• Archiwum postów
  • Inspiracje
    • Alaja – kosmiczna świadomość
    • Czakram Gardła
    • Czakram Korony
    • Czakram Podbrzusza (czakra krzyżowa, czakra seksu)
    • Czakram Podstawy (czakra korzenia)
    • Czakram Serca
    • Czakram Splotu Słonecznego
    • Czakram Trzeciego Oka
  • Literatura
  • Haiku
  • Huna
  • Kwestie prawne
  • Kontakt + Zasady
    •  
  • FAQ

Rozwój i Świadomość

~ There are no ordinary moments…

Rozwój i Świadomość

Tag Archives: buddyzm

Rób jak uważasz, czyli buddyzm na luzie

14 Niedziela Mar 2010

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 16 Komentarzy

Tagi

akceptacja, buddyzm, doskonalość, mądrość, mędrzec, Namkhai Norbu Rinpocze, niedualizm, obserwacja, oświecenie, po prostu być, przestrzeń, rób jak uważasz, uważność, wolność, Świadomość, życie

Namkhai Norbu Rinpocze

Ja, Namkhai Norbu, nie udaję sztucznej religijnej praktyki
Ani ślepo nie przestrzegam reguł związanych z medytacyjnym
procesem tworzenia i rozpuszczania.

Jeżeli to iluzoryczne ciało, o którym się mówi, że jest trudne do uzyskania,
będzie trwać przez dłuższy czas, postaram się przynosić pożytek innym istotom we wszelki możliwy sposób,
jeżeli nie – przejdę w inny wymiar.
Ty, który wierzysz w wieczność wszystkich rzeczy, rób jak uważasz!

Co się tyczy świadomości, o której się mówi, że jest stwórcą wszystkich rzeczy,
Jeżeli obecny jest stan pierwotnej wiedzy (rigpa),
Pozostawiam go w spokoju, takim jaki jest, bez żadnego poprawiania,
Jeżeli nie – po prostu utrzymuję obecność i przytomność.
Ty, który wciąż zmuszasz się do czegoś, rób jak uważasz!

Co się tyczy okazywania czci tak zwanemu lamie,
Jeżeli jest to właściwe, czynię z tego podstawę swego oddania,
Jeżeli nie – przystosowuję się do istniejących warunków.
Ty, który szukasz sławy, rób jak uważasz!

Co się tyczy tak zwanych reinkarnacji (tulku),
Jeżeli przynoszą pożytek, wykorzystuję je dla szlachetnych czynów,
Jeżeli nie – żyję w naturalny i zwyczajny sposób.
Ty, który pragniesz wysokiej pozycji w hierarchii, rób jak uważasz!

Co się tyczy wykonywania rytuałów z tak zwanymi świętymi przedmiotami,
Jeżeli potrzeba, podejmuję się tego ze względu na kontynuacje nauk,
Jeżeli nie – utrzymuję ciało, mowę i umysł w naturalnym stanie.
Ty, który lubisz tak wiele przygotowań do praktyki, rób jak uważasz!

Co się tyczy tak zwanych ośrodków dharmy,
Jeżeli są pożyteczne, dbam o ich rozwój, aby podtrzymywały nauki,
Jeżeli nie – staram się zmniejszyć przywiązanie i awersję.
Ty, który jesteś gorącym zwolennikiem ośrodków dharmy, rób jak uważasz!

Co się tyczy bogactwa i mocy pochodzących z tak zwanej dobrej karmy,
Jeżeli je mam, używam ich jako podstawy szlachetnych działañ,
Jeżeli nie – jestem równie zadowolony i szczęśliwy.
Ty, który poświęcasz się gromadzeniu rzeczy, rób jak uważasz!

Co się tyczy małżonki, tak zwanego owocu przeszłej karmy,
Jeżeli ma dobrą motywację, udzielam jej nauk, na tyle, na ile potrafię,
Jeżeli nie – robię wszystko, żeby uczynić ją szczęśliwą.
Ty, który zaprzątasz sobie głowę przywiązaniem i awersją, rób jak uważasz!

Co się tyczy uczniów, czyli istot mających uzyskać nauki,
Jeśli utrzymują zobowiązania, wprowadzam ich do istotnych punktów praktyki,
Jeśli nie posiadają tej zdolności, zachęcam ich w każdy możliwy sposób, żeby ćwiczyli swój umysł.
Ty, który łakniesz wielkości, rób jak uważasz!

Co się tyczy przyjaciół i krewnych, tak zwanych bliskich osób,
Jeśli mają odpowiednią motywację, wprowadzam ich na ścieżkę relatywnej korzyści  i absolutnego szczęścia,
Jeśli ich umysły nie mają takich skłonności, nie przejmuję się tym i jestem
równie szczęśliwy.
Ty, który tkwisz w pułapce przywiązania, rób jak uważasz!

Wszystko co istnieje, chociaż pozornie pojawia się jako dobre lub złe,
W ten sposób nie może być rozróżniane w wymiarze wiedzy Pierwotnej Podstawy,
Pozostaję więc w naturalnym stanie, pozbawionym wysiłku.
Ty, który tkwisz w sidłach akceptowania i odrzucania, rób jak uważasz!

Niewysłowiony sposób istnienia opisany w Pradżnia Paramicie
Połączyłem z doświadczeniem bezpośredniego zrozumienia.
I nie mam aspiracji do ścieżki intelektualnych studiów.
Ty, który uważasz się za wielkiego uczonego, rób jak uważasz!

Cokolwiek się pokazuje w naturalnym stanie,
W przestrzeni nie podlegającej ograniczeniom miary ani kierunku,
Cieszę się tym jak ozdobą.
Nie czynię żadnego wysiłku, żeby coś stwarzać albo odrzucać.
Ty, który uznajesz preferencje, rób jak uważasz!

Co się tyczy naturalnego stanu, niesplamionego myślą,
Bez żadnego wysiłku utrzymuje jego żywą obecność.
Po co analizować go ograniczonym rozumem?
Ty, który palisz się do logiki, rób jak uważasz.

W przestrzeni Pierwotnej Czystości (ka-dag), w stanie spokoju,
Bezpośrednio doznaję wszystkich medytacyjnych doświadczeñ,
manifestacji energii i wizji
I nie odczuwając żadnej potrzeby sztucznej praktyki religijnej, jestem szczęśliwy.

Ty, który oddajesz się umysłowym spekulacjom, rób jak uważasz!

W czystym bezmiarze przestrzeni, wolnej od wszelkich uwarunkowañ
Promieniuje pięciobarwne światło samodoskonałej energii dang.
Pierwotna Mądrość […] każdej czującej istoty jest  w spontaniczny sposób doskonała.
Ty, który potrzebujesz konceptualnych potwierdzeń, rób jak uważasz!

W niewymagającym korekty stanie przestrzeni naturalnej dharmaty,
W stanie wiedzy bez rozproszenia, przejrzystym i żywym,
Żyję radośnie poza ograniczeniami intelektualnych pojęć.
Ty, który poddajesz się ograniczeniom, rób jak uważasz!

Naturalny od samego początku, nie dający się opisać stan
Jest przestrzenią przekraczającą wszelkie pojęcia bytu i nie-bytu.
Spośród wszystkich rodzajów istnienia samsary i nirwany, nie ma takiego, który nie byłby doskonały.
Ty, który tkwisz pogrążony w sprzecznych myślach, rób jak uważasz!

Dzięki tej unikalnej wiedzy, w stanie rozpoznania Pierwotnej Podstawy,
Rozumiejąc, że wszystkie zjawiska i to co je ożywia są energią […]
Jestem daleki od dokonywania czegokolwiek mozolnym wysiłkiem.
Ty, który wszystko usiłujesz osiągnąć poprzez wysiłek, rób jak uważasz.

Dla mnie, praktykującego dzogczen, cokolwiek powstaje wyzwala się samo z siebie,
A wąska ścieżka oczekiwań i lęku związana z wysiłkiem, nie istnieje.
Jestem szczęśliwy przyjmując całkowicie wolny sposób bycia.
Ty, który trzymasz się reguł, rób jak uważasz!

Dla mnie, jogina uniwersalnej wiedzy, wolnego od iluzji,
Pierwotna czystość (ka-dag) i samodoskonałość (lhyn-drub) nie są dwoma.
W tym stanie cokolwiek się robi, jest całkowitym spełnieniem samodoskonałości.
Ty, który podążasz stopniową ścieżką, rób jak uważasz!

Ty, który jesteś skuty łańcuchami oczekiwań i lęku,
Spokojnie porzuć ten bezsensowny ból,
Więcej obserwuj siebie,
A może dla ciebie również pojawi się Wielka Doskonałość.

Namkhai Norbu Rinpocze, fragmenty: „Rób jak uważasz”


Zobacz także

• Rozpadnij się na kawałki

• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?

• “Stać się nicością” – o co chodzi w tej koncepcji?

• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja

• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja

• Czy jesteś uważny?

Reklama

Co oznacza buddyjskie „Przyjęcie Schronienia” ?

06 Niedziela Gru 2009

Posted by ME in buddyzm, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 9 Komentarzy

Tagi

bezpieczeństwo, budda, buddyzm, cziedryn, dharma, dojrzałość, pema, przyjęcie schronienia, sangha, schronienie, smok, Trungpa rinpocze, wolność, Świadomość

Od dawna napotykałam różne tłumaczenia tego terminu, pisane jednak tak zaangażowanym, religijnym tonem, że stawały się trudne do przyjęcia przez kogoś kto ceni sobie otwarte interpretacje i raczej „dawanie do myślenia” niż udzielanie odpowiedzi. Wreszcie natknęłam się na ten opis Pemy Cziedryn i uznałam, że jest to ciekawe i szczere podejście do tematu. Zapraszam do lektury.
———————————————————————————————————————–

Chcę mówić o przyjęciu schronienia w Trzech Klejnotach – i co to naprawdę znaczy.

Zawsze myślałam, że określenie „przyjąć schronienie” jest bardzo dziwne, ponieważ brzmi teistycznie, dualistycznie i wyraża zależność: „przyjąć schronienie” w czymś.
Pamiętam, jak w niezwykle trudnym okresie swojego życia czytałam „Alicję w krainie czarów” – Alicja została moją bohaterką dlatego, że spadając w tę dziurę – po prostu: spadała. Nie chwytała się krawędzi otworu, nie przeraziła się, nie starała się zatrzymać – tylko po prostu leciała w dół i przyglądała się pod drodze wszystkiemu … Więc kiedy wreszcie spadła, znalazła się w zupełnie nowym miejscu. Nie chroniła się w niczym.
Bardzo pragnęłam być taka jak ona, bo widziałam siebie, jak zbliżając się do tej dziury, krzyczę, bronię się, nie chcę iść nigdzie bez pomocnej ręki, której mogłabym się trzymać.

W każdym ludzkim życiu – niezależnie od tego, czy istnieją obrzędy związane z przechodzeniem do dorosłości, czy nie – jesteś sam kiedy się rodzisz, kiedy przepychasz się przez kanał porodowy i wydostajesz się na zewnątrz – i tak to się zaczyna. I kiedy umierasz, umierasz sam. Nikt nie towarzyszy ci w tej podróży; niezależnie od poglądów na temat śmierci wiadomo, że każdy z nas robi to sam.
Od narodzin do śmierci jesteśmy sami – to podstawowa idea przyjęcia schronienia. Tak więc przyjęcie schronienia w buddzie, dharmie i sandze nie oznacza znalezienia w nich ukojenia tak jak dziecko może znaleźć ukojenie u mamy i taty.
Jest to raczej podstawowy wyraz twojej woli opuszczenia gniazda niezależnie od tego, czy czujesz się na to gotowy, czy nie, woli przejścia przez obrzęd dojrzewania i stania się dorosłym, bez oglądania się za ręką, której można by się trzymać.

[..]
Tak więc przyjęcie schronienia oznacza, odkrywanie, że naszym sposobem na życie jest odcięcie więzi, przecięcie pępowiny i samodzielne wyruszenie w podróż, której celem jest stanie się pełnym człowiekiem, nie potrzebującym potwierdzenia ze strony innych ludzi.
Przyjęcie schronienia to sposób, w jaki zaczynamy uprawiać otwartość i życzliwość, co pozwala nam być coraz mniej zależnymi od innych.
Można by powiedzieć: „nie powinniśmy już więcej być zależni, powinniśmy być otwarci”, nie o to jednak chodzi. Chodzi o to, żebyś zaczynał od tego miejsca, w którym jesteś, żebyś zaczynał od zobaczenia jakim jesteś dzieckiem – bez krytykowania tego stanu.
Z dużą dozą humoru i wlelkoduszności skierowanych ku samemu sobie zaczynasz zgłębiać wszystkie te miejsca, gdzie chwytasz się kurczowo, nie mogąc puścić i za każdym razem, gdy to robisz, uświadamiasz sobie: „0, to właśnie tutaj! Dzięki uważności[„tonglen”] i wszystkiemu, co robię, moje życie jest procesem zawierania przyjaźni z samym sobą”

Z drugiej strony ta potrzeba chwytania się kurczowego chwytania się czegoś, trzymania kogoś za rękę, ten płacz za mamą pokazuje ci, że wciąż jesteś na krawędzi gniazda.
Zdajesz sobie sprawę, że jeśli możesz pójść tędy, idziesz do przodu, doroślejesz, stajesz się pełniejszą osobą, stajesz się całością.
Czyli innymi słowy mówiąc, jedyną rzeczywistą przeszkodą jest ignorancja.

Kiedy wołasz: – „Mamo!”, kiedy szukasz ręki, której mógłbyś się uchwycić zamiast jasno zobaczyć całą tę sytuację, to nie jesteś w stanie potraktować jej jako nauki, jako pomocnej do uświadomienia sobie, że jest to właśnie to miejsce, gdzie mógłbyś pójść dalej i mógłbyś bardziej zaakceptować i pokochać siebie.

Jeżeli w takiej sytuacji nie umiesz powiedzieć sobie: „przyjrzę się temu, ponieważ tego właśnie potrzebuję, by móc pójść dalej i otwierać się coraz bardziej” to pozostajesz spętany w okowach ignorancji.

Praca z przeszkodami jest podróżą całego życia.

Wojownik zawsze na swojej drodze spotyka smoki. Tylko w ten sposób się rozwija.
Oczywiście boi się, szczególnie wtedy, gdy nadchodzi czas walki. Ale z dygocącym, czułym sercem, zdając sobie sprawę, że musi zrobić krok w nieznane – wychodzi naprzeciw smoka.

Wreszcie uświadamiamy sobie, że smok jest jedynie nierozwiązanym problemem z przeszłości i że tym, co wymaga pracy, jest lęk.
Smok jest filmem, ruchomym obrazem, który pojawia się w wielu postaciach:
-jako kochanek który nas zawiódł,
-rodzic, który nie dość kochał,
-jako ktoś, kto nas nadużył.

Nasza zasadnicza praca dotyczy lęku i zahamowań, które wcale nie muszą być przeszkodami.
Jedyną prawdziwą przeszkodę stanowi ignorancja – odmowa zobaczenia naszych ograniczeń i stojących za nimi niedokończonych spraw emocjonalnych.

Jeżeli spotykając na swej drodze smoka wojownik powtarza: „Ha! Znowu smok! Nie ma mowy, żebym mu stawił czoła” i rozkleja się, a potem wycofuje, uciekając z drogi smoka, to życie staje się powtarzającą się historią wstawania rano, wychodzenia z domu, spotykania smoka na swej drodze, mówienia „nie ma mowy!” i rozklejania się. I nigdy nie dowiaduje się co jest na drugim końcu drogi.

Robisz się wtedy coraz bardziej bojaźliwy, przestraszony i coraz bardziej podobny dziecku. Nikt cię już nie niańczy, ale ty wciąż pozostajesz w tej kołysce i nigdy nie przechodzisz obrzędu wyznaczającego wejście w dojrzałość.

Dlatego przyjmujemy więc schronienie w buddzie, przyjmujemy schronienie w sandze. To symboliczne opuszczenie kołyski. Śpiewamy  i kłaniamy się do ziemi buddzie, kłaniam się dharmie, kłaniam się sandze, kłaniam się do ziemi z szacunkiem i zawsze tym trojgu.

Jednak nie kłaniamy się po to, by uzyskać bezpieczeństwo.

Zwykło się mówić, że Budda jest przykładem tego, kim my również możemy być. Budda jest przebudzonym. I my również jesteśmy buddą. To jest proste. Jesteśmy buddą. To nie są tylko słowa.

Jesteśmy przebudzonym, to znaczy tym, który nieustannie skacze, który się wciąż otwiera, który nieprzerwanie idzie do przodu. To nie jest łatwe i odbywa się z dużą ilością lęku, niepewności i wątpienia.
To właśnie znaczy być ludzkim, to znaczy być wojownikiem.

Z początku kiedy opuszczasz kołyskę zachowujesz nadal starą zbroję – w pewnym sensie dobrze cię chroni i czujesz się w niej bezpieczny.
Następnie przechodzisz obrzęd, wyznaczający przejście w dorosłość, zdejmujesz zbroję, co do której mogłeś się łudzić, że ci pomaga, ale ona „zabezpieczała” cię tylko przed byciem w pełni żywym i przebudzonym.

Idziesz dalej, spotykasz smoka i za każdym z takich spotkań widzisz, gdzie pozostało ci jeszcze trochę zbroi do zdjęcia. Przyjęcie schronienia w buddzie oznacza, że jesteś gotów żyć w pełni, stale potwierdzając swoje przebudzenie, wciąż na nowo nawiązując z nim łączność, ucząc się za każdym razem, gdy spotykasz smoka, zdejmować coraz więcej swojej zbroi, szczególne tam, gdzie przykrywa ona serce.

To właśnie czynimy: usuwamy zbroję, usuwamy nasze zabezpieczenia, usuwamy wszystko, co przykrywa naszą mądrość, łagodność i przytomność.

Nie staramy się stać kimś innym, niż jesteśmy, raczej odnajdujemy siebie na nowo i odkrywamy, kim naprawdę jesteśmy.

A więc kiedy mówię: „przyjmuję schronienie w Buddzie” to znaczy, że przyjmuję schronienie w odwadze i zdolności do nieustraszonego zdejmowania zbroi, która przesłania moje przebudzenie.

Jestem przebudzony – spędzę życie zdejmując tę zbroję. Nikt inny poza mną nie może tego zrobić, ponieważ nikt inny nie wie, gdzie są te wszystkie małe zatrzaski i zamki, gdzie jest mocniej zaszyta, które miejsca wymagają więcej pracy, by rozsupłać tę szczególną żelazną nić.
Może z przodu jest zamek z kłódkami od góry do dołu?
Za każdym razem, gdy spotykam smoka, otwieram tyle kłódek, ile tylko mogę; w końcu zdołam rozpiąć cały zamek.
Mogłabym ci powiedzieć: „To proste. Kiedy spotkasz smoka otwórz po prostu jedną z kłódek, a zamek się otworzy”
Ale ty się obruszysz: ,,0 czym ona mówi?”
– ponieważ ukryłeś pod pachą dodatkowy żelazny szew.
Spotykając smoka musisz wyjąć te specjalne nożyce, które schowałeś w pudełku ze swoimi wszystkimi cennymi rzeczami i przeciąć kilka tych szwów, tyle, ile się ośmielisz, aż zaczniesz wymiotować ze strachu i powiesz: „na razie dość!”
Staniesz się wtedy dużo bardziej przebudzony i połączony ze swą naturą buddy, z buddą – zrozumiesz, co to znaczy przyjąć schronienie w buddzie. Powiesz następnej osobie:
„To łatwe. Musisz jedynie wyjąć te nożyczki ze swego drogocennego pudełka i zacząć”.
A ludzie będą patrzyli na ciebie ze zdziwieniem: ,,0 czym on mówi?” ponieważ są opancerzeni od stóp do głów.

Jedyny sposób, by zdjąć to wszystko, to zacząć od podeszwy. Wiedzą, że za każdym razem kiedy napotkają smoka muszą rzeczywiście zrzucać z siebie skórę. A więc każdy musi zrobić to sam. Podstawowa instrukcja jest prosta: zacznij zdejmować zbroję. Tylko tyle może ci ktoś inny poradzić. Nikt nie może ci powiedzieć, jak to zrobić, ponieważ tylko ty wiesz, jak się w niej zamknąłeś.

Przyjęcie schronienia w dharmie tradycyjnie oznacza przyjęcie schronienia w naukach Buddy. Budda naucza: puść to, czym się powstrzymujesz i otwórz się na świat; odkryj, że chronienie, odgraniczanie i zabezpieczanie swojego terytorium owocuje niedolą i cierpieniem.

Zamykasz się w ten sposób w ciasnym, przejmująco wilgotnym, zatęchłym i zamkniętym w sobie świecie, który staje się coraz bardziej klaustrofobiczny i przysparza coraz więcej nieszczęść w miarę, gdy się starzejesz. Im jesteś starszy, tym trudniej znaleźć z niego wyjście.

Kiedy miałam około dwunastu lat czytałam w miesięczniku „Life” cykl artykułów o religiach świata. W artykule nt. Konfucjusza napisano mniej więcej tak: – jeżeli przed pięćdziesiątym rokiem życia zajmowałeś się zdejmowaniem swojej zbroi (Konfucjusz wyraził to po swojemu), to ustaliłeś wzór umysłu, który będzie działał przez resztę twojego życia, będziesz po prostu kontynuował zdejmowanie zbroi.

Ale jeśli przed pięćdziesiątką udało ci się uzyskać sprawność w utrzymywaniu swojej zbroi, tych wszystkich zamków i kłódek zatrzaśniętych za wszelką cenę, to nawet jeśli znajdziesz się w centrum trzęsienia ziemi i rozlecisz na kawałeczki – to i tak pozbierasz się do kupy, bo w tym wieku już bardzo trudno się zmienić – i niezależnie od tego, czy to jest prawda, czy nie, śmiertelnie się przestraszyłam.

To się stało pierwszorzędną motywacją mojego życia.
Poczułam determinację, żeby się rozwijać, a nie utknąć. A więc przyjęcie schronienia w dharmie – naukach Buddy dotyczy tego wszystkiego. W szerszym rozumieniu dharma – znaczy również całe twoje życie.
Nauki Buddy dotyczą puszczania i otwierania się; robisz to poprzez sposób, w jaki odnosisz się do ludzi w swoim życiu, do sytuacji, w jakich się znajdujesz, do własnych myśli i uczuć. Celem twojego życia nie jest ani zrobienie dużych pieniędzy, ani doskonałe małżeństwo, ani zbudowanie opactwa Gamp.

Masz określone życie i, jakie by ono nie było, życie to jest narzędziem służącym Twojemu przebudzeniu.
-Jeżeli jesteś matką wychowującą dzieci, to bycie matką i wychowywanie dzieci służy przebudzeniu.
-Jeżeli jesteś aktorką – to jest narzędziem przebudzenia.
-Jeżeli jesteś robotnikiem budowlanym – to jest twoje narzędzie przebudzenia.
-Jeżeli jesteś na emeryturze i stawiasz czoło starości to jest narzędziem przebudzenia.
-Jeżeli wokół siebie masz ogromną rodzinę i marzysz, by mieć trochę więcej wolnego czasu – to jest narzędziem przebudzenia.
Cokolwiek masz – to jest to!

Nie ma lepszej sytuacji niż ta, w której się znajdujesz.

Pokaże ci ona wszystko, czego potrzebujesz, by wiedzieć, gdzie się zaciął twój zamek i jak możesz skoczyć. To właśnie znaczy przyjąć schronienie w dharmie. Chodzi o znalezienie schronienia w sandze, co jest w dużej mierze tym samym.

Przyjęcie schronienia w trzech klejnotach w ogóle nie ma nic wspólnego ze schronieniem w zwykłym tego słowa znaczeniu. To coś takiego jakby znaleźć bezludną wyspę w środku oceanu po katastrofie okrętu, krzyknąć: „Och, ląd!” i osiadłszy na niej patrzeć, jak dzień po dniu pogrąża się w oceanie. Do tego właśnie podobne jest przyjęcie schronienia w Buddzie, Dharmie i Sandze.

Możemy przyjąć schronienie w naukach Buddy, możemy przyjąć schronienie w sandze, w naszej rodzinie, w ludziach zaangażowanych w podążanie za nauką Buddy, z którymi możemy dzielić wsparcie i inspirację.

Gdy zdajemy sobie sprawę z potrzeby zdjęcia swojej zbroi możemy znaleźć schronienie już tylko w swojej własnej przytomności.

Któregoś dnia była tu na tablicy przypięta definicja przyjmowania schronienia, którą dał Trungpa Rinpocze. Zaczynała się od zdecydowanego stwierdzenia: „kiedy wszystko jest nagie, wolne od niejasności, nie ma czego zdobywać ani urzeczywistniać”.

Ale Rinpocze posuwa się dalej, ukonkretnia to:
„codzienna praktyka to po prostu rozwijanie całkowitej akceptacji i otwartości wobec wszystkich sytuacji, uczuć i wszystkich ludzi, całkowita akceptacja i otwartość wobec wszystkich sytuacji, uczuć i osób, doświadczanie wszystkiego całkowicie, bez zastrzeżeń i ograniczeń, tak, że nie można się wycofać, ani skupić na samych sobie”. To właśnie jest to, dlaczego praktykujemy.

„Przyjęcie Schronienia” – Pema Cziedryn

Zobacz też

• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?

• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja

• Historia pewnego medytującego

• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja

• Nauka medytacji w zakładach karnych

Rozmowy z mędrcem – Nisargadatta Maharaj.

25 Środa List 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 129 Komentarzy

Tagi

akceptacja, buddyzm, dławienie, joga, Medytacja, Nisargadatta Maharaj, przemoc, tłumienie, uzdrowienie, wolność, wysiłek, wyzwolenie, zrozumienie, Świadomość

M: Wzywanie lub zmuszanie do cierpienia ma w sobie coś z okrucieństwa i przemocy, a owoc przemocy nie może być słodki. Są w życiu sytuacje przykre, których nie można uniknąć i na które człowiek musi być przygotowany. Zdarzają się też sytuacje ohydne, które człowiek stwarza rozmyślnie lub przez zaniedbanie; na nich trzeba się uczyć sztuki niepowtarzania tych samych błędów.
Ból jest bólem i trzeba go znieść. Nie ma niczego takiego jak przezwyciężanie bólu i nie jest do tego potrzebna zaprawa. Przygotowywanie się na przyszłość, wyrabianie w sobie odpowiednich postaw, jest oznaką lęku.

R: Jeśli pozostanę bierny, nic nie ulegnie zmianie. Jeśli będę aktywny, muszę stosować przemoc. Co można uczynić, aby nie być biernym ani gwałtownym?

M: Istnieje oczywiście droga ani gwałtowna, ani niegwałtowna, a jednak wysoce skuteczna. Niech pan spojrzy na siebie samego, niech pan zobaczy, jaki pan jest i takiego siebie zaakceptuje, a potem zgłębi, czym pan jest. Gwałt i jego przeciwieństwo określają pańską postawę wobec innych. Jaźń w stosunku do siebie samej nie jest gwałtowna ani niegwałtowna, nie jest świadoma siebie samej ani nieświadoma. Jeśli siebie zna, wszystko, co uczyni, będzie właściwe, jeśli siebie nie zna, wszystko, co uczyni, będzie niewłaściwe.

R: Co pan ma na myśli mówiąc: „znam siebie takiego, jakim jestem”?

M: Jestem poza umysłem. Formuła „jestem” nie jest myślą w umyśle. To umysł mi się zdarzył, a nie ja umysłowi. A ponieważ czas i przestrzeń są w umyśle, ja istnieję poza czasem i przestrzenią – wieczny i wszechobecny.

R: Czy pan to mówi poważnie? Czy pan naprawdę uważa, że istnieje wszędzie i we wszystkich czasach?

M: Tak. Jest to dla mnie tak oczywiste, jak dla pana jest oczywista swoboda poruszania się. Niech pan wyobrazi sobie drzewo pytające małpę: „Czy naprawdę sądzisz, że możesz poruszać się z miejsca na miejsce?” A małpa odpowiada: „Tak właśnie sądzę”.

R: Czy jest pan także wolny od związków przyczynowych? Czy może pan czynić cuda?

M: Sam świat jest cudem. Jestem poza cudami – w pełni normalny. U mnie wszystko zdarza się tak, jak powinno się zdarzać. Nie mieszam się do dzieła stworzenia. Po co mi drobne cuda, gdy największy z cudów dzieje się na moich oczach przez cały czas? Cokolwiek człowiek widzi, widzi swą własną istotę. Niech pan przeniknie głębiej siebie samego i tam szuka. W odkrywaniu siebie nie ma żadnego przymusu. Usuwanie tego, co fałszywe, nie jest gwałtem.

R: Gdy badam siebie samego lub zagłębiam się w sobie z myślą, że będzie to dla mnie korzystne z tego czy innego powodu to i tak uchylam się od tego, czym jestem.

M: Słusznie. Prawdziwe badanie skierowane jest zawsze ku czemuś, a nie od czegoś. Gdy zastanawiamy się, jak coś zdobyć lub jak czegoś uniknąć, nie przeprowadzamy wcale badania. Aby jakąś rzecz poznać, trzeba ją w pełni zaakceptować.

R: Tak. Aby poznać Boga, muszę zaakceptować Boga. Jakie to straszne!

M: Zanim zaakceptuje pan Boga, musi pan zaakceptować siebie samego, a to jest jeszcze straszniejsze. Pierwsze kroki w samoakceptacji nie są bynajmniej przyjemne, bo to, co się spostrzega, nie jest miłym obrazem. Trzeba wielkiej odwagi, aby pójść dalej.
Jedyne, co pomaga, to spokój. Niech pan popatrzy na siebie w zupełnym spokoju i nie próbuje siebie oceniać. Gdy pan spojrzy na osobę, o której pan sądził że jest panem, pamiętając, że nie jest pan tym, co pan widzi, to podstawowe pytanie w procesie samopoznania będzie brzmiało „Nie jestem tym – czym zatem jestem?” Nie ma innych dróg wyzwolenia, wszystkie inne zawodzą. Niech pan śmiało od rzuci wszystko, czym pan nie jest, a wtedy prawdziwe „ja” wyłoni się w pełnej chwały pustce, w bezrzeczowości.

R: Świat przechodzi gwałtowne przemiany. Widać to szczegół nie wyraźnie w Stanach Zjednoczonych, ale i w wielu innych krajach dzieje się to samo. Wzrost zbrodni – z jednej stron) a z drugiej – coraz więcej prawdziwej świętości. Powstają wspólnoty, a niektóre z nich odznaczają się wysokim poziomem integracji i dyscypliny. Wygląda to tak, jakby zło samo się niszczyło za pomocą swych własnych sukcesów, jak ogień pochłaniający swoje paliwo, podczas gdy dobro, jak życie, się utrwala.

M: Jak długo dzieli pan zjawiska na dobre i złe, może pan mieć rację. W rzeczywistości dobro staje się złem, a zło – dobrem, dzięki temu, że się uzupełniają.

R: A miłość?

M: Gdy miłość przeradza się w żądzę, prowadzi do zguby.

R: Czym jest żądza?

M: Pamiętanie – wyobrażanie sobie – antycypacja. Jest ona zmysłowa, jest swego rodzaju nałogiem.

R: Czy wstrzemięźliwość (brahmaczarja) jest również w jodze potrzebna?

M: Życie oparte na przymusie i dławieniu uczuć nie jest zgodne z jogą. Pragnienia winny być swobodne, a umysł wolny od pamięci. Osiąga się to drogą zrozumienia, a nie przez postanowienie, które jest tylko inną formą pamiętania. Umysł rozumiejący jest wolny od pragnień i obaw. Kiedy one się pojawiają, trzeba je zrozumieć, a nie dławić i zmieniać.

R: Jak mogę dojść do zrozumienia?

M: Dzięki medytacji. A medytacja to wzmożenie uwagi. Trzeba być w pełni świadomym swego problemu, przyjrzeć mu się ze wszystkich stron, zaobserwować, jak on wpływa na życie. A potem przestać się nim zajmować. Nic więcej nie może pan zrobić.

R: Czy to uczyni mnie wolnym?

M: Będzie pan wolny od tego, co pan zrozumiał. Na pojawianie się zewnętrznych oznak wolności trzeba będzie jeszcze zaczekać, ale zmiany w panu już zaszły. Niech pan nie spodziewa się doskonałości. Nie ma doskonałości w świecie zjawisk. Detale muszą się dotrzeć. Żaden problem nie jest rozwiązany bez reszty, ale może pan wznieść się na poziom, na którym problemy tracą swe znaczenie.

Nisargadatta Maharaj – Rozmowy z mędrcem

Zobacz też

  • Pustka jest formą, forma jest pustką – Wyjście POZA medytację.
  • Zaakceptuj i bądź wolny…
  • Spogladaj głębiej…
  • Źródło natchnienia jest w Tobie
  • Bez granic

Pustka jest formą, forma jest pustką – Wyjście POZA medytację.

14 Sobota List 2009

Posted by ME in buddyzm, Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 74 Komentarze

Tagi

budda, buddyzm, forma, Medytacja, myślenie, praktyka, pustka, satori, sutra, sutra serca, wgląd, wolność, Zen, zrozumienie, Świadomość

budda9
Forma nie jest różna od pustki, pustka nie jest różna od formy.
Forma jest pustką, pustka jest formą.

Sutra Serca uczy, iz „forma jest pustką i pustka jest formą.”
Bardzo wielu ludzi nie rozumie co to znaczy, nawet ci którzy dlugo praktykuja medytacje. Istnieje bardzo prosty sposób, aby zrozumiec nauczanie Sutry Serca w naszym codziennym zyciu.
Np. to jest drewniane krzeslo. Jest brazowe. Jest solidne i ciezkie i wszystko wskazuje na to, ze przetrwa dlugi okres czasu. Siedzisz na tym krzesl, a ono utrzymuje twoja wage, mozesz takze cos na nim polozyc. Ale kiedy podpalisz krzeslo i wyjdziesz, to kiedy wrócisz krzesla juz nie bedzie.
Ta rzecz, która wygladala tak mocno, solidnie i realnie, teraz jest tylko kupka popiolu, który wiatr rozwiewa dokola. Ten przyklad pokazuje w jaki sposób to krzeslo jest puste: nie jest trwala i stala rzecza.
Caly czas sie zmienia.
Nie istnieje w niezalezny sposób. Predzej czy pózniej, krzeslo w koncu zamieni sie i stanie sie zupelnie czyms innym. W taki oto sposób to brazowe krzeslo jest calkowita pustka i chociaz zawsze mialo wlasciwosci pustki, ta pustka była też formą; mozesz usiasc na tym krzesle i bedzie cie ono podtrzymywac.

„Forma jest pustką, pustka jest formą.”
Dlaczego jest tak wazne, aby to zrozumiec ?
Przyczyna tego jest taka, ze wielu ludzi jest przywiazanych do nazwy i formy.
To przywiazanie jest powodem niemalze calego cierpienia.
Jezeli chcemy uwolnic ludzi od tego przywiazania, musimy podac im lekarstwo nazwy i formy. Musimy zaczac od pokazania, ze nazwa i forma jest nierzeczywista i nietrwala; zawsze zmienia sie.

Jesli jestes bogaty, musisz zobaczyc, ze pozadanie bogactwa jest puste. Jezeli jestes przywiazany do slawy i pragniesz uznania innych, musisz zobaczyc, ze rzeczy o które walczysz i przez które cierpisz sa puste. Nikt nie mowi ze sa zle, sa po prosu puste.
Wiekszosc ludzi wysoko ceni sobie wlasne cialo, wydaje mnóstwo pieniedzy, aby bylo piekne i mocne. Ale wkrótce pewnego dnia, kiedy umrzesz, twoje cialo zniknie. Nie mozesz zabrac ze soba tego pustego ciala, bez wzgledu na to jak bardzo je sobie cenisz. Nie mozesz zabrac slawy, nie mozesz zabrac pieniedzy, nie mozesz zabrac seksu. Niczego nie mozesz zabrac.
W naszych czasach wielu ludzi bardzo przywiazuje sie do tych rzeczy. Cenia sobie nazwy i wyglad zewnetrzny prawie ponad wszystko, raniac w ten sposób siebie i innych, tylko po to, by siebie chronic. Chca zdobyc pieniadze, dobra reputacje albo korzystne zwiazki.
Walcza desperacko o wysoka pozycje. Ludzi zawsze pociaga najgorszego rodzaju naduzycie i cierpienie, by w konsekwencji dostac i zatrzymac te puste, przemijajace rzeczy. Takze wielu ludzi jest przywiazanych do seksu.

Wszystkie formy sa puste, wiec przekonanie, ze mozesz zdobyc lub zatrzymac cokolwiek jest podstawową iluzją. To nauczanie wskazuje na to.

Najwazniejsze jest, co chcesz osiagnac w swoim zyciu, wlasnie teraz ?
To czego chcesz w tej chwili ksztaltuje twój umysl, determinuje twoje zycie obecne i nastepne, ksztaltuje je.

Postrzegajac, ze wszystkie rzeczy pierwotnie sa puste, mozesz wszystko odpuscic i po prostu zyc, zamiast cierpiec z powodu tych wszystkich, nietrwalych rzeczy. Jesli nie jestes przywiazany do nazwy i formy, jestes calkowicie wolny.
Jest o tym slynna historia.
Dawno temu w Atenach zyl slynny filozof Diogenes. Chociaz byl filozofem najwyzszej klasy w starozytnej Grecji, zyl jak nedzny pies. Zawsze sypial na zewnatrz, nie troszczyl sie o to, czy bedzie mial co jesc kolejnego dnia i zazwyczaj nie nosil zadnego ubrania. To bylo jego nauczanie – naturalny styl zycia.
Któregos ranka, kiedy spal na ulicy, nagle poczul lekki chlód i obudzil sie. Nad nim stal Aleksander Wielki, który w tamtym czasie byl najpotezniejszym czlowiekiem swiata. Podbil wiele krajów i z powodu swojej niezwyklej militarnej mocy i inteligencji, bali sie i podziwiali go wszyscy. Wlasnie tego dnia Aleksander Wielki postanowil odwiedzic Diogenesa i dostac od niego nauczanie.Stal tam wystrojony w królewskie insygnia, jego wielka muskularna postac rzucala cien na wciaz lezacego Diogenesa. Diogenes spojrzal na niego zezujac i powiedzial: „O, Aleksander Wielki ! Jak sie masz ?” Ja mam sie dobrze, ale chce ci pomóc Diogenesie. Podbilem juz caly ten swiat. Posiadam niezliczone palace, zloto i bogactwa. Jezeli chcesz czegos, moge ci to dac. Cokolwiek – ziemie, pieniadze, wysoka pozycje – dam ci wszystko. Tylko powiedz czego chcesz a bedzie twoje. Czego chcesz ?
„O, chcesz mi pomóc ?”
Tak – powiedzial Aleksander Wielki. Chce ci pomóc.
„O, dziekuje.”
„Wiec czego chcesz ?”
„Chce czegos.”
„Tylko powiedz a bedzie twoje.”
„Aleksandrze Wielki prosze nie zaslaniaj mi slonca.”
„Dobrze juz dobrze, przepraszam.” Aleksander przesunal sie na bok.
Diogenes powiedzial: „Dziekuje, dziekuje, to wystarczy.”
To bardzo prosta historia, ale wyjasnia czym jest forma i pustka. To wszystko. Ha, ha, ha. Kiedy zaoferowano mu wszystko czego mozna zapragnac, Diogenes tylko powiedzial: „prosze nie zaslaniaj mi slonca.”
Tylko to! W tym punkcie nie ma pozadan.
Diogenes juz osiagnal cala prawde, osiagnal, ze substancja jest pusta. Wiedzial tez, ze nazwa i forma sa puste, wiec nie byl zainteresowany w posiadaniu bogactw, slawy, kochanki, rodziny czy wysokiej pozycji.
Wszystko jest puste – kto pragnie tych pustych rzeczy?
One nie moga na prawde pomóc mi w zyciu, ale wlasnie teraz, potrzebuje slonecznego swiatla. To wszystko.

Diogenes byl calkowicie wolny, poniewaz calkowicie osiagnal prawde, ze „forma jest pustka, pustka jest forma.” Jezeli osiagniesz ten punkt i nie ma w nim pozadania, które warte jest lgniecia sie do czegokolwiek, wtedy rozumiesz, ze jestes juz kompletny.
Wlasnie teraz niczego ci nie brakuje.
To bardzo wazny punkt.
Wtedy nawet medytacja nie jest juz konieczna.
Siedzenie w odosobnieniu nie jest juz potrzebne.
Mowy Dharmy tez nie sa potrzebne.

Tylko wtedy gdy jestes przywiazany do swojego myslenia, wtedy medytacja jest bardzo potrzebna.
Jezeli nie osiagnales „forma jest pustką, pustka jest formą,” siedzenie dlugich odosobnien jest bardzo wazne w twoim zyciu i musisz duzo, mocno praktykowac.
Kiedy zatrzymasz sie i spojrzysz na to przez chwile, zobaczysz, ze potrzeba praktyki jest takze bardzo glupia.
Ha, ha, ha.

2. Nie pojawianie sie i nie znikanie.
Nie zabarwienia i nie czystosc.
Nie powiekszanie i nie zmniejszanie.

Sutra Serca jest znana z bardzo interesujacego sposobu opisywania nszej prawdziwej natury.
Uzywa slowa „nie” wiele razy.

Kiedy osiagniesz prawdziwa pustke, nie ma tam mowy ani slów.
Kiedy otwierasz usta, to juz jest wielki blad.
Tak wiec slowa i mowa nie moga opisac naszej pierwotnej natury.

Tylko zeby nauczac ludzi wciaz uczepionych zludy slów i mowy, trzeba posluzyc sie lekarstwem mowy i slów.
Sutra Serca rozwaza obydwa te punkty. Opisuje nasza prawdziwa nature przez dokladne objasnienie, czym nasza prawdziwa natura nie jest.
Nie mozna powiedziec co to jest, ale mozna przekazac sens tego, czym nasza natura nie jest.
„To nie jest to, ani to, ani to. To nie jest takie jak tamto, ani takie jak tamto.”

