• Archiwum postów
  • Inspiracje
    • Alaja – kosmiczna świadomość
    • Czakram Gardła
    • Czakram Korony
    • Czakram Podbrzusza (czakra krzyżowa, czakra seksu)
    • Czakram Podstawy (czakra korzenia)
    • Czakram Serca
    • Czakram Splotu Słonecznego
    • Czakram Trzeciego Oka
  • Literatura
  • Haiku
  • Huna
  • Kwestie prawne
  • Kontakt + Zasady
    •  
  • FAQ

Rozwój i Świadomość

~ There are no ordinary moments…

Rozwój i Świadomość

Tag Archives: uzdrowienie

Zdrowa psychika = zdrowe ciało?

23 Środa Czer 2010

Posted by ME in Refleksje nad życiem, zdrowie

≈ 45 Komentarzy

Tagi

choroba, ciało, cierpienie, Dethlefsen, samopoznanie, symptom, symptomy, transformacja, transmutacja, uzdrowienie, zdrowie, zrozumienie, Świadomość

choroba
Opuszczamy, jednoznacznie i rozmyślnie, obszar „medycyny naukowej”.
Nie rościmy sobie pretensji do „naukowości”, gdyż punkt, z którego wychodzimy, jest zupełnie inny. Z rozmysłem wychodzimy poza ramy nauki, gdyż ta ogranicza się przecież do szczebla funkcjonalnego, tym samym jednocześnie uniemożliwiając zamanifestowanie się znaczenia i sensu choroby.

Postępując w ten sposób, nie wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom zagorzałych racjonalistów i materialistów; zwracamy się do ludzi gotowych podążać krętymi i bynajmniej nie zawsze logicznymi ścieżkami ludzkiej świadomości.

Dobrą pomocą w takiej podróży przez ludzką duszę są: obrazowe myślenie, fantazja, umiejętność kojarzenia, ironia i słyszenie podtekstów językowych. Nasza droga będzie wymagać – i to w znacznej mierze – umiejętności radzenia sobie z paradoksami i dwuznacznościami bez natychmiastowego wymuszania jednoznaczności poprzez niszczenie jej biegunów.

Ciało nigdy nie jest chore lub zdrowe, gdyż wyrażają się w nim jedynie informacje pochodzące ze świadomości.

Ciało samo z siebie niczego nie czyni, o czym każdy może się przekonać, obserwując zwłoki.
Ciało żywego człowieka zawdzięcza swe funkcje właśnie owym dwóm instancjom niematerialnym, które zazwyczaj nazywamy świadomością i życiem (duszą).
Świadomość przedstawia przy tym informację, która objawia się w ciele i podlega transpozycji do sfery widzialnej.
Świadomość ma się do ciała tak jak program radiowy do odbiornika.

To, co nieustannie dzieje się w ciele istoty żywej, jest wyrazem odpowiedniej informacji ewentualnie zagęszczenia odpowiedniego obrazu (obraz to po grecku eidolon, odpowiada mu zatem również pojęcie „idei”).
Gdy jakaś funkcja wymyka się spod kontroli, w mniejszym lub większym stopniu zaczyna zagrażać harmonii całości, wtedy mówimy o chorobie.

Choroba oznacza więc odejście od harmonii czy też zakwestionowanie zrównoważonego dotychczas porządku (później przekonamy się, że, widziana pod innym kątem, choroba jest właściwie ustanowieniem równowagi).
Zakłócenie harmonii dokonuje się jednak w świadomości na płaszczyźnie informacji i objawia się jedynie w ciele.

Ciało jest zatem sferą objawiania się i urzeczywistniania świadomości, a tym samym także wszystkich procesów i zmian, które dokonują się w świadomości.

Tak jak cały świat materialny jest jedynie sceną, na której przyjmuje kształt gra archetypów, stając się w ten sposób alegorią, tak i materialne ciało jest sceną, na której obrazy świadomości pragną uzyskać swój wyraz.

Dlatego gdy świadomość człowieka popada w stan nierównowagi, staje się to widoczne i odczuwalne w jego ciele jako symptom. Stąd wprowadzającym w błąd jest twierdzenie, że ciało jest chore – chory może być jedynie człowiek – natomiast owo bycie chorym objawia się w ciele jako symptom. (Gdy wystawia się tragedię, przecież nie scena jest tragiczna, lecz utwór!)

Symptomów jest wiele – ale wszystkie są wyrazem jednego i tego samego zdarzenia, które nazywamy chorobą, a które zawsze dokonuje się w świadomości człowieka.
Tak jak ciało nie może żyć bez świadomości, tak też bez świadomości nie może „chorować”.

W tym miejscu zapewne zrozumiałe stanie się zastrzeżenie, że nie akceptujemy przyjętego dziś powszechnie podziału na choroby somatyczne, psychosomatyczne, psychiczne i umysłowe. Tego rodzaju koncepcja raczej utrudnia niż ułatwia możliwość rozumienia istoty rzeczy.

Nasz sposób widzenia sprawy odpowiada do pewnego stopnia modelowi psychosomatycznemu, z tą wszakże różnicą, że odnosimy go do wszystkich symptomów, nie czyniąc żadnych wyjątków.

Rozróżnienie „somatyczny” /”psychiczny” można w najlepszym razie odnieść do płaszczyzny, na której symptom się manifestuje – ale jest ono bezużyteczne, gdy idzie o lokalizację choroby.

Starożytne pojęcie chorób ducha jest zupełnie mylące, gdyż duch nigdy nie może zachorować – w tym wypadku chodzi wyłącznie o symptomy, które manifestują się na płaszczyźnie psychicznej, a więc w świadomości człowieka.

Wraz z pojęciowym rozróżnieniem między chorobą (płaszczyzna świadomości) a symptomem . (płaszczyzna cielesna) nasz sposób widzenia choroby nieuchronnie ulegnie przemieszczeniu.

Działamy zatem jak krytyk, który próbuje poprawić złą sztukę teatralną nie poprzez analizę i zmianę kulis, rekwizytów i aktorów, lecz od razu zabiera się do samego tekstu.

Konsekwencją pojawienia się symptomu w ciele człowieka jest (w mniejszym lub większym stopniu) zwrócenie nań uwagi i przerwanie w ten sposób, niekiedy gwałtownie, dotychczasowej jednostajności życia.

Symptom jest sygnałem, który ściąga na siebie uwagę, zainteresowanie i energię, a tym samym powoduje zakwestionowanie normalnego, równomiernego toku życia.

Symptom wymusza na nas uwagę – czy chcemy tego, czy też nie.

To pochodzące z zewnątrz zakłócenie odczuwamy jako pewnego rodzaju dyskomfort i dlatego mamy zazwyczaj tylko jedno pragnienie: spowodować, by czynnik zakłócający zniknął. Człowiek nie lubi, gdy mu coś zakłóca normalny tok życia – dlatego podejmuje walkę z symptomem. Walka absorbuje, jest zajęciem przykuwającym uwagę – w ten sposób symptom powoduje sytuację, w której musimy się nim zająć.

Od czasów Hipokratesa medycyna szkolna próbuje wmawiać chorym, że symptom jest wydarzeniem mniej lub bardziej przypadkowym, którego przyczyn należy szukać w procesach funkcjonalnych.

By je zbadać, dokłada się znacznych starań. Medycyna szkolna starannie unika nadawania symptomowi znaczenia, odsyłając tym samym zarówno sam symptom, jak i całą chorobę w obszar pozbawionej znaczenia błahości.

Ale tym sposobem sygnał traci swą właściwą funkcję – symptomy zostają pozbawione znaczenia sygnalnego.

Cokolwiek w naszym organizmie manifestuje się jako symptom, jest ujawnieniem niewidzialnego procesu i przez swą funkcję sygnalną ma przerwać nasz dotychczasowy sposób po-stępowania, wskazać na fakt, że coś jest nie w porządku, i skłonić nas do zastanowienia się nad przyczyną.

Tu też nie byłoby rzeczą rozsądną wyładowanie złości na symptomie, a chęć jego wyeliminowania przez uniemożliwienie mu manifestowania się byłaby wręcz absurdalna.

Symptomu nie wolno zablokować, trzeba natomiast spowodować sytuację, w której okaże się zbędny.
Ale i tutaj trzeba odwrócić wzrok od symptomu i spojrzeć głębiej, jeśli mamy się nauczyć rozumienia znaczenia symptomu.

Wszakże na niezdolności do dokonania tego kroku polega problem medycyny szkolnej – jest za bardzo zafascynowana symptomami. Dlatego właśnie stawia na jednej płaszczyźnie symptom i chorobę, tzn. nie potrafi rozdzielić treści i formy.

Dlatego też z tak wielkim nakładem sił i środków technicznych medycyna szkolna zabiera się do leczenia narządów i części ciała – nigdy zaś człowieka, który jest chory.

Dążyy do tego, by kiedyś tam, w przyszłości, móc uniemożliwić pojawianie się jakichkolwiek symptomów, bez zastanowienia się, czy taka koncepcja może być w ogóle zrealizowana i czy ma sens.

To zdumiewające, w jak niewielkim stopniu rzeczywistość jest w stanie otrzeźwić rozgorączkowane głowy ludzi goniących za takim celem.
A przecież od czasów pojawienia się tak zwanej współczesnej medycyny naukowej liczba chorych nie zmniejszyła się nawet o ułamek procenta.

Jest, jak dawniej, tak dziś, tyle samo chorych – jedynie symptomy uległy zmianom.

Ten otrzeźwiający fakt próbuje się maskować różnymi statystykami, które odwołują się do określonych grup symptomów.

Tak na przykład z dumą obwieszcza się zwycięstwo nad chorobami zakaźnymi, zapominając jednocześnie wspomnieć, jakie inne choroby w tym okresie zyskały na znaczeniu i częstotliwości.

Patrzenie staje się uczciwe dopiero z chwilą, gdy zamiast symptomów widzi się „chorobę jako taką” – a liczba tych przypadków jak dotąd nie zmalała i z pewnością także w przyszłości nie zmaleje.

Podsumujmy raz jeszcze: choroba jest stanem wskazującym, że człowiek w swej świadomości przestał być w porządku czy też w harmonii.
Ta utrata wewnętrznej równowagi objawia się w ciele jako symptom.

Symptom jest zatem sygnałem i nośnikiem informacji, gdyż poprzez fakt swego pojawienia się przerywa dotychczasowy tok życia i zmusza nas do zwrócenia nań uwagi.

Symptom sygnalizuje nam, że jako świadoma istota, jesteśmy chorzy, tzn. wypadliśmy ze stanu równowagi naszych wewnętrznych sił duchowych.
Symptom mówi nam, że czegoś nam brakuje.
„Co panu dolega?” (po niemiecku gra słów: Was fehlt Ihnen = [dosł.] czego panu brakuje?) pytano dawniej chorego – ten zawsze odpowiadał: „Mam bóle”.

Choremu zawsze czegoś brakuje i jest to jakiś brak w świadomości – gdyby mu nie brakowało, byłby przecież zdrowy, tzn. cały i doskonały.
Jeśli wszakże czegoś mu do zdrowia brakuje, wtedy jest nie-cały, czyli chory.

Gdy człowiekowi udaje się pojąć ową różnicę między chorobą a symptomem, wtedy za jednym zamachem zmienia się jego zasadnicza postawa wobec choroby i sposób podejścia do niej.
Przestaje on traktować symptom jako swego głównego wroga, którego zwalczanie i zniszczenie jest celem najwyższym; odkrywa w nim partnera, który może mu pomóc odnaleźć to, czego mu brakuje, a tym samym przezwyciężyć rzeczywistą chorobę.

Tym razem symptom staje się nauczycielem, który pomoże nam zatroszczyć się o własny rozwój i własną świadomość, który potrafi też okazać się wielce surowy i twardy, jeśli będziemy lekce sobie ważyć to nasze najwyższe przykazanie.

Choroba zna tylko jeden cel: pozwolić nam wyzdrowieć.

Symptom może nam powiedzieć, czego nam na tej drodze jeszcze brak – wszakże pod warunkiem, że potrafimy zrozumieć mowę symptomów.

Ponowne nauczenie się języka symptomów jest zadaniem tej książki.

Mówimy ponowne nauczenie się, gdyż język ten istnieje z dawien dawna i dlatego nie trzeba go odkrywać, a jedynie ponownie odnaleźć.
Cały nasz język jest psychosomatyczny, a to znaczy, że zna on związki między ciałem a duszą.

Nauczmy się na nowo wsłuchiwać w tę dwuznaczeniowość naszego języka, a wtedy bardzo szybko usłyszymy i zrozumiemy, o czym mówią nasze symptomy.

Jeśli odważymy się wsłuchać w to, co mają nam do powiedzenia, i zaczniemy się z nimi komunikować, staną się naszym nieprzekupnym nauczycielem na drodze do prawdziwego uzdrowienia. Mówiąc, czego nam właściwie brak, zapoznając ze sprawami, które jeszcze musimy zintegrować w naszej świadomości, dają nam szansę uczynienia zbędnymi symptomów jako takich – właśnie poprzez proces uczenia się i przyswajania przez świadomość.

Tutaj tkwi różnica między zwalczaniem a transmutowaniem choroby.
Wyleczenie rodzi się wyłącznie z transmutowanej choroby, a nigdy z przezwyciężonego symptomu, gdyż wyleczenie zakłada, jeśli spojrzymy na to z samego tylko językowego punktu widzenia, że człowiek jest zdrowszy, a to znaczy w większym stopniu pełny, kompletny.

Wyleczenie polega na dołączeniu do niej elementu brakującego, jest zatem niemożliwe bez rozszerzenia świadomości.

Choroba i zdrowie są parą pojęć, które odnoszą się tylko do świadomości i nie mają zastosowania do ciała – ciało nie może być ani chore, ani zdrowe.

Mogą się w nim jedynie odzwierciedlać odpowiadające tym pojęciom stany świadomości.

Thorwald Dethlefsen – Przez chorobę do samopoznania

Powiązane posty

• Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.

• Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.

• Ulecz swoje ciało !

• Stres i napięcie = początek choroby

• Filozofia zdrowia

• Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?

• Masaż leczy duszę

• Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?

Reklama

Czy jesteś tolerancyjny?

19 Sobota Czer 2010

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 3 Komentarze

Tagi

bezpieczeństwo, carter-scott, gra, kontrola, krytyka, osądzanie, tolerancja, uwolnienie, uzdrowienie, wybaczenie, władza, zrozumienie, życie

„Wszystko, co drażni nas w innych  może prowadzić do zrozumienia siebie.” Carl Jung

Tolerancja to zewnętrzny wymiar akceptacji – musisz nauczyć się przyj­mować wszystkie cechy innych i pozwolić im być i znajdować wyraz dla własnego człowieczeństwa. Żeby żyć w zgodzie z in­nymi, musisz nauczyć się tolerancji. Tolerancja ucisza ukrytego w twoim umyśle wewnętrznego krytyka, dzięki temu możesz kierować się zasadą „żyj i pozwól żyć innym”.

Pewnego dnia, a miałam wtedy szesnaście lat, szłam 57 Ulicą w Nowym Jorku. Wówczas po raz pierwszy w życiu uświadomi­łam sobie nagle, ze jakiś głos w głowie przemawia do mnie. Przypominało to nieustanny komentarz na temat każdego, kto znalazł się w moim polu widzenia. Głos bez ustanku przekazywał swoje wrażenia, najczęściej niepochlebne Zdałam sobie sprawę, ze potrafię odnieść się krytycznie do każdej mijanej osoby. Na­stępnie przyszła mi do głowy myśl „Czy to nie zdumiewające? Jestem chyba jedyną doskonałą osobą na świecie, bo wszyscy mają jakieś negatywne cechy”.

Kiedy zdałam sobie sprawę z tego, jak śmiesznie to brzmi, przyszło mi do głowy, ze być może moje oceny przechodniów są odzwierciedleniem mnie samej i nie mają nic wspólnego z obiektywną rzeczywistością. Zaczęłam rozumieć, że to, jak ich po­strzegam, mówi więcej o mnie niż o nich. Uświadomiłam sobie również, że prawdopodobnie oceniałam wszystkich tak surowo by samej poczuć się lepiej. Postrzegając ich jako zbyt otyłych, niskich czy dziwacznie ubranych, uważałam siebie przez porów­nanie za szczuplejszą, wyższą i modniej ubraną. Moja nietolerancja we własnym pojęciu gwarantowała mi poczucie wyższości.

W głębi duszy wiedziałam, ze krytyka innych pomaga pokrywać własne niedostatki i rekompensuje poczucie braku bez­pieczeństwa. Postanowiłam przeanalizować każdą ocenę usłyszaną w głowie i potraktować ją jako zwierciadło odbijające ukrytą część własnej natury. Odkryłam, ze potrafię zaakceptować tylko nielicznych ludzi. Ponieważ rzadko nawiązywałam kontakty z ludźmi odmiennymi od siebie, doprowadziłam do własnego wyobcowania. Od tamtego dnia traktowałam każdą ocenę jako szansę poszerzenia wiedzy o sobie.

Dokonanie tej przemiany oznaczało, ze muszę przestać oceniać świat. Rezygnacja z pełnego nietolerancji przekonania o własnej racji sprawiła, ze nie mogę już automatycznie uznawać siebie za lepszą od innych, a w rezultacie musiałam przyjrzeć się uważniej własnym wadom.

Ostatnio byłam na służbowym obiedzie z mężczyzną, który miał złe maniery przy stole. W pierwszym odruchu chciałam uznać go za nieprzyzwoitego, a jego maniery za odrażające. Kiedy zauważy­łam, że go oceniam, przerwałam i zapytałam siebie, co czuję. Odkryłam, że było mi wstyd, iż ludzie widzą mnie z kimś, kto żuje z otwartymi ustami i głośno wyciera nos w serwetę. Zdumiało mnie to, jak wielką wagę przywiązuję do tego, jak postrzegają mnie goście w restauracji. Musiałam świadomie zmienić perspektywę – nie postrzegać sytuacji jako związanej z tym mężczyzną, tylko ze mną i moim zawstydzeniem. To pozwoliło mi potrakto­wać zachowanie tego człowieka jak zwierciadło, w którym mogłam dostrzec własny brak poczucia bezpieczeństwa związany z tym, ze jestem widziana z kimś tak dalece odbiegającym od normy.

Ostatecznym celem dokonania takiej zmiany perspektywy w postrzeganiu i nauczeniu się tolerancji jest powiedzenie sobie „No i co z tego, ze ktoś jest taki to a taki” i odzyskanie dzięki temu władzy. Gdyby mężczyzna, z którym jadłam obiad, nadal budził mój wstręt, miałby nade mną władzę. Pozwoliłabym, żeby jego zachowanie wyznaczało moje uczucia. Uświadamiając sobie, że moja ocena jego osoby odnosiła się pod każdym względem do mnie, zneutralizowałam wpływ, jaki miały na mnie jego ma­niery, i odzyskałam władzę.
Kiedy kogoś nie tolerujesz, zapytaj siebie „Jakie uczucie, którego nie chcę doznać, kryje się pod tą oceną?” Może to być przykrość, zażenowanie, brak poczucia bezpieczeństwa, lęk lub jakieś inne negatywne uczucie, które ta osoba w tobie budzi. Skup się na doświadczeniu tego uczucia, aby nietolerancja zniknęła i abyś mógł przyjąć zarówno własne emocje i działania, jak i zachowanie ocenianej osoby.

Pamiętaj, że twoja negatywna ocena drugiego człowieka nie chroni cię przed powielaniem jego niedociągnięć.
Fakt, że uznałam mężczyznę
z którym jadłam obiad, za nieprzyzwoitego, nie chronił mnie przed zachowywaniem się lub wyglądaniem jak on, podobnie okazanie mu tolerancji nie sprawi, że zacznę nagle przeżuwać jedzenie z otwartymi ustami.
Bez względu na surowość ocen i nieprzejedna
nie nietolerancji, nie chronią one przed niczym … poza miłością.

Cherie Carter-Scott – Jesli zycie jest gra oto jej reguly

To jest Twoje życie

06 Niedziela Czer 2010

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 17 Komentarzy

Tagi

foley, optymizm, pozytywne myślenie, przemiana, tak, uzdrowienie

Wszystko i wszyscy są obecni w Twoim życiu z Twojego własnego wyboru.
Zawsze masz wybór, nawet wtedy kiedy wydaje Ci sie, ze go nie masz.

Nie kontroluj rezultatów, jakie chcesz uzyskać, tylko wybory, jakich dokonujesz po drodze. A kiedy nie wiesz, co wybrać — wybierz poczucie humoru!
Ty i tylko Ty jesteś w tej komfortowej, władczej pozycji, z której możesz dokonywać świadomych wyborów w swoim życiu. Twoje wybory zawsze są dla Ciebie dobre, bo Ty dobrze wiesz, co jest dla Ciebie najlepsze.

Na każdym etapie życia wyznaczanie celu i kierunku swoich poczynań jest bez wątpienia dokonywaniem wyboru, przynoszącego największe zyski.
Potencjalnie największe możliwości wyboru mamy w sferze osobistej. Możesz wybierać, z kim spędzasz czas. Masz wybór w zakresie tego, jak odnosisz sie do innych ludzi, a zwłaszcza jakie postawy wobec nich prezentujesz.
Na to, jaki jest świat, wpływu nie masz, ale możesz wpłynąć na to, jaki jest ten świat dla Ciebie i jak na ten świat zareagujesz.

Mów życiu TAK

Mówienie TAK oznacza podjecie konstruktywnych działań, mówienie NIE oznacza kapitulacje.
Wiele lat temu brytyjska trenerka Diana Roberts powiedziała do mnie takie zdanie: „Buntownik nigdy nie wygrywa” (rebel never wins).
Wtedy uświadomiłam sobie, jak czesto mówiłam „nie”.
czas. ——————————————Czytaj Dalej : Czytaj dalej →

Moc tworzenia i moc niszczenia – Twoje poglądy.

16 Wtorek Lu 2010

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 35 Komentarzy

Tagi

poglądu, pomyślność, pozytywne myślenie, przekonania, radość, spełenienie, sukces, szczęście, transformacja, uzdrowienie, wzorce, zdrowie, zmiana

„To umysł czyni szczęśliwych bądź zdesperowanych, bogatych lub biednych. ” – Edmund Spenser

„Małe zmiany – tworzą wielką różnicę” A. Robbins

Co za siła decyduje o tym, na jakie działania decydujemy się w życiu, jakie wyznaczamy sobie cele?
Nasze przekonania o tym, co możliwe, a co nie, o naszych możliwościach, o tym, kim jesteśmy.

Na Haiti przekonanie o śmiertelnej mocy czarownika, który „wskazuje kością”, może spowodować śmierć. Jednak zabójcą jest nie czarownik, ale poczucie pewności, przekonanie o jego mocy.

Czy w twoim życiu kierujesz się negatywnymi oczekiwaniami?
Jak wpływają one na ciebie i twoje działania?
Jakie przekonania pozytywnie ukształtowały ciebie i twoje życie?
Jakie nowe, pozytywne oczekiwania możesz wypracować dla siebie i innych?

Przez setki lat było wiadomo, że żaden człowiek nie jest w stanie przebiec dystansu jednej mili w czasie poniżej czterech minut. Było to fizyczną niemożliwością.
A jednak Roger Bannister złamał to przekonanie, kiedy przebiegł dystans jednej mili w trzy minuty i pięćdziesiąt dziewięć sekund. Jak tego dokonał?
Ciągle oczami duszy oglądał swój triumf i wyobraził go sobie tak intensywnie, że pewność zwycięstwa wydała systemowi nerwowemu kategoryczny rozkaz i osiągnął on rezultat zgodny z wyobrażeniami. Kilku innych biegaczy powtórzyło ten wyczyn uwierzywszy, że również i oni mogą tego dokonać.

Jaką barierę musisz pokonać? Co uznajesz dziś za niemożliwe, choć wiesz, że gdybyś tylko mógł tego dokonać, zmieniłbyś życie nie tylko własne, ale również ludzi wokół ciebie?

Jakże często ludzie winią okoliczności za to, jak potoczyło się ich życie. Tymczasem nasze życie kształtują nie okoliczności, lecz znaczenie, jakie im nadajemy. W Wietnamie zestrzelono, uwięziono i torturowano dwóch lotników. Jeden z nich popełnił samobójstwo. Drugi wytworzył w sobie wiarę w siebie, ludzkość i Stwórcę silniejszą niż kiedykolwiek wcześniej. Dziś człowiek ten, kapitan Gerald Coffee, dzieli się z nami swoim doświadczeniem, by przypominać o sile ducha ludzkiego, która pozwala pokonać każde cierpienie, każdą przeszkodę, każdy problem.
Czy ty sam albo ktoś z twoich bliskich pozwalacie, by przeszłe doświadczenia ograniczały wasze szczęście? Co jeszcze mogą znaczyć te wydarzenia? Czy uczyniły cię mocniejszym? Mądrzejszym? Dały możliwość udzielania rady innym, którzy stają wobec podobnych problemów?

Dlaczego ludzie robią to, co robią? Wszystko jest kwestią ich przekonań. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, skoro ktoś uwierzy, że wyzdrowieje, jeśli wywierci sobie w głowie kilka dziur, zrobi to natychmiast, bez względu na to, czy przekonanie to jest umotywowane, czy też nie.
Skoro ktoś uwierzy, że jego szczęście zależy od pomagania innym, będzie działał z równie wielką siłą. Właśnie przekonania decydują czy naszym życiem mają kierować bieda i smutek, czy radość dawana sobie i innym. Przekonania odróżniają Mozarta od Mansona i one właśnie powodują, że gdy jedni stają się bohaterami, inni kończą tylko na rozważaniach, jak dobrze byłoby stać się bohaterem.
Jakie przekonania kierują działaniami ludzi wokół ciebie? Jakie przekonania dzielisz z kolegami? Z dziećmi? Z rodzicami? Które z twoich przekonań są odmienne?

Ilekroć coś ci się przytrafia, twój umysł zadaje dwa pytania: Czy oznacza to przykrość, czy przyjemność? Co muszę teraz zrobić, aby uniknąć przykrości i/lub zyskać przyjemność? Odpowiedzi na te pytania oparte są na generalizacjach – przekonaniach, które wytworzyłeś w sobie o tym, co powoduje ból, a co prowadzi do przyjemności.
Takie „skróty” pozwalają nam funkcjonować, mogą też jednak poważnie ograniczać nasze życie. Niektórzy ludzie działają na zasadzie generalizacji, że są niekompetentni, ponieważ w przeszłości kilka razy nie wykorzystali pojawiającej się okazji. Niestety generalizacje mogą stać się samospełniającymi się przepowiedniami.
Zastanów się nad ograniczającymi cię przekonaniami, które wyrobiłeś w sobie na własny temat lub na temat kogoś innego. Czy rzeczywiście oparte są one na faktach? Czy istnieją jakieś wyjątki? Czy możliwe, by twoje uogólnienie było zbyt ogólne?

Żadna z rzeczy w naszym życiu nie ma innego znaczenia poza tym, które przypiszemy jej sami.

Jednym z cudów człowieczeństwa jest możliwość wypełnienia każdych okoliczności treścią budującą albo destrukcyjną.

Część z nas, pamiętając przeszłe cierpienia, postanowiła, że właśnie ze względu na nie nigdy więcej nie będzie walczyć o siebie, albo nigdy nikogo nie pokocha.
Inni dokonali transformacji, którą osiągamy poprzez przekonania wzmacniające.
Ludzie ci postanowili: „Ponieważ w przeszłości byłem traktowany nieuczciwie, będę bardziej wrażliwy na potrzeby innych”, albo: „Ponieważ straciłem dziecko, będę ze wszystkich sił starał się uczynić ten świat bezpieczniejszym.” Bez względu na otaczającą nas rzeczywistość zawsze możemy tworzyć znaczenia, które nas umacniają.
Zrewolucjonizuj swoje życie, nadając jednemu z przeszłych doświadczeń nowe znaczenie.

Przekonania mogą budować, ale mogą też i niszczyć. Ponieważ mają one tak wielki wpływ na nasze życie, musimy dokładnie zrozumieć trzy związane z nimi problemy:
1. Większość z nas nie decyduje świadomie o tym, w co wierzy.
2. Nasze przekonania są często oparte o błędną interpretację przeszłych wydarzeń.
3. Raz przyjęte przekonania zwykle traktujemy jako świętość zapominając, że są one tylko jedną z wielu możliwości.
Czy żywisz jakieś przekonania, które traktujesz jako prawdę? Czy potrafisz wskazać przeciwne im przekonania, które mogą być równie prawdziwe? Jak zmieniłoby się twoje życie, gdybyś przyjął przeciwny punkt widzenia?

Przekonanie nie jest niczym innym jak tylko poczuciem pewności co do znaczenia określonych rzeczy.
Jeśli na przykład żywisz przekonanie, że jesteś inteligentny, jest ono czymś więcej niż tylko myślą;, jesteś pewien swojej inteligencji. Skąd bierze się to poczucie pewności? Wyobraź sobie blat stołu. Bez nóg nie ma żadnego podparcia. Aby stać się przekonaniem, również i myśl musi zyskać podparcie.
Nogami są w tym wypadku odniesienia wspierające. I tak, jeśli wierzysz, że jesteś inteligentny, masz najprawdopodobniej doświadczenia (odniesienia) wynikające z dobrych stopni w szkole, często udzielanych ci pochwał i tak dalej. Trzeba jednak pamiętać, że źródłem pewności nie jest wyłącznie przeszłość. Podobnie jak Roger Bannister możemy do tworzenia odniesień używać wyobraźni i nabrać pewności co do posunięć, których jeszcze nie próbowaliśmy.

Każdą myśl możemy zmienić w przekonanie, jeśli tylko zgromadzimy dość odniesień, które będą ją wspierały. Które z poniższych stwierdzeń jest według ciebie prawdziwe?
1. Ludzie są w większości uczciwi i dobrzy.
2. Ludzie są nieuczciwi i dbają wyłącznie o siebie samych.
Czy gdybyś chciał, nie znalazłbyś dość przeszłych doświadczeń (odniesień), by wesprzeć stwierdzenie, że ludzie są wredni? Jeśli jednak skupisz się na innych doświadczeniach z przeszłości, równie łatwo znajdziesz odniesienia wspierające przekonanie, że ludzie są dobrzy.
Które z tych przekonań jest więc prawdziwe? Otóż prawdziwe jest to przekonanie, które uznasz za własne.

To prawda, że niezachwiane poczucie pewności może pomóc w osiągnięciu wielkich celów. Może jednak również cię oślepić, nie dopuszczając w ten sposób do ciebie informacji, która mogłaby na zawsze odmienić twoje życie.
Czy kiedykolwiek spotkałeś kogoś, kto dla zachowania poczucia pewności nie przyjmował nowych wiadomości? Gdybyś miał spojrzeć na własne przekonania oczami kogoś innego, co byś zobaczył?

Przekonania są motorem wszystkich naszych zachowań. Niektóre z nich wpływają jedynie na jakiś określony aspekt życia, inne natomiast są silniejsze. Na przykład przekonanie: „Jan jest nieuczciwy”, wpłynie tylko na nasze kontakty z Janem, natomiast wpływ przekonania:
,, Wszyscy ludzie są nieuczciwi”, rozciągnie się daleko poza kontakty z jedną osobą. Przekonania ogólne oparte są zwykle na jakiejś generalizacji poczynionej wiele lat wcześniej w ekstremalnych warunkach. Możliwe jest nawet, że zapomnimy o samej generalizacji, jednak podświadomie pozwalamy jej kierować procesem podejmowania decyzji. Przekonania te mogą mieć nieograniczony wpływ na nasze życie, jednak nie musi to być wpływ negatywny.
Zmień jedno przekonanie ogólne, a zmienisz na lepsze każdy aspekt swojego życia.

Czy jedne przekonania mogą być silniejsze od innych? Oczywiście tak. Rozróżniamy trzy stopnie pewności: opinia, przekonanie i przeświadczenie. Opinie możemy zmieniać łatwo, ponieważ sformowane są one na zasadzie przejściowego postrzegania rzeczywistości.

Przekonania są o wiele mocniejsze, ponieważ budowane są albo na licznych doświadczeniach, albo doświadczeniach związanych z dużym poziomem emocjonalnym. Możliwe jest w ich przypadku zachwianie pewności poprzez zadawanie nowych pytań.
Przeświadczenie podparte jest tak wielkim natężeniem emocjonalnym, że żywiąca je osoba nie tylko odczuwa pewność co do jego przedmiotu, ale też gotowa jest wdać się w irracjonalne dyskusje, ilekroć przeświadczenie jest podważane, i pozostaje ślepa na wszelkie argumenty w tym względzie.
Przeświadczenia mogą nas umacniać z niewiarygodną wręcz siłą. Mogą też jednak z taką samą siłą nas niszczyć.
Które z twoich przekonań są opiniami? Co do których odczuwasz większą pewność? Czy którekolwiek z nich osiągają poziom przeświadczenia?

Jaki jest cel przekonania?
Kieruje ono nami przy podejmowaniu decyzji, jak unikać cierpienia i zyskiwać przyjemność. Ze względu na przekonania nie musimy ciągle zaczynać od nowa przy podejmowaniu tych decyzji. Czasem w chwilach największego strachu, bólu lub natężenia emocji szukamy ulgi w formie przekonania.
Czy znasz kogoś, kto cierpienie spowodowane związkiem miłosnym zmienił w przekonanie, że nigdy już miłości nie znajdzie?
Niektórzy ludzie kierujący się przekonaniami będą odrzucać wszelkie argumenty przeciwne ich przekonaniom. W skrajnych wypadkach będą raczej cierpieć największy ból, samotność, depresję, a nawet śmierć.
Czy kierujesz się przekonaniami? Które umacniają cię, a które odbierają ci siły?

Ze względu na pasję, którą nas inspirują, przeświadczenia popychają nas do działania. Ktoś, kto troszczy się o los zwierząt i ich prawa, kieruje się przekonaniem. Ktoś, kto wydaje pieniądze, by uświadamiać społeczeństwo w takich kwestiach, jak doświadczenia laboratoryjne na zwierzętach czy konsekwencje zdrowotne diety mięsnej kieruje się przeświadczeniem.
Czy są w twoim życiu obszary, w których przeświadczenie dodałoby ci sił, by pokonać wszelkie przeciwności i bariery? Czy na przykład potrafisz sobie wyobrazić, w jaki sposób przeświadczenie o konieczności zachowania szczupłej sylwetki zmusiłoby cię do prowadzenia zdrowego stylu życia? Czy rozumiesz już, jak przeświadczenie: „Zawsze potrafię odmienić wydarzenia wokół mnie”, pomogłoby ci przetrwać najgorsze nawet chwile?

Zastanów się, jak zmieniłoby się twoje życie, gdybyś miał więcej poczucia pewności dla wsparcia umacniających cię przekonań. Wykorzystaj następujące ćwiczenie:
1. Wybierz przekonanie, które chcesz podnieść do poziomu przeświadczenia.
2. Dodaj do tego przekonania nowe, mocniejsze odniesienia. Jeśli na przykład postanowiłeś, że nie będziesz jadł mięsa, porozmawiaj z ludźmi, którzy obrali już wegetariański styl życia, i przekonaj się, jak wpłynął na nich ten wybór.
3. Znajdź lub wyreżyseruj wydarzenie, które dostarczy ci silnych emocji. Jeśli na przykład postanowiłeś rzucić palenie, odwiedź oddział intensywnej terapii w najbliższym szpitalu i zobacz, jak wyglądają pacjenci chorzy na rozedmę płuc.
4. Zacznij działać na zasadzie swoich przekonań, nawet jeśli masz postawić najdrobniejszy krok.

Siła przekonań znajduje dramatyczną ilustrację w przypadkach osób cierpiących na złożone zaburzenia osobowości. W wyniku siły przekonań, pewności, iż stali się oni kimś innym, umysł zmienia im fizjologię w sposób równie widoczny, co zadziwiający. Zmienia im się kolor oczu, znikają i pojawiają się znaki na ciele, a nawet zanikają i pojawiają się takie choroby, jak cukrzyca czy nadciśnienie tętnicze. Wszystko to w zależności od przekonania pacjenta o tym, którą osobowość prezentuje w danym momencie.
Jakie podobne transformacje, choć na mniejszą skalę, miały miejsce w twoim życiu na skutek zmiany przekonania?

Jaki jest sekret sukcesu?
Często zakładamy, że to geniusz. Jednak ja wierzę mocno, że geniusz to umiejętność wykorzystania potencjału własnego umysłu po prostu dzięki wprowadzeniu się w stan absolutnej pewności. Kariera późniejszego miliardera Billa Gatesa zaczęła się, kiedy jako student w Harvardzie obiecał, że dostarczy oprogramowanie, którego jeszcze nie napisał, do komputera, którego nigdy nie widział na oczy!
Dzięki poczuciu pewności (które zresztą nie znajdowało żadnych podstaw) potrafił dotrzeć do wszelkich źródeł niezbędnych mu do napisania programu i zbudowania fortuny. Nie ma wątpliwości, że bez względu na dziedzinę, mamy większe szanse osiągnięcia sukcesu, jeśli nie tylko postanowimy go osiągnąć, ale jesteśmy zupełnie pewni, że potrafimy tego dokonać.
Jak często ćwiczysz to umacniające odczucie?

Einstein ujął to chyba najlepiej: „Wyobraźnia jest o wiele silniejsza od wiedzy.”
Znajdujemy wciąż nowe dowody na fakt, że nasz umysł nie potrafi odróżnić obrazu podsuniętego mu przez wyobraźnię od obrazu wynikającego z rzeczywiście doświadczanych wydarzeń. Kiedy to zrozumiesz, odmienisz swoje życie na zawsze. Wielu z nas boi się podjąć jakąś próbę tylko dlatego, że nigdy wcześniej nie próbowali tego robić.
A przecież podstawą sukcesu wielkich przywódców jest fakt, że mimo wcześniejszych doświadczeń i bez względu na nie potrafią oni wciąż od nowa wyobrażać sobie osiągnięcie pożądanych rezultatów. W ten sposób wykuwają w sobie poczucie pewności, które pozwala im sięgnąć po prawdziwe potencjały własne.
Czy masz cel, który, choć ekscytujący, wymaga zrobienia czegoś, czego nie robiłeś nigdy wcześniej? Czy nie powinieneś zacząć wyobrażać sobie, jak odnosisz ten sukces?

Większość z tych, którzy podkreślają ciągle konieczność realistycznego podchodzenia do rzeczywistości, żyje w strachu. Często ze względu na przeszłe rozczarowania i przekonanie o własnych niepowodzeniach boją się oni kolejnej porażki. Ograniczające przekonania, które wypracowali w sobie, by się chronić, powodują ich wahanie, strach przed ryzykiem. Boją się dać z siebie wszystko i w konsekwencji osiągają połowiczne rezultaty. Wielcy przywódcy rzadko bywają „realistyczni” według utartych standardów.
Są jednak dokładni i inteligentni i odnoszą sukces. Mahatma Gandhi wierzył, że może zyskać autonomię dla Indii poprzez pokojowy opór wobec Wielkiej Brytanii. A przecież nikt wcześniej tego nie robił. Z pewnością nie był „realistyczny”, ale bez wątpienia udowodnił swoją skuteczność.
Które z tak zwanych realistycznych przekonań powinieneś odrzucić? Jakimi ekscytującymi, zupełnie nowymi i całkiem nierealistycznymi, ale przecież możliwymi oczekiwaniami mógłbyś je zastąpić?

Jeśli już masz się pomylić, często lepiej jest, byś przecenił własne możliwości. Dlaczego? Może od tego zależeć będzie twój sukces. Jedną z różnic między pesymistami i optymistami jest ta, że po opanowaniu nowej umiejętności pesymiści zwykle oceniają swoje wyniki dokładnie, a optymiści postrzegają swoje działanie lepszym, niż jest ono w rzeczywistości. W rezultacie pesymiści poddają się, ponieważ nie widzą żadnych racjonalnych powodów do kontynuowania danego przedsięwzięcia. Pozytywna percepcja optymistów daje im wsparcie emocjonalne, skłania do wytrwałości i w końcu do mistrzowskiego opanowania danej umiejętności. W taki właśnie sposób pozornie nierealistyczne oceny stają się odzwierciedleniem rzeczywistej umiejętności.
Pamiętaj! Przeszłość nierówna jest przyszłości! Jaki pierwszy krok mógłbyś postawić na drodze do realizacji marzeń, które kiedyś uznawałeś za nierealne?

Sposób radzenia sobie z przeciwnościami kształtuje nasze życie bardziej niż cokolwiek innego. Ludzie sukcesu zwykle postrzegają problemy jako przejściowe, podczas gdy ci odnoszący porażki nawet w najmniejszym niepowodzeniu dopatrują się problemów na wieki. Przyjęcie tej drugiej postawy jest pierwszym krokiem na drodze do stanu, który dr Martin Seligman nazywa stanem wyuczonej bezradności. Stan ten charakteryzuje się następującymi przekonaniami:
1. Problem jest permanentny (a nie przejściowy).
2. Problem ma olbrzymi zasięg (a nie tylko zasięg dotyczący jednej sprawy).
3. Problem jest osobisty i dowodzi, że to ja jestem zły (raczej niż: problem jest kolejną lekcją, z której mogę wyciągać wnioski na przyszłość).
Przez kilka kolejnych dni skoncentrujemy się na sposobach przeciwdziałania ogłupiającym nas przekonaniom. Na dziś zapamiętaj: „Również i to minie.” W ten sposób przeciwstawisz się pierwszemu z wyliczonych przekonań. Jeśli będziesz szukał na pewno znajdziesz jakiś sposób.

Umiejętność utrzymywania dystansu wobec problemów i postrzegania ich w odpowiedniej perspektywie pozwala ludziom sukcesu uniknąć pułapki „olbrzymiego zasięgu”. Zamiast twierdzić: „Ponieważ się przejadam, całe moje życie leży w gruzach”, powiedzą oni pewnie: „Mam problemy z dietą”, i skupią się na tym, jak zmienić własne zachowanie. Ludzie, którzy postrzegają własne problemy jako olbrzymie i wszechobecne, dochodzą do wniosku, że skoro nie udało im się w przeszłości czegoś dokonać, nigdy nic im się nie uda.
A taka generalizacja pozostawia im tylko całkowitą bezradność. Aby pokonać fałszywe przekonanie, że problem dotyczy wszystkich dziedzin życia, musisz natychmiast zaradzić choćby jego drobnej części. I może to naprawdę być część najdrobniejsza, ale zacznij od razu!

Optymiści postrzegają niepowodzenia jako okazję do nauczenia się czegoś, jako wyzwanie do zmiany własnego postępowania. Pesymiści traktują niepowodzenia jako problem osobisty, interpretując je jako dowód na jakąś głęboko zakorzenioną wadę charakteru.
Ponieważ własną osobowość wiążą tak ściśle z problemem, czują się tym problemem przygnieceni. Jak w końcu mieliby zmienić całe swoje życie za jednym posunięciem? Za wszelką cenę unikaj przekonania, że problem jest „osobisty”.
Zacznij wykorzystywać problemy i niepowodzenia jako nauczkę, która pozwoli ci w przyszłości mniej błądzić na drodze do celu, i bądź wdzięczny za otrzymanie tej nauczki.

Wszystkie zmiany osobowościowe zaczynają się od zmiany przekonań.
Jak pozbyć się ograniczających przekonań? Najskuteczniejszym sposobem jest ich destabilizacja. Musisz zachwiać własną pewność co do przekonania, które chcesz zastąpić innym. Pamiętaj, że umysł próbuje zawsze zaoszczędzić ci cierpienia. Pomyśl więc o negatywnych konsekwencjach spowodowanych przez to przekonanie. Zadaj sobie trzy pytania:
1. Co głupiego albo śmiesznego jest w tym przekonaniu?
2. Jaką cenę zapłaciłem już za to przekonanie? Jak ograniczało mnie ono w przeszłości?
3. Ile mogę za nie zapłacić w przyszłości, jeśli teraz go nie zmienię? Udzielenie odpowiedzi na tego typu pytania pomoże ci skojarzyć uczucie przykrości ze starym, niechcianym przekonaniem, w ten sposób dając możliwość zastąpienia go nowym.

Aby być szczęśliwym, człowiek musi mieć poczucie, że nieustannie się rozwija.
Aby osiągnąć sukces w dzisiejszym świecie biznesu, przedsiębiorstwa muszą się ciągle ulepszać. Oczywiście musimy przyjąć zasadę ciągłego ulepszania jako konieczność na co dzień raczej niż cel, który osiągamy tylko od czasu do czasu. W Japonii mają na to nawet nazwę: kaizen, co znaczy koncentrowanie się na ciągłym ulepszaniu jakości produktów i usług. Proponuję, abyśmy poświęcili się procesowi Ciągłego Doskonalenia Siebie i Innych, czyli CDS I M.
Jeśli wypracujemy w sobie nawyk koncentracji na ulepszaniu tego, co już jest dobre, jakże odmieni to nasze rodziny, miejsca pracy i społeczność, w której żyjemy. Jak możesz natychmiast wprowadzić w życie filozofię CDSIM?

Jedyne prawdziwe bezpieczeństwo możemy osiągnąć w życiu tylko dzięki codziennemu ulepszaniu samych siebie. Nie martwię się o jakość mojego życia, ponieważ codziennie pracuję nad jej polepszeniem.

Jednym z sekretów sukcesu legendarnego trenera NBA Pata Rileya było jego oddanie zasadzie stopniowego, ale nieustannego ulepszania. W 1986 roku stanął on wobec nie lada wyzwania: jego drużyna była przekonana, że grała najlepiej, jak tylko potrafiła, jednak nie było to dość, by zdobyć tytuł mistrza ligi.
Aby zainspirować swoich zawodników, Pat przekonał ich, że jeśli uda im się poprawić jakość gry w pięciu najważniejszych obszarach zaledwie o jeden procent, wystarczy, by tytuł mistrza wrócił do nich. Mistrzostwo tego planu polegało na jego prostocie. Każdy z zawodników miał poprawić jakość gry zaledwie o pięć procent, jednak pięć pomnożone przez dwanaście dało grę drużyny lepszą o sześćdziesiąt procent! To był ich najlepszy sezon. Co mógłbyś osiągnąć za pomocą drobnych, ale nieprzerwanych ulepszeń?
Jakie przekonania kierują na co dzień twoimi myślami, decyzjami i działaniami? Wykonaj poniższe ćwiczenie, aby się przekonać, jak bardzo wpływają na ciebie przekonania.
l. Na górze jednej kartki papieru napisz „Przekonania dodające sil”, a na górze drugiej „Przekonania obezwładniające”.
2. W ciągu dziesięciu minut wypisz na tych dwóch kartkach wszystkie swoje przekonania. Zapisuj wszystko, co przyjdzie ci na myśl.
3. Zastanów się zarówno nad przekonaniami ogólnymi, jak i tymi bardziej szczegółowymi. Koniecznie weź pod uwagę przekonania typu „jeśli – to”, na przykład: „Jeśli konsekwentnie będę dawał z siebie wszystko, uda mi się”, albo: „Jeśli w pełni okażę moje uczucia, odstraszę od siebie partnera.”

Jednym z najskuteczniejszych sposobów ulepszania życia jest po prostu identyfikacja i wzmocnienie przekonań, które popchną cię w kierunku twoich marzeń.
1. Zastanów się nad listą przekonań, którą sporządziłeś . Zaznacz trzy, które dodają ci najwięcej sił.
2. W jaki sposób umacniają cię te przekonania? W jaki sposób wzmacniają twój charakter i jak ulepszają twoje życie? O ile większy byłby ich pozytywny wpływ, gdyby były mocniejsze?
3. Zmień jedno lub wszystkie trzy przekonania w przeświadczenie.
Wytwórz w sobie niezachwianą pewność, która skieruje twoje zachowanie w pożądaną stronę. Już teraz zacznij działać na zasadzie twoich przeświadczeń!

Najwyższy czas pozbyć się przekonań, które ci nie służą!
1. Wybierz ze sporządzonej listy przekonań dwa najbardziej cię obezwładniające.
2. Podważ pewność kryjącą się za nimi zadając pytania: Co absurdalnego i śmiesznego zawiera to przekonanie? Czy osoba, od której przejąłem to przekonanie, naprawdę zasługiwała na to, by się na niej wzorować? Ile będzie mnie kosztowało podtrzymywanie tego przekonania? Emocjonalnie? Finansowo? W kontaktach z innymi? Ile będzie musiała zapłacić moja rodzina i moi bliscy, jeśli nadal będę żywił to przekonanie?
3. Wyobraź sobie z wszelkimi szczegółami negatywne konsekwencje tych przekonań. Postanów raz na zawsze, że nie chcesz płacić za nie takiej ceny.
4. Zapisz dwa nowe przekonania, którymi chcesz zastąpić stare.
5. Wzmocnij swoje nowe przekonania, wyobrażając sobie żywo wielkie korzyści, jakie ci przyniosą.

Siła, z jaką oczekiwania innych i własne potrafią wpływać na nasze działanie, jest bardzo dobrze udokumentowana. Zjawisko to zyskało nazwę efektu Pigmaliona. W jednym z przeprowadzonych eksperymentów nauczycielom w jakieś szkole powiedziano, że pewni uczniowie są wybitnie uzdolnieni i aby się rozwijać, muszą otrzymywać specjalne zadania. Nauczyciele dostosowali się do tego i właśnie wskazani uczniowie osiągnęli najlepsze wyniki w nauce.
Jednak nauczyciele nie wiedzieli, że w chwili rozpoczęcia eksperymentu wskazani uczniowie wcale nie byli bardziej inteligentni od innych w grupie.
Wręcz odwrotnie, niektórych z nich uznano wcześniej za uczniów słabych. Co ich odmieniło? Otóż odmieniło ich nowo nabyte przekonanie o własnych możliwościach (wytworzone dzięki „fałszywemu” przekonaniu nauczycieli!)

Czy rozumiesz już siłę i znaczenie twoich przekonań o sobie samym i innych? Czego mógłbyś dokonać, gdybyś tylko miał dość wiary, by sięgnąć po drzemiące w tobie możliwości?

Anthony Robbins – Olbrzymie Kroki
Z serii: Przypomnienie

Zobacz też

• Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.

• Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?

• Ciemna noc duszy

• Ciemna strona emocji?

• Zostań mistrzem swoich emocji?

• Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.

„Wziąć odpowiedzialność za własne życie” – zalety i pułapki.

14 Poniedziałek Gru 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 41 Komentarzy

Tagi

dojrzałość, ego, kreacja, kształtowanie, minister, moc, obserwator, odpowiedzialność, ofiara, pozytywne myślenie, przebudzenie, przełamanie schematów, Rozwój, sisson, transformacja, tu i teraz, twórca, tworzenie, uważność, uzdrowienie, wewnętrzna moc, wolność, wzorce, zmiana, Świadomość

Kiedy mówimy o tworzeniu własnego życia, ludzie odnoszą się do tego negatywnie, ponieważ nie podoba im się pomysł, że oni sami stworzyli swoje cierpienie. Niektórzy woleliby raczej umrzeć zniszczeni chorobą, niż przebaczyć komuś, kto – jak są przekonani -wyrządził im kiedyś krzywdę.

Jeżeli tak dobrze nam się udaje tworzenie rzeczywi­stości negatywnej, cieszmy się, ponieważ tak samo możemy tworzyć doświadczenia pozytywne. Osoba na­prawdę skoncentrowana na tym, czego chce, zawsze to dostanie.

Przypatrz się alkoholikom. Nie pracują, nigdy nie mają pieniędzy, a zawsze udaje im się zdobyć alkohol. Skutecznie tworzą to, czego potrzebują.

W zależności od wartości, które wyznajemy, koncepcja, że sami tworzymy swoje życie, w przeciwieństwie do teorii mówiącej, że życie nam się przydarza, będzie dla niektórych osób bezsensowną ideą, a dla innych tylko pewną koncepcją filozoficzną.

Natomiast dla osób świadomych życie nie jest czymś, co dzieje się poza nimi.
Człowiek świadomy wie, że nie jest tylko obserwatorem, lecz twórcą.

Czasem nasze prawdziwe Ja wybiera dla nas tak zwane negatywne doświadczenia, abyśmy mogli się z nich uczyć i dzięki nim wzrastać. Dlatego też nie bądźmy dla siebie zbyt surowi za tworzenie w swoim życiu pozornie ograniczających nas doświadczeń. Jeżeli się pojawią, potraktujmy je jako lekcję – niech posłużą nam do rozwoju

Odpowiedzialność osobista

W książce Wewnętrzne przebudzenie dosyć obszernie mówiliśmy o odpowiedzialności osobistej, jej związku z chwilą obecną oraz ważnej roli, jaką odgrywa w procesie poszerzania świadomości.

Musimy być tu jednak świadomi pewnej pułapki.
Wiele osób mówi tak:
„Żyjmy chwilą obecną i nie martwmy się o jutro. Bawmy się, a jutro niech zatroszczy się samo o siebie”.

Gdybyśmy naprawdę żyli w chwili obecnej, byłaby to wspaniała postawa.
Zbyt często jednak jest to tylko sposób na uniknięcie odpowiedzialności za działania podjęte w chwili obecnej, co będzie wpływało na przyszłość.

Na przykład, bardzo wygodnie jest zapomnieć zapłacić rachunki, ponieważ jesteśmy zbyt zajęci życiem. Oznacza to jednak brak odpowiedzialności za to, co się z nami dzieje tu i teraz, a jeżeli nie czujemy się osobiście odpowiedzialni za dane doświadczenie, z pewnością nie żyjemy w chwili obecnej.

Pełnia chwili obecnej faktycznie rozciąga się i zawiera w sobie przeszłość i przyszłość. To wspaniałe TERAZ, nie kontrolowane przez uwarunkowania z przeszłości, ani oczekiwania czy lęki dotyczące przyszłości przyciąga i zawiera wszystko.
Oznacza to, że jeżeli kierujemy uwagę na TERAZ i działamy w chwili obecnej, świadomi jesteśmy wpływu naszej bieżącej czynności na każde TERAZ, które nastąpi w przyszłości.
To jest właśnie odpowiedzialność osobista. Taka odpowiedzialność jest na tyle szeroka, że obejmuje i świadomie tworzy naszą przyszłość i teraźniejszość. W niej zawiera się nasza moc i ostateczna wolność. Wolność świadomego tworzenia swojej rzeczywistości.

LĘK PRZED WOLNOŚCIĄ

Sami tworzymy każdy aspekt swojego życia. Jest to chyba najbardziej wyzwalająca koncepcja na świecie. Jednak wielu ludzi boi się tej wolności, jakby miała wyrządzić im krzywdę.
W przeszłości, kiedy rodziła się jakaś nowa, wyzwalająca idea, zawsze pojawiała się opozycja. Tak było na początku chrześcijaństwa, tak było z feminizmem w naszych czasach. Każda z tych idei wzbudzała lęk, była atakowana i postrzegana jako groźna dla moralnych standardów danego okresu.
Lazaris, w książce The Sacred Journey pisze:

Krytycy koncepcji świadomego tworzenia rzeczywistości często występują z pytaniem: „Jak powiedzieć osobie głodującej czy ofierze gwałtu, że to ona sama stworzyła swoją rzeczywistość; że ona sama stworzyła sobie głód i gwałt?” Krytycy obruszają się, że byłoby to zachowanie pozbawione wrażliwości. Byłoby to zachowanie okrutne.
Tylko naiwny zwolennik metafizyki, w swoim zapale do jej obrony, dalby się wciągnąć w obronę tego hipotetycznego zachowania, które rzeczywiście byłoby pozbawione wrażliwości i okrutne. My proponujemy, aby prawdziwy metafizyk nie mówił osobie głodującej czy ofierze gwałtu nic o tworzeniu rzeczywistości – przynajmniej na początku. Najpierw trzeba uleczyć rany, a dopiero potem można mówić o metafizyce.

Wszyscy doświadczyliśmy cierpienia.
Jednym z zadań naszych ministrów (<-kliknij by dowiedzieć się co to znaczy ), naszego ego,  jest zadbanie, aby nigdy więcej się to nie powtórzyło.
Świadomość, że sami stworzyliśmy to cierpienie lub pozwoliliśmy na jego zaistnienie, daje nam ogromne poczucie wolności.
Ofiary przekonane są, iż istnieje niewielka szansa, aby zapobiec ponownemu cierpieniu.
Jak sugeruje Lazaris, jeżeli ktoś doświadczył cierpienia, najpierw powinien uleczyć rany fizyczne, mentalne i emocjonalne, a potem świadomie uznać to, co stało się w przeszłości i co dzieje się teraz. Następnie powinien przebaczyć innym i sobie – i dopiero wtedy zacząć tworzyć nowe życie.

Podstawowa zasada tworzenia własnej rzeczywistości może być zawarta w następujących słowach:
Osoba, która odczuwa skutek, jest tą samą osobą, która stworzyła przyczynę.

Niektórzy ludzie, kiedy po raz pierwszy dowiadują się o tworzeniu swojej rzeczywistości, są tym bardzo podekscytowani.
Jednak po jakimś czasie idea ta staje się jeszcze jedną teorią filozoficzną, która nie ma zastosowania w „rzeczywistym świecie”.

Być może będą o niej mówić, ale nie będą nią żyć. Dlaczego?
Wiele osób nie wykorzystuje w pełni swojej mocy, ponieważ nie potrafi albo nie chce.

Korzyści z pozostawania ofiarą (zawsze jest ktoś, kto się mną zaopiekuje; ktoś, na kogo mogę zrzucić winę; kogo mogę kontrolować; nad kim mogę dominować) jawią się jako zbyt duże, aby z nich zrezygnować.

Osoby takie przestają żyć świadomie,zapominają o procesie samoobserwacji i o tym, że sami tworzą swoje życie.

WALKA O WIĘCEJ

Walka o więcej miłości, szczęścia i wolności w zewnętrznym świecie bierze się z przekonania, że nie wystarczy tych wartości dla wszystkich i że można je zdobyć tylko z zewnętrznych źródeł.
Na poziomie świadomym niedostatek ten odczuwamy jako brak uwagi, troski, czasu, pieniędzy, bezpieczeństwa i świadomości, że mamy moc tworzenia tego, czego pragniemy.

POŁĄCZMY SIĘ Z NASZYM WEWNĘTRZNYM ŹRÓDŁEM!
Pozostając w cyklu ofiary, tworzymy rzeczywistość w sposób nieświadomy.
W cyklu wolności tworzymy rzeczywistość świadomie.

Oprócz energii do życia, jaką czerpiemy z pożywienia, ciepła i kontaktu z innymi ludźmi, istnieje jeszcze jedno źródło energii. Można je opisać jako zbiorową świadomość wszystkich istot żywych i nieożywionych. Nazywamy ją również prawdziwym Ja. Jest to ta część nas samych, która łączy się z wszystkim, co jest. Tracimy to połączenie, kiedy:
• nie żyjemy w chwili obecnej, ponieważ jedno z pięciu przywiązań (porównanie, osądzanie, opór, utożsamianie się, analizowanie) odciąga nas od niej;
• uważamy, że celem naszego życia jest przetrwanie;
• ważniejsze od nas samych stają się różne rzeczy, wydarzenia czy związki z innymi ludźmi;
• wierzymy, że to, co wywołuje w nas lęk, jest prawdziwe.

Prawdziwe zrozumienie, że sami tworzymy swoją rzeczywistość, wymaga zrobienia trzech kroków:

Krok pierwszy: zaobserwowanie, że rzeczywiście tworzymy swoje życie.
Krok drugi: wzięcie odpowiedzialności za to, co tworzymy.
Krok trzeci gotowość do wykorzystania swojej mocy, aby świadomie stworzyć bardziej pozytywną rzeczywistość.

KROK PIERWSZY: UMIEJĘTNOŚĆ ZAOBSERWOWANIA, ŻE SAMI TWORZYMY SWOJE ŻYCIE
Krok pierwszy realizujemy przez regularną praktykę samoobserwacji. Jeżeli nie opanowałeś tego kroku i nie praktykujesz samoobserwacji regularnie, przerwij czytanie w tym momencie i przeczytaj raz jeszcze Wewnętrzne przebudzenie. Pominąłeś bardzo ważny krok. Cała książka Wewnętrzne przebudzenie poświęcona jest praktyce kroku pierwszego.

KROK DRUGI: WZIĘCIE ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA TO, CO TWORZYMY
Kiedy przyjrzymy się tradycyjnym metodom rozwoju wewnętrznego, wydaje się, że niektóre z nich koncentrują się na obowiązkach i odpowiedzialności względem autorytetów zewnętrznych. Wypełnianie zewnętrznych reguł kojarzy się z posłuszeństwem w relacji dziecko i kochający lub karcący rodzic.
Taka postawa w życiu może prowadzić do, z jednej strony, zmagania się i poświęcenia, a z drugiej, do buntu. Poczucie obowiązku niesie ze sobą również poczucie winy i kary w przypadku nieposłuszeństwa czy niedopełnienia prawa.
Dlatego właśnie kara i nagroda pochodzące z zewnętrznego źródła stają się równoznaczne z obowiązkiem i odpowiedzialnością i bardzo łatwo na nich skupić całą swoją uwagę. Pozbawiamy się wtedy swojej wewnętrznej mocy.

Kiedy sięgniemy pamięcią wstecz do dzieciństwa, do sytuacji, w których coś „przeskrobaliśmy”, prawdopodobnie przypomnimy sobie, jak rodzice pytali: „Kto jest odpowiedzialny za to, co się stało?”.
Słowo „odpowiedzialność” kojarzyło się z winą.
Z reguły słowo to nigdy nie było używane w kontekście pochwały.
Nic więc dziwnego, że czujemy awersję – jeżeli nie fizyczną, to na pewno emocjonalną – do wszystkiego, co kojarzy się nam z odpowiedzialnością.

Cóż więcej mogłoby nam przynieść wzięcie odpowiedzialności niż tylko wspomnienia strachu, kary i rozżalenia?
Prawdziwa odpowiedzialność to umiejętność odpowiadania na swoje myśli, uczucia i sytuacje w chwili obecnej.
Wyobraź sobie, że idziesz drogą i mija cię człowiek, który mówi ci „dzień dobry”. Zamiast odpowiedzieć tymi samymi słowami na głos, odpowiadasz w myśli. Człowiek kręci głową, niedowierzając, że możesz być tak nieuprzejmy.
Twoja odpowiedź była niewłaściwa, ponieważ człowiek ten nie mógł jej usłyszeć. Właściwą odpowiedzią byłoby wypowiedzenie powitania na głos.

Ta prosta historia jest analogią do naszych często niewłaściwych odpowiedzi na to, co się nam przydarza. Zamiast dawać odpowiedź pochodzącą z chwili obecnej, reagujemy odczuciami z przeszłości. Jeżeli reagujemy na jakąś sytuację rozdrażnieniem emocjonalnym, oznacza to, że staramy się rozwiązać problem z dorosłego życia z pozycji zranionego dziecka.

Co powstrzymuje nas od wypowiedzenia „dzień dobry” w powyższej analogii? Z pewnością wiele rzeczy, a między innymi przyczyny na poziomie:
• mentalnym (przekonanie, że nie rozmawia się z obcymi),
• emocjonalnym (lęk przed ludźmi),
• fizycznym (niedosłyszenie).

Tak więc nasza umiejętność odpowiedzi na uczucie czy sytuację określa stopień naszej odpowiedzialności i świadomości w danym momencie.
Świadomość i prawdziwa odpowiedzialność są synonimami, jeżeli więc jesteśmy odpowiedzialni, będziemy też właściwie odpowiadać na sytuacje. Natomiast nieodpowiedzialność wynikająca z nieświadomości oznaczać będzie mechaniczne reakcje zamiast prawdziwych odpowiedzi i stawanie się ofiarą przeszłości.

Przyjęcie roli ofiary oznacza utknięcie w stereotypowych wzorcach zachowania, sabotujących nasze próby znalezienia miłości i szczęścia w chwili obecnej.

Kiedy pomimo użalania się nad sobą czy grania w typowe dla ofiary gry i tak jesteśmy ignorowani i odrzucani, popadamy w rozgoryczenie lub depresję, a potem wybieramy jedno z uzależnionych, ucieczkowych zachowań.
Stajemy się osobami mniej odpowiedzialnymi i czujemy, że nic na to nie można poradzić.

W takim momencie niektórzy mówią, że nie panują nad tym, co się dzieje, nic od nich nie zależy i nie potrafią stworzyć własnego życia.
Poczucie takie jest dla nich wystarczającym dowodem ich bezsilności i bycia ofiarą bezlitosnego świata.
Potrzebują więc lekarzy – którzy by ich uleczyli, przywódców – aby wskazali im drogę, partnerów – którzy by ich kochali, oraz guru i zbawicieli – aby ich wybawili.
W ten sposób, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, jeszcze bardziej pozbawiają się mocy i utwierdzają w roli ofiary

-Tymczasem nic ani nikt nie może nam odebrać mocy bez naszego pozwolenia.
My sami ją oddajemy w momencie kiedy opuszczamy bezpieczeństwo i pełnię chwili obecnej.

Kiedy ludzie pozbawiają się mocy, żyjąc na zasadzie uwarunkowanych reakcji, biorą na siebie fałszywą odpowiedzialność i obowiązek wobec uwarunkowań z przeszłości. Tłumią natomiast w sobie prawdziwą odpowiedzialność bycia twórczą istotą ludzką, uczestniczącą w naturalnym procesie ewolucji ludzkiej świadomości. Nie ma to oczywiście wielkiego wpływu na całokształt zmian we wszechświecie, jednak brak naszego świadomego udziału w tym procesie, opóźnia naszą drogę do poszerzenia świadomości i ponownego połączenia z naszym prawdziwym Ja.

Cierpienie i rola ofiary mogą być przydatnymi narzędziami w procesie budzenia się, ale kiedy ono nastąpi, nie mają już żadnej wartości.

MANIPULACJA NEW AGĘ
Niektóre osoby, które pierwszy raz zetknęły się z koncepcją tworzenia swojej rzeczywistości, wykorzystują ją do manipulowania innymi.
Mogą na przykład usprawiedliwiać swoje złe postępowanie wobec drugiej osoby w następujący sposób:
„Skoro ty tworzysz swoją rzeczywistość, mogę wyrządzić ci jakąś krzywdę, a ty nie możesz być na mnie zły, ponieważ sam stworzyłeś tę sytuację. Oznacza to, że nie muszę się przejmować twoimi skargami, iż moje zachowanie cię rani. Nie muszę zmieniać zachowania, ponieważ nie jest ono częścią mojej rzeczywistości”.
Takie podejście jest unikaniem odpowiedzialności za współżycie i współtworzenie rzeczywistości z Innymi ludźmi. Zamiast uczyć odpowiedzialności osobistej i nie przywiązywania się, uczy obojętności i zimnego przyglądania się z boku.

To prawda, że każdy tworzy swoją rzeczywistość, ale w rzeczywistości tej istnieją inni, tak jak my Istniejemy w życiu innych. W każdym momencie życia współtworzymy z innymi. Kiedy uświadomimy to sobie, możemy zrezygnować z fałszywych zobowiązań z przeszłości i stać się – już teraz – naprawdę odpowiedzialnymi wobec siebie i innych.

Nie musimy daleko szukać, aby znaleźć ludzi, którzy boją się wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Ludzie tacy patrzą na świat jak na coś obcego i groźnego i nawet na sekundę nie przyjdzie im do głowy, że sami go stworzyli, łącznie ze swoim cierpieniem. Tworzą swoje piekło na ziemi, kierując się strachem i ukrytymi wzorcami myślenia, odczuwania i zachowania.
Zanim przejdziemy do kroku trzeciego, podsumujmy krok drugi następującą afirmacją:
Jestem gotowy wziąć odpowiedzialność za świadome tworzenie każdego aspektu mojego życia.

KROK TRZECI: GOTOWOŚĆ DO WYKORZYSTANIA SWOJEJ MOCY. ABY ŚWIADOMIE TWORZYĆ PO-ZYTYWNĄ RZECZYWISTOŚĆ
To istotne zagadnienie jest tematem kolejnych części tej książki. Kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że nie istnieje nic poza nami, co mogłoby nas zranić lub uczynić z nas ofiarę, zacznie się w nas proces transformacji strachu w miłość.
Będąc świadomi, że sami możemy zdecydować, jakich doświadczeń pragniemy, mamy wybór pomiędzy wyjściem z cyklu ofiary lub pozostaniem ofiarą.

Wybór jest oznaką wolności, a wolność polega na świadomym tworzeniu takich doświadczeń, jakich chcemy. Jeżeli wybieramy rolę ofiary, wiedząc równocześnie, że sami wszystko tworzymy, prawdopodobnie robimy to po to, aby manipulować innymi ofiarami, wciągającymi nas w swoją grę, która sama w sobie jest karą dla jej twórcy.

Przez większą część mojego życia czułem się ofiarą, aż do momentu, kiedy odkryłem moc wdzięczności. Spróbuj poczuć się ofiarą i równocześnie odczuwaj wdzięczność za cokolwiek w swoim życiu. Odkryjesz, że jest to niemożliwe.
Wdzięczność zdaje się wynosić nas ponad mentalność ofiary.
Pięknie napisała Peg Huxtable w swojej wspaniałej książce Words ofWisdom:
Małe dziecko spytało:
– Po co jesteśmy tutaj na ziemi, mamusiu?
– Aby pomagać innym – odpowiedziała mama.
– A po co są inni? – brzmiało następne pytanie.

Wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni we wszechświecie i mamy na siebie nawzajem wpływ.
Ci, którzy skupiają się na walce o przetrwanie (rola ofiary), a nie na miłości, są częścią problemu, nie rozwiązania.

