Tagi

, , , , , ,

Fragment książki : Tajemnica Shambhali, J. Redfielda

„Przerwał na chwilę, jakby chciał się upewnić, czy go rozumiem.

– W Shambhali to rozumieją. Wiedzą, kim naprawdę jesteśmy jako ludzie. Wyglądamy, jakbyśmy składali się jedynie z materii, z ciała i krwi, ale w gruncie rzeczy jesteśmy przecież zbiorem atomów! Czystą energią! Wasza zachodnia nauka potwierdziła ten fakt. Kiedy spojrzymy na poziom atomów, najpierw widzimy cząsteczki, a potem, na wyższych poziomach, nawet te cząsteczki znikają i zostaje czysta energia, która wibruje na pewnych częstotliwościach. I jeśli z tej perspektywy spojrzymy na to, co jemy, zrozumiemy że to, co wkładamy do naszego ciała, bezpośrednio wpływa na poziom owych wibracji. Niektóre pokarmy podwyższają energię i wibracje, a inne zmniejszają. Prawda jest tak prosta… Wszystkie choroby są skutkiem spadku poziomu wibracji, a kiedy energia spada do pewnego poziomu, istnieją naturalne siły, które są tak zaprogramowane, by niszczyć nasze ciała.

Spojrzał na mnie tak, jakby powiedział coś niezwykle głębokiego.

– Masz na myśli, niszczyć fizycznie? – spytałem.

– Oczywiście. Spójrz na to znów z szerszej perspektywy. Kiedy coś umiera, pies potrącony przez samochód albo człowiek po długiej chorobie, poszczególne komórki ciała natychmiast tracą swoje wibracje i chemicznie stają się bardzo kwaśne. Ten poziom zakwaszenia jest z kolei sygnałem dla mikrobów, które mamy na ziemi, dla wirusów, dla bakterii i grzybów, że nadszedł czas, by zdekomponować tę materię. To jest ich zadanie w świecie fizycznym, po to istnieją. By zwrócić fizyczne ciało ziemi. Powiedziałem wcześniej – ciągnął – że kiedy przez to, co jemy, spada poziom energii w naszych ciałach, to czyni nas podatnymi na choroby. To działa w ten sposób: kiedy coś jemy, pożywienie zostaje strawione, przechodzi przez procesy metabolizmu, a w naszym ciele pozostają odpady. Te odpady mają albo odczyn zasadowy, albo kwaśny, to zależy od pokarmu. Jeśli jest to odczyn alkaliczny, czyli zasadowy, nasz organizm bardzo łatwo się ich pozbywa i zużywa przy tym niewiele energii. Jednak jeśli te odpady są kwaśne, to system krwionośny i limfatyczny ma wielkie problemy, by je usunąć, zostają więc jako złogi w naszym organizmie, przyjmują krystaliczne formy o niskiej wibracji, tym samym tworzą blokady i obniżają poziomy wibracji naszych komórek. Im więcej w ciele takich kwaśnych odpadów, tym bardziej kwaśne stają się całe tkanki. I zgadnij, co wtedy? – Rzucił mi znów to swoje dramatyczne spojrzenie. – Pojawia się taki czy inny mikrob i od razu wyczuwa ten cały kwas i mówi sobie „O! To ciało jest gotowe, żeby je rozłożyć!” Pojmujesz to? Kiedy jakikolwiek organizm umiera, bardzo szybko materia staje się wysokokwasowa i zostaje skonsumowana, rozłożona przez mikroby. Jeśli za życia zaczynamy przypominać taką kwaśną materię, czy też stan śmiertelny, to stajemy się celem ataku mikrobów. Wszystkie ludzkie choroby to właśnie skutek takich ataków.

Musiałem przyznać, że to, co mówił Hanh, miało sens. Jakiś czas temu w Internecie natknąłem się na naukowe materiały o odczynie ph naszego ciała. Co więcej, jakby intuicyjnie sam o tym wiedziałem.

– Twierdzisz więc, że to, co jemy, bezpośrednio może nas narażać na choroby? – spytałem.

– Tak, nieodpowiednie jedzenie może obniżyć poziom naszych wibracji do tego stopnia, że siły natury rozpoczynają proces przywracania naszego ciała ziemi.

– A co z chorobami, których nie wywołują żadne mikroby?

– Wszystkie choroby tak czy inaczej pojawiają się poprzez działanie mikrobów. To potwierdzają właśnie wasze, zachodnie badania. Odkryto rozmaite mikroby, które teraz kojarzy się z zatorami naczyń krwionośnych przy chorobach wieńcowych, a nawet z tworzeniem złośliwych nowotworów. Ale pamiętaj, mikroby po prostu robią to, co mają do zrobienia. To dieta może stworzyć kwasowe środowisko, które jest prawdziwą przyczyną choroby.

