Tagi
cisza, intelekt, koncentracja, Medytacja, myślenie, odpoczynek, prawo kontrastu, różnice, umysł, ćwiczenie
„Ktokolwiek posiadł cała wiedzę
a brak mu wnętrza – nie posiadł NICZEGO”
Medytacja – ma na celu osiągnąć i utrzymać kompletna „cisze” umysłu, bez jakichkolwiek myśli. Innymi słowy, w czasie medytacji staramy sie utrzymać nasz umysł „czysty” i zwracamy uwagę na to żeby nie myśleć. Stan „ciszy umysłu” może być utrzymywany przez kilka sekund czy kilka godzin, w zależności od twoich zamiarów i umiejętności.
Koncentracja – jest ćwiczeniem, którego cel jest dokładnie odwrotny – koncentrowanie naszej uwagi na używaniu różnych aspektów naszego Intelektu takich jak wyobraźnia, wizualizacja, twórczość, logiczne myślenie, formułowanie i rozwiązywanie problemów czy też przeżywanie i analiza uczuć.
Podobnie jak z medytacja, istnieją ograniczenia jak długo możemy kontynuować koncentracje zanim nie musimy od niej odpocząć.
Jest niezmiernie ważne rozróżnić medytacje od koncentracji, po prostu dlatego że maja one diametralnie różniące sie cele.
Ani medytacja, ani koncentracja nie może być kontynuowana w nieskończoność.
Czy kiedykolwiek cie zastanowiło DLACZEGO nie możesz pracować bez przerwy i odpoczynku? Dlaczego nie możesz utrzymać koncentracji przez długi okres czasu nie odpoczywając? Dlaczego nie możesz spać nieskończenie długo?
[…] Potrzebujemy doświadczać kontrastów, żeby cokolwiek zauważyć.
Naszym zadaniem jest zorganizować te kontrasty w określony sposób, aby doświadczać poczucia równowagi i harmonii.
Praca nam sie podoba tylko wtedy, kiedy jesteśmy wypoczęci. Znacznie bardziej doceniamy odpoczynek, kiedy ciężko pracujemy.
„Cykliczne zmiany” następują wszędzie wokół nas, dlatego że odzwierciedlają one podstawowa zasadę funkcjonowania […] Wszechświata, od cząstek elementarnych do systemów Galaktyk.
Co ma wspólnego prawo kontrastu z medytacja i koncentracja?
Medytacja i koncentracja są dwiema diametralnie przeciwstawnymi procesami naszego Intelektu. W czasie koncentracji intensywnie używamy przeróżnych możliwości naszego Intelektu, natomiast w czasie medytacji unikamy jakiejkolwiek działalności umysłowej.
Cykliczne przeplatanie medytacji i koncentracji jest tak samo niezbędne, jak przeplatanie czasu pracy z czasem odpoczynku.
Oznacza to, że nie powinniśmy tylko „medytować” czy też tylko sie „koncentrować”. Najlepszym ćwiczeniem dla naszego Intelektu jest świadomie zastępować okresy koncentracji okresami medytacji. Nasz Intelekt funkcjonuje najlepiej, kiedy ma możliwości doświadczania.
Dlaczego potrzeba medytować? Czy odpoczynek i sen nie wystarczają?
Kiedy „odpoczywasz”, twój umysł wcale nie odpoczywa.
Masz myśli i przeżywasz uczucia cały czas. Zwróć na to uwagę. Podobnie w czasie snu – przeżywasz sny, uczucia i inne doznania, nawet wtedy gdy ich dokładnie nie pamiętasz kiedy sie obudzisz.
Medytacja umożliwia ci nauczyć sie świadomie organizować najlepszy możliwy odpoczynek dla twojego Intelektu. Kiedy Intelekt jest wypoczęty – jest w stanie funkcjonować na znacznie wyższym poziomie niż zwykle i
staje sie on znacznie bardziej efektywny.
Kiedy nasz umysł jest zaśmiecony myślami i wspomnieniami – jest bardzo trudno jest mieć dobre pomysły czy wymyślać coś nowego.
To co nam sie wydaje że „wiemy” stanowi barierę, która przeszkadza nam w dostrzeżeniu i zrozumieniu nowych
idei. Nasz umysł jest po prostu zatkany starymi myślami, wspomnieniami i ograniczeniami. Kiedy regularnie czyścimy nasz umysł z myśli, robimy w nim porządek i miejsce na nowe wnioski i pomysły.
