Tagi
człowiek, daisyworld, ekologia, ekosystem, gaja, hipoteza gai, homeostaza, lovelock, metafizyka, równowaga, samoregulacja, stokrotki, system, teoria, Świadomość, życie w kosmosie, żyjąca planeta
„Wszystkie organizmy żywe czy tego chcą czy nie, tworzą część ogromnego organizmu o rozmiarach naszej planety. Nieświadomie, ale wszyscy należymy do Gai, tego jedynego organizmu żywego, który nie zmienia się i nigdy nie umiera.” J. Lovelock
Dziś postanowiłam przedstawić wam szczegóły dotyczące hipotezy Gai.
Od zawsze mnie w jakiś sposób ciekawiła, zarówno w swojej oficjalnej, naukowej formie, jaki i w swoich bardziej metafizycznych wydaniach.
Zebrałam szereg cytatów na jej temat, pochodzących z różnych stron i źródeł, a celem uniknięcia posądzeń o tendencyjność zaczynam te cytaty od tekstu pochodzącego z Encyklopedii Wiem (portalwiedzy.onet.pl) 🙂
Zapraszam do czytania 🙂
——————————————————————————
Hipoteza Gai
– jest to sformułowana na początku lat siedemdziesiątych przez Jamesa E. Lovelocka teoria głosząca, że ziemskie warunki klimatyczne oraz skład atmosfery i litosfery są stabilizowane i modelowane dzięki działaniu organizmów żywych w sposób najbardziej sprzyjający istnieniu życia.
Biosfera, atmosfera, oceany i gleby tworzą jeden żywy organizm, nazwany przez niego Gają. Gai jest systemem utrzymującym klimat w homeostazie. Samoregulacja klimatu i skład chemiczny środowiska są emergentnymi cechami Gai, która ewoluuje poprzez długie okresy homeostazy przedzielone nagłymi zmianami zarówno w świecie organizmów żywych, jak i w środowisku. Również naturalna selekcja organizmów stanowi element ewolucji Gai. W skrajnym sformułowaniu hipotezy Gai wytworzenie istoty rozumnej na drodze ewolucji również było jedną z prób stabilizacji warunków życia na Ziemi. Jedynie w ten sposób może się ono obronić przed zagrażającymi mu katastrofami kosmicznymi.
Tak skrajnie sformułowana hipoteza Gai nadaje biosferze Ziemi wymiar metafizyczny, staje się ona samoistnym bytem zdolnym do celowego działania. Bardziej umiarkowane (oryginalne) sformułowania podkreślają jedynie decydujący wpływ organizmów żywych na środowisko naturalne, pierwotnie (w prekambrze) przekształcający je tak, by było najbardziej sprzyjające istnieniu życia, później wpływ ten miałby stabilizować warunki klimatyczne na podobnym poziomie, pomimo znacznych zmian w strumieniu energii słonecznej docierającej do Ziemi. Sterującą rolę odgrywa produkcja i pochłanianie gazów (m.in. gazów cieplarnianych), głównie przez fitoplankton, mające cechy ujemnego sprzężeniu zwrotnego w układzie środowisko – organizmy żywe.
Hipoteza Gai jest ceniona za holistyczne ujęcie problemów Ziemi. W swej nazwie hipoteza nawiązuje do greckiej bogini Matki-Ziemi: Gai.
Encyklopedia Wiem
——————————————————————————
Hipoteza Gai
autor: Jakub Adamkiewicz
„Dwadzieścia lat temu kiedy zaczynałem pisać te książkę, miałem dość mgliste pęcie czym jest Gaja, i nie zastanawiałem się nad tym zbyt głęboko. Wiedziałem tylko, że Ziemia różni się od Wenus i Marsa zdumiewającą właściwością stałego utrzymywania warunków korzystnych dla zamieszkujących ja żywych istot. Miałem przeczucie, że właściwość ta nie wynika tylko z przypadkowego położenia naszej planety w Układzie Słonecznym, lecz wiąże się w jakiś sposób z obecnością życia na jej powierzchni ”.
Tymi słowami rozpoczyna się trzecie wydanie popularnego dzieła Jamesa Lovelocka, Gaja. Książkę tą, choć początkowo nie spotkała się z nazbyt przychylnymi opiniami niektórych kręgów naukowców, obecnie określa się mianem kultowej. Szczególną popularnością cieszy się wśród ekologów, ponieważ zwraca się tu uwagę na współdziałanie wszystkich ekosystemów naszej planety w wymiarze globalnym. Wydaje się zatem, że układ ten jest bardzo wrażliwy na ludzka interwencję. Jednak w opinii Lovelocka szkodliwa działalność człowieka nie powinna wpłynąć na unicestwienie życia na Ziemi, a co najwyżej jego samego.
Pierwsza publikacja której tematem była hipoteza Gai wydana została w 1979 roku. W owych latach James Lovelock współpracował z NASA w projekcie badań dotyczących Marsa.
Praca ta umożliwiła mu spojrzenie na Ziemię od zewnątrz, dzięki czemu dostrzegł w niej byt przypominający żywy organizm. Takie podejście do naszej planety jest łatwe do zaakceptowania, jeśli zastosuje się przytoczoną przez Lovelocka definicje życia, czyli „otwartego układu zdolnego do zmniejszania swej wewnętrznej entropii kosztem materii lub energii pobieranych z otoczenia, a następnie oddawanych na zewnątrz w formie zdegradowanej ”.
Jako że entropia kojarzy się z nieporządkiem, ową definicję można przedstawić prościej, jako układ dążący do uporządkowania, z którym wiąże się intensywny przepływ energii. W istocie Ziemia wydaje się być takim właśnie układem.
Gaja, zawdzięczająca swe imię greckiej bogini ziemi, nie jest przedstawiana jako świadoma istota, lecz raczej jako globalny byt, który stanowią wszystkie ożywione elementy planety, przekształcający otoczenie dla własnych, życiowych potrzeb, z samej natury swego istnienia. Przychodzi tu na myśl analogia do takich ziemskich mikroorganizmów, jak bakterie, które trudno podejrzewać o świadome działanie.
