• Archiwum postów
  • Inspiracje
    • Alaja – kosmiczna świadomość
    • Czakram Gardła
    • Czakram Korony
    • Czakram Podbrzusza (czakra krzyżowa, czakra seksu)
    • Czakram Podstawy (czakra korzenia)
    • Czakram Serca
    • Czakram Splotu Słonecznego
    • Czakram Trzeciego Oka
  • Literatura
  • Haiku
  • Huna
  • Kwestie prawne
  • Kontakt + Zasady
    •  
  • FAQ

Rozwój i Świadomość

~ There are no ordinary moments…

Rozwój i Świadomość

Tag Archives: śmierć

Miesiączka, orgazm i śmierć: Kobiecy biegun.

10 Piątek Lip 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, zdrowie, związki

≈ 30 Komentarzy

Tagi

Dethlefsen, jin i jang, kobiecość, miesiączka, orgazm, płodność, Świadomość, śmierć, żeńska energia

miesiaczka
Krwawienie miesięczne to objaw kobiecości, płodności, skłonności do przyjęcia. Kobieta jest podporządkowana temu rytmowi. Musi się do niego dostosować z wszystkimi jego ograniczeniami. Mówiąc o dostosowaniu się, dotykamy centralnego problemu kobiecości – zdolności do całkowitego oddania się.
Mówiąc o kobiecości, mamy na myśli zasadę żeńskiego bieguna świata, nazywaną na przykład przez Chińczyków jin, którą według alchemików symbolizuje księżyc, według psychologów głębi zaś – woda. Z tego punktu widzenia patrząc, każda kobieta jest tylko konkretną formą przejawiania się archetypu kobiecości. Zasadę żeńską określa zdolność do przyjmowania.
W I-Cing mówi się:
„Tworzenie to domena męskości, przyjmowanie – kobiecości”. A w innym miejscu:
„Ten, kto przyjmuje, daje najwięcej”.

Zdolność do całkowitego oddania się jest główną cechą kobiecości, podstawą wszystkich innych umiejętności – otwarcia się, przyjmowania, chronienia w sobie. Zdolność do całkowitego oddania oznacza równocześnie rezygnację z działania. Spójrzmy na archetypowe symbole kobiecości: księżyc i wodę. Oba są bierne – w przeciwieństwie do swoich kontrbiegunów: słońca i ognia.
Nie świecą i nie oddają ciepła. Dlatego są zdolne do przyjmowania światła i ciepła, do wpuszczania ich w siebie i odbijania ich. Woda nie rości sobie pretensji do posiadania własnej formy – przyjmuje każdą, dostosowuje się, poddaje.

Mówiąc o dwóch biegunach, jakimi są słońce i księżyc, ogień i woda, zasada żeńska i męska, nie dokonujemy wartościowania.
Byłoby to pozbawione sensu, skoro każdy biegun stanowi zaledwie połowę – brak mu drugiego, by utworzyć całość.
Ten stan można osiągnąć dopiero wtedy, gdy oba bieguny w pełni reprezentują swoją odrębną specyfikę.
W argumentacji stosowanej przez orędowników równouprawnienia zbyt łatwo zapomina się o tej archetypowej zasadzie.
Absurdem byłoby, gdyby woda skarżyła się, że nie potrafi grzać i świecić, i czuła się z tego powodu mniej wartościowa.
Właśnie dlatego, że nie może grzać, może przyjmować ciepło, co z kolei jest niemożliwe w przypadku ognia. Przez to jednak ani woda nie jest gorsza od ognia, ani ogień od wody.
Są po prostu inne. Dzięki tej odmienności biegunów powstaje napięcie, które zwie się „życiem”. Likwidując bieguny, nie osiągamy połączenia przeciwieństw. Kobieta, która w pełni zaakceptowała swoją kobiecość, nigdy nie będzie czuła się „mniej wartościowa”.

„Niepogodzenie się” z własną kobiecością jest natomiast przyczyną większości zaburzeń miesiączkowania albo innych symptomów wynikających z seksualności. Zdolność do oddania się, pogodzenia ze sobą jest zawsze czymś trudnym, gdyż wymaga rezygnacji ze swojej woli, z dominacji własnego ego.

Musimy coś ze swego ja ofiarować, poświęcić, oddać jakąś część siebie – podobnie jak wymaga tego od kobiety jej cykl miesięczny. Oddając swoją krew, kobieta oddaje pewną część swojej siły żywotnej. Miesiączka to namiastka ciąży i porodu.
Jeśli kobieta nie pogodzi się z tą „prawidłowością”, odczuwa zaburzenia miesiączkowania i dolegliwości związane z menstruacją.
Są one sygnałem, że jakaś część kobiety (często nieświadoma) nie chce oddać się – miesiączce, seksowi, mężczyźnie. Właśnie do tego buntu kobiet odwołują się reklamy podpasek i tamponów. Producenci obiecują, że używanie ich wyrobów pozwoli kobiecie na swobodę i niezależność, i mimo tych dni będzie mogła robić wszystko, na co ma ochotę. W ten sposób w reklamie zręcznie wykorzystuje się konflikt wewnętrzny kobiety: chce ona być kobietą, ale nie może pogodzić się z tym, co się z kobiecością wiąże.

Kobieta, która ma bolesne miesiączki, również boleśnie odczuwa fakt, że jest kobietą. Problemy z menstruacją wskazują zatem zawsze na istnienie problemów seksualnych, gdyż protest przeciwko oddaniu się, objawiający się zaburzeniami miesiączkowania, utrudnia też całkowite oddanie się w życiu seksualnym. Kobieta, która potrafi przeżywać orgazm całą sobą, traktuje również miesiączkę jako coś naturalnego.

Orgazm jest namiastką śmierci, jak sen.
Krwawienie miesięczne też jest rodzajem umierania, gdyż obumiera i zostaje wydalona z organizmu tkanka. Umieranie jednak nie jest niczym innym, jak wezwaniem do wyzwolenia się z więzów swego ja i pozostawienia spraw własnemu biegowi.

Śmierć zagraża tylko naszemu ego, nigdy człowiekowi jako takiemu.
Kto kurczowo trzyma się swego ego, odczuje śmierć jako walkę.

Orgazm to jakby śmierć w miniaturze, gdyż również wymaga od nas oderwania się od swego ja. Jest to bowiem zespolenie dwóch biegunów – ja i ty – a to może nastąpić jedynie pod warunkiem otwarcia granicy swego ja.

Kto uparcie trzyma się swego ja, nie przeżyje orgazmu (to samo odnosi się do zasypiania, o czym będziemy mówić w dalszym rozdziale).
Wspólny mianownik śmierci, orgazmu i miesiączki powinien więc być już dla nas jasny. Jest nim zdolność do oddania siebie, gotowość do poświęcenia części swego ego.

Nietrudno zrozumieć, dlaczego osoby cierpiące na jadłowstręt psychiczny najczęściej albo w ogóle nie miesiączkują, albo mają zaburzenia miesiączkowania. Zbyt wygórowane jest ich roszczenie do dominacji, by mogły pogodzić się z własną sytuacją. Odczuwają lęk przed własną kobiecością, seksualnością, płodnością, macierzyństwem.
Wiadomo skądinąd, że w sytuacjach budzących grozę i niepewność, w czasie katastrof, w więzieniach, obozach pracy i obozach koncentracyjnych szczególnie często następuje u kobiet zanik miesiączkowania (amenorea wtórna). Wszystkie te sytuacje bowiem z natury rzeczy nie sprzyjają „oddaniu się”, a raczej wymagają od kobiety, by była aktywna, potrafiła się przeciwstawić, sprostała wyzwaniu, jakie stawia przed nią życie.

Nie możemy pominąć jeszcze jednego aspektu menstruacji.
Miesiączka jest przejawem zdolności do posiadania dzieci. Początek krwawienia kobieta przeżywa bardzo różnie pod względem emocjonalnym – w zależności od tego, czy chce mieć dziecko, czy nie. Jeśli chce, zaczynająca się miesiączka wskazuje jej, że „znów się nie udało”.
W takim przypadku kobieta przed i w czasie okresu odczuwa niedyspozycję i ma zły nastrój. Krwawienie jest „bolesne”. Takie kobiety preferują niepewne metody zapobiegania ciąży, będące kompromisem między nieświadomym pragnieniem posiadania dziecka a chęcią stworzenia sobie alibi. Jeżeli zaś kobieta boi się zajść w ciążę, oczekuje miesiączki z niecierpliwością, co z kolei może spowodować jej opóźnienie. Często krwawienie trwa wtedy bardzo długo, utrudniając pożycie seksualne. W zasadzie również menstruacja – jak każdy symptom może być stosowana jako instrument władzy, czy to w celu odmówienia seksu, czy to w celu wymuszania czułości i opieki.

Na poziomie ciała miesiączką sterują współdziałające ze sobą hormony – żeński estrogen i męski gestagen. To współdziałanie odpowiada „seksualności na poziomie hormonalnym”. Jeśli „seksualność hormonalna” zostanie zakłócona, zakłócony zostaje cykl miesięczny. Tego rodzaju zaburzenia leczy się z trudem, podając hormony, gdyż hormony są jedynie materialnymi odpowiednikami męskiej i żeńskiej części duszy. Wyleczenie może nastąpić dopiero w wyniku pogodzenia się ze swoją rolą wynikającą z płci.
To warunek, by móc kiedyś zespolić się ze swoim kontrbiegunem.

Dethlefsen T. Poprzez chorobe do samopoznania

zobacz też

• Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.

• Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.

• Cięcie cesarskie. Czy przebieg porodu ma wpływ na późniejsze życie?

• Ulecz swoje ciało !

• Śmiech to życie

• Stres i napięcie = początek choroby

Reklama

Zmartwychwstanie

13 Poniedziałek Kwi 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 48 Komentarzy

Tagi

Lyall, martwi, martwy, nieżywi, odzyskanie świadomości, ożycie, ożywienie, powstanie z martwych, Watson Lyall, zmartwychwstanie, zombie, Świadomość, śmierć

zmarwychwstanie
Błąd Romea – jak wiadomo uznał on Julię za nieżywą – nie należy wcale do rzadkości i nie jest tylko przywilejem szaleńczo zakochanych kochanków z Werony.
Popełniali go nawet najsłynniejsi specjaliści w dziedzinie anatomii. W połowie XVI wieku, będąc u szczytu swej kariery, Andreas Vesalius dokonywał właśnie sekcji zwłok hiszpańskiego szlachcica, kiedy ciało jego nagle ożyło.
Okaleczony Don powrócił całkowicie do zdrowia, ale Vesaliusa oddano pod sąd Inkwizycji, który za tę pomyłkę skazał go na karę śmierci. Po jakimś czasie mówiono, że sam Wielki Inkwizytor odzyskał przytomność na stole operacyjnym innego adepta anatomii, lecz tym razem pomyłkę odkryto za późno.
Inni mieli więcej szczęścia.
Ksiądz Schwartz, jeden z pierwszych misjonarzy na Bliskim Wschodzie, powstał z martwych w Delhi na dźwięk swego ulubionego hymnu. Parafianie oddający ostatnią posługę zmarłemu zorientowali się, że popełnili błąd, posłyszawszy głos z trumny, który przyłączył się do chóru. Nicephorus Glycas, grecko-prawosławny biskup z Lesbos, wywołał podobną konsternację wśród swoich wiernych. Po dwóch dniach leżenia na katafalku w kościele w Methymni, w pełnym episkopalnym ubiorze liturgicznym, usiadł nagle jak na metropolitalnym tronie, spojrzał na szereg zaskoczonych żałobników i domagał się wyjaśnienia powodów, dla których mu się tak przyglądają.

Podobne doniesienia znajdujemy w “Dialogach” Platona, w “Żywotach” Plutarcha oraz u Pliniusza Starszego, nie jest to zatem jedynie pomyłka historyczna. W 1964 roku została przerwana sekcja zwłok w nowojorskiej kostnicy przy pierwszym nacięciu skalpelem, po którym pacjent poderwał się nagle i złapał chirurga za gardło. Doktor przypłacił swoją pomyłkę życiem: zmarł na skutek odniesionego w tym momencie szoku.
Termin “autopsja” oznacza dosłownie “widzieć na własne oczy”, lecz w niektórych przypadkach tak trudno wydać nieomylne orzeczenie śmierci, iż w większości krajów obowiązuje zakaz pospiesznego grzebania zmarłych. Włoski poeta Francesco Petrarka leżał w Ferrarze rzekomo martwy przez 24 godziny i pochowano by go po upływie wyznaczonego przez lokalne władze czasu, czyli w zaledwie cztery godziny później, gdyby nagła zmiana temperatury nie sprawiła, że usiadł nagle na łóżku. Zwrócił wówczas uwagę służącym na panujący w pokoju przeciąg.
Żył jeszcze trzydzieści lat, w trakcie których powstała część jego najsławniejszych sonetów. W niektórych krajach kostnice wyposażone zostały nawet – na wszelki wypadek – w poczekalnie. W Monachium znajduje się olbrzymi gotycki budynek, w którym kładziono niegdyś zmarłych w długich rzędach, łącząc ich ze sobą sznurami wiodącymi do dzwonu w głównym pomieszczeniu dozorcy. Widocznie zakłócano mu sen na tyle często, że takie urządzenie warte było zachodu.

Oczywiście, ciało nie może leżeć zbyt długo bez pochówku, toteż od dawna próbowano wynaleźć różne testy w celu uniknięcia pomyłek. Jednym z najstarszych było przykładanie zapalonego stożka do różnych części ciała, zgodnie ze słusznym założeniem, iż po ustaniu cyrkulacji krwi nie powinny pojawić się na skórze pęcherze. Metoda ta okazała się niezwykle przydatna w przypadku Luigi Vittoria, karabiniera na służbie u papieża Piusa IX. W Rzymskim Szpitalu uznano by go już za zmarłego na astmę, gdyby drugi, bardziej sceptyczny lekarz nie przyłożył do jego twarzy płomienia. Luigi wzdrygnął się i odzyskał przytomność. Potem podjął ponownie swą służbę w Watykanie, lecz do końca życia nosił na twarzy “memento mori” w postaci blizny po oparzeniu trzeciego stopnia na nosie.

Doktor Icard z Marsylii zaproponował bardziej nowoczesną wersję tego testu. Wstrzykiwał mianowicie rozcieńczony roztwór fluoresceiny, która powoduje okresowe, zielone zabarwienie rogówki oka u żyjących pacjentów, lecz nie wywołuje żadnych zmian już po ich śmierci. W Stanach Zjednoczonych do rozstrzygania wątpliwości używano atropiny, powodującej u żyjących rozszerzenie źrenicy oka. W Wielkiej Brytanii lekarze eksperymentują obecnie z prostym, składanym kardiografem, który rejestruje nawet najsłabszą działalność serca. Kiedy 26 lutego 1970 roku zastosowano po raz pierwszy to nowe urządzenie w kostnicy w Sheffield, wykryto przy jego pomocy ślady życia u dwudziestotrzyletniej dziewczyny, którą uprzednio uznano za zmarłą na skutek przedawkowania narkotyków.

Istnieje dużo godnych zaufania testów, lecz problem polega na tym, że negatywny wynik nie ma właściwie żadnego znaczenia. W samej Anglii tymczasem ponad sześćset tysięcy ludzi umiera rocznie bez przeprowadzenia jakichkolwiek testów potwierdzających faktyczny zgon. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że nawet w krajach, takich jak Anglia, gdzie śmierć musi być oficjalnie poświadczona i rejestrowana, znaczna ilość ludzi może być grzebana przedwcześnie. Według jednej z hipotez liczba ta wynosi w Anglii i Walii aż 2700 osób rocznie, lecz należy tu zaznaczyć, że takiego oszacowania dokonano z końcem XIX wieku, kiedy strach przed pochowaniem żywcem sięgał szczytów.

Powieściopisarz angielski William Wilkie Collins miał zwyczaj zostawiać co wieczór przy łóżku notatkę, wymieniając w niej odpowiednie środki ostrożności, które miano by zastosować przed uznaniem go za zmarłego. Hans Christian Andersen nigdy nie wychodził z domu bez podobnej informacji w kieszeni. Pułkownik Korpusu Medycznego Armii Stanów Zjednoczonych Edward Vollum zaproponował, aby każdy, kogo chowają bez balsamowania, posiadał w zasięgu ręki butelkę chloroformu. Książę Karnice-Karnicki, szambelan na dworze cara Aleksandra III, wynalazł bardziej humanitarne urządzenie. Składało się ono z rury wiodącej z trumny do pudełka na powierzchni, którego nie można było otworzyć z zewnątrz, lecz które otwierało się natychmiast przy pierwszych oznakach życia wewnątrz, umożliwiając dopływ świeżego powietrza. Wysuwała się też z niego tyczka zakończona chorągiewką, uruchamiany był dzwonek i zapalało się światło sygnalizując potrzebę wezwania pomocy. Książę zamierzał produkować te maszyny na sprzedaż dla cmentarzy, które użyczałyby je świeżo pochowanym zmarłym na próbny okres czternastu dni.101

Powodem tej paniki była, jak się zdaje, działalność grupy zawodowych porywaczy ciał, zwanych Ludźmi Zmartwychwstania. Ci przedsiębiorczy przestępcy wykopywali w Anglii świeżo pochowane trupy i sprzedawali je towarzystwu medycznemu Barber Surgeons Company, które oficjalnie otrzymywało rocznie tylko cztery ciała, toteż płaciło najwyższe ceny za dodatkowych osobników bez żadnych kłopotliwych pytań. Handel ten wyszedł na jaw w 1824 roku, kiedy John Macintyre, uznany uprzednio za zmarłego i pochowany na cmentarzu parafialnym w miejscowości, z której pochodził, obudził się nagle na stole w prosektorium londyńskiej szkoły medycznej, gdy nóż instruktora naciął mu pierś.77 Po przeprowadzeniu śledztwa zaczęto na cmentarzach ustawiać straże dla upewnienia się, że świeżo pogrzebani pozostaną na swoim miejscu, lecz wkrótce dowiedziano się o kilku następnych przedwczesnych pogrzebach.

W 1856 roku odkryto mogiłę człowieka, z której dobywało się stukanie, jednakże uzyskanie zezwolenia od księdza i policji na otwarcie trumny trwało tak długo, że zanim ekipa ratownicza zdołała to uczynić, mieszkaniec jej był już faktycznie martwy. O tym, że pochowano go żywcem, świadczyły ślady samopogryzienia na rękach i ramionach nieszczęśnika. W 1893 roku, na wiadomość o hałasie dobiegającym z jednego z grobów, postanowiono ekshumować z niego młodą kobietę, która najwidoczniej zmarła w ostatnich miesiącach ciąży. Znaleziono ją w odzieży zakrwawionej i poszarpanej wskutek szaleńczego wysiłku uwolnienia się z trumny, podczas którego doszło również do narodzin dziecka. Niestety, walka ta zakończyła się śmiercią obojga przez uduszenie.

