Tagi
fałsz, inni, ja, ludzie, mello, my, oddech, odliczanie, odreagowanie, prawda, przeoddychanie, reagowanie, relacje, schematy, sesje regresywne, szczerość, ty, tłumienie, wypieranie, wzorce, Świadomość
„Nie widzimy rzeczy takimi jakimi są, ale takimi jacy my jesteśmy”
A. de Mello
Dzisiejszy artykuł chciałabym poświęcić problemowi, który wypływa w moich rozmowach z wami, już od dłuższego czasu. Ten problem ma banalnie prosty motyw przewodni : Jaki naprawdę jestem? Jak dotrzeć do samego dna moich wzorców i uwarunkowań?
…bo żeby wiedzieć _jak_widzimy rzeczy, musimy wiedzieć coś najpierw o samym… widzącym 🙂
Oczywiście słowo „naprawdę” jest względne jak samo słowo Prawda, bo jak wiadomo prawda widziana oczyma dwojga ludzi, nosi zwykle odmienne oblicza 🙂
Na potrzebę tego wywodu przyjmijmy jednak, że istnieje coś takiego jak trzeźwy i przytomny obraz samego siebie – Naszej właściwej struktury ego, która otula skrytą poniżej czystą świadomość.
1. Ty -> kontra Ty
Jak, najprościej można poznać nasze wzorce zachowań? Nasze intencje? Dowiedzieć się z czego wypływają i jak kształtują nasze zachowanie? Istnieje na to kilka mniej lub bardziej konwencjonalnych metod.
Spróbujmy je przedstawić na podstawie konkretnej sytuacji.
Masz różnicę zdań z współpracownikiem, która przekształca się w bardziej osobistą konfrontację. Ty czegoś chcesz, ty coś zarzucasz, on coś chce, on coś zarzuca. Emocje rosną, sytuacja wydaje się być patowa.
Każdy próbuje udowodnić swoją rację. Rozchodzicie się w swoje strony, bez uzdrowienia problemu.
To, jak rozwiązywać konflikty nie jest oczywiście podmiotem tego artykułu, lecz głębsze poznanie siebie i swoich motywów, analiza wzorców zachowania. Zatem pora przystąpić do dzieła! 🙂
Zwykle wszyscy zaczynamy od stwierdzenia, że pomóc może…
1) Absolutna szczerość.
Tak, tylko łatwo powiedzieć. Tylko jak to osiągnąć? Każdy zakłada że ma dobra wolę i to wystarczy by sobie zaufać. Czy jednak zawsze się tak dzieje? Skąd tyle depresji, poczucia winy, napięcia między ludźmi i nieporozumień, jeśli wszyscy tak świetnie znamy swoje prawdziwe uczucia? Przygotowałam kilka pytań pomocniczych, które warto spróbować sobie zadać, aby pomóc treściom podświadomym w przeniknięciu do świadomości.
1. Jaki naprawdę jestem? (pytanie kontrolne)
2. Czego naprawdę chciałem od tej sytuacji?
3. Co naprawdę myślę o tej osobie ?
U 70% ludzi na powierzchnię jako pierwsze zaczynają wypływać obrazy siebie takiego, jakiego raczej chcielibyśmy widzieć i wzorcowe reakcje, które są powszechnie uznane za przejawy przyjaznych i cywilizowanych zasad współżycia z innymi ludźmi(„wypadałoby tak zareagować…”).
Bowiem dzięki wierze, że tacy jesteśmy i tak się zachowujemy – nasze ego czuje się lepiej.
Odpowiedź więc wygląda następująco:
1. Jestem całkiem fajną , sympatyczną osobą. Mam pewne problemy, ale radzę sobie.
2. Chciałem tylko uczciwego rozwiązania sprawy, chciałem wyjaśnić, chciałem się dowiedzieć, chciałem postawić sprawę uczciwie. Mam niezłe pomysły i warto ich bronić. Mam też zwykle dobre wyczucie sprawy.
3. Hmmm, jest w porządku. Czemu miałaby nie być? Kropka.
(zauważcie pytanie wzmacniające i auto-przekonujące na koniec trzeciego punktu)
Czy naprawdę tak jest?
Można przyjąć, że owszem – tak. Wtedy jednak nic się nie zmieni, nie ruszymy z miejsca, ani nasz poziom wiedzy o sobie samym nie pogłębi się ani o 1 mm. A jakiś rodzaj niezadowolenia, napięcia, jakiś rodzaj poczucia że „mam problem”, będzie nas dalej trwał.
70% osób działa wg podobnego schematu.