Na dowód istnienia Gai, Lovelock przytacza wiele zjawisk, zadziwiających z chemicznego punktu widzenia. Przykładem jest skład atmosfery ziemskiej. Występowanie w niej wolnego azotu czy tlenu nie byłoby możliwe, gdyby nie działalność biosfery. Podobnie pH planety miało by znacznie bardziej kwasowy charakter, lecz nasza biosfera wytwarza obecnie do 1000 megaton amoniaku rocznie, akurat tyle by neutralizować silne kwasy produkowane w wyniku naturalnego utleniania związków siarki i azotu. Inny ciekawy przykład wskazujący na istnienie kontroli procesów chemicznych niezbędnych do utrzymania życia na ziemi, jest wytwarzanie chlorku metylu w którym niewątpliwy udział maja morskie organizmy. Chlorek metylu jest substancją zdolną do niszczenia warstwy ozonowej, która w nadmiarze jest równie szkodliwa jak w przypadku jej niedoboru. Proces ten stanowi zatem element naturalnego procesu kontroli grubości warstwy ozonowej Ziemi.
Hipoteza Gai stała się inspiracją dla licznych badań naukowych dotyczących wpływu biosfery na procesy chemiczne i klimat naszej planety. Jednym z ciekawszych projektów naukowych było badanie zależności miedzy wzrostem glonów oceanicznych a klimatem. Rozważania owe prowadziły do wniosku, że działalność tych morskich organizmów ma wpływ na tworzenie się chmur, zwiększających chociażby albedo planety. Hipoteza Gai w przyszłości być może będzie jedną z podstawowych teorii wykładanych w szkołach, dlatego warto się z nią zapoznać. Najlepiej zatem sięgnąć do literatury, zwłaszcza do prac jej twórcy.
——————————————————————————
Czy jest Gaja i jaka jest rola człowieka?
autor :darayavahus
Gaja jest największą forma życia, automatycznie optymalizującym się systemem; czy nazwać ją superorganizmem, to bardziej kwestia terminologii niż istoty zagadnienia. Zdolność do homeostatycznej regulacji jest nieodłączną cechą planety, na której istnieje życie. Naukowe rozstrzygnięcia stanowić będą jedynie potwierdzenie tej teorii świata.
„Nazwa żyjącej planety, Gaja, nie jest synonimem biosfery, czyli tej części Ziemi, zamieszkanej przez żywe istoty. Nie jest też tym samym, co flora i fauna (biota), które są zbiorem wszystkich indywidualnych żywych organizmów. Flora i fauna + biosfera razem tworzą część, ale nie całość Gai. Tak jak muszla jest częścią ślimaka, tak samo skały, powietrze i oceany są częścią Gai. Gaja trwa w ciągłości z przeszłością sięgającą aż do samych początków życia, a w przyszłości będzie trwać tak długo, jak będzie trwać życie. Gaja, jako żywa istota planetarna, posiada właściwości, które wcale nie są łatwo dostrzegalne jedynie poprzez wiedzę o pojedynczych gatunkach czy populacjach organizmów razem żyjących…” (J. Lovelock, „The Ages of Gaia”)
[…] W tym miejscu nieuchronnie pojawia się pytanie o rolę człowieka.
Jakkolwiek optymistycznie nie spojrzelibyśmy na ostateczne możliwości adaptacyjne Gai, to nie ulega kwestii, że dotychczasowa i obecna działalność człowieka jest przyczyną istotnych zmian w biosferze – wymierania i zmniejszania się populacji wielu gatunków. Spadek różnorodności życia na Ziemi i zanikanie naturalnych ekosystemów przybiera katastrofalny rozmiar.
Równowaga Gai może być zachwiana w przypadku wielkich kataklizmów, np. trzęsień ziemi czy zderzeń z wielkimi meteorytami. Do podobnego załamania może dojść wskutek przerostu ludzkiej populacji.
Do tej pory, w fanerozoiku, miało miejsce pięć „wielkich wymierań”:
1) ordowik – sylur (~435 mln lat);
2) dewon – karbon (~360 mln lat);
3) perm – trias (~250 mln lat) – najbardziej katastrofalne, wyginęło wtedy ponad 90% form życia;
4) trias – kreda (~200 mln lat);
5) kreda – trzeciorzęd (~65 mln lat) – najprawdopodobniej spowodowane impaktem asteroidy, m.in. wyginięcie dinozaurów.
Oprócz powyższych miało miejsce szereg mniej ekstremalnych katastrof, z których ostatnia miała miejsce na przełomie paleocenu i eocenu (~38 mln lat temu).
Świadomość, że Gaja przetrwała niejednokrotnie wielkie globalne kataklizmy, pozwala mieć nadzieję, że i tym razem powróci do stabilności, odbudowując różnorodność życia i homeostazę, jak to już kilkakrotnie miało miejsce w historii Ziemi. Chociaż, jak pisze L. Margulis: „ekspansja jednego gatunku zawsze musi skończyć się katastrofą, ponieważ żaden z nich nie może odżywiać się własnymi odpadami.” Ale to nie Gaja najbardziej ucierpi na naszej destrukcyjnej działalności, tylko my sami – równowaga biologiczna zostanie przywrócona – z nami lub bez nas…Gaja przetrwa – POMIMO obecności tak destruktywnego gatunku, jak Homo sapiens.
——————————————————————————
Ekologia na miarę Gai
autor: Remigiusz Okraska
Ponad dwadzieścia lat od oryginalnego wydania, polska edycja słynnej książki Jamesa Lovelocka „Gaja. Nowe spojrzenie na życie na Ziemi” trafiła na księgarskie półki. Swego czasu wywołała ona sporą burzę intelektualną, zarówno w kręgu naukowców-przyrodników, jak i wśród humanistów czy po prostu ludzi zainteresowanych problematyką ochrony ziemskiego ekosystemu. Jako taka, jest częścią swoistego kanonu myśli ekologicznej.