Rozumiesz ? Ha, ha, ha ! To bardzo interesujaca technika.
Sutra Serca mówi jedynie „nie”, poniewaz to jest prawdopodobnie najlepsze, co slowa i mowa moga wyrazic. Te linie Sutry Serca wskazuja prosto na fakt, ze w naszej prawdziwej naturze nigdy nic sie nie pojawia, ani nie znika. Nie ma czegos takiego jak zabarwienie czy czystosc, poniewaz to sa jedynie pojecia stworzone przez myslenie. W pierwotnej naturze nie ma pojawiania sie ani znikania. Nasza pierwotna natura jest calkowicie nieporuszona i pusta. Wszystko zostalo stworzone z uniwersalnej substancji.
W takim razie w jaki sposób moglaby cos pojawiac sie i znikac, byc zabarwione lub czyste ? Poniewaz nasza pierwotna natura jest taka sama, jak natura wszechswiata jak moglaby sie powiekszac i zmniejszac ?

Nieskonczona w czasie i przestrzeni, nie ma w niej zadnych znaczen, niczego co moglibysmy odniesc do rzeczy lub opisac slowami.

3. Wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka.
Nie poznanie, nie osiaganie. Nirwana.

Sutra Serca mówi: „Wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka.”
Wszystkie Dharmy byly juz puste i wolne od istnienia, nim to zauwazyles. Nazwa i forma juz sa puste. Nie mozesz nawet mówic o Dharmie, a potem twierdzic, ze jest pusta. To jest wielki blad !
Prawdziwe doswiadczenie pustki oznacza, ze nie ma tam ani slów ani mowy, nie ma takze Dharmy.
Kiedy masz zamiar otworzyc usta, aby powiedziec, ze „wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka,” to wtedy nie jest to juz pustka.
Wiec uwazaj.
Chodzi tutaj o to, ze jesli tylko rozumiesz mowe i slowa, takze kierujesz sie tylko intelektualnym rozumieniem, wtedy ta sutra ani zadna inna nie moze ci pomóc w twoim zyciu,
Pewne rzeczywiste doswiadczenie tego o czym jest tutaj mowa jest konieczne.
Tak wiec, kiedy mówimy, ze wszystko jest puste, nie ma poznania ani osiagania.

W tym punkcie pustka jest Absolutem. (Mocne uderzenie w stól.)
Nic nie istnieje, wiec co jest do osiagniecia ?
Te slowa w Sutrze Serca sa tylko piekna mowa, ale nawet najwspanialsza i najbardziej interesujaca mowa, slowa jezeli tylko rozumiesz je pojeciowo, intelektualnie, nie moga pomóc ci w zyciu.

Powtarzam jeszcze raz, naprawde mozesz cos osiagnac. Mozesz osiagnac pewnosc, ze rzeczywiscie nie ma nic do osiagania.
Wszystko jest prawda, dokladnie takie jakie jest.
Jestes juz kompletny.

Ale uwazaj !
Samo rozumienie tych pieknych slów to jedno, ale osiagniecie ich, to calkiem co innego.

Sutra Serca rozpoczyna sie od doswiadczenia pustki w Hinajanie i prowadzi do zrobienia nastepnego kroku. Jesli osiagniesz prawdziwa pustke, tam nie ma mowy ani ust.

Kiedy osiagniesz „bez ust,” osiagniesz Absolut lub nirwane.[…]
W tym punkcie nie ma przeciwstawienst: nie ma przychodzenia czy odchodzenia, nie ma wysokie ani niskie, dobre czy zle, narodziny czy smierc.
W prawdziwym doswiadczeniu pustki postrzegasz, ze nie ma narodzin ani smierci, nie ma przychodzenia ani odchodzenia.

Jak mozesz zatrzymac cos, co nie istnieje ?
Nie ma juz cierpienia, wiec nie ma takze zródla cierpienia, tym bardziej tez unicestwienia cierpienia. Dlatego Sutra Serca mówi, ze „nie ma cierpienia ani zródla cierpienia, takze nie ma konca cierpienia i zadnej sciezki wyprowadzajacej z cierpienia.”

Takze „uderza” w przeciwstawne myslenie, ukazane w Czterech Szlachetnych Prawdach, w których jest powiedziane, ze istnieje cierpienie, zródlo cierpienia, takze sciezka wyprowadzajaca.
Buddyzm Mahajany prowadzi do zrobienia nastepnego kroku, dalej niz nauczanie Hinajany. Jezeli zatrzymasz sie w tym miejscu, w kompletnej pustce, osiagniesz tylko nirwane. Buddyzm Mahajany prowadzi do zrobienia nastepnego kroku…

Powiedzenia mistrza Zen

-Nie karm sie rozpaczliwa nadzieja, ze bedziesz miec zycie bez problemów. Latwe zycie wywoluje osadzajacy i leniwy umysl. Starozytny medrzec powiedzial:
„Zaakceptuj niepokoje i trudnosci tego zycia”.

-Nie oczekuj ze twoja praktyka obejdzie sie bez przeszkód. Bez przeszkód umysl, który szuka oswiecenia, moze sie wypalic. Tak wiec starozytny medrzec powiedzial:
„Osiagnij swobode posród chaosu”.

-Nie oczekuj, ze praktykujac mocno nie doswiadczysz dziwnych rzeczy. Ciezka praktyka, w której unika sie tego co nieznane, oslabia zaangazowanie. Starozytny medrzec powiedzial:
„Wspomóz ciezka praktyke zaprzyjazniajac sie z kazdym demonem”.

– Przyjaznij sie, ale nie oczekuj zadnej korzysci dla siebie. Przyjazn tylko dla siebie zle odbija sie na zaufaniu. Starozytny medrzec powiedzial:
„Utrzymuj trwala przyjazn z czystym sercem”.

-Nie oczekuj, ze inni beda podazac twoim sladem. To, ze zdarzy sie iz inni ida za toba przydaje ci tylko wiecej dumy. Starozytny medrzec powiedzial wiec:
„Uzyj swojej woli, by wnosic pokój miedzy ludzi”.

– Nie oczekuj zadnej nagrody za swoja dobroczynnosc. Oczekiwanie czegokolwiek w zamian prowadzi do knujacego i podstepnego umyslu. Starozytny medrzec rzekl:
„Odrzuc falszywa duchowosc jak pare starych butów”.

– Nie oczekuj zysków wykraczajacych poza wartosc twojej pracy. Zdobywanie nieuczciwych korzysci czyni z ciebie samego glupca. Starozytny medrzec powiedzial:
„Badz bogaty w uczciwosci”.
– Nie staraj sie stwarzac jasnosci umyslu poprzez surowa praktyke. Kazdy umysl zaczyna w koncu palac nienawiscia do surowosci, a jakaz jest jasnosc w umartwianiu sie? Tak wiec starozytny medrzec rzekl:
„Stwórz sobie swobodna droge nie wkraczajac w surowosc praktyki”.

Pozostan w równowadze wobec wszelkich przeciwnosci losu.
Budda osiagnal najwyzsze oswiecenie bez przeszkód. Poszukujacy prawdy sa cwiczeni w pokonywaniu trudnosci. A gdy na swej drodze wystawieni sa na przeszkode, pozostaja spokojni. Wtedy, uwalniajac sie, posiadaja wielki skarb.

Fragmenty:
Maha Pradznia Paramita, Seung Sahn,
Kyong – Ho
Tlumaczenie Aleksandra Porter, Krzysztof Korkosz.
„Zen, Prosta droga do Satori”

* Artykuł bez polskich znaków

Zobacz też

• “Stać się nicością” – o co chodzi w tej koncepcji?

• Czy przeraża Cię Pustka?

• Oświecenie – wielki mit.

• Rozpadnij się na kawałki

Pokój żyje w nas – cytaty, Maha Ghosanada

21 Środa Paźdź 2009

Posted by ME in buddyzm, Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 21 Komentarzy

Tagi

budda, buddyzm, cytat, cytaty, dobroć, Ghosanada, maha, miłosierdzie, miłość, mnich, mnisi, pokój, współczucie, Świadomość

pokoj

Brak dzialania jest zrodlem wszelkiego dzialania.Niewiele da sie uczynic dla pokoju swiatowego bez pokoju w naszych umyslach.
*

Wsluchujemy sie, az uslyszymy swoja pokojowa nature. Uczac sie wsluchiwac w siebie, uczymy sie jednoczesnie sluchac innych, dzieki czemu powstaja nowe idee. Pojawia sie otwarcie, harmonia. Gdy  zaczynamy sobie nawzajem ufac, odkrywamy nowe mozliwosci rozwiazania konfliktow. Jesli sluchamy uwaznie, uslyszymy jak rosnie pokoj.
*

Czynienie pokoju wymaga swiadomosci. Pokoju nie da sie osiagnac poprzez zazdrosc, oblude lub nieuzasadniony krytycyzm. Musimy sobie uswiadomic, ze pokoj jest wazniejszy od wojny.
*

Ostatnie słowa Buddy do uczniów brzmiały : Bądźcie świadomi
*

Mysl objawia sie w slowie.
Slowo objawia sie w czynie.
Czyn staje sie przyzwyczajeniem.
Przyzwyczajenie utrwala sie tworzac charakter.
Charakter rodzi przeznaczenie.
Obserwuj zatem uwaznie swoje mysli
Niech plyna z milosci
Zrodzonej z szacunku dla wszystkich istot.
*

Jesli swiat nie jest dobry, musze czynic wiecej wysilkow na rzecz bycia dobrym samemu.
*

Kiedy, poprzez swiadomosc, chronimy siebie samych, chronimy rownoczesnie innych. Kiedy chronimy inne zywe istoty poprzez dzialanie nacechowane wspolczuciem, chronimy rownoczesnie nas samych.
*

Dlaczego przede wszystkim musimy kochac siebie samych? Poniewaz pokoj zaczyna sie od jednostek. Jedynie dzieki kochaniu przede wszystkim siebie mozemy rozlozyc nasza milosc na innych.
*

Caly swiat jest jednoscia. Zycie jest jednoscia. Wszyscy posiadamy te sama nature Buddy.
*

Pelna milosci dobroc to niezwykle potezna energia. Promieniuje na wszystkie istoty, bez rozroznien. Promieniuje na tych, ktorych kochamy, na tych, ktorzy sa nam obojetni i na naszych wrogow. Pelna milosci dobroc nie zna granic.
*

Wraz z pelna milosci dobrocia stajemy sie ryba w czystej wodzie, nie przytlaczaja nas ciezary swiata. Plyniemy strumieniem czasu, spokojnie, z chwili na chwile.
*

Bodhi oznacza obudzic sie, zobaczyc rzeczy takimi, jakimi sa. Kiedy budzimy sie i dostrzegamy gniew jakim jest, traci on cala swoja moc. Rodzi sie z niego jego przeciwienstwo – wspolczucie, wspolczujace serce Buddy.
*

Zwyciestwo tworzy nienawisc. Porazka tworzy cierpienie. Medrcy nie pragna ani zwyciestwa, ani porazki.
*

Milosc ogarnia wszystkie istoty, bez wzgledu na to,  czy sa szlachetne czy podle, dobre czy zle.
*

Pokoj rozpoczyna sie w umysle.
*

Na koniec, pouczająca historyjka dla wszystkich którzy wierzą że cudze doświadczenie może być lepsze niż nasze własne:

W swiatyni w Providence mamy dobrego przyjaciela, zwanego Bodhisattva. Naucza on mnichow angielskiego. Bodhisattva jest madrym i cierpliwym nauczycielem, ma jednak tez jedna wade: zacina sie przy
mowieniu.

Pewnego razu Bodhisattva udzielal lekcji mnichom.

D – d – dom, – powiedzial.

Wszyscy mnisi powtorzyli dokladnie:

D – d – dom !.

Bodhisattve zatkalo.

N – n – nie !, – powiedzial.

Wszyscy mnisi powtorzyli:

N – n – nie !.

Bodhisattva wskazal mnichom droge do oswiecenia.
Prawda to nie tylko to co slyszymy. Nie dowiemy sie prawdy od nauczyciela, z ksiazek lub z dogmatow.
Budda radzi nam sprawdzic ja poprzez wlasne doswiadczenie.
Prawde poznac mozna jedynie poprzez wlasne, swiadome doswiadczenie.

Cytaty pochodzą z : Maha Ghosanada – Krok po kroku

Maha Ghosanada – charyzmatyczny mnich, mistrz medytacji i dyplomata, uczestnik misji ONZ – pochodzący z objętego wojną kraju – Kambodży.  Jako jeden z nielicznych mnichów buddyjskich, przeżył krwawy reżim Pol Pota.  Znany był z wyjątkowego umysłu, biegle władał piętnastoma językami – był duchowym przywódcą ludzi ocalałych spod władzy Czerwonych Khmerów. Propagował na świecie ideę pokoju i pojednania.  Zmarł w 2007 roku.
Jego hasłem przewodnim stało się :
“Nienawiść nigdy nie poloży kresu nienawiści,
uleczy ją miłość jedynie.
Oto starożytne i odwieczne prawo. “

Zobacz też

Prawa wszechświata – inspirujące cytaty Maha Ghosanada

Starożytne myśli Seneki – wciąż na czasie?

Życie – cytaty z Osho

Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.

Przy okazji możecie sobie zobaczyć kontrowersyjny filmik, który nawiązuje do tematu (podpisy po polsku, choć tłumaczenie niestety dość marne )

Wyjdź Demonowi naprzeciw !

14 Środa Paźdź 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 10 Komentarzy

Tagi

buddyzm, cziedrymn, demon, demony, iluzja, pema, praktyka, uważność, wyobrażenia, wyzwolenie, zrozumienie, Świadomość

(Tekst  jest nawiązaniem do artykułu  Demony, które niosą Przebudzenie )
Fragment z Pema Cziedryn – „Kiedy Życie nas przerasta”


Gdy miałam dziesięć lat, moją przyjaciółkę zaczęły dręczyć koszmary. Regularnie śniło jej się, że biegnie przez ogromny, ciemny dom ścigana przez okropne potwory. Napotykała zamknięte drzwi i walczyła, by je otworzyć. Ledwo udawało jej się zatrzasnąć je za sobą, a już słyszała, jak otwierają je zbliżające się szybko monstra. Budziła się z krzykiem, wołając o pomoc.

Któregoś dnia siedziałyśmy w kuchni i rozmawiałyśmy o tych koszmarach. Kiedy spytałam, jak wyglądają demony w jej śnie, przyznała, że nie wie, gdyż zawsze przed nimi ucieka. Zaczęła się jednak nad tym zastanawiać. Usiłowała sobie przypomnieć, czy któryś z prześladowców był podobny do wiedźmy albo czy może miał przy sobie nóż.
A kiedy koszmar pojawił się po raz kolejny i potwory ponownie zaczęły ją ścigać,  dziewczynka zatrzymała się nagle w swoim śnie i odwróciła. Wymagało to nie lada odwagi. Serce biło jej jak oszalałe, ale oparła się plecami o ścianę i spojrzała w stronę potworów. Wszystkie się wówczas zatrzymały i zaczęły krążyć wkoło, żaden jednak nie podchodził bliżej. Było ich pięć i wyglądem przypominały zwierzęta. Jeden był podobny do szarego niedźwiedzia, lecz zamiast pazurów miał długie czerwone paznokcie. Inny miał czworo oczu. Jeszcze inny – ranę na pysku.
Kiedy śniąca przyjrzała się prześladowcom bliżej, wydali się jej mniej straszni – wyglądali teraz jak postacie z komiksów. A po chwili zaczęli znikać. Obudziła się – i to był koniec jej koszmarów.

Istnieją nauki o trzech rodzajach przebudzenia: przebudzeniu ze zwyczajnego snu, przebudzeniu w momencie śmierci – ze snu, jakim jest życie, oraz przebudzeniu do pełnego oświecenia ze snu iluzji. Według tych nauk śmierci doświadczamy jako swego rodzaju przebudzenia po bardzo długim śnie. Kiedy o tym usłyszałam, przypomniałam sobie o nocnych koszmarach mojej przyjaciółki.
I nagle doznałam olśnienia. Pomyślałam, że jeśli wszystko jest śnieniem na jawie, to równie dobrze mogłabym prześnić sen swego życia, spoglądając lękom prosto w oczy, zamiast przed nimi uciekać. Nie zawsze przychodziło mi to z łatwością, ale podczas tych prób wiele się nauczyłam o _maitri_.

Nasze osobiste demony przyjmują różne postaci. Wstyd, zazdrość, uczucie bycia porzuconym, zranionym, wściekłość. Są tym wszystkim, co odczuwamy jako dyskomfort i przed czym nieustannie uciekamy.
Nasza ucieczka przybiera często spektakularne formy – wybuchamy, rzucamy złe słowo, trzaskamy  drzwiami, uderzamy kogoś lub ciskamy doniczką.

Unikamy w ten sposób bezpośredniej konfrontacji z tym, co dzieje się w naszym sercu. Jeśli nasze uczucia nie znajdują ujścia w wybuchu, tłumimy je w sobie, na siłę uśmierzamy ból. Można w ten sposób spędzić całe życie, uciekając przed potworami własnego umysłu.
Współcześni ludzie są tak zagonieni, że nie dostrzegają, ile mogliby czerpać z piękna otaczającego ich świata. Przyzwyczajeni do nieustannego pędu z klapkami na oczach, pozbawiają się radości.

Kiedyś śniło mi się, że przygotowuję dom na przyjazd Khandro Rinpocze. Biegałam w kółko, sprzątając i gotując. Nagle podjechał samochód, z którego wysiadła Rinpocze wraz z asystentem. Kiedy wybiegłam na ich powitanie, Rinpocze uśmiechnęła się i spytała: „Czy widziałaś dzisiejszy wschód słońca?” „Nie, Rinpocze – odparłam. – Byłam zbyt zajęta, by patrzeć na słońce”. Rinpocze zaśmiała się i powiedziała: „Zbyt zajęta, by przeżywać swoje życie!”

Wydaje się, że niekiedy wolimy żyć w niewiedzy i pośpiechu. Choć protestujemy, narzekamy i całymi latami chowamy urazę. Czasem jednak w naszym pełnym goryczy i żalu umyśle pojawia się nagle przebłysk _maitri_. Słyszymy znienacka płacz dziecka lub czujemy zapach pieczonego chleba. Uderza nas chłód powietrza lub widok pierwszego wiosennego krokusa.
Nieoczekiwanie zaskakuje nas piękno naszego własnego podwórka.

Aby pozbyć się oporu wobec życia, musimy wyjść mu naprzeciw. Jeśli jesteśmy niezadowoleni, bo w pokoju jest zbyt ciepło, możemy wyjść temu ciepłu naprzeciw, poczuć jego gorąco i ciężar. W zimnym pokoju [50] możemy wyjść na spotkanie zimnu – poczuć jego szczypiącą lodowatość.
Gdy pada deszcz, możemy, zamiast narzekać, odczuć jego wilgoć.
Gdy boimy się, kiedy wiatr uderza w okna, możemy wyjść mu naprzeciw i wsłuchać się weń. Prawdziwym darem, jaki możemy ofiarować sami sobie, jest pozbycie się oczekiwań, przekształcenie ich w lekarstwo. Nie ma radykalnego sposobu na zimno i gorąco. Zimno i gorąco będą istnieć zawsze. Po naszej śmierci fale nadal będą uderzać o brzeg, przypływać i odpływać, a dzień nadal będzie zamieniać się z nocą – gdyż taka jest natura zjawisk. Umiejętność otwarcia umysłu, przyjrzenia się z bliska, docenienia – oto istota _maitri_. […]

Nadmierne przejęcie się własnymi wyobrażeniami o sobie czyni nas głuchymi i ślepymi. To tak, jakby z kapturem na głowie stać pośrodku wielkiej łąki pełnej polnych kwiatów albo z zatkanymi uszami patrzeć na  drzewo pełne śpiewających ptaków.

Była sobie raz młoda kobieta-wojownik.
Nauczyciel powiedział jej, że musi się zmierzyć z lękiem. Kobieta chciała uniknąć walki – taka perspektywa wydawała się jej zbyt brutalna i przerażająca.
Mistrz jednak nie ustąpił i udzielił swej uczennicy odpowiednich wskazówek. Nadszedł dzień konfrontacji. Wojowniczka stanęła naprzeciw lęku.
Czuła się bardzo mała, lęk zaś był ogromny i straszny. Każde z nich miało swoją broń. Młoda wojowniczka podeszła do lęku, skłoniła się trzykrotnie i zapytała: „Czy udzielisz mi pozwolenia, bym mogła stoczyć z Tobą walkę?”. Lęk odpowiedział: „Dziękuję za szacunek, który nakazuje ci prosić mnie o pozwolenie”. Następnie kobieta spytała: „Jak mogę cię pokonać?”.
Lęk odparł: ” Moją siłą jest to, że mówię szybko i wciąż zbliżam się do twej twarzy. Wtedy tracisz siły i robisz wszystko, co ci każę. Jeśli jednak nie uczynisz tego, co ci każę, nie będę miał nad tobą władzy. Możesz mnie słuchać i szanować. Możesz nawet pozwolić mi się przekonać. Ale dopóki nie robisz tego, co mówię, jestem bezsilny”.
W ten sposób wojowniczka dowiedziała się, jak pokonać lęk.

Tak to właśnie działa. Musimy zdobyć się na szacunek wobec swoich emocji, na zrozumienie, skąd emocje czerpią moc pozwalającą im wodzić nas za nos. Wówczas zobaczymy, jak sami dodatkowo potęgujemy swój ból, jak zwiększamy pomieszanie – jak sami siebie krzywdzimy.

Dzięki uważności widzimy rzeczy takimi jakimi są, w chwili, gdy powstają.
Dzięki uzyskanemu zrozumieniu nie wywołujemy reakcji łańcuchowej, w której drobne wydarzenia urastają do rangi ogromnych problemów.
Postrzegamy rzeczy małymi – i one takimi pozostają.
Nie powodują ani trzeciej wojny światowej, ani nawet rodzinnej awantury.
A wszystko to dzięki umiejętności zatrzymania się na chwilę, dzięki uczeniu się nie-reagowania impulsywnie, automatycznie, za każdym razem w ten sam sposób.
Spróbujmy zatrzymać się, zamiast bezzwłocznie wypełniać działaniem pojawiającą się pustkę – oto transformujące doświadczenie. Chwila uspokojenia pozwala nawiązać kontakt z pierwotnym niepokojem i z pierwotną przestronnością w nas…W chwili wyciszenia – blakną nawet najgorsze demony.

Fragment z Pema Cziedryn – „Kiedy Życie nas przerasta”

Zobacz też

•Demony, które niosą Przebudzenie

• Przestać żyć we władzy Demona

• Demon zazdrości

• Seks – demon z piekła rodem

• Benedyktyn, demony i Zen

Demony, które niosą Przebudzenie

27 Niedziela Wrz 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 265 Komentarzy

Tagi

budda, buddyzm, cierpienie, cziedryn, demony, dobro, ego, mara, Medytacja, oświecenie, pema, przebudzenie, wyzwolenie, zło, Świadomość

wyzwolenie6

Dzisiaj ponownie odkryłam ten tekst Pemy Cziedryn.
Uważam, że jest on świetnym uzupełnieniem dyskusji, która odbyła się ostatnio pod artykułami o Tolle i o diable.

Poza tym, prowadząc korespondencję mailową z paroma osobami: majkiem79, felicitą oraz pinią – zastanawiałam się nad kilkoma kwestiami, o których rozmawialiśmy i mam wrażenie, że dla każdej z tych osób,  poniższy artykuł jest w jakiś sposób godną uwagi lekturą 🙂 Dla każdego… w nieco innym obszarze !
Jest odpowiedzią na zadane i niezadane pytania, lub odniesieniem do wcześniejszych dyskusji 🙂

Tak więc, specjalnie dla Was, przedstawiam fragment książki „Kiedy życie nas przerasta”
– mimo że nie jest krótki, warto dotrwać do końca i przeczytać uważnie – pomiędzy zdaniami znajdziecie sporo nawiązań do naszych rozmów.

Wszystkich pozostałych czytelników bloga, zachęcam do tego artykułu tym bardziej.
Jeśli przeczytać go powoli i bacznie, można odkryć w nim drugie albo i trzecie dno… 🙂
Zapraszam!

———————————————————————————————————————–

Wszystkie demony wskazują drogę do całkowitego przebudzenia i życia wolnego od kurczowego uścisku, życia i zarazem umierania, chwila po chwili, przy każdym wydechu.
Kiedy się budzimy, możemy zacząć żyć w pełni, nie szukając gorączkowo przyjemności i nie unikając bólu, nie odtwarzając starego siebie, ilekroć rozpadniemy się na kawałki.

Tej nocy, kiedy miał osiągnąć oświecenie,
Budda usiadł pod drzewem.

Gdy tak medytował, zaatakowały go demony (mary).
Mówi się, że wojownicy Mary kierowali przeciw Buddzie włócznie i strzały, jednak ich ostrza zamieniały się w kwiaty.


Czego uczy ta historia?
Według mnie tego, że rzeczy, które z przyzwyczajenia traktujemy jako przeszkody, mogą okazać się pożyteczne.

Przeszkody te to jedynie sposób, w jaki świat i całe nasze doświadczenie wskazują nam miejsce, w którym utknęliśmy.

Patrząc na włócznię lub strzałę, możemy nauczyć się widzieć kwiat.
Czy doświadczamy tego, co się wydarza, jako przeszkody i wroga, czy jako nauczyciela i przyjaciela,  zależy od tego, jak odbieramy rzeczywistość. Zależy od naszego związku z sobą samym.

Nauki mówią, że przeszkody mogą powstawać na poziomie zewnętrznym i wewnętrznym.
W tym rozumieniu poziom zewnętrzny to poczucie, że zostaliśmy przez kogoś lub coś zranieni, to zaburzenie spokoju i równowagi, które, jak nam się wydawało, święcie się nam należały.
A tu jakiś łobuz wszystko zniszczył!!!

Ten rodzaj przeszkód pojawia się w związkach z ludźmi oraz w wielu innych sytuacjach, gdy czujemy się rozczarowani, zranieni, zdezorientowani i zagrożeni.
Ludzie doświadczają takich uczuć od zarania dziejów.
Na poziomie wewnętrznym jednak nie atakuje nas nic poza naszym własnym pomieszaniem.
Nie ma tu żadnej solidnej przeszkody – tylko manifestuje się w ten sposób nasza potrzeba ochraniania ego.

Prawdopodobnie jedynym wrogiem jest niezadowolenie z doświadczanej w danym momencie rzeczywistości i płynąca stąd chęć, aby ta chwila odeszła jak najszybciej.

Praktykując medytację odkrywamy jednak, że nic nie odchodzi, dopóki nie nauczy nas tego, co mamy wiedzieć.

Możemy pędzić na drugi koniec świata z prędkością 200 kilometrów na godzinę, by uciec od problemu, ale on będzie już tam na nas czekał.

Będzie wracał pod nową nazwą nową postacią – dopóki nie nauczymy się tego, czego ma on nas nauczyć: w którym miejscu oddzielamy się od rzeczywistości, w jaki sposób wycofujemy się zamiast się otworzyć, jak się zamykamy, zamiast w pełni doświadczać wszystkiego, co nas spotyka, bez wahania i chowania się w sobie.

Trungpa Rinpocze zadał kiedyś grupie swoich uczniów pytanie:
„Co robicie, kiedy czujecie się przyparci  do muru? Co robicie, gdy wszystko staje się nie do zniesienia?”.
Wszyscy zastanawialiśmy się, co odpowiedzieć.
Wtedy Rinpocze zaczął nas pytać po kolei. Byliśmy tak przestraszeni, że odpowiadaliśmy zupełnie szczerze. Prawie wszyscy mówiliśmy, że postawieni w sytuacji bez wyjścia czujemy się kompletnie rozbici, zapominamy o praktyce i reagujemy nawykowo.
Nie trzeba dodawać, że od tamtej pory zaczęliśmy widzieć bardziej wyraźnie, jak reagujemy, kiedy sytuacja wydaje nam się nie do zniesienia. Naprawdę zaczęliśmy dostrzegać, co robimy.
Czy się zamykamy czy otwieramy?
Czy czujemy niechęć i gorycz czy może łagodniejemy?
Czy stajemy się mądrzejsi czy głupsi?
Czy w wyniku doświadczanego bólu wiemy więcej czy mniej o tym, co to znaczy być człowiekiem?
Czy jesteśmy bardziej krytyczni wobec świata czy może bardziej szczodrzy?
Czy strzały wojsk Mary już nas przeszyły czy może w locie zamieniły się w kwiaty?

Tradycyjne nauki o wojownikach Mary wyjaśniają naturę przeszkód oraz procesu, w którym człowiek nawykowo ulega pomieszaniu i traci zaufanie do swej pierwotnej mądrości.

Nauki dostarczają opisu dobrze znanych sposobów, jakie stosujemy, próbując uniknąć konfrontacji z rzeczywistością.

Mówi się w nich o czterech _marach_.
-Pierwsza to _dewaputramara_, jest ona związana z poszukiwaniem przyjemności.
-Druga, zwana _skandhamarą_, odnosi się do sposobu, w jaki wciąż na nowo próbujemy siebie odtwarzać, odzyskiwać grunt pod stopami, być tym, za kogo się uważamy.
-Trzecia to _kleśamara_ – oznacza sposób, w jaki wykorzystujemy emocje, aby pogrążyć się w otępieniu, nieświadomości lub uśpieniu.
-Czwarta, _jamamara_, jest związana z lękiem przed śmiercią.

Opisy sposobów ich działania pokazują, jak _mary_, które atakowały Buddę, atakują również nas.

_Dewaputramara_ działa tak:
kiedy jesteśmy zażenowani lub czujemy się niezręcznie, kiedy w jakiejkolwiek formie odczuwamy cierpienie, wówczas na oślep rzucamy się przed siebie w poszukiwaniu dobrego samopoczucia.
Niemal każda napotkana przeszkoda jest w stanie pozbawić nas oparcia, destabilizując rzeczywistość, którą do tej pory uważaliśmy za stałą i bezpieczną.
Kiedy czujemy się zagrożeni, nie możemy znieść bólu, niepokoju, niepewności, ssania w dołku, gorąca narastającej złości lub gorzkiego smaku niechęci. Próbujemy zatem uchwycić się jakiegoś przyjemnego doświadczenia.
Reagujemy zgodnie z tragicznie ludzkim nawykiem szukania przyjemności i unikania bólu.

_Dewaputramara_

-ujawnia, w jaki sposób jesteśmy uzależnieni od nawyku unikania cierpienia. Kiedy pojawia się cierpienie, szukamy czegoś, co je zagłuszy. Sięgamy po alkohol lub narkotyki, żujemy gumę albo włączamy radio.
Niekiedy nawet oddajemy się medytacji , aby uciec od irytujących, nieprzyjemnych aspektów istnienia.
=Ktoś właśnie wypuścił strzałę w naszym kierunku lub podniósł na nas miecz.
A my, zamiast pozwolić, by zagrożenie zamieniło się w kwiaty, na wszelkie możliwe sposoby usiłujemy go uniknąć.
Istnieją przecież niezliczone sposoby poszukiwania przyjemności i ucieczki od bólu. Nie zawsze jednak nasza skłonność do poszukiwania przyjemności stanowi przeszkodę. Szukanie przyjemności może się stać okazją do obserwowania swoich  zachowań w obliczu bólu. Zamiast za wszelką cenę unikać cierpienia i braku równowagi, możemy spróbować uzmysłowić sobie swój jakże ludzki lęk, będący przyczyną całego nieszczęścia na tym świecie. Otwierając serce i uświadamiając sobie swoją skłonność do ucieczki, przyjrzawszy się z wielką łagodnością i jasnością własnej słabości, możemy strzały _ dewaputramary_ przemienić w kwiaty.

W ten sposób odkryjemy, że to, co wydaje się odstręczające, jest w istocie źródłem mądrości i pozwala nam ponownie zjednoczyć się z umysłem pierwotnej mądrości.

_Skandhamara_

-ma wpływ na sposób, w jaki reagujemy, kiedy usuwa nam się grunt pod nogami. Mamy wówczas poczucie, że straciliśmy wszystko, co miało jakąś wartość. Jak gdyby wyrzucono nas z gniazda. Lecimy w przestrzeni, nie wiedząc, co się wydarzy.
Mieliśmy wszystko, wszystko tak dobrze się układało, a tu nagle wybuchła bomba atomowa i rozbiła w pył cały nasz świat. Nie wiemy nawet, gdzie jesteśmy.
W takiej chwili czym prędzej odtwarzamy siebie od nowa.
Jak najszybciej powracamy na twardy grunt wyobrażeń o sobie, gnani – jak zwykł mawiać Trungpa Rinpocze – tęsknotą za _sansarą_.
rozpadTymczasem gdy nasz świat się rozpada, pojawia się przed nami wspaniała szansa.
Nie mamy jednak na tyle zaufania do naszej wewnętrznej mądrości, by po prostu pozwolić rzeczom pozostać w tym stanie.
Naszą nawykową reakcją jest chęć odzyskania siebie – choćby oznaczało to powrót do starej złości, goryczy, niechęci, lęku czy zagubienia.
Rekonstruujemy zatem swą trwałą, dobrze znaną, niezmienną osobowość, cyzelując ją niczym Michał Anioł swe dzieło.
_Mara_ ta nie aranżuje tragedii czy melodramatu, raczej komedię sytuacyjną. Gdy jesteśmy bliscy zrozumienia czegoś ważnego, blisko rzeczywistego otwarcia serca, możliwości czystego widzenia – zakładamy maskę z krzaczastymi brwiami i wielkim nosem.
Istny Groucho Marx! A potem przestajemy się śmiać i już nie pozwalamy niczemu odejść, bo moglibyśmy wtedy odkryć… no właśnie, co?

Taka sytuacja, niczym skierowane w nas ostrze, stwarza okazję, by w jednym przebłysku uświadomić sobie uporczywe próby zrekonstruowania swojego ego.
W ten sposób „niebezpieczna” sytuacja zamienia się w kwiat. I wtedy możemy pozwolić sobie na ciekawość, otwartość wobec tego, co się właśnie wydarzyło i co jeszcze ma się wydarzyć. Zamiast walczyć o odzyskanie własnego wyobrażenia o tym, kim jesteśmy, możemy dotrzeć do umysłu „nie wiem” – umysłu pierwotnej mądrości.

_Kleśamara_

-steruje naszymi emocjami.
Kiedy pojawia się jakieś intensywne uczucie, zamiast pozwolić mu odejść, wpadamy w popłoch.
Tworzymy ciąg myśli, z których każda następna coraz bardziej podnosi temperaturę emocji.
Zamiast spocząć w stanie otwartości, świadomie nie unikając dyskomfortu, podsycamy tylko ten ogień. Swoimi myślami i odczuciami podtrzymujemy go i nie pozwalamy, by się wypalił.
Kiedy cały świat się nam rozpada i czujemy się niepewni, rozczarowani, wstrząśnięci i zawstydzeni, jedyne, co nam wówczas pozostaje, to przejrzysty, bezstronny i świeży umysł.
Niestety, tracimy go z oczu. Odczuwamy natomiast ogromny niepokój i strach przed nowym życiem. Wyolbrzymiamy te uczucia i oto już  maszerujemy ulicą z wielkim transparentem głoszącym, że wszystko jest złe.
Pukamy do każdych drzwi i prosimy o podpisy pod petycją, dopóki nie zbierze się cała armia ludzi, którzy zgadzają się z nami – że wszystko jest złe.

Zapominamy o prawdach, które pojęliśmy podczas medytacji. Bo kiedy pojawiają się rzeczywiście silne emocje, nagromadzone przez nas doktryny i przekonania tracą ważność – emocje okazują się o wiele silniejsze.

Tak więc to, co istniało niegdyś jako ogromna, otwarta przestrzeń, zamienia się w pożar lasu, wojnę światową, wybuch wulkanu, wielki przypływ.
Tak używamy swoich emocji. My ich używamy.

W swojej istocie są one częścią dobrodziejstwa bycia żywym człowiekiem. Jednak my, zamiast pozwolić im po prostu istnieć, sięgamy po nie i używamy, aby odzyskać twardy grunt pod nogami. Emocje pomagają nam zaprzeczyć, że nikt nigdy się nie dowiedział ani nie dowie się, co się tak naprawdę dzieje.

Używając ich, próbujemy uczynić wszystko bezpiecznym, przewidywalnym i ponownie rzeczywistym, aby tylko ukryć przed sobą prawdę. A moglibyśmy po prostu usiąść, poczuć moc swoich emocji i pozwolić im przeminąć.

Nie ma szczególnej potrzeby roztrząsania win ani szukania usprawiedliwień.
My jednak wciąż podlewamy ogień swych emocji naftą, żeby je mocniej poczuć, aż stają się prawdziwsze, stają się rzeczywistością same dla siebie.
Tymczasem nie musimy pozwalać emocjom wodzić się za nos.
Jeśli umiemy patrzeć na nie i dostrzegać ich dzikość, to możemy stać się przyjaźni i łagodni nie tylko wobec siebie, ale także wobec wszystkich ludzi, a co za tym idzie – wobec wszystkich czujących istot.

Zdajmy sobie wreszcie sprawę, że powtarzamy to samo głupie zachowanie wciąż i wciąż od nowa dlatego, że nie chcemy odczuwać niepewności, niewygody i cierpienia niewiedzy.
Dopiero teraz pojawia się w nas prawdziwe współczucie dla siebie i innych, widzimy bowiem, co się dzieje i jak reagujemy, kiedy wszystko się rozpada.
Ta właśnie uważność przemienia ostrze w kwiat.

W ten sposób to, co wydaje się brzydkie, problematyczne i niechciane, staje się naszym nauczycielem.

_jamamara_

Myślę, że wszystkie _mary_ biorą się z lęku przed śmiercią, ale _jamamara_ jest w nim szczególnie zakorzeniona. Kiedy mówimy o dobrym życiu, rozpatrując je ze zwykłego, uwarunkowanego punktu widzenia, uważamy, że nam się powiodło.
Czujemy, że jesteśmy „dobrymi ludźmi”.
Mamy wiele zalet, cieszymy się spokojem i nie dajemy się wytrącić z równowagi, kiedy zamierzają się na nas wrogowie. Należymy do tych, którzy wiedzą, co należy zrobić, aby przemienić strzałę w kwiat. Tak dobrze czujemy się sami ze sobą….W końcu udało nam się powiązać wszystkie końce.
Jesteśmy szczęśliwi.
Wydaje nam się, że na tym właśnie polega życie. Sądzimy, że gdybyśmy tylko wystarczająco często medytowali czy uprawiali jogging lub gdybyśmy właściwie się odżywiali, wszystko byłoby idealnie.
Ale z punktu widzenia istoty oświeconej jest to „śmierć”.
Poszukiwanie bezpieczeństwa lub doskonałości, odnajdywanie poczucia potwierdzenia i stabilizacji, pewności siebie i wygody, jest swego rodzaju śmiercią.
Brakuje w tym świeżego powietrza.
Nie ma przestrzeni, w której coś niespodziewanego mogłoby nagle pojawić się i zmienić wszystko. Kontrolując swoje życie, zabijamy chwilę obecną.
W ten sposób narażamy się na klęskę, bo wcześniej czy później doświadczymy czegoś, na co nie będziemy mieli wpływu: spali się nasz dom, umrze ktoś, kogo kochamy, dowiemy się, że mamy raka, spadnie nam na głowę cegła, ktoś wyleje sok pomidorowy na nasz biały garnitur albo pójdziemy do swojej ulubionej restauracji i okaże się, że karta dań świeci pustką, a na sali siedzi siedemset osób.

Życie jest wyzwaniem i właśnie to stanowi jego istotę.
Czasem jest słodkie, a czasem gorzkie.

Raz nasze ciało jest spięte, innym razem odprężone. Czasem boli nas głowa, innym razem czujemy się zupełnie zdrowi.

Z perspektywy przebudzenia próby rozwiązania wszystkich życiowych problemów oznaczają śmierć, ponieważ wymagają odrzucenia sporej części naszego podstawowego doświadczenia.

Jest coś agresywnego w takim podejściu do życia, które wygładza wszelkie nierówności i niedoskonałości.
Być w pełni człowiekiem, żywym i całkowicie oświeconym, oznacza zgodę na nieustanne bycie wyrzucanym z gniazda.

Żyć w pełni, to ciągle przebywać na ziemi niczyjej, doświadczać każdego momentu jako zupełnie świeżego i nowego.

Życie oznacza gotowość do ciągłego umierania.

Z punktu widzenia przebudzenia, to właśnie jest życie, podczas gdy chęć uchwycenia tego, co posiadamy, chęć znajdowania w każdym doświadczeniu potwierdzenia, pochwały, poczucia wspólnoty – to śmierć.

Jeśli zatem mówimy, że _jamamara_ jest lękiem przed śmiercią, to w zasadzie mówimy o lęku przed życiem.

Chcemy być doskonali, a jednak cóż, wciąż widzimy swoje niedoskonałości i nie ma sposobu, żeby to  zmienić. Nie ma dokąd uciec. Wtedy właśnie ostrze przemienia się w kwiat.
Trzymamy się tego, co widzimy, czujemy to, co czujemy – nawiązujemy kontakt z własnym umysłem mądrości.

Czy Budda by się przebudził,
gdyby nie pojawiły się _mary_?

Czy bez nich osiągnąłby oświecenie?
Czyż nie zachowały się one jak najlepsi przyjaciele, pokazując mu, kim jest i co jest prawdą?

Wszystkie _mary_ wskazują drogę do całkowitego przebudzenia i życia wolnego od kurczowego uścisku, życia pełnego gotowości do umierania, chwila po chwili, przy każdym wydechu.

Kiedy się budzimy, możemy zacząć żyć w pełni, nie szukając przyjemności i nie unikając bólu, nie odtwarzając starego siebie, ilekroć rozpadniemy się na kawałki.

oswiecenieMożemy pozwolić sobie na odczuwanie emocji jako gorących lub zimnych, rozedrganych lub łagodnych, zamiast używać ich do wzmagania swojej niewiedzy i głupoty.

Możemy porzucić chęć bycia doskonałym i dzięki temu przeżywać każdy moment jak najpełniej.

Próba ucieczki nie jest receptą na bycie w pełni ludzką istotą. Uciekać od bezpośredniości naszego doświadczenia to jak wybierać śmierć zamiast życia.

Przyglądając się własnym reakcjom na zagrożenie, możemy zawsze powrócić do pierwotnego umysłu mądrości. Zamiast próbować pozbyć się czegoś albo ulegać dualistycznemu przeświadczeniu, że jesteśmy atakowani, wykorzystajmy okazję, by zobaczyć, jak się zamykamy, gdy zostajemy przyparci do muru. Wtedy właśnie otwieramy swoje serce. W ten sposób budzimy swoją mądrość i wchodzimy w kontakt z pierwotną naturą buddy.