Czasem, pod wpływem bardzo silnego przeładowania tego typu sytuacjami, pojawia się przełom i zaczynają docierać do nas elementy szerszego wzorca, ale zwykle trzeba naprawdę dużo czasu aby wszystko sobie poukładać, a emocje i poczucie niesprawiedliwego potraktowania nie pomagają w nabraniu trzeźwej perspektywy.
U ludzi z silnym ego, takie zwrócenie się do wnętrza w celu poszukiwania odpowiedzi dlaczego tak się sytuacja potoczyła, zdarza się nieco rzadziej. Częściej także racjonalizują, bagatelizują „przecież nic się takiego nie stało” i tłumaczą siebie na wiele możliwych sposobów.
Stają się po latach prawdziwymi mistrzami tłumienia i samooszukiwania.
Pozostałe 29% osób reaguje wg podobnego ogólnego schematu tyle, że strzałka na ich kompasie zwraca się w stronę odpowiedzi zgodnych z tożsamością ofiary która jest ich ‚premierem‚.
Jak brzmiałyby więc podstawowe odpowiedzi?
1. jestem nieudacznikiem, znowu to zawaliłem!
2. Jak zawsze się na mnie wyżywał. Nie dał mi dojść do słowa. Narzucał mi swoje zdanie!
3. wredny bufon…
Oczywiście czasem występują mieszane scenariusze, zależy w którym obszarze naszego życia dominują poszczególne wzorce.
Jaki jest kolejny, znacznie skuteczniejszy sposób na to by poznać właściwie odpowiedzi?
2) Zadaj pytanie swojej podświadomości.
Tylko jak to zrobić 🙂 Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać.
Pozwolę sobie przytoczyć przykład z mojego własnego życia, gdy po raz pierwszy dowiedziałam się jak zadawać pytania swojej podświadomości. Wtedy jeszcze, oczywiście, nie udało mi się tego zrobić, ale był to właściwy trop 🙂
Wiele lat temu zainteresowałam się terapiami regresywnymi, wykorzystującymi pogłębiony oddech (oddychanie reichowskie) do tego aby wprowadzić się w stan alfa, w którym, jak wiadomo, łatwiej dotrzeć do tego co skryte w naszych umysłach.
Udałam się na sesję tego typu, prowadzoną przez licencjonowanego terapeutę, ponieważ wiedziałam, że podczas samodzielnych prób wprowadzenia się w taki stan, może zabraknąć 100% obiektywności… co okazało się zresztą prawdą na pierwszym etapie.
Terapeutka okazała się wspaniałą i mądrą osobą, bardzo wyrozumiałą dla mojej zacietrzewionej postawy 🙂
Sesja polegała na intensywnym oddychaniu, a po pewnym czasie (kilkanaście minut) terapeutka pytała o to czy wyczuwam jakieś napięcia w ciele, gdzie są zlokalizowane i co czuję (jakie obrazy, skojarzenia) nasuwają mi się gdy kieruję na nie uwagę. ( Intensywny oddech pomaga bowiem na-energetyzować ciało, zatem wszelkie napięte, poblokowane miejsca, zaczynają być bardziej widoczne. )
Ponieważ odczuwałam lekki ciężar na klatce piersiowej, zgłosiłam to terapeutce. Zaczęłyśmy rozmawiać, a w trakcie rozmowy, ona „odliczała” mi to napięcie, z pomocą prostej formułki. „Kiedy odliczę od 3 do 0, cofniesz się pamięcią do momentu gdy pierwszy raz poczułaś takie napięcie i już teraz uwolnisz się od jego odczuwania…3-2-1 -0 – już …! „+ głęboki wydech.
Z mojej pamięci wypłynęły obrazy, gdy jako dziecko doświadczałam uczucia przyduszenia. (Miałam lekki przypadek astmy, z której potem wyrosłam, ataki wywoływał stan podenerwowania.)
Zaczęłyśmy o tym rozmawiać, ja kontynuowałam pogłębione oddychanie. Opowiedziałam o mojej sytuacji rodzinnej i wspomniałam o tym, że moja babcia umarła na atak astmy. Drugą ważną informacja było to, że czułam się mniej zauważana i doceniana przez rodziców niż moja siostra. Terapeutka wysłuchała tego uważnie i stwierdziła:
– Czy nie sądzisz, że astma służyła ci jako powód do zwrócenia uwagi twojej mamy? Wiedziałaś że byle choroba tego nie zrobi skutecznie, a ponieważ dla twojej mamy wielką traumą była śmierć jej własnej matki – na tą właśnie chorobę – przywołałaś ją sobie, tworząc ataki ? Ataki które na dodatek były bardziej na tle nerwowym, niż np alergicznym? Zatem czy nie „stworzyłaś” swojej astmy w tym celu by zagwarantować sobie uwagę matki, w ‚starciu’ z siostrą o jej względy?
