• Archiwum postów
  • Inspiracje
    • Alaja – kosmiczna świadomość
    • Czakram Gardła
    • Czakram Korony
    • Czakram Podbrzusza (czakra krzyżowa, czakra seksu)
    • Czakram Podstawy (czakra korzenia)
    • Czakram Serca
    • Czakram Splotu Słonecznego
    • Czakram Trzeciego Oka
  • Literatura
  • Haiku
  • Huna
  • Kwestie prawne
  • Kontakt + Zasady
    •  
  • FAQ

Rozwój i Świadomość

~ There are no ordinary moments…

Rozwój i Świadomość

Tag Archives: wolność

Rób jak uważasz, czyli buddyzm na luzie

14 Niedziela Mar 2010

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 16 Komentarzy

Tagi

akceptacja, buddyzm, doskonalość, mądrość, mędrzec, Namkhai Norbu Rinpocze, niedualizm, obserwacja, oświecenie, po prostu być, przestrzeń, rób jak uważasz, uważność, wolność, Świadomość, życie

Namkhai Norbu Rinpocze

Ja, Namkhai Norbu, nie udaję sztucznej religijnej praktyki
Ani ślepo nie przestrzegam reguł związanych z medytacyjnym
procesem tworzenia i rozpuszczania.

Jeżeli to iluzoryczne ciało, o którym się mówi, że jest trudne do uzyskania,
będzie trwać przez dłuższy czas, postaram się przynosić pożytek innym istotom we wszelki możliwy sposób,
jeżeli nie – przejdę w inny wymiar.
Ty, który wierzysz w wieczność wszystkich rzeczy, rób jak uważasz!

Co się tyczy świadomości, o której się mówi, że jest stwórcą wszystkich rzeczy,
Jeżeli obecny jest stan pierwotnej wiedzy (rigpa),
Pozostawiam go w spokoju, takim jaki jest, bez żadnego poprawiania,
Jeżeli nie – po prostu utrzymuję obecność i przytomność.
Ty, który wciąż zmuszasz się do czegoś, rób jak uważasz!

Co się tyczy okazywania czci tak zwanemu lamie,
Jeżeli jest to właściwe, czynię z tego podstawę swego oddania,
Jeżeli nie – przystosowuję się do istniejących warunków.
Ty, który szukasz sławy, rób jak uważasz!

Co się tyczy tak zwanych reinkarnacji (tulku),
Jeżeli przynoszą pożytek, wykorzystuję je dla szlachetnych czynów,
Jeżeli nie – żyję w naturalny i zwyczajny sposób.
Ty, który pragniesz wysokiej pozycji w hierarchii, rób jak uważasz!

Co się tyczy wykonywania rytuałów z tak zwanymi świętymi przedmiotami,
Jeżeli potrzeba, podejmuję się tego ze względu na kontynuacje nauk,
Jeżeli nie – utrzymuję ciało, mowę i umysł w naturalnym stanie.
Ty, który lubisz tak wiele przygotowań do praktyki, rób jak uważasz!

Co się tyczy tak zwanych ośrodków dharmy,
Jeżeli są pożyteczne, dbam o ich rozwój, aby podtrzymywały nauki,
Jeżeli nie – staram się zmniejszyć przywiązanie i awersję.
Ty, który jesteś gorącym zwolennikiem ośrodków dharmy, rób jak uważasz!

Co się tyczy bogactwa i mocy pochodzących z tak zwanej dobrej karmy,
Jeżeli je mam, używam ich jako podstawy szlachetnych działañ,
Jeżeli nie – jestem równie zadowolony i szczęśliwy.
Ty, który poświęcasz się gromadzeniu rzeczy, rób jak uważasz!

Co się tyczy małżonki, tak zwanego owocu przeszłej karmy,
Jeżeli ma dobrą motywację, udzielam jej nauk, na tyle, na ile potrafię,
Jeżeli nie – robię wszystko, żeby uczynić ją szczęśliwą.
Ty, który zaprzątasz sobie głowę przywiązaniem i awersją, rób jak uważasz!

Co się tyczy uczniów, czyli istot mających uzyskać nauki,
Jeśli utrzymują zobowiązania, wprowadzam ich do istotnych punktów praktyki,
Jeśli nie posiadają tej zdolności, zachęcam ich w każdy możliwy sposób, żeby ćwiczyli swój umysł.
Ty, który łakniesz wielkości, rób jak uważasz!

Co się tyczy przyjaciół i krewnych, tak zwanych bliskich osób,
Jeśli mają odpowiednią motywację, wprowadzam ich na ścieżkę relatywnej korzyści  i absolutnego szczęścia,
Jeśli ich umysły nie mają takich skłonności, nie przejmuję się tym i jestem
równie szczęśliwy.
Ty, który tkwisz w pułapce przywiązania, rób jak uważasz!

Wszystko co istnieje, chociaż pozornie pojawia się jako dobre lub złe,
W ten sposób nie może być rozróżniane w wymiarze wiedzy Pierwotnej Podstawy,
Pozostaję więc w naturalnym stanie, pozbawionym wysiłku.
Ty, który tkwisz w sidłach akceptowania i odrzucania, rób jak uważasz!

Niewysłowiony sposób istnienia opisany w Pradżnia Paramicie
Połączyłem z doświadczeniem bezpośredniego zrozumienia.
I nie mam aspiracji do ścieżki intelektualnych studiów.
Ty, który uważasz się za wielkiego uczonego, rób jak uważasz!

Cokolwiek się pokazuje w naturalnym stanie,
W przestrzeni nie podlegającej ograniczeniom miary ani kierunku,
Cieszę się tym jak ozdobą.
Nie czynię żadnego wysiłku, żeby coś stwarzać albo odrzucać.
Ty, który uznajesz preferencje, rób jak uważasz!

Co się tyczy naturalnego stanu, niesplamionego myślą,
Bez żadnego wysiłku utrzymuje jego żywą obecność.
Po co analizować go ograniczonym rozumem?
Ty, który palisz się do logiki, rób jak uważasz.

W przestrzeni Pierwotnej Czystości (ka-dag), w stanie spokoju,
Bezpośrednio doznaję wszystkich medytacyjnych doświadczeñ,
manifestacji energii i wizji
I nie odczuwając żadnej potrzeby sztucznej praktyki religijnej, jestem szczęśliwy.

Ty, który oddajesz się umysłowym spekulacjom, rób jak uważasz!

W czystym bezmiarze przestrzeni, wolnej od wszelkich uwarunkowañ
Promieniuje pięciobarwne światło samodoskonałej energii dang.
Pierwotna Mądrość […] każdej czującej istoty jest  w spontaniczny sposób doskonała.
Ty, który potrzebujesz konceptualnych potwierdzeń, rób jak uważasz!

W niewymagającym korekty stanie przestrzeni naturalnej dharmaty,
W stanie wiedzy bez rozproszenia, przejrzystym i żywym,
Żyję radośnie poza ograniczeniami intelektualnych pojęć.
Ty, który poddajesz się ograniczeniom, rób jak uważasz!

Naturalny od samego początku, nie dający się opisać stan
Jest przestrzenią przekraczającą wszelkie pojęcia bytu i nie-bytu.
Spośród wszystkich rodzajów istnienia samsary i nirwany, nie ma takiego, który nie byłby doskonały.
Ty, który tkwisz pogrążony w sprzecznych myślach, rób jak uważasz!

Dzięki tej unikalnej wiedzy, w stanie rozpoznania Pierwotnej Podstawy,
Rozumiejąc, że wszystkie zjawiska i to co je ożywia są energią […]
Jestem daleki od dokonywania czegokolwiek mozolnym wysiłkiem.
Ty, który wszystko usiłujesz osiągnąć poprzez wysiłek, rób jak uważasz.

Dla mnie, praktykującego dzogczen, cokolwiek powstaje wyzwala się samo z siebie,
A wąska ścieżka oczekiwań i lęku związana z wysiłkiem, nie istnieje.
Jestem szczęśliwy przyjmując całkowicie wolny sposób bycia.
Ty, który trzymasz się reguł, rób jak uważasz!

Dla mnie, jogina uniwersalnej wiedzy, wolnego od iluzji,
Pierwotna czystość (ka-dag) i samodoskonałość (lhyn-drub) nie są dwoma.
W tym stanie cokolwiek się robi, jest całkowitym spełnieniem samodoskonałości.
Ty, który podążasz stopniową ścieżką, rób jak uważasz!

Ty, który jesteś skuty łańcuchami oczekiwań i lęku,
Spokojnie porzuć ten bezsensowny ból,
Więcej obserwuj siebie,
A może dla ciebie również pojawi się Wielka Doskonałość.

Namkhai Norbu Rinpocze, fragmenty: „Rób jak uważasz”


Zobacz także

• Rozpadnij się na kawałki

• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?

• “Stać się nicością” – o co chodzi w tej koncepcji?

• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja

• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja

• Czy jesteś uważny?

Reklama

Miłość, seks i medytacja

24 Czwartek Gru 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 23 Komentarze

Tagi

bunt, kwiat, Medytacja, miłość, osho, oświecenie, psychologia ezoteryki, seks, umysł, wolność, Świadomość

Umysł jest przebiegły. Mówi: “Wiemy czym jest miłość. Nie wiemy tylko czym jest boska miłość.” Ale my nawet nie znamy miłości. Jest to jedna z najbardziej nieznanych kwestii. Zbyt wiele się o niej mówi, nigdy się jej nie przeżywa. Jest to gierka umysłu. Mówimy o tym, czym nie potrafimy żyć.

Literatura, muzyka, poezja, taniec, wszystko kręci się wokół miłości. Gdyby miłość naprawdę istniała, nie mówilibyśmy o niej aż tyle. Nasze nadmierne gadanie o miłości ukazuje, że miłość nie istnieje. Mówienie o czymś, czego nie ma, jest substytutem. Mówiąc, poprzez język, poprzez symbole, poprzez sztukę, stwarzamy iluzję, że to jest. Kto nigdy nie poznał miłości, może napisać lepszy wiersz niż ten, kto poznał miłość, ponieważ jego próżnia jest głębsza. Musi zostać zapełniona. Coś musi zastąpić miłość.

Lepiej jest najpierw zrozumieć czym jest miłość, bo kiedy pytasz o boską miłość, w domyśle jest, że miłość jest znana. Ale miłość nie jest znana. To, co jest znane jako miłość, to coś innego. Ten fałsz trzeba poznać zanim podjęte zostaną kroki ku rzeczywistemu, prawdziwemu.

To, co znamy jako miłość, to jedynie zadurzenie. Zaczynasz kogoś kochać. Jeśli ten ktoś stanie się całkowicie twój, miłość szybko umrze; ale jeśli będą bariery, jeśli nie będziesz mógł posiadać kogoś, kogo kochasz, ta miłość stanie się intensywna. Im więcej barier, tym bardziej intensywnie będzie odczuwana ta miłość. Jeśli niemożliwe jest zdobycie ukochanej czy ukochanego, miłość staje się wieczna; ale jeśli z łatwością zdobędziesz swego ukochanego, miłość szybko umiera.

Kiedy próbujesz coś dostać i nie możesz tego dostać, nasila się twoje poczucie chęci zdobycia. Im więcej jest przeszkód, tym bardziej twoje ego odczuwa, że konieczne jest zrobienie czegoś. Staje się to problemem dla ego. Im bardziej ci odmawiają, tym bardziej napięty się stajesz – i tym bardziej zadurzony. To napięcie nazywasz miłością. To dlatego kiedy kończy się miodowy miesiąc, miłość już jest stara. Nawet wcześniej. To, co znałeś jako miłość, nie było miłością. Było to jedynie zadurzenie ego, napięcie ego – zmagania, konflikt.

Dawne społeczności ludzkie były bardzo przebiegłe. Opracowały metody umożliwiające trwanie miłości. Jeśli mężczyzna przez dłuższy czas nie może spotykać się ze swoją żoną, powstanie zadurzenie, powstanie napięcie. Wtedy taki mężczyzna może przez całe życie pozostawać z jedną żoną.

Ale teraz na Zachodzie małżeństwo nie może już istnieć. Nie chodzi o to, że umysł Zachodu jest bardziej seksualny. To zadurzenie nie może się kumulować. Seks jest tak łatwo dostępny, że małżeństwo nie może istnieć. Miłość też nie może istnieć wobec takiej wolności. Jeśli społeczeństwo jest całkowicie wolne seksualnie, dopiero wtedy seks może istnieć.

Znudzenie jest drugą stroną zadurzenia. Jeśli kogoś kochasz i nie zdobywasz tej ukochanej osoby, zadurzenie pogłębia się; ale jeśli ją zdobywasz, zaczynasz czuć się znudzony, znużony. Wiele jest dualizmów: zadurzenie-znudzenie, miłość-nienawiść, przyciąganie-odpychanie. W zadurzeniu odczuwasz przyciąganie, miłość, a w znudzeniu odczuwasz odpychanie, nienawiść.

Żadne przyciąganie nie może być naprawdę miłością, bo musi pojawić się odpychanie. W naturze życia jest pojawienie się tej drugiej strony. Jeśli nie chcesz, aby pojawiła się ta druga strona, musisz stworzyć bariery, które sprawią, że zadurzenie nigdy się nie skończy, musisz stworzyć codzienne napięcia. Wtedy zadurzenie trwa. Jest to powód istnienia całego antycznego systemu tworzenia barier dla miłości.

Ale wkrótce nie będzie to możliwe. Wtedy umrze małżeństwo, i umrze miłość. Zejdzie głęboko w tło. Pozostanie tylko seks. Ale seks nie może istnieć sam w sobie, staje się zbyt mechaniczny. Nietzsche stwierdził, że Bóg nie żyje. Tak naprawdę w tym stuleciu martwy będzie seks. Nie mówię, że ludzie będą nieseksualni. Będą seksualni, ale przeminie nadmierny nacisk kładziony na seks. Seks stanie się czymś zwyczajnym, jak wszystko inne, jak oddawanie moczu, jedzenie, czy cokolwiek innego. Nie będzie miał głębszych treści. Musi stać się bezznaczeniowy, tylko dlatego, że stworzono dla niego bariery.

To, co nazywasz miłością, nie jest miłością. Jest to jedynie seks odłożony na później. Co więc jest miłością? Miłość w ogóle nie ma nic wspólnego z seksem. Seks może się w niej pojawić, może się nie pojawić, ale nie jest ona w ogóle związana z seksem. Jest czymś zupełnie innym.

Dla mnie miłość jest skutkiem ubocznym umysłu medytującego. Nie jest związana z seksem, jest związana z dhyana, z medytacją. Im bardziej jesteś w ciszy, tym swobodniej czujesz się z samym sobą, tym bardziej czujesz się spełniony, i tym bardziej pojawiać się będzie pewien nowy wyraz twojego istnienia. Zaczniesz kochać. Nie kogoś konkretnego. Może to nastąpić w odniesieniu do kogoś konkretnego, ale jest to inna kwestia. Zaczniesz kochać. To kochanie staje się twoim sposobem istnienia. Nigdy nie może zamienić się w odpychanie, ponieważ nie jest przyciąganiem.

Musisz wyraźnie pojąć to rozróżnienie. Zwykle, gdy w kimś się zakochujesz, faktycznym uczuciem jest chęć uzyskania miłości od tej osoby. Miłość nie płynie od ciebie do tego człowieka. Raczej jest oczekiwaniem, że miłość przyjdzie od niego do ciebie. To dlatego miłość staje się władcza. Posiadasz kogoś na własność, abyś mógł coś od niego wydobyć. Ale miłość, o której mówię, ani nie jest władcza, ani nie ma żadnych oczekiwań. Po prostu tak się zachowujesz. Stałeś się tak wyciszony, tak kochający, że twoja cisza sięga teraz innych ludzi.

Gdy jesteś w złości, twoja złość zmierza do innych ludzi. Gdy nienawidzisz, twoja nienawiść zmierza do innych ludzi. Gdy jesteś w miłości, czujesz, że twoja miłość zmierza do innych ludzi, ale nie można na tobie polegać. W jednej chwili jest miłość, a w następnej chwili jest nienawiść. Nienawiść nie jest przeciwieństwem miłości, jest jej nieodłączną częścią, jest ciągłością.

Jeśli kogoś kochasz, musisz go nienawidzieć. Może nie masz dość odwagi, aby do tego się przyznać, ale będziesz go nienawidzieć. Kochankowie zawsze są w konflikcie gdy są razem. Kiedy nie są razem, mogą śpiewać sobie pieśni miłości, a kiedy są razem, zawsze walczą ze sobą. Nie mogą żyć w samotności, i nie mogą żyć razem. Kiedy nie ma tej drugiej osoby, powstaje zadurzenie, tych dwoje ludzi znowu czuje do siebie miłość. Ale kiedy ta druga osoba jest obecna, zadurzenie odchodzi i znów pojawia się nienawiść.

Miłość, o której mówię, oznacza, że stałeś się tak wyciszony, że teraz nie ma ani złości, ani przyciągania, ani odpychania. A naprawdę, nie ma teraz miłości i nie ma nienawiści. W ogóle nie jesteś zorientowany na drugiego człowieka. Ta druga osoba zniknęła, jesteś sam ze sobą. W tym uczuciu samotności miłość przychodzi do ciebie jako aromat.

Domaganie się miłości od innego człowieka zawsze jest brzydkie. Uzależnienie od kogoś, żądanie czegoś od kogoś, zawsze tworzy niewolę, cierpienie, konflikt. Człowiek powinien być samowystarczalny. To, co rozumiem przez medytację, jest takim stanem istnienia, w którym człowiek jest samowystarczalny. Stałeś się kręgiem, sam w sobie. Mandala jest dopełniona.

Usiłujesz dopełnić mandali innymi ludźmi: mężczyzna kobietą, kobieta mężczyzną. W pewnych chwilach te linie się spotykają, ale tuż przed spotkaniem zaczynają się rozdzielać. Dopiero kiedy staniesz się pełnym kręgiem – całym, samowystarczalnym – miłość zaczyna w tobie rozkwitać. Wtedy kochasz wszystko, co się znajdzie w pobliżu ciebie. Nie jest to żadne działanie, nie jest to coś, co robisz. Samo twoje istnienie, sama twoja obecność, jest miłością. Miłość przez ciebie przepływa.

Jeśli zapytasz kogoś, kto dostąpił tego stanu: “Czy mnie kochasz?” trudno będzie mu odpowiedzieć. Nie może powiedzieć: “Kocham cię”, ponieważ z jego strony nie jest żadne działanie, nie jest to aktywność. I nie może powiedzieć: “Nie kocham cię”, ponieważ kocha. Tak naprawdę, jest miłością.

Ta miłość przychodzi dopiero z tą wolnością, o której mówię. Wolność jest odczuciem, które masz ty, a miłość jest odczuciem, które inni ludzie mają o tobie. Kiedy medytacja zdarza się wewnątrz, czujesz się zupełnie wolny. Ta wolność jest odczuciem wewnętrznym, inni ludzie nie mogą jej odczuć.

Czasem twoje zachowanie może stwarzać trudności dla innych ludzi, bo nie mogą oni sobie wyobrazić tego, co się w tobie stało. W pewnej mierze będziesz dla nich kłopotem, niewygodą, bo nie można przewidywać twoich działań. Teraz nic o tobie nie będzie wiadome. Co teraz zrobisz? Co powiesz? Nikt nie wie. Wszyscy wokoło odczuwają pewien dyskomfort. Nie mogą czuć się z tobą swobodnie, ponieważ możesz coś zrobić – nie jesteś martwy.

Nie mogą odczuć twojej wolności, ponieważ nie zaznali czegokolwiek, co byłoby temu podobne. Nawet się temu nie przyglądali, nawet tego nie szukali. Są tak bardzo w niewoli, że nawet nie potrafią sobie wyobrazić czym jest wolność. Są uwięzieni w klatkach, nie znają otwartej przestrzeni, dlatego nawet jeśli będziesz im mówił o otwartej przestrzeni, nie można im tego przekazać. Ale mogą odczuć twoją miłość, bo domagają się miłości. Nawet w swoich klatkach, w niewoli, szukają miłości. Stworzyli całą tą niewolę, niewolę z ludźmi, niewolę z przedmiotami, tylko dlatego, że poszukują miłości.

Dlatego zawsze wtedy, gdy ktoś zdarzy się być wolny, odczuwana jest jego miłość. Ale ty odczujesz tę miłość jako współczucie, nie jako miłość, bo nie będzie w niej ekscytacji. Będzie ona bardzo rozcieńczona, bez gorąca, bez ciepła. Nie ma w niej ekscytacji. Ona jest, to wszystko. Ekscytacja przychodzi i odchodzi, nie może być stała, gdyby więc była ekscytacja w miłości Buddy, Budda znów musiałby wejść w nienawiść. Dlatego nie będzie ekscytacji. Nie będzie szczytów, i nie będzie też dolin. Miłość po prostu jest. Poczujesz ją jako karuna, współczucie.

Wolności nie można odczuć z zewnątrz, tylko miłość można odczuć. A i to tylko jako współczucie. Jest to jedno z najtrudniejszych zjawisk w historii ludzkości. Wolność człowieka oświeconego stwarza niewygody, a jego miłość jest współczuciem. To dlatego społeczeństwo zawsze ma podzielone zdania na temat takich ludzi.

Są ludzie, którzy odczuwają tylko niewygodę, jaką Chrystus stwarza. Są to ludzie, którzy są dobrze usytuowani. Nie potrzeba im współczucia. Myślą, że mają miłość, zdrowie, bogactwo, szacunek, wszystko. Pojawia się Chrystus i to, co “mają”, występuje przeciwko niemu, ponieważ on stwarza dla nich niewygody, a to, czego “nie mają”, jest po jego stronie, ponieważ odczuwają jego współczucie. Potrzebują miłości. Nikt ich nie kochał, a ten człowiek ich kocha. Nie odczują niewygody Chrystusa, gdyż niczego nie muszą się bać, nie mają nic do stracenia.

Kiedy Chrystus umiera, każdy odczuwa jego współczucie, bo teraz nie ma niewygody. Nawet ci dobrze sytuowani czują swobodę, będą go wielbić. Ale kiedy żyje, jest buntownikiem. A jest buntownikiem, ponieważ jest wolny.

Nie jest buntownikiem dlatego, że coś jest niewłaściwego w społeczeństwie. Taka buntowniczość jest jedynie polityczna. Jeśli zmienia się społeczeństwo, ten, kto był buntowniczy, staje się ortodoksyjny. Tak stało się w roku 1917. Sami rewolucjoniści stali się jedną z najbardziej antyrewolucyjnych klik w świecie. Gdy ludzie w rodzaju Stalina czy Mao dochodzą do władzy, stają się najbardziej antyrewolucyjnymi przywódcami, jacy są możliwi, bo tak naprawdę nie są buntowniczy. Buntują się tylko przeciw pewnej sytuacji. Gdy ta sytuacja zostanie zburzona, staną się tacy sami jak ci, z którymi walczyli i których chcieli zniszczyć.

Ale Chrystus zawsze jest buntowniczy. Żadna sytuacja nie wygasi jego buntowniczości, bo jego buntowniczość nie jest skierowana przeciw nikomu. Jest dlatego, że jego świadomość jest wolna. Gdziekolwiek poczuje jakąś barierę, poczuje buntowniczość. Ta buntowniczość jest jego duchem. Jeśli więc przybyłby dziś Jezus, chrześcijanie nie czuliby się z nim swobodnie. Są teraz częścią establishmentu, ustabilizowali się. Jeśli Jezus znowu wyjdzie na targowisko, zniszczy wszystko, co mają. Watykan, Kościół, nie są możliwe przy Jezusie. Tylko bez Jezusa są możliwe.

Każdy nauczyciel, który dostąpił oświecenia, jest buntowniczy, ale tradycja, która zajmuje się nim, nigdy nie jest buntownicza. Nie zajmuje się jego buntowniczością, jego wolnością, a tylko jego współczuciem, jego miłością. Ale wtedy traci to moc. Miłość nie może istnieć bez wolności, bez buntowniczości.

Nie możesz być tak kochający jak Budda, dopóki nie będziesz tak wolny jak on. Mnich buddyjski tylko usiłuje być współczujący. To współczucie jest bezsilne, ponieważ nie ma wolności. Wolność jest źródłem. Mahavir jest współczujący, ale mnich jainów w ogóle nie ma współczucia. On jedynie działa bez przemocy i ze współczuciem, tak naprawdę nie jest współczujący. Jest przebiegły. Nawet w swym współczuciu, w swym okazywaniu go, jest przebiegły. Nie ma współczucia, ponieważ nie ma wolności.

Zawsze, gdy w świadomości człowieka zdarza się wolność, od wewnątrz odczuwana jest wolność, a z zewnątrz odczuwana jest miłość. Ta miłość, to współczucie, jest brakiem i miłości i nienawiści. Pełny dualizm jest nieobecny, nie ma ani przyciągania, ani odpychania.

Dlatego przy takim człowieku, który jest wolny i kochający, od ciebie zależy czy przyjmiesz jego miłość czy nie. Nie zależy ode mnie, ile miłości mogę ci dać. Zależy to od tego ile miłości możesz przyjąć. Zwykle miłość zależna jest od osoby, która ją daje. Może dać miłość, może jej nie dać. A miłość, o której mówię, nie zależy od dającego. Jest on całkowicie otwarty i daje w każdej chwili. Nawet kiedy nikogo nie ma, ta miłość płynie.

Przypomina ona kwiat na pustyni. Nikt może nie wiedzieć, że zakwitł i emanuje aromatem, a on nim emanuje. Nikomu go nie daje, jest on po prostu wydzielany. Kwiat zakwitł, stąd jest aromat. To, czy ktoś tam przechodzi, czy nie, nie ma znaczenia. Jeśli ktoś przechodzi i jest wrażliwy, może go przyjąć. Ale jeśli jest zupełnie martwy, niewrażliwy, może nawet nie być świadomy tego, że ten kwiat tam jest.

Kiedy jest miłość, od ciebie zależy czy ją przyjmiesz, czy nie. Tylko, gdy nie ma miłości, ten ktoś może ci ją dać albo może ci jej odmówić. Dla miłości, dla współczucia, nie ma podziału na boskie i nie-boskie. Miłość jest boska. Bóg jest miłością.

Osho, Psychologia ezoteryki
– na prośbę Arcana 😉

Zobacz też

  • Czym jest miłość ? Cytaty mistrzów

  • Miłość to inne słowo na wolność
  • Czy szczęście da się “osiągnąć”? Przywiązania.

  • Pokój żyje w nas – cytaty, Maha Ghosanada

  • Rozmowy z Bogiem – o miłości i zazdrości.

  • Życie to jedyna religia

„Wziąć odpowiedzialność za własne życie” – zalety i pułapki.

14 Poniedziałek Gru 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 41 Komentarzy

Tagi

dojrzałość, ego, kreacja, kształtowanie, minister, moc, obserwator, odpowiedzialność, ofiara, pozytywne myślenie, przebudzenie, przełamanie schematów, Rozwój, sisson, transformacja, tu i teraz, twórca, tworzenie, uważność, uzdrowienie, wewnętrzna moc, wolność, wzorce, zmiana, Świadomość

Kiedy mówimy o tworzeniu własnego życia, ludzie odnoszą się do tego negatywnie, ponieważ nie podoba im się pomysł, że oni sami stworzyli swoje cierpienie. Niektórzy woleliby raczej umrzeć zniszczeni chorobą, niż przebaczyć komuś, kto – jak są przekonani -wyrządził im kiedyś krzywdę.

Jeżeli tak dobrze nam się udaje tworzenie rzeczywi­stości negatywnej, cieszmy się, ponieważ tak samo możemy tworzyć doświadczenia pozytywne. Osoba na­prawdę skoncentrowana na tym, czego chce, zawsze to dostanie.

Przypatrz się alkoholikom. Nie pracują, nigdy nie mają pieniędzy, a zawsze udaje im się zdobyć alkohol. Skutecznie tworzą to, czego potrzebują.

W zależności od wartości, które wyznajemy, koncepcja, że sami tworzymy swoje życie, w przeciwieństwie do teorii mówiącej, że życie nam się przydarza, będzie dla niektórych osób bezsensowną ideą, a dla innych tylko pewną koncepcją filozoficzną.

Natomiast dla osób świadomych życie nie jest czymś, co dzieje się poza nimi.
Człowiek świadomy wie, że nie jest tylko obserwatorem, lecz twórcą.

Czasem nasze prawdziwe Ja wybiera dla nas tak zwane negatywne doświadczenia, abyśmy mogli się z nich uczyć i dzięki nim wzrastać. Dlatego też nie bądźmy dla siebie zbyt surowi za tworzenie w swoim życiu pozornie ograniczających nas doświadczeń. Jeżeli się pojawią, potraktujmy je jako lekcję – niech posłużą nam do rozwoju

Odpowiedzialność osobista

W książce Wewnętrzne przebudzenie dosyć obszernie mówiliśmy o odpowiedzialności osobistej, jej związku z chwilą obecną oraz ważnej roli, jaką odgrywa w procesie poszerzania świadomości.

Musimy być tu jednak świadomi pewnej pułapki.
Wiele osób mówi tak:
„Żyjmy chwilą obecną i nie martwmy się o jutro. Bawmy się, a jutro niech zatroszczy się samo o siebie”.

Gdybyśmy naprawdę żyli w chwili obecnej, byłaby to wspaniała postawa.
Zbyt często jednak jest to tylko sposób na uniknięcie odpowiedzialności za działania podjęte w chwili obecnej, co będzie wpływało na przyszłość.

Na przykład, bardzo wygodnie jest zapomnieć zapłacić rachunki, ponieważ jesteśmy zbyt zajęci życiem. Oznacza to jednak brak odpowiedzialności za to, co się z nami dzieje tu i teraz, a jeżeli nie czujemy się osobiście odpowiedzialni za dane doświadczenie, z pewnością nie żyjemy w chwili obecnej.

Pełnia chwili obecnej faktycznie rozciąga się i zawiera w sobie przeszłość i przyszłość. To wspaniałe TERAZ, nie kontrolowane przez uwarunkowania z przeszłości, ani oczekiwania czy lęki dotyczące przyszłości przyciąga i zawiera wszystko.
Oznacza to, że jeżeli kierujemy uwagę na TERAZ i działamy w chwili obecnej, świadomi jesteśmy wpływu naszej bieżącej czynności na każde TERAZ, które nastąpi w przyszłości.
To jest właśnie odpowiedzialność osobista. Taka odpowiedzialność jest na tyle szeroka, że obejmuje i świadomie tworzy naszą przyszłość i teraźniejszość. W niej zawiera się nasza moc i ostateczna wolność. Wolność świadomego tworzenia swojej rzeczywistości.

LĘK PRZED WOLNOŚCIĄ

Sami tworzymy każdy aspekt swojego życia. Jest to chyba najbardziej wyzwalająca koncepcja na świecie. Jednak wielu ludzi boi się tej wolności, jakby miała wyrządzić im krzywdę.
W przeszłości, kiedy rodziła się jakaś nowa, wyzwalająca idea, zawsze pojawiała się opozycja. Tak było na początku chrześcijaństwa, tak było z feminizmem w naszych czasach. Każda z tych idei wzbudzała lęk, była atakowana i postrzegana jako groźna dla moralnych standardów danego okresu.
Lazaris, w książce The Sacred Journey pisze:

Krytycy koncepcji świadomego tworzenia rzeczywistości często występują z pytaniem: „Jak powiedzieć osobie głodującej czy ofierze gwałtu, że to ona sama stworzyła swoją rzeczywistość; że ona sama stworzyła sobie głód i gwałt?” Krytycy obruszają się, że byłoby to zachowanie pozbawione wrażliwości. Byłoby to zachowanie okrutne.
Tylko naiwny zwolennik metafizyki, w swoim zapale do jej obrony, dalby się wciągnąć w obronę tego hipotetycznego zachowania, które rzeczywiście byłoby pozbawione wrażliwości i okrutne. My proponujemy, aby prawdziwy metafizyk nie mówił osobie głodującej czy ofierze gwałtu nic o tworzeniu rzeczywistości – przynajmniej na początku. Najpierw trzeba uleczyć rany, a dopiero potem można mówić o metafizyce.

Wszyscy doświadczyliśmy cierpienia.
Jednym z zadań naszych ministrów (<-kliknij by dowiedzieć się co to znaczy ), naszego ego,  jest zadbanie, aby nigdy więcej się to nie powtórzyło.
Świadomość, że sami stworzyliśmy to cierpienie lub pozwoliliśmy na jego zaistnienie, daje nam ogromne poczucie wolności.
Ofiary przekonane są, iż istnieje niewielka szansa, aby zapobiec ponownemu cierpieniu.
Jak sugeruje Lazaris, jeżeli ktoś doświadczył cierpienia, najpierw powinien uleczyć rany fizyczne, mentalne i emocjonalne, a potem świadomie uznać to, co stało się w przeszłości i co dzieje się teraz. Następnie powinien przebaczyć innym i sobie – i dopiero wtedy zacząć tworzyć nowe życie.

Podstawowa zasada tworzenia własnej rzeczywistości może być zawarta w następujących słowach:
Osoba, która odczuwa skutek, jest tą samą osobą, która stworzyła przyczynę.

Niektórzy ludzie, kiedy po raz pierwszy dowiadują się o tworzeniu swojej rzeczywistości, są tym bardzo podekscytowani.
Jednak po jakimś czasie idea ta staje się jeszcze jedną teorią filozoficzną, która nie ma zastosowania w „rzeczywistym świecie”.

Być może będą o niej mówić, ale nie będą nią żyć. Dlaczego?
Wiele osób nie wykorzystuje w pełni swojej mocy, ponieważ nie potrafi albo nie chce.

Korzyści z pozostawania ofiarą (zawsze jest ktoś, kto się mną zaopiekuje; ktoś, na kogo mogę zrzucić winę; kogo mogę kontrolować; nad kim mogę dominować) jawią się jako zbyt duże, aby z nich zrezygnować.

Osoby takie przestają żyć świadomie,zapominają o procesie samoobserwacji i o tym, że sami tworzą swoje życie.

WALKA O WIĘCEJ

Walka o więcej miłości, szczęścia i wolności w zewnętrznym świecie bierze się z przekonania, że nie wystarczy tych wartości dla wszystkich i że można je zdobyć tylko z zewnętrznych źródeł.
Na poziomie świadomym niedostatek ten odczuwamy jako brak uwagi, troski, czasu, pieniędzy, bezpieczeństwa i świadomości, że mamy moc tworzenia tego, czego pragniemy.

POŁĄCZMY SIĘ Z NASZYM WEWNĘTRZNYM ŹRÓDŁEM!
Pozostając w cyklu ofiary, tworzymy rzeczywistość w sposób nieświadomy.
W cyklu wolności tworzymy rzeczywistość świadomie.

Oprócz energii do życia, jaką czerpiemy z pożywienia, ciepła i kontaktu z innymi ludźmi, istnieje jeszcze jedno źródło energii. Można je opisać jako zbiorową świadomość wszystkich istot żywych i nieożywionych. Nazywamy ją również prawdziwym Ja. Jest to ta część nas samych, która łączy się z wszystkim, co jest. Tracimy to połączenie, kiedy:
• nie żyjemy w chwili obecnej, ponieważ jedno z pięciu przywiązań (porównanie, osądzanie, opór, utożsamianie się, analizowanie) odciąga nas od niej;
• uważamy, że celem naszego życia jest przetrwanie;
• ważniejsze od nas samych stają się różne rzeczy, wydarzenia czy związki z innymi ludźmi;
• wierzymy, że to, co wywołuje w nas lęk, jest prawdziwe.

Prawdziwe zrozumienie, że sami tworzymy swoją rzeczywistość, wymaga zrobienia trzech kroków:

Krok pierwszy: zaobserwowanie, że rzeczywiście tworzymy swoje życie.
Krok drugi: wzięcie odpowiedzialności za to, co tworzymy.
Krok trzeci gotowość do wykorzystania swojej mocy, aby świadomie stworzyć bardziej pozytywną rzeczywistość.

KROK PIERWSZY: UMIEJĘTNOŚĆ ZAOBSERWOWANIA, ŻE SAMI TWORZYMY SWOJE ŻYCIE
Krok pierwszy realizujemy przez regularną praktykę samoobserwacji. Jeżeli nie opanowałeś tego kroku i nie praktykujesz samoobserwacji regularnie, przerwij czytanie w tym momencie i przeczytaj raz jeszcze Wewnętrzne przebudzenie. Pominąłeś bardzo ważny krok. Cała książka Wewnętrzne przebudzenie poświęcona jest praktyce kroku pierwszego.

KROK DRUGI: WZIĘCIE ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA TO, CO TWORZYMY
Kiedy przyjrzymy się tradycyjnym metodom rozwoju wewnętrznego, wydaje się, że niektóre z nich koncentrują się na obowiązkach i odpowiedzialności względem autorytetów zewnętrznych. Wypełnianie zewnętrznych reguł kojarzy się z posłuszeństwem w relacji dziecko i kochający lub karcący rodzic.
Taka postawa w życiu może prowadzić do, z jednej strony, zmagania się i poświęcenia, a z drugiej, do buntu. Poczucie obowiązku niesie ze sobą również poczucie winy i kary w przypadku nieposłuszeństwa czy niedopełnienia prawa.
Dlatego właśnie kara i nagroda pochodzące z zewnętrznego źródła stają się równoznaczne z obowiązkiem i odpowiedzialnością i bardzo łatwo na nich skupić całą swoją uwagę. Pozbawiamy się wtedy swojej wewnętrznej mocy.

Kiedy sięgniemy pamięcią wstecz do dzieciństwa, do sytuacji, w których coś „przeskrobaliśmy”, prawdopodobnie przypomnimy sobie, jak rodzice pytali: „Kto jest odpowiedzialny za to, co się stało?”.
Słowo „odpowiedzialność” kojarzyło się z winą.
Z reguły słowo to nigdy nie było używane w kontekście pochwały.
Nic więc dziwnego, że czujemy awersję – jeżeli nie fizyczną, to na pewno emocjonalną – do wszystkiego, co kojarzy się nam z odpowiedzialnością.

Cóż więcej mogłoby nam przynieść wzięcie odpowiedzialności niż tylko wspomnienia strachu, kary i rozżalenia?
Prawdziwa odpowiedzialność to umiejętność odpowiadania na swoje myśli, uczucia i sytuacje w chwili obecnej.
Wyobraź sobie, że idziesz drogą i mija cię człowiek, który mówi ci „dzień dobry”. Zamiast odpowiedzieć tymi samymi słowami na głos, odpowiadasz w myśli. Człowiek kręci głową, niedowierzając, że możesz być tak nieuprzejmy.
Twoja odpowiedź była niewłaściwa, ponieważ człowiek ten nie mógł jej usłyszeć. Właściwą odpowiedzią byłoby wypowiedzenie powitania na głos.

Ta prosta historia jest analogią do naszych często niewłaściwych odpowiedzi na to, co się nam przydarza. Zamiast dawać odpowiedź pochodzącą z chwili obecnej, reagujemy odczuciami z przeszłości. Jeżeli reagujemy na jakąś sytuację rozdrażnieniem emocjonalnym, oznacza to, że staramy się rozwiązać problem z dorosłego życia z pozycji zranionego dziecka.

Co powstrzymuje nas od wypowiedzenia „dzień dobry” w powyższej analogii? Z pewnością wiele rzeczy, a między innymi przyczyny na poziomie:
• mentalnym (przekonanie, że nie rozmawia się z obcymi),
• emocjonalnym (lęk przed ludźmi),
• fizycznym (niedosłyszenie).

Tak więc nasza umiejętność odpowiedzi na uczucie czy sytuację określa stopień naszej odpowiedzialności i świadomości w danym momencie.
Świadomość i prawdziwa odpowiedzialność są synonimami, jeżeli więc jesteśmy odpowiedzialni, będziemy też właściwie odpowiadać na sytuacje. Natomiast nieodpowiedzialność wynikająca z nieświadomości oznaczać będzie mechaniczne reakcje zamiast prawdziwych odpowiedzi i stawanie się ofiarą przeszłości.

Przyjęcie roli ofiary oznacza utknięcie w stereotypowych wzorcach zachowania, sabotujących nasze próby znalezienia miłości i szczęścia w chwili obecnej.

Kiedy pomimo użalania się nad sobą czy grania w typowe dla ofiary gry i tak jesteśmy ignorowani i odrzucani, popadamy w rozgoryczenie lub depresję, a potem wybieramy jedno z uzależnionych, ucieczkowych zachowań.
Stajemy się osobami mniej odpowiedzialnymi i czujemy, że nic na to nie można poradzić.

W takim momencie niektórzy mówią, że nie panują nad tym, co się dzieje, nic od nich nie zależy i nie potrafią stworzyć własnego życia.
Poczucie takie jest dla nich wystarczającym dowodem ich bezsilności i bycia ofiarą bezlitosnego świata.
Potrzebują więc lekarzy – którzy by ich uleczyli, przywódców – aby wskazali im drogę, partnerów – którzy by ich kochali, oraz guru i zbawicieli – aby ich wybawili.
W ten sposób, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, jeszcze bardziej pozbawiają się mocy i utwierdzają w roli ofiary

-Tymczasem nic ani nikt nie może nam odebrać mocy bez naszego pozwolenia.
My sami ją oddajemy w momencie kiedy opuszczamy bezpieczeństwo i pełnię chwili obecnej.

Kiedy ludzie pozbawiają się mocy, żyjąc na zasadzie uwarunkowanych reakcji, biorą na siebie fałszywą odpowiedzialność i obowiązek wobec uwarunkowań z przeszłości. Tłumią natomiast w sobie prawdziwą odpowiedzialność bycia twórczą istotą ludzką, uczestniczącą w naturalnym procesie ewolucji ludzkiej świadomości. Nie ma to oczywiście wielkiego wpływu na całokształt zmian we wszechświecie, jednak brak naszego świadomego udziału w tym procesie, opóźnia naszą drogę do poszerzenia świadomości i ponownego połączenia z naszym prawdziwym Ja.

Cierpienie i rola ofiary mogą być przydatnymi narzędziami w procesie budzenia się, ale kiedy ono nastąpi, nie mają już żadnej wartości.

MANIPULACJA NEW AGĘ
Niektóre osoby, które pierwszy raz zetknęły się z koncepcją tworzenia swojej rzeczywistości, wykorzystują ją do manipulowania innymi.
Mogą na przykład usprawiedliwiać swoje złe postępowanie wobec drugiej osoby w następujący sposób:
„Skoro ty tworzysz swoją rzeczywistość, mogę wyrządzić ci jakąś krzywdę, a ty nie możesz być na mnie zły, ponieważ sam stworzyłeś tę sytuację. Oznacza to, że nie muszę się przejmować twoimi skargami, iż moje zachowanie cię rani. Nie muszę zmieniać zachowania, ponieważ nie jest ono częścią mojej rzeczywistości”.
Takie podejście jest unikaniem odpowiedzialności za współżycie i współtworzenie rzeczywistości z Innymi ludźmi. Zamiast uczyć odpowiedzialności osobistej i nie przywiązywania się, uczy obojętności i zimnego przyglądania się z boku.

To prawda, że każdy tworzy swoją rzeczywistość, ale w rzeczywistości tej istnieją inni, tak jak my Istniejemy w życiu innych. W każdym momencie życia współtworzymy z innymi. Kiedy uświadomimy to sobie, możemy zrezygnować z fałszywych zobowiązań z przeszłości i stać się – już teraz – naprawdę odpowiedzialnymi wobec siebie i innych.

Nie musimy daleko szukać, aby znaleźć ludzi, którzy boją się wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Ludzie tacy patrzą na świat jak na coś obcego i groźnego i nawet na sekundę nie przyjdzie im do głowy, że sami go stworzyli, łącznie ze swoim cierpieniem. Tworzą swoje piekło na ziemi, kierując się strachem i ukrytymi wzorcami myślenia, odczuwania i zachowania.
Zanim przejdziemy do kroku trzeciego, podsumujmy krok drugi następującą afirmacją:
Jestem gotowy wziąć odpowiedzialność za świadome tworzenie każdego aspektu mojego życia.

KROK TRZECI: GOTOWOŚĆ DO WYKORZYSTANIA SWOJEJ MOCY. ABY ŚWIADOMIE TWORZYĆ PO-ZYTYWNĄ RZECZYWISTOŚĆ
To istotne zagadnienie jest tematem kolejnych części tej książki. Kiedy zdamy sobie sprawę z tego, że nie istnieje nic poza nami, co mogłoby nas zranić lub uczynić z nas ofiarę, zacznie się w nas proces transformacji strachu w miłość.
Będąc świadomi, że sami możemy zdecydować, jakich doświadczeń pragniemy, mamy wybór pomiędzy wyjściem z cyklu ofiary lub pozostaniem ofiarą.

Wybór jest oznaką wolności, a wolność polega na świadomym tworzeniu takich doświadczeń, jakich chcemy. Jeżeli wybieramy rolę ofiary, wiedząc równocześnie, że sami wszystko tworzymy, prawdopodobnie robimy to po to, aby manipulować innymi ofiarami, wciągającymi nas w swoją grę, która sama w sobie jest karą dla jej twórcy.

Przez większą część mojego życia czułem się ofiarą, aż do momentu, kiedy odkryłem moc wdzięczności. Spróbuj poczuć się ofiarą i równocześnie odczuwaj wdzięczność za cokolwiek w swoim życiu. Odkryjesz, że jest to niemożliwe.
Wdzięczność zdaje się wynosić nas ponad mentalność ofiary.
Pięknie napisała Peg Huxtable w swojej wspaniałej książce Words ofWisdom:
Małe dziecko spytało:
– Po co jesteśmy tutaj na ziemi, mamusiu?
– Aby pomagać innym – odpowiedziała mama.
– A po co są inni? – brzmiało następne pytanie.

Wszyscy jesteśmy ze sobą połączeni we wszechświecie i mamy na siebie nawzajem wpływ.
Ci, którzy skupiają się na walce o przetrwanie (rola ofiary), a nie na miłości, są częścią problemu, nie rozwiązania.

*
Za każdym razem, kiedy decydujemy się wziąć odpowiedzialność za swoje uczucia i swoje życie, podnosimy wibrację życia i popychamy ewolucję do przodu.
Za każdym razem, kiedy wybieramy szczęście w chwili obecnej, nie tłumiąc uczuć, ale naprawdę dokonując świadomego wyboru, cały kosmos śpiewa z radości.
Jednak, czy ludzie naprawdę chcą nauczyć się odpowiadać (a nie reagować – przy p. tłum.}, żyć pełnią chwili obecnej i w rezultacie otrzymać szczęście i wolność? Richard Bach tak pisze w swojej niezwykłej książce Iluzje, czyli człowiek, który nie chciał być Mesjaszem.

A mistrz rzekł do nich:
– Gdyby człowiek powiedział Bogu, że chce pomóc cierpiącemu światu, bez względu na cenę, jaką musiałby zapłacić, i gdyby Bóg pouczył go, jak ma to zrobić, czy człowiek ten powinien zrobić, jak mu kazano?
– Oczywiście, mistrzu! – krzyknął tłum. – Gdyby Bóg go o to prosił, radością byłoby dlań znosić nawet piekielne męki!
– Bez względu na to, jakie to męki i jak trudne byłoby to zadanie?
– To honor zawisnąć, chwała do krzyża być przybitym, chwała spłonąć na stosie, Jeśli tego właśnie oczekiwałby Bóg – powiedzieli.
– A gdyby Bóg – zapytał ich mistrz – powiedział wam prosto w oczy: NAKAZUJĘ WAM, BYŚCIE NA TYM ŚWIECIE DO KOŃCA DNI SWOICH BYLI SZCZĘŚLIWI, co byście wtedy zrobili?
A tłum pogrążył się w ciszy; na zboczach gór, w dolinach, gdzie zgromadzili się wszyscy, nie było słychać ni głosu, ni dźwięku żadnego….
Richard Bach, Iluzje, czyli człowiek, który nie chciał być Mes/aszem, przei. Jerzy Jamiewicz, Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 1996,s.19-21.


Fragmenty z : Colin Sisson – Podróż w głab siebie

Zobacz też

  • Dawanie ludziom… którzy tego nie potrzebują?

  • Przekonaj się że …możesz.

  • Stłumienia cz II

  • Stłumienia cz I

  • Twórczy umysł a wyobrażenia

  • Potrzeba bezpieczeństwa i cykl ofiary

  • Integracja oddechem

  • Zrozumienie “zła”

  • Rozwijanie świadomej intuicji

  • Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?

Co oznacza buddyjskie „Przyjęcie Schronienia” ?

06 Niedziela Gru 2009

Posted by ME in buddyzm, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 9 Komentarzy

Tagi

bezpieczeństwo, budda, buddyzm, cziedryn, dharma, dojrzałość, pema, przyjęcie schronienia, sangha, schronienie, smok, Trungpa rinpocze, wolność, Świadomość

Od dawna napotykałam różne tłumaczenia tego terminu, pisane jednak tak zaangażowanym, religijnym tonem, że stawały się trudne do przyjęcia przez kogoś kto ceni sobie otwarte interpretacje i raczej „dawanie do myślenia” niż udzielanie odpowiedzi. Wreszcie natknęłam się na ten opis Pemy Cziedryn i uznałam, że jest to ciekawe i szczere podejście do tematu. Zapraszam do lektury.
———————————————————————————————————————–

Chcę mówić o przyjęciu schronienia w Trzech Klejnotach – i co to naprawdę znaczy.

Zawsze myślałam, że określenie „przyjąć schronienie” jest bardzo dziwne, ponieważ brzmi teistycznie, dualistycznie i wyraża zależność: „przyjąć schronienie” w czymś.
Pamiętam, jak w niezwykle trudnym okresie swojego życia czytałam „Alicję w krainie czarów” – Alicja została moją bohaterką dlatego, że spadając w tę dziurę – po prostu: spadała. Nie chwytała się krawędzi otworu, nie przeraziła się, nie starała się zatrzymać – tylko po prostu leciała w dół i przyglądała się pod drodze wszystkiemu … Więc kiedy wreszcie spadła, znalazła się w zupełnie nowym miejscu. Nie chroniła się w niczym.
Bardzo pragnęłam być taka jak ona, bo widziałam siebie, jak zbliżając się do tej dziury, krzyczę, bronię się, nie chcę iść nigdzie bez pomocnej ręki, której mogłabym się trzymać.

W każdym ludzkim życiu – niezależnie od tego, czy istnieją obrzędy związane z przechodzeniem do dorosłości, czy nie – jesteś sam kiedy się rodzisz, kiedy przepychasz się przez kanał porodowy i wydostajesz się na zewnątrz – i tak to się zaczyna. I kiedy umierasz, umierasz sam. Nikt nie towarzyszy ci w tej podróży; niezależnie od poglądów na temat śmierci wiadomo, że każdy z nas robi to sam.
Od narodzin do śmierci jesteśmy sami – to podstawowa idea przyjęcia schronienia. Tak więc przyjęcie schronienia w buddzie, dharmie i sandze nie oznacza znalezienia w nich ukojenia tak jak dziecko może znaleźć ukojenie u mamy i taty.
Jest to raczej podstawowy wyraz twojej woli opuszczenia gniazda niezależnie od tego, czy czujesz się na to gotowy, czy nie, woli przejścia przez obrzęd dojrzewania i stania się dorosłym, bez oglądania się za ręką, której można by się trzymać.

[..]
Tak więc przyjęcie schronienia oznacza, odkrywanie, że naszym sposobem na życie jest odcięcie więzi, przecięcie pępowiny i samodzielne wyruszenie w podróż, której celem jest stanie się pełnym człowiekiem, nie potrzebującym potwierdzenia ze strony innych ludzi.
Przyjęcie schronienia to sposób, w jaki zaczynamy uprawiać otwartość i życzliwość, co pozwala nam być coraz mniej zależnymi od innych.
Można by powiedzieć: „nie powinniśmy już więcej być zależni, powinniśmy być otwarci”, nie o to jednak chodzi. Chodzi o to, żebyś zaczynał od tego miejsca, w którym jesteś, żebyś zaczynał od zobaczenia jakim jesteś dzieckiem – bez krytykowania tego stanu.
Z dużą dozą humoru i wlelkoduszności skierowanych ku samemu sobie zaczynasz zgłębiać wszystkie te miejsca, gdzie chwytasz się kurczowo, nie mogąc puścić i za każdym razem, gdy to robisz, uświadamiasz sobie: „0, to właśnie tutaj! Dzięki uważności[„tonglen”] i wszystkiemu, co robię, moje życie jest procesem zawierania przyjaźni z samym sobą”

Z drugiej strony ta potrzeba chwytania się kurczowego chwytania się czegoś, trzymania kogoś za rękę, ten płacz za mamą pokazuje ci, że wciąż jesteś na krawędzi gniazda.
Zdajesz sobie sprawę, że jeśli możesz pójść tędy, idziesz do przodu, doroślejesz, stajesz się pełniejszą osobą, stajesz się całością.
Czyli innymi słowy mówiąc, jedyną rzeczywistą przeszkodą jest ignorancja.

Kiedy wołasz: – „Mamo!”, kiedy szukasz ręki, której mógłbyś się uchwycić zamiast jasno zobaczyć całą tę sytuację, to nie jesteś w stanie potraktować jej jako nauki, jako pomocnej do uświadomienia sobie, że jest to właśnie to miejsce, gdzie mógłbyś pójść dalej i mógłbyś bardziej zaakceptować i pokochać siebie.

Jeżeli w takiej sytuacji nie umiesz powiedzieć sobie: „przyjrzę się temu, ponieważ tego właśnie potrzebuję, by móc pójść dalej i otwierać się coraz bardziej” to pozostajesz spętany w okowach ignorancji.

Praca z przeszkodami jest podróżą całego życia.

Wojownik zawsze na swojej drodze spotyka smoki. Tylko w ten sposób się rozwija.
Oczywiście boi się, szczególnie wtedy, gdy nadchodzi czas walki. Ale z dygocącym, czułym sercem, zdając sobie sprawę, że musi zrobić krok w nieznane – wychodzi naprzeciw smoka.

Wreszcie uświadamiamy sobie, że smok jest jedynie nierozwiązanym problemem z przeszłości i że tym, co wymaga pracy, jest lęk.
Smok jest filmem, ruchomym obrazem, który pojawia się w wielu postaciach:
-jako kochanek który nas zawiódł,
-rodzic, który nie dość kochał,
-jako ktoś, kto nas nadużył.

Nasza zasadnicza praca dotyczy lęku i zahamowań, które wcale nie muszą być przeszkodami.
Jedyną prawdziwą przeszkodę stanowi ignorancja – odmowa zobaczenia naszych ograniczeń i stojących za nimi niedokończonych spraw emocjonalnych.

Jeżeli spotykając na swej drodze smoka wojownik powtarza: „Ha! Znowu smok! Nie ma mowy, żebym mu stawił czoła” i rozkleja się, a potem wycofuje, uciekając z drogi smoka, to życie staje się powtarzającą się historią wstawania rano, wychodzenia z domu, spotykania smoka na swej drodze, mówienia „nie ma mowy!” i rozklejania się. I nigdy nie dowiaduje się co jest na drugim końcu drogi.

Robisz się wtedy coraz bardziej bojaźliwy, przestraszony i coraz bardziej podobny dziecku. Nikt cię już nie niańczy, ale ty wciąż pozostajesz w tej kołysce i nigdy nie przechodzisz obrzędu wyznaczającego wejście w dojrzałość.

Dlatego przyjmujemy więc schronienie w buddzie, przyjmujemy schronienie w sandze. To symboliczne opuszczenie kołyski. Śpiewamy  i kłaniamy się do ziemi buddzie, kłaniam się dharmie, kłaniam się sandze, kłaniam się do ziemi z szacunkiem i zawsze tym trojgu.

Jednak nie kłaniamy się po to, by uzyskać bezpieczeństwo.

Zwykło się mówić, że Budda jest przykładem tego, kim my również możemy być. Budda jest przebudzonym. I my również jesteśmy buddą. To jest proste. Jesteśmy buddą. To nie są tylko słowa.

Jesteśmy przebudzonym, to znaczy tym, który nieustannie skacze, który się wciąż otwiera, który nieprzerwanie idzie do przodu. To nie jest łatwe i odbywa się z dużą ilością lęku, niepewności i wątpienia.
To właśnie znaczy być ludzkim, to znaczy być wojownikiem.

Z początku kiedy opuszczasz kołyskę zachowujesz nadal starą zbroję – w pewnym sensie dobrze cię chroni i czujesz się w niej bezpieczny.
Następnie przechodzisz obrzęd, wyznaczający przejście w dorosłość, zdejmujesz zbroję, co do której mogłeś się łudzić, że ci pomaga, ale ona „zabezpieczała” cię tylko przed byciem w pełni żywym i przebudzonym.

Idziesz dalej, spotykasz smoka i za każdym z takich spotkań widzisz, gdzie pozostało ci jeszcze trochę zbroi do zdjęcia. Przyjęcie schronienia w buddzie oznacza, że jesteś gotów żyć w pełni, stale potwierdzając swoje przebudzenie, wciąż na nowo nawiązując z nim łączność, ucząc się za każdym razem, gdy spotykasz smoka, zdejmować coraz więcej swojej zbroi, szczególne tam, gdzie przykrywa ona serce.

To właśnie czynimy: usuwamy zbroję, usuwamy nasze zabezpieczenia, usuwamy wszystko, co przykrywa naszą mądrość, łagodność i przytomność.

Nie staramy się stać kimś innym, niż jesteśmy, raczej odnajdujemy siebie na nowo i odkrywamy, kim naprawdę jesteśmy.

A więc kiedy mówię: „przyjmuję schronienie w Buddzie” to znaczy, że przyjmuję schronienie w odwadze i zdolności do nieustraszonego zdejmowania zbroi, która przesłania moje przebudzenie.

Jestem przebudzony – spędzę życie zdejmując tę zbroję. Nikt inny poza mną nie może tego zrobić, ponieważ nikt inny nie wie, gdzie są te wszystkie małe zatrzaski i zamki, gdzie jest mocniej zaszyta, które miejsca wymagają więcej pracy, by rozsupłać tę szczególną żelazną nić.
Może z przodu jest zamek z kłódkami od góry do dołu?
Za każdym razem, gdy spotykam smoka, otwieram tyle kłódek, ile tylko mogę; w końcu zdołam rozpiąć cały zamek.
Mogłabym ci powiedzieć: „To proste. Kiedy spotkasz smoka otwórz po prostu jedną z kłódek, a zamek się otworzy”
Ale ty się obruszysz: ,,0 czym ona mówi?”
– ponieważ ukryłeś pod pachą dodatkowy żelazny szew.
Spotykając smoka musisz wyjąć te specjalne nożyce, które schowałeś w pudełku ze swoimi wszystkimi cennymi rzeczami i przeciąć kilka tych szwów, tyle, ile się ośmielisz, aż zaczniesz wymiotować ze strachu i powiesz: „na razie dość!”
Staniesz się wtedy dużo bardziej przebudzony i połączony ze swą naturą buddy, z buddą – zrozumiesz, co to znaczy przyjąć schronienie w buddzie. Powiesz następnej osobie:
„To łatwe. Musisz jedynie wyjąć te nożyczki ze swego drogocennego pudełka i zacząć”.
A ludzie będą patrzyli na ciebie ze zdziwieniem: ,,0 czym on mówi?” ponieważ są opancerzeni od stóp do głów.

Jedyny sposób, by zdjąć to wszystko, to zacząć od podeszwy. Wiedzą, że za każdym razem kiedy napotkają smoka muszą rzeczywiście zrzucać z siebie skórę. A więc każdy musi zrobić to sam. Podstawowa instrukcja jest prosta: zacznij zdejmować zbroję. Tylko tyle może ci ktoś inny poradzić. Nikt nie może ci powiedzieć, jak to zrobić, ponieważ tylko ty wiesz, jak się w niej zamknąłeś.

Przyjęcie schronienia w dharmie tradycyjnie oznacza przyjęcie schronienia w naukach Buddy. Budda naucza: puść to, czym się powstrzymujesz i otwórz się na świat; odkryj, że chronienie, odgraniczanie i zabezpieczanie swojego terytorium owocuje niedolą i cierpieniem.

Zamykasz się w ten sposób w ciasnym, przejmująco wilgotnym, zatęchłym i zamkniętym w sobie świecie, który staje się coraz bardziej klaustrofobiczny i przysparza coraz więcej nieszczęść w miarę, gdy się starzejesz. Im jesteś starszy, tym trudniej znaleźć z niego wyjście.

Kiedy miałam około dwunastu lat czytałam w miesięczniku „Life” cykl artykułów o religiach świata. W artykule nt. Konfucjusza napisano mniej więcej tak: – jeżeli przed pięćdziesiątym rokiem życia zajmowałeś się zdejmowaniem swojej zbroi (Konfucjusz wyraził to po swojemu), to ustaliłeś wzór umysłu, który będzie działał przez resztę twojego życia, będziesz po prostu kontynuował zdejmowanie zbroi.

Ale jeśli przed pięćdziesiątką udało ci się uzyskać sprawność w utrzymywaniu swojej zbroi, tych wszystkich zamków i kłódek zatrzaśniętych za wszelką cenę, to nawet jeśli znajdziesz się w centrum trzęsienia ziemi i rozlecisz na kawałeczki – to i tak pozbierasz się do kupy, bo w tym wieku już bardzo trudno się zmienić – i niezależnie od tego, czy to jest prawda, czy nie, śmiertelnie się przestraszyłam.

To się stało pierwszorzędną motywacją mojego życia.
Poczułam determinację, żeby się rozwijać, a nie utknąć. A więc przyjęcie schronienia w dharmie – naukach Buddy dotyczy tego wszystkiego. W szerszym rozumieniu dharma – znaczy również całe twoje życie.
Nauki Buddy dotyczą puszczania i otwierania się; robisz to poprzez sposób, w jaki odnosisz się do ludzi w swoim życiu, do sytuacji, w jakich się znajdujesz, do własnych myśli i uczuć. Celem twojego życia nie jest ani zrobienie dużych pieniędzy, ani doskonałe małżeństwo, ani zbudowanie opactwa Gamp.

Masz określone życie i, jakie by ono nie było, życie to jest narzędziem służącym Twojemu przebudzeniu.
-Jeżeli jesteś matką wychowującą dzieci, to bycie matką i wychowywanie dzieci służy przebudzeniu.
-Jeżeli jesteś aktorką – to jest narzędziem przebudzenia.
-Jeżeli jesteś robotnikiem budowlanym – to jest twoje narzędzie przebudzenia.
-Jeżeli jesteś na emeryturze i stawiasz czoło starości to jest narzędziem przebudzenia.
-Jeżeli wokół siebie masz ogromną rodzinę i marzysz, by mieć trochę więcej wolnego czasu – to jest narzędziem przebudzenia.
Cokolwiek masz – to jest to!

Nie ma lepszej sytuacji niż ta, w której się znajdujesz.

Pokaże ci ona wszystko, czego potrzebujesz, by wiedzieć, gdzie się zaciął twój zamek i jak możesz skoczyć. To właśnie znaczy przyjąć schronienie w dharmie. Chodzi o znalezienie schronienia w sandze, co jest w dużej mierze tym samym.

Przyjęcie schronienia w trzech klejnotach w ogóle nie ma nic wspólnego ze schronieniem w zwykłym tego słowa znaczeniu. To coś takiego jakby znaleźć bezludną wyspę w środku oceanu po katastrofie okrętu, krzyknąć: „Och, ląd!” i osiadłszy na niej patrzeć, jak dzień po dniu pogrąża się w oceanie. Do tego właśnie podobne jest przyjęcie schronienia w Buddzie, Dharmie i Sandze.

Możemy przyjąć schronienie w naukach Buddy, możemy przyjąć schronienie w sandze, w naszej rodzinie, w ludziach zaangażowanych w podążanie za nauką Buddy, z którymi możemy dzielić wsparcie i inspirację.

Gdy zdajemy sobie sprawę z potrzeby zdjęcia swojej zbroi możemy znaleźć schronienie już tylko w swojej własnej przytomności.

Któregoś dnia była tu na tablicy przypięta definicja przyjmowania schronienia, którą dał Trungpa Rinpocze. Zaczynała się od zdecydowanego stwierdzenia: „kiedy wszystko jest nagie, wolne od niejasności, nie ma czego zdobywać ani urzeczywistniać”.

