K¯osh¯o Uchiyama
Po smierci mojego nauczyciela Roshiego Sawakiego w roku 1965 zaczałem prowadzic
nastepujace sesshin: comiesieczną praktyke odosobnienia trwajacą piec dni, w której srodkowym
dniem jest zawsze pierwsza niedziela miesiaca.
Plan dnia tych sesshin obejmuje nastepujace na przemian okresy zazen(medytacja siedząca) i kinhin
(zazen podczas chodzenia), trwajace od czwartej rano do dziewiatej wieczór.W ciagu dnia
sa trzy posiłki, a po kazdym z nich od razu odbywa sie kinhin, po czym jest trzydziestominutowa
przerwa, kiedy wszyscy zajmuja sie własnymi sprawami.
Te sesshin odznaczaja sie dwiema szczególnymi cechami. Po pierwsze, nie ma tam absolutnie
zadnych rozmów. Nie ma powitan, zycia towarzyskiego ani spiewania sutr. Nie
uzywamy tez kyosaku, drewnianego kija słuzacego do budzenia siedzacych.
Zazwyczaj prowadzacy swiatynie zen w tradycji Soto nie siedzi twarza do sciany,
ja jednak zawsze siedze twarza do sciany wraz z innymi, nie obserwujac pozostałych ludzi
siedzacych w zazen.
To sa główne cechy wyrózniajace sesshin w Antaiji. Do tych zasad dodaje sie tylko
jedno zalecenie – aby przykładac sie do swojej praktyki, nie zwazajac na kogokolwiek
innego. Ten sposób prowadzenia sesshin stanowi wynik doswiadczen nabytych podczas
wielu innych sesshin. Kontynuuje to od roku 1965, uwazam bowiem, ze w ten sposób
najscislej wprowadzane sa w zycie słowa Roshiego Sawakiego: „Zazen to jazn czyniaca
siebie sama z siebie”.
Tych piec dni spedzonych w absolutnym milczeniu ma pomóc kazdemu stac sie swoja
jaznia, która jest tylko jaznia, bez angazowania sie w zycie towarzyskie czy zwracania
uwagi na innych. Co wiecej, to niezakłócone, trwajace przez piec dni milczenie czyni
z sesshin jeden nieprzerwany okres zazen. Nie uzywamy kyosaku, kija słuzacego budzeniu
tych, którzy mogli przysnac, własnie dlatego, aby kazdy mógł stac sie swoja jaznia, bedaca
tylko jaznia.
Poniewaz odkładamy wszystko na bok i siadamy twarza do sciany, bedac
podczas zazen tylko soba, czasem odczuwamy okropna nude. Stad, kiedy robiony jest obchód
z kyosaku, staje sie ono zabawka i ludzie zaczynaja sie nim zabawiac. Ktos na przykład
siedzi spokojnie i słyszy, jak ktos inny obchodzi sale z kyosaku. Zaczyna wtedy myslec
o tym, jak doskonała jest jego postawa i ze nie ma powodu, aby byc uderzonym. Moze
tez pojawic sie mysl o tym, jak dłuza sie popołudniowe godziny siedzenia i jak mozna by
doprowadzic do tego, zeby zostac uderzonym tylko po to, aby czas jakos szybciej zleciał.
Wydaje mi sie, ze całe zycie spedzamy na bawieniu sie zabawkami.
To sie zaczyna tuz po urodzeniu.
Pierwsza zabawka jest smoczek butelki z mlekiem. Gdy troche podrosniemy,
sa to lalki i pluszowe misie. Potem zestawy modelarskie, aparaty fotograficzne
i samochody. W wieku dorastania zaczynamy interesowac sie płcia przeciwna, potem sa
studia i badania naukowe, rywalizacja i sporty, a takze ozywiona działalnosc w biznesie
i dazenie do zdobycia sławy. To wszystko jest tylko bawieniem sie zabawkami! Az do samej
smierci wymieniamy jedna zabawke na inna, spedzajac całe zycie na tego rodzaju
zabawie.
