Tagi
dobro i zło, emocje, integracja, reagowanie, sisson, stłumienie, wyparcie, wzorce, Świadomość
Stłumienia są ogniskami stresu i napięcia, tworzącymi się wskutek konfliktu w umyśle. Konflikt powstaje, kiedy staramy się uniknąć tak zwanych przeżyć traumatycznych, ponieważ postrzegamy je jako złe, bolesne albo nieprzyjemne.
Nasze wyuczone w przeszłości uwarunkowane nawyki działają jak wbudowany mechanizm obronny, który wycofuje naszą świadomość z pewnych doświadczeń. Dzieje się tak, abyśmy mogli znowu lepiej się poczuć i lepiej sobie radzić. Unikamy nieprzyjemnego przeżycia i zaprzeczamy, że jest niedobrze. Często zdarza się to zupełnie nieświadomie. Niczego nie da się nigdy uniknąć. Jeśli jednak próbujemy, to tylko tłumimy doświadczenie. Stłumione, tworzy blokadę energetyczną tamującą naturalny przepływ życia.
Dotyczy to każdego negatywnie osądzonego przeżycia, w tym osądzania jako złe pewnych wewnętrznych obszarów nas samych, a także cech czy zachowań innych ludzi.
W głębokich pokładach pamięci tkwią wspomnienia wszystkich doświadczeń życiowych. Doświadczenia postrzegane jako nieprzyjemne albo traumatyczne bywały często tłumione, aby można było sobie poradzić z sytuacją. Stłumione przeżycie staje się nieświadome, a wtedy nasza świadomość staje się o nie uboższa. Stłumienie czegoś oznacza, że trzeba trzymać to pod kontrolą, powściągać, hamować.
Utrzymywanie stłumienia w ciele albo w umyśle wymaga stałego zużywania energii i prowadzi do zmęczenia, przedwczesnego starzenia się, psychoz i chorób.
Gdy na przykład napinamy mięśnie ramienia i trzymamy je napięte, spalamy energię. To samo dotyczy blokad w organizmie. Przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, przez siedem dni w tygodniu, rok po roku następuje ciągłe zużywanie subtelnej energii.
Sen i normalny odpoczynek nie uwalniają nas od tych napięć i większość ludzi przeżywa całe swoje życie z tym dodatkowym ciężarem.
Dyskryminowane i odrzucone części nas samych nie mogą pozostawać w zamknięciu na zawsze. Gromadzą wokół siebie podobną energię, tworząc uzależnienia, obsesje, natręctwa oraz niekontrolowane emocje i myśli.
Ich pole energetyczne przyciąga do naszego życia określonych ludzi i sytuacje, których zadaniem jest pomóc nam odzyskać równowagę i uleczyć się.
Te wydarzenia i osoby ożywiają naszą przeszłość; uświadamiając ją sobie, rozpoczynamy naturalny proces uzdrawiania. Możemy sądzić, że ci ludzie nas denerwują, a wydarzenia męczą. Nie jest to jednak ich celem. Zjawiają się w naszym życiu po to, aby nas uzdrowić i pchnąć ku wolności.
Niestety, kiedy tak się dzieje, w naszym stanie nieświadomości aż nazbyt często czujemy, że nie dajemy sobie rady ze związanymi z owym procesem uwalniania trudnymi przeżyciami emocjonalnymi, i po prostu znowu je w sobie tłumimy.
INTEGRACJA
Przez „integrację” rozumiemy scalenie i harmonijną współpracę wszystkich obszarów nas samych: intelektualnego, emocjonalnego, fizycznego i duchowego.
Kiedy mamy w sobie blokady, te różne aspekty naszej osobowości (które w istocie są jednym) działają niezależnie od siebie, rodząc dysharmonię.
Brak równowagi wpływa na każdą dziedzinę naszego życia. Gdy zintegrujemy wszystkie aspekty, odpadają ograniczenia i wzmaga się nasza żywotność, skuteczność działania i zdolność odczuwania przyjemności.
Większość praktyków integracji oddechem woli używać terminu „integracja” niż „uwolnienie”, ponieważ „uwolnienie” sugeruje pozbywanie się czegoś złego.