Podsumowując, medytacja jest tak samo niezbędna dla twojego Intelektu, jak sen dla twojego ciała.
Tomasz Chałko, Wolna Wola
aronx said:
medytacja oprócz tego, że odświeża intelekt to dodatkowo dodaje energii (dzięki usuwaniu wszystkich negatywnych myśli z umysłu). Podczas dnia, spacerów itd. również można „wyłączyć” myśli, a mimo to funkcjonuje się normalnie i wszystko nowych bardziej przyjemnych barw. Ogółem uważam, że myślenie jest najbardziej nieprzydatną częścią umysłu, bo gdy usuwa się myślenie to uzyskuje się zrozumienie. Ale mimo to i tak ma się obawy typu, jeżeli nie pomyśle o tym i tamtym to będzie i to i tamto no i tak to się toczy i człowiek dalej żyje tym samym tempem.
Szaman said:
… i komentarze na https://zenforest.wordpress.com pisze 😉
zenforest said:
arnox:
No, na pewno jest czas i na myślenie i na medytację. Wiesz, Osho pisał kiedyś : gdy się siedzi, nie trzeba ruszać ciągle nogami, można odpocząć. Gdy idziesz, to używasz nóg.
Tak samo z myśleniem i medytacją.
Oczywiście dla osób pogrążonych w nawyku myślenia, które nie są w stanie się wyciszyć, szczególnie warte polecenia są np medytacje dynamiczne, które pomogą w procesie uwolnienia się od przymusu generowania ciągłego „szumu” w głowie.
Ten lęk o którym piszesz, obawa że coś nam umknie, jest bliska wielu ludziom, to prawda. Ale zarazem…dość iluzoryczna 🙂 Przekonałam się o tym że gdy się nie myśli, zachowuje się czysty umysł, chłonny, uważny, skoncentrowany na chwili obecnej – nic nie umyka! Nic ważnego, życiowego, nie zapomina się o obowiązkach, etc.
Za to odpowiedzi i inspiracje jakie się pojawią – a odnoszą się do naszego życia – są często wysokiej jakości – lepsze niż te pojawiające się po kilkugodzinnym rozpaczliwym myślowym „przegryzaniu” się przez temat.
😉
aronx said:
właśnie o tym mówię, że jeżeli „wyłącza” się to całe myślenie, które często do niczego nie prowadzi to uzyskuje się stan, w którym wszystko lepiej się rozumie, tak jak piszesz, umysł czysty, chłonny, uważny i dający nam trafne odpowiedzi, które nie przyszłyby nam do głowy podczas myślenia. Po za tym w takim stanie czujemy się lepiej, bo usuwamy z umysłu wszystko to co negatywne, a te wszystkie negatywy biorą się ze wszystkich spraw, którymi się martwimy.
Wojciech said:
Oba stany są do czegoś potrzebne, nie ma potrzeby prowadzenia dyskusji nt. „który jest lepszy”. Każdy służy swojemu celowi, gdyby tak nie było. Racjonalne myślenie jest konieczne do przeprowadzania (mniej lub bardziej) logicznego wnioskowania, natomiast stan zatrzymania umysłu jest konieczny do uzyskania wiedzy niemożliwej do ogarnięcia i opisania umysłem racjonalnym (którego przecież nieodłącznym atrybutem jest język). Co więcej, bez właściwie rozwiniętego umysłu racjonalnego niemożliwa jest jego świadoma kontrola, chyba się ze mną zgodzicie?
aronx said:
oczywiście że się zgadzamy, tylko każdy widzi to inaczej 🙂 miałem na myśli to, że w moim przypadku zawsze mam tzw „self-talking” czyli gadam w myślach sam do siebie, przez cały czas, również jak myślę o problemach i to działa w ten sposób, że jeżeli wyłączę ten „self-talking” to tak na prawdę rozwiązania problemów same się pojawiają i wszystko staje się łatwiejsze i przyjemniejsze, ale mimo to rzadko się do tego nakłaniam bo zawsze są obawy, że skoro zaufam i dam się poprowadzić wszechświatowi to mogę przez przypadek zapomnieć o jakiejś sprawie no i tak się to toczy (bo normalnie trzymam wszystkie myśli przy sobie). Ja nigdy nie określam niczego na lepszy-gorszy, chyba że w sensie co jest wg. mnie lepsze dla mnie, w końcu każdy reaguje inaczej na poszczególne rzeczy, także takie dyskusje najczęściej nie mają sensu a wiadomo, że uduchowieni się nie kłócą 🙂 chyba popróbuje z tym stanem jak będę miał widoczny odpoczynek od problemów
zenforest said:
Ja również nie widzę problemu w korzystaniu z tych dwóch zjawisk – jak myślenie i …niemyślenie 😉
Gdy się dużo myśli i ma mocno rozbudowane ciało mentalne, rozwija się logiczne i racjonalne myślenie – to buduje się niejako podstawę pod wszelkie inne działanie…..- takie, które poza to racjonalne myślenie wykracza.