*
Za każdym razem, kiedy decydujemy się wziąć odpowiedzialność za swoje uczucia i swoje życie, podnosimy wibrację życia i popychamy ewolucję do przodu.
Za każdym razem, kiedy wybieramy szczęście w chwili obecnej, nie tłumiąc uczuć, ale naprawdę dokonując świadomego wyboru, cały kosmos śpiewa z radości.
Jednak, czy ludzie naprawdę chcą nauczyć się odpowiadać (a nie reagować – przy p. tłum.}, żyć pełnią chwili obecnej i w rezultacie otrzymać szczęście i wolność? Richard Bach tak pisze w swojej niezwykłej książce Iluzje, czyli człowiek, który nie chciał być Mesjaszem.

A mistrz rzekł do nich:
– Gdyby człowiek powiedział Bogu, że chce pomóc cierpiącemu światu, bez względu na cenę, jaką musiałby zapłacić, i gdyby Bóg pouczył go, jak ma to zrobić, czy człowiek ten powinien zrobić, jak mu kazano?
– Oczywiście, mistrzu! – krzyknął tłum. – Gdyby Bóg go o to prosił, radością byłoby dlań znosić nawet piekielne męki!
– Bez względu na to, jakie to męki i jak trudne byłoby to zadanie?
– To honor zawisnąć, chwała do krzyża być przybitym, chwała spłonąć na stosie, Jeśli tego właśnie oczekiwałby Bóg – powiedzieli.
– A gdyby Bóg – zapytał ich mistrz – powiedział wam prosto w oczy: NAKAZUJĘ WAM, BYŚCIE NA TYM ŚWIECIE DO KOŃCA DNI SWOICH BYLI SZCZĘŚLIWI, co byście wtedy zrobili?
A tłum pogrążył się w ciszy; na zboczach gór, w dolinach, gdzie zgromadzili się wszyscy, nie było słychać ni głosu, ni dźwięku żadnego….
Richard Bach, Iluzje, czyli człowiek, który nie chciał być Mes/aszem, przei. Jerzy Jamiewicz, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 1996,s.19-21.


Fragmenty z : Colin Sisson – Podróż w głab siebie

Zobacz też

  • Dawanie ludziom… którzy tego nie potrzebują?

  • Przekonaj się że …możesz.

  • Stłumienia cz II

  • Stłumienia cz I

  • Twórczy umysł a wyobrażenia

  • Potrzeba bezpieczeństwa i cykl ofiary

  • Integracja oddechem

  • Zrozumienie “zła”

  • Rozwijanie świadomej intuicji

  • Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?

Ofiary i zwycięzcy. Filtry i schematy naszej podświadomości

30 Poniedziałek List 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 90 Komentarzy

Tagi

dojrzałość, filtry, mechanizmy, postawy życiowe, programy, programy życiowe, schematy, transformacja, uzdrowienie, wolność, wyobrażenia, wzorce, zmiana, Świadomość

Nasze życie to w dużej mierze nieświadome odgrywanie z góry zaprogramowanej roli.
Istniejące w podświadomości filtry i schematy determinują całe nasze życie.
To jak ono wygląda, co się nam w nim przydarza i dokąd zmierza.

Jak możemy pozytywnie wykorzystać te mechanizmy naszego umysłu?
Warto zapamiętać jedną rzecz : Nie jesteśmy ofiarami tych mechanizmów – tylko błędnego ich wykorzystania.
Zmiana ich to odkrycie nowego życia. Nowej jego jakości, smaku, celu i sensu.
Nasze życie to niekończąca się przygoda.
Nasze życie to podróż i to wspaniała podróż. Aby zacząć czerpać z tej przygody radość i wszelkie korzyści – trzeba zrozumieć kilka spraw. Jedna z nich np. – jak naprawdę działa nasz umysł.
Drugą bardzo ważną rzeczą jest uświadomienie sobie, po co idziemy i dokąd.
To w trakcie tej podróży mamy odkryć samych siebie, a nie dopiero u jej celu.

Wzorce

Wzorce zachowań rezydują w podświadomej części naszego umysłu.
Działają „w tle” i zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy z ich działania. One sobie po prostu działają a my się nie zastanawiamy, dlaczego w danej sytuacji zachowujemy się tak a nie inaczej.
Dlaczego przydarzają nam się takie sytuację a nie inne.

Generalnie, nie zastanawiamy się nad naszym życiem. Nie wierzymy że rozważania na temat tego czemu ludzie są dla mnie niemili lub czemu wciąż coś mi się nie udaje – mają sens.
Zakładamy – że tak po prostu jest.
Że taki po prostu jest świat.
Nie zdajemy sobie tylko sprawy – w jak wielkim błędzie jesteśmy.
Jesteśmy podobni do uśpionych lunatyków. Mało, kto zadaje sobie naprawdę wnikliwe pytania. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak się zachowuję a nie inaczej? Dlaczego on tak zrobił? Dlaczego mi to zrobił?

Nie zadajmy sobie podstawowych pytań. Nie sięgamy do źródła danej sytuacji tylko reakcyjnie próbujemy naprawić powstałe już skutki.
Leczymy objawy choroby a nie jej przyczyny.

Ktoś słusznie zauważył „więcej uwagi przywiązujemy do odkrycia znaczenia naszych snów niż do okrycia znaczenia naszego życia”
Dramat. Komuś rozpada się rodzina, płacze i rozpacza nad sobą.
SZUKA WINNYCH gdzieś indziej. Nie próbuje zrozumieć, dlaczego się tak stało.
Nie wierzy że cokolwiek dało się zrobić.
Nie dostrzega, że jego rodzice mieli podobne wzorce.
Nie widzi, że jego partner też takie miał.
Nie widzi, nie stara się zrozumieć. Płacze i rozpacza.

A tym czasem za tym wydarzeniem stoi zespół programów w jego podświadomości.
Programy odziedziczone po bliskich i krewnych.
Program – sam w sobie nie jest „zły”.
To nie program rozbija rodziny. To osoba która pozwala by jej życie przebiegało mechanicznie i nieświadomie. Program woła o zrozumienie i uzdrowienie.

Jeżeli zaczniemy świadomie z nim pracować problem zniknie.
Nie będzie miał mocy działania. Błędne zachowania rodziców, które utrwaliły się w naszej chłonnej podświadomości – zostaną naprawione.
Programy podświadomości tracą swą moc w momencie, gdy się je wyciągnie na światło dzienne, niejako „upubliczni” i rozpocznie pracę nad nimi.

Program podświadomości jest niczym oprogramowanie w komputerze. Wywołuje określone zachowania, realizuje określone zadanie, prowokując lub przyciągając pewne skutki, przypadki i wydarzenia w naszym życiu.

Jeżeli Twoim programem jest autodestrukcja całe Twoje życie będzie się tak układało abyś sam się zniszczył. Jeśli wierzysz że świat jest do niczego, że ty jesteś do niczego, jeśli wierzysz że nic nigdy nie zmienia się na lepsze, to prędzej czy później życie da ci w kość.

Jeżeli Twoim programem jest sukces, Twoje życie będzie się tak układać, że osiągniesz sukces. Jeśli wierzysz w siebie, jeśli akceptujesz siebie i jesli siebie szanujesz, wtedy może się okazać że Twoje życie będzie o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze.

Jeżeli Twoim programem jest bieda i życie w ubóstwie, wszystko w Twoim życiu będzie tak biegło, aby ten program zrealizować. Poczucie niegodności, niezasługiwania, wiara w ograniczoność zasobów, wiara w to że nie wypada mieć więcej niż inni, że zabierasz coś innym, poprzez swój sukces, będzie hamowała twoje poczynania i sabotowała każdą potencjalną szansę na sukces.

Masz program – schemat działania zwycięscy, super sportowca, genialnego matematyka, biznesmena, odkrywcy, miłośnika zwierząt? Twoje życie będzie się tak układać, aby zrealizować dominujący program Twego życia.

Teraz sięgnij do siebie.
Zobacz co się w tobie kryje. Teraz.
– Jaka jest Twoja dominująca postawa życiowa?
Optymista? Pesymista? Gdzieś po środku?
Jaki masz w sobie program?
Nijaki? „Siedzę i czytam i nie ma nic dominującego w moim życiu.”
Jeśli tak jest, to …. w porządku.
Jesteś na pozycji wyjściowej, zbierasz dane, uczysz się. To, co wyżej napisane jest po to, aby Ci uświadomić, że zawsze działamy zgodnie z założonym z góry programem.

Ale nawet w Twoim przypadku można wyciągnąć pewne wnioski – jeżeli zwykle siedzisz i niewiele ze sobą robisz to może być znak, że masz programy samoograniczające i zapewne nie żyjesz swoim życiem tylko życiem swoich przodków – realizując ich programy i postawy życiowe.

Niestety te rzeczy dziedziczy się przede wszystkim od osób które nas wychowały (o rodzinnych konotacjach napiszę wkrótce) i to właśnie do nich trzeba sięgnąć, je trzeba poznać i zanalizować aby odkryć swój ukryty program na życie.
Obserwuj swoją rodzinę. Jakie poglądy ma ojciec, jakie matka? Jak potoczyło się ich życie? Jakie podobieństwa widzisz. Nie daj się zmylić pozornymi rozbieżnościami jak np:
„Moi rodzice nie sa wykształceni, a ja skończyłem studia”
Sądzisz że to zmienia twoją życiową postawę?
Poszukaj głębiej, nie w samych faktach, ale w tym co z nich wniknęło, jak zostały ocenione.
Przypomnij sobie co Twoi rodzice mówili i uczyli cię o życiu:
„Mój ojciec zawsze narzekał że w życiu uczciwością niewiele się osiągnie”
„Moja matka zawsze jest taka ostrożna, mówi że nie warto ryzykować, lepiej poprzestać na mniejszym”
Poszukaj w sobie takich i podobnych programów.

Filtry
Filtry to straż przednia programu, lub schematu działania.
To, jaki masz schemat będzie determinowało, przez jakie filtry postrzegasz świat i rzeczywistość dookoła.
Twój program nieudacznika i ofiary – wygeneruje filtr, przez który będziesz postrzegał rzeczywistość jako straszny i brutalny świat, który na pewno Ci dokopie i sprawi, że tylko UTWIERDZISZ SIĘ W PRZEKONANIU o tym, że naprawdę jesteś taki jak Ci Twój filtr pokazuje.

A potem PROGRAM ZREALIZUJE TWOJE PRZEKONANIE, CO DO OBRAZU ŚWIATA, W KTÓRY WIERZYSZ (nie mylić z Prawdą!). I zaczniesz żyć w fałszywej, wykreowanej przez siebie rzeczywistości.

W tym przypadku – będzie to rzeczywistość nieudacznika i ofiary.
Będziesz bez ustanku widział jak jesteś wykorzystywany, oszukiwany, doszukiwał się tego wszędzie, rozmawiał o tym z innymi, narzekał, płakał, wciąż o tym myślał.
Bez końca dumając nad tym jak inni robią z Ciebie ofiarę – będziesz „szczęśliwy” a nawet w pewnym sensie zadowolony z siebie, bo będziesz miał satysfakcję z tego, że…. masz rację!
Paranoja! Świat będzie Cię utwierdzał w tym, co o sobie myślisz!
„No tak. Znowu miałem rację! Jestem nieudacznikiem”
„Zawsze mi się to przydarza”
To kolejne potwierdzenie i wzmocnienie Twego programu…Samospełniająca się przepowiednia.
Błędne koło robi się coraz ciaśniejsze…

A innych, pozytywnych rzeczy nie będziesz zauważał, bo nie masz do nich dostrojonego umysłu.
Twoje filtry nie wpuszczają takich rzeczy.
Piękna pogoda? Miła rozmowa z koleżanką w pracy? Prezent od dziewczyny? Komplement od chłopaka?
To takie nic nie warte drobiazgi w porównaniu z Twoim Problemem, prawda?

Jeszcze raz, bo to bardzo ważne. Świat urzeczywistnia w Twoim życiu to, co jest dominującym programem w Twojej podświadomości.
TY TEGO CHCESZ. Pomimo, że cierpisz i jest Ci źle – Ty wciąż tego chcesz i cieszysz się, że to masz, bo masz z tego tak małą, prywatną, masochistczną satysfakcję, jaką jest
:„a nie mówiłem?… Miałem rację… Jednak jestem do niczego”.

Taka potrzeba potwierdzenia i szukania satysfakcji świadczy o głębokich kompleksach, to właśnie o tym prawdziwym problemie (a nie wtórnych, wynikających z niego kłopotach) chce Ci powiedzieć dany program i dana sytuacja.

Program pod tytułem „jestem do niczego i na nic dobrego nie zasługuje, życie jest okrutnie i do d…, wszyscy mnie wykorzystują, nikt mnie nie kocha, JA NIE ZASŁUGUJE NA MIŁOŚĆ”
– działa tu genialnie, dostarczając Ci powodów do dalszego utwierdzania się w tym i satysfakcji z tego że tak jest, że masz rację.

Dodatkowo jesteś tak omotany przez negatywne myśli, że nie dajesz sobie szans na nic lepszego!
„Przecież tak jest!!, Przecież taki jestem i taki jest świat!”.
I twój samodestrukcyjny program wykonuje swe zadanie.

Niszcząc Cię woła o uwagę i ratunek dla Ciebie samego.
Przypominasz człowieka na łódce, który sukcesywnie dziurawi dno i równocześnie krzyczy dokoła o pomoc, czekając jej nadejścia ze strony świata zewnętrznego, jednocześnie niszcząc to dzięki czemu mógłby bezpiecznie żeglować.

Zmień to i wykorzystaj jak najszybciej!
Powinieneś zacząć sobie uświadamiać, że MOŻESZ SOBIE POMÓC I NIE JESTEŚ NA NIC SKAZANY!
W KAŻDEJ CHWILI MOŻNA ZACZĄĆ WYBIERAĆ INNE, LEPSZE ŻYCIE!

Dlatego właśnie istotne jest poznanie, jakimi programami się posługujemy w życiu.
Podświadomość działa tymi programami. Są to schematy działania każdego człowieka.
Są One niczym zwrotnica na szynach, jeżeli są źle ustawione to pociąg (Twa podświadomość, głębokie Ja) się wykolei lub pojedzie nie tam gdzie byś sobie tego świadomie życzył.

Twoja podświadomość kreuje przez nie Twój świat. Nie rozróżnia się tu „dobre i złe” wszystko jest realizowane jako życzenie Twego serca, Twojej istoty, a w naszym świecie wolnej woli – życzenie Twego serca ma bezwzględne pierwszeństwo.

Nasze programy zostały nam „wgrane” głownie we wczesnej młodości. Bardzo dużo zostało wgranych już nawet w czasie życia płodowego. Emocje matki, gdy byliśmy w jej brzuchu. Jej strach, niepewność, żal, złość, zranienie, odrzucenie, syndrom ofiary i inne „fajne” rzeczy, które ma zraniony człowiek bardzo łatwo wnikają w psychikę płodu i stają się jego najgłębszymi przekonaniami.

Oczywiście to samo dzieje się z pozytywnymi cechami, gdy mama jest w radosnym nastroju. Emocje obojga rodziców mają wpływ, ale matki ma zdecydowanie największy.

Dzieci tych samych rodziców będą zupełnie inne, bo w czasie ciąży była różna sytuacja rodzinna (oczywiście dochodzi do tego jeszcze indywidualny plan każdej nowo rodzącej się istoty, ale to materiał na inny artykuł).

Te przekonania, schematy jest najtrudniej samodzielnie wytropić a jednocześnie to one są najgłębiej działające i determinujące nasze życie.

Schematy i programy „wgrywane” są przez całe życie, ale do 5 roku życia odbywa się to najintensywniej.
Mniej więcej w tym czasie zmieniają się u dzieci częstotliwości fal mózgowych, na fale beta. Dzieci zaczynają budować, a raczej umacniać swoje konstrukcję obronne.
Zranienia są spychane do podświadomych warstw umysłu, a na powierzchni zaczyna się rozgrywać nieświadomy „teatrzyk”, czyli nasze tak zwane życie.

To, dlatego małe dzieci są zwykle szczere (oczywiście nie wszystkie! :)) i niewinne i tak miło jest nam przebywać w ich towarzystwie. Miło, jeżeli sami mamy podobne cechy.
A jeżeli sami jesteśmy mocno uwikłani w podświadome gry – to dzieci nas irytują, a nawet boimy się ich. Przeraża nas ich bezpośredniość, szczerość i prawdziwość, cechy które dawno już w sobie zniszczyliśmy, ukrywając pod maską, to wszystko co w nas autentyczne i wrażliwe.
Ich bliskość niepokoi, bo niejasno przypomina nam własną utraconą niewinność.

Niezwykle ważna rzeczą dla naszego życia jest rozpoznanie konkretnych programów, które je determinują.
Sama świadomość wystarczy, aby z nimi pracować i wzmacniać je, jeżeli nam one odpowiadają lub je zmieniać, jeżeli są niszczące lub niekorzystne (jak jest w większości).

Większość z nas ma programy samo-destrukcyjne lub nastawione na niszczenie innych, na rywalizację, walkę, strach, obronne.
Nasza cywilizacja, religia i społeczeństwo – zupełnie na opak ustawia nasze cele życiowe.
Nie wiemy, po co żyjemy, jak żyjemy, kim jesteśmy i po co jesteśmy. Przenosimy źródła naszych problemów na świat zewnętrzny i zapominamy o tym co _naprawdę_ żyje w nas.

Odrzucając niekorzystne, ograniczające schematy i programy robimy ogromny krok nie tylko w kierunku poprawy własnego życia, odczucia prawdziwej wolności, ale i w kierunku poprawy życia na Ziemi.

Post z kategorii: Przypomnienie.

—
Na bazie : Krzysztof Kina – Drogowskaz – Light’owa strona startowa.
Duchowy Wymiar Życia

Zobacz też sondę: Jak często zaglądasz na tego bloga? »

Powiązane posty

• Afirmacje, sztuka zmiany życia

• Jak działają afirmacje? Struktura umysłu

• Imago – czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?

• Nowy stan świadomości

• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość

• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie

• Świadomość hara – początek i koniec życia

Rozmowy z mędrcem – Nisargadatta Maharaj.

25 Środa List 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 129 Komentarzy

Tagi

akceptacja, buddyzm, dławienie, joga, Medytacja, Nisargadatta Maharaj, przemoc, tłumienie, uzdrowienie, wolność, wysiłek, wyzwolenie, zrozumienie, Świadomość

M: Wzywanie lub zmuszanie do cierpienia ma w sobie coś z okrucieństwa i przemocy, a owoc przemocy nie może być słodki. Są w życiu sytuacje przykre, których nie można uniknąć i na które człowiek musi być przygotowany. Zdarzają się też sytuacje ohydne, które człowiek stwarza rozmyślnie lub przez zaniedbanie; na nich trzeba się uczyć sztuki niepowtarzania tych samych błędów.
Ból jest bólem i trzeba go znieść. Nie ma niczego takiego jak przezwyciężanie bólu i nie jest do tego potrzebna zaprawa. Przygotowywanie się na przyszłość, wyrabianie w sobie odpowiednich postaw, jest oznaką lęku.

R: Jeśli pozostanę bierny, nic nie ulegnie zmianie. Jeśli będę aktywny, muszę stosować przemoc. Co można uczynić, aby nie być biernym ani gwałtownym?

M: Istnieje oczywiście droga ani gwałtowna, ani niegwałtowna, a jednak wysoce skuteczna. Niech pan spojrzy na siebie samego, niech pan zobaczy, jaki pan jest i takiego siebie zaakceptuje, a potem zgłębi, czym pan jest. Gwałt i jego przeciwieństwo określają pańską postawę wobec innych. Jaźń w stosunku do siebie samej nie jest gwałtowna ani niegwałtowna, nie jest świadoma siebie samej ani nieświadoma. Jeśli siebie zna, wszystko, co uczyni, będzie właściwe, jeśli siebie nie zna, wszystko, co uczyni, będzie niewłaściwe.

R: Co pan ma na myśli mówiąc: „znam siebie takiego, jakim jestem”?

M: Jestem poza umysłem. Formuła „jestem” nie jest myślą w umyśle. To umysł mi się zdarzył, a nie ja umysłowi. A ponieważ czas i przestrzeń są w umyśle, ja istnieję poza czasem i przestrzenią – wieczny i wszechobecny.

R: Czy pan to mówi poważnie? Czy pan naprawdę uważa, że istnieje wszędzie i we wszystkich czasach?

M: Tak. Jest to dla mnie tak oczywiste, jak dla pana jest oczywista swoboda poruszania się. Niech pan wyobrazi sobie drzewo pytające małpę: „Czy naprawdę sądzisz, że możesz poruszać się z miejsca na miejsce?” A małpa odpowiada: „Tak właśnie sądzę”.

R: Czy jest pan także wolny od związków przyczynowych? Czy może pan czynić cuda?

M: Sam świat jest cudem. Jestem poza cudami – w pełni normalny. U mnie wszystko zdarza się tak, jak powinno się zdarzać. Nie mieszam się do dzieła stworzenia. Po co mi drobne cuda, gdy największy z cudów dzieje się na moich oczach przez cały czas? Cokolwiek człowiek widzi, widzi swą własną istotę. Niech pan przeniknie głębiej siebie samego i tam szuka. W odkrywaniu siebie nie ma żadnego przymusu. Usuwanie tego, co fałszywe, nie jest gwałtem.

R: Gdy badam siebie samego lub zagłębiam się w sobie z myślą, że będzie to dla mnie korzystne z tego czy innego powodu to i tak uchylam się od tego, czym jestem.

M: Słusznie. Prawdziwe badanie skierowane jest zawsze ku czemuś, a nie od czegoś. Gdy zastanawiamy się, jak coś zdobyć lub jak czegoś uniknąć, nie przeprowadzamy wcale badania. Aby jakąś rzecz poznać, trzeba ją w pełni zaakceptować.

R: Tak. Aby poznać Boga, muszę zaakceptować Boga. Jakie to straszne!

M: Zanim zaakceptuje pan Boga, musi pan zaakceptować siebie samego, a to jest jeszcze straszniejsze. Pierwsze kroki w samoakceptacji nie są bynajmniej przyjemne, bo to, co się spostrzega, nie jest miłym obrazem. Trzeba wielkiej odwagi, aby pójść dalej.
Jedyne, co pomaga, to spokój. Niech pan popatrzy na siebie w zupełnym spokoju i nie próbuje siebie oceniać. Gdy pan spojrzy na osobę, o której pan sądził że jest panem, pamiętając, że nie jest pan tym, co pan widzi, to podstawowe pytanie w procesie samopoznania będzie brzmiało „Nie jestem tym – czym zatem jestem?” Nie ma innych dróg wyzwolenia, wszystkie inne zawodzą. Niech pan śmiało od rzuci wszystko, czym pan nie jest, a wtedy prawdziwe „ja” wyłoni się w pełnej chwały pustce, w bezrzeczowości.

R: Świat przechodzi gwałtowne przemiany. Widać to szczegół nie wyraźnie w Stanach Zjednoczonych, ale i w wielu innych krajach dzieje się to samo. Wzrost zbrodni – z jednej stron) a z drugiej – coraz więcej prawdziwej świętości. Powstają wspólnoty, a niektóre z nich odznaczają się wysokim poziomem integracji i dyscypliny. Wygląda to tak, jakby zło samo się niszczyło za pomocą swych własnych sukcesów, jak ogień pochłaniający swoje paliwo, podczas gdy dobro, jak życie, się utrwala.

M: Jak długo dzieli pan zjawiska na dobre i złe, może pan mieć rację. W rzeczywistości dobro staje się złem, a zło – dobrem, dzięki temu, że się uzupełniają.

R: A miłość?

M: Gdy miłość przeradza się w żądzę, prowadzi do zguby.

R: Czym jest żądza?

M: Pamiętanie – wyobrażanie sobie – antycypacja. Jest ona zmysłowa, jest swego rodzaju nałogiem.

R: Czy wstrzemięźliwość (brahmaczarja) jest również w jodze potrzebna?

M: Życie oparte na przymusie i dławieniu uczuć nie jest zgodne z jogą. Pragnienia winny być swobodne, a umysł wolny od pamięci. Osiąga się to drogą zrozumienia, a nie przez postanowienie, które jest tylko inną formą pamiętania. Umysł rozumiejący jest wolny od pragnień i obaw. Kiedy one się pojawiają, trzeba je zrozumieć, a nie dławić i zmieniać.

R: Jak mogę dojść do zrozumienia?

M: Dzięki medytacji. A medytacja to wzmożenie uwagi. Trzeba być w pełni świadomym swego problemu, przyjrzeć mu się ze wszystkich stron, zaobserwować, jak on wpływa na życie. A potem przestać się nim zajmować. Nic więcej nie może pan zrobić.

R: Czy to uczyni mnie wolnym?

M: Będzie pan wolny od tego, co pan zrozumiał. Na pojawianie się zewnętrznych oznak wolności trzeba będzie jeszcze zaczekać, ale zmiany w panu już zaszły. Niech pan nie spodziewa się doskonałości. Nie ma doskonałości w świecie zjawisk. Detale muszą się dotrzeć. Żaden problem nie jest rozwiązany bez reszty, ale może pan wznieść się na poziom, na którym problemy tracą swe znaczenie.

Nisargadatta Maharaj – Rozmowy z mędrcem

Zobacz też

  • Pustka jest formą, forma jest pustką – Wyjście POZA medytację.
  • Zaakceptuj i bądź wolny…
  • Spogladaj głębiej…
  • Źródło natchnienia jest w Tobie
  • Bez granic

Metoda Ho’oponopono

24 Poniedziałek Sier 2009

Posted by ME in huna, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 48 Komentarzy

Tagi

hawaje, ho’oponopono, huna, komunikacja, metoda, problemy, Rozwój, uzdrowienie, wybaczenie, Świadomość

ho'po
Poniższy artykuł został przygotowany przez jedną z czytelniczek bloga = Agni.

W jezyku hawajskim wyraz ho’oponopono oznacza “naprawiam”, “sprawiam, ze (cos) znowu prawidlowo funkcjonuje”.
Jest to starodawna hawajska metoda “uszlachetnienia” stosunkow miedzyludzkich zarowno społecznych jaki i prywatnych. Metoda ta ma przyczyniać sie także do rozwoju osobistego jak i poszerzenia naszej swiadomosci.

Wedlug teorii ho’oponopono istnieja dwa stany umyslu:

  • stan „oswiecenia”, gdy jestesmy wyzwoleni od działania programów istniejących w naszym umyśle
  • stan uzaleznienia , w kórym działamy pod wpływem tych programów.
    (W tym wlasnie stanie znajduje sie wiekszosc z nas. Dlatego tez cokolwiek nam sie w zyciu przydarza, automatycznie oceniamy to pod katem: dobre/ złe – w zaleznosci od tego czy zaspokaja nasze podstawowe potrzeby (dowartosciowanie, bezpieczenstwo, wolnosc, zadowolenie) czy też nam w jakiś sposób zagraża.)

Wg. ho’oponopono – percepcja zewnetrznej rzeczywistosci i wszystko czego w zyciu doswiadczamy jest niczym innym tylko odzwierciedleniem procesów zachodzących w naszym wnętrzu.

Zanim nie uwolnimy się spod wpływu programów, bedziemy przyciagac nieprzyjemne doswiadczenia i sytuacje zyciowe. Zycie jest dla nas szkolą (inni mowia – teatrem) i czesto doswiadczamy wielu przykrych sytuacji zanim nie dostrzeżemy źródła problemu.
Ho’oponopono jest metodą która pomaga nam skrocic ten czas nauki (repetowania w „klasie” życia). Bo przecież nauka poprzez cierpienie nie jest jedyną drogą poszerzania świadomosci. Naturalnym stanem kazdego czlowieka powinna byc radosc i harmonia.

Ho’oponopono wychodzi z założenia, ze bierzemy 100% odpowiedzialnosc za wszystko cokolwiek nam sie w zyciu przydarza.

W zyciu nic nie moze nas spotkac, na co, w taki czy inny sposob, nie wyrazilismy naszej zgody – swiadomie lub nieswiadomie. Jest to, wg Ho’oponopono, ogolne prawo Wszechswiata.

W momencie gdy słyszymy takie twierdzenie, pojawiają się zwykle dwie reakcje:

  1. Uwazamy że jest szalenstwem branie indywidualnej odpowiedzialnosci za: kryzys ekonomiczny, zmiany klimatyczne, napady terrorystyczne, wojny, zdrade partnera/ki, klotnie z sasiadem, problemy w rodzinie itd. Twierdzimy, że zawsze to ktos inny jest winny i potrafimy natychmiast przywołac masę argumentow na poparcie tej tezy.
  1. Mamy poczucie winy, ze to my jestesmy przyczyna tej czy innej sytuacji.

Oczywiscie w Ho’oponopono nie ma mowy o zrzucaniu winy na kogoś konkretnego i w zadnym wypadku osądzanie czy krytykowanie (zarowno innych jak i siebie) nie jest wlasciwym rozwiazaniem .

Tutaj własnie przychodzi z pomoca metoda ho’oponopono.

Kiedy przydarza nam sie cos nieprzyjemnego, uswiadamiamy sobie, ze nie jest winien ani ktos inny ani my, ani też nasz enigmatyczny „los”. Zamiast tego dostrzegamy, że jest w tym wydarzeniu pewien cel = doświadczenie ma nas czegos nauczyc.
Na dany moment, nie jest aż tak wazne co to ma byc za lekcja.
Zaczynamy przeprowadzac nastepujacą procedure:

  1. Prosimy o wybaczenie za to wszystko co my wnieslismy do tej sytuacji i to w jaki sposób sprawilismy, ze dana sytuacja stała się dla nas niepomyslna
  2. Wyrazamy milosc do danej osoby, sytuacji
  3. Wyrazamy milosc do siebie samego
  4. Dziekujemy Wszechswiatowi (Bogu), ze nadarzyla nam sie okazja do usuniecia przeszkody w poszerzeniu naszej swiadomosci. Dziekujemy rowniez osobie (sytuacji), ktora odegrala określoną rolę, aby pomoc nam w tym “przebudzeniu”.

Wyjasnienia:

  • Prosba o przebaczenie nie ma brzmieć: “przepraszam, ze ci nastapilam na noge”. Nie chodzi tutaj o skruchę i bicie się w pierś, ale o uswiadomienie sobie na spokojnie, ze w danej sytuacji przyczyna lezała w nas samych. Bardzo ważne jest rozróżnienie że mimo iż to my nieświadomie przyciągnęliśmy tę sytuację, nie jest to nasza intencjonalna wina. Zadziałać mogły nasze programy, lub byc moze – jesli ktos wierzy w reinkarnacje – jest to nasza “lekcja do odrobienia”.
    W jezyku greckim prosba o przebaczenie ma zwiazek ze slowem metania (μετάνοια), co etymologicznie oznacza meta- , znaczy przeksztalcenie + nous, znaczy umysl, czyli uswiadomienie sobie.
    Podczas pracy z metodą ho’oponopono – uswiadamiamy sobie, ze nie ma sensu wskazywanie winnego. Zamiast tego należy dostrzec w danej sytuacji okazję do poszerzenia świadomości i przyśpieszenia rozwoju duchowego.
  • Kiedy wyrazamy milosc do danej osoby, sytuacji, wszechswiata, uświadamiamy sobie ze Milosc jest zawsze obecna w nas, w rozumieniu Jednosci wszystkich istot. Wszyscy i wszystko jest forma energii i wszyscy przynależymy do tego samego Zrodla.
    W momencie kiedy wyrazasz milosc, możesz wyobrazić sobie dana osobe (sytuacje) w otoczeniu swiatlosci, od ktorej wszyscy pochodzimy.
  • Milosc do siebie samego mozna wyrazic w podobny sposob = poczuć przynaleznosc do Swiatla i Jednosci.
  • Wdziecznosc – eucharistia, od greckiego slowa ευχαριστώ, co w etymologicznym znaczeniu oznacza poczucie radosci. Gdy czuje radosc i szczescie – to znaczy znajduje sie w moim stanie naturalnym. Dzieje się tak gdy usuwam przyczyne, ktora spowodowala, ze odczuwalam lek, poczucie winy, nienawisc, zazdrosc, krytykowalam i osadzalam innych itd.
    Czuje radosc, ze wyzwolilam energie, ktora dotad “wiezilam” w negatywnej formie i pozwalam wrocic tej energii do Zrodla. Czuje wdziecznosc że poprzez ten proces moja swiadomosc zostala poszerzona.

Metoda ho’oponopono, to pradawna metoda hawajskich szamanow.
Dzisiaj jej skutecznosc jest wyjasniana naukowo w oparciu o szereg teorii:

  • Zbiorowa swiadomosc (Karl Jung)
  • Morfogenetyczne pole (The Morphogenetic Universe, Rupert Sheldrake)
  • Fizyka kwantowa
  • Ciala energetyczne czlowieka (cialo przyczynowe)

Rowniez w wielu religiach swiata mozemy znalezc elementy nawiązujące do metody ho’oponopono.

Zadajemy sobie pytanie = w jaki sposob moge zmienic swiat, rzeczywistosc, skoro jest tak wiele problemów?. Oto możemy wyobrazic sobie, ze kazdy z nas wrzuca do jeziora kamyczki, ktore sa odzwierciedleniem naszych przekonan, uczuc, mysli, czynow.
Na powierzchni jeziora tworzy sie niezwykle skomplikowana siatka fal, ktora jest wypadkową dzialan wszystkich “kamyczkow”.

Z pomocą metody ho’oponopono przestajemy wrzucac “kamyczki” i oczyszczamy jezioro z naszego negatywnego wpływu. Przestajemy też poddawać inne istoty wpływowi naszych szkodliwych dzialan. Zwiekszamy przejrzystosc i klarownosc „jeziora”.

Metoda ho’oponopono przydaje się zarowno w przypadku problemow w relacjach miedzyludzkich, w rodzinie, pracy, szkole, swiecie, jak i w przypadku innych kłopotów osobistych (nalogi, nadwaga, problemy finansowe, itd.).

Metody tej nauczylam sie na warsztatach rozwoju osobistego. Jej dzialanie jest szczegolnie skuteczne w przypadku pracy z problemami z przeszlosci, ale mozna ja rowniez stosowac profilaktycznie.

Kiedys zapytalam instruktora (Robert Najemy , www.Holisticharmony.com) w jaki sposob moge uzywac jej profilaktycznie, np. wobec moich uczniow, w szkole.
Odpowiedz byla nastepujaca: “Przed kazdymi warsztatami wez liste uczestnikow i przed kazdym nazwiskiem powiedz:

  • przepraszam jesli mam w sobie cos, co moze spowodowac twoja negatywna reakcje
  • kocham cie
  • kocham siebie
  • dziekuje z oczyszczenie tej sytuacji

Podobnie mozemy zachowywac sie gdy ogladamy wiadomosci w telewizji, czy dowiadujemy sie o czyms nieprzyjemnym lub smutnym .

Swego czasu na tym blogu wiele mowilo sie o ksiazce i filmie “The Secret”, oraz problemach zwiazanych z tym ze nie zawsze udaje sie nam zrealizowac jakies konkretne marzenie .
Gdy zauwazymy, ze Prawo Przyciagania opoznia sie z dzialaniem, to znak, ze warto dodatkowo zastosowac ho’oponopono, bo mozliwe ze cos w nas blokuje rezultaty. Trzeba najpierw uzdrowic daną sytuację z z miloscia i wdziecznoscia – aby osiagnac pożadany cel.

Metoda jest z pewnością godna polecenia dla wszystkich osób które czują, że ze swoimi problemami znalazly się w ślepym zaułku. Na pozytywne rezultaty nie trzeba bedzie dlugo czekac. Wszyscy podążamy przecież drogą rozwoju swiadomosci a metoda ho’oponopono może okazać się na tej drodze niezwykle pomocna.

Zycze powodzenia i bardzo chcętnie poczytam doswiadczenia czytelnikow bloga – stosujących tą metodę

Agni

Przypisek od Zenforest: Zapraszam także innych czytelników do dzielenia się swoimi doświadczeniami na ścieżce rozwoju duchowego, znanymi sobie metodami pracy duchowej, lub…po prostu inspirującymi historiami 🙂

Zobacz też

• Co posiejesz – to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.

• Uciszenie silnych emocji – wg Huny

• Szaman i ból

• Szaman miejski

• Szamanizm a sny

• Czy istnieją jakieś ograniczenia –
czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?

• Przyjemność i szczęście bez granic…?

• Potęga modlitwy wg Huny

„Przeszłość nie ma władzy nade mną”.

20 Czwartek Sier 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 8 Komentarzy

Tagi

afirmacje, akceptacja, hay, praca, przeszłość, Rozwój, uzdrowienie, wybaczenie, wzorce, zrozumienie, Świadomość

zycie

Zgodnie z moim poglądem na życie, źródła większości problemów życiowych należy szukać w tym że czujemy, iż nie jesteśmy dość dobrzy oraz, że brak nam miłości do siebie.
Przyjrzyjmy się zatem, skąd się bierze to przekonanie.
Jak to się dzieje, że z niemowlęcia, które zna swoją doskonałość i doskonałość życia, przemieniamy się w osobę nękaną kłopotami, w takim czy innym stopniu trapioną poczuciem bezwartościowości i niegodną miłości? Nawet ludzie już kochający siebie mogą czynić to jeszcze mocniej.

Pomyślcie o róży, kiedy jest jeszcze małym pąkiem. Od chwili, gdy rozchyla płatki, aż do opadnięcia ostatniego z nich jest zawsze doskonała, zawsze piękna, zawsze inna. Tak też dzieje się i z nami. Zawsze jesteśmy doskonali, zawsze piękni i ciągle się zmieniamy. Posługujemy się najlepiej, jak umiemy, rozumem, świadomością i posiadaną wiedzą. W miarę jak stajemy się bardziej świadomi, więcej rozumiemy i wiemy – postępujemy inaczej.

Psychiczne porządki

Nadeszła pora, aby przyjrzeć się nieco dokładniej naszej przeszłości: rozpoznać przekonania, które nami powodowały. Tę część procesu oczyszczenia niektórzy uważają za bardzo bolesną, nie musi jednak tak być. Zanim posprzątamy, musimy przyjrzeć się naszemu stanowi posiadania.
Jeśli chcecie dokładnie wysprzątać pokój, rozglądacie się najpierw dokoła i dokonujecie przeglądu. Ulubionym przedmiotom poświęcicie więcej uwagi; trzeba je odkurzyć, wypolerować, przywrócić im dawną świetność. Dostrzeżecie, że niektóre sprawy będą wymagały dokończenia, a pewne rzeczy naprawy. Trzeba to sobie zanotować w pamięci. Przedmioty, które uznacie za bezużyteczne, przeznaczycie do wyrzucenia. Stare gazety, czasopisma, brudne papierowe talerze można spokojnie wyrzucić do śmieci. Nie trzeba się złościć robiąc porządki w mieszkaniu.

To samo dzieje się, gdy sprzątamy dom naszego umysłu. Nie ma powodu denerwować się tylko dlatego, że niektóre nasze przekonania są już niepotrzebne. Należy się ich pozbyć z taką samą łatwością, z jaką wyrzuca się resztki z talerza. Czy naprawdę zaryzykowalibyście grzebanie we wczorajszych odpadkach, by przyrządzić dzisiejszy posiłek? Czy warto grzebać w starym śmietniku psychicznym tylko po to, by tworzyć jutrzejsze doświadczenia?

Jeśli jakaś myśl lub przekonanie nie odpowiada wam, zrezygnujcie z niego, zmieńcie je!
Nie ma takiego prawa, które nakazywałoby przez całe życie trzymać się niewolniczo tego lub innego przekonania!
Spójrzmy zatem na przykłady ograniczających przekonań i zastanówmy się, skąd się wzięły:

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Nie jestem dość dobry”.
PRZYCZYNA:
Ojciec powtarzający wielokrotnie dziecku, że jest głupie.
Mój pacjent powiedział, że pragnie sukcesu, aby tata mógł być z niego dumny. Jednocześnie miał wielkie poczucie winy, które spowodowało, że wszystkie jego poczynania kończyły się fiaskiem. Tato finansował jego interesy, ale wszystkie kończyły się bankructwem. Syn wykorzystywał to, by się na nim odegrać. Powodował, że ojciec płacił bez końca. Oczywiście, on sam był tym, który najwięcej tracił.

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
Brak miłości do siebie.
PRZYCZYNA:
Usiłowanie zdobycia akceptacji ojca.
Pewna kobieta bardzo nie chciała być taka, jak jej ojciec. Nie mogli się nigdy w niczym zgodzić i wiecznie się kłócili. Zawsze chciała pozyskać jego akceptację, on jednak stale ją krytykował. Wszystko ją bolało. Ojciec cierpiał także na podobne dolegliwości. Nie uświadamiała sobie, że jej złość była przyczyną bólów, podobnie jak ojciec nie uzmysławiał sobie tego samego źródła swych dolegliwości.

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Życie jest niebezpieczne”.
PRZYCZYNA:
Przerażony ojciec.
Inna moja pacjentka widziała życie jako groźne i nieprzyjemne. Trudno jej było zdobyć się na śmiech, a jeśli już zdarzyło się jej śmiać, była przerażona, że może się jej przydarzyć coś „złego”. Wychowywano ją, ciągle napominając: „Nie śmiej się, bo licho nie śpi!”

OGRANICZAJĄCE PRZEKONANIE:
„Nie jestem dość dobry”.
PRZYCZYNA:
Bycie porzuconym i pomijanym.
Pewnemu mężczyźnie mówienie sprawiało trudność. Milczenie stało się więc sposobem na życie. Miał już za sobą narkotyki i alkohol, był przekonany, że jest okropny. Dowiedziałam się, że jego matka zmarła, gdy był bardzo młody. Wychowywała go ciotka, która rzadko się odzywała, chyba że trzeba było wydać polecenia. Wychowywał się w ciszy. Jadł zawsze sam i przebywał w swoim pokoju przez wiele dni. Miał kochanka, który był milczący i większość czasu spędzali w milczeniu. Kochanek zmarł i znowu był sam.

Ćwiczenie:
Negatywne przekazy

Następne ćwiczenie polega na sporządzeniu na dużej kartce papieru zestawienia wszystkich zarzutów czynionych wam przez rodziców. Jakie to były zarzuty? Nie spieszcie się i przypomnijcie sobie jak najwięcej. Pół godziny zazwyczaj wystarcza, by to uczynić.
Co mówili na temat pieniędzy?
Co mówili na temat twojego ciała?
Co mówili o miłości i związkach uczuciowych?
Co mówili o twoich twórczych zdolnościach?
Co w ich wypowiedziach było ograniczającego, powstrzymującego lub negatywnego?

O ile to możliwe, popatrzcie po prostu obiektywnie na te sprawy i powiedzcie sobie: „Właśnie stąd bierze się to przekonanie”. Teraz weźmy nową kartkę papieru i spróbujmy dokopać się do głębszej warstwy. Jakie były inne negatywne wypowiedzi, które zasłyszałeś w okresie dzieciństwa?
Od krewnych __________________________________
Od nauczycieli ____________________________
Od przyjaciół _________________
Od osób, które są dla ciebie autorytetem
W twoim Kościele
Zapisz je. Nie spiesz się z tym. Bądź świadomy odczuć, jakie pojawiają się w twoim ciele.
To, co napisałeś na dwóch kartkach papieru, to myśli, które powinny być usunięte z twojej świadomości. Są to właśnie te przekonania, które powodują, że czujesz się „nie dość dobry”.

Widzenie siebie jako dziecka

Gdybyśmy postawili pośrodku pokoju trzyletnie dziecko i zaczęli na nie krzyczeć, wymyślać mu, że jest głupie, że nigdy niczego nie potrafi zrobić dobrze, że powinno to zrobić tak, a nie inaczej, gdybyśmy kazali mu przyjrzeć się, jaki zrobiło bałagan, a przy tym jeszcze uderzyli je kilkakrotnie, zobaczylibyśmy, że to wszystko zakończyłoby się albo przerażeniem dziecka, które ulegle siądzie w kącie, albo jego agresją.
Dziecko wybierze jedno z tych dwóch zachowań, my zaś nigdy nie poznamy jego możliwości.

Jeśli temu samemu dziecku powiemy, że je bardzo kochamy, że bardzo nam na nim zależy, że kochamy je takim, jakie ono jest, kochamy za jego uśmiech i mądrość, za jego zachowanie, że nie mamy mu za złe błędów, które popełnia w trakcie nauki i że bez względu na wszystko będziemy dla niego oparciem – okaże się, że możliwości, jakie to dziecko zaprezentuje, przyprawią nas o zawrót głowy.

W każdym z nas tkwi takie trzyletnie dziecko i większość swojego czasu tracimy na karcenie tego dziecka w sobie. A potem dziwimy się, że nie układa nam się w życiu.

Jeśli masz przyjaciela, który zawsze cię krytykuje, czy chciałbyś ciągle przebywać w jego towarzystwie? Być może w ten sposób traktowano cię jako dziecko, i to jest smutne. Ale przecież było to dawno temu i jeśli teraz tak samo się ze sobą obchodzisz, to jest to jeszcze smutniejsze.

Masz przed sobą listę negatywnych przekazów, które usłyszałeś w dzieciństwie. Porównaj je z twoimi przekonaniami o tym, co jest w tobie nie w porządku. Czy listy te nie są podobne? Prawdopodobnie tak.
Nasz scenariusz życiowy oparty jest na tych wczesnych przekazach. Jesteśmy wszyscy dobrymi małymi dziećmi i posłusznie akceptujemy to, co „oni” przekażą nam jako prawdę. Bardzo łatwo byłoby oskarżać za wszystko rodziców i odgrywać rolę ofiar do końca naszego życia. Ale nie byłoby to zbyt przyjemne i z pewnością nie spowodowałoby zmiany naszej uciążliwej sytuacji.

Potępianie naszej rodziny

Obarczanie winą innych z pewnością nie pomoże nam w uporaniu się z naszym problemem.
Przypisywanie winy komuś stawia nas w pozycji biernej ofiary. Zrozumienie tego umożliwi nam spojrzenie z góry na tę sprawę i przejęcie steru w swoje ręce.
Przeszłości nie da się zmienić.
Przyszłość natomiast jest kształtowana przez nasze obecne myślenie. Niezbędną rzeczą dla naszego poczucia wolności jest uświadomienie sobie, że rodzice zrobili wszystko, co mogli, i tyle, na ile pozwoliły im rozeznanie, świadomość i wiedza.
Jeśli obwiniamy innych, oznacza to, że nie bierzemy odpowiedzialności za siebie samych.
Ludzie, którzy nas skrzywdzili, byli tak samo przerażeni i bali się tak jak my. Czuli taką samą bezradność, jaką my odczuwamy. Nauczyli nas prawdopodobnie tylko tego, czego ich nauczono.

Co wiesz o dzieciństwie twoich rodziców, zwłaszcza przed dziesiątym rokiem życia? O ile to możliwe, postaraj się ich o to wypytać. Jeśli uda ci się dowiedzieć czegoś, będzie ci łatwiej zrozumieć, dlaczego tak, a nie inaczej postępowali. Zrozumienie przyniesie ci współczucie dla nich.
Jeśli nie wiesz i nie możesz się dowiedzieć, postaraj się wyobrazić sobie, jak to mogło wyglądać. Jakie dzieciństwo stworzyło takiego, a nie innego dorosłego?
Potrzebujesz tej wiedzy dla własnej wolności. Nie staniesz się wolnym, dopóki ich nie uwolnisz od winy. Nie możesz wybaczyć sobie, dopóki nie wybaczysz im. Jeśli wymagasz doskonałości od nich, będziesz tej doskonałości wymagał od siebie i cale życie będziesz nieszczęśliwy.

Wybór rodziców

Zgadzam się z teorią, że to my wybieramy sobie rodziców. Lekcje, jakie pobieramy od życia, wydają się doskonale odpowiadać „słabościom” naszych rodziców.

Wierzę, że jesteśmy w nie kończącej się podróży przez wieczność. Przybyliśmy na tę planetę, by przerobić konkretne lekcje potrzebne dla naszego duchowego rozwoju. Wybieramy płeć, kolor skóry, kraj. Następnie rozglądamy się za rodzicami, którzy doskonale „odzwierciedlą” nasze wzorce.

Nasze pobyty na tej planecie to jakby chodzenie do szkoły.
Jeśli chcesz być kosmetyczką, idziesz do szkoły przygotowującej do tego zawodu. Jeśli chcesz być mechanikiem, uczysz się w szkole technicznej. Jeśli chcesz być prawnikiem, studiujesz prawo.
Rodzice, których sobie wybraliście, byli najlepszymi „znawcami” przedmiotu, którego zdecydowaliście się nauczyć.
Gdy dorastamy, mamy tendencję do wytykania naszym rodzicom ich przewinień, mówimy: „To wy mi to zrobiliście”.
Ja jednak uważam, że sami ich wybraliśmy.

Słuchanie innych

Kiedy byliśmy mali, nasi starsi bracia i siostry stanowili dla nas wyrocznię. Jeśli byli nieszczęśliwi, prawdopodobnie odbijali to sobie na nas fizycznie lub słownie. Mogli na przykład powiedzieć:
„Zaraz wszystko powiem…” (wpajając winę).
„Jesteś jeszcze za mały i nie możesz tego robić”.
„Jesteś za głupi, by bawić się z nami”.

Często wielki wpływ mają na nas również nauczyciele. Nauczycielka w piątej klasie dość autorytatywnie stwierdziła, że jestem zbyt wysoka, by zostać tancerką. Uwierzyłam jej i zrezygnowałam z moich ambicji tanecznych, aż stało się za późno na rozpoczęcie kariery.

Czy uświadamiałeś sobie, że testy i przechodzenie z klasy do klasy były potrzebne tylko po to, by pokazać, jak dużo wiedzy posiadłeś w tym czasie, czy też byłeś dzieckiem, które przyjmowało egzaminy i oceny jako miernik swojej wartości?
W okresie dzieciństwa dzieliliśmy się w gronie przyjaciół naszym fałszywym obrazem życia. Inne dzieci w szkole potrafiły nam dokuczać i pozostawiać trwałe rany w sercu. Kiedy byłam dzieckiem, moje nazwisko brzmiało Lunney i dzieci przezywały mnie „Lunatyczka”.
Sąsiedzi też mają swój wpływ, nie tylko ze względu na czynione przez nich uwagi, lecz również dlatego, że pytano nas: „A co sobie sąsiedzi pomyślą?”
Zastanówcie się nad innymi ważnymi postaciami mającymi na was wpływ w dzieciństwie.
Istnieją też oczywiście mocno brzmiące i bardzo przekonujące sugestie zawarte w ogłoszeniach prasowych i w telewizji. Zbyt wiele produktów sprzedaje się po to tylko, by nas przekonać, że jesteśmy bezwartościowi lub robimy źle, jeśli ich nie używamy.

My wszyscy jesteśmy tu po to, by przekraczać nasze dawne ograniczenia, jakiekolwiek by one były. Jesteśmy tu po to, by uznać naszą wspaniałość i boskość bez względu na to, co nam wmawiano. Wy macie przezwyciężyć wasze negatywne przekonania, tak jak ja mam przezwyciężyć moje.

L. Hay, Możesz uzdrowić swoje życie

Powiązane posty

Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz

Czy jesteś…godny szczęścia?

Codziennie… jest nowy dzień!

Kiedy kłamstwo staje się prawdą

Wciąż czuję gniew! Chcę się zmienić, ale..

Autentyczna zmiana myślenia

Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość

Stłumienia cz II

19 Piątek Czer 2009

Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Rozwój, zdrowie

≈ 21 Komentarzy

Tagi

integracja, napięcie, oddychanie, osądzanie, połączenie, rebirthing, sisson, stres, stłumienia, uzdrowienie, wolność, wzorce, Świadomość

stlumienia2

Część pierwsza < –

Cześć druga:
SIŁA ŻYCIOWA

Możemy także opisać proces tłumienia w kategoriach związku między ciałem fizycznym a naszą wewnętrzną „siłą życiową”. Siła życiowa jest formą  świadomości, najlepiej definiowalną jako samoświadomość albo wyższa świadomość.
Świadoma uważność jest energetyzującym punktem skupienia siły życiowej, a stłumienie to tymczasowe wycofanie świadomości z części ciała fizycznego w celu uniknięcia pewnych doświadczeń.
Wycofanie świadomości z nieprzyjemnego przeżycia, czy to w ciele, czy w umyśle, oznacza zatem wycofanie siły życiowej z części naszego jestestwa. Może to spowodować przerwę w dopływie życiodajnej energii do danego obszaru ciała. Rezultatem jest starzenie się i choroba.

„Nieprzyjemne” wzorce energii, których nie wyrazimy albo z którymi sobie odpowiednio nie poradzimy, umiejscawiają się w mięśniach w postaci blokad energetycznych i objawiają się jako stres albo napięcie. Mogą one pozostawać w ciele latami, chociaż nie jesteśmy ich świadomi.

Tkwiące w nas blokady po pewnym czasie wpływają na resztę ciała, powodując powstawanie kolejnych blokad i ogólny stan mniejszej wrażliwości, mniejszej świadomości, mniejszej żywotności i większej liczby stłumień. Tak więc jedno stłumienie jest początkiem gromadzenia się całych pokładów stresu i dalszego stopniowego zmniejszenia się dopływu siły życiowej do całego ciała. Śmierć to całkowite stłumienie organizmu.

Większość ludzi rozpoczyna proces tłumienia w momencie narodzin.
W miarę jak świadomość poszerza się i wzrasta naturalny przepływ energii, siła życiowa ożywia i wzmacnia całą naszą istotę. Aktywacja polega na uświadomieniu sobie stłumionych wzorców energii.
Nie jest ważne, by powrócić do pierwotnego, negatywnie osądzonego doświadczenia ani nawet by je sobie przypomnieć. Od czasu do czasu, gdy dzięki aktywacji stłumione przeżycie wydostaje się na powierzchnię, pojawiają się wspomnienia z przeszłości, ale dzieje się to rzadko.

Wspomnienia nie są ważne. Ważne jest natomiast bycie całkowicie uważnym w trakcie przepływania przez nasze ciało i umysł zaktywowanych wzorców energii. Ważna jest akceptacja naszej przeszłości. Uważność ta rozszerza świadomy umysł i przyśpiesza proces integracji. Łatwiej jest integrować przeżycia, niż je tłumić. Na przykład, kiedy mocno ściskamy pióro w ręku, spalamy energię.
Gdy przestaniemy napinać mięśnie ręki, pióro wypadnie. Tak samo wypadnie nasz ból i gniew, gdy przestaniemy go wstrzymywać. Integracja wymaga tylko powstrzymania się od negatywnego podejścia. Przestańmy źle osądzać.

Dotyczy to wszystkiego w naszym życiu.
Łatwiej odnieść sukces, niż ponieść porażkę. Łatwiej być szczęśliwym niż nieszczęśliwym. Łatwiej kochać, niż nienawidzić. Nie musimy nic robić, aby żyć, kochać i bawić się. Musimy natomiast włożyć wiele energii w to, aby nie cieszyć się życiem.
Tak więc, w teorii, łatwiej jest coś zintegrować, kiedy zostanie to już zaktywowane. W praktyce nie jest to takie proste, gdyż jesteśmy notorycznymi mistrzami tłumienia.
Trudność wynika z głęboko zakorzenionych, zaprogramowanych nawyków.

Wszyscy tłumimy przeżycia. Kiedy coś nas boli, idziemy do lekarza, który daje nam pigułki na złagodzenie objawów, czyli stłumienie bólu. Integracja oddechem leczy przyczyny, a nie objawy.
Kiedy mamy gorączkę, łykamy aspirynę, która ją tłumi. Na poziomie psychicznym trzymamy się kurczowo naszych wypartych przeżyć i napięć, ponieważ nie jesteśmy ich świadomi.

Czujemy się niespokojni, przestraszeni, urażeni, smutni i czasami samotni i za te uczucia winimy innych ludzi albo sytuacje. Ale przyczyną emocji, które odczuwamy, jest stawianie oporu temu, co było pierwotnie doskonałe.

Trzymamy się swoich stłumień, ponieważ nasze ego sądzi, że odpuszczenie ich oznacza utratę części siebie. Utożsamiamy się ze swoimi uczuciami, myśląc, że one to my, a nie, że jedynie do nas należą. Tłumimy je i dusimy, aby je przed sobą ukryć. Lecz potrafimy utrzymać tylko pewną liczbę zduszonych emocji, zanim ciało i umysł zareagują odmową na utrzymywanie następnych.

Emocje takie jak strach, złość i smutek zaczynają wyłamać się na powierzchnię przy najmniejszej prowokacji. Jesteśmy łatwo pobudzani przez zakrywane stłumienia innych ludzi negatywne emocje karmią się sobą nawzajem, tworząc dysharmonię i konflikt.

W takich chwilach potrzebujemy pomocy, aby utrzymać nasze stłumienia w podświadomości, gdzie nie będą nas nękać. Robimy to, uciekając się do narkotyków, alkoholu i licznych innych eskapistycznych nałogowych zachowań, aby stłumić niepokojące emocje, rozpaczliwe myśli i ból fizyczny. Nadużywanie pigułek nasennych i uspokających wskazuje na ogromny problem wypierania przeżyć w społeczeństwie.
Anestezja, stosowana w szpitalach i gabinetach dentystycznych, dotyczy tłumienia bólu fizycznego.

Środki uspokajające działają na umysł, a także na mięśnie, tłumiąc ich funkcjonowanie. Leki, takie jak valium, i używki, jak alkohol, nikotyna, kofeina i marihuana, tłumią emocje.
Alkohol, na przykład, chociaż niektórzy ludzie mogą reagować nań inaczej, na ogół tłumi lęk. Kiedy człowiek się boi, naczynia krwionośne kurczą się, co sprawia, że twarz blednie.
Alkohol rozszerza naczynia, poprawiając chwilowo samopoczucie. Przyjrzyj się nałogowemu pijakowi, a zobaczysz kogoś, kto woli zapić się na śmierć, niż czuć lęk.

Nałóg kofeinowy jest powszechny.
Tłumi on rezultaty znieczulenia i podtrzymuje inne formy stłumień.
Wymaga to dużo energii, a więc bardzo „stłumieni” ludzie czują potrzebę regularnych dawek kofeiny w celu podtrzymania wygodnego dla nich poziomu stłumienia.

Marihuana na ogół tłumi smutek.
Narkotyki psychodeliczne, takie jak LSD, działaj ą głównie jako „superstymulatory”; to, że ludzie pod ich działaniem doznają wizji czy rzeczy normalnie im nieznanych, wynika z tego, że substancje te tłumią same stłumienia.

Stymulatory to używki najpowszechniej stosowane i najbardziej tłumiące. Często powodują nałóg i uzależnienie; a wszystko, co stwarza nałóg,  jest postacią stłumienia.

Nieprzerwane stosowanie stymulatorów prowadzi do degeneracji umysłu i ciała. Większość narkotyków ma działanie tłumiące, niszczy ciało lub umysł, tłumiąc siłę życiową. Jeśli używasz którejkolwiek z wymienionych powyżej substancji, spróbuj zaniechać jej na miesiąc.
Dzięki temu zorientujesz się, czy stała się ona dla ciebie nałogiem i czy stosujesz ją po to, aby coś stłumić. Każda forma uzależnionego, eskapistycznego zachowania tłumi pociąg do życia.

Może to dotyczyć każdej nawykowej rozrywki, nałogowego oglądania telewizji, przejadania się, joggingu, ciągłego gadania albo urządzania imprez.

Oczywiście o kimś, kto pozwala sobie na okolicznościowy kieliszek wina, wypalenie cygara w Boże Narodzenie albo nawet pali od czasu do czasu, nie można twierdzić, że używa tych stymulatorów w celu wyparcia czegoś.

PRZYGOTOWANIE DO PIERWSZEJ SESJI ODDECHOWEJ

Podczas sesji oddechowej nie wymuszaj żadnych wydarzeń. Po prostu oddychaj w zalecony sposób, według wskazówek praktyka integracji oddechem, i pozwól, by wszystko działo się samo bez jakiejkolwiek ingerencji. Tylko świadomie obserwuj. Takie pozwolenie umożliwia proces szybszej integracji zaktywowanego materiału i sprawia, że jest ci wygodniej i przyjemniej. Pozwól sobie na odczuwanie, a jeśli to konieczne, wyrażaj wszystko, co do ciebie przychodzi.

Jest to częścią procesu. Jeśli masz ochotę śmiać  się, śmiej się. Jeśli masz ochotę płakać, płacz. Pozwól, aby działo się to, co się dzieje. Podczas swojej pierwszej sesji ludzie czasami martwią się, że robią to „źle”. Rozluźnij się, nigdy nie możesz źle wykonać świadomego oddychania połączonego.

Jeśli towarzyszący ci praktyk nic akurat do ciebie nie mówi, to prawdopodobnie dlatego, że to, co robisz, czy jak oddychasz w tym momencie, jest dokładnie takie, jakie być powinno więc rób tak dalej. Integracja może nastąpić nawet wtedy, kiedy wzorzec energii jest wciąż jeszcze na bardzo subtelnym poziomie świadomości. Niezależnie od tego, jak dramatyczne albo przerażające było twoje doświadczenie wtedy, kiedy je stłumiłeś, można je łatwo zintegrować podczas sesji.

Jeśli integracja nie zachodzi na subtelnym poziomie aktywacji energii, to energia ta stanie się stopniowo coraz bardziej intensywna, aż w końcu będziemy zmuszeni, z powodu wyczerpania, się jej poddać. W tym momencie albo stanie się przyjemna, albo zniknie.

Termin „poddanie” oznacza zaprzestanie bronienia się i walki, mającej na celu utrzymanie stłumień poza świadomością, oraz objęcie akceptacją wszystkich obszarów naszej istoty. Proces ten wymaga ogarnięcia świadomością całego stłumionego materiału oraz poddania się mu. Poddanie wymuszone przynosi rezultaty, ale z powodu intesywności naszego oporu nie jest zwykle przyjemne.

Kiedy nauczymy się integrować aktywowany materiał na poziomie subtelnym, będziemy mieli znacznie większe poczucie bezpieczeństwa. Proces będzie toczyć się łagodniej i bez oporu i z gotowością pozwolimy wyłonić się stłumionym treściom.
Integracja oddechem absolutnie nie wymaga wysiłku, jest całkowicie bezpieczna i łatwa do nauczenia się. Wyniki są trwałe, a w około 95 procentach praca sprawia wielką przyjemność. Pozostałe 5 procent to rezultat niechęci do porzucenia cierpienia i walki.

Wszelki dyskomfort wynika z trzymania się naszego uzależnienia od stresu i bólu. Nie ma w rym nic dziwnego, jeśli uświadomimy sobie, że mamy jakieś negatywne nawyki albo nosimy w sobie stłumione napięcia od wielu lat i możemy wobec tego nie być gotowi do oddania czegoś tak sobie znanego nawet jeśli to bolesne w zamian za doświadczenie bycia bez tego.
Ale ci, którzy są gotowi przeżyć coś nowego, przez „oduczenie się” i zintegrowanie wypartych treści negatywnych, mogą uczynić doświadczenie przepływającej energii bardzo przyjemnym.

Energia, która porusza się w ciele i umyśle podczas sesji, jest własną, czystą siłą życiową danej osoby, usuwającą blokady z organizmu.
Blokady nie są czymś złym czy niewłaściwym to tylko wzorce mentalne albo fizyczne, które przestały już być potrzebne.
Skuteczna praca z oddechem nie jest religią, kultem ani czymś, do czego trzeba przystąpić. Proces oddychania nie ma nic wspólnego z sektami, nie kłóci się z żadną religią, metodą uzdrawiania ani programem samodoskonalenia. To czysto naturalny proces, który oczyszcza nas z fizycznych, mentalnych i emocjonalnych stresów, przywracając zdolność do pełniejszego cieszenia się życiem.

Integracja oddechem jest tak prosta, że mogą ją stosować wszyscy, niezależnie od stanu zdrowia fizycznego i psychicznego. Ale dopóki się jej uczymy, konieczna jest praca z praktykiem, który sam nauczył się radować swoją energią.
Proces jest najskuteczniejszy, kiedy przebiega łagodnie i przyjemnie, i rolą praktyka jest w tym pomóc. Nie chodzi w nim o konfrontację ze stłumieniami czy innymi problemami. Proces ten ma nam dostarczać informacji o nas samych, sprawiać przyjemność i odprężać. Dlatego, chociaż integracja oddechem jest procesem całościowym, opisujemy ją jako składającą się z pięciu elementów. Łatwiej ją w ten sposób zrozumieć.

PIĘĆ ELEMENTÓW INTEGRACJI ODDECHEM

1. Swobodne oddychanie
2. Skupienie świadomości
3. Przyzwolenie i akceptacja
4. Relaks
5. Integracja (cokolwiek się dzieje, dzieje się dobrze).

Część pierwsza < –

Colin Sisson, Sztuka świadomego oddychania

Powiązane:

  • Potrzeba bezpieczeństwa i cykl ofiary
  • Integracja oddechem
  • Zrozumienie “zła”
  • Rozwijanie świadomej intuicji
  • Odpowiedzialność i wolność
  • Akceptacja naszej…nieakceptacji
  • Zabezpieczony: Diagnostyka karmy cz II

    01 Poniedziałek Czer 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ Wprowadź swoje hasło, aby zobaczyć komentarze.

    Tagi

    aura, bioenergoterapia, choroba, diagnostyka karmy, karma, lazariew, pole, pole informacji, pole morfogenetyczne, prawo przyczyny i skutku, struktury pola, uzdrowienie, zdrowie, Świadomość

    Treść jest chroniona. Proszę podać hasło:

    Choroba ma swój początek w umyśle?

    25 Poniedziałek Maj 2009

    Posted by ME in zdrowie, Świadomość

    ≈ 79 Komentarzy

    Tagi

    afirmacje, choroby, ciało, głowa, hay, problemy zdrowotne, płuca, serce, uzdrowienie, zdrowie, Świadomość

    cialo1

    fragment z : L. Hay „Możesz uzdrowić swoje życie”

    Jestem przekonana, że sami tworzymy w naszym ciele wszystkie tak zwane choroby. Ciało, jak wszystko w życiu, jest lustrzanym odbiciem naszych myśli i przekonań. Ciało zawsze do nas mówi, jeśli tylko spokojnie go posłuchamy. Każda komórka naszego ciała odpowiada na każdą myśl, jaką tworzymy, i na każde wypowiadane przez nas słowo.
    Trwale utrzymujące się sposoby myślenia i mówienia tworzą działania i postawy ciała, jego zdrowie lub chorobę. Osoba mająca stale ponury wyraz twarzy nie stworzyła go radosnymi i pełnymi miłości myślami. Twarze i postawy starszych osób ukazują dokładnie ich życiowy wzorzec myślenia. A jak ty będziesz wyglądał w podeszłym wieku?
    W tym rozdziale przedstawiam listę prawdopodobnych wzorców
    myślowych, które powodują choroby ciała, jak również wzory nowych myśli lub afirmacji, które mają zastosowanie w tworzeniu zdrowia. Ukazały się one w mojej książce ULECZ SWOJE CIAŁO. Dodatkowo prześledzę niektóre z najczęściej spotykanych przypadków i wyjaśnię, w jaki sposób tworzymy te problemy.

    Nie każdy z tych wzorców myślowych jest w stu procentach trafny w odniesieniu do każdego.
    Może być jednak punktem wyjścia do rozpoczęcia poszukiwania przyczyny choroby. Wiele osób, zajmujących się alternatywnymi metodami leczenia, stosuje książkę ULECZ SWOJE CIAŁO przez cały czas pracy z pacjentem. Stwierdzają oni, że przyczyny psychiczne sprawdzają się w dziewięćdziesięciu do dziewięćdziesięciu pięciu procent przypadków.

