• Archiwum postów
  • Inspiracje
    • Alaja – kosmiczna świadomość
    • Czakram Gardła
    • Czakram Korony
    • Czakram Podbrzusza (czakra krzyżowa, czakra seksu)
    • Czakram Podstawy (czakra korzenia)
    • Czakram Serca
    • Czakram Splotu Słonecznego
    • Czakram Trzeciego Oka
  • Literatura
  • Haiku
  • Huna
  • Kwestie prawne
  • Kontakt + Zasady
    •  
  • FAQ

Rozwój i Świadomość

~ There are no ordinary moments…

Rozwój i Świadomość

Tag Archives: związek

Lęk przed bliskością i wrażliwością. DDA

18 Środa Mar 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, związki

≈ 17 Komentarzy

Tagi

bliskość, DDA, dorosłe dziecko alkoholika, emocje, partnerstwo, relacja, uczuciowość, więzi, Woititz, wrażliwość, związek, Świadomość

obawa
Bardzo możliwe, że jako małe dziecko nie odczuwałes wiezi typowych dla wiekszosci dzieci z tak zwanych normalnych domów, szczególnie jesli to matka była alkoholiczka. Nie mogłes liczyc na stałe zaspokajanie przez rodziców twoich potrzeb. Nie mogłes liczyc, że cie przytula i ukochaja, aby odpedzic twoje leki i wyleczyc rany. Nie miałes pewnosci, że niezależnie od  tego, czy bedziesz miał racje, czy nie, matka wesprze cie w trudnych chwilach.
To wpływa na twoje obecne zwiazki i na to, jak mocno sie angażujesz.

Trzydziestotrzyletnia Chris L., której matka jest alkoholiczka, brała udział, w zajeciach na temat mechanizmów relacji w grupie. Wspomina, że nie pasowała do koleżanek z klasy, ponieważ one starały sie zerwac wiezi ze swoimi rodzicami, a ona przez całe życie usiłowała takie wiezi zbudowac.
Istotne jest zrozumienie różnic i poznanie wzajemnych zależnosci we wczesnej fazie zwiazku. Osoby, których potrzeby w znacznym stopniu zostały zaspokojone w domu rodzinnym (niektóre aż do przesady!), moga pozwolic, by zwiazek rozwijał sie powoli. Ich zaangażowanie może postepowac stopniowo wraz ze wzrostem zaufania.

Jesli wiaża sie z kims osoby pochodzace z domów pozbawionych wiezi rodzinnych, od razu głeboko angażuja sie emocjonalnie.
Wykorzystuja okazje do zbudowania wiezi i zanim zorientuja sie, co sie dzieje, tkwia w zwiazku po uszy.
W pierwszym okresie znajomosci intensywnosc uczuc jest ogromna. Narasta wzajemne fizyczne zainteresowanie, a obie strony sa niezmiernie zaangażowane i bardzo czujne. Rozumiesz taką intensywnosc uczuc, bo przypomina ci to emocje przeżywane podczas kryzysów.

W tym czasie obie strony bardzo chca byc razem. Stale o sobie myslicie, czesto do siebie telefonujecie, pragniecie byc razem. To czas wielkich uczuc.
Na poczatku jest raczej wiecej „zaangażowania” niż „zwiazku”. To czas spełnienia sie marzen. Nie możesz utrzymac takiej intensywnosci uczuc, choc to takie wspaniałe.
To tylko dynamiczny poczatek i nie na tym polega zdrowy zwiazek.

Poczatkowo pochlebia i odpowiada nowemu partnerowi taka bliskosc. Czesto druga osoba znajduje przyjemnosc w zaspokajaniu pragnien obiektu swoich uczuc i poczuciu bycia niezbednym. Jednak po pewnym czasie zaczyna dusic sie w zwiazku i czuc sie wykorzystywana.
Twój partner (jesli ma zdrowe odruchy) nie bedzie już chciał poswiecac sie wyłacznie waszemu zwiazkowi. W życiu sa także inne ważne sprawy.
Pryska atmosfera idealnej miłosci i wszystko zaczyna wygladac inaczej.

Kiedy życie wraca do normy, intensywnosc uczuc spada, telefony nie dzwonia bez przerwy, ty czujesz sie zawiedziony i odrzucony. Obawiasz sie, że twojemu partnerowi już na tobie nie zależy, bo nie chce każdej chwili spedzac z toba. Z twojego punktu widzenia to porzucenie. Powtarza sie znany ci scenariusz: pijany – trzezwy rodzic. Teraz jeszcze mocniej odczuwasz pustke.

Naciskanie na partnera zmusi go do przyjecia postawy „Kocham cie, odejdz”, nawet jesli nadal zależy mu na tobie. Jesli bedziesz postepowac zgodnie ze swoim scenariuszem, doprowadzisz do sytuacji, której najbardziej sie obawiasz – zostaniesz odrzucony i opuszczony. Bedziesz bardzo nieszczesliwy, bo wszystko czego pragnałes to zwiazek oparty na miłosci.
Ponownie uznasz, że wybrałes niewłasciwa osobe. Prawda jest prawdopodobnie taka, że wiażac sie z kims, żadasz niemożliwego. Ważne, bys jasno zdał sobie sprawe ze swoich oczekiwan, abys mógł uniknac podobnych sytuacji.
Z drugiej strony, możesz powiedziec, że już ci nie zależy, i zerwac rozwijajacy sie zwiazek. Może to oznaczac, że jestes uzależniony od intensywnosci uczuc i oszukujesz sie, utożsamiajac zwiazek z ogromna namietnoscia.

Można również sadzic, że boisz sie zainicjowac nowa znajomosc i pozwolic, by ktos bliżej cie poznał. Prawdopodobnie prawda tkwi posrodku.

MIT:
„Bycie wrażliwym ma zawsze złe skutki”.
PRAWDA:
Rzeczywiscie, bycie osoba wrażliwa pociaga za soba i dobre, i złe skutki.
Jest to jednak jedyna droga do intymnosci.

Wrażliwość

Wczesnie zrozumiałes, że tylko ty sam odpowiadasz za swoje szczescie, a inni ludzie moga cie rozzłoscic tylko wtedy, gdy im na to pozwolisz. Nauczyłes sie kontrolowac swoje uczucia.
Podstawowa i najważniejsza umiejetnoscia w rodzinie alkoholika była dla ciebie zdolnosc emocjonalnego przetrwania.
Teraz jednak musisz sie otworzyc na innych, jesli chcesz byc w zdrowym, intymnym zwiazku.
Zdaje mi sie, że sama idea wrażliwosci jest bardziej przera żajaca niż bycie wrażliwym. Dało sie to wyczuc w rozmowie, która odbyła sie pewnej poniedziałkowej nocy na jednym z grupowych spotkan DDA.

Rozpoczał ja Jimmy, mówiac, jak mocno przez cały tydzien przeżywał to, że ujawnił swoje uczucia podczas poprzedniego spotkania grupy. „Wyszedłem – mówił – czujac, jak bardzo jestem podatny na zranienia, i to uczucie towarzyszyło mi przez cały tydzien. Starałem sie przez cały czas byc sam i bałem sie towarzystwa innych ludzi, gdyż czułem, jak łatwo mnie dotknac”.
Inni członkowie grupy rozumieli, o co mu chodzi, i zgadzali sie z nim.

„Hej, chwileczke! – powiedziałam – Co dla was znaczy byc podatnym na zranienia? Co macie na mysli, mówiac, że boicie sie byc wrażliwymi?”
Każda z obecnych tam osób, jedna po drugiej, okreslała, że „pozwolenie sobie na wrażliwosc” oznacza utrate kontroli nad własnym życiem. Czuli, że wówczas ktos inny mógłby zapanowac nad ich życiem i wyrzadzic im krzywde. Nie mogli sobie na to pozwolic. Wrażliwosc to utrata własnego „ja”, spustoszenie i bezsilnosc wobec tego, co nastapi.

„Kiedy byłam dzieckiem – wyznała Malone – bałam sie, że mnie zabiją, jesli choc na chwile sie odsłonie”. Dla niej pozwolenie sobie na wrażliwosc znaczyło narażenie sie na smierc.
Inni, chociaż nie mieli aż tak drastycznych skojarzen, również obawiali sie czegos strasznego. Wiazało sie to z możliwoscia skrzywdzenia, porzucenia.

„To bardzo ważny problem i musimy sie nim zajac – powiedziałam. -Jesli zamierzamy zbudowac zdrowe zwiazki, mu simy ujawnic przed partnerami swoje uczucia. Nie ma na to innego sposobu. Za bardzo boicie sie wrażliwosci i wszystkich konsekwencji podjecia ryzyka – natychmiast wiec oswiadcza cie, że własciwie nie chcecie lub nie możecie miec zdrowego zwiazku.

Czy nigdy nie zastanawialiscie sie nad tym, że wiele z odrzuconych przez was uczuc mogłoby wzbogacic wasze życie?

Nie pomysleliscie, że uczucie miłosci ma wiele aspektów, a czesci z nich nigdy nie doswiadczyliscie? Dlaczego nie cieszycie sie chwila obecna? Dlaczego nie pozwalacie sobie na pewne uczucia? Czy nie mysleliscie o tym, że istnieje cała gama uczuc, które zanegowaliscie, bo strach przed zranieniem przejał kontrole nad waszym życiem?”

Leslie zwierzyła sie nam, że potrzebowała trzech lat, aby móc wyznac swe uczucia ukochanej osobie. „Nie mam już żadnych sekretów – mówi. – Cegła po cegle rozbierałam swój mur.
Zdarzało mi sie czasem odbudowac kawałek tego muru, ponieważ znów czułam strach albo mój partner nie zachował sie tak, jak tego oczekiwałam. Jednak powoli i stopniowo, wraz z rozwojem naszego zwiazku i wzrostem zaufania, mogłam usuwac kolejne bariery.
Nie znam wielu osób, którym mogłabym tak zaufac, ale  wiem na pewno, że bycie wrażliwa w tym zwiazku nie jest dla mnie bolesne. W rezultacie stałam sie silniejsza. Kiedy rzeczywiscie pozwoliłam partnerowi stac sie czescia mojego życia, pomógł mi odzyskac wiare w siebie, o co przedtem musiałam walczyc. Dzieki temu poczułam, że moja sytuacja jest bardziej stabilna i bezpieczna. To nie było łatwe, ale trud sie opłacił!”

Swiadomosc, że sama mysl o byciu wrażliwym jest bardziej przerażajaca niż rzeczywiste przeżycia, jest dla grupy krzepiaca. Przecież nie czytałbys tej ksiażki, gdybys nie był zainteresowany rozwojem własnej osobowosci. Nie bedziemy sie jednak rozwijac, dopóki nie poznamy nowych mysli, uczuc i pogladów. Musimy otworzyc sie na nie, co oznacza pozwolenie sobie na wrażliwosc.

/w artykule może brakować niektórych polskich znaków/

J.Woititz – Lek przed bliskoscia

Powiązane

• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

• Idealne partnerstwo

• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.

• Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !

Reklama

Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni.

10 Sobota Sty 2009

Posted by ME in związki

≈ 14 Komentarzy

Tagi

alkohol, DDA, dorosłe dziecko alkoholika, emocje, melody, nadmierna reakcja, pia melody, stłumienie, toksyczne związki, uzależnienie, zamknięcie w sobie, związek, złość, Świadomość

mezn

Niektóre osoby przeżywają tak silnie pewne normalne ludzkie uczucia, takie jak wstyd, lęk, ból i gniew, że prawie nigdy nie opuszcza ich niepokój, że „coś z nimi jest nie tak”.

Uważają one często, że powinny uszczęśliwiać ludzi wokół siebie, a kiedy okazuje się, że nie jest to możliwe, czują się w jakiś sposób upośledzone i mniej wartościowe od innych.
Tacy ludzie często angażują się przesadnie we wszystkie codzienne wydarzenia, przeżywając je o wiele silniej i głębiej, niżby tego wymagały konkretne sytuacje.

Kiedy dzieje się coś, co normalnie budzi w ludziach zwykły lęk, ich ogarnia panika lub atak chorobliwej trwogi. Takie ataki mogą zresztą zdarzać im się „bez powodu”.
To normalne, że życiu towarzyszy nieraz ból, ale kiedy ich to spotyka, popadają w czarną rozpacz, nie widzą już żadnej nadziei, a czasem zaczynają wręcz myśleć o samobójstwie lub na serio do niego się zabierać.

W sytuacji, która normalnie prowokuje ludzi do autentycznego gniewu, oni wybuchają nieposkromioną wściekłością.
A owym wstrząsającym przeżyciom emocjonalnym towarzyszy często myśl: „Dlaczego on traktuje mnie w ten sposób? Czy nie wie, jakie to dla mnie bolesne?”.
Nie są jednak w stanie zapanować nad owymi emocjonalnymi wybuchami i w rezultacie odczuwają pogłębiający się znacznie niepokój i zagubienie.

Takie intensywne reakcje emocjonalne często zdarzają się w sytuacjach, których dramatyzm jest naprawdę znikomy.
Może to być, na przykład, brak zgody między współmałżonkami co do tego, jaki obejrzeć film lub gdzie jechać na urlop.
Głęboką rozpacz lub gwałtowną wściekłość może wyzwolić odmowna odpowiedź na podanie o pracę, żal z powodu przeniesienia się przyjaciela do innego miasta lub złość na kota sąsiadów, który narobił nam na wycieraczkę. Każde z tych przeżyć może spowodować emocjonalne reakcje, które są bardzo dalekie od umiarkowanych, a mogą przybierać różną postać: od gwałtownych wybuchów uczuć po jadowitą słodycz i manifestacyjną obojętność zewnętrzną.

Oba rodzaje tych wyraźnie niekontrolowanych reakcji zmieniają życie takich osób i ich stosunki z otoczeniem w jedno pasmo wyjątkowej udręki.
Dysponujemy już dobrze udokumentowanym materiałem, wykazującym, że fizyczne napięcie, towarzyszące ustawicznym wybuchom takich emocji lub ich dławieniu w sobie, może przyczyniać się do groźnych schorzeń fizycznych, takich jak nadciśnienie, choroby serca, artretyzm, migrena, czy nawet rak.

Ten emocjonalny czynnik współuzależnienia może więc podkopywać nie tylko nasze stosunki z innymi ludźmi, ale i nasze zdrowie.
A jednak tacy ludzie zachowują się tak, jakby wierzyli, że tylko przez osiągniecie „doskonałości” we wszystkim, co robią, albo przez zadowolenie wszystkich otaczających ich ludzi mogą uśmierzyć owe wybujałe, niekontrolowane i irracjonalne uczucia.
żyją w złudzeniu, że mogą uwolnić się od cierpienia, jeśli po prostu „poprawią się” lub zyskają aprobatę ludzi, których uważają za szczególnie ważnych w swoim życiu.

W ten sposób nieświadomie obarczają tych ludzi odpowiedzialnością za swoje szczęście. Kiedy ci, których pragną zadowolić, „nie doceniają tego, co dla nich robię” i nie okazują wyraźnej aprobaty, zniewolone przez swoje własne emocje osoby wpadają w prawdziwą wściekłość.

Skoro jednak dobra opinia takiego dostarczyciela aprobaty jest dla nich aż tak ważna, muszą stłumić ową wściekłość. W rezultacie, choć nie okazują złości bezpośrednio, przesącza się ona na zewnątrz w postaci sarkazmu, ironicznej wyrozumiałości, złośliwych żartów lub innych różnych zachowań zaczepno-obronnych.

Często tacy ludzie wydają się osobami wyrozumiałymi i chętnymi do pomocy. Wystarczy jednak dobrze im się przyjrzeć, aby dostrzec w nich potężną potrzebę sprawowania kontroli nad bliskimi i poddawania ich takiej manipulacji, aby dostarczali im nieustannej aprobaty, bez której – jak są przekonani – nie mogą opanować dręczących ich emocji.

Lecz te wszystkie wysiłki na dłuższą metę są bezużyteczne, ponieważ nikt nie może uwolnić ich od sposobu, w jaki przeżywają swe uczucia.
Mogą więc dojść do wniosku, że nie ma dla nich ratunku.

Z drugiej strony, niektórzy ludzie o bardzo podobnej przeszłości doświadczają czegoś zupełnie przeciwnego. Normalne ludzkie emocje są w nich tak pomniejszone, że właściwie w ogóle nie doznają uczuć – nie wiedzą co to strach, ból, wstyd, a także co to radość, rozkosz, zadowolenie.

Dryfują przez życie jak odrętwiali, od jednego dnia do następnego.
Psychoterapeuci zwrócili uwagę na te dwie grupy objawów przy okazji obserwowania i leczenia rodzin alkoholików i innych osób uzależnionych od środków chemicznych.
Członkowie takich rodzin są zwykle dręczeni gwałtownymi uczuciami wstydu, lęku, złości i bólu, pojawiającymi się w ich stosunkach z alkoholikiem lub narkomanem, wokół którego ogniskuje się całe życie rodziny.

Często jednak nie są w stanie wyrazić tych uczuć w zdrowy sposób, na skutek wewnętrznego przymusu, który każe im troszczyć się o taką uzależnioną osobę i robić wszystko, byle tylko ją zadowolić. Na pozór celem tych wysiłków jest wyciągnięcie alkoholika lub narkomana ze szponów nałogu. W stosunkach między alkoholikiem a jego rodziną zaobserwowano jednak aspekty irracjonalne.
Jednym z nich jest powszechnie obserwowany fakt, że większość członków rodziny żywi złudną nadzieję, iż jeśli tylko uda im się osiągnąć doskonałość w ich „odnoszeniu się” i „pomaganiu” alkoholikowi, porzuci on swój nałóg, a oni, członkowie rodziny, zostaną uwolnieni od straszliwego wstydu, bólu, strachu i gniewu.

Niestety, ta strategia nigdy nie jest skuteczna.
Nawet wówczas, gdy alkoholikowi udaje się zerwać z nałogiem, jego rodzina często pozostaje chora i w końcu wydaje się przeklinać jego abstynencję, a czasem nawet ją sabotuje. Bywa tak, jakby uzależnienie alkoholika było członkom rodziny potrzebne, aby mogli utrzymywać swoją zależność od niego w podsycaniu nadziei na zrozumienie gwałtownych uczuć, które ich dręczą.
W pewien sposób alkoholik pośrednio lub bezpośrednio wykorzystuje i poniża członków swej rodziny poprzez swoje egocentryczne zachowania.

Osoba uzależniona od środków chemicznych potrafi tak wykorzystywać resztę członków rodziny fizycznie, seksualnie i emocjonalnie, że każdy normalny człowiek nie wytrzymałby tego i dawno ją porzucił. Na tym jednak polega drugi irracjonalny aspekt stosunku członków rodziny do uzależnionej osoby: nie porzucają jej i wydają się być złączeni z nią na śmierć i życie jakąś wspólną chorobą. Owa wytrwałość, z jaką członkowie rodziny pozostają w związku z alkoholikiem pomimo szkodliwych konsekwencji tego związku (nadużycie), odnajduje swoją analogię w uporze, z jakim alkoholik pije, chociaż zdaje sobie sprawę ze szkodliwych konsekwencji picia.

Staje się oczywiste, że tak jak alkoholik uzależnił się od alkoholu w złudnej nadziei, że picie pomoże mu zapanować nad dręczącymi uczuciami towarzyszącymi jego chorobie, tak i rodzina alkoholika uzależnia się od niego w podobnie nałogowy sposób. Innymi słowy, alkoholik i osoba współuzależniona próbują uwolnić się od identycznych podstawowych objawów takiej samej choroby: nałogowiec za pomocą alkoholu, a osoba współuzależniona za pomocą nałogowego związku.

Pia Mellody – Toksyczne Związki

Powiązane posty

• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.

• Lęk przed zaangażowaniem w związku

• Zasady udanego związku miłości

• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

Czy umiesz naprawdę słuchać ?

23 Wtorek Gru 2008

Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 62 Komentarze

Tagi

ciało, człowiek, energia, impresje, odczucie, pole energetyczne, relacja, słuchanie, słuchać, wewnętrzne ciało, wrażenia, zrozumienie, związek, Świadomość

sluchaj
Kiedy słuchasz czyichś słów, nie słuchaj samym umysłem, lecz całym ciałem.
Staraj się przy tym czuć pole energetyczne ciała wewnętrznego. Odwróci to twoją uwagę od myślenia i stworzy nieruchomą przestrzeń, ona zaś pozwoli ci słuchać naprawdę, bez ingerencji umysłu.
W ten sposób obdarzasz rozmówcę przestrzenią, w której może on zaistnieć.
To najcenniejszy dar, jaki można ofiarować.
Większość ludzi nie umie słuchać, bo uwagę ich zaprząta głównie myślenie. Są nim bardziej pochłonięci niż tym, co mówi druga osoba, a w ogóle nie zważają na to, co rzeczywiście jest ważne: na Istnienie rozmówcy, przesłonięte jego słowami i umysłem.
Cudze Istnienie można oczywiście wyczuć jedynie poprzez własne. Jest to początek urzeczywistnienia jedności. Na najgłębszym poziomie Istnienia stanowisz bowiem jednię ze wszystkim, co jest.
Większość ludzkich związków polega głównie na interakcji umysłów, nie zaś na kontakcie czy też więzi między ludźmi.
Tego rodzaju układ nie ma szans powodzenia. Właśnie dlatego między osobami pozostającymi w bliskim związku tak często dochodzi do konfliktów. Kiedy twoim życiem kieruje umysł, nieuniknione są konflikty, zmagania i problemy.
Podtrzymywanie kontaktu z własnym ciałem wewnętrznym stwarza jasną przestrzeń bez-umysłu, w której może rozkwitnąć związek z drugim człowiekiem.

Głębokie wnikanie w ciało

Czuję energię w ciele, a zwłaszcza w rękach i w nogach, ale nie bardzo umiem wniknąć w ciało głębiej, tak jak zalecałeś.
Potraktuj to jako medytację. Nie musi ona trwać długo. Dziesięć do piętnastu minut czasu zegarowego powinno wystarczyć. Najpierw zadbaj o to, żeby nie rozpraszały cię bodźce zewnętrzne – niech nie dzwoni telefon, niech nikt nie zwraca się do ciebie z żadną sprawą. Usiądź na krześle, ale nie opieraj się plecami. Wyprostuj kręgosłup. Pomoże ci to zachować czujność. Jeśli wolisz, możesz też medytować w innej pozycji.

Sprawdź, czy ciało jest rozluźnione. Zamknij oczy. Parę razy głęboko odetchnij. Staraj się czuć, że oddech wpływa do dolnej partii brzucha. Zauważ, jak przy każdym wdechu i wydechu brzuch lekko się wydyma i znów kurczy. Potem świadomie poczuj w ciele całe jego wewnętrzne pole energii: nie myśl o nim, tylko je poczuj. W ten sposób wyzwolisz z umysłu świadomość.

Kiedy wyraźnie poczujesz ciało wewnętrzne jako jedno pole energii, postaraj się w miarę możności uwolnić od wszelkich plastycznych wyobrażeń i skup się wyłącznie na odczuwaniu.
Jeśli potrafisz, wyzbądź się również ewentualnych pozostałości myślowego wyobrażenia o własnym ciele fizycznym. Zostanie wtedy jedynie wszechogarniające poczucie obecności czy też „istności”, a ciało wewnętrzne będziesz czuł tak, jakby nie miało konturów. Wniknij głębiej w to uczucie. Stop się z nim w jedną całość. Zrośnij się z polem energetycznym, żeby znikło pozorne rozszczepienie na podmiot i przedmiot obserwacji – rozziew między tobą a twoim ciałem. Na tym etapie rozwiewa się też różnica między wewnętrznością a zewnętrznością, nie ma już więc ciała wewnętrznego. Wniknąwszy głębiej w ciało, przekroczyłeś jego granice.

Pozostań w tej sferze czystego Istnienia, dopóki będziesz czuł się w niej swobodnie, a potem wróć świadomością do ciała fizycznego, do oddechu oraz cielesnych zmysłów, i otwórz oczy. Przez kilka minut przyglądaj się swojemu otoczeniu w sposób medytacyjny, tak żeby umysł nie przyklejał etykietek, i staraj się stale czuć ciało wewnętrzne.

Sprawdź, proszę, na czym jesteś teraz skupiony. Słuchasz tego, co mówię, albo czytasz książkę. Skupiasz się więc na moich słowach. Jesteś zarazem w pewien marginalny sposób świadom swojego otoczenia, obecności innych ludzi itd.
Jednocześnie wokół tego, co słyszysz lub czytasz, może trwać taka czy inna działalność umysłowa, komentowanie na bieżąco. Nie ma jednak potrzeby, żeby którykolwiek z tych wątków pochłaniał całą twoją uwagę. Sprawdź, czy potrafisz równolegle podtrzymywać kontakt z ciałem wewnętrznym. Zwróć część uwagi do wnętrza. Nie kieruj jej całej na zewnątrz. Poczuj ciało od środka jako jedno pole energii. To prawie tak, jakbyś słuchał albo czytał całym ciałem. Ćwicz się w tym przez najbliższe dni i tygodnie.
Nie poświęcaj całej uwagi umysłowi i światu zewnętrznemu. Oczywiście skupiaj się na tym, czym się akurat zajmujesz, ale w miarę możności staraj się jednocześnie czuć ciało wewnętrzne. Bądź stale zakorzeniony w sobie. I zauważ, jak zmienia się dzięki temu twoja świadomość, a także jakość tego, co robisz.
Ilekroć na kogoś albo na coś czekasz – gdziekolwiek ci się to zdarzy – skorzystaj ze sposobności, żeby poczuć ciało wewnętrzne. Dzięki temu stanie w korkach ulicznych i w kolejkach okaże się bardzo przyjemne. Zamiast za pomocą mentalnych projekcji dystansować się wobec teraźniejszości, wniknij w jej głębsze warstwy, głębiej wnikając w ciało.
Doskonaląc w sobie świadomość ciała wewnętrznego, wypracujesz zupełnie nowy styl życia: będziesz nieustannie odczuwał więź z Istnieniem, a twoje życie zyska nieznaną ci dotąd głębię.

Potęga teraźniejszości – Eckhart Tolle

Poczytaj także

• Spogladaj głębiej…

• Źródło natchnienia jest w Tobie

• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość

• Lęk i kontrola w związku

•  Napięcie i odprężenie

•  Sztuka bycia opanowanym – Emocje pod kontrolą.

•  Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.

Pożegnanie z chłodem. Budowanie bliskości.

07 Niedziela Gru 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, związki

≈ 5 Komentarzy

Tagi

bezpieczeństwo, bliskość, carter-scott, DDA, otwartość, partnerstwo, zaangażowanie, zaufanie, związek, Świadomość

bliskosc1
Bliskość tworzy się przez wzmacnianie początkowego przyciągania między partnerami. W skrócie – bliskość oznacza stopień, w jakim pozwalam ci zbliżyć się do mnie.
Jest to stopień, w jakim każda osoba jest emocjonalnie i interpersonalnie dostępna dla drugiej.

To przyzwolenie sobie na otwartość i jednocześnie zapewnienie kochanej osobie warunków, by czuła się całkowicie bezpieczna, ukazując swe prawdziwe wnętrze. To jeden z najmilszych aspektów bliskości w związkach: potrafisz skończyć zaczęte przez drugą osobę zdanie, wiesz, co ona myśli, dobrze rozumiesz jej stany emocjonalne, odbierasz na tych samych falach.

Zanim wejdziemy w przestrzeń bliskości, każde z nas żyje w swoim oddzielnym świecie. Nasze światy są zdefiniowane przez indywidualne postrzeganie rzeczywistości, które składa się także z myśli, uczuć, obserwacji, fantazji i wyobrażeń. By połączyć dwie oddzielne rzeczywistości, musisz wiedzieć, czego doświadcza twój partner, i na odwrót. Musicie dzielić się najskrytszymi myślami, troskami, marzeniami, smutkami, bólem i przyjemnościami, by stworzyć intymne więzi.

Wyobraź sobie owe więzi – są jak rybackie sieci, rozciągnięte między wami. Im więcej nici, tym silniejsza więź. Kiedy twój partner wyjawia ci swoje marzenia, jakaś nić się zadzierzguje. Kiedy biegnie, by najpierw tobie powiedzieć o swoim wielkim sukcesie – kolejna zostaje przeciągnięta. Kiedy mówi ci, jak bardzo jest rozżalony na swego brata, że nie pomaga mu w opiece nad starzejącymi się rodzicami, znowu jakaś nić się zawiązuje. I tak to się właśnie dzieje.

Kiedy spleciecie już bardzo dużo nici, tkanina staje się wystarczająco mocna, by stanowić most między waszymi dwoma odrębnymi światami. Wyobraź sobie setki czy nawet tysiące takich włókien, łączących dwoje ludzi. Tak właśnie, mówiąc w przenośni, tworzy się więź. Im więcej mostów zbudujecie, tym porozumienie i zaufanie między wami będzie głębsze, zmierzacie w stronę tajemniczego połączenia, zwanego bliskością.

METODY BUDOWANIA BLISKOŚCI
Budowanie bliskości to działanie. Choć przyciąganie i tzw. chemia są dla intymności niezwykle ważne, partnerzy mogą też wzmacniać wzajemne więzi, stosując specyficzne metody.
Podstawowa metoda budowania intymności polega po prostu na tym, że otwierasz do siebie „drzwi” i uczciwie pozwalasz partnerowi, by zobaczył, kim naprawdę jesteś. Poprzez mówienie trudnych prawd o sobie – tych, z których niekoniecznie jesteś dumna – oferujesz mu szansę ujrzenia twej najbardziej ludzkiej strony. Ujawniając lęki, troski, zazdrości czy niewygodne fakty dotyczące przeszłości, odsłaniasz się przed partnerem. Jesteś bezbronna i podatna na zranienie. Pragniesz, by w pełni zaakceptował cię taką, jaka jesteś.

Dzielenie nadziei, życzeń i marzeń wiąże silnie partnerów. Tak jak przyjaciele z dzieciństwa, którzy w ciemnościach szeptem zwierzają się ze swoich marzeń, partnerzy mają szanse dzielić ze sobą najskrytsze pragnienia i pogłębiać wzajemne zaufanie. Odkrywanie zakamarków myśli jest zaproszeniem partnera do strzeżonego, prywatnego świata i sygnałem, że jest kimś wyjątkowym i oczekiwanym. Ukrywanie wznosi mury, odkrywanie tworzy mosty. Do ciebie należy wybór – mury czy mosty.
Zwykłe spędzanie czasu na byciu po prostu razem to „zapraszanie” intymności. Gdy leżysz cicho obok swego partnera i słuchasz jego serca i oddechu, wiążecie się na podstawowym energetycznym i ludzkim poziomie. Każde z was zaczyna przejmować rytm drugiego, co pozwala na powstanie nowego rytmu „my”.

Etap : zaangażowanie
Zaangażowanie to przejście od postawy: „chyba chcę tego związku” do: „wiem, że chcę tego związku”. To moment, gdy przechodzisz od niepewności do pewności, od wahania do działania i od „być może” do „tak”. Pojawia się ono wtedy, gdy zakończysz proces oceniania i czujesz się ze swoim wyborem na tyle pewnie, że opowiadasz się za nim z przekonaniem.

To, że wkraczasz w etap zaangażowania, nie oznacza, że uwolniłaś się już od obaw, ani też, że jesteś w stu procentach pewna, że to, co masz zamiar zrobić, jest naprawdę dobre. Oznacza tylko, że część twojego „ja” wierzy, że jest to dobre, ale ty mimo wszystko jesteś gotowa podjąć ryzyko, jeśli okaże się to niedobre. Zaangażowanie oznacza, że kładziesz wszystko na jedną szalę.

Allie i Dirk znali się prawie rok, kiedy on trafił do szpitala. Byli ze sobą bardzo szczęśliwi, budowali intymną więź, ciągle poznając się nawzajem. Allie coraz pewniej czuła się w związku. Kiedy zobaczyła Dirka, leżącego na sali pooperacyjnej, podłączonego do skomplikowanej aparatury, ogarnęło ją dziwne wzruszenie i pomyślała: „Zawsze chcę się nim opiekować”. Wiedziała, że w tym momencie dokonał się w niej głęboki przełom, i przeżywała swoje emocje. Oddała bez reszty serce Dirkowi.
Rzecz jasna, obydwoje partnerzy muszą się zaangażować, jeśli związek ma być trwały. Gdy jedna osoba jest w pełni oddana, a druga nie, relacja, mimo tej nierównowagi, może przetrwać przez krótki czas, ale potem wkradają się niecierpliwość i pretensje. Na szczęście Dirk odczuwał podobnie jak Allie i teraz są szczęśliwą, oddaną sobie parą.

LĘK PRZED ZAANGAŻOWANIEM
Niektórzy ludzie bronią się przed zaangażowaniem, ponieważ obawiają się, że popełnią błąd. Może mają na swoim koncie serię pomyłek, za które się w duchu biczują. Jeśli odczuwają ból związany z myśleniem: „nie powinnam była nigdy związać się z…” lub żal: „to była największa pomyłka w moim życiu”, to jest prawdopodobne, że pozostaną zamknięci, niechętni i oporni wobec perspektywy ponownego zaangażowania się.

Zanim będą w stanie znowu wejść w kolejny związek, muszą sobie wybaczyć i wyleczyć rany. To jest coś, co każdy człowiek musi zrobić sam dla siebie; nikt nie może zrobić tego dla innej osoby. To samotna podróż. Partner może tylko stworzyć warunki sprzyjające wyjawieniu lęków i cierpliwie czekać, aż druga strona zechce z tego skorzystać. Jeśli okres czekania przedłuża się, a partnerowi brak już cierpliwości, wtedy musi zdecydować: zostaje czy odchodzi.
Jeśli właśnie ty jesteś osobą, która chce, ale nie potrafi przejść od „być może” do „tak”, to musisz podjąć ozdrowieńczą podróż. Musisz zajrzeć w głąb siebie, by sprawdzić, co właściwie jest tego powodem. Jaki lęk cię powstrzymuje? Rozpoznanie go wskaże, jakiego rodzaju terapię powinnaś sobie zastosować.

Niektórzy ludzie chcą gwarancji, że wybór, którego dokonują, jest słuszny, że „to jest to”. Lucy ma 35 lat i zerwała kilka relacji, gdy tylko wkraczały w fazę zaangażowania, ponieważ nigdy nie była całkowicie pewna, że wybrany przez nią mężczyzna jest tym właściwym. Obawiała się konsekwencji złej decyzji.
Zaangażowanie zawsze wiąże się z podjęciem pewnego ryzyka. W życiu nic nie jest gwarantowane, więc najlepsze, co można uczynić, to szukać głęboko w sercu własnej prawdy, i gdy serce mówi, że ta osoba jest tą, której pragniesz, trzeba uwierzyć i skoczyć. Możesz nigdy nie nabrać absolutnej pewności, że postępujesz właściwie, ale w najgorszym razie otrzymasz wielce pożyteczną lekcję życia, a w najlepszym -znajdziesz się na szczytach królestwa miłości i doświadczysz radości błogosławionego związku.

Carter-Scott Cherie – Jeśli miłość jest grą.

Poczytaj także

• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Jak pokonać lęk przed zranieniem?

• Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?

• Dystans. Sztuka życia.

• Bądź swoim mistrzem – odpowiedzi są w Tobie

• Zaufanie – w realizacji marzeń

Idea zazdrości – Bóg, kobiety i wartości.

01 Sobota List 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 231 Komentarzy

Tagi

kobieta, kobiety, miłość, miłość jak głód, Neale D. Walsch, posiadanie, przyjaźń, relacje, walsch, wartości, własność, zawiść, zazdrosna, zazdrosny, zazdrość, zazrościć, związek, związki, Świadomość

Fragment z : Przyjaźń z Bogiem, N. D Walsch

Skąd twoim zdaniem wzięła się idea zazdrosnego Boga?

Próbowaliście z całych sił zaskarbić sobie Moja miłość. Próbowaliście zdobyć wyłączność. Rościliście sobie prawa do Mnie, i to bezceremonialnie. Głosiliście, że kocham was i tylko was. Wy jesteście wybranym narodem, wy jesteście narodem w Bożej pieczy, wy stanowicie jedyny prawdziwy kościół! I zazdrośnie strzeżecie tej pozycji, do jakiej sami siebie wynieśliście. Gdy ktoś mówi, że Bóg kocha wszystkich ludzi równo, akceptuje wszystkie wyznania, przygarnia każdy naród, wy nazywacie to bluźnierstwem. Powiadacie, że to bluźnierstwo, jeśli Bóg kocha inaczej, niż WY twierdzicie, że kocha.

George Bernard Shaw powiedział, że wszelkie wielkie prawdy na początku uznawane są za bluźnierstwo.

Miał racje.
Ta przesiąknięta zazdrością miłość jest Mi obca, niemniej tak właśnie postrzegacie Moja miłość, ponieważ w taki sposób Mnie kochacie.
W taki sam sposób kochacie siebie nawzajem i to was zabija. Dosłownie. Z zazdrości zabijaliście innych lub siebie.
Jeśli kochasz druga osobę, wymagasz, aby kochała ciebie i tylko ciebie. Jeśli kocha kogoś innego, wpadasz w zazdrość. A to jeszcze nie wszystko. Jesteś bowiem zazdrosny nie tylko o innych ludzi, jesteś zazdrosny również o prace, zainteresowania, dzieci, o cokolwiek, co odwraca od ciebie uwagę ukochanej osoby.
Niektórzy są zazdrośni nawet o psa czy o grę w golfa.
Zazdrość przybiera wiele kształtów. Ma różne oblicza. Lecz żadne z nich nie jest ładne.

Wiem. Kiedyś, gdy odczuwałem zazdrość o kobietę, w której byłem głęboko zakochany i dawałem temu wyraz, ona odparła cicho: “Neale, to nie jest zbyt zachęcająca część twojej osobowości”.
Nigdy tego nie zapomniałem. To było proste stwierdzenie faktu, bez emocji. Nie było napaścią czy pouczeniem. Ona wyartykułowała po prostu swoją myśl. Skutek był druzgocący.

To był wielki dar ze strony tej kobiety.

Owszem. Mimo to trudno mi było uporać się z zazdrością. Kiedy już myślę, że wreszcie się jej wyzbyłem, znów się we mnie odzywa. Jakby czekała w ukryciu. Nie zdaję sobie sprawy z jej obecności, mógłbym nawet przysiąc, że nie ma jej we mnie w ogóle. Aż tu nagle bum, pojawia się na nowo.
Sądzę, że teraz doświadczam jej w niewielkim stopniu, ale skłamałbym mówiąc, że nigdy nie odczuwam zazdrości.

Pracujesz nad tym, to wystarczy. Wiesz, z czym masz do czynienia, to dobrze.

Ale jak się jej pozbyć? Znam ludzi, którzy zupełnie wyzbyli się zazdrości. Jak im się to udaje? Ja też tak chcę!

Czyżbyś był zazdrosny o ludzi, którzy nie odczuwają zazdrości? To ciekawe.[…]
Wyzbądź się przekonania, że twoje szczęście zależy od czynników wobec ciebie zewnętrznych, a wyzbędziesz się zazdrości. Pozbądź się myśli, że w miłości chodzi o to, co otrzymujesz w zamian za to, co dajesz, a pozbędziesz się zazdrości. Rozstań się z roszczeniami co do czasu, sił lub miłości drugiej osoby, a rozstaniesz się z zazdrością.

Tak, ale jak to zrobić?