Ale Rinpocze posuwa się dalej, ukonkretnia to:
„codzienna praktyka to po prostu rozwijanie całkowitej akceptacji i otwartości wobec wszystkich sytuacji, uczuć i wszystkich ludzi, całkowita akceptacja i otwartość wobec wszystkich sytuacji, uczuć i osób, doświadczanie wszystkiego całkowicie, bez zastrzeżeń i ograniczeń, tak, że nie można się wycofać, ani skupić na samych sobie”. To właśnie jest to, dlaczego praktykujemy.

„Przyjęcie Schronienia” – Pema Cziedryn

Zobacz też

• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?

• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja

• Historia pewnego medytującego

• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja

• Nauka medytacji w zakładach karnych

Ofiary i zwycięzcy. Filtry i schematy naszej podświadomości

30 Poniedziałek List 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 90 Komentarzy

Tagi

dojrzałość, filtry, mechanizmy, postawy życiowe, programy, programy życiowe, schematy, transformacja, uzdrowienie, wolność, wyobrażenia, wzorce, zmiana, Świadomość

Nasze życie to w dużej mierze nieświadome odgrywanie z góry zaprogramowanej roli.
Istniejące w podświadomości filtry i schematy determinują całe nasze życie.
To jak ono wygląda, co się nam w nim przydarza i dokąd zmierza.

Jak możemy pozytywnie wykorzystać te mechanizmy naszego umysłu?
Warto zapamiętać jedną rzecz : Nie jesteśmy ofiarami tych mechanizmów – tylko błędnego ich wykorzystania.
Zmiana ich to odkrycie nowego życia. Nowej jego jakości, smaku, celu i sensu.
Nasze życie to niekończąca się przygoda.
Nasze życie to podróż i to wspaniała podróż. Aby zacząć czerpać z tej przygody radość i wszelkie korzyści – trzeba zrozumieć kilka spraw. Jedna z nich np. – jak naprawdę działa nasz umysł.
Drugą bardzo ważną rzeczą jest uświadomienie sobie, po co idziemy i dokąd.
To w trakcie tej podróży mamy odkryć samych siebie, a nie dopiero u jej celu.

Wzorce

Wzorce zachowań rezydują w podświadomej części naszego umysłu.
Działają „w tle” i zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy z ich działania. One sobie po prostu działają a my się nie zastanawiamy, dlaczego w danej sytuacji zachowujemy się tak a nie inaczej.
Dlaczego przydarzają nam się takie sytuację a nie inne.

Generalnie, nie zastanawiamy się nad naszym życiem. Nie wierzymy że rozważania na temat tego czemu ludzie są dla mnie niemili lub czemu wciąż coś mi się nie udaje – mają sens.
Zakładamy – że tak po prostu jest.
Że taki po prostu jest świat.
Nie zdajemy sobie tylko sprawy – w jak wielkim błędzie jesteśmy.
Jesteśmy podobni do uśpionych lunatyków. Mało, kto zadaje sobie naprawdę wnikliwe pytania. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tak się zachowuję a nie inaczej? Dlaczego on tak zrobił? Dlaczego mi to zrobił?

Nie zadajmy sobie podstawowych pytań. Nie sięgamy do źródła danej sytuacji tylko reakcyjnie próbujemy naprawić powstałe już skutki.
Leczymy objawy choroby a nie jej przyczyny.

Ktoś słusznie zauważył „więcej uwagi przywiązujemy do odkrycia znaczenia naszych snów niż do okrycia znaczenia naszego życia”
Dramat. Komuś rozpada się rodzina, płacze i rozpacza nad sobą.
SZUKA WINNYCH gdzieś indziej. Nie próbuje zrozumieć, dlaczego się tak stało.
Nie wierzy że cokolwiek dało się zrobić.
Nie dostrzega, że jego rodzice mieli podobne wzorce.
Nie widzi, że jego partner też takie miał.
Nie widzi, nie stara się zrozumieć. Płacze i rozpacza.

A tym czasem za tym wydarzeniem stoi zespół programów w jego podświadomości.
Programy odziedziczone po bliskich i krewnych.
Program – sam w sobie nie jest „zły”.
To nie program rozbija rodziny. To osoba która pozwala by jej życie przebiegało mechanicznie i nieświadomie. Program woła o zrozumienie i uzdrowienie.

Jeżeli zaczniemy świadomie z nim pracować problem zniknie.
Nie będzie miał mocy działania. Błędne zachowania rodziców, które utrwaliły się w naszej chłonnej podświadomości – zostaną naprawione.
Programy podświadomości tracą swą moc w momencie, gdy się je wyciągnie na światło dzienne, niejako „upubliczni” i rozpocznie pracę nad nimi.

Program podświadomości jest niczym oprogramowanie w komputerze. Wywołuje określone zachowania, realizuje określone zadanie, prowokując lub przyciągając pewne skutki, przypadki i wydarzenia w naszym życiu.

Jeżeli Twoim programem jest autodestrukcja całe Twoje życie będzie się tak układało abyś sam się zniszczył. Jeśli wierzysz że świat jest do niczego, że ty jesteś do niczego, jeśli wierzysz że nic nigdy nie zmienia się na lepsze, to prędzej czy później życie da ci w kość.

Jeżeli Twoim programem jest sukces, Twoje życie będzie się tak układać, że osiągniesz sukces. Jeśli wierzysz w siebie, jeśli akceptujesz siebie i jesli siebie szanujesz, wtedy może się okazać że Twoje życie będzie o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze.

Jeżeli Twoim programem jest bieda i życie w ubóstwie, wszystko w Twoim życiu będzie tak biegło, aby ten program zrealizować. Poczucie niegodności, niezasługiwania, wiara w ograniczoność zasobów, wiara w to że nie wypada mieć więcej niż inni, że zabierasz coś innym, poprzez swój sukces, będzie hamowała twoje poczynania i sabotowała każdą potencjalną szansę na sukces.

Masz program – schemat działania zwycięscy, super sportowca, genialnego matematyka, biznesmena, odkrywcy, miłośnika zwierząt? Twoje życie będzie się tak układać, aby zrealizować dominujący program Twego życia.

Teraz sięgnij do siebie.
Zobacz co się w tobie kryje. Teraz.
– Jaka jest Twoja dominująca postawa życiowa?
Optymista? Pesymista? Gdzieś po środku?
Jaki masz w sobie program?
Nijaki? „Siedzę i czytam i nie ma nic dominującego w moim życiu.”
Jeśli tak jest, to …. w porządku.
Jesteś na pozycji wyjściowej, zbierasz dane, uczysz się. To, co wyżej napisane jest po to, aby Ci uświadomić, że zawsze działamy zgodnie z założonym z góry programem.

Ale nawet w Twoim przypadku można wyciągnąć pewne wnioski – jeżeli zwykle siedzisz i niewiele ze sobą robisz to może być znak, że masz programy samoograniczające i zapewne nie żyjesz swoim życiem tylko życiem swoich przodków – realizując ich programy i postawy życiowe.

Niestety te rzeczy dziedziczy się przede wszystkim od osób które nas wychowały (o rodzinnych konotacjach napiszę wkrótce) i to właśnie do nich trzeba sięgnąć, je trzeba poznać i zanalizować aby odkryć swój ukryty program na życie.
Obserwuj swoją rodzinę. Jakie poglądy ma ojciec, jakie matka? Jak potoczyło się ich życie? Jakie podobieństwa widzisz. Nie daj się zmylić pozornymi rozbieżnościami jak np:
„Moi rodzice nie sa wykształceni, a ja skończyłem studia”
Sądzisz że to zmienia twoją życiową postawę?
Poszukaj głębiej, nie w samych faktach, ale w tym co z nich wniknęło, jak zostały ocenione.
Przypomnij sobie co Twoi rodzice mówili i uczyli cię o życiu:
„Mój ojciec zawsze narzekał że w życiu uczciwością niewiele się osiągnie”
„Moja matka zawsze jest taka ostrożna, mówi że nie warto ryzykować, lepiej poprzestać na mniejszym”
Poszukaj w sobie takich i podobnych programów.

Filtry
Filtry to straż przednia programu, lub schematu działania.
To, jaki masz schemat będzie determinowało, przez jakie filtry postrzegasz świat i rzeczywistość dookoła.
Twój program nieudacznika i ofiary – wygeneruje filtr, przez który będziesz postrzegał rzeczywistość jako straszny i brutalny świat, który na pewno Ci dokopie i sprawi, że tylko UTWIERDZISZ SIĘ W PRZEKONANIU o tym, że naprawdę jesteś taki jak Ci Twój filtr pokazuje.

A potem PROGRAM ZREALIZUJE TWOJE PRZEKONANIE, CO DO OBRAZU ŚWIATA, W KTÓRY WIERZYSZ (nie mylić z Prawdą!). I zaczniesz żyć w fałszywej, wykreowanej przez siebie rzeczywistości.

W tym przypadku – będzie to rzeczywistość nieudacznika i ofiary.
Będziesz bez ustanku widział jak jesteś wykorzystywany, oszukiwany, doszukiwał się tego wszędzie, rozmawiał o tym z innymi, narzekał, płakał, wciąż o tym myślał.
Bez końca dumając nad tym jak inni robią z Ciebie ofiarę – będziesz „szczęśliwy” a nawet w pewnym sensie zadowolony z siebie, bo będziesz miał satysfakcję z tego, że…. masz rację!
Paranoja! Świat będzie Cię utwierdzał w tym, co o sobie myślisz!
„No tak. Znowu miałem rację! Jestem nieudacznikiem”
„Zawsze mi się to przydarza”
To kolejne potwierdzenie i wzmocnienie Twego programu…Samospełniająca się przepowiednia.
Błędne koło robi się coraz ciaśniejsze…

A innych, pozytywnych rzeczy nie będziesz zauważał, bo nie masz do nich dostrojonego umysłu.
Twoje filtry nie wpuszczają takich rzeczy.
Piękna pogoda? Miła rozmowa z koleżanką w pracy? Prezent od dziewczyny? Komplement od chłopaka?
To takie nic nie warte drobiazgi w porównaniu z Twoim Problemem, prawda?

Jeszcze raz, bo to bardzo ważne. Świat urzeczywistnia w Twoim życiu to, co jest dominującym programem w Twojej podświadomości.
TY TEGO CHCESZ. Pomimo, że cierpisz i jest Ci źle – Ty wciąż tego chcesz i cieszysz się, że to masz, bo masz z tego tak małą, prywatną, masochistczną satysfakcję, jaką jest
:„a nie mówiłem?… Miałem rację… Jednak jestem do niczego”.

Taka potrzeba potwierdzenia i szukania satysfakcji świadczy o głębokich kompleksach, to właśnie o tym prawdziwym problemie (a nie wtórnych, wynikających z niego kłopotach) chce Ci powiedzieć dany program i dana sytuacja.

Program pod tytułem „jestem do niczego i na nic dobrego nie zasługuje, życie jest okrutnie i do d…, wszyscy mnie wykorzystują, nikt mnie nie kocha, JA NIE ZASŁUGUJE NA MIŁOŚĆ”
– działa tu genialnie, dostarczając Ci powodów do dalszego utwierdzania się w tym i satysfakcji z tego że tak jest, że masz rację.

Dodatkowo jesteś tak omotany przez negatywne myśli, że nie dajesz sobie szans na nic lepszego!
„Przecież tak jest!!, Przecież taki jestem i taki jest świat!”.
I twój samodestrukcyjny program wykonuje swe zadanie.

Niszcząc Cię woła o uwagę i ratunek dla Ciebie samego.
Przypominasz człowieka na łódce, który sukcesywnie dziurawi dno i równocześnie krzyczy dokoła o pomoc, czekając jej nadejścia ze strony świata zewnętrznego, jednocześnie niszcząc to dzięki czemu mógłby bezpiecznie żeglować.

Zmień to i wykorzystaj jak najszybciej!
Powinieneś zacząć sobie uświadamiać, że MOŻESZ SOBIE POMÓC I NIE JESTEŚ NA NIC SKAZANY!
W KAŻDEJ CHWILI MOŻNA ZACZĄĆ WYBIERAĆ INNE, LEPSZE ŻYCIE!

Dlatego właśnie istotne jest poznanie, jakimi programami się posługujemy w życiu.
Podświadomość działa tymi programami. Są to schematy działania każdego człowieka.
Są One niczym zwrotnica na szynach, jeżeli są źle ustawione to pociąg (Twa podświadomość, głębokie Ja) się wykolei lub pojedzie nie tam gdzie byś sobie tego świadomie życzył.

Twoja podświadomość kreuje przez nie Twój świat. Nie rozróżnia się tu „dobre i złe” wszystko jest realizowane jako życzenie Twego serca, Twojej istoty, a w naszym świecie wolnej woli – życzenie Twego serca ma bezwzględne pierwszeństwo.

Nasze programy zostały nam „wgrane” głownie we wczesnej młodości. Bardzo dużo zostało wgranych już nawet w czasie życia płodowego. Emocje matki, gdy byliśmy w jej brzuchu. Jej strach, niepewność, żal, złość, zranienie, odrzucenie, syndrom ofiary i inne „fajne” rzeczy, które ma zraniony człowiek bardzo łatwo wnikają w psychikę płodu i stają się jego najgłębszymi przekonaniami.

Oczywiście to samo dzieje się z pozytywnymi cechami, gdy mama jest w radosnym nastroju. Emocje obojga rodziców mają wpływ, ale matki ma zdecydowanie największy.

Dzieci tych samych rodziców będą zupełnie inne, bo w czasie ciąży była różna sytuacja rodzinna (oczywiście dochodzi do tego jeszcze indywidualny plan każdej nowo rodzącej się istoty, ale to materiał na inny artykuł).

Te przekonania, schematy jest najtrudniej samodzielnie wytropić a jednocześnie to one są najgłębiej działające i determinujące nasze życie.

Schematy i programy „wgrywane” są przez całe życie, ale do 5 roku życia odbywa się to najintensywniej.
Mniej więcej w tym czasie zmieniają się u dzieci częstotliwości fal mózgowych, na fale beta. Dzieci zaczynają budować, a raczej umacniać swoje konstrukcję obronne.
Zranienia są spychane do podświadomych warstw umysłu, a na powierzchni zaczyna się rozgrywać nieświadomy „teatrzyk”, czyli nasze tak zwane życie.

To, dlatego małe dzieci są zwykle szczere (oczywiście nie wszystkie! :)) i niewinne i tak miło jest nam przebywać w ich towarzystwie. Miło, jeżeli sami mamy podobne cechy.
A jeżeli sami jesteśmy mocno uwikłani w podświadome gry – to dzieci nas irytują, a nawet boimy się ich. Przeraża nas ich bezpośredniość, szczerość i prawdziwość, cechy które dawno już w sobie zniszczyliśmy, ukrywając pod maską, to wszystko co w nas autentyczne i wrażliwe.
Ich bliskość niepokoi, bo niejasno przypomina nam własną utraconą niewinność.

Niezwykle ważna rzeczą dla naszego życia jest rozpoznanie konkretnych programów, które je determinują.
Sama świadomość wystarczy, aby z nimi pracować i wzmacniać je, jeżeli nam one odpowiadają lub je zmieniać, jeżeli są niszczące lub niekorzystne (jak jest w większości).

Większość z nas ma programy samo-destrukcyjne lub nastawione na niszczenie innych, na rywalizację, walkę, strach, obronne.
Nasza cywilizacja, religia i społeczeństwo – zupełnie na opak ustawia nasze cele życiowe.
Nie wiemy, po co żyjemy, jak żyjemy, kim jesteśmy i po co jesteśmy. Przenosimy źródła naszych problemów na świat zewnętrzny i zapominamy o tym co _naprawdę_ żyje w nas.

Odrzucając niekorzystne, ograniczające schematy i programy robimy ogromny krok nie tylko w kierunku poprawy własnego życia, odczucia prawdziwej wolności, ale i w kierunku poprawy życia na Ziemi.

Post z kategorii: Przypomnienie.

—
Na bazie : Krzysztof Kina – Drogowskaz – Light’owa strona startowa.
Duchowy Wymiar Życia

Zobacz też sondę: Jak często zaglądasz na tego bloga? »

Powiązane posty

• Afirmacje, sztuka zmiany życia

• Jak działają afirmacje? Struktura umysłu

• Imago – czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?

• Nowy stan świadomości

• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość

• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie

• Świadomość hara – początek i koniec życia

Rozmowy z mędrcem – Nisargadatta Maharaj.

25 Środa List 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 129 Komentarzy

Tagi

akceptacja, buddyzm, dławienie, joga, Medytacja, Nisargadatta Maharaj, przemoc, tłumienie, uzdrowienie, wolność, wysiłek, wyzwolenie, zrozumienie, Świadomość

M: Wzywanie lub zmuszanie do cierpienia ma w sobie coś z okrucieństwa i przemocy, a owoc przemocy nie może być słodki. Są w życiu sytuacje przykre, których nie można uniknąć i na które człowiek musi być przygotowany. Zdarzają się też sytuacje ohydne, które człowiek stwarza rozmyślnie lub przez zaniedbanie; na nich trzeba się uczyć sztuki niepowtarzania tych samych błędów.
Ból jest bólem i trzeba go znieść. Nie ma niczego takiego jak przezwyciężanie bólu i nie jest do tego potrzebna zaprawa. Przygotowywanie się na przyszłość, wyrabianie w sobie odpowiednich postaw, jest oznaką lęku.

R: Jeśli pozostanę bierny, nic nie ulegnie zmianie. Jeśli będę aktywny, muszę stosować przemoc. Co można uczynić, aby nie być biernym ani gwałtownym?

M: Istnieje oczywiście droga ani gwałtowna, ani niegwałtowna, a jednak wysoce skuteczna. Niech pan spojrzy na siebie samego, niech pan zobaczy, jaki pan jest i takiego siebie zaakceptuje, a potem zgłębi, czym pan jest. Gwałt i jego przeciwieństwo określają pańską postawę wobec innych. Jaźń w stosunku do siebie samej nie jest gwałtowna ani niegwałtowna, nie jest świadoma siebie samej ani nieświadoma. Jeśli siebie zna, wszystko, co uczyni, będzie właściwe, jeśli siebie nie zna, wszystko, co uczyni, będzie niewłaściwe.

R: Co pan ma na myśli mówiąc: „znam siebie takiego, jakim jestem”?

M: Jestem poza umysłem. Formuła „jestem” nie jest myślą w umyśle. To umysł mi się zdarzył, a nie ja umysłowi. A ponieważ czas i przestrzeń są w umyśle, ja istnieję poza czasem i przestrzenią – wieczny i wszechobecny.

R: Czy pan to mówi poważnie? Czy pan naprawdę uważa, że istnieje wszędzie i we wszystkich czasach?

M: Tak. Jest to dla mnie tak oczywiste, jak dla pana jest oczywista swoboda poruszania się. Niech pan wyobrazi sobie drzewo pytające małpę: „Czy naprawdę sądzisz, że możesz poruszać się z miejsca na miejsce?” A małpa odpowiada: „Tak właśnie sądzę”.

R: Czy jest pan także wolny od związków przyczynowych? Czy może pan czynić cuda?

M: Sam świat jest cudem. Jestem poza cudami – w pełni normalny. U mnie wszystko zdarza się tak, jak powinno się zdarzać. Nie mieszam się do dzieła stworzenia. Po co mi drobne cuda, gdy największy z cudów dzieje się na moich oczach przez cały czas? Cokolwiek człowiek widzi, widzi swą własną istotę. Niech pan przeniknie głębiej siebie samego i tam szuka. W odkrywaniu siebie nie ma żadnego przymusu. Usuwanie tego, co fałszywe, nie jest gwałtem.

R: Gdy badam siebie samego lub zagłębiam się w sobie z myślą, że będzie to dla mnie korzystne z tego czy innego powodu to i tak uchylam się od tego, czym jestem.

M: Słusznie. Prawdziwe badanie skierowane jest zawsze ku czemuś, a nie od czegoś. Gdy zastanawiamy się, jak coś zdobyć lub jak czegoś uniknąć, nie przeprowadzamy wcale badania. Aby jakąś rzecz poznać, trzeba ją w pełni zaakceptować.

R: Tak. Aby poznać Boga, muszę zaakceptować Boga. Jakie to straszne!

M: Zanim zaakceptuje pan Boga, musi pan zaakceptować siebie samego, a to jest jeszcze straszniejsze. Pierwsze kroki w samoakceptacji nie są bynajmniej przyjemne, bo to, co się spostrzega, nie jest miłym obrazem. Trzeba wielkiej odwagi, aby pójść dalej.
Jedyne, co pomaga, to spokój. Niech pan popatrzy na siebie w zupełnym spokoju i nie próbuje siebie oceniać. Gdy pan spojrzy na osobę, o której pan sądził że jest panem, pamiętając, że nie jest pan tym, co pan widzi, to podstawowe pytanie w procesie samopoznania będzie brzmiało „Nie jestem tym – czym zatem jestem?” Nie ma innych dróg wyzwolenia, wszystkie inne zawodzą. Niech pan śmiało od rzuci wszystko, czym pan nie jest, a wtedy prawdziwe „ja” wyłoni się w pełnej chwały pustce, w bezrzeczowości.

R: Świat przechodzi gwałtowne przemiany. Widać to szczegół nie wyraźnie w Stanach Zjednoczonych, ale i w wielu innych krajach dzieje się to samo. Wzrost zbrodni – z jednej stron) a z drugiej – coraz więcej prawdziwej świętości. Powstają wspólnoty, a niektóre z nich odznaczają się wysokim poziomem integracji i dyscypliny. Wygląda to tak, jakby zło samo się niszczyło za pomocą swych własnych sukcesów, jak ogień pochłaniający swoje paliwo, podczas gdy dobro, jak życie, się utrwala.

M: Jak długo dzieli pan zjawiska na dobre i złe, może pan mieć rację. W rzeczywistości dobro staje się złem, a zło – dobrem, dzięki temu, że się uzupełniają.

R: A miłość?

M: Gdy miłość przeradza się w żądzę, prowadzi do zguby.

R: Czym jest żądza?

M: Pamiętanie – wyobrażanie sobie – antycypacja. Jest ona zmysłowa, jest swego rodzaju nałogiem.

R: Czy wstrzemięźliwość (brahmaczarja) jest również w jodze potrzebna?

M: Życie oparte na przymusie i dławieniu uczuć nie jest zgodne z jogą. Pragnienia winny być swobodne, a umysł wolny od pamięci. Osiąga się to drogą zrozumienia, a nie przez postanowienie, które jest tylko inną formą pamiętania. Umysł rozumiejący jest wolny od pragnień i obaw. Kiedy one się pojawiają, trzeba je zrozumieć, a nie dławić i zmieniać.

R: Jak mogę dojść do zrozumienia?

M: Dzięki medytacji. A medytacja to wzmożenie uwagi. Trzeba być w pełni świadomym swego problemu, przyjrzeć mu się ze wszystkich stron, zaobserwować, jak on wpływa na życie. A potem przestać się nim zajmować. Nic więcej nie może pan zrobić.

R: Czy to uczyni mnie wolnym?

M: Będzie pan wolny od tego, co pan zrozumiał. Na pojawianie się zewnętrznych oznak wolności trzeba będzie jeszcze zaczekać, ale zmiany w panu już zaszły. Niech pan nie spodziewa się doskonałości. Nie ma doskonałości w świecie zjawisk. Detale muszą się dotrzeć. Żaden problem nie jest rozwiązany bez reszty, ale może pan wznieść się na poziom, na którym problemy tracą swe znaczenie.

Nisargadatta Maharaj – Rozmowy z mędrcem

Zobacz też

  • Pustka jest formą, forma jest pustką – Wyjście POZA medytację.
  • Zaakceptuj i bądź wolny…
  • Spogladaj głębiej…
  • Źródło natchnienia jest w Tobie
  • Bez granic

Wsłuchując się w wiatr. Henry David Thoreau.

21 Sobota List 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 43 Komentarze

Tagi

cytaty, iluzje, las, obserwator, samotność, staw, thoreau, walden, wiatr, wolność, Świadomość, życie


Dziś zapraszam do zapoznania się z kilkoma refleksyjnymi cytatami z Henry’ego Davida Thoreau.
Ten amerykański, dziewiętnastowieczny egzystencjalista spędził kilka lat mieszkając samotnie w własnoręcznie wybudowanym domku, w lesie, nad stawem Walden. Swoje wrażenia zapisał w pełnej zadumy autobiograficznej powieści „Walden”. Niektóre z cytatów pozwolę sobie skomentować 🙂
————————————————————————————————————

„Zamieszkałem w lesie albowiem chciałem żyć świadomie. Stawać w życiu wyłącznie przed najbardziej ważkimi kwestiami, przekonać się czy potrafię  przyswoić sobie to, czego życie może mnie nauczyć, abym w godzinie śmierci nie odkrył, że nie żyłem wcale.”

Choć wielu ludzi mówi, że uciekanie w izolacje od ludzi i świata wskazuje raczej na problem ze światem, niż autentyczne pragnienie pogłębienia swojego życia duchowego, ośmielę się powiedzieć że jeśli kilkuletnie dobrowolne wygnanie do lasu – wyrządziło Thoreau więcej pożytku niż można by sądzić.
Czasem warto zdobyć się na dystans wobec codziennego zabiegania i życia w którym nie umiemy znaleźć właściwej drogi (jak to miało miejsce w przypadku Thoreau). Takie zyskanie perspektywy pozwala umieścić wszystko inne we właściwym kontekście i wrócić w nurt życia z pewnego rodzaj wypracowanym aparatem poznawczym, którego w przeciwnym razie, być może, nie moglibyśmy nigdy przyswoić.

Weź jeden krok w tył, abyś mógł wziąść dwa kroki naprzód.

*

„Pragnąłem żyć pełnią życia, i wyssać z niego całą kwintesencję, żyć tak śmiało i po spartańsku aby wykorzenić wszystko co nie jest życiem , aby zbierać bogaty plon i dosięgnąć sedna, aby zapędzić życie w kozi rogi i uprościć je do najskromniejszych potrzeb, a gdy okaże się podłe, cóż, wyssać z niego całą prawdziwą nikczemność i pokazać światu. Gdy zaś okaże się wzniosłe, poznać je z doświadczenia, aby móc z niego zdać uczciwą relację w następnej wędrówce…”

„Zdałem sobie sprawę co ludzie Wschodu rozumieją przez kontemplację […], zamiast śpiewc jak ptaki , w ciszy uśmiechałem się do swojego niezmiennie sprzyjającego losu”

Bardzo podobają mi się rozsiane w całej książce opisy szczególnego zadumania jakie doznawał Thoreau żyjąc samotnie w lesie. Obserwując przyrodę, ciesząc sie spokojem jaki od niej płynął i odnajdując go w sobie. Jego życie, choć proste, okazało się mieć niezwykła głębię.
W powyższym cytacie pobrzmiewa także pewnego rodzaju akceptacja dla mrocznych instynktów jakie w sobie odnajdywał, żyjąc w lesie. Wypływały one na powierzchnię, korzystając z tego, że dokoła niego zapadła cisza i umysł nie mógł już niczego ukrywać pod bezustannym szumem. W ciszy, mógł w pełni doświadczać siebie i rzeczywistości.

Czy tylko w mroku
dane mi będzie ujrzeć twoją duszę?

– “Lost Verses of Krrendar”, CY 9542

*

„Musimy się uczyć budzenia na nowo i przytomnego czuwania nie za pomocą środków mechanicznych lecz poprzez oczekiwanie świtu który nie zapomina o nas, nawet wówczas gdy leżymy pogrążeni w najgłębszym śnie.”

„Żadna metoda ani wykształcony nawyk nie zastąpi konieczności czuwania w pogotowiu.”

Thoreau wydawał się mieć instynktowne rozumienie konceptu Uważności, i Obecności w Tu i Teraz.
Wiele razy podkreśla konieczność życia przebudzonego, świadomego, pełnego zaangażowania. Jego sposób pisania ujawnia niezwykłą spostrzegawczość i żywość spojrzenia. Mimo, że wyrósł w bardzo konserwatywnym środowisku, odbierając klasyczne wykształcenie dżentelmena, potrafił w niektórych sytuacjach wznieść się ponad tradycyjny sposób patrzenia na rzeczywistość.

„W nocy podróżni nie mijali mego domu, […]kiedy to od czasu do czasu ktoś przychodził łowić ryby, oczywiście większych połowów dokonywał w stawie swojej własnej natury, a na haczyk nadziewał przynętę z własnej ciemności…”

Thoreau specjalizował się w „zbliżeniach” ludzkiej natury, którą zdawał się rozumieć lepiej niż wielu jego współczesnych. Pozostając w bliskim kontakcie ze swoją wewnętrzną prawdą, potrafił odkrywać tę prawdę w innych.

„Nigdy nie czułem sie samotny, ani w najmniejszym stopniu zgnębiony, oprócz jednego razu, […]kilka tygodni po sprowadzeniu się do lasu, ogarnęły mnie na godzine watpliwości, czy aby zachować pogodę  i zdrowie, nie powinienm koniecznie żyć w bliskim sąsiedztwie człowieka. Nieprzyjemnie poczułem się sam. Zarazem jednak miałem świadomość, że popadanie w taki nastrój to lekkie szaleństwo, i przewidziałem jak się z niego wydobyć.
Padał drobny deszcz a ja zajęty swoimi myślami, nagle zdałem sobie sprawę że wszak w samej Naturze znajduję przemiłe i dobroczynne towarzystwo, w głuchym kapaniu kropel, w każdym dzwięku, i widoku, wokół domu, bezgraniczną, niewytłumaczalną życzliwość, która niespodziewanie zaczęła mnie pokrzepiać[…].
Każda igiełka sosny wzbierała i nabrzmiewała  sympatią i okazywała mi przyjaźń…
Tak wyraźnie uświadamiałem sobie że otacza mnie coś pokrewnego, co istnieje nawet w scenach, które przywykliśmy zwać gwałtownymi i strasznymi, uświadomiłem sobie że najbliższe więzy krwi i człowieczeństwa nie łącza mnie tylko z ludźmi i pomyślałem:
Nigdy  i nigdzie nie będę się już czuł obco.

Czyż mam nie odczuwać porozumienia z ziemią? Czyż sam nie jestem w pewnej cześci ulepiony z roślin i liści?[…] Nie jestem bardziej samotny niż rosnąca na pastwisku dziewanna czy mlecz, liść fasoli czy trzmiel.

Głęboka akceptacja Thoreau w stosunku do tego jak przyszło mu żyć, jawi mi się jako bardzo autentyczna. Czytałam wiele raportów osób, które wybierały życie w odosobnieniu, ale z większości wyzierała walka i wewnętrzny konflikt. Thoreau natomiast wydawał się całkowicie pogodzony ze sobą, z pogodą ducha przyjmując każdy dzień, nie nudząc się przy tym nigdy (co pokazuje że jego umysł (ego) wolny był od wielu mechanizmów obronnych, powszechnych wśród współczesnych ludzi).
Łączność jaką odczuwał z Naturą, jest obecnie doprawdy niezwykle rzadko spotykana 😉

Przeważnie godzimy się na to aby na nasze codzienne sprawy składały się wyłącznie wydarzenia drugorzędne i przemijające. W istocie one tylko rozpraszają naszą uwagę. Najbliższa wszelkiej rzeczy jest siła kształtująca ich istnienie.
Tuz obok nas dokonuje się nieustannie działanie najdonioślejszych praw.

Umiejętność dostrzegania szerszych praw stojących poza drobnymi wydarzeniami z codziennego życia, to jeszcze inna zdolność Thoreau. Jego analizy są ciekawe, choć mocno filozoficzne miejscami, jednak jak dla mnie, okazały się inspirujące.

Mogę być albo drewnem płynącym nurtem strumienia, albo Indrą spoglądającym na to z nieba.
Może mnie poruszyć przedstawienie teatralne, a z drugiej strony mogę pozostać całkowicie nieporuszony rzeczywistym wydarzeniem, które niby o wiele bardziej mnie dotyczy.
Znam siebie tylko jako istotę ludzką, można by rzec, scenę dla myśli i uczuć, i jestem świadom pewnej dwoistości, dzięki której mogę stanąć tak daleko od siebie jak od innej osoby.
Niezależnie od intensywności doznań, wiem że część mojej osoby pozostaje krytyczna , nie jest jakby częścią mnie , lecz obserwatorem , który nie bierze udziału w moich doznaniach, tylko je rejestruje, w takiej samej mierze to ja, w jakiej może to byc ktoś inny.
Gdy dramat życia a może i tragedia, dobiega końca, obserwator odchodzi własną drogą.Dla niego to jedynie rodzaj fikcji, jedynie dzieło imaginacji.

[…]Znam opowieść o człowieku, który choć zbłądził w lesie i umierał pod drzewem z głodu i wyczerpania, nie czuł się aż tak bardzo samotny, dzięki groteskowym wizjom, jakie roztaczała przed nim chora – w osłabionym ciele- wyobraźnia.. Wierzył, że są rzeczywistością.

Jest to bardzo ciekawe ujęcie tematu Obserwatora, przyznam, że rzadko natykałam się na to w literaturze poprzedzającej wiek XX. Jak dla mnie jedno z głębszych i lepszych. Powiedziałabym wręcz Thoreau miał „przemedytowane” spojrzenie na temat 😉
Celowo też zestawiłam ze sobą dwa powyższe fragmenty.
Czasem przypominamy takiego chorego człowieka, który umiera pod drzewem samotny, ale przekonany że otaczają go niezliczone postacie, które tworzy jego wyobraźnia. Karmimy się złudzeniami, przywiązujemy się do złudzeń, żyjemy nimi. Wielu z nas powoli zatraca zdolność odkrycia w sobie nieśmiertelnego, nieporuszonego Obserwatora, który pozostaje wolny od wszelkiej iluzji, choć zarazem postrzega ją w całej okazałości.

I jeszcze tak na marginesie.
Wielu ludzi odnajduje trudność w zrozumieniu czym jest Obserwator. Uważaja go za sztuczny i niezrozumiały koncept. Ja tymczasem celowo oddzielam Świadomość Ego od Świadomości Obserwatora.
A czym one się różnią? Wszak mówi się że to mózg produkuje zjawisko świadomości.
– Świadomość jest terminem stosowanym do tak wielu znaczeń, że stąd konieczne jest rozróżnienie jej aspektów. Mózg produkuje szereg myśli i emocji, z jakimi się wielu ludzi w całości utożsamia. Tymczasem świadomość obseratora to świadomosć kosmiczna. Nieruchoma, wieczna, nieoceniająca, ciągła. Jest wewnątrz nas, jak wrzeciono na które nawinięte są inne struktury. Jest rdzeniem naszej istoty, czasem przykrytym głębokimi warstwami. Przypomina oko cyklonu. Niezmienne, ciche.
Nie może jej nic dotknąć, nie może jej nic zranić, nie można jej zniszczyć ani zabić, zabijając jednego człowieka. Ona, dokładnie taka sama, nieśmiertelna, pozostaje wewnątrz każdego z nas. Dlatego nigdy nie umiera i nigdy się nie rodzi. Jest samą substancją wszechświata. Absolutem.
Może dlatego niektórzy nazywają ją naszą wewnętrzną, boską naturą, która jest  esencją naszego istnienia, i zarazem płodnym zaczynem wszystkiego, co tworzymy.

Zatrzymaj się.
Tutaj bezmierna podróż zaczyna
się:
W przebłysku chwili

Seefra-1 Chamber Inscription
Vedran
005-AT9

Podsumowanie

Zaskoczę was, ale nie polecam „Waldena”.
To trudna książka, pisana w XIX wieku, a wiec dla wielu osób, jej język może okazać się niestrawny. Wypełniają ją różnego rodzaju dywagacje na temat warunków pogodowych, budowania domu, fasoli,  lodu na stawie Walden, niegospodarnych sąsiadów i wędrowania po ciemku 😉
Thoreau spisał ciąg myśli, które pojawiały się w jego głowie, celowo nie dbając o jakąś spójną kompozycję. Rozdziały zarysowywują schemat jego funkcjonowania w okresie wiosenno-zimowym, metody radzenia sobie z problemami gospodarczymi i filozoficznymi, na które się natknął podczas swojego pobytu nad stawem Walden. Gdzieniegdzie pomiędzy nimi, można trafić na ciekawszą perełkę.
Dla leniwych – przedstawiam te właśnie cytaty, które czytacie powyżej 😉
Kto chce więcej, musi kupić książkę 😉

Jako ciekawostke dodam, że na chwilę przed śmiercią Thoreau zachował swoją pogodę ducha, i głęboką, niemal oświeconą akceptację tego co jest, także nieuchronnej śmierci.  Znany jest też z tego, że gdy jego gospodyni spytała czy pogodził się wreszcie z Bogiem, odpowiedział jej : Nie przypominam sobie abym się z nim pokłócił 😉 („I did not know we had ever quarreled.”)
Generalnie, bardzo ciekawy człowiek, prawdziwy jogin zachodu 😉

Zenforest @ copyright

Zobacz także

• Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.

• Inspirujące cytaty sławnych ludzi

• Życie – cytaty z Osho

•Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn

•Mądrość to jest…- cytaty sławnych.

Co to znaczy „przepracować sobie problem”?

17 Wtorek List 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 42 Komentarze

Tagi

akceptacja, problem, przepracować problem, Rozwój, rozwiązanie problemu, transformacja, uzdrowienie problemu, wolność, zmiana, Świadomość

Wiele osób pytało mnie swego czasu – cóż oznacza to enigmatyczne stwierdzenie?
Postanowiłam zatem w skrócie o tym opowiedzieć 🙂

Po pierwsze wiele spraw które nas męczą, tzw problemów – w istocie trudno nazwać problemami, raczej należałoby o nich powiedzieć „okazje” lub „sposobności do rozwoju” itp. Jednak na potrzeby tych rozważań, będę je chwilowo zwała w taki sposób.

Każdy z nas napotkał w swoim życiu problem który uporczywie się powtarzał, można powiedzieć, prześladował go w wielu sytuacjach.
– Każdy nowy związek okazywał się kończyć w podobny sposób?
– W każdej nowej pracy trafialiśmy na takiego samego szefa?
– W każdej nowo poznanej osobie natrafialiśmy na te same denerwujące cechy?
– Na określona sytuację mieliśmy zawsze te samą reakcje, tę samą odpowiedź?
„No, nie, znowu to zrobiłem, cholera…I po co się odzywałem? Mieszałem do tego? Po co się w ogóle za to zabierałem, wiedziałem przecież jak to się skończy!”

Czemu w naszym życiu powtarzają się określone wzorce , określone sytuacje?
Zdają się nas prześladować, do tego stopnia, że zaczynamy o sobie mówić jako o osobie pechowej i porzucamy nadzieję na zmianę losu, czując się ofiarą niesprawiedliwych okoliczności.

Aby zrozumieć przyczyny tego stanu rzeczy trzeba cofnąć się o krok, albo raczej wejść w głąb danego problemu. Odkładanie go na półkę i złoszczenie się na niego, nie przyniesie przecież rozwiązania.

Przykład:

Joasia nie znosi Kamili. Przychodzi do pracy nastawiona negatywnie, że znów będzie musiała patrzeć na nielubianą koleżankę. Przy kawie, ściszonym głosem,  dzieli się swoimi spostrzeżeniami z Jackiem.
„Kamila wszystkich obgaduje, próbuje ustawić wszystko pod siebie!”
Gdy Jacek patrzy na nią powątpiewająco, Joasia zaciska ze złości usta i powtarza podniesionym tonem:
„No mówię ci! Obgaduje wszystkich za ich plecami, urabiając ludzi, nastawiając ich przeciwko siebie…”
prycha i uśmiecha się krzywo – „ Kamila zachowuje się jak typowa stara panna”.

Z czego wynika zdenerwowanie Joasi?
Odpowiedź wydaje się prosta. Obie panie mają podobne cechy i czują się zagrożone w swoim towarzystwie, posługując się tymi samymi sposobami działania.
Tak jak ten co strzela z kuszy bardziej boi się innego kusznika a nie np. nożownika.
Osoby podobne do siebie, z podobnymi wzorcami – bezbłędnie się rozpoznają i taka osoba jest dla nich źródłem niepokoju, rozdrażnienia i lęku.

Jednak  zagadnienie „drażni nas w innych to co mamy w sobie” nie jest głównym tematem tego artykułu, lecz to = jak poradzić sobie z takim problemem?

Co może zrobić Joasia aby nie czuć się tak źle w towarzystwie koleżanki.

Jak może przepracować swój problem?

“Najlepszym wyznacznikiem poziomu świadomości jest to, jak sobie radzisz z życiowymi trudnościami. Kogoś, kto i tak był już nieświadomy, wpędzają one w tym głębszą nieświadomość, natomiast osobie i bez tego świadomej pomagają świadomość wyostrzyć. Dzięki przeszkodzie możesz się przebudzić, ale możesz też pozwolić, żeby cię jeszcze głębiej uśpiła.”

Tolle

Kilka podpowiedzi:

1) Obserwować.
Gdy Kamila wchodzi do pokoju i donośnym głosem zaczyna rozwodzić się nad kiepską robotą jaką wykonuje inna osoba, krytykować i okazywać pogardę – Joasia może to po prostu  obserwować.
Odliczyć 1 do 10, i patrzeć.
Wsiąść głęboki oddech i patrzeć…. Świadomie, spokojnie, obserwować.
Bez wstrzymywanego nerwowo oddechu i napięcia, bez „przeczekiwania” = ale z pełnym rozluźnieniem.

2.) Wyciszyć swoje emocje. Czy to wykonalne?

Jest to możliwe jeśli uwolnimy się od przekonania, że inni są dla nas zagrożeniem, dlatego że działają podobnie, albo mają to czego my nie mamy, a chcielibyśmy mieć (i przez to też zagrażają naszemu zakompleksionemu ego).

Joasia boi się, że Kamila będzie podkopywała i obgadywała także ją=
Dlatego chce „usunąć” Kamilę ze swojego towarzystwa i tym samym wyeliminować zagrożenie, a przynajmniej  zneutralizować (przez swoje obmowy i wyśmiewanie ) robiąc z Kamilii „godną politowania plotkarę”, na która nikt nie patrzy poważnie, bo „wie przecież jaka ona jest”.

Gdy Joasia przestanie hołdować przekonaniu, że Kamila jej realnie zagraża – wówczas jej emocje samoczynnie opadną. Pomogą w tym głębokie oddechy i spokojne, trzeźwe ocenienie sytuacji, z której zawsze istnieje jakieś wyjście.
(Czasem zdarzy się sytuacja gdy ktoś stanowi dla nas realne, np fizyczne niebezpieczeństwo. Wtedy jednak powinniśmy przede wszystkim skupić się na podjęciu konstruktywnych działań zamiast duszenia w sobie kłębu niezdrowych obaw i emocji. )

“Mniejsza o to, czy twoje myśli i emocje związane z daną sytuacją są uzasadnione, czy nie. Wszystko to nie ma znaczenia. Ważne, że stawiasz opór temu, co j e s t. Z obecnej chwili robisz sobie wroga. “

Tolle

3) Zauważyć moment gdy pojawia się mechaniczna reakcja na sytuację.

Ok, Kamila wychodzi. Czy Joasia natychmiast wygłosi jakąś kąśliwą uwagę o zachowaniu koleżanki…?
Czy włączy mechaniczny system obronny?
Autopilot :)?
…
Cóż, to jest właśnie ten moment gdy możemy zastosować  świadomą obserwację.

Czy da się bowiem zatrzymać zakodowaną reakcję? Czy jest w ogóle sens ją zatrzymywać?

Odpowiedź jest dwojaka.
Z jednej strony blokowanie przepływu energii (frustracji) w tym przypadku może nie być najzdrowsze. Zwłaszcza jeśli bezmyślnie sobie powiemy:
„Nie będę się na nią złościć, bo tak nie wypada i koniec”.

Jednak jeśli pozwolimy sobie w tle powiedzieć :
„Tak, właśnie teraz zachowałam się tak i tak.
Bałam się, zatem podjęłam walkę z koleżanką
”
Będzie to uczciwe postawienie sprawy.
W taki sposób możemy łagodnie połączyć stary mechanizm z dołożonym nowym elementem : świadomym spostrzeżeniem.
Takie łagodne przejście od jednego sposobu działania do drugiego, jest wg mnie o wiele skuteczniejsze niz np programowanie swego zachowania przez afirmacje czy dekrety afirmacyjne.

4)  Świadome spostrzeżenie – kilka słów o nim.
To niezwykły moment. Gdy zaczynamy widzieć sprawy nieco szerzej.
Mniej „bojowo”. Mniej ego-centrycznie.
Gdy przestaje istnieć linia dzieląca rzeczywistość na „mój interes” i „twój interes”, które istniały w odwiecznym konflikcie, w odwiecznej walce. Otwiera się przestrzeń.

Taki moment jest jak oddech, po tym jak przebywało się pod wodą, która cisnęła naszą klatkę piersiową.

Puść wszystko. Wyobraź sobie, że jesteś kamykiem wrzuconym do rzeki. Kamień bez wysiłku przenika wodę, przez nic nie zatrzymywany, przebywszy możliwie najkrótszą drogę, opada na dno. Jesteś jak ten kamyk, który pozwolił sobie na to, by wszystko porzucić i wpaść do wody. W centrum twego istnienia jest oddech. Nie obchodzi cię, ile czasu kamyk będzie potrzebował, by dotrzeć do piaszczystego dna rzeki. Gdy poczujesz się jak kamyk, który osiadł na dnie, to zaczniesz odkrywać całkowity spokój. Już cię nic nie popycha i nie ciągnie.

Thich Nhat Hanh

Osobiście pamiętam taki moment z mojego życia gdy zastąpiłam uwarunkowaną reakcję – świadomym spostrzeżeniem. To było niezwykle wyzwalające. Udało mi się szczerze postawić w sytuacji drugiej osoby i zobaczyć moje prawdziwe motywy. Nie był to łatwy moment, ale niezwykle potrzebny.
W chwili świadomego spostrzeżenia, wiele zranień jakie nosiliśmy w sobie, wiele urazów, zaczyna się rozpuszczać. Zrozumienie tego przynosi ogromną ulgę.

Przepracowanie problemu zaczyna się zatem od dokonania świadomego spostrzeżenia.

A co zrobić gdy problem jest zastarzały? Gdy obrósł emocjami?
Gdy jest nam taaaaaaaaaaaaaaaaaaaak trudno zmienić nasze wzorce? 🙂
– mój maż nigdy mnie nie broni wobec teściowej, czuję ze nie mam jego wsparcia…
– teściowa wiecznie mnie krytykuje! nie znoszę wyjazdów do niej…
– rodzina śmieje się z moich poglądów
– nikt nie docenia moich osiągnięć życiowych
– partner znowu nie chce mi przyznać racji, a przecież ją mam!
– nie wybaczę mu, jak mógł mnie tak zranić?…
– znowu nie odbiera moich telefonów…


Kliknij by zobaczyć obrazek

Nigdy nie jest za późno na świadome przerwanie błędnego koła czy dysocjacji myślowej
które tworzą tego typu nawykowe reakcje i płynące z nimi emocje.
Nie jest za późno na zauważenie:
_O co walczy Ego_ w danym momencie.

Gdy czujesz narastające w sobie emocje, żal, gniew, urazę, zazdrość:

Zadaj sobie pytania :

– O co walczy teraz moje ego?
– Co chcę osiągnąć reagując w taki sposób?
– W JAKI sposób chcę zmienić rzeczywistość, tą która obecnie jest, aby dopasować ją mocniej do moich oczekiwań?
– Czemu NIE CHCĘ przestać walczyć?
– Co się stanie jeśli nie będę walczyć?

W każdej pojedynczej sytuacji, która jest dla Ciebie ciężka, którą nazywasz PROBLEMEM, zadaj sobie pytanie o to = O co walczę?  Dlaczego walczę?  i czy…Musze walczyć…?

Ego kocha walkę

Zauważ, że jest to esencja jego działania, rdzeń jego istnienia. Walka o zachowanie bytu / dobrobytu.
Ta naturalna funkcja, która u zwierząt realizowała sie gotowością do podjęcia fizycznej walki lub ucieczki, przeniosła się na płaszczyznę psychiczną, jako jej bardziej (?) cywilizowany odpowiednik.
Ciało genetycznie pamięta reakcje na wszelkie rodzaje zagrożenia a jest to : NAPIĘCIE.

Gdy coś nam się nie podoba, gdy stawia się nas naprzeciw problemu, to trochę jak postawić jednego drapieżnika na wprost drugiego. Organizm szykuje się do zwiększonego wysiłku, podnosi się adrenalina.

W psychicznej walce – niewiele się zmienia.
Napięcie wciąż jest obecne. Gotowość do obrony, do ataku jest obecna.
Tyle, że o ile w przypadku fizycznej konfrontacji – następuje napięcie i rozładowanie, w przypadku problemu mentalnego, gdy nie następuje oczyszczenie atmosfery, rozładowanie
= walka staje się sposobem bycia, stanem umysłu::
„On nigdy mnie nie słucha”
„On nie poświęca mi dość uwagi”
„Ta jędza zatruwa mi życie”

„Nie odpuszczę mu!”
„Muszę mieć ostatnie słowo”
„Trzasnę drzwiami, pokażę jej co myślę o tym…”
„Niech przyzna wreszcie że to jego wina!”
„Powinna mnie przeprosić!”

„Znów ogląda się za babami”

„Niesprawiedliwie mnie potraktowali!”
Ile napięcia, ile walki!

Nasza postawa staje się jednym wielkim… roszczeniem wobec świata.
Stoimy na posterunku naszej sprawy, uzbrojeni w karabiny i kule z argumentów.
Ja kontra inni. Im mocniejsza granica, tym mocniejsze, bardziej opancerzone ego – a ego przecież żeruje i rośnie – właśnie na konflikcie.

Postawa roszczeniowa

Każdy z nas od czasu do czasu przyjmuje tę niezwykle energożerną – roszczeniową postawę.
Jednak niektórzy…uczynili z niej sposób życia.

  • Babcia w autobusie krzyczy na nieznośną młodzież, która zajmuje siedzenia.
    Dziadek w sklepie klnie na powolną sprzedawczynię.
    Młoda mama złości się na system opieki zdrowotnej.
    Student narzeka na opieszałość pań w sekretariacie.
    Mąż narzeka na upierdliwą żonę.
    Rencista narzeka na kolejki na poczcie.
    Pracownik narzeka na szefa
    Polityk, na innego polityka

I co ciekawe, wszyscy uważają takie zachowanie za naturalne i oczywiste  🙂
Wszyscy chcą by rzeczywistość się zmieniła. Dopasowała do nich. Była wygodniejsza.
-Gdy się zmienia, przeskakują na inny problem, jak zepsuta płyta i zaczynają od nowa.
-Gdy się nie zmienia, wściekają się jeszcze mocniej. Domagają jeszcze intensywniej.

“Pojawienie się „problemu” oznacza, że roztrząsasz w myślach daną sytuację, nie mając jednak szczerego zamiaru ani rzeczywistej możliwości podjęcia już teraz jakichkolwiek działań, i że nieświadomie wplatasz ten „problem” w swoje poczucie ,ja”. “

Tolle

Czy da się przepracować całą życiową postawę?

Pytanie: po co mielibyśmy to robić?
Może ktoś chce taki być?
Może dobrze mu z tym. Może uważa że tak należy?

Tak, prawda, jeśli czujesz sie z tym dobrze, to jest twoja sprawa.
Jeśli jednak czujesz, że to nie prowadzi do niczego konstruktywnego, możesz postarać się to zmienić.

“Niektórych ludzi ogarnia gniew, gdy mówię, że problemy są urojeniem. Boją się, że pozbawię ich poczucia tożsamości. A przecież tyle czasu zainwestowali w swoje fałszywe poczucie ,ja”. Przez wiele lat bezwiednie definiowali własną tożsamość, oglądając ją przez pryzmat swoich problemów i cierpień. Kim byliby bez niej?”

Tolle

5 podpowiedzi jak przepracować problem

1. Najpierw – zaakceptuj stan obecny. Ok, na tę chwilę jesteś jaki jesteś.

2. Nie obwiniaj się i nie złość. Po prostuj przyjmij rzeczywistość jaką jest. Nic musi tak być na wieki, nie musisz na zawsze pozostać niewolnikiem danej postawy, nie martw się zatem.

3. Nie nakładaj na siebie presji : „Znów się nie udało, znów to zrobiłem!„. Nie udało się? Ok, uda inny razem. Zachowaj spokój i pogodę ducha. To ważniejsze niż zmuszanie się do czegokolwiek.

4.Gdy uda ci się zmienić swoje zachowanie, gdy uda ci się świadomie spostrzec jakiś wzorzec i zastąpić go – podziękuj sobie! Doceń się! Powiedz sobie : „Doskonała robota, tak trzymać :)” Nie ignoruj tego, bo to ważny moment. Warto go zapamiętać.

5. Bądź cierpliwy. Nie od razu Rzym zbudowano. Próbuj, a kiedyś na pewno ci się uda.
————————————————————————————————————-

Co robić gdy wydaje ci się że „wzniosłeś się” ponad problem, że uzdrowiłeś go, a tymczasem wciąż czujesz jakiś rodzaj napięcia?

Przede wszystkim – bez nerwów. Proces oduczenia się nawykowych reakcji zajmie trochę czasu.

Łatwo jest bowiem wyjąć człowieka z konfliktu, ale…trudniej jest wyjąć konflikt z człowieka.

W drodze ewolucji zamieniliśmy walkę na zęby i pazury – na walkę wewnętrzną, na argumenty, na osiągnięcia, na rację, generującą jednak równie wiele napięć.
Ewolucja schowała nasze reakcje pod poduszkę, kultura przykryła gładką, cywilizowaną kołderką pierwotne reakcje walki-ucieczki , ale nie spowodowała ich zniknięcia.
Tu otwiera się zadanie dla nas –
Praca ze swoim wnętrzem, którą można sprowadzić do 3 słów:

Obserwacja, akceptacja i transformacja.

Warto pamiętać, że nasze ewolucyjne mechanizmy walki-ucieczki – odpowiadają one także za wiele korzystnych zjawisk w naszym życiu.
Powinien być jednak zachowany balans pomiędzy stanem napięcia a stanem relaksu, tymczasem równowaga ta u wielu ludzi została poważnie zaburzona.

Zwróć sie do swego wnętrzna, wsłuchaj się w swoje ciało.
Obserwuj siebie, w trakcie zwykłej rozmowy z kolegą, koleżanką, rodzicami, pracodawcą.
Co napinasz? Brzuch? Ramiona? Zaciskasz szczęki?
Wprowadź świadome rozluźnienie w te obszary. Wprowadź oddech w spięte miejsca.
Lecz nie rób tego bezrefleksyjnie.
Pytaj siebie!

Pytaj swojej podświadomości: Czego tak NAPRAWDĘ chcę od tej sytuacji? Po co walczę?

To ważne pytania, ponieważ pomagają ci przenieść się z pozycji osoby opanowanej przez emocje, do pozycji obserwatora, który może postrzegać sprawy znacznie obiektywniej.

Zmiana perspektywy, już tylko ona, pomoże ci dokonać „pęknięcia” na wznoszonej od lat budowli „uwarunkowanych reakcji” i stanie się podstawą do uzdrowienia twoich problemów.
Każda zmiana zaczyna się od obserwacji.
I największą niespodzianką jest to, że zwykle odbywa się ona bezwysiłkowo. Samoczynnie. Już w momencie gdy świadomie postrzegamy i akceptujemy rzeczywistość.
W akceptacji zawarta jest transcendencja.
Rozumiejąc nasz problem – wykraczamy poza niego 🙂

Zenforest @ copyright

Zobacz także

• Napięcie i odprężenie

• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność – czym naprawdę są?

• Dystans. Sztuka życia.

• Uciszenie silnych emocji – wg Huny

• Sztuka bycia opanowanym – Emocje pod kontrolą.

• Jak rósł mózg człowieka: Ewolucja emocji.

• Czym jest gniew i jak sobie z nim radzić. W związku i w życiu.

Pustka jest formą, forma jest pustką – Wyjście POZA medytację.

14 Sobota List 2009

Posted by ME in buddyzm, Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 74 Komentarze

Tagi

budda, buddyzm, forma, Medytacja, myślenie, praktyka, pustka, satori, sutra, sutra serca, wgląd, wolność, Zen, zrozumienie, Świadomość

budda9
Forma nie jest różna od pustki, pustka nie jest różna od formy.
Forma jest pustką, pustka jest formą.

Sutra Serca uczy, iz „forma jest pustką i pustka jest formą.”
Bardzo wielu ludzi nie rozumie co to znaczy, nawet ci którzy dlugo praktykuja medytacje. Istnieje bardzo prosty sposób, aby zrozumiec nauczanie Sutry Serca w naszym codziennym zyciu.
Np. to jest drewniane krzeslo. Jest brazowe. Jest solidne i ciezkie i wszystko wskazuje na to, ze przetrwa dlugi okres czasu. Siedzisz na tym krzesl, a ono utrzymuje twoja wage, mozesz takze cos na nim polozyc. Ale kiedy podpalisz krzeslo i wyjdziesz, to kiedy wrócisz krzesla juz nie bedzie.
Ta rzecz, która wygladala tak mocno, solidnie i realnie, teraz jest tylko kupka popiolu, który wiatr rozwiewa dokola. Ten przyklad pokazuje w jaki sposób to krzeslo jest puste: nie jest trwala i stala rzecza.
Caly czas sie zmienia.
Nie istnieje w niezalezny sposób. Predzej czy pózniej, krzeslo w koncu zamieni sie i stanie sie zupelnie czyms innym. W taki oto sposób to brazowe krzeslo jest calkowita pustka i chociaz zawsze mialo wlasciwosci pustki, ta pustka była też formą; mozesz usiasc na tym krzesle i bedzie cie ono podtrzymywac.

„Forma jest pustką, pustka jest formą.”
Dlaczego jest tak wazne, aby to zrozumiec ?
Przyczyna tego jest taka, ze wielu ludzi jest przywiazanych do nazwy i formy.
To przywiazanie jest powodem niemalze calego cierpienia.
Jezeli chcemy uwolnic ludzi od tego przywiazania, musimy podac im lekarstwo nazwy i formy. Musimy zaczac od pokazania, ze nazwa i forma jest nierzeczywista i nietrwala; zawsze zmienia sie.

Jesli jestes bogaty, musisz zobaczyc, ze pozadanie bogactwa jest puste. Jezeli jestes przywiazany do slawy i pragniesz uznania innych, musisz zobaczyc, ze rzeczy o które walczysz i przez które cierpisz sa puste. Nikt nie mowi ze sa zle, sa po prosu puste.
Wiekszosc ludzi wysoko ceni sobie wlasne cialo, wydaje mnóstwo pieniedzy, aby bylo piekne i mocne. Ale wkrótce pewnego dnia, kiedy umrzesz, twoje cialo zniknie. Nie mozesz zabrac ze soba tego pustego ciala, bez wzgledu na to jak bardzo je sobie cenisz. Nie mozesz zabrac slawy, nie mozesz zabrac pieniedzy, nie mozesz zabrac seksu. Niczego nie mozesz zabrac.
W naszych czasach wielu ludzi bardzo przywiazuje sie do tych rzeczy. Cenia sobie nazwy i wyglad zewnetrzny prawie ponad wszystko, raniac w ten sposób siebie i innych, tylko po to, by siebie chronic. Chca zdobyc pieniadze, dobra reputacje albo korzystne zwiazki.
Walcza desperacko o wysoka pozycje. Ludzi zawsze pociaga najgorszego rodzaju naduzycie i cierpienie, by w konsekwencji dostac i zatrzymac te puste, przemijajace rzeczy. Takze wielu ludzi jest przywiazanych do seksu.

Wszystkie formy sa puste, wiec przekonanie, ze mozesz zdobyc lub zatrzymac cokolwiek jest podstawową iluzją. To nauczanie wskazuje na to.

Najwazniejsze jest, co chcesz osiagnac w swoim zyciu, wlasnie teraz ?
To czego chcesz w tej chwili ksztaltuje twój umysl, determinuje twoje zycie obecne i nastepne, ksztaltuje je.

Postrzegajac, ze wszystkie rzeczy pierwotnie sa puste, mozesz wszystko odpuscic i po prostu zyc, zamiast cierpiec z powodu tych wszystkich, nietrwalych rzeczy. Jesli nie jestes przywiazany do nazwy i formy, jestes calkowicie wolny.
Jest o tym slynna historia.
Dawno temu w Atenach zyl slynny filozof Diogenes. Chociaz byl filozofem najwyzszej klasy w starozytnej Grecji, zyl jak nedzny pies. Zawsze sypial na zewnatrz, nie troszczyl sie o to, czy bedzie mial co jesc kolejnego dnia i zazwyczaj nie nosil zadnego ubrania. To bylo jego nauczanie – naturalny styl zycia.
Któregos ranka, kiedy spal na ulicy, nagle poczul lekki chlód i obudzil sie. Nad nim stal Aleksander Wielki, który w tamtym czasie byl najpotezniejszym czlowiekiem swiata. Podbil wiele krajów i z powodu swojej niezwyklej militarnej mocy i inteligencji, bali sie i podziwiali go wszyscy. Wlasnie tego dnia Aleksander Wielki postanowil odwiedzic Diogenesa i dostac od niego nauczanie.Stal tam wystrojony w królewskie insygnia, jego wielka muskularna postac rzucala cien na wciaz lezacego Diogenesa. Diogenes spojrzal na niego zezujac i powiedzial: „O, Aleksander Wielki ! Jak sie masz ?” Ja mam sie dobrze, ale chce ci pomóc Diogenesie. Podbilem juz caly ten swiat. Posiadam niezliczone palace, zloto i bogactwa. Jezeli chcesz czegos, moge ci to dac. Cokolwiek – ziemie, pieniadze, wysoka pozycje – dam ci wszystko. Tylko powiedz czego chcesz a bedzie twoje. Czego chcesz ?
„O, chcesz mi pomóc ?”
Tak – powiedzial Aleksander Wielki. Chce ci pomóc.
„O, dziekuje.”
„Wiec czego chcesz ?”
„Chce czegos.”
„Tylko powiedz a bedzie twoje.”
„Aleksandrze Wielki prosze nie zaslaniaj mi slonca.”
„Dobrze juz dobrze, przepraszam.” Aleksander przesunal sie na bok.
Diogenes powiedzial: „Dziekuje, dziekuje, to wystarczy.”
To bardzo prosta historia, ale wyjasnia czym jest forma i pustka. To wszystko. Ha, ha, ha. Kiedy zaoferowano mu wszystko czego mozna zapragnac, Diogenes tylko powiedzial: „prosze nie zaslaniaj mi slonca.”
Tylko to! W tym punkcie nie ma pozadan.
Diogenes juz osiagnal cala prawde, osiagnal, ze substancja jest pusta. Wiedzial tez, ze nazwa i forma sa puste, wiec nie byl zainteresowany w posiadaniu bogactw, slawy, kochanki, rodziny czy wysokiej pozycji.
Wszystko jest puste – kto pragnie tych pustych rzeczy?
One nie moga na prawde pomóc mi w zyciu, ale wlasnie teraz, potrzebuje slonecznego swiatla. To wszystko.

Diogenes byl calkowicie wolny, poniewaz calkowicie osiagnal prawde, ze „forma jest pustka, pustka jest forma.” Jezeli osiagniesz ten punkt i nie ma w nim pozadania, które warte jest lgniecia sie do czegokolwiek, wtedy rozumiesz, ze jestes juz kompletny.
Wlasnie teraz niczego ci nie brakuje.
To bardzo wazny punkt.
Wtedy nawet medytacja nie jest juz konieczna.
Siedzenie w odosobnieniu nie jest juz potrzebne.
Mowy Dharmy tez nie sa potrzebne.

Tylko wtedy gdy jestes przywiazany do swojego myslenia, wtedy medytacja jest bardzo potrzebna.
Jezeli nie osiagnales „forma jest pustką, pustka jest formą,” siedzenie dlugich odosobnien jest bardzo wazne w twoim zyciu i musisz duzo, mocno praktykowac.
Kiedy zatrzymasz sie i spojrzysz na to przez chwile, zobaczysz, ze potrzeba praktyki jest takze bardzo glupia.
Ha, ha, ha.

2. Nie pojawianie sie i nie znikanie.
Nie zabarwienia i nie czystosc.
Nie powiekszanie i nie zmniejszanie.

Sutra Serca jest znana z bardzo interesujacego sposobu opisywania nszej prawdziwej natury.
Uzywa slowa „nie” wiele razy.