Na bazie: Kiedy życie nas przerasta, Pema Cziedryn

Część druga : https://zenforest.wordpress.com/2009/10/14/demony-ktore-niosa-przebudzenie-cz-ii

Polecam także

• Nie możesz zgubić drogi

• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?

• Wybieraj swój świat świadomie

• Przestrzeń w Tobie

• Holonomiczny wszechświat i… holograficzna świadomość

• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz

• Narodziny świadomości

Mądrości leśnego mnicha

17 Poniedziałek Sier 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość

≈ 8 Komentarzy

Tagi

ajahn chah, buddyzm, chach, cytaty, drzewo, las, leśna ścieżka, mnich, przypowiastki, przypowieści, Zen, Świadomość

las

„Ludzie pytaja o moja praktyke. Jak przygotowuje umysł do medytacji? Nie ma w tym nic szczególnego. Utrzymuje go po prostu tam gdzie jest zawsze. Oni zapytuja: «A zatem jestes arhatem?» Czy ja wiem? Jestem niczym lesne drzewo, pełne lisci, kwiatów i owoców. Ptaki przylatuja tutaj aby sie pozywic i zakładac gniazda; zwierzeta szukaja wytchnienia w cieniu drzewa. Jednak ono nie zna samego siebie. Drzewo podaza za swoja własna natura. Po prostu jest tym, czym jest”.

Ajahn Chah urodził sie w 1918 roku w wiosce połozonej w północno-wschodniej czesci Tajlandii. W bardzo młodym wieku został nowicjuszem, a skonczywszy 20 lat otrzymał pełne swiecenia mnicha. Przez szereg lat podazał pełna wyrzeczen sciezka tzw. tradycji lesnej, zyjac w lasach i zebrzac o pozywienie w trakcie swojej nieustannej mnisiej wedrówki. Praktyke medytacji doskonalił pod okiem wielu mistrzów, posród których szczególnie wyrózniał sie Ajahn Mun Bhuridatta Thera (1870–1949) — niezwykle szanowany i w pełni urzeczywistniony nauczyciel medytacji w tych czasach. To własnie Ajahn Mun wywarł niezatarty wpływ na Ajahna Chaha, nadajac jego praktyce medytacyjnej wyrazny kierunek i czystosc, jakiej uprzednio jej brakowało. Kiedy sam Chah osiagnał pózniej urzeczywistnienie, starał sie podzielic swoim doswiadczeniem Dharmy z tymi, którzy jej poszukiwali. Esencja nauczania Ajahna Chaha była zaskakujaco prosta: badz uwazny, nie lgnij do niczego, pozwól rzeczom odejsc i poddaj sie rzeczywistosci takiej, jaka jest.

On sam czytał bardzo niewiele. W rzeczywistosci, pytany o to, jakie ksiazki na temat buddyzmu mógłby polecic ludziom, aby je studiowali, odpowiadał: „tylko jedna” i natychmiast pokazywał na swoje serce. […]
Wiekszosc porównan, na jakie Ajahn Chah powoływał sie w swoim nauczaniu, wypływało z jego olbrzymiego doswiadczenia w prowadzeniu zycia w tropikalnym lesie. Kwintesencja tej praktyki była prosta obserwacja, nieustanne bycie otwartym i w pełni przytomnym wszystkiego, co przejawia sie zarówno wewnatrz nas jak i na zewnatrz. Sam zwykł mawiac, iz jego praktyka nie jest w zadnym sensie czyms szczególnym. Powtarzał, iz jest niczym lesne drzewo. „Drzewo jest tym, czym jest” — twierdził. I Ajahn Chah był dokładnie tym, kim był. Ale z tej jego „niczym nie wyrózniajacej sie” postawy wypływało niezwykłe, głebokie zrozumienie siebie i całego swiata.

Strumien wody
Nie ma niczego niewłasciwego w sposobie, w jaki ciało starzeje sie i zapada na rózne choroby. Ono po prostu podaza za własna natura. A wiec to nie ciało jest przyczyna naszego cierpienia, lecz nasze niewłasciwe myslenie. Kiedy to, co naturalne, postrzegamy w nieprawidłowy sposób, z pewnoscia pojawi sie pomieszanie.
To tak jak z woda w rzece. To oczywiste, ze płynie ona w dół, z biegiem rzeki; nigdy pod góre. Taka jest po prostu jej natura. Gdybysmy poszli i staneli nad brzegiem rzeki, widzac iz woda zmierza szybkim nurtem w dół, zapragneli w niemadry sposób, aby zmieniła ona swój kierunek i zawróciła pod góre — wówczas bedziemy cierpiec.
Bedziemy cierpiec z powodu naszego błednego pogladu, z powodu naszego myslenia „wbrew przepływowi”. Gdybysmy posiadali prawidłowy poglad, zrozumielibysmy wówczas, iz woda musi płynac w dół rzeki.
Dopóki nie urzeczywistnimy i nie zaakceptujemy tego faktu, dopóty zawsze bedziemy poruszeni i nigdy nie odnajdziemy spokoju umysłu. Rzeka, która musi płynac w dół zgodnie ze swoim biegiem, przypomina nasze ciało. Przekracza ono młodosc i starosc, a nastepnie umiera. Nie pragnijmy, aby było inaczej.

Sadzawka
Zachowaj uwaznosc i pozwól, aby rzeczy biegły swoim naturalnym torem; wówczas twój umysł osiagnie pokój w kazdych okolicznosciach. Uspokoi sie i osiadzie niczym czysta, przejrzysta lesna sadzawka, a wszystkie gatunki cudownych i rzadkich zwierzat podejda, aby napic sie z niej wody. Wówczas wyraznie ujrzysz nature wszystkich dhamm w tym swiecie. Bedziesz widział jak przychodza i odchodza niezliczone cudowne i dziwne rzeczy. Ale pozostaniesz spokojny i nie poruszony. Oto, co nazywa sie szczesciem Buddy.

Woda deszczowa
W rzeczywistosci, umysł niczym krople deszczu, jest czysty w swoim naturalnym stanie. Jednak, jezeli wpuscimy do czystej deszczówki zielona farbe — zabarwi sie ona na zielono. Jesli dodamy barwnik zółty — woda zmieni kolor na zółty. Umysł zachowuje sie w bardzo zblizony sposób.
Kiedy przyjemne wrazenie mentalne wkracza do umysłu — staje sie on zadowolony i wygodny. Jesli doznanie jest nieprzyjemne — umysł czuje sie niezrecznie i niewygodnie. Ulega zmaceniu tak, jak zabarwiona woda. Kiedy przejrzysta i czysta woda napotka zółta barwe — przybierze zółty odcien; jesli wejdzie w kontakt z zielenia — zabarwi sie na zielono. Za kazdym razem zmieni kolor. Faktycznie woda, która zazieleniła sie badz zazółciła, jest pierwotnie czysta i przejrzysta.
Taki jest równiez naturalny stan umysłu—przejrzysty, czysty i nie pomieszany. Pomieszanie jest tylko nastepstwem podazania za wrazeniami i doznaniami mentalnymi. Wówczas umysł gubi sie w swoich nastrojach.

Slepiec
Ciało i umysł stale przejawiaja sie i ustaja; warunki nieustannie sa wzburzone.
Podtrzymywanie wiary w fałsz jest powodem, dla którego nie potrafimy ujrzec tej prawdy. To tak, jak gdyby kierował nami slepiec. Jak mozemy podrózowac z nim bezpiecznie?
Człowiek niewidomy zaprowadzi nas co najwyzej w lesne gestwiny i zarosla. Jak zreszta mógłby zaprowadzic nas w bezpieczne miejsce, skoro sam nie widzi? W ten sam sposób warunki oszukuja nasz umysł, kreujac cierpienie w poszukiwaniu szczescia oraz przeszkody w poszukiwaniu ulgi.
Taki umysł moze spotkac wyłacznie trudnosci i cierpienie. Zaiste pragniemy uwolnic sie od cierpienia i przeszkód, lecz zamiast tego własnie je stwarzamy.

Lekarstwo i owoc
Nie gniewajcie sie na tych, którzy nie praktykuja. Nie mówcie o nich zle. Słuzcie im swoja rada. Kiedy ich duchowe czynniki sie rozwina, sami siegna po Dhamme. Przypomina to sprzedaz leków. Zachwalamy nasze lekarstwa i ci, którzy cierpia na ból głowy badz dolegliwosci zoładka przyjda, aby je zazyc.
Tych, którzy nie chca naszych leków, pozostawiamy w spokoju.
Sa oni niczym owoc, który jeszcze jest zielony. Nie mozemy ich zmusic aby byli juz w pełni dojrzali i słodcy — zostawmy ich w spokoju. Niech rosna, nabieraja smaku i dojrzewaja sami! Jesli bedziemy myslec w ten sposób, nasze umysły uspokoja sie. Tak wiec nie musimy nikogo przymuszac. Wystarczy polecic nasze lekarstwa i tyle. Kiedy ktos zachoruje — przyjdzie sam i cos kupi.

Drzewa
Mozemy nauczyc sie Dhammy od drzew. Drzewo rodzi sie z przyczyny i wzrasta zgodnie z prawem natury, az wreszcie wypuszcza paki, zakwita i wydaje owoce. Tu i teraz drzewo głosi nam Dhamme, lecz my tego nie rozumiemy. Nie umiemy wypełnic nia naszego wnetrza i przygladac sie jej w skupieniu, stad tez nie wiemy, ze drzewo własnie naucza nas Dhammy.
Pojawia sie owoc, a my tylko go spozywamy bez zastanowienia.
Słodki, cierpki, badz gorzki — oto istota owocu.
To takze jest i Dhamma — nauka, jaka owoc przekazuje. A potem usychaja liscie: wiedna, umieraja i spadaja z drzewa. Zauwazamy jedynie, ze liscie opadły z drzewa. Chodzimy po nich, zamiatamy je — to wszystko. Nie wiemy, ze przyroda wówczas nas uczy.
Jeszcze pózniej kiełkuja nowe liscie, a my zaledwie to spostrzegamy, bez wyciagania jakichkolwiek wniosków. Nie jest to prawda, jaka mozna poznac poprzez wewnetrzna refleksje. Ale kiedy bedziemy umieli przyjac ta prawde całym soba i badac ja, zrozumiemy, iz narodziny drzewa nie sa odmienne od naszych narodzin.
Nasze ciało przychodzi na swiat i egzystuje w zaleznosci od warunków oraz zywiołu ziemi, wody, powietrza i ognia. Kazdy element ciała, kazda jego czesc, zmienia sie zgodnie ze swoja natura. Nie rózni sie niczym od drzewa. Włosy, paznokcie, zeby czy skóra — wszystkie zmieniaja sie. Kiedy zrozumiemy istote zjawisk przyrody — wówczas poznamy siebie.

Zółw
Poszukiwanie spokoju przypomina poszukiwanie zółwia z wasami. Nie uda ci sie go znalezc. Ale kiedy twoje serce bedzie gotowe, on sam przyjdzie i znajdzie ciebie.

Gałezie i korzen
Zaledwie sie urodzimy — jestesmy martwi. Nasze narodziny i nasza smierc sa w istocie jednym i tym samym. To tak jak z drzewem. Skoro sa gałezie, musi istniec korzen. Tam gdzie istnieje korzen, musza byc i gałezie. Nie mozesz miec jednego bez drugiego. To nieco dziwne, kiedy widzisz jak ludzie sa ogarnieci zalem, kiedy przychodzi smierc, a pełni zachwytu, kiedy maja miejsce narodziny.
Mysle, ze jesli naprawde chcesz płakac, byłoby lepiej to uczynic, kiedy ktos przychodzi na swiat, gdyz narodziny sa w istocie smiercia, a smierc narodzinami; korzen jest gałezia, gałaz — korzeniem. Tak, jesli musisz płakac — płacz u zródła, płacz podczas narodzin.
Pomysl uwaznie i zrozum, ze gdyby nie byłoby narodzin, nie byłoby i smierci.

Drzewo w lesie (fragmenty)
Ajahn Chah
tłumaczenie: Andrzej Osinski

Zobacz też:

• Trzej mnisi i… ego

• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.

• Minuta mądrości

• W sercu Mędrca

• Miłość i mistrz

• Potwór, strzała i jajko

• Śpiew Ptaka

• Nie zadręczaj się!

Archiwum postów

  • Maj 2019
  • Grudzień 2018
  • Marzec 2016
  • Luty 2012
  • Sierpień 2011

Obsesja ucznia Zen

04 Wtorek Sier 2009

Posted by ME in Zen

≈ 119 Komentarzy

Tagi

buddyzm, historia, kafka, mistrz, proces, przypowieść, psycholigia kwantowa, robert anton wilson, uczeń, wilson, Zen, Świadomość

obsesja
Fragment książki „Psychologia kwantowa” Robert Anton Wilson

Pewien młody Amerykanin o imieniu Simon Moon, studiujący zen w zendo (szkole zen) przy New Old Lompoc House w kalifornijskim miasteczku Lompoc, popełnił straszny błąd sięgnąwszy po Proces Franza Kafki.
Ta zakręcona powieść, w połączeniu z praktyką buddyjską, stała się dla bied­nego Simona kroplą, która przepełniła czarę. Popadł w intelektualną i emocjo­nalną obsesję na punkcie paraboli o drzwiach Prawa, którą Kafka wstawił pod koniec powieści. Simon tak bardzo skupił się na tej paraboli, że kompletnie wytrącił się z medytacji i odciągnął swój umysł od studiowania sutr.

W olbrzymim skrócie przypowieść Kafki sprowadza się do tego:

Pewien człowiek przychodzi do drzwi Prawa, prosząc o pozwolenie na wejście. Strażnik odmawia mu dostępu, lecz jednocześnie sugeruje, że jeśli będzie wystarczająco długo czekać, to może pewnego dnia w nieokreślonej przyszłości zostanie wpuszczony do środka. Mężczyzna czeka, czeka i starzeje się; usiłuje przekupić strażnika, który zabiera mu pieniądze, lecz nadal nie chce przepuścić go przez drzwi; mężczyzna sprzedaje cały swój majątek dla zgroma­dzenia funduszy niezbędnych do dalszych łapówek; strażnik bierze je, ale nadal nie wpuszcza go do środka. Po wzięciu każdej kolejnej łapówki mówi: „Robię to tylko dlatego, byś całkowicie nie stracił nadziei”.

Ostatecznie, mężczyzna starzeje się i zapada w chorobę. Wie, że wkrótce umrze. W ostatniej chwili wykrzesza z siebie energię, by zadać pytanie, które krążyło mu po głowie od wielu lat: „Powiedziano mi, że Prawo istnieje dla wszyst­kich. Jak to się stało, że podczas tych wielu lat, gdy czekałem pod drzwiami Prawa, nikt inny tu się nie zjawił?”

Wtedy usłyszał słowa strażnika: „Te drzwi stworzono specjalnie dla ciebie. Teraz zamknę je na zawsze”. Strażnik zamyka drzwi. Człowiek umiera.

Im dłużej Simon rozmyślał nad tą alegorią, żartem, czy też zagadką, tym bardziej gnębiło go uczucie, że jeśli jej nie zrozumie, nie będzie mógł pojąć zen. Zadawał sobie pytania: Skoro drzwi były przeznaczone tylko dla tego człowieka, czemu nie mógł przez nie wejść? Skoro budowniczowie drzwi posłali przed nie strażnika, by przeganiał śmiałków pragnących przez nie wejść, czemu pozostawili je kusząco otwarte? Dlaczego strażnik zamknął drzwi, kiedy mężczyzna był już za stary, by ruszyć przez nie do nieznanej krainy? Czy buddyjska doktryna dharmy (prawa) ma coś wspólnego z tą parabolą?

Czy drzwi Prawa reprezentują bizantyjską biurokrację, funkcjonującą w prawie każdym współczesnym rządzie, co by wskazywało na to, że przy­powieść ta jest zwyczajną satyrą, formą zemsty Kafki na systemie prawnym, którego był pomniejszym funkcjonariuszem? Czy też może Prawo reprezen­tuje Boga, jak to twierdzą niektórzy komentatorzy, a Kafka parodiuje religię lub stara się zachować jej tajemnicę? Czy strażnik biorący łapówki i nie oferujący nic w zamian poza czczą nadzieją to reprezentant kleru, czy też po prostu intelekt człowieka, karmiący się cieniami pod nieobecność ostatecz­nych odpowiedzi?

Simon, będąc u kresu wyczerpania nerwowego, udał się do rosziego (nauczyciela zen) i opowiedział mu historię mężczyzny czekającego pod drzwiami Prawa – drzwiami, przez które nie mógł wejść, choć istniały tylko dla niego, a gdy znalazł się bliski śmierci, zostały mu zamknięte? „Proszę” – błagał Simon – „Wyjaśnij mi tę mroczną parabolę”.

Simon poszedł za nauczycielem do sali medytacyjnej. Kiedy tam dotarli, nauczyciel szybko się wślizgnął do środka, odwrócił i zamknął drzwi tuż przed oczami Simona.

W tej samej chwili Simon doznał Przebudzenia.

Niech każdy sam zasta­nowi się nad przypowieścią Kafki i reakcją mistrza zen. Postara ją wyjaśnić. Przyjrzyjcie się wydarzeniom: czy w toku waszych przemyśleń wyłania się konsensus? Czy też może każdy z was nadaje opisanej sytuacji własne, wyjąt­kowe znaczenie?

Fragment książki „Psychologia kwantowa” Robert Anton Wilson

Zobacz też

• Mądrość jest sposobem podróżowania.

• Trzej mnisi i… ego

• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.

• Minuta mądrości

• W sercu Mędrca

• Miłość i mistrz

• Potwór, strzała i jajko

• Śpiew Ptaka

Rozpadnij się na kawałki

28 Wtorek Lip 2009

Posted by ME in Medytacja, Rozwój, Zen

≈ 82 Komentarze

Tagi

ból, buddyzm, cziedryn, integracja, lęk, obawa, odpuszczenie, opór, Pema Cziedryn - Kiedy Zycie nas przerasta, podróż, rozwój duchowy, strach, Świadomość

rozpadnij
Poniższe cytaty pochodzą z książki:  Pema Cziedryn – Kiedy Zycie nas przerasta.

*

Lęk jest naturalną reakcją, gdy zbliżamy się do prawdy.

*
Podjąć duchową podróż, to jak wypłynąć małą łodzią na ocean w poszukiwaniu nieznanych lądów.

*
Wszystko może stać się dla nas inspiracją i podsycić chęć dalszego rozwoju. Jeżeli jednak chcemy dodać mu głębi i autentyzmu, musimy w końcu zetknąć się z lękiem.

*
Mówię tu o poznawaniu i oswajaniu lęku, o zaglądaniu mu w oczy – nie twierdzę jednak, że jest to sposób rozwiązywania problemów. To raczej metoda prowadząca do całkowitej zmiany starych nawyków patrzenia, słuchania, wąchania, smakowania i myślenia.

*
Odkrycia dokonywane dzięki pracy nad sobą nie mają nic wspólnego z wiarą w cokolwiek. Wypływają one z odważnej gotowości, by umrzeć. By umierać wciąż na nowo.

*
Wszystko, co możemy powiedzieć o uważności, pustce czy pracy z energiami, wskazuje na jedno: bycie tu i teraz przypiera nas do muru. Przygważdża nas dokładnie do tego punktu w czasie i przestrzeni, w którym się znajdujemy. Jeśli się zatrzymamy, zamiast odruchowo zareagować, jeśli nie będziemy niczego wstrzymywać, zrzucać winy na innych ani też obwiniać samych siebie – zetkniemy się z problemem, którego nie da się racjonalnie rozwiązać.

*
Następnym razem, kiedy poczujesz lęk, uznaj się za szczęściarza, bo w tym właśnie miejscu rodzi się odwaga.

*
Kiedy nasz świat się rozpada i nagle stajemy w obliczu niewiadomego, jest to moment próby. Należy wówczas zatrzymać się, nie usiłując niczego definiować.
Istotą podróży duchowej nie jest szukanie nieba czy jakiejś krainy szczęśliwości.
Właśnie tego rodzaju oczekiwania sprawiają że wciąż jesteśmy nieszczęśliwi. Trwanie w przeświadczeniu, że możliwe jest znalezienie nieprzemijającej przyjemności, i tym samym uniknięcie bólu, jest nazywane w buddyzmie sansarą* – cykliczną formą egzystencji, która nieustannie rodzi cierpienie.

*
Zawsze postrzegałam siebie jako uczynną, łatwo się dostosowującą i powszechnie lubianą osobę. Udało mi się wytrwać w tej iluzji przez większość życia. Jednak w początkowych latach pobytu w Gampo doszłam do wniosku, że mój dotychczasowy sposób życia musi ulec zmianie. Wprawdzie wciąż dostrzegałam w sobie wiele zalet, ale przestałam uważać się za nieomal doskonałość. Stworzenie dotychczasowego wizerunku siebie kosztowało mnie tak wiele wysiłku, a tu nagle rozsypał się on na kawałki!
Wszystkie moje nierozwiązane problemy ujawniały się teraz ostro i wyraziście, kłując w oczy zarówno mnie samą, jak i otaczających mnie ludzi.
Nagle i w dramatyczny sposób uświadomiłam sobie wszystko, czego wcześniej w sobie nie dostrzegałam. A jakby tego było mało, inni ochoczo służyli mi informacją na temat mojej osoby i wszystkiego, co robię. Było to tak bolesne, że zastanawiałam się, czy jeszcze kiedykolwiek będę szczęśliwa. Nieustannie spadały na mnie razy, pod którymi pękały moje iluzje.Nie miałam możliwości ucieczki w mechanizm usprawiedliwiania siebie przez zrzucanie winy na innych.

*
Jedynie ulegając zniszczeniu, możemy znaleźć to, co w nas niezniszczalne.

*
To tajemnica prawdziwego przebudzenia= jego warunkiem jest umiejętność rozstania się ze wszystkim, do czego przywykliśmy.

*
Gdy tracimy w życiu równowagę i nic nam się nie udaje, mamy szansę uświadomić sobie, że oto znaleźliśmy się na krawędzi, że doświadczamy właśnie czegoś bardzo ważnego. Mamy szansę zdać sobie sprawę z tego, że znaleźliśmy się w stanie szczególnego uwrażliwienia. Możemy zamknąć się na te możliwości – albo odważyć się je wykorzystać, dotykając pulsującego nerwu rzeczywistości. Brak oparcia rodzi bowiem wrażliwość – możliwość bezpośredniego odczuwania tętna życia.

Taką próbę musi przejść każdy wojownik na ścieżce duchowego rozwoju – aby przebudzić swoje serce. Można znaleźć się w tym miejscu za sprawą choroby, śmierci lub straty – bliskich, młodości czy nawet życia.
Mam przyjaciela umierającego na AIDS. Przed moim wyjazdem powiedział: „Nie chciałem tej choroby i nienawidziłem jej. Przerażała mnie. Ale okazało się, że jest dla mnie ogromnym darem”. Dodał też: „Teraz tak bardzo doceniam każdą chwilę, tak bardzo doceniam ludzi obecnych w moim życiu. Życie nabrało dla mnie wartości”.

*
Zmiana dotychczasowego porządku jest rodzajem próby, a to działa uzdrawiająco. Wydaje nam się, że wystarczy tylko pomyślnie ją przejść, przezwyciężyć problem. Ale problemów tak naprawdę nie da się ostatecznie rozwiązać. Raz jest dobrze, chwilę później nasz świat się rozpada. Potem znów jest dobrze, i znów wszystko się wali. Uzdrowienie płynie ze zgody na taki stan rzeczy – ze zgody na upływ czasu, na cierpienie, ale także na poczucie ulgi, na radość i na żal.

*
Sens swoich poczynań rozumiemy dopiero w chwili, gdy tracimy grunt pod nogami. Możemy wykorzystać tę sytuację na dwa sposoby: by się przebudzić albo by zapaść w głęboki sen.
Właśnie wtedy, pozbawieni oparcia, możemy odnaleźć siłę, która pozwoli nam odkryć w sobie dobro .

*
Pamiętam bardzo dokładnie pewien dzień, było to wczesną wiosną. Całe moje życie legło w jednej chwili w gruzach. Nie zetknęłam się jeszcze wtedy z naukami Buddy, nie zdawałam sobie więc sprawy, że to, co przeżyłam, można uznać za doświadczenie prawdziwie duchowe. Była to chwila, kiedy dowiedziałam się o romansie męża. Mieszkaliśmy wtedy w północnej części Nowego Meksyku. Stałam właśnie przed naszym pięknym domem i popijałam herbatę. Słyszałam, jak podjechał samochód i trzasnęły drzwi. Mój mąż wyłonił się zza domu i bez żadnych wstępów oznajmił, że związał się z kimś innym i chce się ze mną rozwieść.
Pamiętam niebo, było ogromne. Pamiętam szum rzeki i parę unoszącą się nad filiżanką. Nie istniał czas, przestałam myśleć, nie było niczego – tylko światło i głęboka, nieruchoma cisza. Nagle się ocknęłam, podniosłam kamień i rzuciłam w męża. Kiedy ktoś mnie pyta, jak zainteresowałam się buddyzmem, odpowiadam, że powodem była złość na męża. Prawdę mówiąc, ten człowiek ocalił mi życie.

*
Życie to dobry przyjaciel i dobry nauczyciel. Musimy być świadomi, że wszystko wciąż się zmienia i nic nie dzieje się tak, jak tego pragniemy. Stan „pomiędzy” i „poza” to sytuacja idealna: nie dając się uwikłać, możemy zachować całkowitą otwartość umysłu i serca wobec rzeczywistości. Jest to stan szczególnej wrażliwości i otwarcia na zdarzenia, stan wolny od agresji.

*
Droga wojownika polega na troskliwej i pełnej współczucia obserwacji siebie, także w chwilach, gdy niezależnie od naszej woli twardnieje nam serce z powodu żalu, goryczy lub oburzenia.

*
Chwila obecna to najlepszy nauczyciel

*
Ogólnie rzecz biorąc, nie lubimy, kiedy jest nam źle. Jednak dla ludzi poszukujących prawdy – duchowych wojowników – uczucia takie jak rozczarowanie, wstyd, irytacja, gorycz, złość, zazdrość i lęk nie są czymś złym, czymś, co trzeba odrzucić. Są okazją do uświadomienia sobie, co trzyma nas w miejscu i przed czym uciekamy. Przeszkody uczą nas, jak odnaleźć siłę w chwili, gdy chcemy się poddać i wycofać. Są niczym posłańcy od losu, którzy z ogromną precyzją wskazują nam, gdzie utknęliśmy. Chwila obecna to najlepszy nauczyciel, który, na nasze szczęście, jest zawsze tam gdzie my.

*
Najcenniejsze jednak są te chwile, kiedy wydaje się nam, że nie zniesiemy już dłużej tego, co się wydarza: „To zbyt wiele. Sprawy zaszły za daleko!” Czujemy się źle sami ze sobą. Nie możemy już manipulować sytuacją, nie możemy zrobić nic, żeby wyjść z twarzą. Bez względu na to, jak bardzo się staramy, po prostu nie udaje się. Życie przyparło nas do muru.

*
To tak, jakbyś przeglądając się w lustrze, ujrzał w nim goryla. Wiesz, że to twoje odbicie i zupełnie ci się ono nie podoba. Próbujesz ustawić lustro pod innym kątem, by uzyskać nieco korzystniejszy efekt, ale wszelkie wysiłki zdają się na nic – wciąż widzisz goryla. To właśnie moment osaczenia przez życie: znalazłeś się w miejscu, w którym nie masz innego wyboru niż stanąć z sytuacją twarzą w twarz: przyjąć albo odepchnąć to, co się wydarza.

*
Instynktownie nienawidzimy swoich problemów. Miotamy się. Szukamy sposobów ucieczki. I właśnie wówczas, gdy stajemy na krawędzi, gdy problemy nas przerastają, rodzą się nasze uzależnienia. Czujemy potrzebę złagodzenia dyskomfortu i bólu w rezultacie uzależniamy się od wszystkiego, co wydaje się przynosić ulgę.

*
Jest tyle różnych sposobów, by znieczulić siebie w takich chwilach, by stępić ostre krawędzie nieprzyjemnych doznań, by uśmierzyć, zagłuszyć ból, który powstaje, kiedy przestajemy kontrolować sytuację.

*
Medytacja to zaproszenie do tego, by doświadczyć własnych ograniczeń. To podjęcie wysiłku, by nie dać się schwytać w sidła nadziei i lęku. Dzięki niej możemy jasno zobaczyć swoje myśli i emocje – i uwolnić się od nich, pozwalając im odejść.
Bo medytacja to nie są wakacje od rozdrażnienia. To możliwość lepszego poznania siebie.

*
Rozczarowanie, upokorzenie – sytuacje, w których nie sposób czuć się dobrze – to jakby rodzaj śmierci. Tracimy wówczas grunt pod nogami i nie jesteśmy w stanie nawet spróbować tego opanować. Walczymy ze strachem przed śmiercią, zamiast dopuścić do siebie świadomość, że jeśli chcemy się odrodzić, śmierć jest konieczna.

*
Dotarcie do kresu swoich możliwości nie jest karą. Przeciwnie: nasze przerażenie w obliczu własnej śmierci jest oznaką zdrowia.

*
Rinpocze stosując się do zaleceń swego nauczyciela, odwiedzał miejsca, które napawały go lękiem, na przykład cmentarze, i podejmował próby oswajania tego, czego się bał. Kiedyś udał się z grupą mnichów do klasztoru, w którym nigdy wcześniej nie był. U jego bram, ujrzeli wielkiego psa obronnego, o olbrzymich kłach i przekrwionych ślepiach. Wściekle warcząc, próbował uwolnić się z uwięzi, gotów ich zaatakować. Przechodząc obok psa. Rinpocze widział jego siny język i spływającą z pyska ślinę. Utrzymując bezpieczną odległość, cała grupa przekroczyła bramę. Nagle łańcuch pękł i pies rzucił się ku przybyszom. Mnisi krzyknęli, zamierając w bezruchu, natomiast Rinpocze odwrócił się i najszybciej, jak mógł, puścił się biegiem prosto w kierunku psa. Zwierzę było tak zaskoczone, że podkuliło ogon i uciekło.
Życie może nas stawiać naprzeciw pudelka albo wściekłego brytana. To nie przeciwnik jest jednak najważniejszy, lecz odpowiedź na pytanie: czy i jak podejmujemy wyzwanie.

Powyższe cytaty i fragmenty pochodzą z książki:
Pema Cziedryn – Kiedy Zycie nas przerasta.

Zobacz też

• Inspirujące cytaty sławnych ludzi

• Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle

• Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh

• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle

• Doświadczanie problemów a tożsamość – Inspirujące cytaty z E. Tolle

• Prawa wszechświata – inspirujące cytaty

Buddyskie podejście do tematu gniewu

14 Wtorek Kwi 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 6 Komentarzy

Tagi

buddyzm, cierpienie, emocje, gniew, rinpocze, spokój, trucizny, wyciszenie, Świadomość

patrzac
Gyatrul Rinpocze

Nikt na świecie nie pragnie ani strachu, ani cierpienia i ubóstwa, ale wszystkie te problemy wciąż istnieją niezależnie od tego, jak silne są ludzkie starania aby je przezwyciężyć.
Wydaje się, że problemy jakie mamy w dzisiejszym świecie są nawet większe niż te z jakimi borykali się ludzie dawniej. Teraz istnieje o wiele większa presja, większe jest prawdopodobieństwo zaistnienia różnych psychicznych uzależnień i tak dalej.
Ludzie mają więcej problemów w umysłach.
[…] Cierpienie jest w twoim umyśle. Na przykład, niektórzy posiadają dużo pieniędzy, lecz wciąż są nieszczęśliwi i niezaspokojeni, myślą tylko o tym, że wciąż potrzebują więcej i więcej. Bogata osoba może nie odczuwać cierpienia związanego z ubóstwem, jednak wciąż może cierpieć wewnętrznie.

ĆWICZENIE UMYSŁU I TRZY TRUCIZNY

Uświadomienie sobie, że ubóstwo pojawia się wewnątrz, daje nam możliwość posługiwania się wieloma metodami pracy z umysłem. Dzięki nim można uwolnić się od problemów i żyć lepiej zarówno na płaszczyźnie zawodowej jak i prywatnej. Żeby to osiągnąć musisz pracować z umysłem.

Aby zrozumieć czym jest prawdziwy problem i nauczyć się sposobu wyzwolenia się od niego, należy po pierwsze znać tło tego problemu i jego rzeczywistą przyczynę.

Kiedy już znana jest przyczyna, wówczas można poznać lekarstwo na dany problem, tak jak lekarz, który musi najpierw rozpoznać na jaką chorobę cierpi pacjent, zanim zdecyduje się jakiego lekarstwa użyć. W dzisiejszym świecie istnieje wiele problemów, które są wynikiem „trzech trucizn”.
Trucizny niewiedzy i niezrozumienia, gniewu oraz pragnienia.
Nazywa się je „truciznami”, ponieważ wszystkie problemy biorą z nich swój początek.
Gniew jest przyczyną wielu problemów w codziennym życiu stwarza on poczucie dyskomfortu, sprawia, że stajemy się mało wydajni w pracy i jest przyczyną braku wytrwałości w praktykowaniu Dharmy. Trening umysłu może pomóc w radzeniu sobie z gniewem i uwolnić od problemów, których przyczyną jest gniew.
Gniew powstaje ze zbytniego dążenia do własnych korzyści i przywiązania do siebie.

Kiedy jesteś zbyt mocno przywiązany do siebie samego, wówczas ignorujesz i nie szanujesz uczuć innych. Gdy zbyt usilnie dążysz do osiągnięcia korzyści dla siebie, inne osoby często reagują negatywnie, co powoduje cierpienie, dyskomfort i gniew. Zbyt dużo przywiązania do samego siebie i braku szacunku względem uczuć innych ludzi jest przyczyną niazadowolenia, a kiedy ktoś jest niezadowolony z tego co ma, wówczas staje się nieszczęśliwy. Z powodu zbyt silnego przywiązania i samozadowolenia, kiedy pragniesz czegoś, w nieunikniony sposób ranisz innych ludzi żeby osiągnąć cel.
Zwłaszcza jeśli pragniesz tego tak mocno, że nie przejmujesz się, gdy inni cierpią z twojego powodu. Także wtedy, gdy jesteś niecierpliwy, kiedy czegoś pragniesz i próbując to osiągnąć, stwarzasz cierpienie i frustrację. W wielu wypadkach, osiągnięcie rezultatów wymaga pewnego czasu. Jeżeli jesteś niecierpliwy i nie potrafisz czekać, wówczas nie osiągasz tego do czego dążysz i to także jest przyczyną cierpienia i frustracji. Są to przykłady na to, jak rozwija się gniew.

OPANOWYWANIE PRZYCZYN GNIEWU

Możemy wyróżnić dwie główne przyczyny cierpienia przywiązanie do samego siebie i frustracje pochodzące z pożądania. Także gniew ma dwie podstawowe przyczyny. Pierwszą przyczyną gniewu jest ego, czyli silne przywiązanie do siebie.

Tam gdzie jest „ja”, jest także „moje”, „moje rzeczy”, „moja rodzina”, cały świat jest ze mną związany. Nawet wróg jest „moim” wrogiem. Za sprawą takiego myślenia cały świat zaczyna się ode „mnie”, od „ja”. Gdy nie odczuwasz silnego przywiązania do siebie jako „ja”, wtedy nie masz zbyt wielu problemów z innymi ludźmi. Jeżeli nie posiadasz tej silnej tendencji, wówczas wszystkie twoje problemy i całe cierpienie staje się podobne do iluzji, a wiedząc, że własne problemy i cierpienie są po prostu iluzją, nie cierpisz tak bardzo.

Drugą przyczyną gniewu jest frustracja, wszelkiego rodzaju frustracje wynikające z pożądania. Kiedy jesteś zniesławiany, czujesz, że jest ci przykro, odczuwasz frustrację. Kiedy twoja praca jest mało efektywna, także wtedy stajesz się sfrustrowany.

Są to wczesne stadia gniewu i jest to najlepszy czas aby pracować nad własnym umysłem. Jeśli gniew już się zamanifestował, wówczas zastosowanie ćwiczeń z umysłem staje się trudne. Głównym problemem jest to, że nie potrafisz opanować gniewu, a wówczas nie masz chęci na trening umysłu, lecz tylko na pokazywanie złości. Gdybyś wtedy zechciał posłużyć się treningiem umysłu, z pewnością byłbyś w stanie ujarzmić gniew, ponieważ tak naprawdę gniew nie istnieje.

Problem leży w tym, że chcesz pozwolić by gniew się przejawił.
Dlatego najlepszym czasem na pracę z umysłem jest chwila, kiedy frustracja dopiero się zaczęła, a gniew nie pojawił się jeszcze na zewnątrz.
Jeśli pierwsze przyczyny są unieszkodliwione, bądź jeśli zniszczyłeś pierwszą przyczynę, wtedy nie rozwiną się żadne inne problemy. Taki rezultat osiąga się pracując przez długi czas, jednak od zaraz możesz zacząć uczyć się, jak pracować z drugą przyczyną gniewu frustracjami.

Jak opanować pierwszą przyczynę gniewu, którą jest nadmierne przywiązanie do siebie, oraz drugą przyczynę tego rodzaju cierpienia, bycie sfrustrowanym?

Po pierwsze, ważne i skuteczne jest myślenie o tym, co gniew ze sobą przynosi. Gniew powoduje dwa różne rodzaje rezultatów widoczne i niewidoczne. Widoczne rezultaty to te, które możemy zobaczyć, w naszym obecnym życiu, podczas gdy niewidocznych nie możemy w nim dostrzec.

Biorąc pod uwagę widzialne rezultaty gniewu, kiedy oddychasz normalnie, okazujesz właściwe poczucie braku przywiązania, lecz jeśli gniew jest obecny, czujesz się niespokojny i odczuwasz niewygodę w ciele.
Nie potrafisz siedzieć spokojnie, wyraz twojej twarzy nadaje ci nieprzyjemny wygląd, jesteś przykry dla otoczenia.
Gniew osłabia apetyt i jedzenie nie smakuje dobrze. Zacięty gniew nie pozwala ci zasnąć, zwłaszcza jeśli odczuwasz nienawiść.

Ludzie odczuwający nienawiść właściwie karzą sami siebie.

Na przykład, jeśli dwoje ludzi bije się i następnie się rozstaje, szybciej zapomni o zatargu ta z nich, która nie myśli o tym.

Druga osoba cierpi tak długo, jak długo utrzymuje w sobie żywy obraz sprzeczki.

Najgorszą rzeczą w gniewie jest to, że zniekształca on umysł. Decyzje podejmowane w gniewie są zwykle błędne, ponieważ opierają się na uczuciu, a nie na wiedzy.
Takie decyzje mają za przewodnika nieprzyjemne odczucia, jest więc ważne, żeby powstrzymywać się przed podejmowaniem ich w tym stanie. Gniew niszczy również przyjaźnie. Kiedy jest się pełnym gniewu, można zranić i urazić najbliższych.
Gdy mija, wyrzucamy to sobie, dlatego odczuwając gniew czujemy się nieszczęśliwi. Jeżeli jesteś gniewny w pracy, nawet jeśli starasz się to ukryć, klient wyczuje to, a ty stracisz pracę. Nie można ukryć gniewu inni ludzie zawsze go poczują i będą cię unikać.
Kiedy utracisz poczucie szczęścia, utracisz powodzenie, co z kolei stanie się przyczyną następnych kłopotów i problemów, podsycających uczucie gniewu coraz bardziej.
Zatrzymanie gniewu oznacza zatrzymanie doświadczania przeszkadzających emocji przez powiedzenie sobie „przerwij to doświadczenie”.

Więcej w Biblioteka Buddyjska – Gyatrul Rinpocze – jak pracować z gniewem

Powiązane posty

• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność – czym naprawdę są?

• Zostań mistrzem swoich emocji?

• Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.

• Uciszenie silnych emocji – wg Huny

• Napięcie i odprężenie

• Sztuka bycia opanowanym – Emocje pod kontrolą.

Nasz umysł jak ocean

09 Czwartek Kwi 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość

≈ 3 Komentarze

Tagi

buddyzm, lama, lustro, Medytacja, nyd, nydahl, ocean, ole, umysł, wolność, Świadomość, świadomość lustra

umysl1
Fragment wykładu lamy Ole Nydahl  – Nasz umysł jest swobodny jak ocean

Niedawno odbył się kurs w Kanderstag w Szwajcarii.
Samo miejsce było przepiękne, otoczone pokrytymi śniegiem Alpami. Nasi tamtejsi gospodarze byli tak mili, że zorganizowali mi lot na paralotni. Instruktora nikt z nas nie znał, ale jeszcze tego samego wieczoru przyszedł on na sesję medytacji, ponieważ poruszył go fakt, że po raz pierwszy w życiu leciał z kimś, kto nie był ani trochę zdenerwowany.

Taka reakcja i ten stan umysłu wyrażają praktyczne zrozumienie faktu, że nie jesteśmy tym ciałem, które starzeje się, choruje i umrze, ani też myślami i uczuciami, które przychodzą i odchodzą, lecz że naszą prawdziwą naturą jest niezniszczalna przestrzeń. Tym, co naprawdę istnieje, jest przestrzeń sama w sobie.
Właśnie na nią naprawdę możemy liczyć. Kiedy już to w pełni pojmiemy, pojawi się ogromna radość. Nie jest to jednak radość wywołana przyjemnymi obrazami w lustrze, które nieustannie się zmieniają.
Wyłania się ona bezpośrednio z doświadczenia możliwości umysłu, z faktu, że jest on w stanie wszystko przeżywać, że jest świadomy, a jego naturą jest jasne światło. Tej najwyższej radości nie powodują słodkie myśli i uczucia – jej źródłem jest fakt, że niezniszczalna przestrzeń będąca przyczyną i źródłem wszystkiego, jest jednocześnie promiennie inteligentna, może wiedzieć i rozumieć.
Nie jest to radość typu „albo-albo”, lecz ” zarówno to, jak też to”. Dopóki się nie pojawi, nieustannie oceniamy nasze myśli i uczucia jako dobre lub złe, takie czy inne. Kiedy już nas jednak ogarnie, będziemy zawsze w stanie spojrzeć na to, co się dzieje i powiedzieć sobie:
„Tydzień temu byłem zazdrosny, później dumny, dziś jestem pomieszany – ciekawe, co stanie się jutro.”
Chodzi o to, żebyśmy obserwowali te uczucia tak, jak patrzy się na ciekawy ogród zoologiczny. Podziwiamy wszystkie zwierzęta, ich kształty i kolory, rozumiejąc jednocześnie, że widzimy ich zady, a nie pyski – zdajemy sobie sprawę z tego, że nie przychodzą, tylko odchodzą. Zresztą, nawet gdyby się do nas wprowadziły, to i tak ich prawdziwą naturą jest przestrzeń. Wraz z tym wglądem znika całe przywiązanie i niechęć. Starość, choroby i śmierć nie stanowią już problemu, ponieważ kiedy się wydarzają, patrzymy z zainteresowaniem, jak forma powraca do przestrzeni i rozpuszcza się.

