• Archiwum postów
  • Inspiracje
    • Alaja – kosmiczna świadomość
    • Czakram Gardła
    • Czakram Korony
    • Czakram Podbrzusza (czakra krzyżowa, czakra seksu)
    • Czakram Podstawy (czakra korzenia)
    • Czakram Serca
    • Czakram Splotu Słonecznego
    • Czakram Trzeciego Oka
  • Literatura
  • Haiku
  • Huna
  • Kwestie prawne
  • Kontakt + Zasady
    •  
  • FAQ

Rozwój i Świadomość

~ There are no ordinary moments…

Rozwój i Świadomość

Tag Archives: przebudzenie

„Wziąć odpowiedzialność za własne życie” – zalety i pułapki.

14 Poniedziałek Gru 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 41 Komentarzy

Tagi

dojrzałość, ego, kreacja, kształtowanie, minister, moc, obserwator, odpowiedzialność, ofiara, pozytywne myślenie, przebudzenie, przełamanie schematów, Rozwój, sisson, transformacja, tu i teraz, twórca, tworzenie, uważność, uzdrowienie, wewnętrzna moc, wolność, wzorce, zmiana, Świadomość

Kiedy mówimy o tworzeniu własnego życia, ludzie odnoszą się do tego negatywnie, ponieważ nie podoba im się pomysł, że oni sami stworzyli swoje cierpienie. Niektórzy woleliby raczej umrzeć zniszczeni chorobą, niż przebaczyć komuś, kto – jak są przekonani -wyrządził im kiedyś krzywdę.

Jeżeli tak dobrze nam się udaje tworzenie rzeczywi­stości negatywnej, cieszmy się, ponieważ tak samo możemy tworzyć doświadczenia pozytywne. Osoba na­prawdę skoncentrowana na tym, czego chce, zawsze to dostanie.

Przypatrz się alkoholikom. Nie pracują, nigdy nie mają pieniędzy, a zawsze udaje im się zdobyć alkohol. Skutecznie tworzą to, czego potrzebują.

W zależności od wartości, które wyznajemy, koncepcja, że sami tworzymy swoje życie, w przeciwieństwie do teorii mówiącej, że życie nam się przydarza, będzie dla niektórych osób bezsensowną ideą, a dla innych tylko pewną koncepcją filozoficzną.

Natomiast dla osób świadomych życie nie jest czymś, co dzieje się poza nimi.
Człowiek świadomy wie, że nie jest tylko obserwatorem, lecz twórcą.

Czasem nasze prawdziwe Ja wybiera dla nas tak zwane negatywne doświadczenia, abyśmy mogli się z nich uczyć i dzięki nim wzrastać. Dlatego też nie bądźmy dla siebie zbyt surowi za tworzenie w swoim życiu pozornie ograniczających nas doświadczeń. Jeżeli się pojawią, potraktujmy je jako lekcję – niech posłużą nam do rozwoju

Odpowiedzialność osobista

W książce Wewnętrzne przebudzenie dosyć obszernie mówiliśmy o odpowiedzialności osobistej, jej związku z chwilą obecną oraz ważnej roli, jaką odgrywa w procesie poszerzania świadomości.

Musimy być tu jednak świadomi pewnej pułapki.
Wiele osób mówi tak:
„Żyjmy chwilą obecną i nie martwmy się o jutro. Bawmy się, a jutro niech zatroszczy się samo o siebie”.

Gdybyśmy naprawdę żyli w chwili obecnej, byłaby to wspaniała postawa.
Zbyt często jednak jest to tylko sposób na uniknięcie odpowiedzialności za działania podjęte w chwili obecnej, co będzie wpływało na przyszłość.

Na przykład, bardzo wygodnie jest zapomnieć zapłacić rachunki, ponieważ jesteśmy zbyt zajęci życiem. Oznacza to jednak brak odpowiedzialności za to, co się z nami dzieje tu i teraz, a jeżeli nie czujemy się osobiście odpowiedzialni za dane doświadczenie, z pewnością nie żyjemy w chwili obecnej.

Pełnia chwili obecnej faktycznie rozciąga się i zawiera w sobie przeszłość i przyszłość. To wspaniałe TERAZ, nie kontrolowane przez uwarunkowania z przeszłości, ani oczekiwania czy lęki dotyczące przyszłości przyciąga i zawiera wszystko.
Oznacza to, że jeżeli kierujemy uwagę na TERAZ i działamy w chwili obecnej, świadomi jesteśmy wpływu naszej bieżącej czynności na każde TERAZ, które nastąpi w przyszłości.
To jest właśnie odpowiedzialność osobista. Taka odpowiedzialność jest na tyle szeroka, że obejmuje i świadomie tworzy naszą przyszłość i teraźniejszość. W niej zawiera się nasza moc i ostateczna wolność. Wolność świadomego tworzenia swojej rzeczywistości.

LĘK PRZED WOLNOŚCIĄ

Sami tworzymy każdy aspekt swojego życia. Jest to chyba najbardziej wyzwalająca koncepcja na świecie. Jednak wielu ludzi boi się tej wolności, jakby miała wyrządzić im krzywdę.
W przeszłości, kiedy rodziła się jakaś nowa, wyzwalająca idea, zawsze pojawiała się opozycja. Tak było na początku chrześcijaństwa, tak było z feminizmem w naszych czasach. Każda z tych idei wzbudzała lęk, była atakowana i postrzegana jako groźna dla moralnych standardów danego okresu.
Lazaris, w książce The Sacred Journey pisze:

Krytycy koncepcji świadomego tworzenia rzeczywistości często występują z pytaniem: „Jak powiedzieć osobie głodującej czy ofierze gwałtu, że to ona sama stworzyła swoją rzeczywistość; że ona sama stworzyła sobie głód i gwałt?” Krytycy obruszają się, że byłoby to zachowanie pozbawione wrażliwości. Byłoby to zachowanie okrutne.
Tylko naiwny zwolennik metafizyki, w swoim zapale do jej obrony, dalby się wciągnąć w obronę tego hipotetycznego zachowania, które rzeczywiście byłoby pozbawione wrażliwości i okrutne. My proponujemy, aby prawdziwy metafizyk nie mówił osobie głodującej czy ofierze gwałtu nic o tworzeniu rzeczywistości – przynajmniej na początku. Najpierw trzeba uleczyć rany, a dopiero potem można mówić o metafizyce.

Wszyscy doświadczyliśmy cierpienia.
Jednym z zadań naszych ministrów (<-kliknij by dowiedzieć się co to znaczy ), naszego ego,  jest zadbanie, aby nigdy więcej się to nie powtórzyło.
Świadomość, że sami stworzyliśmy to cierpienie lub pozwoliliśmy na jego zaistnienie, daje nam ogromne poczucie wolności.
Ofiary przekonane są, iż istnieje niewielka szansa, aby zapobiec ponownemu cierpieniu.
Jak sugeruje Lazaris, jeżeli ktoś doświadczył cierpienia, najpierw powinien uleczyć rany fizyczne, mentalne i emocjonalne, a potem świadomie uznać to, co stało się w przeszłości i co dzieje się teraz. Następnie powinien przebaczyć innym i sobie – i dopiero wtedy zacząć tworzyć nowe życie.

Podstawowa zasada tworzenia własnej rzeczywistości może być zawarta w następujących słowach:
Osoba, która odczuwa skutek, jest tą samą osobą, która stworzyła przyczynę.

Niektórzy ludzie, kiedy po raz pierwszy dowiadują się o tworzeniu swojej rzeczywistości, są tym bardzo podekscytowani.
Jednak po jakimś czasie idea ta staje się jeszcze jedną teorią filozoficzną, która nie ma zastosowania w „rzeczywistym świecie”.

Być może będą o niej mówić, ale nie będą nią żyć. Dlaczego?
Wiele osób nie wykorzystuje w pełni swojej mocy, ponieważ nie potrafi albo nie chce.

Korzyści z pozostawania ofiarą (zawsze jest ktoś, kto się mną zaopiekuje; ktoś, na kogo mogę zrzucić winę; kogo mogę kontrolować; nad kim mogę dominować) jawią się jako zbyt duże, aby z nich zrezygnować.

Osoby takie przestają żyć świadomie,zapominają o procesie samoobserwacji i o tym, że sami tworzą swoje życie.

WALKA O WIĘCEJ

Walka o więcej miłości, szczęścia i wolności w zewnętrznym świecie bierze się z przekonania, że nie wystarczy tych wartości dla wszystkich i że można je zdobyć tylko z zewnętrznych źródeł.
Na poziomie świadomym niedostatek ten odczuwamy jako brak uwagi, troski, czasu, pieniędzy, bezpieczeństwa i świadomości, że mamy moc tworzenia tego, czego pragniemy.

POŁĄCZMY SIĘ Z NASZYM WEWNĘTRZNYM ŹRÓDŁEM!
Pozostając w cyklu ofiary, tworzymy rzeczywistość w sposób nieświadomy.
W cyklu wolności tworzymy rzeczywistość świadomie.

Oprócz energii do życia, jaką czerpiemy z pożywienia, ciepła i kontaktu z innymi ludźmi, istnieje jeszcze jedno źródło energii. Można je opisać jako zbiorową świadomość wszystkich istot żywych i nieożywionych. Nazywamy ją również prawdziwym Ja. Jest to ta część nas samych, która łączy się z wszystkim, co jest. Tracimy to połączenie, kiedy:
• nie żyjemy w chwili obecnej, ponieważ jedno z pięciu przywiązań (porównanie, osądzanie, opór, utożsamianie się, analizowanie) odciąga nas od niej;
• uważamy, że celem naszego życia jest przetrwanie;
• ważniejsze od nas samych stają się różne rzeczy, wydarzenia czy związki z innymi ludźmi;
• wierzymy, że to, co wywołuje w nas lęk, jest prawdziwe.

Prawdziwe zrozumienie, że sami tworzymy swoją rzeczywistość, wymaga zrobienia trzech kroków:

Krok pierwszy: zaobserwowanie, że rzeczywiście tworzymy swoje życie.
Krok drugi: wzięcie odpowiedzialności za to, co tworzymy.
Krok trzeci gotowość do wykorzystania swojej mocy, aby świadomie stworzyć bardziej pozytywną rzeczywistość.

KROK PIERWSZY: UMIEJĘTNOŚĆ ZAOBSERWOWANIA, ŻE SAMI TWORZYMY SWOJE ŻYCIE
Krok pierwszy realizujemy przez regularną praktykę samoobserwacji. Jeżeli nie opanowałeś tego kroku i nie praktykujesz samoobserwacji regularnie, przerwij czytanie w tym momencie i przeczytaj raz jeszcze Wewnętrzne przebudzenie. Pominąłeś bardzo ważny krok. Cała książka Wewnętrzne przebudzenie poświęcona jest praktyce kroku pierwszego.

KROK DRUGI: WZIĘCIE ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA TO, CO TWORZYMY
Kiedy przyjrzymy się tradycyjnym metodom rozwoju wewnętrznego, wydaje się, że niektóre z nich koncentrują się na obowiązkach i odpowiedzialności względem autorytetów zewnętrznych. Wypełnianie zewnętrznych reguł kojarzy się z posłuszeństwem w relacji dziecko i kochający lub karcący rodzic.
Taka postawa w życiu może prowadzić do, z jednej strony, zmagania się i poświęcenia, a z drugiej, do buntu. Poczucie obowiązku niesie ze sobą również poczucie winy i kary w przypadku nieposłuszeństwa czy niedopełnienia prawa.
Dlatego właśnie kara i nagroda pochodzące z zewnętrznego źródła stają się równoznaczne z obowiązkiem i odpowiedzialnością i bardzo łatwo na nich skupić całą swoją uwagę. Pozbawiamy się wtedy swojej wewnętrznej mocy.

Kiedy sięgniemy pamięcią wstecz do dzieciństwa, do sytuacji, w których coś „przeskrobaliśmy”, prawdopodobnie przypomnimy sobie, jak rodzice pytali: „Kto jest odpowiedzialny za to, co się stało?”.
Słowo „odpowiedzialność” kojarzyło się z winą.
Z reguły słowo to nigdy nie było używane w kontekście pochwały.
Nic więc dziwnego, że czujemy awersję – jeżeli nie fizyczną, to na pewno emocjonalną – do wszystkiego, co kojarzy się nam z odpowiedzialnością.

Cóż więcej mogłoby nam przynieść wzięcie odpowiedzialności niż tylko wspomnienia strachu, kary i rozżalenia?
Prawdziwa odpowiedzialność to umiejętność odpowiadania na swoje myśli, uczucia i sytuacje w chwili obecnej.
Wyobraź sobie, że idziesz drogą i mija cię człowiek, który mówi ci „dzień dobry”. Zamiast odpowiedzieć tymi samymi słowami na głos, odpowiadasz w myśli. Człowiek kręci głową, niedowierzając, że możesz być tak nieuprzejmy.
Twoja odpowiedź była niewłaściwa, ponieważ człowiek ten nie mógł jej usłyszeć. Właściwą odpowiedzią byłoby wypowiedzenie powitania na głos.

Ta prosta historia jest analogią do naszych często niewłaściwych odpowiedzi na to, co się nam przydarza. Zamiast dawać odpowiedź pochodzącą z chwili obecnej, reagujemy odczuciami z przeszłości. Jeżeli reagujemy na jakąś sytuację rozdrażnieniem emocjonalnym, oznacza to, że staramy się rozwiązać problem z dorosłego życia z pozycji zranionego dziecka.

Co powstrzymuje nas od wypowiedzenia „dzień dobry” w powyższej analogii? Z pewnością wiele rzeczy, a między innymi przyczyny na poziomie:
• mentalnym (przekonanie, że nie rozmawia się z obcymi),
• emocjonalnym (lęk przed ludźmi),
• fizycznym (niedosłyszenie).

Tak więc nasza umiejętność odpowiedzi na uczucie czy sytuację określa stopień naszej odpowiedzialności i świadomości w danym momencie.
Świadomość i prawdziwa odpowiedzialność są synonimami, jeżeli więc jesteśmy odpowiedzialni, będziemy też właściwie odpowiadać na sytuacje. Natomiast nieodpowiedzialność wynikająca z nieświadomości oznaczać będzie mechaniczne reakcje zamiast prawdziwych odpowiedzi i stawanie się ofiarą przeszłości.

Przyjęcie roli ofiary oznacza utknięcie w stereotypowych wzorcach zachowania, sabotujących nasze próby znalezienia miłości i szczęścia w chwili obecnej.

Kiedy pomimo użalania się nad sobą czy grania w typowe dla ofiary gry i tak jesteśmy ignorowani i odrzucani, popadamy w rozgoryczenie lub depresję, a potem wybieramy jedno z uzależnionych, ucieczkowych zachowań.
Stajemy się osobami mniej odpowiedzialnymi i czujemy, że nic na to nie można poradzić.

W takim momencie niektórzy mówią, że nie panują nad tym, co się dzieje, nic od nich nie zależy i nie potrafią stworzyć własnego życia.
Poczucie takie jest dla nich wystarczającym dowodem ich bezsilności i bycia ofiarą bezlitosnego świata.
Potrzebują więc lekarzy – którzy by ich uleczyli, przywódców – aby wskazali im drogę, partnerów – którzy by ich kochali, oraz guru i zbawicieli – aby ich wybawili.
W ten sposób, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, jeszcze bardziej pozbawiają się mocy i utwierdzają w roli ofiary

-Tymczasem nic ani nikt nie może nam odebrać mocy bez naszego pozwolenia.
My sami ją oddajemy w momencie kiedy opuszczamy bezpieczeństwo i pełnię chwili obecnej.

Kiedy ludzie pozbawiają się mocy, żyjąc na zasadzie uwarunkowanych reakcji, biorą na siebie fałszywą odpowiedzialność i obowiązek wobec uwarunkowań z przeszłości. Tłumią natomiast w sobie prawdziwą odpowiedzialność bycia twórczą istotą ludzką, uczestniczącą w naturalnym procesie ewolucji ludzkiej świadomości. Nie ma to oczywiście wielkiego wpływu na całokształt zmian we wszechświecie, jednak brak naszego świadomego udziału w tym procesie, opóźnia naszą drogę do poszerzenia świadomości i ponownego połączenia z naszym prawdziwym Ja.

Cierpienie i rola ofiary mogą być przydatnymi narzędziami w procesie budzenia się, ale kiedy ono nastąpi, nie mają już żadnej wartości.

MANIPULACJA NEW AGĘ
Niektóre osoby, które pierwszy raz zetknęły się z koncepcją tworzenia swojej rzeczywistości, wykorzystują ją do manipulowania innymi.
Mogą na przykład usprawiedliwiać swoje złe postępowanie wobec drugiej osoby w następujący sposób:
„Skoro ty tworzysz swoją rzeczywistość, mogę wyrządzić ci jakąś krzywdę, a ty nie możesz być na mnie zły, ponieważ sam stworzyłeś tę sytuację. Oznacza to, że nie muszę się przejmować twoimi skargami, iż moje zachowanie cię rani. Nie muszę zmieniać zachowania, ponieważ nie jest ono częścią mojej rzeczywistości”.
Takie podejście jest unikaniem odpowiedzialności za współżycie i współtworzenie rzeczywistości z Innymi ludźmi. Zamiast uczyć odpowiedzialności osobistej i nie przywiązywania się, uczy obojętności i zimnego przyglądania się z boku.

To prawda, że każdy tworzy swoją rzeczywistość, ale w rzeczywistości tej istnieją inni, tak jak my Istniejemy w życiu innych. W każdym momencie życia współtworzymy z innymi. Kiedy uświadomimy to sobie, możemy zrezygnować z fałszywych zobowiązań z przeszłości i stać się – już teraz – naprawdę odpowiedzialnymi wobec siebie i innych.

Nie musimy daleko szukać, aby znaleźć ludzi, którzy boją się wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Ludzie tacy patrzą na świat jak na coś obcego i groźnego i nawet na sekundę nie przyjdzie im do głowy, że sami go stworzyli, łącznie ze swoim cierpieniem. Tworzą swoje piekło na ziemi, kierując się strachem i ukrytymi wzorcami myślenia, odczuwania i zachowania.
Zanim przejdziemy do kroku trzeciego, podsumujmy krok drugi następującą afirmacją:
Jestem gotowy wziąć odpowiedzialność za świadome tworzenie każdego aspektu mojego życia.

KROK TRZECI: GOTOWOŚĆ DO WYKORZYSTANIA SWOJEJ MOCY. ABY ŚWIADOMIE TWORZYĆ PO-ZYTYWNĄ RZECZYWISTOŚĆ
To istotne zagadnienie jest tematem kolejnych części tej książki. Kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że nie istnieje nic poza nami, co mogłoby nas zranić lub uczynić z nas ofiarę, zacznie się w nas proces transformacji strachu w miłość.
Będąc świadomi, że sami możemy zdecydować, jakich doświadczeń pragniemy, mamy wybór pomiędzy wyjściem z cyklu ofiary lub pozostaniem ofiarą.

Wybór jest oznaką wolności, a wolność polega na świadomym tworzeniu takich doświadczeń, jakich chcemy. Jeżeli wybieramy rolę ofiary, wiedząc równocześnie, że sami wszystko tworzymy, prawdopodobnie robimy to po to, aby manipulować innymi ofiarami, wciągającymi nas w swoją grę, która sama w sobie jest karą dla jej twórcy.

Przez większą część mojego życia czułem się ofiarą, aż do momentu, kiedy odkryłem moc wdzięczności. Spróbuj poczuć się ofiarą i równocześnie odczuwaj wdzięczność za cokolwiek w swoim życiu. Odkryjesz, że jest to niemożliwe.
Wdzięczność zdaje się wynosić nas ponad mentalność ofiary.
Pięknie napisała Peg Huxtable w swojej wspaniałej książce Words ofWisdom:
Małe dziecko spytało:
– Po co jesteśmy tutaj na ziemi, mamusiu?
– Aby pomagać innym – odpowiedziała mama.
– A po co są inni? – brzmiało następne pytanie.

Wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni we wszechświecie i mamy na siebie nawzajem wpływ.
Ci, którzy skupiają się na walce o przetrwanie (rola ofiary), a nie na miłości, są częścią problemu, nie rozwiązania.

*
Za każdym razem, kiedy decydujemy się wziąć odpowiedzialność za swoje uczucia i swoje życie, podnosimy wibrację życia i popychamy ewolucję do przodu.
Za każdym razem, kiedy wybieramy szczęście w chwili obecnej, nie tłumiąc uczuć, ale naprawdę dokonując świadomego wyboru, cały kosmos śpiewa z radości.
Jednak, czy ludzie naprawdę chcą nauczyć się odpowiadać (a nie reagować – przy p. tłum.}, żyć pełnią chwili obecnej i w rezultacie otrzymać szczęście i wolność? Richard Bach tak pisze w swojej niezwykłej książce Iluzje, czyli człowiek, który nie chciał być Mesjaszem.

A mistrz rzekł do nich:
– Gdyby człowiek powiedział Bogu, że chce pomóc cierpiącemu światu, bez względu na cenę, jaką musiałby zapłacić, i gdyby Bóg pouczył go, jak ma to zrobić, czy człowiek ten powinien zrobić, jak mu kazano?
– Oczywiście, mistrzu! – krzyknął tłum. – Gdyby Bóg go o to prosił, radością byłoby dlań znosić nawet piekielne męki!
– Bez względu na to, jakie to męki i jak trudne byłoby to zadanie?
– To honor zawisnąć, chwała do krzyża być przybitym, chwała spłonąć na stosie, Jeśli tego właśnie oczekiwałby Bóg – powiedzieli.
– A gdyby Bóg – zapytał ich mistrz – powiedział wam prosto w oczy: NAKAZUJĘ WAM, BYŚCIE NA TYM ŚWIECIE DO KOŃCA DNI SWOICH BYLI SZCZĘŚLIWI, co byście wtedy zrobili?
A tłum pogrążył się w ciszy; na zboczach gór, w dolinach, gdzie zgromadzili się wszyscy, nie było słychać ni głosu, ni dźwięku żadnego….
Richard Bach, Iluzje, czyli człowiek, który nie chciał być Mes/aszem, przei. Jerzy Jamiewicz, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 1996,s.19-21.


Fragmenty z : Colin Sisson – Podróż w głab siebie

Zobacz też

  • Dawanie ludziom… którzy tego nie potrzebują?

  • Przekonaj się że …możesz.

  • Stłumienia cz II

  • Stłumienia cz I

  • Twórczy umysł a wyobrażenia

  • Potrzeba bezpieczeństwa i cykl ofiary

  • Integracja oddechem

  • Zrozumienie “zła”

  • Rozwijanie świadomej intuicji

  • Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?
Reklama

Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie

11 Piątek Gru 2009

Posted by ME in Rozwój, Świadomość

≈ 39 Komentarzy

Tagi

de mello, mello, obserwacja, przebudzenie, uważność, wyzwolenie, zmiana, Świadomość, świat


Chcesz zmienić świat? A może byś zaczął od siebie? Może tak na początek dokonaj zmiany w sobie?
Jak to osiągniesz? Przez obserwację. Poprzez zrozumienie.
Bez żadnej ingerencji i oceny z twej strony.
Ponieważ jeśli oceniasz, to nie możesz zrozumieć.
Jeśli powiesz o kimś, że jest „komunistą”, to w tym momencie skończyło się rozumienie. Przyczepiłeś mu etykietkę.
„Ona jest kapitalistką” – w tym momencie przestałeś rozumieć. Dałeś jej etykietkę, a jeśli etykietka wyraża półtony twej aprobaty lub dezaprobaty, to jeszcze gorzej!

Jak zamierzasz zrozumieć to, co dezaprobujesz albo co aprobujesz w danej materii? Żadnych sądów, żadnych komentarzy, żadnych nastawień.
Po prostu obserwacja, studia, ogląd bez pragnienia zmiany.
Ponieważ jeśli pragniesz zmiany tego, co jest, na to, co powinno być – powinno być według ciebie – przestajesz rozumieć.
Treser stara się zrozumieć psa, aby móc go nauczyć określonych sztuczek. Naukowiec obserwuje mrówki bez z góry określonego celu – poza samą obserwacją – po to, aby się o nich jak najwięcej nauczyć. Nie ma innego celu. Nie zamierza ich trenować, ani niczego od nich uzyskać. Jest nimi zainteresowany, chce o nich dowiedzieć się jak najwięcej. Takie jest jego nastawienie.
W dniu, w którym uda ci się takie nastawienie osiągnąć, doświadczysz cudu.
Zmienisz się – bez wysiłku i we właściwy sposób
. Zmiana sama się wydarzy, nie będziesz jej musiał dokonywać.
Ponieważ świadomość życia drzemie w tobie, w głębokich ciemnościach, cokolwiek jest złe, zniknie. A cokolwiek dobre, zostanie wyłonione.
Doświadczysz tego, naprawdę.

To jednak wymaga umysłu zdyscyplinowanego. Mówiąc „dyscyplina” nie mam na myśli wkładu pracy, wysiłku. Mówię o czymś zupełnie innym. Czy kiedykolwiek przyglądałeś się uważnie sportowcom? Całe ich życie wypełnia sport, ale jakże są zdyscyplinowani.
A spójrz na rzekę płynącą ku morzu. Tworzy brzegi, które ją zawierają. Jeśli jest w tobie coś, co podąża we właściwym kierunku, samo kreuje swą własną dyscyplinę. Staje się tak w chwili, w której zakażony zostajesz bakcylem świadomości. I to jest cudowne! Jest to najcudowniejsza rzecz na świecie. Najważniejsza i najcudowniejsza. Nie ma nic tak ważnego na świecie, jak przebudzenie. Nic!
I oczywiście jest to także swego rodzaju „dyscyplina”.

Nie ma nic bardziej wspaniałego niż bycie świadomym.
Czy chciałbyś żyć w ciemnościach? Czy chciałbyś podejmować działania nieświadom, mówić, nie wiedząc, co znaczą twe słowa? Albo czy chciałbyś widzieć rzeczy i nie uświadamiać sobie, na co patrzysz? Jak powiedział wielki mędrzec,
Sokrates: „Życie nieświadome nie jest warte tego, by je przeżyć”.
To oczywista prawda. Większość ludzi nie przeżywa swego życia świadomie. Prowadzą życie mechaniczne, myślą mechanicznie – zazwyczaj cudzymi myślami – mechanicznie przeżywają emocje, mechanicznie działają, mechanicznie reagują. Czy chcesz zobaczyć, jak bardzo upodobniłeś się do maszyny?
-„Ach, jaką masz piękną spódnicę”
– słowa te wydatnie poprawiły twe samopoczucie, prawda?
I to z powodu spódnicy, na miłość boską! Czujesz się z siebie dumna słysząc taki komplement. Ludzie odwiedzają mnie w moim Centrum w Indiach i mówią:
– „Cóż za cudowne miejsce, cóż za wspaniałe drzewa (a te rosną całkiem niezależnie ode mnie). Jaki wspaniały klimat.”
A ja natychmiast czuję się lepiej, aż do chwili, kiedy się na tym przyłapuję.
Czy można wyobrazić sobie coś równie głupiego?
Nie jestem odpowiedzialny za te drzewa i nie wybierałem tego miejsca na Centrum. Nie ode mnie zależy pogoda. To po prostu takie jest. Ale moje „ja” uwikłało się w to, zatem czuję się dumny. Czuję się dumny ze „swej” kultury i ze „swego” narodu. Jak to możliwe, by zgłupieć aż do tego stopnia. Doprawdy. Mówią mi, że moja wielka hinduska kultura stworzyła tak wielkich mistyków. Ale przecież nie ja ich stworzyłem. Nie biorę za nich odpowiedzialności.
Albo mówią mi:
– Ten twój kraj z całą tą nędzą, to okropne. Czuje się zawstydzony. Ale przecież to nie ja stworzyłem tę nędzę. O co tu idzie? Czy kiedykolwiek przestaniesz tak myśleć?
Mówią mi:
– Sądzę, że jesteś bardzo czarującą osobą. I już czuję się świetnie. Zostałem pogłaskany. Dlatego nazywają to: Ja jestem OK. i ty jesteś OK. Noszę się z zamiarem napisania książki, której tytuł brzmiałby: „Ja jestem osłem i ty jesteś osłem”. Otwarte przyznanie się do bycia osłem, to największe wyzwolenie, coś najpiękniejszego na świecie. Jakże jest to cudowne. Kiedy ktoś by mi powiedział: „Nie masz racji”, ja mu odpowiem: „A czego się spodziewałeś po ośle?”

Rozbrojeni. Wszyscy powinni być rozbrojeni. To jest ostateczne wyzwolenie. Ja jestem osłem i ty jesteś osłem. W normalnym życiu dzieje się tak: naciskam guzik i jesteś „na górze”, naciskam guzik i jesteś „na dole”. I taki właśnie jesteś. Ilu znasz ludzi, na których nie działa pochwala i oskarżenie?
To nieludzkie – powiesz.
Ludzkie – to znaczy, że trzeba być trochę mała małpką, aby każdy mógł pociągnąć cię za ogon, a ty robisz to, co robić powinieneś?
Ale czy to jest ludzkie? Jeśli uważasz, że jestem czarujący, znaczy to że właśnie w tym momencie jesteś w dobrym nastroju i nic więcej. Znaczy to też, że pasuję do twojej listy zakupów. Wszyscy nosimy przy sobie taką listę zakupów i trzeba się do tej listy dopasować – wysoki, hmm, ciemny, hmm, przystojny, hmm – zgodnie z naszymi upodobaniami.
„Lubię brzmienie jej głosu. Jestem zakochany” – mówisz.
Nie jesteś zakochany, ty głupi ośle. Ilekroć jesteś zakochany – waham się, czy to powiedzieć – jesteś osłem w sposób szczególny. Usiądź i popatrz, co się z tobą dzieje. Chcesz uciec.
Ktoś kiedyś powiedział: „Dziękuj Bogu za rzeczywistość i możliwość ucieczki od niej”. I to właśnie ma miejsce. Jesteśmy tacy mechaniczni w swym życiu, zmanipulowani jak marionetki,  tak bardzo pod kontrolą.

Piszemy książki o tym, jak się kontrolować i jak cudownie być kontrolowanym i jak bardzo potrzebujemy, by nam mówiono: „Jesteś OK.” Czujesz się wtedy wspaniale.
Jak cudownie jest siedzieć w więzieniu. Albo, jak to ktoś kiedyś powiedział, być w swej klatce. Czy lubisz być w więzieniu? Czy lubisz być pod kontrola?
Powiem wam coś. Ilekroć pozwalacie sobie na dobre samopoczucie, kiedy mówią wam, że jesteście OK., tylekroć przygotujcie się na złe samopoczucie – z chwilą gdy powiedzą wam, że nie jesteście dobrzy. Dopóki żyjesz po to, by spełniać cudze oczekiwania, lepiej dobrze zważ, w co się ubierasz, jak się czeszesz i czy masz dobrze wyczyszczone buty. Krótko mówiąc, bacz na to, czy spełniasz każde ich cholerne oczekiwanie. I to ma być ludzkie?

To właśnie odkryjesz, gdy zaczniesz się obserwować.
Będziesz przerażony!
W gruncie rzeczy nie jesteś ani OK., ani nie OK.
Możesz pasować do aktualnych nastrojów albo trendów mody! Czy to znaczy, że stałeś się OK.? Czy to twoje bycie OK. zależy od tego? Czy zależy od tego, co o tobie ludzie myślą?
Ty nie jesteś OK. i ty nie jesteś nie OK., ty jesteś ty.

Mam nadzieję, że przynajmniej dla niektórych z was będzie to duże odkrycie. Jeśli kilku z was dokona tego odkrycia, to… cóż za wspaniała sprawa! Niezwykła!
Wyrzuć ten cały bełkot z byciem OK. i nie OK., wyrzuć wszystkie te osądy i po prostu obserwuj, patrz. Dokonasz wielkich odkryć. Odkrycia te zmienią ciebie. Bez najmniejszego wysiłku, wierz mi.

Przychodzi mi tu na myśl pewien facet, żyjący w Londynie zaraz po wojnie. Siedzi, trzymając na kolanach owiniętą w brązowy papier paczkę. Jest duża i ciężka. Konduktor autobusu podchodzi do niego i pyta:
– Co pan tam trzyma na kolanach?
A człowiek ten odpowiada: To niewypał. Wykopaliśmy go w ogródku i wiozę go na posterunek policji.
Na to konduktor:
– Nie może pan tego trzymać na kolanach. Proszę to położyć pod siedzeniem.
Psychologia i religia, tak jak je generalnie pojmuję, przenoszą bombę z twoich kolan pod siedzenie. Tak naprawdę nie rozwiązują twoich problemów. Zamieniają jedynie jeden problem na drugi. Czy nigdy cię to nie zastanowiło?
Miałeś problem, teraz zamieniłeś go na inny.

Zawsze tak będzie, dopóki nie rozwiążemy problemu zwanego – ty sam.

Czy naprawdę poczujesz się lepiej gdy zmieni się ktoś inny…?

Wyobraźcie sobie pacjenta, który idzie do lekarza i mówi mu, na co cierpi. Doktor odpowiada:

– Rozumiem pańskie symptomy. Wie pan, co zrobię? Zapiszę lekarstwo dla pana sąsiada.

Pacjent odpowiada:

– Dziękuje, bardzo dziękuje. To bardzo poprawi moje samopoczucie.

Idiotyczne to, prawda? Ale właśnie tak czynimy. Osoba pogrążona we śnie sądzi, że poczuje się lepiej, jeśli zmieni się ktoś inny. Cierpisz, bo śpisz, ale myślisz sobie: “Jakże piękne byłoby życie, gdyby ktoś inny się zmienił. Jakże piękne byłoby życie, gdyby zmienił się mój sąsiad, żona, szef”.

Zawsze chcemy, by dla naszego dobrego samopoczucia zmienił się ktoś inny. Ale czy nigdy nie pomyśleliście, co by się stało, gdyby rzeczywiście twój mąż, twoja żona się zmienili?
Byłbyś równie bezradny jak przedtem, równie nie przebudzony jak dotąd.
Ty jesteś tym, który ma się zmieniać, który musi zażyć lekarstwa.

Twierdzisz: “Czuję się dobrze, bo świat jest w porządku.” Błąd! Świat jest w porządku, ponieważ ja czuję się dobrze. Tak twierdzą wszyscy mistycy.

A.de Mello „Przebudzenie”

Artykuł z serii: Przypomnienie

Powiązane posty

• Autentyczna zmiana myślenia

• Przestań się okłamywać

• Poznawaj siebie – podejście Zen

• Historia pewnego przebudzenia

• Przebudzenie.

Demony, które niosą Przebudzenie

27 Niedziela Wrz 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 265 Komentarzy

Tagi

budda, buddyzm, cierpienie, cziedryn, demony, dobro, ego, mara, Medytacja, oświecenie, pema, przebudzenie, wyzwolenie, zło, Świadomość

wyzwolenie6

Dzisiaj ponownie odkryłam ten tekst Pemy Cziedryn.
Uważam, że jest on świetnym uzupełnieniem dyskusji, która odbyła się ostatnio pod artykułami o Tolle i o diable.

Poza tym, prowadząc korespondencję mailową z paroma osobami: majkiem79, felicitą oraz pinią – zastanawiałam się nad kilkoma kwestiami, o których rozmawialiśmy i mam wrażenie, że dla każdej z tych osób,  poniższy artykuł jest w jakiś sposób godną uwagi lekturą 🙂 Dla każdego… w nieco innym obszarze !
Jest odpowiedzią na zadane i niezadane pytania, lub odniesieniem do wcześniejszych dyskusji 🙂

Tak więc, specjalnie dla Was, przedstawiam fragment książki „Kiedy życie nas przerasta”
– mimo że nie jest krótki, warto dotrwać do końca i przeczytać uważnie – pomiędzy zdaniami znajdziecie sporo nawiązań do naszych rozmów.

Wszystkich pozostałych czytelników bloga, zachęcam do tego artykułu tym bardziej.
Jeśli przeczytać go powoli i bacznie, można odkryć w nim drugie albo i trzecie dno… 🙂
Zapraszam!

———————————————————————————————————————–

Wszystkie demony wskazują drogę do całkowitego przebudzenia i życia wolnego od kurczowego uścisku, życia i zarazem umierania, chwila po chwili, przy każdym wydechu.
Kiedy się budzimy, możemy zacząć żyć w pełni, nie szukając gorączkowo przyjemności i nie unikając bólu, nie odtwarzając starego siebie, ilekroć rozpadniemy się na kawałki.

Tej nocy, kiedy miał osiągnąć oświecenie,
Budda usiadł pod drzewem.

Gdy tak medytował, zaatakowały go demony (mary).
Mówi się, że wojownicy Mary kierowali przeciw Buddzie włócznie i strzały, jednak ich ostrza zamieniały się w kwiaty.


Czego uczy ta historia?
Według mnie tego, że rzeczy, które z przyzwyczajenia traktujemy jako przeszkody, mogą okazać się pożyteczne.

Przeszkody te to jedynie sposób, w jaki świat i całe nasze doświadczenie wskazują nam miejsce, w którym utknęliśmy.

Patrząc na włócznię lub strzałę, możemy nauczyć się widzieć kwiat.
Czy doświadczamy tego, co się wydarza, jako przeszkody i wroga, czy jako nauczyciela i przyjaciela,  zależy od tego, jak odbieramy rzeczywistość. Zależy od naszego związku z sobą samym.

Nauki mówią, że przeszkody mogą powstawać na poziomie zewnętrznym i wewnętrznym.
W tym rozumieniu poziom zewnętrzny to poczucie, że zostaliśmy przez kogoś lub coś zranieni, to zaburzenie spokoju i równowagi, które, jak nam się wydawało, święcie się nam należały.
A tu jakiś łobuz wszystko zniszczył!!!

Ten rodzaj przeszkód pojawia się w związkach z ludźmi oraz w wielu innych sytuacjach, gdy czujemy się rozczarowani, zranieni, zdezorientowani i zagrożeni.
Ludzie doświadczają takich uczuć od zarania dziejów.
Na poziomie wewnętrznym jednak nie atakuje nas nic poza naszym własnym pomieszaniem.
Nie ma tu żadnej solidnej przeszkody – tylko manifestuje się w ten sposób nasza potrzeba ochraniania ego.

Prawdopodobnie jedynym wrogiem jest niezadowolenie z doświadczanej w danym momencie rzeczywistości i płynąca stąd chęć, aby ta chwila odeszła jak najszybciej.

Praktykując medytację odkrywamy jednak, że nic nie odchodzi, dopóki nie nauczy nas tego, co mamy wiedzieć.

Możemy pędzić na drugi koniec świata z prędkością 200 kilometrów na godzinę, by uciec od problemu, ale on będzie już tam na nas czekał.

Będzie wracał pod nową nazwą nową postacią – dopóki nie nauczymy się tego, czego ma on nas nauczyć: w którym miejscu oddzielamy się od rzeczywistości, w jaki sposób wycofujemy się zamiast się otworzyć, jak się zamykamy, zamiast w pełni doświadczać wszystkiego, co nas spotyka, bez wahania i chowania się w sobie.

Trungpa Rinpocze zadał kiedyś grupie swoich uczniów pytanie:
„Co robicie, kiedy czujecie się przyparci  do muru? Co robicie, gdy wszystko staje się nie do zniesienia?”.
Wszyscy zastanawialiśmy się, co odpowiedzieć.
Wtedy Rinpocze zaczął nas pytać po kolei. Byliśmy tak przestraszeni, że odpowiadaliśmy zupełnie szczerze. Prawie wszyscy mówiliśmy, że postawieni w sytuacji bez wyjścia czujemy się kompletnie rozbici, zapominamy o praktyce i reagujemy nawykowo.
Nie trzeba dodawać, że od tamtej pory zaczęliśmy widzieć bardziej wyraźnie, jak reagujemy, kiedy sytuacja wydaje nam się nie do zniesienia. Naprawdę zaczęliśmy dostrzegać, co robimy.
Czy się zamykamy czy otwieramy?
Czy czujemy niechęć i gorycz czy może łagodniejemy?
Czy stajemy się mądrzejsi czy głupsi?
Czy w wyniku doświadczanego bólu wiemy więcej czy mniej o tym, co to znaczy być człowiekiem?
Czy jesteśmy bardziej krytyczni wobec świata czy może bardziej szczodrzy?
Czy strzały wojsk Mary już nas przeszyły czy może w locie zamieniły się w kwiaty?

Tradycyjne nauki o wojownikach Mary wyjaśniają naturę przeszkód oraz procesu, w którym człowiek nawykowo ulega pomieszaniu i traci zaufanie do swej pierwotnej mądrości.

Nauki dostarczają opisu dobrze znanych sposobów, jakie stosujemy, próbując uniknąć konfrontacji z rzeczywistością.

Mówi się w nich o czterech _marach_.
-Pierwsza to _dewaputramara_, jest ona związana z poszukiwaniem przyjemności.
-Druga, zwana _skandhamarą_, odnosi się do sposobu, w jaki wciąż na nowo próbujemy siebie odtwarzać, odzyskiwać grunt pod stopami, być tym, za kogo się uważamy.
-Trzecia to _kleśamara_ – oznacza sposób, w jaki wykorzystujemy emocje, aby pogrążyć się w otępieniu, nieświadomości lub uśpieniu.
-Czwarta, _jamamara_, jest związana z lękiem przed śmiercią.

Opisy sposobów ich działania pokazują, jak _mary_, które atakowały Buddę, atakują również nas.

_Dewaputramara_ działa tak:
kiedy jesteśmy zażenowani lub czujemy się niezręcznie, kiedy w jakiejkolwiek formie odczuwamy cierpienie, wówczas na oślep rzucamy się przed siebie w poszukiwaniu dobrego samopoczucia.
Niemal każda napotkana przeszkoda jest w stanie pozbawić nas oparcia, destabilizując rzeczywistość, którą do tej pory uważaliśmy za stałą i bezpieczną.
Kiedy czujemy się zagrożeni, nie możemy znieść bólu, niepokoju, niepewności, ssania w dołku, gorąca narastającej złości lub gorzkiego smaku niechęci. Próbujemy zatem uchwycić się jakiegoś przyjemnego doświadczenia.
Reagujemy zgodnie z tragicznie ludzkim nawykiem szukania przyjemności i unikania bólu.

_Dewaputramara_

-ujawnia, w jaki sposób jesteśmy uzależnieni od nawyku unikania cierpienia. Kiedy pojawia się cierpienie, szukamy czegoś, co je zagłuszy. Sięgamy po alkohol lub narkotyki, żujemy gumę albo włączamy radio.
Niekiedy nawet oddajemy się medytacji , aby uciec od irytujących, nieprzyjemnych aspektów istnienia.
=Ktoś właśnie wypuścił strzałę w naszym kierunku lub podniósł na nas miecz.
A my, zamiast pozwolić, by zagrożenie zamieniło się w kwiaty, na wszelkie możliwe sposoby usiłujemy go uniknąć.
Istnieją przecież niezliczone sposoby poszukiwania przyjemności i ucieczki od bólu. Nie zawsze jednak nasza skłonność do poszukiwania przyjemności stanowi przeszkodę. Szukanie przyjemności może się stać okazją do obserwowania swoich  zachowań w obliczu bólu. Zamiast za wszelką cenę unikać cierpienia i braku równowagi, możemy spróbować uzmysłowić sobie swój jakże ludzki lęk, będący przyczyną całego nieszczęścia na tym świecie. Otwierając serce i uświadamiając sobie swoją skłonność do ucieczki, przyjrzawszy się z wielką łagodnością i jasnością własnej słabości, możemy strzały _ dewaputramary_ przemienić w kwiaty.

W ten sposób odkryjemy, że to, co wydaje się odstręczające, jest w istocie źródłem mądrości i pozwala nam ponownie zjednoczyć się z umysłem pierwotnej mądrości.

