Tagi
Bóg, droga środka, dusza, grzech, grzesznik, idea grzechu, modlitwa, napinać się, osho, rozluźnienie, skrajności, sprzeczności, stłumienie, walczyć, walka, Świadomość, ścieżka środka
Czym jest grzech? To skrajność, popadanie w skrajność to grzech. Pozostawanie dokładnie pośrodku to wzniesienie się ponad grzech.
Dlaczego? Dlaczego grzechem jest popadanie w skrajność? Otóż skrajność to wybór, wybierasz jedną połowę, drugą odrzucasz, zaś Prawda to całość.
Mówiąc: „Będę dużo jadł”, wybrałeś połowę. Stwierdzając: „W ogóle nie będę jadł”, znowu wybierasz połowę, ale coś odrzucasz. Bycie pośrodku oznacza, że nie ma wybierania – karmisz swe ciało wolny od tej czy innej obsesji.
Nie ma obsesji, nie jesteś neurotykiem. Ciało dostaje tyle ile potrzebuje, a ciebie to nie obciąża.
Ta równowaga to wzniesienie się ponad grzech.
Zatem ilekroć równowaga bywa zakłócona, jesteś grzesznikiem. Grzesznikiem jest ten, kto jest zanadto związany ze światem, ale gdy przeskoczy w drugą skrajność, wyrzeknie się świata, występuje stanowczo przeciwko światu, też staje się grzesznikiem.
Kto akceptuje świat, nie dokonując takich czy innych wyborów, wykracza ponad niego.
Akceptacja jest transcendencją. Wybór oznacza, że pojawiasz się ty, pojawia się ego, zaczynasz walczyć.
Ilekroć popadasz w skrajność, musisz podjąć walkę, stale walczyć, gdyż w tym stanie nie ma mowy o odprężeniu. Tylko będąc pośrodku można się odprężyć.
W stanie skrajności zawsze mamy do czynienia z napięciem, obawą, niepokojem. Tylko ten środek, stan zrównoważenia, pozbawiony jest trosk i obaw, jesteś wówczas spokojny, nic cię nie niepokoi, nie ma bowiem napięcia. Napięcie to stan skrajny.
Krążysz od jednej skrajności do drugiej, dlatego jesteś tak napięty.
Albo uganiasz się za kobietami i seks stale szumi ci w głowie, albo występujesz przeciwko nim i wtedy seks… również szumi ci w głowie.
Jeżeli istniejesz dla seksu, seks będzie jedynym, co wypełnia umysł, jak dym. Gdy jesteś mu przeciwny, wrogi, seks także wypełniać będzie twój umysł, pamiętamy bowiem swoich przyjaciół, a jeszcze lepiej pamiętamy swoich wrogów.
Czasem zapominamy o przyjaciołach, lecz o wrogach nigdy, zawsze są z nami. Jak miałbyś zapomnieć o swym wrogu? Ludzie poruszający się w świecie seksu są więc całkowicie pochłonięci seksem. Zajrzyj do klasztorów, gdzie są ludzie, którzy popadli w drugą skrajność – ciągle nastawieni na seks, cały ich umysł przepełniony jest seksem.
Jedz za dużo, wpadaj w obsesję na punkcie jedzenia tak, jakby jedzenie było celem twojego życia, a pożywienie wciąż dręczyć będzie twój umysł. Pość… i wtedy też będziesz myślał o pożywieniu. Jeśli coś bezustannie nęka umysł, staje się obciążeniem. Kobieta nie stanowi problemu, mężczyzna nie jest problemem – to seks, wciąż angażujący umysł, jest problemem.
Jedzenie nie jest problemem, jesz coś i tyle, ale ciągłe myślenie o jedzeniu staje się poważnym problemem.
Jeśli umysł bez przerwy drąży kilka kwestii, jego energia ulega rozproszeniu; umysł jest otępiały, znużony, przeciążony do tego stopnia, że życie zdaje się być pozbawione sensu. Gdy umysł zostaje uwolniony od tego ciężaru, jest lekki, świeży, mówimy wówczas o inteligencji.