Tam zaś, gdzie młodość, radość i miłość były przedmiotem przywiązania widzimy, że coś, co było przestrzenią, manifestuje się w pewnej określonej formie i powoduje dalsze powstawanie zjawisk. W rzeczywistości to właśnie sposób, w jaki patrzymy na zewnętrzne i wewnętrzne wydarzenia decyduje, na ile wszystkie owe zmiany nas poruszają. Ostatnią rzeczą, którą odkryjemy będzie nieograniczoność umysłu – z tego poznania wyłoni się miłość.
Istnieją różne jej rodzaje, jednego z nich na przykład uczymy się w szkole.

Pochodzimy z cywilizacji zachodniej, którą cechuje silna świadomość społeczna. Wiemy, że biednym i słabym należy pomóc – w naturalny sposób odczuwamy ów rodzaj dobroci. Jednak ten rodzaj miłości, który pojawia się wtedy, gdy umysł rozpoznaje sam siebie, jest czymś więcej. Nie opiera się on na poglądach czy koncepcjach, lecz wyłania się z doświadczenia jedności – nie potrafimy już oddzielić własnego pragnienia osiągnięcia szczęścia i uniknięcia cierpienia, od życzenia tego samego innym. Później zauważymy, że ponieważ innych jest tak wielu, a my to zaledwie jedna osoba, naturalne jest bycie dobrym. Bez specjalnych wyobrażeń, że oto „muszę coś dla nich zrobić” albo „oni powinni zrobić coś dla mnie” lub „muszę się doskonalić, a później im pomóc” czy też „muszę im pomóc, a później się doskonalić”, będziemy po prostu robić to, co jest do zrobienia – spontanicznie reagować na wszystko, co się w danej chwili wydarza.

Ponieważ ilość zjawisk jest nieograniczona i każde z nich wibruje dążeniem do szczęścia, bez wysiłku i samoistnie będziemy działać właściwie.  Budząc dalej naszą mądrość, będziemy piąć się ku górze przez cztery poziomy. Pierwszy polega na tym, że – jak mówi stare chińskie przysłowie – „umysł spoczywa tam, gdzie tyłek”. Oznacza to, że nagromadziliśmy tak wiele dobrych wrażeń, iż nie musimy już gonić za jakimikolwiek zewnętrznymi rodzajami szczęścia. Błądzenie wśród myśli i wyobrażeń nie ma już żadnego sensu, ponieważ umysł jest w naturalny sposób szczęśliwy.
Następnie robimy drugi ważny krok – odkrywamy, że niepotrzebne nam są żadne gry, przestajemy udawać i stajemy się naturalni i szczerzy, wolni od napięcia i wszelkiej sztuczności.

Trzeci krok jest naprawdę wielkim skokiem do przodu, ponieważ to właśnie dzięki niemu zaczynamy doświadczać tego, co jest świadome. Dzieje się to, gdy wchodzimy z ogromną prędkością w zakręt na autostradzie, czy też cieszymy się swobodnym opadaniem, zanim otworzy się czasza spadochronu lub lina bungee poderwie nas znowu do góry.
Dosięgamy wówczas poziomu, na którym nagle wszystkie myśli, uczucia i koncepcje, a także nawarstwiające się idee znikają i przeżywamy autentyczne doświadczenie „aha” – jesteśmy w danej chwili całkowicie otwarci i świadomi, rzeczywiście widzimy zjawiska takimi, jakimi są, a nie tylko związane z nimi własne obawy i oczekiwania.
Nazywamy to Wielką Pieczęcią – urzeczywistnienie to można porównać do doświadczenia małego chłopca, który otwiera wrota świątyni i mówi po prostu:
„Och!„, podczas gdy przed osiągnięciem tego poziomu doświadczyłby w owej chwili głównie myśli i koncepcji, takich jak np.: „Ten posąg Buddy ma dziwaczny kolor i za długi nos”
albo: „Kto postawił róże akurat w tym dziwnym miejscu?”.

Ten moment świadomego bycia tym, co widzi i wie, jest trzecim ważnym krokiem. Kiedy go zrobimy, zobaczymy, że nasz umysł jest swobodny jak ocean albo wiatr.
Ciągle jeszcze będą się w nim pojawiały myśli i uczucia, ale będziemy już ich całkowicie świadomi – nie tylko będziemy je mieli, ale będziemy też nimi, ich esencją.
To właśnie oznacza bycie świadomym i o to właśnie chodzi.
Na tym poziomie nie jesteśmy tylko obrazami w lustrze, ale lustrem i obrazami jednocześnie. Ten stan „jednego smaku”, w którym obserwator – ten kto jest świadomy – jest obecny przez cały czas i nie można go już utracić, jest naszym kolejnym osiągnięciem.

Ostatni krok to „nie-medytacja”. Określenie to nie oznacza, że zaczniemy nagle tylko wylegiwać się na kanapie i przełączać programy w telewizji z jednego serialu na drugi – chodzi w nim o to, że osiągnąwszy ten poziom będziemy zawsze w pełni rozluźnieni i wolni od wysiłku, że wszystko będzie się wydarzało samo z siebie.

Dzięki zrozumieniu uwarunkowań panujących pomiędzy zjawiskami, a także rozpuszczeniu się oddzielenia pomiędzy nami a wszechświatem, będziemy w stanie spontanicznie stosować metody przynoszące pożytek innym. To jest najwyższy poziom – osiągnąwszy go będziemy naturalnie i bez wysiłku działać dla dobra innych, ponieważ nasz umysł stanie się nieustraszonością, radością i współczuciem.
Wszystko, co wówczas zrobimy, będzie właściwe, pożyteczne i całkowite. Cokolwiek powiemy, będzie to prawdziwe na poziomie relatywnym i absolutnym. Teraz pracujecie z jednym aspektem umysłu, koncentrujecie się na bezcennej mądrości, która jest niezbędna do wyzwolenia. Kiedy wrócicie do domu i zaczniecie znowu pracować w ośrodkach, zdobędziecie również praktyczną moc pochodzącą z doświadczenia.

Miejmy nadzieję, że wystarczy wam również czasu na medytację. Będziecie przeżywać emocje, oczyszczać przeszkody i patrzeć na wskroś poprzez zjawiska, które wcześniej sprawiały wam trudności. Dzięki temu nauczycie się pomagać innym, kiedy będą mieli podobne kłopoty.
Doświadczycie rozwoju i radości ze wspólnego, pełnego znaczenia działania. Nie zapomnijcie jednak o najważniejszym – o tym, że nie musimy nigdzie szukać klejnotu naszej mądrości. Prawda nie może być w jednym miejscu duża, a w drugim mała – nie istnieje żaden Budda, który posiadałby więcej mądrości niż my sami. Różnica pomiędzy nami a nim polega na tym, że on włożył więcej pracy w rozpoznanie swojej prawdziwej natury – esencji nieoddzielnej od umysłu każdego z nas. Zawsze kiedy patrzycie na zewnątrz pamiętajcie więc o tym, że nawet najmądrzejszą książkę możecie zrozumieć tylko dlatego, że w rzeczywistości całą mądrość już posiadacie – studiowanie i praktyka stopniowo pokazuje wam jedynie coraz wyraźniej waszą własną twarz. To jest bardzo ważny punkt, pamiętajcie o nim.

Nauki nie są czymś zewnętrznym, są lustrem pokazującym wam was samych. Jeśli stwierdzicie, że jakieś zjawisko wam się nie podoba lub podoba, spróbujcie sprawdzić dlaczego tak jest. Nie roztrząsajcie tego ciągle od nowa, lecz po prostu zbadajcie jak działa wasz umysł, pracujcie z 4
tym, co się w nim dzieje. Przede wszystkim jednak postrzegajcie zawsze to, co się wydarza, jako święto mocy umysłu. Każdego ranka uświadamiajcie sobie, że następny dzień będzie również świętem umysłu, że ofiaruje wam wiele możliwości rozwoju. Wówczas każde wasze doświadczenie będzie pełne znaczenia.

Nydahl Ole – Nasz umysł jest swobodny jak ocean

Zobacz także

• Panta rei – energia dokoła nas

• Energia musi płynąć…!

• Cykle życia i śmierci – Twoje istnienie.

• Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu

• Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.

• Sen Planety

Jak praktykować Zazen?

04 Sobota Kwi 2009

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 21 Komentarzy

Tagi

budda, buddyzm, lustrzany umysł, Medytacja, nieprzywiązanie, oddech, pozycja ciała, praktyka, scentrowanie, ulotne myśli, umysł, wyciszenie, zazen, Zen, ześrodkowanie, zintegrowanie, Świadomość, świadomość lustra

budda
Artykuł nie zawiera polskich znaków

W dzisiejszym swiecie bardzo trudno o pewnosc co do tego, w co wierzyc.
W przeszłosci ludzie wierzyli w takiego czy innego Boga, ale gdy mowa o modlitwie, iluz z nas tak naprawde wie, jak osiagnac w niej ów głeboki stan, który pozwala nam prawdziwie zawierzyc i zaufac?
W czasach powszechnej wiary w orzeczenia nauki wielu z nas widzi rozdzwiek miedzy swiatem religii a swiatem nauki.
W swiecie religii mówimy o rzeczach, których nie da sie zweryfikowac zmysłami, które sa jedynie pewnym ideałem czy przedmiotem wiary, natomiast w swiecie nauki wierzymy tylko w to, co mozna okreslic i doswiadczyc za pomoca pieciu zmysłów.
Róznica pomiedzy tymi dwoma swiatami czesto powoduje głeboki wewnetrzny konflikt.
Kazdy z nas jest inny i wszyscy doswiadczamy róznych, niemierzalnych stanów umysłu.
Mamy rózne nadzieje i plany. I chociaz nie mozna ich pomierzyc, sa one jak najbardziej rzeczywiste i stanowia o niepowtarzalnosci, o najgłebszej naturze kazdego z nas. Poprzez zazen mozemy powrócic do owej niepowtarzalnosci, mozemy całkowicie stopic sie z sama esencja naszej natury.
Ta umiejetnosc powrócenia do niczym niezmaconej, wewnetrznej ciszy — odciecia szumu zewnetrznego swiata i powrotu do naszego pierwotnego swiata wewnetrznego — to własnie jest zazen.
Nalezy podkreslic, ze praktykujac zazen, nie staramy sie upodobnic do siebie nawzajem. Przeciwnie — zazen pozwala kazdemu człowiekowi stac sie osoba, która naprawde jest.

Wszyscy mamy takie czy inne wyobrazenia o tym, jak sie do tego zabrac, i wszyscy czytalismy rózne wyjasnienia na temat tego, czym zazen jest i w jaki sposób powinno sie zazen praktykowac. Nalezy jednak rozpoczac od rzeczy najistotniejszej, a mianowicie od zrównowazonej pozycji, czyli stabilnego trzymania ciała podczas praktyki.

Poniewaz podczas zazen zagladamy w głab własnej jazni, przede wszystkim musimy sie zajac odpowiednim ułozeniem ciała. Kiedy opanujemy te umiejetnosc, bedziemy potrafili zagłebic sie w sobie i odpowiednio wyregulowac oddech, który jest naszym wewnetrznym spoiwem. Wówczas, robiac kolejny krok, dojdziemy do umysłu.

Pracujac na co dzien, poruszamy ciałem w zaleznosci od własnie wykonywanej pracy.
W kazdej chwili robimy to, co jest akurat konieczne, i w ten sposób dzien mija nam na wykonywaniu wielu róznych czynnosci. Jednakze przez wieksza czesc czasu nie mamy kontaktu z centrum naszego ciała; nie uswiadamiamy sobie, gdzie to centrum jest. Im wiecej korzysta sie w pracy z głowy — im wiecej trzeba myslec i koncentrowac sie na aktywnosci umysłowej — tym wieksze prawdopodobienstwo, ze ki — energia zyciowa — bedzie podnosic sie w kierunku głowy.
Na dodatek wszyscy mamy najrózniejsze nawyki, własne sposoby poruszania ciałem i jestesmy przekonani o poprawnosci takiego a nie innego wykonywania okreslonych czynnosci.
Wszystkie te nawykowe ruchy wpływaja na umiejscowienie srodka naszego ciała i na to, na ile poprawnie równowazymy je w ciagu całego dnia.

Podczas zazen nie patrzymy na zewnatrz i nie poruszamy sie, a nasza uwaga nie kieruje sie na swiat zewnetrzny — siedzimy nieruchomo i siegamy do wewnatrz. Z tego tez powodu sposób zrównowazenia naszego ciała jest niezmiernie wazny.
Nie patrzymy na ciało, jakbysmy przygladali sie mu w lustrze; zagladamy raczej w głab naszego istnienia.

Łatwo jest patrzec na innych i oceniac, czy ich postawa podczas zazen jest dobra czy tez nie, ale by móc samemu orzec, czy siedzi sie własciwie, trzeba umiec wyczuc ułozenie ciała, w którym jest ono doskonale zrównowazone i zesrodkowane, niczym nie obciazone.

Jest to najwazniejszy aspekt własciwej postawy podczas zazen.
Mówiac inaczej, mozemy spojrzec na ludzkie ciało jak na dwie odrebne czesci: pierwsza od pasa w góre i druga od pasa w dół.
W górnej czesci ciała mieszcza sie wszystkie narzady zmysłów i tam tez jest siedziba myslacego umysłu; natura górnej połowy ciała jest postrzeganie. Dolna połowa ciała, od pasa w dół, stanowi centrum naszej energii zyciowej; natura tej czesci ciała jest aktywnosc i zywotnosc.

Jest taka starodawna opowiesc o bardzo bogatym człowieku, który kazał wybudowac sobie dwupietrowy dom, bo wówczas jego pokoje górowałyby nad domami sasiadów. Kiedy ciesla przyjał zamówienie na budowe domu, rozpoczał oczywiscie od samego dołu.
Kiedy bogacz to zobaczył, bardzo sie rozzłoscił na rzemieslnika. Oswiadczył mu: „Powiedziałem, ze chce miec wysoki dom, ale nie potrzeba mi dolnych kondygnacji, chce tylko drugie pietro. Po co wyrzucac pieniadze na budowe parteru i pierwszego pietra?”
Opowiesc jest smieszna, ale jesli sie jej dobrze przyjrzec, mozna zauwazyc, ze mówi ona o nas samych.

Chcemy posiasc madrosc i czyste widzenie swiata, ale zbyt szybko ignorujemy podstawowe etapy tego procesu — własciwe ułozenie ciała, które umozliwia ich urzeczywistnienie. Zbyt łatwo przekreslamy nasze ciało i nie chcemy miec z nim nic wspólnego.
Aby jednak nasz mózg i narzady zmysłów — mysli i wrazenia — mogły nam słuzyc własciwie, owa siedziba naszej energii zyciowej musi byc dokładnie zrównowazona i zesrodkowana.
Poniewaz własciwa pozycja ciała ma tak zasadnicze znaczenie, musimy rozpoczac od opisu, w jaki sposób siedzi sie w zazen. Kiedy juz siedzimy na ziemi ze skrzyzowanymi nogami, rozpoczynamy od usztywnienia odcinka ledzwiowego kregosłupa. Jest to bardzo wazne. Ledzwi nie nalezy zaokraglac, wypychajac je na zewnatrz. Kiedy odcinek ledzwiowy jest usztywniony, głowa — która moze byc bardzo duzym obciazeniem dla barków — uzyskuje mocne podparcie.
Gdy ledzwie sa wygiete ku tyłowi, odczuwamy ciezar głowy, natomiast gdy sa usztywnione, rozkłada sie on własciwie i łatwo go zneutralizowac. Oczy kierujemy w dół, nie zamykajac ich. Moze sie wydawac, ze łatwiej sie skoncentrowac z zamknietymi powiekami, ale w rzeczywistosci zamkniecie oczu powoduje sennosc i sprzyja powstawaniu niepotrzebnych mysli.
Opuszczajac wzrok, musimy uwazac, by nie obnizac podbródka i trzymac głowe pionowo, w dobrze wywazonej pozycji. Wazne jest równiez, by całkowicie rozluznic tułów.
Aby móc sie rozluznic, musimy usiasc tak, by ciezar ciała mocno spoczywał na jego dolnej czesci. Najprosciej utrzymac dobrze wywazona pozycje, siedzac w pełnym lotosie lub półlotosie, jakkolwiek siedzenie ze skrzyzowanymi nogami nie jest jedyna mozliwa pozycja.
Siedzenie w ten sposób bardzo ułatwia utrzymywanie równowagi, ale własciwe zrównowazenie ciała i utrzymywanie srodka ciezkosci w dolnej jego czesci jest mozliwe równiez w pozycji stojacej czy kiedy sie siedzi na krzesle. Osoby, którym ciezko medytowac w zazen w pozycji siedzacej czy stojacej, moga praktykowac nawet lezac. Kładac sie na podłodze czy łózku, nalezy ułozyc stopy na szerokosci barków, a dłonie połozyc swobodnie obok bioder. Siedzac na krzesle,  nogi powinno sie trzymac nieco rozchylone. Nie nalezy sie o nic opierac, lecz utrzymywac prosty kregosłup, wspierajac ciezar tułowia raczej na centrum ciała niz na siedzeniu.

Chociaz siedzenie w pełnym lotosie nie jest konieczne, jest to najlepszy sposób utrzymywania stabilnej pozycji przez wiele godzin. Japonskie słowo okreslajace to ułozenie ciała mozna dosłownie przetłumaczyc jako „pozycje, w której podeszwy stóp skierowane sa ku górze i emanuja energie ki ”. Tak wiec, by móc siedziec przez długi czas w zrównowazonej pozycji, powinno sie umiescic na udach raczej obie stopy niz tylko jedna.
Normalnie stopami dotykamy ziemi. Kiedy siedzimy na krzesle lub kiedy spacerujemy, nasze stopy sa skierowane ku dołowi. Abysmy jednak mogli doswiadczyc uczucia przepełnienia całym wszechswiatem, nalezy od czasu do czasu kierowac stopy ku górze.

[…]
Po omówieniu własciwej pozycji ciała mozemy skoncentrowac sie na oddychaniu. Oczywista sprawa, ze oddychamy przez cały czas. Gdybysmy przestali oddychac nawet na kilka minut, umarlibysmy.
W zazen jednak nasz oddech musi byc otwarty, szeroki i swobodny. Staramy sie wydłuzac wydechy, nie chcemy jednak powodowac tym samym jakiegokolwiek napiecia przepony i zamkniecia oddechu w górnej połowie ciała.

Pomaga w tym ubieranie sie do zazen w luzny strój, który w zaden sposób nie przeszkadza w oddychaniu i nie krepuje krazenia krwi. Jak jednak oddychac, zeby oddech był nie tylko długi, lecz do tego jeszcze szeroki i głeboki? Nalezy rozluznic wszystko, otwierajac przepone, otwierajac klatke piersiowa i szyje, oddychajac tak, jakby sie było niczym „wielka pusta rura” — elastyczna i całkowicie otwarta z obu konców.

Oczywiscie w rzeczywistosci nie oddychamy poprzez wymienione wyzej czesci ciała, wielkie znaczenie ma tu jednak owo poczucie otwarcia, które towarzyszy oddychaniu.
Kiedy wydychasz, wydychaj do konca, az spłaszczy sie brzuch. Na poczatku, chcac lepiej wyczuc wydech, mozesz kłasc dłon na brzuchu, ale nie jest to konieczne, gdyz bedzie sie spłaszczał samoistnie przy maksymalnym wydechu.
W ostatniej fazie wydechu, na samym jego koncu, dwa razy delikatnie „przycisnij”. Nie jest to wymuszanie wydechu, lecz własnie delikatne „przycisniecie”, majace na celu wypchniecie resztek powietrza z płuc. Po takim całkowitym wydechu nie trzeba pamietac o wdechu; ciało naturalna koleja rzeczy upomni sie o powietrze i tak tez wdech pojawi sie samoistnie.
Oddychajac w ten sposób, łaczymy powietrze na zewnatrz ciała z powietrzem wewnatrz ciała — jest to jedno i to samo powietrze, my zas jedynie poruszamy nim, wymieniajac jedno na drugie, łaczac je ze soba. Nabierajac wprawy w takim oddychaniu, przestaniemy sie ograniczac jedynie do mentalnego postrzegania faktu wymiany powietrza pomiedzy zewnetrzem i wnetrzem naszego ciała.
Bedziemy bezposrednio odczuwac, jak z kazda chwila wpływa w nas zycie, jak poprzez nas „sie oddycha”. Wówczas to własnie nasze ciało jest prawdziwie „wielka pusta rura”. […]

Lepiej jest oddychac przez nos, gdyz to jama nosowa jest przystosowana do nawilzania powietrza i filtrowania zawartych w nim zanieczyszczen; taka jest funkcja nosa. Tak wiec wdychaj powietrze przez nos. Jezeli nauczymy sie pozwalac na naturalne wyczerpanie sie powietrza i pełen wydech, nie bedziemy musieli go w ogóle forsowac.
A poniewaz bedziemy niczym wielka pusta rura, kiedy wydech dojdzie do samego konca i brzuch nam sie zupełnie spłaszczy, wdech pojawi sie w sposób naturalny.
Po opanowaniu tego rodzaju oddychania cały cykl, na który składa sie swobodny, naturalny i pełen wydech oraz naturalny wdech, powinien trwac około jednej minuty. Nie nalezy zaprzatac sobie głowy tak skomplikowanymi myslami jak: „A teraz usiade w zazen.” Po prostu pozwól na pełen wydech, a potem na pełen wdech. Otwórz nos. Otwórz gardło. Otwórz klatke piersiowa. Otwórz sie na poczucie pustki i badz niczym wielka rura. Kiedy sam spróbujesz, bedziesz wiedział, o jakie uczucie mi chodzi. […]

Kiedy poznamy to poczucie zesrodkowania w dolnej połówce ciała, poznamy, co tak naprawde znaczy głebokie poczucie zakorzenienia, bycia tam, gdzie byc powinnismy, czy wrecz poczucia, ze ogarniamy soba cały swiat. Jest to bardzo silne uczucie, z którego wypływa głeboki spokój. Kiedy odczujemy owo pełne naprezenie w naszym tanden, w tej czesci naszego ciała, poprzez która oddychamy, poznamy tez, co znaczy ogarniac soba cały swiat, co znaczy uzyskac ów cichy stan umysłu, w którym niczego nam nie brak i w którym potrafimy zjednoczyc sie ze wszystkimi ludzmi i wszystko im wybaczyc.

Poznajemy ów stan nie dlatego, ze myslimy o tym, by kierowac sie w zyciu współczuciem, ale dlatego, ze kiedy jestesmy stabilni i zesrodkowani, wyrazamy sie poprzez głebokie współczucie w sposób naturalny.
Kiedy stajemy sie mocni, pełni i naprezeni w naszym tanden, poznajemy stan jasnosci umysłu, który pozwala nam postrzegac rzeczywistosc bezposrednio i przyjmowac wszystko, co sie zdarza, takim jakie jest. Kiedy jestesmy zesrodkowani, potrafimy dostrzec, co trzeba zrobic, i potrafimy to zrobic. Nie jest to jednak tak, jakbysmy patrzyli w lustro, dostrzegajac w nim odbicie rzeczywistosci — widzimy wszystko bezposrednio. W kazdej sytuacji potrafimy zareagowac własciwie, wiedzac, jak najlepiej znalezc sie w danej chwili czy odniesc sie do danej osoby. […]
Kiedy jestesmy stabilni i zesrodkowani, potrafimy doskonale wykonywac swoja prace i wykorzystywac najrózniejsze narzedzia, choc niegdys wcale nie powiedzielibysmy, ze moglibysmy to potrafic. Kiedy jestesmy zesrodkowani, potrafimy jasno i wyraznie zobaczyc, jak najlepiej wykonac dane zadanie, po czym tak własnie je wykonac, wykraczajac daleko poza nasze dotychczasowe rozumienie. Jakosc naszej pracy wzrasta niepomiernie, my zas zyskujemy niespotykana wczesniej jasnosc umysłu. […]

Ów stan umysłu pojawia sie wraz z miekkim, płynnym oddechem, kiedy rozluzniamy sie i przyjmujemy wszystko z taka własnie swoboda i miekkoscia. Wraz z przesuwaniem sie twojego centrum w dół i uwalnianiem sie umysłu od kolejnych blokad zaczna pojawiac sie rózne mysli. Nie ma potrzeby ich odganiania; skupiajac sie na liczeniu oddechów, łatwiej utrzymasz koncentracje i nie bedziesz sie rozpraszał.
Z kazdym oddechem przechodz do kolejnej liczby, rozpoczynajac od jednego, liczac do dziesieciu, a nastepnie znów od jednego. W koncu liczby stana sie czescia strumienia oddechu i nie bedziesz juz musiał liczyc. Z poczatku jednak skupianie sie na liczeniu pozwoli ci kierowac nagromadzona energie i uwage na oddychanie i utrzymywanie tego stanu jasnego umysłu. Koncentrujac sie na kazdej liczbie, rób pełny wydech, pozbywajac sie całego powietrza z płuc, po czym naturalnie nabierz znów powietrza.
Koncentruj sie na liczeniu, nie robiac zadnych przerw pomiedzy kolejnymi liczbami, gdyz moga sie w nich spontanicznie pojawic mysli.

Utrzymujac te koncentracje, po jakims czasie stwierdzisz, ze twój umysł sie wyciszył i wykazuje mniejsza potrzebe chwytania sie czegokolwiek w swiecie zewnetrznym.
Ale tez liczyc oddechów nie wolno mechanicznie czy automatycznie. Nalezy to robic tak, zeby bez reszty skupiac sie na kazdym kolejnym oddechu i na kazdej liczbie, robiac kazdy oddech z najwieksza uwaga.

Bardzo wielu ludzi medytuje z takim czy innym wyobrazeniem wyciszenia.
Nie przyniesie im to absolutnie zadnej korzysci. Sa tez tacy, którym przychodzi do głowy jakas sztywna, scisle okreslona koncepcja pustki, według której potem medytuja.
To nie ma sensu.
I jezeli skupiamy sie na tych rozlicznych myslach, które jedna za druga, nieustannie tłocza sie w naszym umysle, albo na obrazach z przeszłosci lub wyobrazeniach przyszłosci, czy wreszcie na tym, co sie akurat wydarza — to równiez nie jest zazen. Poniewaz z natury jestesmy wyciszeni, jezeli wyobrazimy sobie, co to znaczy byc wyciszonym, juz przykrywamy nasze pierwotne wyciszenie zbedna warstwa wyobrazenia — i to nie jest wyciszenie.

Miec „nieporuszony umysł” nie oznacza, ze zyje sie w stanie umysłu, który sie nigdy nie zmienia. Umysł „nieporuszony” czy „nie poruszajacy sie” nie jest umysłem zastałym ani nieporuszonym niczym skała czy drzewo.

Umysł nieporuszony to raczej taki umysł, który nie jest do niczego przywiazany, który nie zatrzymuje sie w zadnym konkretnym miejscu.
Umysł taki jest zawsze w ruchu, poniewaz nic go zatrzymuje ani nie blokuje. To własnie oznacza miec „nie poruszajacy sie” umysł. Słyszac to, myslimy sobie: „Alez to niemozliwe! Jakzez mozna osiagnac cos tak trudnego — stan umysłu, którego nic nigdy nie powstrzymuje, który nigdy sie przy niczym nie zatrzymuje”. W rzeczywistosci jest to bardzo proste i oczywiste.

Wszyscy myslimy, jak trudno byc umysłem, który przy niczym sie nie zatrzymuje, który jest zawsze w ruchu i nigdy nie bedzie do niczego przywiazany ani przez nic blokowany. Jezeli jednak przyjrzymy sie temu dokładnie, stwierdzimy sami, ze nawet niemowle to potrafi.
W umysle niemowlecia nie ma poczucia niepewnosci ani obawy przed tym, ze ktos moze je zabic albo ze moze wydarzyc sie cos bardzo złego.
W umysle niemowlecia nie ma zadnej zbednej warstwy oczekiwan, która przykrywałaby to, co jest własnie postrzegane.

Nie stawiam tu znaku równosci pomiedzy niemowleciem i mistrzem kendo i nie mówie, ze niemowle jest mistrzem zycia. Ale cóz takiego pozwala małemu dziecku postrzegac wszystko bezposrednio? Cóz takiego sprawia, ze nie potrafimy zyc w takim własnie stanie umysłu?
Nie dzieje sie tak dlatego, ze z upływem lat zmienilismy sobie umysł badz uzyskalismy inny — to nie jest mozliwe. Wszystkim nam jest dany ów umysł małego dziecka, umysł niemowlecia, jednak nagromadzilismy w nim tyle rzeczy, ze nie mamy juz kontaktu z owym stanem umysłu niemowlecia.
Napchalismy sie koncepcjami, narosły w nas kolejne warstwy warunkowania, zgromadzilismy rózne doswiadczenia oraz racjonalne osady na ich temat. Aby poznac nasz pierwotny umysł, musimy całkowicie oczyscic sie z tego wszystkiego, co wytwarza w naszym umysle tyle hałasu.

Rinzai Zenji, wielki mistrz zen, który zył w Chinach w dziewiatym stuleciu, opisuje nasz umysł jako twarz niemowlecia okalana siwymi włosami długimi na kilometr. Tak Rinzai przedstawia osobe, która potrafi wyrazic niewinnosc i czystosc umysłu niemowlecia, lecz jednoczesnie ma głebokie doswiadczenie zycia w społeczenstwie — jest to ktos, kto choc umie postrzegac rzeczywistosc bezposrednio, ma tez swoje zobowiazania, kto przezył juz w zyciu wystarczajaco duzo, by zdawac sobie sprawe z tego, ze przyjecie na siebie odpowiedzialnosci jest czyms koniecznym.

Tu chodzi o to, zeby oddawac sie temu, co sie robi, całkowicie i bez reszty, zanurzajac sie w tym, rzucajac sie w to całym soba i dajac z siebie wszystko, co mamy. Nie odwołujemy sie wówczas do naszego racjonalnego, porcjujacego myslenia — nie myslimy o tym, co dobre a co złe, nie myslimy o zysku ani stracie i nie wyodrebniamy z siebie zadnego „ja” i drugiego człowieka — tak własnie działamy zgodnie z twórcza i pomysłowa zasada kufu, tak własnie, całym sercem i dusza, oddajemy sie medytacji w zazen.

Buddysci czesto mówia, ze wszyscy jestesmy obdarzeni wielkim, okragłym, jasnym, lustrzanym umysłem. Mamy umysł, który odbija wszystko, ale nie znaczy to, ze nosimy gdzies w sobie jakies lustro.

Chodzi o stan umysłu, w którym wszyscy trwamy od samego poczatku. Najgłebsza natura tego wielkiego, jasnego, lustrzanego umysłu jest taka sama, jak najgłebsza natura nowo narodzonego dziecka — wszystko odbijane jest dokładnie takim, jakie jest, na takiej samej zasadzie, jak lustro odzwierciedla wszystko, co sie w nim pojawia, dokładnie takim, jakie jest, nie dodajac do tego zadnego osadu, zadnej koncepcji ani zadnej opinii na temat odzwierciedlanego obrazu.

Kiedy zaczynamy poznawac dalsze podziały, pojawiaja sie w naszej głowie coraz to nowe mysli, ale stan umysłu małego dziecka to własnie ów jasny, lustrzany umysł.

Ten wieczny hałas w naszym umysle, na który nie mozemy nic poradzic, podnosi sie z kazda kolejna nasza mysla. Ale mamy równiez ów umysł małego dziecka, który niczym lustro odzwierciedla wszystko bez dodawania do tego jakichkolwiek mysli czy osadów. Umysł ten nie ma pojecia o tym, czy cos jest dobre czy złe. Ukazuje wszystko, co staje przed nim, dokładnie takim, jakie jest. I wszystko, co zostaje w tym lustrze odbite, zostaje odbite jednakowo.

Nie odbija ono jednej rzeczy tak, a drugiej inaczej, myslac, ze pierwsza jest dobra, druga zas zła. Nie pojawia sie w tym miejscu zaden osad — nie pojawia sie koncepcja o postrzeganiu czegos w specyficzny sposób: po prostu wszystko jest odzwierciedlane dokładnie takim, jakie jest.

Medytujac w zazen, nie staramy sie pojac owego wielkiego stanu umysłu lustra — próbujemy sie nim stac, nie starajac sie przedtem racjonalnie go okreslic.
Nie próbujemy dodawac do tego, co juz jest, jakiegokolwiek o tym wyobrazenia. Doswiadczajac tego stanu jasnego umysłu, rozumiemy, ze wszelkie nasze mysli na ten temat, wszelkie cudowne wyobrazenia, wszystkie chwile przyjemnosci, których w zyciu zaznalismy, myslac o tym stanie — wszystkie one sa po prostu ulotnymi cieniami, które przepływaja przed tym wielkim, jasnym lustrem.

To lustro własnie, które jedynie odzwierciedla wszystko takim, jakie jest, jest naszym pierwotnym umysłem.

Kiedy bedziemy umieli juz bezposrednio doswiadczac tego stanu umysłu i poznamy stan swiadomosci, który z niego wypływa, nie bedziemy juz mogli wyobrazic sobie czy tez udawac, ze wszystko, czego tak kurczowo sie trzymalismy, wszelkie nasze wyobrazenia najrózniejszych spraw sa czyms wiecej niz tylko ulotnymi cieniami przepływajacymi przed lustrem naszej swiadomosci.

Uswiadomimy sobie wówczas, ze wszystko, czego doswiadczamy, wszystkie rzeczy, których sie trzymamy i które generalnie uznajemy za tworzywo naszego zycia — bez wzgledu na to, jak realne nam sie teraz wydaja — sa w obrazie owego wielkiego, jasnego lustra zaledwie krótkotrwałymi mirazami. Kiedy to dostrzezemy, kiedy uswiadomimy sobie przemijalnosc tego wszystkiego, zrozumiemy próznosc przywiazywania sie do nich. W obliczu wielkiego, jasnego lustra kazda rzecz z osobna i wszystkie razem wziete sa niczym innym jak tylko ulotnym cieniem.
Kiedy urzeczywistnimy ów stan umysłu lustra i bedziemy postrzegac wszystko jasno i bezposrednio, dokładnie takim, jakie jest, bedziemy potrafili w sposób naturalny reagowac na wszystko, co sie naszym oczom ukaze, bez pokrywania obrazu zbedna warstwy opinii, wyobrazen czy osadów. Kiedy w lustrze cos odbija sie bezposrednio, stosownie reagujemy na to odpowiednim ruchem czy zachowaniem, nie opatrujac go jakakolwiek mysla w rodzaju: „jak mam sie do tego zabrac?” albo „jak najlepiej to zrobic?” czy tez „które rozwiazanie sprawdzi sie najlepiej w praktyce?”
Nie reagujemy na rzeczywistosc w taki sposób, lecz raczej od razu, gdy w lustrze pojawia sie obraz, podejmujemy naturalne i spontaniczne, najbardziej stosowne do okolicznosci działanie.

Kiedy reagujemy spontanicznie na to, co nas spotyka, nie zastanawiamy sie juz nad tym, jak dobrze nam poszło, i nie oceniamy juz kazdej czynnosci i nie myslimy, ze zrobilismy cos wyjatkowego.
Kiedy nasze działania wypływaja z takiej własnie jasnosci umysłu, w spontanicznej reakcji na kazde zdarzenie, nie zastanawiamy sie juz bez przerwy nad naszym małym ja i nad tym, jak wypadło w takiej czy innej sytuacji. Czy chwala nas, czy tez obrazaja — nawet jezeli sie z nas wysmiewaja — na tym sie sprawa konczy. Co było,  mineło. To jest własnie nasz pierwotny i naturalny stan umysłu.

Kiedy nie trzymamy sie kurczowo ustalonych wyobrazen, mozemy zachowywac sie i reagowac w sposób naturalny i nieskrepowany. Wszyscy myslimy: „Na pewno tego nie potrafie, to za trudne, to nieosiagalne. Nie dam rady.”
Ale nawet ta mysl, ze nie damy rady, jest ulotnym cieniem; samo poczucie, ze jest to dla mnie czyms nieosiagalnym, jest niczym wiecej jak tylko ulotnym cieniem.
Dlatego tez to wszystko, co powiedziałem o własciwej pozycji ciała w medytacji zazen i o odpowiednim sposobie oddychania, nie moze byc zrozumiane pojeciowo. Tego trzeba doswiadczyc.

Nie da sie tak po prostu wysłuchac czy przeczytac opisu medytacji w zazen i powiedziec sobie: „Rozumiem, jak to jest.” Kazdy z nas musi doswiadczyc tego samemu.

Sama swiadomosc posiadania ciała i oddechu nie wystarczy. Musimy je wykorzystac. Musimy tchnac w nie zycie. Kiedy poznamy, ze nie jestesmy ograniczeni do naszego małego ja, którym jest to ciało, nie jestesmy ograniczeni do naszego małego ja, którym jest ten oddech, lecz ze sa one poteznymi, wszechogarniajacymi stanami umysłu, z których poczeło sie nasze zycie — wówczas, przyjmujac odpowiednia postawe i oddychajac we własciwy sposób, nie bedziemy blokowani przez ciasne koncepcje naszego małego rozumku.

Błahostki przestana nas irytowac i blokowac.
Kiedy mamy swiadomosc, ze wszystkie rzeczy są li tylko ulotnymi cieniami, pozwalamy im przemijac.

To jest nasz pierwotny stan umysłu. Wszyscy mozemy go poznac i w nim zyc. Nie chciałbym, zeby to, co powiedziałem, w jakikolwiek sposób zakłócało twoja medytacje w zazen. Byc moze jednak — jezeli nie czujesz w medytacji swiezosci i pobudzenia — niektóre moje słowa w czyms ci pomoga.

Roshi Shodo Harada – Czym jest zazen

Powiązane

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Ogrody Zen

• Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

W stronę wiecznej boginii

26 Czwartek Mar 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość

≈ 6 Komentarzy

Tagi

aspekt, bierność, bogini, budda, buddyzm, energia żeńska, has, kobiecość, kobieta, męskość, pasywność, pierwiastki, sprzeczności, Świadomość

blogosc
Wstęp do książki „Rozkwitający Kwiat Lotosu. Energia żeńska w praktyce duchowej”, Marek Has

Kultura Zachodu wyidealizowała jeden aspekt rzeczywistości. Filozofię, literaturę, sztukę wszystkich epok przenika potężny kult pierwiastka męskiego – kult kreacji, potencji, aktywności, kult siły, która pokonuje bierność, kult władcy, który rządzi poddanymi, kult wodza, który prowadzi do zwycięstwa, kult śmierci, która przynosi chwałę i uszlachetnia wysiłki i dążenia życia.
Destruktywny charakter cywilizacji zachodniej wynika w dużej mierze z jej filozofii egoistycznej autoafirmacji – rodziny, klanu, narodu, państwa czy gatunku.
Trzeba tutaj pamiętać, że najbardziej totalitarne systemy II wieku – faszyzm i komunizm – w swych korzeniach wywodziły się także z miłości i kultu pewnych ideałów i wartości. To „bezwzględność i zaślepienie tej miłości, miłości nie znoszącej oporu i przeciwieństwa, miłości pozbawionej wszelkich cech tolerancji zrodziły ich niszczycielską siłę i były przyczyną ich zwyrodnienia.

Świat składa się z przeciwieństw, z przeciwstawnych dążeń i sił. Ta biegunowość stanowi istotę wszystkich procesów, począwszy od mikro świata atomów, a skończywszy na procesach społecznych. Każde zjawisko łączy w sobie sprzeczności, które ostatecznie stanowią warunek jego istnienia. Przeciwstawne zjawiska współistnieją ze sobą w rzeczywistości niczym dzień i noc, wdech i wydech, pory roku, fazy księżyca, czy góry i doliny, stanowiąc w końcu o jedności i ciągłości krajobrazu.

Podstawowym błędem jest wyodrębniacie jednego bieguna spolaryzowanej rzeczywistości i próba podporządkowania mu pozostałego. To, co jest zepchnięte, stłumione, odrzucone czy podporządkowane, wybucha wówczas gwałtownie ze zwielokrotnioną siłą. Zamiast harmonii i rozwoju otrzymujemy wówczas chaos i destrukcję.

Przez całe stulecia pierwiastek kobiecy był tłumiony i spychany na margines życia – politycznego, społecznego, artystycznego, naukowego. Patriarchalny system społeczny, który panował, oparty był na hierarchii, autokratyzmie i dominacji. Wyrazem tego tył system wartości społecznych, preferujący określone postawy, dążenia, zachowania i zdolności.
Dzisiaj istnieje pilna potrzeba przywrócenia wartości społecznych takim cechom jak słabość, pasywność, kontemplatywność, cechom potocznie uznanym za kobiece.
Dewaluacja społeczna tego aspektu świata sprawia, że aktywne energie stają się niezrównoważone, gwałtowne, destruktywne i nieludzkie. Pozbawione naturalnej równowagi zaczynają tworzyć wartości i ideały, które przynoszą tylko śmierć i zniszczenie. Taka destrukcja może następować zarówno na poziomie społeczeństw, jak i we wnętrzu samej Jednostki.

Człowiek, który całą swą energię poświęca na budowanie idealistycznych obrazów samego siebie, nieświadomie staje na krawędzi schizofrenii.
Miłość do pewnych wyidealizowanych cech staje się nienawiścią do samego siebie.
Podzielony na dwa wrogie obozy człowiek spala się wewnętrznie w bezsensownej i szalonej walce.