W pierwszej chwili miałam ochotę wybuchnąć śmiechem. Na tamtym etapie mego życia nie byłam gotowa przyjąć że między ciałem a umysłem mogą istnieć tego typu relacje. Moje zranione ego doznało ciosu. Po skończonej sesji, postanowiłam, że te spotkania są do niczego a wnioski terapeutki… po prostu nic nie warte. Mimo że część mnie zgadzała się z tym że, faktycznie, to działało, i moja mama przenosiła swoją troskę i uwagę na mnie, nie chciałam przyjąć że mogłoby za tym stać coś więcej.
No bo…Jak mogłabym robić coś takiego? ! Oto jak kształtowała się moja odpowiedź na pytania:
1. Byłam tylko małym, niewinnym, niczego nieświadomym dzieckiem! żadnym tam cwanym manipulatorem…
2. Chciałam tylko uwagi, nie ma w tym nic złego! To + choroba było niezwiązane, przypadek….
3. Mama dawała mi za mało uwagi, faworyzowała moją siostrę
Wróciłam do domu i zostałam w sumie z niczym. Żadnych nowych wniosków, wzmocniłam tylko moje ego, na dodatek tak „niesprawiedliwie” oceniła mnie terapeutka, a jej rewelacje był wg mnie „wyssane z palca”. Dodałam tylko kilka linijek do „story of my life”. I ani jednej …do uzdrowienia moich problemów.
Minął jednak tydzień, drugi, a moja życie było dalej takie jakie było, cele jakie chciałam zrealizować przez przystąpienie do sesji oddechowych, nie zostały zrealizowane. Nie ruszyłam z miejsca ani o krok.
Całe moje obronne wnioskowania, utworzyły w mej głowie swoje własne systemy – umacniające się same w sobie, potwierdzające się same w sobie i zamknięte w ciasnym kółeczku.
„Głupia terapeutka, nie zna się na niczym, oczywiście że nie manipulowałam moją matką!, jakże mogłabym, byłam tylko małą dziewczynką, powinna się dokształcić, bo ludziom namiesza w głowie…”
I tak w kółko: ->Nie miała racji -> Ja miałam racje -> Ale głupia…->O, ja biedna, niesprawiedliwie oceniona….
I tak dalej…
( Tego typu mechanizmy zaporowe i asocjacje myślowe – są POTĘŻNE. Aby je przekroczyć, trzeba zagłębiać się w siebie jeszcze głębiej, jeszcze skuteczniej, próbować raz i raz, i jeszcze jeden raz.)
Ilu z nas, gdy otrzymujemy od kogoś jakiś „zarzut” reaguje obronnie, na wszelki wypadek by nie zburzyć swojego idealnego wyobrażenia o sobie :
„To na pewno on/ona się myli!”
Na szczęście dla mnie, w tamtym okresie, życie przyciskało mnie dosłownie z każdej strony, mówiąc do mnie głosem, którego nie mogłam nie usłyszeć:
Dziewczyno, obudź się, pora coś zrobić ze sobą!
Spróbuj wyjąć choć jedna małą kosteczkę ze swojego muru i zobacz co jest po drugiej stronie.
-Choćby to miało cię zaboleć.
-Choćby to miało spowodować, że odkryjesz swoje oblicze, którego nie chciałabyś widzieć. Choćbyś miała być gorsza, mniej świadoma i niej mądra niż chciałabyś. Każdy od czegoś zaczyna.
Moment w którym ego skapitulowało i stwierdziło : Ok, no dobrze, może jednak coś w tym jest? Przyglądnijmy się temu bliżej. Był jednym z najcenniejszych w moim życiu.
Z pochyloną głową wróciłam na sesje i kontynuowałam je przez następny rok. Powoli w mojej grubej skorupie zrobiły się pewne szczeliny i zauważyłam, że najbardziej pomagało mi coś, co zdawało się przeczyć zdrowemu rozsądkowi!
I to jest jedno z większych odkryć, jakie dokonałam na temat procesu poznawania siebie.
= Nie zaprzeczaj gdy ktoś mówi ci coś o tobie, co ci się nie podoba!
Brzmi głupio? Co twoje ego chce od razu powiedzieć, gdy to czyta? 🙂
Haha, no jasne, a jeśli on mówi bzdury????