Uprawianie zazen oznacza aktualizowanie rzeczywistosci zycia. Zazen to jazn bedaca
tylko jaznia, bez zadnego bawienia sie zabawkami. Zazen przypomina chwile tuz przed
smiercia, kiedy wszystkie zabawki zostaja nam odebrane. Nawet wtedy jednak rozgladamy
sie za czyms do zabawy, chocby tylko na chwile. Własnie dlatego z niepokojem mysle
o tym, ze kiedy robiony jest obchód z kyosaku, natychmiast staje sie ono zabawka i zazen
przestaje byc jaznia bedaca tylko jaznia. Dlatego własnie go nie uzywamy.
Cóz jednak robic, gdy podczas sesshin w Antaiji poczujemy sennosc? Jesli celem kija kyosaku
jest usuniecie sennosci, to gdy nie jest uzywany, trudno powstrzymac sie od zasypiania.
Nie ma jednak powodu do zmartwien – nie ma absolutnie nikogo, kto przesypiałby całe
siedemdziesiat godzin pieciodniowego sesshin! Nieuchronnie w którejs chwili człowiek sie
budzi. Skoro jest to wasza własna praktyka, po prostu praktykujecie zazen z pełnym zaangazowaniem.
Zazen nie jest czyms, do czego powinno sie ludzi zmuszac. Jest to praktyka,
która wykonuje sie samemu, jako jazn bedaca tylko jaznia.
Moga byc takie chwile, w których jestescie rozbudzeni, ale strasznie znudzeni. Aby
wiec czas sie nie dłuzył, mozecie zaczac o czyms myslec, w ten sposób zabawiajac sie tym.
„Jazn, która jest tylko jaznia”: po japonsku wyrazenie to brzmi jiko giri no jiko. Nawet w jezyku japonskim nie jest to zwyczajne wyrazenie i najlepiej mozna je zrozumiec, uwaznie przygladajac sie przykładom odawanym przez Roshiego Uchiyame na objasnienie tego absolutnego aspektu jazni. Jest to prawdziwa jazn, która jest tylko soba, naga i nie chwieje sie, ulegajac wpływowi innych, lecz jest osadzona w sobie. Roshi cytuje słowa Roshiego Sawakiego o tym, jak niemozliwe jest podzielenie z kims innym nawet puszczenia wiatrów. To wyrazenie, posługujac sie dosadnym jezykiem, moze najlepiej wyjasnia znaczenie „jazni, która jest tylko jaznia”.
Mimo iz jest to wasza własna praktyka i bezsensowne jest w taki sposób marnotrawic czas,
tym niemniej ludzie czasem tak własnie robia. Jesli jednak jestescie zdrowi na umysle,
nie bedziecie w stanie tego ciagnac w nieskonczonosc – na sesshin, gdzie panuje ciagłe
milczenie i sa długie, nieprzerwane godziny zazen, mielibyscie wrazenie, ze wariujecie.
Zdrowy umysł nie jest w stanie borykac sie z jedna złudna mysla przez długi czas.
W koncu sami zdacie sobie sprawe, ze najwygodniej jest puszczac złudzenia i dazyc
do solidnej postawy zazen.
Innymi słowy, te sesshin polegaja po prostu na siedzeniu jako jazn bedaca
tylko jaznia bez zadnych zewnetrznych ograniczen. Dlatego doprowadzaja nas do miejsca,
w którym nie mamy juz innego wyjscia – musimy stac sie ta jaznia bedaca tylko jaznia,
nie wikłajac sie juz w złudne mysli.
Jak juz o tym wspomniałem, ja tez siedze zwrócony twarza do sciany, a nie do innych.
Robie tak, aby uniknac sytuacji obserwowania i bycia obserwowanym. Gdybym siedział
z zamiarem obserwowania wszystkich innych, to robiłbym tylko to i straciłbym z oczu
własne zazen. Poza tym gdyby wszyscy byli swiadomi, ze sa obserwowani podczas zazen,
stałoby sie to zazen uprawianym w ramach dychotomii „ja” i „inni”, nie bedac juz zazen,
które jest naprawde ta jaznia, która jest tylko jaznia. Musze po prostu kontynuowac
własna praktyke zazen, podczas gdy inni musza uprawiac własne zazen jako jazn bedaca
tylko jaznia.