W istocie nie ma nic złego ani niewłaściwego, czego należałoby się pozbyć, a przekonanie, że jest inaczej, było pierwotną przyczyną naszych stłumień.
Wszystko zależy od tego, jak postrzegamy rzeczy.
Jeśli wierzymy, że coś jest złe albo krzywdzące, najprawdopodobniej zareagujemy odrzuceniem oraz zawężeniem świadomości. Taki osąd, oparty na lęku,rozpoczyna proces tłumienia.
Kontrolowanie albo wstrzymywanie oddechu kończy go na poziomie fizycznym.
To ludzkie osądy nadają rzeczom wartość. Tymczasem wszystko po prostu jest!
Myśl jest twórcza w takim sensie, że doświadczamy czegoś, co po prostu jest, następnie decydujemy, że jest to złe lub niewłaściwe, tworzymy wewnątrz siebie reakcję, a ta przejawia się jako emocja, a potem fizyczny stres. Integracja to proces poszerzania świadomości, pozwolenie, by to, co kiedyś osądziliśmy jako złe, było po prostu takie, jakie jest. Samoświadomość oznacza między innymi bycie świadomym rzeczy, o których kiedyś postanowiliśmy myśleć jako o złych czy niewłaściwych.
STŁUMIENIE A INTEGRACJA
Jeśli stłumienie oznacza powściąganie i kontrolę, to integracja jest jego przeciwieństwem. Wszystko, co istnieje, może być postrzegane jako lubiane albo nielubiane, dobre albo złe, kochane albo nienawidzone. Ma to mało wspólnego z samym przedmiotem postrzegania, natomiast związane jest z naszym jego osądem. Przekonanie, że coś jest złe czy niewłaściwe, stwarza dualizm i oddziela nas od rzeczywistości.
Nie ma w tym, co istnieje, niczego, co jest złe; wszystko polega na naszej percepcji i na tym, jak postanawiamy widzieć rzeczy.
Na przykład rodzina, która wybrała się na wycieczkę na wieś, jest sfrustrowana i zła, ponieważ zaczęło padać i dzień jest zepsuty.
Ale miejscowi rolnicy cieszą się z deszczu, który podlewa ich pastwiska i pola.
Świadczy to o tym, że nie ma dobra ani zła, tylko po prostu różne punkty widzenia i to, jak ludzie postanowią widzieć rzeczy. Wierzyć, że coś jest złe, to tyle samo, co wierzyć, że uczucia i doznania zmysłowe są złe czy niewłaściwe.
Prawda jest doskonała. Wszystko jest prawdziwe i dlatego doskonałe. Gdy postrzegamy to, co doskonałe, jako niedoskonałe, znaczy to, że negatywnie to osądziliśmy. Wiemy, że to nie działanie ani uczucie są złe, lecz kryjąca się za nimi myśl. Jedyne tak zwane złe rzeczy, i złudne, to punkty widzenia.
Nasza ograniczona zdolność widzenia rzeczy, zawsze przez filtry naszego przeszłego uwarunkowania i ograniczających przekonań, które nazywamy „ego”, to odruch warunkowy oparty na indywidualnym zaprogramowaniu.
Inny przykład: jeśli z jakiegoś powodu postanowiliśmy nie lubić szarlotki, to w istocie postanawiamy mieć nieprzyjemne odczucia za każdym razem, kiedy ją jemy albo chociażby o niej pomyślimy. Szarlotka jest taka sama, bez względu na to, czyją lubimy, czy nie. Po prostu jest. Gdybyśmy kiedyś zjedli szarlotkę, postanowiwszy, że nam smakuje, to od tej pory jedzenie jej sprawiałoby nam przyjemność. Ten mechanizm dotyczy wszystkiego.
Kluczem jest decyzja o tym, jak zareagujemy, a nie sama rzecz. Decyzja d pokochaniu to zawsze decyzja o cieszeniu się czymś i dobrym samopoczuciu; wybór zawsze należy do nas.