Począwszy od lat 60-tych można zauważyć na Zachodzie gwałtowną recepcję buddyzmu.
Historia buddyzmu na Zachodzie sięga faktycznie końca XIX wieku, ale dopiero od niedawna można mówić o pewnym wpływie tego systemu na mentalność ludzi.
Buddyzm przynosi rozdygotanej i rozwibrowanej umysłowości Zachodu kult spokoju, pasywności i kontemplacji.
Charakterystyczne dla kultury patriarchalnej jest to, że ma cna skłonność asymilowania wartości i cech kobiecych jedynie za pośrednictwem męskiego nośnika tych cech, w tym przypadku lamów, rośich, guru, itp., pochodzących ze Wschodu.

Dopiero od niedawna można zaobserwować budzący 3ię ruch, w którym manifestują się aspekty kobiece w niejako źródłowej formie, wspomnijmy powrót do kultów pogańskich, szamanizm, kult bogiń, czy ruchy ekologiczne. W ruchu nowej świadomości ogromną rolę odgrywają kobiety. Wymieńmy tu książki Joan Halifax, Łynn Andrews i Dhyani Ywahoo o szamanizmie, książki Shirley KacLaine i Chris Griscom,  a także Tsultria Allione o kobietach w buddyzmie, Starhawk o kultach neopogańakich. Ponadto wspomnijmy działalność Aane Halprin czy Emi-lie Conrad-Da’oud, związaną z tańcem etc

Przepowiednie astrologiczne na najbliższe lata mówią, że świat ulegnie przemożnemu wpływowi Kobiety. Można więc żywić nadzieję, ze ta charakterystyczna dla okresu przejściowego ekspansja energii kobiecej otworzy nową epokę, w której elementy męskie i kobiece osiągną harmonię i równowagę, dając początek Nowej Erze.

Rick Fields

BARDZO KRÓTKA SUTRA O SPOTKANIU BUDDY I BOGINI

Pewnego razu Budda przechodził leśną ścieżką w Ojai,
spacerując i nie zmierzając donikąd
nie utrzymując też żadnej myśli o dążeniu dokądś, czy tez o braku dążenia
a lotosy lśniły poranną rosą
w cudowny sposób pojawiały się pod Jego stopami
miękkie jak jedwab pod palcami Buddy
Kiedy nagle, z turkusowego nieba
tańcząc przed jego na wpół przymkniętym, skierowanym do wewnątrz
spojrzeniem, lśniącym Jak tęcza
lub jak pajęcza sieć
przejrzystym jak rosa na kwiecie lotosu
– Bogini pojawiła się drżąc
jak koliber, w powietrzu przed nim
Ona, jako że to naprawdę była ona
co Budda mógł wyraźnie dostrzec
swym okiem mądrości świadomości rozróżniającej,
miała przeważnie czerwony kolor choć przy zmianie oświetlenia lśniła jak tęcza.
Była naga za wyjątkiem ozdób z kwiatów jakie zwykle noszą Boginie
Jej długie włosy były ciemnoniebieskie
dwoje jej oczu niezgłębione Jamy w przestrzeni
a jej trzecie oko – nabiegła krwią obręcz ognia.
Budda złożył ręce i tymi słowami powitał Boginię:
„0 Bogini, dlaczego stajesz mi na drodze
Zanim cię ujrzałem szczęśliwie zdążałem donikąd
Teraz już nie Jestem pewien dokąd mam iść
„Możesz obejść mnie wokoło”,
powiedziała Bogini, obracając się na stopie jak ptak
do tyłu, ale tylko trochę wstecz,
„lub możesz pójść ze mną.
To Jest również mój las
nie możesz udawać, że mnie tu nie ma”.
Słysząc to Budda usiadł giętki jak wąż
trwały jak skała pod drzewem Bo
które obrodziło listowiem aby go ocienić.
„Może powinniśmy porozmawiać”, powiedział.
„Po latach wytężonej praktyki kiedy pojawiła się czerwona gwiazda Przeniknąłem rzeczywistość, i teraz…”
„Nie tak szybko, Buddo. Ja jestem rzeczywistością”.
Ziemia zamarła, oceany zamilkły,
wiatr sam z siebie się uciszył
– tysiąc arhatów, bodhisattwow i dakiń
w magiczny sposób pojawiło się, aby usłyszeć co wydarzy się podczas rozmowy.
„Wiem, że biorę życie w swoje ręce”,
powiedział Budda.
„Ale jestem znany jako Nieustraszony – tak to już jest”.
Tak więc on i Bogini bez dalszych słów wymienili spojrzenia.
Promienie światła podobne do promieni słońca
Wystrzeliły tak jasne, że nawet
Wszechwiedzący Sariputra musiał zawrócić.
Potem wymienili myśli
a iluminacja była tak jasna jak diamentowa świeca.
Następnie wymienili umysły
i powstała wielka cisza tak ogromna jak wszechświat
cisza, która obejmuje wszystko
Potem wymienili ciała
i ubrania
i Budda powstał jako Bogini a Bogini powstała jako Budda.
i tak dalej do przodu i wstecz
przez setki tysięcy setki tysięcy kalp.

Jeśli spotkasz Buddę spotkasz Boginię. Jeśli spotkasz Boginię spotkasz Buddę.
Nie tylko to.
Również to: Budda jest Boginią, Bogini jest Buddą.
I nie tylko to.
Również: Budda Jest pustką Bogini jest ‚błogością,
Bogini jest pustką Budda jest błogością.
A to czym jesteś i kimś – nie jesteś jest prawdą”,
Tutaj więc mamy mantrę Bogini i Buddy,
niezrównaną nie dualną mantrę.
Samo tylko powiedzenie tej mantry, samo tylko usłyszenie tej mantry jeden raz,
samo tylko usłyszenie jednego słowa tej mantry jeden raz sprawia,
że wszystko staje się takie jakie naprawdę jest:
-w porządku.
tak więc mamy:
Chodząca po ziemi / chodząca po niebie
Hej, cicha, Hej wielka mówczyni Nie dwie / Nie jedna
Nie oddzielona / Nie-daleka
To jest serce
Błogość jest pustką
Pustka jest błogością Bądź swoim oddechem,
Ah Uśmiechnij się, Hej i rozluźnij, Ho i zapamiętaj to:

Na pewno zobaczysz.

Wstęp do książki „Rozkwitający Kwiat Lotosu. Energia żeńska w praktyce duchowej”, Marek Has

Powiązane posty

• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość

• Kobiecość kontrolowana

• Kobieta bez winy i wstydu

• Propozycja Tao dla kobiet. Zdrowie i płodność.

• Idea zazdrości – Bóg, kobiety i wartości.

• Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży

• Kobieta, która zgubiła. Kobieta, która odnalazła

Powstawanie negatywnych przywiązań: Archetypy Tybetańskiej Księgi Umarłych

31 Sobota Sty 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 8 Komentarzy

Tagi

archetyp, archetypy, assurowie, bogowie, buddyzm, demony, schematy, tradycyjne wierzenia buddyjskie, tybetańska księga umarłych, wzorce, zwierzęta, Świadomość

samsara-kolo

Zgodnie z założeniami tradycyjnego buddyzmu, przyczyny cierpień i odradzania się tkwią w szkodliwych, destrukcyjnych namiętnościach i skłonnościach czyli stereotypach zachowania oraz w zniekształconym postrzeganiu świata, zaciemniającym jego prawdziwy obraz i wciągającym ludzi w ślepy pościg za zadowoleniem i przyjemnymi doznaniami. Zamroczone niewiedzą życie podobne jest do narkotycznego „haju”, dającego co prawda krótką chwilę złudnej euforii, ale i trzymającego w uścisku uzależnienia. Rezultatem takiego trybu życia jest postępująca degradacja duchowa, wzmocnienie pierwiastka zwierzęcości, wyniszczenie organizmu i śmierć.

Tradycja buddyjska wyróżnia trzy podstawowe motywy jako przyczyny (hetu) życia nieoświeconego. Jest to chciwość i przywiązanie do tego, co się posiada – symbolizowane przez czerwonego koguta, następnie nienawiść, złość i odraza – przedstawiane jako zielona żmija oraz ignorancja, uleganie złudzeniom, ślepa pogoń za zapewnieniem sobie przetrwania za wszelką cenę i tym samym pozostawanie w kole wciąż nowych wcieleń – ten ostatni motyw symbolizowany jest przez czarną świnię.

Te trzy główne „splamienia” umysłu są motywami archetypowymi, obrazami wielopłaszczyznowej rzeczywistości, których nie da się wyrazić w sposób jednoznaczny w formie ścisłych określeń świata trójwymiarowego. Do przekazania ich znaczenia bardziej stosowne są porównania, analogie, symbole i przypowieści. Zawsze należy przy tym pamiętać, że każdy z tych opisów jest zaledwie projekcją obiektu o wielu aspektach, nigdy nie będącą w stanie wyczerpać całego bogactwa jego treści. Przypomina to próbę przedstawienia ogromnego, wielokondygnacyjnego i rozległego gmachu na płaskim zdjęciu. Nawet jego fotografie z wszystkich możliwych stron, łącznie z pomieszczeniami wewnątrz, nie zastąpią bezpośredniego, całościowego wglądu oraz poznania go poprzez własne doświadczenie. Podobnie jest z archetypem – można go poznać jedynie w odmiennym stanie świadomości, poprzez własne doświadczenie wewnętrzne.

Inną istotną właściwością archetypów jest brak między nimi wyraźnej granicy, zlewają się ze sobą jak fale. Z tego powodu trójka zwierząt symbolizujących trzy główne ułomności naszej natury przedstawiona jest w ruchu. Kroczą jedno za drugim po okręgu, trzymając w pyskach ogon poprzednika. Zlewanie się obrazów archetypowych jeszcze bardziej utrudnia ich przekaz za pośrednictwem dostępnych nam narzędzi, na przykład języka, rodzi wiele sprzecznych poglądów i nielogiczności.
Z tego względu europejscy uczeni długo nie mogli zrozumieć, a większość nie rozumie nadal, fundamentalnych pojęć i obrazów religii ezoterycznych, zawsze mających naturę archetypową. Do religii tych należy nie tylko buddyzm, motywy archetypowe występują również w tradycji chrześcijańskiej.

Odkrywanie pełnego znaczenia archetypów przedstawiających trzy główne splamienia umysłu odbywa się w buddyzmie tybetańskim poprzez obrazy pięciu trucizn będących rezultatem tych ułomności, opisanych jako pięć różnych stereotypów zachowania, które ujawniają się w sześciu światach samsary. Przedstawia je opis dwunastu faz procesu karmicznych wcieleń.
problemy2

Do pięciu trucizn należą: błądzenie, nienawiść, chciwość, zawiść i pycha. Cechy te ujawniają się jako rezultat trzech głównych szkodliwych ułomności ludzkiego umysłu, z racji jednak ich archetypowej natury mogą uwidaczniać się z różną intensywnością w różnych sferach egzystencji. Związek pomiędzy trzema podstawowymi przyczynami a pięcioma truciznami przedstawiony został na wykresie. Określenie „pięć trucizn” bierze się stąd, że w buddyzmie niepełna świadomość traktowana jest na równi z chorobą, zatruciem. Postać Buddy pomagającego odzyskać pełną świadomość nosi nazwę Buddy Uzdrawiającego. Dla każdej z pięciu trucizn przejawiających się najjaskrawiej w jednym z sześciu światów samsary stosuje się inny zestaw środków leczniczych, czyli określonych obrazów, mantr, symboli itp.

Każda z trucizn przynależy do jednego ze światów samsary, ale występuje także we wszystkich pozostałych, choć w mniejszym natężeniu. Błądzenie najsilniej przejawia się w dwu światach – bogów i zwierząt. W świecie bogów ujawnia się jako nieodróżnianie rzeczywistości od iluzji oraz nieuświadamianie sobie kruchości życia i ograniczających go ram czasowych. Jego mieszkańcy koncentrują się na pogoni za przyjemnościami zapominając, że rozkosze rajskiego żywota miną wraz z wyczerpaniem się złoża pozytywnej karmy. Beztroskie przebywanie w raju, jakim jest świat bogów, stanowi poważną przeszkodę w prawidłowym rozumieniu rzeczywistości, utrudnia rozwój duchowy oraz zabija współczucie dla istot znajdujących się w mniej uprzywilejowanej sytuacji.
Człowiek zamieszkujący świat bogów może w rezultacie spaść ponownie na niższy poziom wcieleń. W skrajnej formie błądzenie uwidacznia się w świecie zwierząt, gdzie przybiera postać otępienia, całkowitej ignorancji, niedorozwoju intelektualnego i zawężonej świadomości. Osoby przebywające w świecie zwierząt zdominowane są przez rządzące nimi instynkty i strach przed prześladowcą.

Sferą egzystencji zdominowaną przez nienawiść jest piekło. Niewyobrażalne cierpienia, jakim poddawane są przebywające w nim istoty, są nie tyle karą, co odzwierciedleniem ich własnych czynów popełnionych w minionych wcieleniach i dają im możliwość zaznania ich skutków. Są oczyszczającym ogniem, który rozbudza wrażliwość i sumienie, uwalnia z obciążeń karmicznych i otwiera drzwi ku lepszym formom istnienia.

Chciwość i zachłanność związane są ze światem głodnych duchów (pretów) opętanych nienasyconą żądzą posiadania i doznań. Każda próba zaspokojenia tych pragnień wzmaga ich siłę oraz pogłębia poczucie niezaspokojenia. Próby te są jak gaszenie pożaru benzyną i dalsze rozprzestrzenianie pożogi. Głodne duchy często nawiedzają miejsca swego poprzedniego bytowania, ponieważ przykute są do nich mocą przywiązania i niezaspokojonych pragnień. Pojawiają się jako nocne zjawy, goście seansów spirytystycznych, wampiry wysysające z ludzi energię życiową itp. .

Świat assurów – wojowniczych półbogów, demonów i tytanów – to sfera, w której najsilniej przejawia się zazdrość. Trucizna zazdrości rodzi wrogość i zagrzewa do walki. Jej podstawowym przejawem jest siła.

Wreszcie pycha, arogancka duma i wygórowane mniemanie o sobie, to główna ułomność świata ludzi. W świecie tym istnieją największe szanse uświadomienia sobie własnej natury oraz przeżycia natchnionych wglądów. Wykorzystanie tych możliwości dane jest jednak tylko tym osobom, które pokonały iluzje wszystkich pięciu trucizn, przede wszystkim zaś dumę. Pozostali mieszkańcy świata ludzi wiodą życie oddając się przyjemnościom, zabiegając o bogactwo i władzę. Co ciekawe, pokonanie pychy zajmuje centralne miejsce także w tradycji chrześcijańskiej, zwłaszcza prawosławnej.

Trzy główne splamienia umysłu oraz pięć trucizn rodzą i utrzymują w nas iluzję własnego „ja”, tj. wyobrażenie o sobie jako istocie żyjącej wyłącznie lub przede wszystkim dla siebie i w sobie samej, oddzielonej od reszty żywych istnień i wszechświata. Przekonanie to, często trwające przez wiele wcieleń, rodzi cierpienia i niemożność wyrwania się z koła samsary.

Buddyzm dzieli cykl reinkarnacji na dwanaście faz, nazywanych Dwunastoczłonowym Kołem Zależnego Powstawania. Każda faza tej formuły jest konsekwencją wszystkich pozostałych ogniw i jednocześnie ich przyczyną. Współzależność ta widoczna jest w graficznej formie kręgu podkreślającego ciągłość cyklu, brak początku i końca. O szczegółach 12-fazowego cyklu egzystencji można przeczytać w książce A. Govindy Podstawy mistycyzmu tybetańskiego. Nas interesują tylko logiczne podstawy tej struktury.

Przyjście na świat wynika z dążenia do wcielenia się w ciało fizyczne, dla którego naturalna jest żądza życia. Żądzę tę podsyca pragnienie posiadania wszystkiego, co daje ciału zmysłową rozkosz, a ta z kolei zależy od zdolności odróżniania doznań przyjemnych od nieprzyjemnych. Zdolność odczuwania pojawia się wraz z rozwojem świadomości, która potrafi odbierać bodźce ze świata zewnętrznego kształtującego nasze zachowanie. Świadomość gromadzi ponadto karmiczne stereotypy minionych wcieleń, formowane przez egoistycznie ukierunkowaną aktywność, żywiącą się iluzją oddzielenia od świata i innych ludzi. Zrozumieć najgłębsze przyczyny i mechanizmy powstawania stereotypów zachowań pomaga współczesna psychologia głębi.

Jak już wspominaliśmy, zewnętrzne motywy zachowania zależą od środowiska – zdolności człowieka do przetrwania, prokreacji, utrzymania równowagi fizjologicznej i społecznej. Dla motywów wewnętrznych natomiast najważniejszy jest stan psychiki, równowaga emocjonalna i duchowa. Zakłócenie wewnętrznej harmonii może być spowodowane dążeniem wyłącznie do zewnętrznych celów, lecz nie zawsze. Krótkotrwałe uczucie szczęścia możliwe jest na przykład dzięki nowemu, cennemu nabytkowi, ale można je przeżyć także obcując z przyrodą, podczas modlitwy lub medytacji. Zdarza się jednak, że mimo prestiżowych nagród i materialnego bogactwa pozostajemy niezadowoleni, z poczuciem wewnętrznej pustki. Ukierunkowanie na cele zewnętrzne jest strategią polegającą na tym, że stan wewnętrznej harmonii osiągany jest za pomocą zaspokojenia potrzeb materialnych, zdobycia przywilejów społecznych itp.

Obserwując proces powstawania mechanizmów zachowań i kształtowania się stereotypów reagowania można zauważyć pewną prawidłowość. Punktem wyjścia jest zawsze pojawienie się uczucia, że czegoś nam w życiu brakuje. Następnie pojawia się pragnienie, aby usunąć ten brak i na powrót znaleźć się w stanie wewnętrznej harmonii. W tym właśnie momencie stajemy przed wyborem sposobu zaspokojenia pragnienia, a więc w pierwszym punkcie bifurkacji, czyli rozwidlenia dróg. Jedna droga to zaspokojenie potrzeby, druga – praca z wewnętrzną energią, praną. U podstaw uczucia niedosytu, braku lub harmonii leży pewien stan psychoenergetyczny oraz wzajemny stosunek materii subtelnej i rzeczywistości, dlatego też druga droga jest metodą prawdziwie skuteczną. Wymaga ona jednak transformacji na najgłębszym poziomie i wielkiej dyscypliny. Większość ludzi wybiera drogę pierwszą, łatwiejszą, lecz wciągającą jeszcze głębiej w niewolę namiętności i żądz oraz karmicznych wcieleń.

Po dokonaniu pierwszego wyboru, powstaje konieczność następnych decyzji, ponieważ zaspokojenie potrzeb może być realizowane na różne sposoby. Wyłania się drugi punkt bifurkacji, kolejne rozwidlenie. Najbardziej naturalne wydaje się bezpośrednie zaspokojenie pragnienia, nie wszystkie życzenia mogą być jednak spełnione, na przeszkodzie stoi często wiele uwarunkowań społecznych, względy etyczne itp. W podobnej sytuacji można uwolnić się od uczucia braku w sposób pośredni, poprzez tzw. przesunięcie aktywności na czynności nie związane z danym celem (np. obgryzanie paznokci, miętoszenie chusteczki w chwilach zdenerwowania, itp.) bądź poprzez aktywność zastępczą (nieuzasadniona agresja w stosunku do osób postronnych, wyładowywanie negatywnych emocji w domu na najbliższych osobach itp.).

Innym sposobem pośredniego uwolnienia się od potrzeby jest jej usunięcie poprzez zmianę wewnętrznego nastawienia, tj. zmianę wewnętrznego stanu psychiki bez widocznych oznak zewnętrznych. Może się to odbywać za pomocą tłumienia, czyli zablokowania i przeniesienia niezaspokojonego pragnienia w sferę głębokiej podświadomości lub za pomocą sublimacji – wykorzystania energii niezaspokojonej potrzeby do innej, ważniejszej aktywności. Klasycznym przykładem sublimacji jest zamiana energii seksualnej na twórczą (20, 22). Choć termin „sublimacja” pojawił się dopiero w psychoanalizie, jego idea znana była i z powodzeniem stosowana w dawnych praktykach ezoterycznych. Przykłady korzystania z tej techniki zawiera mitologia starożytnych Indii. Znana była tam pod nazwą „tapas” jako świadome ograniczanie zwierzęcych pragnień (post, długie pozostawanie w niewygodnej pozycji, ograniczenia seksualne itp.), które rozbudzają bardzo silną motywację do nieprzeciętnych dokonań. Technika ta znana jest także w hinduskiej tantrze. W tradycji tantry silne podniecenie seksualne jest kontrolowane tak, aby nie wystąpił orgazm. Energia ta stanowi źródło ogromnej siły magicznej (15, 16).

Obok stłumienia i sublimacji istnieją jeszcze inne, bardziej bezpośrednie formy oddziaływania na psychikę człowieka, które regulują stopień intensywności pragnień. Należą do nich nowoczesne metody stymulacji elektrycznej różnych obszarów mózgu oraz oddziaływanie za pośrednictwem różnego rodzaju pól oraz substancji narkotycznych. Nie można też pominąć technik magicznych i sugestii, a także ich najnowszych modyfikacji uwzględniających wiedzę psychotroniczną. Mimo jednak tej obfitości metod sterowania siłą pragnień zdecydowana większość ludzi zajmuje się ich bezpośrednim zaspokajaniem. Ponieważ pełne zaspokojenie wszystkich potrzeb jest po prostu niemożliwe, pragnienia szczególnie silne kompensowane są poprzez przesunięcie aktywności, aktywność zastępczą bądź tłumienie. Podobne podejście nie sprzyja jednak duchowemu dojrzewaniu, lecz wciąga coraz bardziej w przestrzeń iluzji. Choć sublimacja silnych zwierzęcych pragnień byłaby postępowaniem najbardziej korzystnym i pożądanym, decydują się na nią tylko nieliczni, wymaga ona bowiem od człowieka określonego poziomu rozwoju duchowego już na samym początku drogi.

Tak więc w zależności od dokonanych wyborów kształtuje się określona strategia uwalniania napięcia związanego z niezaspokojonymi pragnieniami oraz dostarczania sobie doznań przyjemnych, podtrzymujących nasze dobre mniemanie o sobie. Strategia ta zazwyczaj stanowi oryginalną mieszaninę wszystkich wymienionych wyżej sposobów i to ona właśnie decyduje o niepowtarzalnym portrecie psychologicznym danej osoby, wywołując różnice między ludźmi.

Na strategię zachowania składają się również wzorce karmiczne. Ta część psychiki, która ukształtowała się w wyniku określonych stereotypów karmicznych, jest najtrwalsza i najbardziej odporna na wszelkie zmiany, kryje też w sobie zalążki sytuacji prześladujących człowieka przez całe życie. Na tym poziomie psychiki różnice między pierwiastkiem jasnym i ciemnym widać najwyraźniej.

Oto kilka przykładów różnych strategii uwalniania się od napięć wywołanych przez niezaspokojone pragnienia i kształtujących różne typy osobowości:

Pierwszym jest „ucieczka od problemu”. Polega ona na zagłuszaniu zasad niczego problemu i pojawiającej się w rezultacie frustracji za pomocą jakiegoś przyjemnego „zagłuszacza”, takiego jak smaczne jedzenie, seks, rozrywki itp. Nierzadko metoda ta prowadzi do silnego uzależnienia się od alkoholu, narkotyków itp.

Drugim sposobem jest „utożsamianie się z mocarzem”. Strategia ta kształtuje typ zachowania charakterystyczny dla świadomości rodowo-plemiennej, której korzenie tkwią w zamierzchłej przeszłości. Polega ona na oddaniu prawa do decydowania i wyboru silnemu liderowi, rezygnacji z samodzielnego rozwoju i odpowiedzialności. Lider staje się z jednej strony bezlitosnym tyranem, z drugiej jednak obrońcą i gwarantem bezpieczeństwa. Dla słabego, bezwolnego człowieka uosabia on pewność, porządek i równowagę. Stereotyp ten kształtuje się we wczesnym dzieciństwie u dzieci żyjących w trudnych warunkach, bez miłości i ciepła, obrażanych i krzywdzonych przez silniejszych. Często utożsamiają się one później z jednym z tyrańskich wodzów historycznych lub żyjących współcześnie – Napoleonem, Hitlerem, Stalinem. Taką osobowość łatwo jest kontrolować i rzeźbić, toteż stanowi ona idealny typ dla ustrojów totalitarnych. Gdy napięcie wywołane głęboką frustracją przekracza granice wytrzymałości takiej osoby, może przekształcić się w chorobę psychiczną. Chory jest wówczas przekonany, że istotnie jest Iwanem Groźnym, Berią itp.

Innym przykładem strategii uwalniania się od napięć jest „wiara w świetlaną przyszłość”. Istnieje typ ludzi, którzy gotowi są do każdych wyrzeczeń i ofiar w imię bardzo odległego celu. W religii celem tym jest na przykład nagroda po śmierci. Podejście to najczęściej występuje u wielkich działaczy społecznych i reformatorów, ale także u fanatyków i rewolucjonistów. W każdym przypadku są to osoby, które dokonały w sobie sublimacji zwierzęcych instynktów i posiadają silną wolę.

Podobnych strategii można przytoczyć wiele. Są one zawsze nośnikami określonych problemów karmicznych. Jak powstają wzorce karmiczne, prześledzimy w następnym rozdziale.

/Artykuł ma wartość wyłącznie informacyjną, dot. tradycyjnych wierzeń buddyjskich i  nie jest odbiciem prywatnych poglądów autorki bloga/

EUGENIUSZ FAJDYSZ  „KARMA A URAZY PSYCHICZNE”

• Historia Buddy

• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.

• Być Zorbą czy…Buddą?

• Oświecenie – wielki mit.

• Poznawaj siebie – podejście Zen

• Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu

W sercu Mędrca

28 Niedziela Gru 2008

Posted by ME in Medytacja, Świadomość

≈ 8 Komentarzy

Tagi

budda, buddyzm, cytaty, dhammapada, droga, gautama, Medytacja, mędrzec, oświecenie, przekaz, theravada, uważność, Świadomość

medrzec3
Cytaty z : Siddhartha Gautama – „Dhammapada”

3. „Skrzywdził mnie, uderzył mnie, pokonał mnie, ograbił mnie!” – kto
utrzymuje podobne myśli, nie uspokoi swej nienawiści. (3)

5. Nienawiść w tym świecie nigdy nie uspokoi się nienawiścią; jedynie
przez powstrzymanie nienawiści – nienawiść się uspakaja.
To jest Odwieczne Prawo. (5)

21. Uważność jest ścieżką ku nieśmiertelności, nieuwaga jest ścieżką ku
śmierci. Uważni nie umierają, nieuważni już są martwi.* (1)

28. Tak jak ktoś na wysokim szczycie góry ogarnia wszystko, co poniżej,
tak też mądry człowiek, który przez baczność odrzuca nieuwagę i wspina
się na wysoką wieżę mądrości, wolny od smutku ogarnia tłumy
przepełnione smutkiem i nieświadomością. (8)

34. Jak ryba wyciągnięta z wody i wyrzucona na ziemię, co rzuca się i
szamocze, taki jest rozgorączkowany umysł.

50. Niech nikt nie wynajduje błędów u innych, niech nie wypatruje
zaniedbań i złych postępków u innych. Niech widzi swe własne czyny – co
zrobił a czego nie uczynił. (7)

58. Na stercie śmieci w przydrożnym rowie zakwita lotos, pachnący i
radujący oczy. (15)

65. Człowiek bystry, choćby jedynie przez chwilę przestawał z mędrcem,
szybko pojmie prawdę, tak jak tylko dotknięcie języka, odkrywa smak zupy. (6)

81. Tak jak potężnej strzały nie poruszy burza, tak też mędrca nie porusza
ani pochwała, ani nagana. (6)

96. Spokojne są myśli, spokojna jest mowa i spokojne są czyny tego, kto
prawdziwie wiedząc, jest całkowicie wolny. (7)

100. Nad tysiąc zbędnych słów jedno jest trafne słowo, które słysząc,
osiąga się spokój. (1)

103. Choć ktoś może pokonać w bitwie tysiąc razy po tysiąc ludzi, to
najszlachetniejszym zwycięzcą jest ten, kto zwycięża samego siebie. (4)

111. Lepiej jest przeżyć jeden dzień w mądrości i medytacji, niż żyć sto lat
w głupocie i bez opanowania. (12)

113. Lepiej jest przeżyć jeden dzień, dostrzegając powstawanie i rozpad
rzeczy, niż żyć sto lat, nigdy nie dostrzegłszy powstawania i rozpadu
rzeczy. (14)

124. Jeśli dłoń jest wolna od ran, można w nią brać nawet truciznę.
Trucizna nie dosięgnie kogoś wolnego od ran. Dla mędrca nie ma rzeczy niewłaściwych. (9)

127. Ani na niebie, ani w głębi oceanu, ani w rozpadlinach górskich, ani
nigdzie na świecie nie ma miejsca, gdzie można by uciec przed skutkami
swoich czynów. (12)

131. Kto poszukując szczęścia krzywdzi innych, nigdy go nie osiągnie. (3)

146. Gdy ten świat nieustannie płonie, jakże się śmiać, jakże szukać
uciechy? Spowity przez ciemność, czemu nie poszukujesz światła? (1)

152. Człowiek pozbawiony wiedzy wzrasta niczym wół; rozwija się tylko
jego ciało, lecz mądrość nie rośnie. (7)

158. Wpierw powinno się samemu ugruntować w tym, co jest właściwe,
dopiero potem należy pouczać innych. (2)

163. Łatwo robić rzeczy, które są dla nas złe i szkodliwe, lecz niezmiernie
trudno czynić rzeczy, które są dobre i korzystne. (7)

165. Samemu czyni się zło, samemu sprowadza się na siebie cierpienie.
Samemu można zło odwrócić, samemu można samego siebie oczyścić.
Czystość i nieczystość zależą od nas samych – nikt nie może oczyścić drugiego. (9)

166. Niech nikt nie zaniedbuje własnego dobra na rzecz czyjegoś dobra, jakkolwiek wielkiego. Jasno rozumiejąc swój własny dobrobyt, winno się być nastawionym na czynienie dobra. (10)

171. Bądź uważny! Ogarnij ten świat, który jest niczym zdobny królewski
rydwan. Głupcy zaplątują się w nim, a mądrzy tylko obserwują. (5)

172. Ten, kto kiedyś był nieświadomy, lecz się przebudził,
rozjaśnia ten świat niczym księżyc uwolniony z chmur. (6)

201. Zwycięstwo tworzy wrogość, pokonany trwa w bólu. Ludzie pełni
pokoju żyją szczęśliwie, odrzucając i zwycięstwo, i porażkę. (5)

251. Nic tak nie pali jak gniew; nic tak nie wiąże jak nienawiść; nic tak nie sidła jak ułuda(17)

252. Łatwo widzi się błędy innych, lecz trudno dostrzec własne. Błędy innych rozdmuchuje się niczym plewy z ziarna, lecz własne ukrywa się tak, jak zręczny myśliwy maskuje się za ściętymi gałęziami. (18)

253. Kto zawsze wyszukuje błędy u innych, kto jest zawsze krytyczny – ten
tylko rozwija swe własne skazy. Jest daleki od ich usuwania. (19)

282. Mądrość wypływa z medytacji, bez medytacji mądrość zanika. Niech
człowiek – wiedząc o tych dwóch ścieżkach, rozwoju i upadku – tak kieruje
sobą, by jego mądrość mogła wzrastać. (10)

334. Pragnienia kogoś, kto jest w mocy nieuważnego życia, rozrastają się
jak dziki powój. Niczym małpa szukająca w lesie owoców, przeskakuje on z
żywota na żywot [smakując owoców swej karmy]. (1)

348. Puść przeszłość, puść przyszłość, puść teraźniejszość i przekrocz na drugi brzeg istnienia. Z umysłem całkowicie wyzwolonym, nie dotrzesz już więcej do narodzin i śmierci. (15)

405. Kto wyzwolił się z gwałtu wobec wszystkich żywych istot, i słabych, i
silnych, kto ani nie zabija, ani nie powoduje innych do zabijania – tego zwę
świętym człowiekiem. (23)

406. Kto jest przyjazny pośród wrogich, spokojny pośród gwałtownych i
wolny od przywiązań pośród ludzi skrępowanych przywiązaniami – tego
zwę świętym człowiekiem. (24)

407. Od kogo nienawiść, duma i hipokryzja opadły niczym ziarna
gorczycy od ostrza igły – tego zwę świętym człowiekiem. (25)

Wybrane cytaty z : Siddhartha Gautama – Dhammapada

Dhammapada była i jest uznawana za najbardziej zwięzłe przedstawienie nauki Buddy, jakie można znaleźć w kanonie palijskim, oraz za główny duchowy testament wczesnego buddyzmu. W krajach wyznających buddyzm Theravady, takich jak Sri Lanka, Birma i Tajlandia, wpływ Dhammapady jest wszechobecny.

Powiązane posty

• Być Zorbą czy…Buddą?

• Historia Buddy

• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.

• Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

• Życie – to jedyna religia

Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

20 Sobota Gru 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 51 Komentarzy

Tagi

Bóg, bodhisattwa, budda, buddha, buddysta, buddyzm, intencja, karma, karmiczny, mistrz, mnich, natura buddy, nauczyciel, nirwana, oświecenie, praktyka, prawo przyczyny i skutku, uczeń, umysł buddy, wszechświat, Zen, Świadomość

budda2
Cytaty z książki : Piotr Gordon – Pierwszy krok do nirwany

Rozmowy o buddyzmie.

– Ktoś, kto myśli o sobie:
„Jestem buddystą”, już nim nie jest. Jeżeli ktoś myśli o sobie: „Jestem uczniem zen”, to już nim nie jest. Nie można mówić o buddystach, są tylko ci, którzy coś praktykują.
*
– Wszyscy mistycy zgadzają się co do tego, że wszystko, co się przejawia, to jest ciało jednego Umysłu. Jest to niesamowite doznanie. Ale tego się nie da przekazać osobie, która tego nie doznała, bo to jest jak opowiadanie o smakach, których ktoś nie jest sobie w stanie wyobrazić.
*
– W jaki sposób powiesz komuś: jesteś, ale cię nie ma. I cały ten świat jest tobą, i ty jesteś tym światem. I ten świat jest domem, i ten dom jest tobą, i ten dom roi się od przejawów, i każdy z tych przejawów jest tobą, ale jednocześnie jest sobą. I jednocześnie każda z istot jest w jakiś sposób odpowiedzialna za swój świat. Jeżeli chcesz tego doświadczyć, najpierw musisz „puścić” wszelkie myślenie. „Ja i ten świat, ja i niebo, jesteśmy tym samym czy nie?” Jeśli nie wiesz, zachowaj ten umysł NIE WIEM chwila po chwili, a kiedy stanie się kompletnym stuprocentowym NIE WIEM, odpowiedź się pojawi.
*
-Tak samo jak to, co zrobiłeś wczoraj, ma odbicie w tym, czego doznajesz dzisiaj…
*
– Pokłony przed posągiem Buddy symbolizują ukłon przed swoim własnym Prawdziwym Ja, a nie ukorzenie się przed istotą wyższą.
*
– Nigdy nie utrzymuje się, że Budda jest czymś zewnętrznym, a my jesteśmy tym prochem marnym, który nie dorośnie do pięt temu Buddzie. Już z samego założenia taki pogląd nie jest częścią buddyzmu.
*
– Mam głębokie przekonanie, że odpowiedzialny człowiek nigdy się nie zatrzymuje na tym, co ma. Jeżeli będę mieć nawet najmniejszą myśl o oświeceniu, to jestem bardzo daleko od Tego. Wobec tego „Siedzę i rozmawiam z tobą”. Koniec. Zwykle ludzie siedzą i w tym czasie myślą: jestem tym, jestem tamtym, ja jestem tu, a on jest tam. To nawet nie są myśli werbalne, to jest pewne przekonanie, pewna treść pamięci, do której przywiązujemy taką wagę jak do rzeczywistości. Dla nas to, że ja się kończę wraz ze skórą, jest tak rzeczywiste jak to, że ta ściana jest biała. Tymczasem jeżeli porzucimy te przekonania i zaczniemy się przyglądać –jak jest, to my i wszechświat okazujemy się jednym! Trening polega na tym, żeby niczego nie stwarzać. Czyli siedzę i rozmawiam z tobą. Tylko.
*
Nauczyciele