Częścią kontrowersyjną – dodajmy. Swoista „obrazoburczość” tej książki dotyczy nie tylko naruszania dogmatów eksploatatorów Ziemi i ich światopoglądu, ale także tych twierdzeń, które za pewnik przyjęły uważać środowiska obrońców przyrody. Książka Lovelocka stawia na głowie wyobrażenia o Ziemi i roli człowieka. Jeśli ktoś sądził, że głęboka ekologia zadaje głębokie pytania w kwestii problemów ekologicznych, to czytając książkę Lovelocka będzie miał poczucie obcowania z pytaniami jeszcze głębszymi. Dzieje się tak dlatego, iż głęboka ekologia patrzy na świat przede wszystkim z perspektywy człowieka, choć nie jego stawia na piedestale. Natomiast Lovelock przynajmniej częściowo przekracza takie ograniczenia, spoglądając na Ziemię z punktu widzenia… Ziemi.
Jak przyznaje sam autor w zamieszczonej w polskiej edycji przedmowie do trzeciego wydania anglojęzycznego (z 1995 r.), dziś napisałby tę książkę inaczej, nie popełniłby w niej tylu pomyłek i dysponował większą ilością argumentów na poparcie swej tezy. Pozostawił jednak całość prawie bez zmian, dokonując zaledwie korekty poważniejszych błędów zweryfikowanych w międzyczasie przez naukę, aby w ten sposób ukazać czytelnikom, w jaki sposób dochodził do swoich tez i skąd się wziął taki, a nie inny tok rozumowania. Dziś hipoteza Gai różni się nieco od pierwowzoru, jednak jej ogólne aspekty pozostają bez zmian. Dla polskiego czytelnika nie ma to w zasadzie znaczenia – jak w każdej całościowej teorii mniej ważne są tu spory i wątpliwości cząstkowe, bardziej istotny natomiast wymiar ogólny.
Starogrecka bogini Ziemi nosiła imię Gaja. To właśnie je zapożyczył Lovelock na potrzeby nazwania swej hipotezy. Nie przypadkiem – otóż głównym wnioskiem do jakiego doszedł, jest przeświadczenie, iż nie mamy do czynienia z Ziemią jako po prostu zbiorowiskiem przeróżnych organizmów, wytworów, substancji itp., powstałych na przestrzeni wieków i wchodzących przez lata w relacje ze sobą. Mamy natomiast do czynienia z superorganizmem – jedną, złożoną, spójną i harmonijną całością, która jest czymś więcej niż tylko sumą swych poszczególnych części. Gaja to po prostu – ujmując rzecz skrótowo – jedno wielkie ciało, w którym zachodzą wewnętrzne procesy, wzajemnie na siebie oddziałujące, a przede wszystkim służące dobru całości.
Lovelock swoją przygodę z Gają rozpoczął w trakcie uczestnictwa w projekcie NASA poświęconym badaniu ewentualnych przejawów życia na innych planetach. To właśnie porównanie Ziemi z nimi stanowiło impuls do rozważań nad fenomenem naszego ekosystemu (czy raczej: ziemskiej atmosfery) i „przyjaznością” jego warunków dla różnorodnych form życia. Owa niemająca odpowiedników kondycja Ziemi – utrzymująca się przez miliony lat – zapewniająca tak dogodne warunki życiu (nie życiu ludzkiemu, lecz życiu w ogóle), skłoniła naukowca do postawienia tezy, iż nasza planeta cechuje się stałym oddziaływaniem czynników, które sprawiają, że właśnie taka, „żywa” postać Ziemi jest jej stanem naturalnym. Jak pisze: „
Tak narodziła się hipoteza, wedle której cała żywa materia na Ziemi, od wielorybów po wirusy, i od sekwoi po glony, może być traktowana jako jedna żywa istota, manipulująca ziemską atmosferą dla swych własnych korzyści i obdarzona zdolnościami i możliwościami, których nie mają poszczególne części składowe”. A dalej dodaje: „/…/ zdefiniowaliśmy Gaję jako złożoną jednostkę obejmującą całą ziemską biosferę, atmosferę, oceany i gleby; całość to sprzężony, cybernetyczny układ nakierowany na poszukiwanie optymalnego dla życia środowiska fizycznego i chemicznego na naszej planecie”.
Cała książka jest fascynującą opowieścią o tym, jak powstawała Gaja – jak tworzyły się warunki sprzyjające życiu i jak następnie były podtrzymywane. Mimo istotnych zmian w układzie słonecznym, Ziemia stale utrzymywała temperaturę sprzyjającą rozwojowi życia, podobnie było z innymi czynnikami określającymi warunki bytowania ogółu organizmów, np. stężenie tlenu w atmosferze.
Stałe przystosowywanie się ziemskiego superorganizmu do ponadplanetarnych przeobrażeń odbywało się na drodze adaptacji do środowiska, choć w zasadzie można by powiedzieć, iż mieliśmy do czynienia z przekształcaniem środowiska wedle swoich potrzeb. Gaja w swoim własnym interesie nauczyła się „manipulować” otoczeniem tak, aby służyło w jak najlepszy możliwy w danym momencie sposób jej potrzebom. W książce Lovelocka możemy znaleźć dziesiątki przykładów, jak się to odbywało.
Jak wspomniałem, tezy Lovelocka stawiają na głowie wiele popularnych wyobrażeń. Widać to doskonale na przykładzie problemu zanieczyszczeń wytwarzanych przez gatunek ludzki. Z jednej strony, wbrew nonszalancji tych, którzy lekceważą problemy ekologiczne, Lovelock dowodzi, iż stanowi to poważny problem, mogący zagrozić ziemskiej równowadze i prowadzić do zaburzenia „życiogennych” warunków. Z drugiej jednak, wbrew ekologom, dowodzi, iż sama produkcja zanieczyszczeń nie jest czymś „wbrew naturze” – jak to czasami można usłyszeć w tych kręgach – lecz czymś jak najbardziej zgodnym z naturą, bo każdy organizm produkuje zanieczyszczenia, tym więcej, im bardziej jest on złożony. Wedle Lovelocka,
„Przeciwstawiając samych siebie naturze, myślimy zwykle o produktach przemysłowych jako czymś ťnienaturalnymŤ. W istocie są one równie naturalne jak wszystkie inne związki chemiczne na Ziemi, gdyż zostały wytworzone przez nas, a my – z pewnością – jesteśmy żywymi istotami. Pewnie, związki te mogą być trujące, mogą stanowić zagrożenie – na przykład gazy paraliżujące – ale równie groźne są przecież takie ťnaturalneŤ toksyny jak trucizna produkowana przez bakterię Clostridium botulinum”.