Kiedy osiagniesz prawdziwa pustke, nie ma tam mowy ani slów.
Kiedy otwierasz usta, to juz jest wielki blad.
Tak wiec slowa i mowa nie moga opisac naszej pierwotnej natury.

Tylko zeby nauczac ludzi wciaz uczepionych zludy slów i mowy, trzeba posluzyc sie lekarstwem mowy i slów.
Sutra Serca rozwaza obydwa te punkty. Opisuje nasza prawdziwa nature przez dokladne objasnienie, czym nasza prawdziwa natura nie jest.
Nie mozna powiedziec co to jest, ale mozna przekazac sens tego, czym nasza natura nie jest.
„To nie jest to, ani to, ani to. To nie jest takie jak tamto, ani takie jak tamto.”

Rozumiesz ? Ha, ha, ha ! To bardzo interesujaca technika.
Sutra Serca mówi jedynie „nie”, poniewaz to jest prawdopodobnie najlepsze, co slowa i mowa moga wyrazic. Te linie Sutry Serca wskazuja prosto na fakt, ze w naszej prawdziwej naturze nigdy nic sie nie pojawia, ani nie znika. Nie ma czegos takiego jak zabarwienie czy czystosc, poniewaz to sa jedynie pojecia stworzone przez myslenie. W pierwotnej naturze nie ma pojawiania sie ani znikania. Nasza pierwotna natura jest calkowicie nieporuszona i pusta. Wszystko zostalo stworzone z uniwersalnej substancji.
W takim razie w jaki sposób moglaby cos pojawiac sie i znikac, byc zabarwione lub czyste ? Poniewaz nasza pierwotna natura jest taka sama, jak natura wszechswiata jak moglaby sie powiekszac i zmniejszac ?

Nieskonczona w czasie i przestrzeni, nie ma w niej zadnych znaczen, niczego co moglibysmy odniesc do rzeczy lub opisac slowami.

3. Wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka.
Nie poznanie, nie osiaganie. Nirwana.

Sutra Serca mówi: „Wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka.”
Wszystkie Dharmy byly juz puste i wolne od istnienia, nim to zauwazyles. Nazwa i forma juz sa puste. Nie mozesz nawet mówic o Dharmie, a potem twierdzic, ze jest pusta. To jest wielki blad !
Prawdziwe doswiadczenie pustki oznacza, ze nie ma tam ani slów ani mowy, nie ma takze Dharmy.
Kiedy masz zamiar otworzyc usta, aby powiedziec, ze „wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka,” to wtedy nie jest to juz pustka.
Wiec uwazaj.
Chodzi tutaj o to, ze jesli tylko rozumiesz mowe i slowa, takze kierujesz sie tylko intelektualnym rozumieniem, wtedy ta sutra ani zadna inna nie moze ci pomóc w twoim zyciu,
Pewne rzeczywiste doswiadczenie tego o czym jest tutaj mowa jest konieczne.
Tak wiec, kiedy mówimy, ze wszystko jest puste, nie ma poznania ani osiagania.

W tym punkcie pustka jest Absolutem. (Mocne uderzenie w stól.)
Nic nie istnieje, wiec co jest do osiagniecia ?
Te slowa w Sutrze Serca sa tylko piekna mowa, ale nawet najwspanialsza i najbardziej interesujaca mowa, slowa jezeli tylko rozumiesz je pojeciowo, intelektualnie, nie moga pomóc ci w zyciu.

Powtarzam jeszcze raz, naprawde mozesz cos osiagnac. Mozesz osiagnac pewnosc, ze rzeczywiscie nie ma nic do osiagania.
Wszystko jest prawda, dokladnie takie jakie jest.
Jestes juz kompletny.

Ale uwazaj !
Samo rozumienie tych pieknych slów to jedno, ale osiagniecie ich, to calkiem co innego.

Sutra Serca rozpoczyna sie od doswiadczenia pustki w Hinajanie i prowadzi do zrobienia nastepnego kroku. Jesli osiagniesz prawdziwa pustke, tam nie ma mowy ani ust.

Kiedy osiagniesz „bez ust,” osiagniesz Absolut lub nirwane.[…]
W tym punkcie nie ma przeciwstawienst: nie ma przychodzenia czy odchodzenia, nie ma wysokie ani niskie, dobre czy zle, narodziny czy smierc.
W prawdziwym doswiadczeniu pustki postrzegasz, ze nie ma narodzin ani smierci, nie ma przychodzenia ani odchodzenia.

Jak mozesz zatrzymac cos, co nie istnieje ?
Nie ma juz cierpienia, wiec nie ma takze zródla cierpienia, tym bardziej tez unicestwienia cierpienia. Dlatego Sutra Serca mówi, ze „nie ma cierpienia ani zródla cierpienia, takze nie ma konca cierpienia i zadnej sciezki wyprowadzajacej z cierpienia.”

Takze „uderza” w przeciwstawne myslenie, ukazane w Czterech Szlachetnych Prawdach, w których jest powiedziane, ze istnieje cierpienie, zródlo cierpienia, takze sciezka wyprowadzajaca.
Buddyzm Mahajany prowadzi do zrobienia nastepnego kroku, dalej niz nauczanie Hinajany. Jezeli zatrzymasz sie w tym miejscu, w kompletnej pustce, osiagniesz tylko nirwane. Buddyzm Mahajany prowadzi do zrobienia nastepnego kroku…

Powiedzenia mistrza Zen

-Nie karm sie rozpaczliwa nadzieja, ze bedziesz miec zycie bez problemów. Latwe zycie wywoluje osadzajacy i leniwy umysl. Starozytny medrzec powiedzial:
„Zaakceptuj niepokoje i trudnosci tego zycia”.

-Nie oczekuj ze twoja praktyka obejdzie sie bez przeszkód. Bez przeszkód umysl, który szuka oswiecenia, moze sie wypalic. Tak wiec starozytny medrzec powiedzial:
„Osiagnij swobode posród chaosu”.

-Nie oczekuj, ze praktykujac mocno nie doswiadczysz dziwnych rzeczy. Ciezka praktyka, w której unika sie tego co nieznane, oslabia zaangazowanie. Starozytny medrzec powiedzial:
„Wspomóz ciezka praktyke zaprzyjazniajac sie z kazdym demonem”.

– Przyjaznij sie, ale nie oczekuj zadnej korzysci dla siebie. Przyjazn tylko dla siebie zle odbija sie na zaufaniu. Starozytny medrzec powiedzial:
„Utrzymuj trwala przyjazn z czystym sercem”.

-Nie oczekuj, ze inni beda podazac twoim sladem. To, ze zdarzy sie iz inni ida za toba przydaje ci tylko wiecej dumy. Starozytny medrzec powiedzial wiec:
„Uzyj swojej woli, by wnosic pokój miedzy ludzi”.

– Nie oczekuj zadnej nagrody za swoja dobroczynnosc. Oczekiwanie czegokolwiek w zamian prowadzi do knujacego i podstepnego umyslu. Starozytny medrzec rzekl:
„Odrzuc falszywa duchowosc jak pare starych butów”.

– Nie oczekuj zysków wykraczajacych poza wartosc twojej pracy. Zdobywanie nieuczciwych korzysci czyni z ciebie samego glupca. Starozytny medrzec powiedzial:
„Badz bogaty w uczciwosci”.
– Nie staraj sie stwarzac jasnosci umyslu poprzez surowa praktyke. Kazdy umysl zaczyna w koncu palac nienawiscia do surowosci, a jakaz jest jasnosc w umartwianiu sie? Tak wiec starozytny medrzec rzekl:
„Stwórz sobie swobodna droge nie wkraczajac w surowosc praktyki”.

Pozostan w równowadze wobec wszelkich przeciwnosci losu.
Budda osiagnal najwyzsze oswiecenie bez przeszkód. Poszukujacy prawdy sa cwiczeni w pokonywaniu trudnosci. A gdy na swej drodze wystawieni sa na przeszkode, pozostaja spokojni. Wtedy, uwalniajac sie, posiadaja wielki skarb.

Fragmenty:
Maha Pradznia Paramita, Seung Sahn,
Kyong – Ho
Tlumaczenie Aleksandra Porter, Krzysztof Korkosz.
„Zen, Prosta droga do Satori”

* Artykuł bez polskich znaków

Zobacz też

• “Stać się nicością” – o co chodzi w tej koncepcji?

• Czy przeraża Cię Pustka?

• Oświecenie – wielki mit.

• Rozpadnij się na kawałki

Czy szczęście da się „osiągnąć”? Przywiązania.

11 Środa List 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 39 Komentarzy

Tagi

dojrzałość, mello, obserwacja, pragnienia, przywiązania, przywiązanie, szczęście, uważność, uwolnienie, wolność, wykroczenie, Świadomość

przywiazania5

Co można zrobić, by osiągnąć szczęście?
Nie ma nic takiego, co ty albo ktokolwiek inny mógłby zrobić.  Dlaczego?
Dla tej prostej racji, że ty już teraz jesteś szczęśliwy. Jak więc możesz osiągnąć coś, co już w tej chwili posiadasz?

Jeśli tak jest, to dlaczego nie doświadczamy tego szczęścia, które już teraz jest naszym udziałem?
Ponieważ twój umysł nieustannie jest dla ciebie źródłem nieszczęścia. Wyrzuć to nieszczęście z twego umysłu, a uczucie szczęścia, które zawsze było w tobie, dojdzie do głosu.

Jak może człowiek pozbyć się nieszczęścia?
Znaleźć jego przyczynę i niewzruszenie się w nią wpatrywać.
Wówczas ono samo zniknie w sposób automatyczny. Jeśli będziesz patrzył uważnie, zrozumiesz, że istnieje tylko jedna jedyna przyczyna nieszczęścia. Nosi ona imię: Przywiązanie.

Co to jest przywiązanie?
Emocjonalny stan kurczowego przywiązania wynikający z przekonania, że bez pewnych rzeczy czy osób nie możesz być szczęśliwy. Ten emocjonalny stan przywiązania składa się z dwóch elementów: jednego pozytywnego i drugiego negatywnego.
Pozytywnym elementem jest błysk przyjemności i podniecenia, wzruszenie, jakiego doświadczasz w chwili osiągnięcia tego, czego pragniesz.
Negatywnym elementem jest poczucie zagrożenia i napięcia, które towarzyszy każdemu przywiązaniu.

Pomyśl o więźniu w obozie koncentracyjnym, który zdobył trochę pożywienia; jedną rękę podnosi do ust, a drugą zasłania pożywienie przed sąsiadem, który mógłby mu je porwać w chwili nieuwagi. Oto masz przed sobą doskonały obraz osoby zniewolonej przywiązaniami.
Tak więc przywiązanie, ze swej natury, czyni cię podatnym na emocjonalne zamieszanie i grozi rozbiciem twego wewnętrznego spokoju.

Jak możesz się spodziewać, by osoba zniewolona przywiązaniami była w stanie wejść do tego oceanu szczęśliwości? Równie dobrze możesz oczekiwać, by wielbłąd przeszedł przez ucho igielne!

Tragedia każdego przywiązania polega na tym, iż jeśli jego przedmiot nie zostanie osiągnięty, to staje się przyczyną nieszczęścia.
Jeśli jednak go osiągniesz, nie stajesz się szczęśliwy — zwykle jest źródłem krótkich przyjemności, po których następuje znudzenie; towarzyszy mu zawsze, co jest oczywiste, lęk, iż można go utracić.

Pewnie zapytasz:
Czy nie mógłbym zatrzymać choć jednego przywiązania?
Ależ oczywiście. Możesz zatrzymać ich tyle, ile tylko chcesz.

Ale ceną zatrzymania każdego z nich będzie utrata szczęścia. Pomyśl tylko: natura przywiązań jest taka, że nawet jeśli w ciągu dnia uda ci się zaspokoić wiele z nich, to jedno, którego nie zaspokoisz, będzie cię dręczyć i uczyni cię nieszczęśliwym.

Zwycięstwo w walce z przywiązaniami jest niemożliwe, bo to z czym walczysz, wzmacniasz.
Jak woda nie może istnieć bez wilgoci, tak przywiązanie nie może istnieć bez jednoczesnego poczucia nieszczęścia.
Jeszcze nie narodził się taki człowiek, który znalazłby receptę, jak można zatrzymać pożądane przedmioty bez walki, obaw, lęków, wcześniej czy później nie ponosząc klęski.
Istnieje tylko jeden sposób uzdrowienia problemu z przywiązaniami — przestać je podtrzymywać.

Przeciwnie do tego, co się powszechnie uważa, rezygnacja z przywiązań jest rzeczą łatwą. Jedyne, co trzeba zrobić, to widzieć, ale naprawdę widzieć następujące prawdy:

– Pierwsza prawda: Trzymasz się fałszywego przekonania, że bez niektórych osób i rzeczy nie możesz być szczęśliwy. Przyjrzyj się z pewnego dystansu swoim przywiązaniem i zobacz fałszywość takiego przekonania. Możesz się spotkać z oporem własnego serca, ale w momencie, w którym to dostrzeżesz, dokona się natychmiastowa uczuciowa zmiana. W tej samej chwili przywiązanie straci swoją siłę.

– Druga prawda:
Jeśli ciesząc się różnymi sprawami, odrzucisz jednocześnie przywiązanie do nich, inaczej mówiąc, gdy odrzucisz fałszywe przekonanie, że bez nich nie możesz być szczęśliwy, to zaoszczędzisz sobie wszystkich tych walk i emocjonalnego napięcia, które powstaje zawsze, gdy zapragniesz je ochronić i zachować tylko dla siebie.
Jeśli chcesz zatrzymać wszystkie rzeczy, do których jesteś przywiązany, nie rezygnując choćby z jednej z nich, i cieszyć się nimi coraz bardziej, trzeba by radość, której one są źródłem, była oparta nie na przywiązywaniu się do nich i kurczowym trzymaniu się ich.
Tylko wtedy zachowasz wewnętrzny spokój i w sposób nie zagrożony będziesz się mógł nimi cieszyć.

-Trzecia i ostatnia prawda: Jeśli nauczysz się cenić zapach tysiąca kwiatów, nie przywiążesz się kurczowo do jednego i nie będziesz cierpiał, jeśli go nie dostaniesz.
Jeśli masz tysiąc ulubionych przysmaków, utrata jednego nie zostanie nawet zauważona i nie naruszy twego szczęścia. Doceń bogactwo życia, dostrzeż jego piękno we wszystkim dokoła, a nie będziesz musiał próbować go zatrzymać w jednym obiekcie.
To właśnie twoje przywiązania uniemożliwiają ci szerszy, bardziej zróżnicowany rozwój rozumienia i smakowania rzeczy i ludzi. W świetle tych prawd nie może przeżyć żadne przywiązanie. Jednak to światło musi świecić nieprzerwanie, jeśli chcesz osiągnąć pożądany skutek.

Przywiązania rozwijają się tylko w ciemności iluzji. Człowiek przywiązany do swoich bogactw nie może wejść do królestwa radości nie dlatego, że jest zły, ale dlatego, iż zdecydował się pozostać ślepy.

Na bazie : A. de Mello, Wezwanie do miłości

Zobacz też:

  • Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.
  • Wartości w życiu. Przydatne czy nie?
  • Miłość…jak głód
  • Powstawanie negatywnych przywiązań: Archetypy Tybetańskiej Księgi Umarłych
  • Nałogi – pragnienie ucieczki
  • Zorbą czy…Buddą?
  • Spogladaj głębiej…

Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część II

14 Poniedziałek Wrz 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 34 Komentarze

Tagi

akceptacja, fizyka kwantowa, prawo przyciągania, realizacja marzeń, schematy, sisson, spełnienie marzeń, tak, tworzenie, uzdowienie, wolność, wzorce, Świadomość

fizykakwantowa

ŚWIADOME TWORZENIE
Większość nurtów zajmujących się rozwojem człowieka zgadza się z twierdzeniem, że mamy wpływ na swoją rzeczywistość, zwłaszcza przez odpowiednie nastawienie. Pozytywne nastawienie daje pozytywne rezultaty, a negatywne nastawienie  negatywne rezultaty. Pozytywne myślenie oparte jest na tej koncepcji. Zwolennicy pozytywnego myślenia wyjaśniają dalej, że jeśli problemy pojawią się wówczas, gdy czujesz się szczęśliwy i jesteś pozytywnie nastawiony, dotkną cię one w mniejszym stopniu, ponieważ nie zauważysz ich tak wyraźnie. Jednak te same osoby nie podpisałyby się pod stwierdzeniem, że „tworzymy każdy aspekt swojej rzeczywistości”. To z pewnością byłaby dla nich zbyt daleko idąca konkluzja.
Niektóre osoby zajmujące się rozwojem potencjału ludzkiego ochoczo przyznają, że naprawdę tworzą swoją rzeczywistość. Gdyby jednak przyjrzeć się ich osobistemu życiu, okazałoby się, że osądzają i obwiniają, tak jak wielu Innych. Jest to oznaką, że tak naprawdę, nie wierzą, iż sami tworzą własne życie.

ŻYCIE ZAWSZE MÓWI NAM „TAK”
Życie zawsze mówi nam „tak”. W cokolwiek wierzymy, działa to jak polecenie. Jeżeli wierzymy, że jesteśmy niewystarczająco dobrzy, życie odpowiada zgodnie z naszym przekonaniem i potwierdza, że mamy rację.
-Jeżeli wierzymy, że trudno jest zdobyć pieniądze, mamy rację.
-Jeżeli przekonani jesteśmy, że żyjemy w niebezpiecznym świecie, życie samo postara się nam tego dowieść.
-Jeżeli wierzymy, że możemy zarazić się chorobą, najlepiej zamknąć się gdzieś z dala od innych, bo przecież mamy rację.

Jednak cudowną rzeczą w życiu jest to, że jeżeli mamy przekonania przeciwne do powyższych, będą one działać równie skutecznie.
Czy podoba nam się to, czy nie, tworzymy doświadczenia na podstawie swoich przekonań. Życie wykonuje każde nasze polecenie.
Oczywiście nikt z nas nie chce tworzyć negatywnej rzeczywistości bólu i cierpienia. Problem dotyczący nas wszystkich polega na tym, że nasze przekonania pochodzą z podświadomości. Te nieświadome przekonania to zbiór wniosków, jakie wyciągnęliśmy w pierwszych latach życia, odłożyliśmy je do przechowalni i zapomnieli o nich.
Podświadomość podobna jest do strychu, gdzie przechowujemy wszystkie nie chciane przez nas rzeczy i zapominamy w końcu, co tam jest. Różnica polega tylko na tym, że nasza podświadomość nie daje nam zapomnieć i nasze nie uświadomione przekonania prześladują nas w wytworach naszej rzeczywistości.

Nasz świadomy umysł przechowuje około 10 procent naszych przekonań, a podświadomy  90 procent.
Jak myślisz, do których z nich nasz umysł będzie sięgał częściej?
W jaki sposób uzyskać dostęp do podświadomości, odkryć swoje nie uświadomione przekonania i wymazać te, które nas ograniczają? Jednym z celów tej książki jest znalezienie odpowiedzi na te ważkie pytania. Można jednak użyć szybkiego sposobu, aby uświadomić sobie pewne swoje przekonania, a mianowicie, w procesie samoobserwacji wystarczy przyjrzeć się relacji pomiędzy rzeczywistością a swoimi myślami, uczuciami i zachowaniem. Cokolwiek przechowujemy w podświadomości, wyświetli się na ekranie rzeczywistości. Sposób, w jaki traktują nas inni, stan zdrowia, ilość posiadanych pieniędzy, szczęście, miłość, której doświadczamy  wszystko to są wyznaczniki naszych przekonań.

LUDZKOŚĆ TWORZY RZECZYWISTOŚĆ ODPOWIADAJĄCĄ ŚWIADOMOŚCI ZBIOROWEJ
Sądzę że AIDS jest tak zwaną chorobą nieuleczalną, dlatego że wszyscy w to wierzą. Przestanie ona być problemem, kiedy więcej osób zacznie zmieniać świadome przekonania na ten temat.
Wszystkim dobrze jest znany efekt placebo, substancji, która nie zawiera leku.
( Artykuł o działaniu placebo:  Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta. )

Kiedy po raz pierwszy jej użyto, efekty były doskonałe.
Później, kiedy zaczęli jej używać lekarze medycyny konwencjonalnej, którzy byli bardziej sceptyczni co do skuteczności placebo, jej skuteczność rzeczywiście się zmniejszyła.
Efekt placebo działa w takim stopniu, w jakim lekarze i pacjenci wierzą w działanie tej substancji. Osoba, która naprawdę wierzy, zarazi tą wiarą pacjenta, natomiast lekarz nie do końca przekonany o skuteczności placebo przekaże pacjentowi swoje wątpliwości.

KAŻDY SPOSÓB POSTRZEGANIA JEST WŁAŚCIWY
Rzeczywistość jest taka, jak ją postrzegamy. Zawsze jest subiektywna, ale w miarę poszerzania naszej świadomości może stawać się obiektywna.

Kiedy to zrozumiemy, nigdy już nie będziemy musieli bronić swojego punktu widzenia. Nie ma najmniejszego sensu dyskutować z czyjąś rzeczywistością, z czyimś systemem wartości, ponieważ dana osoba ma zawsze rację i my także mamy rację. Oznacza to, że być może istnieje sześć miliardów rzeczywistości na tej planecie i każda z nich ma rację bytu. Zrozumienie tego faktu mogłoby w jednej sekundzie zakończyć wszystkie konflikty i wojny.

Trudno jest nam porzucić stare przekonania i przebudzić się. Nasze koncepcje i przekonania są dla nas tak cenne, ponieważ utożsamiamy się z nimi. Podświadomie wierzymy, że kiedy one znikną, my również przestaniemy Istnieć.

Kiedy jednak zdasz sobie sprawę z tego, że życie zawsze mówi ci „tak”, będziesz w posiadaniu mocy, która może przemienić twoje życie, a o której niewielu ludzi zdaje się wiedzieć. Jeżeli myślisz, że życie jest ciężkie, takie właśnie będzie. Natomiast jeżeli myślisz, że życie pełne jest miłości, znów masz rację. Życie zawsze ci przytakuje.

Kiedy mówimy o tworzeniu własnego życia, ludzie odnoszą się do tego negatywnie, ponieważ nie podoba im się pomysł, że oni sami stworzyli swoje cierpienie. Niektórzy woleliby raczej umrzeć zniszczeni chorobą, niż przebaczyć komuś, kto  jak są przekonani wyrządził im kiedyś krzywdę.
Jeżeli tak dobrze nam się udaje tworzenie rzeczywistości negatywnej, cieszmy się, ponieważ tak samo możemy tworzyć doświadczenia pozytywne. Osoba naprawdę skoncentrowana na tym, czego chce, zawsze to dostanie.
Przypatrz się alkoholikom. Nie pracują, nigdy nie mają pieniędzy, a zawsze udaje im się zdobyć alkohol. Skutecznie tworzą to, czego potrzebują.

Fakt, że tworzymy swoją rzeczywistość, jest powszechnym prawem i nie ma tu żadnych wyjątków, zastrzeżeń czy wątpliwości. Jesteśmy twórcami sposobu postrzegania, ale także obiektu postrzegania. Czasem współtworzymy z innymi ludźmi i doświadczamy tego, co tworzą inni, w takim stopniu, w jakim ich rzeczywistość pokrywa się z naszą. Jeżeli tworzymy miłość i szczęście, nigdy nie zostaniemy przyciągnięci przez czyjąś rzeczywistość strachu i świadomość ofiary. Wszystko, czego doświadczamy, tworzymy świadomie lub podświadomie, będąc tego przyczyną albo przyzwalając na zaistnienie.

Zrozumienie związku między naszymi wartościami a tym, co tworzymy w życiu, jest tą magiczną różdżką, która może całkowicie przemienić nasze życie.

W zależności od wartości, które wyznajemy, koncepcja, że sami tworzymy swoje życie, w przeciwieństwie do teorii mówiącej, że życie nam się przydarza, będzie dla niektórych osób bezsensowną ideą, a dla innych tylko pewną koncepcją filozoficzną.

Natomiast dla osób świadomych życie to nie coś, co dzieje się poza nimi. Człowiek świadomy wie, że nie jest tylko obserwatorem, lecz twórcą.

Po tym wszystkim, co zostało napisane, musimy wspomnieć o jeszcze jednej, ważnej rzeczy. Tak, to prawda, że sami tworzymy swoją rzeczywistość, a niektóre wydarzenia zostały przez nas zaplanowane jeszcze przed urodzeniem.
Pamiętajmy jednak, że czasem nasze prawdziwe Ja wybiera dla nas tak zwane negatywne doświadczenia, abyśmy mogli się z nich uczyć i dzięki nim wzrastać.
Dlatego też nie bądźmy dla siebie zbyt surowi za tworzenie w swoim życiu pozornie ograniczających nas doświadczeń. Jeżeli się pojawią, potraktujmy je jako lekcję  niech posłużą nam do rozwoju.

-> Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część I

Colin Sisson, Podróż w głąb siebie

Inne artykuły powiązane tematycznie:

• Co to jest Prawo Przyciągania?

• Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.

• Sekret Zdrowia

• Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.

• Uzdrowicielska potęga wizualizacji

• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – “The Secret”

• Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość

• Czy istnieją jakieś ograniczenia -czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?

Czy przeraża cię pustka?

08 Wtorek Wrz 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 56 Komentarzy

Tagi

niedziałanie, nirvana, nirwana, przeszłość, przyszłość, pustka, sen, teraźniejszość, tu i teraz, umysł, wolność, Świadomość

pustka

Nie działać? Nie mieć celów? Nie mieć punktów zaczepienia? Nie mieć o co walczyć? To najbardziej przerażająca myśl dla ludzkiego ego, ponieważ jawi się mu jako śmierć. Czy rzeczywiście?
————-————-————-————-————-——-

By otworzyć się na chwilę obecną, musimy zapomnieć o przeszłości i przyszłości. Musimy zapomnieć o doświad­czeniu, wiedzy, poglądach i przekonaniach; o planach, dążeniach i celach. Haczyk tkwi w tym, że tak naprawdę, nie ma nic, co moglibyśmy robić, gdyż wszelkie działanie jest pomostem pomiędzy przeszłością a przyszłością.

Cały czas „robimy” coś, by „stać się” czymś innym. Nie jesteśmy zadowoleni z tego, co sobą przedstawiamy. Dzia­łanie i stawanie się daje nam większe poczucie ciągłości i stałości. Jednak jako że faktycznie nie jesteśmy stali (z czym zgadzają się i mistycy, i naukowcy) próbujemy osiąg­nąć coś, co jest niemożliwe. Nigdy nie możemy poczuć się bezpieczni, w takim sensie, w jakim dziś to bezpieczeństwo rozumiemy, ponieważ wszystko ulega ciągłym zmianom. Nie istnieje nic, czego można by się uchwycić.

Jeśli zastanowisz się, jak wygląda twój zwykły dzień, zauważysz, że prawie cały czas coś robisz lub, co również jest formą działania, o czymś myślisz. Głowę masz przepeł­nioną myślami o wszystkim, co „masz do zrobienia” – o obowiązkach zawodowych, opiece nad dzieckiem, zorga­nizowaniu wolnego czasu, pracach domowych itd. Nawet wyciszające zajęcia, jak czytanie czy spacer, również są formami działania, które zapełnia każdą lukę w twym życiu zasłaniając czającą się pustkę.

Otwarcie się na chwilę obecną jest bardzo trudne, ponie­waż nie może mu przyświecać żaden cel. Cel to „wyzna­czona rzecz do osiągnięcia, pożądany przedmiot”. Nie mo­żemy otworzyć się na nowe, jeśli mamy w głowie jakiś zamierzony efekt, nawet jeśli jest on czymś najzupełniej „słusznym”, jak spokój czy jasność spojrzenia. Wszystko to, co nasz umysł jest w stanie zrodzić, może również zostać przezeń zniszczone. Nie może on zrodzić ani znisz­czyć jedynie nowego i nieuwarunkowanego.

Jeśli nic nie możesz zrobić, by rozwiązać ten dylemat, to nic nie rób. Stan niepodejmowania żadnego działania jest jednak niezwykle rzadki. Polega on bowiem na bezwarun­kowym i całkowitym braku kontrolowania i manipulowa­nia; na akceptacji siebie i świata takiego, jaki w danej chwili jest, czy nam się on podoba czy nie. Innymi słowy, jest gotowością do zaakceptowania rzeczywistości. Jest trwaniem raczej niż stawaniem się.

Tylko kiedy prawdziwie się temu oddasz, prawdziwie otrzymasz. Z tej ciszy i pustki wyłonić się może ogromna siła transformacyjna. Kiedy umysł jest uciszony, żaden lęk, konflikt ani fragmentacja nie wyczerpuje twej energii, nie blokuje percepcji, nie wiąźe cię ze schematami przeszło­ści. Dzięki temu zyskujesz moźliwość okazania mądrości i twórczości.

Stajesz się w końcu wolny od przeszłości i zdolny do totalnej reakcji w każdym nowym momencie życia. Jeśli tego dokonasz, nic więcej nie pozostaje do zrobienia. Nie ma w tobie wątpliwości, poczucia winy, szeregu niedokoń­czonych spraw do załatwienia. Nie martwiąc się o przy­szłość, robisz dokładnie to, co jest dla twej przyszłości najlepsze – podejmujesz odpowiednie totalne działanie w teraźniejszości.

Życie każdą trwającą chwilą jest proste, spontaniczne i harmonijne. Jeśli robisz to, co naprawdę musisz zrobić, jest to z pewnością najlepsza rzecz dla ciebie i twego wszechświata. Twoje działanie jest pełne i, jako takie, pozbawione konfliktów.

Stajesz się otwarty na groźną i tajemniczą wspaniałość życia.

„Andy James – Świadome Ja”
————-————-————-————-————-——-

„Jeśli nie dostrzegasz TERAZ, wtedy popełniasz samobójstwo. Podporządkowujesz życie jakiemuś ideałowi? Wtedy twoje życie staje się martwą, powierzchowną rutyną. Bądź – i zapomnij o stawaniu się. Stawanie się to koszmarny sen.
„
Osho

Post z serii: Przypomnienie

Powiązane posty

• Czemu boimy się śmierci?

• Czy śmierć jest największym złem?

• Pozwól sobie umrzeć

• Zabijanie nie jest… złe?

Rozmowy z Bogiem – o miłości i zazdrości.

06 Niedziela Wrz 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, związki

≈ 31 Komentarzy

Tagi

Bóg, miłość, partnerstwo, przyjaźń z bogiem, rozmowy z Bogiem, szczęście, walsch, wolność, zazdrość, związki, Świadomość

rozmowy

fragment książki Przyjaźń z Bogiem (kontynuacji Rozmów z Bogiem) N. D. Walscha

Wyzbądź się przekonania, że twoje szczęście zależy od czynników wobec ciebie zewnętrznych, a wyzbędziesz się zazdrości. Pozbądź się myśli, że w miłości chodzi o to, co otrzymujesz w zamian za to, co dajesz, a pozbędziesz się zazdrości. Rozstań się z roszczeniami co do czasu, sił lub miłości drugiej osoby, a rozstaniesz się z zazdrością.

Tak, ale jak to zrobić?

Nadaj swojemu życiu nowy sens. Zrozum, że jego cel nie ma nic wspólnego z tym, co możesz z niego wynieść, ale mnóstwo wspólnego z tym, co możesz do niego wnieść. To samo dotyczy związków.

Celem życia jest stwarzanie siebie na nowo, w następnym najwspanialszym wydaniu najszczytniejszej wizji siebie, jaka kiedykolwiek ci się zamarzyła. Ogłaszanie i ucieleśnianie, wyrażanie i spełnianie, doświadczanie i poznawanie swej prawdziwej istoty.

Nie wymaga to udziału innych ludzi – ani tej drugiej szczególnej osoby. Dlatego można kochać innych nie żądając od nich niczego.

Myśl, że można być zazdrosnym o czas, jaku twoi ukochani spędzają grając w golfa, w biurze czy też w ramionach innej osoby, możliwa jest tylko wtedy, jeśli wyobrażasz sobie, że twoje szczęście doznaje uszczerbku, kiedy jest szczęśliwy ten, kogo kochasz.

Chwileczkę. Czy to znaczy, że nie powinniśmy odczuwać zazdrości nawet wtedy, gdy nasz partner spędza czas w ramionach innej osoby? Chcesz powiedzieć, że niewierność jest w porządku?

Nie ma czegoś takiego jak w porządku i nie w porządku. To są wyznaczniki, które sami ustalacie. „Tworzycie je – i zmieniacie – na miarę swojego rozwoju.

Odzywają się głosy, że na tym właśnie po lega problem dzisiejszego społeczeństwa: że jesteśmy nieodpowiedzialni pod względem duchowym i społecznym. Zmieniamy swoje wartości pod wpływem chwili, dostosowujemy je do swoich celów.

Oczywiście. W ten sposób życie toczy się naprzód. Gdybyście tego nie robili, życie nie mogłoby posuwać się do przodu. Nie dokonałby się żaden postęp. Czy naprawdę chcecie bez końca obstawać przy dawnych wartościach?

Niektórzy chcą.

Chcą wieszać kobiety na placu, jako domniemane wiedźmy, co miało miejsce zaledwie kilka pokoleń wstecz? Chcą, aby kościół wysyłał żołnierzy na krucjaty by wycinać w pień tych, którzy nie wyznają jedynej Prawdziwej Wiary?

Posługujesz się historycznymi przykładami zachowań, które wynikały ze źle pojętych wartości, a nie z dawnych wartości. Wyrośliśmy już z tego.

Czyżby? A przyglądałeś się ostatnio światu? Ale to zupełnie inna historia. Trzymajmy się tematu.

Zmienianie uznawanych wartości świadczy o dojrzewaniu społeczeństwa.
Przechodzicie jako społeczeństwo do kolejnego, wyższego etapu.
Zmieniacie swoje wartości, albowiem zbieracie nieustannie nowe informacje, otwieracie się na nowe doświadczenia, rozważacie nowe koncepcje, odkrywacie nowe spojrzenia na rzeczywistość i dzięki temu wciąż na nowo siebie definiujecie.

To oznaka rozwoju, a nie odpowiedzialności.

Wyjaśnijmy to sobie. Czy jest oznaką rozwoju nieprzejmowanie się tym, że nasz partner rzuca się w cudze ramiona?!

Jest oznaka rozwoju niedopuszczenie do tego, aby odebrało to wam spokój ducha. Zburzyło całe wasze życie. Doprowadziło do samobójstwa albo zabójstwa. Wszystko to niestety zdarzało się z tego powodu. Nawet dziś niektórzy z was uśmiercają innych, a większość uśmierca swoją miłość z tego powodu.

Cóż, zabijania, rzecz jasna, nie pochwalam, ale czy można ocalić swoją miłość, jeśli twój ukochany kocha jednocześnie inną osobę?

To, że kocha inna osobę, nie znaczy, że nie kocha ciebie. Czy musi kochać tylko i wyłącznie ciebie, aby była to prawdziwa miłość? Czy tak to sobie wyobrażacie?

Tak, do ciężkiej cholery! Tak odpowiedziałoby wielu ludzi. Tak, do ciężkiej cholery.

Nic dziwnego, że tak trudno pogodzić się wam z tym, że Bóg kocha wszystkich równo.

Cóż, większość ludzi potrzebuje w jakimś stopniu poczucia bezpieczeństwa. Bez tego, jeśli partner nam tego nie zapewni, miłość obumiera, czy tego chcemy czy nie.

To nie miłość obumiera, lecz potrzeba.
Decydujecie, że nie potrzebujecie już tej osoby. W istocie nie chcecie jej potrzebować, ponieważ jest to dla was zbyt bolesne. Postanawiacie więc: nie potrzebuję, abyś dalej mnie kochała. Idź i kochaj, kogo zapragniesz. Ja się stad wynoszę.

To właśnie się dzieje. Zabijacie potrzebę. Nie uśmiercacie miłości. W gruncie rzeczy są tacy, którzy noszą w sobie te miłość po wsze czasy.
Przyjaciele powiadają, że wciąż płonie w tobie ogień. Bo tak jest! To światło waszej miłości, płomień namiętności, nadal w tobie gorejący, dający blask widoczny dla każdego. Ale to nic złego. Tak powinno być – biorąc pod uwagę to, kim i czym, jak powiadacie, jesteście i co ogłaszacie jako swój wybór.

Czyli ktoś nigdy już się więcej nie zakocha, bo wciąż płonie w nim ogień dawnej miłości?

Dlaczego musi ustać miłość do jednej osoby, abyś mógł pokochać druga? Czy nie można kochać więcej niż jednej osoby naraz?

Na ogół nie. To znaczy, nie w taki sposób.

Chodzi ci o miłość erotyczna?

Nie, romantyczną. Miłość do towarzyszki życia. Ludzie potrzebują towarzysza na całe życie.

Kłopot w tym, że ludzie przeważnie mylą miłość z potrzeba. Myślą, że te dwa słowa i te dwa doświadczenia, są zamienne. A nie są. Kochać kogoś, a potrzebować kogoś, to dwie różne rzeczy.

Można kogoś kochać i jednocześnie go potrzebować, ale nie kocha się dlatego, że się kogoś potrzebuje. Jeśli kochasz kogoś, ponieważ go potrzebujesz, to wcale nie kochasz jego, tylko to, co tobie zapewnia.

Jeśli kochasz drugiego za to, kim jest, bez względu na to, czy daje ci to, czego tobie potrzeba, czy nie, wówczas prawdziwie miłujesz. Kiedy nie potrzeba ci niczego, wtedy dopiero może zaistnieć prawdziwa miłość.

Pamiętaj, miłość nie zna warunków, granic, potrzeb.
Tak kocham was Ja. Lecz wam nie mieści się w głowie odbieranie takiej miłości, ponieważ nie mieści się wam w głowie jej wyrażanie. Stad bierze się cała bieda na tym świecie.

Ale do rzeczy – zważywszy na to, że jak powiadacie, pragniecie stać się wysoko rozwiniętymi istotami, niewierność, jak to określasz, nie jest w porządku. Z tego względu, że się nie sprawdza.
Nie doprowadzi was tam, dokąd jak mówicie, zmierzacie.
Ponieważ niewierność oznacza nieprawdę, a w głębi duszy pojmujecie, że wysoko rozwinięte istoty żyją i oddychają prawda, czerpią z niej swój byt – zawsze i wszędzie i o każdej porze. Nie tyle mówią prawdę, co są prawda.

Bycie istotą wysoko rozwiniętą oznacza bycie szczerym.
Przede wszystkim, szczerym wobec siebie samego, dalej, szczerym wobec drugiego, a następnie szczerym wobec wszystkich innych. Jeśli nie jesteś uczciwy w stosunku do siebie samego, nie jesteś uczciwy wobec innych. Tak wiec jeśli kochasz kogoś innego niż osoba, która życzy sobie, abyś kochał wyłącznie ją, musisz przedstawić sprawę jasno, szczerze, otwarcie, bezpośrednio i niezwłocznie.

I wtedy będzie to do przyjęcia?

Nikt nie ma obowiązku akceptować niczego.
W związkach pomiędzy wysoko rozwiniętymi istotami każdy po prostu żyje swoja prawdą – i każdy komunikuje swoja prawdę. Jeśli coś się komuś przytrafia, po prostu daje się temu wyraz. Jeśli coś jest dla kogoś nie do przyjęcia, po prostu mówi się o tym. Prawdę komunikuje się wszystkim o wszystkim, przez cały czas. To radosna ceremonia, nie uciążliwy obowiązek.

Prawdę powinno się świętować, nie wyznawać z konieczności. Ale nie można świętować prawdy, której nauczono cię wstydzić się. A nauczono cię wstydzić się tego, kogo, jak, kiedy i dlaczego kochasz. Wpojony ci wstyd za własne pragnienia i pasje, za uwielbianie czegokolwiek, od tańców, przez bita śmietanę, do innych ludzi.

Nade wszystko zaś naliczono cię wstydzić się miłości własnej. Lecz jak możesz pokochać drugiego, jeśli nie wolno ci kochać tego, który ma być tym kochającym? Przed takim właśnie dylematem stajecie, jeśli chodzi o Boga.

Jak możecie kochać Mnie, skoro nie wolno wam kochać swojej własnej istoty? Lecz  powiadam wam – po raz kolejny: wszyscy prawdziwi Mistrzowie głosili swoja chwałę i zachęcali innych do tego samego.

Wstępujesz na drogę ku swej chwale z chwila, kiedy wstępujesz na drogę ku swej prawdzie. A drogę te obierasz, kiedy obwieszczasz, że odtąd będziesz mówił prawdę zawsze, każdemu i o wszystkim, że będziesz żył swoja prawdą.

W takim oddaniu prawdzie nie ma miejsca na niewierność.
Lecz oświadczenie komuś, że kocha się innego, nie jest zdrada. Wręcz przeciwnie, to uczciwość.
A uczciwość to najwyższa forma miłości.

fragment książki Przyjaźń z Bogiem (kontynuacji Rozmów z Bogiem) N. D. Walscha

Powiązane

• Dziecinna wizja Boga. Pułapka języka.

• Krótka historia Boga

• Bóg – to jest…

• Dobro i zło

• Czy Bóg karze za grzechy? Czy ludzie?

• Rozmowy z Bogiem

• Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?

Życie to jest….- cytaty sławnych

09 Niedziela Sier 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 97 Komentarzy

Tagi

cytaty, szaleństwo, wolność, zrozumienie, Świadomość, życie

drzewo
W zyciu nie chodzi o posiadanie samych dobrych kart, ale o umiejętne granie tymi które już masz w ręku.
Life consists not in holding good cards but in playing those you hold well.
Josh Billings

Uwierz, że warto żyć, a twoja wiara sprawi, że stanie się to faktem.
Believe that life is worth living and your belief will help create the fact.
William James

Nie zagłębiaj się w przeszłości, nie śnij o przyszłości, skoncentruj swój umysł na obecnej chwili.
Do not dwell in the past, do not dream of the future, concentrate the mind on the present moment.
Buddha

Każdy człowiek umiera. Ale nie każdy żyje naprawdę.
Every man dies. Not every man really lives.
William Wallace

Wszystko już zostało wymyślone, oprócz tego jak mamy żyć.
Everything has been figured out, except how to live.
Jean-Paul Sartre

Szczęśliwie, analizowanie nie jest jedyną metodą na rozwiązanie wewnętrznych konfliktów. Życie samo w sobie wciąż pozostaje bardzo efektywnym terapeutą.
Fortunately analysis is not the only way to resolve inner conflicts. Life itself still remains a very effective therapist.
Karen Horney

Ten kto wie dlaczego żyje, zawsze poradzi sobie z tym jak żyć.
He who has a why to live can bear almost any how.
Friedrich Nietzsche

Oto test, który odpowie na pytanie czy Twoja misja na Ziemi jest zakończona:
Jeśli wciąż żyjesz – to nie jest.
Here is the test to find whether your mission on Earth is finished: if you’re alive, it isn’t.
Richard Bach

Mam bardzo prostą filozofię: Napełnij to co jest puste. Opróżnij to co jest pełne. Podrap tam gdzie swędzi.
I have a simple philosophy: Fill what’s empty. Empty what’s full. Scratch where it itches.
Alice Roosevelt Longworth

Kocham życie, ponieważ i tak nie ma niczego innego.
I love life because what more is there.
Anthony Hopkins

Chyba odkryłem sekret życia. Po prostu żyj – aż w końcu do tego przywykniesz.
I think I’ve discovered the secret of life – you just hang around until you get used to it.
Charles M. Schulz

To nie o długość życia chodzi, ale o jego głebię.
It is not length of life, but depth of life.
Ralph Waldo Emerson

Życie nie przestaje być zabawne, gdy ludzie umierają.
Ani nie przestaje być poważne gdy się śmieją.
Life does not cease to be funny when people die any more than it ceases to be serious when people laugh.
George Bernard Shaw

Życie jest  marzeniem dla mądrych, grą dla głupców, komedią dla bogatych i tragedią dla biednych.
Life is a dream for the wise, a game for the fool, a comedy for the rich, a tragedy for the poor.
Sholom Aleichem

Życie to długa lekcja pokory.
Life is a long lesson in humility.
James M. Barrie

Życie jest niczym więcej niż myślą.
Life is but a thought.
Sara Teasdale

Życie jest już w połowie za nami, zanim zdołamy nauczyć się czym naprawdę jest.
Life is half spent before we know what it is.
George Herbert

Życie to coś co musisz robić, jeśli nie możesz pogrążać się w śnie.
Life is something to do when you can’t get to sleep.
Fran Lebowitz

Obyś w pełni przeżył każdy dzień swego życia.
May you live every day of your life.
Jonathan Swift

Nie pogrążaj się w byciu ofiarą. Nie akceptuj zewnetrznej definicji twego życia, stwórz swoją własną.
Never allow yourself to be made a victim. Accept no one’s definition of your life; define yourself.
Harvey Fierstein

Nie istnieje nawet skrawek dowodu na to, że życie jest poważne.
Not a shred of evidence exists in favor of the idea that life is serious.
Brendan Gill

Ten kto żył w pełni, nie nosi w sobie strachu przed śmiercią.
People living deeply have no fear of death.
Anais Nin

Strach przed życiem jest ulubioną chorobą 20 wieku.
The fear of life is the favorite disease of the 20th century.
William Lyon Phelps

Większość ludzi, spędza swoje życie w cichej desperacji.
The mass of men lead lives of quiet desperation.
Henry David Thoreau

Celem życia jest życie z celem.
The purpose of life is a life of purpose.
Robert Byrne

Nie ma większego boactwa niż życie.
There is no wealth but life.
John Ruskin

Życie jest wtedy warte aby je przeżyć, gdy je takim uczynimy.
This life is worth living, we can say, since it is what we make it.
William James

Życie jest tak przejmujące, ze pozostawia niewiele czasu na cokolwiek innego.
To live is so startling it leaves little time for anything else.
Emily Dickinson

Nie być martwym to jeszcze nie znaczy być żywym.
Unbeing dead isn’t being alive.
E. E. Cummings

Kiedy pamiętamy o tym, że jesteśmy szaleni, znikają wszystkie tajemnice, i życie okazuje sie proste.
When we remember we are all mad, the mysteries disappear and life stands explained.
Mark Twain

Tam gdzie trwa życie, tam istnieje nadzieja.
While there’s life, there’s hope.
Marcus Tullius Cicero

Czyż  jeden moment miłości, radość z tego że możesz oddychać, lub spacerować w słoneczny poranek, cieszyć się świeżym powietrzem, nie jest wart całego tego cierpienia i wysiłków, jakie niesie życie?
Who will tell whether one happy moment of love or the joy of breathing or walking on a bright morning and smelling the fresh air, is not worth all the suffering and effort which life implies.
Erich Fromm

Twoje życie będzie takie, jakim uczynią je Twoje myśli.
Your life is what your thoughts make it.
Marcus Aurelius

Nigdy nie będziesz szczęśliwy jeśli będziesz szukał szczęscia. Nigdy nie będziesz naprawdę żył, jeśli wciąż będziesz szukał znaczenia życia. 🙂
You will never be happy if you continue to search for what happiness consists of. You will never live if you are looking for the meaning of life.
Albert Camus

żródło: Brainyquote.
tłumaczenie dowolne : Zenforest

Zobacz też:

• Inspirujące cytaty sławnych ludzi

• Życie – cytaty z Osho

• Czym jest miłość ? Cytaty mistrzów

• Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh

• Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle

• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle

• Złote myśli Berta Hellingera

Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn

30 Czwartek Lip 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Zen

≈ 44 Komentarze

Tagi

dojrzałość, emocje, Medytacja, młodość, Pema Cziedryn, Rozwój, starość, tu i teraz, uważność, wolność, wzrastanie, Świadomość, życie

nigdy

Podróż duchowa wymaga wyjścia poza nadzieję i lęk, wymaga wkroczenia na niebezpieczne, nieznane terytorium i nieustannego podążania naprzód. Być może jest to najważniejszy aspekt rozwoju duchowego, bo zazwyczaj, dochodząc do granic swoich możliwości, czujemy się zagrożeni.
*
Zawsze jest coś, czego jeszcze możemy się nauczyć. Nie tak jak zadowoleni z siebie starcy, którzy się już poddali i nie podejmują żadnych wyzwań. W najmniej spodziewanym momencie wciąż możemy spotkać rozjuszonego psa!
*
Łagodniejemy dzięki czystej sile emocji – energii gniewu, energii rozczarowania czy energii lęku. To tłumienie ją wyostrza i zatruwa. Tymczasem jeśli nie zostanie ona ukierunkowana, może przeniknąć nasze serce i otworzyć nas. Wówczas odkrywamy stan wolny od ego. W tym momencie rozpadają się nawykowe schematy naszych zachowań. Osiągnięcie granic wytrzymałości jest jak odnalezienie drzwi do zdrowego umysłu
*
Można by się spodziewać, że świadomość własnych skłonności powinna sprawić, że znikną. Tak jednak się nie dzieje. Przez długi czas musimy zadowolić się jedynie świadomością ich istnienia. Ale jeśli jest ona wystarczająco głęboka, z czasem skłonności te same zaczną się wyczerpywać…
*
Aby pozostać w równowadze między uleganiem i odrzucaniem, musimy przyjmować bez wartościowania wszystkie pojawiające się myśli, pozwalając im po prostu przemijać i wciąż powracając do otwartości chwili obecnej.
*
Myśli się pojawiają, a my, zamiast je tłumić lub obsesyjnie do nich lgnąć, akceptujemy ich obecność bez oceniania i pozwalamy im odejść. W ten sposób powracamy do bycia tu i teraz.
*
W zrozumieniu naszej życiowej niewygody chodzi najpierw o to, by się do niej zbliżyć i ujrzeć ją wyraźnie, zamiast próbować się przed nią gorączkowo ochronić.
*
Jeśli naszym doświadczeniem jest przeświadczenie, że otwierają się przed nami jakieś perspektywy albo że jesteśmy ich zupełnie pozbawieni, to doświadczenie to takie właśnie będzie. Jeśli raz uda nam się zbliżyć do tego, co nas przeraża, a innym razem zupełnie nie jesteśmy w stanie tego zrobić, to właśnie to staje się naszym doświadczeniem.
*
Wystarczy obserwować, co się dzieje – to najlepsza nauka. Być w tym, co się wydarza, i nie oddzielać się od tego. Przebudzenie można odnaleźć w przyjemności i w bólu, w zagubieniu i w mądrości.
*
Słuchałam kiedyś mistrzów _zen_, którzy mówili o medytacji jako o gotowości do nieustannego umierania. Odnalazłam to tutaj: z każdym uchodzącym z nas i rozpływającym się wydechem pojawia się szansa, aby umarło to, co właśnie przeminęło. Odprężenie zamiast paniki.
*
Rinpocze proponuje, abyśmy podczas medytacji oznaczali swoje myśli etykietką „myślenie”. Medytowaliśmy zatem z uwagą skoncentrowaną na wydechu i nim się orientowaliśmy, już porywał nas świat naszych planów, zmartwień i fantazji. Świat złożony z myśli.
W momencie, gdy uświadamialiśmy sobie swoje rozproszenie, naszym zadaniem było powiedzieć sobie: „myślę!” i spokojnie powrócić do wydechu.
Oglądałam kiedyś pokaz tańca, który przedstawiał opisany powyżej proces.
Tancerz wszedł na scenę i usiadł w pozycji medytacyjnej. W ciągu kilku sekund ogarnęły go myśli pełne namiętności. Przechodził przez kolejne etapy, coraz bardziej poddając się emocjom, aż nieznaczne z początku przebłyski namiętności przybrały formę rozbuchanej erotycznej fantazji. Nagle rozległ się głos dzwoneczka i spokojny głos powiedział: „myślę!’ Tancerz usiadł zrelaksowany na powrót w pozycji medytacyjnej. Po chwili przedstawił taniec furii, którego początek wyrażał nieznaczne rozdrażnienie, koniec zaś był prawdziwą eksplozją. Potem był jeszcze taniec samotności, a po nim taniec ospałości. Za każdym razem w apogeum dzwonił dzwoneczek, a głos mówił: „myślę!” Chwile relaksacji stopniowo przedłużały się i miało się wrażenie, że siedzący tancerz trwa w stanie głębokiego, bezgranicznego spokoju.
*
Medytacja w żadnym wypadku nie ma służyć tłumieniu czegokolwiek ani też zachęcaniu do lgnięcia do czegokolwiek.
Allen Ginsberg używał określenia „zaskoczyć umysł”. Oto siadamy na poduszce i nagle pojawia się jakaś nieprzyjemna niespodzianka. W porządku, akceptujemy ją. Tego momentu nie wolno odrzucić! Należy z życzliwą uważnością rozpoznać go jako „myślenie” i pozwolić mu odejść. Po chwili pojawia się, dla odmiany, bardzo przyjemna myśl. W porządku, ją też akceptujemy. Także do takich chwil nie należy lgnąć, lecz ze współczuciem rozpoznać je jako „myślenie” i pozwolić im przeminąć.
*
Podczas tego typu praktyki, odkrywa się, że liczba niespodzianek może być nieskończona. Milarepa, najsłynniejszy tybetański jogin, stworzył przepiękne pieśni o tym, jak medytować. W jednej z nich mówi, że umysł tworzy więcej projekcji, niż jest drobinek kurzu w promieniu słońca. Medytując, możemy przestać walczyć z naszymi myślami i uświadomić sobie fakt, że uczciwość i humor są o wiele bardziej inspirujące i pomocne niż jakaś totalna duchowa wojna o coś lub przeciw czemuś.
*
Tak czy inaczej, ważne jest, by zamiast usiłować pozbyć się myśli, ujrzeć ich prawdziwą naturę. Myśli wodzą nas za nos, kiedy im ulegamy, ale ich istota jest niezmiennie podobna do snu. Są jak iluzja, nie ma w nich nic trwałego. Myśli są po prostu nietrwałym, przemijającym zjawiskiem.
*
W podejściu maitri, w odróżnieniu od innych metod radzenia sobie z kłopotami, nie chodzi o szukanie rozwiązania problemu. Nie usiłujemy za wszelką cenę usunąć cierpienia ani na silę stać się kimś lepszym. Porzucamy całkowicie kontrolę, pozwalając myślom i pojęciom rozpuścić się.
*
Powiedziano, że niemożliwe jest osiągnięcie oświecenia*, odczuwanie radości i zadowolenia, jeśli nie pozna się samego siebie i nawykowych schematów swoich zachowań.
*
Bolesna prawda jest taka, że kiedy odrzucamy coś lub kogoś, to zarazem praktykujemy odrzucenie. Kiedy zachowujemy się szorstko – praktykujemy szorstkość. Im częściej angażujemy się w tego rodzaju uczucia, tym stają się one w nas silniejsze. Jakie to smutne – stopniowo możemy zamienić się w ekspertów od zadawania bólu sobie i innym.
*
Nigdy nie jest za późno, by przyjrzeć się swojemu umysłowi. Zawsze możemy usiąść i pozwolić, by powstała przestrzeń dla wszystkiego, co się w nim pojawia.

Zbiór cytatów z książki: Pema Cziedryn – Kiedy Zycie nas przerasta.

Powiązane
• Przekraczanie granic a bariera lęku

• Uśmiechaj się, przełamuj schematy!

• Autentyczna zmiana myślenia

• Myśleć czy medytować…

• Czy Twoje życie ucieka?

• Medytacja a egoizm

Zbiorowe wzorce cierpienia u kobiet

22 Poniedziałek Czer 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 130 Komentarzy

Tagi

ciało bolesne, cierpienie, cierpienie kobiet, cierpiące kobiety, ego, kobieta, kobiety, nieuzdrowiona przeszłość, oświecenie, tolle, tożsamość ofiary, uważność, wolność, wyzwolenie, wzorce cierpienia, zbiorce cierpienia kobiet, zbiorowe wzorce cierpienia, Świadomość, ścieżka rozwoju

woman10
W poniższym artykule autor posługuje się charakterystycznym dla siebie terminem „ciało bolesne”, którego wyjaśnienie znajdziecie tutaj

Pytanie: Czemu dla kobiet ciało bolesne jest dużą przeszkodą na ścieżce rozwoju?
Ciało bolesne prócz aspektu osobistego ma też zazwyczaj aspekt zbiorowy.
Ten osobisty tworzy się z osadu bolesnych emocji, których sam w przeszłości doznałeś. Zbiorowy powstaje natomiast z bólu, który przez tysiące lat gromadził się w zbiorowej psychice ludzkiej jako pozostałość chorób, tortur, wojen, zabójstw, okrucieństw, szaleństw itd.

Osobiste ciało bolesne każdego człowieka czerpie zarazem soki ze zbiorowego ciała bolesnego. W tym ostatnim można wyróżnić wiele kategorii. Na przykład pewnym rasom ludzkim bądź też krajom, nękanym szczególnie brutalnymi odmianami  konfliktów czy przemocy, zbiorowe ciało bolesne bardziej ciąży.

Osoba obarczona silnym ciałem bolesnym i za mało świadoma, żeby wyzbyć się tożsamości z nim, nie tylko będzie musiała nieustannie lub cyklicznie przeżywać na nowo swoje bolesne emocje, lecz łatwo może też stać się sprawcą albo ofiarą gwałtu – zależnie od tego, jaki charakter ma jej ciało bolesne: czynny czy raczej bierny.

W innych aspektach jednak, człowiek taki może być bardzo wysoko na ścieżce rozwoju.
Nie jest oczywiście powiedziane, że wykorzysta tę szansę, ale skoro tkwi w koszmarze, będzie miał zapewne silniejszą motywację do tego, żeby się przebudzić, niż ktoś, kto tylko trzęsie się na wybojach zwykłego snu.

Każda kobieta – z wyjątkiem tych w pełni świadomych – prócz osobistego ciała bolesnego ma też swój udział w czymś, co można by nazwać zbiorowym ciałem bolesnym kobiet. Składa się ono z nagromadzonego bólu, który kobiety wycierpiały w ciągu tysiącleci – po części dlatego, że podporządkowali je sobie mężczyźni, po części zaś wskutek istnienia niewolnictwa, wyzysku, gwałtów, rodzenia i tracenia dzieci itd.

W bólu emocjonalnym lub fizycznym, jaki u wielu kobiet występuje przed krwawieniem miesięcznym i podczas niego, przejawia się zbiorowy aspekt ciała bolesnego, które budzi się wtedy z uśpienia, chociaż mogą je też uruchomić inne okoliczności. Ból ten ogranicza swobodę przepływu energii życiowej, którego fizycznym przejawem jest miesiączka.

Zatrzymajmy się na chwilę przy tej kwestii i zobaczmy, w jaki sposób menstruacja może się stać katalizatorem rozwoju. Często się zdarza, że kobieta wpada wtedy w niewolę ciała bolesnego. Zawiera ono ogrom energii, która z łatwością może sprawić, że bezwiednie z nim się utożsamisz.
Ulegasz wówczas opętaniu przez pole energetyczne, które gnieździ się w twojej przestrzeni wewnętrznej i podszywa się pod ciebie, chociaż oczywiście wcale tobą nie jest. Przemawia twoim głosem, działa i myśli za twoim pośrednictwem. Stwarza w twoim życiu niedobre sytuacje, żeby z nich czerpać energię.
Pragnie coraz to nowych dawek bólu w dowolnej formie.
Opisałem już wcześniej ten proces. Może on przybrać naprawdę jadowitą i niszczycielską postać.
Objawia się wtedy czysty ból, miniony ból – który nie jest tobą.

Już dziś znacznie więcej kobiet niż mężczyzn zbliża się do stanu pełnej świadomości, a w nadchodzących latach będzie ich coraz szybciej przybywać[to stwierdzenie, to raczej kurtuazja ze strony autora…przypis Zenforest]. Mężczyźni może im kiedyś dorównają, ale przez dłuższy czas utrzyma się rozziew między świadomością jednej a drugiej płci.
Kobiety wchodzą z powrotem w swoją przyrodzoną rolę, w której czują się zatem naturalniej od mężczyzn: jest to rola pomostu między światem przejawionym a sferą Nieprzejawionego, między fizycznością a duchem. Jako kobieta masz głównie za zadanie tak przeistoczyć ciało bolesne, żeby nie wkraczało między ciebie a twoją prawdziwą jaźń — istotę tego, czym jesteś.

Na drodze do oświecenia musisz oczywiście uporać się też z drugą przeszkodą, którą stanowi myślący umysł, ale podczas rozprawy z ciałem bolesnym staniesz się tak bardzo obecna, że pozwoli ci to wyzbyć się utożsamienia z umysłem. Pamiętaj przede wszystkim, że dopóki ból jest tworzywem twojej tożsamości, nie zdołasz się od niego uwolnić.
Dopóki część twojego poczucia Ja” tkwi ulokowana w bolesnych emocjach, dopóty przed każdą swoją próbą uleczenia tego bólu będziesz się nieświadomie wzbraniać lub ją sabotować. Dlaczego? Po prostu dlatego, że nie chcesz ponieść choćby najmniejszego uszczerbku, a ból zdążył już się stać istotną częścią ciebie.

Proces ten przebiega nieświadomie, a można go przezwyciężyć jedynie uświadamiając go sobie. Kiedy nagle spostrzeżesz, że jesteś – i to nie od dziś – przywiązana do własnego bólu, może to być spory szok. Lecz gdy tylko uświadomisz sobie ten fakt, więź z bólem zniknie.

Ciało bolesne stanowi pole energii – można by nieomal powiedzieć: osobny byt, chwilowo gnieżdżący się w twojej przestrzeni wewnętrznej.
Jest to energia życiowa, która uwięziona, przestała płynąć.

Ciało bolesne wzięło się oczywiście stąd, że „coś” kiedyś się wydarzyło. Jest wciąż w tobie żywą przeszłością, a jeśli utożsamiasz się z nim, to zarazem i z nią.

Tożsamość ofiary -opiera się na przeświadczeniu, jakoby przeszłość miała większą moc od teraźniejszości, podczas gdy tak naprawdę jest akurat odwrotnie.

Tożsamość ofiary stoi na wierze, jakoby inni ludzie byli odpowiedzialni za to, że jesteś tym, kim jesteś, że doznajesz bolesnych emocji lub nie umiesz być prawdziwą sobą.
A tymczasem jedyna rzeczywista moc tkwi w bieżącej chwili: moc twojej własnej obecności.

Skoro tylko uświadomisz sobie ten fakt, pojmiesz, że odtąd za swoją przestrzeń wewnętrzną odpowiadasz wyłącznie ty sama, nikt inny, a przeszłość nie sprosta potędze teraźniejszości.

*
A zatem utożsamienie z ciałem bolesnym  – nie pozwala ci rozprawić się z nim.
Są kobiety, które osiągnęły już, co prawda, wystarczającą świadomość, żeby na poziomie osobistym rozstać się z tożsamością ofiary, wciąż jednak kurczowo trzymają się tej tożsamości w jej aspekcie zbiorowym, rozpamiętując, „co mężczyźni zrobili kobietom”.

Mają rację – a jednocześnie jej nie mają.

-Mają rację o tyle, że zbiorowe ciało bolesne kobiet rzeczywiście jest w znacznej mierze dziełem męskiej wobec nich przemocy i tłamszenia, jakiemu od całych tysiącleci podlega żeńska zasada na kuli ziemskiej.

-Nie mają zaś racji, jeśli budują na tym swoje poczucie ,Ja”, przez co same zamykają się z powrotem w więzieniu zbiorowej tożsamości ofiary.

Dopóki kobieta hołubi w sobie gniew, urazę lub potępienie, kurczowo trzyma się ciała bolesnego.

Może jej to wprawdzie dawać kojące poczucie tożsamości, solidarności z innymi kobietami, zarazem jednak przykuwają do przeszłości i nie pozwala dotrzeć do całej pełni własnej istoty i prawdziwej mocy.

Gdy kobiety unikają mężczyzn, sprzyja to narastaniu w nich poczucia odrębności, a więc wzmacnia ego.
Im zaś jest ono silniejsze, tym dalej ci do twojej prawdziwej natury. Nie buduj więc swojej tożsamości na ciele bolesnym. Lepiej zrób z niego narzędzie oświecenia. Przeistocz je w świadomość.

Jedną z najlepszych okazji jest miesiączka. Wierzę, że w najbliższych latach wielu kobietom właśnie w czasie miesiączki uda się osiągnąć stan pełnej świadomości. Zazwyczaj przeżywają one ten okres w sposób nieświadomy, ponieważ dostają się we władzę zbiorowego ciała bolesnego kobiet.

