Tagi
falukner, mechanizmy umysłu, NLP, prawa, programowanie umysłu, programy umysłu, zasady, Świadomość
1. Mapa to nie terytorium. Nasze umysłowe mapy świata nie są tym światem. Reagujemy raczej na nie, a nie na otaczający nas świat. Dużo prościej jest zaktualizować takie mapy rzeczywistości, zwłaszcza uczucia i sposoby interpretacji, niż zmienić świat.
2. Doświadczenie ma strukturę. Nasze myśli i wspomnienia mają własny wzorzec. Zmiana tego wzorca lub struktury powoduje, że automatycznie ulega zmianie także nasze doświadczenie. W ten sposób możemy neutralizować nieprzyjemne wspomnienia i wzbogacać te, które będą nam służyć.
3. Jeśli jedna osoba potrafi coś zrobić — każdy może się tego nauczyć. Możemy przestudiować umysłową mapę osoby, której wszystko się udaje, po czym uczynić ją naszą własną. Bardzo wiele osób uważa, że pewne rzeczy są niemożliwe do wykonania, bez podjęcia jakiejkolwiek próby wyjścia z problemowej sytuacji. Trzeba sobie wyobrazić, że wszystko jest możliwe. Jeśli istnieje jakieś ograniczenie, świat przeżyć powiadomi Cię o tym.
4. Umysł i ciało są częścią tego samego systemu. Nasze myśli wpływają między innymi na napięcie mięśniowe, oddech lub emocje, a te z kolei oddziałują na nasze myśli. Kiedy nauczymy się je zmieniać, będziemy również potrafili kształtować inne rzeczy.
5. Ludzie mają wszelkie niezbędne zasoby, jakich potrzebują. Umysłowe reprezentacje, wewnętrzne głosy, doznania i uczucia to podstawowe klocki składające się na całość naszych mentalnych i fizycznych zasobów. Można je wykorzystywać do budowania dowolnych pożądanych myśli, odczuć lub umiejętności, po czym umieścić je w naszym życiu tam, gdzie chcemy, lub tam, gdzie są nam najbardziej potrzebne.
6. Nie można się NIE porozumiewać. Ludzie komunikują się cały czas, przynajmniej niewerbalnie, i słowa są często najmniej ważną częścią przekazu. Westchnienie, uśmiech i spojrzenie to wszystko porozumiewanie się. Nawet nasze myśli to sposób komunikacji z nami samymi i są one ujawniane innym poprzez nasze oczy, ton głosu, postawę i ruchy ciała.
7. Sensem przekazu jest odpowiedź, którą się otrzymuje. Inni odbierają to, co mówimy i robimy, poprzez swą umysłową mapę świata. Sytuacja, w której ktoś słyszy coś innego od tego, co mieliśmy na myśli, pozwala zauważyć, że komunikacja to raczej to, co zostało odebrane. Należy zwracać uwagę, jak odbierany jest nasz przekaz. Dzięki temu następnym razem będzie można go dostosować, aby był bardziej zrozumiały.
8. W każdym zachowaniu kryje się jakaś dobra intencja. Każde zachowanie, nawet to najbardziej raniące, krzywdzące czy bezmyślne, ma u swego źródła pozytywny cel. Krzyk, aby zostać zauważonym. Bicie, by odeprzeć niebezpieczeństwo. Ukrywanie się, by poczuć się bezpiecznie. Zamiast usprawiedliwiać lub potępiać takie czyny, możemy je oddzielić od pozytywnych intencji danej osoby, aby można było znaleźć nowe, lepsze i bardziej konstruktywne sposoby na uzyskanie tego samego rezultatu.
9. Ludzie zawsze dokonują najlepszego wyboru spośród dostępnych im opcji. Każdy z nas ma swoją niepowtarzalną osobistą historię. Ona pozwala nam poznać, co i jak robić, czego i jak chcieć, co i jak cenić, czego i jak się uczyć. To nasze doświadczenie. W oparciu o tę bazę doświadczeń musimy dokonywać wszystkich wyborów; to znaczy dopóki w naszej bazie nie znajdą się nowe i lepsze doświadczenia.
10. Jeśli to, co robisz, nie działa — zrób coś innego. Zrób cokolwiek innego. Jeśli będziesz ciągle robił to samo, zawsze będziesz to samo otrzymywać. Jeśli chcesz czegoś nowego, zrób coś nowego. Zwłaszcza przy tak dużej liczbie możliwości.