Problemem ekologicznym nie jest, wedle autora hipotezy Gai, produkcja zanieczyszczeń – problemem będzie ewentualnie to, że nie zdołamy poradzić sobie z nimi tak, aby nie stanowiły zagrożenia. Taka właśnie jest strategia Gai – zamiast prób „cofania” się do czasów, gdy danego problemu nie było, podejmuje ona wyzwania i – pisze Lovelock – „przystosowuje się do sytuacji i przemienia niszczycielskiego intruza w potężnego przyjaciela”.
Standardowa myśl ekologiczna ma w postaci wywodów Lovelocka znacznie więcej podobnych orzechów do zgryzienia. Wciąż patrzymy na Ziemię z punktu widzenia człowieka i to, co dobre dla nas samych, uważamy za dobre i niezbędne dla Gai. Stąd też ciągle rzutujemy swoje problemy na inne gatunki czy całą planetę, ani na moment nie porzucając antropocentrycznego spojrzenia. Tymczasem, dowodzi Lovelock, to, że człowiek ponosi dotkliwe straty z powodu skutków swej działalności wobec środowiska naturalnego nie oznacza, że zawsze w takim przypadku równie mocno cierpi na tym Gaja. Ma ona bowiem – wbrew naiwnym ludzkim wyobrażeniom – znacznie większą odporność na wszelakie zaburzenia i rozleglejszą zdolność dostosowywania się do zmiennych warunków. Świadczy o tym licząca wiele milionów lat historia ziemskiego życia – tylko tak młoda i krucha istota jak człowiek może odczuwać zagrożenie własnego życia w obliczu tych czy innych przekształceń środowiskowych. To zresztą w dużej mierze problem samego pojmowania życia – człowiek postrzega jako żywe głównie to, co widzi jako dynamiczne i rozwijające się na jego oczach. Jak pisze Lovelock, wbrew ludzkim wyobrażeniom, znacznie większe znaczenie z punktu widzenia żywotności biosfery ma tymczasem to życie, którego nie dostrzegamy – istniejące pod powierzchnią gleby oraz na dnie szelfów kontynentalnych.
Stąd już tylko krok do tak wywrotowego z punktu widzenia standardowej ekologii twierdzenia, że np. problem tzw. „dziury ozonowej” być może w ogóle nie jest problemem z punktu widzenia długofalowej kondycji Gai. Jest, i owszem, problemem człowieka i jego bezpośredniego przyrodniczego otoczenia – na zwiększonej dawce promieniowania UV ludzie ucierpieliby, być może wymarli, ale z punktu widzenia Gai nie miałoby to prawdopodobnie większego znaczenia.
Podobnie rzecz wygląda w przypadku innego straszaka – promieniowania jądrowego, które miałoby rzekomo oznaczać zagładę życia za Ziemi. Nic podobnego – twierdzi Lovelock – gdyż znów ucierpiałby głównie człowiek oraz inne duże zwierzęta i rośliny, ale nie życie jako takie, gdyż mikroorganizmy w zasadzie nie odczułyby tego oddziaływania. W ciągu lat, jakie minęły od powstania pierwszej wersji tej książki Lovelock nieco zmienił zdanie, uznając, iż problematyka dziury ozonowej i globalnego ocieplenia może być istotna z punktu widzenia równowagi i samoregulacji Gai. Pozostał jednak przy swojej opinii na temat promieniowania nuklearnego i dlatego też dał się poznać jako zwolennik elektrowni atomowych, przeciwstawianych użytkowaniu paliw kopalnych, powodujących w procesie ich spalania emisję do atmosfery licznych zanieczyszczeń, z którymi Gaja może mieć problemy m.in. ze względu na ich wysokie stężenie powstałe w krótkim okresie czasu.
Ekologia (jako postawa oraz jako ruch obrońców środowiska) musiałaby w świetle hipotezy Gai wyglądać nieco inaczej niż obecnie. Z punktu widzenia trwania życia na Ziemi najistotniejsze są bowiem nie tyle te czy inne gatunki, lecz utrzymanie przez planetę cybernetycznej zdolności do kontroli składu atmosfery i wierzchnich warstw litosfery. Jeśli ta zdolność zostanie utracona, Ziemi grozi powolne obumieranie, aż stanie się jałową planetą na wzór Marsa czy Wenus.
Nie oznacza to porzucenia ochrony ziemskiej bioróżnorodności, której to postawie autor hipotezy Gai nadaje „planetarny” sens – im więcej form życia, im większe ich zróżnicowanie, tym większą mamy pewność, iż sprawnie funkcjonują systemy regulacyjne planety, a procesy „dbałości” o dobro Gai przebiegają bez zakłóceń. Zaburzenie któregoś z „regulatorów” grozi utratą zdolności do zapewniania życiu odpowiednich warunków, co w efekcie przełoży się na postępującą utratę innych „regulatorów” i tak aż do zaniku życia.
Największymi i najbardziej istotnymi z punktu widzenia kondycji Gai siedliskami takich „regulatorów” są, wedle Lovelocka, oceany.
Oceany – pisze on – to „najważniejszy element globalnej maszyny parowej, która przekształca energię promienistą Słońca w ruch cząsteczek wody i powietrza, a potem rozprowadza tę energię po całej powierzchni planety. Ocean stanowi też rezerwuar rozpuszczonych w wodzie morskiej gazów, które regulują skład atmosfery i umożliwiają rozwój morskiego życia – około połowy całej żywej materii Ziemi”.