Począwszy od pewnego poziomu świadomości, można jednak odwrócić sytuację, tak aby świadomość nie malała, lecz rosła. Naszkicowałem już wcześniej podstawy tego procesu, ale znów go omówię, tym razem w związku ze zbiorowym ciałem bolesnym kobiet.
Kiedy wiesz, że nadchodzi czas menstruacji, zanim jeszcze poczujesz pierwsze oznaki tak zwanego napięcia przed miesiączkowego, zwiastującego rychłe przebudzenie zbiorowego ciała bolesnego kobiet, wzmóż czujność i bądź jak najbardziej obecna we własnym ciele. Gdy się pojawi pierwszy znak, musisz być na tyle czujna, żeby go rozpoznać, zanim ciało bolesne tobą zawładnie.

Takim znakiem może być nagła i silna irytacja, fala gniewu albo jakiś czysto fizyczny symptom. Niezależnie od tego, jaką sygnał ten przybierze formę, zauważ go, zanim dostaniesz się we władzę ciała bolesnego. Musisz w tym celu po prostu skupić uwagę na dostrzeżonym objawie.

Jeśli będzie nim emocja, poczuj ukryty za nią silny ładunek energii i więdz, że jest to ciało bolesne.

Jednocześnie bądź tą wiedzą, czyli uświadamiaj sobie swoją przytomną obecność i czuj jej moc.
Każda emocja, którą obdarzysz swoją obecnością, szybko osłabnie i ulegnie przeistoczeniu.

Jeśli zaś sygnał przybierze formę czysto fizycznego symptomu, skupiając na nim uwagę nie dopuścisz, żeby przedzierzgnął się w emocję lub w myśl. Bądź stale czujna i czekaj na kolejny znak od ciała bolesnego, a gdy się pojawi, wychwyć go tak jak poprzedni.

Kiedy ciało bolesne całkiem się zbudzi z uśpienia, przez pewien czas możesz odczuwać w swojej przestrzeni wewnętrznej znaczne wzburzenie, trwające nawet i kilka dni.

Niezależnie od formy, jaką ono przybierze, pozostań obecna. Skup się na nim bez reszty. Obserwuj to wewnętrzne zamieszanie. Wiedz o nim. Trwaj w tej wiedzy i sama nią bądź.
Pamiętaj: nie pozwól, żeby ciało bolesne posłużyło się twoim umysłem i zawładnęło myślami.
Przyglądaj mu się.
Odczuwaj jego energię bezpośrednio, w ciele.

Jak już wiesz, z pełnym skupieniem uwagi idzie w parze pełna akceptacja. Dzięki wytrwale podtrzymywanej uwadze, a więc i akceptacji, dokonuje się przeistoczenie.

Ciało bolesne przemienia się w promienną świadomość, podobnie jak kawał drewna położony w ogniu lub blisko niego sam ogniem się zajmuje.
Miesiączka staje się wtedy nie tylko radosnym i satysfakcjonującym przejawem twojej kobiecości, lecz także świętym czasem przeistoczenia, kiedy to rodzi się z ciebie nowa świadomość.
Twoja prawdziwa natura lśni wtedy pełnym blaskiem, zarówno w swoim żeńskim aspekcie bogini, jak i w transcendentalnym aspekcie boskiej Istoty, którą jesteś tam, gdzie nie ma podziału na męskość i kobiecość.
Jeśli mężczyzna, z którym jesteś, osiągnął dostatecznie wysoki poziom świadomości, może ci pomóc w ten sposób, że podczas twojej miesiączki będzie bardzo obecny.
Jeśli pozostanie obecny, ilekroć cofniesz się do stadium bezwiednego utożsamienia z ciałem bolesnym – co skądinąd może się zdarzyć i z początku niewątpliwie będzie się zdarzało – uda ci się szybko powrócić do stanu obecności.
Innymi słowy, za każdym razem, gdy twoje ciało bolesne chwilowo przejmie władzę – czy to w trakcie miesiączki, czy kiedy indziej – partner nie popełni tego błędu, żeby uznać je za twoje prawdziwe jestestwo.
Nawet jeśli twoje ciało bolesne go zaatakuje – bo też zapewne tak zrobi – on nie zareaguje tak, jakbyś to „ty” go napastowała: nie zamknie się w sobie ani nie zacznie w ten czy inny sposób się bronić, lecz nadal będzie stwarzał przestrzeń intensywnej obecności.
I to już wystarczy, aby dokonała się przemiana.
Przy jakiejś innej okazji będziesz mogła odwzajemnić mu się tym samym albo pomóc mu wyzwolić świadomość z umysłu, jeśli za każdym razem, gdy mężczyzna utożsami się z własnym myśleniem, skierujesz jego uwagę ku temu, co dzieje się tu i teraz. Powstanie dzięki temu między wami stałe pole energii, nastrojonej na czystą, wysoką częstotliwość.

Żadne urojenie, żaden ból ani konflikt – nic, co nie jest wami, nic, co nie jest miłością -w polu tym nie przetrwa. Tak spełnia się boski, trans-personalny cel waszego związku. Staje się on wirem świadomości, który wciągnie w siebie wiele innych osób.

E. Tolle Potęga Teraźniejszości

Powiązane posty

•Kobiecość kontrolowana

• Kobieta bez winy i wstydu

• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość

• Idea zazdrości – Bóg, kobiety i wartości.

Stłumienia cz II

19 Piątek Czer 2009

Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Rozwój, zdrowie

≈ 21 Komentarzy

Tagi

integracja, napięcie, oddychanie, osądzanie, połączenie, rebirthing, sisson, stres, stłumienia, uzdrowienie, wolność, wzorce, Świadomość

stlumienia2

Część pierwsza < –

Cześć druga:
SIŁA ŻYCIOWA

Możemy także opisać proces tłumienia w kategoriach związku między ciałem fizycznym a naszą wewnętrzną „siłą życiową”. Siła życiowa jest formą  świadomości, najlepiej definiowalną jako samoświadomość albo wyższa świadomość.
Świadoma uważność jest energetyzującym punktem skupienia siły życiowej, a stłumienie to tymczasowe wycofanie świadomości z części ciała fizycznego w celu uniknięcia pewnych doświadczeń.
Wycofanie świadomości z nieprzyjemnego przeżycia, czy to w ciele, czy w umyśle, oznacza zatem wycofanie siły życiowej z części naszego jestestwa. Może to spowodować przerwę w dopływie życiodajnej energii do danego obszaru ciała. Rezultatem jest starzenie się i choroba.

„Nieprzyjemne” wzorce energii, których nie wyrazimy albo z którymi sobie odpowiednio nie poradzimy, umiejscawiają się w mięśniach w postaci blokad energetycznych i objawiają się jako stres albo napięcie. Mogą one pozostawać w ciele latami, chociaż nie jesteśmy ich świadomi.

Tkwiące w nas blokady po pewnym czasie wpływają na resztę ciała, powodując powstawanie kolejnych blokad i ogólny stan mniejszej wrażliwości, mniejszej świadomości, mniejszej żywotności i większej liczby stłumień. Tak więc jedno stłumienie jest początkiem gromadzenia się całych pokładów stresu i dalszego stopniowego zmniejszenia się dopływu siły życiowej do całego ciała. Śmierć to całkowite stłumienie organizmu.

Większość ludzi rozpoczyna proces tłumienia w momencie narodzin.
W miarę jak świadomość poszerza się i wzrasta naturalny przepływ energii, siła życiowa ożywia i wzmacnia całą naszą istotę. Aktywacja polega na uświadomieniu sobie stłumionych wzorców energii.
Nie jest ważne, by powrócić do pierwotnego, negatywnie osądzonego doświadczenia ani nawet by je sobie przypomnieć. Od czasu do czasu, gdy dzięki aktywacji stłumione przeżycie wydostaje się na powierzchnię, pojawiają się wspomnienia z przeszłości, ale dzieje się to rzadko.

Wspomnienia nie są ważne. Ważne jest natomiast bycie całkowicie uważnym w trakcie przepływania przez nasze ciało i umysł zaktywowanych wzorców energii. Ważna jest akceptacja naszej przeszłości. Uważność ta rozszerza świadomy umysł i przyśpiesza proces integracji. Łatwiej jest integrować przeżycia, niż je tłumić. Na przykład, kiedy mocno ściskamy pióro w ręku, spalamy energię.
Gdy przestaniemy napinać mięśnie ręki, pióro wypadnie. Tak samo wypadnie nasz ból i gniew, gdy przestaniemy go wstrzymywać. Integracja wymaga tylko powstrzymania się od negatywnego podejścia. Przestańmy źle osądzać.

Dotyczy to wszystkiego w naszym życiu.
Łatwiej odnieść sukces, niż ponieść porażkę. Łatwiej być szczęśliwym niż nieszczęśliwym. Łatwiej kochać, niż nienawidzić. Nie musimy nic robić, aby żyć, kochać i bawić się. Musimy natomiast włożyć wiele energii w to, aby nie cieszyć się życiem.
Tak więc, w teorii, łatwiej jest coś zintegrować, kiedy zostanie to już zaktywowane. W praktyce nie jest to takie proste, gdyż jesteśmy notorycznymi mistrzami tłumienia.
Trudność wynika z głęboko zakorzenionych, zaprogramowanych nawyków.

Wszyscy tłumimy przeżycia. Kiedy coś nas boli, idziemy do lekarza, który daje nam pigułki na złagodzenie objawów, czyli stłumienie bólu. Integracja oddechem leczy przyczyny, a nie objawy.
Kiedy mamy gorączkę, łykamy aspirynę, która ją tłumi. Na poziomie psychicznym trzymamy się kurczowo naszych wypartych przeżyć i napięć, ponieważ nie jesteśmy ich świadomi.

Czujemy się niespokojni, przestraszeni, urażeni, smutni i czasami samotni i za te uczucia winimy innych ludzi albo sytuacje. Ale przyczyną emocji, które odczuwamy, jest stawianie oporu temu, co było pierwotnie doskonałe.

Trzymamy się swoich stłumień, ponieważ nasze ego sądzi, że odpuszczenie ich oznacza utratę części siebie. Utożsamiamy się ze swoimi uczuciami, myśląc, że one to my, a nie, że jedynie do nas należą. Tłumimy je i dusimy, aby je przed sobą ukryć. Lecz potrafimy utrzymać tylko pewną liczbę zduszonych emocji, zanim ciało i umysł zareagują odmową na utrzymywanie następnych.

Emocje takie jak strach, złość i smutek zaczynają wyłamać się na powierzchnię przy najmniejszej prowokacji. Jesteśmy łatwo pobudzani przez zakrywane stłumienia innych ludzi negatywne emocje karmią się sobą nawzajem, tworząc dysharmonię i konflikt.

W takich chwilach potrzebujemy pomocy, aby utrzymać nasze stłumienia w podświadomości, gdzie nie będą nas nękać. Robimy to, uciekając się do narkotyków, alkoholu i licznych innych eskapistycznych nałogowych zachowań, aby stłumić niepokojące emocje, rozpaczliwe myśli i ból fizyczny. Nadużywanie pigułek nasennych i uspokających wskazuje na ogromny problem wypierania przeżyć w społeczeństwie.
Anestezja, stosowana w szpitalach i gabinetach dentystycznych, dotyczy tłumienia bólu fizycznego.

Środki uspokajające działają na umysł, a także na mięśnie, tłumiąc ich funkcjonowanie. Leki, takie jak valium, i używki, jak alkohol, nikotyna, kofeina i marihuana, tłumią emocje.
Alkohol, na przykład, chociaż niektórzy ludzie mogą reagować nań inaczej, na ogół tłumi lęk. Kiedy człowiek się boi, naczynia krwionośne kurczą się, co sprawia, że twarz blednie.
Alkohol rozszerza naczynia, poprawiając chwilowo samopoczucie. Przyjrzyj się nałogowemu pijakowi, a zobaczysz kogoś, kto woli zapić się na śmierć, niż czuć lęk.

Nałóg kofeinowy jest powszechny.
Tłumi on rezultaty znieczulenia i podtrzymuje inne formy stłumień.
Wymaga to dużo energii, a więc bardzo „stłumieni” ludzie czują potrzebę regularnych dawek kofeiny w celu podtrzymania wygodnego dla nich poziomu stłumienia.

Marihuana na ogół tłumi smutek.
Narkotyki psychodeliczne, takie jak LSD, działaj ą głównie jako „superstymulatory”; to, że ludzie pod ich działaniem doznają wizji czy rzeczy normalnie im nieznanych, wynika z tego, że substancje te tłumią same stłumienia.

Stymulatory to używki najpowszechniej stosowane i najbardziej tłumiące. Często powodują nałóg i uzależnienie; a wszystko, co stwarza nałóg,  jest postacią stłumienia.

Nieprzerwane stosowanie stymulatorów prowadzi do degeneracji umysłu i ciała. Większość narkotyków ma działanie tłumiące, niszczy ciało lub umysł, tłumiąc siłę życiową. Jeśli używasz którejkolwiek z wymienionych powyżej substancji, spróbuj zaniechać jej na miesiąc.
Dzięki temu zorientujesz się, czy stała się ona dla ciebie nałogiem i czy stosujesz ją po to, aby coś stłumić. Każda forma uzależnionego, eskapistycznego zachowania tłumi pociąg do życia.

Może to dotyczyć każdej nawykowej rozrywki, nałogowego oglądania telewizji, przejadania się, joggingu, ciągłego gadania albo urządzania imprez.

Oczywiście o kimś, kto pozwala sobie na okolicznościowy kieliszek wina, wypalenie cygara w Boże Narodzenie albo nawet pali od czasu do czasu, nie można twierdzić, że używa tych stymulatorów w celu wyparcia czegoś.

PRZYGOTOWANIE DO PIERWSZEJ SESJI ODDECHOWEJ

Podczas sesji oddechowej nie wymuszaj żadnych wydarzeń. Po prostu oddychaj w zalecony sposób, według wskazówek praktyka integracji oddechem, i pozwól, by wszystko działo się samo bez jakiejkolwiek ingerencji. Tylko świadomie obserwuj. Takie pozwolenie umożliwia proces szybszej integracji zaktywowanego materiału i sprawia, że jest ci wygodniej i przyjemniej. Pozwól sobie na odczuwanie, a jeśli to konieczne, wyrażaj wszystko, co do ciebie przychodzi.

Jest to częścią procesu. Jeśli masz ochotę śmiać  się, śmiej się. Jeśli masz ochotę płakać, płacz. Pozwól, aby działo się to, co się dzieje. Podczas swojej pierwszej sesji ludzie czasami martwią się, że robią to „źle”. Rozluźnij się, nigdy nie możesz źle wykonać świadomego oddychania połączonego.

Jeśli towarzyszący ci praktyk nic akurat do ciebie nie mówi, to prawdopodobnie dlatego, że to, co robisz, czy jak oddychasz w tym momencie, jest dokładnie takie, jakie być powinno więc rób tak dalej. Integracja może nastąpić nawet wtedy, kiedy wzorzec energii jest wciąż jeszcze na bardzo subtelnym poziomie świadomości. Niezależnie od tego, jak dramatyczne albo przerażające było twoje doświadczenie wtedy, kiedy je stłumiłeś, można je łatwo zintegrować podczas sesji.

Jeśli integracja nie zachodzi na subtelnym poziomie aktywacji energii, to energia ta stanie się stopniowo coraz bardziej intensywna, aż w końcu będziemy zmuszeni, z powodu wyczerpania, się jej poddać. W tym momencie albo stanie się przyjemna, albo zniknie.

Termin „poddanie” oznacza zaprzestanie bronienia się i walki, mającej na celu utrzymanie stłumień poza świadomością, oraz objęcie akceptacją wszystkich obszarów naszej istoty. Proces ten wymaga ogarnięcia świadomością całego stłumionego materiału oraz poddania się mu. Poddanie wymuszone przynosi rezultaty, ale z powodu intesywności naszego oporu nie jest zwykle przyjemne.

Kiedy nauczymy się integrować aktywowany materiał na poziomie subtelnym, będziemy mieli znacznie większe poczucie bezpieczeństwa. Proces będzie toczyć się łagodniej i bez oporu i z gotowością pozwolimy wyłonić się stłumionym treściom.
Integracja oddechem absolutnie nie wymaga wysiłku, jest całkowicie bezpieczna i łatwa do nauczenia się. Wyniki są trwałe, a w około 95 procentach praca sprawia wielką przyjemność. Pozostałe 5 procent to rezultat niechęci do porzucenia cierpienia i walki.

Wszelki dyskomfort wynika z trzymania się naszego uzależnienia od stresu i bólu. Nie ma w rym nic dziwnego, jeśli uświadomimy sobie, że mamy jakieś negatywne nawyki albo nosimy w sobie stłumione napięcia od wielu lat i możemy wobec tego nie być gotowi do oddania czegoś tak sobie znanego nawet jeśli to bolesne w zamian za doświadczenie bycia bez tego.
Ale ci, którzy są gotowi przeżyć coś nowego, przez „oduczenie się” i zintegrowanie wypartych treści negatywnych, mogą uczynić doświadczenie przepływającej energii bardzo przyjemnym.

Energia, która porusza się w ciele i umyśle podczas sesji, jest własną, czystą siłą życiową danej osoby, usuwającą blokady z organizmu.
Blokady nie są czymś złym czy niewłaściwym to tylko wzorce mentalne albo fizyczne, które przestały już być potrzebne.
Skuteczna praca z oddechem nie jest religią, kultem ani czymś, do czego trzeba przystąpić. Proces oddychania nie ma nic wspólnego z sektami, nie kłóci się z żadną religią, metodą uzdrawiania ani programem samodoskonalenia. To czysto naturalny proces, który oczyszcza nas z fizycznych, mentalnych i emocjonalnych stresów, przywracając zdolność do pełniejszego cieszenia się życiem.

Integracja oddechem jest tak prosta, że mogą ją stosować wszyscy, niezależnie od stanu zdrowia fizycznego i psychicznego. Ale dopóki się jej uczymy, konieczna jest praca z praktykiem, który sam nauczył się radować swoją energią.
Proces jest najskuteczniejszy, kiedy przebiega łagodnie i przyjemnie, i rolą praktyka jest w tym pomóc. Nie chodzi w nim o konfrontację ze stłumieniami czy innymi problemami. Proces ten ma nam dostarczać informacji o nas samych, sprawiać przyjemność i odprężać. Dlatego, chociaż integracja oddechem jest procesem całościowym, opisujemy ją jako składającą się z pięciu elementów. Łatwiej ją w ten sposób zrozumieć.

PIĘĆ ELEMENTÓW INTEGRACJI ODDECHEM

1. Swobodne oddychanie
2. Skupienie świadomości
3. Przyzwolenie i akceptacja
4. Relaks
5. Integracja (cokolwiek się dzieje, dzieje się dobrze).

Część pierwsza < –

Colin Sisson, Sztuka świadomego oddychania

Powiązane:

  • Potrzeba bezpieczeństwa i cykl ofiary
  • Integracja oddechem
  • Zrozumienie “zła”
  • Rozwijanie świadomej intuicji
  • Odpowiedzialność i wolność
  • Akceptacja naszej…nieakceptacji
  • Rozporządzanie energią: nietypowe metody.

    03 Środa Czer 2009

    Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Medytacja

    ≈ 174 Komentarze

    Tagi

    energia, osho, przepływ, radość, wolność, zrozumienie, Świadomość

    bieg

    Kiedy człowiek ma nadmiar energii, z którą nie wie, co zrobić, często zaczyna obgryzać paznokcie lub palić papierosy. Obgryzanie paznokci i palenie papierosów to przejawy tego samego problemu.
    Robisz cokolwiek, żeby tylko znaleźć sobie zajęcie, bo w przeciwnym wypadku twoja energia staje się trudna do zniesienia.
    Kiedy inni zaczynają to krytykować, mówiąc, że jesteś nerwowy, rodzi się jeszcze więcej zahamowań. Nie masz nawet tyle swobody, żeby obgryzać własne paznokcie!
    Należą do ciebie, a nie wolno ci ich obgryzać. Toteż ludzie wymyślają czynności zastępcze – np. guma do żucia…
    o przebiegły sposób: nikt nie będzie cię krytykował za żucie gumy. Jeśli zapalisz, także nikt nie będzie się za bardzo sprzeciwiał. A przecież obgryzanie paznokci jest mniej szkodliwe -właściwie wcale nie jest szkodliwe.
    To niewinna przyjemność. Wygląda nieładnie i trochę dziecinnie, ale to wszystko.
    Jednak starasz się tego nie robić.

    Musisz nauczyć się żyć bardziej energicznie, to wszystko, a przyzwyczajenia te znikną. Więcej tańcz, śpiewaj, pływaj, chodź na długie spacery. Wykorzystaj swoją energię w kreatywny sposób. Przejdź od minimum do maksimum. Żyj bardziej intensywnie. Kiedy kochasz się, rób to dziko, nie wstydliwie jak „panienka”. „Panienka” to ktoś, kto żyje w minimalnym stopniu lub jedynie udaje, że żyje.
    Ty bądź dziki! Nie jesteś już dzieckiem, więc wolno ci rozrabiać we własnym domu.
    Skacz, śpiewaj i biegaj.
    Postępuj tak przez kilka tygodni, a z zaskoczeniem zauważysz, że obgryzanie paznokci zniknie samo. Teraz masz ciekawsze rzeczy do robienia – kogo interesowałyby paznokcie? Zawsze patrz na przyczynę, a nie na objaw, który z niej wynika.

    Obśmiej swoje problemy

    Siedząc w ciszy, wywołaj w swoim wnętrzu chichot, tak aby roześmiało się całe ciało. Daj się ponieść śmiechowi. Niech rozprzestrzeni się od środka aż na całe ciało – śmieją się dłonie, śmieją się stopy, wejdź w to szaleńczo. Śmiej się przez dwadzieścia minut. Pozwól, aby śmiech stał się donośny i nieokiełznany. Raz będzie przycichał, raz narastał, a ty
    podda się temu, bylebyś śmiał się przez dwadzieścia minut.
    Następnie połóż się na brzuchu na ziemi lub na podłodze. Ułóż się tak, aby ciało dobrze dotykało podłoża. Jeżeli jest ciepło i możesz ćwiczyć w ogrodzie, będzie o wiele lepiej. A jeszcze lepiej, jeżeli możesz położyć się nago. Poczuj kontakt z ziemią – całe ciało leży, po prostu czuje, że ziemia jest matką, a ty jesteś dzieckiem.
    Zatrać się w tym uczuciu.

    Dwadzieścia minut śmiechu, następnie dwadzieścia minut leżenia na ziemi, głębokiego kontaktu z nią. Oddychaj wraz z ziemią i czuj się z nią jednością. Pochodzimy od ziemi i pewnego dnia do niej wrócimy. Po tych dwudziestu minutach energetyzowania się tańcz przez dwadzieścia minut dowolny taniec (ziemia da ci tak dużo energii, że twój taniec nabierze zupełnie nowej jakości). Włącz muzykę i tańcz.
    Jeśli pogoda jest zła, ćwiczenie możesz wykonać w pomieszczeniu. Ale jeśli jest słonecznie, rób je na zewnątrz, a kiedy jest zimno – owiń się w koc. Znajdź sposoby, aby wykonywać to ćwiczenie regularnie, a w przeciągu sześciu do ośmiu miesięcy zaobserwujesz w sobie wielkie zmiany.

    Katarynka

    Jeśli pojawia się w tobie wewnętrzny dialog, musi tkwić w tobie jakaś jego przyczyna. Nie powstrzymuj jej; pozwól, by w pełni zaistniała.
    Dzięki temu pozwoleniu ona zniknie. Chce ci tylko coś zakomunikować. Twój umysł chce z tobą porozmawiać; powiedzieć coś, czego nie słuchałeś, czym się nie przejmowałeś, co było ci obojętne; chce dotrzeć do ciebie.

    Możesz nie zdawać sobie sprawy z tego, co chce ci przekazać, ponieważ zawsze z tym walczyłeś i myślałeś, że to jakiś idiotyzm, próbowałeś to powstrzymać lub przekształcić w coś innego.
    Każde przekształcenie jest formą wyparcia.

    Zrób pewną rzecz. Każdego wieczoru, zanim zaśniesz, siedź przez czterdzieści minut zwrócony twarzą w stronę ściany i zacznij mówić. Mów głośno. Rozsmakuj się i trwaj w tym. Jeśli usłyszysz dwa głosy, wtedy bierz pod uwagę oba punkty widzenia. Najpierw wesprzyj jedną stronę, potem odpowiedz z punktu widzenia drugiej i zobacz, jak piękny dialog możecie prowadzić.

    Nie próbuj manipulować, ponieważ nie mówisz tego dla kogoś, ale sam dla siebie. Nawet jeśli poczujesz, że staje się to jakimś szaleństwem, pozwól na to. Nie próbuj niczego wycinać ani cenzurować, bo całe ćwiczenie straci sens.

    Postępuj tak co najmniej przez dziesięć dni, przez te czterdzieści minut w żaden sposób nie przeciwstawiając się niczemu. Włóż w to całą swoją energię. Po dziesięciu dniach zauważysz, że wypłynęło z ciebie coś, czego do tej pory nie słuchałeś, lub pojawi się coś, z czego zdawałeś sobie sprawę, ale nie chciałeś słuchać. Wysłuchaj to teraz i pozwól, by się zakończyło.

    Zacznij rozmawiać ze ścianą; pogrąż się w tym całkowicie. Światła niech będą zgaszone lub przyćmione. Jeśli czasami poczujesz potrzebę, by krzyknąć, lub rozzłościsz się, nie hamuj tego. Abyś naprawdę zagłębił się w proces, muszą towarzyszyć ci uczucia. Jeśli będzie to tylko chwilowa wycieczka myśli, a ty będziesz powtarzał słowa mechanicznie jak zacięta płyta, ćwiczenie nie poskutkuje, nie dowiesz się, o co naprawdę chodzi.

    Rozmawiaj z zaangażowaniem, gestykulując, tak jakby była tam obecna jakaś inna osoba. Po około dwudziestu pięciu minutach rozgrzejesz się. Ostatnie piętnaście minut będzie niezwykłe, wspaniałe; spodoba ci się. Po dziesięciu dniach zauważysz, że wewnętrzna rozmowa stopniowo zanika, a ty pojąłeś sprawy, których wcześniej nigdy nie rozumiałeś.

    Osho, Apteka dla duszy

    Powiązane

    • Energia musi płynąć…!

    • Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji

    • Ciało energetyczne człowieka. Przykłady zaburzeń.

    • Panta rei – energia dokoła nas

    Poczucie szcześcia a negatywne uczucia wobec innych

    12 Wtorek Maj 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ 134 Komentarze

    Tagi

    mello, negatywne uczucia, przebudzenie, samotność, szczęście, wolność, zależność, Świadomość

    koles

    Fragment wykładu A. de Mello,  „Przebudzenie”

    Podczas jednej z moich konferencji ktoś podzielił się następującym przeżyciem:

    – Chciałem opowiedzieć wam coś wspaniałego, co autentycznie mi się przydarzyło. Poszedłem do kina i wkrótce po tym pracowałem nad ważnym dla mnie problemem. Miałem kłopoty z trzema osobami w moim życiu. Powiedziałem więc sobie: „Dobrze, zrobię tak, jak to widziałem na filmie = wyjdę poza siebie”.
    W ciągu kilku godzin uzyskałem dobry kontakt ze swymi uczuciami, z tymi negatywnymi uczuciami wobec wspomnianych osób. „Naprawdę nienawidzę tych ludzi” – stwierdziłem. „Jezu, jak możesz mi pomóc?” Chwilę później rozpłakałem się, gdy zdałem sobie sprawę, że Jezus umarł również za tych ludzi i że nie są oni winni tego, jakimi są. Tego popołudnia musiałem iść do biura i rozmawiać z nimi. Opowiedziałem im o swoich problemach, a oni zgodzili się ze mną. Nie doprowadzali mnie już do szaleństwa i nie czułem wobec nich nienawiści.

    Ilekroć żywisz wobec kogoś negatywne uczucia, żyjesz iluzją, coś jest z tobą nie tak.
    Nie widzisz tego, co rzeczywiste, coś wewnątrz ciebie musi ulec zmianie.

    Co jednak zazwyczaj robimy, kiedy te negatywne uczucia nas ogarniają? – „On jest winny, ona jest winna. Oni powinni się zmienić”. Nie! Świat jest w porządku. To z tobą nie jest w porządku. Tym, który ma się zmienić, jesteś ty.

    Ktoś z was opowiadał o pracy. Podczas zebrania pracowników pewien człowiek powiedział:

    – Jedzenie tutaj śmierdzi
    – a dietetyczka omal nie wyleciała ze złości w powietrze. Identyfikowała się z jedzeniem. Tak, jakby mówiła: „Każdy, kto atakuje pożywienie, atakuje mnie. Czuję się zagrożona!”
    Ale „ja” nigdy nie jest zagrożone, to tylko „moje” zostało zagrożone.

    Załóżmy jednak, że jesteś świadkiem wciąż powtarzającej się niesprawiedliwości; czegoś, co jest w oczywisty i obiektywny sposób złe.  Czy nie byłoby słuszną rzeczą powiedzieć, że nie powinno to mieć miejsca?
    Czy nie należałoby się w jakiś sposób zaangażować w skorygowanie sytuacji, która jest zła?
    Mam nadzieję, że nie zakładaliście, iż powiem: nie powinniście nic robić. Powiedziałem tylko, że jeśli nie będzie w was negatywnych emocji, będziecie znacznie bardziej efektywni.
    Kiedy w grę wchodzi negatywne uczucie, jesteście ślepi. Na scenę wkracza „moje” i wszystko idzie na opak. Tam, gdzie borykaliśmy się z jednym problemem, teraz mamy dwa.

    Wiele osób błędnie przyjmuje, że nie mieć negatywnych emocji, takich jak złość, resentyment, nienawiść oznacza nierobienie niczego w danej sytuacji.
    Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie jesteś pod wpływem emocji, ale szybko przechodzisz do działania. Stajesz się bardzo wyczulony na ludzi i sprawy dookoła ciebie.

    To, co zabija wrażliwość, to właśnie tak zwana „uwarunkowana jaźń”. Ma to miejsce wtedy, kiedy tak bardzo identyfikujesz się z „moje”, że jest tego „moje” zbyt wiele, byś mógł widzieć sprawy obiektywnie.
    To bardzo ważne, aby przystępując do działania widzieć wszystko z pewnym dystansem. A negatywne emocje taki dystans uniemożliwiają. Czy wobec tego istnieje taki rodzaj pasji, która motywuje nas czy też aktywizuje naszą energię do walki z jakimś obiektywnym złem?
    Czymkolwiek by nie była, nie jest to mechaniczna reakcja, ale świadome działanie.

    Niektórzy z was zastanawiają się zapewne, czy istnieje jakiś przejściowy obszar, nim coś stanie się częścią mnie, nim dojdzie do identyfikacji.
    Powiedzmy, że umiera przyjaciel. Jest rzeczą ludzką i słuszną, że odczuwamy smutek.
    Ale jaka to jest reakcja?
    Litujesz się nad sobą?
    Co właściwie opłakujesz? Pomyśl o tym.

    To, co powiem, zabrzmi okropnie, ale jak już powiedziałem – przychodzę z innego świata.

    Reagujesz na tę śmierć jak na osobista stratę, prawda? Opłakujesz swoje „mnie” i innych ludzi, którym przyjaciel mógł przynieść radość. Ale to oznacza, że przykro ci z powodu innych ludzi, którym jest przykro z własnego powodu. Gdyby nie było im przykro z własnego powodu, to z jakiego?
    Nigdy nie czujemy żalu z powodu utraty czegoś, czego prawo do wolności uznaliśmy, czego nigdy nie usiłowaliśmy posiąść. Smutek jest oznaką tego, że uzależniłem swoje szczęście od jakiejś rzeczy lub osoby, przynajmniej w pewnym zakresie.

    Do tego stopnia przyzwyczailiśmy się do tego, że kiedy słyszymy coś przeciwnego, to takie stwierdzenie brzmi dla nas nieludzko.

    A przecież wszyscy mistycy o tym nam właśnie mówili. Nie twierdzę, że „mnie”, czyli uwarunkowana jaźń, nie będzie czasami wpadała w stare koleiny. W ten sposób nas uwarunkowano. Rodzi się jednak pytanie, czy możliwe jest przeżycie życia, w którym byłoby się tak całkowicie samotnym, że nie zależałoby się już od nikogo.

    Wszyscy w jakimś stopniu wzajemnie od siebie zależymy. Zależymy od rzeźnika, piekarza, producenta świec. Jest to zależność wzajemna. To dobrze! W ten sposób tworzymy społeczeństwo. Powierzamy pewne funkcje różnym ludziom dla dobra nas wszystkich – tak, byśmy funkcjonowali lepiej i żyli efektywniej.
    Taką przynajmniej mamy nadzieję. Być od kogoś zależnym psychicznie, być od kogoś zależnym emocjonalnie – co to ze sobą niesie?
    Oznacza to, że moje szczęście zależne jest od innej istoty ludzkiej.

    Pomyślcie o tym. Jeśli tak jest, to następnie, bez względu na to czy sobie uświadamiacie to, czy nie, żądacie od innych, by jakoś przyczynili się do waszego szczęścia.
    A wówczas pojawia się następny krok: strach.
    Strach przed utratą, strach przed alienacją, strach przed odrzuceniem i wzajemna kontrola.

    Nie żądam, abyś uczynił mnie szczęśliwym; moje szczęście nie jest zależne od ciebie. Jeśli mnie opuścisz, nie będę rozczulał się nad sobą, twoje towarzystwo sprawia mi wielką radość, ale nie mogę zatrzymywać cię kurczowo dla siebie. Cieszę się bez potrzeby zawłaszczania tego, co sprawia mi radość. To, co naprawdę mnie cieszy, to nie ty; to coś większego niż ty i ja.
    To coś – jak odkryłem – jest podobne do symfonii, jest osobliwym rodzajem orkiestry grającej jakąś melodię w twojej obecności, ale kiedy odejdziesz, orkiestra grać nie przestanie. Gdy spotkam kogoś innego, gra ona inną melodię, równie zachwycającą. A kiedy jestem sam, orkiestra gra nadal. Jej repertuar jest olbrzymi, nigdy grać nie przestaje.

    I tego właśnie dotyczy przebudzenie.

    A. de Mello, Przebudzenie

    Powiązane

    • Życie to lekcja

    • Historia pewnego przebudzenia

    • Czy przeraża Cię Pustka?

    • Los, karma, wolna wola?

    • Przebudzenie.

    Nasz umysł jak ocean

    09 Czwartek Kwi 2009

    Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość

    ≈ 3 Komentarze

    Tagi

    buddyzm, lama, lustro, Medytacja, nyd, nydahl, ocean, ole, umysł, wolność, Świadomość, świadomość lustra

    umysl1
    Fragment wykładu lamy Ole Nydahl  – Nasz umysł jest swobodny jak ocean

    Niedawno odbył się kurs w Kanderstag w Szwajcarii.
    Samo miejsce było przepiękne, otoczone pokrytymi śniegiem Alpami. Nasi tamtejsi gospodarze byli tak mili, że zorganizowali mi lot na paralotni. Instruktora nikt z nas nie znał, ale jeszcze tego samego wieczoru przyszedł on na sesję medytacji, ponieważ poruszył go fakt, że po raz pierwszy w życiu leciał z kimś, kto nie był ani trochę zdenerwowany.

    Taka reakcja i ten stan umysłu wyrażają praktyczne zrozumienie faktu, że nie jesteśmy tym ciałem, które starzeje się, choruje i umrze, ani też myślami i uczuciami, które przychodzą i odchodzą, lecz że naszą prawdziwą naturą jest niezniszczalna przestrzeń. Tym, co naprawdę istnieje, jest przestrzeń sama w sobie.
    Właśnie na nią naprawdę możemy liczyć. Kiedy już to w pełni pojmiemy, pojawi się ogromna radość. Nie jest to jednak radość wywołana przyjemnymi obrazami w lustrze, które nieustannie się zmieniają.
    Wyłania się ona bezpośrednio z doświadczenia możliwości umysłu, z faktu, że jest on w stanie wszystko przeżywać, że jest świadomy, a jego naturą jest jasne światło. Tej najwyższej radości nie powodują słodkie myśli i uczucia – jej źródłem jest fakt, że niezniszczalna przestrzeń będąca przyczyną i źródłem wszystkiego, jest jednocześnie promiennie inteligentna, może wiedzieć i rozumieć.
    Nie jest to radość typu „albo-albo”, lecz ” zarówno to, jak też to”. Dopóki się nie pojawi, nieustannie oceniamy nasze myśli i uczucia jako dobre lub złe, takie czy inne. Kiedy już nas jednak ogarnie, będziemy zawsze w stanie spojrzeć na to, co się dzieje i powiedzieć sobie:
    „Tydzień temu byłem zazdrosny, później dumny, dziś jestem pomieszany – ciekawe, co stanie się jutro.”
    Chodzi o to, żebyśmy obserwowali te uczucia tak, jak patrzy się na ciekawy ogród zoologiczny. Podziwiamy wszystkie zwierzęta, ich kształty i kolory, rozumiejąc jednocześnie, że widzimy ich zady, a nie pyski – zdajemy sobie sprawę z tego, że nie przychodzą, tylko odchodzą. Zresztą, nawet gdyby się do nas wprowadziły, to i tak ich prawdziwą naturą jest przestrzeń. Wraz z tym wglądem znika całe przywiązanie i niechęć. Starość, choroby i śmierć nie stanowią już problemu, ponieważ kiedy się wydarzają, patrzymy z zainteresowaniem, jak forma powraca do przestrzeni i rozpuszcza się.

    Tam zaś, gdzie młodość, radość i miłość były przedmiotem przywiązania widzimy, że coś, co było przestrzenią, manifestuje się w pewnej określonej formie i powoduje dalsze powstawanie zjawisk. W rzeczywistości to właśnie sposób, w jaki patrzymy na zewnętrzne i wewnętrzne wydarzenia decyduje, na ile wszystkie owe zmiany nas poruszają. Ostatnią rzeczą, którą odkryjemy będzie nieograniczoność umysłu – z tego poznania wyłoni się miłość.
    Istnieją różne jej rodzaje, jednego z nich na przykład uczymy się w szkole.

    Pochodzimy z cywilizacji zachodniej, którą cechuje silna świadomość społeczna. Wiemy, że biednym i słabym należy pomóc – w naturalny sposób odczuwamy ów rodzaj dobroci. Jednak ten rodzaj miłości, który pojawia się wtedy, gdy umysł rozpoznaje sam siebie, jest czymś więcej. Nie opiera się on na poglądach czy koncepcjach, lecz wyłania się z doświadczenia jedności – nie potrafimy już oddzielić własnego pragnienia osiągnięcia szczęścia i uniknięcia cierpienia, od życzenia tego samego innym. Później zauważymy, że ponieważ innych jest tak wielu, a my to zaledwie jedna osoba, naturalne jest bycie dobrym. Bez specjalnych wyobrażeń, że oto „muszę coś dla nich zrobić” albo „oni powinni zrobić coś dla mnie” lub „muszę się doskonalić, a później im pomóc” czy też „muszę im pomóc, a później się doskonalić”, będziemy po prostu robić to, co jest do zrobienia – spontanicznie reagować na wszystko, co się w danej chwili wydarza.

    Ponieważ ilość zjawisk jest nieograniczona i każde z nich wibruje dążeniem do szczęścia, bez wysiłku i samoistnie będziemy działać właściwie.  Budząc dalej naszą mądrość, będziemy piąć się ku górze przez cztery poziomy. Pierwszy polega na tym, że – jak mówi stare chińskie przysłowie – „umysł spoczywa tam, gdzie tyłek”. Oznacza to, że nagromadziliśmy tak wiele dobrych wrażeń, iż nie musimy już gonić za jakimikolwiek zewnętrznymi rodzajami szczęścia. Błądzenie wśród myśli i wyobrażeń nie ma już żadnego sensu, ponieważ umysł jest w naturalny sposób szczęśliwy.
    Następnie robimy drugi ważny krok – odkrywamy, że niepotrzebne nam są żadne gry, przestajemy udawać i stajemy się naturalni i szczerzy, wolni od napięcia i wszelkiej sztuczności.

    Trzeci krok jest naprawdę wielkim skokiem do przodu, ponieważ to właśnie dzięki niemu zaczynamy doświadczać tego, co jest świadome. Dzieje się to, gdy wchodzimy z ogromną prędkością w zakręt na autostradzie, czy też cieszymy się swobodnym opadaniem, zanim otworzy się czasza spadochronu lub lina bungee poderwie nas znowu do góry.
    Dosięgamy wówczas poziomu, na którym nagle wszystkie myśli, uczucia i koncepcje, a także nawarstwiające się idee znikają i przeżywamy autentyczne doświadczenie „aha” – jesteśmy w danej chwili całkowicie otwarci i świadomi, rzeczywiście widzimy zjawiska takimi, jakimi są, a nie tylko związane z nimi własne obawy i oczekiwania.
    Nazywamy to Wielką Pieczęcią – urzeczywistnienie to można porównać do doświadczenia małego chłopca, który otwiera wrota świątyni i mówi po prostu:
    „Och!„, podczas gdy przed osiągnięciem tego poziomu doświadczyłby w owej chwili głównie myśli i koncepcji, takich jak np.: „Ten posąg Buddy ma dziwaczny kolor i za długi nos”
    albo: „Kto postawił róże akurat w tym dziwnym miejscu?”.

    Ten moment świadomego bycia tym, co widzi i wie, jest trzecim ważnym krokiem. Kiedy go zrobimy, zobaczymy, że nasz umysł jest swobodny jak ocean albo wiatr.
    Ciągle jeszcze będą się w nim pojawiały myśli i uczucia, ale będziemy już ich całkowicie świadomi – nie tylko będziemy je mieli, ale będziemy też nimi, ich esencją.
    To właśnie oznacza bycie świadomym i o to właśnie chodzi.
    Na tym poziomie nie jesteśmy tylko obrazami w lustrze, ale lustrem i obrazami jednocześnie. Ten stan „jednego smaku”, w którym obserwator – ten kto jest świadomy – jest obecny przez cały czas i nie można go już utracić, jest naszym kolejnym osiągnięciem.

    Ostatni krok to „nie-medytacja”. Określenie to nie oznacza, że zaczniemy nagle tylko wylegiwać się na kanapie i przełączać programy w telewizji z jednego serialu na drugi – chodzi w nim o to, że osiągnąwszy ten poziom będziemy zawsze w pełni rozluźnieni i wolni od wysiłku, że wszystko będzie się wydarzało samo z siebie.

    Dzięki zrozumieniu uwarunkowań panujących pomiędzy zjawiskami, a także rozpuszczeniu się oddzielenia pomiędzy nami a wszechświatem, będziemy w stanie spontanicznie stosować metody przynoszące pożytek innym. To jest najwyższy poziom – osiągnąwszy go będziemy naturalnie i bez wysiłku działać dla dobra innych, ponieważ nasz umysł stanie się nieustraszonością, radością i współczuciem.
    Wszystko, co wówczas zrobimy, będzie właściwe, pożyteczne i całkowite. Cokolwiek powiemy, będzie to prawdziwe na poziomie relatywnym i absolutnym. Teraz pracujecie z jednym aspektem umysłu, koncentrujecie się na bezcennej mądrości, która jest niezbędna do wyzwolenia. Kiedy wrócicie do domu i zaczniecie znowu pracować w ośrodkach, zdobędziecie również praktyczną moc pochodzącą z doświadczenia.

    Miejmy nadzieję, że wystarczy wam również czasu na medytację. Będziecie przeżywać emocje, oczyszczać przeszkody i patrzeć na wskroś poprzez zjawiska, które wcześniej sprawiały wam trudności. Dzięki temu nauczycie się pomagać innym, kiedy będą mieli podobne kłopoty.
    Doświadczycie rozwoju i radości ze wspólnego, pełnego znaczenia działania. Nie zapomnijcie jednak o najważniejszym – o tym, że nie musimy nigdzie szukać klejnotu naszej mądrości. Prawda nie może być w jednym miejscu duża, a w drugim mała – nie istnieje żaden Budda, który posiadałby więcej mądrości niż my sami. Różnica pomiędzy nami a nim polega na tym, że on włożył więcej pracy w rozpoznanie swojej prawdziwej natury – esencji nieoddzielnej od umysłu każdego z nas. Zawsze kiedy patrzycie na zewnątrz pamiętajcie więc o tym, że nawet najmądrzejszą książkę możecie zrozumieć tylko dlatego, że w rzeczywistości całą mądrość już posiadacie – studiowanie i praktyka stopniowo pokazuje wam jedynie coraz wyraźniej waszą własną twarz. To jest bardzo ważny punkt, pamiętajcie o nim.

    Nauki nie są czymś zewnętrznym, są lustrem pokazującym wam was samych. Jeśli stwierdzicie, że jakieś zjawisko wam się nie podoba lub podoba, spróbujcie sprawdzić dlaczego tak jest. Nie roztrząsajcie tego ciągle od nowa, lecz po prostu zbadajcie jak działa wasz umysł, pracujcie z 4
    tym, co się w nim dzieje. Przede wszystkim jednak postrzegajcie zawsze to, co się wydarza, jako święto mocy umysłu. Każdego ranka uświadamiajcie sobie, że następny dzień będzie również świętem umysłu, że ofiaruje wam wiele możliwości rozwoju. Wówczas każde wasze doświadczenie będzie pełne znaczenia.

    Nydahl Ole – Nasz umysł jest swobodny jak ocean

    Zobacz także

    • Panta rei – energia dokoła nas

    • Energia musi płynąć…!

    • Cykle życia i śmierci – Twoje istnienie.

    • Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu

    • Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.

    • Sen Planety

    Nauka medytacji w zakładach karnych

    29 Niedziela Mar 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ 9 Komentarzy

    Tagi

    buddyzm w więzieniu, dhamma brothers, doing time, doing vipassana, Medytacja, medytacja w więzieniu, vipassana, więzienie, wolność, wolność wewnętrzna, Świadomość

    vipassana
    Dzisiaj chciałabym polecić wszystkim zapoznanie się z dwoma filmami poświęconymi pracy nauczycieli buddyskich nauczających medytacji Vipassana w zakładach karnych.
    Pierwszy z nich to : „Doing Time, Doing Vipassana”

    W 1993 roku rozpoczęto program, który miał na celu nauczanie medytacji vipassana w indyjskim więzieniu Tihar Jail, znanym z niezwykle surowych warunków, w których skazańcy zmuszeni byli odbywać swoje wyroki.
    Ponieważ rezultat prześcignął wszelkie oczekiwania,  że zdecydowano się nakręcić film dokumentalny poświęcony wpływowi Vipassany na więźniów i atmosferę w więzieniu.
    Nakręcono 52 minutowy film dokumentalny, zawierający wywiady z pomysłodawcami, więźniami i nauczycielami.
    Film został odznaczony kilkoma nagrodami na festiwalach filmowych, a także doceniony przez amerykańskie organizacje zajmujące się systemem penitencjarnym w USA.

    Kilka lat potem nakręcono podobny film, poświęcony zdarzeniom, które miały miejsce w więzieniu w Alabamie. Tam również z sukcesem wprowadzono program nauki medytacji Vipassana. Nie obyło się jednak bez utrudnień ze strony chrześcijańskiej społeczności, która obawiała się, że z powodu kursów medytacji, więźniowie nawrócą się na buddyzm. Mimo szykan, wielu więźniów wzięło udział w kursach. Opowieści o ich doświadczeniach i transformacji można zobaczyć w filmie „ The Dhamma Brothers”

    Oto trailer filmowy:

    A oto wywiad poświęcony temu dokumentowi:

    Dla zainteresowanych również krótki dokument poświecony medytacji w więzieniach indyjksich:

    Zobacz także:

    • Samotność czy osamotnienie?

    • Strach i ciemność?

    • Nie zadręczaj się!

    • Wybacz sobie i wybacz innym

    • Cztery kroki do wolności

    • Wolność. Czy to puste słowo?

    Czym jest miłość ? Cytaty mistrzów

    29 Niedziela Mar 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 18 Komentarzy

    Tagi

    Bóg, de mello, jedność, miłość, osho, sisson, tolle, wolność, Świadomość, życie

    serducho
    E. Tolle:

    *
    Poczucie jedności ze wszystkim, co cię otacza jest prawdziwą miłością.

    *
    Kiedy patrzysz na drugiego człowieka i pałasz do niego miłością, czy kiedy kontemplujesz naturę i czujesz z nią głęboki kontakt, zamknij na chwilę oczy i poczuj w sobie esencję, tej miłości lub tego piękna, nierozdzielną od tego, kim jesteś, twojej prawdziwej natury. Zewnętrzna forma jest czasowym odbiciem tego, czym jesteś wewnątrz, w swojej istocie. Dlatego miłość i piękno nigdy cię nie opuszczą, w przeciwieństwie do wszystkich form zewnętrznych.

    *
    Miłość jest stanem Istnienia.
    Twoja miłość nie mieszka gdzieś na zewnątrz ciebie, lecz tkwi głęboko w tobie. Nie możesz jej utracić i ona także nie może cię opuścić. Nie jest zależna od żadnego innego ciała, zewnętrznej formy. W pełni obecny, ogarnięty cichym bezruchem, czujesz prawdziwego siebie – bezpostaciowego, ponadczasowego – jako życie nieprzejawione, dzięki któremu twoja fizyczna forma w ogóle żyje. Zaczynasz też wtedy czuć, że to samo życie trwa we wszystkich ludziach i w innych istotach, w samej ich głębi. Przejrzałeś zasłonę formy i odrębności. To właśnie jest urzeczywistnienie jedni. To właśnie jest miłość.
    Czym jest Bóg? Jednym życiem, wiecznym we wszystkich formach życia.
    A czym jest miłość?
    Tym, że czujesz to Jedno życie głęboko w sobie i we wszystkich stworzeniach. Że nim jesteś.
    A zatem wszelka miłość jest miłością Boga.

    *
    Miłość nie działa wybiórczo, tak jak i blask słońca pada na wszystko bez wyboru. Nie wyróżnia jednej osoby spośród innych. Nie wie, co to wyłączność. Kiedy opiera się na wyłączności, nie jest miłością Boga, lecz „miłością” ego.

    *
    Miłość, radość i spokój to głębokie stany Istnienia, a raczej trzy aspekty wewnętrznej jedni z Istnieniem.

    *
    Prawdziwa miłość nie zadaje cierpień. Bo i jak miałaby je zadawać? Nie zmienia się raptownie w nienawiść, podobnie jak prawdziwa radość nie przeistacza się w ból. Jak już powiedziałem, nawet zanim jeszcze osiągniesz oświecenie (innymi słowy, zanim wyzwolisz się spod władzy umysłu), mogą ci się zdarzać przebłyski prawdziwej radości, prawdziwej miłości lub głębokiego spokoju – nieruchomego, lecz wibrującego życiem. Wszystko to są aspekty twojej prawdziwej natury, którą umysł zazwyczaj przesłania. Nawet w niejednym związku „normalnym”, czyli mającym charakter nałogowego uzależnienia, daje się niekiedy odczuć obecność czegoś prawdziwszego, czegoś, co nie ulega zepsuciu.

    *
    Cudze Istnienie można oczywiście wyczuć jedynie poprzez własne. Jest to początek urzeczywistnienia jedni, czyli miłości. Na najgłębszym poziomie Istnienia stanowisz bowiem jednię ze wszystkim, co jest.

    * Miłość „zdarzyć” się nie może. Twoim zadaniem nie jest poszukiwanie miłości, ale odnalezienie bramy, przez którą miłość zdoła wkroczyć.

    *
    Niemal każdy „związek miłosny” przeradza się niebawem w splot miłości i nienawiści. Miłość może wtedy w mgnieniu oka ustąpić miejsca dzikiej napastliwości, wrogości lub zupełnej nieczułości. Uchodzi to za zjawisko normalne.
    Przez pewien czas – kilka miesięcy czy lat – związek taki waha się między biegunami „miłości” i nienawiści, dając obojgu uczestnikom tyleż bólu, ile przyjemności. Dość często zdarza się, że obie strony popadają w
    nałogowe uzależnienie od tej sinusoidy. Dzięki dramatowi, w którym tkwią, nareszcie czują, że żyją.
    Kiedy znika równowaga między biegunem pozytywnym a negatywnym i mroczna, destruktywna faza powraca z rosnącą częstotliwością i mocą (a większość par prędzej czy później osiąga ten etap), w niedługim czasie związek ostatecznie się rozpada.
    Można by sądzić, że gdyby tylko się udało wyeliminować negatywną, destruktywną fazę, wszystko byłoby cacy, a związek przepięknie by kwitł – ale jest to, niestety, niewykonalne. Bieguny nawzajem od siebie zależą. Nie można mieć tylko jednego z nich: trzeba brać oba naraz. Faza pozytywna od początku zawiera w sobie negatywną, choć ta nie od razu się ujawnia. Obie są tak naprawdę dwiema stronami tej samej anomalii. Mówię tu o związkach, potocznie zwanych romantycznymi, a nie o prawdziwej miłości, która nie ma negatywnego odpowiednika, ponieważ płynie z rejonów dalszych niż umysł. Miłość jako stan ciągły wciąż jeszcze jest wielką rzadkością: spotyka się ją nie częściej niż ludzi w pełni świadomych. Krótkie, złudne jej przebłyski mogą się jednak zdarzać, ilekroć w umysłowym nurcie powstaje luka.

    *
    Prawdziwa miłość nie ma negatywnego odpowiednika. Jeśli twoja „miłość” ustępuje niekiedy miejsca swojemu przeciwieństwu, znaczy to, że nie jest miłością, lecz silnym popędem ego, które pragnie zyskać pełniejsze i głębsze poczucie „siebie”, a partner chwilowo potrzebę tę zaspokaja.

    A. De Mello

    *
    Jeśli serce nie przeszkadza, prawdziwie kochasz.

    *
    Tam, gdzie jest miłość, nie ma miejsca na żądania, na oczekiwania, nie ma zależności.

    *
    Nie być dla nikogo kimś szczególnym i kochać wszystkich – bo to jest prawdziwa miłość. Ogrzewa dobrych i złych w jednakowym stopniu.

    *
    Byliśmy nazbyt pogrążeni w wizji tego, co nasza kultura miłością nazywa, z jej pieśniami i poematami – a co tak naprawdę miłością nie jest; co więcej: stanowi jej przeciwieństwo. Jest żądzą, kontrolą, posiadaniem. Jest manipulacją, strachem i niepokojem, a to na pewno nie jest miłość.

    *
    Wtedy stajesz się miłością, kiedy przemieniasz się w miłość.

    *
    Rzeczywistość, Bóg, boskość, prawda, miłość są niepoznawalne, to znaczy nie mogą być pojęte przez myślący umysł.

    *
    W świadomości jest duchowość, w świadomości tkwi rozwój, w świadomości zawarta jest miłość, w świadomości tkwi przebudzenie. Świadomość.

    *
    Poświęcenie jest ślepe, przywiązanie jest ślepe, pożądanie jest ślepe – ale nie prawdziwa miłość.
    Nie popełnij błędu i nie nazywaj tych uczuć miłością. Ale oczywiście w większości współczesnych języków słowo to zostało sprofanowane. Ludzie mówią o uprawianiu miłości, o zakochaniu się.

    *
    Tak naprawdę mogę kochać ludzi tylko wtedy, gdy oczyściłem z nich swoje życie. Kiedy umrę dla swej potrzeby ludzi, stanę na pustyni. Na początku będzie to okropne: poczujesz się opuszczony; jeśli jednak wytrzymasz choć przez chwilę, nagle odkryjesz, że to wcale nie jest opuszczenie. To jest samotność, osamotnienie, ale pamiętaj, pustynia też zakwita. I wówczas w końcu poznasz, czym jest miłość, czym jest Bóg, czym jest rzeczywistość.

    *
    Jak ja opisałbym miłość? Postanowiłem przedstawić wam jedną z medytacji zamieszczonych w książce, którą właśnie piszę. Przeczytam ją wam wolno, rozważcie treść w czasie czytania. Muszę ją tu niestety przedstawić w skróconej formie, tak by zmieścić się w trzech lub czterech minutach; w przeciwnym razie zajęłoby mi to więcej niż pól godziny: „Nie można uczynić niewolnikiem człowieka wolnego, gdyż człowiek wolny pozostaje wolny nawet w więzieniu”.
    Może wydaje ci się, że mnie zniewoliłeś, każąc mi dźwigać ciężary na plecach, ale tak nie jest. Jeśli ktoś usiłuje zmienić zewnętrzną rzeczywistość, wydostając się z więzienia, by być wolnym, to doprawdy pozostaje on nadal więźniem. Wolność nie leży w okolicznościach zewnętrznych. Wolność nosi się w sercu. Jeśli osiągnąłeś mądrość, któż cię niewoli?

    *
    Taka oto jest miłość. Czy kiedykolwiek przyszło wam do głowy, że naprawdę możecie kochać tylko wtedy, gdy jesteście samotni?
    Zapytacie, jakie to ma dla miłości znaczenie. Oznacza to widzenie osób, sytuacji, rzeczy takimi, jakimi są w rzeczywistości, a nie takimi, jakimi sobie wyobrażacie, że są. I reagowanie na nie w sposób, na jaki zasługują. Trudno mówić, że kochasz coś, czego nawet nie widzisz.
    A co nam przeszkadza, by widzieć? Nasze uwarunkowania. Nasze pojęcia, nasze kategorie, nasze przesądy, nasze projekcje, etykietki, które przyjęliśmy z naszej kultury, z doświadczenia przeszłości. Widzenie jest jednym z najbardziej żmudnych przedsięwzięć człowieka, wymaga bowiem zdyscyplinowanego, czynnego umysłu.

    *
    Nie musisz iść na pustynie, jesteś pośród ludzi, ciesz się ich obecnością. Nie mają już jednak władzy nad tobą, która pozwala im uszczęśliwiać lub unieszczęśliwiać ciebie. To właśnie oznacza samotność. W takim odosobnieniu twoja zależność obumiera. Rodzi się zdolność do miłości. Nie spoglądaj już na innych jak na środek narkotycznego zaspokajania.

    *

    Zazwyczaj usiłujemy leczyć swą samotność poprzez emocjonalne uzależnianie się od innych ludzi, poprzez liczne towarzystwo i hałas. To nic nie daje. Wróć do przedmiotów, wróć do przyrody, idź w góry. Wówczas poznasz, że serce przywiodło cię na rozległa pustynie osamotnienia, że nie ma tam nikogo, kto by cię pocieszył, absolutnie nikogo.
    Z początku będzie się to wydawać nie do zniesienia, ale tylko dlatego iż nie jesteś nawykły do samotności. Jeśli zdołasz wytrwać przez jakiś czas, pustynia nagle zakwitnie miłością. Twoje serce wybuchnie śpiewem. Będzie tam panowała wieczna wiosna, porzucisz narkotyk i staniesz się wolny. Pojmiesz wówczas, czym jest wolność, czym jest miłość i szczęście; czym jest rzeczywistość, prawda, czym jest Bóg. Będziesz wiedział, wiedza twa wkroczy poza pojęcia i uwarunkowania, nałogi i przywiązania. Czy pojmujesz sens tego, co mówię?

    Colin Sisson:

    *
    Miłość uwolni świat, a miłość wynika z akceptacji. Akceptacja zaś jest świadomością serca pochodzącą z obserwowania siebie

    *
    Ale lęk jest tak wbudowany w naszą świadomość, że uznajemy go za normalny przejaw egzystencji. Każda komórka naszego ciała jest zaprogramowana przez lęk po to, aby szybko reagować na niebezpieczną sytuację. Natomiast miłość jest naszym naturalnym stanem… kiedy nie ma już lęku.

    *

    Miłość warunkową rozpoznajemy po następujących stwierdzeniach:

    „Będę cię kochał, jeżeli ty mnie pokochasz”.
    „Kocham cię, ponieważ cię potrzebuję”.
    „Kocham cię, bo dajesz mi przyjemność”.

    Miłość staje się wymianą handlową obwarowaną różnymi warunkami.
    Miłość i szczęście – to naturalny stan świadomości, ale nie wiemy, jak to jest: czuć szczęście. Nie znamy także uczucia bezwarunkowej miłości. Zajęci jesteśmy pogonią za substytutami miłości i szczęścia. Spotkałem wielu ludzi, którzy z uporem twierdzili, że doznali bezwarunkowej miłości. Ośmielam się podejrzewać, że to nieprawda; przede wszystkim dlatego, że tak bardzo się przy tym upierali.

    *
    Miłość i prawda nie potrzebują żadnych uzasadnień, ponieważ są r z e c z y w i s t o ś ć i ą samą w sobie.

    Osho:
    *
    Miłość sama w sobie ma wewnętrzną wartość – po prostu kochasz! To ogromne szczęście! Nie ma nic poza tym, żadnego zamierzonego efektu, który dzięki temu osiągasz. Miłość to nie środek do jakiegoś celu, ale właśnie ten cel!

    *
    Miłość uczyni ukochaną osobę jeszcze bardziej wolną, miłość doda skrzydeł, otworzy przed nią niebo. Nie może stać się więzieniem, zamknięciem. Ale nie znasz tej miłości, ponieważ ona przydarza się tylko wtedy, kiedy jesteś świadomy; ten rodzaj miłości przychodzi tylko ze świadomością.

    *
    Nie próbuj zrozumieć miłości. Wniknij w nią. Wtedy będziesz wiedział – a wiedza ta będzie wynikać z twojego doświadczania.

    Powiązane posty:

    • Związki: Splot miłości i nienawiści – cześć I

    • Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych – cześć II

    • Miłość…jak głód

    • Patrząc oczyma miłości

    • Cuda…i miłość.

    • Miłość i mistrz

    Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.

    24 Wtorek Mar 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 74 Komentarze

    Tagi

    falcone, konflikt, mustangi, negatywne emocje, otwarty umysł, walka, wolność, wyzwolenie, Świadomość

    konie
    Pierwszym i najważniejszym elementem każdego sukcesu jest…
    otwarcie własnego umysłu.

    -Zamknięty umysł odgradza wszelkie kreatywne rozwiązania problemów i eliminuje szanse na pojawienie się nowych możliwości.
    -Zamknięty umysł utrzymuje Cię dokładnie tam, gdzie aktualnie jesteś w swoim życiu, gdzie byłeś zawsze i gdzie – jeśli czegoś radykalnie nie zmienisz – zawsze będziesz.
    Zamknięty umysł powoduje:
    -Ciągłą walkę, by choć trochę posuwać się naprzód.
    -Ciągłe konflikty i przeszkody, stale obecne resentymenty, pojawiające się w niemal każdej nowej sytuacji.
    -Pretensje do samego siebie – z powodu nierobienia i nieosiągania tego, czego pragniesz.
    -Zawiść odczuwana za każdym razem, gdy spotykasz kogoś, kto odniósł większy od Twojego sukces, lub gdy choćby słyszysz albo czytasz o kimś takim, bowiem sam chciałbyś być na miejscu tej osoby.

    Żadna z tych rzeczy nie pomoże Ci osiągnąć szczęścia i sukcesu.

    Wyobraź sobie teraz szalejące w ciasnej zagrodzie dzikie mustangi.
    Pragną stać się wolne. Jak długo ogrodzenie stoi, a brama jest zamknięta, te mustangi, choć wolności pragną nade wszystko, wolne nie będą.
    I co się z nimi dzieje?
    Są coraz bardziej i bardziej wściekłe, pragną stratować tego, kto je tam zamknął. Nienawidzą go i w pewnym sensie także winią za swą sytuację.
    Za każdym razem, gdy widzą w oddali inne konie, wolne i z wyglądu szczęśliwe, gniew, resentyment i nienawiść tych uwięzionych mustangów wzrasta i zazdroszczą one swym szczęśliwszym współbraciom.

    Widzisz teraz, jakie to reakcje na trudne sytuacje wywołują spętane emocje i zamknięty umysł?

    Nasze dzikie konie pragną zemścić się na sprawcy swej niewoli i zazdroszczą koniom pozostającym na wolności.

    W ilu sytuacjach Ty sam odczuwasz w gruncie rzeczy te same emocje? Z jakim skutkiem?
    Wszystko, co te mustangi musiałyby uczynić, by odzyskać wolność, to otworzyć bramę.

