• Archiwum postów
  • Inspiracje
    • Alaja – kosmiczna świadomość
    • Czakram Gardła
    • Czakram Korony
    • Czakram Podbrzusza (czakra krzyżowa, czakra seksu)
    • Czakram Podstawy (czakra korzenia)
    • Czakram Serca
    • Czakram Splotu Słonecznego
    • Czakram Trzeciego Oka
  • Literatura
  • Haiku
  • Huna
  • Kwestie prawne
  • Kontakt + Zasady
    •  
  • FAQ

Rozwój i Świadomość

~ There are no ordinary moments…

Rozwój i Świadomość

Category Archives: Medytacja

Medytacja i joga – ocalą ci życie na Mount Evereście?

28 Niedziela Sier 2011

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem

≈ 2 Komentarze

Lincoln Hall, australijski wspinacz i pisarz -był już kiedyś zmuszony zawrócić w pół drogi na szczyt najwyższej góry świata, z powodu objawów choroby wysokościowej. Jednak, wiele lat potem, mając blisko pół wieku, zdecydował się powrócić na Mt Everest i rzucić mu wyzwanie raz jeszcze.
Historia jego wspinaczki potoczyła się dość dramatycznie – jej streszczenie możecie poczytać tutaj :
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lincoln_Hall
O wydarzeniach na górze nakręcono także film dokumentalny „Left for dead: Miracle on Everest”(National Geographic).
W trakcie filmu dowiadujemy się, że Hall od wielu lat medytował i praktykował jogiczne oddychanie.
W chwili gdy pozostawiony samotnie niedaleko szczytu, leżał w śniegu, jego spowolniony wychłodzeniem oddech pogrążył umysł w nieprzytomności – mózg nie dostawał po prostu wystarczającej ilości tlenu.
Jednak – stał się cud, następnego dnia o poranku, przebudził się… Inna ekspedycja zmierzająca na szczyt, znalazła go siedzącego i przytomnego, na zboczu góry. Jak to się stało, że przetrzymał noc bez śpiwora i maski tlenowej? Znajdując się na wysokości 8600 m? W tak zwanej „strefie śmierci” w której żaden człowiek nie powinien wytrzymać dłużej niż dobę?
Lincoln Hall, jak sam twierdzi, odpowiedź znalazł w inspiracjach buddyjskich. ..
Polecam Wam ten film, to intrygująca relacja o granicach ludzkich możliwości i prawdziwie cudownym i niewytłumaczalnym zdarzeniu.

Reklama

Wewnetrznie podzieleni

12 Sobota Czer 2010

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 3 Komentarze

Tagi

andy james, jang, jin, jin i jang, Medytacja, Rozwój, tao, vipassana, zmiana, Świadomość

Fragment: Andy James – Vipassana Świadome Ja

„Z wieczności nieistnienia spokojnie przyglqdamy się tajemniczym początkom Wszechświata.
Z wieczności istnienia jasno postrzegamy widoczne różnice.
Obie te rzeczy w źródle są tym samym, różnią się dopiero w postaci…
Kiedy caly świat pojmie piękno piękna, wówczas powstaje brzydota.
Kiedy wszyscy poznają dobroć dobra, wówczas powstaje zlo.
Tak oto istnienie wskazuje na nieistnienie; Z latwego rodzi się trudne.”

– TAO TE CHING

Rozum jest bronią obosieczną. Z jednej strony pozwala nam cieszyć się swą indywidualnością, wyjątkowością i możliwością sprawowania władzy. Dzięki niemu umie­my analizować i rozkładać rzecz na elementy, a więc do­głębnie ją poznać i sterować nią. To on jest źródłem olbrzy­miej władzy nowoczesnego społeczeństwa manipulującego swym środowiskiem.
Z drugiej jednak strony, intelekt sprawia, że jesteśmy odseparowani, podzieleni, słabi i pełni lęków, śmiertelni. Odcina jednostkę od reszty wszechświata (od wszystkiego, co nie stanowi „ja”), który jest podstawą jej istnienia. Jest przyczyną nieporozumień, konfliktów i wojen.

Podziały i fragmentacje zachodzą również w naszym wnętrzu, oddzielając od siebie poszczególne części naszej Jaźni. Stąd też jedna część nas może być „dobra”, podczas gdy druga jest „zła”; jedna może być „głęboka”, druga – „powierzchowna”; jedna może być „prawdziwa”, druga – „fałszywa”. Bardzo często cząstki te prowadzą między sobą spór. A ponieważ mamy niewielki wgląd w istotę naszych konfliktów, rzadko umiemy je rozwiązać; tkwimy uwięzieni w pułapce. Nie potrafimy doświadczyć prawdzi­wej zmiany.
Prawdę mówiąc, za tymi wszystkimi elementami, które postrzegamy, zawsze ukrywa się jakaś całość. My jednak jej nie widzimy, zauważamy jedynie różnice i podziały. Musimy więc odzyskać wzrok; musimy wejrzeć w Jednię naszej głębszej jaźni.

Yin-yang to symbol wszechświata, godzący ze sobą pozornie skrajne przeciwieństwa oraz dwubiegunowość z jednością. Obrazuje on wszelkie możliwe pary przeciwsta­wień: kobiecy-męski, niebo-ziemia, dobry-zły, czarny­-biały, wewnętrzny-zewnętrzny, rozum-serce itd. Te prze­ciwległe bieguny są jednak od siebie uzależnione. Nie bu­dują wobec siebie stałej opozycji, tak jak np. Dobro i Zło w ujęciu chrześcijańskim. Yin zawiera element yang i od­wrotnie. Skrajne yin przechodzi w yang, a skrajne yang powraca do yin.

Yin i yang zawsze dążą do zachowania równowagi.
Koło z kolei symbolizuje Tao, Absolut, Źródło, z które­go wypływa yin i yang. Tao poprzedza yin i yang, a jedno­cześnie ogarnia ich nie kończące się wzajemne oddziały­wanie. Było i ciągle pozostaje ich źródłem.
Dopóki „ja” uważa się za byt samodzielny i niezależny (innymi słowy – tylko za yin, tylko za yang), pozostaje odcięte od swej natury i źródła – Tao, pierwotnej Jedni. Znajduje się w ciągłym stanie braku harmonii i równowagi, prowadząc beznadziejną, i z góry skazaną na przegraną, bitwę obronną z zalewającą je falą wszechświata, który uznało za oddzielną kategorię – „nie ja”.

Nie ma takich środków psychologicznych, finansowych czy jakichkolwiek innych, które mogłyby zagwarantować pełne bezpieczeństwo naszemu ego. Nie istnieje nic, czego „ja” mogłoby się naprawdę uchwycić; nie pomogą mu inni ludzie, dobra materialne, poglądy ani nawet religia.
Ta niepotrzebna walka wyczerpuje wielu z nas już na długo przed śmiercią. Żyjemy automatycznie i bez entuzjazmu, nie okazując życiu większego zainteresowania.
Prawdziwa zmiana oznacza reagowanie na ciągłe od­działywanie wzajemne yin i yang, na ruchy Tao, czyli wszechświata. Nasze „ja” robi jednak wszystko, by do tej zmiany nie dopuścić. Jest ono w znacznym stopniu uwa­runkowane i ma własne, ustalone poglądy na to, kim jest i jak powinno wyglądać jego życie. Pragnie poczucia sta­łości i substancjalności, nie dopuszczając do siebie myśli, że faktycznie jest nietrwałe i zmienne, jak wszystko inne na świecie.

Wiele stresów, niepokojów, a nawet wojen, powodowa­nych jest nieumiejętnością i niechęcią uznania przez nas faktu, że życie cały czas się zmienia. O tym właśnie mówił Budda głosząc, że wszelkie cierpienie ma źródło w przywią­zaniu. Jeśli niczym nie jesteśmy związani, nawet śmierć nie jest nam straszna. Staje się ona wówczas kolejnym doświa­dczeniem, kolejnym momentem, kolejnym wyzwaniem, ko­lejnym ruchem Tao.

Muszę tu zaznaczyć, że „brak przy­wiązania” w tym sensie nie oznacza braku troski czy działania, lecz wyzwolenie od lgnięcia. Można żyć pełnią życia bez ciągłego i pełnego nadziei oczekiwania nadejścia lepszych czasów.
Odwiecznym problemem, przed którym wszyscy stoimy, jest pytanie: jak pozbyć się podziału wpływającego na nasze postępowanie („ja” i zasada „najpierw ja”), kiedy władza pozostaje w rękach „ja” (które właśnie czyta tę książkę). „Ja” jest tyranem, który nie odda władzy z włas­nej woli.
Boi się utracić kontrolę, przyznać się do błędu; obawia się, że zostanie pochłonięte, zmiecione, że umrze. Ów strach, wynikający z nieznajomości swej własnej prawdziwej natury (Jaźni, Tao, Źródła, Absolutu), jest niezwy­kle głęboki i więzi nas w pułapce naszego cierpienia; po­wstrzymuje nas od dokonania zmiany na głębszych po­ziomach siebie.
„Ja” nie może się zmienić.

Jedyne, co może zrobić, to pozbyć się chęci ciągłego sprawowania władzy i pozwolić się zmienić, pozwolić uczynić się całością. Może to zabrzmi groźnie i zniechęcająco, prawdą jest jednak, że żaden fragment (twojego „ja”) nie może stać się całością przez zwykłe przesunięcie granic lub dobudowanie kolejnych fragmentów.
Mówiąc: „Moje obecne położenie jest takie a takie, ale muszę osiągnąć to”, stwarzasz większy dystans, budujesz kolejny fragment. Próbować kochać to nie to samo co kochać; próbować być prostym, to nie to samo co być prostym; a próbować być całością, to nie to samo co być całością. Wszyscy robimy jakieś „postępy”, lecz zazwyczaj ciągle czegoś nam jeszcze brakuje, ciągle coś trzeba doszli­fowywać, poprawiać. Zamiast uznawać ten fakt za wynika­jący z natury ludzkiej, powinniśmy raczej dowiedzieć się, w jaki sposób powstaje w nas to poczucie niedoskonałości i jak wpływa na nasze życie.

To, że kiedyś ujrzymy naszą Jednię tak wyraźnie, jak teraz widzimy naszą odrębność, jest naszym przeznacze­niem. Wyrażenia „powszechne braterstwo” i „ziemska rodzina” staną się czymś więcej niż tylko szlachetnymi mrzonkami, które dziś odrzucamy, twardo krocząc dro­gą zmierzającą do zupełnego rozbicia: ja kontra ty, moja rodzina kontra twoja, mój naród kontra twój.
Wcześniej czy później ludzka świadomość osiągnie kolej­ny etap rozwoju. Pozostaje tylko pytanie: jak bardzo źle muszą się sprawy potoczyć, by zmusić nas do zrobienia tego, co i tak zrobić musimy.

Andy James – Vipassana Świadome Ja

Powiązane posty:

• Wojna w Tobie trwa

• Nauka akceptacji dobrego i złego

• Droga wojownika

• Ćpun adrenaliny kontra “dobry człowiek”

• Koniec walki oznacza zwycięstwo

Asztawakra Gita czyli Poznanie Absolutu

10 Czwartek Czer 2010

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 16 Komentarzy

Tagi

absolut, asztawakra, asztawakra gita, dżanaka, król, mistrz, mędrzec, oświecenie, poznanie absolutu, wyzwolenie

Spowodowany żarliwym pragnieniem poznania prawdy, król Dżanaka poszukiwał w swoim rozległym państwie w pełni urzeczywistnionego mistrza, który mógłby poprowadzić go ku samorealizacji. Wśród wielu światowej sławy panditów nie mógł znaleźć właściwej osoby. Jednak czyste serce Dżanaki i żarliwość jego szlachetnego pragnienia sprawiły, że prawdziwy nauczyciel sam odszukał króla.

Pewnego dnia na dworze królewskim pojawił się młodzieniec o bardzo zdeformowanym ciele. Zdarzyło się to podczas zgromadzenia zwołanego przez króla w celu przedyskutowania najwyższej mądrości duchowej. Chłopiec musiał być bardzo biedny, ponieważ miał na sobie jedynie prostą, płócienną szatę. Nikt nic o nim nie wiedział, ani też nie znano powodu, dla którego przybył na dwór. Kaleki chłopiec przez wiele dni czekał przed bramą pałacu nalegając, by wpuszczono go do środka i pozwolono wziąć udział w obradach. Pewien starszy bramin, poruszony do głębi cierpliwością i zdecydowaniem chłopca, którego widywał codziennie przed bramą, wspomniał o nim królowi. Ten nakazał posłać po młodzieńca. Jego imię brzmiało Asztawakra, co znaczy: ” ten, którego ciało wygięte jest w ośmiu miejscach „.

Kiedy zgromadzeni pandici dostrzegli kalekiego chłopca wchodzącego na salę obrad, wybuchnęli śmiechem. Jedynie król Dżanaka wpatrywał się w niego w milczeniu. Widział bowiem jak głęboki spokój otacza Asztawakrę, spostrzegł też natychmiast niespotykaną godność i pewność, z jaką chłopiec wkroczył przed tak szacowne zgromadzenie. Jednak przede wszystkim do głębi poruszyły go odpowiedzi, jakich Asztawakra udzielił na wszystkie postawione mu pytania natury duchowej. Król Dżanaka pojął, że ma przed sobą w pełni przebudzonego mędrca – wielką duszę jaśniejącą mądrością poznania. W takiej oto niespodziewanej formie pojawił się przed nim upragniony, prawdziwy nauczyciel. Dżanaka zrozumiał, że Asztawakra może przekazać mu mistyczną mądrość i wiedzę o tym, jak uwolnić się z więzów iluzji i zatrzymać szalone koło narodzin i śmierci.

Z wielką pokorą Dżanaka poprosił Asztawakrę o wskazanie mu drogi ku wyzwoleniu. Mistrz stwierdził, że królewski pałac nie jest odpowiednim miejscem na przekazanie świętych nauk. Poprosił, by król zdjął z siebie kosztowne szaty oraz klejnoty, wdział prosty strój i udał się z nim do lasu. Wkrótce obydwaj opuścili stolicę. Niedługo potem weszli w chłodny cień drzew. Tam, na małej polance, Dżanaka padł chłopcu do stóp i z całkowitym oddaniem rzekł:
czas. ——————————————Czytaj Dalej : Czytaj dalej →

Bełkoczący umysł

27 Czwartek Maj 2010

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 29 Komentarzy

Tagi

cisza, mantra, Medytacja, osho, przerwa, słowa, umysł, werbalizacja, Zen, Świadomość

Umysł – taki, jaki jest – nie jest medytacyjny. Zanim nastąpi medytacja, umysł musi się zmienić w całej swej istocie.

Czym jest, więc umysł, który masz teraz? Jak funkcjonuje?

Umysł zawsze werbalizuje. Możesz znać słowa, język, strukturę koncepcyjną myślenia, ale to nie jest myślenie. Wręcz przeciwnie – jest to ucieczka od myślenia. Widzisz kwiat i werbalizujesz to, widzisz człowieka idącego ulicą i werbalizujesz to. Umysł potrafi zamienić każde egzystencjalne zdarzenie w słowa. I słowa stają się barierą, więzieniem. Przeszkodą dla umysłu medytacyjnego jest właśnie to nieus­tanne zamienianie zdarzeń w słowa i zamienianie egzystencji w słowa.

Pierwszym wymogiem dla umysłu medytacyjnego jest, więc bycie świadomym tego nieustannego werbalizowania i zdolność do zatrzymania tego procesu. Patrz na zdarzenia – nie werbalizuj ich. Bądź świadom ich obecności, ale nie zamieniaj ich w słowa. Niech zdarzenia będą poza słowami; niech ludzie będą poza słowami; niech sytuacje będą poza słowami. Nie jest to niemożliwe… jest to naturalne. Sztuczne jest to, co mamy, lecz tak do tego przywykliśmy, tak bardzo stało się to automatyczne, że już nie zauważamy jak nieustannie zamieniamy doznania w słowa.

Jest wschód słońca. Nie zdajesz sobie sprawy z przestrzeni pomiędzy widzeniem go a werbalizowaniem. Widzisz słońce, czujesz je… i natychmiast to werbalizujesz. Przestrzeń między widzeniem i werbalizowaniem zostaje zagubiona. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że wschód słońca nie jest słowem. Jest to pewien fakt, pewna obecność. Umysł automatycznie zamienia doznanie w słowa, a te wchodzą między ciebie a to doznanie.

Medytacja oznacza życie bez stów, ponad słowami. Czasem zdarza się to spon­tanicznie. Gdy jesteś zakochany, odczuwana jest obecność, nie słowa. Gdy dwoje zakochanych staje się sobie bliskimi, zawsze nastaje milczenie. Nie w tym rzecz, że nie ma nic do wyrażania. Wręcz przeciwnie, jest tego tyle, że aż się przelewa. Ale nie ma słów, nie może być… Słowa przyjdą dopiero po odejściu miłości.

Jeśli dwoje zakochanych nie potrafi milczeć, jest to sygnał, że ich miłość umarła. Słowami zapełniają to, co po niej zostało. Gdy miłość żyje, nie ma słów, ponieważ samo istnienie miłości jest tak napełniające, tak przenikające, że pokonana zostaje bariera języka i słów. I zwykle zostaje ona pokonana tylko w miłości.

Medytacja jest kulminacją miłości, nie tylko do jednej osoby, lecz do egzystencji w całej jej totalności. Medytacja to żywa relacja z totalnością egzystencji, która jest wszędzie wokoło. Jeśli umiesz być w miłości w każdej sytuacji, jesteś w medytacji.

Medytacja nie jest sztuczką umysłu, nie jest metodą na uciszenie umysłu – wy­maga głębokiego zrozumienia jego mechanizmu. Gdy zrozumiesz ten mechaniczny nawyk werbalizowania, zamieniania egzystencji w słowa, powstaje pewna przestrzeń. Powstaje sama z siebie. Przychodzi w ślad za zrozumieniem, jak cień. Ważne jest nie tyle zdobycie umiejętności bycia w medytacji, lecz poznanie dla­czego w niej nie jesteś. Sam proces medytacji jest „negatywny”, bo nie jest dodawa­niem ci czegoś nowego – jest negowaniem tego, co już zostało dodane.

Ludzie nie mogą istnieć bez słów, potrzebują ich. Egzystencja ich nie potrzebu­je. Nie mówię, byś istniał bez słów. Musisz ich używać, ale musisz nauczyć się włą­czać i wyłączać ten mechanizm werbalizowania. Gdy jesteś w społeczeństwie, słowa są potrzebne, a gdy jesteś sam na sam z egzystencją, musisz umieć je wyłączyć.

Jeśli nie potrafisz ich wyłączyć – trwają, a ty nie potrafisz ich zatrzymać – stajesz się niewolnikiem. Umysł musi być narzędziem, nie panem. Gdy umysł jest panem, jest nie-medytacja. Medytacja jest wtedy, gdy to ty jesteś panem i twoja świadomość jest panem. Medytacja oznacza, więc zapanowanie nad mechanizmem umysłu.

Umysł i jego funkcjonowanie w słowach to nie wszystko. Ty jesteś czymś więcej i egzystencja jest czymś więcej. Świadomość jest ponad językiem, egzystencja jest ponad językiem. Gdy świadomość i egzystencja są jednym, jest komunia. Ta, komu­nia jest medytacją.

Słowa trzeba porzucić. Nie mówię, że masz je tłumić czy wyeliminować. Mówię, że słowa nie mogą być nawykiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy spaceru­jesz – poruszasz nogami; jeśli jednak twoje nogi poruszają się, gdy siedzisz – to sza­leństwo. Musisz nauczyć się je wyłączyć. Tak samo nie powinno być w tobie słów, wtedy, gdy nie rozmawiasz. Słowa służą porozumiewaniu się, gdy więc nic nikomu nie przekazujesz, nie powinno ich być.

Jeśli zdołasz tego dokonać, będziesz wzrastać w medytacji. Medytacja to proces wzrastania – nie technika. Technika zawsze jest martwa, może, więc być do ciebie dodana, a proces zawsze jest żywy – wzrasta, rozwija się.

Słowa są potrzebne, ale nie wolno trwać w nich cały czas. Muszą być chwile bez werbalizowania, kiedy po prostu jesteś. Nie chodzi o wegetowanie. Jest świado­mość i jest ona ostrzejsza, żywsza – to słowa ją stępiają. Słowa muszą być powtarza­ne, wywołują, więc znużenie. Im ważniejszy jest dla ciebie język, tym bardziej bę­dziesz znużony.

Egzystencja nigdy się nie powtarza. Każda róża jest inna, zupełnie inna… Ni­gdy takiej jeszcze nie było i nigdy takiej już nie będzie. Ale gdy nazywamy ją „różą,” samo to słowo już jest powtórzeniem. Ono zawsze istniało i zawsze będzie istnieć. Starym słowem zabiłeś to, co takie nowe.

Egzystencja zawsze jest młoda, a słowa zawsze są stare. Słowami uciekasz od eg­zystencji, uciekasz od życia, bo słowa są martwe. Im bardziej pogrążasz się w sło­wach, tym bardziej cię one umartwiają. Człowiek wyuczony jest zupełnie martwy, ponieważ cały jest tylko słowami.

Sartre nazwał swoją autobiografię „Słowa”. Żyjemy w słowach. A raczej nie żyjemy. Na końcu pozostaje tylko stos nagromadzonych słów i nic więcej. Słowa są jak zdjęcia. Widzisz coś, co jest żywe i robisz temu zdjęcie. Zdjęcie jest martwe. Potem robisz album z martwych zdjęć. Człowiek, który nie żył w medytacji, jest jak martwy album. Są w nim tylko słowne obrazy, wspomnienia. Nic nie zostało przeży­te – wszystko zamienił w słowa.

Medytacja oznacza życie totalnie, a żyć totalnie można tylko wtedy, gdy jesteś w ciszy. Ale bycie w ciszy nie oznacza nieświadomości. W ciszy możesz być nieświa­domy, ale to nie jest żywa cisza. Umysł znów przegapił…

Mantrami możesz sam siebie zahipnotyzować. Powtarzając jakieś słowo możesz stworzyć w umyśle tyle znużenia, że zaśnie. Zapadasz w sen, w nieświadomość. Jeśli stale będziesz nucił „Ram Ram Ram” – umysł zaśnie. Wtedy nie będzie bariery słów, ale ty będziesz nieświadomy.

Medytacja oznacza brak słów, gdy ty jesteś świadomy. W innej sytuacji nie ma połączenia z egzystencją, ze wszystkim, co istnieje. Żadna mantra ani śpiewanie nie pomogą. Autohipnoza to nie medytacja, wręcz przeciwnie – bycie w stanie autohipnozy to regresja. Nie jest wyjściem ponad słowa, ale upadkiem poniżej słów.

Porzuć, więc wszystkie mantry, wszystkie takie techniki. Pozwól istnieć chwilom, w których nie ma słów. Nie możesz pozbyć się słów za pomocą mantry, gdyż ten proces sam w sobie używa słów. Nie można wyeliminować słów za pomocą słów -jest to niemożliwe.

Co więc można zrobić? Tak naprawdę nic nie możesz zrobić – prócz zrozu­mienia. Cokolwiek uczynisz, będzie to tylko skutkiem tego, czym jesteś. Trwasz w chaosie, nie jesteś w medytacji, twój umysł nie jest w ciszy, więc cokolwiek z ciebie wyjdzie, stworzy jeszcze więcej zamieszania. Jedyne, co możesz uczynić, to zacząć być świadomym funkcjonowania umysłu. Tylko tyle – po prostu bądź uważny. Uważność nie ma nic wspólnego ze słowami. To akt egzystencjalny, nie mentalny.

Najważniejsze jest, więc bycie uważnym. Bądź uważny procesów mentalnych, funkcjonowania umysłu. Gdy jesteś świadomy funkcjonowania umysłu, już nim nie jesteś. Sama uważność oznacza, że jesteś poza – z dala, świadek. A im bardziej jesteś uważny, tym łatwiej dostrzegasz przestrzenie między doznaniem a słowami. Te przestrzenie istnieją, ale ty jesteś tak nieświadomy, że ich nie zauważasz.

Między dwoma słowami zawsze jest przestrzeń, nawet, jeśli niemal niezauważal­na. Gdyby tak nie było, dwa słowa nie mogłyby być dwoma słowami – stałyby się jednym. W muzyce między dwoma nutami zawsze jest przestrzeń, cisza. Dwa słowa czy nuty nie mogą być oddzielne od siebie, jeśli nie ma między nimi przerwy. Zawsze jest miedzy nimi cisza, ale trzeba być naprawdę uważnym, by to odczuć.

Im jesteś uważniejszy, tym wolniejszy jest umysł. Zawsze jest to ze sobą powiąza­ne. Im mniej świadomości, tym szybszy umysł; im bardziej jesteś świadomy, tym proces umysłu jest wolniejszy. Jesteś bardziej świadomy, umysł zwalnia, przestrzenie między myślami poszerzają się…. możesz je zauważyć.

Przypomina to film. Gdy projektor pracuje w zwolnionym tempie, widać przer­wy. Podnoszę rękę i widać, że zdjęcie składa się z setek kadrów. Każdy jest odręb­nym zdjęciem. Gdy te setki pojedynczych zdjęć wyświetlane są tak szybko, że nie widzisz przerw, widzisz unoszenie ręki jako jeden proces. W zwolnionym tempie te przerwy możesz zauważyć.

Umysł jest jak film. Są w nim przerwy. Im jesteś uważniejszy umysłu, tym łatwiej je zauważasz.

To samo dzieje się z umysłem. Gdy widzisz słowa, nie możesz dostrzec przerw, gdy widzisz przerwy, nie możesz zobaczyć słów. Po każdym słowie następuje przer­wa i po każdej przerwie następuje słowo, ale nie możesz widzieć równocześnie jed­nego i drugiego. Jeżeli skupiasz uwagę na przerwach, słowa znikną, a ty zapadniesz się w medytacji.

Świadomość skupiona tylko na słowach jest nie-medytacyjna, świadomość sku­piona tylko na przerwach jest medytacyjna. Zawsze, gdy stajesz się świadomy przerw, słowa znikają. Gdy będziesz obserwował uważnie, nie znajdziesz słów – znajdziesz tylko przerwę.

Umysł nie może przez dłuższy czas pozosta­wać w skupieniu. Musi się zmieniać – albo zaśnie. Są tylko te dwie możliwości. Jeśli będziesz koncentrował się na jednej rzeczy, umysł zaśnie. Nie może trwać w bezru­chu, gdyż umysł jest żywym procesem. Jeśli pozwolisz mu na znużenie – zaśnie, by uciec od zastoju twojego skupienia. Wtedy może żyć dalej, w snach.

Taką medytację podaje Maharishi Mahesh Yogi. Daje ona tyle spokoju i od­świeżenia, może poprawić zdrowie fizyczne i równowagę psychiczną, ale nie jest właściwą medytacją.
Te same efekty można uzyskać w autohipnozie.
Hinduskie sło­wo „mantra” oznacza sugestię, nic więcej. Błędem jest przyjęcie, że mantra to me­dytacja – tak nie jest. Jeśli uznasz ją za medytację, nigdy nie będziesz szukać auten­tycznej medytacji. I to jest największa szkoda, jaką czynią takie praktyki i ludzie, którzy je propagują. Jest to jedynie psychologiczne narkotyzowanie się.

Nie używaj, więc żadnej mantry do wypchnięcia słów. Po prostu stań się świado­my słów, a umysł automatycznie zacznie skupiać się na przerwach.

Jeśli utożsamisz się ze słowami, będziesz skakał ze słowa na słowo i przega­pisz przerwę. To inne słowo jest czymś nowym, na czym można się skupić. Umysł stale się zmienia, skupienie się zmienia. Jeśli jednak nie utożsamisz się ze słowami, pozostaniesz tylko świadkiem – z daleka obserwującym korowód słów. Wtedy zmie­ni się całe skupienie i staniesz się świadomy przerwy. To samo dzieje się, gdy obser­wujesz ludzi idących ulicą. Jedna osoba przeszła, druga jeszcze nie nadeszła. Jest przerwa, ulica jest pusta. Jeśli będziesz obserwował, poznasz tę przerwę.

Gdy poznasz tę przerwę, jesteś w niej – wskoczyłeś w nią. To otchłań, daje taki spokój, taką świadomość… Bycie w tej przerwie to medytacja… przemiana. Teraz słowa nie są potrzebne, zostawisz je. Świadomie je zostawisz. Jesteś świadomy ci­szy, nieskończonej. Jesteś jej częścią, jesteś z nią jednością. Nie jesteś świadomy tej otchłani jako czegoś innego, jesteś świadomy otchłani jako siebie. Wiesz i jesteś tym wiedzeniem. Obserwujesz tę przerwę; obserwujący jest tym, co obserwowane.

Jeśli chodzi o słowa i myśli, jesteś świadkiem, kimś oddzielnym, i słowa są odrębne. Gdy nie ma słów, jesteś przerwą, świadomy swego istnienia. Między tobą a przerwą, między świadomością a egzystencją, nie ma bariery. Jesteś w sytuacji egzystencjalnej. I to jest medytacja: bycie jednością z egzystencją, bycie w niej total­nie i nadal bycie świadomym. Jest to zaprzeczenie, paradoks. Oto poznałeś sytu­ację, w której jesteś jej świadomy, a równocześnie w niej jesteś.

Zwykle, gdy jesteś czegoś świadomy, to coś staje się oddzielne od ciebie. Jeśli z czymś się utożsamiamy, przestaje to być czymś odrębnym i innym – ale wówczas nie jesteśmy świadomi. Tak dzieje się w złości i w seksie. Jednością stajemy się tylko wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi.

Osho, „Medytacja, podstawy praktyki”

Zobacz też

• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?
• Przestrzeń w Tobie
• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz
• Narodziny świadomości
• 48 minut absolutnej świadomości
• Czym są Iluzje?

Wprowadzenie do medytacji wglądu

27 Wtorek Kwi 2010

Posted by ME in buddyzm, Medytacja, Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 28 Komentarzy

Tagi

cisza, harmonia, kontemplacja, Medytacja, medytacja wglądu, obserwacja, refleksja, spokój, vipassana, wnętrze, wyciszenie, Świadomość


Celem medytacji wglądu nie jest wykreowanie systemu wierzeń, ale raczej wskazanie, jak jasno wejrzeć w naturę umysłu. W ten sposób medytujący zyskuje zrozumienie z pierwszej ręki tego, jakimi rzeczy są, bez opierania się na opiniach lub teoriach – zyskuje bezpośrednie doświadczenie, które ma swoją własną żywotność.
To także rodzi poczucie głębokiego spokoju wynikające z własnej wiedzy będącej poza jakąkolwiek wątpliwością.

Termin „medytacja wglądu” (samatha vipassana) odnosi się do praktyki umysłu, która rozwija spokój (samatha) przez trwałą uwagę oraz wgląd (vipassana) przez refleksję.

To „obserwowanie” jest kontemplacją, osobistym i bezpośrednim widzeniem, które może być jedynie zasugerowane przez jakąś technikę.

Część 1 UTRZYMYWANIE UWAGI

Siedzenie – czas i miejsce
Skupienie umysłu na ciele może być łatwo dokonane podczas siedzenia. Wybierz czas i miejsce, które zapewnią ci spokój i wolność od zakłóceń.
Cichy pokój, w którym nie ma zbyt wiele rzeczy rozpraszających uwagę, jest idealny; jasny i przestronny daje rozjaśniający i oczyszczający efekt, a zagracony i ciemny wręcz przeciwnie. Wybór czasu też jest ważny, zwłaszcza że dzień większości ludzi jest wypełniony rutynowymi zajęciami. Niespecjalnie wydajnie jest medytować, gdy musisz jeszcze coś zrobić lub gdy goni cię czas. Lepiej jest zarezerwować sobie okres – powiedzmy wczesnym rankiem lub wieczorem po pracy – gdy rzeczywiście możesz poświęcić pełną uwagę praktyce. Zacznij od około piętnastu minut. Praktykuj szczerze w granicach czasu i dostępnej energii i unikaj popadania w rutynę. Praktyka medytacji wsparta przez prawdziwą chęć badania i osiągnięcia wewnętrznego pokoju będzie z czasem rozwijać się naturalnie.

Świadomość ciała
Rozwijanie spokoju jest wspomagane przez stabilność i przez zdecydowany, ale łagodny wysiłek. Jeśli nie czujesz się wygodnie, nie ma w tobie pokoju; jeśli nie masz poczucia czujności, masz tendencję do marzenia. Jedną z najbardziej efektywnych pozycji do kultywowania właściwego połączenia ciszy i energii jest siedzenie.
Użyj pozycji, w której będziesz utrzymywać plecy prosto, bez napięcia.
Proste krzesło bez oparcia może ci być pomocne lub możesz użyć jednej z pozycji lotosu. One na początku wyglądają niewygodnie, ale z czasem mogą dostarczyć unikalnej równowagi łagodności i stanowczości, która zadowala umysł, nie męcząc ciała.
Jeśli podbródek jest bardzo lekko pochylony, jest to pomocne, ale nie pozwól, by głowa opadła do przodu, co powoduje senność. Ręce połóż na łonie, dłońmi otwartymi do góry, jedną ułożoną na drugiej ze stykającymi się kciukami. Poświęć trochę czasu, aby uzyskać właściwą równowagę.

Teraz skup swoją uwagę i zacznij przesuwać ją powoli wzdłuż ciała. Dostrzegaj doznania. Rozluźnij wszelkie napięcia, szczególnie w twarzy, karku i rękach. Pozwól, by powieki były zamknięte lub lekko opuszczone.
Badaj swoje uczucia. Jesteś napięty? Wówczas rozluźnij trochę swoją uwagę. Po tym umysł prawdopodobnie się uspokoi i może znajdziesz jakieś przepływające myśli – refleksje, marzenia, wspomnienia lub wątpliwości, czy medytujesz właściwie.
Zamiast podążać za nimi lub walczyć z tymi myślami, przyłóż więcej uwagi do ciała, które jest użyteczną przystanią dla rozbieganego umysłu.

Kultywuj ducha dociekania w swoim medytacyjnym nastawieniu. Poświęć temu trochę czasu. Przesuwaj swoją uwagę, na przykład od czubka głowy w dół przez całe ciało. Zauważaj różne doznania – takie jak ciepło, pulsowanie, zdrętwienie i wrażliwość – w stykaniu się palców, wilgotności dłoni i pulsie w nadgarstku. Nawet obszary, które mogą nie mieć szczególnych doznań, takie jak przedramiona lub płatki uszu, mogą być ogarnięte w ten uważny sposób.
Zauważ jak nawet brak doznania jest czymś, czego umysł może być świadomy. To stale utrzymywane badanie jest nazywane uważnością (sati) i jest jednym z podstawowych narzędzi medytacji wglądu.

Świadomość oddychania (anapanasati)
Zamiast „zwiedzania ciała” lub po pewnym okresie tej praktyki, uważność może być rozwijana przez skupienie świadomości na oddechu.
Najpierw idź za doznaniem swojego zwykłego oddechu, tak jak wpływa przez nozdrza i napełnia piersi i brzuch. Wówczas spróbuj utrzymywać swoją uwagę na jednym punkcie, albo na przeponie, albo na – bardziej subtelnym miejscu – nozdrzach. Oddech ma właściwości uspokajające, stabilizujące i rozluźniające, jeśli go nie forsujesz; jest to wspomagane przez wyprostowaną pozycję. Twój umysł może błądzić, ale wracaj cierpliwie do oddechu.
Nie jest konieczne rozwijanie koncentracji na jednym punkcie z wyłączeniem wszystkiego oprócz oddechu. Zamiast wpadania w trans, celem jest tutaj umożliwienie sobie dostrzegania działań umysłu i znalezienia w tym rytmu pokojowej klarowności. Cały proces – skupianie uwagi, dostrzeganie oddechu, dostrzeganie błądzenia umysłu i przywracanie uwagi – rozwija świadomość, cierpliwość i wewnętrzne zrozumienie.
Tak więc nie rezygnuj przez pozorne „niepowodzenia” – po prostu zaczynaj od nowa.
Kontynuowanie tej praktyki pozwoli umysłowi ostatecznie się uspokoić.

Jeśli stajesz się bardzo niespokojny lub poruszony, po prostu się rozluźnij. Praktykuj, będąc w pokoju z samym sobą, słuchając – bez konieczności wierzenia – głosów umysłu.
Jeśli czujesz się senny, przyłóż więcej dbałości i uwagi do ciała i pozycji. Oczyszczanie uwagi lub gonienie za ciszą w takich przypadkach tylko pogorszy sprawę.

Wważne jest kultywowanie cierpliwości i postanowienia zaczynania od nowa. Dostosuj oddech równoważąc swój stan umysłu – mocny, gdy jesteś senny lub owładnięty obsesyjną myślą; głęboki, ale łagodny, gdy jesteś niespokojny i niecierpliwy. Zrób wdech i wydech, „pozwól odejść” wszelkim niepokojom, zmartwieniom, ciszy, błogości, wspomnieniom lub opiniom na swój temat. „Wewnętrzny dialog” może zatrzymać się momentalnie lub zanikać. Wtedy zacznij od nowa. W ten sposób nieustannie odświeżasz umysł i pozwalasz mu odnaleźć swój własny rytm.

Układając się do snu pod koniec dnia, poświęć kilka minut na medytację, gdy leżysz na boku. Utrzymuj ciało całkiem prosto i zegnij jedno ramię w górę, tak by ręka stanowiła podparcie dla głowy. Rozciągnij się przez całe ciało, rozluźniając napięcia; skup swoją uwagę na oddechu, świadomie porzucając wspomnienia mijającego dnia i oczekiwania wobec jutra. W ciągu kilku minut, z czystym umysłem, będziesz zdolny do dobrego odpoczynku.

Życzliwość i wyrozumiałość dla siebie (swoich sukcesów i porażek)
Kultywowanie dobrego życzenia (metta) pozwala inaczej spojrzeć na praktykę wglądu. Medytacja naturalnie uczy cierpliwości i tolerancji albo przynajmniej pokazuje znaczenie tych jakości. Możesz łatwo rozwijać bardziej przyjacielskie i dbałe nastawienie do samego siebie i do innych ludzi. W medytacji możesz kultywować dobre nastawienie bardzo realistycznie.
Skup uwagę na oddechu, którego będziesz teraz używał jako środka do rozszerzania życzliwości i dobroci. Zacznij od siebie, od swojego ciała. Wyobraź sobie oddech jako światło lub zobacz swoją świadomość jako ciepły promień i stopniowo ogarnij nim swoje ciało. Lekko skup swoją uwagę na środku klatki piersiowej wokół rejonu serca. Gdy wdychasz, kieruj cierpliwą życzliwość ku sobie, być może wraz z myślą: „obym miał się dobrze”. Gdy wydychasz, pozwól nastrojowi tej myśli lub wyobrażeniu światła rozszerzać się na zewnątrz, od serca przez ciało i umysł na zewnątrz: „oby inni mieli się dobrze„.

Jeśli doświadczasz negatywnych stanów umysłu, wdychaj jakości tolerancji i przebaczenia. Wyobrażanie sobie oddechu jako mającego kojące działanie może być pomocne. Wydychając, pozwól odejść stresowi, zmartwieniu i negatywności i rozszerzaj poczucie uwolnienia przez ciało, przez umysł, na zewnątrz; jak wcześniej.
Ta praktyka może zajmować całość lub część okresu medytacji – musisz sam ocenić, jak będzie stosownie. Uspokajający efekt medytacji z życzliwym nastawieniem jest dobry na początku siedzenia, ale bez wątpienia będą też okazje do stosowania tego podejścia przez dłuższy okres, aby bardziej zagłębić się w serce.

Zawsze zaczynaj z tym, czego jesteś świadomy, nawet jeśli wydaje się to trywialne lub mylące. Pozwól umysłowi spocząć cicho na tym – czy jest to znudzenie, czy bolące kolano lub frustracja brakiem szczególnie miłego uczucia. Pozwól temu być, praktykuj, będąc z tym w pokoju. Rozpoznawaj i łagodnie odsuwaj jakiekolwiek tendencje do lenistwa, wątpliwości lub poczucia winy.

Spokój może rozwinąć się w odżywczą dla ciebie dobroć, jeśli najpierw zaakceptujesz w pełni obecność tego, czego nie lubisz. Utrzymuj uwagę stabilną i otwórz serce na to, cokolwiek doświadczasz. Nie oznacza to aprobaty negatywnych stanów, ale tworzy przestrzeń, w której mogą one przychodzić i odchodzić.

Generowanie dobrego życzenia w odniesieniu do świata poza sobą samym następuje według tego samego schematu. Prostym sposobem rozszerzania dobroci jest praca etapami. Zacznij od siebie, łącząc uczucie kochającej akceptacji z ruchem oddechu. „Obym miał się dobrze.” Wtedy pomyśl o ludziach, których kochasz i szanujesz, i życz im dobrze, jednemu po drugim. Przejdź do znajomych, a także do tych, w stosunku do których czujesz obojętność. „Oby mieli się dobrze.” W końcu wspomnij tych ludzi, których się boisz lub nie lubisz, i kontynuuj dobre życzenie.

Ta medytacja może się rozszerzać w ruchu współczucia, aby objąć wszystkich ludzi na świecie w wielu okolicznościach. I pamiętaj, że nie musisz czuć, że kochasz wszystkich, aby im życzyć dobrze.
Dobroć i współczucie powstają z tego samego źródła dobrego życzenia i otwierają umysł poza czysto osobistą perspektywę. Jeśli nie próbujesz zawsze czynić rzeczy takimi, jakimi chcesz, żeby były; jeśli jesteś bardziej tolerancyjny i wrażliwy wobec siebie i innych, takich, jakimi są; współczucie powstaje samo. Współczucie jest naturalną wrażliwością serca.

Część 2 REFLEKSJA

Nie-wybierająca świadomość
Medytacja może także być praktykowana bez medytacyjnego obiektu, w stanie czystej kontemplacji lub „niewybierającej świadomości”.
Po uciszeniu umysłu przez jedną z metod opisanych powyżej świadomie odłóż na bok medytacyjny obiekt. Obserwuj przepływ umysłowych obrazów i doznań, tak jak się pojawiają, bez angażowania się w krytykę lub pochwałę. Zauważaj jakąkolwiek awersję lub fascynację, kontempluj jakąkolwiek niepewność, szczęście, niepokój lub ciszę, tak jak się pojawiają. Możesz wracać do medytacyjnego obiektu (takiego jak oddech), ilekroć poczucie klarowności się zmniejsza lub gdy zaczynasz czuć się przytłoczony marzeniami. Gdy poczucie stabilności wraca, możesz ponownie odrzucić obiekt medytacji.

Ta praktyka „nagiej uwagi” jest odpowiednia dla kontemplacji umysłowego procesu. Poprzez obserwację poszczególnych „składników” umysłu możemy skierować naszą uwagę na naturę jego zawartości. Odnośnie zawartości umysłu buddyjskie nauczanie wskazuje szczególnie na trzy proste, podstawowe charakterystyki.
Pierwszą jest zmienność (anicca) – nieustanne powstawanie i kończenie się wszystkich przepływających zjawisk, ciągły ruch zawartości umysłu. Treść umysłu może być przyjemna lub nieprzyjemna, ale nigdy nie znajduje się w spoczynku.
Jest tam też stałe, często subtelne poczucie niezadowolenia (dukkha).
Nieprzyjemne doznania łatwo wywołują to poczucie, ale nawet piękne doświadczenie kreuje to szarpnięcie w sercu, gdy się kończy. Tak więc nawet w najlepszych chwilach wciąż jest w doświadczeniu umysłu ta nieprzekonywająca jakość, uczucie braku satysfakcji.
Gdy to stałe przychodzenie i odchodzenie doświadczeń i nastrojów zostanie poznane, jasne się staje też, że – odkąd nie ma w nich niczego trwałego – żadne z nich nie należy rzeczywiście do ciebie. A gdy treść umysłu jest uciszona – ujawniając jasną przestrzeń umysłu – żadna czysto osobista jakość nie może być znaleziona! To może być trudne do zrozumienia, ale w rzeczywistości nie ma żadnego „mnie” lub „moje” – to charakterystyka „nie-ja” lub bezosobowości (anatta).

Śledź w pełni i dostrzegaj, jak te jakości odnoszą się do wszystkich zjawisk, fizycznych i umysłowych. Bez względu na to, czy twoje doświadczenia są radosne, czy ledwie znośne, ta kontemplacja będzie prowadzić do spokojnego i zrównoważonego spojrzenia na twoje życie.

Kontemplowanie praktyki
Te wszystkie ćwiczenia medytacyjne służą ustanowieniu świadomości, jakimi rzeczy są. Przez skierowanie umysłu w pełni na doświadczenie będziesz dostrzegać jaśniej stan samego umysłu – na przykład, czy jesteś leniwy, czy nadgorliwy w swojej praktyce. Szczerze to oceniając, ewidentne staje się, że jakość medytacyjnej praktyki zależy nie od używanego ćwiczenia, ale od tego, co w nie wkładasz. Obserwując w ten sposób, zyskasz głębszy wgląd w swoją osobowość i przyzwyczajenia.

Jest kilka użytecznych punktów, o których warto pamiętać, ilekroć medytujesz.
-Uważaj, czy zaczynasz na nowo za każdym razem – lub nawet lepiej z każdym oddechem lub krokiem. Jeśli nie praktykujesz z otwartym umysłem, możesz odkryć, że próbujesz odtwarzać przeszły wgląd lub niechętnie uczysz się na swoich błędach.
-Czy masz właściwą równowagę energetyczną, dzięki której robisz wszystko, co możesz, bez przemęczania się?
-Czy utrzymujesz kontakt z tym, co aktualnie wydarza się w twoim umyśle, czy używasz techniki w tępy, mechaniczny sposób? Co do koncentracji, to dobrze jest kontrolować, czy odkładasz na bok sprawy, które nie są natychmiastowe, czy pozwalasz sobie na wikłanie się w myśli i nastroje. Albo czy próbujesz tłumić uczucia bez uznania ich i rozważenia mądrze?

Właściwa koncentracja jednoczy serce i umysł. Takie rozważanie pomaga ci rozwijać zręczne podejście. I oczywiście, refleksja pokaże ci więcej niż tylko to, jak medytować: da ci czystość zrozumienia samego siebie.

Pamiętaj, że zanim rozwiniesz zręczność i pewność w medytacji, lepiej jest używać medytacyjnego obiektu, jak oddech, jako punktu skupienia świadomości i antidotum dla przytłaczającej natury umysłowego rozproszenia. Nawet gdy twoje doświadczenie w praktyce jest długie, to zawsze jest pomocne wracanie do świadomości oddechu lub ciała. Rozwijanie tej zręczności zaczynania od początku prowadzi do stabilności i pewności. Przez zrównoważoną praktykę lepiej rozumiesz naturę umysłu i ciała i widzisz, jak żyć z większą wolnością i harmonią. To jest cel i owoc medytacji wglądu.

Świadome życie
Dzięki praktyce medytacji wglądu będziesz jaśniej widzieć swoje nastawienia i wiedzieć, które są pomocne, a które stwarzają problemy. Otwarte nastawienie może czynić nawet nieprzyjemne doświadczenia pełnymi wglądu – na przykład zrozumienie sposobu, w jaki umysł reaguje na ból lub chorobę. Gdy podchodzisz w ten sposób do takich doświadczeń, możesz rozwijać tolerancję na ból i łagodzić go w wielkim stopniu.
Z drugiej strony, niecierpliwe nastawienie będzie miało odmienne skutki: zmartwienie, jeśli ktoś zakłóci twoją medytację; rozczarowanie, jeśli twoja praktyka nie będzie przynosić wystarczająco szybkiego postępu; wpadanie w nieprzyjemne nastroje z nieistotnych powodów. Medytacja uczy nas, że spokój umysłu – lub jego brak – zasadniczo zależy od tego, czy kontemplujemy zjawiska życiowe w duchu refleksji i otwartości umysłu.

Przez obserwowanie swoich intencji i nastawień w ciszy medytacji będziesz mógł badać relację pomiędzy pożądaniem i niezadowoleniem.
Zobacz przyczyny niezadowolenia: pragnienie tego, czego nie masz; odrzucanie tego, czego nie lubisz; niemożność otrzymania tego, czego chcesz.
Szczególnie przytłaczające jest to, gdy sam jesteś przedmiotem niezadowolenia i pożądania. Nikomu nie jest łatwo zachować spokój wobec osobistej słabości, szczególnie gdy jest tak duży nacisk społeczny na dobre samopoczucie, ciągły postęp i powodzenie. Takie oczekiwania naprawdę czynią trudną akceptację samego siebie takim, jakim się jest.

Wraz z praktyką medytacji wglądu odkrywasz przestrzeń, w której dystansujesz się nieco do tego, czym myślisz, że jesteś, i do tego, co myślisz, że masz. Kontemplując te postrzeżenia, staje się jasne, że nie ma takiej rzeczy jak „ja” lub „moje”; są po prostu doświadczenia, które przychodzą i przepływają przez umysł. Zatem jeśli na przykład obserwujesz irytujące nastawienie, to zamiast stawać się przytłoczonym przez nie, nie wzmacniasz go i ono zwykle umiera. Może wrócić znowu, ale tym razem jest słabsze i wiesz, co z nim robić. Przez
kultywowanie spokojnej uwagi zawartość umysłu uspokaja się i może nawet całkiem ucichnąć, pozostawiając umysł czysty i świeży. Taka jest ciągła ścieżka wglądu.

Umiejętność spokojnego skupienia świadomości w granicach zmiennego biegu codziennego życia jest oznaką dojrzałej praktyki, ponieważ wgląd pogłębia się niezmiernie, gdy może objąć całość doświadczenia. Próbuj używać perspektywy wglądu bez względu na to, co robisz – rutynowe prace domowe, prowadzenie samochodu, picie herbaty.
Zbierz swoją świadomość, daj jej spocząć stabilnie na tym, co robisz, i obudź zmysł badania natury umysłu podczas działania. Skierowanie praktyki na fizyczne doznania, stany umysłu, doznania wzrokowe, słuchowe i węchowe może rozwinąć ciągłą kontemplację, która zmienia codzienne czynności w podstawę dla wglądu.

Stając się coraz bardziej świadomym, umysł zaczyna reagować umiejętnie w każdej chwili i życie staje się bardziej harmonijne. To jest sposób, w jaki medytacja wykonuje „pracę społeczną” – przez wniesienie świadomości do twojego życia, przynosi pokój światu. Gdy możesz spokojnie wytrzymywać z wielką rozmaitością uczuć, które powstają w świadomości, możesz żyć bardziej otwarcie ze światem i z sobą, takim jakim jesteś.

Fragmenty z:
Introduction to Insight Meditation Amaravati Buddhist Centre, 1998
Tłumaczenie: anatta.pl

Zobacz też

• Medytacja chodząca

• Medytacja a palenie papierosów

• Ból a medytacja

• Medytacja z czakramami

• Myśleć czy medytować…

Życzliwość – na ścieżce samopoznania.

13 Wtorek Kwi 2010

Posted by ME in buddyzm, Medytacja, Refleksje nad życiem

≈ 27 Komentarzy

Tagi

akceptacja, Medytacja, motywacja, pema, Pema Cziedryn, przyjaciel, wyrozumiałość, zgoda, łagodność, Świadomość, życzliwość


Szukanie prawdy w swoim sercu jest bez wątpienia nie tylko sprawą uczciwości, lecz także współczucia i szacunku wobec tego, co widzimy.

W moim biurze wisi obraz przedstawiający Bodhidharmę, mistrza _zen_, jako grubego, nieprzystępnego mężczyznę o krzaczastych brwiach, sprawiającego wrażenie, jakby cierpiał na niestrawność. Japoński napis wykaligrafowany na obrazie głosi: „Patrząc bezpośrednio w serce, odnajdziesz Buddę”.  Nieważne, czy akurat jemy, śpimy, medytujemy, słuchamy czy rozmawiamy – jesteśmy na świecie po to, by poznawać siebie samych. A to poznawanie, jak zostało powiedziane, może zastąpić studiowanie książek.

Cała mądrość pozwalająca poznać przyczyny cierpienia i cała mądrość pozwalająca odkryć, jak radosny, rozległy i nieskomplikowany jest nasz umysł, zrozumienie, co jest neurozą, a co mądrością nieuwarunkowanej prawdy – wszystko to zawarte jest w naszym własnym doświadczeniu. […]

W każdej sytuacji możemy odkryć prawdę, przyglądając się sobie samym, temu, co w nas ukryte, temu, co mroczne, niskie, przerażające, okropne i gniewne, a także temu, co wspaniałe, radosne, inspirujące i przepełnione spokojem.
Jesteśmy tego świadomi.
Do tego właśnie gorąco się nas zachęca, a droga do tego doświadczenia wiedzie przez medytację.
Kiedy pierwszy raz zetknęłam się z buddyzmem, przeżyłam ogromną ulgę, że istnieją nie tylko nauki, ale i metody, dzięki którym mogę te nauki zgłębiać i sprawdzać. Już pierwszego dnia powiedziano mi, że tak jak Bodhidharma, sama muszę odkryć prawdę.

Jednak gdy siądzie się do medytacji i uczciwie wejrzy w swój umysł, można dojść do wniosku, że jego aktywność to coś chorobliwego i przygnębiającego.
Tracimy wtedy poczucie humoru i praktykujemy z ponurą zawziętością, usiłując zgłębić do końca niezbyt atrakcyjną istotę naszego umysłu. Po jakimś czasie takiej praktyki, medytujący zaczynają odczuwać tak wielką rozpacz i poczucie winy, że załamują się i pytają: „I gdzież w tym wszystkim jest radość?”

Zatem na równi z czystym widzeniem, ważny jest także inny element praktyki – życzliwość.
To prawda, że bez jasności i uczciwości krążymy wciąż w tym samym zaklętym kręgu, nie posuwając się naprzód.
Jednak sama pozbawiona życzliwości uczciwość czyni z nas tylko ponurych, sfrustrowanych cierpiętników, skrzywionych jak po zjedzeniu cytryny.
Jesteśmy tak pochłonięci ciągłą autoanalizą, że tracimy wszelkie poczucie wdzięczności i zadowolenia z życia
.
Rozdrażnienie sobą, swoim życiem i nawykami innych staje się przytłaczające.

Dlatego też tak często podkreśla się znaczenie życzliwości.
Nazywa się ją czasem sercem, przebudzeniem serca, łagodnością czy przyjaznym nastawieniem. Zasadniczo jednak pojęcie „życzliwość” opisuje coś bardzo ważnego, co równoważy wszystkie elementy życia i łączy nas z nieuwarunkowaną radością. Trafnie ujął to wietnamski mistrz Thich Nhat Hanh, mówiąc: „Nie wystarczy cierpieć„.

Oczywiście, dyscyplina jest ważna. Gdy zasiadamy do medytacji, przypomina się nam, by stosować się do otrzymanych instrukcji, lecz dlaczego w ramach tej dyscypliny traktujemy się tak surowo? Czy medytujemy, bo „powinniśmy”?

Sposób, w jaki traktujemy wszystko, co pojawia się podczas medytacji, wpływa też na to, jak traktujemy rzeczywistość. Stajemy przed wyzwaniem: jak obok czystego wglądu rozwinąć także współczucie, jak zamiast popadać w coraz większe przygnębienie i poczucie winy, nauczyć się pogody ducha.
Nie podejmując tego wyzwania, będziemy tylko bezwzględnie krytykować siebie i innych. Nic nigdy nie będzie wystarczająco dobre, nic nigdy nie spełni naszych oczekiwań. Uczciwość pozbawiona życzliwości, poczucia humoru i otwartości serca może być po prostu małoduszna. Szukanie prawdy w swoim sercu jest bez wątpienia nie tylko sprawą uczciwości, lecz także współczucia i szacunku wobec tego, co widzimy.

Musimy się nauczyć, jak być dobrym dla siebie samego, jak szanować siebie samego.

Jest to istotne, bo gdy patrząc w swoje serce, odkrywamy to, co pomieszane i co jasne, co przykre i co miłe, nie odkrywamy jedynie samych siebie.
Odkrywamy wszechświat.
Kiedy rozpoznamy w sobie naturę buddy, zrozumiemy, że wszystko i wszyscy mają naturę buddy, że wszystko jest przebudzone i wszyscy są przebudzeni. Wszystko i wszyscy stanowią doskonałą całość, są równie cenni i dobrzy – tacy, jacy są. Gdy swoje myśli i uczucia traktujemy z poczuciem humoru i otwartością, w taki sam sposób postrzegamy wszechświat. Nie pracujemy tylko nad własnym wyzwoleniem, ale także po to, by pomóc społeczności, w której żyjemy – naszej rodzinie, krajowi, całemu kontynentowi, światu, galaktyce…
Wtedy, naturalnie i spontanicznie zachodzi interesująca przemiana. Uświadamiamy sobie, że ile w nas odwagi, gotowości, by patrzeć bezpośrednio w serce, i dobroci wobec siebie samych, tyle też w nas zaufania, które pozwala zapomnieć o sobie i otworzyć się na świat.

Najczęściej wolimy nie otwierać swego serca czy umysłu na innych, gdyż wprawiają nas oni w pomieszanie, któremu nie jesteśmy w stanie sprostać. Brakuje nam do tego siły psychicznej i odwagi. Lecz jeśli jasno i życzliwie spoglądamy na siebie, przestajemy obawiać się patrzenia innym prosto w oczy.
Wówczas doświadczenie otwierania się na świat zaczyna przynosić pożytek jednocześnie nam samym i innym. Im bardziej stajemy się otwarci na innych, tym łatwiej odkrywamy w sobie miejsca, w których jesteśmy zamknięci, zablokowani, wystraszeni czy nieżyczliwi. Uświadomienie sobie tego, choć pomocne, jest też bolesne. Często się zdarza, że jedyną znaną nam reakcją jest obrócenie tej wiedzy przeciwko sobie. Zadręczamy się wtedy, myśląc: „Nie jestem życzliwy, nie jestem uczciwy, nie jestem odważny – i tak nie mam szans”.
Lecz gdy zastosujemy nauki o łagodności i nieosądzaniu do wszystkiego, co w danym momencie widzimy, to żenujące nas dotąd odbicie nas samych napotkane w lustrze stanie się naszym przyjacielem. Zyskamy motywację, by jeszcze bardziej złagodnieć i rozpogodzić się wewnętrznie, bo wiemy już, że jest to jedyna droga pozwalająca na kontynuowanie pracy nad sobą z pożytkiem dla wszystkich istot.
I to właśnie jest początek dorastania. Dopóki nie zechcemy być wobec siebie uczciwi i dobrzy, pozostaniemy dziećmi. Lecz gdy tylko spróbujemy zaakceptować siebie samych, ciążące nam od zawsze poczucie ważności naszego „ja” znacznie zelżeje, ustępując miejsca naszej ciekawości tego, co jest poza nim.

Fragmenty z : Pema Cziedryn „Kiedy życie nas przerasta”

Zobacz też:

• Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn

• Co oznacza buddyjskie “Przyjęcie Schronienia” ?

• Demony, które niosą Przebudzenie

• Wyjdź Demonowi naprzeciw !

Medytacja środka ciszy

24 Środa Lu 2010

Posted by ME in Medytacja, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 35 Komentarzy

Tagi

cisza, csm, indywidualność, integracja, jaźń, Medytacja, nawyki, osobowość, transformacja, wyższa jaźń, Świadomość, źródło


W naturze ludzkiej świadomości istnieje potrzeba rozdzielenia, wyszczególnienia, zdefiniowania granicy rzeczy, aby dojść do jej zrozumienia. W imię nauki dokonujemy sekcji żaby w nadziei, że dowiemy się jak ona funkcjonuje, ignorując zupełnie fakt, że zabiliśmy ją w tym procesie i egzaminujemy martwą rzecz. Błędem, w który wpadamy, jest to, że nie reintegrujemy naszego rodzącego się rozumienia z organiczną całością, z której ją wyjęliśmy.
Zamiast przeniesienia żaby do naszego laboratorium mamy także możliwość przeniesienia naszego laboratorium do żaby i obserwowania naszego obiektu w jego naturalnym środowisku bez naruszania jego życia.

Naszym naturalnym środowiskiem jest nieskończony wszechświat, w którym my, ludzie, żyjemy w szerokim spektrum wibracji. Jednego końca tego kontinuum doświadczamy poprzez nasze najbardziej wysublimowane myśli, a drugiego – poprzez fizyczną rzeczywistość naszych ciał. Rzeczywistość pomiędzy tymi dwoma biegunami, która personalizuje i wiąże nasze myśli do naszego fizycznego ciała, jest naszą emocjonalną płaszczyzną doświadczeń.
Te poziomy ludzkiej wibracji zostały zdefiniowane jako „duch” (ciało mentalne, sfera myśli), „dusza” (ciało astralne, sfera emocji) i „fizyczność” (ciało fizyczne, sfera odczuć). Jednakże trzeba sobie zdawać sprawę, że te podziały są umowne, stworzone przez ludzi, gdyż nie istnieje miejsce, w którym jeden stopień wibracji jest oddzielony od drugiego.

Nasze doświadczanie na poziomie fizycznym jest samotnością. Jako oddzielne istoty żyjemy we wszechświecie wypełnionym innymi oddzielnymi istotami. A jednak za tymi poziomami wibracji jest To, co jest wibrowane lub wibruje – Jedna Jaźń, której wszyscy jesteśmy ekspresją. Jest to podstawowa struktura, która przywołuje nas w naszej fizycznej samotności i przypomina nam o fundamentalnej prawdzie, że wszyscy jesteśmy w pewien sposób powiązani.

Cała ludzka egzystencja jest tańcem pomiędzy doświadczaniem odrębności a pierwotną potrzebą połączenia. Jednym z wielkich paradoksów wszechświata jest to, że to właśnie fakt naszego fizycznego istnienia oślepia nas na poziom, w którym jesteśmy zjednoczeni.
Fizyczny świat tak bardzo ściąga naszą świadomą uwagę, że rzadko jesteśmy świadomi tego, co leży poza nim; a właśnie tylko poprzez przerzucenie swojej uwagi dalej, jedynie poprzez odsunięcie jej od świata fizycznego i zwrócenie jej do wewnątrz, możemy doświadczać głębszych poziomów jaźni i zetknąć się z naszą pierwotną Jednością.
Zatem główną barierą dla świadomego doświadczania naszej wspólnej wewnętrznej jaźni jest to, że nasze cielesne zmysły pochłaniają większość naszej uwagi. Jest to naturalna konsekwencja fizycznego istnienia i nie można tego osądzać w kategoriach złego czy dobrego. Tak po prostu jest. Zmysły można uważać albo za cudowny dar od łaskawego wszechświata, którego jedynym celem jest dać nam zdolności konieczne do fizycznego życia, albo za przejaw zła, z którym skazani jesteśmy cierpieć i walczyć. Technika
medytacji CMS oparta jest na tym pierwszym podejściu i kładzie nacisk na pozbawioną osądzania kontrolę nad zmysłami.

Każdy z nas posiada wrodzoną zdolność do odrzucania zmysłów. Kiedy czytasz te słowa, to czy twoje zmysły słuchu, węchu, zapachu i dotyku nie zostały przygaszone, podczas gdy twoja uwaga skupiła się na widzeniu, odczuciach emocjonalnych i racjonalnym rozważaniu tych słów? To tylko jeden przykład tego, jak podświadomie wybieramy jeden czy dwa bodźce zmysłowe spośród reszty. Aktywnym składnikiem jest tutaj uwaga, czy raczej uwaga świadomości, i właśnie ona jest kluczem, który medytacja środka ciszy (CSM – Center of Stillness Meditation) wykorzystuje w swym ćwiczeniu odrzucania zmysłów. Opierając się na tym, co nieświadomie robimy miliony razy na dzień, CSM sprowadza to do poziomu świadomej zdolności.

Osiągnięcie zdolności odrzucania zmysłów w dowolnym momencie wymaga wysiłku i wytrwałości; zwłaszcza chcąc uzyskać w tym jakąś płynność. Lecz nawet pierwsza, krótka chwila separacji od zmysłów, na nowo zaznajamia nas ze środkiem ciszy, tej Pierwotnej Ciszy, którą wszyscy znamy instynktownie. Kiedy już doświadczy się tego spokoju, kwestia wysiłku staje się nieważna w świetle ekscytujących możliwości dostrzeganych w tym stanie.

Dalsze wzmacnianie kontroli nad zmysłami przychodzi po tym szybko, a wewnętrzne światy otwierają się.
Pierwszą rzeczywistością, jaka się otwiera, jest osobowość. W CSM jest to wizualizowane jako sieć świetlnych włókien, które każdy z nas przędzie w strumieniu czasoprzestrzeni. To jest poziom, na którym umieszczamy swoją jaźń w kontekście tego, gdzie i kiedy jesteśmy, i wiążemy się z fizyczną ekspresją.
Osobowość jest naszym wytworem – takim, który zazwyczaj tworzymy nieświadomie i posiadamy nad nim niewielką władzę.

Tak samo jak moc odrzucania zmysłów, posiadamy również wrodzoną zdolność kształtowania naszej osobowości. Wróć pamięcią do dzieciństwa, kiedy „presja” ze strony rówieśników kierowała cię na to, kim chciałeś być (przynajmniej w jakimś stopniu); był to czas przymierzania różnych masek i wybierania tych, które były „bezpieczne” czy też, miejmy nadzieję, „odpowiednie” dla ciebie. Gdy doroślałeś, to czy nie zamieniałeś niektórych masek nowymi? Każdy z nas ma doświadczenia zmieniania „złych nawyków” lub denerwujących natręctw, by lepiej wpasować się w swoje życie. Mięśnie, których używamy w naszym podświadomym, wybiórczym odrzucaniu zmysłów, są tymi samymi, których używamy w nieświadomym kształtowaniu naszej osobowości. CSM używa tych mięśni na osobowości i uczysz się świadomie ją kształtować, tkając ją na nowo w czystszą ekspresję tego, kim jesteś i kim chcesz być.

Doświadczenia z osobowością niezmiennie prowadzą do świadomości, że istnieje jaźń, która doświadcza – rdzeń, który jest sprawcą, rzemieślnikiem. Jest to następny poziom do odkrycia, poziom indywidualnej jaźni, jaźni-która-działa. Najczęściej doświadczamy tego aspektu jaźni poprzez bardzo silne odczucia czy intuicję, że pewien kierunek jest tym, którym musimy podążać.

Prawdopodobnie najbardziej dramatycznym wydarzeniom twojego życia towarzyszyła wiedza o tym, kim w swym rdzeniu jesteś.
Jest to Indywidualność, która dokonuje projekcji i kształtuje sieć osobowości i w konsekwencji ukazuje się fizycznie w ciele. Innymi słowy, osobowość i ciało fizyczne są wehikułami Indywidualnej jaźni.

W CSM poziom Indywidualnej jaźni jest wizualizowany jako Słońce, dookoła którego, jako system słoneczny, orbitują aspekty osobowości i ciało fizyczne. To Słońce istnieje w nieskończonym wszechświecie, wypełnionym innymi Indywidualnymi jaźniami, innymi systemami słonecznymi, innymi gwiazdami zapełniającymi nocne niebo. Z perspektywy Indywidualnej jaźni, patrzy się „w dół” na osobowość i ciało, dzierżąc je, jako magiczne narzędzia, w czystej ekspresji celu Indywidualności. Tak jak ze zmysłami i osobowością, CSM bierze ten nieświadomy, naturalny proces i zamienia go w świadomie zintegrowaną zdolność. Uczy działać z mocą, bezpośrednio we wszechświecie, jako równie ważna Indywidualność.

Kiedy Indywidualna jaźń dojrzeje i nauczy się wyrażać siebie pełniej, moc jej podstawowego celu umacnia się. Zaczyna się krystalizować wiedza i, co dużo ważniejsze, doświadczenie, że wszystko jest ze sobą połączone i pochodzi z jednego Źródła. Powoli osoba jest prowadzona do Wielkiej Transformacji, która przychodzi z otwarciem nowego poziomu jaźni – poziomu Wyższej jaźni.
Wyższa jaźń jest pierwszym poziomem, na którym prawdziwie doświadczamy wspólnego połączenia.
Wyższa jaźń istnieje poza czasoprzestrzennym znaczeniem (jest ona podstawą dla czasoprzestrzeni), ukazując niezliczone Indywidualności (i w konsekwencji, osobowości i fizyczne ciała) wewnątrz swojego strumienia. Skoro słowa są konstrukcjami czasoprzestrzennymi, niemożliwe jest przejrzyste opisanie takiej rzeczywistości – jedynie poezja i mistycyzm mogą podjąć się jej wyrażenia – więc moje słowa należy traktować jako symbole przepełnione znaczeniem.
Po tym wstępie mogę opisać to jako łono, z którego wynurzamy się jako Indywidualne skupienia uwagi świadomości. Jednak istnieje kilka (nieskończona liczba?) Wyższych jaźni, wrzucających swoje potomstwo do rzeki istnienia; więc nie jest to ostateczne zjednoczenie, które nas wzywa. Takie złączenie przychodzi jedynie ze świadomością jaźni Jedności, której to jaźni wszyscy jesteśmy równymi ośrodkami ekspresji. To dopiero jest ostateczna Jedność ze Wszystkim….[…]

Fragment z „Medytacja środka ciszy”, F. Bardon

Zobacz także

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Medytacja a palenie papierosów

• Ból a medytacja

• Medytacja z czakramami

• Myśleć czy medytować…

Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak z niego zrezgnować?