_Skandhamara_

-ma wpływ na sposób, w jaki reagujemy, kiedy usuwa nam się grunt pod nogami. Mamy wówczas poczucie, że straciliśmy wszystko, co miało jakąś wartość. Jak gdyby wyrzucono nas z gniazda. Lecimy w przestrzeni, nie wiedząc, co się wydarzy.
Mieliśmy wszystko, wszystko tak dobrze się układało, a tu nagle wybuchła bomba atomowa i rozbiła w pył cały nasz świat. Nie wiemy nawet, gdzie jesteśmy.
W takiej chwili czym prędzej odtwarzamy siebie od nowa.
Jak najszybciej powracamy na twardy grunt wyobrażeń o sobie, gnani – jak zwykł mawiać Trungpa Rinpocze – tęsknotą za _sansarą_.
rozpadTymczasem gdy nasz świat się rozpada, pojawia się przed nami wspaniała szansa.
Nie mamy jednak na tyle zaufania do naszej wewnętrznej mądrości, by po prostu pozwolić rzeczom pozostać w tym stanie.
Naszą nawykową reakcją jest chęć odzyskania siebie – choćby oznaczało to powrót do starej złości, goryczy, niechęci, lęku czy zagubienia.
Rekonstruujemy zatem swą trwałą, dobrze znaną, niezmienną osobowość, cyzelując ją niczym Michał Anioł swe dzieło.
_Mara_ ta nie aranżuje tragedii czy melodramatu, raczej komedię sytuacyjną. Gdy jesteśmy bliscy zrozumienia czegoś ważnego, blisko rzeczywistego otwarcia serca, możliwości czystego widzenia – zakładamy maskę z krzaczastymi brwiami i wielkim nosem.
Istny Groucho Marx! A potem przestajemy się śmiać i już nie pozwalamy niczemu odejść, bo moglibyśmy wtedy odkryć… no właśnie, co?

Taka sytuacja, niczym skierowane w nas ostrze, stwarza okazję, by w jednym przebłysku uświadomić sobie uporczywe próby zrekonstruowania swojego ego.
W ten sposób „niebezpieczna” sytuacja zamienia się w kwiat. I wtedy możemy pozwolić sobie na ciekawość, otwartość wobec tego, co się właśnie wydarzyło i co jeszcze ma się wydarzyć. Zamiast walczyć o odzyskanie własnego wyobrażenia o tym, kim jesteśmy, możemy dotrzeć do umysłu „nie wiem” – umysłu pierwotnej mądrości.

_Kleśamara_

-steruje naszymi emocjami.
Kiedy pojawia się jakieś intensywne uczucie, zamiast pozwolić mu odejść, wpadamy w popłoch.
Tworzymy ciąg myśli, z których każda następna coraz bardziej podnosi temperaturę emocji.
Zamiast spocząć w stanie otwartości, świadomie nie unikając dyskomfortu, podsycamy tylko ten ogień. Swoimi myślami i odczuciami podtrzymujemy go i nie pozwalamy, by się wypalił.
Kiedy cały świat się nam rozpada i czujemy się niepewni, rozczarowani, wstrząśnięci i zawstydzeni, jedyne, co nam wówczas pozostaje, to przejrzysty, bezstronny i świeży umysł.
Niestety, tracimy go z oczu. Odczuwamy natomiast ogromny niepokój i strach przed nowym życiem. Wyolbrzymiamy te uczucia i oto już  maszerujemy ulicą z wielkim transparentem głoszącym, że wszystko jest złe.
Pukamy do każdych drzwi i prosimy o podpisy pod petycją, dopóki nie zbierze się cała armia ludzi, którzy zgadzają się z nami – że wszystko jest złe.

Zapominamy o prawdach, które pojęliśmy podczas medytacji. Bo kiedy pojawiają się rzeczywiście silne emocje, nagromadzone przez nas doktryny i przekonania tracą ważność – emocje okazują się o wiele silniejsze.

Tak więc to, co istniało niegdyś jako ogromna, otwarta przestrzeń, zamienia się w pożar lasu, wojnę światową, wybuch wulkanu, wielki przypływ.
Tak używamy swoich emocji. My ich używamy.

W swojej istocie są one częścią dobrodziejstwa bycia żywym człowiekiem. Jednak my, zamiast pozwolić im po prostu istnieć, sięgamy po nie i używamy, aby odzyskać twardy grunt pod nogami. Emocje pomagają nam zaprzeczyć, że nikt nigdy się nie dowiedział ani nie dowie się, co się tak naprawdę dzieje.

Używając ich, próbujemy uczynić wszystko bezpiecznym, przewidywalnym i ponownie rzeczywistym, aby tylko ukryć przed sobą prawdę. A moglibyśmy po prostu usiąść, poczuć moc swoich emocji i pozwolić im przeminąć.

Nie ma szczególnej potrzeby roztrząsania win ani szukania usprawiedliwień.
My jednak wciąż podlewamy ogień swych emocji naftą, żeby je mocniej poczuć, aż stają się prawdziwsze, stają się rzeczywistością same dla siebie.
Tymczasem nie musimy pozwalać emocjom wodzić się za nos.
Jeśli umiemy patrzeć na nie i dostrzegać ich dzikość, to możemy stać się przyjaźni i łagodni nie tylko wobec siebie, ale także wobec wszystkich ludzi, a co za tym idzie – wobec wszystkich czujących istot.

Zdajmy sobie wreszcie sprawę, że powtarzamy to samo głupie zachowanie wciąż i wciąż od nowa dlatego, że nie chcemy odczuwać niepewności, niewygody i cierpienia niewiedzy.
Dopiero teraz pojawia się w nas prawdziwe współczucie dla siebie i innych, widzimy bowiem, co się dzieje i jak reagujemy, kiedy wszystko się rozpada.
Ta właśnie uważność przemienia ostrze w kwiat.

W ten sposób to, co wydaje się brzydkie, problematyczne i niechciane, staje się naszym nauczycielem.

_jamamara_

Myślę, że wszystkie _mary_ biorą się z lęku przed śmiercią, ale _jamamara_ jest w nim szczególnie zakorzeniona. Kiedy mówimy o dobrym życiu, rozpatrując je ze zwykłego, uwarunkowanego punktu widzenia, uważamy, że nam się powiodło.
Czujemy, że jesteśmy „dobrymi ludźmi”.
Mamy wiele zalet, cieszymy się spokojem i nie dajemy się wytrącić z równowagi, kiedy zamierzają się na nas wrogowie. Należymy do tych, którzy wiedzą, co należy zrobić, aby przemienić strzałę w kwiat. Tak dobrze czujemy się sami ze sobą….W końcu udało nam się powiązać wszystkie końce.
Jesteśmy szczęśliwi.
Wydaje nam się, że na tym właśnie polega życie. Sądzimy, że gdybyśmy tylko wystarczająco często medytowali czy uprawiali jogging lub gdybyśmy właściwie się odżywiali, wszystko byłoby idealnie.
Ale z punktu widzenia istoty oświeconej jest to „śmierć”.
Poszukiwanie bezpieczeństwa lub doskonałości, odnajdywanie poczucia potwierdzenia i stabilizacji, pewności siebie i wygody, jest swego rodzaju śmiercią.
Brakuje w tym świeżego powietrza.
Nie ma przestrzeni, w której coś niespodziewanego mogłoby nagle pojawić się i zmienić wszystko. Kontrolując swoje życie, zabijamy chwilę obecną.
W ten sposób narażamy się na klęskę, bo wcześniej czy później doświadczymy czegoś, na co nie będziemy mieli wpływu: spali się nasz dom, umrze ktoś, kogo kochamy, dowiemy się, że mamy raka, spadnie nam na głowę cegła, ktoś wyleje sok pomidorowy na nasz biały garnitur albo pójdziemy do swojej ulubionej restauracji i okaże się, że karta dań świeci pustką, a na sali siedzi siedemset osób.

Życie jest wyzwaniem i właśnie to stanowi jego istotę.
Czasem jest słodkie, a czasem gorzkie.

Raz nasze ciało jest spięte, innym razem odprężone. Czasem boli nas głowa, innym razem czujemy się zupełnie zdrowi.

Z perspektywy przebudzenia próby rozwiązania wszystkich życiowych problemów oznaczają śmierć, ponieważ wymagają odrzucenia sporej części naszego podstawowego doświadczenia.

Jest coś agresywnego w takim podejściu do życia, które wygładza wszelkie nierówności i niedoskonałości.
Być w pełni człowiekiem, żywym i całkowicie oświeconym, oznacza zgodę na nieustanne bycie wyrzucanym z gniazda.

Żyć w pełni, to ciągle przebywać na ziemi niczyjej, doświadczać każdego momentu jako zupełnie świeżego i nowego.

Życie oznacza gotowość do ciągłego umierania.

Z punktu widzenia przebudzenia, to właśnie jest życie, podczas gdy chęć uchwycenia tego, co posiadamy, chęć znajdowania w każdym doświadczeniu potwierdzenia, pochwały, poczucia wspólnoty – to śmierć.

Jeśli zatem mówimy, że _jamamara_ jest lękiem przed śmiercią, to w zasadzie mówimy o lęku przed życiem.

Chcemy być doskonali, a jednak cóż, wciąż widzimy swoje niedoskonałości i nie ma sposobu, żeby to  zmienić. Nie ma dokąd uciec. Wtedy właśnie ostrze przemienia się w kwiat.
Trzymamy się tego, co widzimy, czujemy to, co czujemy – nawiązujemy kontakt z własnym umysłem mądrości.

Czy Budda by się przebudził,
gdyby nie pojawiły się _mary_?

Czy bez nich osiągnąłby oświecenie?
Czyż nie zachowały się one jak najlepsi przyjaciele, pokazując mu, kim jest i co jest prawdą?

Wszystkie _mary_ wskazują drogę do całkowitego przebudzenia i życia wolnego od kurczowego uścisku, życia pełnego gotowości do umierania, chwila po chwili, przy każdym wydechu.

Kiedy się budzimy, możemy zacząć żyć w pełni, nie szukając przyjemności i nie unikając bólu, nie odtwarzając starego siebie, ilekroć rozpadniemy się na kawałki.

oswiecenieMożemy pozwolić sobie na odczuwanie emocji jako gorących lub zimnych, rozedrganych lub łagodnych, zamiast używać ich do wzmagania swojej niewiedzy i głupoty.

Możemy porzucić chęć bycia doskonałym i dzięki temu przeżywać każdy moment jak najpełniej.

Próba ucieczki nie jest receptą na bycie w pełni ludzką istotą. Uciekać od bezpośredniości naszego doświadczenia to jak wybierać śmierć zamiast życia.

Przyglądając się własnym reakcjom na zagrożenie, możemy zawsze powrócić do pierwotnego umysłu mądrości. Zamiast próbować pozbyć się czegoś albo ulegać dualistycznemu przeświadczeniu, że jesteśmy atakowani, wykorzystajmy okazję, by zobaczyć, jak się zamykamy, gdy zostajemy przyparci do muru. Wtedy właśnie otwieramy swoje serce. W ten sposób budzimy swoją mądrość i wchodzimy w kontakt z pierwotną naturą buddy.

Na bazie: Kiedy życie nas przerasta, Pema Cziedryn

Część druga : https://zenforest.wordpress.com/2009/10/14/demony-ktore-niosa-przebudzenie-cz-ii

Polecam także

• Nie możesz zgubić drogi

• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?

• Wybieraj swój świat świadomie

• Przestrzeń w Tobie

• Holonomiczny wszechświat i… holograficzna świadomość

• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz

• Narodziny świadomości

Poczucie szcześcia a negatywne uczucia wobec innych

12 Wtorek Maj 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 134 Komentarze

Tagi

mello, negatywne uczucia, przebudzenie, samotność, szczęście, wolność, zależność, Świadomość

koles

Fragment wykładu A. de Mello,  „Przebudzenie”

Podczas jednej z moich konferencji ktoś podzielił się następującym przeżyciem:

– Chciałem opowiedzieć wam coś wspaniałego, co autentycznie mi się przydarzyło. Poszedłem do kina i wkrótce po tym pracowałem nad ważnym dla mnie problemem. Miałem kłopoty z trzema osobami w moim życiu. Powiedziałem więc sobie: „Dobrze, zrobię tak, jak to widziałem na filmie = wyjdę poza siebie”.
W ciągu kilku godzin uzyskałem dobry kontakt ze swymi uczuciami, z tymi negatywnymi uczuciami wobec wspomnianych osób. „Naprawdę nienawidzę tych ludzi” – stwierdziłem. „Jezu, jak możesz mi pomóc?” Chwilę później rozpłakałem się, gdy zdałem sobie sprawę, że Jezus umarł również za tych ludzi i że nie są oni winni tego, jakimi są. Tego popołudnia musiałem iść do biura i rozmawiać z nimi. Opowiedziałem im o swoich problemach, a oni zgodzili się ze mną. Nie doprowadzali mnie już do szaleństwa i nie czułem wobec nich nienawiści.

Ilekroć żywisz wobec kogoś negatywne uczucia, żyjesz iluzją, coś jest z tobą nie tak.
Nie widzisz tego, co rzeczywiste, coś wewnątrz ciebie musi ulec zmianie.

Co jednak zazwyczaj robimy, kiedy te negatywne uczucia nas ogarniają? – „On jest winny, ona jest winna. Oni powinni się zmienić”. Nie! Świat jest w porządku. To z tobą nie jest w porządku. Tym, który ma się zmienić, jesteś ty.

Ktoś z was opowiadał o pracy. Podczas zebrania pracowników pewien człowiek powiedział:

– Jedzenie tutaj śmierdzi
– a dietetyczka omal nie wyleciała ze złości w powietrze. Identyfikowała się z jedzeniem. Tak, jakby mówiła: „Każdy, kto atakuje pożywienie, atakuje mnie. Czuję się zagrożona!”
Ale „ja” nigdy nie jest zagrożone, to tylko „moje” zostało zagrożone.

Załóżmy jednak, że jesteś świadkiem wciąż powtarzającej się niesprawiedliwości; czegoś, co jest w oczywisty i obiektywny sposób złe.  Czy nie byłoby słuszną rzeczą powiedzieć, że nie powinno to mieć miejsca?
Czy nie należałoby się w jakiś sposób zaangażować w skorygowanie sytuacji, która jest zła?
Mam nadzieję, że nie zakładaliście, iż powiem: nie powinniście nic robić. Powiedziałem tylko, że jeśli nie będzie w was negatywnych emocji, będziecie znacznie bardziej efektywni.
Kiedy w grę wchodzi negatywne uczucie, jesteście ślepi. Na scenę wkracza „moje” i wszystko idzie na opak. Tam, gdzie borykaliśmy się z jednym problemem, teraz mamy dwa.

Wiele osób błędnie przyjmuje, że nie mieć negatywnych emocji, takich jak złość, resentyment, nienawiść oznacza nierobienie niczego w danej sytuacji.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie jesteś pod wpływem emocji, ale szybko przechodzisz do działania. Stajesz się bardzo wyczulony na ludzi i sprawy dookoła ciebie.

To, co zabija wrażliwość, to właśnie tak zwana „uwarunkowana jaźń”. Ma to miejsce wtedy, kiedy tak bardzo identyfikujesz się z „moje”, że jest tego „moje” zbyt wiele, byś mógł widzieć sprawy obiektywnie.
To bardzo ważne, aby przystępując do działania widzieć wszystko z pewnym dystansem. A negatywne emocje taki dystans uniemożliwiają. Czy wobec tego istnieje taki rodzaj pasji, która motywuje nas czy też aktywizuje naszą energię do walki z jakimś obiektywnym złem?
Czymkolwiek by nie była, nie jest to mechaniczna reakcja, ale świadome działanie.

Niektórzy z was zastanawiają się zapewne, czy istnieje jakiś przejściowy obszar, nim coś stanie się częścią mnie, nim dojdzie do identyfikacji.
Powiedzmy, że umiera przyjaciel. Jest rzeczą ludzką i słuszną, że odczuwamy smutek.
Ale jaka to jest reakcja?
Litujesz się nad sobą?
Co właściwie opłakujesz? Pomyśl o tym.

To, co powiem, zabrzmi okropnie, ale jak już powiedziałem – przychodzę z innego świata.

Reagujesz na tę śmierć jak na osobista stratę, prawda? Opłakujesz swoje „mnie” i innych ludzi, którym przyjaciel mógł przynieść radość. Ale to oznacza, że przykro ci z powodu innych ludzi, którym jest przykro z własnego powodu. Gdyby nie było im przykro z własnego powodu, to z jakiego?
Nigdy nie czujemy żalu z powodu utraty czegoś, czego prawo do wolności uznaliśmy, czego nigdy nie usiłowaliśmy posiąść. Smutek jest oznaką tego, że uzależniłem swoje szczęście od jakiejś rzeczy lub osoby, przynajmniej w pewnym zakresie.

Do tego stopnia przyzwyczailiśmy się do tego, że kiedy słyszymy coś przeciwnego, to takie stwierdzenie brzmi dla nas nieludzko.

A przecież wszyscy mistycy o tym nam właśnie mówili. Nie twierdzę, że „mnie”, czyli uwarunkowana jaźń, nie będzie czasami wpadała w stare koleiny. W ten sposób nas uwarunkowano. Rodzi się jednak pytanie, czy możliwe jest przeżycie życia, w którym byłoby się tak całkowicie samotnym, że nie zależałoby się już od nikogo.

Wszyscy w jakimś stopniu wzajemnie od siebie zależymy. Zależymy od rzeźnika, piekarza, producenta świec. Jest to zależność wzajemna. To dobrze! W ten sposób tworzymy społeczeństwo. Powierzamy pewne funkcje różnym ludziom dla dobra nas wszystkich – tak, byśmy funkcjonowali lepiej i żyli efektywniej.
Taką przynajmniej mamy nadzieję. Być od kogoś zależnym psychicznie, być od kogoś zależnym emocjonalnie – co to ze sobą niesie?
Oznacza to, że moje szczęście zależne jest od innej istoty ludzkiej.

Pomyślcie o tym. Jeśli tak jest, to następnie, bez względu na to czy sobie uświadamiacie to, czy nie, żądacie od innych, by jakoś przyczynili się do waszego szczęścia.
A wówczas pojawia się następny krok: strach.
Strach przed utratą, strach przed alienacją, strach przed odrzuceniem i wzajemna kontrola.

Nie żądam, abyś uczynił mnie szczęśliwym; moje szczęście nie jest zależne od ciebie. Jeśli mnie opuścisz, nie będę rozczulał się nad sobą, twoje towarzystwo sprawia mi wielką radość, ale nie mogę zatrzymywać cię kurczowo dla siebie. Cieszę się bez potrzeby zawłaszczania tego, co sprawia mi radość. To, co naprawdę mnie cieszy, to nie ty; to coś większego niż ty i ja.
To coś – jak odkryłem – jest podobne do symfonii, jest osobliwym rodzajem orkiestry grającej jakąś melodię w twojej obecności, ale kiedy odejdziesz, orkiestra grać nie przestanie. Gdy spotkam kogoś innego, gra ona inną melodię, równie zachwycającą. A kiedy jestem sam, orkiestra gra nadal. Jej repertuar jest olbrzymi, nigdy grać nie przestaje.

I tego właśnie dotyczy przebudzenie.

A. de Mello, Przebudzenie

Powiązane

• Życie to lekcja

• Historia pewnego przebudzenia

• Czy przeraża Cię Pustka?

• Los, karma, wolna wola?

• Przebudzenie.

Potrzeba bezpieczeństwa i cykl ofiary

09 Sobota Maj 2009

Posted by ME in Świadomość

≈ 80 Komentarzy

Tagi

bezpieczeństwo, iluzja, kontrola, negatywizm, ofiara, przebudzenie, reakcje, sisson, szczęście, Świadomość

rise3

Potrzeba bezpieczeństwa jest utożsamianiem się z lękiem przed swą bezsilnością i słabością.
Musimy mieć, przychodzącą z zewnątrz, pewność, że zawsze będziemy mieli jakieś posiadłości, pieniądze, dom, sukces, partnera życiowego lub kogoś, kto się nami zaopiekuje, zapewni nam udane życie, rozwiąże nasze problemy i uczyni nas szczęśliwymi.
Ale bezpieczeństwo oparte na rzeczach zewnętrznych jest mitem i pułapką.
Sytuacje i ludzie zmieniają się. Możemy stracić całe nasze mienie i pieniądze, a nasi bliscy mogą umrzeć lub odejść.

Potrzeba bezpieczeństwa jest wyuczoną, uwarunkowaną pozostałością z dzieciństwa. Wynika z lęku i braku zaufania do siebie, co z kolei rodzi się z braku wiedzy, że jedynym prawdziwym bezpieczeństwem jest bezpieczeństwo wewnętrzne, czyli nasze Prawdziwe Ja.
Jeśli nigdy naprawdę nie doświadczymy tej wewnętrznej prawdziwej części siebie, zawsze będziemy pokładać zaufanie w rzeczach i ludziach, którzy są na zewnątrz nas. To w końcu doprowadzi nas do rozczarowania i braku poczucia szczęścia.

Poleganie na rzeczach zewnętrznych łatwo przekształca się w zależność i nałogi, ponieważ, wierząc, że potrzebujemy ich do swego szczęścia, oddajemy im panowanie nad sobą. Skupiamy się na świecie zewnętrznym, podczas gdy nasz świat wewnętrzny spychamy do podświadomości. Raj zostaje utracony, wewnętrzne przebudzenie – zatrzymane.

Utożsamiając swe szczęście i powodzenie z tym, co się dzieje w świecie zewnętrznym, usiłujemy tam wprowadzić zmiany na wypadek, gdybyśmy stali się nagle nieszczęśliwi. Przypomina to malowanie domu z zewnątrz w nadziei, iż dzięki temu wnętrze będzie wyglądało lepiej.

Wewnętrzne bezpieczeństwo i szczęście odnajdujemy tam, gdzie one naprawdę są – w sobie. Zmiana zawodu, partnera, przyjaciół, kochanka, miejsca zamieszkania, otoczenia itp. nie ma najmniejszego znaczenia dla naszego stanu wewnętrznego.
Jeśli czujemy się źle, żadna przeprowadzka ani inna zewnętrzna zmiana nic nie zmieni w naszych uczuciach. Może na krótko, ale dawna tęsknota i pustka szybko powrócą, gdyż zabieramy siebie wszędzie, dokądkolwiek idziemy.

Pokładanie zaufania w rzeczach zewnętrznych, szczególnie w ludziach, prawie automatycznie wprowadza nas w stan emocjonalnej zależności i czyni nas ofiarami.

PIĘĆ ELEMENTÓW CYKLU OFIARY

1. Postrzeżenie niepożądanej sytuacji.

2. Uświadomienie sobie sytuacji i porównywanie jej z wcześniejszą sytuacją.

3. Osądzanie, zaklasyfikowanie jej jako złej i wytworzenie określonych uczuć wobec niej.

4. Stawianie oporu, walka, kreowanie napięcia w ciele, kontrolowanie oddechu i stłumienie uczuć.

5. Nieświadome utożsamianie siebie z rolą ofiary i szukanie ucieczki.

Miłość i radość są naszymi naturalnymi uczuciami, natomiast czucie się ofiarą wymaga wysiłku – musimy pamiętać o kłamstwach, który sobie powiedzieliśmy, o podziale na „dobre i złe”, o winie, poczuciu własnej ważności i użalaniu się nad sobą; musimy pamiętać iluzje z przeszłości i udawać, jeśli nie wierzyć, że są prawdziwe; musimy żyć doświadczaniem tego świata, który sami świadomie lub nieświadomie wykreowaliśmy, ale udajemy, że przychodzi do nas z zewnątrz.
Czucie się ofiarą – to oddawanie się iluzjom, bólowi i cierpieniu.

Zdumiewa mnie niechęć ludzi do zbadania, dlaczego ich życie jest nieudane. Wydają tysiące dolarów i spędzają mnóstwo czasu na seminariach i warsztatach, próbując się udoskonalić, ale nie poświęcają ani chwili na zrozumienie, co się dzieje teraz, w danym momencie. Gdyby naprawdę poobserwowali siebie bez przywiązania, uzyskaliby prawdziwe poznanie i wolność.

Mając świadomość, możemy zacząć przełamywać ten cykl.
Przełamujemy go, uświadamiając sobie, że życie jest procesem przebudzenia.
Jeśli zrozumiemy, że to prawda, możemy wykorzystać cykl ofiary do przebudzenia się. Jeżeli zrozumiemy to, co tu jest napisane, zdobędziemy narzędzie do „zintegrowania” każdej negatywności i cierpienia, które pojawi się na naszej drodze.
– Nie zdążyliśmy na autobus!
Jakaż to wspaniała okazja do obserwowania swych osądów związanych z tym wydarzeniem.
– Krytykują nas i oto mamy kolejną wspaniałą szansę, by zaobserwować, jak ciężko pracują nasi ministrowie, by wzbudzić w nas nieprzyjemne uczucia.
– Przyjaciel nie przyszedł na umówione spotkanie i czekamy na niego w deszczu całą godzinę. Jaka wspaniała okazja do przebudzenia się i otworzenia na proces życia.
Celebrujmy wszystko! 🙂

JAK UWOLNIĆ SIĘ OD NEGATYWNYCH UCZUĆ

1. Uświadom sobie negatywne uczucie (reakcję).

2. Zauważ, że to uczucie jest w tobie, a nie w zewnętrznych sytuacjach.

3. Zdaj sobie sprawę, że uczucie jest tylko reakcją i nie ma nic wspólnego z twoim Esenscjalnym Ja.

Ciągle pojawiają się nowe, dokuczliwe dla nas sytuacje i gdy tylko poczujemy się nieszczęśliwi, możemy przestać obserwować siebie. Zatrzymajmy się na chwilę i dobrze przyjrzyjmy swoim emocjom. Nie możemy zintegrować uczucia, którego jesteśmy nieświadomi.

Po drugie, trzeba zrozumieć, że żadna zewnętrzna sytuacja ani stan nie ma takiej mocy, by uczynić nas nieszczęśliwymi.
Żadna krytyka, osoba, odtrącenie, traumatyczne wydarzenie nie ma takiej siły oddziaływania. Różne sytuacje mogą stanowić dla nas wyzwanie, ale gdy reagujemy na nie, nasza reakcja jest odpowiedzią na to, co sami mówimy sobie o danej sytuacji.

Po trzecie, trzeba zrozumieć, że każda reakcja jest dzieckiem lęku i nie ma nic wspólnego z naszym Prawdziwym Ja. Nieśmiertelne, podstawowe, rzeczywiste Prawdziwe Ja jest poza iluzją i jest zawsze wolne. Nie doświadczamy tej wolności, bo mamy nawyk utożsamiania siebie ze swymi negatywnymi reakcjami.

Te informacje są ważniejsze, niż sobie wyobrażamy. Ludzie szukają ich przez całe życie i nie znajdują. Nie znajdują, ponieważ myślą, że szczęście jest na zewnątrz nich…

C. Sisson, „Wewnętrzne Przebudzenie”

Powiązane

• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie

• Utrata kontroli

• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz

48 minut absolutnej świadomości

23 Poniedziałek Mar 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 32 Komentarze

Tagi

48 minut, mahavira, mahawira, nirvana, obserwacja, obserwator, osho, oświecenie, przebudzenie, tu i teraz, uwaga, uważność, Świadomość

48

Jeśli położysz przed sobą zegarek i będziesz patrzeć na sekundnik, zaskoczy cię to, że nie będziesz umiał obserwować zegarka nawet przez minutę.
Może ci się uda przez piętnaście sekund, może dwadzieścia, a po trzydziestu sekundach zapomnisz, że miałeś patrzeć na tę wskazówkę.

Zajmie cię jakaś myśl, a potem znowu przypomni ci się, że próbowałeś obserwować sekundnik. Skupienie swej uwagi nawet na minutę jest dość trudne, więc nie sądźcie, że od razu wam się uda.

Kiedy usiłujesz być świadomy wszystkich drobiazgów, jakie przynosi życie, powinieneś wiedzieć, że po wielokroć czegoś zapomnisz. Twoja uwaga odbiegnie daleko, a kiedy sobie zdasz z tego sprawę, poczujesz się winny. To rodzaj pułapki.
Jeżeli zaczniesz czuć się winnym, to nie uda ci się powrócić do ćwiczenia swojej uważności. Nie ma powodu by odczuwać winę. To naturalne. Nie musisz odczuwać skruchy, to naturalne i przydarza się każdemu, kto szuka. Tak się zwykle dzieje; nie daj się wpędzić w błędne koło poczucia winy, że nie potrafisz utrzymać uwagi nawet przez kilka chwil, że wciąż zapominasz.

Mistrz Dżainów Mahawira był pierwszym człowiekiem w historii, który stwierdził, że jeśli człowiek jest uważny i potrafi się na czymś skupić nieprzerwanie przez czterdzieści osiem minut, to dostąpi oświecenia; nikt mu w tym nie przeszkodzi.

Jedyne czterdzieści osiem minut… a przecież nawet przez czterdzieści osiem sekund jest trudno!

Dociera do nas tyle bodźców.
Żadnej winy, żadnej skruchy – w chwili, kiedy przypomnisz sobie, że przestałeś robić to, co robiłeś, po prostu wróć do przerwanej czynności. Nie płacz nad rozlanym mlekiem. To byłoby głupie.

To na pewno zabierze sporo czasu, ale w końcu zdasz sobie sprawę, że stajesz się coraz bardziej uważny. Może przez minutę, może przez dwie. l sprawi ci to tak wielką radość… ale nie popadaj w dumę, nie myśl, że masz za sobą jakiś etap. To stałoby się barierą. Kiedy ktoś się zgubi i uda mu się postawić maleńki kroczek w dobrym kierunku, to cieszy się, jakby już był w domu.

Kontynuuj wolno, cierpliwie. Nie ma żadnego pośpiechu – do twojej dyspozycji jest cała wieczność. Nie próbuj osiągnąć tego szybciej; brak cierpliwości nie pomoże.

Świadomość nie jest jak wiosenny kwiat – kwitnie przez sześć tygodni i znika. Świadomość jest jak libański cedr, który rośnie przez setki lat, ale trwa przez tysiąclecia wznosząc się  dziesiątki metrów ku niebu.

Świadomość rośnie powoli, ale rośnie i dlatego trzeba wykazać się cierpliwością. Wraz z jej wzrostem zaczniesz odczuwać wiele rzeczy, których nigdy nie czułeś.

Przykładowo, zauważysz że w twoim ciele istnieje wiele napięć, których wcześniej nigdy nie dostrzegałeś, bo były dość delikatne.
Teraz, kiedy rozwija się twoja świadomość, zaczynasz odczuwać nawet te leciutkie napięcia. Czując napięcie w ciele – rozluźnij to miejsce. Jeśli twoje całe ciało jest odprężone, świadomość będzie rozwijać się szybciej, bo napięcia tworzą przeszkody.

Nie mam zamiaru radzić ci, żebyś porzucił swoje wady, stał się dobrym człowiekiem, poprawił swój charakter – jestem od tego bardzo daleki.
Twój charakter nie interesuje mnie ani trochę. Interesuje mnie twoja świadomość.

Im bardziej rozwija się twoja świadomość, tym wyraźniej zaczynasz dostrzegać, że śnisz nie tylko w nocy; nawet w ciągu dnia w twojej głowie snują się senne marzenia.
Są tuż pod powierzchnią twojego czuwania – przymknij oczy, a w każdej chwili będziesz mógł dostrzec jakiś sen przesuwający się jak obłok na niebie.

Jednak to, że twój stan czuwania nie jest jeszcze pełnią przebudzenia dostrzeżesz dopiero wtedy, gdy osiągniesz już pewien poziom świadomości. Zauważysz przepływające sny na jawie. Kiedy siadasz w fotelu, by chwilę odpocząć, marzenia senne natychmiast przejmują kontrolę. Zaczynasz myśleć, że zostaniesz prezydentem
kraju, albo że robisz jakieś wspaniałe rzeczy; wszystko jedno co. Jednocześnie wiesz, że wszystko o czym myślisz w tej właśnie chwili, jest nonsensem. Wiesz, że nie jesteś żadnym prezydentem, ale to marzenie senne ma w sobie coś takiego, że nawet wbrew tobie, wraca.

Świadomość odsłoni przed tobą wszystkie warstwy snu na jawie, i zaczną one znikać, tak jak znika ciemność, gdy wnosisz do pokoju zapaloną lampę.

Cokolwiek robisz – spacerujesz, siedzisz, jesz lub nawet jeśli nic nie robisz, a po prostu oddychasz, odpoczywasz, relaksujesz się na trawie – nigdy nie zapominaj, że jesteś Obserwatorem.

Osho, Świadomość – klucz do życia w równowadze

Powiązane posty

• Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

• Przebudzenie.

• Historia pewnego przebudzenia

• Nowy stan świadomości

• Wybieraj swój świat świadomie

Ludzie i roboty

13 Piątek Mar 2009

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 10 Komentarzy

Tagi

budda, freud, jung, Medytacja, nadświadomość, obserwacja, osho, podświadomość, przebudzeni, przebudzenie, roboty, sen, tu i teraz, uważność, uśpieni, wyzwolenie, Świadomość

pieknosc1
Przebudzenie, to droga do życia.
Głupiec śpi, tak jakby już dawno nie żył,
ale mistrz jest przebudzony i żyje wiecznie.
Obserwuje. Pojmuje.
Jakże jest szczęśliwy!
Gdyż widzi, że przebudzenie jest życiem.
Jakże jest szczęśliwy podążając ścieżką przebudzenia.
Z niezwykłą cierpliwością medytuje,
szuka wolności i szczęścia.
– Dhammapada, Gautama Budda

Żyjemy nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół nas. Tak, staliśmy się skuteczni w tym, co robimy. Jesteśmy tak efektywni, że nie potrzebujemy już być świadomi tego, co robimy. Wszystko stało się mechaniczne i automatyczne. Działamy jak roboty. Nie jesteśmy jeszcze ludźmi; jesteśmy maszynami.

George Gurdżijew powtarzał, że sposób w jaki człowiek egzystuje czyni z niego maszynę. Obraził tym wielu ludzi, bo przecież nikt nie lubi być nazywany maszyną. Maszyny lubią kiedy nazywa się je bogami; wtedy są zadowolone i dumne.
Gurdżijew zwykł nazywać ludzi maszynami i miał rację. Jeśli zaczniesz obserwować siebie, zauważysz jak mechanicznie się zachowujesz.

Rosyjski psycholog Pawłów i amerykański psycholog Skinner mają w dziewięćdziesięciu dziewięciu i dziewięciu dziesiątych procenta rację co do człowieka: wierzą oni, że człowiek jest niczym innym jak tylko piękną maszyną. Nie ma w nim duszy.
Uważam, że mają niemal stuprocentową rację; mylą się jedynie odrobinę. Ta odrobina to buddowie, ludzie przebudzeni. Ale można to im obu wybaczyć, ponieważ Pawłów nigdy nie spotkał żadnego buddy – spotykał tylko miliony robotów.
Skinner badał ludzi i szczury, i nie znalazł między nimi różnicy. Szczury to proste istoty, to wszystko; człowiek jest nieco bardziej skomplikowany.
Człowiek jest bardzo precyzyjną, a szczur bardzo prostą maszyną. Łatwiej jest badać szczury; właśnie dlatego psychologowie ciągle to robią. Badają szczury i wyciągają wnioski na temat człowieka – a ich konkluzje są prawie słuszne. Zwróćcie uwagę, że mówię „prawie„, bowiem ta jedna dziesiąta procenta obejmuje najistotniejsze zjawiska. Budda, Jezus, Mahomet – tych kilku przebudzonych ludzi to prawdziwi ludzie. Ale gdzie B. F. Skinner miałby znaleźć buddę? Z pewnością nie w Ameryce…

Pewien człowiek zapytał rabina:
– Dlaczego Jezus nie zdecydował, że urodzi się w dwu-dziestym wieku w Ameryce?
Rabin wzruszył ramionami i odpowiedział:
– W Ameryce? To byłoby niemożliwe. Po pierwsze, gdzie znajdziesz tu dziewicę? Po drugie, gdzie znajdziesz trzech mędrców?

Gdzie B. F. Skinner miałby znaleźć buddę? A nawet gdyby go znalazł, to jego tendencyjne nastawienie, uprzedzenia, nie pozwoliłyby mu go dostrzec. Obserwowałby swoje szczury. Nie rozumiałby niczego, czego szczury nie potrafią zrobić. A szczury nie medytują, nie stają się oświecone. Dla niego człowiek to tylko wyższa forma szczura.
Nadal uważam, że w odniesieniu do większości ludzi ma on rację; jego wnioski nie są fałszywe i buddowie zgodziliby się z nim w kwestii tak zwanej normalnej ludzkości. Normalna ludzkość jest pogrążona we śnie. Nawet zwierzęta nie śpią tak mocno.

Czy widziałeś jelenia w lesie – jaki jest skupiony, jak uważnie chodzi?
Czy widziałeś ptaka siedzącego na drzewie – jak mądrze obserwuje wszystko, co się dzieje dokoła? Idziesz w jego stronę – dopuszcza cię tylko na pewną odległość. Gdy przekroczysz niewidzialną granicę choć na jeden krok, odleci. Ma on pewien rodzaj świadomości swojego terytorium. Jeśli ktoś na nie wkroczy, staje się zagrożeniem.

Jeśli rozejrzysz się wokół, będziesz zdziwiony: człowiek wydaje się być najbardziej uśpionym zwierzęciem na ziemi.

Człowiek jest istotą upadłą. Takie właśnie jest znaczenie chrześcijańskiej przypowieści o upadku Adama, o jego wygnaniu. Dlaczego Adam i Ewa zostali wypędzeni z raju? Zostali wygnani, ponieważ zjedli owoc wiedzy. Ponieważ stali się umysłami i stracili swoją świadomość. Stając się umysłem, tracisz świadomość – rozum to uśpienie, rozum to hałas, rozum to mechaniczność. Jeśli staniesz się umysłem, stracisz świadomość.

Dlatego cała praca jaką trzeba wykonać, to pozostawienie umysłu i ponowne stanie się świadomością. Musisz pozbyć się wszystkiego, co zebrałeś w sobie jako wiedzę. To ona cię usypia; dlatego im większą wiedzę ma człowiek, tym bardziej jest pogrążony we śnie.

Ja również to zaobserwowałem. Nieskażeni cywilizacją mieszkańcy wioski są dużo bardziej uważni niż profesorowie uniwersytetów, czy mędrcy w świątyniach. Mędrcy hinduscy są jak papugi, pracownicy akademiccy na uniwersytetach są wypchani łajnem świętych krów, przepełnieni nic nieznaczącym szumem; umysły bez jakiejkolwiek świadomości.

Ludzie, którzy pracują otoczeni naturą – farmerzy, ogrodnicy, drwale – są dużo bardziej
świadomi niż ci, którzy funkcjonują na uniwersytetach jako dziekani, wicekanclerze, kanclerze.

Kiedy pracujesz z naturą, dostrzegasz jak uważna jest natura.
Drzewa są uważne; ich czujność jest zupełnie inna, ale są one bardzo uważne.

Są nawet naukowe dowody na ich uważność. Jeśli drwal przychodzi z siekierą w ręku i chce ściąć drzewa, to wszystkie, które go widzą, zaczynają drżeć. Są na to naukowe dowody; to nie jest żadna poetycka metafora, mówię o nauce. Teraz istnieją przyrządy pozwala-jące sprawdzić, kiedy drzewo jest zadowolone lub nie, kiedy się boi lub nie, kiedy jest smutne lub radosne. Gdy przychodzi drwal, wszystkie drzewa, które go wi-dzą, zaczynają drżeć. Zdają sobie sprawę, że zbliża się śmierć. A drwal jeszcze żadnego nie ściął, po prostu się zbliża…
[Przypis autorki bloga: O „drżeniu” drzew nie słyszałam, natomiast słyszałam o tym, że po ścięciu jednego drzewa, w promieniu około 100m wszystkie drzewa zaczynają produkować więcej żywicy, tak jakby szykując się do tego że też zostaną uderzone siekierą]

l jeszcze coś dziwnego, dużo bardziej dziwnego – jeśli drwal jedynie przechodzi, bez zamiaru ścięcia drzewa, wtedy żadne drzewo nie odczuwa strachu. A to ten sam drwal i ta sama siekiera. Wydaje się, że to intencja ścięcia wpływa na drzewa. Oznacza to, że jego zamiar został zrozumiany, odkodowany przez drzewa.

l jeszcze jedna rzecz została naukowo zaobserwowana: jeśli pójdziesz do lasu i zabijesz zwierzę, to nie tylko świat zwierząt będzie tym poruszony, ale także drzewa. Jeśli zabijesz jelenia, wszystkie jelenie znajdujące się w pobliżu poczują drgania wywołane przez mordercę, staną się smutne, rozdygotane. Nagle zaczną się bać, bez żadnego konkretnego powodu. Mogły nie widzieć śmierci jelenia, ale w jakiś delikatny sposób wywarła ona wpływ – odczuły to intuicyjnie.
Nie tylko jelenie to odczuwają – odczuwają także drzewa, papugi, tygrysy, orły, trawa i liście.

Pojawił się morderca, doszło do zniszczenia, zaistniała śmierć – wszystko wokół zostało tym poruszone. Wydaje się, że człowiek jest najbardziej ze wszystkich istot pogrążony we śnie…
Nad sutrami Buddy trzeba głęboko medytować, trzeba je wchłonąć, podążać za nimi.
On mówi:
Przebudzenie to droga do życia.

Żyjesz tylko w takim stopniu, w jakim jesteś świadomy.
Świadomość odróżnia śmierć od życia. Nie dlatego jesteś żywy, że oddychasz, nie dlatego jesteś żywy, że bije twoje serce. Fizycznie możesz być podtrzymywany przy życiu, bez żadnej świadomości. Twoje serce będzie bić, a ty będziesz oddychać. Można cię podłączyć do mechanizmów i pozostaniesz żywy przez wiele lat – żywy w sensie oddychania, bicia serca, krążenia krwi.
W szpitalach krajów rozwiniętych wegetuje wielu ludzi, ponieważ najnowsza technologia umożliwia przesunięcie terminu śmierci – można być podtrzymywanym przy życiu przez całe lata. Jeśli to nazywasz życiem, to możesz się utrzymywać przy życiu. Ale to nie jest życie.

Wegetować to nie to samo co żyć.

Buddowie mają inną definicję.
Ich definicja zawiera w sobie świadomość. Nie mówią, że żyjesz ponieważ możesz oddychać, że żyjesz ponieważ twoja krew krąży.
Ich zdaniem żyjesz kiedy jesteś świadomy. Więc poza przebudzonymi jednostkami, nikt tak naprawdę nie żyje. Jesteś trupem – chodzącym, rozmawiającym, wykonującym pewne rzeczy – jesteś robotem.

Budda mówi, że przebudzenie jest drogą do życia.
Stań się bardziej świadomy a poczujesz w sobie więcej życia. A życie jest Bogiem – nie ma innego Boga. Dlatego Budda mówi o życiu jako o świadomości. Życie jest celem samym w sobie, a świadomość metodą, sposobem aby ten cel osiągnąć. Głupiec śpi…
A wszyscy śpią, więc wszyscy są głupcami.

Nie czuj się urażony.
Fakty muszą być podawane takimi, jakie są. Funkcjonujesz jak we śnie; dlatego ciągle się potykasz, dlatego robisz rzeczy, których wcale nie chcesz robić.
Robisz rzeczy, których zdecydowałeś nigdy nie robić. Robisz rzeczy, o których wiesz, że nie są słuszne i nie robisz tego, co wiesz, że jest dobre.
Nie potępiaj się, ponieważ to zwykła strata czasu.
Nigdy nie żałuj tego co było w przeszłości!
Żyj w chwili obecnej.

Jak to możliwe?
Dlaczego nie możesz iść prosto? Dlaczego błądzisz po bezdrożach? Dlaczego schodzisz na manowce?

Poobserwuj swoje życie – wszystko co robisz jest pogmatwane, niepewne. Brak ci przejrzystości, brak spostrzegawczości. Nie jesteś uważny.
Nie widzisz i nie słyszysz – masz uszy aby słuchać, ale nie ma w tobie nikogo, kto rozumiałby to, co do ciebie dociera.
Masz oczy aby patrzeć, ale nikogo w tobie nie ma.
Tak więc twoje uszy słyszą a oczy widzą, ale niczego nie rozumiesz. Na każdym kroku potykasz się, na każdym kroku robisz coś nie tak.
l wciąż wydaje ci się, że jesteś świadomy.

Odrzuć to wyobrażenie.
Będzie to duży skok, duży krok, ponieważ gdy odrzucisz przekonanie: „Jestem świadomy”, zaczniesz szukać dróg i sposobów, aby się takim stać.

Toteż niech wreszcie dotrze do ciebie to, że śpisz, jesteś całkowicie pogrążony we śnie.