– Spotykając takiego nauczyciela, mają nadzieję, po czym się rozczarowują. To jest normalne, bo on nie może zrobić tego cudu. Nikt nie może, Budda też nie może. Byli tacy, którzy chcieli, żeby Budda zrobił cud, a On nie robił cudów, bo człowiek musi sam to wszystko zrobić. Z rozwojem duchowym jest jak z rośnięciem rośliny. Możesz tej roślinie wszystko przygotować – glebę, nawóz i tak dalej, ale to ona musi wykiełkować i się rozwijać.
*
-Nauczycielowi na pierwszym etapie drogi grozi jeszcze jedno – ponieważ uczniowie jawią mu się jako głupsi od niego, pojawia się w nim poczucie wyższości. A w momencie kiedy to uczucie się pojawi, to jest drugi krok do klęski. Dlatego że to nie jest problem ‚lepszy’ czy ‚gorszy’, mądrzejszy czy głupszy. Od psa się można nauczyć, od kota się uczę, to jest bardzo ważne, że od wszystkiego można się nauczyć, jeżeli ma się odpowiednio otwarty umysł. To nie chodzi o pokorę ani o skromność, ale chodzi o prawdziwą mądrość. Prawdziwa mądrość czyni możliwym, to że odpowiednie odbierasz sygnały  zewsząd.
*
– Ci uczniowie, którzy przychodzą do nauczycieli, chcą – tak jak powiedziałam – żeby nauczyciel uwolnił ich od problemu, co z góry jest niemożliwe. Jeżeli tego nie robi, uważają, że on jest złym nauczycielem, i rozwijają agresję w stosunku do niego. Nauczyciel może tylko powiedzieć to, co ja ci mówię, że to jest po prostu niemożliwe i że każdy musi sam zobaczyć swój problem. „Owszem, mówi taki uczeń, ja chcę to zobaczyć, ale ponieważ ja tego nigdy nie zobaczę, to chcę, żebyś ty mi powiedział (czy powiedziała)”. To nauczyciel mówi: „Ja mogę ci to powiedzieć, ale z góry wiem, że ty to odrzucisz i uznasz, że to nie jest twój problem”. Bo każdy człowiek jeszcze kamufluje się sam przed sobą, chce, żeby jego wizerunek byt taki, jak sobie wyobraża.
*
– Uczeń, szczególnie tu, na Zachodzie, chciałby mieć podany program działania wraz z wyjaśnieniem, do czego służą poszczególne elementy tego programu. Najczęściej jednak wyjaśnienia nauczyciela są enigmatyczne, skąpe. Mówi: rób to i to, i koniec
*
– Bo buddyzm nie polega na tym, że tobie się mówi, co masz robić. Polega na tym, że ty masz odkrywać, co masz robić. Bo to jest ta wyższa szkoła jazdy. Istnieją inne religie, które ci mówią dokładnie, co masz robić. Jeżeli jesteś na tym etapie, że potrzebujesz programu, to nie nadajesz się, prawdę mówiąc, do buddyzmu.
*
– Kiedy buddyzm przestał być elitarny i w rozwoju historycznym stał się religią społeczną, tak jak chrześcijaństwo, to dokonał spłyceń. Dla tak zwanych zwykłych ludzi. I dał im program. To nie jest buddyjskie. Tylko że buddyzm jest na tyle żywy, że zawsze istnieje ktoś taki, powiedzmy, na moim poziomie czy wyższym, który to wie i mówi, że to nie o to chodzi, żeby wypełniać program, tylko o to żeby odkrywać swój program. Dlatego, że de facto to ty jesteś tym stwórcą, więc kto ma ci mówić, co masz stworzyć?
To ty, ty musisz uznać, że jesteś za to odpowiedzialny. I najgorszą rzeczą w buddyzmie jest to, że człowiek praktykując odkrywa, że się sam władował w to, w czym jest i co go uwiera.
I tylko on, nikt inny mu w tym nie pomagał. Tu nie są winni żadni inni ludzie, tylko on sam to zrobił. Inni ludzie byli tylko jak gdyby przewodnikami jego własnych energii, które do niego wracały. I wtedy nie masz problemu zemsty, winy. Dla mnie wszyscy są dobrzy, bo to ja sobie to wszystko zrobiłam. Ja nie mam problemu wybaczenia, to jest problem chrześcijan, że oni muszą wybaczać. Ja nikogo o nic nie obwiniam, więc nie mam mu czego wybaczać. A co, sobie mam wybaczać głupotę – po co? To lepiej się jej pozbyć
*
– Żadnego człowieka nie można ulepić na swoją modłę, nawet dzieci. Dzieci mają swoją osobowość karmiczną i się rozwijają. A wpływ… można starać się im coś zasugerować. W momencie kiedy to ‚kupują’ –jest dobrze, w momencie kiedy nie ‚kupują’ – nie ma na to żadnej siły. I wiadomo, że są rodzice, którzy wypruwają żyły dla swoich dzieci, a te dzieci i tak idą własną drogą.
To zależy od tego, czy karma dzieci w stosunku do karmy rodziców jest zbieżna czy rozbieżna. Tak samo jak w małżeństwie – są pary, które mają wspólną karmę i które się szybko rozchodzą. Takie małżeństwo nie jest, powiedziałabym, obiektywnie ani gorsze, ani lepsze niż inne małżeństwa, ale ci ludzie mają wspólną karmę i oni są razem.
*
– Karma jest jak informacja zapisana w materii tego świata. Wyobraźmy sobie, że zapis karmy jest jak rysunki wykonane patykiem na piasku rozsypanym na tacy. Jeżeli stukniesz w tę tacę z boku, wszystkie te rysunki, żeby nie wiem jak groźne czy potężne, zupełnie znikają. I podobnie mówi się, że wystarczy jeden moment poznania swego umysłu, poznania siebie i to się dzieje. To nie znaczy, że nagle będziesz miał inny nos, inne uszy czy że wrócisz do domu i okaże się, że twoją małżonką jest zupełnie ktoś inny. Nawet nie przestanie cię może strzykać w boku. Chodzi o to, że ty prawdziwy już będziesz poza tym. W tym momencie zaczynasz jasno widzieć, czym to wszystko jest, czym jest przyczyna i skutek…
*
– Rób, co możesz, z tym, co jest. Jeżeli tak robisz, to najczęściej napotykasz pomoc Buddów. Napotykasz w takiej formie, na jaką pozwolą ci twoje możliwości. Pomiędzy umysłem człowieka a Umysłem Buddy jest wprost niewyobrażalna różnica. Budda nie może cię ‚łupnąć w łeb’, bo ty byś tego nie wytrzymał. Ty musisz ewolucyjnie, płynnie przejść od takiej świadomości, jaką masz, do innej świadomości.
*
– Problem człowieka polega na tym, że każdy jest przywiązany do siebie samego jako tak zwane ego, to znaczy wyróżnia siebie i całą resztę wokół. To jest nasze podstawowe złudzenie, które w momencie kiedy człowiek się chce przemienić w Buddę, musi ulec osłabieniu. I teraz jeśli pracujesz nad tym sam, to co chwila ryjesz mordą w piasek dlatego, że co chwila, że tak powiem, ta praktyka mówi ci tak: a teraz powinieneś przestać robić to czy tamto, coś, co lubisz, a ty nie chcesz przestać. I dlatego w zasadzie nie chcesz zostać Buddą, bo ty chciałbyś zostać Buddą będąc nadal człowiekiem, a to jest niemożliwe. I w tym momencie wybierasz swoją człowieczość.
*
– W hinduizmie, z którego wyłonił się buddyzm, opisana jest droga dochodzenia do kajwalii (pełnego wyzwolenia) i różne ‚nadnaturalne’ moce, siddhi, jakie przy tym można osiągnąć.
I napisano, że wielki jogin może nawet zmienić porządek świata.
Pytanie: dlaczego tego nie robi?
Odpowiedź: bo przed nim inny wielki jogin taki porządek ustanowił.
P.G. :Ta odpowiedź mnie nie zadowala. Jeśli ci ludzie zdobyli najwyższe szczyty i osiągnęli takie moce, to dlaczego nic nie zrobili, żeby zmienić świat na lepsze?
A.J.: Bo znają konsekwencje swoich działań, a byłyby one  fatalne. Jeżeli taki jogin użyje źle swoich mocy, mówi się, że rozpadnie się na miliony wszechświatów, które będą robiły ewolucję od początku; na planety, na najniższe świadomości.
P.G. Każdy myśli: gdybym był Bogiem, to bym natychmiast zrobił tak, tak, tak.
Wtedy natychmiast widzisz, że wszystkie istoty są Bogami, i nie możesz ich ruszyć, bo one mają swoją potencję.
*
– Rodzisz się w takim miejscu, gdzie cię doprowadza twój wysiłek ewolucyjny i ‚współbrzmisz’ z tym miejscem. Tylko wysiłek wszystkich istot, z którymi jesteś sprzężony w danej jednostce, mniejszej czy większej, może spowodować jakąś zmianę. Jeżeli te osoby nie chcą się wysilać, to jeżeli ty się wysilisz w kierunku zrobienia czegoś, wpłynie to również na nich. Wpłynie w ten sposób, że ty likwidując swoją negatywną karmę nie będziesz im dostarczał tych przykrych przeżyć, jakie są z nią związane. I te istoty, być może, się zastanowią…
*
– Bo ci ludzie, którzy są wokół ciebie, oni cię mogą lubić czy nie lubić, mają jakiś stosunek karmiczny do ciebie. I to, co robisz ze sobą, ma dla nich większe znaczenie niż to, co chcesz zrobić dla nich. Bo jak robisz coś dla nich, to oni się nad tym nie zastanawiają.
*
– P.G.Kiedy należy się poświęcić dla innych?
AJ. Ja się nigdy nie poświęcałam.
P.G. Ale mówi się, że bodhisattwa…
AJ. On się nie poświęca. To jest nieporozumienie.
P.G. Znane są przecież pełne poświęcenia działania bodhisattwów.
AJ. To nie ma nic do rzeczy – on to robi bezwiednie, w ogóle o tym nie myśli. To jest cała tajemnica bodhisattwy, że on robi tak zwane dobro zupełnie bez wyrachowania, bez żadnej kalkulacji. On pozwala strumieniowi Energii Buddy płynąć przez siebie. I nie zastanawia się, czy to jest dobre, czy złe. Jeżeli się zastanawia, to nie jest bodhisattwa. Symbolem bodhisattwy jest ten, kto tańczy w ogrodzie, a przy okazji trąceniem nogi czy ręki robi dobre uczynki, ale on w ogóle o tym nie myśli, bo jest zajęty swoim tańcem, kontemplacją Natury Buddy.
*
– W Indiach w bardzo biednej rodzinie był sobie chłopiec, nad wiek dojrzały. Postanowił szukać nauczyciela. Ponieważ pochodził z chłopskiej biednej rodziny, z niskiej kasty, na bosaka poszedł w kierunku najbliższego klasztoru. Przed klasztorem zobaczył mnicha, który czytał księgę. A jak już czytał, to znaczy byt mądry. Więc on podszedł do niego, ukłonił się i wypowiedział formułę taką, jaką znał, że prosi o nauki.
I ten mnich przeczytał coś, co temu chłopcu otworzyło świadomość.
Pod wpływem tego przeżycia ten chłopiec poszedł do klasztoru, przeszedł test i został przyjęty. Jako już znany nauczyciel buddyzmu pomyślał któregoś dnia:
„Muszę zobaczyć, kto mi tak pomógł”. Poszedł i zobaczył – kogo? – niepiśmiennego mnicha, który nauczył się fragmentu jednej księgi i tak żebrał mówiąc ten fragment, żeby ludzie dawali mu jedzenie. I tak właśnie przemówił do niego Budda.
*
– Podobno są ludzie, którzy mają tak silne moce jogiczne, że potrafią żyć kilkaset lat, robić różne cuda. Na zdrowy rozum to Budda i inni oświeceni powinni żyć po 5000 lat, nie chorować, nauczać wszystkich dookoła i dawać przykład. Dlaczego tego nie robią?
AJ. Dlatego że to nie ma sensu, bo to nie zbliża do oświecenia. Możesz sobie żyć, ile chcesz, ale przez to nie będziesz bardziej oświecony.
*
– Jak to jest z wielkimi mistrzami? Niedawno chorował pewien mistrz zen i wielu jego uczniów uważało, że nie ma sensu mu pomagać, bo taki mistrz panuje świetnie nad sytuacją i jakby nie chciał, toby nie chorował.
A J. Polacy mają skłonność do przesady. To jest, niestety, naród, który lubi ekstremy. Uważają, że mistrz zen to już jest doskonały. Gdyby on byt taki doskonały, to nie byłby tu z nimi, początkującymi, tylko byłby dawno gdzie indziej, nawet nie na tym świecie. Człowiek, który pracuje z początkującymi, naprawdę nie może być superdoskonały, bo by nie miał z nimi kontaktu. Musi mieć część ich właściwości, żeby się z nimi komunikować. To nie znaczy, że oni go mają nie szanować – oni powinni szanować w nim Buddę, bo on jest i tak znacznie bardziej od nich zaawansowany, ale nie jest to ktoś, kto jest w stanie kontrolować całkowicie swoją śmierć czy swoje choroby. Z całą pewnością nie.
*
– Ale przypuśćmy, że zabijamy człowieka, dajemy sobie wówczas większe prawa niż komuś innemu. Więc, po pierwsze, musimy wiedzieć, że to jest zabójstwo (bo możemy nie wiedzieć o tym, że jakąś akcją zabijamy kogoś, to jest inna sprawa). Że to oznacza, iż my tę świadomość pozbawiamy formy człowieczej, która jest cenna dla każdego. Następnie musimy zechcieć wprowadzić to w życie samemu albo spowodować, że ktoś to zrobi.
W zasadzie odpowiedzialność jest ta sama, nawet czasami bywa gorsza za pośrednie spowodowanie śmierci niż za zabicie samemu. Następnie musimy to rzeczywiście zrobić, bo ten plan to jest intencja. A potem jest taki ważny czwarty element – musimy odczuwać satysfakcję:
„Dobrześmy zrobili, żeśmy ukatrupili tego gnoja” czy tam kogoś.
W tych czterech etapach mamy aż dwa elementy potwierdzające intencje, to jest bardzo ważne w prawie karmicznym: raz, że myśmy tego chcieli, wiedząc, co robimy, a dwa – że myśmy byli z tego zadowoleni.
I w tym momencie możemy być pewni, że nas ktoś kiedyś zabije, bo myśmy już to zasiali.
Są też i dobre rzeczy, które możemy w ten sposób planować. Na przykład, pomagamy komuś w biedzie, bo chcielibyśmy, żeby nam też ktoś tak kiedyś pomógł, więc tak to robimy, jak byśmy się odnosili do siebie samego.
*
– Nie możesz wyjść spod prawa karmy, to jest niemożliwe. I to jest właśnie to, co odkrył Siakjamuni.
Z tym się nikt nie zmierzy.
Tą moc,  chrześcijanie prawdopodobnie nazywają Bogiem Stwórcą, żeby to jakoś spersonifikować.
Tylko, że problem polega na tym, że twoja świadomość jest ograniczona do jednego życia, u niektórych do kilku, u bardzo niewielu do kilkudziesięciu żywotów, ale nie sięga całości. Nie możesz więc zobaczyć ani wszystkich skutków tego, co robisz, ani wszystkiego, co do ciebie przyjdzie, bo nie sięgasz odległych przyczyn. W związku z tym nie masz szans, żeby by to ogarnąć, bo po prostu twoja „pojemność” jest nieduża. W buddyzmie chodzi o poszerzenie pojemności. Natomiast prawidłowe rozróżnianie pojawia się wraz z rozszerzeniem świadomości.
*
– Z ludźmi jest zawsze ten kłopot, że chcą wszystko zrozumieć intelektualnie.
Ludziom się wydaje, że powinni się uczyć tego świata. Ten świat jest taki, jaki jest, bo oni są tacy, jacy są. I nie jest prawdą, że buddyzm chce uciekać od świata, bo buddyzm doskonale wie, że świat jest wytworem człowieka. To nie jest jakaś obiektywna rzecz, która człowieka atakuje. Człowiek ma tylko jedną drogę na autentyczną zmianę świata – zmianę siebie. Wtedy świat, który on wytwarza, będzie całkowicie inny.

Cytaty z książki : Piotr Gordon – Pierwszy krok do nirwany

• Być Zorbą czy…Buddą?

• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.

• Historia Buddy

• Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

• Poznawaj siebie – podejście Zen

Medytacja z tematem. Ćwiczenia.

13 Poniedziałek Paźdź 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ Dodaj komentarz

Tagi

bambus, bednarz, buddyzm, koan, koncentracja, kontemplacja, małpa, Medytacja, medytacja z tematem, medytować, medytujący, niespokojny umysł, umysł, wyciszenie, Zen, Świadomość


Malpa skacze z galęzi na gałąź.
Jeśli chcesz ją utrzymać na
miejscu, daj jej banana.

powiedzenie indyjskie

Nasz umysł jest niespokojny tak jak małpa.
Skacze z myśli na myśl, jest ciągle rozproszony i trudny do uciszenia. Utrudnia to analizę, odbiór odczuć, ogranicza intuicje.
Sprawia, że nie potrafimy się skoncentrować na najprostszej rzeczy.
Sprawy duchowe, a także wszystkie sprawy codzienne, wymagają jednak spokoju.
Spokój ten jest wtedy twórczy, bo nieograniczony skaczącymi myślami.

Chcąc zwiększyć wydajność swojego umysłu, chcąc w sposób intensywniejszy podążać drogą rozwoju duchowego, musimy panować nad swoim umysłem. I tak jak małpie dawaliśmy banana, tak naszemu umysłowi musimy dać jakieś zajęcie, które spowoduje powstrzymanie jego ciągłego skakania od myśli do myśli.
Tym zajęciem jest temat.
Temat to nic innego jak rodzaj zadania, które należy wykonać (poniższe ćwiczenia pokażą przykłady różnorodności tematów). Sam fakt wykonywania ćwiczenia spowoduje koncentrację na jednej rzeczy i wstrzyma rozbiegane myśli.
Umożliwi to pogłębienie spokoju umysłu, a co za tym idzie, da możliwość dalszego wejścia w siebie.

Sprawi, że “odkryjemy” w sobie intuicję, która tak bardzo jest przydatna w życiu codziennym, a normalnie jest tłumiona przez natłok myśli.

Tematy w ćwiczeniach są podane w sposób ogólny. Istotą jednak jest wykonanie ich z maksymalną ilością szczegółów. Koncentracja na szczegółach ułatwi wyłączenie umysłu.

ĆWICZENIE I
Jest to ćwiczenie analityczne.
1. Przyjmij pozycję medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj cale ciało.
3. Zwizualizuj sobie wysoki na 1 m cokół, stojący 2-3 m przed tobą. Na tym cokole leży wielki, brunatny kamień.
4. Obejrzyj z daleka ten kamień. Zwróć uwagę na wielkość, kształt, kolor, strukturę. Zobacz teraz siebie stojącego koło kamienia. Dotknij go. Wykorzystaj wszystkie swoje zmysły, aby uzyskać na jego temat maksimum szczegółowych informacji. Jaką ma temperaturę, gładkość, zapach, smak?
5. Weź głęboki oddech i na wydechu wejdź do wnętrza kamienia. Nic myśl o tym, że się nie mieścisz. Nie wchodzisz przecież fizycznie, możesz więc zrobić wszystko, czego zapragniesz. Obejrzyj kamień od środka. Powąchaj go, spróbuj odczuć jego ducha. Zajrzyj we wszystkie jego zakątki, nawet na poziomie atomów.
6. Wyjdź powoli z kamienia.
7. Teraz znowu stoisz na zewnątrz kamienia, 2 m od cokołu.
8. Zakończ medytację, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 2
Jest to kolejny przykład ćwiczenia analitycznego.
1. Przyjmij pozycję medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj całe ciało.
3. Zwizualizuj przed sobą doniczkę z tulipanami, która stoi 2 m przed tobą. Obejrzyj wszystkie szczegóły, które możesz zauważyć z tej odległości.
4. A teraz stoisz koło kwiatów. Spróbuj dokonać jak najbardziej szczegółowej analizy kwiatów, wykorzystując wszystkie swoje zmysły. Dotykaj roślinę, wąchaj ją, smakuj. Koncentruj się na szczegółach, których być może nigdy nie zauważałeś.
5. Gdy przeanalizujesz kwiaty z zewnątrz, wejdź do środka jednego z nich. Rozpocznij badanie od kielicha, potem zobacz co jest w łodydze, a na końcu zbadaj cebulkę. Nie analizuj jedynie cech fizycznych. Sprawdź też siłę życiową rośliny, która w niej istnieje. Spróbuj odczuć jej uczucia.
6. Wyjdź powoli z tulipana.
7. Znowu stoisz przed kwiatami.
8. Zakończ medytację, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 3

Jest to następne ćwiczenie analityczne.
1. Przyjmij pozycję medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj całe ciało.
3. Przed sobą widzisz zwierzę. Może to być małe zwierzę domowe, jak i każde inne stworzenie. Obejrzyj jego ciało ze wszystkich stron, od góry do dołu.
4. Stań teraz przy nim. Zobacz jaką ma skórę, może ma sierść. Sprawdź kolor, czy jest gładka, miła w dotyku. Pogłaskaj go, ale rób to z miłością, bo ono czuje twój dotyk. Odczuj jak zwierzę reaguje na ciebie, na twoje głaskanie. Jakie ono ma oczy, czy smutne, czy żywe? Spróbuj odebrać jego uczucia, myśli.
5. Wejdź w jego wnętrze i wyczuwaj wszystko co tylko możliwe. Wejdź do płuc. Czy czujesz jak ono oddycha, jak rytmicznie porusza się klatka piersiowa. Sprawdź czy płuco pracuje poprawnie. A jeśli nie, sprawdź czym różni się chora tkanka od zdrowej. Przejdź tak całe ciało zwracając uwagę na szczegóły, które normalnie są ci nieznane i niedostępne.
6. Wyjdź powoli ze zwierzęcia.
7. Stoisz ponownie przed zwierzęciem.
8. Zakończ medytację, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 4
Jest to również ćwiczenie analitycne.
1. Przyjmij pozycje medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj całe ciało.
3. Wyobraź sobie świece. Obejrzyj ją z zewnątrz, a następnie wejdź w płomień. Co odczuwasz? Koncentruj się tylko na twoich odczuciach. A może zobaczysz coś ciekawego?
4. Wyjdź z płomienia.
5. Zakończ medytacje, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 5
Jest to ćwiczenie afirmacyjne, np. typu prosperity.
1. Przyjmij pozycje medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj cale ciało.
3. Zwizualizuj sobie biały ekran, który stoi w pewnej odległości od ciebie.
4. Zobacz siebie na tym ekranie. Jesteś w sytuacji, która cię nurtuje; może chodzi o twoje zdrowie. Oglądaj to co robisz na ekranie, ale niech wszystko, co się tam dzieje ma związek z twoją sprawą. Wyobraź sobie wiec, że jesteś zdrowy, że nie masz problemów z daną chorobą; lekarz i koledzy gratulują ci, cieszą się z twojego wyzdrowienia.
A może chodzi o samochód? Wyobraź sobie ten jedyny, o którym marzysz. Zobacz siebie w jego wnętrzu, zobacz jak uruchamiasz go. Spójrz na markę. I niby od niechcenia popatrz na jego dokumenty wystawione na twoje nazwisko. Tak, on jest twój.
5. Wyczyść ekran, odsuń go na bok.
6. Zakończ medytacje, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 6
Jest to ćwiczenie z pobytem w Refugium.
1. Przyjmij pozycje medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj całe ciało.
3. Jeśli masz ulubione miejsce w przyrodzie, idź tam. Może to jest łąka, brzeg morza, wnętrze góry czy powierzchnia księżyca. Nie musi to być realistyczne; ważne jest abyś był spokojny i szczęśliwy, że się tam znajdujesz. Ale bądź sam. Jest to twoje Refugium, bezpieczne miejsce, gdzie zawsze możesz się schronić przed ludźmi, problemami, myślami. Jeśli kiedykolwiek pojawi się poczucie zagrożenia czy niepokój, pójdź do tego miejsca, a na pewno odzyskasz równowagę.
4. Obejrzyj swoje Refugium, zwracając uwagę na szczegóły, np. na liście drzewa, biedronkę na trawie, kształt ziaren piasku. Poruszaj się powoli, bez nagłych ruchów. Wykorzystaj maksymalnie czas, który tam spędzisz. Pamiętaj, że jest to świat bez kłopotów, zawiści, problemów. Jesteś tylko ty i twoje Refugium.
5. Oddychaj świeżym, czystym powietrzem. Rozkoszuj się jego rześkością. Tańcz, ciesz się, albo po prostu połóż się i odpoczywaj.
6. Zakończ medytację, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 7
Jest to ćwiczenie na rozwijanie fantazji.
1. Wyjrzyj przez okno i wybierz sobie jakiś samochód.
2. Wymyśl jego historię – gdzie jeździł, ile ma kilometrów na liczniku, jaki jest stan jego silnika, hamulców. Nie zapominaj o drobiazgach.
3. Posłuchaj, co ten samochód ma sam ci do powiedzenia. On po prostu zaczyna opowiadać, że w swoim życiu jeździł do…; ostatnio spotkał zakompleksioną Syrenkę, która opowiedziała mu, że…
4. Spróbuj kontynuować ćwiczenie w dowolny sposób. Wszystko w tym co robisz, jest dobre i poprawne.

ĆWICZENIE 8
Jest to kolejne ćwiczenie fantazji.
1. Wybierz sobie jakieś drzewo w zasięgu wzroku.
2. Jak ono wyglądało, gdy było jeszcze ziarenkiem w drzewie -matce? A potem – czy samo upadło, czy ktoś je wkopał w ziemie?
3. Obejrzyj przyśpieszony film przyrodniczy: od pierwszego kiełka aż po duże, dorosłe drzewo. Pojawiają się nowe pędy, drzewo rośnie, liście opadają i wyrastają następne. Jak wygląda ono latem, a jak zimą?
4. Prześledź cały proces oddychania i czerpanie składników. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby drzewo na ten czas stało się całkowicie przeźroczyste.
5. Posłuchaj, może ono coś chce ci powiedzieć, może coś z przeszłości, a może chce pożalić się, że ktoś je krzywdzi.
6. Pociągnij dalej ten film.

ĆWICZENIE 9
Jest to ćwiczenie kontemplacyjne.
1. Wyobraź sobie, że jesteś obrazem, kierującym malarzem. Co powstanie na płótnie? Dyryguj wyborem pędzli, każ przygotować farby. W jakich kolorach chcesz być?
2. Kieruj ręką malarza. Jakieś fragmenty już powstały. Co będzie dalej? Jakie proporcje?
3. Obraz wypełnia się coraz bardziej – co eksponujesz, co ukryjesz?
4. Obejrzyj gotowe dzieło. Jakie chcesz ramy, jaką wyznaczysz cenę? Co zrobisz jeśli cię nikt nie kupi — może obniżysz cenę? Co zrobisz, jeśli twój nabywca zechce zmienić ci ramę albo włoży do komórki?
5. Kontunuuj, stawiając dalsze pytania. Wszystkie są dopuszczalne i dobre. Wszystkie odpowiedzi również.

ĆWICZENIE 10
Jest to kolejne ćwiczenie kontemplacyjne.
1. Wyobraź sobie, że jesteś jeziorem. Zobacz swe wymiary, głębokość, linię brzegową.
2. Jaki jest do ciebie dostęp, jakie są plaże? A może zabroniono ń kąpieli – jakie wystawiono tabliczki?
3. Jakie w tobie płyną prądy, jakie żyją ryby? Czy wszystkie lubisz? Komu pozwalasz w sobie pływać, kogo wciągasz w wiry?
4. Jakie są w dnie zakopane skarby? Spróbuj je eksploatować. Jakie firmy dopuściłbyś do tego, na jakich warunkach?
5. Prowadź rozważania dalej. Wszystkie one są dobre.

ĆWICZENIE 11
Jest to ćwiczenie, w którym ważną rolę odgrywa wzrok.
1. Usiądź wygodnie.
2. Postaw przed sobą zdjęcie Jezusa lub innego człowieka wyzwolonego. Może to być również wyobrażenie świętej sylaby OM.
3. Wpatruj się weń nieruchomo. Pozwól myślom przepływać, ale nie koncentruj się na nich. Koncentruj się tylko na zdjęciu.
4. Jeśli oczy zmęczą się, zamknij na chwilę powieki i wróć do ćwiczenia.
5. Ćwicz zależnie od własnych możliwości, zaczynając od 1—2 minut, stopniowo wydłużając czas do 15-20 minut.

ĆWICZENIE 12
Jest to połączenie ćwiczenia analitycznego z zastosowaniem wzroku.
1. Usiądź wygodnie.
2. Skieruj wzrok na jakiś element (czubek drzewa, księżyc, płomień świecy lub ogniska). Obserwuj go nie odrywając wzroku.
3. Połącz koncentrację z otwartymi oczami na wybranym obiekcie z jego obserwacją. Zwróć uwagę na szczegóły, przyglądaj się drobiazgom.
4. Jeśli oczy zmęczą się, zamknij na chwile powieki i wróć do ćwiczenia.
5. Ćwicz zależnie od własnych możliwości, zaczynając od 1-2 minut, stopniowo wydłużając czas do 15-20 minut.

Bednarz Andrzej Medytacja – teoria i praktyka

Powiązane tematy

• Emocje i myśli podczas medytacji

• Medytacja – praktyka czy tajemnica?

• Dzień Uwagi

• Wyostrz swoją uwagę

• Poznawaj siebie – podejście Zen

• Życie w harmonii

• Umysł kontra ciało

• Zaakceptuj i bądź wolny…

Medytacja z koanem

11 Sobota Paźdź 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 2 Komentarze

Tagi

bednarz, budda, buddha, buddyzm, koan, kontemplacja, Medytacja, medytacja z koanem, medytacyjny umysł, medytować, natura buddy, nicość, nirvana, nirwana, praca z koanem, przebudzenie, pustka, rozróżniający umysł, samadhi, satori, techniki medytacji, Zen, Świadomość

Koan (jap. ko’an, chin. gong’an, koreań. kong’ari) – jest to sformułowanie wskazujące na ostateczną prawdę, a wyrażone w sposób, który wprawia ucznia w zakłopotanie.
Nie może on być rozwiązany na drodze logicznego rozumowania, lecz jedynie dzięki przebudzeniu głębszego poziomu umysłu, poza intelektem, poprzez medytację.

Jest to technika stosowana powszechnie w buddyzmie Zeń i to zarówno w jego początkach, jak i w czasach współczesnych. Co prawda pierwotnie miały one jedynie pomagać mnichom w ich codziennej praktyce lecz docelowo stały się bardzo pomocnym narzędziem duchowego treningu.

Koan składa się z pytania i odpowiedzi, np. pytanie: “Czy pies ma naturę Buddy?” i odpowiedź: “Mu!”. Może to być również paradoksalne wyrażenie lub gest Mistrza.
Celem koanu jest wywołanie w człowieku wątpliwości co do jego potocznej orientacji w świecie, którą zwykle się zadowala.

Jednocześnie zmusza go do przyjęcia postawy badawczej.
Musi ją utrzymać tak długo, aż nie dotrze na skraj umysłowej przepaści, gdzie nie pozostaje mu już nic innego jak skoczyć.

Niektóre z koa-nów, np. “Mu” (Nic, Pustka) potrafią tak wstrząsnąć świadomością człowieka, że ulega ona przerwaniu. Następstwem może być zapamiętanie doświadczenia czystej pustki i absolutnego milczenia.

Każdy koan w buddyzmie uważany jest za jedyny w swoim rodzaju wyraz żywej, niepodzielnej Natury Buddy, która nie może być pojęta za pomocą rozróżniającego intelektu.

Koany, mimo bezsensowności ich różnych postaci, mają głębokie znaczenie.
Całkowite unicestwienie rozumującego intelektu sprawia, że świadomość pozbawiona zostaje wstępnych założeń i zatrzymuje się w pustce.

Dzięki temu dochodzi do głosu sama Natura, która przekazuje swoje reakcje bezpośrednio świadomości. Następuje to dopiero wtedy, gdy ustaną wysiłki do intelektualnej interpretacji koanu.
“Jeśli człowiek zabije pragnienie szukania, na pewno znajdzie to, czego szuka” (Ko Bong).

Podczas gdy koany “Jaki jest dźwięk jednej klaszczącej dłoni?”, “Jaka jest twoja Twarz sprzed narodzin twoich rodziców?” nękają umysł i podniecają wyobraźnię, to “Mu” leży zarówno poza zasięgiem rozumowania, jak i wyobraźni.
Wszystkie jednak koany wskazują na “Twarz człowieka sprzed narodzin jego rodziców”, na rzeczywistą Jaźń.

Koany są tak sformułowane, że “sypią piaskiem” w nasze intelektualne “oko”, jednocześnie zmuszając nas do otwarcia “oka” umysłu, do ujrzenia świata oraz wszystkiego, co w nim się znajduje, bez zniekształceń powodowanych przez wyobrażenia i oceny.

Tematem koanów są przedmioty namacalne i konkretne, np. pies, drzewo, twarz, palec. Służy to temu, aby z jednej strony pokazać, że każdy przedmiot ma wartość absolutu, z drugiej zaś, by powstrzymać tendencję intelektu do zakotwiczania się w pojęciach abstrakcyjnych. Wszystkie koany mają jednak to samo znaczenie.
Mają nam pomóc uświadomić sobie, że świat jest jedną współzależną Całością i każdy z nas, z osobna, też jest tą Całością.

Nakłaniając intelekt do szukania rozwiązań dlań niemożliwych, koany ukazują nam wrodzone ograniczenia logicznego myślenia, jako narzędzia nieprzydatnego do urzeczywistnienia ostatecznej Prawdy.
W ten sposób uwalniają umysł z sideł języka, prowadząc do porzucenia dogmatów i przesądów, których się kurczowo trzymamy, pozbawiają nas skłonności do różnicowania dobra i zła, pozwalają nam pozbyć się fałszywych wyobrażeń, dzielących rzeczywistość na ja i inni.

Kiedy zapytano mistrza Zen Zhong Fenga, dlaczego koanami zwie się naturę buddów, ów powiedział: “Koany nie wyrażają prywatnej opinii jakiegoś jednego człowieka, lecz raczej najwyższą zasadę. Zasada ta zgadza się z duchowym źródłem, odpowiada tajemniczemu znaczeniu, niszczy narodziny i śmierć, góruje nad namiętnościami. Nie można jej zrozumieć posługując się logiką, nie można jej przekazać słowami, nie można jej wyjaśnić opisując, nie można jej zmierzyć rozumem. (…) Bowiem nic nie może przewyższyć koanu, gdy chodzi o istotę skończonej transcendencji, ostateczne wyzwolenie, całkowite przeniknięcie i takież dotarcie do celu”.

Nie jest to jednak łatwe do osiągnięcia, a wręcz przychodzi z ogromną trudnością. Najlepiej ujął to mistrz Zeń Shibayama:
“Wyobraźmy sobie człowieka całkowicie ślepego, z trudem poruszającego się przy pomocy laski i polegającego tylko na własnej orientacji w terenie. Rolą koanu jest bezlitosne wyrwanie mu owej laski, obrócenie go kilka razy dookoła i powalenie.
Ślepiec, pozbawiony swej jedynej podpory i który stracił orientację, nie będzie wiedział ani dokąd iść, ani co dalej robić. Zostanie wrzucony w otchłań rozpaczy. Dokładnie w taki sam sposób, bezlitośnie, koan zabiera nam cały rozsądek i wiedzę.
Mówiąc krótko, rola koanu polega nie na łatwym doprowadzeniu nas do satori (oświecenie, przyp. aut.), lecz przeciwnie, na pozbawieniu nas drogi i doprowadzeniu do rozpaczy, w zderzeniu z niedefiniowalną rzeczywistością”.

Pełne rozwiązanie koanu pociąga za sobą przejście umysłu ze stanu niewiedzy do odczucia wewnętrznej Prawdy, przy czym sama walka jest wysiłkiem umysłu, by zerwać więzy niewiedzy i dojść do samowiedzy.

Najtrudniejszym bodaj koanem jest “Mu”. Bezpośrednim jego tłumaczeniem jest słowo nic lub pustka. Jednak leksykalne znaczenie nie ma tu żadnej wartości.
Samo w sobie leży poza jakąkolwiek interpretacją i rozumieniem.
Jest wszystkim i niczym.
Przez analogię do innych filozofii: jest tym samym co Tao, Reiki, Om (informacje o nich można znaleźć w innych rozdziałach). Mang Gong powiedział kiedyś:
“Woda jest górą, góra jest wodą. Woda i góra są pustką”.

Najlepiej i najprościej wartość Mu opisai Lao Zi:
Trzydzieści szprych zbiega się
W środku kola,
Lecz użyteczność wozu
Jest w pustym środku pusty.

Wypalona skorupa tworzy
Ksztalt glinianej misy,
Ale użyteczność
Jest w jej pustce.

By wznieść dom, budujesz ściany,
Wstawiasz w nie drzwi i okna,
Ale użyteczność domu
Jest w pustej przestrzeni.

Dlatego korzyść wynika
Z wszystkiego, co istnieje,
Lecz użyteczność – z tego,
Czego nie ma.

Pomocnym w rozwiązywaniu koanów może być czterowiersz napisany przez Kyong Ho. Potraktujmy go jako wstępną inspiracje przed interpretacją koanów.
Swiatlo księżyca czystego umyslu
wypija wszystko na świecie.
Kiedy umyśl i światlo znikają,
to … co … jest… ?

ĆWICZENIE
Spośród wielu koanów przedstawiam kilka przykładów, z których można skorzystać w ćwiczeniu. Oto one:
• “Jaki jest dźwięk jednej klaszczącej dłoni?”
• “Jaka jest twoja twarz sprzed narodzin twoich rodziców?”
• “Jak brzmią skrzypce bez strun?”
• “Jak można kontynuować wspinaczkę na wierzchołku słupa?”
• “Jak można wyrazić istotę rzeczy poza słowami i milczeniem?”
• “Mu!”
1. Przyjmij wygodną pozycję i zamknij oczy.
2. Zrelaksuj ciało i umysł.
3. Oddychaj przez kilka minut, obserwując oddech.
4. Spróbuj “zrozumieć” wybrany wcześniej przez siebie koan.
5. Pozostań w medytacji do momentu gdy zdecydujesz, że znasz odpowiedź, albo gdy zechcesz przerwać ćwiczenie.
6. Wykonaj kilka kontrolowanych oddechów.
7. Zakończ medytację. Jeżeli nie udało ci się rozwiązać problemu, wróć do niego ponownie.

Bednarz Andrzej – Medytacja teoria i praktyka

Już jutro o 17, kolejny post.

Powiązane posty:

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Medytacja a palenie papierosów

• Medytacja z czakramami

• Myśleć czy medytować…

• Czy Twoje życie ucieka?

• Medytacja a egoizm

Historia Buddy

27 Sobota Wrz 2008

Posted by ME in Medytacja, Rozwój

≈ 3 Komentarze

Tagi

budda, Budda Siakjamuni, buddyzm, cierpienie, cztery szlachetne prawdy, droga do oświecenie, Jakimi rzeczy są, karma, koło prawa, krag życia i śmierci, krąg cierpienia, lama, Lama Ole Nydahl, mistrz, nauczanie, nauka, nauka buddy, odkupienie, oświecenie, prawda, przebudzenie, Siddhartha Gautama, uczniowie, wolność, wyzwolenie, Świadomość, ścieżka

Budda urodził się 2580 temu w królewskiej rodzinie. Przekazy mówią, że był wysoki, silny i miał niebieskie oczy. Ziemie jego rodziców leżały na południowym obrzeżu dzisiejszego Nepalu, wokół ówczesnego miasta Kapilawastu.
Budda nie był zdecydowanie owocem dziewiczego poczęcia, lecz ostatnią w ogóle szansą swej matki na posiadanie jeszcze dziecka. Wkrótce po tym, gdy się urodził, trzech joginów przepowiedziało jego rodzicom:
„Chłopiec jest kimś szczególnym. Jeśłi nie zetknie się z cierpieniem świata, jako silny władca zdobędzie wszystkie sąsiednie królestwa i spełni wasze pragnienia. Jeśli jednak dostrzeże niedolę przenikającą każdy uwarunkowany stan, zrezygnuje ze wszystkiego i podzieli się ze światem swoim oświeconym wglądem.”
Jednakże rodzice pragnęli następcy tronu, a nie poety czy myśliciela, postanowili więc bardzo uważać.

Otoczyli dorastającego księcia wszystkim, co cieszy młodego, silnego mężczyznę: pięciuset pięknymi kobietami, możliwościami uprawiania sportu i przeżywania silnych wrażeń, a także najlepszymi warunkami do kształcenia umysłu. Wystarczyło tylko, że wskazał rzecz, której zapragnął, aby ją otrzymać.
Jego świadomość wolna była od wszystkiego, co przeszkadzające, toteż żadne trudności nie mogły również wyłonić się od wewnątrz, i w ten sposób przeżył on beztrosko dwadzieścia dziewięć lat do czasu, kiedy cały jego świat stanął nagle na głowie.

ROZCZAROWANIE I POSZUKIWANIA
Przez całe lata usuwano z dróg, którymi miał przejeżdżać przyszły Budda, wszelkie oznaki cierpienia. Dlatego też spotkał się on z nim tak późno, a wówczas doświadczenie to uderzyło w niego z całą swoją siłą.
W czasie kolejnych trzech dni zobaczył: chorego, starca i zmarłego.
Wgląd, że cierpienia te są częścią każdego życia, bardzo go poruszył.
Wróciwszy do pałacu, spędził w nim ciężką noc: o czymkolwiek pomyślał, nie mógł odnaleźć niczego, na czym rzeczywiście mógłby się oprzeć.
Sława, radości i bogactwa przychodziły i odchodziły. Zarówno wewnątrz, jak też na zewnątrz wszystko przemijało.
Nic nie było rzeczywiste i nie istniało naprawdę.

Następnego dnia rano Budda spotkał jogina pogrążonego w głębokiej medytacji.
Kiedy go zobaczył, zrozumiał, że odnalazł on prawdziwe schronienie.
Człowiek ten poznał coś ponadczasowego.
Nie doświadczał tylko myśli i uczuć wewnątrz, warunków i światów na zewnątrz. Stan, w którym się ów jogin znajdował, dał Buddzie posmak otwartej przestrzeni, która umożliwia pełne przejawianie się, tej krystalicznej przejrzystości, sprawiającej, że rzeczy wydają się istnieć w harmonii i nieograniczonej miłości, spajającej wszystko.
To było więc to!
W jednej chwili książę zrozumiał, że nieuwarunkowana prawda, której szukał, nie była niczym innym jak samym umysłem.
W jego czasach nie istniała jeszcze szybka ścieżka mahamudry lub cziak czien.
Budda mógł ją odkryć dopiero po osiągnięciu oświecenia.
Nie znano jeszcze metody pozwalającej wykorzystać na drodze jako zwierciadło dla umysłu wszystko – mycie zębów, kochanie się, spanie, jedzenie.
Tak więc, ponieważ nie istniała możliwość pracowania z każdą życiową sytuacją, mógł wybrać tylko drogę wyrzeczenia.
Musiał ograniczyć ilość wrażeń docierających do jego umysłu. Odrzucając dotychczasowy sposób życia, zniknął w lasach porastających wzgórza północnych Indii. Teraz chodziło o rozpoznanie prawdziwej natury umysłu.

Następne sześć lat spędził, koncentrując się na osiągnięciu tego celu – nie była to łatwa droga ale, wykorzystywał w pełni wszystkie środki, które mogły mu w tym pomóc.

Kiedy na przykład w pewnym momencie przyjął za swój skrajny pogląd, że ciało jest czymś złym i… zagłodził się prawie na śmierć.
Osłabienie wrażeń zmysłowych miało spotęgować jasność jego umysłu.
Zamiast tego odkrył jednak, że będąc tak bardzo osłabiony nie jest w stanie przynieść pożytku ani sobie, ani innym.
Zaczął więc jeść i znowu wzmocnił swoje ciało.

Uczył się u najznakomitszych nauczycieli swoich czasów – kwitły wówczas wszystkie znane nam dzisiaj kierunki filozoficzne – szybko jednak przerastał każdego z nich.
To także nie doprowadziło go do celu.
Wiedzieli oni, co prawda, dużo o tym, co wydarza się w umyśle, jednak niczego o ponadczasowej naturze tego, kto wszystkich owych zjawisk doświadcza.

Docierając do końca ich ścieżek, nie znajdował niczego, czemu mógłby w pełni zaufać.

W porównaniu z dzisiejszymi czasami wydaje się, iż otoczenie Buddy było bardziej pruderyjne, jednak jeśli chodzi o przejrzystość poglądów, wielu jego słuchaczy było bardziej świadomych niż współcześni. Kierunki takie jak materializm, nihilizm, idealizm, transcendentalizm i egzystencjalizm były już reprezentowane i na dodatek ludzie oczekiwali, że realnie wpłyną na ich codzienne życie.
Ten ostatni punkt, to że światopogląd powinien przeniknąć w życie aż do najdrobniejszego szczegółu, jest w dużym stopniu obcy zachodniej kulturze.

W czasach Buddy chciano czegoś więcej. Oczekiwano, że filozofia życia wykroczy poza poziom osobistych pragnień i oczekiwań, że będzie czymś trwałym, zawierającym wyraźną, praktyczną drogę. Nauki musiały mieć podstawę, posiadać możliwe do zastosowania środki i osiągalny cel.
Z twierdzeniami obchodzono się bardzo ostrożnie, ponieważ ktoś, kto reprezentował pogląd, który inny mówca potrafił obalić, stawał się jego uczniem – wymagała tego duchowa szczerość owych czasów.

OŚWIECENIE I POCZĄTEK NAUCZANIA
Po sześciu latach spędzonych na przyjemnej jeszcze wówczas nizinie północnych Indii, Budda udał się do miejsca nazywającego się dzisiaj Bodhgaja – obecnie jest to wioska pełna zagranicznych świątyń i hinduskich żebraków.
Bodhgaja leży w odległości dwóch trzecich drogi pomiędzy New Delhi a Kalkutą, w beznadziejnie dzisiaj przeludnionym stanie Bihar.
Kiedy tylko Budda tam dotarł, w jego umyśle odezwały się obietnice, które złożył w czasie wielu poprzednich żywotów.
Usiadł pod pewnym drzewem i powziął mocne postanowienie, że będzie w tym miejscu medytował tak długo, aż uzyska zdolność pomagania wszystkim istotom.
Po sześciu dniach i nocach osiągnął siódmego dnia pełne oświecenie – był to zarówno dzień jego trzydziestych piątych urodzin, jak również późniejszej śmierci. Tego ranka rozpoczynającego dzień pełni – w maju, rozpuściły się ostatnie zasłony w jego umyśle i zniknął najdrobniejszy nawet ślad podziału pomiędzy przestrzenią i wibracją w nim i wokół niego.

To, co męskie i żeńskie, stało się jednością, zgodnie z naukami doznał zjednoczenia męskiej i żeńskiej formy buddy.
W ten sposób stał się świadomą przestrzenią, nieograniczoną przez przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Poznał wszystko i stał się wszystkim.

Jeszcze przez następne trzy tygodnie Budda siedział pod drzewem, by przyzwyczaić swoje ciało do potężnej energii oświecenia.
Przbywającym ludziom udzielił pierwszych nauk dopiero po siedmiu tygodniach od chwili osiągnięcia oświecenia, w miejscu zwanym Sarnath.
Leży ono w odległości jedenastu kilometrów od Benares, miasta tak świętego dla hinduistów. To tu palą oni ciała swoich zmarłych, a to, co zostanie po kremacji, wrzucają do Gangesu. Do udanej pielgrzymki należy prócz tego kąpiel w rzece i napicie się z niej wody.

Pewnego dnia przyszło do niego pięciu ludzi, których dzisiaj nazwalibyśmy być może egoistami. Byli „święci” w błędny sposób: niezdrowi i pełni mocy – przypominali raczej zmarłych za życia.
Byli podobni do pozbawionych humoru petentów.
Ich głównym celem było uwolnienie siebie samych od cierpienia. Prowadząc bardzo ascetyczny tryb życia, Budda robił na nich dawniej głębokie wrażenie. Kiedy jednak znów wzmocnił swoje ciało, uznali to za przejaw powrotu do światowego życia i opuścili go.