27 Środa Sty 2010

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 85 Komentarzy

Tagi

akceptacja, cierpienie, depresja, Medytacja, negatywizm, negatywne myślenie, pesymizm, potęga teraźniejszości, pozytywne myślenie, przygnębienie, spokój, tolle, wyciszenie, Świadomość

Wszelki opór wewnętrzny odczuwa się jako rodzaj negatywizmu.
Wręcz można powiedzieć, że wszelki negatywizm jest tożsamy z oporem.
W tym kontekście są to nieomal syno­nimy.

Istnieje szeroki wachlarz postaw negatywnych – od irytacji lub zniecierpliwienia aż po wściekłą furię, od sarkazmu, przygnę­bienia czy ponurej urazy aż po samobójczą rozpacz.

Pod wpływem oporu byle drob­nostka potrafi wywołać silną reakcję negatywną: gniew, depre­sję lub głęboki żal.

Nasze ego wierzy, że dzięki negatywizmowi zdoła manipulować rzeczywistością i uzyska to, czego pragnie.
Wierzy, że uda mu się w ten sposób wywołać pożądaną sytuację bądź unicestwić niepożądaną.
Jak słusznie stwierdza autor Lekcji cudów, cierpienie zawsze podszyte jest nieświadomą wiarą, że „kupisz” sobie za nie przedmiot swoich pragnień.

Gdybyś rzekomy „ty” – czyli umysł – nie wierzył, że cierpienie może wywołać sku­tek, o jaki ci chodzi, po cóż byś je stwarzał?

Prawda jest oczywi­ście taka, że negatywizm wcale nie daje pożądanych skutków. Nie tylko nie wywołuje sytuacji, jakiej byśmy sobie życzyli, ale uniemożliwia jej pojawienie się.
Zamiast unicestwić sytuację nie­pożądaną, jedynie ją utrwala.
Cała jego „skuteczność” sprowa­dza się do wzmacniania ego – i z tej właśnie przyczyny ego uwiel­bia wszystko, co negatywne.

Gdy już utożsamiłeś się z czymś negatywnym, nie chcesz wyrzec się tego utożsamienia, a na głęboko nieświadomym po­ziomie wcale nie pragniesz pozytywnej zmiany.
Zagroziłaby ona bowiem twojej tożsamości, zgodnie z którą masz być przy­gnębiony, wściekły i skrzywdzony.

Wszelkie pozytywne wpły­wy, jakie pojawią się w twoim życiu, będziesz więc ignorował, negował lub sabotował.
Jest to częste zjawisko. A zarazem zu­pełny obłęd.

Żadna inna forma ży­cia na kuli ziemskiej nie wie, co to negatywizm: znany jest on wyłącznie ludziom.
Widziałeś kiedyś nieszczęśliwego delfina, żabę, która miała problemy z samooceną, kota, co nie potrafił się zrelaksować, albo ptaka, hołubiącego nienawiść i urazę?
Je­dynie zwierzęta, żyjące w bliskim kontakcie z ludźmi i poprzez nich wchodzące w kontakt z ludzkim umysłem oraz jego obłę­dem, zdradzają czasem coś w rodzaju negatywnych skłonności czy objawów nerwicy.
Przyjrzyj się dowolnemu zwierzęciu lub roślinie i ucz się od tego żywego organizmu, jak w pełni akceptować to, co j e s t -jak poddać się teraźniejszości.
Niech zwierzę lub roślina uczy cię Istnienia.
Niech cię uczy rzetelności – tego, jak być jednią, jak być całym, być sobą, być rzeczywistym.
Niech cię uczy, jak żyć i umierać – i jak z życia i z umierania nie robić problemu.

Ale czy nie bywa i tak, że negatywna emocja zawiera ważny ko­munikat?
Ma przykład jeśli często miewam depresję, może to znaczyć, że z moim życiem coś jest nie w porządku. Sygnał ten może mnie zmusić, żebym przyjrzał się swojej sytuacji życiowej i dokonał w niej zmian.
Muszę więc słuchać, co mówi mi emocja, zamiast bagatelizować ją jako coś negatywnego.

Regularnie powracające emocje negatywne niekiedy rzeczy­wiście mogą być sygnałem, podobnie jak bywa nim choroba.
Ale wszelkie zmiany, jakich dokonasz – w pracy, w związkach osobistych czy w szerzej pojętym otoczeniu – będą miały cha­rakter czysto kosmetyczny, jeśli nie spowoduje ich zmiana two­jego poziomu świadomości.
Ta zaś może nastąpić tylko w jeden sposób: poprzez większą obecność.
Począwszy od pewnego jej poziomu, wiesz bez pomocy negatywnych sygnałów, czego do­maga się twoja sytuacja życiowa. Dopóki jednak miewasz nega­tywne popędy, rób z nich użytek. Niech ci przypominają, że powinieneś być bardziej świadomy.

Jak zapobiec pojawianiu się negatywnych skłonności i jak się ich pozbyć, gdy już się pojawią?

Przestaną się pojawiać, kiedy staniesz się bez reszty obec­ny. Gdy Twoja uwaga skupiona będzie tylko i wyłącznie na bieżącej chwili. Tu i teraz.
Ale nie zniechęcaj się, gdy uwaga będzie ci uciekać w analizowanie wydarzeń i przykrości z przeszłości.
Jak dotąd niewielu ludzi na kuli ziem­skiej potrafi utrzymać stan ciągłej obecności, chociaż niektórzy są tego coraz bliżsi.

Ilekroć zauważysz, że odzywa się w tobie coś negatywnego, potraktuj to nie jak porażkę, lecz jak pożyteczny znak, który mówi ci: „Zbudź się. Wyskocz z umysłu. Bądź obecny”.

W późniejszych latach życia Aldous Huxley ogromnie zain­teresował się naukami duchowymi i napisał powieść, zatytuło­waną Wyspa. Jej bohater w wyniku katastrofy okrętowej ląduje na dalekiej wyspie, pozbawionej wszelkiego kontaktu ze światem.
Istnieje tam jedyna w swoim rodzaju cywilizacja, któ­rej niezwykłość polega na tym, że jej przedstawiciele są w przeciwieństwie do reszty ludzkości całkowicie poczytalni. Pierwsze, co zauważa rozbitek, to kolorowe papugi, które sie­dzą w koronach drzew i raz po raz skrzeczą: „Uwaga. Tu i teraz. Uwaga. Tu i teraz”. Z dalszego ciągu powieści dowiadujemy się, że wyspiarze nauczyli je tak mówić, ponieważ chcieli mieć sygnał, który by ich nieustannie przywracał do stanu obecności.

Ilekroć więc czujesz, że budzi się w tobie coś negatywnego – pod wpływem zewnętrznego bodźca, twojej własnej myśli albo i bez żadnej uświadomionej przyczyny – potraktuj to jak okrzyk:
„Uwaga. Tu i teraz. Zbudź się”.
Nawet najlżejsza iryta­cja jest znamienna, trzeba ją więc przyjąć do wiadomości i pod­dać oględzinom; w przeciwnym razie będą w tobie narastały pokłady niezaobserwowanych reakcji.

Być może –jak już wcze­śniej sugerowałem – zdołasz najzwyczajniej w świecie porzu­cić negatywną skłonność, gdy poczujesz, że nie chcesz w sobie nosić negatywnej energii, która z nią się wiąże, i że nie jest ci ona do niczego potrzebna.
Ale jeśli już się z nią rozstajesz, zrób to grun­townie.
Jeśli zaś nie zdołasz jej poniechać, pogódź się po prostu z jej istnieniem i –jak już wcześniej mówiłem – skup się na odczuciach, obserwuj je.

Gdy nie udaje ci się poniechać negatywnej reakcji, mo­żesz ją rozpuścić, wyobrażając sobie, że zewnętrzny bodziec, który ją wywołał, przenika przez ciebie jak przez powietrze.

Radzę najpierw ćwiczyć tę umiejętność w drobnych, wręcz bła­hych sprawach. Powiedzmy, że siedzisz sobie spokojnie w domu.
Nagle po drugiej stronie ulicy zaczyna wyć alarm samocho­dowy.
Budzi się irytacja.
Po co ci ona?
Po nic.
Czemu więc ją w sobie wywołałeś?
To nie ty: wywołał ją umysł. Stało się to zu­pełnie automatycznie, bez udziału świadomości.
Czemu umysł wywołał irytację?
Ponieważ tkwi w nieświadomym przeświadczeniu, że jego opór (który ty odczuwasz jako pewien rodzaj negatywizmu bądź cierpienia) w ten czy inny sposób unicestwi niepożądaną sytuację.
Jest to oczywiście złudzenie.
Opór umy­słu – w tym akurat wypadku będzie to irytacja lub gniew – wy­wołuje znacznie większe zamieszanie niż pierwotna przyczyna, którą umysł próbuje rozpuścić.

Wszystko to można potraktować jako praktykę duchową.

Poczuj, że stajesz się przeźroczysty, dematerializujesz się.

Niech hałas lub inny bodziec, budzący w tobie negatywną reakcję, przepłynie przez ciebie na wskroś, nie napotykając twardej zapory.

Jak już mówiłem, na początek wybieraj do tych ćwiczeń sprawy drobne: alarm samochodowy, szczekanie psa, krzyki dzieci, korek uliczny.

Zamiast wznosić w sobie zaporę, w którą raz po raz boleśnie uderza coś, co „nie powinno mieć miejsca”, pozwól, żeby wszystko przez ciebie przepływało.

Ktoś odzywa się do ciebie grubiańsko albo uszczypliwie.
Zamiast reagować nieświadomie i negatywnie – atakiem, obro­ną lub oddaleniem – pozwalasz, żeby usłyszane słowa przepły­nęły przez ciebie
.
Nie stawiaj najmniejszego oporu.

Zachowuj się tak, jakby nie istniał już w tobie nikt, kogo można zranić.

Na tym właśnie polega między innymi zdolność wybaczania i współczucia.
Dzięki niej stajesz się nietykalny.
Jeśli zechcesz, możesz, owszem, powiedzieć roz­mówcy, że jego zachowanie jest nie do przyjęcia, ale nie ma on już władzy nad twoim stanem ducha.

Tylko ty sam sprawujesz tę władzę – nie kto inny ani nie twój umysł. Dopóki zaś sta­wiasz opór, jego mechanizm zawsze działa tak samo – niezależ­nie od tego, czy bodźcem będzie alarm samochodowy, czyjeś grubiańskie zachowanie, powódź, trzęsienie ziemi lub utrata całego majątku.

Pytanie : Od dawna medytuję, biorę udział w warsztatach, przeczyta­łem wiele książek o tematyce duchowej, staram się żyć, nie stawiając oporu, ale jeśli spytasz, czy odnalazłem prawdziwy i trwały spokój wewnętrzny, to powiem szczerze, że mi się nie udało. Dlaczego? Co jeszcze mogę zrobić, żeby go znaleźć?

Wciąż szukasz na zewnątrz i tak już do tego przywykłeś, że nie potrafisz zaniechać poszukiwań.
Łudzisz się, że do celu po­zwoli ci się zbliżyć kolejny warsztat, kolejna technika.
Moja rada: nie szukaj spokoju.
Nie szukaj żadnego innego stanu niż ten, w którym akurat jesteś, bo wywołasz we własnym wnętrzu kon­flikt i nieświadomy opór.
Wybacz sobie to, że nie jesteś spokoj­ny.  Zaakceptuj to na tą chwilę.
Kiedy całkowicie pogodzisz się ze swoim niepokojem, na­tychmiast przeistoczy się on w spokój. Wszystko, co w pełni zaakceptujesz, doprowadzi cię do celu, do spokoju.
Ten właśnie cud zdarza się, gdy się poddasz.

E. Tolle Potęga teraźniejszości

Artykuł z serii: Przypomnienie

Powiązane posty :

• Wojna w Tobie trwa

• Nauka akceptacji dobrego i złego

• Dzień Uwagi

• Wyostrz swoją uwagę

• Ciemna noc duszy

• Spogladaj głębiej…

• Źródło natchnienia jest w Tobie

• Bez granic

Pustka jest formą, forma jest pustką – Wyjście POZA medytację.

14 Sobota List 2009

Posted by ME in buddyzm, Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 74 Komentarze

Tagi

budda, buddyzm, forma, Medytacja, myślenie, praktyka, pustka, satori, sutra, sutra serca, wgląd, wolność, Zen, zrozumienie, Świadomość

budda9
Forma nie jest różna od pustki, pustka nie jest różna od formy.
Forma jest pustką, pustka jest formą.

Sutra Serca uczy, iz „forma jest pustką i pustka jest formą.”
Bardzo wielu ludzi nie rozumie co to znaczy, nawet ci którzy dlugo praktykuja medytacje. Istnieje bardzo prosty sposób, aby zrozumiec nauczanie Sutry Serca w naszym codziennym zyciu.
Np. to jest drewniane krzeslo. Jest brazowe. Jest solidne i ciezkie i wszystko wskazuje na to, ze przetrwa dlugi okres czasu. Siedzisz na tym krzesl, a ono utrzymuje twoja wage, mozesz takze cos na nim polozyc. Ale kiedy podpalisz krzeslo i wyjdziesz, to kiedy wrócisz krzesla juz nie bedzie.
Ta rzecz, która wygladala tak mocno, solidnie i realnie, teraz jest tylko kupka popiolu, który wiatr rozwiewa dokola. Ten przyklad pokazuje w jaki sposób to krzeslo jest puste: nie jest trwala i stala rzecza.
Caly czas sie zmienia.
Nie istnieje w niezalezny sposób. Predzej czy pózniej, krzeslo w koncu zamieni sie i stanie sie zupelnie czyms innym. W taki oto sposób to brazowe krzeslo jest calkowita pustka i chociaz zawsze mialo wlasciwosci pustki, ta pustka była też formą; mozesz usiasc na tym krzesle i bedzie cie ono podtrzymywac.

„Forma jest pustką, pustka jest formą.”
Dlaczego jest tak wazne, aby to zrozumiec ?
Przyczyna tego jest taka, ze wielu ludzi jest przywiazanych do nazwy i formy.
To przywiazanie jest powodem niemalze calego cierpienia.
Jezeli chcemy uwolnic ludzi od tego przywiazania, musimy podac im lekarstwo nazwy i formy. Musimy zaczac od pokazania, ze nazwa i forma jest nierzeczywista i nietrwala; zawsze zmienia sie.

Jesli jestes bogaty, musisz zobaczyc, ze pozadanie bogactwa jest puste. Jezeli jestes przywiazany do slawy i pragniesz uznania innych, musisz zobaczyc, ze rzeczy o które walczysz i przez które cierpisz sa puste. Nikt nie mowi ze sa zle, sa po prosu puste.
Wiekszosc ludzi wysoko ceni sobie wlasne cialo, wydaje mnóstwo pieniedzy, aby bylo piekne i mocne. Ale wkrótce pewnego dnia, kiedy umrzesz, twoje cialo zniknie. Nie mozesz zabrac ze soba tego pustego ciala, bez wzgledu na to jak bardzo je sobie cenisz. Nie mozesz zabrac slawy, nie mozesz zabrac pieniedzy, nie mozesz zabrac seksu. Niczego nie mozesz zabrac.
W naszych czasach wielu ludzi bardzo przywiazuje sie do tych rzeczy. Cenia sobie nazwy i wyglad zewnetrzny prawie ponad wszystko, raniac w ten sposób siebie i innych, tylko po to, by siebie chronic. Chca zdobyc pieniadze, dobra reputacje albo korzystne zwiazki.
Walcza desperacko o wysoka pozycje. Ludzi zawsze pociaga najgorszego rodzaju naduzycie i cierpienie, by w konsekwencji dostac i zatrzymac te puste, przemijajace rzeczy. Takze wielu ludzi jest przywiazanych do seksu.

Wszystkie formy sa puste, wiec przekonanie, ze mozesz zdobyc lub zatrzymac cokolwiek jest podstawową iluzją. To nauczanie wskazuje na to.

Najwazniejsze jest, co chcesz osiagnac w swoim zyciu, wlasnie teraz ?
To czego chcesz w tej chwili ksztaltuje twój umysl, determinuje twoje zycie obecne i nastepne, ksztaltuje je.

Postrzegajac, ze wszystkie rzeczy pierwotnie sa puste, mozesz wszystko odpuscic i po prostu zyc, zamiast cierpiec z powodu tych wszystkich, nietrwalych rzeczy. Jesli nie jestes przywiazany do nazwy i formy, jestes calkowicie wolny.
Jest o tym slynna historia.
Dawno temu w Atenach zyl slynny filozof Diogenes. Chociaz byl filozofem najwyzszej klasy w starozytnej Grecji, zyl jak nedzny pies. Zawsze sypial na zewnatrz, nie troszczyl sie o to, czy bedzie mial co jesc kolejnego dnia i zazwyczaj nie nosil zadnego ubrania. To bylo jego nauczanie – naturalny styl zycia.
Któregos ranka, kiedy spal na ulicy, nagle poczul lekki chlód i obudzil sie. Nad nim stal Aleksander Wielki, który w tamtym czasie byl najpotezniejszym czlowiekiem swiata. Podbil wiele krajów i z powodu swojej niezwyklej militarnej mocy i inteligencji, bali sie i podziwiali go wszyscy. Wlasnie tego dnia Aleksander Wielki postanowil odwiedzic Diogenesa i dostac od niego nauczanie.Stal tam wystrojony w królewskie insygnia, jego wielka muskularna postac rzucala cien na wciaz lezacego Diogenesa. Diogenes spojrzal na niego zezujac i powiedzial: „O, Aleksander Wielki ! Jak sie masz ?” Ja mam sie dobrze, ale chce ci pomóc Diogenesie. Podbilem juz caly ten swiat. Posiadam niezliczone palace, zloto i bogactwa. Jezeli chcesz czegos, moge ci to dac. Cokolwiek – ziemie, pieniadze, wysoka pozycje – dam ci wszystko. Tylko powiedz czego chcesz a bedzie twoje. Czego chcesz ?
„O, chcesz mi pomóc ?”
Tak – powiedzial Aleksander Wielki. Chce ci pomóc.
„O, dziekuje.”
„Wiec czego chcesz ?”
„Chce czegos.”
„Tylko powiedz a bedzie twoje.”
„Aleksandrze Wielki prosze nie zaslaniaj mi slonca.”
„Dobrze juz dobrze, przepraszam.” Aleksander przesunal sie na bok.
Diogenes powiedzial: „Dziekuje, dziekuje, to wystarczy.”
To bardzo prosta historia, ale wyjasnia czym jest forma i pustka. To wszystko. Ha, ha, ha. Kiedy zaoferowano mu wszystko czego mozna zapragnac, Diogenes tylko powiedzial: „prosze nie zaslaniaj mi slonca.”
Tylko to! W tym punkcie nie ma pozadan.
Diogenes juz osiagnal cala prawde, osiagnal, ze substancja jest pusta. Wiedzial tez, ze nazwa i forma sa puste, wiec nie byl zainteresowany w posiadaniu bogactw, slawy, kochanki, rodziny czy wysokiej pozycji.
Wszystko jest puste – kto pragnie tych pustych rzeczy?
One nie moga na prawde pomóc mi w zyciu, ale wlasnie teraz, potrzebuje slonecznego swiatla. To wszystko.

Diogenes byl calkowicie wolny, poniewaz calkowicie osiagnal prawde, ze „forma jest pustka, pustka jest forma.” Jezeli osiagniesz ten punkt i nie ma w nim pozadania, które warte jest lgniecia sie do czegokolwiek, wtedy rozumiesz, ze jestes juz kompletny.
Wlasnie teraz niczego ci nie brakuje.
To bardzo wazny punkt.
Wtedy nawet medytacja nie jest juz konieczna.
Siedzenie w odosobnieniu nie jest juz potrzebne.
Mowy Dharmy tez nie sa potrzebne.

Tylko wtedy gdy jestes przywiazany do swojego myslenia, wtedy medytacja jest bardzo potrzebna.
Jezeli nie osiagnales „forma jest pustką, pustka jest formą,” siedzenie dlugich odosobnien jest bardzo wazne w twoim zyciu i musisz duzo, mocno praktykowac.
Kiedy zatrzymasz sie i spojrzysz na to przez chwile, zobaczysz, ze potrzeba praktyki jest takze bardzo glupia.
Ha, ha, ha.

2. Nie pojawianie sie i nie znikanie.
Nie zabarwienia i nie czystosc.
Nie powiekszanie i nie zmniejszanie.

Sutra Serca jest znana z bardzo interesujacego sposobu opisywania nszej prawdziwej natury.
Uzywa slowa „nie” wiele razy.

Kiedy osiagniesz prawdziwa pustke, nie ma tam mowy ani slów.
Kiedy otwierasz usta, to juz jest wielki blad.
Tak wiec slowa i mowa nie moga opisac naszej pierwotnej natury.

Tylko zeby nauczac ludzi wciaz uczepionych zludy slów i mowy, trzeba posluzyc sie lekarstwem mowy i slów.
Sutra Serca rozwaza obydwa te punkty. Opisuje nasza prawdziwa nature przez dokladne objasnienie, czym nasza prawdziwa natura nie jest.
Nie mozna powiedziec co to jest, ale mozna przekazac sens tego, czym nasza natura nie jest.
„To nie jest to, ani to, ani to. To nie jest takie jak tamto, ani takie jak tamto.”

Rozumiesz ? Ha, ha, ha ! To bardzo interesujaca technika.
Sutra Serca mówi jedynie „nie”, poniewaz to jest prawdopodobnie najlepsze, co slowa i mowa moga wyrazic. Te linie Sutry Serca wskazuja prosto na fakt, ze w naszej prawdziwej naturze nigdy nic sie nie pojawia, ani nie znika. Nie ma czegos takiego jak zabarwienie czy czystosc, poniewaz to sa jedynie pojecia stworzone przez myslenie. W pierwotnej naturze nie ma pojawiania sie ani znikania. Nasza pierwotna natura jest calkowicie nieporuszona i pusta. Wszystko zostalo stworzone z uniwersalnej substancji.
W takim razie w jaki sposób moglaby cos pojawiac sie i znikac, byc zabarwione lub czyste ? Poniewaz nasza pierwotna natura jest taka sama, jak natura wszechswiata jak moglaby sie powiekszac i zmniejszac ?

Nieskonczona w czasie i przestrzeni, nie ma w niej zadnych znaczen, niczego co moglibysmy odniesc do rzeczy lub opisac slowami.

3. Wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka.
Nie poznanie, nie osiaganie. Nirwana.

Sutra Serca mówi: „Wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka.”
Wszystkie Dharmy byly juz puste i wolne od istnienia, nim to zauwazyles. Nazwa i forma juz sa puste. Nie mozesz nawet mówic o Dharmie, a potem twierdzic, ze jest pusta. To jest wielki blad !
Prawdziwe doswiadczenie pustki oznacza, ze nie ma tam ani slów ani mowy, nie ma takze Dharmy.
Kiedy masz zamiar otworzyc usta, aby powiedziec, ze „wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka,” to wtedy nie jest to juz pustka.
Wiec uwazaj.
Chodzi tutaj o to, ze jesli tylko rozumiesz mowe i slowa, takze kierujesz sie tylko intelektualnym rozumieniem, wtedy ta sutra ani zadna inna nie moze ci pomóc w twoim zyciu,
Pewne rzeczywiste doswiadczenie tego o czym jest tutaj mowa jest konieczne.
Tak wiec, kiedy mówimy, ze wszystko jest puste, nie ma poznania ani osiagania.

W tym punkcie pustka jest Absolutem. (Mocne uderzenie w stól.)
Nic nie istnieje, wiec co jest do osiagniecia ?
Te slowa w Sutrze Serca sa tylko piekna mowa, ale nawet najwspanialsza i najbardziej interesujaca mowa, slowa jezeli tylko rozumiesz je pojeciowo, intelektualnie, nie moga pomóc ci w zyciu.

Powtarzam jeszcze raz, naprawde mozesz cos osiagnac. Mozesz osiagnac pewnosc, ze rzeczywiscie nie ma nic do osiagania.
Wszystko jest prawda, dokladnie takie jakie jest.
Jestes juz kompletny.

Ale uwazaj !
Samo rozumienie tych pieknych slów to jedno, ale osiagniecie ich, to calkiem co innego.

Sutra Serca rozpoczyna sie od doswiadczenia pustki w Hinajanie i prowadzi do zrobienia nastepnego kroku. Jesli osiagniesz prawdziwa pustke, tam nie ma mowy ani ust.

Kiedy osiagniesz „bez ust,” osiagniesz Absolut lub nirwane.[…]
W tym punkcie nie ma przeciwstawienst: nie ma przychodzenia czy odchodzenia, nie ma wysokie ani niskie, dobre czy zle, narodziny czy smierc.
W prawdziwym doswiadczeniu pustki postrzegasz, ze nie ma narodzin ani smierci, nie ma przychodzenia ani odchodzenia.

Jak mozesz zatrzymac cos, co nie istnieje ?
Nie ma juz cierpienia, wiec nie ma takze zródla cierpienia, tym bardziej tez unicestwienia cierpienia. Dlatego Sutra Serca mówi, ze „nie ma cierpienia ani zródla cierpienia, takze nie ma konca cierpienia i zadnej sciezki wyprowadzajacej z cierpienia.”

Takze „uderza” w przeciwstawne myslenie, ukazane w Czterech Szlachetnych Prawdach, w których jest powiedziane, ze istnieje cierpienie, zródlo cierpienia, takze sciezka wyprowadzajaca.
Buddyzm Mahajany prowadzi do zrobienia nastepnego kroku, dalej niz nauczanie Hinajany. Jezeli zatrzymasz sie w tym miejscu, w kompletnej pustce, osiagniesz tylko nirwane. Buddyzm Mahajany prowadzi do zrobienia nastepnego kroku…

Powiedzenia mistrza Zen

-Nie karm sie rozpaczliwa nadzieja, ze bedziesz miec zycie bez problemów. Latwe zycie wywoluje osadzajacy i leniwy umysl. Starozytny medrzec powiedzial:
„Zaakceptuj niepokoje i trudnosci tego zycia”.

-Nie oczekuj ze twoja praktyka obejdzie sie bez przeszkód. Bez przeszkód umysl, który szuka oswiecenia, moze sie wypalic. Tak wiec starozytny medrzec powiedzial:
„Osiagnij swobode posród chaosu”.

-Nie oczekuj, ze praktykujac mocno nie doswiadczysz dziwnych rzeczy. Ciezka praktyka, w której unika sie tego co nieznane, oslabia zaangazowanie. Starozytny medrzec powiedzial:
„Wspomóz ciezka praktyke zaprzyjazniajac sie z kazdym demonem”.

– Przyjaznij sie, ale nie oczekuj zadnej korzysci dla siebie. Przyjazn tylko dla siebie zle odbija sie na zaufaniu. Starozytny medrzec powiedzial:
„Utrzymuj trwala przyjazn z czystym sercem”.

-Nie oczekuj, ze inni beda podazac twoim sladem. To, ze zdarzy sie iz inni ida za toba przydaje ci tylko wiecej dumy. Starozytny medrzec powiedzial wiec:
„Uzyj swojej woli, by wnosic pokój miedzy ludzi”.

– Nie oczekuj zadnej nagrody za swoja dobroczynnosc. Oczekiwanie czegokolwiek w zamian prowadzi do knujacego i podstepnego umyslu. Starozytny medrzec rzekl:
„Odrzuc falszywa duchowosc jak pare starych butów”.

– Nie oczekuj zysków wykraczajacych poza wartosc twojej pracy. Zdobywanie nieuczciwych korzysci czyni z ciebie samego glupca. Starozytny medrzec powiedzial:
„Badz bogaty w uczciwosci”.
– Nie staraj sie stwarzac jasnosci umyslu poprzez surowa praktyke. Kazdy umysl zaczyna w koncu palac nienawiscia do surowosci, a jakaz jest jasnosc w umartwianiu sie? Tak wiec starozytny medrzec rzekl:
„Stwórz sobie swobodna droge nie wkraczajac w surowosc praktyki”.

Pozostan w równowadze wobec wszelkich przeciwnosci losu.
Budda osiagnal najwyzsze oswiecenie bez przeszkód. Poszukujacy prawdy sa cwiczeni w pokonywaniu trudnosci. A gdy na swej drodze wystawieni sa na przeszkode, pozostaja spokojni. Wtedy, uwalniajac sie, posiadaja wielki skarb.

Fragmenty:
Maha Pradznia Paramita, Seung Sahn,
Kyong – Ho
Tlumaczenie Aleksandra Porter, Krzysztof Korkosz.
„Zen, Prosta droga do Satori”

* Artykuł bez polskich znaków

Zobacz też

• “Stać się nicością” – o co chodzi w tej koncepcji?

• Czy przeraża Cię Pustka?

• Oświecenie – wielki mit.

• Rozpadnij się na kawałki

Ocean ciszy

30 Piątek Paźdź 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 10 Komentarzy

Tagi

cisza, cisza przemawia, mądrość, przestrzeń, spokój, tolle, wolność wewnętrzna, wyciszenie, Świadomość

woda

Twoje najgłębsze poczucie siebie, tego kim jesteś, i CISZA – są nie rozłączne. To jest właśnie Jam Jest, które jest głębsze niż imię i forma. Kiedy tracisz kontakt z wewnętrzną CISZĄ, tracisz kontakt ze sobą. Kiedy tracisz kontakt ze sobą, zatracasz się w świecie.
SPOKÓJ jest twoją prawdziwą naturą.

Czym jest SPOKÓJ?

Wewnętrzna przestrzeń albo świadomość, w której te słowa są odbierane i stają się myślami. Bez tej świadomości nie byłoby ani percepcji, ani myśli, ani świata. Tą świadomością jesteś ty, przebrany za osobę.
Odpowiednikiem zewnętrznego hałasu jest wewnętrzny hałas myśli. Odpowiednikiem zewnętrznej ciszy jest wewnętrzny SPOKÓJ.
Kiedykolwiek zapanuje wokół ciebie cisza – wsłuchaj się w nią. To znaczy po prostu ją zauważ. Zwróć na nią uwagę. Wsłuchiwanie się w ciszę rozbudza wewnętrzny wymiar SPOKOJU, bo tyko poprzez SPOKÓJ możesz być świadomy ciszy.
Zobacz, że w chwili, gdy spostrzegasz ciszę wokół siebie, nie myślisz. Jesteś świadomy, ale nie myślisz.
Kiedy jesteś świadomy ciszy, natychmiast pojawia się stan wewnętrznego czujnego SPOKOJU. Jesteś obecny. Wyszedłeś poza, trwające tysiące lat, ludzkie uwarunkowanie.
Spójrz na drzewo, kwiat, roślinę. Niech twoja świadomość na nich spocznie. Jakie są SPOKOJNE, głęboko zakorzenione w Bycie. Pozwól naturze, żeby nauczyła cię SPOKOJU.

Kiedy patrzysz na drzewo i odbierasz jego CISZĘ, sam stajesz się CICHY. Łączysz się z nim na bardzo głębokim poziomie. Czujesz jedność ze wszystkim, co odbierasz w CISZY i poprzez CISZĘ. Poczucie jedności ze wszystkim, co cię otacza jest prawdziwą miłością.

Świadomość

Cisza pomaga, ale do znalezienia SPOKOJU nie jest konieczna. Nawet, jeżeli jest hałas, możesz mieć świadomość SPOKOJU znajdującego się pod tym hałasem, świadomość przestrzeni, w której hałas powstaje. To jest wewnętrzna przestrzeń czystej świadomości.
Możesz być świadomy świadomości, jako tła wszystkich percepcji zmysłowych, tła swoich myśli. Kiedy stajesz się świadomy świadomości, wówczas wyłania się wewnętrzny SPOKÓJ.
Każdy irytujący hałas może być równie pomocny jak cisza. W jaki sposób? Jeżeli nie będziesz mu stawiał wewnętrznego oporu, pozwolisz mu być takim jaki jest, to ta akceptacja także zabierze cię do obszaru wewnętrznej CISZY.
Za każdym razem, kiedy prawdziwie akceptujesz ten moment takim jaki jest – niezależnie od tego jaką przybierze formę – jesteś w CISZY, jesteś w stanie pojednania.

Przerwa

Zwracaj uwagę na przerwy – na przerwę między dwiema myślami, krótką, cichą przestrzeń miedzy słowami w rozmowie, między nutami na pianinie albo flecie, albo na przerwę między wdechem i wydechem. Kiedy zauważasz te przerwy, świadomość „czegoś” staje się po prostu świadomością. Bezpostaciowy wymiar czystej świadomości wyłania się z twojego wnętrza i zastępuje identyfikację z formą.
Prawdziwa inteligencja działa w ciszy. SPOKÓJ, to obszar, gdzie panuje kreatywność i gdzie można znaleźć rozwiązania problemów.
Czy CISZA jest tylko brakiem hałasu i zawartości (treści)? Nie, to czysta inteligencja, wszechobecna świadomość, z której każda forma bierze swój początek. Jakże więc mogłaby być oddzielona od tego, kim jesteś?

Forma

Forma, którą myślisz, że jesteś – narodziła się z niej i Jest przez nią podtrzymywana.
Jest istotą wszystkich galaktyk i źdźbeł trawy; wszystkich kwiatów, drzew, ptaków i wszelkich innych form.
CISZA jest jedyną rzeczą na tym świecie, która nie posiada formy. A jednak wcale nie jest rzeczą, i nie Jest z tego świata. Kiedy patrzysz na drzewo, lub człowieka, w CISZY, kto wtedy patrzy? Coś głębszego niż osoba. Świadomość patrzy na swoje stworzenie.
W Biblii jest powiedziane, że Bóg stworzył człowieka i że to było dobre. To właśnie widzisz, kiedy patrzysz w stanie CISZY, pozbawionym myśli.
Czy potrzebujesz więcej wiedzy? Czy więcej informacji ocali świat, albo szybsze komputery, więcej analiz naukowych, czy intelektualnych? Czy przypadkiem nie mądrości ludzkość obecnie najbardziej potrzebuje.
Lecz czym jest mądrość i gdzie ją można znaleźć? Mądrość przychodzi wraz ze zdolnością przebywania w CISZY. Wystarczy patrzeć i słuchać. Nic więcej. Przebywanie w stanie CISZY, patrzenie i słuchanie aktywuje nie związaną z umysłem inteligencję. Pozwól Jej kierować swoimi słowami i czynami.

Cisza przemawia, E. Tolle

Zobacz też:

• 48 minut absolutnej świadomości

• Przestrzeń w Tobie

• Dzień Uwagi

• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja

• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja

SONDA: Twoje poglądy na medytację

23 Piątek Paźdź 2009

Posted by ME in Medytacja, sondy

≈ 7 Komentarzy

Tagi

Medytacja, sonda, sondy, Świadomość

Zapraszam, można wybrać do 3 opcji. 🙂

Inne sondy

  • Czy wierzysz, że każdy może rozwinąć zdolności “nadprzyrodzone”?

  • Czy śledzisz komentarze?

  • Najpopularniejsze słowo. Zgadnij :) = Rozwiązanie zagadki.

  • Czy wierzysz w Prawo Przyciągania?

  • Czy wierzysz, że można się oświecić?

  • W co wierzysz?

  • Jaka jest Twoja opinia o pisaniu komentarzy?

  • Kim jesteś i co robisz – czytelniku :)?

  • Jakie tematy chciałbyś/chciałabyś widzieć na tym blogu?

  • Czy wierzysz w reinkarnację?

Medytacja zwiększa inteligencję? Wyniki badań.

19 Poniedziałek Paźdź 2009

Posted by ME in Medytacja, zdrowie

≈ 28 Komentarzy

Tagi

inteligencja, kora mózgowa, mózg, Medytacja, zdolności, zdrowie, Świadomość

medytuj

Na blogu „Po stronie rzeczy”  znalazłam zbiory ciekawych postów w tematyce, która mnie szczególnie interesuje, czyli medytacja a badania naukowe 😉
Pozwolę sobie (niestety bez pozwolenia, bo nie znalazłam maila osoby prowadzącej blog, może ktoś z was zna?), zacytować dwa artykuły:

1. Regularna medytacja = grubsza kora mózgowa
tytuł badania: Meditation experience is associated with increased cortical thickness
badacz: Lazar S.W. (Psychiatric Neuroimaging Research Program, Massachusetts General Hospital, Boston)[…]
próba losowa: 20 uczestników wybranych z lokalnej społeczności osób medytujących o różnym stopniu zaawansowania; 15 osób jako grupa kontrolna niemedytująca.
potwierdzenie: http://www.jimhopper.com/pdfs/Lazar2005.pdf

Wyniki w skrócie: Posługując się techniką rezonansu magnetycznego udowodniono, że pod wpływem regularnych ćwiczeń medytacyjnych kora mózgowa powiększa swoją grubość, a także lepiej pracują te części mózgu, które odpowiedzialne są za: kontrolowanie uwagi, odbieranie bodźców zmysłowych, słuchowych i wizualnych oraz funkcji automatycznych takich jak bicie serca, oddychanie. Różnice w grubości kory były najbardziej widoczne u starszych uczestników, co sugeruje, że medytacja może zrównoważyć związane z wiekiem zmniejszanie grubości kory mózgowej.

WARTO – regularnie medytować, bo:
* grubsza kora = wyższy poziom inteligencji – o czym w następnym badaniu
* grubsza kora prawdopodobnie ma bardziej złożone połączenia nerwowe, co przekłada się na zdolności umysłowe
* z wiekiem nasze zdolności umysłowe nie będą tak spadać, jak u osób niemedytujących

2. Grubsza kora mózgowa = wyższy poziom inteligencji
tytuł badania: Positive association between cognitive ability and cortical thickness in a representative US sample of healthy 6- to 18-year-olds
badacz: S. Karama (McConnell Brain Imaging Centre, Montreal Neurological Institute, McGill University, Montreal, Canada), […]
data badania: 2009
próba losowa: 433 zdrowych dzieci w wieku 6-18 lat, próbka wybrana z baz danych 6 centrów pediatrycznych
potwierdzenie: http://stbb.nichd.nih.gov/pdf/cog_abil_cort_thickness.pdf

Wyniki w skrócie: Uczestnicy badania zostali przebadani za pomocą rezonansu magnetycznego oraz przeszli testy na inteligencję, zdolności werbalne i niewerbalne, dotyczące rozwoju neuropsychicznego oraz zachowania. Udowodniono istnienie pozytywnego związku między zdolnościami umysłowymi a grubością kory mózgowej w licznych obszarach mózgu (płatach: czołowym, ciemieniowym, skroniowym i potylicznym). Tym samym obalono teorię, iż za różnice w poziomie inteligencji odpowiada jedno centrum mózgu lub struktura.
Najsilniej związane z inteligencją są obszary, w których znajdują się tzw. ośrodki asocjacyjne, gdzie przetwarzane są informacje napływające z różnych części mózgu. Grubsza kora ma, według naukowców, więcej połączeń między komórkami, co zwiększa zdolności umysłowe.

Badanie to jest pierwszym krokiem w kierunku zrozumienia spadku procesów umysłowych u osób starszych czy cierpiących na różne choroby mózgu, od stwardnienia rozsianego do schizofrenii, depresji, po opóźnienie umysłowe. Pomoże także w opracowaniu profilaktyki i leczenia zaburzeń procesów umysłowych.

WARTO – więc podejmować działania wpływające na „pogrubienie” kory mózgowej, jak wspomniana wcześniej regularna medytacja.

—————————————

Moją uwagę zwrócił szczególnie fakt, że pomimo iż w medytacji umysł teoretycznie nie pracuje w sposób oczywisty, to jednak jakieś energetyczne procesy muszą zachodzić, skoro ilość połączeń nerwowych wzrasta.

Artykuły pochodzą z bloga:
http://postronierzeczy.blogspot.com/,
warto zaglądnąć jest tam sporo ciekawych mini-abstraktów z artykułów naukowych w tematach duchowości i psychologii.

Zobacz także

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Medytacja a palenie papierosów

• Ból a medytacja

Demony, które niosą Przebudzenie

27 Niedziela Wrz 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 265 Komentarzy

Tagi

budda, buddyzm, cierpienie, cziedryn, demony, dobro, ego, mara, Medytacja, oświecenie, pema, przebudzenie, wyzwolenie, zło, Świadomość

wyzwolenie6

Dzisiaj ponownie odkryłam ten tekst Pemy Cziedryn.
Uważam, że jest on świetnym uzupełnieniem dyskusji, która odbyła się ostatnio pod artykułami o Tolle i o diable.

Poza tym, prowadząc korespondencję mailową z paroma osobami: majkiem79, felicitą oraz pinią – zastanawiałam się nad kilkoma kwestiami, o których rozmawialiśmy i mam wrażenie, że dla każdej z tych osób,  poniższy artykuł jest w jakiś sposób godną uwagi lekturą 🙂 Dla każdego… w nieco innym obszarze !
Jest odpowiedzią na zadane i niezadane pytania, lub odniesieniem do wcześniejszych dyskusji 🙂

Tak więc, specjalnie dla Was, przedstawiam fragment książki „Kiedy życie nas przerasta”
– mimo że nie jest krótki, warto dotrwać do końca i przeczytać uważnie – pomiędzy zdaniami znajdziecie sporo nawiązań do naszych rozmów.

Wszystkich pozostałych czytelników bloga, zachęcam do tego artykułu tym bardziej.
Jeśli przeczytać go powoli i bacznie, można odkryć w nim drugie albo i trzecie dno… 🙂
Zapraszam!

———————————————————————————————————————–

Wszystkie demony wskazują drogę do całkowitego przebudzenia i życia wolnego od kurczowego uścisku, życia i zarazem umierania, chwila po chwili, przy każdym wydechu.
Kiedy się budzimy, możemy zacząć żyć w pełni, nie szukając gorączkowo przyjemności i nie unikając bólu, nie odtwarzając starego siebie, ilekroć rozpadniemy się na kawałki.

Tej nocy, kiedy miał osiągnąć oświecenie,
Budda usiadł pod drzewem.

Gdy tak medytował, zaatakowały go demony (mary).
Mówi się, że wojownicy Mary kierowali przeciw Buddzie włócznie i strzały, jednak ich ostrza zamieniały się w kwiaty.


Czego uczy ta historia?
Według mnie tego, że rzeczy, które z przyzwyczajenia traktujemy jako przeszkody, mogą okazać się pożyteczne.

Przeszkody te to jedynie sposób, w jaki świat i całe nasze doświadczenie wskazują nam miejsce, w którym utknęliśmy.

Patrząc na włócznię lub strzałę, możemy nauczyć się widzieć kwiat.
Czy doświadczamy tego, co się wydarza, jako przeszkody i wroga, czy jako nauczyciela i przyjaciela,  zależy od tego, jak odbieramy rzeczywistość. Zależy od naszego związku z sobą samym.

Nauki mówią, że przeszkody mogą powstawać na poziomie zewnętrznym i wewnętrznym.
W tym rozumieniu poziom zewnętrzny to poczucie, że zostaliśmy przez kogoś lub coś zranieni, to zaburzenie spokoju i równowagi, które, jak nam się wydawało, święcie się nam należały.
A tu jakiś łobuz wszystko zniszczył!!!

Ten rodzaj przeszkód pojawia się w związkach z ludźmi oraz w wielu innych sytuacjach, gdy czujemy się rozczarowani, zranieni, zdezorientowani i zagrożeni.
Ludzie doświadczają takich uczuć od zarania dziejów.
Na poziomie wewnętrznym jednak nie atakuje nas nic poza naszym własnym pomieszaniem.
Nie ma tu żadnej solidnej przeszkody – tylko manifestuje się w ten sposób nasza potrzeba ochraniania ego.

Prawdopodobnie jedynym wrogiem jest niezadowolenie z doświadczanej w danym momencie rzeczywistości i płynąca stąd chęć, aby ta chwila odeszła jak najszybciej.

Praktykując medytację odkrywamy jednak, że nic nie odchodzi, dopóki nie nauczy nas tego, co mamy wiedzieć.

Możemy pędzić na drugi koniec świata z prędkością 200 kilometrów na godzinę, by uciec od problemu, ale on będzie już tam na nas czekał.

Będzie wracał pod nową nazwą nową postacią – dopóki nie nauczymy się tego, czego ma on nas nauczyć: w którym miejscu oddzielamy się od rzeczywistości, w jaki sposób wycofujemy się zamiast się otworzyć, jak się zamykamy, zamiast w pełni doświadczać wszystkiego, co nas spotyka, bez wahania i chowania się w sobie.

Trungpa Rinpocze zadał kiedyś grupie swoich uczniów pytanie:
„Co robicie, kiedy czujecie się przyparci  do muru? Co robicie, gdy wszystko staje się nie do zniesienia?”.
Wszyscy zastanawialiśmy się, co odpowiedzieć.
Wtedy Rinpocze zaczął nas pytać po kolei. Byliśmy tak przestraszeni, że odpowiadaliśmy zupełnie szczerze. Prawie wszyscy mówiliśmy, że postawieni w sytuacji bez wyjścia czujemy się kompletnie rozbici, zapominamy o praktyce i reagujemy nawykowo.
Nie trzeba dodawać, że od tamtej pory zaczęliśmy widzieć bardziej wyraźnie, jak reagujemy, kiedy sytuacja wydaje nam się nie do zniesienia. Naprawdę zaczęliśmy dostrzegać, co robimy.
Czy się zamykamy czy otwieramy?
Czy czujemy niechęć i gorycz czy może łagodniejemy?
Czy stajemy się mądrzejsi czy głupsi?
Czy w wyniku doświadczanego bólu wiemy więcej czy mniej o tym, co to znaczy być człowiekiem?
Czy jesteśmy bardziej krytyczni wobec świata czy może bardziej szczodrzy?
Czy strzały wojsk Mary już nas przeszyły czy może w locie zamieniły się w kwiaty?

Tradycyjne nauki o wojownikach Mary wyjaśniają naturę przeszkód oraz procesu, w którym człowiek nawykowo ulega pomieszaniu i traci zaufanie do swej pierwotnej mądrości.

Nauki dostarczają opisu dobrze znanych sposobów, jakie stosujemy, próbując uniknąć konfrontacji z rzeczywistością.

Mówi się w nich o czterech _marach_.
-Pierwsza to _dewaputramara_, jest ona związana z poszukiwaniem przyjemności.
-Druga, zwana _skandhamarą_, odnosi się do sposobu, w jaki wciąż na nowo próbujemy siebie odtwarzać, odzyskiwać grunt pod stopami, być tym, za kogo się uważamy.
-Trzecia to _kleśamara_ – oznacza sposób, w jaki wykorzystujemy emocje, aby pogrążyć się w otępieniu, nieświadomości lub uśpieniu.
-Czwarta, _jamamara_, jest związana z lękiem przed śmiercią.

Opisy sposobów ich działania pokazują, jak _mary_, które atakowały Buddę, atakują również nas.

_Dewaputramara_ działa tak:
kiedy jesteśmy zażenowani lub czujemy się niezręcznie, kiedy w jakiejkolwiek formie odczuwamy cierpienie, wówczas na oślep rzucamy się przed siebie w poszukiwaniu dobrego samopoczucia.
Niemal każda napotkana przeszkoda jest w stanie pozbawić nas oparcia, destabilizując rzeczywistość, którą do tej pory uważaliśmy za stałą i bezpieczną.
Kiedy czujemy się zagrożeni, nie możemy znieść bólu, niepokoju, niepewności, ssania w dołku, gorąca narastającej złości lub gorzkiego smaku niechęci. Próbujemy zatem uchwycić się jakiegoś przyjemnego doświadczenia.
Reagujemy zgodnie z tragicznie ludzkim nawykiem szukania przyjemności i unikania bólu.

_Dewaputramara_

-ujawnia, w jaki sposób jesteśmy uzależnieni od nawyku unikania cierpienia. Kiedy pojawia się cierpienie, szukamy czegoś, co je zagłuszy. Sięgamy po alkohol lub narkotyki, żujemy gumę albo włączamy radio.
Niekiedy nawet oddajemy się medytacji , aby uciec od irytujących, nieprzyjemnych aspektów istnienia.
=Ktoś właśnie wypuścił strzałę w naszym kierunku lub podniósł na nas miecz.
A my, zamiast pozwolić, by zagrożenie zamieniło się w kwiaty, na wszelkie możliwe sposoby usiłujemy go uniknąć.
Istnieją przecież niezliczone sposoby poszukiwania przyjemności i ucieczki od bólu. Nie zawsze jednak nasza skłonność do poszukiwania przyjemności stanowi przeszkodę. Szukanie przyjemności może się stać okazją do obserwowania swoich  zachowań w obliczu bólu. Zamiast za wszelką cenę unikać cierpienia i braku równowagi, możemy spróbować uzmysłowić sobie swój jakże ludzki lęk, będący przyczyną całego nieszczęścia na tym świecie. Otwierając serce i uświadamiając sobie swoją skłonność do ucieczki, przyjrzawszy się z wielką łagodnością i jasnością własnej słabości, możemy strzały _ dewaputramary_ przemienić w kwiaty.

W ten sposób odkryjemy, że to, co wydaje się odstręczające, jest w istocie źródłem mądrości i pozwala nam ponownie zjednoczyć się z umysłem pierwotnej mądrości.

_Skandhamara_

-ma wpływ na sposób, w jaki reagujemy, kiedy usuwa nam się grunt pod nogami. Mamy wówczas poczucie, że straciliśmy wszystko, co miało jakąś wartość. Jak gdyby wyrzucono nas z gniazda. Lecimy w przestrzeni, nie wiedząc, co się wydarzy.
Mieliśmy wszystko, wszystko tak dobrze się układało, a tu nagle wybuchła bomba atomowa i rozbiła w pył cały nasz świat. Nie wiemy nawet, gdzie jesteśmy.
W takiej chwili czym prędzej odtwarzamy siebie od nowa.
Jak najszybciej powracamy na twardy grunt wyobrażeń o sobie, gnani – jak zwykł mawiać Trungpa Rinpocze – tęsknotą za _sansarą_.
rozpadTymczasem gdy nasz świat się rozpada, pojawia się przed nami wspaniała szansa.
Nie mamy jednak na tyle zaufania do naszej wewnętrznej mądrości, by po prostu pozwolić rzeczom pozostać w tym stanie.
Naszą nawykową reakcją jest chęć odzyskania siebie – choćby oznaczało to powrót do starej złości, goryczy, niechęci, lęku czy zagubienia.
Rekonstruujemy zatem swą trwałą, dobrze znaną, niezmienną osobowość, cyzelując ją niczym Michał Anioł swe dzieło.
_Mara_ ta nie aranżuje tragedii czy melodramatu, raczej komedię sytuacyjną. Gdy jesteśmy bliscy zrozumienia czegoś ważnego, blisko rzeczywistego otwarcia serca, możliwości czystego widzenia – zakładamy maskę z krzaczastymi brwiami i wielkim nosem.
Istny Groucho Marx! A potem przestajemy się śmiać i już nie pozwalamy niczemu odejść, bo moglibyśmy wtedy odkryć… no właśnie, co?

Taka sytuacja, niczym skierowane w nas ostrze, stwarza okazję, by w jednym przebłysku uświadomić sobie uporczywe próby zrekonstruowania swojego ego.
W ten sposób „niebezpieczna” sytuacja zamienia się w kwiat. I wtedy możemy pozwolić sobie na ciekawość, otwartość wobec tego, co się właśnie wydarzyło i co jeszcze ma się wydarzyć. Zamiast walczyć o odzyskanie własnego wyobrażenia o tym, kim jesteśmy, możemy dotrzeć do umysłu „nie wiem” – umysłu pierwotnej mądrości.

_Kleśamara_

-steruje naszymi emocjami.
Kiedy pojawia się jakieś intensywne uczucie, zamiast pozwolić mu odejść, wpadamy w popłoch.
Tworzymy ciąg myśli, z których każda następna coraz bardziej podnosi temperaturę emocji.
Zamiast spocząć w stanie otwartości, świadomie nie unikając dyskomfortu, podsycamy tylko ten ogień. Swoimi myślami i odczuciami podtrzymujemy go i nie pozwalamy, by się wypalił.
Kiedy cały świat się nam rozpada i czujemy się niepewni, rozczarowani, wstrząśnięci i zawstydzeni, jedyne, co nam wówczas pozostaje, to przejrzysty, bezstronny i świeży umysł.
Niestety, tracimy go z oczu. Odczuwamy natomiast ogromny niepokój i strach przed nowym życiem. Wyolbrzymiamy te uczucia i oto już  maszerujemy ulicą z wielkim transparentem głoszącym, że wszystko jest złe.
Pukamy do każdych drzwi i prosimy o podpisy pod petycją, dopóki nie zbierze się cała armia ludzi, którzy zgadzają się z nami – że wszystko jest złe.

Zapominamy o prawdach, które pojęliśmy podczas medytacji. Bo kiedy pojawiają się rzeczywiście silne emocje, nagromadzone przez nas doktryny i przekonania tracą ważność – emocje okazują się o wiele silniejsze.

Tak więc to, co istniało niegdyś jako ogromna, otwarta przestrzeń, zamienia się w pożar lasu, wojnę światową, wybuch wulkanu, wielki przypływ.
Tak używamy swoich emocji. My ich używamy.

W swojej istocie są one częścią dobrodziejstwa bycia żywym człowiekiem. Jednak my, zamiast pozwolić im po prostu istnieć, sięgamy po nie i używamy, aby odzyskać twardy grunt pod nogami. Emocje pomagają nam zaprzeczyć, że nikt nigdy się nie dowiedział ani nie dowie się, co się tak naprawdę dzieje.

Używając ich, próbujemy uczynić wszystko bezpiecznym, przewidywalnym i ponownie rzeczywistym, aby tylko ukryć przed sobą prawdę. A moglibyśmy po prostu usiąść, poczuć moc swoich emocji i pozwolić im przeminąć.

Nie ma szczególnej potrzeby roztrząsania win ani szukania usprawiedliwień.
My jednak wciąż podlewamy ogień swych emocji naftą, żeby je mocniej poczuć, aż stają się prawdziwsze, stają się rzeczywistością same dla siebie.
Tymczasem nie musimy pozwalać emocjom wodzić się za nos.
Jeśli umiemy patrzeć na nie i dostrzegać ich dzikość, to możemy stać się przyjaźni i łagodni nie tylko wobec siebie, ale także wobec wszystkich ludzi, a co za tym idzie – wobec wszystkich czujących istot.

Zdajmy sobie wreszcie sprawę, że powtarzamy to samo głupie zachowanie wciąż i wciąż od nowa dlatego, że nie chcemy odczuwać niepewności, niewygody i cierpienia niewiedzy.
Dopiero teraz pojawia się w nas prawdziwe współczucie dla siebie i innych, widzimy bowiem, co się dzieje i jak reagujemy, kiedy wszystko się rozpada.
Ta właśnie uważność przemienia ostrze w kwiat.

W ten sposób to, co wydaje się brzydkie, problematyczne i niechciane, staje się naszym nauczycielem.

_jamamara_

Myślę, że wszystkie _mary_ biorą się z lęku przed śmiercią, ale _jamamara_ jest w nim szczególnie zakorzeniona. Kiedy mówimy o dobrym życiu, rozpatrując je ze zwykłego, uwarunkowanego punktu widzenia, uważamy, że nam się powiodło.
Czujemy, że jesteśmy „dobrymi ludźmi”.
Mamy wiele zalet, cieszymy się spokojem i nie dajemy się wytrącić z równowagi, kiedy zamierzają się na nas wrogowie. Należymy do tych, którzy wiedzą, co należy zrobić, aby przemienić strzałę w kwiat. Tak dobrze czujemy się sami ze sobą….W końcu udało nam się powiązać wszystkie końce.
Jesteśmy szczęśliwi.
Wydaje nam się, że na tym właśnie polega życie. Sądzimy, że gdybyśmy tylko wystarczająco często medytowali czy uprawiali jogging lub gdybyśmy właściwie się odżywiali, wszystko byłoby idealnie.
Ale z punktu widzenia istoty oświeconej jest to „śmierć”.
Poszukiwanie bezpieczeństwa lub doskonałości, odnajdywanie poczucia potwierdzenia i stabilizacji, pewności siebie i wygody, jest swego rodzaju śmiercią.
Brakuje w tym świeżego powietrza.
Nie ma przestrzeni, w której coś niespodziewanego mogłoby nagle pojawić się i zmienić wszystko. Kontrolując swoje życie, zabijamy chwilę obecną.
W ten sposób narażamy się na klęskę, bo wcześniej czy później doświadczymy czegoś, na co nie będziemy mieli wpływu: spali się nasz dom, umrze ktoś, kogo kochamy, dowiemy się, że mamy raka, spadnie nam na głowę cegła, ktoś wyleje sok pomidorowy na nasz biały garnitur albo pójdziemy do swojej ulubionej restauracji i okaże się, że karta dań świeci pustką, a na sali siedzi siedemset osób.

Życie jest wyzwaniem i właśnie to stanowi jego istotę.
Czasem jest słodkie, a czasem gorzkie.

Raz nasze ciało jest spięte, innym razem odprężone. Czasem boli nas głowa, innym razem czujemy się zupełnie zdrowi.

Z perspektywy przebudzenia próby rozwiązania wszystkich życiowych problemów oznaczają śmierć, ponieważ wymagają odrzucenia sporej części naszego podstawowego doświadczenia.

Jest coś agresywnego w takim podejściu do życia, które wygładza wszelkie nierówności i niedoskonałości.
Być w pełni człowiekiem, żywym i całkowicie oświeconym, oznacza zgodę na nieustanne bycie wyrzucanym z gniazda.

Żyć w pełni, to ciągle przebywać na ziemi niczyjej, doświadczać każdego momentu jako zupełnie świeżego i nowego.

Życie oznacza gotowość do ciągłego umierania.

Z punktu widzenia przebudzenia, to właśnie jest życie, podczas gdy chęć uchwycenia tego, co posiadamy, chęć znajdowania w każdym doświadczeniu potwierdzenia, pochwały, poczucia wspólnoty – to śmierć.

Jeśli zatem mówimy, że _jamamara_ jest lękiem przed śmiercią, to w zasadzie mówimy o lęku przed życiem.

Chcemy być doskonali, a jednak cóż, wciąż widzimy swoje niedoskonałości i nie ma sposobu, żeby to  zmienić. Nie ma dokąd uciec. Wtedy właśnie ostrze przemienia się w kwiat.
Trzymamy się tego, co widzimy, czujemy to, co czujemy – nawiązujemy kontakt z własnym umysłem mądrości.

Czy Budda by się przebudził,
gdyby nie pojawiły się _mary_?

Czy bez nich osiągnąłby oświecenie?
Czyż nie zachowały się one jak najlepsi przyjaciele, pokazując mu, kim jest i co jest prawdą?

Wszystkie _mary_ wskazują drogę do całkowitego przebudzenia i życia wolnego od kurczowego uścisku, życia pełnego gotowości do umierania, chwila po chwili, przy każdym wydechu.

Kiedy się budzimy, możemy zacząć żyć w pełni, nie szukając przyjemności i nie unikając bólu, nie odtwarzając starego siebie, ilekroć rozpadniemy się na kawałki.

oswiecenieMożemy pozwolić sobie na odczuwanie emocji jako gorących lub zimnych, rozedrganych lub łagodnych, zamiast używać ich do wzmagania swojej niewiedzy i głupoty.

Możemy porzucić chęć bycia doskonałym i dzięki temu przeżywać każdy moment jak najpełniej.

Próba ucieczki nie jest receptą na bycie w pełni ludzką istotą. Uciekać od bezpośredniości naszego doświadczenia to jak wybierać śmierć zamiast życia.

Przyglądając się własnym reakcjom na zagrożenie, możemy zawsze powrócić do pierwotnego umysłu mądrości. Zamiast próbować pozbyć się czegoś albo ulegać dualistycznemu przeświadczeniu, że jesteśmy atakowani, wykorzystajmy okazję, by zobaczyć, jak się zamykamy, gdy zostajemy przyparci do muru. Wtedy właśnie otwieramy swoje serce. W ten sposób budzimy swoją mądrość i wchodzimy w kontakt z pierwotną naturą buddy.

Na bazie: Kiedy życie nas przerasta, Pema Cziedryn

Część druga : https://zenforest.wordpress.com/2009/10/14/demony-ktore-niosa-przebudzenie-cz-ii

Polecam także

• Nie możesz zgubić drogi

• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?

• Wybieraj swój świat świadomie

• Przestrzeń w Tobie

• Holonomiczny wszechświat i… holograficzna świadomość

• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz

• Narodziny świadomości

Czy przeraża cię pustka?

08 Wtorek Wrz 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 56 Komentarzy

Tagi

niedziałanie, nirvana, nirwana, przeszłość, przyszłość, pustka, sen, teraźniejszość, tu i teraz, umysł, wolność, Świadomość

pustka

Nie działać? Nie mieć celów? Nie mieć punktów zaczepienia? Nie mieć o co walczyć? To najbardziej przerażająca myśl dla ludzkiego ego, ponieważ jawi się mu jako śmierć. Czy rzeczywiście?
————-————-————-————-————-——-

By otworzyć się na chwilę obecną, musimy zapomnieć o przeszłości i przyszłości. Musimy zapomnieć o doświad­czeniu, wiedzy, poglądach i przekonaniach; o planach, dążeniach i celach. Haczyk tkwi w tym, że tak naprawdę, nie ma nic, co moglibyśmy robić, gdyż wszelkie działanie jest pomostem pomiędzy przeszłością a przyszłością.

Cały czas „robimy” coś, by „stać się” czymś innym. Nie jesteśmy zadowoleni z tego, co sobą przedstawiamy. Dzia­łanie i stawanie się daje nam większe poczucie ciągłości i stałości. Jednak jako że faktycznie nie jesteśmy stali (z czym zgadzają się i mistycy, i naukowcy) próbujemy osiąg­nąć coś, co jest niemożliwe. Nigdy nie możemy poczuć się bezpieczni, w takim sensie, w jakim dziś to bezpieczeństwo rozumiemy, ponieważ wszystko ulega ciągłym zmianom. Nie istnieje nic, czego można by się uchwycić.

Jeśli zastanowisz się, jak wygląda twój zwykły dzień, zauważysz, że prawie cały czas coś robisz lub, co również jest formą działania, o czymś myślisz. Głowę masz przepeł­nioną myślami o wszystkim, co „masz do zrobienia” – o obowiązkach zawodowych, opiece nad dzieckiem, zorga­nizowaniu wolnego czasu, pracach domowych itd. Nawet wyciszające zajęcia, jak czytanie czy spacer, również są formami działania, które zapełnia każdą lukę w twym życiu zasłaniając czającą się pustkę.

Otwarcie się na chwilę obecną jest bardzo trudne, ponie­waż nie może mu przyświecać żaden cel. Cel to „wyzna­czona rzecz do osiągnięcia, pożądany przedmiot”. Nie mo­żemy otworzyć się na nowe, jeśli mamy w głowie jakiś zamierzony efekt, nawet jeśli jest on czymś najzupełniej „słusznym”, jak spokój czy jasność spojrzenia. Wszystko to, co nasz umysł jest w stanie zrodzić, może również zostać przezeń zniszczone. Nie może on zrodzić ani znisz­czyć jedynie nowego i nieuwarunkowanego.

Jeśli nic nie możesz zrobić, by rozwiązać ten dylemat, to nic nie rób. Stan niepodejmowania żadnego działania jest jednak niezwykle rzadki. Polega on bowiem na bezwarun­kowym i całkowitym braku kontrolowania i manipulowa­nia; na akceptacji siebie i świata takiego, jaki w danej chwili jest, czy nam się on podoba czy nie. Innymi słowy, jest gotowością do zaakceptowania rzeczywistości. Jest trwaniem raczej niż stawaniem się.

Tylko kiedy prawdziwie się temu oddasz, prawdziwie otrzymasz. Z tej ciszy i pustki wyłonić się może ogromna siła transformacyjna. Kiedy umysł jest uciszony, żaden lęk, konflikt ani fragmentacja nie wyczerpuje twej energii, nie blokuje percepcji, nie wiąźe cię ze schematami przeszło­ści. Dzięki temu zyskujesz moźliwość okazania mądrości i twórczości.

Stajesz się w końcu wolny od przeszłości i zdolny do totalnej reakcji w każdym nowym momencie życia. Jeśli tego dokonasz, nic więcej nie pozostaje do zrobienia. Nie ma w tobie wątpliwości, poczucia winy, szeregu niedokoń­czonych spraw do załatwienia. Nie martwiąc się o przy­szłość, robisz dokładnie to, co jest dla twej przyszłości najlepsze – podejmujesz odpowiednie totalne działanie w teraźniejszości.

Życie każdą trwającą chwilą jest proste, spontaniczne i harmonijne. Jeśli robisz to, co naprawdę musisz zrobić, jest to z pewnością najlepsza rzecz dla ciebie i twego wszechświata. Twoje działanie jest pełne i, jako takie, pozbawione konfliktów.

Stajesz się otwarty na groźną i tajemniczą wspaniałość życia.

„Andy James – Świadome Ja”
————-————-————-————-————-——-

„Jeśli nie dostrzegasz TERAZ, wtedy popełniasz samobójstwo. Podporządkowujesz życie jakiemuś ideałowi? Wtedy twoje życie staje się martwą, powierzchowną rutyną. Bądź – i zapomnij o stawaniu się. Stawanie się to koszmarny sen.
„
Osho

Post z serii: Przypomnienie

Powiązane posty

• Czemu boimy się śmierci?

• Czy śmierć jest największym złem?

• Pozwól sobie umrzeć

• Zabijanie nie jest… złe?

Życie to jedyna religia

13 Czwartek Sier 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 234 Komentarze

Tagi

budda, himalaje, nirvana, nirwana, osho, oświecenie, sannyasin, Zen, zorba, życie

zycietoreligia
Osho „Budda drzemie w Zorbie” –

Istnieją dwa typy sannyasinów. (uczniów)
Jedni odrzucają życie, pogrążają się w umyśle, przybierają postawę przeciw życiu i uciekają od świata w Himalaje. I ten typ sannyasinów stanowi większość, gdyż odrzucenie życia jest proste.
Jaka może być w tym trudność?
Jeśli chcesz uciec – możesz uciec!
Możesz porzucić żonę, dom, dzieci, pracę, i naprawdę będziesz czuł się odciążony, gdyż twoja żona stała się ciężarem, codzienna praca, zarabianie pieniędzy… masz już tego dość!
I będziesz czuł się odciążony.

A co będziesz robił w Himalajach?

Cała energia stanie się umysłem, będziesz powtarzał: „Ram, Ram, Ram…”, będziesz czytał Upaniszady i Wedy, będziesz zgłębiał wielkie prawdy, będziesz rozmyślał o tym skąd świat przychod­zi, dokąd świat zmierza, kto stworzył świat i dlaczego, co jest dobrem a co złem… będziesz tak kontemplował, myślał, kontemplował… Wspaniałe rzeczy!
Twoja cała życiowa energia uwolniona od innych rzeczy, teraz pogrąży się w umyśle: staniesz się umysłem.

A ludzie będą darzyć cię szacunkiem, gdyż odrzuciłeś życie i jesteś wielkim człowiekiem! Tylko głupcy rozpoznają w tobie wielkiego człowieka, tylko oni potrafią to rozpoznać, gdyż jesteś największym z nich i będą czołgać się u twych stóp, gdyż uczyniłeś wielki cud!
Ale co się stało?
Odrzuciłeś życie by być umysłem.
Odrzuciłeś całe ciało, by być głową, a to przecież głowa była problemem!
Zachowałeś, zatem swoją chorobę i odrzuciłeś wszystko. Teraz umysł będzie rósł jak rak. Będzie powtarzał mantry, imiona boga, będzie robił wiele rzeczy, które w końcu staną się rytuałem, powtarzaniem. Umysł jest jak zepsuta płyta, jego istotą jest powtarzanie. A życie jest zawsze nowe, jego naturą jest nowość. Jak zatem umysł i życie mogą się spotkać?

Mistrzowie Zen należą do drugiej kategorii sannyasinów (uczniów, poszukujących, przypis autorki bloga), którzy odrzucili umysł i żyją życiem.
Mogą żyć życiem głowy rodziny, mogą mieć żonę i dzieci, mogą uprawiać ziemię, zajmować się gospodarstwem, kopać ziemię, ważyć len w spiżarni.

Hindus nie potrafi zrozumieć, dlaczego Oświecony człowiek ma ważyć len – to przecież taka prozaiczna czynność.
Lecz Mistrz Zen odrzuca umysł i żyje życiem w całej jego totalności. Staje się prostą egzystencją.

Zatem pamiętaj, jeśli odrzucasz życie i żyjesz umysłem, wtedy jesteś nieprawdziwym sannyasinem, jesteś pseudo-sannyasinem.
A być pseudo jest zawsze łatwiejsze od bycia prawdziwym.

Żyć z żoną i jednocześnie być szczęśliwym jest naprawdę trudno. Pracować w sklepie, biurze, fabryce i jednocześnie być szczęśliwym – to jest prawdziwa trudność.

Cóż trudnego w tym, że porzucasz wszystko, siadasz pod drzewem i jesteś szczęśliwy?

Przecież każdy byłby w tym momencie szczęśliwy: nie ma nic do zrobienia i można być niezależnym.
Ale gdy wszystko jest na twojej głowie, wtedy pojawia się przywiązanie.