Nadaj swojemu życiu nowy sens. Zrozum, że jego cel to nie tylko to – co możesz z niego wynieść, ale również to, co możesz do niego wnieść. To samo dotyczy związków.
Celem życia jest stwarzanie siebie na nowo, w następnym najwspanialszym wydaniu najszczytniejszej wizji siebie, jaka kiedykolwiek ci się zamarzyła. Ogłaszanie i ucieleśnianie, wyrażanie i spełnianie, doświadczanie i poznawanie swej prawdziwej istoty. Nie wymaga to udziału innych ludzi – ani tej drugiej szczególnej osoby. Dlatego można kochać innych nie żądając od nich niczego.
Myśl, że można byt zazdrosnym o czas, jaku twoi ukochani spędzają grając w golfa, w biurze czy też w ramionach innej osoby, możliwa jest tylko wtedy, jeśli wyobrażasz sobie, że twoje szczęście doznaje uszczerbku, kiedy jest szczęśliwy ten, kogo kochasz.

Albo że twoje szczęście zależy od tego, czy twoi ukochani spędzają każdą chwilę u twojego booku, a nie przebywają z kimś innym czy zajmują się czymś innym.

Dokładnie.

Ale chwileczkę. Czy to znaczy, że nie powinniśmy odczuwać zazdrości nawet wtedy, gdy nasz jpart-ner spędza czas w ramionach innej osoby? Chcesz powiedzieć, że niewierność jest w porządku?

Nie ma czegoś takiego jak w porządku i nie w porządku. To są wyznaczniki, które sami ustalacie. „Tworzycie je – i zmieniacie – na miarę swojego rozwoju.

Odzywają się głosy, że na tym właśnie po lega problem dzisiejszego społeczeństwa: że jesteśmy nieodpowiedzialni pod względem duchowym i społecznym. Zmieniamy swoje wartości pod wpływem chwili, dostosowujemy je do swoich celów.

Oczywiście. Ale w ten sposób życie toczy się naprzód. Gdybyście tego nie robili, życie nie mogłoby posuwać się do przodu. Nie dokonałby się żaden postęp. Czy naprawdę chcecie bez końca obstawać przy dawnych wartościach?

Niektórzy chcą.

Chcą wieszać kobiety na placu, jako domniemane wiedźmy, co miało miejsce zaledwie kilka pokoleń wstecz? Chcą, aby kościół wysyłał żołnierzy na krucjaty by wycinać w pień tych, którzy nie wyznają jedynej prawdziwej wiary?

Posługujesz się historycznymi przykładami zachowań, które wynikały ze źle pojętych wartości, a nie z dawnych wartości. Wyrośliśmy już z tego.

Czyżby? A przyglądałeś się ostatnio światu? Ale to zupełnie inna historia. Trzymajmy się tematu.
Zmienianie uznawanych wartości świadczy o dojrzewaniu społeczeństwa. Przechodzicie jako społeczeństwo do kolejnego, wyższego etapu. Zmieniacie swoje wartości, albowiem zbieracie nieustannie nowe informacje, otwieracie się na nowe doświadczenia, rozważacie nowe koncepcje, odkrywacie nowe spojrzenia na rzeczywistość i dzięki temu wciąż na nowo siebie definiujecie. To oznaka rozwoju.

Wyjaśnijmy to sobie.
Jest oznaką rozwoju nieprzejmowanie się tym, że nasz partner rzuca się w cudze ramiona?

Jest oznaka rozwoju niedopuszczenie do tego, aby odebrało to wam spokój ducha. Zburzyło całe wasze życie. Doprowadziło do samobójstwa albo zabójstwa. Wszystko to niestety zdarzało się z tego powodu.
Nawet dziś niektórzy z was uśmiercają innych, a większość uśmierca swoją miłość z tego powodu.

Cóż, zabijania, rzecz jasna, nie pochwalam, ale czy można ocalić swoją miłość, jeśli twój ukochany kocha jednocześnie inną osobę?

To, że kocha inna osobę, nie znaczy, że nie kocha ciebie. Czy musi kochać tylko i wyłącznie ciebie, aby była to prawdziwa miłość? Czy tak to sobie wyobrażacie?

Tak, do ciężkiej cholery! Tak odpowiedziałoby wielu ludzi. Tak, do ciężkiej cholery.

Nic dziwnego, że tak trudno pogodzić się wam z tym, że Bóg kocha wszystkich równo.

Większość ludzi potrzebuje w jakimś stopniu poczucia bezpieczeństwa. Bez tego, jeśli partner nam tego nie zapewni, miłość obumiera, czy tego chcemy czy nie.

To nie miłość obumiera, lecz potrzeba. Decydujecie, że nie potrzebujecie już tej osoby. W istocie nie chcecie jej potrzebować, ponieważ jest to dla was zbyt bolesne. Postanawiacie więc: nie potrzebuję, abyś dalej mnie kochała. Idź i kochaj, kogo zapragniesz. Ja się stad wynoszę.

To właśnie się dzieje. Zabijacie potrzebę. Nie uśmiercacie miłości. W gruncie rzeczy są tacy, którzy noszą w sobie te miłość po wszeczasy.

Więcej w : Przyjaźń z Bogiem, N.D. Walsch

Powiązane posty

• Imago – czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?

• Związki: Splot miłości i nienawiści – cześć I

• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych – cześć II

• Zasady udanego związku miłości

• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.

Tajemnica wspierania innych ludzi

31 Piątek Paźdź 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 2 Komentarze

Tagi

carter-scott, Cherie Carter-Scott, dobroć, gra, pomoc, reguły, wsparcie, związek, Świadomość, życie, życzliwość


Istnieją dwa sposoby rozsiewania światła — bycie świecą lub zwierciadłem w którym odbija się jej blask.
Edith Wharton
Wsparcie to podtrzymywanie. Wspierasz kogoś, kiedy świadomie umacniasz go, dodajesz mu energii i pomagasz przejść trudny okres. Jednak, paradoksalnie, kiedy wspierasz innych, wspierasz tez zarazem siebie. Kiedy odmawiasz innym wsparcia, świadczy to o tym, ze odmawiasz go tez sobie.

Kiedy przygotowuję chętnych do roli animatorów na moich treningach, uczę ich przede wszystkim tego, zęby byli świadomi, ze wsparcie okazywane uczestnikom odzwierciedla ich własne problemy. Jeśli animator ma trudności ze wspieraniem uczestnika, który ujawnia wściekłość, to oznacza, ze nie wspiera własnej tolerancji na wściekłość lub skłonności do niej Jeśli animator nie potrafi wesprzeć kogoś, kto rozwija poczucie mocy wewnętrznej, oznacza to, że animator odrzuca własną moc wewnętrzną .
Przypomina to szkolenie psychoanalityków, w którym traktują własne reakcje na pacjentów jako zwierciadła pozwalające przejrzeć się samym pacjentom.

Najczęściej jesteśmy wezwani do udzielania wsparcia przyjaciołom. Jedna z moich animatorek, Donna, opowiedziała mi ostatnio historię, która potwierdza magiczny wymiar wsparcia i jego potencjalną moc jako zwierciadła emocjonalnego. Przed kilku laty Donna czuła się bardzo przygnębiona. Właśnie rozstała się z partnerem, z którym spędziła dwa lata, i było jej trudno zaakceptować stratę .Leżała przez kilka dni w domu z urazem kolana, a samotność dodatkowo pogarszała sytuację. Jej nieszczęście pogłębiała jeszcze frustracja z powodu własnej nieumiejętności „pozbierania się’ i przerwania płaczu.

Pewnego dnia wcześnie rano Donna otrzymała telefon ze straszliwą wieścią – brat jej najlepszej przyjaciółki zginął w wypadku samochodowym. Donna znała Mary Ann i jej brata niemal od urodzenia i wiadomość ta wstrząsnęła nią. Jednak Donna szybko się pozbierała, wsiadła do samochodu i pojechała do domu przyjaciółki, zęby jej towarzyszyć.
Przez następnych kilka dni, w zamieszaniu związanym z pogrzebem i przyjazdem setek gości, Donna była całkowicie oddana Mary Ann.
Przytulała ją, gdy tamta płakała, nie odstępowała pogrążonej w żałobie przyjaciółki za dnia i spała na podłodze przy jej łóżku, żeby nie była samotna, gdy obudzi się w nocy. W tym czasie nie odczuwała prawie bólu w kolanie ani uprzedniego przygnębienia.

Po kilku tygodniach, kiedy życie zaczęło wracać do normy, Donna zdała sobie sprawę, ze wsparcie, jakie ofiarowała Mary Ann, znacznie przewyższało to, jakiego udzieliła sobie w trudnym dla siebie okresie.

Posłużyła się wsparciem, jakie okazała przyjaciółce, jako zwierciadłem dla wsparcia, jakiego odmawiała sobie. Zdała sobie sprawę, ze jej własne łzy wymagały od niej tyle uwagi i troski co łzy innej osoby i ze skoro potrafi komuś pomóc, potrafi tez pomóc sobie.

Kiedy nie umiesz udzielić komuś wsparcia, wejrzyj w siebie i sprawdź, czy nie odmawiasz wsparcia czemuś w sobie. I odwrotnie, kiedy udzielasz innym pełnego wsparcia, odzwierciedli ono te obszary w tobie, które wymagają takiej samej uwagi.

Cherie Carter-Scott – Jeśli życie jest gra oto jej reguły

Powiązane posty

• Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem

• Czy umiesz wybaczać?

• Czy jesteś robopatą?

• Czy jesteś otwarty?

•Czy umiesz być życzliwy na co dzień?

• Don Kichot – obłąkany głupiec czy………?

Sztuka negocjacji i kompromisu w związku

13 Poniedziałek Paźdź 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 5 Komentarzy

Tagi

kompromis, melody, negocjacja, partnerstwo, pia, pojednanie, przeniesienie, relacja, toksyczna miłość, ustąpienie, zgoda, związek, związki, Świadomość

W miarę jak wzrasta twoje poczucie własnej wartości, siły i ,,obfitosci’’ możesz uwolnić sie od bezwględnej chęci zaspokojenia swoich potrzeb i pragnień za każdym razem, kiedy je odczujesz.

Masz w sobie dość energii, spokoju i pogody; nie musisz już wychodzić ze skóry, żeby wszystko układało sie tak, jak według ciebie powinno się układać.
Janet Hurley ujęła to w ten sposób : motorem twoich działań nie jest już brak, ale lecz obfitość, a wiec kompromisu nie odczuwasz jako pozbawienia cie czegoś, bez czego nie potrafisz żyć.

Każde z was potrafi bez leku znieść sytuacje, kiedy jego potrzeby i pragnienia nie są z pełni zaspokajane. żadne z was nie widzi przeszkód, by partner postępował zgodnie ze swoim systemem wartości, jeśli tylko jego postępowanie nie staje sie poniżające dla drugiej strony.
Lubie mieć wszystko w porządku, a najlepiej czuje się, gdy pochowam wszystkie rzeczy, tak żeby ich nie było widać.
Mam chyba na tym punkcie lekkiego bzika. Jak wszystko pochowam, łatwiej mi coś znaleźć, kiedy tego potrzebuje. Mój maż twierdzi, że też lubi porządek, ale chowanie rzeczy wcale mu nie ułatwia ich znalezienia w razie potrzeby, wręcz przeciwnie. Wciąż stara sie nauczyć, jak odnaleźć rzeczy schowane tak, że ich nie widać, ale wiele swoich osobistych rzeczy trzyma na wierzchu.
Stosy przedmiotów piętrzą sie na jego biurku, na ladzie w kuchni, na szafie, na półce w łazience. Teraz, kiedy o tym pisze, śmieję się, ale przez wiele lat doprowadzało to mnie do szału.
Kiedy wchodziłam do domu i widziałam te stosy, zaciskałam zęby i mruczałam do siebie : ,,Nie mogę tego znieść, wywalę to wszystko’’.
Doprowadzało mnie to do poczucia przygnębienia i chaosu. Nie stosy – ale to, co myślałam, jak na nie patrzyłam. Pewnego dnia powiedziałam do męża : ,,Słuchaj, musimy coś z tym zrobić. Nie zniosę dłużej tych stosów. Pochowam te rzeczy i będę wiedziała gdzie każda jest jak mi będzie potrzebna.’’
Maż odpowiedział : ,,Jeśli je pochowasz, to ja ich nie będę mógł znaleźć. Zupełnie nie wiem, jak zapamiętać, gdzie co jest, jeśli nie leży na wierzchu.’’
Pomyślałam przez chwile i powiedziałam : ,,Musimy coś z tym zrobić, może ty zmniejszysz trochę swoje stosy, a ja nie będę chowała wszystkiego?’’.
Po pewnym namyśle Pat zgodził sie spróbować i w ten sposób stosy sa teraz trochę mniejsze, a ja nie chowam wszystkiego. Bardzo sie staram tolerować te stosy, które zostały, a Pat wymyśla najdziwniejsze sposoby, żeby trafić do rzeczy, które sa pochowane.
Osiągnęliśmy kompromis i atmosfera sie poprawiła. W osiąganiu przez mnie wewnętrznej pogody ważna role odgrywa umiejętność przenoszenia się od myśli, które rodzą przygnębienie i poczucie chaosu, do myśli w rodzaju : ,,och, czy to nie interesujące? W ciągu tygodnia stosy wcale nie urosły.’’
A uczucia, jakie sie rodzą z takich myśli nie sa już tak przygnębiające.
Kiedy zaczęliśmy wspólnie przestrzegać warunków tego kompromisu, przestałam śledzić, czy stosy sa większe czy mniejsze i czy Pat schowa buty, czy zostawi je na wierzchu. Pat zaczął chować więcej rzeczy niż przedtem. Postanowiliśmy też powiększyć nasz dom z jednej strony o jakieś 150 m2. Jeden z pokojów tej przybudówki przeznaczyliśmy w całości na jego stosy i obiecałam mu, że nie będę tam sprzątać. Zgodził się żebym to ja decydowała, jak ma wyglądać nasz salon, i że on będzie trzymał psy z daleka od mebli. Nie macie pojęcia, ile te małe kompromisy zrobiły dla naszego związku!

Pia Melody „Toksyczna miłość i jak się z niej wyzwolić”

Poczytaj także

• Doświadczanie problemów a tożsamość – Inspirujące cytaty z E. Tolle

• Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.

• Czy czujesz że zasługujesz?

• Jak napięcie zastąpić radością?

• Czy jesteś tolerancyjny?

Odpowiedzialność i wolność

12 Niedziela Paźdź 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 1 komentarz

Tagi

afirmacje, dojrzałość, godność, niezależność, odpowiedzialność, partnerstwo, pewność siebie, poczucie odpowiedzialności, poczucie własnej wartości, prawo, rebirthing, relacja, samopoznanie, sisson, układ, wolność, związek, Świadomość


BUDOWANIE POCZUCIA ODPOWIEDZIALNOŚCI
Oto kilka kroków, których wykonanie rozwinie nasze Poczucie Odpowiedzialności:

1. DEKLARACJA NASZEJ NIEZALEŻNOŚCI.
Zróbmy listę wszystkiego, od czego jesteśmy uczuciowo uzależnieni. Ta lista może zawierać alkohol, papierosy, narkotyki, potrzebę aprobaty i miłości pewnych ludzi itp. Bądźmy konkretni i dokładni w tworzeniu tej listy.
Postawmy sobie za cel zlikwidowanie wszystkich tych obszarów, na których jesteśmy w jakiś sposób uzależnieni. Zatem jeśli będziemy uczestniczyć w czymś, od czego poprzednio byliśmy zależni, zrobimy to z wyboru, a nie z potrzeby.
Dobrze jest używać afirmacji:
„Dzisiaj ogłaszam moją niezależność od emocjonalnych potrzeb innych, i biorę pełną odpowiedzialność za moje myśli, odczucia i działania”.

2. POROZUMIEWANIE SIĘ Z OSOBAMI DOMINUJĄCYMI W NASZYM ŻYCIU.
Rozmawiajmy z każdą osobą, która góruje nad nami lub z tymi, wobec których czujemy się psychologicznie zależni.
Przedstawmy nasze pragnienie, by czasami funkcjonować niezależnie. W momencie gdy nie czujemy się zagrożeni, wytłumaczmy im, że czasami czujemy się manipulowani, zobowiązani i ulegli i że to są nasze uczucia, a nie próba obwiniania ich o to.
To sprawi, że będą bardziej otwarci na to, co mówimy, ponieważ nie będą się czuli zagrożeni. Jeśli chcemy jakiejkolwiek uczciwości wobec tych, z którymi żyjemy, trzeba abyśmy wyrażali nasze uczucia bycia zobowiązanym i posłusznym.

Uczucia uległości są często oparte na strachu, lecz nie wolno się nam nigdy zgadzać na ludzkie związki oparte na strachu. Nie oznacza to, że musimy koniecznie zakończyć związek, ale musimy skończyć w nim ze strachem. Zróbcie te cztery kroki:
a) Pomyślcie o kimś, kogo boicie się w ten czy inny sposób (musimy uczciwie przyznawać się do strachu, bo inaczej nie będzie można niczego zrobić). Możemy użyć tego ćwiczenia do budowania nowej postawy odwagi w stosunku do każdego.
b) Działajcie, myślcie i rozmawiajcie z tą osobą w taki sposób, jakbyście byli jej równi (bo w istocie jesteście). Nie poddawajcie się jej czy jemu mentalnie, zniszczcie swoje zwykłe wzorce zachowania.
Odważcie się urazić tę osobę z tego nowego poziomu niezależności. Jest absolutnie konieczne, abyśmy odważyli się zaryzykować urażenie jej. Boimy się, ponieważ nie chcemy, by wściekała się na nas. ZARYZYKUJCIE, pozwólcie jej szaleć, jeśli chce. Lecz na początku róbcie to w małych dawkach. Jeśli weźmiemy zbyt wiele na raz, możemy nie być w stanie przełamać się, by to zrobić.
c) Skoro „gramy” na jej oczach, utrzymujmy swoje emocjonalne niezaangażowanie, cokolwiek się dzieje. Stańcie z boku i obserwujcie reakcję i skutki zarówno wewnątrz siebie, jak i w sytuacji. Przyglądajcie się temu, co zachodzi z obojętnością wobec konsekwencji.
d) Wytrwała praktyka przyniesie nam nowe poczucie niezależności, które na marginesie mieliśmy cały czas, lecz nie zdawaliśmy sobie z niego sprawy. Teraz uprzytamniając sobie naszą naturalną wolność, możemy się nią radować. I nie będziemy się obawiać żadnej ludzkiej istoty na powierzchni ziemi.

Robiąc to wszystko będziemy obserwować wyraźną zmianę w naszym odnoszeniu się i działaniu wobec innych. Zdamy sobie sprawę, że jesteśmy prawdziwie niezależni. Nie obawiamy się już urazić ludzi tak, jak baliśmy się przedtem. Jesteśmy wolni od tej potwornie niepokojącej myśli, że mogliby nas porzucić czy przestać lubić. Kontrolujemy ich w całkowicie nowy sposób przez brak jakiejkolwiek kontroli. Pozwalamy im zachowywać się tak jak sobie życzą, sami zachowując spokój, bez względu na to, jakie jest ich zachowanie.
Być wolnym od innych ludzi, być wolnym od błędnego mniemania, że inni mogą nas zranić w jakikolwiek sposób, jest naszym celem. I jest to podstawą prawdziwego współczucia, gdyż wolność od strachu przed innymi zapewnia autentyczną zdolność do ich kochania.

3. NALEGANIE NA NIEZALEŻNOŚĆ FINANSOWĄ
Jeśli musimy prosić o pieniądze i polegać na dobrej woli kogoś, kto zaspokoi nasze materialne potrzeby, jesteśmy od niego zależni.
Jeśli nie możemy zorganizować własnych zarobków w jakiś twórczy sposób, możemy wynaleźć coś nowego. Trzeba abyśmy obstawali przy własnej niezależności finansowej bez podlegania wpływom czy liczenia na kogoś.

4. BRAK POCZUCIA ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA SZCZĘŚCIE INNYCH!

Ważne jest abyśmy zdali sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy odpowiedzialni za uczynienie szczęśliwym żadnego człowieka na ziemi poza sobą. To prawda, że jedną z istotnych radości życia jest pomaganie by inni byli szczęśliwi, przez zapewnienie im sytuacji, w których będą przejawiać radość, mimo to oni sami siebie czynią szczęśliwymi.
Dlatego też możemy radować się towarzystwem innych, lecz gdy czujemy, że jest naszą misją zapewnianie im szczęścia, wówczas prawdopodobnie staniemy się ponurzy, gdy oni poczują się przygnębieni. Lub, co gorsza, możemy czuć się tak, jakbyśmy byli przyczyną ich przygnębienia.

Jesteśmy odpowiedzialni za swoje własne uczucia i podobnie jest z każdym. Jeśli będziemy kierować uczuciami innych, możemy sprawić, że będą zależni od nas.
Nie wolno nam też brać odpowiedzialności za czyjeś błędy.
Nie wolno nam nigdy z rozczuleniem usprawiedliwiać ich, nie bardziej niż usprawiedliwialibyśmy nasze błędy. Fałszywe zrozumienie miłości i lojalności ograbia innych ludzi z ważnego procesu uczenia.
Nawet jeśli druga osoba odmawia nauczenia się swojej lekcji, jest to jej własna odpowiedzialność. Może się to wydawać surowe, lecz w istocie jest to akt współczucia. Nawet Chrystus odmawiał przyjęcia odpowiedzialności za tych, którzy odrzucali jego przesłanie.

5. ŻYCIE NIEZALEŻNIE W MIŁOŚCI I ZAUFANIU.

Pozwólmy naszym partnerom robić rzeczy po swojemu i oczekujmy tych samych praw dla siebie. W ramach swoich funkcji, nie czujmy się odpowiedzialni, by być ze swoim partnerem cały czas. Obracajmy się w osobnym towarzystwie, a spotkamy więcej ludzi i więcej się nauczymy.
Jeśli chcemy iść i pograć w golfa, podczas gdy nasz partner chce pójść i zobaczyć się z przyjacielem, zróbmy to. Pozwólmy sobie na więcej osobności, a nasze chwile wspólnoty będą szczęśliwsze i bardziej ekscytujące. Będziemy czuć się bardziej związani z partnerem i będziemy cenić również nasze niezależne zajęcia.
PRAGNIENIE ODDZIELENIA JEST NIEBEZPIECZNE TYLKO WTEDY, GDY ZASTĘPUJE PRAGNIENIE BYCIA RAZEM.
Przyznajemy się do naszego pragnienia prywatności, bez przymusu dzielenia wszystkiego co czujemy i doświadczamy z drugą osobą. Jeśli czujemy, że musimy dzielić wszystko, wówczas jesteśmy pozbawieni wyboru i czujemy się zobowiązani.
Lecz przede wszystkim pozwólmy innym iść ich własną drogą i oczekujmy takiego samego samego traktowania dla siebie.
Podstawą efektywnego życia jest Poczucie Odpowiedzialności i niezależność. Jeżeli tkwi w nas prawdziwy strach przed wydostaniem się z emocjonalnej zależności w swoim związku, możemy być zaskoczeni stwierdzeniem, że ludzie najbardziej podziwiają tych, którzy biorą pełną odpowiedzialność za swoje myślenie i działanie.
Najwięcej szacunku otrzymujemy za dysponowanie samym sobą, szczególnie od tych, którzy próbują nas podporządkować. Pamiętajcie te słowa:
„Nie idź przede mną, gdyż mogę nie nadążyć,
Nie idź za mną, gdyż nie chcę przewodzić,
Idź po prostu u mego boku i bądź mym przyjacielem”.

Colin Sisson „Rebirthing – klucz do samopoznania”

Poczytaj także :

• Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle

• Nie bój się zmian!

• Jak nie mieć wrogów?

• Czy warto się kłócić?

• Wartości w życiu. Przydatne czy nie?

Czym jest gniew i jak sobie z nim radzić. W związku i w życiu.

10 Piątek Paźdź 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, zdrowie, Świadomość

≈ 4 Komentarze

Tagi

anger, atak, bezpieczeństwo, furia, gniew, partnerstwo, relacja, walidacja, wybuch złości, związek, złość, Świadomość


Dlaczego odczuwamy gniew?

Gniew powstaje zazwyczaj, gdy nasze oczekiwania nie spotkają się ze zrozumieniem.
Tak naprawdę gniew jest trzeciorzędną reakcją. Pierwotnie odczuwamy smutek, że nas nie zrozumiano. Później czujemy strach, że tak już zostanie, że partner nas nie zrozumie, że w tym zakresie nic się niezmieni w naszym związku.
I dopiero trzecią emocją jest gniew.
Złościmy się, bo nasze oczekiwania i potrzeby nie spotkały się ze zrozumieniem.
Czym jednak jest gniew?
Gniew, złość – często kojarzy mi się z bólem.
Czujemy ból, gdy coś nie funkcjonuje w naszym organizmie tak, jak powinno, gdy doznajemy zranienia,
gdy chorujemy.
Podobnie jest z gniewem.
Jest on wołaniem naszej nieświadomości o świadome i głębsze przyjrzenie się sobie i swojej reakcji z najbliższymi.
Gniew uświadamia nam, że któreś nasze potrzeby nie są zaspokajane.

Jakie to mogą być potrzeby?
• Potrzeba bycia wysłuchanym i zrozumianym.
Zauważyłam, że częstą „chorobą” mającą wpływ na nasz związek jest brak czasu. W codziennym zabieganiu nie zawsze dbamy o to, by znaleźć czas na rozmowę z partnerem o swoich oczekiwaniach i potrzebach.

• Potrzeba walidacji.
Gdy już znajdziemy czas na rozmowę – często okazuje się, że czegoś jednak brakuje we wzajemnej komunikacji… Brakuje często walidacji*.
– Jest to dopytanie o co dokładnie chodzi i w ten sposób okazanie partnerowi, że to, co mówi i robi jest logiczne i ma sens (nawet wtedy, jeśli nie zgadza się to naszym zdaniem, a może głównie wtedy nabiera znaczenia?).
Walidacja pozwala zauważyć druga osobę bez jej oceniania, czy pomniejszania jej odczuć i reakcji.
(*Walidacja – psych. Proces ustalania stopnia odpowiedniości, trafności, celowości.)
To rodzaj głębokiego zrozumienia i udzielenia prawa do odczuć i reakcji zupełnie różnych od naszych.

• Potrzeba bezpieczeństwa.
To także jedna z podstawowych potrzeb udanego związku. Niezaspokojenie jej jest najprawdopodobniej najczęstszą przyczyną odczuwania gniewu.
Gdy nasze oczekiwania nie są spełnione lub mamy jakieś niezaspokojone potrzeby – nie czujemy się bezpiecznie. Zaczynamy wówczas wybuchać gniewem.
Nie postrzegamy partnera jako sojusznika, tylko jako wroga.
Oczywiście robimy to najczęściej nieświadomie.

Bezpieczeństwo a gniew

Jeśli jednak uświadomimy sobie, że wybuch gniewu u nas lub u partnera może mieć swoje źródło w poczuciu braku bezpieczeństwa – jest to najwyższy czas, by przyjrzeć się głębiej wzajemnej relacji.
Skoro zagrożenie (brak bezpieczeństwa) jest spowodowane niespełnionymi potrzebami i oczekiwaniami – nad tym powinniśmy popracować.

Zastanówmy się, czego potrzebujemy, czego potrzebuje partner?
Czego od siebie wzajemnie oczekujemy?

Warto o tym porozmawiać, opisać. Najlepiej na kartce. I powiesić w widocznym miejscu.
Gdy nie czujesz się bezpiecznie – Twoje reakcje nie będą zrozumiałe i sensowne.
Gdy odczuwasz złość – skieruj uwagę na swoje bezpieczeństwo.
Czy nie czujesz się zagrożony, gdy wybuchasz gniewem?

Gdy jesteś rozgniewany – Twoje reakcje nie są racjonalne, najczęściej wybuch złości niczego nie załatwia – stanowi tylko dla Ciebie wskazówkę, że pora poszukać przyczyny gniewu. A przyczyna najczęściej leży w potrzebach, oczekiwaniach, bezpieczeństwie…

Wybuch złości to jedynie znak, że jest jakiś problem związany z wzajemnymi oczekiwaniami. Gdy opadną emocje – porozmawiaj o tym z partnerem. Taka rozmowa bardzo zbliża.

Dlaczego mam spełniać oczekiwania partnera?
Bo jesteśmy odpowiedzialni za spełnianie minimalnych codziennych potrzeb walidacji i bezpieczeństwa swojego partnera. 🙂
Na tym m. in. polega udane życie codzienne.
A codzienne drobiazgi wpływają na szczęście i trwałość związku 🙂

Co pozytywnego jest w gniewie?
Niewielu z nas dostrzega w złości coś pozytywnego. Jednak pełni ona dość ważne funkcje.
Podczas gdy jesteśmy pod wpływem silnego gniewu – możemy zaobserwować, że ta emocja bardzo silnie skupia nasz umysł, koncentruje nasze myśli na jednej sprawie. Odkrywamy drzemiące w nas rezerwy siły.
Nasz gniew okazuje się być tym, co daje nam odwagę i siłę by stawić czoło lękom i frustrującym sytuacjom.
Ponadto gniew jest jak ból – stanowi dla nas oznakę, że potrzebujemy jakiegoś leczącego działania (ból jest nieprzyjemnym doznaniem, ale jest to często bodziec do rozpoczęcia leczenia).
I tak jak wspomniałam – świadczy o niezrealizowanych potrzebach i oczekiwaniach oraz o braku bezpieczeństwa osoby odczuwającej gniew.

Jak radzimy sobie z gniewem?

Wiele osób ma problemy z bezpiecznym uwalnianiem gniewu. Często porównujemy gniew z agresją. Wydaje nam się, że gdy doświadczamy złości – ktoś będzie zraniony.
Tak jest, jeśli postępujemy z gniewem na dwa sposoby:

1)TŁUMIMY go bojąc się zranienia. Tłumienie gniewu jest sposobem (raczej nie najlepszym) na zapewnienie sobie bezpieczeństwa w danej chwili. Ceną jest jednak izolacja i oddalenie od partnera.
Ostatecznie jednak tłumiony gniew jest przyczyną wielu chorób somatycznych, albo ostatecznie i tak wybuchamy.
2)WYBUCHAMY gniewem. Wyrażamy go gwałtownie i w sposób niekontrolowany.

Obie te reakcje nie są jednak pożądane.

Jeśli chcesz zbudować udaną i głęboką relację z partnerem – już wiesz, że możesz wybrać trzecią opcję. 🙂
Tak, możesz swoją uwagę skierować w stronę źródła gniewu. Zastanowić się nad wzajemnymi oczekiwaniami, potrzebami i bezpieczeństwem.
I porozmawiać o tym z partnerem w atmosferze ciepła i miłości, nastawiając się na wzajemne zrozumienie i walidację, patrząc na partnera jak na swojego największego sprzymierzeńca.
A drugim Twoim sprzymierzeńcem niech będzie gniew, który może stać się doskonałą wskazówką co jeszcze „nie gra” w Twoim związku 🙂

Anna Grabka http://www.relacje.net

Powiązane posty:

• Związki: Splot miłości i nienawiści

• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych

• Zasady udanego związku miłości

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.

• Demon zazdrości

• Czy Twoj partner Cię szanuje?

• Lęk i kontrola w związku

• Dobre i złe strony partnerstwa

• Intymność a uległość

Imago – czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?

09 Wtorek Wrz 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 11 Komentarzy

Tagi

dobór, dzieciństwo, ewolucja, imago, ludzki mózg, mózg, partner, partnerstwo, preferencje, rodzina, umysł, uporanie się, urazy, uzdrowienie, wybory, związek, Świadomość

Imago – Opiera się na budowie i funkcjonowaniu mózgu. Aby lepiej zrozumieć na czym polega – omówię najpierw krótko budowę mózgu,  jaką zaprezentował Paul D. McLean.
Podzielił on mózg na 3 koncentryczne warstwy:

1) pień mózgu (tzw. stary mózg) Jest to warstwa mózgu ewolucyjnie najstarsza (występuje już u gadów). Odpowiada za reprodukcję, instynkt samozachowawczy, krążenie krwi, oddychanie, skurcze mięśni w odpowiedzi na bodźce zewnętrzne.

2) układ limbiczny – jego funkcją jest generowanie intensywnych emocji.

3) kora mózgowa – najbardziej rozwinięta część mózgu człowieka. (tzw. nowy mózg) Jest to świadoma część mózgu. Odpowiada za myślenie, reagowanie, nasze obserwacje, plany, przewidywania, pomysły, porządkowanie informacji, analizowanie różnych sytuacji.

Główne zadanie starego mózgu (naszej nieświadomości) to zapewnienie nam przetrwania. Jest on niemal cały czas w gotowości i “troszczy się” o nasze bezpieczeństwo. Jednak informacje o zewnętrznym świecie czerpie on z obrazów, myśli i symboli wytworzonych przez nowy (świadomy) umysł. Dzieła więc zupełnie inaczej niż nowy mózg, który bezpośrednio styka się ze światem zewnętrznym.
Żeby zobrazować różnicę w funkcjonowaniu obu części mózgu posłużę się przykładem.
Spotykając ciocię Elę, kuzyna Adama i wujka Janka – nasz nowy mózg bez trudu ich rozpozna. Natomiast stary mózg odpowiadając głównie za bezpieczeństwo i reprodukcję określi jedynie, czy dana osoba jest kimś:
–o kogo trzeba się troszczyć,
–kto może troszczyć się o nas,
–z kim można uprawiać seks,
–od kogo trzeba uciekać,
–komu trzeba się poddać,
–kogo trzeba zaatakować.

Nie zajmuje się więc odróżnieniem matki od ciotki, kuzyna od sąsiada. Tym już zajmuje się świadomy (nowy) mózg. Jeszcze jedną ważną cechą nieświadomego umysłu jest brak poczucia czasu. Teraźniejszość i przeszłość zlewają się.
W zasadzie dla starego mózgu istnieje tylko teraźniejszość. Mając taki mini szkic obrazujący różnicę w funkcjonowaniu starego i nowego mózgu
– spróbujmy teraz określić, jaki to ma wpływ na wybór partnera. Nasz stary mózg nie odróżnia przeszłości od teraźniejszości i ma jedynie mgliste pojęcie o świecie zewnętrznym. A jednocześnie odpowiada głównie za bezpieczeństwo i reprodukcję.
Gdy więc wybieramy partnera (zakochujemy się) – w dużej mierze nasz stary mózg
ODTWARZA OTOCZENIE Z DZIECIŃSTWA! (czego raczej nie jesteśmy świadomi przy zakochaniu).

Okazuje się, że poszukujemy osoby, której dominujące cechy charakteru są podobne do cech osób, które nas wychowały.
To, co spotkało nas w dzieciństwie – jest znane staremu mózgowi, a w związku z tym, że dla niego nie istnieje przeszłość
– traktuje nasze dzieciństwo jak matrycę, do której się odwołuje.
Czyli niejako pomylił naszego partnera z rodzicem 🙂
I nie zrobił nam tego na złość 😉
Kierował się potrzebą uleczenia krzywd i urazów, jakie doznaliśmy w dzieciństwie!

Jako dorośli i świadomi ludzie – mamy możliwość wspólnie z partnerem wynagrodzić sobie niedobory z dzieciństwa.
Mówiąc o urazach i krzywdach nie mam na myśli jakichś ciężkich, traumatycznych przeżyć. Raczej chodzi mi głównie o urazy, jakie nas spotkały w związku z tzw. uspołecznieniem (np. może byłeś chłopcem, któremu wmawiano, że chłopcy nie płaczą; albo dziewczynką, której mówiono, że grzeczne dziewczynki nie mogą się złościć).
To wszystko ma wpływ na nasze późniejsze wybory.

Teoria Imago w dużej mierze tłumaczy, dlaczego spośród wielu ludzi, których spotykamy – wybieramy naprawdę niewielu.

Zdawać by się mogło, że mamy bardzo wyrafinowany gust. Nie zakochujemy się przecież w przypadkowych osobach… Czy rzeczywiście nasz nieświadomy umysł dokonuje wyboru partnera?

Anna Grabka http://www.relacje.net
Trwałe i szczęśliwe związki przyjaźni i miłości!
Copyright by Wydawnictwo Złote Myśli & Psychorada.pl & Artelis.pl

Powiązane posty

• Zranione czy radosne dzieci?

• Wewnętrzne dziecko

• Kobieta bez winy i wstydu

• Toksyczny wstyd

• List ojca do syna. Wyznanie.

• Czego szukasz? Od czego uciekasz?

• Miejsce wewnętrznej przemiany

• Kim jestem? Początek życia

Intymność a uległość

30 Sobota Sier 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, zdrowie

≈ Dodaj komentarz

Tagi

ciało, dojrzałość, kobiecość, kobiecy punkt widzenia, kobieta, kobiety, mężczyzni, partner, partnerka, partnerstwo, podświadomość, przyjaźń, relacja, seksualność kobiety, szacunek, weiss, wolność wewnętrzna, zdrowie, związek, Świadomość

Intymność implikuje uległość – a uległość dla wielu ludzi oznacza, otwartość i ufność.
Nie znaczy to: być bezradnym i bezbronnym.
Nie znaczy to, że jest się słabym.
Oznacza to, że jest się gotowym ujawniać nasze prawdziwe uczucia i pragnienia.
Intymność wymaga gotowości podejmowania ryzyka, że będziemy widziani takimi, jacy naprawdę jesteśmy, bez pozorów i udawania mającego na celu zadowolić innych i zaspokoić ich oczekiwania.

Czasami bycie wobec drugiej osoby prawdziwym i szczerym oznacza gotowość do zaryzykowania zranienia jej. Podobnie, oznacza to gotowość do podjęcia ryzyka, że się zostanie zranionym przez reakcję innych na naszą szczerość, że może zostanie się odrzuconym i opuszczonym przez nich ponieważ nie spełnimy ich oczekiwali
Trudno to wszystko zrealizować.
Żadna z nas nie jest w stanie postępować tak cały czas ani też nie robimy tego w sposób doskonały, to znaczy tak, jak należałoby, ponieważ czasami musimy się osłonić i odpierać zaczepki i ataki ludzi niewrażliwych.

Intymność ma rację bytu jedynie wtedy, gdy możemy zaufać i czuć się bezpiecznie przed atakami i osądami.
Jest to wybór jakiego dokonujemy według własnego, wewnętrznego uznania i wiedzy o sobie. Znając siebie, możemy wyważyć pragnienie danej chwili w stosunku do naszych wyższych wartości i celów; możemy zdecydować się na zaangażowanie o odpowiednim stopniu intymności i uległości.

Obawa przed intymnością zdaje się iść w parze ze swego rodzaju nałogiem związanym z tymi sprawami, które przywykliśmy określać jako intymne: seks, romans i związki. Układ pchnij-ciągnij, pragnienia bliskości i dążenia do wolności w wyrażaniu siebie sprawia, że wiele z nas wykonuje taniec sprzeczności: najpierw dajemy do zrozumienia “podejdź”, a następnie sygnalizujemy “trzymaj się z dala”.

Jakkolwiek możemy obawiać się intymności na jednym szczeblu, na innym możemy w naszym zachowaniu stać się nachalne w stosunku do tych rzeczy, o których myślimy, że dadzą nam intymność. W naszej kulturze powszechnie uważa się, że intymność ma miejsce w ramach romantycznego związku seksualnego.
Nasz głód intymności może ujawnić się na różne sposoby: możemy nachalnie lub obsesyjnie skupiać się na seksie – na fizycznych doświadczeniach erotycznych i ich symbolach; możemy być uzależnione od związków – od jakiegoś konkretnego, albo od obawy przed brakiem szczególnego związku; albo też możemy być uzależnione od romansu – ponawianego poszukiwania dreszczu zdobywania i uniesienia związanego z seksualną zdobyczą.
Te formy przymusu mogą zlewać się w jednej osobie lub też mogą być wyraźnie rozdzielone, a jednak bez względu na przyjętą formę, wydaje się, że będą streszczać naszą aktualną kulturową nędzę – głód prawdziwej intymności.