    Wszystko, co Ty musisz uczynić, by znaleźć się na drodze do sukcesu, to otworzyć własny umysł.

    Kiedy naprawdę otworzysz własny umysł, złość, resentymenty, nienawiść i zawiść znikną
    .

    To jednak, powiedzmy sobie szczerze, wymaga nieco pracy.
    Spójrzmy więc, jak działa ludzki umysł.

    Myśl, całkiem tak samo jak działanie, jest pewną energią w ruchu. Myśli wiążące się z emocjami niosą z sobą jeszcze więcej energii. Kiedy powstaje dowolna myśl, a szczególnie taka, z którą wiążą się silne emocje (jak w przypadku marzeń o sukcesie), uruchamiasz energię, która łączy się z uniwersum( Termin „uniwersum” dla religijnych Czytelników może oznaczać ich Boga. Dla innych Czytelników może to być po prostu pewna, bardzo pomocna naszym celom, metafora.), które z kolei pozwala Twojej myśli dalej się rozwijać, Tobie zaś pozwala badać jej zawartość i tworzyć nowe myśli na jej podstawie.
    Dzieje się tak całkiem samorzutnie.
    Wszyscy myślimy, ale nie wszyscy realizujemy nasze marzenia.
    Jest tak dlatego, że myśli mogą być z natury pozytywne lub negatywne.
    Co więcej, nawet myśli, które uważasz za pozytywne, mogą w istocie przeszkadzać osiągnięciu Twych celów. Powiedzmy, że marzysz o posiadaniu nowego domu. Ciągle więc myślisz w ten sposób: „Chcę kupić nowy dom!”. Wydaje się to pozytywną myślą, zgoda?
    Jednak tak nie jest.
    Dlaczego? Bo Twoje „chcę” sprawia, że chcesz go kupić, zamiast go kupić. Jeśli nadal będziesz tego chciał w ten sam sposób, to pewnie nigdy swego celu nie osiągniesz.

    Fokus – to następny bardzo ważny aspekt naszych myśli. Stale myślisz o tym domu, który „chcesz” kupić. Oglądasz różne domy, ich zdjęcia, prospekty pośredników nieruchomości, ogłoszenia o sprzedaży, plany, wybierasz kolor, na jaki byś go pomalował z zewnątrz, rośliny, które chciałbyś mieć w ogrodzie…
    I tak dalej.
    Może Ci się wydawać, że to wszystko stanowi jak najbardziej pozytywny fokus, ponieważ masz swój cel bez przerwy przed oczyma, a Twe działania są dokładnie takie, jakie podjąłby ktoś kupujący dom. Problem jednak w tym, że Twój fokus skierowany jest na „dostawanie”, zamiast na „robienie”. Zamiast posuwać się w kierunku celu, Ty o nim po prostu marzysz.
    Niedługo dowiesz się więcej o takich negatywnych szablonach myślowych, jak też o innych rzeczach wspomnianych w tym rozdziale i o tym, jak przetworzyć je na pozytywne.

    Chodzi o to, że z otwartym umysłem zasiewasz ziarno, a potem odsuwasz się na bok, pozwalając uniwersum uczynić resztę. Musisz jednak być otwarty na wszelkie, bez wyjątku, możliwości. Co oznacza wyłącznie pozytywne myślenie, żadnych z góry powziętych przekonań, żadnych wartościujących nazw.
    Otwarty i pozytywny umysł pozwala uniwersum oddziaływać na energię zawartą w Twojej myśli i tworzyć to, czego pragniesz. To działa niemal jak cud, choć na nieco mniejszą skalę.
    I potrafi naprawdę zadziwić, kiedy się to widzi w działaniu.

    Więcej w:  Alan Falcone „Zmień swoje myśli”

    Powiązane

    • Cztery kroki do wolności

    • Wolność. Czy to puste słowo?

    • Zaminowane obszary umysłu

    • Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość

    Miłość to inne słowo na wolność

    12 Czwartek Mar 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 11 Komentarzy

    Tagi

    bezinteresowność, de mello, istota miłości, miłość, obserwacja, oczekiwania, prawdziwa natura, uważność, wezwanie do miłości, wolność, Świadomość

    love
    Czymże jest miłość?
    Przyjrzyj się kwiatowi róży. Czy róża może powiedzieć: Zapach mój przeznaczam tylko dla dobrych ludzi, a odmawiam go ludziom niegodziwym?
    Albo czy możesz sobie wyobrazić lampę, która ukrywa swoje światło przed złymi ludźmi, którzy szukają w nim drogi?
    Mogłaby to zrobić tylko wtedy, gdyby przestała być lampą.

    Zauważ, jak naturalnie i bez ograniczeń drzewo udziela swego cienia każdemu człowiekowi, dobremu i złemu, młodemu i staremu, wysokiemu i niskiemu; wszystkim zwierzętom, każdej żywej istocie, a nawet tym, którzy podcinają jego korzenie.

    Tak oto określiliśmy pierwszą cechę miłości: nie robi ona żadnych różnic.

    Właśnie dlatego jesteśmy wezwani, by być podobni Bogu, który sprawia, że słońce świeci zarówno nad dobrymi, jak i złymi, że deszcz pada zarówno nad świętymi, jak i nad grzesznikami.

    Kontempluj w zadziwieniu nieskazitelną doskonałość róży, lampy i drzewa, a  zrozumiesz, na czym polega istota miłości.
    Jak człowiek może osiągnąć taką jakość miłości?
    Cokolwiek byś zrobił, będzie ona zawsze wymuszona, sztuczna i przez to samo zafałszowana, gdyż miłości nie można wymusić. W gruncie rzeczy nie możesz nic zrobić. Możesz jednak pewnych rzeczy zaprzestać.

    Zauważ cudowną zmianę, jaka zajdzie w tobie w chwili, gdy przestaniesz dzielić ludzi na dobrych i złych, na świętych i grzeszników, i zaczniesz widzieć ich jako nieświadomych tego, co czynią.

    Musisz odrzucić fałszywe przekonanie, że ludzie mogą świadomie grzeszyć. Nikt nie może popełnić grzechu w świetle samoświadomości. Grzech nie jest wynikiem, jak błędnie myślimy, złośliwości, ale ignorancji. Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią.
    Zrozumienie tej prawdy pozwala osiągnąć zdolność nie czynienia różnic, tak podziwianą w róży, lampie i drzewie.

    Drugą cechą miłości jest jej bezinteresowność.
    Tak jak drzewo, kwiat róży i lampa dają, nie żądając niczego w zamian.
    Jak bardzo pogardzamy mężczyzną, który w wyborze żony nie kieruje się jej zaletami, ale wielkością posagu. Taki człowiek, słusznie mówimy, nie kocha kobiety, ale korzyści finansowe, które ona może mu zapewnić.

    Ale czy twoja własna miłość jest inna, jeśli szukasz towarzystwa tylko takich ludzi, których obecność sprawia ci przyjemność, a unikasz tych, którzy są ci antypatyczni; jeśli jesteś nastawiony przyjaźnie tylko do ludzi, którzy zapewniają ci to, czego od nich pragniesz, i żyją zgodnie z twoimi oczekiwaniami, a wobec innych jesteś nastawiony wrogo albo obojętnie?

    By osiągnąć tę bezinteresowność w miłości potrzeba tylko jednego. Musisz otworzyć twoje oczy i zobaczyć.

    Wystarczy, że zobaczysz, czym ta twoja tzw. miłość w rzeczywistości jest; maskowaniem egoizmu i własnych żądz, a będzie to ogromny krok w kierunku osiągnięcia bezinteresowności.

    Trzecią cechą miłości jest brak wyrachowania.  To tak jak lampa zajęta świeceniem nie myśli o tym, czy ktoś z jej światła korzysta czy też nie. Podobnie jak kwiat róży rozlewa swoje zapachy, gdyż on nic innego nie potrafi robić, i to niezależnie od tego, czy ktoś się tym zapachem rozkoszuje, czy też nie.
    Czy też sposób, w jaki drzewo rzuca swój cień.
    Światło, zapach i cień nie powstają tylko wtedy, gdy w pobliżu znajdą się ludzie i nie znikają po ich odejściu.

    Owe rzeczy, podobnie jak miłość, istnieją niezależnie od ludzi. One po prostu są, niezależnie od tego, czy ktoś z nich korzysta czy nie. Tak więc one w ogóle nie uzmysławiają sobie, że czynią coś dobrego i że zasługują na pochwałę.

    Najważniejszą cechą miłości jest wolność.
    Z chwilą gdy pojawia się przymus, kontrola albo konflikt, miłość umiera.

    Zauważ, jak kwiat róży, drzewo i lampa pozostawiają ci całkowitą wolność. Drzewo nie będzie cię zmuszać, byś skorzystał z jego cienia, jeśli będzie ci groził udar słoneczny. Lampa nie będzie na siłę oświetlała ci drogi, byś się nie potknął w ciemnościach.
    Pomyśl na chwilę o tych wszystkich przymusach i kontrolach ze strony innych ludzi, którym poddajesz się, kiedy tak lękliwie żyjesz zgodnie z ich oczekiwaniami, by kupić ich miłość albo zyskać ich aprobatę, albo po prostu z obawy przed ich utratą.

    Za każdym razem, kiedy poddajesz się tej kontroli i temu naciskowi, niszczysz w sobie zdolność miłości, która jest twoją prawdziwą naturą. Dzieje się tak, gdyż nie możesz postępować z innymi ludźmi inaczej, jeśli przyzwalasz, by zachowywali się wobec ciebie w taki, a nie inny sposób.
    Obserwuj uważnie wszystkie te naciski i kontrole w twoim życiu, a być może Już to obserwowanie sprawi, że się od nich Uwolnisz.

    W chwili gdy one ustąpią, pojawi się wolność.
    A wolność to inne określenie miłości.

    A. de Mell0 Wezwanie do miłości

    Powiązane:

  • Pozytywna weryfikacja – negatywnych wydarzeń
  • Zbuntowany tekst Anthonego de Mello 🙂
  • Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.
  • Czy umiesz uwolnić się od opinii innych ludzi?
  • Naprawdę magiczne słówko! :)

    07 Sobota Mar 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ 11 Komentarzy

    Tagi

    dziękować, dziękuję, Jeffers Susan, odpuszczać, uzdrowienie, wolność, wybaczać, zmiana, zwracać wolność, Świadomość

    magiczne

    Pomyśl najpierw o ludziach, z którymi jesteś teraz w kontakcie i o tych, którzy byli dla Ciebie ważni w przeszłości. Wypisz ich imiona na kartce. Napisz następnie, co każdy z nich dla Ciebie specjalnego zrobił.

    Nawet jeśli wiele przez nich wycierpiałeś i bardzo ich nie lubisz, napisz, jaki mieli pozytywny wpływ na Twoje życie.  Nawet gdy ktoś nam wyrządził niedźwiedzią przysługę, możemy mu coś podarować.

    Któregoś dnia przeprosiłam swojego syna za to, że kiedy się rozwodziłam, byłam zbyt pochłonięta sobą, by zapewnić mu potrzebne emocjonalne oparcie. Byłam zbyt pogrążona we własnym bólu, by mu pomóc w radzeniu sobie z jego bólem. A on mi na to: „Nie przejmuj się mamo, wtedy właśnie nauczyłem się samodzielności, a była to cenna lekcja”.
    Umiał mnie przeprosić za moje niedociągnięcia! W kategoriach zdrowia psychicznego wyniósł z tego większe korzyści niż gdyby przez te wszystkie lata żywił do mnie urazę!  Więc nawet jeśli Ci się wydaje, że ktoś Cię skrzywdził, zastanów się, czego Cię to nauczyło i wpisz to na listę.

    Kiedy skończysz wypisywać wszystkie dary, jakie od ludzi w życiu otrzymałeś, zacznij im systematycznie dziękować. Jeśli z daną osobą od dawna się nie widziałeś ani nie rozmawiałeś, zaskocz ją wizytą albo po prostu napisz list, w którym dziękujesz jej za to, co dobrego wniosła w Twoje życie. Zobaczysz, jaką jej to sprawi radość  i Tobie też.

    W niektórych przypadkach wykonanie tego zadania może być bardzo trudne. Szczególnie trudno jest dziękować byłemu mężowi czy żonie, przyjaciołom, z którymi zerwałeś kontakt, szefowi, rodzicom czy dzieciom, z którymi jesteś skłócony.
    Spróbuj najpierw wykonać następujące ćwiczenie, którego sama się nauczyłam wiele, wiele lat temu. Ćwiczenie to bardzo pomaga pozbyć się urazy i gniewu.  Znajdź pusty pokój i wyłącz telefon. Włącz łagodną muzykę.  Usiądź wygodnie i zamknij oczy.
    Przywołaj obraz kogoś, kto Cię silnie złości lub boleśnie rani. Wyobraź sobie, że ta osoba stoi przed Tobą. Otocz ją najpierw jasną, leczniczą poświatą i powiedz, że życzysz jej wszystkiego najlepszego  wszystkiego, co jej się tylko zamarzy.
    Podziękuj za to wszystko, co dla Ciebie zrobiła.
    Rób to dopóki nie poczujesz, że uchodzą z Ciebie negatywne emocje.
    Stwierdzić, że nie jest to łatwe, to za mało powiedziane.
    „Życzyć jej wszystkiego najlepszego? Czyś Ty oszalała? Chcę widzieć, jak cierpi za to, co mi zrobiła!”

    Kiedy wykonywałam to ćwiczenie po raz pierwszy, wybrałam człowieka, który kiedyś dla mnie pracował, a przysporzył wielu kłopotów i cierpień. Zaufałam mu, a on mnie wystawił do wiatru.
    Mentalność ofiary w całej okazałości!
    Najwyraźniej nie czułam się za swoje życie odpowiedzialna, kiedy to się stało.

    Podczas wykonywania tego ćwiczenia targały mną najrozmaitsze emocje.  Byłam wręcz zszokowana widząc, ile we mnie gniewu i urazy.
    Nie potrafiłam, nawet w wyobraźni, niczego dobrego mu życzyć.
    Czułam gigantyczny gniew. W miarę jak dawałam upust swojej złości, zaczęłam odczuwać ból. To z kolei wyzwoliło złość do samej siebie za to, że dopuściłam do tego co się stało i za to, że przez tyle czasu tłumiłam w sobie gniew.
    Uczucia te powoli ustąpiły miejsca przebaczeniu  przebaczyłam sobie i jemu. Zrozumiałam wreszcie, że oboje jesteśmy ludźmi i że każde z nas postąpiło wtedy tak, jak potrafiło najlepiej. I nic już nie stało na przeszkodzie, by otoczyć jego i siebie jasną, leczniczą poświatą.
    Cały ten proces trwał mniej więcej godzinę. Kiedy zaczęłam, wydawało mi się, że nic takiego się nie wydarzy.

    Nieprawda!  Krzyczałam, płakałam, czułam piekący ból, nienawidziłam, otworzyłam się, wybaczyłam, pokochałam, odzyskałam spokój.

    Powtarzałam to ćwiczenie codziennie, dopóki nie uszły ze mnie wszystkie negatywne uczucia do niego i mogłam mu spokojnie życzyć wszystkiego dobrego.

    Powtórzyłam ćwiczenie dla wszystkich ludzi z mojego otoczenia, wobec których czułam jeszcze negatywne emocje, od najsilniejszych do najdrobniejszych.
    Jedną z tych osób był mój były mąż.
    Kiedy doszłam podczas wizualizacji do punktu, w którym bez oporów życzyłam mu samych dobrych rzeczy, zadzwoniłam do niego i zaprosiłam na obiad.

    Powiedziałam po prostu, że jest parę rzeczy, których nigdy mu nie mówiłam, a które chciałabym mu teraz powiedzieć. Ucieszył się i spotkaliśmy się na obiedzie.  Wymieniłam wszystkie rzeczy, za które naprawdę go cenię i wszystko, co dla mnie dobrego zrobił, kiedy byliśmy małżeństwem i za co mu jestem wdzięczna. Moja otwartość go ośmieliła i powiedział mi wiele miłych rzeczy o mnie.

    Żegnając się z nim wiedziałam, że doprowadziłam do końca, coś czego wcześniej nie dokończyłam  i poczułam się wspaniale.

    Dopóki nie uwolnimy się od bólu i gniewu, nie będziemy umieli dopuścić do siebie miłości. Kiedy tłumimy w sobie negatywne uczucia do osób z przeszłości, uczucia te przemieszczają się na ludzi, z którymi jesteśmy teraz.

    Co więcej, jak poniektórzy z nas dobrze wiedzą, możemy się wpędzić w chorobę.
    Gorąco Ci polecam doskonałą książkę na ten temat, Loise Hay „Możesz uzdrowić swoje życie”. Hay przytacza wiele ćwiczeń pozwalających się uwolnić od gniewu, bólu i ukrytej urazy.

    Wielu ludzi nie mówi „dziękuję”, bo nie zdaje sobie sprawy, jakie to ważne.
    Pamiętaj: Liczy się Twoje zaangażowanie i Twoja wdzięczność.
    Nie przepuść okazji, by komuś podziękować za to, co Ci dał  cokolwiek by to nie było.

    Jeśli na razie wydaje Ci się to zbyt trudne, zacznij od sytuacji mało znaczących, na przykład będąc w pracy mów ludziom: „Dziękuję Ci za to”, „Doceniam to”, „Dziękuję Ci za to, że byłeś dzisiaj w dobrym humorze i ja się wtedy lepiej czuję”.

    Dziękuję, dziękuję, dziękuję.

    Zacznij świadomie wypowiadać te słowa wszystkim dokoła. Zacznij je rozdawać zamiast czekać, aż ktoś Ci je powie. Z początku będzie Ci trudno, ale z czasem będzie Ci to przychodziło coraz łatwiej.
    Rozdawanie wdzięczności na prawo i lewo przypomina rozruszanie sflaczałych mięśni. Im częściej ich używasz, tym stają się silniejsze. Trzeba tylko ćwiczyć.

    Jeffers Susan – Nie bój się bać

    Powiązane posty

    • Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.

    • Czy umiesz wybaczać?

    • Pięć etapów Radykalnego Wybaczania

    • Czy jesteś robopatą?

    • Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?

    • Jak nie mieć wrogów?

    Rewolucja w psychice – J. Krishnamurti

    28 Sobota Lu 2009

    Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 131 Komentarzy

    Tagi

    człowieczeństwo, Jiddu Krishnamurti, Krishnamurti, Medytacja, nawyki, podróż, samoobserwacja, tu i teraz, uwaga, wolność, Świadomość

    kobiety

    Jiddu Krishnamurti, Wstęp do książki „Wolność od znanego”, 1969

    W ciągu wieków człowiek szukał czegoś poza sobą, poza materialnym dobrobytem czegoś, co nazywamy prawdą, Bogiem czy rzeczywistością w jej stanie pozaczasowym, czegoś, czego nie mogą zakłócić niesprzyjające okoliczności, myśli czy ludzkie zepsucie.
    Człowiek zawsze zadawał sobie pytanie: czym jest wszystko wokół? Czy życie ma w ogóle jakiś sens? Widząc nieustanny chaos, brutalność, rewolucje i wojny, nie mające końca rozłamy na tle religijnym, ideologicznym i narodowym, człowiek pyta z poczuciem głębokiego niepokoju: co należy czynić? Czym jest to, co nazywamy życiem? Czy istnieje coś poza nim? I nie znajdując tej bezimiennej rzeczy, która ma tysiące imion i która od wieków stanowi przedmiot ludzkich poszukiwań, żywi wiarę wiarę w zbawiciela lub jakiś ideał. Wiara zaś jest źródłem przemocy.

    W tej ciągłej walce, zwanej przez nas życiem, staramy się ułożyć kodeks postępowania zgodny z obyczajami społeczeństwa, w którym się wychowaliśmy, komunistycznego czy innego. Jako hindusi, muzułmanie, chrześcijanie przyjmujemy wzory zachowania zgodne z naszą tradycją. Oglądamy się za kimś, kto by nam powiedział, co wypada, a czego nie wypada robić, która myśl jest słuszna, a która błędna. Skoro reagujemy automatycznie, kierując się takim wzorcem zachowania i myślenia, to stajemy się jakby mechanizmami społecznymi. Na sobie samych możemy to zresztą bardzo łatwo zaobserwować.

    Od stuleci karmią nas gotową wiedzą nauczyciele, święci, autorytety i dzieła. Prosimy: „Powiedz nam wszystko o tym, co znajduje się za górami, co znajduje się poza ziemią?”, a otrzymana odpowiedź i opisy zadowalają nas. Oznacza to, że żyjemy słowami, a życie nasze jest jałowe i puste. Żyjemy jakby „z drugiej ręki”; żyjemy tym, co nam ktoś powiedział; żyjemy, kierując się swymi przekonaniami lub będąc pod przymusem sytuacji, jaką tworzy nasze środowisko. Jesteśmy wynikiem wszelkiego rodzaju wpływów i nie ma w nas niczego nowego, niczego oryginalnego, pierwotnego i jasnego.

    W ciągu całej historii religii jej przywódcy zapewniali nas, że jeżeli będziemy dopełniać pewnych obrzędów, powtarzać pewne modlitwy lub mantry, stosować pewne rytuały, tłumić pragnienia, kontrolować myśli, wyciszać namiętności, ograniczać swe apetyty i powstrzymywać się od zaspokajania seksualnych pragnień, to dzięki takiemu umartwieniu umysłu i ciała znajdziemy coś poza samym życiem. To właśnie czyniły w ciągu wieków miliony tak zwanych religijnych ludzi, już to żyjąc w odosobnieniu na pustyniach, w górach, w jaskiniach albo wędrując od wsi do wsi z żebraczymi miseczkami, już to grupowo skupiając się w klasztorach i zmuszając swoje umysły do uznania jakiegoś ustalonego wzorca myślenia. Ale umysł udręczony, umysł złamany, umysł, który pragnie uciec od wszelkiego zgiełku, który wyrzekł się zewnętrznego świata i z powodu dyscypliny i konformizmu stał się tępy -jeżeli taki umysł, choćby najdłużej szukał, cokolwiek znajdzie, to znajdzie to tylko na miarę własnego zniekształcenia.

    Aby więc odkryć, czy poza tą niespokojną, występną, opartą na współzawodnictwie egzystencją istnieje coś jeszcze moim zdaniem trzeba podejść do sprawy całkiem odmiennie. Tradycyjne podejście zwraca się od obwodu ku środkowi, by stopniowo, poprzez ćwiczenia i wyrzeczenia, w miarę upływu czasu człowiek mógł docierać do owego kwiatu wewnętrznego, owego wewnętrznego piękna i miłości. W rzeczywistości czyni on wszystko, aby stać się ciasnym, małym i tępym. Oczyszczając się po trosze, powoli korzysta z czasu, który będzie przecież jutro czy w następnym życiu, aż w końcu dochodzi do środka. Okazuje się, że nie ma tam nic, ponieważ jego umysł stał się niezdolny, tępy i niewrażliwy. Obserwując ten proces, zastanawiamy się, czy nie istnieje jakieś całkiem odmienne podejście do zagadnienia: czy nie można zacząć od środka?

    Świat przyjmuje i stosuje tradycyjne podejście. Pierwotną przyczyną bezładu w nas jest szukanie rzeczywistości przez kogoś nam obiecanej; idziemy mechanicznie za kimś, kto zapewnia nam wygodne życie duchowe. Jest to niezwykle dziwne, że choć większość z nas przeciwstawia się tyranii politycznej czy wszelkiej formie dyktatury, w tym wypadku przyjmujemy cudzy autorytet i poddajemy się tyranii, by zwichnąć swój umysł i wykrzywić swą drogę życia. Jeśli jednak całkowicie odrzucimy (i to aktywnie, a nie tylko rozumowo) wszelkie tak zwane autorytety duchowe, wszelkie obrzędy, rytuały i dogmaty, to stwierdzimy, że znajdujemy się w konflikcie ze społeczeństwem, tracimy szacunek społeczny. Ale zasługująca na szacunek istota ludzka nie może żadną miarą zbliżyć się do rzeczywistości, która jest nieskończona i niezmierzona.

    Zaczynacie więc od zaprzeczenia czegoś, co jest absolutnie fałszywe od odrzucenia tradycyjnego podejścia. Jeśli jednak odrzucenie to jest tylko swego rodzaju reakcją, natychmiast stworzycie sobie nowy wzorzec, który znowu zamknie was w pułapce. Jeżeli powiecie sobie w głębi ducha, że odrzucenie tradycyjnego podejścia jest świetnym pomysłem, ale nic więcej w tej sprawie nie zrobicie, to nie będziecie mogli pójść naprzód. Jeśli natomiast odrzucicie tradycyjne podejście, ponieważ dotarło do was, że jest bezsensowne, jeżeli odrzucicie je z pełnym zrozumieniem, ponieważ jesteście wolni i nie boicie się tego zrobić, to tym samym stworzycie w sobie i dookoła was chaos, ale będziecie mogli wydostać się z pułapki, jaką stanowi ludzkie poważanie. Wtedy odkryjecie, że już dłużej nie trzeba szukać. A to jest pierwsza umiejętność, jaką trzeba zdobyć: nie szukać. Bowiem kiedy szukacie, tak naprawdę „oglądacie tylko wystawy sklepowe”.

    Na pytanie o to, czy istnieje Bóg, prawda, rzeczywistość jakkolwiek zechcecie nazwać problem, który was dręczy nie udzielą wam odpowiedzi ani księgi, ani kapłani, ani filozofowie czy zbawiciele. Oprócz was samych nikt i nic nie odpowie wam na to pytanie, dlatego też musicie poznać siebie. Niedojrzałość polega jedynie na zupełnej nieznajomości siebie. Zrozumienie samego siebie jest początkiem mądrości.

    A czymże jest każdy z was, czym jest indywidualne ja? Sądzę, że istnieje zasadnicza różnica pomiędzy istotą ludzką a indywidualną jednostką. Indywidualna jednostka jest ściśle zlokalizowana, żyje w konkretnym kraju, przynależy do określonej kultury, określonego społeczeństwa i określonej religii. Istota ludzka jako taka nie jest umiejscowiona. Jest wszędzie. Jeżeli indywidualna jednostka działa tylko w ściśle określonym zakątku ogromnego pola życia, to tym samym jej działalność nie jest powiązana w pełni z całością. Toteż należy pamiętać, że mówimy tu o całości, a nie o części, gdyż w tym, co większe, mieści się to, co mniejsze, a nie odwrotnie. Indywidualna jednostka jest drobną, słabo wyposażoną i sfrustrowaną istotą, która zadowala się swymi małymi bogami i małymi tradycjami, natomiast istota ludzka interesuje się powszechnym dobrobytem, powszechną nędzą i powszechnym zamętem w świecie.

    My, ludzkie istoty, jesteśmy tacy, jakimi byliśmy przez miliony lat: chciwi, zawistni, agresywni, zazdrośni, niespokojni i zrozpaczeni, czasami z przebłyskami radości czy miłości. Jesteśmy prawdziwą mieszaniną nienawiści, strachu i łagodności; jest w ,nas jednocześnie i przemoc, i pokój. Dokonano zewnętrznego postępu od wozu zaprzężonego w woni do odrzutowca, ale pod względem psychologicznym człowiek nie zmienił się. Strukturę społeczeństwa na całym świecie tworzą ludzie, a zewnętrzna struktura społeczeństwa jest rezultatem wewnętrznej, psychologicznej struktury naszych ludzkich powiązań, gdyż poszczególna jednostka jest wynikiem całego doświadczenia, wiedzy i postępowania człowieka. Każdy z nas jest magazynem całej przeszłości. Jednostka jest człowiekiem, a ten całą ludzkością. Cała historia człowieka jest w nas zapisana.

    Zaobserwujcie, co się obecnie dzieje w was i poza wami, w otaczającej was kulturze konkurencji w kulturze, w której ludzie pragną władzy, stanowiska, prestiżu, nazwiska, sukcesu i wszystkiego, co się z tym łączy. Obserwujcie osiągnięcia, z których jesteście tak dumni to całe pole zwane przez was życiem. Występuje w nim konflikt w każdej formie międzyludzkich stosunków, konflikt rodzący nienawiść, antagonizm, brutalność i nie kończące się wojny. To pole, owo życie, jest wszystkim, co znamy, a że nie jesteśmy w stanie zrozumieć wielkiej walki o byt, tym samym boimy się jej i uciekamy przed nią na wszelkie subtelne sposoby. Trwoży nas też nieznane: boimy się śmierci, obawiamy się tego, co czeka nas po dniu jutrzejszym. Boimy się tego, co znamy, i zarazem tego, co nie jest nam znane. Takie jest nasze codzienne życie i nie ma w nim nadziei. Dlatego każda odmiana filozofii, każda koncepcja religijna jest tylko ucieczką od aktualnej rzeczywistości, od tego, co jest.

    Wszystkie zewnętrzne formy zmian spowodowanych przez wojny, rewolucje, reformacje, prawa i ideologie zawiodły całkowicie, jeśli wziąć pod uwagę problem zmiany zasadniczej natury człowieka, a tym samym społeczeństwa. Jako istoty ludzkie żyjące w niewiarygodnie potwornym świecie, postawmy sobie pytanie: czy to społeczeństwo oparte na współzawodnictwie, brutalności i strachu może mieć kres? Mam na myśli nie intelektualną koncepcję, nie nadzieję, lecz bezwzględny stan: świeży, odnowiony i niewinny umysł tego społeczeństwa, dzięki któremu można by stworzyć całkiem odmienny świat. Sądzę, że może do tego dojść tylko wtedy, gdy każdy z nas przyjmie do wiadomości zasadniczy fakt: my, jako jednostki, jako ludzkie istoty, jesteśmy całkowicie odpowiedzialni za obecny stan świata, i to niezależnie od tego, w jakiej części świata żyć nam wypadło i do jakiej kultury przynależymy.

    Każdy z nas ponosi odpowiedzialność za każdą wojnę, gdyż sami jesteśmy agresywni, egoistyczni, przepojeni szowinizmem, ideologiami i uprzedzeniami. To wszystko nas dzieli. Stanowimy cząstkę tego potwornego społeczeństwa wraz z jego wojnami, podziałami, szpetotą, brutalnością i zazdrością, ponieważ przyczyniamy się do tego wszystkiego naszym codziennym życiem. Dopiero wtedy zaczniemy działać, gdy zdamy sobie sprawę i to nie rozumowo, ale naprawdę, tak jak rozpoznajemy, że jesteśmy głodni lub że cierpimy z powodu bólu iż jesteśmy odpowiedzialni za cały istniejący chaos, za wszelką nędzę całego świata.

    Cóż jednak istota ludzka może uczynić, co możecie wy albo ja uczynić, by stworzyć całkiem odmienne społeczeństwo? Pytanie jest zasadnicze. Czy w ogóle można cokolwiek zrobić? Co my możemy zrobić? Czy ktoś nam to powie? Ludzie nam to mówili. Tak zwani przywódcy duchowi, którzy rzekomo rozumieją te sprawy lepiej od nas, mówią nam to, starając się wcisnąć nas w nowy schemat i podług niego ukształtować. Niedaleko nas to zaprowadziło.

    Przemądrzali i uczeni ludzie również mówili swoje, lecz to nie posunęło nas o wiele dalej. Mówi się nam, że wszelkie ścieżki prowadzą do prawdy ścieżki, którymi dążą hindusi, chrześcijanie czy muzułmanie że wszystkie one wiodą do tej samej bramy. Jeżeli spojrzeć na to trzeźwo, jest to oczywistą niedorzecznością. Do prawdy nie wiodą żadne ścieżki, bo to jest pięknem prawdy, że jest ona żywa.
    Ścieżka może prowadzić do rzeczy martwej, gdyż rzecz martwa tkwi w jednym miejscu, jest statyczna. Gdy ujrzycie, że prawda jest czymś żywym, poruszającym się, nie znającym spoczynku, że nie ma ona świątyni, meczetu czy kościoła, że nie może was do niej zaprowadzić żadna religia, żaden nauczycie!, żaden filozof, nikt w ogóle, wtedy też zrozumiecie, że żywym elementem prawdy jest to, czym obecnie jesteście wasz gniew, wasza brutalność, wasza przemoc, rozpacz, cierpienie i smutek. Zrozumienie tego wszystkiego jest prawdą i możecie ją pojąć tylko wtedy, gdy dowiecie się, jak należy na te problemy w waszym życiu patrzeć. Nie można tego ujrzeć przez pryzmat ideologii, słów, uczucia nadziei czy strachu.

    Widzicie więc, że nie możecie się na nikim oprzeć. Nie ma przewodnika, nie ma nauczyciela, nie ma autorytetu. Jesteście tylko wy wasz stosunek do innych ludzi i do świata poza tym nie ma nic. Zrozumienie tego albo wywoła w was wielką rozpacz, z której zrodzi się cynizm i rozgoryczenie, albo też spoglądając prosto w twarz rzeczywistości, ujrzycie, że nikt inny, tylko wy jesteście odpowiedzialni za świat, za siebie samych, za to, co myślicie, co czujecie i co robicie. Zniknie wtedy wszelkie litowanie się nad sobą. Zazwyczaj bowiem dobrze się czujemy, mogąc zrzucić winę na innych ludzi, a jest to tylko forma litowania się nad sobą samym.

    Czy potrafimy więc, wy i ja, dokonać w sobie bez jakiegokolwiek zewnętrznego wpływu, bez przekonywania, bez strachu przed karą dokonać w samej treści naszej istoty całkowitej rewolucji, przeobrażenia, tak abyśmy już nie byli brutalni, gwałtowni, współzawodniczący, niespokojni, lękliwi, zazdrośni, zawistni, ale byśmy byli wolni od przejawów swej natury zbudowanej przez zepsute społeczeństwo, w którym toczy się nasze codzienne życie?
    Trzeba przyjąć na samym początku, że nie próbuję tu sformułować żadnej filozofii ani teologicznej konstrukcji pojęć czy religijnych koncepcji. Wszelkie ideologie wydają mi się idiotyczne. Ważna jest nie filozofia życia, ale obserwacja tego, co się obecnie w naszym codziennym życiu dzieje. Jeżeli będziecie bardzo dokładnie obserwować i badać to, co się dzieje, przekonacie się, że życie opiera się na intelektualnej koncepcji i że intelekt nie stanowi całego pola istnienia; jest tylko jego fragmentem. Fragment zaś, choćby jak najprzemyślniej układany obok innych, choćby obciążony najbardziej starożytną tradycją, pozostaje nadal tylko drobną cząstką bytu, a my mamy do czynienia z całością życia. Widząc, co dzieje się na świecie, zaczynamy pojmować, że nie ma granicy pomiędzy zewnętrznym a wewnętrznym procesem jest tylko jeden jednolity proces. Jest on całkowitym, pełnym ruchem: ruchem wewnętrznym, który wyraża się na zewnątrz, i zewnętrznym, który oddziałuje z kolei na wewnętrzny. Wydaje się, że trzeba tylko umieć na to spojrzeć, jeśli bowiem umiemy patrzeć, to cała sprawa staje się bardzo jasna. Patrzenie zaś nie wymaga ani filozofii, ani nauczy cielą. Nie potrzeba wam nikogo, kto by mówił, jak należy patrzeć.
    Po prostu patrzycie.

    Czy potraficie widząc ten wizerunek, widząc go nie jako słowa opisu, ale w rzeczywistości przeobrazić siebie łatwo i spontanicznie? To jest moment decydujący. Czy można przeprowadzić pełną rewolucję w psychice człowieka?
    Zastanawiam się, jaka jest wasza reakcja na to pytanie. Możecie powiedzieć: „Nie pragnę zmiany”, i większość ludzi jej nie chce, zwłaszcza ci, którzy czują, że są należycie zabezpieczeni pod względem społecznym i ekonomicznym lub trzymają się dogmatów wiary i wystarcza im akceptacja siebie oraz taki stan rzeczy, jaki jest, co najwyżej nieco ulepszony. Ta grupa ludzi nas nie interesuje.
    Możecie też odpowiedzieć subtelniej: „To jest zbyt trudne, to nie dla mnie”. W takim wypadku już zablokowaliście siebie, przestaliście dociekać i nie ma sensu iść dalej.

    Możecie jeszcze rzec: „Widzę konieczność zasadniczej zmiany wewnętrznej w sobie, lecz jak mam to zrobić? Proszę, wskaż mi drogę, pomóż mi w tym”. Jeżeli tak mówicie, nie jesteście zainteresowani samą zmianą, nie obchodzi was naprawdę zasadnicza rewolucja szukacie tylko metody, systemu dokonywania zmiany.
    Jeżeli byłbym tak ograniczony, że podałbym wam jakiś system, zaś wy bylibyście tak ograniczeni, że zaczęlibyście się nim kierować, to kopiowalibyście tylko, naśladowalibyście, przystosowywalibyście się i akceptowalibyście. Kiedy już dokonalibyście tego, natychmiast powstałby konflikt między wami a ustanowionym w was cudzym autorytetem. Czulibyście, że musicie zrobić to lub tamto, ponieważ wam tak ktoś zalecił, a jednak nie potrafilibyście tego robić. Macie bowiem swe osobiste skłonności i możliwości, ulegacie naciskom, które kłócą się z systemem, do którego waszym zdaniem powinniście się stosować. Stąd biorą się sprzeczności. Oto prowadzicie więc podwójne życie, tkwiąc pomiędzy ideologią systemu a codziennością waszego życia. Starając się dostosować do ideologii, tłumicie siebie, a prawdą nie jest ideologia, lecz to, czym jesteście. Jeśli staracie się badać siebie według kogoś innego, to na zawsze pozostaniecie ludźmi „z drugiej ręki”.

    Człowiek, który mówi: „Chcę się zmienić, powiedz mi, jak to zrobić?”, pozornie mówi bardzo poważnie, bardzo serio, ale w rzeczywistości tak nie jest. Pragnie on autorytetu, po którym spodziewa się, że ów zrobi w nim porządek. Wymuszony z zewnątrz porządek musi zawsze zrodzić zamęt. Potraficie tę prawdę dostrzec rozumem, ale czy potraficie obecnie zastosować ją tak, aby wasz umysł nie wyobrażał już sobie żadnego autorytetu książki, nauczyciela, żony czy męża, rodziców, przyjaciela czy społeczeństwa? Ponieważ zawsze dotąd działaliśmy w obrębie jakiegoś wzorca czy jakiejś formuły, formuła stała się ideologią i autorytetem. Z chwilą jednak, gdy naprawdę zrozumiecie, że pytanie „W jaki sposób mogę się zmienić?” ustanawia tylko nowy autorytet w miejsce starego, wówczas skończycie z autorytetem na zawsze.

    Ustalmy to jeszcze raz jasno. Każdy z nas widzi już, że musi się zmienić zupełnie, aż do sedna swojej istoty. Nie może dłużej zależeć od tradycji, bo ona właśnie doprowadziła do tego kolosalnego rozleniwienia, akceptacji i posłuszeństwa. Żadną miarą nie może oczekiwać od kogokolwiek pomocy w zmienianiu siebie ani od nauczyciela, ani od Boga, ani od religii, ani od żadnego systemu, ani od żadnego zewnętrznego nacisku czy wpływu.
    Cóż zatem począć?

    Przede wszystkim: czy potraficie odrzucić wszelki autorytet? Jeżeli to potraficie, oznacza to, że już pozbyliście się obawy. Cóż się wtedy dzieje? Gdy odrzucacie coś fałszywego, co nosiliście w sobie od pokoleń, gdy odrzucacie jakiś ciężar, co się wówczas dzieje? Macie wtedy więcej energii, nieprawdaż? Macie większe możliwości, macie więcej siły i energii życiowej, jesteście bardziej przedsiębiorczy. Jeżeli tego nie czujecie, oznacza to, że nie odrzuciliście jeszcze brzemienia, nie pozbyliście się balastu autorytetu.
    Gdy go jednak zrzucicie i będziecie mieć w sobie energię, która w ogóle nie zna strachu strachu przed pomyłką, strachu przed zrobieniem czegoś dobrego lub złego to czy sama ta energia nie będzie przeobrażeniem? Potrzeba nam ogromnej ilości energii, a my ją rozpraszamy przez strach. Jednak w chwili gdy jest ona w nas a rodzi się ona z odrzucenia wszelkiej formy strachu sama ta energia powoduje radykalną przemianę wewnętrzną. I nie musicie już nic czynić w związku z tym.

    Tak więc pozostawieni jesteście samym sobie i taka jest sytuacja człowieka, który traktuje ten problem poważnie. Gdy już nie oglądacie się na nikogo i od nikogo nie oczekujecie pomocy, wtedy jesteście na tyle wolni, by dokonywać odkryć. Wolność wyzwala też energię; a wolność nie może zrobić nic złego. Wolność jest zupełnie różna od buntu. Gdy w kimś jest wolność, nie ma mowy o czynieniu dobra i zła. Jesteście wolni i z tego centralnego punktu działacie. Od tej chwili nie ma strachu, a umysł, który się nie boi, jest zdolny do wielkiej miłości. A miłość może czynić, co zechce.

    Toteż wypada nam teraz uczyć się siebie samych nie opinii mojej czy jakiegoś psychoanalityka lub filozofa, bowiem gdy uczymy się siebie według kogoś innego, uczymy się tylko jego, a nie siebie. Przystępujemy zatem do uczenia się tego, czym aktualnie jesteśmy.

    Zrozumiawszy, że chcąc dokonać całkowitej przemiany w strukturze swej psychiki, nie możemy opierać się na żadnym zewnętrznym autorytecie, spotykamy się z nieskończenie większą trudnością odrzucenia swego własnego wewnętrznego autorytetu, autorytetu swych odrębnych, drobnych doświadczeń i nagromadzonych opinii, wiedzy, pojęć i ideałów. Jeśli wczorajsze doświadczenie czegoś was nauczyło, to staje się ono nowym autorytetem ten autorytet dnia wczorajszego jest równie szkodliwy jak autorytet sprzed tysięcy lat. Aby zrozumieć siebie, nie potrzeba wcale ani autorytetu dnia wczorajszego ani autorytetu sprzed tysięcy lat, ponieważ jesteśmy żywymi istotami zawsze w ruchu, nigdy w spoczynku. Gdy patrzymy na siebie podług martwego autorytetu z dnia wczorajszego, nie udaje nam się zrozumieć żywego ruchu ani piękna i wartości tego ruchu.

    Aby być wolnym od wszelkiego autorytetu, własnego i cudzego, trzeba umrzeć dla wszystkiego co wczorajsze tak, aby wasz umysł był zawsze świeży, zawsze młody, nieskalany pełen energii i pasji. Tylko w tym stanie człowiek się uczy i obserwuje. Do tego potrzeba wielkiego stopnia czujnej świadomości, świadomości tego, co się w was dzieje, bez poprawiania czegokolwiek i bez osądzania, co być powinno, albowiem w chwili, gdy cokolwiek poprawiacie, ustanawiacie zarazem nowy autorytet, nową cenzurę.

    Tak więc przystępujemy razem do badania siebie samych, ale nie w ten sposób, że jedna osoba wyjaśnia, a wy w miarę czytania zgadzacie się lub nie zgadzacie z nią; chodzi o to, by podjąć wspólnie podróż, odkrywczą podróż do najtajniejszych zakątków swego umysłu. By podjąć taką podróż, musimy czuć się lekko; nie możemy dźwigać brzemienia opinii, przesądów i wniosków całego starego wyposażenia, zgromadzonego w ciągu ostatnich dwóch lub wielu tysięcy lat. Zapomnijcie o wszystkim, co wiecie o sobie; zapomnijcie o wszystkim, co kiedykolwiek myśleliście o sobie; startujemy z miejsca, w którym nic o sobie nie wiemy.
    W nocy padał silny deszcz, a teraz niebo zaczyna się przejaśniać; mamy nowy, świeży dzień. Przeżyjmy ten świeży dzień tak, jakby to był jedyny dzień. Zacznijmy razem swą podróż, pozostawiwszy poza sobą wszelkie wspomnienie dnia wczorajszego zacznijmy rozumieć siebie po raz pierwszy.

    Jiddu Krishnamurti, Wstęp do książki „Wolność od znanego”, 1969

    Powiązane posty

    • Nawyki, wolność i społeczeństwo

    • Cztery kroki do wolności

    • Odpowiedzialność i wolność

    • Narodziny świadomości

    Podróż przez czakry – w wyobraźni

    26 Czwartek Lu 2009

    Posted by ME in Aura, energia, czakramy

    ≈ 13 Komentarzy

    Tagi

    bagiński, czakra, czakram, czakramy, czakry, energia, księga czakramów, Medytacja, sharamon, transformacja, uzdrowienie, wizualizacja, wolność, Świadomość

    medytacja

    Opisana tu podróż w wyobraźni może być również określona jako prowadzona medytacja, w czasie której otwiera się brama do własnych wewnętrznych obrazów i przeżyć.
    Test mówiony tej medytacji możesz nagrać na kasetę lub poprosić kogoś o jego przeczytanie. Tekst powinien być czytany powoli, z krótkimi przerwami miedzy zdaniami i dłuższymi pauzami w miejscach zaznaczonych wielokropkiem.
    Bardzo piękne jest także wspólne udanie się w tę podróż w jakiejś grupie i zakończenie jej wymianą doświadczeń. Tekst jest tak ukształtowany, że możesz oddzielnie używać fragmentów dotyczących poszczególnych czakr, jeśli chcesz pracować przede wszystkim z jakimś określonym centrum energetycznym.
    Obserwacja oddechu powinna również być częścią owej podróży w wyobraźni. Zatroszcz się, aby nikt nie przeszkadzał ci w czasie całej medytacji. Pomieszczenie powinno być przyjemnie cieple, na wszelki wypadek przygotuj koc. Ułóż się wygodnie i uważaj w czasie całej podróży w wyobraźni, byś nie krzyżował nóg, ponieważ uniemożliwiłoby to swobodny przepływ energii (wyjątek stanowi tu pozycja lotosu).
    Medytacja spowoduje łagodne otwarcie i ożywienie w twoich czakrach.
    Mogą się pojawiać reakcje ozdrowieńcze, spiętrzone energie mogą się uwolnić, a wyparte uczucia i odczucia mogą pojawić się w twej świadomości.
    Zaakceptuj to, co się dzieje, niczego nie odrzucając. Powierz się wewnętrznie obecnej w tobie naturalnej sile leczącej. Ty sam nic nie musisz robić w czasie tej podróży. Poddaj się po prostu słowom, które usłyszysz. Nie staraj się wyobrażać sobie szczególnie wyraźnie opisywanych obrazów i odczuć. Nie próbuj również intelektualnie interpretować tekstu, ponieważ słowa te działają na innym poziomie twego istnienia.
    Pozwól po prostu powstawać w tobie wszystkim wyobrażeniom, myślom i uczuciom, które samoistnie wiążą się ze słowami. Uprzytomnij sobie tę wewnętrzną postawę za każdym razem, zanim znów udasz się w tę podróż w wyobraźni. Zamknij teraz oczy i obserwuj przez chwilę swój oddech. Po prostu przyglądaj mu się, czuj jak przychodzi i odchodzi nie wpływając na niego. Z każdym oddechem odprężasz się, pogrążasz się coraz głębiej i głębiej w stan przyjemnego, wewnętrznego spokoju…
    • Skieruj teraz swoją uwagę na pierwsze centrum energetyczne, znajdujące się między odbytem a genitaliami i otwierające się ku dołowi. Zatrzymaj się tam bez celu, bez oczekiwań. Twoja uwaga powoduje delikatne ożywienie czakry podstawy.
    Czujesz jak zaczyna powoli i stale krążyć. Płynie w niej ciepła, pulsująca energia. Powoduje ona powolne powstawanie wewnątrz czakry jasnego, intensywnie czerwonego światła. W pulsujących strumieniach twoja pierwsza czakra wysyła swoje energie coraz głębiej w twoje ciało. Krew roznosi je po wszystkich komórkach, napełniając je spokojnym ciepłem i pierwotną siłą życia. Oddajesz się zupełnie temu pulsującemu w tobie prądowi pełnej spokoju siry…
    Poczuj teraz jak twoje centrum podstawy coraz bardziej się otwiera i pozwala wpływać w twoje ciało świeżej energii Ziemi. Podążaj za tą energią do jej źródła, coraz głębiej, aż do jej środka, który rozżarzony jest takim samym czerwonym światłem jak twoja pierwsza czakra. Strumień trwałej, niezmiennej energii płynie z samego środka naszej Planety-Matki przez różne jej warstwy i wpływa do twojej czakry podstawy. Czujesz ukrytą siłę spoczywający w Ziemi… Twoje ciało zostało utworzone z owej siły Ziemi, jest przez nią utrzymywane i odżywiane. To ta sama energia, która uformowała krajobrazy naszej planety, rośliny, zwierzęta i ludzi.
    Tak oto jesteś bardzo głęboko związany z Ziemią i jej stworzeniami. Ożywiająca je siłą pulsuje także w tobie. Bezpieczny w obiegu sil żywej Ziemi powierzasz się całkowicie jej chroniącym, odżywiającym i leczącym energiom. Wracając z tej wewnętrznej podróży pozostajesz związany ze źródłem niezwyciężonej energii życia, która nieustannie wpływa w ciebie przez twą czakrę podstawy. Jesteś w życiu spokojny i opanowany, wypełniony wdzięcznością i miłością dla tej cudownej planety, która jest twoją ojczyzną.
    • Podczas gdy pulsująca siła Ziemi nadal przez ciebie przepływa, pozwól przenieść się twojej uwadze ku drugiemu centrum energetycznemu, które o szerokość dłoni poniżej pępka otwiera się ku przodowi. Po prostu zwróć uwagę na ten obszar – bez oczekiwań, bez celu.
    Twoja uwaga ożywia drugą czakrę. Czujesz tam delikatne krążenie. Jest ono bardziej płynne i żywe, niż w centrum podstaw). Odczuwa się je jak wir żywej, cieplej wody. jak kołujący taniec płynącej energii. Z każdym zataczanym kręgiem wzmacnia się w jego wnętrzu pomarańczowe światło. Jego wibracje rozprzestrzeniają się, przepływają w coraz większych kręgach, jednoczą się z obiegiem twojej krwi i oczyszczającym strumieniem limfy. Twoje ciało staje się jednym żywym płynięciem…
    Płynąca energia rozszerza się nadal, wypływa ze wszystkich porów, aż opłynie i otoczy cię zupełnie. Energia la okrywa cię, głaszcze, niesie i delikatnie kołysze. Odczuwasz głębokie bezpieczeństwo i całkowicie poddajesz się głaskaniu i kołysaniu tej wody życia. Twoja dusza otwiera się coraz bardziej na jej oczyszczającą i zapładniającą siłę. Zatkane kanały otwierają się, budzą się zapomniane uczucia. Zewsząd wpływa w ciebie nowe życie… Żywy strumień coraz bardziej rozprzestrzenia się, staje się morzem, którego ciepła woda huśta i unosi cię czule. Ponad tobą sklepia się bezgraniczne niebo. Na horyzoncie wschodzi pomarańczowe Słońce.
    Zanurza ono niebo i morze w pomarańczowo-złotym świetle. Jest tak, jak gdybyś obudził się pierwszego ranka nowego świata. Przepływa przez ciebie głębokie uczucie szczęścia i rozszerza się falami po całym Stworzeniu. Czujesz, że jest to to samo zapładniające życie, które przenika także ciebie. Życie w tobie zaczyna współpłynąć z życiem w Stworzeniu. Poddajesz się temu płynięciu życia z całą ufnością…
    Wracając z tej podróży pozostajesz na zawsze związany z obecnym w tobie źródłem zapładniającego życia. Jesteś otwarty na silę Stworzenia, na cud życia, który przez ciebie przepływa i otacza cię.
    • Podczas gdy nadal płynie w tobie woda życia, pozwól powędrować swej uwadze do trzeciego centrum energetycznego, które kilka centymetrów powyżej twego pępka otwiera się ku przodowi. Pozostań tam bez zamiaru, bez celu. Twoja uwaga powoduje łagodne ożywienie czakry splotu słonecznego. Czujesz tu stan swojej siły. Zaakceptuj go takim, jaki jest. Twoja akceptacja coraz bardziej i bardziej odpręża trzecią czakrę. Zaczyna ona krążyć w ciepłej i pełnej sił energii. Krążące wibracje pozwalają powstać w jej wnętrzu złoto-żółtemu, słonecznemu światła. Jego blask powoli wzbiera jak światło wschodzącego Słońca.
    Wypływający z niego ciepły promień coraz bardziej wypełnia twoje ciało swym dobroczynnym światłem. Przenika cię złote ciepło. Odprężony i w dobrym samopoczuciu oddajesz się temu słonecznemu blaskowi. Światło to świeci aż do najgłębszych zakątków twojej duszy, napełnia cię czystością i jasnością.
    Znikają wszystkie cienie. Z centrum twego ciała to słoneczne światło przenika swym promieniowaniem cały twój byt, aż zamieszkają w tobie jedynie pokój, sita i złota pełnia… Świeci ono nad tobą, okrywa cię kręgiem wibrującego światła, wysyłając swe promienie w świat. Twoja trzecia czakra staje się Słońcem promieniującym najjaśniejszym blaskiem, niewyczerpanym źródłem życiodajnego ciepła, siły i światła… Po powrocie z opisanej podróży kształtujesz swoje życie z tego świetlistego centrum pokoju i siły, ze swego środka. Światło w tobie promieniuje w świat i osiąga na wszystkich poziomach pełnię i blask. Pozwalasz na to, że stajesz się promiennym centrum dla ludzi, zwierząt i roślin – dla wszystkiego, co cię otacza.
    • Podczas gdy nadal napełnia cię ciepły słoneczny blask, pozwól powędrować twojej uwadze do czakry serca, która na wysokości serca na środku klatki piersiowej otwiera się ku przodowi. Uświadom sobie to miejsce – również bez oczekiwań, bez celu. Twoja uwaga ożywia czakrę serca. Zaczyna ona wibrować delikatnymi falami krążącej energii. Subtelność jej wibracji pozwala powstać w jej wnętrzu różowemu blaskowi otoczonemu brzegiem świecącej zieleni. Czakra serca wygląda jak delikatny kwiat ze światła, ułożony w kręgu zielonych liści. Skupiając tam swoją uwagę czujesz, jak ten kwiat zaczyna się powoli i łagodnie coraz bardziej otwierać, aż do objawienia w swym środku serca ze złotego światła. Z kwiatu twej czakry serca wychodzi czułe promieniowanie. Okrywa cię ono wibracją miłości i harmonii. Czujesz się niesiony przez delikatne ręce aniołów i zrozumiany w swej najintymniejszej tęsknocie za miłością.
    Oddajesz się całkowicie delikatności i czułemu zrozumieniu.. Czujesz teraz jak ze złotego środka twojego serca wyłania się głęboka radość, uśmiech, wewnętrzne szczęście. To tak, jakby rozbrzmiewała stąd cudowna muzyka. Jej wibracje rozprzestrzeniają się coraz bardziej w twoim ciele, budząc jego własną melodię. Wchodząc swym dźwiękiem w twą duszę, napełniają ją miłością i harmonią. Wypełniają przestrzeń wokół ciebie, wibrując aż do głębi całego Stworzenia. Zewsząd brzmiąca, powracająca do ciebie jak odpowiedź muzyka, jednoczy się z muzyką twego serca w doskonałą symfonię. Otwiera bramę do innego poziomu świata: doświadczasz, że wibracja miłości i radości przenika całe Stworzenie wraz ze wszystkim, co stworzone. Wibrujesz w tej muzyce wszechprzenikąjącej boskiej miłości… Gdy wrócisz z tej podróży, nie będziesz już nigdy sam. Poprzez czakrę serca pozostaniesz na zawsze związany z sercem wszystkich rzeczy,
    • Podczas gdy muzyka twego serca nadal w tobie wibruje, pozwól powędrować teraz twojej uwadze ku centrum gardła, które otwiera się ku przodowi i ma drugie mniejsze ujęcie do tyłu [Otwarcie do tyłu należy do mniejszej czakry podrzędnej, którą należy tutaj uwzględnić w naszej podróży.]. Zwróć po prostu uwagę na ten obszar. Twoja uwaga ożywia czakrę gardła. Czujesz jak zaczyna ona wibrować w nieskończenie delikatnej, krążącej energii. Delikatność tej częstotliwości wyłania w jej środku przeźroczyste, promiennie jasnoniebieskie światło. Jest to wibracja błękitnego bezkresu nieba, który tutaj mieszka w tobie. Pozwalasz teraz na rozszerzanie się tej świetlistej, jasnej wibracji aż wypełni ona całe twoje jestestwo…
    Życie w tobie jest coraz jaśniejsze i rozleglejsze, wolne i nieograniczone jak sklepienie nieba. Dajesz w ofierze całą przestrzeń, jaka istnieje w twoim wewnętrznym i zewnętrznym świecie, podobnie jak nieskończone niebo podwala żyć w sobie wszystkim gwiazdom, planetom i Słońcu. Wszystko w tobie i twoim życiu otrzymuje swoje miejsce; niektóre rzeczy przemijają i pojawiają się nowe, a tym pozwalasz aby ten taniec życia dokonywał się w swej cudownej nieograniczoności, którą jest twoje własne jestestwo… Wszystko może być jakie jest, wszystko może przychodzić i odchodzić.
    W owej wolności i rozległości twej świadomości czujesz się zdrowy i pełny. Poprzez bezkresne niebo wibruje w tobie świetliste uczucie szczęścia. Ty sam jesteś zupełnie cichy, wsłuchujesz się jedynie w tę nieskończoną przestrzeń. Godzisz się zostać kanałem dla informacji, odbieranych tutaj przez twoją najbardziej wewnętrzną dusze… Wracając z tej podróży niesiesz w sobie jasną rozległość nieba. Akceptujesz siebie takim, jakim jesteś i pozwalasz na wolny i otwarty wypływ energii na zewnątrz.
    • Podczas gdy trwa w tobie świetliście jasna nieograniczoność, pozwalasz powędrować teraz swojej uwadze ku czakrze czoła, która otwiera się ku przodowi na środku czoła, nieco ponad linią brwi. Wyobraź sobie po prostu to miejsce. Twoja uwaga ożywia czakrę czoła. Zauważasz jak zaczyna ona wibrować obracając się. Jej wibracja jest tak subtelna, że ledwie wyczuwalna. Pozwala ona powstawać uczuciu żywej ciszy. Z głębi tej ciszy zaczyna powoli świecić klarowne światło w kolorze błękitu indygo. Jest to światło głębokiej nocy, z jej ukrytą w nieskończoności przestrzeni żywotnością.
    Wejdź w to światło całą swoją uwagą, pozwalając coraz bardziej przenikać przez twą świadomość jego spokojnemu blaskowi… Im dłużej twoja uwaga przebywa w tym świetle, tym głębszych i silniejszych doświadczasz wymiarów jego promieniowania. Jego wibracja czyni cię spokojnym, wrażliwym i napełnionym przestrzenią. Jest w tobie coraz ciszej. Twoje myśli zatrzymują się na zewnętrznej powierzchni twojej duszy. Twa świadomość wypełnia się całkowicie spokojnym promieniowaniem cichego światła. Coraz głębiej i głębiej wchodzisz w błękitny spokój. Zbliżasz się teraz do wszechobecnego źródła tego światła, pierwotnego początku, z którego promieniuje. Jest to obszar doskonalej ciszy w tobie, w którym także ty sam jesteś zupełnie cichy i w pełni uważny. Na tym cichym poziomie bytu znajduje się wiedza, która przychodzi do ciebie jako intuicja w obrazach, dźwiękach, odczuciach lub w bezpośrednich wglądach. Tu jesteś związany z kosmiczną inteligencją, otwierasz się na uniwersalny umysł, który działa w tobie i w całym Stworzeniu…. Wracając z tej podróży kroczysz przez życie z większą czujnością, z cichą otwartością na prawdę ukrytą za zewnętrznymi zjawiskowymi formami świata.
    • Podczas gdy jeszcze ciągle trwa w tobie głęboka wrażliwa cisza, pozwalasz przenieść się twemu wewnętrznemu postrzeganiu do czakry korony, która na środku twej głowy otwiera się ku górze. Pozostań tam bez zamiaru, bez celu. Twoja uwaga otwiera tę bramę powoli i łagodnie. Promieniuje tu przejrzyste liliowe światło. Jest tak, jak gdybyś wkraczał do świętego miejsca, świątyni liliowego światła, która otwarta jest ku górze. W to otwarcie wlewa się nowe, promiennie białe światło, zawierające w sobie równocześnie wszystkie barwy. Światło to spada na ciebie deszczem błogosławieństwa jak natrysk. Wszystkie pory twojego jestestwa otwierają się i wchłaniają to światło, aż całkiem cię ono wypełni… Jest to światło bez granic i czasu. Widzisz i rozumiesz, że od samego początku świeci w tobie, jak i w samym sercu całego Stworzenia. W tym doskonałym świetle jesteś jednością z wszechobecnym Boskim Bytem.
    Jego blask jest absolutnie cichy, a jednak zawiera w sobie całą muzykę. Jest pełen spokoju jak chwila przed wschodem Słońca, a jednak skrywa w swej nieskończonej obecności taniec całego życia, Przebywaj w tym świetle bez życzeń i pragnień. Tu jesteś w domu, tu jesteś u celu swojej podróży… Pewna ilość tego światła będzie w tobie świecić już zawsze. Pozwól, by przeniknęło twe życie i twój świat swoim blaskiem. • Skieruj teraz swoją uwagę znowu na swoje ciało. Oddychaj kilka razy głęboko, przeciągnij się, aż poczujesz się znowu “tu i teraz”… Odczekaj chwile, zanim powoli otworzysz oczy…
    Część twych przeżyć będzie odzywać się w tobie echem i zmieni twoje życie. Ta przemiana będzie dokonywać się sama. Pozwól jej na to, nie wymuszając jej. Kiedykolwiek będziesz miał na to ochotę, możesz znów udać się w taką podróż. Daj jednak swej duszy wystarczającą ilość czasu na przepracowanie i zintegrowanie tych przeżyć. Twoja podróż będzie za każdym razem nieco inna. Jeśli będziesz ją odbywał regularnie, to twoje doświadczenia z biegiem czasu będą się stawać coraz głębsze i klarowniejsze, urzeczywistniając się coraz bardziej również w życiu codziennym.

    S.SHARAMON, B.BAGIŃSKI
    KSIĘGA CZAKR

    Powiązane posty

    • Czakramy – poziomy Twego życia

    • Czakram Podstawy

    • Czakram Podbrzusza

    • Czakram Splotu Słonecznego

    • Czakram Serca

    • Czakram Gardła

    • Czakram Trzeciego Oka

    • Czakram korony

    Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz

    21 Sobota Lu 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ 12 Komentarzy

    Tagi

    hay, kontrola, myśli, odpuszczenie, odwet, przeszłość, uraza, uzdrowienie przeszłości, wolność, wybaczenie, zemsta, zrozumienie, Świadomość, żal

    oko4

    …to twoja aktualna myśl.

    Dawne myśli już odeszły, nic już z nimi nie można zrobić poza przeżyciem doświadczeń, których były przyczyną. Przyszłe myśli nie zostały jeszcze sformułowane i nie wiesz, jakie będą. Całkowitą władzę masz nad myślą, która jest właśnie teraz w twoim umyśle.

    Co jednak zrobić jeśli masz całe sterty bolesnych wspomnień, urazów i żalów, które wracają do Ciebie uporczywie, zatruwając chwilę teraźniejszą?

    Uwolnienie przeszłości, która nas powstrzymuje

    Wiele osób przychodzi do mnie narzekając, że nie mogą cieszyć się dniem dzisiejszym z powodu jakiegoś wydarzenia, które miało miejsce w przeszłości.

    -Ponieważ kiedyś czegoś nie zrobili albo nie zrobili tego w określony sposób, nie mogą cieszyć się pełnią życia teraz.
    -Ponieważ nie mają już czegoś, co mieli w przeszłości, nie potrafią się dzisiaj cieszyć.
    -Ponieważ zostali zranieni w przeszłości, nie chcą zaakceptować miłości teraz.
    -Ponieważ dawniej, kiedy robili coś po raz pierwszy, spotkała ich jakaś przykrość, są pewni, że powtórzy się to także teraz.
    -Ponieważ zrobili kiedyś coś, czego obecnie żałują, są przekonani, że nie są dobrymi ludźmi.
    -Ponieważ ktoś wyrządził im kiedyś krzywdę, teraz obarczają innych winą za własne nieudane życie.
    -Ponieważ zdenerwowała ich jakaś sytuacja w przeszłości, uparcie utrzymują, że mieli wtedy rację.
    -Ponieważ kiedyś, w odległej przeszłości, zostali potraktowani niewłaściwie, nigdy tego nie wybaczą i nie zapomną.
    -Ponieważ nie powiodło mi się na pierwszym przesłuchaniu kwalifikacyjnym, zawsze będę się bał tego rodzaju przesłuchań.
    -Ponieważ moje małżeństwo rozpadło się, nie mogę cieszyć się już pełnią życia.
    -Ponieważ kiedyś zostałem urażony jakąś uwagą, nigdy już nikomu nie zaufam.
    -Ponieważ byłem biednym dzieckiem, nigdy do niczego nie dojdę.