Współczesna psychologia odkryta parę rzeczy, które mają ogromne znaczenie; mimo iż zostały one odkryte drogą umysłu, stanowią dobry początek. Jeśli odkryto je rozumem, to prędzej czy później, zacznie się ich również doświadczać w egzystencji.
Freud jest wspaniałym pionierem; daleko mu do bycia buddą, ale i tak odegrał wielką rolę, ponieważ jako pierwszy doprowadził do zaakceptowania przez większą część ludzkości tezy, że w człowieku ukryta jest również nieświadoma część. Świadomy umysł stanowi jedynie jedną dziesiątą; część nieświadoma jest od niego dziewięć razy większa,

Uczeń Freuda, Jung, poszedł jeszcze dalej, nieco głębiej i odkrył zbiorową nieświadomość. Zbiorowa nieświadomość znajduje się za nieświadomością jednostkową. Teraz potrzeba kogoś, kto odkryłby jeszcze jedną rzecz, która również istnieje i mam nadzieję, że prędzej czy później badania psychologiczne przyczynią się do jej odkrycia.
Jest nią kosmiczna nieświadomość. Nauczali o niej buddowie.

Im stajesz się uważniejszy, tym bardziej maleje w tobie pośpiech. Stajesz się pełen wdzięku. Gdy obserwujesz, twój trajkoczący umysł rozmawia mniej, ponieważ energia, która bya wykorzystywana do trajkotania zmieniła się i stała uwaga – ale to ta sama energia!

Możemy więc mówić o umyśle świadomym – bardzo kruchej i niewielkiej części nas. Za świadomością znajduje się umysł podświadomy – tajemniczy, możesz usłyszeć jego szepty ale nie możesz go poznać. On zawsze tam jest, tuż za świadomością. Pociąga za jej sznureczki. Trzecim umysłem jest nieświadomość umysłowa, która ujawnia się tylko we śnie lub kiedy bierzesz narkotyki. Dalej, zbiorowa nieświadomość jednostkowa. Doświadczasz jej tylko wtedy, gdy zagłębisz się w swój nieświadomy umysł; wtedy odkrywasz zbiorową nieświadomość. A jeśli pójdziesz jeszcze dalej, jeszcze głębiej, dotrzesz do kosmicznej nieświadomości.
Jest nią natura. Zbiorowa nieświadomość to wszystko, co ludzkość przeżyła aż do dzisiejszego dnia; jest częścią ciebie.
Nieświadomość to coś indywidualnego, co stłumiło w tobie społeczeństwo, czego nie pozwolono ci wyrazić. Dlatego przychodzi tylnymi drzwiami w nocy, we śnie.
A świadomy umysł… będę nazywał go tak zwanym świadomym umysłem, ponieważ taka jest prawda.
Jest tak niewielki, jest zaledwie przebłyskiem, ale mimo to jest ważny. W nim znajduje się nasionko. Zawsze jest ono małe, jednak ma w sobie ogromny potencjał. Dzięki niemu otwiera się nowy wymiar.
Tak jak Freud otworzył wymiar poniżej świadomości, tak Sri Aurobindo otworzył wymiar powyżej świadomości. Obaj są jednymi z najważniejszych ludzi naszych czasów. Obaj to intelektualiści, żaden nie jest przebudzony, ale obaj oddali ludzkości ogromną przysługę. Rozumowo uświadomili nam, że nie jesteśmy tak mali jak to się wydaje z zewnątrz, że pod powierzchnią ukryta jest zarówno ogromna głębia jak i niebotyczne góry.

Freud zapuszczał się w głębiny a Sri Aurobindo starał się zdobywać szczyty. Ponad naszym tak zwanym świadomym umysłem znajduje się prawdziwy świadomy umysł; można go odkryć jedynie dzięki medytacji. Gdy do zwykłej świadomości doda się medytację, gdy zwykłą świadomość połączy się z medytacją, to stanie się ona prawdziwie świadomym umysłem.

Ponad prawdziwie świadomym umysłem znajduje się umysł nadświadomy. Medytując widzisz jego przebłyski. Medytacja to błądzenie w ciemności. Owszem otwiera się kilka okien, ale i tak ciągle upadasz. Nadświadomość to samadhi – osiągnąłeś krystaliczną percepcję, osiągnąłeś zintegrowaną świadomość.
Teraz nie możesz spaść poniżej; ona jest już twoja. Pozostanie z tobą nawet we śnie.
Poza nadświadomością znajduje się zbiorowa nadświadomość; w religiach znana jest pod nazwą „Boga”.
A poza zbiorową nadświadomością mamy kosmiczną nadświadomość, która wychodzi nawet ponad bogów. Budda nazywa ją nirwaną, Mahawira mówi na nią Kaivalya, mistycy hinduscy nazywają ją moksha; ty możesz nazywać ją prawdą.

Istnieje więc dziewięć stanów twojej istoty. A ty żyjesz w jakimś małym kącie swojego ja – w maleńkim świadomym umyśle. To tak jakby ktoś miał pałac, całkowicie o nim zapomniał i żył na werandzie myśląc, że to wszystko, co posiada.

Freud i Sri Aurobindo to intelektualni giganci, pionierzy, filozofowie, ale obaj jedynie zgadują. Zamiast uczyć studentów o filozofach takich jak Bertrand Rus-sell, Alfred North Whitehead, Morfin Heidegger, Je-an-Pauł Sartre powinni raczej uczyć ich o Sri Aurobindo, ponieważ jest on najwybitniejszym filozofem swojej epoki. Ale jest on całkowicie lekceważony i ignorowany przez świat akademicki. A powodem jest to, że samo czytanie Sri Aurobindo sprawi, że zrozumiesz, iż jesteś nieświadomy.
On nie jest jeszcze buddą, ale i tak wprawi cię w zakłopotanie. Jeśli ma rację, to co właściwie robisz? Dlaczego nie poznajesz wyżyn swojego ja?

Jedyna rzecz jakiej trzeba się nauczyć to uwaga.
Obserwuj!
-Obserwuj każdą rzecz, którą robisz.
-Obserwuj każdą myśl, jaka przepłynie ci przez głowę.
-Obserwuj każde pragnienie, które przejmuje nad tobą kontrolę.
-Obserwuj nawet najmniejsze gesty – chodzenie, rozmowę, jedzenie, kąpiel.
-Obserwuj wszystko. Niech każda czynność stwarza ci szansę do obserwacji.

Nie jedz mechanicznie, nie opychaj się – bądź uważny. Przeżuwaj dokładnie i z uwagą… a zdziwisz się, jak wiele do tej pory traciłeś, ponieważ każdy kęs da ci ogromną satysfakcję. Jeśli będziesz jadł z uwagą, jedzenie stanie się smaczniejsze. Nawet bardzo zwyczajne potrawy smakują lepiej, kiedy jesteś uważny; a jeśli nie jesz z uwagą, to możesz próbować najsmaczniejszego jedzenia i nie będzie ono miało smaku, ponieważ nie ma nikogo kto obserwuje. Po prostu się napychasz.
Jedz powoli, z uwagą; każdy kęs musi być dokładnie przeżuty, posmakowany.

Wąchaj, dotykaj, czuj bryzę i promienie słońca.
Patrz na księżyc i stań się wyciszonym zbiornikiem świadomości, a księżyc odbije się w tobie jako coś niezwykle pięknego.

Początek książki : Osho, Świadomość – Klucz do życia w równowadze

Powiązane:

• Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość

• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.

• Bełkoczący umysł

• Historia pewnego przebudzenia

• Narodziny świadomości

• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.

• Przebudzenie.

Zrozumienie „zła”

06 Piątek Mar 2009

Posted by ME in Świadomość

≈ 16 Komentarzy

Tagi

akceptacja, dobro i zło, lęk, miłość, moment jasności, moment olśnienia, obawy, olśnienie, opór, pojednanie, przebudzenie, rozróżnianie, sisson, wybaczenie, wybór, wypieranie, zrozumienie, Świadomość, świadomość rozróżniająca

anioly

Przebudzenie wymaga uświadomienia sobie, że „każdy robi właściwą rzecz, we właściwy sposób w każdej chwili obecnej”. Jeśli oceniamy negatywnie siebie lub innych, tracimy kontakt z życiem.

Wciąż chcemy, aby ludzie byli inni, niż są, gdyż uważamy, że wtedy byłoby nam lepiej. Jesteśmy przekonani, że gdyby inni się zmienili, bylibyśmy szczęśliwsi. To nieprawda. Nawet gdy inni się zmieniają, my pozostajemy tacy sami.
I prawdopodobnie nadal się martwimy, jeśli inni nie spełniają naszych oczekiwań. Jesteśmy nadal uśpieni. Takie podejście ma tyle sensu, ile wysyłanie swego partnera na terapię, byśmy sami poczuli się lepiej. Tylko wówczas jesteśmy pewni, że czujemy się dobrze, gdy świat wokół nas jest dobry. Ale to nieprawda. Jest odwrotnie – świat jest dobry wtedy, kiedy my czujemy się dobrze.

Życie jest neutralne – to my zabarwiamy je naszymi wartościującymi sądami, zgodnie z którymi postrzegamy świat.

Wielu z nas podzieliło swoją rzeczywistość na dobrą i złą, właściwą i niewłaściwą, lepszą i gorszą. Od tej pory rządzą nami ustalone przez nas reguły i cały czas pozwalamy im się kontrolować.

Niektórzy, biorąc ustalone formułki za „wiedzę” o życiu, mogą twierdzić, że są wolni i oświeceni. Gdy się nad tym zastanowić, osądzanie jest możliwe tylko wtedy, gdy rządzi nami indywidualny system określonych zasad. A przecież żaden człowiek nie urodził się po to, by sterowały nim jakieś ograniczające go reguły. Wszystkie prawa życia, przekazane nam przez dawnych mistyków, miały uwolnić ludzkość, a nie ją zniewolić. Mimo to tak wielu uśpionych ludzi popadło w niewolę.

ŚWIADOMOŚĆ SERCA

Sercem świadomości jest świadomość serca. Oznacza to, że przestajemy używać teorii, idei, technik, recept, filozofii, czyli intelektu, by zrozumieć, dlaczego życie nam nie wychodzi.
Po prostu obserwujemy siebie, a szczególnie swoje uczucia. To wszystko. Samoobserwacja pozwala nam zobaczyć, co się naprawdę wydarza – pozwala dostrzec lęk, który nami rządzi. Musimy więc wrócić do swego serca, to wszystko. To wszystko.

Ale kto żyje w ten sposób?
Całkowicie wolny od niepokojów towarzyszących negatywnym uczuciom i związanych z tym, co widzimy wokół? Całkowicie wolny od subtelnej krytyki ze strony innych i od przykrych życiowych sytuacji? I czym jest to, co się w nas niepokoi?
Niepokoi się wyobrażone fałszywe „ja”, z którym kiedyś się utożsamiliśmy. To jest, oczywiście, jasne i zrozumiałe.
Ale rzecz staje się mniej oczywista, gdy mamy do czynienia z prawdziwą niesprawiedliwością na tym świecie, z gwałtami, przemocą wobec dzieci, zabijaniem z zimną krwią Itd. Czy widząc dorosłego wykorzystującego seksualnie dziecko, możemy powiedzieć: „wszystko jest doskonałe”?

REAKCJA A ODPOWIEDŹ

Takie stwierdzenie wynika tak samo z nieświadomości, jak wpadnięcie we wściekłość i chęć zranienia oprawcy. Nie poruszamy tutaj kwestii, co robić i Jak postępować. Chodzi nam o wewnętrzną odpowiedź na to, co się wydarza. To jest istotne
Jaka byłaby nasza odpowiedź?
Bądźmy szczerzy, a zbliżymy się do wielkiego odkrycia.
Czy zareagowalibyśmy gniewem, czy odpowiedzieli miłością na wyżej przytoczoną sytuację? Reakcja jest skutkiem lęku płynącego z utożsamiania się ze swoją wewnętrzną skrzywdzoną ofiarą.

Nie widzimy wykorzystywanego dziecka, widzimy siebie, krzywdzonego, i nasza reakcja wypływa z decyzji naszego ministra, który chce zabić tego „łajdaka” za to, że krzywdzi nas – niewinnych i bezbronnych.

Czy w takim stanie można skutecznie pomóc atakowanemu dziecku?
Nasza reakcja gniewu doprowadziłaby je do wniosku, iż to wydarzenie jest tak traumatyczne, że może spowodować trwałe zaburzenia psychiczne. Nasz lęk wzmocniłby tylko lęk dziecka.
Gdy działamy z pozycji lęku, każdy problem zostaje wielokrotnie powiększony przez emocjonalne natężenie naszej reakcji. A może potrafilibyśmy odpowiedzieć „świadomością serca”?
Wtedy, najpierw, trzeba by było zobaczyć sytuację, a później zbadać szalejące w nas lęki, swobodnie oddychać, wychwycić początkową reakcję gniewu (lub innej emocji), dostrzec kryjący się za nią lęk i pozwolić mu być. Bez stawiania oporu i osądów, które rozpaliłyby ministra stanu ofiary. Dzięki temu reakcja szybko przekształci się w odpowiedź „świadomością serca”.

Nie pytajcie mnie, co potem zrobić. Nie wiem, tak jak nie wiem, co ja bym uczynił w takiej sytuacji; teraz siedzę i piszę. To nie jest ważne. Ważne natomiast jest uświadomienie sobie, że kiedykolwiek wychodzimy z pozycji miłości i prawdziwej samoświadomości, nasze działanie jest właściwe i mądre. Nie musimy się uczyć tysięcy zachowań na tysiące różnych sytuacji, które nas w życiu spotkają. Musimy się przebudzić i nauczyć jednego zachowania: odpowiedzi „świadomością serca”.

Odpowiedź jest świadomością przebudzonej osoby. Reakcją zaś rządzi nieświadomy lęk spowodowany osądzaniem.

Ludzie, którzy potępiają Hitlera, Stalina i innych tyranów, mają silniejszą skłonność do popełniania takich samych zbrodni jak oni, niż ci, którzy po prostu otwierają swoje serce.

Ludzie, którym łatwo i szybko przychodzi osądzanie kryminalistów i innych ofiar naszego społeczeństwa (łącznie ze zboczeńcami seksualnymi), wychodzą z pozycji własnych nie rozwiązanych lęków,  stłumionych uczuć i pragnień.

Świadomość serca polega na tym, by uświadamiać sobie swoje uczucia i reakcje i pozwolić im istnieć. Następnie obserwujemy lęk kryjący się za daną reakcją.
Takie skupienie świadomości przywodzi nas do chwili obecnej. Warunkiem akceptacji jest przyzwolenie. Pozwalajmy być uczuciom i nie ingerujmy w nie, dopóki ich nie zrozumiemy.

Oto jedno z moich pierwszych doświadczeń świadomości serca:

Pamiętam pewną noc kilka lat temu. Wyjechałem na ważne spotkanie i milę od miejsca przeznaczenia coś przebiło oponę samochodu. Było to na bardzo ciemnej i opuszczonej wiejskiej drodze. Zatrzymałem się na pobliskim wzniesieniu i w pośpiechu zapomniałem zaciągnąć ręczny hamulec lub zostawić skrzynię na biegu. Wyskoczyłem i szybko zacząłem zmieniać oponę, nawet nie zapalając latarki w tych ciemnościach. Nagle samochód zaczął się staczać. Nie ujechał zbyt daleko, ale wystarczająco, by zniszczyć mój podnośnik. Wziąłem do rąk pokręcone i już bezużyteczne narzędzie i po raz pierwszy w życiu uświadomiłem sobie, co się we mnie dzieje. Najpierw dało o sobie znać moje uwarunkowanie i z wściekłości chciałem z rozmachem wyrzucić ten cholerny podnośnik.
Moje uwarunkowanie i wściekłość żądały, aby znaleźć obiekt do obwiniania.
Przejrzałem w umyśle listę rzeczy, na które mógłbym skierować złość. Najpierw obwiniałem samochód, później warsztat naprawczy, jeszcze potem pośrednika, który wyciągnął ze mnie pieniądze, sprzedając mi samochód osiemnaście miesięcy temu. Wyczerpawszy tę listę, zacząłem się złościć na koszty, których będzie teraz wymagała reperacja, i wściekać na samochód, że nawalił, sprawił mi kłopot i nie pozwolił dojechać na ważne spotkanie, pozostawiając mnie samego na tym pustkowiu.

Zacząłem więc oddychać i pozwoliłem mojej złości swobodnie istnieć. Nie mogłem jej zaakceptować, ale nie tłumiłem jej. To pozwoliło ml odkryć lęk kryjący się za tą złością – lęk przed niedostatkiem, przed brakiem pieniędzy, obawę o to, że nie jestem dość dobry.
Oddychałem w ten lęk, nie dopuszczając do tego, by stłumiło go moje analizowanie.
Im bardziej się z nim kontaktowałem, tym bardziej rozpuszczał się w nicość, którą zawsze jest.
Uświadomiłem sobie w tym momencie, że mam wybór: albo wybuchnąć i rozładować wszystkie swoje frustracje na otaczających drzewach, nie osiągając niczego poza wysokim ciśnieniem krwi, albo pozwolić mej złości istnieć, co zaprowadzi mnie do zaakceptowania lęków związanych z sytuacją, taką, jaka była.
Postanowiłem zaakceptować lęk, a on w jednej chwili przemienił się w miłość do tego, co mi się przydarzyło (integracja doświadczenia), i od razu zmieniło się całe moje życie.

Było to dla mnie objawienie. „Mogę czuć się tak, jak zdecyduję. Mam wybór”.
Słyszałem przedtem tę teorię, ale niewiele dla mnie znaczyła, dopóki sam tego nie doświadczyłem. Delikatnie położyłem podnośnik przy samochodzie i powędrowałem do domu w podskokach jak pięcioletni chłopczyk, śpiewając po drodze, z sercem przepełnionym szczęściem i miłością.
Straciłem ważne spotkanie, ale zyskałem bezcenne doświadczenie rozwoju, które doprowadziło mnie do odkrycia procesu integracji oddechem. Była to wspaniała lekcja wyboru: zrozumiałem, że albo mogę negatywnie osądzić sytuację, zignorować ją i wyprzeć związane z nią uczucia, albo pozwolić im być, zaakceptować swój lęk i przyjąć sytuację taką, jaka ona jest.

Colin Sisson, Wewnętrzne Przebudzenie

Powiązane

• Zabijanie nie jest… złe?

• Czy śmierć jest największym złem?

• Historia pewnego przebudzenia

• Życie to lekcja

• Inne spojrzenie na reinkarnację

• Pozwól sobie umrzeć

Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.

06 Piątek Lu 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 9 Komentarzy

Tagi

być obecnym, cierpiętnictwo, męczennictwo, narzekanie, nowa ziemia, obecność, przebudzenie, tolle, tu i teraz, Świadomość

golab2

Osoba z ciężkim, aktywnym ciałem bolesnym roztacza wokół siebie szczególną emanację energetyczną, którą inni postrzegają jako wyjątkowo nieprzyjemną.

Kiedy ludzie spotkają taką osobę będą wręcz chcieli natychmiast się oddalić albo zredukować kontakt do minimum.

-Jedni będą odczuwać wyraźne odrzucenie przez jej pole energetyczne.
– Inni poczują falę agresji, staną się niegrzeczni lub opryskliwi, zaatakują ją werbalnie czy nawet fizycznie.

Oznacza to, że ich własne ciało bolesne rezonuje z ciałem bolesnym tej osoby.
To na co tak mocno reagują jest również w nich samych.
To ich własne ciało bolesne.

Nie jest niespodzianką, że ludzie z ciężkimi i aktywnymi ciałami bolesnymi często znajdują się w konfliktowych sytuacjach.

Czasem specjalnie podświadomie je prowokują, innym razem mogą nawet nic nie robić. Negatywność, którą podświadomie emanują jest wystarczająca, aby przyciągnąć wrogość i wytworzyć konflikt.

Potrzebny jest bardzo wysokiego stopień świadomej Obecności, aby uniknąć reagowania, gdy jest się skonfrontowanym z kimś o aktywnym ciele bolesnym.

Jeśli potrafisz pozostać czujny i przytomny, może nawet dojść do tego, że twoja Obecność ‘wyrwie’ osobę z jej utożsamienia i doświadczy ona cudu nagłego otrzeźwienia.
Chociaż może to być krótkotrwałe proces przebudzenia został zainicjowany.

Jeden z pierwszych takich przypadków, którego byłem świadkiem wydarzył się wiele lat temu.

Dzwonek u moich drzwi zadzwonił około jedenastej wieczorem.
Przez domofon usłyszałem pełen niepokoju głos mojej sąsiadki Ethel.
„Musimy porozmawiać. To bardzo ważne. Proszę wpuść mnie!” Ethel była kobietą w średnim wieku, osobą inteligentną i bardzo dobrze wykształconą. Miała również mocne ego i ciężkie ciało bolesne. Sama uciekła z nazistowskich Niemiec jeszcze w wieku dorastania, zaś wielu jej krewnych zginęło w obozach koncentracyjnych.

Ethel siadła na mojej sofie wyraźnie podekscytowana. Jej ręce drżały. Wyciągnęła jakieś papiery, które przyniosła ze sobą i rozłożyła je na podłodze i łóżku. Natychmiast poczułem dziwne doznania w ciele, tak jakby ktoś przekręcił włącznik prądu na pełną moc.
Jedyne co mogłem zrobić to pozostać otwartym, czujnym i intensywnie obecnym – obecnym w każdej komórce ciała.
Patrzyłem na nią bez  osądu.
Słuchałem trwając w cichym bezruchu bez jakiegokolwiek mentalnego, wewnętrznego komentarza.
Strumień słów płynął z jej ust.
„Przysłali mi jeszcze jeden niepokojący list.
Prowadzą chyba jakąś wojnę przeciwko mnie.
Musisz mi pomóc.
Razem będziemy walczyć.
Ich prawnicy nie cofną się przed niczym.
Stracę dom.
Grożą mi eksmisją.”

Jak się okazało odmówiła zapłaty za usługę, ponieważ jej zdaniem nie dokonano koniecznych napraw. Teraz administracja groziła, że poda ją do sądu.

Ethel mówiła tak przez dziesięć minut, a ja siedziałem, patrzyłem i słuchałem.

W pewnym momencie zawiesiła głos i popatrzyła na rozrzucone dokumenty tak, jakby dopiero obudziła się ze snu.
Stała się spokojna i łagodna.
Całe jej pole energii zmieniło się.
Popatrzyła na mnie i powiedziała: „To wszystko nie jest ważne, prawda? Nic nie jest ważne.”

Siedziała spokojnie jeszcze parę minut, a potem wzięła papiery i wyszła.

Następnego ranka zatrzymała mnie na ulicy i patrząc podejrzliwie spytała:
„Co ze mną zrobiłeś? Ostatnia noc była pierwszą od dawna, kiedy normalnie spałam. Ba, normalnie – spałam jak dziecko.”

Ethel wierzyła, że ‘coś jej zrobiłem’, ale ja nie zrobiłem niczego. W istocie zamiast dociekać co jej zrobiłem, powinna zapytać – czego nie zrobiłem.

Otóż nie zareagowałem, nie potwierdziłem realności jej historii, nie nakarmiłem jej umysłu większą ilością myśli, a ciała bolesnego kolejną dawką emocji.

Pozwoliłem jej doświadczyć tego, czego doświadczała w tamtym momencie, a moc pozwalania leży właśnie w nieingerowaniu i nie działaniu.

Paradoksalnie bycie obecnym jest zawsze nieskończenie potężniejsze niż cokolwiek, co możemy zrobić czy powiedzieć (chociaż bycie obecnym wywołuje też pewne słowa czy czyny)

To co przydarzyło się Ethel nie było jeszcze trwałą zmianą, ale przebłyskiem tego co możliwe, tego co zawsze w niej było.
W ZEN taki przebłysk nazywa się satori.

Jest to moment Obecności, krótkie wyjście poza głos w głowie, poza proces myślowy i jego emocjonalne odzwierciedlenie w ciele. Wyłania się on z wewnętrznej przestrzenności, gdzie wcześniej był nieład myśli i kotłowanina emocji.
Myślący umysł nie jest w stanie zrozumieć Obecności i dlatego zawsze błędnie Ją interpretuje.

Będzie wmawiał:
– że brak ci troski,
– że jesteś zbyt zdystansowany,
– że nie masz współczucia i
– że nie wchodzisz w relacje.

Prawda jest jednak taka, że głębszy kontakt jest możliwy na innym poziomie niż myśli i emocje.

Faktycznie to na płaszczyźnie Obecności dochodzi do prawdziwego spotkania, do prawdziwego połączenia, do prawdziwej relacji.

W cichym bezruchu Obecności możesz odczuć tę bezforemną esencję, która jest w tobie i innych, a która jest jednością.

Rozpoznając jedność w sobie i w innych wiesz, że jest ona prawdziwą miłością, prawdziwą troską i prawdziwym współczuciem.

Eckhart Tolle – Nowa Ziemia

Powiązane posty:

• Ciemna strona emocji?

• Uzdrowienie cierpienia z przeszłości

• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?

• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność – czym naprawdę są?

• Nowy stan świadomości

• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie

Nawyki, wolność i społeczeństwo

17 Piątek Paźdź 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 4 Komentarze

Tagi

diament, dojrzałość, gangaji, nawyki, olśnienie, pełnia życia, prawda, przebudzenie, uwarunkowania, wolność, wzorce, Świadomość

Poszukiwanie wolności często prowadzi do swingu od jednego kultu, rodziny, kościoła czy społeczeństwa do innego, mniejszego kultu, subkultury, kościoła czy społeczeństwa.
Zwykle rozpoznajemy, że nowy kult jest tak naprawdę tą samą starą rzeczą, tą samą grą wciąż na nowo. Z tego rozczarowania może powstać cynizm i zniechęcenie.
Jednakże, nawet w cynizmie większość z nas nie zauważa, że jesteśmy, w rzeczywistości, wykorzystywani
każdego dnia. Obojętne gdzie jest twoja uwaga skoncentrowana, to na czym się koncentrujesz zyskuje nad tobą wpływ.

Odkrywcze ćwiczenie – to zobaczenie, na czym spoczywa twoja uwaga w ciągu dnia.
Oczywiście, ponieważ jesteś w ciele, pewna uwaga musi iść na jego przeżycie.
To jest naturalne biologiczne uwarunkowanie, które służy przeżyciu ciała. To jest w porządku.
Nie ma powodu, aby to zatrzymywać.
Dostarczenie jedzenia, ubrania, ćwiczenia i schronienia dla ciała jest uzasadnionym wykorzystaniem uwagi.
To jest koniecznością dla ludzkiej formy życia.
Ale nawet gdy ciało zostało nakarmione, ile uwagi jest poświęcone obsesyjnemu dokarmianiu – więcej, lub – lepiej, lub myślenie o ponownym nakarmieniu?
Ile uwagi jest obsesyjnie poświęcanej ubraniu, ćwiczeniu, czy znalezieniu swojego miejsca w społeczeństwie?
Ile uwagi jest wydawanej na odnajdywaniu wszystkich możliwych zagrożeń?
Jeśli tutaj jest skupiona twoja uwaga, to w ten sposób pozwalasz obsesjom wykorzystywać twoje życie.

Jest również prawdą, że to na czym spoczywa twoja uwaga, jest to tym – co kochasz.
Prawdziwa uwaga nie jest oddzielona od miłości. Na co zwracasz uwagę? Co kochasz?
Wiesz, że kochasz się czuć dobrze.
Wiesz, że istnieją ludzie, których kochasz. Kochasz piękne dni. Kochasz pokój.

Ale gdy wejrzysz trochę głębiej, możesz zobaczyć gdzie jest twoja podświadoma uwaga i możesz odkryć prawdę, że również kochasz coś… znacznie mniej pozytywnego.
Ten rodzaj odkrycia może być oczywiście szokujący.
Może odsłonić jakąś starą historię bólu czy straty czy nadużycia.
Ale to jest konieczny szok. Przywiązanie, miłość do twojej identyfikacji jako ktoś, kto coś posiada lub ktoś, komu brakuje czegoś, powinno być rozpoznane.
Może kochasz narzekać ? Kochasz cierpieć, bo to daje Ci uwagę innych?
Wszystkie wydarzenia z przeszłości czy przyszłości utrzymują tę fałszywą identyfikację na miejscu.

Jest to niezwykle użyteczne odkrycie
– gdzie podąża twoja uwaga, co jest tym, co kochasz i do czego jesteś przywiązany.
Nawet jeśli to jest chora, masochistyczna, torturująca miłość, miłość, która pozornie nie daje wynagrodzeń, miłość, która jest beznadziejna, w końcu możesz powiedzieć o tym prawdę.

Odkrycie prawdy pozwala ci na uświadomienie sobie tych rzeczy.
To daje prawdziwy, absolutny, pełny wgląd w to, co jest ukrytą, ale kluczową częścią ciebie.

Wielu ludzi martwi to, że na końcu swego życia odwrócą się i zobaczą, że było ono bezużyteczne.
Oddaję cześć temu zmartwieniu.
Jeśli twoje życie ma być użyteczne, musi być zbadane tak, jakby ten dzień był ostatnim dniem twojego życia.
Jak korzystałeś ze swojego ciała, twojego czasu życia, twojej indywidualnej świadomości?
Jak one były wykorzystane?
Ta sama wola – aby zobaczyć jakie uwarunkowane zachowanie kultowe hołubisz czy wypierasz, jest wolą, aby stać się wobec siebie bezwzględnie uczciwym.
To wtedy także pojawia się możliwość zobaczenia tego, co wciąż jest w nas wolne – nawet w obliczu wszystkich uzależnień.

Wielu ludzi chce uciec od razu do błogości, prawdy, wolności.
Nawet bez zrozumienia tego czym naprawdę są.
Oczywiście możesz próbować, lecz zauważenie wolności, którą wciąż w sobie posiadasz – bywa  najtrudniejszym odkryciem.
Dostrzegam, że większość umysłów bierze ten „moment prawdy” i wrzuca go do więzienia ego, czyniąc z niego kolejną rzecz która chcą się dowartościować.

Jeśli, w chwili olśnienia, dostrzegłeś pokój, nieograniczoność i piękno twojej istoty, podejrzewam, że powodem dla którego czytasz tę książkę jest to, że chcesz jej trwałości – zamiast tylko chwili.
Chcesz sobie utrwalić, że bycie w pełni jest zawsze tutaj, jest stanem przebudzonej świadomości i pojawia się nie tylko w chwilach olśnienia.

Jednakże twój umysł może zrobić z tego przebłysku coś, co jak sądzisz, może stać się częścią twojego starego życia i że możesz to wykorzystać jak chcesz.
Mogłeś mieć przebłysk piękna, prawdy, wolności i wtedy powstała myśl:
„Jak mogę to wykorzystać? Jak mogę spowodować, aby to było moje? Jak mogę to utrzymać?
Jak mogę być na zawsze oświecony, samo-zrealizowany i szczęśliwy?”

Prawda jest taka, że twój umysł nie może wykorzystać wolności.
Wolność jest wolna.
Nigdy nie będzie w niewoli. Nigdy nie będzie złapana. Twój umysł nigdy jej nie złapie.
Twój umysł nigdy nie sprawi, aby prawda wykonywała jego rozkazy.
Możesz sobie wyobrażać, że ją złapałeś, możesz wyobrazić sobie, że wydajesz jej rozkazy, ale ona udowodni, że jest wolna.
Po prostu poczekaj i zobacz.

Możesz jednak pozwolić, aby prawda o naszej wewnętrznej wolności zmieniła twój umysł.
Możesz pozwolić, aby utrzymała twój umysł w stanie rozbudzonej uważnej, świadomości.

Prawda jest większa niż to, co możesz wykorzystać.
Jest ona wolna od kultu społeczeństwa, kultu religijnego czy kultury jakiegokolwiek rodzaju.

Myśl o odrzuceniu starych uwarunkowań może wywoływać lęk utraty kontroli nad życiem.
Więc, co masz zrobić z tym strachem odpuszczenia kontroli?
Nic.
Pozwalasz, aby ten strach powstał w ciszy Twojej istoty.
Gdy myśli pośpiesznie wyroją się, aby odciągnąć Twoją uwagę od świadomości bezbronności, Ty – konsekwentnie – powróć do swej bezbronności. Nie próbuj jej oswoić.
Bądź w pełni, całkowicie bezbronny.

Wola, aby się zatrzymać i w pełni spotkać twój strach i bezbronność – jest tą samą wolą, aby zintegrować zarówno strach przed śmiercią jak i strach przed wolnością.

Strach przed wolnością – jest strachem napotkania prawdy o tym, kim naprawdę jesteś pod wszystkimi maskami i uwarunkowaniami społecznymi, to strach przed tą olbrzymią siłą, której umysł nie może posiadać, kontrolować czy nawet kierować nią.
W końcu, strach przed śmiercią okaże się tym samym – co strach przed życiem.

Większość ludzi przychodzi do duchowej subkultury, aby uciec przed kultem rodziny czy kultem społeczeństwa.
Jednakże wciąż – wewnątrz każdej duchowej subkultury jest tendencja do tworzenia kultu opartego na rodzinie duchowej lub jej specjalnych naukach. To jest zawsze obecne.
Te same dramaty, gry, nikczemnicy, bohaterowie i projekcje powstają, tylko że teraz są one ukryte pod „duchowym” strojem.

Jest możliwe, właśnie teraz, bez względu na to, gdzie się znajdujesz – zatrzymać się.
Choćby na ten moment, skieruj swoją świadomość na to, skąd pochodzi twoje życie.
Zwróć na nowo swą uwagę do źródła życia, na to, co daje twojemu życiu siłę bycia świadomym, i temu gdzie twoje życie podąża, gdy się kończy.

Wszystko w uwarunkowanym umyśle będzie się buntować, aby zaprzeczyć prawdzie i świadomości wolności.
Gdy przeczucie, że możesz być wolny od wszystkiego co narzucono ci w procesie wychowania, w kulturze – budzi się – wszystkie fiksacje i nawyki twojego umysłu ożywają, zaniepokojone, aby wciągnąć cię na powrót pod kontrolę tych samych warunkowań.

Moc umysłu jest olbrzymia – w jej sile i subtelności, ale skąd ta siła umysłu… ma swoją siłę?
Jakie jest źródło indywidualnego umysłu? Umysł nie potrafi zamknąć tego źródła koncepcjami, ale serce może odczuć je bez żadnej wątpliwości.

Jeśli twoja świadomość jest przebudzona, realizujesz wolność, która jest poza zasięgiem jakiegokolwiek warunkowania, które możesz napotkać.
Wtedy jesteś wolny od kompulsywnej potrzeby bezpieczeństwa i ochrony.
Jesteś wolny od nawykowej nienawiści i jesteś wolny od narzuconych gustów.
Po prostu jesteś.

Na bazie: Gangaji – „Diament w twojej Kieszeni”

Pwiązane posty

• Spogladaj głębiej…

• Źródło natchnienia jest w Tobie

• Bez granic

• Nowy stan świadomości

• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość

• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie

Medytacja z koanem

11 Sobota Paźdź 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 2 Komentarze

Tagi

bednarz, budda, buddha, buddyzm, koan, kontemplacja, Medytacja, medytacja z koanem, medytacyjny umysł, medytować, natura buddy, nicość, nirvana, nirwana, praca z koanem, przebudzenie, pustka, rozróżniający umysł, samadhi, satori, techniki medytacji, Zen, Świadomość

Koan (jap. ko’an, chin. gong’an, koreań. kong’ari) – jest to sformułowanie wskazujące na ostateczną prawdę, a wyrażone w sposób, który wprawia ucznia w zakłopotanie.
Nie może on być rozwiązany na drodze logicznego rozumowania, lecz jedynie dzięki przebudzeniu głębszego poziomu umysłu, poza intelektem, poprzez medytację.

Jest to technika stosowana powszechnie w buddyzmie Zeń i to zarówno w jego początkach, jak i w czasach współczesnych. Co prawda pierwotnie miały one jedynie pomagać mnichom w ich codziennej praktyce lecz docelowo stały się bardzo pomocnym narzędziem duchowego treningu.

Koan składa się z pytania i odpowiedzi, np. pytanie: “Czy pies ma naturę Buddy?” i odpowiedź: “Mu!”. Może to być również paradoksalne wyrażenie lub gest Mistrza.
Celem koanu jest wywołanie w człowieku wątpliwości co do jego potocznej orientacji w świecie, którą zwykle się zadowala.

Jednocześnie zmusza go do przyjęcia postawy badawczej.
Musi ją utrzymać tak długo, aż nie dotrze na skraj umysłowej przepaści, gdzie nie pozostaje mu już nic innego jak skoczyć.

Niektóre z koa-nów, np. “Mu” (Nic, Pustka) potrafią tak wstrząsnąć świadomością człowieka, że ulega ona przerwaniu. Następstwem może być zapamiętanie doświadczenia czystej pustki i absolutnego milczenia.

Każdy koan w buddyzmie uważany jest za jedyny w swoim rodzaju wyraz żywej, niepodzielnej Natury Buddy, która nie może być pojęta za pomocą rozróżniającego intelektu.

Koany, mimo bezsensowności ich różnych postaci, mają głębokie znaczenie.
Całkowite unicestwienie rozumującego intelektu sprawia, że świadomość pozbawiona zostaje wstępnych założeń i zatrzymuje się w pustce.

Dzięki temu dochodzi do głosu sama Natura, która przekazuje swoje reakcje bezpośrednio świadomości. Następuje to dopiero wtedy, gdy ustaną wysiłki do intelektualnej interpretacji koanu.
“Jeśli człowiek zabije pragnienie szukania, na pewno znajdzie to, czego szuka” (Ko Bong).

Podczas gdy koany “Jaki jest dźwięk jednej klaszczącej dłoni?”, “Jaka jest twoja Twarz sprzed narodzin twoich rodziców?” nękają umysł i podniecają wyobraźnię, to “Mu” leży zarówno poza zasięgiem rozumowania, jak i wyobraźni.
Wszystkie jednak koany wskazują na “Twarz człowieka sprzed narodzin jego rodziców”, na rzeczywistą Jaźń.

Koany są tak sformułowane, że “sypią piaskiem” w nasze intelektualne “oko”, jednocześnie zmuszając nas do otwarcia “oka” umysłu, do ujrzenia świata oraz wszystkiego, co w nim się znajduje, bez zniekształceń powodowanych przez wyobrażenia i oceny.

Tematem koanów są przedmioty namacalne i konkretne, np. pies, drzewo, twarz, palec. Służy to temu, aby z jednej strony pokazać, że każdy przedmiot ma wartość absolutu, z drugiej zaś, by powstrzymać tendencję intelektu do zakotwiczania się w pojęciach abstrakcyjnych. Wszystkie koany mają jednak to samo znaczenie.
Mają nam pomóc uświadomić sobie, że świat jest jedną współzależną Całością i każdy z nas, z osobna, też jest tą Całością.

Nakłaniając intelekt do szukania rozwiązań dlań niemożliwych, koany ukazują nam wrodzone ograniczenia logicznego myślenia, jako narzędzia nieprzydatnego do urzeczywistnienia ostatecznej Prawdy.
W ten sposób uwalniają umysł z sideł języka, prowadząc do porzucenia dogmatów i przesądów, których się kurczowo trzymamy, pozbawiają nas skłonności do różnicowania dobra i zła, pozwalają nam pozbyć się fałszywych wyobrażeń, dzielących rzeczywistość na ja i inni.

Kiedy zapytano mistrza Zen Zhong Fenga, dlaczego koanami zwie się naturę buddów, ów powiedział: “Koany nie wyrażają prywatnej opinii jakiegoś jednego człowieka, lecz raczej najwyższą zasadę. Zasada ta zgadza się z duchowym źródłem, odpowiada tajemniczemu znaczeniu, niszczy narodziny i śmierć, góruje nad namiętnościami. Nie można jej zrozumieć posługując się logiką, nie można jej przekazać słowami, nie można jej wyjaśnić opisując, nie można jej zmierzyć rozumem. (…) Bowiem nic nie może przewyższyć koanu, gdy chodzi o istotę skończonej transcendencji, ostateczne wyzwolenie, całkowite przeniknięcie i takież dotarcie do celu”.

Nie jest to jednak łatwe do osiągnięcia, a wręcz przychodzi z ogromną trudnością. Najlepiej ujął to mistrz Zeń Shibayama:
“Wyobraźmy sobie człowieka całkowicie ślepego, z trudem poruszającego się przy pomocy laski i polegającego tylko na własnej orientacji w terenie. Rolą koanu jest bezlitosne wyrwanie mu owej laski, obrócenie go kilka razy dookoła i powalenie.
Ślepiec, pozbawiony swej jedynej podpory i który stracił orientację, nie będzie wiedział ani dokąd iść, ani co dalej robić. Zostanie wrzucony w otchłań rozpaczy. Dokładnie w taki sam sposób, bezlitośnie, koan zabiera nam cały rozsądek i wiedzę.
Mówiąc krótko, rola koanu polega nie na łatwym doprowadzeniu nas do satori (oświecenie, przyp. aut.), lecz przeciwnie, na pozbawieniu nas drogi i doprowadzeniu do rozpaczy, w zderzeniu z niedefiniowalną rzeczywistością”.

Pełne rozwiązanie koanu pociąga za sobą przejście umysłu ze stanu niewiedzy do odczucia wewnętrznej Prawdy, przy czym sama walka jest wysiłkiem umysłu, by zerwać więzy niewiedzy i dojść do samowiedzy.

Najtrudniejszym bodaj koanem jest “Mu”. Bezpośrednim jego tłumaczeniem jest słowo nic lub pustka. Jednak leksykalne znaczenie nie ma tu żadnej wartości.
Samo w sobie leży poza jakąkolwiek interpretacją i rozumieniem.
Jest wszystkim i niczym.
Przez analogię do innych filozofii: jest tym samym co Tao, Reiki, Om (informacje o nich można znaleźć w innych rozdziałach). Mang Gong powiedział kiedyś:
“Woda jest górą, góra jest wodą. Woda i góra są pustką”.

Najlepiej i najprościej wartość Mu opisai Lao Zi:
Trzydzieści szprych zbiega się
W środku kola,
Lecz użyteczność wozu
Jest w pustym środku pusty.

Wypalona skorupa tworzy
Ksztalt glinianej misy,
Ale użyteczność
Jest w jej pustce.

By wznieść dom, budujesz ściany,
Wstawiasz w nie drzwi i okna,
Ale użyteczność domu
Jest w pustej przestrzeni.

Dlatego korzyść wynika
Z wszystkiego, co istnieje,
Lecz użyteczność – z tego,
Czego nie ma.

Pomocnym w rozwiązywaniu koanów może być czterowiersz napisany przez Kyong Ho. Potraktujmy go jako wstępną inspiracje przed interpretacją koanów.
Swiatlo księżyca czystego umyslu
wypija wszystko na świecie.
Kiedy umyśl i światlo znikają,
to … co … jest… ?

ĆWICZENIE
Spośród wielu koanów przedstawiam kilka przykładów, z których można skorzystać w ćwiczeniu. Oto one:
• “Jaki jest dźwięk jednej klaszczącej dłoni?”
• “Jaka jest twoja twarz sprzed narodzin twoich rodziców?”
• “Jak brzmią skrzypce bez strun?”
• “Jak można kontynuować wspinaczkę na wierzchołku słupa?”
• “Jak można wyrazić istotę rzeczy poza słowami i milczeniem?”
• “Mu!”
1. Przyjmij wygodną pozycję i zamknij oczy.
2. Zrelaksuj ciało i umysł.
3. Oddychaj przez kilka minut, obserwując oddech.
4. Spróbuj “zrozumieć” wybrany wcześniej przez siebie koan.
5. Pozostań w medytacji do momentu gdy zdecydujesz, że znasz odpowiedź, albo gdy zechcesz przerwać ćwiczenie.
6. Wykonaj kilka kontrolowanych oddechów.
7. Zakończ medytację. Jeżeli nie udało ci się rozwiązać problemu, wróć do niego ponownie.

Bednarz Andrzej – Medytacja teoria i praktyka

Już jutro o 17, kolejny post.

Powiązane posty:

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Medytacja a palenie papierosów

• Medytacja z czakramami

• Myśleć czy medytować…

• Czy Twoje życie ucieka?