Natomiast niemyślenie, medytacja – oczyszcza umysł, wyostrza intuicję, inteligencję, sprawia że łatwiej i trafniej się potem myśli.
Jedno jest potrzebne i drugie jest ważne.
Co chciałam zasygnalizować to że warto wydzielić troszkę czasu na medytację (jeśli już ktoś nie uprawia tzw medytacji dnia codziennego) – bo może ona wspomóc dość nieoczekiwane rejony naszego funkcjonowania 🙂
Spotkałam się z argumentem, że jak ktoś jest „wykształciuchem”, i ma masę wiedzy to jest zbyt przywiązany do pewnych wyobrażeń i „stałych”, i to go blokuje gdy przychodzi chwila by ujrzeć coś poza tymi wyobrażeniami. Nie chce „utracić” tak wielkiego dorobku.
Ale… powiem szczerze, jeśli wiedza ta gromadzona była mądrze i świadomie(bez fanatyzmu), a umysł pozostał otwarty – to ja takiego niebezpieczeństwa nie widzę 😉
Koncentracja said:
Fajny artykuł odnośnie koncentracji umysłu można znaleźć na http://www.ekoncentracja.blogspot.com .
Bogumiła W. said:
mantra w medytacji
Jest wiele sposobów medytacji, ale wielcy jogini podkreślają, że jeden z nich jest szczególnie godny polecenia w obecnych czasach – jest to medytacja z mantrą.
„Mantra” jest transcendentalną wibracją dźwiękową. „Man” oznacza „umysł”, „tra” – „wznosić”. Mantra jest więc dźwiękiem, który wznosi nasz umysł ponad materialny wymiar. Przejawia się ona w tym świecie nie tracąc swego duchowego potencjału. Mantry nie można wymyślić samemu, nie można jej kupić czy sprzedać. Jest to wiecznie istniejąca, duchowa wibracja dźwiękowa przekazywana od niepamiętnych czasów przez mistrzów medytacji należących do długiej linii nauczycieli i uczni. Wsłuchując się w taki dźwięk i powtarzając go doświadczamy, że nasze serce i umysł stopniowo się oczyszczają, dzięki czemu z każdym dniem coraz bardziej wzrasta w nas świadomość naszej prawdziwej tożsamości. Stopniowo jesteśmy coraz bardziej radośni, szczęśliwi i wolni od niepokoju.
więcej na
http://www.mantra.pl/medytacja/jak-medytowac.html
zenforest said:
Medytacja z mantrą to ciekawa odmiana medytacji, sama nigdy jej nie praktykowałam, ale wiele osób twierdzi, że jest bardzo pomocna.
Czytałam także, że na różne etapy i na różne sytuacje – przydają się różne typy medytacji.
Dla osób bardzo chaotycznych, którym trudno sie skupić, poleca się medytację z odliczaniem lub mantrą, albo z koncentracją na oddechach,
a dla tych którzy potrafią się całkowicie wyciszyć, poleca się medytację czystego umysłu, czyli po prostu nieporuszoną, obserwującą świadomość.
pozdrawiam
Zenforest
terra australis said:
terra australis
08/12/2008 @ 3:31 pm
Mam 53 lat, jestem australijskim Polakiem lub polskim Australijczykiem. Jestem ateista. Zdarza mi sie ze nieraz robie naduzycie i mowie, ze jestem buddysta Theravady (Tajlandia). Nie jest to takie duze naduzycie jako, ze Buddyzm mozna w niektorych odmianach traktowac jako filozofie lub religie bez Boga. Glowna idea buddyzmu nie jest odpowiedz czy istnieje jakis bog tylko wewnetrzne doskonalenie samego siebie. Odmiana Therevada mowi zacznij od siebie i jezeli uszczesliwisz siebie to uszczesliwisz caly swiat. Odmiana Mahayana idzie w druga strone aby uszczesliwic siebie musisz najpierw przyczynic sie do uszczesliwienia innych.