Poniewaz nie sa udzielane zadne instrukcje odnosnie samego zazen, to aby praktyka
podczas takiego sesshin przebiegała poprawnie, trzeba juz wczesniej rozumiec, jakie
powinno byc nasze nastawienie psychiczne. Dlatego napisałem ksiazki traktujace o tym,
czym jest zazen, przedstawiajac to w jak najdrobniejszych szczegółach. Mam nadzieje,
ze ludzie wybierajacy sie na sesshin ksiazki te przeczytaja i zrozumieja. Jesli nadal maja
jakies pytania, to moga mnie swobodnie odwiedzac i zadawac pytania poza okresami
sesshin.
Osoba, która postanawia uprawiac zazen po przeczytaniu moich ksiazek, cechuje sie
zdecydowanie innym nastawieniem od kogos, kto przychodzi i siedzi w zazen bez zadnych
pytan. Wielu ludziom chodzi o zrozumienie intelektualne, to znaczy ich umysły sa przepełnione
rozbudowanymi teoriami. Po to wiec, aby ci skłonni do dyskusji ludzie mogli
zrozumiec poprzez własne doswiadczenie, ze zazen to nie teoria – ze jest to cos, co sie
faktycznie robi – chce, aby od razu zanurzali sie w całkowicie milczaca praktyke zazen,
opisana w poprzednim rozdziale.
Przed czasem i wysiłkiem „ja”
Wczesniej mówiłem o przebiegu sesshin w Antaiji i o tym, jak uswiadamiamy sobie rózne
rzeczy, faktycznie biorac udział w tych sesshin – nie teoretycznie, lecz poprzez osobiste
doswiadczenie. Spójrzmy nastepnie na kilka z tych rzeczy, które sobie uswiadamiamy.
Pierwsza rzecz, która chcac nie chcac czujemy, siedzac na tych sesshin, to niesamowite
rozciagniecie sie czasu. Jest to dokładnie tak, jak w tych dwóch powiedzeniach zen:
„Dzien jest długi jak wiecznosc” i „Dzien wydaje sie tak długi, jak w dziecinstwie”. Jakze czesto
na co dzien w zyciu opowiadamy dowcip znajomemu lub tez ogladamy troche telewizji
i ani sie obejrzymy, a juz mija połowa dnia albo nawet cały dzien. Kiedy jednak przez cały
dzien siedzimy w zazen, czas po prostu nie upływa tak łatwo. Bola nas nogi i doskwiera
nam straszna nuda. Własnie dlatego nie ma nic innego do zrobienia, jak przezywac czas
jako rzeczywistosc zycia, z chwili na chwile.
Podczas sesshin wszystkie nasze poczynania sa regulowane dzwonkiem. Dwa uderzenia
to sygnał na kinhin – wszyscy wstajemy z zazen i zaczynamy chodzic. Podczas kinhin
pojawia sie mysl o tym, jak juz mamy dosc zazen, a nastepnie zniecheceni zdajemy sobie
sprawe, ze jest zaledwie ranek drugiego dnia i nie upłyneła jeszcze nawet połowa sesshin.
Pewien jestem, ze podczas sesshin kazdy miewał tego rodzaju mysli.
Jak wiec mozna przetrwac reszte pobytu na sesshin?
Dochodzac do tego punktu, musimy po prostu przekroczyc czas.
Jesli nie zapomnimy o tym, co nazywamy czasem, udział w kolejnych godzinach
sesshin bedzie niemozliwy.
Kiedy przekraczamy czas, zapominamy o nim, to faktycznie spotykamy sie ze swieza
rzeczywistoscia zycia. Japonskie słowo na okreslenie czasu to toki. Wydaje mi sie, ze słowo
to zawiera w sobie głeboki sens. Toki pochodzi od słowa toshi, oznaczajacego predkosc
lub szybkosc. Innymi słowy, czas istnieje z powodu tego porównywania płynacej predkosci.