Stąd, gdy robisz wszystko i jednocześnie nie przywiązujesz się; gdy żyjesz w środku tłumu, w środku świata i jednocześnie samotnie, wtedy pojawia się coś naprawdę prawdziwego.
Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że nie czujesz gniewu będąc samotny. Gniew jest reakcją, musi się ku komuś skierować. Ale gdy ktoś żyje wśród innych, właśnie wtedy nie być rozgniewanym jest sztuką.
Gdy nie posiadasz pieniędzy, domu; nie posiadasz niczego i nie jesteś przywiązany – co to za trudność? Ale sztuką jest nie przywiązywać się, gdy posiadasz wszystko: wtedy osiągasz coś głębokiego.
Pamiętaj, że wszystko, co jest prawdziwe, piękne i dobre: miłość, życie, medytacja, ekstaza, szczęście – wszystko to istnieje w świecie, ale jednocześnie poza nim.
Żyjąc z ludźmi, a jednak samotnie. Robiąc wszystko, nie będąc ak­tywnym. Żyjąc zwykłym życiem, ale i nie identyfikując się z nim. Pracując tak jak inni, a jednak pozostając z boku. Będąc w świecie i poza nim. To paradoks.
Jeśli go zrozumiesz, wtedy osiągniesz szczyt. Łatwo jest żyć w świecie będąc przywiązanym, tak samo łatwo jest żyć poza światem będąc niezależnym. Znacznie trudniej jest połączyć te zjawiska.

Szczyt jest dostępny tylko wtedy, gdy życie jest złożone. Tylko w złożoności pojawia się najwyższe.
Jeśli chcesz być prosty, możesz wybrać jedną z wymienionych możliwości, ale wtedy utracisz złożoność. Jeżeli nie potrafisz być prosty w złożoności, będziesz egzystował jak zwierzę, lub jak ktoś w Himalajach – ktoś, kto wyrzeka się życia, nie musi chodzić do sklepu, nie posiada żony ani dzieci… W Himalajach nie jesteś przywiązany, ale jesteś tylko jedną muzyczną nutą. Jeśli żyjesz w świecie i jesteś przywiązany, wtedy też jesteś pojedynczą nutą. Ale jeśli żyjesz w świecie i JEDNOCZEŚNIE poza nim – nosząc Himalaje we własnym sercu – wtedy stajesz się harmonią, akordem. Akord powstaje z połączenia odmiennych dźwięków, syntezy przeciwieństw; jest mostem łączącym dwa przeciwległe brzegi.

Żyłem wśród wielu ludzi, którzy wyrzekli się życia.

Obserwując ich Zauważyłem, że stają się podobni do zwierząt. Nie dostrzegłem w nich żadnej doskonałości, przeciwnie: oni się cofają. Oczywiście ich życie ma mniej napięć, tak jak życie zwierząt. Ale w rzeczywistości oni tylko wegetują. Jeśli ich spotkasz, zobaczysz, jacy są prości, nie istnieje w nich złożoność. Ale zabierz ich do świata – odkryjesz w nich złożoność większą od twojej, gdyż różne sytuacje sprawią im ogromne trudności, i wtedy wyjdzie na jaw wszystko to, co było przez nich tłumione.

[…]
Religijni prorocy, mesjasze i zbawiciele zdominowali cię duchowo, co jest bardziej niebezpieczne niż dominacja polityków, gdyż obejmuje twoje życie nie tylko z, zewnątrz, ale i od wewnątrz. Dominacja ta stała się twoją moralnością, stała się twoim sumieniem, stała się twoim duchowym istnieniem. Przez religie stajesz się nienaturalny, perwersyjny i neurotyczny, gdyż zaprze­czasz swojej prawdziwej naturze i instynktom.
Religie mówią ci, co jest dobre, a co złe i musisz się z tym zgadzać, gdyż w przeciwnym razie zaczynasz czuć się winny, a poczucie winy jest jedną z największych duchowych chorób. To metoda, aby cię zniszczyć, wykorzystać, upokorzyć i pozbawić szacunku dla samego siebie. Gdy zaczynasz myśleć: „Tak, jestem winny, jestem grzesznikiem”, wtedy ich robota jest gotowa – potrzebny jest ktoś, kto cię zbawi.

Jesteś doskonały.

Jeśli ktoś mówi, że musisz stać się doskonały, strzeż się go – to twój wróg.
Nie pozwól mu zatruć twojego życia. Nie pozwól mu ciebie zniszczyć. Nie próbuj być doskonały, gdyż wpadniesz wtedy w martwy schemat
przygotowań, przygotowań, przygotowań.
I zniszczysz TEN moment dla innego momentu, który nigdy nie nadejdzie.
I zniszczysz TO życie dla jakiegoś innego, które w ogóle nie istnieje.
I zniszczysz TEN świat dla jakiegoś innego świata, dla jakiegoś raju, dla jakiejś nirwany.

Poświęcając teraźniejszość dla przyszłości wpadasz w sidła śmierci.

Jutro jest piekło. Dziś jest nirwana!

Ale umysł traktuje nirwanę tak, jakby istniała ona w przyszłości.
I wtedy nawet nirwana staje się koszmarnym snem.
Myśl, że musisz być doskonały, czyni cię niedoskonałym teraz.
Powodem tego jest porównywanie się, ciągle porównujesz się do innych. Ktoś jest piękniejszy, ktoś jest silniejszy, ktoś jest bardziej szczery, ktoś jest mądrzejszy.
Zapominasz o jednej rzeczy: ty to ty. I nie możesz być kimś innym. Gdy zaakceptujesz teri fakt, nastąpi przemiana. Zaczniesz żyć. Nie musisz się już szarpać, by być kimś innym. Koniec z porównywaniem się, koniec ze współzawodnictwem.
Poszukiwanie jest chorobą.
Nie rób z tego gry ego… gdyż, kiedy ktoś przychod­zi i mówi, że szuka Boga, widzę w jego oczach błysk ego – potępienie świata.
Widzę jego dumę, on przecież nie jest zwykłym człowiekiem, nie należy do przeciętności, jest wyjątkowy, nadzwyczajny. Nie szuka pieniędzy, szuka medytacji. Nie szuka czegoś materialnego, szuka czegoś duchowego.

Łatwo jest zmieniać przedmiot pragnienia, ale nie prowadzi to do przemiany. Pragniesz pieniędzy, władzy, potem zmieniasz przedmiot prag­nienia i zaczynasz pragnąć Boga. Ale sam pozostajesz taki sam, gdyż ciągle pragniesz. Zasadnicza zmiana ma dokonać się w twojej podmiotowości, a nie w przedmiocie pragnienia.

Odrzuciłeś świat. Teraz szukasz Boga. Odrzuć proszę, także Boga. Będzie to wyglądało trochę niereligijnie, ale tak nie jest.
Niech życie będzie twoim jedynym bogiem. Żaden inny bóg nie jest potrzebny, gdyż wszyscy inni bogowie są ludzkim wymysłem. Albert Einstein powiedział: „jestem głęboko religijnym niewierzącym.” Istotnie. Religijna osoba nie może być wierząca. Wiara jest jak rękawiczka, otacza cię i nigdy nie dotykasz życia bezpośrednio. Osoba religijna jest naga w tym właśnie znaczeniu: nie jest otoczona pancerzem wiary. Dotyka bezpośrednio życia.

Boga nie ma. Jest życie. Proszę, nie szukaj boga. Nirwany nie ma. Jest życie. Proszę, nie szukaj nirwany. Jeśli zaprzestaniesz szukania nirwany, od­najdziesz ją ukrytą w samym życiu. Jeśli zaprzestaniesz szukania boga, od­najdziesz go w każdej cząsteczce, w każdej chwili życia. Bóg to inna nazwa życia. Nirwana to inna nazwa życia. Ale ty tylko słyszałeś słowo „życie”, nie jest ono dla ciebie przeżytym doświadczeniem.

Lepiej nie przyklejać życiu żadnych etykietek, lepiej nie nadawać mu żadnych struktur i kategorii, lepiej pozostawić je w całej jego otwartości. Będziesz wtedy dużo piękniej doświadczał rzeczy, twoje doświadczanie będzie bardziej kosmiczne, ponieważ rzeczy tak naprawdę nie są podzielone. Egzystencja jest ekstatyczną całością, organiczną jednością. Najmniejsze źdźbło trawy, najmniejszy listek uschniętego drzewa ma taką samą wartość, jak największa gwiazda.
Tak naprawdę, życie jest proste – to radosny taniec.
I cała ziemia może wypełnić się radością i tańcem, ale istnieją ludzie, którzy sporo zainwes­towali w to, aby nikt się nie śmiał, gdyż życie to grzech i kara. Jak możesz być radosny, gdy ciągle wpajają ci, że życie jest karą; że cierpisz, bo popełniłeś złe uczynki i jest to rodzaj więzienia, do którego wtrącono cię właśnie po to, żebyś cierpiał.

Powiadam ci: życie to nie więzienie, to nie kara.

To nagroda dla tych, którzy na nią zasługują. Twoim prawem jest radość, i będzie grzechem, jeśli z tego prawa nie skorzystasz. Będzie to wbrew egzystencji, jeśli jej nie upiększysz i zostawisz ją taką, jaką zastałeś. Nie rób tego, uczyń egzystencję trochę piękniejszą, trochę szczęśliwszą, trochę bardziej aromatyczną.
Buddowie tańczyli! Widząc niewiarygodne, cudowne wydarzenie, radowali się. Jezus powtarzał ciągle swoim uczniom: Radujcie się! Radujcie się!
Oto całe moje nauczanie. Nie daję ci żadnego celu, żadnego kierunku. Po prostu czynię cię świadomym rzeczywistości życia – czym ono jest. Bądź w harmonii z życiem, bez idei, jakie powinno być i bez żadnych osobistych pragnień.
Pozwól życiu być takim, jakie jest i odpręż się.
Życie to jedyna religia.
Życie to jedyna świątynia.
Życie to jedyna modlitwa

Osho „Budda drzemie w Zorbie”

Artykuł z serii: Przypomnienie

Zobacz także:

• Fala jest morzem

• Przestać żyć we władzy Demona

• Jesteśmy Bogiem

• Wiara nie pozwala Ci myśleć

• Benedyktyn, demony i Zen

Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn

30 Czwartek Lip 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Zen

≈ 44 Komentarze

Tagi

dojrzałość, emocje, Medytacja, młodość, Pema Cziedryn, Rozwój, starość, tu i teraz, uważność, wolność, wzrastanie, Świadomość, życie

nigdy

Podróż duchowa wymaga wyjścia poza nadzieję i lęk, wymaga wkroczenia na niebezpieczne, nieznane terytorium i nieustannego podążania naprzód. Być może jest to najważniejszy aspekt rozwoju duchowego, bo zazwyczaj, dochodząc do granic swoich możliwości, czujemy się zagrożeni.
*
Zawsze jest coś, czego jeszcze możemy się nauczyć. Nie tak jak zadowoleni z siebie starcy, którzy się już poddali i nie podejmują żadnych wyzwań. W najmniej spodziewanym momencie wciąż możemy spotkać rozjuszonego psa!
*
Łagodniejemy dzięki czystej sile emocji – energii gniewu, energii rozczarowania czy energii lęku. To tłumienie ją wyostrza i zatruwa. Tymczasem jeśli nie zostanie ona ukierunkowana, może przeniknąć nasze serce i otworzyć nas. Wówczas odkrywamy stan wolny od ego. W tym momencie rozpadają się nawykowe schematy naszych zachowań. Osiągnięcie granic wytrzymałości jest jak odnalezienie drzwi do zdrowego umysłu
*
Można by się spodziewać, że świadomość własnych skłonności powinna sprawić, że znikną. Tak jednak się nie dzieje. Przez długi czas musimy zadowolić się jedynie świadomością ich istnienia. Ale jeśli jest ona wystarczająco głęboka, z czasem skłonności te same zaczną się wyczerpywać…
*
Aby pozostać w równowadze między uleganiem i odrzucaniem, musimy przyjmować bez wartościowania wszystkie pojawiające się myśli, pozwalając im po prostu przemijać i wciąż powracając do otwartości chwili obecnej.
*
Myśli się pojawiają, a my, zamiast je tłumić lub obsesyjnie do nich lgnąć, akceptujemy ich obecność bez oceniania i pozwalamy im odejść. W ten sposób powracamy do bycia tu i teraz.
*
W zrozumieniu naszej życiowej niewygody chodzi najpierw o to, by się do niej zbliżyć i ujrzeć ją wyraźnie, zamiast próbować się przed nią gorączkowo ochronić.
*
Jeśli naszym doświadczeniem jest przeświadczenie, że otwierają się przed nami jakieś perspektywy albo że jesteśmy ich zupełnie pozbawieni, to doświadczenie to takie właśnie będzie. Jeśli raz uda nam się zbliżyć do tego, co nas przeraża, a innym razem zupełnie nie jesteśmy w stanie tego zrobić, to właśnie to staje się naszym doświadczeniem.
*
Wystarczy obserwować, co się dzieje – to najlepsza nauka. Być w tym, co się wydarza, i nie oddzielać się od tego. Przebudzenie można odnaleźć w przyjemności i w bólu, w zagubieniu i w mądrości.
*
Słuchałam kiedyś mistrzów _zen_, którzy mówili o medytacji jako o gotowości do nieustannego umierania. Odnalazłam to tutaj: z każdym uchodzącym z nas i rozpływającym się wydechem pojawia się szansa, aby umarło to, co właśnie przeminęło. Odprężenie zamiast paniki.
*
Rinpocze proponuje, abyśmy podczas medytacji oznaczali swoje myśli etykietką „myślenie”. Medytowaliśmy zatem z uwagą skoncentrowaną na wydechu i nim się orientowaliśmy, już porywał nas świat naszych planów, zmartwień i fantazji. Świat złożony z myśli.
W momencie, gdy uświadamialiśmy sobie swoje rozproszenie, naszym zadaniem było powiedzieć sobie: „myślę!” i spokojnie powrócić do wydechu.
Oglądałam kiedyś pokaz tańca, który przedstawiał opisany powyżej proces.
Tancerz wszedł na scenę i usiadł w pozycji medytacyjnej. W ciągu kilku sekund ogarnęły go myśli pełne namiętności. Przechodził przez kolejne etapy, coraz bardziej poddając się emocjom, aż nieznaczne z początku przebłyski namiętności przybrały formę rozbuchanej erotycznej fantazji. Nagle rozległ się głos dzwoneczka i spokojny głos powiedział: „myślę!’ Tancerz usiadł zrelaksowany na powrót w pozycji medytacyjnej. Po chwili przedstawił taniec furii, którego początek wyrażał nieznaczne rozdrażnienie, koniec zaś był prawdziwą eksplozją. Potem był jeszcze taniec samotności, a po nim taniec ospałości. Za każdym razem w apogeum dzwonił dzwoneczek, a głos mówił: „myślę!” Chwile relaksacji stopniowo przedłużały się i miało się wrażenie, że siedzący tancerz trwa w stanie głębokiego, bezgranicznego spokoju.
*
Medytacja w żadnym wypadku nie ma służyć tłumieniu czegokolwiek ani też zachęcaniu do lgnięcia do czegokolwiek.
Allen Ginsberg używał określenia „zaskoczyć umysł”. Oto siadamy na poduszce i nagle pojawia się jakaś nieprzyjemna niespodzianka. W porządku, akceptujemy ją. Tego momentu nie wolno odrzucić! Należy z życzliwą uważnością rozpoznać go jako „myślenie” i pozwolić mu odejść. Po chwili pojawia się, dla odmiany, bardzo przyjemna myśl. W porządku, ją też akceptujemy. Także do takich chwil nie należy lgnąć, lecz ze współczuciem rozpoznać je jako „myślenie” i pozwolić im przeminąć.
*
Podczas tego typu praktyki, odkrywa się, że liczba niespodzianek może być nieskończona. Milarepa, najsłynniejszy tybetański jogin, stworzył przepiękne pieśni o tym, jak medytować. W jednej z nich mówi, że umysł tworzy więcej projekcji, niż jest drobinek kurzu w promieniu słońca. Medytując, możemy przestać walczyć z naszymi myślami i uświadomić sobie fakt, że uczciwość i humor są o wiele bardziej inspirujące i pomocne niż jakaś totalna duchowa wojna o coś lub przeciw czemuś.
*
Tak czy inaczej, ważne jest, by zamiast usiłować pozbyć się myśli, ujrzeć ich prawdziwą naturę. Myśli wodzą nas za nos, kiedy im ulegamy, ale ich istota jest niezmiennie podobna do snu. Są jak iluzja, nie ma w nich nic trwałego. Myśli są po prostu nietrwałym, przemijającym zjawiskiem.
*
W podejściu maitri, w odróżnieniu od innych metod radzenia sobie z kłopotami, nie chodzi o szukanie rozwiązania problemu. Nie usiłujemy za wszelką cenę usunąć cierpienia ani na silę stać się kimś lepszym. Porzucamy całkowicie kontrolę, pozwalając myślom i pojęciom rozpuścić się.
*
Powiedziano, że niemożliwe jest osiągnięcie oświecenia*, odczuwanie radości i zadowolenia, jeśli nie pozna się samego siebie i nawykowych schematów swoich zachowań.
*
Bolesna prawda jest taka, że kiedy odrzucamy coś lub kogoś, to zarazem praktykujemy odrzucenie. Kiedy zachowujemy się szorstko – praktykujemy szorstkość. Im częściej angażujemy się w tego rodzaju uczucia, tym stają się one w nas silniejsze. Jakie to smutne – stopniowo możemy zamienić się w ekspertów od zadawania bólu sobie i innym.
*
Nigdy nie jest za późno, by przyjrzeć się swojemu umysłowi. Zawsze możemy usiąść i pozwolić, by powstała przestrzeń dla wszystkiego, co się w nim pojawia.

Zbiór cytatów z książki: Pema Cziedryn – Kiedy Zycie nas przerasta.

Powiązane
• Przekraczanie granic a bariera lęku

• Uśmiechaj się, przełamuj schematy!

• Autentyczna zmiana myślenia

• Myśleć czy medytować…

• Czy Twoje życie ucieka?

• Medytacja a egoizm

Rozpadnij się na kawałki

28 Wtorek Lip 2009

Posted by ME in Medytacja, Rozwój, Zen

≈ 82 Komentarze

Tagi

ból, buddyzm, cziedryn, integracja, lęk, obawa, odpuszczenie, opór, Pema Cziedryn - Kiedy Zycie nas przerasta, podróż, rozwój duchowy, strach, Świadomość

rozpadnij
Poniższe cytaty pochodzą z książki:  Pema Cziedryn – Kiedy Zycie nas przerasta.

*

Lęk jest naturalną reakcją, gdy zbliżamy się do prawdy.

*
Podjąć duchową podróż, to jak wypłynąć małą łodzią na ocean w poszukiwaniu nieznanych lądów.

*
Wszystko może stać się dla nas inspiracją i podsycić chęć dalszego rozwoju. Jeżeli jednak chcemy dodać mu głębi i autentyzmu, musimy w końcu zetknąć się z lękiem.

*
Mówię tu o poznawaniu i oswajaniu lęku, o zaglądaniu mu w oczy – nie twierdzę jednak, że jest to sposób rozwiązywania problemów. To raczej metoda prowadząca do całkowitej zmiany starych nawyków patrzenia, słuchania, wąchania, smakowania i myślenia.

*
Odkrycia dokonywane dzięki pracy nad sobą nie mają nic wspólnego z wiarą w cokolwiek. Wypływają one z odważnej gotowości, by umrzeć. By umierać wciąż na nowo.

*
Wszystko, co możemy powiedzieć o uważności, pustce czy pracy z energiami, wskazuje na jedno: bycie tu i teraz przypiera nas do muru. Przygważdża nas dokładnie do tego punktu w czasie i przestrzeni, w którym się znajdujemy. Jeśli się zatrzymamy, zamiast odruchowo zareagować, jeśli nie będziemy niczego wstrzymywać, zrzucać winy na innych ani też obwiniać samych siebie – zetkniemy się z problemem, którego nie da się racjonalnie rozwiązać.

*
Następnym razem, kiedy poczujesz lęk, uznaj się za szczęściarza, bo w tym właśnie miejscu rodzi się odwaga.

*
Kiedy nasz świat się rozpada i nagle stajemy w obliczu niewiadomego, jest to moment próby. Należy wówczas zatrzymać się, nie usiłując niczego definiować.
Istotą podróży duchowej nie jest szukanie nieba czy jakiejś krainy szczęśliwości.
Właśnie tego rodzaju oczekiwania sprawiają że wciąż jesteśmy nieszczęśliwi. Trwanie w przeświadczeniu, że możliwe jest znalezienie nieprzemijającej przyjemności, i tym samym uniknięcie bólu, jest nazywane w buddyzmie sansarą* – cykliczną formą egzystencji, która nieustannie rodzi cierpienie.

*
Zawsze postrzegałam siebie jako uczynną, łatwo się dostosowującą i powszechnie lubianą osobę. Udało mi się wytrwać w tej iluzji przez większość życia. Jednak w początkowych latach pobytu w Gampo doszłam do wniosku, że mój dotychczasowy sposób życia musi ulec zmianie. Wprawdzie wciąż dostrzegałam w sobie wiele zalet, ale przestałam uważać się za nieomal doskonałość. Stworzenie dotychczasowego wizerunku siebie kosztowało mnie tak wiele wysiłku, a tu nagle rozsypał się on na kawałki!
Wszystkie moje nierozwiązane problemy ujawniały się teraz ostro i wyraziście, kłując w oczy zarówno mnie samą, jak i otaczających mnie ludzi.
Nagle i w dramatyczny sposób uświadomiłam sobie wszystko, czego wcześniej w sobie nie dostrzegałam. A jakby tego było mało, inni ochoczo służyli mi informacją na temat mojej osoby i wszystkiego, co robię. Było to tak bolesne, że zastanawiałam się, czy jeszcze kiedykolwiek będę szczęśliwa. Nieustannie spadały na mnie razy, pod którymi pękały moje iluzje.Nie miałam możliwości ucieczki w mechanizm usprawiedliwiania siebie przez zrzucanie winy na innych.

*
Jedynie ulegając zniszczeniu, możemy znaleźć to, co w nas niezniszczalne.

*
To tajemnica prawdziwego przebudzenia= jego warunkiem jest umiejętność rozstania się ze wszystkim, do czego przywykliśmy.

*
Gdy tracimy w życiu równowagę i nic nam się nie udaje, mamy szansę uświadomić sobie, że oto znaleźliśmy się na krawędzi, że doświadczamy właśnie czegoś bardzo ważnego. Mamy szansę zdać sobie sprawę z tego, że znaleźliśmy się w stanie szczególnego uwrażliwienia. Możemy zamknąć się na te możliwości – albo odważyć się je wykorzystać, dotykając pulsującego nerwu rzeczywistości. Brak oparcia rodzi bowiem wrażliwość – możliwość bezpośredniego odczuwania tętna życia.

Taką próbę musi przejść każdy wojownik na ścieżce duchowego rozwoju – aby przebudzić swoje serce. Można znaleźć się w tym miejscu za sprawą choroby, śmierci lub straty – bliskich, młodości czy nawet życia.
Mam przyjaciela umierającego na AIDS. Przed moim wyjazdem powiedział: „Nie chciałem tej choroby i nienawidziłem jej. Przerażała mnie. Ale okazało się, że jest dla mnie ogromnym darem”. Dodał też: „Teraz tak bardzo doceniam każdą chwilę, tak bardzo doceniam ludzi obecnych w moim życiu. Życie nabrało dla mnie wartości”.

*
Zmiana dotychczasowego porządku jest rodzajem próby, a to działa uzdrawiająco. Wydaje nam się, że wystarczy tylko pomyślnie ją przejść, przezwyciężyć problem. Ale problemów tak naprawdę nie da się ostatecznie rozwiązać. Raz jest dobrze, chwilę później nasz świat się rozpada. Potem znów jest dobrze, i znów wszystko się wali. Uzdrowienie płynie ze zgody na taki stan rzeczy – ze zgody na upływ czasu, na cierpienie, ale także na poczucie ulgi, na radość i na żal.

*
Sens swoich poczynań rozumiemy dopiero w chwili, gdy tracimy grunt pod nogami. Możemy wykorzystać tę sytuację na dwa sposoby: by się przebudzić albo by zapaść w głęboki sen.
Właśnie wtedy, pozbawieni oparcia, możemy odnaleźć siłę, która pozwoli nam odkryć w sobie dobro .

*
Pamiętam bardzo dokładnie pewien dzień, było to wczesną wiosną. Całe moje życie legło w jednej chwili w gruzach. Nie zetknęłam się jeszcze wtedy z naukami Buddy, nie zdawałam sobie więc sprawy, że to, co przeżyłam, można uznać za doświadczenie prawdziwie duchowe. Była to chwila, kiedy dowiedziałam się o romansie męża. Mieszkaliśmy wtedy w północnej części Nowego Meksyku. Stałam właśnie przed naszym pięknym domem i popijałam herbatę. Słyszałam, jak podjechał samochód i trzasnęły drzwi. Mój mąż wyłonił się zza domu i bez żadnych wstępów oznajmił, że związał się z kimś innym i chce się ze mną rozwieść.
Pamiętam niebo, było ogromne. Pamiętam szum rzeki i parę unoszącą się nad filiżanką. Nie istniał czas, przestałam myśleć, nie było niczego – tylko światło i głęboka, nieruchoma cisza. Nagle się ocknęłam, podniosłam kamień i rzuciłam w męża. Kiedy ktoś mnie pyta, jak zainteresowałam się buddyzmem, odpowiadam, że powodem była złość na męża. Prawdę mówiąc, ten człowiek ocalił mi życie.

*
Życie to dobry przyjaciel i dobry nauczyciel. Musimy być świadomi, że wszystko wciąż się zmienia i nic nie dzieje się tak, jak tego pragniemy. Stan „pomiędzy” i „poza” to sytuacja idealna: nie dając się uwikłać, możemy zachować całkowitą otwartość umysłu i serca wobec rzeczywistości. Jest to stan szczególnej wrażliwości i otwarcia na zdarzenia, stan wolny od agresji.

*
Droga wojownika polega na troskliwej i pełnej współczucia obserwacji siebie, także w chwilach, gdy niezależnie od naszej woli twardnieje nam serce z powodu żalu, goryczy lub oburzenia.

*
Chwila obecna to najlepszy nauczyciel

*
Ogólnie rzecz biorąc, nie lubimy, kiedy jest nam źle. Jednak dla ludzi poszukujących prawdy – duchowych wojowników – uczucia takie jak rozczarowanie, wstyd, irytacja, gorycz, złość, zazdrość i lęk nie są czymś złym, czymś, co trzeba odrzucić. Są okazją do uświadomienia sobie, co trzyma nas w miejscu i przed czym uciekamy. Przeszkody uczą nas, jak odnaleźć siłę w chwili, gdy chcemy się poddać i wycofać. Są niczym posłańcy od losu, którzy z ogromną precyzją wskazują nam, gdzie utknęliśmy. Chwila obecna to najlepszy nauczyciel, który, na nasze szczęście, jest zawsze tam gdzie my.

*
Najcenniejsze jednak są te chwile, kiedy wydaje się nam, że nie zniesiemy już dłużej tego, co się wydarza: „To zbyt wiele. Sprawy zaszły za daleko!” Czujemy się źle sami ze sobą. Nie możemy już manipulować sytuacją, nie możemy zrobić nic, żeby wyjść z twarzą. Bez względu na to, jak bardzo się staramy, po prostu nie udaje się. Życie przyparło nas do muru.

*
To tak, jakbyś przeglądając się w lustrze, ujrzał w nim goryla. Wiesz, że to twoje odbicie i zupełnie ci się ono nie podoba. Próbujesz ustawić lustro pod innym kątem, by uzyskać nieco korzystniejszy efekt, ale wszelkie wysiłki zdają się na nic – wciąż widzisz goryla. To właśnie moment osaczenia przez życie: znalazłeś się w miejscu, w którym nie masz innego wyboru niż stanąć z sytuacją twarzą w twarz: przyjąć albo odepchnąć to, co się wydarza.

*
Instynktownie nienawidzimy swoich problemów. Miotamy się. Szukamy sposobów ucieczki. I właśnie wówczas, gdy stajemy na krawędzi, gdy problemy nas przerastają, rodzą się nasze uzależnienia. Czujemy potrzebę złagodzenia dyskomfortu i bólu w rezultacie uzależniamy się od wszystkiego, co wydaje się przynosić ulgę.

*
Jest tyle różnych sposobów, by znieczulić siebie w takich chwilach, by stępić ostre krawędzie nieprzyjemnych doznań, by uśmierzyć, zagłuszyć ból, który powstaje, kiedy przestajemy kontrolować sytuację.

*
Medytacja to zaproszenie do tego, by doświadczyć własnych ograniczeń. To podjęcie wysiłku, by nie dać się schwytać w sidła nadziei i lęku. Dzięki niej możemy jasno zobaczyć swoje myśli i emocje – i uwolnić się od nich, pozwalając im odejść.
Bo medytacja to nie są wakacje od rozdrażnienia. To możliwość lepszego poznania siebie.

*
Rozczarowanie, upokorzenie – sytuacje, w których nie sposób czuć się dobrze – to jakby rodzaj śmierci. Tracimy wówczas grunt pod nogami i nie jesteśmy w stanie nawet spróbować tego opanować. Walczymy ze strachem przed śmiercią, zamiast dopuścić do siebie świadomość, że jeśli chcemy się odrodzić, śmierć jest konieczna.

*
Dotarcie do kresu swoich możliwości nie jest karą. Przeciwnie: nasze przerażenie w obliczu własnej śmierci jest oznaką zdrowia.

*
Rinpocze stosując się do zaleceń swego nauczyciela, odwiedzał miejsca, które napawały go lękiem, na przykład cmentarze, i podejmował próby oswajania tego, czego się bał. Kiedyś udał się z grupą mnichów do klasztoru, w którym nigdy wcześniej nie był. U jego bram, ujrzeli wielkiego psa obronnego, o olbrzymich kłach i przekrwionych ślepiach. Wściekle warcząc, próbował uwolnić się z uwięzi, gotów ich zaatakować. Przechodząc obok psa. Rinpocze widział jego siny język i spływającą z pyska ślinę. Utrzymując bezpieczną odległość, cała grupa przekroczyła bramę. Nagle łańcuch pękł i pies rzucił się ku przybyszom. Mnisi krzyknęli, zamierając w bezruchu, natomiast Rinpocze odwrócił się i najszybciej, jak mógł, puścił się biegiem prosto w kierunku psa. Zwierzę było tak zaskoczone, że podkuliło ogon i uciekło.
Życie może nas stawiać naprzeciw pudelka albo wściekłego brytana. To nie przeciwnik jest jednak najważniejszy, lecz odpowiedź na pytanie: czy i jak podejmujemy wyzwanie.

Powyższe cytaty i fragmenty pochodzą z książki:
Pema Cziedryn – Kiedy Zycie nas przerasta.

Zobacz też

• Inspirujące cytaty sławnych ludzi

• Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle

• Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh

• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle

• Doświadczanie problemów a tożsamość – Inspirujące cytaty z E. Tolle

• Prawa wszechświata – inspirujące cytaty

Rozporządzanie energią: nietypowe metody.

03 Środa Czer 2009

Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Medytacja

≈ 174 Komentarze

Tagi

energia, osho, przepływ, radość, wolność, zrozumienie, Świadomość

bieg

Kiedy człowiek ma nadmiar energii, z którą nie wie, co zrobić, często zaczyna obgryzać paznokcie lub palić papierosy. Obgryzanie paznokci i palenie papierosów to przejawy tego samego problemu.
Robisz cokolwiek, żeby tylko znaleźć sobie zajęcie, bo w przeciwnym wypadku twoja energia staje się trudna do zniesienia.
Kiedy inni zaczynają to krytykować, mówiąc, że jesteś nerwowy, rodzi się jeszcze więcej zahamowań. Nie masz nawet tyle swobody, żeby obgryzać własne paznokcie!
Należą do ciebie, a nie wolno ci ich obgryzać. Toteż ludzie wymyślają czynności zastępcze – np. guma do żucia…
o przebiegły sposób: nikt nie będzie cię krytykował za żucie gumy. Jeśli zapalisz, także nikt nie będzie się za bardzo sprzeciwiał. A przecież obgryzanie paznokci jest mniej szkodliwe -właściwie wcale nie jest szkodliwe.
To niewinna przyjemność. Wygląda nieładnie i trochę dziecinnie, ale to wszystko.
Jednak starasz się tego nie robić.

Musisz nauczyć się żyć bardziej energicznie, to wszystko, a przyzwyczajenia te znikną. Więcej tańcz, śpiewaj, pływaj, chodź na długie spacery. Wykorzystaj swoją energię w kreatywny sposób. Przejdź od minimum do maksimum. Żyj bardziej intensywnie. Kiedy kochasz się, rób to dziko, nie wstydliwie jak „panienka”. „Panienka” to ktoś, kto żyje w minimalnym stopniu lub jedynie udaje, że żyje.
Ty bądź dziki! Nie jesteś już dzieckiem, więc wolno ci rozrabiać we własnym domu.
Skacz, śpiewaj i biegaj.
Postępuj tak przez kilka tygodni, a z zaskoczeniem zauważysz, że obgryzanie paznokci zniknie samo. Teraz masz ciekawsze rzeczy do robienia – kogo interesowałyby paznokcie? Zawsze patrz na przyczynę, a nie na objaw, który z niej wynika.

Obśmiej swoje problemy

Siedząc w ciszy, wywołaj w swoim wnętrzu chichot, tak aby roześmiało się całe ciało. Daj się ponieść śmiechowi. Niech rozprzestrzeni się od środka aż na całe ciało – śmieją się dłonie, śmieją się stopy, wejdź w to szaleńczo. Śmiej się przez dwadzieścia minut. Pozwól, aby śmiech stał się donośny i nieokiełznany. Raz będzie przycichał, raz narastał, a ty
podda się temu, bylebyś śmiał się przez dwadzieścia minut.
Następnie połóż się na brzuchu na ziemi lub na podłodze. Ułóż się tak, aby ciało dobrze dotykało podłoża. Jeżeli jest ciepło i możesz ćwiczyć w ogrodzie, będzie o wiele lepiej. A jeszcze lepiej, jeżeli możesz położyć się nago. Poczuj kontakt z ziemią – całe ciało leży, po prostu czuje, że ziemia jest matką, a ty jesteś dzieckiem.
Zatrać się w tym uczuciu.

Dwadzieścia minut śmiechu, następnie dwadzieścia minut leżenia na ziemi, głębokiego kontaktu z nią. Oddychaj wraz z ziemią i czuj się z nią jednością. Pochodzimy od ziemi i pewnego dnia do niej wrócimy. Po tych dwudziestu minutach energetyzowania się tańcz przez dwadzieścia minut dowolny taniec (ziemia da ci tak dużo energii, że twój taniec nabierze zupełnie nowej jakości). Włącz muzykę i tańcz.
Jeśli pogoda jest zła, ćwiczenie możesz wykonać w pomieszczeniu. Ale jeśli jest słonecznie, rób je na zewnątrz, a kiedy jest zimno – owiń się w koc. Znajdź sposoby, aby wykonywać to ćwiczenie regularnie, a w przeciągu sześciu do ośmiu miesięcy zaobserwujesz w sobie wielkie zmiany.

Katarynka

Jeśli pojawia się w tobie wewnętrzny dialog, musi tkwić w tobie jakaś jego przyczyna. Nie powstrzymuj jej; pozwól, by w pełni zaistniała.
Dzięki temu pozwoleniu ona zniknie. Chce ci tylko coś zakomunikować. Twój umysł chce z tobą porozmawiać; powiedzieć coś, czego nie słuchałeś, czym się nie przejmowałeś, co było ci obojętne; chce dotrzeć do ciebie.

Możesz nie zdawać sobie sprawy z tego, co chce ci przekazać, ponieważ zawsze z tym walczyłeś i myślałeś, że to jakiś idiotyzm, próbowałeś to powstrzymać lub przekształcić w coś innego.
Każde przekształcenie jest formą wyparcia.

Zrób pewną rzecz. Każdego wieczoru, zanim zaśniesz, siedź przez czterdzieści minut zwrócony twarzą w stronę ściany i zacznij mówić. Mów głośno. Rozsmakuj się i trwaj w tym. Jeśli usłyszysz dwa głosy, wtedy bierz pod uwagę oba punkty widzenia. Najpierw wesprzyj jedną stronę, potem odpowiedz z punktu widzenia drugiej i zobacz, jak piękny dialog możecie prowadzić.

Nie próbuj manipulować, ponieważ nie mówisz tego dla kogoś, ale sam dla siebie. Nawet jeśli poczujesz, że staje się to jakimś szaleństwem, pozwól na to. Nie próbuj niczego wycinać ani cenzurować, bo całe ćwiczenie straci sens.

Postępuj tak co najmniej przez dziesięć dni, przez te czterdzieści minut w żaden sposób nie przeciwstawiając się niczemu. Włóż w to całą swoją energię. Po dziesięciu dniach zauważysz, że wypłynęło z ciebie coś, czego do tej pory nie słuchałeś, lub pojawi się coś, z czego zdawałeś sobie sprawę, ale nie chciałeś słuchać. Wysłuchaj to teraz i pozwól, by się zakończyło.

Zacznij rozmawiać ze ścianą; pogrąż się w tym całkowicie. Światła niech będą zgaszone lub przyćmione. Jeśli czasami poczujesz potrzebę, by krzyknąć, lub rozzłościsz się, nie hamuj tego. Abyś naprawdę zagłębił się w proces, muszą towarzyszyć ci uczucia. Jeśli będzie to tylko chwilowa wycieczka myśli, a ty będziesz powtarzał słowa mechanicznie jak zacięta płyta, ćwiczenie nie poskutkuje, nie dowiesz się, o co naprawdę chodzi.

Rozmawiaj z zaangażowaniem, gestykulując, tak jakby była tam obecna jakaś inna osoba. Po około dwudziestu pięciu minutach rozgrzejesz się. Ostatnie piętnaście minut będzie niezwykłe, wspaniałe; spodoba ci się. Po dziesięciu dniach zauważysz, że wewnętrzna rozmowa stopniowo zanika, a ty pojąłeś sprawy, których wcześniej nigdy nie rozumiałeś.

Osho, Apteka dla duszy

Powiązane

• Energia musi płynąć…!

• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji

• Ciało energetyczne człowieka. Przykłady zaburzeń.

• Panta rei – energia dokoła nas

Starożytne podejście do medytacji: Kabała i chrześcijaństwo

18 Poniedziałek Maj 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 77 Komentarzy

Tagi

asceta, ascetyzm, chrześcijaństwo, goleman, hezychazm, kabała, kontemplacja, Medytacja, modlitwa, Świadomość

mnich

W każdej religii – pisze współczesny kabalista Z’ev ben Szimon Halewi (1976) – są zawsze dwa aspekty: widzialny i ukryty.” Widzialne manifestuje się jako rytuał, święte księgi i służba; ukryte niesie światło, które powinno te formy rozświetlać. W judaizmie ukryte nauki to kabała.
Uważa się, że bierze ona swój początek od aniołów, które z kolei otrzymały tę wiedzę od Boga. Wszystkie wielkie postacie czasów biblijnych – Abrahama, Dawida i proroków, a także esseńczyków i inne mistyczne grupy, jakich wiele w historii Izraela, kaba-liści uznają za zwiastunów tej tradycji. Halewi mówi, że Joszua ben Miriam, znany jako Jezus, był także orędownikiem kabały.

Ta ukryta żydowska tradycja pojawiła się w Europie po raz pierwszy dopiero w Wiekach Średnich, a jej przewijający się przez judaizm nurt trwa do dnia dzisiejszego.

Kosmologia kabały zakłada wielopoziomową rzeczywistość, gdzie każdy poziom stanowi w sobie kompletny świat. Plany te uporządkowane są hierarchicznie: wyższa część każdego z nich koresponduje z niższym aspektem tego, który jest powyżej. Najwyższą sferę stanowi Metatron, naczelny archanioł, który uczy ludzkie istoty. Każdy poziom uosabia stan świadomości; większość ludzi egzystuje na poziomach najniższych – mineralnym, roślinnym i zwierzęcym. W widzeniu kabalistów zwykły człowiek jest niedoskonały, ograniczony do niższych planów. Jego życie jest mechaniczne, hamują go rytmy ciała oraz codzienne reakcje i spostrzeżenia; szuka przyjemności na ślepo i na ślepo unika bólu.
Może mieć krótkotrwałe wizje wyższych możliwości, nie ma jednak żadnego pragnienia, aby wejść na wyższy poziom świadomości.
Kabała usiłuje przebudzić praktykanta na jego własne ograniczenia i nauczyć go, aby wchodził w stan świadomości, na którym dostroi się do świadomości wyższej, gdzie nie będzie już dłużej niewolnikiem swojego ciała i jego uwarunkowań.
Aby stać się wolnym, kandydat musi najpierw rozczarować się mechanicznymi grami życia. Następnie buduje on podstawę dla wejścia w wyższą świadomość, wewnętrzny Raj. Właśnie takie, jak mówi Halewi, jest alegoryczne znaczenie egipskiej niewoli i eksodusu: niewolnicza praca ograniczonego ego, oczyszczenie poszukiwacza na pustyni oraz jego wejście do krainy mlekiem i miodem płynącej.

Aby spełnić to zadanie, kabalista musi obserwować prace Jesod, swojego zwykłego umysłu czy też ego; pozwoli mu to spojrzeć poprzez własne słabości i okłamywanie samego siebie, i wnieść do świadomości siły nieświadome, które ukształtują jego myśli i działania. Aby tego dokonać, musi on najpierw dosięgnąć poziomu świadomości nazywanego Tiferet – stanu czystości, który jest świadkiem czy też „obserwatorem” Jesod.
Z tego stanu podwyższonej samoświadomości pochodzi to, co postrzegane jest czasami jako anioł stróż, który z łatwością i wprawą przeprowadza człowieka przez trudne sytuacje. Tiferet jest poza zwykłym umysłem odnoszącym się do codziennych spraw; tu ego zostaje przekroczone.
Jest to królestwo ducha, most pomiędzy człowiekiem i tym, co boskie, brama Raju, dusza. W stanie Jesod rządzi więc ego, zaś kiedy dominuje Tiferet, pojawia się wyższy stan, w którym spogląda się na siebie z góry. W codziennym życiu człowieka ten stan przebudzonej świadomości jest zazwyczaj postrzegany w przelocie, jedynie przez chwilę. Kabalista usiłuje osiągnąć stan trwałego wchodzenia w ów poziom i wznoszenia się na poziomy jeszcze wyższe.

Specyfika praktyki kabalisty – co umożliwia osiąganie wyższych stanów – jest zmienna w zależności od szkoły, chociaż jej podstawa jest wręcz stała. Kiedy aspirant kontaktuje się z magidem, nauczycielem, zaczyna, się jego prawdziwa praktyka. Magid nakłania go do szczerej samoobserwacji, używając życia studenta, jako materiału do nauczania.
Istnieje wiele systemów, które pomagają poszukującemu w poznawaniu siebie; jednym z nich jest zawiła numerologia, która przemienia hebrajskie litery i słowa w liczbowy kod z mistycznymi interpretacjami. Innym, bardzo rozpowszechnionym systemem kabalistycznym jest Drzewo Życia, mapa hierarchi i cech wielu planów, które oddziałują wzajemnie w świecie i w człowieku.
Drzewo służy jako forma, poprzez którą aspirant spostrzega swoją własną naturę i klucz do otwarcia ukrytych wymiarów, kierujących jego życiem. Zwykłe umysłowe zrozumienie Drzewa może się dokonać jedynie poprzez Jesod, ego. Nieważne jednak, jak poszukujący pojmie zawiłości Drzewa – jego studia będą niczym, jeżeli zaniedba on swój duchowy rozwój. Warunkiem wstępnym jest szkolenie woli, zdolności niezachwianej uwagi.
Dlatego też kabalista zwraca się w stronę medytacji.
Jak pisze Halewi (1976, str. 126):

Przygotowanie oznacza zdolność do otrzymywania i przekazywania (…) stopień przyjmowania określa jakość Wiedzy. Wymiana jest precyzyjna i zależy od świadomej uwagi w złożonej sytuacji. Gdzie jest uwaga, tam jest moc.

Instrukcje dla medytacji są częścią tajemnego nauczania kabalistów i poza pewnymi regułami nie udostępniono ich ogółowi.

Każdy uczeń poznaje wiedzę z ust swojego magida. Medytacja w kabale jest zazwyczaj odgałęzieniem codziennych modlitw pobożnego żyda. Medytacyjna koncentracja pozwala kabaliście dotrzeć do głębin określonego przedmiotu – słowa w modlitwie czy aspektu Drzewa – a także zatrzymać myśl, aby pozostawała skupiona w jednym punkcie – na przedmiocie. To czyste ognisko koncentracji nazywa się ka-wana i jest przylgnięciem myśli do przedmiotu.

W jednym z rodzajów kawany medytujący z pełną uwagą koncentruje się na każdym słowie zwyczajowej modlitwy, aż jego umysł przekracza proste znaczenie słów, dzięki czemu może on ich użyć jako wehikułu, którym dostaje się do wyższego stanu. Azriel z Gerony, średniowieczny kabalista, opisywał kawanę jako proces, w którym „myśl rozprzestrzenia się i wznosi do swego źródła, zaś kiedy je osiąga, nie może już wznosić się dalej”. W rezultacie tego stanu słowa modlitwy są przemienione, pełne boskiego przypływu pochodzącego z nicości myśli.

Zgodnie z kabalistyczną wiedzą wejście w wewnętrzny Raj kogoś, kto nie przygotował właściwej podstawy przez samo-oczyszczenie, może być niebezpieczne.
Talmud opowiada historię czterech rabinów, którzy weszli do Raju.
Jeden oszalał, drugi zmarł, a trzeci stracił wiarę; tylko ostatni, rabin Akiba, powrócił w pokoju.

Wśród najbardziej szczegółowych opracowań kabalistycznej medytacji są pisma Abrahama Abu-lafii, które ukazują bezpieczny dostęp do wewnętrznego Raju.
Medytacja Abulafii łączy różne litery hebrajskiego alfabetu w koncentrowaniu się na świętych imionach Boga. Ta metoda jest odmienna od modlitwy; aspirant poświęca się jej raczej w odosobnieniu niż w synagodze, w określonych godzinach i pod kierownictwem swojego magida. Halewi opisuje ścieżkę przebytą przez ucznia, który praktykuje taką medytację. Kiedy powtarza on imię Boga, kieuje swoją uwagę powyżej Jesod, ograniczonego umysłu, w Tiferet, świadomość poza ego.

Oznacza to, że ogniskując się na imieniu kieruje on swoją myśl daleko od wszelkich form tego świata. Jeśli jego wysiłki spotkają się z łaską Boga, jaźń nagle wzniesie się poza Tiferet do ekstatycznego stanu, nazywanego Daat, wiedza. Tu jego poczucie oddzielenia od Boga znika, chociaż dzieje się tak tylko przez chwilę. Jest on przepełniony wielką radością Żydowska kabała i ogarnięty słodkim uniesieniem. Kiedy powracając wyłoni się z tego stanu, znowu stanie się świadomy wewnętrznego powtarzania imienia, które przekroczył dla tej chwili w stanie, jaki adepci therawady mogliby nazwać dżhaną.
Końcem ścieżki kabalisty jest dewekut, w którym dusza poszukującego trzyma się Boga.

Kiedy kabalista stabilizuje swoją świadomość na tym poziomie, nie jest on dłużej zwykłym człowiekiem, ale człowiekiem nadnaturalnym, cadykiem czyli świętym, który porzucił łańcuchy ego. Cechy człowieka, który osiągnął ten poziom, obejmują spokój, obojętność na pochwały i zarzuty, poczucie bycia z Bogiem i prorokowanie. Wola ego jest zatopiona w boskiej woli, tak więc działania adepta służą raczej Bogu niż ograniczonej jaźni. Nie musi on już dłużej studiować Tory, ponieważ sam stal się Torą.
Pewien klasyczny komentator definiuje dewekut jako stan umysłu, w którym (Scholem, 1974, str.
175)…

…stale pamiętasz Boga i jego miłość, i nie możesz oderwać od Niego swojej myśli (…) kiedy z kimś rozmawiasz, twoje serce nie jest wcale z nim, ale nadal znajduje się przed Bogiem. Istotnie, dla tych, którzy osiągają ten etap, prawdą może być to, że ich duszom przyznane jest nieśmiertelne życie, nawet w tym ich życiu, ponieważ sami są mieszkaniem dla Ducha Świętego.

Chrześcijański hezychazm

Pierwsi mnisi chrześcijańscy byli pustelnikami; w czwartym wieku po Chrystusie żyli oni w najbardziej odosobnionych częściach jałowej egipskiej pustyni. Historia z tymtych czasów (Waddell, 1957, str. 57)
opowiada o tym, jak „pewien mnich przyniósł kiść winogron świętemu Makariuszowi”, jednemu ze swoich braci. Ale pustelnik ów…

…który w imię miłości myślał nie o własnych sprawach, ale o sprawach bliźnich, zaniósł ją innemu zakonnikowi, który był chory. Człowiek ten podziękował Bogu za dobroć swego brata, ale również myśląc bardziej o swoim sąsiedzie niż o sobie, zaniósł mu ją, tamten zaś jeszcze innemu i w ten sposób ta sama kiść winogron przechodziła z rąk do rąk przez wszystkie miejsca odosobnienia, jakie znajdowały się na pustyni, i nikt już nie wiedział, skąd się wzięła, aż trafiła w końcu do tego, który ją przyniósł.

Ojcowie Pustyni, podobnie jak dzisiejsi indyjscy jogini, uznali, że odosobnienie jest najlepszym miejscem do obcowania z Bogiem, gdyż w pustelni człowiek jest wolny od doczesnych rozrywek.

Praktyka medytacji i reguły życia tych wczesnych chrześcijańskich mnichów są bardzo zbliżone do wyrzeczeń ascetów hinduskich i buddyjskich.
Podczas gdy natchnieniem był dla nich Jezus i jego nauki, techniki medytacyjne, jakie przyjęli dla szukania swojego Boga, sugerują albo zapożyczenie ze Wschodu, albo też spontaniczne odkrycie.

Drogi Ojców Pustyni wpływają na chrześcijański monastycyzm, aż do dnia dzisiejszego; ich bezinteresowna miłość pozostaje przewodnim przykładem.
Stałe podtrzymywanie myśli o Bogu – dużo większe, niż u bhakta i kabalisty – było ostoją chrześcijańskiej wiary od samych początków jej istnienia; dzisiejsze odmawianie różańca jest nikłą pozostałością o wiele bardziej szczerego oddania się Bogu.

Thomas Merton (1960) uważa, że to, co dzisiaj praktykowane jest w kościołach chrześcijańskich jako „modlitwa”, jest jedyną przetrwałą formą kontemplacji z całego szeregu bardziej zaawansowanych praktyk. Ojcowie Pustyni medytowali powtarzając na głos lub szeptem określony zwrot z Pisma Świętego, co było chrześcijańskim ekwiwalentem mantry.

Najpopularniejsza była tzw. Modlitwa Jezusa: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną”. W swej skróconej formie Kyrie eleison była ona powtarzana cicho w ciągu dnia „aż stawała się tak odruchowa i instynktowna, jak oddychanie”.

Ojcowie Pustyni kładli nacisk na czystość; ich ascetyczne czyny zostały okryte sławą. Św. Szymon Słupnik, jeden z najbardziej znanych, przez trzydzieści lat żył na wierzchołku słupa. Oczyszczenie było niezbędnym warunkiem dla koncentracji (podobnie mówi Yisuddhimagga); według słów jednego z Ojców, „dusza zanim nie zostanie oczyszczona z obcych myśli, nie może modlić się do Boga w kontemplacji”.

Sentencja końcowa jest więc taka, że życie w świecie odgrywa rolę jedynie o tyle, gdy odbija wewnętrzne życie kontemplacyjnej praktyki. Duch tej tradycji, zachowany we współczesnych regułach zakonnych, takich jak u benedyktynów trapisów, podsumowany został przez Abbę Doroteusza, jednego z wczesnych Ojców Pustyni, kiedy określał on kierunki duchowego treningu (Kadloubovsky and Palmer, 1969, str. 161):

Ponad wszystko, co musisz czynić, nawet jeśli jest to bardzo pilne i wymaga wielkiej troski, ważniejsze jest, abyś nie został wyrwany ze swojego stanu. Bądź pewny, że wszystko, co robisz, czy jest to duże czy małe, jest zaledwie jedną ósmą problemu, podczas gdy utrzymywanie swojego stanu niezakłóconym, nawet jeśli skutkiem tego nie wypełniasz swojego zadania, to pozostałe siedem ósmych. Tak więc skoro jesteś czymś zajęty i pragniesz to zrobić dokładnie, spróbuj tak uczynić – co, jak powiedziałem, będzie jedną ósmą problemu, a jednocześnie zachowaj swój stan nienaruszonym – co stanowi siedem ósmych. A jednak, jeśli wykonując swoje zadanie spierałbyś się, uważaj, abyś nie stracił siedmiu ósmych przez wzgląd na zachowanie jednej ósmej.

Tradycja praktykowania Modlitwy Jezusa, wywodząca się od Ojców Pustyni, chociaż zagubiona w chrześcijaństwie zachodnim, we wschodniej ortodoksji ulegała pewnym przemianom od czasów pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa. Powtarzanie Modlitwy jest spełnieniem nakazu Pawła, aby „modlić się zawsze”.
Wcześni Ojcowie nazywali to „sztuką sztuk i nauką nauk”, gdyż prowadzi to poszukującego ku najwyższej ludzkiej doskonałości. Ta tradycja zachowana jest w zbiorze wczesnych pism chrześcijańskich, znanych jako Filokalia (Kadloubovsky and Palmer, 1971). Ich tłumaczenie z greki na rosyjski, co miało miejsce na przełomie wieków XVIII i XIX, wywarło znaczny wpływ na odrodzenie się tych praktyk w Rosji (French, 1970).

Praktykowanie Modlitwy rozwija siłę koncentracji. Podobnie jak w hinduskiej bhakti, wstępnym warunkiem jest tu „prawdziwa pokora, szczerość, cierpliwość i czystość”.

Hezychiusz z Jerozolimy, kaznodzieja z piątego wieku, zalecający stosowanie Modlitwy Jezusa (nieprzerwana modlitwa duszy zagłębionej w kontemplacji znana jest dziś w Kościele Wschodnim jako hezychazm), opisuje ją jako duchową sztukę, która całkowicie uwalnia mnicha od porywczych myśli, stów i złych czynów i daje „nieomylną wiedzę Boga Niepojętego”. Praktyka modlitwy przynosi czystość serca, która jest „tym samym, co ochrona umysłu, utrzymywanie go doskonale wolnym od wszelkich fantazji” i wszystkich myśli.

Drogą do tej czystości jest bezustanne wołanie Chrystusa z doskonałą uwagą oraz jednoczesne opieranie się wszystkim innym myślom. Hezychiusz opisał myśli jako „wrogów, którzy są bez-cieleśni i niewidzialni, złośliwi i sprytni w zadawaniu szkód, zręczni, szybcy i wyćwiczeni w działaniach wojennych” – wchodzą one poprzez pięć zmysłów. Umysł pochwycony w zmysły czy opanowany doczesną myślą jest daleki od Jezusa. Aby przezwyciężyć świadomość wrażeń i osiągnąć uspokojenie umysłu, trzeba być z Nim.
Pośród „Reguł dla hezychastów” jest też instrukcja, aby znaleźć nauczyciela, który zachowuje w sobie ducha.

Poszukiwacz, kiedy już odnajdzie mistrza, poświęca mu siebie, spełniając wszystkie jego nakazy. Inne przepisy obejmują odizolowanie się w cichej i przyciemnionej celi, spożywanie tylko tyle, ile potrzeba, aby pozostać przy życiu, spokój, wypełnianie religijnych rytuałów, czuwanie i rzecz najważniejszą – praktykowanie Modlitwy.

Filokalia cytują św. Nila: „Kto chciałby widzieć, czym naprawdę jest jego umysł, musi uwolnić siebie od wszelkich myśli, a wtedy ujrzy go jako szafir czy odcień nieba.” Instrukcje dla uspokojenia umysłu zalecają siedzenie na niskim stołku w odosobnieniu swojej celi przez godzinę po przebudzeniu (lub dłużej, jeśli adept jest do tego zdolny), a w czasie tym powinien on „powstrzymywać swój umysł od wędrowania na zewnątrz i prowadzić go w ciszy do serca drogą powtarzania modlitwy: ‘Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną!’, połączonej z kontrolą oddechu.”

Kiedy wraz z praktyką możliwa staje się modlitwa z doskonałą jednopunktowością, „wtedy rezygnując z wielości i różnorodności, jednoczymy się z Jedynym i Jednością bezpośrednio we wspólnocie, która przekracza wszelkie zrozumienie”. Stan ten jest przypuszczalnie czymś na kształt dżhany.

Modlitwa nie powinna być ograniczona do określonych sesji, ale praktykowana bez rozpraszania uwagi podczas każdej czynności. Tak odprawiana modlitwa przynosi czystość doczesnej działalności.
Mnich, który opanował tę zdolność, ma postawę Chrystusa, ponieważ cieszy się doskonałą czystością serca. Celem wysiłków Ojców Pustyni było to, co Merton nazywa „nigdziością i nie-umysłowością” – stan znany jako spokojność, „spoczynek”, gdzie mnich traci całe zaabsorbowanie, które wiąże się z jego ograniczoną jaźnią. Połączone z ascetycznym życiem na pustyni praktykowanie modlitwy umożliwiało, według słów Mertona, „usunięcie powierzchownej jaźni i stopniowe wyłonienie się prawdy o tajemnej jaźni, w której wierzący i Chrystus są ‘jednym duchem’ „. Św. Izaak mówi, że ten, kto osiągnął bezwysiłkowy stan stałej modlitwy (Kodloubovsky and Palmer, 1971, str. 213)…

…dosięgną} szczytu wszystkich cnót i stal się mieszkaniem dla Ducha Św. (…) kiedy Duch Św.
przychodzi, aby zamieszkać w człowieku, człowiek nigdy nie przestaje się modlić, gdyż Duch Św. stale modli się w nim (…) W jedzeniu czy piciu, spaniu czy robieniu czegokolwiek, nawet w głębokim śnie, jego serce bez wysiłku przesyła modlitwę.

Akty oczyszczenia, głęboka medytacja i ostateczna realizacja w samoistnej czystości oraz stałe podtrzymywanie w pamięci Boga nie są ograniczone do wschodniej ortodoksji hezychastów.
Wątki te są dość powszechne w katolickich tradycjach kontemplacyjnych.
Zwolennikiem tych samych podstawowych praktyk był na przykład św. Augustyn; podobieństwo wejścia w dżhanę i zjednoczenia się z Jedynym w mistyce chrześcijańskiej jest dość wyraźne w jego Wyznaniach.

Augustyn był orędownikiem długiego procesu wyrzeczenia się, samopodboju i praktykowania cnoty jako przygotowania do „wchodzenia w kontemplację Boga”. Tylko taka ascetyczna dyscyplina wewnętrzna może spowodować Daniel Goleman ponowne uporządkowanie podstawy dla wejścia w wyższe etapy duchowego życia. Augustyn jest dość stanowczy w tym, że dopóki mnich nie stanie się „oczyszczony i uzdrowiony”, nie może zacząć właściwej praktyki tego, co nazywa on „kontemplacją”.

Sama kontemplacja wymaga „pamięci” i „introwersji”. Pamięć jest koncentrowaniem umysłu, odpędzaniem wszystkich wyobrażeń, myśli i sensorycznego postrzegania. Dopiero po oczyszczeniu umysłu ze wszystkich jego rozproszeń może rozpocząć się intro-wersja.
Koncentruje ona umysł na jego własnej najgłębszej części, która widziana jest jako ostatni krok, zanim dusza odnajdzie Boga: „Umysł wydobywa siebie z wszelkich czczych rzeczy tego świata, które go oplatają, a czyni to, aby widzieć siebie w sobie”. Mając takie widzenie, dusza dochodzi do Boga „w sobie i ponad sobą”.

Augustyn opisuje fizyczną stronę stanu wywołanego przez to doznanie, stosując określenia, jakich używa również Yisuddhimagga przy opisie czwartej dżhany (Butler, 1966, str. 50):

Kiedy uwaga umysłu jest w całości odwrócona i wycofana ze zmysłów ciała, nazywane to jest ekstazą.
A wtedy nie jest widziany jakikolwiek z obecnych przedmiotów; nie są słyszane również żadne głosy.
Jest to stan istniejący w połowie drogi pomiędzy snem a śmiercią. Dusza porwana jest w taki sposób, że odsuwa się od materialnych zmysłów bardziej niż podczas snu, ale mniej niż w chwili śmierci.

Reguła św. Benedykta przedstawia tę drogę jako stopnie „pokory” bądź czystości. Na dwunastym stopniu (i wyższych) mnich nie tylko sprawia wrażenie pokornego, ale ma autentyczną wewnętrzną pokorę. Jego pokora wywodzi się ze stałej myśli, bardzo podobnej do Modlitwy Jezusa: „Panie, jestem grzesznikiem i nie jestem godzien wznieść swoich oczu ku niebu”. W tym punkcie wymagająca przedtem dużego wysiłku wewnętrzna dyscyplina staje się łatwa (Doyle, 1948, str. 28-29):

Zatem wspiąwszy się na wszystkie stopnie pokory mnich dojdzie wkrótce do tej doskonałej miłości Boga, która wykorzenia strach. I wszystkie te nakazy, których przestrzegał on przedtem ze strachu, zacznie teraz wypełniać z powodu tej miłości, bez żadnego wysiłku, jak gdyby naturalnie i przez przyzwyczajenie. Jego bodźcem nie będzie już dłużej strach przed piekłem, ale raczej miłość Chrystusa, dobre przyzwyczajenie i zachwyt z cnót, które Pan raczy umieścić przez Ducha Św. w jego słudze, oczyszczonym teraz z wad i grzechu.

D. Goleman Medytujący umysł

Powiązane posty

• Medytacja chodząca

• Ból a medytacja

• Myśleć czy medytować…

• Czy Twoje życie ucieka?

• Medytacja a egoizm

• Emocje i myśli podczas medytacji

•Medytacja – praktyka czy tajemnica?

W poszukiwaniu nowego podejścia do medytacji

03 Niedziela Maj 2009

Posted by ME in Medytacja

≈ 19 Komentarzy

Tagi

ego, integracja, Medytacja, metakomunikator, mindell, podświadomość, proces pierwotny, proces wtórny, psychoterapia, Świadomość

medyt1
Część I

Część II
Czy jesteśmy w stanie rozwinąć takie metody pracy wewnętrznej, które umożliwią odkrycie naszych własnych, wrodzonych sposobów prowadzenia medytacji i które zaspokoją potrzeby określane przez istniejące już wschodnie i zachodnie podejścia?

ZMIANY PARADYGMATU MEDYTACJI
Nowy paradygmat medytacji powinien umożliwiać osiąganie zarówno dawnych jak i nowo postawionych celów, jednak sposób, w jaki ma się to odbywać, będzie inny.
Typowymi celami, które człowiekowi dążącemu do osiągnięcia kolejnych stopni rozwoju stawiały zarówno współczesne jak i dawne podejścia, były:
– podążanie za nieświadomością (jak czyniła to psychologia analityczna),
– wzrost i uwalnianie energii (akupresura oraz inne systemy pracy z ciałem),
– stawanie się wojownikiem (Castaneda i Trungpa),
– wyzwolenie się ze świata iluzji (buddyzm) oraz
– świadoma obserwacja przepływu i zmienność rzeczywistości (medytacja vipasyana)

Model pracy z procesem łączy wszystkie te cele.

PROCESY SĄ CELAMI
Fascynującą cechą charakterystyczną dla celów stawianych medytacji jest takt, że wpływ na nie mają nasze wyobrażenia na temat idealnej, w pełni rozwiniętej jednostki.
Wyobrażenia te zmieniają się wraz z naszym własnym rozwojem. Czy jesteśmy w stanie odkryć taką metodę medytacyjną, która będzie w stanie realizować zarówno nasze cele obecne w danej chwili, jak i dopasowywać się do zmian naszych celów w czasie?

Czy rozpoczynając medytację zorientowaną na proces będę mógł spełniać, na przykład ważne dla mnie teraz cele wynikające z filozofii Zen, a kiedy indziej realizować swoją potrzebę zrozumienia snów lub problemów relacyjnych?
I czy będę zdolny do rozwiązywania w różnych momentach problemów związanych z codziennym życiem oraz do transformowania choroby?

Koncepcje zorientowane na proces powinny:
1. korzystać ze zróżnicowanych technik medytacyjnych
2. umożliwiać jednostce podążanie za indywidualnym procesem zmieniających się wraz z rozwojem jednostki celów
3. potwierdzić swoją zdolność do odsłaniania znaczenia bólu i symptomów psychosomatycznych, a także do zmniejszania tych objawów
4. umożliwiać jednostce odkrywanie własnych procedur medytacyjnych.
Twórczy ruch i taniec, hatha joga, praca z relacjami, poszukiwanie objawienia, wizualizacje i prowadzenie wewnętrznego dialogu – wszystko to może to pojawić się w sposób naturalny w trakcie medytacji,  nawet jeżeli dana osoba uprzednio nie miała z tym kontaktu.
5. być gotowe do poddania się krytyce oraz szczegółowym badaniom.

CZY BYCIE CZŁOWIEKIEM JEST CZYMŚ NIEWŁAŚCIWYM?

Jednym z fundamentalnych, choć czasami nieświadomych założeń, jakie odnajdujemy w wielu kierunkach psychologicznych i metodach medytacyjnych jest pogląd, że człowiek jest istotą niezdyscyplinowaną,
pozbawioną miłości, pełną zazdrości, chciwości i egoizmu, a ponadto niebezpieczną i w pewien sposób coś jest z nią nie tak.

U podstaw tych założeń leży ukryte przekonanie, że ludzie nie są w porządku będąc takimi, jakimi są.
Większość z nas tak właśnie myśli.
Sądzimy, że coś jest z nami nie tak, że w świecie panuje jeden wielki bałagan i że niesposób tego zmienić.
[…]
Tymczasem te problemy mogą reprezentować tę część mnie samego, o której nic jeszcze do tej pory nie wiem.
Ważnym elementem, który niesie ze sobą takie negatywne myślenie jest to, że zaczynamy złościć się na świat, gdy nie spełnia on naszych oczekiwań.

Jeżeli nie jesteśmy w stanie rozwiązać jakiegoś problemu zwracamy się przeciwko niemu:
„Agresywnie działające narody i kiepscy politycy nie odpowiadają moim oczekiwaniom dotyczącym pokoju na świecie. Chciałbym to zmienić ale nie potrafię.”
Jeżeli nie będziesz wystarczająco uważny, możesz  „wypowiedzieć im wojnę”,  stłamsić siłą lub zamknąć w szpitalach psychiatrycznych.  Istnieje wiele sposobów reagowania na rzeczy, które nam się nie podobają, a które istnieją dokoła nas. Musimy nauczyć się tego jak radzić sobie najpierw z naszą własną agresją w sposób, który byłby dla nas bardziej użyteczny.

KAŻDE WYDARZENIE JEST POTENCJALNIE UŻYTECZNE

Do naszych przekonań dotyczących tego, co to znaczy być człowiekiem, musimy wprowadzić nowy wymiar.
Brzmi on trochę jak starożytne  podejście, które stwierdzało, że świat jest doskonały takim, jaki jest.

Chociaż nie czuję, aby świat był rzeczywiście doskonały takim, jaki jest, to jednak odkryłem, jak bardzo mogą wzbogacać nas pozornie niepomyślne wydarzenia.

Ważnym i prawdopodobnie nowym wymiarem do wprowadzenia w medytację byłoby zaakceptowanie i pracowanie z procesami wszystkich możliwych zdarzeń włącznie z uczuciami gniewu, zazdrości i zachłanności, tak aby odsłonić ich potencjał i znaczenie dla ludzkiego życia.

Zamiast próbować zmieniać naszą naturę tak aby pasowała do z góry przyjętych poglądów na temat pokoju i harmonii, możemy starać odnaleźć cel do którego prowadzą te wydarzenia.
Może one sa właśnie ziarnem, które potrzebujemy, a z którego wyrosną przyszłe przełomy w naszym życiu?

WSPÓŁCZUCIE
Zacznijmy nasze rozważania dotyczące koncepcji PROCESU.

Odrzucanie jakiejkolwiek części nas, nie może zakończyć się prawdziwym sukcesem, gdyż tych części nie da się tak po prostu wymazać.
Wewnętrzna postawa o większej dozie współczucia zakładałaby, że złe nastroje, bóle, negatywnie myśli itp. mogą być przynajmniej potencjalnie użyteczne.
Współczucie jest podstawowym elementem pracy z procesem ponieważ oznacza ono akceptację i pełną miłości tolerancję dla potencjalnego rozwoju człowieka.
„Napełniona miłością życzliwość” i inne rodzaje duchowych uczuć w stosunku do innych ludzi zmieniają się, w pracy z Procesem, w akceptację i chęć do pracy  ze wszystkimi zdarzeniami które pojawiają się w naszej świadomości.

Oznacza to postawę, która docenia, że wszystkie nasze części oraz interakcje z innymi ludźmi mogą służyć naszemu rozwojowi.
Nie ma „złych” czy „dobrych” ludzi, każdy z nas jest częścią całości, która domaga się uświadomienia oraz tego, aby ją w jakiś sposób uwzględniać.

