Tagi
dojrzałość, ego, kreacja, kształtowanie, minister, moc, obserwator, odpowiedzialność, ofiara, pozytywne myślenie, przebudzenie, przełamanie schematów, Rozwój, sisson, transformacja, tu i teraz, twórca, tworzenie, uważność, uzdrowienie, wewnętrzna moc, wolność, wzorce, zmiana, Świadomość
Kiedy mówimy o tworzeniu własnego życia, ludzie odnoszą się do tego negatywnie, ponieważ nie podoba im się pomysł, że oni sami stworzyli swoje cierpienie. Niektórzy woleliby raczej umrzeć zniszczeni chorobą, niż przebaczyć komuś, kto – jak są przekonani -wyrządził im kiedyś krzywdę.
Jeżeli tak dobrze nam się udaje tworzenie rzeczywistości negatywnej, cieszmy się, ponieważ tak samo możemy tworzyć doświadczenia pozytywne. Osoba naprawdę skoncentrowana na tym, czego chce, zawsze to dostanie.
Przypatrz się alkoholikom. Nie pracują, nigdy nie mają pieniędzy, a zawsze udaje im się zdobyć alkohol. Skutecznie tworzą to, czego potrzebują.
W zależności od wartości, które wyznajemy, koncepcja, że sami tworzymy swoje życie, w przeciwieństwie do teorii mówiącej, że życie nam się przydarza, będzie dla niektórych osób bezsensowną ideą, a dla innych tylko pewną koncepcją filozoficzną.
Natomiast dla osób świadomych życie nie jest czymś, co dzieje się poza nimi.
Człowiek świadomy wie, że nie jest tylko obserwatorem, lecz twórcą.
Czasem nasze prawdziwe Ja wybiera dla nas tak zwane negatywne doświadczenia, abyśmy mogli się z nich uczyć i dzięki nim wzrastać. Dlatego też nie bądźmy dla siebie zbyt surowi za tworzenie w swoim życiu pozornie ograniczających nas doświadczeń. Jeżeli się pojawią, potraktujmy je jako lekcję – niech posłużą nam do rozwoju
Odpowiedzialność osobista
W książce Wewnętrzne przebudzenie dosyć obszernie mówiliśmy o odpowiedzialności osobistej, jej związku z chwilą obecną oraz ważnej roli, jaką odgrywa w procesie poszerzania świadomości.
Musimy być tu jednak świadomi pewnej pułapki.
Wiele osób mówi tak:
„Żyjmy chwilą obecną i nie martwmy się o jutro. Bawmy się, a jutro niech zatroszczy się samo o siebie”.
Gdybyśmy naprawdę żyli w chwili obecnej, byłaby to wspaniała postawa.
Zbyt często jednak jest to tylko sposób na uniknięcie odpowiedzialności za działania podjęte w chwili obecnej, co będzie wpływało na przyszłość.
Na przykład, bardzo wygodnie jest zapomnieć zapłacić rachunki, ponieważ jesteśmy zbyt zajęci życiem. Oznacza to jednak brak odpowiedzialności za to, co się z nami dzieje tu i teraz, a jeżeli nie czujemy się osobiście odpowiedzialni za dane doświadczenie, z pewnością nie żyjemy w chwili obecnej.
Pełnia chwili obecnej faktycznie rozciąga się i zawiera w sobie przeszłość i przyszłość. To wspaniałe TERAZ, nie kontrolowane przez uwarunkowania z przeszłości, ani oczekiwania czy lęki dotyczące przyszłości przyciąga i zawiera wszystko.
Oznacza to, że jeżeli kierujemy uwagę na TERAZ i działamy w chwili obecnej, świadomi jesteśmy wpływu naszej bieżącej czynności na każde TERAZ, które nastąpi w przyszłości.
To jest właśnie odpowiedzialność osobista. Taka odpowiedzialność jest na tyle szeroka, że obejmuje i świadomie tworzy naszą przyszłość i teraźniejszość. W niej zawiera się nasza moc i ostateczna wolność. Wolność świadomego tworzenia swojej rzeczywistości.
LĘK PRZED WOLNOŚCIĄ
Sami tworzymy każdy aspekt swojego życia. Jest to chyba najbardziej wyzwalająca koncepcja na świecie. Jednak wielu ludzi boi się tej wolności, jakby miała wyrządzić im krzywdę.