W czasach wojny i zarazy, kiedy tysiące ciał trzeba było jak najszybciej pochować, wiele osób zostało pogrzebanych żywcem. Kiedy wiedza medyczna była szczątkowa albo wręcz nie istniała, takie rzeczy musiały zdarzać się często. Wydawałoby się więc, iż dzisiaj – kiedy orzeczenia zgonu wydaje dyżurujący lekarz, a pogrzeby organizowane są przez profesjonalne zakłady pogrzebowe – pomyłki tego typu powinny być niemożliwe. A jednak 11 grudnia 1963 roku, kiedy Elsie Waring zasłabła w swym domu w Londynie i została odwieziona do szpitala w Willesden, trzech lekarzy orzekło jej zgon. Wszelako w dziesięć godzin później, kiedy wkładano ją do trumny w publicznej kostnicy w Kilburn, pani Waring westchnęła głęboko i ponownie zaczęła oddychać.294
Podobne pomyłki popełniane są nieustannie i zdarzać się będą nadal, ponieważ różnice pomiędzy życiem a śmiercią zaciera nasza obecna nieumiejętność precyzyjnego zdefiniowania tych stanów.
W pierwszej części mniejszej pracy postaram się zatem przeanalizować nasze poglądy na życie i śmierć, przedstawiając je z pewnej biologicznej perspektywy.

Wstęp do książki – Biologia śmierci, Watson Lyall

Powiązane

• Doświadczenia z pogranicza śmierci

• Czy śmierć jest największym złem?

• Cykle życia i śmierci – Twoje istnienie.

• Czemu boimy się śmierci?

• Czy przeraża Cię Pustka?

Zagubieni – wizja społeczeństwa wg Osho

10 Wtorek Mar 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 4 Komentarze

Tagi

akceptacja, Amerykanie, ciało, dobytek, dostatek, gonitwa, lęk, lęk przed śmiercią, lęk przed życiem, osho, pieniądze, równowaga, społeczeństwo, szaleństwo, wieczna młodość, Świadomość, śmierć, życie

mezczy

Jeśli jesteś pusty od środka, usiłujesz zgromadzić jak najwięcej akcesoriów wokół siebie. Może to zwieść innych, ale ciebie nie wypełni.
Choć czasem może zwieść i ciebie, ponieważ nawet własne kłamstwo, powtarzane wiele razy, zaczyna wyglądać jak prawda.
Jednak nie czujesz się spełniony, zadowolony.
Amerykanie starają się cieszyć życiem, ale wygląda na to, że wcale im się nie udaje.
Pamiętaj: jeśli będziesz podejmował wysiłki, aby się cieszyć, nic ci z tego nie wyjdzie.
Kiedy będziesz próbował osiągnąć szczęście, przegapisz je.

Wysiłek przy osiąganiu szczęścia to absurd, ponieważ szczęście tu jest.
Nie możesz go osiągnąć. Nic nie rób, po prostu zgódź się na nie. Ono jest we wszystkim, co cię otacza  wewnątrz, na zewnątrz, tylko szczęście. Nic poza nim nie jest prawdziwe.

Obserwuj, patrz głęboko w głąb świata, drzew, ptaków, rzek, w głąb gwiazd, Księżyca i Słońca, w głąb ludzi, zwierząt patrz głęboko: egzystencja składa się z radości, szczęścia. Z błogości. Niczego nie trzeba robić. Podejmowanie wysiłku stałoby się przeszkodą. Zrelaksuj się, a poczujesz, jak szczęście cię wypełni; rozluźnij się, a pojawi się w tobie; odpręż się, a otoczy cię ze wszystkich stron.

Amerykanie są spięci. Napięcie wzrasta, gdy za czymś gonisz.
Odprężenie pojawia się, gdy się na coś godzisz. Amerykanie gonią, ścigają, próbują wydobyć coś z życia, próbują je wyciskać. Niewiele z tego nie wynika, ponieważ nie jest to dobra droga.
Nie możesz wycisnąć życia; musisz się mu poddać.
Życia się nie podbija.
Musisz być na tyle odważny, żeby dać mu się pokonać. Tutaj przegrana jest zwycięstwem, a wysiłek, aby wygrać za wszelką cenę, będzie niczym innym, jak twoją ostateczną, całkowitą porażką.

Nie możesz podporządkować sobie życia, ponieważ część nie może ogarnąć całości. To tak, jakby mała kropelka wody próbowała zdobyć ocean. Owszem, kropelka może wpaść do oceanu i stać się jego częścią, ale nie może go pokonać. Właściwie to wpadnięcie do oceanu, stopienie się z oceanem jest drogą do zwycięstwa.

Amerykanin próbuje odnaleźć szczęście, stąd jego nadmierna, wręcz obsesyjna troska o ciało. Przekroczyła granice troski, stała się obsesją: człowiek wtedy nieustannie myśli o ciele, robi to i tamto, wszystko, co mu tylko wpadnie do głowy. Wkłada wiele wysiłku, aby znaleźć kontakt ze szczęściem poprzez ciało. To jest niemożliwe.

A zresztą  umysł Amerykanina jest nastawiony na rywalizację. Niekoniecznie naprawdę kochasz swoje ciało; być może tylko rywalizujesz z innymi. Ponieważ inni coś robią, ty też musisz to robić. Umysł Amerykanina jest najpłytszym i najbardziej ambitnym umysłem, jaki kiedykolwiek istniał na świecie. I jest to najbardziej rozpowszechniony rodzaj umysłu w obecnym świecie.
Właśnie dlatego biznesmen stał się w Ameryce synonimem wszystkiego, co najlepsze i najważniejsze. Wszystko inne stało się tłem. Biznesmen, człowiek kontrolujący pieniądze, jest najwyższym wzorcem.
W Indiach za taki wzorzec byli uważani bramini  poszukiwacze Boga.
W Europie stanowiła go arystokracja  dobrze wychowana, wyedukowana, akuratna, zestrojona z subtelnymi niuansami życia: muzyką, sztuką, poezją, rzeźbą, architekturą, tańcem klasycznym, językami, greką i łaciną. Najbardziej cenionym wzorcem była w Europie arystokracja, która przez wieki nasiąkała szacunkiem dla wyższych wartości w życiu. W Rosji Sowieckiej narzuconym i propagowanym wzorcem był posłuszny, zapracowany, uciskany proletariusz.
W Ameryce najbardziej szanowani są biznesmeni, ci którzy kontrolują pieniądze.

Pieniądze to dziedzina najszerzej pozwalająca na konkurencję.
Nie musisz być kulturalny, wymaga się jedynie pieniędzy. Nie musisz znać się na muzyce, na poezji. Nie musisz niczego wiedzieć o literaturze starożytnej, historii, religii, filozofii. Jeżeli masz pokaźną sumkę w banku, to jesteś kimś ważnym.
Właśnie dlatego mówię, że jest to najpłytszy umysł, jaki kiedykolwiek istniał. I ten umysł zmienił wszystko w handel, w ciągłą rywalizację.
Nawet jeśli nabywasz Van Gogha lub Picassa, nie robisz tego dla Picassa.
Kupujesz, ponieważ twoi sąsiedzi też kupili. Mają obraz Picassa u siebie w salonie, więc jakże ciebie miałoby na podobny nie stać? Musisz go mieć. Możesz nic o nim nie wiedzieć  nawet, w jaką stronę go powiesić, gdzie góra, gdzie dół; a u Picassa czasem trudno się zorientować, czy obraz wisi poprawnie, czy też do góry nogami.
Możesz nie wiedzieć, czy jest to oryginalny Picasso, czy nie. Możesz wcale na niego nie patrzeć, ale ponieważ inni go mają i o nim mówią, ty również musisz pokazać swoją klasę.
Po prostu pokazujesz swoje pieniądze.

Wszystko, co jest drogie, jest ważne; cokolwiek jest drogie, uznawane jest za ważne. Pieniądze i sąsiedzi stanowią jedyne kryteria przy podejmowaniu decyzji. Ważne jest, jakie mają samochody, domy, obrazy, gadżety. Ludzie mają w łazienkach sauny niekoniecznie dlatego, że kochają swoje ciało, lecz dlatego, że trzeba „to” mieć  wszyscy „to” mają. Jeśli nie masz, wyglądasz na biedaka. Jeśli wszyscy mają domy na wzgórzach, ty również musisz taki mieć. Możesz nie wiedzieć, jak docenić ten krajobraz, możesz się tam po prostu nudzić. Albo możesz zabierać ze sobą radio i telewizor i słuchać tych samych audycji, których słuchałeś w domu, oglądać te same programy, które oglądałeś w domu. Co za różnica, czy siedzisz w górach, czy we własnym pokoju? Ale inni to mają. Garaż na cztery samochody jest konieczny; inni takie mają. Możesz wcale nie potrzebować czterech samochodów.
[…]

Obserwowałeś kiedyś dziecko, które biega, krzyczy, tańczy bez powodu  chociaż niczego nie ma?

Jeśli je spytasz, dlaczego tak się cieszy, nie będzie w stanie ci odpowiedzieć.
Pomyśli, że jesteś wariatem.
Czy potrzebny jest powód, aby być szczęśliwym?
Będzie zszokowane, że w ogóle o to pytasz.
Wzruszy ramionami i dalej będzie śpiewać i tańczyć.

Dziecko nie posiada niczego. Nie jest jeszcze premierem, nie jest prezydentem Stanów Zjednoczonych, nie jest Rockefellerem. Niczego nie posiada  może z wyjątkiem kilku muszelek i kamyków zebranych na plaży, to wszystko.

Życie Amerykanina kończy się wraz z nadejściem śmierci. Gdy umiera ciało, umiera Amerykanin. Stąd ogromny strach przed śmiercią. Ze względu na ten strach Amerykanin stara się przedłużyć swoje życie, czasem do absurdalnego wieku.
Jest wielu Amerykanów, którzy wegetują w szpitalach i instytutach psychiatrycznych.
Nie żyją  minęło już dużo czasu, odkąd umarli.
Lekarze, lekarstwa, nowoczesna aparatura  to wszystko zarządza ich ciałami. W jakiś sposób nadal funkcjonują.

Strach przed śmiercią jest tak olbrzymi: gdy raz odejdziesz, odejdziesz na zawsze, nic nie przetrwa.

Amerykanie wierzą w ciało i nic poza tym.
Jeśli tak myślisz, będziesz bardzo nieszczęśliwy.
Po pierwsze, zawsze będziesz bał się śmierci, a ten, kto boi się umrzeć, boi się również żyć.
Życie i śmierć są tak powiązane, że jeśli boisz się umrzeć, zaczniesz również bać się żyć.

To życie przynosi śmierć, więc jeśli boisz się śmierci, jak możesz naprawdę pokochać życie?

Strach zawsze będzie obecny. To życie przynosi śmierć; nie możesz żyć całkowicie. Jeśli śmierć jest końcem dla wszystkiego, jeśli tak uważasz, to twoje życie upłynie na pośpiechu i pogoni. Ponieważ zbliża się śmierć, nie możesz pozwolić sobie na cierpliwość.
Stąd amerykańska mania szybkości: wszystko musi być zrobione szybko, ponieważ zbliża się śmierć, więc zrób jak najwięcej rzeczy, zanim umrzesz. Postaraj się wypchać siebie jak największą liczbą doświadczeń, zanim umrzesz, ponieważ gdy będziesz martwy, będziesz martwy.

To stwarza poczucie bezsensowności i udrękę, lęk.
Jeśli nic nie uratuje ciała, cokolwiek robisz, jest płytkie, nie daje satysfakcji.
Jeśli śmierć jest końcem i nic nie przetrwa, to i życie nie może mieć żadnego znaczenia.
Jest „opowieścią idioty, pełną wrzasku i złości, bez najmniejszego znaczenia”.

Człowiek świadomy wie, że znajduje się w ciele, ale ciałem nie jest. Kocha swoje ciało; ono jest jego miejscem zamieszkania, jego domem. Nie postępuje wbrew ciału, bo głupotą jest działać na szkodę własnego domu, ale nie jest też materialistą. Jest ziemski, ale nie jest materialistą. Jest realistą, ale nie materialistą.

Wie, że kiedy umierasz, to tak naprawdę nic nie umiera.
[…]
Człowiek świadomy żyje w ciele, kocha swoje ciało, czci je, ale sam nie jest ciałem.
Wie, że ma w sobie coś, co przetrwa każdą śmierć.
Wie, że ma w sobie coś, co jest wieczne, i czas nie może tego zniszczyć.
Doszedł do tego przez medytację, miłość, modlitwę. Odczuwa to wewnątrz siebie. Nie boi się.
Nie boi się śmierci, ponieważ wie, czym jest życie.

Nie goni za szczęściem, ponieważ wie, że Bóg zsyła mu miliony okazji; on musi tylko nie przeszkadzać.
Czy nie widzisz, że drzewa są przytwierdzone do podłoża? Nie mogą donikąd pójść, a mimo to są szczęśliwe. Nie mogą gonić za szczęściem, nie mogą wyruszyć na poszukiwanie szczęścia. Są przytwierdzone do ziemi, nie mogą się ruszyć, ale czy nie widzisz szczęścia? Czy nie widzisz ich radości, gdy pada deszcz, ich ogromnego zadowolenia, gdy wieje wiatr? Czy nie czujesz, jak tańczą? Są przytwierdzone, nigdzie nie chodzą, lecz życie przychodzi do nich.
Wszystko przychodzi  ty tylko stwarzasz możliwość; wszystko przychodzi samo  ty dopuszczasz to do siebie albo nie.
Życie jest gotowe przydarzać się ci.
Ale tworzysz tyle barier… Największą z nich jest pogoń. Ponieważ gonisz i biegasz, kiedy życie puka do twoich drzwi, nigdy cię nie zastaje. Zawsze jesteś gdzieś indziej.
Ścigasz życie, ono goni za tobą i nigdy się nie spotykacie.
Bądź… po prostu bądź, czekaj i zachowaj cierpliwość.

Osho, Równowaga ciała i umysłu

Powiązane

• Uwikłani w kulturę, tradycję, patriotyzmy…

• Źródło natchnienia jest w Tobie

• Nie możesz zgubić drogi

• Wybieraj swój świat świadomie

• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?

Świadomość hara – początek i koniec życia

18 Czwartek Wrz 2008

Posted by ME in Medytacja, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 1 komentarz

Tagi

apteka dla duszy, centrum ciała, hara, integracja, jedność, Medytacja, osho, ośrodek równowagi, scentrowanie, wolność, Świadomość, śmierć, środek ciężkości, życie


Gdy nie masz nic do roboty, po prostu usiądź w ciszy, zagłęb się w sobie i skup na brzuchu – na centrum, zwanym hara, pięć centymetrów pod pępkiem – i pozostań tam. Doprowadzi to do silnego ześrodkowania twoich energii życiowych. Wystarczy, abyś skupił na nim uwagę, a już zacznie działać. Poczujesz, jakby całe życie poruszało się wokół tego centrum.

To w hara życie rozpoczyna się i kończy.
Wszystkie inne ośrodki energetyczne naszego ciała znajdują się daleko; hara jest dokładnie w centrum. To tu jesteśmy zrównoważeni i zakorzenieni. Dlatego gdy człowiek zdaje sobie sprawę z istnienia hara, zaczyna się dziać wiele rzeczy, np. im bardziej pamiętasz o hara, tym mniej myślisz. Automatycznie będziesz myślał coraz mniej, ponieważ energia nie będzie płynąć do głowy, lecz do hara. Im więcej myślisz o hara, im bardziej się w nim koncentrujesz, tym większa dyscyplina narasta w tobie.

Przychodzi to naturalnie; nie forsuj tego. Im większą masz świadomość ośrodka hara, tym mniej będziesz bał się życia i śmierci, ponieważ to on jest ośrodkiem życia i śmierci.

Gdy się z nim zestroisz, będziesz mógł żyć odważnie. Wypływa z niego odwaga – mniej myślenia, więcej ciszy, mniej momentów niekontrolowanych, naturalna dyscyplina, odwaga, zakorzenienie i ugruntowanie.

Nocna przystań
Jeśli czujesz w sobie rozchwianie w lewo i w prawo i nie wyczuwasz, gdzie znajduje się twój środek ciężkości, oznacza to, że straciłeś kontakt z ośrodkiem hara. Musisz go odzyskać.
Wieczorem połóż się przed snem na łóżku, ułóż dłonie pięć centymetrów poniżej pępka i delikatnie naciskaj. Zacznij oddychać głęboko. Poczujesz, jak centrum to przesuwa się w górę i w dół wraz z oddechem. Skup w nim całą swoją energię, tak jakbyś się kurczył do rozmiarów tego niewielkiego ośrodka skoncentrowanej energii. Rób to przez dziesięć, piętnaście minut i zaśnij.
Możesz też zasnąć w trakcie ćwiczenia – bardzo dobrze.
Wtedy przez całą noc utrzyma się to ześrodkowanie.
Raz za razem nieświadomość porusza się i koncentruje w tym miejscu. Dzięki temu przez całą noc bez twojej wiedzy na wiele sposobów będziesz nawiązywał z nim kontakt.
Rano, w momencie, w którym poczujesz, że sen się skończył, nie otwieraj oczu. Ponownie ułóż dłonie [poniżej pępka], naciskaj i oddychaj. Ponownie poczuj punkt hara. Rób tak przez dziesięć, piętnaście minut przed wstaniem. Powtarzaj ćwiczenie każdej nocy i każdego ranka. Po trzech miesiącach poczujesz się ześrodkowany.
Posiadanie centrum jest sprawą zasadniczą. Bez niego człowiek czuje się rozczłonkowany.
Nie jest scalony, jest jak huśtawka – zbiorowisko kawałków, a nie jedność, nie gestalt.
To bycie w kiepskiej formie – bez centrum człowiek może się jakoś powlec przez życie, ale nie może kochać. Bez centrum jesteś w stanie wykonywać rutynowe czynności, ale nigdy nie będziesz kreatywny. Będziesz żył minimalnie; maksimum nie będzie dla ciebie dostępne. Jedynie dzięki ześrodkowaniu człowiek może żyć w pełni, sięgać zenitu, szczytu, punktu kulminacyjnego – a tylko to jest życiem, prawdziwym życiem.

OSHO Apteka dla duszy

Powiązane posty

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja a palenie papierosów

• Myśleć czy medytować…

• Czy Twoje życie ucieka?

