Tagi

, , , , , , , , , , , , ,

kobieta
Kiedyś wszyscy rodzice wiedzieli, że dziecko po przebytej chorobie dziecięcej (wszystkie te choroby są chorobami zakaźnymi) uczyniło skok w swym rozwoju albo dojrzewaniu. Dziecko nie jest już takie samo jak przedtem. Choroba je zmieniła, stało się bardziej dojrzałe.
Ale nie tylko choroby wieku dziecięcego powodują, że człowiek staje się bardziej dojrzały.

Tak jak ciało z każdej przebytej choroby zakaźnej wychodzi silniejsze, tak i człowiek po każdym przebytym konflikcie staje się dojrzalszy. Bowiem tylko wyzwania, którym musimy stawić czoło, czynią nas silniejszymi i bardziej doświadczonymi. Wszystkie wielkie kultury powstały w efekcie wielkich wyzwań i nawet Darwin sprowadzał rozwój gatunków do pomyślnego przezwyciężenia warunków środowiska (ta uwaga nie oznacza jednak akceptacji darwinizmu!).

„Wojna jest ojcem wszystkich rzeczy”, powiada Heraklit, i ten, kto prawidłowo rozumie tę sentencję, wie, że wyraża ona jedną z najbardziej fundamentalnych mądrości. Wojna, konflikt, napięcie między biegunami dostarczają energii życiowej, gwarantując w ten sposób postęp i rozwój.
Takie stwierdzenia brzmią groźnie i mogą być niewłaściwie odczytane w czasach, gdy wilki przyoblekają się w owczą skórę i w takim przebraniu demonstrują swoją tłumioną agresję jako umiłowanie pokoju.

Celowo porównywaliśmy rozwój stanu zapalnego w naszym organizmie z przebiegiem wojny, gdyż dzięki temu poruszany temat zyskuje ostrość i nie zostanie pobieżnie potraktowany przez czytelnika.

Żyjemy w takiej epoce i w takiej kulturze, które naznaczone są konfliktami i wrogością. Człowiek za wszelką cenę usiłuje uniknąć konfliktów i konfrontacji ze swoimi problemami – nie zauważając przy tym, że takie nastawienie uniemożliwia osiągnięcie wyższego stopnia świadomości.

Wprawdzie człowiek nie jest w stanie w dwubiegunowym świecie uniknąć konfliktów środkami funkcjonalnymi, ale właśnie dlatego usiłowania takie prowadzą do coraz bardziej skomplikowanych przesunięć wybuchów na inne płaszczyzny, których wewnętrznych powiązań trudno nie zauważyć.

Nasz temat, choroba zakaźna, jest na to dobrym przykładem.
Wprawdzie w powyższych rozważaniach traktowaliśmy paralelnie strukturę konfliktu i strukturę zapalenia, aby wypunktować to, co jest w nich wspólne, jednak w organizmie człowieka bardzo rzadko (lub nigdy) przebiegają one równolegle.

Dzieje się raczej tak, że jedna płaszczyzna zastępuje drugą w myśl alternatywy albo-albo. Jeśli jakiemuś impulsowi uda się pokonać siły obronne świadomości, przez co człowiek uświadomi sobie swoją sytuację konfliktową, wówczas naszkicowany wyżej proces przetwarzania konfliktu odbywa się tylko w psychice i z reguły nie dochodzi wtedy do infekcji somatycznej.

Jeśli zaś człowiek nie otworzy się na konflikt i nie uzdrowi go w strefie psychicznej, jeśli odrzuca wszystko, co mogłoby podać w wątpliwość jego sztucznie podtrzymywany zdrowy świat, wówczas konflikt przerzuca się na jego ciało i dochodzi do stanu zapalnego na płaszczyźnie somatycznej.

Zapalenie to konflikt na płaszczyźnie materialnej.

Nie należy zatem popełniać błędu i traktować swoich chorób zakaźnych powierzchownie, aby w efekcie dojść do wniosku, że „nie przeżywałem przecież żadnych konfliktów”.

Właśnie niedostrzeganie konfliktu wywołuje chorobę. Wejrzenie w siebie jednak, poszukiwanie przyczyn wymaga znacznie większego wysiłku niż rzucenie tylko pobieżnego spojrzenia, wymaga absolutnej uczciwości, która naszej psychice stwarza najczęściej podobny dyskomfort jak infekcja naszemu ciału. Właśnie tego dyskomfortu chcemy uniknąć.

To prawda, konflikty zawsze są bolesne – czy to będzie wojna, czy walka wewnętrzna, czy choroba, nie są one niczym ponętnym. Ale nie będziemy tu prowadzić rozważań w kategoriach ładne czy nieładne; skoro raz zgodziliśmy się, że niczego nie jesteśmy w stanie uniknąć. Kto nie pozwoli sobie na eksplozję psychiczną, u tego nastąpi eksplozja w ciele (ropień). Czy w takiej sytuacji można sobie jeszcze stawiać pytanie, co jest ładniejsze albo lepsze? Choroba czyni człowieka uczciwym!