W przeszłości, kiedy rodziła się jakaś nowa, wyzwalająca idea, zawsze pojawiała się opozycja. Tak było na początku chrześcijaństwa, tak było z feminizmem w naszych czasach. Każda z tych idei wzbudzała lęk, była atakowana i postrzegana jako groźna dla moralnych standardów danego okresu.
Lazaris, w książce The Sacred Journey pisze:
Krytycy koncepcji świadomego tworzenia rzeczywistości często występują z pytaniem: „Jak powiedzieć osobie głodującej czy ofierze gwałtu, że to ona sama stworzyła swoją rzeczywistość; że ona sama stworzyła sobie głód i gwałt?” Krytycy obruszają się, że byłoby to zachowanie pozbawione wrażliwości. Byłoby to zachowanie okrutne.
Tylko naiwny zwolennik metafizyki, w swoim zapale do jej obrony, dalby się wciągnąć w obronę tego hipotetycznego zachowania, które rzeczywiście byłoby pozbawione wrażliwości i okrutne. My proponujemy, aby prawdziwy metafizyk nie mówił osobie głodującej czy ofierze gwałtu nic o tworzeniu rzeczywistości – przynajmniej na początku. Najpierw trzeba uleczyć rany, a dopiero potem można mówić o metafizyce.
Wszyscy doświadczyliśmy cierpienia.
Jednym z zadań naszych ministrów (<-kliknij by dowiedzieć się co to znaczy ), naszego ego, jest zadbanie, aby nigdy więcej się to nie powtórzyło.
Świadomość, że sami stworzyliśmy to cierpienie lub pozwoliliśmy na jego zaistnienie, daje nam ogromne poczucie wolności.
Ofiary przekonane są, iż istnieje niewielka szansa, aby zapobiec ponownemu cierpieniu.
Jak sugeruje Lazaris, jeżeli ktoś doświadczył cierpienia, najpierw powinien uleczyć rany fizyczne, mentalne i emocjonalne, a potem świadomie uznać to, co stało się w przeszłości i co dzieje się teraz. Następnie powinien przebaczyć innym i sobie – i dopiero wtedy zacząć tworzyć nowe życie.
Podstawowa zasada tworzenia własnej rzeczywistości może być zawarta w następujących słowach:
Osoba, która odczuwa skutek, jest tą samą osobą, która stworzyła przyczynę.
Niektórzy ludzie, kiedy po raz pierwszy dowiadują się o tworzeniu swojej rzeczywistości, są tym bardzo podekscytowani.
Jednak po jakimś czasie idea ta staje się jeszcze jedną teorią filozoficzną, która nie ma zastosowania w „rzeczywistym świecie”.
Być może będą o niej mówić, ale nie będą nią żyć. Dlaczego?
Wiele osób nie wykorzystuje w pełni swojej mocy, ponieważ nie potrafi albo nie chce.
Korzyści z pozostawania ofiarą (zawsze jest ktoś, kto się mną zaopiekuje; ktoś, na kogo mogę zrzucić winę; kogo mogę kontrolować; nad kim mogę dominować) jawią się jako zbyt duże, aby z nich zrezygnować.
Osoby takie przestają żyć świadomie,zapominają o procesie samoobserwacji i o tym, że sami tworzą swoje życie.
WALKA O WIĘCEJ
Walka o więcej miłości, szczęścia i wolności w zewnętrznym świecie bierze się z przekonania, że nie wystarczy tych wartości dla wszystkich i że można je zdobyć tylko z zewnętrznych źródeł.
Na poziomie świadomym niedostatek ten odczuwamy jako brak uwagi, troski, czasu, pieniędzy, bezpieczeństwa i świadomości, że mamy moc tworzenia tego, czego pragniemy.
POŁĄCZMY SIĘ Z NASZYM WEWNĘTRZNYM ŹRÓDŁEM!
Pozostając w cyklu ofiary, tworzymy rzeczywistość w sposób nieświadomy.
W cyklu wolności tworzymy rzeczywistość świadomie.