Intymność stała się swego rodzaju słowem-wytrychem naszych czasów – niemal wszystkie mówimy o niej jako o czymś, czego chcemy, ale czego nie jesteśmy w stanie wystarczająco dużo znaleźć.
Często przez intymność mamy na myśli stan skulenia (podświadomie jakby w łonie), w którym druga osoba całkowicie nas akceptuje i rozumie oraz pielęgnuje nasze najbardziej osobiste pragnienia. Jest to typowo nierealistyczne podejście.
Odzwierciedla ono oczekiwanie, iż zostaniemy wybawione od konfliktów życiowych przez magicznego kochanka, który żyje po to, aby spełniać nasze pragnienia i z którym pojedziemy w siną dal, by tam żyć długo i szczęśliwie – metafora naszego pragnienia, by pozostać bezpiecznie skrytą w kokonie tego związku do końca naszych dni. Jest to niedojrzały punkt widzenia, poprzez który staramy się uciec przed ponoszeniem odpowiedzialności za siebie i za nasze życie.
To nie intymność, ale fantazje wywodzące się z bajkowych oczekiwań od życia. Jest to poszukiwanie środka, który nas znieczuli na ból związany z brakiem intymności wobec siebie lub na inne nieokreślone zranienia. Sytuacja ta może być szczególnie znajoma tym, którzy wracają do zdrowia po nadużywaniu lub uzależnieniu chemicznym.

Wszyscy mają wyjątkowy pociąg seksualny, uczucia i pragnienia.
To, jak dobieramy sobie ludzi, z którymi wchodzimy w związki intymne, zależy od wielu czynników, z których większość pozostaje wciąż tajemnicą. Niektóre odnoszą się do warunków, jakie miałyśmy w dzieciństwie oraz do poprzednich związków, inne zaś zdają się być czynnikami losowymi lub szczęśliwym wyborem.
Pytanie, jak i dlaczego niektóre typy ludzi przyciągają nas lub są przez nas przyciągane, stanowi materiał wielu wiecznie popularnych, szczególnie wśród kobiet, romantycznych opowiadań, czasopism, programów telewizyjnych i scenariuszy filmowych.

Odwieczny temat miłości od pierwszego wejrzenia i bohaterskiego podboju w imię miłości, wciąż chwyta nas za serce i pobudza naszą fantazję. Jednak większość z nas uczy się rozróżniać marzenia od mniej doskonałych, ale stanowiących większe wyzwanie prób i cierpień prawdziwych ludzkich związków. Jakkolwiek słusznie dążymy do zrealizowania pewnych aspektów naszych marzeń, to możemy nauczyć się żyć całkiem szczęśliwie z czymś innym niż ideał, który w końcu istnieje w naszym umyśle, podczas gdy inni kochankowie żyją i są obecni w naszych ramionach.

Jeśli nie nauczymy się tego rozróżniać i będziemy trwali w poszukiwaniu bajkowego ideału naszego związku, możemy łatwo popaść w pułapkę przedwczesnej, wymuszonej intymności.
Musimy nauczyć się rozróżniać pomiędzy pociągiem a uczuciem. Pociąg może prowadzić do uczucia, ale to nie dzieje się natychmiast. Uczucie potrzebuje czasu, zaufania i prawdy, aby mogło się rozwinąć.
Pociąg jest instynktowny, impulsywny, jest uczuciem wychodzącym z trzewi, które może wybuchnąć spontanicznie i które równie szybko może wygasnąć.
Opiera się ono o nasze warunkowe związki piękna, seksowności i siły, które działają jak stymulatory uruchamiające pożądania seksualne. Pociąg jest wspaniałym uczuciem, zazwyczaj zarówno dla tego, który jest pociągany jak i tego który pociąga, ponieważ angażuje wzajemną wymianę pozytywnej energii.

Dawanie i otrzymywanie są zarówno podnoszące na duchu i podniecające. Większość związków seksualnych rozpoczyna się od tego rodzaju wymiany, w czasie której najpierw jedna osoba staje się obiektem zainteresowania i komunikuje te uczucia drugiej, która następnie jest zaciekawiona i przyciągnięta do tej osoby przez jej pozytywne zainteresowanie.

Pożądanie seksualne jest wartością nieuchwytną.
Nikt nie był w stanie wyizolować czynników, które wpływają na to, jak bardzo dana osoba czuje się lub nie czuje seksualna w danym czasie lub w konkretnej sytuacji. Stanowi to część tajemnicy seksu, która wciąż pozostaje do rozwiązania.
Pożądanie seksualne stało się jednak w ramach związków intymnych głównym źródłem niezgody pomiędzy partnerami, którzy błędnie interpretują swe zróżnicowane poziomy pożądania jako symptomy braku miłości i uczucia.
Nasze społeczeństwo jest tak bardzo opętane przez seks, że pociąg seksualny czyni podstawowym wskaźnikiem ważności związku.
Koncepcja, że wszelki prawdziwie znaczący związek uczuciowy musi łączyć się z pociągiem seksualnym staje się dla ludzi, którzy pragnęliby utworzyć więzy na innych podstawach intymności, głównym czynnikiem odstraszającym.

Zdolność do przekazywania intymnych myśli, uczuć i pragnień seksualnych jest dla wielu z nas prawdopodobnie jedną z najtrudniejszych rzeczy do wykonania.
Często boimy się powiedzieć to, co naprawdę myślimy lub czujemy, ponieważ nie chcemy zranić uczuć naszego partnera lub boimy się, że zostaniemy odrzucone lub wyśmiane. W rzeczy samej, zbyt często zdarza się, że próby dwojga ludzi szczerego porozumienia się w sprawach seksu, przekształcają się w kłótnie i nieporozumienia.
Komunikowanie się, to wieczny dialog pomiędzy partnerami, a każda osoba jest w 100 procentach odpowiedzialna za swój udział w tym procesie. Gdy kobieta nauczy się rozumieć swe własne pragnienia i ograniczenia seksualne, wówczas jest w pełni odpowiedzialna za powiadomienie o nich swego partnera. Już nie możemy bawić się w nieśmiałość, podsuwając delikatne sugestie i oczekując, że nasz partner będzie czytał w naszych myślach.

We wczesnym okresie każdego zdrowego związku intymnego lub seksualnego, partnerzy powinni określić i ustanowić wzajemnie akceptowalne ograniczenia tak, aby żadne z partnerów nie czuło, że wkracza się w jego granice, ani żeby nie było natrętne. Określanie i deklarowanie naszych własnych granic i ograniczeń może być wyzwaniem – w szczególności jeśli wyrosłyśmy w rodzinach w których lekceważono granice.
Konkretne mówienie co jesteś i czego nie jesteś skłonna zrobić seksualnie i intymnie może wydawać się nieromantyczne, ale w ostateczności służy podbudowaniu uczucia miłości i dobrego samopoczucia, które tworzą klimat zaufania.
Dopiero wtedy znacznie wzrośnie podniecenie związane z autentycznym zainteresowaniem i miłością.

Starym, lecz zapomnianym sekretem sztuki kochania jest to, że swobodne rozmowy z partnerem o seksie znacznie wzmagają pożądanie i podniecenie. Nie chodzi tu o typowo żenujące dowcipy lub poniżające, deprecjonujące siebie złośliwości, które tak często skrywają nasze skrępowanie w łóżku z partnerem. Negatywne podejście do seksu, które przenika zachodnią kulturę, służy zachęcaniu do nieodpowiedzialnego seksu.
Gdy wprowadzamy się w poczucie winy, skrępowania i zawstydzenia z powodu naszych naturalnych seksualnych myśli, odczuć i fizycznych pragnień, uczymy się zaprzeczać ich istnieniu lub tłumić je w naszej świadomości.

Dopiero, gdy zaistnieje sytuacja seksualna, nagle wyzwalamy tę podświadomą energię seksualną, w nieoczekiwanej sile i formie. W sferze postępowania seksualnego stajemy się wtedy nieodpowiedzialne, ponieważ u podłoża leżą wtedy żądze, do których się nie przyznajemy.
Możemy winić tę drugą osobę za to, że skłania nas do myślenia, czucia lub robienia rzeczy, których nie chcemy i przedstawiać siebie w roli ofiary: mówimy, że to nie była nasza wina, że nie mogłyśmy się oprzeć, że popęd seksualny był zniewalający lub że nie miałyśmy wyboru. Stąd właśnie biorą się kobiety, które czują się jak dziewice, a zachowują prowokacyjnie, nie zdając sobie z tego sprawy.
Potem są zdziwione i urażone seksualnymi pomówieniami. (Te scenariusze będą znajome dla wielu z nas, które wracają do normy z nałogowego stylu życia.)
W rezultacie wszystkie musimy zrozumieć, że zawsze mamy możliwość wyboru.
Musimy nauczyć się być świadome naszej seksualności i postrzegać ją jako piękną, naturalną, zasadniczo ludzką wartość duchową, która zasługuje na naszą godną i baczną uwagę i troskę.
Bardziej konkretnie, musimy nauczyć się nie traktować seksu jako czegoś oddzielnego od naszego normalnego życia codziennego.
Na ogół nie mamy trudności z rozmową z partnerem intymnym o jedzeniu, spaniu i innych sprawach związanych ze zdrowiem i życiem, a seks może być traktowany w dokładnie ten sam sposób: może z szacunkiem być uznany za naturalną i przyjemną część życia.

Fragment z : Seksualność kobiety, K. Weiss

Powiązane posty

• Demon zazdrości

• Czy Twoj partner Cię szanuje?

• Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.

• Kobiecość kontrolowana

• Lęk i kontrola w związku

• Seks – niszczy czy wyzwala?

• Doceń Twój związek…

• Jak pokonać lęk przed zranieniem?

• Dobre i złe strony partnerstwa

Seks – niszczy czy wyzwala?

17 Niedziela Sier 2008

Posted by ME in Medytacja, zdrowie, Świadomość

≈ 3 Komentarze

Tagi

destrukcja, konflikt, mapy świadomości, Medytacja, ograniczenie, osho, oświecenie, perwersja, seks, sex, stłumienie, wewnętrzny konflikt, wolność, wyzwolenie, zniewolenie, związek, Świadomość

Opisz nam duchowe znaczenie energii seksu. Jak możemy wysubtelnić seks i uczynić go duchowym? Czy możliwe jest praktykowanie seksu, kochania się, jako medytacji, jako odskoczni ku wyższym poziomom świadomości?

Nie ma czegoś takiego jak energia seksu. Energia jest jedna i ta sama.

Seks jest jednym z jej ujść, jednym z jej kierunków, jednym z zastosowań tej energii. Energia życia jest jedna, a przejawiać się może w wielu kierunkach. Seks jest jednym z nich. Gdy energia życia staje się biologiczna, staje się energią seksu.

Seks to tylko zastosowanie energii życia.
Nie ma kwestii wysubtelnienia. Gdy energia życia płynie w innym kierunku, nie ma seksu. Ale to nie jest wysubtelnienie, jest to przemiana.

Seks jest naturalnym, biologicznym przepływem energii życia i jej najniższym zastosowaniem. Jest to naturalne, bo życie bez niego nie może istnieć, i najniższe, bo jest on podstawą, nie szczytem. Gdy seks staje się totalnością, całe życie zostaje po prostu zmarnowane.

Przypomina to położenie fundamentu i dalsze kładzenie fundamentu, bez budowania domu, dla którego ten fundament przeznaczono.

Seks jest po prostu okazją do wyższej przemiany energii życia. Pod tym względem wszystko jest w porządku, ale gdy seks staje się wszystkim, gdy staje się jedynym ujściem dla energii życia, staje się destruktywny. Może on być tylko środkiem, nie celem. A środki mają sens tylko wtedy, gdy cele zostają osiągnięte. Gdy człowiek robi niewłaściwy użytek ze środka, cały cel ulega zniszczeniu. Gdy seks staje się centrum życia, jak to się stało, środki zamienia się w cele.

Seks tworzy biologiczną podstawę istnienia, trwania życia. Jest środkiem – nie powinien stać się celem.

Gdy seks staje się celem, ginie wymiar duchowy. A gdy seks staje się medytacyjny, kieruje się ku wymiarowi duchowemu. Staje się stopniem, odskocznią.

Nie ma potrzeby wysubtelniania, gdyż energia jako taka nie jest ani seksualna, ani duchowa. Energia zawsze jest neutralna. Sama w sobie nie ma nazwy. Nazwa pochodzi od drzwi, przez które płynie. Ta nazwa nie jest nazwą energii, jest nazwą formy przyjmowanej przez energię. Gdy mówisz „energia seksualna” oznacza to energię, która płynie ujściem seksualnym, ujściem biologicznym. Gdy ta sama energia płynie ku boskości, jest energią duchową.

Energia jako taka jest neutralna. Wyrażana biologicznie, jest seksem.

Wyrażana emocjonalnie, może stać się miłością, może stać się nienawiścią, może stać się złością. Wyrażana intelektualnie, może stać się naukowa, może stać się literacka. Gdy porusza się przez ciało, staje się fizyczna. Gdy przemieszcza się przez umysł, staje się mentalna. Różnice nie są różnicami energii jako takiej, ale jej użytych przejawień.

Stąd mówienie o „wysubtelnieniu energii seksu” nie ma podstawy.

Kiedy nie korzysta się z ujścia seksu, energia znowu staje się czysta.

Energia zawsze jest czysta. Gdy przejawia się drzwiami boskości, staje się duchowa, ale ta forma to tylko przejaw energii. Słowo „wysubtelnienie” wywołuje bardzo niewłaściwe skojarzenia.

Wszystkie teorie wysubtelniania to teorie tłumienia. Zawsze, gdy mówisz „wysubtelnienie seksu” stajesz się mu przeciwny. Twoje potępienie zawiera się w samym słowie.

Pytasz co można zrobić z seksem.
Wszystko, co robi się wprost z seksem, jest tłumieniem.
Istnieją tylko pośrednie metody, w których nie zajmujesz się w ogóle energią seksualną, raczej zmierzasz do otwarcia drzwi do boskości. Gdy drzwi do boskości będą otwarte, wszystkie energie w tobie zaczynają płynąć ku tym drzwiom. Seks jest wchłonięty. Gdy tylko możliwa jest wyższa błogość, niższe formy błogości stają się nieistotne. Nie masz ich tłumić, ani walczyć z nimi.

One po prostu zanikają. Seks nie jest wysubtelniany, zostaje przekroczony. Cokolwiek czyni się z seksem negatywnie, nie zmieni to tej energii.

Wręcz przeciwnie, stworzy w tobie konflikt, który będzie destruktywny. Walcząc z energią, walczysz sam ze sobą. Tej walki nikt nie może wygrać. W jednej chwili czujesz, że wygrałeś, w następnej chwili czujesz, że to seks wygrał. Stale tak będzie. Czasami nie będzie seksu i będziesz czuł, że nad nim zapanowałeś, a w następnej chwili znów czujesz przyciąganie seksu i wszystko, co zyskałeś, zostaje utracone. Nikt nie może wygrać walki toczonej przeciw swojej własnej energii.

Gdy twoich energii potrzeba gdzie indziej, gdzieś, gdzie jest więcej błogości, seks zaniknie. I nie jest tak, że energia została wysubtelniona, nie jest tak, że coś z nią zrobiłeś. Raczej otworzyła się przed tobą nowa droga wiodąca ku większej błogości i energia automatycznie, spontanicznie zaczyna płynąć ku tym nowym drzwiom.

Gdy trzymasz w dłoniach kamienie i nagle na swej drodze napotykasz diamenty, nawet nie zauważysz, że upuściłeś kamienie. Same upadną, jakbyś ich nie trzymał. Nawet nie będziesz pamiętał wyrzeczenia się ich, tego, że je wyrzuciłeś. Nawet nie będziesz tego świadomy. I nie jest tak, że coś zostało wysubtelnione. Otworzyło się większe źródło szczęścia, a mniejsze źródła same z siebie odpadły.

Jest to tak automatyczne, spontaniczne, że nie potrzebne jest żadne pozytywne działanie przeciw seksowi. Zawsze, gdy robisz coś przeciwko jakiejkolwiek energii, jest to negatywne. Prawdziwe, pozytywne działanie, nawet nie dotyczy seksu – dotyczy medytacji.

Nawet nie poznasz, że seks odszedł. Po prostu został wchłonięty przez to, co nowe. Wysubtelnienie jest brzydkim słowem. Ma w sobie nutę antagonizmu, konfliktu. Seks trzeba przyjmować takim, jaki jest. Jest jedynie biologiczną podstawą umożliwiająca istnienie życia.
Nie nadawaj mu żadnego duchowego czy antyduchowego znaczenia
.
Zrozum po prostu fakt jego istnienia.

Gdy traktujesz go jako fakt biologiczny, w ogóle się nim nie zajmujesz. Zajmujesz się nim tylko, gdy nadajesz mu jakieś duchowe znaczenie. Nie nadawaj mu więc żadnego znaczenia, nie stwarzaj wokół niego żadnej filozofii. Tylko zobacz fakty. Nie rób nic przeciw niemu, ani na jego korzyść. Niech będzie taki, jaki jest; zaakceptuj go jako coś normalnego. Nie przyjmuj jakiegoś nienormalnego nastawienia do niego.

Tak samo jak masz oczy i dłonie, tak samo powinieneś mieć seks. Nie jesteś przeciwny swoim oczom czy dłoniom, nie bądź więc przeciwny seksowi. Wtedy kwestia co masz zrobić z seksem staje się nieistotna.

Tworzenie rozdwojenia za czy przeciw seksowi nie ma sensu. Jest on faktem. Przyszedłeś do egzystencji przez seks i masz wbudowany program dawania życia dalej przez seks. Jesteś częścią wielkiej ciągłości. Twoje ciało umrze, ma więc wbudowany program stworzenia innego ciała, które je zastąpi.

Śmierć jest pewna. Dlatego seks jest taki obsesyjny. Nie będziesz na zawsze, musisz więc zostać zastąpiony nowszym ciałem, repliką. Seks jest tak ważny, bo cała natura go podkreśla – inaczej człowiek nie mógłby istnieć. Gdyby seks był dobrowolny, na ziemi nikt by nie pozostał. Seks jest tak obsesyjny, tak nieodparty, popęd seksualny jest tak silny, gdyż cała natura opowiada się po jego stronie. Bez niego życie nie może istnieć.

Seks jest tak istotny dla religijnych poszukujących, gdyż jest tak przymusowy, tak nieodparty, tak naturalny. Stał się wyznacznikiem poznania czy energia życia w konkretnym człowieku dotarła do boskości. Nie możemy poznać wprost, że ktoś napotkał boskość, nie możemy poznać wprost, że ktoś ma diamenty, możemy jednak bezpośrednio poznać czy ten ktoś wyrzucił kamienie, bo kamienie są nam znane. Możemy poznać wprost, że ktoś wykroczył poza seks, ponieważ seks jest nam znany.

Seks jest tak kompulsywny, tak przymusowy, jest taką wielką siłą, że nie można wyjść poza niego póki nie dostąpi się boskości. Dlatego brahmacharya stało się kryterium poznania czy jakiś człowiek dotarł do boskości. Dla niego seks taki, jak istnieje w normalnych ludziach, nie istnieje.

Nie znaczy to, że porzucając seks dostąpisz boskości. Odwrotność jest fałszem. Człowiek, który znalazł diamenty, rzuca kamienie, które niósł, ale odwrotna sytuacja nie jest prawdą. Możesz wyrzucić kamienie, ale nie znaczy to, że dostaniesz coś od nich większego.

Wtedy będziesz pośrodku. Umysł będziesz miał stłumiony, nie taki, który wykroczył ponad. Seks będzie się w tobie gotował i wywoła wewnątrz piekło. Nie będzie to wyjście poza seks. Gdy seks staje się stłumiony, staje się brzydki, chorobliwy, neurotyczny. Staje się perwersyjny.

Tak zwane religijne nastawienie do seksu stworzyło seksualność perwersyjną, kulturę, która seksualnie jest zupełnie neurotyczna. Nie opowiadam się po jej stronie. Seks to fakt biologiczny, nie ma w nim nic złego. Nie walcz więc z nim, bo ulegnie perwersji – a seks perwersyjny nie jest krokiem naprzód. Jest spadnięciem poniżej normalności, krokiem ku szaleństwu. Gdy stłumienie staje się tak intensywne, że nie możesz dłużej z nim trwać, eksploduje i w tej eksplozji ty zostaniesz zatracony.

Jesteś wszystkimi cechami ludzkości, jesteś wszystkimi możliwościami. Normalny fakt seksu jest zdrowy, ale kiedy staje się nienormalnie stłumiony, staje się niezdrowy. Przejść od normalności do boskości możesz bardzo łatwo, ale przejście z boskości od umysłu neurotycznego jest żmudne i w pewnej mierze niemożliwe. Najpierw musisz stać się zdrowy, normalny. Wtedy, w końcu, jest taka możliwość, że można wykroczyć ponad seks.

Co więc trzeba robić?
Poznaj seks! Wejdź w niego świadomie!
Oto sekret otwarcia nowych drzwi. Wchodząc w seks bez świadomości, będziesz jedynie instrumentem w rękach ewolucji biologicznej – ale jeśli zdołasz być świadomy w akcie seksu, sama ta świadomość staje się głęboką medytacją.

Fragment : Mapy świadomości, Osho

Powiązane posty:

• Seks, impotencja i wolność

• Seks – demon z piekła rodem

• Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.

• Umysł kontra ciało

• Kobieta bez winy i wstydu

• Zasługujesz na miłość i przyjemność!

Dobre i złe strony partnerstwa

11 Poniedziałek Sier 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ Dodaj komentarz

Tagi

akceptacja, bliskość, carter-scott, czułość, kobieta, meżczyzna, miłość, partnerstwo, równość, zrozumienie, związek, związki, Świadomość

Partnerstwo ma dobre i złe strony. Może ono przynieść zmiany zarówno na lepsze, jak i na gorsze w twoim życiu. Czasem potrzebne są zabiegi, służące zrównoważeniu tych skrajności. Pozytywną stroną jest, oczywiście, romantyczna namiętność, jaką spotyka się w filmach i o której czyta się w książkach. Te wspaniałe skoki adrenaliny, za sprawą gorących uczuć, bliskość wzajemna dają zakochanym poczucie przeżywania czegoś pięknego i niepowtarzalnego.
Dla większości ludzi główną korzyścią jest to, że przestali być samotni, mają z kim iść przez życie. Posiadanie partnera wiąże się z kilkoma wspaniałymi przywilejami: masz kogoś, kto cię kocha, poświęca ci uwagę, opiekuje się tobą, dotrzymuje towarzystwa, zaspokaja potrzeby seksualne, współuczestniczy w wykonywaniu różnych prac i ogólnie sprawia, że życie jest bardziej interesujące. Partner może zapewnić wsparcie, gdy go potrzebujesz, dodać odwagi, gdy czujesz strach, i przywrócić wiarę we własne siły, gdy ją tracisz. W najlepszym wydaniu partnerstwo będzie satysfakcjonującym związkiem, w którym dzielicie się swymi najskrytszymi myślami, przyznajecie do swoich słabości, rozwijacie się w nowych, często zaskakujących kierunkach i macie wspólnie nadzieje i marzenia.
Ciemna strona bycia w związku jest dokładnym przeciwieństwem dobrodziejstw tego stanu rzeczy: nie będziesz już sam, a to oznacza utratę niezależności. Nie będziesz już odrębną jednostką. Musisz nabrać umiejętności radzenia sobie ze sprawami, wynikającymi z różnic między wami – w zakresie stylu, tempa i sposobów komunikacji, nawyków i preferencji. Musisz radzić sobie z problemami życia codziennego, związanymi z obecnością drugiej osoby. Twój partner ma przecież swoje pomysły, uczucia, aspiracje, nawyki, dziwactwa i problemy, które powinny być dla ciebie tak samo ważne jak twoje własne. Innymi słowy, musisz zrobić w swoim życiu miejsce dla drugiej osoby. Kiedy dokonujesz wyborów i podejmujesz decyzje, konieczne są wspólne uzgodnienia. Nie możesz już tak, po prostu, robić tego, co chcesz i kiedy chcesz, nie biorąc pod uwagę zdania partnera. Musicie dokonywać ustaleń w każdej sprawie, zaczynając od tego, kto ile miejsca zajmie w łóżku, kończąc na tym, ile pieniędzy można wydać. Niezbędna jest gotowość do kompromisów, byście obydwoje mogli być szczęśliwi.
Znamienny jest przykład Gail. Pojechała z córką do kurortu na przepięknej wyspie i tam, ponieważ obie były zachwycone okolicą, kupiła apartament. Zrobiła to bez porozumienia z Victorem, od niedawna mężem, bo od lat przyzwyczajona była do sarriodzielnego podejmowania decyzji. Gdy wróciła do domu, mąż miał jej za złe, że pominęła go przy tak ważnym zakupie, i czuł się dotknięty. Dał jej do zrozumienia, że poczuł się zlekceważony i wykluczony z ich związku.
Gail uświadomiła sobie, że popełniła błąd i że musi brać pod uwagę preferencje i uczucia Victora w takim samym stopniu jak własne, podejmując decyzje dotyczące ich obydwojga.
Pozostawanie w związku łączyć się może z koniecznością zmiany planów, bowiem trzeba dostosować się do sytuacji nieprzewidzianej, w jakiej może się znaleźć druga osoba, do potrzeb czy pragnień partnera. Partnerstwo wymaga rezygnacji z kontroli nad wszystkim i podejmowania indywidualnych decyzji. Gdy byłaś sama, przyzwyczaiłaś się do robienia tego, na co miałaś ochotę i wtedy, kiedy chciałaś. Pojawienie się towarzysza w twoim życiu nagle zmieniło wszystko. Życie z kimś może powodować pewne komplikacje i wymusza wprowadzenie zmian, także takich, które nie zawsze są ci na rękę.
By stworzyć udany związek, musisz zaakceptować pozytywne i negatywne aspekty partnerstwa. Trzeba nauczyć się przyjmować wyzwania ze spokojem, próby z wiarą w sukces, a do problemów podchodzić w sposób twórczy. Związek partnerski to transakcja hurtowa i nie da się angażować w niego połowicznie: będą ci potrzebne wszystkie twoje zasoby, cała wola i umiejętność tworzenia harmonii. Będziesz wykorzystywała wielką potęgę swoich uczuć jako wsparcie cię w chwilach najtrudniejszych.

Carter-Scott Cherie – Jeśli miłość jest grą. 10 zasad budowania związków

Powiązane posty:

• Lęk przed zaangażowaniem w związku

• Zasady udanego związku miłości

• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

Jak pokonać lęk przed zranieniem?

10 Niedziela Sier 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 2 Komentarze

Tagi

carter-scott, gra, lęk przed zranieniem, miłość, obawy, otwartość, reguły, rozmowa, szczerość, utrata miłości, związek, związki, Świadomość

U wielu ludzi istnieją ukryte blokady w znajdowaniu miłości, tworzące coś, co nazywam „zespołem zewnętrznego tak, wewnętrznego nie”. Jeśli istnieje przepaść między tym, co mówisz, że chcesz, a tym, co otrzymujesz, musi być w tobie coś subtelnego i nieuświadomionego, co odpowiada „nie” na pytanie o twoją chęć bycia w związku partnerskim.

Te ukryte przeszkody czają się w twojej podświadomości, powstrzymując wyrażanie pragnienia miłości, której – jak mówimy – chcemy.
Kiedy czujesz, że potykasz się, próbując przyciągnąć i utrzymać prawdziwą miłość, warto na moment zatrzymać się i wejrzeć w najgłębsze zakamarki swego serca, umysłu i duszy w poszukiwaniu przekonań, lęków, obaw czy wątpliwości, które mogą blokować swobodne przypływanie miłości do ciebie.
Te przeszkody nie muszą zdeterminować twego losu ani nie dyktują sukcesu czy porażki w grze miłości. Są to raczej zawalidrogi, które trzeba usunąć, by pragnienie autentycznego związku zmieniło się w rzeczywistość.

LĘK PRZED ZRANIENIEM
W przypadku Trix nieświadomym blokiem był lęk przed zranieniem. Przez wiele lat pozostawała w małżeństwie pełnym przemocy, ale w końcu znalazła siłę i odwagę, by odejść. Po roku (tyle czasu przeznaczyła na „wyleczenie”) zaczęła się znowu umawiać z mężczyznami, ale stale przyciągała do siebie takich, których z różnych powodów nie mogła brać pod uwagę -jeden był emocjonalnie zamknięty, drugi okazał się homoseksualistą, inny znów nie wyrażał zainteresowania trwałym związkiem. Traciła wiarę w siebie.
Gdy zaczęła dostrzegać powtarzający się schemat, podjęłyśmy rozmowę.
Zapytałam ją, czy może być w niej jakaś przeszkoda na drodze do miłości. Na początku nie odpowiedziała. Wydawało się jej oczywiste, że chce być w zdrowej relacji, ale żaden odpowiedni mężczyzna się nie trafia.
Spróbowałam sięgnąć głębiej: „Czy masz jakieś myśli, wyobrażenia lub lęki, które mogą nieświadomie powodować włączenie hamulców?”.
Patrzyła mi prosto w oczy, łzy płynęły jej po policzkach.
„Tak – wyszeptała. – Tak bardzo obawiam się, że znowu zostanę zraniona. Nie chcę więcej przeżywać tego koszmaru”.
„Może – powiedziałam – jakaś część ciebie mówi »tak«, a w tym samym czasie inna część ciebie mówi »nie«. Prawdopodobnie wysyłasz wiadomość: »Podejdź bliżej, ale nie za blisko; odejdź, ale nie za daleko«. Mężczyźni, którzy odbierają twoje przekazy, są zapewne bardzo zdezorientowani sprzecznymi sygnałami”.

Odkrywając lęk, który stał jej na drodze, mogła bardziej otworzyć się na pogląd, że miłość niekoniecznie prowadzi do bólu. Kiedy poznała i wyraziła swoje lęki, zmniejszyły się one, jak to często bywa z lękami, gdy rzucimy na nie nieco światła.
Wkrótce pojawił się odpowiedni kandydat, deklarujący dozgonną miłość.
Trix była szczęśliwa i zachwycona.
Lęk przed zranieniem uniemożliwia wielu ludziom znalezienie miłości, której szukają.
Mówią oni, że chcą miłości, ale tak naprawdę chcą gwarantowanej miłości. Zadaj sobie pytanie: czy szukasz związku czy gwarancji dobrej lokaty swoich emocji?

LĘK PRZED UTRATĄ MIŁOŚCI

George obawiał się, że jeśli znajdzie miłość, nie będzie potrafił jej utrzymać. Kiedy go poznałam, miał za sobą wiele nieudanych prób. Budowanie związków zdecydowanie nie stanowiło jego mocnej strony. Był pilotem i wiedział świetnie, jak prowadzić odrzutowce, ale gdy szło o kobiety, to zupełnie inna sprawa.
Janice, stewardesa, poradziła mu, żeby przyszedł do mnie.
„Po prostu sądzę, że, nie mam im nic do zaoferowania -powiedział. – Podróżuję cały czas, a kiedy jestem w domu, to śpię albo szkolę stażystów, albo idę na ryby. Nie ma w takim życiu miejsca na związki”.
Zapytałam go, jakie ma pragnienia.
Odparł, że bardzo chciałby znaleźć partnerkę, przyjaciółkę i kochankę, ale nigdy mu się to nie udało. Interesowało mnie, czego najbardziej się obawia. Powiedział: „Przy takim wskaźniku rozwodów szanse na sukces są bardzo niewielkie. Znam ludzi, którzy są bardziej komunikatywni niż ja, a jednak ich małżeństwa się rozpadały. Ja nie mam szansy”.
Zapytałam George’a, czy dopuszcza możliwość szczerej rozmowy o swoich lękach z kimś, z kim się zwiąże. Odpowiedział twierdząco.
„Jeśli uczciwie powiesz o tych obawach i lękach swojej wybrance i poprosisz ją o pomoc – powiedziałam mu – myślę, że masz duże szanse na sukces. A teraz idź i udowodnij, że miałam rację”.
Ponad rok zajęło mu znalezienie tej jedynej osoby, ale udało się. Przysłał mi kartkę z Turcji: „Jesteśmy razem. Ona uwielbia podróże, a kiedy mówię – słucha. Zadziałało! Stokrotne dzięki! George”.
Minęły dwa lata od wysłania tej kartki, a George i jego wybranka nadal cieszą się wspólnym szczęściem. Mimo obaw zdołał podtrzymać tę relację i ochronić miłość, którą znalazł.

Czy lęk przed utratą miłości powstrzymuje cię od szukania jej?
Jeśli tak, musisz znaleźć dość wewnętrznej odwagi, by podjąć próbę.
Każda nowa miłość niesie ryzyko, ale nagrody możesz się spodziewać tylko wtedy, gdy przełamiesz strach i dasz drugiej stronie – i sobie – szansę.

Carter-Scott Cherie – Jeśli miłość jest grą. 10 zasad budowania związków

Powiązane posty:

• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.

• Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !

• Demon zazdrości

• Czy Twoj partner Cię szanuje?

• Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.

•Kobiecość kontrolowana

Rozejrzyj się dokoła…

09 Sobota Sier 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 3 Komentarze

Tagi

Add new tag, maslow, melody, miłość, pia, potrzeba, potrzeby, realizacja, rezygnacja, toksyczna miłość, zmiana, znudzenie, związek, związki, żal


Wielu ludzi, którzy odkrywają jakieś negatywne aspekty swojego związku, zadaje sobie pytanie, czy pozostawanie w nim jest tym, czego naprawdę chcą. Ale nawet wtedy, gdy rozważamy rozstanie, powinniśmy przeanalizować, które z naszych potrzeb znalazły w nim zaspokojenie, a które nie.

Co w tym związku jest nie do zniesienia, a co można znieść? Co jest w nim dobre, a co złe? Trudności maja to do siebie, że często przysłaniają dobre strony. Abraham Maslow był psychologiem, który stworzył model hierarchii potrzeb ludzkich, od najbardziej podstawowych do wyższych poziomów ludzkiego doświadczenia.

Wykazał on, że kiedy odczuwamy więcej niż jedna potrzebę równocześnie, najsilniejsza wydaje sie ta najbardziej podstawowa, a dopiero po jej zaspokojeniu odczuwamy następną w kolejności hierarchii.

Powiedział także: ,,Zaspokojona potrzeba przestaje być bodźcem’’. Innymi słowy nie jesteśmy pobudzani do działania przez potrzeby, które zostały zaspokojone. Mamy nawet trudności w uświadamianiu sobie potrzeby, od kiedy została zaspokojona. Często mówimy, że niczego nam nie potrzeba, podczas gdy w rzeczywistości mamy jakąś potrzebę, tyle że w danej chwili jest zaspokojona.

Weźmy taki przykład: żołnierz zostaje zrzucony na spadochronie w złym miejscu i błądzi na pustyni. Błąka sie bez prowiantu przez dzień lub dwa, po czym zostaje odnaleziony przez swój oddział. Pierwsza rzeczą, jakiej potrzebuje jest woda.

Woda jest często uważana za najbardziej podstawowa potrzebę fizyczna. Kiedy potrzebujemy wody i znajdujemy ja, mówimy : ,,Och, jak chce mi sie pic!’’ – i pijemy. Nigdy jednak nie słyszałem, żeby ktoś powiedział: ,,Wiesz, nie chce mi sie pic. Nie chciało mi sie pic przez cały dzień. Kiedy byłem młodszy, wciąż mi sie chciało pic, ale teraz nie chce mi sie już pic tak jak dawniej’’. Po napiciu sie wody nasz żołnierz zacznie odczuwać potrzebę zaspokojenia głodu, a potem inne potrzeby. Zamiast spędzić resztę dnia na rozmyślaniu nad tym, że nie chce mu sie już pic, zaczyna myśleć o tym, jak jest głodny, a po zaspokojeniu głodu, jak jest zmęczony.

Nie rozpoznaje świadomie potrzeb, które zostały zaspokojone. Ten mechanizm jest bardzo ważny w zwiazku z drugim człowiekiem. Kiedy czujemy nagromadzenie sie niezaspokojonych potrzeb przestajemy pamietac o wszystkich potrzebach, które zostały zaspokojone. Przyjrzyjmy sie na przykładzie, jak to może wpłynac na zwiazek.

Przed laty Sam, kierownik dużego sklepu, poślubił swoja pierwsza żone. Mieli dwoje dzieci i mieszkali w domu z trzema sypialniami.Sam miał zagłówkę i był członkiem klubu strzeleckiego. Lubił dawna bron i miał ze dwie lub trzy stare strzelby. On i jego żona byli dla siebie przyjaciółmi, szanowali sie nawzajem. Samowi brakowało tylko jednej rzeczy – uważał, że nie zadowala go współżycie seksualne z żona. Skoncentrował sie na tym i w rezultacie opuścił żonę i dzieci. Sam wierzył, że jesli tylko uda mu sie związać z kobieta, która będzie odpowiadała jego seksualnemu ideałowi, wszystko będzie sie układało cudownie. W końcu spotkał kogoś, kto stał sie dla niego naprawdę kochającym partnerem w łóżku. Wkrótce jednak znalazł sie w stanie bliskim samobójstwa. Kiedy zaspokoił swoje potrzeby seksualne, zabrakło mu innych rzeczy, które okazały sie bardzo ważne.

Nie miał już dzieci, nie miał tylu wspólnych zainteresować z nowa żoną, co z pierwszą, nie darzyli sie takim wzajemnym szacunkiem, do jakiego był przyzwyczajony w pierwszym małżeństwie. Nie miał też swojej żaglówki; w miejscu w którym teraz mieszkał nie było klubu strzeleckiego. Jego strzelby schowane były w piwnicy – nie było gdzie z nich strzelać.

Dla zaspokojenia jednej lud dwu potrzeb Sam zrezygnował ze wszystkich innych i w rezultacie żył w małym, standardowo urzadzonym mieszkaniu, pozbawiony wielu rzeczy, które sprawiały mu radosc.

Doswiadczenie Sama nauczyło mnie czegos bardzo ważnego: jakże czesto nie zauważamy potrzeb, które są zaspokajane, jak czesto nie liczymy wszystkich dobrodziejstw, jakie nas spotykaja!

Zdawanie sobie sprawy ze wszystkich dobrodziejstw – to bardzo praktyczny sprawdzian tego, które z naszych potrzeb zostały zaspokojone.

Pia Melody, Toksyczna miłość

Powiązane posty:

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

• Idealne partnerstwo

• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.

• Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !

Miłość…jak głód

29 Wtorek Lip 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 5 Komentarzy

Tagi

ciepło, don miguel, emocje, miłość, partner, partnerka, partnerstwo, ruiz, serce, uczucie, związek, związki, Świadomość, życie uczuciowe, życzliwość


WYOBRAŹ SOBIE, ŻE MASZ W DOMU MAGICZNĄ KUCHNIĘ.
Do tej magicznej kuchni możesz sprowadzić każde jedzenie, jakie tylko zechcesz, z dowolnego miejsca na Ziemi i w dowolnych ilościach. Nigdy się nie martwisz o to, co będziesz jadł. Czegokolwiek sobie zażyczysz, zaraz pojawia się na twoim stole.
Jesteś bardzo szczodry.
Rozdajesz jedzenie innym, niczego nie żądając w zamian. Ktokolwiek przyjdzie do twojego domu, nakarmisz go dla samej przyjemności dzielenia się, a twój dom jest zawsze pełen ludzi, którzy przyszli najeść się w twojej magicznej kuchni.
Pewnego dnia ktoś puka do twoich drzwi. Jest to dostawca pizzy. Otwierasz drzwi, a on patrzy na ciebie i mówi: „Cześć! Widzisz tę pizzę? Dam ci ją, jeśli pozwolisz mi kontrolować swoje życie, jeśli będziesz robić wszystko, co zechcę. Nie będziesz głodował, ponieważ mogę przynosić ci pizzę codziennie, w zamian musisz tylko być dla mnie dobry”.