Wciska mi coś! Wygaduje brednie!?
Czy myślisz tak teraz? Szykujesz już w głowie całą baterię argumentów na obalenie tej tezy 🙂 ?
Czy widzisz przed oczyma sytuację, w której ktoś coś ci zarzucił, co było kompletnym absurdem?
Choćby przeczyło to logice, mimo wszystko – spróbuj ….przyjąć słowa, które ktoś ci mówi i potraktować eksperymentalnie – jakby to była prawda.
A czemu nie ma znaczenia, czy to jest prawda, czy nie?
Ponieważ to co nie jest prawdą, tak czy owak nie wyrządzi ci krzywdy, odpadnie od świadomości, nie mając się na czym zaczepić, a jeśli, a nuż, coś z tego jest prawdą, będziesz miał szansę by wypłynęło na powierzchnię, w światło świadomości. I będziesz mógł to uzdrowić.
Podczas sesji oddechowych, wielokrotnie zdarzyło się, by prowadzący mówił mi: Masz taki a taki wzorzec, odliczę ci to…
Kiedy odliczę od 3 do 0, cofniesz się pamięcią do momentu gdy pierwszy raz tak się zachowałaś i tak się poczułaś i już teraz uwolnisz się od takiego reagowania………3-2-1-0 – już …!
Myślałam wtedy, ok, może nie czuję bym miała taki wzorzec, ale spróbuję go sobie prze-oddychać, tak na wszelki wypadek, gdyby coś w tym jednak było! Spróbuję go sobie odreagować.
Oddychałam więc, wchodziłam w dany wzorzec, i wykonywałam głęboki oddech, aby uwolnić się od ciężaru jaki ten wzorzec mógłby na mnie wywierać.
Choćby to, co ktoś ci zarzucał – wydawało się głupie i nieprawdziwe – Spróbuj to zrobić.
Na chwilę zatrzymać się nad tym zarzutem, wrzucić go na warsztat swoich emocji, odczuć w swoim systemie. To jest bardzo wyzwalające.
Zobacz jak reagujesz na siebie…stając się na chwilę dokładnie taką osobą, jaką ci się zarzuca – że jesteś…Lub jaką obawiasz się, że mógłbyś być…
Na pewnym poziomie – wszystko jest bowiem prawdziwe( i do tego zaraz dojdę).
Wszystko co da się pomyśleć i co da się doświadczyć. Jesteśmy w jakiś sposób – częścią kolektywnej świadomości i wzorce jakie są udziałem twoim, rodziny, przyjaciół, narodu czy świata, są twoimi wzorcami także…
Oczywiście, niektóre są głębiej zakorzenione, ale wszystko co cię spotyka, spotyka cię nie bez powodu. To wskazówka abyś zwrócił na coś uwagę. Bagatelizowanie i odrzucanie tego, to dokładanie kolejnego kamyka do ogródka twoich stłumień.
Spróbuj to zrobić, nawet wtedy gdyby ktoś zarzucił ci, że jesteś złodziejem czy mordercą 🙂 Że zdradziłeś, mimo że nie zrobiłeś tego. Że nienawidzisz, mimo że mówisz że kochasz. Że gardzisz, mimo że sądzisz iż szanujesz.
Być może pozornie nie ma to osadzenia w wydarzeniach, które zamanifestowały się w twoim życiu, ale czemu nie miałbyś się poczuć przez chwilę jak taka właśnie osoba? Zobaczyć jak byś się wtedy czuł, i „prze-oddychać problem”, aby go finalnie uwolnić…
Szybko odkryjesz że nawet jeśli nie jesteś taką osobą, być może jest w twojej relacji emocjonalnej do takich postaw coś, co wciąż wymaga uzdrowienia.
Może zostałeś kiedyś okradziony, może chciałeś by ktoś kogo nie lubisz padł ofiarą przestępstwa, a może boisz się że tobie się to przydarzy.
Może nie zdradziłeś, ale fantazjowałeś o tym i czujesz się winny ?
Może nie nienawidzisz, może po prostu się boisz?
Od ciebie zależy czy odkryjesz jaka jest prawda o Tobie. (The Truth Is Out There :))
Byłam zaskoczona jak bardzo pomocne okazało się dla mnie takie nastawienie.
Gdy wyłączyłam automatyczną reakcje: ZAPIERANIA SIĘ I ZAPRZECZANIA, BRONIENIA SIĘ.
=wtedy okazało się też, że nie miałam się przed czym bronić!