Andreas Steve, Faulkner Charles – NLP Nowa Technologia Osiagania Sukcesów
Powiązane posty
• NLP – jak jesteś zaprogramowany?
• Sztuka bycia opanowanym – Emocje pod kontrolą
• Rezygnacja i bezradność w obliczu trudności – jak pokonać pesymizm?
Interesujący zbiór.
NLP to bardzo ciekawa sprawa, jak będę miał więcej czasu na pewno przestudiuję tę dziedzinę wiedzy.
Obserwujac rozwoj nauk psychologicznych odnosze wrazenie, ze powoli (bardzo powoli) spelnia sie marzenie Osho o Buddzie w Zorbie. Chociaz moze tylko chce tak to widziec, moze jakis metaprogram zostal we mnie uruchomiony? 😉
Bocznymi drzwiami wiele przenika do psychologii 😉
Little comment 🙂
1. Mapa to nie terytorium – to powiedzenie przekazał światu semantyk i wizjoner hrabia Alfred Korzybski
2. Doświadczenie ma strukturę – fakt… fakt… z tym, że niektóre doświadczenia zdają się mieć trawałość Ducha Lenina i Chrześcijaństwa – czyli być wiecznie żywe
3. Jeśli jedna osoba potrafi coś zrobić — każdy może się tego nauczyć – nie jeden studiował mapę Billa Gatesa ale czy zgromadził podobny majątek?
4. Umysł i ciało są częścią tego samego systemu – procesy tego systemu zdają się niestety jak dotychczas mizernie zbadane, co zawdzięczamy głównie teologii redukcjonizmu
5. Ludzie mają wszelkie niezbędne zasoby, jakich potrzebują – zwłaszca ci przebywający w kolumbijskich więzieniach 🙂
6. Nie można się NIE porozumiewać – ale mozna się nie zrozumieć
7. Sensem przekazu jest odpowiedź, którą się otrzymuje – albo raczej jej interpretacja przez odbiorcę 🙂
8. W każdym zachowaniu kryje się jakaś dobra intencja – ciekawe zwłaszca w odniesieniu do Adolfa Hitlera, Feliksa Dzierżyńskiego i Polpota
9. Ludzie zawsze dokonują najlepszego wyboru spośród dostępnych im opcji – zgadzam się 🙂 potwierdza to ostatnio Kazimierz Marcinkiewicz (KazMar 🙂 ) Izabell to idealna kobieta na kryzys, wyciągnie każdego mężczyznę z kryzysu wieku średniego
10. Jeśli to, co robisz, nie działa — zrób coś innego – ŚWIĘTA PRAWDA !!! 🙂
Pozdrawki 🙂
„3. Jeśli jedna osoba potrafi coś zrobić — każdy może się tego nauczyć – nie jeden studiował mapę Billa Gatesa ale czy zgromadził podobny majątek?” To ciekawe stwierdzenie tylko czy tak naprawde każdemu kto przestudiował mapę Billa Gatesa był potrzebny taki majątek jaki on zdobył? Kolejną ważną rzeczą jest to czy jego nastawienie było naprawde nakierowane na posiadanie już tej kasy czy bardziej na brak kasy?
Damian
Ja myślę tak. Umiejętność dostrzegania efektywności cudzej mapy to bardzo ważna zdolność i żywię przekonanie, że stanowi istotny element np. w drodze do sukcesu finansowego (np. to odniesienie do Billa). Uważam jednak, że to element niewystarczający. Ważne zdaje się np. środowisko, czas, itd. Te wszystkie elementy dają dopiero efekt. Niemniej jednak jeśli potrafi się dostrzec sprzyjającą mapę to łatwiej np. poszukiwać sprzyjających warunków jeśli w naszym środowisku ich nie ma. Łatwiej w tym sensie, że zauważając ich brak możemy podjąć decyzję o zmianach w tym zakresie. NLP zdaje się jednak zbyt ignorować gamę czynników. Np. oddziaływanie na zmiany doświadczeń poprzez te metody. Kiedyś ktoś zadał pytanie panu Batko, czy jest w stanie w słynne 5 minut zmienić doświadczenie matki, która właśnie straciła dziecko. Głębokość doświadczeń ma ważne znaczenie a przebudowa struktur neuronowych wymaga różnej ilości czasu. O wiele skuteczniejsze były w tym zakresie wyniki, które np. Grof uzyskał z LSD. Nieporównywalnie bardziej skuteczne od NLP-owskich metod.