Krótko mówiąc, proces tłumienia to postanowienie, by postrzegać coś jako złe albo nieprzyjemne, i w celu przywrócenia dobrego samopoczucia wycofanie tego ze świadomości.
Proces integracji to pozwolenie sobie na pełną świadomość czegoś, czego kiedyś unikaliśmy przez tłumienie, a czym teraz postanawiamy się cieszyć.
Jak można postanowić kochać coś, czego nienawidzimy?
Obserwując własne punkty widzenia. Będąc bardziej świadomi tych rzeczy, których się boimy, i wchodząc z nimi w bliski związek; nie zaś przez ich odpychanie. Lęk rodzi się z niezrozumienia. Kiedy zachodzi stłumienie doświadczenia, wypieramy także ograniczającą myśl skrytą za jego oceną.
Wyparta myśl czy przekonanie lokuje się w podświadomości i wyraża się dalej przez konflikt wewnętrzny, co prowadzi do zewnętrznego konfliktu z życiem.
Tworzą się postawy i sztywne poglądy, które nie są już tylko przekonaniem, lecz są doświadczane przez nas jako nasza rzeczywistość.
Przekonanie niektórych ludzi, że życie jest ciężkie i jest ciągłą walką, to wyraz ich podświadomych konfliktów i tego, jak na nie patrzą.
To tak, jakbyśmy patrzyli przez okno podczas deszczu przez mokrą szybę, widzieli zniekształcony i zamazany świat i wierzyli, że to rzeczywistość…
C. Sisson, Sztuka świadomego oddychania
Wracając do brzucha: chodzi dokładnie o przeponę w momencie największego opuszczenia. Chińczycy wierzą, że oddech łączy ciało z umysłem i jest zwornikiem energetycznym całego organizmu. Skupianie się na oddechu i ruchach brzucha pozwala urzeczywistnić w pewnym sensie jedność ciała i umysłu, a głebiej – w bardziej mistycznym znaczeniu – jedność wszystkiego. Stan umysłu jaki wtedy osiągamy uważany jest za optymalny; pełna koncentracja na każdej chwili, brak zakłócających myśli, brak ześrodkowania na ego, uczucie szczęścia i klarowności itp.
I tak już na koniec, wracając trochę do tematu krzywdy, chciałbym zacytować tutaj Wojtka Eichelbergera, który ma wyjątkowy dar – na pewno większy od mojego, o czym się wciąż przekonuję – jasnego wyrażania tych czasem zagmatwanych kwestii:
„W różnych sytuacjach nie krzywdzić kogoś znaczy coś innego. Czekają nas ciągle nowe wyzwania, bo nie ma jednego właściwego przepisu na to jak postępować słusznie. Każda sytuacja jest jedyna i niepowtarzalna. Można na przykład kogoś skrzywdzić, będąc dla niego zbyt dobrym, zgadzając się na wszystko, pomagając mu, albo zrobić komuś ogromną przysługę zostawiając go z jego problemami. Nigdy nie dość czujności w tych sprawach.”
I to już naprawdę dobranoc 🙂
Widzę że jesteś nocnym mar… majkiem 😉
Eichelberger zdaje się napisał książkę pod tytułem „Zdradzony przez ojca”, czasem się zastanawiam czemu dał taki emocjonalny tytuł, który przerzuca całkowitą winę na jedną stronę. Ktoś ma pomysły?
Czy to dlatego, że reprezentuje taki..100% zachodni punkt widzenia na kwestię winy? Bo zgodnie ze wschodnim to jest jednak bardziej skomplikowane.
Majk79 – w ogóle to chciałam ci napisać ze cieszę się iż pojawiłeś się na moim blogu, bo umiejętnie prowokujesz do ciekawej intelektualnie dyskusji, inspirującej i ożywczej 🙂
Dodam też, że cała reszta świetnie na to odpowiada i reaguje :)!
To taka mała uwaga na marginesie.
Stan umysłu jaki wtedy osiągamy uważany jest za optymalny; pełna koncentracja na każdej chwili
Masz w tym zupełną rację. Koncentracja na teraźniejszości, na tym co dzieje się tu i teraz to podstawowa technika rozwoju świadomości.