• Medytacja a egoizm

• Dzień Uwagi

• Wyostrz swoją uwagę

Doświadczenia z pogranicza śmierci

19 Wtorek Sier 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 16 Komentarzy

Tagi

doświadczenia, pamięć, pogranicze śmierci, przebudzenie, przeżycia z pogranicza śmierci, ritchie, transformacja, wspomnienia, Świadomość, śmierć, śmierć kliniczna


Fragment :Jean Ritchie – Doświadczenia z pogranicza śmierci

Doświadczenie z pogranicza śmierci zaczyna się od tego, że człowiek uświadamia sobie, iż nie żyje, choć nie wszyscy z którymi przeprowadzano rozmowy zdawali sobie z tego jasno sprawę. O pewnych zagadnieniach po prostu „wiedzieli”, nie będąc świadomi, skąd się ta ich wiedza bierze.
Jak mówią, była to bardziej kwestia odczuwania niż myślenia. Tak po prostu było i w tych kategoriach postrzegali wtedy świat. Na ogół orientowali się, że nie żyją, jednak to ich nie niepokoiło.
Potem czuli się tak, jakby wychodzili ze swojego ciała i unosili się w powietrzu. Oczywiście, jak zawsze, istnieją pewne rozbieżności co do dokładnego przebiegu przeżycia, ale w przeważającej większości nasi rozmówcy twierdzili, że czuli się tak, jakby opuszczali swoje ciała i szybowali w górę.
Byli spokojni, opanowani i szczęśliwi.
Wszystkie ich ziemskie zmartwienia i kłopoty przeminęły. Zniknął też cały ból (trzeba pamiętać, że wielu spośród nich zaznało niemałych cierpień związanych z chorobami i urazami, które doprowadziły ich na granicę śmierci), a na jego miejsce pojawiło dobre samopoczucie. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że ludzie niepełnosprawni przestawali odczuwać swoje kalectwo. Nawet niewidomi „widzieli” tak jak inni.
Niektórzy – stanowią oni zdecydowaną mniejszość – czuli, że otrzymują drugie ciało, o takich samych rozmiarach i kształtach jak to, które właśnie opuścili. Ale wielu z nich nie zdaje sobie nawet sprawy z tego, jak wyglądają.
Wszyscy są jednak przekonani, że ich prawdziwe ,Ja” opuściło ziemską powłokę. Trudno im dokładnie wyrazić czy opisać ten stan.
Jedna z osób przedstawiła to tak: „Ciało, które znajdowało się na dole, było jakby powłoką i raczej przypominało noszony przeze mnie niegdyś stary płaszcz. Za to moje prawdziwe ja, esencja mojej istoty, moja dusza, mój duch, moja osobowość – jakkolwiek byś to nazwał – znajdowało się pod sufitem”.

Potem ludzie ci odkrywali, że mogą spojrzeć w dół ze swego punktu obserwacyjnego ulokowanego w górze (zazwyczaj znajduje się on równo pośrodku, ale czasem z boku lub w rogu pokoju). Odnoszą wrażenie, jakby lewitowali tuż pod sufitem.
I oglądają samych siebie. Na tym etapie spostrzegają rzeczy, o których w żaden inny sposób by się nie dowiedzieli, gdyby tylko leżeli nieprzytomni na łóżku. Widzą własne ciało, widzą, jak lekarze i pielęgniarki pochylają się nad nimi lub, jeśli ulegli przedtem wypadkowi, jak strażacy i sanitariusze próbują ich wydostać z rozbitego samochodu.
Zwykle potrafią nawet powtórzyć, o czym rozmawiali ci, którzy ratowali im życie.
Czasem pacjenci mogą nawet zaglądać do innych sal. Klasyczny już opis takiego przypadku pochodzi z 1963 roku, kiedy nie zajmowano się jeszcze naukowo śmiercią kliniczną. Relacja pochodzi od kobiety, która znalazła się w szpitalu z powodu ostrego zapalenia otrzewnej. Oddział szpitalny przypominał kształtem literę „L” i dlatego pacjentka ta nie mogła ze swojego łóżka widzieć tego, co działo się za rogiem.
„Pewnego ranka poczułam, że unoszę się i szybuję wysoko w górę, a kiedy otworzyłam oczy, zorientowałam się, że patrzę na innych pacjentów z pewnej wysokości. Zobaczyłam siebie ułożoną na poduszkach -byłam bardzo blada i chora. Przyglądałam się pielęgniarce i siostrze zakonnej, które spieszyły do mnie z tlenem. Potem już wszystko zmieniło się w jakąś pustkę.
Obraz kolejny przyszedł dopiero po pewnym czasie. Pamiętam, że kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam pochyloną nade mną siostrę. Powiedziałam jej, co się stało. Z początku myślała, że majaczę. Ale ja mówiłam wyraźnie: «Na łóżku siedzi tęga kobieta z obandażowaną głową i robi coś na drutach z niebieskiej wełny. Ma bardzo czerwoną twarz». To siostrą po prostu wstrząsnęło, ponieważ wspomniana kobieta przeszła operację sutka i wyglądała tak, jak ją opisałam. Nie mogła wstawać z łóżka, tak samo zresztą jak i ja. Dopiero kiedy opowiedziałam siostrze o dalszych szczegółach, na przykład o godzinie na zegarze ściennym, który zresztą się zepsuł, udało mi się ją przekonać, że naprawdę zdarzyło się coś dziwnego”.

Następnym etapem doświadczenia z pogranicza śmierci jest tunel.
Ta część podróży odbywanej ku śmierci jest najlepiej znana, ale tak samo jak i poprzednio nie każdy jej doświadcza. Niektórzy opisują ciemność, w której nie ma żadnego tunelu. Inni opisują sytuacje, które w symboliczny sposób nawiązują do tunelu: drogi przez spadziste górskie przełęcze, długie korytarze itd. Zazwyczaj moi rozmówcy uważali, że przeszli tym tunelem, ale częściej szybowali w nim z dużą prędkością.

Potem pacjenci spostrzegają światło.
Znajduje się ono na końcu tunelu i każdy, kto je widział, ma trudności z jego opisaniem. Najczęściej mówią, że było ono ,jasne i delikatne” albo „delikatne, lecz mocne”, ale za każdym razem „piękniejsze od czegokolwiek, co do tej pory widziałem”. Niektórzy sądzą, że światło to miało w sobie barwy tęczy, które też są opisane jako niewiarygodnie piękne.

Na końcu tunelu pacjenci wchodzą w krąg światła. Może znajdować się tam bariera, przed którą jedni się zatrzymują, a drudzy przekraczają. Część rozmówców mówi, że po wyjściu z tunelu doszła do bariery, drzwi lub też bramy. Relacje o tym, co znajduje się za tunelem, bardzo się różnią, ale jedno podstawowe określenie pozostaje wspólne dla wszystkich opisów: tam jest pięknie. Przymiotnika tego nader chętnie i często używają moi rozmówcy -twierdzą, że tego, co widzieli, nie daje się najczęściej opisać zwykłymi słowami, a „piękny” to jedyne określenie, które choć trochę pomaga im przekazać swe odczucia.

Po wyjściu z korytarza niektórzy widzą jedynie „piękny” krajobraz, inni spotykają ludzi. Wielu z nich już w tunelu natknęło się na zmarłych przyjaciół i krewnych. Nieliczni zostali zaprowadzeni do tunelu przez któregoś ze swoich bliskich. Jednak prawdziwe spotkania i rozmowy ze zmarłymi odbywają się dopiero po wyjściu z tunelu. Sposób i charakter rozmowy bywają bardzo różne. Niektórzy ucinają sobie normalne, codzienne pogawędki, podczas gdy inni po prostu „dowiadują się” o tym, o czym w normalnych warunkach by nie rozmawiali -tu jednak nie pada żadne słowo.

Czasami moim rozmówcom prezentowano jakby „przegląd” uczynków z całej ich egzystencji.
Widzieli krótkie fragmenty najważniejszych zdarzeń w ich życiu -stąd zapewne wzięło się powiedzenie: „w mgnieniu oka ujrzał całe swoje dotychczasowe życie”. Czasami „przegląd” ów odbywa się w obecności osoby lub ducha, który zdaje się to wszystko oglądać.
Niektórzy z moich interlokutorów spotkali ludzi, których nie znali.
Czasem osoby te opisywano jako „anioły” albo „duchy”.

Rozmówcy opowiadali, że czekała na nich jakaś najwyższa istota -określali ją jako „istotę świetlistą”, bo zazwyczaj nie miała ona fizycznego kształtu, a tylko poświatę, z której emanowało poczucie siły i dobra. Rozmawiali z tą boską istotą, często bez użycia słów, inni tylko ją widzieli lub odczuwali jej obecność.

W pewnym momencie (może się to zdarzyć kiedykolwiek podczas opisywanych wydarzeń) następuje „odesłanie” człowieka z powrotem do jego ciała. Czasem człowiek, którego moi rozmówcy tam spotykali, odsyłał ich z powrotem, czasem po prostu słyszeli oni głos, który nakazywał im powrót. Często padały wówczas słowa: ,jeszcze nie nadszedł twój czas”. Niektórym kazano powrócić dlatego, że nie załatwili na ziemi swoich spraw.

Wielu z nich sądzi, że sami spowodowali swój powrót poprzez skoncentrowanie myśli na tym, co pozostawili za sobą. Działo się tak zwłaszcza w przypadku rodziców małych dzieci. Jak powiedziała jedna kobieta: „Gdyby zdarzyło się to dzisiaj, chętnie bym tam poszła. Ale wtedy wiedziałam, że dzieci mnie potrzebują”.

Większość moich rozmówców nie zdawała sobie sprawy z tego, że wróciła z tej podróży. Czuli tylko, że znaleźli się z powrotem w swoim ciele. Niektórzy zapamiętali moment powrotu do cielesnej powłoki.

Prawie wszyscy ludzie, którzy przeżyli doświadczenie z pogranicza śmierci, zmienili się pod jego wpływem – przestali przywiązywać wagę do spraw materialnych, stali się bardziej troskliwi dla bliskich, bardziej zainteresowani sprawami duchowymi.
Nikt z nich nie boi się już śmierci.
Tylko niewielka część osób, stanowiąca mniej niż 3 procent, ma nieprzyjemne wspomnienia związane z przejściem przez śmierć kliniczną.

Bezpośrednio po publikacji praca doktora Moody’ ego została uznana przez świat medycyny za kontrowersyjną. Lekarze niejednokrotnie oskarżali go o to, że zebrał opisy halucynacji. Twierdzono, że relacje przekazane w jego książce nie mogą być udowodnione.
To prawda, nie sposób dostarczyć dowodów, jakie mogłaby zaakceptować nauka, ponieważ doświadczenia z pogranicza śmierci nie dają się ulokować w laboratorium i obejrzeć pod mikroskopem.
Jednak z całą pewnością można wyeliminować halucynacje: psychiatrzy zajmujący się pacjentami, których choroby psychiczne wywołują halucynacje, wiedzą, że dwaj pacjenci nigdy nie mają takich samych halucynacji, nie zapamiętują ich oni tak jak ci, którzy przeżyli doświadczenia z pogranicza śmierci. Halucynacje są chaotyczne i nieprzewidywalne.
Wiążą się też zazwyczaj z depresją, rozpaczą lub nienaturalnym podnieceniem, podczas gdy emocjami charakterystycznymi dla ludzi, którzy mają za sobą doświadczenie z pogranicza śmierci, są spokój, opanowanie, pogoda ducha i radość.

Jedną ze zdumiewających cech doświadczenia z pogranicza śmierci jest sposób, w jaki ludziom zapada w pamięć to przeżycie.
Na ogół relacje dotyczące doświadczeń z pogranicza śmierci zostały spisane przez tych, którzy je przeżyli dwa lata przed rozpoczęciem przeze mnie przygotowań do tej książki. Kiedy poprosiłam ich, po tak długiej przerwie, by powrócili do szczegółów ze swoich doznań, za każdym razem otrzymywałam odpowiedzi, które były identyczne z zapisanymi wcześniej. A tych ostatnich nie mieli przed sobą w czasie rozmów ze mną. Ich ustne relacje nie były nawet zbliżone do tych złożonych wcześniej, ale dokładnie takie same.

Jeśli poprosilibyśmy kogoś, by ponownie opowiedział wydarzenia ze swego życia po upływie dwóch lat, okazałoby się, że do tych powtórnych relacji wdarło się sporo nieścisłości. Ludzka pamięć potrafi płatać nie lada figle. Nawet wspomnienia ważnych faktów zacierają się, a szczegóły ulegają zniekształceniu. Aby się o tym przekonać, wystarczy poprosić dwoje ludzi, na przykład męża i żonę, by opowiedzieli o tym samym zdarzeniu, dajmy na to o swoim ślubie. Zaraz się okaże, że jedno pamięta akurat to, o czym drugie zapomniało, i na odwrót, mimo iż przecież byli tam obydwoje.
Jeśli chodzi o sny, bardzo niewielu spośród nas pamięta o nich dłużej niż parę minut po obudzeniu. Rzadko kiedy przez całe życie pozostaje wspomnienie snów, które były na tyle barwne, że na to zasłużyły (przy czym koszmary są zazwyczaj bardziej trwałe od snów przyjemnych). Ale ludzie, którzy przeżyli doświadczenie z pogranicza śmierci, pamiętają o nim zawsze.

Fragment :Jean Ritchie – Doświadczenia z pogranicza śmierci

Powiązane posty:

• Historia człowieka który wrócił z martwych

• Czemu boimy się śmierci?

• Czy przeraża Cię Pustka?

• Czy śmierć jest największym złem?

• Inne spojrzenie na reinkarnację

• Pozwól sobie umrzeć

Pozwól sobie umrzeć…

24 Czwartek Lip 2008

Posted by ME in Medytacja, Świadomość

≈ 49 Komentarzy

Tagi

ciało, de mello, mello, nowa perspektywa, przebudzenie, rozkład, umieranie, wolność, wolność wewnętrzna, Świadomość, śmierć, życie


Często powtarzam, że na to, by żyć naprawdę, trzeba najpierw umrzeć.
Najpierw należy wyobrazić sobie siebie w grobie, by uzyskać przepustkę do życia. Wyobraź sobie, że leżysz w trumnie, w dowolnej pozycji. W Indiach umarli mają podkurczone nogi.
Zdarza się, że w tej pozycji niesie się ich na stos. Czasami jednak leżą. A więc wyobraź sobie, że umarłeś i leżysz martwy. A teraz spójrz na swoje problemy z tej perspektywy.
Czyż wszystko nie ulega zmianie?

Cóż za wspaniała medytacja. Jeśli masz na to czas, powtarzaj ją codziennie. Może brzmi to niewiarygodnie, ale przywróci ci to życie.  Zobacz, jak rozkłada się twoje ciało, zostają jedynie kości, potem proch. Ilekroć o tym mówię, ludzie oburzają się.
– To wstrętne. – Ale co w tym jest takiego wstrętnego?
Taka jest rzeczywistość, na miłość boską.
Wielu z nas jednak nie chce widzieć rzeczywistości.
Nie chce myśleć o śmierci.
Ludzie nie żyją, większość z was nie żyje, jedynie podtrzymujecie swe ciało przy życiu.
To jednak nie jest życie, ale wegetacja. Nie żyjecie tak naprawdę, dopóki nie będzie wam obojętne, czy jesteście żywi czy umarli. Dopiero wtedy żyjecie.
Kiedy jesteście gotowi utracić życie – zaczniecie żyć. Ale jeśli zaczniecie chronić swe życie, jesteście martwi. Kiedy siedzisz na strychu, a ja mówię ci:

– Zejdź na dół – możesz odpowiedzieć:

– O nie, czytałem różne rzeczy o ludziach schodzących ze schodów. Potykają się i łamią karki, to zbyt niebezpieczne.

Albo też nie mogę nakłonić cię do przejścia przez ulicę, ponieważ mówisz:

– Czy wiesz, ilu ludzi zostało przejechanych przechodząc przez jezdnię?

A jeśli nie mogę spowodować, byś wychynął poza swe ciasne przekonania i poglądy i zajrzał do innego świata, to jesteś martwy, nie żyjesz; życie cię ominęło.
Siedzisz w swym małym wiezieniu, boisz się, tracisz swego Boga, swą religię, swych przyjaciół, swoją karierę, autorytet – wszystko. Życie jest dla hazardzistów, naprawdę.
Czy jesteś gotów, by je zaryzykować?
Czy wiesz, kiedy będziesz gotów je zaryzykować?

Wówczas gdy zrozumiesz, że to, co ludzie nazywają życiem, nie jest nim tak naprawdę. Ludzie wyznają błędny pogląd, według którego życie oznacza utrzymywanie ciała przy życiu. A więc pokochaj myśl o śmierci, pokochaj ją. Powracaj do niej ciągle. Myśl o tym, jak cudowne jest to martwe ciało, szkielet, kości obracające się w garstkę prochu. I wówczas poczujesz ulgę.
Wielu z was zapewne nie wie, o czym mówię w tej chwili, nazbyt przerażeni jesteście tą myślą.
Ale to wielka ulga spojrzeć z tej perspektywy na życie wstecz.

Albo odwiedźcie cmentarz. Jest to niezwykle piękne i oczyszczające doświadczenie. Patrzysz na czyjeś nazwisko i myślisz: „Żył tak wiele lat temu, dwa stulecia temu, musiał mieć te same problemy, co ja. Musiał przeżyć tyle bezsennych nocy. Cóż to za wariactwo, to nasze życie. Tak krótko żyjemy”. Pewien włoski poeta powiedział:

„Żyjemy w blasku światła, nadchodzi wieczór, a po nim wieczna noc”.
To tylko błysk, a my go marnujemy. Marnujemy go swym strachem, zmartwieniami, troskami, kłopotami.

Jeśli przeprowadzicie tę medytację, zdarzyć się może, że po prostu zakończycie ją na poziomie informacji, ale może też się zdarzyć, iż uda wam się zakończyć ją na poziomie świadomości.

I w tym momencie staniecie się nowi.

Przynajmniej dopóki ten moment trwa.
Poznacie wówczas różnicę pomiędzy informacją a świadomością.

