Tagi
byt, cierpienie, ego, istnienie, kobieta, ofiara, przywiązanie, rak, tolle, wyzwolenie, Świadomość
W czasie gdy widywałem się z ludźmi jako doradca i duchowy nauczyciel, odwiedzałem dwa razy w tygodniu kobietę, której ciało było zaatakowane przez raka.
Była to nauczycielka w średnim wieku.
Lekarze dawali jej nie więcej niż kilka miesięcy życia.
Czasami w trakcie naszych spotkań wymienialiśmy kilka słów, jednak najczęściej siedzieliśmy po prostu w milczeniu. Kiedy to robiliśmy, ona mogła doświadczyć pierwszych przebłysków cichego bezruchu wewnątrz siebie, stanu, który wcześniej nie mógł zaistnieć podczas jej zapracowanego, nauczycielskiego życia.
Kiedy pewnego dnia przyjechałem do niej, była w stanie wielkiego wzburzenia i stresu.
„Co się wydarzyło?” – zapytałem.
Okazało się, że zniknął jej diamentowy pierścień, pamiątka o wielkiej wartości zarówno materialnej, jak i sentymentalnej. Kobieta była pewna, że został skradziony przez opiekunkę, która codziennie przychodziła do niej na parę godzin.
Wyrzucając z siebie emocje mówiła, że nie rozumie, jak ktoś może być tak nieczuły i pozbawiony serca, aby jej to zrobić.
Zapytała mnie, czy powinna wpierw porozmawiać z opiekunką, czy od razu zadzwonić na policję.
Powiedziałem, że nie mogę jej powiedzieć co zrobić, ale poprosiłem, aby przez chwilę zastanowiła się nad wartością zagubionego przedmiotu w obliczu tego momentu życia, w którym teraz się znajduje.
„Nic nie rozumiesz” – odpowiedziała. „To był pierścień mojej babki. Nosiłam go każdego dnia, zanim zachorowałam i moje ręce stały się zbyt spuchnięte, aby go zakładać. To dla mnie coś więcej niż zwykła ozdoba. Jak mogę się nie złościć?”
Szybkość jej odpowiedzi, gniew i obronny ton w głosie wskazywały, że nie była jeszcze dość obecna, aby skierować uwagę do wewnątrz, oddzielić reakcję od samej sytuacji i obserwować je obie.
Wzburzenie i defensywna postawa były oznakami, że ego wciąż przez nią przemawiało.
Powiedziałem: „Zadam ci teraz kilka pytań, lecz zamiast od razu odpowiadać na nie, sprawdź czy potrafisz poszukać odpowiedzi w sobie. Zrobię małą przerwę po każdym pytaniu. Kiedy przyjdzie odpowiedź, nie musi się pojawić w formie słów”.
Kobieta zgodziła się i odparła, że jest gotowa słuchać.
Zapytałem:
„-Czy zdajesz sobie sprawę, że być może całkiem niedługo i tak będziesz musiała rozstać się ze swoim pierścieniem?
-Jak dużo czasu jest ci potrzebne, zanim będziesz gotowa go porzucić?
-Czy będzie ‘ciebie’ mniej, kiedy go zostawisz?
-Czy to, kim jesteś, zostało umniejszone przez tę stratę?”
Nastało kilka minut milczenia po ostatnim pytaniu.
Kiedy znowu zaczęła mówić, na jej twarzy pojawił się uśmiech i wydawała się być spokojniejsza.
„Ostatnie pytanie uświadomiło mi coś ważnego. Najpierw udałam się po odpowiedź do umysłu, który powiedział – ‘tak, oczywiście zostałaś umniejszona’.
Wtedy zapytałam siebie jeszcze raz – ‘czy to, kim jestem, zostało uszczuplone?’
Tym razem próbowałam raczej poczuć odpowiedź niż ją wymyślić. I nagle mogłam doświadczyć moją „JEST-NOŚĆ”. Nigdy wcześniej tak się nie czułam.