Tak naprawde interesuje mnie tylko glowny rdzen.
Glowny przeor w naszej swiantyni mowi ze nie musze wierzyc w wiele rzeczy, w ktore wierzy on.
Wystarczy ze wybiore to co uszczesliwi mnie. Musze skupic sie w moim zyciu na uszczesliwieniu siebie a jak zaczne to uszczesliwianie to wprawie w ruch cala maszynerie i moje uszczesliwianie nie bedzie mialo konca. I wszystko za sprawa prostej medytacji i prostego milosierdzia. Wiec nie wierze w te rozne bostwa i ksiegi tybetanskie bo i po co.
Przeor mowi zeby wszystko sprowadzic do maksymalnej prostoty i odrzucic wszystkie gusla.
Bardzo to do mnie trafia. Ale bedac w Therevadzie podobaja mi sie tez pewne rzeczy z Mahayany japonskiej – Zen prostota. Nasypalem duzo kamykow dookola domu ale narazie nie grabie ich co rano. Ale lubie prostote Zenu. Odgracam dom. To powinno odgracic moj umysl.
A wogole to nie widze powodu aby klocic sie o jakies rzeczy doktrynalne.
Oprocz Zenu podoba mi sie tez Sw. Franciszek z Asyzu. Nie widze potrzeby dawania rzeczom nalepek.
Wyznaje zasade : Celem zycia jest szczesliwosc.
Wiec jezeli wstane kazdego dnia i sprowadze wszystko do maksymalnej prostoty. Jezeli wprowadze powtarzalne rytualy to to powinno przyblizyc mnie do zachwycania sie kazdym promykiem slonca, kazdym szelestem drzewa, spiewem ptaka i niewazne czy danego dnia wspomne z usmiechem usmiech Dalaj Lamy czy tez pomysle o Sw. Franciszku.
zenforest
08/12/2008 @ 3:50 pm
T.a. “Celem zycia jest szczesliwosc.”
Bardzo dobry cel życia, równie dobry jak rozwój czy równowaga, czy integracja.
Ja za to wyznaje zasadę, że celem życia jest..samo życie. A reszta to etapy
trueneutral
08/12/2008 @ 3:53 pm
terra australis
Ja nie zdeklaruję się jako ateista, ale nie mogę powiedzieć, żebym wierzył w Boga, jakiego obraz pokazują różne religie. Co do Buddyzmu to podoba mi się to podejście do życia, sam trochę szedłem tą drogą.
Pozdrawiam.
indram
08/12/2008 @ 3:53 pm
Brawa dla Australijczyka! (polskiego pochodzenia, ma się rozumieć)
To jest właśnie kwintesencja, żyć i cieszyć się życiem i dać sobie spokój z gusłami i doktrynami.
zenforest
08/12/2008 @ 4:12 pm
hihi, zwłaszcza buddyzmu Zen
pozdr
ZENforest
indram
08/12/2008 @ 4:28 pm
Ojej, Zenforest, znowu wyskakujesz z tym swoim zencentryzmem.
terra australis
08/12/2008 @ 4:32 pm
Moze jeszcze cos o Medytacji. Oczywiscie wiekszosc tutejszych bywalcow wie, ze Medytacja polega na niemysleniu. Najprostsza metoda praktykowania medytacji (wedlug Buddy) jest liczenie oddechow. Przez liczenie oddechow koncentrujemy sie na oddechu aby nie myslec ani o przeszlosci ani przyszlosci. Medytujacy moze czuc tylko terazniejszosc. Koncentracja na oddechu pozwala tez na wylaczaniu zmyslow. Filozofia buddyjska mowi, ze umysl, ktory jest pod wplywem zmyslow (ktore reaguja na bodzce) nie jest “czystym” umyslem. Prawdziwie czysty umysl to taki, ktory nie jest skorumpowany wplywem bodzcow. Poza tym poniewaz buddyzm mowi, ze zyjemy za kare (odwrotnie niz Chrzescijanstwo). W chrzescijanstwie ludzie chca zyc wiecznie, w buddyzmie chcieliby zyc jak najkrocej bo kazda forma istnienia to cierpienie. Nawet ma to prosty sens “wedlug mnie” – ktos kto umarl juz nie cierpi bo nie zyje. Wiec tak naprawde buddyzm glosi, ze jest sprawdzalny za zycia. Niech ktos podwazy zasade, ze jak sie nie istnieje to sie nie cierpi. Do datkowo (rzekomo) wprawnie medytujacy moga sobie przypomniec poprzednie zycia. Nie myslic z ksiazka “Zycie po zyciu”. To, ze ludzie widza tunel w trakcie smierci klicznej zostalo wytlumaczone przez “tunelowe widzenie” pilotow w trakcie przeciazenia 3G” kiedy na moment traca doplyw tlenu do mozgu. Widzenie Jezusa na koncu tunelu to juz inna kategoria.