Gdy jakiś element z tego co mi sugerowano okazywał się prawdą, uwalniałam się, gdy nie okazywał (właściwie nigdy się tak nie stało, czasem tylko okazywał się prowadzić w inne wnioski), nie działo się nic, oprócz poczucia spokoju, łagodności i akceptacji tego co JEST.
Nie sugeruję ci tutaj, abyś, gdy ktoś wysuwa w twoją stronę jakiś zarzut, zgadzał się z nim publicznie, bo po pierwsze to mogłoby go za bardzo…zaskoczyć 😉 a po drugie, refleksja jest najgłębsza, gdy dokonujesz ją sam przed sobą, w chwili gdy emocje i interesy ego o jakie zwykle walczymy zaciekle, trochę stygną, cichną.
Nie musisz też z automatu nienawidzić osoby która robi ci taką uwagę, która cię tak „obnaża”, bo ona pomaga ci zobaczyć coś, czego może bez niej nigdy nie miałbyś szansy dowiedzieć się o sobie.
Jeśli ciągle jeszcze myślisz, że nie ma racji, znaczy, że być może nigdy nie uda ci się wykroczyć poza twarde mury twojego ego. Ponieważ wybrałeś obstawanie przy problemie, a nie jego rozwiązanie.
Gdy bowiem faktycznie nie ma problemu , nikt nie będzie o nim mówił.
Jeśli ktoś ci o nim mówi – znaczy że istnieje problem – na który Wszechświat ci _teraz_ wskazuje. Potem może być już za późno na zapobiegniecie skutkom.
Ależ to absurd!
Mam spędzać moje życie rozważając każdą uwagę jaką słyszę dokoła?
Tylko ty wiesz gdzie istnieje granica rozsądku.
Nie musisz analizować i badać wszystkiego co dzieje się dokoła.
Możesz zastosować to do najważniejszych, powracających problemów. Jeśli masz z kimś przedłużający się konflikt. Jeśli zraziłeś się do kogoś, jeśli ktoś cię zranił. Jeśli się na kimś zawiodłeś. Jeśli czujesz się źle i czujesz że „coś” jest nie w porządku. Wtedy sięgnij do podświadomości.
Zadaj sobie któreś z trzech kontrolnych pytań, odpowiednie do danej chwili.
Spróbuj dotrzeć do dna tego wszystkiego, a gwarantuję ci, że nie tylko odkryjesz coś, co przyniesie ci ulgę, ale wyrobisz sobie zdrowsze, bardziej adekwatne reakcje na trudne życiowe wyzwania.
Dlaczego w gronie ludzi zajmujących się rozwojem jest tak wiele osób wypierających to, co naprawdę czują?
Ponieważ w miarę nabywania wiedzy o sobie i świadomości, ich pewność siebie co do umiejętności eksplorowania swojej podświadomości gwałtownie rośnie…. czasem nieproporcjonalnie w stosunku do realnych umiejętności. 🙂 Dlatego warto zdobyć się na odrobinę pokory, na każdym etapie na którym przebywamy…
zobacz ciąg dalszy:
2. Ty -> kontra inni
3. Inni -> kontra Ty
Autorka tekstu: Zenforest @ copyright
Powielanie tekstu tylko za moją zgodą.
Przypomniała mi się historia z mojego dzieciństwa. Czasy, kiedy w sklepach wszystkiego brakowało a tabliczkę czekolady dzieliło się na kosteczki do przydziału dla każdego domownika. Dostałam w szkole paczkę pomarańczy. Przyszłam do domu i zaczęłam je obierać i jeść sama. Dziadek, który siedział obok mnie zwrócił mi uwagę, że przecież mogłabym podzielić się z siostrą i rodzicami (wcale mi tego nie nakazał tylko zasugerował) a ja oburzona broniłam się mówiąc, że te pomarańcze są moje, że to ja na nie zasłużyłam i że mogę z nimi zrobić co zechcę. Gdy moja młodsza siostra wróciła do domu w powietrzu unosił się zapach zjedzonych pomarańczy.. Bardzo łatwo wykryła „ślady zbrodni” , a gdy się okazało że nic jej nie zostawiłam, w domu nastał lament. Czułam się najgorszą egoistką na świecie, dlatego że zostałam nakryta (!) na gorącym uczynku i wcale nie dlatego, że zrodziła się we mnie nagle siostrzana miłość.
Dzisiaj się śmiejemy z tej historii, ale faktem dla mnie jest to, że to najbliżsi w pierwszsej kolejności znają nas najlepiej.Wiedzą gdzie są nasze czułe punkty.A ludzie, z którymi mamy zatargi i wojenki, są tymi posłańcami, którzy dają nam okazję do zrozumienia kim my jesteśmy..