Jacenty
/5. Ludzie mają wszelkie niezbędne zasoby, jakich potrzebują – zwłaszca ci przebywający w kolumbijskich więzieniach :)/
Skąd wiesz czy tego nie potrzebują do rozwoju?
Nie wyobrażam sobie skąd może brać się ta pewność i decydowanie:
/Tak, ten potrzebuje tego./
/A ten nie potrzebuje/.
Przecież tego nie wiemy! 🙂
Gdybyś mógł zbawić każdego, zbawiłbyś go?
@filip
„Czy gdybyś mógł zbawić każdego, zbawiłbyś go?” Jakoś to mi zabrzmiało podobnie do tego: https://zenforest.wordpress.com/2009/02/28/rewolucja-w-psychice-j-krishnamurti/#comment-5986
I tak pomyślałem sobie, że gdyby dajmy na to groźił ci bronią albo chciał ci zabić rodzinę, to czy też nie byłbyś pewny, czy temu chcesz zapobiec.
Bo idąc dalej tą myślą, można by się zastanawiać, co dobrego mogłoby z tego wyniknąć. Np z tego, że dwóch dresiarzy rozwaliło pałką głowę chłopakowi. No, ale czy chciałbym temu zapobiec? A skąd wiem, może to obróci się ku czemuś lepszemu? Może to był przyszły Adolf Hitler? No ale jak słusznie zauważyłeś bez Hitlera postep w świecie się nie dokona! To może pomóc im zabić chłopaka? No, ale nie jestem pewien która potencjalna przyszłość jest lepsza! A co tam, jak ma być to i tak będzie! Zresztą cokolwiek by się nie stało to i tak obróci się to w końcu na lepsze!
Filip, jesteś pewien, że nie jesteś podróżnikiem w czasie który podpisał specjalną klauzulę o nieingerencji celem uniknięcia paradoksów w czasie?
Bo jakoś ostatnio spiskowe teorie są w modzie… 🙂
Zadałem tylko jedno pytanie:
Skąd pewność a propos tego czego potrzebuje jeden człowiek a czego drugi? Istnieją jakieś standardy?
Bogaty rockman miał wszystko, ale zaćpał się na śmierć. Bogactwo zawsze jest pozytywne? Pobity chłopak stwierdził, że chce zmienić swoje środowisko i poszedł na studia, wyjechał z wioski i zrobił karierę. Pobicie było pozytywne?
A może pozytywna jest umiejętność wyciągania wniosków z lekcji, nie ważne jaka by ona nie była? Może to jest cenne? A może nie.
Nie będę się już z Toba kłócił, indram, wszyscy wiedzą jak wyglądają takie dyskusje. Jesteś niezłym demagogiem, ale jak dla mnie za mocno przejaskrawiasz.
Niech każdy wierzy w co chce 🙂
Według mojego zdania podejście polegające na akceptacji zła czy cierpienia – wypływające z głębszego duchowego zrozumienia, lub nawet bez zrozumienia jest bardzo wartościowa i pomocna szczególnie w osobistym życiu i rozwoju, a szczególnie w sytuacji której nie mona zmienić.
Jednak mam poważne wątpliwości co do tego paradygmatu w sytuacji na którą mam wpływ i którą mogę zmienić swoim działaniem.
filip
nie wiem czy owi nieszczęśnicy znajdujący się w kolumbijskich więzieniach, północnokoreańskich więzieniach i wszelkich innych więzieniach potrzebują tego do rozwoju, czy też nie – ale osobiście raczej w to wątpię. Więziennictwo to koszmarny wynalazek cywilizacyjny, mało skuteczny w resocjalizacji i degenerujący psychikę. Zatem raczej twierdzę, że w takim miejscu z pewnością nie mają zasobów jakich potrzebują do rozwoju i szczęścia. Nie wierzę, że wszystko co nam się przydarza służy naszemu rozwojowi. Można sobie tworzyć takie interpretacje, ale osobiście uważam je za absurdalne. Co do zbawiania… no cóż… nie jestem Chrystusem ani Leninem 🙂
Jacenty, rozumiem to co piszesz świetnie i to co chcesz przekazać. Naprawdę rozumiem.