Człowiek ogląda świat na nowo, dzięki świadomości, która jest świeża, uwolniona od ciężaru. Cały wszechświat jest piękny – to piękno nazywamy Bogiem. Cały wszechświat jest żywy – to tętniące życie nazywamy Bogiem. Cały wszechświat jest ekstatyczny, każdą chwilę, każdą cząstkę przepełnia szczęśliwość – to szczęście i ekstazę nazywamy Bogiem.
Bóg nie jest osobą, która gdzieś tam na ciebie czeka, Bóg jest objawieniem w tym świecie. Kiedy umysł jest cichy, spokojny, przejrzysty, odciążony, młody, świeży, dziewiczy… z dziewiczym umysłem dostrzegamy Boga wszędzie. Ale twój umysł jest martwy, uczyniłeś go takim dzięki określonemu procesowi, który polega na tym, że przechodzisz z jednej skrajności w drugą i na odwrót, nigdy nie pozostając pośrodku.
Słyszałem o pijaku, który szedł ulicą, ogromną, szeroką. Zapytał przechodnia: „Gdzie jest druga strona tej ulicy?” Ulica szeroka, zapada zmierzch, gasną światła, a do tego on jest pijany. Nie widzi zbyt dobrze, więc pyta:
„Gdzie jest druga strona?” Jakiś człowiek ulitował się nad nim i pomógł mu przejść na drugą stronę.
Gdy tam dotarł, zagadnął kolejną osobę: „Gdzie jest druga strona?” Tamten przeprowadził go. Gdy przeszli na drugą stronę, pijak stwierdził: „Chwila! Co to za ludzie? Stanąłem tam, spytałem gdzie jest druga strona, oni mnie tu przyprowadzili, no to się pytam znowu gdzie jest druga strona. A oni mówią, że tam! I znowu mnie tam powleczecie… Co za ludzie tu mieszkają? Ja się pytam gdzie jest druga strona?”
Nie ma znaczenia gdzie jesteś, przeciwieństwo staje się „drugą stroną” i staje się atrakcyjne, ten dystans kusi. Nie wyobrażasz sobie nawet jak seks pociąga człowieka, który usiłuje pozostać w celibacie – nie masz pojęcia! Nie jesteś w stanie wyobrazić sobie jak jedzenie przyciąga człowieka poszczącego. Nie zrozumiesz, bo są to przeżycia: jedno tylko stale krąży człowiekowi po głowie, jedzenie… seks… I tak aż po kres naszych dni. Nawet w chwili śmierci, gdy pojawia się skrajność, nie sposób uwolnić się od tej obsesji.
Jak można rozluźnić się, być „na luzie”? Nie popadaj w skrajności.
Fragment z: „Modlitwa”, Osho
Powiązane posty
• Koniec walki oznacza zwycięstwo
• Czy jesteś podzielony na “dobrego” i “złego”?
• Nauka akceptacji dobrego i złego
oh, man, chyba juz enough tego lansowania sie na dzisiaj.
A tak w ogole, czy nie macie czasem wrazenia, jak to trudno o porzadnego, powaznego posta? W dodatku na temat? 🙂
spory tekst, indram 🙂
przyznaję, że wchodzą mi na odcisk ci, którzy się obnoszą ze swoją wiedzą. Jak ktoś naprawdę wie, to widać samo przez się, czyż nie?
Nie musi sobie z tym przyklejać kartki na czole.
Czy komuś trzeba mówić, że światło się pali? Nie trzeba mówić, a i tak wszyscy co mają sprawne oczy widzą.
indiana, jeśli to tak osobiste, to spróbuj może sięgnąć w głąb siebie i zobaczyć dlaczego tak cię drażnią osoby które posługują się swoim autorytetem w rozmowie. Może tam jest wartościowa informacja dla Ciebie? Czekająca na odkrycie :)?
Przyklejamy kartki do czoła nie tylko sobie samym ale i bardzo chętnie innym.
Gdy mamy tego świadomość, to w porządku.
