Tagi

, , , , , , , , , ,

astrologia

Początków astrologii trzeba szukać w VI tysiącleciu p.n.e. na bezgranicznych równinach Babilonii, nad brzegami Eufratu i Tygrysu, gdzie czystość nieba i powietrza oraz rzadkość opadów wyjątkowo ułatwiały kapłanom-magom obserwację gwiazd.
Najdawniejsze dzieło astrologiczne powstało za rządów starobabilońskiego króla Sargona, a więc dwa tysiące lat p.n.e. Odległe to czasy. Dziś człowiek poszybował w Kosmos, stanął na Księżycu i z pobłażliwym uśmiechem odnosi się do astrologii.

Czy słusznie się śmiejemy?
Za młodym obszarem wiedzy współczesnej leży stara i mroczna kraina magii. Ze wszystkich magii największą żywotność i najwięcej zwolenników zachowała astrologia, która poczyniła ogromne postępy w swoim rozwoju, nie tylko pokonując najzagorzalszych przeciwników, lecz pozyskując rzesze nowych zwolenników i to wśród wybitnych ludzi nauki.

Schopenhauer powiedział kiedyś, że astrologia jest produktem manii wielkości człowieka, który wyobraża sobie, że Wszechświat istnieje tylko w jego interesie.
Astrologowie zaprotestowali przeciwko takiemu sądowi i dowiedli czegoś wręcz przeciwnego. Astrologia włącza człowieka w całokształt zdarzeń kosmicznych.

Wszystko się łączy.
Jaki makrokosmos, taki i mikrokosmos.
Dziwimy się, że aspekty gwiezdne odpowiadają symbolicznie ludzkim sprawom, ale czyż nie widzimy takich korelacji? Znaki Zodiaku zawdzięczamy starożytnym Babilończykom. Zodiakiem nazwano drogę, po której przesuwały się ruchome ciała niebieskie. Był to pas rozciągający się na 9 stopni po obu stronach ekliptyki, czyli drogi Słońca, Księżca i planet (z wyjątkiem Plutona), podzielony na 12 części — „domów” z których każda odpowiada jednemu miesiącowi.
Astrologia początkowo oznaczała to, co wyraz ten oznacza w języku greckim: naukę o gwiazdach. W zamierzchłych czasach ludzie bacznie śledzili i badali to, co pojawiało się na niebie.
W starożytnym Egipcie główną uwagę poświęcano Słońcu, gdyż wśród wszystkich ciał niebieskich jego rola była najważniejsza jako dawcy światła i ciepła. Egipcjanie dostrzegli ‚też i to na przykład, że pojawienie się Syriusza (egipskiego Sotisa) przed świtem, tuż przed wschodem Słońca oznacza początek wylewu Nilu, zapowiedź urodzaju.

Babilończycy obok Słońca czcili jednakowo pozostałe planety, zmieniające swoje położenie w stosunku do innych gwiazd. Powiązali to z wydarzeniami na Ziemi, z losem jednostek i losem społeczeństw. Zmiany na Niebie oznaczały dla nich odpowiednie zmiany na Ziemi.

Rozwój astrologii doprowadził do podziału na astrologię naturalną, która zajmowała się badaniem ruchu planet i na tej podstawie mogła określić ich przyszłe położenie, oraz na astrologię mantyczną, zajmującą się wpływem planet na życie i los człowieka.

Ta ostatnia dziedzina była tępiona przez Kościół.
Był czas, kiedy z wyroków świętej Inkwizycji płonęły stosy, na których żywcem palono „narzędzia czarcie” na ziemskim padole.
Działała surowa cenzura teologiczna.
Praktyki chiromanty mogły prowadzić, i często prowadziły, prosto na stos, co w krainach bogatych w drzewostan nie sprawiało większych trudności. Szczęściem prawdziwym było, jeśli sprawa kończyła się tylko na torturach bądź lochu.

Astrologia ma swoich męczenników. Tak na przykład we Florencji w roku 1327 spłonął na stosie wybitny astrolog tamtych czasów, mąż uczony wszechstronnie, Cocco d’Ascoli. Działalność inkwizytorska do pewnego stopnia ograniczyła przepowiednie, lecz wykorzenić wróżbiarstwa nigdy nie zdołała, jako że popyt na nie zawsze jest większy niż podaż.

Astrologia bowiem, jak to ktoś dowcipnie powiedział, „daje ludziom usprawiedliwienie przeszłości, pochwałę teraźniejszości i nadzieję na przyszłość„.

Dlaczego więc występować przeciwko astrologii?
-Znać własną przyszłość, choćby tylko najbliższą — to odwieczna i wciąż nie zaspokojona potrzeba człowieka, potęgująca się w miarę rozwoju cywilizacji, w której jednostka, w zależności od stopnia odporności psychofizycznej, popada w mniejsze lub większe frustracje i stresy.
-Znać własną przyszłość — to pragnienie płynące nie tyle z samej chęci zaspokojenia osobistych aspiracji, ile raczej z potrzeby poczucia bezpieczeństwa.
Nie jest zatem przypadkiem, że z usług wróżbitów, chiromantów, jasnowidzów i przepowiadaczy korzystają przede wszystkim ludzie zagubieni, zdezorientowani, cierpiący, okłamani i zawiedzeni, a zatem ludzie bezsilni wobec brutalności życia i otoczenia.
Każdy z nich ma prawo do iskierki nadziei na polepszenie swej doli.
Czy można mieć im to za złe?
Cóż innego czynią ci, którzy szukają ucieczki i nadziei w modłach, w składaniu ofiar wotywnych albo siedzą w poczekalniach psychiatrów i psychologów?
Powie ktoś: potrzebę tych ludzi rozumiemy, ale cóż może im dać astrologia czy chirologia? Będzie to pytanie uzasadnione i logiczne.Na to pytanie właśnie odpowiada cala ta książka.

Wstęp do książki : Majewski Stanisław – Pokaż mi swoją dłoń

Powiązane posty:

Chiromancja – Linie na dłoni.

Numerologia – czy to ma sens?

Przypadki nie istnieją

Feng Shui

Reguła Pięciu Elementów (pięciu żywiołów)