• Medytacja a egoizm

Historia Buddy

27 Sobota Wrz 2008

Posted by ME in Medytacja, Rozwój

≈ 3 Komentarze

Tagi

budda, Budda Siakjamuni, buddyzm, cierpienie, cztery szlachetne prawdy, droga do oświecenie, Jakimi rzeczy są, karma, koło prawa, krag życia i śmierci, krąg cierpienia, lama, Lama Ole Nydahl, mistrz, nauczanie, nauka, nauka buddy, odkupienie, oświecenie, prawda, przebudzenie, Siddhartha Gautama, uczniowie, wolność, wyzwolenie, Świadomość, ścieżka

Budda urodził się 2580 temu w królewskiej rodzinie. Przekazy mówią, że był wysoki, silny i miał niebieskie oczy. Ziemie jego rodziców leżały na południowym obrzeżu dzisiejszego Nepalu, wokół ówczesnego miasta Kapilawastu.
Budda nie był zdecydowanie owocem dziewiczego poczęcia, lecz ostatnią w ogóle szansą swej matki na posiadanie jeszcze dziecka. Wkrótce po tym, gdy się urodził, trzech joginów przepowiedziało jego rodzicom:
„Chłopiec jest kimś szczególnym. Jeśłi nie zetknie się z cierpieniem świata, jako silny władca zdobędzie wszystkie sąsiednie królestwa i spełni wasze pragnienia. Jeśli jednak dostrzeże niedolę przenikającą każdy uwarunkowany stan, zrezygnuje ze wszystkiego i podzieli się ze światem swoim oświeconym wglądem.”
Jednakże rodzice pragnęli następcy tronu, a nie poety czy myśliciela, postanowili więc bardzo uważać.

Otoczyli dorastającego księcia wszystkim, co cieszy młodego, silnego mężczyznę: pięciuset pięknymi kobietami, możliwościami uprawiania sportu i przeżywania silnych wrażeń, a także najlepszymi warunkami do kształcenia umysłu. Wystarczyło tylko, że wskazał rzecz, której zapragnął, aby ją otrzymać.
Jego świadomość wolna była od wszystkiego, co przeszkadzające, toteż żadne trudności nie mogły również wyłonić się od wewnątrz, i w ten sposób przeżył on beztrosko dwadzieścia dziewięć lat do czasu, kiedy cały jego świat stanął nagle na głowie.

ROZCZAROWANIE I POSZUKIWANIA
Przez całe lata usuwano z dróg, którymi miał przejeżdżać przyszły Budda, wszelkie oznaki cierpienia. Dlatego też spotkał się on z nim tak późno, a wówczas doświadczenie to uderzyło w niego z całą swoją siłą.
W czasie kolejnych trzech dni zobaczył: chorego, starca i zmarłego.
Wgląd, że cierpienia te są częścią każdego życia, bardzo go poruszył.
Wróciwszy do pałacu, spędził w nim ciężką noc: o czymkolwiek pomyślał, nie mógł odnaleźć niczego, na czym rzeczywiście mógłby się oprzeć.
Sława, radości i bogactwa przychodziły i odchodziły. Zarówno wewnątrz, jak też na zewnątrz wszystko przemijało.
Nic nie było rzeczywiste i nie istniało naprawdę.

Następnego dnia rano Budda spotkał jogina pogrążonego w głębokiej medytacji.
Kiedy go zobaczył, zrozumiał, że odnalazł on prawdziwe schronienie.
Człowiek ten poznał coś ponadczasowego.
Nie doświadczał tylko myśli i uczuć wewnątrz, warunków i światów na zewnątrz. Stan, w którym się ów jogin znajdował, dał Buddzie posmak otwartej przestrzeni, która umożliwia pełne przejawianie się, tej krystalicznej przejrzystości, sprawiającej, że rzeczy wydają się istnieć w harmonii i nieograniczonej miłości, spajającej wszystko.
To było więc to!
W jednej chwili książę zrozumiał, że nieuwarunkowana prawda, której szukał, nie była niczym innym jak samym umysłem.
W jego czasach nie istniała jeszcze szybka ścieżka mahamudry lub cziak czien.
Budda mógł ją odkryć dopiero po osiągnięciu oświecenia.
Nie znano jeszcze metody pozwalającej wykorzystać na drodze jako zwierciadło dla umysłu wszystko – mycie zębów, kochanie się, spanie, jedzenie.
Tak więc, ponieważ nie istniała możliwość pracowania z każdą życiową sytuacją, mógł wybrać tylko drogę wyrzeczenia.
Musiał ograniczyć ilość wrażeń docierających do jego umysłu. Odrzucając dotychczasowy sposób życia, zniknął w lasach porastających wzgórza północnych Indii. Teraz chodziło o rozpoznanie prawdziwej natury umysłu.

Następne sześć lat spędził, koncentrując się na osiągnięciu tego celu – nie była to łatwa droga ale, wykorzystywał w pełni wszystkie środki, które mogły mu w tym pomóc.

Kiedy na przykład w pewnym momencie przyjął za swój skrajny pogląd, że ciało jest czymś złym i… zagłodził się prawie na śmierć.
Osłabienie wrażeń zmysłowych miało spotęgować jasność jego umysłu.
Zamiast tego odkrył jednak, że będąc tak bardzo osłabiony nie jest w stanie przynieść pożytku ani sobie, ani innym.
Zaczął więc jeść i znowu wzmocnił swoje ciało.

Uczył się u najznakomitszych nauczycieli swoich czasów – kwitły wówczas wszystkie znane nam dzisiaj kierunki filozoficzne – szybko jednak przerastał każdego z nich.
To także nie doprowadziło go do celu.
Wiedzieli oni, co prawda, dużo o tym, co wydarza się w umyśle, jednak niczego o ponadczasowej naturze tego, kto wszystkich owych zjawisk doświadcza.

Docierając do końca ich ścieżek, nie znajdował niczego, czemu mógłby w pełni zaufać.

W porównaniu z dzisiejszymi czasami wydaje się, iż otoczenie Buddy było bardziej pruderyjne, jednak jeśli chodzi o przejrzystość poglądów, wielu jego słuchaczy było bardziej świadomych niż współcześni. Kierunki takie jak materializm, nihilizm, idealizm, transcendentalizm i egzystencjalizm były już reprezentowane i na dodatek ludzie oczekiwali, że realnie wpłyną na ich codzienne życie.
Ten ostatni punkt, to że światopogląd powinien przeniknąć w życie aż do najdrobniejszego szczegółu, jest w dużym stopniu obcy zachodniej kulturze.

W czasach Buddy chciano czegoś więcej. Oczekiwano, że filozofia życia wykroczy poza poziom osobistych pragnień i oczekiwań, że będzie czymś trwałym, zawierającym wyraźną, praktyczną drogę. Nauki musiały mieć podstawę, posiadać możliwe do zastosowania środki i osiągalny cel.
Z twierdzeniami obchodzono się bardzo ostrożnie, ponieważ ktoś, kto reprezentował pogląd, który inny mówca potrafił obalić, stawał się jego uczniem – wymagała tego duchowa szczerość owych czasów.

OŚWIECENIE I POCZĄTEK NAUCZANIA
Po sześciu latach spędzonych na przyjemnej jeszcze wówczas nizinie północnych Indii, Budda udał się do miejsca nazywającego się dzisiaj Bodhgaja – obecnie jest to wioska pełna zagranicznych świątyń i hinduskich żebraków.
Bodhgaja leży w odległości dwóch trzecich drogi pomiędzy New Delhi a Kalkutą, w beznadziejnie dzisiaj przeludnionym stanie Bihar.
Kiedy tylko Budda tam dotarł, w jego umyśle odezwały się obietnice, które złożył w czasie wielu poprzednich żywotów.
Usiadł pod pewnym drzewem i powziął mocne postanowienie, że będzie w tym miejscu medytował tak długo, aż uzyska zdolność pomagania wszystkim istotom.
Po sześciu dniach i nocach osiągnął siódmego dnia pełne oświecenie – był to zarówno dzień jego trzydziestych piątych urodzin, jak również późniejszej śmierci. Tego ranka rozpoczynającego dzień pełni – w maju, rozpuściły się ostatnie zasłony w jego umyśle i zniknął najdrobniejszy nawet ślad podziału pomiędzy przestrzenią i wibracją w nim i wokół niego.

To, co męskie i żeńskie, stało się jednością, zgodnie z naukami doznał zjednoczenia męskiej i żeńskiej formy buddy.
W ten sposób stał się świadomą przestrzenią, nieograniczoną przez przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.
Poznał wszystko i stał się wszystkim.

Jeszcze przez następne trzy tygodnie Budda siedział pod drzewem, by przyzwyczaić swoje ciało do potężnej energii oświecenia.
Przbywającym ludziom udzielił pierwszych nauk dopiero po siedmiu tygodniach od chwili osiągnięcia oświecenia, w miejscu zwanym Sarnath.
Leży ono w odległości jedenastu kilometrów od Benares, miasta tak świętego dla hinduistów. To tu palą oni ciała swoich zmarłych, a to, co zostanie po kremacji, wrzucają do Gangesu. Do udanej pielgrzymki należy prócz tego kąpiel w rzece i napicie się z niej wody.

Pewnego dnia przyszło do niego pięciu ludzi, których dzisiaj nazwalibyśmy być może egoistami. Byli „święci” w błędny sposób: niezdrowi i pełni mocy – przypominali raczej zmarłych za życia.
Byli podobni do pozbawionych humoru petentów.
Ich głównym celem było uwolnienie siebie samych od cierpienia. Prowadząc bardzo ascetyczny tryb życia, Budda robił na nich dawniej głębokie wrażenie. Kiedy jednak znów wzmocnił swoje ciało, uznali to za przejaw powrotu do światowego życia i opuścili go.

Teraz nagle zobaczyli, jak siedząc przed nimi, promieniuje niezwykłą mocą, jednak siła, którą w sobie wyzwolił, zupełnie im się nie spodobała. Próbowali jej nie dostrzegać, lecz w obliczu jego urzeczywistnienia nie mieli wyboru.
Musieli zapytać: „Skąd bierze się moc, która bije od ciebie, jak do tego doszedłeś?”
W odpowiedzi Budda otworzył przed nimi Cztery Szlachetne Prawdy, które w różnych szkołach wyrażane są nieco odmiennie.
Brzmią one mniej więcej tak: „Uwarunkowane życie jest cierpieniem, istnieje przyczyna tego cierpienia, jego koniec oraz droga, która do tego końca prowadzi”.

Fragment : Lama Ole Nydahl – Jakimi rzeczy są

Powiązane posty

• Być Zorbą czy…Buddą?

• Oświecenie – wielki mit.

• Poznawaj siebie – podejście Zen

• Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu

• Życie w harmonii

• Mądrość

• Los, karma, wolna wola?

• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.

• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?

• Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

Zaminowane obszary umysłu

15 Poniedziałek Wrz 2008

Posted by ME in Świadomość

≈ 1 komentarz

Tagi

de mello, mózg, mello, przebudzenie, umysł, wyobrażenia, wzorce, zaminowany, Świadomość


A. de Mello

W moim kraju wielu mężczyzn dorasta w przekonaniu, że kobiety są jak cielaki.
– Ożeniłem się z nią – mówią – i jest moją własnością.
– Czy można ich za to winić? Przygotujcie się na szok: nie można. Podobnie jak wielu Amerykanów widzi w określony sposób Rosję. Okulary, przez które patrzą, zostały zabarwione w określony sposób i mamy właśnie określony skutek: w takim kolorze widzą świat, w jakim zabarwione są ich okulary. Jak przywrócić światu właściwe barwy, jak uświadomić patrzącym, że patrzą na świat przez kolorowe szkła? Beznadziejne, dopóki nie spostrzegą swych podstawowych przesądów.

Kiedy zaczniesz patrzeć na świat przez pryzmat ideologii, jesteś skończony. Żadna rzeczywistość nie wpasuje się w żadną ideologię. Życie jest bogatsze. Dlatego też ludzie ciągle poszukują znaczenia życia. A życie nie ma znaczenia, nie może mieć znaczenia, bo znaczenie jest formułą, znaczenie jest czymś, co jest sensowne dla umysłu. Zawsze, skoro tylko wyławiasz sens z rzeczywistości, napotykasz coś, co sens ten niszczy. Znaczenie może być odnalezione tylko wówczas, gdy poza nie wykroczysz. Życie nabiera sensu, kiedy patrzysz na nie jako na tajemnicę, której sens umyka konceptualizującemu umysłowi.

Nie twierdzę, że adoracja nie jest ważna, twierdzę natomiast, że wątpienie jest nieskończenie ważniejsze od adoracji. Ludzie wszędzie szukają obiektów adoracji, ale trudno spotkać ludzi, których postawy i przekonania byłyby wystarczająco dojrzałe do tego aktu. Jakże bylibyśmy zadowoleni, gdyby terroryści mniej wielbili ideologię, a w zamian za to stawiali sobie więcej pytań. Nie lubimy jednak sobie samym przystawiać takiej samej miarki, którą stosujemy wobec innych. Sądzimy, że to my mamy rację, a nie terroryści. A ten, który jest terrorystą dla ciebie, przez innych może być widziany jako męczennik.

Osamotnienie ma miejsce wówczas, gdy odczuwamy brak ludzi, samotność – kiedy wystarczamy sami sobie. Wspomnę tu dykteryjkę George’a Bernarda Shawa. Był obecny na coctail-party, nudnym, jednym z wielu, kiedy to w trakcie przyjęcia nie mówi się absolutnie nic ważnego. Ktoś zadał mu pytanie, czy zadowala go towarzystwo.

– Tak, ale wyłącznie własne – padła odpowiedź.

Nigdy tak naprawdę nie będziesz odczuwał radości z powodu obecności innych, jeśli jesteś ich niewolnikiem. Społeczeństwo nie jest uformowane przez określoną liczbę niewolników. Społeczeństwo uformowane jest przez władców i królowe. To ty jesteś władcą, nie żebrakiem. To ty jesteś królową, a nie żebraczką. W prawdziwej wspólnocie nie ma żebraczej misy. Nie ma wzajemnego uzależnienia, lęku i strachu, zaborczości, żądań. Wspólnotę tworzą wolni ludzie, a nie niewolnicy. Ta prawda jest bardzo oczywista, ale zagubiona przez naszą kulturę, włączając w to kulturę religijną. Bowiem także kultura religijna może mieć bardzo manipulacyjny charakter, jeśli nie masz się na baczności.

Niektórzy ludzie postrzegają świadomość jako szczytowy punkt, plateau znajdujące się poza doświadczeniem codziennej chwili. Jest to potraktowanie świadomości jako celu. Ale prawdziwa świadomość donikąd nie dąży, niczego nie osiąga. Jak do tej świadomości docieramy? Poprzez świadomość. Kiedy ludzie mówią, że chcą przeżyć każdą chwilę, to tak naprawdę mówią o świadomości – z wyjątkiem tego „chcenia”. Świadomości doświadczać nie chcesz: masz ją albo nie.

Jeden z moich przyjaciół pojechał do Irlandii. Jak mi powiedział, pomimo iż jest obywatelem amerykańskim, ma prawo do posiadania paszportu irlandzkiego. I takim paszportem się posługuje, boi się bowiem jeździć za granicę na paszporcie amerykańskim. Na wypadek spotkania z terrorystami będzie mógł powiedzieć: „Jestem Irlandczykiem.” Ale ludzie, którzy usiądą obok niego w samolocie, nie będą widzieli etykietki; chcą doświadczyć osoby, takiej jaką ona jest naprawdę. Ilu ludzi spędza życie żywiąc się nie strawą, ale samym menu. Menu jest tylko wskaźnikiem czegoś, co można dostać. Chcemy jeść stek, a nie słowa.

A de Mello „Przebudzenie”

Powiązane posty

• Autentyczna zmiana myślenia

• Przestań się okłamywać

• Poznawaj siebie – podejście Zen

• Kto jest premierem w Twoim rządzie?

• Zaufanie – w realizacji marzeń

Uwikłani w kulturę, tradycję, patriotyzmy…

08 Poniedziałek Wrz 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 21 Komentarzy

Tagi

de mello, etykietki, kultura, ludzie, mello, postrzeganie, przebudzenie, tradycja, uwikłanie, wolność, Świadomość, życie


Są takie słowa, które nie odnoszą się do niczego. Na przykład: „Jestem Hindusem”. Przypuśćmy, że jestem jeńcem wojennym w Pakistanie i mówią mi:

– Zamierzamy cię dzisiaj zabrać za granicę, abyś mógł rzucić okiem na swój kraj.

Przewożą mnie więc za granicę, patrzę poprzez nią i myślę: „Och, mój kraj, mój piękny kraj. Widzę wioski, drzewa i wzgórza. To mój rodzinny kraj”. Po chwili jednak jeden ze strażników mówi:

– Przepraszam, ale pomyliliśmy się. Musimy pojechać jeszcze z dziesięć mil.

Czego dotyczyła moja reakcja? Niczego. Miałem w umyśle słowo „Indie”. Ale drzewa to nie Indie. Drzewa to drzewa. W rzeczywistości nie istnieją granice pomiędzy krajami.
To ludzki umysł je stworzył.
Zazwyczaj należący do głupich, ograniczonych polityków. Kiedyś mój kraj był jednym krajem, teraz są już z niego cztery. Gdybyśmy byli mniej czujni, byłoby ich sześć. Mielibyśmy wówczas sześć flag, sześć armii. Dlatego jeszcze nikt nie złapał mnie na tym, bym oddawał honory fladze. Wszystkie flagi narodowe napawają mnie odrazą, gdyż są fałszywymi bogami. Komu mam oddawać honor? Mogę oddać honor ludzkości, ale nie fladze otoczonej armią.

Flagi istnieją jedynie w głowach ludzi. W każdym razie słownik nasz zawiera tysiące słów, które nie mają żadnego odniesienia do rzeczywistości. Ale wyzwalają w nas wielkie emocje! Zaczynamy więc widzieć coś, czego nie ma. Naprawdę widzimy indyjskie góry, podczas gdy ich nie ma i naprawdę widzimy Hindusów, którzy nie istnieją. Istnieją jedynie wasze amerykańskie uwarunkowania. Ale to nie jest coś specjalnie godnego podziwu. W krajach Trzeciego Świata wiele się dziś mówi o „inkulturacji”.

Czym jest to, co zwiemy „kulturą”?
Nie jestem tym słowem zachwycony. Czy oznacza ono, że masz chęć zrobić coś, ponieważ uwarunkowano ciebie tak, abyś to zrobił? Że chciałbyś czuć coś, ponieważ tak cię uwarunkowano? Czy oznacza to mechanicznie podejmowane reakcje? Wyobraźmy sobie amerykańskie dziecko zaadoptowane przez rosyjską parę i wychowywane w Rosji. Nie ma pojęcia, że urodziło się w Ameryce. Wychowywane jest w kulturze rosyjskiej i umiera dla Matki Rosji. Nienawidzi Amerykanów. Dziecko to zostaje wpisane w określoną kulturę, nasycone literaturą. Patrzy na świat oczyma nabytej kultury.
Możesz nawet powiedzieć, że nosi swą kulturę ze sobą, tak jak ubranie. Kobieta hinduska nosi sari, amerykańska coś innego. Japonka nosiłaby kimono. Nikt nie identyfikuje się z ubiorem. A wy chcecie nosić swą kulturę z większym zaangażowaniem niż ubranie.
Szczycicie się swą kulturą. Uczy się was, że macie być z niej dumni. Pozwólcie mi wyrazić to najdosadniej, jak umiem.
Mam przyjaciela, jezuitę, który powiedział mi kiedyś: „Zawsze gdy widzę żebraka lub biedaka, nie mogę nie dać mu jałmużny. Nauczyła mnie tego matka.” Jego matka częstowała posiłkiem każdego biednego, który stanął na jej drodze.
Powiedziałem mu: „Joe, to co robisz, to nie cnota. To jest jedynie przymus, całkiem miły z punktu widzenia żebraka, niemniej jednak przymus.” Przypominam sobie też innego jezuitę, który zwierzył się na spotkaniu swego zgromadzenia w Bombaju: „Mam osiemdziesiąt lat, jestem jezuitą od lat sześćdziesięciu pięciu. Ani razu nie zaniedbałem swej godzinnej medytacji, ani razu.” Może to być bardzo chwalebne, ale też może to być jedynie przymus. Nie ma nic wspaniałego w tym, że pozostajemy jedynie mechanizmem.
Piękno czynu nie polega na tym, że stał się on nawykiem, ale na jego wrażliwości, świadomości, jasności spostrzegania i celowości reakcji. Mogę powiedzieć „tak” jednemu żebrakowi, a innemu „nie”.

Nie jestem zniewolony przez żadne uwarunkowania ani zaprogramowanie ze strony dotychczasowych doświadczeń lub mojej kultury. Nikt niczego mi nie wdrukował, a jeśli nawet – nie może to być podstawa moich reakcji. Jeśli ktoś miał złe doświadczenie z Amerykanami, albo pogryzł go pies, albo zatruł się jakimś pokarmem, to do końca życia te zdarzenia mają wywierać na niego wpływ? I to jest złe! Trzeba się od tego uwolnić.

Nie dźwigajcie brzemienia wszystkich swych przeszłych doświadczeń. Nauczcie się, co to znaczy w pełni czegoś doświadczać, następnie zostawcie to i przejdźcie do następnej chwili nie skażonej chwilą poprzednią.
Będziecie podróżować z bagażem tak lekkim, że zdołacie przejść przez ucho igielne. Poznacie, czym jest życie wieczne, ponieważ życie wieczne jest teraz, w bezczasowym „teraz”. Tylko tak osiągniecie życie wieczne.
A ileż to rzeczy dźwigamy!
Nigdy nie przystępujmy do zadania polegającego na uwolnieniu siebie bez porzucenia tego bagażu. Wówczas będziecie sobą. Przykro to stwierdzić, gdziekolwiek jestem, spotykam mahometan, którzy posługują się swą religią, modłami, Koranem, aby uniemożliwić sobie spełnienie tego zadania. To samo dotyczy Hindusów i chrześcijan.

Czy potraficie sobie wyobrazić człowieka, który nie znajduje się już dłużej pod wpływem słów? Można zarzucić go dowolną ilością słów, a on nadal będzie traktować cię tak, jak na to zasłużyłeś. Możesz mu powiedzieć:
„Jestem premierem, prezesem, kardynałem, arcybiskupem takim a takim” – a on nadal będzie cię traktować jak zwyczajnego człowieka, będzie cię widzieć takim, jakim jesteś. Jego patrzenie na świat nie jest skażone etykietkami.

A. De Mello – Przebudzenie

Powiązane posty

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem

• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.

• Nie zakładaj nic z góry

• Czy jesteś robopatą?

• Czy jesteś otwarty?

• Czy umiesz uwolnić się od opinii innych ludzi?

• Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?

Oświecenie – wielki mit.

02 Wtorek Wrz 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 24 Komentarze

Tagi

afirmacja, budda, buddha, bujda, godlewski, iluzja, maja, Medytacja, mistrz, mit, moment boskości, nierealność, oświecenie, oświecony, przebudzenie, przebudzony, ułuda, wyobrażenie, wyzwolenie, Świadomość

Człowiek wstępując na drogę rozwoju duchowego tworzy nowe wyobrażenia.
Ludzie rozwijający się duchowo tworzą się sobie cele, pragnienia.
Od mistrzów przejmuje się wyobrażenia o oświeceniu, mistrzostwie, radości, miłości, jedności.
Wtedy zaczyna się pewien proces gonitwy.
Chęci osiągnięcia czegoś, co realnie nie istnieje i jest wyobrażeniem.
Tymczasem…Oświecenie nie istnieje.

Ten stan, który nazywa się oświeceniem jest wyobrażeniem w umyśle.

Na podstawie słów innych, umysł stworzył mentalny obraz oświecenia, czyli stanu, który rzekomo się kiedyś przytrafi i zakończy wszelkie problemy.

Oświecenie może być też próbą „bycia lepszym od innych”.
Czyli korzystaniem z boskich mocy, które rzekomo kiedyś staną się „moją własnością”.

Jest to bardzo interesujące dla umysłu, który lubi wyzwania.
Oczywiście można trwać w tych myślach o spełnieniu w przyszłości. Oczywiście można próbować się rozwijać, medytować, afirmować.
To wszystko oczywiście także tworzy ruch w przestrzeni, który zmienia istotę ludzką.
Jest to ruch naturalny, tak jak naturalny jest rozwój całego wszechświata.

Nie ma nic złego w intencjonalnym staraniu się i dążeniu do swego celu. Cała kwestia w tym, że już teraz rozwój trwa w Tobie naturalnie.
Czy z tym walczysz czy nie, naturalny rozwój jest faktem.
Już teraz wszystko dzieje się w kierunku nadanym przez boskość natury.
Już w tym uczestniczysz, po co przyśpieszać i walczyć o coś, co i tak jest nieuniknione.
Zaakceptuj więc, że jesteś już na swoim miejscu w rozwoju.
Opadną wszelkie napięcia.
Oświecenia nie da się wymedytować ani wyafirmować.

Ego pragnie „kupić oświecenie” używając jednego z dostępnych znanych mu środków – medytacje, afirmacje, modlitwy, oddanie się Bogu.
Próbuje za wszelką cenę, jednak nadal „coś jest nie tak”. Nadal jest jakiś problem.
Ego nie wie, że tak naprawdę ono samo jest tym problemem.

Wszelkie próby ego to tylko złudna gra umysłu, która nijak do oświecenia nie doprowadzi.
Oczywiście zmienia energetyczne pole człowieka, nadaje kierunek.  Jest to pewien ruch i jest on naturalny.

Czym więc jest oświecenie?
Dla każdego może być czym innym.
Właściwie jest tylko słowem, które wzbudza określone reakcje.
Tylko od Ciebie zależy, czym jest Twoje oświecenie.
Od Ciebie i od ludzi Cię oceniających. Takie oświecenie jest w sumie niewarte, jeśli zależy od oceny umysłów.

Umysł wyróżnia różne stany świadomości.
Wydziela z całego pola wibracji i swoich doświadczeń najróżniejsze stany świadomości i ocenia je. Porównuje ze sobą czy z wyobrażeniami o stanach świadomości innych ludzi.
Z całego swego doświadczenia wydziela stany niskiej świadomości i wysokiej świadomości.
– Stany wysokiej świadomości utożsamia z oświeceniem.
Na zasadzie porównania stwierdza też, że aktualnie nie znajduje się w upragnionym stanie. Dlatego twierdzi, że oświecony nie jest. To również jest zależne od subiektywnej oceny.

Oświecenie według większości ludzi jest pewnym „wysokowibracyjnym” stanem, który się po postu przydarza.
Jest to w pełni świadoma akceptacja tego, co jest.
Ten stan powstaje naturalnie i spontanicznie. Można powiedzieć, że nie masz na to wpływu. Po prostu może nagle się zdarzyć, że obudzisz się oświecony.
Czyli taki, jaki zawsze chciałeś być.

Zamiast czekać na przyszłe zdarzenie, można też spróbować czego innego.
Wystarczy wyjść ponad wszelką wiedzę o oświeceniu. Ponad wszelkie oceny i uwarunkowania względem rzeczywistości. Nawet jeśli tego nie doświadczasz – nie musisz.
Jesteś jaki jesteś.
Doświadczasz własnego subiektywnego wszechświata. Doświadczaj więc świadomie, sprawdzaj, działaj, istniej… Bez przywiązania i celu.
Doznawaj piękna teraźniejszości w pełni.
Oświecony nic innego nie robi.
Jesteś otoczony. Kwiaty kwitną, chmury przesuwają się po błękitnym niebie.
Wszechświat jest doświadczeniem harmonii.
Każdy stan, który istnieje w tej chwili jest doskonały.
Nie ma innego.

Tylko ego, na podstawie przeżytych zdarzeń (czyli na podstawie myśli o przeszłości), określa że teraźniejszy stan świadomości doskonały nie jest.
A przecież już istniejesz i jesteś świadomy.
Już w tej chwili doświadczasz istnienia, cokolwiek byś nie zrobił. Doświadczasz go na różne sposoby, żaden sposób doświadczenia nie jest gorszy czy lepszy. Wszystko znajduje się w polu doświadczenia i jest dokładnie na swoim miejscu.

Porzucając wszelkie oceny wszystkie stany świadomości będą same w sobie doskonałe. Nie trzeba już szukać czy utrzymywać niespełnienie z powodu danego stanu. Kiedy przyjdzie odpowiedni moment wibracyjny, stan świadomości się zmieni.
To będzie również w porządku.
Będzie zupełnie naturalne.
Nie ma takiej zasady w naturze, która twierdzi, że nie jesteś oświecony. We wszechświecie nie ma nic świadczącego o tym, że nie jesteś oświecony.
Więc może jesteś?
Wszystko zależy od tego, jak Ty to czujesz. Jeśli czujesz, że jesteś – Twój subiektywny wszechświat przybiera formę oświecenia. Jeśli czujesz, że nie jesteś – po prostu nie jesteś. Nadal masz pewne pragnienia, nadal coś jest nie tak.
Nadal dążysz do celu w przyszłości. Cały czas brak akceptacji Aktualnej Rzeczywistości.
Taka jest natura umysłu.
Warto to zauważyć.

Twoje postrzeganie zależy tylko od Ciebie. Nikt Ci nie każe być oświeconym, nikt też nie każe być nieoświeconym. To tylko pojęcia, które przyjął umysł. Układy odniesień.
Uwikłał się w nie i uzależnił od nich.

Dzięki temu mamy na świecie miliony nieoświeconych, którzy błądzą szukając tego, czego nie ma. Uganiają się za wyobrażeniami, negując podświadomie chwilę obecną.
Można tak w nieskończoność.

Jedyną rzeczywistością jest teraźniejszość.
Jeśli tu i teraz nie ma oświecenia, to gdzie ono jest?
Może zaistnieć tylko w umyśle.
Na jakiej podstawie twierdzisz, że oświecenie istnieje poza Tobą? Na podstawie usłyszanych informacji i ocen własnego umysłu. Jeśli Cię to satysfakcjonuje, to jesteś na miejscu. Warto jednak samemu sprawdzić, czy jest taki stan.
Jeśli nie ma go w teraźniejszości, to po cóż zajmować się iluzją?
Moment całkowitej akceptacji przyjdzie wraz z uświadomieniem sobie, że innej rzeczywistości nie ma. Jest tylko ta, którą postrzegasz, która jest Tu i Teraz. Nie ma niczego innego. I tylko w tym aktualnym stanie jest doświadczenie.
Tylko teraz są też wszelkie wyobrażenia i mentalne zasłony, które oddzielają od czystego postrzegania. Wszystko zależy od tego, jak umysł oceni doświadczenie.
Może powiedzieć, że jesteś lub nie jesteś oświecony. Może powiedzieć wszystko. Warto spróbować zaprzestać wszelkiej oceny.  Spojrzeć na Aktualną Rzeczywistość tak jak małe dziecko, zupełnie na czysto.

Gdy byłeś dzieckiem nie było problemów, nie było oświecenia, nie było celów w przyszłości. Wszystko było takie żywe i teraźniejsze. Otaczało Cię światło. To doświadczenie trwało z tą specyficzną jasnością i niewinnością. Nie było żadnych myśli i uwarunkowań.
Możesz tu i teraz przejść do tego stanu. Kiedy to się  stanie nagle jesteś otoczony światłem i miłością – istniejesz.
Uczestniczysz w cudzie.
Czy trzeba czegoś więcej?
Ostatnie co może w tej chwili zrobić umysł, to pomyśleć o jakimś oświeceniu i stworzyć w sobie negację Aktualnej Rzeczywistości. Niepotrzebną rzeczą jest tworzenie myśli, że ta rzeczywistość to w sumie nic nie warta w porównaniu z Rzeczywistością oświeconego.
Są to tylko subiektywne wyobrażenia.

Nie trzeba mieć ponadnaturalnych mocy, aby być szczęśliwym. Nie trzeba mieć świadomości totalnej, by się zaakceptować. Nie trzeba być kimś innym, by znaleźć wewnętrzny spokój i spełnienie.

Istota ludzka ma prawo intencjonalnie się zmieniać. Zmieni się na tyle, na ile jest w stanie.. Jednak nie osiągnie idealnie tego samego co inni. Ponieważ każdy jest inny.
Budda Gautama urodził się w swoich warunkach. Jego ciało było takie, a nie inne. Jego pogląd na świat był taki, a nie inny. Jego oświecenie było takie, a nie inne. Każde oświecenie jest indywidualne i jedyne w swoim rodzaju.
Nie trzeba walczyć, czy starać się osiągać czegokolwiek w przyszłości.
To co ma być przyjdzie naturalnie
.
Wystarczy zaakceptować teraźniejszy moment ruchu boskości. Ten ruch sam trwa. Można znaleźć w tym spokój. Puścić i unosić się na fali procesu rozwoju.

Wszechświat już jest doskonały, rzeczywistość istnieje – nie potrzeba jej niczego więcej.
Wystarczy, że umysł to zaakceptuje.
Przychodzi przebudzenie.
To na co patrzysz jest boskie. To co słyszysz jest boskie. To co czujesz, jest stworzone przez boskość.

Jesteś totalnie zanurzony w istnieniu. Nie ma nic innego. Akceptując Aktualną Rzeczywistość Twoja istota zakwita. Powstaje w końcu spokój. To już jest koniec. Nie musisz iść nigdzie dalej. Co będzie to będzie, natura sama idzie. Powstaje otwarcie na tą boskość, którą jesteś.

Paweł Godlewski, Moment boskości

Powiązane posty

• Być Zorbą czy…Buddą?

• Przebudzenie.

• Pozwól sobie umrzeć

• Historia pewnego przebudzenia

• Najwłaściwszy moment

• A mistrz mu odpowiedział…

Wielcy ludzie – o reinkarnacji.

21 Czwartek Sier 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 3 Komentarze

Tagi

balzac, cytat, cytaty, cytaty sławnych ludzi, cytaty wielkich ludzi, gandhi, goethe, Jezus, jung, london, motta, motto, odrodzenie, ponowne narodziny, przebudzenie, reinkarnacja, socrates, sokrates, sławni ludzie, tołstoj, twain, wcielenie, wielcy ludzie, Wolter, zmarwychwstanie, życiowe motto


Benjamin Franklin:
„I look upon death to be as necessary to the constitution as sleep. We shall rise refreshed in the morning.” And, „Finding myself to exist in the world, I believe I shall, in some shape or other always exist.”
/Spoglądam na śmierć jako na tak konieczną dla istnienia jak sen. Odrodzimy się odnowieni o poranku.
Żyjąc w tym świecie, wierzę że będę w takiej lub innej formie – istnieć zawsze/

Jack London:
„I did not begin when I was born, nor when I was conceived. I have been growing, developing, through incalculable myriads of millenniums. All my previous selves have their voices, echoes, promptings in me. Oh, incalculable times again shall I be born.”
/Nie powstałem w chwili mych narodzin, lub mego poczęcia, Rozwijałem się i dojrzewałem poprzez niezliczone tysiąclecia. Wszystkie moje poprzednie istnienia odzywają się swoimi głosami, rozbrzmiewając echem we mnie. Oh – niezliczone razy jeszcze się narodzę./

Mark Twain:
„I have been born more times than anybody except Krishna.”
/Rodziłem się więcej razy niż ktokolwiek inny, oprócz Krishny./

Lew Tołstoj:
„As we live through thousands of dreams in our present life, so is our present life only one of many thousands of such lives which we enter from the other more real life and then return after death. Our life is but one of the dreams of that more real life, and so it is endlessly, until the very last one, the very real the life of God.”
/Tak jak przeżywamy tysiące marzeń w naszym obecnym życiu, tak nasze życie jest tylko jednym z tysięcy krótkich żywotów na tle naszego prawdziwszego życia (stanu), do którego też wracamy po śmierci. Nasze pojedyncze życie jest tylko jednym ze snów naszego prawdziwego życia(stanu), i to wszystko będzie trwać nieskończenie, aż do właściwego, prawdziwego życia Boga./

Henry Ford:
„I adopted the theory of reincarnation when I was 26. Genius is experience. Some think to seem that it is a gift or talent, but it is the fruit of long experience in many lives”.
/Przyswoiłem sobie teorię reinkarnacji gdy miałem 26 lat.
Mądrość tkwi w doświadczeniu. Niektórzy sadzą że to jest dar lub talent, lecz to jest owoc wieloletnich doświadczeń z wielu żywotów./

Johann Wolfgang von Goethe:
„As long as you are not aware of the continual law of Die and Be Again, you are merely a vague guest on a dark Earth.”
/Tak długo jak nie jesteś świadom prawa ciągłości śmierci i odrodzenia, jesteś zaledwie przelotnym gościem na mrocznej Ziemi/

Freidrich Nietzsche:
„Live so that thou mayest desire to live again – that is thy duty – for in any case thou will live again!”
/Żyj tak abyś mógł pragnąć żyć ponownie – to twój obowiązek – dlatego że i tak będziesz żył ponownie!/ Tłumaczenie:Conchi

Mahatma Ghandi:
„I cannot think of permanent enmity between man and man, and believing as I do in the theory of reincarnation, I live in the hope that if not in this birth, in some other birth I shall be able to hug all of humanity in friendly embrace.”
/Nie mogę sobie wyobrażać istnienia trwałej wrogości między ludźmi, i równocześnie wierzyć w teorię reinkarnacji. Żyję nadzieją, że jeśli nie w tym – to następnym życiu będę mógł objąć całą ludzkość w przyjacielskim uścisku/

Ralph Waldo Emerson:
„The soul comes from without into the human body, as into a temporary abode, and it goes out of it anew it passes into other habitations, for the soul is immortal.” „It is the secret of the world that all things subsist and do not die, but only retire a little from sight and afterwards return again. Nothing is dead; men feign themselves dead, and endure mock funerals… ”
/Dusza wnika w ludzkie ciało, jak w czasową siedzibę, i wychodzi ponownie, przechodząc w nowe miejsce zamieszkania, albowiem dusza jest nieśmiertelna. To jest tajemnica świata – wszystkie rzeczy trwają wiecznie i nie umierają, lecz tylko na chwilę idą na odpoczynek by potem powrócić ponownie.
Śmierć nie istnieje, ludzie tylko pozornie umierają, i tak samo nieprawdziwe sa ich pogrzeby…
/

generał George S. Patton:
„So as through a glass and darkly, the age long strife I see, Where I fought in many guises, many names, but always me.”
~/Jak przez lunetę, spoglądam wstecz, poprzez mroczne wieki niesnasek i gdzie nie spojrzę, tam walczyłem – pod wieloma postaciami, wieloma imionami, lecz to zawsze byłem ja/

Walt Whitman:
„I know I am deathless. No doubt I have died myself ten thousand times before. I laugh at what you call dissolution, and I know the amplitude of time.”
~/Wiem że jestem nieśmiertelney, nie mam wątpliwości że umierałem już tysiące razy, śmieje się z tego co ty zwiesz unicestwieniem, bo znam bezkres czasu/

William Wordsworth:
„Our birth is but a sleep and a forgetting; The Soul that rises with us, our life’s Star, Hath had elsewhere its setting. And cometh from afar.”
~/Nasze narodzin są niczym  innym jak snem i zapomnieniem, Dusza która rośnie w nas, nasza gwiazda przewodnia, wykluwa sie nowym miejscu, przybywając z oddali./

Jalalu Rumi (islamski poeta z 13 wieku):
„I died as a mineral and became a plant, I died as a plant and rose to animal, I died as animal and I was man. Why should I fear ? When was I less by dying?”
/Skruszałem jako kamień i wzrosłem jako roślina, umarłem jako roślina i narodziłem się jako zwierzę, umarłem jako zwierze i stałem się człowiekiem. Czego mam się bać? Czy kiedykolwiek poprzez śmierć, stałem się czymś gorszym?/

Carl Jung:
„My life often seemed to me like a story that has no beginning and no end. I had the feeling that I was an historical fragment, an excerpt for which the preceding and succeeding text was missing. I could well imagine that I might have lived in former centuries and there encountered questions I was not yet able to answer; that I had been born again because I had not fulfilled the task given to me.”
/Moje życie często jawiło mi się jak historia, która nie ma początku ani końca. Miałem przeczucie, że to był kawałek historii, urywek, z którego brakowało poprzedzającego i następującego tekstu.
Z łatwością mogłem sobie wyobrazić, że żyłem w poprzednich wiekach i wtedy napotykałem pytanie, na które nie mogłem znaleźć odpowiedzi: Czy żyłem ponownie dlatego, że poprzednio nie wypełniłem zadanych mi celów?/

Socrates:
„I am confident that there truly is such a thing as living again, that the living spring from the dead, and that the souls of the dead are in existence.”
/Jestem prawdziwie przekonany, że istnieje coś takiego jak ponowne narodziny,  że życie odradza się ze śmierci, i dusze umarłych wciąż istnieją/

Jesus Christ w gnostyckiej ewangelii Pistis Sophia:
„Souls are poured from one into another of different kinds of bodies of the world.”
~/Duszę przechodzą z jednego ciała, w drugie – w inne formy istniejące w tym świecie/

Voltaire:
It is not more surprising to be born twice than once; everything in nature is resurrection.”
/To nie jest zbyt zaskakujące, narodzić się więcej niż raz, ponieważ wszystko w naturze się odradza./

Józef (żydowski historyk z czasów Jezusa):
„All pure and holy spirits live on in heavenly places, and in course of time they are again sent down to inhabit righteous bodies.”
/Wszystkie czyste i święte dusze żyją w raju, i od czasu do czasu są posyłane ponownie by zamieszkiwać ciała sprawiedliwych/

Honore Balzac
„All human beings go through a previous life… Who knows how many fleshly forms the heir of heaven occupies before he can be brought to understand the value of that silence and solitude of spiritual worlds?”
/Wszystkie istoty ludzkie, miały już poprzednie życie… Kto wie jak niezliczone cielesne formy dziedzic niebios musi zamieszkać zanim będzie mógł zrozumieć wartość ciszy i samotności duchowego świata?/

Paul Gauguin :
„When the physical organism breaks up, the soul survives. It then takes on another body.”
/Gdy ciało fizyczne umiera, dusza przeżywa, Przyjmuje potem następne ciało/

George Harrison:
„Friends are all souls that we’ve known in other lives. We’re drawn to each other. Even if I have only known them a day., it doesn’t matter. I’m not going to wait till I have known them for two years, because anyway, we must have met somewhere before, you know.”
/Przyjaciele sa tymi duszami, które znaliśmy w poprzednich żywotach. Dlatego ciągnie nas do siebie. Nawet jeśli spotykamy ich na jeden dzień, to nie ma znaczenia, ja nie zamierzam czekać aż ich poznam przez dwa lata, ponieważ tak czy owak, wiem że już wczesniej się poznaliśmy/

Uwaga: powyże tłumaczenia zostały dokonane przez autorkę bloga
– jeśli ktoś wychwyci poważniejszy błąd proszę o informację w komentarzach,
natomiast zgłoszenia drobnych błędów można przesłać na adres podany tutaj : kontakt

Źródło : http://www.reincarnation.ws

Powiązane posty:

• Reinkarnacja?

• Inne spojrzenie na reinkarnację

• Inspirujące cytaty sławnych ludzi

• Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh

• Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle

• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle

Doświadczenia z pogranicza śmierci

19 Wtorek Sier 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 16 Komentarzy

Tagi

doświadczenia, pamięć, pogranicze śmierci, przebudzenie, przeżycia z pogranicza śmierci, ritchie, transformacja, wspomnienia, Świadomość, śmierć, śmierć kliniczna


Fragment :Jean Ritchie – Doświadczenia z pogranicza śmierci

Doświadczenie z pogranicza śmierci zaczyna się od tego, że człowiek uświadamia sobie, iż nie żyje, choć nie wszyscy z którymi przeprowadzano rozmowy zdawali sobie z tego jasno sprawę. O pewnych zagadnieniach po prostu „wiedzieli”, nie będąc świadomi, skąd się ta ich wiedza bierze.
Jak mówią, była to bardziej kwestia odczuwania niż myślenia. Tak po prostu było i w tych kategoriach postrzegali wtedy świat. Na ogół orientowali się, że nie żyją, jednak to ich nie niepokoiło.
Potem czuli się tak, jakby wychodzili ze swojego ciała i unosili się w powietrzu. Oczywiście, jak zawsze, istnieją pewne rozbieżności co do dokładnego przebiegu przeżycia, ale w przeważającej większości nasi rozmówcy twierdzili, że czuli się tak, jakby opuszczali swoje ciała i szybowali w górę.
Byli spokojni, opanowani i szczęśliwi.
Wszystkie ich ziemskie zmartwienia i kłopoty przeminęły. Zniknął też cały ból (trzeba pamiętać, że wielu spośród nich zaznało niemałych cierpień związanych z chorobami i urazami, które doprowadziły ich na granicę śmierci), a na jego miejsce pojawiło dobre samopoczucie. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że ludzie niepełnosprawni przestawali odczuwać swoje kalectwo. Nawet niewidomi „widzieli” tak jak inni.
Niektórzy – stanowią oni zdecydowaną mniejszość – czuli, że otrzymują drugie ciało, o takich samych rozmiarach i kształtach jak to, które właśnie opuścili. Ale wielu z nich nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, jak wyglądają.
Wszyscy są jednak przekonani, że ich prawdziwe ,Ja” opuściło ziemską powłokę. Trudno im dokładnie wyrazić czy opisać ten stan.
Jedna z osób przedstawiła to tak: „Ciało, które znajdowało się na dole, było jakby powłoką i raczej przypominało noszony przeze mnie niegdyś stary płaszcz. Za to moje prawdziwe ja, esencja mojej istoty, moja dusza, mój duch, moja osobowość – jakkolwiek byś to nazwał – znajdowało się pod sufitem”.