Ale zauważ reperkusje, które wynikają z wiary w to, że są ludzie na świecie którzy znajdują się w strasznym miejscu, miejscu na które nie zasłużyli, miejscu którego nie chcieli, miejscu do którego nawet ich podświadomość ich nie ciągnęła – a jednak – tam są.
Czy Wszechświat jest zatem strasznym, potwornym miejscem gdzie dzieją się niewytłumaczalne, niesprawiedliwe, niczym nie uzasadnione akty okrucieństwa, dewiacji i wyzysku, które padają na ludzi w totalnie losowy sposób?
W porządku, może wy uważacie, że tak faktycznie jest. Może uważacie, że jesteśmy tylko łódkami z papieru na oceanie nieskończonego przypadku.
Macie prawo wybrać tę wiarę, z jakiegoś powodu, z jakichś argumentów, z jakichś (być może) dowodów.
Ja – pomimo tego – wierzę, że każdy odpowiada za siebie, od początku do końca.
Choćby nie wiem jak ciężka to była odpowiedzialność. Wiem, że nikt przy zdrowych zmysłach nie chce przyjąć na siebie odpowiedzialność za to że może z własnej winy padł ofiarą gwałtu, pobicia, wyzysku.
Wiem, jak ciężkie musi być dla ofiar, przyjęcie odpowiedzialności za swoje cierpienie.
Wiem, że może być nawet – niemożliwe.
Wracając do mojego punktu widzenia. Ja zakładam, że nawet jeśli ktoś znajduje się w dramatycznej okoliczności, to jego dusza wybrała to, ze względu na szerszy plan. Jest coś twórczego i konstruktywnego, nawet w tym potwornym_czymś_ co jawi się na powierzchni jako całkowita tragedia.
Powiesz: Filip potrzebuje w to wierzyć.
Powiesz: Filip tak naprawdę boi się zmierzyć z okrutną, przypadkową i niewyjaśnianą rzeczywistością.
Powiesz: Filip jest jak ci pierwotni ludzie, którzy tworzyli bogów, by wyjaśnić dziwne zjawiska, i sprowadzić pozorny porządek w chaotyczny świat. Powiesz: Filip tworzy swoją własną ideologię wielu wcieleń, po to by przywrócić sobie spokój.
Albo powiesz: Filip żyje w świecie iluzji.
I może – może – masz rację.
Ale ja czuję, że nasze…że… Moje życie nie jest bezsensowne i przypadkowe.
To wszystko co mam do powiedzenia.
Filip, ja tez w to wierze,
a raczej nalezaloby powiedziec, ze jest to jeden z moich glownych paradygmatow, gdyz zaklada moja 100% odpowiedzialnosc za to co sie ze mna dzieje.
Jednak traktuje to jako paradygmat, a nie jako przedmiot slepej wiary gdyz dostrzegam, ze w szerszym kontekscie niesie to ze soba niewygodne implikacje.
Wlasnie sobie pomyslalem, ze byc moze jest to punkt widzenia w ktorym nie mozna traktowac innych jako indywidualnych innych tylko jako czesc siebie. W zwiazku z tym paradoksalnie mozliwe, ze w jakims sensie to co sie gdzies na swiecie zlego dzieje – a nie ma doswiadczenia bez obserwatora, dotyczy w gruncie rzeczy mnie. Ale nie w tym sensie, zeby sie odwracac od innych, gdyz sa sobie sami winni, gdyz moja reakcja lub brak tej reakcji na to co sie dzieje swiadczy o mnie, a nie o nich. Wychodzac z zalozenia, oczywiscie, ze na glebszym poziomie wszyscy stanowimy jedno. W mysl tego zalozenia obojetna postawa jest niewlasciwa.
Filip, każdy może wierzyć w co zechce, i nie musi się tłumaczyć 🙂 Podoba mi się, że szczerze piszesz.
Ja dzielę tę samą postawę z Tobą, wprawdzie z kilkoma różnicami….ale ten sam ogólny kierunek. 🙂
Natomiast z gory zakladam, ze nasza wiedza i zrozumienie nie jest ostateczne,
i w zwiazku z tym zakladam ze w czesci rzeczy sie myle i w czesci rzeczy mam racje.
