Nie da się wyczyścić, usunąć i niczego nie wstawić w zamian. Trzeba moim zdaniem zastąpić.
Przykład kokonu bardzo ładny, rozumiem że na kokon składa się Ego które przesłania nam jaźń i naszą prawdziwą naturę do której można dotrzeć i doświadczyć poprzez jak rozumiem medytację. Jednak afirmacje służą osiąganiu rozmaitych celów a więc tak czy owak stanowią sposób działania w sferze kokonu i w sferze przejawianej rzeczywistości, tego co kokon otacza. Można oczywiście i należy czerpać inspirację z wnętrza, od Wyższego Ja, od Nadświadomości w pracy nad sobą. Praca nad sobą, jakakolwiek by nie była jest pracą w obszarze kokonu (możliwe, że rozszerzyłem pojęcie kokonu w tym poście). {totalnie nawiasem mówiąc „pozbywanie się nitek” przyporzadkowałbym do tematu medytacji, kiedy to po prostu doświadczamy wewnętrzną istotę a nitki myśli i emocji w tym przeszkadzają}.
Istotnie, pewne tematy bywają oporne. Niekiedy okazuje się że pewnych rzeczy tak naprawdę nie chcemy lub nie jesteśmy gotowi zrobić. Zmiana trudniejszych tematów wymaga nie tylko afirmacji ale i działań. I wymaga to niekiedy dłuższego czasu. Myślę że można by to przyrównać do treningów w sztukach walki, gdzie poprzez powtarzanie określonych sekwencji ruchów w gruncie rzeczy zapisuje się je w mózgu (rdzeń kręgowy?) w miejsce istniejących instynktownych odruchów. To nie jest tak, że ćwiczący pozbywa się dotychczasowych odruchów poprzez zaniechanie ich, on zapisuje po prostu nowe w miejsce starych. Afirmacje same z siebie nie nauczą nowych wzorców zachowań. Trzeba sobie daną sprawę uświadomić, afirmować, i działać – gdyż zwykle w tym momencie dzięki uświadomieniu sobie sprawy i dzięki afirmacjom, już pojawia się sytuacja w której można ćwiczyć nowe umiejętności. Wymaga to niekiedy opuszczenia strefy komfortu. Można się modlić, afirmować, wizualizować i bywa że to zadziała. Lecz niekiedy Pan Bóg mówi: Icek, ty mi daj tę szansę, ty idź i kup ten los! 🙂
Indram –
To fakt, są rzeczy których podświadomie (a czasem nawet wręcz świadomie!) nie chcemy lub nie umiemy zmienić.
Aby coś z nimi zrobić…Należy najpierw zaakceptować fakt, że …nie chcemy nic robić 🙂
Mnie to kilka razy pomogło 😉
Potem rozwiązanie przyszło samo, na dodatek zaskakująco prosto 🙂
Zupełnie tak jakbym poprzez tę akceptację – uwolniła jakiś zasób energii napięcia, która teraz mogła przekierować się w realne rozwiązanie problemu 🙂
Pozdrawiam
Zenforest
Hai! Mistrzu…
Mała rzecz do uzdrowienia – być może wystarczy afirmacja. Większa – z pewnością trzeba wykonać więcej zabiegów quasi-afirmacyjnych i dłużej nimi oddziaływać.
Jeśli jednak chcemy zmienić głęboko zakorzenione, fundamentalne wzorce, wówczas potrzebna jest siła dużo bardziej transformująca. Potrzebna jest gotowość do odebrania nowych nauk, gotowość do zmian, do przebudowy wewnetrznego wzorca energetycznego, aby to „nowe” weszło na trwałe.
Ale tutaj trzeba wziąć poprawkę na to, że każdy człowiek ma zupełnie inny kształt podświadomości. Inne więc wzorce emitują się na zewnątrz, inaczej też oddziaływać będą afirmacje czy inne zestawy mentalnego poprawiania podświadomości.
I tak ktoś, kto np. ma czyste wzorce relacji partnerskich pewnie łatwiej przyciągnie dobrego partnera wspomagając się afirmacjami, niż ktoś w tym obszarze sabotowany. Ktoś „energetycznie” przygotowany do odnoszenia sukcesów w biznesie z łatwością zauważy skuteczność działania afirmacji. Tu afirmacje spełnia oczekiwania. Ale co z tymi, którzy mają bardziej skomplikowany wzorzec nawykowy?
Wierzę, że istnieje pewien ponadczasowy zestaw prawideł wszechświata, które dostępne są dla każdego w sposób idealnie jednakowy. Jednak nie każdy sięga po nie z takiego samego poziomu własnego rozwoju, wewnętrznej gotowości. Tu sie chyba zasadza cały szkopuł, że jednym wystarczy „pstryknąć” afirmacją i ta działa, a inni mają do wykonania ogrom transformującej pracy.. 🙂
Powyższe jest oczywiście moim osobistym przemyśleniem. Zauważam takie schematy w moim życiu. Niektóre rzeczy dzieją się łatwo, niemal same. Na inne z kolei trzeba zapracować, jak to się ładnie mówi..
Ale zawsze życie pomaga w dokonywaniu zmian. Trzeba tylko być przygotowanym na nie, co wiąże się czasem z przeżyciami niczym z filmu kaskaderskiego.. 😉