Wrocmy jednak do Medytacji. Aby wprowadzic sie w tak zwany “trans” nalezy przyjac w miare wygodna pozycje aby jej nie zmieniac przez pol godziny. Pozycja lotosu jest na pewno ambitna ale nie dziala dobrze u wszystkich.
Aby dojsc do liczenia oddechow najlepiej najpierw zaczac Postepowa Relaksacje przez zeskanowanie calego ciala aby wykryc czy gdzies nie jestesmy zbyt spieci.
Jak uporamy sie z tym Zaczyna sie prawdziwe podniecenie : Jestesmy gotowi do Startu. Silniki Medytacji moga zostac odpalone. Zaczynamy Regularny, Naturalny oddech., miarowy, liczymy.
Liczenie moze byc na rozne sposoby.
Wdech 1 wydech 2 wdech 1 wydech 2 i tak przez pol godziny.
Jezeli ktos woli to moze to robic odwrotnie: czyli
Zaczynamy od wydechu
Wydech 1 wdech 2 wydech 1 wdech 2 i tak przez pol godziny.
Jezeli bedziemy to praktykowac przez kilka tygodni wtedy dojdziemy do 2-go stopnia wtajemniczenia, ktory nazywa sie PIEKNY ODDECH.
PIEKNY ODDECH to taki sam oddech jak ten ktory liczymy. Roznica polega na tym, ze przy PIEKNYM ODDECHU zatracamy fizyczne odczucie oddychania. Dalej normalnie oddychamy ale odczucie jest takie jakbysmy nie oddychali wogole.
Dla NIECIERPLIWYCH wyznam ze jeszcze jest wiele etapow w zanadrzu. Prosze nie obgryzac paznokci z podniecenia.
Co do jakosci MEDYTACJI to mnichom nie wolno sie wymieniac spostrzezeniami co do swojej medytacji z tego powodu, ze niektorzy robia to perfekcyjnie a inni beznadziejnie (tak mi powiedzial w sekrecie jeden mnich na ucho).
Przepraszam, ze moze przynudzam bo pewnie wiekszosc tu piszacych juz swietnie to wszystko wie. Niemniej jednak jezeli ktos bylby jeszcze czyms zainteresowany to moge zdradzic pewne tajniki.
indram
08/12/2008 @ 4:43 pm
Bynajmniej, bardzo ciekawe (i nie przepraszaj), kontynuuj.
zenforest
08/12/2008 @ 4:48 pm
terra australis
“Do datkowo (rzekomo) wprawnie medytujacy moga sobie przypomniec poprzednie zycia.”
Znasz kogoś kto sobie przypomniał/lub długo , wprawnie medytował i NIE przypomniał :)?
“Niemniej jednak jezeli ktos bylby jeszcze czyms zainteresowany to moge zdradzic pewne tajniki.”
Taki komentarz byłby dobry do artykułów o medytacji
Pozdrawiam
Zenforest
terra australis
08/12/2008 @ 4:53 pm
Pozdrawiam wszystkich. Ide spac bo juz polnoc u mnie. Jak bedzie slonce a pewnie bedzie to pojade nad ocean INDYJSKI aby praktykowac PIEKNY ODDECH.
terra australis
08/12/2008 @ 5:01 pm
Zenforrest
Taki komentarz byłby dobry do artykułów o medytacji
Jezeli tak uwazasz to prosze skopiuj i wklej tam gdzie uwazasz za stosowne. Jutro postaram sie napisac wiecej ale najpierw pojade nad OCEAN INDYJSKI -15 km od mojego domu. :))))
Jak moge zamienic ten zielony znaczek na jakies moje foto ?
terra australis
09/12/2008 @ 12:03 pm
Dzien dobry dzisiaj. Nie chce wprowadzac Wam chaosu i pomyslalem, ze moze rzeczywiscie to moje wczorajsze pisanie stad wkleje tam gdzie jest Medytowac czy Myslec i wtedy napisze dalszy ciag.
terra australis said:
Przeczytalem pobieznie wypowiedzi powyzej i nie wiem dlaczego ktos stawia Koncentracje w opozycji do Medytacji jako ze do medytacji potrzebna jest tez koncentracja. W zaleznosci od rodzaju medytacji potrzebna jest koncentracja na oddechu, na wizualizacji badz na mantrze. Ale moze ktos mowiac koncentracja mial na mysli Koncentracja UMYSLOWA wiec nie bede sie czepial.