Pewien zaprzyjaźniony ze mną astronom przekazywał mi niedawno niektóre fundamentalne twierdzenia z zakresu astronomii. Nie wiedziałem przedtem, że kiedy oglądam słońce, to widzę jego pozycję sprzed ośmiu i pół minuty. Tak więc nie widzimy słońca tam, gdzie ono aktualnie się znajduje, ale gdzieś indziej. Podobnie i gwiazdy, ślą nam światło sprzed setek i tysięcy lat.
Kiedy na nie patrzymy, może ich tam już nie być, mogą znajdować się już gdzie indziej. Powiedział mi też, że jeśli wyobrazimy sobie galaktykę, cały Wszechświat, to nasza Ziemia byłaby zagubiona gdzieś w okolicach końca ogona Mlecznej Drogi, nawet nie w jej centrum, a każda z gwiazd jest słońcem. Zaś niektóre słońca są tak wielkie, że mogłyby pomieścić nasze Słońce i Ziemię wraz z przestrzenią między nimi. Przy ostrożnym szacunku, istnieje sto milionów galaktyk! Wszechświat, o ile wiemy, poszerza się z prędkością dwóch milionów mil na sekundę.
Wsłuchiwałem się w te informacje zafascynowany, a kiedy wyszliśmy z restauracji, w której spożywaliśmy posiłek, spojrzałem wzwyż i poczułem, że patrzę na życie z innej perspektywy. To jest świadomość. A więc wszystko to możesz przyswoić sobie jako zimny fakt (i będzie to informacja) albo nagle uzyskasz inną perspektywę widzenia – tego, czym jesteśmy, czym jest Wszechświat, czym jest ludzkie życie.
Gdy odnajdziesz się w tej nowej perspektywie, będzie ona tym właśnie, co mam na myśli, mówiąc o świadomości.

A. De Mello, Przebudzenie

Powiązane posty:

• Historia człowieka który wrócił z martwych

• Historia pewnego przebudzenia

• Czemu boimy się śmierci?

• Czy przeraża Cię Pustka?

• Los, karma, wolna wola?

• Prawo przyczyny i skutku

• Reinkarnacja?

Cykle życia i śmierci – Twoje istnienie.

22 Wtorek Lip 2008

Posted by ME in Feng shui, Świadomość

≈ 17 Komentarzy

Tagi

circle of life, cykl, cykl życia, cykle, cykliczność, cykliczność rozwoju, cykliczność życia, dobro i zło, ego, energia, gaja, głeboki spokój, jedność, narodziny, natura, panteizm, poczatek i koniec, stworzenie, szczęście, tożsamość, utożsamienie, wewnętrzne szczeście, wszechświat, zagłada, ziemia, Świadomość, śmierć, życie

Dopóki żyjesz w sposób nieświadomy, podlegasz cyklicznej naturze życia i prawu nietrwałości wszechrzeczy.
Kiedy godzisz się z jednością wszystkich pozornie sprzecznych rzeczy – ukryty pod grą przeciwieństw głębszy wymiar objawia ci się jako coś, co jest stale obecne – niezmienny, głęboki bezruch, bezprzyczynowa radość, wymykająca się kryteriom dobra i zła.

Na poziomie upostaciowionym są: narodziny i śmierć, tworzenie i niszczenie, wzrost i rozpad pozornie osobnych form.
Procesy te odzwierciedlają się wszędzie: w cyklu rozwojowym gwiazdy lub planety, fizycznego organizmu, drzewa, kwiatu; we wzlotach i upadkach narodów, systemów politycznych, cywilizacji; a także w nieuniknionych cyklach zysków i strat, które uwidoczniają się w życiu poszczególnych jednostek.

Zdarzają się cykle korzystne, kiedy wszystko samo do ciebie przychodzi i bujnie rozkwita, a także cykle niepowodzeń, gdy to, co przyszło, więdnie lub się rozsypuje, a ty musisz pozwolić mu odejść, żeby opróżnić miejsce na coś, co się dopiero pojawi, albo stworzyć przestrzeń, która umożliwi przemianę.

Jeśli w tej fazie stawiasz opór i kurczowo czepiasz się tego, co odchodzi, znaczy to, że nie chcesz płynąć z prądem życia, będziesz zatem musiał pocierpieć.

Nieprawdą jest, jakoby ruch ku górze był dobry, a ruch ku dołowi – zły.
To tylko umysł tak je ocenia.
Wzrost zazwyczaj uważany bywa za zjawisko pozytywne, ale nic nie może rosnąć w nieskończoność. Gdyby jakiegokolwiek rodzaju wzrost trwał bez końca, prędzej czy później doprowadziłby do spotwornienia i destrukcji.
Rozpad jest potrzebny, aby mogło wyrosnąć coś nowego.
Łączy go ze wzrostem wzajemna zależność.
Ruch ku dołowi jest koniecznym warunkiem duchowego urzeczywistnienia.
Skoro pociąga cię wymiar duchowy, musiałeś widocznie ponieść w jakiejś sferze wielką porażkę lub stratę albo zaznać bólu.
A może sprzyjające ci powodzenie okazało się puste i bez znaczenia, w sumie więc i ono stało się porażką?

Porażka tkwi utajona w każdym sukcesie, a w każdej porażce kryje się sukces.
W tutejszym świecie, czyli na poziomie form, wszystkich nas prędzej czy później czeka oczywiście „klęska”, a każde osiągnięcie w końcu obraca się wniwecz.
Wszelkie formy są nietrwałe – niszczeją lub umierają.

Jako człowiek przebudzony możesz nadal działać i z radością tworzyć nowe formy i okoliczności, pozwalając, żeby za twoim pośrednictwem się przejawiały, ale już z nimi się nie utożsamiasz.
Gdy tego nie czynisz, nie możesz też doznać piekącego uczucia utraty.
Wszystkie te formy dokoła – nie są ci potrzebne do budowy twojego poczucia ,ja”.
Nie są twoim życiem, tylko chwilową sytuacją życiową. A wszystko przecież dynamicznie się zmienia.

Cyklom podlega również energia życiowa.
Nie możesz być stale u jej szczytu.
Okresy obniżonej energii przeplatają się z okresami podwyższonej.
Czasem bywasz bardzo czynny i twórczy, może się też jednak zdarzyć ogólny zastój: będziesz miał wtedy wrażenie, że w ogóle nie posuwasz się naprzód i nic ci się nie udaje.
Cykl potrafi trwać od kilku godzin do kilku lat.
Bywają cykle wielkie oraz zawarte w nich małe.

Przyczyną wielu chorób jest forsowne przezwyciężanie faz spadku energii, podczas których następuje jakże istotna regeneracja.

Przymus działania i skłonność do tego, żeby czerpać poczucie własnej wartości i tożsamości z czynników zewnętrznych, takich jak osiągnięcia, wynika ze złudzeń, od których nie sposób się uwolnić, dopóki utożsamiasz się z umysłem.

Pogodzenie się z fazami obniżonej energii i cierpliwe czekanie, aż miną, sprawia ci wtedy wielkie lub wręcz nieprzezwyciężone trudności.
Twój organizm może się wówczas okazać mądrzejszy i w odruchu samoobrony wywołać chorobę, żeby zmusić cię do wyhamowania, które umożliwi odnowę sił.

Cykliczna natura wszechświata ściśle się wiąże z nietrwałością wszystkich rzeczy i sytuacji. Jest też sednem nauk Buddy.
Wszelkie okoliczności są bardzo chwiejne i wiecznie płynne; wszystkie stany i sytuacje, jakie masz szansę napotkać w życiu – powiada Budda – odznaczają się nietrwałością: zmienią się, znikną albo przestaną cię zadowalać.
Nietrwałość jest też podstawą nauk Jezusa: „Nie gromadźcie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza je zżera, a złodzieje podkopują i kradną…”.

Dopóki umysł ocenia daną sytuację jako „dobrą” – czy będzie to związek z drugim człowiekiem, przedmiot posiadania, rola społeczna, miejsce na ziemi czy twoje ciało fizyczne – przywiązuje się do niej i z nią utożsamia.
Owo przywiązanie i utożsamienie napawa cię szczęściem, samozadowoleniem, i może się stać częścią tego, kim jesteś – albo myślisz, że jesteś. Ale każdy medal ma dwie szanse.
Z przywiązania wynika lęk przed utratą.
Nic nie bywa trwałe w tutejszym wymiarze, „zżeranym przez mole i rdzę”.
Wszystko się kończy lub zmienia, a może też ulec biegunowemu odwróceniu: coś, co zaledwie wczoraj albo rok temu było dobre, nagle albo stopniowo się psuje.

Sytuacja, która cię uszczęśliwiała, teraz cię unieszczęśliwia.
Miejsce dzisiejszego dostatku jutro zajmie pusty, konsumpcyjny styl życia. Po szczęśliwym weselu i miesiącu miodowym nastąpi nieszczęśliwy rozwód lub nieszczęśliwe współistnienie. Zdarza się też, że jakaś sytuacja całkiem znika, a wtedy unieszczęśliwia cię jej brak.
Umysł nie umie pogodzić się ze znikaniem stanów lub okoliczności, z którymi połączyło go przywiązanie i utożsamienie.
Kurczowo czepia się znikającej sytuacji, opierając się zmianom.
To prawie tak, jakby wyrywano ci rękę lub nogę. Słyszy się czasem o ludziach, którzy popełnili samobójstwo, ponieważ stracili cały majątek albo dobre imię.
Są to skrajne przypadki. Inni w obliczu ciężkiej straty wpadają tylko w depresję albo rozchorowują się na własne życzenie.
Nie odróżniają swojego życia od sytuacji życiowej.

Czytałem niedawno o pewnej sławnej aktorce, która umarła w samotności. Kiedy jej uroda zaczęła blaknąć, stoczona przez czas, kobieta ta pogrążyła się w głębokiej rozpaczy i skryła przed światem. Ona także utożsamiła się z pewnym stanem: ze swoim wyglądem zewnętrznym. Czerpała z niego poczucie własnego Ja”, które początkowo dawało jej szczęście, potem jednak ją unieszczęśliwiło.

Gdyby umiała dotrzeć do bezpostaciowego, ponadczasowego życia w sobie, mogłaby z całym spokojem i pogodą ducha patrzeć, jak więdnie jej zewnętrzna forma, przez którą zresztą coraz łatwiej przenikałby blask jej bez-wiecznej, prawdziwej natury, toteż zewnętrzna uroda właściwie by nie zblakła, lecz przeistoczyła się w piękno duchowe. Ale nikt nie podsunął tego pomysłu sławnej aktorce.

Najbardziej niezbędna wiedza wciąż jeszcze dostępna jest tylko wąskim kręgom.

Budda nauczał, że nawet szczęście jest „dukkha”. W języku pali słowo to znaczy „cierpienie” lub „niedostateczność”.
Szczęście nierozerwalnie wiąże się ze swoim przeciwieństwem. Bez siebie nie istnieją.
Czyli szczęście i nieszczęście tworzą jedną całość.
Rozdziela je tylko złudny czas.

Nie ma w tym stwierdzeniu niczego negatywnego.
Jest tylko trafne rozpoznanie prawdziwej natury rzeczy, i pełna, całkowita akceptacja rzeczy takich jakimi są – dzięki czemu nie będziesz musiał przez resztę życia uganiać się za iluzją.

Nie znaczy to wcale, że nie powinieneś już odtąd cieszyć się tym, co miłe lub piękne. Ale jeślibyś próbował dzięki miłym i pięknym rzeczom i sytuacjom zyskać coś, czego dać one nie mogą – tożsamość, poczucie trwałości i spełnienia – byłaby to niezawodna recepta na rozgoryczenie i cierpienie.

Gdyby ludzie doznali nagłego przebudzenia świadomości i przestali poszukiwać własnej tożsamości w rzeczach, runąłby cały przemysł reklamowy i społeczeństwo konsumpcyjne.

Im bardziej chcesz dzięki rzeczom osiągnąć szczęście, tym skuteczniej ci się ono wymyka.

To, co istnieje na zewnątrz, sprawia w najlepszym razie chwilowe, powierzchowne zadowolenie, może się jednak okazać, że dopiero po wielu rozczarowaniach uświadomisz sobie tę prawdę.

Rzeczy i okoliczności mogą dać ci przyjemność, lecz zadadzą także ból.
Rzeczy i okoliczności mogą dać ci przyjemność, lecz nie dadzą radości.
Nic ci jej dać nie może.

Powstaje ona bez żadnej przyczyny, wyłaniając się z twojego wnętrza jako radość Istnienia.
Stanowi jeden z najważniejszych elementów spokoju wewnętrznego, nazywanego przez niektórych pokojem Bożym.

Jest to twój stan naturalny, a nie coś, co musisz okupić ciężką pracą albo mozolnym poszukiwaniem.
Wielu ludzi do końca życia nie uświadamia sobie, że nie ma szans znaleźć „zbawienia” w niczym, co robi, posiada lub osiąga.
Ci, do których dociera ten fakt, często zniechęcają się do świata i wpadają w depresję: skoro nic nie może im dać prawdziwego spełnienia, po co się wysilać?
Po co w ogóle cokolwiek robić?

Jeden z proroków Starego Testamentu musiał widocznie mieć tę świadomość, gdy pisał: „Widziałem wszystkie sprawy, które się dzieją pod słońcem, a wszystko to jest marność i gonitwa za wiatrem”.
Kiedy sobie to uzmysławiasz, stajesz o krok od rozpaczy – i o krok od oświecenia.

Pewien mnich buddyjski wyznał mi kiedyś: „Jestem mnichem od dwudziestu lat, a całą zdobytą przez ten czas wiedzę zawrzeć mogę w jednym zdaniu: wszystko, co się pojawia, przemija. Tyle wiem„.

Chciał przez to oczywiście powiedzieć: „Nauczyłem się nie stawiać oporu temu, co j e s t; nauczyłem się pozwalać obecnej chwili, żeby po prostu była, i pogodziłem się z tym, że wszystkie rzeczy i stany są z natury nietrwałe. Dzięki temu znalazłem spokój”.

Kto nie opiera się życiu, trwa w stanie łaski, swobodny i lekki.

Stan ten nie zależy już wtedy od tego, jak się sprawy mają – dobrze czy źle.
Brzmi to paradoksalnie, lecz właśnie wtedy gdy przestajesz być wewnętrznie uzależniony od świata form i sukcesów, twoja ogólna sytuacja życiowa, przejawiająca się w formach zewnętrznych, zazwyczaj wyraźnie samoistnie się poprawia.

Rzeczy, osoby i sytuacje, o których myślałeś, że są ci potrzebne do szczęścia, zjawiają się bez żadnych starań czy wysiłku z twojej strony, a ty możesz cieszyć się nimi – dopóki trwają.

Wszystkie prędzej czy później przeminą, cykle będą powracać i odchodzić, lecz gdy znika uzależnienie, ulatnia się też lęk przez utratą.

Życie swobodnie płynie.

Szczęście wtórne, czerpane skądinąd, nigdy nie bywa bardzo głębokie.
Jest zaledwie bladym odbiciem radości Istnienia – tętniącego spokoju, który odnajdziesz w sobie, kiedy zaniechasz wszelkiego oporu.

Istnienie pozwala ci wykroczyć poza układ biegunowych przeciwieństw, stworzony przez umysł, i zrzucić brzemię zależności od formy.

Choćby wszystko wokół ciebie runęło, gdzieś w samym swoim rdzeniu i tak czułbyś spokój. Niekoniecznie byłbyś oszałamiająco szczęśliwy, ale na pewno głęboko spokojny.

E. Tolle Potęga Teraźniejszości

Powiązane posty

• Myśleć czy medytować…

• Czy Twoje życie ucieka?

• Dzień Uwagi

• Bądź swoim mistrzem – odpowiedzi są w Tobie

• Czy jesteś podzielony na “dobrego” i “złego”?

• Wojna w Tobie trwa

Na koniec piosenka z bajki Pocahontas, mówiąca o kręgu życia którego wszyscy jesteśmy częścią, ale…chyba zapomnieliśmy o tym 😉

Zabijanie nie jest… złe?

31 Sobota Maj 2008

Posted by ME in Świadomość

≈ Dodaj komentarz

Tagi

Bóg, ego, godlewski, moment boskości, morderstwo, transformacja, wszechświat, zabijanie, zrozumienie, zrozumienie śmierci, Świadomość, śmierć, śmierć dzieci, śmierć niewinnych

Wszechświat niczego nie ocenia.
Wszystko co istnieje, istnieje w pewnym celu i dokonuje samo w sobie.
Jest to pełny proces, który nie jest zły czy niedoskonały.
Tylko umysł ocenia, że niektóre wydarzenia są złe.
To umysł wytworzył dualizm dobra i zła.

Dla ewolucji wszechświata nic nie jest złe, wszystko ma swoje miejsce i jest na coś „potrzebne”.
We wszechświecie cały czas zachodzą procesy tworzenia i niszczenia.

Cała natura akceptuje siebie i wszystko co jest w jej polu ma swoje miejsce.

Przykładowo umysł określa zabijanie jako złe i niemoralne.
Nie jest „złe”. Umysł określił to tak na podstawie twierdzenia, że śmierć jest „zła”.
Zasadniczo, sama śmierć jest tylko zmianą ruchu energii.
Śmierć jest czysta sama w sobie i istnieje w równowadze z narodzinami.

Umysł nazwał „zabiciem” pewne zdarzenie w rzeczywistości. Zabijanie nazwał niemoralnym. Tworzenie dobrym. A jedno i drugie po prostu istnieje jako jedno z wielu wydarzeń we wszechświecie.

Kiedy zwierzę zabija inne zwierzę – jest to naturalne. To czysty proces rozwoju natury. Kiedy dzikie zwierze zabija, robi to dla własnego przetrwania.
Może powstać pytanie, dlaczego świadomość wykształciła takie formy, by zabijały inne formy?
Odpowiedź jest prosta. Dlatego, że wszechświat doświadcza i przejawia pełny wachlarz wibracji, także wibracje lęku i walki.
Kiedy człowiek zabija inne zwierzę, kwestia jest już sporna.
Umysł dopatruje się czegoś „złego”, czy niemoralnego. Kiedy człowiek zabija innego człowieka, umysł ocenia to coś jako bardzo złego.
Wiele religii nakłada kary za zabijanie ludzi, w innych jest to bardziej akceptowane (zwłaszcza w pewnych sytuacjach). Istnieje wiele punktów widzenia.
Jeśli ktoś chce zabijać i tak go nikt nie powstrzyma. Wolna wola. Jeśli potrzebuje doświadczać zabijania, będzie dążył do doświadczenia tego.

Warto spróbować spojrzeć na tą sprawę zupełnie czysto i bez wtórnej oceny umysłu.
Energia ciągle krąży w przyrodzie. Nieustannie się zmienia.
Niektóre stworzenia pobierają energie z rośli, inne ze zwierząt. Tak czy inaczej, wszystko ulega przemianie.

