Tagi

, , , , , , , , ,

Fragment: Andy James – Vipassana Świadome Ja

„Z wieczności nieistnienia spokojnie przyglqdamy się tajemniczym początkom Wszechświata.
Z wieczności istnienia jasno postrzegamy widoczne różnice.
Obie te rzeczy w źródle są tym samym, różnią się dopiero w postaci…
Kiedy caly świat pojmie piękno piękna, wówczas powstaje brzydota.
Kiedy wszyscy poznają dobroć dobra, wówczas powstaje zlo.
Tak oto istnienie wskazuje na nieistnienie; Z latwego rodzi się trudne.”

– TAO TE CHING

Rozum jest bronią obosieczną. Z jednej strony pozwala nam cieszyć się swą indywidualnością, wyjątkowością i możliwością sprawowania władzy. Dzięki niemu umie­my analizować i rozkładać rzecz na elementy, a więc do­głębnie ją poznać i sterować nią. To on jest źródłem olbrzy­miej władzy nowoczesnego społeczeństwa manipulującego swym środowiskiem.
Z drugiej jednak strony, intelekt sprawia, że jesteśmy odseparowani, podzieleni, słabi i pełni lęków, śmiertelni. Odcina jednostkę od reszty wszechświata (od wszystkiego, co nie stanowi „ja”), który jest podstawą jej istnienia. Jest przyczyną nieporozumień, konfliktów i wojen.

Podziały i fragmentacje zachodzą również w naszym wnętrzu, oddzielając od siebie poszczególne części naszej Jaźni. Stąd też jedna część nas może być „dobra”, podczas gdy druga jest „zła”; jedna może być „głęboka”, druga – „powierzchowna”; jedna może być „prawdziwa”, druga – „fałszywa”. Bardzo często cząstki te prowadzą między sobą spór. A ponieważ mamy niewielki wgląd w istotę naszych konfliktów, rzadko umiemy je rozwiązać; tkwimy uwięzieni w pułapce. Nie potrafimy doświadczyć prawdzi­wej zmiany.
Prawdę mówiąc, za tymi wszystkimi elementami, które postrzegamy, zawsze ukrywa się jakaś całość. My jednak jej nie widzimy, zauważamy jedynie różnice i podziały. Musimy więc odzyskać wzrok; musimy wejrzeć w Jednię naszej głębszej jaźni.

Yin-yang to symbol wszechświata, godzący ze sobą pozornie skrajne przeciwieństwa oraz dwubiegunowość z jednością. Obrazuje on wszelkie możliwe pary przeciwsta­wień: kobiecy-męski, niebo-ziemia, dobry-zły, czarny­-biały, wewnętrzny-zewnętrzny, rozum-serce itd. Te prze­ciwległe bieguny są jednak od siebie uzależnione. Nie bu­dują wobec siebie stałej opozycji, tak jak np. Dobro i Zło w ujęciu chrześcijańskim. Yin zawiera element yang i od­wrotnie. Skrajne yin przechodzi w yang, a skrajne yang powraca do yin.

Yin i yang zawsze dążą do zachowania równowagi.
Koło z kolei symbolizuje Tao, Absolut, Źródło, z które­go wypływa yin i yang. Tao poprzedza yin i yang, a jedno­cześnie ogarnia ich nie kończące się wzajemne oddziały­wanie. Było i ciągle pozostaje ich źródłem.
Dopóki „ja” uważa się za byt samodzielny i niezależny (innymi słowy – tylko za yin, tylko za yang), pozostaje odcięte od swej natury i źródła – Tao, pierwotnej Jedni. Znajduje się w ciągłym stanie braku harmonii i równowagi, prowadząc beznadziejną, i z góry skazaną na przegraną, bitwę obronną z zalewającą je falą wszechświata, który uznało za oddzielną kategorię – „nie ja”.