Potem ludzie ci odkrywali, że mogą spojrzeć w dół ze swego punktu obserwacyjnego ulokowanego w górze (zazwyczaj znajduje się on równo pośrodku, ale czasem z boku lub w rogu pokoju). Odnoszą wrażenie, jakby lewitowali tuż pod sufitem.
I oglądają samych siebie. Na tym etapie spostrzegają rzeczy, o których w żaden inny sposób by się nie dowiedzieli, gdyby tylko leżeli nieprzytomni na łóżku. Widzą własne ciało, widzą, jak lekarze i pielęgniarki pochylają się nad nimi lub, jeśli ulegli przedtem wypadkowi, jak strażacy i sanitariusze próbują ich wydostać z rozbitego samochodu.
Zwykle potrafią nawet powtórzyć, o czym rozmawiali ci, którzy ratowali im życie.
Czasem pacjenci mogą nawet zaglądać do innych sal. Klasyczny już opis takiego przypadku pochodzi z 1963 roku, kiedy nie zajmowano się jeszcze naukowo śmiercią kliniczną. Relacja pochodzi od kobiety, która znalazła się w szpitalu z powodu ostrego zapalenia otrzewnej. Oddział szpitalny przypominał kształtem literę „L” i dlatego pacjentka ta nie mogła ze swojego łóżka widzieć tego, co działo się za rogiem.
„Pewnego ranka poczułam, że unoszę się i szybuję wysoko w górę, a kiedy otworzyłam oczy, zorientowałam się, że patrzę na innych pacjentów z pewnej wysokości. Zobaczyłam siebie ułożoną na poduszkach -byłam bardzo blada i chora. Przyglądałam się pielęgniarce i siostrze zakonnej, które spieszyły do mnie z tlenem. Potem już wszystko zmieniło się w jakąś pustkę.
Obraz kolejny przyszedł dopiero po pewnym czasie. Pamiętam, że kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam pochyloną nade mną siostrę. Powiedziałam jej, co się stało. Z początku myślała, że majaczę. Ale ja mówiłam wyraźnie: «Na łóżku siedzi tęga kobieta z obandażowaną głową i robi coś na drutach z niebieskiej wełny. Ma bardzo czerwoną twarz». To siostrą po prostu wstrząsnęło, ponieważ wspomniana kobieta przeszła operację sutka i wyglądała tak, jak ją opisałam. Nie mogła wstawać z łóżka, tak samo zresztą jak i ja. Dopiero kiedy opowiedziałam siostrze o dalszych szczegółach, na przykład o godzinie na zegarze ściennym, który zresztą się zepsuł, udało mi się ją przekonać, że naprawdę zdarzyło się coś dziwnego”.

Następnym etapem doświadczenia z pogranicza śmierci jest tunel.
Ta część podróży odbywanej ku śmierci jest najlepiej znana, ale tak samo jak i poprzednio nie każdy jej doświadcza. Niektórzy opisują ciemność, w której nie ma żadnego tunelu. Inni opisują sytuacje, które w symboliczny sposób nawiązują do tunelu: drogi przez spadziste górskie przełęcze, długie korytarze itd. Zazwyczaj moi rozmówcy uważali, że przeszli tym tunelem, ale częściej szybowali w nim z dużą prędkością.

Potem pacjenci spostrzegają światło.
Znajduje się ono na końcu tunelu i każdy, kto je widział, ma trudności z jego opisaniem. Najczęściej mówią, że było ono ,jasne i delikatne” albo „delikatne, lecz mocne”, ale za każdym razem „piękniejsze od czegokolwiek, co do tej pory widziałem”. Niektórzy sądzą, że światło to miało w sobie barwy tęczy, które też są opisane jako niewiarygodnie piękne.

Na końcu tunelu pacjenci wchodzą w krąg światła. Może znajdować się tam bariera, przed którą jedni się zatrzymują, a drudzy przekraczają. Część rozmówców mówi, że po wyjściu z tunelu doszła do bariery, drzwi lub też bramy. Relacje o tym, co znajduje się za tunelem, bardzo się różnią, ale jedno podstawowe określenie pozostaje wspólne dla wszystkich opisów: tam jest pięknie. Przymiotnika tego nader chętnie i często używają moi rozmówcy -twierdzą, że tego, co widzieli, nie daje się najczęściej opisać zwykłymi słowami, a „piękny” to jedyne określenie, które choć trochę pomaga im przekazać swe odczucia.

Po wyjściu z korytarza niektórzy widzą jedynie „piękny” krajobraz, inni spotykają ludzi. Wielu z nich już w tunelu natknęło się na zmarłych przyjaciół i krewnych. Nieliczni zostali zaprowadzeni do tunelu przez któregoś ze swoich bliskich. Jednak prawdziwe spotkania i rozmowy ze zmarłymi odbywają się dopiero po wyjściu z tunelu. Sposób i charakter rozmowy bywają bardzo różne. Niektórzy ucinają sobie normalne, codzienne pogawędki, podczas gdy inni po prostu „dowiadują się” o tym, o czym w normalnych warunkach by nie rozmawiali -tu jednak nie pada żadne słowo.

Czasami moim rozmówcom prezentowano jakby „przegląd” uczynków z całej ich egzystencji.
Widzieli krótkie fragmenty najważniejszych zdarzeń w ich życiu -stąd zapewne wzięło się powiedzenie: „w mgnieniu oka ujrzał całe swoje dotychczasowe życie”. Czasami „przegląd” ów odbywa się w obecności osoby lub ducha, który zdaje się to wszystko oglądać.
Niektórzy z moich interlokutorów spotkali ludzi, których nie znali.
Czasem osoby te opisywano jako „anioły” albo „duchy”.

Rozmówcy opowiadali, że czekała na nich jakaś najwyższa istota -określali ją jako „istotę świetlistą”, bo zazwyczaj nie miała ona fizycznego kształtu, a tylko poświatę, z której emanowało poczucie siły i dobra. Rozmawiali z tą boską istotą, często bez użycia słów, inni tylko ją widzieli lub odczuwali jej obecność.

W pewnym momencie (może się to zdarzyć kiedykolwiek podczas opisywanych wydarzeń) następuje „odesłanie” człowieka z powrotem do jego ciała. Czasem człowiek, którego moi rozmówcy tam spotykali, odsyłał ich z powrotem, czasem po prostu słyszeli oni głos, który nakazywał im powrót. Często padały wówczas słowa: ,jeszcze nie nadszedł twój czas”. Niektórym kazano powrócić dlatego, że nie załatwili na ziemi swoich spraw.

Wielu z nich sądzi, że sami spowodowali swój powrót poprzez skoncentrowanie myśli na tym, co pozostawili za sobą. Działo się tak zwłaszcza w przypadku rodziców małych dzieci. Jak powiedziała jedna kobieta: „Gdyby zdarzyło się to dzisiaj, chętnie bym tam poszła. Ale wtedy wiedziałam, że dzieci mnie potrzebują”.

Większość moich rozmówców nie zdawała sobie sprawy z tego, że wróciła z tej podróży. Czuli tylko, że znaleźli się z powrotem w swoim ciele. Niektórzy zapamiętali moment powrotu do cielesnej powłoki.

Prawie wszyscy ludzie, którzy przeżyli doświadczenie z pogranicza śmierci, zmienili się pod jego wpływem – przestali przywiązywać wagę do spraw materialnych, stali się bardziej troskliwi dla bliskich, bardziej zainteresowani sprawami duchowymi.
Nikt z nich nie boi się już śmierci.
Tylko niewielka część osób, stanowiąca mniej niż 3 procent, ma nieprzyjemne wspomnienia związane z przejściem przez śmierć kliniczną.

Bezpośrednio po publikacji praca doktora Moody’ ego została uznana przez świat medycyny za kontrowersyjną. Lekarze niejednokrotnie oskarżali go o to, że zebrał opisy halucynacji. Twierdzono, że relacje przekazane w jego książce nie mogą być udowodnione.
To prawda, nie sposób dostarczyć dowodów, jakie mogłaby zaakceptować nauka, ponieważ doświadczenia z pogranicza śmierci nie dają się ulokować w laboratorium i obejrzeć pod mikroskopem.
Jednak z całą pewnością można wyeliminować halucynacje: psychiatrzy zajmujący się pacjentami, których choroby psychiczne wywołują halucynacje, wiedzą, że dwaj pacjenci nigdy nie mają takich samych halucynacji, nie zapamiętują ich oni tak jak ci, którzy przeżyli doświadczenia z pogranicza śmierci. Halucynacje są chaotyczne i nieprzewidywalne.
Wiążą się też zazwyczaj z depresją, rozpaczą lub nienaturalnym podnieceniem, podczas gdy emocjami charakterystycznymi dla ludzi, którzy mają za sobą doświadczenie z pogranicza śmierci, są spokój, opanowanie, pogoda ducha i radość.

Jedną ze zdumiewających cech doświadczenia z pogranicza śmierci jest sposób, w jaki ludziom zapada w pamięć to przeżycie.
Na ogół relacje dotyczące doświadczeń z pogranicza śmierci zostały spisane przez tych, którzy je przeżyli dwa lata przed rozpoczęciem przeze mnie przygotowań do tej książki. Kiedy poprosiłam ich, po tak długiej przerwie, by powrócili do szczegółów ze swoich doznań, za każdym razem otrzymywałam odpowiedzi, które były identyczne z zapisanymi wcześniej. A tych ostatnich nie mieli przed sobą w czasie rozmów ze mną. Ich ustne relacje nie były nawet zbliżone do tych złożonych wcześniej, ale dokładnie takie same.

Jeśli poprosilibyśmy kogoś, by ponownie opowiedział wydarzenia ze swego życia po upływie dwóch lat, okazałoby się, że do tych powtórnych relacji wdarło się sporo nieścisłości. Ludzka pamięć potrafi płatać nie lada figle. Nawet wspomnienia ważnych faktów zacierają się, a szczegóły ulegają zniekształceniu. Aby się o tym przekonać, wystarczy poprosić dwoje ludzi, na przykład męża i żonę, by opowiedzieli o tym samym zdarzeniu, dajmy na to o swoim ślubie. Zaraz się okaże, że jedno pamięta akurat to, o czym drugie zapomniało, i na odwrót, mimo iż przecież byli tam obydwoje.
Jeśli chodzi o sny, bardzo niewielu spośród nas pamięta o nich dłużej niż parę minut po obudzeniu. Rzadko kiedy przez całe życie pozostaje wspomnienie snów, które były na tyle barwne, że na to zasłużyły (przy czym koszmary są zazwyczaj bardziej trwałe od snów przyjemnych). Ale ludzie, którzy przeżyli doświadczenie z pogranicza śmierci, pamiętają o nim zawsze.

Fragment :Jean Ritchie – Doświadczenia z pogranicza śmierci

Powiązane posty:

• Historia człowieka który wrócił z martwych

• Czemu boimy się śmierci?

• Czy przeraża Cię Pustka?

• Czy śmierć jest największym złem?

• Inne spojrzenie na reinkarnację

• Pozwól sobie umrzeć

Czy na świecie musi istnieć sprawiedliwość?

30 Środa Lip 2008

Posted by ME in Rozwój, Świadomość

≈ 2 Komentarze

Tagi

akceptacja, colin sisson, dojrzałość, konflikt, niesprawiedliwość, przebudzenie, samoakceptacja, sisson, spokój, sprawiedliwość, sprzeczność, walka, wewnetrzne przebudzenie, wewnętrzna walka, zrozumienie, Świadomość


Sprawiedliwość jest tylko ludzkim wynalazkiem.
Iluzją, zgodnie z którą wszystko trzeba dopasować do schematu „zły i dobry”, „słuszny i niesłuszny”.

Jest to jedno z wielu naszych oczekiwań wobec ludzi – mają zachowywać się tak, jak chcemy, by spełnić nasze wyobrażenie o tym, jaki powinien być świat.

Ale niewiele rzeczy pasuje do zaprogramowanych nam wyobrażeń,
ponieważ rzeczywistość ciągle się zmienia i spotykamy różnych ludzi.

Nasze żądanie sprawiedliwości mało ma wspólnego z rzeczywistością, w której pełno jest wypadków, wojen, zbrodni, głodu, klęsk żywiołowych, katastrof itd.

Zdaje się to wskazywać na fakt, że sprawiedliwość jest mitem.

Wzrasta przestępczość, pojawiają się katastrofy  i zostawiają za sobą tysiące ofiar.
Wobec tego wszystkiego żądanie sprawiedliwości wydaje się nieuzasadnioną, narzuconą z zewnątrz ideą i jest tylko jeszcze jednym powodem przysparzania sobie zmartwień.

Mamy dwa sposoby odpowiedzi na taką sytuację : albo będziemy reagować gniewem lub poczuciem krzywdy i czuć się bezradnymi ofiarami, albo będziemy szczęśliwi w sposób, który nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością, lecz zależy tylko i wyłącznie od stopnia wewnętrznej samoakceptacji; decyzja należy do nas.

Chodzi o to, że zdrowsza wydaje się preferencja, nie zaś żądanie sprawiedliwości.
Obrażanie się na jej brak w niektórych sytuacjach i okolicznościach zabiera tylko naszą energię.

„Ależ oburzenie na akty niesprawiedliwości w tym świecie jest najzupełniej naturalne” – powiemy.
Nie jest naturalne, jest głupotą.
Oczekiwanie lub żądanie czegokolwiek jest uzależnieniem;
– naturalne jest tylko preferowanie sprawiedliwości.

Gdy sami jesteśmy uporządkowani, nasz świat się nie rozpadnie, gdy ktoś potraktuje nas niesprawiedliwie.
Zachowując spokój i dystans, możemy zrobić o wiele więcej dla sprawiedliwości na świecie, niż dając się obezwładnić silnym emocjom, będącym reakcją na żądanie sprawiedliwości.
Oburzenie, poczucie krzywdy, gniew.
Wytrącenie z równowagi przez jakikolwiek czynnik zewnętrzny – jest neurotyczne.
Karzemy samych siebie, bombardując się negatywnymi emocjami, kiedy nasze żądanie sprawiedliwości od innych nie zostaje spełnione.

Większość z nas wymaga sprawiedliwości od wszystkich swych związków z innymi.
„Nie masz prawa tego robić, skoro ja nie mogę”.
„Ja nie mógłbym ci tego zrobić”.
„To nie w porządku”.
Wymagamy sprawiedliwości i równości.
Gdy jej nie dostajemy, złościmy się i jesteśmy nieszczęśliwi.

Niektórzy traktują związki międzyludzkie jak grę na punkty.
Jeśli ty zdobyłeś punkt, ja też muszę dostać jeden.
Wszystko musi być fair.
Widzimy dzieci, które walczą między sobą, bo jedno ma o jednego cukierka więcej niż pozostałe.

I dorosłe dzieci, które spędzają czas na walce o podwyżki, ropę naftową, granice itd. Możemy mieć wszystko, czego chcemy, lecz jeśli ktoś ma więcej, czujemy urazę. Ale żadne pretensje i utyskiwania ani trochę nie przyczynią się do zmiany sytuacji a tym bardziej naszego rozwoju.

Domaganie się sprawiedliwości skierowane jest zazwyczaj w jedną stronę – liczy się to, czego „ja chcę„. Domagając się sprawiedliwości w sposób obwarowany warunkami – „prawa człowieka są najważniejsze, o ile wszyscy myślą tak jak my” -odmawiamy sprawiedliwości tym, którzy się od nas różnią.

Domaganie się sprawiedliwości w świecie zewnętrznym jest jednym ze sposobów unikania odpowiedzialności za panowanie nad własnym życiem.
Zamiast ubolewać, że coś jest niesprawiedliwe, dochodząc do tego drogą porównywania i osądzania, weźmy życie w swoje ręce, zastanówmy się, czego chcemy, i róbmy wszystko, by to osiągnąć.

COLIN P. SISSON
WEWNĘTRZNE PRZEBUDZENIE

Powiązane posty:
• Co tak naprawdę wiemy o świecie?

• Ciemna noc duszy

• Panta rei – energia dokoła nas

• Przestań się okłamywać

• Koniec walki oznacza zwycięstwo

• Czy jesteś podzielony na “dobrego” i “złego”?

• Wojna w Tobie trwa

Pozwól sobie umrzeć…

24 Czwartek Lip 2008

Posted by ME in Medytacja, Świadomość

≈ 49 Komentarzy

Tagi

ciało, de mello, mello, nowa perspektywa, przebudzenie, rozkład, umieranie, wolność, wolność wewnętrzna, Świadomość, śmierć, życie


Często powtarzam, że na to, by żyć naprawdę, trzeba najpierw umrzeć.
Najpierw należy wyobrazić sobie siebie w grobie, by uzyskać przepustkę do życia. Wyobraź sobie, że leżysz w trumnie, w dowolnej pozycji. W Indiach umarli mają podkurczone nogi.
Zdarza się, że w tej pozycji niesie się ich na stos. Czasami jednak leżą. A więc wyobraź sobie, że umarłeś i leżysz martwy. A teraz spójrz na swoje problemy z tej perspektywy.
Czyż wszystko nie ulega zmianie?

Cóż za wspaniała medytacja. Jeśli masz na to czas, powtarzaj ją codziennie. Może brzmi to niewiarygodnie, ale przywróci ci to życie.  Zobacz, jak rozkłada się twoje ciało, zostają jedynie kości, potem proch. Ilekroć o tym mówię, ludzie oburzają się.
– To wstrętne. – Ale co w tym jest takiego wstrętnego?
Taka jest rzeczywistość, na miłość boską.
Wielu z nas jednak nie chce widzieć rzeczywistości.
Nie chce myśleć o śmierci.
Ludzie nie żyją, większość z was nie żyje, jedynie podtrzymujecie swe ciało przy życiu.
To jednak nie jest życie, ale wegetacja. Nie żyjecie tak naprawdę, dopóki nie będzie wam obojętne, czy jesteście żywi czy umarli. Dopiero wtedy żyjecie.
Kiedy jesteście gotowi utracić życie – zaczniecie żyć. Ale jeśli zaczniecie chronić swe życie, jesteście martwi. Kiedy siedzisz na strychu, a ja mówię ci:

– Zejdź na dół – możesz odpowiedzieć:

– O nie, czytałem różne rzeczy o ludziach schodzących ze schodów. Potykają się i łamią karki, to zbyt niebezpieczne.

Albo też nie mogę nakłonić cię do przejścia przez ulicę, ponieważ mówisz:

– Czy wiesz, ilu ludzi zostało przejechanych przechodząc przez jezdnię?

A jeśli nie mogę spowodować, byś wychynął poza swe ciasne przekonania i poglądy i zajrzał do innego świata, to jesteś martwy, nie żyjesz; życie cię ominęło.
Siedzisz w swym małym wiezieniu, boisz się, tracisz swego Boga, swą religię, swych przyjaciół, swoją karierę, autorytet – wszystko. Życie jest dla hazardzistów, naprawdę.
Czy jesteś gotów, by je zaryzykować?
Czy wiesz, kiedy będziesz gotów je zaryzykować?

Wówczas gdy zrozumiesz, że to, co ludzie nazywają życiem, nie jest nim tak naprawdę. Ludzie wyznają błędny pogląd, według którego życie oznacza utrzymywanie ciała przy życiu. A więc pokochaj myśl o śmierci, pokochaj ją. Powracaj do niej ciągle. Myśl o tym, jak cudowne jest to martwe ciało, szkielet, kości obracające się w garstkę prochu. I wówczas poczujesz ulgę.
Wielu z was zapewne nie wie, o czym mówię w tej chwili, nazbyt przerażeni jesteście tą myślą.
Ale to wielka ulga spojrzeć z tej perspektywy na życie wstecz.

Albo odwiedźcie cmentarz. Jest to niezwykle piękne i oczyszczające doświadczenie. Patrzysz na czyjeś nazwisko i myślisz: „Żył tak wiele lat temu, dwa stulecia temu, musiał mieć te same problemy, co ja. Musiał przeżyć tyle bezsennych nocy. Cóż to za wariactwo, to nasze życie. Tak krótko żyjemy”. Pewien włoski poeta powiedział:

„Żyjemy w blasku światła, nadchodzi wieczór, a po nim wieczna noc”.
To tylko błysk, a my go marnujemy. Marnujemy go swym strachem, zmartwieniami, troskami, kłopotami.

Jeśli przeprowadzicie tę medytację, zdarzyć się może, że po prostu zakończycie ją na poziomie informacji, ale może też się zdarzyć, iż uda wam się zakończyć ją na poziomie świadomości.

I w tym momencie staniecie się nowi.

Przynajmniej dopóki ten moment trwa.
Poznacie wówczas różnicę pomiędzy informacją a świadomością.

Pewien zaprzyjaźniony ze mną astronom przekazywał mi niedawno niektóre fundamentalne twierdzenia z zakresu astronomii. Nie wiedziałem przedtem, że kiedy oglądam słońce, to widzę jego pozycję sprzed ośmiu i pół minuty. Tak więc nie widzimy słońca tam, gdzie ono aktualnie się znajduje, ale gdzieś indziej. Podobnie i gwiazdy, ślą nam światło sprzed setek i tysięcy lat.
Kiedy na nie patrzymy, może ich tam już nie być, mogą znajdować się już gdzie indziej. Powiedział mi też, że jeśli wyobrazimy sobie galaktykę, cały Wszechświat, to nasza Ziemia byłaby zagubiona gdzieś w okolicach końca ogona Mlecznej Drogi, nawet nie w jej centrum, a każda z gwiazd jest słońcem. Zaś niektóre słońca są tak wielkie, że mogłyby pomieścić nasze Słońce i Ziemię wraz z przestrzenią między nimi. Przy ostrożnym szacunku, istnieje sto milionów galaktyk! Wszechświat, o ile wiemy, poszerza się z prędkością dwóch milionów mil na sekundę.
Wsłuchiwałem się w te informacje zafascynowany, a kiedy wyszliśmy z restauracji, w której spożywaliśmy posiłek, spojrzałem wzwyż i poczułem, że patrzę na życie z innej perspektywy. To jest świadomość. A więc wszystko to możesz przyswoić sobie jako zimny fakt (i będzie to informacja) albo nagle uzyskasz inną perspektywę widzenia – tego, czym jesteśmy, czym jest Wszechświat, czym jest ludzkie życie.
Gdy odnajdziesz się w tej nowej perspektywie, będzie ona tym właśnie, co mam na myśli, mówiąc o świadomości.

A. De Mello, Przebudzenie

Powiązane posty:

• Historia człowieka który wrócił z martwych

• Historia pewnego przebudzenia

• Czemu boimy się śmierci?

• Czy przeraża Cię Pustka?

• Los, karma, wolna wola?

• Prawo przyczyny i skutku

• Reinkarnacja?

Bóg jest Tobą

18 Piątek Lip 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 7 Komentarzy

Tagi

Bóg, boskość, don miguel, miłość, moc, natura, otwartość, przebudzenie, ruiz, serce, siła, siła życia, wiara, wolność, Świadomość, ścieżka miłości, życie

Jest taka stara indyjska opowieść o Brahmie, który był bardzo samotny. Nie istniało nic prócz Brahmy i dlatego bardzo się nudził. Postanowił zagrać w jakąś grę, ale nie było nikogo, z kim mógłby zagrać. Stworzył więc piękną boginię, Maję, tylko po to, by mieć z kim się bawić. Ledwie powstała, Brahma powiedział jej, dlaczego powołał ją do życia. I bogini rzekła: „Dobrze, zabawmy się w najpiękniejszą grę, ale musisz robić, co ci powiem”. Brahma zgodził się i wypełniając polecenia Mai, stworzył cały wszechświat, słońce i gwiazdy, księżyc i planety. Potem stworzył życie na ziemi: zwierzęta, oceany, powietrze, wszystko.

Wtedy Maja powiedziała: „Jakże piękny jest ten świat iluzji, który stworzyłeś. Teraz chciałabym, abyś stworzył takie zwierzę, które byłoby dostatecznie mądre, by podziwiać twoje dzieło”. Wtedy Brahma stworzył ludzi, a kiedy skończył, spytał Maję, kiedy zaczną się bawić.
„Zaraz zaczniemy” – odparła i porąbała Brahmę na tysiące maluteńkich kawałeczków. Włożyła po jednej cząstce w każdego człowieka i powiedziała: „Teraz zaczyna się gra! W chowanego. Mam zamiar sprawić, byś zapomniał, kim jesteś, a ty będziesz próbował odnaleźć siebie”. Maja stworzyła Sen, ale nawet dzisiaj Brahma próbuje pamiętać, kim jest. Brahma jest w każdym z nas, a Maja nie pozwala nam przypomnieć sobie, kim jesteśmy.

Kiedy obudzisz się ze Snu, znów staniesz się Brahma i odzyskasz swoją boskość. Potem, jeśli Brahma w tobie powie: „Wspaniale, obudziłem się, lecz gdzie jest reszta mojego ciała?”, zrozumiesz sztuczkę Mai i podzielisz się prawdą z innymi, którzy też pragną się obudzić. Dwoje trzeźwych na przyjęciu bawi się o wiele lepiej. Troje – jeszcze lepiej. Zacznij od siebie. Za twoim przykładem inni też zaczną się zmieniać, aż cały sen, całe przyjęcie wytrzeźwieje.

*

Nauki indyjskie, tolteckie, chrześcijańskie czy starożytnych Greków – narodów całego świata – wypływają z tego samego źródła prawdy. Mówią one o przywróceniu boskości i odnalezieniu Boga w sobie.
Wszystkie zachęcają do otwarcia serca i zdobycia mądrości.
Każdy może to zrobić po swojemu. Nie chodzi o podążanie za tą czy inną ideą. Chodzi o odnalezienie i wyrażenie siebie w swój własny niepowtarzalny sposób.
To dlatego twoje życie jest sztuką.

Żyjesz dzięki boskiej sile, czyli sile Życia.
Ty sam jesteś siłą, która zwie się Życiem, ale ponieważ masz zdolność myślenia na poziomie racjonalnego rozumu, zapominasz, kim jesteś naprawdę.
Poza tym o wiele łatwiej żyć, wmawiając sobie:
„Oto Bóg. On za wszystko odpowiada. Bóg uratuje mnie i zbawi”.
Nie.
Bóg właśnie przyszedł ci powiedzieć – powiedzieć Bogu, który jest w tobie – żebyś był świadomy, żebyś podejmował decyzje, żebyś miał odwagę przedrzeć się przez wszystkie lęki, żebyś je odmienił i przestał się bać miłości.
Lęk przed miłością jest jednym z największych, najstraszniejszych ludzkich lęków.

Pewnie jesteś ciekaw, dlaczego, skoro jesteśmy Życiem /albo Bogiem/, nic o tym nie wiemy.

Dlatego, że zostaliśmy tak wychowani, abyśmy tego nie wiedzieli.
Zaprogramowano nam: „Jesteś człowiekiem i masz określone ograniczenia”.
A potem już sami ze strachu ograniczamy swoje możliwości.

Jesteś tym, czym wierzysz, że jesteś.
Ludzie mają potężną moc. Kiedy wierzysz, że jesteś tym czy tamtym, to właśnie tym jesteś.
Potrafisz to, bo jesteś Życiem, Bogiem, Determinacją.
Masz siłę, by w każdej chwili stać się tym wszystkim. Ale to nie twój rozważny umysł jest tym, co włada tą siłą. Jest nim to, w co wierzysz.

Wszystko bowiem obraca się wokół wiary.
W cokolwiek wierzymy, rządzi ono naszym istnieniem, naszym życiem.
System wierzeń i przekonań, który sobie tworzymy, jest jak maleńkie pudełko, które sami sobie zbudowaliśmy; nie możemy uciec, ponieważ wierzymy, że nie możemy.
Tak wygląda nasza sytuacja. Ludzie sami tworzą swoje ograniczenia. Wiemy, co jest dla człowieka możliwe, a co nie. A potem tylko dlatego, że w to wierzymy, staje się to dla nas prawdą.

Nadchodzi czas, kiedy staniesz się swoim własnym guru. Nie potrzebujesz innych ludzi, aby ci mówili, jaka jest Wola Boża.
Teraz możesz stanąć twarzą w twarz z Bogiem bez żadnych pośredników.
Szukałeś Boga i znalazłeś Go w sobie.
Bóg nie jest już gdzieś w niebie.

Jeśli wiesz, że siła stanowiąca Życie jest w tobie, zaakceptujesz swoją własną boskość.
Mimo to pozostaniesz skromny, ponieważ taką samą boskość dostrzeżesz we wszystkich.
Zobaczysz, jak łatwo zrozumieć Boga, ponieważ wszystko jest Jego przejawem. Ciało umrze, umysł się rozsypie, ale ty nie. Ty jesteś nieśmiertelny. Istniejesz od milionów lat w najprzeróżniejszych postaciach, bo ty jesteś Życiem.
A Życie nie umiera.

Jesteś w drzewach, motylach, rybach, powietrzu, księżycu, słońcu. Gdziekolwiek pójdziesz, już tam jesteś, czekający na siebie samego.

Twoje ciało jest świątynią, żywą świątynią, w której mieszka Bóg.
Twój umysł jest żywą świątynią, gdzie mieszka Bóg.
Bóg mieszka w tobie jako Życie.
Dowodem na istnienie Boga w tobie jest to, że żyjesz.
Twoje życie jest dowodem.
Oczywiście w twoim umyśle pełno różnego śmiecia i emocjonalnej trucizny, ale i Bóg tam jest.
Nie muszę niczego robić, aby sięgnąć Boga, oświecenia, aby się obudzić.
Nie ma nikogo, kto zaprowadzi mnie czy ciebie do Boga. Ktokolwiek mówi, że to potrafi, jest kłamcą, bo ty już tam jesteś. Istnieje tylko jedna żyjąca istota i czy chcesz tego, czy nie, zgadzasz się z tym czy nie, bez najmniejszego wysiłku jesteś już z Bogiem.
Jedno, co zostaje, to cieszyć się życiem, leczyć swoje emocje, tak abyś tworzył życie, w którym otwarcie będziesz się dzielił radością tkwiącą w tobie.

Cały świat może cię kochać, ale ta miłość nie uczyni cię szczęśliwym.
Szczęście da ci miłość wychodząca z twego wnętrza.

– To duża różnica.
Twoja miłość jest twoją połową zadania. Drugą połową może być drzewo, pies, obłok. Ty jesteś jedną połową, a drugą jest to, co widzisz.
Ty jesteś jedną połową jako śniący, a sen jest drugą połową.

Wróć do miłości do samego siebie. Możesz być tak silny i wszechwładny, że dzięki miłości do własnej osoby przemienisz swój osobisty sen z lęku w miłość i z cierpienia w szczęście. Potem niczym słońce przez cały czas będziesz dawać światło, ciepło i miłość, nie stawiając żadnych warunków.
Kiedy kochasz bezwarunkowo, jesteś człowiekiem, jesteś Bogiem, zjednoczonym z migocącym w tobie Duchem Życia.

Cześć pierwsza artykułu : Przestać żyć we władzy demona

Ruiz Don Miguel “Ścieżka miłości”

Powiązane posty:

• Rozmowy z Bogiem

• Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?

• Benedyktyn, demony i Zen

• Jesteśmy Bogiem

• Życie – to jedyna religia

• Bóg jest tancerzem i tańcem

Zalety diety roślinnej

16 Środa Lip 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, zdrowie, Świadomość

≈ 86 Komentarzy

Tagi

dieta roślinna, dieta warzywna, energia, harmonia, jedzenie, Medytacja, mięso, mięsożercy, osho, pokarm, przebudzenie, rośliny, wege, wegetarianin, wegetarianizm, zdrowie, zwierzęta, Świadomość


Fragmenty z Osho : Równowaga ciała i umysłu.

Człowiek zagubił swoją ścieżkę. Żadne ze zwierząt nie odżywia się tak, jak człowiek; one wybierają jedynie kilka pokarmów. Jeśli wprowa­dzisz bizona do ogrodu i zostawisz tam, będzie on jadł tylko pe­wne konkretne trawy. Nie zacznie jeść wszystkiego naraz -jest pod tym względem wybredny.
Ma wyczucie tego, co może jeść, a cze­go nie.
Człowiek pod tym względem jest całkowicie zagubiony, nie ma takiego wyczucia.
Je wszystko naraz. Właściwie trudno było­by znaleźć coś, co nie stanowi pożywienia dla ludzi w tej, czy in­nej części świata. Gdzieś je się mrówki. Gdzie indziej węże. Jeszcze gdzie indziej – psy.
Człowiek zjada wszystko.
Oszalał.
Nie wie, co jest zgodne z jego ciałem, a co nie.
Jest całkowicie zagubiony.
Zgodnie ze swą naturą człowiek powinien być wegetarianinem, gdyż jego ciało jest przystosowane do żywności wegetariań­skiej.
Nawet naukowcy potwierdzają fakt, że struktura ludzkie­go organizmu na to wskazuje. Są sposoby oceny, czy dany gatunek zwierząt jest roślino- czy mięsożerny: zależy to od długości jelit.
Zwierzęta mięsożerne mają krótkie je­lita. Tygrysy, lwy mają krótkie jelita, gdyż mięso jest pokarmem już strawionym. Nie potrzebne są długie jelita, w których mogłoby gnić i zalegać. Kiedy jemy mięso zwierzęce, jest ono już częściowo przetrawione – nie wymaga długich jelit. Jeśli mięso znajdowałoby się w nich zbyt długo, zaczęłyby się wydzielać toksyny.
A czło­wiek ma jedne z najdłuższych jelit, co oznacza, że jest wegeta­rianinem. Charakterystyczny dla niego jest długi proces trawie­nia i duża ilość ekskrementów, które ma wydalić.

Jeśli człowiek mimo to nie jest wegetarianinem i spożywa jed­nak mięso, powoduje zakłócenia w funkcjonowaniu swojego ciała. Wielu wschodnich mędrców – Budda, Mahavira – pod­kreślali ten fakt. Nie chodzi o to, że nie należy stosować prze­mocy – to jest sprawa wtórna.
Rzecz w tym, że jeśli np. chcesz wejść w głęboką medytację, twoje ciało musi być lekkie, naturalne, unoszące się płynnie. Twoje ciało musi zostać odciążone, Twoja świadomość niezakłócona, subtelna. Tym­czasem ciało mięsożercy jest ciężkie a by obudzić świadomość potrzebuje gwałtownych, silnych doznań i intensywnych emocji.

Zaobserwuj, co się dzieje, gdy zabijasz zwierzę.
Oczywiście, nikt nie chce być zabity.
Życie chce trwać, zwierzę nie ginie ocho­czo.
Jeśli ktoś chciałby cię zabić – nie poddałbyś się temu z ocho­tą. Jeśli lew rzuci się na ciebie, co będzie się działo w twoim umyśle? A kiedy ty zabijasz lwa? Strach, śmierć, ból, przeraże­nie, wściekłość, przemoc, rozpacz – zwierzę doznaje wszystkich tych odczuć.
W całym jego ciele rozprzestrzenia się przemoc, ból, agonia. Całe jego ciało wydziela toksyny, trucizny. Wszystkie gruczoły wydzielają truciznę, bo zwierzę umiera wbrew swojej woli.
Jesz mięso, które zawiera te wszystkie trucizny.
Cała ener­gia jest zatruta, a toksyny te przyjmuje twoje ciało.

Mięso, które jesz, stanowiło część ciała zwierzęcia, pełniło w nim określone funkcje. W zwierzęciu funkcjonował także pe­wien określony poziom świadomości.
Twój poziom znajduje się wyżej i kiedy jesz mięso, energia twojego ciała dostosowuje się do niższego poziom, poziomu zwierzęcia. Tak tworzy się rozbieżność pomiędzy two­ją świadomością a twoim ciałem, co powoduje narastanie na­pięcia, znudzenia i rozdrażnienia, którego przyczyn nie rozumiesz.

Powinniśmy jeść to, co jest dla nas naturalne: owoce, orze­chy, warzywa.
Tyle, ile tylko chcemy. Rzecz w tym, że właśnie tych pokarmów nie jesteśmy w stanie zjadać więcej niż organizm potrzebuje. Naturalne pożywienie dostarcza uczucia sytości, ponieważ w pełni zaspokaja potrzeby ciała, daje poczucie nasycenia. Nigdy nie dają tego uczucia pokarmy nienaturalne.

Kiedy zajadasz się lodami, nie uzyskujesz poczucia sytości. Na­wet gorzej: wciąż masz ochotę na więcej lodów. To nie jest po­żywienie. Twój umysł jest oszukiwany. Nie jesz po to, aby zaspo­koić potrzeby ciała, lecz by delektować się smakiem. Język staje się decydentem.

Nie powinniśmy mu na to pozwalać, bo nie wie on nic o żo­łądku, nie wie nic o potrzebach ciała. Język ma pewną konkretną pracę do wykonania – oceniać smak pożywienia.
Powinniśmy pozwalać mu oceniać, czy jedzenie będzie smaczne, czy też nie.
Niech pełni właściwą mu funkcję – strażnika – ale nie de­cydenta.

Fragmenty z Osho : Równowaga ciała i umysłu.

Podobne:

• Filozofia zdrowia

• Jesteś tym co zjesz

• Jak się zdrowo odżywiać?

• Zasady dobrego odżywiania

• Zapomniane źródło zdrowia, produkty pszczele

• Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?

Utrata kontroli

02 Środa Lip 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 4 Komentarze

Tagi

kontrola, mello, narkotyk, niewola, przebudzenie, skrępowanie, utrata, wolność, wyzwolenie, Świadomość


Jeśli chcecie zrozumieć, czym jest kontrola, wyobraźcie sobie małe dziecko, które nauczono zażywać narkotyki. W miarę jak narkotyk przenika ciało dziecka, uzależnia się ono od niego. Całym sobą domaga się narkotyku. Brak narkotyku staje się wielkim udręczeniem. Śmierć wydaje się czymś lepszym. Pamiętajcie o tym obrazie – ciało uzależnione od narkotyku. Dokładnie to właśnie uczyniło z was społeczeństwo, kiedy przyszliście na świat. Nie pozwolono wam cieszyć się konkretnym, wartościowym pożywieniem życia, jakim są: praca, zabawa, radość, śmiech, towarzystwo, przyjemności zmysłowe i umysłowe. Podano wam narkotyk, w którym zasmakowaliście. Narkotyk zwany: aprobatą, uznaniem, szacunkiem.

Chcę tu zacytować wielkiego pisarza A. S. Neilla. Jest on autorem „Summerhill”. Neill twierdzi, że chore dziecko poznać można po tym, że zawsze krąży wokół rodziców, a także po tym, że zainteresowane jest innymi osobami. Kiedy dziecko pewne jest miłości matki, zapomina o matce, wychodzi na zewnątrz i bada świat. Jest ciekawe. Szuka żaby i pakuje ją do buzi lub też wyczynia temu podobne rzeczy. Jeśli dziecko krąży wokół matki, jest to zły znak, nie czuje się bezpiecznie. Być może matka próbuje pozbawić go miłości, nie dać mu tyle wolności i wsparcia, ile ono potrzebuje. Być może na wiele subtelnych sposobów grozi, że go opuści.

A więc pozwolono nam zasmakować wielu rozmaitych narkotyków: aprobaty, szacunku, sukcesu, bycia na samym szczycie, prestiżu, umieszczenia nazwiska w gazecie, potęgi, bycia szefem. Nauczono nas cenić sobie rolę kapitana zespołu, dyrygenta orkiestry itp. Kiedyśmy się już w tych narkotykach rozsmakowali, staliśmy się uzależnieni i zaczęliśmy się bać, że je utracimy. Przypomnijmy sobie poczucie braku kontroli, przerażenie na myśl o niepowodzeniu, popełnieniu błędu, o perspektywie krytyki. Staliśmy się tchórzliwie zależni od innych i straciliśmy wolność. Teraz inni ludzie posiadają moc uszczęśliwiania lub unieszczęśliwiania nas. Pragniesz tych narkotyków, ale nienawidzisz cierpienia, jakie się z nimi wiąże, czujesz się całkowicie bezradny. Nie ma minuty, żebyś – świadomie czy też nieświadomie – nie dostrajał się do reakcji innych, maszerując w rytm ich bębnów. Dobra definicja osoby przebudzonej: jest to osoba, która nie maszeruje w rytm bębnów społeczeństwa; osoba, która tańczy taniec wydobywający się z jej wnętrza. Kiedy nie uzyskasz aprobaty i jesteś ignorowany, doświadczasz samotności tak nieznośnej, że czołgasz się do ludzi i żebrzesz o przynoszący ulgę narkotyk zwany wsparciem, dodawaniem otuchy, odwagi. Życie z ludźmi w takim stanie wymaga nigdy nie kończącego się napięcia. „Piekło to inni” – powiedział Sartre. I jakie to jest prawdziwe.

Trwając w takim stanie zależności, trzeba być zawsze w pełnej gotowości, nigdy nie wolno pozwolić sobie na luz. Trzeba żyć tak, by zaspokoić oczekiwania. Być z ludźmi oznacza życie w napięciu. Być bez nich oznacza udrękę samotności, ponieważ brakuje ci ich. Utraciłeś zdolność widzenia ich takimi, jakimi są w rzeczywistości i adekwatnego reagowania na ich ruchy, gdyż twoja percepcja przyćmiona jest potrzebą uzyskania narkotyku. Widzisz ich o tyle, o ile dają ci nadzieję otrzymania narkotyku lub stanowią groźbę jego utraty. Zawsze, świadomie czy nieświadomie, w taki właśnie sposób patrzysz na ludzi. Czy dostanę od nich to, czego chcę, czy też nie?

A jeśli nie mogą oni dostarczyć narkotyku, przestają mnie interesować. Zabrzmi to strasznie, ale nie wiem, czy jest tu choć jedna osoba, do której to się nie odnosi.

A.de Mello Przebudzenie

Powiązane posty:
• Cztery kroki do wolności
• Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?
• NLP – jak jesteś zaprogramowany?
• Jak jest oprogramowany Twój mózg?
• Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość

Historia pewnego przebudzenia

16 Poniedziałek Czer 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 3 Komentarze

Tagi

colin sisson, doświadczenie jedności, integracja, jedność, oświecenie, podróż w głąb siebie, przebudzenie, sisson, wgląd, zrozumienie, Świadomość


Pewnego popołudnia, w roku 1980, stałem na szczycie wzgórz Waitakere wznoszących się nad miastem Auckland.
Moje życie było jednym wielkim bałaganem.
Rozpadało się moje małżeństwo, byłem bez pieniędzy i miałem tylko kilku bliskich przyjaciół, którym mogłem zaufać i opowiedzieć o swoich najbardziej osobistych sprawach.
Byłem w głębokiej depresji.

Aby pobyć w samotności, zebrać myśli i oderwać się od kłopotów w domu, wsiadłem do samochodu i wkrótce znalazłem się na drodze prowadzącej w góry. Zatrzymałem się w miejscu, skąd miałem rozległy widok, i zobaczyłem miniaturowe miasto Auckland, rozpostarte w dole, rozlewające się poza zasięg mojego wzroku.
Stałem tam, a miasto nie robiło na mnie żadnego wrażenia. Zbyt pochłonięty byłem rozmyślaniem o tym, jak źle obchodzi się ze mną świat – klasyczny przypadek „syndromu biedactwa”.
Biorąc pod uwagę wszystko, czego dokonałem, wydawało mi się to niesprawiedliwe. Wyjechałem kiedyś bronić swojego kraju w Wietnamie, a po powrocie witali mnie jedynie przeciwnicy tej wojny, tak jak bym był jakimś zbrodniarzem wojennym.
Wiele było we mnie rozgoryczenia z tego powodu.
Kochałem moją żonę, ale pomimo wszelkich starań, jakich oboje dokładaliśmy, nie mogliśmy nic zrobić, aby nasze małżeństwo dobrze funkcjonowało. A cały mój wysiłek, który włożyłem w poradnictwo, pomaganie innym w ułożeniu sobie życia? Jak na Ironię, oto właśnie ja, pouczający innych, sam nie mogłem uporządkować własnego życia.