Problem, gdy próbujemy podkolorować swoje ego-etykietki poprzez poczernianie innych. No i liczą się intencje które zdarza się że bywają wynikiem nieuświadomionych kompleksów.
indram, nie ma nic złego w zauważeniu że inni ludzie mają wady.
Gorzej jeśli widzimy tylko przez ten pryzmat.
@indram
Postaram się krótko i na temat 😉
Mam więc pewne odczucie irytacji, które na szczęście nie jest stanem pożądanym i pewnie dlatego pisze te zdania – mogę się podrapać.
Moja irytacja wynika z tego, że odnoszę wrażenie, że w tej chwili system nie jest w równowadze i ma problemy z jej uzyskaniem.
Myślę, że normalnie system „dba” sam o siebie (będzie dążył do równowagi) o ile jest możliwość swobodnego przepływu ego-etykietek z jednego końca kija na drugi. Jeśli większość jednostek ma możliwość zmiany etykietki; dopasowania jej do własnych możliwości/preferencji to system sam się wyrówna.
Dla mnie, w tej chwili, podziały są zbyt duże; a słowa zaczynają się izolować, coraz trudniej przeskoczyć z jednego obszaru do drugiego i coraz mniej osób to robi.
W początkach psychologii mamy konflikt między wizją Jamesa i Wundta; między redukcją i gestalt; częścią i całością; między stałością i płynnością. Pięknie się kłócili, ale nadal rozmawiali podobnym językiem i czytali się nawzajem. Nawzajem stawiali sobie problemy i wyzwania.
Gdzieś mi tego brakuje, więc pewnie dlatego tu wpadłem machając moją ego-etykietką i licząc na czyjąś rewizytę u kogoś z etykietą „psycholog” i podobny „lans” tam 😉
[nie wiem czy dobrze rozumiem to „lansowanie”; chodzi o nadmuchiwanie ego długimi postami? 😉 ]
I dobrze, że tu wszedłeś, lansując się czy nie, możesz zawsze wnieść coś ciekawego do dyskusji 🙂
@psycholudens
hm, hm, hm
Mam pewne wątpliwości czy jestem akurat tą osobą którą chciałbyś zrewizytować. 🙂
Jeżeli system przestaje efektywnie funkcjonować – obojętne jaki – to zwykle prowadzi to do zastąpienia go przez inny system. ( np. systemy biologiczne (organizmy), społeczne (organizacje) czy kulturowe, itd).
Jeżeli stanowimy część jakiegoś procesu albo powiedzmy sobie, podsystem, to na ogół nie uświadamiamy sobie całej złożoności systemu czy też struktury i naturalnie patrzymy z takiej perspektywy, jaką mamy. Ale będąc w innym miejscu moglibyśmy patrzeć na tę samą sprawę trochę inaczej. Czy przeciwności się wykluczają? Niekoniecznie. Przeciwności mogą się uzupełniać. Będąc na pozycji jednego z podsystemów (np wiedzy) możemy być w konfrontacji z jakimś innym systemem ludzkiej wiedzy. Ale patrząc z punktu widzenia całego systemu, stosując, powiedzmy, podejście integralne (Ken Wilber) możemy być w stanie zrozumieć dlaczego jest tak a nie inaczej. Nie chodzi o to, że coś jest – jak to się mówi potocznie ‚bez sensu’, tylko że my tego sensu nie potrafimy dostrzec z naszej perspektywy. Dlatego warto się komunikować, poznawac, a nie izolowac. Co jednak kiedy systemy sie izolują od siebie?
Wniosek z tego nasuwa mi się taki, że po postu nie warto stawać się bezkrytycznym niewolnikiem jakiegoś jednego poglądu i tracić czas i energię na utarczki z przciwnym obozem, tylko raczej niejako wznieść się ponad próbując zrozumieć, dostrzec zależności i to co jest ponad.
Warto przy tym pamiętać, że etykietki, kultura, wiedza funkcjonują w naszych umysłach (już nie mówiąc o tym, że tak własciwie to cały swiat po prostu odbija nam się w oczach).
Można by jeszcze wspomnieć o języku, o paradoksach; o pozornych sprzecznościach itd,
Miałem jeszcze pisać więcej, ale jestem leniwy z tym ‚lansowaniem się’, gdyz w tym temacie implikacji jest tak niezwykle dużo, że można by jeszcze wiele pisać.