Oprócz energii do życia, jaką czerpiemy z pożywienia, ciepła i kontaktu z innymi ludźmi, istnieje jeszcze jedno źródło energii. Można je opisać jako zbiorową świadomość wszystkich istot żywych i nieożywionych. Nazywamy ją również prawdziwym Ja. Jest to ta część nas samych, która łączy się z wszystkim, co jest. Tracimy to połączenie, kiedy:
• nie żyjemy w chwili obecnej, ponieważ jedno z pięciu przywiązań (porównanie, osądzanie, opór, utożsamianie się, analizowanie) odciąga nas od niej;
• uważamy, że celem naszego życia jest przetrwanie;
• ważniejsze od nas samych stają się różne rzeczy, wydarzenia czy związki z innymi ludźmi;
• wierzymy, że to, co wywołuje w nas lęk, jest prawdziwe.
Prawdziwe zrozumienie, że sami tworzymy swoją rzeczywistość, wymaga zrobienia trzech kroków:
Krok pierwszy: zaobserwowanie, że rzeczywiście tworzymy swoje życie.
Krok drugi: wzięcie odpowiedzialności za to, co tworzymy.
Krok trzeci gotowość do wykorzystania swojej mocy, aby świadomie stworzyć bardziej pozytywną rzeczywistość.
KROK PIERWSZY: UMIEJĘTNOŚĆ ZAOBSERWOWANIA, ŻE SAMI TWORZYMY SWOJE ŻYCIE
Krok pierwszy realizujemy przez regularną praktykę samoobserwacji. Jeżeli nie opanowałeś tego kroku i nie praktykujesz samoobserwacji regularnie, przerwij czytanie w tym momencie i przeczytaj raz jeszcze Wewnętrzne przebudzenie. Pominąłeś bardzo ważny krok. Cała książka Wewnętrzne przebudzenie poświęcona jest praktyce kroku pierwszego.
KROK DRUGI: WZIĘCIE ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA TO, CO TWORZYMY
Kiedy przyjrzymy się tradycyjnym metodom rozwoju wewnętrznego, wydaje się, że niektóre z nich koncentrują się na obowiązkach i odpowiedzialności względem autorytetów zewnętrznych. Wypełnianie zewnętrznych reguł kojarzy się z posłuszeństwem w relacji dziecko i kochający lub karcący rodzic.
Taka postawa w życiu może prowadzić do, z jednej strony, zmagania się i poświęcenia, a z drugiej, do buntu. Poczucie obowiązku niesie ze sobą również poczucie winy i kary w przypadku nieposłuszeństwa czy niedopełnienia prawa.
Dlatego właśnie kara i nagroda pochodzące z zewnętrznego źródła stają się równoznaczne z obowiązkiem i odpowiedzialnością i bardzo łatwo na nich skupić całą swoją uwagę. Pozbawiamy się wtedy swojej wewnętrznej mocy.
Kiedy sięgniemy pamięcią wstecz do dzieciństwa, do sytuacji, w których coś „przeskrobaliśmy”, prawdopodobnie przypomnimy sobie, jak rodzice pytali: „Kto jest odpowiedzialny za to, co się stało?”.
Słowo „odpowiedzialność” kojarzyło się z winą.
Z reguły słowo to nigdy nie było używane w kontekście pochwały.
Nic więc dziwnego, że czujemy awersję – jeżeli nie fizyczną, to na pewno emocjonalną – do wszystkiego, co kojarzy się nam z odpowiedzialnością.
Cóż więcej mogłoby nam przynieść wzięcie odpowiedzialności niż tylko wspomnienia strachu, kary i rozżalenia?
Prawdziwa odpowiedzialność to umiejętność odpowiadania na swoje myśli, uczucia i sytuacje w chwili obecnej.
Wyobraź sobie, że idziesz drogą i mija cię człowiek, który mówi ci „dzień dobry”. Zamiast odpowiedzieć tymi samymi słowami na głos, odpowiadasz w myśli. Człowiek kręci głową, niedowierzając, że możesz być tak nieuprzejmy.
Twoja odpowiedź była niewłaściwa, ponieważ człowiek ten nie mógł jej usłyszeć. Właściwą odpowiedzią byłoby wypowiedzenie powitania na głos.
Ta prosta historia jest analogią do naszych często niewłaściwych odpowiedzi na to, co się nam przydarza. Zamiast dawać odpowiedź pochodzącą z chwili obecnej, reagujemy odczuciami z przeszłości. Jeżeli reagujemy na jakąś sytuację rozdrażnieniem emocjonalnym, oznacza to, że staramy się rozwiązać problem z dorosłego życia z pozycji zranionego dziecka.