    GŁOWA reprezentuje nas. To jest to, co pokazujemy światu. Dzięki niej jesteśmy zazwyczaj rozpoznawani. Jeśli dzieje się coś złego w obrębie głowy, oznacza to zwykle sygnał, że coś bardzo złego dzieje się z „nami”.
    WŁOSY symbolizują siłę. Gdy jesteśmy spięci i zaniepokojeni, często tworzymy jakby stalowe opaski biorące początek z mięśni ramion i dochodzące do szczytu głowy. Czasami nawet sięgają do oczu. Każdy włos rośnie dzięki mieszkowi. Gdy skóra na głowie jest napięta, włos ulega zgnieceniu i nie mogąc oddychać, zamiera i wypada. Jeśli napięcie utrzymuje się przez dłuższy czas i skóra na głowie nie odpoczywa, mieszki włosowe są tak ściśnięte, że nowy włos nie może się przebić. W rezultacie powstaje łysina.
    Łysienie u kobiet występuje coraz częściej od czasu, gdy rozpoczęły one działalność w świecie biznesu, poddając się wszystkim jego napięciom i frustracjom. Nie bardzo jesteśmy tego świadomi, głównie ze względu na peruki damskie, które wyglądają tak naturalnie i atrakcyjnie. Niestety, męskie peruczki są rozpoznawalne z dość dużej odległości.
    Napięcie nie jest oznaką siły. Napięcie to słabość. Bycie rozluźnionym, skupionym i spokojnym oznacza siłę i bezpieczeństwo. Byłoby dobrze, gdybyśmy bardziej odprężyli nasze ciała, a wielu z nas potrzebowałoby także rozluźnienia skóry na głowie.
    Spróbujcie teraz. Powiedzcie swojej skórze, by odpoczęła, i sprawdźcie, czy czujecie różnicę. Jeśli zauważycie, że skóra na głowie w widoczny sposób rozluźniła się, sugerowałabym częste powtarzanie tego ćwiczenia.
    USZY reprezentują zdolność słuchania. Gdy występują kłopoty ze słuchem, oznacza to zazwyczaj, że dzieje się coś takiego, czego nie chcecie słuchać. Ból ucha mógłby wskazywać na złość spowodowaną tym, co się słyszy.
    Ból uszu jest pospolity u dzieci. Często nie mając na to ochoty muszą słuchać tego, co dzieje się w rodzinie. Domowe prawa zwykle zakazują dziecku wyrażania złości, a ponieważ nie umie ono też zmienić sytuacji, tworzy ból uszu.
    Głuchota oznacza długoletnią odmowę słuchania kogoś. Zwróćcie uwagę, że gdy jeden z partnerów nie dosłyszy, drugi zazwyczaj mówi, mówi i mówi.
    OCZY reprezentują zdolność widzenia. Jeśli występują kłopoty z oczami, zazwyczaj oznacza to, że nie chcemy widzieć czegoś w sobie lub w życiu, w przeszłości, teraźniejszości lub w przyszłości.
    Ilekroć widzę małe dzieci noszące okulary, wiem że coś dzieje się w ich domach – coś, na co one nie chcą patrzeć. Jeśli nie mogą zmienić przeżywanego doświadczenia, wolą „rozproszyć” wzrok, by nie widzieć tego dokładnie.
    Wielu ludzi miało dramatyczne doświadczenia uzdrawiające, gdy zdecydowali się wrócić do przeszłości i oczyścić z problemów, na które nie chcieli patrzeć kilka lat przed założeniem okularów.
    Czy odnosisz się negatywnie do tego, co dzieje się teraz?
    Jakiemu problemowi nie chcesz stawić czoła?
    Obawiasz się widzieć teraźniejszość czy też przyszłość?
    Gdybyś widział wyraźnie – cóż takiego mógłbyś zobaczyć, czemu nie chcesz się przyjrzeć teraz?
    Czy zdajesz sobie sprawę, jaką krzywdę sobie wyrządzasz?
    Warto skupić się nad tymi pytaniami.
    BÓLE GŁOWY mają za przyczynę umniejszanie własnej wartości. Przy następnym bólu głowy zastanów się i zadaj sobie pytanie – za co siebie obwiniasz. Wybacz sobie, pozwól temu odejść, a ból głowy rozpłynie się w nicości, z której przybył.
    Migrenowe bóle głowy tworzą ludzie, którzy chcą być doskonali; ludzie, którzy wywierają na siebie dużą presję. Wiąże się z tym tłumienie silnej złości.
    BOLE ZATOK odczuwane w okolicach czoła i nosa świadczą o tym, że irytuje was ktoś w waszym otoczeniu, ktoś bliski. Możecie nawet odczuwać, że was przytłacza.
    Zapominamy, że to my tworzymy sytuacje, i negujemy swoją moc sprawczą, oskarżając inne osoby o nasze frustracje. Nie ma takiej osoby, miejsca ani rzeczy, która miałaby władzę nad nami, bo tylko my jesteśmy twórcami naszych myśli. Tworzymy nasze doświadczenia, rzeczywistość i wszystko, co się z tym wiąże. Jeśli stworzymy pokój, harmonię i równowagę w umyśle – znajdziemy je również w życiu.
    SZYJA I GARDŁO są niezwykle fascynujące, ponieważ tak wiele tam się dzieje. Szyja odzwierciedla zdolność elastycznego myślenia, dostrzeganie drugiej strony medalu i umiejętności spojrzenia z punktu widzenia drugiej osoby. Jeśli występują kłopoty z szyją, zazwyczaj oznacza to, że jesteśmy uparci w naszym pojmowaniu sytuacji.
    Ilekroć widzę kogoś noszącego kołnierz ortopedyczny, wiem, że jest to osoba wyjątkowo uparta, która dostrzega tylko swój punkt widzenia.
    Virginia Satir, znakomita terapeutka w dziedzinie problemów rodzinnych, twierdzi, że wykonała „głupie badania” dotyczące zmywania naczyń. Stwierdziła, że istnieje ponad dwieście pięćdziesiąt sposobów zmywania naczyń, w zależności od tego, kto je zmywa i jakich środków używa. Jeśli trzymamy się przekonania, że jest tylko jeden sposób” lub „jeden punkt widzenia”, to zamykamy się na prawie cały świat.
    GARDŁO przedstawia naszą zdolność wypowiadania się, proszenia o to, czego pragniemy, powiedzenia: swojego „Jestem” itd.. Jeśli mamy kłopoty z gardłem, oznacza to zazwyczaj, że nie czujemy się uprawnieni do zrobienia czegoś. Nie czujemy się na siłach, by bronić własnego zdania.
    Ból gardła to zawsze złość.
    Jeśli jest połączony z przeziębieniem, to zazwyczaj oznacza zagubienie psychiczne.
    ZAPALENIE KRTANI najczęściej oznacza, że jesteśmy tak źli, że nie możemy mówić.
    Gardło świadczy o twórczym przepływie energii. To przez nie wyrażamy naszą twórczość, a gdy jest udaremniona, niepełna, często mamy kłopoty z gardłem. Wszyscy znamy osoby, które przeżywają całe swoje życie dla innych. Ani razu nie zrobili tego, co sami chcieliby robić. Zawsze zadowalają matki, ojców, współmałżonków, partnerów, szefów.
    ZAPALENIE MIGDAŁKÓW i kłopoty z TARCZYCĄ to nic innego, jak przejaw frustracji wynikającej z niemożności zrobienia tego, co chce się robić.
    Ośrodek energii w gardle, piąta czakra -jest miejscem, w którym odbywają się zmiany. Kiedy opieramy się zmianie, jesteśmy w trakcie zmiany lub usiłujemy jej dokonać, wtedy zawsze dużo dzieje się w naszych gardłach. Zwróćcie uwagę na kaszel swój lub kogoś innego. Co zostało powiedziane przed chwilą? Na co reagujemy? Czy to opór lub zawziętość, czy jest to może rozpoczynający się proces zmian? Podczas warsztatów wykorzystuję często kaszel jako narzędzie odnalezienia siebie. Ilekroć słyszę, jak ktoś kaszle, polecam mu dotknięcie gardła i wypowiedzenie na głos: „Pragnę się zmienić” lub „Zmieniam się”.
    RAMIONA symbolizują naszą zdolność i możliwość przyjmowania doświadczeń życia. Przedramiona związane są z możliwościami, ramiona ze zdolnościami. Stare emocje osadzają się w stawach; łokcie wyobrażają naszą elastyczność. Czy łatwo przystosowujemy się do zmian kierunków w życiu, czy też stare emocje przytrzymują nas w jednym miejscu?
    DŁONIE sięgają, trzymają, zaciskają. Pozwalamy rzeczom prześlizgiwać się między palcami. Czasami zatrzymujemy coś zbyt długo. Mamy złote ręce, zaciśnięte pięści, otwarte dłonie. Jesteśmy zręczni, mamy dwie lewe ręce. Rozdajemy garściami. Możemy coś robić własnoręcznie lub sprawiamy wrażenie, że nie potrafimy nic utrzymać w rękach.
    Kładziemy na czymś rękę. Ręce nam opadają. Wznosimy dłonie. Podajemy komuś rękę, idziemy ręka w rękę, coś jest nam na rękę, poza zasięgiem ręki lub pod ręką – wystarczy więc sięgnąć ręką. Wyciągamy pomocną dłoń.
    Dłonie mogą być delikatne lub ciężkie, z widocznymi węzłami stawów od martwienia się na zapas lub zniekształcone krytycznym artretyzmem. Zachłanne ręce powstają ze strachu, z lęku przed utratą, z niepokoju, że nigdy dla nas nie wystarczy, ze strachu, że coś zniknie, jeśli nie będziemy tego dość mocno trzymać.
    Duża zachłanność w związku uczuciowym powoduje jedynie rozpaczliwą ucieczkę partnera. Mocno zaciśnięte dłonie nie przyjmują niczego nowego. Swobodne potrząsanie dłońmi w przegubach daje uczucie wolności i otwartości.
    To, co należy do ciebie, nie może być ci odebrane, więc rozluźnij się.
    PALCE – każdy ma swoje znaczenie. Kłopoty z palcami wskazują, gdzie musicie się rozluźnić i co „odpuścić sobie”. Jeśli zatniecie się w palec wskazujący, oznacza to, że w aktualnej sytuacji złość i lęk związane są prawdopodobnie z waszym „ego”. Kciuk wskazuje na sferę mentalną i symbolizuje zmartwienie. Palec wskazujący to „ego” i lęk. Środkowy palec związany jest z seksem i złością. Gdy jesteście źli, potrzymajcie środkowy palec i obserwujcie znikanie złości. Przytrzymajcie palec prawej ręki, jeśli jesteście źli na mężczyznę, lub lewej, jeśli jesteście źli na kobietę. Palec serdeczny symbolizuje jednocześnie jedność oraz smutek. Mały palec to rodzina i udawanie.
    PLECY symbolizują system oparcia. Kłopoty z plecami zazwyczaj sygnalizują poczucie braku bezpieczeństwa. Zbyt często sądzimy, że jedynym naszym oparciem jest praca, rodzina lub współmałżonek. W rzeczywistości we wszystkim wspiera nas Wszechświat, życie samo w sobie.
    Górna część pleców związana jest z poczuciem braku oparcia emocjonalnego. Mój mąż / żona / partner / przyjaciel / szef nie rozumie mnie albo nie jest dla mnie oparciem.
    Środkowa część pleców związana jest z poczuciem winy, całym tym bagażem, który wiąże się z naszą przeszłością. Czy obawiasz się spojrzeć na to, co jest za tobą, czy może usiłujesz ukryć coś, co masz za sobą? Czy czujesz się tak, jakby ktoś wbił ci nóż w plecy?
    Czy czujesz się rzeczywiście „wypalony”? Czy twoje sprawy finansowe są nie uporządkowane lub zamartwiasz się o nie nadmiernie? W takim przypadku dolna część pleców może ci sprawiać kłopoty. Przyczyną tego jest brak pieniędzy lub obawa o nie. Kwota, którą dysponujesz, nie ma z tym nic wspólnego.
    Tak wielu z nas ma poczucie, iż pieniądze są najważniejszą rzeczą w życiu, że bez nich nie możemy się obejść. To nieprawda. Jest coś znacznie bardziej ważnego i cennego, coś, bez czego nie moglibyśmy żyć. Cóż to takiego? To nasz oddech.
    Nasz oddech jest najcenniejszą własnością życia, a jednak po każdym wydechu jesteśmy całkowicie pewni następnego oddechu. Gdybyśmy nie zaczerpnęli kolejnego oddechu, nie przeżylibyśmy nawet trzech minut. Jeżeli więc Potęga, która nas stworzyła, dała nam zdolność oddychania na cały długi czas życia, czemu nie możemy uwierzyć, że wszystko inne potrzebne do życia również będzie nam dane?
    PŁUCA symbolizują zdolność przyjęcia i dawania życia. Problemy z płucami zazwyczaj oznaczają, iż obawiamy się przyjąć życie, lub być może poczucie, że nie mamy prawa żyć pełnią życia.
    Kobiety z reguły płytko oddychają i często uważają siebie za obywateli drugiej kategorii, za osoby, które nie mają prawa do własnej przestrzeni życiowej, a czasami nawet nie mają prawa żyć. Dzisiaj to wszystko zmienia się. Kobiety zajmują należne im miejsce jako pełnowartościowi członkowie społeczeństwa i oddychają głęboko, pełną piersią.
    Cieszy mnie widok kobiet uprawiających sport. Kobiety zawsze pracowały na roli. Teraz, po raz pierwszy w historii, o ile dobrze wiem, kobiety zajmują się sportem. Przyjemnie jest patrzeć na ich wspaniale ciała.
    Rozedma i intensywne palenie to wyraz negowania życia. Maskują one głębokie przekonanie, że jesteśmy niegodni istnienia. Czynienie sobie wyrzutów nie zmieni nawyku palenia. Najpierw musi być zmienione to podstawowe przekonanie.
    PIERSI symbolizują zasadę macierzyństwa. Jeśli mamy kłopoty z piersiami zazwyczaj oznacza to, że jesteśmy nadopiekuńczy w stosunku do kogoś lub zanadto oddani jakiemuś miejscu, rzeczy lub doświadczeniu.
    Właściwie pojęta opieka macierzyńska powinna uwzględniać to, że dziecko musi dorosnąć. Musimy wiedzieć, kiedy przestać kierować dziećmi, oddać im wodze i pozwolić na samodzielność. Nadopiekuńczość czasami dosłownie odcina możliwość korzystania z własnych doświadczeń.
    Jeśli chodzi o raka, to jest on skutkiem głębokiej urazy. Oddalcie strach i wiedzcie, że mądrość Wszechświata zawarta jest w każdym z nas.
    SERCE oczywiście symbolizuje miłość, podczas gdy krew symbolizuje radość. Nasze serca z miłością pompują radość do naszych ciał. Jeśli odmawiamy sobie radości i miłości, serca się kurczą i stają zimne. W wyniku tego zwalnia się obieg krwi, a my zmierzamy prosto do ANEMII, DUSZNICY i ATAKU SERCA.
    Serce nie „atakuje” nas. To my tak dalece dajemy się porwać akcji tworzonych przez siebie mydlanych oper i dramatów, że często zapominamy o dostrzeganiu drobnych radości wokół nas. Całe lata spędzamy na wyciskaniu z serca wszelkiej radości, aż dosłownie skręca się w bólu. Ludzie dotknięci zawałami serca nigdy nie są pogodni. Jeśli nie znajdą czasu na doświadczenie radości życia, to w krótkim czasie doprowadzą się do kolejnego zawału.
    Złote serce, zimne serce, otwarte serce, twarde serce, kochające, gorące – a jakie jest twoje serce?
    ŻOŁĄDEK przetrawia wszystkie nasze nowe idee i doświadczenia. Co lub kto leży wam na żołądku? Co gromadzi się w twoich wnętrznościach?
    Jeśli występują kłopoty z żołądkiem, znaczy to zazwyczaj, że nie wiemy, jak przyswoić sobie nowe doświadczenie. Obawiamy się czegoś.
    Wiele osób pamięta zapewne czasy, w których stawały się coraz bardziej popularne loty samolotem. To, że możemy wejść do środka dużej metalowej rury, która przeniesie nas bezpiecznie po niebie, było pomysłem trudnym do zaakceptowania.
    Przy każdym fotelu znajdowały się torebki jednorazowego użytku i większość z nas korzystała z nich. Wymiotowaliśmy do tych torebek tak dyskretnie, jak było to tylko możliwe, zawijaliśmy je i oddawaliśmy stewardesie, która dużo czasu traciła na bieganie tam i z powrotem, odbierając je od pasażerów.
    Obecnie, wiele lat później, aczkolwiek w dalszym ciągu torebki te znajdują się przy każdym siedzeniu, używamy ich rzadko. Oswoiliśmy się z myślą o lataniu samolotem.
    ……..
    …..
    Więcej opisanych dolegliwości – w Louise Hay, „Możesz uzdrowić swoje życie” , rozdział 15. (jest tam tego spora lista, na końcu książki podana jest tabela z rozpiską ogromnej ilości chorób + podanymi do nich uzdrawiającymi afirmacjami jako sposobem pracy z problemem)

    Powiązane posty:
    • Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.

    • Stres i napięcie = początek choroby

    • Filozofia zdrowia

    • Zdrowa psychika = zdrowe ciało?

    Evelyn Monahan – uzdrowienie i metoda.

    21 Wtorek Kwi 2009

    Posted by ME in zdrowie

    ≈ 15 Komentarzy

    Tagi

    domagać się, metoda psychotroniczna, monahan, psychotronika, rozkazywać, uzdrowienie, zdrowie, Świadomość

    800
    WPROWADZENIE do książki Monahan Evelyn – leczenie metodą psychotroniczną

    Evelyn M. Monahan uległa w wieku 22 lat tragicznemu wypadkowi, w rezultacie którego została ciężko okaleczona: straciła wzrok, dostała padaczki, a po czterech latach dołączył się jeszcze paraliż prawego ramienia. Ataki epileptyczne były szczególnie częste (12-14 dziennie). Końskie dobowe dawki leków zredukowały je do 10-ciu. Evelyn czuła się bardzo nieszczęśliwa, nie mogła pogodzić się ze swoim ciężkim kalectwem i przez długich 9 lat dręczyła siebie i otoczenie, kipiała buntem i złością. Aż przyszło uspokojenie, a może wyczerpanie nerwowe. Zaczęła rozmyślać nad ratunkiem dla siebie. I wtedy przypomniała sobie wiele ciekawych, dziwnych historii zasłyszanych jeszcze w dzieciństwie. Odgrzebywała w pamięci przypadki nagłych uzdrowień ludzi, którym lekarze nie dawali najmniejszej szansy wyzdrowienia. Zaczęła mozolnie przywoływać na pamięć zasady tzw. psychotronicznego leczenia, o którym wówczas mówiło się, że było źródłem tych wszystkich cudownych uzdrowień. Zdecydowała się spróbować…

    Wtajemniczyła dwoje przyjaciół i we troje rozpoczęli stosowanie ćwiczeń ustalonych w punktach przez samą Evelyn. Ćwiczyli trzy razy dziennie z wielką dokładnością i zapałem. Była to przecież ostatnia deska ratunku.
    Po 10-ciu dniach E. Monahan odzyskała wzrok. Stało się to nagle, raptownie. Jednocześnie z odzyskaniem wzroku ustały zupełnie ataki epileptyczne, a w tydzień później ustąpił paraliż.
    Młoda kobieta była całkowicie zdrowa. Badania lekarskie nie wykazały śladu żadnej choroby.
    Przepełniało ją szczęście powrotu do zdrowia, do normalnego życia i ogromna nieprzeparta chęć zapoznania z tą metodą jak największej ilości ludzi cierpiących.

    Evelyn miała ukończone roczne studium psychologii eksperymentalnej na uniwersytecie w Georgii, w Atlancie. Postanowiła wrócić do szkolnictwa, by mieć ciągłe kontakty z ludźmi i móc przekazywać im swoją wiedzę i doświadczenie z zakresu leczenia psychotronicznego.
    Zamarzyły jej się wykłady na tymże uniwersytecie. Fakt, że wykłady z takiego przedmiotu nigdy nie istniały na żadnym amerykańskim uniwersytecie, nie przerażał jej wcale.
    Zatelefonowała do sekretariatu, wyłuszczyła dokładnie sekretarce o co jej chodzi, podała swoje nazwisko oraz numer telefonu i nie zrażona konwencjonalnym zapewnieniem, że – jeżeli ktoś na uczelni zainteresuje się tym problemem, zostanie z nią skontaktowany, spokojnie czekała, ćwicząc systematycznie swą „cudowną technikę”. Wychodziła z założenia, że skoro mocą „swego wyższego Ja”, swojej Nadświadomości, potrafiła wyleczyć własne ciężkie kalectwo, to nie ma przeszkód do rozwiązania przy pomocy tej samej potęgi każdej innej sytuacji życiowej. Jakoż po miesiącu dyrektor Studiów Specjalnych na tamtejszym uniwersytecie zaproponował jej wykłady z parapsychologii. Chętnie oczywiście przyjęła ofertę i została instruktorem parapsychologii. Jej wykładów słuchało przeciętnie 250 studentów w każdym semestrze.

    Evelyn była zadowolona, ale pragnęła jeszcze szerszych kontaktów z ludźmi. Marzyła o telewizji, radiu i prasie. W tej intencji ciągle uprawiała z ogromny zapałem technikę psychotroniczną. Wierzyła w jej nieograniczone możliwości, była pewna, iż znikną przeszkody, stojące na drodze jej ambitnych planów.
    Po miesiącu zwrócił się do niej „Atlanta Journal” z propozycją napisania reportażu na temat jej wykładów. Następny tydzień przyniósł kontakt z telewizją. Proponowano udział w programie „Georgia dzisiaj”, odbieranym przez miliony telewidzów-sympatyków. Reakcja na poruszony przez E. Monahan problem była tak wielka, że po trzech tygodniach poproszono
    ją o powtórne wystąpienie w telewizji. W tym czasie miała też pogadanki w radio, o jej artykuły ubiegały się takie czasopisma, jak „National Inquire”, „Midnight” i „Time Magazin”.

    Książki E.M. Monahan ukazały się w Japonii, Anglii, RFN, Meksyku i we Włoszech. A więc spełniły się marzenia.
    W swojej książce, której oryginalny tytuł brzmi „The miracle of metaphysical healing” autorka w osobistym kontakcie z czytelnikiem, bez reszty, bez zastrzeżeń oddaje mu do dyspozycji całą swą wiedzę, swoje doświadczenia, pragnie przelać w niego własny zapał, zachwyt, swą odzyskana radość życia i szczęście pomagania innym.

    Leczenie psychotroniczne, owa technika wielekroć sprawdzana, nazywana przez Evelyn „niezawodną”, „cudowną”, jest niesłychanie prosta, ale autorka wielokrotnie przestrzega, by nie zlekceważyć jej, nie odrzucić tylko dlatego, że jest tak bardzo dostępna dla każdego.
    I rzeczywiście, psychotroniczne leczenie nie związane jest z żadnymi wydatkami, nie wymaga żadnych rekwizytów, żadnego specjalnego wykształcenia, wymagana jest tylko dobra wola, wytrwałość, spokój.

    Na czym więc sprawa polega?
    Człowiek jest istotą wspaniałą, potężną przez nieograniczone siły utajone, z którymi przychodzi już na świat. Dzięki tej potędze jest w stanie usuwać ze swego życia choroby, kalectwo, zmieniać przykre sytuacje życiowe itd., gdyż z natury rzeczy należą mu się szczęście, radość i doskonałe zdrowie.

    Na nieszczęście człowiek jest nieświadomy swego wspaniałego wyposażenia w potęgę iście boską. Cierpi, choruje, męczy się, narzeka, szuka rozpaczliwie ratunku i ani się domyśla, że on sam posiada moc uzdrawiania. Jest jak król, który zapomniał, że jest królem, że ma płaszcz królewski na ramionach i złotą koronę na głowie, uznał się za żebraka, więc w pyle drogi siedzi i żebrze u przechodniów o wsparcie.
    Tę świadomość własnej mocy, własnych nieograniczonych możliwości nazywa Evelyn M. „naszym wyższym Ja”, a moc realizowania życzeń, zaspakajania potrzeb, zmieniania nawet niekorzystnych okoliczności życiowych – nadświadomością.
    Umysłem świadomym określa autorka świadomość otaczających nas realiów. To umysł świadomy rejestruje wszystkie nasze spostrzeżenia, odczucia, on zarządza pamięcią, on wyciąga wnioski, planuje itd. itd. On wreszcie ulega chorobom, cierpieniom, odczuwa radość, szczęście, strach, rozpacz itd. Umysł świadomy jest ograniczony w swoich możliwościach,
    on też jest „ślepy” – jak się wyraża Monahan – na istnienie naszego „wyższego Ja”.
    Otóż, żeby skutecznie posłużyć się techniką psychotronicznego działania, trzeba odwołać się do swego potężnego „wyższego Ja” oraz własnej nadświadomości i… żądać. Nie prosić, błagać, żebrać, a spokojnie, zdecydowanie rozkazywać.
    W swoich instrukcjach Evelyn M. nigdy nie podaje słowa „proszę” czy „błagam”, lecz „chcę”, „pragnę”, „rozkazuję”, „zażądam”, pozbawione jednak agresywnego roszczenia.
    Wychodzi ona z założenia, że sięgamy po swoje, że są to dobra zaprogramowane dla nas od początku świata, utracone przez nas przez niewiedzę, ograniczoność i własną słabość. W ufnym żądaniu tych wszystkich dobrodziejstw jest jakieś odcięcie się od dotychczasowego mylnego, tragicznego w skutkach, stanowiska ludzkości, na powrót na właściwe miejsce, wyznaczone nam od wieków…….

    Więcej w
    Monahan Evelyn – leczenie metodą psychotroniczną

    Zobacz też:

    • Ulecz swoje ciało !

    • Śmiech to życie

    • Stres i napięcie = początek choroby

    • Filozofia zdrowia

    Uzdrowicielka cz II

    02 Czwartek Kwi 2009

    Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Rozwój, zdrowie, Świadomość

    ≈ 64 Komentarze

    Tagi

    ann brennan, aura, bioenergoterapia, brennan, choroba, dłonie pełne światła, holistyczny świat, jasnowidz, jasnowidzenie, jedność, pola energii, postrzeganie pozazmysłowe, pp, rozumienie chorób, uzdrowiciel, uzdrowienie, widzenie energii, zdrowie, Świadomość

    uzdrowicielka
    Stosowaną przez siebie metodę nazywam nakładaniem rąk, leczeniem wiarą albo leczeniem duchowym. Nie jest to proces w żadnym stopniu tajemniczy, przeciwnie — bardzo przejrzysty, choć często mocno skomplikowany. Wymaga zrównoważenia istniejącego wokół każdego z nas pola energii, które nazywam biopolem lub Polem Energetycznym Człowieka. Każdy z nas posiada pole energetyczne, czyli aurę, która otacza i przenika nasze ciało fizyczne. Ta energia jest nierozerwalnie związana ze zdrowiem. Postrzeganie ponadzmyslowe jest sposobem odbierania rzeczywistości istniejącej poza zasięgiem normalnych ludzkich zmysłów.

    Posługując się nim, można widzieć, słyszeć, czuć i dotykać rzeczy, które normalnie pozostałyby nie zauważone. Postrzeganie ponadzmyslowe jest rodzajem widzenia, podczas którego tworzy się obraz wewnątrz umysłu — bez użycia normalnego zmysłu wzroku. Nie jest to wyobraźnia. Nazywa się to czasami jasnowidzeniem. Postrzeganie ponadzmyslowe ujawnia istnienie dynamicznego świata płynnych, współzależnych pól energii wokół i wewnątrz wszystkich przedmiotów materialnych, minerałów, roślin, zwierząt i człowieka. Przez większość mego życia prowadziłam taniec z żywym oceanem energii, w którym egzystujemy. Dzięki temu tańcowi odkryłam, że energia ta wspiera nas, karmi, daje nam życie. Używając jej, wyczuwamy jedni drugich; jesteśmy nią; ona jest nami.

    Pacjenci i uczniowie pytają mnie, kiedy po raz pierwszy ujrzałam pole energii wokół ludzi. Kiedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że można je wykorzystywać? Czy jest to moja wyjątkowa cecha, czy też każdy może się tego nauczyć? Jeśli to drugie, to co mogą zrobić, żeby poszerzyć granice swojej percepcji i jakie znaczenie będzie to miało dla ich życia? Chcąc wyczerpująco odpowiedzieć na te pytania, muszę wrócić do samego początku.

    Moje dzieciństwo było bardzo proste.
    Wychowywałam się na farmie w Wisconsin. Ponieważ w okolicy nie było zbyt wiele dzieci, spędzałam dużo czasu sama. Godzinami przebywałam w lesie, siedząc kompletnie nieruchomo i czekając, aż zbliżą się do mnie małe zwierzęta. Dopiero dużo później zaczęłam rozumieć znaczenie tych okresów oczekiwania i ciszy. Wchodziłam wówczas w odmienny stan świadomości, który pozwalał mi na dostrzeganie rzeczy poza normalnym zasięgiem ludzkiego doświadczenia.
    Pamiętam, że bez patrzenia wiedziałam, gdzie znajduje się każde małe zwierzę. Potrafiłam wyczuć stan, w jakim się znajduje. Kiedy ćwiczyłam chodzenie po lesie z zawiązanymi oczami, wyczuwałam drzewa na długo przed dotknięciem ich rękami. Zdawałam sobie sprawę, że drzewa są większe, niż wydaje się to oczom. Otacza je żywe pole energii i ja wyczuwałam to pole.
    Później nauczyłam się widzieć pola drzew i małych zwierząt. Odkryłam, że wszystko ma wokół siebie pole energii przypominające wyglądem płomień świecy.
    Zaczęłam też rozumieć, że pola te łączą wszystkie rzeczy ze sobą, że nie istnieje przestrzeń pozbawiona pola energii.
    Wszystko, nie wyłączając mnie, żyło w oceanie energii.
    Nie było to dla mnie ekscytujące odkrycie, lecz po prostu doświadczenie, tak naturalne, jak podglądanie wiewiórki jedzącej orzeszek na gałęzi drzewa.
    Nigdy nie formułowałam na podstawie tych doświadczeń żadnych ogólnych teorii na temat funkcjonowania świata. Przyjęłam je za coś całkowicie naturalnego, uznałam, że wszyscy o nich wiedzą… i w końcu o nich zapomniałam.

    Kiedy dorosłam, przestałam chodzić do lasu. Zaczęło mnie ciekawić, jak wszystko działa i dlaczego rzeczy są takie, jakimi są. Kwestionowałam wszystko, by znaleźć porządek i zrozumieć zasadę, na jakiej opiera się świat.
    Poszłam na studia, ukończyłam wydział fizyki i przez następnych kilka lat pracowałam dla NASA.
    Później uzyskałam odpowiednie przeszkolenie i zajęłam się udzielaniem porad psychologicznych.

    Dopiero po kilku latach, kiedy zaczęłam dostrzegać kolory wokół głów ludzi, przypomniałam sobie swoje doświadczenia z dzieciństwa. Zrozumiałam, że doświadczenia te były początkiem mojego postrzegania ponadzmyslowego albo jasnowidzenia. Te wspaniałe, sekretne dziecięce doświadczenia doprowadziły mnie w końcu do diagnozowania i leczenia ciężko chorych ludzi.

    Spoglądając wstecz, widzę drogę rozwoju moich zdolności. Jest tak, jakby moim życiem kierowała jakaś niewidzialna ręka, prowadząca mnie krok po kroku przez kolejne klasy szkoły — szkoły życia.
    Doświadczenia w lesie pomogły rozwinąć się moim zmysłom. Potem dzięki nauce na uniwersytecie wykształciłam w sobie logiczne myślenie. Lata spędzone w poradni psychologicznej sprawiły, że moje oczy i serce otworzyły się na problemy bliźnich.
    Wreszcie nauki duchowe, jakie odebrałam (o których później), na tyle uwiarygodniły moje doświadczenia, że mogłam uznać je za „realne”. Zaczęłam wtedy tworzyć konstrukcję myślową umożliwiającą mi ich zrozumienie. Postrzeganie ponadzmysłowe i Pole Energetyczne Człowieka stawały się stopniowo częścią mojego życia.

    Szczerze wierzę, że mogą się one stać częścią życia każdego. W celu rozwinięcia postrzegania ponadzmysłowego należy wejść w stan nadświadomości. Jest wiele dróg wiodących do tego celu.
    Najbardziej znaną stała się ostatnio medytacja.
    Można ją praktykować na różne sposoby; ważne jest, by znaleźć ten, który najlepiej wam odpowiada. W dalszej części książki zaproponuję kilka ćwiczeń medytacyjnych, z których będziecie mogli skorzystać.
    Odkryłam również, że można wejść w stan poszerzonej świadomości ćwicząc jogging, spacerując, łowiąc ryby, siedząc na piaszczystej wyspie i obserwując fale albo chowając się w lesie, tak jak ja w dzieciństwie.

    Na czym polega cały proces, bez względu na to, czy nazwiemy go medytacją, zadumą czy czymkolwiek innym? Najważniejszą rzeczą jest danie sobie czasu na to, by wsłuchać się w siebie — wyciszyć hałaśliwy umysł, który bez przerwy mówi o tym, co powinieneś zrobić, jak mogłeś zwyciężyć w tamtej dyskusji, co powinieneś był zrobić, co jest z tobą nie tak etc.
    Kiedy wyłączysz tę ustawiczną paplaninę, otworzy się przed tobą nowy, wspaniale harmonijny świat. Zaczniesz zlewać się ze swoim otoczeniem, łączyć z nim,  tak jak ja robiłam to w lesie. W tym czasie nie tracisz wcale swojej indywidualności, przeciwnie, zostaje ona wzbogacona i poszerzona.

    Proces zlewania się z otoczeniem jest innym sposobem opisania doświadczenia poszerzonej świadomości.

    Rozważmy przykład świecy i jej płomienia. Normalnie identyfikujemy siebie jako ciało (wosk i knot) obdarzone świadomością (płomień). Kiedy wchodzimy w stan poszerzonej świadomości, postrzegamy siebie również jako światło emanujące z płomienia. Gdzie kończy się płomień, a zaczyna światło? Wydaje się, że granica istnieje, ale czy potrafimy ją określić, kiedy przyglądamy się dokładniej? Płomień jest całkowicie przeniknięty przez światło.
    Czy światło w pomieszczeniu, nie pochodzące ze świecy (oceanu energii), również przenika płomień? Tak. Gdzie zaczyna się światło w pokoju, a kończy światło świecy? Według fizyki nie ma granicy dla światła świecy, biegnie ono w nieskończoność.

    Gdzie zatem jest nasza ostateczna granica?

    Doświadczenie postrzegania ponadzmyslowego, płynące ze stanu poszerzonej świadomości, mówi mi, że nie ma takiej granicy.
    Im bardziej poszerzam swoją świadomość, tym bardziej rozwija się moje postrzeganie ponadzmyslowe i tym lepiej potrafię dostrzec rzeczywistość, która dotąd była poza zasięgiem moich zmysłów.

    Wraz z rozwojem PP moje widzenie stawało się coraz wyraźniejsze. Z początku widziałam tylko bardziej intensywne pola energii wokół osób, promieniujące jedynie na około dwa centymetry od ciała fizycznego człowieka.
    Kiedy moje umiejętności wzrosły, ujrzałam, że pole sięga jeszcze dalej od ciała fizycznego, ale zbudowane jest z delikatniejszej substancji — mniej intensywnego światła. Choć wiele razy wydawało mi się, że znalazłam granicę, zawsze później musiałam korygować tę opinię.

    Gdzie znajduje się granica?

    Uznałam, że słuszniej byłoby powiedzieć, iż istnieją tylko warstwy: warstwa płomienia, potem światło płomienia, a potem światło pokoju. Każdą kolejną linię trudniej dostrzec. Percepcja kolejnych warstw zewnętrznych wymaga coraz bardziej rozwiniętej świadomości i coraz lepiej wyćwiczonego PP.

    Gdy twoja świadomość poszerza się, światło, które dotychczas odbierałeś jako przyćmione, staje się jaśniejsze i bardziej wyraźne. Rozwijając przez wiele lat postrzeganie ponadzmyslowe, gromadziłam obserwacje.
    Większość z nich pochodziła z okresu pracy w poradni zdrowia psychicznego. Ze względu na moje fizyczne wykształcenie dość sceptycznie przyjęłam swoje postrzeganie zjawisk energetycznych wokół ludzkich ciał. Ponieważ jednak zjawiska te nie znikały, nawet kiedy zamykałam oczy albo zmieniałam położenie, uznałam, że należy zbadać je uważniej. I taki był początek mojej osobistej drogi mającej zaprowadzić mnie ku światom, o których istnieniu nie miałam dotąd pojęcia, drogi, która całkowicie zmieniła sposób, w jaki postrzegam rzeczywistość, ludzi, wszechświat i mój z nim związek.

    Zrozumiałam, że pole energii jest nierozerwalnie złączone ze zdrowiem i samopoczuciem danego człowieka.
    O tym, że ktoś jest chory, świadczy powstanie w jego polu zaburzeń w przepływie energii i pojawienie się nieruchomej energii, która przestała płynąć i przybrała ciemną barwę.
    Dla odmiany człowiek zdrowy charakteryzuje się jasnymi kolorami, które krążą bez kłopotów w zrównoważonym polu. Dla każdej choroby istnieją ściśle określone kolory i powstające z nich formy myślowe (myślokształty).
    Postrzeganie ponadzmyslowe oddaje wielkie usługi w medycynie i doradztwie psychologicznym. Używając PP uzyskałam doskonałe rezultaty w diagnozowaniu problemów fizycznych i psychicznych oraz w znajdowaniu sposobów ich rozwiązywania.
    Kiedy używa się PP, mechanizm choroby psychosomatycznej pojawia się wprost przed twoimi oczami. PP ukazuje, że większość zaburzeń powstaje w biopolu człowieka, a potem, wraz z upływem czasu i poprzez przyzwyczajenia życiowe, przenosi się do ciała fizycznego, zamieniając się w prawdziwe choroby.
    Wiele razy źródło albo pierwotna przyczyna tego procesu wiąże się z urazem fizycznym, zaburzeniem psychicznym lub kombinacją tych dwu czynników. Ponieważ PP pokazuje, w jaki sposób choroba została zapoczątkowana, uczy nas również, jak odwrócić proces chorobowy.

    A. Brennan, Dłonie pełne światła

    Ten artykuł jest drugą cześcia artykułu :  Uzdrowicielka I

    Zobacz też
    • Uzdrowienie cierpienia z przeszłości

    • Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.

    • Ulecz swoje ciało !

    • Filozofia zdrowia

    • Tajemnica Twego ciała

    Uzdrowicielka cz. I

    02 Czwartek Kwi 2009

    Posted by ME in zdrowie

    ≈ 6 Komentarzy

    Tagi

    ann brennan, bioenergoterapia, brennan, choroba, dłonie pełne światła, rozumienie chorób, uzdrowiciel, uzdrowienie, widzenie energii, zdrowie, Świadomość

    dlonie

    Podczas swej wieloletniej praktyki uzdrowicielskiej miałam okazję poznać wielu wspaniałych ludzi. Oto kilkoro z nich i ich historie, dzięki którym nasza praca nabiera sensu.
    Moją pierwszą pacjentką była w październiku 1984 roku dwudziestokilkuletnia kobieta imieniem Jenny. Jenny jest pełną życia nauczycielką, mającą jakieś 165 cm wzrostu, o ciemnobłękitnych oczach i ciemnych włosach. Jej przyjaciele nazywają ją lawendową damą, ponieważ kocha lawendę i ubiera się na lawendowe Oprócz pracy zawodowej prowadzi firmę kwiaciarską i przygotowuje piękne kompozycje na śluby i inne świąteczne okazje. Kiedy ją poznałam, Jenny była od kilku lat żoną dobrze zarabiającego specjalisty w dziedzinie reklamy. Kilka miesięcy wcześniej poroniła i teraz nie mogła ponownie zajść w ciążę. Kiedy udała się do swojego lekarza, żeby dowiedzieć się, jaka jest tego przyczyna, czekały ją kiepskie wiadomości. Po przeprowadzeniu wielu badań i uzyskaniu opinii kilku lekarzy uznano, że należy jak najszybciej przeprowadzić hysterektomię. W macicy, w miejscu gdzie uprzednio usadowione było łożysko, znaleziono uszkodzone komórki. Jenny była przestraszona i zdenerwowana. Oboje z mężem odkładali decyzję o powiększeniu rodziny do czasu, gdy będą lepiej sytuowani. Teraz wszystko stawało pod znakiem zapytania.
    Przychodząc do mnie w sierpniu tamtego roku, Jenny nie powiedziała mi nic o swoich zdrowotnych problemach. Powiedziała tylko: „Potrzebuję twojej pomocy. Powiedz mi, co wi-dzisz w moim ciele. Muszę podjąć ważną decyzję”.
    W czasie seansu leczniczego, posługując się postrzeganiem ponadzmysłowym, zbadałam jej biopole. Ujrzałam nieprawidłowe komórki w lewej dolnej części macicy. Jednocześnie ujrzałam okoliczności towarzyszące poronieniu. Chore komórki znajdowały się tam, gdzie kiedyś przyczepione było łożysko. Usłyszałam też dane na temat jej stanu i terapii, jaką należy zastosować. Dowiedziałam się, że Jenny powinna wziąć miesiąc wolnego, pojechać nad ocean, brać pewne witaminy, przestrzegać określonej diety i codziennie medytować, spędzając co najmniej dwie godziny w samotności. Po miesiącu samoleczenia miała wrócić do normalnego świata i ponownie poddać się badaniom, a kiedy leczenie dobiegnie końca, nie będzie potrzeby, by Jenny odwiedzała mnie ponownie. Podczas seansu odebrałam informacje na temat nastawienia psychicznego Jenny i tego, w jaki sposób wpływał on na jej zdrowie. Jenny obwiniała siebie za poronienie.
    W efekcie żyła w wielkim stresie i uniemożliwiała swemu ciału wyleczenie się po utracie ciąży. Z tych informacji wynikało również (i była to dla mnie najtrudniejsza część), że Jenny nie powinna odwiedzać lekarzy przez następny miesiąc, ponieważ ciągłe badania i presja, by zgodziła się na usunięcie macicy, powiększają znacznie jej stres. Miała złamane serce, ponieważ tak bardzo pragnęła dziecka. Była nieco spokojniejsza, kiedy wyszła z mojego gabinetu; powiedziała, że pomyśli o wszystkim, co stało się podczas seansu.

    W październiku, kiedy zjawiła się ponownie, uściskała mnie na powitanie i wręczyła mi słodki wierszyk z podziękowaniami. Wyniki badań były w normie. Cały sierpień spędziła opiekując się dziećmi przyjaciół na wyspie Fire. Przestrzegała diety, brała witaminy i sporo czasu poświęcała na praktykowanie samoleczenia. Postanowiła odczekać kilka miesięcy i spróbować ponownie zajść w ciążę. Rok później dowiedziałam się, że urodziła zdrowego chłopca.

    Moim drugim klientem tamtego październikowego dnia był Howard, ojciec Mary, którą leczyłam jakiś czas wcześniej. Mary miała stan przednowotworowy, który ustąpił po mniej więcej sześciu seansach leczniczych. Od kilku lat jej stan utrzymuje się w normie. Mary, z zawodu pielęgniarka, jest założycielką i szefową organizacji prowadzącej szkolenia dla pielęgniarek i wyszukującej pracownice dla szpitali w okolicy Filadelfii. Mary zainteresowała się moją pracą i regularnie przysyła mi nowych klientów.
    Howard odwiedzał mnie od kilku miesięcy. Wcześniej był urzędnikiem, ale przeszedł już na emeryturę. To wspaniały pacjent. Kiedy po raz pierwszy się u mnie zjawił, był szary na twarzy i cierpiał na ciągłe bóle serca. Nawet przejście na drugi koniec pokoju sprawiało mu trudności. Po pierwszym seansie jego twarz zarumieniła się, a ból ustąpił.

    Po dwóch miesiącach leczenia Howard mógł ponownie tańczyć. Zastosowałyśmy z Mary nakładanie rąk przeplatane podawaniem mieszanek ziołowych przepisanych przez lekarza medycyny naturalnej, by oczyścić arterie Howarda. Kontynuowałam wzmacnianie i wyrównanie jego biopola. Poprawa stanu zdrowia Howarda była oczywista dla jego lekarzy i przyjaciół.

    Innym pacjentem, którego przyjęłam tamtego dnia, był Ed. Pojawił się u mnie, ponieważ miał problemy z nadgarstkami.
    Jego stawy ulegały coraz większemu osłabieniu. Odczuwał również bóle podczas orgazmów. Od jakiegoś czasu także jego kręgosłup słabł coraz bardziej, a teraz sytuacja pogorszyła się do tego stopnia, że Ed nie był już w stanie udźwignąć nawet kilku talerzy. Podczas pierwszego seansu leczniczego stan jego pola aurycznego „powiedział” mi, że Ed doznał kontuzji kości ogonowej, kiedy miał około 12 lat. W tamtym czasie Ed miał wielkie problemy z opanowaniem kipiących w nim seksualnych doznań okresu dojrzewania. Wypadek stłumił jego nadmierny popęd i ułatwił przejście przez ten trudny okres.
    Jego kość ogonowa pozostała jednak zablokowana z lewej strony i odtąd stanowiła utrudnienie dla prawidłowego obiegu płynu mózgowo-rdzeniowego. To powodowało wielką nierównowagę i zaburzenia całego systemu energetycznego. Następnym etapem tego procesu było osłabienie dolnej, a potem środkowej i górnej części kręgosłupa. Za każdym razem gdy jakaś część ciała Eda ulegała osłabieniu na skutek braku przepływu energii, inna próbowała rekompensować to osłabienie.
    Stawy Eda napinały się coraz bardziej, aż wreszcie poddały się i osłabły. Cały ten proces trwał lata.
    Ed i ja przeprowadziliśmy skuteczne leczęnie podczas kilku miesięcy. Najpierw pracowaliśmy nad przepływem energii, by odblokować kość ogonową i skorygować jej położenie, a następnie zwiększyć i zrównoważyć przepływ energii w całym organizmie. Stopniowo Edowi wracały siły. Tamtego popołudnia do wyleczenia pozostał już tylko lekki niedowład lewego nadgarstka. Zanim się jednak nim zajęłam, ponów nie zrównoważyłam i wzmocniłam całe pole energetyczne pacjenta. Dopiero potem skierowałam leczniczą energię na osłabiony nadgarstek.

    Ostatnia pacjentka owego dnia to Muriel, artystka i żona znanego chirurga. Była to jej trzecia wizyta u mnie. Trzy tygodnie wcześniej pojawiła się w moim gabinecie ze znacznie powiększoną tarczycą. Podczas pierwszej wizyty ponownie użyłam mego postrzegania po-nadzmysłowego, by uzyskać informacje na temat dolegliwości Muriel.
    Widziałam, że powiększona tarczyca nie ma nic wspólnego z rakiem i po dwóch seansach leczniczych, w połączeniu z lekarstwami, które przepisali Muriel lekarze, nienormalny stan zniknie bez śladu. Widziałam, że nie będzie potrzebna żadna operacja. Muriel potwierdziła, że była już u kilku lekarzy, którzy przepisali jej leki na zmniejszenie tarczycy. Lekarze ci stwierdzili, że leki odniosą pewien skutek, ale i tak niezbędna będzie operacja, a ponadto istnieje obawa, że rozwinie się rak.
    Termin operacji przypadał na tydzień po naszym drugim spotkaniu. Odbyłyśmy dwa seanse lecznicze w odstępie jednego tygodnia. Gdy Muriel znalazła się w szpitalu, lekarze ku swojemu zaskoczeniu stwierdzili, że operacja przestała już być potrzebna. Muriel odwiedziła mnie tego dnia, by upewnić się, że wszystko wróciło do normy. Wyszła kompletnie uspokojona.

    Jak dochodzi do tych pozornie cudownych zdarzeń? Co robię, żeby pomóc moim pacjentom?

    Zobacz część drugą :  Uzdrowicielka cz. II

    Więcej w: Ann Brennan Dłonie pełne światła

    Zobacz też
    • Uzdrowienie cierpienia z przeszłości

    • Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.

    • Ulecz swoje ciało !

    • Filozofia zdrowia

    • Tajemnica Twego ciała

    Uzdrowicielska potęga wizualizacji

    20 Piątek Mar 2009

    Posted by ME in zdrowie, Świadomość

    ≈ 11 Komentarzy

    Tagi

    epstein gerald, kreacja, materializacja, nowotwór, psychoanaliza, psychoneuroimmunologia, rak, terapia, uzdrowienie, wizualizacja, zdrowie

    wizial
    Wczesnym latem 1974 roku spędziłem sześć tygodni w Jerozolimie, wykładając psychiatrię w Szkole Medycznej Hadassah. W owym czasie stosowałem zasady psychoanalizy Freuda. Moje
    przygotowanie do tej pracy było tradycyjne: skończyłem studia medyczne ze specjalizacją w psychiatrii i skoncentrowałem się na psychoanalizie. Taka droga była moim marzeniem, od czasu gdy ukończyłem dziewiętnaście lat, ale dopiero mając lat trzydzieści siedem zdałem sobie z tego sprawę. Gdy przyjechałem do Jerozolimy, myślałem, że znam wszystkie fakty dotyczące funkcjonowania umysłu oraz najważniejsze odpowiedzi na pytania o psychikę.
    Jednak tamtego lata w Jerozolimie moje rozumienie psychiki i głębokich powiązań pomiędzy ciałem a umysłem uległo całkowitemu przeobrażeniu.
    Jednym z efektów tego procesu jest niniejsza książka. U jej podstaw leży piętnaście lat pomyślnej praktyki klinicznej, wykorzystującej potęgę wyobraźni w leczeniu dolegliwości fizycznych i zaburzeń emocjonalnych oraz w ustalaniu metod zachowania zdrowia i dobrego samopoczucia.

    W Jerozolimie spotkałem młodego człowieka, który przeszedł trzy lata intensywnej psychoanalizy — pięć razy w tygodniu — chcąc wyrwać się z przewlekłej depresji. Ten rodzaj terapii nie przyniósł mu jednak ulgi. Po trzech bezowocnych latach wybrał się do kobiety, która stosowała „wyobrażenia wzrokowe” lub, mówiąc bardziej precyzyjnie, terapię „snu na jawie”. Spotykał
    się z nią raz w tygodniu przez cały miesiąc, po czym uznał, że jest wyleczony.

    Moje freudowskie podejście nie za bardzo pozwalało mi w to uwierzyć, jednak faktem jest, że po miesiącu nowej terapii młody człowiek wyszedł z depresji.

    Byłem niezwykle zaintrygowany tym przypadkiem, toteż poprosiłem o spotkanie z jego terapeutką, panią Colette Aboulker-Muscat (jak się później dowiedziałem — rówieśniczką
    francuskiego klinicysty Roberta Desoille’a, autora techniki wizualizacyjnej o nazwie „sterowany sen na jawie”).
    To spotkanie zmieniło moje życie.
    Powiedziałem pani Aboulker-Muscat, że wiem, jak niezwykły sukces odniosła w pracy z tym młodym człowiekiem, ale nie znam stosowanej przez nią metody terapeutycznej.

    Gdy wymienialiśmy poglądy na temat wizualizacji, przypomniałem sobie — i powiedziałem o tym mojej rozmówczyni — że wyjaśnienie Freuda, dotyczące wolnych skojarzeń w analizie,
    sprowadza się właściwie do ćwiczenia wizualizacyjnego. W przykładzie Freuda terapeuta mówi pacjentowi, aby wyobraził sobie, że obaj jadą pociągiem: pacjent ma patrzeć przez okno i
    opisywać wszystko, co widzi.
    Pani Aboulker-Muscat zareagowała pytaniem: „W jakim kierunku jedzie pociąg?”
    Byłem mocno zadziwiony, bo nie widziałem tu żadnego związku z terapią. Odpowiedziałem z
    wahaniem w głosie, że pociągi jeżdżą zwykle w kierunku poziomym, a wtedy pani Aboulker-Muscat uczyniła gwałtowny ruch ręką w górę i zapytała:
    „A gdyby tak pojechały według tej osi?”
    Teraz, po piętnastu latach, nie potrafię w szczegółach opisać wszystkich myśli, jakie przemknęły mi przez głowę. Prawdę mówiąc, wtedy chyba również nie umiałem ich w pełni określić.
    Jedyne wrażenie, którego wówczas byłem całkowicie świadomy, można by określić jako samo-rozpoznanie, coś, co niektórzy nazywają efektem „aha”.
    Do dziś pamiętam pionowy ruch ręki pani Aboulker-Muscat, który oderwał mnie od poziomej płaszczyzny utkanej z codziennych wzorców przyczyny i skutku. Uniosłem się ku wolności i zrozumiałem, że zadaniem terapii — a jednocześnie człowieczego istnienia — jest
    wspomaganie dążenia ku tej wolności, przejście od tego co znane, do tego co nowe, otwarcie się na ludzki talent do tworzenia i odnawiania. Dowiedziałem się później, że temu właśnie służy
    wizualizacja.

    W ciągu kolejnych dziewięciu lat zgłębiałem potęgę wyobraźni pod okiem pani Aboulker-Muscat. Poznałem jedność umysłu i ciała, psyche i physis oraz techniki terapeutyczne określane jako
    „sen na jawie”, dzięki którym mogłem pomóc swoim pacjentom wykorzystać tę cielesno-duchową jedność. Terapia wyobrażeniami jest bardzo głęboką, wewnętrzną podróżą opartą na fragmentach codziennych rozmów oraz snach. Ćwiczenia wizualizacyjne zawarte w tej książce są przedstawione w formie marzeń, które pozwalają przekształcać i tworzyć rzeczywistość.

    Czym jest wizualizacja?
    Mówiąc krótko, jest to zbiór myśli przedstawionych w formie obrazów.
    Istnieją różne rodzaje myślenia. Najbardziej nam znanym jest rozumowanie logiczne, któremu już w siedemnastym wieku przyznano nadrzędną pozycję, ponieważ jest ono podstawą nauki.
    Oprócz niego są jednak także inne — nielogiczne, intuicyjne — formy myślenia. Wystarczy wspomnieć nagłe olśnienie, które wszyscy miewamy, odkrywając niespodziewanie rozwiązanie
    problemu, który wydawał się nierozwiązywalny. Ten rodzaj myślenia to intuicja. Bez niej — zgodnie ze słowami nauczyciela, Caleba Gattegno — nie potrafilibyśmy wymyślić niczego nowego.

    Wizualizacja, podobnie jak intuicja, to rodzaj myślenia nielogicznego. Natomiast to, co logiczne i dyskursywne, potrzebne jest w nawiązywaniu codziennych kontaktów i tworzeniu relacji z
    tak zwaną rzeczywistością obiektywną. Dzięki wizualizacji docieramy do rzeczywistości wewnętrznej i subiektywnej. Kiedy w czasie swojej praktyki prosiłem pacjentów, by zajrzeli w głąb siebie, to okazywało się, że wyobrażenia — podstawa wizualizacji — tworzą strukturę ich życia wewnętrznego.

    Język wyobrażeń jest dla nas najczęściej poznawalny przez sny oraz „sny na jawie”. Jeśli ktoś miał szansę go poznać, to wie, że można się nim posługiwać równie swobodnie, co językiem słów. I rzeczywiście: umiejętność rozumienia przedstawianych obrazów i posługiwania się nimi wyprzedza prawdopodobnie zdolność do operowania słowami. Aby pojąć naturę języka wyobrażeń, wystarczy jedynie zauważyć jego istnienie.
    Jak wszyscy niebawem się przekonamy, najbardziej niezwykłą cechą techniki wyobrażeniowej jest fakt, że mogą jej towarzyszyć zmiany fizjologiczne. Te korzystne skutki fizyczne nie byłyby
    takim zaskoczeniem, gdybyśmy uznawali psyche i physis za dwie strony tego samego lustra, które powinniśmy określić słowem ciało. Jednakże przez trzy stulecia zachodnia medycyna zdołała
    skutecznie oddzielić psychikę od fizyczności. Zaskakujący jest niewątpliwie fakt, że w historii medycyny światowej nie było systemu, który próbowałby dokonywać takich podziałów. Nawet
    zachodnie szkoły medyczne, poprzedzające przełomowy wiek siedemnasty, nie uznawały tego rozróżnienia.
    Współczesna medycyna próbuje na nowo zgłębić powiązania między ciałem a umysłem. Rezultatem tych starań jest, na przykład, medycyna behawioralna oraz psycho-neuroimmunologia.

    Studia nad hipnozą udowodniły, że istnieje wpływ psychiki na fizyczność. Badacze odkryli między innymi, że zahipnotyzowane osoby mogą skaleczyć się pnączem sumaka jadowitego lub
    uchronić przed kontaktem z nim; mogą wywołać oparzenia, albo zlikwidować brodawki.

    Chociaż zachodnia medycyna (a także nauka w tym kręgu kulturowym) niechętnie zgadza się z tezą, że umysł może wpływać na ciało, to jednak wierzy w odwrotną zależność — psychiki od cielesności. Ten związek jest zresztą często wykorzystywany, a środki uspokajające, znieczulające i przeciwdepresyjne są tego przykładem.
    Skoro jest zatem oczywiste, że ciało może wpływać na umysł, to czy nie należałoby również uznać, że siłą woli lub wyobraźni możemy wpływać na ciało?
    Moje piętnastoletnie doświadczenie kliniczne potwierdza nie tylko oddziaływanie psychiki na fizyczność, ale także jej wspierającą rolę w uzdrawianiu ciała.
    Widziałem niejednokrotnie, jak potęga umysłu pomaga zwalczać najróżniejsze dolegliwości i zaburzenia. Dzięki technice wizualizacyjnej udało mi się uzdrowić pacjentów z reumatoidalnym zapaleniem stawów, powiększoną prostatą, cystą jajnika, rakiem piersi, wysypką, hemoroidami i
    zapaleniem spojówek.
    Mój przyjaciel natomiast zdołał zwalczyć raka wątroby, wykorzystując siłę swej wyobraźni. W 1982 roku lekarze poinformowali go, że nie dają mu szans na przeżycie, nawet przy zastosowaniu chemoterapii. Postanowił więc zastosować techniki wyobrażeniowe, nie rezygnując z leków, a po dwóch latach czuł się już na tyle dobrze, że mógł je odrzucić. Nie
    przestał jednak wykonywać ćwiczeń wizualizacyjnych i — wedle danych z Memoriał Cancer Sloan-Kettering Center w Nowym Jorku (Centrum Badań nad Rakiem) — dzisiaj jest jedynym
    człowiekiem, któremu udało się pokonać tę straszliwą chorobę.

    Istnieje wiele wręcz anegdotycznych zapisów na temat skuteczności metody wizualizacyjnej i są to przeważnie relacje „z pierwszej ręki”. Fakty w nich przedstawione mają jednak tę samą
    wartość, co dane zebrane w procesie naukowych studiów. Warto wspomnieć, że wydawane są
    już dwa poważne magazyny naukowe poświęcone wizualizacji, mianowicie: „The Journal of Mental Imagery” (z Uniwersytetu Marąuette) oraz „Imagination, Cognition and Personality” (z
    Uniwersytetu Yale)…

    Więcej w: Epstein Gerald – Uzdrowienie przez wizualizację

    Powiązane posty

    • Sekret Zdrowia

    • Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.

    • Co posiejesz – to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.

    • Prawo Przyciągania w działaniu: Historia sesji egzaminacyjnej TrueNeutral

    Metoda Simontona

    19 Czwartek Mar 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, zdrowie, Świadomość

    ≈ 6 Komentarzy

    Tagi

    kuracja antyrakowa, nowotwór, rak, simonton, transformacja, uzdrowienie, zdrowie, zmiana, Świadomość

    metodasim
    “Musimy zaakceptować prawdę, nawet jeżeli zmienia to nasz punkt widzenia”
    George Sand

    Metoda Simontona – to wszechstronny i spójny, poznawczo-behawioralny program samopomocy emocjonalnej dla chorych na nowotwory złośliwe i osób ich wspierających. Jest to holistyczny program odnoszący się do wszystkich podstawowych sfer życia:

    1. Strefa behawioralna
    2. Strefa poznawcza (RTZ)
    3. Strefa emocjonalna
    4. Strefa duchowa
    5. Strefa społeczna i rodzinna
    6. Strefa fizyczna

    W Programie Simontona stosuje się w sposób wzajemnie uzupełniający następujące modalności:

    1. Terapia indywidualna
    2. Terapia grupowa
    3. Terapia rodzinna
    4. Edukacja o nowotworach złośliwych, układzie odpornościowym, emocjach i samo-pomocy
      …więcej w temacie

    Fragment artykułu poświęconego zastosowaniu metody:

    Pacjentka Maria zapisała się na pięciodniową sesję terapeutyczną i szkoleniową jako terapeutka szkoląca się w programie Simontona. Była psychologiem z przeszło dwudziestoletnim doświadczeniem akademickim. Ukrywała przed nami fakt, iż u niej rozpoznano u niej zaawansowany nowotwór złośliwy gruczołu piersiowego. Ze względu na zaawansowanie choroby, leczona była chemioterapią. Dobrej jakości peruka skutecznie zasłaniała uboczne działanie chemioterapii i utracone włosy. W wieku 44 lat jej szczupła wyprostowana sylwetka, płynność ruchów oraz pozornie asertywna postawa mogły wzbudzać zazdrość i podziw wielu młodszych osób.
    Jednak podkrążone, wilgotne oczy, blada cera, zaciśnięte usta i rozdrażnienie zdradzały ustawiczne napięcie i wycieńczenie stresem. Podczas sesji wstępnej sama wyznała swoje rozpoznanie i przeszła z grupy szkolących się do grupy interwencji terapeutycznej. Nowotwór rozpoznano cztery miesiące wcześniej i ze względu na zaawansowanie choroby, leczona była chemioterapią. Maria wyznała, że główną przyczyną zgłoszenia się na sesję w innej roli, był brak osoby wspierającej (później wyjawiła też inne powody). Po 23 latach małżeństwa, z trójką dzieci (najstarsza dwójka dzieci dorosła) nie podzieliła się swoją diagnozą z nikim z rodziny.
    Tłumaczyła też, że chciała uczestniczyć w szkoleniu nie tyle jako chora, ale jako obserwator swej choroby – stąd jej początkowy wybór.

    Psychoneurofizjologia
    Przedstawione w tym artykule rozważania psychoneurofizjologiczne wypływają z badań warunkowania strachu, obserwacji po uszkodzeniach różnych części układu nerwowego, stymulacji elektrycznej obszarów nieuszkodzonych oraz obrazowania czynności mózgu człowieka (funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, tomografii emisji pozytronowej itp). Maria opowiedziała nam o swoich doświadczeniach od momentu ustalenia diagnozy. Przechodziła przez różne etapy diagnostyki z bardzo praktycznym nastawieniem. Myślała, że zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji.

    Jednak gdy lekarz powiedział jej “To jest rak,” jakby dreszcz, wstrząs ogarnął jej całe ciało. Zaniemówiła, serce jej zamarło – prawie przestało bić. Przez chwilę siedziała “jak zamurowana.” Poczuła jak włosy się jej “zjeżyły na całym ciele,” zlał ją zimny pot i pojawiła się gęsia skórka. Po chwili myślała, że już powraca do swych zmysłów, ale serce zaczęło “walić tak, jakby miało wyrwać się z jej piersi.” Starała się słuchać lekarza, ale w jej głowie tylko brzmiały słowa: “nowotwór złośliwy,”“jest zaawansowany,” “odległe przerzuty,” “chemioterapia,” “rokowanie,” “statystyka.” Wybiegła z gabinetu zapominając recepty i skierowania.

    Przyjrzyjmy się, co się wtedy mogło dziać w jej umyśle i ciele.
    Zwróćmy uwagę na reakcję Marii na słowa “To jest rak.” Kolejność wystąpienia takich zjawisk jak wstrząs czy dreszcz, bezruch, bradykardia, gęsia skórka, wzrost ciśnienia, tachykardia (palpitacje) i wystąpienie zimnego potu stanowi stereotypową sekwencję reakcji strachu. Niezależnie od kultury, rasy, wychowania, wyznania i poglądów politycznych wszyscy ludzie z nieuszkodzonymi biologicznie mózgami przeżywają strach w ten sam stereotypowy sposób.

    Podstawą takiej stereotypowej reakcji na sytuacje zagrażające naszemu życiu, są procesy neurofizjologiczne, zachodzące właśnie w takiej kolejności. Jak przedstawiono na diagramie pierwszym (diagram 1), pobudzenie odpowiednich obszarów ośrodkowego układu nerwowego odpowiedzialne jest za tak konsekwentne i stereotypowe reakcje fizjologiczne. Jak widać na diagramie 1, pobudzenie to wywodzi się z jądra środkowego ciała migdałowatego .
    Widzimy, że reakcje te wywierają też wpływ na działanie układu odpornościowego zarówno poprzez autonomiczny układ nerwowy (współczulny u.n. i przywspółczulny u.n.), poprzez układ hormonalny i bezpośredni wpływ na układ limbiczno-podwzgórzowy wydzielający immunomodulujące neuropeptydy . Takie same reakcje fizjologiczne zachodzą nie tylko w sytuacjach oczywistego fizycznego zagrożenia życia, ale też miałyby taką samą sekwencję i intensywność nawet w przypadkach, gdy obiektywnie życie nasze nie jest zagrożone, na przykład u niektórych osób przed wystąpieniami publicznymi.
    d1
    diagram 1 (powiekszenie)
    Kaskada reakcji strachu (od wstrząsu poprzez gęsią skórkę, zimny pot, zwolnienie i następnie przyspieszenie pracy serca itd) wywodzą się z jednego źródła – jądra środkowego ciała migdałowatego. Wiele z tych reakcji ma udokumentowany wpływ na działanie układu odpornościowego. [diagram zmodyfikowany za zgodą MIT Press; LeDoux JE (1995)] Oznacza to, że uaktywnienie jścm uruchamia całą kaskadę odpowiedzi neurofizjologicznej, stanowiącej stereotypową reakcję strachu.
    Oznacza to też, że te elementy układu nerwowego są połączone na sztywno (hardwired)  i dlatego odczuwamy strach podobnie (tzn stereotypowo) niezależnie od rasy, bo mamy takie same mózgi, w które są wbudowane połączenia determinujące taką reakcję.

    Czy z tego wynika, że Maria nie miała żadnej innej możliwości reakcji na diagnozę, jak strach? Nie, ale o tym dalej. Żeby lepiej zrozumieć alternatywy emocjonalne Marii zastanówmy się, jak pobudzane jest jścm i “skąd ono wie,” że reakcja strachu jest właściwą dla danej sytuacji? Jak przedstawiono w diagramie 2, pobudzenie jścm jest zdeterminowane poprzez procesy zachodzące w korze mózgowej i innych częściach ciała migdałowatego.
    d2
    diagram 2.
    (powiekszenie)
    Każdy silny i niespodziewany bodziec może wywołać natychmiastową reakcję wstrząsu (ang. startle response). Bodziec, któremu kora nada znaczenie zagrożenia, powoduje pobudzenie jścm i następujące uruchomienie całej kaskady reakcji strachu. Nadanie innego znaczenia nawet silnemu i niespodziewanemu bodźcowi, po oczekiwanej reakcji wstrząsu spowoduje, że kora i boczne części ciała migdałowatego skierują pobudzenie nerwowe w inne struktury iniż jądro środkowe i reakcję strachu zastąpi inna emocja. [(diagram zmodyfikowany za zgodą MIT Press; LeDoux JE (1995)]

    Z wielu badań ujętych na tym diagramie wynika, że reakcja na bodziec (w przypadku Marii słowa lekarza “to jest rak”) zdeterminowana jest procesami kojarzeniowymi (jej myślami, przekonaniami i postawami) zachodzącymi w korze . Jak wykazują badania laboratoryjne, jedynie reakcja wstrząsu/dreszczu może zachodzić bez tej obróbki interpretacyjnej . Wiemy to też z naszego codziennego doświadczenia, że możemy mieć reakcję wstrząsu pod wpływem jakiegokolwiek silnego, nieoczekiwanego bodźca dostarczonego często przez naszych bliskich.
    Jak tylko podskoczymy (wstrząs i dreszcz) i zobaczymy, że to nasze dziecko, dla draki, dostarczyło nam tych wrażeń, natychmiast się uspakajamy. Mówimy wtedy “Ale mnie przestraszyłeś,” nie wiedząc, że to tylko niewielki element reakcji strachu. Mamy czas, żeby “pomyśleć” o tym bodźcu i stwierdzić, że tak na prawdę nie ma się czego bać – to tylko nasze dziecko. Mamy czas na opracowanie bodźca w korze mózgowej i stwierdzenie, że reakcja strachu jest nieadekwatna w stosunku do bodźca .
    Wówczas nie odczuwamy pozostałych elementów stereotypowej reakcji strachu jak bezruch, bradykardia, gęsia skórka, wzrost ciśnienia, tachykardia i wystąpienie zimnego potu, bo jądro środkowe ciała migdałowatego przestaje być pobudzane. Nadajemy temu bodźcowi inne znaczenie niż zagrożenie naszego życia.
    Dlaczego reakcja Marii na rozpoznanie nie ograniczyła się do wstrząsu i dreszczu?
    Jej negatywne skojarzenia w korze były rozległe i zawierały stwierdzenia jak: “na pewno wkrótce umrę w cierpieniu,” “osierocę dzieci,” “jak umrę, to rodzina się rozpadnie i dzieci nie dadzą sobie rady,” “chemioterapia mi tylko zaszkodzi” oraz przekonania duchowe i egzystencjalne jak: “wyląduję w czyśćcu, bo grzechy nie zostały mi odpuszczone.”

    Jak wiemy z psychoneuroimmunologii, organizm każdego z nas jest wyposażony w mechanizmy zdrowienia. Te mechanizmy zawiadywane są przez system wymiany informacji wypływającej z kory mózgowej, przetwarzającej nasze myśli i przekonania.
    Wynikiem tego są emocje .
    Siedlisko emocji, jakim jest układ limbiczno-podwzgórzowy (w skład którego też wchodzi ciało migdałowate) poza innymi funkcjami zawiaduje również czynnością autonomicznego układu nerwowego, układu hormonalnego i wydziela immunomodulujące neuropeptydy .
    W dodatku, układ limbiczno-podwzgórzowy odbiera też informacje o stanie układu odpornościowego między innymi poprzez wydzielane przez komórki immunologiczne cytokiny (diagram 3). Zatem układ immunologiczny i mózg tworzą sieć wzajemnie powiązanych procesów oddziałujących w dwóch kierunkach i oba te układy nawzajem regulują swoje funkcje. Procesy psychiczne mogą oddziaływać na tę sieć i jednocześnie same zmieniają się pod jej wpływem.