Walka z infekcjami jest walką z konfliktami na płaszczyźnie materialnej.
Uczciwe było w tym wypadku w każdym razie nadanie nazwy broni: antybiotyki. Słowo to składa się z dwóch wyrazów greckich: anti = przeciw i bios =życie. Antybiotyki są więc „substancjami skierowanymi przeciwko życiu” – to się nazywa uczciwość!

Z dwóch względów antybiotyki są wrogie wobec życia. Jeśli przypomnimy sobie to, o czym już mówiliśmy, a mianowicie, że konflikt jest właściwym motorem rozwoju, czyli życia, wszelkie tłumienie konfliktu jest równocześnie zamachem na dynamikę życia jako takiego.

Ale i w węższym, medycznym sensie antybiotyki są wrogie wobec życia.
Zapalenia to stany ostre, w których organizm szybko się oczyszcza, wydalając z ciała toksyny w procesie ropnym.
Jeśli takie procesy oczyszczania się organizmu będą często i na dłuższy czas powstrzymywane antybiotykami, toksyny odłożą się w organizmie (najczęściej w tkance łącznej), co przy powtarzalności tego zjawiska może nawet wyrodzić się w proces nowotworowy.

Powstaje efekt pojemnika na śmieci: pojemnik można albo często opróżniać (infekcja), albo gromadzić śmieci tak długo, aż nastąpią w nich procesy zagrażające całemu domowi (rak).

Antybiotyki są obcymi substancjami, których człowiek nie wypracował własnym trudem, i dlatego pozbawiają go właściwych owoców jego choroby, a mianowicie doświadczenia, jakie zdobywa się w każdej konfrontacji.

Pod tym kątem należałoby również krótko omówić temat „szczepienia”.

Znamy dwa podstawowe rodzaje szczepień: uodpornienie czynne i uodpornienie bierne. Przy uodpornieniu biernym aplikuje się przeciwciała, które zostały wytworzone w innych organizmach.

Tę formę szczepienia stosuje się wtedy, gdy choroba już wystąpiła (np. tetagam przeciw zarazkowi tężca). W sferze psychicznej odpowiadałoby temu przejmowanie gotowych rozwiązań, przykazań i norm moralnych. Człowiek korzysta z cudzej recepty, unikając w ten sposób własnych rozwiązań i doświadczeń. Bardzo wygodna metoda postępowania, która nie jest żadnym postępowaniem, gdyż nie wymaga ani wysiłku, ani aktywności.

Przy uodpornieniu czynnym aplikuje się osłabione zarazki, aby organizm na ich bazie sam wytworzył przeciwciała.
Tę formę stosuje się we wszystkich szczepieniach profilaktycznych, jak na przykład przeciwko chorobie Heinego-Medina, ospie, tężcowi.

W sferze psychicznej odpowiednikiem tej metody jest ćwiczenie rozwiązań konfliktów w niewinnych sytuacjach (w wojsku: manewry), na przykład terapia grupowa, ćwiczenia dydaktyczne. Chodzi o to, by człowiek wyuczył się strategii rozwiązywania konfliktów, którą mógłby zastosować w sytuacji rzeczywistego konfliktu.

Powyższych rozważań nie należy interpretować jako recepty na sposób postępowania.

Nie chodzi bowiem o to, „czy człowiek ma się pozwolić zaszczepić, czy nie”, lub „czy nie powinien nigdy stosować antybiotyków”.

Koniec końców jest zupełnie obojętne, co się zrobi, jeśli tylko zrobi się to świadomie! Najważniejsza jest nasza świadomość, a nie wszelkie nakazy czy zakazy.

Wyłania się jeszcze jedna kwestia, ta mianowicie, czy proces chorobowy w naszym organizmie jest w stanie zastąpić proces psychiczny.

Niełatwo na to odpowiedzieć, bo duszę i ciało można traktować odrębnie jedynie w teorii. W rzeczywistości zaś nigdy nie funkcjonują one w oderwaniu od siebie.
Wszystko to, co dzieje się w naszym ciele, znajduje odbicie w naszej świadomości, w psychice. Kiedy uderzamy się młotkiem w palec, mówimy: Boli mnie palec. Nie jest to twierdzenie do końca słuszne, gdyż ból zachodzi wyłącznie w świadomości, a nie w palcu. Bó1 palca jest jedynie projekcją psychicznego odczuwania przez nas „bólu”.

I właśnie dlatego, że ból jest zjawiskiem zachodzącym w naszej świadomości, możemy na niego rozmaicie wpływać: przez odwrócenie uwagi, hipnozę, narkozę, akupunkturę.

Wszystko, co odczuwamy w czasie procesu chorobowego w naszym ciele, rozgrywa się wyłącznie w naszej świadomości.
Rozróżnienie między objawami „psychicznymi” a „somatycznymi” odnosi się wyłącznie do obszaru projekcji. Jeśli ktoś jest chory z miłości, przerzuca swoje odczucia na coś niecielesnego, a mianowicie miłość, podczas gdy chory na anginę przerzuca je na gardło – cierpią jednak obaj wyłącznie w psychice.