Co powstrzymuje nas od wypowiedzenia „dzień dobry” w powyższej analogii? Z pewnością wiele rzeczy, a między innymi przyczyny na poziomie:
• mentalnym (przekonanie, że nie rozmawia się z obcymi),
• emocjonalnym (lęk przed ludźmi),
• fizycznym (niedosłyszenie).
Tak więc nasza umiejętność odpowiedzi na uczucie czy sytuację określa stopień naszej odpowiedzialności i świadomości w danym momencie.
Świadomość i prawdziwa odpowiedzialność są synonimami, jeżeli więc jesteśmy odpowiedzialni, będziemy też właściwie odpowiadać na sytuacje. Natomiast nieodpowiedzialność wynikająca z nieświadomości oznaczać będzie mechaniczne reakcje zamiast prawdziwych odpowiedzi i stawanie się ofiarą przeszłości.
Przyjęcie roli ofiary oznacza utknięcie w stereotypowych wzorcach zachowania, sabotujących nasze próby znalezienia miłości i szczęścia w chwili obecnej.
Kiedy pomimo użalania się nad sobą czy grania w typowe dla ofiary gry i tak jesteśmy ignorowani i odrzucani, popadamy w rozgoryczenie lub depresję, a potem wybieramy jedno z uzależnionych, ucieczkowych zachowań.
Stajemy się osobami mniej odpowiedzialnymi i czujemy, że nic na to nie można poradzić.
W takim momencie niektórzy mówią, że nie panują nad tym, co się dzieje, nic od nich nie zależy i nie potrafią stworzyć własnego życia.
Poczucie takie jest dla nich wystarczającym dowodem ich bezsilności i bycia ofiarą bezlitosnego świata.
Potrzebują więc lekarzy – którzy by ich uleczyli, przywódców – aby wskazali im drogę, partnerów – którzy by ich kochali, oraz guru i zbawicieli – aby ich wybawili.
W ten sposób, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, jeszcze bardziej pozbawiają się mocy i utwierdzają w roli ofiary
-Tymczasem nic ani nikt nie może nam odebrać mocy bez naszego pozwolenia.
My sami ją oddajemy w momencie kiedy opuszczamy bezpieczeństwo i pełnię chwili obecnej.
Kiedy ludzie pozbawiają się mocy, żyjąc na zasadzie uwarunkowanych reakcji, biorą na siebie fałszywą odpowiedzialność i obowiązek wobec uwarunkowań z przeszłości. Tłumią natomiast w sobie prawdziwą odpowiedzialność bycia twórczą istotą ludzką, uczestniczącą w naturalnym procesie ewolucji ludzkiej świadomości. Nie ma to oczywiście wielkiego wpływu na całokształt zmian we wszechświecie, jednak brak naszego świadomego udziału w tym procesie, opóźnia naszą drogę do poszerzenia świadomości i ponownego połączenia z naszym prawdziwym Ja.
Cierpienie i rola ofiary mogą być przydatnymi narzędziami w procesie budzenia się, ale kiedy ono nastąpi, nie mają już żadnej wartości.
MANIPULACJA NEW AGĘ
Niektóre osoby, które pierwszy raz zetknęły się z koncepcją tworzenia swojej rzeczywistości, wykorzystują ją do manipulowania innymi.
Mogą na przykład usprawiedliwiać swoje złe postępowanie wobec drugiej osoby w następujący sposób:
„Skoro ty tworzysz swoją rzeczywistość, mogę wyrządzić ci jakąś krzywdę, a ty nie możesz być na mnie zły, ponieważ sam stworzyłeś tę sytuację. Oznacza to, że nie muszę się przejmować twoimi skargami, iż moje zachowanie cię rani. Nie muszę zmieniać zachowania, ponieważ nie jest ono częścią mojej rzeczywistości”.
Takie podejście jest unikaniem odpowiedzialności za współżycie i współtworzenie rzeczywistości z Innymi ludźmi. Zamiast uczyć odpowiedzialności osobistej i nie przywiązywania się, uczy obojętności i zimnego przyglądania się z boku.
To prawda, że każdy tworzy swoją rzeczywistość, ale w rzeczywistości tej istnieją inni, tak jak my Istniejemy w życiu innych. W każdym momencie życia współtworzymy z innymi. Kiedy uświadomimy to sobie, możemy zrezygnować z fałszywych zobowiązań z przeszłości i stać się – już teraz – naprawdę odpowiedzialnymi wobec siebie i innych.