    Proces uczenia się może wpływać na procesy immunologiczne. Wiedząc, że komunikacja między psychiką a ciałem to rzeczywiście istniejące procesy, które można obserwować i mierzyć, stajemy przed pytaniem jak nauczyć osobę chorą wykorzystania tych naturalnych procesów w celu polepszenia stanu emocjonalnego i fizycznego . Odpowiedzią na to pytanie może być przeprowadzona i opisana tu interwencja psychologiczna oparta na pracy pacjentki.
    To nie siła stresującego bodźca, lecz reakcja na niego, sposób radzenia sobie z danym stresem ma istotny wpływ na nasze samopoczucie i zdrowie.
    d3
    diagram 3. (powiekszenie)
    Trzy główne drogi wpływu procesów umysłowych na układ odpornościowy: układ hormonalny, autonomiczny układ nerwowy, układ neuropeptydów. W uproszczeniu dla przykładu użyto tylko limfocytów T i B jako komórek immunologicznych. Komórki immunologiczne wpływają na mózg m.in poprzez przedstawione tutaj wydzielanie cytokin. [diagram uaktualniony (Wirga M 1992)] Wnioski wypływające z psychoneurofizjologii emocji i psychoneuroimmunologii :
    1. Reakcje emocjonalne są na trwałe wbudowane w mózg – “hard-wired”
    2. Edukacja emocjonalna to nauka znaczenia bodźca, a nie uczenie reakcji
    3. Nasze myśli, poprzez emocje, wpływają na nasze zdrowie na poziomie układowym, komórkowym i genowym
    4. Możemy nauczyć się skutecznych sposobów kształtowania naszych myśli, przekonań i emocji, by wspierać mechanizmy zdrowienia

    Mówiąc o emocjach pozytywnych, negatywnych czy neutralnych nie osądzamy, że te odczucia są “dobre,” “złe” lub “byle jakie,” ale stwierdzamy ich wartość motywującą. Emocje pozytywne motywują nas do zbliżania się do źródła bodźca lub jego utrzymania, negatywne do unikania lub niszczenia (reakcje walki i ucieczki), neutralne zaś do zachowania harmonii (spokój, relaks, błogostan). Żeby wspomóc układ odpornościowy w walce z chorobą, Maria najpierw musiałaby się emocjonalnie poczuć lepiej. Jej emocje były wynikiem mimo woli wyuczonych postaw i przekonań, ukształtowanych poprzez kulturę, doświadczenia i powtarzane w mediach historie.
    By poczuć się lepiej emocjonalnie, Maria musiałaby oduczyć się niezdrowych postaw i przekonań, poprzez zastąpienie ich zdrowszymi. Neutralne bodźce, jak na przykład dzwoniący telefon, interpretowane były przez Marię jako zagrożenie (“Znowu ktoś wścibski się dopytuje. Tylko czekają, kiedy umrę”). Kłótnia w rodzinie, ból fizyczny, czy czyjeś spojrzenie lub niewinne pozdrowienie, a przede wszystkim jej ciągłe niezdrowe wyobrażenia, były kolejnymi częstymi bodźcami do wielu negatywnych skojarzeń, które z kolei wywoływały nie sprzyjające zdrowieniu negatywne emocje i ustawiczny stan napięcia…

    Mariusz Wirga, Iwona Nawara, Aurelia Malec, Aleksandra Wirga, Agnieszka Działa

    żródło: http://simonton.pl

    Poczytaj także:

    • Totalna kuracja przeciwrakowa

    • Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?

    • Ulecz swoje ciało !

    • Śmiech to życie

    • Stres i napięcie = początek choroby

    Cień – wg Junga

    14 Sobota Mar 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, zdrowie, Świadomość

    ≈ 14 Komentarzy

    Tagi

    alter ego, analiza, archetyp, ciemność, cień, dojrzałość, druga strona, dusza, ego, id, indywiduacja, integracja, jaźń, jung, mrok, nieświadomość, odwaga, podświadomość, psyche, psychoanaliza, stłumienie, symbol, tożsamość, transformacja, uzdrowienie, wyparcie, Świadomość

    cien8

    Pierwszy etap indywiduacji* prowadzi do doświadczenia z cieniem, który symbolizuje naszą, „drugą stronę”, naszego „ciemnego brata”.
    Jest on wprawdzie niewidzialny, ale stanowi nierozdzielną część naszej całościowej psyche.
    Albowiem „żywa postać wymaga głębokiego cienia, aby wystąpić plastycznie.

    Bez cienia jest tylko dwuwymiarowym widmem.

    Cień jest postacią archetypową, która w wyobrażeniach ludów prymitywnych dziś jeszcze bywa uosobiona w najrozmaitszych formach.  Jest on także częścią każdej jednostki, jakby oddzieloną cząstką, jej istoty, która jednak właśnie „jak  cień” jest z nią złączona.

    Postać cienia jest również ulubionym i często wykorzystywanym motywem w sztuce.
    Artysta w swej twórczości i w wyborze motywów wiele czerpie z głębi swej nieświadomości; z kolei rzeczy przezeń stworzone poruszają nieświadomość jego odbiorców i w tym leży ostateczna tajemnica jego oddziaływania.
    Obrazy i postacie z nieświadomości powstają w nim i przemawiają potężnie do innych ludzi, chociaż ci ostatni nie wiedzą, skąd pochodzi ich „wzruszenie”.

    Przykładami artystycznego wykorzystania motywu cienia mogą być: Peter Schlemihl Adalberta Chamisso, Wilk stepowy Hermanna Hesse,  Kobieta bez cienia – Hofmannsthala-Straussa, Szara eminencja – Aldousa Huxleya, piękna bajka Oskara Wilde’a „Rybak i jego dusza”, „Portret Doriana Graya”,  a także Mefisto, ciemny kusiciel Fausta.

    Spotkanie z cieniem zbiega się często z uświadomieniem, sobie typu funkcjonalnego i typu postawy, do którego człowiek należy. Niezróżnicowanie funkcji i słabo rozwinięty typ po stawy są naszą „ciemną stroną”, tą pierwotną predyspozycją naszej natury, którą odrzucamy ze względów moralnych, estetycznych lub innych i której nie tolerujemy, ponieważ jest sprzeczna z uznanymi świadomie zasadami.
    Dopóki bowiem człowiek zróżnicował tylko swoją główną funkcję, a rzeczywistość zewnętrzną i wewnętrzną chwyta prawie wyłącznie za pośrednictwem tej strony swojej psyche, dopóty pozostałe trzy funkcje z konieczności pozostają w ciemności, czyli w „cieniu”, i muszą być dopiero jakby po kawałku od niego odłączane i pozbawiane zanieczyszczeń pochodzących od różnych postaci nieświadomości.

    Przetwarzanie cienia w ogólnych zarysach, choć z innym rozmieszczeniem akcentów, odpowiada temu, do czego zmierza psychoanaliza, gdy odkrywa historię życia jednostki, a zwłaszcza historię jej dzieciństwa; dlatego pojęcie i punkty widzenia Freuda nieraz zachowują swą wartość także dla Junga, gdy chodzi o ludzi, którzy znajdują się jeszcze w pierwszej połowie życia, a więc gdzie mamy do czynienia z koniecznością uświadomienia właściwości cienia.
    Swój „cień” można spotkać w postaci albo wewnętrznej, symbolicznej, albo zewnętrznej, konkretnej. W pierwszym przypadku pojawia się on wśród danych nieświadomości, na przykład jako postać marzenia sennego, uosabiająca jakąś -jedną lub -jednocześnie- kilka cech psychicznych śniącego.
    W drugim przypadku będzie to człowiek z otoczenia pacjenta, który dla tego ostatniego z tych lub innych przyczyn strukturalnych staje się nosicielem projekcji jego jednej lub kilku cech ukrytych w nieświadomości.

    W zależności od tego, czy cień należy do sfery ja lub indywidualnej nieświadomości, czy też do sfery nieświadomości zbiorowej, przybiera on osobistą lub zbiorową formę przejawienia się.
    Może zatem pojawić się równie dobrze jako postać z kręgu naszej świadomości – na przykład nasz brat (lub siostra), nasz najlepszy przyjaciel, jako człowiek będący naszym przeciwieństwem, albo jak w Fauście famulus Wagner – jak też jako postać mityczna – w przypadku gdy chodzi o przedstawienie treści nieświadomości zbiorowej – na przykład Mefistofeles, faun, Hagen, Loki itp.

    Chociaż na pierwszy rzut oka może się to wydać paradoksalne, cień jako „alter ego” może być reprezentowany także przez postać pozytywną, gdy na przykład człowiek, którego „drugą stronę” on uosabia, w wewnętrznym świadomym życiu żyje jakby „poniżej swego poziomu”, poniżej swoich możliwości, wtedy bowiem jego cechy pozytywne wiodą ciemne życie cienia .

    W swoim aspekcie indywidualnym cień reprezentuje „osobistą ciemność” jako uosobienie tych treści naszej psyche, które w ciągu naszego życia zostały niedopuszczone, odrzucone, wyparte, które jednak w pewnych okolicznościach mogą mieć także pozytywny charakter.

    W aspekcie zbiorowym cień reprezentuje ogólnoludzką ciemną stronę .
    I tutaj stosuje się to, co wyżej powiedziano o „archetypie kobiecości” . Ten obraz (brak ilustracji) ze sfery nieświadomości pochodzi od kobiety, która zupełnie nie uświadamiała sobie, że posiada wrodzoną „drugą stronę”, „cień”, który stoi przy niej do pomocy, aby łatwiej mogła nieść ciężkie brzemię – „kamień swego problemu życiowego”.

    W toku pracy nad psyche spotykamy cień głównie w postaciach należących do sfery indywidualnej nieświadomości i dlatego należy go interpretować najpierw w jego aspekcie zupełnie osobistym i dopiero w drugim rzędzie w aspekcie zbiorowym.

    Cień znajduje się jakby na progu sfery „matek” nieświadomości.

    Rośnie i krystalizuje się równoległe z ego. Jak ciemna masa doświadczeń, które nigdy lub rzadko są dopuszczane do naszego życia, stoi nam na drodze, aby dotrzeć do twórczej głębi naszej nieświadomości.

    To jest przyczyna, dla której stopniowo lub nagle popadają w zupełną jałowość ludzie, którzy kurczowo, ze straszliwym wysiłkiem woli znacznie przekraczającym ich siły, starają się utrzymać „na górze” i którzy do swej słabości nie mogą się przyznać ani przed sobą, ani przed innymi.
    Ich poziom duchowy i moralny nie został osiągnięty w sposób naturalny, ale jest raczej sztucznie wzniesionym i siłą utrzymywanym rusztowaniem, któremu w każdej chwili grozi załamanie nawet przy najmniejszym obciążeniu.

    Widzimy, jak dla takich ludzi jest rzeczą trudną lub zgoła niemożliwą dać sobie radę ze swą wewnętrzną prawdą, ustalić właściwy stosunek albo wykonać prawdziwie życiową pracę; jak coraz silniej opanowuje ich neuroza, w miarę jak coraz większa liczba elementów wypartych nawarstwia się w ich cieniu.
    W młodości bowiem warstwa ta z natury rzeczy jest jeszcze stosunkowo cienka i dlatego łatwiejsza do dźwigania; w trakcie życia gromadzi się jednak coraz więcej materiału i z czasem tworzy się z tego brzemię nie do zniesienia.

    „Za każdym idzie jego cień i im mniej jest on włączony do świadomego życia człowieka, tym bardziej jest czarny i gęsty”.
    „Gdyby wyparte tendencje cienia nie były złe, nie byłoby żadnego problemu. Ale z reguły cień jest tylko czymś  […] nie przystosowanym i niepewnym, ale nie absolutnie złym. Zawiera także cechy dziecinne lub prymitywne, które w pewnym stopniu ożywiają i upiększają istnienie” człowieka.
    Jednakże człowiek natyka się na przyniesione zasady , na przesądy, formy i obyczaje, na różnego rodzaju kwestie prestiżowe; zwłaszcza te ostatnie, jako ściśle związane z problemem persony, mogą często odegrać fatalną rolę i zahamować wszelki rozwój psyche.
    „Proste stłumienie cienia jest lekarstwem równie mało skutecznym, jak zgilotynowanie jako środek na ból głowy. […] Gdy uświadamiamy sobie swoją niższość, to zawsze mamy szansę poprawienia tego stanu rzeczy. Niższość ta, pozostając zawsze w kontakcie z innymi zainteresowanymi, stale podlega modyfikacjom. To jednak, co wyparte i odosobnione od świadomości, nigdy nie może być poprawione”

    Konfrontacja z cieniem oznacza zatem przyjęcie bezwzględności natury.
    Jednakże jak wszystko, co znajduje się poza naszą świadomością, zostaje dzięki mechanizmowi projekcji przeniesione na zewnątrz nas . Wskutek tego zawsze znajdziemy „kogoś innego, kto zawinił” dopóki nie uświadomimy sobie, gdzie ciemność się faktycznie znajduje.
    To też doprowadzając cień do świadomości drogą analizy, trzeba najczęściej liczyć się z wielkimi oporami ze strony pacjenta, który często zupełnie nie może znieść myśli, że całą tę ciemność musi zaakceptować jako należącą do niego samego; obawia się nieustannie, że pod ciężarem tego poznania zawali się z takim trudem wzniesiony i podtrzymywany gmach jego świadomego ja.

    Dlatego wiele analiz rozbija się o to, że już w tym stadium pacjent nie wytrzymuje konfrontacji z treściami nieświadomości i przerywa pracę w samym środku, aby znowu schronić się w świat złudzeń lub neurozy. Jest to niestety wypadek nierzadki.

    Fakt, że Jung przypisuje tak wielkie znaczenie doprowadzeniu cienia do świadomości, jest jedną z głównych, chociaż często nie uświadomionych przyczyn lęku żywionego przez wiele osób przed poddaniem się analizie metodą Junga. Powinno się zawsze uwzględniać te okoliczności, wydając sąd lub potępiając pozornie „nieudane” analizy. Chociaż ten kielich może być gorzki, nie można go uniknąć.
    Dopiero bowiem wówczas, gdy nauczymy się odróżniać siebie od naszego cienia, uznając jego rzeczywistość jako część naszej istoty, i gdy stale o tym będziemy pamiętać, może udać się nasza konfrontacja z pozostałymi parami przeciwieństw naszej psyche.
    Dopiero to jest początkiem obiektywnej postawy wobec własnej osobowości, tej postawy, bez której nie można uczynić dalszego kroku na drodze do całości.
    „Jeśli wyobrazicie sobie człowieka, który ma dosyć odwagi, aby cofnąć wszystkie swoje projekcje, to macie do czynienia z osobą, która jest świadoma istnienia znacznego cienia. Taki człowiek obarczył się jednak nowymi problemami i konfliktami.
    Sam dla siebie stał się poważnym zagadnieniem, gdyż nie może już teraz powiedzieć, że inni robią to czy tamto, że oni popełniają błąd i że trzeba z nimi walczyć.  Żyje on w «domu własnych myśli», w wewnętrznym skupieniu. Taki człowiek wie, że cokolwiek jest złego w świecie, jest także w nim samym; jeśli tylko nauczy się dawać sobie radę ze swym cieniem, to uczyni coś istotnego dla świata. Uda mu się wówczas odpowiedzieć przynajmniej na maleńką cząstkę nie rozwiązanych, olbrzymich problemów dnia dzisiejszego.”
    —————————————————————–

    * Indywiduacja oznacza: „Stać się odrębną istotą, a także swoją własną j a ź n i ą o tyle, o ile przez indywidualność rozumiemy naszą najbardziej wewnętrzną, ostateczną, nieporównywalną, jedyność. Zbadanie samego siebie i samourzeczywistnienie jest przeto – a przynajmniej powinno być! – niezbędnym warunkiem wstępnym przy podejmowaniu wyższych zobowiązań, nawet gdy polegają one tylko na realizowaniu możliwie najlepszych form i możliwie największego zasięgu dla swego życia indywidualnego; to właśnie czyni nieustannie przyroda, nie mając przy tym odpowiedzialności, która jest boskim przeznaczeniem człowieka. ”

    Fragment z Jolanta Jacobi „Psychologia Junga”, cytaty oryginalne: Jung.

    Zainteresował Cię temat Cienia?
    Dowiedz się co pisze o nim Prokopiuk:  cz I oraz cz II

    Możesz poczytać także podobne posty :

    • Zaakceptuj i bądź wolny…

    • Wewnetrznie podzieleni

    • Wojna w Tobie trwa

    • Nauka akceptacji dobrego i złego

    • Zintegruj w sobie męskość i kobiecość

    • Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.

    • Życie w harmonii

    Naprawdę magiczne słówko! :)

    07 Sobota Mar 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ 11 Komentarzy

    Tagi

    dziękować, dziękuję, Jeffers Susan, odpuszczać, uzdrowienie, wolność, wybaczać, zmiana, zwracać wolność, Świadomość

    magiczne

    Pomyśl najpierw o ludziach, z którymi jesteś teraz w kontakcie i o tych, którzy byli dla Ciebie ważni w przeszłości. Wypisz ich imiona na kartce. Napisz następnie, co każdy z nich dla Ciebie specjalnego zrobił.

    Nawet jeśli wiele przez nich wycierpiałeś i bardzo ich nie lubisz, napisz, jaki mieli pozytywny wpływ na Twoje życie.  Nawet gdy ktoś nam wyrządził niedźwiedzią przysługę, możemy mu coś podarować.

    Któregoś dnia przeprosiłam swojego syna za to, że kiedy się rozwodziłam, byłam zbyt pochłonięta sobą, by zapewnić mu potrzebne emocjonalne oparcie. Byłam zbyt pogrążona we własnym bólu, by mu pomóc w radzeniu sobie z jego bólem. A on mi na to: „Nie przejmuj się mamo, wtedy właśnie nauczyłem się samodzielności, a była to cenna lekcja”.
    Umiał mnie przeprosić za moje niedociągnięcia! W kategoriach zdrowia psychicznego wyniósł z tego większe korzyści niż gdyby przez te wszystkie lata żywił do mnie urazę!  Więc nawet jeśli Ci się wydaje, że ktoś Cię skrzywdził, zastanów się, czego Cię to nauczyło i wpisz to na listę.

    Kiedy skończysz wypisywać wszystkie dary, jakie od ludzi w życiu otrzymałeś, zacznij im systematycznie dziękować. Jeśli z daną osobą od dawna się nie widziałeś ani nie rozmawiałeś, zaskocz ją wizytą albo po prostu napisz list, w którym dziękujesz jej za to, co dobrego wniosła w Twoje życie. Zobaczysz, jaką jej to sprawi radość  i Tobie też.

    W niektórych przypadkach wykonanie tego zadania może być bardzo trudne. Szczególnie trudno jest dziękować byłemu mężowi czy żonie, przyjaciołom, z którymi zerwałeś kontakt, szefowi, rodzicom czy dzieciom, z którymi jesteś skłócony.
    Spróbuj najpierw wykonać następujące ćwiczenie, którego sama się nauczyłam wiele, wiele lat temu. Ćwiczenie to bardzo pomaga pozbyć się urazy i gniewu.  Znajdź pusty pokój i wyłącz telefon. Włącz łagodną muzykę.  Usiądź wygodnie i zamknij oczy.
    Przywołaj obraz kogoś, kto Cię silnie złości lub boleśnie rani. Wyobraź sobie, że ta osoba stoi przed Tobą. Otocz ją najpierw jasną, leczniczą poświatą i powiedz, że życzysz jej wszystkiego najlepszego  wszystkiego, co jej się tylko zamarzy.
    Podziękuj za to wszystko, co dla Ciebie zrobiła.
    Rób to dopóki nie poczujesz, że uchodzą z Ciebie negatywne emocje.
    Stwierdzić, że nie jest to łatwe, to za mało powiedziane.
    „Życzyć jej wszystkiego najlepszego? Czyś Ty oszalała? Chcę widzieć, jak cierpi za to, co mi zrobiła!”

    Kiedy wykonywałam to ćwiczenie po raz pierwszy, wybrałam człowieka, który kiedyś dla mnie pracował, a przysporzył wielu kłopotów i cierpień. Zaufałam mu, a on mnie wystawił do wiatru.
    Mentalność ofiary w całej okazałości!
    Najwyraźniej nie czułam się za swoje życie odpowiedzialna, kiedy to się stało.

    Podczas wykonywania tego ćwiczenia targały mną najrozmaitsze emocje.  Byłam wręcz zszokowana widząc, ile we mnie gniewu i urazy.
    Nie potrafiłam, nawet w wyobraźni, niczego dobrego mu życzyć.
    Czułam gigantyczny gniew. W miarę jak dawałam upust swojej złości, zaczęłam odczuwać ból. To z kolei wyzwoliło złość do samej siebie za to, że dopuściłam do tego co się stało i za to, że przez tyle czasu tłumiłam w sobie gniew.
    Uczucia te powoli ustąpiły miejsca przebaczeniu  przebaczyłam sobie i jemu. Zrozumiałam wreszcie, że oboje jesteśmy ludźmi i że każde z nas postąpiło wtedy tak, jak potrafiło najlepiej. I nic już nie stało na przeszkodzie, by otoczyć jego i siebie jasną, leczniczą poświatą.
    Cały ten proces trwał mniej więcej godzinę. Kiedy zaczęłam, wydawało mi się, że nic takiego się nie wydarzy.

    Nieprawda!  Krzyczałam, płakałam, czułam piekący ból, nienawidziłam, otworzyłam się, wybaczyłam, pokochałam, odzyskałam spokój.

    Powtarzałam to ćwiczenie codziennie, dopóki nie uszły ze mnie wszystkie negatywne uczucia do niego i mogłam mu spokojnie życzyć wszystkiego dobrego.

    Powtórzyłam ćwiczenie dla wszystkich ludzi z mojego otoczenia, wobec których czułam jeszcze negatywne emocje, od najsilniejszych do najdrobniejszych.
    Jedną z tych osób był mój były mąż.
    Kiedy doszłam podczas wizualizacji do punktu, w którym bez oporów życzyłam mu samych dobrych rzeczy, zadzwoniłam do niego i zaprosiłam na obiad.

    Powiedziałam po prostu, że jest parę rzeczy, których nigdy mu nie mówiłam, a które chciałabym mu teraz powiedzieć. Ucieszył się i spotkaliśmy się na obiedzie.  Wymieniłam wszystkie rzeczy, za które naprawdę go cenię i wszystko, co dla mnie dobrego zrobił, kiedy byliśmy małżeństwem i za co mu jestem wdzięczna. Moja otwartość go ośmieliła i powiedział mi wiele miłych rzeczy o mnie.

    Żegnając się z nim wiedziałam, że doprowadziłam do końca, coś czego wcześniej nie dokończyłam  i poczułam się wspaniale.

    Dopóki nie uwolnimy się od bólu i gniewu, nie będziemy umieli dopuścić do siebie miłości. Kiedy tłumimy w sobie negatywne uczucia do osób z przeszłości, uczucia te przemieszczają się na ludzi, z którymi jesteśmy teraz.

    Co więcej, jak poniektórzy z nas dobrze wiedzą, możemy się wpędzić w chorobę.
    Gorąco Ci polecam doskonałą książkę na ten temat, Loise Hay „Możesz uzdrowić swoje życie”. Hay przytacza wiele ćwiczeń pozwalających się uwolnić od gniewu, bólu i ukrytej urazy.

    Wielu ludzi nie mówi „dziękuję”, bo nie zdaje sobie sprawy, jakie to ważne.
    Pamiętaj: Liczy się Twoje zaangażowanie i Twoja wdzięczność.
    Nie przepuść okazji, by komuś podziękować za to, co Ci dał  cokolwiek by to nie było.

    Jeśli na razie wydaje Ci się to zbyt trudne, zacznij od sytuacji mało znaczących, na przykład będąc w pracy mów ludziom: „Dziękuję Ci za to”, „Doceniam to”, „Dziękuję Ci za to, że byłeś dzisiaj w dobrym humorze i ja się wtedy lepiej czuję”.

    Dziękuję, dziękuję, dziękuję.

    Zacznij świadomie wypowiadać te słowa wszystkim dokoła. Zacznij je rozdawać zamiast czekać, aż ktoś Ci je powie. Z początku będzie Ci trudno, ale z czasem będzie Ci to przychodziło coraz łatwiej.
    Rozdawanie wdzięczności na prawo i lewo przypomina rozruszanie sflaczałych mięśni. Im częściej ich używasz, tym stają się silniejsze. Trzeba tylko ćwiczyć.

    Jeffers Susan – Nie bój się bać

    Powiązane posty

    • Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.

    • Czy umiesz wybaczać?

    • Pięć etapów Radykalnego Wybaczania

    • Czy jesteś robopatą?

    • Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?

    • Jak nie mieć wrogów?

    Pozytywna weryfikacja – negatywnych wydarzeń

    27 Piątek Lu 2009

    Posted by ME in Świadomość

    ≈ 12 Komentarzy

    Tagi

    de mello, nauczyciel, negatywne myślenie, pozytywne myślenie, Rozwój, uzdrowienie, wezwanie do miłości, wybaczenie, zranienia, zrozumienie, Świadomość

    okno

    Pomyśl za ile bolesnych wydarzeń ze swojego życia jesteś dzisiaj wdzięczny, ponieważ dzięki nim zmieniłeś się i dojrzałeś? Oto prosta prawda życiowa, której większość ludzi nigdy nie odkrywa.

    Szczęśliwe wydarzenia sprawiają, że życie jest czarujące, ale nie prowadzą zwykle do odkrywania prawdy o sobie ani do duchowego wzrostu, ani do wolności.
    To jest zarezerwowane tylko dla rzeczy, osób i sytuacji, które sprawiają nam ból. Każde bolesne wydarzenie zawiera w sobie ziarno wzrostu i wyzwolenia.
    W świetle tej prawdy powróć do swego życia i teraz spójrz na to wydarzenie, za które nie jesteś wdzięczny.
    Zobacz, czy potrafisz odkryć możliwość wzrostu, którą to wydarzenie niesie z sobą, a której do tej pory nie uświadamiałeś sobie i zatem nie udawało ci się z niej skorzystać.

    Teraz pomyśl o jakimś niedawnym wydarzeniu, które sprawiło ci ból, które wyzwoliło w tobie negatywne uczucia. Ktokolwiek lub cokolwiek spowodowało te uczucia, był to twój Nauczyciel, ponieważ odsłoniły ci taką prawdę o tobie, jakiej prawdopodobnie nie znałeś.

    Zaoferowały ci one zaproszenie i wyzwanie do zrozumienia siebie, odkrycia prawdy, a więc do wzrostu, do życia i do wolności. Spróbuj teraz określić te negatywne uczucia, jakie w tobie wzbudziło to wydarzenie. Czy to był niepokój, poczucie braku bezpieczeństwa, zazdrość, gniew czy poczucie winy?

    Co ta emocja mówi ci o tobie, o twoich wartościach, sposobie patrzenia na świat i życie, a przede wszystkim o twoim zaprogramowaniu i uwarunkowaniu?
    Jeśli uda ci się to odkryć, porzucisz jakąś iluzję, do której dotąd byłeś mocno przywiązany, lub poprawisz fałszywy sposób patrzenia czy nieprawdziwe przekonanie, lub nauczysz się dystansu do swojego cierpienia — gdy zdasz sobie sprawę z tego, że było to spowodowane przez twoje zaprogramowanie, a nie przez rzeczywistość.

    Wtedy nagle odkryjesz, że przepełnia cię wdzięczność za te negatywne uczucia i wdzięczny jesteś tej osobie lub temu wydarzeniu, które je spowodowały.

    Teraz zrób jeszcze jeden krok dalej.
    Popatrz na wszystko, o czym myślisz, co odczuwasz, o czym mówisz, że tego w sobie nie lubisz.
    Wobec czego zachowujesz się tak, jakbyś tego nie lubił.

    Czy to będą twoje negatywne uczucia, ułomności, twoje braki, błędy, przywiązania, obsesje, problemy emocjonalne, a nawet to co uważasz za grzechy.
    Czy potrafisz każdy z nich zobaczyć jako konieczną część twojego rozwoju, przynoszącą obietnicę wzrostu i łaski dla ciebie i innych, której by nigdy nie było, gdyby nie to, czego tak bardzo nie lubiłeś?
    A jeśli ty spowodowałeś ból i negatywne uczucia w innych, czyż nie byłeś wówczas ich nauczycielem, instrumentem, który pozwolił im odkryć ziarno prawdy o sobie i ziarno duchowego wzrostu?
    Czy potrafisz trwać w tej obserwacji tak długo, aż to wszystko zobaczysz jako szczęśliwy błąd, konieczny grzech, który przynosi tyle dobra tobie i światu? Jeśli tak, jeśli potrafisz, to twoje serce po brzegi wypełni się pokojem, wdzięcznością, miłością i akceptacją wszystkiego. I odkryjesz to, czego ludzie szukają wszędzie, a czego nigdy nie znajdują. Źródło pokoju i radości ukrywające się w każdym ludzkim sercu.

    A. de Mello Wezwanie do Miłości

    Powiązane posty

    • Patrząc oczyma miłości

    • Przyjemność i szczęście bez granic…?

    • Kochaj i bądź radosny!

    • To jest Twoje życie

    • Czarne, nieznane drzwi

    Podróż przez czakry – w wyobraźni

    26 Czwartek Lu 2009

    Posted by ME in Aura, energia, czakramy

    ≈ 13 Komentarzy

    Tagi

    bagiński, czakra, czakram, czakramy, czakry, energia, księga czakramów, Medytacja, sharamon, transformacja, uzdrowienie, wizualizacja, wolność, Świadomość

    medytacja

    Opisana tu podróż w wyobraźni może być również określona jako prowadzona medytacja, w czasie której otwiera się brama do własnych wewnętrznych obrazów i przeżyć.
    Test mówiony tej medytacji możesz nagrać na kasetę lub poprosić kogoś o jego przeczytanie. Tekst powinien być czytany powoli, z krótkimi przerwami miedzy zdaniami i dłuższymi pauzami w miejscach zaznaczonych wielokropkiem.
    Bardzo piękne jest także wspólne udanie się w tę podróż w jakiejś grupie i zakończenie jej wymianą doświadczeń. Tekst jest tak ukształtowany, że możesz oddzielnie używać fragmentów dotyczących poszczególnych czakr, jeśli chcesz pracować przede wszystkim z jakimś określonym centrum energetycznym.
    Obserwacja oddechu powinna również być częścią owej podróży w wyobraźni. Zatroszcz się, aby nikt nie przeszkadzał ci w czasie całej medytacji. Pomieszczenie powinno być przyjemnie cieple, na wszelki wypadek przygotuj koc. Ułóż się wygodnie i uważaj w czasie całej podróży w wyobraźni, byś nie krzyżował nóg, ponieważ uniemożliwiłoby to swobodny przepływ energii (wyjątek stanowi tu pozycja lotosu).
    Medytacja spowoduje łagodne otwarcie i ożywienie w twoich czakrach.
    Mogą się pojawiać reakcje ozdrowieńcze, spiętrzone energie mogą się uwolnić, a wyparte uczucia i odczucia mogą pojawić się w twej świadomości.
    Zaakceptuj to, co się dzieje, niczego nie odrzucając. Powierz się wewnętrznie obecnej w tobie naturalnej sile leczącej. Ty sam nic nie musisz robić w czasie tej podróży. Poddaj się po prostu słowom, które usłyszysz. Nie staraj się wyobrażać sobie szczególnie wyraźnie opisywanych obrazów i odczuć. Nie próbuj również intelektualnie interpretować tekstu, ponieważ słowa te działają na innym poziomie twego istnienia.
    Pozwól po prostu powstawać w tobie wszystkim wyobrażeniom, myślom i uczuciom, które samoistnie wiążą się ze słowami. Uprzytomnij sobie tę wewnętrzną postawę za każdym razem, zanim znów udasz się w tę podróż w wyobraźni. Zamknij teraz oczy i obserwuj przez chwilę swój oddech. Po prostu przyglądaj mu się, czuj jak przychodzi i odchodzi nie wpływając na niego. Z każdym oddechem odprężasz się, pogrążasz się coraz głębiej i głębiej w stan przyjemnego, wewnętrznego spokoju…
    • Skieruj teraz swoją uwagę na pierwsze centrum energetyczne, znajdujące się między odbytem a genitaliami i otwierające się ku dołowi. Zatrzymaj się tam bez celu, bez oczekiwań. Twoja uwaga powoduje delikatne ożywienie czakry podstawy.
    Czujesz jak zaczyna powoli i stale krążyć. Płynie w niej ciepła, pulsująca energia. Powoduje ona powolne powstawanie wewnątrz czakry jasnego, intensywnie czerwonego światła. W pulsujących strumieniach twoja pierwsza czakra wysyła swoje energie coraz głębiej w twoje ciało. Krew roznosi je po wszystkich komórkach, napełniając je spokojnym ciepłem i pierwotną siłą życia. Oddajesz się zupełnie temu pulsującemu w tobie prądowi pełnej spokoju siry…
    Poczuj teraz jak twoje centrum podstawy coraz bardziej się otwiera i pozwala wpływać w twoje ciało świeżej energii Ziemi. Podążaj za tą energią do jej źródła, coraz głębiej, aż do jej środka, który rozżarzony jest takim samym czerwonym światłem jak twoja pierwsza czakra. Strumień trwałej, niezmiennej energii płynie z samego środka naszej Planety-Matki przez różne jej warstwy i wpływa do twojej czakry podstawy. Czujesz ukrytą siłę spoczywający w Ziemi… Twoje ciało zostało utworzone z owej siły Ziemi, jest przez nią utrzymywane i odżywiane. To ta sama energia, która uformowała krajobrazy naszej planety, rośliny, zwierzęta i ludzi.
    Tak oto jesteś bardzo głęboko związany z Ziemią i jej stworzeniami. Ożywiająca je siłą pulsuje także w tobie. Bezpieczny w obiegu sil żywej Ziemi powierzasz się całkowicie jej chroniącym, odżywiającym i leczącym energiom. Wracając z tej wewnętrznej podróży pozostajesz związany ze źródłem niezwyciężonej energii życia, która nieustannie wpływa w ciebie przez twą czakrę podstawy. Jesteś w życiu spokojny i opanowany, wypełniony wdzięcznością i miłością dla tej cudownej planety, która jest twoją ojczyzną.
    • Podczas gdy pulsująca siła Ziemi nadal przez ciebie przepływa, pozwól przenieść się twojej uwadze ku drugiemu centrum energetycznemu, które o szerokość dłoni poniżej pępka otwiera się ku przodowi. Po prostu zwróć uwagę na ten obszar – bez oczekiwań, bez celu.
    Twoja uwaga ożywia drugą czakrę. Czujesz tam delikatne krążenie. Jest ono bardziej płynne i żywe, niż w centrum podstaw). Odczuwa się je jak wir żywej, cieplej wody. jak kołujący taniec płynącej energii. Z każdym zataczanym kręgiem wzmacnia się w jego wnętrzu pomarańczowe światło. Jego wibracje rozprzestrzeniają się, przepływają w coraz większych kręgach, jednoczą się z obiegiem twojej krwi i oczyszczającym strumieniem limfy. Twoje ciało staje się jednym żywym płynięciem…
    Płynąca energia rozszerza się nadal, wypływa ze wszystkich porów, aż opłynie i otoczy cię zupełnie. Energia la okrywa cię, głaszcze, niesie i delikatnie kołysze. Odczuwasz głębokie bezpieczeństwo i całkowicie poddajesz się głaskaniu i kołysaniu tej wody życia. Twoja dusza otwiera się coraz bardziej na jej oczyszczającą i zapładniającą siłę. Zatkane kanały otwierają się, budzą się zapomniane uczucia. Zewsząd wpływa w ciebie nowe życie… Żywy strumień coraz bardziej rozprzestrzenia się, staje się morzem, którego ciepła woda huśta i unosi cię czule. Ponad tobą sklepia się bezgraniczne niebo. Na horyzoncie wschodzi pomarańczowe Słońce.
    Zanurza ono niebo i morze w pomarańczowo-złotym świetle. Jest tak, jak gdybyś obudził się pierwszego ranka nowego świata. Przepływa przez ciebie głębokie uczucie szczęścia i rozszerza się falami po całym Stworzeniu. Czujesz, że jest to to samo zapładniające życie, które przenika także ciebie. Życie w tobie zaczyna współpłynąć z życiem w Stworzeniu. Poddajesz się temu płynięciu życia z całą ufnością…
    Wracając z tej podróży pozostajesz na zawsze związany z obecnym w tobie źródłem zapładniającego życia. Jesteś otwarty na silę Stworzenia, na cud życia, który przez ciebie przepływa i otacza cię.
    • Podczas gdy nadal płynie w tobie woda życia, pozwól powędrować swej uwadze do trzeciego centrum energetycznego, które kilka centymetrów powyżej twego pępka otwiera się ku przodowi. Pozostań tam bez zamiaru, bez celu. Twoja uwaga powoduje łagodne ożywienie czakry splotu słonecznego. Czujesz tu stan swojej siły. Zaakceptuj go takim, jaki jest. Twoja akceptacja coraz bardziej i bardziej odpręża trzecią czakrę. Zaczyna ona krążyć w ciepłej i pełnej sił energii. Krążące wibracje pozwalają powstać w jej wnętrzu złoto-żółtemu, słonecznemu światła. Jego blask powoli wzbiera jak światło wschodzącego Słońca.
    Wypływający z niego ciepły promień coraz bardziej wypełnia twoje ciało swym dobroczynnym światłem. Przenika cię złote ciepło. Odprężony i w dobrym samopoczuciu oddajesz się temu słonecznemu blaskowi. Światło to świeci aż do najgłębszych zakątków twojej duszy, napełnia cię czystością i jasnością.
    Znikają wszystkie cienie. Z centrum twego ciała to słoneczne światło przenika swym promieniowaniem cały twój byt, aż zamieszkają w tobie jedynie pokój, sita i złota pełnia… Świeci ono nad tobą, okrywa cię kręgiem wibrującego światła, wysyłając swe promienie w świat. Twoja trzecia czakra staje się Słońcem promieniującym najjaśniejszym blaskiem, niewyczerpanym źródłem życiodajnego ciepła, siły i światła… Po powrocie z opisanej podróży kształtujesz swoje życie z tego świetlistego centrum pokoju i siły, ze swego środka. Światło w tobie promieniuje w świat i osiąga na wszystkich poziomach pełnię i blask. Pozwalasz na to, że stajesz się promiennym centrum dla ludzi, zwierząt i roślin – dla wszystkiego, co cię otacza.
    • Podczas gdy nadal napełnia cię ciepły słoneczny blask, pozwól powędrować twojej uwadze do czakry serca, która na wysokości serca na środku klatki piersiowej otwiera się ku przodowi. Uświadom sobie to miejsce – również bez oczekiwań, bez celu. Twoja uwaga ożywia czakrę serca. Zaczyna ona wibrować delikatnymi falami krążącej energii. Subtelność jej wibracji pozwala powstać w jej wnętrzu różowemu blaskowi otoczonemu brzegiem świecącej zieleni. Czakra serca wygląda jak delikatny kwiat ze światła, ułożony w kręgu zielonych liści. Skupiając tam swoją uwagę czujesz, jak ten kwiat zaczyna się powoli i łagodnie coraz bardziej otwierać, aż do objawienia w swym środku serca ze złotego światła. Z kwiatu twej czakry serca wychodzi czułe promieniowanie. Okrywa cię ono wibracją miłości i harmonii. Czujesz się niesiony przez delikatne ręce aniołów i zrozumiany w swej najintymniejszej tęsknocie za miłością.
    Oddajesz się całkowicie delikatności i czułemu zrozumieniu.. Czujesz teraz jak ze złotego środka twojego serca wyłania się głęboka radość, uśmiech, wewnętrzne szczęście. To tak, jakby rozbrzmiewała stąd cudowna muzyka. Jej wibracje rozprzestrzeniają się coraz bardziej w twoim ciele, budząc jego własną melodię. Wchodząc swym dźwiękiem w twą duszę, napełniają ją miłością i harmonią. Wypełniają przestrzeń wokół ciebie, wibrując aż do głębi całego Stworzenia. Zewsząd brzmiąca, powracająca do ciebie jak odpowiedź muzyka, jednoczy się z muzyką twego serca w doskonałą symfonię. Otwiera bramę do innego poziomu świata: doświadczasz, że wibracja miłości i radości przenika całe Stworzenie wraz ze wszystkim, co stworzone. Wibrujesz w tej muzyce wszechprzenikąjącej boskiej miłości… Gdy wrócisz z tej podróży, nie będziesz już nigdy sam. Poprzez czakrę serca pozostaniesz na zawsze związany z sercem wszystkich rzeczy,
    • Podczas gdy muzyka twego serca nadal w tobie wibruje, pozwól powędrować teraz twojej uwadze ku centrum gardła, które otwiera się ku przodowi i ma drugie mniejsze ujęcie do tyłu [Otwarcie do tyłu należy do mniejszej czakry podrzędnej, którą należy tutaj uwzględnić w naszej podróży.]. Zwróć po prostu uwagę na ten obszar. Twoja uwaga ożywia czakrę gardła. Czujesz jak zaczyna ona wibrować w nieskończenie delikatnej, krążącej energii. Delikatność tej częstotliwości wyłania w jej środku przeźroczyste, promiennie jasnoniebieskie światło. Jest to wibracja błękitnego bezkresu nieba, który tutaj mieszka w tobie. Pozwalasz teraz na rozszerzanie się tej świetlistej, jasnej wibracji aż wypełni ona całe twoje jestestwo…
    Życie w tobie jest coraz jaśniejsze i rozleglejsze, wolne i nieograniczone jak sklepienie nieba. Dajesz w ofierze całą przestrzeń, jaka istnieje w twoim wewnętrznym i zewnętrznym świecie, podobnie jak nieskończone niebo podwala żyć w sobie wszystkim gwiazdom, planetom i Słońcu. Wszystko w tobie i twoim życiu otrzymuje swoje miejsce; niektóre rzeczy przemijają i pojawiają się nowe, a tym pozwalasz aby ten taniec życia dokonywał się w swej cudownej nieograniczoności, którą jest twoje własne jestestwo… Wszystko może być jakie jest, wszystko może przychodzić i odchodzić.
    W owej wolności i rozległości twej świadomości czujesz się zdrowy i pełny. Poprzez bezkresne niebo wibruje w tobie świetliste uczucie szczęścia. Ty sam jesteś zupełnie cichy, wsłuchujesz się jedynie w tę nieskończoną przestrzeń. Godzisz się zostać kanałem dla informacji, odbieranych tutaj przez twoją najbardziej wewnętrzną dusze… Wracając z tej podróży niesiesz w sobie jasną rozległość nieba. Akceptujesz siebie takim, jakim jesteś i pozwalasz na wolny i otwarty wypływ energii na zewnątrz.
    • Podczas gdy trwa w tobie świetliście jasna nieograniczoność, pozwalasz powędrować teraz swojej uwadze ku czakrze czoła, która otwiera się ku przodowi na środku czoła, nieco ponad linią brwi. Wyobraź sobie po prostu to miejsce. Twoja uwaga ożywia czakrę czoła. Zauważasz jak zaczyna ona wibrować obracając się. Jej wibracja jest tak subtelna, że ledwie wyczuwalna. Pozwala ona powstawać uczuciu żywej ciszy. Z głębi tej ciszy zaczyna powoli świecić klarowne światło w kolorze błękitu indygo. Jest to światło głębokiej nocy, z jej ukrytą w nieskończoności przestrzeni żywotnością.
    Wejdź w to światło całą swoją uwagą, pozwalając coraz bardziej przenikać przez twą świadomość jego spokojnemu blaskowi… Im dłużej twoja uwaga przebywa w tym świetle, tym głębszych i silniejszych doświadczasz wymiarów jego promieniowania. Jego wibracja czyni cię spokojnym, wrażliwym i napełnionym przestrzenią. Jest w tobie coraz ciszej. Twoje myśli zatrzymują się na zewnętrznej powierzchni twojej duszy. Twa świadomość wypełnia się całkowicie spokojnym promieniowaniem cichego światła. Coraz głębiej i głębiej wchodzisz w błękitny spokój. Zbliżasz się teraz do wszechobecnego źródła tego światła, pierwotnego początku, z którego promieniuje. Jest to obszar doskonalej ciszy w tobie, w którym także ty sam jesteś zupełnie cichy i w pełni uważny. Na tym cichym poziomie bytu znajduje się wiedza, która przychodzi do ciebie jako intuicja w obrazach, dźwiękach, odczuciach lub w bezpośrednich wglądach. Tu jesteś związany z kosmiczną inteligencją, otwierasz się na uniwersalny umysł, który działa w tobie i w całym Stworzeniu…. Wracając z tej podróży kroczysz przez życie z większą czujnością, z cichą otwartością na prawdę ukrytą za zewnętrznymi zjawiskowymi formami świata.
    • Podczas gdy jeszcze ciągle trwa w tobie głęboka wrażliwa cisza, pozwalasz przenieść się twemu wewnętrznemu postrzeganiu do czakry korony, która na środku twej głowy otwiera się ku górze. Pozostań tam bez zamiaru, bez celu. Twoja uwaga otwiera tę bramę powoli i łagodnie. Promieniuje tu przejrzyste liliowe światło. Jest tak, jak gdybyś wkraczał do świętego miejsca, świątyni liliowego światła, która otwarta jest ku górze. W to otwarcie wlewa się nowe, promiennie białe światło, zawierające w sobie równocześnie wszystkie barwy. Światło to spada na ciebie deszczem błogosławieństwa jak natrysk. Wszystkie pory twojego jestestwa otwierają się i wchłaniają to światło, aż całkiem cię ono wypełni… Jest to światło bez granic i czasu. Widzisz i rozumiesz, że od samego początku świeci w tobie, jak i w samym sercu całego Stworzenia. W tym doskonałym świetle jesteś jednością z wszechobecnym Boskim Bytem.
    Jego blask jest absolutnie cichy, a jednak zawiera w sobie całą muzykę. Jest pełen spokoju jak chwila przed wschodem Słońca, a jednak skrywa w swej nieskończonej obecności taniec całego życia, Przebywaj w tym świetle bez życzeń i pragnień. Tu jesteś w domu, tu jesteś u celu swojej podróży… Pewna ilość tego światła będzie w tobie świecić już zawsze. Pozwól, by przeniknęło twe życie i twój świat swoim blaskiem. • Skieruj teraz swoją uwagę znowu na swoje ciało. Oddychaj kilka razy głęboko, przeciągnij się, aż poczujesz się znowu “tu i teraz”… Odczekaj chwile, zanim powoli otworzysz oczy…
    Część twych przeżyć będzie odzywać się w tobie echem i zmieni twoje życie. Ta przemiana będzie dokonywać się sama. Pozwól jej na to, nie wymuszając jej. Kiedykolwiek będziesz miał na to ochotę, możesz znów udać się w taką podróż. Daj jednak swej duszy wystarczającą ilość czasu na przepracowanie i zintegrowanie tych przeżyć. Twoja podróż będzie za każdym razem nieco inna. Jeśli będziesz ją odbywał regularnie, to twoje doświadczenia z biegiem czasu będą się stawać coraz głębsze i klarowniejsze, urzeczywistniając się coraz bardziej również w życiu codziennym.

    S.SHARAMON, B.BAGIŃSKI
    KSIĘGA CZAKR

    Powiązane posty

    • Czakramy – poziomy Twego życia

    • Czakram Podstawy

    • Czakram Podbrzusza

    • Czakram Splotu Słonecznego

    • Czakram Serca

    • Czakram Gardła

    • Czakram Trzeciego Oka

    • Czakram korony

    Ustawienia rodzinne Hellingera

    03 Wtorek Lu 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, związki, Świadomość

    ≈ 13 Komentarzy

    Tagi

    bert hellinger, bliscy, brink, Brink Otto, hellinger, konstelacje rodzinne, krewni, otto, powiązania rodzinne, rodzina, rozładowanie konfliktów, terapia rodzinna, terapia systemowa, transformacja konfliktów, układy rodzinne, ustawienia, ustawienia hellingera, ustawienia rodzinne, uzdrowienie, wybaczenie

    ustawienia_rodzinne2

    Wstęp
    Znany afrykański pisarz z plemienia Fulbe w Afryce Zachodniej, Amadou Hampate Ba, pisze w książce „Łowcy słów” o tradycji rodzinnej w swojej ojczyźnie:
    „W afrykańskiej tradycji dana osoba jest połączona z szeregiem przodków, oni żyją dzięki niej dalej, ona jest tylko ich przedłużeniem. Jeśli chcemy kogoś uszanować, pozdrawiamy go, wymawiając nie tylko jego nazwisko – europejski odpowiednik imienia – lecz nazwę jego klanu: Ba! Ba! lub Diallo! Diallo!, albo Cisse! Cisse!, ponieważ nie nazywamy w nim indywidualności, lecz cały szereg jego antenatów. Wszystko, czym jesteśmy i wszystko, co mamy, jesteśmy winni tylko raz naszemu ojcu, ale podwójnie naszej matce. Mężczyzna – tak mówi się u nas – jest roztargnionym siewcą, podczas gdy matka stanowi jakby boski warsztat, w którym Stwórca wprost, bez pośrednika pracuje, tworzy nowe życie i prowadzi je do dorosłości. Z tego powodu w Afryce matka jest szanowana prawie tak jak bóstwo”.
    Bert Hellinger, który przez 16 lat był misjonarzem w Afryce Południowej, opowiadał tak: „Gdy mężczyzna i kobieta pobierają się, proszą żyjących i zmarłych z rodziny mężczyzny i rodziny kobiety oraz przyszłych krewnych o błogosławieństwo i wchodzą w życiowe prądy obu rodzin”. W naszej kulturze przeciwnie, istnieje długa tradycja uwalniania z więzi rodziny i rodu.
    Wartości indywidualne autonomicznej osobowości wysuwają się na plan pierwszy i są idealizowane. Miliony ludzi żyje w samotności obok  siebie. Liczba pojedynczych gospodarstw domowych – „singli” w Berlinie wynosi już 40 procent wszystkich gospodarstw domowych, w tym są również ludzie starsi, nie związani już ze swoją rodziną.
    Podstawą tej książki jest praca Berta Hellingera. Rozwinął on w ostatnich dwudziestu latach terapię krótkoterminową z ustawianiem rodzin, którą wywiódł z licznych doświadczeń.
    Praktyka ustawiania rodzin pokazuje, że przyjęcie autonomicznej osobowości jest w wielu kwestiach iluzją.

    Pojedyncza osoba jest czymś więcej niż myśli i jest ze swoją rodziną połączona nieświadomie na dobre i złe przez wiele pokoleń.
    Dzięki ustawieniu rodziny możemy rozpoznać powiązania danego członka w rodzinie i wyprowadzić go z uwikłań pokoleń w świadomy porządek miłości.
    Chciałbym zwrócić uwagę na ślad, który robimy i którym jesteśmy. Idź swoim śladem! Lepiej się poznasz, przeżyjesz niespodzianki, zdziwisz się i będziesz się radował sobą i swoim światem.

    Prawo przynależności

    W czasie mojego wieloletniego wykształcenia psychoanalitycznego nikt nie pytał się o byłych partnerów, nie liczyli się, nie należeli do rodziny.
    Bert Hellinger rozszerzył zdecydowanie naszą wiedzę w tej materii i tworząc systemową terapię rodzinną w oparciu o konstelacje rodzin, dał nam nowy wymiar spojrzenia na przynależność człowieka w jego rodzinie.

    Najważniejszą zasadą jest tu równe prawo wszystkich członków rodziny do przynależności do niej. Takie prawo mają: – rodzice i ich dzieci, również wcześniej zmarłe, urodzone martwe, zmarłe wskutek poronienia lub aborcji.
    Poronienia i aborcje w pierwszych tygodniach ciąży są czasami ważne tylko dla rodziców, a nie dla ich żyjących dzieci; – byli ważni partnerzy matki i partnerki ojca oraz dzieci z tych związków; – rodzeństwo i przyrodnie rodzeństwo rodziców, również zmarłe wcześniej lub urodzone martwe; – dziadkowie i ich ważni byli partnerzy oraz rodzeństwo dziadków.
    Zwykle do terapeutycznej pracy z ustawianiem rodziny wystarczą osoby z trzech pokoleń. W niektórych przypadkach istnieje jeszcze konieczność wciągnięcia do terapii pokolenia pradziadków.

    Mianowicie, jeśli w tych pokoleniach i pokoleniu ich dzieci zaistniały szczególnie ważne fakty: np. śmierć prababci w czasie porodu – niegdyś często występujące wydarzenie w porównaniu z dzisiejszymi możliwościach przyjmowania porodów.

    Inne dramatyczne losy, które mogą mieć wpływ na więcej pokoleń, to ciężkie zbrodnie: np. ofiary i sprawcy morderstw, a także lekkomyślna strata ekonomicznych podstaw życiowych rodziny, min. gospodarstwa rolnego czy majątku, przez przodków.
    Zawsze bowiem wtedy, gdy komuś, kto należy do rodziny, odmawia się prawa do przynależności, ktoś inny z rodziny przejmuje w niej w myśl częściowej identyfikacji lub reprezentacji los lub istotne części losu wyłączonej osoby.

    Przykłady ustawień rodzinnych

    Na moim kursie ustawiania rodziny była pewna para, Herman i Paula, oboje około trzydziestki. Robili wrażenie szczęśliwych. Powiedziałem:
    „Jak się wam tak przyglądam, mogę sobie wyobrazić, że będziecie wspólnie żyć i założycie rodzinę”.
    Herman przyglądał się swojej dziewczynie: „Tak, pragnę tego!”
    Ale Paula posmutniała i powiedziała niechętnie: „Nie, to nie wchodzi w rachubę. U mnie potrwa to jeszcze około pół roku i koniec. Później będę jakiś czas sama, a potem znów jakiś nowy związek. Zawsze tak było”.
    „Dziwne” pomyślałem. „Czy ona nie może znieść szczęścia? Często tak jest! Co się za tym kryje, dla kogo niszczy swoje szczęście?”

    Odpowiedź przyszła następnego dnia.
    Przed ustawieniem własnej rodziny Paula opowiadała, że przed tygodniem rozmawiała ze swoim ojcem, powiadamiając go, że z powodu swoich depresyjnych nastrojów i kończących się niepowodzeniem związków będzie brała udział w kursie ustawiania rodzin i w związku z tym potrzebuje informacji, np. na temat, czy przed małżeństwem miał on inne szczęśliwe związki.

    Ojciec zareagował niechętnie i powiedział: „A co cię to obchodzi”. Ale gdy Paula prosiła go nieustannie o pomoc, powiedział jej: „Tak, była Matylda. Kochaliśmy się i byliśmy zaręczeni. Mieliśmy nawet wyznaczoną datę ślubu i zawiadomiliśmy naszych krewnych. Matylda była szczęśliwa i opowiadała swoim przyjaciółkom o mnie i o tym, że chce mieć czworo dzieci. Ale potem wszystko ułożyło się inaczej. Pojechałem na spotkanie klasowe do mojej miejscowości, bawiliśmy się i tańczyliśmy – ja tylko z Anną, moją małą przyjaciółką z czasów szkolnych, gdy mieliśmy po 14 lat. Mieszkaliśmy w tym samym hotelu, kochaliśmy się, Anna zaszła w ciążę, i ty Paulo byłaś w drodze na ten świat. Gdy się dowiedziałem, powiedziałem o tym Matyldzie, że kocham Annę i nasze dziecko, i że do niej należę. To była katastrofa, hańba dla Matyldy, jasne, to może zrozumieć każdy. Pochłonęła ją praca i minęły dwa lata, zanim znów wyszła do ludzi. Nigdy już nie miała mężczyzny”.

    „Mój ojciec wstał – relacjonowała Paula – przyniósł album ze zdjęciami i pokazał mi fotografię Matyldy: Tak wyglądała, byliśmy ze sobą pół roku. Rozeszliśmy się, ponieważ twoja mama była w ciąży. Ty jesteś dzieckiem naszej miłości”.

    Ustawianie rodziny (rys1)
    Gdy Paula ustawiała swoją rodzinę, wybrała reprezentantów swoich rodziców, siebie i obu braci. Terapeuta powiedział: „Wybierz jeszcze reprezentantkę narzeczonej twojego ojca”.
    Reprezentanci stali najpierw obok siebie w pierwszym rzędzie.
    NO – narzeczona ojca, Matylda
    O – ojciec
    M – matka
    1- pierwsze dziecko, Paula
    2- drugie dziecko, pierwszy brat Pauli
    3 – trzecie dziecko, drugi brat Pauli

    Paula stanęła spokojnie za reprezentantką matki, położyła dłonie na jej ramionach i prowadziła ją przez pomieszczenie aż doszły do miejsca, które odpowiadało wewnętrznemu wyobrażeniu miejsca matki.

    W ten sposób zaprowadziła wszystkie osoby na swoje miejsce i powstał pierwszy obraz:

    Reprezentanci mówili:
    Ojciec: Nie czuję się dobrze z mojej prawej strony i za moimi plecami. Nie widzę dobrze mojej żony, nie mam dobrych układów z moimi synami, są bardziej rywalami niż dziećmi.

    Matka: Zabawne, mam ochroniarzy w moich synach i żadnego kontaktu z pozostałą trójką.

    Paula: Gorące miejsce. Czuję się, jakbym była żoną mojego ojca. Chcę widzieć tę kobietę za mną.

    Obaj bracia: Ochraniamy matkę. Jesteśmy wściekli na Paulę, ona tam nie należy, powinna przyjść do nas.

    Matylda: Czuję się odsunięta, smutna i wściekła.

    Terapeuta przestawia reprezentantów rodziny w licznych krokach, aby dojść do rozwiązania, w którym wszyscy uczestnicy dobrze się czują, bo są na właściwym dla siebie miejscu.

    ustawienia

    Rozwiązanie (rys 2):
    Ojciec: Teraz mam żonę i dzieci.
    Matka: Tak, jestem żoną i matką. Mam miły stosunek do narzeczonej mojego męża. Chciałabym jej powiedzieć: „Nie bądź zła, mam troje dzieci”.
    Matylda: Teraz należę tu, to dla mnie ważne. Najsilniejszy związek czuję z Paulą. Mojemu byłemu narzeczonemu nie mogę zazdrościć jego szczęścia w małżeństwie i rodzinie. Jednak jestem świadoma cierpienia, które przez niego przeszłam. Jest mi coś winien.

    Terapeuta mówi do reprezentanta ojca- Stań obok Matyldy i powiedz jej:
    Matyldo, ty jesteś moją pierwszą ukochaną. Sprawiłem ci ból.
    Dziękuję za miłość, którą mi dałaś. Twoja miłość do mnie i moja krótka miłość do ciebie są skarbem, który cenię. Proszę, bądź miła dla mnie i mojej rodziny, szczególnie dla Pauli”.

    Terapeuta prosi Paulę, aby zajęla w ustawieniu swoje miejsce, stanęła przed Matyldą i powiedziała: „Matyldo, należysz do naszej rodziny jako narzeczona mojego ojca. Jestem blisko ciebie i zajęłam twoje miejsce u boku ojca i cierpiałam jak ty, nie umiałam stworzyć dłuższego związku, i byłam sama i nieszczęśliwa. Proszę, uwolnij mnie”.
    Matylda odpowiedziała: „Paulo, ty nie masz z tym nic wspólnego i nie możesz nieść mojego cierpienia. Nie chcę tego. To mój los. Jesteś wolna”.

    Dla regulacji tych procesów w rodzinie na przestrzeni wielu pokoleń Bert Hellinger rozwinął koncepcję miłości i lojalności, która jest spoiwem rodziny, oraz wskazał na wewnętrzny system wartości w niej panujący.
    W tym kontekście mówił też o swoiście kształtowanym sumieniu, które kieruje się regułami i zasadami panującymi w rodzinie lub wspólnocie, do której należy człowiek, i reguluje współżycie oraz przynależność do każdej rodziny lub grupy…

    Więcej w : Brink Otto – Partnerskie reguły gry. Terapia systemowa Berta Hellingera

    Poczytaj także:

    • Czy Twoje narodziny były traumatyczne?

    •Zranione czy radosne dzieci?

    • Spogladaj głębiej…

    • Memy i wirusy umysłu

    • Źródła niemocy

    • Kobieta, która zgubiła. Kobieta, która odnalazła

    • Prawo przyczyny i skutku

    Śmiech to życie

    30 Piątek Sty 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ 9 Komentarzy

    Tagi

    bądź na tak, foley, obecność, radocha, rak, szczęście, tak, uzdrowienie, uśmiech, wesołość, zadowolenie, zdrowie, Świadomość, śmiech, śmiechoterapia

    smiech

    Pamiętaj, żeby w swoje rysy twarzy wpleść odrobinę radości.

    Tak rozjaśniona twarz momentalnie promieniuje na cale ciało.
    Odczuwają to wszystkie organy i „śmieją się” razem z nią. Przy odrobinie wprawy można to „tchnienie radości” zachować jako stan permanentny.
    Najsilniejsza moc leczenia tkwi w nas samych. Radość życia potrafi pokonać każdy cios, każda przeciwność losu. Jeśli mamy silna motywacje i odrobinę szczęścia — nawet raka. Sir Henry Qgilvie

    Mięśnie twarzy nie tylko wpływają na Twoje samopoczucie, ale również informują o Twych uczuciach świat. Zmarszczone czoło, zaciśnięte usta i szczeka mówią o niepokoju i stresie. Na szczęście istnieje pewna technika, która pozwala na powrót do normalnego układu mięśni charakterystycznego dla odprężonej twarzy. Jest ma uśmiech. Uśmiech jest przeciwieństwem nawyku napinania mięśni twarzy. Szukaj wiec rzeczy, które Cie rozśmieszają, które uważasz za zabawne.

    Według najnowszych badań, występuje związek miedzy pewnymi rodzajami uśmiechu a dobrym samopoczuciem. Taki uśmiech natychmiast wysyła neurologiczny bodziec do ośrodka przyjemności w mózgu. Jeżeli roześmiejesz się serdecznie i głośno, efekty będą zwielokrotnione.

    Śmiech nie tylko poprawia samopoczucie, ale przynosi też bezpośrednie, fizjologiczne korzyści: pomaga ustabilizować ciśnienie krwi i wspomaga krążenie. Ćwiczenie Kilka razy dziennie śmiej się przez minute lub przynajmniej rób takie grymasy jak podczas śmiania się. Mózgowi jest wszystko jedno, czy czujesz się dobrze, czy zle. Nie odróżnia symulacji od rzeczywistosci — za to odpowiedzialne jest nasze myślenie, które analizuje sytuacje. Śmiej się, aż dostaniesz boleści od śmiechu!

    Uniesienie policzków sygnalizuje receptorowi w mózgu: „Śmieja się!”. Ten z kolei powoduje wydzielanie endorfin czyli hormonów szczęścia, konsekwencja czego będzie doskonałe samopoczucie i wspaniały nastrój. Przy serdecznym śmiechu bierzemy głęboki wdech, który pobudza serce, klatkę piersiowa, przeponę i płuca — to niemal jogging! Z kolei skurcze mięśni masują układ pokarmowy, co pobudza procesy trawienne.

    Dlatego jeżeli masz radość w sercu, nie zapomnij zawiadomić o tym twarzy. Śmiech jest najlepszym lekarstwem Śmiech uwalnia od bólu i choroby. Śmiej się często, głośno, serdecznie — najlepiej z samego siębie. Sztuka bycia szczęśliwym polega miedzy innymi na umiejętności śmiania się ze swoich problemów. Teoria Feuerabendta głosi: „W trakcie śmiechu do naszego krwiobiegu dostają się substancje poprawiające właściwości krwi. Znacznie lepiej pracują gruczoły dokrewne, serce, wątroba i śledziona. Wzmagają się ruchy robaczkowe jelit, system immunologiczny działa wydajniej, zmienia się charakterystyka naprężeń mięśni, a nade wszystko znacznej konsolidacji ulega psychiczne nastawienie śmiejącego się”.

    Norman Cousin, Człowiek ten, który śmiechem wyleczył się z choroby nowotworowej, stwierdza w swojej książce – światowym bestsellerze Anatomy of an Illness (Anatomia choroby): „Dziesięć minut głębokiego, wstrząsającego przepona śmiechu w dużym stopniu znieczula ból prawie równie skutecznie co ogólnie stosowane środki przeciwbólowe”. Przy regularnie powtarzanym śmiechu system nerwowy, krwionośny i komórkowy podlegają regeneracji.
    W wielu krajach na świecie poznano, że śmiech to zdrowie. W szpitalach dla dzieci w Anglii zatrudniani sa komicy, w niektórych szpitalach w USA obowiązuje 15 minut opowiadania kawałów przez pielęgniarki i lekarzy, w Australii w domach spokojnej starości regularnie odbywają się występy klaunów. Na razie w Polsce służba zdrowia nie bierze na serio „śmiechoterapii”, wiec jeżeli chcesz się pośmiać dla zdrowia, jesteś zdany na własne siły!

    Ewa Foley – Powiedz  Życiu Tak!

    Przy okazji polecam 🙂

    Powiązane posty
    Uśmiechaj się, przełamuj schematy!

    Pożegnanie z chłodem. Budowanie bliskości.

    Czy umiesz być życzliwy na co dzień?

    Jak rozwinąć swoje poczucie humoru?

    Życie w harmonii

    Sekret Zdrowia

    30 Wtorek Gru 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, zdrowie, Świadomość

    ≈ 154 Komentarze

    Tagi

    byrne, ciało, energia, kobieta, kreowanie siebie, kreowanie życia, meżczyzna, ozdrowienie, pozytywna wizualizacja, pozytywne nastawienie, prawo przyciągania, rak, rhonda byrne, secret, sekret, sekret zdrowia, silny, siła, uzdrowienie, wizualizacja, zdrowie, zdrowy, Świadomość

    zdrowy

    DR JOHN HAGELIN
    Nasze ciało jest w rzeczywistości produktem naszych myśli. Jeśli chodzi o nauki medyczne, zaczynamy rozumieć coraz lepiej, w jakim stopniu natura myśli i uczuć determinuje fizyczną materię, strukturę i funkcje naszych ciał.

    DR JOHN DEMARTINI
    Od dawna znamy moc efektu placebo. Placebo to coś, co przypuszczalnie nie ma wpływu na ciało, jak na przykład kostka cukru.
    Mówi się pacjentowi, że to poskutkuje, i czasem się okazuje, że placebo odnosi ten sam skutek, może nawet większy niż lekarstwo, które ma rzekomo ten skutek wywołać. Ustalono, że umysł ludzki jest najsilniejszym czynnikiem w sztuce uzdrawiania, czasem nawet w stopniu większym niż lekarstwo.

    W miarę jak będziesz się stawać coraz bardziej świadomy znaczenia i wielkości Sekretu, zaczniesz też coraz wyraźniej dostrzegać podstawową prawdę pewnych zjawisk towarzyszących rodzajowi ludzkiemu, nie wyłączając dziedziny zdrowia. Efekt placebo to potężny fenomen. Kiedy pacjenci myślą i szczerze wierzą, że tabletka jest środkiem leczniczym, nawet jeśli jest to tylko sprasowany w pigułkę talk, otrzymają to, w co wierzą, i zostają wyleczeni.

    DR JOHN DEMARTINI
    Jeśli ktoś chory ma do wyboru odwołać się do swojego umysłu i zbadać, co wywołało stan choroby, albo posłużyć się lekarstwem, to oczywiście jest rzeczą rozsądną zdecydować się na leczenie, szukając jednocześnie przyczyn choroby w swoim umyśle. Nie należy odrzucać lekarstwa. Każda forma leczenia ma swoje prawa.

    Uzdrawianie za pośrednictwem umysłu może współdziałać harmonijnie z klasycznymi metodami leczenia. Jeśli występuje ból, to lek może dopomóc w jego eliminacji, co z kolei pozwala danej osobie skupić się z całą mocą na własnym zdrowiu. „Myślenie o doskonałym zdrowiu” jest czymś, co każdy może wewnętrznie czynić, bez względu na to, co się dzieje wokół niego.

    LISA NICHOLS
    Wszechświat to arcydzieło obfitości. Kiedy się otwierasz, by odczuć obfitość Wszechświata, doświadczasz radości, szczęścia i wszystkich wspaniałych rzeczy, jakie Wszechświat ma dla Ciebie – zdrowia, bogactwa, dobrego usposobienia, pomyślności. Ale gdy się zamykasz za sprawą negatywnych myśli, będziesz odczuwał dyskomfort, doznawał bólu, cierpienia i miał wrażenie, że każdy dzień jest męką.

    DR BEN JOHNSON
    LEKARZ, PISARZ i LIDER UZDRAWIANIA ENERGIĄ

    Mamy do czynienia z tysiącem różnych diagnoz i chorób. Stanowią po prostu słabe ogniwo. Są rezultatem jednego – stresu. Jeśli poddasz stresowi łańcuch i system, to jedno z ogniw pęknie.

    Stres zaczyna się od jednej negatywnej myśli. Jednej myśli, która wyrwała się spod kontroli, a potem pojawiło się ich więcej i więcej, aż w końcu ujawnił się stres. Jest on efektem, ale przyczyną było negatywne myślenie, wszystko zaś zaczęło się od drobnej negatywnej myśli. Bez względu na to, co sam wywołałeś, możesz to zmienić… jedną drobną pozytywną myślą, a potem kolejną.

    DR JOHN DEMARTINI
    Nasza fizjologia tworzy chorobę, by przesłać nam informację, by powiadomić nas, że mamy zachwianą perspektywę albo że nie mamy w sobie miłości ani wdzięczności. Zatem sygnały i objawy ciała nie są czymś strasznym.

    Dr Demartini mówi nam, że miłość i wdzięczność rozwieją wszelki negatywizm w naszym życiu, bez względu na formę, jaką przyjął.
    Miłość i wdzięczność mogą rozdzielić morza i przenieść góry. Miłość i wdzięczność mogą też poradzić sobie z każdą chorobą.

    MICHAEL BERNARD BECKWITH
    Często zadawane pytanie brzmi: „Kiedy u jakiejś osoby występuje choroba albo inna dolegliwość w jej życiu, to czy można tę sytuację odwrócić samą siłą »prawidłowego« myślenia?”. Odpowiedź jest absolutnie twierdząca.

    ŚMIECH JEST NAJLEPSZYM LEKARSTWEM

    CATHY GOODMAN, JEJ WŁASNA HISTORIA
    Wykryto u mnie raka piersi. Naprawdę wierzyłam z całego serca, z całym przekonaniem, że jestem już wyleczona. Każdego dnia mówiłam: „Dziękuję za swoje wyzdrowienie”. Powtarzałam w kółko: „Dziękuje za wyzdrowienie”. Wierzyłam w głębi serca, że jestem zdrowa. Patrzyłam na siebie tak, jakby w moim ciele nigdy nie było raka.
    Jedną z metod, jaką stosowałam, by się wyleczyć, było oglądanie zabawnych filmów. Nie robiłam nic innego, tylko się śmiałam, bez końca. Nie mogłam sobie pozwolić na jakikolwiek stres, bo wiedziałam, że jest on jedną z najgorszych emocji w trakcie rekonwalescencji.
    Od chwili diagnozy do drwili wyleczenia upłynęło około trzech miesięcy. Bez zastosowania jakiejkolwiek radio- czy chemioterapii.