Wyobrażasz sobie swoją reakcję?
W swojej kuchni możesz mieć taką samą pizzę, a nawet lepszą.
A mimo to on przychodzi do ciebie i proponuje ci jedzenie, jeśli będziesz robił to, co on chce.
Uśmiechniesz się i powiesz: „Nie, dziękuję! Nie potrzebuję twojego jedzenia. Mam go mnóstwo. Możesz wejść do mego domu i zjeść, co tylko zechcesz. I nie musisz nic za to robić. Nie oczekuj, że będę robił to, co ty zechcesz. Nikt nie będzie manipulował mną za pomocą jedzenia”.

A teraz wyobraź sobie odwrotną sytuację. Nie jadłeś od kilku tygodni. Umierasz z głodu i nie masz ani grosza w kieszeni. Wtedy pojawia się osoba z pizzą i mówi: „Cześć, tutaj jest jedzenie. Możesz je dostać, jeśli tylko będziesz robić to, co chcę”. Czujesz zapach jedzenia, jesteś głodny jak wilk. Postanawiasz wziąć jedzenie bez względu na to, o co cię proszą. Zjadłeś kawałeczek, a ta osoba mówi: „Jeśli chcesz więcej,
Dostaniesz, pod warunkiem że nadal będziesz robić, co zechcę”.

Dziś się najadłeś, ale jutro znów możesz nie mieć jedzenia, więc zgadzasz się robić wszystko, czego od ciebie oczekują. Możesz stać się niewolnikiem dla jedzenia, dlatego że go potrzebujesz, dlatego że go nie masz. Po jakimś czasie zaczynasz mieć wątpliwości. Myślisz: „Co ja zrobię, jeśli nie dostanę mojej pizzy? Nie mogę bez niej żyć. Co zrobię, jeśli mój partner da ją komuś innemu – moją pizzę?”

A teraz wyobraźmy sobie, że mówimy nie o jedzeniu, lecz o miłości. Masz w sercu mnóstwo miłości.Wystarczy otworzyć serce, aby mieć całą miłość, jakiej potrzebujesz.

Masz ją nie tylko dla siebie, ale dla całego świata. Kochasz tak bardzo, że nie potrzebujesz niczyjej miłości. Dzielisz się uczuciem, nie stawiając żadnych warunków. Nie kochasz, jeśli… Jesteś milionerem miłości i nagle ktoś puka do twych drzwi. „Cześć! -mówi. – Mam tutaj miłość dla ciebie. Możesz ją dostać, jeśli będziesz robić to, co zechcę”.
Skoro jesteś pełen miłości, jaka będzie twoja reakcja?
Uśmiechniesz się i powiesz: „Dziękuję, ale nie potrzebuję twojej miłości. Mam taką samą miłość w moim własnym sercu, a nawet lepszą i większą, i dzielę się nią bez żadnych warunków”.

Co się jednak dzieje, kiedy umierasz z pragnienia miłości, jeśli nie masz jej, a ktoś przychodzi i mówi: „Chcesz trochę miłości? Możesz mieć moją miłość, jeśli tylko będziesz robić, co zechcę”.
Jeśli jesteś spragniony miłości, jeśli spróbujesz tej miłości, zrobisz wszystko, aby ją zdobyć. Niekiedy bywa się w takiej sytuacji, że jest się gotowym oddać całą duszę za odrobinę zainteresowania.

*

Twoje serce jest jak owa magiczna kuchnia.
Wystarczy otworzyć serce, aby mieć całą miłość, jakiej potrzebujesz. Nie ma potrzeby błądzić po świecie, żebrząc o miłość: „Proszę, niech mnie ktoś pokocha. Jestem taki samotny. Chyba nie zasługuję na miłość. Potrzebuję kogoś, kto mnie pokocha i dowiedzie, że jestem tego wart”.
Tymczasem miłość jest w nas samych, tyle tylko że my jej nie dostrzegamy.

Widzisz, jakie dramaty wymyślają sobie ludzie, tylko dlatego że sądzą, iż nie ma wokół nich miłości?
Pragną, wręcz umierają z pragnienia miłości, a kiedy zakosztują jej, dostaną odrobinę od kogoś innego, od razu wpadają w nałóg.
Uzależniają się i popadają w obsesję na punkcie miłości. A potem pojawiają się już prawdziwe dramaty: „Co pocznę, jeśli mnie porzuci?” „Nie mogę bez niej żyć!” I rzeczywiście nie mogą żyć bez swojego dealera, który podaje im codzienne dawki.
Są spragnieni i dla tego okruszka miłości pozwalają, żeby inni ludzie decydowali o ich życiu. Pozwalają, by inni mówili im, co mają robić, a czego nie wolno, jak się ubierać, jak się zachowywać, w co wierzyć. „Kocham cię, pod warunkiem, że będziesz zachowywał się właśnie tak, jak chcę. Będę cię kochać, jeśli pozwolisz mi sobą rządzić. Będę cię kochać tylko wtedy, kiedy będziesz dla mnie dobry. Jeśli nie, to odejdę”. Problem wielu ludzi polega na tym, że nie wiedzą O istnieniu magicznej kuchni w ich sercach.

Całe cierpienie zaczęło się dawno temu, kiedy zamknęliśmy nasze serca i przestaliśmy czuć, że miłość wciąż tam jest. W pewnym momencie naszego życia zaczęliśmy się bać miłości, ponieważ wydało nam się, że jest niesprawiedliwa. Miłość rani. Próbowaliśmy być dla kogoś dobrzy, próbowaliśmy zyskać jego akceptację i ponieśliśmy klęskę. Już mieliśmy dwóch czy trzech partnerów i kilka razy złamano nam serce. Zbyt duże ryzyko, żeby pokochać znowu.

Oczywiście, mamy tak dużo osądów na swój temat, że nie możemy już sami siebie zaakceptować. A jeśli brakuje nam miłości dla nas samych, to jak mamy udawać, że podzielimy się nią z kimś jeszcze?

Kiedy wchodzimy w jakiś związek, stajemy się egoistyczni, ponieważ zżera nas pragnienie dominacji.
Wszystko ma się obracać wokół mnie.
Jesteśmy tak egoistyczni, ponieważ chcemy, aby osoba, z którą dzielimy życie, była tak samo uzależniona jak my. Poszukujemy „kogoś, kto mnie potrzebuje” po to, żeby usprawiedliwić swoje istnienie, żeby poczuć, iż mamy powód, aby żyć. Wydaje nam się, że szukamy miłości, ale tak naprawdę szukamy „kogoś, kto mnie potrzebuje”, kogoś, kim będziemy rządzić i manipulować.

W naszych związkach wrze walka o władzę, ponieważ udomowiono nas tak, byśmy współzawodniczyli o kontrolę nad cudzym zainteresowaniem. To, co nazywamy miłością – ktoś, kto mnie potrzebuje, ktoś, kto się o mnie troszczy – nie jest miłością, to jest egoizm. Egoizm nie działa, ponieważ nie ma w nim miłości. Dwoje ludzi gorąco pragnie miłości. Poprzez seks zakosztują odrobiny szczęścia i uzależnią się, ponieważ bardzo go potrzebują.
Ale potem pojawiają się te wszystkie osądy, lęk, wszystkie wyrzuty, cały dramat.

Wtedy zaczynamy poszukiwać jakichś porad na temat miłości i seksu.
Napisano o tym mnóstwo książek, a wszystkim można by nadać jeden tytuł: „Jak być seksualnym egoistą”. Intencje udzielających porad są dobre, ale gdzie tu miłość? Te książki nie są o tym, jak się nauczyć miłości, bo też nie mamy się czego o niej uczyć. Wszystko już jest w naszych genach, w naszej naturze. Nauki wymaga tylko to, co wynaleźliśmy w naszym świecie iluzji.
Szukamy miłości na zewnątrz i miłość jest tam również. Miłość jest wszędzie, brak nam tylko oczu, żeby ją zobaczyć. Nasze emocje nie są już nastrojone na odbiór miłości. Boimy się kochać, bo miłość jest niebezpieczna. Przeraża nas ryzyko odrzucenia. Musimy udawać kogoś, kim nie jesteśmy, próbujemy zyskać akceptację partnera, podczas gdy samych siebie nie akceptujemy.

Nie to jest jednak powodem, że partner nas odrzuci. Powodem jest to, że odrzucamy samych siebie, ponieważ nie jesteśmy wystarczająco dobrzy, ponieważ w to właśnie wierzymy.

Samoodrzucenie jest zasadniczym problemem.

Nigdy nie jesteś wystarczająco dobry dla siebie samego, zwłaszcza że sama idea doskonałości jest fałszywą koncepcją. Wierzysz w nią jednak.
Nie jesteś doskonały, więc się odrzucasz, a poziom samoodrzucenia zależy od tego, jak skuteczni byli dorośli w rozbijaniu twej integralności.
Po udomowieniu nie chodzi już o to, żeby być wystarczająco dobrym dla kogokolwiek. Nie jesteś już dość dobry nawet dla siebie, ponieważ Wielki Sędzia w tobie stale ci przypomina, że nie jesteś doskonały. Jak już powiedziałem, nigdy nie wybaczasz sobie, że nie jesteś taki, jaki chciałbyś być. I to jest prawdziwy problem. Jeśli to zmienisz, będziesz mógł zatroszczyć się o swoją połowę związku. Ta druga połowa nie jest już twoim problemem.

Jeśli powiesz komuś, że go kochasz, a ta osoba odpowie ci: „No cóż, ale ja cię nie kocham”, czy jest to powód dla ciebie, żeby cierpieć?
To, że cię ktoś odrzuca, nie oznacza, że ty sam też musisz się odrzucić.
Jeśli nawet ktoś cię nie kocha, pokocha cię ktoś inny. Zawsze jest ktoś inny. O wiele lepiej jest być z kimś, kto chce z tobą być, niż z tym, kto musi.

Powinieneś się skupić na najwspanialszym związku, jaki możesz mieć: związku z samym sobą. To nie egoizm, to miłość do siebie samego. To nie jest to samo. Jesteś egoistą, kiedy nie ma w tobie miłości. Kiedy jest w tobie miłość, powinieneś kochać siebie, a twoje pozytywne uczucia będą się rozwijać i promieniować na zewnątrz.
Dlatego właśnie wchodząc w relacje z drugim człowiekiem, nie będziesz tego robić tylko dlatego, że potrzebujesz kogoś, kto będzie cię kochał. Związek stanie się wyborem. Połączysz się z kimś, dlatego że będziesz chciał, będziesz miał czas zastanowić się, kto to jest naprawdę. A skoro nie potrzebujesz jego miłości, nie będziesz się okłamywał.

Nie potrzebujesz uzupełnienia. Sam w sobie jesteś kompletny. Jeśli miłość emanuje z ciebie, nie gonisz za miłością ze strachu przed samotnością. Jeśli masz ją w sobie, samotność nie jest żadnym problemem. Czujesz się dobrze i nieźle się bawisz we własnym towarzystwie.

Jeśli lubimy się nawzajem i wychodzimy razem, to chyba nie po to, by zadręczać się zazdrością, nie dlatego że muszę cię kontrolować albo ty musisz kontrolować mnie.
To by nie było nic zabawnego, żadna przyjemność. Jeśli masz mnie krytykować, upominać, sądzić i psuć mi nastrój, to raczej ci podziękuję.

Jeśli mam cierpieć, to chyba wolę być sam.
Czyż ludzie są po to ze sobą, żeby przeżywać dramaty, traktować się jak własność, wymierzać sobie kary? Czy to są powody, by się do siebie zbliżyć? Oczywiście, że sami dokonujemy wyborów, ale czy na pewno tego szukamy?

Kiedy jesteśmy dziećmi – pięcio-, sześcio-, siedmioletnimi – przybiegamy do innych dzieci, bo chcemy się bawić i cieszyć. Nie idziemy na cudze podwórko, żeby nas bito lub żeby przeżywać jakieś dramaty. To się zdarza, ale zwykle nie trwa długo. Po prostu przez cały czas bawimy się. Kiedy nam się znudzi, zmieniamy grę, zmieniamy zasady, ale przez cały czas coś badamy i odkrywamy.

Jeśli wchodzisz w związek po to, żeby przeżywać dramaty, być zazdrosny, zaborczy, żeby rządzić życiem partnera, nie szukasz zabawy i radości: Szukasz bólu.
I na pewno go znajdziesz.
Jeśli łączysz się z kimś z egoizmu, spodziewając się, że cię uszczęśliwi, nie doczekasz się szczęścia. To nie jest wina tego kogoś.
To twoja własna wina.

Podstawą każdej więzi jest fakt, że chcemy się wszystkim dzielić, że chcemy z tego czerpać zadowolenie, chcemy się bawić, a nie nudzić. Szukamy partnera, bo chcemy być radośni, weseli, szczęśliwi i chcemy cieszyć się tym, jacy jesteśmy.
Nie wybieramy sobie towarzysza tylko po to, by obciążyć go naszą zazdrością, złością i egoizmem. Jak można mówić, że się kogoś kocha, i zaraz potem gardzić nim, źle go traktować, obrażać, poniżać i wykorzystywać? Ta osoba obwieszcza wszem i wobec, że cię kocha, ale czyż to jest miłość? Kto kocha, ten chce dla ukochanej osoby wszystkiego najlepszego.
Dlaczego przerzucamy swój balast nawet na własne dzieci? Dlaczego okaleczamy je naszym lękiem i emocjonalną trucizną? Dlaczego obwiniamy rodziców o nasze własne śmieci?

Ludzie uczą się na głucho zamykać swoje serca. Umierają z pragnienia miłości, nie wiedząc, że serce jest magiczną kuchnią. Twoje serce jest magiczną kuchnią.
Otwórz serce. Otwórz swoją magiczną kuchnię i przestań błądzić po świecie, żebrząc o okruchy miłości. Masz w sercu całą miłość, jakiej potrzebujesz.
Twoje serce zdolne jest dać z siebie mnóstwo miłości, nie tylko dla siebie, ale dla całego świata. Możesz obdarzać swoją miłością, nie stawiając żadnych warunków.
Nie uszczupli jej twoja szczodrość, ponieważ masz w sercu magiczną kuchnię. Wtedy ci wszyscy spragnieni, którzy wierzą, że ich serce jest zamknięte, otoczą cię ze wszystkich stron, by ogrzać się twoją miłością.
Szczęście daje miłość, która emanuje z nas samych.
Jeśli jesteś szczodry, każdy cię pokocha.
Nigdy nie będziesz sam, jeśli potrafisz się dzielić miłością i ciepłem. Chłód emocjonalny wynika, z przekonania, że miłość nie jest niewyczerpana. Stajemy się egoistami, kiedy sądzimy, że być może jutro nie dostaniemy żadnej pizzy. Ale kiedy wiemy, że nasze serce jest magiczną kuchnią, możemy dzielić się z innymi, a nasza miłość jest absolutnie bezwarunkowa.

Ruiz Don Miguel – Ścieżka Miłości. Sztuka budowania związków

Powiazane tematy

• Związki: Splot miłości i nienawiści – cześć I

• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych – cześć II

• Lęk przed zaangażowaniem w związku

• Zasady udanego związku miłości

• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?

14 Poniedziałek Lip 2008

Posted by ME in Medytacja, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 1 komentarz

Tagi

autorytet, boskość, droga, godlewski, inspiracja, mistrz, mistrzostwo, oddanie, oświecenie, relacja, uczeń, urzeczywistnienie, urzeczywistniony mistrz, wiara, wolność, związek, Świadomość, ścieżka

Na ścieżce rozwoju duchowego od niepamiętnych czasów była znana relacja mistrz-uczeń.
Zawsze, kiedy chodziło o jakikolwiek rozwój czy naukę, występował mistrz i jego uczeń. Mistrz miał wiedze i doświadczenie, uczeń miał chęć nauki i ufność.
Dzięki takiej relacji uczeń miał niemal zagwarantowany szybki postęp na swojej ścieżce. Był prowadzony wręcz indywidualnie.
Był Jezus i 12 apostołów, Budda i 5000 mnichów, Jogin i grono małych joginków, Krishna i Arjuna, Ali Baba i 40 rozbójników, Karate Kid i Miyagi…nawet Batman i Robin.
Każdy mistrz miał swojego ucznia.
Każdy uczeń miał swojego mistrza.

Relacja między mistrzem a uczniem była bardzo osobista.
Wręcz intymna. Między nimi było głębokie zrozumienie, była bardzo bliska relacja. Szczególnie się tyczy uczniów oddanych za młodu pod opiekę mistrza.
Nauki przekazywane w ten sposób, były pełne i kompletne.
Nie było mowy o przypadkowej czy błędnej interpretacji tego czego nauczał mistrz. Nauki te były skierowane konkretnie do ucznia, a ten je doskonale rozumiał.
Można powiedzieć, ze uczeń stawał się „kopią mistrza”.
Otrzymywał jego pogląd na świat, jego doświadczenie.
Doskonale się rozumieli.
Mistrz prowadził ucznia, a uczeń miał do mistrza bezgraniczne zaufanie. Był w stanie oddać swojemu guru wszystko. Całe swoje życie, totalnie poświęcał mistrzowi. Było to głębokie zaufanie. Taka relacja była korzystna ze względu przekazania wiedzy i wskazania drogi duchowej.
Czasem jednak uczeń zbyt uzależniał się od mistrza, a mistrz od ucznia (szczególnie wtedy, gdy mistrz nie był urzeczywistniony), co powodowało różne niekorzystne skutki.
Jednak jeśli chodzi sam system prowadzenia – bliska relacja z mistrzem zwykle bywała bardzo korzystna.

Jeśli Ty sam zastanawiasz się czy warto wejść w taką relację, najpierw powinieneś spróbować wejrzeć w swoje motywy i oczyścić intencje.
Na samym początku drogi rozwoju duchowego, ludzie często poszukują osoby obdarzonej autorytetem, aby ułatwiła im wybór, pomogła i doradziła.
Zanim do tego dojdzie – warto jest zrobić jedną rzecz – pomodlić o znalezienie właściwiej drogi. Akt modlitwy jest dla podświadomości aktem otwarcia i gotowości – pomaga w sprostaniu sprawie. Umacnia wewnętrzne przekonanie o realności obranego celu, dodaje sił. Jeśli robisz to z ufnością, prędzej czy później trafisz na odpowiednią dla siebie drogę.
Nie jest ważne do kogo się modlisz.
Nie musisz tego także nazywać modlitwą. Chodzi o przygotowanie Twojej psychiki na zmiany.
Może to być po prostu głośne wyrażenie życzenia i puszczenie go z ufnością w przestrzeń.

Wielu ludzi rozwijających się duchowo w „społeczeństwie zachodu” nie ma właściwego autorytetu. Nikt nie ma tak bliskiego stosunku z mistrzem, jaki mieli jogini. Dlatego powstają zupełnie nowe problemy. Rozwój duchowy przyjmuje trochę inny wymiar i staje się, chcąc nie chcąc, trudniejszy.
Choć daje też większe możliwości dla tych, którzy umieją z nich skorzystać.

Po pierwsze nie mając mistrza, człowiek musi wybierać sam.
Nikt za rękę nie prowadzi. Nikt nie mówi: zrób to, a potem zrób tamto.
Właściwie na początku – każdy człowiek rozwijający się duchowo – błądzi.
Nie dość, że nie wie skąd zacząć, to jeszcze nie wie gdzie dojdzie.
Będzie błądził tak długo, póki nie zyska głębszego wglądu, pełniejszej świadomości istnienia. Zanim to nie nastąpi – pozostanie uwikłany w iluzje umysłu i schematy myślowe.
Jest to w naszej społeczności całkiem normalna ścieżka.
Nie warto się tym zrażać.
Warto jednak pamiętać, że zawsze jest możliwość wyjścia poza dotychczasowe, ograniczające wyobrażenia.
Nie musisz w to wierzyć. Jeśli nie wierzysz, i myślisz, że Twoja rzeczywistość jest jedynie prawdziwa i jest ci z nią dobrze – to też w porządku.
Możesz w niej trwać.
Nie musisz zmieniać punktu postrzegania.
Jeśli jednak ta rzeczywistość zaczyna Ci przeszkadzać, być może nadszedł czas by coś z tym zrobić.

Samodzielnie

Na samym początku ważna jest ufność do siebie samego. Nie ufając sobie człowiek prowadzi wewnętrzną walkę. Wszystko jest sprzeczne. Wszechświat jawi się jako miejsce pełne sprzeczności.
Jeśli nie ufa się swojej intuicji, trwa się w chaosie.
Nie wierzy sobie, nie wierzy w siebie. Taka walka nie pozwala wykonać kroku na przód.
Warto dojść do ładu z samym sobą.
Brzmi to dość absurdalnie, jednak wielu ludzi jest wewnętrznie skłóconych, a ich rozterki skutecznie blokują wszelkie próby rozwoju.
Rozwijając się duchowo człowiek czyta wiele książek, interesuje się tematem, słucha różnych źródeł.
Gdzieś coś usłyszał, gdzieś przeczytał, coś zrozumiał, czegoś nie.
Droga jest niepewna a on sam często ma mgliste pojęcie o celu.

Przecież tak wiele jest religii i każda oferuje co innego!
Prawda, religie są do siebie podobne, jednak każda czymś się różni. A jeśli droga się różni, to zgodnie z prawem przyczynowo-skutkowym, prowadzi do innego celu.
Na dodatek każdy mówi, że jego droga jest prawdziwsza niż inne
. Powstaje natłok informacji, z którego nie wiadomo co wybrać.
Większości ludziom wydaje się że najprościej jest żyć tak – jak nas wychowano.
To wydaje się bezpiecznym i sprawdzonym rozwiązaniem.
Żyć w takiej religii, w której są rodzice i w której wyrośliśmy. Iść posłusznie nie zadając niewygodnych pytań. Tak wydaje się najprościej – dla obu stron (owieczek i duszpasterzy).
Najprościej, ale czy najkorzystniej?
W wielu wypadkach pewnie tak, jednak u większości ludzi poszukujących stare rozwiązania po prostu przestają się sprawdzać.
Ludzie tacy dostrzegają, że coś w ich życiu jest nie tak, że to usłyszeli do tej pory o świecie, okazuje się niepełne.
I właśnie oni najczęściej poszukują rozwiązań w duchowości.
Chcąc poprawić swój byt, czy znaleźć sens życia – zaczynają intensywniej szukać.
Szukać w innych religiach w innych filozofiach.
Wtedy właśnie, zwykle zaraz na początku – natrafiają na ogromny świat sprzecznych, duchowych informacji, w których trudno się odnaleźć.
To może być moment decydujący :  pełna frustracji rezygnacja, lub powrót do poprzednich przekonań.

Jak się nie pogubić

– Pierwsza ważna wskazówka dla poszukiwaczy:
Warto zauważyć, że wiele z nauk mistrzów jest podobnych.
Tak jakby pochodziły z jednego źródła, są tylko inaczej są opowiadane.
Wskazują one na jeden cel, o którym mówi większość mistrzów.
Tak naprawdę większość mówi o oświeceniu, osiągnięciu nirwany, mokszy, czy jedności z Bogiem. Cel jest ten sam, tylko inaczej nazywany.
Warto sobie to uświadomić.

– Druga ważna wskazówka:
Właściwie im bardziej urzeczywistniony mistrz, tym bardziej celnie i trafnie potrafi ukazać prawdę. Jego nauki są przejrzyste i jasne.

Wręcz dziecinnie proste i piękne. Nie stosuje ozdobników, nie zaciemnia niepotrzebnie. Nie buduje sztucznej aury magii i tajemnicy wokół swojego przekazu.
To powinna być kolejna wskazówka. Boskość jest prosta.
Nie ma w sobie pomieszania umysłowego i wielkiej filozofii, której mało kto rozumie.
Boskość to czysta prostota. Tylko umysł ubiera ją w skomplikowane teorie i słowa.Z niego powstają różne nauki i interpretacje, dla mniej i bardziej wtajemniczonych.

– Trzecia wskazówka : Doświadczenie
Mając już jakiś zarys nauk o „prawdzie”, uczeń może skonfrontować te nauki z własnym doświadczeniem. To ostateczny i konieczny sprawdzian wyboru drogi.
Jeśli jakaś nauka nie pokrywa się z Twym doświadczeniem oraz intuicyjnym odczuciem – nie ufaj jej.
Nie ufaj do czasu, aż sam nie doświadczysz.
Możesz wierzyć w prawdziwość słów jakiegoś mistrza, jednak powinieneś zostawić sobie pewien margines, pewien dystans, póki sam nie doświadczysz.
Gdy mistrz uczy jakiejś techniki, sprawdź czy daje ona oczekiwane rezultaty.
Gdy mówi że coś jest korzystne, sprawdź czy faktycznie takie jest dla Ciebie, dla Twego życia.
Jak się  z tym czujesz?

– Ostatnia wskazówka: Odczucia
Czy odbierasz nauki mistrza na trzeźwo czy jesteś pod jego urokiem, który przesłania ci prawdziwą wartość przekazu?
Jeśli nie do końca ufasz swojej intuicji – opowiedz o swoich spostrzeżeniach – kilku niezwiązanym ze sobą znajomym, takim którzy obdarzeni są zdrowym rozsądkiem a zarazem posiadają wystarczająco otwarty umysł. Co oni myślą o tych naukach?
Jaką osobą jest mistrz – jakie wzbudza w Tobie emocje?
Czy są one pozytywne i ciepłe – czy też budzi lęk, lub tworzy dokoła siebie atmosferę tajemnicy i niedomówień? Czy jego życie i postawa – oddaje jego nauki? Czy mówi zawsze otwarcie i jasno, bez unikania trudnych tematów?

Oczywiście zawsze można znaleźć inspiracje w osobie, która nie spełnia powyższych kryteriów, wszak wiele osób niesie wartościowy przekaz, ale niekoniecznie musimy wybierać ją bezkrytycznie – na swój autorytet.

Tak naprawdę warto słuchać wielu mistrzów i wielu religii.
Słuchać – w sensie zapoznać się z nimi, a nie oddać się im.

Warto wiedzieć jak inni ludzie postrzegają sprawy duchowe, zdobyć dzieki ich naukom szersze odniesienie. Wtedy można wybrać właściwie. Ucząc się patrzeć z nowego punktu widzenia, człowiek wyłamuje się ze starych i sztywnych ram umysłu i dotychczasowej wiedzy.
Staje się elastyczny i otwarty – a to jest zawsze korzystna postawa dla rozwoju.

Fragmenty : Moment boskosci – Pawel Godlewski

Powiązane posty :

Jak „odmłodzić” stary związek. Powrót magii.

24 Wtorek Czer 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ Dodaj komentarz

Tagi

carter-scott, magia, małżeństwo, miłość, nowość, odbudowa, odnowa, partnerstwo, radość, relacja, spontaniczność, zakochanie, związek, Świadomość, świeżość



Zachować świeżość

Jedno z pytań najczęściej zadawanych przez ludzi, pozostają­cych długo w związkach, brzmi: „Gdzie podziała się magia?”.
Początkowa iskra miłości może w miarę upływu czasu stracić nieco blasku i wówczas partnerzy łapią się na rzewnej tęskno­cie do dawnych dni, kiedy przyciąganie było tak silne, łącz­ność wyrazista i obie strony entuzjastycznie dążyły do zjedno­czenia.
Pary zastanawiają się, co jest potrzebne, by natchnąć ich związek tą samą energią, blaskiem i podnieceniem, które ożywiały go na początku. Odpowiedź jest naprawdę całkiem prosta: związek wymaga stałego dopływu nowej i świeżej energii. Jak to zapewnić? Poprzez spontaniczne działania, śmiech, wnoszenie do wspólnego życia wciąż czegoś nowego i podejmowanie razem nowych, twórczych zadań.

Spontaniczność

Spontaniczność to zasadniczy element życia.
Z definicji to coś nieprzewidywalnego, co nie podlega kontroli i zaskakuje. Przyzwyczajenia stają się czymś przewidywalnym i znajo­mym.
By związek był stale pełen życia, potrzebne są: umie­jętność zabawy, radość, twórcze myślenie i niespodzianki.

Pomyśl o tych momentach w życiu, które były sponta­niczne. Co się wtedy działo? Analityczna, rozsądna, logiczna część ciebie została jakby „zawieszona” i zrobiłeś coś szalo­nego, śmiesznego, może nawet głupiego, ale czułeś się przy tym wspaniale. I takie właśnie uczucie zachwytu może być bardzo pomocne, gdy chodzi o wytrącenie waszego związku ze stanu uśpienia.

Kilka lat temu mój mąż powiedział do mnie: „W ten piątek wyjeżdżamy. Bądź gotowa o 4 po południu. Ja zajmę się spa­kowaniem wszystkiego, co może ci być potrzebne. Ty masz tylko zjawić się na czas przed drzwiami”. Nie bardzo wiedzia­łam, co mam o tym myśleć. Nie były to moje urodziny, nie było to Boże Narodzenie ani walentynki. Nie było to święto państwowe ani długi weekend i na pewno niczego nie czcili­śmy. Mąż odmówił dalszych wyjaśnień, więc spędziłam resztę tygodnia, zastanawiając się nad miejscem docelowym, logisty­ką, klimatem. Obawiałam się, czy poradzi sobie z pako­waniem. W miarę jak zbliżał się termin wyjazdu, drżałam z podniecenia i niepewności. W piątek byłam gotowa przed drzwiami wejściowymi, punktualnie. Wsiedliśmy do samo­chodu i pojechaliśmy na lotnisko. Gdy skierowano nas do bramki oznaczonej Las Vegas, wiedziałam: zaplanował week­endowy wypad do miasta neonów! Gdy zameldowaliśmy się w hotelu, poprowadził mnie z zamkniętymi oczami przez hol, wprost do sali widowiskowej, gdzie mieliśmy miejsca w pierw­szym rzędzie na występ mojego ulubionego komika! To jedno z najzabawniejszych i najbardziej zaskakujących wspomnień, jakie mu zawdzięczam. Gdy o tym myślę, nadal czuję się kimś szczególnym i nie mogę się nie uśmiechnąć.

Spontaniczność przejawia się na wiele sposobów. Może przybrać formę cudownej niespodzianki, podobnej do tej, jaką sprawił mnie mąż, albo może być wynikiem wspólnej decyzji, by się ruszyć i coś zrobić. Może to być rzecz tak pro­sta, jak wspólny spacer po parku czy nagły impuls, by pójść na karuzelę, wybrać się na dancing albo wskoczyć do samo­chodu i pojechać za miasto. Rozmach czy skala działania nie są ważne. Chodzi tylko o to, by porzucić rutynę i znaleźć chwilę na wspólną zabawę. Poza wszystkim innym, to zaba­wa czyni związek czymś ekscytującym.

Śmiech

Śmiech jest jedną z najczystszych radości w życiu i jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, którymi możecie się cieszyć ra­zem. Podnosi na duchu, poprawia nastrój i ogrzewa serca. Kiedy dwoje ludzi dzieli dar śmiechu, świętują cud i radość życia.
Ich dusze łączą się, gdy poprzez śmiech afirmują życie. Wspólny śmiech wzmacnia ducha radości, która kiedyś połą­czyła was. Poszukujcie humoru w codziennym życiu. Miejcie oczy i uszy otwarte, by nie przegapić śmiesznych sytuacji, po­nawiajcie czynności czy wspomnienia, z których śmieliście się razem w przeszłości. Znałam parę, uwielbiającą filmy Three Stoges.
Gdy czuli potrzebę podniesienia morale, wypożyczali któryś z nich i spędzali wieczór, chichocząc obok siebie. Inna para, Pamela i Louis, zawsze ze śmiechem kończyła wypad na łyżworolki, bo Louis poruszał się na rolkach z gracją sło­nia w składzie porcelany. Kiedy to robili, czuli, że ich związek jaśnieje i żyje. Gdy ty i twój towarzysz podróżujecie wyboistą drogą wspólnego życia, te momenty, gdy dzielicie radość i głęboko w duszy czujecie wibracje śmiechu, pomagają wam zachować kontakt ze źródłem waszego szczęścia i zwiększają witalną siłę związku.

Wiele osób, szukając idealnego towarzysza życia, wysoko na liście „cech koniecznych” przyszłego partnera umieszcza poczucie humoru. Dzieje się tak dlatego, że jest coś bardzo specjalnego w zdolności do wspólnej zabawy. Kiedy te same rzeczy śmieszą ciebie i partnera, budzicie dziecko w sobie. Zadowolenie, które odczuwaliście na początku znajomości, kiedy śmieliście się w tych samych momentach na filmie czy gdy bawiły was te same głupie dowcipy, może do was wracać za każdym razem, gdy będziecie razem się śmiać w przyszło­ści. To stale będzie was odświeżać i odnawiać.

Wymyślanie na nowo swojej rzeczywistości

Marta i Ronnie zaprezentowali mi kiedyś swój sposób na ży­cie. On był dentystą, ona konsultantem. Co dziesięć lat brali rok urlopu i ruszali na poszukiwanie przygody. Kończyli swoje obowiązki w dziewiątym roku, odsyłali klientów i pa­cjentów do kompetentnych wspólników, pakowali walizki i wyjeżdżali. By utrzymać energię w swoim związku, zmie­niali rzeczywistość co dziesięć lat.
Spędzamy tak wiele czasu, zabiegając o komfort w swoim życiu, że wydaje się niepojęte, by dążyć do zmiany wszystkie­go, gdy już osiągnęliśmy stabilizację. Ale przesuwanie kawał­ków układanki jest tym, co podtrzymuje zachwyt twój i part­nera z powodu dokonanych wyborów i pozwoli wam żyć w cudownym stanie nieustannego tworzenia.
Zmiana warunków
Hal i Myra mieszkali w Bostonie, od kiedy się pobrali, czyli od trzydziestu czterech lat. Hal miał wygodny status półemeryta, pracując na części etatu jako konsultant zarządu firmy, a Myra od lat prowadziła lokalny ośrodek opieki dziennej. Tak sobie żyli, nie całkiem od siebie oddaleni, ale też niezbyt podnieceni swoim małżeństwem. Wszystko było, jak mówi­li, wzruszając ramionami, „w porządku”.

Myra pierwsza pomyślała o tym, żeby coś zmienić w ich ży­ciu, odmłodzić małżeństwo. Przypomniała sobie, że najszczę­śliwszym okresem był dla nich czas, gdy przeprowadzili się do Bostonu, miasta dla obojga nowego. Wybierali dom, pozna­wali nowych przyjaciół i zaczynali od podstaw nowe, wspólne życie. Myra pomyślała, że skoro kiedyś działało to na ich ko­rzyść, dlaczego nie spróbować jeszcze raz. Ponieważ dzieci by­ły już dorosłe, zaproponowała Halowi, by sprzedali dom i przeprowadzili się do Arizony. Oboje uwielbiali jeździć tam na wakacje, a że Hal mógł wykonywać swoją pracę wszędzie, mogli się przenieść tak daleko, jak chcieli.
Hal nie był zachwycony pomysłem. Mówił, że jest za stary, by zaczynać wszystko od początku. Myra nalegała, aż w koń­cu dał się przekonać. Tak długo prowadzili monotonne życie, że nie wzbudzało w nim ono żadnych emocji, mógł je określić tylko zdawkowym „w porządku”. W wieku 55 lat stwierdził, że być może ma przed sobą przynajmniej 30 następnych lat, i nie chce już prowadzić życia, które można skwitować tylko jednym słowem. Zgodził się na przeprowadzkę.
Małżonkowie zachowywali się znowu jak dzieci.
Sprawia­ło im przyjemność sprzątanie domu, na nowo zakochali się w sobie, porządkując zebrane przez lata wspomnienia i pa­miątki. Spakowali rzeczy i ruszyli przez cały kraj do swego nowego domu, zatrzymując się po drodze, by podziwiać nie­znane krajobrazy. Kiedy przyjechali do Arizony i zobaczyli, że nowy, pusty dom czeka na nich, by stworzyli kolejne wspomnienia, wiedzieli, że dokonali słusznego wyboru.

Niekiedy trzeba trochę potrząsnąć życiem, aby nadal było ono stymulujące. Jeśli przeprowadzka jest zbyt drastycznym posunięciem, to istnieje tysiące innych sposobów, by zwykłą codzienność stworzyć od nowa.

C. Carter-Scott Jeśli miłość jest grą

Powiązane posty:

• Związki: Splot miłości i nienawiści – cześć I

• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych – cześć II

• Zasady udanego związku miłości

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem

• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

• Idealne partnerstwo

Czy Twoj partner Cię szanuje?

23 Poniedziałek Czer 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ Dodaj komentarz

Tagi

carter-scott, kobieta, meżczyzna, miłość, partner, partnerstwo, szacunek, związek, Świadomość


Szacunek oznacza cześć lub darzenie kogoś estymą. Jeśli sza­nujesz swego partnera, cenisz jego punkt widzenia, słuchasz jego słów, bierzesz pod uwagę jego uczucia.
Traktujesz swo­ją miłość z godnością.
Szacunek dla partnera jest tym, co może cię, na szczęście, powstrzymać przed wyładowywaniem na nim swoich fru­stracji czy innych negatywnych uczuć.
Gdy miałeś zły dzień w pracy, to nie znaczy że masz sprawić by i wszyscy w domu mieli go także.
Partner to ukochana osoba, nie worek treningowy.