Teraz nagle zobaczyli, jak siedząc przed nimi, promieniuje niezwykłą mocą, jednak siła, którą w sobie wyzwolił, zupełnie im się nie spodobała. Próbowali jej nie dostrzegać, lecz w obliczu jego urzeczywistnienia nie mieli wyboru.
Musieli zapytać: „Skąd bierze się moc, która bije od ciebie, jak do tego doszedłeś?”
W odpowiedzi Budda otworzył przed nimi Cztery Szlachetne Prawdy, które w różnych szkołach wyrażane są nieco odmiennie.
Brzmią one mniej więcej tak: „Uwarunkowane życie jest cierpieniem, istnieje przyczyna tego cierpienia, jego koniec oraz droga, która do tego końca prowadzi”.

Fragment : Lama Ole Nydahl – Jakimi rzeczy są

Powiązane posty

• Być Zorbą czy…Buddą?

• Oświecenie – wielki mit.

• Poznawaj siebie – podejście Zen

• Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu

• Życie w harmonii

• Mądrość

• Los, karma, wolna wola?

• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.

• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?

• Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

Prawa wszechświata – inspirujące cytaty

06 Sobota Wrz 2008

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ Dodaj komentarz

Tagi

balans, budda, buddyzm, cierpienie, czerwoni khmerzy, droga środka, dualizm, Ghosanada, harmonia, kambodża, krok po kroku, maha, Maha Ghosanada, mnich, nirwana, oświecenie, prawa wszechświata, równowaga, sprzeczności, wojna, wolność, wszechświat, złoty środek, Świadomość

Cykl
„Prawem wszechświata jest fakt, ze odwet, nienawiść i zemsta są jedynie kontynuacja cyklu, nie zaś jego końcem.”

Oczywistość
„Możemy zauważyć piękno wazonu z kwiatami na stole, lecz kwiaty nigdy nie opowiadają nam o swym pięknie. Nigdy nie usłyszymy, jak chwalą się słodkim zapachem.
Podobnie jest z człowiekiem, który osiągnął nirwanę. Nie musi wtedy nic mówić. Możemy wyczuć jego piękno, jego słodycz, wystarczy być obok.”

Droga środka – równowaga między mądrością a współczuciem.
„Pewnego razu stary rolnik znalazł na swym polu umierającą kobrę. Widząc cierpienie kobry, rolnik pełen byl współczucia. Podniósł węża i zaniósł do domu. Nakarmił go tam ciepłym mlekiem, owinął w miękki koc i, pełen miłości, położył obok siebie w łóżku i zasnął. Następnego ranka – nie żył.

Dlaczego został zabity? Ponieważ wykazał jedynie współczucie a nie mądrość. Jeśli dotkniesz kobry, ugryzie cię. Jeżeli znajdziesz sposób, aby pomoc kobrze nie podnosząc jej, znalazłeś równowagę miedzy współczuciem a mądrością. ”

Tajemnica
Czy uwolnienie od cierpienia zabiera dużo czasu?
Nie, oświecenie zawsze zdarza się tu i teraz, ale zrozumienie tego zając może wiele żywotów ludzkich.

Droga środka
Znajduje się ona ponad wszelką dwoistością i przeciwieństwem. Czasem nazywamy ja równowagą. Równowaga harmonizuje wszelkie skrajności. Równowaga jest jak dobrze nastrojona struna instrumentu, nie za mocno i nie za lekko. Wibruje idealnie i wybrzmiewa cudowna muzyka.

Wolność od walki
Równowaga oznacza nieobecność walki, Pewnego razu wielki słoń wskoczył do kałuży z błotem aby się ochłodzić. Oczywiście utknął w niej. Im bardziej usiłował się z niej wydostać, tym, głębiej się zapadał!
Walka jest bezużyteczna.
Pogarsza jedynie stan rzeczy. Nie walcz z cierpieniem. Znajdź swoja własną drogę.

Budda ponad skrajnościami
Zanim Budda rozpoczął swa duchowa podroż, doznawał zmysłowych rozkoszy rożnego rodzaju, nie odnalazł jednak trwałego szczęścia. Pościł potem przez wiele tygodni, aż zbladł i schudł, odnalazł jednak tylko ból. Praktyki te uzmysłowiły Buddzie, że zarówno rozpusta jak i umartwianie się – to skrajności, a skrajności nigdy nie prowadza do szczęścia.

Pokój nadchodzi dopiero wtedy, gdy przestajemy walczyć z przeciwieństwami. Droga środka nie ma początku ani końca, nie musimy zatem iść daleko – aby znaleźć na niej pokój.

Pytanie o oświecenie
Pewien mądry pasterz unitarianski zapytał mnie:
– Gdzie jest nirwana? Czy ludzie mogą wciąż jeszcze osiągnąć nirwanę?.
Odpowiedziałem:
-Nirwana jest tu i teraz.
Nirwana jest wszędzie. Nie znajduje się w jakimś określonym miejscu. Może zostać odnaleziona w chwili obecnej. Nirwana to nieobecność cierpienia. Jest pusta, wolna od koncepcji. Nic nie może objąć nirwany. Nirwana znajduje sie poza przyczyna i skutkiem. Nirwana to największe szczęście. To pokój absolutny. Pokój na świecie zależy od warunków, ale pokój nirwany jest niezmienny.

Karma a nirwana
Nirwana to nieobecność karmy, owoców naszych działań. Karma może podążać za nami przez wiele wcieleń. Kiedy umieramy, karma jest jak płomień przechodzący z jednej świecy na druga. W stanie nirwany nie istnieje przywiązanie, oczekiwanie ani żądza. Każda chwila jest świeża, nowa i niewinna. Cala karma zostaje zmazana, jak taśma magnetofonowa.

Cytaty pochodzą z : Maha Ghosanada – Krok po kroku

Maha Ghosanada – charyzmatyczny mnich, mistrz medytacji i dyplomata, uczestnik misji ONZ – pochodzący z objętego wojną kraju – Kambodży.  Jako jeden z nielicznych mnichów buddyjskich, przeżył krwawy reżim Pol Pota.
Znany był z wyjątkowego umysłu, biegle władał piętnastoma językami – był duchowym przywódcą ludzi ocalałych spod władzy Czerwonych Khmerów. Propagował na świecie ideę pokoju i pojednania.  Zmarł w 2007 roku.
Jego hasłem przewodnim stało się :
„Nienawiść nigdy nie poloży kresu nienawiści,
uleczy ją miłość jedynie.
Oto starożytne i odwieczne prawo. „

Powiązane posty :

• Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh

• Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle

• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle

• Doświadczanie problemów a tożsamość – Inspirujące cytaty z E. Tolle

• Cierpienie może być najcenniejszą lekcją – historia Dana

Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.

04 Czwartek Wrz 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ Dodaj komentarz

Tagi

buddyzm, chang, energia, karma, karman, moc, nauka o karmie, potęga, przyczyna, siła, wola, Świadomość


Rdzeniem sanskryckiego słowa „karma” (lub „karman”) jest cząstka „kar-„, która znaczy tyle co „czynić”,”działać”. Dlatego podstawowym znaczeniem rzeczownika karma jest „czyn”, „akcja”.
Niemniej jednak, znaczenie tego terminu w użyciu buddystów odnosi się do nadzwyczaj skomplikowanego pojęcia, zawierającego wiele rozmaitych aspektów, którego zasadnicza definicja brzmi następująco:
„Karma jest prawem przyczyny i skutku, które określa wszelkie zjawiska, zarówno w przyrodzie jak i moralności.”
Tak więc, na pierwszy rzut oka pojęcie to wydaje się być zupełnie proste, jednak przy dokładniejszym badaniu rychło odkryjemy je jako wieloznaczne i skomplikowane. Aby ułatwić zrozumienie zagadnienia, rozpatrzymy naukę o karmie w sześciu punktach.
1. karma jako siła (energia);
2. karma jako tajemnica;
3. karma jako „przeznaczenie”;
4. karma jako związki;
5. karma jako wyraz sprawiedliwości;
6. karma jako czynnik kształtujący charakter człowieka.

1. Karma jako siła (energia)

Karma jest działaniem, a każde działanie nieodwracalnie wytwarza energie. Z kolei, energia ta staje się przyczyną następnego działania, zaś nowe działanie jest źródłem nowej energii. I tak oto, energia wyzwala działanie, zaś każda aktywność tworzy energię. Tym sposobem warunkują się one wzajemnie, tworząc obieg kołowy:

Oglądając np. western mamy sposobność poznać stosunki i układy panujące w pewnych czasach amerykańskiego Zachodu. W związku z zagospodarowaniem wszelakich dziewiczych rubieży kraju musiały najpierw powstać drogi i linie kolejowe.
Budowa linii kolejowych jest pewnym działaniem, na gruncie, którego mogą zaistnieć inne aktywności; na przykład, można teraz przetransportować większą ilość ludzi, towarów czy pieniędzy. Te nowe siły wywoływane są oczywiście przez ludzi, którzy dokonując nowych czynów powodują ich następstwa, a to z kolei tworzy nowe siły, nowe formy energii.

Weźmy inny przykład. Dzięki rozmaitym formom aktywności zarabiamy pieniądze. Kiedy je mamy, powstają nowe siły: siła nabywcza i motywacja (siła napędowa) do nieustannego podejmowania nowych działań. Do tego ustawicznie dołączają się nowe potrzeby i pragnienia, to zaś powoduje powstanie nowych, wynikających z tych potrzeb powiązań, jakimi są dążenia do zdobycia pożywienia, mieszkania, odzienia; wynikiem tego będę zmiany w całym zachowaniu, przy czym z biegiem czasu wszystko to bezustannie się komplikuje.
Początkowo zarobkowanie miało służyć człowiekowi, lecz w rezultacie takiego rozwoju wydarzeń częstokorć człowiek zaczyna służyć pieniądzom.

Albo inny przykład.
Ludzie wynaleźli maszyny, które – wedle początkowych założeń – miały służyć człowiekowi do zaoszczędzenia sił. Lecz w dobie obecnej wciąż rosną problemy wynikające z zastosowania maszyn i oto dlaczego ludzie stali się już prawie ich niewolnikami (np. samochodu).
Widać z tego, że czyn, akcja nie tylko wytwarza siłę lecz również sama w sobie jest pewną energią, siłą, która wpływając na człowieka może doprowadzić go do sytuacji, w której jedynym dlań wyjściem będzie przyjęcie rezultatów ograniczeń spowodowanych jego własnym działaniem.

Można by też wyjaśnić problem na następnym przykładzie:
Ożenek jest pewnym faktem, po zaistnieniu którego należy wziąć na siebie pewne obowiązki i konsekwencje, które za sobą pociąga. Dlatego każde działanie bezwarunkowo wytwarza jakąś energię. Zaś ta energia – z jednej strony – dąży do zaowocowania kolejnym działaniem, a z drugiej strony – powodując to nowe działanie, powoduje zaistnienie niewidocznego (początkowo) związku.
Zatem każde działanie (karma) zawsze wytwarza określoną energię, ta zaś: primo – powoduje dalsze, nowe działanie, a – secundo – generuje niewidoczny związek.

Oto elementarne znaczenie pojęcia karma.

Dlatego też działanie najczęściej powoduje upadek, miast wolności – dalsze związanie.

Przysłowie powiada: „O jedno więcej, nie znaczy aż tyle, co o jedno mniej” , z czego wynika, iż przez działanie zmierzające go uniknięcia czegoś tworzy się kolejny związek.

Siła karmy jest pojęciem trudnym do zrozumienia lecz pomimo tego można tę energię odczuwać. Kiedy znajdziemy się na wysokościowcu w samym centrum miasta, a pod nami rozciąga się widok ulic, my zaś trzeźwym spojrzeniem obserwujemy handlowe ożywienie, ruch uliczny, ten pospieszny, nerwowy harmider, wtedy sami możemy odczuć, że ludzie ci są gnani przez niewidoczną, potęgę, niewyobrażalną siłę, a przy tym niejako nie z własnej woli.
To jest właśnie karma.

I kiedy sami zmieszamy się z tłumem na ulicy i poruszamy się z nim, wówczas nie łatwo jest uświadomić sobie siłę, która gna nas przez siebie. Jedynie wydobywszy się spod jej wpływu zajmując neutralną pozycję, jak w owym wysokościowcu, możemy ją sobie w pełni uświadomić.
Kiedy zamkniemy teraz oczy i wyobrazimy sobie, że w stupiętrowych drapaczach naszych nowoczesnych, wielkich miast istnieją niezliczone biura niezliczonych przedsiębiorstw, w których niezliczone rzesze ludzi zajęte są dyskusjami, planowaniem, kłótniami, knuciem spisków, wzajemnym oszukiwaniem się, współzawodnictwem, redagowaniem i wysyłaniem dokumentów itp., kiedy to wszystko sobie uprzytomnimy, możemy również odczuć istnienie wielkiej siły, która ich wszystkich gna.

Wszystkie aktywności pojedynczego człowieka stanowią źródło określonych sił. I kiedy siły działających stu tysięcy ludzi wytwarzają tysiące sił. I kiedy siły działających stu tysięcy ludzi wystąpią skłębione razem, wówczas staną się one nieopisanie mocną, z niczym nieporównywalną siła, tak zwaną „karmą kolektywną”. Dlatego też rozróżnia się między „indywidualną” karmą pojedynczego człowieka, a „kolektywną” – wytwarzaną przez splątane ze sobą czynności grupy ludzi.

Oto karma kolektywna, która popycha naprzód ludzkie życie i dziej, warunkując kołowrót Wszechświata. Karma kolektywna jest dla dziejów wszechświata siła nie tylko napędową, bowiem poza tym, że tworzy (i napędza – przyp. tłum.), jednocześnie niszczy.

Przed wieloma laty oglądałem film „The Naked Jungle”(„Wojna mrówek”), z dryblasem Hestonem w roli głównej. Film ten przestania typowego amerykańskiego bohatera, który w Ameryce Południowej udaje się do dzikiej, odległej brazylijskiej wsi i w jej okolicy karczuje dziewiczy las, by zdobyć ziemię pod uprawę. Spędza ta kilka twardych lat, ociekających krwią i potem. Po pewnym czasie staje się w okolicy wpływową osobistością, posiadaczem plantacji kawy i owoców. Bogactwa jego rosną do tego stopnia, że zaczyna odgrywać znaczącą rolę w państwie. Tego szanownego powszechnie bohatera nie przeraża nic między ziemią i niebem. Wiele lat zeszło mu na walce z przeciwnościami natury, pokonały okrutnych tubylców, włóczęgów i lokalnych bandytów. Nie było dlań sytuacji na tyle trudnej, by nie potrafił znaleźć wyjścia. Nie było w jego życiu wroga, bądź niepomyślnych okoliczności, które zmusiły go do kapitulacji. Był rzeczywiście doskonałym przykładem zwycięskiego bohatera. Pewnego roku, pośród mieszkańców owej okolicy rozeszła się siejąca popłoch pogłoska, że wkrótce na nadciągnąć inwazyjna armia mrówek, i to dokładnie właśnie na tereny przezeń zamieszkałe. Wiele poszlak wskazywało, że pogłoska może się sprawdzić.
Najpierw porzucili okolicę tubylcy, potem nastąpił exodus lokalnego rządu, a jako ostatni wynieśli się chyłkiem okoliczni, odważni dzierżawcy ziemi. Na dwa dni przez inwazją, w tętniącej życiem dżungli widziało się setki i tysiące ptaków i leśnych zwierząt, które porzuciły swe kryjówki szukały ratunku w ucieczce.

Wkrótce potem daje się słyszeć niewyraźne, z chwili na chwilę narastające brzęczenie. W oddali widać wielką, wciąż gęstniejącą, czarną chmurę; czarno-szary obłok ogarniający świat jest niczym innym jak chmarą lecących mrówek, napierających z siłą lawiny. Wszędzie wszystko zostało doszczętnie ogołocone. Mięso, skóra i sierść zwierząt, plantacje melonów, liście, gałęzie, nawet pnie i kora drzew – wszystko zostało pożarte, a zboże tak obrane, że nie stało nawet chwastów. W całej okolicy, prócz zalewającego świat morza mrówek, nie widziało się ani jednej żywej istoty.

Niegdyś sam miałem sposobność przeżyć pustoszący nalot szarańczy i widziałem co po sobie pozostawiły. Jednak szarańcza pożera tylko rośliny. Nie tknie zwierząt , ludzi czy przedmiotów. Natomiast południowoamerykańskie mrówki pochłaniają dosłownie wszystko co się nawinie, nie pozostawiając ani włoska, ani listka, ani źdźbła trawki.

Kiedy zatem ujrzałem w kinie jak te mrówki zasłoniły całe niebo i przykryły całą ziemię, wstrząsnął mną dreszcze i muszę tu wyznać, że ogarnęło mnie przerażenie.

Czyż nie jest to najbardziej życiowa ilustracja potęgi działania siły karmy ?

Wkrótce potem mrówki zniknęły z planu i kamera znowu pokazała góry i doliny, zupełnie już pozbawione zieleni. Popielate pobojowisko było pożółkłą, martwą ziemią, obdartymi do cna, martwymi drzewami – martwym krajem.

Najlepszym sposobem umożliwiającym zrozumienie procesu działania karmy jest ukazanie scen wojennych, gdzie można bezpośrednio zaobserwować działanie karmy kolektywnej, prowadzącej na śmierć tysiące ludzi i zmuszającej ich do takich czynów, których – w gruncie rzeczy – nie chcieliby spełniać. W dzieciństwie obserwowałem wojnę między czerwonymi i fioletowymi mrówkami.
Front miał ponad trzydzieści metrów długości, obie strony stosowały w walce niezliczone fortele, padłe mrówki piętrzyły się niczym pagórki. Wojna ciągnęła się przez trzy doby i jeszcze przez dłuższy czas po jej zakończeniu mrówki uprzątały trupy.

Wówczas właśnie uświadomiłem sobie, że to właśnie może być karma, o której mówią buddyści.

Inny przykład: We wszystkich chińskich wsiach znajdują się gliniane zbiorniki, do których zbiera się nawóz rozwożony następnie na pola. Latem zbiorniki te bywają pełne robactwa. Kiedy więc obserwuje się te zwierzęta, zatykając nos, wtedy również można pojąć co znaczy „karma”. Moglibyśmy zdziwić się stwierdzając, że wśród gnijących cuchnących odpadków, jakie składają się na nawóz, żyje sobie wesoło i z przyjemnością tak wiele istot, nie postrzegając smrodu.

Wróćmy do naszego farmera. Przeżycia tego twardego i zgorzkniałego człowieka mogły zapewne przynieść komuś innemu odmienne zgoła doświadczenia. Z radością jest tak samo; różnica w sposobie przeżywanie jest tylko i wyłącznie wynikiem zróżnicowanie karmy kolektywnej.

Karma jest więc pierwotną siłą napędową, energia, która tworzy, podtrzymuje i niszczy życie wszystkich istot, a także istnienie świata.

Cóż jednak jest podstawą tej siły napędowej ? Buddyjska odpowiedź na to pytanie brzmi: „Ów napęd pochodzi z woli życia, wypływającej ze źródeł o nazwach awidja i samskara.”
-Awidja – to niewiedza, głupota;
-samskara – jest rodzajem instynktownego impulsu, który w efekcie prowadzi do działania.

Posługując się terminologią nowoczesną, określamy awidję i samskarę mianem pewnego rodzaju wrodzonej, ślepej woli w akcji [Są rodzajem wrodzonego i na zwykłym poziome nie podlegającego kontroli działania odruchowego. (p. tłum.)] lub ukrytym w głębokich pokładach podświadomości impulsem.

Wyjaśnia to drugą Szlachetną Prawdę buddyjskiej nauki, prawdę o powstaniu cierpienia. Jednakże, żeby ułatwić zrozumienie posłużmy się przy wyjaśnieniach językiem zachodniego filozofa – Schopenhauera. Powiada on, że pierwotną siłą motoryczną, która napędza świat, jest powstająca w podświadomości i wrodzona „wola”.
Rozróżnia się dwa elementarne rodzaje woli: 1. wola życia, 2. wola działania. Te dwa komponenty składają się na właściwe”Ja”. W swym dziele „Świat jako wola i przedstawienie” („Die Welt als Wille und Vorstellung”) Schopenhauer pisze:

„W głębi świadomości ujrzałem prawdziwe, elementarne, rzeczywiste „Ja”… Jest ono pierwotną, spoza czasu i przestrzeni zmierzającą ku działaniu siłą, która nie ma żadnej przyczyny. Siła ta wyraża się w instynktownym impulsie. Owa wrodzona wola jest prawdziwym ” Ja”. Ludzkie ciało jest niczym innym, jak tylko wyrazem tej wrodzonej woli… Pojawia się ona jako ślepa siła, kształtująca również materię nieożywioną – kamienie czy metale. Oto wyraz poruszeń woli, kształtującej aktywność „samoświadomego” ducha i aktywność świadomościową człowieka. Również w świecie roślin możemy zaobserwować te nieświadome dążenia. Drzewa (nieświadomie) rosną ku górze, gdyż potrzebują światła słonecznego, a ponieważ jest im niezbędna woda – ich korzenie rosną wgłąb ziemi … Wola przejawia się również w ten sposób, że poszczególne istoty rozwijają się w konkretny sposób i wedle określonego porządku, podczas gdy ona rządzi ich rozlicznymi celowymi aktywnościami . Aby zaspokoić swe potrzeby wola posługuje się rozmaitymi organami, które dopomagają jej w osiąganiu celu. Na przykład, zwierzęta drapieżne, które zabijają i pożerają inne istoty, maja ostre pazury i mocną konstrukcję, a w tym które muszą bronić się za pomocą samego tylko łba – wyrastają rogi … Przeto można powiedzieć, wola życia jest siłą napędową wszelkich zjawisk życiowych.”

Tak opisaną przez Schopenhauera wolą zamieszkuje pozornie wewnętrzna mądrość mistyczna i siła, która w tajemniczy sposób kształtuje narządy żywych istot.
Myszy i szczury mają szczególnie ostry wzrok i pazury, które są środkiem realizacji ich starań o utrzymanie się przy życiu, tak jak jeż jest pokryty kolcami. Wszystko to powoduje owa nieświadoma wola po to, by istoty – wzrastając tak, a nie inaczej – mogły osiągnąć swój życiowy cel.

Jeśli chodzi o wolę aktywności (jako instynktowną żądze żywych istot), to rzuca się w oczy, iż wszystkim istotom objawia się ona jako nieskończone pasmo cierpień. Już samo przedstawienie życia w więzieniu wzbudza trwogę. Wszystko to jest dowodem na istnienie różnych rodzajów woli aktywności, która wymaga zaspokojenia.

Ta wrodzona wola jest zazwyczaj nieświadoma lub podświadoma, a zatem o pierwotny, głęboko zakorzeniony impuls funkcjonuje w niewyraźnym i niejasnym stanie świadomości. Świadomość myślenia jest cechą nabytą, nie wrodzoną, podczas gdy owa napędzająca wola życia jest wrodzona. Przeto wola życia należy do strefy podświadomości.

Reasumując: Powiedziano, iż przyczyną karmy jest nieświadoma, instynktowna wola życia, a także wola (potrzeba) aktywności – właściwa wszystkich istotom i powstająca z owej wrodzonej ślepej woli napędzającej.

Więcej interpretacji karmy :
2. karma jako tajemnica;
3. karma jako „przeznaczenie”;
4. karma jako związki;
5. karma jako wyraz sprawiedliwości;
6. karma jako czynnik kształtujący charakter człowieka.
znajduje się w :
Garma C. C. Chang – Nauka o karmie

Powiązane posty

• Los, karma, wolna wola?

• Prawo przyczyny i skutku

• Reinkarnacja?

• Wielcy ludzie – o reinkarnacji.

• Przebudzenie.

• Czy można zmienić karmę?

• Czy śmierć jest największym złem?

KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a

25 Niedziela Maj 2008

Posted by ME in zdrowie

≈ 59 Komentarzy

Tagi

ajurweda, Bates, Bates H. William, buddyzm, czarne przedmioty, dioptria, dioptrie, huxley, jantra, leczenie wzroku, mandala, mandale, medycyna niekonwencjonalna, Medytacja, Naturalne leczenie wzroku bez okularów, naturalne metody leczenia, palming, palusiński, poprawa ostrości widzenia, poprawa ostrości wzroku, poprawa wzroku, relaks wzroku, sztuka widzenia, techniki widzenia, uleczenie, usunięcie wady wzroku, uzdrowienie, wada wzroku, wadżrajana, wyleczenie wady wzroku, wzrok, zdrowie, ćwiczenia oka, ćwiczenia wzroku



Doktor William Horatio Bates był bez najmniejszych wątpliwości geniuszem na miarę XX wieku.
W wieku przyspieszonego postępu naukowo-technicznego wyprzedził swoją epokę o całe stulecie, co w czasach wcześniejszych oznaczałoby minimum kilkaset lat.
To jeden z aspektów znamionujących cechy geniuszu.
Kolejne cechy to tytaniczna praca i zdolność do wysunięcia całkowicie nowej teorii, której założenia diametralnie różniły się od współczesnych mu naukowych ustaleń, nota bene niewiele różniących się od aktualnych poglądów oficjalnie lansowanych przez okulistykę w zakresie ogólnej fizjologii, mechaniki i optyki funkcjonowania oka.
Miarą jego geniuszu i tytanicznej pracy były dziesiątki tysięcy wyleczonych pacjentów, a niejako skutkiem ubocznym, głęboki ostracyzm środowiska medycznego.
Chociaż teoria Bates’a jest często kwestionowana w części teoretycznej, jako oparta na błędnych założeniach, to jednak nikt nie kwestionuje setek tysięcy udokumentowanych przypadków osób, które dzięki jego metodzie odzyskały prawidłowy wzrok.
Warto w tym miejscu dodać, że jak zwykle w takich sytuacjach do Bates’a trafiały najtrudniejsze przypadki, osoby najbardziej zdesperowane, którym nikt nie potrafił pomóc.
To co jest również znamienne dla genialnych odkryć, to fakt że postać i sama metoda Bates’a jest stosunkowo mało znana i chociaż dzięki niemu na całym świecie żyją miliony dobrze widzących osób, to na naszym rodzimym gruncie mało który okulista w ogóle słyszał o takiej postaci i tej metodzie leczenia wzroku.

Dr William H. Bates urodził się w Newark w Stanie New Jersey w 1860 r. Ukończył Cornell University w 1881, stopień medyczny uzyskał w 1885 w College of Physi-cians and Surgeons. Rozpoczął praktykę w Nowym Jorku, równocześnie pracując w Manhattan Eye and Ear Hospital, Bellevue Hospital (1886-1888 ) i w New York Eye Infirmary (1886-1896 ). Otrzymał tytuł profesora w wieku 26 lat, prowadził prace badawcze odkrywając wraz z zespołem między innymi adrenalinę, wykładał w New York Postgraduate Medical School and Hospital w latach 1886-1891. W 1886 zrezygnował z pracy w szpitalach zajmując się przez szereg lat pracami badawczymi. Po powrocie do praktyki pracował w Harlem Hospital (1907-1922 ). Książkę “Better Eyesight Without Glasses” opublikował po raz pierwszy w 1919 r., a więc niemal po trzydziestu latach leczenia pacjentów, pracy badawczej i naukowej — w wieku 59 lat.

Metoda Bates’a została rozwinięta i udoskonalona (o ile było to w ogóle możliwe) przez szereg jego następców i obecnie jest powszechnie uznawana, stosowana i nauczana w instytutach naturoterapii na całym świecie.
Bates prezentując wyniki swoich badań i rewelacyjne rezultaty stosowania swojej metody był w ostrej opozycji do naukowego establishmentu swoich czasów.
Jak można zauważyć, ta książka jest w dużej mierze polemiką z powszechnie wówczas akceptowanymi teoriami i praktyką leczenia wad i chorób oczu.
Co więcej ta książka i zawarte w niej treści nie przystają również do współczesnych nam poglądów okulistów końca XX wieku. Posłużę się tutaj cytatami z pozycji wydanej w 1993 r. przez wydawnictwo W.A.B. Autorstwa okulisty dr Guy Lefebvre pt. “Zaburzenia wzroku” (wyd. oryg. 1991 r.). Przedstawione w niej opinie i poglądy jako żywo przypominają teorie z końca XIX w. cytowane przez Bates’a:
– “(…) To pierwsze oznaki starczej nadwzroczności. Nie denerwuj się jednak, bo to nie żadna choroba. To efekt stwardnienia soczewki, która traci elastyczność i nie może odpowiednio się przekształcić, by umożliwić widzenie z bliska.
– Jedynym lekarstwem są okulary (sic!).
Wątpliwe pocieszenie, że nikogo to nie ominie”.(str. 101)
Cóż za defetystyczna i pesymistyczna postawa. Przecież to tak jakby powiedzieć choremu pacjentowi:
– “wkrótce pan umrze, nie ma dla pana lekarstwa, możemy dać panu tylko środki przeciwbólowe. Ale niech się pan nie martwi, przecież każdy umiera”.

W zestawieniu z faktami, z tysiącami udokumentowanych przypadków wyleczenia starczowzroczności, wreszcie po zapoznaniu się z rozdziałem 16 książki Bates’a traktującym o tej wadzie, czytelnik zyska możliwość wyrobienia sobie poglądu na to, jak można określić stanowisko francuskiego okulisty.
Inne nie mniej ponuro brzmiące wersy zaczerpnięte z tej aktualnej publikacji wyrażają opinie o beznadziejnie złych rokowaniach w przypadkach innych wad wzroku:
– “(…) krótkowzroczność zwykła często zaczyna się w wieku szkolnym i czasami rozwija się bardzo gwałtownie. Na Boże Narodzenie dziecko czytało jeszcze 10/10, a podczas letnich wakacji nie widziało statku w dali i mrużyło oczy.
Już przy krótkowzroczności l dioptria widoczność zmniejsza się o 2/10. Co roku będzie się zwiększać i nie ma na to rady. (sic!) w końcu sama się ustabilizuje (…).
Czy można powstrzymać jej rozwój?
Niestety nie, i nie ma znaczenia, czy nosi się okulary stale czy nie, czy zaczęło się je nosić wcześnie czy późno. I tak się rozwija.
Nawet gdy pozornie się ustabilizuje, zawsze możliwy jest jej rozwój (…). Jedno jest pewne. Krótkowzroczność nie maleje z wiekiem”, (str. 91)
Po zapoznaniu się z treścią książki Bates’a, czytelnik zdobędzie świadomość tego, że rzeczywiście jedno jest pewne: czas zmienić ustalone przed z górą stu laty poglądy dotyczące funkcjonowania i wad wzroku.

O ile same założenia i teoretyczne podstawy metody Bates’a bywały przyczyną sporów, o tyle nikt nie kwestionował jego rzeczywistych, nieraz graniczących z cudotwórstwem udokumentowanych w pracach naukowych i archiwach dokonań.
Przypadki wyleczeń pozornie beznadziejnych przypadków, były przedmiotem badań i dociekań wielu współczesnych Bates’owi okulistów podejrzewających oszustwo naukowe, a nawet szarlatanerię.
Jednakże sam Bates był zarówno lekarzem jak i naukowcem i jego praca spełniała wszelkie wymogi metodologii jak i weryfikacji przeprowadzonych badań i eksperymentów.
Na koniec sami wyleczeni z przeróżnych chorób i wad wzroku stanowili naoczne świadectwo skuteczności metody.

Najbardziej chyba znanym przykładem jest historia wybitnego pisarza A. Huxley’a, który w wyniku długotrwałej i ciągle pogarszającej się wady wzroku, pomimo stosowania coraz mocniejszych szkieł, doszedł do stanu, gdy jego podstawowe zajęcie — czytanie, w wieku 46 lat stało się niemożliwe.
Jego jedno oko było w stanie rozróżnić jedynie światło i ciemność, drugie zaś przy pomocy bardzo silnych okularów i ciągłym zakrapianiu atropiny pozwalało rozróżniać znaki wielkości 25 centymetrów z odległości niecałych trzech metrów.
Przy czym widzenie powodowało bezustanne zmęczenie i napięcie.
W 1939 r. Huxley po kilku miesiącach intensywnych ćwiczeń reedukacji wizualnej, mógł czytać bez okularów, zaś niemal niewidzące uprzednio oko, rozpoznawało na tablicy Snella literę wielkości 3 centymetrów z odległości 30 cm.

To co wydaje się najbardziej znamienne u Bates’a to podejście do pacjenta i jego choroby. Bates nie zastanawiał się, tak jak to czynią niemal wszyscy okuliści w jaki sposób dobrać pacjentowi najlepsze szkła.

On myślał o tym jak można naprawdę pomóc danemu pacjentowi, czyli jak go wyleczyć z dolegliwości tak aby był w stanie zdrowia, czyli równowagi organizmu, aby mógł normalnie widzieć.
Powiedzmy sobie jasno, że przepisanie okularów przez okulistę pacjentowi z wadą wzroku, absolutnie nie przybliża go do zdrowia!
Często bywa nawet zupełnie odwrotnie.
To tak jakby do chirurga przyszedł pacjent ze złamaną nogą, a ten patrząc na niego, nie składając i nie gipsując mu nogi obdarowałby pacjenta wózkiem inwalidzkim i proszkami uśmierzającymi ból, mówiąc: “no o co chodzi, przecież może się pan poruszać.”
Bates nie dawał wózka, on jak prawdziwy lekarz po prostu leczył ludzi z ich dolegliwości.

Ciekawym i jakże nowatorskim wątkiem w pracach Bates’a było odkrycie wzajemnych powiązań ciała, umysłu, pamięci i wyobraźni.

Funkcjonowanie i sposób działania zastosowanych przez Bates’a technik stało się tak naprawdę zrozumiałe na gruncie współczesnej psychologii, dopiero w ostatnich dwudziestu latach.
Techniki pracy z wyobraźnią, ruchy i ustawienie pozycji ciała, ogólna koncepcja relaksacji, paradoksalna technika “gorszego widzenia”, nakładanie obrazu wyobrażonego na rzeczywisty, technika punktu, nacisk na stresogenne podstawy chorób oczu i ich nierozłączny związek z umysłem, to wszystko są przecież odkrycia psychologii końca lat 70. i 80. naszego stulecia!
Odkrycie efektu sprzężenia zwrotnego, przy którym wyleczenie wady wzroku, a często samo dojście pacjenta do stanu “centralnej fiksacji” pozwala na uwolnienie chorego od stresu stricte psychologicznego, to rzecz tak doniosła, że psychologowie i psychiatrzy powinni chylić czoła, gdyż daje im to narzędzie do obejścia metody i drogi analizy danego przypadku, na rzecz działania bezpośredniego poprzez skoncentrowanie się na (w tym przypadku) zmyśle wzroku i ewentualne późniejsze pogłębienie efektu terapeutycznego tradycyjnymi technikami.

Bates z iście amerykańskim pragmatyzmem, bynajmniej nie pomijając kwestii etiologii choroby, skoncentrował się głównie na pytaniu jak ją wyleczyć.
Stąd też niektóre z proponowanych przez niego ćwiczeń mogą się wydać paradoksalne i absurdalne, lecz one głównie i to w skuteczny sposób odpowiadają na pytanie: jak?

Pragnę w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że jedna z bardzo skutecznych psychologicznych technik terapeutycznych rozwinięta pod koniec lat osiemdziesiątych naszego stulecia, NLP (programowanie neurolingwistyczne) jest jakby żywym odbiciem praktycznych idei Bates’a. Na bazie NLP można wyjaśnić tak wysoką skuteczność metody Bates’a.
Zakładając, że w ciągu naszego życia ukształtowaliśmy w naszej psychice i w naszym ciele zespół programów odpowiadających na sytuacje powtarzalne i podobne, i że mamy niemal stuprocentową tendencję do powtarzania i stosowania tych programów (w dosyć ubogiej i niewielkiej wbrew pozorom wariacji), możemy stwierdzić, że posiadamy (w przypadku wady wzroku) “program” niewłaściwego używania zmysłu wzroku.
Tak, tak, całego zmysłu, a nie tylko oka.

Jedynym możliwym rozwiązaniem jest “przeprogramowanie” tej niepożądanej tendencji, czy też sytuacji. Te programy na poziomie fizjologicznym to tendencja do przebiegu informacji w mózgu po stale tych samych sieciach neuronowych, kodujących metodą ciągłych powtórzeń wciąż ten sam układ.

Czy ten układ jest ogólnie korzystny czy nie z punktu widzenia naszych interesów, dla naszego superkomputera — mózgu nie ma najmniejszego znaczenia. Zmiana programu wymaga wytworzenia nowej neuronowej “ścieżki” informacyjnej i nie jest to takie proste.

Otóż w świetle ostatnich odkryć, techniki zaproponowane przez Bates’a dzięki zastosowaniu paradoksu, wizualizacji, nakładania obrazów wyobrażonych na faktycznie widziane, lub prawie widziane, poprzez widzenie “gorsze” tam gdzie dotychczas widziało się lepiej, oraz dzięki rewelacyjnej, niemal mistycznej (o czym za chwilę) technice czarnej kropki, okazują się być ogromnie skuteczne w owym “przeprogramo-wywaniu” ścieżek neuronowych, którymi podążały dotychczas impulsy z bitami informacji.
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę psychologów na to, jak niezmiernie ważne i doniosłe w znaczeniu są implikacje wynikające z odkrytych przez Bates’a korelacji pomiędzy poprawą stanu zdrowia oczu i zdrowia psychosomatycznego, a co za tym idzie, zadziwiających postępów w nauce dzieci w klasach (szkołach) specjalnych , jak
Rzecz, która teraz u progu XXI w zaczyna docierać do naszej świadomości, została następująco zdiagnozowana przez Bates’a: “napięcia wzroku i wynikająca z niego wada refrakcji, jest tylko zewnętrznym przejawem napięcia umysłowego”.

Bates oczywiście nie rozpatrywał zagadnień wad wzroku z powyżej zaprezentowanego punktu widzenia. Z prostotą geniuszu swojego rodaka Edisona doszedł do wniosku, że jeżeli zaszedł proces powiedzmy niekorzystny, to należy go odwrócić. Zatem jeżeli przy bliskowzroczności oś gałki ocznej jest zbytnio wydłużona, to dlaczego nie miałaby z powrotem ulec spłaszczeniu. Jeżeli zaś przy dalekowzroczności uległa spłaszczeniu, to też nie ma przeszkód, żeby ją wydłużyć. Odpowiedź na pytanie jak, zajęła mu ponad dwadzieścia lat naukowych badań i dociekań, lecz na szczęście dla nas ta odpowiedź zawarta jest w tej oto książce.

Niektórzy mogą twierdzić, że Bates nie był tak bardzo odkrywczy i nowatorski, jako że metody leczenia wzroku podobne w założeniach, a nawet sposobach obecne były we wschodnich systemach leczniczych i medytacyjnych od tysięcy lat.
Technika relaksacji to pierwszy z licznych przykładów, inny to centralna fiksacja, której dokładny odpowiednik nazywa się tratak w medycynie ajurwedycznej, a liczne sylaby, mandale lecznicze, jantry i specjalne leczące wzrok obrazki z sylabami wraz z odpowiadającymi im technikami patrzenia na nie, mogą stanowić odpowiedniki dynamicznej relaksacji wzroku osiąganej w Bates’owskich ćwiczeniach przesuwania i kołysania.
Lecz wielkość Bates’a polega na samodzielnym dojściu do tych rozwiązań i spójności całego systemu, wobec braku jakiegokolwiek odpowiednika w systemie nauki zachodniej czy wschodniej.

Te nasuwające się zbieżności ze wschodnimi systemami leczenia i medytacji wskazują na fakt jak wielką ilość wiedzy i informacji czerpał Bates z własnego doświadczenia i własnej intuicji.
Jest coś fascynującego nawet w tak prostym ćwiczeniu jak palming.
Osobiście cierpię na niewielką wadę bliskowzroczności i tłumacząc tę książkę zacząłem wypróbowywać niektóre spośród podanych ćwiczeń.
Doświadczenie z palmingiem okazało się niespodziewanym przeżyciem.
Polegało to po pierwsze na tym, iż okazało się że zobaczenie czarnego koloru wcale nie jest takie łatwe jak się to na pozór wydaje!
Początkowo wykonując to ćwiczenie od razu zobaczyłem dość intensywny czarny kolor, ale szybko zorientowałem się, że sam siebie po prostu oszukuję, że przesuwają się jaśniejsze, a nawet żółtawe plamy, jakieś błyski i że wcale nie jest czarno, ale dość szaro.
Palming okazał się swoistym testem prawdy.
Miarą stopnia samooszukiwania się.
Wówczas zgodnie z sugestią Bates’a zacząłem przypominać sobie czarne przedmioty, takie jak fortepian, gumowce, lakierki, kot, studnia, dziura itp. I proszę sobie wyobrazić, że te przedmioty nie chciały być przed oczyma mojej wyobraźni stuprocentowo czarne, nie chciały osiągnąć takiej czerni jaką prezentowały w rzeczywistości.
Gdy jednak okiem wyobraźni udałem się w głąb wyimaginowanej studni, zrobiło się coraz ciemniej i po jakimś czasie prawie całkiem czarno.
I wtedy zdarzyła się rzecz niesłychana, mój umysł zareagował nagłym lękiem i rozjaśnił obraz. Poczułem brak odniesienia i poczucia bezpieczeństwa w tego rodzaju absolutnej czerni, na zasadzie: lepsze znane piekiełko niż nieznany raj.
Było to dotknięcie nieznanego, stanu pełnej relaksacji wzroku, stanu od którego mój umysł niechętny zobaczeniu odległych przedmiotów nieświadomie cały czas umyka.
I natychmiast pojawiła się refleksja: proste ćwiczenie, a jakie walory poznawcze.

Inne refleksje to narzucające się relacje pomiędzy systemami medytacyjnymi praktykowanymi szczególnie w buddyzmie tybetańskim wadżrajana, oraz we wcześniejszej od buddyzmu tybetańskiej tradycji dzogczien i bon.
Otóż systemy te wykorzystują w wielkiej mierze techniki medytacyjne oddziaływające między innymi na zmysł wzroku.
O ile wadżrajana kładzie nacisk na budowane w wyobraźni wizualizacje przedstawiające najróżniejsze sceny wypełnione postaciami bodhissatwów, daków, dakiń i nieraz wielkiej liczby innych postaci, odwzorowanych na tradycyjnych malowanych na płótnie obrazach — tankach.
O tyle system dzogczien stosuje metody bardziej “inwazyjne”, czyli długotrwałe wpatrywanie się w niebo, przestrzeń, a nawet w słońce.