Dlatego też centralnym punktem pracy z procesem jest pełna współczucia świadomość naszej własnej percepcji.
Każda interwencja w terapii czy medytacji opiera się na pewnej bazie filozoficznej; = współczucie, na ile jestem tego świadomy, stanowi taki właśnie paradygmat pracy z Procesem.

Filozofia zakłada, że natura nie jest zła, jest taka, jaka jest.
Ludzie nie są ani mili, ani też paskudni, ciało czuje się zdrowe albo chore, masz przyjemne sny albo koszmary, słyszysz pochwały albo krytykę,  świat zachowuje się raz tak, jak gdyby leżał u twoich stów, po to by za chwilę zwalić ci sie na głowę…

Wszystko –  co się dzieje, jest procesem świadomości, a zatem jest podstawowym materiałem do medytacji.

[…]

PROCES I SYGNAŁY

Punktem wyjścia jest Proces, podstawowe tworzywo, które ma podlegać przemianie.
Weź Proces, dodaj swoje uczucia jakie są z nim związane, włóż to wszystko do tygla i jesteś już  gotowy, żeby zaczynać.

To właśnie tego uczyły alchemia i taoizm przez tysiące lat.
Prawdopodobnie jedną z trudności w praktykowaniu alchemii, taoizmu, medycyny wschodu, a nawet zachodniej psychoterapii,  było to że nie określiły one dokładnie czym są Sygnały i czym jest Proces.

Spróbujmy zatem zacząć od podania takich definicji.
Proces – jest to informacja, którą otrzymujemy dzięki specyficznym drogom (kanałom), takim, jak widzenie, słyszenie, poruszanie się, odczuwanie, itp.
W tym momencie, na przykład, siedzę sobie na wybrzeżu w stanie Oregon.
Widzę siebie (kanał wizualny) jak siedzę w domku na plaży oraz słyszę i widzę morze naprzeciwko mnie. Tak więc mógłbym zająć się tymi wrażeniami poprzez wzmacnianie doznań wzrokowych i słuchowych.

Proces –  powoduje zmianę Sygnałów, które widzę i słyszę, i po chwili orientuję się, że patrzę na swoją maszynę do pisania i słyszę dźwięki morza osiemdziesiąt metrów przede mną, które przywodzą mi na myśl jakąś gigantyczną istotę.
Próbuję skupić się na słuchaniu tej istoty jednak na swoich plecach czuję ciepło (kanał propriocepcji – odczuwanie w ciele) ostatnich promieni letniego słońca, zachodzącego za morski horyzont.
Zauważam ruchy, które wykonują moje ręce oraz spokój i bezruch reszty ciała. […]
Gdy zajmuję się nim dalej i wzmacniam go, uświadamiam sobie, że nie je jeszcze czas, żeby zaprzestać pisania.
[…]

PROCES PIERWOTNY I PROCES WTÓRNY
W teorii procesu mówimy o procesie pierwotnym, z którym utożsamiamy się przez większość czasu. Proces pierwotny jest tą częścią, której każdy z nas nadaje nazwę:
–„To jestem ja”
Jest to część, którą spostrzegamy jako świadomego twórcę naszego życia, część, która odgrywa pewne role, pracuje i wykonuje obowiązki.

Następnie mamy do czynienia z wtórnymi okolicznościami i podświadomymi przeszkodami, które zwykłe nie idą w parze, to znaczy nie są spójne z tym, co robimy.
Wtórny proces – reaguje na to, co robimy, i odciąga naszą uwagę od tego co robimy, od problemów związanych z naszym ciałem oraz konfliktów powstających w relacjach.
Proces wtórny jest zazwyczaj spostrzegany przez osoby medytujące jako przeszkoda, jako coś, co rozprasza uwagę, wypływa z podświadomości i nie daje się kontrolować.

Proces wtórny może pojawić się jako przypadek udaremniający nasze zamierzenia lub jako zły sen zrywający nas na równe nogi w czasie nocy.
To, kim jesteś w sposób wtórny, nie zawsze pozostaje w zgodzie z tym, kim jesteś pierwotnie.

I wreszcie istnieje rodzaj „bezstronnego świadka„,
–   metakomunikatora, który, gdy człowiek jest świadomy,  może obserwować zarówno procesy pierwotne jak i wtórne.
Jest on w stanie patrzeć na nie z dystansu, jak gdyby ze góry, i z tej pozycji komunikować o swoich wrażeniach i wglądach.

CZY MAMY WZMACNIAĆ EGO CZY TEŻ JE ELIMINOWAĆ?

Jak teoretycznie podchodzi się do procesów związanych z ego?
Wschodni i zachodni nauczyciele różnie definiują ego, gdyż podstawa ich obserwacji opiera się na różnych paradygmatach.

Wielu zachodnich psychologów utrzymuje, że powinniśmy rozwijać nasze ego oraz bronić go.
Jednak większość nauczycieli ze wschodu doradza, aby je eliminować.

Mówią oni, że nie ma ego, że istnieje jedynie tak zwany „bezstronny świadek”.
Oba typy definicji ujmują ego jako statyczny stan, którym, rzecz jasna, jest ono niezwykłe rzadko.

Koncepcja psychologii zorientowanej na proces rozwiązuje ten problem poprzez definicję ujmującą ego ,jako jednego z naszych możliwych obserwatorów.
Rozpoczynając definiowanie ego powiedziałbym na początku, że ,jest ono takim „ja „, które utożsamia się z działaniami dokonywanymi w świecie.
Ego , „urodziło się” jako bliźniak procesu pierwotnego.
Stąd też początkowo jest ono równie jednostronne jak proces pierwotny,  a ten fakt trudności w jego rozróżnieniu, tak drażni osoby praktykujące medytację na sposób wschodni.

Chcą oni wyeliminować ego, przerwać jego identyfikację ze sprawami dnia codziennego i oderwać je od nich sprawiając, by patrzyło na nie z dystansu zauważając również wtórnie dziejące się procesy.

Osoba medytująca ma nadzieję, że przekształci ego z jednostronnego obserwatora patrzącego na proces pierwotny  – w bezstronnego świadka.
W trakcie medytacji to, co nazywamy , „ja”, ego w rozumieniu zachodniej psychologii, wpada w tarapaty napotykając na wtórne procesy, które stoją w opozycji do procesów pierwotnych, z którymi , ja” utożsamiało się do tej pory.
Przykładowo:
– Powiedzmy że ego identyfikuje sie z byciem miłą i sympatyczną osobą.
np. „Jestem dobry mężem”
Gdy jednak w pewnych okolicznościach, zaczyna odkrywać w sobie  istnienie nieprzyjemnych, dotąd ukrytych wcieleń, istniejących w jej procesach wtórnych, czyli np w snach, wizjach, projekcjach itp.(np. fantazjowanie o zdradzie małżeńskiej) , sprawia to, że staje ono wobec pewnego konfliktu.

Konflikt ten stwarza napięcia i powoduje, że , ja” nieustannie „przeskakuje” z pozycji na pozycję, w jednym momencie utożsamiając się z procesem pierwotnym, a w innej chwili z procesem wtórnym.

ZMIANA POZYCJI I ZDYSTANSOWANIE SIĘ

Ku wielkiemu zmartwieniu otoczenia, które znało nas do tej pory jako mile i postępujące w łatwy do przewidzenia sposób osoby, w chwilach zmiany i wewnętrznego rozwoju stajemy się nagle niesympatycznymi i nieprzyjemnymi postaciami.

Dzięki pomocy psychoterapeuty lub nauczyciela medytacji,
– ego, które początkowo było tylko jednym procesem, a następnie chaotycznie „przeskakiwało” w drugi- teraz dystansuje się wobec obu i staje się „bezstronnym świadkiem”, obserwatorem obu swoich części, metakomunikatorem, który patrzy na nie z neutralnej pozycji.

Kiedy „klasyczny” terapeuta dokonuje interpretacji na temat jakiejś części swojego klienta, mówi do metakomunikatora, choć go tak nie nazywa. Terapie prowadzone w sposób werbalny w istocie zależą od metakomunikatora klienta.

Z tego powodu większość kierunków psychologicznych na zachodzie pragnie rozwijać i wzmacniać ego; musi ono osiągnąć taki poziom integracji, z którego będzie w stanie obserwować zarówno siebie, jak i proces wtórny.

Wschodnie metody nauczania dążą do osiągnięcia tego samego celu, jednakże w odmienny sposób.
– Poprzez medytację ego rozluźnia swoje więzy łączące je z procesem pierwotnym i ostatecznie przekształca się w metakomunikatora.

Teoretyczne różnice pomiędzy tymi dwoma podejściami polegają na tym,  że wschodnie podejście podkreśla przejściowość wszystkich rzeczy, a zachodnie podkreślają ważność tego świata.
Stąd też różnica dotyczy tego czym jest lub czym powinno być ego.
Oba podejścia używają tego terminu, jednak wiążą go z różnymi stanami:  albo z pierwotnym „ja” albo też ze stanem zdystansowania i odłączenia się zarówno od pierwotnych jak i wtórnych procesów.

Model psychologii zorientowanej na proces stosuje jeszcze inny sposób widzenia i rozumienia ego.
W terminach pracy z Procesem jest ono tylko jednym ze stanów lub poziomów rozwoju metakomunikatora: bezstronnego świadka.

PROCES PIERWOTNY
Z pewną przykrością musiałem wprowadzić tutaj nowe terminy w postaci „procesu pierwotnego i wtórnego”, jednak nie było innej możliwości.
Używam określenia „proces pierwotny” zamiast pojęcia ,świadomość”, które jest jego przybliżeniem, jako że proces pierwotny jest zazwyczaj pewnego rodzaju przymusem, podczas gdy „świadomość” zakłada zdawanie sobie sprawy z czegoś i ciągłej możliwość wpływu oraz kontroli.

W trakcie medytacji możemy zaobserwować, że nasze normalne zachowanie jest kompulsywne, że myśli, które
organizują nasze „normalne” życie i działania, faktycznie pozostają poza naszą kontrolą!

Wykonujemy określone działania w świecie tak, jak gdybyśmy byli bezwiednie zaprogramowani do ich wykonywania.  Tego typu działania określane są jako maya.
Osoba działająca jest jak postać ze snu, z którą się zwykle utożsamia.

Możemy pragnąć zmienić swoje zachowania, jednak w pewnym momencie łapiemy się na tym, że bezustannie postępujemy w ten sam sposób.
Dlatego właśnie wschodnie techniki medytacyjne zmierzają do powstrzymania procesu pierwotnego (czy też ego).
Pragną one zatrzymać rozpędzony strumień niekontrolowanych mysli  i uwolnić jednostkę od bezustannej, mechanicznej powtarzalności związanej z istnieniem sztywnego ego.[…]

O ZALECANIU MEDYTACJI
Nie zalecam medytacji tak długo, jak długo osoba utożsamia się ze swoim procesem pierwotnym i jest z niego zadowolona.

Dzieje się tak aż do momentu, gdy proces wtórny( treści nieświadome) nie jest wystarczająco silny, aby wejść w konflikt z procesem pierwotnym.  Osoby tego typu pozostają względnie spójne w tym, co robią i są z tego zadowolone.
Są usatysfakcjonowane tym, kim są i nie pragną niczego więcej.

Jednymi z najwspanialszych są ci ludzie, którzy przy pomocy zdrowej, zwierzęcej siły swoich procesów pierwotnych, pokonują osobiste problemy, wyrywają się z sytuacji bez wyjścia, stając się prawdziwymi, spełnionymi  indywidualnościami.
Potrafią na co dzień żyć pełnią życia, ścierając się bez kompleksów z  opiniami i osądami otoczenia, a czynią zupełnie bezwiednie i szczerze.  Nie mają nawet pojęcia o istnieniu medytacji.

Potrzeba medytacji ujawnia się gdy nasza pierwotna tożsamość przestaje prawidłowo funkcjonować .

Medytacja pojawia się wtedy  spontanicznie, jako mechanizm integrujący procesy, w chwili gdy nasze życie wewnętrzne nie może już dalej trwać w stłumieniu i bezruchu, gdy zaczyna złościć się  i drżeć,  gdy podnosi bunt i zmusza nas abyśmy się przebudzili i uznali jego istnienie…

Część I

Praca nad samym sobą – A. Mindell

Poczytaj także o koncepcji Cienia u Junga:  Cień – wg Junga

Inne podobne posty

• Wewnetrznie podzieleni

• Wojna w Tobie trwa

• Nauka akceptacji dobrego i złego

• Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.

Czy napięcie jest pożyteczne? Niebezpieczny relaks?

01 Piątek Maj 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 25 Komentarzy

Tagi

cień, ego, integracja, Medytacja, mindell, new age, osobowość, persona, problemy, proces, proces pierwotny, proces wtórny, psychologia zorientowana na proces, psychoterapia, stłumienia, stłumienie, techniki medytacji, tożsamość, walka, wyparcie, Zen, Świadomość

napiecia

Często zastanawiałem się dlaczego tak wielu nauczycieli, zarówno wschodnich jak i zachodnich, robi wrażenie, jak gdyby patrzyli z góry na zwykłe, codzienne emocje oraz na tak zwane „śmiecie” umysłu, które w końcu stanowią ogromną większość życia psychicznego.

Niektórzy nauczyciele liczą oddechy, rygorystycznie koncentrują się na określonym obiekcie, skupiają się na biciu serca lub powtarzają mantrę w celu poddania zmysłów kontroli.
-Jednakże blokowanie percepcji pochodzącej od jednych zmysłów a faworyzowanie innych jest jedynie próbą oszukania świadomego umysłu.

Nie można zniszczyć sygnałów płynących od zmysłów, skupiając się na czymś innym, ponieważ postępując w ten sposób tylko je czasowo wypieramy.
Jeżeli nie zajmiemy się nimi bezpośrednio, skierują one naszą medytację w ślepy zaułek i sprawią, że osiągnięcie oczekiwanego stanu będzie trwało miesiące lub lata, podczas gdy faktycznie jest do zrobienia w kilka minut – oczywiście wtedy, gdyby napięcia  zostały świadomie przepracowane i przekształcone.

W wielu praktykach związanych z ruchem New Age natrafiamy na sprzeczne postawy w stosunku do „niższych ludzkich popędów”, takich jak chciwość, zazdrość czy nienawiść.
– Niektórzy nauczyciele zalecają, aby podchodzić do nich w sposób neutralny:
„Kiedy spostrzegasz ich obecność pozwól aby przez ciebie przepłynęły”.
– Inni z kolei nauczają, że należy przezwyciężać te niższe popędy poprzez odczuwanie miłości i współczucia do wszelkiego stworzenia.
– Jeszcze inni zalecają trudne do zastosowania podporządkowanie się określonym moralnym nakazom związanym z zachowaniem czystości ciała i umysłu

Jednym z powodów dla których owe sprzeczne podejścia często obecne w praktykach wschodnich są tak powszechnie akceptowane przez ludzi uprawiających medytację na Zachodzie jest takt, że podział na Wschód i Zachód przestaje istnieć, gdy mamy do czynienia z osobistymi problemami jednostki.

Każdy człowiek chce pozbyć się bólu, każdy obawia się egotycznych i kompulsywnych tendencji, każdy też woli spokój ducha od nadmiernie rozwiniętych ambicji.

Jednak z mojego doświadczenia w pracy z ludźmi wynika, że najbardziej istotne zmiany wydarzają się wtedy, gdy tej części osobowości, która sprawia kłopoty, pozwalamy się odsłonić i w pełni wyrazić przy jednoczesnym uznaniu przez świadomość wartości owej części.

Jeżeli więc jesteś zachłanny lub bardzo ambitny  – spróbuj świadomie utożsamić się z taką  postawą!
Tak właśnie. Ujmij się za nią oraz pomóż jej ujawnić przekaz, który jest w niej zawarty.
Nie musisz próbować tego eliminować, ponieważ gdy tylko informacja w niej zawarta zostanie ujawniona i doceniona, same te popędy zaczną ulegać przemianie.

OŚWIECENIE I PYCHA ZWIĄZANA Z NEW AGE

Podejścia psychologiczne zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie przyznają, że zmiana jest jedynie czasowa: tylko proces jest stały.

Stąd też jakiekolwiek przepełnione wysiłkiem staranie, aby stworzyć lub osiągnąć taki stan umysłu, który ma miejsce w momentach występowania najwyższej świadomości, z konieczności musi prowadzić jedynie do chwilowego sukcesu.

Jednym ze stanów umysłu, który ludzie często starają się osiągnąć, jest pełne miłości współczucie wobec innych ludzi.
Jeżeli cel ten osiąga się spontanicznie, a nie w wyniku działania w myśl określonego programu stworzonego przez ego, jest on pełnym siły i znaczenia sposobem bycia w tym świecie.
…Jednakże dla większości ludzi pełne miłości współczucie jest ambicjonalnym celem, który ma zostać siłowo osiągnięty, i zadanie to ma tendencję do stawania się sztywnym stanem, niepodatnym na zmiany.

Ludzie, którzy mają takie podejście, nierzadko wykazują sporo naiwności w ocenie samych siebie i często okazuje się, że jest w nich faktycznie sporo skrytych pod powierzchnią – uprzedzeń i wzgardy wobec innych.

W ten oto sposób błędne rozumienie wschodniej filozofii może prowadzić do takiej wizji samego siebie, która jest pełna pychy.
Osoby, które medytują i dążą do osiągnięcia oświecenia często patrzą na innych z góry, uważają ich za „zablokowanych przez podstawowe popędy i namiętności” lub sądzą, że ich umysły są „prymitywne”.

Taki stan rzeczy i podobną pułapkę napotykamy również w zachodniej psychoterapii.
Terapeuta i jego klient będą mieli tendencję do zachowywania się jak gdyby byli   „pełnią” i „spokojem”, podczas gdy rzeczywistość jest zupełnie inna!

NIEBEZPIECZEŃSTWA ZWIĄZANE Z RELAKSACJĄ

Całkowite rozluźnienie i eliminowanie myśli tworzących napięcia może być czymś wielce niezdrowym.

Każda metoda, nawet zwykły masaż, może być niebezpieczna jako metoda relaksacji, jeżeli nie jest związana z dokładnym i szczegółowym przepracowaniem i przekształceniem źródła napięć.

Istnieją dwa powody przemawiające za takim stanowiskiem.
Po pierwsze, moje lata pracy z osobami chorymi wykazały, że wypieranie napięć często poprzedzało zachorowania na różnego rodzaju nowotwory.
Napięcia, tak jak wszystkie inne procesy, nie znikną jak za dotknięciem magicznej różdżki, choć na krótki okres można je usunąć ze świadomości.

Wyparte czy chwilowo rozprężone, napięcia nie znikają – wydaje się też, że postępując w ten sposób sprawiamy, iż trudniej jest nimi kierować. Przestajemy być ich świadomi.

Jednym z możliwych niekorzystnych rozwojów sytuacji, jaka następuje w przypadku wypieranych  napięć –  to rozpoczęcie tworzenia trudnych do zwalczenia symptomów i chorób takich jak np. nowotwory.  To co wyparte i niedopuszczane do głosu, zaczyna manifestować się na płaszczyźnie fizycznej.

Po drugie zastanawiam się też czy ignorowanie napięć lub „otrząsanie się” z nich, jak jest to przyjęte w niektórych formach medytacji, pracy z ciałem i technikach masażu, jest rzeczywiście postępowaniem ekologicznie właściwym dla nas wszystkich żyjących na tym świecie.

Wszędzie na Ziemi ludzie stają się coraz bardziej świadomi tego jak niebezpieczne może być zwykłe pozbywanie się odpadów zamiast ich przetwarzania. […]

Powinniśmy rozważyć taką możliwość, że informacja nie ulega zniszczeniu, lecz wrzucona w globalny przepływ informacji, w jungowską nieświadomość zbiorową, staje się problemem, który ktoś inny w polu musi podjąć.

Sądzę, że o wiele bezpieczniej jest pracować z „odpadami psychicznymi” i przekształcać je samodzielnie.

*

Czy rzeczywiście musimy programować nasze umysły aby się „rozluźniły”?
Dlaczego mamy „zastępować stare myśli nowymi wyobrażeniami”?
Chociaż takie recepty są obecnie popularne, warto zastanowić się nad ich skutkiem..

PODSUMOWANIE
Oto zestawienie niektórych cech charakterystycznych dla zachodnich i wschodnich metod pracy terapeutycznej.

1. Zachodnia psychologia koncentruje swoją uwagę na pracy klinicznej oraz interakcjach między ludźmi. Ten typ uwagi skierowanej na zewnątrz jednostki –  hamuje zainteresowanie metodami samodzielnej pracy nad sobą, które nie wymagają udziału terapeuty.

2. Wschodnie metody nastawione na osiąganie określonego stanu umyciu, związanego z odłączeniem od emocji i zdystansowaniem.  Faktycznie nie mogą osiągnąć tego inaczej niż przez zastosowanie bardzo rygorystycznych i sztywnych procedur medytacyjnych, które w określony, sztuczny sposób regulują naturalny strumień świadomości,  koncentrując go na specyficznych przedmiotach, zdaniach lub doświadczeniach cielesnych(np. oddech).

3. Obecne w medytacji tendencje do unikania emocjonalnych interakcji między ludźmi wywołują częste napięcia w relacjach. Dzieje się tak, gdyż wypierane są silne emocje związane z ego, takie jak zachłanność, zazdrość i egoizm.

4. Każde podejście psychologiczne, które wypiera napięcia obecne w ciele, sprawia że stają się one potem trudniej dostępne dla świadomości. Jest prawdopodobne, że owe napięcia włączają się wówczas w z pulę zbiorowej nieświadomości lub manifestują w fizycznym ciele jednostki, jeszcze pogłębiając odcięcie od świadomości.

5. Większość technik medytacyjnych  (za wyłączeniem tai chi oraz ruchu autentycznego), zaniedbuje emocje oraz twórczy, spontaniczny ruch jednostki. Żadna z metod, które znam, nie proponuje, aby tworzyć lub odkrywać ruch.  Vipassana i Zen powstrzymują spontanicznie pojawiające się ruchy ciała, albo też kanalizują je w określony sposób.

W POSZUKIWANIU NOWEGO PODEJŚCIA DO MEDYTACJI

Czy jesteśmy w stanie rozwinąć takie metody pracy wewnętrznej, które umożliwią odkrycie naszych własnych, wrodzonych sposobów prowadzenia medytacji i które zaspokoją potrzeby określane przez istniejące już wschodnie i zachodnie podejścia?

ZMIANY PARADYGMATU MEDYTACJI…

Cześć II

Praca nad samym sobą – A. Mindell

Poczytaj także o koncepcji Cienia u Junga:  Cień – wg Junga

Inne podobne posty

• Wewnetrznie podzieleni

• Wojna w Tobie trwa

• Nauka akceptacji dobrego i złego

• Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.

Doznania potwierdzające na ścieżce rozwoju

29 Środa Kwi 2009

Posted by ME in Medytacja, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 3 Komentarze

Tagi

doznania potwierdzające, Medytacja, osho, oświecenie, Rozwój, Świadomość, ścieżka rozwoju

wolny

Doznanie potwierdzające oznacza, że zbliżasz się do domu. Warto zrozumieć, warto zdawać sobie sprawę z doznań potwierdzających, bo daje to odwagę, nadzieję; daje siłę do życia.
Zaczynasz czuć, że szukasz nie na darmo, że ranek jest już bardzo bliski.
Może nadal jest noc i ciemność, ale pierwsze doznanie potwierdzające zaczęło przenikać. Gwiazdy zaczynają znikać, wschód nabiera czerwieni. Słońce nie wzeszło, jest wczesny świt – to doznanie potwierdzające, że słońce jest niedaleko.
Na ścieżce duchowej też są doznania potwierdzające. Przypomina to sytuację gdy wędrujesz w kierunku pięknego ogrodu, którego nie widzisz. Im bliżej tego ogrodu, tym chłodniejszy wiatr czujesz. Im dalej odchodzisz, tym bardziej chłód znika, im bardziej się zbliżasz, tym bardziej chłód znowu się pojawia.
Drzew nie możesz dostrzec, ale śpiew ptaków… dalekie wołanie kukułki… las mangowców… zbliżasz się..
To są doznania potwierdzające.
Dokładnie to samo dzieje się gdy wędrujesz w kierunku Wewnętrznego Ogrodu, w kierunku wewnętrznego źródła życia, radości, ciszy, błogości.
Gdy zaczynasz poruszać się w kierunku centrum, kilka rzeczy zniknie, a pojawi się kilka rzeczy nowych.

Pamiętaj: gdy doznania potwierdzające zaczynają się pojawiać, nie poczuj się zbyt szybko zaspokojony.
Chłodny wietrzyk nadszedł, a ty siedzisz i myślisz, że dotarłeś.
Ten chłód jest piękny, pełny błogości, ale masz wciąż drogę przed sobą.
Nie zadowalaj się drobiazgami. Bądź zadowolony, że zaczęły się one pojawiać, traktuj je jako kamienie milowe – ale nie one są celem. Ciesz się nimi, dziękuj Bogu, odczuwaj wdzięczność… i idź dalej w tym samym kierunku, z którego przychodzą doznania potwierdzające.

Cały świat staje się doliną

Ci którzy wędrują (a każdy zmierza ku medytacji) natkną się na te dziwne, choć piękne przestrzenie. Pierwszym znakiem, że medytacja zaczęła się w tobie dziać, jest… cała egzystencja staje się doliną, a ty jesteś na szczycie wzgórza.
Zaczynasz się wznosić. Cały świat staje się doliną, daleko, głęboko poniżej, a ty siedzisz na szczycie wzgórza oświetlonego słońcem. Medytacja unosi cię: nie fizycznie, ale duchowo.
I to zjawisko jest bardzo wyraźne – takie będą oznaki.

Gdy w medytacji poruszasz się do wewnątrz, widzisz, że między tobą i zgiełkiem wokoło powstaje wielki dystans. Możesz siedzieć na targowisku i nagle zobaczysz przerwę między tobą i hałasami. Chwilę wcześniej te hałasy były tożsame z tobą, byłeś w nich; teraz oddalasz się od nich.

Fizycznie jesteś tak jak wcześniej. Nie trzeba iść w góry, tu jest droga do odnalezienia rzeczywistych gór wewnątrz, droga do odnalezienia Himalajów wewnątrz.
Zaczynasz wchodzić w głęboką ciszę i nagle wszystkie te hałasy, które były tak blisko ciebie… a było takie zamieszanie… zaczynają się oddalać, odchodzić w dal.

Każda nuta staje się krystalicznie czysta

Po drugie, cokolwiek będzie wypowiedziane na zewnątrz, jest całkowicie wyraźne, w istocie rzeczy wyraźniejsze niż było wcześniej.
To jest urok medytacji.
Nie stajesz się nieświadomy, bo w nieświadomości też widzisz, że hałasy znikają. W narkozie poczujesz, że dzieje się to samo zjawisko – hałasy zaczynają się oddalać, dalej, dalej… i odeszły – ale ty zapadłeś w nieświadomość. Niczego nie możesz usłyszeć wyraźnie.
Dokładnie to samo dzieje się w medytacji, ale z pewną różnicą: hałasy zaczynają się od ciebie oddalać, ale każdy hałas staje się zdecydowanie wyraźny, wyraźniejszy niż wcześniej, bo teraz pojawia się bycie świadkiem.

Początkowo ty też byłeś hałasem pośród tych wszystkich hałasów, byłeś w nich zagubiony. Teraz jesteś obserwatorem, a ponieważ jesteś tak wyciszony, wszystko możesz widzieć jasno, wyraźnie. Choć hałasy są odległe, są wyraźniejsze niż kiedykolwiek dotąd. Słyszysz każdą jedną nutę.

Słyszysz świat jak echo

I trzecia rzecz będzie odczuwana: nie słyszysz ich bezpośrednio, ale jakby pośrednio, jakby były echem dźwięków, nie nimi samymi. Stają się bardziej bezpostaciowe, ich postaciowość zanika.
Stają się mniej materialne, ich materialność znika, nie są już ciężkie, są lekkie. Możesz zobaczyć ich lekkość, są jak echo. Cała egzystencja staje się echem.
Dlatego mistycy hinduscy nazywają świat maya: iluzja. Iluzja nie oznacza nierzeczywistości, ale podobieństwo do cienia, podobieństwo do echa.
Nie oznacza nie-egzystencjalności, oznacza tylko podobieństwo do snu.
Podobne do cienia, podobne do snu, do echa – takie będzie to uczucie. Nie możesz odczuć, że te zjawiska są rzeczywiste. Cała egzystencja staje się snem, bardzo wyraźnym, widocznym, gdyż ty jesteś uważny. Najpierw byłeś zagubiony we śnie: nie byłeś czujny i myślałeś, że to rzeczywistość. Byłeś utożsamiony ze swym umysłem. Teraz nie utożsamiasz się już z umysłem, powstało w tobie coś odrębnego – uważność, sakshi.

Będziesz słyszał wszystko, oprócz siebie

I czwarta rzecz będzie odczuwana. Słyszysz całą egzystencję wokoło: ludzi rozmawiających, spacerujących, śmiejące się dzieci, ktoś krzyczy, woła jakiś ptak, samochód przejeżdża, samolot, pociąg.
Będziesz w stanie słyszeć wszystko. Prócz jednego: nie będziesz w stanie słyszeć siebie, zupełnie zniknąłeś.
Jesteś pustką. W ogóle cię nie ma.
Nie możesz odczuć siebie jako istoty. Są wszystkie hałasy, znikły tylko twoje wewnętrzne hałasy. Zwykle wewnątrz ciebie jest więcej hałasów niż na zewnątrz.

Prawdziwe zamieszanie jest wewnątrz ciebie, jest tam prawdziwe szaleństwo. A gdy zewnętrzne szaleństwo spotyka się z wewnętrznym szaleństwem, powstaje piekło.

Zewnętrzne szaleństwo może sobie trwać, to ciebie nie obchodzi, ale bardzo łatwo możesz uciszyć wewnętrzne szaleństwo. Jest to w twoich możliwościach. Gdy wewnętrznego szaleństwa nie ma, zewnętrzne szaleństwo staje się nieistotne. Traci swą realność, staje się iluzoryczne. Nie możesz znaleźć swego dawnego głosu, nie pojawia się w tobie żadna myśl, nie ma więc dźwięku.

Pojawia się wielkie światło

Dopóki nie jesteś pusty, pozostaniesz ciemny, pozostaniesz ciemnością. Gdy jesteś całkowicie pusty, gdy nie ma nikogo wewnątrz ciebie, pojawia się światłość. Obecność ego stwarza ciemność. Ciemność i ego są synonimami. Nie-ego i światło są synonimami.

Dlatego wszystkie metody medytacji, bez względu na orientację, w końcu zbiegają się w tej pustej komnacie twego wewnętrznego istnienia.
Pozostaje tylko cicha przestrzeń i w tej cichej przestrzeni widzisz pojawiające się światło nie mające żadnego źródła. Nie przypomina ono światła, które widziałeś gdy wschodzi słońce, bo światło słońca nie może być wieczne – w nocy znów zniknie. Nie przypomina ono światła, któremu trzeba paliwa, bo gdy paliwo się skończy, to światło zniknie.

To światło jest bardzo tajemne: nie ma źródła, nie ma przyczyny. Nie jest niczym spowodowane, gdy się więc pojawi, zostaje, nigdy nie znika. Tak naprawdę już jest, lecz ty nie jesteś dostatecznie pusty by je zobaczyć.

Takie będą doznania gdy to światło zaczyna w tobie narastać. Gdy siadasz w milczeniu i stajesz się spokojny, nieruchomy, bez ruchu wewnątrz i na zewnątrz… nagle widzisz, że twymi oczami wylewa się światło. Jest to doznanie, którego nauka jeszcze nie poznała.
Nauka sądzi, że światło dostaje się do oczu, nigdy na odwrót. Światło przychodzi z zewnątrz, dostaje się do oczu, wchodzi w ciebie – to tylko polowa opowieści.
Drugą połowę znają tylko mistycy i ludzie medytujący.
To jedna część – światło wchodzi do ciebie.
Jest jeszcze druga część – światło wypływa twymi oczami.
A gdy światło zaczyna wydostawać się z oczu,  wszystko przed tobą staje się całkiem jasne.
Rozjaśnia się cała egzystencja.
Widzisz, że drzewa są zieleńsze niż kiedykolwiek dotąd, a ich zieloność ma w sobie pewną jasność.

Widzisz, że róże są bardziej różane niż zwykle. Te same róże, te same drzewa, ale napływa w nie coś z ciebie, ukazując je wyraźniej niż kiedykolwiek dotąd.
Wtedy drobiazgi mają tyle piękna – kolorowe kamyki są dla buddy piękniejsze niż diament Koh-i-noor dla królowej Elżbiety.

Dla królowej Elżbiety nawet Koh-i-noor, największy diament świata, nie jest tak piękny jak dla buddy zwyczajny kamyk.

Dlaczego? Bo oczy buddy mogą promieniować wewnętrznym światłem i w tym świetle zwyczajne kamyki stają się koh-i-noorami.
Zwyczajni ludzie stają się buddami.
Dla buddy wszystko jest pełne stanu buddy.
Dlatego Budda powiedział:

„W dniu, w którym stałem się oświecony, cała egzystencja stała się oświecona. Drzewa i góry i rzeki i skały – wszystko stało się oświecone”.

[…]Zobaczysz to! Twoje oczy zaczynają płonąć. A gdy oczy zaczynają płonąć, cała egzystencja przyjmuje nowe zabarwienie, nową głębię, nowy wymiar, jakby wszystko nie było już trójwymiarowe, ale czterowymiarowe. Nowy wymiar został dodany -wymiar świetlistości.
Tak. jak słońce świecące nad obłokiem: obłok płonie, ty w nim jesteś, obłok jest tylko ogniem odzwierciedlającym słońce. Zaczynasz żyć w tym obłoku światła. Śpisz w nim, chodzisz i siedzisz: ten obłok stale jest.
Ten obłok widać jako aurę.
Kto ma oczy potrafiące to widzieć, będzie widzieć światło wokół głów świętych, wokół ich ciał. Otacza ich subtelna aura.

Nie możesz znaleźć swego ciała

W chwili gdy jesteś pełny światła wewnątrz i oczy ci płoną i cała egzystencja płonie nowym życiem, gdy otworzysz oczy i spróbujesz odnaleźć swe ciało, nie znajdziesz go. W tych chwilach materia znika.
Gdy zyskasz zdolność widzenia ducha, zobaczysz, że materia znikła.
Obu na raz nie możesz widzieć. Te znaki trzeba zrozumieć, bo zdarzą się i tobie, i to zrozumienie pomoże. Inaczej, gdy kiedyś otworzysz oczy i nie znajdziesz swego ciała, możesz zwariować.
Na pewno poczujesz, że coś jest nie w porządku, nie żyjesz albo zwariowałeś. Co się stało z ciałem? Gdy to zrozumiesz, we właściwym momencie przypomnisz sobie.
Mówię o tych doznaniach, byś był świadomy wszystkiego, co jest możliwe, byś nie został) zaskoczony gdy to nastąpi, byś wiedział, rozumiał, byś miał mapy. Możesz odczytać gdzie jesteś i w tym rozumieniu możesz się odprężyć.

Doznanie unoszenia się

To następuje bardzo szybko, zaczyna się to dziać w bardzo wczesnych fazach. Gdy siedzisz nieruchomo, nagle czujesz, że jesteś nieco wyżej niż podłoże, może piętnaście centymetrów wyżej. Z wielkim zaskoczeniem otwierasz oczy i stwierdzasz, że siedzisz na podłożu, myślisz więc, że pewnie śniłeś.
Nie, nie śniłeś, twoje ciało fizyczne zostało na podłożu. Masz też inne ciało, ciało światła ukryte wewnątrz, nazwij je ciałem astralnym, subtelnym, witalnym, jakkolwiek chcesz – to ciało zaczyna wznosić się wyżej.
Od wewnątrz możesz odczuć tylko to ciało, bo jest to twoje wnętrze. Gdy otwierasz oczy, twoje materialne ciało siedzi na podłożu, tak samo jak przedtem. Nie myśl, że miałeś halucynacje, ani odrobinę.
To fakt rzeczywisty, nieco się unosiłeś, ale w swym drugim ciele, nie w pierwszym.

Te znaki potwierdzające trzeba zrozumieć, ale nie chwalić się nimi.
Nikomu o nich nie mów, bo ego znowu wejdzie i zacznie wykorzystywać te doznania. A gdy ego wchodzi, doznania znikają. Nigdy o nich nie mów.
Jeśli nastąpią, po prostu je zrozum, zauważ i zupełnie o nich zapomnij.

I to też trzeba pamiętać: wszystkie one mogą ci się zdarzyć lub nie, albo mogą zdarzyć się w innej kolejności, albo mogą się zdarzyć w inny sposób. Tysiące zdarzeń są możliwe, ponieważ ludzie są tak różni.
Komuś te doznania mogą się nie zdarzyć w taki sposób jak zostały opisane. Na przykład komuś może się nie zdarzyć, że unosi się ku górze; może się zdarzyć, że staje się większy i większy i większy… cały pokój jest go pełny. I dalej staje się większy i większy, teraz dom jest wewnątrz niego.
Jest to bardzo zagadkowe. Chce się otworzyć oczy i zobaczyć co się dzieje:
„Czy wariuję?” Może przyjdzie chwila, gdy zobaczysz, że:

„Cała egzystencja jest wewnątrz mnie. Nie jestem poza nią. Ona nie jest poza mną, jest wewnątrz mnie… i gwiazdy poruszają się wewnątrz mnie.”

Komuś może się zdarzyć, że staje się mniejszy i mniejszy, staje się cząsteczką, prawie niewidzialną, atomem, a potem znika. Może tak być. Patanjali skatalogował wszelkie możliwe doznania. Ludzie mają różne predyspozycje, talenty i potencjalne możliwości, każdemu więc zdarza się to inaczej.
To tylko wskazówki jak może się to dziać; nie myśl, że wpadasz w szaleństwo albo że dzieje się coś dziwacznego. Te doznania nie są przerażające, za to twoja interpretacja może je uczynić przerażającymi.

Radość bez powodu

Wielki znak potwierdzający jest wtedy gdy bez żadnego powodu nagle czujesz się radosnym.
W zwykłym życiu jesteś radosny gdy jest jakiś powód.
Spotkałeś piękną kobietę i jesteś radosny, albo masz pieniądze, których zawsze chciałeś, i jesteś radosny, albo kupiłeś dom z pięknym ogrodem i jesteś radosny; te radości nie mogą jednak trwać długo.
Są chwilowe, nie mogą pozostawać ciągle i nieprzerwanie.

Jeśli twoja radość jest czymś spowodowana, zniknie, będzie chwilowa. Wkrótce zostawi cię w głębokim smutku; wszystkie radości zostawiają cię w głębokim smutku.

Ale jest pewien inny rodzaj radości, który jest znakiem potwierdzającym: nagle jesteś radosny w ogóle bez żadnego powodu. Nie możesz wskazać dlaczego.
Nie potrafisz odpowiedzieć gdy ktoś pyta: „Dlaczego jesteś radosny?”

Nie mogę odpowiedzieć dlaczego jestem radosny. Nie ma powodu. Po prostu tak jest. Tej radości nie można zakłócić. Cokolwiek się stanie, będzie ona trwała.
Ona jest, dzień w dzień, noc w noc. Możesz być młody, możesz być stary, możesz być żywy, możesz umierać – ona zawsze jest. Gdy znalazłeś taką radość, która pozostaje, która trwa choć okoliczności się zmieniają, wtedy bądź pewien, że zbliżasz się do stanu bycia buddą.
Jest to znak potwierdzający.

Jeśli radość przychodzi i odchodzi, nie ma to zbyt wielkiej wartości, jest to zjawisko światowe. Ale kiedy radość trwa, pozostaje nieprzerwana, ciągle – jakbyś był odurzony, ale bez żadnego narkotyku, całkowicie świadomy i przebudzony, radosny jakbyś właśnie wziął kąpiel, świeży jak krople rosy o poranku, świeży jak nowe liście wiosną, świeży jak liście lotosu w stawie; stale pozostajesz w tej świeżości, która utrzymuje się i utrzymuje i nic jej nie zakłóca – wiedz, że zbliżasz się do domu.

Brak reakcji – brak lęku

Gdy twa cisza i radość pogłębiają się, zaczynasz odczuwać, że dla ciebie śmierci nie ma.
W śmierci umiera tylko persona, osobowość, ego – esencja nigdy nie umiera.
Gdy wiesz, że coś w tobie trwa, coś co nigdy się nie zmienia, radość trwająca bez względu na okoliczności, po raz pierwszy wiesz, że jest w tobie coś nieśmiertelnego, masz w sobie coś wiecznego.
I ta chwila jest chwilą siły, potencjalnych możliwości, nieustraszoności. Nie boisz się. Drżenie znika. Po raz pierwszy patrzysz w rzeczywistość bez lęku.

Teraz nic cię nie przysłania, nic nie może cię ogarnąć i zniekształcić twej wyrazistości. Twoje widzenie pozostaje nietknięte. Ktoś cię obraża, ale to nie staje się chmurą, która cię opada. Ktoś jest w złości, widzisz to doskonale, naprawdę czujesz współczucie dla tego człowieka, który jest w złości i niepotrzebnie spala się w ogniu.
Oblewasz go swoją błogością, pokojem i miłością. Zachowuje się on głupio, trzeba mu wszelkiego współczucia.

Bądź cierpliwy

Nie spiesz się. Tak często pośpiech powoduje opóźnienia. Gdy pragniesz, czekaj cierpliwie; im głębsze czekanie, tym szybciej to przychodzi.
Zasiałeś ziarno, teraz siądź w cieniu i obserwuj co się dzieje. Ziarna zakiełkują, rozkwitną, ale ty nie możesz przyspieszyć tego procesu. Czyż wszystko nie potrzebuje czasu? Pracować musisz, ale wyniki zostaw Bogu. Nic w życiu nie ulega zmarnowaniu, zwłaszcza kroki kierowane ku prawdzie.

Osho,  Medytacja

Powiązane posty

• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja

• Dzień Uwagi

• Wyostrz swoją uwagę

• Świadomość hara – początek i koniec życia

• “Stać się nicością” – o co chodzi w tej koncepcji?

• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?

• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja

Biegaj – medytując

28 Wtorek Kwi 2009

Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Medytacja, zdrowie, Świadomość

≈ 37 Komentarzy

Tagi

bieganie, jogging, Medytacja, santorski, scentrowanie, zdrowie, ześrodkowanie, zintegrowanie, Świadomość, ćwiczenia

bieg1

Zanim rozpoczniesz Bieganie, jogging i świadome spacerowanie są nie tylko sposobem poszerzenia świadomości własnego ciała, lecz także sportem, który wymaga właściwego przygotowania.
Zasięgnij porady lekarza, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, czy bieganie służy twojemu zdrowiu. Jeśli wątpisz, czy się nadajesz, przeczytaj ten rozdział dokładnie, zastępując słowo bieganie słowem chodzenie. W rzeczywistości i tak zawsze zaczynamy od chodu.
Przez kilka pierwszych tygodni stosuj ćwiczenia rozgrzewające, uprawiaj krótkie, ale za to energiczne i żwawe spacery, a po nich odpoczywaj. Stopniowo, gdy chodzenie stanie się łatwiejsze, urozmaicaj je lekkim truchtem. Staraj się biegać i chodzić na przemian w krótkich odstępach czasu.
W tej fazie chód, przerywany krótkimi zrywami do biegu, może trwać około 15 minut. Powoli skracaj czas 198 Praktyka chodu, a wydłużaj bieganie, aż do chwili, w której bieg naturalnie zamieni chodzenie. Nie spiesz się. Zawsze pozostawiaj sobie dość czasu na ubranie się, rozgrzewkę, bieganie lub chodzenie, odpoczynek i prysznic. Rzeczywista poprawa nastąpi, gdy będziesz biegać przynajmniej 3 razy w tygodniu.

Dla zdrowia idealne jest bieganie 3-5 razy w tygodniu, trzeba jednak pamiętać o jednym przynajmniej dniu przerwy. Osoby biegające wysiłkowo, wyczynowo, rywalizujące, a także mające skłonność do obsesyjnego, nadmiernie gorliwego wykorzystywania ćwiczeń mogą mieć inny kłopot — w rozluźnieniu i „podłączeniu się do siebie„.

Im szczególnie doradzam „bieg transowy”, technikę opisaną na końcu tego rozdziału.

Strój i wyposażenie
By zacząć biegać, potrzeba jedynie dobrych sportowych butów — od ich doboru może zależeć to, czy bieganie stanie się radością czy udręką. Znajdź sklep z firmowymi artykułami sportowymi, raczej z importu, wypróbuj wiele par obuwia i wypytaj o wszystko, co ich dotyczy. Buty przymierzaj na bawełniane skarpety, w których zamierzasz biegać. Kup najlepsze i najwygodniejsze obuwie, na jakie możesz sobie pozwolić; na to nie warto żałować pieniędzy. Ubranie do biegu powinno być luźne i wygodne. Nie wkładaj za dużo rzeczy. Dobieraj strój odpowiednio do pogody: wiatru, deszczu czy chłodu. W zimie załóż na głowę czapkę, by utrzymać ciepło.
W lecie — coś przeciwko słońcu. Używaj zawsze skarpet bawełnianych lub wełnianych bez fałdek, które mogą powodować pęcherze. Rozgrzewka Rozgrzewka jest integralną częścią biegania. Ma ona zasadnicze znaczenie, gdy chodzi o zapobieganie kontuzji. Powinna trwać przynajmniej 10 minut przed każdym biegiem. Jest to czas na rozciągnięcie mięśni i zwiększenie dopływu krwi, na oderwanie się od tego, co robiłeś przedtem i umysłowe oraz emocjonalne przygotowanie się do biegu.
Wykonując ćwiczenia rozciągające utrzymuj umysł i emocje w harmonii z ciałem. Bądź zawsze świadomy swoich odczuć co do rozgrzewki i biegania.
Jeśli danego dnia poczujesz, że bieganie jest nieprzydatne do niczego lub odkryjesz w sobie jakiekolwiek negatywne nastawienie — po prostu przyjrzyj się uważnie temu, co właśnie odczuwasz.
Następnie przypomnij sobie entuzjazm i ożywienie, jakie czułeś, gdy po raz pierwszy zdecydowałeś się biegać. Pomyśl o wyjątkowo cudownym poczuciu, jakie miałeś podczas lub po biegu czy w trakcie ćwiczeń. Każdy z nas traci czasami motywację i wszystkim trafiają się chwile lenistwa.
Jeśli w dniu, na który zaplanowałaś bieg, nie czujesz się w odpowiednim nastroju, po prostu świadomie zapytaj się samego siebie: czy chcę iść za tym, co czuję teraz, czy za moim pierwotnym zamiarem biegania?

Cokolwiek zdecydujesz — rób to całym sobą.
Wskazówki do ćwiczeń rozgrzewających :
TAK:
• Oddychaj głęboko i regularnie.
• Pozwól działać własnemu środkowi ciężkości.
• Rozluźnij mięśnie twarzy, barków i brzucha.
• Ćwicz zgodnie z własnym rytmem.
• Rozluźnij możliwie wszystkie mięśnie.
• Modyfikuj ćwiczenia rozciągające zależnie od własnych potrzeb.
• Bądź cierpliwa.

NIE:
• Nie poruszaj się gwałtownie.
• Nie powstrzymuj oddechu.
• Nie pracuj nad oddechem.
• Nie rozciągaj się do bólu.
• Nie oczekuj, że dotkniesz dłońmi do czubków stóp już jutro.
• Nie zagryzaj zębów.
• Nie napinaj się.

Czas trwania ćwiczenia i liczba powtórzeń podane są w przybliżeniu, wyłącznie jako wskazówki. Ćwicz tak, jak ci odpowiada najlepiej.
-Odprężenie 3 minuty
Usiądź wygodnie lub połóż się na plecach z zamkniętymi oczyma. Nie ruszaj się, obserwuj oddech i poddaj się działaniu siły ciężkości. Spróbuj odnaleźć swój środek ciężkości lub jakikolwiek stabilny punkt i wyobraź sobie, że z tego miejsca oddychasz.
-Praktyka
Rozciąganie kostki i stopy 1 minuta, 5 powtórzeń Stań ze stopami na szerokość bioder. Zginaj łagodnie kolana, dopóki nie poczujesz pociągnięcia w kostkach i łydkach. Po odliczeniu do pięciu wolno wyprostuj kolana. Przy wyprostowanych nogach powoli podnoś pięty, aż staniesz na palcach. Rozstaw szeroko palce stóp, by znaleźć solidną podstawę, i rozluźnij się w tej pozycji licząc do pięciu.
Rozciąganie łydki i ścięgna udowego 2 minuty, po 2 powtórzenia dla każdej nogi Stań w odległości około 30 cm od ściany i oprzyj się o nią obiema rękami na wysokości klatki piersiowej. Prawą nogę wysuń do tyłu aż do wyprostowania i ugnij lewe kolano.
Policz do 30. Reguluj rozciągnięcie poprzez wychylanie się do ściany, zmianę odległości pomiędzy stopami, wypychanie w przód miednicy i mocniejsze dociskanie pięty prawej nogi do podłogi.
Powtórz ćwiczenie zmieniając nogi.
-Rozciąganie uda – 2 minuty, po 2 powtórzenia dla każdej nogi
Stojąc na prawej nodze podnieś lewą stopę w górę za siebie i chwyć ją lewą dłonią. Łagodnie przyciągnij stopę do pośladków. Wyobraź sobie, że noga wypada z biodra na ziemię.
W tej pozycji odpręż się przez 30 sekund. By zwiększyć rozciągnięcie, pociągnij udo dalej za siebie. Powtórz ćwiczenie z prawą nogą.
-Rozciąganie grzbietu 2 minuty, 2 powtórzenia
Stojąc ze stopami rozstawionymi na szerokość barków wciągnij powietrze i podnieś obie ręce. Podczas wydechu wyciągnij prawą rękę tak wysoko, jak możesz, rozciągając jednocześnie całą prawą połowę ciała. Wdychając powietrze zrób to samo z lewą ręką i lewą połową ciała. Powtórz ćwiczenie raz jeszcze. Następnie zrób wydech, opuść ręce i pozwól opaść barkom. Zgiąwszy delikatnie kolana opuść głowę na piersi i wolno przetocz ją w dół. Głowa powinna zwisać bezwładnie jak u szmacianej lalki.
Utrzymaj tę pozycję przez 30 sekund. Następnie ugnij jeszcze bardziej kolana i podnoś się łagodnie. Głowa na samym końcu. Wyprostuj nogi. Wzmacnianie brzucha i dolnej części pleców 1 minuta, 3-10 powtórzeń Połóż się na plecach z ugiętymi kolanami. Stopy na płask dotykają podłogi. Zrób wydech i dociśnij dolną część pleców do podłogi. Nabierz powietrza i skrzyżuj ręce na piersi.
Wraz z kolejnym wydechem wciągnij brzuch, unieś się i zatrzymaj w połowie drogi do pozycji siedzącej. Wytrwaj przez chwilę oddychając, po czym rozluźnij się i powtórz ćwiczenie.

Bieg Jogging –  często kojarzy się z niezwykle monotonnym zajęciem. Ale tak nie jest. Istnieje wiele sposobów urozmaicenia biegania tak, aby stało się ono bardziej radosne i przyjemne.
Zmienianie szybkości daje ci nie tylko więcej kontroli, ale i przynosi większe korzyści zdrowotne.
Spróbuj rozpocząć energicznym chodem, następnie przejdź do luźnego, skocznego biegu strząsając jednocześnie napięcie z barków, rąk i nóg.
Teraz możesz wybrać na chwilę lekki trucht czy rozgrzewkę przerywaną czasami sprintem z różną szybkością, zależnie od tego, co uważasz za dobre dla siebie. Gdy tylko potrzebujesz odpoczynku, zwolnij i przejdź do energicznego chodu (rozpocznij rześki spacer).

Znajdowanie własnego rytmu
Początkujący biegacze często odczuwają sztywność wynikającą z nieśmiałości i skrępowania lub — nie zdając sobie nawet z tego sprawy — próbują naśladować innych biegających. Jeśli jednak przyjrzysz się dokładniej, zauważysz, że każdy biegacz ma inny styl, odmienny sposób poruszania się.
Przyjrzyj się, jak biegają dzieci i zwierzęta. Następnie wyjdź na otwartą przestrzeń, zapomnij o wszystkim, co czułeś lub myślałeś o bieganiu i po prostu zacznij biec. Poruszaj się szybko, przystawaj, harcuj, podskakuj, w tył i przód, i w kółko. Biegaj dla samej radości wynikającej z ruchu ciała, jak dziecko, gazela czy jaguar. Zmieniaj sposób poruszania się, próbując różnych długości kroku i różnej pracy rąk.

-Praktyka Zmiany terenu i pory dnia
Ustal kilka tras różniących się odległością, otoczeniem, rodzajem terenu i okolicą. Być może odpowiada ci krótka trasa z lekkim wzniesieniem lub dłuższa z pochyłością. Wybierz przynajmniej jedną trasę biegnącą przez ubitą ziemię lub trawę. Jeśli jest to możliwe, próbuj czasami biegać boso po plaży.
Może ci się biegać łatwiej w jakimś określonym czasie dnia, a czuć się będziesz lepiej po biegu o innej porze. Spróbuj biegu o różnych porach, zanim wybierzesz najlepszą. Pamiętaj, że trasy również będą różniły się zależnie od pory dnia.

-Ugruntowanie, oddychanie i medytacja
Bieganie jest wspaniałym sposobem doświadczenia własnego ugruntowania, rzeczywistego „bycia” w dolnej połowie ciała i uświadomienia sobie własnego związku z ziemią. Staraj się odczuwać każde poruszenie wewnątrz nóg, miednicy i dolnej części pleców powodowane zetknięciem się stopy z podłożem podczas biegu. Koncentruj się na „czucie” różnych nawierzchni, po których biegasz.
Podczas ruchu wyobrażaj sobie miednicę i stawy biodrowe. Używaj oddechu jako mechanizmu sprzężenia zwrotnego. Zanim jeszcze rozpoczniesz bieganie, upewnij się, czy potrafisz spacerować i jednocześnie oddychać brzusznie. Jeśli podczas biegu zabraknie ci oddechu, znaczy to, że biegasz za szybko lub za długo. Pozwól, by wydech był dłuższy niż wdech — w ten sposób tworzysz własny rytm. Wciągaj powietrze na przykład przez dwa kroki, a wydychaj przez trzy.

Efektywną metodą medytacji podczas biegu jest liczenie każdego wydechu. Liczysz od jednego do pięciu i znowu wracasz do jednego.
Formą medytacji może być także koncentrowanie się na wybranej części ciała: na stopach, gdy dotykają podłoża lub na brzuchu, gdy porusza się podczas oddychania.

-Wizualizacje
Wizualizację lub wyobrażanie można zastosować, by ułatwić sobie bieganie, poczuć się lżejszym i szybszym, a także by odnaleźć większą radość czy wejść w medytację. Możesz stosować metody podane niżej lub opracować własne. By wytworzyć poczucie lekkości, swobody i naturalności, wyobraź sobie, że od strony pleców łagodnie unosi cię do przodu wielka fala.
Pozwól niech cię popycha i przenosi, dając poczucie rześkości, ożywienia i świeżości. Wyobraź sobie, że jesteś małym, spoczywającym punktem, który porusza się spokojnie i bez wysiłku poprzez przestrzeń. Odczuwaj swoje nogi jak poruszające się bez przerwy tłoki z najtwardszej stali niestrudzenie unoszące cię naprzód.

– Odpoczynek po biegu
Rzeczą bardzo ważną jest, byś odpoczął po biegu, pozwolił ciału ochłonąć i prześledził to, co dzieje się wewnątrz ciebie. Podczas ćwiczeń rozciągających zwracaj uwagę na uczucia i wrażenia.
Bądź świadomy tego, co zachodzi w mięśniach, oddychania, skóry, bijącego serca i podwyższonej temperatury ciała, a także bólu czy zadrapania.
Uświadamiaj sobie własne nastawienia, uczucia i myśli.
Bądź cierpliwy i nie spiesz się
. Pamiętaj o naturalnym oddechu i rozluźnieniu możliwie wszystkich mięśni.

Po biegu…
Spaceruj przez 5-10 minut. Strząśnij napięcie z ramion, dłoni i stóp. Wykonaj po jednym razie następujące ćwiczenia rozgrzewające:
a) rozciąganie łydki i ścięgna udowego,
b) rozciąganie uda,
c) rozciąganie grzbietu.
Po ich zakończeniu przejdź do ćwiczeń podanych niżej. Rozciąganie biodra 1 minuta, 5-15 powtórzeń Stań ze stopami rozstawionymi na szerokość bioder. Przykucnij i oprzyj dłonie na podłodze między stopami (unosząc pięty, jeśli jest to potrzebne).
Łagodnie obróć jedno kolano do podłogi, jednocześnie odchylając drugie w bok. Za każdym razem zmieniaj kolana, by rozciągnąć pachwinę i uda. Następnie ugnij kolano jednej nogi, a drugą nogę wyciągnij do tyłu. Obróć się w stronę ugiętego kolana.
Druga noga wyciągnięta, kolano wyprostowane. Stopa dociśnięta do ściany za tobą. Użyj rąk dla zrównoważenia ciała. Pozwól, by siła ciężkości naturalnie ściągnęła miednicę i biodra do dołu.
Odpręż się w rozciągnięciu.
Powtórz to samo ćwiczenie zmieniając nogi.
Usiądź bez ruchu i skoncentruj się na oddechu. Bądź świadomy tego, co czujesz.

Bieg transowy
Bieg transowy jest praktyką z pogranicza bioenergetyki i medytacji.
Polega na biegu przy pełnym rozluźnieniu całego ciała z jednoczesną koncentracją na pojawiającym się „tu i teraz” doświadczeniu.
Bieganie według podanych niżej zasad można traktować jako formę rekreacji, dla wielu jednak osób stanowi ono formę praktyki medytacyjnej.
Dzieje się tak, gdy obok reguł poruszania się w biegu przestrzegana jest również zasada utrzymywania uwagi w hara. Osoby, które dawno lub nigdy nie biegały, mogą zacząć to robić dzięki tej prostej procedurze, uzyskując szybko nieoczekiwany przyrost sprawności.
Dla osób wysportowanych bieg transowy stwarza okazję do subtelnych studiów nad własną energią, edukacji w zakresie przyjemnościowego, nierywalizacyjnego podejścia do aktywności fizycznej.
Osoby poddające się aktualnie psychoterapii czy korzystające z bardziej zaawansowanych form pracy nad sobą mogą traktować bieg transowy jako cenną procedurę wspomagającą integrację ciała i umysłu, dostarczającą nawet czasem możliwości doświadczenia przekraczania granic swojego „ja” — przez czynne zaprzeczenie wyobrażeniom na temat granic własnych możliwości lub wręcz chwilowe roztopienie się „ja”, doświadczenie jedności, połączenia, stopienia ze światem.
Stąd nazwa: trans oznacza bowiem „przekraczanie” (granic).

Ten sposób biegania wypracowaliśmy przez kilkanaście lat jako 40- minutowe otwarcie dnia (po jodze i medytacji) na treningach Laboratorium Psychoedukacji.
Największe doświadczenie w praktyce i uczeniu biegu transowego ma w naszym środowisku Wojciech Eichelberger.

-Technika biegu Stopy.
Bieg transowy, zwłaszcza powolny, przypomina raczej człapanie niż bieg sportowy, a to dlatego, że kontakt stopy z podłożem przy każdym kroku zaczyna się od pięty i stopy nie są bardzo wysoko odrywane od ziemi.
Kolana. Utrzymujemy lekko ugięte, ułatwiając im w ten sposób spełnienie funkcji amortyzacji masy ciała. Przy sztywnych kolanach nie jest możliwe bieganie z pięty.
Biodra. Powinny pozostawać w maksymalnym rozluźnieniu, co u osoby względnie mało zablokowanej prowadzi do lekkiego ich kołysania na boki, a także do poruszania się miednicy zgodnie z rytmem oddechowym.
Brzuch. Pozostaje lekko wypuszczony. W biegu transowym oddech jest kierowany przede wszystkim do brzucha. W czasie biegu pępek jest oprócz podbródka najdalej wysuniętym do przodu punktem ciała (wbrew rozpowszechnionemu nawykowi napinania brzucha, unoszenia ramion i uwypuklania klatki piersiowej przy biegu).
Pośladki. Luźne, nie zaciskane.
Plecy. Utrzymujemy prosto. Jeśli czujesz zmęczenie pleców, raczej odchyl się do tyłu, unieś ręce, nigdy zaś nie garb się!
Ramiona. Są nisko opuszczone w dół (nie do przodu).
Ręce. Mogą być lekko zgięte w łokciach lub puszczone zupełnie luźno, jak sznurki.
Dłonie. Otwarte lub zamknięte, koniecznie luźne w nadgarstkach.
Głowa. Trzymana jest prosto, broda nieco wysunięta w przód i skierowana do góry. Naczelna zasada: w żadnym wypadku nie opuszczaj głowy! Spojrzenie skierowane przed siebie lub w dół (nie w górę!). Przy wydechu można przymykać oczy.
Oddech Jak wspominaliśmy, w biegu transowym nastawiamy się na oddech brzuszny, co nie oznacza, że tor pojawiającego się oddechu ma być jakkolwiek ograniczony. Nie chodzi o to, aby oddychać tylko do brzucha, ale przede wszystkim tam.
Ważne jest też, aby wypracować oddech lekki i długi. Przy wdechu brzuch się uwypukla, miednica podaje się lekko do tyłu. Przy wydechu brzuch opada, a miednicę lekko pchamy do przodu. Oddychamy przez nos, przynajmniej wdech koniecznie przez nos, wydech możliwy jest przez półotwarte usta.
Pamiętaj — im dłuższy i lżejszy oddech, rozpoczynający się głęboko w brzuchu, tym łatwiej dysponować energią w czasie biegu.
-Dźwięk
Niektórzy wydają w czasie biegu dźwięki — np. „aaa…” lub „mmm…” z każdym wydechem. Jeśli w czasie biegu uwolni się nadmiar energii, bywa on rozładowywany nagłym okrzykiem „ha!”, przez luźne gardło, głęboko z brzucha, z wydechem, „uderzeniem” miednicy do przodu.

– Stan umysłu w czasie biegu
Jeśli chcemy traktować ten bieg w sposób nie tylko rekreacyjny, ale i transowy, należy utrzymywać stan umysłu jak przy praktyce koncentracji w medytacji.
Kluczową sprawą jest utrzymywanie uwagi nisko, w okolicy podbrzusza, w hara. Ważne jest, aby raczej wyobrażać sobie ruch oddechowy na poziomie brzucha w linii „do przodu-do tyłu” niż śledzić jego przepływ w górę i w dół. Uwaga może być też utrzymywana w obszarze całego ciała, ewentualnie na otoczeniu, tu i teraz, w zakresie wszelkich modalności zmysłowych.
Ważne jest świadome doświadczanie kontaktu stóp z podłożem. Oddechy można liczyć seriami i sekwencje myślowo-wyobrażeniowe traktować tak jak w zazen (zob. podpunkt Wskazówki dla medytujących). Przygotowanie Tak jak każdą formę swobodnego biegania, bieg transowy warto poprzedzić ćwiczeniami rozgrzewająco-rozluźniającymi nastawionymi na uruchomienie wszystkich stawów i „przetarcie” luźnego oddechu brzusznego.
Ważne jest, aby nie były one zbyt wyczerpujące, tak by nie powodowały zadyszki. Bieg transowy rozpoczynamy od wolnego tempa i łagodnego oddechu.
Wskazówki do rozgrzewki są takie same jak podane wcześniej.

Pamiętaj! Nie daj się zwieść myślom o sobie i trasie, którą masz za sobą i która jest przed tobą, nie dręcz się myślami o niemożności ani nie hipnotyzuj złudzeniami siły i potęgi. W trakcie biegu masz zawsze do zrobienia jeden krok.

Santorski Jacek: Medytacja. Bieg. Relaks. Orgazm

zobacz też:

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Ból a medytacja

• Dzień Uwagi

• Wyostrz swoją uwagę

• Świadomość hara – początek i koniec życia

„Moda” na medytację – oczami jezuity

18 Sobota Kwi 2009

Posted by ME in Medytacja

≈ 33 Komentarze

Tagi

bolewski, iluminacja, Medytacja, medytować, moda, relaks, technika, wschód, Zen, Świadomość

medyt
o. Jacek Bolewski , SJ
Prosta praktyka medytacji

Medytacja stała się modna. Świadczy o tym nie tylko ilość poświęconych jej książek. Bardziej jeszcze aniżeli z książkowych tytułów i okładek słowo „medytacja” przyciąga z plakatów i ogłoszeń, rozwieszanych w miejscach najbardziej uczęszczanych naszych miast.
Nawet u przechodniów, którzy nie wnikają w treść tych ogłoszeń, utrwalają się w pamięci pisane wielkimi literami słowa: MEDYTACJA, ewentualnie z dodatkiem innych jak TRANSCENDENTALNA, czy WSCHODNIA, czy ZEN…
A kiedy wreszcie przechodzień zatrzyma się zaciekawiony i przeczyta resztę ogłoszenia, wtedy może się dowiedzieć o kursach i miejscach spotkań, gdzie wszystkim chętnym jest oferowane bliższe czy dalsze wtajemniczenie.
Zatrzymajmy się i my, by przyjrzeć się temu zjawisku.

Dobrze się stało, że wśród wielu modnych prądów przychodzących do nas z Zachodu nie zabrakło również tego jednego: mody na medytację.
Dawniej „moda” miała u nas (w PRL) znaczenie zawężone, ograniczone do ubioru – jednej z niewielu form wolnego wyboru w naszej zacieśnionej rzeczywistości. Potem zaczęła się rozszerzać na styl życia, na formy spędzania czasu. Dzisiaj, kiedy „wszystko wolno”, także moda może dotyczyć wszystkiego. A jednak nasze mody są dalej ograniczone w swym „wolnym wyborze”, zwracając się niezmiennie ku Zachodowi.
Chcemy go dogonić, zrównać się z nim, a warunkiem powodzenia wydaje się „przyspieszenie” i zrównanie naszego „tempa” z tym, które obowiązuje w stechnologizowanym świecie zachodnim.
Cóż, może się to uda. Pod pewnymi względami już „dorównujemy”… Ale cóż z tego, jeśli Zachód jest znowu dalej, to znaczy: bliżej… Wschodu.
Już od wielu lat to, co nazywamy „Dalekim Wschodem”, przybliża się do Zachodu, by stamtąd – wreszcie – przybliżyć się także do nas. Nasza moda na medytację może być na tym tle jeszcze jedną próbą „dorównania”. Może być jednak czymś więcej.

Wpatrując się głębiej w przykład Zachodu zauważmy, że trudno już obecnie mówić tam o modzie, skoro zainteresowanie medytacją utrzymuje się od szeregu lat, i chociaż nie jest masowe, to jednak pozostaje trwałe i nie-malejące.
Co więcej, nauka medytacji nie ogranicza się tam do kursów czy spotkań związanych z religiami Wschodu, ale stała się ważnym elementem formacji chrześcijańskiej – w zakonach i w dostępnych dla wszystkich domach rekolekcyjnych.
W Polsce formacja tego typu dopiero się rozpoczyna. Za wcześnie zatem, aby także w tej ostatniej dziedzinie mówić u nas o modzie. A może w ogóle uda się uniknąć „mody”? Może wystarczy, że po prostu będzie praktykowana medytacja – nie tyle jako „egzotyczny” element „importowanej” duchowości, ile raczej w postaci bardziej „rodzimej”, nawiązującej do naszych własnych tradycji? Trzeba tylko odkryć, czym jest medytacja w swym najgłębszym wymiarze.
Czym jest? Wyrazem -nie mody, lecz modlitwy.

Tak, związek medytacji z modlitwą jest na tyle istotny, że trzeba mu będzie poświęcić więcej miejsca w dalszych rozważaniach. Ale jeszcze głębiej wiąże się medytacja z postawą, która także z chrześcijańskiego i biblijnego punktu widzenia jest nie tylko ważniejsza, ale najważniejsza.
Zwraca na to uwagę znamienne świadectwo pewnego mistrza hinduizmu – Gopi Kriszny. Podczas spotkania z młodymi Niemcami tak odpowiedział na jedno z pytań dotyczących medytacji:
„Im bardziej słucham Europejczyków mówiących o medytacji, tym bardziej czuję, że właściwie powinienem im odradzać jej uprawianie. Oni przecież nie rozumieją zupełnie, o co chodzi. Proszę poczytać w swoich świętych pismach, a znajdziecie to samo, co w naszych: Winieneś miłować twego bliźniego; winieneś miłować Boga; winieneś miłować twego bliźniego w Bogu. Wszystko inne jest zbyteczne. Nigdzie nie jest napisane: Winieneś medytować. Jeśli jednak chcesz miłować Boga i twego bliźniego, i odkryjesz wielką prawdę, że medytacja może tobie w tym pomóc, może się stać na tej drodze decydującą pomocą, wtedy winieneś medytować; jeśli zaś tego nie odkryjesz, winieneś ją zostawić w spokoju”.
To świadectwo hinduskiego mistrza odwołujące się do prawdy i praktyki chrześcyańskiej oznacza nie tylko: sens medytacji jest ostatecznie w tym, że prowadzi ona do wzrostu miłości Boga i bliźniego.
Chodzi zarazem o rozproszenie różnych nieporozumień, do których „moda” na medytację stwarza dodatkową okazję. Najczęstszym może nieporozumieniem, spotykanym zwłaszcza u przeciwników „modnej” praktyki, jest zarzut, że medytacja stanowi ucieczkę od rzeczywistości.
To prawda, że niektóre „egzotyczne” formy mogą sprawiać takie wrażenie. Ale podobny zarzut można by sformułować przeciwko wielu postaciom życia religijnego, które swoim stylem różnią się od tego, czym żyje większość… Z tego punktu widzenia „oderwaniem się” od rzeczywistości byłoby nie tylko życie zakonne, szczególnie w zgromadzeniach kontemplacyjnych; także wyjazd na rekolekcje czy dłuższy czas poświęcony modlitwie mógłby spotkać się z podobnymi zastrzeżeniami. Dlatego potrzebne jest głębsze spojrzenie. Trzeba rozróżnić to, co w powyższych zarzutach może być słuszne od tego, co wynika z nieporozumienia.