Zrobił sobie krótką przerwę, ale po chwili znów się odezwał:

– Pomyśl nad tym. Musisz to w pełni pojąć. My, ludzie, znajdujemy się albo w stanie zasadowym, alkalicznym, to znaczy mamy wysoką energię, albo jesteśmy w stanie kwasowym, który daje sygnał żyjącym w nas mikrobom, albo tym w najbliższym otoczeniu, że jesteśmy gotowi do rozkładu. Choroba to dosłownie gnicie jakiejś części naszego ciała, bo mikroby dostały sygnał, że jest to już martwa materia.

Znów spojrzał na mnie, jakby dzielił się ważnym sekretem.

– Przepraszam, że mówię tak bez ogródek. Ale nie mamy zbyt wiele czasu. Jedzenie, które spożywamy, decyduje o tym, w którym z tych stanów jesteśmy. Zwykle pokarmy, które pozostawiają najwięcej kwasowych odpadów, są ciężkie, przegotowane, zmienione chemicznie, słodkie. Na przykład mięsa, słodycze, mąki, makarony, alkohol, kawa, a nawet słodsze owoce. Pokarmy zasadowe są zwykle bardziej zielone, świeższe i bardziej „żywe”, jak na przykład świeże warzywa, jarzyny, sałaty czy rośliny strączkowe, owoce takie jak awokado, pomidory, grejpfruty, cytryny. To bardzo proste. Jesteśmy energetycznymi bytami w energetycznym świecie. Wy, tam na Zachodzie, mogliście dorastać, myśląc, że gotowane czy smażone mięso, albo chemicznie zmienione i przetworzone jedzenie jest dla was dobre. Ale teraz już wiadomo, że taka żywność tworzy środowisko powolnego rozkładu, które z czasem zbiera swoje żniwo… Wszystkie straszne choroby, które prześladują ludzkość: arterioskleroza, wylewy, artretyzm, AIDS, a zwłaszcza nowotwory istnieją dlatego, że zanieczyszczamy nasze ciała, co z kolei sygnalizuje mikrobom, że jesteśmy gotowi do rozkładu, dekompozycji, do śmierci. Zawsze się zastanawiano, dlaczego niektórzy ludzie narażeni na działanie tych samych mikrobów nie zapadają na takie same choroby co inni. Różnica polega na innym środowisku wewnątrz ich ciała. Dobra wiadomość jest taka, że nawet jeśli mamy wysoki odczyn kwasowości w organizmie i zaczynamy się rozkładać, to można ten proces odwrócić, jeśli poprawimy sposób żywienia, zmienimy odczyn na zasadowy i tym samym podwyższymy poziom energetycznych wibracji.

Teraz mówiąc, wymachiwał rękoma, wzrok mu płonął, co chwila mrugał z przejęcia.

– Jeśli chodzi o zasady utrzymania zdrowego, pełnego energii ciała, to ciągle tkwimy w średniowieczu! Istoty ludzkie powinny żyć ponad sto pięćdziesiąt lat. Ale jemy w ten sposób, że natychmiast zaczynamy sami siebie niszczyć. Gdziekolwiek spojrzysz, widzisz ludzi, którzy na twoich oczach się rozkładają! Jednak wcale nie musi tak być. – Zatrzymał się, by nabrać powietrza. – W Shambhali jest zupełnie inaczej.

Po chwili Hanh zaczął przechadzać się wokół mnie, znów z uwagą oglądając moje ciało.

– No więc teraz już wiesz – zakończył. – Legendy mówią, że ludzie najpierw poznają prawdziwą naturę pożywienia i nauczą się, co powinni jeść. Potem, jak mówią legendy, będziemy mogli w pełni się otworzyć na wewnętrzne źródła energii, które jeszcze bardziej podniosą nasze wibracje. – Znów usiadł na krześle przy stole i spojrzał na mnie. – Bardzo dobrze znosisz wysokość, na której jesteśmy, ale mimo to chciałbym, żebyś teraz odpoczął.

– To by było miłe – powiedziałem. – Jestem wykończony.

– Tak – przyznał Yin. – Mieliśmy bardzo długi dzień.

– Upewnij się, żeby oczekiwać snu – powiedział Hanh, prowadząc mnie do sypialni.

– Oczekiwać snu?

– O tak, masz więcej mocy, niż myślisz.

Roześmiałem się…”

Fragment książki : Tajemnica Shambhali, J. Redfield