Gdyby poszperać w podświadomości można znaleźć takie zagrzebane trudniejsze sytuacje, kiedy ego zachowało się jak bestyjka i miało się czego wstydzić,bo zrobiło coś wbrew komuś, bo chciało zagarnąć coś tylko dla siebie..nieważne czy siatkę pomarańczy..czy zainteresowanie bądż miłość drugiego człowieka..
Zachłanność, zawiść i zazdrość skrywane pod pozorami skromności i niewinności..Takie między innymi emocje odkryłam podczas pracy z podświadomością. Wyjawione na światło dzienne niecne intencje w sobie nie są miłe dla ego, które wręcz nie cierpi czuć się pokonane.Jeśli dorzucimy do tego słowa bliźniego, który próbuje wytknąć nam cokolwiek drażniącego – to jest jeszcze trudniejsze do przełknięcia.. Pierwsza reakcja obronna ego to zasłonięcie grubą kotarą tego, czego nie widać na pierwszy rzut oka i stąd te odruchowe niemal reakcje: przecież ja w ogóle nie rozumiem co ten człowiek do mnie mówi.. To ja? On chyba sie z choinki urwał. Wyssał sobie zarzuty z palca.Jestem bialuteńka jak lila wodna. To jakieś nieporozumienie.. I zapominamy o sprawie.. Do czasu..
Przyznawanie się do zarzutów stawianych przez innych także można obrócić na swoją korzyść.Szczypta pokory i uniżenia, a już rola „ofiary” – nowa maska skrywa sprytne ego, które próbuje z każdej okazji się wybronić choćby poczuciem, że „jestem taka biedna i bezradna”..
Podczas czytania tychże nowych artykułów moje emocje sie odezwały. 🙂 Podświadomość zareagowała podnieconym nastrojem i najchętniej chciałaby się przed takimi operacjami schować do jakiejś jaskini.
Skoro jednak moja walka tyle trwa, to znaczy, że jeszcze tych chwastów trochę rośnie we mnie.. No nic, motyka w dłoń..( tzn. medytacja..) i idę pielić w ogródku umysłu.. 😉
Dziękuję Ci Zen za dzielenie się własną pracą. Wyrazy uznania z mojej strony – prawdziwe. 🙂
ps. praca z podświadomoscią kojarzy mi się z detoksykacją psychiki.. ale czuję, że efekt końcowy wart jest tych „udręk” 😉
Bardzo dobre spostrzeżenie, Felicita 🙂
Ciesze się, że mój artykuł wywołał w tobie jakiś odzew, mam nadzieje że pomimo iż jest on jednak dość trudny do strawienia dla naszego ego, to znajdzie się w nim coś godnego uwagi – dla każdego 🙂
Dla uzupełnienia tematu z drugiej strony. Barometrem stwierdzenia o samoakceptacji jest dla mnie zupełny spokój po drugiej stronie lustra -czyli w moim własnym wnętrzu. Jeśli słowa, które ktoś mi zarzuca mnie nie poruszają, to oznacza, że nie ma we mnie podświadomych podprogowych ukrytych wzorców związanych z danym zarzutem. Jeśli natomiast reakcja jest gwałtowna, machinalnie odrzuca mnie od słów danej osoby, czuję niechęć, złość lub lęk, trzeba liczyć się z tym, że coś jest mimo wszystko na rzeczy i warto podejść do tego uczciwie i przyjrzeć się własnym uprzedzeniom. Finalnie i tak najważniejsze jest dojść do porozumienia i zgody z sobą samym. 🙂 Przyjemnie też się dzieje, gdy ludzie wokół też są ze sobą pogodzeni, co nie? 😉
Ten artykul jest powtorka lekcji, jaka juz jakis czas temu otrzymalam w teorii od Zen, do przerobienia w_praktyce.
Powiem tylko – TO DZIALA.
Jest jedna z najbezpieczniejszych metod pracy nad soba, jakie mialam mozliwosc poznac. Nie grozi iluzja i „falszowaniem wynikow” 😉
Moje pierwsze reakcje byly naturalnie typowe: to szalenstwo! ja taka nie jestem!
Do wykonania kroku w kierunku zmiany perspektywy, wyjscia poza ramy schematu ‚wlasnego obrazu’, popchnela mnie wylacznie DESPERACJA.