Kiedyś i tak ciało umrze i odda energię dla wszechświata, nieważne czy to ciało rośliny, czy zwierzęcia. Nieważne też czy zostanie zjedzone, spalone czy uschnie w ziemi. Wszystko i tak krąży w nieustannym procesie wymiany energii.
Tylko człowiek ocenił, że jakoby mięso jest gorsze do jedzenia niż roślina… Choć to ma swoje uzasadnienie w tym, że mięso roślin jest czystsze energetycznie, ponieważ nie zawiera w swoim polu uczuć i emocji, tak jak mają to zwierzęta.
Tu znów przychodzi wybór możliwości doświadczania.
Jeśli ktoś chce doświadczyć bólu, lęku, pomieszania, sam będzie dążył do sytuacji która mu to zagwarantuje. Skutek sam nastąpi.
Jeśli ktoś zabija, poniesie konsekwencje i stworzy sobie określoną przestrzeń do życia. Będzie to przestrzeń pełna niskich energii.

Nie jest to „złe.”

Jednak jest odbierane jako niemiłe, szczególnie jeśli człowiek nie jest świadomy skąd się to bierze.
Na aktualnym etapie ewolucji człowiek jest już w stanie porzucić zabijanie na korzyść uczucia miłości.
Jest to możliwość z reguły nie dostępna dla „młodszych” stworzeń w ewolucji.
Jest wyborem wolnej, świadomej woli, czy zabijać, czy nie.

Natura dostarcza nam jedzenia w odpowiednich ilościach. Tu tylko kwestia wyboru.
Istota, która otworzy się na wibrację miłości, nie potrzebuje zabijać.
Wchodzi ona na poziom współczucia i głębokiego zrozumienia istnienia.
Z takiego poziomu nie zanurza się w emocji nienawiści.

Zamiast walczyć – akceptuje, zamiast zabijać – kocha.
Jest to Twój indywidualny wybór, w jakich wibracjach się obracasz.
Czy są one pełne lęku i nienawiści, czy miłości i spokoju.
Nic tu nie jest lepsze, nic gorsze.
Kwestia w tym, czego chcesz teraz doświadczać, jak chcesz się czuć.
Istota ludzka intuicyjnie wie, że zabijanie innych jest niekorzystne także dla niej samej.
Nawet jeśli nie rozpatrywać tego logicznie, w głębi czuć niechęć do zabijania.
Świadomość szybko poznaje wibrację nienawiści i nie potrzebuje jej w nadmiarze doświadczać.
Idąc tylko za intuicją, a nie za lękiem i poczuciem zagrożenia – człowiek by nie zabijał.

Odejście bliskiej osoby, krewnego, przyjaciela – wszystkie te zdarzenia są często trudnym i pełnym cierpienia doświadczeniem.
Ludzie, którzy doświadczyli śmierci bliskiej osoby najczęściej bardzo cierpią. Uważają śmierć za coś bardzo złego, szczególnie jeśli śmierć nastąpiła w okresie młodości bliskiej osoby.
Warto się przyjrzeć śmierci. Dostrzeżenie tego procesu z innej perspektywy może uwolnić od cierpienia. Śmierć jest to przemiana energii wszechświata.
Całą kwestię cierpienia z powodu śmierci stworzył umysł.
To on, na podstawie oceny przywiązał się do danej osoby. Postawił warunki szczęścia.
„Przyjaciel daje mi szczęście. Muszę mieć związek, by czuć się szczęśliwy.
Te osoby przynoszą mi szczęście.
Jeśli ta osoba umrze, nie będzie już tego, co ona mi daje.”
Dlatego powstaje smutek, poczucie utraty.
Jednak co naprawdę stracił umysł?
Stracił obietnicę możliwości doświadczania szczęścia przez tą osobę.
Już tej osoby nie ma, odeszła, dlatego nie będzie mi dawała szczęścia.
Ego płacze nad sobą a nie nad drugą osobą.
Doznaje poczucia straty.
Dusza, która odeszła pozostawiła na ziemi swoje ciało. Zatopiła się w przemianie energetycznej wszechświata. Podążyła za falą życia.
Jest to dla niej naturalne i korzystne. Dlaczego więc płakać i się smucić?
Cierpienie przychodzi wtedy, kiedy ego uzależnia się od danej osoby
.
Im większe uzależnienie, tym większe cierpienie i większy lęk przed utratą.
Ego śmierć postrzega jako koniec wszystkiego, a w tym pozbawienie możliwości doświadczania szczęścia.
Ego boi się śmierci, boi się tego nieznanego, co wszystko kończy.
Boi się, że już nigdy nie będzie mogło doświadczać szczęścia.

Ponad ego śmierć nie istnieje.
Jesteś wszechświatem, który nieustannie się zmienia. Jesteś świadomością wszechświata, które przejawia się w pewnym stworzonym ciele. Nie jest ważne czy to ciało żyje fizycznie, czy leży martwe. Wszechświat nadal jest świadomy siebie. Ta świadomość nie ginie.
Po prostu nie przejawia się już w tym martwym ciele. Ty jako przejaw wszechświata jesteś nieśmiertelny. Umiera tylko ciało, a wraz z nim sztuczna tożsamość, do której tak przywiązało się ego. Kiedy poczujesz, ze jesteś częścią totalnego procesu miłości, śmierć stanie się naturalna. Będzie ona częścią ciągłego i nieustannego ruchu energii.
Oczywiście ciało może nadal reagować lękiem na śmierć, czy na ból.
Jest ono zaprogramowane – wyuczone i uwarunkowane.
Minie wiele czasu, zanim ciało nauczy się przejawiać z całkowitym rozluźnieniem i otwartością na wszelkie zdarzenia.
Jednak zanim to nastąpi, mentalnie podjąć już próbę uwolnienia od cierpienia spowodowanego lękiem przed śmiercią.

~P. Godlewski Moment boskości

Powiązane posty

• Czemu boimy się śmierci?

• Czy przeraża Cię Pustka?

• Los, karma, wolna wola?

• Prawo przyczyny i skutku

• Reinkarnacja?

• Przebudzenie.

• Czy można zmienić karmę?

• Czy śmierć jest największym złem?

• Inne spojrzenie na reinkarnację

Historia człowieka który wrócił z martwych

27 Niedziela Kwi 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 16 Komentarzy

Tagi

choroba, czytanie myśli, istoty duchowe, moody, powrót, szósty zmysł, szpital, telepatia, umieranie, uzdrowienie, śmierć, życie po śmierci, życie po życiu

Gdy stało się to po raz pierwszy, nie wiedziałem co się działo. Jakże mógłbym wiedzieć? Dopiero co zostałem porażony piorunem, a moje życie wypełniło się chaosem i zamętem. Słyszałem, jak lekarze szeptali: “Prawdopodobnie z tego wyjdzie.”. Jednak kiedy otworzyłem oczy, w pokoju nie było nikogo. Członkowie mojej rodziny uśmiechali się i mówili: “Wyglądasz cudownie”, ale emitowali też głębsze myśli. Słyszałem owe myśli, których główną treścią było: “Boże, wyglądasz jak trup”.

– Co się tutaj dzieje? – myślałem. Jedyna odpowiedź, jaką znalazłem, brzmiała: – Nie wiem.

Było to po 17 września 1975 roku. Znajdowałem się w sali szpitala w Auguście, w stanie Georgia. Nie tylko walczyłem o życie, byłem też głęboko sfrustrowany. Dokąd poszedłem, kiedy zatrzymało się moje serce?

Nawet kiedy walczyłem o złapanie oddechu, informacje raz za razem pojawiały się w moim umyśle. Obecnie nazywam to superpamięcią, ponieważ informacje pojawiły się w czasie, kiedy byłem martwy. Wracały do mnie nieustannie i z taką mocą, że owe wydarzenia zdawała się zajmować każdą cząstkę mojego umysłu, która nie została jeszcze zalana bólem. Kiedy tylko zamykałem oczy, albo zapadałem w sen, czułem i słyszałem słowa Duchowych Istot z czasu, kiedy byłem martwy. Istoty pokazywały mi przyszłe wydarzenia, które w teraźniejszości wydawały mi się pozbawione sensu. Mówiły mi jak pomóc rodzajowi ludzkiemu i przygotować go na nadchodzące wydarzenia za pomocą czegoś, co nazywały “Centrami”. Pokazywały mi, jak je stworzyć. Ofiarowywały mi misję, która miała nadać mi kierunek na resztę życia, czasami doprowadzając do szaleństwa zarówno mnie jak i wszystkich dookoła.

Kiedy otwierałem oczy, działy się inne niepokojące rzeczy. To były naprawdę dziwne czasy.

Na początku wydarzenia dookoła mnie wydawały się być powtórką. Było to tak, jakby wszystko, czego doświadczałem, już się wydarzyło, i jakbym widział to po raz drugi. Pamiętam przyjaciela, który wszedł do sali i powiedział, że wyglądam nieźle jak na kogoś, kto dopiero co został trafiony przez 180000 woltów.

– Nie było cię tutaj minutę temu? – spytałem.

– Nie – upierał się. – Dopiero co przyszedłem.

– Zabawne – pomyślałem.

– Jestem pewien, że mówiłeś to już wcześniej – powiedziałem.

– To dlatego, że cię podłączyli pod prąd – stwierdził. Wciąż powtarzały się podobne doznania. Raz obudziłem się i zobaczyłem w pokoju pielęgniarkę. Byłem pewien, że opowiadała mi o swoim mężu. Mówiła o nim niezbyt miłe rzeczy.

– Po prostu go zostaw – powiedziałem natychmiast. Przez moment patrzyła na mnie uważnie, pocierając brodę.

– Skąd wiesz o czym myślałam? – spytała. Innym razem do sali wszedł nowy lekarz i spytał, czy może zbadać moje oczy. Byłem pewien, że już mnie o to pytał, i powiedziałem, żeby przestał się powtarzać.

– Proszę pana – rzucił ze złością. – Nie powiedziałem do pana wystarczająco dużo, by móc się powtarzać.

Takie wydarzenia zdarzały się raz za razem, czasami powodując niemiłe skutki. Na przykład odwiedził mnie znajomy o imieniu Scotty. Słyszał, że zostałem porażony piorunem i przyszedł zobaczyć na własne oczy jak fatalnie wyglądałem.

Pamiętam, że leżałem płasko na plecach i gapiłem się w sufit. Słyszałem jak Scotty wślizguje się cicho do sali i kładzie rękę na mojej stopie. Było to dotknięcie pełne współczucia, dające mi do zrozumienia, że autentycznie się o mnie martwi. To, co stało się potem, napełniło mnie strachem. Kiedy mnie dotknął, usłyszałem słowa innych osób, które wcześniej rozmawiały ze Scotty’m o moim stanie. To co mieli do powiedzenia zdenerwowało mnie. Ktoś stwierdził sarkastycznie, że coś takiego nigdy nie przytrafiłoby się milszemu facetowi.

Usłyszałem jak ten głos mówi:

– Kogo to obchodzi. Ma na co zasłużył.

– Lekarze są zdania, że tego nie przeżyje, i mam nadzieję, iż mają rację – powiedział inny głos.

– Szkoda, że piorun nie był silniejszy – stwierdził jeszcze ktoś inny.

– Czyżby mówili o mnie? – zastanawiałem się. – Naprawdę byłem taki zły?

Niektóre z tych głosów były mi znajome. Nie przejmowałem się wtedy, kim byli mówiący. Niepokoiło mnie, że dosłownie żyłem wewnątrz ludzi. Kiedy wchodzili do mojej sali, słyszałem ich myśli. Jeśli mnie dotykali, zdawałem się uzyskiwać bezpośrednie połączenie z ich umysłami. Czasami ich myśli były przemieszane z rozmowami, jakie odbyli z innymi ludźmi. Jeśli mówili mi coś, co nie było prawdą, słyszałem ich prawdziwe myśli. Często słyszałem nawet ich rozmowy z innymi osobami. Nie potrafiłem zrozumieć, jak to się działo, ani o to nie dbałem. W pierwszych dniach odczuwałem bardzo silny ból. Piorun, który uderzył mnie w kark, zasadniczo usmażył mnie od wewnątrz. W aktach medycznych napisano, że odniosłem “urazy kręgosłupa”. Jakiekolwiek były medyczne terminy, troszczyłem się wyłącznie o to, by jakoś złapać następny oddech, i znaleźć w mojej przypominającej sen rzeczywistości miejsce, które nie byłoby wypełnione bólem. Jednak nadal słyszałem głosy. To, co słyszałem, było czasami krępujące. Facet, z którym robiłem interesy, wszedł do mojej sali wraz z żoną. Spałem, więc dotknął mojej nogi, by mnie zbudzić. W pierwszej krótkiej chwili mógłbym przysiąc, że powiedział mi, iż rozwodzi się z żoną. Słyszałem jak mówił:

– I tak nigdy mi się z nią nie układało. Kiedy otworzyłem oczy, stali tam oboje, on i jego żona. Byłem wstrząśnięty.

– Myślałem, że się rozwiedliście – wypaplałem.

– Dlaczego tak myślałeś, Dannionie? – spytała kobieta. – Jesteśmy jak para starych butów. Nigdy nie znajdziemy kogoś innego do pary.

W kilka tygodni później owa kobieta powiedziała mojemu partnerowi w interesach, że chce rozwodu. Człowiek, który mi o tym opowiadał, śmiał się z tego wydarzenia.

– Nigdy nic nie wiadomo – powiedział. – Sądziłem, że ci dwoje są ze sobą zespawani.

Potem do doznań w rodzaju deja vu dołączył kolejny wymiar. Stały się wizualne.

Po raz pierwszy stało się to jasne, kiedy odwiedziła mnie pani Dawson. Znałem tę starszą kobietę tylko przelotnie. Była matką mojego przyjaciela. Weszła do sali i delikatnie przysunęła krzesło do boku łóżka. Podczas rozmowy ujęła moją dłoń, a kiedy to zrobiła, nagle zobaczyłem owoce granatu leżące na stole w jej saloniku. Wyglądało to jak obraz. Widziałem ciemnobrązowe słoje drewna na stole i ułożone na nim trzy soczyste kawałki owocu.

Nie mogłem tego pojąć. Było to niemal tak, jakbym siedział tam, w jej domu. Zacząłem badać pokój okiem mojego umysłu. Potem spojrzałem przez okno i zobaczyłem przepiękne drzewko granatu. U podstawy pnia stał koszyk, w którym ułożono w stos zebrane owoce.

– Zbierała pani dzisiaj granaty – powiedziałem. Rozejrzała się po sali, a potem spojrzała na mnie ze zdumieniem.

– Skąd wiesz? – spytała.

Mogłem tylko wzruszyć ramionami, ponieważ szczerze mówiąc nie wiedziałem.

* * *

Innym razem trzy pielęgniarki zapakowały mnie na wózek inwalidzki i zawiozły na leczniczy masaż wodny. Urządzenie do masażu przypominało balię z nierdzewnej stali, napełnioną gorącą wodą, cyrkulującą za pomocą specjalnych dyszy. Cieszyłem się na myśl o masażu, ponieważ dobrze było poruszać się w ciepłej wodzie po długim okresie leżenia w łóżku.

Kiedy wszystkie trzy pielęgniarki położyły na mnie ręce i opuściły mnie do wanny, zacząłem postrzegać galimatias wyobrażeń. Jedna z kobiet myślała o swoim nastoletnim synu. Kiedy poruszała moim ramieniem w ciepłej wodzie, widziałem jak spiera się z synem o pójście do college’u. Jedna z pozostałych pielęgniarek pomagała mi machać nogami. Z jej strony czułem miłość do jej chłopaka. Widziałem ich dwoje siedzących w restauracji, jedzących posiłek i cieszących się swoim towarzystwem. Trzecia trzymała dłonie pod moimi plecami. Była zajęta rozmową z pozostałymi pielęgniarkami na temat pracy, ale jej myśli dotyczyły innych rzeczy. Kłóciła się w nich ze swoim szwagrem o samochód, który sprzedał jej i jej mężowi. Chociaż śmiała się tutaj, w pokoju terapii, przez cały czas była wściekła na swojego krewnego o ten samochód.

Unosząc się w bąbelkach powietrza, w balii z nierdzewnej stali wypełnionej gorącą wodą, uświadomiłem sobie, że mój umysł w jakiś sposób podłączył się do mieszaniny obrazów i myśli osób, które mnie dotykały.

Co się działo? Ludzie wchodzili do mojej sali, aby życzyć mi powrotu do zdrowia i powiedzieć jak świetnie wyglądałem. Nie potrzeba było medium, żeby stwierdzić, iż kłamali. Widziałem jak krzywią się ze wstrętem patrząc na wrak, jakim się stałem. Teraz śmieszy mnie wspomnienie tego, jak bardzo ich słowa nie pokrywały się z reakcjami.

– Świetnie wyglądasz, Dannion – powiedziała pewna kobieta, podczas gdy jej twarz zbielała jak prześcieradło. Paru przyjaciół wyglądało blado, a jeden omal nie zwymiotował, kiedy zobaczył w jakim byłem stanie.

Sposób, w jaki ci ludzie na mnie reagowali ujawniał to, co było oczywiste w ich umysłach. Jednak działo się coś, co nie było tak oczywiste. Kiedy odwiedzał mnie ktoś będący w stanie prawdziwego wzruszenia, mogłem wyczuć to uczucie, a potem usłyszeć jego myśli. Nie analizowałem ich, myśli były mi przekazywane. Czułem współczucie, nawet jeśli nie odbijało się ono na twarzach odwiedzających mnie osób. Czułem także chłód ludzi, którzy przyszli zobaczyć jak się miewam i zachowywali się ciepło w stosunku do mnie.

Jednego razu po prostu wszedłem w życie pewnej osoby nie wiedząc nawet, co robię.

Wraz z moim przyjacielem odwiedziła mnie pewna kobieta. Była spoza miasta i nic o niej nie wiedziałem. Owa dwójka zatrzymała się u mnie tylko na kilka chwil, w drodze do kina.

Kiedy dotknąłem ręki kobiety, zobaczyłem oczyma umysłu przystojnego mężczyznę o siwiejących włosach, około dwadzieścia lat starszego od niej. Zobaczyłem to w sposób, w jaki wielu ludzi widzi wspomnienia; jakby był to amatorski film. Tyle tylko, że nie widziałem własnego wspomnienia, ale wspomnienie kobiety, którą właśnie poznałem. Kiedy zobaczyłem ją i siwiejącego mężczyznę rozmawiających w elegancko wyposażonym pokoju, dokładnie wiedziałem co do niego czuła.

Chociaż uśmiechała się do niego, wiedziałem, że naprawdę nie kochała go, a nawet nie bardzo lubiła. Udawała miłość dla jego pieniędzy i pozycji społecznej.

Trzymając jej dłoń czułem, że zaczyna czuć się nieswojo. Mój uścisk był nieco silniejszy niż wypadało, a odległy wyraz mojej twarzy nie był tym, czego oczekiwała po pierwszym spotkaniu. Jednakże nie mogłem się powstrzymać. Podłączyłem się do jej kanału i chciałem wiedzieć, co kierowało tą kobietą.