Jeśli potrafię czuć to JA-JESTEM tak mocno, oznacza to, że ono nie doznało żadnego uszczerbku. Ciągle jeszcze to czuję, coś pełnego pokoju, a równocześnie tak bardzo żywego.”
„To jest radość Istnienia” – powiedziałem.
„Możesz ją czuć tylko wtedy, gdy wydostaniesz się na zewnątrz swej głowy. Istnienie musi być odczuwane. Nie może być „myślane”.
Ego nic o nim nie wie, bo samo jest zlepkiem myśli.
Pierścień był tak naprawdę w twojej głowie jako myśl, którą pomyliłaś z poczuciem tego, kim jesteś. Pomyślałaś, że JA-JESTEM albo jakaś jego część tkwiły w pierścieniu. Czegokolwiek szuka ego i do czego się przywiązuje, to tylko substytuty Istnienia, którego ono nie potrafi pojąć i odczuć.
Owszem, możesz szanować i troszczyć się o rzeczy, lecz jeśli się do nich przywiążesz, wiedz, że to ego.
W istocie tak naprawdę nigdy nie przywiązujesz się do przedmiotów, a tylko do myśli, w których wiele jest ‘ja’, ‘mnie’ czy ‘moje’.
Kiedy całkowicie zaakceptujesz stratę, wykraczasz ponad ego i to kim jesteś, owo JA JESTEM, które jest świadomością samą w sobie, wyłania się.”
Kobieta powiedziała: „Teraz pojmuję coś, co powiedział Jezus, a czego sensu nigdy wcześniej nie rozumiałam: ‘Jeśli ktoś weźmie ci koszulę, oddaj mu i płaszcz.’”
„To prawda” – odparłem. „To nie znaczy, że nie powinnaś teraz zamykać na klucz swoich drzwi. Oznacza to tylko tyle, że czasami oddawanie rzeczy jest aktem dużo większej mocy niż chronienie ich, chowanie i przywiązywanie się.”
W ostatnich tygodniach życia, kiedy ciało słabło, kobieta stawała się coraz bardziej przeźroczysta, jakby to światło przeświecało przez nią. Wiele ze swojego majątku oddała innym, a część opiekunce, o której myślała, że ukradła jej pierścień.
Z każdym takim aktem jej radość pogłębiała się. Kiedy zadzwoniła jej matka, aby powiadomić o śmierci córki, wspomniała też, że po jej zgonie odnalazł się zagubiony pierścień. Był w szafce na lekarstwa w łazience. Czy to zwróciła go opiekunka czy był tam przez cały czas – tego nikt nigdy już się nie dowie.
Jedno jest jednak pewne – życie przyniesie ci każde doświadczenie, które jest najbardziej pomocne dla ewolucji twej świadomości.
A skąd będziesz wiedział, jakiego doświadczenia potrzebujesz?
Stąd, że jest to to, co jest ci dane przeżywać w tym właśnie momencie.
Czy jest więc czymś niewłaściwym duma ze swych posiadłości lub odczuwanie zawiści wobec ludzi, którzy mają więcej niż ty?
Nie. Poczucia dumy, potrzeba by się wyróżnić, jawne wywyższanie własnego ‘ja’ poprzez ‘więcej niż’ czy umniejszanie, poprzez ‘mniej niż’, nie jest ani dobre ani złe – to tylko działania ego.
Ego nie jest złe, jest tylko nieświadome.
Kiedy obserwujesz je w sobie, zaczynasz wykraczać ponad.
Nie bierz ego zbyt serio.
Kiedy odkryjesz w sobie egotyczne zachowanie – uśmiechnij się. Czasem nawet możesz roześmiać się w głos. Jak ludzkość mogła dać się nabierać przez tak długi czas? Nade wszystko jednak wiedz, że ego nie jest czymś osobistym. Nie jest ono tym, kim naprawdę jesteś. Jeśli rozpatrujesz ego jako swój osobisty problem, generujesz go coraz więcej.