Tak czy owak, trudno się dziwić, że trudno się np specjalistom z różnych szkół dogadać. Nie rozwijam juz tego.
Indram, to podsumowanie pasuje do dzisiejszej dyskusji pod innym wątkiem. Dobrze powiedziane :
„Wniosek z tego nasuwa mi się taki, że po postu nie warto stawać się bezkrytycznym niewolnikiem jakiegoś jednego poglądu i tracić czas i energię na utarczki z przciwnym obozem, tylko raczej niejako wznieść się ponad próbując zrozumieć, dostrzec zależności i to co jest ponad.”
Wygląda na to, że wszystko co napiszę gdzieś do czegoś jakoś pasuje. 🙂
Nie ma potrzeby aby wiedzieć wszystko, to nawet nie jest możliwe; nie liczy się informacja ale jej wykorzystanie, a zatem lepiej wybierać co chce się wiedzieć i po co. Mówię to z perspektywy człowieka, który swego czasu wchłaniał i czytał wszystko jak leci. Owszem pewna wszechstronność i oczytanie się przydaje, ale w pewnym momencie trzeba zacząć dokonywać świadomych wyborów, tym bardziej że nawyki mogą stawać się uzależnieniami.
Działanie człowieka podzieliłbym na pasywne/bierne i na aktywne. Oczywiście podział może być nieco sztuczny w pewnych przypadkach, ale chodzi mi tu o świadomość, to znaczy czy mamy świadomość i kontrolę nad tym co robimy, czy też nie, gdyż powiedzmy, „wyłączamy się” np odpoczywając bezrefleksyjnie przed telewizorem czy też np pozwalajac na działanie w nas jakiegoś szkodliwego programu emocjonalnego. Dobrze, tego już też nie rozwwijam, bo znowu coś podsumuję. 😉 🙂
Indram, znaczy się nie pijemy alkoholu? 🙂 (szkodliwy program emocjonalny)
Ech, uderz w stół… 😀
A tak z ciekawości – pijecie alkohol?
Ja nie pije. (W małych ilościach) 🙂
A tak szczerze. Czasem zdarzy się piwko z kumplami. Ostatnio rzadziej, bo jakoś straciłem wenę do picia jakiś czas temu. Najgorzej jest, jak przypadkiem trafi się impreza w akademiku. I od jednego kieliszka robi się pół litra czy litr na głowę. Ma ktoś pomysł jak tego uniknąć? (zaznaczam, że jeszcze w akademiku pomieszkam)
Ja nie piję w ogóle.
Nawet wiele lat temu, za czasów nastoletnich wiele nie piłam, nie interesowało mnie to, po piwie czułam się senna i nieprzytomna.
Jak zaczęłam medytować doceniłam stan trzeźwości, krystaliczności i obecności umysłu, który teraz bezwysiłkowo utrzymuję i…po prostu nie muszę się wygłuszać czy „bawić” w sposób który nie odpowiada moim potrzebom.
Alkohol, w tych kilku sytuacjach, gdy go skosztowałam, służył mi jako pewien pomost pomiędzy mną a innymi, którego nie umiałam zbudować w inny sposób, był pewnym kulturowym, mocno-polskim memem, pod który się podpinałam i tyle.
Istnieje potężny mem, że „picie jest super, że bez picia nie ma zabawy”, że „piwo musi pić każdy facet”, etc. Ale to tylko mem 😉
Co nie znaczy, że „oceniam” kogoś negatywnie po tym, że pije. Szkoda mi tylko jego energetyki, bo mocne upicie znacznie niszczy strukturę subtelnych kanałów energetycznych w naszym ciele, ale to jest czyjś wybór i mnie nic do tego 🙂
Każdy żyje z konsekwencjami swoich wyborów a innym od tego wara 😉
Chcesz pić, pij, nie chcesz, nie pij. Kogo to obchodzi 🙂 ?