Także oceany, podobnie jak cała Gaja, podlegają tendencjom autoregulacyjnym – np. stężenie soli w nich nie uległo większym przemianom na przestrzeni milionów lat, mimo iż rzeki i deszcze stale wypłukują sól z gleby i niosą do mórz i oceanów. Podobnie było z innymi procesami zachodzącymi w ich wodach, choć nie wszystkie potrafimy wytłumaczyć i znaleźć związek przyczynowo-skutkowy pomiędzy działalnością poszczególnych organizmów.
To właśnie oceany i zasiedlające je organizmy powinny stać się „oczkiem w głowie” człowieka i na ich ochronie musimy skoncentrować wysiłki na rzecz Gai. Nie o całe oceany tu jednak chodzi – ich szczególnie istotnymi częściami są wody przybrzeżne i szelfy kontynentalne, to tam bowiem zgromadziło się największe bogactwo życia, w tym także organizmy, które Lovelock podejrzewa o pełnienie istotnych funkcji regulacyjnych dla całej planety; ma na myśli szczególnie glony morskie, które absorbują i wiążą jedne substancje z otoczenia, a uwalniają do atmosfery inne. Drugim ważnym składnikiem ziemskiego ekosystemu są – tu autor hipotezy Gai formułuje opinie podobne do ogółu ekologów – lasy deszczowe występujące w strefie tropikalnej. Także one zdają się pełnić istotną rolę regulacyjną i z punktu widzenia interesów Gai powinny w możliwie największym stopniu zostać wyłączone z eksploatacji. Jak pisze Lovelock,
„to, co robimy z naszą planetą, może zależeć w dużej mierze od tego, gdzie to robimy”.
Napisałem kilka wersów wyżej: „z punktu widzenia interesów Gai” – taka jest bowiem optyka Lovelocka. Nie znaczy to, że nie rozważa on czy nie docenia roli człowieka. Czyni to jednak nie z punktu widzenia naszego gatunku, lecz mając na uwadze całokształt ziemskiego życia, czyli kondycję Gai. W takiej perspektywie człowiek jawi się jako jeden z wielu elementów większej układanki – jednym razem „zły” (może bowiem swoją działalnością zagrozić ziemskim procesom regulacyjnym i w ten sposób zapoczątkować obumieranie Gai), innym razem z kolei jako „dobry” (gdyż może świadomie przyjąć rolę jednego z wielu elementów Gai i okiełznać własne postępowanie).
Rola naszego gatunku rośnie wraz z tym, jak zwiększa się jego liczebność i aktywność, ponieważ wówczas oddziałujemy na planetarne procesy mocniej niż wtedy, gdy było nas mniej i byliśmy bardziej „bierni”.
Wraz z ludzkim potencjałem wzrasta człowiecza odpowiedzialność za kondycję planety. Odpowiedzialność także za nas samych, gdyż jak pisze Lovelock, „Nie ma zapewne ani przepisów, ani praw, którymi musimy się kierować, żyjąc wraz z Gają. Dla wszystkich naszych działań są tylko konsekwencje”. Co mając na uwadze, zachęcam do lektury książki Lovelocka.
Źródła :
http://www.obywatel.org.pl/index.php?module=subjects&func=viewpage&pageid=473
Kliknij, aby uzyskać dostęp 375-380_korpikiewicz.pdf
http://www.ifj.edu.pl/publ/reports/rep_pop/1.pdf?lang=pl
Kliknij, aby uzyskać dostęp gaja.pdf
http://www.eioba.pl/a89056/hipoteza_gai
Zobacz też
• Pole morfogenetyczne – Rupert Sheldrake
• Nieświadomość zbiorowa – wg Junga
• Rozmowy z Kenem Wilberem – o kosmicznej świadomości
terraustralis said:
Nic dodac, nic ujac.
Jako dodatkowa ilustracje polecam film: Home. To film o planecie Ziemi.
Chcialbym dozyc momentu, gdy wyczerpie sie ropa naftowa. Wedlug pewnych szacunkow powinno to nastapic w ciagu kilkadziesiat lat ale watpie aby nastapilo to tak szybko.
Przynajmniej nikt nie zachowuje sie tak jakby mialo to realnie nastapic.
Obecnie cale nasze zycie jest oparte na ropie =zywnosc,ubrania,meble,podroze eccetera
BlueMind said:
podoba mi się ta teoria:))
terra,
no, na pewno będzie ciekawie 😀 maksimum wydobycia ropy jest planowane na ok 2012 rok. potem będzie już tylko coraz mniejsze… pewnie ceny wszystkiego zaczną gwałtownie rosnąć. No i klimaty typu Irak i Gruzja mogą się stać normą…
aspie said:
nareszcie – artykuł, podktórym mogę się podpisać wszystkimi odnóżami 😀
Sądzę, że z dekady na dekadę hipoteza Gai będzie coraz częściej omawiana, bo to głównie ona daje nam nadzieję, gdy człowiek nie może już zatrzymać lawiny zmian, którą wywołał. Mam nadzieję, że nie okaże się tylko hipotezą. I mam też nadzieję, że jesteśmy… słabi.
Przynajmniej słabsi od Żyjącej Planety.
inotuo said:
samochód na wodę juz jest wymyślony 😉 nie będzie tak źle, homo sapiens da sobie radę 😉
ja jestem said:
Ten post natchnal mnie, cos napisalem dla nas:
BAJKA O OCEANIE I PUSTYNI
OCEANIE ZAPOMNIALES O LZACH WSZYSTKICH LUDZI Z KTORYCH SIE NARODZILES.
-POWIEDZIALA PUSTYNIA.
JA ZAMIENILAM KAZDA LZE W ZIARNKO PIASKU,Z KTORYCH POWSTALAM.
MYLISZ SIE PUSTYNIO.- POWIEDZIAL OCEAN.
JA PLACZE KAZDA KROPLA DESZCZU KTORA DO MNIE POWRACA.