W jednym błysku wyłoniły się powody jej niepewności. Zobaczyłem ubogie dzieciństwo, zmęczoną i nieszczęśliwą matkę i zapracowanego ojca. Zobaczyłem kolejne zajęcia podobne do ślepych uliczek, będące jej życiem odkąd opuściła rodzinny dom. Zobaczyłem licznych chłopców, którym ledwie starczało pieniędzy, by zabrać ją na spacer w sobotni wieczór. Ten bogaty starszy mężczyzna zdawał się być końcem jej kłopotów i początkiem życia w wyższej klasie społecznej. Życie z niekochanym mężczyzną było lepsze niż życie w biedzie, takie jakie wiodła jej matka.

“Zobaczyłem” wszystkie te obrazy i uczucia trzymając dłoń tej kobiety. Było to dla mnie pod każdym względem równie dziwne jak dla niej. Następnie puściłem jej rękę i popełniłem błąd opowiadając o tym, co zobaczyłem.

Uśmiech kobiety zgasł, gdy opisałem jej ten amatorski film. Następnie na jej twarzy pojawiło się szyderstwo. Oskarżyła mnie, że jestem prywatnym detektywem pracującym dla dzieci jej przyjaciela.

– Myśli pan, że kim pan jest? – powiedziała prychając z dystynkcją. – Jest pan zwykłym podglądaczem!

Być może, ale w jaki sposób? W tym punkcie mojego życia nic nie było jasne. Byłem obolały wskutek oparzeń wywołanych przez piorun. Byłem też zdumiony. Zniszczenia jakich grom dokonał w moim układzie nerwowym powodowały u mnie dezorientację. Nie wiedziałem do kogo mówię, nawet gdy byli to członkowie mojej najbliższej rodziny. Jednakże patrząc wstecz uświadamiam sobie, że owe dni w szpitalu miały swoje dobre strony. Czasami w żartach mówię o nich “stare, dobre czasy”.

Jednak w rzeczywistości były do dobre, nowe czasy. W tym okresie moje życie uległo zmianie i stanąłem przed obliczem całego nowego świata. Gdy spałem, porozumiewałem się z duchowymi istotami, co zawsze było dla mnie wspaniałą przygodą. Wiedza, jaką mi dały, i cuda, jakich byłem świadkiem podczas snu, przypominały zwiedzanie nie zbadanego kraju.

W tym okresie uświadomiłem sobie, że zyskałem coś w rodzaju szóstego zmysłu. Poszerzyły się granice mojego postrzegania. Mogłem słyszeć, a czasami nawet widzieć, myśli innych ludzi. Ironię stanowił fakt, że nowy zmysł pojawił się wtedy, gdy moje pozostałe zmysły zostały niemal zniszczone.


Pamiętam dzień, w którym opuściłem szpital. Przebywałem w nim przez sześć dni i, jak się okazało, miałem przed sobą siedem miesięcy częściowego paraliżu i terapii. Siedziałem na wózku inwalidzkim czekając na pielęgniarkę, która miała wywieźć mnie ze szpitala do oczekującego na mnie samochodu. Na nosie miałem okulary przeciwsłoneczne dla ochrony oczu przed blaskiem słońca. Z trudem łapałem powietrze z powodu bólu i uszkodzeń jakich
doznało moje serce. Kiedy tam siedziałem, grupka ludzi weszła do pokoju, aby się ze mną pożegnać. Cali byli w uśmiechach i życzyli mi wszystkiego najlepszego.

Jednakże w moim umyśle słyszałem rozmowę, jaką ktoś z personelu medycznego prowadził z pielęgniarką.

– Nawet lepiej, żeby wyszedł do domu – powiedział ten ktoś, myśląc o mnie. – I tak ma niewielkie szansę na dłuższe życie.

W tym czasie ani on, ani ja nie wiedzieliśmy jeszcze, że wrócę.

Dziwne zjawiska, będące moim udziałem, w niespodziewany sposób nasiliły się po powrocie do domu. Sądziłem, że kiedy znajdę się w znajomym otoczeniu wszystko wróci do normy. Tymczasem stało się dokładnie na odwrót.

Nadal byłem osłabiony fizycznie, ale poprawie uległ stan mojego umysłu. Wciąż jednak nie mogłem zrozumieć tego, co się działo. Nie ogarniałem fizycznej natury szkód, jakich doznałem. Przez cały czas wydawało mi się, że wkrótce umrę. Wskazywał na to sposób, w jaki funkcjonowałem jako człowiek. Spałem po około dwadzieścia godzin dziennie, a przez pozostałe cztery godziny nie za bardzo potrafiłem dotrzymać towarzystwa bliskim mi ludziom. Ledwo mogłem chodzić. Kiedy się zmęczyłem, łatwo traciłem przytomność i przewracałem się na ziemię.

Moje dni wypełnione były ogromem fizycznego cierpienia. Przygniatało mnie emocjonalne napięcie wywołane przeżytym doświadczeniem. Oto ja, dwudziestopięcioletni mężczyzna, młody małżonek, w mgnieniu oka stałem się kimś całkowicie bezużytecznym.

W myślach powracałem do miejsca, w którym znalazłem się po śmierci. Wydarzenia tych chwil przetoczyły się przez mój umysł, a wraz z nimi pojawiła się obfitość wiadomości. Większości z nich nie rozumiałem, a niektórych nie pojąłem do dziś.

Odbierałem wszystko za pośrednictwem mojego nowo odkrytego, szóstego zmysłu. Na rozmaite sposoby doświadczałem obecności ludzi, wchodzących do mojego pokoju. Jawili mi się jako uczucia i emocje otoczone energią; w jakiś sposób rozumiałem ich tak, jakbym czytał książkę. Mówiąc coś do mnie, komunikowali się ze mną również na inne sposoby. Odbierałem to jako pochodzące z ich umysłów rozmowy, obrazy, uczucia i emocje, które tylko ja byłem w stanie dostrzec.

Często podobne doznania miały miejsce nawet wtedy, gdy danej osoby nie było w domu. Sądzę, że wystarczyło, by ludzie o mnie pomyśleli, abym wychwycił ich myśli.

Kiedy dzwonił telefon, w około osiemdziesięciu procentach przypadków potrafiłem określić kto był na linii, zanim podniosłem słuchawkę. Czasami rozpoznawałem zmierzające do mnie osoby na co najmniej pięć minut przed ich przybyciem. W wielu przypadkach słyszałem rozmowy, jakie ludzie ci prowadzili w trakcie jazdy do mego domu. Nie potrafiłem wówczas pojąć, co się działo. Po dziś dzień staram się ustalić mechanizm tych zdarzeń.

Podam kilka przykładów. Paru moich przyjaciół zamierzało kupić budynek w sąsiednim mieście. Chcieli zasięgnąć mojej opinii na temat ceny kupna i lokalizacji posesji. Postanowili do mnie wpaść i obgadać tę sprawę.

Przyjaciele jechali samochodem. Wyczułem, że się zbliżają. Był środek popołudnia. Leżałem na sofie. Usiadłem z trudem i kilka razy głęboko odetchnąłem. Kiedy to zrobiłem, usłyszałem ich rozmowę.

– Jego rodzina znała kogoś, kto kupił tę posesję. To było około dziesięć lat temu – powiedział jeden z mężczyzn. – Chcę się tylko dowiedzieć, czy wtedy budynek był w dobrym stanie.

– Komu go wydzierżawili? – spytał drugi mężczyzna.

– Nie wiem – powiedział pierwszy. – Może Dannion będzie pamiętał.

Zanim do mnie dotarli, wiedziałem już niemal wszystko na temat owego budynku. Wiedziałem gdzie się znajdował. Wiedziałem nawet o rzeczach, które obecny właściciel starał się ukryć przed moimi znajomymi. Kiedy weszli, natychmiast włączyłem się do rozmowy. Opowiedziałem im wszystko co wiedziałem na temat budynku, włączając w to cenę jaką powinni zaoferować na jego zakup.

Znajomi podziękowali mi za informacje, ale widziałem, że byli zaszokowani. Podobnie jak wszyscy inni, nie do końca potrafili przywyknąć do nowego Danniona. Byli zakłopotani, ale ponieważ otrzymali to, co było im potrzebne, zmiany jakie we mnie zaszły przyjemnie ich zaintrygowały.

Kiedy w końcu byłem w stanie wstać z łóżka, zadziwiającymi doświadczeniami stały się dla mnie wyprawy do kościoła. Chociaż ludzie zakładali na tę okazję swoje najlepsze ubrania, ich myśli były dla mnie całkowicie obnażone. Cisza i zaduma panujące w kościele sprawiały, że ich umysły nieświadomie stawały przede mną otworem.

Zacząłem odwiedzać różne kościoły, głównie po to, by dowiedzieć się, co zebrani w nich ludzie myśleli o doświadczeniach z pogranicza śmierci.

Siadałem w tyle kościoła i podsłuchiwałem ludzkie myśli. Kiedy kaznodzieja wspominał coś o uczciwości, wyraźnie słyszałem dziesiątki myśli ludzi siedzących przede mną w ławkach. Rozmyślali o nieuczciwych rzeczach, jakich dopuścili się w ciągu tygodnia.

Pewnej niedzieli, będąc w kościele w pobliskim miasteczku, usiadłem obok mężczyzny, będącego właścicielem firmy sprzedającej olej grzewczy. Kiedy kaznodzieja przeczytał biblijny ustęp traktujący o uczciwości, sumienie mężczyzny zawyło niczym alarm antywłamaniowy.

Mężczyzna zaczął myśleć o tym, jak oszukiwał ludzi. Chociaż sprzedawał olej grzewczy za określoną cenę, sporządzając rachunki dla swoich klientów dopisywał po kilka centów do każdego galonu oleju. Siedząc w kościele zaczął podliczać swoje dochody. Przeraziło go to, że oszukiwał ludzi, i że zarobił w ten sposób masę pieniędzy. Zaczął się zastanawiać, czy w życiu pozagrobowym będzie musiał zapłacić za swoje wykroczenie.

– Ciekawe jak sobie z tym poradzi w swoim panoramicznym przeglądzie życia? – pomyślałem.

Spojrzeliśmy na siebie. Mężczyzna oddychał szybko. Uśmiechnęliśmy się obaj, ale w jego oczach był lęk.

Próbował usprawiedliwić kradzież tłumacząc sobie, że potrzebował dodatkowych pieniędzy. Wstydził się swojego uczynku. W końcu postanowił ofiarować duży datek na rzecz kościoła.

* * *

W miarę powrotu do zdrowia, moje zdolności zmalały i stały się kapryśne. Jeśli jednak nie mogłem dosłyszeć ludzkich myśli, zawsze potrafiłem określić reakcję danego człowieka. Wiedziałem jak zareaguje, ponieważ czułem to, co on odczuwał. Czułem na przykład jak poprawiało się samopoczucie jednej osoby, podczas gdy inna osuwała się w depresję. Czułem zwątpienie jednego człowieka i nadzieję innego. W jednym człowieku wyczuwałem miłość, w innym chciwość.

Byłem nieustannie bombardowany przez emocje otaczających mnie ludzi. Bez względu na ich wygląd zewnętrzny, potrafiłem stwierdzić, co przeżywali w swoim wnętrzu. Nie zawsze wiedziałem dlaczego odczuwali w taki a nie inny sposób, ale zawsze wiedziałem, co czuli.

Niekiedy nie potrafiłem utrzymać języka za zębami. Pewnego dnia odwiedziła mnie przyjaciółka Sandy. Uśmiechała się i plotkowała radośnie. Obserwowałem jak z ożywieniem rozmawia w salonie z moją żoną. Mówiły o pracy, mężczyznach, i świetnie się bawiły. W końcu musiałem coś powiedzieć, po prostu nie mogłem dużej milczeć.

– Coś cię martwi – powiedziałem.

Umilkły obie. Moja żona zacisnęła usta i przeszyła mnie piorunującym spojrzeniem. Jej przyjaciółka po prostu się na mnie gapiła.

– Co masz na myśli? – spytała.

– Tak, Dannionie – wtrąciła żona. – Co ty właściwie masz na myśli?

Żałowałem, że w ogóle zabrałem głos, ale było już za późno. Musiałem coś powiedzieć.

– Wydajesz się szczęśliwa – stwierdziłem. – Ale mam uczucie, że z jakiegoś powodu jesteś bardzo przygnębiona.

Nie potrzeba było telepatii by domyślić się, że moja żona czym prędzej chce zamknąć mi usta. Zanim jednak zdążyła się odezwać, przyjaciółka poklepała ją po dłoni. Pozwoliła, by na jej twarzy ukazały się prawdziwe uczucia.

– Nikomu jeszcze o tym nie mówiłam, ale rozwodzę się z mężem – powiedziała.

Obie kobiety natychmiast zapomniały o moich słowach i pogrążyły się w dyskusji na temat rozwodu. Mogłem więc zastanowić się nad tym, co się wydarzyło. Czy dostrzegłem jakiś ślad troski na twarzy przyjaciółki mojej żony? Czy coś w głosie tej kobiety zdradzało jej zmartwienie? Nie wiedziałem.

W przypadku mojej żony podobne doświadczenia powtarzały się niemal codziennie. Duży wpływ wywierał na to fakt, że byłem z nią blisko związany, ale istniały też inne powody, dla których z taką łatwością wkraczałem w jej świat. Zazwyczaj spędzałem całe dnie przesiadując na sofie w salonie. Tam wślizgiwałem się w świat duchowy. Tam kontaktowałem się z owym duchowym miejscem jakie dostrzegłem w chwili, kiedy zatrzymało się moje serce.

Świat duchowy musiał uwrażliwić mnie na świat, który mnie otaczał. Nie sprawiało mi kłopotu wślizgiwanie się w życie Sandy. Kiedy wracała z pracy i wchodziła do domu, szybko przerywałem moje rozmyślania o świecie duchowym i żyłem jej dniem. Słyszałem rzeczy, o których myślała i widziałem wydarzenia z ostatnich ośmiu godzin.

Kiedy Sandy zaczynała mi opowiadać o tym, jak minął jej dzień, kończyłem za nią zdania. Czasami nawet je zaczynałem.

Pewnego dnia Sandy wróciła do domu myśląc o zakupie nowego samochodu. Nasz stary wóz nie najlepiej się spisywał. Tego dnia rozmyślała o samochodzie, o którym nigdy wcześniej nie wspominała.

Kiedy mnie pocałowała, zobaczyłem obiekt jej pożądania, Forda LTD, białego z błękitnym dachem.

– Kupmy go, jeśli ma cię to uszczęśliwić – powiedziałem.

– O czym ty mówisz? – spytała.

Opisałem jej samochód o którym myślała i po chwili dyskutowaliśmy o tym, czy możemy pozwolić sobie na nowy wóz.

Za każdym razem, kiedy działy się podobne rzeczy, życie w naszym związku stawało się odrobinę trudniejsze.

* * *

Kiedy przydarzały mi się tego rodzaju historie, zdumienie odbierało mi zdolność myślenia. Nie potrafiłem odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób uzyskałem swoje zdolności. Nadal nie rozumiem owych sił, ale zdołałem je zaakceptować. Różnica pomiędzy dniem dzisiejszym, a tym, co działo się dawniej, polega na tym, że dawniej moje doświadczenia bywały przerażające.

Dla otaczających mnie ludzi to, co się działo, było zaburzeniem ustalonego porządku rzeczy. Kiedy opowiadałem o dziwnych wydarzeniach, niektórzy z nich okazywali mi wiele zrozumienia. Gdy mówiłem o “czytaniu w myślach innych ludzi”, nie dawali po sobie poznać zdenerwowania. Byli prawdziwymi przyjaciółmi.

To samo odnosiło się do mojej żony. Zazwyczaj słuchała tego, co miałem do powiedzenia, a potem sugerowała bym skorzystał z pomocy profesjonalisty.

– Nie martw się tym teraz – mówiła. – Jeśli ci to pomoże, chętnie wezwę lekarza. Może poda ci jakieś lekarstwo.

Problem w tym, że znałem jej myśli. Złościłem się, kiedy je słyszałem.

– Ten facet wariuje – myślała Sandy. – To się musi skończyć.

Również inni ludzie uważali, że zwariowałem. Nie ich za to winić. Sam nie byłem pewien swoich zdrowych zmysłów. Wszystko w moim życiu było nienormalne. W snach komunikowałem się stale ze Świetlistymi Istotami, które poznałem podczas swojego pobytu na pograniczu śmierci. W jednej chwili siedziałem na sofie, a w następnej przebywałem w świecie duchów. Trafiałem na przykład do sali, w której Duchowe Istoty opracowywały swoje projekty. Chociaż nie zawsze rozumiałem, co tam robiły, mogłem obserwować je podczas pracy. Moje duchowe podróże przypominały niekiedy wizyty w szkole lub fabryce.

Pewnego dnia trafiłem do fabryki, gdzie obserwowałem jak Duchowe Istoty wykonywały ze światła jakieś przedmioty. Innym razem widziałem jak przekształcały pojedynczą komórkę w żyjącą ludzką istotę. Przypominało to poczęcie, narodziny i wzrost, odbywające się w przeciągu kilku zaledwie minut. Innymi razy przebywałem w szkole, gdzie obserwowałem jak wszechświat kurczy się do rozmiarów ziarnka grochu. Kiedy indziej udawałem się do laboratoriów, gdzie jak mi się zdawało prowadzono badania nad częstotliwością światła i dźwięku.

– Gdzie znajduje się to miejsce? – myślałem. – Co się dzieje? Jeśli widzę przyszłość, to jest ona cudowna.

Na jawie odbierałem myśli i wyobrażenia z umysłów ludzi, których nawet nie znałem.

Wyglądając przez okno mojego domu wyłapywałem myśli ludzi przechodzących ulicą. Czasami wraz z przyjaciółmi jechałem do supermarketu. Siedziałem w samochodzie słuchając radia, podczas gdy oni robili zakupy. Słyszałem myśli ludzi wracających ze sklepu do swoich wozów.

Zdumiewało mnie to, że ludzie postrzegali samych siebie w tak negatywny sposób. Dziwi mnie to do dziś. Już od samego początku zrozumiałem, że większość ludzi ceni się bardzo nisko. Kiedy obserwowałem wchodzących i wychodzących ze sklepu ludzi, słyszałem co myśleli o sobie samych. Większość ich uczuć była negatywna. Wszyscy zdawali się mieć poczucie winy z powodu rozmaitych uczynków, jakie popełnili w trakcie swego życia. Wielu ludzi czuło, że postępowali źle. Inni czuli się gorsi. Wiedziałem, że nigdy nie dotykali swej duchowej strony. Przeciwnie, koncentrowali się na powierzchni życia. Słyszałem jak ludzie myślą, że są złymi rodzicami, że są brzydcy, otyli, biedni, albo po prostu kompletnie głupi.