Kiedy przestajemy porównywac i po prostu jestesmy ta jaznia bedaca tylko jaznia, to
jestesmy w stanie przekroczyc te predkosc, czyli czas.
Ci, którzy kontynuuja praktyke na sesshin, przestaja pamietac o czasie. Po prostu
słyszac trzy uderzenia w dzwonek, zaczynamy zazen, a po dwóch uderzeniach zaczyna sie
kinhin. Kolejne trzy uderzenia sygnalizuja, ze czas siedziec, a potem znów dwa uderzenia
i wracamy do kinhin. Po prostu kontynuujemy sesshin takie, jakim jest3, stosujac sie do
sygnałów dzwonka. Nikt nie mysli o tym, czy trwa to długo, czy krótko. W koncu okazuje
sie, ze bez myslenia o tym piec dni mineło i sesshin ma sie ku koncowi. Dopiero wtedy
zauwazamy, ze siedzac w zazen, zupełnie zapomnielismy o czasie, choc obawiam sie, ze
takie sformułowanie moze doprowadzic do powaznego nieporozumienia.
Czas jest ludzkim wytworem. Minuta i godzina to ludzkie jednostki miary, które zostały ustanowione w celu „mierzenia” tego „płynacego pedu”, któremu przyklejamy etykietke „czas”. To, ze mineło tylko piec minut lub ze wydaje sie, iz upłyneła godzina, wynika z faktu, iz uzylismy pewnej wzglednej etykiety „czasu” i nadalismy tej ustalonej normie pewna wartosc, na przykład taka, ze czas to pieniadz. Jesli jednak zrezygnujemy z tej normy porównawczej, to zaden trwały byt, zwany czasem, nie istnieje.
Moze własciwiej byłoby powiedziec, ze gdy po prostu przykładamy sie do zazen
przez tych piec dni, mijaja one same z siebie.
W gruncie rzeczy jednak jakichkolwiek bysmy uzywali słów, nic tak
naprawde nie bedzie pasowało. Musimy po prostu doswiadczyc sesshin osobiscie.
Tak czy inaczej, faktem jest, ze tego rodzaju doswiadczenie faktycznie pokazuje nam,
czym własciwie jest czas, a takze czym jest to, co przed czasem. Zazwyczaj uwazamy za
oczywiste, ze wszyscy zyjemy w czasie, ale dzieki sesshin jestesmy w stanie doswiadczyc
bezposrednio, ze tak nie jest. Jest raczej tak, ze to zycie jazni tworzy pozór czasu.
Kiedy uprawiamy zazen, krzyzujemy nogi i siedzimy bez ruchu, zachowujac zupełny
spokój. Nalezałoby wiec powiedziec, ze jest to czyms bolesnym w porównaniu ze stylem
zycia polegajacym na folgowaniu sobie, kiedy to mamy zazwyczaj pełna swobode ruchów.
Jesli jednak podczas zazen zaczniemy myslec o tym, jakie to bolesne i jak to wytrzymujemy,
znoszac ten ból, nigdy nie bedziemy w stanie usiedziec spokojnie przez całych
piec dni.
Mozemy byc w stanie posiedziec w zazen przez dwie godziny albo nawet przez
cztery czy piec godzin, polegajac wyłacznie na swojej wytrwałosci i odpornosci na ból,
ale nie ma absolutnie mowy, abysmy bazujac tylko na wytrzymałosci, wysiedzieli cały
dzien, nie mówiac juz o pieciodniowym sesshin. Co wiecej, nigdy nie bylibysmy w stanie
wysiedziec na comiesiecznych sesshin ani wiesc zycia opartego na praktyce zazen w oparciu
o jakies egotyczne wyobrazenie o swojej odpornosci na ból. Nawet gdyby nam sie to
udało, byłoby to pozbawione jakiegokolwiek sensu! Porównywalibysmy wtedy tylko swoja
zdolnosc do poddawania sie dyscyplinie i wytrzymałosc z podobnymi cechami innych.