Zenforest! Widzę, że jednak wróciłaś do stonowanej postawy
A ja liczyłem, że sprowokuję nową dyskusję o tym co jest „właściwe” a co „nie jest właściwe” i spolaryzuję widownię – ech 🙂
Ja nie lubię alkoholu, a zwłaszcza mocnych trunków (już nie mówiąc o takich następstwach jak nieprzytomność, kac i zbryzgany dywan). Co w tym fajnego? Sporadycznie, od przypadku do przypadku napiję się niewielkich ilości zwykle wina. Podczas ostatnich świąt bozonarodzeniowo-noworocznych zdarzyło mi się oszukiwać i wylewać ukradkiem (gdyż akurat tak było prościej niż tłumaczyć że nie piję). Alkohol nie jest mi jakoś potrzebny do czegokolwiek gdyż potrafię i zatańczy i nawiązać kontakt z otoczeniem będąc trzeźwy i nie potrzebuję wspomagaczy czy dodawaczy odwagi a poza tym po prostu czuję się lepiej. Nawet jak wychodzę gdzieś do pubu czy do klubu to mam tendencję do unikania alkoholu.
Mam podobną postawę jak indram.
Nie obchodzi mnie, że inni wywierają niewidzialne presje na to bym się napił.
Nigdy żadne naciski, czy potrzeba bycia przyjętym do grupy nie wpływały na moje zachowanie. Mój indywidualizm się dla mnie liczył bardziej niż szeroka gama kumpli. 🙂
Ale co ciekawe to ich nie zraziło do mnie, znajomi dość łatwo zaakceptowali, i już nie naciskają.
Aczkolwiek czasem zdarza mi się w lecie napić piwa, nie jestem jakimś rygorystą w temacie, ale w 99% nie korzystam z napojów wyskokowych.
Już bardziej przeszkadzają mi papierosy, bo nie przepadam za ich zapachem, o ile w knajpie łatwo odmówić picia, to trudniej przestać oddychać 🙂
Ja właśnie też unikam alkoholu… ale nie zawsze on unika mnie. 🙂
Zen, alkohol niszczy też wątrobę i trzustkę, błonę śluzową przewodu pokarmowego itd. itp.
Co ja mogę powiedzieć. Od kiedy medytuję zauważyłem, że znacznie zmalał u mnie pociąg do alkoholu. Na imprezach zwykle pijam wodę, co często wzbudza ironiczne uśmiechy, ale co mi tam, niech się śmieją. Niestety czasem zdarza mi się wypić, choć najczęściej udaje mi się odmówić. Tak czy inaczej, nadal zdarza mi się wypić, jednak sukcesywnie idę do przodu, znaczy się staje się to rzadkością. Dążę do stanu całkowitej abstynencji, i choć jeszcze tego nie osiągnąłem, jestem bardzo blisko. Zastanawiając się nad tym głębiej, to chyba wynika to właśnie z faktu, że zacząłem medytować. Jak określiła to Zen, stan krystalicznego umysłu jest o niebo lepszy niż pijacka zajawka. 🙂
No dobrze, skoro czas na wyznania…
trochę ciężko mi o tym mówić,
ale w pewnym okresie mojego życia byłem uzależniony od pączków.
Poza tym mam niesamowite ciągoty do głównie zielonych i w ogóle rzadkich herbat. Takich z całego świata, mieszanki, z cynamonem, jasminowe, rooibosy, ayurvedyczne i inne. Mam w sumie niemal dwie półki towaru. Co prawda dla wygody preferuję towar w torebkach. A w sumie to nawet nie mam zwykłej czarnej herbaty!
No, zapewne powinienem sobie znaleźć dobrego psychoanalityka, gdyż co prawda nie wiem, skad mi to się wzięło, ale kto wie, może jestem ofiarą ofiar? 😉 (Psycholudens, jesteś tutaj jeszcze?) 🙂
„Alkohol nie jest mi jakoś potrzebny do czegokolwiek gdyż potrafię i zatańczy i nawiązać kontakt z otoczeniem będąc trzeźwy”
Mnie parę razy pomógł nawiązać kontakt jak byłam nastolatką. Z ludźmi z którymi dziś nie miałabym nawet potrzeby się kontaktować 😉
A poza tym incydentem – Podobnie jak Zind zawsze ceniłam swoją indywidualność i nie ciągnęło mnie do tego by być częścią grupy, zwłaszcza za taką cenę.