    Często nie chcemy sobie uświadomić, że zatrzymywanie w pamięci zdarzeń przeszłości – bez względu na to, co to było i jak było okropne – RANI TYLKO NAS.

    Tak naprawdę „oni” się tym nie przejmują.
    Zazwyczaj nawet nie są tego świadomi.

    Ranimy wyłącznie siebie, odmawiając sobie teraz życia pełnią życia.
    Przeszłość była, minęła i nie można jej zmienić.
    Przeżywać możemy tylko to, co jest teraz.

    Jeśli mamy jakąś urazę z przeszłości, przeżywamy jej wspomnienie w tej, obecnej chwili, tracąc jednocześnie rzeczywiste doświadczenie, które niesie ze sobą ta chwila.

    Ćwiczenie: Uwolnienie

    Oczyśćmy naszą pamięć z przeszłości. Uwolnijmy się od emocjonalnego stosunku do niej. Pozwólmy, by wspomnienia były tylko wspomnieniami.

    Jeśli myślicie o ubraniu, jakie nosiliście w trzeciej klasie szkoły podstawowej, to zazwyczaj jest to wspomnienie pozbawione emocji. To tylko zwykłe wspomnienie.

    Podobnie może być ze wszystkimi wydarzeniami z przeszłości. Gdy uwolnimy się od ich przeżywania, zyskujemy możność korzystania z pełnej mocy naszego umysłu, by cieszyć się chwilą obecną i tworzyć wspaniałą przyszłość.

    Sporządź listę spraw, od których chcesz uwolnić swoją pamięć. Jak chętnie to robisz? Zwróć uwagę na swoje reakcje. Co będziesz musiał zrobić, by się tych spraw pozbyć? Na ile jesteś gotowy to zrobić? Jak duży opór w sobie czujesz?

    Wybaczanie

    Następny krok to wybaczanie. Wybaczanie sobie i innym uwalnia nas od przeszłości. W księdze Kurs Cudów wielokrotnie mówi się o tym, że wybaczenie jest odpowiedzią na prawie wszystkie nasze problemy. Wiem, że kiedy nie możemy z czymś ruszyć z miejsca, zazwyczaj oznacza to, że mamy coś jeszcze do wybaczenia.

    Jeśli nie podążamy swobodnie z biegiem życia w obecnej chwili, zwykle znaczy to, iż zatrzymuje nas coś, co wiąże się z przeszłością.

    Może to być żal, smutek, uraza, obawa lub wina, zarzuty, złość, obraza, czasami nawet chęć odwetu. Każde z wymienionych odczuć wywodzi się z braku wybaczenia, jest odmową puszczenia w niepamięć i zajęcia się chwilą bieżącą.

    Miłość jest zawsze kluczem do wszelkiego rodzaju uzdrowienia.
    A drogą wiodącą do miłości jest wybaczenie. Wybaczenie rozwiewa urazę. Kwestię tę rozwiązuję na kilka sposobów.

    Ćwiczenie: Rozwiewanie urazy

    Jest taki stary sposób Emmeta Foxa, który zawsze pomaga w takim przypadku. Zaleca on, aby spokojnie siąść, zamknąć oczy i zrelaksować ciało i umysł. Następnie wyobraź sobie, że siedzisz w ciemnej sali teatralnej, a na scenie znajduje się osoba, do której czujesz największą urazę. Może to dziać się teraz lub w przeszłości, a osoba może być żyjąca lub zmarła.

    Kiedy zobaczysz ją wyraźnie, wyobraź sobie, że przydarza się jej coś dobrego, coś co ma dla niej znaczenie. Wyobraź sobie, jak się radośnie uśmiecha.
    Zatrzymaj ten obraz w swojej wyobraźni przez kilka minut, potem pozwól mu zniknąć. Chciałabym dodać następny krok.
    Z chwilą, gdy postać ta opuści scenę, postaw się sam na jej miejscu. Wyobraź sobie, że spotyka cię coś, co przynosi ci radość. Wyobraź sobie, że jesteś uśmiechnięty i szczęśliwy.

    Pomyśl, że zasoby Wszechświata są dostępne dla nas wszystkich.

    Powyższe ćwiczenie rozwiewa ciemne chmury urazy, które większość z nas w sobie nosi.
    Dla niektórych osób wykonanie go będzie bardzo trudne. Za każdym razem wykonując to ćwiczenie możesz wyobrazić sobie inną osobę. Jeśli będziesz stosował ćwiczenie codziennie przez miesiąc, przekonasz się, o ile lżej ci będzie na suszy.

    Ćwiczenie: Odwet

    Ci, którzy wstąpili na ścieżkę duchową, znają wagę wybaczenia.
    Niektórzy z nas muszą jednak wykonać jeszcze pewien krok, zanim całkowicie przebaczą.
    Czasami to małe dziecko w nas potrzebuje odwetu, zanim gotowe jest wybaczyć i nie potrafi tego załatwić inną drogą.
    Dlatego też to ćwiczenie jest bardzo pomocne.
    Zamknij oczy, usiądź w ciszy i spokoju. Pomyśl o osobie, której najtrudniej jest ci wybaczyć.
    Co rzeczywiście chciałbyś jej zrobić?
    Co ona powinna zrobić, byś potrafił jej wybaczyć?
    Wyobraź sobie, że to dzieje się teraz. Stwórz tę scenę odwetu ze wszystkimi szczegółami.
    Jak długo ta osoba ma cierpieć albo pokutować?
    Jeśli masz już dosyć, przerwij i skończ z tym na zawsze.
    Na ogół powinieneś teraz poczuć się lżej i łatwiej ci będzie pomyśleć o wybaczeniu.

    Napawanie się tym ćwiczeniem nie jest dla ciebie korzystne.

    Wykonanie go raz – na zamknięcie tej sprawy-  może mieć jednak efekt uwalniający.

    Na koniec zastanów się czy chciałbyś aby to naprawdę przydarzyło się tej osobie i czy faktycznie przyniosłoby ci wtedy ulgę?
    Zauważysz na pewno, że prawdziwym siedliskiem ból, jest Twoje własne serce, i że okoliczności zewnętrzne, takie jak cierpienie innej osoby – nie zlikwidują pierwotnej przyczyny Twego bólu.

    To jest zdanie już tylko dla Ciebie.

    Ćwiczenie: Wybaczanie

    Teraz jesteś gotów do wybaczenia.
    Jeśli możesz, wykonaj to ćwiczenie z partnerem lub wypowiadaj je głośno, jeśli jesteś sam.
    Ponownie usiądź z zamkniętymi oczami i powiedz:

    „Osobą, której powinienem wybaczyć jest …………….

    Wybaczam ci to, że………………. „.

    Powtórz to głośno, wielokrotnie.

    Niektórym osobom będziesz miał z pewnością wiele spraw do wybaczenia, innym zaś jedną lub dwie. Jeśli jesteś z partnerem, pozwól mu powiedzieć:

    „Dziękuję, zwracam ci teraz wolność”.

    Jeśli nie masz partnera, wyobraź sobie, że słowa te wypowiada osoba, której wybaczasz. Wykonuj tę czynność przez pięć lub dziesięć minut.

    Poszukaj w swoim sercu poczucia krzywdy, jakie jeszcze w sobie nosisz i pozwól mu odejść.

    Skoro już oczyściłeś rany swego serca na tyle, na ile obecnie było to możliwe, skoncentruj się na sobie. Powiedz na głos do siebie:

    „Wybaczam sobie to, że…………. „.

    Wykonuj tę czynność przez około pięć minut.

    Są to ćwiczenia o potężnym działaniu i dobrze jest je powtarzać przynajmniej raz w tygodniu, aby oczyścić się z wszelkich pozostałych pretensji. Niektóre zadry są łatwe do usunięcia, inne zaś musimy wyrywać po trochu, dopóki pewnego dnia nie przekonamy się, że już nie bolą i problem został rozwiązany.

    Ćwiczenie: Wizualizacja

    Oto inne dobre ćwiczenie.
    Postaraj się, by ktoś ci przeczytał ten tekst lub nagraj go na taśmę magnetofonową i posłuchaj.
    Spróbuj zobaczyć w wyobraźni siebie jako małe pięcio- lub sześcioletnie dziecko. Spójrz temu dziecku głęboko w oczy. Zobaczysz kryjącą się w nich tęsknotę i zrozumiesz, że jedyną rzeczą, jakiej od ciebie pragnie, jest miłość. Wyciągnij ręce i obejmij je. Przytul z miłością i czułością.

    Powiedz mu, jak bardzo je kochasz i troszczysz się o nie.
    Okaż mu swój podziw i powiedz, że ucząc się ma prawo popełniać błędy. Obiecaj, że zawsze przy nim będziesz, bez względu na okoliczności.

    Teraz pozwól mu zmaleć do takich rozmiarów, by mogło się zmieścić w twoim sercu.
    Włóż je tam tak, byś zawsze mógł spoglądać w jego oczy patrzące na ciebie i abyś mógł mu dać dużo miłości.

    Teraz spróbuj zobaczyć obraz swojej matki jako dziewczynki w wieku lat czterech lub pięciu, która przerażona szuka uczucia miłości, nie wiedząc, u kogo mogłaby ją znaleźć. Wyciągnij ramiona do tej małej dziewczynki i powiedz jej, jak bardzo ją kochasz i jak bardzo ci na niej zależy. Daj jej do zrozumienia, że może na tobie polegać, bez względu na okoliczności. Gdy się uspokoi i zacznie czuć się bezpiecznie, pozwól jej zmaleć do rozmiarów twojego serca. Umieść j ą tam razem ze swoim małym dzieckiem. Pozwól, aby okazali sobie nawzajem wiele miłości.

    A teraz wyobraź sobie swojego ojca jako małego trzy- lub czteroletniego chłopca, przestraszonego, płaczącego i szukającego miłości. Patrz na jego łzy płynące po policzkach, gdy nie wie, do kogo się zwrócić. Nauczyłeś się już uspokajać małe dzieci, wyciągnij więc do niego ramiona i przytul drżące małe ciałko. Uspokój go. Zanuć mu piosenkę. Daj mu odczuć, jak bardzo go kochasz. Daj mu odczuć, że zawsze będziesz dla niego dostępny.

    Kiedy wyschną łzy i dozna uczucia miłości i spokoju w swym małym ciele, pozwól mu zmniejszyć się do rozmiarów twojego serca. Umieść go tam tak, by tych troje dzieci mogło się obdarzyć miłością i abyś ty także mógł je wszystkie kochać.

    W twoim sercu jest tak wiele miłości, że mógłbyś uzdrowić całą planetę.
    Lecz teraz użyjmy tej miłości do uzdrowienia ciebie.
    Poczuj ciepło rozpalające się w twoim sercu, łagodność, delikatność.
    Pozwól, aby to uczucie zaczęło zmieniać twój sposób myślenia i mówienia o sobie.

    L. Hay, Możesz uzdrowić swoje życie

    Powiązane posty

    • Czy umiesz wybaczać?

    • Pięć etapów Radykalnego Wybaczania

    • Czy umiesz uwolnić się od opinii innych ludzi?

    •Czy umiesz być życzliwy na co dzień?

    • Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?

    Boska strona seksu

    18 Środa Lu 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ 10 Komentarzy

    Tagi

    Bóg, integracja, jedność, przyjemność, radość, rozmowy z Bogiem, seks, sex, stosunek, szczęście, walsch, wolność, zbliżenie, Świadomość

    seks
    Fragment: Rozmowy z Bogiem Tom II, N.D. Walsch

    A przy okazji, czas, abyśmy zastanowili się wspólnie nad tym, co to znaczy, że coś przynosi ci zadowolenie.
    Poddaję się. Co?
    “Zadowolenie” to wołanie duszy: “Oto kim naprawdę jestem!”
    Czy pamiętasz, jak nauczyciel na lekcji sprawdzał obecność, wyczytywał nazwiska, a gdy doszedł do twojego, musiałeś odpowiedzieć: “Obecny!”

    Pamiętam.
    Wiec stan “zadowolenia” to sposób, w jaki dusza mówi ci: “Obecna!”,
    Wiem, że idea “robienia tego, co daje zadowolenie” jest wyśmiewana przez ludzi, którzy twierdza, że ta droga prowadzi prosto do piekła. Lecz Ja powiadam, że to droga do nieba!

    Oczywiście, wiele zależy od tego, co daje zadowolenie, jakiego rodzaju doświadczenie sprawia ci przyjemność. Ale Ja zapewniam cię, że żaden postęp duchowy nie dokonał się jeszcze przez wyrzeczenie. Jeśli masz się rozwinąć, to na pewno nie dzięki temu, że skutecznie odmawiałeś sobie przyjemności, lecz dzięki temu że sobie na nie pozwoliłeś – i przez to odkryłeś coś jeszcze większego. Albowiem jak możesz poznać, że coś jest “większe”, jeśli nigdy nie zasmakowałeś “mniejszego”?
    Religia kazałaby ci to przyjąć na wiarę. Dlatego wszystkie religie ostatecznie zawodzą.
    Dla odmiany Duchowość zawsze skutkuje.
    Religia żąda, abyś uczył się z doświadczenia innych. Duchowość nalega, abyś szukał własnego.
    Religia nie może znieść Duchowości. Nie może się z nią pogodzić. Gdyż Duchowość może doprowadzić do wniosku odmiennego od tego, który głosi dana religia, a tego żadna znana religia tolerować nie może.
    Religia zachęca cię do zgłębiania cudzych myśli i uznania ich za swoje. Duchowość zaleca odrzucenie cudzych poglądów i kształtowanie własnych.
    “Zadowolenie” to sposób, w jaki mówisz sobie, że twa ostatnia myśl była prawdą, ostatnie słowo mądrością, ostatni uczynek miłością.
    Aby ocenić, jakiego postępu dokonałeś, aby zmierzyć, jak dalece się rozwinąłeś, przyjrzyj się po prostu temu, co daje ci zadowolenie.
    Nie przyspieszysz tempa swojej ewolucji odmawiając sobie tego, co przynosi ci zadowolenie, odpychając to od siebie.
    Wyrzeczenie to zniszczenie.

    Wiedz jednak i to – regulacja nie oznacza wyrzeczenia. Dostosowywanie swojego zachowania to wybór postępowania zgodnie z tym, jaki aspekt siebie pragniesz wyrazić. Jeśli głosisz poszanowanie praw innych ludzi, wówczas postanowienie, że nie będziesz kradł, gwałcił czy rabował, w żadnej mierze nie oznaczać będzie “samowyrzeczenia”. Stanie się samopo-twierdzeniem. Dlatego miara twojego rozwoju jest to, co przynosi ci zadowolenie.
    Jeśli jest to zachowanie nieodpowiedzialne, szkodzenie czy sprawianie bólu innym, wówczas nie posunąłeś się daleko w swojej ewolucji.
    Kluczowe znaczenie ma świadomość. Dlatego ważnym obowiązkiem, który spoczywa na starszych, jest uświadamianie młodych członków społeczności. Podobnie też do zadań posłańców Boga należy podnoszenie świadomości wszystkich ludzi, aby zrozumieli, iż to, co dzieje się jednemu, dzieje się zarazem wszystkim – gdyż wszyscy stanowimy Jedność.
    Gdy wychodzisz z założenia, że “wszyscy stanowimy Jedność”, właściwie niemożliwe jest znajdywanie przyjemności w ranieniu innych. Znika tak zwane “nieodpowiedzialne zachowanie”. W tak właśnie wytyczonych ramach istoty ewoluujące pragną doświadczać życia. W obrębie tych właśnie wyznaczników nakazuje ci korzystać z wszystkiego, co życie ma do zaofiarowania – i przekonasz się, że oferta życiowa przekracza twoje najśmielsze wyobrażenia.
    Jesteś tym, czego doświadczasz. Doświadczasz tego, co wyrażasz. Wyrażasz to, co masz w sobie. Masz w sobie to, na co sobie pozwalasz.

    To piękne – ale czy możemy powrócić do wyjściowego pytania?
    Tak. Stworzyłem dwie płci z tego samego powodu, dla którego nadałem yin i yang każdej rzeczy – w całym wszechświecie! Płeć żeńska i płeć męska to przejaw powszechnego podziału na yin i yang. Najwspanialszy żywy tego wyraz istniejący w waszym świecie.
    Są formą, jedna z wielu fizycznych form, yin i yang.
    Yin i yang, tu i tam… to i tamto… góra i dół, ciepłe i zimne, małe i duże, szybkie i powolne – materia i antymateria…
    To wszystko potrzebne jest w doświadczeniu życia, jakim je znasz.

    Jak możemy najlepiej wyrazić to coś, co nazywamy energią seksualną?
    Czule. Otwarcie. Radośnie. Figlarnie. Wyzywająco. Romantycznie. Z pasja. Z boskościa.
    Na wesoło. Spontanicznie. Wzruszająco. Twórczo. Bez skrępowania. Zmysłowo.
    I ma się rozumieć, często.

    Niektórzy twierdzą, że jedynym uzasadnieniem ludzkiej seksualności jest prokreacja.
    Bzdura. Dawanie życia to w większości przypadków szczęśliwe następstwo erotycznego zbliżenia, a nie z góry powzięte zamierzenie. Twierdzenie, że seks służy wyłącznie do robienia dzieci to w najlepszym razie naiwność, a nieunikniony wniosek stad płynący, iż dlatego właśnie należy powstrzymać się od dalszych kontaktów, gdy zostanie poczęte ostatnie dziecko, to coś jeszcze gorszego od naiwności. To gwałt zadany ludzkiej naturze – naturze, która Ja was przecież obdarzyłem.
    Seksualna ekspresja to nieuchronny skutek odwiecznego procesu przyciągania, rytmicznego przepływu energii, który napędza wszelkie życie.

    Każda rzecz nosi w sobie wbudowaną przeze Mnie energie, która rozsyła swój sygnał na cały kosmos.
    Wszystko, ludzie, zwierzęta, rośliny, kamienie, drzewa, każdy fizykalny byt emituje energie, niczym nadajnik radiowy.
    Ty też ślesz w tej chwili energie – nadajesz ja we wszystkie strony z samego środka swej istoty. Energia ta – czyli ty – rozchodzi się na zewnątrz w postaci fal. Przenika ściany, wznosi się ponad szczyty gór, ponad księżyc, w nieskończoność. Wieczność. Nigdy, ale to nigdy nie zanika.
    Zabarwia te energie każda myśl, jaka kiedykolwiek miałeś. (Kiedy o kimś myślisz, osoba ta może to wyczuć, pod warunkiem, że jest dostatecznie wrażliwa.) Kształtuje ja każde słowo, jakie kiedykolwiek wypowiedziałeś. Wpływa na nią każdy twój uczynek.
    Wibracja, prędkość, długość i częstotliwość fal, jakie nadajesz, ulegają ciągłym przesunięciom zgodnie ze zmianami, jakie zachodzą w twoich nastrojach, uczuciach, myślach, słowach i działaniach.
    Mówi się nieraz, że ktoś “wysyła dobre wibracje”, i to prawda. To bardzo dokładne nazwanie rzeczy po imieniu!
    To samo jednak robi cała reszta ludzi. Stad “eter”, “atmosfera” miedzy wami naładowana jest energia. Ma ona postać Macierzy krzyżujących się i splatających osobistych wibracji, które razem tworzą strukturę o niepojętej wręcz dla ciebie zawiłości.
    Ten splot to połączone pole energetyczne, w obrębie którego żyjesz. Jego moc oddziałuje na wszystko. Włącznie z tobą.
    Ty wysyłasz nowe wibracje, powstałe pod wpływem dochodzących do ciebie wibracji, na działanie których jesteś wystawiony, a te z kolei wzbogacają i przeobrażają Macierz – która z kolei wpływa na pole energetyczne wszystkich pozostałych, a tym samym na wibracje przez nich wysyłane, i w relacji zwrotnej ponownie na Macierz – która oddziałuje na ciebie… i tak w kółko.
    Myślisz może, że to czysta fantazja – ale czy nie zdarzyło ci się choć raz wejść do pokoju, w którym atmosfera “była tak naładowana”, że aż “sypały się iskry”?
    Albo może słyszałeś kiedyś o dwóch naukowcach pracujących nad tym samym zagadnieniem niezależnie od siebie – na przeciwległych krańcach globu -którzy w tym samym czasie nagle odkryli rozwiązanie?
    To powszechne zjawiska, oczywiste przejawy Macierzy.
    Macierz stanowi potężny wibrację – może bezpośrednio wpływać na zjawiska i przedmioty, a nawet je stwarzać.
    (“Gdzie dwóch lub trzech zgromadzi się w imię Moje…”)
    Psychologia nazwała tę Macierz energii “Zbiorową Świadomością”. Oddziałuje ona na wszystko, co zachodzi na planecie: perspektywę wojny i nadzieję na pokój, zaburzenia geofizyczne i spokój na powierzchni globu, rozległą epidemię i powszechne zdrowie.
    Wszystko to skutek świadomości.
    Tak samo zresztą jak konkretne zdarzenia i okoliczności twojego życia.

    To fascynujące, ale jak się to ma do seksu?
    Cierpliwości. Właśnie do tego zmierzam.
    Cały świat wymienia nieustannie energię.
    Twoja energia napiera na całą resztę. Cała reszta dotyka ciebie. Ale oto ma miejsce rzecz szczególna. W pewnym punkcie w połowie odległości między tobą a wszystkim innym – te energie się stykają.
    Wyobraźmy sobie na przykład dwie osoby znajdujące się w tym samym pomieszczeniu, w przeciwległych jego końcach. Przyjmijmy, że mają na imię Tom i Mary.
    Energia Toma śle swe sygnały w kosmos wokół niego. Część tych fal trafia w Mary.
    Jednocześnie Mary nadaje własną energię – której jakaś wiązka uderza w Toma.
    Lecz te energie spotykają się ze sobą w sposób, na który nigdy byś nie wpadł. Krzyżują się w połowie drogi między Tomem i Mary.
    Tam łączą się ze sobą (są to zjawiska fizyczne, wymierne, wyczuwalne) i tworzą nową jednostkę
    energii, którą nazwiemy “Tamary”. To wspólna energia Tama i Mary.
    Tom i Mary równie dobrze mogliby ja nazwać Ciałem Pomiędzy Nimi – gdyż w istocie jest ciałem energetycznym, do którego oboje są podłączeni, które oboje zasilają energia i które z kolei śle sygnały zwrotne do swych “mocodawców” po linii czy łączu, które zawsze występuje w Macierzy, jest warunkiem jej istnienia.
    Doświadczenie “Tomary” staje się prawdą Toma i Mary. Święta Komunią, do której oboje zmierzają. Czują bowiem, za pośrednictwem “łącza”, wzniosłą radość Błogosławionej Unii, Zespolenia, Ciała Pomiędzy.
    Tom i Mary, oddzieleni od siebie, wyczuwają, co dzieje się w Macierzy. Oboje czują przemożny pociąg ku temu doświadczeniu. Chcą zbliżenia Natychmiast!
    Odzywa się jednak wcześniejszy “trening”. Świat nauczył ich, że trzeba zwolnić tempo, wstrzymać się, chronić się przed możliwym “bólem”, że nie należy ufać uczuciom.
    Lecz dusza… pragnie poznać “Tomary” – Jeśli są szczęściarzami, zdobędą się na to, aby przezwyciężyć obawy i uwierzyć, że miłość jest wszystkim, co istnieje.
    Nieodwracalnie lgną oboje do Ciała Pomiędzy. Doświadczają TOMARY na poziomie metafizycznym, teraz dążą do doznania fizycznego. Zbliżają się. Ale nie do siebie, jak może się wydawać postronnemu obserwatorowi. Każde z nich stara się dotrzeć do TOMARY, do tego miejsca Boskiego Zespolenia, które już między nimi istnieje. Do miejsca, gdzie jak
    już wiedzą, stanowią Jedność – gdzie wiedzą też, co to znaczy Być Jednością.
    Zbliżają się więc do tego “uczucia”, którego doznają i w miarę pokonywania rozdziału, w miarę “skracania sznura”, energia, którą oboje wysyłają do TOMARY, ma do przebycia krótszą drogę i w związku z tym osiąga coraz wyższe natężenie.
    Posuwają się ku sobie, odległość maleje, natężenie rośnie. Jeszcze bliżej. Raz jeszcze wzmaga się napięcie.
    Teraz dzieli ich ledwie metr. Ciało Pomiędzy nimi jest rozgrzane do czerwoności. Wibruje z niesamowita prędkością. “Łącze” biegnące do i od TOMARY jest grubsze, szersze, jaśniejsze, rozpalone od przekazu niewiarygodnej energii. Oboje, jak to się mówi, “płoną z pożądania”. I rzeczywiście.
    Zbliżają się.
    Teraz już się stykają.
    Wrażenie jest piorunujące. Wyśmienite. W dotyku wyczuwają całą energię TOMARY – całą skondensowaną, zespoloną substancję ich Złączonego Bytu.
    Jeśli wyzwolisz w sobie swą najwyższą wrażliwość, odczujesz tę subtelną, wzniosłą energię w postaci “mrowienia” – mrowienie to może się rozejść po całym ciele – lub jako gorąco – gorąco, które nagle może objąć całe twoje ciało, lecz które pozostaje skupione w dolnej czakrze, ośrodku energii.
    Obejmują się i dzieląca ich szczelina niemal zanika – Tom, Mary i Tomary prawie się ze sobą pokrywają. Tom i Mary chcą poczuć między sobą Tomary – chcą się z nią stopić. Stać się Tamary w postaci fizycznej.
    Przystosowałem do tego odpowiednio ciała kobiet i mężczyzn.
    Ciała Toma i Mary są już do tego gotowe. Ciało Toma może wniknąć w Mary. Ciało Mary jest przygotowane na przyjęcie Toma w sobie.
    Mrowienie i gorąco osiągają nieznośna intensywność. Nie sposób tego opisać. Dwa ciała zespalają się. Tom, Mary i Tamary staja się Jednością. Jednym ciałem.
    Dalej trwa przepływ energii miedzy nimi. Namiętny. Zapamiętały.
    Nie mogą się sobą nasycić, pragną być wciąż bliżej, wciąż bliżej. BLIŻEJ.
    Eksplodują – dosłownie – ich ciała ogarnia konwulsja. Wibracja dociera aż po koniuszki palców. W chwili gdy oboje wybuchnęli jednością, poznali Boga i Boginie, Alfę. i Omegę, Wszystko i Nic – Istotę życia – Doświadczenie Tego, Co Jest.
    Biorą w tym również udział procesy organiczne. Dwoje stało się Jednym – często powstaje w wyniku tego trzecia istota, w postaci fizycznej.
    W ten sposób stworzone zostało podobieństwo i obraz TOMARY. Ciało z ich ciała. Krew z krwi!
    Oboje dosłownie dali początek życiu!
    Czyż nie mówiłem, iż jesteście jako Bogowie?
    To najpiękniejszy opis ludzkiej seksualności, jaki kiedykolwiek słyszałem.

    Fragment: Rozmowy z Bogiem Tom II, N.D. Walsch

    Powiązane posty

    • Seks – niszczy czy wyzwala?

    • Seks – demon z piekła rodem

    • Boskie ciało?

    • Zasługujesz na miłość i przyjemność!

    • Przyjemność i szczęście bez granic…?

    • Przyjemność?

    • Seks, impotencja i wolność

    Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja.

    05 Czwartek Lu 2009

    Posted by ME in Medytacja, Świadomość

    ≈ 53 Komentarze

    Tagi

    budda, doświadczanie pustki, intelekt, kalu rinpocze, Medytacja, natura umysłu, nauczyciel, pustka, rinpocze, umysł, wolność, współodczuwanie, Świadomość

    reka2

    Są dwa rodzaje podejścia do medytacji – dwa rodzaje metod.
    Pierwszy rodzaj to otrzymywanie instrukcji od swojego nauczyciela, udanie się do domu i rozmyślanie o tym. W gruncie rzeczy oznacza to udanie się do domu w celu analizowania swojej świadomości, przyglądania się swojemu umysłowi wciąż od nowa.
    Jest to intelektualna albo analityczna medytacja uczonego – pandita, to po tybetańsku Penditai – cze – gom.

    Inny sposób podejścia do tego bezpośredniego doświadczenia umysłu nosi nazwę „Kusali Dżokgom” i oznacza intuicyjną, opartą na bezpośrednim przeżyciu medytację. Ten empiryczny rodzaj medytacji nie jest oparty na intelektualnej analizie .

    Zatem istnieją dwa podejścia : można analizować świadomość określając czy umysł posiada takie czy inne właściwości albo można po prostu pozostawić umysł taki jakim jest i stawać się go świadomym bez żadnych intelektualnych poszukiwań.

    Teraz rozważmy ten właśnie rodzaj intuicyjnej medytacji, gdyż faktycznie byłoby dla nas najbardziej korzystne doświadczyć tego, rzeczywiście wprowadzić umysł w stan medytacji, nie próbując w jakikolwiek sposób osiągnąć jakiegoś szczególnego doświadczenia. W dzisiejszym świecie o niewiarygodnym poziomie intelektualnego i technicznego wyrafinowania, które umożliwia ludziom sięgnięcie do granic poznania , natura umysłu i świadomość staną się nieuchronnie obiektem spekulacji i dociekań.

    Nie jestem jednak pewien w jakim stopniu będzie to skuteczne. Na przykład jeżeli szukam Kalu Rinpocze, mógłbym przeszukać całą planetę a mimo to nie znaleźć go. Analogicznie jeżeli szuka się umysłu lub obserwuje się go, to obserwującym jest sam umysł, a gdy umysł stara się znaleźć umysł, nie wydaje się to być drogą właściwą.

    Z drugiej strony jeżeli szukam Kalu Rinpocze i ktoś życzliwy postawi przede mną lustro, wówczas mogę znaleźć go natychmiast, tam gdzie był prze cały czas. W ten sposób instrukcja Guru, medytacja oraz umysł świadczący samego siebie działa jak swojego rodzaju zwierciadło i jeżeli jest się zdolnym do przyjęcia instrukcji medytacyjnej oraz do bezpośredniego jej zastosowania, wtedy kto wie ?

    Może to być skuteczne, można znaleźć siebie, można znaleźć umysł. Wielu ludzi napotyka na trudności w uczeniu się właściwego medytowania i zdobywaniu pewnego rodzaju doświadczeń co do podstawowej natury umysłu.

    To nie oznacza, że ktoś nie posiada natury Buddy, albo, że w jakiś sposób nie jest obdarzony możliwości osiągnięcia oświecenia. To po prostu oznacza, że zaciemnienia są dość mocne, że zasłony karmiczne spowijające umysł są jeszcze gęste i nie pozwalają na bezpośrednie doświadczenie umysłu. Oto dlaczego inne praktyki Dharmy, takie jak praktyka oczyszczająca (Dordże Sempa), praktyka gromadzenia zasługi i pogłębiania świadomości itp. wspierają medytację. […]
    Zastanawiając się nad własną sytuacją można się przekonać, że podobni jak wszystkie istoty czujące posiadamy różne poziomy zaciemnień : dualistyczne lgnięcie, niewiedzę, emocjonalne i karmiczne skłonności, które powodują, że doświadczamy różnych rodzajów cierpienia i niezadowolenia.

    Istnieją cierpienia starości, chorób, śmierci oraz obawy, które pochodzą z tego, że nie wiemy dokąd idziemy po śmierci. Jeżeli widzi się swoją własną sytuację jest się w rzeczywistości zupełnie bezradnym i jest się po prostu bezwolnie miotanym z bardzo małą kontrolą wolności.
    Zdając sobie sprawę i rozumiejąc, że wszystkie istoty są dokładnie w takiej samej sytuacji i są przedmiotem takich samych ograniczeń i cierpień możemy z nimi współodczuwać. […]

    Jeśli chodzi o samą praktykę, powinno się pamiętać o tym, że istotna jest fizyczna postawa ciała. Ciało powinno być wyprostowane, ale nie powinno być sztywne, lecz powinno zachowywać równowagę, ponieważ istnieje ścisły związek, pomiędzy umysłem i ciałem.

    Umysł do pewnego stopnia zależy od ciała i na poziomie fizycznym jest bardzo czuły i wrażliwy na zmiany zachodzące w ciele. Jeśli chodzi o postawę ciała, to przy medytacji ciało powinno być wyprostowane.

    Jeżeli chodzi o umysł, to w czasie medytacji powinien on być rozluźniony i wolny od jakiegokolwiek wysiłku.

    Trzeba pozwolić umysłowi spoczywać w jego naturalnym stanie.

    Ilustracją tego jest kocioł napełniony wodą, do którego dostało się błoto.
    Jeżeli chce się zobaczyć przejrzystość wody, trzeba po prostu pozostawić garnek w spokoju i woda staje się czysta.

    Tak więc istotą tej medytacji jest to, że każde obmyślanie i sztuczność są przeciwne jej duchowi. Pozwala się po prostu umysłowi pozostać w spoczynku, pozwala się umysłowi odprężyć, aby doświadczyć jego przejrzystości.

    Jeżeli chodzi o technikę oznacza to, że umysł nie patrzy na zewnątrz, ani nie jest w jakikolwiek sposób ukierunkowany, nie ma żadnego wysiłku aby robić coś lepszego lub gorszego, lecz po prostu pozwala się umysłowi być rozluźnionym, tak więc pozostaje on niezachwiany. Jest to po prostu naga świadomość świadomej inteligencji.

    To wszystko, co konieczne jest do medytacji. Kiedy pozostawi się umysł w tej niewymyślnej medytacji, a stanie się on ociężały, tępy i owa iskra świadomości zgaśnie, wtedy to nie jest to dokładnie to, do czego dążymy, do czego zmierza nasza praca. Po prostu chodzi o to, aby istniała tylko ta iskra niezmąconej świadomości.
    Tylko ta iskra.
    Wiemy, że jest wiele myśli, które mogą pozostawać w umyśle. Nasza metoda nie polega na tłumieniu, czy odcinaniu myśli, jak ma to miejsce w praktyce Shamata albo Shine, które służą rozwijaniu uspokojenia.
    W medytacji Shamata chodzi o odcięcie myśli i powrócenie do medytacji. Tutaj zaś nie o to chodzi. Doświadczenie Mahamundry albo całkowicie rozbudzone doświadczenie nie jest jeszcze możliwe lecz chodzi o ten szczególny sposób, aby przypatrzeć się myślom jako ani dobrym ani złym.

    Chodzi po prostu o to, aby być świadomym ich, gdy powstają.

    Część tej migoczącej świadomości obejmuje także myśli. Nie zachodzi jednak nic ponad to – żadnej próby podążania za nimi lub stłumienia ich.

    Jeżeli przyjmie się taką metodę postępowania z myślami, nie uważając ich ani za dobre, ani za złe, takie, czy inne, lecz jest się po prostu świadomym ich, gdy powstają, wówczas myśli mogą bardzo łatwo rozpuścić się z powrotem w pustce umysłu. Bez wzglądu na to, czy one pojawiają się tam czy nie, musi się po prostu być świadomym ich obecności. Poza tą nagą świadomością umysłu jest jeszcze myśl, że niczego więcej nie potrzeba. Gampopa stwierdza, że gdy umysł jest wolny od sztucznego stwarzania czegokolwiek, jest pełen szczęśliwości, podobnie woda, gdy nie jest wstrząsana staje się przejrzysta.

    Trzy aspekty umysłu

    Można również rozważać tę medytację z punktu widzenia trzech aspektów umysłu, jego podstawowej pustki, w której nie ma nic poza nią samą, jego jasności, albo świetlistej możliwości i jego zdolności do niepowstrzymanego przejawiania się.

    Ten stan spoczywania jest związany z podstawową pustką umysłu, podczas, gdy świadomość wiąże się z jego niepohamowanym manifestowaniem się.

    Buddyjscy mistrzowie tantryczni Indii, Mahasidhowie zwykli mówić, że medytacja sama w sobie nie ma nic wspólnego z wysiłkiem medytowania, i że jak długo używa się jakiejś konkretnej techniki, jakiegoś szczególnego wysiłku intelektualnego aby medytować, to nie jest to prawdziwa medytacja.

    W prawdziwej medytacji nie zachodzi medytowanie.

    Nie ma medytowania nad czymkolwiek w tej prawdziwej medytacji, jest po prostu bezpośrednie, naturalne doświadczenie umysłu.

    Dzięki temu rodzajowi medytacji następuje pewne ustabilizowanie umysłu. Jest to aspekt doświadczenia zwany Shmata.
    Chociaż ta iskra przejrzystości nigdy nie opuszcza umysłu, staje się on jednak bardziej uspokojony i nie jest już tak poruszany jak poprzednio.
    Nie jest to tępota letargu, lecz spokój umysłu.

    Z powodu tego wyciszenia i spokoju umysłu może dojść do rozwinięcia się pustej, a jednak przejrzystej i promieniującej natury umysłu, tej iskry świadomości, która jest niepowstrzymanym przejawianiem się umysłu. Kiedy wszystkie one zaistnieją razem, wówczas to bezpośrednie doświadczenie dojrzewa w to, co nazywamy Vipasana, czyli wglądem w rzeczywistą naturę umysłu.

    Jeżeli osiągnie się takie doświadczenie Mahamundry, można je utrzymać i uczynić stałym elementem swojego doświadczenia, wówczas całkowite i zupełne oświecenie, Stan Buddy nie jest już odległym celem.

    Może to być kwestia miesięcy, może lat, lecz z pewnością nastąpi ostatecznie w tym życiu. Osiągnięcie takiego autentycznego doświadczenia Mahamudry sprawi, że nie ma potrzeby szukać innych środków oczyszczenia się, ponieważ negatywne zaciemnienia i pomieszania naszego życia są neutralizowane przez jedno doświadczenie Mahamudry.

    Nie ma innej metody, czy techniki, która przynosi więcej pożytku aniżeli to bezpośrednie doświadczenie. Jest tak dlatego, ponieważ wszystko, co negatywne, wszystkie zaciemnienia rozwijają się z naiwnego lgnięcia do „ego”, do „ja”, do jaźni, jako do czegoś ostatecznie rzeczywistego oraz z lgnięcia do wszystkiego, czego się doświadcza jako ostatecznie rzeczywistego.

    Przede wszystkim to naiwne lgnięcie samo w sobie i samo z siebie jest przyczyną naszych problemów.
    Jeżeli posiada się dogłębne doświadczenie Mahamudry, to ukazuje nam ono względność naszych doświadczeń i wówczas następuje odcięcie gruntu, na którym stoimy. W tym punkcie grunt się ucina i nie ma już miejsca na powstawanie negatywnych myśli, ponieważ nie ma przywiązania do ja
    albo nie – ja.

    Biblioteka Buddyjska – Kalu Rinpocze – Dotykając natury umysłu

    Powiązane:
    • ABC medytacji

    • Czym jest medytacja?

    • Ćwiczenia uwalniające energię

    • Medytacja chodząca

    • Medytacja a palenie papierosów

    • Medytacja z czakramami

    • Myśleć czy medytować…

    • Czy Twoje życie ucieka?

    Ocean współczucia

    02 Poniedziałek Lu 2009

    Posted by ME in Świadomość

    ≈ 6 Komentarzy

    Tagi

    dobro i zło, głębia, podziały, przeciwieństwa, spokój, tolle, umysł, wolność, współczucie, wykroczenie poza przeciwieństwa, Świadomość

    ocean

    Kiedy wykraczasz poza sferę przeciwieństw, które tworzy umysł, stajesz się podobny głębokiemu jezioru. Zewnętrzna sytuacja życiowa i wszystko, co się dzieje w jej obrębie, jest powierzchnią jeziora: to spokojną, to znów zwichrzoną, wzburzoną – zależnie od cyklów i pór roku. Ale w głębokiej toni zawsze panuje spokój. Jesteś całym jeziorem, nie tylko powierzchnią, i masz kontakt z własną głębią, która pozostaje w absolutnym bezruchu. Nie opierasz się zmianom, przywierając umysłem do tej czy innej sytuacji. Twój spokój wewnętrzny nie podlega ich wpływom. Trwasz w Istnieniu – niezmiennym, niepoddanym czasowi, nieznającym śmierci – a twoje spełnienie czy szczęście nie zależy od świata zewnętrznego, złożonego z wiecznie płynnych form. Możesz się cieszyć formami, igrać z nimi i stwarzać coraz to nowe, napawając się pięknem całego tego procesu. Ale przywiązanie do któregokolwiek z jego elementów nie jest ci już potrzebne.

    Czy gdy człowiek osiąga ten rodzaj dystansu, oddala się zarazem od innych ludzi?
    Wręcz przeciwnie. Dopóki nie uświadamiasz sobie Istnienia, wymyka ci się prawdziwe jestestwo innych ludzi, ponieważ nie dotarłeś jeszcze do tego, czym sam rzeczywiście jesteś. Formy, w jakich ludzie się przejawiają – nie tylko ich ciała, ale i umysły – mogą się twojemu umysłowi podobać lub nie. Autentyczny związek staje się jednak możliwy dopiero wtedy, gdy uświadomisz sobie Istnienie. Kiedy zyskasz w nim oparcie, zobaczysz, że ciało i umysł drugiego człowieka to zaledwie rodzaj parawanu, za którym wyczujesz prawdziwe jestestwo tej osoby, tak jak będziesz wówczas czuł własne. W obliczu cudzego cierpienia i nieświadomych zachowań pozostaniesz więc obecny, w kontakcie z Istnieniem; zdołasz dzięki temu przeniknąć zasłonę formy i poczuć poprzez własne Istnienie promienne, czyste jestestwo drugiej osoby. Na poziomie Istnienia wszelkie cierpienie jawi się jako iluzja. Przyczyną jego jest utożsamienie z formą. Ludzie znający tę zależność potrafią czasem w cudowny sposób uzdrawiać innych, budząc w nich świadomość Istnienia. Może się to jednak zdarzyć tylko pod warunkiem, że sam pacjent dojrzał już do takiej przemiany.

    Czy to właśnie jest współczucie?
    Tak. Współczucie to inaczej świadomość głębokiej więzi, jaka łączy cię z wszystkimi istotami. Ma ono jednak dwie strony. Jedną z nich jest to, że – skoro wciąż jeszcze żyjesz jako ciało fizyczne – twoja fizyczna forma jest równie bezbronna i śmiertelna, jak formy wszystkich innych ludzi i wszelkich żywych stworzeń. Gdy następnym razem powiesz: „Nie mam z tym człowiekiem nic wspólnego”, pamiętaj, że wiele was łączy: za ileś lat (może za dwa, a może za siedemdziesiąt – tak czy owak niewielka różnica) obaj będziecie gnijącymi trupami, potem kupkami kurzu i wreszcie niczym. Jest to mocno trzeźwiące, skłaniające do pokory spostrzeżenie. Gdy raz ci się nasunie, wiesz już odtąd, że nie masz specjalnych powodów do dumy. Czy to negatywna myśl? Nie, to po prostu fakt. Po co zamykać nań oczy? Z tego punktu widzenia między tobą a każdym innym stworzeniem panuje całkowita równość.
    Jedną z najpotężniejszych praktyk duchowych jest głęboka medytacja nad śmiertelnością form fizycznych, łącznie z twoją własną. Praktyka ta polega na tym, żeby umrzeć, zanim jeszcze umrzesz. Zagłęb się w niej. Twoja forma fizyczna rozpuszcza się, już jej nie ma. A potem przychodzi chwila, gdy umierają też wszystkie myśli, wszystkie formy o umysłowym rodowodzie. Ty jednak wciąż istniejesz -jako boska obecność, którą w istocie jesteś: promienny, w pełni przebudzony. Nic prawdziwego nigdy nie umarło – tylko nazwy, formy i złudzenia.

    Dotarcie świadomością do tego nieśmiertelnego wymiaru, do własnej prawdziwej natury, jest drugą stroną współczucia. Na poziomie głębokiego odczuwania dostrzegasz wtedy nie tylko własną śmiertelność, lecz poprzez nią zdajesz też sobie sprawę ze śmiertelności wszystkich innych stworzeń. Na poziomie formy jesteś tak jak one śmiertelny, a twoja egzystencja jest ciągłym balansowaniem nad przepaścią. Na poziomie Istnienia uczestniczysz wraz z nimi w wiecznym, promiennym życiu. Otóż i dwie strony współczucia. We współczuciu smutek i radość – doznania na pozór sprzeczne – zlewają się w jedno i przeistaczają w głęboki spokój wewnętrzny, spokój boży. Jest to jedno z najszlachetniejszych uczuć, do jakich zdolni są ludzie; ma ono ogromną moc uzdrawiającą i przeobrażającą. Ale prawdziwe współczucie, tak jak je tutaj zdefiniowałem, wciąż jeszcze stanowi rzadkość. Choć głęboka empatia wobec cierpienia drugiej istoty wymaga niewątpliwie wysokiego poziomu świadomości, nie jest pełnym współczuciem, lecz jednym z dwóch jego aspektów. Prawdziwe współczucie idzie dalej niż empatia czy litość. Budzi się dopiero wtedy, gdy smutek stopi się z radością: mówię tu o radości Istnienia, wymykającego się wszelkim formom, o radości wiecznego życia.

    Potęga teraźniejszości – Eckhart Tolle

    Powiązane posty
    • Cuda…i miłość.

    • Utrata kontroli

    • Ponad-Ego

    • Czy jesteś podzielony na “dobrego” i “złego”?

    • Nauka akceptacji dobrego i złego

    Wolność. Czy to puste słowo?

    26 Poniedziałek Sty 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 63 Komentarze

    Tagi

    nawyki, programy, ruiz, schematy myślowe, sen planety, toltek, toltekowie, wolni ludzie, wolność, wyobrażenia, wzorce, zaprogramowany umysł, Świadomość

    weseli
    Wszyscy mówią o wolności. na całym świecie ludzie różnych ras, z różnych krajów – walczą o wolność. Ale czym ona jest? W Ameryce mówimy, że żyjemy w wolnym kraju. Ale czy rzeczywiście jesteśmy wolni? Czy mamy swobodę bycia tymi, którymi naprawdę jesteśmy?
    Odpowiedź brzmi: “nie” nie jesteśmy wolni.
    Prawdziwa wolność leży w duchu człowieka – jest to wolność bycia tym, kim naprawdę się jest.

    Kto powstrzymuje nas od bycia wolnymi? Winimy rząd, pogodę, naszych rodziców, religię, Boga. Kto naprawdę powstrzymuje nas od bycia wolnymi? Sami się powstrzymujemy. Co to naprawdę znaczy – być wolnym? Czasem bierzemy ślub i mówimy, że tracimy wolność, potem się rozwodzimy i nadal nie jesteśmy wolni. Co więc nas powstrzymuje? Dlaczego nie potrafimy być sobą?

    Mamy wspomnienia dawno minionych czasów, gdy byliśmy wolni i kochaliśmy naszą wolność, ale zapomnieliśmy, co wolność rzeczywiście oznacza.

    Kiedy widzimy dziecko w wieku dwóch, trzech, może czterech lat, odnajdujemy w nim wolnego człowieka. Dlaczego ten człowiek jest wolny? Ponieważ robi wszystko to, co chce. Ten człowiek jest zupełnie dziki. Tak jak kwiat, drzewo lub nie udomowione zwierzę – dziki! I kiedy przyjrzymy się dwulatkom, zauważymy, że są zwykle uśmiechnięci od ucha do ucha i dobrze się bawią. Odkrywają świat. Nie boją się bawić. Boją się, gdy się skaleczą, gdy są głodni, kiedy niektóre ich potrzeby nie są zaspokojone, lecz nie martwią się przeszłością, nie przejmują się przyszłością i żyją chwilą obecną.

    Bardzo małe dzieci nie boją się wyrażać tego, co czują. Mają w sobie tyle miłości do przekazania, że kiedy dostrzegają miłość, roztapiają się w niej. Ani trochę nie boją się kochać. To jest opis normalnej istoty ludzkiej. Jako dzieci nie boimy się przyszłości ani nie wstydzimy się przeszłości. Naszą normalną ludzką skłonnością, jest cieszenie się życiem, bawienie się, odkrywanie, bycie szczęśliwym i kochanie.

    Co w takim razie przytrafiło się dorosłemu człowiekowi?
    Dlaczego jesteśmy tak różni od dzieci? Dlaczego nie jesteśmy dzicy? Z punktu widzenia Ofiary, możemy powiedzieć, że spotkało nas coś smutnego, a z punktu widzenia wojownika – że to, co nas spotkało, to normalne. Stało się to, że Księga Praw, wielki Sędzia oraz Ofiara rządzą naszym życiem. Nie jesteśmy już wolni, ponieważ Sędzia, Ofiara i system wartości nie pozwalają nam być tymi, którymi naprawdę Jesteśmy. Od czasu gdy nasze umysły zostały zaprogramowane wszystkimi tymi bzdurami, nie jesteśmy już szczęśliwi.

    To dziedzictwo tresury, przechodzące z człowieka na człowieka, z pokolenia na pokolenia jest czymś zupełnie normalnym w ludzkim społeczeństwie. Nie musisz winić swoich rodziców za to, że nauczyli Cię być takimi, jak oni. Czegóż innego mogli Cię nauczyć niż tego, co sami wiedzą? Uczyli Cię najlepiej jak potrafili, a jeśli wyrządzili Ci krzywdę, stało się tak z powodu tego, czym nasiąkli w procesie udomowienia, z przyczyny ich własnych lęków i przekonań. Nie mieli kontroli nad programowaniem, które otrzymali, więc nie mogli postępować w inny sposób.

    Nie trzeba winić rodziców ani nikogo, kto skrzywdził Cię w życiu, nie wyłączając samego siebie. Pora jednak skończyć z krzywdą. Już czas, by wyzwolić siebie z tyranii Sędziego, poprzez zmianę fundamentów własnych przekonań.
    Już czas, by uwolnić się od roli Ofiary.

    Prawdziwy Ty – to nadal małe dziecko, które nigdy nie dorosło. Czasami, to małe dziecko wychodzi z ukrycia, kiedy dobrze się bawisz i cieszysz, kiedy czujesz się szczęśliwy, kiedy malujesz albo piszesz poezje, albo grasz na pianinie, lub wyrażasz samego siebie w jakiś sposób.
    To są najszczęśliwsze chwile Twojego życia – kiedy Twoje prawdziwe ja wychodzi z ukrycia, kiedy nie dręczysz się przeszłością i nie martwisz o przyszłość. Gdy jesteś jak dziecko.

    Jest jednak coś, co wszystko zmienia – nazywamy to obowiązkami.
    Sędzia mówi: “Poczekaj chwilę, masz obowiązki, są rzeczy, które musisz zrobić, musisz pracować, musisz iść do szkoły, musisz zarobić na życie.” Wszystko to bierzemy sobie do głowy.
    Nagle nasza twarz zmienia wyraz. Znowu poważnieje.
    Jeśli przyjrzysz się dzieciom bawiącym się w dorosłych, zobaczysz, jak zmieniają się ich twarzyczki. “Bawmy się, że jestem prawnikiem” – i od razu twarze dzieci przyjmują dorosły wyraz. Idziemy do sądu i to właśnie tę twarz widzimy – i właśnie tym jesteśmy. Jesteśmy wciąż dziećmi, ale utraciliśmy naszą wolność.

    Wolność, której szukamy to wolność bycia sobą, wyrażania siebie. Lecz kiedy spojrzymy na nasze życie widzimy, że jego większość upływa na zadowalaniu innych, tylko po to, by inni nas zaakceptowali, a nie na przeżywaniu naszego życia tak, by zadowolić siebie.

    Oto, co stało się z nasza wolnością. To, co możemy zaobserwować we wszystkich społeczeństwach świata, to, że na każde tysiąc ludzi, dziewięćset dziewięćdziesięciu dziewięciu jest udomowionych.

    Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że większość z nas nie ma nawet świadomości tego, że nie jesteśmy wolni. Coś w nas szepcze, że nie jesteśmy wolni, ale nie rozumiemy co to za głos ani dlaczego nie jesteśmy wolni.

    W przypadku większości ludzi, problem tkwi w tym, że przeżywają życie nigdy nie odkrywając, że Sędzia i Ofiara rządzą ich umysłem, i dlatego nie mają szansy, aby się uwolnić. Pierwszym krokiem do osobistej wolności jest świadomość. Musimy uświadomić sobie, że nie jesteśmy wolni, aby stać się wolnymi. Musimy uświadomić sobie, w czym tkwi problem, aby móc go rozwiązać.

    Świadomość jest zawsze pierwszym krokiem, ponieważ jeśli nie jesteś świadomy, nic nie możesz zmienić. Jeśli nie masz świadomości tego, że Twój umysł pełen jest ran i emocjonalnej trucizny – nie możesz zacząć go oczyszczać i uzdrawiać i nadal będziesz cierpiał.

    Nie ma powodu aby cierpieć.
    Zyskując świadomość, możesz się zbuntować i powiedzieć: “dość!” Możesz poszukać sposobu, aby uzdrowić i przemienić swój prywatny sen. Sen planety to tylko sen. Nawet nie jest prawdziwy. Jeśli zanurzysz się w tym śnie i zaczniesz kwestionować swoje wartości, odkryjesz, że większość przekonań, która doprowadziła do tego, że Twój umysł cierpi z powodu wielu ran, nie jest nawet prawdziwa. Odkryjesz, że przez wszystkie te lata cierpiałeś niepotrzebnie. Dlaczego? Bo system wartości, który wtłoczono Ci do głowy opiera się na kłamstwach.

    To dlatego tak ważne jest, byś doskonalił się w Twoim własnym śnie – to dlatego Toltekowie stali się mistrzami snu. Twoje życie jest ucieleśnieniem Twego snu, jest sztuką. Możesz zmieniać swoje życie w każdej chwili, jeśli sen, który śnisz nie podoba Ci się. Mistrzowie snu tworzą z życia dzieło – sprawują władzę nad snem poprzez podejmowanie decyzji. Wszystko ma swoje konsekwencje, a mistrz snu jest świadom konsekwencji.

    Bycie Toltekiem to droga życia.
    Jest to droga życia, na której nie ma przywódców i naśladowców, na której kierujesz się swoją własną prawdą i według niej żyjesz. Toltek staje się mądry, staje się dziki i znowu wolny.

    Ludzie mogą stać się Toltekami praktykując trzy sztuki. Pierwsza z nich to: Sztuka Świadomości. Oznacza bycie świadomym tego, kim się naprawdę jest, nie wyłączając wszystkich możliwości. Druga to: Sztuka Przemiany – jak się zmienić i wyzwolić z udomowienia. Trzecia to: Sztuka Życia. Życie to, z punktu widzenia Tolteków, ta część istnienia, która umożliwia przemianę energii – jest to jeden żyjący byt, który niewidzialnie skupia całą energię, lub to, co nazywamy słowem “Bóg”. Życie, to istnienie samo w sobie, to bezwarunkowa miłość. Sztuka Życia jest zatem Sztuką Miłości.

    Przyglądając się drodze do wolności według Tolteków, zauważymy, że posługują się oni całą mapą w celu wyzwolenia się z udomowienia, porównując Sędziego, Ofiarę i cały system wartości do pasożyta, który atakuje ludzki umysł. Z punktu widzenia Tolteków, wszyscy ludzie, którzy są udomowieni – są chorzy. Są chorzy, ponieważ ich umysł i mózg kontroluje pasożyt. Pokarmem dla pasożyta są negatywne emocje biorące się ze strachu.

    Jeśli zastanowimy się nad definicją pasożyta, dojdziemy do wniosku, że pasożyt to żyjący byt, który żyje z innych żyjących bytów, wysysając ich energię i nie dając niczego pożytecznego w zamian, powoli wyrządzając w ten sposób krzywdę swemu gospodarzowi. Sędzia, Ofiara i system wartości świetnie pasują do tego opisu. Razem składają się na żyjący byt stworzony z psychicznej i emocjonalnej energii – energii, która żyje. Oczywiście nie jest to energia materialna, ale energią materialną nie są również emocje. Nasze sny również nie są materialną energią, ale wiemy, że istnieją.

    Jedną z funkcji mózgu, jest przekształcanie energii materialnej na energię emocjonalną. Nasz mózg to fabryka emocji. A powiedzieliśmy już, że główną funkcją mózgu jest sen. Toltekowie wierzą, że pasożyt – Sędzia, Ofiara i system wartości – mają kontrolę nad Twoim umysłem, że pasożyt sprawuje kontrolę nad Twoim prywatnym snem. Pasożyt śni przy pomocy Twego umysłu i żyje swoim życiem karmiąc się Twym organizmem. Czerpie pożywkę z emocji wynikających ze strachu i służy mu dramat i cierpienie.

    Wolność, której poszukujemy, polega na wykorzystaniu naszego własnego umysłu i ciała, życiu naszym własnym życiem, a nie życie proponowanym przez system wartości. Gdy odkryjemy, że nasz umysł jest pod kontrolą Sędziego i Ofiary, a nasze prawdziwe “ja” zostało zepchnięte do kąta, mamy tylko dwie możliwości. Jedna, to żyć dalej tak, jak żyjemy, poddać się Sędziemu i Ofierze, żyć nadal w śnie planety. Druga możliwość polega na tym, co robimy, gdy rodzice próbują nas udomowić. Możemy się zbuntować i powiedzieć: “nie!” Możemy wypowiedzieć wojnę pasożytowi, wojnę przeciw Sędziemu i Ofierze, wojnę o naszą niepodległość, o prawo do korzystania z naszego własnego umysłu i mózgu.

    Cztery umowy Tolteków
    DON MIGUEL RUIZ

    Powiązane post

    • Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle

    •Nawyki, wolność i społeczeństwo

    • Sen Planety

    • Cztery kroki do wolności

    • Odpowiedzialność i wolność

    Zmień….przeszłość!

    20 Wtorek Sty 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

    ≈ 14 Komentarzy

    Tagi

    programowanie, przeszłość, tepperwein, uzdrowienie przeszłości, wolność, wybór, wzorce, zastąpienie przeszłości, zmiana przeszłości, Świadomość

    szarosc

    C.D – Co zrobić, gdy żyjesz z poczuciem winy?

    Jeśli stwierdzasz, że w ważnej sytuacji zachowujesz się nie tak, jak byś tego pragnął, natychmiast wyciągnij z tego wnioski i skoryguj swoje postępowanie. Jeśli zaś sytuacja już się zdarzyła, a ty dochodzisz do przekonania, że zachowałeś się niezgodnie z twoimi planami czy życzeniami, możesz po fakcie skorygować swoje działanie. Uczynisz to w wyobraźni za pomocą „zmiany przeszłości”

    Podświadomość zapamiętuje wszystko, co jej podsuwamy, i nie rozróżnia doświadczeń zebranych rzeczywiście od tych jedynie wyobrażonych. Dlatego tak wielkie znaczenie ma opanowanie technik wizualizacyjno-imaginacyjnych i nauka „przeprogramowywania” treści zawartych w podświadomym Ja. Jeśli w określonej sytuacji coś ci nie wyszło, musisz najpierw się zastanowić, jak, twoim zdaniem, powinien wyglądać stan idealny. Następnie skoncentruj się na obrazie sytuacji upragnionej. Wyobraź ją sobie ze szczegółami, plastycznie, jak najwyraźniej. W ten sposób od nowa zaprogramujesz swoją podświadomość. Podasz jej program idealnej reakcji czy postępowania. Programowaniu stanu idealnego powinno towarzyszyć silne zaangażowanie emocjonalne. Harmonia myśli i uczuć ma ogromne znaczenie. Jeśli obrazu pomyślnego wydarzenia nie będą wspomagały twoje szczere uczucia, podświadomość nie przyjmie zadanej sugestii, ponieważ w nią nie uwierzy.

    Kiedy będziesz poprawiać błędy przeszłego postępowania używając powyższej techniki, podświadomość, reagująca niejako niezależnie i sterująca twoim zachowaniem, zacznie z biegiem czasu każdą niepożądaną reakcję zastępować taką, jakiej byś pragnął. „Zaprogramuje się” na sytuacje, które przebiegły optymalnie bądź na planie fizycznym, bądź miały pozytywny przebieg w twojej wyobraźni. Aby wywrzeć wrażenie na podświadomości, trzeba ją stale zapewniać o naszej radości i zadowoleniu, a więc o uczuciach, jakie przeżywamy, kiedy nasze sprawy przebiegają, tak jak tego pragniemy.

    Wyrób w sobie nawyk dokonywania co wieczór przed zaśnięciem przeglądu tego, co ci się przydarzyło w ciągu dnia. Zbadaj swoje zachowanie, i jeśli dojdziesz do wniosku, że powinieneś był zareagować inaczej, przeżyj w wyobraźni całą sytuację, nadając jej pożądany przebieg i rezultat. W ten sposób twoje reakcje zaczną się stopniowo zmieniać zgodnie z tym, co uznałeś dla siebie za najpomyślniejsze.

    Oczyść swoje stosunki z bliźnimi

    Jeśli uważasz, że zawiniłeś w stosunku do kogoś, najlepiej wyjaśnij wszystko w szczerej rozmowie, aby uniknąć na przyszłość kolejnych niepotrzebnych napięć. Jeśli czujesz, że nie sprostasz bezpośredniej rozmowie, zadzwoń lub napisz list, tłumacząc całą sprawę. Byłoby jednak najlepiej, gdybyś zdobył się na odwagę i uporządkował sytuację, podejmując trud rozmowy w cztery oczy.
    Wyjaśniając w ten sposób nieporozumienia z otaczającymi cię osobami, przyczyniasz się do likwidacji twego karmicznego „konta długów”.

    Długi powinieneś zawsze zwracać w tej samej „walucie”, w jakiej zaciągnąłeś pożyczkę. Gdy masz dług materialny, musisz po prostu oddać pieniądze. Jedynie wtedy, kiedy twój wierzyciel jest nieosiągalny lub nie żyje, możesz wyrównać swój dług oddając go osobom trzecim. W takim przypadku należy przekazać pożyczoną sumę wraz z powstałymi odsetkami na przykład jakiejś organizacji charytatywnej.
    Jeśli twoje stosunki z innym człowiekiem nie układają się, oględnie mówiąc, najlepiej, powinieneś wyjaśnić sytuację w rozmowie i doprowadzić do zgody. Jeżeli jesteś winien zamieszania w czyimś życiu uczuciowym, musisz w taktowny sposób, tak aby nie zranić tej osoby, wyjaśnić jej nieporozumienie i usunąć wynikłe z niej napięcie.

    Kiedy uda ci się wyrównać długi i zadośćuczynić wyrządzonym krzywdom, zrobisz duży krok w kierunku prawdziwej wolności.
    Aby twoja świadomość, a więc także podświadomość mogły oczyścić się ze wszystkich negatywnych uczuć, to znaczy tych, które cię niszczą, nie wystarczy, że wyrównasz długi. Niezbędne jest także, byś wybaczył wyrządzone ci krzywdy. Tak długo, jak będziesz pielęgnował w sobie poczucie krzywdy i domagał się jej naprawy, nie doświadczysz wewnętrznej wolności. Tego rodzaju uczucia są trucizną dla duszy.

    Ażeby oczyścić swoją podświadomość, musisz wybaczyć swym bliźnim, życząc im wszelkiej pomyślności. Nie wolno ci uparcie trzymać się niskich uczuć, musisz je porzucić, z drugiej strony nie powinieneś stawiać innym zbyt wysokich wymagań. Jeśli czujesz, że tego rodzaju uczucia biorą nad tobą górę, spróbuj je zneutralizować za pomocą zmiany przeszłości, i tym samym uwolnić się od nich.

    Ćwiczenie 1: zmiana przeszłości

    1. Rozluźnij się najbardziej, jak potrafisz!
    Przyjrzyj się w duchu wydarzeniom mijającego dnia, licząc od momentu przebudzenia do chwili obecnej. Zadaj sobie podstawowe pytania: Kiedy i gdzie zrobiłem lub powiedziałem coś, co nie odpowiada mojemu wewnętrznemu kryterium wartości? Czy zaistniała sytuacja pozostawiła we mnie poczucie braku harmonii, czy może nie zrobiłem czegoś, co powinienem był zrobić?