Innymi słowy, stanowiłoby to tylko wzmocnienie naszej tendencji do porównywania sie
z innymi. Najwazniejsza rzecza podczas sesshin jest to, aby odrzucic nawet wyobrazenia
o tym, jakie to bolesne albo jak dajemy sobie rade, i zanurzyc sie w zazen takim, jakie
jest, jako jazn czyniaca siebie sama z siebie. Tylko gdy bedziemy siedziec bez ruchu,
powierzajac wszystko postawie, czas bedzie płynał samorzutnie. Mówiac inaczej, tylko
kiedy wyrzucimy swoje wyobrazenia o bólu i wytrzymałosci, bedziemy w stanie siedziec
na sesshin bez niepokoju.
To doswiadczenie jest bardzo istotne. Te sesshin sprawiaja, ze faktycznie doswiadczamy,
co to znaczy, ze odpada dno naszych mysli o wytrzymałosci i cierpieniu.
To doswiadczenie ma ogromny wpływ na nasze codzienne zycie. W swoich codziennych
poczynaniach napotykamy wiele problemów i nieszczesc, ale zazwyczaj dzieje sie
tak, ze mierzac sie z danym problemem, zaczynamy sie szamotac. A robiac tak, tylko
pogarszamy swoja sytuacje.
Łatwo jest to dostrzec, gdy chodzi o kogos innego. Kiedy to inni popadna w jakies
niefortunne okolicznosci, jako obserwatorzy czesto mówimy, ze powinni przestac sie
szarpac i po prostu uspokoic sie. Potrafimy powiedziec cos takiego
na chłodno jako „obserwatorzy”, ale kiedy kłopot dotyczy nas samych, nagle tracimy
zdolnosc zachowywania spokoju. Jak mozna sprawic, zeby ta jazn – która nie moze powstrzymac
sie od szamotaniny – zaprzestała zmagan i ustabilizowała sie? Nie ma na to
sposobu, jesli dno naszych mysli o naszym cierpieniu i naszej wytrzymałosci nie odpadnie5.
Udział w sesshin sprawia, ze doswiadczamy własnie tego. Innymi słowy, sesshin
jest praktyka uprawiana przed rozróżnieniem na własna moc i moc zewnetrzna.
K¯osh¯o Uchiyama
Otwieranie dłoni mysli: podejscie do zen
Zobacz też:
cos tu testuje
blockquote>Wstawia ci ładne tło dla cytowanego tekstu kursywa
to moze tak
Nie wiem, jak sie uatrakcyjnia te komentarze, sorry Zenforest.
MałyJohn
Gdzie by nie spojrzeć, zawsze jest na co popatrzeć 😉
Indram, tutaj masz obrazek na którym jest zilustrowane cytowanie.
Z oczywistych powodów nie mogę tego wpisać w żywym tekście 🙂
Dziekuje, Zenforest, to bardzo mile z Twojej strony. Teraz moge odpowiadac cytujac ludzi. Obiecuje, ze postaram sie unikac wchodzenia w role wikinga albo krzyzowca.
A wiec to tak dziala. Obiecuje, ze odpowiem jutro wieczorem, gdyz nieco zajety jestem.
Na tej samej zasadzie działają też inne elementy formatowania tekstu.
Ujęte w nawiasach słowo „strong” – daje bolda, słowo „em” – italika.
Tylko trzeba pamiętać o zamknięciu każdego znacznika, wg tej samej zasady jak pokazana na obrazku z blockquote 🙂
Yeah!
Yeah!
Felka, jeden z nielicznych Twoich postów z którymi się nie zgadzam. Uważam, że jesteś tutaj wzorcem prostego, autenntycznego i nieprowokacyjnego pisania. A nawet jeśli są tu jakieś małe „prowokacyjki” to zjadam je jak rodzynki na torcie. Skupiasz się zawsze na omawianym temacie, czasem nie boisz się nawiązywać do własnych rozterek – jeśli masz taką ochotę i potrzebę. Jak dla mnie, to jesteś wzorcem.