    Ta piękna i inspirująca opowieść Cathy Goodman ukazuje trzy potężne siły w działaniu: uzdrawiającą siłę wdzięczności, siłę wiary w to, że się otrzyma, wreszcie siłę śmiechu i radości, która pokonuje chorobę.

    Cathy została zainspirowana do wykorzystania śmiechu podczas terapii, kiedy usłyszała historię Normana Cousina.
    U Normana stwierdzono „nieuleczalną” chorobę. Dowiedział się od lekarzy, że pozostało mu kilka miesięcy życia. Norman postanowił sam się wyleczyć. Przez trzy miesiące nie robił nic innego, tylko oglądał zabawne filmy i śmiał się, śmiał się, śmiał się. Choroba opuściła jego ciało w ciągu tych trzech miesięcy, a lekarze uznali jego uzdrowienie za cud.
    Śmiejąc się, Norman uwolnił cały swój negatywizm i przy okazji uwolnił chorobę. Śmiech jest naprawdę najlepszym lekiem.

    DR BEN JOHNSON
    Wszyscy rodzimy się z wbudowanym podstawowym programem. Nazywa się on „samouzdrawianiem”. Skaleczysz się, a rana zarasta. Masz infekcję bakteryjną-zaczyna działać system odpornościowy i zwalcza tę bakterię, doprowadzając do wyleczenia. System immunologiczny jest tak zaprogramowany, by uzdrawiać.

    BOB PROCTOR
    Choroba nie może żyć w ciele, które odznacza się zdrowym stanem emocjonalnym. Twoje ciało odrzuca co sekundę miliony komórek i w tym samym czasie tworzy miliony innych.

    DR JOHN HAGELIN
    Na dobrą sprawę, dosłownie każdego dnia, są wymieniane części naszego ciała. W przypadku niektórych trwa to kilka tygodni, a innych – kilka lat. W ciągu paru lat otrzymujemy całkowicie nowe ciało.

    Jeśli Twoje ciało zostaje wymienione w ciągu kilku lat, co udowodniła nauka, to jak wytłumaczyć fakt, że jakieś zwyrodnienie czy choroba trwa w ciele przez lata? Może tam pozostawać tylko za sprawą myśli, obserwacji choroby i uwagi jej poświęcanej.

    Pozbyłam się ze swego ciała najdrobniejszej sztywności czy braku elastyczności. Skupiłam się na tym, by widzieć je jako giętkie i tak doskonałe jak ciało dziecka, a wtedy każda sztywność czy bolesność w wiązadłach i stawach zniknęły.
    Można bez trudu zauważyć, że wszystkie utarte przekonania o starości tkwią w naszych umysłach. Nauka wyjaśnia, że otrzymujemy całkowicie nowe ciała w bardzo krótkim czasie. Starzenie się to ograniczone myślenie, więc pozbądź się tych myśli ze swojej świadomości i przekonaj samego siebie, że Twoje ciało liczy zaledwie kilka miesięcy, bez względu na to, ile już odnotowałeś rocznic urodzin. Następnym razem wyświadcz sobie przysługę i świętuj swoje urodziny jako pierwsze! Nie umieszczaj na torcie sześćdziesięciu świeczek, chyba że chcesz przyciągać starzenie się. Na nieszczęście, społeczeństwo zachodnie cierpi na obsesję wieku, lecz w rzeczywistości coś takiego nie istnieje.

    Dzięki myślom możesz znaleźć drogę do idealnego stanu zdrowia, doskonałego ciała, doskonałej wagi i wiecznej młodości. Możesz to urzeczywistnić poprzez konsekwentne myślenie o doskonałości.

    Oddawaj się myślom o doskonałości.
    Choroba nie może istnieć w ciele, któremu towarzyszą harmonijne myśli. Wiedz, że jest tylko doskonałość, i gdy ją sobie uświadamiasz, przywołujesz ją. Myśli o niedoskonałości są przyczyną wszystkich schorzeń rodzaju ludzkiego, w tym chorób, ubóstwa i braku szczęścia. Kiedy towarzyszą nam negatywne myśli, odcinamy się od przysługującego nam dziedzictwa. Złóż deklarację: „Myślę tylko o doskonałości. Widzę tylko doskonałość. Jestem doskonałością”.

    BOB PROCTOR
    Jeśli cierpisz na jakąś chorobę i skupiasz się na tym, rozmawiasz o tym z ludźmi, to tym samym tworzysz więcej komórek chorobowych. Musisz widzieć samego siebie żyjącego w doskonale zdrowym ciele. Chorobą niech zajmą się lekarze.

    Kiedy ludzie chorują, to zdarza się często, że nie robią nic innego, tylko rozmawiają o swojej chorobie. Dzieje się tak dlatego, że myślą o niej cały czas, więc werbalizują swoje myśli. Jeśli czujesz się nawet odrobinę niezdrów, nie rozmawiaj o tym – chyba że pragniesz być jeszcze bardziej chory. Musisz wiedzieć, że za wszystko jest odpowiedzialna Twoja myśl, i powtarzać jak najczęściej: „Czuję się wspaniale. Czuję się tak dobrze”, i naprawdę tak się czuć. Jeśli nie czujesz się doskonale i ktoś Cię pyta o zdrowie, bądź wdzięczny, że osoba ta przypomniała Ci, byś myślał o tym, że czujesz się dobrze. Wypowiadaj tylko słowa mówiące o Twoich pragnieniach.

    Nie możesz „złapać” niczego, jeśli nie myślisz, że możesz, a jeśli tak myślisz, sam to zapraszasz. Przywołujesz chorobę także wtedy, gdy słuchasz ludzi mówiących o swoich dolegliwościach. Robiąc to, koncentrujesz swoje myśli na chorobie i skupiasz się na niej, a gdy tak się dzieje, prosisz o nią. I z pewnością nie pomagasz tym ludziom. Dodajesz ich chorobom energii. Jeśli naprawdę chcesz im pomóc, zmień temat rozmowy i zacznij mówić o czymś dobrym, jeśli możesz, a jeśli nie, po prostu odejdź. A oddalając się, poświęć swoje myśli i uczucia pragnieniu, by następnym razem ujrzeć tę osobę w zdrowiu.

    LISA NICHOLS
    Powiedzmy, że jest dwoje ludzi, z których każde cierpi na to samo, ale jedna osoba postanawia skupić się wyłącznie na radości. Postanawia żyć w nadziei, koncentrując się na tym, by odczuwać radość i wdzięczność. Natomiast druga osoba, przy identycznej diagnozie, postanawia skoncentrować się na chorobie i bólu, powtarzając: „Biada mi”. (Ciekawe, który z nich dłużej pożyje?)

    BOB DOYLE
    Kiedy ludzie koncentrują się całkowicie na tym, co złe, i na swoich symptomach, oznacza to, że będą je utrwalać.

    Uzdrowienie się nie pojawi, dopóki ich uwaga, zamiast skupiać się na chorobie, nie zacznie się skupiać na zdrowiu. Ponieważ tak działa prawo przyciągania.

    „Pamiętajmy, o ile to możliwe, że każda nieprzyjemna myśl to zła rzecz, którą dosłownie umieszczamy w swoim ciele”.

    DR JOHN HAGELIN
    Pogodniejsze myśli prowadzą zasadniczo do pogodniejszej biochemii. Do szczęśliwszego, zdrowszego ciała. Udowodniono, że negatywne myśli i stres poważnie degradują ciało i funkcjonowanie mózgu, ponieważ to nasze myśli i uczucia bezustannie przebudowują, organizują i odtwarzają ciało.

    Bez względu na to, co dotąd osiągałeś w odniesieniu do swojego ciała, możesz to zmienić – wewnętrznie i zewnętrznie. Zacznij snuć pogodne myśli i bądź szczęśliwy. Szczęście to „wyczuwany” stan istnienia. Trzymasz palec na przycisku z napisem „czuję się szczęśliwy”. Wciśnij go teraz i nie cofaj palca, cokolwiek się dzieje wokół Ciebie.

    DR BEN JOHNSON
    Pozbądź się stresu psychicznego, a ciało zacznie robić to, do czego zostało powołane. Zacznie się leczyć.

    Nie musisz walczyć, by się pozbyć choroby. Zwykły proces uwalniania się od negatywnych myśli sprawi, że pojawi się w Tobie naturalny stan zdrowia. A Twoje ciało się uleczy.

    MICHAEL BERNARD BECKWITH
    Widziałem nerki, które się regenerowały. Widziałem nowotwory, które znikały. Widziałem oczy, które odzyskiwały ostrość i zdolność widzenia.

    Nosiłam okulary do czytania od około trzech lat, nim odkryłam Sekret. Pewnego wieczoru, gdy szukałam jego śladów w historii, sięgnęłam po swoje szkła, by zobaczyć lepiej, co czytam. I nagle znieruchomiałam. Świadomość tego, co robię, poraziła mnie jak piorun.
    Przez całe życie słyszałam, że wzrok psuje się wraz z wiekiem. Patrzyłam na ludzi, którzy wyciągali przed siebie ręce, by móc coś przeczytać. Myślałam o wzroku, który pogarsza się wraz z upływem lat; i przyciągałam to do siebie. Nie robiłam tego świadomie, ale robiłam. Wiedziałam, że to, co przywołałam myślą, mogę zmienić, więc od razu wyobraziłam sobie, że widzę tak wyraźnie jak w wieku dwudziestu jeden lat. Zobaczyłam siebie w restauracjach z przyciemnionym światłem, w samolotach, przy komputerze – czytającą, bez wysiłku. I powtarzałam: „Widzę wyraźnie. Widzę wyraźnie”. Byłam wdzięczna i podekscytowana, że mam doskonały wzrok. Jego ostrość została przywrócona w ciągu trzech dni i teraz nie potrzebuję okularów do czytania. Widzę wyraźnie.

    Kiedy powiedziałam dr. Benowi Johnsonowi, jednemu z nauczycieli Sekretu, o tym, co zrobiłam, spytał: „Zdajesz sobie sprawę, co musiało się stać z Twoimi oczami, byś mogła dokonać tego w trzy dni?”. Odparłam: „Nie, i chwała Bogu, że nie wiedziałam, bo dzięki temu nie było w mojej głowie tej myśli! Wiedziałam po prostu, że mogę tego dokonać, i to szybko”. (Czasem niedostatek informacji jest zbawienny!).

    Dr Johnson wyeliminował ze swojego ciała „nieuleczalną” chorobę, więc poprawa mojego wzroku nie wydawała mi się szczególnym dokonaniem w porównaniu z jego historią, którą można by nazwać cudem. Prawdę powiedziawszy, spodziewałam się, że mój wzrok odzyska ostrość w ciągu jednej nocy, więc uważałam, że trzy dni to żadne osiągnięcie. Pamiętaj, czas i rozmiar nie istnieją we Wszechświecie. Jest równie łatwo pozbyć się krosty jak poważnej choroby. Proces w obu wypadkach jest identyczny; różnica istnieje w naszym umyśle. A zatem jeśli przyciągnąłeś do siebie jakieś schorzenie, zredukuj je w swoim umyśle do rozmiarów krosty, pozbądź się wszelkich negatywnych myśli, a potem skoncentruj na doskonałości zdrowia.

    Nic nie jest nieuleczalne

    DR JOHN DEMARTINI
    Zawsze mówię, że „nieuleczalne” znaczy „uleczalne od wewnątrz”.

    Wierzę i wiem, że nic nie jest nieuleczalne. W jakimś momencie każda tak zwana nieuleczalna choroba została uleczona. W moim umyśle i w świecie, który tworzę, pojęcie „nieuleczalne” nie istnieje. W tym świecie jest mnóstwo miejsca dla Ciebie, więc przyłącz się do mnie i do wszystkich, którzy tu są. To jest świat, w którym „cuda” zdarzają się codziennie. To świat wypełniony po brzegi obfitością, w którym wszystkie dobre rzeczy istnieją w tej chwili w Tobie. Przypomina to niebo, prawda? Bo to jest niebo.

    MICHAEL BERNARD BECKWITH
    Możesz zmienić swoje życie i uzdrowić samego siebie.

    MORRIS GOODMAN
    PISARZ I PRELEGENT MIĘDZYNARODOWY

    Moja historia zaczyna się 10 marca 1981 roku. Ten dzień naprawdę zmienił moje życie. Nigdy go nie zapomnę. Rozbiłem samolot i wyładowałem w szpitalu niemal całkowicie sparaliżowany. Miałem uszkodzony rdzeń kręgowy, złamałem sobie pierwszy i drugi kręg szyjny, doznałem zaniku odruchu przełykania, nie mogłem oddychać. Mogłem tylko mrugać oczami. Oczywiście, lekarze orzekli, że do końca życia będę wegetował jak roślina. Wszystko, co mi pozostało, to mruganie. Takim mnie widzieli, taki obraz dostrzegali, ale dla mnie nie miało znaczenia, co myślą. Najważniejsze było to, co ja myślę. Stworzyłem sobie obraz samego siebie jako osoby znów normalnej, która wychodzi ze szpitala.

    Jedyne, co musiałem w szpitalu robić, to wysilać swój umysł, a kiedy się go posiada, można znów poskładać wszystko w całość.
    Byłem podłączony do respiratora; powiedziano mi, że nigdy nie będę oddychał samodzielnie, ponieważ miałem uszkodzoną przeponę. Ale jakiś głos w moje głowie powtarzał w kółko: „Oddychaj głęboko, oddychaj głęboko”. I w końcu mnie odłączyli. Nie umieli wytłumaczyć, jak to się stało. Nie dopuszczałem do umysłu niczego, co odwodziłoby mnie od mojego celu i wizji. Nie mogłem sobie na to pozwolić.

    Postawiłem sobie za punkt honoru wyjście ze szpitala o własnych siłach na Boże Narodzenie. I tak się stało. Wyszedłem ze szpitala na własnych nogach. Mówiono mi, że to niemożliwe. To dzień, którego nigdy nie zapomnę.
    Jeśli chodzi o ludzi, którzy cierpią – gdybym miał podsumować swoje życie i to, co mogą sami zrobić, zamknęłoby się to w sześciu słowach: „Człowiek staje się tym, co myśli”.

    Moris Goodman jest znany jako Człowiek Cudu. Wybraliśmy jego historię, ponieważ ukazuje ona niezgłębioną moc i nieograniczony potencjał ludzkiego umysłu. Morris wiedział, że obecna w nim siła może doprowadzić do tego, o czym myślał. Wszystko jest możliwe. Historia Morrisa Goodmana zainspirowała tysiące ludzi, by poprzez myśl, wyobraźnię i uczucie powrócić do zdrowia. Przemienił największe wyzwanie swego życia w największy dar.

    Od chwili premiery Sekretu jesteśmy zasypywani opowieściami o cudownych przypadkach uwalniania ludzkiego ciała od choroby po obejrzeniu filmu. Wszystko jest możliwe, jeśli się wierzy.

    PODSUMOWANIE

    • Efekt placebo to przykład działania -prawa ‚przyciągania. Kiedy pacjent naprawdę wierzy, że zażywa lekarstwo, otrzymuje to, w co wierzy, i zostaje wyleczony.

    • „Skupianie się na doskonałym zdrowiu” jest czymś, co wszyscy możemy robić wewnętrznie, bez względu na to, co dzieje się na zewnątrz.

    • Śmiech przyciąga radość, tłumi negatywizm i prowadzi do cudownych uzdrowień.

    • Choroba jest utrzymywana w ciele przez myśl, przez obserwację choroby, przez uwagę, jaką ją obdarzamy. Gdy czujesz się odrobinę niezdrów, nie rozmawiaj o tym – jeśli nie chcesz, by Ci się pogorszyło. Jeśli słuchasz ludzi mówiących o swojej chorobie, to tym samym dodajesz jej energii. Zmień temat i zacznij mówić o czymś dobrym i myśl intensywnie o tym, że następnym razem ujrzysz tych ludzi w zdrowiu.

    • Przekonania o starzeniu się tkwią w naszych umysłach, pozbądź się więc tych myśli ze świadomości. Skoncentruj się na zdrowiu i wiecznej młodości.

    • Nie słuchaj rozpowszechnionych opinii na temat chorób i starzenia się. Negatywne przesłania z pewnością Ci nie służą.

    Rhonda Byrne, The Secret

    Powiązane posty

    • Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – “The Secret”

    • Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.

    • Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.

    • Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość

    • Czy istnieją jakieś ograniczenia –
    czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?

    Wojna w naszym organizmie.

    29 Sobota List 2008

    Posted by ME in zdrowie

    ≈ 8 Komentarzy

    Tagi

    antybiotyk, choroba, choroby wieku dziecięcego, dojrzałość, dziecko, infekcja, konflikt, przeszczepienie poglądów, szczepienia, uzdrowienie, wojna, zdrowie, zmiana pogladów, Świadomość

    kobieta
    Kiedyś wszyscy rodzice wiedzieli, że dziecko po przebytej chorobie dziecięcej (wszystkie te choroby są chorobami zakaźnymi) uczyniło skok w swym rozwoju albo dojrzewaniu. Dziecko nie jest już takie samo jak przedtem. Choroba je zmieniła, stało się bardziej dojrzałe.
    Ale nie tylko choroby wieku dziecięcego powodują, że człowiek staje się bardziej dojrzały.

    Tak jak ciało z każdej przebytej choroby zakaźnej wychodzi silniejsze, tak i człowiek po każdym przebytym konflikcie staje się dojrzalszy. Bowiem tylko wyzwania, którym musimy stawić czoło, czynią nas silniejszymi i bardziej doświadczonymi. Wszystkie wielkie kultury powstały w efekcie wielkich wyzwań i nawet Darwin sprowadzał rozwój gatunków do pomyślnego przezwyciężenia warunków środowiska (ta uwaga nie oznacza jednak akceptacji darwinizmu!).

    „Wojna jest ojcem wszystkich rzeczy”, powiada Heraklit, i ten, kto prawidłowo rozumie tę sentencję, wie, że wyraża ona jedną z najbardziej fundamentalnych mądrości. Wojna, konflikt, napięcie między biegunami dostarczają energii życiowej, gwarantując w ten sposób postęp i rozwój.
    Takie stwierdzenia brzmią groźnie i mogą być niewłaściwie odczytane w czasach, gdy wilki przyoblekają się w owczą skórę i w takim przebraniu demonstrują swoją tłumioną agresję jako umiłowanie pokoju.

    Celowo porównywaliśmy rozwój stanu zapalnego w naszym organizmie z przebiegiem wojny, gdyż dzięki temu poruszany temat zyskuje ostrość i nie zostanie pobieżnie potraktowany przez czytelnika.

    Żyjemy w takiej epoce i w takiej kulturze, które naznaczone są konfliktami i wrogością. Człowiek za wszelką cenę usiłuje uniknąć konfliktów i konfrontacji ze swoimi problemami – nie zauważając przy tym, że takie nastawienie uniemożliwia osiągnięcie wyższego stopnia świadomości.

    Wprawdzie człowiek nie jest w stanie w dwubiegunowym świecie uniknąć konfliktów środkami funkcjonalnymi, ale właśnie dlatego usiłowania takie prowadzą do coraz bardziej skomplikowanych przesunięć wybuchów na inne płaszczyzny, których wewnętrznych powiązań trudno nie zauważyć.

    Nasz temat, choroba zakaźna, jest na to dobrym przykładem.
    Wprawdzie w powyższych rozważaniach traktowaliśmy paralelnie strukturę konfliktu i strukturę zapalenia, aby wypunktować to, co jest w nich wspólne, jednak w organizmie człowieka bardzo rzadko (lub nigdy) przebiegają one równolegle.

    Dzieje się raczej tak, że jedna płaszczyzna zastępuje drugą w myśl alternatywy albo-albo. Jeśli jakiemuś impulsowi uda się pokonać siły obronne świadomości, przez co człowiek uświadomi sobie swoją sytuację konfliktową, wówczas naszkicowany wyżej proces przetwarzania konfliktu odbywa się tylko w psychice i z reguły nie dochodzi wtedy do infekcji somatycznej.

    Jeśli zaś człowiek nie otworzy się na konflikt i nie uzdrowi go w strefie psychicznej, jeśli odrzuca wszystko, co mogłoby podać w wątpliwość jego sztucznie podtrzymywany zdrowy świat, wówczas konflikt przerzuca się na jego ciało i dochodzi do stanu zapalnego na płaszczyźnie somatycznej.

    Zapalenie to konflikt na płaszczyźnie materialnej.

    Nie należy zatem popełniać błędu i traktować swoich chorób zakaźnych powierzchownie, aby w efekcie dojść do wniosku, że „nie przeżywałem przecież żadnych konfliktów”.

    Właśnie niedostrzeganie konfliktu wywołuje chorobę. Wejrzenie w siebie jednak, poszukiwanie przyczyn wymaga znacznie większego wysiłku niż rzucenie tylko pobieżnego spojrzenia, wymaga absolutnej uczciwości, która naszej psychice stwarza najczęściej podobny dyskomfort jak infekcja naszemu ciału. Właśnie tego dyskomfortu chcemy uniknąć.

    To prawda, konflikty zawsze są bolesne – czy to będzie wojna, czy walka wewnętrzna, czy choroba, nie są one niczym ponętnym. Ale nie będziemy tu prowadzić rozważań w kategoriach ładne czy nieładne; skoro raz zgodziliśmy się, że niczego nie jesteśmy w stanie uniknąć. Kto nie pozwoli sobie na eksplozję psychiczną, u tego nastąpi eksplozja w ciele (ropień). Czy w takiej sytuacji można sobie jeszcze stawiać pytanie, co jest ładniejsze albo lepsze? Choroba czyni człowieka uczciwym!

    Walka z infekcjami jest walką z konfliktami na płaszczyźnie materialnej.
    Uczciwe było w tym wypadku w każdym razie nadanie nazwy broni: antybiotyki. Słowo to składa się z dwóch wyrazów greckich: anti = przeciw i bios =życie. Antybiotyki są więc „substancjami skierowanymi przeciwko życiu” – to się nazywa uczciwość!

    Z dwóch względów antybiotyki są wrogie wobec życia. Jeśli przypomnimy sobie to, o czym już mówiliśmy, a mianowicie, że konflikt jest właściwym motorem rozwoju, czyli życia, wszelkie tłumienie konfliktu jest równocześnie zamachem na dynamikę życia jako takiego.

    Ale i w węższym, medycznym sensie antybiotyki są wrogie wobec życia.
    Zapalenia to stany ostre, w których organizm szybko się oczyszcza, wydalając z ciała toksyny w procesie ropnym.
    Jeśli takie procesy oczyszczania się organizmu będą często i na dłuższy czas powstrzymywane antybiotykami, toksyny odłożą się w organizmie (najczęściej w tkance łącznej), co przy powtarzalności tego zjawiska może nawet wyrodzić się w proces nowotworowy.

    Powstaje efekt pojemnika na śmieci: pojemnik można albo często opróżniać (infekcja), albo gromadzić śmieci tak długo, aż nastąpią w nich procesy zagrażające całemu domowi (rak).

    Antybiotyki są obcymi substancjami, których człowiek nie wypracował własnym trudem, i dlatego pozbawiają go właściwych owoców jego choroby, a mianowicie doświadczenia, jakie zdobywa się w każdej konfrontacji.

    Pod tym kątem należałoby również krótko omówić temat „szczepienia”.

    Znamy dwa podstawowe rodzaje szczepień: uodpornienie czynne i uodpornienie bierne. Przy uodpornieniu biernym aplikuje się przeciwciała, które zostały wytworzone w innych organizmach.

    Tę formę szczepienia stosuje się wtedy, gdy choroba już wystąpiła (np. tetagam przeciw zarazkowi tężca). W sferze psychicznej odpowiadałoby temu przejmowanie gotowych rozwiązań, przykazań i norm moralnych. Człowiek korzysta z cudzej recepty, unikając w ten sposób własnych rozwiązań i doświadczeń. Bardzo wygodna metoda postępowania, która nie jest żadnym postępowaniem, gdyż nie wymaga ani wysiłku, ani aktywności.

    Przy uodpornieniu czynnym aplikuje się osłabione zarazki, aby organizm na ich bazie sam wytworzył przeciwciała.
    Tę formę stosuje się we wszystkich szczepieniach profilaktycznych, jak na przykład przeciwko chorobie Heinego-Medina, ospie, tężcowi.

    W sferze psychicznej odpowiednikiem tej metody jest ćwiczenie rozwiązań konfliktów w niewinnych sytuacjach (w wojsku: manewry), na przykład terapia grupowa, ćwiczenia dydaktyczne. Chodzi o to, by człowiek wyuczył się strategii rozwiązywania konfliktów, którą mógłby zastosować w sytuacji rzeczywistego konfliktu.

    Powyższych rozważań nie należy interpretować jako recepty na sposób postępowania.

    Nie chodzi bowiem o to, „czy człowiek ma się pozwolić zaszczepić, czy nie”, lub „czy nie powinien nigdy stosować antybiotyków”.

    Koniec końców jest zupełnie obojętne, co się zrobi, jeśli tylko zrobi się to świadomie! Najważniejsza jest nasza świadomość, a nie wszelkie nakazy czy zakazy.

    Wyłania się jeszcze jedna kwestia, ta mianowicie, czy proces chorobowy w naszym organizmie jest w stanie zastąpić proces psychiczny.

    Niełatwo na to odpowiedzieć, bo duszę i ciało można traktować odrębnie jedynie w teorii. W rzeczywistości zaś nigdy nie funkcjonują one w oderwaniu od siebie.
    Wszystko to, co dzieje się w naszym ciele, znajduje odbicie w naszej świadomości, w psychice. Kiedy uderzamy się młotkiem w palec, mówimy: Boli mnie palec. Nie jest to twierdzenie do końca słuszne, gdyż ból zachodzi wyłącznie w świadomości, a nie w palcu. Bó1 palca jest jedynie projekcją psychicznego odczuwania przez nas „bólu”.

    I właśnie dlatego, że ból jest zjawiskiem zachodzącym w naszej świadomości, możemy na niego rozmaicie wpływać: przez odwrócenie uwagi, hipnozę, narkozę, akupunkturę.

    Wszystko, co odczuwamy w czasie procesu chorobowego w naszym ciele, rozgrywa się wyłącznie w naszej świadomości.
    Rozróżnienie między objawami „psychicznymi” a „somatycznymi” odnosi się wyłącznie do obszaru projekcji. Jeśli ktoś jest chory z miłości, przerzuca swoje odczucia na coś niecielesnego, a mianowicie miłość, podczas gdy chory na anginę przerzuca je na gardło – cierpią jednak obaj wyłącznie w psychice.

    Materia – a więc i ciało – może służyć tylko jako „ekran”, nigdy natomiast nie jest miejscem, w którym problem może zostać rozwiązany. Rozwiązanie może nastąpić tylko w świadomości. I tak każdy proces chorobowy w naszym organizmie jest jedynie symbolicznym przetworzeniem problemu, a wyciągnięte z niego doświadczenia zapładniają naszą świadomość. Dlatego też z każdej choroby człowiek wychodzi bardziej dojrzały.

    Między cielesnym a psychicznym rozwiązaniem danego problemu zachodzi określony rytm. Jeżeli nie jesteśmy w stanie rozwiązać jakiegoś problemu w świadomości, wówczas używamy ciała jako materialnego środka pomocniczego.
    Nie rozwiązany problem przybiera formę symboliczną.

    Doświadczenia, jakie przy tym zdobyliśmy, wracają do naszej psychiki po zakończeniu choroby. Jeśli mimo zdobytych doświadczeń naszej psychice nie uda się uchwycić problemu, wraca on ponownie do naszego ciała, abyśmy mogli zdobyć następne doświadczenia praktyczne.
    (Nie bez powodu takie pojęcia, jak uchwycić czy sprostać są określeniami bardzo konkretnych postaw naszego ciała!)

    Ten proces powtarza się tak długo, aż zgromadzimy wystarczająco dużo doświadczeń, by nasza świadomość ostatecznie zdołała rozwiązać istniejący problem lub konflikt.
    Albo – oczywiście, poniesiemy porażkę, uparcie trwając w naszych starych metodach działania. Nasza wewnętrzna wojna, przyczyni się wtedy do ostatecznego zakończenia naszego życia.

    Powyższe rozumowanie można zilustrować następującym przykładem:
    Uczeń ma się nauczyć liczenia w pamięci.
    Dajemy mu pewne zadanie (problem).
    Jeśli nie potrafi się z nim uporać w pamięci, dajemy mu do ręki liczydło (materia).
    Dokonuje on teraz projekcji problemu na liczydło i dzięki temu jest w stanie go rozwiązać (również w pamięci).
    Dajemy mu teraz następne zadanie, które również powinien rozwiązać bez pomocy liczydła.
    Jeśli mu się to nie uda – znowu otrzymuje środek pomocniczy.
    Powtarzamy tę procedurę tak długo, aż wreszcie uczeń zrezygnuje z liczydła, gdyż wszystkie zadania potrafi wykonać w pamięci.
    Liczenie tak czy inaczej zawsze odbywa się w pamięci, nigdy na liczydle, posługiwanie się nim jedynie ułatwia naukę.
    Ci uczniowie którzy nie nauczą się liczyć, wypadają z gry i nie awansują do następnej klasy.

    Omawiam tę sprawę tak wyczerpująco, ponieważ uzmysłowienie sobie związku między ciałem a duszą prowadzi do wniosku, którego wcale nie uważamy za oczywisty, a mianowicie, że ciało nie jest miejscem, w którym może zostać rozwiązany jakiś problem!
    Cała medycyna tymczasem tak właśnie uważa.

    Wszyscy, zafascynowani, obserwują to, co dzieje się w ciele człowieka, i usiłują uporać się z chorobami na płaszczyźnie cielesnej (nie biorąc pod uwagę psychiki).
    Nic w ten sposób nie wskórają.

    To tak, jakbyśmy za każdym razem, gdy uczeń ma trudności ze znalezieniem rozwiązania, przebudowywali liczydło. Człowieczeństwo ma miejsce w świadomości, a odzwierciedla się w ciele.
    Nieustanne czyszczenie lustra nie zmieni tego, kto się w nim odbija
    (daj Boże, aby to było takie proste!).

    Powinniśmy zaniechać poszukiwania w lustrze przyczyn i rozwiązań wszystkich odzwierciedlających się w nim problemów, i używać lustra po to tylko, by rozpoznać tam samego siebie.

    Podsumowanie:

    Infekcja = zmaterializowany konflikt

    Ten, kto ma skłonności do zapaleń, jest człowiekiem starającym się unikać konfliktów.
    W przypadku choroby zakaźnej powinniśmy zadać sobie następujące pytania:
    1. Jakiego konfliktu w moim życiu nie dostrzegam?
    2. Jakiego konfliktu unikam?
    3. Jakiego konfliktu nie przyjmuję do wiadomości?

    Aby znaleźć istotę konfliktu, należy dokładnie zapoznać się z symboliką zaatakowanego narządu lub części ciała.

    Thorwald Dethlefsen – Przez chorobę do samopoznania

    Powiązane posty

    • Zdrowa psychika = zdrowe ciało?

    • Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.

    • Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.

    • Ulecz swoje ciało !

    • Stres i napięcie = początek choroby

    • Filozofia zdrowia

    • Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?

    • Masaż leczy duszę

    • Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?

    Odpowiedzią… są pytania

    09 Niedziela List 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

    ≈ 67 Komentarzy

    Tagi

    elastyczność, odpowiedzi, otwartość, przemiana, pytania, robbins, szczęście, uzdrowienie, właściwe odpowiedzi, właściwe pytania, zmiana, zrozumienie, Świadomość

    pytania

    Czy wiesz, że zadanie właściwego pytania może uratować ci życie?

    Tak właśnie było w przypadku Lecha Stanisławskiego. Pewnej nocy naziści wdarli się do jego domu i zapędzili go wraz z bliskimi, jak bydło, do obozu śmierci w Oświęcimiu. Tam na jego oczach zamordowali mu całą rodzinę. Osłabiony z głodu i bólu pracował od wschodu do zachodu słońca wraz z innymi więźniami obozu koncentracyjnego.
    Czy można było znieść to wszystko?
    Stanisławski jakoś to wytrzymał.
    Jednak któregoś dnia, kiedy po raz kolejny przyglądał się otaczającemu go piekłu, zrozumiał, że jeśli zostanie tam choćby dzień dłużej, umrze. Podjął decyzję, że musi uciec. Co ważniejsze, wierzył, że nawet jeśli nikomu przed nim to się nie udało, musi być jakiś sposób, by się stamtąd wydostać. Nie koncentrował się już na tym, jak przetrwać.
    Zaczął wciąż zadawać to samo pytanie: „Jak możemy stąd uciec?”
    Za każdym razem współwięźniowie odpowiadali mu tak samo: „Nie bądź głupcem! Stąd nie ma ucieczki. Zadawanie takich pytań tylko sprawi ci ból.”
    Jednak on nie przyjmował tych odpowiedzi.
    Wciąż zadawał sobie te same pytania: „Jak mogę to zrobić? Musi być jakiś sposób! Jak mogę się stąd wydostać?”

    I pewnego dnia znalazł odpowiedź.
    Poczuł odór rozkładającego się ludzkiego ciała.
    Tuż obok miejsca, gdzie pracował, stała ciężarówka, na którą wrzucano nagie ciała zagazowanych kobiet, mężczyzn i dzieci. I wtedy Lech Stanisławski zamiast zastanawiać się:
    „Dlaczego Bóg stworzył takie zło?”, zadał sobie zupełnie inne pytanie:
    „Jak mogę to wykorzystać, aby stąd uciec?”
    Kiedy zaszło słońce i jego grupa miała zmierzać z powrotem do baraków, zdjął z siebie ubranie i wsunął się w stertę ciał. Udając trupa, czekał otoczony powodującym torsje smrodem i przygnieciony stosem martwych ciał. W końcu dobiegł go dźwięk silnika.
    Po krótkiej jeździe ciężarówka zatrzymała się i górę trupów zrzucono do dołu. Lech odczekał, aż był pewien, że wokół nie ma nikogo, i przez dwadzieścia pięć mil biegł potem nago ku wolności.

    Czym różni się Lech Stanisławski od milionów innych, którzy zginęli w obozach koncentracyjnych? Można oczywiście wskazywać na wiele różnic, ale z pewnością jedną z podstawowych był fakt, że zadał sobie inne pytanie.
    Zadawał je nieustannie, wciąż spodziewając się uzyskania odpowiedzi.
    To dobre pytanie! Codziennie zadajemy sobie wiele pytań.
    Pytania te decydują o naszym obiekcie skupienia, o naszych myślach i uczuciach. Zadawanie właściwych pytań było jednym z podstawowych narzędzi, które pozwoliły mi odmienić moje życie.

    Przestałem zastanawiać się: „Dlaczego życie traktuje mnie niesprawiedliwie?” i „Dlaczego nic mi nigdy nie wychodzi?” Zamiast tego zacząłem zadawać sobie takie pytania, które mogły mi przynieść użyteczne odpowiedzi.
    „Proście, a będzie wam dane. Szukajcie, a znajdziecie. Pukajcie, a będzie wam otworzone. ” Ewangelia według świętego Mateusza, 7,7
    Zacząłem od zadawania pytań, które pomogły mi rozwiązywać moje problemy. Pozwalają mi one szukać i w końcu znaleźć rozwiązania w trudnej sytuacji.

    Pytania w sytuacji problemowej
    1. Co dobrego niesie ten problem?
    2. Co należy poprawić?
    3. Co jestem skłonny zrobić, aby wszystko zaczęło się dziać po mojej myśli?
    4. Czego jestem skłonny nie robić, aby wszystko zaczęło się dziać po mojej myśli?
    5. W jaki sposób mogę cieszyć się życiem, robiąc to, co konieczne, aby wszystko zaczęło się dziać po mojej myśli?

    Jeśli będziesz miał kłopot ze znalezieniem odpowiedzi na te pytania, używaj słowa „mógłbym”.
    Na przykład: „Z czego mógłbym być szczęśliwy w moim obecnym życiu?”
    Zadaję sobie również kilka pytań codziennie rano, kiedy wstaję, i kilka pytań codziennie wieczorem, zanim zasnę. Pozwalają mi one czuć się wspaniale przez cały dzień i równie wspaniale dzień zakończyć.

    Pytania poranne
    1. Co mnie w życiu uszczęśliwia? Co dokładnie wywołuje teraz moje szczęście? W jaki stan mnie to wprowadza?
    2. Co wywołuje moje podniecenie? Co dokładnie mnie teraz ekscytuje? W jaki stan mnie to wprowadza?
    3. Z czego jestem w życiu dumny? Co dokładnie powoduje moją dumę? W jaki stan mnie to wprowadza?
    4. Za co jestem wdzięczny życiu? Co dokładnie budzi moją wdzięczność? W jaki stan mnie to wprowadza?
    5. Co daje mi w życiu przyjemność? Co dokładnie sprawia mi teraz radość i przyjemność? W jaki stan mnie to wprowadza?
    6. W co wierzę i czemu się chcę poświęcić? Czemu dokładnie jestem oddany? W jaki stan mnie to wprowadza?
    7. Kogo kocham? Kto kocha mnie? Kto budzi moją miłość? W jaki stan mnie to wprowadza?

    Pytania wieczorne
    1. Co dzisiaj z siebie dałem? Co dokładnie dałem dzisiaj innym? W jaki sposób?
    2. Czego się dzisiaj nauczyłem?
    3. Jak dzień dzisiejszy przyczynił się do podniesienia jakości mojego życia? Jak mogę go wykorzystać jako przyszłą inwestycję?

    Te pytania ułatwiają mi życie. Pomogą one i tobie zmienić przedmiot koncentracji, a mogą pomóc ci zmienić życie.

    Daj innym w prezencie pytania

    Kiedy już wiesz, jak zadawać dobre pytania, możesz pomóc nie tylko sobie, lecz również innym. Kiedyś w Nowym Jorku spotkałem się z moim przyjacielem i współpracownikiem.
    Jest on wybitnym prawnikiem i zawsze podziwiałem go za rezultaty, które osiągał, budując swoją praktykę prawniczą od czasów wczesnej młodości.
    Jednak przed naszym spotkaniem tamtego dnia doświadczył on czegoś, co uznał za wielki cios. Jego wspólnik wycofał się z firmy, zostawiając mu olbrzymi dług i niezbyt wiele możliwości odwrócenia całej sytuacji.

    Musisz pamiętać, że znaczenie, jakie nadawał całej sprawie, zależało od tego, na czym się koncentrował. W każdej dosłownie sytuacji możemy skupić się nad czymś, co nam dodaje sił, albo nad czymś, co nas obezwładnia – i znajdziemy dokładnie to, czego szukamy.
    Problem polegał na tym, że zadawał on sobie niewłaściwe pytania:„Jak mój wspólnik mógł mnie w taki sposób zostawić? Czy na niczym mu nie zależy?
    Czy nie rozumie, że niszczy w ten sposób całe moje życie?
    Czy nie wie, że nie będę mógł prowadzić firmy bez niego? I jak ja wyjaśnię klientom, że nie mogę już z nimi pracować?”
    Każde z tych pytań oparte było o predyspozycję, że całe życie mego przyjaciela runęło w gruzy. Miałem do dyspozycji kilka sposobów, które mogłyby mu pomóc, jednak postanowiłem, że wykorzystam pytania.

    Zacząłem więc zadawać mu po kolei najpierw pytania poranne, a potem pięć pytań pomagających rozwiązywać problemy.
    Z jakiego powodu jesteś teraz szczęśliwy? -zacząłem. – Wiem, że brzmi to głupio i śmiesznie, ale zastanów się. Z jakiego powodu jesteś naprawdę szczęśliwy?
    – Nie ma niczego takiego – odpowiedział natychmiast.
    – A z jakiego powodu mógłbyś być szczęśliwy, gdybyś naprawdę chciał? Naprawdę to jestem szczęśliwy w małżeństwie.
    Moja żona jest wspaniałą kobietą i nasz związek jest rzeczywiście dobry. Jak się czujesz, kiedy myślisz o tym? To jeden z najwspanialszych darów, jaki dostałem od życia.
    Spytałem go, jaka jest jego żona.
    Natychmiast skupił się nad tym i od razu też widoczna była zmiana samopoczucia.
    Mógłbyś powiedzieć, że starałem się odwrócić jego uwagę od problemów.
    Nie. Pomagałem mu wprowadzić się w lepszy stan emocjonalny, a w lepszym stanie można znaleźć lepsze sposoby przezwyciężania trudności.
    Zapytałem więc, z jakiego jeszcze powodu jest szczęśliwy. Odpowiedział, że powinien być szczęśliwy z powodu sposobu, w jaki właśnie pomógł pewnemu pisarzowi podpisać kontrakt na książkę. Klient był wręcz zachwycony jego pracą.
    Mówił, że powinien być z tego dumny, ale nie jest. Spytałem go więc, jak wpłynęłoby to na jego samopoczucie, gdyby był z tego dumny.
    Odpowiedział, że byłoby to wspaniałe uczucie -i jego stan emocjonalny zaczął zmieniać się w jednej chwili. Pytałem więc dalej: No dobrze, a z czego jesteś dumny?
    Z dzieci. Potrafią zatroszczyć się nie tylko o siebie, ale i o innych. Jestem dumny, że moje dzieci wyrosły na takich ludzi.
    To część mojego dziedzictwa. Zaraz po tym zapytałem, jak świadomość, że dobrze wychował dzieci, wpływa na jego samopoczucie.
    I nagle człowiek, który kilka minut wcześniej był przekonany, że jego życie się skończyło, ożył.
    Zaczął mówić o tym, jak wspaniała jest dla niego świadomość, że zbudował swoją karierę od zera, że zwalczył wszystkie kłopoty i problemy już jako młody prawnik, że udowodnił swoim działaniem możliwość wprowadzenia w życie amerykańskiego mitu.
    Wtedy spytałem, co naprawdę go w tej chwili podnieca. Odpowiedział, że rzeczywiście podnieca go fakt, iż obecna sytuacja daje mu możliwość dokonywania zmian.
    Przyszło mu to do głowy po raz pierwszy, a stało się tak dlatego, że zmienił całkowicie swój stan emocjonalny. Zapytałem go, kogo kocha i kto kocha jego. Natychmiast zaczął mówić o swojej rodzinie i o tym, jak jest mu bliska. Wreszcie zadałem mu pytanie, jakie są dobre strony jego obecnej sytuacji.
    A wiesz, że dobrą stroną tego wszystkiego może być fakt, że nie będę musiał przyjeżdżać do Nowego Jorku? Kocham mój dom w Connecticut i uwielbiam tam przebywać – odpowiedział. – To może być naprawdę wspaniale spojrzeć na życie innymi oczami.

    Stwierdzenie to otworzyło mu oczy na wiele możliwości. Szybko zdecydował, że założy nową kancelarię prawniczą w Connecticut, w odległości od domu nie większej niż pięć minut jazdy, wprowadzi syna w interesy, a na Manhattanie zamiast biura utrzymywać będzie mały pokój z sekretarką automatyczną.
    Ogarnęło go tak wielkie podniecenie, że postanowił natychmiast szukać lokalu na nową kancelarię. W ciągu zaledwie kilku minut siła zawarta w moich pytaniach zdziałała cuda.
    Oczywiście zasoby pozwalające mu rozwiązać jego problemy tkwiły w nim już wcześniej, jednak pytania, które sam sobie zadawał, uniemożliwiały mu dostęp do nich.
    Pytania te sprawiały, że postrzegał siebie jako starszego już mężczyznę, który stracił wszystko, co posiadał.
    Tymczasem życie dało mu prawdziwy podarunek, ale nie zauważał tej prawdy, dopóki nie zaczął stawiać sobie właściwych pytań.

    Anthony Robbins – Listy Od Przyjaciela

    Przeczytaj także

    • Nie istnieją błędy – tylko lekcje

    • Szczęscie jest bliżej niż myślisz

    • Jak odmienić jakość życia? Kilka porad.

    • Nauka akceptacji dobrego i złego

    • Czy na świecie musi istnieć sprawiedliwość?

    • Natura – nasz największy nauczyciel

    Dystans. Sztuka życia.

    07 Piątek List 2008

    Posted by ME in Świadomość

    ≈ 3 Komentarze

    Tagi

    akceptacja, carter, carter-scott, Cherie Carter-Scott, dystans, uwolnienie, uzdrowienie, zrozumienie, Świadomość

    dystans
    Naucz się dystansu. To klucz do szczęścia.
    Budda

    Dystans to po prostu przyzwalanie na to, co jest. Zawsze możesz albo wziąć odpowiedzialność i próbować wywierać wpływ, albo pogodzić się z tym, co jest.
    Żadne z tych rozwiązań me jest lepsze czy gorsze.
    Każda sytuacja jest odmienna i tylko ty będziesz wiedział, jak należy postąpić w danym przypadku. Czasami musisz wziąć odpowiedzialność za przyszłość, kiedy indziej zaś musisz się zdystansować i odejść, tak jak istnieją okoliczności, w których musisz walczyć z szefem w obronie własnych przekonań, bądź — wycofać się, by ocalić siły na istotniejsze zmagania.

    Opanujesz lekcję dystansu, kiedy będziesz wybierać ją świadomie, a nie traktować jako bierny sposób uniknięcia odpowiedzialności.

    Niekiedy będziesz się musiał zdystansować wobec pewnych przekonań o sobie, które nie pozwalają ci stworzyć własne] rzeczywistości.

    Nancy uczestnicząca w jednym z moich treningów cierpiała na brak poczucia własnej wartości, co ograniczało jej zdolność do ułożenia życia w wymarzony sposób. Miała zawsze poczucie, ze nie zasługuje na to, co najlepsze i dlatego poprzestawała na tym, co „dostatecznie dobre”.
    Nancy odkryła źródła tego przekonania w dzieciństwie spędzonym w Brazylii, kiedy była traktowana gorzej od starszej siostry. Matka Nancy zawsze przedstawiała ją jako „drugie dziecko”, co stworzyło w umyśle Nancy przekonanie, że zawsze będzie nie najlepszą, ale drugą w kolejności. Nosiła ubrania po siostrze, także wszystkie jej zabawki należały wcześniej do siostry. Nancy musiała zdystansować się wobec tego przekonania, by pozwolić sobie na stawianie w wieku dorosłym odpowiednich i sprawiedliwych wymagań.

    Inną emocją, która często czai się w umysłach ludzi, jest złość. Przywiązują się do złości na rodziców za to, jak ich wychowali, na małżonka za to, że jest przyczyną rozczarowania, na los za liczne niesprawiedliwości.
    Ta złość jątrzy się w ich nieświadomości hamując przepływ naturalnej mocy kształtowania życia. Tak intensywnie skupiają się na negatywnych uczuciach, ze są ślepi na moc przebaczenia i zdystansowania się.

    Niekiedy negatywne wspomnienia zaśmiecają umysł i wypełniają przestrzeń niezbędną dla wyobraźni i kształtowania życia zgodnie z pragnieniem. To niedobrze, że dzieją się złe rzeczy, ale przywiązywanie się do psychicznych szczątków fatalnych wydarzeń czyni niekiedy więcej szkody niż one same.
    Jeśli ludzie chcą – potrafią darować nawet najbardziej haniebne przeżycia i odciąć się od nich.
    Serce ludzkie jest wyjątkowo elastyczne i musisz mu zaufać, zęby zdystansować się wobec wspomnień, które cię obciążają.

    Czasami, aby stworzyć sobie lepszą rzeczywistość, musisz odżegnać się od różnych sytuacji, takich jak toksyczny związek czy poniżająca praca.
    Pamiętam, ze przed kilku laty zajmowałam się przypadkiem pary związanej toksycznym związkiem. Eric i Sarah torturowali siebie za pomocą krytyki, złości i przykrych zachowań.
    Kiedy spytałam ich, dlaczego są razem, pomimo tego, ze są ze sobą nieszczęśliwi, żadne me potrafiło udzielić logicznej odpowiedzi.
    Gdy omawialiśmy ich związek, zarówno Eric jak i Sarah zaczęli dostrzegać, że poprzez kurczowe trzymanie się beznadziejnej sytuacji oboje unikali ułożenia sobie niezależnego życia.
    Zgodnie przyznali, ze boją się stworzyć sobie nową rzeczywistość.
    To wyznanie doprowadziło do wytworzenia takiego poziomu świadomości, że zdali sobie sprawę z potrzeby zakończenia związku, i udało im się tego na spokojnie dokonać.

    Bez względu na to, jakie emocje lub przekonanie w sferze nieświadomej powstrzymuje cię przed ukształtowaniem własnej rzeczywistości, możesz nauczyć się dystansować wobec nich, przypominając sobie inne lekcje, które już opanowałeś — świadomości i dobrych chęci. Kiedy uświadomisz sobie przeszkody i będziesz miał dobre chęci, zęby je przezwyciężyć, dasz sygnał światu, ze jesteś gotowy do podjęcia życia, które będzie dla ciebie najwłaściwsze.

    Cherie Carter-Scott – Jeśli życie jest grą oto jej reguły

    Polecam także

    • Bez granic

    • Nowy stan świadomości

    • Zintegruj w sobie męskość i kobiecość

    • Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie

    • Jak pokonać lęk przed zranieniem?

    • Uśmiechaj się, przełamuj schematy!

    • Autentyczna zmiana myślenia

    • Przestań się okłamywać

    Życie to lekcja

    04 Wtorek List 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ 5 Komentarzy

    Tagi

    carter, carter-scott, cel, lekcja, marzenia, nauka, sens, uzdrowienie, wnioski, Świadomość, życie

    jump2
    Przyjęto cię na naukę w pełnym wymiarze godzin do nieformalnej szkoły zwanej życiem. Każdy dzień w tej szkole da ci możliwość opanowania nowych lekcji. Możesz lubić te lekcje albo ich nie znosie, ale są częścią obowiązkowego programu nauczania.

    Ch. Carter-Scott

    Dlaczego tu jesteśmy? W jakim celu?
    Ludzie od dawien dawna szukali sensu życia. Jednak w trakcie tych nie kończących się poszukiwań zarówno my, jak i nasi przodkowie, przeoczyliśmy fakt, że… nie ma jednej odpowiedzi. Dla każdego człowieka sens życia jest inny.
    Każdy człowiek ma własny cel i odmienną, niepowtarzalną drogę. Idąc drogą życia, pobierasz wiele lekcji, które musisz opanować, żeby urzeczywistnić ten cel.
    Te lekcje są przeznaczone tylko dla ciebie. Przyswojenie ich daje ci klucz do odkrycia i nadania sensu i znaczenia twojemu życiu.
    Kiedy opanujesz podstawowe lekcje udzielane przez własne ciało, będziesz gotowy, aby pobierać bardziej zaawansowane nauki u innego nauczyciela, jakim jest świat. Każda sytuacja życiowa przyniesie ci lekcję. Kiedy doznajesz bólu, dostajesz nauczkę Gdy odczuwasz radość, dostajesz inną lekcję.
    Każdemu działaniu czy wydarzeniu odpowiada lekcja, której trzeba się nauczyć.
    Nie da się uniknąć tych lekcji ani wymigać od nauki.
    Idąc przez życie możesz otrzymać trudne lekcje, które innych ominą, ktoś z kolei będzie zmagał się z wyzwaniami, które tobie zostaną oszczędzone.

    Możesz nigdy się nie dowiedzieć, dlaczego poszczęściło ci się w małżeństwie, a twoi przyjaciele przezywają udrękę kłótni i bolesnych rozwodów, tak jak me masz pewności, dlaczego borykasz się z problemami finansowymi, podczas gdy inni cieszą się dobrobytem.
    Jednego możesz być pewien — otrzymasz wszystkie lekcje, które ty właśnie musisz opanować, to, czy się ich nauczysz, i czy dzięki wyciągniętym wnioskom zmienisz swoje życie – zależy wyłącznie od ciebie.

    Wyzwanie, jakie stawia życie, polega na wkroczeniu na własną niepowtarzalną drogę i opanowaniu przeznaczonych dla siebie lekcji. To jedno z najtrudniejszych wyzwań życiowych, niekiedy bowiem twoja droga jest całkowicie odmienna od dróg życia innych ludzi.
    Nie porównuj ich i nie skupiaj się na różnicach między lekcjami, jakie otrzymujecie.
    Każdy ma swój etap.
    Pamiętaj, że otrzymasz tylko te lekcje, które możesz opanować i które są związane z twoim indywidualnym rozwojem.

    Jeśli potrafisz sprostać temu wyzwaniu, rzucisz światło na tajemnicę sensu życia.
    Przestaniesz być ofiarą losu czy okoliczności. Otworzą się przed tobą nowe możliwości – życie przestanie sprowadzać się do tego, co „ci się przydarza”, ale zaczniesz rozumieć „dlaczego”.

    Kiedy pracujesz nad swoim rozwojem, odkrywasz w sobie zdumiewające talenty, których wcześniej nie przeczuwałeś. Ten proces bywa niełatwy, ale korzyści wynagradzają wysiłek.
    Dążąc do odkrywania siebie i uczenia się o sobie – najprawdopodobniej otrzymasz podstawowe lekcje otwartości, wyboru, sprawiedliwości i łaski. Traktuj te lekcje jako narzędzia, które pomogą ci odkryć twoją własną niepowtarzalną ścieżkę w życiu.

    Na podstawie: Cherie Carter-Scott – Jeśli życie jest grą oto jej reguły

    Poczytaj także

    • Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie

    • Co tak naprawdę wiemy o świecie?

    • Cykle życia i śmierci – Twoje istnienie.

    • Pościć czy ucztować? Pogląd na życie.

    • Życie w harmonii

    Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.

    27 Poniedziałek Paźdź 2008

    Posted by ME in zdrowie

    ≈ 51 Komentarzy

    Tagi

    cudowne uzdrowienie, ego, hipnoterapia, medycyna, peryferia nauki, peryferia psychologii, placebo, płynne ego, rak, rossi, uzdrowienie, wiara efekt placebo, zdrowie, Świadomość

    Jednym z moich pierwszych nauczycieli tajemnic ciała i psychiki był stary Bruno Klopfer. Uważano go niemal za geniusza w dziedzinie testu Rorschacha; był autorem podstawowej, trzy-tomowej pracy na ten temat.
    W przemówieniu wygłoszonym w 1957 roku do członków Towarzystwa Technik Projekcyjnych (był jego przewodniczącym) podzielił się doświadczeniami w tej dziedzinie, prezentując swe poglądy na temat zmiennych psychologicznych występujących w przebiegu raka.
    Bruno był człowiekiem skromnym, więc zamiast mówić o sukcesach, wolał szczegółowo przedstawić jedną ze swych porażek.Był to przypadek sympatycznego pana Wrighta, który zaintrygował Bruna do tego stopnia, że często o nim opowiadał. […] Oryginalną historię pana Wrighta opisał jeden z jego osobistych lekarzy, doktor Philip West, godny zaufania obserwator, który zresztą odegrał w niej znaczącą rolę (Klopfer, 1957, s. 337-339).

    U pana Wrighta występował rozległy i mocno zaawansowany złośliwy nowotwór węzłów chłonnych – mięsak limfatyczny. W końcu nadszedł dzień, gdy pacjent przestał reagować na wszelkie znane środki uśmierzające ból. Jego pogłębiająca się anemia uniemożliwiała stosowanie tak radykalnych metod jak promieniowanie rentgenowskie czy iperyt azotowy, które można by wypróbować w innej sytuacji. Ogromne guzy wielkości pomarańczy znajdowały się pod pachami, w pachwinach, na szyi, klatce piersiowej i brzuchu. Śledziona i wątroba przybrały gigantyczne rozmiary. Przewód piersiowy był niedrożny. Co drugi dzień z jego klatki piersiowej ściągano od 1 do 2 litrów mlecznego płynu. Często korzystał z maski tlenowej i odnosiliśmy wrażenie, że znajdował się w stanie terminalnym, a jedynym sposobem leczenia mogło być podawanie środków uśmierzających ból.

    Mimo że lekarze stracili nadzieję, pan Wright wciąż ją miał, a było tak dlatego, iż oczekiwał pojawienia się nowego, ponoć zbawiennego leku, o którym już donosiła prasa. Preparat nazywał się krebiozen i jak się później okazało, był zupełnie nieskuteczny.

    Pacjent dowiedział się w jakiś sposób, że nasza klinika została przez Towarzystwo Lekarskie wytypowana do przetestowania tego leku. Przeznaczono dla nas dawki wystarczające, by leczyć dwunastu wybranych pacjentów. Pan Wright nie zaliczał się do nich, ponieważ warunki umowy były następujące: choroba wprawdzie powinna być tak zaawansowana, że standardowa terapia nie mogła przynieść korzyści, ale przewidywany okres życia pacjenta musiał wynosić co najmniej trzy, a najlepiej sześć miesięcy. Oczywiście pan Wright nie spełniał tego drugiego warunku – nawet rokowanie, że pożyje dłużej niż dwa tygodnie, wydawało się bardzo optymistyczne.

    Kilka dni później dostarczono preparat i zaczęliśmy szykować program testowy, który nie obejmował pana Wrighta. Gdy ten usłyszał, że rozpoczynamy leczenie krebiozenem, jego entuzjazm nie miał granic i, choć usilnie starałem się mu to wyperswadować, tak gorąco błagał, by dać mu tę niezwykłą szansę, że wbrew swoim poglądom i niezgodnie z warunkami postawionymi przez Komisję do spraw Krebiozenu zadecydowałem, iż włączę pana Wrighta do programu.

    Zastrzyki miały być podawane trzy razy w tygodniu. Pamiętam, że pierwszy zaaplikowaliśmy mu w piątek. Nie widziałem go potem aż do poniedziałku, a gdy szedłem do szpitala, myślałem, że pacjent albo kona, albo już umarł.

    Jakaż oczekiwała mnie niespodzianka! Zostawiłem go w gorączce, oddychającego z trudem, całkowicie złożonego chorobą. Teraz chodził po oddziale, wesoło gawędził z pielęgniarkami i z każdym, kto tylko zechciał słuchać, dzielił się swym dobrym nastrojem. Natychmiast pobiegłem do innych pacjentów, którzy w tym samym czasie dostali swój pierwszy zastrzyk. Okazało się, że nie nastąpiło ani polepszenie, ani pogorszenie ich stanu. Nadzwyczajna poprawa widoczna była tylko u pana Wrighta. Guzy zaczęły znikać jak topione na gorącym piecu kule śniegowe i przez tych kilka dni zmniejszyły się o połowę. Regresja ta była znacznie większa, niż gdyby najbardziej wrażliwego na promieniowanie guza poddawać codziennie bombardowaniu promieniami rentgenowskimi. Wcześniej zresztą przekonaliśmy się, że guzy naszego pacjenta nie reagują na naświetlanie. Poza jednym, nieskutecznym przecież zastrzykiem nie otrzymał on żadnych innych leków.

    Fenomen ten wymagał wyjaśnienia i zmusił nas raczej do otwarcia się na nową wiedzę niż do prób tłumaczenia. Dalej, tak jak zaplanowaliśmy, podawaliśmy zastrzyki trzy razy tygodniowo ku wielkiej radości pacjenta i naszemu rosnącemu zakłopotaniu. W ciągu dziesięciu dni [pana Wrighta] wypuszczono z “łoża śmierci” – wszystkie objawy jego choroby zniknęły w tak krótkim czasie. Brzmi to nieprawdopodobnie, ale ten śmiertelnie chory człowiek, kiedyś chwytający hausty powietrza przez maskę tlenową, teraz nie tylko normalnie oddychał, ale był w pełni aktywny i bez problemów przeleciał swym samolotem na wysokości 12 000 stóp.

    Ta nieprawdopodobna sytuacja zaistniała na samym początku testowania krebiozenu. Po około dwóch miesiącach zaczęły się pojawiać sprzeczne doniesienia. Wszystkie kliniki, które wypróbowały lek, donosiły o jego nieskuteczności. Natomiast twórcy preparatu uparcie zaprzeczali zniechęcającym faktom, które wychodziły na jaw.

    Tygodnie wolno mijały, a wieści o krebiozenie bardzo martwiły naszego pana Wrighta. Choć nie był on bardzo wykształcony, jego sposób rozumowania był logiczny i prawie naukowy. Pacjent zaczął tracić wiarę w to, co stanowiło jego ostatnią nadzieję i ratunek, a nie zostało mu już nic, czego mógłby pragnąć. Gdy rezultaty, o których pisano, zaczęły wyglądać beznadziejnie, zniknęło także przekonanie pana Wrighta o skuteczności leku. Po dwóch miesiącach doskonałej formy wrócił do poprzedniego stanu, stał się bardzo przygnębiony i ponury.

    Wówczas dostrzegłem możliwość powtórnego sprawdzenia leku i być może również odkrycia sposobu, w jaki znachorzy osiągają wyniki, które sobie przypisują (a wiele ich wypowiedzi można rzetelnie udowodnić). Znając już wrodzony optymizm mego pacjenta, -świadomie go oszukałem. Zrobiłem to z powodów czysto naukowych. Chciałem wykonać ściśle kontrolowany eksperyment, który mógł przynieść odpowiedź na wszystkie kłopotliwe pytania związane z przypadkiem pana Wrighta. Co więcej, test mój nie mógł w żaden sposób pogorszyć jego stanu – tego byłem pewien; ponadto nie znałem niczego, co mogłoby mu pomóc.

    Gdy pan Wright próbował walczyć z rozpaczą ogarniającą go z powodu nawrotu choroby, który nastąpił mimo “cudownego leku”, zdecydowałem się wykorzystać szansę i odegrać rolę znachora. Celowo skłamałem, mówiąc mu, żeby nie wierzył w to. co piszą gazety, bo lek mimo wszystko jest niezwykle obiecujący. “Jaka więc – spytał – jest przyczyna mojego pogorszenia?” “Po prostu specyfik w tej postaci utracił swoją siłę – odparłem. – Jutro prawdopodobnie otrzymamy nowy, doskonale rafinowany produkt o podwójnej mocy, który być może podziała dwukrotnie silniej niż pierwsze zastrzyki”.

    Wiadomość ta stała się dla pana Wrighta prawdziwym objawieniem. Ciężko chory pacjent znów jaśniał optymizmem i chęcią rozpoczynania wszystkiego od początku. Przesunąłem o kilka dni datę nadejścia przesyłki, co sprawiło, że pan Wright oczekiwał jej jak zbawienia. Gdy oznajmiłem, że niedługo zaczniemy nową serię zastrzyków, był pełen wiary i prawie wpadł w ekstazę.

    Pierwszy zastrzyk podałem z wielkimi fanfarami i odgrywaniem przedstawienia (w tych warunkach uznałem to za dopuszczalne). “Nowy preparat o podwójnej mocy” składał się wyłącznie z wody. Wyniki eksperymentu były dla nas zaskakujące, choć skoro go robiliśmy, musieliśmy oczekiwać jakichś rezultatów.

    Wydobycie się pacjenta ze stanu agonalnego miało teraz przebieg jeszcze bardziej dramatyczny niż za pierwszym razem. Guzy rozpłynęły się, zniknął płyn w klatce piersiowej, pacjent powrócił do pracy zawodowej, a nawet znowu zaczął latać. Stanowił w owym czasie okaz zdrowia. Przez ponad dwa miesiące nie występowały u niego żadne objawy. Później w prasie ukazał się komunikat AMA (Amerykańskiego Towarzystwa Medycznego): “przeprowadzone w całym kraju testy dowiodły, że krebiozen nie przedstawia żadnej wartości jako lek na raka”.

    Kilka dni po ukazaniu się tego raportu pana Wrighta ponownie przyjęto do szpitala w stanie agonalnym. Utracił wiarę, zniknęła nadzieja. Po dwóch dniach umarł.

    Opis osobowości pana Wrighta, dokonany przez Klopfera i zapisany po badaniu testem Rorschacha, jest następujący (Klopfer, 1957, s. 339):

    Protokół z badania testem Rorschacha sporządzono, zanim nastąpiło przejście od optymizmu do pesymizmu. Odzwierciedla on osobowość, w której występuje – jak to kiedyś określiłem – płynna organizacja ego. Widać to w obecnym zachowaniu pacjenta i wielkiej łatwości, z jaką najpierw poddał się sugestii płynącej z reklamy leku, a później sugestiom lekarza podczas celowo zaplanowanego eksperymentu; nie przejawiał oznak ani obrony, ani nawet krytycyzmu. Jego ego po prostu płynie i dlatego cała jego życiowa energia jest wolna – wywołała zatem taką reakcję na lek, która wydawała się czymś w rodzaju cudu.

    Niestety, sytuacja ta nie mogła trwać dłużej, ponieważ nie stabilizowało jej dobrze zakorzenione centrum osobowości, w którym długofalowa perspektywa zapobiegłaby katastrofalnym konsekwencjom rozczarowania lekiem. Używając symbolicznej analogii, można powiedzieć, że podczas pływania po powierzchni wody pod wpływem optymistycznej autosugestii lub sugestii pacjent zamienił się w ciężki kamień i bez walki poszedł na dno w chwili, gdy siła owej sugestii przestała działać.

    Przypadek pana Wrighta aż nadto żywo ilustruje sukcesy i porażki prób komunikowania się między psychiką a ciałem oraz uzdrawiania na obecnym poziomie wiedzy. Jeszcze nic rozumiemy wszystkich istotnych czynników, które występują w każdej konkretnej sytuacji, i mamy jedynie niejasne pojęcie o tym, jak wspomagać niezawodne uzdrawianie. Jak dotąd wiemy na ten temat niewiele więcej, niż wiedziano 30 lat temu, gdy pan Wright zaprezentował swym lekarzom potęgę optymizmu.

    Wiemy dziś na przykład, że układ odpornościowy może kontrolować rozwój raka; ulepszając ten układ, można by doprowadzić do zmniejszenia przezeń nowotworu. Układ odpornościowy pana Wrighta był z całą pewnością pobudzony przez jego wiarę w wyleczenie. Nieprawdopodobne tempo, w jakim wracał do zdrowia, sugeruje, że jego układy autonomiczny i hormonalny były podatne na sugestię i pomagały mu zmobilizować układ krwionośny z taką niezwykłą skutecznością, że doszło do usunięcia toksycznych płynów i innych pozostałości szybko malejącego nowotworu. Jak się później okaże, dzisiaj wiemy więcej o układzie limbiczno-podwzgórzowym mózgu, który jest głównym łącznikiem między psychiką a ciałem, modulującym aktywność układów odpornościowego, autonomicznego i hormonalnego w odpowiedzi na sugestię psychiczną i autosugestię.

    Podsumujmy: doświadczenie pana Wrighta dowodzi, że jego głębokie przekonanie o skuteczności bezwartościowego leku, jakim był krebiozen, wywołało uzdrawiający efekt placebo, spowodowało aktywizację głównych systemów komunikacji między psychiką a ciałem.

    Ernest L. Rossi – Hipnoterapia. Psychobiologiczne mechanizmy uzdrawiania

    Powiązane posty

    • Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.

    • Totalna kuracja przeciwrakowa

    • Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?

    • Ulecz swoje ciało !

    • Stres i napięcie = początek choroby

    • Filozofia zdrowia

    • KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a

    • Źródła niemocy

    • Twoje przekonania kontra Twoje zdrowie.

    • Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?

    Pytania i odpowiedzi – Katie Byron

    26 Niedziela Paźdź 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 5 Komentarzy

    Tagi

    byron, cierpienie, katie byron, metoda pracy, mini book, mini książeczka, myślenie, myśli, odwrócenie problemu, praca, uzdrowienie, wolność, Świadomość


    Poniższy fragment pochodzi z mini książeczki Katie Byron, opowiadającej o technice Pracy ze sobą, polegającej w skrócie na tym, że myśli nie są szkodliwe i nie niosą ze sobą cierpienia, do momentu gdy nie zaczniemy w nie wierzyć. Więcej o technice ‚odwracania myśli” – znajdziesz tutaj

    ————————————————
    P:Ciężko mi jest pisać o innych, czy mogę pisać o sobie?

    O:Jeśli naprawdę chcesz poznać siebie, sugeruję żebyś spróbowała pisać o innych. Skieruj na początku uwagę na zewnątrz i odkryjesz, że wszystko na zewnątrz  jest i tak –  bezpośrednim odzwierciedleniem twojego myślenia.
    To wszystko co widzisz dokoła, te oceny których dokonujesz – odbijają ciebie. Większość z nas przez lata kierowało swoją krytykę i oceny na siebie  i jak do tej pory niczego to nie rozwiązało. Ocenianie kogoś innego, dokonanie wglądu i odwrócenie tego jest szybką ścieżką do zrozumienia i samorealizacji.

    P: Jak możesz mówić że rzeczywistość jest dobra? Co z wojną, biedą, gwałtami, przemocą i wykorzystywaniem dzieci? Wybaczasz im?

    O: W jaki sposób mogłabym im wybaczać? Po prostu zauważam, że jeśli wierzę, że nie powinny istnieć, a oni wciąż istnieją – to z tego powodu cierpię. Źródłem cierpienia jest mój nieustający opór wobec tego co Jest.
    A zatem – czy mogę zakończyć wojnę w sobie? Czy mogę przestać gwałcić siebie i innych swoimi obraźliwymi, negatywnymi myślami, pretensjami,  działaniami? Jeśli nie, to tak naprawdę sama kontynuuję w sobie dokładnie tą samą rzecz, którą chcę zakończyć w zewnętrznym świecie…
    Trzeba zacząć od zakończenia swojego własnego cierpienia, swojej własnej wojny. To jest praca na całe życie.