Jednak to nie szkodzi.
Tak jak podrozujac gdzies widzisz tylko najblizszy odcinek drogi i dokonujesz poprawek w trakcie podrozy, w trakcie wedrowki. czasem trzeba zawrocic, pojsc inna droga, zmienic zapatrywania.
Staje sie to trudne jesli traktuje sie jakis poglad za cos swietego. Dlatego wole mowic o paradygmatach i ich wartosciach uzytkowych, niekoniecznie o prawdziwosci. Troche relatywizm, ale sie sprawdza.
Proszę jaki spokój i zgoda zapanowała. Filip, indram, fajnie was widzieć w waszych dawnych wcieleniach 🙂 Jest szansa, że będę mógł niedługo samotnie wrócić na moje rozmyte ostatnio stanowisko pieniacza 🙂
@indram
*Ale nie w tym sensie, zeby sie odwracac od innych, gdyz sa sobie sami winni, gdyz moja reakcja lub brak tej reakcji na to co sie dzieje swiadczy o mnie, a nie o nich. Wychodzac z zalozenia, oczywiscie, ze na glebszym poziomie wszyscy stanowimy jedno. W mysl tego zalozenia obojetna postawa jest niewlasciwa.*
Nie wiem kto napisał o tym, że trzeba się odwracać od innych, ja na pewno nie.
Nawet jeśli faktycznie są sobie winni, to nie znaczy że nie można pomóc! 🙂
Zwłaszcza jeśli czujesz w sobie taką potrzebę. To może znaczyć, że manifestuje się właśnie jakiś twój wzorzec, który potrzebujesz zobaczyć i zrozumieć.
Poza tym , jeśli porusza mnie czyjeś cierpienie, zwykle oznacza to, że sam cierpiałem z podobnego powodu i odnajduję siebie w drugim człowieku, wtedy warto poświęcić temu chwilę uwagi i zrozumienia.
Natomiast druga strona medalu jest taka, że jeśli faktycznie nie czujesz potrzeby by komuś pomagać, to może oznaczać, że dograły się wasze wzajemne intencje.
Tamta osoba może podświadomie odpychać pomoc, jak wiadomo ludzie mają różne wzorce, nie tylko syndrom ofiary. Są osoby zbyt dumne by przyjąć pomoc, osoby które obawiają się tworzenia przez to zależności, itepe.
Zarazem to, że nie pomagasz komuś nie musi znaczyć, że jesteś z miejsca wredną szują. 🙂
(Jeśli ten kto pomaga, czuje się lepszy niż ten kto nie pomaga, to zwykle jest szują, i to nawet gorszą, bo farbowaną 🙂 )
Jeśli masz dobrą intuicję, wyczujesz kto pozwoli sobie pomóc, a kto nie. W moim życiu zdarzały mi się sytuacje gdy komuś pomagałem, ale rezultaty były mizerne. Zupełnie jakby ta osoba naprawdę chciała(!) mieć problemy i nie ważne co ja robiłem – dopóki sama nie była wewnętrznie gotowa na to by przyjąć pomoc
– wysiłki me spełzały na niczym. 😦
Także z pewną wątpliwością odnoszę się do misji humanitarnych, które np zajmują się pomaganiem dzieciom w Somalii.
Czytałem kiedyś blog chłopaka który był wolontariuszem w tego typu misji. Jego spostrzeżenia dały mi do myślenia.
Tym ludziom pomoc materialna z zewnątrz naprawdę…zdawała się wcale nie pomagać. Odsuwała tylko na chwilę prawdziwy problem. To czego potrzebowali, to zmiany mentalności, większej przedsiębiorczości, edukacji, samoświadomości, której materialna pomoc dla głodujących nie zaspokajała. A na przyjęcie innego rodzaju pomocy widocznie ich podświadomość nie była gotowe.
Wspomniany wolontariusz próbował rozmawiać z lokalnymi, ale wszystko to było jak grochem o ścianę.
Czyli może coś w tym jest, że ludzie mają dokładnie to co chcą mieć, bez względu na to co Ty zrobisz, oni wciąż będą tylko na Swej Ścieżce.