Uważam, że to jedne z powodów, dla których tak jaśniejesz na blogu.
Ps: Nie wymyślaj sobie problemów tylko dlatego, że ktoś ma problem i odłóż te lusterka – taka moja przyjacielska sugestia. Możesz się z nią nie zgadzać, ale pozwól że się nią podzielę.
Tak a propo, skoro mowa o psychoanalizowaniu innych. Przypominam sobie jak przy okazji moich ostatnich pląsów na blogu z Felicitą pojawił się lekko „kwaśny” i kontrastowy post Indrama (mający chyba w domyśle nas naprostować?)
Pozwolicie, że daruję sobie jednak dalszą rolę psychoanalityka.
Majk79, 🙂
1) dziękuję za Twoje słowa. One bardziej świadczą o Tobie niż o mnie.
2) brak zasad wyrażonych wprost kończy się nieporozumieniami, zatem duchowość nie wyklucza wymiaru konkretności w aspekcie relacji miedzyludzkich;świadczy jedynie o tym, że dana osoba wie,czego chce i potrafi swoje oczekiwania wyrazić wprost; nie wszyscy mają opanowanę wzajemną telepatię do perfekcji.
3) Felicita lubi lusterka, ale przemyśli sobie Twoją sugestię.
Felicita – jak mówię nie jestem specjalistą od udzielania dobrych rad.
Ja tylko „wyrażam siebie i swoją opinię”. 😉
a ja mam nadzieje ze cale to nie do konca fajne zajscie nie skonczy sie tym ze Felicita przygasnie! z radoscia przehandlowalbym takiego indrama za Fele 🙂
Fela nie daj sie, pisz dla nas i przynos nam tym radosc i inspiracje 🙂
Ps.
dodam tylko ze bóg Indra został z paneonu hinduskiego mocno wykolegowany, mimo ze byl kiedys, w czasach wedyjskich, panem wojny i potrzasal niebem, jego rola stopniowo oslabla, ustepujac miejsca nowym bostow 🙂
A czemu miałoby się kogokolwiek wykluczać? Uważam, że im więcej osób sie wypowiada, tym lepiej. Komentarze nie stają sie wtedy monochromatyczne 😉 Idę na słońce, złapać trochę blasku.. 😉
eeeee nie znacie sie na zartach 😉
nawiazalem do tego to imie samo w sobie zawiera przepowiednie 🙂
indram kilka razy pisal ze wycofal sie na wlasne zyczenie z aktywniejszego pisania na blogu, to byla jego decyzja by zajac sie intensywniej zyciem codziennym,zamiast netowym
Jestem pewien, że Indram da sobie radę ze swoją Sachi Devą. W końcu to mądre i wrażliwe Bóstwo. 😉
a propos sesshin 😉
Natchnęło mnie do rozwinięcia Twojej myśli, Majk79.
Tak, jestem dla siebie wzorcem. 😉 Tylko i wyłącznie dla siebie samej.
Wysuwanie jednego człowieka na piedestał -oczywiście pomijając tu aspekt wyrażania uznania i żartów – nie ważne kogo, zenforest, trueneutral-a, BlueMind-a, Majk-a79, vamas-a, indram-a, Danuty (lub innych) rodzi we mnie poczucie oddzielenia i okopywania się w dołach własnego egoizmu.Z takiej perspektywy doprawdy trudno jest dostrzeć ludzi takimi jacy są.
Każda osoba jest tym kim jest i choćby nie wiem co ze sobą robiła – nie stanie się kimś innym niż jest. Ani mądrzejszym ani głupszym ani piękniejszym ani brzydszym (a te podziały to też tylko iluzja która pozwala nam się na chwilkę jedynie zdołować lub dowartościować). Nie stworzymy niczego więcej ani mniej z siebie samych tylko tyle, ile w nas jest twórczego potencjału, duchowego przejawu boskości.
Nikt nie jest lepszy ani gorszy.