Lata temu zaczynałam od zwykłej medytacji, aktualnie praktykuję także Medytację Dnia Codziennego, którą można właśnie określić jako prostą świadomość każdego ruchu, myśli, totalną uważność, spokojna obserwacja.
Idziesz do kuchni, zmywasz naczynia – ale nie robisz tego bezmyślnie, tylko jesteś W każdym swoim ruchu, obecny, świadomy.
Eichelberger zdaje się napisał książkę pod tytułem “Zdradzony przez ojca”, czasem się zastanawiam czemu dał taki emocjonalny tytuł, który przerzuca całkowitą winę na jedną stronę. Ktoś ma pomysły?
To bardzo proste bumel – dam Ci szanse poszukać samemu.
Bardzo dobrze Mojes – to taka z Ciebie Duszyczka, hm 🙂
@True, dzięki. Ostatnio dużo się zgadzamy, to niecodzienne 🙂
@Zen, to prawda, majk79 jest jak powiew świeżości. Nie ma pretensjonalnego nauczycielskiego *wskazuję ci drogę* stylu jak co poniektórzy… tylko szczerość i otwartość umysłu 🙂
Jedno chciałbym bardzo wyraźnie podkreślić ZABIJANIE JEST ZŁE ZAWSZE, WSZĘDZIE I W KAŻDEJ POSTACI !!!
(…)pretensjonalnego nauczycielskiego *wskazuję ci drogę*(…)
Zind jeszcze to widzisz ? Mojes, Bumel, Zenforest już tego nie widzą.
Hm, bo pewnie już odruchowo pomijają twoje komentarze nie mogąc wyłowić z nich sensu ? A ja wciąż się staram? 🙂
*ZABIJANIE JEST ZŁE ZAWSZE, WSZĘDZIE I W KAŻDEJ POSTACI !!!*
Jesteś może wegetarianinem?
„Jeśli wierzymy, że coś jest złe albo krzywdzące, najprawdopodobniej zareagujemy odrzuceniem oraz zawężeniem świadomości. Taki osąd, oparty na lęku,rozpoczyna proces tłumienia”
Pytanie do Was, jeśli pragniecie pomóc zabłąkanej owieczce.. ;-)Czy jeśli wierzymy, a contrario, że coś jest dobre i uzdrawiające, to czy najprawdopodobniej zareagujemy przyjęciem -w domyśle tej rzeczy-i rozszerzeniem świadomości? I na czym to rozszerzenie miałoby polegać? 🙂
„To ludzkie osądy nadają rzeczom wartość. Tymczasem wszystko po prostu jest!”
Przypuśćmy jest działanie takie jak morderstwo..Akt eliminacji istoty żywej, nazwanej czlowiekiem..Ono po prostu jest..Złe czy dobre?..To wytwór naszego osądu..Z mordercy punktu widzenia będzie jego działania „dobre”, „usprawiedliwione”, bo takie miał urojenie, widzimisię,bo „zupa była za słona”..W głowie osoby, która straciła męża, żonę, dziecko będzie to absurdalne,złe, okrutne, bestialskie..
Zastanawia mnie czy istnieje taka kategoria pojęciowa jak „prawda obiektywna”.. Czy każdy osąd jest prawdziwy, gdyż wytworzony w głębi ludzkich umysłów?..Granice dobra czy zła, to wytwory ludzkich myśli czy kategorie stałe, jak np. prawo naturalne grawitacji, odkryte kiedyś tam, niewidoczne, a jednak działające?..:-)
Idąc takim tokiem myślenia,że wszystko po prostu jest..Mogę (bo nikt mi nie zabroni :P)równie dobrze powiedzieć,że nic tak naprawdę nie istnieje..Kiedyś przecież się kończy to JEST,które trwa tylko chwilę..:-)..
Felicita pominęłaś KARMĘ.