To oni decydują kiedy ją zmienić, czy też raczej ich *Wyższe Ja* w nich, które zsyła im pewne doświadczenia, w określonej sekwencji, mającej wewnętrznie spójne znaczenie, zapewne nastawione na ewolucję ich świadomości od (nazwijmy to) *niższych etapów*, gdy głodujemy i jesteśmy bezdomni, po wyższe, gdy dorabiamy się merca S. albo pisujemy na duchowych blogach 😉
@Indram, masz rację, że to tylko wiara, może faktycznie jest zupełnie inaczej, ale dla mnie to w miarę spójne i potwierdzają to moje prywatne życiowe obserwacje. Zatem przyjmuję to jako roboczą hipotezę 😀
Yyyy… o pomaganiu dzieciom znalezione dzisiaj przypadkiem: http://revelstein.blox.pl/2009/01/1186.html
yyy… jakoś się to odnosi do dyskusji, co do tego, że nigdy nie wiadomo, czy pomagając, sami sobie nie zaszkodzimy. 😀
Zind
Ja miałam inną historię związaną z pomaganiem.
Pewnego dnia na gg odezwał się do mnie jakiś nieznany chłopak, zwracając się z prośbą o poradę.
Przedstawił swoją historię a ja odpisałam mu co moim zdaniem mógłby zrobić aby rozwiązać problem.
Moje zdumienie było niebotyczne, ta rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
x: Totalnie nie wiem co mam robić
Ja: Możesz spróbować zrobić a), b), c)
x: Szukam odpowiedzi wszędzie, nie znajduję
Ja: Możesz spróbować zrobić a), b), c)
x: Jestem na skraju załamania
Ja: Możesz spróbować zrobić a), b), c)
x: Nie widze wyjścia z sytuacji
Ja: Możesz spróbować zrobić a), b), c)
x: Mam coraz czarniejsze myśli
Ja: Możesz spróbować zrobić a), b), c)
x: Jestem zagubiony, nie wiem co robić
Ja: Możesz spróbować zrobić a), b), c)
x: Pomóż mi jakoś, proszę
Ja: Możesz spróbować zrobić a), b), c)
x:Każda podpowiedź się przyda
Ja: Czy gg działa?
x: Tak, działa
Ja: Możesz spróbować zrobić a), b), c)
x: Czekam na jakiś znak, który mi powie co mam robić
etc….
Ta rozmowa była dla mnie szokująca.
On wydawał się FIZYCZNIE nie widzieć tego co pisałam, nie przyjmować, powtarzałam to na kilka sposobów, to nie chodzi o to że jemu moja porada nie odpowiadała, on w ogóle ją POMIJAŁ wzrokiem.
Wtedy nabrałam przekonania, że aby komuś pomóc, ta osoba najpierw musi chcieć tej pomocy NAPRAWDĘ. Nie tylko o tym mówić, jak cierpi i w ogóle…Ale naprawdę pragnąć uzdrowić swój problem.
Ta sytuacja była w jakiś sposób pocieszająca.
Pomyślałam wtedy, że to tworzy pewną bezpieczną bańkę dokoła tej osoby, żadne rzeczy na które nie jest gotowa, lub które nie są zgodne z „planem” jej duszy, nigdy do niej nie dotrą, nie przenikną.
——————
Tak jeszcze a propos pomagania.
Pracowałam kiedyś jako wolontariuszka na oddziale onkologicznym. Powiem tyle, choć starałam się pomóc chorym na wiele sposobów, to przede wszystkim…to doświadczenie pomogło mnie samej.
W lepszym zrozumieniu siebie.
Co do tamtych ludzi, wszyscy mieli dość podobne wzorce, mocno zakorzenione, tak przeraźliwie mocno, że nic nie mogło rozbić ich wyobrażeń.
Pełni byli pretensji, gniewu na otaczający świat, beznadziei oraz chowali w sobie urazy. Do tego stopnia że ich własne ciała zaczynały się niszczyć.
Wiele razy chciałam porozmawiać, ale jakiś potworny…. opór… sprawiał, że nie mogłam otworzyć ust.
Kiedyś osoba znajdująca się w izolatce, naprawdę wynudzona i stęskniona za towarzystwem, chciała pogadać, ale mimo, że otwierałam usta by skierować rozmowę na jakiś głębszy temat niż :”rodzina znów przyniosła jej kilogram jabłek, a ona nie może tego jesc…”- na próżno. Jakby mi mowę odjęło.