E.Tolle, Nowa Ziemia
Powiązane posty
joanna said:
filip: dlaczego tak wielu ludzi wciąż tkwi w zastarzałych schematach, a tylko niektórzy uzdrawiają swoje problemy i idą krok dalej?
Może dlatego, że to wygodne? Że tak jest bezpieczniej. Że tak się przyzwyczaili?
Może dlatego, że aby iść o krok dalej, trzeba chcieć zrobić ten ruch, a to takie męczące…
Poza tym, zwykle wymaga to naprawdę drastycznej zmiany światopoglądu.
Sagittarius83 said:
Filip, bo najprostsze rzeczy sa dla ludzi najmniej oczywiste. To jak z brzytwa Ockhama. Niby wszyscy o czyms wiedza, ale nikomu sie nie chce tego robic 😉 A jesli chodzi o kobiety, to doskonale wiem o czym mowisz. Mam podobny problem (i wielu moich znajomych rowniez) – pociagaja nas kobiety, z ktorymi w zaden sposob nie idzie wytrzymac dluzej. Moze tu chodzi o dreszczyk emocji 😉
A intuicja? Bardzo wazna, jednak nie moze byc przeceniana, bo mogloby to pociagnac za soba katastrofalne skutki
Zind said:
@Sagittarius, sorry ale gdzie ja pisze o wyższej świadomości? Przekręciłeś moje słowa, lub mylnie je zrozumiałeś.
Jasne, naszym podstawowym mechanizmem jest uczenie się na doświadczeniach.
Ale jeden się tak uczy, że drugi raz wpada w to samo błoto, bo jego wnioski były powierzchowne, a drugi tak się uczy, że nigdy nie repetuje swojej klasy. To są dwa poziomy nauki.
A intuicja?
Intuicja pozwala łączyć dwie nauki w trzecią, pozornie niezwiązaną, ale jeszcze trafniejszą 😉
Sagittarius83 said:
Zind, pisales najpierw o swiadomym umysle. Pozniej o tym, ze ludzie niczego sie nie ucza, a nastepnie dziwia sie, ze znow im cos nie wyszlo. Biorac pod uwage charakter tego bloga i teksty, ktore tutaj sie pojawiaja, czy to w artykułach czy komentarzach, wysnualem supozycje (i mysle, ze trafna), iz miales na mysli ludzi bardziej swiadomych na otwarte spojrzenie na swiat niz reszta pospólstwa 🙂 chyba, ze tym razem ja posunalem sie za daleko i blednie zalozylem lotnosc Twoich wypowiedzi zamiast li traktowac je czysto doslownie 🙂
Zind said:
Cóż, obaj wiemy, że nie pierwszy raz *zakładasz* różne rzeczy i domalowujesz faktom wąsy 😉
I niech mi to będzie………. przedostatni raz ! 🙂
Sagittarius83 said:
Hehe, no tu masz racje. Nie pierwszy raz pomylilem sie co do czyjejs wypowiedzi. Zawsze zakladam, ze ktos ma cos madrego do powiedzenia 😉 I obawiam sie, ze nie moge spelnic Twoich oczekiwan. Natomiast moge obiecac, ze nie zejde z poziomu doprawiania wasow i tym podobnych 😉
Zind said:
Zawsze staraj się sam mieć coś mądrego do powiedzenia! Reszta da sobie radę 🙂
Sagittarius83 said:
Zind, szkoda miejsca na blogu na takie wymiany nic nie wnoszacych zdan. Kazdy daje sobie rade na miare swoich mozliwosci i potrzeb tutaj. Jesli wczuwasz sie tak mocno w role, to swietnie, trzeba miec pasje w zyciu 🙂
zenforest said:
„szkoda miejsca na blogu na takie wymiany nic nie wnoszacych zdan”
Tak, bardzo bym prosiła…Uff…. 🙂
Katalina said:
odnośnie troche wczesniejszej dyskusji…
Zind: „Nie ma nic gorszego niż przeżyć jakieś doświadczenie i wyjść z niego z przekonaniem że to *on* jest winny, *ona* jest winna a my…to takie biedne niewinne ofiary, my to w ogóle nic…”
wydaje mi sie że gorsze jest obwinianie siebie niż reszty świata bo wtedy robimy krzywde sobie chociaż obwinianie innych za coś też jest złe
Dzięki Zenforest za tego bloga jest wspanialy, jak jest mi źle, to podnosi na duchu:)
Katalina said:
Saggitarius: „powiem tylko, że wszyscy macie rację i wszyscy się mylicie”
w jakim sensie sie mylimy?:)
Zind said:
Katalina
„wydaje mi sie że gorsze jest obwinianie siebie niż reszty świata bo wtedy robimy krzywde sobie chociaż obwinianie innych za coś też jest złe”
Twój nick kojarzy mi się z ta latynoską panną z serialu My name’s Earl 🙂
A tak ustosunkowując sie do twojej wypowiedzi, odpowiem nieco ironicznie, co musisz mi wybaczyć…ale nie wytrzymałem 🙂
Oto odpowiedź:
Nie, lepiej jest obwiniać świat a samemu spać spokojnie. Nawet jeśli wiemy, że to my jesteśmy winni…tak. To się dopiero nazywa antyrozwój duchowy 🙂
Katalina said:
problem wielu ludzi to to ze wlasnie nie moga „spac spokojnie”
i biorą na siebie wine za wszystko, obwiniaja sie. w imie …miłości..?:(
Zind said:
I tu leży sedno sprawy, Katalina.
Weź na siebie winę, ale nie w kategorii „poczucia winy”.
Nie zadręczaj się.
Zrób to na spokojnie. Świadomie.
Dwa cytaty:
*Nie płaczmy nad grzechami jakie popełniliśmy we śnie.*
*Wybaczcie im, bo nie wiedzą co czynią*.
Czy możesz powiedzieć, że to co zrobiłaś a co skrzywdziło ciebie lub innych było celowe, 100% świadome, zamierzone? Chciałaś wyrządzić krzywdę, sprowadzić nieszczęście czy smutek?
BARDZO wątpię. Gdybyś była tak zimną s*** to nie pisałabyś tego co napisałaś.
Myślę że jesteś czującą, wrażliwą osobą. Dlatego w ogóle cię to obchodzi.
I dlatego też uważam, że jesteś niewinna, że po prostu na tamtą chwilę robiłaś to co uważałaś za dobre, za korzystne, może nie mając wszystkich danych, lub nie widząc całości obrazka…Czasem trudno spostrzec konsekwencje, gdy np działamy w pośpiechu, bez namysłu.
Zadręczanie się wyrzutami sumienia z powodu takich rzeczy nie ma sensu.
To już przeszłość.
Wyciągnijmy z niej naukę, nie róbmy z niej nowej teraźniejszości, wypełnionej bezrefleksyjną pokutą.
Trzeba sobie uświadomić przyczyny i intencje tych działań a potem je przeanalizować :
„Co zrobiłem źle, w którym punkcie mogę to naprawić, jakie powinienem podjąć działania”
Konstruktywnie. Bez wylewania łez.
To przynosi wyzwolenie i odpuszczenie, bez którego życie pełną piersią jest naprawdę trudną do zrealizowania perspektywą.
ps. Wprawdzie pisałem odnosząc się jakby do Twoich domniemanych „złych uczynków”, ale to była tylko forma przekazania o co mi chodzi, wskazująca na to co ludzie robią.
Katalina said:
świetnie to ująłes Zind, trafiłeś w sedno sprawy:)
dzięki
cytaty tez bardzo adekwatne;)