Kolejną techniką w dzogczien to 49-dniowe odosobnienie adepta w absolutnej ciemności.
Takie odosobnienie w ciemności to przecież niemalże długotrwały palming.
Tybetańczy-cy są przekonani, że oczy łączą się specjalnym kanałem energetycznym bezpośrednio z sercem. Ten kanał nosi nazwę kati i łączy oczy z pustą fizjologicznie przestrzenią wewnątrz fizycznego serca, gdzie mieści się cielesny odpowiednik wyższego stanu uogólnionej świadomości rigpa.

Kolejną wskazówką pozwalającą domniemywać, że rozwój poprawnie pracującego zmysłu wzroku może prowadzić do rozwoju ducha, są zdolności siddhi rozwijane przez wielkich praktykujących joginów.
Jedną z takich zdolności to nadzwyczajnie ostry wzrok (np. możliwość przeczytania na znajdującej się na horyzoncie butelce napisu “Coca-Cola”).
Umysł i ciało działają na zasadzie sprzężeń zwrotnych.
Jeżeli usprawnimy, któryś z naszych organów, usprawnimy także umysł.
Wzrok to nasza główna brama percepcji otaczającego świata.

Bates stwierdził, że dobrze ześrodkowany wzrok, to dobrze ześrodkowany umysł. Dobry wzrok to także wzrok zrelaksowany.
Mając takie właśnie “dobre spojrzenie” na pewno możemy nie obawiać się żadnych chorób, czy to umysłowych, czy to cielesnych, bowiem każda choroba bierze swój początek z umysłu.

Wstęp Robert Palusiński z książki : Bates H. William – Naturalne leczenie wzroku bez okularów

Powiązane posty:

• Ulecz swoje ciało !

• Stres i napięcie = początek choroby !

• Filozofia zdrowia

• Tajemnica Twego ciała

• Akupunktura a medycyna współczesna

Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

06 Wtorek Maj 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 5 Komentarzy

Tagi

budda, buddha, buddyzm, chwasty, doświadczenie, filozofia, krople, Medytacja, mistrz, morze, ocean, spokój, suzuki, umysł, wodospad, Zen, zrozumienie, życie

„Kiedy odczuwamy piękno rzeki, kiedy jesteśmy zjednoczeni z wodą, intuicyjnie jednoczymy się też z naszą wewnętrzna naturą”

Byłem w Parku Narodowym Yosemite, gdzie widziałem ogromne wodospady.
Najwyższy z nich ma 1340 stóp wysokości (408 metrów) i woda spada z niego jak kurtyna zrzucona z wierzchołka góry.
Nie wydaje się spadać szybko, jak można by się spodziewać, odległość sprawia, że wygląda, jakby spadała bardzo powoli. I woda nie spada jako jeden strumień, lecz jest podzielona na wiele malutkich strumyczków.
Z daleka przypomina kurtynę.
Myślę, że spadanie z wierzchołka tak wysokiej góry musi być bardzo trudnym doświadczeniem dla każdej kropli wody.
Potrzeba czasu, wiecie, długiego czasu, aby woda w końcu dotarła do podstawy wodospadu. I wydaje mi się, że można do tego przyrównać nasze ludzkie życie.

W naszym życiu spotykamy wiele trudnych doświadczeń. Ale jednocześnie, pomyślałem, woda pierwotnie nie była rozdzielona, lecz była jedną całą rzeką.
Tylko wtedy, gdy jest rozdzielona, ma jakąś trudność w spadaniu.
Jest tak, jakby woda była pozbawiona jakiegokolwiek uczucia, kiedy jest jedną rzeką. Tylko wtedy, gdy jest rozdzielona na wiele małych kropel, może zacząć mieć czy wyrażać jakieś uczucia.

Zanim się urodziliśmy, nie mieliśmy żadnych uczuć, byliśmy zjednoczeni z wszechświatem.
Jest to zwane „nic prócz umysłu”, „esencją umysłu” albo „wielkim umysłem”. Kiedy poprzez narodziny oddzielamy się od tej jedności, tak jak woda spadająca z wodospadu rozdzielona jest przez wiatr i skały, wówczas pojawia się uczucie.
Macie trudności, ponieważ macie uczucia. Przywiązujecie się do własnego uczucia, nie wiedząc jak ono powstaje.
Kiedy nie uświadamiacie sobie, że jesteście zjednoczeni z rzeką czy wszechświatem, odczuwacie strach. Woda, czy podzielona na krople, czy też nie, pozostaje wodą.
Nasze życie i śmierć są tym samym. Gdy to sobie uprzytomnimy, zniknie lęk przed śmiercią i wszelkie trudności w naszym życiu.
Kiedy woda powraca do swojej pierwotnej jedności z rzeką, nie żywi dłużej do niej żadnego indywidualnego uczucia, odzyskuje własną naturę i znajduje spokój. Jak bardzo zadowolona musi być woda, gdy powraca do pierwotnej rzeki!
Jeśli tak jest, jakie będziemy mieli uczucie, kiedy umrzemy!
Myślę, że jesteśmy tacy jak woda w czerpaku. Znajdziemy wówczas spokój, doskonały spokój. Teraz może się to nam wydawać zbyt doskonałe, ponieważ tak bardzo jesteśmy przywiązani do naszego własnego uczucia, do naszego indywidualnego istnienia.
Jeśli o nas chodzi, na razie żywimy pewien strach przed śmiercią, ale z chwilą, gdy odzyskamy naszą pierwotną, prawdziwą naturę, pojawi się nirwana.

Kiedy je znajdziecie, będziecie mieli całkowicie nową interpretację waszego życia. Podobne to będzie do mojego doświadczenia, kiedy zobaczyłem wodę w wielkim wodospadzie. Wyobraźcie sobie! 1340 stóp wysokości.

Kiedy osiągamy to zrozumienie, znajdujemy prawdziwe znaczenie naszego życia. Kiedy osiągamy to zrozumienie, możemy pojąć piękno ludzkiego życia. Dopóki tego nie urzeczywistnimy, wszystko co widzimy jest tylko ułudą. Czasami przeceniamy piękno, czasami nie doceniamy lub ignorujemy je, ponieważ nasz umysł nie jest w zgodzie z rzeczywistością.

Bardzo łatwo mówić o tym w ten sposób, ale rzeczywiście to odczuć nie jest tak łatwo. Kiedy potraficie siedzieć w poczuciu jedności swojego umysłu i ciała, pod obserwacją świadomości, możecie z łatwością osiągnąć ten rodzaj właściwego rozumienia.
Wasze codzienne życie odnowi się bez przywiązywania do starej, błędnej interpretacji życia. Kiedy urzeczywistniacie ten fakt, odkryjecie jak bezsensowna była wasza dawna interpretacja i jak wiele podejmowaliście bezużytecznych wysiłków.
Odnajdziecie prawdziwe znaczenie życia i nawet jeśli napotkacie trudności, spadając wprost z wierzchołka wodospadu do podstawy góry, będziecie cieszyć się swoim życiem.

Chwasty

Każde istnienie jest uzależnione od czegoś innego. Ściśle mówiąc, nie ma żadnych oddzielnych indywidualnych istnień. Istnieje po prostu wiele nazw dla jednego istnienia. Czasami ludzie kładą nacisk na jedność, ale to nie jest nasze rozumienie. Żadnego aspektu nie podkreślamy w sposób szczególny, nawet jedności. Jedność jest cenna, ale różnorodność również jest cudowna.
Ignorując różnorodność ludzie podkreślają jedno absolutne istnienie, ale jest to tylko rozumienie jednostronne.
W tym rozumieniu istnieje luka pomiędzy różnorodnością a jednością. Lecz jedność i różnorodność są tą samą rzeczą, a więc jedność powinna być doceniona w każdym istnieniu. To dlatego kładziemy nacisk raczej na codzienne życie niż na jakiś szczególny stan umysłu: Powinniśmy znajdować rzeczywistość w każdej chwili i w każdym zjawisku. To jest bardzo ważna sprawa.

Zenji Dogen powiedział: „Chociaż wszystko ma Naturę Buddy, kochamy kwiaty, a nie dbamy o chwasty”. Taka jest ludzka natura.
Ale to, że jesteśmy przywiązani do jakiegoś piękna, jest samo w sobie działaniem Buddy. To, że nie dbamy o chwasty, również jest aktywnością Buddy.
Powinniśmy o tym wiedzieć.
Jeżeli o tym wiecie, przywiązanie do czegoś nie jest błędem.
Jeżeli jest to przywiązanie Buddy, to jest to nieprzywiązanie. A więc w miłości powinna być nienawiść, czyli nieprzywiązywanie się.
A w nienawiści powinna być miłość, czyli akceptacja.
Miłość i nienawiść są jedną rzeczą. Nie powinniśmy przywiązywać się tylko do miłości. Powinniśmy akceptować nienawiść. Powinniśmy akceptować chwasty, bez względu na to, co do nich czujemy. Jeżeli o nie nie dbasz, nie kochaj ich, jeżeli je kochasz, to kochaj je.

Zazwyczaj krytykujecie siebie za to, że jesteście niesprawiedliwi dla waszego otoczenia, krytykujecie swoją nietolerancyjną postawę.
Lecz istnieje bardzo subtelna różnica pomiędzy zwykłą drogą akceptowania, a naszą drogą akceptowania rzeczy, chociaż mogą się one wydawać dokładnie takie same. Uczono nas, że nie ma luki pomiędzy nocą i dniem, żadnej luki pomiędzy tobą i mną.
To oznacza jedność.

Ale my nie podkreślamy nawet jedności. Jeśli to jest jedność, to nie ma żadnej potrzeby, by ją podkreślać.
Dogen powiedział: „Nauczyć się czegoś, to znaczy poznać siebie. „.
Nauczyć się czegoś, nie oznacza zyskania czegoś, czego się wcześniej nie wiedziało. Zanim się czegoś dowiesz, już to wiesz.
Nie ma żadnej luki pomiędzy „ja” zanim coś poznasz, a „ja” po poznaniu tego, żadnego rozdziału pomiędzy ludźmi głupimi i mądrymi.
Głupia osoba jest mądrą osobą, mądra osoba jest głupia. Ale zazwyczaj myślimy: „On jest głupi, a ja jestem mądry” lub: „Byłem głupi, ale teraz jestem mądry”. W jaki sposób możemy być mądrzy, jeśli jesteśmy głupi. Lecz w rozumieniu przekazywanym nam od Buddy nie ma żadnej różnicy pomiędzy człowiekiem głupim i mądrym.
Tak jest.
Ale jeśli to powiem, ludzie mogą pomyśleć, że podkreślam jedność.
Tak nie jest.
Nie podkreślamy niczego.
Jedyne, co chcemy zrobić, to poznać rzeczy takimi, jakie są. Jeżeli poznamy rzeczy takimi, jakie są, nie da się nic wyróżnić, nie sposób cokolwiek uchwycić i nie ma niczego do uchwycenia. Nie możemy podkreślić żadnego aspektu.
Pomimo to, jak powiedział Dogen: „Kwiat więdnie, mimo że go kochamy, a chwast rośnie, mimo że go nie kochamy”. Nawet jeśli tak jest, jest to nasze życie.

Nasze życie powinno być rozumiane w ten sposób. Wówczas nie ma żadnego problemu. Ponieważ podkreślamy jakiś szczególny aspekt, mamy zawsze kłopoty. Powinniśmy przyjmować rzeczy po prostu takimi, jakie są. Oto jak wszystko rozumiemy i jak żyjemy na tym świecie. Ten rodzaj doświadczenia jest czymś poza naszym myśleniem. W świecie myśli istnieje różnica pomiędzy jednością a różnorodnością, ale w samym doświadczaniu różnorodność i jedność są tym samym. Ponieważ tworzycie jakieś pojęcie jedności i różnorodności, pojęcie to usidla was.
I musicie kontynuować nie mające końca myślenie, chociaż w istocie nie ma żadnej potrzeby, aby myśleć.

Mamy wiele emocjonalnych problemów, ale te problemy nie są problemami rzeczywistymi, są czymś stworzonym, są problemami wyróżnionymi przez nasze egocentryczne myśli czy poglądy. Problemy istnieją, ponieważ coś wyróżniamy.
Ale właściwie jest rzeczą niemożliwą wskazać na coś szczególnego. Szczęście jest smutkiem, smutek jest szczęściem.
Szczęście jest w trudnościach, trudności są w szczęściu. Chociaż nasze sposoby odczuwania są różne, tak naprawdę nie są one różne, w swej istocie są tym samym.
—————————————————

Inne cytaty z Suzuki

„Każdy wyłania się z nicości, chwila za chwilą. To prawdziwa radość życia”.

„Mądrość jest gotowością umysłu „.

„Na co dzień nasze myślenie jest w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach egocen­tryczne. Dlaczego cierpię? Dlaczego mam kłopoty?”.

„Dla studiujących zen chwast jest skar­bem”.

„Urzeczywistnienie czystego umysłu w ułudzie – oto praktyka. Jeśli będziecie próbowali usunąć ułudę, będzie ona jedynie trwała bardziej uporczywie. Powiedzcie po prostu: Och, to po prostu ułuda’ i nie przejmujcie się nią.”

„Zanim deszcz przestanie padać, mo­żemy słyszeć ptaka. Nawet pod głębokim śniegiem widzimy przebiśniegi i świeżą zieleń.”

„To co nazywamy „ja”, to tylko wahadłowe drzwi, które poruszają się, kiedy wdy­chamy i wydychamy”.

„Danie swej owcy czy krowie dużej, przestrzennej łąki jest sposobem kontrolowania jej”

„Ponieważ radujemy się wszelkimi aspektami życia jako przejawami wielkiego umysłu, nie zabiegamy o jakąś nadmierną radość. Dlatego mamy niewzruszony spokój”.

„W medytacji twój umysł i ciało maja wielką moc akceptowania rzeczy takimi, jakie one są, bez względu na to, czy są przyjemne czy nieprzy­jemne „.

„Kiedy stajesz się sobą, zen staje się zen. Kiedy jesteś sobą, widzisz rzeczy takimi, jakie one są, i stajesz się jednym ze swoim otoczeniem „.

Fragmenty z : UMYSŁ ZEN, UMYSŁ POCZĄTKUJĄCEGO
Shunryu Suzuki

Powiązane posty

• Ogrody Zen
• Benedyktyn, demony i Zen
• Śpiew Ptaka
• Myśleć czy medytować…
• ABC medytacji
• Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh

Poznawaj siebie – podejście buddyzmu Zen

03 Poniedziałek Mar 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 6 Komentarzy

Tagi

buddyzm, Medytacja, mistrz, nauczyciel, poznanie, pustka, shunryu, suzuki, zazen, Zen, zendo, Świadomość

Umysł Zen, umysł poczatkującego, Shunryu Suzuki

Jeśli chcecie wiedzieć, czym jest woda, potrzebujecie nauki, a naukowiec potrzebuje laboratorium.
W laboratorium są różne sposoby studiowania tego, czym jest woda. Dzięki temu możliwe jest zarówno poznanie, z ja­kich elementów składa się woda, jakie przybiera formy, jak i poznanie jej natury.
Ale nie da się w ten sposób poznać wody samej w sobie.
Podob­nie jest z nami.
Potrzebujemy jakiejś nauki, ale przez samo studiowanie nauk nie można dowiedzieć się, czym jest „ja” w nas. Dzięki naukom możemy rozumieć naszą ludzką naturę. Ale nauki nie są nami, są tylko jakimś wyjaśnieniem nas. A więc, jeśli jesteście przywiązani do nauk czy nauczyciela, jest to wielki błąd. W chwili, gdy spotkacie nauczyciela, powinniście go opuścić i powinniście stać się niezależni. Potrzebujecie nauczyciela po to, abyście mogli stać się niezależni. Jeśli nie będziecie do niego przywiązani, nauczyciel pokaże wam drogę do was samych.
Macie nauczyciela dla siebie, a nie dla nauczyciela.

Rinzai, dawny chiński mistrz zen, mówił o czterech sposobach nau­czania. Czasami mówił o samym uczniu, czasami mówił o samej nauce, czasami dawał interpretację ucznia lub nauki i wreszcie – czasami nie dawał swoim uczniom w ogóle żadnych pouczeń.
Wiedział, że uczeń jest uczniem, nawet jeśli nie otrzymał żadnego pouczenia. Ściśle mówiąc, nie ma potrzeby uczenia ucznia, ponieważ uczeń sam jest Buddą, chociażby nie był tego świadomy.
A nawet jeśli jest świadom swojej prawdziwej na­tury, jeśli jest przywiązany do tej świadomości, to już jest to złe.
Kiedy nie jest tego świadom, ma wszystko, ale kiedy staje się świadomy, myśli, że to, czego jest świadom, jest nim samym – a to jest wielki błąd.
Czytaj dalej →

Świadomość

"Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
C.G.Jung


WSZYSTKIE POSTY BLOGA

Świadomość

• Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość
• „Przeszłość nie ma władzy nade mną”.
• Czy istnieją jakieś ograniczenia -czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
•Demony, które niosą Przebudzenie
• Czy rozwój duchowy postępuje etapami?
• Na jakim etapie swojego życia jesteś?
• Uwikłani w kulturę, tradycję, patriotyzmy…
• Moc tworzenia i moc niszczenia - nasze przekonania
• Podświadomość - kluczem do bogactwa
•Jak zachęcić podświadomość do współpracy
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Czym jest intuicja?
• Rozwijanie świadomej intuicji
• Poza „za” i „przeciw”. Intuicja.
• Inspirujące cytaty sławnych ludzi
• Zrób coś inaczej niż dotychczas !
• Spogladaj głębiej…
• Źródło natchnienia jest w Tobie
• Bez granic
• Nowy stan świadomości
• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość
•Zbiorowe wzorce cierpienia u kobiet
• Chłopcy i dziewczynki. Dwa światy?
• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie
• Nie możesz zgubić drogi
• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?
• Wybieraj swój świat świadomie
• Przestrzeń w Tobie
• Alaja - kosmiczna świadomość
• Holonomiczny wszechświat i… holograficzna świadomość
Holograficzny wszechświat
• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz
• Narodziny świadomości
• 48 minut absolutnej świadomości
• Życie - cytaty z Osho
• Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn
• Czym są Iluzje?



Prawo Przyciągania sekret-prawo-przyciagania

• Co to jest Prawo Przyciągania?
• Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
• Sekret Zdrowia
• Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.
• Uzdrowicielska potęga wizualizacji
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności - "The Secret"
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Prawo Przyciągania w działaniu: Historia sesji egzaminacyjnej TrueNeutral
•Sekret zrealizowany w życiu – relacja Boogy’ego.
•Bardziej ludzkie oblicze Sekretu – The Opus.
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część II
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część I

Związki

• Idea zazdrości - Bóg, kobiety i wartości.
• Ofiary i zwycięzcy. Filtry i schematy naszej podświadomości
• Imago - czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?
• Związki: Splot miłości i nienawiści - cześć I
• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych - cześć II
• Seks, impotencja i wolność
• Lęk przed zaangażowaniem w związku
• Zasady udanego związku miłości
• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością
• Lęk przed bliskością i wrażliwością. DDA
• Toksyczny związek, jak go uniknąć?
• Idealne partnerstwo
• Poczucie niepewności i gniew - w związku. DDA.
• Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !
• Demon zazdrości
• Czy Twoj partner Cię szanuje?
• Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.
•Kobiecość kontrolowana
• Miesiączka, orgazm i śmierć: Kobiecy biegun.
•Lęk i kontrola w związku
• Seks - niszczy czy wyzwala?
• Doceń Twój związek…
• Jak pokonać lęk przed zranieniem?
• Dobre i złe strony partnerstwa
• Intymność a uległość
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni
• Czym jest miłość ? Cytaty mistrzów
• Rozmowy z Bogiem – o miłości i zazdrości.

Pomiędzy ludźmi

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem
“Wziąć odpowiedzialność za własne życie” – zalety i pułapki.
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni.
• Dystans. Sztuka życia.
• Czy warto być czasem… samolubem?
• Jak prowadzić dyskusje?
• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.
• Polityka, Polacy i…narzekanie.
• Nie zakładaj nic z góry
• Jak nie mieć wrogów?
• Czy warto się kłócić?
• Czy umiesz wybaczać?
• Przebaczenie. Uzdrowienie emocjonalnych ran.
• Ocean współczucia
• Pięć etapów Radykalnego Wybaczania
• Czy jesteś robopatą?
• Czy jesteś otwarty?
• Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?
• Czy umiesz uwolnić się od opinii innych ludzi?
• Czy umiesz być życzliwy na co dzień?
• Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?
• Zbuntowany tekst Anthonego de Mello :)
• Utrata kontroli
• Don Kichot - obłąkany głupiec czy………?
•Jak nauczyć się spokojnie reagować na krytykę
•Krytyka w pracy a inteligencja emocjonalna
• Naprawdę magiczne słówko! :)
• Jeśli już musisz - krytykuj bezboleśnie
• Dziesięć zasad zdrowej komunikacji
• Wartości w życiu. Przydatne czy nie?
• Jak rozwinąć swoje poczucie humoru?
• Jak zostać dobrym słuchaczem
• Czy umiesz naprawdę słuchać ?
• Sztuka negocjacji i kompromisu w związku
•Tajemnica wspierania innych ludzi
• Nie próbuj zadowolić wszystkich
•Mądrość to jest…- cytaty sławnych.
•Lista książek godnych uwagi…
•Jakie seriale lubicie?
•Filmy, które zostawiają coś po sobie…:)

Poza samotność

• Samotność a zależność od innych
• Zagubieni - wizja społeczeństwa wg Osho
• Samotność czy osamotnienie?
• Strach i ciemność?
• Nie zadręczaj się!
• Wybacz sobie i wybacz innym
• Cztery kroki do wolności
• Wolność. Czy to puste słowo?
• Czy istnieje dobra samotność?
• Depresja. Jak sobie z nią radzić?
• Akceptacja naszej…nieakceptacji
• Odpowiedzialność i wolność
• Luźne rozważania o ludzkiej samotności
• Obnażanie sie do “ja”
• Czy można pomóc sobie samemu? :)
• Twoim zadaniem jesteś Ty
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz III)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz II)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń.(cz I)

Koniec cierpienia


• Koniec cierpienia - inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh
• Skąd się biorą wypadki?
• Odrobina gloryfikacji cierpienia…i jego wartości praktyczne :)
• Koniec z “dramatami” w Twoim życiu
• Miłość to inne słowo na wolność
• Bądź wolny! - inspirujące cytaty E. Tolle
• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle
• Złote myśli Berta Hellingera
• Ustawienia rodzinne Hellingera
• Doświadczanie problemów a tożsamość - Inspirujące cytaty z E. Tolle
• Prawa wszechświata - inspirujące cytaty
• Seks - demon z piekła rodem
• Boska strona seksu
• Boskie ciało?
• Cierpienie może być najcenniejszą lekcją - historia Dana
• Uzdrowienie cierpienia z przeszłości
• Przyczyny cierpienia wg filozofii hinduskiej
• Czy wiesz dlaczego cierpisz?
• Rezygnacja i bezradność w obliczu trudności - jak pokonać pesymizm?
• Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.
• Najpopularniejsza religia świata
• Esencja prawdziwej przemiany. Dramatycznie… czy w procesie?

Szczęście - idea czy rzeczywistość

• Szczęscie jest bliżej niż myślisz
• Radość niebezpiecznego życia
• Czy jesteś…godny szczęścia?
• Jak odmienić jakość życia? Kilka porad.
• Nieuwarunkowane szczęście
• Patrząc oczyma miłości
• Szczęscie w zasięgu ręki
• Zasługujesz na miłość i przyjemność!
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Kochaj i bądź radosny!
• To jest Twoje życie
• Czy czujesz że zasługujesz?
• Jak napięcie zastąpić radością?
• Przyjemność?
• Nie bój się zmian!
• Jak BARDZO chcesz zmian w Twoim życiu?
• Pierwsze prawo zmian
• Czarne, nieznane drzwi
• Do znudzenia - o optymistach :)

Zdrowie

• Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.
•Choroba ma swój początek w umyśle?
• Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.
• 10 rzeczy, których wegetarianie wysłuchują na codzień :)
• Cięcie cesarskie. Czy przebieg porodu ma wpływ na późniejsze życie?
•Cesarskie cięcie zmienia DNA dziecka
• Dieta dla grup krwi: A, B, AB, 0
• Zalety diety roślinnej
• Totalna kuracja przeciwrakowa
• Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?
•Cała prawda o raku i diecie wegetariańskiej
• Ulecz swoje ciało !
• Śmiech to życie
• Stres i napięcie = początek choroby
• Biofeedback (biologiczne sprzężenie zwrotne)
• Filozofia zdrowia
• Jesteś tym co zjesz
• Jak się zdrowo odżywiać?
• Zasady dobrego odżywiania
• Tajemnica Twego ciała
• Akupunktura a medycyna współczesna
•Medycyna holistyczna
•Szczepienia – faktyczna konieczność czy sposób na zarobek?
• Zapomniane źródło zdrowia, produkty pszczele
• KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a
• Propozycja Tao dla kobiet. Zdrowie i płodność.
• Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?
• Wojna w naszym organizmie.
• Zdrowa psychika = zdrowe ciało?
• Masaż leczy duszę
• Źródła niemocy
• Twoje przekonania kontra Twoje zdrowie.
• Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?
• Zdrowy rozsądek w dietach?
• Negatywne odczucia wobec ciała

Oddech

• Czy oddychasz prawidłowo?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
•Stłumienia cz II
•Stłumienia cz I
• Twoja Twarz, ciało, oddech - mówią o Tobie.
• Co to jest REBIRTHING?
• Niezwykła moc oddechu? :)
• Integracja oddechem

Psychologia i duchowość

• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Cień - wg Junga
• Twórczy ludzie wg Junga
•Twórczy umysł a wyobrażenia
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Jak poradzić sobie ze stresem?
•Eksperyment: Pozytywne nastawienie - kontra negatywne.
• Pozytywne wyzwanie
• Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak z niego zrezgnować?
• Asertywność
• Nałogi - pragnienie ucieczki
• Pozytywne myślenie nie wystarczy!
• Pozytywna weryfikacja - negatywnych wydarzeń
• Inteligencja emocjonalna a praca zawodowa
• NLP - jak jesteś zaprogramowany?
• 10 zasad NLP
• Potęga manipulacji słowem
• Magia i moc słów
• GESTALT - integracja psychiki i ciała
• Czy jesteś tolerancyjny?
• Narodziny Ego
• Ego a osobowość ofiary
• Enneagram - 9 typów osobowości
• Nawyki, wolność i społeczeństwo
• Gry i gracze. Psychologia zachowań międzyludzkich.
• Lody i samochody
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
• Samospełniająca się przepowiednia
• Psychologia inspiracji
•Twórz, twórz bezustannie!
• Metoda Simontona

Bóg i duchowość

• Dziecinna wizja Boga. Pułapka języka.
• Krótka historia Boga
• Bóg - to jest...
• Dobro i zło
• Czy Bóg karze za grzechy? Czy ludzie?
• Rozmowy z Bogiem
• Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?
• Benedyktyn, demony i Zen
• Fala jest morzem
• Przestać żyć we władzy Demona
• Jesteśmy Bogiem
• Wiara nie pozwala Ci myśleć
• Życie - to jedyna religia
• Bóg jest tancerzem i tańcem
• Bóg jest Tobą
• Przyjaźń z Bogiem
• Czy Bóg spełnia Twoje marzenia?

Umysł a duchowość

• Zachwaszczony umysł?
• Enkulturacja
• Wyzwolenie z chaosu myśli
• Rewolucja w psychice - J. Krishnamurti
• Zaminowane obszary umysłu
• Jak jest oprogramowany Twój mózg?
• Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość
• Ludzie i roboty
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Memy i wirusy umysłu
• Bełkoczący umysł
• Bezrozumnie?
• Odpowiedź na Psychiczny Atak
• Czy wiesz co jest ci serwowane?
• Zjednoczenie
• Ewolucja. Indywidualna czy zbiorowa?
• Co wpływa na nasze życie?
• Kiedy kłamstwo staje się prawdą
• Ukryta siła metafor
• Kończyny fantomowe - zagadka ludzkiego mózgu.
• Tajemnica ludzkiego snu
• Mistrz snu
•Kilka słów o świadomym śnieniu
• Świadome śnienie jako proces ewolucyjny
• Jak umysł przetwarza dane? Nastroje.

Ciało i Energia

• Aura człowieka - najważniejsze informacje.
• Aura człowieka, przykłady aury… oraz jak ją odróżnić od powidoku?
• Ciało energetyczne człowieka. Przykłady zaburzeń.
• Jak reagujesz gdy zostaniesz obrażony? Ciała duchowe.
• Czakramy, poziomy Twojego życia!
• Jak nauczyć się widzieć aurę?
• Kolory Twojej Aury - jak się zmieniają i co oznaczają
• Geneza blokad na czakramach
• Świat to energia!
• Ciała duchowe według Jogi Kundalini
• Co tak naprawdę wiemy o świecie?
• Tai-chi
• Czym jest energia “Chi” ?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
• Panta rei - energia dokoła nas
• Dobre wibracje
• Seksualność a czakry
• Jasnowidzenie - fakty i mity
• Telepatia i jasnowidzenie
•Telepatia – czy to działa?
• Postrzeganie pozazmysłowe. Głos zwolennika.
• Energia w naszym ciele - Taoistyczny punkt widzenia.
• Energia musi płynąć…!
• Cykle życia i śmierci - Twoje istnienie.
• Oświecenie - wielki mit.
• Energia myśli i myślokształty
• Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu
• Rozmowy z Kenem Wilberem - o kosmicznej świadomości
• Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.
• Sen Planety
• Energia życia. Fakt czy mit?
• Hipoteza Gai
• Pole morfogenetyczne – Rupert Sheldrake

Rozwój a Medytacja

• ABC medytacji
Miłość, seks i medytacja
• Czym jest medytacja?
• Ćwiczenia uwalniające energię
• Medytacja chodząca
• Medytacja a palenie papierosów
• Ból a medytacja
• Medytacja z czakramami
• Myśleć czy medytować...
• Czy Twoje życie ucieka?
• Medytacja a egoizm
• Emocje i myśli podczas medytacji
•Medytacja - praktyka czy tajemnica?
• Dzień Uwagi
• Wyostrz swoją uwagę
• Świadomość hara - początek i koniec życia
• “Stać się nicością” - o co chodzi w tej koncepcji?
• Medytacja z koanem
• Medytacja z tematem. Ćwiczenia.
• Zabawne i nietypowe techniki medytacji
• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?
• Naucz się relaksować
• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja
• Historia pewnego medytującego
• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja
• Nauka medytacji w zakładach karnych
•Rozpadnij się na kawałki
•Czy jesteś uważny?

Osobowość i emocje

• Afirmacje, sztuka zmiany życia
• Jak działają afirmacje? Struktura umysłu
• Afirmacje także mogą szkodzić!
• Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.
• Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?
• Ciemna noc duszy
• Ciemna strona emocji?
• Zostań mistrzem swoich emocji?
• Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Napięcie i odprężenie
• Sztuka bycia opanowanym - Emocje pod kontrolą.
• Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.
• Jak rósł mózg człowieka: Ewolucja emocji.
• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność - czym naprawdę są?
• Przekraczanie granic a bariera lęku
• Czym jest gniew i jak sobie z nim radzić. W związku i w życiu.
• Bądź swoim mistrzem - odpowiedzi są w Tobie
Eckhart Tolle – emanujący spokój i mądrość
• Uśmiechaj się, przełamuj schematy!
• Autentyczna zmiana myślenia
• Przestań się okłamywać
• Poznawaj siebie - podejście Zen
• Kto jest premierem w Twoim rządzie?
• Zaufanie - w realizacji marzeń
• Czy wrażliwość ma zawsze złe skutki?
• Oszukując własne emocje….
• Energia bolesnych emocji
• Nieśmiałość a prostytucja
• Tajemnice nieśmiałości
• Żydzi. Czy problem nieśmiałości ich dotyczy?
• Cuda…i miłość.
• Pytania i odpowiedzi - Katie Byron
• Pożegnanie z chłodem. Budowanie bliskości.
• Uleganie pokusom. Swoim czy cudzym? Portret Doriana Graya.

Walka i akceptacja

• Kung Fu Panda i głebsze przesłanie
• Koniec walki oznacza zwycięstwo
• Mówić: tak - czy nie?
•Przestań usiłować być dobrym cz II
•Przestań usiłować być dobrym cz I.
• Czy jesteś podzielony na "dobrego" i "złego"?
•Poza dobrem i złem
• Rozdzierając duszę na pół. Skrajności.
• Zagadnienie zła - okiem Hindusa
• Zrozumienie “zła”
• Wojna w Tobie trwa
• Nauka akceptacji dobrego i złego
• Droga wojownika
• Ćpun adrenaliny kontra "dobry człowiek"
• Ponad-Ego
• Pościć czy ucztować? Pogląd na życie.
• Wciąż czuję gniew, chcę się zmienić, ale...
• Życie w harmonii
• Życie to jest….- cytaty sławnych
• Umysł kontra ciało
• Zaakceptuj i bądź wolny...
• Wewnetrznie podzieleni
• Mądrość
• Miłość…jak głód
• Czy na świecie musi istnieć sprawiedliwość?
• Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.
• Moce psychiczne: ostatni atak ego na ścieżce oświecenia

Dorosłe dzieci

• Pierwszy krzyk - piewsza samotność?
• ADHD = Dzieci Indygo?
• Niewinny dorosły człowiek
• Źródło depresji: dzieciństwo?
• Dziecko w rodzinie alkoholika
•Przełam wzorce z dzieciństwa
• Pierwotne zranienie. Dotknąć czy nie?
• Czy Twoje narodziny były traumatyczne?
• Zranione czy radosne dzieci?
• Wewnętrzne dziecko
• Kobieta bez winy i wstydu
• Co zrobić, gdy żyjesz z poczuciem winy?
• Toksyczny wstyd
• List ojca do syna. Wyznanie.
• Czego szukasz? Od czego uciekasz?
• Zmień….przeszłość!
• Miejsce wewnętrznej przemiany
• Natura - nasz największy nauczyciel
• Kim jestem? Początek życia
• Wewnętrzny ogród
• Jakie dzieci wychowasz?
• Grzeszne ciało?
• Niewolnik namiętności
• Męska autokastracja. Rys historyczny.
• Nie istnieją błędy - tylko lekcje
• Puść dziecku dobry kawałek ;)
•Zachęć dziecko do czytania
• Puchatek smakuje Tao
•Jak zostać dziecięcą szeptunką

Czakramy

• Czakramy - poziomy Twego życia
• Czakram Podstawy
• Czakram Podbrzusza
• Czakram Splotu Słonecznego
• Czakram Serca
• Czakram Gardła
• Czakram Trzeciego Oka
• Czakram korony
• Geneza blokad na czakramach
• Seksualność a czakry
• Tajemnice kolorów
• Czakramy człowieka: ujęcie ezoteryczne.
• Podróż przez czakry - w wyobraźni
• Symboliczne znaczenie kolorów

Wokół religii i ezoteryki


• Reguła Pięciu Elementów (pięciu żywiołów)
• Co oznacza buddyjskie “Przyjęcie Schronienia” ?
• Jak zinterpretować Tarot przez…Zen? :)
• Wszechobecne wibracje - wg. E&J Hicks’ów
• Ciemna strona chrześcijaństwa
• Numerologia - czy to ma sens?
• Yang i Yin
• Czym jest energia “Chi” ?
• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?
• Czy jesteś religijny - czy jesteś kukiełką?
• Przypadki nie istnieją
• Odpowiedzią… są pytania
• Ogrody Zen
• Sesshin bez zabawek – Opowieść o praktyce Zazen
• Wodospad i chwasty - czyli odrobina filozofii Zen
• Feng Shui
• Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu
• Starożytne myśli Seneki - wciąż na czasie?
• Uważaj, co mówisz...
• 4 etapy życia
• TAO• Tao Kubusia Puchatka
• Zen w sztuce łucznictwa
• Kilka słów o medycynie chińskiej
• Być Zorbą czy…Buddą?
• Cztery umowy Tolteków
• Historia Buddy
• Chiromancja - Linie na dłoni.
• Astrologia i chiromancja - po co to wszystko?
• Kurs cudów - zasady.
• Zen grania
• Życie we wszechświecie • Powstawanie negatywnych przywiązań: Archetypy Tybetańskiej Księgi Umarłych
• Religia jest trickiem genów ?
• W stronę wiecznej boginii
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
•Rio Abierto – życie jak rzeka
•Bądź głupcem! – wywiad z Roshim Fukushima na temat Zen w Ameryce i Japonii

Śmierć a duchowość

• Historia człowieka który wrócił z martwych
• Życie to lekcja
• Doświadczenia z pogranicza śmierci
• Historia pewnego przebudzenia
• Czemu boimy się śmierci?
• Czy przeraża Cię Pustka?
• Los, karma, wolna wola?
• Prawo przyczyny i skutku
• Reinkarnacja?
• Diagnostyka karmy cz I
• Diagnostyka karmy cz II
• Wielcy ludzie - o reinkarnacji.
• Przebudzenie.
• Czy można zmienić karmę?
• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.
• Czy śmierć jest największym złem?
• Inne spojrzenie na reinkarnację
• Pozwól sobie umrzeć
• Zabijanie nie jest… złe?
• Pesymistyczna wizja cywilizacji?
• Prawo przyczyny, skutku i wiary

Historie i przypowieści "Problem dzisiejszego świata - rzekł Mistrz - polega na tym, że ludzie nie chcą dojrzeć. Jeden z uczniów zapytał:- Kiedy można powiedzieć, że ktoś jest już dojrzały? - W dniu, w którym nie trzeba go w niczym okłamywać."


• Najciekawsze przypowieści o mistrzu i nie tylko :)
• Mądrość jest sposobem podróżowania.
• Trzej mnisi i… ego
•Mądrości leśnego mnicha
•Straszna historia o diable
•Obsesja ucznia Zen
•Wciel się na Niebieskiej Planecie! :)
• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.
• Minuta mądrości
• W sercu Mędrca
• Miłość i mistrz
• Potwór, strzała i jajko
• Śpiew Ptaka
• Nie zadręczaj się!
• Historia Dana
• Najwłaściwszy moment
• A mistrz mu odpowiedział...
• Początek Wszechświata
• Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży
• Kobieta, która zgubiła. Kobieta, która odnalazła
• Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

Sukces w życiu

• Podświadomość - kluczem do bogactwa
• Niepowodzenie to błogosławieństwo w przebraniu
• Niezwykła moc wyobraźni. Sukces a niepowodzenie.
• Historia prawdziwego sukcesu
• Słownictwo sukcesu
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Atrakcyjność przyciąga sukces.
• Jak sprawić by inni uwierzyli we własne siły?
• Porażka jest matką sukcesu
• Jak być lepszym kierownikiem?
• EFEKT PIGMALIONA
•Przepływ pieniędzy, przepływ energii
• Gdy pieniądze się pojawią…Tylko bez paniki.
• Przełamując fale…. I życiowy impas :)
• Jak polubić…nielubianą pracę
• Co robić kiedy totalnie NIC nam się nie chce?
•Fałszywi przyjaciele na drodze do sukcesu
•Sztuka osiągania swoich celów… Za obopólną korzyścią :)
• Odzyskać wiarę w siebie
• Mój interes, Twój interes, boski interes?
• Sukces - sprawdź czy masz szansę go osiągnąć.
• Geneza geniusza
•Jak oduczyć sie sabotować własne marzenia?
• Właściwa postawa…co to takiego?
• 10 cech idealnego lidera
• Nauka jak zostać bogatym - Wallace Wattles
•Rozporządzanie energią: nietypowe metody.
•Dawanie ludziom… którzy tego nie potrzebują?
•Przekonaj się że …możesz.

Hunahuna-kahuni 1. IKE - świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
2. KALA - nie ma żadnych ograniczeń
3. MAKIA - Energia podąża za uwagą
4. MANAWA - moment mocy jest teraz
5. ALOHA - miłość jest po to, by przynosiła szczęście
6. MANA - cała moc pochodzi z naszego wnętrza
7. PONO - Skuteczność jest miarą prawdy.


• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Co to jest Huna?
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Huna i “widmowe ciało”
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Co posiejesz - to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Metoda Ho’oponopono
• Szaman i ból
• Szaman miejski
• Szamanizm a sny
• Czy istnieją jakieś ograniczenia - czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Potęga modlitwy wg Huny

Autorka:

  • ME

Waszym Zdaniem

Harysz o Jesteśmy Bogiem
kilka słów od siebie… o Historia pewnego mnicha (fragm…
Adrian Kraska o Symboliczne znaczenie kolorów
Krystyna o Negatywizm: jak się nim posług…
Życzenia urodzinowe o Aura człowieka – najważn…
Andżelika o Historia pewnego mnicha (fragm…
Blilkpol o Jak polepszyć wzrok –…
Agni o W stronę wiecznej boginii
Aga o Historia pewnego mnicha (fragm…
ZF o Historia pewnego mnicha (fragm…
ulakupiec o Historia pewnego mnicha (fragm…
Halina Kaminska o Szczerość wobec siebie i innyc…
Jolie o Brak bliskości w dzieciństwie…
Aga.M o Symboliczne znaczenie kolorów
Agnieszka o Brak bliskości w dzieciństwie…

Od 2007 roku

  • 18 517 359 przybyszów !

Kategorie

Aura, energia, czakramy buddyzm ciekawostka Feng shui huna Medytacja Refleksje nad życiem rodzicielstwo Rozwój sondy zdrowie Zen związki Świadomość

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies
  • Obserwuj Obserwujesz
    • Rozwój i Świadomość
    • Dołącz do 1 539 obserwujących.
    • Already have a WordPress.com account? Log in now.
    • Rozwój i Świadomość
    • Dostosuj
    • Obserwuj Obserwujesz
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Zgłoś nieodpowiednią treść
    • Zobacz witrynę w Czytniku
    • Zarządzaj subskrypcjami
    • Zwiń ten panel
 

Ładowanie komentarzy...