– Mam nadzieję, że to nie jest wina zakupów – pomyślałem.

Ludzie, których myśli przechwytywałem, rzadko kiedy koncentrowali się na tym, iż są wielkimi i potężnymi duchowymi istotami. Tylko kilku z nich uważało, że są wielcy. Zacząłem pojmować, że ludzie mają niemal potrzebę czucia się winnymi, złymi lub gorszymi od innych, i że owa potrzeba zdaje się tłumić wszelkie myśli o ich duchowej naturze. Czują się za to uwięzieni w rzeczywistości kontrolowanej i manipulowanej przez innych. Często zastanawiałem się do jakiego stopnia ustrój ma wpływ na ich niską samoocenę. W końcu wszelkie instytucje, od rządowych po religijne, podkreślają nieustannie ludzką niedoskonałość. I, choć to zdumiewające, ludzie zdają się akceptować taką opinię.

Wielu ludziom ciążyło uczucie, że znajdują się pod kontrolą. Nawet ci, którzy akceptowali taki stan rzeczy, nie byli z niego zadowoleni. Czuli się nieważni, jakby byli tylko trybikami w maszynerii społeczeństwa.

Stwierdziłem, że im większy był stres danej osoby, tym wyraźniej odbierałem jej myśli. Nadal tak jest. Odnosi się to szczególnie do ludzi próbujących uporać się z żalem, albo z traumatycznym wydarzeniem, ale wszelkie rodzaje stresu działają niczym przekaźniki. Nie wiem jaka jest tego przyczyna, wiem tylko, że tak się właśnie dzieje. Być może stres pozwala po prostu na otwarcie człowieka, dzięki czemu może on zostać “odczytany”.

* * *

Pewnego wieczoru udałem się na mecz baseballowy jednego z moich bratanków. Zrobiłem to po tu tylko, by wyjść z domu. W tych dniach ledwie mogłem się poruszać, ale uczestnictwo w rozgrywkach Małej Ligi mego bratanka było dla mnie wielkim wydarzeniem.

Kiedy zająłem miejsce na trybunie, minął mnie jakiś chłopiec. Podszedł do drugiego końca trybuny i usiadł. Spojrzałem na niego i poczułem strach. Zaskoczyło mnie to, że tak silnie odebrałem jego uczucia, ponieważ zazwyczaj nie odczytywałem emocji dzieci. Skupiłem się na nich przez chwilę. Wiedziałem, że bał się kogoś, kto nosił żółtą kurtkę. W umyśle chłopca byli też inni ludzie, ale przede wszystkim obawiał się chłopaka w owej kurtce. Coś wydarzyło się pomiędzy nimi, i teraz ów chłopak, wraz z kolegami, zamierzał pobić chłopca, którego myśli odbierałem.

Rozejrzałem się, ale nie dostrzegłem nikogo w żółtej kurtce.

– Czy ja tracę zmysły? – pomyślałem. – Czyżbym widział coś. co nie istnieje?

Wyciągnąłem szyję i zobaczyłem trzech chłopców wychodzących zza narożnika trybuny. Potem pojawił się zwarty chłopak. Miał na sobie żółtą kurtkę. Gestem przywołałem go do siebie.

– Szukasz tego gościa? – spytałem, wskazując na dzieciaka na końcu trybuny.

– No – powiedział chłopak w żółtej kurtce.

– Zbijesz go? – spytałem.

– No – powiedział chłopak. Uśmiechnął się ze zdumieniem. Samo pytanie, i to kto je zadał wprawiło go w osłupienie. Po pierwsze, nie wiedział kim jestem. Po drugie, nigdy wcześniej nie widział nikogo w tak kiepskim stanie jak ja.

– Lepiej zostaw go w spokoju – powiedziałem. – Są tu dziś policjanci ze służby bezpieczeństwa.

* * *

Łatwo było się pogubić w tych wszystkich doznaniach. Walczyłem o powrót do zdrowia. Byłem tak pokiereszowany, że właściwie mogłem tylko spać i jeść. Wszystkiego uczyłem się od nowa. Musiałem nie tylko opanować sztukę chodzenia; musiałem ustalić również po jakim świecie zamierzałem chodzić. Niekiedy zasiadałem na sofie i przez całe dnie spisywałem notatki. Coś mnie do tego ciągnęło. W mojej głowie pojawiały się szybkie i gwałtowne myśli, a ja musiałem przelać je na papier, zanim ulecą mi z pamięci.

* * *

Wkrótce uświadomiłem sobie, że przebywałem w trzech światach: w świecie ducha, w moim własnym i w świecie innych ludzi.

Kiedy powróciłem do zdrowia i zacząłem chodzić, musiałem zaakceptować te doznania jako normalną cząstkę mojej istoty. Niektórzy z otaczających mnie ludzi również zaczęli akceptować zmiany, jakie we mnie zaszły.

Często zaczynałem opowiadać obcej osobie o tym, o czym myślała. Zazwyczaj próbowałem stwierdzić w ten sposób, czy to co widziałem było rzeczywiste. Moi przyjaciele wtrącali się wtedy i mówili, że uderzenie pioruna “nieco mnie zmieniło”.

– No dobrze, może i jest “odmieniony”, ale skąd wie, o czym myślę? – dopytywał się jeden z owych obcych mi ludzi.

W końcu musiałem to zaakceptować.
Posiadłem dodatkowy zmysł…

Więcej w : DANNION BRINKLEY wraz z Paulem Perry
W ŚWIETLE SPOKOJU

Powiązane posty :

• Cierpienie może być najcenniejszą lekcją – historia Dana
• Czy umiesz wybaczać?

• Przyczyny cierpienia wg filozofii hinduskiej

• Kobieta bez winy i wstydu

• Szczęscie jest bliżej niż myślisz

• Czy wiesz dlaczego cierpisz?

Czy śmierć jest największym złem?

02 Środa Kwi 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 10 Komentarzy

Tagi

przebudzenie, reinkarnacja, uwolnienie, zbawienie, zmartwychwstanie, śmierć



Śmierć jest dla większości ludzi największym złem. Tak bardzo się boją, że stale ją wypierają. Jak żyć ze świadomością, ze śmierć jest nieunik­niona? Czy duchowość mistyczna zmniejsza lęk przed śmiercią?

Rzeczywiste doświadczenie mistyczne prowadzi do wglądu, że nie ma śmierci. To, co umiera, jest jedynie formą, w której wyraża się to, co istotne. Narodziny i umieranie nie są niczym innym jak początkiem i końcem określonej manifestacji Pierwszej Rzeczywistości. Ona sama pozostaje zupełnie nietknięta. W każdej chwili dokonują się w ewolucji narodziny i umieranie. Bóg jest przychodzeniem i odchodzeniem.
Również nasza ludzka forma się rozpadnie. Powstaną nowe formy. To, czy będą one miały jeszcze coś wspólnego ze starymi, jest nieważne. Wciela się, bowiem zawsze tylko Pierwsza Rzeczywistość, którą nazywamy, Bo­giem. Bóg nie zna żadnej zmiany, żadnego czasu i żadnej przestrzeni. Czas i przestrzeń istnieją poprzez formy, które przychodzą i odchodzą. Czy mogę opowiedzieć krótką historię?

Oczywiście.

Pewna stara kobieta prasowała bieliznę. Wtedy przystąpił do niej anioł śmierci i powiedział: „Pora! Chodź!”. Kobieta odpowiedziała: „Do­brze, ale najpierw muszę skończyć prasowanie. Kto to za mnie zrobi? I muszę ugotować, bo moja córka pracuje w sklepie, musi coś zjeść, jak wróci. Rozumiesz?”. Anioł odszedł. Po pewnym czasie przyszedł znowu. Spotkał tę kobietę, gdy akurat wychodziła z domu. „Chodź teraz! -powiedział – pora”. Kobieta odpowiedziała: „Ale muszę najpierw pójść do domu starców. Tam czeka na mnie tuzin ludzi, o których zapomniały ich rodziny. Czy mam ich zostawić na lodzie?”. Odszedł. Po jakimś czasie przyszedł znów i powiada: „Pora! Chodź!”.
Kobieta na to: „Tak, tak, wiem, ale kto zaprowadzi mojego wnuka do przedszkola, jak mnie już nie będzie?”. Anioł westchnął: „Dobrze, zaczekam, aż twój wnuk będzie sam chodził”. Kilka lat później kobieta siedziała wieczorem znużona przed domem i pomyślała: „Właściwe teraz anioł śmierci mógłby przyjść. Po tych wszystkich trudach szczęśliwość wieczna musi być przecież czymś cudownym”. Anioł przyszedł.
Kobieta zapytała: „Zabierzesz mnie teraz do wiecznej szczęśliwości?”.
Anioł odpowiedział pytaniem: „A gdzie, jak myślisz, byłaś cały czas?”.

O czym mówi ta historia?

czas. ——————————————Czytaj Dalej : Czytaj dalej →

Śmierć – czemu się jej lękamy?

07 Środa List 2007

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 12 Komentarzy

Tagi

akceptacja, ego, Świadomość, śmierć

Oczywiście wiesz, że umrzesz, ale ta wiedza jest tyko pojęciem w twojej głowie dopóki nie staniesz po raz pierwszy ze śmiercią „oko w oko”: poprzez poważną chorobę, albo wypadek, który przydarzy się tobie, albo komuś ci bliskiemu, lub poprzez utratę bliskiej ci osoby, śmierć wkracza w twoje życie jako świadomość twojej własnej śmiertelności.

Większość ludzi odwraca się od niej ze strachu, lecz jeśli się nie cofniesz i pogodzisz z faktem, że twoje ciało jest nietrwałe i w każdej chwili może przestać istnieć, wówczas przestajesz się, choćby w niewielkim stopniu, identyfikować ze swoją fizyczną i psychologiczną formą, ze swoim ego.
Kiedy widzisz i akceptujesz nietrwałość wszystkich form życia, nachodzi na ciebie pewien dziwny spokój.

Dostrzeganie śmierci uwalnia, do pewnego stopnia, świadomość od identyfikacji z formą. Dlatego w niektórych szkołach buddyjskich zakonnicy regularnie odwiedzają kostnice, żeby siedzieć i medytować wśród martwych ciał.

Zachodnie kultury powszechnie odcinają się od śmierci. Nawet starzy ludzie starają się nie mówić, ani nie myśleć o niej, a martwe ciała są skrzętnie ukrywane.

Kultura, która zaprzecza śmierci nieuchronnie staje się płytka i powierzchowna, skoncentrowana na zewnętrznym aspekcie rzeczy. Kiedy zaprzecza się śmierci życie traci swoją głębię. Możliwość rozpoznania, kim Jesteśmy poza imieniem i formą, transcendentnego wymiaru, znika z naszego życia, ponieważ śmierć jest przejściem do tego wymiaru.
Ludziom niezręcznie jest się rozstawać, ponieważ każde rozstanie jest małą śmiercią, dlatego w wielu językach żegnając się mówimy -,do zobaczenia”.

Kiedy Jakieś zdarzenie dobiega końca – spotkanie znajomych, wakacje, odejście dzieci z domu – umierasz małą śmiercią. Forma, która istniała w twojej świadomości, jako to zdarzenie, rozpływa się. Często pozostaje potem uczucie pustki, którego większość ludzi bardzo stara się nie czuć, nie stanąć z nim twarzą w twarz.

Jeśli nauczysz się akceptować, a nawet z zadowoleniem przyjmować „zakończenia” w swoim życiu, może się okazać, że nieprzyjemne uczucie pustki zmienia się w rodzaj wewnętrznej przestrzenności – pełnej głębokiego spokoju.

Jeśli będziesz umiał umierać codziennie w ten sposób, otworzysz się na Życie.

E.Tolle

 

Świadomość

"Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
C.G.Jung


WSZYSTKIE POSTY BLOGA

Świadomość

• Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość
• „Przeszłość nie ma władzy nade mną”.
• Czy istnieją jakieś ograniczenia -czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
•Demony, które niosą Przebudzenie
• Czy rozwój duchowy postępuje etapami?
• Na jakim etapie swojego życia jesteś?
• Uwikłani w kulturę, tradycję, patriotyzmy…
• Moc tworzenia i moc niszczenia - nasze przekonania
• Podświadomość - kluczem do bogactwa
•Jak zachęcić podświadomość do współpracy
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Czym jest intuicja?
• Rozwijanie świadomej intuicji
• Poza „za” i „przeciw”. Intuicja.
• Inspirujące cytaty sławnych ludzi
• Zrób coś inaczej niż dotychczas !
• Spogladaj głębiej…
• Źródło natchnienia jest w Tobie
• Bez granic
• Nowy stan świadomości
• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość
•Zbiorowe wzorce cierpienia u kobiet
• Chłopcy i dziewczynki. Dwa światy?
• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie
• Nie możesz zgubić drogi
• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?
• Wybieraj swój świat świadomie
• Przestrzeń w Tobie
• Alaja - kosmiczna świadomość
• Holonomiczny wszechświat i… holograficzna świadomość
Holograficzny wszechświat
• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz
• Narodziny świadomości
• 48 minut absolutnej świadomości
• Życie - cytaty z Osho
• Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn
• Czym są Iluzje?



Prawo Przyciągania sekret-prawo-przyciagania

• Co to jest Prawo Przyciągania?
• Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
• Sekret Zdrowia
• Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.
• Uzdrowicielska potęga wizualizacji
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności - "The Secret"
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Prawo Przyciągania w działaniu: Historia sesji egzaminacyjnej TrueNeutral
•Sekret zrealizowany w życiu – relacja Boogy’ego.
•Bardziej ludzkie oblicze Sekretu – The Opus.
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część II
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część I

Związki

• Idea zazdrości - Bóg, kobiety i wartości.
• Ofiary i zwycięzcy. Filtry i schematy naszej podświadomości
• Imago - czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?
• Związki: Splot miłości i nienawiści - cześć I
• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych - cześć II
• Seks, impotencja i wolność
• Lęk przed zaangażowaniem w związku
• Zasady udanego związku miłości
• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością
• Lęk przed bliskością i wrażliwością. DDA
• Toksyczny związek, jak go uniknąć?
• Idealne partnerstwo
• Poczucie niepewności i gniew - w związku. DDA.
• Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !
• Demon zazdrości
• Czy Twoj partner Cię szanuje?
• Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.
•Kobiecość kontrolowana
• Miesiączka, orgazm i śmierć: Kobiecy biegun.
•Lęk i kontrola w związku
• Seks - niszczy czy wyzwala?
• Doceń Twój związek…
• Jak pokonać lęk przed zranieniem?
• Dobre i złe strony partnerstwa
• Intymność a uległość
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni
• Czym jest miłość ? Cytaty mistrzów
• Rozmowy z Bogiem – o miłości i zazdrości.

Pomiędzy ludźmi

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem
“Wziąć odpowiedzialność za własne życie” – zalety i pułapki.
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni.
• Dystans. Sztuka życia.
• Czy warto być czasem… samolubem?
• Jak prowadzić dyskusje?
• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.
• Polityka, Polacy i…narzekanie.
• Nie zakładaj nic z góry
• Jak nie mieć wrogów?
• Czy warto się kłócić?
• Czy umiesz wybaczać?
• Przebaczenie. Uzdrowienie emocjonalnych ran.
• Ocean współczucia
• Pięć etapów Radykalnego Wybaczania
• Czy jesteś robopatą?
• Czy jesteś otwarty?
• Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?
• Czy umiesz uwolnić się od opinii innych ludzi?
• Czy umiesz być życzliwy na co dzień?
• Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?
• Zbuntowany tekst Anthonego de Mello :)
• Utrata kontroli
• Don Kichot - obłąkany głupiec czy………?
•Jak nauczyć się spokojnie reagować na krytykę
•Krytyka w pracy a inteligencja emocjonalna
• Naprawdę magiczne słówko! :)
• Jeśli już musisz - krytykuj bezboleśnie
• Dziesięć zasad zdrowej komunikacji
• Wartości w życiu. Przydatne czy nie?
• Jak rozwinąć swoje poczucie humoru?
• Jak zostać dobrym słuchaczem
• Czy umiesz naprawdę słuchać ?
• Sztuka negocjacji i kompromisu w związku
•Tajemnica wspierania innych ludzi
• Nie próbuj zadowolić wszystkich
•Mądrość to jest…- cytaty sławnych.
•Lista książek godnych uwagi…
•Jakie seriale lubicie?
•Filmy, które zostawiają coś po sobie…:)

Poza samotność

• Samotność a zależność od innych
• Zagubieni - wizja społeczeństwa wg Osho
• Samotność czy osamotnienie?
• Strach i ciemność?
• Nie zadręczaj się!
• Wybacz sobie i wybacz innym
• Cztery kroki do wolności
• Wolność. Czy to puste słowo?
• Czy istnieje dobra samotność?
• Depresja. Jak sobie z nią radzić?
• Akceptacja naszej…nieakceptacji
• Odpowiedzialność i wolność
• Luźne rozważania o ludzkiej samotności
• Obnażanie sie do “ja”
• Czy można pomóc sobie samemu? :)
• Twoim zadaniem jesteś Ty
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz III)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz II)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń.(cz I)

Koniec cierpienia


• Koniec cierpienia - inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh
• Skąd się biorą wypadki?
• Odrobina gloryfikacji cierpienia…i jego wartości praktyczne :)
• Koniec z “dramatami” w Twoim życiu
• Miłość to inne słowo na wolność
• Bądź wolny! - inspirujące cytaty E. Tolle
• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle
• Złote myśli Berta Hellingera
• Ustawienia rodzinne Hellingera
• Doświadczanie problemów a tożsamość - Inspirujące cytaty z E. Tolle
• Prawa wszechświata - inspirujące cytaty
• Seks - demon z piekła rodem
• Boska strona seksu
• Boskie ciało?
• Cierpienie może być najcenniejszą lekcją - historia Dana
• Uzdrowienie cierpienia z przeszłości
• Przyczyny cierpienia wg filozofii hinduskiej
• Czy wiesz dlaczego cierpisz?
• Rezygnacja i bezradność w obliczu trudności - jak pokonać pesymizm?
• Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.
• Najpopularniejsza religia świata
• Esencja prawdziwej przemiany. Dramatycznie… czy w procesie?