Felicita
„Zastanawia mnie czy istnieje taka kategoria pojęciowa jak “prawda obiektywna”.. Czy każdy osąd jest prawdziwy, gdyż wytworzony w głębi ludzkich umysłów”
Pewnie jak nie ma człowieka, to nie ma kto posegregować rzeczy, podzielić na dobre i złe. Wtedy one po prostu ^^są^^ lub , jak słusznie zauważyłaś, ich ^^nie ma^^ 😉
Czyli aby zaistniało dobro i zło, musi zaistnieć jakiś sędzia, który wg pewnych kryteriów (które wymyślił, ustalił, etc) dzieli rzeczywistość.
Rzeczywistość w swej naturze jest surowa, neutralna, niesklasyfikowana.
Pojawia się człowiek i zaczyna dzielić:
1) te mi pasują, te mi służą, te są dla mnie korzystne.
2) tamte mi coś odbierają, tamte coś mi niszczą, tamte mi zagrażają.
Te dwa worki nazywa umownie „dobre rzeczy” i „złe rzeczy”.
I tak się wszystko zaczyna 🙂
Co do stałych kryteriów jak prawa grawitacji, to faktycznie istnieją.
Choć ich pomiar to też kwestia wyskalowania względem czegoś co jest umowne. Np ziemska grawitacja umownie to 1g 😉 Dla kosmity żyjącego na mniejszej planecie, nasza grawitacja może być np 2,5 G – gdzie G to wartość przyciągania grawitacyjnego jego planety. Zatem skaluje resztę świata pod swoją miarę. itp
Zind Indianie zabijajac bizona przepraszali go za to, ze musieli go zabić i dziekowali mu za to, że będą jeść jego mięso i z jego skóry postawią sobie wigwam. Biali przyjechali i wybili stada do nogi. Zauważasz różnicę ?
bumel – chcesz powiedzieć: Nie ma człowieka – nie ma zła ;)?
Wyjmij człowieka z obrazka, automatycznie napięcie w systemie spada? 🙂
Ciekawe ujęcie sprawy.
archetyp bawiłeś się w kowbojów i Indian jako dziecko?
Archetypie, może zbyt pochopnie oceniłeś, jak jeszcze widzę albo jak już nie widzę ? 🙂
Oczywiście, że etat diagnosty uznałam za obsadzony przez Archetypa.
I termin „zerowanie” też. Chociaż nie był łaskaw oświecić mnie, po co użył terminu po opowieści o teściowej.
Ale od razu dodaję, że mi bardzo mi pasuje, że robi takie wtręty.
I mają sens, nawet jeśli są bezsensowne. 😀
—–
Prawda obiektywna kojarzy mi się od razu z kodyfikacją i penalizacją i ustalaniem stanu faktycznego 🙂
A człowiek, który sobie ustala rzeczy i sprawy
1) te mi pasują, te mi służą, te są dla mnie korzystne.
2) tamte mi coś odbierają, tamte coś mi niszczą, tamte mi zagrażają,
to już jest niezły zawodnik, a jeśli potrafi to jeszcze robić w przestrzeni czasowej i nie krzywdzi innych, to jest jeszcze lepszym zawodnikiem.
Był kiedyś taki program w TV prowadzony przez Eichelbergera, (hmm, może ze 20 lat temu, w każdym razie wieki temu całe) studio pełne świec, ciemnica, Eichelberger z przymkniętymi oczkami a naprzeciwko niego ktoś sławny. I Eichelberger dokonywał obnażania tej osoby. Pytanie pana psychologa wprawiające w osłupienie i drążenie dalej. Zgrabnie to robił, bo zaczynał łagodnie, ale potem szedł na całość. Nie wiem, na ile taka osoba wiedziała przed programem, na co się pisze. Ja pamiętam płaczącą Sienkiewicz. Pomógł jej?
Dla mnie był sępem żywiącym się padliną. Potem z zasady go nie słuchałam i nie czytałam.
Po latach wpadł mi w rękę jakiś jego tekst (Przeczytałam, bo nie wiedziałam, że to jego 🙂 ) I to był zupełnie inny człowiek.
Mojes, ta książka ‚zdradzony przez ojca’ (tytuł dość ostentacyjny) też już ma swoje lata. Może napisał ją właśnie wtedy gdy tak ludzi dojeżdżał po ciemku :)?
Mojes:’etat diagnosty uznałam za obsadzony przez Archetypa.’