Nie musimy daleko szukać, aby znaleźć ludzi, którzy boją się wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Ludzie tacy patrzą na świat jak na coś obcego i groźnego i nawet na sekundę nie przyjdzie im do głowy, że sami go stworzyli, łącznie ze swoim cierpieniem. Tworzą swoje piekło na ziemi, kierując się strachem i ukrytymi wzorcami myślenia, odczuwania i zachowania.
Zanim przejdziemy do kroku trzeciego, podsumujmy krok drugi następującą afirmacją:
Jestem gotowy wziąć odpowiedzialność za świadome tworzenie każdego aspektu mojego życia.
KROK TRZECI: GOTOWOŚĆ DO WYKORZYSTANIA SWOJEJ MOCY. ABY ŚWIADOMIE TWORZYĆ PO-ZYTYWNĄ RZECZYWISTOŚĆ
To istotne zagadnienie jest tematem kolejnych części tej książki. Kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że nie istnieje nic poza nami, co mogłoby nas zranić lub uczynić z nas ofiarę, zacznie się w nas proces transformacji strachu w miłość.
Będąc świadomi, że sami możemy zdecydować, jakich doświadczeń pragniemy, mamy wybór pomiędzy wyjściem z cyklu ofiary lub pozostaniem ofiarą.
Wybór jest oznaką wolności, a wolność polega na świadomym tworzeniu takich doświadczeń, jakich chcemy. Jeżeli wybieramy rolę ofiary, wiedząc równocześnie, że sami wszystko tworzymy, prawdopodobnie robimy to po to, aby manipulować innymi ofiarami, wciągającymi nas w swoją grę, która sama w sobie jest karą dla jej twórcy.
Przez większą część mojego życia czułem się ofiarą, aż do momentu, kiedy odkryłem moc wdzięczności. Spróbuj poczuć się ofiarą i równocześnie odczuwaj wdzięczność za cokolwiek w swoim życiu. Odkryjesz, że jest to niemożliwe.
Wdzięczność zdaje się wynosić nas ponad mentalność ofiary.
Pięknie napisała Peg Huxtable w swojej wspaniałej książce Words ofWisdom:
Małe dziecko spytało:
– Po co jesteśmy tutaj na ziemi, mamusiu?
– Aby pomagać innym – odpowiedziała mama.
– A po co są inni? – brzmiało następne pytanie.
Wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni we wszechświecie i mamy na siebie nawzajem wpływ.
Ci, którzy skupiają się na walce o przetrwanie (rola ofiary), a nie na miłości, są częścią problemu, nie rozwiązania.
*
Za każdym razem, kiedy decydujemy się wziąć odpowiedzialność za swoje uczucia i swoje życie, podnosimy wibrację życia i popychamy ewolucję do przodu.
Za każdym razem, kiedy wybieramy szczęście w chwili obecnej, nie tłumiąc uczuć, ale naprawdę dokonując świadomego wyboru, cały kosmos śpiewa z radości.
Jednak, czy ludzie naprawdę chcą nauczyć się odpowiadać (a nie reagować – przy p. tłum.}, żyć pełnią chwili obecnej i w rezultacie otrzymać szczęście i wolność? Richard Bach tak pisze w swojej niezwykłej książce Iluzje, czyli człowiek, który nie chciał być Mesjaszem.
A mistrz rzekł do nich:
– Gdyby człowiek powiedział Bogu, że chce pomóc cierpiącemu światu, bez względu na cenę, jaką musiałby zapłacić, i gdyby Bóg pouczył go, jak ma to zrobić, czy człowiek ten powinien zrobić, jak mu kazano?
– Oczywiście, mistrzu! – krzyknął tłum. – Gdyby Bóg go o to prosił, radością byłoby dlań znosić nawet piekielne męki!
– Bez względu na to, jakie to męki i jak trudne byłoby to zadanie?
– To honor zawisnąć, chwała do krzyża być przybitym, chwała spłonąć na stosie, Jeśli tego właśnie oczekiwałby Bóg – powiedzieli.
– A gdyby Bóg – zapytał ich mistrz – powiedział wam prosto w oczy: NAKAZUJĘ WAM, BYŚCIE NA TYM ŚWIECIE DO KOŃCA DNI SWOICH BYLI SZCZĘŚLIWI, co byście wtedy zrobili?