    P: Więc według tego, co mówisz powinnam zaakceptować rzeczywistość taką jaką jest, a nie walczyć z nią. Czy tak?

    O: Metoda (Praca)  nie mówi, że ktoś powinien – lub nie powinien czegoś robić. My po prostu pytamy: ”Jaki jest efekt noszenia w sobie pretensji do rzeczywistości? Jak to skutkuje, jak się z tym czujemy ?
    Metoda bada przyczynę i efekty naszego przywiązania do bolesnych myśli i w tym badaniu – znajdujemy naszą wolność.

    P: Kochanie tego, co jest – brzmi jak byśmy mieli nie chcieć niczego więcej w życiu. Czyż bardziej interesujące nie wydaje się pragnienie różnych rzeczy?

    O: Moje doświadczenie jest takie, że pragnę czegoś przez cały czas : Ale to czego pragnę, okazuje się być tym co…już mam.
    Odkrycie tego jest nie tylko interesujące ale wręcz ekstatyczne! Gdy chcę tego, co już mam, myśl i akcja nie są od siebie oddzielone, działają jako jedność, bez konfliktu.
    Gdy tylko zauważysz, że czegoś ci brakuje, w dowolnym momencie – zaraz zapisz swoją myśl i dokonaj wglądu.
    Odkryłam, że życie jest zawsze wystarczające i nie wymaga uciekania w przyszłość.
    Wszystko, czego pragnę jest zawsze dostarczane i nie muszę podejmować jakichś strasznych wysiłków.
    Nie ma nic bardziej ekscytującego niż akceptowanie i kochanie tego, co już jest.

    P: Co jeśli nie mam problemów w relacjach z ludźmi, czy mogę pracować w ten sposób nad innymi rzeczami, jak na przykład moje ciało?
    P: Przykład: ”Moje ciało powinno być zdrowe i silne” zamienia się na ”Moje myślenie powinno być silne i zdrowe.”

    O: Czy to nie jest to, czego tak naprawdę chcesz – zrównoważony, zdrowy umysł? Czy chore ciało było kiedykolwiek problemem, czy to raczej twoje myślenie o ciele jest problemem? Zbadaj to. Niech twój doktor zajmie się twoim ciałem, gdy ty zajmiesz się twoim myśleniem.  Wolność nie wymaga zdrowego ciała. Uwolnij swój umysł. Wraz z prawdziwie wolnym umysłem, przyjdzie także zdrowie ciała.

    P: Jak mogę wybaczyć komuś, kto mnie zranił bardzo mocno?

    O: Oceń swojego wroga, zapisz to sobie, zadaj cztery pytania i postaw je wszystkie na głowie.
    1. Czy to prawda?
    2. Czy mogę absolutnie wiedzieć, że to prawda?
    3. Jak się czuję, reaguję, gdy myślę tę myśl?
    4. Kim byś był bez tej myśli?

    Zauważ sam dla siebie, że przebaczenie oznacza odkrycie, że to, co myślisz że się stało… nie stało się. Dopóki nie widzisz, że nie ma niczego do przebaczenia – nie przebaczyłeś.
    Nikt nigdy nikogo nie zranił. Nikt nigdy nie zrobił czegoś strasznego. Nie ma niczego strasznego, za wyjątkiem twoich autorytarnych myśli na temat tego, co się wydarzyło.
    Więc gdy tylko cierpisz: dokonaj wglądu, przyjrzyj się swoim myślom i uwolnij się od nich.
    Bądź dzieckiem. Zacznij od umysłu, który nic nie wie. Weź swoją ignorancję i zamień w podróż aż do wolności.

    P: Czy wgląd jest procesem myślenia? Jeśli nie, to czym on jest?

    O: Wgląd wydaje się być procesem myślenia, ale w rzeczywistości jest to sposób na nie-myślenie. Myśli tracą swoją siłę nad nami, gdy zdamy sobie sprawę, że one po prostu przepływają przez umysł. Nie są one realną częścią nas. Poprzez Pracę zamiast uciekać, czy represjonować nasze myśli, uczymy się jak spotykać je z otwartymi ramionami, rozumieć i w ten sposób zwracać sobie wolność.

    Kate-izmy.
    (tlumaczenie dowolne)

    Personalities don’t love — they want something.
    Osobowości nie kochają. One czegoś pragną.

    If I had a prayer, it would be this: “God spare me from the desire for love, approval, or appreciation.
    Amen.”

    Jeśli miałabym modlitwę, brzmiałaby: „Boże uwolnij mnie od pragnienia miłości, akceptacji czy uznania. Amen.”

    Don’t pretend yourself beyond your own evolution. I am the perpetrator of my suffering — but only all of it.
    Nie stwarzajmy pozorów, że nie mamy wpływu na swój rozwój. Ja, w całości – odpowiadam za to czy czuję cierpienie.

    An unquestioned mind is the world of suffering.
    Umysł który nie potrafi kwestionować tego w co wierzy, sam tworzy świat w którym cierpi.

    Anything you want to ask a teacher, ask yourself. If you really want to know the truth, the answer will
    meet your question.

    O cokolwiek chcesz zapytać nauczyciela, zapytaj siebie. Jeśli naprawdę chcesz znać prawdę, odpowiedź napotka twoje pytanie.

    It’s not your job to like me — that’s my job.
    To nie twoje zadanie,by mnie lubić. To moje zdanie.

    The worst thing that has ever happened is an uninvestigated thought.
    Najgorszą rzeczą jaka może się przytrafić, jest bezrefleksyjna myśl.

    Sanity doesn’t suffer, ever.
    Zdrowy rozsadek nie cierpi.

    The teacher you need is the person you’re living with. Are you listening?
    Nauczyciel, którego potrzebujesz to osoba, z którą żyjesz. Czy słuchasz jej uważnie?

    Reality is always kinder than the story we tell about it.
    Rzeczywistość jest zawsze lepsza, niż nasze na jej temat wyobrażenia.

    Confusion is the only suffering.
    Zagubienie – to jedyne cierpienie.

    There are no physical problems — only mental ones.
    Nie ma fizycznych problemów – tylko psychiczne.


    Mini ksiażeczka Katie Byron

    Powiązane posty :

    • Mój interes, Twój interes, boski interes?

    Kurs cudów – zasady.

    07 Wtorek Paźdź 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ 13 Komentarzy

    Tagi

    A Course in Miracles, Bóg, boskość, cud, cuda, kurs cudów, odkupienie, transformacja, uwolnienie, uzdrowienie, zasady, zmiana, Świadomość


    Czym jest Kurs cudów ?
    „”Kurs cudów”  – to metoda i sztuka pracy nad sobą, to poszukiwanie wyjścia z labiryntu w jaki sami siebie wprowadziliśmy, prowadzące do uzdrowienia naszego błędnego myślenia. „Kurs cudów” daje całkiem konkretne wskazówki co do tego, jakie myśli są dla nas korzystne, a jakich należy z całą stanowczością unikać. Prowadzi do dogłębnego rozpoznania kim naprawdę jesteśmy, całkowicie uwalnia od lęku i wprowadza miłość do naszego życia. Zwraca nam też to, do czego nieustannie tęskni nasze najgłębsze Ja – wolność, dobrobyt, prawdę, ufność, stałość, pewność. Celem „Kursu cudów” jest dostrzeżenie przez nas własnej doskonałości i osiągnięcie mistrzostwa.”

    .

    Zasady Kursu Cudów

    .

    1. Nie ma stopniowania trudności, jeżeli chodzi o cuda. Żaden z nich nie jest „trudniejszy” lub też „większy” niż inne. Wszystkie one są takie same. Wszystkie przejawy miłości są maksymalne.
    2. Same w sobie, cuda nic nie znaczą. Jedyne, co ma znaczenie to ich Źródło, które jest daleko poza wszelką oceną.
    3. Cuda zdarzają się w sposób naturalny jako przejawy miłości. Rzeczywisty [prawdziwy] cud jest miłością, która te przejawy inspiruje. w tym sensie wszystko, co pochodzi z miłości – jest cudem.
    4. Wszelkie cuda oznaczają życie, zaś Bóg jest Dawcą życia. Jego Głos będzie bardzo szczegółowo cię prowadził. Będzie ci powiedziane wszystko, co potrzebujesz wiedzieć.
    5. Cuda są sprawą przyzwyczajenia [nawyku] i powinny być mimowolne [nieświadome]. Nie powinny być pod świadomą kontrolą. Świadomie wybrane cuda mogą być źle skierowane.
    6. Cuda są czymś naturalnym. Gdy nie występują – stało się coś złego.
    7. Cuda są prawem każdego, ale konieczne jest najpierw oczyszczenie.
    8. Cuda mają moc uzdrawiającą, ponieważ wypełniają brak [niedostatek]; są one przeprowadzane przez tych, którzy chwilowo mają więcej, dla tych, którzy czasowo mają mniej.
    9. Cuda są rodzajem wymiany. Podobnie jak wszystkie przejawy miłości, które są zawsze cudami w najprawdziwszym sensie tego słowa, wymiana ta odwraca prawa fizyczne. Przysparzają one więcej miłości zarówno temu, który daje, jak i temu, który przyjmuje.
    10. Używanie cudów jako spektakli [przedstawień] w celu wzbudzania wiary jest złym zrozumieniem ich celu.
    11. Modlitwa jest środkiem cudów. Jest to środek porozumiewania się [komunikacji] stworzonego ze Stwórcą. Poprzez modlitwę miłość jest przyjmowana, zaś poprzez cuda miłość zostaje wyrażona.
    12. Cuda są myślami. Myśli mogą wyrażać niższy, czyli cielesny poziom doświadczenia, bądź też poziom wyższy – duchowy. Pierwszy z nich tworzy istotę fizyczną, a drugi – duchową.
    13. Cuda są zarówno początkiem, jak i końcem – i w ten sposób odwracają one porządek czasowy. Są one zawsze afirmacją odrodzenia, które wydaje się iść [prowadzić] wstecz, lecz w rzeczywistości prowadzi naprzód. Cuda anulują przeszłość w teraźniejszości i w ten sposób wyzwalają przyszłość.
    14. Cuda niosą w sobie świadectwo prawdy. Są przekonywające, ponieważ powstają z przekonania. w braku przekonania deprecjonują się do magii, która jest bezsensowna a zatem destruktywna, czy też mówiąc inaczej, jest niekreatywnym użyciem umysłu.
    15. Każdy dzień powinien być poświęcony cudom. Przeznaczeniem czasu jest umożliwić ci nauczenie się, jak używać czasu konstruktywnie. Czas jest zatem narzędziem nauczania i środkiem do celu. Przestanie istnieć, gdy nie będzie już użyteczny w nauczaniu.
    16. Cuda są narzędziem nauczania, które pokazuje, że jest to tak samo błogosławione dawać, jak i otrzymywać. Jednocześnie zwiększają one siłę dającego [dawcy] i dostarczają siłę biorącemu [przyjmującemu].
    17. Cuda górują nad ciałem. Są one nagłym przesunięciem [przejściem] w niewidzialność, daleko od poziomu cielesnego. Oto dlaczego one leczą [uzdrawiają].
    18. Cud jest służeniem. Jest to maksymalna służba [przysługa; pomoc], jaką możesz komuś ofiarować. Jest to droga do pokochania swego bliźniego jak siebie samego. Rozpoznajesz wartość swoją i swego bliźniego – jednocześnie.
    19. Cuda sprawiają, że umysły stają się jednym w Bogu. Leży w ich istocie współpraca, ponieważ Synowieństwo jest sumą wszystkiego, co stworzył Bóg. Cuda odzwierciedlają zatem prawa wieczności, a nie czasu.
    20. Cuda budzą na nowo świadomość, że duch, nie zaś ciało, jest ołtarzem prawdy. Jest to rozpoznanie, które prowadzi do uzdrawiającej mocy cudu.
    21. Cuda są naturalnymi znakami przebaczenia. Poprzez cuda możesz zaakceptować [przyjąć] przebaczenie Boskie, rozszerzając je na innych.
    22. Cuda są związane z lękiem tylko z powodu wierzenia, że ciemność może dawać schronienie. Wierzysz że to, czego twoje fizyczne [cielesne] oczy nie mogą zobaczyć – nie istnieje. Prowadzi to do odrzucenia widzenia duchowego [do zaprzeczania widzeniu duchowemu].
    23. Cuda ustawiają na nowo percepcję i lokują wszystkie poziomy w prawdziwej perspektywie. To uzdrawia, ponieważ choroba pochodzi z pomieszania poziomów.
    24. Cuda umożliwiają ci uzdrawianie chorych i wskrzeszanie zmarłych, ponieważ ty sam stworzyłeś chorobę i śmierć, a zatem też i ty możesz je znieść. Ty jesteś cudem, zdolnym do tworzenia na podobieństwo swego Stwórcy. Wszystko inne jest tylko twoim własnym koszmarem – i nie istnieje.
    25. Cuda są ogniwem połączonego [zaplatającego się] łańcucha przebaczenia, które gdy dopełni się – jest Zbawieniem. Zbawienie funkcjonuje przez cały czas i we wszystkich wymiarach czasu.
    26. Cuda przedstawiają sobą wolność od lęku. „Odpuszczenie” [„Odkupienie”] oznacza „zniesienie”. Zniesienie lęku jest istotnym składnikiem wartości cudów, związanej z Odkupieniem [Odkupieniowej wartości cudów].
    27. Cud jest uniwersalnym błogosławieństwem od Boga, poprzez mnie, do wszystkich mych braci. Wybaczać jest przywilejem tego, komu zostało wybaczone.
    28. Cuda są sposobem na zasłużenie sobie wyzwolenia od lęku. Objawienie wywołuje stan, w którym lęk został zniesiony. Cuda są więc środkiem, a objawienie – celem.
    29. Cuda wychwalają Boga poprzez ciebie. Wychwalają Go przez uhonorowanie Jego stworzeń, potwierdzając ich doskonałość [dając wyraz ich doskonałości]. Cuda leczą, ponieważ zaprzeczają identyfikacji z ciałem i afirmują identyfikację z duchem.
    30. Poprzez rozpoznanie [uznanie] ducha, cuda porządkują poziomy percepcji [postrzegania] i ukazują je we właściwym układzie. Umieszcza to ducha w centrum, gdzie może on komunikować się z tobą bezpośrednio.
    31. Cuda powinny być inspiracją do wdzięczności, a nie wywoływać trwogę. Powinieneś dziękować Bogu za to, czym rzeczywiście jesteś. Dzieci Boże są święte i cud honoruje ich świętość, która może być ukryta, ale nigdy nie utracona.
    32. Ja inspiruję wszystkie cuda, które są w rzeczywistości wstawiennictwem. Są wstawiennictwem za twoją świętością i czynią świętą twoją percepcję. Umieszczając cię poza prawami fizycznymi, podnoszą cię w sferę porządku niebieskiego. w tym porządku jesteś doskonały.
    33. Cuda honorują ciebie, ponieważ jesteś godny sympatii. Rozpraszają twe iluzje o sobie i postrzegają światło w tobie. w ten sposób, zadośćuczynią za twe błędy, poprzez wyzwolenie ciebie od twych koszmarów. Poprzez uwolnienie twego umysłu z więzienia iluzji, przywracają twoją świętość.
    34. Cuda przywracają pełnię umysłu. Zadośćuczyniając za brak [niedostatek], ustanawiają doskonałą ochronę. Siła ducha nie pozostawia miejsca na wtargnięcie czegokolwiek.
    35. Cuda są wyrazem miłości, ale nie zawsze muszą mieć zauważalne efekty.
    36. Cuda są przykładem poprawnego [słusznego] myślenia, układając twą percepcję [postrzeganie] po linii prawdy, tak jak ją stworzył Bóg.
    37. Cud jest poprawką, wprowadzoną przeze mnie w fałszywe myślenie. Działa jak katalizator, przerywając krąg błędnej percepcji i organizując ją na nowo we właściwy sposób. Umieszcza cię to w kręgu działania zasady Odkupienia, gdzie percepcja zostaje uzdrowiona. Dopóki zaś to się nie zdarzy, znajomość Boskiego Porządku jest niemożliwa.
    38. Duch jest narzędziem cudów. Rozpoznaje On zarówno kreacje Boskie, jak i twoje złudzenia. Rozgranicza prawdę od fałszu, mając zdolność percepcji całościowej, a nie tylko wycinkowej.
    39. Cud rozprasza błąd, ponieważ Duch rozpoznaje błąd jako fałsz, czyli coś nierzeczywistego. Inaczej mówiąc: gdy postrzegamy światło, ciemność automatycznie znika.
    40. Cud uznaje każdego za twojego i mojego brata. Jest to droga do postrzeżenia uniwersalnego znaku Boga [Bożego].
    41. Jeżeli chodzi o aspekt cudów związany z postrzeganiem – jest to ich całościowość. Korygują one zatem – lub też odpuszczają – fałszywe postrzeganie braku.
    42. Głównym udziałem cudów jest ich zdolność wyzwolenia ciebie od fałszywego poczucia izolacji, pozbawienia czegoś lub niedostatku.
    43. Cuda powstają z cudownego stanu umysłu, czyli stanu gotowości na cuda.
    44. Cud jest wyrazem świadomości w twoim wnętrzu i zaakceptowania Odkupienia.
    45. Cud nigdy nie jest stracony. Może on wpłynąć na wielu ludzi, których nawet nie spotkałeś i wytworzyć zmiany, których nie jesteś nawet świadomy.
    46. Duch jest najwyższym środkiem porozumiewania się. Cuda nie używają tego typu łączności, ponieważ są czasowymi środkami porozumiewania się. Kiedy powracasz do swej oryginalnej formy komunikowania się, potrzeba cudu wygasa.
    47. Cud jest narzędziem nauczania, które zmniejsza potrzebę czasu. Ustanawia on niezwykły interwał czasowy, który nie podlega zwykłym prawom czasu. w tym sensie jest on bezczasowy.
    48. Cud jest jedynym środkiem kontrolowania czasu, który jest do twojej dyspozycji. Tylko objawienie przekracza ten próg, nie mając nic wspólnego z czasem.
    49. Cud nie czyni rozróżnienia między stopniami złego postrzegania. Jest to narzędzie korekcji postrzegania, skuteczne zupełnie niezależnie od stopnia czy też rodzaju błędu.
    50. Cud porównuje to, co ty wytworzyłeś z Kreacją Boską, przyjmując to, co jest w nią w zgodzie – za prawdę, a odrzucając to, co nie jest z nią zgodne – jako fałsz.

    UWAGA : umieszczenie przez autorkę bloga opisu jakiejkolwiek metody czy sposobu pracy nad sobą  – NIE jest jednoznaczne z poleceniem tej metody. Ma to wartość stricte informacyjną.

    Na bazie : Kurs cudów, tekst główny + as2.pl
    (Dr. Helen Schucman and Dr. William Thetford)

    Poczytaj także:

    • Pozwól sobie umrzeć

    • Minuta mądrości

    • Nie zadręczaj się!

    • Pozytywne myślenie nie wystarczy!

    • Narodziny Ego

    • Życie – to jedyna religia

    Pierwotne zranienie. Dotknąć czy nie?

    03 Piątek Paźdź 2008

    Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

    ≈ 6 Komentarzy

    Tagi

    diament, gangaji, Rozwój, spokój, ucieczka, uwolnienie, uzdrowienie, wolność, wolność wewnętrzna, Świadomość

    Gdy pragniesz wolności, wtedy musisz być skłonny do konfrontacji z tym, od czego uciekasz w jej poszukiwaniu.
    Generalnie, większość ludzi ucieka od jakiegoś rodzaju bólu, przeważnie bólu dziecięcego spowodowanego potrzebami, które nie zostały zaspokojone w dzieciństwie. Ból może mieć zarówno fizyczne, jak i psychologiczne aspekty. Może mieć przyłączoną do niego historię lub może to być po prostu pole energii, jak na przykład poczucie negatywności lub poczucie strachu.

    Wiele ran jest częścią każdego życia, nawet pośród tych najbardziej uprzywilejowanych. O ile nie jesteś dobry w  dysocjacji, całość ludzkiego zranienia jest w jakiś sposób obecne w tobie. Niektórym ludziom udaje się stworzenie warstwy zabliźniającej wokół ich psyche, wokół ich emocjonalnych i fizycznych ran i potem idą
    dalej poprzez codzienne życie.
    Ale podejrzewam, że nikomu nie udaje się to w pełni i ta porażka jest dobrą rzeczą, ponieważ wtedy rany same wołają o uwagę, tak jak piasek w twoim bucie nie pozwoli ci czuć się wygodnie, dopóki go nie usuniesz.

    Oczywiście, szukamy na wiele sposobów, zarówno duchowych jak i światowych, aby ten rdzenny ból odszedł. Popchnięciem (motorem) dla większości aktywności umysłu jest ucieczka przed tym podstawowym, pierwotnym zranieniem oraz wszystkimi peryferiami tego zranienia. Być może w pewnym punkcie nawet zwracamy się do życia duchowego z nadzieją, że jakieś szczegółowe nauczanie czy oświecenie zabierze nasze rany.
    Staramy się robić to, co to nauczanie lub nauczyciel mówi i robimy to w kółko z nadzieją, że  cierpienie nas opuści.

    Zaskakująco, prawdziwy nauczyciel i prawdziwe nauczanie wrzuci cię, z największym współczuciem i bezwzględnością, bezpośrednio w centrum samej rany.
    (Podobny motyw wykorzystany jest w filmie Kung Fu Panda, w wątku mistrza Shifu i Oogwaya)

    Najgłębsza, najbardziej podstawowa rana nie ma nawet imienia.
    Możesz to nazwać „kondycją ludzką” czy „warunkowym istnieniem” lub „faktem cierpienia” i pojawia się kolosalna motywacja, aby go uniknąć pomimo tego, że to właśnie ta motywacja przyniesie cię po pełnym cyklu do spotkania tej rany. Dojrzałość wyłania się, gdy próbowałeś wielu dróg ucieczki i okazało się, że to samo zranienie wciąż na ciebie czeka.
    Wielu z nas starało się uleczyć nasze rany poprzez psychoterapię, psychologiczna praca może być bardzo użyteczna. Zachodnia kultura w szczególności to kultura psychologiczna. Psychologiczna praca może być użyteczna w tym sensie, że wzmacnia ona umysłową dojrzałość, w której szczegółowe wzory i nawykowe odpowiedzi mogą być zauważone. Ale praca psychologiczna może dojść tylko dotąd. Może wygenerować wgląd, który jest niezwykły i pełen pokory, nie dotyka ona jednak prawdziwej podstawy cierpienia.
    Może ona poprowadzić cię do rozpoznania, że nawet pomimo całego twojego psychologicznego i umysłowego wglądu podstawa cierpienia jest wciąż na miejscu i w tym sensie to służy w ogromnym stopniu. To właśnie w tym punkcie możesz zadać sobie pytanie: Dobrze, a więc co usunie tę podstawę cierpienia? Nawet jeśli pracowałeś nad sobą psychologicznie przez dwadzieścia, czterdzieści czy pięćdziesiąt lat, gdy podstawa
    cierpienia jest wciąż na miejscu, istnieje coś w samej esencji, co jest ciągle do odsłonięcia.

    Leczenie ran jest stosowne.
    Istnieją sposoby na wszystkie rany i rany, które mogą być obandażowane są do obandażowania. Problem powstaje tylko wtedy, gdy prawda jest szukana poprzez uleczenie.
    Podczas gdy emocjonalne, fizyczne czy umysłowe rany są adresowane, to co jest w swojej naturze pełne, czyste, wolne i w pokoju jest przeoczane.
    Prawda już tu jest, bez względu na to, jaki jest stan twojego ciała, twoich emocji, twojego umysłu czy twoja sytuacja.

    Zapraszam cię w tylko na tę chwilę, abyś przestał szukać złagodzenia cierpienia. To zaproszenie nie oznacza, abyś stał się niepomny cierpienia ani abyś poddał się w rozpaczy.
    To jest zaproszenie do zaprzestania szukania czegoś, co uratuje cię od samego siebie.

    Gdy spotkałam Papaji i on powiedział mi, aby „zatrzymać się”, słyszałam wiele powodów w swoim umyśle, aby tego nie zrobić. Po pierwsze, kim on był, mówiąc mi, abym się zatrzymała? Co jeśli przejąłby mój umysł? Co jeśli coś złego stałoby się ze mną?

    Zatrzymanie się nie jest bezpieczne. W przeciwieństwie, bezpieczne jest myślenie, próby rozwikłania tego, iść za tym, co jest bezpieczne i unikanie tego, co jest niebezpieczne.
    Praktyczne bezpieczeństwo ma oczywiście swoje miejsce, utrzymanie ciała poza zasięgiem zranienia. To jest oczywiste. Ale my bierzemy tę oczywistą potrzebę fizycznego bezpieczeństwa, filtrujemy to przez nasze psyche i potem projektujemy je na wszystkie nasze psychologiczne dylematy.

    Ta prawda jest nadzwyczaj prosta. Komplikacje powstają przy różnych sposobach ucieczki, które zostały wyryte w naszych umysłach na wiele sposobów. Twój sposób może być podobny do sposobu kogoś innego, ale każda osoba ma szczególne nastawienie wobec taktyki ucieczki.
    Jest możliwe rozpoznanie impulsu do ucieczki i wobec niego zatrzymać się, odwrócić się i spotkać cokolwiek próbowałeś uniknąć. To może być fizyczne, umysłowe, emocjonalne czy polityczne; to może być śmierć lub życie. To może być twój największy strach lub to może być największa błogość. To może być spotkanie poczucia kim jesteś, a kim nie jesteś.

    Gdy raz impuls do ucieczki zostanie rozpoznany, pojawia się wybór: powiedzenie nie wobec ucieczki i tak do spotkania widocznego powodu cierpienia. Siła wyboru jest najwyższą z sił umysłu, ale ten wybór jest innego rodzaju niż jakikolwiek wybór dokonany wcześniej. Gdy wybór poddania się został dokonany, aby zatrzymać jakiekolwiek próby ucieczki, wtedy bez wyjścia, znakomicie, bez wysiłku, skarb twojej istoty odsłania się jako prawda o tym, kim jesteś. Wtedy możesz celebrować uleczenie wszystkich ran jakie są do uleczenia i płakać nad ranami, które zostają.
    Pośrodku zarówno świętowania jak i opłakiwania ty możesz odpocząć w prawdzie, która jest zawsze obecna.
    Jednakże, dopóki nie zostaną zbadane, subtelne umysłowe argumenty mają kontrolę nad wyborem poddania się: dlaczego nie możesz zatrzymać się, lub dlaczego nie powinieneś właśnie teraz, lub jak zatrzymasz się później.

    Badanie zaczyna się na nowo, gdy pytasz się czego naprawdę chcesz. Jeśli to, czego naprawdę chcesz to skończenie z ranami, wtedy twoje poszukiwanie będzie trwało dopóki nie znajdziesz czegoś, co uleczy jakąś konkretną ranę, i choć na jakiś czas będziesz się czuł lepiej. Jeśli to, czego naprawdę chcesz to prawda samej istoty, wtedy będziesz miał całą pomoc, która jest konieczna do odwrócenia twarzy i spojrzenia prosto w oczy temu, od czego uciekałeś przez eony, temu, od czego twoja struktura komórkowa mówi ci, abyś uciekał, temu od czego cała ludzkość ucieka.

    Istnieje niezmierzona, niewiarygodna siła, która wykorzystuje każdą formę w twoim życiu jako wskazówki, pomocy której potrzebujesz. Pomoc, której potrzebujesz już tu jest! I twoja rola jest kluczowa. Aby być wspomaganym, musisz zdecydować się na otrzymanie pomocy w pełni i całkowicie.

    Sugeruję, abyś skoczył głęboko do rdzenia swojej istoty. Wiem o tym, że doświadczenie rany może  wygenerować odczucie, że to, co jest w samym rdzeniu twojej istoty jest naprawdę straszne. Ale miałam świetną okazję spotkania szerokiej grupy ludzi z głębokimi ranami, od psychozy do zwyczajnych neuroz, z którymi większość z nas musi sobie radzić. I nie spotkałam nikogo kto, gdy byli skłonni naprawdę powiedzieć prawdę i spotkać ich własne cierpienie, nie znaleźli piękna i pokoju ich własnego, źródłowego bycia.

    Dlaczego nie zatrzymać się i zbadać twoje własne impulsy w kierunku ucieczki? Nie dlatego, że to jest dobra rzecz do zrobienia, święta rzecz do zrobienia, właściwa rzecz czy oświecona rzecz; ona nie jest niczym z tego. To po prostu coś, czego nigdy właściwie nie doświadczyłeś. Gdy to zrobisz, odkryjesz świeżość, niewinność. Rozpoznasz siłę i potencjał zwykłego bycia – nie dążenia do przyjemności, nie unikania bólu, nie dostawania następnego życia i nie unikania faktu śmierci. W tej chwili, po prostu bądź. W momencie zwykłego bycia znajdujesz wewnętrzną rewelację, która ma potencjał odbicia się wciąż bardziej głęboko w ciele i umyśle, dopóki umysł nie jest już zajęty wyjaśnieniami w celu utrzymania przyjemności czy unikania bólu.

    Istnieje skarb, który jest prawdą twojej istoty i mówi on: „Wejdź”. Być może dlatego, że był on skryty przez tak długo, wierzysz, że jest on ciemny, brzydki i zabroniony, i zdobyłeś wiele wsparcia, aby nie spojrzeć bezpośrednio na niego. Cała twoja socjalizacja jest na temat nie spoglądania na niego. Ale na szczęście, poprzez siłę wyboru, możesz stanąć poza tą socjalizacją i uznać wielkie pragnienie do poznania kim jesteś.

    Jakże błogosławioną możliwość mamy my wszyscy w pomocy sobie w tym boskim, niewyobrażalnym, niekończącym się odkryciu. Ta możliwość jest święta.

    Zapraszam cię do kilku minut bezpośredniego samo-wglądu. Uczciwie spojrzeć do wnętrza i zbadać czym jest to, od czego uciekasz, jaką ranę masz nadzieję uleczyć, aby uzyskać wolność. Niech wgląd odsłoni dokładne mechanizmy i strategie ucieczki. Pozwól, aby odpowiedzi nadeszły prawdziwe, uczciwe, nie edytowane.
    Zapytaj siebie:

    Czego staram się uniknąć?

    Nie potrzebujesz zmieniać lub naprawiać niczego, co zostanie odsłonięte w tym pytaniu. Po prostu rozpoznaj sposoby ucieczki. Doświadcz zarówno dynamiki impulsu do ucieczki i możliwość nie podążania za tym impulsem, możliwość wytrzymania impulsu bez historii, bez strategii i bez preferowanego wyniku.
    Po prostu bądź tutaj, nie robiąc nic.
    Pozwól umysłowi poddać się nieuchronności braku ucieczki.
    Wtedy powiedz prawdę w tej chwili: czy ciągle jeszcze istnieje nadzieja ucieczki? szukanie ucieczki? zaprzeczenie niemożliwości wyjścia z tej chwili?
    Jeśli tak, to pozwól, aby to wszystko odeszło.
    Odłóż jakikolwiek wysiłek, aby uciec i rozpoznaj, co naprawdę utrzymuje cię.
    Poddaj się i wejdź, aby odpocząć w pokoju twojej istoty.

    Gangaji,  Diament w Twojej Kieszeni

    Powiązane posty:

    • Dzień Uwagi

    • Wyostrz swoją uwagę

    • Świadomość hara – początek i koniec życia

    • “Stać się nicością” – o co chodzi w tej koncepcji?

    Ile cierpienia potrzeba – aby zrozumieć?

    12 Piątek Wrz 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, zdrowie, Świadomość

    ≈ 27 Komentarzy

    Tagi

    choroba, cierpienie, medycyna, medycyna niekonwencjonalna, rozwiązanie problemu, uzdrowienie, zdrowie, zmiana myślenia, Świadomość


    Przez lata praktyki lekarskiej starałam się wytłumaczyć pacjentom mechanizmy kreowania choroby i możliwości, jakie potencjalnie tkwią w każdym z nas w kwestii zapobiegania rozwojowi patologii. Liczne seminaria i zajęcia warsztatowe prowadzone przez moją firmę ukierunkowane były i są na bardzo szeroko pojętą profilaktykę antychorobową.
    Obserwując ludzkie postawy nie sposób nie dojść do przekonania, że cierpienie jest jednym z najskuteczniejszych „narzędzi” wymuszających zainteresowanie własną osobą. Nierzadko prowadzi do powolnego procesu kształtowania nowej, bardziej troskliwej dla siebie samego osobowości lub wręcz do burzliwego rozwoju własnego.

    Niestety mechanizm ten jest wielką rzadkością u ludzi, którzy wzrastali w „morzu cierpienia” – np. chorób, głodu itp.
    W moim artykule o bezradności wyuczonej opisuję doświadczenia Seligmana (psy biorące udział w traumatycznych eksperymentach, nie szukały możliwości opuszczenia pomieszczenia, gdzie doznawały bólu pod wpływem rażenia prądem).
    Przewlekle chorzy ludzie zachowują się podobnie.
    Rzadko, kiedy są otwarci na wiedzę o własnych możliwościach walki z chorobą, a wręcz wybiórczo rozpoczynają konsekwentną pracę ze sobą w oparciu o holistyczne podejście do uzdrawiania. Oczekują raczej na ulgę, którą przyniosą inni lub cud szybkiego samoistnego rozwiązania ich problemu.

    Nie chcą rozumieć, że choroba jest szansą na zmianę postawy życiowej i może prowadzić do uzdrowienia wielu aspektów ich życia.
    Myślę, że podstawowym problemem jest tutaj brak wiedzy dotyczącej podstawowych mechanizmów funkcjonowania człowieka, która dla najwyższego dobra ogółu powinna być szeroko propagowana przez posiadających na ten temat wiedzę ludzi i otwarte na dobro człowieka media.
    Ile cierpienia potrzeba, byśmy zrozumieli, że nasze życiowe doświadczenie, również te pełne bólu, kreujemy sami i otworzyli się na wiedzę o możliwościach zmiany ciągu przyczyn i skutków ?
    Na to pytanie odpowiedzmy sobie sami.

    Autorka artykułu : Teresa Maria Zalewska
    Centrum OBK „Vega”

    Powiązane posty:

    • Biografia staje się biologią

    • Autentyczna zmiana myślenia

    • Przestań się okłamywać

    • Poznawaj siebie – podejście Zen

    • Ulecz swoje ciało !

    • Stres i napięcie = początek choroby !

    • Filozofia zdrowia

    • Jesteś tym co zjesz

    Imago – czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?

    09 Wtorek Wrz 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 11 Komentarzy

    Tagi

    dobór, dzieciństwo, ewolucja, imago, ludzki mózg, mózg, partner, partnerstwo, preferencje, rodzina, umysł, uporanie się, urazy, uzdrowienie, wybory, związek, Świadomość

    Imago – Opiera się na budowie i funkcjonowaniu mózgu. Aby lepiej zrozumieć na czym polega – omówię najpierw krótko budowę mózgu,  jaką zaprezentował Paul D. McLean.
    Podzielił on mózg na 3 koncentryczne warstwy:

    1) pień mózgu (tzw. stary mózg) Jest to warstwa mózgu ewolucyjnie najstarsza (występuje już u gadów). Odpowiada za reprodukcję, instynkt samozachowawczy, krążenie krwi, oddychanie, skurcze mięśni w odpowiedzi na bodźce zewnętrzne.

    2) układ limbiczny – jego funkcją jest generowanie intensywnych emocji.

    3) kora mózgowa – najbardziej rozwinięta część mózgu człowieka. (tzw. nowy mózg) Jest to świadoma część mózgu. Odpowiada za myślenie, reagowanie, nasze obserwacje, plany, przewidywania, pomysły, porządkowanie informacji, analizowanie różnych sytuacji.

    Główne zadanie starego mózgu (naszej nieświadomości) to zapewnienie nam przetrwania. Jest on niemal cały czas w gotowości i “troszczy się” o nasze bezpieczeństwo. Jednak informacje o zewnętrznym świecie czerpie on z obrazów, myśli i symboli wytworzonych przez nowy (świadomy) umysł. Dzieła więc zupełnie inaczej niż nowy mózg, który bezpośrednio styka się ze światem zewnętrznym.
    Żeby zobrazować różnicę w funkcjonowaniu obu części mózgu posłużę się przykładem.
    Spotykając ciocię Elę, kuzyna Adama i wujka Janka – nasz nowy mózg bez trudu ich rozpozna. Natomiast stary mózg odpowiadając głównie za bezpieczeństwo i reprodukcję określi jedynie, czy dana osoba jest kimś:
    –o kogo trzeba się troszczyć,
    –kto może troszczyć się o nas,
    –z kim można uprawiać seks,
    –od kogo trzeba uciekać,
    –komu trzeba się poddać,
    –kogo trzeba zaatakować.

    Nie zajmuje się więc odróżnieniem matki od ciotki, kuzyna od sąsiada. Tym już zajmuje się świadomy (nowy) mózg. Jeszcze jedną ważną cechą nieświadomego umysłu jest brak poczucia czasu. Teraźniejszość i przeszłość zlewają się.
    W zasadzie dla starego mózgu istnieje tylko teraźniejszość. Mając taki mini szkic obrazujący różnicę w funkcjonowaniu starego i nowego mózgu
    – spróbujmy teraz określić, jaki to ma wpływ na wybór partnera. Nasz stary mózg nie odróżnia przeszłości od teraźniejszości i ma jedynie mgliste pojęcie o świecie zewnętrznym. A jednocześnie odpowiada głównie za bezpieczeństwo i reprodukcję.
    Gdy więc wybieramy partnera (zakochujemy się) – w dużej mierze nasz stary mózg
    ODTWARZA OTOCZENIE Z DZIECIŃSTWA! (czego raczej nie jesteśmy świadomi przy zakochaniu).

    Okazuje się, że poszukujemy osoby, której dominujące cechy charakteru są podobne do cech osób, które nas wychowały.
    To, co spotkało nas w dzieciństwie – jest znane staremu mózgowi, a w związku z tym, że dla niego nie istnieje przeszłość
    – traktuje nasze dzieciństwo jak matrycę, do której się odwołuje.
    Czyli niejako pomylił naszego partnera z rodzicem 🙂
    I nie zrobił nam tego na złość 😉
    Kierował się potrzebą uleczenia krzywd i urazów, jakie doznaliśmy w dzieciństwie!

    Jako dorośli i świadomi ludzie – mamy możliwość wspólnie z partnerem wynagrodzić sobie niedobory z dzieciństwa.
    Mówiąc o urazach i krzywdach nie mam na myśli jakichś ciężkich, traumatycznych przeżyć. Raczej chodzi mi głównie o urazy, jakie nas spotkały w związku z tzw. uspołecznieniem (np. może byłeś chłopcem, któremu wmawiano, że chłopcy nie płaczą; albo dziewczynką, której mówiono, że grzeczne dziewczynki nie mogą się złościć).
    To wszystko ma wpływ na nasze późniejsze wybory.

    Teoria Imago w dużej mierze tłumaczy, dlaczego spośród wielu ludzi, których spotykamy – wybieramy naprawdę niewielu.

    Zdawać by się mogło, że mamy bardzo wyrafinowany gust. Nie zakochujemy się przecież w przypadkowych osobach… Czy rzeczywiście nasz nieświadomy umysł dokonuje wyboru partnera?

    Anna Grabka http://www.relacje.net
    Trwałe i szczęśliwe związki przyjaźni i miłości!
    Copyright by Wydawnictwo Złote Myśli & Psychorada.pl & Artelis.pl

    Powiązane posty

    • Zranione czy radosne dzieci?

    • Wewnętrzne dziecko

    • Kobieta bez winy i wstydu

    • Toksyczny wstyd

    • List ojca do syna. Wyznanie.

    • Czego szukasz? Od czego uciekasz?

    • Miejsce wewnętrznej przemiany

    • Kim jestem? Początek życia

    Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?

    03 Środa Wrz 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, zdrowie, Świadomość

    ≈ 4 Komentarze

    Tagi

    ból, choroba, choroby psychosomatyczne, chory, cierpienie, Dethlefsen, przyczynowość, przyczyny chorób, psychosomatyka, uzdrowienie, wolność, wyzwolenie, zdrowie, Świadomość, życie


    Problem przyczynowości ma dla wyjaśnienia chorób wielkie znaczenie, gdyż zarówno medycyna szkolna, jak i naturalna, psychologia i socjologia wspólnie rywalizują w dziele badania prawdziwych i rzeczywistych przyczyn symptomów chorobowych i uzdrawiania świata poprzez ich usunięcie.

    Jedni szukają przyczyn w zarazkach i zatrutym środowisku, inni w traumatycznych wydarzeniach z wczesnego dzieciństwa i w metodach wychowawczych lub w warunkach panujących w miejscu pracy.
    Od zawartości ołowiu w powietrzu po czynniki społeczne wszystko i każdy może być posądzony o spowodowanie choroby.

    My natomiast uważamy, że poszukiwanie przyczyn chorobowych jest ślepym zaułkiem medycyny i psychologii.

    Co prawda przyczynę znajdzie się zawsze, o ile się jej szuka, ale wiara w model przyczynowościowy przeszkadza dostrzec, że odnalezione przyczyny – są rezultatem własnych oczekiwań.

    W rzeczywistości wszystkie te przyczyny są jedynie czynami wśród innych czynów.
    Koncepcja przyczynowościowa da się utrzymać tylko połowicznie, gdyż pytanie o przyczyny można przerwać w dowolnym momencie.
    I tak przyczynę jakiejś infekcji można odkryć w określonych zarazkach, ale natychmiast nasuwa się pytanie, dlaczego w tym konkretnym przypadku ten właśnie zarazek doprowadził do infekcji?
    ->
    Powód być może da się odnaleźć w zmniejszonej odporności organizmu, co z kolei wysunie na p1an pierwszy pytanie o przyczynę takiego braku odporności.
    ->
    Tę zabawę można ciągnąć w nieskończoność, bo nawet gdy w dziele poszukiwania dotrze się do Wielkiego Wybuchu, to otwartą okaże się kwestia jego przyczyny…

    Dlatego w praktyce preferuje się zatrzymanie w dowolnym miejscu i przyjęcie postawy, jakby to tutaj zaczynał się cały świat.
    Sięga się po nic nie mówiące pojęcia zbiorowe, takie jak „lotus minoris resistentiae” lub „obciążenie dziedziczne”, „słabość organizmu” lub tym podobne bogate znaczeniowo pojęcia.

    To jakiej jednak podstawie przyznajemy sobie prawo prezentowania dowolnego ogniwa w łańcuchu jako „przyczyny”?
    Przecież to zwykła nieuczciwość, gdy ktoś mówi o przyczynie lub terapii przyczynowościowej, gdyż – jak widzieliśmy – model przyczynowościowy w ogóle nie pozwala na znalezienie przyczyny.

    Nieco bliżej można by dotrzeć do sedna, posługując się biegunową koncepcją przyczynowości. Z tej perspektywy patrząc, zauważymy, że choroba jest uwarunkowana dwukierunkowo, od strony przeszłości i przyszłości.
    W tym modelu celowość chciałaby mieć określony obraz symptomów, a wyzwalająca je przyczynowość (efficiens) stawiałaby do dyspozycji materialne i cielesne środki pomocnicze dla zrealizowania tego obrazu.

    Przy takim podejściu stałby się widoczny ów drugi aspekt choroby, całkowicie znikający z po1a widzenia przy tradycyjnym jednostronnym sposobie patrzenia: zamiar choroby, a tym samym sensowność wydarzenia. Zdanie nie jest uwarunkowane jedynie papierem, atramentem, maszyną drukarską, znakami pisma itd., lecz także i przede wszystkim celowym zamiarem przekazania informacji.

    Przecież nie może być rzeczą aż tak trudną rozumienie, że poprzez zredukowanie do procesów materialnych, ewentualnie warunków, przeszłości zatraca się to, co istotowe i istotne. Wszelka manifestacja posiada formę i treść, składa się z części i ma postać, która jest czymś więcej niż sumą części. Wszelka manifestacja jest określona przeszłością i przyszłością.
    Choroba nie jest wyjątkiem.
    Za symptomem kryje się zamiar, treść, która wykorzystuje istniejące możliwości, by móc się formalnie urzeczywistnić.
    Dlatego choroba jest w stanie uruchomić jako przyczynę wszelkie możliwe przyczyny.

    W tym punkcie ponosi fiasko metoda działania medycyny.
    Sądzi ona, że pozbawiając chorobę przyczyny, może ją uniemożliwić, i nie bierze pod uwagę, że choroba jest tak elastyczna, że poszuka sobie i znajdzie nowe przyczyny, by dalej się realizować.

    Ten związek jest bardzo prosty: jeśli ktoś ma na przykład zamiar budować sobie dom, trudno mu będzie w tym przeszkodzić, zabierając na przykład przeznaczone na ten cel kamienie – w takiej sytuacji zbuduje sobie dom z drewna. Wprawdzie radykalnym rozwiązaniem mogłoby się okazać odebranie mu wszelkiego możliwego budulca, ale wobec choroby mogłoby się to wiązać z poważnymi kłopotami.

    Jeśli chciałoby się mieć pewność, że choroba nie znajdzie sobie żadnych przyczyn, trzeba by było odebrać pacjentowi ciało w ogóle.

    Spieszymy też od razu wyjaśnić, że bynajmniej nie chcemy kwestionować zbadanych i opisanych przez medycynę materialnych procesów jej przebiegu, jednakże jak najostrzej przeciwstawiamy się twierdzeniu, jakoby same te procesy były przyczynami choroby.

    Jak już była o tym mowa, choroba ma zamiar i cel, co dotąd opisaliśmy w najogólniejszej i najbardziej absolutnej formie jako uzdrowienie: w sensie stawania się jednością. Jej celem jest ponowna integracja tego co zostało w nas z jakiegoś powodu rozdzielone.

    Jeśli z kolei rozłożymy chorobę na wiele symptomatycznych form wyrazu tego stawania się, form, z których wszystkie są krokami na drodze do celu, wtedy każdy symptom możemy przepytać o jego zamiary i uzyskać informacje, co pozwoli nam rozpoznać, który krok w konkretnej sytuacji jest konieczny.
    To pytanie może i musi być postawione wobec każdego symptomu i nie może być lekceważąco odsunięte na bok przez wskazanie na funkcjonalną przyczynowość.

    Uważamy każdy symptom za nadający się do interpretacji i nie akceptujemy żadnych wyjątków.
    Druga różnica polega na rezygnacji z ukierunkowanego na przeszłość modelu przyczynowościowego klasycznej psychosomatyki.

    Czy przyczynę jakiegoś zakłócenia widzi się w bakteriach, czy w złej matce, jest dla tej koncepcji sprawą drugorzędną.

    Model psychosomatyczny nie wyzwolił się z zasadniczego błędu jednobiegunowej koncepcji przyczynowościowej.

    Nas nie interesują przyczyny z przeszłości, gdyż, jak widzieliśmy, jest ich dowolnie wiele, a wszystkie są jednakowo ważne i jednakowo nieważne. Nasz sposób widzenia tych spraw można by opisać albo jako „celową przyczynowość”, albo, jeszcze lepiej, jako bezczasową koncepcję analogii.

    Człowiek posiada niezależne od czasu istnienie jako takie, które wszakże z biegiem lat musi być przez niego zrealizowane i uświadomione. Ten jego wewnętrzny wzorzec nazywa się „jaźnią”.

    Droga życiowa człowieka jest drogą do tej jaźni, będącej symbolem zupełności. Człowiek potrzebuje „czasu”, by znaleźć tę zupełność – choć ona istnieje od samego początku.

    I właśnie na tym polega ułuda czasu – człowiek potrzebuje czasu, by odnaleźć to, co jest w nim od zawsze.
    Tę drogę nazywamy „ewolucją”.
    Ewolucja jest świadomym odtwarzaniem zawsze (tzn. bezczasowo) istniejącego wzorca.
    Na tej drodze do samopoznania stale występują trudności i pomyłki, lub też – formułując całą rzecz inaczej – można nie widzieć lub nie chcieć widzieć określonych części owego wzorca.

    Takie nie uświadomione aspekty nazwaliśmy cieniem.
    W symptomie choroby cień demonstruje swoją obecność i realizuje się.
    By móc zrozumieć znaczenie jakiegoś symptomu, niepotrzebne są bynajmniej pojęcia czasu lub przeszłości. Szukanie przyczyn w przeszłości odwraca uwagę od właściwej informacji, gdyż wtedy przez rzutowanie winy człowiek bierze własną odpowiedzialność za przyczynę.

    Jeśli odpytujemy jakiś symptom pod kątem jego znaczenia, wtedy w odpowiedzi uwidacznia się część obszaru naszego własnego wzorca. Jeśli zaczniemy szukać w przeszłości, odnajdziemy oczywiście także i tam najróżniejsze formy wyrazu tego wzorca.

    Nie powinniśmy jednak na tej podstawie konstruować od razu łańcucha przyczynowo-skutkowego – są to raczej równoległe, czasowo adekwatne formy wyrazu tego samego obszaru problemowego.
    Dziecko do realizacji swych problemów wykorzystuje rodziców, rodzeństwo i nauczycieli, dorosły – swoich partnerów, dzieci, kolegów z pracy.

    Zewnętrzne warunki nie czynią człowieka chorym, ale człowiek wykorzystuje wszystkie możliwości, by stanąć w służbie swojej choroby.
    To dopiero chory czyni z działań przyczyny.

    Chory jest sprawcą i ofiarą zarazem, cierpi zawsze tylko na swą własną nieświadomość.
    To stwierdzenie nie jest sądem wartościującym, gdyż tylko „oświecony” nie ma już cienia – ma jednak ustrzec człowieka przed złudzeniem, że jest on ofiarą jakichś tam warunków, gdyż w ten sposób sam pozbawia się możliwości przemiany.

    Ani bakterie, ani ziemskie promieniowanie nie powodują choroby; to człowiek używa ich jako środków pomocniczych dla urzeczywistnienia swej choroby.
    (To samo zdanie zabrzmi o wiele bardziej przekonująco w odniesieniu do innej dziedziny: ani kolory, ani płótno nie czynią obrazu – to człowiek używa ich jako środków pomocniczych dla urzeczywistnienia obrazu.)

    Po wszystkim, co tu powiedziano, łatwiej zrozumiemy pierwszą ważną regułę postępowania interpretacyjnego w odniesieniu do obrazów choroby w części drugiej.
    – I reguła: Interpretując symptomy, odrzuć pozornie przyczynowe związki na płaszczyźnie funkcjonalnej. One się zawsze dadzą odnaleźć i ich istnieniu nikt nie przeczy.
    Ale ten fakt nie czyni interpretacji symptomów zbędną.
    Interpretujemy jedynie symptom w jego jakościowych i subiektywnych przejawach.
    Jakie fizjologiczne, morfologiczne, chemiczne, neurologiczne czy jeszcze inne łańcuchy przyczynowe zostały użyte dla urzeczywistnienia tego symptomu; jest dla oceny jego znaczenia nieistotne. By rozpoznać treści, ważne jest jedynie, że coś istnieje i jak istnieje – a nie: dlaczego istnieje.

    Dethlefsen, Poprzez chorobę do samopoznania

    Tylko ofiary pytają wciąż: „dlaczego?!”. Spokoju należy szukać
    w akceptacji faktu, iż w każdym zdarzeniu kryje się „boska doskonałość”(lekcja dla nas).
    C. Tipping


    Powiązane posty:

    • Stres i napięcie = początek choroby !

    • Filozofia zdrowia

    • Tajemnica Twego ciała

    • Akupunktura a medycyna współczesna

    • KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a

    • Propozycja Tao dla kobiet. Zdrowie i płodność.

    • Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?

    • Masaż leczy duszę

    • Źródła niemocy

    • Twoje przekonania kontra Twoje zdrowie.

    Wybacz sobie i wybacz innym

    08 Piątek Sier 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 3 Komentarze

    Tagi

    foley, miłość, radykalne wybaczanie, serce, uwolnienie, uzdrowienie, wybacz, wybaczenie, wyzwolenie, Świadomość


    Nie ma takiej rzeczy, która kiedykolwiek wydarzyłaby sie w życiu Twoim lub kogoś innego, a której nie można by przebaczyć.

    Co musisz przebaczyć sobie?
    Co musisz przebaczyć innym?

    Wszyscy robimy głupstwa, o których wolelibyśmy zapomnieć. Te nie dające sie odwrócić postępki mogą albo stale nas obciążać, albo tez stać sie bezcenna trampolina zbudowana z doświadczeń, z której możemy odbić sie w lepsza przyszłość.

    Proces oczyszczania

    1. Wypisz wszystkie błędy, potknięcia i inne rzeczy, które zrobiłeś o których wiesz, ze muszą być Ci wybaczone.

    2. Dołącz do tej listy pretensje i urazy, które wciąż czujesz do innych. Idź na całość, nie stawiaj sobie żadnych ograniczeń czasowych i nie cenzuruj tego, co piszesz.
    Pamiętaj, że nie możesz zmienić przeszłości, ale możesz zmienić jutro — dzięki działaniom, które podejmiesz dzisiaj!
    Pozwól sobie na pełne doświadczanie uczuć, które pojawia sie w trakcie pisania — sa one częścią procesu uwalniania sie od przeszłości.

    3. Teraz zastanów sie nad pozytywna strona swoje) przeszłości i nad tym, czego sie nauczyłeś. Rozważ, w jaki sposób dzięki swoim doświadczeniom życiowym stałeś sie o wiele bardzie) wartościowym człowiekiem.

    4. Pomyśl, co możesz ofiarować światu, czerpiąc wiedze z tego, co wiesz o sobie.

    5. Stwórz własna mantre (afirmacje) przebaczenia. Powtarzaj jej słowa tak długo, aż zabrzmią prawdziwie.
    Pustkę, jaką stwarza przebaczenie, a którą odczuwa nasze ego, szybko zapełniają nagrody: głębokie poczucie godności i szacunku dla siebie, świadomość własnej wartości… Ostateczna nagrodę stanowią miłość, spokój i pogoda ducha.

    E. Foley , Powiedz życiu Tak

    Powiązane posty

    • Czy umiesz wybaczać?

    •Czy umiesz być życzliwy na co dzień?

    • Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?

    • Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.

    • Czy wrażliwość ma zawsze złe skutki?

    Szaman i ból

    31 Czwartek Lip 2008

    Posted by ME in huna, Rozwój, Świadomość

    ≈ 9 Komentarzy

    Tagi

    aloha, ból, energia, hawaje, king, ku, lo, lomi-lomi, mana, moc, napięcie, opór, pono, stres, szaman, szaman miejski, szamanizm, uleczenie, uzdrowienie


    „Szaman miejski” Serge Kahili King :

    Kiedy nasze ciało doświadcza uderzenia, ukłucia, skaleczenia lub oparzenia, reaguje w naturalny sposób  – stresem.
    W takich przypadkach posiniaczenia, rany i pęcherze uważamy za naturalną konsekwencję tych zdarzeń.
    Ale niekoniecznie tak musi być.
    Istnieją tu szerokie możliwości.
    Jedni ludzie przebijają sobie ramię stalową igłą bez zranienia i krwawienia, inni mogą włożyć rękę do ciała człowieka nie czyniąc mu krzywdy i nie pozostawiając śladu, jeszcze inni potrafią chodzić po ogniu i nie ulegać poparzeniom.
    Być może zabrzmi to niewiarygodnie, ale uważam, że są to rzeczy całkowicie naturalne, aczkolwiek niecodzienne.

    Zwykle nasze ciało reaguje stresem na truciznę, substancje toksyczne, promieniowanie czy dodatnie ładunki elektryczne, ale są ludzie, którzy mogą wypić roztwór arszeniku lub alkohol metylowy, nie doznając szwanku; nie każdy człowiek pracujący przy azbeście choruje, zdarzają się też osoby odporne na wyższy niż przeciętnie poziom promieniowania, a są i tacy, których pobudzają jony dodatnie.

    Ci, którzy nie reagują stresem na truciznę lub zranienie, różnią się od tych, którzy tak właśnie reagują tym, że charakteryzują się wyższą tolerancją na substancje i warunki stresogenne.

    Co oznacza wyższa tolerancja?
    Oznacza, że dany człowiek jest w stanie znieść wyższy niż większość ludzi poziom stresu, zanim pojawiający się opór organizmu wytworzy tak duże napięcie, że spowoduje załamanie jego funkcji.
    Podwyższona odporność takich ludzi na warunki stresogenne może wynikać z dwóch powodów – albo w chwili ich zaistnienia znajdują się oni w stanie większego odprężenia, toteż potrzebny jest silniejszy stres, by spowodować takie napięcie, które wywołałoby objawy załamania, lub też świadomie nauczyli swoje ciało innego reagowania przez zmniejszenie oporu organizmu drogą zmiany stosownego wzorca.
    Wiemy, na przykład, że niektórzy ludzie wytrenowali swój organizm, pijąc stopniowo coraz większe dawki arszeniku.
    Ja osobiście wolałbym ćwiczyć rozluźnianie się.

    W każdym razie, możliwa jest taka zmiana reakcji naszego organizmu, by ostry mechaniczny uraz nie dawał w rezultacie fizycznego uszkodzenia ciała.

    W roku 1983, będąc na wyspie Tahiti w towarzystwie tahitańskiego kahuny, powoli przechadzałem się bosymi stopami po rozległym obszarze rozżarzonej lawy, pewnie stąpając po każdym napotkanym kamieniu. Nie poparzyłem stóp, ani nawet nie spaliłem włosów na nogach.
    Widziałem wielu ludzi chodzących po ogniu i znam szereg sposobów, aby móc to robić.
    – Najpowszechniejszym z nich jest oddanie się z wiarą pod opiekę boską, ale jest on skuteczny tylko wtedy, kiedy wiara jest dostatecznie silna.
    Drugim znanym mi i często stosowanym sposobem jest stan odwrócenia uwagi, podobny do transu, w którym skupiamy się nie na ogniu, lecz na czymś zupełnie innym.
    – Trzeci sposób to odpowiednia motywacja, głębokie, wysoce energetyczne pragnienie przejścia na drugą stronę.

    Cechą wspólną wszystkich tych trzech rodzajów postępowania jest odwrócenie uwagi świadomego umysłu od ognia, na skutek czego zmniejsza się lub zanika opór związany z wysoką temperaturą i ciało podąża za naturalnym cyklem natychmiastowego uzdrawiania.

    Takie właśnie rozumowanie było podstawą mojej teorii, zanim wszedłem na gorącą lawę. Postanowiłem sprawdzić ją, wypróbowując na Tahiti nową metodę. Zamiast stosować modlitwę, odwrócenie uwagi czy silną motywację, skoncentrowałem całą swoją uwagę dokładnie na tym, co robiłem, nie próbując zadawać pytań, komentować, czy analizować czegokolwiek.

    Dzięki temu doświadczyłem takiej jedności z najbliższym otoczeniem, że nie odczuwałem absolutnie żadnego lęku. Dlatego też nie było żadnego oporu, a więc i żadnego spalania. Moje ciało przechodziło przez naturalny cykl (stresu-napięcia-uwolnienia napięcia-odprężenia) tak szybko, że nie mógł pojawić się efekt kumulacji napięcia.

    Zmiana wzorca

    Bardzo dawno temu, tak dawno, że nie mogę sobie przypomnieć, skąd dowiedziałem się o tym, że jeżeli potknąwszy się o coś, chcemy uwolnić się od bólu, musimy kilkanaście razy powtórzyć to, co zrobiliśmy, lecz za każdym razem bez potykania się, a wówczas ból zniknie.

    Stosowałem ten sposób wielokrotnie nie zastanawiając się głębiej, jak on działa, ale ostatnio przestudiowałem szczegółowo zachodzący tu proces i zacząłem nauczać go na moich kursach, zachęcając uczniów, by wypróbowali różne warianty tej metody.

    Opracowana przeze mnie koncepcja mówiła o tym, że tworząc nowy wzorzec przez zmianę zakończenia zaistniałej sytuacji, dajemy ku inne wspomnienie danego zdarzenia, dzięki czemu wymuszamy na nim zmianę stanu organizmu na taki, który odpowiada nowej wersji tego, co zaszło.
    Im mniej czasu upłynie od zdarzenia, tym szybciej powrócimy do stanu harmonii.

    To, czego moi uczniowie dokonują używając tego sposobu, zadziwia mnie i cieszy.
    Oto kilka przykładów.
    W tydzień po zakończeniu kursu jeden z jego uczestników stawiał płot wokół podwórka na tyłach swojego domu. W pewnym momencie z całej siły grzmotnął się młotkiem w palec u nogi, a następnie, zamiast rzucić młotek na ziemię i zareagować w normalny, rutynowy sposób, polegający na skakaniu, ściskaniu bolącego palca i przeklinaniu, cofnął go, bowiem przypomniał sobie, że nauczyłem ich tworzyć nowy wzorzec przez zmianę zakończenia zdarzenia. Najpierw wykonał jeden ruch młotkiem, nie dotykając palca. Potem powtórzył tę czynność jeszcze szesnaście razy. Wynik był taki, że odczuwał w palcu już tylko lekkie mrowienie, toteż mógł powrócić do pracy, a gdy ją skończył, palec nie był ani stłuczony, ani spuchnięty, ani też nie bolał.

    Pewien lekarz z Teksasu donosił, że kiedyś, krojąc nożem sałatę na surówkę, głęboko skaleczył się w palec. Z punktu widzenia profesjonalisty wiedział, że takie skaleczenie będzie wymagało wykonania kilku szwów, ale mimo wszystko postanowił wypróbować mój zwariowany pomysł. Po kilkakrotnym powtórzeniu ruchów nożem palec przestał krwawić, a ból ustąpił, toteż człowiek ten zapomniał o skaleczeniu i mógł dokończyć przyrządzanie surówki. Trzy dni później przypomniał sobie to zdarzenie i spojrzał na palec. Nie było na nim ani śladu skaleczenia.

    Pewna kobieta z Minnessoty, oparzywszy palec parą, wydobywającą się ze stojącego na ogniu garnka, szybko powtórzyła wykonywaną podczas oparzenia czynność, zmieniając jej zakończenie. Ból ustąpił, a pęcherze nawet się nie pojawiły.

    Inna kobieta, mieszkająca w Kanadzie, przytrzasnęła sobie palce drzwiami samochodu. Nie zwracając uwagi na zdziwionych przechodniów powtarzała zamykanie drzwi do momentu, aż ból ustąpił, a na palcach nie było nawet śladu stłuczenia, ani skaleczenia. Chyba najciekawszy ze wszystkich był przypadek kobiety z Kalifornii, która postanowiła podjąć działania z założeniem, że ku żyje chwilą obecną i nie potrafi odróżnić plastycznego wytworu wyobraźni od zdarzenia, zachodzącego w rzeczywistości.
    Kilka tygodni wcześniej poważnie poparzyła nogę spalinami z rury wydechowej motocykla i rana nie chciała się goić. W żywy sposób odtworzyła w umyśle przebieg zdarzenia, dając mu inne zakończenie, w którym gorące spaliny nie spowodowały żadnego uszkodzenia nogi. Powtórzyła to ponad czterdzieści razy, w wyniku czego zadawniona rana, która zaczynała już ropieć, w ciągu trzech dni całkowicie znikła.

    Możliwości tego prostego sposobu są fantastyczne i nieograniczone, zwłaszcza wtedy, kiedy możemy go zastosować do uzyskiwania wyników w teraźniejszości – w odniesieniu do zdarzeń minionych. Na podstawie doświadczeń stwierdziliśmy, że najlepsze wyniki osiąga się wówczas, gdy wprowadza się do wzorca możliwie najmniejsze zmiany.

    „Szaman miejski” Serge Kahili King :

    Serge Kahili King jest autorem kilku książek o Hunie i szamanizmie, a także uważa się go za kontynuatora i propagatora praktyk szamańskich starożytnych kahunów z wysp Hawajów.

    Powiązane posty :
    Huna
    Szaman miejski
    Huna i Jung
    Huna i Freud
    „Opętanie” i formy myślowe wg Huny.
    Czy istnieją jakieś ograniczenia? Tylko wtedy gdy w nie wierzymy…

    Duchowe uzdrowienia w starożytności

    29 Wtorek Lip 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, zdrowie, Świadomość

    ≈ Dodaj komentarz

    Tagi

    autohipnoza, biblia, cud, cuda uzdrawiania, hipnoza, Jezus, moc, moc podświadomości, murphy, podświadomość, przekonanie, sugestia, uzdrowienie, wiara, zdrowie, Świadomość

    Zawsze i wszędzie ludzie wierzyli w istnienie uzdrowicielskiej mocy, która w ten czy inny sposób potrafi przywracać dobre samopoczucie i sprawność organizmu. Byli przekonani, że ową tajemniczą siłę można wezwać, by uśmierzyła ludzkie cierpienia.
    Poglądy takie zaobserwować można w historii wszystkich ludów.

    W zaraniu cywilizacji moc uzdrawiania ludzi lub wywierania na nich dobrego albo złego wpływu przypisywano kapłanom i świętym, którzy powoływali się na moc nadaną im rzekomo przez bogów. Z biegiem czasu w różnych częściach świata rozwinęły się najrozmaitsze obrzędy uzdrowicielskie mające przywołać bóstwa; towarzyszyły im określone ceremonie lub śpiewy. Wykorzystywano też w tym celu talizmany, amulety, pierścienie, relikwie i podobizny bogów.

    Kapłani różnych religii starożytnych zwykli sugerować pacjentowi, będącemu pod wpływem narkotyków lub hipnozy, że we śnie nawiedzą go bogowie, by przynieść mu uzdrowienie. Ta forma leczenia dawała często pożądany skutek; chodziło tu najwyraźniej o działanie na podświadomość.

    I tak czciciele bogini Hekate musieli – w okresie kiedy przybywa księżyca – napełnić moździerz jaszczurkami, kadzidłem i mirrą, po czym rozgnieść to wszystko na miazgę. Wtedy miała ukazywać im się we śnie. Jakkolwiek groteskowy wydałby się nam dziś ten proceder, musiał być przekonywujący dla chorych, bo relacje współczesnych przypisują mu wiele skutecznych uzdrowień.

    Rzecz jasna, takie dziwaczne procedury silnie pobudzały wyobraźnię, uwrażliwiając podświadomość na przekazywaną sugestię. Za każdym razem prawdziwa moc uzdrowicielska wypływała oczywiście z podświadomości.
    We wszystkich epokach niewykształceni medycznie uzdrowiciele osiągali ciekawe wyniki nawet wtedy, kiedy zawodziła wiedza medyczna.
    To powinno nam dać do myślenia. Jakimi kuracjami leczyli ci „cudotwórcy” w różnych zakątkach świata?
    Po prostu budzili oni w pacjentach ślepą wiarę, która z kolei przywoływała uzdrowicielskie siły organizmu. Stosowane przy tym sposoby bywały tak osobliwe, że uskrzydlały wyobraźnię pacjentów, czyniąc ich bardziej podatnymi na wpływy. W takim stanie sugestia uzdrowienia padała na żyzny grunt; musiały przyjąć ją bezwzględnie świadomość i podświadomość.

    Nawet Biblia mówi o mocy podświadomości:
    „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą (Mk 10, 52)
    „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju! (Łk 8, 48)

    „Wszystko, o co w modlitwie prosicie, stanie się wam, tylko wierzcie, że otrzymaliście” (Mk 11,24).
    Zwróć tutaj uwagę na szczególne użycie czasów. Ewangelista wzywa nas, byśmy przyjęli jako fakt i prawdę to, że nasze pragnienie już zostało wysłuchane i spełnione, że „otrzymaliśmy” i że tym samym pragnienie się urzeczywistni.

    Warunkiem skuteczności tej metody jest ufne przekonanie, że każda myśl, idea i wyobrażenie są rzeczywistością, która już się w umyśle dokonała. W sferze psychiczno-umysłowej bowiem trwałą postać przybiera tylko to, co uznamy za obecnie istniejącą rzeczywistość.

    Zagadkowe przesłanie przytoczonego wyżej miejsca w Biblii trzeba zatem rozumieć jako zwięzłą i celową wskazówkę, jak możemy wykorzystać do naszych celów twórczą siłę myśli – a mianowicie, wpajając podświadomości jasno zarysowane pragnienie. Myśl, ideę, plan, dążenie cechuje w jej własnej sferze najzupełniej realna egzystencja; w sensie umysłowym istnieją one tak samo jak twoja dłoń, serce albo martwe przedmioty w świecie materialnym. Stosując tę metodę, wyłącz wszelkie zakłócające ją myśli o wydarzeniach lub okolicznościach, które mogłyby zniweczyć twoje plany. Zasiej w duchu myśl, a w świecie zmysłów wzejdzie ona jak ziarno, bylebyś jej pozwolił rosnąć bez zakłóceń.

    Co rusz czytamy w Biblii: ” Według wiary waszej niech wam się stanie „. Przecież i w ogrodzie zapuszczasz ziarno w ziemię ufając, że wyda ono kwiaty i owoce odpowiednie dla swojego gatunku.
    Jest to zadaniem ziarna – zgodnie z prawami natury.
    Wiara, jakiej żąda Biblia, to pewien sposób myślenia, stan umysłu, wewnętrzna pewność, za sprawą której wszelkie wyobrażenie przyjęte przez świadomość za bezwzględną prawdę zapadnie w podświadomość i w niej się zakorzeni. W pewnym sensie wierzyć znaczy uważać za prawdę to, czemu przeczy rozum i zmysły. Należy zatem wyłączyć ów jakże ograniczony, kierowany racjonalizmem, analityczny, obiektywizujący umysł – zamiast tego ufnie zdając się na bezgraniczną siłę podświadomości.

    Słowami: „Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!” – Jezus przykazuje świeżo uzdrowionym, żeby z nikim nie rozmawiali o cudzie, jaki ich przed chwilą spotkał. Sceptycyzm i lekceważące uwagi niewiernych mogłyby bowiem zasiać lęk i zwątpienie w sercach ozdrowieńców i tym samym pozbawić słowa ich uzdrowicielskiej mocy.