Nieporozumienia związane z medytacją

Co kryje się zatem za odrzucaniem medytacji jako „ucieczki” od rzeczywistości?
Najpierw wyobrażenie samej medytacji jako określonej postawy: zamkniętych oczu, siedzenia z „założonymi rękami”, skupienia się na własnym wnętrzu. Trudno zaprzeczyć, że wszystkie elementy takiej postawy wyrażają „oderwanie się” – jeśli nie od rzeczywistości, to przynajmniej od otoczenia, od działania.
W tym miejscu nie chodzi jeszcze o rozważanie, czy i na ile opisana postawa jest właściwa. Najpierw trzeba sięgnąć głębiej i zapytać o sens „oderwania” czy „ucieczki” od rzeczywistości.
Sens tych pojęć nie jest bowiem jednoznaczny. Wszystko zależy od tego, co rozumiemy przez „rzeczywistość”; dopiero na tym tle można określić, co jest odrywaniem się od niej. I właśnie w odniesieniu do „rzeczywistości” potrzebne jest dokładniejsze rozróżnienie.
Bez wchodzenia w rozważania filozoficzno-teologiczne wystarczy zauważyć: rzeczywistość, w której na co dzień żyjemy, jest na tyle złożona i przemieszana, że nie wszystkie jej elementy dają się zaakceptować; dlatego odrzucenie ich czy „oderwanie się” od nich wydaje się konieczne.
W tym właśnie sensie sam Jezus w Ewangelii wymaga pod wieloma względami „oderwania się” – w postawie określanej mianem wyrzeczenia, zaparcia się, „nienawiści” itd. – nie wobec całej rzeczywistości, ale wobec tych jej elementów, które nie pozwalają dotrzeć – przynajmniej z początku – do tego, co w rzeczywistości jest najważniejsze.
Zgodnie z powyższym świadectwem można by powtórzyć: tym najważniejszym elementem rzeczywistości jest miłość. Ale także „miłość” jest tylko jednym z imion, i w samej Ewangelii pojawiają się obok niego także inne, które wskazują głębię jednej rzeczywistości, nie dającej się wyrazić tylko jednym ludzkim słowem.

Wrócimy jeszcze w dalszych rozważaniach do tych spraw. W tym miejscu, na wstępie, chodzi o jedno: o wskazanie, że na drodze medytacji „oderwanie się” jest istotnie konieczne – nie od całej rzeczywistości, ale od określonych jej elementów.
Nie wystarczy zatem totalne odrzucanie potrzeby oderwania czy nawet „ucieczki” od rzeczywistości. Nie sama obecność tych elementów, ale co najwyżej fałszywe ich pojmowanie czy praktykowanie może być argumentem przeciwko określonym formom medytacji.
Jakie to formy?
Ogólnie można wskazać dwa rodzaje. Z jednej strony te, w których właśnie element ucieczki jest na tyle dominujący, że przysłania pozytywny cel przyświecający medytacji; innymi słowy, nieporozumienie polega tutaj na mniemaniu, że na drodze medytacji wystarczy element negacji (odwracania się „od”) bez konieczności bardziej fundamentalnej postawy pozytywnej – nawrócenia się „do”… Z drugiej strony nieporozumieniem są te formy medytacji, w których element pozytywny jest, owszem, przedstawiony, ale w sposób nazbyt powierzchowny, tak że przy głębszym spojrzeniu musi okazać się złudzeniem; takim pozornym „dobrodziejstwem” medytacji mogą być różne „atrakcyjne”, tj. łatwo pociągające efekty w postaci przyjemnych stanów, przeżyć itp.

Nie jest pewnie przypadkiem, że oba rodzaje niewłaściwego pojmowania medytacji często występują razem. Im większa potrzeba „ucieczki”, tym silniejsza pokusa sięgnięcia po środki, które ją ułatwiają i przyspieszają. Przy takim podejściu medytacja staje się rodzajem „używki” – może szlachetniejszym czy bardziej wymagającym od innych typów: alkoholu, narkotyków, erotyzmu, a jednak w określonych formach jeszcze szkodliwszym, kiedy jest oddziaływaniem na ludzkiego ducha.
Właśnie tam, gdzie medytacja oferuje najbardziej wyrafinowane „przemiany duchowe”, może ona być najgroźniejsza w skutkach i stać się nadużyciem. Szukanie „wyzwolenia”, poszukiwanie wymarzonej „iluminacji” może prowadzić do głębszego zniewolenia i zamroczenia ludzkiego ducha.
Intencją tych pobieżnych uwag nie jest straszenie ani ostrzeganie przed medytacją.
Związane z nią nieporozumienia są tak liczne i wyrażają się w tylu stereotypach, że bezpośrednia walka z nimi czy(li) uleganie im w zbyt łatwej polemice nie może prowadzić do rozwiązania.
Ważniejsze jest co innego, a właściwie znowu to samo: możliwie głębokie i pozytywne przedstawienie drogi medytacji oraz jej celu. To właśnie jest zamierzeniem dalszych rozważań o „prostej praktyce medytacji”. Nie od rzeczy będzie jednak najpierw jeszcze jedno: poważniejsze potraktowanie samej „mody” na medytację i ponowne zapytanie o to, co się poza nią kryje.

Więcej w:
Jacek Bolewski , SJ
Prosta praktyka medytacji

Powiązane

• Czy Twoje życie ucieka?

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Medytacja a palenie papierosów

• Ból a medytacja

• Medytacja z czakramami

• Myśleć czy medytować…

Nasz umysł jak ocean

09 Czwartek Kwi 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość

≈ 3 Komentarze

Tagi

buddyzm, lama, lustro, Medytacja, nyd, nydahl, ocean, ole, umysł, wolność, Świadomość, świadomość lustra

umysl1
Fragment wykładu lamy Ole Nydahl  – Nasz umysł jest swobodny jak ocean

Niedawno odbył się kurs w Kanderstag w Szwajcarii.
Samo miejsce było przepiękne, otoczone pokrytymi śniegiem Alpami. Nasi tamtejsi gospodarze byli tak mili, że zorganizowali mi lot na paralotni. Instruktora nikt z nas nie znał, ale jeszcze tego samego wieczoru przyszedł on na sesję medytacji, ponieważ poruszył go fakt, że po raz pierwszy w życiu leciał z kimś, kto nie był ani trochę zdenerwowany.

Taka reakcja i ten stan umysłu wyrażają praktyczne zrozumienie faktu, że nie jesteśmy tym ciałem, które starzeje się, choruje i umrze, ani też myślami i uczuciami, które przychodzą i odchodzą, lecz że naszą prawdziwą naturą jest niezniszczalna przestrzeń. Tym, co naprawdę istnieje, jest przestrzeń sama w sobie.
Właśnie na nią naprawdę możemy liczyć. Kiedy już to w pełni pojmiemy, pojawi się ogromna radość. Nie jest to jednak radość wywołana przyjemnymi obrazami w lustrze, które nieustannie się zmieniają.
Wyłania się ona bezpośrednio z doświadczenia możliwości umysłu, z faktu, że jest on w stanie wszystko przeżywać, że jest świadomy, a jego naturą jest jasne światło. Tej najwyższej radości nie powodują słodkie myśli i uczucia – jej źródłem jest fakt, że niezniszczalna przestrzeń będąca przyczyną i źródłem wszystkiego, jest jednocześnie promiennie inteligentna, może wiedzieć i rozumieć.
Nie jest to radość typu „albo-albo”, lecz ” zarówno to, jak też to”. Dopóki się nie pojawi, nieustannie oceniamy nasze myśli i uczucia jako dobre lub złe, takie czy inne. Kiedy już nas jednak ogarnie, będziemy zawsze w stanie spojrzeć na to, co się dzieje i powiedzieć sobie:
„Tydzień temu byłem zazdrosny, później dumny, dziś jestem pomieszany – ciekawe, co stanie się jutro.”
Chodzi o to, żebyśmy obserwowali te uczucia tak, jak patrzy się na ciekawy ogród zoologiczny. Podziwiamy wszystkie zwierzęta, ich kształty i kolory, rozumiejąc jednocześnie, że widzimy ich zady, a nie pyski – zdajemy sobie sprawę z tego, że nie przychodzą, tylko odchodzą. Zresztą, nawet gdyby się do nas wprowadziły, to i tak ich prawdziwą naturą jest przestrzeń. Wraz z tym wglądem znika całe przywiązanie i niechęć. Starość, choroby i śmierć nie stanowią już problemu, ponieważ kiedy się wydarzają, patrzymy z zainteresowaniem, jak forma powraca do przestrzeni i rozpuszcza się.

Tam zaś, gdzie młodość, radość i miłość były przedmiotem przywiązania widzimy, że coś, co było przestrzenią, manifestuje się w pewnej określonej formie i powoduje dalsze powstawanie zjawisk. W rzeczywistości to właśnie sposób, w jaki patrzymy na zewnętrzne i wewnętrzne wydarzenia decyduje, na ile wszystkie owe zmiany nas poruszają. Ostatnią rzeczą, którą odkryjemy będzie nieograniczoność umysłu – z tego poznania wyłoni się miłość.
Istnieją różne jej rodzaje, jednego z nich na przykład uczymy się w szkole.

Pochodzimy z cywilizacji zachodniej, którą cechuje silna świadomość społeczna. Wiemy, że biednym i słabym należy pomóc – w naturalny sposób odczuwamy ów rodzaj dobroci. Jednak ten rodzaj miłości, który pojawia się wtedy, gdy umysł rozpoznaje sam siebie, jest czymś więcej. Nie opiera się on na poglądach czy koncepcjach, lecz wyłania się z doświadczenia jedności – nie potrafimy już oddzielić własnego pragnienia osiągnięcia szczęścia i uniknięcia cierpienia, od życzenia tego samego innym. Później zauważymy, że ponieważ innych jest tak wielu, a my to zaledwie jedna osoba, naturalne jest bycie dobrym. Bez specjalnych wyobrażeń, że oto „muszę coś dla nich zrobić” albo „oni powinni zrobić coś dla mnie” lub „muszę się doskonalić, a później im pomóc” czy też „muszę im pomóc, a później się doskonalić”, będziemy po prostu robić to, co jest do zrobienia – spontanicznie reagować na wszystko, co się w danej chwili wydarza.

Ponieważ ilość zjawisk jest nieograniczona i każde z nich wibruje dążeniem do szczęścia, bez wysiłku i samoistnie będziemy działać właściwie.  Budząc dalej naszą mądrość, będziemy piąć się ku górze przez cztery poziomy. Pierwszy polega na tym, że – jak mówi stare chińskie przysłowie – „umysł spoczywa tam, gdzie tyłek”. Oznacza to, że nagromadziliśmy tak wiele dobrych wrażeń, iż nie musimy już gonić za jakimikolwiek zewnętrznymi rodzajami szczęścia. Błądzenie wśród myśli i wyobrażeń nie ma już żadnego sensu, ponieważ umysł jest w naturalny sposób szczęśliwy.
Następnie robimy drugi ważny krok – odkrywamy, że niepotrzebne nam są żadne gry, przestajemy udawać i stajemy się naturalni i szczerzy, wolni od napięcia i wszelkiej sztuczności.

Trzeci krok jest naprawdę wielkim skokiem do przodu, ponieważ to właśnie dzięki niemu zaczynamy doświadczać tego, co jest świadome. Dzieje się to, gdy wchodzimy z ogromną prędkością w zakręt na autostradzie, czy też cieszymy się swobodnym opadaniem, zanim otworzy się czasza spadochronu lub lina bungee poderwie nas znowu do góry.
Dosięgamy wówczas poziomu, na którym nagle wszystkie myśli, uczucia i koncepcje, a także nawarstwiające się idee znikają i przeżywamy autentyczne doświadczenie „aha” – jesteśmy w danej chwili całkowicie otwarci i świadomi, rzeczywiście widzimy zjawiska takimi, jakimi są, a nie tylko związane z nimi własne obawy i oczekiwania.
Nazywamy to Wielką Pieczęcią – urzeczywistnienie to można porównać do doświadczenia małego chłopca, który otwiera wrota świątyni i mówi po prostu:
„Och!„, podczas gdy przed osiągnięciem tego poziomu doświadczyłby w owej chwili głównie myśli i koncepcji, takich jak np.: „Ten posąg Buddy ma dziwaczny kolor i za długi nos”
albo: „Kto postawił róże akurat w tym dziwnym miejscu?”.

Ten moment świadomego bycia tym, co widzi i wie, jest trzecim ważnym krokiem. Kiedy go zrobimy, zobaczymy, że nasz umysł jest swobodny jak ocean albo wiatr.
Ciągle jeszcze będą się w nim pojawiały myśli i uczucia, ale będziemy już ich całkowicie świadomi – nie tylko będziemy je mieli, ale będziemy też nimi, ich esencją.
To właśnie oznacza bycie świadomym i o to właśnie chodzi.
Na tym poziomie nie jesteśmy tylko obrazami w lustrze, ale lustrem i obrazami jednocześnie. Ten stan „jednego smaku”, w którym obserwator – ten kto jest świadomy – jest obecny przez cały czas i nie można go już utracić, jest naszym kolejnym osiągnięciem.

Ostatni krok to „nie-medytacja”. Określenie to nie oznacza, że zaczniemy nagle tylko wylegiwać się na kanapie i przełączać programy w telewizji z jednego serialu na drugi – chodzi w nim o to, że osiągnąwszy ten poziom będziemy zawsze w pełni rozluźnieni i wolni od wysiłku, że wszystko będzie się wydarzało samo z siebie.

Dzięki zrozumieniu uwarunkowań panujących pomiędzy zjawiskami, a także rozpuszczeniu się oddzielenia pomiędzy nami a wszechświatem, będziemy w stanie spontanicznie stosować metody przynoszące pożytek innym. To jest najwyższy poziom – osiągnąwszy go będziemy naturalnie i bez wysiłku działać dla dobra innych, ponieważ nasz umysł stanie się nieustraszonością, radością i współczuciem.
Wszystko, co wówczas zrobimy, będzie właściwe, pożyteczne i całkowite. Cokolwiek powiemy, będzie to prawdziwe na poziomie relatywnym i absolutnym. Teraz pracujecie z jednym aspektem umysłu, koncentrujecie się na bezcennej mądrości, która jest niezbędna do wyzwolenia. Kiedy wrócicie do domu i zaczniecie znowu pracować w ośrodkach, zdobędziecie również praktyczną moc pochodzącą z doświadczenia.

Miejmy nadzieję, że wystarczy wam również czasu na medytację. Będziecie przeżywać emocje, oczyszczać przeszkody i patrzeć na wskroś poprzez zjawiska, które wcześniej sprawiały wam trudności. Dzięki temu nauczycie się pomagać innym, kiedy będą mieli podobne kłopoty.
Doświadczycie rozwoju i radości ze wspólnego, pełnego znaczenia działania. Nie zapomnijcie jednak o najważniejszym – o tym, że nie musimy nigdzie szukać klejnotu naszej mądrości. Prawda nie może być w jednym miejscu duża, a w drugim mała – nie istnieje żaden Budda, który posiadałby więcej mądrości niż my sami. Różnica pomiędzy nami a nim polega na tym, że on włożył więcej pracy w rozpoznanie swojej prawdziwej natury – esencji nieoddzielnej od umysłu każdego z nas. Zawsze kiedy patrzycie na zewnątrz pamiętajcie więc o tym, że nawet najmądrzejszą książkę możecie zrozumieć tylko dlatego, że w rzeczywistości całą mądrość już posiadacie – studiowanie i praktyka stopniowo pokazuje wam jedynie coraz wyraźniej waszą własną twarz. To jest bardzo ważny punkt, pamiętajcie o nim.

Nauki nie są czymś zewnętrznym, są lustrem pokazującym wam was samych. Jeśli stwierdzicie, że jakieś zjawisko wam się nie podoba lub podoba, spróbujcie sprawdzić dlaczego tak jest. Nie roztrząsajcie tego ciągle od nowa, lecz po prostu zbadajcie jak działa wasz umysł, pracujcie z 4
tym, co się w nim dzieje. Przede wszystkim jednak postrzegajcie zawsze to, co się wydarza, jako święto mocy umysłu. Każdego ranka uświadamiajcie sobie, że następny dzień będzie również świętem umysłu, że ofiaruje wam wiele możliwości rozwoju. Wówczas każde wasze doświadczenie będzie pełne znaczenia.

Nydahl Ole – Nasz umysł jest swobodny jak ocean

Zobacz także

• Panta rei – energia dokoła nas

• Energia musi płynąć…!

• Cykle życia i śmierci – Twoje istnienie.

• Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu

• Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.

• Sen Planety

Jak praktykować Zazen?

04 Sobota Kwi 2009

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 21 Komentarzy

Tagi

budda, buddyzm, lustrzany umysł, Medytacja, nieprzywiązanie, oddech, pozycja ciała, praktyka, scentrowanie, ulotne myśli, umysł, wyciszenie, zazen, Zen, ześrodkowanie, zintegrowanie, Świadomość, świadomość lustra

budda
Artykuł nie zawiera polskich znaków

W dzisiejszym swiecie bardzo trudno o pewnosc co do tego, w co wierzyc.
W przeszłosci ludzie wierzyli w takiego czy innego Boga, ale gdy mowa o modlitwie, iluz z nas tak naprawde wie, jak osiagnac w niej ów głeboki stan, który pozwala nam prawdziwie zawierzyc i zaufac?
W czasach powszechnej wiary w orzeczenia nauki wielu z nas widzi rozdzwiek miedzy swiatem religii a swiatem nauki.
W swiecie religii mówimy o rzeczach, których nie da sie zweryfikowac zmysłami, które sa jedynie pewnym ideałem czy przedmiotem wiary, natomiast w swiecie nauki wierzymy tylko w to, co mozna okreslic i doswiadczyc za pomoca pieciu zmysłów.
Róznica pomiedzy tymi dwoma swiatami czesto powoduje głeboki wewnetrzny konflikt.
Kazdy z nas jest inny i wszyscy doswiadczamy róznych, niemierzalnych stanów umysłu.
Mamy rózne nadzieje i plany. I chociaz nie mozna ich pomierzyc, sa one jak najbardziej rzeczywiste i stanowia o niepowtarzalnosci, o najgłebszej naturze kazdego z nas. Poprzez zazen mozemy powrócic do owej niepowtarzalnosci, mozemy całkowicie stopic sie z sama esencja naszej natury.
Ta umiejetnosc powrócenia do niczym niezmaconej, wewnetrznej ciszy — odciecia szumu zewnetrznego swiata i powrotu do naszego pierwotnego swiata wewnetrznego — to własnie jest zazen.
Nalezy podkreslic, ze praktykujac zazen, nie staramy sie upodobnic do siebie nawzajem. Przeciwnie — zazen pozwala kazdemu człowiekowi stac sie osoba, która naprawde jest.

Wszyscy mamy takie czy inne wyobrazenia o tym, jak sie do tego zabrac, i wszyscy czytalismy rózne wyjasnienia na temat tego, czym zazen jest i w jaki sposób powinno sie zazen praktykowac. Nalezy jednak rozpoczac od rzeczy najistotniejszej, a mianowicie od zrównowazonej pozycji, czyli stabilnego trzymania ciała podczas praktyki.

Poniewaz podczas zazen zagladamy w głab własnej jazni, przede wszystkim musimy sie zajac odpowiednim ułozeniem ciała. Kiedy opanujemy te umiejetnosc, bedziemy potrafili zagłebic sie w sobie i odpowiednio wyregulowac oddech, który jest naszym wewnetrznym spoiwem. Wówczas, robiac kolejny krok, dojdziemy do umysłu.

Pracujac na co dzien, poruszamy ciałem w zaleznosci od własnie wykonywanej pracy.
W kazdej chwili robimy to, co jest akurat konieczne, i w ten sposób dzien mija nam na wykonywaniu wielu róznych czynnosci. Jednakze przez wieksza czesc czasu nie mamy kontaktu z centrum naszego ciała; nie uswiadamiamy sobie, gdzie to centrum jest. Im wiecej korzysta sie w pracy z głowy — im wiecej trzeba myslec i koncentrowac sie na aktywnosci umysłowej — tym wieksze prawdopodobienstwo, ze ki — energia zyciowa — bedzie podnosic sie w kierunku głowy.
Na dodatek wszyscy mamy najrózniejsze nawyki, własne sposoby poruszania ciałem i jestesmy przekonani o poprawnosci takiego a nie innego wykonywania okreslonych czynnosci.
Wszystkie te nawykowe ruchy wpływaja na umiejscowienie srodka naszego ciała i na to, na ile poprawnie równowazymy je w ciagu całego dnia.

Podczas zazen nie patrzymy na zewnatrz i nie poruszamy sie, a nasza uwaga nie kieruje sie na swiat zewnetrzny — siedzimy nieruchomo i siegamy do wewnatrz. Z tego tez powodu sposób zrównowazenia naszego ciała jest niezmiernie wazny.
Nie patrzymy na ciało, jakbysmy przygladali sie mu w lustrze; zagladamy raczej w głab naszego istnienia.

Łatwo jest patrzec na innych i oceniac, czy ich postawa podczas zazen jest dobra czy tez nie, ale by móc samemu orzec, czy siedzi sie własciwie, trzeba umiec wyczuc ułozenie ciała, w którym jest ono doskonale zrównowazone i zesrodkowane, niczym nie obciazone.

Jest to najwazniejszy aspekt własciwej postawy podczas zazen.
Mówiac inaczej, mozemy spojrzec na ludzkie ciało jak na dwie odrebne czesci: pierwsza od pasa w góre i druga od pasa w dół.
W górnej czesci ciała mieszcza sie wszystkie narzady zmysłów i tam tez jest siedziba myslacego umysłu; natura górnej połowy ciała jest postrzeganie. Dolna połowa ciała, od pasa w dół, stanowi centrum naszej energii zyciowej; natura tej czesci ciała jest aktywnosc i zywotnosc.

Jest taka starodawna opowiesc o bardzo bogatym człowieku, który kazał wybudowac sobie dwupietrowy dom, bo wówczas jego pokoje górowałyby nad domami sasiadów. Kiedy ciesla przyjał zamówienie na budowe domu, rozpoczał oczywiscie od samego dołu.
Kiedy bogacz to zobaczył, bardzo sie rozzłoscił na rzemieslnika. Oswiadczył mu: „Powiedziałem, ze chce miec wysoki dom, ale nie potrzeba mi dolnych kondygnacji, chce tylko drugie pietro. Po co wyrzucac pieniadze na budowe parteru i pierwszego pietra?”
Opowiesc jest smieszna, ale jesli sie jej dobrze przyjrzec, mozna zauwazyc, ze mówi ona o nas samych.

Chcemy posiasc madrosc i czyste widzenie swiata, ale zbyt szybko ignorujemy podstawowe etapy tego procesu — własciwe ułozenie ciała, które umozliwia ich urzeczywistnienie. Zbyt łatwo przekreslamy nasze ciało i nie chcemy miec z nim nic wspólnego.
Aby jednak nasz mózg i narzady zmysłów — mysli i wrazenia — mogły nam słuzyc własciwie, owa siedziba naszej energii zyciowej musi byc dokładnie zrównowazona i zesrodkowana.
Poniewaz własciwa pozycja ciała ma tak zasadnicze znaczenie, musimy rozpoczac od opisu, w jaki sposób siedzi sie w zazen. Kiedy juz siedzimy na ziemi ze skrzyzowanymi nogami, rozpoczynamy od usztywnienia odcinka ledzwiowego kregosłupa. Jest to bardzo wazne. Ledzwi nie nalezy zaokraglac, wypychajac je na zewnatrz. Kiedy odcinek ledzwiowy jest usztywniony, głowa — która moze byc bardzo duzym obciazeniem dla barków — uzyskuje mocne podparcie.
Gdy ledzwie sa wygiete ku tyłowi, odczuwamy ciezar głowy, natomiast gdy sa usztywnione, rozkłada sie on własciwie i łatwo go zneutralizowac. Oczy kierujemy w dół, nie zamykajac ich. Moze sie wydawac, ze łatwiej sie skoncentrowac z zamknietymi powiekami, ale w rzeczywistosci zamkniecie oczu powoduje sennosc i sprzyja powstawaniu niepotrzebnych mysli.
Opuszczajac wzrok, musimy uwazac, by nie obnizac podbródka i trzymac głowe pionowo, w dobrze wywazonej pozycji. Wazne jest równiez, by całkowicie rozluznic tułów.
Aby móc sie rozluznic, musimy usiasc tak, by ciezar ciała mocno spoczywał na jego dolnej czesci. Najprosciej utrzymac dobrze wywazona pozycje, siedzac w pełnym lotosie lub półlotosie, jakkolwiek siedzenie ze skrzyzowanymi nogami nie jest jedyna mozliwa pozycja.
Siedzenie w ten sposób bardzo ułatwia utrzymywanie równowagi, ale własciwe zrównowazenie ciała i utrzymywanie srodka ciezkosci w dolnej jego czesci jest mozliwe równiez w pozycji stojacej czy kiedy sie siedzi na krzesle. Osoby, którym ciezko medytowac w zazen w pozycji siedzacej czy stojacej, moga praktykowac nawet lezac. Kładac sie na podłodze czy łózku, nalezy ułozyc stopy na szerokosci barków, a dłonie połozyc swobodnie obok bioder. Siedzac na krzesle,  nogi powinno sie trzymac nieco rozchylone. Nie nalezy sie o nic opierac, lecz utrzymywac prosty kregosłup, wspierajac ciezar tułowia raczej na centrum ciała niz na siedzeniu.

Chociaz siedzenie w pełnym lotosie nie jest konieczne, jest to najlepszy sposób utrzymywania stabilnej pozycji przez wiele godzin. Japonskie słowo okreslajace to ułozenie ciała mozna dosłownie przetłumaczyc jako „pozycje, w której podeszwy stóp skierowane sa ku górze i emanuja energie ki ”. Tak wiec, by móc siedziec przez długi czas w zrównowazonej pozycji, powinno sie umiescic na udach raczej obie stopy niz tylko jedna.
Normalnie stopami dotykamy ziemi. Kiedy siedzimy na krzesle lub kiedy spacerujemy, nasze stopy sa skierowane ku dołowi. Abysmy jednak mogli doswiadczyc uczucia przepełnienia całym wszechswiatem, nalezy od czasu do czasu kierowac stopy ku górze.

[…]
Po omówieniu własciwej pozycji ciała mozemy skoncentrowac sie na oddychaniu. Oczywista sprawa, ze oddychamy przez cały czas. Gdybysmy przestali oddychac nawet na kilka minut, umarlibysmy.
W zazen jednak nasz oddech musi byc otwarty, szeroki i swobodny. Staramy sie wydłuzac wydechy, nie chcemy jednak powodowac tym samym jakiegokolwiek napiecia przepony i zamkniecia oddechu w górnej połowie ciała.

Pomaga w tym ubieranie sie do zazen w luzny strój, który w zaden sposób nie przeszkadza w oddychaniu i nie krepuje krazenia krwi. Jak jednak oddychac, zeby oddech był nie tylko długi, lecz do tego jeszcze szeroki i głeboki? Nalezy rozluznic wszystko, otwierajac przepone, otwierajac klatke piersiowa i szyje, oddychajac tak, jakby sie było niczym „wielka pusta rura” — elastyczna i całkowicie otwarta z obu konców.

Oczywiscie w rzeczywistosci nie oddychamy poprzez wymienione wyzej czesci ciała, wielkie znaczenie ma tu jednak owo poczucie otwarcia, które towarzyszy oddychaniu.
Kiedy wydychasz, wydychaj do konca, az spłaszczy sie brzuch. Na poczatku, chcac lepiej wyczuc wydech, mozesz kłasc dłon na brzuchu, ale nie jest to konieczne, gdyz bedzie sie spłaszczał samoistnie przy maksymalnym wydechu.
W ostatniej fazie wydechu, na samym jego koncu, dwa razy delikatnie „przycisnij”. Nie jest to wymuszanie wydechu, lecz własnie delikatne „przycisniecie”, majace na celu wypchniecie resztek powietrza z płuc. Po takim całkowitym wydechu nie trzeba pamietac o wdechu; ciało naturalna koleja rzeczy upomni sie o powietrze i tak tez wdech pojawi sie samoistnie.
Oddychajac w ten sposób, łaczymy powietrze na zewnatrz ciała z powietrzem wewnatrz ciała — jest to jedno i to samo powietrze, my zas jedynie poruszamy nim, wymieniajac jedno na drugie, łaczac je ze soba. Nabierajac wprawy w takim oddychaniu, przestaniemy sie ograniczac jedynie do mentalnego postrzegania faktu wymiany powietrza pomiedzy zewnetrzem i wnetrzem naszego ciała.
Bedziemy bezposrednio odczuwac, jak z kazda chwila wpływa w nas zycie, jak poprzez nas „sie oddycha”. Wówczas to własnie nasze ciało jest prawdziwie „wielka pusta rura”. […]

Lepiej jest oddychac przez nos, gdyz to jama nosowa jest przystosowana do nawilzania powietrza i filtrowania zawartych w nim zanieczyszczen; taka jest funkcja nosa. Tak wiec wdychaj powietrze przez nos. Jezeli nauczymy sie pozwalac na naturalne wyczerpanie sie powietrza i pełen wydech, nie bedziemy musieli go w ogóle forsowac.
A poniewaz bedziemy niczym wielka pusta rura, kiedy wydech dojdzie do samego konca i brzuch nam sie zupełnie spłaszczy, wdech pojawi sie w sposób naturalny.
Po opanowaniu tego rodzaju oddychania cały cykl, na który składa sie swobodny, naturalny i pełen wydech oraz naturalny wdech, powinien trwac około jednej minuty. Nie nalezy zaprzatac sobie głowy tak skomplikowanymi myslami jak: „A teraz usiade w zazen.” Po prostu pozwól na pełen wydech, a potem na pełen wdech. Otwórz nos. Otwórz gardło. Otwórz klatke piersiowa. Otwórz sie na poczucie pustki i badz niczym wielka rura. Kiedy sam spróbujesz, bedziesz wiedział, o jakie uczucie mi chodzi. […]

Kiedy poznamy to poczucie zesrodkowania w dolnej połówce ciała, poznamy, co tak naprawde znaczy głebokie poczucie zakorzenienia, bycia tam, gdzie byc powinnismy, czy wrecz poczucia, ze ogarniamy soba cały swiat. Jest to bardzo silne uczucie, z którego wypływa głeboki spokój. Kiedy odczujemy owo pełne naprezenie w naszym tanden, w tej czesci naszego ciała, poprzez która oddychamy, poznamy tez, co znaczy ogarniac soba cały swiat, co znaczy uzyskac ów cichy stan umysłu, w którym niczego nam nie brak i w którym potrafimy zjednoczyc sie ze wszystkimi ludzmi i wszystko im wybaczyc.

Poznajemy ów stan nie dlatego, ze myslimy o tym, by kierowac sie w zyciu współczuciem, ale dlatego, ze kiedy jestesmy stabilni i zesrodkowani, wyrazamy sie poprzez głebokie współczucie w sposób naturalny.
Kiedy stajemy sie mocni, pełni i naprezeni w naszym tanden, poznajemy stan jasnosci umysłu, który pozwala nam postrzegac rzeczywistosc bezposrednio i przyjmowac wszystko, co sie zdarza, takim jakie jest. Kiedy jestesmy zesrodkowani, potrafimy dostrzec, co trzeba zrobic, i potrafimy to zrobic. Nie jest to jednak tak, jakbysmy patrzyli w lustro, dostrzegajac w nim odbicie rzeczywistosci — widzimy wszystko bezposrednio. W kazdej sytuacji potrafimy zareagowac własciwie, wiedzac, jak najlepiej znalezc sie w danej chwili czy odniesc sie do danej osoby. […]
Kiedy jestesmy stabilni i zesrodkowani, potrafimy doskonale wykonywac swoja prace i wykorzystywac najrózniejsze narzedzia, choc niegdys wcale nie powiedzielibysmy, ze moglibysmy to potrafic. Kiedy jestesmy zesrodkowani, potrafimy jasno i wyraznie zobaczyc, jak najlepiej wykonac dane zadanie, po czym tak własnie je wykonac, wykraczajac daleko poza nasze dotychczasowe rozumienie. Jakosc naszej pracy wzrasta niepomiernie, my zas zyskujemy niespotykana wczesniej jasnosc umysłu. […]

Ów stan umysłu pojawia sie wraz z miekkim, płynnym oddechem, kiedy rozluzniamy sie i przyjmujemy wszystko z taka własnie swoboda i miekkoscia. Wraz z przesuwaniem sie twojego centrum w dół i uwalnianiem sie umysłu od kolejnych blokad zaczna pojawiac sie rózne mysli. Nie ma potrzeby ich odganiania; skupiajac sie na liczeniu oddechów, łatwiej utrzymasz koncentracje i nie bedziesz sie rozpraszał.
Z kazdym oddechem przechodz do kolejnej liczby, rozpoczynajac od jednego, liczac do dziesieciu, a nastepnie znów od jednego. W koncu liczby stana sie czescia strumienia oddechu i nie bedziesz juz musiał liczyc. Z poczatku jednak skupianie sie na liczeniu pozwoli ci kierowac nagromadzona energie i uwage na oddychanie i utrzymywanie tego stanu jasnego umysłu. Koncentrujac sie na kazdej liczbie, rób pełny wydech, pozbywajac sie całego powietrza z płuc, po czym naturalnie nabierz znów powietrza.
Koncentruj sie na liczeniu, nie robiac zadnych przerw pomiedzy kolejnymi liczbami, gdyz moga sie w nich spontanicznie pojawic mysli.

Utrzymujac te koncentracje, po jakims czasie stwierdzisz, ze twój umysł sie wyciszył i wykazuje mniejsza potrzebe chwytania sie czegokolwiek w swiecie zewnetrznym.
Ale tez liczyc oddechów nie wolno mechanicznie czy automatycznie. Nalezy to robic tak, zeby bez reszty skupiac sie na kazdym kolejnym oddechu i na kazdej liczbie, robiac kazdy oddech z najwieksza uwaga.

Bardzo wielu ludzi medytuje z takim czy innym wyobrazeniem wyciszenia.
Nie przyniesie im to absolutnie zadnej korzysci. Sa tez tacy, którym przychodzi do głowy jakas sztywna, scisle okreslona koncepcja pustki, według której potem medytuja.
To nie ma sensu.
I jezeli skupiamy sie na tych rozlicznych myslach, które jedna za druga, nieustannie tłocza sie w naszym umysle, albo na obrazach z przeszłosci lub wyobrazeniach przyszłosci, czy wreszcie na tym, co sie akurat wydarza — to równiez nie jest zazen. Poniewaz z natury jestesmy wyciszeni, jezeli wyobrazimy sobie, co to znaczy byc wyciszonym, juz przykrywamy nasze pierwotne wyciszenie zbedna warstwa wyobrazenia — i to nie jest wyciszenie.

Miec „nieporuszony umysł” nie oznacza, ze zyje sie w stanie umysłu, który sie nigdy nie zmienia. Umysł „nieporuszony” czy „nie poruszajacy sie” nie jest umysłem zastałym ani nieporuszonym niczym skała czy drzewo.

Umysł nieporuszony to raczej taki umysł, który nie jest do niczego przywiazany, który nie zatrzymuje sie w zadnym konkretnym miejscu.
Umysł taki jest zawsze w ruchu, poniewaz nic go zatrzymuje ani nie blokuje. To własnie oznacza miec „nie poruszajacy sie” umysł. Słyszac to, myslimy sobie: „Alez to niemozliwe! Jakzez mozna osiagnac cos tak trudnego — stan umysłu, którego nic nigdy nie powstrzymuje, który nigdy sie przy niczym nie zatrzymuje”. W rzeczywistosci jest to bardzo proste i oczywiste.

Wszyscy myslimy, jak trudno byc umysłem, który przy niczym sie nie zatrzymuje, który jest zawsze w ruchu i nigdy nie bedzie do niczego przywiazany ani przez nic blokowany. Jezeli jednak przyjrzymy sie temu dokładnie, stwierdzimy sami, ze nawet niemowle to potrafi.
W umysle niemowlecia nie ma poczucia niepewnosci ani obawy przed tym, ze ktos moze je zabic albo ze moze wydarzyc sie cos bardzo złego.
W umysle niemowlecia nie ma zadnej zbednej warstwy oczekiwan, która przykrywałaby to, co jest własnie postrzegane.

Nie stawiam tu znaku równosci pomiedzy niemowleciem i mistrzem kendo i nie mówie, ze niemowle jest mistrzem zycia. Ale cóz takiego pozwala małemu dziecku postrzegac wszystko bezposrednio? Cóz takiego sprawia, ze nie potrafimy zyc w takim własnie stanie umysłu?
Nie dzieje sie tak dlatego, ze z upływem lat zmienilismy sobie umysł badz uzyskalismy inny — to nie jest mozliwe. Wszystkim nam jest dany ów umysł małego dziecka, umysł niemowlecia, jednak nagromadzilismy w nim tyle rzeczy, ze nie mamy juz kontaktu z owym stanem umysłu niemowlecia.
Napchalismy sie koncepcjami, narosły w nas kolejne warstwy warunkowania, zgromadzilismy rózne doswiadczenia oraz racjonalne osady na ich temat. Aby poznac nasz pierwotny umysł, musimy całkowicie oczyscic sie z tego wszystkiego, co wytwarza w naszym umysle tyle hałasu.

Rinzai Zenji, wielki mistrz zen, który zył w Chinach w dziewiatym stuleciu, opisuje nasz umysł jako twarz niemowlecia okalana siwymi włosami długimi na kilometr. Tak Rinzai przedstawia osobe, która potrafi wyrazic niewinnosc i czystosc umysłu niemowlecia, lecz jednoczesnie ma głebokie doswiadczenie zycia w społeczenstwie — jest to ktos, kto choc umie postrzegac rzeczywistosc bezposrednio, ma tez swoje zobowiazania, kto przezył juz w zyciu wystarczajaco duzo, by zdawac sobie sprawe z tego, ze przyjecie na siebie odpowiedzialnosci jest czyms koniecznym.

Tu chodzi o to, zeby oddawac sie temu, co sie robi, całkowicie i bez reszty, zanurzajac sie w tym, rzucajac sie w to całym soba i dajac z siebie wszystko, co mamy. Nie odwołujemy sie wówczas do naszego racjonalnego, porcjujacego myslenia — nie myslimy o tym, co dobre a co złe, nie myslimy o zysku ani stracie i nie wyodrebniamy z siebie zadnego „ja” i drugiego człowieka — tak własnie działamy zgodnie z twórcza i pomysłowa zasada kufu, tak własnie, całym sercem i dusza, oddajemy sie medytacji w zazen.

Buddysci czesto mówia, ze wszyscy jestesmy obdarzeni wielkim, okragłym, jasnym, lustrzanym umysłem. Mamy umysł, który odbija wszystko, ale nie znaczy to, ze nosimy gdzies w sobie jakies lustro.

Chodzi o stan umysłu, w którym wszyscy trwamy od samego poczatku. Najgłebsza natura tego wielkiego, jasnego, lustrzanego umysłu jest taka sama, jak najgłebsza natura nowo narodzonego dziecka — wszystko odbijane jest dokładnie takim, jakie jest, na takiej samej zasadzie, jak lustro odzwierciedla wszystko, co sie w nim pojawia, dokładnie takim, jakie jest, nie dodajac do tego zadnego osadu, zadnej koncepcji ani zadnej opinii na temat odzwierciedlanego obrazu.

Kiedy zaczynamy poznawac dalsze podziały, pojawiaja sie w naszej głowie coraz to nowe mysli, ale stan umysłu małego dziecka to własnie ów jasny, lustrzany umysł.

Ten wieczny hałas w naszym umysle, na który nie mozemy nic poradzic, podnosi sie z kazda kolejna nasza mysla. Ale mamy równiez ów umysł małego dziecka, który niczym lustro odzwierciedla wszystko bez dodawania do tego jakichkolwiek mysli czy osadów. Umysł ten nie ma pojecia o tym, czy cos jest dobre czy złe. Ukazuje wszystko, co staje przed nim, dokładnie takim, jakie jest. I wszystko, co zostaje w tym lustrze odbite, zostaje odbite jednakowo.

Nie odbija ono jednej rzeczy tak, a drugiej inaczej, myslac, ze pierwsza jest dobra, druga zas zła. Nie pojawia sie w tym miejscu zaden osad — nie pojawia sie koncepcja o postrzeganiu czegos w specyficzny sposób: po prostu wszystko jest odzwierciedlane dokładnie takim, jakie jest.

Medytujac w zazen, nie staramy sie pojac owego wielkiego stanu umysłu lustra — próbujemy sie nim stac, nie starajac sie przedtem racjonalnie go okreslic.
Nie próbujemy dodawac do tego, co juz jest, jakiegokolwiek o tym wyobrazenia. Doswiadczajac tego stanu jasnego umysłu, rozumiemy, ze wszelkie nasze mysli na ten temat, wszelkie cudowne wyobrazenia, wszystkie chwile przyjemnosci, których w zyciu zaznalismy, myslac o tym stanie — wszystkie one sa po prostu ulotnymi cieniami, które przepływaja przed tym wielkim, jasnym lustrem.

To lustro własnie, które jedynie odzwierciedla wszystko takim, jakie jest, jest naszym pierwotnym umysłem.

Kiedy bedziemy umieli juz bezposrednio doswiadczac tego stanu umysłu i poznamy stan swiadomosci, który z niego wypływa, nie bedziemy juz mogli wyobrazic sobie czy tez udawac, ze wszystko, czego tak kurczowo sie trzymalismy, wszelkie nasze wyobrazenia najrózniejszych spraw sa czyms wiecej niz tylko ulotnymi cieniami przepływajacymi przed lustrem naszej swiadomosci.

Uswiadomimy sobie wówczas, ze wszystko, czego doswiadczamy, wszystkie rzeczy, których sie trzymamy i które generalnie uznajemy za tworzywo naszego zycia — bez wzgledu na to, jak realne nam sie teraz wydaja — sa w obrazie owego wielkiego, jasnego lustra zaledwie krótkotrwałymi mirazami. Kiedy to dostrzezemy, kiedy uswiadomimy sobie przemijalnosc tego wszystkiego, zrozumiemy próznosc przywiazywania sie do nich. W obliczu wielkiego, jasnego lustra kazda rzecz z osobna i wszystkie razem wziete sa niczym innym jak tylko ulotnym cieniem.
Kiedy urzeczywistnimy ów stan umysłu lustra i bedziemy postrzegac wszystko jasno i bezposrednio, dokładnie takim, jakie jest, bedziemy potrafili w sposób naturalny reagowac na wszystko, co sie naszym oczom ukaze, bez pokrywania obrazu zbedna warstwy opinii, wyobrazen czy osadów. Kiedy w lustrze cos odbija sie bezposrednio, stosownie reagujemy na to odpowiednim ruchem czy zachowaniem, nie opatrujac go jakakolwiek mysla w rodzaju: „jak mam sie do tego zabrac?” albo „jak najlepiej to zrobic?” czy tez „które rozwiazanie sprawdzi sie najlepiej w praktyce?”
Nie reagujemy na rzeczywistosc w taki sposób, lecz raczej od razu, gdy w lustrze pojawia sie obraz, podejmujemy naturalne i spontaniczne, najbardziej stosowne do okolicznosci działanie.

Kiedy reagujemy spontanicznie na to, co nas spotyka, nie zastanawiamy sie juz nad tym, jak dobrze nam poszło, i nie oceniamy juz kazdej czynnosci i nie myslimy, ze zrobilismy cos wyjatkowego.
Kiedy nasze działania wypływaja z takiej własnie jasnosci umysłu, w spontanicznej reakcji na kazde zdarzenie, nie zastanawiamy sie juz bez przerwy nad naszym małym ja i nad tym, jak wypadło w takiej czy innej sytuacji. Czy chwala nas, czy tez obrazaja — nawet jezeli sie z nas wysmiewaja — na tym sie sprawa konczy. Co było,  mineło. To jest własnie nasz pierwotny i naturalny stan umysłu.

Kiedy nie trzymamy sie kurczowo ustalonych wyobrazen, mozemy zachowywac sie i reagowac w sposób naturalny i nieskrepowany. Wszyscy myslimy: „Na pewno tego nie potrafie, to za trudne, to nieosiagalne. Nie dam rady.”
Ale nawet ta mysl, ze nie damy rady, jest ulotnym cieniem; samo poczucie, ze jest to dla mnie czyms nieosiagalnym, jest niczym wiecej jak tylko ulotnym cieniem.
Dlatego tez to wszystko, co powiedziałem o własciwej pozycji ciała w medytacji zazen i o odpowiednim sposobie oddychania, nie moze byc zrozumiane pojeciowo. Tego trzeba doswiadczyc.

Nie da sie tak po prostu wysłuchac czy przeczytac opisu medytacji w zazen i powiedziec sobie: „Rozumiem, jak to jest.” Kazdy z nas musi doswiadczyc tego samemu.

Sama swiadomosc posiadania ciała i oddechu nie wystarczy. Musimy je wykorzystac. Musimy tchnac w nie zycie. Kiedy poznamy, ze nie jestesmy ograniczeni do naszego małego ja, którym jest to ciało, nie jestesmy ograniczeni do naszego małego ja, którym jest ten oddech, lecz ze sa one poteznymi, wszechogarniajacymi stanami umysłu, z których poczeło sie nasze zycie — wówczas, przyjmujac odpowiednia postawe i oddychajac we własciwy sposób, nie bedziemy blokowani przez ciasne koncepcje naszego małego rozumku.

Błahostki przestana nas irytowac i blokowac.
Kiedy mamy swiadomosc, ze wszystkie rzeczy są li tylko ulotnymi cieniami, pozwalamy im przemijac.

To jest nasz pierwotny stan umysłu. Wszyscy mozemy go poznac i w nim zyc. Nie chciałbym, zeby to, co powiedziałem, w jakikolwiek sposób zakłócało twoja medytacje w zazen. Byc moze jednak — jezeli nie czujesz w medytacji swiezosci i pobudzenia — niektóre moje słowa w czyms ci pomoga.

Roshi Shodo Harada – Czym jest zazen

Powiązane

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Ogrody Zen

• Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

Trzej mnisi i… ego

16 Poniedziałek Mar 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość

≈ 74 Komentarze

Tagi

doświadczenia, ego, egocentryzm, egotyzm, etapy rozwoju, godlewski, mistrz, mnich, poziom rozwoju, Rozwój, Świadomość

mnich

Trzej mnisi postanowili razem pomedytować.

Usiedli po jednej stronie jeziora, zamknęli oczy i pogrążyli się w medytacji. W pewnej chwili jeden z nich wstał i rzekł do pozostałych:

– „Zapomniałem mojej maty.”

Poczym w cudowny sposób wkroczył na taflę wody i przeszedł na drugi brzeg do swojej chaty. Kiedy wrócił, drugi mnich wstał i powiedział:

– „Zapomniałem wywiesić moją drugą szatę do wyschnięcia” – On także pełen spokoju przemaszerował przez taflę jeziora i wrócił tą samą drogą.

Trzeci mnich obserwował uważnie towarzyszy i postanowił przetestować swoje własne zdolności.

– „Czy wasza wiedza jest większa od mojej? Ja również jestem w stanie to zrobić!”

Powiedział głośno i ruszył w stronę jeziora, aby przez nie przejść. Jednak natychmiast wpadł w głęboką wodę. Z zapałem wspiął się z powrotem i spróbował ponownie tylko po to, aby znów wpaść do wody. Próbował jeszcze raz… i jeszcze… za każdym razem tonąc w wodzie.

Dwaj pozostali przypatrywali się temu w spokoju. Nagle jeden powiedział cicho do drugiego:

-„Myślisz, że powinniśmy mu powiedzieć gdzie są kamienie??”

***

Słysząc i czytając o wielkich dokonaniach joginów, mistrzów duchowych czy adeptów, człowiek kroczący ścieżką duchową może poczuć się co najmniej gorszy.

Można też słuchać o dokonaniach „zwykłych” ludzi, którzy nierzadko podświadomie chwalą się swoimi doświadczeniami. Część ludzi osiąga stany mistyczne, opowiada jakie to ma wizje, jaki cudowny kontakt z Bogiem, jaką to wielką miłość czuje. Wielką moc i nieskończone cudowności, które powstają w ich ciele lub umyśle. Każdy mówi o swoich doświadczeniach duchowych, czego to on nie doświadczył.

W świecie rozwoju jest wiele doświadczeń. Każdy człowiek ma własne doświadczenia i nie może ich w obiektywny sposób porównać z doświadczeniem innych osób, ponieważ nigdy nie poczuł tego, co inni. Jedynie na podstawie słów i prób dostrajania się do wibracji innych może sobie wyobrazić, co czują inni. Jednak będzie to tylko twór mentalny, wyobrażenie tego, co czuje inny. Tak na prawdę nie wiadomo co czują inni, ponieważ w teraźniejszości nie czujemy tego, co oni. Porównanie doświadczeń odbywa się na zasadzie metafor, przenośni, porównań do innych rzeczy. Z tego wszystkiego powstaje mentalny obraz tego, co mogą czuć inni. Dalej można porównać, czy czujemy to samo i czy jesteśmy „lepsi” czy „gorsi”.

Cała ocena pochodzi od ego-tycznego umysłu. Wszelkie określenie siebie jest tylko określeniem swojej sztucznie stworzonej tożsamości. Niektórzy wchodzą w wielkie mistyczne stany, kontaktują się z aniołami czy nawet samym bogiem. Jeśli ich ciała tak odbierają rzeczywistość, to w porządku, staje się dla nich prawdą.

Dla Ciebie prawda jest inna.

Nie jest lepsza, nie jest gorsza. Twoje doświadczenia mają taką samą naturę jak doświadczenia oświeconych, papieży, świętych czy reszty ludzkości. Wszystkie doświadczenia są stworzone przez pierwotną świadomość i odbywają się na tym polu istnienia. Tylko umysł podzielił doświadczenia na grupy i uzależnił się od tej oceny. W samej ocenie nie ma nic złego. Jest to po prostu zauważenie pewnej różnicy.

Jedna osoba postrzega w jeden sposób, inna na inny sposób. Jest różnica doświadczania, jednak ta różnica jest naturalna. Nie trzeba tworzyć ocen lepsze – gorsze. Jeśli powstaną takie oceny, umysł od razu się z nimi utożsami. Dalej w zależności jak siebie określił będzie się czuł dobrze lub źle.

Niektórzy ludzie budują wielką samoocenę na swoich doświadczeniach czy predyspozycjach ciała. Są wielkimi ludźmi, potrafią takie niestworzone rzeczy. Potrafią wychodzić z ciała, czuć wielką miłość do wszechświata, uzdrawiać, tworzyć sztukę, przewodzić innymi, prowadzić zachwycające rozmowy czy przemówienia… Na dodatek większość wspaniałych ludzi rozwoju czuje miłość i ma całkowitą świadomość tego świata.

Wszystko wspaniale, jednak we wnętrzu pozostaje pewno niespełnienie.

Wszystko jest wielkie, jednak oświeceni nie ma. Coś jest nadal nie tak. Tu znów ego macza swoje palce. Cała wysoka samoocena jest zbudowana na wyobrażeniu o sobie i ocenach innych. Jestem taki i taki, dlatego jestem wspaniały. Jest to uwarunkowana wspaniałość.

Cała totalność wszechświata nie ocenia. Jesteś jaki jesteś i Twoja osoba jest nieważna. Nie jest ważne co umiesz, a czego nie umiesz. Nie jest ważne jaki jesteś, a jaki nie jesteś. Wszechświat na swoim planie materii akceptuje wszystko. Jest to proces miłości, który ogarnia wszelkie istoty. Kocha bezinteresownie i pozwala istnieć. Tylko dla ego staje się ważne kim jesteś, co potrafisz, czego nie potrafisz, czego doświadczasz.

Życie z poziomu ego tworzy wszelkie warunki istnienia. Określa jak powinna wyglądać  boska istota, a jak wyglądają ludzie nieświadomi. Ocenia wszystko, nawet na tych wysokich szczeblach rozwoju.

Prawdziwe wyjście ponad ego zostawia wszelkie oceny za sobą. Nagle przychodzi świadomość, że wszelkie istoty są równie boskie. Są przejawem miłości na tym planie materii. Wszystko jest doskonałe.

P. Godlewski „Moment Boskości”

Powiązane

• Czy rozwój duchowy postępuje etapami?

• Kochaj i bądź radosny!

• To jest Twoje życie

• Czy czujesz że zasługujesz?

• Jak napięcie zastąpić radością?

• Przyjemność?

• Nie bój się zmian!

Ludzie i roboty

13 Piątek Mar 2009

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 10 Komentarzy

Tagi

budda, freud, jung, Medytacja, nadświadomość, obserwacja, osho, podświadomość, przebudzeni, przebudzenie, roboty, sen, tu i teraz, uważność, uśpieni, wyzwolenie, Świadomość

pieknosc1
Przebudzenie, to droga do życia.
Głupiec śpi, tak jakby już dawno nie żył,
ale mistrz jest przebudzony i żyje wiecznie.
Obserwuje. Pojmuje.
Jakże jest szczęśliwy!
Gdyż widzi, że przebudzenie jest życiem.
Jakże jest szczęśliwy podążając ścieżką przebudzenia.
Z niezwykłą cierpliwością medytuje,
szuka wolności i szczęścia.
– Dhammapada, Gautama Budda

Żyjemy nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół nas. Tak, staliśmy się skuteczni w tym, co robimy. Jesteśmy tak efektywni, że nie potrzebujemy już być świadomi tego, co robimy. Wszystko stało się mechaniczne i automatyczne. Działamy jak roboty. Nie jesteśmy jeszcze ludźmi; jesteśmy maszynami.

George Gurdżijew powtarzał, że sposób w jaki człowiek egzystuje czyni z niego maszynę. Obraził tym wielu ludzi, bo przecież nikt nie lubi być nazywany maszyną. Maszyny lubią kiedy nazywa się je bogami; wtedy są zadowolone i dumne.
Gurdżijew zwykł nazywać ludzi maszynami i miał rację. Jeśli zaczniesz obserwować siebie, zauważysz jak mechanicznie się zachowujesz.

Rosyjski psycholog Pawłów i amerykański psycholog Skinner mają w dziewięćdziesięciu dziewięciu i dziewięciu dziesiątych procenta rację co do człowieka: wierzą oni, że człowiek jest niczym innym jak tylko piękną maszyną. Nie ma w nim duszy.
Uważam, że mają niemal stuprocentową rację; mylą się jedynie odrobinę. Ta odrobina to buddowie, ludzie przebudzeni. Ale można to im obu wybaczyć, ponieważ Pawłów nigdy nie spotkał żadnego buddy – spotykał tylko miliony robotów.
Skinner badał ludzi i szczury, i nie znalazł między nimi różnicy. Szczury to proste istoty, to wszystko; człowiek jest nieco bardziej skomplikowany.
Człowiek jest bardzo precyzyjną, a szczur bardzo prostą maszyną. Łatwiej jest badać szczury; właśnie dlatego psychologowie ciągle to robią. Badają szczury i wyciągają wnioski na temat człowieka – a ich konkluzje są prawie słuszne. Zwróćcie uwagę, że mówię „prawie„, bowiem ta jedna dziesiąta procenta obejmuje najistotniejsze zjawiska. Budda, Jezus, Mahomet – tych kilku przebudzonych ludzi to prawdziwi ludzie. Ale gdzie B. F. Skinner miałby znaleźć buddę? Z pewnością nie w Ameryce…

Pewien człowiek zapytał rabina:
– Dlaczego Jezus nie zdecydował, że urodzi się w dwu-dziestym wieku w Ameryce?
Rabin wzruszył ramionami i odpowiedział:
– W Ameryce? To byłoby niemożliwe. Po pierwsze, gdzie znajdziesz tu dziewicę? Po drugie, gdzie znajdziesz trzech mędrców?

Gdzie B. F. Skinner miałby znaleźć buddę? A nawet gdyby go znalazł, to jego tendencyjne nastawienie, uprzedzenia, nie pozwoliłyby mu go dostrzec. Obserwowałby swoje szczury. Nie rozumiałby niczego, czego szczury nie potrafią zrobić. A szczury nie medytują, nie stają się oświecone. Dla niego człowiek to tylko wyższa forma szczura.
Nadal uważam, że w odniesieniu do większości ludzi ma on rację; jego wnioski nie są fałszywe i buddowie zgodziliby się z nim w kwestii tak zwanej normalnej ludzkości. Normalna ludzkość jest pogrążona we śnie. Nawet zwierzęta nie śpią tak mocno.

Czy widziałeś jelenia w lesie – jaki jest skupiony, jak uważnie chodzi?
Czy widziałeś ptaka siedzącego na drzewie – jak mądrze obserwuje wszystko, co się dzieje dokoła? Idziesz w jego stronę – dopuszcza cię tylko na pewną odległość. Gdy przekroczysz niewidzialną granicę choć na jeden krok, odleci. Ma on pewien rodzaj świadomości swojego terytorium. Jeśli ktoś na nie wkroczy, staje się zagrożeniem.

Jeśli rozejrzysz się wokół, będziesz zdziwiony: człowiek wydaje się być najbardziej uśpionym zwierzęciem na ziemi.

Człowiek jest istotą upadłą. Takie właśnie jest znaczenie chrześcijańskiej przypowieści o upadku Adama, o jego wygnaniu. Dlaczego Adam i Ewa zostali wypędzeni z raju? Zostali wygnani, ponieważ zjedli owoc wiedzy. Ponieważ stali się umysłami i stracili swoją świadomość. Stając się umysłem, tracisz świadomość – rozum to uśpienie, rozum to hałas, rozum to mechaniczność. Jeśli staniesz się umysłem, stracisz świadomość.

Dlatego cała praca jaką trzeba wykonać, to pozostawienie umysłu i ponowne stanie się świadomością. Musisz pozbyć się wszystkiego, co zebrałeś w sobie jako wiedzę. To ona cię usypia; dlatego im większą wiedzę ma człowiek, tym bardziej jest pogrążony we śnie.

Ja również to zaobserwowałem. Nieskażeni cywilizacją mieszkańcy wioski są dużo bardziej uważni niż profesorowie uniwersytetów, czy mędrcy w świątyniach. Mędrcy hinduscy są jak papugi, pracownicy akademiccy na uniwersytetach są wypchani łajnem świętych krów, przepełnieni nic nieznaczącym szumem; umysły bez jakiejkolwiek świadomości.

Ludzie, którzy pracują otoczeni naturą – farmerzy, ogrodnicy, drwale – są dużo bardziej
świadomi niż ci, którzy funkcjonują na uniwersytetach jako dziekani, wicekanclerze, kanclerze.

Kiedy pracujesz z naturą, dostrzegasz jak uważna jest natura.
Drzewa są uważne; ich czujność jest zupełnie inna, ale są one bardzo uważne.

Są nawet naukowe dowody na ich uważność. Jeśli drwal przychodzi z siekierą w ręku i chce ściąć drzewa, to wszystkie, które go widzą, zaczynają drżeć. Są na to naukowe dowody; to nie jest żadna poetycka metafora, mówię o nauce. Teraz istnieją przyrządy pozwala-jące sprawdzić, kiedy drzewo jest zadowolone lub nie, kiedy się boi lub nie, kiedy jest smutne lub radosne. Gdy przychodzi drwal, wszystkie drzewa, które go wi-dzą, zaczynają drżeć. Zdają sobie sprawę, że zbliża się śmierć. A drwal jeszcze żadnego nie ściął, po prostu się zbliża…
[Przypis autorki bloga: O „drżeniu” drzew nie słyszałam, natomiast słyszałam o tym, że po ścięciu jednego drzewa, w promieniu około 100m wszystkie drzewa zaczynają produkować więcej żywicy, tak jakby szykując się do tego że też zostaną uderzone siekierą]

l jeszcze coś dziwnego, dużo bardziej dziwnego – jeśli drwal jedynie przechodzi, bez zamiaru ścięcia drzewa, wtedy żadne drzewo nie odczuwa strachu. A to ten sam drwal i ta sama siekiera. Wydaje się, że to intencja ścięcia wpływa na drzewa. Oznacza to, że jego zamiar został zrozumiany, odkodowany przez drzewa.

l jeszcze jedna rzecz została naukowo zaobserwowana: jeśli pójdziesz do lasu i zabijesz zwierzę, to nie tylko świat zwierząt będzie tym poruszony, ale także drzewa. Jeśli zabijesz jelenia, wszystkie jelenie znajdujące się w pobliżu poczują drgania wywołane przez mordercę, staną się smutne, rozdygotane. Nagle zaczną się bać, bez żadnego konkretnego powodu. Mogły nie widzieć śmierci jelenia, ale w jakiś delikatny sposób wywarła ona wpływ – odczuły to intuicyjnie.
Nie tylko jelenie to odczuwają – odczuwają także drzewa, papugi, tygrysy, orły, trawa i liście.

Pojawił się morderca, doszło do zniszczenia, zaistniała śmierć – wszystko wokół zostało tym poruszone. Wydaje się, że człowiek jest najbardziej ze wszystkich istot pogrążony we śnie…
Nad sutrami Buddy trzeba głęboko medytować, trzeba je wchłonąć, podążać za nimi.
On mówi:
Przebudzenie to droga do życia.

Żyjesz tylko w takim stopniu, w jakim jesteś świadomy.
Świadomość odróżnia śmierć od życia. Nie dlatego jesteś żywy, że oddychasz, nie dlatego jesteś żywy, że bije twoje serce. Fizycznie możesz być podtrzymywany przy życiu, bez żadnej świadomości. Twoje serce będzie bić, a ty będziesz oddychać. Można cię podłączyć do mechanizmów i pozostaniesz żywy przez wiele lat – żywy w sensie oddychania, bicia serca, krążenia krwi.
W szpitalach krajów rozwiniętych wegetuje wielu ludzi, ponieważ najnowsza technologia umożliwia przesunięcie terminu śmierci – można być podtrzymywanym przy życiu przez całe lata. Jeśli to nazywasz życiem, to możesz się utrzymywać przy życiu. Ale to nie jest życie.

Wegetować to nie to samo co żyć.

Buddowie mają inną definicję.
Ich definicja zawiera w sobie świadomość. Nie mówią, że żyjesz ponieważ możesz oddychać, że żyjesz ponieważ twoja krew krąży.
Ich zdaniem żyjesz kiedy jesteś świadomy. Więc poza przebudzonymi jednostkami, nikt tak naprawdę nie żyje. Jesteś trupem – chodzącym, rozmawiającym, wykonującym pewne rzeczy – jesteś robotem.

Budda mówi, że przebudzenie jest drogą do życia.
Stań się bardziej świadomy a poczujesz w sobie więcej życia. A życie jest Bogiem – nie ma innego Boga. Dlatego Budda mówi o życiu jako o świadomości. Życie jest celem samym w sobie, a świadomość metodą, sposobem aby ten cel osiągnąć. Głupiec śpi…
A wszyscy śpią, więc wszyscy są głupcami.

Nie czuj się urażony.
Fakty muszą być podawane takimi, jakie są. Funkcjonujesz jak we śnie; dlatego ciągle się potykasz, dlatego robisz rzeczy, których wcale nie chcesz robić.
Robisz rzeczy, których zdecydowałeś nigdy nie robić. Robisz rzeczy, o których wiesz, że nie są słuszne i nie robisz tego, co wiesz, że jest dobre.
Nie potępiaj się, ponieważ to zwykła strata czasu.
Nigdy nie żałuj tego co było w przeszłości!
Żyj w chwili obecnej.

Jak to możliwe?
Dlaczego nie możesz iść prosto? Dlaczego błądzisz po bezdrożach? Dlaczego schodzisz na manowce?

Poobserwuj swoje życie – wszystko co robisz jest pogmatwane, niepewne. Brak ci przejrzystości, brak spostrzegawczości. Nie jesteś uważny.
Nie widzisz i nie słyszysz – masz uszy aby słuchać, ale nie ma w tobie nikogo, kto rozumiałby to, co do ciebie dociera.
Masz oczy aby patrzeć, ale nikogo w tobie nie ma.
Tak więc twoje uszy słyszą a oczy widzą, ale niczego nie rozumiesz. Na każdym kroku potykasz się, na każdym kroku robisz coś nie tak.
l wciąż wydaje ci się, że jesteś świadomy.

Odrzuć to wyobrażenie.
Będzie to duży skok, duży krok, ponieważ gdy odrzucisz przekonanie: „Jestem świadomy”, zaczniesz szukać dróg i sposobów, aby się takim stać.

Toteż niech wreszcie dotrze do ciebie to, że śpisz, jesteś całkowicie pogrążony we śnie.

Współczesna psychologia odkryta parę rzeczy, które mają ogromne znaczenie; mimo iż zostały one odkryte drogą umysłu, stanowią dobry początek. Jeśli odkryto je rozumem, to prędzej czy później, zacznie się ich również doświadczać w egzystencji.
Freud jest wspaniałym pionierem; daleko mu do bycia buddą, ale i tak odegrał wielką rolę, ponieważ jako pierwszy doprowadził do zaakceptowania przez większą część ludzkości tezy, że w człowieku ukryta jest również nieświadoma część. Świadomy umysł stanowi jedynie jedną dziesiątą; część nieświadoma jest od niego dziewięć razy większa,

Uczeń Freuda, Jung, poszedł jeszcze dalej, nieco głębiej i odkrył zbiorową nieświadomość. Zbiorowa nieświadomość znajduje się za nieświadomością jednostkową. Teraz potrzeba kogoś, kto odkryłby jeszcze jedną rzecz, która również istnieje i mam nadzieję, że prędzej czy później badania psychologiczne przyczynią się do jej odkrycia.
Jest nią kosmiczna nieświadomość. Nauczali o niej buddowie.

Im stajesz się uważniejszy, tym bardziej maleje w tobie pośpiech. Stajesz się pełen wdzięku. Gdy obserwujesz, twój trajkoczący umysł rozmawia mniej, ponieważ energia, która bya wykorzystywana do trajkotania zmieniła się i stała uwaga – ale to ta sama energia!

Możemy więc mówić o umyśle świadomym – bardzo kruchej i niewielkiej części nas. Za świadomością znajduje się umysł podświadomy – tajemniczy, możesz usłyszeć jego szepty ale nie możesz go poznać. On zawsze tam jest, tuż za świadomością. Pociąga za jej sznureczki. Trzecim umysłem jest nieświadomość umysłowa, która ujawnia się tylko we śnie lub kiedy bierzesz narkotyki. Dalej, zbiorowa nieświadomość jednostkowa. Doświadczasz jej tylko wtedy, gdy zagłębisz się w swój nieświadomy umysł; wtedy odkrywasz zbiorową nieświadomość. A jeśli pójdziesz jeszcze dalej, jeszcze głębiej, dotrzesz do kosmicznej nieświadomości.
Jest nią natura. Zbiorowa nieświadomość to wszystko, co ludzkość przeżyła aż do dzisiejszego dnia; jest częścią ciebie.
Nieświadomość to coś indywidualnego, co stłumiło w tobie społeczeństwo, czego nie pozwolono ci wyrazić. Dlatego przychodzi tylnymi drzwiami w nocy, we śnie.
A świadomy umysł… będę nazywał go tak zwanym świadomym umysłem, ponieważ taka jest prawda.
Jest tak niewielki, jest zaledwie przebłyskiem, ale mimo to jest ważny. W nim znajduje się nasionko. Zawsze jest ono małe, jednak ma w sobie ogromny potencjał. Dzięki niemu otwiera się nowy wymiar.
Tak jak Freud otworzył wymiar poniżej świadomości, tak Sri Aurobindo otworzył wymiar powyżej świadomości. Obaj są jednymi z najważniejszych ludzi naszych czasów. Obaj to intelektualiści, żaden nie jest przebudzony, ale obaj oddali ludzkości ogromną przysługę. Rozumowo uświadomili nam, że nie jesteśmy tak mali jak to się wydaje z zewnątrz, że pod powierzchnią ukryta jest zarówno ogromna głębia jak i niebotyczne góry.

Freud zapuszczał się w głębiny a Sri Aurobindo starał się zdobywać szczyty. Ponad naszym tak zwanym świadomym umysłem znajduje się prawdziwy świadomy umysł; można go odkryć jedynie dzięki medytacji. Gdy do zwykłej świadomości doda się medytację, gdy zwykłą świadomość połączy się z medytacją, to stanie się ona prawdziwie świadomym umysłem.