A tłum pogrążył się w ciszy; na zboczach gór, w dolinach, gdzie zgromadzili się wszyscy, nie było słychać ni głosu, ni dźwięku żadnego….
Richard Bach, Iluzje, czyli człowiek, który nie chciał być Mes/aszem, przei. Jerzy Jamiewicz, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 1996,s.19-21.
Fragmenty z : Colin Sisson – Podróż w głab siebie
Zobacz też
Flądra said:
vamas 🙂
bardzo mi zależy na tym, żebyś jednak pisał co myślisz, więc odpowiem: nie, to nie ja na tym zdjęciu 😀
może faktycznie zagalopowałam się z tą winą, kwestia nazewnictwa, chodziło mi o sytuację, kiedy nie mam na coś wpływu, a jednak ponoszę konsekwencje pewnych zdarzeń
zenforest 🙂
ja nie zadaję sobie pytań „dlaczego?”, po prostu przyjmuję rzeczy jakimi są (a przynajmniej tak mi się wydaje)
Czytam tego bloga od dłuższego czasu i bardzo mi się podoba. Ale są rzeczy, których totalnie nie rozumiem – stąd moje pytania.
W tej chwili jestem na takim etapie, że dzielę „sprawy” na takie, na które mam wpływ (i mogę coś przynajmniej próbować zrobić) i na takie, na których tego wpływu absolutnie nie mam (z tego rodzaju kwestiami mogę się jedynie pogodzić, zaakceptować, że tak funkcjonuje świat/wszechświat i dostować się do nich). Kiedy czytam tego rodzaju teksty, że mam wpływ na wszystko – zastanawiam się jak to rozumiecie.
Tzn. od razu dodam, że zgadzam się, że na większość spraw jednak mam jakiś wpływ – chyba nawet naukowo jest udowodnione, że bardzo wiele zależy od stanu psychiki, nastawienia, jeśli kochamy życie, nasz organizm „wie” o tym, i dzięki temu jest bardziej odporny. Od stanu psychiki zależy również to jak jesteśmy traktowani przez innych, jak radzimy sobie z problemami itd itd.
Czepiam się głównie generalizacji. Brakuje mi tu słów typu: przeważnie, zazwyczaj, najczęściej. Mam wrażenie, że w domyśle są słowa: zawsze, nigdy itp.
Ale może się mylę ?
Bo jeśli chodzi o „zawsze”, o „wszystko”, to kojarzy mi się ze swego rodzaju techniką neurolingwistyczną. Jeśli sama wybrałam sobie płeć, wygląd – powłokę cielesną, to łatwiej mi zaakceptować to jak wyglądam. Jeśli sama wybrałam sobie gwałt (w jakiś sposób doprowadziłam do tego zdarzenia) to daje mi to jakieś poczucie bezpieczeństwa – skoro tak wybrałam, to znaczy, że to było dobre, potrzebne mi do czegoś itd.
Czy tworzenie iluzji wszechwładzy jest dobre ? Czy to przypadkiem nie jest droga na skróty ?
A może ja tu widzę jakiś skrót – a chodzi o coś więcej?
No więc – czy to technika ? czy ZAWSZE tak jest, że stwarzamy sobie rzeczywistość ?
arcan said:
pinia rozwin to troche…
dawid duchowiak said:
Flądra, cała ta dyskusja kręci się tak naprawdę wokół koncepcji i interpretacji, a nie wokół rzeczywistości. Nie ma tego, który tworzy swoją rzeczywistość, jest tylko tworzenie. Karma to bezosobowy proces a zakładanie, że to JA tworzę sobie rzeczywistość jest jedynie barwną iluzją choć być może z psychologicznego punktu widzenia korzystną, korzystniejszą niż poglądy na ten temat większości ludzi.
Ego jest iluzją. Wolna wola jest iluzją. Jak mawiał Budda: „Choć szukałem przez tysiące wcieleń nie znalazłem budowniczego domu – oto najwyższe urzeczywistnienie i wyzwolenie”.
dawid duchowiak said:
„Czy tworzenie iluzji wszechwładzy jest dobre ? Czy to przypadkiem nie jest droga na skróty ?”