    2. Jeśli stawiasz sobie tego rodzaju zarzuty, przeżyj w duchu całą sytuację jeszcze raz, ale
    zmień ją, niech teraz wszystko wydarzy się tak, jak byś chciał. Usłysz słowa, jakie powinieneś był wypowiedzieć, przyjrzyj się sobie zachowującemu się zgodnie z twoim życzeniem. Zachowuj się w swej wyobraźni tak, jak od tej pory chciałbyś postępować, czyli w gruncie rzeczy tak, jak od siebie oczekujesz.

    6. Musisz utożsamić się z wyobrażoną sytuacją i sobą w nowej roli. Całym sercem zaakceptuj tę idealną wersję wydarzeń! Nasyć wyobrażony obraz uczuciem radości, poczuj niezłomną pewność, że następnym razem postąpisz dokładnie tak, jak zachowałeś się w wyobraźni.

    Poprzednia część : Co zrobić, gdy żyjesz z poczuciem winy?

    „Twórcza moc myślenia”  Kurt Tepperwein

    Powiązane posty

    • Nie zadręczaj się!

    • Niewinny dorosły człowiek

    • Zasługujesz na miłość i przyjemność!

    • Kochaj i bądź radosny!

    • To jest Twoje życie

    • Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak z niego zrezgnować?

    Co zrobić, gdy żyjesz z poczuciem winy?

    19 Poniedziałek Sty 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

    ≈ 10 Komentarzy

    Tagi

    karanie się, kreowanie skutków, Kurt Tepperwein, niższe ja, odkupienie, odpuszczenie, poczucie winy, podświadomość, tepperwein, wolność, wybaczenie, wyrzuty sumienia, wyższe ja, Świadomość, średnie ja

    poczucie-winy

    Przeszkodą na drodze do Twoich celów mogą stać się niezapłacone długi.
    Długi oznaczają brak harmonii, a brak harmonii jest nie do pogodzenia ze stanem wewnętrznej równowagi, do którego będziesz dążył, jeśli pragniesz osiągnąć swój cel.

    Dlatego też, zanim wkroczysz na ścieżkę duchowego rozwoju, powinieneś wyrównać wszelkie rachunki. Musisz spłacić swoje długi zarówno te wymierne materialnie, jak i te wymagające zadośćuczynienia na płaszczyźnie moralnej. Dopiero kiedy zostawisz za sobą przeszłość i staniesz się wolny, możesz wyruszyć w podróż do nowego celu.

    Żaden bank nie udzieli kredytu komuś, kto wbrew zawartej umowie nie zapłacił swoich starych długów. Być może uznasz to za twardy warunek, ale jego spełnienie wyjdzie ci tylko na dobre. Dopóki bowiem nie pozbędziesz się dawnych nawyków i nie naprawisz błędów przeszłości, nie będziesz w stanie rozpocząć czegoś zupełnie nowego, ponieważ duchowo nie jesteś do tego przygotowany.

    Istnieją różne rodzaje długów do spłacenia i win do odkupienia. Najpierw chciałbym zwrócić twoją uwagę na specjalny rodzaj długu czy też winy, mianowicie na tak zwane poczucie winy.
    Jeśli cierpisz z powodu poczucia winy, powinieneś zdać sobie sprawę z tego, że prawie na pewno dręczysz się niepotrzebnie.
    Każdemu z nas zdarzało się popełniać błędy, bo zabrakło nam umiejętności czy nie zrozumieliśmy danej sytuacji.

    Naprawdę winien jesteś dopiero wtedy, kiedy dopuściłeś się błędu z całą świadomością lub jeśli celowo coś zaniedbałeś. Jeżeli dążysz do zrozumienia swojej sytuacji życiowej i urzeczywistnienia podstawionego celu, nie trać energii na bezsensowne obwinianie się.
    Spróbuj uczciwie odpowiedzieć na następujące pytania:
    3 Czy rzeczywiście robię wszystko, co w mojej mocy, czy może mógłbym zrobić więcej?
    4 Czy żyję w konflikcie? Jeśli tak, to dlaczego?
    5 Dlaczego nie rozwiązuję mojego konfliktu? (Lepiej niech zaboli raz na zakończenie, niż miałoby boleć bez końca.)

    Jeśli, na przykład, zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, a mimo to przyjaźń, małżeństwo
    czy związek, w którym żyjemy, stały się dla nas jedynie z trudem dźwiganym ciężarem, należy podjąć decyzję o rozstaniu. Napisano wprawdzie: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozłącza”, ale czy to wina Pana Boga, że kiedyś podjęliśmy złą decyzję?!

    Twoim zadaniem jest zrozumieć, co należy zrobić, i bezzwłocznie to uczynić. Wstępując na ścieżkę duchowego rozwoju, powinieneś też zdać sobie sprawę z niedoskonałości zarówno twojej, jak i twoich bliźnich.

    Musisz nauczyć się akceptować siebie takim, jakim jesteś. To jest Twój punkt wyjścia.
    Jeśli bowiem nie potrafisz kochać siebie i nie uważasz się za osobę godną miłości, nie możesz oczekiwać jej od innych. Nie stawiaj sobie wymagań, którym nie będziesz mógł sprostać.
    Pozostań otwarty na krytyczne uwagi, ale pamiętaj, że za swoje decyzje odpowiadasz sam przed sobą,. Jesteśmy na tej ziemi po to, by się rozwijać i uczyć. Przede wszystkim więc musisz wyciągnąć wnioski z własnych doświadczeń i błędów.

    Jeśli popełniłeś błąd, miej odwagę przyznać się do tego, i niech to będzie dla ciebie lekcją na przyszłość. Twoim obowiązkiem wobec samego siebie jest uznać winę i umieścić ją tam, gdzie jej miejsce, to znaczy w przeszłości. Skończ więc z obwinianiem się, „udziel sobie rozgrzeszenia” i zapomnij o tym, co było. Niech sprawy przeszłe odejdą w przeszłość !

    Musisz sobie uświadomić, że pielęgnując w sobie poczucie winy, podsycasz tylko tlące się w twej podświadomości zarzewie konfliktu i tracisz cenne siły. Kiedy zaś zdusisz konflikt w zarodku, odzyskasz energię, którą do tej pory marnowałeś. Poczujesz się wolny i lekki, tak jakby rzeczywiście „kamień spadł ci z serca”. Odnajdziesz w sobie siłę i nabierzesz ochoty, aby zwrócić się ku innym sprawom i zacząć od nowa. Nie na darmo tak wielkie znaczenie przywiązuje się do wewnętrznego oczyszczenia. Każdy z nas, dobrze wie, co znaczy doznać uczucia ulgi i radości po zrobieniu czegoś, co nie było miłe, ale konieczne, na przykład po napisaniu długo odkładanego listu albo złożeniu nieprzyjemnej wizyty. Uczyniliśmy to, bo tak należało, teraz możemy cieszyć się dobroczynnym działaniem spokoju !

    Nie istnieje obiektywne kryterium oceny twojej winy.
    Jej miarą jest raczej to, co sam o niej myślisz i co przesłałeś swojej podświadomości. Jeśli nie potrafisz odesłać do przeszłości spraw związanych z popełnionym błędem, ryzykujesz, że twoje poczucie winy przerodzi się w kompleks.
    Do uwolnienia się od kompleksu winy nie wystarczy odwoływanie się do rozsądku i poddanie rzeczowej analizie, tego co się stało. Będziesz musiał przekonać swoją podświadomość, że nie ponosisz winy albo że uczyniłeś wszystko, aby odkupić zło. Jedynie w ten sposób powstrzymasz twoje podświadome Ja przed typową dla niego reakcją, czyli samoudręczeniem i wymierzeniem kary.

    Usunięcie głęboko zakorzenionych kompleksów czy blokad wymaga oczywiście czasu. Nie oczekujmy, że usunie je jednorazowe „ posiedzenie”, to znaczy jedna rozmowa z podświadomością. Takie rozmowy trzeba będzie powtarzać, stosując odpowiednie techniki postępowania.

    Aby pozbyć się kompleksu, trzeba poświęcić podświadomemu Ja dość dużo cierpliwości i uwagi.
    Konieczne jest codzienne powtarzanie zdań o pozytywnej treści, tzw. afirmacji. Najlepiej, jeśli podświadomość otrzyma je w postaci pozytywnych obrazów sytuacji wraz ze wszystkimi dobrymi uczuciami, jakie w nas wywołały: radości, wdzięczności, miłości.

    Bardzo ważną techniką wspomagającą i przyspieszającą proces duchowego oczyszczenia jest konsekwentne ćwiczenie „zmiany przeszłości”. Na czym polega ta technika, wyjaśniam w najbliższych rozdziałach. W procesie „zmiany przeszłości” ulega wymazaniu energetyczny ładunek negatywnego obrazu wspomnień i zostają zatrzymane jego fatalne konsekwencje.

    „Twórcza moc myślenia”  Kurt Tepperwein

    Powiązane posty

    • Nie zadręczaj się!

    • Niewinny dorosły człowiek

    • Zasługujesz na miłość i przyjemność!

    • Kochaj i bądź radosny!

    • To jest Twoje życie

    • Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak z niego zrezgnować?

    Przełamując fale…. I życiowy impas :)

    18 Niedziela Sty 2009

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ 2 Komentarze

    Tagi

    akcja, błogosławieństwa, działanie, historie, lekcja, lever, odpuszczenie, przeszłość, przełamując fale, przypowieści, siła, trędowaci, upór, wolność, wybaczenie, wytrwałość, wyzwolenie, wzorce, zmiana, Świadomość

    fale

    Historia o czterech trędowatych

    Pewna książka opowiada nam nadzwyczajną historię, która w pełni oddaje to, co ja mam na myśli, mówiąc że ktoś utknął pomiędzy mło­tem i kowadłem.

    Król Syrii zgromadził swoją wielką armię i oblegał miasto Samaria. Oblężenie trwało tak długo, że praktycznie doprowadziło miasto do klęski głodowej.
    W tym samym czasie, czterech trędowatych siedziało tuż przed bra­mami miasta. Oni również głodowali dyskutując nad możliwościami przetrwania. Nie chcieli wracać do miasta, bo tam z pewnością umarliby z głodu. Nie chcieli też pozostać w tym miejscu, ponieważ tu z pew­nością też umrą, a to w momencie, gdy Syryjczycy zaatakują.

    Trędowaci doszli do wniosku, że lepiej jest robić coś niż nic, bo pozostanie w miejscu oznaczało pewną śmierć. Postanowili więc pójść do obozu syryjskiego i poddać się. Kiedy podeszli do syryjskiego obozu, zadziwili się, bo Syryjczycy uciekli. Syryjczycy usłyszeli hałas i pomyśleli, że to wróg ich atakuje, więc uciekli na wzgórze, po­zostawiając cały obóz.

    Trędowaci weszli do pustego obozu i oniemieli widząc mnóstwo świeżego jedzenia. Jedli dopóki nie byli syci. Zebrali łupy z pustych namiotów i powrócili do miasta, by podzielić się z mieszkańcami dobrą wiadomością.

    Ta starożytna historia jest ważna, ponieważ pokazuje nam, co po­winniśmy zrobić, gdy utkniemy pomiędzy młotem i kowadłem.

    Na następnych stronach przeanalizujemy trzy ważne zasady, których możemy nauczyć się z historii o czterech trędowatych. Zasady, które umożliwią ucieczkę spod młota zawieszonego nad kowadłem, co cza­sem zagraża naszemu życiu. Oto te trzy zasady:

    1. Unikanie pułapek przeszłości.

    2. Zdobycie samozadowolenia.

    3. Godzenie się na dostatek.

    ZASADA 1: UNIKANIE PUŁAPEK PRZESZŁOŚCI

    Lekcja życia

    Pamiętam kiedy grałem z moim synem w gry planszowe, w Parcheesi i Candylcmd, kiedy on miał jeszcze siedem lat. Parcheesi jest to gra, w której poruszasz się pionkiem rzucając kostką. Candyland jest grą, w której posuwasz pionek do przodu wyciągając karty.

    Zauważyłem wtedy, że za każdym razem, gdy Chapman zobaczył, że przegrywa, chciał zaczynać grę od początku. Chciał się cofać i zaczynać od nowa. Użyłem tej gry, by dać Chapmanowi życiową lekcję – nauczyłem go, że nie można cały czas zaczynać od początku. Nie można cały czas się cofać. Trzeba iść naprzód.

    Kiedy tak graliśmy, mój syn wreszcie zrozumiał, że to. że ja wygry­wam nie znaczy, że ja wygram. Najważniejszą rzeczą, której się na­uczył była świadomość, że jeżeli chcesz wygrać, musisz iść naprzód.
    Nie możesz zawracać!

    Dokładnie tak samo, nie możemy żyć przeszłością. Czasami może­my stać się więźniami swojej przeszłości, a kiedy się tak stanie, nie jesteśmy zdolni żyć teraźniejszością ani iść dalej w przyszłość.

    Nieugięta gałązka

    Stare powiedzenie „Jak sadzonka jest wygięta, takie wyrośnie drze­wo” podsumowuje wpływ naszego dzieciństwa na nasze dorosłe życie. Spójrzmy prawdzie w oczy, nie wszyscy dorastamy w idealnej atmo­sferze rodzinnej, a w rezultacie, wielu ludzi nosi rany z dzieciństwa, jeszcze długo po tym, jak opuszczą swój rodzinny dom.

    Łatwo jest winić nasze niedoskonałe dzieciństwo za nasze porażki w życiu dorosłym i zaakceptować naszą negatywną osobowość, która jest rezultatem naszego wychowania. Jeżeli jednak chcemy radować się w pełni z obfitego życia, musimy pozwolić odejść naszej przeszło­ści i uciec spod młota i kowadła.

    […]

    Przezwyciężanie upokorzenia

    Hiram nie dorastał w atmosferze miłości. Nigdy nie widział, by jego matka się śmiała, a jego ojciec był zawsze chłodny i surowy.

    Największym zahamowaniem w życiu Hirama. była obawa przed zostaniem tym, za kogo uważał go już jego ojciec – nieudacznikiem. W wieku 17 lat. ważący tylko 120 funtów Hiram zapisał się do Wojsko­wej Akademii Stanów Zjednoczonych. Nie chciał uczęszczać do szko­ły wojskowej. Tak naprawdę, pogardzał tą akademią, ale chciał prze­ciwstawić się woli swojego ojca.

    Na początku nie szło mu za dobrze, ale z biegiem czasu jego stop­nie polepszyły się i skończył akademię zajmując średnią pozycję w rankingu absolwentów.

    Zaraz po ukończeniu akademii wrócił do swojego rodzinnego mias­ta. Miał na sobie strój wojskowy i bardzo się zawstydził, kiedy ludzie z jego miasteczka wyśmiewali go, gdy ich mijał. Nie mogli po prostu zaakceptować „nieudacznika” jako żołnierza. To upokarzające przeży­cie utkwiło w pamięci Hirama do końca życia. Nawet wiele lat później, kiedy był już trzy gwiazdkowym generałem, Hiram czuł się skrępowany nosząc mundur. Konsekwencją było. że gdy tylko mógł za­kładał T-shirt z trzema gwiazdkami na ramionach, zamiast swojego munduru.

    Niech przeszłość stanie się przeszłością

    W końcu Hiram przerósł szyderstwa i kpiny jakie otrzymywał od swojej rodziny oraz „przyjaciół” i dorósł do najwyższej wojskowej ran­gi, kiedy został wybrany głównodowodzącym Armią Zawodową USA.

    A jakim został przywódcą. Hiram jest znany przez nas jako Ulysses S. Grant, wielki generał Armii Zawodowej, który później został prezy­dentem Stanów Zjednoczonych!

    Hiram doświadczył upokorzenia. Doświadczył odrzucenia. Doś­wiadczył porażki. Ale ponieważ odrzucił pułapki przeszłości, prze­baczył swoim dręczycielom i zapomniał o swoich niepowodzeniach, Ulysses S. Grant był zdolny zajrzeć głęboko w siebie i odnaleźć swój pełen potencjał!

    Pozwólmy odejść złości

    Co by się stało, gdyby Hiram nie zapomniał i nie wybaczył? Naj­lepszym sposobem, by odpowiedzieć na to pytanie, będzie opowiedze­nie wam prawdziwej historii Davida Cona, kiedy był początkującym zawodnikiem rzucającym piłkę w New York Mets i co się z nim stało, kiedy nie pozwolił odejść ranom przeszłości. Osądzicie sami. czy kon­sekwencje tłumaczą jego zachowanie.

    Incydent ten zdarzył się podczas meczu pomiędzy drużynami Mets i Atlanta Braves. Cone stał na kopcu miotacza, a biegacze stali na drugiej i trzeciej bazie. Miotacz uderzył piłkę do pierwszego bazo­wego, który był zmuszony do opuszczenia bazy, aby zatrzymać i rzu­cić z powrotem piłkę. Znaczył oto, że Cone musiał biec z kopca miota­cza by zaliczyć pierwszą bazę.

    Cone złapał piłkę w biegu i nastąpił na pierwszą bazę, ale sędzia zagwizdał punkt dla drużyny przeciwnej twierdząc, że stopa Cona nie trafiła w pierwszą bazę. Cone nie mógł w to uwierzyć. Zaczął więc bardzo rozgniewany kłócić się z sędzią na pierwszej bazie.

    Pochłonięty swoją kłótnią z sędzią, Cone nie zauważył, że zawod­nicy z drugiej i trzeciej bazy posuwali się do bazy domowej. Oni dwaj dobiegli, ale Metsi przegrali mecz dwoma okrążeniami – dwoma okrą­żeniami, których mogli uniknąć, gdyby tylko Cone wybaczył i zapo­mniał.

    Tak też jest w życiu. Widzicie więc, kiedy nie umiemy wybaczać i nie umiemy zapomnieć, bardzo często pogłębiamy jeszcze znisz­czenia, które zostały dokonane. Nasza zdolność do wybaczania umo­żliwia nam zamianę naszych niedostatków w coś dobrego. Ważnym aspektem wydostania się z pułapki młota i kowadła jest umiejętność zapominania o tym. co było, i umiejętność wybaczania innym ran zadanych nam w przeszłości.

    Czasami grzęźniemy w przeszłości. Czasami emocjonalnie, czasa­mi nie jesteśmy zdolni porzucić przeszłości. Ale musimy pokonywać mury przeszłości, ponieważ jeżeli pozwolimy im nas zatrzymywać w miejscu, nie staniemy się ludźmi, którymi możemy zostać.

    Bądźmy wdzięczni za błogosławieństwa

    Moja żona straciła ojca kiedy miała zaledwie 14 lat. Możecie sobie wyobrazić, że był to bardzo trudny okres w jej życiu i w życiu jej całej rodziny. Ale radziła sobie ze swoim smutkiem, dziękując Bogu za te wspaniałe 14 lat spędzone z ojcem.

    Ponieważ moja żona odpowiednio podeszła do wielkiej straty, dużo łatwiej było jej iść naprzód i miała siłę, by wspierać resztę członków jej rodziny. Niektórzy reagują na stratę ukochanej osoby złością, ale jeżeli nie będą umieli się pozbyć tej złości z pewnością ograniczy to ich umiejętność kochania innych ludzi, bo zawsze będą bali się, że ponownie utracą ukochaną osobę.

    ZASADA 2: ZDOBYCIE SAMOZADOWOLENIA

    Druga zasada, której uczy nas historia o czterech trędowatych, mówi że nie możemy pozostawać w miejscu. Jedno z największych niebezpieczeństw w życiu czeka na nas wtedy, kiedy jesteśmy uwięzieni pomiędzy młotem i kowadłem i nic z tym nie robimy. Tak już jest. że kiedy nic nie robimy, widzimy jak nasze życie stoi w miej­scu i przestajemy dążyć do twórczego i szczęśliwego życia.

    Świat biznesu jest pełen przykładów firm, które wycofały się z biz­nesu, ponieważ nie przyniosły samozadowolenia. Upadek firmy Baldwin Locomotive Works, światowego lidera w produkcji lokomo­tyw parowych, jest klasycznym przykładem firmy, która pozostała zadowolona z siebie i nie przystosowała się do zmian.

    Smith-Corona jest następnym przykładem takiej firmy.

    Oto co się stało. Przez więcej niż wiek firma Smith-Corona była jednym ze świa­towych liderów produkujących maszyny do pisania. We wczesnych latach 80-tych Smith-Corona utkwiła pomiędzy młotem a kowadłem, ponieważ pojawiły się komputery osobiste.

    W tym czasie 25 milionów komputerów weszło na rynek Stanów Zjednoczonych, a że komputery znacznie ułatwiły pisanie dokumen­tów, sprzedaż maszyn znacznie zmalała.

    Smith-Corona, oczywiście, chciała by rzeczy toczyły się dawnym torem. Firma nie zamierzała wprowadzać zmian. Konsekwencją tego było to, że w 1995 roku, po 110 latach przywództwa w tym biznesie, Smith-Corona zbankrutowała.

    Łatwiej jest zmienić siebie niż innych

    Klucz do samozadowolenia tkwi w pracy nad sobą, nie nad innymi. Dużo łatwiej jest zmienić swoje zachowanie niż zmienić zachowanie innych ludzi, to jest pewne! Historia Baldwin Locomotive Works potwierdza tę zasadę.

    Jak już powiedziałem wcześniej, był czas, że firma Baldwin była największą światową manufakturą lokomotyw parowych. Ale czasy się zmieniły i kiedy lokomotywy na olej napędowy weszły na rynek, Balwin Locomotive Works odmówiła wprowadzenia potrzebnych zmian. Firma próbowała zmienić opinie innych ludzi, wydając tysiące dolarów na reklamę w magazynach w 1940 roku.

    Hasło ich reklamy brzmiało: „Para jest tu po to, by zostać”. My dziś już wiemy, że para nie była tam po to, by zostać, a firma Baldwin Lo-comotive Works przeminęła z wiatrem. Firma tak ugrzęzła w samo­zadowoleniu, że zdecydowała sama siebie oszukiwać i nie robić nic, by przystosować się do nowych warunków. Końcowy rezultat? Firma splajtowała.

    Smutna opowieść o firmie Baldwin Locomotive Works uczy nas, że absolutnie niezbędne jest dla nas wyjście poza strefę komfortu i pod­jęcie ryzyka w życiu, jeżeli chcemy wzrosnąć i dojrzeć. Dlaczego? Ponieważ nie ma nic tak stałego, jak zmiana, i jeżeli nie umiemy sobie poradzić ze zmianami, zostaniemy w tyle, tak jak Corona-Smith i Baldwin. Kiedy jednak zdamy sobie sprawę, że nie możemy wciąż stać za murem pobożnych życzeń, wtedy otworzą się przed nami drzwi nowych możliwości…

    Charles C. Lever – Jeżeli nie możesz pokonać muru, zbuduj drzwi

    Powiązane posty

    • Nie bój się zmian!

    • Jak BARDZO chcesz zmian w Twoim życiu?

    • Pierwsze prawo zmian

    • Czarne, nieznane drzwi

    •Do znudzenia – o optymistach )

    Niezwykła moc oddechu? :)

    14 Środa Sty 2009

    Posted by ME in Medytacja, Rozwój, Świadomość

    ≈ 11 Komentarzy

    Tagi

    freedom, Medytacja, nowa ziemia, oddech, rebirthing, relaks, siła, tolle, uważność, wolność, zdrowe ciało, zdrowie, zdrowu umysł, Świadomość

    wojownik21
    Odkryj wewnętrzną przestrzeń poprzez tworzenie przerw w strumieniu myśli. Bez takich przerw twoje myślenie staje się powtarzalne, nie kreatywne, pozbawione twórczej iskry – czyli takie jakie dominuje u większości ludzi na tej planecie.
    Nie musisz martwić się czasem trwania tych przerw.
    Kilka sekund zupełnie wystarczy. Stopniowo zaczną się one wydłużać same z siebie, bez żadnego wysiłku z twojej strony. Dużo ważniejsze niż czas trwania jest częste ich wprowadzanie, tak by twoje codzienne czynności i strumień myśli były przeplatane i nasączane przestrzenią.

    Ktoś ostatnio pokazał mi coroczny biuletyn pewnej dużej duchowej organizacji. Kiedy go przejrzałem byłem pod wrażeniem szerokiej gamy proponowanych seminariów i warsztatów. Przypominało to stół 25 szwedzki, gdzie z ogromnej różnorodności dań i potraw można wybrać coś dla siebie. Osoba która pokazała mi ten biuletyn poprosiła abym polecił jej coś odpowiedniego dla niej.
    Odpowiedziałem: „Nie wiem co ci polecić. W sumie wszystkie proponowane kursy wyglądają na interesujące. Jednak powiem ci coś od siebie – Bądź świadomy swojego oddechu tak często jak to możliwe i tak często jak sobie o tym przypomnisz. Rób tak przez rok, a doświadczysz dużo większej przemiany niż gdybyś uczęszczał na wszystkie te kursy. I masz to zupełnie za darmo.”

    Bycie świadomym oddechu odwraca uwagę od myśli i tworzy przestrzeń.
    Jest to jedna z cudownych metod generowania świadomości.
    Pomimo faktu, że pełnia świadomości istnieje już w nie przejawionym wymiarze, jesteśmy tu po to by wnieść ją na ten plan. Bądź świadomy swojego oddechu. Zauważaj doznania jakie ze sobą niesie. Czuj powietrze wpływające i wypływające z ciała.
    Obserwuj jak klatka piersiowa i brzuch to unoszą się to opadają z każdym oddechem. Jeden świadomy oddech wystarczy by wnieść trochę przestrzeni tam gdzie wcześniej dominował nieprzerwany strumień myśli. Jeden świadomy oddech (a dwa lub trzy byłyby jeszcze lepsze) wzięty wiele razy w ciągu dnia jest wspaniałym sposobem nasycenia przestrzenią twojego życia.

    Nawet gdybyś medytował nad swoim oddechem przez dwie godziny lub więcej – co zdarza się robić niektórym ludziom – tak naprawdę wystarczy być świadomym jednego oddechu. Doprawdy możesz być świadomy tylko jego.
    Cała reszta jest pamięcią lub oczekiwaniem, a więc myślą.
    W istocie oddychanie nie jest czymś co robisz, lecz czymś czego jesteś świadkiem gdy się dzieje. A wydarza się on sam z siebie.
    Czyni go inteligencja wewnątrz ciała.
    Wszystko co musisz ‘robić’ to patrzeć jak to się wydarza.
    Nie ma w tym żadnego napięcia ani wysiłku. Dostrzegaj również krótkie przerwy w oddechu, a zwłaszcza ten krótki moment na końcu wydechu, zanim znów wciągniesz powietrze.

    Oddech wielu ludzi jest nienaturalnie krótki.
    Im bardziej świadomy oddechu się stajesz tym szybciej odtworzy to jego naturalną głębię. Ponieważ oddech sam w sobie nie ma formy od starożytnych czasów był zrównywany z duchem – pozbawionym formy jedynym śyciem. „… wtedy to Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia. Stał się wtedy człowiek istotą żywą.”
    Niemieckie słowo określające oddech to ‘atmen’ – które wywodzi się ze starożytnego języka Indii (Sanskrytu) i oznacza Atmana – Boską Iskrę, Boskiego Ducha zamieszkującego wewnątrz każdego z nas. Fakt że oddech nie posiada formy jest jednym z powodów, dla którego jego świadomość jest bardzo skutecznym sposobem wnoszenia przestrzeni do życia i generowania świadomości.

    Oddech może być wspaniałym obiektem medytacji gdyż nie jest przedmiotem, nie ma kształtu ani formy. Z jednej strony wydaje się nic nie znaczącą rzeczą, jednak jak określił to Nietzche jest tą ‘najmniejszą rzeczą’, która tworzy ‘największe szczęście’.

    To czy praktykujesz świadomość oddechu jako formalną medytację zależy od ciebie. Niemniej formalna medytacja nie może być substytutem wnoszenia świadomości przestrzeni do twojego życia. Bycie świadomym oddechu umiejscawia cię w chwili obecnej. A to ona jest kluczem każdej wewnętrznej przemiany. Za każdym razem gdy jesteś świadomy oddechu – jesteś całkowicie obecny.
    Możesz zauważyć, że nie można myśleć i równocześnie być świadomym oddechu. Świadomy oddech zatrzymuje twój umysł. Jest to jednak dalekie od bycia w transie czy stanie półsnu.
    Jesteś bowiem całkowicie przebudzony i bardzo czujny. Nie ‘opadasz’ poniżej myślenia, lecz raczej wykraczasz ponad nie. A kiedy przyjrzysz się uważniej odkryjesz, że te dwie rzeczy – wchodzenie w pełni w chwilę obecną, oraz zaprzestanie myślenia, ale bez utraty świadomości – są właściwie tym samym: budzeniem się świadomości przestrzeni.

    E. Tolle Nowa Ziemia

    Powiązane posty

    • Czy oddychasz prawidłowo?

    • Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji

    • Twoja Twarz, ciało, oddech – mówią o Tobie.

    • Co to jest REBIRTHING?

    Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.

    26 Piątek Gru 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem

    ≈ 46 Komentarzy

    Tagi

    anthony de mello, de mello, lęki, mello, miłość, niewolnik, obawy, przekonania, przywiązania, robopata, robot, wezwanie do miłości, wolność, wybaczenie, wzorce, zaprogramowany umysł, zrozumienie, Świadomość, żebrak

    moditwa
    Zwróć uwagę na błąd, jakiego dopuszcza się większość ludzi we wzajemnych kontaktach.
    Starają się zbudować stałe i solidne miejsce w wiecznie żywym strumieniu życia.

    Pomyśl o kimś, kogo miłości pożądasz.
    Czyż nie pragniesz być dla niego kimś ważnym, wyjątkowym i wiele znaczyć w jego życiu?
    Czy nie chciałbyś, by ta osoba troszczyła się o ciebie i interesowała się tobą w sposób szczególny?

    Jeśli tak jest, to otwórz oczy i zobacz, jak szaleńczo oczekujesz, by inni zarezerwowali sobie ciebie na własny użytek, by ograniczyli twoją wolność dla własnej korzyści, by kontrolowali twoje zachowanie, twój wzrost i twój rozwój zgodnie z osobistym interesem.

    Przypomina to sytuację, w której ktoś powiedziałby do ciebie: Jeśli chcesz być dla mnie kimś wyjątkowym, musisz się zgodzić na moje warunki. Z chwilą gdy przestaniesz żyć zgodnie z moimi oczekiwaniami, przestaniesz być dla mnie kimś szczególnym.

    Ty przecież chcesz odegrać w czyimś życiu wyjątkową rolę, czyż nie tak?
    A więc musisz płacić cenę swojej wolności.
    Musisz tańczyć tak, jak inni ci zagrają; podobnie jak sam spodziewasz się., że inni będą tańczyć na twoją melodię, jeśli mają być dla ciebie kimś szczególnym.

    Zatrzymaj się na chwilę i zapytaj samego siebie, czy warto płacić tak wysoką cenę za tak niewiele. Wyobraź sobie, że do osoby, na której uczuciach ci zależy, zwracasz się następująco: Pozwól mi być sobą, zachować swoje myśli, zaspokajać kaprysy, zachowywać się w sposób, który odpowiada moim gustom. W chwili gdy to powiesz, zrozumiesz, że domagasz się rzeczy niemożliwej.

    Oczekiwać od kogoś, by był dla ciebie kimś wyjątkowym, w gruncie rzeczy oznacza bez przerwy starać się o to, by temu komuś zrobić przyjemność. A w konsekwencji stracić własną wolność.

    Poświęć na to wystarczająco dużo czasu. Być może teraz jesteś w stanie powiedzieć: Wolę raczej swoją wolność niż twoją miłość. Jeśli masz do wyboru towarzystwo w więzieniu i samotny spacer na wolności, co wybierzesz? Teraz powiedz tej osobie:
    „Pozwalam ci być sobą, mieć własne myśli, zaspokajać własne kaprysy, iść za własnymi skłonnościami, zachowywać się w sposób odpowiadający twoim gustom.”
    W chwili gdy to powiesz, zauważysz dwie rzeczy.
    Albo twoje serce oprze się tym słowom i zdemaskujesz się jako człowiek kurczowo trzymający się swoich przywiązań i wyzyskiwacz, którym w gruncie rzeczy jesteś;
    – nadszedł więc czas, by poddać próbie twoje fałszywe przekonanie, że bez tego kogoś nie możesz żyć i nie możesz być szczęśliwy.
    Albo twoje serce szczerze wypowie te słowa i w tym samym momencie wszelka kontrola, manipulacja, bycie wyzyskiwanym, uczucie zależności i zazdrości przestanie istnieć.
    „Pozwalam być ci sobą: myśleć samodzielnie, zaspokajać własne kaprysy, iść za własnymi skłonnościami, zachowywać się w sposób odpowiadający twoim gustom.”

    Zauważysz jeszcze coś innego: ten ktoś automatycznie przestanie być kimś wyjątkowym i ważnym dla ciebie. Będzie tak samo ważny jak wschód słońca albo symfonia, która jest piękna sama w sobie, podobnie jak drzewa — wyjątkowe niezależnie od owoców, które przynoszą, czy cienia, którym mogą cię obdarzyć.

    Tak więc ukochana osoba nie będzie należała do ciebie, ale raczej do nikogo, tak jak wschód słońca i drzewa. Przekonaj się o tym, powtarzając: „Pozwalam ci być w pełni sobą…”
    Mówiąc te słowa, sam stałeś się człowiekiem wolnym.
    Teraz jesteś zdolny do miłości.
    Jak długo trzymasz się kogoś kurczowo, masz mu jedynie do zaoferowania nie miłość, lecz łańcuch, którym oboje, ty i osoba kochana, jesteście spętani.
    Miłość może istnieć tylko w wolności.

    Prawdziwa miłość szuka dobra kochanej osoby, polegającego na uwolnieniu kochanego od kochającego.

    Teraz pomyśl o kimś, kogo nie lubisz — o kimś, kogo zwykle unikasz, bo jego/jej obecność budzi w tobie odrazę lub inne negatywne uczucia.

    Wyobraź sobie, że jest w tej chwili obok ciebie i obserwuj, jak budzą się negatywne uczucia…
    Najprawdopodobniej znajdujesz się w pobliżu kogoś, kto jest ubogi, okaleczony, albo chory.

    Teraz zrozum, że jeśli zaprosisz taką osobę, takiego żebraka z ulicy do twojego domu, tzn. dopuścisz go do siebie, to on/ona obdarzy ciebie takim prezentem, jakiego nie otrzymasz od żadnego z twoich czarujących i miłych przyjaciół, choćby nie wiem, jak byli bogaci.

    On czy ona objawią ci, kim naprawdę jesteś; objawią ci prawdę o ludzkiej naturze — jest to jedno z najcenniejszych objawień, jakie możesz odnaleźć.
    Bo na cóż ci się przyda cała wiedza świata, jeśli nie poznasz samego siebie i będziesz żył jak robot?

    Objawienie, które przyniesie ci żebrak, rozszerzy twoje serce tak dalece, iż będzie w nim miejsce dla każdego żyjącego stworzenia.
    Czyż może być jakiś cenniejszy dar?
    Teraz przyjrzyj się sobie, gdy budzą się w tobie negatywne uczucia, i postaw sobie następujące pytanie:
    – Czy jestem panem tej sytuacji czy też raczej jestem tą sytuacją zdominowany?
    To jest pierwsze objawienie.
    Razem z nim przychodzi następne:
    Stopień panowania nad sytuacją określa też stopień panowania nad samym sobą, a ty nad sobą nie panujesz.

    Jak można posiąść ową sztukę?
    Wystarczy, byś zdał sobie sprawę, że istnieją na świecie ludzie, którzy gdyby się znaleźli na twoim miejscu, nie żywiliby do tej osoby negatywnych uczuć.

    Oni panowaliby nad sytuacją, stanęliby ponad nią, a nie byliby, tak jak ty, jej podporządkowani.
    Tak więc twoje negatywne uczucia mają swe źródło nie w drugiej osobie, jak błędnie myślisz, ale w twoim byciu zaprogramowanym.

    To jest trzecie i najważniejsze objawienie.
    Zobacz, co się stanie, jeśli naprawdę to zrozumiesz. Po poznaniu tych objawień dotyczących siebie samego, wsłuchaj się w objawienie odnoszące się do natury ludzkiej.

    Czy zdajesz sobie sprawę, że konkretne zachowanie, jakaś cecha innych ludzi, które budzą w tobie negatywne uczucia, nie obciążają danej osoby?

    Negatywne uczucia będą się w tobie budziły tak długo, jak długo będziesz błędnie przekonany, że dana osoba jest wolna, świadoma, a więc w pełni odpowiedzialna za swoje postępowanie.

    Któż jednak czyni zło z pełną świadomością?

    Miłość

    Zwykło się mówić, że miłość jest ślepa.
    Ale czy tak jest naprawdę?
    W gruncie rzeczy nic na tej ziemi nie jest tak jasno widzące jak miłość.
    Jeśli zaś coś jest ślepe to nie miłość, tylko przywiązanie.

    Przywiązanie polega na kurczowym trzymaniu się przedmiotów czy osób, które ma swe źródło w błędnym przekonaniu, że coś albo ktoś jest koniecznie potrzebny dla twojego szczęścia.

    Czy jesteś do czegoś albo kogoś przywiązany — czy istnieją ludzie albo rzeczy, bez których wydaje ci się, że nie możesz być szczęśliwy?

    Ułóż ich listę właśnie teraz, zanim zaczniemy analizować, jak dalece czynią cię one ślepym.

    Wyobraź sobie polityka, który jest przekonany, że nie będzie szczęśliwy, jeśli nie zdobędzie władzy politycznej.
    Żądza władzy stępia jego wrażliwość na wszystkie inne aspekty życia. Z trudem znajduje czas dla swojej rodziny i przyjaciół. Wszyscy ludzie zaczynają być przez niego postrzegani tylko w kategoriach pomocy albo zagrożenia dla jego ambicji. A ci, którzy ani nie zagrażają, ani nie są pomocni, w ogóle nie zostają zauważeni.

    Jeśli poza tym, w swoim dążeniu do władzy, jest on przywiązany do takich rzeczy, jak seks czy pieniądze, to ten biedny człowiek stał się tak wybiórczy w swoim postrzeganiu świata, że można wręcz powiedzieć, iż stał się niewidomy.
    Każdy to widzi poza samym zainteresowanym.

    Teraz wyobraź sobie, że słuchasz orkiestry, w której dźwięk bębna jest tak głośny, że żadnego innego dźwięku nie można usłyszeć. By odczuć przyjemność płynącą ze słuchania symfonii, musisz być wrażliwy na wszystkie instrumenty orkiestry.

    Jeśli chcesz być zdolny do miłości, musisz być wrażliwy na niepowtarzalność i piękno każdego przedmiotu i każdej pojedynczej osoby, które cię otaczają.
    Trudno powiedzieć, że kochasz coś, czego nawet nie dostrzegasz;
    -jeśli dostrzegasz tylko nieliczne stworzenia z wykluczeniem wszystkich innych, to nie można tu wcale mówić o miłości, gdyż miłość nie wyklucza niczego ani nikogo; ona obejmuje całe życie; wsłuchuje się w dźwięk całej symfonii, a nie w głosy poszczególnych instrumentów.

    Zatrzymaj się na chwilę, by zobaczyć, jak twoje przywiązania zubożają symfonię życia, podobnie jak przywiązanie polityka do władzy czy przywiązanie biznesmena do pieniędzy stępiły ich wrażliwość na melodię życia.

    Albo spójrz na tę sprawę z odmiennej nieco strony: jesteśmy świadkami przepływu ogromnej liczby danych, które nieustannie przechodzą ze świata do naszych zmysłów, do każdego organu naszego ciała. Tylko niewielka część tych informacji dociera do twojej świadomości.

    Przypomina to trochę sytuację, kiedy nieskończona liczba listów zostaje wysłana do prezydenta jakiegoś narodu; tylko znikoma ich część naprawdę do niego dotrze.
    Ktoś inny dokonuje wyboru i opracowuje je w urzędzie prezydenta.
    Kto ostatecznie decyduje, które wiadomości ze świata i co z zalewającego cię materiału dotrze do twojej świadomości?

    Decydują o tym trzy zasadnicze filtry:
    -przede wszystkim twoje przywiązania,
    -poza tym twoje przekonania i
    -wreszcie twoje lęki.

    Twoje przywiązania:
    w sposób nieunikniony będziesz się rozglądał za tym, co mogłoby je zaspokoić, albo będziesz się wystrzegał wszystkiego, co mogłoby im zagrozić, pozostając jednocześnie całkowicie niewrażliwy na całą resztę rzeczywistości.

    Będziesz na nią równie obojętny jak chciwy biznesmen, którego interesuje tylko to, co może przynieść pieniądze.

    Twoje przekonania:
    -wystarczy, byś przyjrzał się fanatykowi, którzy zauważa jedynie to, co potwierdza jego/jej przekonania i nie dopuszcza niczego, co mogłoby je naruszyć, a zrozumiesz, co twoje przekonania robią z tobą samym.

    I wreszcie twoje lęki:
    -gdybyś wiedział, że za tydzień masz być skazany na śmierć, to ten fakt całkowicie by cię pochłonął, wykluczając z pola uwagi wszystkie inne problemy.

    Oto co powodują lęki; w sposób nieubłagany przykuwają uwagę do pewnych spraw, powodując, iż inne zupełnie umykają z pola świadomości.

    Żywisz błędne przeświadczenie, że twoje lęki cię chronią, przekonania czynią cię tym, kim jesteś, a przywiązania sprawiają, że życie jest pełne wrażeń i jest zabezpieczone.
    Czy aby na pewno?

    Nie zdajesz sobie sprawy, że tak naprawdę pomiędzy tobą a symfonią życia znajduje się zasłona.
    Oczywiście jest rzeczą prawie niemożliwą, by człowiek był w pełni świadom każdego poruszenia symfonii życia.
    Ale jeśli twój umysł uwolni się od przeszkód, a twoje zmysły się otworzą, bo zaczniesz poznawać rzeczy takimi, jakimi one naprawdę są.
    Wejdziesz w kontakt z rzeczywistością i zachwycisz się harmonią wszechświata. Wtedy zrozumiesz na czym polega miłość.

    Spójrz na całą sprawę w następujący sposób: postrzegasz osoby i rzeczy nie takimi, jakimi one naprawdę są, ale takimi, jakimi ty je uczyniłeś.

    Jeśli chcesz zobaczyć, jakie one są naprawdę, to musisz się przyjrzeć twoim przywiązaniem i twoim lękom, zrodzonym przez te przywiązania.

    Dzieje się tak dlatego, że kiedy patrzysz na życie, twoje przywiązania i lęki decydują o tym, co dostrzeżesz, a co umknie twojej uwadze.
    To one kierują twoją uwagą niezależnie od tego, co dostrzegłeś.
    A ponieważ postrzegasz świat wybiórczo, to wynik twego oglądu jest złudną wersją otaczających cię ludzi i rzeczy. Im dłużej żyjesz z ową skrzywioną wizją, tym mocniej jesteś przekonany, że jest to jedynie prawdziwy obraz świata, gdyż twoje przywiązania i lęki nieustannie poddają obróbce wszystkie docierające do ciebie informacje, tak że wzmacniają jeszcze twój obraz.

    Tutaj właśnie rodzą się twoje przekonania: ustalony, niezmienny sposób patrzenia na rzeczywistość, która wcale nie jest ustalona ani niezmienna, ale podlega ciągłemu ruchowi i zmianom.

    Tak więc świat, który masz przed oczyma i który kochasz, wcale nie jest prawdziwy, ale jest to świat stworzony przez twój umysł. Tylko wtedy gdy wyciszysz swoje przekonania i lęki oraz odrzucisz przywiązania, które je zrodziły, wyzwolisz się z niewrażliwości, która uczyniła cię tak bardzo głuchym i niewidomym wobec samego siebie i wobec świata.

    Anthony de Mello – Wezwanie do milości

    Powiązane posty

    • Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie

    • Nie możesz zgubić drogi

    • Wybieraj swój świat świadomie

    • Dystans. Sztuka życia.

    • Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?

    • Najpopularniejsza religia świata

    • Patrząc oczyma miłości

    Przestrzeń w Tobie

    25 Wtorek List 2008

    Posted by ME in Rozwój, Świadomość

    ≈ 46 Komentarzy

    Tagi

    cisza, ego, piękno, postrzeganie, przestrzeń, tolle, wolność, wyciszenie, Świadomość

    przestrzen
    Prawdopodobnie przestrzeń pomiędzy myślami pojawia się już w twoim życiu, a ty możesz o tym nawet nie wiedzieć. Świadomość zahipnotyzowana przez doświadczenia i przyzwyczajona do identyfikacji z formą to tak zwana świadomość obiektu.
    Przejawia się ona w tym, że uważasz, iż niemożliwe jest zdanie sobie sprawy
    z istnienia przestrzeni. W krańcowej postaci oznacza to, że nie potrafisz być świadomy siebie, ponieważ zawsze jesteś świadomy czegoś innego. Jesteś bezustannie rozproszony i zwodzony przez formę. I nawet jeśli wydajesz się być świadomy siebie, uczyniłeś z siebie obiekt – myślową formę. Tak więc w istocie to czego jesteś świadomy jest myślą, a nie tobą.

    Kiedy słyszysz o wewnętrznej przestrzeni możesz zacząć jej szukać, a ponieważ szukasz jej tak, jakbyś szukał obiektu, albo doświadczenia, nie możesz jej znaleźć. Oto dylemat wszystkich, którzy poszukują duchowego spełnienia i oświecenia. Jezus powiedział: „Królestwo Boże nie przychodzi z dostrzegalnymi znakami; ani nie będą mówić: Oto tutaj jest, albo; Tam; oto bowiem Królestwo Boże jest pośród was”.

    Jeżeli nie spędzasz większości swego życia w niezadowoleniu, zmartwieniu, strachu, depresji i rozpaczy, albo dręczony przez inne negatywne uczucia; jeżeli jesteś w stanie cieszyć się prostymi rzeczami, jak wsłuchiwanie się w dzwonienie deszczu czy szum wiatru; jeśli widzisz piękno chmur przesuwających się po niebie, albo jeśli potrafisz być czasami sam, bez poczucia samotności czy potrzeby umysłowego stymulatora rozrywki; jeśli zdarza ci się traktować całkowicie obcą osobę ze szczerą uprzejmością płynącą prosto z serca, bez oczekiwania na wzajemność z jej strony – oznacza to, że w nieprzerwanym strumieniu myślenia, którym jest ludzki umysł, przestrzeń już otwierała się, choćby tylko na krótko.
    Kiedy to się działo miał miejsce swoistego rodzaju dobrostan, żywy pokój – nawet jeśli z początku bardzo  delikatny i subtelny. Generalnie jego intensywność może oscylować od ledwo dostrzegalnego w tle poczucia zadowolenia, do tego stanu, który starożytni, hinduscy mędrcy określali mianem – ananda: błogosławieństwo Bytu. Ponieważ uwarunkowano cię do zwracania uwagi tylko na formę, jesteś prawdopodobnie tego nieświadomy, lub tylko w niewielkim stopniu.

    Istnieje wspólny element w zdolności dostrzegania piękna, doceniania prostych rzeczy, cieszenia się swoim własnym towarzystwem, lub odnoszenia się do innych ludzi z miłującą dobrocią. Tym wspólnym elementem jest swoistego rodzaju zadowolenie, pokój czy wewnętrzne ożywienie, będące niewidocznym tłem, bez którego te doświadczenia nie byłyby możliwe.

    Za każdym razem kiedy w twym życiu wydarza się piękno, miłująca dobroć, czy docenianie piękna drobnych rzeczy, szukaj tła dla tych doświadczeń wewnątrz siebie. Ale nie szukaj tego jakbyś szukał czegoś .
    Nie możesz tego zdobyć i powiedzieć – „Ha, mam to!” Nie możesz objąć tego umysłem czy zdefiniować w jakikolwiek sposób. To jest jak niebo bez chmur, nie ma formy.
    Oto przestrzeń, cicha nieporuszoność , słodycz istnienia – coś nieskończenie większego niż słowa mogłyby oddać. Jeżeli jesteś w stanie poczuć to bezpośrednio w sobie, to się pogłębia. Tak więc jeśli doceniasz coś prostego – dźwięk, widok, dotyk – kiedy widzisz piękno, kiedy  czujesz miłującą dobroć do innej osoby, zauważ wewnętrzną przestrzenność, która jest źródłem i tłem dla tych doświadczeń.
    Wielu poetów i mędrców przez wieki obserwowało, że prawdziwe szczęście – ja nazywam je radością Istnienia – można odnaleźć w prostych, pozornie nic nie znaczących rzeczach. Większość ludzi przeocza to. W swym nieustannym poszukiwaniu czegoś znaczącego w życiu nie potrafią docenić tych małych rzeczy i spraw, które w istocie wcale nie są bez wartości. Nietzsche, w rzadkich chwilach głębokiej ciszy napisał –
    „Do szczęścia, jak niewiele potrzeba do szczęścia! … najbardziej subtelna, delikatna, najmniej ważna rzecz, szelest jaszczurki, oddech, spojrzenie oczu – to co małe, tworzy największe szczęście. Trwaj w ciszy”.

    Dlaczego ‘najmniejsza rzecz’ tworzy ‘największe szczęście’? Ponieważ prawdziwe szczęście nie zależy od rzeczy czy zdarzeń – choć takie może być pierwsze wrażenie. Mała rzecz czy zdarzenie są tak subtelne, nie narzucające się, że zajmują tylko małą część twojej świadomości. Reszta to wewnętrzna przestrzeń, świadomość sama w sobie, nieograniczona przez formę. Wewnętrzna świadomość przestrzeni i to kim jesteś w swej esencji są jednym i tym samym. Innymi słowy – forma ‘małych rzeczy’ pozostawia miejsce dla wewnętrznej przestrzeni. A to właśnie z wewnętrznej przestrzeni emanuje sama nie uwarunkowana świadomość, prawdziwe szczęście, radość istnienia.

    Jednakże aby zauważać ‘małe rzeczy’ musisz wyciszyć się od wewnątrz. Konieczny jest wysoki stopień uważności i czujności. Trwaj w cichym nieporuszeniu. Słuchaj. Patrz. Bądź obecny.
    A oto inny sposób odnalezienia wewnętrznej przestrzeni – stań się świadomym bycia świadomym.
    Mów albo myśl: JESTEM i niczego do tego nie dodawaj. Bądź świadomy tego milczącego bezruchu, który podąża za stwierdzeniem JESTEM. Poczuj swoją obecność – nagą, nie okrytą niczym istotę. Jest ona czysta i nieskażona przez takie określenia jak – młody czy stary, dobry czy zły, biedny czy bogaty, albo inne atrybuty. Jest to przestrzenne łono każdej kreacji, każdej formy.

    E. Tolle „Nowa Ziemia”

    Powiązane posty

    • Spogladaj głębiej…

    • Bez granic

    • Odpowiedzialność i wolność

    • Zaakceptuj i bądź wolny…

    • Miejsce wewnętrznej przemiany

    • Wewnętrzny ogród

    • Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

    Niewinny dorosły człowiek

    18 Wtorek List 2008

    Posted by ME in Świadomość

    ≈ 1 komentarz

    Tagi

    akceptacja, diament, gangaji, miłość, naiwność, niewinność, otwartość, podatność na zranienia, prawda, Wewnętrzne Dziecko, wolność, zranienia, Świadomość

    niewinny
    Często słyszałam od ludzi, że po silnym przebłysku otwarcia na niewyobrażalną prawdę ich istoty, demony przeszłości wydają się powstawać mocniej niż kiedykolwiek indziej.
    Zamiast doznania szczęścia, lekkości i niewinności, pojawiało się odczucie osaczenia i przytłoczenia, smutek i poczucie niespełnienia.   Wtedy powracało pytanie w rodzaju:
    – Dlaczego to znowu mi przeszkadza?
    – Dlaczego te rzeczy po prostu nie znikną?
    – Co jest nie w porządku ze mną, że nie doświadczam trwałej wolności?”

    Z jednej strony istnieje bieda i cierpienie, a z drugiej szczęście, niewinność i otwartość.
    Te „dłonie” są polaryzacją umysłu.
    Prawdziwa niewinność jest wrodzoną zdolnością serca do otwartego spotkania czegokolwiek pojawiającego się, gdy to się pojawia i zobaczenia uczciwie czym to jest.
    Gwarantuję, że prawie wszystko nie jest tym, czym wydaje się być na powierzchni, ale aby odkryć głębszą prawdę, to, co się pojawia musi być napotkane w pełnej niewinności.
    Nie wyuczona niewinność w rodzaju „ale ja jestem niewinny”, ale naturalna otwartość niewinnej niewiedzy.

    Prawdziwa niewinność jest zdolnością do bezpośredniego doświadczenia tego, co jest tutaj teraz bez żądania, aby to wyglądało, zachowywało się, czy dało się odczuć inaczej.

    Niewinność jest otwartością, wolą do zobaczenia i ufania, nawet gdy to, co pojawia się wydaje się całkowicie niegodne zaufania.

    Prawdziwa niewinność nie jest naiwnością ani nie jest złudzeniem.

    Jednakże wymaga ona pewnej akceptacji zranień.
    Wola bycia niewinnym, to akceptacja tego, że jesteśmy podatni na zranienia.
    Ta wola do akceptacji swej podatności na zranienie jest tym, co naprawdę zawiera się w terminie „duchowego wojownika”.
    Podatność na zranienie wymaga więcej odwagi niż bycie cynicznym, silnym czy pełnym mocy.
    Wymaga ona odwagi, aby być otwartym, niewinnym i ufnym.

    Ze względu na naturę niezwykle bliskich związków, zwłaszcza pomiędzy rodzicami, dziećmi, kochankami i partnerami, zranienia są często doświadczane.

    No i co z tego?

    Zranienie może dać się odczuć jako koniec świata, ale nim nie jest.

    Większość rzeczy, które robimy – są po to, aby uniknąć zranień.
    Ubieramy się w dorosłe ubrania i gramy w dorosłą pracę, w próbach ucieczki od bezbronnej niewinności związanej z dzieciństwem. Ale niewinność nie jest ograniczona tylko do dzieci.
    Jest możliwe dla ciebie – jako dorosłego – bycie świadomie niewinnym.
    Gdy zdarzy ci się cierpieć – postaraj się cierpieć świadomie, cierpienie okazuje się wtedy nie być tym, czym myślałeś, że jest.
    W świadomym cierpieniu już dłużej nie walczysz z cierpieniem. Jesteś świadomie w nim obecny. Akceptujesz go ze spokojem i zrozumieniem.
    Jeśli cierpienie jest spotkane gdy się pojawia, wtedy cierpienie okazuje się nie być cierpieniem.
    Ale intencją akceptacji nie jest spotkanie cierpienia, aby się go pozbyć.
    Niewinną intencją jest napotkanie cierpienia takiego, jakie ono jest, nawet jeśli to oznacza poczucie zranienia.

    Większość ludzi bardziej obawia się zranienia ich uczuć niż zranienia ich ciał.
    Łatwo zauważyć z twojego własnego doświadczenia życiowego, że bez względu na to jak bardzo starasz się uniknąć zranienia, ciągle go doświadczasz.
    Aby zatrzymać bieg, odwróć się i doświadcz tego, co cię goni, w otwartości i bezbronności.
    Musisz tylko mieć wolę, aby być w tym wolnym. Czy posiadasz wolę, aby być wolnym?

    Możesz zbadać swoje życie i zobaczyć sam dla siebie – od czego uciekasz, czego starasz się uniknąć.
    To może być bardzo subtelne.
    Ale w samym dostrzeżeniu tego istnieje możliwość głębszego otwarcia.
    Wszędzie, gdzie rozmawiałam z ludźmi, słyszałam to stwierdzenie: „Chcę prawdy, Boga, i realizacji, bardziej niż czegokolwiek innego – czemu jej nie mam?”
    Gdy uczciwie chcesz prawdy, Boga i realizacji bardziej niż czegokolwiek innego, zdasz sobie sprawę, że ona już tu jest.
    Ludzie nie zdają sobie sprawy, że ona już tu jest, bo chcą jej na własnych warunkach.

    Spójrz na swoje życie i zobacz, co stoi na przeszkodzie pełnej i trwałej realizacji prawdy twojej istoty. Sprawdź czy czasem nie masz nastawienia umysłowego, aby stało się to według twojej wersji, według twoich warunków, nie chcąc czuć tego i tego…. nie chcąc zobaczyć tego i tego.

    Potem zobacz czy możliwe jest pełne zbliżenie się do tego od czego uciekasz – odczucie tego, zobaczenie tego i poznanie tego.
    Czy okazanie ciepła, osobie której nienawidzisz jest dla Ciebie możliwe?
    Czy wybaczenie komuś , kto cię skrzywdził jest dla Ciebie możliwe?

    W ramach wyjścia na przeciw temu czego się obawiasz – możesz zadać sobie to pytanie:
    – Jakiego zranienia nie chcę doświadczyć?
    Nie szukaj „właściwej” odpowiedzi duchowej czy zastępczego kłamstwa wobec siebie, ale po prostu otwórz się na to, co ten rodzaj wglądu może odsłonić.
    Intencją nie jest naprawa czy zmiana zranienia, ale zobaczenie, co jest w danej sytuacji prawdziwe.
    Czego się trzymasz i nie chcesz puścić?

    Czy możesz poczuć energię, która jest potrzebna, aby unikać uczuć zranienia?
    Przyjrzyj się sposobom w jakie unikasz zranienia, jakie nawyki umysłu wykorzystujesz, aby uniknąć go.

    Bądź skłonny zauważyć powtarzające się wzorce i doświadczyć cenę, jaką płacisz za to unikanie, cały czas i energię, jaką inwestujesz w unikanie.
    Właśnie w tej chwili, co się stanie, jeśli otworzysz się na to wszystko, nie unikając niczego, zapraszając wszystko?

    Czy jesteś skłonny zaufać miłości zamiast ochronie twojego umysłu przed zranieniem? Jeśli tak, wtedy zasmakujesz możliwości życia w miłości i świadomej niewinności.
    To jest możliwe dla każdego.
    Miłość jest nauczycielem. Gdy jesteś skłonny poddać się miłości zamiast próbować ją kontrolować, miłość uczy cię tego, kim jesteś.

    na bazie: Diament w Twojej Kieszeni, Gangaji

    Powiązane posty

    • Koniec walki oznacza zwycięstwo

    • Mówić: tak – czy nie?

    • Czy jesteś podzielony na “dobrego” i “złego”?

    • Wojna w Tobie trwa

    • Nauka akceptacji dobrego i złego

    • Droga wojownika

    • Ćpun adrenaliny kontra “dobry człowiek”

    Uzdrowienie cierpienia z przeszłości

    14 Piątek List 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

    ≈ 5 Komentarzy

    Tagi

    ból, ciało bolesne, cierpienie, energia bólu, energia emocji, negatywna energia, nowa ziemia, tolle, wolność, wyzwolenie, zjadający towarzysze, zranienie, Świadomość

    wyzwolenie
    Kiedyś przyszła do mnie kobieta w wieku około 30 lat.
    W momencie przywitania wyczułem ból, skrywany za uprzejmym i sztucznym uśmiechem. Zaczęła opowiadać swoją historię i w przeciągu paru chwil ten uśmiech zamienił się w grymas bólu.
    Pojawił się niekontrolowany szloch.
    Powiedziała, że czuje się samotna i niespełniona.
    Było w tym wiele gniewu i smutku.
    Już jako dziecko została wykorzystana przez używającego fizycznej przemocy ojca. To pozwoliło szybko się zorientować, że jej ból nie był spowodowany obecnymi sytuacjami i warunkami, ale tworzyło go wyjątkowo ciężkie ciało bolesne.
    Ono stało się filtrem, przez które postrzegała całą życiową sytuację.
    Dziewczyna nie była już w stanie widzieć zależności pomiędzy emocjonalnym bólem i myślami, całkowicie identyfikując się z obydwoma.
    Nie dostrzegała, że stale karmiła ciało bolesne swoimi myślami.
    Innymi słowy, żyła z ciężarem głęboko nieszczęśliwego ja.

    Z drugiej strony, na pewnym poziomie, musiało docierać do niej, że sama jest sprawcą podtrzymywania bólu, że sama jest ciężarem dla siebie.
    To sprawiło, że była gotowa się obudzić i dlatego przyszła.
    Skierowałem jej uwagę na to, co czuła wewnątrz ciała i poprosiłem by poczuła emocje bezpośrednio, nie używając filtra nieszczęśliwych myśli czy własnej nieszczęśliwej przeszłości.

    Powiedziała wtedy, że przyszła do mnie oczekując wskazania drogi wyjścia z bólu, a nie zagłębiania się w niego.
    Niechętnie, ale jednak zrobiła to o co prosiłem.
    Łzy popłynęły po twarzy, całe jej ciało zaczęło drżeć.
    Powiedziałem: „W tej chwili to jest to, co czujesz. Nic nie możesz z tym zrobić, bo to jest to, co odczuwasz właśnie w tym momencie. Czy teraz, zamiast pragnienia, by ta chwila była inna niż jest, co tylko przydaje więcej bólu niż już czujesz, mogłabyś całkowicie przyjąć to, czym wypełniony jest ten moment?”
    Była cicho przez chwilę, nagle jednak zaczęła wyglądać na zniecierpliwioną, jakby chciała wstać i wyjść. Powiedziała:
    „Nie. Nie chcę tego zaakceptować”.
    „Kto teraz to mówi?”– spytałem.
    „Ty czy nieszczęśliwość w tobie? Czy potrafisz dostrzec, że twój ból – z powodu bycia nieszczęśliwą – jest jeszcze jednym pokładem nieszczęścia?”.
    Na chwilę znowu się uciszyła.
    „Nie nalegam, abyś zrobiła cokolwiek. Wszystko o co proszę, to byś odpowiedziała sobie na pytanie czy możesz pozwolić wszystkim obecnym uczuciom tu być. Innymi słowy i może zabrzmi to dziwnie – jeżeli nie masz nic przeciwko temu, by być nieszczęśliwą, co dzieje się z tą nieszczęśliwością? Czy chcesz się tego dowiedzieć?”.
    Przez chwilę wyglądała na zdezorientowaną, lecz po minucie lub dwóch, nagle zauważyłem znaczną zmianę w jej polu energii.
    Powiedziała: „To dziwne. Wciąż jestem nieszczęśliwa, ale teraz jest wokół tego przestrzeń. To wszystko wydaje się mniej znaczyć”.
    To był pierwszy raz kiedy usłyszałem, by ktoś ujął to w ten sposób – „jest przestrzeń wokół mojego nieszczęścia”.
    Ta przestrzeń pojawia się rzecz jasna, kiedy istnieje wewnętrzna akceptacja wszystkiego, cokolwiek jest przeżywane w chwili obecnej.
    Niewiele już powiedziałem, pozwalając jej być z tym doświadczeniem. Później zrozumiała, że w chwili, gdy przestała identyfikować się z uczuciem- tą starą bolesną emocją, która w niej żyła- w chwili, gdy całą swoją uwagę skierowała bezpośrednio na nie – bez próby opierania się – nie mogło ono dłużej kontrolować jej myślenia i podtrzymywać mentalnie wykreowanej konstrukcji pod tytułem – „nieszczęśliwe ja”.

    W jej życiu pojawił się nowy wymiar, który wykroczył ponad osobistą przeszłość – wymiar Obecności. Ponieważ nie można być nieszczęśliwym bez nieszczęśliwej historii, był to koniec jej cierpienia.
    Był to również początek końca jej bolesnego ciała.

    Emocja sama w sobie nie jest nieszczęśliwością.
    Tylko emocja plus nieszczęśliwa historia, tworzą ból i zgryzotę.
    Kiedy nasze spotkanie dobiegło końca, to było tak spełniające wiedzieć, że właśnie doświadczyłem wzrostu Obecności w innej ludzkiej istocie.
    Jedynym prawdziwym powodem naszej egzystencji w ludzkiej formie, jest wnoszenie tego wymiaru do świata. Byłem świadkiem zanikania ciała bolesnego nie przez walkę z nim, lecz przez prześwietlanie go światłem świadomości.