Nagle mój wzrok przyciągnęło odbicie promieni słonecznych w jednym z okien gdzieś daleko, daleko w dole. Mój umysł podążył za tym światłem, zastanawiając się, co też w tej chwili robili mieszkańcy tego domu: przygotowywali posiłki, spędzali miło czas z przyjaciółmi, oglądali telewizję, kochali się, czytali? Na kilka minut zapomniałem o sobie i swoim bólu.

W jednym momencie poszerzyłem horyzont swojego ograniczonego myślenia i dołączyłem myśli o tym, co inni mogą teraz robić.
Rozciągnąłem pole mojego myślenia jeszcze dalej i rozważałem, co w tym momencie może robić pół miliona mieszkańców Auckland. Stałem tam i patrzyłem na nich wszystkich, jak bym był kimś niezwykle potężnym, może nawet Bogiem.
Nie byłem już Colinem Sissonem, zagubionym i zranionym, ale kimś oderwanym od bólu i bardzo przytomnie obserwującym potęgę ludzkiego życia rozpościerającego się w oddali.
Dało mi to poczucie nieskończoności i jedności, których nie doświadczyłem od czasów młodości. To poczucie jedności sprawiło, że zdałem sobie sprawę, iż wszechświat jest niewiarygodnie potężny i nie tylko ja jestem jego cząstką, ale również on jest częścią mnie.

Poczułem wówczas łączność z samym sobą i zaczynałem dostrzegać, że mógłbym, do pewnego stopnia, sprawować kontrolę nad moim osobistym światem, choć jeszcze wtedy nie wiedziałem, jak to osiągnąć.

Doświadczenie to zapoczątkowało głębokie zmiany w moim życiu.

Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę, że życie to coś więcej niż tylko to, co j a czuję, myślę czy robię.

Uświadomiłem sobie, że jestem częścią ogromnego strumienia energii, do którego mogłem się podłączyć i doświadczyć siebie pełniej i cudowniej.

Doświadczenie to nauczyło mnie również, że zmieniając jedynie punkt skupienia uwagi, mogę zmienić swoje samopoczucie. Zrozumiałem między innymi, że – w jakiś dziwny sposób – uczucia zależą od myśli, na których się w danej chwili skupiam.
Do tamtej chwili przeczytałem chyba większość dostępnych książek na temat pozytywnego myślenia i dowiedziałem się, że negatywne myślenie powoduje negatywne rezultaty, natomiast pozytywne myślenie przynosi rezultaty pozytywne.
Można jednak znać wszystkie teorie na świecie, ale kiedy się cierpi, znaczą one tyle, co kropla wody w oceanie życia.
Sama wiedza ma niewielkie znaczenie, dopóki się czegoś naprawdę nie doświadczy. Wydawało się, że stojąc tam, na wzgórzu, patrzyłem na świat i na nowo doświadczałem siebie.
Poczułem, że zaczęło się we mnie budzić coś jeszcze bardziej niezwykłego – nowe poczucie uczestniczenia w pełni życia.

Kiedy rozejrzymy się dookoła, zobaczymy świat przesycony cierpieniem, nieszczęściem, pełny nie kochanych istot, walczących o miłość, aprobatę, uznanie, władzę, reputację, kontrolę, pieniądze, przyjemności i za wszelką cenę unikających bólu.

Czy po to się narodziliśmy?

Wszyscy szukają prawdy, ale poszukiwanie to jest dla wielu trudne.
Możemy je sobie ułatwić, kiedy zdamy sobie sprawę, że każdy z nas ma w sobie bezcenny dar, który tylko czeka, aby go odkryć.
Jak znaleźć prawdę?
Prawdy się nie znajduje.
Do prawdy trzeba się przebudzić przez proces wewnętrznych odkryć. Oznacza to, że prawda jest w każdym z nas i czeka, aby ją dostrzec. A kiedy to się stanie, dostrzegamy również cały nasz potencjał. To z kolei prowadzi do uświadomienia sobie, że życie to dar.
Nie jest to nagroda lub coś, na co trzeba sobie zasłużyć. Życie należy do nas w takiej formie, w jakiej chcemy.

Tamtego dnia, stojąc na szczycie góry, patrząc na miasto, dokonałem największego odkrycia w życiu. Jestem we wszystkim i wszystko jest we mnie. Nic nie istnieje oddzielnie.

Kiedy schodziłem z góry ze łzami ulgi na policzkach i z postanowieniem rozpoczęcia nowego życia, nie zdawałem sobie sprawy, jakie czekają mnie jeszcze niezwykłe wydarzenia. Właśnie miała rozpocząć się moja podróż poprzez czas cierpienia i chwile wielkich radości. Kiedy teraz, dziewiętnaście lat później, kończę pisać tę książkę, wydaje mi się, jakbym żył kilka razy w tak krótkim czasie.

Sisson Colin P. – Podróż w głąb siebie

Spodobał Ci się post? Może zainteresują cię także :

• Zrób coś inaczej niż dotychczas !

• Nie zakładaj nic z góry

• Panta rei – energia dokoła nas

• Dobre wibracje

• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji

• Afirmacje, sztuka zmiany życia

• Przyjemność i szczęście bez granic…?

Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?

13 Piątek Czer 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 4 Komentarze

Tagi

de mello, dobroczynność, dobry uczynek, grzech, Jezus, mello, nagroda, niebo, poświęcenie, przebudzenie, samarytanin, szlachetność, uważność, wyrzeczenie, zbawienie, Świadomość


Fragment wykładu A. de Mello:

Dobroczynność jest prawdziwą maskaradą interesowności przebranej za altruizm.

Mówicie, że trudno się z tym zgodzić, bowiem jesteście uczciwi usiłując kochać i spełniać pokładane w was zaufanie.
Postaram się to wyrazić prościej. Zacznijmy od przykładu ekstremalnego.

Istnieją dwa rodzaje samolubstwa.
– Pierwszy polega na tym, że mam przyjemność w sprawianiu sobie przyjemności. Nazywamy to po prostu egocentryzmem.
– Z drugim mamy do czynienia wówczas, gdy odnajduję przyjemność w sprawianiu przyjemności innym. Jest to nieco bardziej wyrafinowany rodzaj egocentryzmu.

Pierwszy typ samolubstwa sam narzuca się ludzkim oczom, drugi natomiast jest ukryty, głęboko ukryty, dlatego też nader niebezpieczny. Powoduje on bowiem, iż zaczynamy wierzyć, że jesteśmy naprawdę wspaniali. Protestujesz przeciwko temu, co mówię?

Świetnie! Mówisz, że jesteś osobą samotną i wiele czasu poświęcasz pracy na probostwie?
Ale przyznaj proszę, że robisz to także z egocentrycznych pobudek.
Chcesz być potrzebna/y – i wiesz jednocześnie o tym, że ta potrzeba wynika z pragnienia bliższego kontaktu ze światem. Utrzymujesz, że inni potrzebują twojej pracy i okazują wdzięczność. Mamy tu zatem do czynienia z wymianą dwustronną.

To prawda: „Coś daję i zarazem coś otrzymuję. Pomagam, daję, ale i w zamian dostaję.”

Pięknie. Prawdziwe to i szczere. Ale to nie jest dobroczynność, to po prostu oświecona interesowność.

A ty?
Twierdzisz, że w takim razie Ewangelia Jezusa jest także – w ostatecznym rozrachunku – nauką głoszącą chwałę interesowności.
Przecież osiągamy życie wieczne poprzez dobre uczynki. „Chodźcie błogosławieni mojego Ojca, gdy byłem głodny, nakarmiliście mnie”, i tak dalej…
A więc mówisz, że takie stwierdzenie idealnie przystaje do tego, co powiedziałem wcześniej.
Patrząc na Jezusa, mówisz, widzimy, że jego dobre uczynki w końcowym rozrachunku są interesowne, gdyż nastawione są na wygranie duszy dla życia wiecznego.
I to wydaje ci się głównym motorem i znaczeniem życia; dbałość o własne interesy poprzez działania dobroczynne.
No dobrze.
Ale widzisz, jest w tym trochę oszustwa, bowiem mieszasz w to religię. To, co mówisz, jest uzasadnione. Jest prawdziwe. Ale o Ewangelii, Biblii i Jezusie będziemy jeszcze mówić pod koniec tych rekolekcji. Teraz powiem jedynie coś, co jeszcze bardziej skomplikuje całą sprawę.

– „Byłem głodny, a nakarmiliście mnie, byłem spragniony, a napoiliście mnie”.
I jaka jest odpowiedź?
– „Kiedy? Kiedy to uczyniliśmy? Nie wiemy.”

Nie mieli pojęcia kiedy!
Czasem nawiedza mnie wstrząsająca wizja, w której władca mówi:
– „Byłem głodny, a nakarmiliście mnie”, zaś ludzie po jego prawicy odpowiadają:
– „To prawda, Panie, wiemy o tym”.
– „Nie mówiłem do was – rzecze król. – To niezgodne z pismem, nie powinniście o tym wiedzieć”…

Czy to nie interesujące?
Ale wy wiecie.
Wy znacie uczucie głębokiej przyjemności płynącej z robienia dobrych uczynków.
Aha! To prawda.
To dokładne przeciwieństwo sytuacji, w której ktoś stwierdza: „I cóż jest takiego wspaniałego w tym, co zrobiłem? Coś zrobiłem i coś otrzymałem. Nie miałem pojęcia, że uczyniłem coś dobrego. Nie wiedziała lewica, co czyni prawica”.

Wiecie, że dobro ma znaczenie wówczas, gdy czynione jest bezwiednie.

Nigdy nie będziecie lepsi niż wtedy, gdy nie wiecie, jak jesteście dobrzy. Albo jak powiedziałby wielki sufi: „Świętym jest się tak długo, dopóki się o tym nie wie„.

Niektórzy z was z tym się nie zgadzają. Mówicie:
„Czyż przyjemność płynąca z dawania nie jest życiem wiecznym tu i teraz?”
Nie wiem.
Po prostu nazywam przyjemność przyjemnością i niczym więcej.
Przynajmniej na razie, dopóki nie zajmiemy się religią.
Chciałbym jednak, abyście już na początku coś zrozumieli: religia nie jest – powtarzam – nie jest koniecznie związana z duchowością. A więc na razie pozostawmy religię na boku.

Zapytacie tu może, jaka jest sytuacja żołnierza, który padł na granat, aby nie zranił innych. Albo mężczyzny, który w ciężarówce pełnej dynamitu wjechał do amerykańskiego obozu w Bejrucie? Nikt z nas nie może wykazać się miłością większą niż ta.
Tyle, że Amerykanie są innego zdania. Postąpił umyślnie. Zrobił coś strasznego. Prawda. Ale zapewniam was, że wcale tak nie myślał. Miał w tym interes. Sądził, że idzie do nieba. To prawda. Zupełnie tak, jak żołnierz zakrywający swym ciałem granat.

Usiłuję zarysować wizerunek czynu, w którym brak jest ego.
Czynu, którego dokonujesz już jako przebudzony.
Wówczas właśnie ten czyn jest przez nas dokonywany.
Twój czyn w takim przypadku staje się zdarzeniem. „Niech mi się to zdarzy”.
Nie wykluczam tego.
Ale kiedy ty to czynisz, doszukuję się egoizmu. Nawet wówczas, gdy są to tylko zapewnienia typu: „Pozostanie po mnie pamięć jako o bohaterze” albo: „Nie mógłbym żyć, gdybym tego nie zrobił, nie byłbym w stanie żyć ze świadomością, że stchórzyłem”.
Pamiętaj, iż nie wykluczam jednak innych możliwości. Nie twierdzę, że nie istnieją czyny pozbawione egoizmu, ukrytej interesowności.
Być może są. Matka ratująca dziecko – swoje dziecko na przykład. Ale jak to się dzieje, że nie ratuje dziecka sąsiadów? Bowiem pojawia się tu owo „moje”.

Oto żołnierz umierający za swoją ojczyznę.
Zaniepokojony jestem wieloma takimi śmierciami.
Pytam wówczas samego siebie: „Czy przypadkiem nie są one wynikiem prania mózgu?”
Również rozmaici męczennicy wzbudzają we mnie przeróżne podejrzenia. Sądzę bowiem, że nierzadko są oni ofiarami prania mózgu. Męczennicy mahometańscy, hinduscy, buddyjscy, chrześcijańscy są ofiarami prania mózgu!

Oto wbili sobie do głowy, że muszą umrzeć, gdyż śmierć i poświęcenie siebie są czymś wspaniałym. Nie są w stanie pojąć, w czym rzecz, więc idą na to.[…]

Myślę sobie czasem, że za pomocą tych samych procesów stworzyć można na przykład św. Franciszka Ksawerego i terrorystę.

Można odbyć trzydziestodniowe rekolekcje i wyjść z nich z miłością ku Chrystusowi, ale bez śladu jakiejkolwiek samoświadomości.
Bez żadnego śladu.
Przynieść to może wiele bólu.
Osoba taka uważa się bowiem za wielkiego świętego. Nie chcę tu zniesławiać Franciszka Ksawerego, który prawdopodobnie był wielkim świętym, ale i był też człowiekiem o trudnym charakterze. Był bardzo kiepskim przełożonym. Naprawdę. Spójrzcie na historyczne fakty, a przyznacie mi rację. […]
Zwykł wykluczać uczestników swej wspólnoty, którzy później odwoływali się do Ignacego Loyoli. A ten miał w zwyczaju mawiać: „Przyjedź do Rzymu, to porozmawiamy o tym”. Ignacy w tajemnicy, cichaczem, przyjmował ich ponownie do wspólnoty.
Jaką rolę w postępowaniu Ksawerego odgrywała samoświadomość?
Jakie jednak mamy prawo, by osądzać innych?

Nie wiem.
Nie twierdzę, że nie istnieje coś takiego, jak czysta intencja.
Mówię tylko, że zazwyczaj wszystko, co robimy, przynosi nam jakieś korzyści. Wszystko. Kiedy robisz coś, by zyskać miłość Chrystusa, czy to samolubstwo?
Tak.
Gdy podejmujesz zabiegi, by zdobyć czyjąkolwiek miłość, zabiegasz o własne korzyści.
Widzę, że będę ci musiał jeszcze przejrzyściej to wyjaśnić.

Załóżmy, że mieszkasz w Phoenix (stolica Arizony, de Mello nawiązuje do Mormonów – przyp. tłum.) i musisz wykarmić ponad pięćset dzieci dziennie. Czy z tego powodu czujesz się dobrze? Jasne, że tak. Jakże mógłbyś czuć się źle, czyniąc tak dobrze.
Ale czasami nie jest ci najlepiej.
A to dlatego, że są ludzie, którzy robią wszystko, by nie mieć złego samopoczucia. Swe zachowanie nazywają dobroczynnością. Jednak u podstaw ich działania leży poczucie winy. Nie czynią tego z miłości, lecz z poczucia winy.
Ale dzięki Bogu, ty robisz to z miłości do ludzi? Odczuwasz przy tym radość. Cudownie!
Jesteś zdrową jednostką, kierujesz się bowiem własnym interesem.
I to jest zdrowe. I nie musisz oszukiwać się co do swoich motywów.

Pozwólcie, że podsumuję to, co mówiłem o dobroczynności bezinteresownej.
Powiedziałem, iż istnieją dwa rodzaje interesowności.
Myślę, że powinienem wymienić trzy.
– Pierwsza, kiedy czynię coś, co sprawia mi przyjemność albo raczej – gdy pozwalam sobie na doznawanie przyjemności.
– Druga, kiedy pozwalam sobie na przyjemność sprawiania przyjemności innym. Nie powinniście być z tego dumni. Nie sądźcie, że z tego powodu jesteście wspaniali. Jesteście po prostu przeciętnymi osobami, tyle że o bardziej wyrafinowanym guście. Macie dobry smak, ale nie świadczy to bynajmniej o stanie waszego ducha. Jako dziecko lubiłeś coca-colę, teraz jesteś dorosły i cenisz smak chłodnego piwa w upalny dzień. Masz wyrobiony smak. Jako dziecko uwielbiałeś czekoladę, teraz jesteś starszy i lubisz słuchać symfonii i czytać poezje. Masz tylko bardziej wyrafinowane gusta. Ale ciągle lubisz przyjemności, choć teraz jest to przyjemność płynąca ze sprawiania innym przyjemności.
– W końcu mamy trzeci typ , kiedy robisz coś dobrego tylko po to, by uniknąć złego samopoczucia. Jednak spełnianie dobra nie daje ci przyjemności, wręcz przeciwnie, wywołuje w tobie negatywne uczucia. Nie cierpisz tego. Poświęcasz się w imię miłości, ale to ci się nie podoba.

No widzisz, jak mało o sobie wiesz, jeśli sądzisz, że znasz prawdziwe motywy swojego postępowania. O, gdybym mógł dostać choćby jednego dolara za każdy dobry uczynek, który wywołał we mnie negatywne uczucia, byłbym dziś milionerem. Bywa przecież i tak:

– Czy mógłbym wpaść do ciebie dziś wieczorem, ojcze?

– Ależ tak, bardzo proszę.

Tymczasem nie chcę się z nim spotkać i nie cierpię tych spotkań. Chcę oglądać telewizję, ale jakże śmiałbym mu odmówić? Nie umiem powiedzieć – nie. Mówię: „Ależ tak, oczywiście”, choć w duchu myślę: „O Boże, muszę to zrobić”. Spotkanie z nim jest dla mnie nieprzyjemne, ale i powiedzenie mu o tym jest także nieprzyjemne – tak więc wybieram mniejsze zło i mówię:

– Dobrze wpadnij.

I kiedy będzie już po wszystkim, kiedy wyjdzie, będę szczęśliwy. Wreszcie przestanę się fałszywie uśmiechać. Ale właśnie wchodzi.

– Jak się masz?

– Cudownie – odpowiada i mówi, jak to lubi ze mną pracować, a ja myślę: „O Boże, kiedy wreszcie przejdzie do rzeczy”. W końcu mówi, o co mu chodzi, a ja metaforycznie wyrzucam go z mieszkania, mówiąc:

– Każdy głupek rozwiązałby ten problem samodzielnie – i odsyłam go do literatury przedmiotu. „No, wreszcie się od niego uwolniłem” – myślę. Następnego ranka przy śniadaniu (ponieważ nie czuję się wobec niego w porządku) podchodzę doń i mówię:

– No i jak tam.

A on odpowiada: – Całkiem nieźle. I dodaje: – Wie ojciec, to, co wczoraj ojciec mi powiedział, bardzo mi pomogło. Czy moglibyśmy spotkać się jeszcze dziś po lunchu?

„O Boże!” – westchnąłem w duchu.

Taki sposób spełniania dobrych uczynków jest najgorszy z możliwych.
Robisz coś, by uniknąć złego samopoczucia.
Nie masz serca, by komuś powiedzieć, że chcesz być sam. Pragniesz, by mówiono o tobie, że jesteś dobrym człowiekiem!
Kiedy mówisz: „Nie lubię nikogo ranić”, podpowiem ci, byś skończył z tym tłumaczeniem.
Nie wierzę ci!
Nie wierzę nikomu, kto wyznaje, że nie lubi ranić innych. Uwielbiamy to robić, szczególnie ranić niektórych. Kochamy to.
A kiedy robi to ktoś inny, cieszymy się niepomiernie. Nie chcemy tak postępować sami, bo mogłoby się to obrócić przeciwko nam. Aha, a więc o to chodzi. Jeśli kogoś ranimy, zyskujemy złą opinię. Nie będą nas lubić, będą źle gadać o nas, a tego przecież nie chcemy!

Na bazie fragmentów z wykładów rekolekcyjnych – A. De Mello, „Przebudzenie”

Zaciekawił Cię post? Może spodoba ci się także :

• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność – czym naprawdę są?

• Bądź swoim mistrzem – odpowiedzi są w Tobie

• Jak napięcie zastąpić radością?

• Samotność a zależność od innych

• Uśmiechaj się, przełamuj schematy!

Kim jestem? Początek życia

26 Poniedziałek Maj 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 23 Komentarze

Tagi

Bóg, ego, ewolucja, godlewski, moment boskości, myśli, plan astralny, plan mentalny, przebudzenie, rozum, Rozwój, strefa uczuć, tożsamość, uczucia, umysł, wszechświat, Świadomość

Naturalnym pytaniem stawianym przez umysł jest pytanie -> Kim jestem?
Jest to pytanie stawiane z poziomu ego.

Aby ustalić, kim naprawdę jestem potrzeba wglądu ponad umysł i ego. Warto zauważyć, że wszystkie określenia „kim jestem” są określeniami z poziomu umysłu, są zatem tylko wyobrażeniami.
Nawet jeśli te wyobrażenia będą naprowadzały na „Prawdę”, to samą prawdą nie będą.
Mogą być tylko namiastką rzeczywistości, drogowskazem do zrozumienia siebie.
Wszystkie określenia „kim jestem” są podawane przez umysł i są nieprawdziwe.
Są tylko myślami i wyobrażeniami.
Cokolwiek mogę powiedzieć, będzie tylko wskazówką i może pomóc poczuć, kim faktycznie jesteś. Jeśli to poczujesz, stanie się Prawdą dla Ciebie.

Na tym etapie (kiedy to czytasz), świadomość w Twoim ciele posługuje się umysłem.
Trwa i działa cały czas na poziomie umysłu, myśli, ocen, słów, wyobrażeń. Dlatego można powiedzieć, że jest zagubiona w określeniach i wyobrażeniach. Zamyka siebie w pojęciach i interpretacjach. Wszystkie słowa i wyobrażenia są tworami na poziomie mentalnym i kiedy świadomość jest na nich zogniskowana, przysłaniają one czyste istnienie.

Świadomość jest na poziomie ego i jest przez ego ograniczana. Świadomość zniża się na poziom wyobrażeń i przez ich pryzmat próbuje pojąć świat.
Tak na prawdę nie jest świadoma rzeczywistości, tylko myśli o rzeczywistości. Z tej perspektywy trudno jest czysto doświadczyć istnienia.
Dlatego czytając ten tekst nie przyjmuj nowych wyobrażeń, tylko sprawdź, czy to co mówię jest w polu twego odczuwania.
Jeśli czujesz, to tylko wtedy jest to dla Ciebie prawdą. Wyobrażenia, które są zawarte w tekście mogą pomóc w wyjściu ponad ego. Są one drogowskazami, które kierują świadomość ponad ego.
Warto się nimi inspirować, jednak nie przyjmować jako prawdę ostateczną, póki sam tego nie poczujesz. Ten tekst może pomóc Ci ulokować się w tej rzeczywistości.

Poczuć czym jesteś z punktu widzenia rzeczywistości.
Bez zbędnych interpretacji cywilizacyjnych i wymysłów ego. Wyobraź sobie czystą świadomość (lub czyste światło). Istnieje, trwa, świeci samo z siebie.
Nie ma poza nim nic.
Jest samo światło, świadomość. W pewnym momencie postanowiła doświadczyć wszystkiego, co jest w stanie stworzyć. Doświadczyć całego, wydaje się nieskończonego, wachlarza wibracji. Świadomość wyraziła wolę zbadania swoich możliwości.
Tym samym zaczęła zwalniać swoje wibracje, zaczęło się pojawiać opóźnienie, które stworzyło przestrzeń do doświadczania. Stworzenie świata. Rozprzestrzeniła się więc na wszystkie strony tworząc w czasoprzestrzeni opóźnienie, tym samym tworząc wachlarz wibracji.
Od najwyższych, do najniższych (najszybciej się oddalających).
Opóźnienie jest zaniżeniem wibracji i ma związek z zainicjowanym początkowo ruchem. Tym sposobem zostały stworzone wszelkie wibracje wszechświata.
Od bardzo subtelnych i wyzokowibracyjnych planów po materię.

Świat fizyczny (materia) ma najniższą wibrację, dlatego jest to jakby zaniżona wibracja pierwotnej świadomości. Wszystko wyłoniło się z „pierwotnej przyczyny”, która jest inicjatorem procesu doświadczania.

Wszystko co dzieje się w tym wszechświecie jest stworzone za wyrazem „woli pierwotnej świadomości” – niektórzy zwą to Bóg. Jest to świadomość, która zaczęła doświadczać siebie na wszystkie możliwe sposoby. Kiedy świadomość doświadczyła materii, zaczęła się dalej rozwijać. Nieustanny ruch zainicjowany przez pierwotną wolę działał w kierunku rozwoju.. Materia zmieniała swoje wibracje, tworząc coraz bardziej złożone rzeczy. Nieustanny taniec życia i najprzeróżniejszych wibracji energii. Kiedy wibracje materii i subtelniejszej energii zaczęły się nawzajem przenikać, zaczęło się tworzyć życie.
Ruch w materii zaczął być organizowany przez wyższą energię. Wygląda to tak, jakby wibracje subtelniejszej energii współgrały i wpływały na wibracje niższe. Energia życia zaczęła wpływać na materię.

Wszelkie ruchy energii życia wpływały bezpośrednio na zachowanie atomów fizycznych. Organizowały je w formy i kształty. Tym samym materia zaczęła żyć. Powstały pierwsze organizmy, które były nieustannie wprawiane w ruch życia, dzięki cykliczności wibracji. Wszystko zaczęło się rozwijać i tętnić życiem. Powstało zróżnicowanie samego życia – za sprawą różnych kombinacji materii i organizującej energii. Różnorodne kombinacje splotów energetycznych stworzyły różnorodne formy życia. Energia ciągle jest w ruchu, dlatego następuje nieustanna zmiana wibracji, zmienia się forma życia.

Cały wszechświat ewoluuje.
Wszystko jest nadal splotem wibracji.
W dalszej części procesu, świadomość zaczęła doświadczać jeszcze szerszego swojego pola przechodząc na świat astralny (uczuć). Tu energie jeszcze subtelniejsze (o mniejszym opóźnieniu) zaczęły się splatać z powstałymi już formami życia. Powstały bardzo zaawansowane istoty, które nie tylko trwały w materii i żyły, ale zaczęły również odczuwać. Pojawił się w ich polu ruch energii o wysokich wibracjach – pojawiły się uczucia. Jest to widoczne u zwierząt, które nie tylko są materialne, żyją ale i odczuwają. W ich polu jest wiele wibracji.
Cały proces można nazwać ewolucją, jednak widzę to jako proces „poznawania siebie” przez pierwotną świadomość.
Można to nazwać procesem miłości.
Wszystko co istnieje, jest zanurzone w tej pierwotnej świetlistości, ponieważ istnieje – jest utrzymywane przy życiu, w nieustannym inteligentnym ruchu. Jest to proces wprawiający w podziw. Proces pełen piękna i doskonałości. W pewnym momencie świadomość doszła do poznawania tzw. pola mentalnego. W istotach pojawiły się jeszcze wyższe wibracje, które złączyły się w polu ciała.
Człowiek jest właśnie istotą, która jest na etapie doświadczania świata mentalnego (oraz wszystkich pozostałych). Jest splotem całego wachlarza wibracji wszechświata. Od materii, poprzez energię organizującą życie, uczucia i pole mentalne, czyli całe myślenie.

Warto zauważyć, że wyższe wibracje zawsze organizują niższe przejawy energii. Tak wysokowibracyjne myśli wpływają na uczucia, te z kolei na energię życia.
Energia życia bezpośrednio organizuje ciało materialne.
Dzięki temu, wyrażając wolę możemy poruszać ciałem.
Jest to organizacja atomów materii poprzez myśl. Doświadczenie pole mentalnego jest samo w sobie bardzo ciekawe. Jakby pierwotna świadomość badała wszystkie możliwości planu mentalnego, od totalnego zamroczenia, do samoświadomości – to ją zbliża do poznania samej siebie.

Każdy człowiek jest indywidualną cząstką świadomości, która poznaje na różne sposoby wszechświat. Tu widać jak doskonale trwa proces samopoznania, który został zainicjowany miliardy lat temu. Świat mentalny umożliwia tworzenie pojęć i podziałów, a także świadome organizowanie niższych światów. Dlatego wolnym wyborem staje się wytworzenie w sobie bólu lub przyjemności. Tworząc na planie mentalnym myśl, możemy świadomie zmienić niższe plany, takie jak uczucia, przepływ energii czy materię. Tu wyraźnie widać, że każdy ma wpływ całkowity na swoje przejawianie się. Każdy doświadcza tego, czego chce.

Każdy jest częścią świadomości globalnej, która doświadcza życia w najróżniejszych aspektach. Tak więc szeroko pojęte cierpienie częścią tego procesu. Wytworzone po to, by „zbadać” całą totalność stworzenia i być jej świadomym.

Świadomość bada, co da się w polu mentalnym zdziałać, by być świadoma swojego stworzenia i możliwości. Jest to proces naturalny i rozwijający się ku totalnej świadomości.
Wszechświat nie nazywa cierpienia czymś złym. Jest to po prostu pewien ruch energii. Sam w sobie czysty, jednak umysł interpretuje go jako cierpienie. Można powiedzieć, że ból jest mechanizmem, który nie pozwala doświadczać „tego samego” i trzyma całą ewolucję w fazie trwania. Bez bólu wszelkie życie szubko by wyginęło, na skutek samych ruchów materii. Dzięki uczuciom, życie może przetrwać tworząc pewien ruch zwany bólem. On to nie pozwala zwierzętom wbiegać w ogień, skakać ze skał itp.. W dalszej części mechanizm ochrony życia staje się instynktem.

Wszechświat cały czas „bada i szuka” najlepszej drogi. Poznaje siebie przez istnienie. Rozwija się, trwając cały czas w teraźniejszości tak, aby osiągnąć świadomość samego siebie. Wydaje się, że jest to już bliskie, ponieważ ludzie budzą się ze snu o materii. Zaczynają dostrzegać wszechświat jako jedność. Wychodzą świadomością ponad ograniczenia ego. Widzą, że są przejawem wszechświata i pierwotnej świadomości, która doświadcza samej siebie. To również jest naturalny proces.

Ego jest pewnym fenomenem powstałym na planie wysokowibracyjnej energii..
Świadomość będąc na planie mentalnym (a więc jeszcze w drodze rozwoju) jest ograniczana przez ten plan w pewien specyficzny sposób.
Po prostu zaczyna utożsamiać się z myślami będącymi na tym planie. Oczywiście na wcześniejszych stopniach ewolucji robiła to samo i utożsamiała się z danym planem wibracyjnym. Tak jak zwierzęta ograniczają się do uczuć, a rośliny do energii życia.
Jednak nie było to tak „bolesne”, ponieważ nie było rozumiane. Przykładowo świadomość ograniczona do planu astralnego (u zwierząt), była ograniczona do uczuć i emocji, jednak nie tworzyła z tego mentalnego cierpienia i poczucia, że jest to w jakiś sposób złe.
Zwierzęta czując ból (czyli ruch energii życia) działały odpowiednio, by ten ruch zmienić. Nie tworzyły z tego problemu. Człowiek natomiast może trwać w cierpieniu przez cały czas. Ma wolny wybór, który raz jest błogosławieństwem, a raz przekleństwem.
Ty zatem wybierasz jak organizujesz swoje istnienie.

Moment boskości, Paweł Godlewski

Powiązane posty:

• Poznawaj siebie – podejście Zen

• Czemu boimy się śmierci?

• Ewolucja. Indywidualna czy zbiorowa?

• Panta rei – energia dokoła nas

• Czy Twoje życie ucieka?

• Wewnętrzne dziecko

Jak jest oprogramowany Twój mózg?

14 Środa Maj 2008

Posted by ME in Rozwój, Świadomość

≈ 4 Komentarze

Tagi

komputer, mózg, miłość, oprogramowanie, program, przebudzenie, przekonania, schematyczne myślenie, system przekonań, wzorce, Świadomość

Jeśli przyjrzysz się, z czego się składasz i w jaki sposób funkcjonujesz, odkryjesz, że wewnątrz twojej głowy znajduje się cały program, cały system wymagań, jaki powinien być świat, jaki powinieneś być ty sam i czego powinieneś pragnąć.
Kto jest odpowiedzialny za ten program?
Nie ty.
Tak naprawdę to nie zadecydowałeś nawet o tak podstawowych sprawach, jak twoje pragnienia, chęci i tak zwane potrzeby; twoje wartości, gusta i postawy.
Twój komputer został załadowany instrukcjami, jak ma działać, przez twoich rodziców, społeczeństwo, twoją kulturę, religię i całe twoje dotychczasowe doświadczenie.
Niezależnie od tego, ile masz lat, niezależnie od tego, dokąd zmierzasz, twój komputer podąża razem z tobą i działa w każdej świadomie przeżywanej przez ciebie chwili dnia, w sposób władczy żądając, by jego wymagania były spełnione przez życie, przez ludzi i przez ciebie samego.
Gdy jego żądania zostaną zaspokojone, komputer pozwala ci, byś czuł się spokojny i szczęśliwy. Jeśli nie, to nawet wówczas, gdy działo się to niezależnie od ciebie, komputer wyzwoli w tobie negatywne uczucia, przynoszące ci cierpienie.

Na przykład, jeśli inni ludzie nie żyją zgodnie z oczekiwaniami twojego komputera, dręczy cię on, wywołując frustrację, gniew lub zgorzknienie.
Albo, gdy sprawy wymykają ci się spod kontroli lub przyszłość staje się niepewna, nalega, byś doświadczał niepokoju, napięcia, byś się zamartwiał.
Wtedy zużywasz wiele energii, by poradzić sobie z tymi negatywnymi uczuciami. Z reguły robisz to w ten sposób, że spalasz jeszcze więcej energii, próbując zmienić otaczający cię świat tak, by zaspokoić żądania swojego komputera.
Jeśli ci się uda, uzyskasz nieco chwilowego pokoju. Jest on bardzo nietrwały, bo wystarczy jakikolwiek drobiazg (spóźniony pociąg, zepsuty magnetofon, list, który nie przychodzi czy cokolwiek innego) niezgodny z programem komputera, by ten na nowo wzniecił twój niepokój.

W ten sposób prowadzisz żałosną egzystencję, żyjąc stale na łasce wydarzeń i ludzi, rozpaczliwie starając się podporządkować to, co cię spotyka, wymaganiom twojego komputera, abyś mógł zaznać jedynej znanej ci postaci pokoju: chwilowego wytchnienia od negatywnych uczuć, od widzimisię twego komputera i twojego zaprogramowania.

Czy istnieje jakieś wyjście?

Tak.
Oczywiście nie jesteś w stanie zmienić swojego zaprogramowania z dnia na dzień. Być może nawet nigdy ci się to nie uda. Zresztą to nie jest potrzebne.
Spróbuj czego innego.
Wyobraź sobie, że znajdujesz się w nieprzyjemnej sytuacji albo spotykasz osobę, której starasz się unikać. Zaobserwuj teraz, jak twój komputer włącza się instynktownie i zaczyna naciskać, byś uniknął tej sytuacji lub próbował ją zmienić.
Jeśli ty nie poddasz się i odmówisz zmiany, zauważ, jak twój komputer będzie nalegał, abyś doświadczył rozdrażnienia, niepokoju, poczucia winy czy jakiegokolwiek innego negatywnego uczucia.
Obserwuj to, przyglądaj się tej nieprzyjemnej sytuacji czy osobie wytrwale, aż uświadomisz sobie, że to nie one wywołują te negatywne emocje.
One po prostu idą swoją drogą, są sobą, robią swoje — prawidłowo czy nieprawidłowo, dobrze lub też źle.
Natomiast to twój komputer domaga się, by twój program odpowiedział negatywnie.

Zobaczysz to lepiej, jeśli uświadomisz sobie, że ktoś, kto ma inne oprogramowanie, w obliczu tej samej sytuacji czy wydarzenia, w obecności tej samej osoby zachowa całkowity spokój, a nawet zadowolenie.

Nie ustawaj, dopóki nie zrozumiesz tej prawdy: jedynym powodem, dla którego nie zachowujesz spokoju i radości, jest twój komputer, który uparcie dopomina się, aby rzeczywistość została przemodelowana zgodnie z jego programem.

Popatrz na to wszystko z zewnątrz i dostrzeż tę cudowną zmianę, jaka się w tobie dokona.

Gdy to już zrozumiesz i w konsekwencji zatrzymasz wywoływanie negatywnych uczuć przez twój komputer, możesz podjąć takie działanie, które będziesz uważał za stosowne.
Możesz unikać danej sytuacji lub osoby; lub możesz się starać je zmienić; możesz dopominać się, by szanowano twoje prawa, albo prawa innych osób; możesz się nawet uciec do zastosowania siły.
Lecz dopiero wtedy, gdy udało ci się uwolnić od uczuciowego wzburzenia, ponieważ dopiero wtedy twoje działanie będzie owocem pokoju i miłości, a nie neurotycznego pragnienia zaspokojenia swojego komputera lub zastosowania się do jego programu czy też wynikiem chęci pozbycia się negatywnych uczuć, jakie on wywołuje.
Wtedy dopiero zrozumiesz, jak głęboka jest mądrość zawarta w słowach:
Temu, kto chce się prawować z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz! Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące!
Stanie się bowiem dla ciebie oczywiste, że prawdziwy ucisk nie pochodzi od ludzi, którzy walczą z tobą w sądzie ani od władzy narzucającej ci niewolniczą pracę, ale od twego „komputera”, którego program niszczy pokój twojego umysłu w chwili, gdy zewnętrzne okoliczności nie dostosowują się do jego wymagań.

Znani są ludzie, którzy pozostawali szczęśliwi nawet w atmosferze ucisku obozu koncentracyjnego! Potrzebujesz wyzwolenia z terroru swojego zaprogramowania.
Tylko wtedy doświadczysz tej wewnętrznej wolności, z której powinna wyrastać wszelka rewolucja społeczna, ponieważ to głębokie uczucie, ta pasja, która rodzi się w twoim sercu na widok zła szerzącego się w społeczeństwie i która zmusza cię do działania, będzie spowodowana nie twoim zaprogramowaniem lub twoim egoizmem, lecz kontaktem z rzeczywistością.

A. de Mello „Wezwanie do miłości”

Powiązane posty:

• Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?

• NLP – jak jesteś zaprogramowany?

• GESTALT – integracja psychiki i ciała

• Autentyczna zmiana myślenia

• Mówić: tak – czy nie?

• Czy jesteś podzielony na „dobrego” i „złego”?

Czy jesteś religijny? (czy jesteś kukiełką?)

15 Wtorek Kwi 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 9 Komentarzy

Tagi

bezmyślność, ciemność, ego, Jezus, kościół, ksiądz, matka boska, mello, mistyka, niewiedza, nieświadomość, obserwacja, przebudzenie, psycholog, religia, samoświadomość, Świadomość

Podczas jednej z konferencji podszedł ktoś do mnie i zadał pytanie, co sądzę o Matce Boskiej Fatimskiej, co o niej myślę.
Tego rodzaju pytania przypominają mi pewną historię. Kiedyś wzięto posążek Matki Boskiej Fatimskiej do samolotu, aby odbyć pielgrzymkę. Kiedy samolot przelatywał nad południową częścią Francji, zaczęła trząść się i drgać tak, jakby miała za chwilę się rozlecieć. W pewnym momencie figura wykrzyknęła: „Matko Boska z Lourdes, módl się za nami!”
I wszystko powróciło do normy.
Czyż to nie wspaniałe, że jedna Matka Boska pomaga innej Matce Boskiej? Kiedy indziej grupa tysiąca pielgrzymów udawała się z pielgrzymką do Mexico City, do kaplicy Matki Boskiej z Gwadelupy, by zaprotestować wobec decyzji biskupa, który ogłosił, że patronką diecezji ma być Matka Boska z Lourdes. Ludzie ci byli przekonani, że Matka Boska z Gwadelupy tę decyzję odebrała bardzo boleśnie, dlatego protestowali, by zadośćuczynić tej obrazie.
Jeśli się nie pilnujemy, religia może sprawiać właśnie tego rodzaju kłopoty.

Gdy przemawiam do Hindusów, mówię im: „Wasi kapłani nie będą tym zachwyceni (zauważcie, jaki jestem dziś rano ostrożny), ale Bóg, zgodnie z nauką Jezusa Chrystusa, byłby znacznie bardziej zadowolony, widząc waszą przemianę niż waszą religijność.
Byłby znacznie szczęśliwszy z powodu waszej miłości niż z powodu waszej adoracji.
” A zwracając się do mahometan, mówię: „Wasz Ajatollah i wasi mułłowie nie będą zachwyceni, gdy to usłyszą, ale Bóg znacznie bardziej będzie zadowolony, widząc, jak stajecie się osobami pełnymi miłości, niż gdy mówicie: Panie, Panie!”

Nieskończenie ważniejsze jest wasze przebudzenie.
Ono właśnie oznacza duchowość, oznacza wszystko.
Jeśli do tego dojdziecie, to dojdziecie do Boga. Wówczas czcić go będziecie „w duchu i prawdzie”.
Wtedy stajesz się miłością, kiedy przemieniasz się w miłość.

Niebezpieczeństwo, jakie ze sobą niesie religia, bardzo trafnie ujmuje anegdota opowiedziana przez kardynała Martiniego, arcybiskupa Mediolanu.
Historia dotyczy włoskiej pary zawierającej związek małżeński. Umówili się z proboszczem parafii, że urządzą małe przyjęcie na dziedzińcu, poza kościołem. Ponieważ padał deszcz, poprosili, by ksiądz zgodził się na przeniesienie tej uroczystości do kościoła. Ojciec wielebny nie był tym zbytnio zachwycony, ale argumentowali w ten sposób:

– Zjemy trochę ciasta, pośpiewamy chwilę, wypijemy kieliszek wina i pójdziemy do domu.

Po namyśle ojciec wielebny uległ. A że byli to kochający życie Włosi, wypili trochę wina, pośpiewali, potem wypili trochę więcej wina i zaśpiewali trochę więcej pieśni, tak, iż w ciągu pół godziny mała uroczystość przerodziła się w wielkie wesele. Wszyscy bawili się świetnie, wesoło i swawolnie. Ojciec wielebny chodził cały spięty tam i z powrotem po zakrystii, bardzo niezadowolony z powstałego rabanu i hałasu. W pewnym momencie wchodzi zakrystianin i stwierdza:

– Widzę ojcze, że jesteś zdenerwowany.

– Oczywiście, że jestem. Proszę posłuchać, jaki harmider robią w Domu Bożym. Na miłość boską!

– Masz rację, ojcze, ale oni naprawdę nie mieli gdzie pójść.

– Wiem o tym. Ale czy muszą być tacy głośni?

– Nie zapominajmy, że Jezus także obecny był kiedyś na weselu.

Na to ojciec wielebny:

– Wiem, że Jezus był na weselu. Nie musisz mi tego przypominać! Ale, oni tam nie mieli Najświętszego Sakramentu.

Tak już czasami bywa, że Przenajświętszy Sakrament staje się ważniejszy niż sam Jezus Chrystus. Religijność staje się ważniejsza od miłości.
Kościół ważniejszy od życia, ważniejszy od sąsiada.
I tak dalej.
Tkwi w tym niebezpieczeństwo.
Według mnie Jezus ewidentnie nas nawoływał, abyśmy temu co najważniejsze przyznawali pierwszeństwo. Istota ludzka jest znacznie ważniejsza od szabatu.
Czynienie tego, o czym mówię, stawanie się tym, co wam wskazuję, jest znacznie ważniejsze niż Pan. Ale wasz mułła nie będzie zadowolony, gdy to usłyszy, zapewniam was. Wasi księża też tym nie będą uszczęśliwieni.
Przynajmniej niektórzy.
Duchowość.
Przebudzenie.
Jeszcze raz powtarzam: jeśli pragniecie swego przebudzenia, jest rzeczą niezmiernie ważną, by rozpocząć to, co nazywam „samoobserwacją”.

Uświadom sobie to, co mówisz, to, co robisz, bądź świadom tego, co myślisz, bądź świadom tego, jak działasz.
Bądź świadom swych motywów, tego, skąd one się biorą.

Nieświadome życie nie jest warte tego, by je przeżyć.

Nieświadome życie jest życiem mechanicznym.
Jest nieludzkie, jest zaprogramowane, jest uwarunkowane.
Równie dobrze mógłbyś być kamieniem lub drewnem.