A tak poza tym, to w pełni zgadzam się z Flądrą. Iluzja wszechwładzy i wszechmocy to moim zdaniem kompletne antypody zdrowego rozwoju duchowego. Kto to jest, kto myśli, że jest wszechmocny? Kto to jest, kto myśli, że tworzy sobie rzeczywistość? Kto to jest, kto myśli, że ma wolną wolę?
Przecież to kompletne iluzje i nie zmienia tego faktu względna użyteczność tych pojęć w życiu codziennym.
dawid duchowiak said:
„Jeśli sama wybrałam sobie gwałt (w jakiś sposób doprowadziłam do tego zdarzenia) to daje mi to jakieś poczucie bezpieczeństwa – skoro tak wybrałam, to znaczy, że to było dobre, potrzebne mi do czegoś itd.”
– A tak w ogóle, ludzie, przecież to jest chore. Zalegalizujmy gwałty, morderstwa, pedofilię, przecież to jest to, czego łakną duszyczki. Ludzie, TO JEST CHORE, perwersyjnie chore.
zenforest said:
dawid
No ok, taki masz pogląd, tak to widzisz 🙂
Dodam tylko a propos ostatniego twego komentarza – podpunkt artykułu o tytule „MANIPULACJA NEW AGE” mówi na podobny temat.
Flądra
Rozumiem wszelkie twoje wątpliwości. Myślę, że na razie nie ma sensu, abyś przejmowała tego typu koncepcje, jakie są tu przedstawiane, bo mogą one wywołać więcej pomieszania niż pożytku. Może kiedyś będziesz mogła wrócić do tego z trochę innego punktu widzenia, a może nie – i to też jest ok 🙂
Z tą wszechwładzą, to zgadzam się, że tak rozumiana, jest iluzją. Ja rozumiem koncept „kreowania swej rzeczywistości” nieco inaczej, bynajmniej nie jako przejaw wszechwładzy, ale o wiele subtelniej.
No, ale to tylko mój prywatny pogląd i nie będę nim nikogo zamęczała 🙂
Każda próba usilnego wyjaśniania, to z tej to z innej strony – może być zinterpretowana jako próba pośredniego narzucenia swego poglądu innym, poprzez dobór argumentów które zaczynają finalnie przytłaczać rozmówcę. Tymczasem czuję, że niekoniecznie dla wszystkich – tego typu koncepcje(jak te omawiane powyżej), mogą być przydatne (np. na tym etapie).
dawid duchowiak said:
A jaki Ty masz pogląd, wg ciebie to jest zdrowe? I skoro ktoś wybiera sobie taką drogę, to znaczy, że zna jej wynik, to wobec tego po jakiego grzyba to wszystko? A może jednak wszystkiego nie wie i za wszystko nie odpowiada? Czy taki pogląd nie jest jednak zdrowszy i bliższy „złotemu środkowi”?
Korba, dla mnie takie poglądy to kompletna korba i zaprzeczenie całej idei duchowości. Nowa duchowość: wszystko jest właściwe oprócz jakichkolwiek twoich etycznych odruchów.
No ale dla osłody pozostaje jeszcze Sekret i robienie maniany.
amka said:
dawid, zgoda się, dla mnie moralność i etyka są czymś uniwersalnym co stoi ponad osobistymi korzyściami. Czymś co zostało nam w pewien sposób dane odgórnie. Powinniśmy mieć jakiś kodeks, który nas trzyma w ryzach, nawet wobec samych siebie, bo łatwo można się rozprzęgnąć i zacząć czynić rzeczy po prostu i zwyczajnie złe.
Zind said:
Zen, czemu tak totalnie spuszczasz z tonu i nie chcesz się trochę poboksować z kolegami i koleżankami? 🙂 Ja bym sobie nie odmówił kilku ciętych komentarzy 😉
trueneutral said:
„Nigdy nie kłóć się z idiotami, bo reszta może nie zauważyć różnicy” – podoba się Wam ten cytat?
Eliszka said:
Jak się nie mylę, to u Dethlefsena czytałam w kontekście biegunowości doświadczeń iż nasze cele można osiągnąć poprzez przezwyciężanie przeciwieństw na różne sposoby, np. „albo- albo” być może zamienić na ” zarówno- jak”, lub przeobrazić w „jednocześnie”.
Jedno nie ulega podważeniu, jeżeli nie chcemy pozostawać w miejscu musimy podejmować decyzję a do tego niezbędna jest skala wartości, własna skala, a ta zawsze będzie pozostawać w jakiejś korelacji z całością. Każde wartościowanie jest zawsze subiektywne, również system odniesień.