Choć oczywiście może zapew­niać opiekę i wsparcie i być z tobą, kiedy czujesz potrzebę rozładowania emocji, nie jest jego powinnością wytrzymy­wanie impetu tych uczuć. Gdy wracając do domu po ciężkim dniu, „warczysz” na partnerkę, pokazujesz, że jej nie szanu­jesz.
Pamiętaj, że ona jest twoim sprzymierzeńcem, nie prze­ciwnikiem, i traktuj ją odpowiednio.
Sposób, w jaki mówisz do partnera, odzwierciedla twój szacunek dla niego.
Do nikogo, kogo wysoko cenisz, nie ode­zwiesz się z sarkazmem czy złośliwością, bo to byłoby niesto­sowne. Ostry ton może zaboleć dotkliwiej niż fizyczna rana.
Staraj się słuchać tonu głosu, jakim mówisz do ukochanej, bo ona zasługuje na traktowanie z takim samym szacun­kiem, jak każda inna osoba obdarzana przez ciebie estymą.
To, jak traktujesz swego partnera w obecności innych, jest kolejnym dowodem twego szacunku. Jeśli wysoko kogoś ce­nisz, nawet nie przyjdzie ci do głowy poniżać go. Nie bę­dziesz go poprawiać czy upominać w obecności innych, tak jak nie będziesz mu przerywać, dopóki nie skończy wypo­wiedzi, gdyż to świadczyłoby o braku zainteresowania tym, co ma do powiedzenia.
Niedawno byłam na obiedzie z pewną parą i byłam zszo­kowana, obserwując męża, który przerywał żonie za każdym razem, gdy próbowała coś powiedzieć. Zawsze, gdy to robił, widziałam, że ona staje się jakby coraz mniejsza. Najwyraź­niej mąż nie miał szacunku dla jej przemyśleń i opinii.
Jeśli wychodzisz gdzieś z partnerką, każde z was powinno przyjąć rolę najlepszego ambasadora drugiego. Na przykład David, towarzysząc Lane na oficjalnych przyjęciach, bardzo się stara zrobić na wszystkich jak najlepsze wrażenie właśnie ze względu na nią. Ponieważ szanuje Lane, stara się zacho­wywać jak sprzymierzeniec i pomocnik.
Szacunek wymaga też przyznania partnerowi przywileju interpretowania na jego korzyść wątpliwości, w razie gdyby pojawiły się pytania, dotyczące jego działań czy motywów postępowania.
Pochopne wyciąganie oskarżycielskich wnio­sków wskazuje na brak zaufania, a zaufanie idzie ręka w rę­kę z szacunkiem. Szacunek oznacza, że wierzysz, iż twój partner jest niewinny, dopóki nie zostanie udowodniona jego wina, i że trwasz wtedy u jego boku.
Szacunek wydobywa na powierzchnię najlepsze „ja” każ­dego z partnerów. Oboje czują się podbudowani wysoką oce­ną swojej osoby przez partnera, co z kolei inspiruje ich do wzajemności w tym względzie.
Gdy dwoje ludzi szanuje sie­bie nawzajem, indywidualne poczucie własnej wartości wzra­sta w każdym z nich, a w rezultacie ich związek umacnia się.
To, jak traktujesz swoją ukochaną i jak ona traktuje cie­bie,
w ostatecznym rachunku określi jakość waszego związ­ku. Poświęcanie sobie nawzajem uwagi, nieustanne branie i dawanie oraz życzliwość, którą obdarzacie siebie, to wszyst­ko są sposoby okazywania, jak bardzo cenicie swego part­nera i jak zabiegacie o zdrowy rozwój waszego związku. Troszczcie się o swoją relację i o partnerów, bo tak jak piękny ogród potrzebują czasu, miłości, uwagi, energii i troski, by rozkwitać.

C.Carter-Scott Jeśli milość jest grą

Powiązane:

• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.

• Idealne partnerstwo

• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.

• Nie zakładaj nic z góry

• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

Lęk przed zaangażowaniem w związku

15 Niedziela Czer 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 7 Komentarzy

Tagi

bliskość, carter-scott, czułość, DDA, Jeśli miłość jest grą, miłość, partnerstwo, relacja, uczucia DDA, zaangażowanie, zrozumienie, związek, Świadomość

Budowanie bliskości to działanie. Choć przyciąganie i tzw. chemia są dla intymności niezwykle ważne, partnerzy mogą też wzmacniać wzajemne więzi, stosując specyficzne metody.

Podstawowa metoda budowania intymności polega po prostu na tym, że otwierasz do siebie „drzwi” i uczciwie po­zwalasz partnerowi, by zobaczył, kim naprawdę jesteś. Po­przez mówienie trudnych prawd o sobie – tych, z których niekoniecznie jesteś dumna – oferujesz mu szansę ujrzenia twej najbardziej ludzkiej strony. Ujawniając lęki, troski, za­zdrości czy niewygodne fakty dotyczące przeszłości, odsła­niasz się przed partnerem. Jesteś bezbronna i podatna na zranienie. Pragniesz, by w pełni zaakceptował cię taką, jaka jesteś.

Dzielenie nadziei, życzeń i marzeń wiąże silnie partnerów. To ważny element związku.
Tak jak przyjaciele z dzieciństwa, którzy w ciemnościach szeptem zwierzają się ze swoich marzeń, partnerzy mają szanse dzielić ze sobą najskrytsze pragnienia i pogłębiać wzajemne zaufanie. Odkrywanie zakamarków myśli jest za­proszeniem partnera do strzeżonego, prywatnego świata i sy­gnałem, że jest kimś wyjątkowym i oczekiwanym. Ukrywa­nie wznosi mury, odkrywanie tworzy mosty. Do ciebie należy wybór – mury czy mosty.

Zwykłe spędzanie czasu na byciu po prostu razem to „za­praszanie” intymności. Gdy leżysz cicho obok swego partnera i słuchasz jego serca i oddechu, wiążecie się na podstawo­wym energetycznym i ludzkim poziomie. Każde z was zaczy­na przejmować rytm drugiego, co pozwala na powstanie no­wego rytmu „my”.

Etap zaangażowania

Zaangażowanie to przejście od postawy: „chyba chcę tego związku” do: „wiem, że chcę tego związku”. To moment, gdy przechodzisz od niepewności do pewności, od wahania do działania i od „być może” do „tak”. Pojawia się ono wtedy, gdy zakończysz proces oceniania i czujesz się ze swoim wybo­rem na tyle pewnie, że opowiadasz się za nim z przekonaniem.

To, że wkraczasz w etap zaangażowania, nie oznacza, że uwolniłaś się już od obaw, ani też, że jesteś w stu procentach pewna, że to, co masz zamiar zrobić, jest naprawdę dobre. Oznacza tylko, że część twojego „ja” wierzy, że jest to dobre, ale ty mimo wszystko jesteś gotowa podjąć ryzyko, jeśli oka­że się to niedobre. Zaangażowanie oznacza, że kładziesz wszystko na jedną szalę.

Allie i Dirk znali się prawie rok, kiedy on trafił do szpita­la. Byli ze sobą bardzo szczęśliwi, budowali intymną więź, ciągle poznając się nawzajem. Allie coraz pewniej czuła się w związku. Kiedy zobaczyła Dirka, leżącego na sali poope­racyjnej, podłączonego do skomplikowanej aparatury, ogar­nęło ją dziwne wzruszenie i pomyślała: „Zawsze chcę się nim opiekować”. Wiedziała, że w tym momencie dokonał się w niej głęboki przełom, i przeżywała swoje emocje. Oddała bez reszty serce Dirkowi.

Rzecz jasna, obydwoje partnerzy muszą się zaangażować, jeśli związek ma być trwały. Gdy jedna osoba jest w pełni od­dana, a druga nie, relacja, mimo tej nierównowagi, może przetrwać przez krótki czas, ale potem wkradają się niecier­pliwość i pretensje. Na szczęście Dirk odczuwał podobnie jak Allie i teraz są szczęśliwą, oddaną sobie parą.

Lęk przed zaangażowaniem

Niektórzy ludzie bronią się przed zaangażowaniem, ponie­waż obawiają się, że popełnią błąd.
Może mają na swoim koncie serię pomyłek, za które się w duchu biczują. Jeśli od­czuwają ból związany z myśleniem: „nie powinnam była ni­gdy związać się z…” lub żal: „to była największa pomyłka w moim życiu”, to jest prawdopodobne, że pozostaną zamk­nięci, niechętni i oporni wobec perspektywy ponownego za­angażowania się.

Zanim będą w stanie znowu wejść w kolejny związek, mu­szą sobie wybaczyć i wyleczyć rany. To jest coś, co każdy człowiek musi zrobić sam dla siebie; nikt nie może zrobić te­go dla innej osoby.
To samotna podróż.
Partner może tylko stworzyć warunki sprzyjające wyjawieniu lęków i cierpliwie czekać, aż druga strona zechce z tego skorzystać. Jeśli okres czekania przedłuża się, a partnerowi brak już cierpliwości, wtedy musi zdecydować: zostaje czy odchodzi.

Jeśli właśnie ty jesteś osobą, która chce, ale nie potrafi przejść od „być może” do „tak”, to musisz podjąć uzdrawiającą podróż. Musisz zajrzeć w głąb siebie, by sprawdzić, co właściwie jest tego powodem. Jaki lęk cię powstrzymuje? Rozpoznanie go wskaże, jakiego rodzaju terapię powinnaś sobie zastosować.

Niektórzy ludzie chcą gwarancji, że wybór, którego doko­nują, jest słuszny, że „to jest to”. Lucy ma 35 lat i zerwała kilka relacji, gdy tylko wkraczały w fazę zaangażowania, po­nieważ nigdy nie była całkowicie pewna, że wybrany przez nią mężczyzna jest tym właściwym. Obawiała się konse­kwencji złej decyzji.

Zaangażowanie zawsze wiąże się z podjęciem pewnego ry­zyka.
W życiu nic nie jest gwarantowane, więc najlepsze, co można uczynić, to szukać głęboko w sercu własnej prawdy, i gdy serce mówi, że ta osoba jest tą, której pragniesz, trzeba uwierzyć i skoczyć.
Możesz nigdy nie nabrać absolutnej pewności, że postępujesz właściwie, ale w najgorszym razie otrzymasz bardzo pożyteczną lekcję życia, a w najlepszym -znajdziesz się na szczytach królestwa miłości i doświadczysz radości błogosławionego związku.

Carter-Scott Cherie – Jeśli miłość jest grą. 10 zasad budowania związków

Powiązane posty:

• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

• Idealne partnerstwo

• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.

Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !

11 Środa Czer 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 41 Komentarzy

Tagi

10 zasad budowania związku, akceptacja, carter-scott, Cherie Carter-Scott, gra, jeśli życie jest grą, partnerstwo, pomoc, relacja, szczęście, wsparcie, zrozumienie, związek, związki, Świadomość

Związek może ci służyć jako nieformalny „warsztat życia”, gdzie poznasz siebie i dowiesz się, jak możesz rozwijać się w wymiarze osobowym.
Autentyczna relacja może mieć przemożny wpływ na twoje życie. Może dać ci szansę znacznie lepszego i doskonalszego poznania siebie; uświadomić, czego naprawdę chcesz; rozświetlić drogę do emocjonalnej i duchowej głębi, udzielić cennych lekcji życia. Dzięki niej możesz wzrastać i rozwijać się jako istota ludzka, i to jest chyba najistotniejszy wpływ.

Definicja rozwoju mówi, że jest to „ekspansja, wzrost lub zwiększanie”.
Związki nie tylko dodają nowej jakości naszemu życiu; one dodają też nowej jakości naszemu wnętrzu. Poszerzają horyzonty i perspektywy, wyostrzają świadomość własnych możliwości, zwiększają nasze zasoby energetyczne i otwierają możliwości pokonania wyzwań.
Energia wyzwolona dzięki prawdziwemu związkowi popycha nas do rozwoju, tak że stajemy się więksi, silniejsi, lepsi, mądrzejsi i „prawdziwsi” jako ludzie.

Autentyczny stały związek zapewnia wiele różnych dróg rozwoju. Przede wszystkim, obecność kochanej osoby w twoim życiu tworzy zupełnie nowe możliwości.
Może ci otworzyć drzwi, o których istnieniu nie wiedziałaś, i pokazać opcje, których nawet nie rozważałaś, wiodąc życie samotne.

Bycie w związku może odkryć twoje osobiste problemy, które wymagają terapii, może poszerzyć twoje granice i nauczyć cię, jak tworzyć więzi na wyższym poziomie. Ukochana osoba staje się partnerem w procesie twego rozwoju, a ty w procesie jej rozwoju, i kroczycie wspólną drogą, zmieniając życie.

Nowe perspektywy

Ludzie posiadają określone cechy, właściwości, które sprawiają, że są istotami niepowtarzalnymi. Do cech tych należą między innymi: wiedza, zainteresowania, zdolności, pasje i doświadczenia życiowe. Kiedy dwie osoby łączą się, każda wnosi do związku swoje przymioty. Każdy z partnerów zyskuje okazję dzielenia się nimi, ofiarowania ich drugiej osobie, jak cennych darów.
Zanim Sara poznała Benjiego, nigdy nie miała zbyt wielu okazji do spędzania czasu na łonie natury, bo nikt z jej otoczenia nie miał takich zainteresowań. Poza tym nie czuła takiej potrzeby. Była dziewczyną z miasta, całkiem zadowoloną z tego, że jedyną wędrówką, którą musi podejmować w niepogodę, jest droga przez supermarket. Benji dla odmiany był skautem i stale gdzieś wędrował, jeździł na obozy, zaspokajając w ten sposób swoją potrzebę bycia bliżej natury. Namówił Sarę, by wybrała się z nim na trzydniowy biwak nad jeziorem, ze spaniem w namiocie i gotowaniem na ognisku. Początkowo dziewczyna była niezdecydowana, bo nigdy nie uczestniczyła w podobnych eskapadach, ale ufała Benjiemu, więc się zgodziła.
I to była przygoda jej życia. Nauczyła się, jak rozstawiać namiot, rozpalać ognisko, określać czas według położenia słońca, jak zaznaczać przebytą trasę, by znaleźć drogę do obozu, jeśli zabłądzi. Wszystko to ją fascynowało, a pod koniec była naprawdę zauroczona. Dzięki Benjiemu pokochała przyrodę – zaszczepił w niej pasję, która teraz ich łączy.
Sara, opowiadając mi tę historię, uświadomiła sobie, jak jej perspektywy poszerzały się za sprawą różnych partnerów w jej życiu. Paul wprowadził ją w krainę muzyki Boba Dyla-na, Michael nauczył lepszego gospodarowania, Christopher zaprosił ją na rodzinną farmę w Irlandii i pokazał świat, o którego istnieniu nie miała pojęcia, Abe zaś, artysta, wprowadził ją w tajniki sztuki użytkowej. Garncarstwo pozostało jej ulubionym hobby.

Kochana osoba może cię wiele nauczyć. Zaangażowanie się w relację z nią owocuje lepszym poznaniem jej zainteresowań czy pasji i daje możliwości korzystania z nabytych przez nią doświadczeń. W rezultacie masz większe pole do działania.
Ty w zamian dajesz partnerowi takie same możliwości, co sprawia, że perspektywy znacznie się poszerzają.

Rozszerzanie strefy komfortu

Bycie w związku już z definicji powoduje, że zbliżasz się do skraju twoich osobistych granic.
Będziesz zmuszony do przekraczania własnych ograniczeń i wychodzenia poza strefy, które są dla ciebie codziennością.

Zanim ty i wybrana przez ciebie osoba stworzyliście związek, byliście zdolni sprawnie poruszać się każde w swoich fizycznych, emocjonalnych, umysłowych granicach.

Czasem ośmielaliście się wyjść poza ustalone obszary, jeśli życie tego wymagało, ale jeśli nie byliście szczególnie zainteresowani pogłębianiem rozwoju swojej osobowości, prawdopodobne jest, że pozostawaliście wyłącznie w obrębie wygodnej dla siebie strefy.

Obecność liczącej się dla ciebie osoby zmienia to, ponieważ wnosi ona w związek własne potrzeby i pragnienia, które mogą sprawić, że będziesz zmuszona do wyjścia poza obszar komfortu.

Zwykle ujawnia się to w najbardziej banalnych sytuacjach, jak na przykład w przypadku Penny. Będąc typową domatorką, musiała przekroczyć swoje granice, by pozostać w związku z Warrenem, zdecydowanym ekstrawertykiem, który uwielbiał spotkania i czuł się najlepiej w gronie przyjaciół. Penny przytoczyła opowieść z początku ich znajomości, gdy Warren poprosił ją, by poszła z nim i piątką jego znajomych na mecz piłkarski. Nie chciała. Obawiała się, że Warren odejdzie gdzieś z kolegami, a ona nie będzie wiedziała, o czym rozmawiać z ich żonami. Na szczęście Penny miała bardzo mądrą terapeutkę, która wyjaśniła jej problem przekraczania granic strefy własnego komfortu. Poszła na mecz, a inne kobiety dołożyły starań, by czuła się swobodnie.

Konieczność przekroczenia granic strefy komfortu może też dotyczyć ważniejszych spraw. Harris, kardiochirurg, który wierzył, że naukowa medycyna jest jedyną opcją, spotkał i pokochał Judy, bioenergoterapeutkę. Musiał wyjść poza swoje przekonania, by słuchać opowieści Judy o medycynie alternatywnej, i zdobyć się na szacunek dla pracy swojej ukochanej.

W związku potrzebna jest określona ilość wymiany typu daję – i – biorę. Ty i partner musicie negocjować, kto ma się do kogo dostosować i kiedy.
Potykając się na wyboistej drodze życia, musicie nauczyć się rozciągać strefę komfortu, dla dobra waszego związku. Na początku może to być boleśnie odczuwane, ale potem doświadcza się już tylko normalnego bólu, związanego z rozwojem.

Wzajemne wspieranie się

Kilka lat temu wybraliśmy się z mężem do Afryki Południowej. Zamierzaliśmy zwiedzić kopalnię diamentów i gdy już mieliśmy wsiąść do windy, by zjechać siedemset metrów pod ziemię, zamarłam. Spojrzałam w dół i zrozumiałam, że po prostu nie jestem w stanie uczestniczyć w tej wycieczce do wnętrza ziemi. Byłam tak przerażona, że ledwie zdołałam wykrztusić: „Jedź sam, kochanie. Ja zostanę tutaj”.

W tamtym momencie osiągnęłam kres swojej strefy komfortu. Nie mogłam zmusić się, by wejść do windy. Mój mąż zrobił bardzo prostą rzecz: wziął mnie za rękę i powiedział: „Jestem tu z tobą. Będzie dobrze, nie zostawię cię ani na chwilę”. Spojrzałam mu w oczy i pozwoliłam, by jego wsparcie przeniosło mnie te kilka centymetrów dalej, za próg windy.

Wsparcie partnera może zaprowadzić cię na szczyty (lub w głębiny). Może być filarem, o który się wesprzesz, gdy będziesz słaba, albo wiatrem, który pozwoli ci rozwinąć skrzydła. Z kolei twoje wsparcie może pomóc partnerowi odejść od postawy „nie potrafię” i stać się impulsem do rozwoju na wielu poziomach. To esencja tego, co określa się słowami: „być dla siebie nawzajem”.

Wsparcie może mieć różne formy. Gdy partnerka traci wiarę w siebie, wesprzesz ją, przypominając jej wcześniejsze dokonania. Kiedy Lori uświadomiła sobie, że kończy się termin wykonania dużego projektu, wpadła w panikę i doszła do wniosku, że nie da rady go skończyć. Jej partner, Stefan, posadził ją naprzeciw siebie i przypomniał wszystkie projekty, które zrobiła w przewidzianym terminie, co na nowo odbudowało jej wiarę we własne zdolności.

Wsparcie może też mieć formę ciągłego wzmacniania.
Stefan przechodził przez trudny okres poszukiwania pracy. Kiedy ogarniało go zwątpienie, Lori powtarzała mu wciąż, że wierzy w niego i w jego zdolność osiągania celu. Umiała zarazić Stefana swą wiarą, pomagając mu przetrwać ciężkie chwile.

Można też przekazywać wsparcie przez określone działania.
Załóżmy, że twój partner nosi się z zamiarem napisania powieści, marzy o tym. By go wesprzeć, możesz choćby uporządkować dodatkowy pokój, mogący służyć jako miejsce do pracy, czy znaleźć kilka fachowych książek, które byłyby przydatne.
Tymi drobnymi działaniami przekazujesz bez słów swoje wsparcie dla jego zamierzeń.

Jak widzisz, związek dostarcza partnerom niezliczonych okazji do wspierania się i pomagania sobie w przekraczaniu własnych ograniczeń i wchodzeniu na nowe, nieznane terytoria.
Wsparcie może być potężną siłą, ułatwiającą każdemu z was proces osobistego rozwoju.

Carter-Scott Cherie – Jeśli miłość jest grą. 10 zasad budowania związków

Zainteresował Cię temat? Poczytaj także :

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem

• Związki: Splot miłości i nienawiści – cześć I

• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych – cześć II

• Seks, impotencja i wolność

• Czy wrażliwość ma zawsze złe skutki?

• Zasady udanego związku miłości

Patrząc oczyma miłości

08 Niedziela Czer 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, zdrowie, Świadomość

≈ 13 Komentarzy

Tagi

akceptacja, ciało, miłość, ruiz, szacunek, związek, związki miłości, Świadomość


Jeśli zastanowisz się nad ciałem, przypomnisz sobie, że składa się ono z miliardów komórek. Każda komórka jest żywą, zależną od ciebie istotą. Jesteś odpowiedzialny za wszystkie te istnienia. Dla tych wszystkich bytów, jakimi są komórki twojego ciała, ty jesteś Bogiem. Ty im dostarczasz wszystkiego, czego potrzebują, możesz je kochać, być wobec nich szczodry albo bardzo skąpy.
Komórki twojego ciała są całkowicie lojalne względem ciebie i pracują dla ciebie w idealnej harmonii.

Jeśli uznasz tę prawdę, powiesz: „Przepraszam, że o tobie zapomniałem, będę się o ciebie troszczyć”. Układ między tobą a twoim ciałem, między tobą a tymi miliardami żywych, zależnych od ciebie komórek, może stać się najpiękniejszym związkiem. Twoje ciało wraz ze wszystkimi żywymi komórkami jest doskonałe dla tej połowy związku, która go dotyczy. Dokładnie tak jak pies jest doskonałym partnerem w swojej połówce
związku.
Drugą połową jest twój umysł.
Twoje ciało troszczy się o swoją połowę związku, natomiast umysł jest tą częścią, która skąpi ciału swoich względów, obraża je, wykorzystuje i nadużywa.
Spójrz, jak traktujesz swego psa lub kota. Gdybyś potrafił traktować swoje ciało tak samo jak swego pupila, zobaczyłbyś, że to jest rodzaj miłości. Twoje ciało bardzo pragnie miłości ze strony twego umysłu, ale umysł mówi: „Nie. Nie lubię tego fragmentu mojego ciała. Popatrz na mój nos, nie cierpię swego nosa. A moje uszy! – są za duże. Jestem za gruby. Mam za krótkie nogi”. Umysł potrafi wymyślać najprzeróżniejsze rzeczy na temat swego ciała.

Tymczasem twoje ciało jest doskonałe takie, jakie jest. Niestety, mamy wpojone poglądy na temat tego, co jest słuszne, a co niesłuszne, dobre i złe, ładne i brzydkie. To są tylko poglądy, ale my w nie wierzymy i w tym tkwi problem. Z powodu wyobrażenia o doskonałości, jakie nam przekazano, spodziewamy się, że ciało będzie wyglądać w pewien szczególny sposób i tak samo działać. Odrzucamy swoje ciało, choć jest ono całkowicie lojalne wobec nas.
Nawet jeśli nasze ciało czegoś nie może z powodu swych ograniczeń, poszturchujemy je, przymuszamy i ono stara się nam dogodzić.

Popatrz tylko, co wyprawiasz ze swoim własnym ciałem! Jeśli odrzucasz nawet swoje ciało, to czego mogą się po tobie spodziewać inni ludzie? Jeśli akceptujesz swoje własne ciało, będziesz mógł zaakceptować niemal każdego i niemal wszystko.
To bardzo ważna zasada w sztuce budowania związków. Związek, jaki masz z samym sobą, odzwierciedla się w twoich związkach z innymi. Jeśli odrzucasz swoje ciało, dzieląc miłość ze swym partnerem, stajesz się nieśmiały. Myślisz: „Wystarczy spojrzeć na moje ciało… Jak mógłby mnie kochać, skoro jest takie, jakie jest…” Odrzucasz siebie i spodziewasz się, że inni też cię odrzucą z tego samego powodu, dla którego ty się nie akceptujesz. Także kiedy odrzucasz kogoś innego, robisz to głównie dlatego, że dostrzegasz w nim „wady”, których nie lubisz w sobie.

Aby zbudować związek, który zabierze was oboje do nieba, musisz całkowicie akceptować swoje ciało. Musisz kochać je i dać mu swobodę, aby mogło po prostu być, miało możność dawania i brania bez onieśmielenia, ponieważ nieśmiałość jest rodzajem lęku.
Pomyśl o tym, jak patrzysz na swego psa. Widzisz go oczyma miłości i cieszysz się jego urodą. Nie ma żadnego znaczenia, czy ten pies rzeczywiście jest piękny. Nawet patrzenie na niego sprawia ci przyjemność, ponieważ nie chodzi o piękno. Już stwierdziliśmy, że piękno to tylko jedna z koncepcji; zawsze jest względne.

Czy uważasz, że żółw albo żaba są brzydkie? Spójrz na żabę, a stwierdzisz, że żaba jest piękna, a nawet zachwycająca. Popatrzysz na żółwia – on także jest piękny. Wszystko, co istnieje, jest piękne. Absolutnie wszystko.
Ty jednak myślisz: „Och, to jest takie brzydkie!”, tylko dlatego że ktoś ci wmówił i ty teraz wiesz, co jest piękne, a co brzydkie, dokładnie tak samo jak narzucił ci swoje pojęcia o tym, co jest dobre, a co złe.
Problem nie leży w tym, że się jest pięknym czy brzydkim, wysokim czy niskim, chudym czy grubym. Nie ma problemu w tym, że się jest wspaniałym. Jeśli idziesz ulicą i tłum ludzi mówi ci: „Och, jesteś piękny!”, odpowiadasz: „Dziękuję, wiem”.
I idziesz dalej. Nie robi to na tobie wrażenia.
Jest ci to obojętne. Ale nie jest obojętne, kiedy nie wierzysz, że jesteś piękny, a ktoś ci to powie. Wtedy rumienisz się: „Naprawdę?” Miłe słowa, dobra ocena tego kogoś, wywierają na tobie wrażenie i oczywiście stajesz się łatwą zdobyczą.

Pozytywna ocena jest tym, czego, jak ci się wydaje, potrzebujesz, ponieważ wierzysz, że nie jesteś piękny. Czy pamiętasz opowieść o magicznej kuchni? Jeśli masz dość pożywienia, a ktoś zaproponuje ci jedzenie w zamian za władzę nad tobą, powiesz: „Nie. Dziękuję”. Jeżeli chcesz być piękny, a nie wierzysz, że jesteś, i ktoś zaproponuje: „Będę ci stale powtarzać, jaki jesteś piękny, w zamian za władzę nad tobą”, odpowiadasz: „Tak, proszę, mów mi, jaki jestem piękny”.

Zgodzisz się na to, ponieważ wydaje ci się, że potrzebujesz pozytywnej oceny.
Tymczasem nie są ważne opinie innych ludzi, lecz twoja samoocena. Jesteś piękny, bez względu na to, co twierdzi twój umysł. To fakt. Nie musisz niczego robić, ponieważ już masz całe piękno, jakiego potrzebujesz. Aby być pięknym, nie musisz nikomu podlegać. Inni mają prawo widzieć, co zechcą. Czy uważają, że jesteś piękny czy nie, nie ma to żadnego wpływu na ciebie, jeśli masz świadomość swojej własnej urody i jeśli ją akceptujesz.

Mogło się zdarzyć, że wyrosłeś w przekonaniu o swej nieatrakcyjności i zazdrościsz innym urody. Wtedy, aby usprawiedliwić swoją zawiść, mówisz sobie: „Wcale nie chcę być piękny”. Możesz nawet bać się piękna. Ten lęk może przychodzić z różnych stron, nie będzie taki sam dla każdego, ale często jest to lęk przed swoją własną potęgą. Piękne kobiety mają władzę nad mężczyznami i nie tylko nad nimi. Mają władzę także nad innymi kobietami. Inne kobiety, które nie są tak piękne jak ty, mogą ci zazdrościć powodzenia u mężczyzn. Jeśli ubierasz się w pewien sposób i mężczyźni szaleją za tobą, co powiedzą o tobie inne kobiety? „Ona prowadzi zbyt lekki tryb życia”.

Tak oto zaczynasz bać się tych wszystkich ocen. A przecież to znowu tylko puste słowa, fałszywe wyobrażenia, które ranią twoje uczucia i emocje. Potem nie pozostaje nam nic innego, jak tylko przykrywać owe rany kłamstwami i systemem negacji.

Zawiść również jest poglądem, który łatwo rozbić za pomocą świadomości. Naucz się radzić sobie z zawiścią w stosunku do innych kobiet czy mężczyzn, ponieważ prawda jest taka, że każdy jest piękny. Jedyną różnicą pomiędzy pięknem tej a tamtej osoby jest ogólna, przyjmowana przez ludzi koncepcja urody.

Piękno jest tylko abstrakcją, przekonaniem, koncepcją, możesz w nią jednak wierzyć i budować na jej fundamencie swoją potęgę. Mija czas i widzisz, że się starzejesz. Prawdopodobnie z twojego punktu widzenia nie jesteś już tak piękna, jak byłaś kiedyś.
Pojawia się młodsza kobieta i teraz ona jest tą piękną. Czas na operację plastyczną! Za wszelką cenę próbujesz utrzymać władzę, ponieważ wierzysz, że piękno to potęga. Starzenie się staje się bolesne. „Boże, moja uroda przemija! Czyż mój mężczyzna będzie mnie nadal kochał, skoro już nie jestem atrakcyjna? Nie, przecież widzi inne kobiety, które są bardziej pociągające ode mnie”.

Staramy się przeciwdziałać starzeniu. Myślimy, że jeśli ktoś jest stary, to już nie może być piękny. To nieprawda. Patrząc na nowo narodzone, pomarszczone, sinoczerwone dziecko, wiemy, że jest piękne. Stary człowiek też jest piękny. Błędy tkwią w emocjach, które rządzą naszymi oczyma i które klasyfikują, co jest piękne, a co nie.
Za dużo jest tych wszystkich opinii i sądów, tych wszystkich koncepcji, które ograniczają nasze szczęście, prowadzą do samoodrzucenia i do odtrącania również innych ludzi. Czy widzisz, w jaki sposób rozgrywamy swój dramat, jak kierując się takimi przekonaniami, zmierzamy do porażki?

Starzenie się jest tak samo piękne jak dorastanie. Wyrastamy, rozwijamy się od dziecka poprzez nastolatka do młodego mężczyzny czy kobiety. To jest piękne. Stanie się starą kobietą lub starym mężczyzną też jest piękne. W życiu ludzkim jest parę lat, kiedy pragniemy potomstwa. W ciągu tych lat chcemy być atrakcyjni seksualnie, ponieważ natura tak nas ukształtowała. Po tym okresie nie musimy już być seksualnie atrakcyjni z tego punktu widzenia, ale to nie znaczy, że przestaliśmy być piękni.

Jesteś tym, czym wierzysz, że jesteś. I nie musisz robić nic więcej. Wystarczy, że jesteś, czym jesteś. Masz prawo czuć się pięknym i cieszyć się z tego. Powinieneś szanować swoje ciało i zaakceptować je takie, jakie jest. Nie potrzebujesz nikogo, żeby cię kochał. Miłość przychodzi od wewnątrz. Żyje wewnątrz nas i jest tam zawsze, ale nie czujemy tego poprzez zasłonę z dymu i mgły fałszywych przekonań. Możesz odbierać piękno, które jest poza tobą, i czuć piękno, które żyje w tobie.

Wiesz, co jest piękne, a co brzydkie, i jeśli się sobie nie podobasz, możesz zmienić poglądy, a twoje życie również się zmieni. Łatwo napisać takie zdanie, ale wiem, że realizacja wcale nie jest prosta. Każdy, kto rządzi przekonaniami, włada też snem. Kiedy śniący przejmie w końcu kontrolę nad swoim własnym snem, sen stanie się dziełem sztuki.

Ruiz Don Miguel – Ścieżka Miłości. Sztuka budowania związków

Powiązane posty:

• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.

• Jak prowadzić dyskusje?

• Idealne partnerstwo

Demon zazdrości

06 Piątek Czer 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 10 Komentarzy

Tagi

afirmacje, miłość, poczucie własnej wartości, pozamałżeński, praca ze sobą, przyjaźń, ray, relacja, samooakceptacja, umowa, zasługujesz na miłość, zdrada, zdrady, zrozumienie, związek, związki, Świadomość


S. Ray: Zasługuję na miłość

„Pozamałżeńskie związki były powodem coraz częstszych kłótni pomiędzy Tony’m a Maureen. Maureen stała się bardzo wybuchowa i płaczliwa, podczas gdy Tony był coraz mniej dyskretny w sprawie swoich romansów. Maureen twierdziła, że życzy sobie związku monogamicznego, a mimo to nie próbowała rozejrzeć się za kimś innym, komu również zależałoby na wyłączności.
Tony utrzymywał, że chce swobody seksualnej i kobiety, która będzie to tolerować, a jednak nie starał się znaleźć takiej partnerki.

Po przeanalizowaniu korzyści, uzyskiwanych przez każde z nich okazało się, że Tony celowo szukał sposobu sprowokowania niezadowolenia Maureen. Był przyzwyczajony do dezaprobaty swojej matki, więc podtrzymywał dalej tę grę.

Przywykł też do gwałtownych uczuć i zmiennych nastrojów
– w ten sposób komunikowała się z nim matka.

A ponieważ Maureen to osoba spokojna, jego intrygi były metodą wyprowadzania żony z równowagi: żeby rozhuśtać jej emocje w takim stopniu, do jakiego był przyzwyczajony.

Rola Maureen w tej grze polegała na poczuciu, że zajmuje drugie miejsce w uczuciach swego ojca.
Jako jedyna córka była bardzo przywiązana do niego i bez przerwy zazdrosna o to, że matka go ma. Dlatego odtwarzała rywalizację o miłość ojca w układzie z Tonym (sporo starszym od niej i podobnym z wyglądu do jej ojca).

Zaproponowałam Maureen, żeby zaczęła aprobować postępowanie Tony’ego (wtedy on przestanie dostawać swoją nagrodę) i zajęła się przepracowaniem stłumionych uczuć kazirodczych.

Tony’emu poradziłam, żeby podjął odpowiedzialność za to, do czego wykorzystuje swoje związki pozamałżeńskie.
Po tych poradach sytuacja pozornie się pogorszyła: prawda wyszła na jaw i nastąpił wybuch. Tony i Maureen rozeszli się.
Jednak po kilku dniach zadzwonili, każde osobno, prosząc o pomoc w zmianie swoich stereotypowych wzorców postępowania.

Zaproponowałam im następujące afirmacje:
Ja, Maureen, odtąd pochwalam postępowanie Tony’ego i podejmuję odpowiedzialność za swoją zazdrość.
Im więcej swobody daję Tony’emu, tym bardziej on mnie kocha.
Skoro mogę już żyć bez Tony’ego, nie robi mi różnicy, czy ma inne partnerki.
Ja, Maureen, już nie mam potrzeby widzieć w Tony’m swojego ojca i walczyć o jego miłość.
Ja, Maureen, nie chcę już dłużej tłumić kazirodczych uczuć do ojca.
Ja, Tony, podejmuję odpowiedzialność za zawieranie umów dotyczących moich układów pozamałżeńskich.
Ja, Tony, staram się nie wykorzystywać swoich pozamał-żeńskich związków do manipulowania.
Ja, Tony, już nie mam potrzeby ustawiania Maureen w roli mojej matki.
Ja, Tony, pozwalam teraz Maureen komunikować się otwarcie i zgodnie. Nie są mi już potrzebne dramatyczne wybuchy, do których przyzwyczaiłem się w dzieciństwie.

Ponieważ Maureen nie mogła mieć gwarancji, że Tony będzie jej wierny, zgodziła się przerobić pierwszą z proponowanych przeze mnie afirmacji, aby lepiej znosić całą tę sytuację i nie wywierać na niego presji.
Kiedy Tony zobaczył jej aprobującą postawę, nie mógł w to uwierzyć.
Najpierw poczuł się bardzo zdezorientowany, gdyż nie był w stanie znieść aprobaty, a przedtem sądził, że jej sobie życzy.
Dla niego gra się skończyła: już nie było starej nagrody.
Mimo to dalej próbował aranżować tę samą sytuację.
Rozeznanie w motywach, leżących u podłoża jego gry, pomogło Tony’emu w końcu z niej zrezygnować.

Maureen również zajęła się przepracowaniem swoich kazirodczych uczuć za pomocą analizy snów i stwierdziła, że jest o wiele bardziej rozluźniona. Jej nastawienie do związku z Tony’m stało się bardziej dojrzałe i wspólnie uzgodnili, że mają prawo do układów pozamałżeńskich w bardzo ograniczonym wymiarze.

Zazdrość nie jest miłością.
Miłość nie jest zazdrością.
Miłość nie jest potrzebą. Miłość nie jest własnością. Miłość nie jest inwestycją. Miłość nie jest kurczowym chwytem. Miłość nie jest ograniczaniem. Miłość nie jest zakazywaniem. Miłość nie jest niewolą. Miłość nie jest niewolnictwem. Miłość nie jest zależnością. Miłość nie jest posiadaniem.

Zazdrość to nie miłość. Wyobraź sobie świat bez zazdrości.

Aby poradzić sobie ze szczególnie silnym uczuciem zazdrości możesz próbować następujących wizualizacji, które złagodzą Twoje emocje:

Wyobraź sobie, że możesz być z kim zechcesz i jak długo zechcesz, a Twój partner jest z tego zadowolony.
Wyobraź sobie, że czujesz się naprawdę dobrze, widząc swego partnera z kim innym.
Wyobraź sobie, że nawet Cię wzrusza, że gdzie indziej może mu być równie przyjemnie jak z Tobą.
Wyobraź sobie, że czujesz się naprawdę świetnie, dzieląc swego partnera z kimś innym.
Wyobraź sobie, że Twój partner czuje się naprawdę świetnie, dzieląc Ciebie z kimś innym.
Wyobraź sobie, że wcale się nie boisz, że ta druga osoba może zająć Twoje miejsce;
Wyobraź sobie, że wcale nie musisz się martwić, że zostaniesz sama.
Wyobraź sobie, że wszyscy obdarzają innych miłością bez poczucia winy.
Wyobraź sobie, że każdy człowiek jest zadowolony widząc, jak jego ukochana czy ukochany obdarza innych coraz większą miłością.
Wyobraź sobie potężną siłę przyciągania, działającą z taką mocą, że wszyscy dostają tyle miłości, ile im potrzeba.

Wielu ludzi, którzy znaleźli się po przeciwnej stronie zazdrości, czują się jakby byli w niebie. I niekoniecznie są w jakimkolwiek stopniu poligamiczni.
Często nadal wolą absolutną wyłączność.
Ale mają alternatywę, możliwość wyboru.
I uwielbiają tę swobodę.

Zazdrość – obecny strach przed przyszłą stratą – objawia się na jeden lub wiele następujących sposobów:

– żądanie uwagi tylko dla siebie,
– nieufność,
– krytycyzm,
– zawziętość,
– przymus odpłacania pięknym za nadobne,
– autodestrukcja,
– ograniczanie wolności drugiej strony i
– pozbawianie jej przyjemności.

Zazdrość jest często uważana za uczucie wrodzone, jednak uważna obserwacja demaskuje ją jako nieświadomie nabyte narzędzie zniewalania partnera.
Zazwyczaj można to prześledzić wstecz aż do dzieciństwa, gdzie odnajdujemy uczucie bycia lekceważonym czy dyskryminowanym.

To dobry pomysł – zrozumieć, że to, czym często się przejmujemy,
w rzeczywistości wcale nas nie martwi
.
Zwykle na nowo przeżywamy uczucie pierwotnego bólu, gdy tymczasem partner i tak nie jest w stanie skompensować czy zastąpić miłości rodzicielskiej.

Ponieważ większość z nas rodzice przygotowali do życia w związkach wyłącznych, tylko z jednym partnerem, więc też jako dorośli oczekujemy, że ta jedna relacja zapewni nam maksimum dobrego samopoczucia i satysfakcji.
Tymczasem układ tego typu, który często przekształca się w uzależnienie, daje zwykle fałszywe poczucie bezpieczeństwa.
Dzieje się tak zwłaszcza wtedy, gdy uzależnienie jest w zaawansowanym stadium i człowiek potrzebuje coraz większych dawek, żeby mógł czuć się szczęśliwy.

Jeżeli Twoje szczęście zależy od kogoś innego, łatwo możesz się znaleźć w tarapatach.