Innym razem podjęłam próbę szczerej rozmowy z chłopakiem 24 letnim, z izolatki, który wydawał się bardziej otwarty. Ponownie, moje słowa spłynęły niezauważone. Rozmowa skończyła się na tym, że narzekał na zakonnicę która przychodziła do nich od czasu do czasu. :O
Generalnie, moją misją tam nie było nawracanie tych ludzi, czy próby ich przebudzenia, choć tak mogłoby się wydawać.
Chciałam wysłuchać ich historii, poznać ich. Pozwolić się wygadać, bo to przynosi ulgę.
Ale przyznam, że musiałam się co do moich intencji upewnić i tak się stało – właśnie poprzez to doświadczenie.
Wniosek był:
NIE pomożesz, nie przeskoczysz problemu, nie dotrzesz, jeśli w tamtej osobie nie ma otwartości.
Od tamtej pory z pewnym spokojem patrzę na to co się dzieje dokoła. Na świecie.
Oczywiście, współczuję tym ludziom, nie stałam się przez to całkiem zimna i obojętna. Jeśli mogę, dalej pomagam. Ale już na innej zasadzie.
Myślę, że to doświadczenie zwiększyło mój szacunek dla ludzi cierpiących. Szanuję ich autentyczniej.
Rozumiem, że być może…. chcą tam być gdzie są.
I nie jest moim zadaniem stawać się ich samozwańczym zbawicielem.
Gdy kogoś zbawiasz, dajesz mu do zrozumienia, że jesteś kimś kto MOŻE zbawiać, a tamtem drugi POTRZEBUJE zbawienia. To nie jest wg mnie okazywanie szacunku. Respektuję to, że nie wszyscy chcą przyjąć moją /czyjąś pomoc.
Zenforest/Gdy kogoś zbawiasz, dajesz mu do zrozumienia, że jesteś kimś kto MOŻE zbawiać, a tamtem drugi POTRZEBUJE zbawienia. To nie jest wg mnie okazywanie szacunku./
Przyznaje, że wcześniej tak na to nie patrzyłem.
Gdy pomyśleć nad tym to zaznacza się różnica między litością a współczuciem. Myślę, że można pomóc szczerze, bez poczucia wyższości, ale zapewne jest to niezwykle niełatwe do osiągnięcia 🙂 I tylko osobie, która naprawdę tego oczekuje.
Witam!
Ja mam takie dziwne przekonanie, iż NLP to tylko pewne techniki manipulacji, kreowania rzeczywistości wyciągnięte z tzw. Wiedzy Tajemnej, ukierunkowane tylko na „sukces”, zysk a głownie pieniądze i to bez jakiejkolwiek moralności, etyki i odpowiedzialności. Osoby, które tego uczą nie biorą odpowiedzialności za to w jaki sposób i do czego ktoś wykorzysta tą wiedzę. Kojarzy mi się to z dawaniem brzytwy dziecku do zabawy.
ymmm, przecież nawet kiedy płodzisz dziecko, dajesz światu potencjalny element zagrożenia. Może wyrosnąć na seryjnego zabójcę 😉 Ryzyko zawsze jest, ale czy życie pozbawione ryzyka, nie byłoby statyczne? Nie byłoby stagnacją?
Dlatego jestem zdania, iż na posiadanie i wychowywanie dziecka powinno być wydawane zezwolenie po ukończeniu odpowiedniego kursu zakończonego egzaminem. ;)))))
filip
„Myślę, że można pomóc szczerze, bez poczucia wyższości, ale zapewne jest to niezwykle niełatwe do osiągnięcia”
To prawda, Filip, niełatwe, ale zapewne możliwe 🙂
@Zenforest
*Ja: Czy gg działa? *
Trzeba było próbować skype 🙂
*Wiele razy chciałam porozmawiać, ale jakiś potworny…. opór… sprawiał, że nie mogłam otworzyć ust.*
Mam tak wobec moich rodziców i niektórych znajomych. To jednak działa w dwie strony.
Są osoby z którymi rozmawia mi się nader łatwo.
Trochę tak jakbyśmy istnieli w różnych wymiarach, choć pozornie możemy się widzieć, dotknąć, posłuchać. Ale czy naprawdę się słyszymy? Chyba coś jest na rzeczy z tą *bańką*.