Ponad prawdziwie świadomym umysłem znajduje się umysł nadświadomy. Medytując widzisz jego przebłyski. Medytacja to błądzenie w ciemności. Owszem otwiera się kilka okien, ale i tak ciągle upadasz. Nadświadomość to samadhi – osiągnąłeś krystaliczną percepcję, osiągnąłeś zintegrowaną świadomość.
Teraz nie możesz spaść poniżej; ona jest już twoja. Pozostanie z tobą nawet we śnie.
Poza nadświadomością znajduje się zbiorowa nadświadomość; w religiach znana jest pod nazwą „Boga”.
A poza zbiorową nadświadomością mamy kosmiczną nadświadomość, która wychodzi nawet ponad bogów. Budda nazywa ją nirwaną, Mahawira mówi na nią Kaivalya, mistycy hinduscy nazywają ją moksha; ty możesz nazywać ją prawdą.

Istnieje więc dziewięć stanów twojej istoty. A ty żyjesz w jakimś małym kącie swojego ja – w maleńkim świadomym umyśle. To tak jakby ktoś miał pałac, całkowicie o nim zapomniał i żył na werandzie myśląc, że to wszystko, co posiada.

Freud i Sri Aurobindo to intelektualni giganci, pionierzy, filozofowie, ale obaj jedynie zgadują. Zamiast uczyć studentów o filozofach takich jak Bertrand Rus-sell, Alfred North Whitehead, Morfin Heidegger, Je-an-Pauł Sartre powinni raczej uczyć ich o Sri Aurobindo, ponieważ jest on najwybitniejszym filozofem swojej epoki. Ale jest on całkowicie lekceważony i ignorowany przez świat akademicki. A powodem jest to, że samo czytanie Sri Aurobindo sprawi, że zrozumiesz, iż jesteś nieświadomy.
On nie jest jeszcze buddą, ale i tak wprawi cię w zakłopotanie. Jeśli ma rację, to co właściwie robisz? Dlaczego nie poznajesz wyżyn swojego ja?

Jedyna rzecz jakiej trzeba się nauczyć to uwaga.
Obserwuj!
-Obserwuj każdą rzecz, którą robisz.
-Obserwuj każdą myśl, jaka przepłynie ci przez głowę.
-Obserwuj każde pragnienie, które przejmuje nad tobą kontrolę.
-Obserwuj nawet najmniejsze gesty – chodzenie, rozmowę, jedzenie, kąpiel.
-Obserwuj wszystko. Niech każda czynność stwarza ci szansę do obserwacji.

Nie jedz mechanicznie, nie opychaj się – bądź uważny. Przeżuwaj dokładnie i z uwagą… a zdziwisz się, jak wiele do tej pory traciłeś, ponieważ każdy kęs da ci ogromną satysfakcję. Jeśli będziesz jadł z uwagą, jedzenie stanie się smaczniejsze. Nawet bardzo zwyczajne potrawy smakują lepiej, kiedy jesteś uważny; a jeśli nie jesz z uwagą, to możesz próbować najsmaczniejszego jedzenia i nie będzie ono miało smaku, ponieważ nie ma nikogo kto obserwuje. Po prostu się napychasz.
Jedz powoli, z uwagą; każdy kęs musi być dokładnie przeżuty, posmakowany.

Wąchaj, dotykaj, czuj bryzę i promienie słońca.
Patrz na księżyc i stań się wyciszonym zbiornikiem świadomości, a księżyc odbije się w tobie jako coś niezwykle pięknego.

Początek książki : Osho, Świadomość – Klucz do życia w równowadze

Powiązane:

• Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość

• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.

• Bełkoczący umysł

• Historia pewnego przebudzenia

• Narodziny świadomości

• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.

• Przebudzenie.

Ból a medytacja

05 Czwartek Mar 2009

Posted by ME in Medytacja, Świadomość

≈ 11 Komentarzy

Tagi

ból, cierpienie, cierpienie fizyczne, Henepola Gunaratana, Medytacja, medytować, postawa, praktyka, uważność, vipassana, Świadomość

myslenie

Nikt nie lubi bólu, choć każdy go czasem doświadcza.
To jedno z doświadczeń życiowych i z pewnością pojawi się podczas medytacji w takiej czy innej formie. Radzenie sobie z bólem to proces przebiegający w dwóch etapach. Najpierw pozbądź się go, jeśli to możliwe, lub na tyle, na ile to możliwe. Następnie, jeśli nie ustaje, wykorzystaj go jako przedmiot medytacji. Pierwszy krok to radzić sobie z nim na poziomie fizycznym. Być może jest oznaką takiej czy innej choroby, bólu głowy, gorączki, siniaków lub czegokolwiek innego.
W takim przypadku, zanim zasiądziesz do medytacji, zastosuj tradycyjną kurację medyczną: weź leki, zastosuj maść lub coś, co zwykle stosujesz. Ponadto, istnieje ból charakterystyczny dla pozycji siedzącej. Jeśli nigdy nie siedzisz długo na podłodze ze skrzyżowanymi nogami, to najpierw będziesz musiał się do tego przystosować.

Niewygoda do pewnego stopnia jest nieunikniona. W zależności od tego, gdzie odczuwasz ból, można zastosować różne środki. Jeśli bolą cię nogi lub kolana, sprawdź spodnie. Jeśli są za ciasne lub uszyte z grubego materiału, mogą przeszkadzać. Przebierz się. Sprawdź również poduszkę. Powinna mieć po ściśnięciu około 8 cm grubości. Jeśli boli cię okolica talii, poluźnij pasek. Rozluźnij gumkę lub odepnij guzik w pasie, w razie potrzeby. Jeśli boli cię dolna część pleców, to prawdopodobne siedzisz w niewłaściwej pozycji. Garbienie się nigdy nie jest wygodne, wyprostuj się.
Nie usztywniaj się ani nie spinaj, ale siedź z wyprostowanym kręgosłupem. Ból szyi lub górnej części kręgosłupa ma kilka przyczyn. Pierwsza z nich to niewłaściwe ułożenie rąk. Ręce powinny spoczywać wygodnie na udach. Nie przyciągaj ich do talii. Rozluźnij ramiona i mięśnie szyi. Nie pozwól, by głowa opadała do przodu. Trzymaj ją prosto, w jednej linii z kręgosłupem. Pomimo zastosowania powyższych porad, ból wciąż może się utrzymywać. W takim wypadku zrób następującą rzecz: uczyń ból przedmiotem medytacji. Nie daj się ponieść emocjom. Po prostu uważnie obserwuj ból.
Kiedy stanie się uporczywy, przekonasz się, że odciąga twą uwagę od oddechu. Nie walcz. Pozwól, by uwaga skupiła się doznaniu.
W pełni zanurz się w ból.
Nie blokuj tego doświadczenia.
Badaj to doznanie.
Wyjdź poza reakcję unikania i dotrzyj do czystego doznania, które się pod nią znajduje.
Odkryjesz dwie rzeczy. Pierwszą z nich jest proste doznanie – ból sam w sobie. Drugą jest twój opór wobec tego doznania.

Opór

Reakcja oporu jest częściowo mentalna a częściowo fizyczna. Na część fizyczną składa się napięcie mięśni w bolącym miejscu i wokół niego.
Rozluźnij te mięśnie. Zajmij się nimi stopniowo, jeden po drugim, i rozluźnij każdy całkowicie. Prawdopodobnie już sam ten krok znacznie zmniejszy ból.

Następnie zajmij się mentalną stroną oporu. Kiedy spinasz się fizycznie, spinasz się również psychicznie. Twój umysł chwyta się kurczowo doznania bólu, próbujesz odgrodzić się od niego i wyrzucić ze świadomości. Odrzucenie to niezwerbalizowana postawa typu „nie lubię tego uczucia” lub „zostaw mnie w spokoju”. Jest ledwie dostrzegalna. Ale jest i możesz ją odnaleźć, jeśli naprawdę jej poszukasz.

Znajdź ją i rozluźnij ją również.
Ta ostatnia część jest ledwie uchwytna. Nie ma słów, by opisać to działanie dokładnie. Najlepiej podejść do tego, używając analogii. Sprawdź, jak radzisz sobie z napiętymi mięśniami, i zrób to samo w sferze umysłowej – rozluźnij umysł w taki sam sposób, w jaki rozluźniasz ciało.

Buddyzm uznaje, że ciało i umysł są ściśle ze sobą połączone. Jest to do tego stopnia prawdziwe, że wielu ludzi nie postrzega tego jak procedury składającej się z dwóch części. Dla nich rozluźnić ciało to rozluźnić umysł i na odwrót. Ci ludzie doświadczą całkowitego rozluźnienia, fizycznego i psychicznego, jako jednego procesu. Tak czy inaczej, rozluźnij się całkowicie, aż twoja świadomość zwolni przy przeszkodzie, którą sam zbudowałeś.

To luka, poczucie dystansu pomiędzy jaźnią a innymi.

To granica pomiędzy „ja” a „bólem”.
Usuń tę przeszkodę, a oddzielenie znika.

Zwalniając, wypływasz na wzburzone morze doświadczeń i stapiasz się z bólem. Stajesz się bólem. Obserwujesz jego przypływy i odpływy i dzieje się coś zaskakującego. Już nie boli. Cierpienie odchodzi. Pozostaje tylko ból, doświadczenie, nic więcej. „Ja”, które czuło ból, odeszło.

W efekcie jest wolność od bólu. To proces narastający.
Na początku odniesiesz sukces w przypadku niewielkiego bólu.
Gdy będzie silny, może ci się nie udać. Jak w przypadku większości naszych umiejętności, w miarę praktyki, będzie coraz lepiej. Im więcej praktykujesz, z tym większym bólem sobie poradzisz. Zrozum to dokładnie. Nie zalecamy tutaj masochizmu. Nie chodzi o umartwianie się. To jest ćwiczenie w świadomości, a nie w umartwianiu się. Jeśli ból stanie się nie do zniesienia, możesz poruszyć się, ale zrób to powoli i świadomie.

Obserwuj swoje ruchy. Sprawdź, jak odczuwasz ruch. Obserwuj, jak wpływa on na ból. Obserwuj, jak ból się zmniejsza. Ale mimo to postaraj się nie ruszać za wiele. Im mniej się ruszasz, tym łatwiej jest pozostać w pełni świadomym.
Czasem początkujący w medytacji mówią, że trudno im pozostać uważnym, kiedy czują ból.
Ta trudność wynika z nieporozumienia.
Uczniowie ci postrzegają uważność jako coś odrębnego od doświadczenia bólu.
Tak nie jest.
Uważność nigdy nie istnieje sama z siebie. Zawsze ma jakiś obiekt, a jeden obiekt jest równie dobry jak drugi.
Ból to stan umysłu. Możesz być świadomy bólu tak samo, jak jesteś świadomy oddechu. Reguły, które omówiliśmy w rozdziale czwartym, stosują się do bólu tak samo, jak stosują się do jakiegokolwiek innego stanu umysłu.
Bądź ostrożny, by ani nie przecenić, ani nie zlekceważyć tego odczucia. Nic do niego nie dodawaj, ale nie trać żadnej jego części. Nie zabrudzaj czystego doświadczenia pojęciami i obrazami lub myśleniem dyskursywnym. Utrzymuj świadomość w chwili obecnej, w bólu, tak byś nie przegapił ani jego początku, ani końca. Jeśli nie postrzegamy bólu w świetle uważności, daje on początek reakcjom emocjonalnym, takim jak lęk, niepokój lub gniew.
Jeśli postrzegamy go prawidłowo, nie ma takich reakcji, pojawi się zaledwie odczucie, prosta energia. Kiedy już nauczysz się techniki radzenia sobie z bólem fizycznym, możesz używać jej do wszystkiego innego w swoim życiu. Możesz używać jej w jakiejkolwiek nieprzyjemnej sytuacji. Co skutkuje w przypadku bólu, zadziała też w przypadku niepokoju lub chronicznej depresji. Technika ta jest jedną z najbardziej użytecznych i uniwersalnych. Jest to cierpliwość.

Vipassana – Henepola Gunaratana

Powiązane:

• Szaman i ból

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Medytacja a palenie papierosów

Rewolucja w psychice – J. Krishnamurti

28 Sobota Lu 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 131 Komentarzy

Tagi

człowieczeństwo, Jiddu Krishnamurti, Krishnamurti, Medytacja, nawyki, podróż, samoobserwacja, tu i teraz, uwaga, wolność, Świadomość

kobiety

Jiddu Krishnamurti, Wstęp do książki „Wolność od znanego”, 1969

W ciągu wieków człowiek szukał czegoś poza sobą, poza materialnym dobrobytem czegoś, co nazywamy prawdą, Bogiem czy rzeczywistością w jej stanie pozaczasowym, czegoś, czego nie mogą zakłócić niesprzyjające okoliczności, myśli czy ludzkie zepsucie.
Człowiek zawsze zadawał sobie pytanie: czym jest wszystko wokół? Czy życie ma w ogóle jakiś sens? Widząc nieustanny chaos, brutalność, rewolucje i wojny, nie mające końca rozłamy na tle religijnym, ideologicznym i narodowym, człowiek pyta z poczuciem głębokiego niepokoju: co należy czynić? Czym jest to, co nazywamy życiem? Czy istnieje coś poza nim? I nie znajdując tej bezimiennej rzeczy, która ma tysiące imion i która od wieków stanowi przedmiot ludzkich poszukiwań, żywi wiarę wiarę w zbawiciela lub jakiś ideał. Wiara zaś jest źródłem przemocy.

W tej ciągłej walce, zwanej przez nas życiem, staramy się ułożyć kodeks postępowania zgodny z obyczajami społeczeństwa, w którym się wychowaliśmy, komunistycznego czy innego. Jako hindusi, muzułmanie, chrześcijanie przyjmujemy wzory zachowania zgodne z naszą tradycją. Oglądamy się za kimś, kto by nam powiedział, co wypada, a czego nie wypada robić, która myśl jest słuszna, a która błędna. Skoro reagujemy automatycznie, kierując się takim wzorcem zachowania i myślenia, to stajemy się jakby mechanizmami społecznymi. Na sobie samych możemy to zresztą bardzo łatwo zaobserwować.

Od stuleci karmią nas gotową wiedzą nauczyciele, święci, autorytety i dzieła. Prosimy: „Powiedz nam wszystko o tym, co znajduje się za górami, co znajduje się poza ziemią?”, a otrzymana odpowiedź i opisy zadowalają nas. Oznacza to, że żyjemy słowami, a życie nasze jest jałowe i puste. Żyjemy jakby „z drugiej ręki”; żyjemy tym, co nam ktoś powiedział; żyjemy, kierując się swymi przekonaniami lub będąc pod przymusem sytuacji, jaką tworzy nasze środowisko. Jesteśmy wynikiem wszelkiego rodzaju wpływów i nie ma w nas niczego nowego, niczego oryginalnego, pierwotnego i jasnego.

W ciągu całej historii religii jej przywódcy zapewniali nas, że jeżeli będziemy dopełniać pewnych obrzędów, powtarzać pewne modlitwy lub mantry, stosować pewne rytuały, tłumić pragnienia, kontrolować myśli, wyciszać namiętności, ograniczać swe apetyty i powstrzymywać się od zaspokajania seksualnych pragnień, to dzięki takiemu umartwieniu umysłu i ciała znajdziemy coś poza samym życiem. To właśnie czyniły w ciągu wieków miliony tak zwanych religijnych ludzi, już to żyjąc w odosobnieniu na pustyniach, w górach, w jaskiniach albo wędrując od wsi do wsi z żebraczymi miseczkami, już to grupowo skupiając się w klasztorach i zmuszając swoje umysły do uznania jakiegoś ustalonego wzorca myślenia. Ale umysł udręczony, umysł złamany, umysł, który pragnie uciec od wszelkiego zgiełku, który wyrzekł się zewnętrznego świata i z powodu dyscypliny i konformizmu stał się tępy -jeżeli taki umysł, choćby najdłużej szukał, cokolwiek znajdzie, to znajdzie to tylko na miarę własnego zniekształcenia.

Aby więc odkryć, czy poza tą niespokojną, występną, opartą na współzawodnictwie egzystencją istnieje coś jeszcze moim zdaniem trzeba podejść do sprawy całkiem odmiennie. Tradycyjne podejście zwraca się od obwodu ku środkowi, by stopniowo, poprzez ćwiczenia i wyrzeczenia, w miarę upływu czasu człowiek mógł docierać do owego kwiatu wewnętrznego, owego wewnętrznego piękna i miłości. W rzeczywistości czyni on wszystko, aby stać się ciasnym, małym i tępym. Oczyszczając się po trosze, powoli korzysta z czasu, który będzie przecież jutro czy w następnym życiu, aż w końcu dochodzi do środka. Okazuje się, że nie ma tam nic, ponieważ jego umysł stał się niezdolny, tępy i niewrażliwy. Obserwując ten proces, zastanawiamy się, czy nie istnieje jakieś całkiem odmienne podejście do zagadnienia: czy nie można zacząć od środka?

Świat przyjmuje i stosuje tradycyjne podejście. Pierwotną przyczyną bezładu w nas jest szukanie rzeczywistości przez kogoś nam obiecanej; idziemy mechanicznie za kimś, kto zapewnia nam wygodne życie duchowe. Jest to niezwykle dziwne, że choć większość z nas przeciwstawia się tyranii politycznej czy wszelkiej formie dyktatury, w tym wypadku przyjmujemy cudzy autorytet i poddajemy się tyranii, by zwichnąć swój umysł i wykrzywić swą drogę życia. Jeśli jednak całkowicie odrzucimy (i to aktywnie, a nie tylko rozumowo) wszelkie tak zwane autorytety duchowe, wszelkie obrzędy, rytuały i dogmaty, to stwierdzimy, że znajdujemy się w konflikcie ze społeczeństwem, tracimy szacunek społeczny. Ale zasługująca na szacunek istota ludzka nie może żadną miarą zbliżyć się do rzeczywistości, która jest nieskończona i niezmierzona.

Zaczynacie więc od zaprzeczenia czegoś, co jest absolutnie fałszywe od odrzucenia tradycyjnego podejścia. Jeśli jednak odrzucenie to jest tylko swego rodzaju reakcją, natychmiast stworzycie sobie nowy wzorzec, który znowu zamknie was w pułapce. Jeżeli powiecie sobie w głębi ducha, że odrzucenie tradycyjnego podejścia jest świetnym pomysłem, ale nic więcej w tej sprawie nie zrobicie, to nie będziecie mogli pójść naprzód. Jeśli natomiast odrzucicie tradycyjne podejście, ponieważ dotarło do was, że jest bezsensowne, jeżeli odrzucicie je z pełnym zrozumieniem, ponieważ jesteście wolni i nie boicie się tego zrobić, to tym samym stworzycie w sobie i dookoła was chaos, ale będziecie mogli wydostać się z pułapki, jaką stanowi ludzkie poważanie. Wtedy odkryjecie, że już dłużej nie trzeba szukać. A to jest pierwsza umiejętność, jaką trzeba zdobyć: nie szukać. Bowiem kiedy szukacie, tak naprawdę „oglądacie tylko wystawy sklepowe”.

Na pytanie o to, czy istnieje Bóg, prawda, rzeczywistość jakkolwiek zechcecie nazwać problem, który was dręczy nie udzielą wam odpowiedzi ani księgi, ani kapłani, ani filozofowie czy zbawiciele. Oprócz was samych nikt i nic nie odpowie wam na to pytanie, dlatego też musicie poznać siebie. Niedojrzałość polega jedynie na zupełnej nieznajomości siebie. Zrozumienie samego siebie jest początkiem mądrości.

A czymże jest każdy z was, czym jest indywidualne ja? Sądzę, że istnieje zasadnicza różnica pomiędzy istotą ludzką a indywidualną jednostką. Indywidualna jednostka jest ściśle zlokalizowana, żyje w konkretnym kraju, przynależy do określonej kultury, określonego społeczeństwa i określonej religii. Istota ludzka jako taka nie jest umiejscowiona. Jest wszędzie. Jeżeli indywidualna jednostka działa tylko w ściśle określonym zakątku ogromnego pola życia, to tym samym jej działalność nie jest powiązana w pełni z całością. Toteż należy pamiętać, że mówimy tu o całości, a nie o części, gdyż w tym, co większe, mieści się to, co mniejsze, a nie odwrotnie. Indywidualna jednostka jest drobną, słabo wyposażoną i sfrustrowaną istotą, która zadowala się swymi małymi bogami i małymi tradycjami, natomiast istota ludzka interesuje się powszechnym dobrobytem, powszechną nędzą i powszechnym zamętem w świecie.

My, ludzkie istoty, jesteśmy tacy, jakimi byliśmy przez miliony lat: chciwi, zawistni, agresywni, zazdrośni, niespokojni i zrozpaczeni, czasami z przebłyskami radości czy miłości. Jesteśmy prawdziwą mieszaniną nienawiści, strachu i łagodności; jest w ,nas jednocześnie i przemoc, i pokój. Dokonano zewnętrznego postępu od wozu zaprzężonego w woni do odrzutowca, ale pod względem psychologicznym człowiek nie zmienił się. Strukturę społeczeństwa na całym świecie tworzą ludzie, a zewnętrzna struktura społeczeństwa jest rezultatem wewnętrznej, psychologicznej struktury naszych ludzkich powiązań, gdyż poszczególna jednostka jest wynikiem całego doświadczenia, wiedzy i postępowania człowieka. Każdy z nas jest magazynem całej przeszłości. Jednostka jest człowiekiem, a ten całą ludzkością. Cała historia człowieka jest w nas zapisana.

Zaobserwujcie, co się obecnie dzieje w was i poza wami, w otaczającej was kulturze konkurencji w kulturze, w której ludzie pragną władzy, stanowiska, prestiżu, nazwiska, sukcesu i wszystkiego, co się z tym łączy. Obserwujcie osiągnięcia, z których jesteście tak dumni to całe pole zwane przez was życiem. Występuje w nim konflikt w każdej formie międzyludzkich stosunków, konflikt rodzący nienawiść, antagonizm, brutalność i nie kończące się wojny. To pole, owo życie, jest wszystkim, co znamy, a że nie jesteśmy w stanie zrozumieć wielkiej walki o byt, tym samym boimy się jej i uciekamy przed nią na wszelkie subtelne sposoby. Trwoży nas też nieznane: boimy się śmierci, obawiamy się tego, co czeka nas po dniu jutrzejszym. Boimy się tego, co znamy, i zarazem tego, co nie jest nam znane. Takie jest nasze codzienne życie i nie ma w nim nadziei. Dlatego każda odmiana filozofii, każda koncepcja religijna jest tylko ucieczką od aktualnej rzeczywistości, od tego, co jest.

Wszystkie zewnętrzne formy zmian spowodowanych przez wojny, rewolucje, reformacje, prawa i ideologie zawiodły całkowicie, jeśli wziąć pod uwagę problem zmiany zasadniczej natury człowieka, a tym samym społeczeństwa. Jako istoty ludzkie żyjące w niewiarygodnie potwornym świecie, postawmy sobie pytanie: czy to społeczeństwo oparte na współzawodnictwie, brutalności i strachu może mieć kres? Mam na myśli nie intelektualną koncepcję, nie nadzieję, lecz bezwzględny stan: świeży, odnowiony i niewinny umysł tego społeczeństwa, dzięki któremu można by stworzyć całkiem odmienny świat. Sądzę, że może do tego dojść tylko wtedy, gdy każdy z nas przyjmie do wiadomości zasadniczy fakt: my, jako jednostki, jako ludzkie istoty, jesteśmy całkowicie odpowiedzialni za obecny stan świata, i to niezależnie od tego, w jakiej części świata żyć nam wypadło i do jakiej kultury przynależymy.

Każdy z nas ponosi odpowiedzialność za każdą wojnę, gdyż sami jesteśmy agresywni, egoistyczni, przepojeni szowinizmem, ideologiami i uprzedzeniami. To wszystko nas dzieli. Stanowimy cząstkę tego potwornego społeczeństwa wraz z jego wojnami, podziałami, szpetotą, brutalnością i zazdrością, ponieważ przyczyniamy się do tego wszystkiego naszym codziennym życiem. Dopiero wtedy zaczniemy działać, gdy zdamy sobie sprawę i to nie rozumowo, ale naprawdę, tak jak rozpoznajemy, że jesteśmy głodni lub że cierpimy z powodu bólu iż jesteśmy odpowiedzialni za cały istniejący chaos, za wszelką nędzę całego świata.

Cóż jednak istota ludzka może uczynić, co możecie wy albo ja uczynić, by stworzyć całkiem odmienne społeczeństwo? Pytanie jest zasadnicze. Czy w ogóle można cokolwiek zrobić? Co my możemy zrobić? Czy ktoś nam to powie? Ludzie nam to mówili. Tak zwani przywódcy duchowi, którzy rzekomo rozumieją te sprawy lepiej od nas, mówią nam to, starając się wcisnąć nas w nowy schemat i podług niego ukształtować. Niedaleko nas to zaprowadziło.

Przemądrzali i uczeni ludzie również mówili swoje, lecz to nie posunęło nas o wiele dalej. Mówi się nam, że wszelkie ścieżki prowadzą do prawdy ścieżki, którymi dążą hindusi, chrześcijanie czy muzułmanie że wszystkie one wiodą do tej samej bramy. Jeżeli spojrzeć na to trzeźwo, jest to oczywistą niedorzecznością. Do prawdy nie wiodą żadne ścieżki, bo to jest pięknem prawdy, że jest ona żywa.
Ścieżka może prowadzić do rzeczy martwej, gdyż rzecz martwa tkwi w jednym miejscu, jest statyczna. Gdy ujrzycie, że prawda jest czymś żywym, poruszającym się, nie znającym spoczynku, że nie ma ona świątyni, meczetu czy kościoła, że nie może was do niej zaprowadzić żadna religia, żaden nauczycie!, żaden filozof, nikt w ogóle, wtedy też zrozumiecie, że żywym elementem prawdy jest to, czym obecnie jesteście wasz gniew, wasza brutalność, wasza przemoc, rozpacz, cierpienie i smutek. Zrozumienie tego wszystkiego jest prawdą i możecie ją pojąć tylko wtedy, gdy dowiecie się, jak należy na te problemy w waszym życiu patrzeć. Nie można tego ujrzeć przez pryzmat ideologii, słów, uczucia nadziei czy strachu.

Widzicie więc, że nie możecie się na nikim oprzeć. Nie ma przewodnika, nie ma nauczyciela, nie ma autorytetu. Jesteście tylko wy wasz stosunek do innych ludzi i do świata poza tym nie ma nic. Zrozumienie tego albo wywoła w was wielką rozpacz, z której zrodzi się cynizm i rozgoryczenie, albo też spoglądając prosto w twarz rzeczywistości, ujrzycie, że nikt inny, tylko wy jesteście odpowiedzialni za świat, za siebie samych, za to, co myślicie, co czujecie i co robicie. Zniknie wtedy wszelkie litowanie się nad sobą. Zazwyczaj bowiem dobrze się czujemy, mogąc zrzucić winę na innych ludzi, a jest to tylko forma litowania się nad sobą samym.

Czy potrafimy więc, wy i ja, dokonać w sobie bez jakiegokolwiek zewnętrznego wpływu, bez przekonywania, bez strachu przed karą dokonać w samej treści naszej istoty całkowitej rewolucji, przeobrażenia, tak abyśmy już nie byli brutalni, gwałtowni, współzawodniczący, niespokojni, lękliwi, zazdrośni, zawistni, ale byśmy byli wolni od przejawów swej natury zbudowanej przez zepsute społeczeństwo, w którym toczy się nasze codzienne życie?
Trzeba przyjąć na samym początku, że nie próbuję tu sformułować żadnej filozofii ani teologicznej konstrukcji pojęć czy religijnych koncepcji. Wszelkie ideologie wydają mi się idiotyczne. Ważna jest nie filozofia życia, ale obserwacja tego, co się obecnie w naszym codziennym życiu dzieje. Jeżeli będziecie bardzo dokładnie obserwować i badać to, co się dzieje, przekonacie się, że życie opiera się na intelektualnej koncepcji i że intelekt nie stanowi całego pola istnienia; jest tylko jego fragmentem. Fragment zaś, choćby jak najprzemyślniej układany obok innych, choćby obciążony najbardziej starożytną tradycją, pozostaje nadal tylko drobną cząstką bytu, a my mamy do czynienia z całością życia. Widząc, co dzieje się na świecie, zaczynamy pojmować, że nie ma granicy pomiędzy zewnętrznym a wewnętrznym procesem jest tylko jeden jednolity proces. Jest on całkowitym, pełnym ruchem: ruchem wewnętrznym, który wyraża się na zewnątrz, i zewnętrznym, który oddziałuje z kolei na wewnętrzny. Wydaje się, że trzeba tylko umieć na to spojrzeć, jeśli bowiem umiemy patrzeć, to cała sprawa staje się bardzo jasna. Patrzenie zaś nie wymaga ani filozofii, ani nauczy cielą. Nie potrzeba wam nikogo, kto by mówił, jak należy patrzeć.
Po prostu patrzycie.

Czy potraficie widząc ten wizerunek, widząc go nie jako słowa opisu, ale w rzeczywistości przeobrazić siebie łatwo i spontanicznie? To jest moment decydujący. Czy można przeprowadzić pełną rewolucję w psychice człowieka?
Zastanawiam się, jaka jest wasza reakcja na to pytanie. Możecie powiedzieć: „Nie pragnę zmiany”, i większość ludzi jej nie chce, zwłaszcza ci, którzy czują, że są należycie zabezpieczeni pod względem społecznym i ekonomicznym lub trzymają się dogmatów wiary i wystarcza im akceptacja siebie oraz taki stan rzeczy, jaki jest, co najwyżej nieco ulepszony. Ta grupa ludzi nas nie interesuje.
Możecie też odpowiedzieć subtelniej: „To jest zbyt trudne, to nie dla mnie”. W takim wypadku już zablokowaliście siebie, przestaliście dociekać i nie ma sensu iść dalej.

Możecie jeszcze rzec: „Widzę konieczność zasadniczej zmiany wewnętrznej w sobie, lecz jak mam to zrobić? Proszę, wskaż mi drogę, pomóż mi w tym”. Jeżeli tak mówicie, nie jesteście zainteresowani samą zmianą, nie obchodzi was naprawdę zasadnicza rewolucja szukacie tylko metody, systemu dokonywania zmiany.
Jeżeli byłbym tak ograniczony, że podałbym wam jakiś system, zaś wy bylibyście tak ograniczeni, że zaczęlibyście się nim kierować, to kopiowalibyście tylko, naśladowalibyście, przystosowywalibyście się i akceptowalibyście. Kiedy już dokonalibyście tego, natychmiast powstałby konflikt między wami a ustanowionym w was cudzym autorytetem. Czulibyście, że musicie zrobić to lub tamto, ponieważ wam tak ktoś zalecił, a jednak nie potrafilibyście tego robić. Macie bowiem swe osobiste skłonności i możliwości, ulegacie naciskom, które kłócą się z systemem, do którego waszym zdaniem powinniście się stosować. Stąd biorą się sprzeczności. Oto prowadzicie więc podwójne życie, tkwiąc pomiędzy ideologią systemu a codziennością waszego życia. Starając się dostosować do ideologii, tłumicie siebie, a prawdą nie jest ideologia, lecz to, czym jesteście. Jeśli staracie się badać siebie według kogoś innego, to na zawsze pozostaniecie ludźmi „z drugiej ręki”.

Człowiek, który mówi: „Chcę się zmienić, powiedz mi, jak to zrobić?”, pozornie mówi bardzo poważnie, bardzo serio, ale w rzeczywistości tak nie jest. Pragnie on autorytetu, po którym spodziewa się, że ów zrobi w nim porządek. Wymuszony z zewnątrz porządek musi zawsze zrodzić zamęt. Potraficie tę prawdę dostrzec rozumem, ale czy potraficie obecnie zastosować ją tak, aby wasz umysł nie wyobrażał już sobie żadnego autorytetu książki, nauczyciela, żony czy męża, rodziców, przyjaciela czy społeczeństwa? Ponieważ zawsze dotąd działaliśmy w obrębie jakiegoś wzorca czy jakiejś formuły, formuła stała się ideologią i autorytetem. Z chwilą jednak, gdy naprawdę zrozumiecie, że pytanie „W jaki sposób mogę się zmienić?” ustanawia tylko nowy autorytet w miejsce starego, wówczas skończycie z autorytetem na zawsze.

Ustalmy to jeszcze raz jasno. Każdy z nas widzi już, że musi się zmienić zupełnie, aż do sedna swojej istoty. Nie może dłużej zależeć od tradycji, bo ona właśnie doprowadziła do tego kolosalnego rozleniwienia, akceptacji i posłuszeństwa. Żadną miarą nie może oczekiwać od kogokolwiek pomocy w zmienianiu siebie ani od nauczyciela, ani od Boga, ani od religii, ani od żadnego systemu, ani od żadnego zewnętrznego nacisku czy wpływu.
Cóż zatem począć?

Przede wszystkim: czy potraficie odrzucić wszelki autorytet? Jeżeli to potraficie, oznacza to, że już pozbyliście się obawy. Cóż się wtedy dzieje? Gdy odrzucacie coś fałszywego, co nosiliście w sobie od pokoleń, gdy odrzucacie jakiś ciężar, co się wówczas dzieje? Macie wtedy więcej energii, nieprawdaż? Macie większe możliwości, macie więcej siły i energii życiowej, jesteście bardziej przedsiębiorczy. Jeżeli tego nie czujecie, oznacza to, że nie odrzuciliście jeszcze brzemienia, nie pozbyliście się balastu autorytetu.
Gdy go jednak zrzucicie i będziecie mieć w sobie energię, która w ogóle nie zna strachu strachu przed pomyłką, strachu przed zrobieniem czegoś dobrego lub złego to czy sama ta energia nie będzie przeobrażeniem? Potrzeba nam ogromnej ilości energii, a my ją rozpraszamy przez strach. Jednak w chwili gdy jest ona w nas a rodzi się ona z odrzucenia wszelkiej formy strachu sama ta energia powoduje radykalną przemianę wewnętrzną. I nie musicie już nic czynić w związku z tym.

Tak więc pozostawieni jesteście samym sobie i taka jest sytuacja człowieka, który traktuje ten problem poważnie. Gdy już nie oglądacie się na nikogo i od nikogo nie oczekujecie pomocy, wtedy jesteście na tyle wolni, by dokonywać odkryć. Wolność wyzwala też energię; a wolność nie może zrobić nic złego. Wolność jest zupełnie różna od buntu. Gdy w kimś jest wolność, nie ma mowy o czynieniu dobra i zła. Jesteście wolni i z tego centralnego punktu działacie. Od tej chwili nie ma strachu, a umysł, który się nie boi, jest zdolny do wielkiej miłości. A miłość może czynić, co zechce.

Toteż wypada nam teraz uczyć się siebie samych nie opinii mojej czy jakiegoś psychoanalityka lub filozofa, bowiem gdy uczymy się siebie według kogoś innego, uczymy się tylko jego, a nie siebie. Przystępujemy zatem do uczenia się tego, czym aktualnie jesteśmy.

Zrozumiawszy, że chcąc dokonać całkowitej przemiany w strukturze swej psychiki, nie możemy opierać się na żadnym zewnętrznym autorytecie, spotykamy się z nieskończenie większą trudnością odrzucenia swego własnego wewnętrznego autorytetu, autorytetu swych odrębnych, drobnych doświadczeń i nagromadzonych opinii, wiedzy, pojęć i ideałów. Jeśli wczorajsze doświadczenie czegoś was nauczyło, to staje się ono nowym autorytetem ten autorytet dnia wczorajszego jest równie szkodliwy jak autorytet sprzed tysięcy lat. Aby zrozumieć siebie, nie potrzeba wcale ani autorytetu dnia wczorajszego ani autorytetu sprzed tysięcy lat, ponieważ jesteśmy żywymi istotami zawsze w ruchu, nigdy w spoczynku. Gdy patrzymy na siebie podług martwego autorytetu z dnia wczorajszego, nie udaje nam się zrozumieć żywego ruchu ani piękna i wartości tego ruchu.

Aby być wolnym od wszelkiego autorytetu, własnego i cudzego, trzeba umrzeć dla wszystkiego co wczorajsze tak, aby wasz umysł był zawsze świeży, zawsze młody, nieskalany pełen energii i pasji. Tylko w tym stanie człowiek się uczy i obserwuje. Do tego potrzeba wielkiego stopnia czujnej świadomości, świadomości tego, co się w was dzieje, bez poprawiania czegokolwiek i bez osądzania, co być powinno, albowiem w chwili, gdy cokolwiek poprawiacie, ustanawiacie zarazem nowy autorytet, nową cenzurę.

Tak więc przystępujemy razem do badania siebie samych, ale nie w ten sposób, że jedna osoba wyjaśnia, a wy w miarę czytania zgadzacie się lub nie zgadzacie z nią; chodzi o to, by podjąć wspólnie podróż, odkrywczą podróż do najtajniejszych zakątków swego umysłu. By podjąć taką podróż, musimy czuć się lekko; nie możemy dźwigać brzemienia opinii, przesądów i wniosków całego starego wyposażenia, zgromadzonego w ciągu ostatnich dwóch lub wielu tysięcy lat. Zapomnijcie o wszystkim, co wiecie o sobie; zapomnijcie o wszystkim, co kiedykolwiek myśleliście o sobie; startujemy z miejsca, w którym nic o sobie nie wiemy.
W nocy padał silny deszcz, a teraz niebo zaczyna się przejaśniać; mamy nowy, świeży dzień. Przeżyjmy ten świeży dzień tak, jakby to był jedyny dzień. Zacznijmy razem swą podróż, pozostawiwszy poza sobą wszelkie wspomnienie dnia wczorajszego zacznijmy rozumieć siebie po raz pierwszy.

Jiddu Krishnamurti, Wstęp do książki „Wolność od znanego”, 1969

Powiązane posty

• Nawyki, wolność i społeczeństwo

• Cztery kroki do wolności

• Odpowiedzialność i wolność

• Narodziny świadomości

Historia pewnego medytującego

13 Piątek Lu 2009

Posted by ME in Medytacja

≈ 12 Komentarzy

Tagi

doświadczenia medytacyjne, doświadczenie mistyczne, integracja, Medytacja, medytować, medytujący, mistrz, mistyka, nauka, nauka medytacji, ostoja, oświecenie, samadhi, satori, Świadomość

medytujacy

Już jako dziecko bylem religijny, z upodobaniem budowałem małe ołtarzyki Jezusowi, przynosiło mi to dziwne zadowolenie i bardzo wtedy bawiło.
Jako nastolatek znalazłem fascynujące książki na temat Raja Jogi, miedzy innymi doktora R. S. Mishra „Podstawy Jogi Królewskiej” (Fundamentals of Yoga”) ale tak na poważnie zająłem się medytacją mając blisko piętnaście lat.
Pomimo wszelkich ostrzeżeń jakie można znaleźć w każdej książce o medytacji, że w żadnym wypadku nie należy podejmować praktyki medytacyjnej na własną rękę – temat tak mnie pociągał, ze podjąłem samodzielna praktykę polegającą na ćwiczeniach oddechowych i skupianiu uwagi. Nie przypominam sobie żadnych interesujących doświadczeń z tego okresu.

Jakies dwa lata później zaczął być modny buddyzm Zen i wpadła mi w ręce książka sensei Philipa Kapleau o zazen. Rodzina goniła mnie do nauki wiec rozkładałem książki i siadałem do zazen. I rodzina była szczęśliwa, ze jestem pilnym uczniem i ja bo robiłem to co mnie pociagalo. Wiele lat później zostałem uczniem Zensona Gifforda Sense z Toronto, ucznia Rosiego Kapleau.

Moja medytacja nie miała charakteru religijnego. Po prostu siedziałem ze skrzyżowanymi nogami, skupiałem umysł na miejscu wewnątrz brzucha i regulowałem oddech czekając az ucichną myśli. Na początku było to bardzo trudne, ale na początku wszystko jest trudne i miałem tego świadomość. Siedziałem w zazen trzy razy po pól godziny w ciągu dnia, czasem także około trzydzieści minut przed zaśnięciem.

Chyba po dwóch miesiącach takiej medytacji odczułem wyraźną zmianę stanu umysłu. Myśli ucichały, to była jakaś nowość, coś się działo. „Sprowadzałem” myśli na dno brzucha aż pojawiała się pustka w głowie. Zupełne zacichniecie, żadnej myśli, a cały umysł pozostawał skupiony na dnie brzucha. To było bardzo fajne uczucie. Po jakimś czasie zacząłem spostrzegać że nagle z dużą silą „wybuchają” w ciszy dawne wspomnienia. Nagle przychodzą i owładają człowiekiem doznania czy przemyślenia sprzed miesięcy albo i lat. Sporo czasu trwało zanim pojąłem, ze to cześć jakiegoś naturalnego procesu. Kiedy to wreszcie zrozumiałem bylem z siebie bardzo dumny, coś udało mi się odkryć a to był jakiś postęp.

Cisza nastawała zazwyczaj po pierwszej rundzie medytacji a pod koniec drugiej zdarzały się nagle wspomnienia. Wkrótce nauczyłem się nie zwracać na nie uwagi i dalej robić swoje skupiając myśli na dnie brzucha. Tak medytowałem jeszcze około miesiąca i obserwacja całego procesu – myśli, ich znikniecie, pustka w głowie jaka przychodzi a potem nagle przebłyski wspomnień potem znów cisza i pustka – zaczęła stawać się już czymś rutynowym. I wtedy zdarzyło się coś, co wywróciło całą moją wiedzę o świecie do góry nogami.

Usiadłem do medytacji, skupiłem umysł na dnie brzucha, wyobraziłem sobie jak z oddechem wszelkie energie związane z myślami spływają na dno brzucha i tam pozostają.
Przyszła cisza, potem dodatkowe myśli a potem…
Nagle poczułem jakby na ciele poruszyła sie jakaś zasłona i powoli od czubka głowy w dól spływała, odsłaniając coś niesamowitego. Po jej opadnięciu ujrzałem Światło. Doświadczyłem Miłości i stopiłem się z Nią w jedno.
Umysł nie istniał a w jego miejsce pojawiła sie bezkresna przestrzeń wypełniona cudowna miłością, wolnością i właśnie Światłem. Było Ono wszędzie, kochające, żywe nieskończone. Poza czasem i przestrzenią.
Znikła wszelka odległość i poczucie oddzielenia.
To małe „ja osobowe” rozpłynęło się a w zamian napłynęła świadomość ze jestem i żyje w tym ciele i poza nim i mym prawdziwym Bytem jest bezkres, miłość i cudowna niezmącona niczym wolność.
To była świadomość, ze Jestem wszystkim we wszystkich i nigdy nie istniał żaden realny podział ani dystans.
Łzy płynęły mi po policzkach z ogromnego i cudownego wzruszenia. Wstałem z zazen i widziałem wszystko w nowym świetle, spoglądałem na biedne sprzęty w małym pokoiku i odczuwałem głęboką wdzięczność za to że tu są i służyły mi do tej pory.
Usiadlem nad książką do języka rosyjskiego i płakałem tylko z tego powodu, ze mogę czytać.
Nie było we mnie ani śladu ego. Pierwszego dnia kiedy sie pojawił stan ten trwał wiele godzin a znikl dopiero następnego dnia podczas normalnych zajęć szkolnych.

Potem przychodził jeszcze wiele razy i wskutek rożnych wydarzeń. Najczęściej powodem była kilkugodzinna medytacja. Raz, co niezwykle – przez kilka godzin skupiałem sie na rozwiązaniu zadania z matematyki i nie chciałem przyjac do wiadomości, ze nie mogę sobie poradzić. Z upływem czasu rosło skupienie i determinacja. Wreszcie udało sie i poszedłem spokojnie do lózka. Obudziłem sie następnego ranka i To już było.
Znów światło i bezkres i ta cudowna nie do opisania miłość przenikająca wszystko i sama będąca podstawa wszystkiego. […]

Fragment z: „Pierwsze kroki ku Miłości”
DANIEL OSTOJA

Powiązane

• Myśleć czy medytować…

• Czy Twoje życie ucieka?

• Medytacja a egoizm

• Emocje i myśli podczas medytacji

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Medytacja z czakramami

Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja.

05 Czwartek Lu 2009

Posted by ME in Medytacja, Świadomość

≈ 53 Komentarze

Tagi

budda, doświadczanie pustki, intelekt, kalu rinpocze, Medytacja, natura umysłu, nauczyciel, pustka, rinpocze, umysł, wolność, współodczuwanie, Świadomość

reka2

Są dwa rodzaje podejścia do medytacji – dwa rodzaje metod.
Pierwszy rodzaj to otrzymywanie instrukcji od swojego nauczyciela, udanie się do domu i rozmyślanie o tym. W gruncie rzeczy oznacza to udanie się do domu w celu analizowania swojej świadomości, przyglądania się swojemu umysłowi wciąż od nowa.
Jest to intelektualna albo analityczna medytacja uczonego – pandita, to po tybetańsku Penditai – cze – gom.

Inny sposób podejścia do tego bezpośredniego doświadczenia umysłu nosi nazwę „Kusali Dżokgom” i oznacza intuicyjną, opartą na bezpośrednim przeżyciu medytację. Ten empiryczny rodzaj medytacji nie jest oparty na intelektualnej analizie .

Zatem istnieją dwa podejścia : można analizować świadomość określając czy umysł posiada takie czy inne właściwości albo można po prostu pozostawić umysł taki jakim jest i stawać się go świadomym bez żadnych intelektualnych poszukiwań.

Teraz rozważmy ten właśnie rodzaj intuicyjnej medytacji, gdyż faktycznie byłoby dla nas najbardziej korzystne doświadczyć tego, rzeczywiście wprowadzić umysł w stan medytacji, nie próbując w jakikolwiek sposób osiągnąć jakiegoś szczególnego doświadczenia. W dzisiejszym świecie o niewiarygodnym poziomie intelektualnego i technicznego wyrafinowania, które umożliwia ludziom sięgnięcie do granic poznania , natura umysłu i świadomość staną się nieuchronnie obiektem spekulacji i dociekań.

Nie jestem jednak pewien w jakim stopniu będzie to skuteczne. Na przykład jeżeli szukam Kalu Rinpocze, mógłbym przeszukać całą planetę a mimo to nie znaleźć go. Analogicznie jeżeli szuka się umysłu lub obserwuje się go, to obserwującym jest sam umysł, a gdy umysł stara się znaleźć umysł, nie wydaje się to być drogą właściwą.

Z drugiej strony jeżeli szukam Kalu Rinpocze i ktoś życzliwy postawi przede mną lustro, wówczas mogę znaleźć go natychmiast, tam gdzie był prze cały czas. W ten sposób instrukcja Guru, medytacja oraz umysł świadczący samego siebie działa jak swojego rodzaju zwierciadło i jeżeli jest się zdolnym do przyjęcia instrukcji medytacyjnej oraz do bezpośredniego jej zastosowania, wtedy kto wie ?

Może to być skuteczne, można znaleźć siebie, można znaleźć umysł. Wielu ludzi napotyka na trudności w uczeniu się właściwego medytowania i zdobywaniu pewnego rodzaju doświadczeń co do podstawowej natury umysłu.

To nie oznacza, że ktoś nie posiada natury Buddy, albo, że w jakiś sposób nie jest obdarzony możliwości osiągnięcia oświecenia. To po prostu oznacza, że zaciemnienia są dość mocne, że zasłony karmiczne spowijające umysł są jeszcze gęste i nie pozwalają na bezpośrednie doświadczenie umysłu. Oto dlaczego inne praktyki Dharmy, takie jak praktyka oczyszczająca (Dordże Sempa), praktyka gromadzenia zasługi i pogłębiania świadomości itp. wspierają medytację. […]
Zastanawiając się nad własną sytuacją można się przekonać, że podobni jak wszystkie istoty czujące posiadamy różne poziomy zaciemnień : dualistyczne lgnięcie, niewiedzę, emocjonalne i karmiczne skłonności, które powodują, że doświadczamy różnych rodzajów cierpienia i niezadowolenia.

Istnieją cierpienia starości, chorób, śmierci oraz obawy, które pochodzą z tego, że nie wiemy dokąd idziemy po śmierci. Jeżeli widzi się swoją własną sytuację jest się w rzeczywistości zupełnie bezradnym i jest się po prostu bezwolnie miotanym z bardzo małą kontrolą wolności.
Zdając sobie sprawę i rozumiejąc, że wszystkie istoty są dokładnie w takiej samej sytuacji i są przedmiotem takich samych ograniczeń i cierpień możemy z nimi współodczuwać. […]

Jeśli chodzi o samą praktykę, powinno się pamiętać o tym, że istotna jest fizyczna postawa ciała. Ciało powinno być wyprostowane, ale nie powinno być sztywne, lecz powinno zachowywać równowagę, ponieważ istnieje ścisły związek, pomiędzy umysłem i ciałem.

Umysł do pewnego stopnia zależy od ciała i na poziomie fizycznym jest bardzo czuły i wrażliwy na zmiany zachodzące w ciele. Jeśli chodzi o postawę ciała, to przy medytacji ciało powinno być wyprostowane.

Jeżeli chodzi o umysł, to w czasie medytacji powinien on być rozluźniony i wolny od jakiegokolwiek wysiłku.

Trzeba pozwolić umysłowi spoczywać w jego naturalnym stanie.

Ilustracją tego jest kocioł napełniony wodą, do którego dostało się błoto.
Jeżeli chce się zobaczyć przejrzystość wody, trzeba po prostu pozostawić garnek w spokoju i woda staje się czysta.

Tak więc istotą tej medytacji jest to, że każde obmyślanie i sztuczność są przeciwne jej duchowi. Pozwala się po prostu umysłowi pozostać w spoczynku, pozwala się umysłowi odprężyć, aby doświadczyć jego przejrzystości.

Jeżeli chodzi o technikę oznacza to, że umysł nie patrzy na zewnątrz, ani nie jest w jakikolwiek sposób ukierunkowany, nie ma żadnego wysiłku aby robić coś lepszego lub gorszego, lecz po prostu pozwala się umysłowi być rozluźnionym, tak więc pozostaje on niezachwiany. Jest to po prostu naga świadomość świadomej inteligencji.

To wszystko, co konieczne jest do medytacji. Kiedy pozostawi się umysł w tej niewymyślnej medytacji, a stanie się on ociężały, tępy i owa iskra świadomości zgaśnie, wtedy to nie jest to dokładnie to, do czego dążymy, do czego zmierza nasza praca. Po prostu chodzi o to, aby istniała tylko ta iskra niezmąconej świadomości.
Tylko ta iskra.
Wiemy, że jest wiele myśli, które mogą pozostawać w umyśle. Nasza metoda nie polega na tłumieniu, czy odcinaniu myśli, jak ma to miejsce w praktyce Shamata albo Shine, które służą rozwijaniu uspokojenia.
W medytacji Shamata chodzi o odcięcie myśli i powrócenie do medytacji. Tutaj zaś nie o to chodzi. Doświadczenie Mahamundry albo całkowicie rozbudzone doświadczenie nie jest jeszcze możliwe lecz chodzi o ten szczególny sposób, aby przypatrzeć się myślom jako ani dobrym ani złym.

Chodzi po prostu o to, aby być świadomym ich, gdy powstają.

Część tej migoczącej świadomości obejmuje także myśli. Nie zachodzi jednak nic ponad to – żadnej próby podążania za nimi lub stłumienia ich.

Jeżeli przyjmie się taką metodę postępowania z myślami, nie uważając ich ani za dobre, ani za złe, takie, czy inne, lecz jest się po prostu świadomym ich, gdy powstają, wówczas myśli mogą bardzo łatwo rozpuścić się z powrotem w pustce umysłu. Bez wzglądu na to, czy one pojawiają się tam czy nie, musi się po prostu być świadomym ich obecności. Poza tą nagą świadomością umysłu jest jeszcze myśl, że niczego więcej nie potrzeba. Gampopa stwierdza, że gdy umysł jest wolny od sztucznego stwarzania czegokolwiek, jest pełen szczęśliwości, podobnie woda, gdy nie jest wstrząsana staje się przejrzysta.

Trzy aspekty umysłu

Można również rozważać tę medytację z punktu widzenia trzech aspektów umysłu, jego podstawowej pustki, w której nie ma nic poza nią samą, jego jasności, albo świetlistej możliwości i jego zdolności do niepowstrzymanego przejawiania się.

Ten stan spoczywania jest związany z podstawową pustką umysłu, podczas, gdy świadomość wiąże się z jego niepohamowanym manifestowaniem się.

Buddyjscy mistrzowie tantryczni Indii, Mahasidhowie zwykli mówić, że medytacja sama w sobie nie ma nic wspólnego z wysiłkiem medytowania, i że jak długo używa się jakiejś konkretnej techniki, jakiegoś szczególnego wysiłku intelektualnego aby medytować, to nie jest to prawdziwa medytacja.

W prawdziwej medytacji nie zachodzi medytowanie.

Nie ma medytowania nad czymkolwiek w tej prawdziwej medytacji, jest po prostu bezpośrednie, naturalne doświadczenie umysłu.

Dzięki temu rodzajowi medytacji następuje pewne ustabilizowanie umysłu. Jest to aspekt doświadczenia zwany Shmata.
Chociaż ta iskra przejrzystości nigdy nie opuszcza umysłu, staje się on jednak bardziej uspokojony i nie jest już tak poruszany jak poprzednio.
Nie jest to tępota letargu, lecz spokój umysłu.

Z powodu tego wyciszenia i spokoju umysłu może dojść do rozwinięcia się pustej, a jednak przejrzystej i promieniującej natury umysłu, tej iskry świadomości, która jest niepowstrzymanym przejawianiem się umysłu. Kiedy wszystkie one zaistnieją razem, wówczas to bezpośrednie doświadczenie dojrzewa w to, co nazywamy Vipasana, czyli wglądem w rzeczywistą naturę umysłu.

Jeżeli osiągnie się takie doświadczenie Mahamundry, można je utrzymać i uczynić stałym elementem swojego doświadczenia, wówczas całkowite i zupełne oświecenie, Stan Buddy nie jest już odległym celem.

Może to być kwestia miesięcy, może lat, lecz z pewnością nastąpi ostatecznie w tym życiu. Osiągnięcie takiego autentycznego doświadczenia Mahamudry sprawi, że nie ma potrzeby szukać innych środków oczyszczenia się, ponieważ negatywne zaciemnienia i pomieszania naszego życia są neutralizowane przez jedno doświadczenie Mahamudry.

Nie ma innej metody, czy techniki, która przynosi więcej pożytku aniżeli to bezpośrednie doświadczenie. Jest tak dlatego, ponieważ wszystko, co negatywne, wszystkie zaciemnienia rozwijają się z naiwnego lgnięcia do „ego”, do „ja”, do jaźni, jako do czegoś ostatecznie rzeczywistego oraz z lgnięcia do wszystkiego, czego się doświadcza jako ostatecznie rzeczywistego.

Przede wszystkim to naiwne lgnięcie samo w sobie i samo z siebie jest przyczyną naszych problemów.
Jeżeli posiada się dogłębne doświadczenie Mahamudry, to ukazuje nam ono względność naszych doświadczeń i wówczas następuje odcięcie gruntu, na którym stoimy. W tym punkcie grunt się ucina i nie ma już miejsca na powstawanie negatywnych myśli, ponieważ nie ma przywiązania do ja
albo nie – ja.

Biblioteka Buddyjska – Kalu Rinpocze – Dotykając natury umysłu

Powiązane:
• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Medytacja a palenie papierosów

• Medytacja z czakramami

• Myśleć czy medytować…

• Czy Twoje życie ucieka?

Powstawanie negatywnych przywiązań: Archetypy Tybetańskiej Księgi Umarłych

31 Sobota Sty 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 8 Komentarzy

Tagi

archetyp, archetypy, assurowie, bogowie, buddyzm, demony, schematy, tradycyjne wierzenia buddyjskie, tybetańska księga umarłych, wzorce, zwierzęta, Świadomość

samsara-kolo

Zgodnie z założeniami tradycyjnego buddyzmu, przyczyny cierpień i odradzania się tkwią w szkodliwych, destrukcyjnych namiętnościach i skłonnościach czyli stereotypach zachowania oraz w zniekształconym postrzeganiu świata, zaciemniającym jego prawdziwy obraz i wciągającym ludzi w ślepy pościg za zadowoleniem i przyjemnymi doznaniami. Zamroczone niewiedzą życie podobne jest do narkotycznego „haju”, dającego co prawda krótką chwilę złudnej euforii, ale i trzymającego w uścisku uzależnienia. Rezultatem takiego trybu życia jest postępująca degradacja duchowa, wzmocnienie pierwiastka zwierzęcości, wyniszczenie organizmu i śmierć.

Tradycja buddyjska wyróżnia trzy podstawowe motywy jako przyczyny (hetu) życia nieoświeconego. Jest to chciwość i przywiązanie do tego, co się posiada – symbolizowane przez czerwonego koguta, następnie nienawiść, złość i odraza – przedstawiane jako zielona żmija oraz ignorancja, uleganie złudzeniom, ślepa pogoń za zapewnieniem sobie przetrwania za wszelką cenę i tym samym pozostawanie w kole wciąż nowych wcieleń – ten ostatni motyw symbolizowany jest przez czarną świnię.

Te trzy główne „splamienia” umysłu są motywami archetypowymi, obrazami wielopłaszczyznowej rzeczywistości, których nie da się wyrazić w sposób jednoznaczny w formie ścisłych określeń świata trójwymiarowego. Do przekazania ich znaczenia bardziej stosowne są porównania, analogie, symbole i przypowieści. Zawsze należy przy tym pamiętać, że każdy z tych opisów jest zaledwie projekcją obiektu o wielu aspektach, nigdy nie będącą w stanie wyczerpać całego bogactwa jego treści. Przypomina to próbę przedstawienia ogromnego, wielokondygnacyjnego i rozległego gmachu na płaskim zdjęciu. Nawet jego fotografie z wszystkich możliwych stron, łącznie z pomieszczeniami wewnątrz, nie zastąpią bezpośredniego, całościowego wglądu oraz poznania go poprzez własne doświadczenie. Podobnie jest z archetypem – można go poznać jedynie w odmiennym stanie świadomości, poprzez własne doświadczenie wewnętrzne.

Inną istotną właściwością archetypów jest brak między nimi wyraźnej granicy, zlewają się ze sobą jak fale. Z tego powodu trójka zwierząt symbolizujących trzy główne ułomności naszej natury przedstawiona jest w ruchu. Kroczą jedno za drugim po okręgu, trzymając w pyskach ogon poprzednika. Zlewanie się obrazów archetypowych jeszcze bardziej utrudnia ich przekaz za pośrednictwem dostępnych nam narzędzi, na przykład języka, rodzi wiele sprzecznych poglądów i nielogiczności.
Z tego względu europejscy uczeni długo nie mogli zrozumieć, a większość nie rozumie nadal, fundamentalnych pojęć i obrazów religii ezoterycznych, zawsze mających naturę archetypową. Do religii tych należy nie tylko buddyzm, motywy archetypowe występują również w tradycji chrześcijańskiej.

Odkrywanie pełnego znaczenia archetypów przedstawiających trzy główne splamienia umysłu odbywa się w buddyzmie tybetańskim poprzez obrazy pięciu trucizn będących rezultatem tych ułomności, opisanych jako pięć różnych stereotypów zachowania, które ujawniają się w sześciu światach samsary. Przedstawia je opis dwunastu faz procesu karmicznych wcieleń.
problemy2

Do pięciu trucizn należą: błądzenie, nienawiść, chciwość, zawiść i pycha. Cechy te ujawniają się jako rezultat trzech głównych szkodliwych ułomności ludzkiego umysłu, z racji jednak ich archetypowej natury mogą uwidaczniać się z różną intensywnością w różnych sferach egzystencji. Związek pomiędzy trzema podstawowymi przyczynami a pięcioma truciznami przedstawiony został na wykresie. Określenie „pięć trucizn” bierze się stąd, że w buddyzmie niepełna świadomość traktowana jest na równi z chorobą, zatruciem. Postać Buddy pomagającego odzyskać pełną świadomość nosi nazwę Buddy Uzdrawiającego. Dla każdej z pięciu trucizn przejawiających się najjaskrawiej w jednym z sześciu światów samsary stosuje się inny zestaw środków leczniczych, czyli określonych obrazów, mantr, symboli itp.

Każda z trucizn przynależy do jednego ze światów samsary, ale występuje także we wszystkich pozostałych, choć w mniejszym natężeniu. Błądzenie najsilniej przejawia się w dwu światach – bogów i zwierząt. W świecie bogów ujawnia się jako nieodróżnianie rzeczywistości od iluzji oraz nieuświadamianie sobie kruchości życia i ograniczających go ram czasowych. Jego mieszkańcy koncentrują się na pogoni za przyjemnościami zapominając, że rozkosze rajskiego żywota miną wraz z wyczerpaniem się złoża pozytywnej karmy. Beztroskie przebywanie w raju, jakim jest świat bogów, stanowi poważną przeszkodę w prawidłowym rozumieniu rzeczywistości, utrudnia rozwój duchowy oraz zabija współczucie dla istot znajdujących się w mniej uprzywilejowanej sytuacji.
Człowiek zamieszkujący świat bogów może w rezultacie spaść ponownie na niższy poziom wcieleń. W skrajnej formie błądzenie uwidacznia się w świecie zwierząt, gdzie przybiera postać otępienia, całkowitej ignorancji, niedorozwoju intelektualnego i zawężonej świadomości. Osoby przebywające w świecie zwierząt zdominowane są przez rządzące nimi instynkty i strach przed prześladowcą.

Sferą egzystencji zdominowaną przez nienawiść jest piekło. Niewyobrażalne cierpienia, jakim poddawane są przebywające w nim istoty, są nie tyle karą, co odzwierciedleniem ich własnych czynów popełnionych w minionych wcieleniach i dają im możliwość zaznania ich skutków. Są oczyszczającym ogniem, który rozbudza wrażliwość i sumienie, uwalnia z obciążeń karmicznych i otwiera drzwi ku lepszym formom istnienia.

Chciwość i zachłanność związane są ze światem głodnych duchów (pretów) opętanych nienasyconą żądzą posiadania i doznań. Każda próba zaspokojenia tych pragnień wzmaga ich siłę oraz pogłębia poczucie niezaspokojenia. Próby te są jak gaszenie pożaru benzyną i dalsze rozprzestrzenianie pożogi. Głodne duchy często nawiedzają miejsca swego poprzedniego bytowania, ponieważ przykute są do nich mocą przywiązania i niezaspokojonych pragnień. Pojawiają się jako nocne zjawy, goście seansów spirytystycznych, wampiry wysysające z ludzi energię życiową itp. .

Świat assurów – wojowniczych półbogów, demonów i tytanów – to sfera, w której najsilniej przejawia się zazdrość. Trucizna zazdrości rodzi wrogość i zagrzewa do walki. Jej podstawowym przejawem jest siła.

Wreszcie pycha, arogancka duma i wygórowane mniemanie o sobie, to główna ułomność świata ludzi. W świecie tym istnieją największe szanse uświadomienia sobie własnej natury oraz przeżycia natchnionych wglądów. Wykorzystanie tych możliwości dane jest jednak tylko tym osobom, które pokonały iluzje wszystkich pięciu trucizn, przede wszystkim zaś dumę. Pozostali mieszkańcy świata ludzi wiodą życie oddając się przyjemnościom, zabiegając o bogactwo i władzę. Co ciekawe, pokonanie pychy zajmuje centralne miejsce także w tradycji chrześcijańskiej, zwłaszcza prawosławnej.

Trzy główne splamienia umysłu oraz pięć trucizn rodzą i utrzymują w nas iluzję własnego „ja”, tj. wyobrażenie o sobie jako istocie żyjącej wyłącznie lub przede wszystkim dla siebie i w sobie samej, oddzielonej od reszty żywych istnień i wszechświata. Przekonanie to, często trwające przez wiele wcieleń, rodzi cierpienia i niemożność wyrwania się z koła samsary.

Buddyzm dzieli cykl reinkarnacji na dwanaście faz, nazywanych Dwunastoczłonowym Kołem Zależnego Powstawania. Każda faza tej formuły jest konsekwencją wszystkich pozostałych ogniw i jednocześnie ich przyczyną. Współzależność ta widoczna jest w graficznej formie kręgu podkreślającego ciągłość cyklu, brak początku i końca. O szczegółach 12-fazowego cyklu egzystencji można przeczytać w książce A. Govindy Podstawy mistycyzmu tybetańskiego. Nas interesują tylko logiczne podstawy tej struktury.

Przyjście na świat wynika z dążenia do wcielenia się w ciało fizyczne, dla którego naturalna jest żądza życia. Żądzę tę podsyca pragnienie posiadania wszystkiego, co daje ciału zmysłową rozkosz, a ta z kolei zależy od zdolności odróżniania doznań przyjemnych od nieprzyjemnych. Zdolność odczuwania pojawia się wraz z rozwojem świadomości, która potrafi odbierać bodźce ze świata zewnętrznego kształtującego nasze zachowanie. Świadomość gromadzi ponadto karmiczne stereotypy minionych wcieleń, formowane przez egoistycznie ukierunkowaną aktywność, żywiącą się iluzją oddzielenia od świata i innych ludzi. Zrozumieć najgłębsze przyczyny i mechanizmy powstawania stereotypów zachowań pomaga współczesna psychologia głębi.

Jak już wspominaliśmy, zewnętrzne motywy zachowania zależą od środowiska – zdolności człowieka do przetrwania, prokreacji, utrzymania równowagi fizjologicznej i społecznej. Dla motywów wewnętrznych natomiast najważniejszy jest stan psychiki, równowaga emocjonalna i duchowa. Zakłócenie wewnętrznej harmonii może być spowodowane dążeniem wyłącznie do zewnętrznych celów, lecz nie zawsze. Krótkotrwałe uczucie szczęścia możliwe jest na przykład dzięki nowemu, cennemu nabytkowi, ale można je przeżyć także obcując z przyrodą, podczas modlitwy lub medytacji. Zdarza się jednak, że mimo prestiżowych nagród i materialnego bogactwa pozostajemy niezadowoleni, z poczuciem wewnętrznej pustki. Ukierunkowanie na cele zewnętrzne jest strategią polegającą na tym, że stan wewnętrznej harmonii osiągany jest za pomocą zaspokojenia potrzeb materialnych, zdobycia przywilejów społecznych itp.

Obserwując proces powstawania mechanizmów zachowań i kształtowania się stereotypów reagowania można zauważyć pewną prawidłowość. Punktem wyjścia jest zawsze pojawienie się uczucia, że czegoś nam w życiu brakuje. Następnie pojawia się pragnienie, aby usunąć ten brak i na powrót znaleźć się w stanie wewnętrznej harmonii. W tym właśnie momencie stajemy przed wyborem sposobu zaspokojenia pragnienia, a więc w pierwszym punkcie bifurkacji, czyli rozwidlenia dróg. Jedna droga to zaspokojenie potrzeby, druga – praca z wewnętrzną energią, praną. U podstaw uczucia niedosytu, braku lub harmonii leży pewien stan psychoenergetyczny oraz wzajemny stosunek materii subtelnej i rzeczywistości, dlatego też druga droga jest metodą prawdziwie skuteczną. Wymaga ona jednak transformacji na najgłębszym poziomie i wielkiej dyscypliny. Większość ludzi wybiera drogę pierwszą, łatwiejszą, lecz wciągającą jeszcze głębiej w niewolę namiętności i żądz oraz karmicznych wcieleń.

Po dokonaniu pierwszego wyboru, powstaje konieczność następnych decyzji, ponieważ zaspokojenie potrzeb może być realizowane na różne sposoby. Wyłania się drugi punkt bifurkacji, kolejne rozwidlenie. Najbardziej naturalne wydaje się bezpośrednie zaspokojenie pragnienia, nie wszystkie życzenia mogą być jednak spełnione, na przeszkodzie stoi często wiele uwarunkowań społecznych, względy etyczne itp. W podobnej sytuacji można uwolnić się od uczucia braku w sposób pośredni, poprzez tzw. przesunięcie aktywności na czynności nie związane z danym celem (np. obgryzanie paznokci, miętoszenie chusteczki w chwilach zdenerwowania, itp.) bądź poprzez aktywność zastępczą (nieuzasadniona agresja w stosunku do osób postronnych, wyładowywanie negatywnych emocji w domu na najbliższych osobach itp.).

Innym sposobem pośredniego uwolnienia się od potrzeby jest jej usunięcie poprzez zmianę wewnętrznego nastawienia, tj. zmianę wewnętrznego stanu psychiki bez widocznych oznak zewnętrznych. Może się to odbywać za pomocą tłumienia, czyli zablokowania i przeniesienia niezaspokojonego pragnienia w sferę głębokiej podświadomości lub za pomocą sublimacji – wykorzystania energii niezaspokojonej potrzeby do innej, ważniejszej aktywności. Klasycznym przykładem sublimacji jest zamiana energii seksualnej na twórczą (20, 22). Choć termin „sublimacja” pojawił się dopiero w psychoanalizie, jego idea znana była i z powodzeniem stosowana w dawnych praktykach ezoterycznych. Przykłady korzystania z tej techniki zawiera mitologia starożytnych Indii. Znana była tam pod nazwą „tapas” jako świadome ograniczanie zwierzęcych pragnień (post, długie pozostawanie w niewygodnej pozycji, ograniczenia seksualne itp.), które rozbudzają bardzo silną motywację do nieprzeciętnych dokonań. Technika ta znana jest także w hinduskiej tantrze. W tradycji tantry silne podniecenie seksualne jest kontrolowane tak, aby nie wystąpił orgazm. Energia ta stanowi źródło ogromnej siły magicznej (15, 16).