Powtarzam do znudzenia wyświechtane słowa, ale są to słowa, które zmieniają perspektywę patrzenia na iluzoryczne własne braki i niedostatki, które są jedynie wytworem przyzwyczajonego umysłu do tego, by je projektował.
Jak mogę kochać siebie zazdraszczając czegokolwiek drugiemu człowiekowi? Jeśli tak jest – to nie kocham i nie udaję, że jest inaczej.
W tym aspekcie kochania siebie i całkowitej akceptacji rodzi się w sposób całkowity i naturalny uwolnienie od chęci przeglądania się w lustrze drugiej osoby. Nasze myśli włożonone w cudze usta – już nie rażą, blakną. Przestają nas drażnić. Nie trzeba się bronić, ani atakować.
Może ja znowu nic nie wniosłam do tematu, ale przynajmniej mam swoją osobistą uciechę, że się uporałam z „wymyślonym problemem”. 😉
felicita
„Wysuwanie jednego człowieka na piedestał -oczywiście pomijając tu aspekt wyrażania uznania i żartów – nie ważne kogo, zenforest, trueneutral-a, BlueMind-a, Majk-a79, vamas-a, indram-a, Danuty (lub innych) rodzi we mnie poczucie oddzielenia i okopywania się w dołach własnego egoizmu.Z takiej perspektywy doprawdy trudno jest dostrzeć ludzi takimi jacy są.”
a we mnie nic nie rodzi – akceptuje to
ktos kogos lubi, ktos kogos nie lubi, ktos kogos docenia, ktos kogos chwali
nie czuje specjalnych emocji, przyjmuje to ze tak maja prawo czuc lub robic
-to mnie nie dotyczy, czasem mozna cos skomentowac, mozna sie posmiac, pokrytykowac
dopoki nie robi sie z tego nadmiernego problemu do ktorego sie przykulo umysl, to nie widze problemu
nigdy nie jest tak ze palce jednej dloni sa rowne
istnieja roznice miedzy ludzmi,
oczywiscie – z roznych punktow widzenia patrzac i z roznych etapow , czasem to dostrzegam ale nie robie wokol tego wielkiego halo
bo przeciez wszystko sie szybko zmienia
dzis trueneutral i zenforest jawia sie jako madrzy, nastepnego dnia jawi mi sie tak danuta czy felicita, rzeczywistosc jest dynamiczna, niestala
=tak jak nasza jej ocena 😉
wg mnie
mozna tworzyc podzialy
mozna widziec roznice
ale nie ma co sie do nich przywiazywac i czynic z nich powodu do podbudowania wlasnej wartosci czy zreperowanania kompleksow
vamas 🙂
widzisz jaki Ty mądry chłopak jesteś? 😉
To, że ludzie są równi, nie znaczy,że są tacy sami.
Każdy jest chodzącym bóstwem tylko to jest właśnie kwestia indywidualnej oceny czy to zauważymy czy nie, momentu i sytuacji, nie każdemu się podoba to samo i to jest absolutnie coś pozytywnego, bowiem tworzy podstawy do dalszego rozwoju.Zróżnicowanie w jednorodności. 😉
Podziały, oceny,to jest kwestia indywidualnego odbioru, które przemijają i moga się zmieniać jak w kalejdoskopie..ale same w sobie rzeczy, osoby,zjawiska są takie dokładnie jakie są..bezocenne..;)
Jutro obudzę się wkurzona na sąsiada, że mi po nocach nie daje spać. 😉
„wg mnie
mozna tworzyc podzialy
mozna widziec roznice
ale nie ma co sie do nich przywiazywac i czynic z nich powodu do podbudowania wlasnej wartosci czy zreperowanania kompleksow”
– sedno sprawy – vamas
też mi się to spodobało
Vamas – bardzo dobre podsumowanie.
Felka, dla mnie i tak jesteś wzorcem. Na razie niestety wciąż nieosiągalnym. 😉
felicita
„widzisz jaki Ty mądry chłopak jesteś?”
przyganial kociol garnkowi 😉 !!!