Tagi
doświadczenia medytacyjne, doświadczenie mistyczne, integracja, Medytacja, medytować, medytujący, mistrz, mistyka, nauka, nauka medytacji, ostoja, oświecenie, samadhi, satori, Świadomość
Już jako dziecko bylem religijny, z upodobaniem budowałem małe ołtarzyki Jezusowi, przynosiło mi to dziwne zadowolenie i bardzo wtedy bawiło.
Jako nastolatek znalazłem fascynujące książki na temat Raja Jogi, miedzy innymi doktora R. S. Mishra „Podstawy Jogi Królewskiej” (Fundamentals of Yoga”) ale tak na poważnie zająłem się medytacją mając blisko piętnaście lat.
Pomimo wszelkich ostrzeżeń jakie można znaleźć w każdej książce o medytacji, że w żadnym wypadku nie należy podejmować praktyki medytacyjnej na własną rękę – temat tak mnie pociągał, ze podjąłem samodzielna praktykę polegającą na ćwiczeniach oddechowych i skupianiu uwagi. Nie przypominam sobie żadnych interesujących doświadczeń z tego okresu.
Jakies dwa lata później zaczął być modny buddyzm Zen i wpadła mi w ręce książka sensei Philipa Kapleau o zazen. Rodzina goniła mnie do nauki wiec rozkładałem książki i siadałem do zazen. I rodzina była szczęśliwa, ze jestem pilnym uczniem i ja bo robiłem to co mnie pociagalo. Wiele lat później zostałem uczniem Zensona Gifforda Sense z Toronto, ucznia Rosiego Kapleau.
Moja medytacja nie miała charakteru religijnego. Po prostu siedziałem ze skrzyżowanymi nogami, skupiałem umysł na miejscu wewnątrz brzucha i regulowałem oddech czekając az ucichną myśli. Na początku było to bardzo trudne, ale na początku wszystko jest trudne i miałem tego świadomość. Siedziałem w zazen trzy razy po pól godziny w ciągu dnia, czasem także około trzydzieści minut przed zaśnięciem.
Chyba po dwóch miesiącach takiej medytacji odczułem wyraźną zmianę stanu umysłu. Myśli ucichały, to była jakaś nowość, coś się działo. „Sprowadzałem” myśli na dno brzucha aż pojawiała się pustka w głowie. Zupełne zacichniecie, żadnej myśli, a cały umysł pozostawał skupiony na dnie brzucha. To było bardzo fajne uczucie. Po jakimś czasie zacząłem spostrzegać że nagle z dużą silą „wybuchają” w ciszy dawne wspomnienia. Nagle przychodzą i owładają człowiekiem doznania czy przemyślenia sprzed miesięcy albo i lat. Sporo czasu trwało zanim pojąłem, ze to cześć jakiegoś naturalnego procesu. Kiedy to wreszcie zrozumiałem bylem z siebie bardzo dumny, coś udało mi się odkryć a to był jakiś postęp.
Cisza nastawała zazwyczaj po pierwszej rundzie medytacji a pod koniec drugiej zdarzały się nagle wspomnienia. Wkrótce nauczyłem się nie zwracać na nie uwagi i dalej robić swoje skupiając myśli na dnie brzucha. Tak medytowałem jeszcze około miesiąca i obserwacja całego procesu – myśli, ich znikniecie, pustka w głowie jaka przychodzi a potem nagle przebłyski wspomnień potem znów cisza i pustka – zaczęła stawać się już czymś rutynowym. I wtedy zdarzyło się coś, co wywróciło całą moją wiedzę o świecie do góry nogami.
Usiadłem do medytacji, skupiłem umysł na dnie brzucha, wyobraziłem sobie jak z oddechem wszelkie energie związane z myślami spływają na dno brzucha i tam pozostają.
Przyszła cisza, potem dodatkowe myśli a potem…
Nagle poczułem jakby na ciele poruszyła sie jakaś zasłona i powoli od czubka głowy w dól spływała, odsłaniając coś niesamowitego. Po jej opadnięciu ujrzałem Światło. Doświadczyłem Miłości i stopiłem się z Nią w jedno.
Umysł nie istniał a w jego miejsce pojawiła sie bezkresna przestrzeń wypełniona cudowna miłością, wolnością i właśnie Światłem. Było Ono wszędzie, kochające, żywe nieskończone. Poza czasem i przestrzenią.
Znikła wszelka odległość i poczucie oddzielenia.
To małe „ja osobowe” rozpłynęło się a w zamian napłynęła świadomość ze jestem i żyje w tym ciele i poza nim i mym prawdziwym Bytem jest bezkres, miłość i cudowna niezmącona niczym wolność.
To była świadomość, ze Jestem wszystkim we wszystkich i nigdy nie istniał żaden realny podział ani dystans.
Łzy płynęły mi po policzkach z ogromnego i cudownego wzruszenia. Wstałem z zazen i widziałem wszystko w nowym świetle, spoglądałem na biedne sprzęty w małym pokoiku i odczuwałem głęboką wdzięczność za to że tu są i służyły mi do tej pory.
Usiadlem nad książką do języka rosyjskiego i płakałem tylko z tego powodu, ze mogę czytać.