W kraju, z którego pochodzisz, setki tysięcy ludzi wegetują w skrajnym ubóstwie, pracują przez cały dzień, wykonują ciężką pracę fizyczną, umęczeni kładą się spać i wreszcie budzą się, by wszystko zacząć od początku.
Patrząc na to myślisz: „Cóż to za życie! Czy to wszystko, co życie ma im do zaoferowania?” I nagle wstrząsa tobą odkrycie, że niemal 100% ludzi żyje podobnie. Możesz iść do kina, jeździć samochodem, możesz odbyć daleką podróż morską, ale czy sądzisz, że jesteś dużo lepszy od innych ludzi?
Jesteś równie martwy jak oni.
Jesteś tak samo maszyną jak i oni – nieco większą, ale jednak maszyną.
To smutne.
To smutne, że ludzie idą przez życie w podobny sposób.

Ludzie idą przez życie z ustalonymi poglądami – nigdy się nie zmieniają.

Są tego po prostu nieświadomi.

Równie dobrze mogliby być drewnianymi klocami, skałami, chodzącymi i gadającymi maszynami.

Ale nie istotami ludzkimi.
Są kukiełkami, sterowanymi przez rozmaite sprawy, jak za pociągnięciem sznurka.
Naciśnij guzik, a uzyskasz reakcję.
Mogę przewidzieć, w jaki sposób zachowa się dana osoba, jeśli tylko przyjrzę się jej dokładnie. Czasami podczas pracy w grupach terapeutycznych zapisuję sobie w notatniku, kto konkretnie rozpocznie sesję i kto tamtemu czy tamtej odpowie.
Czy uważacie, że to niewłaściwe?
Nigdy nie wierzcie ludziom, którzy wam mówią: „Zapomnij o sobie! Wyjdź ze swą miłością ku innym.”
Nie słuchajcie ich! Mylą się całkowicie!
Najgorszą rzeczą, jaką można zrobić udzielając komuś pomocy, jest zapomnieć o sobie.

Dane mi było to zrozumieć w bardzo gwałtowny sposób, wiele lat temu. Studiowałem wówczas psychologię w Chicago. Brałem udział w kursie poradnictwa dla księży. Czytałem sporo książek poświęconych poradnictwu, a na zajęcia przynieśliśmy taśmy z nagraniami sesji terapeutycznych. W zajęciach, jak dobrze pamiętam, brało udział dwadzieścia osób. Kiedy nadeszła moja kolej, instruktor włączył taśmę z nagraniem rozmowy przeprowadzonej przeze mnie z młodą kobietą. Zgodnie ze swoim zwyczajem, po pięciu minutach instruktor wyłączył magnetofon i zapytał: – Czy są jakieś komentarze? – Ktoś z obecnych wyraził zdziwienie:

– Dlaczego pytałeś ją o to?

Odpowiedziałem:

– Nie zadawałem żadnego pytania. Jestem pewien, że nie zadałem jej żadnego pytania.

– Zadałeś.

Byłem absolutnie przekonany, iż mam rację. W tamtym czasie świadomie stosowałem w mojej praktyce metodę zaproponowaną przez Carla Rogersa, która jest niedyrektywna i skierowana na osobę. Stosując tę metodę, nie zadaje się pytań osobie, z którą przeprowadza się rozmowę. Nie przerywa się rozmowy, powstrzymując się również od udzielania rad. Miałem świadomość, że stosując tę metodę nie mogę zadawać pytań. W trakcie sesji wywiązała się sprzeczka. W końcu instruktor zadecydował:

– A dlaczego by nie posłuchać nagrania raz jeszcze?

Tak więc ponownie przesłuchaliśmy ten fragment i ku memu przerażeniu stwierdziłem, że zadałem jednak nachalnie pytanie, tak wyraźnie, jak tylko można to sobie wyobrazić. Potężne pytanie. Najdziwniejsze dla mnie było to, że owo pytanie słyszałem trzykrotnie. Po raz pierwszy wtedy, gdy je zadałem, po raz drugi, gdy przesłuchiwałem taśmę przed zajęciami (by się upewnić, że na zajęcia zabiorę właściwą kasetę) i po raz trzeci podczas zajęć.
Ale ja tego nie zauważyłem!
Świadomość mi nie dopisała.

Zjawisko to często ma miejsce podczas sesji terapeutycznych oraz spotkań, w których biorę udział jako duchowy przewodnik. Nagrywamy rozmowę, a kiedy klient później jej słucha, często mówi:

– Tak naprawdę, to o czym ojciec mówił podczas rozmowy, usłyszałem dopiero podczas przesłuchiwania taśmy.

I co ciekawsze: ja tego również nie słyszałem.
Odkrycie, że podczas sesji terapeutycznej wypowiada się rozmaite kwestie, nie uświadamiając sobie tego, jest szokujące. Co więcej, pełne zrozumienie tego, co się mówiło, jeszcze bardziej deprymuje. Czy to jest ludzkie, jak sądzicie? Zapomnij o sobie i wyjdź ku innym – mówicie!

Po przesłuchaniu całej kasety, tam w Chicago, instruktor zapytał, czy ktoś ma jeszcze jakieś uwagi. Jeden z księży, pięćdziesięcioletni mężczyzna, którego lubiłem, zwrócił się do mnie:

– Tony, chciałbym ci zadąć osobiste pytanie, czy mogę?

Odpowiedziałem:

– Tak, jeśli nie będę chciał odpowiedzieć, to nie odpowiem.

– Czy kobieta, z którą rozmawiałeś, była ładna?

Wiecie, byłem wówczas na takim etapie rozwoju, czy niedorozwoju, że nie zauważałem, czy ktoś jest ładny czy nie. Nie miało to dla mnie znaczenia. Ludzie byli owieczkami z Chrystusowej owczarni, ja byłem pasterzem. Udzielałem pomocy. Czyż to nie wspaniałe! Nauczono nas takiego patrzenia. Zatem odpowiedziałem mu:

– A co to ma do rzeczy?

A on odpowiedział:

– Ma. Ty jej nie lubisz, prawda?

– Co?! – wykrzyknąłem.

Nigdy nie zwracałem uwagi na to czy lubię, czy nie lubię poszczególnych osób. Jak większość z nas, zdarzało mi się, że byłem świadom swej niechęci do pewnych ludzi, ale ogólnie rzecz biorąc wobec innych zachowywałem postawę emocjonalnej obojętności.

– Na podstawie czego tak sądzisz? – zapytałem.

– W oparciu o kasetę – odparł.

Posłuchaliśmy raz jeszcze, a on powiedział:

– Wsłuchaj się w swój głos. Zauważ, jaki stał się słodki. Jesteś poirytowany, prawda? – Byłem. I dopiero wówczas uświadomiłem to sobie. A cóż takiego ja jej tak niedyrektywnie mówiłem? – „Nie wracaj tu”.

Nie uświadamiałem tego sobie jednak. […]

Co sobie uświadamiasz, to też kontrolujesz; to czego sobie nie uświadamiasz, kontroluje ciebie.

Zawsze jesteśmy niewolnikami tego, czego sobie nie uświadamiamy: jeśli coś sobie uświadomisz, uwolnisz się od tego.

To coś jest oczywiście nadal w tobie, jednak nie stanowi dla ciebie przeszkody.
Nie kontroluje cię, nie zniewala. I na tym polega podstawowa różnica.

Świadomość, świadomość, świadomość i jeszcze raz świadomość.
Na kursie tym nauczono nas, jak być aktywnym obserwatorem.
Wyrażając to bardziej obrazowo, mówię do was i w tym samym czasie jestem obok, obserwuję was i obserwuję siebie.
Kiedy słucham ciebie, jest dla mnie rzeczą nieskończenie ważniejszą wsłuchać się w siebie niż w ciebie. Oczywiście, słuchanie ciebie jest ważne, ale ważniejsze, bym ja słuchał siebie. W przeciwnym razie ciebie nie mógłbym usłyszeć.
Albo przeinaczałbym wszystko, co powiesz.
Podchodziłbym do ciebie z pozycji własnych uwarunkowań. Reagowałbym na ciebie przez pryzmat rozmaitych swych zagrożeń, mojej potrzeby manipulowania tobą, żądzy sukcesu, swej irytacji i uczuć, których mogę sobie nie uświadamiać.
A więc jest niesłychanie ważne, bym się wsłuchał w siebie słuchając ciebie. Tego nas uczono w związku z nabywaniem świadomości.

Nie musicie zawsze wyobrażać sobie, że unosicie się gdzieś w powietrzu. Żeby uzyskać choć przybliżone pojęcie o tym, co mówię, wyobraźcie sobie dobrego kierowcę prowadzącego samochód i koncentrującego się na tym, co do niego mówicie. Możecie się nawet kłócić, ale on cały czas doskonale respektuje znaki drogowe. W momencie, kiedy wydarzy się coś niepokojącego, kiedy pojawi się jakiś dźwięk, jakiś hałas, czy uderzenie, usłyszy je natychmiast.

– Czy na pewno zamknąłeś tylne drzwi? – zapyta. Jak to się dzieje, że na to wszystko zwraca uwagę? Jest przytomny, czujny.

To, o czym tu teraz mówię, to nie koncentracja. To nie jest najważniejsze. Wiele technik medytacyjnych uczy koncentracji.
Ja jestem wobec nich nastawiony sceptycznie.
Pociągają za sobą gwałt, a często dalsze uwarunkowanie i programowanie.
Polecam świadomość, która wcale nie musi być tożsama z koncentracją. Koncentracja jest światłem punktowym, reflektorem. Otwierasz się na wszystko, cokolwiek wejdzie w obszar twej uwagi. Może ona zostać odwrócona lub rozproszona – świadomości nie można odwrócić.

Patrzę na to drzewo i martwię się.
Czy ze mną wszystko jest w porządku?
Gdybym zamierzał koncentrować się tylko na drzewach, to byłoby ze mną źle.
Ale jeśli uświadamiam sobie, że jestem także zmartwiony, to nie stanowi to żadnego zaburzenia. Po prostu jestem świadomy tego, na czym koncentruje się moja uwaga. Kiedy cokolwiek pójdzie nie tak albo zdarzy się coś niepomyślnego, natychmiast będziesz zdenerwowany.
Coś nie gra!
Będziesz zdenerwowany w chwili, gdy uświadomisz sobie jakiekolwiek negatywne uczucia. Jak ten kierowca samochodu.

Wspomniałem już, że św. Teresa z Avili powiedziała, iż Bóg obdarzył ją łaską nieidentyfikowania się z samą sobą. Często w ten sposób mówią małe dzieci. Dwulatek na przykład powiada: „Tommy dziś rano jadł śniadanie.” Nie mówi: „Jadłem śniadanie”, choć to on przecież jest owym Tommym. Mówi „Tommy” w trzeciej osobie.
Podobne odczucia są udziałem mistyków.
Nie identyfikują się już ze sobą, trwają w pokoju. […]

A de Mello, Przebudzenie

Powiązane posty:

• Bóg – to jest…

• Dobro i zło

• Rozmowy z Bogiem

• Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?

• Benedyktyn, demony i Zen

• Jesteśmy Bogiem

• Wiara nie pozwala Ci myśleć

• Życie – to jedyna religia

Czy śmierć jest największym złem?

02 Środa Kwi 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 10 Komentarzy

Tagi

przebudzenie, reinkarnacja, uwolnienie, zbawienie, zmartwychwstanie, śmierć



Śmierć jest dla większości ludzi największym złem. Tak bardzo się boją, że stale ją wypierają. Jak żyć ze świadomością, ze śmierć jest nieunik­niona? Czy duchowość mistyczna zmniejsza lęk przed śmiercią?

Rzeczywiste doświadczenie mistyczne prowadzi do wglądu, że nie ma śmierci. To, co umiera, jest jedynie formą, w której wyraża się to, co istotne. Narodziny i umieranie nie są niczym innym jak początkiem i końcem określonej manifestacji Pierwszej Rzeczywistości. Ona sama pozostaje zupełnie nietknięta. W każdej chwili dokonują się w ewolucji narodziny i umieranie. Bóg jest przychodzeniem i odchodzeniem.
Również nasza ludzka forma się rozpadnie. Powstaną nowe formy. To, czy będą one miały jeszcze coś wspólnego ze starymi, jest nieważne. Wciela się, bowiem zawsze tylko Pierwsza Rzeczywistość, którą nazywamy, Bo­giem. Bóg nie zna żadnej zmiany, żadnego czasu i żadnej przestrzeni. Czas i przestrzeń istnieją poprzez formy, które przychodzą i odchodzą. Czy mogę opowiedzieć krótką historię?

Oczywiście.

Pewna stara kobieta prasowała bieliznę. Wtedy przystąpił do niej anioł śmierci i powiedział: „Pora! Chodź!”. Kobieta odpowiedziała: „Do­brze, ale najpierw muszę skończyć prasowanie. Kto to za mnie zrobi? I muszę ugotować, bo moja córka pracuje w sklepie, musi coś zjeść, jak wróci. Rozumiesz?”. Anioł odszedł. Po pewnym czasie przyszedł znowu. Spotkał tę kobietę, gdy akurat wychodziła z domu. „Chodź teraz! -powiedział – pora”. Kobieta odpowiedziała: „Ale muszę najpierw pójść do domu starców. Tam czeka na mnie tuzin ludzi, o których zapomniały ich rodziny. Czy mam ich zostawić na lodzie?”. Odszedł. Po jakimś czasie przyszedł znów i powiada: „Pora! Chodź!”.
Kobieta na to: „Tak, tak, wiem, ale kto zaprowadzi mojego wnuka do przedszkola, jak mnie już nie będzie?”. Anioł westchnął: „Dobrze, zaczekam, aż twój wnuk będzie sam chodził”. Kilka lat później kobieta siedziała wieczorem znużona przed domem i pomyślała: „Właściwe teraz anioł śmierci mógłby przyjść. Po tych wszystkich trudach szczęśliwość wieczna musi być przecież czymś cudownym”. Anioł przyszedł.
Kobieta zapytała: „Zabierzesz mnie teraz do wiecznej szczęśliwości?”.
Anioł odpowiedział pytaniem: „A gdzie, jak myślisz, byłaś cały czas?”.

O czym mówi ta historia?

czas. ——————————————Czytaj Dalej : Czytaj dalej →

Refleksja nad życiem i sukcesem

23 Niedziela Mar 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ Dodaj komentarz

Tagi

energia, kreacja, nuda, olbrzym, przebudzenie, robbins, siła przebicia, sukces, wola, zapał, życie

Zadaj sobie pytanie, czego naprawdę chcesz od życia.
Czy chcesz miłości w małżeństwie i szacunku własnych dzieci? Czy chcesz mieć dużo pieniędzy, szybkie samochody, piękny dom i dobrze prosperujące interesy? Czy chcesz być podziwianym przez miliony piosenkarzem rockowym albo aktorem z własną gwiazdą na Hollywood Boulevard?
Czy chcesz, by potomni wspominali cię jako konstruktora wehikułu czasu? Czy chcesz zmieniać świat razem z Matką Teresą, czy też czynnie działać na rzecz ochrony środowiska?

Bez względu na oczekiwania i marzenia, powinieneś zadać sobie pytanie: „Dlaczego chcę to zdobyć?” Na przykład jeśli chcesz mieć jak najlepsze samochody, czy powodem nie jest chęć poczucia sukcesu i prestiżu, które masz nadzieję w ten sposób uzyskać? Dlaczego pożądasz wspaniałego życia rodzinnego? Czy nie dlatego, że chcesz przez to osiągnąć poczucie miłości, intymności, więzów z bliskimi ludźmi? Czy chcesz zmieniać świat, ponieważ wierzysz, że da ci to poczucie wkładu w życie innych?
Krótko mówiąc, czy nie jest prawdą, że w rzeczywistości chcesz po prostu zmienić swoje uczucia i odczucia?
WSZYSTKO TO SPROWADZA SIĘ DO FAKTU, ŻE CHCESZ OSIĄGNĄĆ SWOJE CELE DLATEGO, ŻE WIDZISZ W NICH ŚRODEK POZWALAJĄCY CI ZAZNAĆ UCZUĆ, EMOCJI I STANÓW, KTÓRYCH POŻĄDASZ?
Kiedy ktoś cię całuje, co tak naprawdę wywołuje wtedy przyjemność? Czy rzeczywiście dotyk, kontakt wilgotnych komórek? Oczywiście, że nie! Gdyby tak było, podniecałoby cię całowanie własnego psa! Wszystkie nasze uczucia są niczym innym jak tylko burzą reakcji biochemicznych w mózgu i możemy ją wywołać w każdej chwili.
JEDNAK NAJPIERW MUSIMY SIĘ NAUCZYĆ ŚWIADOMIE POSTRZEGAĆ TE REAKCJE.
Większość z naszych reakcji emocjonalnych to wyuczone reakcje na otoczenie. Niektóre z nich kształtowaliśmy świadomie, podczas gdy inne były dla nas jak kłody pod nogami.
Wystarczy zdawać sobie sprawę z istnienia tych czynników, aby zrozumieć, jaką siłą jest STAN. Nie ma wątpliwości, że wszystkie nasze działania zmierzają do uniknięcia cierpienia i zyskania przyjemności. Możemy w jednej chwili zmienić to, co w naszym przekonaniu prowadzi do bólu lub przyjemności, zmieniając sposób myślenia oraz stany emocjonalno-umy-słowo-fizyczne.
W rozdziale trzecim książki Unlimited Power napisałem:
Stan można zdefiniować jako sumę milionów zachodzących
w nas procesów neurologicznych – ostateczną sumę naszych doświadczeń w danej chwili. Większość ze stanów, w których się znajdujemy, ma miejsce bez żadnej świadomej kontroli z naszej strony. Postrzegamy coś i reagujemy na to, wprowadzając się w określony stan. Może to być stan dający nam dodatkowe możliwości albo stan ograniczający nasze działania. Większość z nas nie potrzebuje wiele, by nad tym zapanować.
czas. ——————————————Czytaj Dalej : Czytaj dalej →

Kto jest premierem w Twoim rządzie ;)?

29 Piątek Lu 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 21 Komentarzy

Tagi

premier, przebudzenie, sisson, wolność, wyobrażenia, wzorce, zmiana

Podstawą wszystkich naszych przekonań i ograniczających programów, które rządzą naszym życiem, jest jedno główne przekonanie nazywane tutaj „premierem”.

Większość koncepcji i systemów samodoskonalenia jednostki poświęca wiele uwagi jej negatywnym cechom, czyniącym z niej ofiarę. To pomaga jej odkryć problematyczne obszary swego życia, które stwarzają zarazem największą szansę rozwoju. Fałszywe ja, obejmujące te cechy, jest częścią osobowości (ego, persony – maski) i oddziela nas od doświadczania naszego Prawdziwego Ja.

W miarę jak podświadomy umysł staje się bardziej świadomy, odkrywa on wiele wspomnień dotyczących pierwotnych przyczyn ukształtowania się pewnych ograniczających nas cech osobowości. Odkrywa, dlaczego jest w nas tyle ograniczających myśli, które przejawiają się jako reakcje i autodestruktywne zachowania.

Gdy się budzimy, wyjaśnia się wiele spraw i kontaktujemy się w końcu ze swym premierem. Premier jest główną przyczyną ukształtowania się pewnej negatywnej cechy osobowości powodującej, że kręcimy się gorączkowo w kółko w poszukiwaniu miłości, pokoju i dobrobytu. Poznanie swego premiera daje nam klucz do życia i głęboki wgląd w mechanizmy naszego warunkowania. Dzięki temu docieramy do samych korzeni fałszywej strony naszej natury i możemy pozwolić jej odejść.

Jak wyzwolić się od naszych uwarunkowań i zachowań autodestruktywnych?
Nie jest to łatwe, jak przekonał się każdy, kto próbował pozbyć się nałogu, takiego jak palenie, picie, narkotyki itd.
Nie jest to łatwe, ponieważ jesteśmy przywiązani do myśli, że jest to trudne.
A właściwie musimy tylko przestać osądzać rzeczy negatywnie, porzucić przywiązanie, a jeśli wszystko zawiedzie, po prostu stosować samoobserwację. Jest to łatwe, jeśli chcemy, by takie było.

„Premier” musi zawsze mieć rację. Na takiej przesłance opiera się cała struktura kształtowanych przez lata przekonań określających „jak jest” – co jest prawdą, a co jest fałszem i złem.
czas. ——————————————Czytaj Dalej : Czytaj dalej →

Przebudzenie

25 Poniedziałek Lu 2008

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 1 komentarz

Tagi

mello, przebudzenie, transformacja, uważność, zmiana, Świadomość



A. de Mello „Przebudzenie”

Wszyscy pytają mnie, co się stanie, kiedy już się przebudzą.
Czy w pytaniu tym tkwi jedynie ciekawość? Lubimy pytać, czy to lub tamto pasuje do danego systemu, albo jaki ma sens w danym kontekście, lub do czego będzie podobne to, co nastąpi. Przebudźcie się, a będziecie wiedzieć, jak to jest. Tego nie można opisać. Na Wschodzie mówi się: „Ci, którzy wiedzą, nie mówią. Ci, którzy mówią, nie wiedzą.” Tego nie można wypowiedzieć; można jedynie przybliżyć poprzez opis, czym nie jest. Guru nie może dać ci prawdy. Prawdy nie da się ująć w słowa, zamknąć w formule. Bo wówczas to nie jest prawda; jest to oddalanie się od rzeczywistości.
Nie ujmiesz rzeczywistości za pomocą formuł. Guru może jedynie wskazać twe błędy.
Jeśli je porzucisz, poznasz prawdę. Ale nawet wtedy nie możesz jej wypowiedzieć. Pośród greko-katolickich mistyków jest to przekonanie powszechne. Tomasz z Akwinu pod koniec swego życia przestał mówić i pisać – zaczął widzieć.

Zawsze wydawało mi się, że to jego słynne milczenie trwało kilka miesięcy, tymczasem ciągnęło się ono przez lata. Bowiem zdał sobie sprawę, że zrobił z siebie głupca i powiedział to wprost. To tak, jakby ktoś, kto nigdy nie jadł zielonego mango, pytał mnie: „Jak ten owoc smakuje?” Odpowiedziałbym: „Jest kwaśny”. Mówiąc cokolwiek wprowadziłbym cię w błąd. Spróbujcie to zrozumieć. Ludzie w swej większości nie są zbyt mądrzy, opierają się na słowie – nie na słowie Pisma na przykład – wszystko pojmują błędnie. Mówię: „Kwaśny”, a ty pytasz: „Kwaśny jak cytryna, kwaśny jak ocet?” Odpowiadam: „Nie. Kwaśny jak mango”. „Nigdy nie próbowałem mango” pada odpowiedź.
Tym gorzej! Ale nie daje mu to spokoju i w końcu pisze doktorat na ten temat. A nie robiłby tego, gdyby tylko spróbował mango. Naprawdę. Może napisałby doktorat, ale już na inny temat. I kiedy pewnego dnia spróbuje w końcu owocu mango, powie: „Boże, zrobiłem z siebie głupca. Nie powinienem był pisać tego doktoratu”. Tak właśnie postąpił Tomasz z Akwinu.

Najwyższą forma wiedzy o Bogu jest to, iż nie wie się, kim On jest. I takiej tezy wcale nie wygłasza Wschodni Mistrz Zenu. Mówi tak kanonizowany święty Kościoła rzymsko-katolickiego, od wielu stuleci uznany za księcia teologii. Poznać Boga jako nieznanego. W innym miejscu św. Tomasz powiada nawet: jako niepoznawalnego. Rzeczywistość, Bóg, boskość, prawda, miłość są niepoznawalne, to znaczy nie mogą być pojęte przez myślący umysł. Powinno to powstrzymać olbrzymią ilość pytań, które ludzie stawiają, ponieważ żyją iluzją, że możemy wiedzieć. A nie wiemy. I wiedzieć nie możemy.
czas. ——————————————Czytaj Dalej : Czytaj dalej →

Zaakceptuj …i bądź wolny!

27 Niedziela Sty 2008

Posted by ME in Medytacja, Świadomość

≈ 80 Komentarzy

Tagi

akceptacja, balans, harmonia, natura, przebudzenie, rezygnacja, sisson, staranie się, uzdrowienie, walka, wolność, zrozumienie

Zauważyłeś pewnie, że ludzie ciągle o coś zabiegają – wciąż usiłują coś zmienić, wszystko ułożyć na właściwym miejscu, udoskonalić swoje życie, wyleczyć się z chorób, rozwiązać problemy, poprawić stosunki z innymi, zmienić innych ludzi, osiągnąć sukces itd. Prawie wszyscy otrzymaliśmy w dzieciństwie następującą informację: „Jeśli ci się coś nie udaje, musisz bardziej się starać”. Ale czy zauważyłeś, że im bardziej się staramy, tym większy czujemy opór i tym trudniej nam się żyje?

Być może jest tak dlatego, że próbujemy zmienić zewnętrzny świat, zanim go zrozumiemy. Gdybyśmy rozumieli go lepiej, zmienialibyśmy raczej swój punkt widzenia. Staranie się o to, by zmienić świat tak, aby nam odpowiadał, przypomina malowanie domu z zewnątrz i oczekiwanie, że zmieni się gościnny pokój.

Takie słowa, jak „staranie się” lub „usiłowanie”, są częścią naszego problemu. Obserwując ludzi, widzę, że są tak zajęci „staraniem się” o sukces i powodzenie, iż nie mają czasu się nimi cieszyć. Ciągle „usiłują” zmienić siebie, uwolnić się od nie chcianych zachowań i w rezultacie nic się nie zmienia. Wszędzie można dostrzec, jak ludzie „starają” się zmienić swoje ciało, wyglądać ładniej lub zdrowiej, „starają” się ulepszyć swoje życie i nic się nie wydarza. Wiesz, dlaczego? Ponieważ stosują rozwiązania niezgodne ze swoją Prawdziwą Naturą. To tylko wzmacnia problem, od którego tak bardzo chcą się uwolnić.

Po głębszym zastanowieniu zapewne zrozumielibyśmy, że to brak akceptacji siebie i naszej rzeczywistości zaprzęga nas do tego nieświadomego, rozpędzonego kieratu.

Ktoś chce się pozbyć nadwagi – decyduje się na dietę i ustala program odchudzający. Po pewnym czasie, straciwszy kilka kilogramów, porzuca dietę i ćwiczenia i wraca do poprzedniej wagi. Dlaczego? Ta osoba nie zajęła się emocjonalną treścią swojej świadomości, czyli nie zaczęła od poznania przyczyn swej nadwagi.

Wiele systemów uzdrawiania stara się wyleczyć chorobę, lecz nie zajmuje się emocjami, stanowiącymi jej podłoże. Dlatego usunięty rak często powraca po kilku latach. Nie zajęto się uczuciami i myślami o życiu. Leczenie bardzo się wyspecjalizowało – medycyna jest dla ciała, psychologia dla umysłu, a religia dla ducha. Każda z nich stara się naprawić sytuację postrzeganą jako niepożądaną.

Staranie się jest bardzo nienaturalne. Natura w ogóle się nie stara. Nie ma w niej żadnego wysiłku. Życie dzieje się samo, zgodnie z uniwersalnym prawem. Jest jak oddychanie. Natura tak to urządziła, byśmy mogli swobodnie oddychać, nigdy nie przerywając naturalnego przepływu siły życiowej – powietrza (Chi). To my stworzyliśmy swoje problemy, zakłócając rytm kosmicznego oddychania przez ustanowienie nienaturalnych podziałów między Bogiem, naturą a ludzkością. Dezintegracja i brak równowagi doprowadziły do stworzenia nienaturalnych granic między intelektem, emocjami, ciałem i duchem, a granice te są podtrzymywane przez intelektualne osądzanie, negatywne emocje i nieświadome kontrolowanie fizycznego oddechu. Teraz s t a r a m y s i ę rozwiązać swoje problemy, znowu używając wysiłku, który przecież był przyczyną całej tej dysharmonii.

P.D. Uspieński, uczeń Gurdżijewa, napisał powieść pod tytułem „Dziwne życie Iwana Osokina”. Iwan jest człowiekiem bardzo niezadowolonym ze swego życia. Udaje się na konsultacje do maga. Prosi go o cofnięcie czasu i szansę życia na nowo. Jest pewien, że za drugim razem będzie żył inaczej. Mag ostrzega go, że to nie przyniesie spodziewanych rezultatów, że znowu powtórzy te same błędy. Iwan protestuje, a więc mag cofa zegar o dwanaście lat. Mimo najlepszych intencji Iwan znowu kreuje te same katastrofy i nieszczęścia, co przedtem. Po latach pełen niedowierzania Iwan powraca do maga i pyta, dlaczego był tak bezsilny i nie potrafił zmienić żadnej z powtarzających się w nowym życiu sytuacji. Mag wyjaśnił, że aby zmieniły się sytuacje, sam Iwan musi się zmienić. Nie chodzi o to, aby stał się inny bądź starał się zmienić sytuacje, lecz o to, by pozwolił życiu i swojej osobowości być takimi, jakie są. Gdyby zaakceptował siebie i swoje życie, wszystko zmieniłoby się samoistnie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Brak akceptacji swego życia sprawił, że Iwan powtórzył wszystko to, co było przedtem.

COLIN P. SISSON
„WEWNĘTRZNE PRZEBUDZENIE”

Jak poradzić sobie ze stresem?

15 Wtorek Sty 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 4 Komentarze

Tagi

aktywacja, gniew, integracja, napięcie, nauczyciele, odreagowanie, przebudzenie, stres, stłumienie, uwolnienie, wyrażenie, Świadomość

Dorastając, ludzie rozwijają w sobie systemy obronne, by jakoś radzić sobie z życiem, jeśli – według ich wyobrażeń – coś nie wyjdzie. Reagują wtedy na trzy sposoby: aktywną ekspresją, bierną ekspresją, integracją. Zacznijmy od tej pierwszej.

AKTYWNA EKSPRESJA

Znałem kiedyś człowieka, który wyrażał gniew nawet z powodu upadku swego kapelusza. Wierzył, że wyrażanie uczuć jest korzystne dla zdrowia i nie wolno ich hamować. Po wybuchu szybko się uspokajał i bezpiecznie było z nim przebywać, dopóki znowu nie eksplodował. By oddać mu sprawiedliwość, muszę zaznaczyć, że ten facet rzeczywiście w ogóle nie chorował. Był jednak nieszczęśliwy z powodu swego życia rodzinnego, bo wszyscy członkowie rodziny umierali ze strachu na jego widok. Jad, który wylewał z siebie, okazywał się skuteczny. Trzeba też podkreślić inną istotną sprawę: zawsze oburzał się na te same rzeczy. Sytuacje, które prowokowały jego gniew ciągłe się powtarzały. I stało się oczywiste, że jego ekspresja nie prowadzi do uzdrawiania tych sytuacji, ponieważ za każdym razem, gdy się pojawiły, wpadał znowu w nie kontrolowany gniew.

Aktywna ekspresja może zwiększyć świadomość uczuć w pewnych sytuacjach, szczególnie u osób, które mają trudności z wyrażaniem emocji. Ale najczęściej sprawia, że zatracamy się w samym wyrażaniu. Tak więc lęk, który wytworzył reakcję gniewu itd., a także potrzeba ekspresji, pozostają w nieświadomości. Innymi słowy, ekspresja „negatywnych uczuć” staje się ważniejsza niż sam fakt istnienia tych uczuć.

Zanim pójdziemy dalej, chcemy wyjaśnić, w jakim znaczeniu używamy tutaj słów: „pozytywne” i „negatywne” w odniesieniu do emocji. W tym kontekście słowa te nie znaczą „dobre” i „złe” lub „słuszne” i „niesłuszne”, ale raczej „właściwie” i „niewłaściwie” wyrażone. Kiedy zatem mówimy „negatywne uczucia”, mamy na myśli uczucia, które są niewłaściwie wyrażone i uwolnione.

Wyrażamy więc swoje uczucia, by wszyscy wokół dowiedzieli się, dlaczego czujemy się źle, by pokazać innym, jacy są niedobrzy (tym, którzy, wedle naszego mniemania, są odpowiedzialni za nasze uczucia). Takie postępowanie nazywamy tu „radzeniem sobie z sytuacją przez aktywną ekspresję”. Jest to niewłaściwa ekspresja i nie ma nic wspólnego ze świadomością.

Jest to, w istocie, zachowanie ucieczkowe, uzależnione.

Na jednym z moich seminariów pewien człowiek powiedział mi, że wyrażanie swej negatywności jest, jego zdaniem, bardzo niebezpieczne. A to dlatego, że idzie w kosmos i później wraca do nas w postaci „złej karmy”. Upierał się, że lepiej milczeć, a nawet tłumić swoje uczucia. Pamiętam, że zadałem mu wówczas pytanie:

– Czy czujesz, że ktoś się gniewa, nawet jeśli tego nie wyrazi?

Odpowiedział twierdząco.

Może zatem stłumienie jest inną formą ekspresji, a ekspresja – inną formą stłumienia. Może to dziwnie brzmi, ale w rzeczywistości jest bardzo proste. Stłumienie jest wycofaniem świadomości z doświadczenia. To właśnie jest jego istotą i może ono przybierać różne formy: od namiętnej ekspresji do zimnego milczenia. To ostatnie jest bierną ekspresją negatywnych uczuć.

BIERNA EKSPRESJA

Wielu z nas skrywa uczucia z obawy przed dezaprobatą. Ludzie mówią nam, że musimy kontrolować swe emocje i nie pozwolić im wpływać na nasze działanie.

Dla większości z nas stłumienie jest normalną odpowiedzią na niepożądane sytuacje. Wydaje nam się, że jeśli przeniesiemy uwagę z przykrego uczucia na coś innego lub zignorujemy to uczucie, wówczas ono zniknie. (Klasyczny przykład: „Nie będę teraz o tym myślał, bo zwariuję, jeśli będę…”). Jest to mniemanie błędne, acz powszechne, jest to droga do choroby i cierpienia. Uczucia pochowane żywcem nigdy nie umierają. Stłumiona negatywność stwarza chaos wewnątrz i na zewnątrz.

Czemukolwiek nie zechcemy stawić czoła świadomie, od tego będziemy cierpieć nieświadomie. Staje się to stłumioną i dyskryminowaną częścią naszej osobowości. Zdyskryminowane „ja” nigdy nie przestaną szukać sposobów wyrażenia siebie, czy to w formie choroby, irracjonalnego konfliktu, czy w jakiejkolwiek innej formie sabotażu. (Ang. dis-ease [choroba] -oznacza brak [dis-] płynności i naturalnej harmonii [ease]). Oscar Wilde opisuje proces tłumienia jako zatruwanie siebie:

Najdzielniejszy z nas obawia się samego siebie. Samookaleczanie się dzikusów przetrwało w tragicznej formie wypierania się siebie, co jest plagą naszego życia. Karani jesteśmy przez to, co wypieramy. Każdy impuls, który zdusimy, zalega w naszym umyśle i zatruwa nas.

„Nie sprzeciwiajcie się złu” – w rzeczywistości oznacza niestawianie oporu czemukolwiek w naszej rzeczywistości, włączając w to naszą negatywnośc. Stawianie oporu wskazuje na przekonanie, że czyjeś krzywdzące uwagi lub zachowanie innych ludzi mogą nas zranić. W ten sposób pozbawiamy się siły i czujemy się ofiarami. Gdy stawiamy czemuś opór, w umyśle i w ciele gromadzi się energia, zwana „negatywnymi” emocjami, z którą staramy się poradzić sobie przez ekspresję lub stłumienie. Ale ona i tak nie znika, bo to, czemu się opieramy, uparcie trwa dalej.

Gdy wyrażamy intensywne uczucie, promieniuje ono i rzeczywiście wywiera wpływ na świat wokół nas. Gdy tłumimy ekspresję, kierujemy po prostu negatywną energię do wewnątrz. Ale jest to, w istocie, iluzją, ponieważ granice między zewnętrznym a wewnętrznym światem ustala sam człowiek. Tłumienie uczuć jest ukrywaniem ich przed sobą lub, dokładniej, ukrywaniem siebie przed swoimi uczuciami. Przypomina to tok rozumowania małych dzieci, które myślą, że jeśli zamkną oczy, staną się niewidzialne. W końcu, dyskryminowana część naszej osobowości manifestuje się w formie choroby lub psychozy. Wszystko to przypomina wpychanie płonącej gumowej tratwy pod wodę. Jedna część wyskakuje i usiłujemy ją wepchnąć, a wtedy wyłania się druga. Niezwykle trudno jest utrzymać w ryzach i cały czas kontrolować stłumione uczucia. Wyłażą zwykle wtedy, gdy są najmniej oczekiwane i pożądane.

Dotyczy to nie tylko jednostek, lecz także świadomości zbiorowej.

[…] Wojna była jedną z form dawania ujścia stłumionej agresji w otwarcie destruktywny sposób. Teraz, gdy mamy do czynienia z taką troską o pokój na świecie, z budowaniem społeczeństw bez przemocy (przynajmniej na poziomie świadomości), stłumiony lęk i agresję (które w zasadzie są tym samym) można dostrzec, obserwując kulturę masową. Jeżeli chcesz zobaczyć, jak „pokojowo” nastawieni są ludzie, obejrzyj „Wiadomości”. Wszystkie programy telewizyjne są wspaniałym zwierciadłem zapotrzebowania społecznego. To samo dotyczy kinematografii, literatury, muzyki i malarstwa. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że sztuka pełna przemocy jest nie tylko wyrazem negatywności artysty, ale także – nega-tywności publiczności. Oglądanie pełnych przemocy filmów, słuchanie agresywnej muzyki lub czytanie horrorów jest bierną ekspresją negatywnych emocji. Można też zauważyć, że wraz ze zmniejszeniem się roli otwartych działań wojennych (aktywna agresja) stale wzrasta przestępczość w świecie (bierna agresja).

POZYTYWNE / NEGATYWNE

Możemy teraz odnieść wrażenie, że lęk i wszystko, co z niego wynika – wszelkie negatywne uczucia, ich tłumienie, ich bierne lub gwałtowne wyrażanie – jest czymś złym. Nic takiego tutaj nie twierdzimy. Określamy negatywność nie jako coś złego, lecz jako coś, co zawęża naszą świadomość, ogranicza pole naszej percepcji i doświadczenia. Z tego zwykle wynika tłumienie uczuć lub niewłaściwe ich wyrażanie, prowadzące do konfliktu lub wywoływania lęku u innych. Tak więc negatywne uczucia – to takie, które są niewłaściwie wyrażone lub uwolnione. Określenie „właściwy” jest tutaj słowem-kluczem. Właściwe wyrażanie uczuć oznacza, komunikowanie ich bezpośrednio – dzielenie się uczuciami i pragnieniami, by rozwiązać konfliktową sytuację – lub pośrednio – dzielenie się uczuciami i pragnieniami drogą listowną lub przez medytację.

I odwrotnie, wszystko, co poszerza naszą świadomość i pozwala jej wykroczyć poza przywiązania (porównywanie, osądzanie itd.), uważamy za pozytywne. Ani jedno, ani drugie nie jest dobre lub złe. Każde doświadczenie może albo zawężać, albo poszerzać naszą świadomość. Gdy stajemy się bardziej świadomi, łatwiej nam wybierać między jednym a drugim.

INTEGRACJA

Integracja jest wynikiem samoobserwacji. Oznacza utworzenie harmonijnej całości z części, zjednoczenie, trwałe i całkowite uzdrowienie.

Ekspresja, tłumienie i integracja – to trzy sposoby radzenia sobie ze stresem. Uważamy, że żaden z nich nie jest lepszy od pozostałych. Integracja jednak prowadzi do Domu, tj. z powrotem do nas samych. Jest rezultatem samoobserwacji skupiającej się na dwóch pierwszych sposobach rozładowywania napięć. […]

LISTONOSZ DZWONI CZĘŚCIEJ NIŻ JEDEN RAZ, BY NAS PRZEBUDZIĆ Życie jest tak wspaniałe, że ciągle jest gotowe pomóc nam w przebudzeniu. Ale zwykle jesteśmy zbyt zajęci jego jedną lub dwiema stronami, by zauważyć jego serdeczne zaproszenia do pełni uczestnictwa. To chyba Sir Winston Churchil powiedział kiedyś: „Ludzie potykają się o prawdę każdego dnia, podnoszą się i przechodzą po niej, w ogóle jej nie dostrzegając”. Jesteśmy tak uśpieni, że rzadko rozpoznajemy dar życia, rzeczywistości i prawdy, który leży tuż, tuż, u naszych stóp.

Pewien człowiek, drzemiąc rano w łóżku, posłyszał dzwonek listonosza, a potem łagodne pukanie do drzwi. Zignorował pukanie, przewrócił się na drugi bok i spał dalej. Następnego ranka listonosz znowu przyszedł i zapukał głośniej, ale człowiek ten nadal nie miał ochoty się przebudzić. Listonosz wzruszył ramionami i odszedł. Nazajutrz rano listonosz skopał drzwi, wzywając głośno naszego bohatera do przebudzenia się i przyjęcia ważnej wiadomości. Człowiek zignorował wezwanie i powrócił do swoich snów. W końcu listonosz spalił mu dom i zmióti z powierzchni ziemi połowę jego rodziny. Człowiek był zdruzgotany. W końcu skontaktował się ze swymi uczuciami i zaczął się budzić.

Niemało osób potrzebuje wręcz tragedii, by się przebudzić. Z relacji większości świętych wynika, że punkt zwrotny w ich życiu nastąpił po jakiejś wielkiej stracie lub tragedii. Pewnie słyszymy wczesne łagodne pukanie, ale najczęściej dopiero tragiczne wieści zaczynają budzić nas ze snu. Moje doświadczenia z wojny w Wietnamie stały się początkiem mego przebudzenia i piszę o tym w Wounded Warriors. Moc uśpienia, pragnienie pozostawania ofiarą i obwinianie życia o wszystkie te „okropności”, które się nam przydarzają, sprawia, że nie przychodzi nam do głowy, iż wszystkie te rzeczy są, w istocie, pełnymi miłości posłańcami życia zapraszającymi nas do przebudzenia. Zbyt często określamy miłosne wezwanie do przebudzenia jako tragedię i szybko znowu wpadamy w rolę ofiary.

500 lat temu w wielu królestwach Europy istniała pewna profesja, z którą wiązała się bardzo niska przeciętna długość życia. Chodzi o królewskich posłańców. Jeśli przynosili oni dobrą wiadomość, nagradzano ich sowicie, jeśli złą, byli czasem karani śmiercią. Teraz już zdajemy sobie sprawę z absurdu takiego postępowania, a jednak praktykujemy to samo we własnym życiu. Kim jest listonosz? Każdą osobą lub rzeczą, która wybija nas ze snu. Lecz obwiniając partnera, szefa lub kogokolwiek innego o swe okropne życie, pozostaję w stanie uśpienia i nadal odgrywam rolę ofiary. Wielu z nas piastuje przekonanie, że w naszym życiu spotykamy tylko dwa rodzaje ludzi: naszych bliskich i nauczycieli (listonoszy). Listonosze są nauczycielami życia, ponieważ budzą nas. Ludzie podzielili swoją rzeczywistość na dobrą i złą i dlatego postrzegają niektórych jako swych bliskich i ukochanych, a innych jako swoich wrogów. Później uczą się, że wrogowie są posłańcami, którzy ich budzą, ale mimo to ciągle trzymają się swej klasyfikacji, czyli dualizmu osób bliskich i listonoszy.

Ci, których kochamy, są w rzeczywistości naszymi najważniejszymi listonoszami, a gdy się zastanowimy, dojdziemy do wniosku, że najbardziej zranili nas właśnie najbliżsi. Jeśli rządzą nami nasi ministrowie, to bliski związek z kimś lub z czymś doprowadzi w końcu do konfliktu, ponieważ stłumione uczucia z przeszłości muszą w końcu się uruchomić (zaktywizować).

Dalai Lama, żyjący na wygnaniu w Indiach, powiedział kiedyś o inwazji Chińczyków na jego kraj, Nepal: „Oni są moimi największymi nauczycielami”.

Wszyscy i wszystko, do czego się przywiążemy, stanie się w końcu naszym listonoszem. Możemy długo nie chcieć się przebudzić, ale listonosz i wiadomości będą przychodzić dopóty, dopóki tego nie uczynimy. A im większe opóźnienie, tym bardziej nagląca będzie wiadomość.

Aktywacja – to po prostu listonosz wzywający nas do przebudzenia. Karanie listonosza jest po prostu głupotą. Skupiając się na tzw. „okropnej” sytuacji (listonoszu), tracimy z oczu ważną informację, wysyłaną nam przez życie, i wchodzimy w rolę ofiary.