Obok stłumienia i sublimacji istnieją jeszcze inne, bardziej bezpośrednie formy oddziaływania na psychikę człowieka, które regulują stopień intensywności pragnień. Należą do nich nowoczesne metody stymulacji elektrycznej różnych obszarów mózgu oraz oddziaływanie za pośrednictwem różnego rodzaju pól oraz substancji narkotycznych. Nie można też pominąć technik magicznych i sugestii, a także ich najnowszych modyfikacji uwzględniających wiedzę psychotroniczną. Mimo jednak tej obfitości metod sterowania siłą pragnień zdecydowana większość ludzi zajmuje się ich bezpośrednim zaspokajaniem. Ponieważ pełne zaspokojenie wszystkich potrzeb jest po prostu niemożliwe, pragnienia szczególnie silne kompensowane są poprzez przesunięcie aktywności, aktywność zastępczą bądź tłumienie. Podobne podejście nie sprzyja jednak duchowemu dojrzewaniu, lecz wciąga coraz bardziej w przestrzeń iluzji. Choć sublimacja silnych zwierzęcych pragnień byłaby postępowaniem najbardziej korzystnym i pożądanym, decydują się na nią tylko nieliczni, wymaga ona bowiem od człowieka określonego poziomu rozwoju duchowego już na samym początku drogi.

Tak więc w zależności od dokonanych wyborów kształtuje się określona strategia uwalniania napięcia związanego z niezaspokojonymi pragnieniami oraz dostarczania sobie doznań przyjemnych, podtrzymujących nasze dobre mniemanie o sobie. Strategia ta zazwyczaj stanowi oryginalną mieszaninę wszystkich wymienionych wyżej sposobów i to ona właśnie decyduje o niepowtarzalnym portrecie psychologicznym danej osoby, wywołując różnice między ludźmi.

Na strategię zachowania składają się również wzorce karmiczne. Ta część psychiki, która ukształtowała się w wyniku określonych stereotypów karmicznych, jest najtrwalsza i najbardziej odporna na wszelkie zmiany, kryje też w sobie zalążki sytuacji prześladujących człowieka przez całe życie. Na tym poziomie psychiki różnice między pierwiastkiem jasnym i ciemnym widać najwyraźniej.

Oto kilka przykładów różnych strategii uwalniania się od napięć wywołanych przez niezaspokojone pragnienia i kształtujących różne typy osobowości:

Pierwszym jest „ucieczka od problemu”. Polega ona na zagłuszaniu zasad niczego problemu i pojawiającej się w rezultacie frustracji za pomocą jakiegoś przyjemnego „zagłuszacza”, takiego jak smaczne jedzenie, seks, rozrywki itp. Nierzadko metoda ta prowadzi do silnego uzależnienia się od alkoholu, narkotyków itp.

Drugim sposobem jest „utożsamianie się z mocarzem”. Strategia ta kształtuje typ zachowania charakterystyczny dla świadomości rodowo-plemiennej, której korzenie tkwią w zamierzchłej przeszłości. Polega ona na oddaniu prawa do decydowania i wyboru silnemu liderowi, rezygnacji z samodzielnego rozwoju i odpowiedzialności. Lider staje się z jednej strony bezlitosnym tyranem, z drugiej jednak obrońcą i gwarantem bezpieczeństwa. Dla słabego, bezwolnego człowieka uosabia on pewność, porządek i równowagę. Stereotyp ten kształtuje się we wczesnym dzieciństwie u dzieci żyjących w trudnych warunkach, bez miłości i ciepła, obrażanych i krzywdzonych przez silniejszych. Często utożsamiają się one później z jednym z tyrańskich wodzów historycznych lub żyjących współcześnie – Napoleonem, Hitlerem, Stalinem. Taką osobowość łatwo jest kontrolować i rzeźbić, toteż stanowi ona idealny typ dla ustrojów totalitarnych. Gdy napięcie wywołane głęboką frustracją przekracza granice wytrzymałości takiej osoby, może przekształcić się w chorobę psychiczną. Chory jest wówczas przekonany, że istotnie jest Iwanem Groźnym, Berią itp.

Innym przykładem strategii uwalniania się od napięć jest „wiara w świetlaną przyszłość”. Istnieje typ ludzi, którzy gotowi są do każdych wyrzeczeń i ofiar w imię bardzo odległego celu. W religii celem tym jest na przykład nagroda po śmierci. Podejście to najczęściej występuje u wielkich działaczy społecznych i reformatorów, ale także u fanatyków i rewolucjonistów. W każdym przypadku są to osoby, które dokonały w sobie sublimacji zwierzęcych instynktów i posiadają silną wolę.

Podobnych strategii można przytoczyć wiele. Są one zawsze nośnikami określonych problemów karmicznych. Jak powstają wzorce karmiczne, prześledzimy w następnym rozdziale.

/Artykuł ma wartość wyłącznie informacyjną, dot. tradycyjnych wierzeń buddyjskich i  nie jest odbiciem prywatnych poglądów autorki bloga/

EUGENIUSZ FAJDYSZ  „KARMA A URAZY PSYCHICZNE”

• Historia Buddy

• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.

• Być Zorbą czy…Buddą?

• Oświecenie – wielki mit.

• Poznawaj siebie – podejście Zen

• Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu

Wyprawa do serca ciszy. Medytacja.

17 Sobota Sty 2009

Posted by ME in Medytacja

≈ 51 Komentarzy

Tagi

bednarz, Medytacja, relaksacja, Rozwój, spokój, techniki medytacji, techniki relaksacji, Świadomość

budda
Wyprawa do celu odległego
o tysiące kilometrów zaczyna się
zawsze od pierwszego kroku.
powiedzenie chińskie

Po przyjęciu wygodnej pozycji, zamknij oczy i mentalnie otwórz się na świat duchowy.
Nie jesteś sam na tym świecie. Jesteś powiązany niewidzialną siecią ze wszystkimi istotami fizycznymi i duchowymi. Twój rozwój duchowy jest nierozłączny z ich rozwojem i dlatego też jesteś im potrzebny, a oni potrzebni są tobie.  Wobec tego zadedykuj swą medytację oraz swój rozwój wszystkim istotom.

Przed przystąpieniem do samej medytacji wskazane jest rozluźnienie całego organizmu oraz uspokojenie umysłu. Chodzi o pozbycie się balastu, który mógłby przeszkadzać w trakcie praktyki. Nie ma nic bardziej rozpraszającego jak ciągła świadomość bolących pleców, niewygodnej pozycji, biegających myśli. Stąd też w pierwszej kolejności musimy pozbyć się problemu ciała fizycznego. Najlepiej zrobić to jedną z wielu metod relaksacyjno-koncentrujących, znanych z literatury bądź własnych doświadczeń.
Początki będą zapewne dla wielu trudne, ale poprzez powtarzanie tych technik uzyska się coraz lepsze efekty, aż w końcu akt uzyskania relaksu stanie się jedną chwilą.
Po przyjęciu wygodnej pozycji zamknij oczy, otwórz się mentalnie na świat duchowy i rozluźnij ciało wybraną przez siebie techniką. Poniżej przedstawiam kilka sposobów wprowadzenia ciała w stan relaksu. Są one, moim zdaniem, bardzo skuteczne i dość szybkie.

1. Relaks – napinaj i rozluźniaj po kolei wszystkie mięśnie, aż uzyskasz stan całkowitego bezwładu. Wyobrażaj sobie ogromny ciężar swego ciała i ogarniające go ciepło (szczegółowo opisano to w rozdziale: Medytacja z relaksem).

2. Oddechy proste – przez kilka minut (u każdego będzie to inny czas) wdychaj powoli powietrze nosem i w takim samym tempie wydychaj go ustami. Pomocne tu będzie liczenie np. do 10. Przez cały czas koncentruj się na oddechu. Podczas wdechu zaciskaj pięści i naprężaj wszystkie mięśnie. Przy wydechu natychmiast zwalniaj naprężenie i wypuszczaj z siebie powietrze z jednoczesnym huh (nie jest to słowo, lecz dźwięk przydecho-wy). Nie rób bezdechu ani nie zatrzymuj powietrza pomiędzy wdechem i wydechem. Przechodź płynnie od wdechu do wydechu i na odwrót. Z czasem wystarczy kilka takich oddechów, a ciało stanie się zrelaksowane.

3. Hiperwentylacja – wykonaj serię szybkich wdechów i wydechów, bez przerw między nimi. Możesz to wykonywać maksymalnie przez 5 minut. Z każdym wydechem wyobrażaj sobie, że ciało jest coraz bardziej rozluźnione. Metoda jest praktyczna przy medytacji na siedząco.

4. Dwadzieścia połączonych oddechów – praktyczny sposób przy medytacji na siedząco. Rób wdechy i wydechy w trybie ciągłym, tzn. bez zatrzymań między nimi (podobnie jak w hiperwentylacji) . Całość obejmuje cztery cykle. W jednym cyklu zrób “plucami” 4 średnie oddechy (4 wdechy i 4 wydechy), a jako piąty – oddech bardzo głęboki. Po 4 cyklach powinieneś być rozluźniony i gotowy do medytacji.

5. Koncentracja w Centmm-Hara – koncentruj się w dolnej części brzucha, około 3 cm poniżej pępka (filozoficzną stronę Centrum-Hara znaleźć można w rozdziale: Medytacja z Centrum-Hara). Gdy koncentracja będzie pełna, ciało rozluźni swoje mięśnie. Jednocześnie pojawi się nowy, nisko osadzony, punkt ciężkości, który pozwoli ci utrzymać stabilną pozycję siedzącą podczas medytacji.

6. Refugium – przenieś się myślami do miejsca, w którym czujesz się bardzo bezpieczny i swobodny. Może ono być rzeczywiste lub fikcyjne (szczegóły w rozdziale: Medytacja z tematem, ćwiczenie 6). Metoda ta uspokaja przede wszystkim umysł i rozbiegane myśli.

7. Liczenie — zależnie od stopnia zaawansowania wybierz sobie jakąś liczbę (na początek może to być np. 50) i licz od niej do l . Przez cały czas koncentruj się na tym odliczaniu oraz staraj się zwizualizować te liczby. Przy każdym wydechu odczuwaj coraz większy spokój i rozluźnienie. Z czasem wystarczy odliczyć od 5 do l . Metoda jest bardzo skuteczna dla pogłębienia relaksu uzyskanego innymi technikami.

Koncentrując się na poszczególnych, opisanych wyżej czynnościach, zyskuje się nie tylko pełny relaks fizyczny, ale także spokój od natrętnych myśli dnia codziennego. Dzięki temu wejście w medytację staje się płynniejsze i pełniejsze.
Wszystkie opisane powyżej metody prowadzą do tego samego celu. Każdy wybierze dla siebie technikę najodpowiedniejszą (może być własna). Często zdarza się, że niektórzy łączą kilka różnych technik, aby osiągnąć lepszy skutek. Dowolność połączeń zależy jedynie od indywidualności praktykującego.
Przykładem takiej techniki łączonej jest np. metoda wzorowana na technice prezentowanej podczas kursów doskonalenia umysłu. Należy w niej wykonać kolejne kroki:
1. obserwuj przez chwilę płomień świecy i zamknij oczy,
2. widzisz płomień między brwiami,
3. teraz płomień jest w głowie,
4. po chwili płomień jest wewnątrz ciała i wreszcie ogarnia całe ciało,
5. jesteś płomieniem,
6. teraz stoisz na płomieniu,
7. zejdź po schodach biegnących w dół, wokół płomienia,
8. przed tobą są drzwi bez klamki; otwórz je,
9. zejdź po schodach licząc kolejne stopnie od l do 7,
10. wejdź do łódki i popłyń do swojego Refugium,
11. usiądź wygodnie w swoim Refugium i wykorzystaj jego spokój,
12. rozpocznij medytację.

Opisane tutaj sposoby rozpoczynania medytacji pomagają osiągnąć stan alfa-theta. Daje się wówczas zaobserwować zmianę oddychania. Oddech staje się głębszy, serce uderza wolniej.
Integralną i nieodzowną częścią wejścia w medytację jest wypowiedzenie formułki bezpieczeństwa. Można ją wypowiadać zaraz po zamknięciu oczu, można też po relaksie. Wypowiadamy mentalnie tekst o treści zbliżonej do poniższej:
“Jeżeli w trakcie medytacji zadzwoni telefon, dzwonek u drzwi lub w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa, natychmiast przerwę medytację; będę przebudzony, bezpieczny, pełen
enerii, zdrowia i spokoju.”

Medytujemy w odosobnieniu i z taką myślą rozpoczynamy medytację. Wiemy, że nikt i nic nie może nam przeszkodzić. Gdyby wiec nagle zdarzyło się coś nieoczekiwanego, a my byli-byśmy głęboko zrelaksowani, być może daleko od ciała, zbyt szybkie przywrócenie nas do rzeczywistości mogłoby spowodować zagrożenie dla naszej psychiki czy nastroju. Dlatego też formułka daje nam ten luksus bezpieczeństwa, że nic nam nie grozi, a ponadto pozwala wyjść z medytacji z tymi samymi afirmacjami jak przy zwykłym zakończeniu.

Bednarz Andrzej – Medytacja teoria i praktyka

Powiązane

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Medytacja a palenie papierosów

• Medytacja z czakramami

• Myśleć czy medytować…

Niezwykła moc oddechu? :)

14 Środa Sty 2009

Posted by ME in Medytacja, Rozwój, Świadomość

≈ 11 Komentarzy

Tagi

freedom, Medytacja, nowa ziemia, oddech, rebirthing, relaks, siła, tolle, uważność, wolność, zdrowe ciało, zdrowie, zdrowu umysł, Świadomość

wojownik21
Odkryj wewnętrzną przestrzeń poprzez tworzenie przerw w strumieniu myśli. Bez takich przerw twoje myślenie staje się powtarzalne, nie kreatywne, pozbawione twórczej iskry – czyli takie jakie dominuje u większości ludzi na tej planecie.
Nie musisz martwić się czasem trwania tych przerw.
Kilka sekund zupełnie wystarczy. Stopniowo zaczną się one wydłużać same z siebie, bez żadnego wysiłku z twojej strony. Dużo ważniejsze niż czas trwania jest częste ich wprowadzanie, tak by twoje codzienne czynności i strumień myśli były przeplatane i nasączane przestrzenią.

Ktoś ostatnio pokazał mi coroczny biuletyn pewnej dużej duchowej organizacji. Kiedy go przejrzałem byłem pod wrażeniem szerokiej gamy proponowanych seminariów i warsztatów. Przypominało to stół 25 szwedzki, gdzie z ogromnej różnorodności dań i potraw można wybrać coś dla siebie. Osoba która pokazała mi ten biuletyn poprosiła abym polecił jej coś odpowiedniego dla niej.
Odpowiedziałem: „Nie wiem co ci polecić. W sumie wszystkie proponowane kursy wyglądają na interesujące. Jednak powiem ci coś od siebie – Bądź świadomy swojego oddechu tak często jak to możliwe i tak często jak sobie o tym przypomnisz. Rób tak przez rok, a doświadczysz dużo większej przemiany niż gdybyś uczęszczał na wszystkie te kursy. I masz to zupełnie za darmo.”

Bycie świadomym oddechu odwraca uwagę od myśli i tworzy przestrzeń.
Jest to jedna z cudownych metod generowania świadomości.
Pomimo faktu, że pełnia świadomości istnieje już w nie przejawionym wymiarze, jesteśmy tu po to by wnieść ją na ten plan. Bądź świadomy swojego oddechu. Zauważaj doznania jakie ze sobą niesie. Czuj powietrze wpływające i wypływające z ciała.
Obserwuj jak klatka piersiowa i brzuch to unoszą się to opadają z każdym oddechem. Jeden świadomy oddech wystarczy by wnieść trochę przestrzeni tam gdzie wcześniej dominował nieprzerwany strumień myśli. Jeden świadomy oddech (a dwa lub trzy byłyby jeszcze lepsze) wzięty wiele razy w ciągu dnia jest wspaniałym sposobem nasycenia przestrzenią twojego życia.

Nawet gdybyś medytował nad swoim oddechem przez dwie godziny lub więcej – co zdarza się robić niektórym ludziom – tak naprawdę wystarczy być świadomym jednego oddechu. Doprawdy możesz być świadomy tylko jego.
Cała reszta jest pamięcią lub oczekiwaniem, a więc myślą.
W istocie oddychanie nie jest czymś co robisz, lecz czymś czego jesteś świadkiem gdy się dzieje. A wydarza się on sam z siebie.
Czyni go inteligencja wewnątrz ciała.
Wszystko co musisz ‘robić’ to patrzeć jak to się wydarza.
Nie ma w tym żadnego napięcia ani wysiłku. Dostrzegaj również krótkie przerwy w oddechu, a zwłaszcza ten krótki moment na końcu wydechu, zanim znów wciągniesz powietrze.

Oddech wielu ludzi jest nienaturalnie krótki.
Im bardziej świadomy oddechu się stajesz tym szybciej odtworzy to jego naturalną głębię. Ponieważ oddech sam w sobie nie ma formy od starożytnych czasów był zrównywany z duchem – pozbawionym formy jedynym śyciem. „… wtedy to Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia. Stał się wtedy człowiek istotą żywą.”
Niemieckie słowo określające oddech to ‘atmen’ – które wywodzi się ze starożytnego języka Indii (Sanskrytu) i oznacza Atmana – Boską Iskrę, Boskiego Ducha zamieszkującego wewnątrz każdego z nas. Fakt że oddech nie posiada formy jest jednym z powodów, dla którego jego świadomość jest bardzo skutecznym sposobem wnoszenia przestrzeni do życia i generowania świadomości.

Oddech może być wspaniałym obiektem medytacji gdyż nie jest przedmiotem, nie ma kształtu ani formy. Z jednej strony wydaje się nic nie znaczącą rzeczą, jednak jak określił to Nietzche jest tą ‘najmniejszą rzeczą’, która tworzy ‘największe szczęście’.

To czy praktykujesz świadomość oddechu jako formalną medytację zależy od ciebie. Niemniej formalna medytacja nie może być substytutem wnoszenia świadomości przestrzeni do twojego życia. Bycie świadomym oddechu umiejscawia cię w chwili obecnej. A to ona jest kluczem każdej wewnętrznej przemiany. Za każdym razem gdy jesteś świadomy oddechu – jesteś całkowicie obecny.
Możesz zauważyć, że nie można myśleć i równocześnie być świadomym oddechu. Świadomy oddech zatrzymuje twój umysł. Jest to jednak dalekie od bycia w transie czy stanie półsnu.
Jesteś bowiem całkowicie przebudzony i bardzo czujny. Nie ‘opadasz’ poniżej myślenia, lecz raczej wykraczasz ponad nie. A kiedy przyjrzysz się uważniej odkryjesz, że te dwie rzeczy – wchodzenie w pełni w chwilę obecną, oraz zaprzestanie myślenia, ale bez utraty świadomości – są właściwie tym samym: budzeniem się świadomości przestrzeni.

E. Tolle Nowa Ziemia

Powiązane posty

• Czy oddychasz prawidłowo?

• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji

• Twoja Twarz, ciało, oddech – mówią o Tobie.

• Co to jest REBIRTHING?

Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji

09 Piątek Sty 2009

Posted by ME in Medytacja

≈ 59 Komentarzy

Tagi

autosugestia, hipnoza, Medytacja, sen, sugestia, Świadomość

hipnoza1
Hipnoza jest nazywana odmiennym stanem świadomości, powiązanym z większą podatnością umysłu na sugestię.  Bywa pomocniczo wykorzystywana w medycynie i psychologii. Jest wykorzystywana zarówno w praktyce klinicznej, jak w diagnozowaniu. Jej wartości terapeutyczne są dostrzegane przez pewną grupę naukowców, a kliniczne i eksperymentalne badania zjawisk hipnotycznych prowadzi się w wielu krajach.

Mimo to wciąż nie udało się precyzyjnie zdefiniować zjawiska hipnozy.
Chociaż jej nazwa pochodzi z greckiego(hipnos) i oznacza: sen – nie wydaje się mieć z nim wiele wspólnego, ani też  – z często do niej porównywaną – medytacją.
Jest tak ponieważ nie łączy się ona ze specyficzną częstotliwością bioelektryczną mózgu. Podczas hipnozy występują bardzo zróżnicowane fale: delta, theta, alfa a nawet (w hipnozie aktywnej) beta. Hipnoza wiązana bywa ze stanem głębokiego relaksu, ale bliskie jej stany pojawiają sie także w trakcie codziennych aktywności, takich jak praca czy koncentracja.

Najważniejsze podczas prowadzenia kuracji za pomocą hipnozy jest wzajemne zaufanie pomiędzy hipnotyzerem i pacjentem. Może to być przyczyną dla której dominuje pogląd, że hipnoza jest wynikiem swoistej relacji między terapeutą i pacjentem, a więc odpowiedzi na pytanie, czym właściwie jest, należy się spodziewać ze strony psychologów prowadzonych prace badawcze .

Kogo można zahipnotyzować?

Każdego, kto tego zechce, za wyjątkiem ludzi niedorozwiniętych i bardzo małych dzieci, ponieważ nie rozumieją oni, do czego hipnotyzer zmierza, i nie potrafią skoncentrować się na jego głosie. Ludzie którzy reagują początkowo płytszym transem są w stanie go pogłębić po co najwyżej trzykrotnym wprowadzeniu w stan hipnozy.

Poziomy hipnozy

Ustalono wiele skal szeregujących poziomy i zjawiska osiągane w hipnozie. W większości przypadków pacjent po dwóch czy trzech seansach osiąga stan średniej hipnozy, lecz o ile rezultaty są zadawalające, stopień osiąganej głębi jest nieistotny. Oto jeden ze sposobów opisu poziomów hipnozy:

Stan 1: hipnoidalny
(wykorzystywany w wielu technikach regresywnych)

Uczucie letargu ciała. Ociężałe mięśnie i odprężone nerwy. Pojawia się skłonność do błądzenia myśli. Senność.

Stan 2: lekka hipnoza

Mięśnie reagują na sugestię. Oczy wywrócone. Umysł koncentruje się na sugestii.

Stan 3: średnia hipnoza

Pacjent głęboko odprężony, nie może podnieść się z krzesła czy łóżka, jeżeli mu się tego nie każe. Może mówić tylko pod wpływem sugestii.

Stan 4: głęboka hipnoza

Po przebudzeniu może występować częściowa amnezja. Można przekazywać sugestię niewrażliwości na ból, jak również wzmożonej wrażliwości zmysłowej.
Skuteczna jest sugestia posthipnotyczna.

Stan 5: somnambulizm

Możliwa jest całkowita amnezja oraz całkowite znieczulenie. Pozytywne halucynacje. Regresja do dzieciństwa. Niektórzy sugerują nawet możliwość progresji do przyszłych zdarzeń.

Stan 6: głęboki somnambulizm

Prócz tego, co powyżej, pacjent zdolny jest do negatywnej halucynacji, to znaczy do usunięcia utrwalonej informacji. Pohipnotyczne sugestie wypełniane są jak polecenia. Podobno tylko dziesięć procent ludzi ulegających hipnozie może popaść w ten stan (chociaż takie twierdzenie wydaje się bezpodstawne, jako że nigdy nie prowadzono poważniejszych, przekrojowych badań).

Skala Davisa i Husbanda

Jest to jedna z najbardziej popularnych skal szeregujących zjawiska osiągane w hipnozie od najłatwiejszych do osiągnięcia, do najtrudniejszych.

(Głębokość, Stopień, Objawy)

Oporny

Hipnoidalny

– Relaksacje

– Trzepotanie powiekami

– Zamknięcie oczu

– Zupełna relaksacja fizyczna

Lekki trans
– Katalepsja oczu

– Katalepsja kończyn

– Katalepsja sztywna

– Anestezja

Średni trans
– Amnezja częściowa

– Amnezja posthipnotyczna

– Zmiany osobowości

– Proste sugestie posthipnotyczne

– Halucynacje dot. ruchów i położenia ciała, pełna amnezja

Głęboki trans
– Zdolność otwarcia oczu w transie

– Fantastyczne sugestie posthipnotyczne

– Całkowity somnabulizm

– Dodatnie halucynacje wzrokowe posthipnotyczne

– Dodatnie halucynacje słuchowe posthipnotyczne

– Systematyczne amnezje posthipnotyczne

– Ujemne halucynacje słuchowe

– Ujemne halucynacje wzrokowe i przeczulica

Artykuł na bazie starej strony : http://www.hipnosis.silesianet.pl/

Poczytaj także

• Nowy stan świadomości

• Wybieraj swój świat świadomie

• Przestrzeń w Tobie

• Energia myśli i myślokształty

• Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu

Czy rozwój duchowy postępuje etapami?

03 Sobota Sty 2009

Posted by ME in Medytacja, Świadomość

≈ 37 Komentarzy

Tagi

duchowość, etapy, etapy rozwoju, Medytacja, pole morfogenetyczne, psychologia, psychologia inegralna, psychologia transpersonalna, Rozwój, Świadomość

schody
Ken Wilber – Psychologia Integralna

Jedną z najbardziej problematycznych kwestii pozostaje pytanie, czy duchowość musi koniecznie rozwijać się etapami?
To bardzo delikatna sprawa.
Tym niemniej ten problem w znacznym stopniu zależy od tego, jak definiujemy „duchowość”.
Jest co najmniej pięć różnych definicji, z których dwie wydają się obejmować etapy, a trzy — nie.
W każdej z nich słowo „duchowość” użyte jest w sposób uzasadniony, ale trzeba koniecznie określić, o które z tych znaczeń chodzi.
Moim zdaniem jest to pięć bardzo ważnych aspektów szerokiego zjawiska, które nazywamy „duchowością”.
Wszystkie powinny zostać w pewnym stopniu uwzględnione w każdym modelu integralnym.
Oto te definicje:
(1) Duchowość obejmuje najwyższe poziomy każdej linii rozwojowej.
(2) Duchowość jest sumą najwyższych poziomów linii rozwojowych.
(3) Duchowość jest odrębną linią rozwojową.
(4) Duchowość jest postawą (taką jak otwartość lub miłość), którą możemy utrzymywać na każdym etapie, na jakim się znajdziemy.
(5) Duchowość zasadniczo związana jest z doświadczeniami szczytowymi, a nie z etapami.

1. Duchowość obejmuje najwyższe poziomy każdej linii rozwojowej. W tej definicji „duchowość” oznacza zasadniczo transpersonalne, trans-racjonalne i post-postkonwencjonalne poziomy każdej linii, takie jak najwyższe zdolności poznawcze (np. intuicja transracjonalna), najbardziej rozwinięte afekty (np. miłość transpersonalna), najwyższe aspiracje moralne (transcendentalne współczucie dla wszystkich czujących istot), najbardziej rozwinięte self (Self transpersonalne, czyli ponadindywidualny Świadek) itd.1
W tym rozumieniu duchowość (lub ten szczególny aspekt duchowości) zdecydowanie podąża etapami, ponieważ z definicji obejmuje post-postkonwencjonalne etapy w każdym strumieniu rozwojowym. Jest to bardzo powszechne rozumienie, odzwierciedlające te aspekty duchowości, które ucieleśniają najwyż-sze zdolności, najszlachetniejsze motywacje, najwspanialsze aspiracje, wyższe zakresy ludzkiej natury; to, co najwyżej rozwinięte, co jest na szczycie, na granicy — wszystkie te określenia wskazują na najwyższe poziomy w każdej linii.

2. Duchowość jest sumą najwyższych poziomów linii rozwojowych. Przypomina to poprzednią definicję, ale z drobną (jednak ważną) różnicą. Ta definicja podkreśla fakt, że chociaż indywidualne linie rozwijają się holarchicznie, suma najwyższych etapów tych linii nie wykazuje rozwoju etapowego.
Podobnie jak „rozwój całościowy” i rozwój „całościowego self”, „całościowy rozwój duchowy” nie przebiega etapami. (Powiedzmy, że jest dziesięć linii rozwojowych. Powiedzmy, że post–postkonwencjonalne etapy tych linii są tymi, które nazywamy „duchowymi” .
Jedna osoba może rozwinąć zdolności post-postkonwencjonalne w liniach 2 i 7, inna w liniach 3, 5, 6, 8 i 9, jeszcze inna w liniach 1 i 5.
Każda z tych linii jest hierarchiczna, ale ich suma oczywiście nie przebiega według żadnego ustalonego następstwa). Inaczej mówiąc, ścieżka duchowa każdej osoby jest wyjątkowa i w pełni indywidualna, mimo że poszczególne kompetencje mogą podążać określoną ścieżką. (Zauważmy jednak, że przy takiej definicji, skoro linie rozwojowe jako takie biegną etapami, istnieje możliwość sprawdzania etapu rozwoju każdej z tych linii).
Uważam, że ta definicja, jak wszystkie pozostałe, wskazuje na pewne bardzo realne i ważne aspekty duchowości, aspekty, które każda pełna definicja duchowości powinna włączyć.

3. Duchowość jest odrębną linią rozwojową. W tym przypadku rozwój duchowy będzie wykazywał pewnego rodzaju etapowy postęp, ponieważ linia rozwojowa z definicji wykazuje rozwój.Uwzględniłem tu opinie teoretyków Wschodu i Zachodu, którzy przedstawiają przekonujące, czasem bardzo liczne dowody, że przynajmniej niektóre aspekty duchowości przechodzą rozwój etapowy.
Obejmuje to większość różnych ścieżek medytacyjnych Wschodu i Zachodu. We wszystkich tych przypadkach aspekty duchowości wykazują holarchiczny, sukcesywny rozwój (chociaż znowu — nie wyklucza to regresji, spirali, chwilowych skoków do przodu lub doświadczeń szczytowych któregoś z głównych stanów).
Na szczególną uwagę zasługuje obszerna praca Daniela P. Browna poświęcona pankulturowym etapom rozwoju medytacyjnego, gdyż opiera się na najbardziej jak dotąd szczegółowych i wnikliwych badaniach . Brown i jego współpracownik Jack Engler odkryli, że: „główne tradycje [duchowe], które studiowaliśmy w ich oryginalnych językach, przedstawiają rozwój doświadczeń medytacyjnych w kategoriach modelu etapowego: na przykład mahamudra z tradycji tybetańskiego buddyzmu mahajany, wisuddhi-magga z tradycji palijskiego buddyzmu therawady i jogasutry z tradycji sanskryckiego hinduizmu [autorzy porównują je następnie ze źródłami chińskimi i chrześcijańskimi] .

Podobieństwo tych modeli jest wystarczające, by sugerować podstawowe, wspólne, niezmienne następstwo etapów, pomimo wielkich różnic kulturowych i lingwistycznych, jak również stylów praktyki. (…) Rezultaty przekonująco sugerują, że te etapy medytacji mają w istocie pankulturowe i uniwersalne zastosowanie (przy głębokiej, a nie powierzchownej analizie)”.
Ich praca zamieszczona jest w Transformations of Consciousness, razem z dogłębnymi badaniami harwardzkiego teologa Johna Chirbana nad etapami rozwoju duchowego poświadczonymi przez świętych chrześcijaństwa wschodniego .
Chirban wysuwa następującą konkluzję: „Chociaż każdy święty opisuje własne doświadczenie (często we własny, wyjątkowy sposób), to kiedy porównujemy ze sobą etapy podawane przez różnych świętych, ukazują się podstawowe paralele.
To podobieństwo potwierdza uniwersalność ich doświadczenia” — i uniwersalność (lub uniwersalne zastosowanie) podstawowych fal świadomości, które podobnie odzwierciedlają się w licznych pankulturoch źródłach.
Kiedy patrzymy na świętą Teresę, Muhyiddina ibn’Arabi, Panią Tsogyal, świętego Dionizego, Patańdźalego, Hazrata Inayat Karma czy mahamudrę , ponownie uderza nas szerokie podobieństwo pola morfogenetycznego, czyli przestrzeni ewolucyjnej, przez którą te etapy przechodzą.

„Tantra najwyższej jogi”, która, obok dzogczen, uważana jest za najwyższą naukę Buddy, zawiera niezrównane zrozumienie niezwykłego wzajemnego powiązania między stanami świadomości i energiami ciała .
[…]
Jedną z głównych przeszkód utrudniających akceptację koncepcji etapu jest fakt, że ludzie, chociaż rzeczywiście przechodzą, przez etapy kompetencji, rzadko doświadczają czegoś, co przypomina etap. W ich własnym bezpośrednim doświadczeniu pojęcie „etapów” nie ma żadnego sensu. Na przykład, jeśli chodzi o rozwój poznawczy, można nagrać na taśmę wideo dziecko na etapie pre-op (które, gdy przelejesz wodę z niższej szklanki do wyższej i węższej, będzie twierdziło, że tej drugiej jest więcej wody) i pokazać mu ten zapis, gdy jest na etapie kon-op (na którym jest „zupełnie oczywiste”, że w obu szklankach jest ta sama ilość wody), a oskarży cię o spreparowanie tej taśmy, bo nikt nie może być taki głupi, a na pewno nie ono. Inaczej mówiąc, to dziecko przeszło ogromny etap w rozwoju, ale subiektywnie nie doświadczyło niczego, co by wskazywało na tak wielką zmianę.
Tak na ogół jest z etapami.
Spostrzegamy je tylko wtedy, gdy odchodzimy od pozbawionego refleksji doświadczania, porównując własne doświadczenia z doświadczeniami innych i szukając jakiś wspólnych wzorców. Jeśli te wspólne wzorce pojawiają się w wielu różnych kontekstach, wówczas mamy prawo uznać, że w grę wchodzą różne etapy. Ale we wszystkich przypadkach wiedza o etapach jest produktem bezpośrednich badań, a nie abstrakcyjnego filozofowania.
Jeśli idzie o doświadczenie duchowe, to wszystkie wielkie tradycje mądrości  odkryły, że niektóre bardzo ważne duchowe kompetencje stosują się do modelu etapowego, nie w sposób ścisły, ale jako rozwijające się fale coraz subtelniejszych doświadczeń, oraz że porównanie tych doświadczeń u dużej grupy ludzi ujawnia pewne podobieństwa w rozwoju.
Inaczej mówiąc, etapy istnieją.

Często oskarżano mnie, że mój model oparty jest wyłącznie na wschodnich tradycjach medytacyjnych. Wystarczy pobieżnie przejrzeć diagramy 6a-c, żeby przekonać się o błędności tego twierdzenia. Chciałbym szczególnie zwrócić uwagę na pracę Evelyn Underhill.
Jej arcydzieło „Mysticism”, opublikowane po raz pierwszy w roku 1911, pod wieloma względami nadal pozostaje niezrównaną prezentacją mistycznych i kontemplacyjnych tradycji Zachodu. Underhill dzieli mistycyzm zachodni na trzy szerokie hierarchiczne etapy (z wieloma podetapami), które nazywa
-mistycyzmem natury (lateralne poszerzenie świadomości obejmujące strumień życia),
-mistycyzmem metafizycznym (którego kulminacją jest bezforemne ustanie) i
-mistycyzmem boskim (który dzieli na ciemną noc i jedność).
Te etapy pod wieloma względami są bardzo podobne do mojego mistycyzmu natury, mistycyzmu bóstwa i mistycyzmu bezforemnego/niedualnego.
Są to niezmiernie ważne etapy duchowości, niezależnie od tego, czy pojawiają się na Wschodzie czy na Zachodzie, na Północy czy na Południu, dlatego bez nich żadna koncepcja duchowości nie jest pełna.

4. Duchowość jest postawą (taką jak otwartość lub miłość), którą możemy utrzymywać na każdym etapie, na jakim się znajdziemy.
Jest to prawdopodobnie najpopularniejsza definicja duchowości.
Mimo to, jak się okazało, bardzo trudno jest ją określić lub choćby ująć w spójny sposób. Trudno jest powiedzieć, że ową wymaganą postawą jest miłość, ponieważ według większości badaczy miłość (podobnie jak inne afekty) rozwija się z poziomu egocentrycznego przez socjocentryczny do światocentrycznego; a zatem ta postawa nie jest w pełni obecna na wszystkich poziomach, lecz raczej się rozwija (czy naprawdę miłość egocentryczną chcielibyśmy nazywać „duchową”?).
„Otwartość” mogłaby się nadawać, ale i w tym wypadku powstaje pytanie, czy zdolność do otwartości ukazuje się w pełni uformowana, czy się rozwija? Jak może być „otwarta” osoba z poziomu przedkonwencjonalnego, jeśli nawet nie po-trafi wejść w czyjąś rolę? „Integracja” mogłaby pasować — bo dana linia jest obecna w takim stopniu, w jakim jest zintegrowana i zrównoważona — ale w moim systemie jest to tylko inne określenie na funkcję, jaką pełni self, a to nie jest niczym szczególnie „duchowym”. W każdym razie sądzę, że jest to uzasadniona definicja, ale jak dotąd nie mamy wystarczającej ilości przekonujących przykładów.

5. Duchowość jest zasadniczo związana z doświadczeniami szczytowymi. W wielu przypadkach jest to niewątpliwie prawda, a doświadczenia szczytowe (odmienne stany świadomości) zwykle nie wykazują rozwoju lub etapowej progresji. Są chwilowe, przemijające, nietrwałe. Ponadto stanów, w przeciwieństwie do struktur, przeważnie nie da się ze sobą pogodzić.
Nie można być jednocześnie pijanym i trzeźwym. (Całkiem odwrotnie jest ze strukturami, które — ponieważ przekraczają i zawierają — mogą współistnieć: komórki i molekuły mogą istnieć jednocześnie, pierwsze z nich obejmują drugie.
Właśnie dlatego rozwój okonuje się za pomocą struktur, a nie stanów, chociaż te drugie są ważne same w sobie i mogą mieć bezpośredni wpływ na rozwój). Jeśli zatem duchowość definiujemy jako doświadczenie szczytowe, to samo w sobie nie obejmuje to rozwoju etapowego.

Jednak, jak sugerowałem wcześniej, możemy bliżej przyjrzeć się doświadczeniom szczytowym i odkryć, że ogólnie obejmują one nadpsychiczne, subtelne, przyczynowe i niedualne doświadczenia szczytowe, interpretowane przez struktury archaiczną, magiczną, mityczną lub racjonalną — a każda z nich wykazuje rozwój etapowy.
Niemniej jest to ważna definicja duchowości, która ukazuje, że na praktycznie każdym etapie rozwoju mogą się pojawić przemijające doświadczenia szczytowe obszarów transpersonalnych. Te czasowe stany, o ile zamieniają się w trwałe cechy, stają się strukturami wykazującymi rozwój. (W przypisie omawiam mechanizmy służące tej zmianie: self przetwarza czasowe doświadczenie, by stworzyć strukturę holistyczną).

Oto pięć spośród najbardziej rozpowszechnionych definicji duchowości.
Wynika z nich, że nie wszystko, co możemy w uzasadniony sposób nazwać „duchowością”, wykazuje rozwój etapowy.
Tym niemniej wiele aspektów duchowości przy bliższym zbadaniu okazuje się zawierać jeden lub więcej aspektów, które są rozwojowe.
Obejmuje to wyższe odcinki różnych linii rozwojowych oraz duchowość uważaną za odrębną linię. Jednak doświadczenia szczytowe nie wykazują rozwoju etapowego, chociaż zarówno struktury, które mają doświadczenia szczytowe, jak i obszary, w które następuje wgląd, wykazują rozwój, jeśli doszło do trwałych urzeczywistnień.

Czy rozwój psychologiczny musi się zakończyć, zanim będzie mógł się rozpocząć rozwój duchowy?

I tym razem zależy to niemal wyłącznie od tego, jak definiujemy te terminy.
Jeśli duchowość definiowana jest jako odrębna linia rozwoju, odpowiedź brzmi: „nie” (ponieważ biegnie obok linii rozwoju psychologicznego, a nie następuje po niej).

Jeśli duchowość definiowana jest jako doświadczenie szczytowe, odpowiedź również brzmi: „nie” (ponieważ takie doświadczenie może nastąpić w każdej chwili). Ale w innych wypadkach sprawa się nieco komplikuje.

Po pierwsze, pod pojęciem „rozwoju psychologicznego” wielu teoretyków rozumie personalne etapy rozwoju (prekon, kon i postkon), a termin „duchowe” oznacza dla nich etapy transpersonalne (post-postkon). Jeśli używamy tych definicji i rozpatrujemy jedną, określoną linię rozwojową, to rozwój psychologiczny musi generalnie zostać zakończony, nim będzie mógł się rozpocząć stabilny rozwój duchowy (ponieważ, jak wskazuje wielu badaczy, nie można osiągnąć etapu postkonwencjonalnego, jeśli wcześniej nie osiągnęliśmy etapu konwencjonalnego itd.).

Jednak — i właśnie to wprowadziło w błąd wielu teoretyków — skoro linie rozwojowe mogą podążać niezależnie, dana osoba może być na bardzo wysokim etapie duchowym (transpersonalnym lub post-postkon) w jednej linii, a w innych liniach może być na bardzo niskim etapie personalnym, psychologicznym (kon lub prekon). Na przykład ktoś może być na transpersonalnym poziomie poznania (który być może osiągnął przy pomocy rozwoju medytacyjnego), a jednocześnie może być na personalnym, psychologicznym etapie rozwoju moralnego (kon lub prekon).
Chociaż więc zgodnie z tymi definicjami w każdej pojedynczej linii rozwój duchowy pojawia się po rozwoju psychologicznym, lecz ponieważ same linie są stosunkowo niezależne, wszelkiego rodzaju rozwój duchowy może się pojawić przed, obok lub po wszelkiego rodzaju rozwoju psychologicznym.

Dana osoba może być w jednej linii na etapie prekon, w innej na etapie postkon, a w trzech kolejnych — na post-postkon, co według tych definicji oznacza dwa poziomy psychologiczne i trzy poziomy duchowe. Oczywiste więc jest, że całościowy rozwój psychologiczny nie musi być zakończony, zanim rozpocznie się rozwój duchowy.
Jeśli przez duchowość rozumiemy doświadczenia szczytowe, to mogą one pojawić się w każdej chwili i w każdym miejscu, a zatem one również nie wymagają zakończenia całościowego rozwoju psychologicznego. Ale również te stany, o tyle, o ile stają się cechami, wchodzą z konieczności w strumień rozwoju i płyną w jego morfogenetycznych nurtach, przepływając przez fale wielkiej Rzeki Życia.

Ken Wilber – Psychologia Integralna

Powiązane posty

• 4 etapy życia

• Miejsce wewnętrznej przemiany

• Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość

• Natura – nasz największy nauczyciel

• Pościć czy ucztować? Pogląd na życie.

• Wszechobecne wibracje – wg. E&J Hicks’ów

• Historia pewnego przebudzenia

W sercu Mędrca

28 Niedziela Gru 2008

Posted by ME in Medytacja, Świadomość

≈ 8 Komentarzy

Tagi

budda, buddyzm, cytaty, dhammapada, droga, gautama, Medytacja, mędrzec, oświecenie, przekaz, theravada, uważność, Świadomość

medrzec3
Cytaty z : Siddhartha Gautama – „Dhammapada”

3. „Skrzywdził mnie, uderzył mnie, pokonał mnie, ograbił mnie!” – kto
utrzymuje podobne myśli, nie uspokoi swej nienawiści. (3)

5. Nienawiść w tym świecie nigdy nie uspokoi się nienawiścią; jedynie
przez powstrzymanie nienawiści – nienawiść się uspakaja.
To jest Odwieczne Prawo. (5)

21. Uważność jest ścieżką ku nieśmiertelności, nieuwaga jest ścieżką ku
śmierci. Uważni nie umierają, nieuważni już są martwi.* (1)

28. Tak jak ktoś na wysokim szczycie góry ogarnia wszystko, co poniżej,
tak też mądry człowiek, który przez baczność odrzuca nieuwagę i wspina
się na wysoką wieżę mądrości, wolny od smutku ogarnia tłumy
przepełnione smutkiem i nieświadomością. (8)

34. Jak ryba wyciągnięta z wody i wyrzucona na ziemię, co rzuca się i
szamocze, taki jest rozgorączkowany umysł.

50. Niech nikt nie wynajduje błędów u innych, niech nie wypatruje
zaniedbań i złych postępków u innych. Niech widzi swe własne czyny – co
zrobił a czego nie uczynił. (7)

58. Na stercie śmieci w przydrożnym rowie zakwita lotos, pachnący i
radujący oczy. (15)

65. Człowiek bystry, choćby jedynie przez chwilę przestawał z mędrcem,
szybko pojmie prawdę, tak jak tylko dotknięcie języka, odkrywa smak zupy. (6)

81. Tak jak potężnej strzały nie poruszy burza, tak też mędrca nie porusza
ani pochwała, ani nagana. (6)

96. Spokojne są myśli, spokojna jest mowa i spokojne są czyny tego, kto
prawdziwie wiedząc, jest całkowicie wolny. (7)

100. Nad tysiąc zbędnych słów jedno jest trafne słowo, które słysząc,
osiąga się spokój. (1)

103. Choć ktoś może pokonać w bitwie tysiąc razy po tysiąc ludzi, to
najszlachetniejszym zwycięzcą jest ten, kto zwycięża samego siebie. (4)

111. Lepiej jest przeżyć jeden dzień w mądrości i medytacji, niż żyć sto lat
w głupocie i bez opanowania. (12)

113. Lepiej jest przeżyć jeden dzień, dostrzegając powstawanie i rozpad
rzeczy, niż żyć sto lat, nigdy nie dostrzegłszy powstawania i rozpadu
rzeczy. (14)

124. Jeśli dłoń jest wolna od ran, można w nią brać nawet truciznę.
Trucizna nie dosięgnie kogoś wolnego od ran. Dla mędrca nie ma rzeczy niewłaściwych. (9)

127. Ani na niebie, ani w głębi oceanu, ani w rozpadlinach górskich, ani
nigdzie na świecie nie ma miejsca, gdzie można by uciec przed skutkami
swoich czynów. (12)

131. Kto poszukując szczęścia krzywdzi innych, nigdy go nie osiągnie. (3)

146. Gdy ten świat nieustannie płonie, jakże się śmiać, jakże szukać
uciechy? Spowity przez ciemność, czemu nie poszukujesz światła? (1)

152. Człowiek pozbawiony wiedzy wzrasta niczym wół; rozwija się tylko
jego ciało, lecz mądrość nie rośnie. (7)

158. Wpierw powinno się samemu ugruntować w tym, co jest właściwe,
dopiero potem należy pouczać innych. (2)

163. Łatwo robić rzeczy, które są dla nas złe i szkodliwe, lecz niezmiernie
trudno czynić rzeczy, które są dobre i korzystne. (7)

165. Samemu czyni się zło, samemu sprowadza się na siebie cierpienie.
Samemu można zło odwrócić, samemu można samego siebie oczyścić.
Czystość i nieczystość zależą od nas samych – nikt nie może oczyścić drugiego. (9)

166. Niech nikt nie zaniedbuje własnego dobra na rzecz czyjegoś dobra, jakkolwiek wielkiego. Jasno rozumiejąc swój własny dobrobyt, winno się być nastawionym na czynienie dobra. (10)

171. Bądź uważny! Ogarnij ten świat, który jest niczym zdobny królewski
rydwan. Głupcy zaplątują się w nim, a mądrzy tylko obserwują. (5)

172. Ten, kto kiedyś był nieświadomy, lecz się przebudził,
rozjaśnia ten świat niczym księżyc uwolniony z chmur. (6)

201. Zwycięstwo tworzy wrogość, pokonany trwa w bólu. Ludzie pełni
pokoju żyją szczęśliwie, odrzucając i zwycięstwo, i porażkę. (5)

251. Nic tak nie pali jak gniew; nic tak nie wiąże jak nienawiść; nic tak nie sidła jak ułuda(17)

252. Łatwo widzi się błędy innych, lecz trudno dostrzec własne. Błędy innych rozdmuchuje się niczym plewy z ziarna, lecz własne ukrywa się tak, jak zręczny myśliwy maskuje się za ściętymi gałęziami. (18)

253. Kto zawsze wyszukuje błędy u innych, kto jest zawsze krytyczny – ten
tylko rozwija swe własne skazy. Jest daleki od ich usuwania. (19)

282. Mądrość wypływa z medytacji, bez medytacji mądrość zanika. Niech
człowiek – wiedząc o tych dwóch ścieżkach, rozwoju i upadku – tak kieruje
sobą, by jego mądrość mogła wzrastać. (10)

334. Pragnienia kogoś, kto jest w mocy nieuważnego życia, rozrastają się
jak dziki powój. Niczym małpa szukająca w lesie owoców, przeskakuje on z
żywota na żywot [smakując owoców swej karmy]. (1)

348. Puść przeszłość, puść przyszłość, puść teraźniejszość i przekrocz na drugi brzeg istnienia. Z umysłem całkowicie wyzwolonym, nie dotrzesz już więcej do narodzin i śmierci. (15)

405. Kto wyzwolił się z gwałtu wobec wszystkich żywych istot, i słabych, i
silnych, kto ani nie zabija, ani nie powoduje innych do zabijania – tego zwę
świętym człowiekiem. (23)

406. Kto jest przyjazny pośród wrogich, spokojny pośród gwałtownych i
wolny od przywiązań pośród ludzi skrępowanych przywiązaniami – tego
zwę świętym człowiekiem. (24)

407. Od kogo nienawiść, duma i hipokryzja opadły niczym ziarna
gorczycy od ostrza igły – tego zwę świętym człowiekiem. (25)

Wybrane cytaty z : Siddhartha Gautama – Dhammapada

Dhammapada była i jest uznawana za najbardziej zwięzłe przedstawienie nauki Buddy, jakie można znaleźć w kanonie palijskim, oraz za główny duchowy testament wczesnego buddyzmu. W krajach wyznających buddyzm Theravady, takich jak Sri Lanka, Birma i Tajlandia, wpływ Dhammapady jest wszechobecny.

Powiązane posty

• Być Zorbą czy…Buddą?

• Historia Buddy

• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.

• Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

• Życie – to jedyna religia

Czy umiesz naprawdę słuchać ?

23 Wtorek Gru 2008

Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 62 Komentarze

Tagi

ciało, człowiek, energia, impresje, odczucie, pole energetyczne, relacja, słuchanie, słuchać, wewnętrzne ciało, wrażenia, zrozumienie, związek, Świadomość

sluchaj
Kiedy słuchasz czyichś słów, nie słuchaj samym umysłem, lecz całym ciałem.
Staraj się przy tym czuć pole energetyczne ciała wewnętrznego. Odwróci to twoją uwagę od myślenia i stworzy nieruchomą przestrzeń, ona zaś pozwoli ci słuchać naprawdę, bez ingerencji umysłu.
W ten sposób obdarzasz rozmówcę przestrzenią, w której może on zaistnieć.
To najcenniejszy dar, jaki można ofiarować.
Większość ludzi nie umie słuchać, bo uwagę ich zaprząta głównie myślenie. Są nim bardziej pochłonięci niż tym, co mówi druga osoba, a w ogóle nie zważają na to, co rzeczywiście jest ważne: na Istnienie rozmówcy, przesłonięte jego słowami i umysłem.
Cudze Istnienie można oczywiście wyczuć jedynie poprzez własne. Jest to początek urzeczywistnienia jedności. Na najgłębszym poziomie Istnienia stanowisz bowiem jednię ze wszystkim, co jest.
Większość ludzkich związków polega głównie na interakcji umysłów, nie zaś na kontakcie czy też więzi między ludźmi.
Tego rodzaju układ nie ma szans powodzenia. Właśnie dlatego między osobami pozostającymi w bliskim związku tak często dochodzi do konfliktów. Kiedy twoim życiem kieruje umysł, nieuniknione są konflikty, zmagania i problemy.
Podtrzymywanie kontaktu z własnym ciałem wewnętrznym stwarza jasną przestrzeń bez-umysłu, w której może rozkwitnąć związek z drugim człowiekiem.

Głębokie wnikanie w ciało

Czuję energię w ciele, a zwłaszcza w rękach i w nogach, ale nie bardzo umiem wniknąć w ciało głębiej, tak jak zalecałeś.
Potraktuj to jako medytację. Nie musi ona trwać długo. Dziesięć do piętnastu minut czasu zegarowego powinno wystarczyć. Najpierw zadbaj o to, żeby nie rozpraszały cię bodźce zewnętrzne – niech nie dzwoni telefon, niech nikt nie zwraca się do ciebie z żadną sprawą. Usiądź na krześle, ale nie opieraj się plecami. Wyprostuj kręgosłup. Pomoże ci to zachować czujność. Jeśli wolisz, możesz też medytować w innej pozycji.

Sprawdź, czy ciało jest rozluźnione. Zamknij oczy. Parę razy głęboko odetchnij. Staraj się czuć, że oddech wpływa do dolnej partii brzucha. Zauważ, jak przy każdym wdechu i wydechu brzuch lekko się wydyma i znów kurczy. Potem świadomie poczuj w ciele całe jego wewnętrzne pole energii: nie myśl o nim, tylko je poczuj. W ten sposób wyzwolisz z umysłu świadomość.

Kiedy wyraźnie poczujesz ciało wewnętrzne jako jedno pole energii, postaraj się w miarę możności uwolnić od wszelkich plastycznych wyobrażeń i skup się wyłącznie na odczuwaniu.
Jeśli potrafisz, wyzbądź się również ewentualnych pozostałości myślowego wyobrażenia o własnym ciele fizycznym. Zostanie wtedy jedynie wszechogarniające poczucie obecności czy też „istności”, a ciało wewnętrzne będziesz czuł tak, jakby nie miało konturów. Wniknij głębiej w to uczucie. Stop się z nim w jedną całość. Zrośnij się z polem energetycznym, żeby znikło pozorne rozszczepienie na podmiot i przedmiot obserwacji – rozziew między tobą a twoim ciałem. Na tym etapie rozwiewa się też różnica między wewnętrznością a zewnętrznością, nie ma już więc ciała wewnętrznego. Wniknąwszy głębiej w ciało, przekroczyłeś jego granice.

Pozostań w tej sferze czystego Istnienia, dopóki będziesz czuł się w niej swobodnie, a potem wróć świadomością do ciała fizycznego, do oddechu oraz cielesnych zmysłów, i otwórz oczy. Przez kilka minut przyglądaj się swojemu otoczeniu w sposób medytacyjny, tak żeby umysł nie przyklejał etykietek, i staraj się stale czuć ciało wewnętrzne.

Sprawdź, proszę, na czym jesteś teraz skupiony. Słuchasz tego, co mówię, albo czytasz książkę. Skupiasz się więc na moich słowach. Jesteś zarazem w pewien marginalny sposób świadom swojego otoczenia, obecności innych ludzi itd.
Jednocześnie wokół tego, co słyszysz lub czytasz, może trwać taka czy inna działalność umysłowa, komentowanie na bieżąco. Nie ma jednak potrzeby, żeby którykolwiek z tych wątków pochłaniał całą twoją uwagę. Sprawdź, czy potrafisz równolegle podtrzymywać kontakt z ciałem wewnętrznym. Zwróć część uwagi do wnętrza. Nie kieruj jej całej na zewnątrz. Poczuj ciało od środka jako jedno pole energii. To prawie tak, jakbyś słuchał albo czytał całym ciałem. Ćwicz się w tym przez najbliższe dni i tygodnie.
Nie poświęcaj całej uwagi umysłowi i światu zewnętrznemu. Oczywiście skupiaj się na tym, czym się akurat zajmujesz, ale w miarę możności staraj się jednocześnie czuć ciało wewnętrzne. Bądź stale zakorzeniony w sobie. I zauważ, jak zmienia się dzięki temu twoja świadomość, a także jakość tego, co robisz.
Ilekroć na kogoś albo na coś czekasz – gdziekolwiek ci się to zdarzy – skorzystaj ze sposobności, żeby poczuć ciało wewnętrzne. Dzięki temu stanie w korkach ulicznych i w kolejkach okaże się bardzo przyjemne. Zamiast za pomocą mentalnych projekcji dystansować się wobec teraźniejszości, wniknij w jej głębsze warstwy, głębiej wnikając w ciało.
Doskonaląc w sobie świadomość ciała wewnętrznego, wypracujesz zupełnie nowy styl życia: będziesz nieustannie odczuwał więź z Istnieniem, a twoje życie zyska nieznaną ci dotąd głębię.

Potęga teraźniejszości – Eckhart Tolle

Poczytaj także

• Spogladaj głębiej…

• Źródło natchnienia jest w Tobie

• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość

• Lęk i kontrola w związku

•  Napięcie i odprężenie

•  Sztuka bycia opanowanym – Emocje pod kontrolą.

•  Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.

Nie możesz zgubić drogi

13 Sobota Gru 2008

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 27 Komentarzy

Tagi

dan millman, droga, droga wojownika, oświecenie, peaceful warrior, przypowieść, Rozwój, samoświadomość, sokrates, szczęście, wojownik, Świadomość

wojownikzen2
Fragment z:  „Droga miłującego pokój wojownika
” – Dan Millman

– Przypomniało mi to coś, o czym od długiego czasu chciałem z tobą porozmawiać. Często zdajesz się czytać w moich myślach i znać moją przyszłość. Czy pewnego dnia ja również będę miał tego rodzaju moce?

Słysząc to Sokrates wyciągnął rękę, włączył telewizor i zaczął oglądać film rysunkowy. Wyłączyłem go. Odwrócił się w moją stronę i westchnął.

– Miałem nadzieję, że całkowicie ominiesz jakąkolwiek fascynację mocami. Ale teraz, skoro to wyszło, możemy to załatwić. Dobra, co chcesz wiedzieć?

– Na początek weźmy przepowiadanie przyszłości. Zdaje się, że potrafisz to czasami robić.

– Odczytywanie przyszłości opiera się na realistycznym postrzeganiu teraźniejszości. Nie zajmuj się widzeniem przyszłości, dopóki nie zobaczysz wyraźnie teraźniejszości.

– No dobrze, a co z czytaniem myśli? – zapytałem.

– O co chodzi? – Sokrates westchnął.

– Zdaje się, że przeważnie potrafisz odczytywać moje myśli.

– Tak, istotnie – przyznał – na ogół wiem, co myślisz. Twoje “myśli” łatwo odczytać, ponieważ masz je wypisane na twarzy.

Zaczerwieniłem się.

– Rozumiesz, co mam na myśli? – zaśmiał się wskazując na moje zaróżowione policzki. – Nie trzeba być czarodziejem, żeby odczytywać myśli z twarzy. Pokerzyści robią to przez cały czas.

– Ale co z prawdziwymi mocami? – Sokrates usiadł na łóżku.

– Szczególne moce faktycznie istnieją – powiedział. – Ale takie rzeczy dla wojownika są absolutnie bez znaczenia. Nie daj się omamić. Szczęście jest jedyną mocą jaka się liczy. A szczęścia nie można zdobyć, ono zdobywa ciebie – ale tylko wtedy, gdy zrezygnujesz ze wszystkiego innego.

Sokrates wyglądał na zmęczonego. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, jakby podejmując decyzję. Potem przemówił głosem, który brzmiał łagodnie i stanowczo. Wypowiedział słowa, których lękałem się najbardziej.

– Jest dla mnie jasne, że nadal jesteś w sidłach, Dan – nadal szukasz szczęścia gdzieś indziej. Niech tak będzie. Będziesz szukał, aż zmęczysz się tym wszystkim. Masz teraz odejść na jakiś czas. Szukaj tego, co musisz znaleźć i ucz się tego, co się da. Potem zobaczymy.

– Ale… jak długo? – Mój głos drżał z emocji. Jego słowa wstrząsnęły mną.

– Dziewięć lub dziesięć lat powinno wystarczyć. Byłem przerażony.

– Sokratesie, tak naprawdę nie jestem zainteresowany mocami. Naprawdę rozumiem, co powiedziałeś. Proszę, pozwól mi zostać z tobą.

Zamknął oczy i westchnął.

– Mój młody przyjacielu, nie lękaj się. Twoja ścieżka cię poprowadzi – nie możesz zgubić drogi.

– Ale kiedy cię znowu zobaczę, Sokratesie?

– Kiedy skończysz szukać – kiedy naprawdę skończysz.

– Kiedy zostanę wojownikiem?

– Wojownikiem się nie zostaje, Dan. Albo w danym momencie nim jesteś, albo nie jesteś. Droga sama kreuje wojowników. A teraz musisz całkowicie o mnie zapomnieć. Idź i wróć promienny.

Przyzwyczaiłem się tak bardzo polegać na jego radach, na jego pewności. Wciąż drżąc odwróciłem się, podszedłem do drzwi i po raz ostatni popatrzyłem w jego błyszczące oczy.

– Zrobię wszystko, o co prosisz, Sokratesie – z wyjątkiem jednej rzeczy. Nigdy ciebie nie zapomnę.

Zszedłem po schodach, wyszedłem na ulicę i poszedłem krętymi uliczkami miasteczka uniwersyteckiego, zmierzając ku niepewnej przyszłości.

Postanowiłem przenieść się z powrotem do Los Angeles, mojego miasta rodzinnego. Wyprowadziłem starego valianta z garażu i spędziłem ostatni tydzień w Berkeley, przygotowując się do wyjazdu.

[…]

Kiedy przybyłem do wioski Cascais na wybrzeżu Portugalii, mojego ostatniego miejsca postoju w podróży, pytania na które wciąż nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi, paliły mnie jak ogień.

Postanowiłem doprowadzić do ostatecznej konfrontacji z pytaniami, które dźwięczały w moich uszach: Czym jest oświecenie? Kiedy odzyskam spokój? Sokrates mówił o tych sprawach, ale wtedy go nie słuchałem.

Pewnego poranka obudziłem się na opustoszałej plaży, na której biwakowałem przez parę dni. Spojrzałem na wodę. Przypływ zniszczył mój pracowicie wybudowany zamek z piasku i patyków.

Z jakiegoś powodu przypomniało mi to o mojej własnej śmierci i o tym, co Sokrates próbował mi przekazać. Fragmenty jego słów i gestów napływały do mnie, podobnie jak patyki z mojego zamku, które teraz bezładnie unosiły się na przybrzeżnych falach: “Pomyśl o umykających latach, Danny. Pewnego dnia odkryjesz, że śmierć nie jest taka, jak ją sobie wyobrażasz – ale przecież życie również takie nie jest. Tak jedno, jak i drugie może być cudowne, pełne zmian – albo, jeśli się nie przebudzisz, zarówno życie, jak i śmierć będą wielkim rozczarowaniem.”

Jego śmiech dźwięczał mi w głowie. Wtedy przypomniałem sobie pewne zdarzenie, które miało miejsce na stacji:

Byłem zaspany. W pewnym momencie Sokrates złapał mnie za ramiona i potrząsnął:

– Zbudź się! – zawołał. – Gdybyś wiedział, że umierasz na nieuleczalną chorobę, gdyby pozostało ci niewiele życia, zmarnowałbyś nawet te krótkie chwile! Mówię ci teraz, Dan: Ty umierasz na nieuleczalną chorobę, która nazywa się narodziny. Pozostało ci zaledwie parę lat życia. Tak jak wszystkim innym ludziom. Więc bądź szczęśliwy teraz, bez powodu – albo nie będziesz szczęśliwy nigdy.

Poczułem olbrzymią potrzebę, żeby gdzieś pójść, ale nie było dokąd. Tak więc pozostałem na miejscu, niczym przeszukiwacz plaży, i wciąż przeszukiwałem swój własny umysł. “Kim jestem?” – pytałem siebie. “Czym jest oświecenie?”

Dawno temu Sokrates powiedział mi, że nawet wojownicy nie wygrywają ze śmiercią – jedynie odkrywają – Kim  tak naprawdę jesteśmy.

Leżąc w słońcu rozmyślałem o obieraniu warstw cebuli w kantorze Sokratesa, żeby zobaczyć “kim jestem”. Przypomniałem sobie bohatera powieści J. D. Salingera, który widząc kogoś pijącego mleko ze szklanki, powiedział: “Jest to jak przelewanie Boga w Boga, jeśli wiecie co mam na myśli.”

Przypomniałem sobie też pewien sen Lao Tsy:

Lao Tsy zasnął i śnił, że jest motylem.
Gdy się przebudził, zastanawiał się:
“Czy jestem człowiekiem, który właśnie śnił, że jest motylem, czy też jestem motylem śniącym, że jest człowiekiem?”

Spacerowałem wzdłuż plaży śpiewając dziecięcą piosenkę:

Wiosłuj, wiosłuj, wiosłuj, płyń przez cały dzień. Wesoło, wesoło, wesoło, życie to tylko sen.

Pewnego razu, gdy po jednym z takich spacerów wróciłem do swojego obozowiska ukrytego pomiędzy skałami, sięgnąłem do plecaka i wyjąłem z niego starą książkę, którą kupiłem w Indiach. Było to nieudolne tłumaczenie na język angielski ludowych opowieści duchowych. Przerzuciwszy parę stron znalazłem opowieść na temat oświecenia:

Milarepa poszukiwał wszędzie oświecenia, ale nie mógł go znaleźć
– aż pewnego dnia zobaczył starego człowieka, który szedł powoli górską ścieżką niosąc ciężki worek.
Milarepa natychmiast poczuł, że ten stary człowiek zna tajemnicę, której on sam rozpaczliwie szukał przez wiele lat.

– Starcze, powiedz mi, proszę, czym jest oświecenie?

Starzec uśmiechnął się, zrzucił ciężki worek z pleców i wyprostował się.

– Tak, teraz wiem! – zawołał Milarepa
– Jestem ci dozgonnie wdzięczny. Ale proszę, jeszcze jedno pytanie. Co jest po oświeceniu?

Starzec podniósł worek, zarzucił go sobie na barki, umocował i ciągle uśmiechając się, poszedł dalej ścieżką.

Tej samej nocy miałem taki sen:

Panuje ciemność. Jestem u podnóża wielkiej góry. Zaglądam pod wszystkie kamienie w poszukiwaniu cennego klejnotu. W dolinie panuje mrok, więc nie mogę go znaleźć.

Nagle spoglądam na jaśniejący szczyt góry. Jeżeli klejnot jest gdzieś, to na pewno tam, na szczycie. Wspinam się z uporem. Żmudna podróż zajmuje mi wiele lat. W końcu docieram do celu. Stoję skąpany w jasnym świetle.

Widzę teraz wszystko wyraźnie, ale klejnotu nie ma. Spoglądam na dolinę, skąd wiele lat temu rozpocząłem wspinaczkę. Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że klejnot zawsze był wewnątrz mnie, nawet wtedy, a światło świeciło przez cały czas. Tylko moje oczy były zamknięte.

Przebudziłem się w środku nocy. Świecił księżyc. Powietrze było ciepłe, a cały świat pogrążony w ciszy. Słychać było jedynie rytmiczny szum fal. Usłyszałem głos Sokratesa, ale wiedziałem, że było to tylko jeszcze jedno wspomnienie: “Oświecenie nie jest osiągnięciem, Dan – jest odkryciem. Kiedy się budzisz, wszystko się zmienia, a jednocześnie nic się nie zmienia. Jeśli ślepiec odkrywa, że może widzieć, to czy świat się zmienia?”

Siedziałem i obserwowałem światło księżyca migoczące na falach i pokrywające srebrem odległe góry. Co to było za powiedzenie o górach, rzekach i wielkim poszukiwaniu? Aha, przypomniałem sobie:

Na początku góry są górami, a rzeki rzekami. Potem góry nie są górami, a rzeki nie są rzekami. W końcu góry są górami, a rzeki rzekami.

Wstałem, zbiegłem plażą i zagłębiłem się w ciemnej toni oceanu. Wypłynąłem daleko poza fale przyboju. Przestałem poruszać rękami, kiedy nagle poczułem, że coś ociera się o mnie w czarnej głębi. Naraz dotarło do mnie: to była Śmierć.

Rzuciłem się dziko do brzegu i dysząc ciężko opadłem na mokry piasek. Mały krab przeszedł tuż przed moimi oczami i zakopał się w piasku, który momentalnie zmyła woda.

Wstałem, wytarłem się i ubrałem. Spakowałem się przy świetle księżyca. Zakładając plecak powiedziałem do siebie:

– Lepiej nigdy nie zaczynać, ale skoro już się zaczęło, lepiej skończyć.

Wiedziałem, że czas wracać do domu.