Nie było we mnie ani śladu ego. Pierwszego dnia kiedy sie pojawił stan ten trwał wiele godzin a znikl dopiero następnego dnia podczas normalnych zajęć szkolnych.
Potem przychodził jeszcze wiele razy i wskutek rożnych wydarzeń. Najczęściej powodem była kilkugodzinna medytacja. Raz, co niezwykle – przez kilka godzin skupiałem sie na rozwiązaniu zadania z matematyki i nie chciałem przyjac do wiadomości, ze nie mogę sobie poradzić. Z upływem czasu rosło skupienie i determinacja. Wreszcie udało sie i poszedłem spokojnie do lózka. Obudziłem sie następnego ranka i To już było.
Znów światło i bezkres i ta cudowna nie do opisania miłość przenikająca wszystko i sama będąca podstawa wszystkiego. […]
Fragment z: „Pierwsze kroki ku Miłości”
DANIEL OSTOJA
Powiązane
trueneutral said:
Świetny tekst.
Ja sam raz doświadczyłem czegoś podobnego. Co prawda nie mogę się pochwalić systematycznością swojej medytacji, bo medtyuję tylko wtedy, kiedy mam na to ochotę. Często robię to także „nietypowo” , to znaczy podczas, gdy gdzieś idę. (tylko w bezpiecznym terenie, bo kiedyś wpadłbym pod tramwaj, na szczęście motorniczy był na tyle miły, że zadzwonił i nieco zwolnił…) . Często także podczas biegania łapałem momenty „utraty myśli” , dopiero po chwili orientowałem się, że przebiegłem np. 500m i nie zauważyłem tego. 🙂 Co do doświadczenia Wszechogarniającej Miłości i Jedności, zdarzyło mi się to raz, było to odczucie podobne do tego opisanego w tekście. Wtedy też medytowałem w niestandardowej pozycji, bo na leżąco. To było… super.
Basia said:
Przyznam się , że od jakiegos czasu przeczytałam cały tekst z uwagą nie przechodząc do komentarzy zanim skończyłam 😉 Prosto napisany i jakiś taki naiwny ale w pozytywnym sensie 🙂
Ja też doświadczam takich stanów ale przede wszystkim na łonie przyrody lub jadąc samochodem 😉 Tez potrafię się rozpłakać przepełniona uczuciem jaki świat jest piękny i wogóle.. ;P i inne takie banialuki 😉
I to rzeczywiście fajne.
terraustralis said:
Juz od jakiegos czasu czuje wyrzuty sumienia ze nie medytuje na powaznie. Takie teksty mobilizuja mnie. Tylko ze nie odczuwam takiej spontanicznej milosci do swiata raczej bardziej kieruje sie w strone „sophistication”. Wiem, ze jezeli zrobie „to” to nastapi „tamto”.
Jak utrzymam uwage na oddechu to wiem ze dojde do stanu kiedy bede mial blogosc. Wiec jest w tym pewien stopien „wyrachowania” (w tym te „sophistication”). Bo jezeli ONCE CATHOLIC ALWAYS CATHOLIC to co ja moge na to poradzic. 🙂
Zind said:
Ja dzięki różnym zachęcającym do medytacji artykułom z tej strony, zintensyfikowałem własną praktykę i za to jestem wdzięczny Zen 🙂
terraustralis said:
dziwne przeboje leca w Polsce, dosc niekonwencjalne. Szukalem Piesni nad Piesniami a znalazlem to:
Pozdrawiam wszystkich medytujacych w Polsce.
Na Bali jest dosc trudno medytowac. Na pewno nie jest to mozliwe na plazy. Jezeli Vulnerable Object usiadzie na plazy to natychmiast zleca sie masazystki. Jezeli obiekt nie przystanie na platna obsluge masazu balijskiego to bedzie dotykany jako potencjalne cialo ktore nie poddalo sie platnej usludze masazu. Nie mowie o seksie tylko masazu. kosztuje tylko 15 PLN za pol godziny wiec w ostatecznosci mozna przystac. terraustralis.wordpress.com
terraustralis said:
Nikt nie pisze….czyzby zasluchali sie w Piesni nad piesniami….:)
indram said:
Dzięki Terra. Super! Wysłałem zamiast walentynki. 😀
terraustralis said:
Indram
Sukces murowany…….:)
indram said:
Nie piszą… nie żeby się zasłuchali w pieśni, ale wiesz, niektórzy są super nieśmiali, super shy, i się nie udzielają. 🙂
terraustralis said:
Indram
Masz na mysli Trueneutral…….?
Przypomnialo mi sie powiedzenie Kazdy Pies Ma Swoj Dzien………jaki jest polski odpowiednik ?
indram said:
Ha! jednak ta piosenka nie byla najlepszym pomyslem. Ale jakos udalo mi sie odkrecic. Przyznam tez, ze nie wysluchalem jej do konca. A co do sluchania piosenek…
http://przegadany.blox.pl/2009/02/muza-dla-dzieci.html#ListaKomentarzy
terraustralis said:
indram
romantyczna to ta piosenka chyba nie jest ale ja jest stary wiec co moge powiedziec….
Jade nad ocean pomedytowac-jest piekny sloneczny dzien i temp chyba 30 wiec w sam raz….Wczesnie sie budzisz….albo pozno zasypiasz 🙂