Nie Swiatlosc, Szlachetnosc, itp., lecz czysta desperacja spowodowana kryzysem/impasem w moim zyciu. 😉 😉
Mysle, ze opisana „metoda” chroni przed ewentualna strata czasu, w procesie poznawania siebie 😉 i mozna stosowac ja „zawsze i wszedzie” 😉 😉 😉
Motywuje do swiadomego odbioru zdarzen i odsuwa Ego na jego wlasciwe miejsce 😉
Polecam! 😉 I daje 10 punktow 😉
Soorrki wszystkich za moje bezsensowne koany.. 😉 Chciałam napisać „barometrem prawdziwości”.. ale uciekło mi.. no ale za to Pinia się pojawiła.. 😉 Dobrze, że Zind Cię nie wystraszył, bo mnie prawie prawie.. 😉
jednego tylko mi brak opisanego w tym arykule, zen
co dalej? jesli juz poznam moje prawdziwe emocje, poznam wzorce z ktorych one wynikaja, to trzeba zabrac sie za prace z nimi, zabrac za uzdrawianie
tak, pierwszy krok to zdobyc ich swiadmosc, ale artykul bylby bardziej kompletny, gdybys dopisala choc jeden rozdzial o uzdrawianiu wzorcow, bo tak to sie czlowiek rozpedza i zostaje z tymi wzorcami rozgrzebanymi 🙂
to taka moja niesmiala uwaga 🙂
Pinia, felicita
dziękuje 🙂
Vamas,
W sumie słuszna uwaga, ale pomyślałam że chyba musiałabym napisać książkę by wyczerpać temat, co też może kiedyś zrobię, w odległej przyszłości 😉
Tymczasowo natomiast zapraszam po uzupełniającą wiedzę do artykułów
Colina Sissona
https://zenforest.wordpress.com/2008/01/30/integracja-oddechem-uwolnienie-od-tlumienia/
W artykule tym opisuje właśnie proces uzdrawiania i integracji stłumionych wzorców.
Można też zapoznać się z ciekawym artykułem L. Hay:
https://zenforest.wordpress.com/2009/08/20/%E2%80%9Eprzeszlosc-nie-ma-wladzy-nade-mna/
-w artykule tym Hay wymienia najpopularniejsze typy wzorców i podaje remedium na nie, podpowiada jak je uzdrowić, całkiem dobre mini-kompendium.
Zenforest:)
Wspaniały artykuł!;)
Vamas
Od siebie mogę dodać tylko tyle, że jakikolwiek wzorzec byśmy w sobie nie odkryli, jakkolwiek egoistyczny by się nie wydawał – zawsze stoi za nim zwykła potrzeba miłości (bliskości, akceptacji, aprobaty, uwagi, zainteresowania… whatever) Pierwotna intencja jest zawsze czysta. Jak to ma w zwyczaju mówić mój kolega: „Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi zawsze o miłość”.
Sęk w tym, że każdy człowiek na pewnym etapie wczesnego dzieciństwa nie dostanie takiego zaspokojenia swoich potrzeb, jakiego potrzebuje. Od przyczyn prozaicznych – mamusia jest chora albo ma zły humor. Aż do patologi – dziecko całkowicie porzucone.
Jeśli nie otrzymujemy na wprost tego, czego potrzebujemy, wtedy zaczynamy tworzyć inne pokrętne sposoby aby uzyskać nasze benefity. W psychologii etap, na którym definiowany zostaje nasz charakter (ego) określany jest mianem samonegacji pierwotnej ekspresji świadomości – która na tak wczesnym etapie sprowadza się do potrzeb fizjologiczych oraz potrzeby bliskości. Szczerość, intymność, spontaniczność ustępują miejsca różnego rodzaju grom, transakcjom psychologicznym itd..
Jedni zauważają, że kiedy płaczą, dostają uwagę rodziców i w ten sposób tworzą w sobie osobowość ofiary – dostają w ten sposób realizację potrzeby. Inny dostrzegają, że kiedy ostro broją, wszyscy zaczynają się nimi interesować (tak rodzą się politycy!! haha)
Tych sposobów jest cała masa. Każde ego, każdy charakter jest tylko indywidualną dla danej osoby strategią pozyskiwania tego co jest postawowym pokarmem dla duszy – miłości. Poznanie swoich wzorców to jedynie półmetek w drodze do siebie prawdziwego. Zadając sobie dostatecznie długo sakramentalne pytanie – „dlaczego” – ostatecznie dochodzimy zawsze do tego co czyste i niewinne – siebie prawdziwego.