Fragment z:  „Droga miłującego pokój wojownika” – Dan Millman

Powiązane posty

• Droga wojownika
• Historia Dana
• Czy Twoje życie ucieka?
• Życie w harmonii
• Mądrość
• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?
• Odpowiedzią… są pytania
• Czemu boimy się śmierci?
• Życie to lekcja

Naucz się relaksować

11 Czwartek Gru 2008

Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, zdrowie

≈ 8 Komentarzy

Tagi

gimnastyka, kurt, Medytacja, odpoczynek, relaks, relaksacja, rozluźnienie, spokój, tepperwein, wyciszenie, zdrowie, Świadomość, ćwiczenia, ćwiczenia fizyczne

lady2
Zanim przystąpisz do treningu umysłu, musisz nauczyć się relaksować, zarówno fizycznie, jak i duchowo. Jedynie bowiem głębokie rozluźnienie umożliwi ci osiągnięcie stanu twórczej świadomości. Dopiero kiedy będziesz zupełnie wyciszony, skupisz wszystkie swe siły i energię na wyobrażonym celu, celu, który pragniesz osiągnąć za pomocą treningu umysłu.
Zarówno napięcie, jak odprężenie są dla człowieka stanami naturalnymi. Jednakże ruchliwy i aktywny tryb życia, jaki zazwyczaj prowadzimy, sprawił, że większe znaczenie przypisuje się napięciu. Dlatego też musimy nauczyć się relaksować, osiągać stan głębokiego odprężenia, aby odbudować w sobie wewnętrzną harmonię.
Poniżej podaję kilka ćwiczeń, które pozwolą ci się odprężyć fizycznie, a co za tym idzie także psychicznie. Możesz posługiwać się nimi, ilekroć tylko odczujesz taką potrzebę. Przekonasz się, że do osiągnięcia tego samego celu, czyli stanu głębokiego odprężenia, prowadzą różne drogi.
Nie denerwuj się i nie spiesz przy wykonywaniu ćwiczeń relaksujących, poświęć im więcej czasu, a zobaczysz, że to się opłaci. Kiedy spośród różnych propozycji wybierzesz i opanujesz ćwiczenie, które uznasz za najskuteczniejsze w twoim przypadku, w przyszłości w ciągu kilku sekund staniesz się gotowy do podjęcia treningu umysłu.
W gruncie rzeczy, odprężenie fizyczne i psychiczne stanowią jedno, trudno rozdzielać te stany. Ponieważ w pierwszej kolejności przedstawiam techniki odprężenia fizycznego, chciałbym teraz zwrócić uwagę na znaczenie relaksu duchowego.
Skuteczność treningu umysłu zależy bezpośrednio od stopnia skupienia, jaki zdołałeś osiągnąć. Silne emocje negatywne, jak wątpliwości, strach, zmartwienia, przeszkadzają i obniżają jakość koncentracji. Dlatego odsuń na bok wszystkie sprawy, którymi żyłeś w ciągu dnia. W czasie treningu umysłu musisz poczuć się wewnętrznie wolny, wszelkie destrukcyjne myśli i uczucia zrzuć niczym rękawiczki! Jeśli chcesz osiągnąć sukces, musisz całą energię skoncentrować na swoim celu i nie może ci w tym przeszkodzić.
Możesz dopomóc sobie w osiągnięciu głębszego stopnia skupienia, jeśli w czasie ćwiczeń fizycznie rozluźniających lub na krótko przed nimi wyobrazisz sobie, że twoja głowa powoli robi się pusta o wypełnia się czystym, jasnym światłem, albo, jeśli ci to bardziej odpowiada, wypełnia ją głęboka, uspokajająca czerń.
Zobaczysz wtedy, że wszystkie absorbujące cię myśłi i uczucia odejdą i doznasz poczucia nieskończonej ciszy. Kiedy osiągniesz stan całkowitego duchowego spokoju. Także twoje rozluźnienie fizyczne nastąpi łatwiej, szybciej i będzie intensywniejsze.
Istnieje wiele ćwiczeń prowadzących do osiągnięcia fizycznego odprężenia. Przedstawiam następujące :

1. Specjalne gimnastyka
Jeśli cierpisz na dolegliwości w okolicy ramion i karku, dobrze ci zrobi, jeżeli jeszcze przed rozpoczęciem treningu zlikwidujesz napięcie w tych miejscach, stosując specjalną gimnastykę. Nie chodzi tu jednak o gimnastykę, podczas której pot będzie lał się z ciebie strumieniami. Wystarczy, jeśli rozciągniesz i naprężysz mięśnie oraz ścięgna. Nie wkładaj w te ćwiczenia nadmiernego wysiłku, rób szerokie, płynne ruchy.
Najpierw wykonaj krążenia do tyłu i do przodu ramionami, następnie barkami i biodrami. Wyciągnij ramiona w bok i zrób kilka skłonów w lewo i w prawo. Pamiętaj, aby twoje nogi mocno opierały się o podłogę. Teraz skłoń się w przód, najgłębiej jak możesz. Nie próbuj jednak niczego na siłę, twoje ciało ma być swobodnie wychylone. Powoli wyprostuj się i rozluźnij mięśnie nóg.
Zakończ gimnastykę rozluźnieniem mięśni szyi. Najpierw pozwól, by twoja głowa opadła na piersi, potem odchyl ją swobodnie na kark, następnie w prawo i w lewo. Powtórz to ćwiczenie, a na koniec pokręć głową kilka razy w prawo, a później w lewo.

2. Stopniowe rozluźnianie mięśni
Metoda stopniowego rozluźniania mięśni polega na doprowadzeniu całego ciała do stanu rozluźnienia poprzez systematyczne napinanie poszczególnych partii mięśni. W tym celu trzeba na kilka sekund napiąć kolejne mięśnie, po czym „puścić” je, czyli zwolnić napięcie, powodując odprężenie. Każde z tych ćwiczeń można powtórzyć w celu wzmocnienia uzyskanego efektu. Uczucie odprężenia, jakiego doświadczamy po zrobieniu tego ćwiczenia, jest porównywalne ze stanem zmęczenia i ociężałości odczuwanym po wykonaniu ciężkiej pracy fizycznej.
Zacznij ćwiczenia od prawej dłoni, potem przejdź do prawego ramienia, następnie napnij lewą dłoń, lewe ramię, prawą nogę, lewą nogę, pośladki, brzuch, plecy, ramiona, szyję i wreszcie mięśnie twarzy. Napinaj kolejne mięśnie tak mocno gwałtownie; powolne i stopniowe rozluźnianie nie przynosi tak dobrego efektu.
Na zakończenie „potrząśnij” całym ciałem, upewniając się tym samym o osiągnięciu stanu odprężenia.

3. Kołysanie ciałem
Stań prosto! Zacznij wychylać ciało do przodu, ale tak, żebyś bez kłopotu mógł utrzymać równowagę. Następnie zacznij kołysać ciałem do tyłu. Ćwicz tak przez minutę, stopniowo zmniejszaj kąt wychylenia i zacznij zmieniać kierunek, teraz wychylaj się na boki.
Następnie kołysz ciałem od prawej strony do lewej. Powoli zmniejszaj kąt wychylenia.
Teraz zacznij się obracać. Najpierw zgodnie z ruchem wskazówek zegara, potem w przeciwnym kierunku. Stopniowo zwalniaj obroty, aż całkiem przestaniesz się poruszać. Przez chwilę pozostań nieruchomo. Rozkoszuj się ciszą!
To ćwiczenie polecane jest szczególnie wtedy, gdy zależy ci na odzyskaniu wewnętrznej harmonii.
Opisane poniżej ćwiczenia rozluźniające wprowadzą cię stopniowo w stan fizycznego i psychicznego relaksu.

4. Liczenie wstecz
Jeśli nie nabrałeś jeszcze wprawy w osiąganiu stanu rozluźnienia, proponuję ci ćwiczenie stosowane w wielu technikach relaksacyjnych, mianowicie liczenie wstecz. Daje ono efekty w przypadkach najbardziej „beznadziejnych”/
Połóż się na leżance lub gdziekolwiek indziej, ważne jest tylko, abyś nie leżał na podłożu zbyt miękkim. Zamknij oczy.
Zacznij powoli liczyć od stu do jednego, robiąc między każdą liczbą przerwę wynoszącą około dwóch sekund.
Swoim wewnętrznym okiem spróbuj zobaczyć kolejne liczby. Skoncentruj się na tym, co widzisz. W ten sposób osiągniesz pierwszy stopień rozluźnienia: stan alfa.
Osiągnięciu stanu alfa sprzyja podczas liczenia skierowanie gałek ocznych ku górze w kierunku nasady nosa. Oczywiście patrzysz w górę trzymając oczy zamknięte. Taka pozycja oczu powoduje, że mózg zaczyna wytwarzać fale alfa.
Stosując metodę liczenia do tyłu, osiągniesz stan alfa już przy pierwszej próbie. Będzie ci jednak potrzeba jeszcze kilku tygodni ćwiczeń, zanim nauczysz się pogłębiać stan alfa, utrzymywać go dłużej oraz schodzić jeszcze głębiej, czyli osiągać stan teta. Liczenie wstecz od stu do jednego powinieneś praktykować przez dziesięć dni. Przez następne dziesięć dni wystarczy, jeśli będziesz liczyć od pięćdziesięciu do dwudziestu pięciu. Przez kolejne dziesięć dni licz od dwudziestu pięciu do jednego, potem od dziesięciu do jednego aż wreszcie od siedmiu do jednego.
Kiedy dotrzesz do etapu liczenia od siedmiu do jednego, będziesz mógł połączyć liczenie wstecz z wizualizacją kolorów.

5. Osiąganie stanu rozluźnienia za pomocą wizualizacji kolorów
Ćwiczenie wizualizacji kolorów polega na tym, że będziesz sobie kolejno wyobrażać siedem kolorów zawsze w tej samej kolejności. Oglądając dany kolor, rozluźnisz określoną część ciała. Wizualizuj kolory w następującym porządku: czerwony – pomarańczowy – żółty – zielony – niebieski – lila – fioletowy.
Zacznij od najbardziej intensywnej barwy: od czerwieni. Wyobraź sobie i poczuj płomienną czerwień. Utrzymaj ten obraz przez około trzydzieści sekund. Teraz przejdź do koloru pomarańczowego. W treningu autogennym przechodząc od koloru do koloru wypowiada się formułkę: moje nogi stają się teraz ciężkie jak ołów, robią się coraz cięższe, są bardzo ciężkie, czuję, jak napełnia je miłe uczucie ciepła.
Już samo wypowiedzenie w myślach tych słów wywiera efekt odprężający. Wizualizacja kolorów dodatkowo go wzmacnia. Wyobrażając sobie kolejne kolory, będziesz osiągał coraz głębszy stan odprężenia. Wraz z wizualizacją fioletu zejdziesz najgłębiej.
Jeśli mimo to masz wrażenie, że podczas wizualizacji kolorów niczego specjalnego nie doświadczyłeś, to prawdopodobnie dzieje się tak dlatego, że osiągałeś już wcześniej stan alfa, nie zdając sobie z tego sprawy. W takim razie kontynuuj ćwiczenia, aby osiągnąć jeszcze niższe poziomy umysłu.

6. Wędrówka umysłu
To ćwiczenie najlepiej jest wykonywać w pozycji leżącej, bo najłatwiej wtedy rozluźnić mięśnie. Podłoże, na którym leżysz, nie może być jednak zbyt miękkie ani nie może się uginać pod twoim ciężarem. Plecy, szyja i głowa muszą być bezwzględnie wyprostowane.
Teraz skieruj całą uwagę na swoje prawe ramię. Wewnętrznym okiem obejrzyj ramię. Zacznij od góry, posuwając się powoli w dół, zakończ obserwację na dłoni, dokładnie na kciuku. Skup na nim wszystkie myśli, powinieneś widzieć i odczuwać wyłącznie kciuk, który przysłania ci teraz resztę ciała. Koncentrując wszystkie myśli na obrazie kciuka, powodujesz jego odprężenie. Wyczuj wszystkie mięśnie kciuka i świadomie go rozluźnij.
W wyobraźni powędruj wzrokiem do pozostałych palców prawej dłoni i rozluźnij je w podobny sposób. Stosując powyższą metodę, poddaj oględzinom całe ciało. Jeżeli masz trudności z osiągnięciem stanu odprężenia, powinieneś koniecznie praktykować to ćwiczenie i rozluźniać w ten sposób poszczególne organy ciała.
Na początku możesz mieć trudności z odbieraniem osobno danej części ciała. W miarę zdobywania praktycznego doświadczenia zaczniesz się coraz lepiej wczuwać w położenie każdego organu.

7. Wewnętrzne schody ruchome
Po wykonaniu w pozycji leżącej ćwiczenia „wędrówka umysłu” możesz – nadal leżąc – „przejechać się” w wyobraźni ruchomymi schodami.
Większość ludzi bez wysiłku potrafi sobie wyobrazić jazdę ruchomymi schodami.
Z tego też powodu wybrałem to ćwiczenie, znakomicie zresztą spełniające swój cel.
A więc zamknij oczy i wyobraź sobie, że stoisz na ruchomych schodach. Zaczynasz powoli zjeżdżać w dół. Wszystkie negatywne sprawy, uczucia i myśli zostawiasz na górze, na szczycie schodów. W miarę przesuwania w dół stajesz się coraz bardziej spokojny i odprężony. Kiedy jazda dobiega końca, okazuje się, że masz przed sobą następne schody. Zjeżdżasz jeszcze niżej i osiągasz jeszcze głębszy poziom rozluźnienia. Kontynuuj jazdę w dół tak długo, jak długo będziesz widział przed sobą jakieś schody albo dopóki nie poczujesz się całkowicie odprężony. Wtedy zostań tam, gdzie jesteś. Im niżej zjedziesz, tym twoje rozluźnienie będzie pełniejsze. Ruchome schody mogą być tym obrazem, który odtąd zawsze będzie ci się kojarzył z rozluźnieniem i je wywoływał.

8. Oddychanie hong-soh
Jednym z najważniejszych i najbardziej znanych sposobów osiągania głębokiego rozluźnienia jest świadome oddychanie. Nie bez przyczyny w różnych systemach filozoficznych, na przykład w jodze albo w dalekowschodnich sztukach walki, tak wielką wagę przykłada się do prawidłowego i świadomego oddychania.
Jednym z podstawowych ćwiczeń prowadzących do uzyskania stanu odprężenia jest obserwowanie własnego oddechu. Twoje zadanie podczas wykonywania ćwiczenia polega na skierowaniu całej uwagi na oddech, dzięki czemu wyciszysz myśli i uczucia.
Specjalną techniką relaksacyjną jest oddychanie hong-soh. Wyobraź sobie, że podczas nabierania powietrza słyszysz swoim wewnętrznym uchem dźwięk „hong”, nie wkładaj w to jednak nadmiernego wysiłku. Podczas wydechu usłysz z kolei dźwięk „soh”. Znów rozciągnij go, na ile możesz.
Powyższa technika oddychania jest z pewnością ćwiczeniem dla wszystkich, obie sylaby są bowiem tak dobrane, że każdy może je dowolnie rozciągnąć w zależności od pojemności płuc. Ponadto dźwięk hong-soh jest mantrą i przy ciągłym powtarzaniu powoduje coś w rodzaju wewnętrznego poznania i zrozumienia, wspierając tym samym proces rozwoju duchowego. Poza tym hong-soh.

9. Doświadczenie ciepła
Doświadczenie ciepła, zapożyczone z treningu autogennego, jest nie tylko wypróbowanym sposobem uzyskiwania stanu rozluźnienia, ale może ci także pomóc w usunięciu napięcia w obrębie brzucha i klatki piersiowej.
Powinieneś sobie zatem wyobrazić, że leżysz w wannie, a twoje ciało obmywa przyjemnie ciepła woda. Nawiasem mówiąc, ćwiczenie to znakomicie rozwija wyobraźnię – czujesz na skórze łagodne ruchy wody i wszystkimi zmysłami chłoniesz uroki kąpieli.
Gdy swoim wewnętrznym okiem ujrzysz się w wannie i fizycznie odczujesz dobroczynne działanie kąpieli, możesz przejść do właściwego ćwiczenia.
Weź oddech i wyobraź sobie, że czujesz miłe ciepło ogarniające twoją klatkę piersiową. Kiedy zrobisz wydech, ciepło powoli odpłynie w dół, w stronę brzucha, aż do miednicy.
Oddychaj w ten sposób, prowadząc ciepło od piersi do brzucha i z powrotem, zmniejsz tempo oddechu, tak aby strumień ciepła płynął coraz spokojniej. Ćwiczenie to wykonuj z zamkniętymi oczami, później popróbuj z otwartymi. Kiedy je opanujesz, będziesz mógł potem ćwiczyć w dowolnie wybranym momencie, nawet bez specjalnego przygotowania.
Ćwiczenie „doświadczenie ciepła” nie tylko ułatwia osiągnięcie stanu głębszego rozluźnienia, lecz pomoże ci także rozładować stres.
Zdolność wprowadzania się w stan rozluźnienia ma kapitalne znaczenie, jeśli chcesz, aby trening umysłu doprowadził cię do celu. Dlatego wybierz metodę, która w twoim przypadku wydaje się najbardziej skuteczna i zacznij ją stosować, ja ze swej strony polecałbym ci wizualizację kolorów.
Bądź wytrwały i konsekwentny, gdyż w ćwiczeniach opisanych dalej umiejętność wprowadzania się w stan głębokiego relaksu jest rzeczą niezbędną. Wyznacz sobie porę dnia, którą poświęcisz na trening, i zacznij ćwiczyć. Pamiętaj o właściwym przygotowaniu miejsca, w którym zaplanowałeś swoje seanse medytacyjne.

„Twórcza moc myślenia” Kurt Tepperwein

Powiązane posty

• Tai-chi

• Czym jest energia “Chi” ?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Zabawne i nietypowe techniki medytacji

• Stres i napięcie = początek choroby

• Masaż leczy duszę

Napięcie i odprężenie

04 Czwartek Gru 2008

Posted by ME in Medytacja, Rozwój, Świadomość

≈ 5 Komentarzy

Tagi

napięcie, odprężenie, osho, równowaga, relaks, uspokojenie, wyciszenie, zdrowie, Świadomość

napiecie

Pytanie: Odczuwam wielkie napięcie i stres. Jak mogę się odprężyć?
Zacznij od swego najbliższego otoczenia – w nim istniejemy, a możemy zacząć tylko od miejsca, w którym istniejemy. Zrelaksuj całe otoczenie swojej jaźni: odpręż ciało, wycisz zachowanie, spowolnij wszystko, co robisz. Chodź w sposób zrelaksowany, jedz w sposób zrelaksowany, mów i słuchaj w sposób zrelaksowany. Zwolnij każdy proces. Nie śpiesz się, nie poganiaj. Poruszaj się tak, jakbyś miał do dyspozycji całą wieczność – bo, prawdę mówiąc, masz ją. Jesteśmy tu obecni od samego początku i będziemy aż do samego końca, jeśli oczywiście przyjąć, że początek i koniec istnieją. Bo właściwie nie istnieją. Zawsze tu byliśmy i zawsze będziemy. Zmienia się forma, ale nie substancja; zmieniają się stroje, ale nie dusza.

Napięcie oznacza pośpiech, lęk, wątpliwość. Oznacza ciągły wysiłek, aby się obronić, być bezpiecznym, mieć pewność. Napięcie wymusza przygotowanie się dzisiaj na nadejście jutra albo następnego życia, ponieważ bojąc się jutra nigdy nie zmierzysz się z rzeczywistością. Napięcie oznacza przeszłość, której nie przeżyłeś, ale jedynie jakoś tam spędziłeś; otacza cię, wisi, jest jak kac.

Zapamiętaj jedną z podstawowych zasad życia: każde doświadczenie, które zlekceważyłeś będzie wisieć nad tobą, będzie nalegać: „Dokończ mnie! Przeżyj mnie! Spełnij mnie!” To jest cecha przypisana wszystkiemu, czego doświadczasz – chce być dokończone, spełnione. Kiedy się spełni -wyparuje; niedokończone – nalega, torturuje cię, prześladuje, przyciąga twoją uwagę. Mówi: „Co masz zamiar ze mną zrobić? Nie dokończyłeś mnie. Spełnij mnie!”

Cała twoja przeszłość wisi dookoła ciebie – bo niczego nie przeżyłeś naprawdę, wszystko jakoś wymijałeś, angażowałeś się tylko częściowo, tylko troszeczkę, na chłodno. Żadnej pełni zaangażowania, żadnej pasji. Poruszałeś się jak lunatyk we śnie. Toteż przeszłość wisi nad twoją głową, a przyszłość napawa cię lękiem. A jedyne co jest realne – twoja teraźniejszość – tkwi wciśnięta pomiędzy przeszłość i przyszłość.
Relaks zacznij od najbliższego ci otoczenia. Pierwszy krok to rozluźnienie ciała. Pamiętaj, aby tak często jak to tylko możliwe zwracać uwagę, czy gdzieś w nim – w karku, w głowie, w nogach – nie tworzy się napięcie. Świadomie rozluźnij je. Zwróć się bezpośrednio do spiętej części ciała i przekonaj ją, powiedz czule: „Odpręż się”.

Zdziwisz się, że jeśli poprosisz o to którąkolwiek część swego ciała, ona cię posłucha, zrobi to, o co prosisz – to przecież twoje ciało! Zamknij oczy i wniknij do jego wnętrza, przechodząc od stóp do głowy w poszukiwaniu napięcia. Porozmawiaj z tą częścią ciała jak z przyjacielem; niech to będzie dialog pomiędzy tobą i twoim ciałem. Poproś, by się zrelaksowało, powiedz mu: „Nie ma się czego obawiać. Nie bój się. Zatroszczę się o wszystko – ty się odpręż”.

Z czasem nabierzesz wprawy, a ciało stanie się wypoczęte. Wtedy zrób kolejny krok, nieco bardziej w głąb. Poproś, aby także umysł się zrelaksował. Jeśli ciało słucha, umysł także posłucha, ale nie możesz zaczynać od niego – musisz zaczynać od początku, nie można zaczynać od środka. Wiele osób zaczyna od umysłu i niczego nie osiąga; a to dlatego, że zaczynają w złym miejscu. Wszystko ma swoją kolejność.
Jeśli będziesz umiał rozładować napięcie w ciele, wtedy także będziesz umiał pomóc umysłowi łatwo się relaksować. Umysł jest tworem bardziej skomplikowanym. Kiedy będziesz miał pewność, że ciało słucha tego, o co prosisz, zdobędziesz także więcej pewności siebie. Teraz nawet umysł powinien cię słuchać. Zabierze to więcej czasu, ale jest możliwe.

Kiedy umysł będzie odprężony, zacznij relaksować swoje serce, świat uczuć, emocji -jeszcze bardziej skomplikowany, jeszcze bardziej subtelny. Ale teraz będziesz mógł poruszać się z zaufaniem, z pełnią zaufania do samego siebie. Będziesz już wiedział, że to możliwe. Jeśli udało się w przypadku ciała i umysłu, uda się także z sercem. I dopiero wtedy, gdy przejdziesz te trzy kroki, możesz postawić czwarty. Teraz możesz się zwrócić do samego rdzenia swojej istoty, który przekracza twoje ciało, umysł czy serce, jest samym środkiem twojej egzystencji. I w tym miejscu także będziesz umiał się wyciszyć.

Taki relaks przynosi ze sobą największą z możliwych radości, rodzaj ekstazy, akceptacji. Będziesz pełen błogości i radości. Twoje życie nabierze cech tańca. Wszystko wokół, z wyjątkiem ludzi, porusza się tanecznym krokiem. Wszystko wokół porusza się powolnym ruchem; jest to oczywiście ruch, ale jak spokojny… Drzewa rosną, ptaki szczebioczą, rzeki płyną, gwiazdy migoczą – wszystko odbywa się tak spokojnie. Żadnego pośpiechu, poganiania, żadnych trosk, żadnego marnotrawstwa. Jedynym wyjątkiem jest człowiek. Stał się on ofiarą własnego umysłu. Może wznieść się ponad bogów i upaść poniżej zwierząt. Szerokie spektrum. Od najniższego do najwyższego; człowiek jest jak drabina.

Zacznij od ciała i zagłębiaj się powoli coraz dalej. Nie zaczynaj kolejnego etapu, dopóki nie zakończyłeś poprzedniego. Jeśli czujesz napięcie w ciele, nie przechodź do umysłu. Czekaj. Pracuj z ciałem. Nawet małe rzeczy będą ci bardzo pomocne.

Chodzisz w pewien charakterystyczny sposób; stało się to nawykiem, czymś automatycznym. Teraz spróbuj chodzić bardzo wolno. Budda zwykł mawiać do swoich uczniów: „Stąpaj bardzo powoli i każdy krok rób w pełnej świadomości”. Jeśli chcesz stąpać w pełni świadomie, musisz iść powoli. Gdy biegniesz, śpieszysz się, zapominasz o pamiętaniu. Toteż Budda chodził bardzo powoli.

Spróbuj iść bardzo wolno, a będziesz zaskoczony – w twoim ciele pojawi się nowy rodzaj uwagi. Jedz powoli, a będziesz zaskoczony – znajdziesz w tym wspaniały relaks. Wszystko rób powoli – po to by zmienić stare wzorce, by pozbyć się starych nawyków.

Najpierw musisz poczuć, że ciało jest całkowicie odprężone, jak małe dziecko, a potem dopiero zabieraj się za umysł. Podejdź naukowo: najpierw to, co najprostsze, później bardziej złożone, a na końcu – najbardziej złożone. Dopiero wtedy będziesz umiał się relaksować w samym rdzeniu swojej istoty. Relaksacja jest jednym z najbardziej złożonych zjawisk.
Jest bogata, wielowymiarowa. Jej składnikami są odpuszczenie, zaufanie, poddanie, miłość, akceptacja, podążanie z nurtem, związek z całym bytem, pozbycie się ego, ekstaza. To wszystko jest jej częścią i to wszystko jest twoim udziałem, kiedy nauczysz się sposobów relaksacji.

Wasze tak zwane religie dostarczyły wam wielkich napięć, bo stworzyły w was poczucie winy. Usiłuję pomóc wam pozbyć się poczucia winy i wszystkich lęków. Chciałbym wam powiedzieć, że nie ma ani piekła, ani nieba. Więc nie bójcie się piekła i nie odczuwajcie wdzięczności za niebo. Wszystkim, co istnieje, jest ta chwila. Można ją zamienić w piekło albo w niebo; to jest możliwe. Ale piekło i niebo nie istnieją „gdzieś tam”. Piekło jest wtedy, gdy cały jesteś spięty, a niebo, gdy jesteś spokojny. Raj to całkowita relaksacja.

Osho – Równowaga ciała i umysłu

Powiązane posty

• Życie w harmonii

• Jak napięcie zastąpić radością?

• Stres i napięcie = początek choroby

• To jest Twoje życie

• Nie zadręczaj się!

Fala jest morzem

17 Poniedziałek List 2008

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 5 Komentarzy

Tagi

doznanie pustki, jager, Medytacja, mistycyzm, mistyk, mistyka, nierwana, pustka, Willis Jager, wyzwolenie, Zen, Świadomość

fala

Wspomniał Ojciec, że właściwie nie sposób mówić o doświadczeniach mistycznych, ponieważ dokonują się na płaszczyźnie świadomości, której nie można oddać środkami języka, pojęć i logiki. Jednak mistycy podejmowali wciąż próby dokonania rzeczy niemożliwej i ubierali swoje przeżycia w słowa i obrazy. Czy mogę Ojca poprosić o to samo?
Najpierw chciałbym powiedzieć, że mistycy, co prawda, zawsze używali obrazów i symboli, ale pojawiają się one dopiero po doświadczeniu. Od chińskiego mistrza Foyana pochodzi zdanie: Jeśli ludzie używają słów, by opisać ducha, to nie pojęli ducha, ale jeśli nie używają słów i opisują ducha, to również nie pojęli ducha”.

Co to znaczy?
Wszystkie obrazy, symbole i języki podlegają ciągłym zmianom, natomiast to, co boskie, pozostaje nietknięte. Eckhart powiedział tak: „Gdybym miał Boga, którego mógłbym poznać, to nigdy nie uważałbym go za Boga” (Kazanie 42 ). Oto, dlaczego Jan od Krzyża mówi o Bogu: Nada, nada” – „Ani to, ani tamto”. Więcej o Bogu nie da się powiedzieć. Mistycy wszystkich religii są, co do tego zgodni. Stąd w zen recytuje się tekst Daio Kokushiego: „Istnieje pewna rzeczywistość, która wyprzedza nawet niebo i ziemię. Nie ma formy, a tym bardziej imienia. Oczy nie widzą jej, gdy jej szukają. Nie ma głosu i dlatego nie jest do odkrycia dla uszu”. I dalej: „O, moi mili, czcigodni przyjaciele. Jeśli tęsknicie, by usłyszeć grzmiący głos dharmy, skończcie wasze mowy, opróżnijcie myśli, wtedy dojdziecie do tego, by poznać jeden byt”.

Musimy, więc wziąć sobie do serca słynne słowa Ludwiga Wittgensteina: „O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć”?
Jedynym wyjściem, które pozostaje, są – jak już powiedzieliśmy — metafory, parabole i obrazy, o których wiadomo, że są, co najwyżej przybliżeniem. Chętnie w tym celu używam następującego obrazu: Jeżeli wyobrazimy sobie Pierwszą Rzeczywistość jako nieskończone morze, to wtedy jesteśmy jak fale na tym morzu. Jeśli fala doświadcza „jestem morzem”, to wtedy wciąż jest nas dwoje: fala i morze. W mistycznym doświadczeniu jednak ten dualizm zostaje przekroczony. Ego fali rozpływa się, a w jej miejsce morze doświadcza siebie jako fali. Doświadcza siebie w jedności z obiema i jako jedności obu. Tego kroku mistyk nie dokonuje, on mu się przydarza.
Mistyk nie rozpatruje rzeczywistości przedmiotowo, niejako z zewnątrz, lecz doświadcza jej od wewnątrz. Mówiąc obrazowo, doświadcza, że wszystko jest falą i morzem jednocześnie. Wszystko jest formą wyrazu tej jednej rzeczywistości. I ponieważ wszystko jest formą wyrazu tej samej rzeczywistości, istnieje też absolutna więź ze wszystkim.
Morzem są wszystkie fale i wszystkie fale są jednością. Wszystko jest kosmosem i wszystko w kosmosie jest manifestacją tego samego kosmicznego bytu. Mistyk doświadcza tego w tym, że znika rozróżnienie między nim a manifestacjami bytu.
Mistyk nie jest poza Bogiem i światem. Mistyk jest Bogiem i światem, nierozdzielną jednią. Dlatego napięcie między oboma biegunami nie zostaje zniesione. Jest to napięcie między jednym końcem kija a drugim. Jest to napięcie między falą a morzem, między gałęzią a drzewem. Bóg i człowiek nie zostają bynajmniej zrównani ze sobą. Morze objawia się jako fala.
Morze i fala dają się, co prawda, różnie określić, ale ich istotą jest woda. Dłoń ma dwie strony. Rozum każe oglądać jedną stronę po drugiej. Od wewnątrz obie strony są doświadczane jako jednia. Dlatego jest to jednocześnie doświadczenie zupełnej pustki i całkowitej pełni.

Słowo pustka brzmi w uszach wielu ludzi negatywnie.
Drażni ich to słowo wzięte z duchowości wschodniej, dopatrują się w nim zamachu na osobiste spotkanie z Bogiem w mistyce zachodniej.
Pustka jest etapem przejściowym, ale nie celem.
Celem pozostaje zawsze pustka i forma, jak się mówi w zen. Nirwana nie jest rozpuszczeniem się w ogólnej nieokreśloności. Nirwana jest doświadczeniem tu i teraz, nie zaś stanem w odległej przyszłości. Pustka nie jest pusta.
Powinniśmy skończyć z trzema nieporozumieniami dotyczącymi mistyki Wschodu.
Pierwszym jest zarzut, że zatrzymuje się w pustce.
W zen nazywałoby się to „martwym zen”. Jednak pustkę można z powodzeniem nazwać pełnią. Nie ma w niej żadnego bytu, lecz tylko doświadczenie kosmicznego współ-bycia. To doświadczenie potwierdzają wszyscy mistycy.
Stąd Mistrz Eckhart pisze w „Mowach pouczających”: „Kto tak ma Boga (tj.) w Jego realnym byciu, ten ujmuje Boga w sposób boski i temu Bóg jaśnieje we wszystkich rzeczach; albowiem wszystkie rzeczy smakują mu Bogiem i we wszystkich rzeczach jawi mu się obraz Boga.
W nim Bóg błyszczy zawsze, w nim dokonuje się uwalniające odwrócenie się (od świata) i odciśnięcie w nim (obrazu) ukochanego, obecnego (w nim) Boga” (Mowa 6). A Ramana Maharishi powiada o oświeconym: „Doznający doznaje przez bezpośrednie doznanie Boga”.
Zachwyt, poryw i wizje nie są celem mistyki. To wszystko tylko etapy przejściowe. Jan od Krzyża mówi to bardzo jasno: „Na skutek tego przychodzą zachwyty, omdlenia i rozluźnianie się kości. Stany te zdarzają się zawsze, gdy udzielanie się Boga duszy nie jest jeszcze czysto duchowe, czyli w samym duchu. Tego ostatniego doznają dusze już doskonałe i oczyszczone przez noc ducha.
Ustają u nich zachwyty i męczarnie ciała, gdyż radują się już swobodą ducha, bez zaciemniania się i omdlewania zmysłów”.

Na czym polega drugie nieporozumienie?
Na zarzucaniu wschodniej mistyce, że uprawia samozbawienie. Zbawieniem w mistyce jest poznanie lub doświadczenie rzeczywistości, którą obdarowywany zostaje ten, kto potrafi się otworzyć. Tylko poprzez otwarcie się, nie zaś poprzez robienie wchodzi się we wciąż obecną, nie-zaciemnioną przez ego rzeczywistość. My, chrześcijanie, czujemy się zobowiązani zasłużyć sobie na niebo dobrymi uczynkami.

A trzecie nieporozumienie?
Przekonanie, że mistyczne doświadczenie jest subiektywne. Subiektywne są tylko odtworzenie i wyraz doświadczenia. Kto poczynił głębokie mistyczne doświadczenie, rozpoznaje za wszelkimi werbalizacjami i obrazowymi przedstawieniami jednię i prawdę, pod warunkiem, że opisują one rzeczywiście takie doświadczenie.
Mam książkę z tysiącem dwustoma haiku. Są zupełnie różne, ale za każdym rozbłyskuje nieomylnie jednia, która została doznana. Nikt tu nie może udać czegoś, czego nie przeżył. Zatem zarzut, że każdy ma swoją religię, jest niewybaczalnie głupi. Jednia została doznana i – stosownie do osoby – wyrażona w sposób jednoznacznie rozpoznawalny.

Czy w tym kontekście mógłby Ojciec opowiedzieć o swoich własnych doświadczeniach?
Połączę je z opisem doświadczeń osób, z którymi idę tą drogą. Proszę jednak nie zapominać, że zawsze są to opisy postfactum. Dlatego powraca wciąż słowo „ja”, chociaż nie ma żadnego ego w doświadczeniu. „Pustka, która nie jest pusta, z której płyną dźwięki, barwy, uczucia i myśli.
Jest to meta- i suprakosmiczna pustka. Ja i pustka zlaliśmy się w jedno. – Pustka, Boskość, Nada może też nazywać się pełnią. Jest to pełnia brzemienna wszystkimi możliwościami. Zawiera wszystkie potencje i jest przyczyną stworzenia. – U celu, w domu, niczego nie brak. Śmiech, ale nie śmiech z czegoś, po prostu śmiech. – Szczęście, ale nie bycie szczęśliwym z czegoś.
Bezgraniczna miłość, ale nie »ja kocham ciebie«. Paradoksalnie nie ma ani miłości, ani nienawiści, ani życia, ani śmierci, ani ty, ani ja, żadnych granic, przestrzeni, czasu. – Lekkość, oczywistość i wolność. – Wszelka biegunowość zostaje zniesiona.
Nic nie jest absurdalne, przeciwnie, wszystko jest zupełnie oczywiste. Uderzenie bębna. Te dźwięki kapią z nicości jak perły i znikają. Żadnego wewnątrz, żadnego zewnątrz. Łyk soku, oto tylko ten intensywny smak. – Iść, tylko ten jeden krok. Idzie, widzi, czuje, ba, jakkolwiek to dziwne: myśli. Również myśli pojawiają się jak perły i na powrót znikają”.
Oto moje doświadczenie. Widać je we wszystkim, co tutaj przedstawiłem i zapisałem. Dlatego moje słowa brzmią często dziwnie. Dlatego są czasami mylące. Pochodzą z innej płaszczyzny. To, co mówię, nie ma nic wspólnego z elitarną świadomością. Ale nie mogę mówić inaczej, bo w przeciwnym razie wyparłbym się mojego doświadczenia.

Czy to, co Ojciec opisuje, jest odpowiednikiem unio mystica?
Tak. Unio mystica jest chrześcijańskim określeniem zanurzenia się w kosmiczną, transmentalną i transpersonalną jednię. W innych religiach i kręgach kulturowych utrwaliły się inne nazwy tego samego doświadczenia: pustka, oświecenie, wyzwolenie, satori, nirwana, samadhi.
Zawsze chodzi o to samo doświadczenie czystego bytu, w którym wszystko tak jest, jak jest, i tak jak jest, jest doskonałe.

Rozmowa z ojcem Willisem Jagerem, „Fala jest morzem”

Powiązane posty

• Oświecenie – wielki mit.

• Nowy stan świadomości

• “Stać się nicością” – o co chodzi w tej koncepcji?

• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?

• Życie w harmonii

Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży

15 Sobota List 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 8 Komentarzy

Tagi

akceptacja, ciąża, dobro i zło, dykteryjka, ego, hakuin, historia, japonia, master, mówienie Tak, Medytacja, metafora, mistrz, mistrzowie, mnich, parabola, przypowiastka, przypowieść, Zen, zrozumienie, Świadomość

master

Mistrz ZEN Hakuin żył w pewnym mieście w Japonii.
Był bardzo szanowanym człowiekiem i wielu 22 ludzi przychodziło do niego po duchowe nauki. Kiedyś okazało się że nastoletnia córka jego sąsiadów jest w ciąży.
Bardzo zbulwersowani rodzice chcieli za wszelką cenę ustalić kto jest ojcem dziecka. Nie chcąc wyjawić prawdziwej tożsamości dziewczyna wskazała na Hakuina.
Zagniewani rodzice ruszyli z wymówkami do mistrza. Jednak wszystko co im odpowiedział to – „Czy aby na pewno tak?”.

Wiadomość o tym skandalu szybko rozniosła się po okolicy, a mistrz utracił swą reputację.
Nikt już nie przychodził by go zobaczyć i porozmawiać. Hakuin pozostawał jednak niewzruszony. Wcale go to nie zmartwiło. Kiedy przyszło na świat dziecko rodzice dziewczyny przynieśli je do Hakuina – „Jesteś ojcem więc się nim zaopiekuj” – powiedzieli.

Mistrz przyjął maleństwo i troskliwie zaczął się nim opiekować.
Kiedy minął rok targana wyrzutami sumienia młoda sąsiadka wyznała rodzicom że prawdziwym ojcem jej dziecka był młody mężczyzna, pracujący w sklepie u rzeźnika. Ta wiadomość bardzo strapiła małżonków.
Wielce skruszeni udali się do Hakuina i zaczęli go prosić o wybaczenie: „Nasza córka wyznała że nie jesteś ojcem jej dziecka.
Przyszliśmy je zabrać. Jest nam niezmiernie przykro”. „Czy aby na pewno tak?”- to były jedyne słowa Hakuina, który oddał dziecko rodzicom.

Mistrz odpowiada zarówno na fałsz jak i na prawdę, na dobro i zło tymi samymi słowami – „Czy aby na pewno tak?”. Pozwala w ten sposób każdej formie jaką przybiera dana chwila na pojawienie się. Pozwala jej być taką jaka jest i nie staje się uczestnikiem ludzkiego dramatu.
Zdarzenia nie mają osobistego charakteru. On sam nie staje się niczyją ofiarą. Jest tak całkowicie zestrojony z tym co się wydarza, że to co się dzieje nie ma nad nim władzy.
Tylko kiedy opierasz się temu co jest, pozostajesz na łasce tego co się wydarza. A świat będzie decydował o twoim szczęściu i nieszczęśliwości.
W tej historii dziecko znalazło troskliwą opiekę. ‘Złe’ zamieniło się w ‘dobre’ przez moc nieopierania się. Mistrz nie przeciwstawił się też oddaniu dziecka.
Odpowiedział na to czego wymagała obecna chwila. Wyobraź sobie jak reagowałoby Twoje ego w sytuacjach, które opisała powyższa historia?

E. Tolle „Nowa Ziemia”

Powiązane posty :

• Koniec walki oznacza zwycięstwo

• Mówić: tak – czy nie?

• Czy jesteś podzielony na “dobrego” i “złego”?

• Wojna w Tobie trwa

• Nauka akceptacji dobrego i złego

• Droga wojownika

• Ćpun adrenaliny kontra “dobry człowiek”

• Bądź swoim mistrzem – odpowiedzi są w Tobie

Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?

08 Sobota List 2008

Posted by ME in Medytacja, Świadomość

≈ 65 Komentarzy

Tagi

bycie w tu i teraz, energia, energia podąża za uwagą, huna, obecność, przeszłość, przyszłość, szamanizm, teraz, teraźniejszość, tu, tu i teraz, uwaga, uważność, Świadomość

hustawka

Zastanawiam się ile chwil ucieka mi przez to tylko, że w danym momencie nie jestem obecna całą sobą w czasie teraźniejszym. Cokolwiek się dzieje, gdziekolwiek jestem, tak trudno mi być w pełni tu i teraz.

Jest to do tego stopnia silne, że budząc się z własnych myśli, czuję się jakbym wróciła z dalekiej podróży i z przerażeniem zastanawiam się – co w tym czasie mnie ominęło w aktualnie dziejącej się rzeczywistości.

To nie jest marzycielstwo, choć chciałabym 🙂 Myślę że jest to brzydki nałóg uciekania od Teraz – gdzie indziej, zawsze gdzie indziej, zazwyczaj w przyszłość, ale niestety nie tylko.
Kolejny raz myślę sobie, że łatwiej i bardziej treściwie żyłoby się, wypracowując do perfekcji umiejętność bycia wszystkimi zmysłami w danej chwili. O ile mniej mielibyśmy niepotrzebnego zamartwiania się.
Bycie ciałem w Tu i Teraz – mamy opanowane do perfekcji, gorzej z resztą części składowych.
Brak nam nad nimi panowania.

Huna (hawajski szamanizm) mówi, że energia podąża za uwagą. I chyba naprawdę tak jest biorąc pod uwagę to, jak daleko można odejść tylko przez zwykle zamyślenie.
Właściwie myśl jest jak podroż, jeśli by umieć ją należycie ukierunkować.
Szkoda, że te podróże myślowe wychodzą mi tylko wtedy, gdy ich nie planuję:) Tak spontanicznie i w najmniej odpowiednich momentach w pracy.
Zadziwiające, że mam jedną taką pracę, w której notorycznie to robię. Dzieje się to do tego stopnia, że orientując się, że jestem już na parterze zupełnie nie pamiętam co działo się pomiędzy kolejnymi piętrami. Za to pamiętam, gdzie w tym czasie byłam, a tam gdzie byłam czas płynął inaczej, szybciej lub go w ogóle nie było.

We wszystkich jednak mądrościach świata mówi się o byciu tu i teraz, całym ciałem i dusza.
By czas przyszły nie zaprzątał zbyt mocno uwagi, bo to właśnie w tej, obecnej, chwili budujemy przyszłość.
Jak się czyta takie słowa to w pierwszym momencie wydają się one absurdalne.
Dopiero po głębszym zastanowieniu, okazuje się, że teraźniejszość i bycie w niej, nie jest wcale takie proste.
Sęk w tym bowiem, że częściej nas w niej nie ma – niż jesteśmy, a kiedy nas w niej nie ma, to coś ucieka nam pomiędzy palcami.
Potem gonimy za kolejną chwilą, przyjemnością, spełnieniem marzeń, a gdy sie spełniają, nie doświadczamy ich w pełni bo… znów nas w nich nie ma:)
To ciągła pogoń za cieniem.
Spróbuj chociaż jedną godzinę być tu i teraz. Być godzinę obecnym ciałem wraz ze wszystkimi zmysłami – węchem, smakiem, wzrokiem, dotykiem, słuchem. Wsłuchać się w siebie, swój oddech, rozglądnąć dokoła, uświadomić sobie że jesteś w konkretnym miejscu, że tu żyjesz, że teraz czujesz.
Może się okazać że ta godzina da ci więcej niż cała wieczność.
Doświadczysz świata jakiego jeszcze nie znałaś, a który był najbliżej ze wszystkich dostępnych ci cudów.

Z serii Duchowe ABC
Magdalena Mirowicz, „Szczęście”, Artelis.pl

Powiązane posty

• Czy Twoje życie ucieka?

• Dzień Uwagi

• Poznawaj siebie – podejście Zen

• Wyostrz swoją uwagę

• Życie w harmonii

• Umysł kontra ciało

← Older posts

Świadomość

"Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
C.G.Jung


WSZYSTKIE POSTY BLOGA

Świadomość

• Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość
• „Przeszłość nie ma władzy nade mną”.
• Czy istnieją jakieś ograniczenia -czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
•Demony, które niosą Przebudzenie
• Czy rozwój duchowy postępuje etapami?
• Na jakim etapie swojego życia jesteś?
• Uwikłani w kulturę, tradycję, patriotyzmy…
• Moc tworzenia i moc niszczenia - nasze przekonania
• Podświadomość - kluczem do bogactwa
•Jak zachęcić podświadomość do współpracy
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Czym jest intuicja?
• Rozwijanie świadomej intuicji
• Poza „za” i „przeciw”. Intuicja.
• Inspirujące cytaty sławnych ludzi
• Zrób coś inaczej niż dotychczas !
• Spogladaj głębiej…
• Źródło natchnienia jest w Tobie
• Bez granic
• Nowy stan świadomości
• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość
•Zbiorowe wzorce cierpienia u kobiet
• Chłopcy i dziewczynki. Dwa światy?
• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie
• Nie możesz zgubić drogi
• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?
• Wybieraj swój świat świadomie
• Przestrzeń w Tobie
• Alaja - kosmiczna świadomość
• Holonomiczny wszechświat i… holograficzna świadomość
Holograficzny wszechświat
• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz
• Narodziny świadomości
• 48 minut absolutnej świadomości
• Życie - cytaty z Osho
• Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn
• Czym są Iluzje?



Prawo Przyciągania sekret-prawo-przyciagania

• Co to jest Prawo Przyciągania?
• Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
• Sekret Zdrowia
• Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.
• Uzdrowicielska potęga wizualizacji
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności - "The Secret"
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Prawo Przyciągania w działaniu: Historia sesji egzaminacyjnej TrueNeutral
•Sekret zrealizowany w życiu – relacja Boogy’ego.
•Bardziej ludzkie oblicze Sekretu – The Opus.
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część II
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część I

Związki

• Idea zazdrości - Bóg, kobiety i wartości.
• Ofiary i zwycięzcy. Filtry i schematy naszej podświadomości
• Imago - czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?
• Związki: Splot miłości i nienawiści - cześć I
• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych - cześć II
• Seks, impotencja i wolność
• Lęk przed zaangażowaniem w związku
• Zasady udanego związku miłości
• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością
• Lęk przed bliskością i wrażliwością. DDA
• Toksyczny związek, jak go uniknąć?
• Idealne partnerstwo
• Poczucie niepewności i gniew - w związku. DDA.
• Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !
• Demon zazdrości
• Czy Twoj partner Cię szanuje?
• Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.
•Kobiecość kontrolowana
• Miesiączka, orgazm i śmierć: Kobiecy biegun.
•Lęk i kontrola w związku
• Seks - niszczy czy wyzwala?
• Doceń Twój związek…
• Jak pokonać lęk przed zranieniem?
• Dobre i złe strony partnerstwa
• Intymność a uległość
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni
• Czym jest miłość ? Cytaty mistrzów
• Rozmowy z Bogiem – o miłości i zazdrości.

Pomiędzy ludźmi

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem
“Wziąć odpowiedzialność za własne życie” – zalety i pułapki.
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni.
• Dystans. Sztuka życia.
• Czy warto być czasem… samolubem?
• Jak prowadzić dyskusje?
• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.
• Polityka, Polacy i…narzekanie.
• Nie zakładaj nic z góry
• Jak nie mieć wrogów?
• Czy warto się kłócić?
• Czy umiesz wybaczać?
• Przebaczenie. Uzdrowienie emocjonalnych ran.
• Ocean współczucia
• Pięć etapów Radykalnego Wybaczania
• Czy jesteś robopatą?
• Czy jesteś otwarty?
• Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?
• Czy umiesz uwolnić się od opinii innych ludzi?
• Czy umiesz być życzliwy na co dzień?
• Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?
• Zbuntowany tekst Anthonego de Mello :)
• Utrata kontroli
• Don Kichot - obłąkany głupiec czy………?
•Jak nauczyć się spokojnie reagować na krytykę
•Krytyka w pracy a inteligencja emocjonalna
• Naprawdę magiczne słówko! :)
• Jeśli już musisz - krytykuj bezboleśnie
• Dziesięć zasad zdrowej komunikacji
• Wartości w życiu. Przydatne czy nie?
• Jak rozwinąć swoje poczucie humoru?
• Jak zostać dobrym słuchaczem
• Czy umiesz naprawdę słuchać ?
• Sztuka negocjacji i kompromisu w związku
•Tajemnica wspierania innych ludzi
• Nie próbuj zadowolić wszystkich
•Mądrość to jest…- cytaty sławnych.
•Lista książek godnych uwagi…
•Jakie seriale lubicie?
•Filmy, które zostawiają coś po sobie…:)

Poza samotność

• Samotność a zależność od innych
• Zagubieni - wizja społeczeństwa wg Osho
• Samotność czy osamotnienie?
• Strach i ciemność?
• Nie zadręczaj się!
• Wybacz sobie i wybacz innym
• Cztery kroki do wolności
• Wolność. Czy to puste słowo?
• Czy istnieje dobra samotność?
• Depresja. Jak sobie z nią radzić?
• Akceptacja naszej…nieakceptacji
• Odpowiedzialność i wolność
• Luźne rozważania o ludzkiej samotności
• Obnażanie sie do “ja”
• Czy można pomóc sobie samemu? :)
• Twoim zadaniem jesteś Ty
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz III)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz II)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń.(cz I)

Koniec cierpienia


• Koniec cierpienia - inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh
• Skąd się biorą wypadki?
• Odrobina gloryfikacji cierpienia…i jego wartości praktyczne :)
• Koniec z “dramatami” w Twoim życiu
• Miłość to inne słowo na wolność
• Bądź wolny! - inspirujące cytaty E. Tolle
• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle
• Złote myśli Berta Hellingera
• Ustawienia rodzinne Hellingera
• Doświadczanie problemów a tożsamość - Inspirujące cytaty z E. Tolle
• Prawa wszechświata - inspirujące cytaty
• Seks - demon z piekła rodem
• Boska strona seksu
• Boskie ciało?
• Cierpienie może być najcenniejszą lekcją - historia Dana
• Uzdrowienie cierpienia z przeszłości
• Przyczyny cierpienia wg filozofii hinduskiej
• Czy wiesz dlaczego cierpisz?
• Rezygnacja i bezradność w obliczu trudności - jak pokonać pesymizm?
• Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.
• Najpopularniejsza religia świata
• Esencja prawdziwej przemiany. Dramatycznie… czy w procesie?

Szczęście - idea czy rzeczywistość

• Szczęscie jest bliżej niż myślisz
• Radość niebezpiecznego życia
• Czy jesteś…godny szczęścia?
• Jak odmienić jakość życia? Kilka porad.
• Nieuwarunkowane szczęście
• Patrząc oczyma miłości
• Szczęscie w zasięgu ręki
• Zasługujesz na miłość i przyjemność!
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Kochaj i bądź radosny!
• To jest Twoje życie
• Czy czujesz że zasługujesz?
• Jak napięcie zastąpić radością?
• Przyjemność?
• Nie bój się zmian!
• Jak BARDZO chcesz zmian w Twoim życiu?
• Pierwsze prawo zmian
• Czarne, nieznane drzwi
• Do znudzenia - o optymistach :)

Zdrowie

• Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.
•Choroba ma swój początek w umyśle?
• Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.
• 10 rzeczy, których wegetarianie wysłuchują na codzień :)
• Cięcie cesarskie. Czy przebieg porodu ma wpływ na późniejsze życie?
•Cesarskie cięcie zmienia DNA dziecka
• Dieta dla grup krwi: A, B, AB, 0
• Zalety diety roślinnej
• Totalna kuracja przeciwrakowa
• Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?
•Cała prawda o raku i diecie wegetariańskiej
• Ulecz swoje ciało !
• Śmiech to życie
• Stres i napięcie = początek choroby
• Biofeedback (biologiczne sprzężenie zwrotne)
• Filozofia zdrowia
• Jesteś tym co zjesz
• Jak się zdrowo odżywiać?
• Zasady dobrego odżywiania
• Tajemnica Twego ciała
• Akupunktura a medycyna współczesna
•Medycyna holistyczna
•Szczepienia – faktyczna konieczność czy sposób na zarobek?
• Zapomniane źródło zdrowia, produkty pszczele
• KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a
• Propozycja Tao dla kobiet. Zdrowie i płodność.
• Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?
• Wojna w naszym organizmie.
• Zdrowa psychika = zdrowe ciało?
• Masaż leczy duszę
• Źródła niemocy
• Twoje przekonania kontra Twoje zdrowie.
• Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?
• Zdrowy rozsądek w dietach?
• Negatywne odczucia wobec ciała

Oddech

• Czy oddychasz prawidłowo?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
•Stłumienia cz II
•Stłumienia cz I
• Twoja Twarz, ciało, oddech - mówią o Tobie.
• Co to jest REBIRTHING?
• Niezwykła moc oddechu? :)
• Integracja oddechem

Psychologia i duchowość

• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Cień - wg Junga
• Twórczy ludzie wg Junga
•Twórczy umysł a wyobrażenia
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Jak poradzić sobie ze stresem?
•Eksperyment: Pozytywne nastawienie - kontra negatywne.
• Pozytywne wyzwanie
• Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak z niego zrezgnować?
• Asertywność
• Nałogi - pragnienie ucieczki
• Pozytywne myślenie nie wystarczy!
• Pozytywna weryfikacja - negatywnych wydarzeń
• Inteligencja emocjonalna a praca zawodowa
• NLP - jak jesteś zaprogramowany?
• 10 zasad NLP
• Potęga manipulacji słowem
• Magia i moc słów
• GESTALT - integracja psychiki i ciała
• Czy jesteś tolerancyjny?
• Narodziny Ego
• Ego a osobowość ofiary
• Enneagram - 9 typów osobowości
• Nawyki, wolność i społeczeństwo
• Gry i gracze. Psychologia zachowań międzyludzkich.
• Lody i samochody
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
• Samospełniająca się przepowiednia
• Psychologia inspiracji
•Twórz, twórz bezustannie!
• Metoda Simontona

Bóg i duchowość

• Dziecinna wizja Boga. Pułapka języka.
• Krótka historia Boga
• Bóg - to jest...
• Dobro i zło
• Czy Bóg karze za grzechy? Czy ludzie?
• Rozmowy z Bogiem
• Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?
• Benedyktyn, demony i Zen
• Fala jest morzem
• Przestać żyć we władzy Demona
• Jesteśmy Bogiem
• Wiara nie pozwala Ci myśleć
• Życie - to jedyna religia
• Bóg jest tancerzem i tańcem
• Bóg jest Tobą
• Przyjaźń z Bogiem
• Czy Bóg spełnia Twoje marzenia?

Umysł a duchowość

• Zachwaszczony umysł?
• Enkulturacja
• Wyzwolenie z chaosu myśli
• Rewolucja w psychice - J. Krishnamurti
• Zaminowane obszary umysłu
• Jak jest oprogramowany Twój mózg?
• Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość
• Ludzie i roboty
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Memy i wirusy umysłu
• Bełkoczący umysł
• Bezrozumnie?
• Odpowiedź na Psychiczny Atak
• Czy wiesz co jest ci serwowane?
• Zjednoczenie
• Ewolucja. Indywidualna czy zbiorowa?
• Co wpływa na nasze życie?
• Kiedy kłamstwo staje się prawdą
• Ukryta siła metafor
• Kończyny fantomowe - zagadka ludzkiego mózgu.
• Tajemnica ludzkiego snu
• Mistrz snu
•Kilka słów o świadomym śnieniu
• Świadome śnienie jako proces ewolucyjny
• Jak umysł przetwarza dane? Nastroje.

Ciało i Energia

• Aura człowieka - najważniejsze informacje.
• Aura człowieka, przykłady aury… oraz jak ją odróżnić od powidoku?
• Ciało energetyczne człowieka. Przykłady zaburzeń.
• Jak reagujesz gdy zostaniesz obrażony? Ciała duchowe.
• Czakramy, poziomy Twojego życia!
• Jak nauczyć się widzieć aurę?
• Kolory Twojej Aury - jak się zmieniają i co oznaczają
• Geneza blokad na czakramach
• Świat to energia!
• Ciała duchowe według Jogi Kundalini
• Co tak naprawdę wiemy o świecie?
• Tai-chi
• Czym jest energia “Chi” ?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
• Panta rei - energia dokoła nas
• Dobre wibracje
• Seksualność a czakry
• Jasnowidzenie - fakty i mity
• Telepatia i jasnowidzenie
•Telepatia – czy to działa?
• Postrzeganie pozazmysłowe. Głos zwolennika.
• Energia w naszym ciele - Taoistyczny punkt widzenia.
• Energia musi płynąć…!
• Cykle życia i śmierci - Twoje istnienie.
• Oświecenie - wielki mit.
• Energia myśli i myślokształty
• Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu
• Rozmowy z Kenem Wilberem - o kosmicznej świadomości
• Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.
• Sen Planety
• Energia życia. Fakt czy mit?
• Hipoteza Gai
• Pole morfogenetyczne – Rupert Sheldrake

Rozwój a Medytacja

• ABC medytacji
Miłość, seks i medytacja
• Czym jest medytacja?
• Ćwiczenia uwalniające energię
• Medytacja chodząca
• Medytacja a palenie papierosów
• Ból a medytacja
• Medytacja z czakramami
• Myśleć czy medytować...
• Czy Twoje życie ucieka?
• Medytacja a egoizm
• Emocje i myśli podczas medytacji
•Medytacja - praktyka czy tajemnica?
• Dzień Uwagi
• Wyostrz swoją uwagę
• Świadomość hara - początek i koniec życia
• “Stać się nicością” - o co chodzi w tej koncepcji?
• Medytacja z koanem
• Medytacja z tematem. Ćwiczenia.
• Zabawne i nietypowe techniki medytacji
• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?
• Naucz się relaksować
• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja
• Historia pewnego medytującego
• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja
• Nauka medytacji w zakładach karnych
•Rozpadnij się na kawałki
•Czy jesteś uważny?

Osobowość i emocje

• Afirmacje, sztuka zmiany życia
• Jak działają afirmacje? Struktura umysłu
• Afirmacje także mogą szkodzić!
• Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.
• Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?
• Ciemna noc duszy
• Ciemna strona emocji?
• Zostań mistrzem swoich emocji?
• Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Napięcie i odprężenie
• Sztuka bycia opanowanym - Emocje pod kontrolą.
• Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.
• Jak rósł mózg człowieka: Ewolucja emocji.
• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność - czym naprawdę są?
• Przekraczanie granic a bariera lęku
• Czym jest gniew i jak sobie z nim radzić. W związku i w życiu.
• Bądź swoim mistrzem - odpowiedzi są w Tobie
Eckhart Tolle – emanujący spokój i mądrość
• Uśmiechaj się, przełamuj schematy!
• Autentyczna zmiana myślenia
• Przestań się okłamywać
• Poznawaj siebie - podejście Zen
• Kto jest premierem w Twoim rządzie?
• Zaufanie - w realizacji marzeń
• Czy wrażliwość ma zawsze złe skutki?
• Oszukując własne emocje….
• Energia bolesnych emocji
• Nieśmiałość a prostytucja
• Tajemnice nieśmiałości
• Żydzi. Czy problem nieśmiałości ich dotyczy?
• Cuda…i miłość.
• Pytania i odpowiedzi - Katie Byron
• Pożegnanie z chłodem. Budowanie bliskości.
• Uleganie pokusom. Swoim czy cudzym? Portret Doriana Graya.

Walka i akceptacja

• Kung Fu Panda i głebsze przesłanie
• Koniec walki oznacza zwycięstwo
• Mówić: tak - czy nie?
•Przestań usiłować być dobrym cz II
•Przestań usiłować być dobrym cz I.
• Czy jesteś podzielony na "dobrego" i "złego"?
•Poza dobrem i złem
• Rozdzierając duszę na pół. Skrajności.
• Zagadnienie zła - okiem Hindusa
• Zrozumienie “zła”
• Wojna w Tobie trwa
• Nauka akceptacji dobrego i złego
• Droga wojownika
• Ćpun adrenaliny kontra "dobry człowiek"
• Ponad-Ego
• Pościć czy ucztować? Pogląd na życie.
• Wciąż czuję gniew, chcę się zmienić, ale...
• Życie w harmonii
• Życie to jest….- cytaty sławnych
• Umysł kontra ciało
• Zaakceptuj i bądź wolny...
• Wewnetrznie podzieleni
• Mądrość
• Miłość…jak głód
• Czy na świecie musi istnieć sprawiedliwość?
• Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.
• Moce psychiczne: ostatni atak ego na ścieżce oświecenia

Dorosłe dzieci

• Pierwszy krzyk - piewsza samotność?
• ADHD = Dzieci Indygo?
• Niewinny dorosły człowiek
• Źródło depresji: dzieciństwo?
• Dziecko w rodzinie alkoholika
•Przełam wzorce z dzieciństwa
• Pierwotne zranienie. Dotknąć czy nie?
• Czy Twoje narodziny były traumatyczne?
• Zranione czy radosne dzieci?
• Wewnętrzne dziecko
• Kobieta bez winy i wstydu
• Co zrobić, gdy żyjesz z poczuciem winy?
• Toksyczny wstyd
• List ojca do syna. Wyznanie.
• Czego szukasz? Od czego uciekasz?
• Zmień….przeszłość!
• Miejsce wewnętrznej przemiany
• Natura - nasz największy nauczyciel
• Kim jestem? Początek życia
• Wewnętrzny ogród
• Jakie dzieci wychowasz?
• Grzeszne ciało?
• Niewolnik namiętności
• Męska autokastracja. Rys historyczny.
• Nie istnieją błędy - tylko lekcje
• Puść dziecku dobry kawałek ;)
•Zachęć dziecko do czytania
• Puchatek smakuje Tao
•Jak zostać dziecięcą szeptunką

Czakramy

• Czakramy - poziomy Twego życia
• Czakram Podstawy
• Czakram Podbrzusza
• Czakram Splotu Słonecznego
• Czakram Serca
• Czakram Gardła
• Czakram Trzeciego Oka
• Czakram korony
• Geneza blokad na czakramach
• Seksualność a czakry
• Tajemnice kolorów
• Czakramy człowieka: ujęcie ezoteryczne.
• Podróż przez czakry - w wyobraźni
• Symboliczne znaczenie kolorów

Wokół religii i ezoteryki


• Reguła Pięciu Elementów (pięciu żywiołów)
• Co oznacza buddyjskie “Przyjęcie Schronienia” ?
• Jak zinterpretować Tarot przez…Zen? :)
• Wszechobecne wibracje - wg. E&J Hicks’ów
• Ciemna strona chrześcijaństwa
• Numerologia - czy to ma sens?
• Yang i Yin
• Czym jest energia “Chi” ?
• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?
• Czy jesteś religijny - czy jesteś kukiełką?
• Przypadki nie istnieją
• Odpowiedzią… są pytania
• Ogrody Zen
• Sesshin bez zabawek – Opowieść o praktyce Zazen
• Wodospad i chwasty - czyli odrobina filozofii Zen
• Feng Shui
• Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu
• Starożytne myśli Seneki - wciąż na czasie?
• Uważaj, co mówisz...
• 4 etapy życia
• TAO• Tao Kubusia Puchatka
• Zen w sztuce łucznictwa
• Kilka słów o medycynie chińskiej
• Być Zorbą czy…Buddą?
• Cztery umowy Tolteków
• Historia Buddy
• Chiromancja - Linie na dłoni.
• Astrologia i chiromancja - po co to wszystko?
• Kurs cudów - zasady.
• Zen grania
• Życie we wszechświecie • Powstawanie negatywnych przywiązań: Archetypy Tybetańskiej Księgi Umarłych
• Religia jest trickiem genów ?
• W stronę wiecznej boginii
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
•Rio Abierto – życie jak rzeka
•Bądź głupcem! – wywiad z Roshim Fukushima na temat Zen w Ameryce i Japonii

Śmierć a duchowość

• Historia człowieka który wrócił z martwych
• Życie to lekcja
• Doświadczenia z pogranicza śmierci
• Historia pewnego przebudzenia
• Czemu boimy się śmierci?
• Czy przeraża Cię Pustka?
• Los, karma, wolna wola?
• Prawo przyczyny i skutku
• Reinkarnacja?
• Diagnostyka karmy cz I
• Diagnostyka karmy cz II
• Wielcy ludzie - o reinkarnacji.
• Przebudzenie.
• Czy można zmienić karmę?
• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.
• Czy śmierć jest największym złem?
• Inne spojrzenie na reinkarnację
• Pozwól sobie umrzeć
• Zabijanie nie jest… złe?
• Pesymistyczna wizja cywilizacji?
• Prawo przyczyny, skutku i wiary

Historie i przypowieści "Problem dzisiejszego świata - rzekł Mistrz - polega na tym, że ludzie nie chcą dojrzeć. Jeden z uczniów zapytał:- Kiedy można powiedzieć, że ktoś jest już dojrzały? - W dniu, w którym nie trzeba go w niczym okłamywać."


• Najciekawsze przypowieści o mistrzu i nie tylko :)
• Mądrość jest sposobem podróżowania.
• Trzej mnisi i… ego
•Mądrości leśnego mnicha
•Straszna historia o diable
•Obsesja ucznia Zen
•Wciel się na Niebieskiej Planecie! :)
• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.
• Minuta mądrości
• W sercu Mędrca
• Miłość i mistrz
• Potwór, strzała i jajko
• Śpiew Ptaka
• Nie zadręczaj się!
• Historia Dana
• Najwłaściwszy moment
• A mistrz mu odpowiedział...
• Początek Wszechświata
• Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży
• Kobieta, która zgubiła. Kobieta, która odnalazła
• Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

Sukces w życiu

• Podświadomość - kluczem do bogactwa
• Niepowodzenie to błogosławieństwo w przebraniu
• Niezwykła moc wyobraźni. Sukces a niepowodzenie.
• Historia prawdziwego sukcesu
• Słownictwo sukcesu
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Atrakcyjność przyciąga sukces.
• Jak sprawić by inni uwierzyli we własne siły?
• Porażka jest matką sukcesu
• Jak być lepszym kierownikiem?
• EFEKT PIGMALIONA
•Przepływ pieniędzy, przepływ energii
• Gdy pieniądze się pojawią…Tylko bez paniki.
• Przełamując fale…. I życiowy impas :)
• Jak polubić…nielubianą pracę
• Co robić kiedy totalnie NIC nam się nie chce?
•Fałszywi przyjaciele na drodze do sukcesu
•Sztuka osiągania swoich celów… Za obopólną korzyścią :)
• Odzyskać wiarę w siebie
• Mój interes, Twój interes, boski interes?
• Sukces - sprawdź czy masz szansę go osiągnąć.
• Geneza geniusza
•Jak oduczyć sie sabotować własne marzenia?
• Właściwa postawa…co to takiego?
• 10 cech idealnego lidera
• Nauka jak zostać bogatym - Wallace Wattles
•Rozporządzanie energią: nietypowe metody.
•Dawanie ludziom… którzy tego nie potrzebują?
•Przekonaj się że …możesz.

Hunahuna-kahuni 1. IKE - świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
2. KALA - nie ma żadnych ograniczeń
3. MAKIA - Energia podąża za uwagą
4. MANAWA - moment mocy jest teraz
5. ALOHA - miłość jest po to, by przynosiła szczęście
6. MANA - cała moc pochodzi z naszego wnętrza
7. PONO - Skuteczność jest miarą prawdy.


• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Co to jest Huna?
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Huna i “widmowe ciało”
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Co posiejesz - to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Metoda Ho’oponopono
• Szaman i ból
• Szaman miejski
• Szamanizm a sny
• Czy istnieją jakieś ograniczenia - czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Potęga modlitwy wg Huny

Autorka:

  • ME

Waszym Zdaniem

Harysz o Jesteśmy Bogiem
kilka słów od siebie… o Historia pewnego mnicha (fragm…
Adrian Kraska o Symboliczne znaczenie kolorów
Krystyna o Negatywizm: jak się nim posług…
Życzenia urodzinowe o Aura człowieka – najważn…
Andżelika o Historia pewnego mnicha (fragm…
Blilkpol o Jak polepszyć wzrok –…
Agni o W stronę wiecznej boginii
Aga o Historia pewnego mnicha (fragm…
ZF o Historia pewnego mnicha (fragm…
ulakupiec o Historia pewnego mnicha (fragm…
Halina Kaminska o Szczerość wobec siebie i innyc…
Jolie o Brak bliskości w dzieciństwie…
Aga.M o Symboliczne znaczenie kolorów
Agnieszka o Brak bliskości w dzieciństwie…

Od 2007 roku

  • 18 547 394 przybyszów !

Kategorie

Aura, energia, czakramy buddyzm ciekawostka Feng shui huna Medytacja Refleksje nad życiem rodzicielstwo Rozwój sondy zdrowie Zen związki Świadomość

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies
  • Obserwuj Obserwujesz
    • Rozwój i Świadomość
    • Dołącz do 1 538 obserwujących.
    • Already have a WordPress.com account? Log in now.
    • Rozwój i Świadomość
    • Dostosuj
    • Obserwuj Obserwujesz
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Zgłoś nieodpowiednią treść
    • Zobacz witrynę w Czytniku
    • Zarządzaj subskrypcjami
    • Zwiń ten panel
 

Ładowanie komentarzy...