Jeżeli ciągle będziesz myśleć, że źródło miłości jest gdzieś na zewnątrz, poza Tobą, to będziesz żyć w nieustannym lęku, że zostaniesz sama, że stracisz swego towarzysza, że on zechce spędzać za dużo czasu bez Ciebie.
A wtedy powstaje zagrożenie, że wszystko to spowodujesz na zasadzie samospełniającego się proroctwa. Negatywne myślenie ma siłę sprawczą.
Innymi słowy, możesz kochać drugą osobę bez lęku czy obaw tylko wtedy, jeżeli Twoje poczucie własnej wartości nie jest od niej zależne.
Potwierdzanie się i upewnianie w dobrym mniemaniu o sobie pomaga uwolnić się od strachu i pozwala partnerowi kochać Cię jeszcze bardziej.

Jak sądzę, intuicyjnie wiesz, że tam, gdzie panuje zazdrość, prawdziwa miłość nie ma szans powodzenia.
Jak sądzę, wiesz także, że nie musisz od razu rezygnować z monogamii, żeby wyzbyć się zazdrości. Sądzę również, że chyba już wiesz, jaki jest na to sposób.
Dobrą metodą jest ciągłe podnoszenie swojej samooceny i umawianie się z partnerem.
Zaś najlepszym rozwiązaniem wydaje się umowa pomiędzy Wami, że obydwoje chcecie utrzymać aktualny stan, przynajmniej dopóki nie uznacie, że macie ochotę zrobić inaczej. Wtedy musicie po prostu umówić się na co innego.

Najważniejszą rzeczą jest wewnętrzne zobowiązanie zaangażowania się w dobre funkcjonowanie podstawowej relacji. Wtedy w sprawie dodatkowego układu trzeba tylko zadać pytanie: czy służy on podtrzymaniu mego głównego związku?
Gdyby ludzie decydowali się na otwarte relacje dopiero po zadaniu takiego pytania i uzyskaniu pozytywnej odpowiedzi, a wtedy oczyszczali się za pomocą afirmacji dotyczących funkcjonowania w otwartych związkach, to prawdopodobieństwo zniszczenia ich podstawowego układu byłoby o wiele mniejsze. Jeśli natomiast nie możesz odpowiedzieć na to pytanie twierdząco i mimo to ruszasz do przodu, wkraczasz na niebezpieczny teren.
Jeżeli nadal jesteś zazdrosny, to musisz się do tego przyznać i zabrać się do podnoszenia swojej samooceny. I nie miej sobie tego za złe. Tymczasem masz tu parę afirmacji, które możesz wypróbować.
Afirmacje na temat zazdrości:
Jeśli masz inne związki:
1. Ja, ………………., od tej chwili podejmuję odpowiedzialność za umawianie się z moim partnerem co do innych związków.
2. Ja, ………………. , od tej chwili podejmuję odpowiedzialność za swoją zazdrość i przestaję oskarżać o nią partnera.
3. Im częściej ja,……………….. , wygrywam, tym lepiej czuję się, gdy wygrywają inni, a im częściej oni wygrywają, tym więcej ‚ ja wygrywam. W ten sposób wygrywam cały czas.
4. Im mniej ja, ……………… , jestem zależna, tym bardziej jestem kochana.
5. Im więcej swobody ja,…………………, daję swemu partnerowi, tym bardziej on mnie kocha.
6. Im mniej ja, …………………., potrzebuję swego partnera, tym bardziej on mnie kocha.
7. Ja, ……………., nie mam nic przeciwko temu, żeby mój partner wchodził w inne związki, i sobie również daję do tego prawo.
8. Ja, ………………, wchodzę w inne układy z czystym sumieniem a więc poczucie winy niczego nie zakłóca.
9. Ja, …………………, chcę, żeby mój partner w innych układach miał taki sam spokój ducha.
10. Ja, ………………., staram się o to, żeby inne relacje nie służyły mi do manipulowania. (Jestem świadoma swego celu i biorę odpowiedzialność za tę sprawę).
11. Odkąd ja,………………., już mogę żyć bez………………., nie ma znaczenia, czy jest związany z kim innym czy nie.
12. Im więcej mój partner jest z innymi, tym bardziej interesujący i inspirujący jest dla mnie.
13. Ja, ……………… , z radością przyjmuję wszystko, co przyczynia się do wzbogacenia doświadczeń mego partnera.
14. Gdy ja i mój partner kochamy się wzajemnie, to i ta trzecia osoba również zyskuje więcej miłości.
15. Gdy……………….kocha………………., ja,………………., czuję się bardziej kochana przez nich oboje. Dzięki temu dostaję więcej miłości.
16. Kiedy ja,………………… , dzielę się osobami, które kocham, to więcej miłości jest u; obiegu i ja też dostaję jej więcej.
17. Im większą ilość ludzi ja, ………………… , darzę miłością, tym więcej jej mam i tym szczęśliwszy jest mój partner.
18. To, że ta druga jest nadzwyczajna, może wyjść tylko na dobre mojemu partnerowi.
19. Nie ma nic złego w tym, że pragnę rozwijać się poprzez inne związki.
20. Ci, których kocham, akceptują siebie nawzajem.
21. Moja matka akceptuje moje życie seksualne.
22. Mój ojciec akceptuje moje życie seksualne.
23. Mój duszpasterz akceptuje moje życie seksualne.
24. Bóg akceptuje moje życie seksualne. Chrystus chciał, żeby mi na niczym nie zbywało.
25. Ja, ………………., jestem dobrego zdania o sobie niezależnie od tego, czy mam tylko jednego mężczyznę, czy jest ich więcej.
Ja,…………………, mam prawo do posiadania wielu partnerów seksualnych.
26. Ponieważ jestem istotą boską, mogę wybierać i chcę wziąć odpowiedzialność za swoje wybory.

(Miłość jest jak zaczarowany pieniążek. Im więcej jej dajesz, tym więcej dostajesz z powrotem).
Jeśli chcesz zachować wyłączność:
1. Ja, ………………., jestem dobrego zdania o sobie niezależnie od tego, czy mam tylko jednego partnera, czy nie.
2. To dobrze, że ja,…………………., wybieram wyłączność. Mam zaufanie do swojej decyzji.
3. Ja, ……..t„……, teraz jestem zdecydowana na życie w monogamicznym związku i mogę swobodnie zmienić zdanie w dowolnym momencie.
4. Moje relacje z…………………..z każdym dniem stają się coraz bogatsze i bardziej satysfakcjonujące.
5. Ja, …………………., nie potrzebuję już niczego udowadniać za pomocą posiadania innych związków.
6. Ja, ……………, już nie chcę załatwiać porachunków z partnerem, za pomocą posiadania innych związków.
7. Jedna osoba może dać mi wszystko, czego potrzebuję, i pełnąr satysfakcję.
8. Ja, ………………., teraz już wiem, że mój partner, ……………….może zaspokoić wszystkie moje potrzeby.
9. Współżycie seksualne z…………………z każdym dniem sprawią mi coraz większą przyjemność.
10. Wiem, że to, co wybrałam, jest dobre dla mnie, i nie osądzam innych z powodu ich wyborów.

S. Ray: Zasługuję na miłość

Podobał ci się post? Zerknij na te:

• Zasługujesz na miłość i przyjemność!

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.

• Jak prowadzić dyskusje?

• Idealne partnerstwo

• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.

• Nie zakładaj nic z góry

• Nie istnieją błędy – tylko lekcje

Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych

02 Piątek Maj 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 9 Komentarzy

Tagi

ból, DDA, dojrzałość, emocje, miłość, naroktyk, nałóg, partnerstwo, relacje, uzależnienie, związek, związki, Świadomość

Czy związek oparty na nałogowym uzależnieniu można przemienić w prawdziwy?

Owszem. Uda ci się to, jeśli postarasz się stopniowo być jeszcze bardziej obecny i skupiony na chwili obecnej, coraz głębiej wnikając uwagą w teraźniejszość: jest to kluczowa sprawa niezależnie od tego, czy żyjesz samotnie, czy z kimś w parze.

Jeśli miłość ma rozkwitnąć, blask twojej obecności musi być dostatecznie silny, żebyś nie oddawał się już bezustannemu myśleniu, osądzaniu lub robieniu z siebie ofiary.
Wiedzieć, że tak naprawdę jest się Istnieniem, które tylko przesłania bezustannie racjonalizujący umysł, cichym bezruchem pod warstwą umysłowego zgiełku, miłością i radością pod pokładami bólu – oto wolność, zbawienie, oświecenie.

Wyzbyć się ciągłego utożsamiania z osobowością ofiary, to znaczy ogarnąć to poczucie własną obecnością i świadomością, a zatem poddać przeistoczeniu.
Wyzbyć się utożsamienia z myśleniem, to stać się milczącym obserwatorem własnych myśli i zachowań, a zwłaszcza powtarzalnych klisz umysłowych oraz ról, które gra ego.

Kiedy pozbawiasz umysł rangi niezawisłego ,ja”, przestaje on natrętnie ci się narzucać; natręctwo to w zasadzie polega na przymusie osądzania i opierania się temu, co jest.

Opór ten powoduje konflikty, dramaty i nowy ból, gdy natomiast przestajesz ferować wyroki i zgadzasz się na to, co jest, uwalniasz się od wiecznie osądzającego umysłu.
Robisz tym samym miejsce miłości, radości, spokojowi.
Najpierw przestajesz osądzać siebie, a potem partnera.

Największy przełom w związku dwojga ludzi dokonuje się, gdy w pełni akceptujesz drugą osobę, biorąc ją z dobrodziejstwem inwentarza, nie pragnąc w żaden sposób osądzać jej czy zmieniać.

Natychmiast przekraczasz wtedy granice ego.

Kończą się wszystkie umysłowe gry, ustaje nałogowe przywieranie.
Nikt nie jest już ofiarą ani sprawcą, oskarżycielem ani oskarżonym. Przestaje zarazem działać sprzężenie zwrotne, które dotychczas sprawiało, że dawałeś się wciągać w cudze nieuświadomione schematy, tym samym przedłużając ich żywot.
Wtedy zaś albo rozstajecie się – ale w atmosferze miłości – albo też razem wnikacie jeszcze głębiej w teraźniejszość, w Istnienie.

Czy to aby nie za proste?
Nie, to właśnie takie jest: całkiem proste.
Miłość jest stanem Istnienia. Nie można jej „osiągnąć”. Ona po prostu jest w Tobie.
Twoja miłość nie mieszka gdzieś na zewnątrz ciebie – tkwi głęboko w tobie.
Nie możesz jej utracić i ona także nie może cię opuścić.
Nie jest zależna od żadnego innego ciała, zewnętrznej formy.
W pełni obecny, ogarnięty cichym bezruchem, czujesz prawdziwego siebie – bezpostaciowego, ponadczasowego – jako życie nieprzejawione, dzięki któremu twoja fizyczna forma w ogóle żyje.

Zaczynasz też wtedy czuć, że to samo życie trwa we wszystkich ludziach i w innych istotach, w samej ich głębi. Przejrzałeś zasłonę formy i odrębności. To integracja. To jest urzeczywistnienie jedni. To właśnie jest miłość.

Czym jest Bóg?
Jest życiem – wiecznym – trwającym we wszystkich formach życia.

A czym jest miłość?
Tym, że czujesz to Jedno życie głęboko w sobie i we wszystkich stworzeniach.
Ze nim jesteś.
A zatem wszelka miłość jest miłością Boga.
Miłość nie działa wybiórczo, tak jak i blask słońca pada na wszystko bez wyboru. Nie wyróżnia jednej osoby spośród innych. Nie wie, co to wyłączność.
Kiedy opiera się na wyłączności, nie jest miłością Boga, lecz „miłością” ego.
Ale siła, z jaką odczuwa się prawdziwą miłość, bywa rozmaita. Zdarza się, że ktoś odbija ku tobie twoje uczucie z większą niż inni wyrazistością i mocą, a jeśli osoba ta czuje do ciebie to samo, co ty do niej, można powiedzieć, że łączy was związek miłosny.
Ma on dokładnie taki sam charakter jak więź między tobą a sąsiadem z autobusu, pierwszym lepszym ptakiem, drzewem lub kwiatem.
Jedyną różnicę stanowi intensywność odczuwania tej więzi.

Nawet w związku opartym skądinąd na nałogowym uzależnieniu może chwilami przeświecać spod powierzchni coś prawdziwszego, głębszego niż wzajemne potrzeby dwojga nałogowców. Wasze umysły zawieszają wtedy działalność, a ego chwilowo przysypia.
Może się to zdarzyć w momencie fizycznej bliskości albo kiedy oboje jesteście świadkami cudu narodzin, w obliczu śmierci lub gdy jedno z was ciężko zachoruje: w każdej sytuacji, która obezwładnia umysł.

Miłość pogrzebana zazwyczaj pod umysłem, zawarta w Twoim Istnieniu – objawia się wtedy, umożliwiając prawdziwą komunikację.
Prawdziwa komunikacja to komunia – urzeczywistnienie jedni, czyli miłość.

W większości wypadków nie udaje się jej podtrzymać przez dłuższy czas, chyba że oboje potraficie wytrwać w stanie obecności dość intensywnej, aby nie miał do was przystępu umysł i jego stare klisze.
Gdy tylko bowiem powraca on i twoje utożsamienie z nim, nie jesteś już sobą, lecz umysłowym wyobrażeniem o sobie, a wtedy znów zaczynasz toczyć gry i wcielać się w rozmaite role, żeby zaspokoić potrzeby ego.
Znowu przepoczwarzasz się w ludzki umysł, który udaje ludzką istotę, prowadzi wymianę z drugim umysłem i odgrywa dramat zwany „miłością”.
Chociaż mogą wam się zdarzać krótkie przebłyski miłości, nie rozkwitnie ona, dopóki oboje raz na zawsze nie uwolnicie się od poczucia tożsamości z umysłem i nie staniecie się wystarczająco obecni Tu i Teraz, żeby rozpuścić bezustanny ból i walkę ego – lub przynajmniej nie nauczycie się trwać jako przytomni obserwatorzy.
Emocjom i ego nie uda się już wtedy zawładnąć wami i odciąć Was od wewnętrznego źródła miłości.

Na bazie „Potęga teraźniejszości” E. Tolle
Część I <-

Powiązane posty :

• Samotność a zależność od innych

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem

• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność – czym naprawdę są?

• Koniec walki oznacza zwycięstwo

• Autentyczna zmiana myślenia

• Przestań się okłamywać

• Narodziny Ego

• Ego a osobowość ofiary

Związki: Splot miłości i nienawiści

01 Czwartek Maj 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 4 Komentarze

Tagi

ból, DDA, dojrzałość, emocje, miłość, naroktyk, nałóg, partnerstwo, relacje, uzależnienie, związek, związki, Świadomość

Dopóki twoja świadomość nie otworzy się na teraźniejszość, wszelkie związki – zwłaszcza intymne – dotknięte będą głęboką skazą i w sumie zaburzone.

Przez chwilę – na przykład gdy jesteś „zakochany” – może się wydawać, że jest doskonale, ale ta pozorna doskonałość nieuchronnie pryska, w miarę jak coraz częściej dochodzi do sporów, konfliktów, wybuchów niezadowolenia i aktów emocjonalnej, a nawet fizycznej przemocy.

Niemal każdy „związek miłosny” przeradza się niebawem w splot miłości i nienawiści.
Miłość może wtedy w mgnieniu oka ustąpić miejsca dzikiej napastliwości, wrogości lub zupełnej nieczułości. Uchodzi to za zjawisko normalne. Przez pewien czas – kilka miesięcy czy lat – związek taki waha się między biegunami „miłości” i nienawiści, dając obojgu uczestnikom tyleż bólu, ile przyjemności.
Dość często zdarza się, że obie strony popadają w nałogowe uzależnienie od tej sinusoidy.
Dzięki dramatowi, w którym tkwią, nareszcie czują, że żyją.

Kiedy znika równowaga między biegunem pozytywnym a negatywnym i mroczna, destruktywna faza powraca z rosnącą częstotliwością i mocą (a większość par prędzej czy później osiąga ten etap), w niedługim czasie związek ostatecznie się rozpada.
Można by sądzić, że gdyby tylko się udało wyeliminować negatywną, destruktywną fazę, wszystko byłoby cacy, a związek przepięknie by kwitł – ale jest to, niestety, niewykonalne.
Bieguny nawzajem od siebie zależą.
Nie można mieć tylko jednego z nich: trzeba brać oba naraz. Faza pozytywna od początku zawiera w sobie negatywną, choć ta nie od razu się ujawnia. Obie są tak naprawdę dwiema stronami tej samej anomalii.
Mówię tu o związkach, potocznie zwanych romantycznymi, a nie o prawdziwej miłości, która nie ma negatywnego odpowiednika, ponieważ płynie z rejonów dalszych niż umysł.

Miłość jako stan ciągły wciąż jeszcze jest wielką rzadkością: spotyka się ją nie częściej niż ludzi w pełni świadomych.
Krótkie, złudne jej przebłyski mogą się jednak zdarzać, ilekroć w umysłowym nurcie powstaje luka. Oczywiście dużo łatwiej jest dostrzec anomalię w negatywnym aspekcie związku niż w pozytywnym. Z większą też łatwością dostrzega się źródło wszystkiego, co negatywne, w partnerze aniżeli w sobie.

Skłonności negatywne mogą się przejawiać pod wieloma postaciami: jako zaborczość, zazdrość, żądza władzy, oddalenie i milcząca uraza, potrzeba stawiania na swoim, niewrażliwość i pochłonięcie samym sobą, emocjonalnie umotywowane żądania i manipulacje, chęć toczenia sporów, krytykowania, osądzania, obwiniania lub napastowania, gniew, bezwiedna zemsta za ból, zadany niegdyś przez któreś z rodziców, wściekłość i przemoc fizyczna.

Pozytywna strona związku przejawia się w tym, że „kochasz” osobę, z którą jesteś związany. Początkowo do głębi cię to zaspokaja.
Wyraźnie czujesz, że żyjesz.
Twoje życie nabrało raptem sensu, ponieważ ktoś cię potrzebuje, pragnie, napawa poczuciem, że jesteś wyjątkowy, ty zaś wszystko to odwzajemniasz.
Kiedy jesteście razem, czujecie się pełni.
Uczucie to bywa tak silne, że reszta swata blaknie i traci znaczenie.

Być może jednak zauważyłeś, że w tych silnych uczuciach jest pewien element niesamodzielności i kurczowego przywierania.
Wpadasz w nałogowe uzależnienie od drugiej osoby.
Działa ona na ciebie jak narkotyk.
Dzięki niej doznajesz euforii, ale samo przypuszczenie, że ukochana istota mogłaby kiedyś stać się niedostępna, potrafi wywołać zazdrość, zaborczość, próby manipulacji za pomocą szantażu emocjonalnego, obwinianie i oskarżanie – a wszystko to z obawy przed utratą.

Jeśli zaś twoja druga połowa w końcu rzeczywiście cię opuści, może to wzbudzić w tobie zajadłą wrogość albo najgłębszą rozpacz i żal.
Miłosna tkliwość w jednej chwili ustępuje miejsca dzikiej napastliwości lub straszliwemu żalowi.
Co się nagle stało z miłością?
Czy może ona w oka mgnieniu przedzierzgnąć się we własne przeciwieństwo? I czy ogóle była to miłość, czy po prostu nałogowe lgnięcie i chciejstwo?

Nałóg a poszukiwanie pełni

Czemu popadamy w nałogową zależność od drugiego człowieka? Romantyczny związek miłosny jest tak silnym i powszechnie upragnionym przeżyciem, ponieważ zakochani mają wrażenie, że uwolnili się od głęboko zakorzenionego lęku, łaknienia, niedosytu i niedoskonałości – stanów, które są nieodłącznym elementem człowieczeństwa nieświadomego.
Mają one zarówno wymiar fizyczny, jak i psychiczny. W sferze fizycznej oczywiście daleko ci do pełni i nigdy jej nie osiągniesz: jesteś mężczyzną albo kobietą, czyli połową, a nie całością. Na tym poziomie tęsknota za pełnią – za powrotem do stanu jedni – przejawia się jako przyciąganie między męskością a kobiecością: to, że mężczyzna potrzebuje kobiety, a kobieta – mężczyzny.
Jest to niemal niepohamowany pęd do połączenia z przeciwstawnym biegunem energetycznym.

Ten fizyczny popęd ma swoje duchowe źródło w pragnieniu, żeby położyć kres dwoistości, odzyskać stan pełni. Na poziomie fizycznym najbliższe tego ideału jest zespolenie seksualne, toteż spośród wszystkich przeżyć, jakich może dostarczyć sfera fizyczna, właśnie ono sprawia ludziom najgłębszą satysfakcję. Ofiarowuje im jednak zaledwie przelotną wizję pełni, moment błogostanu.
Dopóki bezwiednie traktujesz je jako narzędzie „zbawienia”, usiłujesz położyć kres dwoistości na poziomie form – to zaś jest niewykonalne. W efekcie ukazuje ci się kuszące mgnienie raju, ale nie dostajesz zezwolenia na stały w nim pobyt i lądujesz z powrotem w swoim osobnym ciele.
Na poziomie psychicznym wrażenie niedosytu i niedoskonałości doskwiera jeszcze silniej niż na fizycznym. Dopóki utożsamiasz się z umysłem, twoje poczucie Ja” opiera się na zewnętrzności. Innymi słowy, swoje wyobrażenie o sobie czerpiesz ze spraw, które tak naprawdę nie mają nic wspólnego z tym, kim jesteś, takich jak rola społeczna, majątek, wygląd zewnętrzny, sukcesy i porażki, przekonania itd.
To fałszywe, z umysłu zrodzone ,ja”, czyli ego – kruche, niepewne siebie – szuka coraz to nowych rzeczy, z którymi mogłoby się utożsamić, bo tylko dzięki nim czuje, że istnieje. Nic jednak nie daje mu wystarczająco trwałego spełnienia. Wciąż dręczy je lęk, niedosyt i łaknienie.

Idealny związek?

I oto nagle pojawia się zupełnie wyjątkowy związek.
Wygląda na to, że rozwiązuje on wszelkie problemy ego i zaspokaja wszystkie jego potrzeby.
Przynajmniej z początku tak się wydaje. Wszystko, na czym dotychczas opierałeś swoje poczucie ,ja”, staje się stosunkowo mało istotne.
Skupiasz się odtąd na jednym jedynym zjawisku, które zajęło miejsce wszystkich dawniejszych spraw, nadaje twojemu życiu sens, ty zaś właśnie przez jego pryzmat określasz swoją tożsamość. Zjawiskiem tym jest osoba, którą „kochasz”.
Przestałeś być odrębną drobiną w obojętnym wszechświecie – przynajmniej na pozór.
Twój świat ma teraz centrum: ukochaną istotę.
Fakt, że owo centrum mieści się na zewnątrz ciebie – czyli nadal czerpiesz spoza siebie wyobrażenie o tym, kim jesteś – początkowo wydaje się błahy.
Grunt, że ulotnił się tak typowy dla umysłu egotycznego, stale ci dotąd towarzyszący lęk, a wraz z nim wrażenie twojej własnej niedoskonałości, niedosytu i niespełnienia.

Ale czy naprawdę się ulotniły, rozwiały?
A może wciąż czają się pod cienką powłoką szczęścia? Jeśli w twoim związku „miłość” przeplata się z tym, co jest jej zaprzeczeniem – napastliwością, przemocą emocjonalną itp. – należy się obawiać, że mianem miłości pochopnie określasz egotyczne przywiązanie i nałogowe lgnięcie.
Nie można kogoś kochać, aby już za chwilę go atakować.
Prawdziwa miłość nie ma negatywnego odpowiednika.

Jeśli twoja „miłość” ustępuje niekiedy miejsca swojemu przeciwieństwu, znaczy to, że nie jest miłością, lecz silnym popędem ego, które pragnie zyskać pełniejsze i głębsze poczucie „siebie„, a partner chwilowo potrzebę tę zaspokaja.

Ego osiąga dzięki temu namiastkę zbawienia, która przez krótki czas nieomal sprawia wrażenie autentyku. W pewnym momencie partner zaczyna jednak postępować w sposób sprzeczny z twoimi potrzebami – a raczej z potrzebami twojego ego.
Lęk, ból i niedosyt – stałe elementy świadomości egotycznej, które tylko prowizorycznie zamaskował „związek miłosny” – znów dochodzą do głosu.

To tak, jak z każdym innym nałogiem: po odpowiedniej dawce narkotyku czujesz się świetnie, ale nieuchronnie przychodzi czas, gdy narkotyk już na ciebie nie działa.
Kiedy powracają owe bolesne uczucia, doznajesz ich z jeszcze większą niż dawniej silą, a w dodatku uważasz, że druga strona związku jest ich sprawcą.
Rzutujesz je więc na zewnątrz i ze wściekłą brutalnością, wyrosłą z twojego bólu, atakujesz partnera. Może to w nim zbudzić jego własny ból i skłonić do kontrataku.
Ego na tym etapie wciąż jeszcze żywi nieświadomą nadzieję, że jego napastliwość lub próby manipulacji okażą się wystarczającą karą, aby współuczestnik dramatu zmienił postępowanie i znów dal się użyć w charakterze parawanu, przesłaniającego twoją boleść.

Każdy nałóg bierze się stąd, że człowiek nieświadomie wzbrania się przed stawieniem czoła własnemu bólowi i przejściem przez ten ból.

Każdy nałóg od bólu się zaczyna i na nim też się kończy.

Niezależnie od tego, co jest twoim narkotykiem -alkohol, jedzenie, legalnie lub nielegalnie kupowane psychotropy, czy wreszcie druga osoba – używasz czegoś albo kogoś, żeby ukryć swój ból.

Właśnie dlatego, po przeminięciu początkowej euforii, pojawia się w związkach osobistych tyle nieszczęścia, tyle bólu.
To nie związki są ich przyczyną.
One tylko wydobywają na jaw nieszczęście i ból, które już wcześniej w tobie tkwiły.
Działa tak każdy nałóg.
W każdym nałogu następuje moment, gdy narkotyk już nie wywołuje pożądanego efektu, wtedy zaś boli cię bardziej niż kiedykolwiek.
Między innymi dlatego ludzie nieustannie próbują uciec przed teraźniejszością i szukają takiego czy innego zbawienia w przyszłości.

Jeśliby skupili się na pełnym przeżyciu obecnej chwili
, wsłuchaniu się w siebie, pierwszą rzeczą, jaką mogliby napotkać, byłby ich własny ból, a przecież to jego najbardziej się obawiają.

Ciąg dalszy „Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych”

Fragment z E. Tolle „Potęga teraźniejszości”

Powiązane posty

• Zasady udanego związku miłości

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem

• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.

• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.

Idealne partnerstwo

16 Niedziela Mar 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój

≈ Dodaj komentarz

Tagi

idealne połówki, idealne związki, melody, miłość, relacja, toksyczna miłość, zasady, związek

Współczesne społeczeństwo wywiera na nas nacisk, abyśmy zaczynali od znalezienia kogoś, kto nas pociąga fizycznie, aby rozpocząć z nim intymne współżycie seksualne, a dopiero później probować zbudować z nim związek pokonując wszystkie konflikty w intelektualnej i emocjonalnej sferze poufałości.
Uważam, że powinniśmy nauczyc sie działac odwrotnie: najpierw poznac kogos i zaakceptowac jako odrebna istote ludzka, a później nawiązać z nim intymny kontakt seksualny. Wielu z nas uważa jednak, że trzeba znalezc kogos, kto odpowiada naszemu idealnemu wzorcowi fizycznemu, abyśmy czuli do niego pociag seksualny – dopiero wtedy można bezpiecznie zainwestować coś w utworzenie prawdziwego związku.
Czesto wydaje sie, że trudno znaleźć osobę z odpowiednimi kwalifikacjami – a przy tym dostępna – a jesli już sie znajdzie, często okazuje sie, że ona nie czuje do nas pociągu, zwłaszcza, jesli uważamy że nasza fizyczna powierzchowność daleka jest od doskonałości.
Jesli nawiążemy przyjaźń z kimś, kto jest bardzo miły, ale niezbyt atrakcyjny fizycznie, często te fizyczne „detale”, które nas z początku odpychały, z czasem podobają sie nam coraz bardziej, albo staja sie coraz mniej istotne. W wielu przypadkach zdrowy pociąg seksualny rodzi sie dopiero wówczas, gdy rozwinęły sie inne sfery intymnej poufałości.
Jesli czas mija, a ty wciąż nie możesz znaleźć osoby, która cię pociąga, byłoby rozsądnie zastanowić sie, czy przypadkiem w twoim sposobie myślenia nie ma czegoś, co sprawia, że nikt nie jest w stanie cię zadowolić.
Niektórzy ludzie nie zawierają żadnego związku, bo oglądają każdego potencjalnego partnera pod mikroskopem, cal po calu, i oczywiście nikt nie odpowiada ich oczekiwaniom.
Jesli uświadomisz sobie, że ty właśnie do takich ludzi należysz, radze ci zwrócić sie do swojego psychologa-doradcy, który nie może ci pomóc w uwolnieniu sie od takiego perfekcjonistycznego, hamującego nawiązanie bliższych kontaktów, sposobu myślenia.

Każde powinien rozwijać sie i pracować samodzielnie nad swoim uzdrowieniem, szczególnie w zakresie kilku ważnych dla związku tematów:
Żaden z partnerów nie powinien oczekiwać, że ktoś będzie za niego wypełniał jeden z następujących obowiązków wobec samego siebie :
· Każdy pielęgnuje szacunek do samego siebie, zwłaszcza w czasie konfliktu z partnerem. Nie wymagasz od partnera, aby nieustannie darzył cie szacunkiem.
· Każdy jest odpowiedzialny za swoje granice, każdy potrafi chronić swoja suwerenność zwłaszcza podczas konfliktu z partnerem. Każdy potrafi słuchać drugiego, ponieważ każdy ma swoje granice stanowiące filtr dla wszystkich napływających informacji; w ten sposób możesz słuchać partnera i zwracać uwagę na to co chce ci powiedzieć.
· Każdy jest odpowiedzialny za właściwe poznanie i ujawnienie prawdy o swojej sferze fizycznej, intelektualnej, emocjonalnej i duchowej, każdy potrafi dzielić sie nią z drugim.
· Każdy bierze odpowiedzialność za poznanie swoich własnych potrzeb i pragnień, a także za określenie, kiedy jak i wobec kogo można je ujawniać.
· Chociaż żyjecie razem w związku, dzielicie sie sobą i wspieracie wzajemnie, każde z was ma również inne źródła wsparcia (przyjaciele, doradcy, rodzina), do których możecie sięgnąć, kiedy na wasza prośbę o wsparcie partner odpowiada ,,nie’’.
· Każdy bierze odpowiedzialność za uczenie sie i okazywanie umiaru w wyrażaniu swojej osobowości, swoich potrzeb i pragnień. Żadne z was nie oczekuje od partnera, że będzie tolerował nieokiełznanie i niezdrowa intensywnosc w tym wzgledzie.

Pia Melody, Toksyczna miłość

Kochaj i bądź radosny…!

22 Piątek Lu 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 5 Komentarzy

Tagi

kochać, miłość, osho, otwartość, serce, skała, związek

Kiedy kochasz, jesteś radosny.
Gdy nie potrafisz kochać, nie jesteś w stanie odczuwać radości.
Radość jest elementem miłości, jej cieniem, podąża za miłością.
Kochaj więc coraz bardziej, a staniesz się radośniejszy. Nie przejmuj się tym, czy twoja miłość będzie odwzajemniona. Nie ma to znaczenia. Radość automatycznie podąża za miłością niezależnie od tego, czy jest ona odwzajemniona, czy nie, czy druga osoba podziela ją, czy nie. Na tym polega piękno miłości, że jej skutek jest nieodłączny – jej wartość jest niezależna – od tego, co się dzieje na zewnątrz. Nie zależy ona od odzewu drugiej osoby; jest całkowicie twoja.

I nie ma znaczenia, kogo kochasz – psa, kota, drzewo czy kamień. Po prostu siedź obok tego kamienia i kochaj. Pogawędźcie sobie. Poczuj, jak łączycie się w jedność, a nagle przebiegnie cię dreszcz energii, poczujesz jej gwałtowny przyrost – będziesz niesamowicie szczęśliwy. Skała może się odwzajemnić lub nie, ale to nie ma znaczenia. Stajesz się radosny, ponieważ kochasz. Ten, kto kocha, jest radosny.
Gdy poznasz już ten sekret, możesz być szczęśliwy przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. A jeśli kochasz przez całą dobę, przestajesz być zależny od obiektu swojej miłości, stajesz się bardziej niezależny – ponieważ możesz kochać nawet, gdy nikogo nie ma. Możesz kochać otaczającą cię pustkę. Siedząc w samotności w swoim pokoju, wypełniasz go swoją miłością. Możesz być w więzieniu i w ciągu sekundy przemienić je w świątynię. W momencie, gdy wypełnisz je miłością, przestaje być więzieniem. Z kolei świątynia, w której nie ma miłości, może stać się więzieniem.

Czasem czujesz, że masz serce, lecz jest ono jak pąk, a nie jak kwiat. Ale pąk może stać się kwiatem.
Otworzyć serce to jedna z najważniejszych rzeczy.

Nie czekaj. Zacznij kochać ludzi. Bądź szczodry w miłości. Kochaj przyjaciół, a nawet nieznajomych. Kieruj miłość ku drzewom, kamieniom, po prostu kochaj.
Siedzisz na skale i tak jak wtedy, gdy dotykasz ukochanej osoby, zobaczysz, że jeśli z głęboką miłością dotkniesz skałę, odpowie ci. Niemal natychmiast poczujesz, że odpowiedziała. Skała przestaje być skałą. Dotknij drzewa z głęboką miłością i nagle zobaczysz, że nie będzie to jednostronne. Nie tylko ty kochasz drzewo – ono odpowiada na twoją miłość.
Wszystko, co robisz, rób z miłością. Nawet kiedy jesz, jedz z miłością, przeżuwaj jedzenie z uczuciem. Gdy bierzesz prysznic, obdarz miłością i wdzięcznością spływającą po tobie wodę, głęboko ją szanuj – ponieważ świętość jest wszędzie i wszystko jest święte.
Gdy raz poczujesz, że wszystko jest niezwykłe, nigdy nie zabraknie ci miłości, ponieważ będziesz ją otrzymywał od całego świata.

Osho, „Apteka dla duszy”

Czy bycie wrażliwym ma zawsze złe skutki?

05 Wtorek Lu 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 3 Komentarze

Tagi

DDA, dorosłe dziecko alkoholika, intymność, otwartość, wrażliwość, zranienie, związek


MIT:
„Bycie wrażliwym ma zawsze złe skutki”.

W poprzednich rozdziałach zrozumiałeś, że tylko ty sam odpowiadasz za swoje szczęście, a inni ludzie mogą cię rozzłościć tylko wtedy, gdy im na to pozwolisz. Nauczyłeś sie kontrolować swoje uczucia.
Podstawowa i najważniejsza umiejętnością w rodzinie alkoholika była  zdolność emocjonalnego przetrwania.
Teraz jednak musisz sie otworzyć na innych, jeśli chcesz być w zdrowym, intymnym związku.
Zdaje mi sie, że sama idea wrażliwości jest bardziej przerażająca niż bycie wrażliwym. Dało sie to wyczuć w rozmowie, która odbyła sie pewnej poniedziałkowej nocy na jednym z grupowych spotkań DDA.
Rozpoczął ja Jimmy, mówiąc, jak mocno przez cały tydzień przeżywał to, że ujawnił swoje uczucia podczas poprzedniego spotkania grupy. „Wyszedłem – mówił – czując, jak bardzo jestem podatny na zranienia, i to uczucie towarzyszyło mi przez cały tydzień. Starałem sie przez cały czas być sam i bałem sie towarzystwa innych ludzi, gdyż czułem, jak łatwo mnie dotknąć”.
Inni członkowie grupy rozumieli, o co mu chodzi, i zgadzali sie z nim.
„Hej, chwileczkę! – powiedziałam – Co dla was znaczy  być podatnym na zranienia? Co macie na myśli, mówiąc, że boicie sie być wrażliwymi?”
Każda z obecnych tam osób, jedna po drugiej, określała, że „pozwolenie sobie na wrażliwość” oznacza utratę kontroli nad własnym życiem. Czuli, że wówczas ktoś inny mógłby zapanować nad ich życiem i wyrządzić im krzywdę. Nie mogli sobie na to pozwolić. Wrażliwość to utrata własnego „ja”, spustoszenie i bezsilność wobec tego, co nastąpi.
„Kiedy byłam dzieckiem – wyznała Malone – bałam sie, że mnie zabija, jeśli choć na chwile sie odsłonie”. Dla niej pozwolenie sobie na wrażliwość znaczyło narażenie sie na śmierć.
Inni, chociaż nie mieli aż tak drastycznych skojarzeń, równie ż obawiali sie czegoś strasznego. Wiązało sie to z możliwością skrzywdzenia, porzucenia.
„To bardzo ważny problem i musimy sie nim zająć – po wiedziałam.
– Jeśli zamierzamy zbudować zdrowe związki, musimy ujawnić przed partnerami swoje uczucia. Nie ma na to innego sposobu. Za bardzo boicie sie wrażliwości i wszystkich konsekwencji podjęcia ryzyka – natychmiast wiec oświadczacie, że właściwie nie chcecie lub nie możecie miec zdrowego związku.
Czy nigdy nie zastanawialiście sie nad tym, że wiele z odrzuconych przez was uczuć mogłoby wzbogacić wasze życie?
Nie pomyśleliście, że uczucie miłości ma wiele aspektów, a części z nich nigdy nie doświadczyliście? Dlaczego nie cieszycie sie chwilą obecną? Dlaczego nie pozwalacie sobie na pewne uczucia? Czy nie myśleliście o tym, że istnieje cała gama uczuć, które zanegowaliście, bo strach przed zranieniem przejął kontrole nad waszym życiem?”
Leslie zwierzyła sie nam, że potrzebowała trzech lat, aby móc wyznać swe uczucia ukochanej osobie. „Nie mam już żadnych sekretów – mówi. – Cegła po cegle rozbierałam swój mur. Zdarzało mi sie czasem odbudować kawałek tego muru, ponieważ znów czułam strach albo mój partner nie zachował sie tak, jak tego oczekiwałam. Jednak powoli i stopniowo, wraz z rozwojem naszego związku i wzrostem zaufania, mogłam usuwać kolejne bariery.
Nie znam wielu osób, którym mogłabym tak zaufać, ale wiem na pewno, że bycie wrażliwa w tym związku nie jest dla mnie bolesne. W rezultacie stałam sie silniejsza. Kiedy rzeczywiście pozwoliłam partnerowi stać sie częścią mojego życia, pomógł mi odzyskać wiarę w siebie, o co przedtem musiałam walczyć. Dzięki temu poczułam, że moja sytuacja jest bardziej stabilna i bezpieczna.
To nie było łatwe, ale trud sie opłacił!”
Świadomość, że sama myśl o byciu wrażliwym jest bardziej  przerażająca niż rzeczywiste przeżycia, jest dla grupy krzepiąca. Przecież nie czytałbyś tej książki, gdybyś nie był zainteresowany rozwojem własnej osobowości. Nie będziemy sie jednak rozwijać, dopóki nie poznamy nowych myśli, uczuć i poglądów. Musimy otworzyć sie na nie, co oznacza pozwolenie sobie na wrażliwość.

MIT:
„Bycie wrażliwym ma zawsze złe skutki”.
PRAWDA:
Rzeczywiscie, bycie osoba wrażliwa pociaga za sobą i dobre, i złe skutki. Jest to jednak jedyna droga do intymnosci.