Na koniec mały cytacik z Tollego:
„”zawsze stoi za nim zwykła potrzeba miłości”
troche inaczej bym to ujal
a z czego ta potrzeba milosci?! z zapomnienia!
zeby dotrzec do jadra problemu, trzeba cofnac sie jeszcze o krok, caly ten balagan wynika z tego ze zyjemy w poczuciu oddzielenia od tej milosci, zyejmy przerazeni, przekonani ze jestesmy samotni, zapomnielismy, utracilismy raj, swiadomosc, a wraz z nia milosc, odcieli jak pepowine!
brak swiadomosci(brak lacznosci z miloscia, bogiem, jak zwal tak zwal) powoduje ze nie wiemy co sie z nami dzieje, kim jestesmy, blakamy sie jak zagubione dzieci w ciemnym lesie, nie wiedzac o co biega
zapomniec, popasc w nieswiadomosc, to oznacza = oddzielic sie od milosci
dlatego szukamy, na milionach drog, na wiele sposobow, tak naprawde powrotu do raju, do swiadomosci i milosci
tymczasem jedyne co musimy zrobic to sobie przypomniec ze jestesmy czescia tej milosc, ze ona jest w nas , jako czesc naszej wewn. natury, nasze zrodlo
dla mnie swiadomosc sama w sobie jest nasycona miloscia, plynie jej strumieniem, jej energia jest nosnikiem,
to wlasnie dlatego swiadomosc nie ocenia, nie potepia, nie zakazuje, swiadomosc obserwuje, poniewaz najwyzsza milosc to taka,
z ktorej lona rodzi sie wolnosc
vamas,
świetny komentarz
***
a’ propos artykułu przypomniała mi się piosenka:
Dziekuję Zen za artykuł i wszystkim po trochu za komentarze.
ostatni Vamasa … ‚ świadomość nie ocenia, nie potępia, nie zakazuje, świadomość obserwuje, ponieważ najwyższa miłość to taka, z której łona budzi się wolność’.
Miód na moje serce, w kontekście tego, czego ostatnio doświadczyłam.
idę do dalszych części tematu…
Felicita, jestem…jestem 😉
Na miare moich sil 😉
Gorace pozdrowienia od Tokki, miala niestety napiety kalendarz,
ale napewno sie odezwie 😀 😀
Ten Temat jest naprawde strzalem w dziesiatke 😀
Pozdrawiam wszystkich 😉
BlueMind,
z ktorej ksiazki Tolle jest ten cytat? 😉
Vamas,
czy to o czym piszesz (mysle, ze tak jest..) poczules?
Jak czesto mozna to czuc?
Domyslam sie, ze nie caly czas…, bo to juz bylby „raj”…
…a moze?????
polecam książki:
W co grają ludzie – Eric Berne oraz
Style Charakteru – Stephen M. Johnson
pinia
z Potęgi Teraźniejszości.
Można to czuć długo. Z mojego doświadczenia na pewno ze 2 miesiące non stop… aż znowu zacznie wywalać z podświadomości. Podobno przestaje wywalać dopiero po oświeceniu:)
BlueMind.. a w co grają ludzie? Ciekawy tytuł.. 🙂
OK BlueMind, dzieki…
Wiecie gdzies mi dzwoni, ze wszystko jest wielowymiarowe, no takie „kwantowe” 😉 :D… dlatego trudno jest ujac w slowa, jak to jest z „tym wszystkim”, np. ze Swiadomoscia, droga do niej, z oswieceniem, itp.
Byc moze wlasnie Tolle potrafi przekazac sedno_tych_tematow … tak obrazowo i nie „splaszczajaco”… yyyyh, czy wyrazam sie zrozumiale?
Moim zdaniem te 3 posty Zen, opisuja temat bardzo kompleksowy, „wieloprzestrzenny” …
Pokazuja jak mozna poruszac sie na wielowymiarowej_przestrzeni_poznania…
…oj, warto opuscic nasze „plaskie” schematy… 😉 😀
Felicita,
Według autora grają w tzw. „głaski”. Chodzi o to, żeby ktoś lub coś pogłaskało nas po ego.
Hehe..coś jest w tym „głaskaniu”.. Sądzę, że całkowity brak „głasek” w życiu może prowadzić do deprywacji potrzeb,zwłaszcza osobników młodych, choć nie tylko..Natomiast reagowanie kontrolne na każdy „komplement” to też nie tędy droga.. No ale dopóki nie przeczytam książki, nie dowiem się co autor szczegółowo miał na myśli. 😉
Jest tez fajny sposob aby uzdrowic swoje zycie-zwizualizowac sobie innych rodzicow czy znajomych na zdrowych relacjach,a wszelakie stereotypy niezdrowe odrzucic-ja tak zrobilam,ale nie jest tak prosto wyrzucic wszelakich zlych wzorcow.