Pomocne jest nauczenie się lepiej widzieć powiązania, związki sytuacji, zdarzeń, tzn. stać się bardziej świadomym nie zaś zmieniać je. Chodzi o nasz sposób patrzenia. Realizujemy różne warstwy i aspekty świata w sobie i to warto mieć na uwadze.
A tak w ogóle, to kto powiedział, że łatwo jest być do końca odpowiedzialnym za własne życie, wszak każde kolejne życie to następna lekcja i tyle. Jesteśmy więc uczniami i mamy prawo do błędów i pomyłek. I dajmy sobie do nich prawo. Nie zawadzi wyciągać wnioski i nie repetować raz, czy drugi przecierpianej głupoty, własnej czy cudzej.
Geniusz powiedział był, że szaleństwem jest zachowywać się tak samo i oczekiwać innych rezultatów.
zenforest said:
Zind, nie planuję nikogo przekonywać do moich poglądów(postaw) , ponieważ nie uważam żeby były „jedynie-słuszne” 😉 Przechodziłam w życiu wiele rewolucji w światopoglądzie i nierozsądne byłoby upieranie się, że obecny jest najtrafniejszy 🙂
Z punktu widzenia czystej pragmatyki życia – bardzo wiele podejść do tego tematu może być poprawnych lub niemal poprawnych, i co najlepsze, wzajemnie nie muszą się wykluczać. Napisałam kilka komentarzy w których przedstawiłam mój punkt widzenia, inne osoby uczyniły to samo. I wszystko gra 🙂
Ocenę tych koncepcji pozostawiam teraz Wam, czytelnikom tego bloga 🙂 Sądzę, że tak będzie najsłuszniej 😉
Eliszka,
Bardzo fajny komentarz 🙂
arcan said:
Jakże piękne komentarze, niemal tworzą nowy rodzaj słowa pisanego – duchową poezję. Ale, czy ktokolwiek zbliżył się do prawdy poprzez te słowa? Prawda leży poza. A nawet poza poza.
vamas said:
arcan, tez jestes fanem archiwum x :)?
zensculpture said:
Zenforest .odbiór był ciepły ,miał bardzo ciepłe ręce .Jest Mistrzem. Najbardziej wspaniałe jest dla mnie to ,że jest bardzo wielu Mistrzów i Mistrzyń na Ziemii.
Karolina said:
Niedawno na terapii odkrywałam, co to znaczy wziąć odpowiedzialność za siebie. Runął schemat, który – ja mi się teraz wydaje – utrzymywał mnie przy życiu. Oskarżałam wszystko dookoła o swoje niepowodzenia. Czułam, że: w pracy nikt mnie nie docenia, przez mamę mam nerwicę i trudna jest relacja między nami, że nienawidzę Polski za to, że choć mam mgr to nie mam szans na pracę w zawodzie, nienawidziłam Polaków za dosłownie wszystko, nienawidziłam koleżanki za to, że jej się udaje, choć krzywdy nigdy mi nie zrobiła, drugiej koleżanki, która dzwoni w ciężkich chwilach a ja przez to później gorzej się czuję, ponieważ przejmuję jej emocje.
I na terapii padło zdanie: „Musi pani zdać sobie sprawę z tego, że przede wszystkim to pani trudności…” Czułam, jak rozwalam się od środka. Ogromny lęk, rozpadałam się na kawałki.
I faktycznie, oskarżałam wszystko, co na zewnątrz mnie, chociaż tak naprawdę to moje trudności. W pracy nie umiem się dostosować do reguł, od mamy nie umiem brać, pracy w zawodzie jeszcze nie szukałam(a już wiedziałam, że jej nie znajdę!). To, że przejmuję emocje koleżanki to też MOJA trudność.
Pierwsza myśl… I na kogo ja teraz będę wyładowywać frustrację? Lęk, że skieruję wszystkie te potężne emocje na siebie…że jakoś mnie te emocje zniszczą.
Teraz wszystko ode mnie zależy…czy to ja będę chciała się zmienić? Zamiast zmieniać wszystko i wszystkich dookoła… Runął mur, przejmuję odpowiedzialność za swoje życie, to w tym momencie bardzo bolesne ale jakże wyzwalające!!!