I JEZELI CHCESZ, MOJE LZY ZAMIENIA TWOJE W ZYCIE
Czytelnik said:
Hehe , Zen oglądałaś „Avatara” ???? Że takie tematy 🙂
indram said:
terra, uwierz mi, nie chcialbys dozyc momentu w ktorym zabraknie ropy. Na ropie opiera sie transport i produkcja zywnosci. Gdyby nagle zabraklo ropy podskoczylyby ceny zywnosci. Okolo 90% populacji w krajach uprzemyslowionych zyje w miastach ktore sa zalezne od importu zywnosci. W USA tylko 1-2% populacji zajmuje sie produkcja zywnosci (farmerzy). W przypadku naglego wyczerpania sie ropy nie ma szans produkcji i transportu zywnosci. Brak ropy podcialby podstawy na ktorych opiera sie globalny system ekonomiczny. Przy kilkunasto-kilkudziesiecioprocentowym wzroscie cen zywnosci zalamalby sie porzadek publiczny. Oznaczaloby to wojny, rozruchy, grabieze, glod. W rezultacie liczba populacji spadlaby drastycznie. Obecnie niemal nikt nie jest samowystarczalny, a nawet gdyby byl, to musialby sie bronic przed rzeszami tych, ktorzy nie sa.
Oczywiscie alternatywne technologie istnieja, ale nie sa wdrazane na masowa skale. Powody sa historyczne, a poza tym wdrazanie nowych technologii jest drozsze a wiec nieoplacalne ekonomicznie wiec wymagaloby celowej polityki. Poza tym elity polityczne sa powiazane z wielkimi koncernami i z biznesem. Wiekszy biznes i wiekszy wplyw polityczny uzyskuje sie poprzez kontrolowanie zloz ropy niz przez powszechne stosowanie technologii opartych na odnawialnych zrodlach energii. Dodatkowo wielu ludzi jest zatrudnionych w koncernach ktorych podstawa dzialalnosci opiera sie na ropie. (Analogicznie – to tak jak w Polsce wielka rzesza gornikow i ich silne lobby utrudnila czy zablokowala /nie znam szczegolow/ budowe elektrowni atomowej w Polsce -a na zachodzie nowoczesne elektrownie atomowe sa norma i sa znacznie bardziej ekologicznie ‚czyste’ i wydajne niz produkcja energii opartej na wydobyciu i spalaniu wegla).
Dodatkowe powiazanie ropy z polityka opiera sie na fakcie, ze jedne z najbogatszych zloz sa w regionie waznym strategicznie – na bliskim wschodzie – co pozwala uzasadnic zbrojna tam obecnosc. Pozwala to miec niejako ‚w zasiegu’ Rosje, Chiny, Indie. Kontrolowanie zloz to kontrolowanie wydobycia, przy czym niekoniecznie chodzi o zwiekszenie wydobycia – a wiec zwiekszenie cen. Calkiem mozliwe, ze wielkie koncerny (ktore w wiekszosci sa amerykanskie i maja powiazania z rzadem) sa zainteresowane utrzymaniem relatywnie wysokich cen co oznacza wyzsze zyski (gdzies wyczytalem ze saddammowy irak produkowal wiecej ropy niz irak obecny i mial plany zwiekszenia produkcji – ktoz przeciez uwierzyl w nieistniejaca iracka bron masowego razenia zagrazajaca ameryce?)
Tak wiec wszystko jest ze soba powiazane i przeksztalcenie lub zdywersyfikowanie technologii i zrodel energii wymaga czasu i zmian w mentalnosci. Byloby to lepsze dla ludzkosci. Mozliwe, ze w ujeciu dlugoterminowym wyczerpanie sie zloz ropy byloby korzystne, ale raczej nikt z nas nie chcialby sie przekonac na wlasnej skorze jak wygladalby ‚czarny scenariusz’.
Tak czy owak rozwoj bardziej przyjaznych dla srodowiska technologii nie powinien byc motywowany na rzekomym wyczerpywaniu sie zloz ropy (gdyz jest wiele zloz ktore sa niemal nietkniete poniewaz sa umiejscowione glebiej) ale na pragnieniu lepszej jakosci zycia i dbalosci o srodowisko.
Taaak… a „Avatar” ktory genialnym filmem jest pokazuje (miedzy innymi) co sie dzieje, kiedy cywilizacja jest oparta na wydobyciu kopalin. Jak pamietam bodajze w temacie filmy Zen wspomniala, ze „Avatara” ogladala, totez mozliwe, ze tematyka Gai – zyjacej planety jest tym inspirowana (powiedzialbym raczej zyjacej biosfery – tak przynajmniej odczytuje Eywa”.
No dobrze, to niech Eywa bedzie z wami i I see you 🙂
Zind said:
Ja oglądałem.
Wątek: Pocahontas w kosmosie. Jak da mnie zbyt nachalnie pro-eko. Przy tak długim czasie trwania filmu Cameron mógł pogłębić bohaterów i skomplikować fabułę. Wolała jednak roztaczać rajskie widoki.
Przyznam, wizualnie bardzo satysfakcjonujące 🙂
indram said:
Sky People cannot learn to see 🙂
terraustralis said:
Indram masz racje. Nie chcialbym dozyc momentu, kiedy wyczerpie sie ropa naftowa. Dzieki za dlugi wywod.
Zind said:
Indram, pewnie że można tak powiedzieć i ironicznie zamknąć dyskusję. OK.
Tyle że uczciwe podsumowanie tego filmu wymaga znajomości jego poprzedników. Cameron wzorował się na motywach z Pocahontas, Tańczący z wilkami itp.
Tematy jakie poruszał, nie są nowe, ani nawet pokazane w nowy sposób. Każdy kto ma wątpliwości powinien oglądnąć poniższy teledysk, a wszelkie złudzenia o nowatorskim podejściu, zostaną rozwiane.
Popatrz na ogólną tematykę, popatrz na motyw przewodni, popatrz na samych bohaterów. Tip top kopia.
Nikt nie zaprzecza, zwłaszcza pewnie na tym blogu, że podjęte wątki holistycznej jedności pomiędzy wszystkimi istotami(ostatnio żywo tu dyskutowane), jakie wałkuje Avatar, harmonii wewnętrznej, szacunku dla przyrody i jej praw, potępienia dla bezmyślnej, rabunkowej gospodarki i *klapek na oczach* jakie mają naukowcy i kapitaliści – to są ważkie sprawy.