    Takie zdarzenia określane mianem cudów dzieją się w wielu miejscach pielgrzymek na świecie

    Stwierdzonym faktem jest, że cudowne uzdrowienia miały miejsce w różnych świątyniach na świecie – w Europie, Ameryce, Indiach i w Japonii. Sam zwiedzałem wiele słynnych miejsc pielgrzymek w Japonii – na przykład słynną świątynię Diabutsu, gdzie stoi ogromny posąg modlącego się Buddy. Ta 13-metrowa rzeźba z brązu zwana jest „wielkim Buddą”. Widziałem, jak młodzi i starzy ludzie kładli mu u stóp ofiary. Piętrzyły się tam pieniądze, ryż, owoce. Płonące świece, zapach kadzidła i błagalne modlitwy sprawiły, że był to dla mnie niezapomniany widok.

    Nasz przewodnik przetłumaczył nam modlitwę młodej dziewczyny, która z głębokim ukłonem położyła na ołtarzu ofiarnym dwie pomarańcze i zapaliła świecę. Dowiedzieliśmy się, że dawniej była niemową, głos odzyskała u progu tej świątyni. Teraz zaś dziękowała Buddzie za cudowne uzdrowienie, które było możliwe tylko dzięki jej dziecięcej wierze. Pełna była radosnej ufności, że Budda znów pozwoli jej śpiewać piosenki, jeśli tylko ona dopełni pewnego rytuału, odbędzie post i złoży stosowne ofiary. Tak też zrobiła, a jej podświadomość otwarła się na tę niezachwianą wiarę i przyniosła upragnione uzdrowienie.

    Kolejnym przykładem, jaką potęgą jest wyobraźnia i niezachwiana wiara, niech będzie historia mojego krewnego, chorego na gruźlicę. Oba płuca miał już mocno zniszczone, kiedy jego syn postanowił uleczyć ojca. Pojechał do rodzinnego miasta Perth w Australii i opowiedział ojcu, że spotkał mnicha, który właśnie wrócił z pewnego miejsca pielgrzymek w Europie, i sprzedał mu za odpowiednik dwustu marek niemieckich maleńki kawałek krzyża.

    W rzeczywistości zaś ów młody człowiek podniósł z ziemi pierwszą lepszą drzazgę i kazał ją jubilerowi oprawić w złoto, aby wyglądała jak prawdziwa relikwia. Powiedział ojcu, że samo dotknięcie tego cudotwórczego odłamka uleczyło już wielu ludzi. Udało mu się pobudzić wyobraźnię i wiarę ojca tak mocno, że ten wyrwał mu pierścień, położył go sobie na piersi, odmówił po cichu modlitwę, po czym wyczerpany usnął. Nazajutrz rano był całkowicie zdrów. Przeprowadzone z największą dokładnością badania kliniczne wykazały, że choroba znikła bez śladu.

    Uzdrowienia tego nie należy oczywiście przypisywać drzazdze, ale rozbudzeniu niezwykłej woli i niezachwianej pewności uzdrowienia. Ojciec nigdy się nie dowiedział, jakiemu podstępowi zawdzięcza wyzdrowienie – taki zawód bowiem mógłby łatwo spowodować nawrót choroby. Przeżył jeszcze 15 lat w pełnym zdrowiu i zmarł w wieku 89 lat.

    Uniwersalne siły uzdrawiania

    Wiadomo, że istnieją rozliczne metody leczenia, które prowadzą do uzdrowień, niewytłumaczalnych dla medycyny. Wynika stąd nieodparty wniosek o istnieniu pewnej wspólnej zasady uzdrowicielskiej, wspólnej tym wszystkim metodom. Owa jedyna i niepowtarzalna moc uzdrowicielska spoczywa w podświadomości, do której prowadzi tylko jedna droga: wiara.

    Pora uzmysłowić sobie raz jeszcze następujące podstawowe prawdy:

    1. Posiadasz zdolności duchowe, których różne postacie „określamy mianem „świadomości” i „podświadomości.

    2. Twoja podświadomość podlega ciągłym sugestiom i steruje twoim ciałem we wszystkich jego funkcjach.

    Czytelnicy tej książki wiedzą zapewne, że hipnozą można wywołać objawy wszystkich niemal chorób. Wystarczy, na przykład, zasugerować zahipnotyzowanej osobie, że ma wysoką gorączkę, dreszcze albo silne rumieńce na twarzy, i tak się właśnie stanie. Bez trudu można też przekonać badaną osobę, że nie może poruszać nogami, albo podtyka się komuś pod nos szklankę wody mówiąc: „To pieprz. Powąchaj!” Ataku kichania, który wtedy nastąpi, nie wywoła oczywiście woda, ale – jak we wszystkich przytaczanych tu zjawiskach – siła sugestii.

    Kiedy komuś, kto ma alergię na pierwiosnki, poda się w hipnozie ołówek mówiąc, że to pierwiosnek, natychmiast pojawią się u niego typowe objawy alergii.
    Trudno o lepszy dowód, że te objawy choroby wynikają tylko i wyłącznie z wyobrażeń w umyśle danej osoby.
    A zatem, w ten sam sposób, drogą duchową, można również leczyć dolegliwości. Któż nie słyszał o niezwykłych sukcesach osteopatii, chiropraktyki i medycyny naturalnej?

    Któż nie czytał o cudownych uzdrowieniach, które w najróżniejszych religiach tłumaczy się łaskawością wzywanego bóstwa?
    My jednak wiemy, dlaczego ci wszyscy ludzie tak nadspodziewanie szybko odzyskiwali zdrowie: uzdrowiła ich własna podświadomość – jedyna prawdziwa moc uzdrowicielska, jaką znamy.

    Jej działanie możesz sam zaobserwować, kiedy goi ci się rana. Podświadomość dokładnie wie, co robić. Lekarz tylko przynosi opatrunek i powiada: „Reszta należy do natury!” Jej zaś prawa są takie, jak prawo podświadomości, której najważniejszym zadaniem jest ochrona i podtrzymywanie życia. Najwyższym prawem natury jest instynkt samozachowawczy. Najsilniejszy jej popęd jest zarazem najpotężniejszą autosugestią.

    Sprzeczne teorie

    Wdawanie się w szczegóły rozlicznych teorii, jakie nam proponują z jednej strony rozmaite grupy wyznaniowe i sekty, z drugiej zaś różnej maści medyczni bakałarze, byłoby równie nużące, co jałowe. Prawie wszyscy głoszą wyłączną słuszność własnej metody. Wzajemna sprzeczność tych teorii, jest niezbitym dowodem, że się mylą.

    Istnieje mnóstwo metod leczniczych. Praktykujący w Paryżu austriacki lekarz Franz Anton Mesmer ( 1734-1815) przekonany, że oto odkrył uniwersalne właściwości lecznicze magnesu, stosował go przy najróżniejszych chorobach ze skutecznością, która graniczyła z cudem. Przy innych kuracjach wykorzystywał rozmaite szkła i metale. Później całkowicie zrezygnował ze stosowania jakichkolwiek preparatów, tłumacząc swoje lecznicze sukcesy działaniem tak zwanego „zwierzęcego magnetyzmu”, który wedle jego teorii przepływać miał od lekarza do pacjenta.

    W końcu ograniczył się wyłącznie do hipnozy, którą w tamtej epoce nazwano od jego nazwiska „mesmeryzmem”. Inni lekarze natomiast dowodzili, że to nic innego jak sugestia. Psychiatrzy, psychologowie, osteopaci, chiropraktycy, lekarze i kościoły – słowem, wszystkie grupy i jednostki, które starają się chronić psychiczne i fizyczne zdrowie ludzkości, stosują zawsze ten sam środek: bezgraniczną, wszechogarniającą siłę podświadomości.
    To jej działanie pragnie przypisać sobie każda medyczna teoria. U podstaw wszelkiego leczenia leży określone, pozytywne nastawienie umysłu – ta właśnie wewnętrzna postawa czy sposób myślenia, który zwiemy „wiarą”. Uzdrowienie wynika z ufnego oczekiwania, które udziela się podświadomości jako przemożna sugestia i uruchamia wszystkie jej uzdrowicielskie moce. Tylko to oczekiwanie – nieważne, jaką metodą lub techniką je nazwiemy – może przynieść nam pomoc.

    Istnieje tylko jedna zasada uzdrowicielska -jest nią wiara. Istnieje tylko jedna moc uzdrowicielska – jej źródłem jest podświadomość. Spróbuj spokojnie, bezstronnie i rzetelnie pojąć własny początek i własną naturę. Możesz być pewien lub pewna sukcesu – wystarczy mocno uwierzyć!
    JOSEPH MURPHY
    MOC PODŚWIADOMOŚCI

    Powiązane posty:

    • Totalna kuracja przeciwrakowa

    • Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?

    • Ulecz swoje ciało !

    • Stres i napięcie = początek choroby !

    • Filozofia zdrowia

    Przestać żyć we władzy Demona

    16 Środa Lip 2008

    Posted by ME in Rozwój, Zen, Świadomość

    ≈ 3 Komentarze

    Tagi

    Bóg, cierpienie, demon, demony, don miguel, program, ruiz, uzdrowienie, wolność, wyzwolenie, wzorce, zaprogramowany umysł, Świadomość, ścieżka miłości

    Urodziliśmy się z prawem do szczęścia, prawem do radości życia.
    Nie jesteśmy tu po to, by cierpieć.
    Jeśli ktoś pragnie cierpieć, proszę bardzo, jednak nie jest to nasz obowiązek – nie musimy cierpieć.

    Dlaczego więc cierpimy?
    Ponieważ cały świat cierpi, więc zakładamy, że cierpienie jest normą.

    Potem tworzymy sobie cały demoniczny* system przekonań, który utwierdza nas w tej „prawdzie”.

    Nasze religie głoszą, że przybyliśmy tu, by cierpieć, że życie jest padołem łez.
    Męcz się dzisiaj, wykaż cierpliwość i pokorę, a kiedy umrzesz, zostanie ci to wynagrodzone.
    Brzmi ładnie, tyle że to nieprawda.
    Wybraliśmy cierpienie, ponieważ nauczono nas cierpieć.
    Jeśli nadal będziemy dokonywać takich samych wyborów, nigdy nie przestaniemy cierpieć.

    Sen Planety zawiera w sobie historię ludzkości, ewolucję rodzaju ludzkiego, a cierpienie jest rezultatem ewolucji. Człowiek cierpi, bo wie.
    Wiemy to, w co wierzymy.
    Słyszymy rożne kłamstwa dotyczące tego jak powinno się żyć, a ponieważ nie możemy ich spełnić, cierpimy.

    To nieprawda, że kiedy umrzesz, pójdziesz do piekła albo do nieba.
    Żyjesz w piekle albo żyjesz w niebie, ale teraz.
    Piekło i niebo istnieją wyłącznie na poziomie umysłu.

    Raj lub piekło są tu i teraz. Nie musisz czekać, aż umrzesz.
    Jeśli weźmiesz odpowiedzialność za swoje życie, za swoje postępowanie, przyszłość będzie w twoich rękach i możesz żyć w raju, dopóki twoje ciało żyje.

    Sen, jaki większość ludzi śni na tej planecie, jest oczywiście piekłem.
    To nie jest ani słuszne, ani niesłuszne, ani dobre, ani złe, i nikt nie jest temu winien.
    Czy możemy obwiniać rodziców?
    Nie.
    Chcieli jak najlepiej, kiedy jeszcze w dzieciństwie cię wychowywali. Ich rodzice robili to samo: też starali się ze wszystkich sił. Jeśli masz dzieci, też nie wiesz, jak mógłbyś je inaczej wychować. Stać się świadomym nie oznacza, że trzeba kogoś winić albo dręczyć się poczuciem winy za to, co sam zrobiłeś.
    Dlaczego mamy się poczuwać do winy za chorobę umysłu, która jest jak epidemia?

    Już wiesz, że wszystko, co istnieje, jest doskonałe. Jesteś doskonały taki, jaki jesteś.
    To prawda.
    Jesteś mistrzem.
    Nawet kiedy ćwiczysz gniew i zazdrość, twój gniew i twoja zazdrość są doskonałe.
    Nawet jeśli przeżywasz wielki dramat, jest on doskonały, jest piękny.
    Czemu by nie? Kto powiedział że nie miałby być doskonałym dramatem?

    Kiedy oglądasz film w rodzaju „Przeminęło z wiatrem”, potrafisz płakać nad losem jego bohaterów.
    Kto powiedział, że piekło nie jest piękne?
    Piekło może być inspirujące.
    Jest doskonałe, ponieważ wszystko jest doskonałe.
    Nawet jeśli śnisz w swoim życiu sen o piekle, jesteś doskonały taki, jaki jesteś.

    To wiedza każe nam wierzyć, że jesteśmy niedoskonali. Wiedza jest tylko opisem snu. Sen nie jest rzeczywisty, więc i wiedza jest nierzeczywista. Skądkolwiek wiedza pochodzi, zawsze jest prawdziwa tylko z jednego punktu widzenia.

    Jeśli podniesiesz percepcję i zrozumienie na wyższy poziom, stara wiedza przestaje być prawdziwa.
    Patrząc z bliska można postrzegać las jako ciemną, chaotyczną gęstwinę której kresu i celu nie widać, w której szamoczesz się bez nadziei wyjścia.
    Patrząc z wyższej perspektywy dostrzegasz czym jest las, jego rozległość, piękno, sensowność, jego skomplikowany ale harmonijnie współistniejący ekosystem. Wszystko staje się jasne i zrozumiałe. Widzisz też ścieżki które pozwalają się po nim bezpiecznie poruszać, nie tracąc przy tym nic z jego piękna.
    Podobnie jest z naszym życiem.

    Nie potrafimy odnaleźć się w naszej wiedzy i z naszą wiedzą.
    Bo czego w końcu szukamy? Tego, jak odnaleźć siebie, jak być ze sobą.
    Szukamy dróg – jak żyć swoim własnym życiem, a nie życiem Demona*, sztucznym życiem, na jakie nas zaprogramowano.
    To nie wiedza prowadzi nas do nas samych. To mądrość.

    Należy rozróżniać wiedzę i mądrość, ponieważ nie są tym samym.
    Główny sposób posługiwania się wiedzą polega na porozumiewaniu się z innymi, na pogodzeniu się z tym, co widzimy. Wiedza jest jedynym narzędziem komunikacji, bo ludzie nie potrafią przekazywać informacji z serca do serca. Ważne jest, w jaki sposób korzystamy ze swej wiedzy, bowiem stajemy się niewolnikami wiedzy i tracimy w ten sposób wolność.

    Mądrość nie ma nic wspólnego z wiedzą.
    Ma natomiast wiele wspólnego z wolnością.
    Kiedy jesteś mądry, masz wolność swobodnego używania swego umysłu i prowadzenia własnego życia.
    Zdrowy umysł jest wolny od Demona*, jest wolny w taki sposób, jak wolnym jest się przed udomowieniem, przed wpasowaniem w schematy.

    Kiedy uzdrowisz swój umysł, kiedy wyzwolisz się ze Snu, stracisz niewinność, ale zyskasz mądrość.
    Pod wieloma względami staniesz się znowu dzieckiem, z jedną różnicą: dziecko jest niewinne i dlatego może bezwiednie pogrążyć się w cierpieniu lub nieszczęściu.
    Ten, kto wychodzi ze Snu, jest mądry, bo teraz wie. Posiadł też wiedzę o Śnie.

    Nie musisz gromadzić wiedzy, aby stać się mądry. Każdy, absolutnie każdy, może być mądry. Kiedy jesteś mądry, życie jest łatwe, ponieważ stałeś się tym, kim naprawdę jesteś.
    Trudno być kimś, kim się nie jest, stale przekonywać siebie i innych, że jesteś taki, jaki nie jesteś.

    Starania, aby być kimś, kim się nie jest, pochłaniają całą twoją energię.
    Bycie sobą nie wymaga żadnego wysiłku.
    Kiedy stajesz się mądry, nie musisz już przywdziewać tych wszystkich wizerunków, przyjmować tych wszystkich masek, które stworzyłeś.
    Nie musisz udawać, że jesteś jakiś inny.
    Przybierać ról i utożsamiać się z nimi.
    Odnoszący sukcesy biznesmen, autorytet naukowy, wyrozumiały ojciec i poświęcająca się matka.

    Akceptujesz siebie takim, jaki jesteś, a całkowita akceptacja własnej osoby przenosi się także na innych. Nie próbujesz już zmieniać innych ludzi ani narzucać im swego punktu widzenia.
    Szanujesz cudze przekonania. Przestajesz nieświadomie prowokować innych. A ludzie rozluźniają się przy tobie i zwracają Ci wolność. Bo wiedzą że nie muszą już z Tobą walczyć.

    Akceptujesz swoje ciało i własne człowieczeństwo wraz ze wszystkimi instynktami twego ciała. Nie ma nic nagannego w tym, że się jest zwierzęciem. Tak stworzyła nas natura.
    Jesteśmy zwierzętami, a zwierzę zawsze kieruje się instynktem. Jesteśmy ludźmi, a ponieważ staliśmy się inteligentni, nauczyliśmy się tłumić w sobie instynkty, nie słuchamy tego, co płynie z serca.
    Dlatego występujemy przeciw naszemu ciału, próbujemy zdusić potrzeby ciała albo ignorować ich istnienie.
    To nie jest mądre, ani korzystne.

    Kiedy zyskujesz mądrość, zaczynasz szanować swoje ciało, swój umysł i duszę. Kiedy stajesz się mądry, twoim życiem kieruje serce, nie głowa.
    Już nie działasz wbrew sobie, wbrew swemu szczęściu, wbrew miłości.
    Już nie dźwigasz brzemienia winy i samooskarżeń, już nie sądzisz ani siebie, ani nikogo innego. Od tego momentu wszystkie przekonania, które powodują, że jesteś nieszczęśliwy, które każą ci zmagać się z życiem, a jednocześnie ci je utrudniają, po prostu znikają.

    Zwalcz wszystkie pokusy, żeby być tym, kim nie jesteś. Aby na siłę dopasować się do tego czego oczekują inni.
    Stań się tym, czym jesteś naprawdę.
    Kiedy się poddasz swojej naturze, temu, czym jesteś naprawdę, przestaniesz cierpieć.
    Kiedy poddasz się swej prawdziwej istocie, poddasz się Życiu, poddasz się Bogu.
    Poddanie kończy walkę, kończy opór i cierpienie.

    Mądry zawsze wybiera prostą drogę, a to oznacza bycie sobą, kimkolwiek jesteś.
    Cierpienie to sprzeciwianie się samemu sobie, swej wewnętrznej, czystej naturze.
    Im bardziej się sprzeciwiasz, tym bardziej cierpisz. To proste.

    Wyobraź sobie, że z dnia na dzień budzisz się ze Snu i jesteś zupełnie zdrowy. Nie masz ran ani emocjonalnej trucizny. Wyobraź sobie to poczucie wolności! Wszystko cię uszczęśliwia, nawet tak prosty fakt, że żyjesz.

    Dlaczego?
    Dlatego że zdrowa istota ludzka nie obwinia się za doznawanie bezwarunkowego szczęścia i nie obawia się wyrażania miłości.
    Nie boisz się żyć, nie boisz się kochać. Wyobraź sobie, jakie byłoby twoje życie, jak traktowałbyś bliskich, gdyby twoje emocje nie były już tak poranione!?

    Szkoły mistyczne całego świata nazywają to przebudzeniem.
    To tak, jakbyś się obudził pewnego dnia bez emocjonalnych okaleczeń.
    Kiedy nie masz ran, znikają ograniczenia, zaczynasz widzieć to, co jest, a nie to, co ci mówi twój Demon, twój system przekonań.

    Kiedy się obudzisz, przekraczasz granicę i nie ma odwrotu.
    Już nigdy nie będziesz patrzył na świat jak dawniej. Nadal śnisz, bo nie możesz tego uniknąć, ponieważ sen jest funkcją umysłu. Różnica polega na tym, że teraz wiesz, iż to tylko sen. Wiedząc o tym, możesz się nim cieszyć albo martwić. To zależy od ciebie.
    Przebudzenie jest jak prywatka na tysiąc osób, gdzie wszyscy z wyjątkiem ciebie są pijani. Tylko ty jesteś trzeźwy na tej imprezie.
    To jest przebudzenie.
    Większość ludzi patrzy na świat poprzez swe emocjonalne rany sączące truciznę.
    Są nieświadomi, że żyją we śnie o piekle, tak jak ryba nie ma świadomości, że żyje w wodzie.

    Kiedy się przebudzimy i zobaczymy, że jesteśmy jedyną trzeźwą osobą na przyjęciu, gdzie wszyscy są pijani, poczujemy współczucie, ponieważ też byliśmy kiedyś odurzeni. Nie możemy nikogo oceniać ani potępiać, nawet ludzi w piekle, ponieważ sami też tam byliśmy. To naturalny etap rozwoju.
    ——————————————-

    Demon*
    De­monem Toltekowie nazywają wszystkie wierzenia i przekonania, które sprawiają, że cierpimy. Ludzki umysł jest cho­ry, ponieważ zagnieździł się w nim Demon, który wysysa zeń energię życiową i okrada z radości. Wierzenia te są tak silne, że po wielu latach, kiedy poznamy nowe koncepcje i chcemy podejmować własne decyzje, okazuje się to niemożliwe, ponieważ nadal sprawują kontrolę nad naszym życiem.

    Część II – „Bóg jest Tobą”

    Ruiz Don Miguel „Ścieżka miłości”

    Powiązane posty :

    • Benedyktyn, demony i Zen

    • Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh

    • Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle

    • Seks – demon z piekła rodem

    • Przyczyny cierpienia wg filozofii hinduskiej

    • Czy wiesz dlaczego cierpisz?

    Sztuka bycia opanowanym – Emocje pod kontrolą.

    06 Niedziela Lip 2008

    Posted by ME in Rozwój, zdrowie, Świadomość

    ≈ 3 Komentarze

    Tagi

    Andreas, asocjacja, dysocjacja, dystans, emocje, Faulkner, integracja, neurolingwistyczne programowanie, NLP, opanowanie, relaks, spokój, sukces, trauma, traumatyczne doświadczenia, tłumienie, uczucia, ulga, uzdrowienie, wspomnienia, wyciszenie, wyzwolenie, Świadomość, ćwiczenia integrujące


    Wykonajmy eksperyment.
    Pomyśl o dwóch wspomnieniach
    — jednym przyjemnym,
    — drugim nieprzyjemnym.
    Poświęć chwilę na to, aby ponownie przeżyć te sytuacje — tak jak zwykle robisz, gdy sobie coś przypominasz.
    Zwróć uwagę na to, w jaki sposób przywołujesz takie doświadczenia — na to, czy je ponownie przeżywasz (sposób zasocjowany) i angażujesz się, czy po prostu z dystansem obserwujesz swoje doświadczenia (sposób zdysocjowany), widząc siebie „na filmie” albo „na przeźroczu” z pewnej odległości.

    Niezależnie od tego, w jaki sposób przywoływałeś takie przyjemne i nieprzyjemne doświadczenia, wróć i zamień je.
    Jeśli byłeś zdysocjowany w przypadku nieprzyjemnego doświadczenia, zaangażuj się w nie i zauważ, jak zmienią się Twoje odczucia.
    Jeżeli byłeś zasocjowany z tym wspomnieniem, „wyjdź” z ciała i spójrz na siebie w sposób zdysocjowany — zwróć również uwagę na to, jak zmieniają się emocje, które będziesz odczuwać.
    Teraz pomyśl o tym, jak przywoływałeś przyjemne wspomnienie.
    Jeśli byłeś wówczas zdysocjowany, zaangażuj się w nie i doświadcz go tak, jakby wszystko działo się właśnie teraz. Jeżeli byłeś zasocjowany z takim przyjemnym wspomnieniem, wycofaj się na chwilę i zobacz, jak to jest, gdy ogląda się je z dystansu.

    Gdy jesteś zasocjowany ze wspomnieniem:
    – jesteś skłonny odczuwać wszystkie emocje, jakich doznawałeś w pierwotnej sytuacji — niezależnie od tego, czy były przyjemne, czy nieprzyjemne.
    Gdy jesteś zdysocjowany:
    – odczuwasz jedynie emocje zdystansowanego obserwatora.

    Dzięki temu eksperymentowi wiesz już dobrze, w jaki sposób będziesz zapamiętywać zdarzenia.
    Doświadczenia pozytywne będziesz chciał zapamiętywać w sposób zasocjowany, negatywne zaś w sposób zdysocjowany.

    Przykładem na to, jak nie należy wykorzystywać opisanych umiejętności, jest historia kobiety, która doskonale się bawiła na pewnym sylwestrowym przyjęciu. Przez wiele godzin była szczęśliwa, tańczyła… a nawet śpiewała dla przyjaciół — była duszą towarzystwa. Około drugiej w nocy, zaraz przed końcem zabawy, ktoś na nią wpadł, gdy piła kawę. Napój rozlał się, brudząc cały przód jej białej sukienki. Była tak przerażona, że aż podskoczyła, mówiąc: „Cały wieczór zmarnowany!”.
    Kilka miesięcy później w sklepie spotkała kolegę, który był na tamtym przyjęciu. Gdy wspomniał o nim, przerwała mu, okazując zdenerwowanie:
    „Proszę, nie rozmawiajmy o tamtym przyjęciu — to była okropna noc!”.
    Ta kobieta przez wiele godzin była duszą towarzystwa, a następnie pozwoliła, aby jedna nieprzyjemna chwila zrujnowała jej cały wieczór. Zamiast cieszyć się wszystkimi przyjemnymi wspomnieniami związanymi z miłym wieczorem, zasocjowała się z doświadczeniem rozlanej kawy pod koniec przyjęcia i zdystansowała się od wielu przyjemnych godzin, które spędziła z przyjaciółmi.
    To nie jest najmądrzejszy sposób na zapamiętanie przyjęcia — podobnie jak nie jest to dobry sposób na przejście przez życie.

    Pomyśl o ludziach, którzy cierpią na depresję. Często są to osoby, które dysocjują się od pozytywnych doświadczeń i asocjują z negatywnymi. Następnie przypomnij sobie znajomych, którzy zwykle znajdują się na emocjonalnym roller coasterze — w jednej chwili są szczęśliwi, a w następnej przygnębieni.
    To osoby, które asocjują się z niemal wszystkimi doświadczeniami — zarówno przyjemnymi, jak i nieprzyjemnymi, rzadko osiągając stan dysocjacji.

    Istnieją również ludzie, którzy najczęściej starają się doświadczać życia z pozycji obserwatora.
    Zwykle przyciągają ich zawody wymagające zdolności analitycznych, w tym takie nauki, jak inżynieria czy programowanie komputerów. Są oni często bardziej zorientowani na koncepcje, informacje i rzeczy niż na innych ludzi.

    Jeżeli naprawdę pragniesz cieszyć się życiem, będziesz chciał asocjować się ze wspomnieniami, tak byś mógł odczuwać wszystkie te przyjemne emocje i wykorzystywać je jako dobre zasoby wspierające pozytywne nastawienie do przyszłych rezultatów.

    Fizjologia przyjemnych emocji jest również znacznie zdrowsza dla organizmu niż stresująca fizjologia dyskomfortu. Fizjologiczną reakcją organizmu na nieprzyjemności jest zwykle strategia „uciekaj lub walcz”.
    Taka taktyka przydaje się, gdy trzeba uniknąć naprawdę niebezpiecznej sytuacji, ale w przypadku typowych nieprzyjemności jej jedynymi skutkami są wzrost ciśnienia krwi oraz wszystkie pozostałe fizjologiczne reakcje na stres.
    W zupełności wystarczy, że musiałeś doświadczać wszystkich tych złych emocji w pierwotnych okolicznościach — dlaczego miałbyś przeżywać je od nowa?

    Gdy zdysocjujesz się od nieprzyjemnego wspomnienia, nadal będziesz widzieć, jaki byłeś wówczas nieszczęśliwy — tak byś nadal mógł być świadom tego, czego nie chcesz doświadczać w przyszłości. Nie tracisz żadnych wartościowych informacji i nadal pamiętasz ważne lekcje związane z takimi doświadczeniami.

    Wszystko, co tracisz, to złe emocje, które często ograniczają Twoje horyzonty i kreatywność wtedy, gdy ich najbardziej potrzebujesz. Dysocjując się od nieprzyjemnych wspomnień, możesz pozostać pełen potencjału i pomysłów — lepiej radzić sobie z trudnościami, jakie niesie los.

    Gdy nauczysz się wybierać między asocjacją a dysocjacją, zdobędziesz niezwykle skuteczne narzędzie, dzięki któremu zmienisz swoje życie. Następnym etapem jest rozpoczęcie treningu podświadomości, dzięki któremu będziesz mógł dokonywać wspomnianego wyboru w sposób automatyczny. Jeżeli już doświadczasz tego rodzaju mechanicznych wyborów, być może nie musisz wykonywać następnego ćwiczenia.
    Daje ono jednak wiele radości i mimo wszystko może sprawić, że Twoje życie zmieni się na lepsze.

    ĆWICZENIE. ASOCJACJA I DYSOCJACJA

    Asocjacja

    1. Fizjologia.
    Wykorzystaj fizjologię asocjacji. Pochyl się do przodu i rozejrzyj się na boki — poczuj wszystkie emocje, jakich teraz doświadczasz, a także gotowość ruchu, działania w reakcji na wszystko, co zdarzy się za chwilę.
    2. Zasocjuj się z przyjemnym wspomnieniem.
    Pomyśl teraz o jakimś przyjemnym wspomnieniu i poświęć nieco czasu na całkowite zasocjowanie się z nim, tak byś ponownie znalazł się „wewnątrz” takiego doświadczenia, patrząc własnymi oczami, widząc to, co widziałeś wtedy i słysząc to, co wówczas słyszałeś — ciesz się, odczuwając wszystkie dobre emocje, których pierwotnie doświadczałeś
    w takiej sytuacji.
    3. Powtórz krok drugi. Posłuż się kilkoma innymi przyjemnymi wspomnieniami (po jednym na raz), utrzymując jednocześnie fizjologię asocjacji. Wybieraj przyjemne wspomnienia z bardzo zróżnicowanych kontekstów takich, jak praca, zabawa, dom, sport, zmysły, zadowolenie z siebie czy uznanie okazywane przez innych
    itp. Całkowicie asocjuj się z każdym z nich, tak byś mógł w pełni cieszyć się z odczuwania takich pozytywnych i dających poczucie zasobności doświadczeń.
    4. Poproś umysł, aby asocjował się jedynie z pozytywnymi odczuciami.
    Teraz zamknij oczy i zapytaj podświadomości, czy zechciałaby zostać Twoim pozytywnym zasobem, automatycznie umożliwiając Ci asocjowanie się ze wszystkimi pozytywnymi wspomnieniami, gdy tylko je przywołasz. Uznaj, że niemal we wszystkich przypadkach będzie to mądry wybór, który pozwoli Ci cieszyć się życiem i być bardziej pomysłowym, gdy będziesz musiał stawić czoła nieuchronnym życiowym trudnościom.
    Poświęć nieco czasu, aby upewnić się, że taki wewnętrzny komunikat zostanie usłyszany — poczekaj na pozytywną odpowiedź podświadomości.

    Dysocjacja

    1. Fizjologia dysocjacji.
    Wykorzystaj fizjologię dysocjacji. Oprzyj się o krzesło i poczuj, jak Twoje barki cofają się nawet nieco bardziej. Pozwól, aby podbródek podniósł się nieco w górę, gdy głowa również będzie się cofać — uspokój całe ciało.
    2. Zdysocjuj się od nieprzyjemnego wspomnienia.
    Teraz pomyśl o umiarkowanie nieprzyjemnym wspomnieniu i poświęć nieco czasu na całkowite zdysocjowanie się od niego. Wyobraź sobie siebie w tamtym wspomnieniu tak, jakbyś oglądał się w telewizorze.
    Być może warto wyobrazić sobie, że film jest czarno-biały albo trochę „odsunąć” telewizor — tak, aby film stał się ciemniejszy i bardziej niewyraźny. Jeżeli masz jakiś problem z dysocjowaniem się, wyobraź sobie, że oglądasz film przez szybę wykonaną z grubego pleksiglasu. Ciesz się z tego, że jesteś zdystansowanym obserwatorem — zdystansowanym, ale wnikliwym i zainteresowanym.
    3. Powtórz krok 2.
    Wykorzystaj kilka innych umiarkowanie nieprzyjemnych wspomnień związanych z różnymi kontekstami — pomyśl o nieprzyjemnych doświadczeniach w pracy, w domu, gdy byłeś z innymi i gdy byłeś sam, o rozczarowaniach i pomyłkach itp. Zdysocjuj się całkowicie od każdego z nich po kolei, tak abyś mógł cieszyć się z tego, że jesteś obserwatorem — zdystansowanym, ale wnikliwym i zainteresowanym.
    4. Poproś umysł, aby asocjował się jedynie z pozytywnymi wspomnieniami.
    Teraz zamknij oczy i poproś podświadomość, aby zechciała być dla Ciebie pozytywnym zasobem, umożliwiając Ci automatyczne dysocjowanie się od wszystkich nieprzyjemnych wspomnień, gdy tylko sobie o nich przypomnisz — aby uznała, że niemal we wszystkich przypadkach będzie to mądry wybór, który da Ci więcej radości z życia, a także pozwoli Ci na bycie bardziej pomysłowym, gdy napotkasz nieuniknione życiowe trudności.

    Poświęć nieco czasu na upewnienie się, że tego rodzaju wewnętrzny komunikat został wysłuchany i zaakceptowany.
    Istnieje jeszcze jeden użyteczny sposób na przetwarzanie nieprzyjemnych wspomnień tak, aby stawały się pozytywnymi zasobami
    — należy je odtworzyć wstecz. Wykorzystaj następne ćwiczenie, aby dowiedzieć się, jak skuteczna może być ta technika.

    ĆWICZENIE. OGLĄDANIE FILMU OD KOŃCA

    1. Nieprzyjemne wspomnienie.
    Pomyśl o umiarkowanie nieprzyjemnym wspomnieniu i odtwórz je tak, jakby było filmem (niezależnie od tego, jak teraz o nim myślisz). Gdy będziesz oglądać taki film, zwróć uwagę na wszystkie nieprzyjemne emocje, które będziesz odczuwać. Obejrzyj go dokładnie od początku do końca.
    2. Odtwórz film wstecz.
    Teraz postaraj się „zagrać” w takim filmie: włącz się pod koniec i odtwórz cały film wstecz — w kolorze i bardzo szybko, poświęcając na to zaledwie około półtorej sekundy.
    Będziesz się czuł tak, jak gdybyś uczestniczył w doświadczeniu, a czas bardzo szybko biegł wstecz. Jeżeli chcesz, posłuż się tą techniką dwa albo trzy razy.
    3. Sprawdź się.
    Teraz odtwórz ten sam film co w kroku 1. i ponownie zwróć uwagę na emocje, jakie odczuwasz, gdy go oglądasz.
    W przypadku większości osób okaże się, że pierwotnie odczuwane nieprzyjemne emocje zostały zneutralizowane. Ponowne przeżycie jakiegoś doświadczenia „wspak” powoduje szybką zmianę zapisanej w mózgu kolejności doświadczeń w taki sposób, że lęk zostaje wyeliminowany. Po prostu nie możesz się już bać. To tak, jakby uruchamianie tego procesu w umyśle powodowało oddzielenie strachu od danej sytuacji. Uczestniczenie w sytuacji, w której zdarzenia dzieją się w odwrotnej kolejności, oznacza, że faktycznie możesz zacząć od końca i wyobrazić sobie, że wszystko robisz „wspak”: chodzisz wstecz, mówisz wspak, poruszasz się do tyłu, wykonujesz cały proces wstecz — tak, jakbyś był postacią z filmu odtwarzanego na magnetowidzie zaprogramowanym na „szybkie przewijanie wstecz”. Kończysz zaś na początku doświadczenia, a w zasadzie jeszcze zanim się ono zaczęło.

    Jeśli opisany proces nie działa, przyczyną jest brak osobistego zaangażowana — ćwiczący wykonał film o tym, jak porusza się wstecz i obejrzał go, zamiast rzeczywiście się weń zaangażować, odczuwając to, co odczuwa osoba wykonująca czynności w odwrotnej kolejności. Musisz naprawdę ponownie przeżyć wszystkie etapy zdarzenia w odwrotnej kolejności. Być może łatwiej będzie Ci wyobrazić sobie taki proces, jeśli pomyślisz, że zostałeś wyrzucony przez olbrzymią procę i przeżywasz wszystko „od końca”, wyraźnie czując, jak bardzo szybko „lecisz” w kierunku początku zdarzenia.

    Połączenie dysocjacji z odtwarzaniem „filmu” wstecz to metoda, która jest efektywniejsza od każdej z tych technik z osobna — wystarczająco skuteczna, aby zneutralizować nawet najbardziej intensywne fobie lub traumatyczne wspomnienia. Metoda ta została opracowana przez Richarda Bandlera jako rozwinięcie metody opracowanej wcześniej przez Johna Grindera.

    Pewien agent ubezpieczeniowy obawiał się wind. Jeżeli biuro klienta znajdowało się wyżej niż na trzecim lub czwartym piętrze,
    musiał korzystać ze schodów albo w ogóle unikał wizyty. Ten lęk naprawdę narażał go na straty — chociaż sporo ćwiczył, wspinając się po schodach. Gdy zapytano go, skąd wzięły się jego obawy, nie miał pojęcia, co odpowiedzieć. Nie mógł sobie przypomnieć pierwszego razu, ale powiedział, że o ile pamięta, całe życie bał się wind. Pamiętał, że jako dziecko bał się jeździć windą do gabinetu dentysty, który znajdował się na siódmym piętrze, i zamiast tego chodził po schodach. Nadal drżał na samo wspomnienie tamtych wizyt. Aby pomóc mu przezwyciężyć lęk, poproszono go, aby wyobraził sobie siebie w jadącej do góry windzie. „Oglądał” jakby z daleka czarno-biały film, który przedstawiał wspomnianego spanikowanego siedmioletniego chłopca jadącego windą w górę.
    To bardzo istotne, aby nie tylko zobaczył siebie w windzie, lecz również usłyszał, jak wspomniany zaniepokojony mały chłopiec płakał i szamotał się. Jego wewnętrzny dialog był charakterystyczny dla stanu dysocjacji — zdystansowania się od odczuwanego lęku.
    Wykorzystywał takie zdania, jak: „On jest przestraszony, tamten mały chłopiec jest przestraszony”.
    Po obejrzeniu małego chłopca jadącego windą, a następnie wysiadającego na najwyższym piętrze ze świadomością, że jest znów bezpieczny, agent w szczególny sposób zasjocjował się z tą sytuacją: włączył się pod koniec sceny i odtworzył cały „film” wstecz bardzo szybko od końca do początku. Wszystkie zdarzenia widział w pełnych kolorach — zmieniały się jak w kalejdoskopie, ponieważ „przewinięcie” filmu od końca aż do początku trwało zaledwie około półtorej sekundy.
    Pod koniec odtwarzanego wstecz „filmu” znalazł się w sytuacji, która miała miejsce jeszcze, zanim całe zdarzenie w ogóle się rozpoczęło. Po sześciu latach nadal doskonale sobie radzi. Zaraz po wykonaniu ćwiczenia sprawdził swoją odporność, jadąc szklaną windą do znajdującej się na trzynastym piętrze restauracji, gdzie wypił kieliszek wina, aby uczcić swoje osiągnięcie.

    Ponowne przeżywanie traumatycznych doświadczeń dzięki wizualizacji

    Tę samą technikę można zastosować w przypadku dowolnego traumatycznego przeżycia, nawet jeśli nie stało się ono przyczyną lęków i fobii. Pewien mężczyzna miał szczególnie trudne doświadczenie życiowe. Pewnego dnia wrócił wcześniej z pracy, aby podzielić się z żoną wspaniałą nowiną — powiedzieć jej o awansie, którego się nie spodziewał. Gdy wrócił do domu, poszedł na podwórko, ponieważ wiedział, że żona zajmowała się o tej porze ogródkiem. Znalazł ją martwą — zmarła na zawał serca w wieku trzydziestu pięciu lat.
    Ta scena pozostała z nim na zawsze i bardzo wpływała na jego życie. Gdy tylko pomyślał o żonie, o dziesięciu latach ich małżeństwa, dokładnie wyobrażał sobie ją leżącą na podwórku i ponownie przeżywał szok, jaki wiązał się z całym doświadczeniem.

    Aby pomóc mu zmienić naturę wspomnianego traumatycznego przeżycia, poproszono go, aby „obejrzał” tę sytuację tak, jakby oglądał ją z punktu znajdującego się trzydzieści metrów nad ziemią — obserwując, jak wchodzi na podwórko i znajduje żonę martwą. Pod koniec takiego filmu angażował się w sytuację i wyobrażał sobie, że jest „wsysany” i w ciągu półtorej sekundy przeżywa całe doświadczenie wstecz tak, jakby był wciągany przez olbrzymi odkurzacz. Metoda ta pozwoliła na odłączenie szoku i obaw od tego wspomnienia — mężczyzna był już w stanie wspominać życie z żoną w nieco spokojniejszy sposób.
    Dopiero wówczas zdobył umiejętność asocjowania się z wieloma przyjemnymi wspomnieniami związanymi z ich wspólnym życiem.

    Ta sama technika sprawdza się również doskonale w przypadku zespołu stresu pourazowego (PTSD), na który cierpi wielu weteranów wojny w Wietnamie oraz policjantów. Proces ten może okazać się bardzo użyteczny wtedy, gdy jakaś osoba odczuwa intensywną, natychmiastową obawę lub wykazuje inne nieprzyjemne reakcje — niezależnie od tego, czy Twoim zdaniem chodzi o fobię, czy też nie.

    Andreas Steve, Faulkner Charles – NLP Nowa Technologia Osiagania Sukcesów

    Powiązane posty:

    • Zostań mistrzem swoich emocji

    • Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.

    • Jak rósł mózg człowieka: Ewolucja emocji.

    • Gniew, poczucie winy, lęk i samotność – czym naprawdę są?

    • Bądź swoim mistrzem – odpowiedzi są w Tobie

    • Ciemna noc duszy

    Ciemna noc duszy

    30 Poniedziałek Czer 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 18 Komentarzy

    Tagi

    catharsis, ciemna noc duszy, ciemna noc zmysłów, deprecha, depresja, down, dołek, foley, inicjacja, kryzys, mroczna noc zmyslów, mroczny las, oczyszczenie, przełom, przygnębienie, smutek, transformacja, uzdrowienie, wyjście z depresji, wyjście z kryzysu, załamanie, Świadomość

    Czasami przebudzenie duchowe przybiera formę kryzysu.
    W kulturach pierwotnych kryzys życiowy jest traktowany jak inicjacja.
    W naszej kulturze ludziom w kryzysie przykleja się nalepki neurotyka, dziwaka, narkomana, pijaka — co wcale im nie pomaga.
    Przełom życiowy i każde trudne doświadczenie może być przejściem do nowego, świadomego i pełniejszego życia.

    Kryzysem może być poważna choroba, uraz fizyczny lub emocjonalny, depresja, druzgoczące problemy zawodowe lub osobiste.
    Kiedy coś takiego Ci się przydarzy, potrzebujesz pomocy.
    Poszukiwanie jej nie jest oznaka słabości. Szukaj pomocy u przyjaciela, u nauczyciela duchowego lub wykręć numer telefonu zaufania.
    Ze szczerej rozmowy z druga osoba wypływają ogromne korzyści – czasami ratuje ona życie.

    Jak zachować się w ostrym kryzysie?
    – Zadbaj o ciepło ciała.
    – Nie myśl o papierosie, kawie czy alkoholu. O niczym co sztucznie wprawi cię w lepszy nastrój,
    – Oddychaj głęboko; przez kilka minut wsłuchuj się w każdy oddech.
    Jesli czujesz się na siłach – wejdź w kontakt ze swoim wnętrzem.
    – Gdy tylko się uspokoisz — szukaj pomocy.

    Ciemna noc duszy zapada, kiedy wydaje Ci się, że
    -nie możesz zaufać temu, co znasz,
    -że nic już nie jest pewne,
    -ze nie ma czego się uchwycić,
    -że straciłeś poczucie bezpieczeństwa.
    -że Twój świat się skończył
    Doświadczenie takiej ciemnej nocy duszy może prowadzić do głębokiego psychicznego i duchowego uzdrowienia oraz do objawień i olśnień, o jakich Ci się nawet nie śniło.
    Musisz pozwolić sobie zobaczyć szerszy obrazek, zrozumieć swoje życie na nowym poziomie. W odmienny niż dotychczas sposób zrozumieć swoją przeszłość.
    Każdy kryzys to ważna lekcja, to sposób podświadomości na powiedzenie ci :Hej, obudź się, pora coś zmienić!

    Sama mam za sobą co najmniej trzy takie ciemne noce i kilka krótszych przełomów, kiedy ból był niewyobrażalny i wydawało mi się, ze nigdy się nie skończy, a ogrom bezradności i beznadziei przekraczał moje granice wytrzymałości.
    Mogłam tylko płakać jak bezbronne i bezradne dziecko,
    W środku mojego cierpienia udało mi się jednak zachować wiarę, że ten ból służy mojemu rozwojowi i że ma jakiś ukryty sens. Z czasem pojawił się spokój i zrozumienie.
    Ufałam, że moja ciemna noc pojawiła się… w służbie światła.
    Ufałam, ze z tej ciemności wypłynie najjaśniejszy blask.
    Przeszłam przez ciasną szczelinę świadomości i urodziłam się na nowo – bogatsza, bardziej świadoma i dojrzalsza.

    Jung powiedział kiedyś: „Nie stajemy się oświeceni wyobrażając sobie światło, lecz czyniąc ciemność świadomą „.
    (“One does not become enlightened by imagining figures of light, but by making the darkness conscious”)

    Na bazie: E.Foley  Powiedz życiu Tak!

    Powiązane tematy:

    • Koniec walki oznacza zwycięstwo

    • Autentyczna zmiana myślenia

    • Mówić: tak – czy nie?

    • Szczęscie jest bliżej niż myślisz

    • Czy wiesz dlaczego cierpisz?

    • Rezygnacja i bezradność w obliczu trudności – jak pokonać pesymizm?

    • Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.

    KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a

    25 Niedziela Maj 2008

    Posted by ME in zdrowie

    ≈ 59 Komentarzy

    Tagi

    ajurweda, Bates, Bates H. William, buddyzm, czarne przedmioty, dioptria, dioptrie, huxley, jantra, leczenie wzroku, mandala, mandale, medycyna niekonwencjonalna, Medytacja, Naturalne leczenie wzroku bez okularów, naturalne metody leczenia, palming, palusiński, poprawa ostrości widzenia, poprawa ostrości wzroku, poprawa wzroku, relaks wzroku, sztuka widzenia, techniki widzenia, uleczenie, usunięcie wady wzroku, uzdrowienie, wada wzroku, wadżrajana, wyleczenie wady wzroku, wzrok, zdrowie, ćwiczenia oka, ćwiczenia wzroku



    Doktor William Horatio Bates był bez najmniejszych wątpliwości geniuszem na miarę XX wieku.
    W wieku przyspieszonego postępu naukowo-technicznego wyprzedził swoją epokę o całe stulecie, co w czasach wcześniejszych oznaczałoby minimum kilkaset lat.
    To jeden z aspektów znamionujących cechy geniuszu.
    Kolejne cechy to tytaniczna praca i zdolność do wysunięcia całkowicie nowej teorii, której założenia diametralnie różniły się od współczesnych mu naukowych ustaleń, nota bene niewiele różniących się od aktualnych poglądów oficjalnie lansowanych przez okulistykę w zakresie ogólnej fizjologii, mechaniki i optyki funkcjonowania oka.
    Miarą jego geniuszu i tytanicznej pracy były dziesiątki tysięcy wyleczonych pacjentów, a niejako skutkiem ubocznym, głęboki ostracyzm środowiska medycznego.
    Chociaż teoria Bates’a jest często kwestionowana w części teoretycznej, jako oparta na błędnych założeniach, to jednak nikt nie kwestionuje setek tysięcy udokumentowanych przypadków osób, które dzięki jego metodzie odzyskały prawidłowy wzrok.
    Warto w tym miejscu dodać, że jak zwykle w takich sytuacjach do Bates’a trafiały najtrudniejsze przypadki, osoby najbardziej zdesperowane, którym nikt nie potrafił pomóc.
    To co jest również znamienne dla genialnych odkryć, to fakt że postać i sama metoda Bates’a jest stosunkowo mało znana i chociaż dzięki niemu na całym świecie żyją miliony dobrze widzących osób, to na naszym rodzimym gruncie mało który okulista w ogóle słyszał o takiej postaci i tej metodzie leczenia wzroku.

    Dr William H. Bates urodził się w Newark w Stanie New Jersey w 1860 r. Ukończył Cornell University w 1881, stopień medyczny uzyskał w 1885 w College of Physi-cians and Surgeons. Rozpoczął praktykę w Nowym Jorku, równocześnie pracując w Manhattan Eye and Ear Hospital, Bellevue Hospital (1886-1888 ) i w New York Eye Infirmary (1886-1896 ). Otrzymał tytuł profesora w wieku 26 lat, prowadził prace badawcze odkrywając wraz z zespołem między innymi adrenalinę, wykładał w New York Postgraduate Medical School and Hospital w latach 1886-1891. W 1886 zrezygnował z pracy w szpitalach zajmując się przez szereg lat pracami badawczymi. Po powrocie do praktyki pracował w Harlem Hospital (1907-1922 ). Książkę “Better Eyesight Without Glasses” opublikował po raz pierwszy w 1919 r., a więc niemal po trzydziestu latach leczenia pacjentów, pracy badawczej i naukowej — w wieku 59 lat.

    Metoda Bates’a została rozwinięta i udoskonalona (o ile było to w ogóle możliwe) przez szereg jego następców i obecnie jest powszechnie uznawana, stosowana i nauczana w instytutach naturoterapii na całym świecie.
    Bates prezentując wyniki swoich badań i rewelacyjne rezultaty stosowania swojej metody był w ostrej opozycji do naukowego establishmentu swoich czasów.
    Jak można zauważyć, ta książka jest w dużej mierze polemiką z powszechnie wówczas akceptowanymi teoriami i praktyką leczenia wad i chorób oczu.
    Co więcej ta książka i zawarte w niej treści nie przystają również do współczesnych nam poglądów okulistów końca XX wieku. Posłużę się tutaj cytatami z pozycji wydanej w 1993 r. przez wydawnictwo W.A.B. Autorstwa okulisty dr Guy Lefebvre pt. “Zaburzenia wzroku” (wyd. oryg. 1991 r.). Przedstawione w niej opinie i poglądy jako żywo przypominają teorie z końca XIX w. cytowane przez Bates’a:
    – “(…) To pierwsze oznaki starczej nadwzroczności. Nie denerwuj się jednak, bo to nie żadna choroba. To efekt stwardnienia soczewki, która traci elastyczność i nie może odpowiednio się przekształcić, by umożliwić widzenie z bliska.
    – Jedynym lekarstwem są okulary (sic!).
    Wątpliwe pocieszenie, że nikogo to nie ominie”.(str. 101)
    Cóż za defetystyczna i pesymistyczna postawa. Przecież to tak jakby powiedzieć choremu pacjentowi:
    – “wkrótce pan umrze, nie ma dla pana lekarstwa, możemy dać panu tylko środki przeciwbólowe. Ale niech się pan nie martwi, przecież każdy umiera”.

    W zestawieniu z faktami, z tysiącami udokumentowanych przypadków wyleczenia starczowzroczności, wreszcie po zapoznaniu się z rozdziałem 16 książki Bates’a traktującym o tej wadzie, czytelnik zyska możliwość wyrobienia sobie poglądu na to, jak można określić stanowisko francuskiego okulisty.
    Inne nie mniej ponuro brzmiące wersy zaczerpnięte z tej aktualnej publikacji wyrażają opinie o beznadziejnie złych rokowaniach w przypadkach innych wad wzroku:
    – “(…) krótkowzroczność zwykła często zaczyna się w wieku szkolnym i czasami rozwija się bardzo gwałtownie. Na Boże Narodzenie dziecko czytało jeszcze 10/10, a podczas letnich wakacji nie widziało statku w dali i mrużyło oczy.
    Już przy krótkowzroczności l dioptria widoczność zmniejsza się o 2/10. Co roku będzie się zwiększać i nie ma na to rady. (sic!) w końcu sama się ustabilizuje (…).
    Czy można powstrzymać jej rozwój?
    Niestety nie, i nie ma znaczenia, czy nosi się okulary stale czy nie, czy zaczęło się je nosić wcześnie czy późno. I tak się rozwija.
    Nawet gdy pozornie się ustabilizuje, zawsze możliwy jest jej rozwój (…). Jedno jest pewne. Krótkowzroczność nie maleje z wiekiem”, (str. 91)
    Po zapoznaniu się z treścią książki Bates’a, czytelnik zdobędzie świadomość tego, że rzeczywiście jedno jest pewne: czas zmienić ustalone przed z górą stu laty poglądy dotyczące funkcjonowania i wad wzroku.

    O ile same założenia i teoretyczne podstawy metody Bates’a bywały przyczyną sporów, o tyle nikt nie kwestionował jego rzeczywistych, nieraz graniczących z cudotwórstwem udokumentowanych w pracach naukowych i archiwach dokonań.
    Przypadki wyleczeń pozornie beznadziejnych przypadków, były przedmiotem badań i dociekań wielu współczesnych Bates’owi okulistów podejrzewających oszustwo naukowe, a nawet szarlatanerię.
    Jednakże sam Bates był zarówno lekarzem jak i naukowcem i jego praca spełniała wszelkie wymogi metodologii jak i weryfikacji przeprowadzonych badań i eksperymentów.
    Na koniec sami wyleczeni z przeróżnych chorób i wad wzroku stanowili naoczne świadectwo skuteczności metody.

    Najbardziej chyba znanym przykładem jest historia wybitnego pisarza A. Huxley’a, który w wyniku długotrwałej i ciągle pogarszającej się wady wzroku, pomimo stosowania coraz mocniejszych szkieł, doszedł do stanu, gdy jego podstawowe zajęcie — czytanie, w wieku 46 lat stało się niemożliwe.
    Jego jedno oko było w stanie rozróżnić jedynie światło i ciemność, drugie zaś przy pomocy bardzo silnych okularów i ciągłym zakrapianiu atropiny pozwalało rozróżniać znaki wielkości 25 centymetrów z odległości niecałych trzech metrów.
    Przy czym widzenie powodowało bezustanne zmęczenie i napięcie.
    W 1939 r. Huxley po kilku miesiącach intensywnych ćwiczeń reedukacji wizualnej, mógł czytać bez okularów, zaś niemal niewidzące uprzednio oko, rozpoznawało na tablicy Snella literę wielkości 3 centymetrów z odległości 30 cm.

    To co wydaje się najbardziej znamienne u Bates’a to podejście do pacjenta i jego choroby. Bates nie zastanawiał się, tak jak to czynią niemal wszyscy okuliści w jaki sposób dobrać pacjentowi najlepsze szkła.

    On myślał o tym jak można naprawdę pomóc danemu pacjentowi, czyli jak go wyleczyć z dolegliwości tak aby był w stanie zdrowia, czyli równowagi organizmu, aby mógł normalnie widzieć.
    Powiedzmy sobie jasno, że przepisanie okularów przez okulistę pacjentowi z wadą wzroku, absolutnie nie przybliża go do zdrowia!
    Często bywa nawet zupełnie odwrotnie.
    To tak jakby do chirurga przyszedł pacjent ze złamaną nogą, a ten patrząc na niego, nie składając i nie gipsując mu nogi obdarowałby pacjenta wózkiem inwalidzkim i proszkami uśmierzającymi ból, mówiąc: “no o co chodzi, przecież może się pan poruszać.”
    Bates nie dawał wózka, on jak prawdziwy lekarz po prostu leczył ludzi z ich dolegliwości.

    Ciekawym i jakże nowatorskim wątkiem w pracach Bates’a było odkrycie wzajemnych powiązań ciała, umysłu, pamięci i wyobraźni.

    Funkcjonowanie i sposób działania zastosowanych przez Bates’a technik stało się tak naprawdę zrozumiałe na gruncie współczesnej psychologii, dopiero w ostatnich dwudziestu latach.
    Techniki pracy z wyobraźnią, ruchy i ustawienie pozycji ciała, ogólna koncepcja relaksacji, paradoksalna technika “gorszego widzenia”, nakładanie obrazu wyobrażonego na rzeczywisty, technika punktu, nacisk na stresogenne podstawy chorób oczu i ich nierozłączny związek z umysłem, to wszystko są przecież odkrycia psychologii końca lat 70. i 80. naszego stulecia!
    Odkrycie efektu sprzężenia zwrotnego, przy którym wyleczenie wady wzroku, a często samo dojście pacjenta do stanu “centralnej fiksacji” pozwala na uwolnienie chorego od stresu stricte psychologicznego, to rzecz tak doniosła, że psychologowie i psychiatrzy powinni chylić czoła, gdyż daje im to narzędzie do obejścia metody i drogi analizy danego przypadku, na rzecz działania bezpośredniego poprzez skoncentrowanie się na (w tym przypadku) zmyśle wzroku i ewentualne późniejsze pogłębienie efektu terapeutycznego tradycyjnymi technikami.

    Bates z iście amerykańskim pragmatyzmem, bynajmniej nie pomijając kwestii etiologii choroby, skoncentrował się głównie na pytaniu jak ją wyleczyć.
    Stąd też niektóre z proponowanych przez niego ćwiczeń mogą się wydać paradoksalne i absurdalne, lecz one głównie i to w skuteczny sposób odpowiadają na pytanie: jak?

    Pragnę w tym miejscu zwrócić uwagę na fakt, że jedna z bardzo skutecznych psychologicznych technik terapeutycznych rozwinięta pod koniec lat osiemdziesiątych naszego stulecia, NLP (programowanie neurolingwistyczne) jest jakby żywym odbiciem praktycznych idei Bates’a. Na bazie NLP można wyjaśnić tak wysoką skuteczność metody Bates’a.
    Zakładając, że w ciągu naszego życia ukształtowaliśmy w naszej psychice i w naszym ciele zespół programów odpowiadających na sytuacje powtarzalne i podobne, i że mamy niemal stuprocentową tendencję do powtarzania i stosowania tych programów (w dosyć ubogiej i niewielkiej wbrew pozorom wariacji), możemy stwierdzić, że posiadamy (w przypadku wady wzroku) “program” niewłaściwego używania zmysłu wzroku.
    Tak, tak, całego zmysłu, a nie tylko oka.

    Jedynym możliwym rozwiązaniem jest “przeprogramowanie” tej niepożądanej tendencji, czy też sytuacji. Te programy na poziomie fizjologicznym to tendencja do przebiegu informacji w mózgu po stale tych samych sieciach neuronowych, kodujących metodą ciągłych powtórzeń wciąż ten sam układ.

    Czy ten układ jest ogólnie korzystny czy nie z punktu widzenia naszych interesów, dla naszego superkomputera — mózgu nie ma najmniejszego znaczenia. Zmiana programu wymaga wytworzenia nowej neuronowej “ścieżki” informacyjnej i nie jest to takie proste.

    Otóż w świetle ostatnich odkryć, techniki zaproponowane przez Bates’a dzięki zastosowaniu paradoksu, wizualizacji, nakładania obrazów wyobrażonych na faktycznie widziane, lub prawie widziane, poprzez widzenie “gorsze” tam gdzie dotychczas widziało się lepiej, oraz dzięki rewelacyjnej, niemal mistycznej (o czym za chwilę) technice czarnej kropki, okazują się być ogromnie skuteczne w owym “przeprogramo-wywaniu” ścieżek neuronowych, którymi podążały dotychczas impulsy z bitami informacji.
    Warto w tym miejscu zwrócić uwagę psychologów na to, jak niezmiernie ważne i doniosłe w znaczeniu są implikacje wynikające z odkrytych przez Bates’a korelacji pomiędzy poprawą stanu zdrowia oczu i zdrowia psychosomatycznego, a co za tym idzie, zadziwiających postępów w nauce dzieci w klasach (szkołach) specjalnych , jak
    Rzecz, która teraz u progu XXI w zaczyna docierać do naszej świadomości, została następująco zdiagnozowana przez Bates’a: “napięcia wzroku i wynikająca z niego wada refrakcji, jest tylko zewnętrznym przejawem napięcia umysłowego”.

    Bates oczywiście nie rozpatrywał zagadnień wad wzroku z powyżej zaprezentowanego punktu widzenia. Z prostotą geniuszu swojego rodaka Edisona doszedł do wniosku, że jeżeli zaszedł proces powiedzmy niekorzystny, to należy go odwrócić. Zatem jeżeli przy bliskowzroczności oś gałki ocznej jest zbytnio wydłużona, to dlaczego nie miałaby z powrotem ulec spłaszczeniu. Jeżeli zaś przy dalekowzroczności uległa spłaszczeniu, to też nie ma przeszkód, żeby ją wydłużyć. Odpowiedź na pytanie jak, zajęła mu ponad dwadzieścia lat naukowych badań i dociekań, lecz na szczęście dla nas ta odpowiedź zawarta jest w tej oto książce.

    Niektórzy mogą twierdzić, że Bates nie był tak bardzo odkrywczy i nowatorski, jako że metody leczenia wzroku podobne w założeniach, a nawet sposobach obecne były we wschodnich systemach leczniczych i medytacyjnych od tysięcy lat.
    Technika relaksacji to pierwszy z licznych przykładów, inny to centralna fiksacja, której dokładny odpowiednik nazywa się tratak w medycynie ajurwedycznej, a liczne sylaby, mandale lecznicze, jantry i specjalne leczące wzrok obrazki z sylabami wraz z odpowiadającymi im technikami patrzenia na nie, mogą stanowić odpowiedniki dynamicznej relaksacji wzroku osiąganej w Bates’owskich ćwiczeniach przesuwania i kołysania.
    Lecz wielkość Bates’a polega na samodzielnym dojściu do tych rozwiązań i spójności całego systemu, wobec braku jakiegokolwiek odpowiednika w systemie nauki zachodniej czy wschodniej.

    Te nasuwające się zbieżności ze wschodnimi systemami leczenia i medytacji wskazują na fakt jak wielką ilość wiedzy i informacji czerpał Bates z własnego doświadczenia i własnej intuicji.
    Jest coś fascynującego nawet w tak prostym ćwiczeniu jak palming.
    Osobiście cierpię na niewielką wadę bliskowzroczności i tłumacząc tę książkę zacząłem wypróbowywać niektóre spośród podanych ćwiczeń.
    Doświadczenie z palmingiem okazało się niespodziewanym przeżyciem.
    Polegało to po pierwsze na tym, iż okazało się że zobaczenie czarnego koloru wcale nie jest takie łatwe jak się to na pozór wydaje!
    Początkowo wykonując to ćwiczenie od razu zobaczyłem dość intensywny czarny kolor, ale szybko zorientowałem się, że sam siebie po prostu oszukuję, że przesuwają się jaśniejsze, a nawet żółtawe plamy, jakieś błyski i że wcale nie jest czarno, ale dość szaro.
    Palming okazał się swoistym testem prawdy.
    Miarą stopnia samooszukiwania się.
    Wówczas zgodnie z sugestią Bates’a zacząłem przypominać sobie czarne przedmioty, takie jak fortepian, gumowce, lakierki, kot, studnia, dziura itp. I proszę sobie wyobrazić, że te przedmioty nie chciały być przed oczyma mojej wyobraźni stuprocentowo czarne, nie chciały osiągnąć takiej czerni jaką prezentowały w rzeczywistości.
    Gdy jednak okiem wyobraźni udałem się w głąb wyimaginowanej studni, zrobiło się coraz ciemniej i po jakimś czasie prawie całkiem czarno.
    I wtedy zdarzyła się rzecz niesłychana, mój umysł zareagował nagłym lękiem i rozjaśnił obraz. Poczułem brak odniesienia i poczucia bezpieczeństwa w tego rodzaju absolutnej czerni, na zasadzie: lepsze znane piekiełko niż nieznany raj.
    Było to dotknięcie nieznanego, stanu pełnej relaksacji wzroku, stanu od którego mój umysł niechętny zobaczeniu odległych przedmiotów nieświadomie cały czas umyka.
    I natychmiast pojawiła się refleksja: proste ćwiczenie, a jakie walory poznawcze.

    Inne refleksje to narzucające się relacje pomiędzy systemami medytacyjnymi praktykowanymi szczególnie w buddyzmie tybetańskim wadżrajana, oraz we wcześniejszej od buddyzmu tybetańskiej tradycji dzogczien i bon.
    Otóż systemy te wykorzystują w wielkiej mierze techniki medytacyjne oddziaływające między innymi na zmysł wzroku.
    O ile wadżrajana kładzie nacisk na budowane w wyobraźni wizualizacje przedstawiające najróżniejsze sceny wypełnione postaciami bodhissatwów, daków, dakiń i nieraz wielkiej liczby innych postaci, odwzorowanych na tradycyjnych malowanych na płótnie obrazach — tankach.
    O tyle system dzogczien stosuje metody bardziej “inwazyjne”, czyli długotrwałe wpatrywanie się w niebo, przestrzeń, a nawet w słońce.

    Kolejną techniką w dzogczien to 49-dniowe odosobnienie adepta w absolutnej ciemności.
    Takie odosobnienie w ciemności to przecież niemalże długotrwały palming.
    Tybetańczy-cy są przekonani, że oczy łączą się specjalnym kanałem energetycznym bezpośrednio z sercem. Ten kanał nosi nazwę kati i łączy oczy z pustą fizjologicznie przestrzenią wewnątrz fizycznego serca, gdzie mieści się cielesny odpowiednik wyższego stanu uogólnionej świadomości rigpa.

    Kolejną wskazówką pozwalającą domniemywać, że rozwój poprawnie pracującego zmysłu wzroku może prowadzić do rozwoju ducha, są zdolności siddhi rozwijane przez wielkich praktykujących joginów.
    Jedną z takich zdolności to nadzwyczajnie ostry wzrok (np. możliwość przeczytania na znajdującej się na horyzoncie butelce napisu “Coca-Cola”).
    Umysł i ciało działają na zasadzie sprzężeń zwrotnych.
    Jeżeli usprawnimy, któryś z naszych organów, usprawnimy także umysł.
    Wzrok to nasza główna brama percepcji otaczającego świata.

    Bates stwierdził, że dobrze ześrodkowany wzrok, to dobrze ześrodkowany umysł. Dobry wzrok to także wzrok zrelaksowany.
    Mając takie właśnie “dobre spojrzenie” na pewno możemy nie obawiać się żadnych chorób, czy to umysłowych, czy to cielesnych, bowiem każda choroba bierze swój początek z umysłu.

    Wstęp Robert Palusiński z książki : Bates H. William – Naturalne leczenie wzroku bez okularów

    Powiązane posty:

    • Ulecz swoje ciało !

    • Stres i napięcie = początek choroby !

    • Filozofia zdrowia

    • Tajemnica Twego ciała

    • Akupunktura a medycyna współczesna

    Energia w naszym ciele – Taoistyczny punkt widzenia.

    22 Czwartek Maj 2008

    Posted by ME in zdrowie

    ≈ 4 Komentarze

    Tagi

    akupunktura, aura, blokady, chang, czakramy, czakry, elektryczność, energia, fotografia kirlianowska, meridiany, odblokowanie, oddech, samoleczenie, sen, tai-chi, tao, uzdrowienie, zdrowie, ćwiczenia


    Fragmenty ksiązki poświęconej Tao – „Pełny system samoleczenia” s. Chang

    Energia jest siłą dynamiczną, która krąży w organizmie nieprzerwanym strumieniem.
    Niektórzy powiedzą, że całkowicie uzasadnione jest zastąpienie słowa energia słowem życie, ponieważ zasadnicza różnica między tymi dwoma terminami jest tak cienka, że umyka ona każdemu, semantykom także. Tymczasem należy uchwycić dokładny sens każdego z tych terminów, jeżeli chcemy dojść do dokładnego zrozumienia teorii energii w zastosowaniu do organizmu ludzkiego.

    Życie samo w sobie wskazuje na obecność energii w organizmie.
    Bez energii wszelkie procesy kojarzące się ze słowem życie, takie jak oddychanie, mówienie, spanie, jedzenie czy też myślenie, czytanie lub słyszenie, byłyby niemożliwe.
    Ponadto wszystkie funkcje organizmu, czy są one zauważalne czy nie, potrzebują energii, np. procesy metaboliczne wewnątrz poszczególnych komórek nie mogłyby zachodzić, gdyby nie mijały zasilania energetycznego.

    Energia jest podstawą wszelkich struktur materialnych ciała i wszystkiego, co dotyczy jego anatomii.
    Czym jest struktura stała, np. kość, jeżeli nie masą żyjących komórek? Wszystkie formy życia i wszystkie czynności związane z życiem, zarówno na płaszczyźnie anatomicznej jak i fizjologicznej, jednocześnie pobierają i tracą energię.
    Pomimo że materia bezwładna sprawia wrażenie całkowicie czy gęstej, to przecież energia utrzymuje protony, elektrony i neutrony w każdym atomie. W materii nieożywionej energia; wibruje w innym rytmie niż w innych formach życia. W związku z czym energia jest absolutną podstawą wszelkich form życia] we wszechświecie.

    Pożywienie i powietrze stają się więc ważnymi źródłami energii, którą wydatkujemy codziennie żeby się utrzymać przyj życiu, a nie tylko zwykłymi paliwami potrzebnymi do przemiany materii.