Prawda też taka, że mam dość dziwne poczucie humoru i gdy ja się śmieję, inni milczą, a gdy oni się śmieją, ja wywracam oczami. To troche niekomfortowe dla wszystkich 🙂
Generalnie przez całe moje życie byłam chyba na dwóch albo trzech imprezach na których ktoś pił. Nie wiem, chyba po prostu nie obracam się w towarzystwie które preferują takie rozrywki.
Do tego trzeba mieć pewnie jakiś określony typ charakteru…
Czy teraz ja mam coś napisać? 🙂
Indram – nie jesteś sam, ja mam podobną kolekcję herbat. W akademiku mam tylko kilka, ale jakoś daję radę. A pączków nie lubię. 🙂
Zenforest.
Szybkie podsumowanie – doskonałe podejście, tak trzymaj! (to samo tyczy się Zinda) .
Dodam jeszcze, że w UK palenie nawet w pubach, klubach, restauracjach, w pracy itd. jest wykroczeniem, jest karane, i po prostu wszędzie można swobodnie oddychać.
indram, czuję się….. niemal zaproszona 😀
Da się zrobić, Zen. 🙂
Myślę że ten trend z zakazem palenia czeka całą Europę i zapewne kiedyś i Polskę. W tym kierunku bowiem zmierzają cywilizacyjne standardy.
Dodatkowo, tutaj nawet po psach właściciele sprzątają i dlatego przejść można chodnikiem względnie bezpiecznie. Ludzie ustawiają się spokojnie w kolejce do autobusów. W autobusach międzymiastowych za darmo rozdawane są butelki z wodą mineralną. Kierowcy zawsze zatrzymują się gdy tylko pieszy zbliży się do krawężnika by go przepuścić. Wielu ludzi ćwiczy jogging w parkach i na ulicach. Ludzie zupełnie nieznani uśmiechają się do siebie, co mi się z początku czymś dziwnym wydało. Większość populacji mieszka w jednorodzinnych domkach. Ceny mam wrażenie że generalnie niższe niż w Polsce. Zarobki wyższe. Duże możliwości pracy społecznej. Lepsza opieka dla osób starszych i niepełnosprawnych. Lepiej żyje się tu gejom i innym. Znacznie mniejsza korupcja. Prawodawstwo bardziej przyjazne, urzędy chyba również. Masz swoje prawa, a jak coś ci się należy to wystarczy tylko natrafić na właściwą ścieżkę którą potem się już tylko podąża. Jak się czegoś nie wie można udać się do Citizen Advice Bureau po darmową poradę i pomoc nie tylko prawną.
Nie żeby to byl raj (już powstrzymam się od wymieniania pewnych niedostatków czy niedociągnięć, które też istnieją). Także kryzys spowodował że bezrobocie – niech mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę, spadło do około 5.5% co podobno jest dużo (podczas gdy w polsce zwykło być kilkakrotnie więcej). Wśród tubylców modne jest nabywanie posiadłości np we Francji, Grecji czy Rumunii gdzie jak twierdzą, jest lepszy klimat.
A w Polsce oglądają „Londyńczyków” i chyba niektórym którzy nie wyjechali pomaga się to dowartościować. 🙂
Na temat filmu niewiele mogę powiedziec – widziałem jeden tylko odcinek i to zupełnie przypadkiem, jednak z pewnością nie dla wszystkich przyjezdnych wyspy są rajem (Polacy należą do jednej z grup najczęściej dotykanej patologicznymi zjawiskami życia gospodarczego jak różne formy wykorzystywania w miejscu pracy – pomimo generalnie wysokiej kultury pracy na wyspach. Także – zwłaszcza na początku – szok kulturowy, oraz inne czynniki. Już nie rozwijam tematu.
Masz ci los, znowu się rozpisałem. ;(
No to to by było tyle – nie na temat.