Tylko to o czym ja mówię to przewidywalność akcji i kompletne pozbawienie głębi psychicznej głównych bohaterów. Są jednowymiarowi, płascy. Gdy nagle z obojętnego, lekko otępiałego kolesia Jake Sully zmienia się w zażartego bojownika z łukiem w ręku, doznałem zaskoczenia. Nie było żadnej ewolucji, ani nawet rewolucji. Jednego dnia to, drugiego dnia tamto. Jakby wycieli jakąś scenę. Nawet w swoim v-logu nie umieszczał nadmiaru walki wewnętrznej. To samo z innymi bohaterami. Proste, kreskówkowe.
Zły porucznik, no bo musi być.
Chciwy koleś z korporacji.
Wrażliwa i zaangażowana tubylcza dziewczyna.
Przemądrzała, arogancka pani naukowiec.
Bohater – uwikłany w dylematy moralne marines.
Zazdrosny lokalny adorator.
Wszystko stereotypowe aż do bólu. To już było.
To że film ma dobre przesłanie – zgadzamy się wszyscy.
Tylko dlaczego u licha został tak uproszczony? Polecieli po schematach? Czemu nie dołożyć głębi? Czemu nie skomplikować trochę toku akcji, uczynić ją mniej przewidywalną? Film trwa naprawdę długo. Można było to zrobić bardzo niewielkim wysiłkiem. Skupili się na efektach, zapomnieli o dobrym kinie. Szkoda.
Powstałby film przełomowy, nieśmiertelny, o którym nikt by nie zapomniał, tymczasem powstała niebieska Pocahontas w kosmosie. Trudno temu zaprzeczyć.
I niech nikt nie pisze, że film trzeba odbierać sercem, bo już Pocahontas tak można odbierać i naprawdę odczujesz dokładnie to samo. Nawet najbardziej nieśmiertelne przesłanie, jeśli jest powtarzane w kółko, traci swoją moc.
Powstało już wiele filmów z nieśmiertelnym przesłaniem i są to naprawdę mocne, dobre filmy, rasowe kino. Avatar po prostu nie spełnia tego kryterium. Piękne efekty to czasem za mało.
indram said:
@Zind
Aaaaa… aaaa… Zind,
napisanie tego co napisałeś to tak jak pytać się, co to jest Eywa. 🙂
Zgadzam się z tobą z tym na co wskazuje wielu Sky People… 😉 znaczy wielu krytyków:
że w Avatar przypomina wiele innych filmów, że prosta historia, itd.
Ale naprawdę nie o to tutaj chodzi.
Chodzi o to jaki rezonans ten film wywołuje w ludziach, a to już zależy od ich serc, od ich wrażliwości, i zaraz wyjaśnię, dlaczego uważam, że film Avatar jest genialny.
Przy okazji – nikt nie wybiera się do opery czy operetki ze względu na orginalna fabułę. Większość sztuk teatralnych również jest daleka od orginalności. Co więcej cała masa filmów podaża utartymi schematami. Jakby się uważnie przyjrzeć, to również literatura rzadko kiedy jest orginalna. Większość dzieł (jeśli nie wszystkie) to zazwyczaj nowatorskie ustawienie znanych dobrze elementów które można już dostrzec w mitach i w ludowych legendach – archetypy.
Avatar nie miał być orginalny co do orginalności opowiedzianej historii.
Avatar jest orginalny jeśli chodzi o sposób przedstawienia, opowiedzenia dobrze znanych motywów które widz bardzo dobrze zna i do których może się odnieść. I wykonanie tego jest genialne i orginalne, i wyznacza nowe standardy w kinomatografii. Ponadto Avatar jest orginalny i również odważny w tym sensie, że będąc fimem skierowanym do bardzo szerokiego grona odbiorców nie obawia się wytknąć całego szeregu niełatwych współczesnych kwestii nie tracąc przy tym nic na swojej oglądalności. I tych tematów i punktów odniesienia jest cała masa!
Właśnie dzięki temu Avatar jest kontrowersyjny:
(Watykan wypowiedział się przeciwko http://www.pudelek.pl/artykul/22147/watykan_krytykuje_avatara/ ,
konserwatywna prawica w Ameryce jest przeciwko http://www.newsweek.pl/artykuly/konserwatysci-atakuja-avatar-za-przeslanie-polityczne,51292,1 ,
film oskarża się o rasizm w sensie odkupienia winy „białego człowieka” http://polskaliberalna.net/kultura/591-avatar–james-cameron-rasist-.html ).
O Avararze wypowiadają się niemal wszyscy od przywódców państw http://www.wprost.pl/ar/184273/Avatar-komunistyczna-propaganda/
po rzesze blogerów i szarych kowalskich.
No i wreszcie, po szarych kowalskich wypowiadam się ja.
Coś jest na rzeczy skoro film budzi takie emocje – niezależnie od tego, czy się podoba czy też nie. Coś musi być na rzeczy, skoro w tym tygodniu Avatar przypuszczalnie przegoni Titanica http://boxofficemojo.com/alltime/world/; http://boxofficemojo.com/movies/?id=avatar.htm, aby stać się najbardziej kasowym filmem w historii kina.
Jeśli o mnie chodzi, to Avatar wywarł na mnie ogromne wrażenie, podobnie jak niegdyś Matrix (chociaż to całkiem różne filmy). Tak czy owak Avatar stanie sie – jak przypuszczam „Star Wars” tego pokolenia i filmem kultowym – jak dla mnie już nim jest. Tak czy owak, starałem się i staram się zrozumieć, co się ze mną stało że akurat ten film przy całej jego prostocie aż tak mnie urzekł. I nie jestem w stanie w całej pełni tego zrozumieć (znaczy, po części tak) podobnie jak nie mogę zrozumieć tych, którym ten film się nie podobał.