Powiązane artykuły :
Zasady udanego związku miłości

Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością

Zasady udanego związku miłości

25 Wtorek Gru 2007

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój

≈ 123 Komentarze

Tagi

DDA, ego, kontrola, miłość, partnerstwo, relacje, Ruiz Don Miguel, szacunek, zasady, zrozumienie, związek



1. Szczęście nigdy nie przychodzi z zewnątrz.

Kiedy szczęście pochodzi z twego wnętrza jest rezultatem twojej miłości, ty sam jesteś za nie odpowiedzialny.
Nigdy nie zdołamy przerzucić na kogoś odpowiedzialności za własne szczęście.

Jeśli swoje szczęście złożysz w dłoniach drugiej oso­by, ona wcześniej czy później je potłucze. Jeśli dasz jej swoje szczęście, może je odrzucić. Natomiast kiedy szczęście pochodzi z twego wnętrza i jest rezulta­tem twojej miłości, ty sam jesteś za nie odpowiedzial­ny. Nigdy nie zdołamy przerzucić na kogoś odpowie­dzialności za własne szczęście, tymczasem pierwsze, co robimy podczas ślubu w kościele, to wymiana obrączek. Kładziemy gwiazdę na cudzej dłoni, spodziewając się, że partner nas uszczęśliwi. Nie ma zna­czenia, jak bardzo kogoś kochasz i tak nigdy nie bę­dziesz taki, jakim chciałby cię widzieć twój partner. To błąd, który większość z nas popełnia na począt­ku każdego związku. Budujemy poczucie szczęścia w oparciu o partnera, a szczęście nie na tym polega. Składamy obietnice, których nie możemy dotrzymać i z góry skazujemy się na niepowodzenie.

2. Szanujmy odmienność partnera

Każdy człowiek ma swój własny sen o życiu, który całkowicie różni się od snów innych ludzi. Śnimy zgod­nie z naszymi przekonaniami i modyfikujemy owe sny zgodnie z tym, jak się osądzamy, wyrokujemy i ponosimy karę. Dlatego dwoje ludzi nigdy nie śni o tym samym. Pozostając w związku, udajemy, że jesteśmy tacy sami, że myślimy to samo, czujemy to samo, śnimy o tym samym, ale to nigdy nie stanie się prawdą. Zawsze jest dwoje śniących dwa odrębne sny. Każdy śni na własny sposób. Dlatego musimy akceptować różnice, jakie istnieją pomiędzy dwojgiem lu­dzi, musimy szanować cudze sny. Możemy wchodzić w tysiące związków równocześnie, ale każdy związek do­tyczy dwojga ludzi i nigdy więcej niż dwojga. Nawiązu­ję nić porozumienia z każdym z moich przyjaciół, z każdym z osobna, i nić ta łączy tylko nas dwoje.


3. Miłość nie zawiera w sobie przymusu.

Lęk jest prze­pełniony przymusem. Na ścieżce lęku wszystko, co­kolwiek by to było, robimy, bo musimy. Spodziewa­my się, że inni zachowają się w określony sposób, także dlatego że muszą. Mamy pewne obowiązki, a ponieważ to przymus, opieramy się. Im więcej opo­ru, tym więcej cierpienia. Wcześniej czy później pró­bujemy wywinąć się od obowiązków. Z drugiej strony miłość nie budzi sprzeciwu. Cokolwiek robimy, chce­my to robić. I znajdujemy w tym przyjemność. To jest jak gra. Bawi nas.

4. Miłość nie ma żadnych oczekiwań.

Strach jest pe­łen oczekiwań. Robimy coś ze strachu, bo przypuszczamy, że musimy. I spodziewamy się, że inni będą postępować tak samo. Dlatego strach rani, a miłość nie. Spodziewamy się czegoś i jeśli to nie następuje, czujemy się zranieni – to niesprawiedliwe. Obwinia­my innych za niespełnienie naszych oczekiwań. Kie­dy kochamy, nie spodziewamy się niczego. Kochamy, bo chcemy. Jeśli inni kochają lub nie, to dlatego, że chcą lub nie chcą kochać. Nie bierzemy tego do sie­bie. Kiedy nie oczekujemy, że coś się zdarzy, i to rze­czywiście się nie zdarza, nie ma to znaczenia. Nie czu­jemy się zranieni, bo wszystko jest w porządku. Dla­tego prawie nic nie jest w stanie nas zranić, kiedy się zakochamy. Nie oczekujemy, że nasz kochanek coś zrobi i nie odczuwamy przymusu.

5. Miłość opiera się na szacunku.

Lęk sprawia, że nie szanujemy niczego, nawet siebie. Jeśli się nad tobą rozczulam, to znaczy, że cię nie szanuję, a ty nie mo­żesz dokonywać swoich własnych wyborów. Jeśli wy­bieram za ciebie, nie szanuję cię w tym momencie. Skoro cię nie szanuję, staram się tobą rządzić i kontrolować cię. W większości przypadków, kiedy mówi­my naszym dzieciom, jak mają przeżyć swoje życie, okazujemy im brak szacunku. Litujemy się nad nimi i próbujemy robić za nich to, co powinni zrobić dla siebie sami. Kiedy brakuje mi szacunku do siebie sa­mego, rozczulam się nad sobą, czuję, że nie jestem wystarczająco dobry, aby poradzić sobie w skompli­kowanym świecie. Jak rozpoznać, kiedy się nie szanujesz? Kiedy ciągle sobie powtarzasz: „Jestem bardzo nieszczęśliwy, nie jestem wystarczająco silny, wystar­czająco inteligentny, wystarczająco piękny, nie pora­dzę sobie…” Użalanie się nad sobą samym pochodzi z braku szacunku.

Miłość szanuje. Kocham cię, więc
w ciebie wierzę. Wiem, że jesteś
wystarczająco silny, mądry, dobry, żebyś
dokonywał własnych wyborów. Nie
muszę za ciebie decydować.
Sam to potrafisz.

6. Miłość jest bezwzględna.

Nie lituje się nad nikim, choć potrafi współczuć.
Lęk jest pełen litości, lituje się nad każdym. Litujesz się nade mną, kiedy mnie nie szanujesz, kiedy sądzisz, że nie jestem wystarcza­jąco silny, aby sobie poradzić. Z drugiej strony mi­łość szanuje. Kocham cię, więc w ciebie wierzę. Wiem, że jesteś wystarczająco silny, mądry, dobry, żebyś dokonywał własnych wyborów. Nie muszę za ciebie decydować. Sam to potrafisz. Jeśli upadniesz, podam ci rękę, pomogę ci wstać, mogę powiedzieć: „Wszyst­ko będzie dobrze, idź naprzód!” To jest współczucie, ale to nie jest to samo, co użalanie się. Współczucie wynika z szacunku i miłości. Litość – z braku szacun­ku i z lęku.

7. Miłość jest absolutnie odpowiedzialna.

Lęk unika odpowiedzialności, co nie znaczy, że nie jest odpowiedzialny. Unikanie odpowiedzialności jest jednym z największych błędów, jakie popełniamy, ponieważ każde działanie ma swoje konsekwencje. Wszystko, co myślimy i robimy, ma jakieś następstwa. Jeśli dokonamy wyboru, uzyskamy wynik lub reakcję. Rezul­taty naszych działań odbiją się na naszym życiu w bliż­szej lub dalszej przyszłości. Dlatego każdy człowiek jest absolutnie odpowiedzialny za swoje uczynki, na­wet jeśli tego nie chce. Inni ludzie płacą niekiedy za twoje błędy, ale ty sam zapłacisz za nie na pewno, i to podwójnie. Jeśli inni próbują być odpowiedzial­ni za ciebie, to tylko pogłębia dramat.

8. Miłość jest zawsze przyjazna, lęk – zawsze wrogi.

Lęk przytłacza nas przymusem, obowiązkami, oczekiwaniami, nie ma w nim szacunku, jest unikanie odpowiedzialności i litość. Jak możemy się czuć dobrze, skoro cierpimy z powodu paraliżującego lęku? Czuje­my się ofiarami, jesteśmy źli, smutni, zazdrośni lub opuszczeni.
Złość jest tylko lękiem w przebraniu.
Smutek to też lęk w masce.
I zazdrość również.

Z pomocą tych wszystkich emocji wypływających z lęku i z całym to­warzyszącym mu cierpieniem możemy najwyżej udawać, że jesteśmy przyjaźni. Nie jesteśmy przyjacielsko nastawieni do otoczenia, ponieważ nie czujemy się dobrze, nie jesteśmy szczęśliwi. Jeśli jesteś na ścieżce miłości, nie masz obowiązków i oczekiwań. Nie litu­jesz się ani nad sobą, ani nad partnerem. Jesteś szczęśliwy i uśmiech zawsze gości na twej twarzy. Czu­jesz się dobrze ze sobą, nie martwisz się o siebie, je­steś szczęśliwy i przyjazny. To powoduje, że jesteś szczodry i szlachetny, i otwiera ci wszystkie drzwi. Miłość jest wspaniałomyślna, a lęk egoistyczny, troszczy się tylko o siebie. Egoizm zamyka wszystkie drzwi.

9. Miłość jest bezwarunkowa.

Lęk stawia mnóstwo warunków. Na ścieżce lęku będę cię kochać, jeśli pozwolisz mi sobą rządzić, jeśli będziesz dla mnie do­bry, jeśli dopasujesz się do wizerunku, jaki ci stwo­rzę. Ja zdecyduję, jaki masz być, a ponieważ nigdy taki nie będziesz, uznam, że to właśnie ty jesteś temu wi­nien.
Nieraz będę się za ciebie wstydzić, bo nie jesteś taki, jak sobie życzę. Jeśli nie wciśniesz się w te ram­ki, które ci wykreślę, będziesz mi zawadzać, drażnić, stracę do ciebie cierpliwość.
Ja tylko udaję uprzejmość.

10. Na ścieżce miłości nie ma żadnych jeśli, nie ma warunków.

Kocham cię bez powodu, bez uzasadnienia. Kocham cię takim, jaki jesteś. Jeśli nie podoba mi się, jaki jesteś, lepiej związać z kimś innym, kto będzie mi odpowiadał. Nie mamy prawa nikogo zmie­niać i nikt nie ma prawa zmieniać nas. Jeśli mamy zamiar się zmienić, to dlatego, że sami tego chcemy, dlatego że nie chcemy cierpieć ani chwili dłużej.

*

Większość ludzi przeżywa całe swoje życie na ścież­ce lęku. Pozostają w swoich związkach, ponieważ uważają, że muszą. Zmagają się z bezlikiem oczekiwań, jakie mają względem partnera i siebie. Cały ten dra­mat, całe cierpienie wynika stąd, że posługujemy się kanałami komunikacyjnymi, które powstały jeszcze przed naszymi narodzinami. Ludzie sądzą i są sądze­ni, plotkują na siebie, plotkują z przyjaciółmi i z każ­dym, kto ma na to ochotę. Sprawiają, że poszczegól­ni członkowie rodziny nienawidzą się nawzajem. Gro­madzą emocjonalną toksynę i przelewają ją na swoje dzieci. „Popatrz tylko na swego ojca, na to, co mi zrobił! Nie bądź taki jak ojciec! Wszyscy mężczyźni są tacy! Takie są wszystkie kobiety!” To właśnie robimy ludziom, których powinniśmy kochać najbardziej – naszym dzieciom, przyjaciołom, rodzicom.

Na ścieżce lęku istnieje tak wiele warunków, ocze­kiwań i obowiązków, że tworzymy mnóstwo reguł, tylko po to, by osłonić się przed emocjonalnym bó­lem. Tymczasem nie powinno być żadnych reguł. Wszelkie prawidła wpływają i zakłócają jakość odbio­ru naszych kanałów komunikacyjnych. Jest tak dlate­go, że kiedy się boimy – kłamiemy. Jeśli się spodzie­wasz, że będę taki, jakim chciałbyś mnie widzieć, poczuwam się do obowiązku, żeby spełnić to oczeki­wanie. Tymczasem wcale taki nie jestem. Kiedy jestem szczery, kiedy jestem taki, jaki jestem, nie akceptu­jesz mnie, czujesz się zraniony. Więc następnym ra­zem skłamię, ponieważ boję się odrzucenia. Boję się, że mnie zbesztasz, oskarżysz, uznasz za winnego, uka­rzesz. A ty ciągle o tym pamiętasz i wymierzasz mi karę znowu i znowu, i znowu – za ten sam błąd.

Na ścieżce miłości jest sprawiedliwość. Jeśli popeł­nisz błąd, zapłacisz za niego tylko raz, a jeśli napraw­dę siebie kochasz, będziesz się uczyć na błędach. Na ścieżce lęku nie ma sprawiedliwości. Za ten sam błąd płacisz tysiące razy. Tak się rodzi poczucie niespra­wiedliwości, które otwiera mnóstwo emocjonalnych ran. I oczywiście potem z góry nastawiasz się na niepowodzenie. Ludzie robią dramat ze wszystkiego, na­wet z rzeczy bardzo prostych i mało istotnych. Postrzegamy te dramaty jako normalne związki, ponie­waż pary kroczą ścieżką lęku.

Dwie połówki w związku

W każdym związku są dwie połówki. Jedną połówką jesteś ty, a drugą twój syn, twoja córka, twój ojciec, matka, przyjaciel czy partner. Z tych dwóch połówek odpowiadasz tylko za swoją połowę. Nie odpowiadasz za tę drugą. To nieważne, na ile bliska, jak ci się wydaje, jest ci ta osoba, czy jak bardzo ją kochasz. Po prostu nie ma możliwości, abyś mógł odpowiadać za coś, co jest w głowie drugiej osoby. Nigdy nie wiesz do końca, co ona czuje, w co wierzy, z jakich wychodzi założeń. Nie wiesz o niej niczego. Nie potrafimy zrozumieć takiej prostej i w gruncie rzeczy oczywistej prawdy. Ciągle próbujemy przejąć odpowiedzialność za drugą połowę i dlatego związki w piekle są oparte na lęku, nieszczęściu, walce o władzę.
Jeśli walczymy o sprawowanie kontroli, wynika to z braku szacunku. Tak naprawdę wcale nie kochamy. To egoizm, a nie miłość. Chodzi nam tylko o te małe dawki, które sprawiają, że czujemy się dobrze. Kiedy nie mamy szacunku, zaczyna się wojna o władzę, ponieważ każdy chce odpowiadać, czyli decydować za drugiego. Muszę cię kontrolować, ponieważ cię nie szanuję. Muszę odpowiadać za ciebie, bo jeśli coś ci się stanie, zrani to i mnie, a ja nie chcę bólu. Zresztą jeśli zobaczę, że jesteś nieodpowiedzialny, będę cię przez cały czas poszturchiwać, żeby przypomnieć ci o odpowiedzialności. Odpowiedzialności z mojego punktu widzenia. Choć to wcale nie oznacza, że mam rację.
Oto co się dzieje, kiedy przychodzimy ze ścieżki lęku. Ponieważ nie mam dla ciebie szacunku, postępuję tak, jakbyś nie był wystarczająco dobry albo wystarczająco inteligentny, żeby wiedzieć, co jest dla ciebie dobre, a co złe. Wychodzę z założenia, że nie jesteś wystarczająco silny, aby podjąć wyzwanie i zadbać o siebie. Muszę przejąć kontrolę, więc mówię: „Pozwól, że zrobię to za ciebie” albo: „Nie rób tego”. Staram się podporządkować sobie twoją połowę związku i zapanować nad całością. Jeśli przejmę kontrolę nad całym naszym związkiem, co się stanie z twoją rolą? Zniknie.
Tylko z drugą połową możemy dzielić się przeżyciami, cieszyć się, tworzyć razem najpiękniejszy sen.

Tymczasem druga połowa ma zawsze swój własny sen, swoją własną wolę, nigdy nie zawładniemy owym snem, choćbyśmy nie wiem jak się starali. Mamy więc wybór: możemy działać przeciwko sobie i walczyć o władzę albo stworzyć drużynę. W drużynie zawsze gra się ze sobą, a nie przeciwko sobie.
Jeśli grasz w tenisa, masz partnera i jesteście drużyną. Nigdy nie występujecie przeciwko sobie. Nigdy. Nawet jeżeli różnicie się stylem gry, macie ten sam cel: bawić się razem, razem grać, być kumplami. Jeśli masz partnera, który narzuca ci swój styl gry i mówi: Nie, nie graj w ten sposób, graj tak! Nie, źle to robisz!” – gra przestaje być dla ciebie zabawą. W końcu w ogóle nie chcesz grać z takim partnerem. Zamiast tworzyć drużynę, twój partner chce ci narzucić sposób gry. Brak myślenia zespołowego zawsze powoduje konflikty. Jeśli popatrzysz na swoje partnerstwo, swój romantyczny związek, jak na drużynę, wszystko samo się naprawi. W związku, tak jak w grze, nie chodzi o wygrywanie i przegrywanie. Chodzi o samą grę. Grasz, ponieważ chcesz się bawić.

Uświadomiwszy sobie, że nikt nie
może sprawić, że będziesz szczęśliwy,
ponieważ szczęście jest rezultatem
miłości emanującej z ciebie,
posiądziesz wiedzę o Sztuce Miłości
i staniesz się Mistrzem.

Na ścieżce miłości dajesz więcej, niż bierzesz. I oczywiście kochasz siebie samego na tyle, by nie pozwolić wykorzystywać się egoistom. Nie szukasz odwetu, ale podajesz jasne komunikaty. Możesz powiedzieć: „Nie podoba mi się, że próbujesz mnie wykorzystywać, że mnie nie szanujesz, że jesteś dla mnie niegrzeczny. Nie potrzebuję kogoś, kto mnie będzie obrażał słownie, emocjonalnie, fizycznie. Nie muszę bez przerwy słuchać twoich narzekań. Nie chodzi o to, że jestem lepszy od ciebie, lecz o to, że kocham piękno. Kocham śmiać się. Kocham bawić się. Kocham kochać. To nie znaczy, że jestem egoistyczny, po prostu nie potrzebuję obok siebie kogoś, kto czuje się ofiarą. To nie znaczy, że cię nie kocham, ale nie mogę brać na siebie odpowiedzialności za twój sen. Jeśli zwiążesz się ze mną, będzie to bardzo trudne dla twojego Demona, ponieważ w ogóle nie będę reagować na twój „balast ran”. To nie jest egoizm, to miłość i szacunek dla nas samych. Egoizm, władczość i lęk zniszczą niemal każdy związek. Szlachetność, wolność i miłość są zaczynem najpiękniejszych związków – niekończącego się romansu…

Ruiz Don Miguel – Ścieżka Miłości. Sztuka budowania związków.

Inne posty z tej kategorii tematycznej :

• Czy wrażliwość ma zawsze złe skutki?

• Zasady udanego związku miłości

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem

• Kogo wybierasz na partnera w
związku? Lęk przed autentyczną bliskością

• Toksyczny związek, jak go uniknąć?

• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.

• Jak prowadzić dyskusje?

• Idealne partnerstwo

• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.

Zasługujesz na miłość i przyjemność w życiu!

07 Piątek Gru 2007

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój

≈ 7 Komentarzy

Tagi

afirmacja, afirmacje, cierpienie, orr, przyjemność, rebirthing, Rozwój, seks, wybaczenie, zdrowie, zmiana, związek, związki



Sondra Ray – „Zasługuję na miłość” :

Przez kilka lat byłam pielęgniarką. Zaczęłam się zastanawiać, czy to w ogóle ma jakiś sens – roznoszenie pigułek chorym, czasem umierającym, którzy naprawdę potrzebują przede wszystkim kogoś, kto mógłby zapobiec chorobie. Zdawało mi się, że nic tu nie potrafię zdziałać. […] Moje małżeństwo się rozpadło, wstąpiłam do Korpusu Pielęgniarskiego Sił Powietrznych, żeby się jakoś ratować.
Skierowano mnie do kliniki ginekologiczno-położniczej i zostałam pielęgniarką od planowania rodziny. Byłam zachwycona, że nareszcie mogę zajmować się profilaktyką. Pacjentki spotykając w poradni kobietę były tak zadowolone, że zwierzały mi się ze wszystkiego, co leży im na sercu. Mówiły głównie o życiu seksualnym i małżeńskim.
Widziałam, jak bardzo w związku z tym cierpią i jak podupadają na zdrowiu – cierpienie wywoływało rozmaite choroby, których przecież można było uniknąć.
Zaczęłam się systematycznie szkolić, żeby dowiedzieć się, jak można uwalniać ludzi od problemów seksualnych. Zapisałam się na wszystkie dostępne wówczas kursy, chcąc zostać terapeutą-seksuologiem. W tym samym czasie zaczęłam się interesować ruchem na rzecz rozwoju osobistego. Postanowiłam, że dobrym miejscem dla mnie będzie Kalifornia, i już po trzech dniach znalazłam pracę w ośrodku zdrowia w Oakland.
Następne pół roku, spędzone w Kalifornii, to okres gwałtownych zmian w wyniku doświadczeń zdobytych w ruchu rozwoju osobistego. Tu udało mi się rozwiązać pewien swój problem i dzięki temu dokonać odkrycia, które zmieniło całe moje życie.

Znalazłam się w przedziwnej sytuacji. Co miesiąc miałam kraksę, i to taką, że powinnam była albo wynająć sobie kierowcę, albo w ogóle przestać jeździć samochodem. Pewnego dnia zwróciłam się do dwóch kolegów, którzy przeszli EST (szkolenie Wernera Erharda) i powiedziałam im, że już naprawdę nie wiem, co mam robić. Nie potrafiłam zrozumieć, co się ze mną dzieje, jakbym, znajdowała się na równi pochyłej prowadzącej do samozniszczenia i nie mogła się zatrzymać.
„Nie martw się, Sondra – powiedział jeden z nich. – Zabierzemy cię do Leonarda Orra”.
„A kto to jest, ten Leonard Orr? ”
„Po prostu jedź z nami w niedzielę” – odparł drugi.
Miałam do nich zaufanie. Zresztą w tym momencie byłam gotowa spróbować wszystkiego.
W niedzielę pojechaliśmy kilka mil w głąb lasów Doliny Portola. Był tam piękny letni dom i ogród, gdzie na trawniku zebrało  się około czterdziestu osób. Wyciągnęliśmy się na słońcu i Leonard  Orr zaczął mówić. Wiedziałam od razu, że ten człowiek ma w sobie coś niezwykłego. Jego słowa zmieniły mój sposób myślenia! o 180 stopni i pamiętam, jak żałowałam, że nie dowiedziałam się tego wszystkiego 25 lat wcześniej.
Byłam tak poruszona, że poprosiłam go o osobne spotkanie. Kiedy się spotkaliśmy, wyglądał jakby był przekonany, że mogę pozbyć się swoich problemów właściwie od razu. I nie tylko zapoznał mnie z posługiwaniem się afirmacjami, ale też ze swoimi badaniami nad przeżywaniem ponownych narodzin (rebirthing) -dziś jestem w to głęboko zaangażowana. A potem Leonard dał mi do przepisania parę afirmacji. Miałam wątpliwości i postanowiłam sprawdzić tę teorię.
„Naprawdę uważasz, że za pomocą afirmacji mogłabym doprowadzić nawet do tego, żeby mężczyźni do mnie dzwonili? ”
„Oczywiście – odparł. – Spróbuj”.
Powiedział mi, żeby napisać tak: „Ja, Sondra, odbieram teraz mnóstwo telefonów od mężczyzn, gdy jestem w domu”. Wybrałam trudną rzecz, żeby go sprawdzić. Zawsze byłam dosyć nerwowa na punkcie telefonów, co kojarzyło mi się z chorobą ojca, która zaczęła się, kiedy był inżynierem w spółce telefonicznej.

Umarł, gdy byłam małą dziewczynką, więc doszłam do wniosku, że telefony mają coś wspólnego ze śmiercią. Zawsze udawało mi się tak urządzić, żeby dzwoniący do mnie mężczyźni słyszeli „nie ma jej w domu” albo „właśnie wyszła” – zwłaszcza mężczyźni, na których mi zależało.
Przez jakieś cztery dni przepisywałam afirmację, podaną przez Leonarda, mniej więcej 10-15 razy dziennie. Nie mogłam uwierzyć w to, co się zaczęło dziać. Wszystkie moje dawne sympatie dzwoniły do mnie – mężczyźni, którzy nie odzywali się miesiącami, niektórzy latami. Postanowiłam zobaczyć, do czego może dojść, więc dalej przepisywałam tę afirmację jeszcze przez kilka dni. I chociaż brzmi to niewiarygodnie, zaczęły się pomyłki w nocy, telefony od mężczyzn gdzieś z dalekiego świata.
Trochę zakłopotana wróciłam do Leonarda, powiedziałam mu, że najwyraźniej przedawkowałam, i poprosiłam, żeby pomógł mi to zmienić. Dostałam nową afirmację, która brzmiała: „Do mnie, Sondry, dzwonią teraz tylko mężczyźni, od których chcę otrzymać jakiś znak życia”. I to też zadziałało. Byłam pod wrażeniem. Miałam ochotę zacząć przerabiać afirmację, które zaproponował mi na początku. Zaczęłam pisać:
„Ja, Sondra, prowadząc samochód zachowuję przytomność umysłu i czuję się bezpiecznie.”
„Mój impuls życia jest silniejszy niż impuls śmierci. W miarę jak osłabiam swój impuls śmierci i wzmacniam impuls życia, jestem i będę coraz zdrowsza, szczęśliwsza, bardziej przydatna i coraz młodsza.”
Od tego czasu nie miałam ani jednej stłuczki i nawet najmniejszego wypadku.
Zaczęłam stosować afirmacje we wszystkich dziedzinach swego życia. Byłam zadowolona zwłaszcza z tego, jak dobrze działają w bliskich związkach. Najbardziej lubię opowiadać o pewnej prostej afirmacji, która pomogła mi stworzyć mój obecny związek. Po prostu napisałam tak: „Ja, Sondra, chcę, żeby teraz w moim życiu zjawił się taki mężczyzna, jakiego zawsze pragnęłam”.
Spotkałam Marshalla, mego przyjaciela i ukochanego, cztery dni później.
Odtąd wszystkie sprawy w moim życiu zaczęły układać się tak dobrze, że zobaczyłam jasno, iż coraz bardziej zbliżam się do
swego celu. Cieszyłam się doskonałym zdrowiem. Prawie nigdy nie czułam się zmęczona i stale byłam pełna energii. A jeśli zdarzały mi się jakieś drobne dolegliwości, byłam w stanie wyleczyć się sama. Teraz chciałam znaleźć jakiś sposób pokazania innym, co mają robić, żeby poczuć się równie dobrze jak ja.
Tak, z początku wahałam się, czy mogę spróbować stosować afirmacje w pracy z klientami mojej poradni – sądziłam, że muszą to być osoby obeznane z problemami metafizycznymi albo mające jakieś doświadczenie w ruchu rozwoju osobistego.
[…] Ale pewnego dnia tak się złożyło, że miałam trzech nowych klientów pod rząd. Czułam w ciele coraz większe napięcie i ciężar? W końcu przy trzeciej kobiecie po prostu wyciągnęłam kawałek papieru i dałam jej do przepisania zdanie: „Wybaczam mojemu mężowi, że mnie ranił”.
Napisała to kilka razy, a ja faktycznie poczułam, jak ciężar wiszący w powietrzu znika. Ona się rozluźniła i zaczęła uwalniać się od paraliżującej nienawiści, którą przeżywała od tak dawna. Zresztą rzeczywiście chciała wybaczyć mężowi. Od tego dnia zaczęłam stosować afirmacje w pracy ze wszystkimi kobietami, które się do mnie zgłaszały. Wychodziły lżejsze, szczęśliwsze i zadowolone z tego, że mają coś poręcznego na nadchodzący tydzień, zanim znów do mnie przyjdą. Zaczęłam też coraz swobodniej układać afirmacje dla siebie samej.
[…]
Od czasu, kiedy pierwszy raz zetknęłam się z afirmacjami, przystosowałam pewną technikę do swoich potrzeb.
Na początku używam kolumny reakcji – chcę zobaczyć, jakie reakcje emocjonalne ma dana osoba, i znaleźć bardziej precyzyjne afirmacje, żeby doskonale do niej pasowały.
Niemniej to afirmacje, jako takie, są skuteczne i ważne jest, że naprawdę działają. Liczą się wyniki, a wyniki będą na miarę Twoich oczekiwań, jeżeli zastosujesz afirmacje zgodnie z regułami. Natomiast nie spodziewaj się trwałych efektów, jeśli je tylko przeczytasz albo napiszesz raz czy dwa razy.
Skoro latami ktoś miał negatywną strukturę myślenia, jej zatarcie musi zająć trochę czasu – może około miesiąca.
Przepisywanie afirmacji przez miesiąc na pewno kosztuje taniej niż rok psychoterapii.
To ważne, że dysponujesz narzędziem umożliwiającym zmianę dawnych negatywnych decyzji. O to właśnie chodzi w afirmacjach i o to samo chodzi w tej książce.

Przykład afirmacji podawanej przez autorkę książki,
rozpisanej razem z kolumną reakcji :

„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną”
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną”
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną”…….. Ależ skąd!
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Nie…czuję, że zaraz się rozpłaczę.
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Niemożliwe. Jestem zła, bardzo zła.
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Należy mi się kara.
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” ……..Tatuś mnie zabije…
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Nie, wtedy było bardzo przyjemnie. To niebezpieczne!
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. BZDURA!
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Nie umiem sobie wyobrazić jak.
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Kto by mnie chciał?
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną”…….. Nie zasługuję na nic.
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Ojej, tak?
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Może gdyby się to nigdy nie zdarzyło…
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Za bardzo siebie nienawidzę.
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Gdybym się kiedyś mogła od tego uwolnić.
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. No tak, gdyby można mi było przebaczyć.
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną”…….. Czy to możliwe?
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Mogłoby tak być?
„Ja, Susan, zasługuję na przyjemność seksualną” …….. Ja, naprawdę?

Przykładowe pozytywne afirmacje tyczące się związków :
[w kropki wstawić swoje imię]

Ja, ……………….., już nie szukam właściwej osoby. Sama staję się właściwą osobą.
Ja, …………… , jestem odpowiedzialną osobą, szczęśliwą i wolną zarówno z partnerem, jak i bez partnera. Mogę żyć równie dobrze z mężczyzną czy kobietą, jak i bez niego/niej.
Skoro ja, ………………., uczę się lubić siebie, to mogę wchodzić w związki o większym stopniu wzajemności i szczerości.
Ja, …………………, jestem w pełni sobą, stać mnie na związki otwarte i pełne miłości.
Skoro ja,………………….., coraz częściej myślę pozytywnie, to w moim życiu będą pojawiać się osoby myślące pozytywnie, z którymi mogę wchodzić w dobre dla mnie relacje.
Ja,…………….., mam w sobie mnóstwo miłości, która wypływa na zewnątrz bez przeszkód, i dzięki temu potrafię kochać jeszcze bardziej.
Ja, ………………….., już się nie boję stracić ludzi, którzy na¬prawdę liczą się w moim życiu. Ci, których kocham, są stali w uczuciach.
Ja,…………………, teraz czuję się bezpiecznie – jestem pewna swoich związków.
Mogę być z kimś tak długo, jak ja chcę.
Umiem zakończyć związek w sposób satysfakcjonujący i to pozwala mi cieszyć się innymi – nowymi i odświeżającymi -relacjami.
Ja, ……………., tworzę teraz pełne miłości, harmonijne i trwałe związki z mężczyznami.
Ja, ……………., tworzę teraz pełne miłości, harmonijne i trwałe związki z kobietami.
Mój obecny stan świadomości zapewnia mi powodzenie we wszystkich bliskich związkach.
Ja, …………….., już jestem związana z każdym człowiekiem we wszechświecie, nie muszę więc pracować nad kształtowaniem związków.
Ja, …………….. , zyskuję coś wartościowego w każdym związku, ponieważ wykorzystuję go dla rozwoju i zdobywania wiedzy.

Sondra Ray – „Zasługuję na miłość”

Zobacz także powiązany temat : Jak wybaczyć…

Toksyczny związek – jak go uniknąć?

23 Piątek List 2007

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 53 Komentarze

Tagi

kobieta, konflikt, melody, meżczyzna, miłość, parner, toksyczna, toksyczna miłość, zasady, związek


Kilka wskazówek:

1. NIE POTĘPIAJ PARTNERA W RAZIE KONFLIKTU
Kiedy mówisz partnerowi o czymś, co wywołało twój sprzeciw, albo cię zabolało, nie potępiaj go. Po prostu powiedz, co sie wydarzyło się i jak to odczuwasz. Z własnego doświadczenia wiem, że wymaga to dużej dyscypliny. Uważaj, żeby w twoich słowach nie było zawoalowanych aluzji lub jawnego potępienia czy pogardy. Jeśli na przykład powiesz: „Wczoraj, kiedy zachowałeś sie jak cham w garażu…”, W tym potocznym zwrocie ukryty jest komunikat: „Jesteś kimś gorszym”. Właściwiej będzie powiedzieć: „Wczoraj, kiedy wszedłeś do garażu i zacząłeś mówić bardzo podniesionym tonem…” Opisz, co sie stało, nie używając epitetów w rodzaju „głupiec”, „cham”, „dziwak” itp.
2. NIE PROWADŹ PUNKTACJI
Kiedy twój partner mówi ci o czymś, co wzbudza jego sprzeciw, nie wypominaj mu, że w zeszłym tygodniu sam zrobił to kilka razy. To, co twój partner robił w zeszłym tygodniu, nie ma znaczenia dla rozmowy prowadzonej w tym tygodniu. Oboje dyskutujecie nad tym, co ty zrobiłeś w tym tygodniu.
3. NIE ZAPRZECZAJ CZYIMŚ SPOSTRZEŻENIOM (LUB FAKTOM)

Musisz zrozumieć, że każde z was ma swoje spostrzeżenia; mogą one być całkiem odmienne w odniesieniu do tej samej rzeczy lub sprawy. Okażesz partnerowi największy szacunek, gdy po prostu wysłuchasz jego spostrzeżeń (dowiesz się, kim jest) bez osadzania go, albo zmuszania do tego, aby sie zmienił. Oto przykład: ty i twoja dobra przyjaciółka, Elizabeth, patrzycie na żółwia. Mówisz: „Jaki piękny zielony kolor!” Na co Elizabeth odpowiada: „Przecież to nie zielony, to niebieski”. Kiedy już dowiedziałaś się, że żółw jest dla Elizabeth niebieski, nie kłóć, sie z nią i nie staraj się jej przekonać, że jest zielony. Zgodzenie sie z tym, że Elizabeth ma swoja własna rzeczywistość, pozwala jej odczuć, że ja kochasz. Dla ciebie żółw jest nadal zielony i poprzestań na tym. Na pierwszy rzut oka może to przypominać brak szczerości, ale pamiętam, że od kiedy zaczęłam tak postępować, zdumiewałam sie, ile razy później sama „zobaczyłam” te niebieskość, lub jak często stwierdzałam,
że w prawie każdej sytuacji spostrzeganie czegoś przez różnych ludzi jest bardzo różne. I odtąd czułam sie o wiele lepiej w towarzystwie ludzi, którzy widza świat zupełnie inaczej niż ja.
4. NIE GROŹ ODEJŚCIEM W OBLICZU KONFLIKTU

Ludzie często grożą odejściem, kiedy zdają sobie sprawę, że przegrywają w jakimś konflikcie. Kiedy uświadamiasz sobie, że dałeś sie wciągnąć w drażniącą dyskusje i twój partner w niej wygrywa, staraj sie unikać kończenia jej uwagami w rodzaju: „Wchodzę i nie wiem, kiedy wrócę”, albo: „Wiesz, może naprawdę nie powinniśmy ze sobą być?.·Kiedy dyskusja nabiera
trudnej do zniesienia intensywności, niekiedy lepiej ja przerwać, aby emocje opadły. Aby to zrobić nie grożąc porzuceniem, wystarczy nadmienić, kiedy sie wróci, na przykład: „Musze teraz wyjść, może dokończymy te dyskusje za dwie godziny, jak wrócę”. Oczywiście powinieneś dotrzymać słowa i zjawić sie po dwóch godzinach.
5. ZMIEŚĆ SIE W CZTERECH ZDANIACH
Oto kilka bardzo użużytecznych rad, jakie otrzymałam od Janet. Zanim o cos poprosisz lub zwrócisz uwage partnera na jakies wydarzenie, pomysl o tym, co chcesz powiedziec i spróbuj to wyrazic najwyej w czterech zdaniach. W tych czterech zdaniach unikaj nastepujacych pułapek:
· Nie uskarżaj sie.
· Nie potepiaj, czyli nie dawaj do zrozumienia, że jedna strona ma racje, a druga sie myli. Uskarżanie sie i potepianie utrudnia partnerowi zwrócenie uwagi na to, co chcesz powiedziec, nawet, jesli jest to rozsadne.
· Nie wyjasniaj ani nie usprawiedliwiaj sie z powodów, dla których robisz to, co robisz. Czasami jedna osoba prowokuje druga i domaga sie wyjasnien co do jej zachowania lub decyzji. Reagowanie na to usprawiedliwieniami i wyjasnieniami wcale nie jest konieczne. Ludzie dorosli nie musza sie tłumaczyc przed innymi dorosłymi. Kiedy zaczniesz sie usprawiedliwiac, druga osoba czesto przestaje zwracac uwage na to, co mówisz, spodziewajac sie całego wykładu. Nikt nie lubi, jak mu sie robi wykłady, a Nałogowcy Unikania Bliskosci sa czesto na to uczuleni.
Oto przykład: przed podjeciem leczenia poproszenie swojej przyjaciółki Betty, żeby kupiła chleb po drodze do domu, zajmowało Jeannie około dziesieciu minut. Jeannie zameczała Betty opowiesciami o tym, jak zle spała i jak strasznie boli ja głowa, chcac sie usprawiedliwic, że sama nie pójdzie do sklepu. Do Betty czesto nie docierało, o co Jeannie prosi i nie kupowała chleba, co powodowało wzajemne wyrzuty i kłótnie. Teraz Jeannie mówi: „Betty, czy mogłabys kupic chleb po drodze do domu?” Betty odpowiada: „W porzadku”. To wszystko, co trzeba na ten temat powiedziec. Oczywiscie, jesli zmieniły sie jakies okolicznosci, albo jesli musisz zmienic swoje plany, a dotyczy to drugiej osoby, krótkie wyjasnienie bywa potrzebne.

NIE PRZEJMUJ SIE TYM, CZY TWÓJ PARTNER STOSUJE SIE DO TYCH ZASAD

To sa zasady dla ciebie.
Nie twoja sprawa, czy twój partner stosuje sie do nich, czy nie. Jesli ty bedziesz sie do nich stosowac, zmiany, jakie odczujesz, pomoga ci w nawiazaniu skutecznego kontaktu z ludzmi. Załóżmy, że twoje dzieci mówia:
„Mamo, dziadek powiedział o tobie to-i-to. Co ty na to?”
Możesz udzielic im paru informacji bez podkreslenia, że dziadek nie ma racji. Możesz powiedziec: „Ja tak to widze”. Unikasz w ten sposób oceniania dziadka przed dziecmi. Nie poruszaj też przy tej okazji żadnych spraw, które nie powinny obchodzic dzieci.
Trzymaj sie scisle tematu i nie rozwodz sie. Jesli druga strona potepia cie i twierdzi, że nie masz racji, skup sie na zachowaniu zdrowych granic wewnetrznych i staraj sie odpowiadac uprzejmie. Przyjmij pozycje obserwatora, mówiac sobie w duchu:
„O, mój partner mnie potepia. No cóż, to tylko czwarty symptom rdzenny, osadzanie, że ja jestem do niczego, a on ma racje. Nic ciekawego”….
Kiedy partner skonczy, kiwnij głowa na znak, że usłyszałes, co powiedział i zajmij sie swoimi sprawami. Niezależnie od tego, że jest to po prostu zdrowa reakcja, w kategoriach „leczenia” zachowanie dobrych manier ma na celu nie dostarczanie partnerowi amunicji, przy pomocy której może cie wytracic z równowagi.