    Energia nie pochodzi z czystych aspektów molekularnych pożywienia i powietrza, lecz z tego, co nazywamy jej istotą „wibracyjną”, czyli z jej elektromagnetyzmu.
    Tak np. substancje odżywcze zawarte w jakimś produkcie żywnościowym mogą zostać dokładnie odtworzone w laboratorium chemicznym, jednak spożywanie tylko tych substancji odżywczych nie pozwoli na podtrzymanie życia przez dłuższy czas: można otrzymać wszystkie witaminy, minerały i związki chemiczne zawarte w jajku, ale nie sposób ich potem przekształcić w coś, przypominałoby chociaż z grubsza jajko.
    Człowiek nie będzie długo żył, jeśli będzie oddychał tlenem otrzymanym metodą laboratoryjną lub w pomieszczeniu, gdzie powietrze filtrowane jest przez klimatyzator elektryczny.
    Będzie mu czegoś brakowało i tym „czymś” jest właśnie istota siły życiowej, jej elektromagnetyzm czyli ta niewidzialna energia, która daje życie każdej rzeczy.

    Elektromagnetyzm jest „siłą”, którą większość z nas zna dość słabo. W rzeczywistości to uczonym zachodnim udało się w bardzo pomysłowy sposób wykazać istnienie elektromagnetyzmu, dając nam tym samym możliwość logicznego tłumaczenia licznych korzyści dla zdrowia wynikających stosowania ćwiczeń taoistycznych.
    Krótko mówiąc elektromagnetyzm jest „siłą” o dużej intensywności, która przenika struktury atomowe wszelkich przedmiotów, łącznie z atmosferą w której żyjemy. A ponieważ jest to siła naturalna, jest ona ściśle związana z energią, jaka krąży w naszym organizmie.
    Wewnętrzne ćwiczenia taoistyczne stanowią medium dzięki któremu energia z atmosfery przenika do naszego organizmu, aby go pobudzić i pozwolić mu zastąpić energię, jaką wydatkujemy aby utrzymać się przy życiu.

    ENERGIA I CIAŁO LUDZKIE

    Ciało ludzkie, które ciągle się odnawia, można porównać do pewnego rodzaju baterii elektrycznej, złożonej z trzech części:

    1. Struktura – komórki i narządy, kości, mięśnie, warstwy skóry, naczynia krwionośne, nerwy i wszelkie inne struk-tury fizyczne.
    2. Płyn – płyny międzykomórkowe i wewnątrzkomórkowe odgrywają ważną rolę przy produkcji energii elektrycznej.
    3. Ładunek elektryczny – ładunek, który ożywia organizm i jego struktury.
    Energię tą nazywamy „siłą życia”, „energią życiową”, „duchem” lub elektromagnetyzmem. Taoiści nazywają tę siłę „ch’i”.
    Z tych trzech części najtrudniej jest zrozumieć kwestię ładunku elektrycznego, po prostu dlatego, że jego obecność nie zawsze jest dostrzegalna gołym okiem.
    Energię elektryczną wykrywa się pośrednio, łatwiej jest stwierdzić jej brak niż jej obecność. Z chwilą, gdy następuje częściowy zanik energii w organizmie, pojawia się osłabienie i choroby.

    W przypadku całkowitego braku energii życiowej, organizm umiera. Śmierć następuje nie z powodu ustania akcji serca, jak dowiedli tego jogini, którzy zatrzymywali bicie swojego serca, ale pozostawali przy życiu, gdyż ich organizm zachowywał swoją energię życiową.
    Zmęczenie jest objawem za niskiego poziomu energii.
    Użytkowanie umysłu lub ciała pociągaj za sobą nieuniknioną stratę energii.
    Badania naukowe dowiodły, że osoba, która wpatruje się w jakiś przedmiot w ciągu 1 minuty, potrzebuje 20 minut odpoczynku, aby odzyskać energię, jaką straciła w czasie oglądania tego przedmiotu.

    Jest pewien sposób zobaczenia gołym okiem energii życiowe emanującej z organizmu i działającej jako wskaźnik j stanu zdrowia. Chodzi tu o „aurę” czyli pole energetyczne które otacza każdego człowieka; zjawisko aury znane jest od tysięcy lat, aczkolwiek mogło zostać udowodnione dopiero dzięki technice fotograficznej Kirliana.
    Technika ta pozwala wyraźnie odtworzyć wyładowania elektryczne będące częścią aury na fotografii, dzięki czemu się ona dokładnie widoczna. Pod postacią kolorowych promyczków, aura jest odzwierciedleniem energii życiowej wydzielającej się z naszego organizmu. Zabarwienie aury otaczającej daną osobę jest wskaźnikiem jego stanu zdrowia i poziomu jego energii. Tak więc kolory pastelowe i przejrzyste są oznaką dobrego zdrowia i wysokiego poziomu energii. Kolory ciemne i nieprzezroczyste wskazują na chorobę.

    Z minuty na minutę, z godziny na godzinę, z dnia na dzień, bez przerwy wydzielamy energię: wydajemy ją już w momencie, kiedy zwrócimy uwagę na jakiś przedmiot lub kiedy robimy cokolwiek, poruszymy naszym ciałem lub pracujemy umysłowo.
    Z czasem ta nieustanna strata energii osłabia nasz organizm i sprawia, że staje się on niezdolny do zwalczania zarazków i innych czynników chorobotwórczych, które go opanowują. Choroba przyspiesza utratę energii, a bez odpowiedniego poziomu energii komórki i tkanki przestają się regenerować i w końcu obumierają.
    Choroba atakuje w momencie, kiedy spada poziom energii. Wynika z tego, że jeżeli nasz organizm nie będzie osłabiony, żadna choroba nie ma szans się w nim rozwinąć.
    Oczywiście pobieramy także energię życiową z pożywienia, powietrza i z promieniowania kosmicznego. W miarę jednak jak się starzejemy mamy tendencję do wydatkowania wiekszej ilości energii niż jesteśmy w stanie jej pobrać, co prowadzi do zmniejszania się naszych rezerw energetycznych aż do całkowitego ich wyczerpania, czyli do śmierci.

    Poza problemem utraty energii, istnieje problem braku równowagi energetycznej, której konsekwencje są takie same. Nierównowaga energetyczna narządów (które funkcjonalnie są współzależne od siebie) prowadzi często do rozwoju jakiejś choroby.
    Poziom energii każdego organu jest określony przez siłę i regularność jego pulsacji. Normalny rytm serca waha się 72 a 78 uderzeniami na minutę.
    Gorączka lub wzrost poziomu energii może przyspieszyć rytm serca do 80 lub więcej uderzeń na minutę. Normalny rytm nerki wynosi 36 pulsacji na ponieważ mamy dwie nerki daje to 72 pulsacje na minutę. Serce i nerki są więc organami pozostającymi w równowadze. Jeżeli jakaś osoba bierze tabletki moczopędne powoduje przyspieszenie pulsacji swoich nerek, co pociąga za sobą zachwianie równowagi między nerkami a sercem. Co się wtedy dzieje z sercem? Otóż serce, chcąc wrócić do dawnego stanu} równowagi, zaczyna szybciej pompować krew, co powoduje wzrost ciśnienia tętniczego i większy dopływ krwi do nerek. Ponieważ nerki odfiltrowują mocz z krwi, większa ilość zmusi je do zwiększonej pracy.
    Tak więc zażycie piguł moczopędnej przez osobę, której narządy znajdowały się w stanie równowagi prowadzi do powstania błędnego koła.

    A jaki to ma wpływ na resztę organizmu?

    Organizm funkcjonuje trochę na zasadzie mechanizmu zegarowego: w momencie, kiedy jeden z trybów zaczyna kręcić się szybciej, wszystkie inne równie muszą zacząć kręcić się szybciej, aby uniknąć zablokowania się kół i sprężyn i zatrzymania całego mechanizmu. Wynika z tego jasno, że zakłócając równowagę między naszymi narządami narażamy się na duże niebezpieczeństwo.
    Z drugiej strony, całkowity brak choroby nie gwarantuje wcale nieśmiertelności, gdyż aby móc wznieść się aż do nie-śmiertelności organizm musi być zdolny wchłonąć dodatkową porcję energii, która go przeobrazi i wzniesie na poziom niezależny od czasu i przestrzeni.

    W jaki sposób możemy nie tylko uniknąć strat energetycznych i zaburzeń równowagi oraz ich skutków ubocznych, ale dodatkowo przemienić nasze ciało fizyczne?

    Przyjrzyjmy się kilku metodom pozwalającym „naładować się do pełna”.

    Pierwszą z nich jest krzepiący sen.
    Co noc, w czasie kiedy śpimy, ładują się „akumulatory” człowieka. Wszystkie czynności, myśli i wysiłki koncentracji jakie robimy w ciągu dnia wyczerpują większość naszej energii i czujemy się zmęczeni.
    Śpimy więc, aby pozwolić naszemu organizmowi odzyskać energię.
    Sen rozluźnia meridianowe punkty wejścia i wyjścia energii, dzięki czemu energia ze wszechświata może przenikać przez wszystkie punkty akupunkturowe, krążyć wzdłuż meridianów tak, aby dotrzeć do każdej komórki naszego ciała i ją naładować.
    Kiedy budzimy się rano, nasz organizm jest naładowany i znów jesteśmy pełni energii. Podobnie jak akumulator w samochodzie, tak baterie ludzkie ładują się automatycznie, pod warunkiem, że wszystko działa jak należy. Kiedy wszystko właściwie się kręci, organizm nasz działa doskonale bez potrzeby interwencji z naszej strony.

    Jeżeli jednak źle śpimy, normalne procesy nie przebiegają już tak, jak powinny. Co wtedy możemy zrobić?

    Przyjrzyjmy się teraz akupunkturze. Ponieważ energia podtrzymuje wszystkie funkcje życiowe organizmu, regulacja energii za pomocą akupunktury pozwala na wyregulowanie funkcji podtrzymywanych przez tę energię.
    Znakomite rezultaty stosowania akupunktury wynikają z tego, że stosowane w niej igły działają jak małe antenki pozwalające na doprowadzenie większej ilości energii do organizmu. (Istnieje jeszcze inna forma akupunktury, która prowadzi do tych samych rezultatów, a mianowicie akupresura, gdzie ręce zastępują igły).
    Stosowanie akupunktury ma jednak pewne ograniczenia. Jest ona skuteczna, gdy mamy do czynienia z problemem braku energii; nie działa ona natomiast w przypadku problemów związanych ze strukturą energetyczną czy blokadami w organizmie.

    Z drugiej strony, konwencjonalne ćwiczenia fizycznie nie stanowią w żadnym wypadku sposobu naładowania się energią. Jak już tłumaczyliśmy, konwencjonalne ćwiczenia fizyczne przyspieszają proces wyczerpywania energii, tak więc w żaden sposób nie mogą wpłynąć na jej odzyskanie.

    Jedynie trzy rodzaje wewnętrznych ćwiczeń taoistycznych, mogą zapewnić ten podwójny wymóg zachowania i przekształcenia energii.
    Dzięki jej regulacji w naszym organizmie.
    Wewnętrzne ćwiczenia taoistyczne chronią nasz organizm przed chorobą, w tym sensie, że jeżeli ukrytą przyczyną jakiegokolwiek niedomagania jest brak równowagi energetycznej, to dzięki tym ćwiczeniom może nastąpić samouleczenie.
    Jeżeli nauczymy się wewnętrznych ćwiczeń taoistycznych, będziemy w stanie panować nad tą olbrzymią ilością energii, jaka potrzebna jest do życia.
    Będziemy mogli posługiwać się tą energią, aby leczyć samych siebie i innych, utrzymywać się w dobrym zdrowiu i zapewnić sobie wzrost duchowy.

    O ćwiczeniach taoistycznych można poczytać w książce Pełny system samoleczenia” s. Chang

    Powiązane posty:

    • TAO

    • Ćwiczenia uwalniające energię

    • Świat to energia!

    • Tai-chi

    • Czy oddychasz prawidłowo?

    • Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji

    • Panta rei – energia dokoła nas

    • Akupunktura a medycyna współczesna

    • Dobre wibracje

    Zachwaszczony umysł?

    30 Środa Kwi 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

    ≈ 19 Komentarzy

    Tagi

    allen, cierpienie, negatywne myślenie, pozytywne myślenie, uzdrowienie, wolność, Świadomość

    )

    Umysł ludzki da się przyrównać do ogrodu, który można uprawiać rozumnie lub pozwolić na jego zdziczenie. Bez względu jednak na to, czy jest on pielęgnowany, czy zaniedbywany, będzie wydawał jakiś plon. Jesli nie zostanie obsiany pożytecznymi roślinami, zarośnie – i wciąż będzie zarastać mnóstwem bezużytecznych chwastów.
    Tak jak ogrodnik uprawia swój kawałek gruntu, nie dopuszczając do rozwoju chwastów ale hodując wybrane przez siebie kwiaty i owoce, podobnie można doglądać ogrodu swojego umysłu, plewiąc wszystkie niewłaściwe, niepotrzebne i zanieczyszczone myśli, i jednocześnie troszczyć się, by rozwijały się kwiaty i owoce prawych, pożytecznych i czystych myśli.
    Dzięki takiej metodzie prędzej czy później człowiek zda sobie sprawę, że jest panem-ogrodnikiem swojej duszy, zarządcą własnego życia. Odkrywa w sobie także myśli ułomne, coraz dokładniej rozumie też wpływ siły myśli oraz elementów umysłu na kształt charakteru, okoliczności i przeznaczenia.

    Myśli i charakter są jednym.
    Tak jak charakter może przejawiać się i odkrywać sam siebie tylko poprzez otoczenie i okoliczności, podobnie między zewnętrznymi warunkami życia danej osoby a jej stanem wewnętrznym zachodzi zawsze harmonijny związek.
    Nie oznacza to jednak, że położenie, w jakim się znajduje, w pełni odzwierciedla charakter człowieka; jest ono po prostu tak blisko związane z pewnym podstawowym pierwiastkiem myślowym w nim samym, że chwilowo położenie to jest konieczne do jego rozwoju.

    Każdy człowiek znajduje się w określonym punkcie swego rozwoju; przywiodły go tutaj myśli, z których zbudował swój charakter, a w porządku jego życia nie ma żadnego przypadku – wszystko stanowi wynik nieomylnego prawa.
    Dotyczy to zarówno osób, które odczuwają brak harmonii z otoczeniem, jak i z niego zadowolonych. Jako istota postępowa i ewoluująca, człowiek znajduje się właśnie tam, gdzie powinien być, by dowiedzieć się, że ma możność rozwoju.
    Kiedy przyswaja sobie lekcję duchową, którą daje mu każda nowa sytuacja, sytuacja ta ustępuje miejsca następnej.
    Człowiek jest poniewierany przez okoliczności dopóty, dopóki uważa siebie za wytwór warunków zewnętrznych. Skoro jednak tylko zrozumie, że sam jest mocą stwórczą i może panować nad uprawą swojej ukrytej ziemi i nasion swego jestestwa, z których wyrastają okoliczności, zasłużenie staje się panem samego siebie.

    O tym, że okoliczności wyrastają z myśli, wie każdy, kto przez pewien czas praktykował świadomość i samooczyszczanie, ponieważ mógł zauważyć, że zmiana warunków, w jakich się znajduje, zachodzi dokładnie proporcjonalnie do zmiany stanu jego umysłu.
    Sprawdza się to bardzo namacalnie: kiedy człowiek postanawia sobie uświadomić i zrozumieć wady swego charakteru, robi szybkie i zauważalne postępy, gwałtownie przechodzi przy tym przez szereg zmiennych kolei losu.
    Dusza przyciąga to, co w skrytości przygarnia i kocha, ale także i to, czego się boi.
    Osiąga szczyt swoich dążeń lub upada do poziomu całkowitej bezradności i nieświadomości; okoliczności stanowią zaś środek, za pomocą którego otrzymuje ona to, na co czuje że zasługuje.

    Każde nasienie myśli, zasiane w umyśle i w nim zakorzenione, prędzej czy później rozkwita w postaci czynu, a następnie wydaje owoc sposobności i okoliczności.
    Korzystne myśli rodzą dobre owoce, niekorzystne – owoce złe.

    Zewnętrzny świat okoliczności i zdarzeń przyjmuje kształt wewnętrznego świata myśli; zarówno przyjemne, jak i nieprzyjemne warunki zewnętrzne są czynnikami sprawczymi ostatecznego dobra danej osoby.
    Będąc żniwiarzem własnych plonów, człowiek uczy się zarówno cierpienia, jak i rozkoszy.

    Idąc za pragnieniami, dążeniami, myślami, którymi pozwala się zdominować, każdy zbiera w końcu ich owoc i wypełnienie w zewnętrznych warunkach swojego życia. Zasada wzrostu i przystosowania obowiązuje wszędzie.
    Nikt nie trafia do przytułku ani więzienia przez tyranię losu czy okoliczności, lecz drogą własnych niekoniecznie świadomych, nieprzemyślanych decyzji.
    Podobnie, człowiek głęboko świadomy – nie popełnia nagle przestępstwa wyłącznie pod naciskiem jakiejś siły zewnętrznej. Przestępcza myśl od dawna była skrycie rozwijana w sercu , a tylko nadarzająca się okazja ujawnia bez przeszkód swą nagromadzoną siłę w nieświadomym umyśle .

    Okoliczności nie tworzą człowieka; ukazują mu obraz jego samego.

    Żadna tego typu sytuacja nie istnieje niezależnie.

    Człowiek – jako pan i mistrz myśli – tworzy zatem samego siebie, kształtuje też i stwarza swoje środowisko. Już podczas narodzin dusza wyraża siebie – z każdym krokiem swojej wędrówki po Ziemi przyciąga takie kombinacje pojawiających się warunków, jakie odzwierciedlają jej własną mądrość bądź niedojrzałość, siłę lub słabość.

    Ludzie nie przyciągają tego, czego pragną, ale przyciągają to, czym są.

    Często ich kaprysy, fantazje, ambicje są niweczone.
    Jednak najgłębsze myśli i pragnienia karmią się własnym pokarmem- zepsutym lub świeżym. Człowiek sam zakłada sobie kajdany: myśli i czyny są albo strażnikami losu – gdy są destrukcyjne i go więzią – albo aniołami wolności – kiedy są pozytywne i go wyzwalają.
    Jego pragnienia spełniają się, a modlitwy zostają wysłuchane, tylko wtedy gdy harmonizują z jego myślami i czynami.

    Co więc w świetle tej prawdy znaczy zwrot „walczyć z przeciwieństwami losu”?
    Oznacza on, że ktoś ciągle buntuje się przeciwko zewnętrznemu skutkowi , a jednocześnie cały czas rozwija i utrzymuje jego przyczynę w sercu.
    Przyczyna ta może przyjąć postać szkodliwego czynu lub nieświadomej słabości. Bez względu jednak na swój charakter, uparcie powstrzymuje ona wysiłki tej osoby i głośno domaga się skutecznego rozwiązania.

    Ludzie gorliwie dążą do poprawy warunków, nie chcą jednak poprawić siebie, przez co pozostają spętani.
    Ktoś, kto nie wzdraga się wolą zmiany siebie, może zawsze osiągnąć cel, na którym skupi swe serce. Jest to prawdziwe w odniesieniu do spraw zarówno ziemskich, jak i duchowych.

    Człowiek może być uczciwy w pewnych sprawach, jednak cierpieć braki. Może być nieuczciwy w pewnych sprawach, a jednak bogacić się.
    Ale dość powszechny wniosek , że dany człowiek nie odniósł sukcesu z powodu swej wielkiej uczciwości, a że inny prosperuje dzięki nieuczciwości, jest wynikiem pobieżnego osądu, który przyjmuje, że nieuczciwy człowiek jest niemal całkowicie zepsuty i że uczciwy człowiek jest prawie absolutnie cnotliwy. W świetle głębszej wiedzy i szerszego doświadczenia, takie orzeczenie okazuje się błędne.
    Nieuczciwy człowiek może mieć jakieś zachwycające cnoty, których inny nie posiada, a uczciwy człowiek przykre wady, które są nieobecne w innych.
    Uczciwy człowiek zbiera skutki swych uczciwych myśli i działań ale też doświadcza cierpień, będących wytworem swych wad. Nieuczciwy człowiek, podobnie, doświadcza własnych cierpień i własnego szczęścia.

    Ludzkiej próżności schlebia wiara, że można cierpieć z powodu prawości. Jednak powiedzieć tak można dopiero gdy się pozna i wykorzeni każdą słabą, gorzką i negatywną myśl z własnej duszy. Na drodze do najwyższej doskonałości, już na jej początku, odkrywamy – pracując nad własnym umysłem i życiem – wspaniałe prawo, które jest absolutnie sprawiedliwe;
    prawo które nie może obdarzać dobrem za zło ani złem za dobro.

    Mając tę wiedzę, człowiek zrozumie – patrząc wstecz na własną ignorancję i ślepotę – że jego życie jest i zawsze było sprawiedliwie uporządkowane oraz – że jego dobre i złe doświadczenia z przeszłości stanowiły sprawiedliwy wytwór rozwijającej się ale jeszcze niedojrzałej jaźni. Korzystne myśli i działania nigdy nie mogą przynieść złych skutków.

    Niekorzystne myśli i działania nigdy nie mogą przynieść dobrych skutków.
    To tak jak w powiedzeniu [amerykańskim ]: „z kukurydzy wyrośnie tylko kukurydza, a z pokrzyw – tylko pokrzywy”.
    Ludzie żyjący bliżej natury rozumieją to prawo w świecie przyrody i przestrzegają je.

    Cierpienie jest zawsze efektem zwracania niewłaściwej myśli w określonym kierunku. Wskazuje ono, iż osoba, która mu ulega, nie jest w zgodzie ze sobą, z prawem swojego istnienia.

    Jedynym i najwyższym celem cierpienia jest nauka – oczyszczenie i uzdrowienie wszystkiego co niepotrzebne i niekorzystne.
    Przestaje ono dotykać osobę, która postępuje zgodnie z tym co właściwe i harmonijne.
    Tak jak nie ma sensu dalej przetapiać złota po usunięciu zanieczyszczeń, podobnie też cierpienie nie dotyka już doskonale czystej i oświeconej istoty.

    Okoliczności, w których człowieka spotyka cierpienie, wynikają z braku harmonii psychicznej. Kiedy natomiast otrzymuje błogosławieństwo, oznacza jej odzyskanie.
    To błogosławione szczęście, a nie dobra materialne, jest miarą prawego myślenia, podobnie miarą myślenia niekorzystnego – nieszczęście, a nie brak wspomnianych dóbr.
    Ktoś może czuć się przeklęty, a przy tym bogaty; może być zarazem szczęśliwy i biedny.
    Błogosławieństwa i bogactwa idą w parze tylko wtedy, gdy te ostatnie są prawidłowo i mądrze spożytkowane.
    Ubogi staje się nieszczęśliwy, uważając swój los za ciężar, którym go niesprawiedliwie obarczono.

    Szczęście, zdrowie i bogactwo stanowią wynik harmonijnego zestrojenia i zintegrowania naszego wnętrza i otoczenia.

    Zaczynamy być ludźmi dopiero wtedy, gdy przestajemy narzekać i złorzeczyć i rozpoczynamy poszukiwanie ukrytej sprawiedliwości, która kontroluje nasze życie.

    Dostrajamy wówczas do niej nasz umysł, przestajemy obwiniać innych za warunki, w jakich się znaleźliśmy, umacniamy się w świadomym życiu; nie buntujemy się już przeciw okolicznościom, a przeciwnie – zaczynamy wykorzystywać je do uczynienia szybszego postępu oraz dostrzeżenia ukrytych w naszym wnętrzu sił i możliwości.

    To porządek, a nie zamieszanie, stanowi kluczową zasadę we wszechświecie; to sprawiedliwość, a nie jej brak – jest bazową esencją życia.
    Najpierw jedna człowiek musi uporządkować siebie, by dostrzec głeboki porządek wszechświata.
    Dokonując tego, odkryje, że gdy zmieni swoje myśli o rzeczach i innych ludziach, rzeczy i ludzie zmienią również nastawienie do niego.
    Prawdę tę potwierdzić może każdy, dzięki czemu łatwo ją sprawdzić poprzez systematyczną introspekcję i analizę siebie.
    Gdy ktoś radykalnie zmieni swój sposób myślenia, będzie zdumiony gwałtowną zmianą, jaką spowoduje to w jego sytuacji materialnej.

    Ludzie wyobrażają sobie, że myśli dają się utrzymać w tajemnicy, co nie jest jednak możliwe.
    Powracająca myśl szybko przeradza się w nawyk, ten zaś w okoliczność. Negatywne myśli przeistaczają się w szkodliwe nawyki, a te – w rzeczywiste ubóstwo i chorobę.
    Wszelkie negatywne myślenie przechodzi w osłabienie i chaotyczność, które doprowadzaj ą do oszołomienia i szkód.
    Myśli lękliwe, wątpiące i niezdecydowane przeistaczają się w słabe, chwiejne, podszyte strachem nawyki, przybierające ostateczną postać porażki, biedy oraz niewolniczej zależności.
    Leniwe myśli przeradzają się w słabość, niezdrowe nawyki i ubóstwo.
    Myśli nienawistne i potępiające rodzą obwinianie i agresję, przechodzące do aktów przemocy fizycznej i prześladowania.
    Wszystkie takie myśli dają wyraz takimż nawykom, a te – okolicznościom nacechowanym cierpieniem.

    Z drugiej strony, wszelkiego rodzaju piękne myśli przeradzają się we wdzięk i życzliwość, które przeistaczają się w sytuacje radosne i słoneczne .
    Z pozytywnych myśli powstają nawyki umiarkowania i samokontroli, które materializują się w okoliczności tworzące wytchnienie i spokój.
    Odważne, pełne wiary w siebie i stanowcze myśli rozwijają się w nawyki dzielności, a te – w powodzenie, dostatek i wolność.
    Z energicznych myśli biorą się nawyki wiodące do sukcesu i przedsiębiorczości, które przechodzą w zadowolenie.
    Myśli łagodne i pełne przebaczenia prowadzą do nawyków łagodności, a one z kolei – do bezpieczeństwa i trwałości.
    Myśli pełne miłości przeradzają się w takie same nawyki oraz okoliczności pewnego i trwałego powodzenia – w rzeczywiste duchowe bogactwo.

    Określony tok myśli – pozytywnych lub negatywnych – przy których trwamy, z pewnością wywrze wpływ na nasz charakter i warunki. O ile człowiek nie zawsze może bezpośrednio wybrać okoliczności, w jakich się znajduje, to może wybrać myśli – a zatem pośrednio, lecz nie mniej niezawodnie, kształtować rodzaj tych warunków.

    Wszechświat pomaga każdemu zmaterializować myśli, na których najsilniej skupia się uwagę.

    Na bazie : Jak człowiek myśli – James Allen

    Powiązane posty

    • Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość

    • Czy istnieją jakieś ograniczenia –
    czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?

    • Moc tworzenia i moc niszczenia – nasze przekonania

    • Podświadomość – kluczem do bogactwa

    • Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – „The Secret”

    • Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?

    Kiedy kłamstwo staje się prawdą

    27 Niedziela Kwi 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

    ≈ 21 Komentarzy

    Tagi

    kłamstwo, louise hay, poglądy, prawda, przekonania, transformacja, uzdrowienie, wzorce, zmiana

    „Prawda jest tym, co we mnie niezmienne”.
    Na pytanie „Czy to jest prawda?” są dwie odpowiedzi: „Tak” i „Nie”. Coś jest prawdą, jeżeli chcesz wierzyć, że to prawda. Nie jest prawdą, jeżeli nie chcesz wierzyć, że to prawda. Szklanka jest do połowy pełna lub do połowy pusta, w zależności od tego, jak się na nią patrzy. Mamy do dyspozycji miliony myśli, na które możemy się zdecydować.
    Większość z nas decyduje się na sposób myślenia podobny do myślenia naszych rodziców, chociaż wcale nie musimy tego robić. Nie ma takiego prawa, które nakazywałoby nam myśleć tylko w jeden sposób.
    W cokolwiek będę chciała wierzyć, stanie się dla mnie prawdą. A w cokolwiek ty będziesz chciał wierzyć, stanie się prawdą dla ciebie. Nasze myśli mogą być całkowicie różne, bo nasze drogi życiowe i doświadczenia są całkowicie różne.

    Zbadaj swoje myśli

    To, w co wierzymy, staje się dla nas prawdą. Gdy spotkała cię nieoczekiwana klęska finansowa, to być może gdzieś w głębi ducha uważasz, że nie zasługujesz na to, by mieć pod dostatkiem pieniędzy, albo wierzysz w konieczność zastawiania majątku i zaciągania długów. Jeśli zaś sądzisz, że to, co dobre, nie trwa długo, to czyż nie jesteś przekonany, że życie tylko czyha, żeby cię chwycić za gardło i powtarzasz, co często słyszę: „Nie może mi się udać”?
    Jeśli wydaje ci się, że nie jesteś zdolna związać się z kimś blisko, pewnie sądzisz: „Nikt mnie nie kocha” lub: „Nie jestem godna miłości”. Przypuszczalnie boisz się, że zostaniesz tak zdominowana jak twoja matka, lub myślisz: „Ludzie mnie tylko ranią”.
    Jeśli nie dopisuje ci zdrowie, może jesteś przekonany: „Nasza rodzina jest chorowita” albo też, że jesteś ofiarą pogody. A może myślisz: „Urodziłem się, by cierpieć” lub: „To jest nie kończący się ciąg kłopotów”. Możesz też mieć jakieś inne przekonania. Może nawet nie jesteś ich świadomy. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy ze swoich przekonań. Patrzą na zewnętrzne okoliczności jak na nic powiązane ze sobą fakty. Dopóki ktoś nie zwróci ci uwagi na związek zachodzące między zewnętrznymi wydarzeniami a twoimi myślami będzie przypadała ci w życiu rola ofiary.

    PROBLEM – PRZEKONANIE
    Katastrofa finansowa. Nie zasługuję na posiadanie pieniędzy.
    Brak przyjaciół. Nikt mnie nie kocha.
    Kłopoty w pracy. Nie jestem dość dobry.
    Wieczne zadowalanie innych. Nie umiem postawić na swoim

    Jakikolwiek byłby to problem, jest on wytworem wzorca myślowego, wzorzec myślowy zaś może być zmieniony!
    Wszystkie problemy, z którymi się borykamy w naszym życic można uważać za prawdziwe. Mogą się wydawać prawdą. Jednakże bez względu na to, jak trudna jest sprawa, z którą mamy do czynieni, jest to wyłącznie zewnętrzny efekt działania naszych wewnętrznych wzorców myślowych.
    Jeśli nie wiesz, jakie myśli tworzą twoje problemy, to znaczy, ż akurat dobrze trafiłeś, gdyż książka ta pomoże ci się odnaleźć. Przyjrzyj się swoim problemom. Spytaj samego siebie: „Jakie myśli i spowodowały? ”
    Jeśli usiądziesz spokojnie i zadasz sobie to pytanie, twoja wewnętrzna inteligencja podsunie ci odpowiedź.

    To tylko przekonanie nabyte w czasach dzieciństwa

    Pewne rzeczy, w które wierzymy, są pozytywne i cenne. Takie myśli, jak na przykład: „Rozejrzyj się w obie strony, nim wejdziesz na jezdnię”, są nam pomocne w ciągu całego życia.
    Są też inne przekonania, bardzo pożyteczne w dzieciństwie i młodości, które jednak w miarę naszego dorastania tracą na swojej aktualności. „Nie ufaj obcym” – to dobra rada dla małego dziecka, lecz podtrzymywanie tego przekonania przez dorosłego prowadzi go do izolacji i samotności.
    Dlaczego tak rzadko pytamy siebie: „Czy naprawdę tak jest?” Na przykład, dlaczego wierzymy w to, że: „Nauka sprawia mi trudności”, ..Czy to dotyczy mnie również teraz?”, „Skąd się to przekonanie wzięło ?”„Czy w dalszym ciągu wierzę w to, ponieważ nauczyciel w pierwszej klasie wielokrotnie mi to powtarzał?”, „Czy nie byłoby lepiej, gdybym zrezygnowała z tego przekonania?”

    Przekonanie, iż „Chłopcy nie płaczą”, a ,Dziewczynki nie wspinają się na drzewa” powoduje, że mężczyźni kryją swoje uczucia, kobiety zaś obawiają się swej fizycznej słabości. Jeśli nauczono nas w dzieciństwie, że świat jest przerażający, to wszystkie posłyszane potwierdzenia tego przekonania będziemy -przyjmowali jako prawdę. To samo dotyczy myśli: „Nie ufaj obcym”, Nie wychodź wieczorem” lub: „Ludzie oszukują cię”.
    Z drugiej strony, jeśli nauczono by nas w dzieciństwie, że świat jest bezpiecznym miejscem, wytworzyłoby się w nas inne przekonanie. Moglibyśmy sądzić, że miłość jest wszędzie, ludzie są mili
    zawsze dostaniemy to, czego pragniemy.
    Jeśli w dzieciństwie wpojono ci przekonanie: „To wszystko twoja wina”, to bez względu na to, co się dzieje, zawsze będzie towarzyszyło ci poczucie winy. Twoje przekonanie zmieni cię w osobę zawsze „przepraszającą za to, że żyje”.
    Jeśli w dzieciństwie wpojono ci przekonanie: „Ja się nie liczę”, to zawsze będzie ono sprawiało, że znajdziesz się na szarym końcu każdej sytuacji. Przeżyłam w dzieciństwie podobne doświadczenie, gdy zabrakło dla mnie ciastka. Czasami, gdy inni nas nie dostrzegają, mamy wrażenie, jakbyśmy byli niewidzialni.

    Czy wydarzenia z dzieciństwa nauczyły cię wierzyć: „Nikt mnie nie kocha”? Jeśli tak, z pewnością pozostaniesz samotny. Nawet jeśli zdobędziesz przyjaciela lub zwiążesz się z kimś uczuciowo, będzie to krótkotrwale.
    Czy twoja rodzina wpoiła ci przekonanie: „Nie wystarcza nam”? Jeśli tak, jestem pewna, iż często masz poczucie, że twoja spiżarnia jest pusta, lub stwierdzasz, że coś cię omija albo że jesteś w długach.
    Miałam kiedyś pacjenta, który wychowywał się w rodzinie przeświadczonej o tym, że wszystko jest źle i może być tylko gorzej. W życiu najbardziej bawiła go gra w tenisa, dopóki nie doznał urazu kolana. Odwiedzał wielu lekarzy, bez rezultatu. Noga sprawiała coraz więcej kłopotów. W końcu nie mógł już grać wcale.
    Ktoś inny wychowany był w domu kaznodziei i jako dziecku wpajano mu przekonanie o pierwszeństwie innych. Rodzina kaznodziei była zawsze na samym końcu. Obecnie pomaga on wspaniale swym klientom w robieniu interesów, lecz sam tkwi w długach i ma ledwie parę groszy w kieszeni. Jego przekonanie w dalszym ciągu stawia go na samym końcu, za innymi.

    To, w co wierzysz, staje się prawdą

    Jakże często mówimy: „Po prostu taki już jestem” lub: „Tak to już jest”. Te charakterystyczne sformułowania świadczą w rzeczywistości o tym, w co wierzymy i co jest naszą prawdą. Zazwyczaj to, o czym jesteśmy przekonani, jest tylko opinią kogoś innego, opinią, którą mimo woli włączyliśmy do naszego systemu poglądów. Bez wątpienia pasowała ona do wszystkich innych naszych przekonań.
    Czy jesteś jednym z tych wielu ludzi, którzy wstając rano i widząc deszcz mówią: „Och, jeszcze jeden okropny dzień”?
    To nie jest jeszcze jeden okropny dzień. To tylko mokry dzień. Jeśli założycie odpowiednie ubranie i zmienicie swoje nastawienie, możecie nieźle się bawić w ten deszczowy dzień. Jeśli rzeczywiście jesteście przekonani, że dni deszczowe są okropne, to zawsze będziecie witać taki dzień bez zapału. Będziecie walczyć z pogodą zamiast korzystać z tego, co niesie ze sobą chwila.
    Nie ma pogody „dobrej” lub „złej”. Jest po prostu pogoda oraz nasze indywidualne reakcje na nią.
    Jeśli chcemy mieć radosne życie, musimy skoncentrować nasze myśli na radości. Jeśli chcemy pomyślnego życia, powinniśmy myśleć o pomyślności. Jeśli chcemy życia w miłości, niech nasze myśli
    będą przepełnione miłością. Cokolwiek wyrażamy myślą bądź słowem, urzeczywistni się dla nas w podobnej postaci.

    Każda chwila jest nowym początkiem

    Powtarzam: dysponujesz mocą, którą możesz posłużyć się w każdej chwili.
    Nic nie trzyma cię w miejscu.
    Tym miejscem, w którym dokonują się zmiany, właśnie tu i właśnie teraz, są nasze umysły! Nie ma znaczenia, jak długo hołdowaliśmy negatywnym wzorcom, chorowaliśmy, nasze związki z innymi ludźmi były złe, nie mieliśmy pieniędzy lub nienawidziliśmy siebie. Dzisiaj możemy zacząć to zmieniać!
    Twój problem nie musi być już prawdą dla ciebie. Może teraz maleć, aż zniknie zupełnie. Możesz tego dokonać. Pamiętaj: twoje myśli zależą tylko od ciebie. Tylko ty masz moc i władzę w swoim świecie!
    Twoje myśli i przekonania z przeszłości stworzyły ten moment i wszystkie inne, aż do chwili obecnej. Przekonania, myśli i słowa, które zdecydujesz się wybrać teraz, będą tworzyły nową chwilę, następny dzień, przyszły miesiąc i rok.
    Tak, kochani! Dam wam najwspanialszą radę zrodzoną z mego wieloletniego doświadczenia, choć wy możecie nadal myśleć po staremu, odmówić dokonania zmian i tkwić w swoich problemach.
    Tylko ty masz władzę w swoim świecie! Będziesz miał to, na co nastawiasz swoją myśl.
    W tej chwili rozpoczyna się nowy proces. Każdy moment jest nowym początkiem, a ta chwila jest nowym początkiem dla ciebie, właśnie tu i teraz. Wspaniale jest to wiedzieć! Ta chwila ujawnia twoją moc! W tej chwili zaczynają się zmiany!

    Czy to prawda?

    Zatrzymaj się na moment i uchwyć swoją myśl. O czym myślisz teraz? Jeśli prawdą jest, że twoje myśli kształtują życie, to czy nie zechciałbyś już teraz zacząć tworzenia czegoś, co mogłoby stać się prawdą dla ciebie? Jeśli martwisz się, złościsz, czujesz się zraniony, myślisz o rewanżu lub boisz się, to jak sądzisz, co cię spotka?
    Niełatwo jest uchwycić i zatrzymać myśli, które tak szybko biegną. Jednakże teraz możemy od razu zacząć je obserwować i słuchać tego, co mówimy. Jeśli usłyszysz samego siebie mówiącego coś negatywnego, zatrzymaj się w pół słowa. Przekształć to zdanie lub zmień je od razu. Możesz mu także powiedzieć: „Jazda stąd!”
    Wyobraź sobie, że stoisz w kolejce w barze lub przed suto zastawionym stołem luksusowego hotelu, gdzie zamiast różnych dań podano myśli. Możesz wybrać sobie, co tylko chcesz, według własnego uznania. Myśli te stworzą twoje przyszłe doświadczenia. Jeśli wybierzesz myśli tworzące problemy i ból, będzie to głupotą. To tak, jakbyś decydował się na jedzenie, po którym rozboli cię żołądek. Możemy to zrobić raz czy dwa, ale z chwilą kiedy przekonamy się, że jakieś pożywienie nam nie służy, nie decydujemy się na nie więcej. Tak samo ma się rzecz z myślami. Trzymajmy się z dala od myśli tworzących problemy i ból.
    Jeden z moich dawnych nauczycieli, dr Raymond Charles Baker, zwykł mawiać: „Jeśli pojawia się jakiś problem, nie chodzi o to, by coś z nim zrobić, ale by go rozpoznać”.
    Nasze umysły tworzą przyszłość. Jeśli obecnie jesteśmy w niepożądanej sytuacji, to musimy użyć naszego umysłu, aby ją zmienić. A zmiany możemy zacząć właśnie w tej chwili.
    Jest moim głębokim pragnieniem, aby temat: „Jak działają twoje myśli” był jednym z pierwszych przedmiotów nauczania w szkole. Nigdy nie rozumiałam, jaki jest sens uczenia dzieci na pamięć dat bitew. Wydaje się to marnowaniem energii umysłowej. Zamiast tego moglibyśmy je nauczyć innych ważnych przedmiotów: „Jak pracuje umysł”, „Jak radzić sobie finansowo”, „Jak inwestować pieniądze, aby stworzyć sobie finansowe zabezpieczenie”, „Jak być rodzicami”, „Jak tworzyć dobre związki uczuciowe” oraz „Jak tworzyć i utrzymywać dobrą samoocenę i poczucie własnej wartości”.
    Czy możecie sobie wyobrazić, jak wyglądałoby całe pokolenie dorosłych, gdyby w szkole uczono ich tych przedmiotów obok normalnego programu nauczania? Pomyślcie, jak te prawdy mogłyby się ujawnić w ich życiu. Mielibyśmy szczęśliwych ludzi, o dobrym samopoczuciu. Ludzi, którzy umieliby obchodzić się z pieniędzmi, a umiejętnie inwestując przyczynialiby się do ekonomicznego roz¬woju społeczeństwa. Tworzyliby harmonijne stosunki z innymi ludźmi i czuliby się dobrze w roli rodziców, a dzięki temu mogliby wychować następne pokolenia, które z kolei cieszyłyby się dobrym samopoczuciem, nie tracąc nic ze swojej indywidualności, i mogłyby swobodnie wyrażać swoje twórcze możliwości. Nie ma czasu do ;tracenia. Zabierajmy się do dalszej pracy.

    L. Hay, Możesz uzdrowić swoje życie

    Powiązane posty :

    • Gniew, poczucie winy, lęk i samotność – czym naprawdę są?

    • Bądź swoim mistrzem – odpowiedzi są w Tobie

    • Samotność a zależność od innych

    • Uśmiechaj się, przełamuj schematy!

    • Wewnętrzne dziecko

    ← Older posts

    Świadomość

    "Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
    C.G.Jung


    WSZYSTKIE POSTY BLOGA

    Świadomość

    • Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość
    • „Przeszłość nie ma władzy nade mną”.
    • Czy istnieją jakieś ograniczenia -czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
    •Demony, które niosą Przebudzenie
    • Czy rozwój duchowy postępuje etapami?
    • Na jakim etapie swojego życia jesteś?
    • Uwikłani w kulturę, tradycję, patriotyzmy…
    • Moc tworzenia i moc niszczenia - nasze przekonania
    • Podświadomość - kluczem do bogactwa
    •Jak zachęcić podświadomość do współpracy
    • Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
    • Czym jest intuicja?
    • Rozwijanie świadomej intuicji
    • Poza „za” i „przeciw”. Intuicja.
    • Inspirujące cytaty sławnych ludzi
    • Zrób coś inaczej niż dotychczas !
    • Spogladaj głębiej…
    • Źródło natchnienia jest w Tobie
    • Bez granic
    • Nowy stan świadomości
    • Zintegruj w sobie męskość i kobiecość
    •Zbiorowe wzorce cierpienia u kobiet
    • Chłopcy i dziewczynki. Dwa światy?
    • Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie
    • Nie możesz zgubić drogi
    • Czy wszyscy jesteśmy szaleni?
    • Wybieraj swój świat świadomie
    • Przestrzeń w Tobie
    • Alaja - kosmiczna świadomość
    • Holonomiczny wszechświat i… holograficzna świadomość
    Holograficzny wszechświat
    • Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz
    • Narodziny świadomości
    • 48 minut absolutnej świadomości
    • Życie - cytaty z Osho
    • Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn
    • Czym są Iluzje?



    Prawo Przyciągania sekret-prawo-przyciagania

    • Co to jest Prawo Przyciągania?
    • Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
    • Sekret Zdrowia
    • Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.
    • Uzdrowicielska potęga wizualizacji
    • Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności - "The Secret"
    • Prawo przyciagania…w działaniu!
    • Prawo Przyciągania w działaniu: Historia sesji egzaminacyjnej TrueNeutral
    •Sekret zrealizowany w życiu – relacja Boogy’ego.
    •Bardziej ludzkie oblicze Sekretu – The Opus.
    •Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część II
    •Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część I

    Związki

    • Idea zazdrości - Bóg, kobiety i wartości.
    • Ofiary i zwycięzcy. Filtry i schematy naszej podświadomości
    • Imago - czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?
    • Związki: Splot miłości i nienawiści - cześć I
    • Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych - cześć II
    • Seks, impotencja i wolność
    • Lęk przed zaangażowaniem w związku
    • Zasady udanego związku miłości
    • Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością
    • Lęk przed bliskością i wrażliwością. DDA
    • Toksyczny związek, jak go uniknąć?
    • Idealne partnerstwo
    • Poczucie niepewności i gniew - w związku. DDA.
    • Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !
    • Demon zazdrości
    • Czy Twoj partner Cię szanuje?
    • Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.
    •Kobiecość kontrolowana
    • Miesiączka, orgazm i śmierć: Kobiecy biegun.
    •Lęk i kontrola w związku
    • Seks - niszczy czy wyzwala?
    • Doceń Twój związek…
    • Jak pokonać lęk przed zranieniem?
    • Dobre i złe strony partnerstwa
    • Intymność a uległość
    • Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni
    • Czym jest miłość ? Cytaty mistrzów
    • Rozmowy z Bogiem – o miłości i zazdrości.

    Pomiędzy ludźmi

    • Inni ludzie są Twoim zwierciadłem
    “Wziąć odpowiedzialność za własne życie” – zalety i pułapki.
    • Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni.
    • Dystans. Sztuka życia.
    • Czy warto być czasem… samolubem?
    • Jak prowadzić dyskusje?
    • Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.
    • Polityka, Polacy i…narzekanie.
    • Nie zakładaj nic z góry
    • Jak nie mieć wrogów?
    • Czy warto się kłócić?
    • Czy umiesz wybaczać?
    • Przebaczenie. Uzdrowienie emocjonalnych ran.
    • Ocean współczucia
    • Pięć etapów Radykalnego Wybaczania
    • Czy jesteś robopatą?
    • Czy jesteś otwarty?
    • Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?
    • Czy umiesz uwolnić się od opinii innych ludzi?
    • Czy umiesz być życzliwy na co dzień?
    • Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?
    • Zbuntowany tekst Anthonego de Mello :)
    • Utrata kontroli
    • Don Kichot - obłąkany głupiec czy………?
    •Jak nauczyć się spokojnie reagować na krytykę
    •Krytyka w pracy a inteligencja emocjonalna
    • Naprawdę magiczne słówko! :)
    • Jeśli już musisz - krytykuj bezboleśnie
    • Dziesięć zasad zdrowej komunikacji
    • Wartości w życiu. Przydatne czy nie?
    • Jak rozwinąć swoje poczucie humoru?
    • Jak zostać dobrym słuchaczem
    • Czy umiesz naprawdę słuchać ?
    • Sztuka negocjacji i kompromisu w związku
    •Tajemnica wspierania innych ludzi
    • Nie próbuj zadowolić wszystkich
    •Mądrość to jest…- cytaty sławnych.
    •Lista książek godnych uwagi…
    •Jakie seriale lubicie?
    •Filmy, które zostawiają coś po sobie…:)

    Poza samotność

    • Samotność a zależność od innych
    • Zagubieni - wizja społeczeństwa wg Osho
    • Samotność czy osamotnienie?
    • Strach i ciemność?
    • Nie zadręczaj się!
    • Wybacz sobie i wybacz innym
    • Cztery kroki do wolności
    • Wolność. Czy to puste słowo?
    • Czy istnieje dobra samotność?
    • Depresja. Jak sobie z nią radzić?
    • Akceptacja naszej…nieakceptacji
    • Odpowiedzialność i wolność
    • Luźne rozważania o ludzkiej samotności
    • Obnażanie sie do “ja”
    • Czy można pomóc sobie samemu? :)
    • Twoim zadaniem jesteś Ty
    • Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz III)
    • Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz II)
    • Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń.(cz I)

    Koniec cierpienia


    • Koniec cierpienia - inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh
    • Skąd się biorą wypadki?
    • Odrobina gloryfikacji cierpienia…i jego wartości praktyczne :)
    • Koniec z “dramatami” w Twoim życiu
    • Miłość to inne słowo na wolność
    • Bądź wolny! - inspirujące cytaty E. Tolle
    • Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle
    • Złote myśli Berta Hellingera
    • Ustawienia rodzinne Hellingera
    • Doświadczanie problemów a tożsamość - Inspirujące cytaty z E. Tolle
    • Prawa wszechświata - inspirujące cytaty
    • Seks - demon z piekła rodem
    • Boska strona seksu
    • Boskie ciało?
    • Cierpienie może być najcenniejszą lekcją - historia Dana
    • Uzdrowienie cierpienia z przeszłości
    • Przyczyny cierpienia wg filozofii hinduskiej
    • Czy wiesz dlaczego cierpisz?
    • Rezygnacja i bezradność w obliczu trudności - jak pokonać pesymizm?
    • Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.
    • Najpopularniejsza religia świata
    • Esencja prawdziwej przemiany. Dramatycznie… czy w procesie?

    Szczęście - idea czy rzeczywistość

    • Szczęscie jest bliżej niż myślisz
    • Radość niebezpiecznego życia
    • Czy jesteś…godny szczęścia?
    • Jak odmienić jakość życia? Kilka porad.
    • Nieuwarunkowane szczęście
    • Patrząc oczyma miłości
    • Szczęscie w zasięgu ręki
    • Zasługujesz na miłość i przyjemność!
    • Przyjemność i szczęście bez granic…?
    • Kochaj i bądź radosny!
    • To jest Twoje życie
    • Czy czujesz że zasługujesz?
    • Jak napięcie zastąpić radością?
    • Przyjemność?
    • Nie bój się zmian!
    • Jak BARDZO chcesz zmian w Twoim życiu?
    • Pierwsze prawo zmian
    • Czarne, nieznane drzwi
    • Do znudzenia - o optymistach :)

    Zdrowie

    • Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.
    •Choroba ma swój początek w umyśle?
    • Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.
    • 10 rzeczy, których wegetarianie wysłuchują na codzień :)
    • Cięcie cesarskie. Czy przebieg porodu ma wpływ na późniejsze życie?
    •Cesarskie cięcie zmienia DNA dziecka
    • Dieta dla grup krwi: A, B, AB, 0
    • Zalety diety roślinnej
    • Totalna kuracja przeciwrakowa
    • Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?
    •Cała prawda o raku i diecie wegetariańskiej
    • Ulecz swoje ciało !
    • Śmiech to życie
    • Stres i napięcie = początek choroby
    • Biofeedback (biologiczne sprzężenie zwrotne)
    • Filozofia zdrowia
    • Jesteś tym co zjesz
    • Jak się zdrowo odżywiać?
    • Zasady dobrego odżywiania
    • Tajemnica Twego ciała
    • Akupunktura a medycyna współczesna
    •Medycyna holistyczna
    •Szczepienia – faktyczna konieczność czy sposób na zarobek?
    • Zapomniane źródło zdrowia, produkty pszczele
    • KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a
    • Propozycja Tao dla kobiet. Zdrowie i płodność.
    • Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?
    • Wojna w naszym organizmie.
    • Zdrowa psychika = zdrowe ciało?
    • Masaż leczy duszę
    • Źródła niemocy
    • Twoje przekonania kontra Twoje zdrowie.
    • Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?
    • Zdrowy rozsądek w dietach?
    • Negatywne odczucia wobec ciała

    Oddech

    • Czy oddychasz prawidłowo?
    • Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
    •Stłumienia cz II
    •Stłumienia cz I
    • Twoja Twarz, ciało, oddech - mówią o Tobie.
    • Co to jest REBIRTHING?
    • Niezwykła moc oddechu? :)
    • Integracja oddechem

    Psychologia i duchowość

    • Huna i Freud
    • Huna i Jung
    • Cień - wg Junga
    • Twórczy ludzie wg Junga
    •Twórczy umysł a wyobrażenia
    • Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
    • Jak poradzić sobie ze stresem?
    •Eksperyment: Pozytywne nastawienie - kontra negatywne.
    • Pozytywne wyzwanie
    • Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak z niego zrezgnować?
    • Asertywność
    • Nałogi - pragnienie ucieczki
    • Pozytywne myślenie nie wystarczy!
    • Pozytywna weryfikacja - negatywnych wydarzeń
    • Inteligencja emocjonalna a praca zawodowa
    • NLP - jak jesteś zaprogramowany?
    • 10 zasad NLP
    • Potęga manipulacji słowem
    • Magia i moc słów
    • GESTALT - integracja psychiki i ciała
    • Czy jesteś tolerancyjny?
    • Narodziny Ego
    • Ego a osobowość ofiary
    • Enneagram - 9 typów osobowości
    • Nawyki, wolność i społeczeństwo
    • Gry i gracze. Psychologia zachowań międzyludzkich.
    • Lody i samochody
    • Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
    • Samospełniająca się przepowiednia
    • Psychologia inspiracji
    •Twórz, twórz bezustannie!
    • Metoda Simontona

    Bóg i duchowość

    • Dziecinna wizja Boga. Pułapka języka.
    • Krótka historia Boga
    • Bóg - to jest...
    • Dobro i zło
    • Czy Bóg karze za grzechy? Czy ludzie?
    • Rozmowy z Bogiem
    • Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?
    • Benedyktyn, demony i Zen
    • Fala jest morzem
    • Przestać żyć we władzy Demona
    • Jesteśmy Bogiem
    • Wiara nie pozwala Ci myśleć
    • Życie - to jedyna religia
    • Bóg jest tancerzem i tańcem
    • Bóg jest Tobą
    • Przyjaźń z Bogiem
    • Czy Bóg spełnia Twoje marzenia?

    Umysł a duchowość

    • Zachwaszczony umysł?
    • Enkulturacja
    • Wyzwolenie z chaosu myśli
    • Rewolucja w psychice - J. Krishnamurti
    • Zaminowane obszary umysłu
    • Jak jest oprogramowany Twój mózg?
    • Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość
    • Ludzie i roboty
    • Opetanie i formy myślowe wg Huny
    • Memy i wirusy umysłu
    • Bełkoczący umysł
    • Bezrozumnie?
    • Odpowiedź na Psychiczny Atak
    • Czy wiesz co jest ci serwowane?
    • Zjednoczenie
    • Ewolucja. Indywidualna czy zbiorowa?
    • Co wpływa na nasze życie?
    • Kiedy kłamstwo staje się prawdą
    • Ukryta siła metafor
    • Kończyny fantomowe - zagadka ludzkiego mózgu.
    • Tajemnica ludzkiego snu
    • Mistrz snu
    •Kilka słów o świadomym śnieniu
    • Świadome śnienie jako proces ewolucyjny
    • Jak umysł przetwarza dane? Nastroje.

    Ciało i Energia

    • Aura człowieka - najważniejsze informacje.
    • Aura człowieka, przykłady aury… oraz jak ją odróżnić od powidoku?
    • Ciało energetyczne człowieka. Przykłady zaburzeń.
    • Jak reagujesz gdy zostaniesz obrażony? Ciała duchowe.
    • Czakramy, poziomy Twojego życia!
    • Jak nauczyć się widzieć aurę?
    • Kolory Twojej Aury - jak się zmieniają i co oznaczają
    • Geneza blokad na czakramach
    • Świat to energia!
    • Ciała duchowe według Jogi Kundalini
    • Co tak naprawdę wiemy o świecie?
    • Tai-chi
    • Czym jest energia “Chi” ?
    • Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
    • Panta rei - energia dokoła nas
    • Dobre wibracje
    • Seksualność a czakry
    • Jasnowidzenie - fakty i mity
    • Telepatia i jasnowidzenie
    •Telepatia – czy to działa?
    • Postrzeganie pozazmysłowe. Głos zwolennika.
    • Energia w naszym ciele - Taoistyczny punkt widzenia.
    • Energia musi płynąć…!
    • Cykle życia i śmierci - Twoje istnienie.
    • Oświecenie - wielki mit.
    • Energia myśli i myślokształty
    • Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu
    • Rozmowy z Kenem Wilberem - o kosmicznej świadomości
    • Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.
    • Sen Planety
    • Energia życia. Fakt czy mit?
    • Hipoteza Gai
    • Pole morfogenetyczne – Rupert Sheldrake

    Rozwój a Medytacja

    • ABC medytacji
    Miłość, seks i medytacja
    • Czym jest medytacja?
    • Ćwiczenia uwalniające energię
    • Medytacja chodząca
    • Medytacja a palenie papierosów
    • Ból a medytacja
    • Medytacja z czakramami
    • Myśleć czy medytować...
    • Czy Twoje życie ucieka?
    • Medytacja a egoizm
    • Emocje i myśli podczas medytacji
    •Medytacja - praktyka czy tajemnica?
    • Dzień Uwagi
    • Wyostrz swoją uwagę
    • Świadomość hara - początek i koniec życia
    • “Stać się nicością” - o co chodzi w tej koncepcji?
    • Medytacja z koanem
    • Medytacja z tematem. Ćwiczenia.
    • Zabawne i nietypowe techniki medytacji
    • Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?
    • Naucz się relaksować
    • Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja
    • Historia pewnego medytującego
    • Wyprawa do serca ciszy. Medytacja
    • Nauka medytacji w zakładach karnych
    •Rozpadnij się na kawałki
    •Czy jesteś uważny?

    Osobowość i emocje

    • Afirmacje, sztuka zmiany życia
    • Jak działają afirmacje? Struktura umysłu
    • Afirmacje także mogą szkodzić!
    • Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.
    • Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?
    • Ciemna noc duszy
    • Ciemna strona emocji?
    • Zostań mistrzem swoich emocji?
    • Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.
    • Uciszenie silnych emocji - wg Huny
    • Napięcie i odprężenie
    • Sztuka bycia opanowanym - Emocje pod kontrolą.
    • Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.
    • Jak rósł mózg człowieka: Ewolucja emocji.
    • Gniew, poczucie winy, lęk i samotność - czym naprawdę są?
    • Przekraczanie granic a bariera lęku
    • Czym jest gniew i jak sobie z nim radzić. W związku i w życiu.
    • Bądź swoim mistrzem - odpowiedzi są w Tobie
    Eckhart Tolle – emanujący spokój i mądrość
    • Uśmiechaj się, przełamuj schematy!
    • Autentyczna zmiana myślenia
    • Przestań się okłamywać
    • Poznawaj siebie - podejście Zen
    • Kto jest premierem w Twoim rządzie?
    • Zaufanie - w realizacji marzeń
    • Czy wrażliwość ma zawsze złe skutki?
    • Oszukując własne emocje….
    • Energia bolesnych emocji
    • Nieśmiałość a prostytucja
    • Tajemnice nieśmiałości
    • Żydzi. Czy problem nieśmiałości ich dotyczy?
    • Cuda…i miłość.
    • Pytania i odpowiedzi - Katie Byron
    • Pożegnanie z chłodem. Budowanie bliskości.
    • Uleganie pokusom. Swoim czy cudzym? Portret Doriana Graya.

    Walka i akceptacja

    • Kung Fu Panda i głebsze przesłanie
    • Koniec walki oznacza zwycięstwo
    • Mówić: tak - czy nie?
    •Przestań usiłować być dobrym cz II
    •Przestań usiłować być dobrym cz I.
    • Czy jesteś podzielony na "dobrego" i "złego"?
    •Poza dobrem i złem
    • Rozdzierając duszę na pół. Skrajności.
    • Zagadnienie zła - okiem Hindusa
    • Zrozumienie “zła”
    • Wojna w Tobie trwa
    • Nauka akceptacji dobrego i złego
    • Droga wojownika
    • Ćpun adrenaliny kontra "dobry człowiek"
    • Ponad-Ego
    • Pościć czy ucztować? Pogląd na życie.
    • Wciąż czuję gniew, chcę się zmienić, ale...
    • Życie w harmonii
    • Życie to jest….- cytaty sławnych
    • Umysł kontra ciało
    • Zaakceptuj i bądź wolny...
    • Wewnetrznie podzieleni
    • Mądrość
    • Miłość…jak głód
    • Czy na świecie musi istnieć sprawiedliwość?
    • Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.
    • Moce psychiczne: ostatni atak ego na ścieżce oświecenia

    Dorosłe dzieci

    • Pierwszy krzyk - piewsza samotność?
    • ADHD = Dzieci Indygo?
    • Niewinny dorosły człowiek
    • Źródło depresji: dzieciństwo?
    • Dziecko w rodzinie alkoholika
    •Przełam wzorce z dzieciństwa
    • Pierwotne zranienie. Dotknąć czy nie?
    • Czy Twoje narodziny były traumatyczne?
    • Zranione czy radosne dzieci?
    • Wewnętrzne dziecko
    • Kobieta bez winy i wstydu
    • Co zrobić, gdy żyjesz z poczuciem winy?
    • Toksyczny wstyd
    • List ojca do syna. Wyznanie.
    • Czego szukasz? Od czego uciekasz?
    • Zmień….przeszłość!
    • Miejsce wewnętrznej przemiany
    • Natura - nasz największy nauczyciel
    • Kim jestem? Początek życia
    • Wewnętrzny ogród
    • Jakie dzieci wychowasz?
    • Grzeszne ciało?
    • Niewolnik namiętności
    • Męska autokastracja. Rys historyczny.
    • Nie istnieją błędy - tylko lekcje
    • Puść dziecku dobry kawałek ;)
    •Zachęć dziecko do czytania
    • Puchatek smakuje Tao
    •Jak zostać dziecięcą szeptunką

    Czakramy

    • Czakramy - poziomy Twego życia
    • Czakram Podstawy
    • Czakram Podbrzusza
    • Czakram Splotu Słonecznego
    • Czakram Serca
    • Czakram Gardła
    • Czakram Trzeciego Oka
    • Czakram korony
    • Geneza blokad na czakramach
    • Seksualność a czakry
    • Tajemnice kolorów
    • Czakramy człowieka: ujęcie ezoteryczne.
    • Podróż przez czakry - w wyobraźni
    • Symboliczne znaczenie kolorów

    Wokół religii i ezoteryki


    • Reguła Pięciu Elementów (pięciu żywiołów)
    • Co oznacza buddyjskie “Przyjęcie Schronienia” ?
    • Jak zinterpretować Tarot przez…Zen? :)
    • Wszechobecne wibracje - wg. E&J Hicks’ów
    • Ciemna strona chrześcijaństwa
    • Numerologia - czy to ma sens?
    • Yang i Yin
    • Czym jest energia “Chi” ?
    • Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?
    • Czy jesteś religijny - czy jesteś kukiełką?
    • Przypadki nie istnieją
    • Odpowiedzią… są pytania
    • Ogrody Zen
    • Sesshin bez zabawek – Opowieść o praktyce Zazen
    • Wodospad i chwasty - czyli odrobina filozofii Zen
    • Feng Shui
    • Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu
    • Starożytne myśli Seneki - wciąż na czasie?
    • Uważaj, co mówisz...
    • 4 etapy życia
    • TAO• Tao Kubusia Puchatka
    • Zen w sztuce łucznictwa
    • Kilka słów o medycynie chińskiej
    • Być Zorbą czy…Buddą?
    • Cztery umowy Tolteków
    • Historia Buddy
    • Chiromancja - Linie na dłoni.
    • Astrologia i chiromancja - po co to wszystko?
    • Kurs cudów - zasady.
    • Zen grania
    • Życie we wszechświecie • Powstawanie negatywnych przywiązań: Archetypy Tybetańskiej Księgi Umarłych
    • Religia jest trickiem genów ?
    • W stronę wiecznej boginii
    • Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
    •Rio Abierto – życie jak rzeka
    •Bądź głupcem! – wywiad z Roshim Fukushima na temat Zen w Ameryce i Japonii

    Śmierć a duchowość

    • Historia człowieka który wrócił z martwych
    • Życie to lekcja
    • Doświadczenia z pogranicza śmierci
    • Historia pewnego przebudzenia
    • Czemu boimy się śmierci?
    • Czy przeraża Cię Pustka?
    • Los, karma, wolna wola?
    • Prawo przyczyny i skutku
    • Reinkarnacja?
    • Diagnostyka karmy cz I
    • Diagnostyka karmy cz II
    • Wielcy ludzie - o reinkarnacji.
    • Przebudzenie.
    • Czy można zmienić karmę?
    • Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.
    • Czy śmierć jest największym złem?
    • Inne spojrzenie na reinkarnację
    • Pozwól sobie umrzeć
    • Zabijanie nie jest… złe?
    • Pesymistyczna wizja cywilizacji?
    • Prawo przyczyny, skutku i wiary

    Historie i przypowieści "Problem dzisiejszego świata - rzekł Mistrz - polega na tym, że ludzie nie chcą dojrzeć. Jeden z uczniów zapytał:- Kiedy można powiedzieć, że ktoś jest już dojrzały? - W dniu, w którym nie trzeba go w niczym okłamywać."


    • Najciekawsze przypowieści o mistrzu i nie tylko :)
    • Mądrość jest sposobem podróżowania.
    • Trzej mnisi i… ego
    •Mądrości leśnego mnicha
    •Straszna historia o diable
    •Obsesja ucznia Zen
    •Wciel się na Niebieskiej Planecie! :)
    • Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.
    • Minuta mądrości
    • W sercu Mędrca
    • Miłość i mistrz
    • Potwór, strzała i jajko
    • Śpiew Ptaka
    • Nie zadręczaj się!
    • Historia Dana
    • Najwłaściwszy moment
    • A mistrz mu odpowiedział...
    • Początek Wszechświata
    • Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży
    • Kobieta, która zgubiła. Kobieta, która odnalazła
    • Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

    Sukces w życiu

    • Podświadomość - kluczem do bogactwa
    • Niepowodzenie to błogosławieństwo w przebraniu
    • Niezwykła moc wyobraźni. Sukces a niepowodzenie.
    • Historia prawdziwego sukcesu
    • Słownictwo sukcesu
    • Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
    • Atrakcyjność przyciąga sukces.
    • Jak sprawić by inni uwierzyli we własne siły?
    • Porażka jest matką sukcesu
    • Jak być lepszym kierownikiem?
    • EFEKT PIGMALIONA
    •Przepływ pieniędzy, przepływ energii
    • Gdy pieniądze się pojawią…Tylko bez paniki.
    • Przełamując fale…. I życiowy impas :)
    • Jak polubić…nielubianą pracę
    • Co robić kiedy totalnie NIC nam się nie chce?
    •Fałszywi przyjaciele na drodze do sukcesu
    •Sztuka osiągania swoich celów… Za obopólną korzyścią :)
    • Odzyskać wiarę w siebie
    • Mój interes, Twój interes, boski interes?
    • Sukces - sprawdź czy masz szansę go osiągnąć.
    • Geneza geniusza
    •Jak oduczyć sie sabotować własne marzenia?
    • Właściwa postawa…co to takiego?
    • 10 cech idealnego lidera
    • Nauka jak zostać bogatym - Wallace Wattles
    •Rozporządzanie energią: nietypowe metody.
    •Dawanie ludziom… którzy tego nie potrzebują?
    •Przekonaj się że …możesz.

    Hunahuna-kahuni 1. IKE - świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
    2. KALA - nie ma żadnych ograniczeń
    3. MAKIA - Energia podąża za uwagą
    4. MANAWA - moment mocy jest teraz
    5. ALOHA - miłość jest po to, by przynosiła szczęście
    6. MANA - cała moc pochodzi z naszego wnętrza
    7. PONO - Skuteczność jest miarą prawdy.


    • Huna i Freud
    • Huna i Jung
    • Co to jest Huna?
    • Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
    • Huna i “widmowe ciało”
    • Opetanie i formy myślowe wg Huny
    • Co posiejesz - to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.
    • Uciszenie silnych emocji - wg Huny
    • Metoda Ho’oponopono
    • Szaman i ból
    • Szaman miejski
    • Szamanizm a sny
    • Czy istnieją jakieś ograniczenia - czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
    • Przyjemność i szczęście bez granic…?
    • Potęga modlitwy wg Huny

    Autorka:

    • ME

    Waszym Zdaniem

    Harysz o Jesteśmy Bogiem
    kilka słów od siebie… o Historia pewnego mnicha (fragm…
    Adrian Kraska o Symboliczne znaczenie kolorów
    Krystyna o Negatywizm: jak się nim posług…
    Życzenia urodzinowe o Aura człowieka – najważn…
    Andżelika o Historia pewnego mnicha (fragm…
    Blilkpol o Jak polepszyć wzrok –…
    Agni o W stronę wiecznej boginii
    Aga o Historia pewnego mnicha (fragm…
    ZF o Historia pewnego mnicha (fragm…
    ulakupiec o Historia pewnego mnicha (fragm…
    Halina Kaminska o Szczerość wobec siebie i innyc…
    Jolie o Brak bliskości w dzieciństwie…
    Aga.M o Symboliczne znaczenie kolorów
    Agnieszka o Brak bliskości w dzieciństwie…

    Od 2007 roku

    • 18 517 359 przybyszów !

    Kategorie

    Aura, energia, czakramy buddyzm ciekawostka Feng shui huna Medytacja Refleksje nad życiem rodzicielstwo Rozwój sondy zdrowie Zen związki Świadomość

    Blog na WordPress.com.

    Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies
    • Obserwuj Obserwujesz
      • Rozwój i Świadomość
      • Dołącz do 1 539 obserwujących.
      • Already have a WordPress.com account? Log in now.
      • Rozwój i Świadomość
      • Dostosuj
      • Obserwuj Obserwujesz
      • Zarejestruj się
      • Zaloguj się
      • Zgłoś nieodpowiednią treść
      • Zobacz witrynę w Czytniku
      • Zarządzaj subskrypcjami
      • Zwiń ten panel
     

    Ładowanie komentarzy...