    Kilka minut po wyjściu kobiety, przyjechała do mnie przyjaciółka, aby coś zostawić. Gdy tylko weszła do pokoju powiedziała: „Co tu się wydarzyło?Czuję jakąś ciężką i mroczną energię. Od razu robi się niedobrze. Powinieneś chyba otworzyć okno i zapalić jakieś kadzidło”.
    Wyjaśniłem, że właśnie byłem świadkiem wielkiego wyzwolenia pewnej osoby o bardzo gęstym ciele bolesnym i to co można odczuć, musi być energią, która uwolniła się w czasie sesji. Znajoma nie zgodziła się jednak zostać i posłuchać.
    Chciała wyjść tak szybko, jak to możliwe. Otworzyłem okno i wyszedłem na kolację do małej, hinduskiej restauracji w pobliżu. […]

    Fragment z :”Nowa Ziemia” , E. Tolle

    Powiązane posty

    • Ciemna strona emocji?

    • Cykle życia i śmierci – Twoje istnienie.

    • Ciemna noc duszy

    • Zostań mistrzem swoich emocji?

    • Uciszenie silnych emocji – wg Huny

    •Sztuka bycia opanowanym – Emocje pod kontrolą.

    Pięć etapów Radykalnego Wybaczania

    11 Wtorek List 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 70 Komentarzy

    Tagi

    colin tipping, oddech, odpuszczenie, radykalne wybaczanie, techniki oddechowe, transformacja emocji, wolność, wybaczenie, zranienia, zrozumienie, Świadomość, świadome oddychanie

    wybacz
    Fragment z „Radykalne Wybaczanie” Colin Tipping

    Nieważne, jaką postać przyjmie technika Radykalnego Wybaczania – czy to będzie warsztat, trzynaście kroków, arkusz czy ceremonia, każda z tych metod ma za zadanie przeprowadzić cię przez pięć zasadniczych etapów. Oto one:

    1. Opowiedz swą wersję zdarzenia

    Na tym etapie ktoś dobrowolnie i ze współczuciem wysłuchuje naszego opowiadania i uznaje je za naszą prawdę w danej chwili (jeśli wypełniamy arkusz, tą osobą możemy być my sami).
    Skłonienie kogoś do wysłuchania naszej historii „na żywo” to pierwszy i podstawowy warunek uwolnienia się od problemu. Tak jak pierwszym krokiem do uwolnienia się od świadomości ofiary jest przeżycie jej w pełni, tak konieczne jest dokładne przedstawienie swojej wersji zdarzenia z punktu widzenia ofiary bez żadnych duchowych interpretacji.
    Dokonamy ich na etapie czwartym.
    Opowiadam tę historię zawsze wtedy, gdy chcę przekonać ludzi o sile oddziaływania tych pozornie prostych narzędzi i zachęcić do ich stosowania.

    Musimy więc zacząć tam, gdzie jesteśmy (lub byliśmy, jeśli musimy się cofnąć w czasie, by coś uzdrowić), tak byśmy najpierw mogli odczuć część bólu, który spowodował blokadę energii.

    2.Wyraź swoje uczucia

    To bardzo ważny etap, który wielu tzw. uduchowionych ludzi chce pominąć, sądząc, że nie powinni mieć „negatywnych” odczuć.
    Stosują w ten sposób klasyczne wymazanie z pamięci i nie rozumieją najważniejszego – że autentyczna moc tkwi w naszej zdolności odczuwania, dzięki czemu jesteśmy w pełni ludźmi.
    Tylko wówczas, gdy pozwolimy sobie na dostęp do własnego bólu, może rozpocząć się proces uzdrawiania – który w głównej mierze jest podróżą emocjonalną. Jednak nie musi to być wyłącznie poczucie bólu. Zdumiewające, że schodząc w dół przez kolejne warstwy emocji i przeżywając autentyczne cierpienie, bardzo szybko odzyskujemy spokój, radość i poczucie wdzięczności.

    3.Porzuć dawną interpretację

    Na tym etapie przyglądamy się, jak zaczęła się nasza historia i w jaki sposób nasza interpretacja zdarzeń doprowadziła do powstania (błędnych) przekonań, które zdeterminowały nasz osąd o sobie samych oraz nasz tryb życia. Kiedy zdamy sobie sprawę, że wszystko to było nieprawdą, że to tylko nasze ego usiłowało podtrzymywać w nas świadomość ofiary, zdobędziemy siłę, by uwolnić się od tych przeświadczeń i uzdrowić swoje życie.
    Również na tym etapie możemy przećwiczyć odczuwanie silnego współczucia dla osoby, której mamy wybaczyć, i zrozumieć, że życie bywa trudne, ludzie są niedoskonali, ale każdy stara się postępować jak najlepiej potrafi, uwzględniając to, co mu zostało dane. Wiele z tych zachowań można określić mianem tradycyjnego wybaczania; niemniej jest ono ważne jako pierwszy krok i sprawdzenie poczucia rzeczywistości.
    W końcu większość naszych problemów ma źródło we wczesnym dzieciństwie, gdy zdawało się nam, że cały świat obraca się wokół nas i że wszystkiemu jesteśmy winni.
    Teraz możemy zrezygnować z tej dziecięcej podatności na zranienia. Wystarczy spojrzeć na świat z perspektywy człowieka dorosłego i skonfrontować swoje wewnętrzne dziecko z prawdą, że to, co się zdarzyło (lub nie zdarzyło), różni się od naszych interpretacji.

    Zadziwiające, jak wiele naszych opowieści zdaje się nie mieć sensu, gdy się im dokładniej przyjrzeć. Jednak rzeczywista wartość tego etapu polega na rym, iż uwalniamy się od przywiązania do swojej interpretacji zdarzeń i możemy rozpocząć transformację wymaganą na następnym etapie.

    4. Przyjmij nową perspektywę

    Teraz zmieniamy swój kąt widzenia tak, byśmy zamiast postrzegać sytuację jako tragiczną, byli gotowi zauważyć, że dokładnie tego chcieliśmy doświadczyć, ponieważ przyczynia się to do naszego rozwoju.
    W tym znaczeniu sytuacja jest doskonała.
    Czasem zdołamy od razu zauważać ten dar i wyciągać z niego naukę.
    Najczęściej jednak trzeba zrezygnować z potrzeby zrozumienia wszystkiego i poddać się myśli, że dar jest ukryty w każdej sytuacji, czy możemy to zrozumieć, czy nie. To właśnie przez ten akt zaakceptowania naszego niezrozumienia uczymy się miłości i otrzymujemy dar całkowitego Radykalnego Wybaczania.

    5. Zastosuj proces zmiany

    Kiedy już pozwolimy sobie dostrzec doskonałość sytuacji, musimy zaakceptować tę zmianę na poziomie każdego z naszych ciał. Oznacza to włączenie jej do ciał fizycznego, mentalnego, emocjonalnego i duchowego, tak by stała się integralną częścią nas samych.
    Podobnie jest z zachowywaniem na twardym dysku wykonanej na komputerze pracy. Tylko wtedy zmiana będzie trwała.
    Uważam, że technika oddechowa jest doskonałym sposobem całkowitego przyswojenia radykalnych zmian bez względu na to, czy wykonuje się ją w czasie warsztatów, czy wkrótce po ich zakończeniu.
    Chodzi o świadome ciągłe oddychanie w pozycji leżącej przy głośnej muzyce (zob. rozdział 27). Przy pracy z arkuszem zastosowanie zmian zachodzi dzięki pisaniu i głośnemu odczytywaniu stwierdzeń. Stosując metodę trzynastu kroków, słownie wyrażamy afirmację, że dostrzegamy doskonałość.
    W czasie ceremonii, ustawieni początkowo na obwodzie koła, wychodzimy naprzeciw siebie. Spotykając osobę, która cierpiała z podobnego powodu co my, wyrażamy sobie wzajemne współczucie. Rytuał wybaczania, ceremonia i oczywiście muzyka są bardzo wskazanymi narzędziami akceptacji. Pięć etapów niekoniecznie następuje w tej kolejności.
    Bardzo często przechodzimy przynajmniej przez niektóre – jednocześnie poruszamy się stale od jednego etapu do drugiego po kole lub spirali.

    Fragment z „Radykalne Wybaczanie” Colin Tipping

    Powiązane posty
    • Czy umiesz wybaczać?

    • Wybacz sobie i wybacz innym

    • Cztery kroki do wolności

    • Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.

    • Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?

    Pozytywne wyzwanie

    05 Środa List 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 11 Komentarzy

    Tagi

    marszałek, myśli, nawyki, otwartość, transformacja, wolność, wyobrażenia, wzorce, zmiana, Świadomość

    zmien
    Mam dla Ciebie zadanie. Przez dwadzieścia jeden dni mów, myśl, rozmyślaj, marz o tym, czego chcesz od życia. Skoncentruj się na swoich pragnieniach i marzeniach. Dlaczego przez 21 dni? Tyle tylko potrzebujemy, aby zmienić jeden negatywny nawyk w pozytywny. Gdy pojawi się coś negatywnego, pstryknij palcami i skup się na czymś innym, masz tylko dwie sekundy, aby wyrzucić pojawiającą się myśl.
    Co osiągniesz dzięki temu zadaniu?
    Gdy je ukończysz, z radością napiszesz do mnie list, w którym będziesz wychwalał to wyzwanie, tak głośno i tak radośnie, że sam nie będziesz wierzył w to, co robisz. A tak naprawdę cały Twój świat się zmieni. Będziesz potrafił radzić sobie z „nieproszonymi gośćmi” takimi jak: „nie chcę tego”, „nie lubię tamtego”, „moja przeszłość mówi sama za siebie”, „nie stać mnie na to”. Przez dwadzieścia jeden dni będziesz mówił i myślał tylko o tym, czego pragniesz w życiu. Na Twojej drodze na pewno pojawi się myśl, która Cię ograniczy, wtedy powtórz po cichu lub na głos: „w dzień i w nocy wszystko mi sprzyja” lub „będę to mieć, pragnę tego, mam to”. Powodzenia i czekam na Twoje wyniki! Pamiętaj, że to jest proste, ale nie łatwe.
    To nie tak, nie zmienisz swojego życia, zmieniając tylko swoje środowisko, znajomych, przyjaciół. Musisz zacząć od siebie. Wiem, że łatwiej jest ćwiczyć i podnieść dwukrotny ciężar swojego ciała, niż zmienić w sobie choćby jedną rzecz. Jeszcze ciężej jest zauważyć co należałoby skorygować; przecież jest się doskonałym.
    Często powtarzamy:
    – Dlaczego ten świat jest taki brutalny i niesprawiedliwy. Wiesz co jest najciekawsze? To nie świat jest niesprawiedliwy – tylko Ty;
    – Dlaczego Jaś nie jest taki jak ja? – ponieważ jest sobą i Ty nie jesteś taki jak on;
    – Jak on może tak myśleć? Może tak myśleć, ponieważ ma wolną wolę i inne doświadczenie życiowe, nie znasz jego motywów.

    Przestań interesować się innymi, skup się na sobie.

    Chrystus mawiał: „Jak możesz mówić swemu bratu: Pozwól, że usunę drzazgę z twego oka, gdy belka tkwi w twoim oku?” Najciekawsze jest to, że gdy zaczniesz świadomie przechodzić zmiany, ludzie wokół będą Ci się wydawać lepiej nastawieni względem Ciebie, zauważysz ukryte dotąd rzeczy.
    Gdy zaczynasz dzień zapytaj siebie „czy jesteś zapalony?”. Możesz sobie powiedzieć – „jestem zapalony dzisiaj”. Na początku to jest pytanie, potem przekształca się w stwierdzenie i na tym właśnie polega mówienie czego chcesz. Wstajesz rano i mówisz o swoich nawykach, które chcesz zmienić. Bo sekret Twojej przyszłości kryje się w rutynie.

    Chodzi o codzienne nawyki i przyzwyczajenia.
    Mógłbym mieszkać z Tobą przez trzy dni i przepowiedzieć Twoją przyszłość na podstawie obserwacji rutynowych czynności. Nawyki określają przyszłość, więc musisz rozwinąć nowe przyzwyczajenia, aby być pewnym, że przyszłość będzie zależeć od Ciebie. Możemy sobie powtarzać, że czegoś chcemy i mówić, że to jest dobre, ale dowodem dla Ciebie będzie to, jak inwestujesz swój czas.
    Podoba mi się ten prosty cytat:
    „Jeśli będziesz myślał tak jak teraz, to będziesz miał to, co masz. Jeżeli zmienisz swoje myślenie, zmienisz to, co masz.”
    Bądź aktywny i pozytywnie nastawiony, bo jak kiedyś usłyszałem: „Panie kierowniku taki zapierdziel, że nie ma czasu tych taczek załadować”. Postaci z dowcipu są może pozytywne, ale nie aktywne.

    Nikodem Marszałek- Tajemnice szczęścia

    Powiązane posty

    • Uśmiechaj się, przełamuj schematy!

    • Autentyczna zmiana myślenia

    • Przestań się okłamywać

    • Poznawaj siebie – podejście Zen

    • Kto jest premierem w Twoim rządzie?

    • Zaufanie – w realizacji marzeń

    Pytania i odpowiedzi – Katie Byron

    26 Niedziela Paźdź 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 5 Komentarzy

    Tagi

    byron, cierpienie, katie byron, metoda pracy, mini book, mini książeczka, myślenie, myśli, odwrócenie problemu, praca, uzdrowienie, wolność, Świadomość


    Poniższy fragment pochodzi z mini książeczki Katie Byron, opowiadającej o technice Pracy ze sobą, polegającej w skrócie na tym, że myśli nie są szkodliwe i nie niosą ze sobą cierpienia, do momentu gdy nie zaczniemy w nie wierzyć. Więcej o technice ‚odwracania myśli” – znajdziesz tutaj

    ————————————————
    P:Ciężko mi jest pisać o innych, czy mogę pisać o sobie?

    O:Jeśli naprawdę chcesz poznać siebie, sugeruję żebyś spróbowała pisać o innych. Skieruj na początku uwagę na zewnątrz i odkryjesz, że wszystko na zewnątrz  jest i tak –  bezpośrednim odzwierciedleniem twojego myślenia.
    To wszystko co widzisz dokoła, te oceny których dokonujesz – odbijają ciebie. Większość z nas przez lata kierowało swoją krytykę i oceny na siebie  i jak do tej pory niczego to nie rozwiązało. Ocenianie kogoś innego, dokonanie wglądu i odwrócenie tego jest szybką ścieżką do zrozumienia i samorealizacji.

    P: Jak możesz mówić że rzeczywistość jest dobra? Co z wojną, biedą, gwałtami, przemocą i wykorzystywaniem dzieci? Wybaczasz im?

    O: W jaki sposób mogłabym im wybaczać? Po prostu zauważam, że jeśli wierzę, że nie powinny istnieć, a oni wciąż istnieją – to z tego powodu cierpię. Źródłem cierpienia jest mój nieustający opór wobec tego co Jest.
    A zatem – czy mogę zakończyć wojnę w sobie? Czy mogę przestać gwałcić siebie i innych swoimi obraźliwymi, negatywnymi myślami, pretensjami,  działaniami? Jeśli nie, to tak naprawdę sama kontynuuję w sobie dokładnie tą samą rzecz, którą chcę zakończyć w zewnętrznym świecie…
    Trzeba zacząć od zakończenia swojego własnego cierpienia, swojej własnej wojny. To jest praca na całe życie.

    P: Więc według tego, co mówisz powinnam zaakceptować rzeczywistość taką jaką jest, a nie walczyć z nią. Czy tak?

    O: Metoda (Praca)  nie mówi, że ktoś powinien – lub nie powinien czegoś robić. My po prostu pytamy: ”Jaki jest efekt noszenia w sobie pretensji do rzeczywistości? Jak to skutkuje, jak się z tym czujemy ?
    Metoda bada przyczynę i efekty naszego przywiązania do bolesnych myśli i w tym badaniu – znajdujemy naszą wolność.

    P: Kochanie tego, co jest – brzmi jak byśmy mieli nie chcieć niczego więcej w życiu. Czyż bardziej interesujące nie wydaje się pragnienie różnych rzeczy?

    O: Moje doświadczenie jest takie, że pragnę czegoś przez cały czas : Ale to czego pragnę, okazuje się być tym co…już mam.
    Odkrycie tego jest nie tylko interesujące ale wręcz ekstatyczne! Gdy chcę tego, co już mam, myśl i akcja nie są od siebie oddzielone, działają jako jedność, bez konfliktu.
    Gdy tylko zauważysz, że czegoś ci brakuje, w dowolnym momencie – zaraz zapisz swoją myśl i dokonaj wglądu.
    Odkryłam, że życie jest zawsze wystarczające i nie wymaga uciekania w przyszłość.
    Wszystko, czego pragnę jest zawsze dostarczane i nie muszę podejmować jakichś strasznych wysiłków.
    Nie ma nic bardziej ekscytującego niż akceptowanie i kochanie tego, co już jest.

    P: Co jeśli nie mam problemów w relacjach z ludźmi, czy mogę pracować w ten sposób nad innymi rzeczami, jak na przykład moje ciało?
    P: Przykład: ”Moje ciało powinno być zdrowe i silne” zamienia się na ”Moje myślenie powinno być silne i zdrowe.”

    O: Czy to nie jest to, czego tak naprawdę chcesz – zrównoważony, zdrowy umysł? Czy chore ciało było kiedykolwiek problemem, czy to raczej twoje myślenie o ciele jest problemem? Zbadaj to. Niech twój doktor zajmie się twoim ciałem, gdy ty zajmiesz się twoim myśleniem.  Wolność nie wymaga zdrowego ciała. Uwolnij swój umysł. Wraz z prawdziwie wolnym umysłem, przyjdzie także zdrowie ciała.

    P: Jak mogę wybaczyć komuś, kto mnie zranił bardzo mocno?

    O: Oceń swojego wroga, zapisz to sobie, zadaj cztery pytania i postaw je wszystkie na głowie.
    1. Czy to prawda?
    2. Czy mogę absolutnie wiedzieć, że to prawda?
    3. Jak się czuję, reaguję, gdy myślę tę myśl?
    4. Kim byś był bez tej myśli?

    Zauważ sam dla siebie, że przebaczenie oznacza odkrycie, że to, co myślisz że się stało… nie stało się. Dopóki nie widzisz, że nie ma niczego do przebaczenia – nie przebaczyłeś.
    Nikt nigdy nikogo nie zranił. Nikt nigdy nie zrobił czegoś strasznego. Nie ma niczego strasznego, za wyjątkiem twoich autorytarnych myśli na temat tego, co się wydarzyło.
    Więc gdy tylko cierpisz: dokonaj wglądu, przyjrzyj się swoim myślom i uwolnij się od nich.
    Bądź dzieckiem. Zacznij od umysłu, który nic nie wie. Weź swoją ignorancję i zamień w podróż aż do wolności.

    P: Czy wgląd jest procesem myślenia? Jeśli nie, to czym on jest?

    O: Wgląd wydaje się być procesem myślenia, ale w rzeczywistości jest to sposób na nie-myślenie. Myśli tracą swoją siłę nad nami, gdy zdamy sobie sprawę, że one po prostu przepływają przez umysł. Nie są one realną częścią nas. Poprzez Pracę zamiast uciekać, czy represjonować nasze myśli, uczymy się jak spotykać je z otwartymi ramionami, rozumieć i w ten sposób zwracać sobie wolność.

    Kate-izmy.
    (tlumaczenie dowolne)

    Personalities don’t love — they want something.
    Osobowości nie kochają. One czegoś pragną.

    If I had a prayer, it would be this: “God spare me from the desire for love, approval, or appreciation.
    Amen.”

    Jeśli miałabym modlitwę, brzmiałaby: „Boże uwolnij mnie od pragnienia miłości, akceptacji czy uznania. Amen.”

    Don’t pretend yourself beyond your own evolution. I am the perpetrator of my suffering — but only all of it.
    Nie stwarzajmy pozorów, że nie mamy wpływu na swój rozwój. Ja, w całości – odpowiadam za to czy czuję cierpienie.

    An unquestioned mind is the world of suffering.
    Umysł który nie potrafi kwestionować tego w co wierzy, sam tworzy świat w którym cierpi.

    Anything you want to ask a teacher, ask yourself. If you really want to know the truth, the answer will
    meet your question.

    O cokolwiek chcesz zapytać nauczyciela, zapytaj siebie. Jeśli naprawdę chcesz znać prawdę, odpowiedź napotka twoje pytanie.

    It’s not your job to like me — that’s my job.
    To nie twoje zadanie,by mnie lubić. To moje zdanie.

    The worst thing that has ever happened is an uninvestigated thought.
    Najgorszą rzeczą jaka może się przytrafić, jest bezrefleksyjna myśl.

    Sanity doesn’t suffer, ever.
    Zdrowy rozsadek nie cierpi.

    The teacher you need is the person you’re living with. Are you listening?
    Nauczyciel, którego potrzebujesz to osoba, z którą żyjesz. Czy słuchasz jej uważnie?

    Reality is always kinder than the story we tell about it.
    Rzeczywistość jest zawsze lepsza, niż nasze na jej temat wyobrażenia.

    Confusion is the only suffering.
    Zagubienie – to jedyne cierpienie.

    There are no physical problems — only mental ones.
    Nie ma fizycznych problemów – tylko psychiczne.


    Mini ksiażeczka Katie Byron

    Powiązane posty :

    • Mój interes, Twój interes, boski interes?

    Negatywne odczucia wobec ciała

    21 Wtorek Paźdź 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, zdrowie

    ≈ 5 Komentarzy

    Tagi

    akceptacja, brzydota, ciało, estetyka, naturalność, osho, piękno, samoakceptacja, wolność, zgoda, zmiana, Świadomość


    Pytanie: Nie lubię siebie, a zwłaszcza swojego ciała
    Jeśli masz jakieś konkretne wyobrażenia odnośnie wyglądu ciała, będziesz się zadręczać. Ciało jest takie, jakie powinno być. Jeśli masz jakieś inne wyobrażenia – pozbądź się ich, bo nie przestaniesz się zadręczać.
    Oto ciało, jakie masz, ciało, jakie zostało ci podarowane. Korzystaj z niego… i bądź zadowolony. A gdy zaczniesz je kochać, poczujesz, że się zmienia, bo kto kocha swoje ciało, ten o nie dba, a troska ta ma ogromne znaczenie.
    Ze względu na nią nie zapychasz się nadmiarem jedzenia, ale też nie głodzisz się. Słuchasz, jakie potrzeby ma twoje ciało, słuchasz jego wskazówek – czego pragnie i w którym momencie. Kiedy dbasz, kiedy kochasz, stajesz się dostrojony do ciała, a ono automatycznie zaczyna być w porządku. Jeśli nie lubisz swojego ciała, powodujesz konflikt, ponieważ stopniowo coraz bardziej obojętniejesz na ciało. Kto dba o swojego wroga? Nie będziesz go oglądał, będziesz go unikał. Przestaniesz słuchać jego wskazówek, a twoja niechęć będzie narastać.
    Ty sam stwarzasz cały ten problem.
    Ciało nie wymyśla problemów; stwarza je umysł. Jest to więc wymyślone przez umysł. Żadne zwierzę nie cierpi z powodu wyglądu swojego ciała, żadne zwierzę… nawet hipopotam! Żadne nie cierpi – są absolutnie zadowolone, bo nie mają umysłów, które wytwarzałyby takie problemy; w innym przypadku hipopotam myślałby: „Dlaczego ja tak koszmarnie wyglądam?”
    Po prostu odrzuć wyobrażenia!
    Kochaj swoje ciało -to twoje ciało, to prezent od Boga. Masz się nim cieszyć i o nie dbać. A kiedy dbasz, to gimnastykujesz się, jesz, śpisz. Troszczysz się o wszystko, bo to przecież twój instrument, tak jak samochód, który myjesz, w którym zwracasz uwagę na każdy szmer, aby wiedzieć, czy nie dzieje się coś złego. Dbasz o każde zadrapanie na karoserii. Zadbaj też o swoje ciało, a ono stanie się dla ciebie doskonale piękne – bo takie jest! Jest cudownym mechanizmem, tak skomplikowanym, pracującym tak wydajnie, że działa przez siedemdziesiąt lat bez zarzutu. Śpisz czy czuwasz, wiesz o tym czy nie wiesz, ono funkcjonuje i to tak cichutko! Nawet jeśli nie dbasz o nie i tak działa, obsługuje cię. Każdy powinien być wdzięczny swemu ciału.
    Zmień po prostu swoje nastawienie, a zobaczysz, że w ciągu sześciu miesięcy twoje ciało zmieni kształt. To jak wtedy, gdy ktoś zakocha się w kobiecie – można to zauważyć – ona natychmiast pięknieje. Być może nie dbała zanadto o swoje ciało, ale gdy zakochał się w niej mężczyzna, natychmiast zaczyna o nie dbać. Godzinami wystaje przed lustrem… bo ktoś ją kocha!
    Tak samo będzie, jeśli pokochasz swoje ciało – niebawem ujrzysz, że zaczyna się zmieniać. Jest kochane, zadbane, potrzebne. Jest tak delikatne, a ludzie tak okropnie się z nim obchodzą. Zmień swoje podejście, a sam się przekonasz!

    Piękno i brzydota

    Pytanie: Ciągle mam wrażenie, że jestem okropnie brzydka. Wydaję się sugerować moim przyjaciołom i każdemu kogo spotkam, że patrzeć na mnie to żadna frajda.
    Umysł stwarza niepotrzebne problemy. Ale oto właśnie jedna z jego ról – stwarzać bezpodstawne problemy. Najpierw je wymyśla, łapie cię na nie, a potem ty próbujesz je rozwiązywać.
    Nie próbuj. Po prostu dostrzeż ich bezpodstawność. Musisz jedynie dostrzec, że to wszystko zupełnie nie ma znaczenia. Jeśli będziesz usiłowała coś robić, to znaczy, że zaakceptowałaś problem.
    Raczej dostrzeż fakt, że problem nie ma żadnego znaczenia. Każda twarz jest piękna. Każda twarz jest piękna w inny sposób. Każda jest inną twarzą i jest unikalna. Prawdę mówiąc, nie ma porównania i nie ma żadnej możliwości, aby porównywać. Jeśli akceptujesz, staniesz się piękna. Piękno przychodzi wraz z akceptacją. Jeśli sama siebie nie lubisz i odrzucasz, staniesz się rzeczywiście ułomna, brzydka. To błędne koło.
    Najpierw odrzucasz, nie akceptujesz – a wtedy czujesz się brzydka. Inni także zaczynają odczuwać tę brzydotę, a ty myślisz: „Właśnie, więc to prawda. Moje podejrzenia były słuszne”. Jeszcze bardziej odrzucasz siebie. Oto jak umysł sam siebie napędza. I wszystkie te proroctwa skazane są na spełnienie, jeśli przegapisz punkt wyjścia. A jest nim fakt, że TY to TY.

    Nie ma kryterium piękności. Przez ponad pięć tysięcy lat filozofowie próbowali ją zdefiniować. Ale im się nie udało, bo nie ma jednego kryterium. Jakaś osoba może być piękna dla kogoś, a dla kogoś innego – nie. Nawet najpiękniejsza kobieta może komuś wydać się okropna. Jest to absolutnie osobisty wybór.
    Nie ma więc stałego kryterium… bo kryteria zmieniają się jak moda. Na przykład w Indiach kobieta o dużych piersiach i pośladkach jest uważana za atrakcyjną. Na Zachodzie pośladki prawie zanikają, a piersi stają się coraz mniejsze. Powstaje jakaś inna koncepcja piękna. A jaka by ta koncepcja nie była – ciało się podporządkowuje. To właśnie należy zrozumieć. Kiedy w kraju panuje moda na duże piersi, kobiety mają duże piersi.
    Zwykło się uważać, że powieści, poezja, cała literatura odzwierciedlają społeczeństwo. Ale to działa także w odwrotnym kierunku. Powieści, poezja, literatura także kreują społeczeństwo. Kiedy jakaś idea przeniknie do umysłów ludzi, zaczyna żyć.
    Nie ma kryterium oceny, kto jest piękny, a kto nie jest. To osobisty gust, a właściwie – kaprys. Ale jeśli zaczynasz od tego, że nie akceptujesz siebie – stwarzasz sytuację, w której nikt cię nie zaakceptuje. Bo jeśli sama siebie nie akceptujesz, uniemożliwiasz innym akceptację ciebie.
    Wywołasz wszelkie możliwe zakłócenia, problemy dla innych, bo musieliby postępować wbrew twoim własnym przekonaniom. Jeśli ktoś cię pokocha, zniszczysz tę miłość, bo będziesz mówić: „Jak można zakochać się w takiej wiedźmie?” Albo będziesz uważała, że ten mężczyzna ma wypaczone pojęcie piękna. Jeśli nie kochasz siebie, nikt cię nie pokocha.
    Toteż każdy musi zacząć od tego, żeby pokochać samego siebie. Jezus mówi: „Kochaj Boga. Kochaj bliźniego jak siebie samego”. To podstawowa sprawa. Możesz kochać bliźniego, a nawet samego Boga, dopiero wtedy, kiedy pokochasz siebie. Podstawowe przykazanie brzmi: Kochaj samego siebie.
    Jeśli kochasz siebie i czujesz się dobrze sama ze sobą, wtedy przyciągasz do siebie wielu ludzi. Kobieta, która kocha siebie, musi przecież być piękna, toteż jest piękna. Stwarza piękno swojej miłości do siebie. Staje się pełna wdzięku, osobistego uroku.

    Osho, Równowaga ciała i umysłu

    Powiązane posty

    • Boskie ciało?

    • Przyjemność?

    • Grzeszne ciało?

    • Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.

    • Akceptacja naszej…nieakceptacji

    • Kobieta bez winy i wstydu

    Esencja prawdziwej przemiany. Dramatycznie… czy w procesie?

    17 Piątek Paźdź 2008

    Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

    ≈ 1 komentarz

    Tagi

    andy james, dojrzałość, james, proces, przemiana, transformacja, vipassana, wolność, wyzwolenie, zmiana, Świadomość, świadome ja

    Podczas jednej z sesji w ośrodku medytacyjnym Dhiravamsy w Anglii, byłem świadkiem dość dramatycznego wydarzenia. Jeden z uczestników zauważył, że podczas grupowej medytacji siedzącej jego ciało przekrzywia się w jedną stronę.
    Uznał ten fakt za objaw zmęczenia i, jak w jego przekonaniu przystało na doświadczonego praktyka, uparcie starał się prostować. Mimo że udało mu się w końcu poprawić sylwetkę podczas medytacji, nadal odczuwał lekkie ciągnięcie w bok.
    Postanowił więc zastosować się do zaleceń Dhiravamsy, przekazanych podczas wykładu dotyczącego bycia dla siebie miłosiernym. Porzucił swe wyobrażenia o tym, jak powinna wyglądać sylwetka doświadczonego medytującego; poddał się ciągnącej jego ciało sile.

    Ciszę tego letniego wieczoru rozdarł najbardziej przerażający krzyk, jaki kiedykolwiek słyszałem. Przewróciwszy się na bok, człowiek ten ułożył się w pozycji płodowej, przy czym cały czas wstrząsany torsjami, wił się, krzyczał i krztusił. Trwał w takim stanie niemal godzinę, po czym jego krzyk stopniowo zaczął przechodzić w radosny i przepełniony ulgą śmiech. Okazało się, że ponownie przeżył on pewien wypadek z wczesnego dzieciństwa, na skutek którego niemal się utopił (co potwierdziła telefonicznie jego babka) tak intensywnie i realistycznie, że krztusząc się zwracał zawartość żołądka, która jak twierdził miała smak morskiej wody.

    Dla tego człowieka wiele rzeczy tego wieczora nagle ułożyło się na miejsce. Jego trwające całe życie problemy z ciałem, relacjami z innymi ludźmi, pracą i życiem w ogóle, odnalazły swe źródło w tym jednym doświadczeniu z przeszłości. Nagle wyjaśniło się, dlaczego mężczyzna ten w trudnych życiowych sytuacjach odczuwał dławienie, osaczenie i jakąś spychającą go w dół siłę. Nagle zarówno jego ciało, jak i psychika poczuły się wolne i lekkie.

    Zwracając jedynie baczniejszą uwagę na coś, co początkowo wydawało się zwykłe i nieznaczące (ciągnięcie w bok) i poddając się temu, zrozumiał i uwolnił się od wielu pozornie nie powiązanych ze sobą życiowych problemów. Poznał mechanizm i moc prawdziwej zmiany. Zaczął życie jakby od nowa, nie tylko dlatego że pozbył się ogromnego balastu przeszłości, ale również dlatego, że nauczył się radzić sobie z ciągłymi wyzwaniami życia w całkiem inny niż dotychczas sposób.

    Moim zdaniem, prawdziwa zmiana polega na umiejętności odpowiadania na każdy moment jako nowy moment. Żeby ją osiągnąć, musimy być czujni i wolni – wolni, by wybrać prawidłową odpowiedź i by móc ją odpowiednio wyrazić.
    Prawdziwa zmiana jest raczej reagowaniem na życie bieżące – takie, jakie ono jest, niż wtłaczaniem go w wąskie ramy naszych oczekiwań i wzorców.
    Jest otwartością, giętkością i płynnością, a nie sztywnym ograniczeniem.

    Kiedy skupisz się na trwającej chwili, twe życie stanie się proste, harmonijne i integralne.
    Głęboki wgląd w każdy nowy moment nie tylko uwolni cię od starych schematów, ale także umożliwi ci pełną reakcję na teraźniejszość.
    A efektywna odpowiedź na każdy nowy moment jest z kolei najlepszym sposobem na uniknięcie trudności i komplikacji w przyszłości.
    Dlatego też, zamiast zamartwiać się przeszłością lub przyszłością, musisz – tak jak zawodnik na boisku – skupić się na obecnej chwili.

    Tom Seaver, znany gracz baseballowy, powiedział kiedyś:„Kiedy udoskonalam podanie, udoskonalam jednocześnie przyjemność, jaką mi ono daje. Kiedyś zadowalało mnie tylko zwycięstwo, potem dobrze rozegrana partia; teraz potrafię czerpać satysfakcję już z kilku dobrych podań w ciągu meczu. Przy każdym podaniu maksymalnie mobilizuję wszystkie swe umiejętności – fizyczne i psychiczne.”

    Poprzez wgląd w teraźniejszość możesz rozwiązać najgłębsze konflikty i osiągnąć harmonię i integrację w wielu niespodziewanych dziedzinach życia. Ponieważ wszystkie poziomy twego jestestwa są wzajemnie od siebie uzależnione, zażegnanie konkretnego konfliktu przyniesie efekty na wszystkich poziomach: fizycznym, emocjonalnym, psychicznym.

    Prawdziwa zmiana występuje rzadko i stanowi dla nas największe wyzwanie, a jednak, z drugiej strony, jest zwykła i codzienna. Jest rannym wstawaniem i przedzieraniem się przez uliczne korki; jest pracą; jest twoją rodziną; jest narodzinami i śmiercią; radością i smutkiem.
    Każdą najmniejszą rzecz, tak jak i te poważniejsze, można zupełnie inaczej postrzegać, zupełnie inaczej robić. Możesz poświęcić w sobie więcej miejsca na rosnące zrozumienie i wrażliwość i już wkrótce cieszyć się owocami swych wysiłków.

    Musisz się jednak tego podjąć nie dla spodziewanych rezultatów, ale po prostu dlatego, że nie masz innego wyjścia, że to jest właśnie porządek życia.
    W końcu otworzysz szeroko oczy i będziesz robił dokładnie to, co, jak sam wyraźnie zobaczysz, będziesz musiał robić.
    Tysiącmilowa podróż zaczyna się w miejscu, w którym właśnie stoisz, a przebyć ją można stawiając krok po kroku. Jest to tak oczywiste, że często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Faktem jest, że zrobić możemy tylko jeden krok naraz, niezależnie od tego, jak radosna czy też bolesna wydaje się nam nasza podróż.

    Jedyną chwilą odpowiednią do działania jest chwila obecna – nie przeszłość ani przyszłość. Dopóki nie zbudzimy się wreszcie i nie skupimy się na każdym kolejnym kroku, pozostaniemy przytłoczeni i zniechęceni drogą, która nas czeka – wszystkimi obecnymi trudnościami. Będziemy się potykać, przewracać i kaleczyć.
    Jeśli jednak będziemy baczyć na każdy krok, zdołamy ominąć przeszkody i pułapki i rzeczywiście zajdziemy daleko.

    Andy James „Świadome Ja”

    Powiązane posty

    • Nie bój się zmian!

    • Miejsce wewnętrznej przemiany

    • Autentyczna zmiana myślenia

    • Pierwsze prawo zmian

    • Czarne, nieznane drzwi

    • Przestań się okłamywać

    • Poznawaj siebie – podejście Zen

    • Akceptacja naszej…nieakceptacji

    ← Older posts

    Świadomość

    "Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
    C.G.Jung


    WSZYSTKIE POSTY BLOGA

    Świadomość

    • Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość
    • „Przeszłość nie ma władzy nade mną”.
    • Czy istnieją jakieś ograniczenia -czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
    •Demony, które niosą Przebudzenie
    • Czy rozwój duchowy postępuje etapami?
    • Na jakim etapie swojego życia jesteś?
    • Uwikłani w kulturę, tradycję, patriotyzmy…
    • Moc tworzenia i moc niszczenia - nasze przekonania
    • Podświadomość - kluczem do bogactwa
    •Jak zachęcić podświadomość do współpracy
    • Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
    • Czym jest intuicja?
    • Rozwijanie świadomej intuicji
    • Poza „za” i „przeciw”. Intuicja.
    • Inspirujące cytaty sławnych ludzi
    • Zrób coś inaczej niż dotychczas !
    • Spogladaj głębiej…
    • Źródło natchnienia jest w Tobie
    • Bez granic
    • Nowy stan świadomości
    • Zintegruj w sobie męskość i kobiecość
    •Zbiorowe wzorce cierpienia u kobiet
    • Chłopcy i dziewczynki. Dwa światy?
    • Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie
    • Nie możesz zgubić drogi
    • Czy wszyscy jesteśmy szaleni?
    • Wybieraj swój świat świadomie
    • Przestrzeń w Tobie
    • Alaja - kosmiczna świadomość
    • Holonomiczny wszechświat i… holograficzna świadomość
    Holograficzny wszechświat
    • Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz
    • Narodziny świadomości
    • 48 minut absolutnej świadomości
    • Życie - cytaty z Osho
    • Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn
    • Czym są Iluzje?



    Prawo Przyciągania sekret-prawo-przyciagania

    • Co to jest Prawo Przyciągania?
    • Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
    • Sekret Zdrowia
    • Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.
    • Uzdrowicielska potęga wizualizacji
    • Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności - "The Secret"
    • Prawo przyciagania…w działaniu!
    • Prawo Przyciągania w działaniu: Historia sesji egzaminacyjnej TrueNeutral
    •Sekret zrealizowany w życiu – relacja Boogy’ego.
    •Bardziej ludzkie oblicze Sekretu – The Opus.
    •Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część II
    •Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część I

    Związki

    • Idea zazdrości - Bóg, kobiety i wartości.
    • Ofiary i zwycięzcy. Filtry i schematy naszej podświadomości
    • Imago - czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?
    • Związki: Splot miłości i nienawiści - cześć I
    • Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych - cześć II
    • Seks, impotencja i wolność
    • Lęk przed zaangażowaniem w związku
    • Zasady udanego związku miłości
    • Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością
    • Lęk przed bliskością i wrażliwością. DDA
    • Toksyczny związek, jak go uniknąć?
    • Idealne partnerstwo
    • Poczucie niepewności i gniew - w związku. DDA.
    • Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !
    • Demon zazdrości
    • Czy Twoj partner Cię szanuje?
    • Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.
    •Kobiecość kontrolowana
    • Miesiączka, orgazm i śmierć: Kobiecy biegun.
    •Lęk i kontrola w związku
    • Seks - niszczy czy wyzwala?
    • Doceń Twój związek…
    • Jak pokonać lęk przed zranieniem?
    • Dobre i złe strony partnerstwa
    • Intymność a uległość
    • Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni
    • Czym jest miłość ? Cytaty mistrzów
    • Rozmowy z Bogiem – o miłości i zazdrości.

    Pomiędzy ludźmi

    • Inni ludzie są Twoim zwierciadłem
    “Wziąć odpowiedzialność za własne życie” – zalety i pułapki.
    • Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni.
    • Dystans. Sztuka życia.
    • Czy warto być czasem… samolubem?
    • Jak prowadzić dyskusje?
    • Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.
    • Polityka, Polacy i…narzekanie.
    • Nie zakładaj nic z góry
    • Jak nie mieć wrogów?
    • Czy warto się kłócić?
    • Czy umiesz wybaczać?
    • Przebaczenie. Uzdrowienie emocjonalnych ran.
    • Ocean współczucia
    • Pięć etapów Radykalnego Wybaczania
    • Czy jesteś robopatą?
    • Czy jesteś otwarty?
    • Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?
    • Czy umiesz uwolnić się od opinii innych ludzi?
    • Czy umiesz być życzliwy na co dzień?
    • Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?
    • Zbuntowany tekst Anthonego de Mello :)
    • Utrata kontroli
    • Don Kichot - obłąkany głupiec czy………?
    •Jak nauczyć się spokojnie reagować na krytykę
    •Krytyka w pracy a inteligencja emocjonalna
    • Naprawdę magiczne słówko! :)
    • Jeśli już musisz - krytykuj bezboleśnie
    • Dziesięć zasad zdrowej komunikacji
    • Wartości w życiu. Przydatne czy nie?
    • Jak rozwinąć swoje poczucie humoru?
    • Jak zostać dobrym słuchaczem
    • Czy umiesz naprawdę słuchać ?
    • Sztuka negocjacji i kompromisu w związku
    •Tajemnica wspierania innych ludzi
    • Nie próbuj zadowolić wszystkich
    •Mądrość to jest…- cytaty sławnych.
    •Lista książek godnych uwagi…
    •Jakie seriale lubicie?
    •Filmy, które zostawiają coś po sobie…:)

    Poza samotność

    • Samotność a zależność od innych
    • Zagubieni - wizja społeczeństwa wg Osho
    • Samotność czy osamotnienie?
    • Strach i ciemność?
    • Nie zadręczaj się!
    • Wybacz sobie i wybacz innym
    • Cztery kroki do wolności
    • Wolność. Czy to puste słowo?
    • Czy istnieje dobra samotność?
    • Depresja. Jak sobie z nią radzić?
    • Akceptacja naszej…nieakceptacji
    • Odpowiedzialność i wolność
    • Luźne rozważania o ludzkiej samotności
    • Obnażanie sie do “ja”
    • Czy można pomóc sobie samemu? :)
    • Twoim zadaniem jesteś Ty
    • Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz III)
    • Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz II)
    • Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń.(cz I)

    Koniec cierpienia


    • Koniec cierpienia - inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh
    • Skąd się biorą wypadki?
    • Odrobina gloryfikacji cierpienia…i jego wartości praktyczne :)
    • Koniec z “dramatami” w Twoim życiu
    • Miłość to inne słowo na wolność
    • Bądź wolny! - inspirujące cytaty E. Tolle
    • Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle
    • Złote myśli Berta Hellingera
    • Ustawienia rodzinne Hellingera
    • Doświadczanie problemów a tożsamość - Inspirujące cytaty z E. Tolle
    • Prawa wszechświata - inspirujące cytaty
    • Seks - demon z piekła rodem
    • Boska strona seksu
    • Boskie ciało?
    • Cierpienie może być najcenniejszą lekcją - historia Dana
    • Uzdrowienie cierpienia z przeszłości
    • Przyczyny cierpienia wg filozofii hinduskiej
    • Czy wiesz dlaczego cierpisz?
    • Rezygnacja i bezradność w obliczu trudności - jak pokonać pesymizm?
    • Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.
    • Najpopularniejsza religia świata
    • Esencja prawdziwej przemiany. Dramatycznie… czy w procesie?

    Szczęście - idea czy rzeczywistość

    • Szczęscie jest bliżej niż myślisz
    • Radość niebezpiecznego życia
    • Czy jesteś…godny szczęścia?
    • Jak odmienić jakość życia? Kilka porad.
    • Nieuwarunkowane szczęście
    • Patrząc oczyma miłości
    • Szczęscie w zasięgu ręki
    • Zasługujesz na miłość i przyjemność!
    • Przyjemność i szczęście bez granic…?
    • Kochaj i bądź radosny!
    • To jest Twoje życie
    • Czy czujesz że zasługujesz?
    • Jak napięcie zastąpić radością?
    • Przyjemność?
    • Nie bój się zmian!
    • Jak BARDZO chcesz zmian w Twoim życiu?
    • Pierwsze prawo zmian
    • Czarne, nieznane drzwi
    • Do znudzenia - o optymistach :)

    Zdrowie

    • Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.
    •Choroba ma swój początek w umyśle?
    • Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.
    • 10 rzeczy, których wegetarianie wysłuchują na codzień :)
    • Cięcie cesarskie. Czy przebieg porodu ma wpływ na późniejsze życie?
    •Cesarskie cięcie zmienia DNA dziecka
    • Dieta dla grup krwi: A, B, AB, 0
    • Zalety diety roślinnej
    • Totalna kuracja przeciwrakowa
    • Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?
    •Cała prawda o raku i diecie wegetariańskiej
    • Ulecz swoje ciało !
    • Śmiech to życie
    • Stres i napięcie = początek choroby
    • Biofeedback (biologiczne sprzężenie zwrotne)
    • Filozofia zdrowia
    • Jesteś tym co zjesz
    • Jak się zdrowo odżywiać?
    • Zasady dobrego odżywiania
    • Tajemnica Twego ciała
    • Akupunktura a medycyna współczesna
    •Medycyna holistyczna
    •Szczepienia – faktyczna konieczność czy sposób na zarobek?
    • Zapomniane źródło zdrowia, produkty pszczele
    • KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a
    • Propozycja Tao dla kobiet. Zdrowie i płodność.
    • Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?
    • Wojna w naszym organizmie.
    • Zdrowa psychika = zdrowe ciało?
    • Masaż leczy duszę
    • Źródła niemocy
    • Twoje przekonania kontra Twoje zdrowie.
    • Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?
    • Zdrowy rozsądek w dietach?
    • Negatywne odczucia wobec ciała

    Oddech

    • Czy oddychasz prawidłowo?
    • Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
    •Stłumienia cz II
    •Stłumienia cz I
    • Twoja Twarz, ciało, oddech - mówią o Tobie.
    • Co to jest REBIRTHING?
    • Niezwykła moc oddechu? :)
    • Integracja oddechem

    Psychologia i duchowość

    • Huna i Freud
    • Huna i Jung
    • Cień - wg Junga
    • Twórczy ludzie wg Junga
    •Twórczy umysł a wyobrażenia
    • Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
    • Jak poradzić sobie ze stresem?
    •Eksperyment: Pozytywne nastawienie - kontra negatywne.
    • Pozytywne wyzwanie
    • Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak z niego zrezgnować?
    • Asertywność
    • Nałogi - pragnienie ucieczki
    • Pozytywne myślenie nie wystarczy!
    • Pozytywna weryfikacja - negatywnych wydarzeń
    • Inteligencja emocjonalna a praca zawodowa
    • NLP - jak jesteś zaprogramowany?
    • 10 zasad NLP
    • Potęga manipulacji słowem
    • Magia i moc słów
    • GESTALT - integracja psychiki i ciała
    • Czy jesteś tolerancyjny?
    • Narodziny Ego
    • Ego a osobowość ofiary
    • Enneagram - 9 typów osobowości
    • Nawyki, wolność i społeczeństwo
    • Gry i gracze. Psychologia zachowań międzyludzkich.
    • Lody i samochody
    • Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
    • Samospełniająca się przepowiednia
    • Psychologia inspiracji
    •Twórz, twórz bezustannie!
    • Metoda Simontona

    Bóg i duchowość

    • Dziecinna wizja Boga. Pułapka języka.
    • Krótka historia Boga
    • Bóg - to jest...
    • Dobro i zło
    • Czy Bóg karze za grzechy? Czy ludzie?
    • Rozmowy z Bogiem
    • Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?
    • Benedyktyn, demony i Zen
    • Fala jest morzem
    • Przestać żyć we władzy Demona
    • Jesteśmy Bogiem
    • Wiara nie pozwala Ci myśleć
    • Życie - to jedyna religia
    • Bóg jest tancerzem i tańcem
    • Bóg jest Tobą
    • Przyjaźń z Bogiem
    • Czy Bóg spełnia Twoje marzenia?

    Umysł a duchowość

    • Zachwaszczony umysł?
    • Enkulturacja
    • Wyzwolenie z chaosu myśli
    • Rewolucja w psychice - J. Krishnamurti
    • Zaminowane obszary umysłu
    • Jak jest oprogramowany Twój mózg?
    • Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość
    • Ludzie i roboty
    • Opetanie i formy myślowe wg Huny
    • Memy i wirusy umysłu
    • Bełkoczący umysł
    • Bezrozumnie?
    • Odpowiedź na Psychiczny Atak
    • Czy wiesz co jest ci serwowane?
    • Zjednoczenie
    • Ewolucja. Indywidualna czy zbiorowa?
    • Co wpływa na nasze życie?
    • Kiedy kłamstwo staje się prawdą
    • Ukryta siła metafor
    • Kończyny fantomowe - zagadka ludzkiego mózgu.
    • Tajemnica ludzkiego snu
    • Mistrz snu
    •Kilka słów o świadomym śnieniu
    • Świadome śnienie jako proces ewolucyjny
    • Jak umysł przetwarza dane? Nastroje.

    Ciało i Energia

    • Aura człowieka - najważniejsze informacje.
    • Aura człowieka, przykłady aury… oraz jak ją odróżnić od powidoku?
    • Ciało energetyczne człowieka. Przykłady zaburzeń.
    • Jak reagujesz gdy zostaniesz obrażony? Ciała duchowe.
    • Czakramy, poziomy Twojego życia!
    • Jak nauczyć się widzieć aurę?
    • Kolory Twojej Aury - jak się zmieniają i co oznaczają
    • Geneza blokad na czakramach
    • Świat to energia!
    • Ciała duchowe według Jogi Kundalini
    • Co tak naprawdę wiemy o świecie?
    • Tai-chi
    • Czym jest energia “Chi” ?
    • Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
    • Panta rei - energia dokoła nas
    • Dobre wibracje
    • Seksualność a czakry
    • Jasnowidzenie - fakty i mity
    • Telepatia i jasnowidzenie
    •Telepatia – czy to działa?
    • Postrzeganie pozazmysłowe. Głos zwolennika.
    • Energia w naszym ciele - Taoistyczny punkt widzenia.
    • Energia musi płynąć…!
    • Cykle życia i śmierci - Twoje istnienie.
    • Oświecenie - wielki mit.
    • Energia myśli i myślokształty
    • Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu
    • Rozmowy z Kenem Wilberem - o kosmicznej świadomości
    • Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.
    • Sen Planety
    • Energia życia. Fakt czy mit?
    • Hipoteza Gai
    • Pole morfogenetyczne – Rupert Sheldrake

    Rozwój a Medytacja

    • ABC medytacji
    Miłość, seks i medytacja
    • Czym jest medytacja?
    • Ćwiczenia uwalniające energię
    • Medytacja chodząca
    • Medytacja a palenie papierosów
    • Ból a medytacja
    • Medytacja z czakramami
    • Myśleć czy medytować...
    • Czy Twoje życie ucieka?
    • Medytacja a egoizm
    • Emocje i myśli podczas medytacji
    •Medytacja - praktyka czy tajemnica?
    • Dzień Uwagi
    • Wyostrz swoją uwagę
    • Świadomość hara - początek i koniec życia
    • “Stać się nicością” - o co chodzi w tej koncepcji?
    • Medytacja z koanem
    • Medytacja z tematem. Ćwiczenia.
    • Zabawne i nietypowe techniki medytacji
    • Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?
    • Naucz się relaksować
    • Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja
    • Historia pewnego medytującego
    • Wyprawa do serca ciszy. Medytacja
    • Nauka medytacji w zakładach karnych
    •Rozpadnij się na kawałki
    •Czy jesteś uważny?

    Osobowość i emocje

    • Afirmacje, sztuka zmiany życia
    • Jak działają afirmacje? Struktura umysłu
    • Afirmacje także mogą szkodzić!
    • Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.
    • Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?
    • Ciemna noc duszy
    • Ciemna strona emocji?
    • Zostań mistrzem swoich emocji?
    • Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.
    • Uciszenie silnych emocji - wg Huny
    • Napięcie i odprężenie
    • Sztuka bycia opanowanym - Emocje pod kontrolą.
    • Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.
    • Jak rósł mózg człowieka: Ewolucja emocji.
    • Gniew, poczucie winy, lęk i samotność - czym naprawdę są?
    • Przekraczanie granic a bariera lęku
    • Czym jest gniew i jak sobie z nim radzić. W związku i w życiu.
    • Bądź swoim mistrzem - odpowiedzi są w Tobie
    Eckhart Tolle – emanujący spokój i mądrość
    • Uśmiechaj się, przełamuj schematy!
    • Autentyczna zmiana myślenia
    • Przestań się okłamywać
    • Poznawaj siebie - podejście Zen
    • Kto jest premierem w Twoim rządzie?
    • Zaufanie - w realizacji marzeń
    • Czy wrażliwość ma zawsze złe skutki?
    • Oszukując własne emocje….
    • Energia bolesnych emocji
    • Nieśmiałość a prostytucja
    • Tajemnice nieśmiałości
    • Żydzi. Czy problem nieśmiałości ich dotyczy?
    • Cuda…i miłość.
    • Pytania i odpowiedzi - Katie Byron
    • Pożegnanie z chłodem. Budowanie bliskości.
    • Uleganie pokusom. Swoim czy cudzym? Portret Doriana Graya.

    Walka i akceptacja

    • Kung Fu Panda i głebsze przesłanie
    • Koniec walki oznacza zwycięstwo
    • Mówić: tak - czy nie?
    •Przestań usiłować być dobrym cz II
    •Przestań usiłować być dobrym cz I.
    • Czy jesteś podzielony na "dobrego" i "złego"?
    •Poza dobrem i złem
    • Rozdzierając duszę na pół. Skrajności.
    • Zagadnienie zła - okiem Hindusa
    • Zrozumienie “zła”
    • Wojna w Tobie trwa
    • Nauka akceptacji dobrego i złego
    • Droga wojownika
    • Ćpun adrenaliny kontra "dobry człowiek"
    • Ponad-Ego
    • Pościć czy ucztować? Pogląd na życie.
    • Wciąż czuję gniew, chcę się zmienić, ale...
    • Życie w harmonii
    • Życie to jest….- cytaty sławnych
    • Umysł kontra ciało
    • Zaakceptuj i bądź wolny...
    • Wewnetrznie podzieleni
    • Mądrość
    • Miłość…jak głód
    • Czy na świecie musi istnieć sprawiedliwość?
    • Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.
    • Moce psychiczne: ostatni atak ego na ścieżce oświecenia

    Dorosłe dzieci

    • Pierwszy krzyk - piewsza samotność?
    • ADHD = Dzieci Indygo?
    • Niewinny dorosły człowiek
    • Źródło depresji: dzieciństwo?
    • Dziecko w rodzinie alkoholika
    •Przełam wzorce z dzieciństwa
    • Pierwotne zranienie. Dotknąć czy nie?
    • Czy Twoje narodziny były traumatyczne?
    • Zranione czy radosne dzieci?
    • Wewnętrzne dziecko
    • Kobieta bez winy i wstydu
    • Co zrobić, gdy żyjesz z poczuciem winy?
    • Toksyczny wstyd
    • List ojca do syna. Wyznanie.
    • Czego szukasz? Od czego uciekasz?
    • Zmień….przeszłość!
    • Miejsce wewnętrznej przemiany
    • Natura - nasz największy nauczyciel
    • Kim jestem? Początek życia
    • Wewnętrzny ogród
    • Jakie dzieci wychowasz?
    • Grzeszne ciało?
    • Niewolnik namiętności
    • Męska autokastracja. Rys historyczny.
    • Nie istnieją błędy - tylko lekcje
    • Puść dziecku dobry kawałek ;)
    •Zachęć dziecko do czytania
    • Puchatek smakuje Tao
    •Jak zostać dziecięcą szeptunką

    Czakramy

    • Czakramy - poziomy Twego życia
    • Czakram Podstawy
    • Czakram Podbrzusza
    • Czakram Splotu Słonecznego
    • Czakram Serca
    • Czakram Gardła
    • Czakram Trzeciego Oka
    • Czakram korony
    • Geneza blokad na czakramach
    • Seksualność a czakry
    • Tajemnice kolorów
    • Czakramy człowieka: ujęcie ezoteryczne.
    • Podróż przez czakry - w wyobraźni
    • Symboliczne znaczenie kolorów

    Wokół religii i ezoteryki


    • Reguła Pięciu Elementów (pięciu żywiołów)
    • Co oznacza buddyjskie “Przyjęcie Schronienia” ?
    • Jak zinterpretować Tarot przez…Zen? :)
    • Wszechobecne wibracje - wg. E&J Hicks’ów
    • Ciemna strona chrześcijaństwa
    • Numerologia - czy to ma sens?
    • Yang i Yin
    • Czym jest energia “Chi” ?
    • Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?
    • Czy jesteś religijny - czy jesteś kukiełką?
    • Przypadki nie istnieją
    • Odpowiedzią… są pytania
    • Ogrody Zen
    • Sesshin bez zabawek – Opowieść o praktyce Zazen
    • Wodospad i chwasty - czyli odrobina filozofii Zen
    • Feng Shui
    • Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu
    • Starożytne myśli Seneki - wciąż na czasie?
    • Uważaj, co mówisz...
    • 4 etapy życia
    • TAO• Tao Kubusia Puchatka
    • Zen w sztuce łucznictwa
    • Kilka słów o medycynie chińskiej
    • Być Zorbą czy…Buddą?
    • Cztery umowy Tolteków
    • Historia Buddy
    • Chiromancja - Linie na dłoni.
    • Astrologia i chiromancja - po co to wszystko?
    • Kurs cudów - zasady.
    • Zen grania
    • Życie we wszechświecie • Powstawanie negatywnych przywiązań: Archetypy Tybetańskiej Księgi Umarłych
    • Religia jest trickiem genów ?
    • W stronę wiecznej boginii
    • Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
    •Rio Abierto – życie jak rzeka
    •Bądź głupcem! – wywiad z Roshim Fukushima na temat Zen w Ameryce i Japonii

    Śmierć a duchowość

    • Historia człowieka który wrócił z martwych
    • Życie to lekcja
    • Doświadczenia z pogranicza śmierci
    • Historia pewnego przebudzenia
    • Czemu boimy się śmierci?
    • Czy przeraża Cię Pustka?
    • Los, karma, wolna wola?
    • Prawo przyczyny i skutku
    • Reinkarnacja?
    • Diagnostyka karmy cz I
    • Diagnostyka karmy cz II
    • Wielcy ludzie - o reinkarnacji.
    • Przebudzenie.
    • Czy można zmienić karmę?
    • Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.
    • Czy śmierć jest największym złem?
    • Inne spojrzenie na reinkarnację
    • Pozwól sobie umrzeć
    • Zabijanie nie jest… złe?
    • Pesymistyczna wizja cywilizacji?
    • Prawo przyczyny, skutku i wiary

    Historie i przypowieści "Problem dzisiejszego świata - rzekł Mistrz - polega na tym, że ludzie nie chcą dojrzeć. Jeden z uczniów zapytał:- Kiedy można powiedzieć, że ktoś jest już dojrzały? - W dniu, w którym nie trzeba go w niczym okłamywać."


    • Najciekawsze przypowieści o mistrzu i nie tylko :)
    • Mądrość jest sposobem podróżowania.
    • Trzej mnisi i… ego
    •Mądrości leśnego mnicha
    •Straszna historia o diable
    •Obsesja ucznia Zen
    •Wciel się na Niebieskiej Planecie! :)
    • Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.
    • Minuta mądrości
    • W sercu Mędrca
    • Miłość i mistrz
    • Potwór, strzała i jajko
    • Śpiew Ptaka
    • Nie zadręczaj się!
    • Historia Dana
    • Najwłaściwszy moment
    • A mistrz mu odpowiedział...
    • Początek Wszechświata
    • Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży
    • Kobieta, która zgubiła. Kobieta, która odnalazła
    • Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

    Sukces w życiu

    • Podświadomość - kluczem do bogactwa
    • Niepowodzenie to błogosławieństwo w przebraniu
    • Niezwykła moc wyobraźni. Sukces a niepowodzenie.
    • Historia prawdziwego sukcesu
    • Słownictwo sukcesu
    • Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
    • Atrakcyjność przyciąga sukces.
    • Jak sprawić by inni uwierzyli we własne siły?
    • Porażka jest matką sukcesu
    • Jak być lepszym kierownikiem?
    • EFEKT PIGMALIONA
    •Przepływ pieniędzy, przepływ energii
    • Gdy pieniądze się pojawią…Tylko bez paniki.
    • Przełamując fale…. I życiowy impas :)
    • Jak polubić…nielubianą pracę
    • Co robić kiedy totalnie NIC nam się nie chce?
    •Fałszywi przyjaciele na drodze do sukcesu
    •Sztuka osiągania swoich celów… Za obopólną korzyścią :)
    • Odzyskać wiarę w siebie
    • Mój interes, Twój interes, boski interes?
    • Sukces - sprawdź czy masz szansę go osiągnąć.
    • Geneza geniusza
    •Jak oduczyć sie sabotować własne marzenia?
    • Właściwa postawa…co to takiego?
    • 10 cech idealnego lidera
    • Nauka jak zostać bogatym - Wallace Wattles
    •Rozporządzanie energią: nietypowe metody.
    •Dawanie ludziom… którzy tego nie potrzebują?
    •Przekonaj się że …możesz.

    Hunahuna-kahuni 1. IKE - świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
    2. KALA - nie ma żadnych ograniczeń
    3. MAKIA - Energia podąża za uwagą
    4. MANAWA - moment mocy jest teraz
    5. ALOHA - miłość jest po to, by przynosiła szczęście
    6. MANA - cała moc pochodzi z naszego wnętrza
    7. PONO - Skuteczność jest miarą prawdy.


    • Huna i Freud
    • Huna i Jung
    • Co to jest Huna?
    • Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
    • Huna i “widmowe ciało”
    • Opetanie i formy myślowe wg Huny
    • Co posiejesz - to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.
    • Uciszenie silnych emocji - wg Huny
    • Metoda Ho’oponopono
    • Szaman i ból
    • Szaman miejski
    • Szamanizm a sny
    • Czy istnieją jakieś ograniczenia - czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
    • Przyjemność i szczęście bez granic…?
    • Potęga modlitwy wg Huny

    Autorka:

    • ME

    Waszym Zdaniem

    Harysz o Jesteśmy Bogiem
    kilka słów od siebie… o Historia pewnego mnicha (fragm…
    Adrian Kraska o Symboliczne znaczenie kolorów
    Krystyna o Negatywizm: jak się nim posług…
    Życzenia urodzinowe o Aura człowieka – najważn…
    Andżelika o Historia pewnego mnicha (fragm…
    Blilkpol o Jak polepszyć wzrok –…
    Agni o W stronę wiecznej boginii
    Aga o Historia pewnego mnicha (fragm…
    ZF o Historia pewnego mnicha (fragm…
    ulakupiec o Historia pewnego mnicha (fragm…
    Halina Kaminska o Szczerość wobec siebie i innyc…
    Jolie o Brak bliskości w dzieciństwie…
    Aga.M o Symboliczne znaczenie kolorów
    Agnieszka o Brak bliskości w dzieciństwie…

    Od 2007 roku

    • 18 517 340 przybyszów !

    Kategorie

    Aura, energia, czakramy buddyzm ciekawostka Feng shui huna Medytacja Refleksje nad życiem rodzicielstwo Rozwój sondy zdrowie Zen związki Świadomość

    Blog na WordPress.com.

    Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies
    • Obserwuj Obserwujesz
      • Rozwój i Świadomość
      • Dołącz do 1 539 obserwujących.
      • Already have a WordPress.com account? Log in now.
      • Rozwój i Świadomość
      • Dostosuj
      • Obserwuj Obserwujesz
      • Zarejestruj się
      • Zaloguj się
      • Zgłoś nieodpowiednią treść
      • Zobacz witrynę w Czytniku
      • Zarządzaj subskrypcjami
      • Zwiń ten panel
     

    Ładowanie komentarzy...