Więcej w : Pia Mellody – „Toksyczna Miłość”

Kogo wybierasz na partnera w związku? – Lęk przed autentyczną bliskością

20 Wtorek List 2007

Posted by ME in Rozwój

≈ 27 Komentarzy

Tagi

DDA, dorosłe dziecko alkoholika, kobieta, konflikt, meżczyzna, związek

Nawet jeśli nie jesteś dzieckiem z rodziny alkoholika, przeczytaj – zdziwisz się jak wiele wzorców zachowań tyczy się wszystkich polskich rodzin!

(Uwaga: Termin – (DDA) Dorosłe Dziecko Alkoholika w tym artykule nie określa tylko dzieci z rodzin w których rodzice nadużywali alkoholu, ale także tych których dziadkowie czy pradziakowie mieli ten problem a wzorce zachowań przekazali dzieciom! A także częściowo dzieci tak zwanych Toksycznych Rodziców)

Dlaczego wybierasz takich a nie innych partnerów? :

„Wszystko w moim związku układa sie nie tak.
Wiem, że to tylko moja wina. Próbowałem wszystkiego co w mojej mocy, żeby to naprawić, ale bezskutecznie. Nawet nie mam pewności, czy go/ja kocham. Może w ogóle nie wiem, co to jest miłość. Mam mętlik w głowie”.

Brzmi znajomo?
Powinno. Podobne słowa słyszę, kiedy dorosłe dziecko alkoholika rozpoczyna terapie, ponieważ jego intymne związki są nieudane. Historia jest taka sama niezależnie od tego, czy dziecko alkoholika jest dwudziestolatkiem w pierwszym poważnym związku, czy czterdziestoletnim weteranem po jednym lub kilku nieudanych małżeństwach.
„To po prostu musi być moja wina. Zawsze jest tak samo.
Myślałem, że tym razem będzie lepiej, ale nie jest. Może sam powinienem odejść„.
Czy kiedykolwiek tak sie czułeś? Wszyscy tak sie czuliśmy – i wszyscy mówiliśmy podobne rzeczy w trakcie burzliwego lub nieudanego związku.
Czy takie odczucia są normalne?
To zależy, czy czujecie sie tak z powodu obecnych okoliczności, czy też wasze odczucia wynikają z zakorzenionych przekonań, które stały sie stałym elementem waszej samooceny, ponieważ w dzieciństwie raniono was raz po raz. W obu wypadkach uczucia są jednakowo bolesne, ale w drugim znacznie trudniej je przezwyciężyć.
Jeszcze raz przeczytaj początkowy fragment rozdziału:
„Wszystko jest nie tak. Wiem, że to moja wina. Próbowałem wszystkiego co w mojej mocy, ale bezskutecznie”.
Dzisiaj wypowiadasz te zdania o swoim związku. Kontekst może byc nowy, ale nie słowa i uczucia. Ponownie odczuwasz bezradność -jak w dzieciństwie – i reagujesz „stara śpiewka”.
Mimo to uczucia są prawdziwe i bardzo silne.
Inne dobrze znane uczucia to: zagubienie, poczucie uwiezienia, bezsilność wobec swojego przeznaczenia.

To wszystko składa sie na intymny związek.
Powracają znane już przeżycia i uczucia. Trzeba przejść przez to jeszcze raz. Dzięki waszym staraniom przebieg całego procesu i jego wyniki będą odmienne, ale nie da sie uniknąć walki. Nawet ci, którzy nie żyli w rodzinach alkoholików, uważają, że na dobry i zdrowy związek trzeba zapracować. Nie jesteś w tej walce osamotniony!
Aby dokładnie przyjrzeć sie problemom, z jakimi sie spotkasz, powinieneś uprzytomnić sobie pewne sprzeczne komunikaty, które w dzieciństwie przekazywali ci rodzice. Czy to sie tobie podoba, czy nie, i niezależnie od tego, czy w to wierzysz, te właśnie komunikaty, zepchnięte do podświadomości, wciąż wywierają wpływ na wszystkie aspekty twojego życia.
Musisz je zmienić, by móc zmienić swoje życie.

Uświadomienie sobie tego to pierwszy krok w kierunku zmiany opinii o sobie. Wiedza o tym, jak kształtowały sie twoje obecne wzorce, pomoże ci uwolnić sie od samokrytycyzmu, który jest podstawowa cecha twojego charakteru. Przyjrzyjmy sie tym sprzecznym komunikatom i temu, jaki wpływ maja one na ciebie dzisiaj.

Sprzeczne komunikaty:

„Kocham Cię, Odejdź”

Czasami twój rodzic-alkoholik był czuły i kochający, innym razem wrogi i odpychający. Chociaż drugi rodzic zapewniał,
że cie kocha, to jednak rzadko to odczuwałeś, bo wciaż był zmartwiony i rozdrażniony.
Brakowało w tym konsekwencji.
Tak własnie pojmowałes miłosc jako dziecko i nadal tak ja pojmujesz. Zastanawiasz sie, dlaczego pociagaja cie osoby,
które jednego dnia sa czułe i kochajace, a nastepnego odpychajace.
Dlaczego osoby, które obiecuja, że zadzwonia, i nie robia tego, wydaja ci sie bardziej godne pożadania niż te, na których można polegac?
Jesli przypadkiem zwiazałes sie z osoba konsekwentna, odbierasz ja jako kogos niepewnego, gdyż tego rodzaju zachowanie jest ci po prostu obce. Mówie o osobach majacych uporzadkowane życie, o tych, którzy moga w rozsadnych granicach prawdopodobienstwa powiedziec, co im przyniesie jutro.
To także ktos, kogo zachowanie, uczucia i mysli beda jutro takie jak dzis. Próba zdobycia miłosci osoby kaprysnej i odpychajacej przywołuje sytuacje z twojego dziecinstwa. Jesteś wdzieczny, gdy ktos niestały rzuca ci okruszek, za to szybko sie nudzisz osoba oddana ci przez cały czas. Wciaż powtarzasz sytuacje z dziecinstwa, ponieważ jedyna pewna rzecza, która znałes, był brak pewnosci. Nie mogłes przewidziec, co przyniesie kolejny dzien. Przeżywałes w dziecinstwie hustawke emocjonalna. I to jest dla ciebie zrozumiałe.
Przypomnij sobie, ile razy doprowadzałes do kryzysu w swoim zwiazku, aby znów poczuc przypływ energii i sprowadzic wzajemne relacje na bardziej znajomy grunt. Nawet jesli teraz wydaje ci sie to oczywiste, postaraj sie uzmysłowic sobie, że byc może musi minac wiecej czasu, abys rzeczywiscie poczuł te prawde, ponieważ tak własnie zostałes ukształtowany w dziecinstwie.

„Niczego nie potrafisz zrobic dobrze. Jestes mi potrzebny”.

To nastepny zestaw sprzecznych komunikatów, które wciaż jeszcze słyszysz. Bedac dzieckiem, nigdy nie mogłes sprostac wymaganiom swojego uzależnionego od alkoholu rodzica, chocbys nie wiem jak sie starał. Nigdy nie byłes wystarczajaco dobry. Naprawde uwierzyłes, że wszystkie niepowodzenia były z twojej winy. Gdybyś był dosc dobry, lepiej układałoby sie w waszej rodzinie.
A jednak wiedziałeś, że jesteś potrzebny i że rodzice nie dadzą sobie bez ciebie rady. To było oczywiste. Skoro oni nie mogli sobie bez ciebie poradzić, nawet jeśli byleś tak bezwartościowy, to ty musiałeś szukać sposobu, aby wszystko naprawić. Czy nie masz wrażenia, że jako dorosły lgniesz do osób, które sa jednocześnie skrajnie od ciebie zależne i wysoce w stosunku do ciebie krytyczne? Czy nie pociągają cię osoby, które wielokrotnie cię upokorzyły, choć wiesz, że bez ciebie nie umiałyby sobie poradzić? Zabiegasz o ich przychylność, ponieważ w głębi duszy wierzysz, że gdybyś był wystarczająco dobry, nie byłoby w waszym związku takich problemów. Poza tym wiesz, że nie można zawieść kogoś, kto tak bardzo cie potrzebuje. Brzmi znajomo? Kolej na następny zestaw.

„To prawda, że te okropne rzeczy zrobił/powiedział któryś z twoich rodziców. Musisz jednak zrozumieć, że on był pijany”.

Skutki takiego podwójnie związanego komunikatu sa dla twojego związku szczególnie szkodliwe. Twoja podświadomość
mówi ci, że jeśli zdołasz usprawiedliwić czyjeś niewybaczalne zachowanie, to uwierzysz, że jest ono wybaczalne.
W rodzinie dotkniętej alkoholizmem alkoholik rzadko jest uważany za osobę odpowiedzialna za swoje zachowanie.
Częściej zdarza sie, że dzieci słyszą z ust drugiego rodzica: „Czego sie spodziewałeś po pijaku?” lub w okresie poprawy:
„Musisz zrozumieć, że twój ojciec jest chory/twoja matka jest chora”.
Dziecko dowiaduje sie, że rodzice mogą zrobić, co zechcą, mając prosta wymówkę w postaci pijaństwa.
Teraz jako dorosły stałeś sie najbardziej wyrozumiała sobą na świecie, szczególnie jeśli chodzi o twój związek uczuciowy.
Zgadza sie? W niemal każdej sytuacji znajdziesz sposób, by wszystko znów było w porządku – jeśli musi znaleźć sie winny, chętnie weźmiesz winę na siebie. Nauczyłeś sie przecież rozumieć innych i brać na siebie cała odpowiedzialność.
Dlatego, kiedy twój partner źle cię traktuje, analizujesz sytuacje i nie pozwalasz sobie na odczuwanie złości. Rozumienie czyjegoś zachowania nie oznacza jego akceptacji. Ty jednak już w dzieciństwie nauczyłeś sie rozumieć i wypierać swój ból, gdy znęcano sie nad tobą – wierzyłeś przecież, że „rodzic nie postąpiłby w ten sposób, gdyby był trzeźwy”.
Jest w tym również element kontroli i winy. Oto wzorzec myślowy, który utrwala sie w umyśle dziecka z rodziny nadużywającej alkoholu: „Skoro czuje sie winny, to znaczy, że jestem odpowiedzialny. jeśli jestem odpowiedzialny, to mogę naprawić, zmienić sytuację, mogę sprawić, że wszystko będzie inaczej”. Rezygnacja z poczucia winy oznacza również rezygnacje z przekonania, że kontrolujesz sytuacje. Utrata kontroli jest oczywiście katastrofą. Wychowano cię na doskonałe
popychadło dla grubiańskiej osoby. Często kończysz w idealnym związku dawcą – biorcą , w którym ty naturalnie jesteś
dawca.

„Następnym razem zrobię to dla ciebie. Obiecuję ci”.

Ukryta wiadomość brzmi – nie licz na to!
Wiec uczysz sie niczego nie pragnąc, aby nie doznać zawodu.
Czasami mimowolnie stajesz sie popychadłem dla partnera, który naprawdę nie chce cię w ten sposób traktować.
Często czujesz sie zmęczony i urażony. Narzekasz, że musisz w tym związku robić wszystko – to prawie niemożliwe, abyś poprosił o coś dla siebie. Chcesz, by partnera czytał w twoich myślach.
Obawa, że mógłbyś o coś poprosić i nie otrzymać tego, jest równie niejasna, jak strach przed tym, że twoja prośba zostanie spełniona. Pierwsza sytuacja utwierdza cię w przekonaniu, że jesteś bezwartościowym człowiekiem i nie zasługujesz na to, czego chcesz; druga jest dla ciebie tak obca, że właściwie nie wiesz, jak zareagować. Nawet najzwyklejszy komplement sprawia, że czujesz sie nieswojo. Zrzeczenie sie odpowiedzialności za własne szczęście jest dla ciebie metoda radzenia sobie z ta sytuacja. Uznałeś, że twój partner powinien sam wiedzieć, czego pragniesz, i odpowiednio sie zachowywać bez żadnych próśb z twojej strony.
Na przykład: „To, że muszę mu mówić, iż chce pójść w dniu moich urodzin do teatru, oznacza, że on w ogóle nie chce mi sprawić przyjemności”. Twój partner podpadł ci, bo nie chwyta w lot twych najbardziej mglistych aluzji, możesz wiec uznać, że cie nie kocha. Byłbyś naprawdę szczęśliwy jedynie z kimś, kto umiałby czytać w twoich myślach, z wyimaginowanym bohaterem, który automatycznie wiedziałby, jak cię uszczęśliwić.

„Nie martw sie, wszystko jest w porzadku. Jakim cudem mam sobie z tym poradzic?”

Oba komunikaty sie splatają. „Nie kłopocz sie – wszystko będzie dobrze”. Jednakże ukryty sens tej przekazanej ci przez rodziców informacji jest inny: NIE jest dobrze. W rezultacie wyrastasz na nadczłowieka. Potrafisz zatroszczyć sie o wszystko i robisz to. Zawsze na służbie. Nikt nie musi sie o nic martwic. Ty sobie poradzisz. Wiele razy mówiłeś: „Nie przejmuj sie, weźmiemy mój samochód. – Mam dosyć pieniędzy.
– Ja sie zajmę jedzeniem. – Ja wszystko zorganizuje.
– Nie martw sie. – To dla mnie żaden problem!”.
[…]

Rozdział 2

Czym własciwie jest zdrowy zwiazek?

– > więcej w książce „Lęk przed bliskością” J.Woititz

uwaga od autorki bloga :
Warto pamiętać, że nawet osoby posiadające tylko część wzorców DDA mają trudności w stworzeniu zdrowego związku, a czasem jest to nawet całkiem niemożliwe. Książkę tą polecam zwłaszcza tym którzy uważają że… Na pewno sobie z tym problemem sami poradzą: „To dla mnie żaden problem 😉 „

Świadomość

"Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
C.G.Jung


WSZYSTKIE POSTY BLOGA

Świadomość

• Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość
• „Przeszłość nie ma władzy nade mną”.
• Czy istnieją jakieś ograniczenia -czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
•Demony, które niosą Przebudzenie
• Czy rozwój duchowy postępuje etapami?
• Na jakim etapie swojego życia jesteś?
• Uwikłani w kulturę, tradycję, patriotyzmy…
• Moc tworzenia i moc niszczenia - nasze przekonania
• Podświadomość - kluczem do bogactwa
•Jak zachęcić podświadomość do współpracy
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Czym jest intuicja?
• Rozwijanie świadomej intuicji
• Poza „za” i „przeciw”. Intuicja.
• Inspirujące cytaty sławnych ludzi
• Zrób coś inaczej niż dotychczas !
• Spogladaj głębiej…
• Źródło natchnienia jest w Tobie
• Bez granic
• Nowy stan świadomości
• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość
•Zbiorowe wzorce cierpienia u kobiet
• Chłopcy i dziewczynki. Dwa światy?
• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie
• Nie możesz zgubić drogi
• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?
• Wybieraj swój świat świadomie
• Przestrzeń w Tobie
• Alaja - kosmiczna świadomość
• Holonomiczny wszechświat i… holograficzna świadomość
Holograficzny wszechświat
• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz
• Narodziny świadomości
• 48 minut absolutnej świadomości
• Życie - cytaty z Osho
• Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn
• Czym są Iluzje?



Prawo Przyciągania sekret-prawo-przyciagania

• Co to jest Prawo Przyciągania?
• Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
• Sekret Zdrowia
• Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.
• Uzdrowicielska potęga wizualizacji
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności - "The Secret"
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Prawo Przyciągania w działaniu: Historia sesji egzaminacyjnej TrueNeutral
•Sekret zrealizowany w życiu – relacja Boogy’ego.
•Bardziej ludzkie oblicze Sekretu – The Opus.
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część II
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część I

Związki

• Idea zazdrości - Bóg, kobiety i wartości.
• Ofiary i zwycięzcy. Filtry i schematy naszej podświadomości
• Imago - czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?
• Związki: Splot miłości i nienawiści - cześć I
• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych - cześć II
• Seks, impotencja i wolność
• Lęk przed zaangażowaniem w związku
• Zasady udanego związku miłości
• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością
• Lęk przed bliskością i wrażliwością. DDA
• Toksyczny związek, jak go uniknąć?
• Idealne partnerstwo
• Poczucie niepewności i gniew - w związku. DDA.
• Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !
• Demon zazdrości
• Czy Twoj partner Cię szanuje?
• Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.
•Kobiecość kontrolowana
• Miesiączka, orgazm i śmierć: Kobiecy biegun.
•Lęk i kontrola w związku
• Seks - niszczy czy wyzwala?
• Doceń Twój związek…
• Jak pokonać lęk przed zranieniem?
• Dobre i złe strony partnerstwa
• Intymność a uległość
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni
• Czym jest miłość ? Cytaty mistrzów
• Rozmowy z Bogiem – o miłości i zazdrości.

Pomiędzy ludźmi

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem
“Wziąć odpowiedzialność za własne życie” – zalety i pułapki.
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni.
• Dystans. Sztuka życia.
• Czy warto być czasem… samolubem?
• Jak prowadzić dyskusje?
• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.
• Polityka, Polacy i…narzekanie.
• Nie zakładaj nic z góry
• Jak nie mieć wrogów?
• Czy warto się kłócić?
• Czy umiesz wybaczać?
• Przebaczenie. Uzdrowienie emocjonalnych ran.
• Ocean współczucia
• Pięć etapów Radykalnego Wybaczania
• Czy jesteś robopatą?
• Czy jesteś otwarty?
• Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?
• Czy umiesz uwolnić się od opinii innych ludzi?
• Czy umiesz być życzliwy na co dzień?
• Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?
• Zbuntowany tekst Anthonego de Mello :)
• Utrata kontroli
• Don Kichot - obłąkany głupiec czy………?
•Jak nauczyć się spokojnie reagować na krytykę
•Krytyka w pracy a inteligencja emocjonalna
• Naprawdę magiczne słówko! :)
• Jeśli już musisz - krytykuj bezboleśnie
• Dziesięć zasad zdrowej komunikacji
• Wartości w życiu. Przydatne czy nie?
• Jak rozwinąć swoje poczucie humoru?
• Jak zostać dobrym słuchaczem
• Czy umiesz naprawdę słuchać ?
• Sztuka negocjacji i kompromisu w związku
•Tajemnica wspierania innych ludzi
• Nie próbuj zadowolić wszystkich
•Mądrość to jest…- cytaty sławnych.
•Lista książek godnych uwagi…
•Jakie seriale lubicie?
•Filmy, które zostawiają coś po sobie…:)

Poza samotność

• Samotność a zależność od innych
• Zagubieni - wizja społeczeństwa wg Osho
• Samotność czy osamotnienie?
• Strach i ciemność?
• Nie zadręczaj się!
• Wybacz sobie i wybacz innym
• Cztery kroki do wolności
• Wolność. Czy to puste słowo?
• Czy istnieje dobra samotność?
• Depresja. Jak sobie z nią radzić?
• Akceptacja naszej…nieakceptacji
• Odpowiedzialność i wolność
• Luźne rozważania o ludzkiej samotności
• Obnażanie sie do “ja”
• Czy można pomóc sobie samemu? :)
• Twoim zadaniem jesteś Ty
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz III)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz II)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń.(cz I)

Koniec cierpienia


• Koniec cierpienia - inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh
• Skąd się biorą wypadki?
• Odrobina gloryfikacji cierpienia…i jego wartości praktyczne :)
• Koniec z “dramatami” w Twoim życiu
• Miłość to inne słowo na wolność
• Bądź wolny! - inspirujące cytaty E. Tolle
• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle
• Złote myśli Berta Hellingera
• Ustawienia rodzinne Hellingera
• Doświadczanie problemów a tożsamość - Inspirujące cytaty z E. Tolle
• Prawa wszechświata - inspirujące cytaty
• Seks - demon z piekła rodem
• Boska strona seksu
• Boskie ciało?
• Cierpienie może być najcenniejszą lekcją - historia Dana
• Uzdrowienie cierpienia z przeszłości
• Przyczyny cierpienia wg filozofii hinduskiej
• Czy wiesz dlaczego cierpisz?
• Rezygnacja i bezradność w obliczu trudności - jak pokonać pesymizm?
• Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.
• Najpopularniejsza religia świata
• Esencja prawdziwej przemiany. Dramatycznie… czy w procesie?

Szczęście - idea czy rzeczywistość

• Szczęscie jest bliżej niż myślisz
• Radość niebezpiecznego życia
• Czy jesteś…godny szczęścia?
• Jak odmienić jakość życia? Kilka porad.
• Nieuwarunkowane szczęście
• Patrząc oczyma miłości
• Szczęscie w zasięgu ręki
• Zasługujesz na miłość i przyjemność!
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Kochaj i bądź radosny!
• To jest Twoje życie
• Czy czujesz że zasługujesz?
• Jak napięcie zastąpić radością?
• Przyjemność?
• Nie bój się zmian!
• Jak BARDZO chcesz zmian w Twoim życiu?
• Pierwsze prawo zmian
• Czarne, nieznane drzwi
• Do znudzenia - o optymistach :)

Zdrowie

• Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.
•Choroba ma swój początek w umyśle?
• Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.
• 10 rzeczy, których wegetarianie wysłuchują na codzień :)
• Cięcie cesarskie. Czy przebieg porodu ma wpływ na późniejsze życie?
•Cesarskie cięcie zmienia DNA dziecka
• Dieta dla grup krwi: A, B, AB, 0
• Zalety diety roślinnej
• Totalna kuracja przeciwrakowa
• Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?
•Cała prawda o raku i diecie wegetariańskiej
• Ulecz swoje ciało !
• Śmiech to życie
• Stres i napięcie = początek choroby
• Biofeedback (biologiczne sprzężenie zwrotne)
• Filozofia zdrowia
• Jesteś tym co zjesz
• Jak się zdrowo odżywiać?
• Zasady dobrego odżywiania
• Tajemnica Twego ciała
• Akupunktura a medycyna współczesna
•Medycyna holistyczna
•Szczepienia – faktyczna konieczność czy sposób na zarobek?
• Zapomniane źródło zdrowia, produkty pszczele
• KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a
• Propozycja Tao dla kobiet. Zdrowie i płodność.
• Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?
• Wojna w naszym organizmie.
• Zdrowa psychika = zdrowe ciało?
• Masaż leczy duszę
• Źródła niemocy
• Twoje przekonania kontra Twoje zdrowie.
• Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?
• Zdrowy rozsądek w dietach?
• Negatywne odczucia wobec ciała

Oddech

• Czy oddychasz prawidłowo?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
•Stłumienia cz II
•Stłumienia cz I
• Twoja Twarz, ciało, oddech - mówią o Tobie.
• Co to jest REBIRTHING?
• Niezwykła moc oddechu? :)
• Integracja oddechem

Psychologia i duchowość

• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Cień - wg Junga
• Twórczy ludzie wg Junga
•Twórczy umysł a wyobrażenia
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Jak poradzić sobie ze stresem?
•Eksperyment: Pozytywne nastawienie - kontra negatywne.
• Pozytywne wyzwanie
• Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak z niego zrezgnować?
• Asertywność
• Nałogi - pragnienie ucieczki
• Pozytywne myślenie nie wystarczy!
• Pozytywna weryfikacja - negatywnych wydarzeń
• Inteligencja emocjonalna a praca zawodowa
• NLP - jak jesteś zaprogramowany?
• 10 zasad NLP
• Potęga manipulacji słowem
• Magia i moc słów
• GESTALT - integracja psychiki i ciała
• Czy jesteś tolerancyjny?
• Narodziny Ego
• Ego a osobowość ofiary
• Enneagram - 9 typów osobowości
• Nawyki, wolność i społeczeństwo
• Gry i gracze. Psychologia zachowań międzyludzkich.
• Lody i samochody
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
• Samospełniająca się przepowiednia
• Psychologia inspiracji
•Twórz, twórz bezustannie!
• Metoda Simontona

Bóg i duchowość

• Dziecinna wizja Boga. Pułapka języka.
• Krótka historia Boga
• Bóg - to jest...
• Dobro i zło
• Czy Bóg karze za grzechy? Czy ludzie?
• Rozmowy z Bogiem
• Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?
• Benedyktyn, demony i Zen
• Fala jest morzem
• Przestać żyć we władzy Demona
• Jesteśmy Bogiem
• Wiara nie pozwala Ci myśleć
• Życie - to jedyna religia
• Bóg jest tancerzem i tańcem
• Bóg jest Tobą
• Przyjaźń z Bogiem
• Czy Bóg spełnia Twoje marzenia?

Umysł a duchowość

• Zachwaszczony umysł?
• Enkulturacja
• Wyzwolenie z chaosu myśli
• Rewolucja w psychice - J. Krishnamurti
• Zaminowane obszary umysłu
• Jak jest oprogramowany Twój mózg?
• Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość
• Ludzie i roboty
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Memy i wirusy umysłu
• Bełkoczący umysł
• Bezrozumnie?
• Odpowiedź na Psychiczny Atak
• Czy wiesz co jest ci serwowane?
• Zjednoczenie
• Ewolucja. Indywidualna czy zbiorowa?
• Co wpływa na nasze życie?
• Kiedy kłamstwo staje się prawdą
• Ukryta siła metafor
• Kończyny fantomowe - zagadka ludzkiego mózgu.
• Tajemnica ludzkiego snu
• Mistrz snu
•Kilka słów o świadomym śnieniu
• Świadome śnienie jako proces ewolucyjny
• Jak umysł przetwarza dane? Nastroje.

Ciało i Energia

• Aura człowieka - najważniejsze informacje.
• Aura człowieka, przykłady aury… oraz jak ją odróżnić od powidoku?
• Ciało energetyczne człowieka. Przykłady zaburzeń.
• Jak reagujesz gdy zostaniesz obrażony? Ciała duchowe.
• Czakramy, poziomy Twojego życia!
• Jak nauczyć się widzieć aurę?
• Kolory Twojej Aury - jak się zmieniają i co oznaczają
• Geneza blokad na czakramach
• Świat to energia!
• Ciała duchowe według Jogi Kundalini
• Co tak naprawdę wiemy o świecie?
• Tai-chi
• Czym jest energia “Chi” ?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
• Panta rei - energia dokoła nas
• Dobre wibracje
• Seksualność a czakry
• Jasnowidzenie - fakty i mity
• Telepatia i jasnowidzenie
•Telepatia – czy to działa?
• Postrzeganie pozazmysłowe. Głos zwolennika.
• Energia w naszym ciele - Taoistyczny punkt widzenia.
• Energia musi płynąć…!
• Cykle życia i śmierci - Twoje istnienie.
• Oświecenie - wielki mit.
• Energia myśli i myślokształty
• Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu
• Rozmowy z Kenem Wilberem - o kosmicznej świadomości
• Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.
• Sen Planety
• Energia życia. Fakt czy mit?
• Hipoteza Gai
• Pole morfogenetyczne – Rupert Sheldrake

Rozwój a Medytacja

• ABC medytacji
Miłość, seks i medytacja
• Czym jest medytacja?
• Ćwiczenia uwalniające energię
• Medytacja chodząca
• Medytacja a palenie papierosów
• Ból a medytacja
• Medytacja z czakramami
• Myśleć czy medytować...
• Czy Twoje życie ucieka?
• Medytacja a egoizm
• Emocje i myśli podczas medytacji
•Medytacja - praktyka czy tajemnica?
• Dzień Uwagi
• Wyostrz swoją uwagę
• Świadomość hara - początek i koniec życia
• “Stać się nicością” - o co chodzi w tej koncepcji?
• Medytacja z koanem
• Medytacja z tematem. Ćwiczenia.
• Zabawne i nietypowe techniki medytacji
• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?
• Naucz się relaksować
• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja
• Historia pewnego medytującego
• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja
• Nauka medytacji w zakładach karnych
•Rozpadnij się na kawałki
•Czy jesteś uważny?

Osobowość i emocje

• Afirmacje, sztuka zmiany życia
• Jak działają afirmacje? Struktura umysłu
• Afirmacje także mogą szkodzić!
• Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.
• Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?
• Ciemna noc duszy
• Ciemna strona emocji?
• Zostań mistrzem swoich emocji?
• Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Napięcie i odprężenie
• Sztuka bycia opanowanym - Emocje pod kontrolą.
• Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.
• Jak rósł mózg człowieka: Ewolucja emocji.
• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność - czym naprawdę są?
• Przekraczanie granic a bariera lęku
• Czym jest gniew i jak sobie z nim radzić. W związku i w życiu.
• Bądź swoim mistrzem - odpowiedzi są w Tobie
Eckhart Tolle – emanujący spokój i mądrość
• Uśmiechaj się, przełamuj schematy!
• Autentyczna zmiana myślenia
• Przestań się okłamywać
• Poznawaj siebie - podejście Zen
• Kto jest premierem w Twoim rządzie?
• Zaufanie - w realizacji marzeń
• Czy wrażliwość ma zawsze złe skutki?
• Oszukując własne emocje….
• Energia bolesnych emocji
• Nieśmiałość a prostytucja
• Tajemnice nieśmiałości
• Żydzi. Czy problem nieśmiałości ich dotyczy?
• Cuda…i miłość.
• Pytania i odpowiedzi - Katie Byron
• Pożegnanie z chłodem. Budowanie bliskości.
• Uleganie pokusom. Swoim czy cudzym? Portret Doriana Graya.

Walka i akceptacja

• Kung Fu Panda i głebsze przesłanie
• Koniec walki oznacza zwycięstwo
• Mówić: tak - czy nie?
•Przestań usiłować być dobrym cz II
•Przestań usiłować być dobrym cz I.
• Czy jesteś podzielony na "dobrego" i "złego"?
•Poza dobrem i złem
• Rozdzierając duszę na pół. Skrajności.
• Zagadnienie zła - okiem Hindusa
• Zrozumienie “zła”
• Wojna w Tobie trwa
• Nauka akceptacji dobrego i złego
• Droga wojownika
• Ćpun adrenaliny kontra "dobry człowiek"
• Ponad-Ego
• Pościć czy ucztować? Pogląd na życie.
• Wciąż czuję gniew, chcę się zmienić, ale...
• Życie w harmonii
• Życie to jest….- cytaty sławnych
• Umysł kontra ciało
• Zaakceptuj i bądź wolny...
• Wewnetrznie podzieleni
• Mądrość
• Miłość…jak głód
• Czy na świecie musi istnieć sprawiedliwość?
• Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.
• Moce psychiczne: ostatni atak ego na ścieżce oświecenia

Dorosłe dzieci

• Pierwszy krzyk - piewsza samotność?
• ADHD = Dzieci Indygo?
• Niewinny dorosły człowiek
• Źródło depresji: dzieciństwo?
• Dziecko w rodzinie alkoholika
•Przełam wzorce z dzieciństwa
• Pierwotne zranienie. Dotknąć czy nie?
• Czy Twoje narodziny były traumatyczne?
• Zranione czy radosne dzieci?
• Wewnętrzne dziecko
• Kobieta bez winy i wstydu
• Co zrobić, gdy żyjesz z poczuciem winy?
• Toksyczny wstyd
• List ojca do syna. Wyznanie.
• Czego szukasz? Od czego uciekasz?
• Zmień….przeszłość!
• Miejsce wewnętrznej przemiany
• Natura - nasz największy nauczyciel
• Kim jestem? Początek życia
• Wewnętrzny ogród
• Jakie dzieci wychowasz?
• Grzeszne ciało?
• Niewolnik namiętności
• Męska autokastracja. Rys historyczny.
• Nie istnieją błędy - tylko lekcje
• Puść dziecku dobry kawałek ;)
•Zachęć dziecko do czytania
• Puchatek smakuje Tao
•Jak zostać dziecięcą szeptunką

Czakramy

• Czakramy - poziomy Twego życia
• Czakram Podstawy
• Czakram Podbrzusza
• Czakram Splotu Słonecznego
• Czakram Serca
• Czakram Gardła
• Czakram Trzeciego Oka
• Czakram korony
• Geneza blokad na czakramach
• Seksualność a czakry
• Tajemnice kolorów
• Czakramy człowieka: ujęcie ezoteryczne.
• Podróż przez czakry - w wyobraźni
• Symboliczne znaczenie kolorów

Wokół religii i ezoteryki


• Reguła Pięciu Elementów (pięciu żywiołów)
• Co oznacza buddyjskie “Przyjęcie Schronienia” ?
• Jak zinterpretować Tarot przez…Zen? :)
• Wszechobecne wibracje - wg. E&J Hicks’ów
• Ciemna strona chrześcijaństwa
• Numerologia - czy to ma sens?
• Yang i Yin
• Czym jest energia “Chi” ?
• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?
• Czy jesteś religijny - czy jesteś kukiełką?
• Przypadki nie istnieją
• Odpowiedzią… są pytania
• Ogrody Zen
• Sesshin bez zabawek – Opowieść o praktyce Zazen
• Wodospad i chwasty - czyli odrobina filozofii Zen
• Feng Shui
• Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu
• Starożytne myśli Seneki - wciąż na czasie?
• Uważaj, co mówisz...
• 4 etapy życia
• TAO• Tao Kubusia Puchatka
• Zen w sztuce łucznictwa
• Kilka słów o medycynie chińskiej
• Być Zorbą czy…Buddą?
• Cztery umowy Tolteków
• Historia Buddy
• Chiromancja - Linie na dłoni.
• Astrologia i chiromancja - po co to wszystko?
• Kurs cudów - zasady.
• Zen grania
• Życie we wszechświecie • Powstawanie negatywnych przywiązań: Archetypy Tybetańskiej Księgi Umarłych
• Religia jest trickiem genów ?
• W stronę wiecznej boginii
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
•Rio Abierto – życie jak rzeka
•Bądź głupcem! – wywiad z Roshim Fukushima na temat Zen w Ameryce i Japonii

Śmierć a duchowość

• Historia człowieka który wrócił z martwych
• Życie to lekcja
• Doświadczenia z pogranicza śmierci
• Historia pewnego przebudzenia
• Czemu boimy się śmierci?
• Czy przeraża Cię Pustka?
• Los, karma, wolna wola?
• Prawo przyczyny i skutku
• Reinkarnacja?
• Diagnostyka karmy cz I
• Diagnostyka karmy cz II
• Wielcy ludzie - o reinkarnacji.
• Przebudzenie.
• Czy można zmienić karmę?
• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.
• Czy śmierć jest największym złem?
• Inne spojrzenie na reinkarnację
• Pozwól sobie umrzeć
• Zabijanie nie jest… złe?
• Pesymistyczna wizja cywilizacji?
• Prawo przyczyny, skutku i wiary

Historie i przypowieści "Problem dzisiejszego świata - rzekł Mistrz - polega na tym, że ludzie nie chcą dojrzeć. Jeden z uczniów zapytał:- Kiedy można powiedzieć, że ktoś jest już dojrzały? - W dniu, w którym nie trzeba go w niczym okłamywać."


• Najciekawsze przypowieści o mistrzu i nie tylko :)
• Mądrość jest sposobem podróżowania.
• Trzej mnisi i… ego
•Mądrości leśnego mnicha
•Straszna historia o diable
•Obsesja ucznia Zen
•Wciel się na Niebieskiej Planecie! :)
• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.
• Minuta mądrości
• W sercu Mędrca
• Miłość i mistrz
• Potwór, strzała i jajko
• Śpiew Ptaka
• Nie zadręczaj się!
• Historia Dana
• Najwłaściwszy moment
• A mistrz mu odpowiedział...
• Początek Wszechświata
• Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży
• Kobieta, która zgubiła. Kobieta, która odnalazła
• Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

Sukces w życiu

• Podświadomość - kluczem do bogactwa
• Niepowodzenie to błogosławieństwo w przebraniu
• Niezwykła moc wyobraźni. Sukces a niepowodzenie.
• Historia prawdziwego sukcesu
• Słownictwo sukcesu
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Atrakcyjność przyciąga sukces.
• Jak sprawić by inni uwierzyli we własne siły?
• Porażka jest matką sukcesu
• Jak być lepszym kierownikiem?
• EFEKT PIGMALIONA
•Przepływ pieniędzy, przepływ energii
• Gdy pieniądze się pojawią…Tylko bez paniki.
• Przełamując fale…. I życiowy impas :)
• Jak polubić…nielubianą pracę
• Co robić kiedy totalnie NIC nam się nie chce?
•Fałszywi przyjaciele na drodze do sukcesu
•Sztuka osiągania swoich celów… Za obopólną korzyścią :)
• Odzyskać wiarę w siebie
• Mój interes, Twój interes, boski interes?
• Sukces - sprawdź czy masz szansę go osiągnąć.
• Geneza geniusza
•Jak oduczyć sie sabotować własne marzenia?
• Właściwa postawa…co to takiego?
• 10 cech idealnego lidera
• Nauka jak zostać bogatym - Wallace Wattles
•Rozporządzanie energią: nietypowe metody.
•Dawanie ludziom… którzy tego nie potrzebują?
•Przekonaj się że …możesz.

Hunahuna-kahuni 1. IKE - świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
2. KALA - nie ma żadnych ograniczeń
3. MAKIA - Energia podąża za uwagą
4. MANAWA - moment mocy jest teraz
5. ALOHA - miłość jest po to, by przynosiła szczęście
6. MANA - cała moc pochodzi z naszego wnętrza
7. PONO - Skuteczność jest miarą prawdy.


• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Co to jest Huna?
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Huna i “widmowe ciało”
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Co posiejesz - to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Metoda Ho’oponopono
• Szaman i ból
• Szaman miejski
• Szamanizm a sny
• Czy istnieją jakieś ograniczenia - czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Potęga modlitwy wg Huny

Autorka:

  • ME

Waszym Zdaniem

Harysz o Jesteśmy Bogiem
kilka słów od siebie… o Historia pewnego mnicha (fragm…
Adrian Kraska o Symboliczne znaczenie kolorów
Krystyna o Negatywizm: jak się nim posług…
Życzenia urodzinowe o Aura człowieka – najważn…
Andżelika o Historia pewnego mnicha (fragm…
Blilkpol o Jak polepszyć wzrok –…
Agni o W stronę wiecznej boginii
Aga o Historia pewnego mnicha (fragm…
ZF o Historia pewnego mnicha (fragm…
ulakupiec o Historia pewnego mnicha (fragm…
Halina Kaminska o Szczerość wobec siebie i innyc…
Jolie o Brak bliskości w dzieciństwie…
Aga.M o Symboliczne znaczenie kolorów
Agnieszka o Brak bliskości w dzieciństwie…

Od 2007 roku

  • 18 517 347 przybyszów !

Kategorie

Aura, energia, czakramy buddyzm ciekawostka Feng shui huna Medytacja Refleksje nad życiem rodzicielstwo Rozwój sondy zdrowie Zen związki Świadomość

Blog na WordPress.com.

Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies
  • Obserwuj Obserwujesz
    • Rozwój i Świadomość
    • Dołącz do 1 539 obserwujących.
    • Already have a WordPress.com account? Log in now.
    • Rozwój i Świadomość
    • Dostosuj
    • Obserwuj Obserwujesz
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Zgłoś nieodpowiednią treść
    • Zobacz witrynę w Czytniku
    • Zarządzaj subskrypcjami
    • Zwiń ten panel
 

Ładowanie komentarzy...