Colin P. Sisson – Wewnetrzne Przebudzenie

Kobieta bez winy i wstydu

22 Czwartek List 2007

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 6 Komentarzy

Tagi

dziewczynka, kobieta, ofiara, przebudzenie, wina, wolność, wstyd, Zen

Kobiety w naszej kulturze (a także w innych kulturach prze­syconych represyjną, antykobiecą ideologią) rodzą się z po­czuciem winy, doświadczając zarazem związanej z tym wiel­kiej potrzeby ekspiacji i kary […]

W swojej praktyce terapeutycznej spotykam wiele kobiet, które swoje własne, kobiece ciało mają dokładnie wyparte ze świa­domości. Nadużywane i upokarzane od pierwszych miesięcy życia, przestaje być ich własnością. Staje się własnością nie­świadomych lub świadomych oprawców-właścicieli. […]

Podstawowym stereotypem dziewczynki jest grzeczna dziewczynka. Bycie „grzeczną” wymusza odcięcie się od wszystkich potrzeb, doznań i możliwości związanych z ob­szarem brzucha, bioder, miednicy i nóg. Zablokowanie prze­pony jest cielesnym wyrazem psychologicznego odcięcia się od „niegrzecznej dziewczynki”, która mieszka gdzieś tam w dole i nader często zostaje tam na zawsze pogrzebana. […]

W związku z powyższym przypomina mi się wyda­rzenie zapisane w kronikach zen. Pewna kobieta, sfrustrowana zapewne swoją kobiecością, zapytała nauczyciela zen: „Jak przekroczyć kobiecość?” Otrzymała odpowiedź: „Jeśli chcesz przekroczyć kobiecość, stań się w stu procentach kobietą, jeśli chcesz przekroczyć męskość, stań się w stu procentach męż­czyzną.”
Zostajemy więc z pytaniem: „Co to znaczy być w stu procentach kobietą albo w stu procentach mężczyzną?”
Odpowiedź – Być jednym ze wszystkim. […]

Prawdziwe rozwiązanie polega na tym, aby kobieta mo­gła odzyskać swoje ciało, stać się podmiotem swojego życia i dzięki temu odzyskać własną tożsamość. Wówczas nie będzie potrzeby stawania się ani świętą, ani kurwą z rodzicielskiej klą­twy. Pojawi się możliwość realizowania całego zanegowanego potencjału kobiecości.

Zdecydowana większość klientów psychoterapii to kobiety. Świadczy to o tym, że człowiek – kobieta szuka swojej toż­samości i godności. Stąd biorą się też liczne stowarzyszenia kobiece. To bardzo cenne i potrzebne. Niestety, grożą im ma­nowce poszukiwania tożsamości przez konfrontację i walkę z wrogiem – mężczyzną. Na szczęście kobiety coraz częściej i wyraźniej widzą, że to zbyt łatwa droga, aby mogła pro­wadzić do celu, a prawdziwym źródłem ich cierpienia jest to, że kiedyś, dawno, dawno temu przerwany został łańcuch przekazu pozytywnego wzorca kobiecości. Dlatego tak rzadko matka jest w stanie nauczyć córkę bycia kobietą i przekazać jej poczucie godności, radości i autonomii, przyrodzone tej for­mie istnienia na równi z formą istnienia, zwaną mężczyzną. Dlatego tak rzadko córka może usłyszeć od matki, że jest dla niej ważniejsza od „niego”, a przynajmniej tak samo ważna, kimkolwiek byłby ten „on” – bratem, ojcem, mężem, kochan­kiem czy nawet patriarchalnym Bogiem. Tak rzadko doświad­cza matczynej lojalności i solidarności.

Ważną sprawą dla kobiet jest poszukiwanie kobiecych przyjaźni. W psychologicznej literaturze kobiecej coraz częściej kobiet podnosi się wagę tego doświadczenia i ostrzega się młode ko­biety, które wychodzą z domu, spod opieki matki i ojca, przed natychmiastowym wychodzeniem za mąż (a wiele z nich tak niestety robi). Kobiety potrzebują takiego okresu w swoim dojrzałym życiu, w którym mogą pobyć wśród innych kobiet po to, aby pomagać sobie nawzajem w poszukiwaniu arche­typu kobiecości. Wtedy dopiero pojawia się szansa na to, że mężczyzna w ich życiu nie stanie się ani znienawidzonym wy­bawicielem, ani upragnionym wrogiem.

Wojciech Eichelberger – „Kobieta bez winy i wstydu”

Cierpienie może być najcenniejszą lekcją – historia Dana.

19 Poniedziałek List 2007

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 14 Komentarzy

Tagi

ból, cierpienie, lekcja, mędrzec, nieszczęście, przebudzenie, sokrates, szczęście, wojownik

[…]”Przez trzy dni byłem półprzytomny. Leżałem nafaszerowany środkami znieczulającymi, które ledwo oddzielały mnie od dręczącego, bezlitosnego bólu. Trzeciego dnia pod wieczór obudziłem się w ciemności. Czułem, że ktoś siedzi przy mnie cicho jak duch.

Joy wstała i uklękła przy moim łóżku, gładząc mnie po czole. Odwróciłem się zawstydzony.

– Przyjechałam, gdy tylko usłyszałam co się stało – wyszeptała. Wolałbym, żeby dzieliła ze mną zwycięstwa. Tymczasem zawsze widziała mnie w roli pokonanego. Zagryzłem wargi i poczułem smak łez. Joy delikatnie odwróciła moją twarz do swojej i spojrzała mi w oczy.

– Mam dla ciebie wiadomość od Sokratesa, Danny. Prosił mnie, abym opowiedziała ci tę historię.

Zamknąłem oczy i słuchałem uważnie.

Stary człowiek i jego syn pracowali na małej farmie. Mieli tylko jednego konia, który ciągnął ich pług. Pewnego dnia koń uciekł.

– Jakie to straszne – współczuli sąsiedzi. – Co za nieszczęście.

– Kto to wie, czy to nieszczęście, czy szczęście – odpowiadał farmer.

Tydzień później koń powrócił z gór, przyprowadzając ze sobą do stajni pięć dzikich klaczy.

– Co za niesamowite szczęście! – mówili sąsiedzi.

– Szczęście? Nieszczęście? Kto wie? – odpowiadał starzec. Następnego dnia syn, próbując ujeździć jedną z dzikich klaczy, spadł z niej i złamał nogę.

– Jakie to straszne. Co za nieszczęście! – mówiono.

– Nieszczęście? Szczęście?

Przyszło wojsko i wszystkich młodych mężczyzn zabrano na wojnę. Syn farmera był nieprzydatny, więc pozostał.

– Szczęście? Nieszczęście?

Uśmiechnąłem się smutno, potem zagryzłem ponownie wargi, czując atak bólu.

– Wszystko ma swój cel, Danny – głos Joy koił mój ból. – Jedynie od ciebie zależy, czy wykorzystasz to jak najlepiej.

– Jak można wykorzystać taki wypadek?

– Nie ma wypadków, Danny. Wszystko jest lekcją. Wszystko ma cel, cel, cel – powtarzała, szepcząc mi do ucha.

– Ale moja gimnastyka, treningi – wszystko skończone.

– To jest twój trening. Ból może oczyścić umysł i ciało. Wypala wiele przeszkód. – Zauważyła pytanie w moich oczach i dodała: – Wojownik nie szuka bólu, ale jeśli ból się pojawia, wykorzystuje go. A teraz odpoczywaj, Danny, odpoczywaj. – Wymknęła się za wchodzącą pielęgniarką.” […]

Millman Dan – Droga miłującego pokój wojownika –
– fragment książki autorstwa człowieka któremu wypadek przyniósł piekną odmianę życia i obudził uśpioną mądrość

Zahipnotyzowana – spiąca ludzkość

17 Sobota List 2007

Posted by ME in Rozwój

≈ Dodaj komentarz

Tagi

ego, przebudzenie, Rozwój, Świadomość

Ludzkość jest zahipnotyzowana.
Jest to forma psychicznego uśpienia.
Jest ono tak głębokie, że większość ludzi w ogóle nie zdaje sobie z niego sprawy. Niektórzy nawet twierdzą, że są nie tylko całkowicie przebudzeni, ale także „wolni”. A jednak tych samych ludzi ogarnia strach, kiedy im coś zagraża; tracą równowagę, gdy się nimi manipuluje, i spokój, kiedy ich ktoś krytykuje. Nie potrafią nawet panować nad swymi uczuciami. Upierają się, że złe postępowanie innych jest przyczyną ich problemów. To tak, jakby ktoś twierdził, że aby być wolnym, trzeba na to uzyskać czyjeś pozwolenie. Ludzie spędzają życie na staraniach o karierę, zabieganiu o dobro swej rodziny, budowaniu różnych gałęzi przemysłu, wymyślaniu praw, rządzeniu państwami, edukowaniu innych, tworzeniu teorii naukowych – a wszystko to dzieje się w stanie hipnotycznego uśpienia. […]

Co wskazuje na to, że jesteśmy uśpieni, i jak się możemy przebudzić?

Wskazuje na to fakt istnienia cierpienia i zmartwień w życiu oraz nasze poczucie, że jesteśmy ofiarą okoliczności wymykających się spod naszej kontroli. Nie starcza nam zwykle przytomności na uchwycenie naszych ukrytych motywacji, nieświadomych lęków i stłumionych pragnień. A przecież okresy niepokoju, stresu i konfliktów wydobywają na krótko na powierzchnię treści naszej nieświadomości, najczęściej po to, abyśmy znowu je stłumili. Początkiem przebudzenia jest uświadomienie sobie, że jesteśmy uśpieni, oraz całkowita uczciwość wobec siebie. […]

Przebudzenie jest celem każdego człowieka. Naszym zadaniem jest zrozumienie, kim naprawdę jesteśmy, i cieszenie się miłością, radością i wolnością. Ale dla uśpionych wolność Jest tylko pustym słowem. W najlepszym razie możemy doświadczać miłości, radości i wolności tylko przez krótkie chwile, wiedząc, że są tymczasowe, zależne od innych ludzi oraz okoliczności pozostających poza naszą kontrolą.

Jak się przebudzić i gdzie jest droga do domu?

Oto pytanie, które nie dawało spokoju żadnemu prawdziwie poszukującemu, odkąd tylko ludzie zaczęli myśleć. Odpowiedzi szukano wszędzie – od nauki po religię, od filozofii po systemy polityczne. Ale jej nie znaleziono – być może dlatego, że udawano się po nią w niewłaściwe miejsca. Bo czyż możemy znaleźć prawdę lub rozwiązać swe problemy, odwołując się do czegoś, co jest na zewnątrz nas?

Większość ludzi nadal wierzy, że tak można, i próbuje tego z całych sił, ale świat dalej jest pełen bólu serca, samotności, konfliktów, choroby i lęku. Narody pogrążone są w chaosie, plany przywrócenia zdrowia wprowadzają tylko jeszcze większy zamęt, zbrodnie nieustannie nękają ludzkość. Gdzie nic zwrócimy oczu, tam wszędzie pełno nieszczęścia. A mimo to ludzie z uporem trwają przy swoich starych wartościach, wierząc, że wielki biznes, polityka, edukacja i nauka przyniosą rozwiązanie. Karmią się złudnym przekonaniem, że pewnego dnia wszystko się nagle wyprostuje, i żyją tak, jak żyją, nie dlatego, że to lubią, ale dlatego, że nie znają lepszych sposobów na życie.

Prawda tkwi w każdym z nas. Ale jak dotrzeć do tej wewnętrznej prawdy?

Był sobie mnich, który stal się sławny dzięki swym uzdrawiającym zdolnościom. Jego sława rozeszła się po całym państwie. Pewien uczony usłyszał o mnichu i postanowił pobierać u niego nauki. Chciał zrobić dobre wrażenie na mistrzu, by ten zgodził się przyjąć go na swego ucznia. Przez godzinę opowiadał o swoich osiągnięciach, marzeniach i aspiracjach. Mnich nie przerywał, pozwalał przybyszowi mówić. Wkrótce podano na stół zwyczajową zieloną herbatę. Mnich wziął czajniczek i zaczął nalewać herbatę do filiżanki swego gościa. Nadal ją lał, mimo iż filiżanka była już pełna. Herbata rozlała się na stół, a potem na podłogę. Poruszony tym gość zapytał wreszcie mnicha, co robi. Ten spojrzał na niego łagodnie i rzekł: – Opowiedziałeś mi wszystko o sobie i rzeczywiście, wicie zrobiłeś i wiele wiesz. Ale chcę, żebyś wrócił tam, skąd przyszedłeś. Oducz się wszystkiego, czego się nauczyłeś, i potem wróć do mnie, bo tylko wtedy mogę clę czegoś nauczyć.
Albowiem jedynie pustą filiżankę można napełnić.

Czy jesteś pełną filiżanką? Czy, czytając te słowa, zgadzasz się z nimi zależnie od tego, czy pasują do twoich już ustalonych poglądów?

Kiedy spotykamy się z nową ideą, często ściera śle ona z ideami, które już posiadamy. Jak piłka wrzucona do szafy odbija się od sztywnych ścianek, tak nowa myśl odbija się od naszych mocno zakorzenionych myśli, postaw i opinii. Z drugiej strony możemy czytać coś po to, aby utwierdzić się w tym, co już wiemy, i wówczas umykają nam nowe treści. To także uniemożliwa dostrzeżenie czegoś ważnego, od czego można zacząć proces przebudzenia.[…]

PIERWSZYM KROKIEM DO PRZEBUDZENIA JEST UŚWIADOMIENIE SOBIE GŁĘBI SWEGO UŚPIENIA[…]

Ta książka nas nie przebudzi. Przebudzimy się sami z chwilą, gdy bardziej skontaktujemy się ze sobą i dostrzeżemy przeszkody blokujące nam drogę do doświadczenia, kim naprawdę Jesteśmy. Proces ten prowadzi nas do samych siebie, pokazując nieskomplikowane sposoby lepszego zrozumienia życia, i podsuwa nam pewne myśli do kontemplacji. Ale, tak jak wszystkie metody. Jest całkowicie bezużyteczny bez naszego zaangażowania i oddania się sobie.

Porzućmy nie kończące się poszukiwanie prawdy na zewnątrz siebie.

Z chwilą, gdy przezwyciężymy rozczarowanie tym, że żadna książka, żaden nauczyciel i żadna ścieżka nie mogą nas obdarować prawdą, otworzymy sobie drogę do prawdziwego i autentycznego doświadczania siebie. Zen proponuje: „Nie szukaj prawdy. Po prostu porzuć swoje przekonania”. Prawda nie Jest czymś, czego trzeba szukać, a nawet gdyby tak było, pewnie nie rozpoznalibyśmy jej, gdybyśmy ją ujrzeli. O wiele bardziej owocne jest poszukiwanie przeszkód, które nas od niej oddzielają. Odkryjemy wówczas, jak silnie przywiązani jesteśmy do swoich przekonań, ile w nas przesądów, lęku, gniewu, zmęczenia walką i utrzymywania pozorów. Tylko wtedy możemy poznać prawdę.

Samoświadomość

Samoświadomość to „poznawanie siebie sercem”, a to zupełnie co innego niż zdobywanie wiedzy „o sobie”. To ostatnie jest po prostu intelektualnym zrozumieniem.
Tylko wtedy, kiedy zaczniemy się oduczać tego, czego nauczyliśmy się o sobie, i praktykować prawdziwą samoświadomość – świadomość serca – doświadczymy, kim naprawdę jesteśmy. Wszystkie seminaria, książki, nauczyciele są wspaniali, gdyż wskazują nam kierunek, ale pracę wewnętrzną możemy wykonać tylko sami.

Badając siebie, mogliśmy kierować się dawnymi doświadczeniami, naukami, swoim wykształceniem, sukcesami, porażkami, uwarunkowaniami. W rezultacie mogliśmy mieć sporo błędnych wyobrażeń na swój temat, ponieważ istnieje bardzo niewiele skutecznych metod badania siebie, eliminujących ingerencję przeszłości i skutki naszego zaprogramowania. Naszym celem natomiast jest głęboka, nieuprzedzona obserwacja jedynego Prawdziwego Ja jako czegoś zupełnie odmiennego od wielu osobowości, które usiłują nas przekonać, że są tym jedynym prawdziwym ja. To jest przyczyną zamętu i nieszczęścia w nas. Jedno zostało podzielone na wiele. P.D. Uspieński w „Czwartej drodze” napisał:

Gdy zaczynamy badać siebie, napotykamy jedno słowo, którego używamy częściej niż wszystkich innych, a tym słowem jest „ja”. Mówimy: „ja robię”, „ja czuję”, „ja lubię” itd. Jest to nasza główna iluzja, ponieważ naszym podstawowym błędem jest uważanie siebie za jedność; zawsze mówimy o sobie „ja” i uważamy, że zawsze to oznacza to samo, lecz w rzeczywistości jesteśmy podzieleni na setki różnych „ja”.

Brak jedności w nas powoduje, że jesteśmy psychicznie nieświadomi, a w swoim postępowaniu mechaniczni i przewidywalni. Jesteśmy niewiele lepsi od maszyny kontrolowanej przez siły zewnętrzne. Nie trzeba być wróżką, by przewidzieć, że się zdenerwujesz, gdy cię ktoś obrazi, poczujesz smutek i gniew, gdy coś zgubisz, poczujesz się kompletnie rozbity, gdy umrze ci ktoś bliski. „Ależ to naturalne reakcje” – możemy wykrzyknąć. Nieprawda. Są to reakcje uwarunkowane lub, innymi słowy, wyuczone. Zaprogramowano nas mniej więcej tak samo. Dlatego sądzimy, że nasze zachowanie Jest naturalne. Przecież każdy tak robi.

I w tym jest cała trudność! Kiedy chcemy być tacy, jak wszyscy inni, pozostajemy uśpieni, jak wszyscy inni.

Przebudzenie nie wymaga wysiłku, lecz odwagi i determinacji. Nie siły woli, lecz zdecydowania i uczciwości wobec siebie. Ośmielam się nawet twierdzić, że nie mamy siły woli. Czyją wolę mamy na myśli, gdy mówimy „siła woli”? Które z naszych wielu „ja” ma wolę wykonania tego czy owego? Siła woli nie Jest niczym innym, jak tylko siłą naszych licznych ego – dlatego jest tak zmienna. Dziś postanawiamy zostać wegetarianami, a jutro stwierdzimy, że nasze ciało potrzebuje mięsa – to też jest siła woli, ale należy do innego „ja”. Uważamy, że prawdziwa wola istnieje tylko w osobie, która ma jedno „ja” przewodzące innym – Prawdziwe Ja. Dopóki mamy wiele różnych „ja”, które nie są połączone ze sobą, dopóty będziemy mieli równie wicie różnych woli, motywacji i problemów. „Człowiek może służyć tylko jednemu panu”, a nie wielości podosobowości, które wszyscy mamy. Wszystkie wielkie nauki wskazują, że ludzkość może osiągnąć stan, w którym każdy będzie jednym „ja” i dzięki temu będzie miał prawdziwie wolną wolę.

Nie jest to kwestią wiary czy przekonań, ponieważ procesy te są niezależne od naszych przekonań. Są wewnętrznymi przeżyciami. Dlatego ważne jest, aby wszystko samemu weryfikować. Tylko w ten sposób możemy to uczynić elementem wewnętrznego rozwoju.

Colin P. Sisson – Wewnętrzne Przebudzenie


Świadomość

"Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
C.G.Jung


WSZYSTKIE POSTY BLOGA

Świadomość

• Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość
• „Przeszłość nie ma władzy nade mną”.
• Czy istnieją jakieś ograniczenia -czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
•Demony, które niosą Przebudzenie
• Czy rozwój duchowy postępuje etapami?
• Na jakim etapie swojego życia jesteś?
• Uwikłani w kulturę, tradycję, patriotyzmy…
• Moc tworzenia i moc niszczenia - nasze przekonania
• Podświadomość - kluczem do bogactwa
•Jak zachęcić podświadomość do współpracy
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Czym jest intuicja?
• Rozwijanie świadomej intuicji
• Poza „za” i „przeciw”. Intuicja.
• Inspirujące cytaty sławnych ludzi
• Zrób coś inaczej niż dotychczas !
• Spogladaj głębiej…
• Źródło natchnienia jest w Tobie
• Bez granic
• Nowy stan świadomości
• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość
•Zbiorowe wzorce cierpienia u kobiet
• Chłopcy i dziewczynki. Dwa światy?
• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie
• Nie możesz zgubić drogi
• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?
• Wybieraj swój świat świadomie
• Przestrzeń w Tobie
• Alaja - kosmiczna świadomość
• Holonomiczny wszechświat i… holograficzna świadomość
Holograficzny wszechświat
• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz
• Narodziny świadomości
• 48 minut absolutnej świadomości
• Życie - cytaty z Osho
• Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn
• Czym są Iluzje?



Prawo Przyciągania sekret-prawo-przyciagania

• Co to jest Prawo Przyciągania?
• Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
• Sekret Zdrowia
• Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.
• Uzdrowicielska potęga wizualizacji
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności - "The Secret"
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Prawo Przyciągania w działaniu: Historia sesji egzaminacyjnej TrueNeutral
•Sekret zrealizowany w życiu – relacja Boogy’ego.
•Bardziej ludzkie oblicze Sekretu – The Opus.
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część II
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część I

Związki

• Idea zazdrości - Bóg, kobiety i wartości.
• Ofiary i zwycięzcy. Filtry i schematy naszej podświadomości
• Imago - czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?
• Związki: Splot miłości i nienawiści - cześć I
• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych - cześć II
• Seks, impotencja i wolność
• Lęk przed zaangażowaniem w związku
• Zasady udanego związku miłości
• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością
• Lęk przed bliskością i wrażliwością. DDA
• Toksyczny związek, jak go uniknąć?
• Idealne partnerstwo
• Poczucie niepewności i gniew - w związku. DDA.
• Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !
• Demon zazdrości
• Czy Twoj partner Cię szanuje?
• Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.
•Kobiecość kontrolowana
• Miesiączka, orgazm i śmierć: Kobiecy biegun.
•Lęk i kontrola w związku
• Seks - niszczy czy wyzwala?
• Doceń Twój związek…
• Jak pokonać lęk przed zranieniem?
• Dobre i złe strony partnerstwa
• Intymność a uległość
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni
• Czym jest miłość ? Cytaty mistrzów
• Rozmowy z Bogiem – o miłości i zazdrości.

Pomiędzy ludźmi

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem
“Wziąć odpowiedzialność za własne życie” – zalety i pułapki.
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni.
• Dystans. Sztuka życia.
• Czy warto być czasem… samolubem?
• Jak prowadzić dyskusje?
• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.
• Polityka, Polacy i…narzekanie.
• Nie zakładaj nic z góry
• Jak nie mieć wrogów?
• Czy warto się kłócić?
• Czy umiesz wybaczać?
• Przebaczenie. Uzdrowienie emocjonalnych ran.
• Ocean współczucia
• Pięć etapów Radykalnego Wybaczania
• Czy jesteś robopatą?
• Czy jesteś otwarty?
• Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?
• Czy umiesz uwolnić się od opinii innych ludzi?
• Czy umiesz być życzliwy na co dzień?
• Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?
• Zbuntowany tekst Anthonego de Mello :)
• Utrata kontroli
• Don Kichot - obłąkany głupiec czy………?
•Jak nauczyć się spokojnie reagować na krytykę
•Krytyka w pracy a inteligencja emocjonalna
• Naprawdę magiczne słówko! :)
• Jeśli już musisz - krytykuj bezboleśnie
• Dziesięć zasad zdrowej komunikacji
• Wartości w życiu. Przydatne czy nie?
• Jak rozwinąć swoje poczucie humoru?
• Jak zostać dobrym słuchaczem
• Czy umiesz naprawdę słuchać ?
• Sztuka negocjacji i kompromisu w związku
•Tajemnica wspierania innych ludzi
• Nie próbuj zadowolić wszystkich
•Mądrość to jest…- cytaty sławnych.
•Lista książek godnych uwagi…
•Jakie seriale lubicie?
•Filmy, które zostawiają coś po sobie…:)

Poza samotność

• Samotność a zależność od innych
• Zagubieni - wizja społeczeństwa wg Osho
• Samotność czy osamotnienie?
• Strach i ciemność?
• Nie zadręczaj się!
• Wybacz sobie i wybacz innym
• Cztery kroki do wolności
• Wolność. Czy to puste słowo?
• Czy istnieje dobra samotność?
• Depresja. Jak sobie z nią radzić?
• Akceptacja naszej…nieakceptacji
• Odpowiedzialność i wolność
• Luźne rozważania o ludzkiej samotności
• Obnażanie sie do “ja”
• Czy można pomóc sobie samemu? :)
• Twoim zadaniem jesteś Ty
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz III)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz II)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń.(cz I)

Koniec cierpienia


• Koniec cierpienia - inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh
• Skąd się biorą wypadki?
• Odrobina gloryfikacji cierpienia…i jego wartości praktyczne :)
• Koniec z “dramatami” w Twoim życiu
• Miłość to inne słowo na wolność
• Bądź wolny! - inspirujące cytaty E. Tolle
• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle
• Złote myśli Berta Hellingera
• Ustawienia rodzinne Hellingera
• Doświadczanie problemów a tożsamość - Inspirujące cytaty z E. Tolle
• Prawa wszechświata - inspirujące cytaty
• Seks - demon z piekła rodem
• Boska strona seksu
• Boskie ciało?
• Cierpienie może być najcenniejszą lekcją - historia Dana
• Uzdrowienie cierpienia z przeszłości
• Przyczyny cierpienia wg filozofii hinduskiej
• Czy wiesz dlaczego cierpisz?
• Rezygnacja i bezradność w obliczu trudności - jak pokonać pesymizm?
• Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.
• Najpopularniejsza religia świata
• Esencja prawdziwej przemiany. Dramatycznie… czy w procesie?

Szczęście - idea czy rzeczywistość

• Szczęscie jest bliżej niż myślisz
• Radość niebezpiecznego życia
• Czy jesteś…godny szczęścia?
• Jak odmienić jakość życia? Kilka porad.
• Nieuwarunkowane szczęście
• Patrząc oczyma miłości
• Szczęscie w zasięgu ręki
• Zasługujesz na miłość i przyjemność!
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Kochaj i bądź radosny!
• To jest Twoje życie
• Czy czujesz że zasługujesz?
• Jak napięcie zastąpić radością?
• Przyjemność?
• Nie bój się zmian!
• Jak BARDZO chcesz zmian w Twoim życiu?
• Pierwsze prawo zmian
• Czarne, nieznane drzwi
• Do znudzenia - o optymistach :)

Zdrowie

• Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.
•Choroba ma swój początek w umyśle?
• Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.
• 10 rzeczy, których wegetarianie wysłuchują na codzień :)
• Cięcie cesarskie. Czy przebieg porodu ma wpływ na późniejsze życie?
•Cesarskie cięcie zmienia DNA dziecka
• Dieta dla grup krwi: A, B, AB, 0
• Zalety diety roślinnej
• Totalna kuracja przeciwrakowa
• Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?
•Cała prawda o raku i diecie wegetariańskiej
• Ulecz swoje ciało !
• Śmiech to życie
• Stres i napięcie = początek choroby
• Biofeedback (biologiczne sprzężenie zwrotne)
• Filozofia zdrowia
• Jesteś tym co zjesz
• Jak się zdrowo odżywiać?
• Zasady dobrego odżywiania
• Tajemnica Twego ciała
• Akupunktura a medycyna współczesna
•Medycyna holistyczna
•Szczepienia – faktyczna konieczność czy sposób na zarobek?
• Zapomniane źródło zdrowia, produkty pszczele
• KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a
• Propozycja Tao dla kobiet. Zdrowie i płodność.
• Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?
• Wojna w naszym organizmie.
• Zdrowa psychika = zdrowe ciało?
• Masaż leczy duszę
• Źródła niemocy
• Twoje przekonania kontra Twoje zdrowie.
• Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?
• Zdrowy rozsądek w dietach?
• Negatywne odczucia wobec ciała

Oddech

• Czy oddychasz prawidłowo?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
•Stłumienia cz II
•Stłumienia cz I
• Twoja Twarz, ciało, oddech - mówią o Tobie.
• Co to jest REBIRTHING?
• Niezwykła moc oddechu? :)
• Integracja oddechem

Psychologia i duchowość

• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Cień - wg Junga
• Twórczy ludzie wg Junga
•Twórczy umysł a wyobrażenia
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Jak poradzić sobie ze stresem?
•Eksperyment: Pozytywne nastawienie - kontra negatywne.
• Pozytywne wyzwanie
• Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak z niego zrezgnować?
• Asertywność
• Nałogi - pragnienie ucieczki
• Pozytywne myślenie nie wystarczy!
• Pozytywna weryfikacja - negatywnych wydarzeń
• Inteligencja emocjonalna a praca zawodowa
• NLP - jak jesteś zaprogramowany?
• 10 zasad NLP
• Potęga manipulacji słowem
• Magia i moc słów
• GESTALT - integracja psychiki i ciała
• Czy jesteś tolerancyjny?
• Narodziny Ego
• Ego a osobowość ofiary
• Enneagram - 9 typów osobowości
• Nawyki, wolność i społeczeństwo
• Gry i gracze. Psychologia zachowań międzyludzkich.
• Lody i samochody
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
• Samospełniająca się przepowiednia
• Psychologia inspiracji
•Twórz, twórz bezustannie!
• Metoda Simontona

Bóg i duchowość

• Dziecinna wizja Boga. Pułapka języka.
• Krótka historia Boga
• Bóg - to jest...
• Dobro i zło
• Czy Bóg karze za grzechy? Czy ludzie?
• Rozmowy z Bogiem
• Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?
• Benedyktyn, demony i Zen
• Fala jest morzem
• Przestać żyć we władzy Demona
• Jesteśmy Bogiem
• Wiara nie pozwala Ci myśleć
• Życie - to jedyna religia
• Bóg jest tancerzem i tańcem
• Bóg jest Tobą
• Przyjaźń z Bogiem
• Czy Bóg spełnia Twoje marzenia?

Umysł a duchowość

• Zachwaszczony umysł?
• Enkulturacja
• Wyzwolenie z chaosu myśli
• Rewolucja w psychice - J. Krishnamurti
• Zaminowane obszary umysłu
• Jak jest oprogramowany Twój mózg?
• Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość
• Ludzie i roboty
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Memy i wirusy umysłu
• Bełkoczący umysł
• Bezrozumnie?
• Odpowiedź na Psychiczny Atak
• Czy wiesz co jest ci serwowane?
• Zjednoczenie
• Ewolucja. Indywidualna czy zbiorowa?
• Co wpływa na nasze życie?
• Kiedy kłamstwo staje się prawdą
• Ukryta siła metafor
• Kończyny fantomowe - zagadka ludzkiego mózgu.
• Tajemnica ludzkiego snu
• Mistrz snu
•Kilka słów o świadomym śnieniu
• Świadome śnienie jako proces ewolucyjny
• Jak umysł przetwarza dane? Nastroje.

Ciało i Energia

• Aura człowieka - najważniejsze informacje.
• Aura człowieka, przykłady aury… oraz jak ją odróżnić od powidoku?
• Ciało energetyczne człowieka. Przykłady zaburzeń.
• Jak reagujesz gdy zostaniesz obrażony? Ciała duchowe.
• Czakramy, poziomy Twojego życia!
• Jak nauczyć się widzieć aurę?
• Kolory Twojej Aury - jak się zmieniają i co oznaczają
• Geneza blokad na czakramach
• Świat to energia!
• Ciała duchowe według Jogi Kundalini
• Co tak naprawdę wiemy o świecie?
• Tai-chi
• Czym jest energia “Chi” ?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
• Panta rei - energia dokoła nas
• Dobre wibracje
• Seksualność a czakry
• Jasnowidzenie - fakty i mity
• Telepatia i jasnowidzenie
•Telepatia – czy to działa?
• Postrzeganie pozazmysłowe. Głos zwolennika.
• Energia w naszym ciele - Taoistyczny punkt widzenia.
• Energia musi płynąć…!
• Cykle życia i śmierci - Twoje istnienie.
• Oświecenie - wielki mit.
• Energia myśli i myślokształty
• Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu
• Rozmowy z Kenem Wilberem - o kosmicznej świadomości
• Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.
• Sen Planety
• Energia życia. Fakt czy mit?
• Hipoteza Gai
• Pole morfogenetyczne – Rupert Sheldrake

Rozwój a Medytacja

• ABC medytacji
Miłość, seks i medytacja
• Czym jest medytacja?
• Ćwiczenia uwalniające energię
• Medytacja chodząca
• Medytacja a palenie papierosów
• Ból a medytacja
• Medytacja z czakramami
• Myśleć czy medytować...
• Czy Twoje życie ucieka?
• Medytacja a egoizm
• Emocje i myśli podczas medytacji
•Medytacja - praktyka czy tajemnica?
• Dzień Uwagi
• Wyostrz swoją uwagę
• Świadomość hara - początek i koniec życia
• “Stać się nicością” - o co chodzi w tej koncepcji?
• Medytacja z koanem
• Medytacja z tematem. Ćwiczenia.
• Zabawne i nietypowe techniki medytacji
• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?
• Naucz się relaksować
• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja
• Historia pewnego medytującego
• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja
• Nauka medytacji w zakładach karnych
•Rozpadnij się na kawałki
•Czy jesteś uważny?

Osobowość i emocje

• Afirmacje, sztuka zmiany życia
• Jak działają afirmacje? Struktura umysłu
• Afirmacje także mogą szkodzić!
• Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.
• Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?
• Ciemna noc duszy
• Ciemna strona emocji?
• Zostań mistrzem swoich emocji?
• Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Napięcie i odprężenie
• Sztuka bycia opanowanym - Emocje pod kontrolą.
• Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.
• Jak rósł mózg człowieka: Ewolucja emocji.
• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność - czym naprawdę są?
• Przekraczanie granic a bariera lęku
• Czym jest gniew i jak sobie z nim radzić. W związku i w życiu.
• Bądź swoim mistrzem - odpowiedzi są w Tobie
Eckhart Tolle – emanujący spokój i mądrość
• Uśmiechaj się, przełamuj schematy!
• Autentyczna zmiana myślenia
• Przestań się okłamywać
• Poznawaj siebie - podejście Zen
• Kto jest premierem w Twoim rządzie?
• Zaufanie - w realizacji marzeń
• Czy wrażliwość ma zawsze złe skutki?
• Oszukując własne emocje….
• Energia bolesnych emocji
• Nieśmiałość a prostytucja
• Tajemnice nieśmiałości
• Żydzi. Czy problem nieśmiałości ich dotyczy?
• Cuda…i miłość.
• Pytania i odpowiedzi - Katie Byron
• Pożegnanie z chłodem. Budowanie bliskości.
• Uleganie pokusom. Swoim czy cudzym? Portret Doriana Graya.

Walka i akceptacja

• Kung Fu Panda i głebsze przesłanie
• Koniec walki oznacza zwycięstwo
• Mówić: tak - czy nie?
•Przestań usiłować być dobrym cz II
•Przestań usiłować być dobrym cz I.
• Czy jesteś podzielony na "dobrego" i "złego"?
•Poza dobrem i złem
• Rozdzierając duszę na pół. Skrajności.
• Zagadnienie zła - okiem Hindusa
• Zrozumienie “zła”
• Wojna w Tobie trwa
• Nauka akceptacji dobrego i złego
• Droga wojownika
• Ćpun adrenaliny kontra "dobry człowiek"
• Ponad-Ego
• Pościć czy ucztować? Pogląd na życie.
• Wciąż czuję gniew, chcę się zmienić, ale...
• Życie w harmonii
• Życie to jest….- cytaty sławnych
• Umysł kontra ciało
• Zaakceptuj i bądź wolny...
• Wewnetrznie podzieleni
• Mądrość
• Miłość…jak głód
• Czy na świecie musi istnieć sprawiedliwość?
• Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.
• Moce psychiczne: ostatni atak ego na ścieżce oświecenia

Dorosłe dzieci

• Pierwszy krzyk - piewsza samotność?
• ADHD = Dzieci Indygo?
• Niewinny dorosły człowiek
• Źródło depresji: dzieciństwo?
• Dziecko w rodzinie alkoholika
•Przełam wzorce z dzieciństwa
• Pierwotne zranienie. Dotknąć czy nie?
• Czy Twoje narodziny były traumatyczne?
• Zranione czy radosne dzieci?
• Wewnętrzne dziecko
• Kobieta bez winy i wstydu
• Co zrobić, gdy żyjesz z poczuciem winy?
• Toksyczny wstyd
• List ojca do syna. Wyznanie.
• Czego szukasz? Od czego uciekasz?
• Zmień….przeszłość!
• Miejsce wewnętrznej przemiany
• Natura - nasz największy nauczyciel
• Kim jestem? Początek życia
• Wewnętrzny ogród
• Jakie dzieci wychowasz?
• Grzeszne ciało?
• Niewolnik namiętności
• Męska autokastracja. Rys historyczny.
• Nie istnieją błędy - tylko lekcje
• Puść dziecku dobry kawałek ;)
•Zachęć dziecko do czytania
• Puchatek smakuje Tao
•Jak zostać dziecięcą szeptunką

Czakramy

• Czakramy - poziomy Twego życia
• Czakram Podstawy
• Czakram Podbrzusza
• Czakram Splotu Słonecznego
• Czakram Serca
• Czakram Gardła
• Czakram Trzeciego Oka
• Czakram korony
• Geneza blokad na czakramach
• Seksualność a czakry
• Tajemnice kolorów
• Czakramy człowieka: ujęcie ezoteryczne.
• Podróż przez czakry - w wyobraźni
• Symboliczne znaczenie kolorów

Wokół religii i ezoteryki


• Reguła Pięciu Elementów (pięciu żywiołów)
• Co oznacza buddyjskie “Przyjęcie Schronienia” ?
• Jak zinterpretować Tarot przez…Zen? :)
• Wszechobecne wibracje - wg. E&J Hicks’ów
• Ciemna strona chrześcijaństwa
• Numerologia - czy to ma sens?
• Yang i Yin
• Czym jest energia “Chi” ?
• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?
• Czy jesteś religijny - czy jesteś kukiełką?
• Przypadki nie istnieją
• Odpowiedzią… są pytania
• Ogrody Zen
• Sesshin bez zabawek – Opowieść o praktyce Zazen
• Wodospad i chwasty - czyli odrobina filozofii Zen
• Feng Shui
• Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu
• Starożytne myśli Seneki - wciąż na czasie?
• Uważaj, co mówisz...
• 4 etapy życia
• TAO• Tao Kubusia Puchatka
• Zen w sztuce łucznictwa
• Kilka słów o medycynie chińskiej
• Być Zorbą czy…Buddą?
• Cztery umowy Tolteków
• Historia Buddy
• Chiromancja - Linie na dłoni.
• Astrologia i chiromancja - po co to wszystko?
• Kurs cudów - zasady.
• Zen grania
• Życie we wszechświecie • Powstawanie negatywnych przywiązań: Archetypy Tybetańskiej Księgi Umarłych
• Religia jest trickiem genów ?
• W stronę wiecznej boginii
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
•Rio Abierto – życie jak rzeka
•Bądź głupcem! – wywiad z Roshim Fukushima na temat Zen w Ameryce i Japonii

Śmierć a duchowość

• Historia człowieka który wrócił z martwych
• Życie to lekcja
• Doświadczenia z pogranicza śmierci
• Historia pewnego przebudzenia
• Czemu boimy się śmierci?
• Czy przeraża Cię Pustka?
• Los, karma, wolna wola?
• Prawo przyczyny i skutku
• Reinkarnacja?
• Diagnostyka karmy cz I
• Diagnostyka karmy cz II
• Wielcy ludzie - o reinkarnacji.
• Przebudzenie.
• Czy można zmienić karmę?
• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.
• Czy śmierć jest największym złem?
• Inne spojrzenie na reinkarnację
• Pozwól sobie umrzeć
• Zabijanie nie jest… złe?
• Pesymistyczna wizja cywilizacji?
• Prawo przyczyny, skutku i wiary

Historie i przypowieści "Problem dzisiejszego świata - rzekł Mistrz - polega na tym, że ludzie nie chcą dojrzeć. Jeden z uczniów zapytał:- Kiedy można powiedzieć, że ktoś jest już dojrzały? - W dniu, w którym nie trzeba go w niczym okłamywać."


• Najciekawsze przypowieści o mistrzu i nie tylko :)
• Mądrość jest sposobem podróżowania.
• Trzej mnisi i… ego
•Mądrości leśnego mnicha
•Straszna historia o diable
•Obsesja ucznia Zen
•Wciel się na Niebieskiej Planecie! :)
• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.
• Minuta mądrości
• W sercu Mędrca
• Miłość i mistrz
• Potwór, strzała i jajko
• Śpiew Ptaka
• Nie zadręczaj się!
• Historia Dana
• Najwłaściwszy moment
• A mistrz mu odpowiedział...
• Początek Wszechświata
• Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży
• Kobieta, która zgubiła. Kobieta, która odnalazła
• Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

Sukces w życiu

• Podświadomość - kluczem do bogactwa
• Niepowodzenie to błogosławieństwo w przebraniu
• Niezwykła moc wyobraźni. Sukces a niepowodzenie.
• Historia prawdziwego sukcesu
• Słownictwo sukcesu
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Atrakcyjność przyciąga sukces.
• Jak sprawić by inni uwierzyli we własne siły?
• Porażka jest matką sukcesu
• Jak być lepszym kierownikiem?
• EFEKT PIGMALIONA
•Przepływ pieniędzy, przepływ energii
• Gdy pieniądze się pojawią…Tylko bez paniki.
• Przełamując fale…. I życiowy impas :)
• Jak polubić…nielubianą pracę
• Co robić kiedy totalnie NIC nam się nie chce?
•Fałszywi przyjaciele na drodze do sukcesu
•Sztuka osiągania swoich celów… Za obopólną korzyścią :)
• Odzyskać wiarę w siebie
• Mój interes, Twój interes, boski interes?
• Sukces - sprawdź czy masz szansę go osiągnąć.
• Geneza geniusza
•Jak oduczyć sie sabotować własne marzenia?
• Właściwa postawa…co to takiego?
• 10 cech idealnego lidera
• Nauka jak zostać bogatym - Wallace Wattles
•Rozporządzanie energią: nietypowe metody.
•Dawanie ludziom… którzy tego nie potrzebują?
•Przekonaj się że …możesz.

Hunahuna-kahuni 1. IKE - świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
2. KALA - nie ma żadnych ograniczeń
3. MAKIA - Energia podąża za uwagą
4. MANAWA - moment mocy jest teraz
5. ALOHA - miłość jest po to, by przynosiła szczęście
6. MANA - cała moc pochodzi z naszego wnętrza
7. PONO - Skuteczność jest miarą prawdy.


• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Co to jest Huna?
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Huna i “widmowe ciało”
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Co posiejesz - to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Metoda Ho’oponopono
• Szaman i ból
• Szaman miejski
• Szamanizm a sny
• Czy istnieją jakieś ograniczenia - czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Potęga modlitwy wg Huny

Autorka:

  • ME

Waszym Zdaniem

Harysz o Jesteśmy Bogiem
kilka słów od siebie… o Historia pewnego mnicha (fragm…
Adrian Kraska o Symboliczne znaczenie kolorów
Krystyna o Negatywizm: jak się nim posług…
Życzenia urodzinowe o Aura człowieka – najważn…
Andżelika o Historia pewnego mnicha (fragm…
Blilkpol o Jak polepszyć wzrok –…
Agni o W stronę wiecznej boginii
Aga o Historia pewnego mnicha (fragm…
ZF o Historia pewnego mnicha (fragm…
ulakupiec o Historia pewnego mnicha (fragm…
Halina Kaminska o Szczerość wobec siebie i innyc…
Jolie o Brak bliskości w dzieciństwie…
Aga.M o Symboliczne znaczenie kolorów
Agnieszka o Brak bliskości w dzieciństwie…

Od 2007 roku

  • 18 517 355 przybyszów !

Kategorie

Aura, energia, czakramy buddyzm ciekawostka Feng shui huna Medytacja Refleksje nad życiem rodzicielstwo Rozwój sondy zdrowie Zen związki Świadomość

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies
  • Obserwuj Obserwujesz
    • Rozwój i Świadomość
    • Dołącz do 1 539 obserwujących.
    • Already have a WordPress.com account? Log in now.
    • Rozwój i Świadomość
    • Dostosuj
    • Obserwuj Obserwujesz
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Zgłoś nieodpowiednią treść
    • Zobacz witrynę w Czytniku
    • Zarządzaj subskrypcjami
    • Zwiń ten panel
 

Ładowanie komentarzy...