Materia – a więc i ciało – może służyć tylko jako „ekran”, nigdy natomiast nie jest miejscem, w którym problem może zostać rozwiązany. Rozwiązanie może nastąpić tylko w świadomości. I tak każdy proces chorobowy w naszym organizmie jest jedynie symbolicznym przetworzeniem problemu, a wyciągnięte z niego doświadczenia zapładniają naszą świadomość. Dlatego też z każdej choroby człowiek wychodzi bardziej dojrzały.

Między cielesnym a psychicznym rozwiązaniem danego problemu zachodzi określony rytm. Jeżeli nie jesteśmy w stanie rozwiązać jakiegoś problemu w świadomości, wówczas używamy ciała jako materialnego środka pomocniczego.
Nie rozwiązany problem przybiera formę symboliczną.

Doświadczenia, jakie przy tym zdobyliśmy, wracają do naszej psychiki po zakończeniu choroby. Jeśli mimo zdobytych doświadczeń naszej psychice nie uda się uchwycić problemu, wraca on ponownie do naszego ciała, abyśmy mogli zdobyć następne doświadczenia praktyczne.
(Nie bez powodu takie pojęcia, jak uchwycić czy sprostać są określeniami bardzo konkretnych postaw naszego ciała!)

Ten proces powtarza się tak długo, aż zgromadzimy wystarczająco dużo doświadczeń, by nasza świadomość ostatecznie zdołała rozwiązać istniejący problem lub konflikt.
Albo – oczywiście, poniesiemy porażkę, uparcie trwając w naszych starych metodach działania. Nasza wewnętrzna wojna, przyczyni się wtedy do ostatecznego zakończenia naszego życia.

Powyższe rozumowanie można zilustrować następującym przykładem:
Uczeń ma się nauczyć liczenia w pamięci.
Dajemy mu pewne zadanie (problem).
Jeśli nie potrafi się z nim uporać w pamięci, dajemy mu do ręki liczydło (materia).
Dokonuje on teraz projekcji problemu na liczydło i dzięki temu jest w stanie go rozwiązać (również w pamięci).
Dajemy mu teraz następne zadanie, które również powinien rozwiązać bez pomocy liczydła.
Jeśli mu się to nie uda – znowu otrzymuje środek pomocniczy.
Powtarzamy tę procedurę tak długo, aż wreszcie uczeń zrezygnuje z liczydła, gdyż wszystkie zadania potrafi wykonać w pamięci.
Liczenie tak czy inaczej zawsze odbywa się w pamięci, nigdy na liczydle, posługiwanie się nim jedynie ułatwia naukę.
Ci uczniowie którzy nie nauczą się liczyć, wypadają z gry i nie awansują do następnej klasy.

Omawiam tę sprawę tak wyczerpująco, ponieważ uzmysłowienie sobie związku między ciałem a duszą prowadzi do wniosku, którego wcale nie uważamy za oczywisty, a mianowicie, że ciało nie jest miejscem, w którym może zostać rozwiązany jakiś problem!
Cała medycyna tymczasem tak właśnie uważa.

Wszyscy, zafascynowani, obserwują to, co dzieje się w ciele człowieka, i usiłują uporać się z chorobami na płaszczyźnie cielesnej (nie biorąc pod uwagę psychiki).
Nic w ten sposób nie wskórają.

To tak, jakbyśmy za każdym razem, gdy uczeń ma trudności ze znalezieniem rozwiązania, przebudowywali liczydło. Człowieczeństwo ma miejsce w świadomości, a odzwierciedla się w ciele.
Nieustanne czyszczenie lustra nie zmieni tego, kto się w nim odbija
(daj Boże, aby to było takie proste!).

Powinniśmy zaniechać poszukiwania w lustrze przyczyn i rozwiązań wszystkich odzwierciedlających się w nim problemów, i używać lustra po to tylko, by rozpoznać tam samego siebie.

Podsumowanie:

Infekcja = zmaterializowany konflikt

Ten, kto ma skłonności do zapaleń, jest człowiekiem starającym się unikać konfliktów.
W przypadku choroby zakaźnej powinniśmy zadać sobie następujące pytania:
1. Jakiego konfliktu w moim życiu nie dostrzegam?
2. Jakiego konfliktu unikam?
3. Jakiego konfliktu nie przyjmuję do wiadomości?

Aby znaleźć istotę konfliktu, należy dokładnie zapoznać się z symboliką zaatakowanego narządu lub części ciała.

Thorwald Dethlefsen – Przez chorobę do samopoznania

Powiązane posty

Zdrowa psychika = zdrowe ciało?

Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.

Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.

Ulecz swoje ciało !

Stres i napięcie = początek choroby

Filozofia zdrowia

Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?

Masaż leczy duszę

Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?