Szczęście - idea czy rzeczywistość

• Szczęscie jest bliżej niż myślisz
• Radość niebezpiecznego życia
• Czy jesteś…godny szczęścia?
• Jak odmienić jakość życia? Kilka porad.
• Nieuwarunkowane szczęście
• Patrząc oczyma miłości
• Szczęscie w zasięgu ręki
• Zasługujesz na miłość i przyjemność!
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Kochaj i bądź radosny!
• To jest Twoje życie
• Czy czujesz że zasługujesz?
• Jak napięcie zastąpić radością?
• Przyjemność?
• Nie bój się zmian!
• Jak BARDZO chcesz zmian w Twoim życiu?
• Pierwsze prawo zmian
• Czarne, nieznane drzwi
• Do znudzenia - o optymistach :)

Zdrowie

• Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.
•Choroba ma swój początek w umyśle?
• Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.
• 10 rzeczy, których wegetarianie wysłuchują na codzień :)
• Cięcie cesarskie. Czy przebieg porodu ma wpływ na późniejsze życie?
•Cesarskie cięcie zmienia DNA dziecka
• Dieta dla grup krwi: A, B, AB, 0
• Zalety diety roślinnej
• Totalna kuracja przeciwrakowa
• Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?
•Cała prawda o raku i diecie wegetariańskiej
• Ulecz swoje ciało !
• Śmiech to życie
• Stres i napięcie = początek choroby
• Biofeedback (biologiczne sprzężenie zwrotne)
• Filozofia zdrowia
• Jesteś tym co zjesz
• Jak się zdrowo odżywiać?
• Zasady dobrego odżywiania
• Tajemnica Twego ciała
• Akupunktura a medycyna współczesna
•Medycyna holistyczna
•Szczepienia – faktyczna konieczność czy sposób na zarobek?
• Zapomniane źródło zdrowia, produkty pszczele
• KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a
• Propozycja Tao dla kobiet. Zdrowie i płodność.
• Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?
• Wojna w naszym organizmie.
• Zdrowa psychika = zdrowe ciało?
• Masaż leczy duszę
• Źródła niemocy
• Twoje przekonania kontra Twoje zdrowie.
• Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?
• Zdrowy rozsądek w dietach?
• Negatywne odczucia wobec ciała

Oddech

• Czy oddychasz prawidłowo?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
•Stłumienia cz II
•Stłumienia cz I
• Twoja Twarz, ciało, oddech - mówią o Tobie.
• Co to jest REBIRTHING?
• Niezwykła moc oddechu? :)
• Integracja oddechem

Psychologia i duchowość

• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Cień - wg Junga
• Twórczy ludzie wg Junga
•Twórczy umysł a wyobrażenia
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Jak poradzić sobie ze stresem?
•Eksperyment: Pozytywne nastawienie - kontra negatywne.
• Pozytywne wyzwanie
• Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak z niego zrezgnować?
• Asertywność
• Nałogi - pragnienie ucieczki
• Pozytywne myślenie nie wystarczy!
• Pozytywna weryfikacja - negatywnych wydarzeń
• Inteligencja emocjonalna a praca zawodowa
• NLP - jak jesteś zaprogramowany?
• 10 zasad NLP
• Potęga manipulacji słowem
• Magia i moc słów
• GESTALT - integracja psychiki i ciała
• Czy jesteś tolerancyjny?
• Narodziny Ego
• Ego a osobowość ofiary
• Enneagram - 9 typów osobowości
• Nawyki, wolność i społeczeństwo
• Gry i gracze. Psychologia zachowań międzyludzkich.
• Lody i samochody
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
• Samospełniająca się przepowiednia
• Psychologia inspiracji
•Twórz, twórz bezustannie!
• Metoda Simontona

Bóg i duchowość

• Dziecinna wizja Boga. Pułapka języka.
• Krótka historia Boga
• Bóg - to jest...
• Dobro i zło
• Czy Bóg karze za grzechy? Czy ludzie?
• Rozmowy z Bogiem
• Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?
• Benedyktyn, demony i Zen
• Fala jest morzem
• Przestać żyć we władzy Demona
• Jesteśmy Bogiem
• Wiara nie pozwala Ci myśleć
• Życie - to jedyna religia
• Bóg jest tancerzem i tańcem
• Bóg jest Tobą
• Przyjaźń z Bogiem
• Czy Bóg spełnia Twoje marzenia?

Umysł a duchowość

• Zachwaszczony umysł?
• Enkulturacja
• Wyzwolenie z chaosu myśli
• Rewolucja w psychice - J. Krishnamurti
• Zaminowane obszary umysłu
• Jak jest oprogramowany Twój mózg?
• Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość
• Ludzie i roboty
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Memy i wirusy umysłu
• Bełkoczący umysł
• Bezrozumnie?
• Odpowiedź na Psychiczny Atak
• Czy wiesz co jest ci serwowane?
• Zjednoczenie
• Ewolucja. Indywidualna czy zbiorowa?
• Co wpływa na nasze życie?
• Kiedy kłamstwo staje się prawdą
• Ukryta siła metafor
• Kończyny fantomowe - zagadka ludzkiego mózgu.
• Tajemnica ludzkiego snu
• Mistrz snu
•Kilka słów o świadomym śnieniu
• Świadome śnienie jako proces ewolucyjny
• Jak umysł przetwarza dane? Nastroje.

Ciało i Energia

• Aura człowieka - najważniejsze informacje.
• Aura człowieka, przykłady aury… oraz jak ją odróżnić od powidoku?
• Ciało energetyczne człowieka. Przykłady zaburzeń.
• Jak reagujesz gdy zostaniesz obrażony? Ciała duchowe.
• Czakramy, poziomy Twojego życia!
• Jak nauczyć się widzieć aurę?
• Kolory Twojej Aury - jak się zmieniają i co oznaczają
• Geneza blokad na czakramach
• Świat to energia!
• Ciała duchowe według Jogi Kundalini
• Co tak naprawdę wiemy o świecie?
• Tai-chi
• Czym jest energia “Chi” ?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
• Panta rei - energia dokoła nas
• Dobre wibracje
• Seksualność a czakry
• Jasnowidzenie - fakty i mity
• Telepatia i jasnowidzenie
•Telepatia – czy to działa?
• Postrzeganie pozazmysłowe. Głos zwolennika.
• Energia w naszym ciele - Taoistyczny punkt widzenia.
• Energia musi płynąć…!
• Cykle życia i śmierci - Twoje istnienie.
• Oświecenie - wielki mit.
• Energia myśli i myślokształty
• Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu
• Rozmowy z Kenem Wilberem - o kosmicznej świadomości
• Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.
• Sen Planety
• Energia życia. Fakt czy mit?
• Hipoteza Gai
• Pole morfogenetyczne – Rupert Sheldrake

Rozwój a Medytacja

• ABC medytacji
Miłość, seks i medytacja
• Czym jest medytacja?
• Ćwiczenia uwalniające energię
• Medytacja chodząca
• Medytacja a palenie papierosów
• Ból a medytacja
• Medytacja z czakramami
• Myśleć czy medytować...
• Czy Twoje życie ucieka?
• Medytacja a egoizm
• Emocje i myśli podczas medytacji
•Medytacja - praktyka czy tajemnica?
• Dzień Uwagi
• Wyostrz swoją uwagę
• Świadomość hara - początek i koniec życia
• “Stać się nicością” - o co chodzi w tej koncepcji?
• Medytacja z koanem
• Medytacja z tematem. Ćwiczenia.
• Zabawne i nietypowe techniki medytacji
• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?
• Naucz się relaksować
• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja
• Historia pewnego medytującego
• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja
• Nauka medytacji w zakładach karnych
•Rozpadnij się na kawałki
•Czy jesteś uważny?

Osobowość i emocje

• Afirmacje, sztuka zmiany życia
• Jak działają afirmacje? Struktura umysłu
• Afirmacje także mogą szkodzić!
• Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.
• Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?
• Ciemna noc duszy
• Ciemna strona emocji?
• Zostań mistrzem swoich emocji?
• Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Napięcie i odprężenie
• Sztuka bycia opanowanym - Emocje pod kontrolą.
• Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.
• Jak rósł mózg człowieka: Ewolucja emocji.
• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność - czym naprawdę są?
• Przekraczanie granic a bariera lęku
• Czym jest gniew i jak sobie z nim radzić. W związku i w życiu.
• Bądź swoim mistrzem - odpowiedzi są w Tobie
Eckhart Tolle – emanujący spokój i mądrość
• Uśmiechaj się, przełamuj schematy!
• Autentyczna zmiana myślenia
• Przestań się okłamywać
• Poznawaj siebie - podejście Zen
• Kto jest premierem w Twoim rządzie?
• Zaufanie - w realizacji marzeń
• Czy wrażliwość ma zawsze złe skutki?
• Oszukując własne emocje….
• Energia bolesnych emocji
• Nieśmiałość a prostytucja
• Tajemnice nieśmiałości
• Żydzi. Czy problem nieśmiałości ich dotyczy?
• Cuda…i miłość.
• Pytania i odpowiedzi - Katie Byron
• Pożegnanie z chłodem. Budowanie bliskości.
• Uleganie pokusom. Swoim czy cudzym? Portret Doriana Graya.

Walka i akceptacja

• Kung Fu Panda i głebsze przesłanie
• Koniec walki oznacza zwycięstwo
• Mówić: tak - czy nie?
•Przestań usiłować być dobrym cz II
•Przestań usiłować być dobrym cz I.
• Czy jesteś podzielony na "dobrego" i "złego"?
•Poza dobrem i złem
• Rozdzierając duszę na pół. Skrajności.
• Zagadnienie zła - okiem Hindusa
• Zrozumienie “zła”
• Wojna w Tobie trwa
• Nauka akceptacji dobrego i złego
• Droga wojownika
• Ćpun adrenaliny kontra "dobry człowiek"
• Ponad-Ego
• Pościć czy ucztować? Pogląd na życie.
• Wciąż czuję gniew, chcę się zmienić, ale...
• Życie w harmonii
• Życie to jest….- cytaty sławnych
• Umysł kontra ciało
• Zaakceptuj i bądź wolny...
• Wewnetrznie podzieleni
• Mądrość
• Miłość…jak głód
• Czy na świecie musi istnieć sprawiedliwość?
• Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.
• Moce psychiczne: ostatni atak ego na ścieżce oświecenia

Dorosłe dzieci

• Pierwszy krzyk - piewsza samotność?
• ADHD = Dzieci Indygo?
• Niewinny dorosły człowiek
• Źródło depresji: dzieciństwo?
• Dziecko w rodzinie alkoholika
•Przełam wzorce z dzieciństwa
• Pierwotne zranienie. Dotknąć czy nie?
• Czy Twoje narodziny były traumatyczne?
• Zranione czy radosne dzieci?
• Wewnętrzne dziecko
• Kobieta bez winy i wstydu
• Co zrobić, gdy żyjesz z poczuciem winy?
• Toksyczny wstyd
• List ojca do syna. Wyznanie.
• Czego szukasz? Od czego uciekasz?
• Zmień….przeszłość!
• Miejsce wewnętrznej przemiany
• Natura - nasz największy nauczyciel
• Kim jestem? Początek życia
• Wewnętrzny ogród
• Jakie dzieci wychowasz?
• Grzeszne ciało?
• Niewolnik namiętności
• Męska autokastracja. Rys historyczny.
• Nie istnieją błędy - tylko lekcje
• Puść dziecku dobry kawałek ;)
•Zachęć dziecko do czytania
• Puchatek smakuje Tao
•Jak zostać dziecięcą szeptunką

Czakramy

• Czakramy - poziomy Twego życia
• Czakram Podstawy
• Czakram Podbrzusza
• Czakram Splotu Słonecznego
• Czakram Serca
• Czakram Gardła
• Czakram Trzeciego Oka
• Czakram korony
• Geneza blokad na czakramach
• Seksualność a czakry
• Tajemnice kolorów
• Czakramy człowieka: ujęcie ezoteryczne.
• Podróż przez czakry - w wyobraźni
• Symboliczne znaczenie kolorów

Wokół religii i ezoteryki


• Reguła Pięciu Elementów (pięciu żywiołów)
• Co oznacza buddyjskie “Przyjęcie Schronienia” ?
• Jak zinterpretować Tarot przez…Zen? :)
• Wszechobecne wibracje - wg. E&J Hicks’ów
• Ciemna strona chrześcijaństwa
• Numerologia - czy to ma sens?
• Yang i Yin
• Czym jest energia “Chi” ?
• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?
• Czy jesteś religijny - czy jesteś kukiełką?
• Przypadki nie istnieją
• Odpowiedzią… są pytania
• Ogrody Zen
• Sesshin bez zabawek – Opowieść o praktyce Zazen
• Wodospad i chwasty - czyli odrobina filozofii Zen
• Feng Shui
• Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu
• Starożytne myśli Seneki - wciąż na czasie?
• Uważaj, co mówisz...
• 4 etapy życia
• TAO• Tao Kubusia Puchatka
• Zen w sztuce łucznictwa
• Kilka słów o medycynie chińskiej
• Być Zorbą czy…Buddą?
• Cztery umowy Tolteków
• Historia Buddy
• Chiromancja - Linie na dłoni.
• Astrologia i chiromancja - po co to wszystko?
• Kurs cudów - zasady.
• Zen grania
• Życie we wszechświecie • Powstawanie negatywnych przywiązań: Archetypy Tybetańskiej Księgi Umarłych
• Religia jest trickiem genów ?
• W stronę wiecznej boginii
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
•Rio Abierto – życie jak rzeka
•Bądź głupcem! – wywiad z Roshim Fukushima na temat Zen w Ameryce i Japonii

Śmierć a duchowość

• Historia człowieka który wrócił z martwych
• Życie to lekcja
• Doświadczenia z pogranicza śmierci
• Historia pewnego przebudzenia
• Czemu boimy się śmierci?
• Czy przeraża Cię Pustka?
• Los, karma, wolna wola?
• Prawo przyczyny i skutku
• Reinkarnacja?
• Diagnostyka karmy cz I
• Diagnostyka karmy cz II
• Wielcy ludzie - o reinkarnacji.
• Przebudzenie.
• Czy można zmienić karmę?
• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.
• Czy śmierć jest największym złem?
• Inne spojrzenie na reinkarnację
• Pozwól sobie umrzeć
• Zabijanie nie jest… złe?
• Pesymistyczna wizja cywilizacji?
• Prawo przyczyny, skutku i wiary

Historie i przypowieści "Problem dzisiejszego świata - rzekł Mistrz - polega na tym, że ludzie nie chcą dojrzeć. Jeden z uczniów zapytał:- Kiedy można powiedzieć, że ktoś jest już dojrzały? - W dniu, w którym nie trzeba go w niczym okłamywać."


• Najciekawsze przypowieści o mistrzu i nie tylko :)
• Mądrość jest sposobem podróżowania.
• Trzej mnisi i… ego
•Mądrości leśnego mnicha
•Straszna historia o diable
•Obsesja ucznia Zen
•Wciel się na Niebieskiej Planecie! :)
• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.
• Minuta mądrości
• W sercu Mędrca
• Miłość i mistrz
• Potwór, strzała i jajko
• Śpiew Ptaka
• Nie zadręczaj się!
• Historia Dana
• Najwłaściwszy moment
• A mistrz mu odpowiedział...
• Początek Wszechświata
• Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży
• Kobieta, która zgubiła. Kobieta, która odnalazła
• Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

Sukces w życiu

• Podświadomość - kluczem do bogactwa
• Niepowodzenie to błogosławieństwo w przebraniu
• Niezwykła moc wyobraźni. Sukces a niepowodzenie.
• Historia prawdziwego sukcesu
• Słownictwo sukcesu
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Atrakcyjność przyciąga sukces.
• Jak sprawić by inni uwierzyli we własne siły?
• Porażka jest matką sukcesu
• Jak być lepszym kierownikiem?
• EFEKT PIGMALIONA
•Przepływ pieniędzy, przepływ energii
• Gdy pieniądze się pojawią…Tylko bez paniki.
• Przełamując fale…. I życiowy impas :)
• Jak polubić…nielubianą pracę
• Co robić kiedy totalnie NIC nam się nie chce?
•Fałszywi przyjaciele na drodze do sukcesu
•Sztuka osiągania swoich celów… Za obopólną korzyścią :)
• Odzyskać wiarę w siebie
• Mój interes, Twój interes, boski interes?
• Sukces - sprawdź czy masz szansę go osiągnąć.
• Geneza geniusza
•Jak oduczyć sie sabotować własne marzenia?
• Właściwa postawa…co to takiego?
• 10 cech idealnego lidera
• Nauka jak zostać bogatym - Wallace Wattles
•Rozporządzanie energią: nietypowe metody.
•Dawanie ludziom… którzy tego nie potrzebują?
•Przekonaj się że …możesz.

Hunahuna-kahuni 1. IKE - świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
2. KALA - nie ma żadnych ograniczeń
3. MAKIA - Energia podąża za uwagą
4. MANAWA - moment mocy jest teraz
5. ALOHA - miłość jest po to, by przynosiła szczęście
6. MANA - cała moc pochodzi z naszego wnętrza
7. PONO - Skuteczność jest miarą prawdy.


• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Co to jest Huna?
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Huna i “widmowe ciało”
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Co posiejesz - to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Metoda Ho’oponopono
• Szaman i ból
• Szaman miejski
• Szamanizm a sny
• Czy istnieją jakieś ograniczenia - czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Potęga modlitwy wg Huny

Autorka:

  • ME

Waszym Zdaniem

Harysz o Jesteśmy Bogiem
kilka słów od siebie… o Historia pewnego mnicha (fragm…
Adrian Kraska o Symboliczne znaczenie kolorów
Krystyna o Negatywizm: jak się nim posług…
Życzenia urodzinowe o Aura człowieka – najważn…
Andżelika o Historia pewnego mnicha (fragm…
Blilkpol o Jak polepszyć wzrok –…
Agni o W stronę wiecznej boginii
Aga o Historia pewnego mnicha (fragm…
ZF o Historia pewnego mnicha (fragm…
ulakupiec o Historia pewnego mnicha (fragm…
Halina Kaminska o Szczerość wobec siebie i innyc…
Jolie o Brak bliskości w dzieciństwie…
Aga.M o Symboliczne znaczenie kolorów
Agnieszka o Brak bliskości w dzieciństwie…

Od 2007 roku

  • 18 516 399 przybyszów !

Kategorie

Aura, energia, czakramy buddyzm ciekawostka Feng shui huna Medytacja Refleksje nad życiem rodzicielstwo Rozwój sondy zdrowie Zen związki Świadomość

Blog na WordPress.com.

Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies
  • Obserwuj Obserwujesz
    • Rozwój i Świadomość
    • Dołącz do 1 539 obserwujących.
    • Already have a WordPress.com account? Log in now.
    • Rozwój i Świadomość
    • Dostosuj
    • Obserwuj Obserwujesz
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Zgłoś nieodpowiednią treść
    • Zobacz witrynę w Czytniku
    • Zarządzaj subskrypcjami
    • Zwiń ten panel
 

Ładowanie komentarzy...