Ja bym raczej powiedział, że stara się coś wskazać ludziom
(jego ego ma potrzebę zbawczą?) , tyle że wskazuje im tę stronę którą sam uważa za słuszną, a od której niektórzy już np. całe lata temu odeszli, przechodząc już na inny etap.
Nie da się wepchnąć ludzi na jakiś kierunek, jeśli się samemu nie wierzy że to co się ma do powiedzenia jest absolutnie prawdziwe i wartościowa (jeśli w ogóle coś takiego istnieje) 🙂
A, dziękuję za przywitanie 🙂
Bumel pisze: „Rzeczywistość w swej naturze jest surowa, neutralna, niesklasyfikowana”.
– świat umysłu, a więc świat wartości (np estetyka i moralność) to również element rzeczywistości, który tą rzeczywistość w jakimś stopniu współtworzy i konstytuuje. Nie da się w jakiś abstrakcyjny sposób oddzielić „nagiego, obiektywnego świata faktów” od świata pojęć i wartości (dążą do tego co prawda naukowcy ale w tej chwili od naukowego realizmu raczej się odchodzi). Obie te rzeczywistości wzajemnie się zazębiają.
– co do spraw takich jak dobro i zło (i wszelkie inne wartości czy rozróżnienia które dokonujemy w naszych głowach), to można po prostu powiedzieć, że są to pojęcia względne (podobnie zresztą jak owe niby „nagie” fakty), tzn zależne od rozpatrywanego kontekstu. Ma sens więc ich stosowanie jeśli rozumiemy ich kontekstowy charakter, miast „czepiać się” ich jakby kryło się pod nimi coś wiecznego i ustalonego.
Majk, patrz jakie życzliwości ci się dziś oberwały od Zen i Zinda 😉
Majk79: ‚świat umysłu, a więc świat wartości (np estetyka i moralność) to również element rzeczywistości, który tą rzeczywistość w jakimś stopniu współtworzy i konstytuuje.”
– jak ^^jest^^ człowiek – to ma to znaczenie, bo człowiek mu to znaczenie nadaje (o tyle, o ile, bo różne kultury trochę inaczej patrzą na temat np. grzechu)
– gdy człowieka ^^nie ma^^, to traci znaczenie, bo nie ma kontekstu w którym by dało się osadzić
wyobraź sobie, wielka planetoida uderza w Ziemię i niszczy całe życie – co sie stało wówczas z wartościami? rozwiały się w nicość jak ludzkie ciała.
natomiast grawitacja pozostała 😉
‚miast “czepiać się” ich jakby kryło się pod nimi coś wiecznego i ustalonego.’
Dokładnie, nie uważam by kryło się w nich coś wiecznego.
Estetyka to świat wartości?
Bumel, chodziło mi o to, że świat umysłu (tzn wartości), też jest częścią rzeczywistości, współtworzy świat faktów (i podlega takim samym mechanizmom względności). W Twoim ujęciu wyglądałoby tak jakby tu był jeden świat a tu drogi a w rzeczywistości nasz świat mentalny (świat wartości) jest WSPÓŁKONSTYTUOWANY czy uwarunkowany właśnie przez tzw świat faktów czyli popularnie rozumianej materii (np budowa i fizjologia mózgu, wychowanie religijne, przeżycia traumatyczne itp). Pewnie, że świat faktów jest w pewnym sensie pierwotny i poprzedzający wobec świata wartości ale go również warunkuje.
Co do tej komety, to niektórzy buddyści powiedzieliby Ci, że „jak nie ma już nas to nie ma też i komety” 😉 Ale może nie rozwijajmy dalej tego wątku ;))
Mojes: piękne – brzydkie – czy to nie wartości? Długie – krótkie – czy to wszystko nie są wartości które przynależą do umysłu? Cała praca umysłu (nawet zwykłe postrzeżenia zmysłowe o czym wiedzą ci co interesują się tzw złudzeniami wzrokowymi) opiera się na pewnym wartościowaniu: w różnej oczywiście skali i zakresie, i w mniej lub bardziej uświadomiony sposób, ale jednak.