Film mi się podobał z uwagi na przekazy (te prosto w oczy i te bardziej subtelne – np. postać dr Grace Augustine – czyżby nawiązanie do łaski św Augustyna?), film mi się podoba z uwagi na oczywisty impakt jaki ma na ludzką świadomość w skali globalnej. Jak dla mnie Avatar to nie tylko krytyka ludzkości ale również i list miłosny do tejże ludzkości skierowany, ponieważ w Na’vi można odnaleść wszystkie uciśnione ludy ziemi (mimo że również dostrzegam gloryfikację „szlachetnego dzikusa”). Podoba mi się przekaz ekologiczno-duchowy dotyczący żyjącej planety – aby w końcu nawiązać do tego wątku. Avatar to film w którym każdy znajdzie coś dla siebie (za wyjątkiem co poniektórych Sky People) 😉 zarówno indianin w Brazylii jak i mieszkaniec wielkiego miasta, miłośnik techniki jak i miłośnik przyrody, futurysta jak i historyk. Film porusza tematy etyczno-moralne oraz polityczne(czy mój kraj ma zawsze rację, czy wykonywać rozkazy wbrew przekonaniom, czy zdrajca może być bohaterem), jest szacunek i zrozumienie dla innych systemów wartosci, ma wątek miłosny, ma niesamowite efekty specjalne i sporą dawkę kina akcji najwyższej klasy plus praktycznie od zera wykreowany bogaty ekosystem chyba przebijający wszystko to co mamy na Ziemi. I tak dalej mógłbym wymieniać. Właśnie dlatego uważam że film ten jest genialnym arcydziełem. Na Avatara należy się wybrać do kina (3D), jeśli nie chce się stracić okazji do uczestniczenia w historycznym wydarzeniu i doświadczeniu magii współczesnego kina osobiście (a conspiracy theory anyone? http://www.whale.to/b/cameron5.html ). Osobiście dla mnie Avatar nie jest po prostu filmem (poddanym zwyczajnym regułom krytyki filmowej); dla mnie Avatar jest Doświadczeniem i Przeżyciem – przez duże D i duże P które wciąż staram się zrozumieć.
zenforest said:
Indram, bardzo dobry koment.
Ja wprawdzie też zauważyłam, że motywy te już się pojawiały,ale generalnie nie przejmowałam się tym za bardzo, tylko pozwoliłam sobie wczuć się w klimat 🙂
To zalecam wszystkim! Nie szukać nowatorskich zwrotów akcji, ale pozwolić sobie popłynąć 🙂
Sama przyznam, że w momencie jak wielkie drzewo upadało na ziemię poczułam wielki żal i ściskanie w sercu, wtedy też przypomniała mi się przypowieść o Buddzie i mordercy:
To oczywiście tylko z jedno wielu duchowych nawiązań jakie oferuje film.
Mimo że to nie są nowe elementy, ale pokazane w tak przejmujący sposób, iż potrafią poruszyć niektóre osoby naprawdę głęboko.
No…w każdym razie mnie poruszyły 🙂
A prosta fabuła może być nawet zaletą bo jest bardziej archetypowa a przez to mocniej przemawiająca.
ps. Indram, na mnie też kiedyś piorunujące wrażenie wywarł Matrix 🙂
ps2 Swoją drogą nawet nie wiedziałam, że tyle oficjalnych czynników krytykuje Awatara!
ps3.”Panteizm” za który został skrytykowany przez Watykan jest wszak …cool 😉
Zind said:
Indram. Właśnie takiej twojej odpowiedzi się spodziewałem.
Zważ, że ja nie odbieram wagi przesłaniu Avatara. Może nie poruszył mnie aż tak jak moją kobietę, ale dotarło do mnie jego duchowe przesłanie.
Uważam zwyczajnie, że skoro zrobili film z takim rozmachem, nic by ich nie kosztowało dołożenie kilku smaczków, które zamknęłyby usta krytykom i sprawiły, że nawet *sky people* nie mogliby się do niczego przyczepić.
Co do masowej krytyki, zwolennicy Avatara nie powinni się tym martwić. Nie bez powodu mówi się : Tylko w dobre drzewo – rzuca się najwięcej kamieni.
Im więcej negatywnej reakcji wywołał w ludziach, którzy nie są w łączności ze swoją wrażliwością/emocjami, których wzorce zostały podrażnione, tym chyba lepiej o filmie świadczy?
Swoje powiedziałem, dla mnie uproszczona fabuła była ziarnem goryczy, który nie zatruł całej beczki miodu, ale z pewnością jej nie pomógł. O tyle szkoda, że kosztem rezygnacji z kilku minut bajkowych scen, na rzecz paru nieszablonowych dialogów- samo piękne przesłanie zostałoby poniesione – znacznie – znacznie dalej. A czy nie o to chodzi, finalnie?
Ktośtam said:
Avatar jest genialny. Przemówił do mnie na wielu płaszczyznach. Co z tego że czerpie pełnymi garściami z wielu źródeł (między innymi: ktoś zobaczył inspiracje World of Warcraft? Vortex to wypisz wymaluj Nagrand.) – przez to staje się wielokulturowy i ma szansę trafić do największej liczby osób.
Jest tylko jedno ale: chciałabym, aby jak najwięcej ludzi zaczęło dostrzegać wspaniałe piękno przyrody, życia i istnienia dookoła siebie.
Jest pewne niebezpieczeństwo, że zamiast nawrócić się na „awareness”, na kontemplację rzeczywistości, ludzie po oglądnięciu Avatara jeszcze głębiej uciekną w wspaniałe światy książek fantasy i gier MMORPG. To by było bardzo destruktywne, nie wyobrażam sobie zdrowego społeczeństwa przyszłości z całą tą ekspansją uzależniających mediów i rozrywek. Człowiek, niestety, coraz bardziej traci kontakt z rzeczywistością, a przez to także ze swoją subtelną duchowością.
indram said:
Większość rzeczy które krytykuje Watykan jest cool.
BTW, ktoś złośliwy zauważył (w komentarzu pod artykułem o krytyce Avatara przez Watykan), że obecny Papież B16 przypomina z wyglądu senatora Palpatine z Gwiezdnych Wojen na poniższym zdjęciu: http://www.ecorazzi.com/2010/01/13/vatican-not-happy-avatar-promotes-nature-worship/
indram said:
Komik George Carlin (polskie napisy) wypowiada się na temat żyjącej planety.
Wygląda na to, że Ziemia nie ma powodów do obaw. 😉