Nie ma takich środków psychologicznych, finansowych czy jakichkolwiek innych, które mogłyby zagwarantować pełne bezpieczeństwo naszemu ego. Nie istnieje nic, czego „ja” mogłoby się naprawdę uchwycić; nie pomogą mu inni ludzie, dobra materialne, poglądy ani nawet religia.
Ta niepotrzebna walka wyczerpuje wielu z nas już na długo przed śmiercią. Żyjemy automatycznie i bez entuzjazmu, nie okazując życiu większego zainteresowania.
Prawdziwa zmiana oznacza reagowanie na ciągłe od­działywanie wzajemne yin i yang, na ruchy Tao, czyli wszechświata. Nasze „ja” robi jednak wszystko, by do tej zmiany nie dopuścić. Jest ono w znacznym stopniu uwa­runkowane i ma własne, ustalone poglądy na to, kim jest i jak powinno wyglądać jego życie. Pragnie poczucia sta­łości i substancjalności, nie dopuszczając do siebie myśli, że faktycznie jest nietrwałe i zmienne, jak wszystko inne na świecie.

Wiele stresów, niepokojów, a nawet wojen, powodowa­nych jest nieumiejętnością i niechęcią uznania przez nas faktu, że życie cały czas się zmienia. O tym właśnie mówił Budda głosząc, że wszelkie cierpienie ma źródło w przywią­zaniu. Jeśli niczym nie jesteśmy związani, nawet śmierć nie jest nam straszna. Staje się ona wówczas kolejnym doświa­dczeniem, kolejnym momentem, kolejnym wyzwaniem, ko­lejnym ruchem Tao.

Muszę tu zaznaczyć, że „brak przy­wiązania” w tym sensie nie oznacza braku troski czy działania, lecz wyzwolenie od lgnięcia. Można żyć pełnią życia bez ciągłego i pełnego nadziei oczekiwania nadejścia lepszych czasów.
Odwiecznym problemem, przed którym wszyscy stoimy, jest pytanie: jak pozbyć się podziału wpływającego na nasze postępowanie („ja” i zasada „najpierw ja”), kiedy władza pozostaje w rękach „ja” (które właśnie czyta tę książkę). „Ja” jest tyranem, który nie odda władzy z włas­nej woli.
Boi się utracić kontrolę, przyznać się do błędu; obawia się, że zostanie pochłonięte, zmiecione, że umrze. Ów strach, wynikający z nieznajomości swej własnej prawdziwej natury (Jaźni, Tao, Źródła, Absolutu), jest niezwy­kle głęboki i więzi nas w pułapce naszego cierpienia; po­wstrzymuje nas od dokonania zmiany na głębszych po­ziomach siebie.
„Ja” nie może się zmienić.

Jedyne, co może zrobić, to pozbyć się chęci ciągłego sprawowania władzy i pozwolić się zmienić, pozwolić uczynić się całością. Może to zabrzmi groźnie i zniechęcająco, prawdą jest jednak, że żaden fragment (twojego „ja”) nie może stać się całością przez zwykłe przesunięcie granic lub dobudowanie kolejnych fragmentów.
Mówiąc: „Moje obecne położenie jest takie a takie, ale muszę osiągnąć to”, stwarzasz większy dystans, budujesz kolejny fragment. Próbować kochać to nie to samo co kochać; próbować być prostym, to nie to samo co być prostym; a próbować być całością, to nie to samo co być całością. Wszyscy robimy jakieś „postępy”, lecz zazwyczaj ciągle czegoś nam jeszcze brakuje, ciągle coś trzeba doszli­fowywać, poprawiać. Zamiast uznawać ten fakt za wynika­jący z natury ludzkiej, powinniśmy raczej dowiedzieć się, w jaki sposób powstaje w nas to poczucie niedoskonałości i jak wpływa na nasze życie.

To, że kiedyś ujrzymy naszą Jednię tak wyraźnie, jak teraz widzimy naszą odrębność, jest naszym przeznacze­niem. Wyrażenia „powszechne braterstwo” i „ziemska rodzina” staną się czymś więcej niż tylko szlachetnymi mrzonkami, które dziś odrzucamy, twardo krocząc dro­gą zmierzającą do zupełnego rozbicia: ja kontra ty, moja rodzina kontra twoja, mój naród kontra twój.
Wcześniej czy później ludzka świadomość osiągnie kolej­ny etap rozwoju. Pozostaje tylko pytanie: jak bardzo źle muszą się sprawy potoczyć, by zmusić nas do zrobienia tego, co i tak zrobić musimy.

Andy James – Vipassana Świadome Ja

Powiązane posty:

Wojna w Tobie trwa

Nauka akceptacji dobrego i złego

Droga wojownika

Ćpun adrenaliny kontra “dobry człowiek”

Koniec walki oznacza zwycięstwo