Chcialby jeszcze wspomniec o zjawiskach pokrewnych jak na przyklad Hipnozie. Hipnoza skladqa sie z dwoch rzzeczy 1. Wyciszenia jak w medytacji i 2. Silnej Sugestii.
Buddysci nie akceptuja Hipnozy jako „freaky thing” bo nie akceptuja uzywania Medytacji do innych celow niz te liturgiczne. Medytacja w buddyzmie to jak modlitwa w chrzescijanstwie.
Poza tym celem Hipnozy jest dotarcie do Podswiadomosci a buddystow podswiadomosc raczej nie interesuje (moze sie myle). Celem medytacji w buddyzmie jest osiagniecie CZYSTEGO UMYSLU. A taki czysty umysl jest tylko do osiagniecia jezeli nie jest pod wplywem bodzcow, ktore zatrudniaja nasze Zmysly.
Podswiadomosc u czlowieka to zbior wszystkich bodzcow na nasze zmysly i mysli z kazdego dnia zycia. Wiec sa ta powonienia z kazdego dnia naszego zycia, sa to doznania wzrokowe z kazdego dnia , wszystkie odglosy itd. Wszystkie te informacje sa katalogowane we snie podczas fazy REM (szybkich ruchow galek ocznych). Oczywiscie jezeli ma sie przykladowo 50 lat i ktos powie : jaki zapach czules 23-go sierpnia 1971 roku o 17:30 to nie jestesmy w stanie odpowiedziec na to pytanie chociaz ta informacja tkwi w naszej glowie. Ale jezeli dana osobe sie zahipnotyzuje i zada takie pytanie to wtedy zahipnotyozwana osoba potrafi odpowiedziec na to pytanie. Hipnoza jest tez jedyna mozliwoscia usuniecia pewnych rzeczy z naszej podswiadomosci, szczegolnie jakichs przezyc traumatycznych.
trueneutral said:
Oto metoda, która pozwala samemu wybierać, co ma nam się przyśnić. Sam od czasu do czasu ją stosuję i mogę potwierdzić, że działa.
link.
http://pl.youtube.com/watch?v=LqzW5QpHVgQ
terra australis said:
Ultymatywnym celem medytacji poprzez CZYSTY UMYSL jest osiagniecie OSWIECENIA. Czysty umysl potrzebny jest do tego aby ujrzec rzeczy takimi jakimi naprawde sa. Uwaza sie, ze umysl, ktory reaguje na bodzce zmyslowe ulega skorumpowaniu i osadza rzeczy w zaleznosci od tego co mowia nam zmysly a te nigdy nie mowia do konca prawdy. Tylko czysty umysl potrafi dokonac REALITY CHECK aby powiedziec np. „starzejac sie brzydniemy” (poniewaz jest to prawda niewygodna to staramy sie uciec od takiego osadu).
Umysl w buddyzmie zaliczany jest do zmyslow. Czyli w buddyzmie oprocz 6-u glownych zmyslow mamy jeszcze 7-my czyli umysl.
Moim osobistym spostrzezeniem jest ze Medytacja oprocz glownego celu jakim jest osiagniecie czystego umyslu i oswiecenia sluzy jakby jeszcze innemu celowi.
Otoz w buddyzmie zyjemy ZA KARE. Kazda forma istnienia wiaze sie z cierpieniem. Aby przestac cierpiec musimy przestac istniec.
Nawet bogowie jezeli istnieja to cierpia. Oczywiscie cierpia o wiele mnie niz my ale cierpia.
Wiec wydaje mi sie, ze jezeli mnisi buddyjscy medytuja po wiele godzin dziennie aby uwolnic sie od doznan zmyslow to utrzymuja sie w stanie najblizszym do nieistnienia. Czyli jakby udaja, ze nie zyja. Bo jaka forma zycia jest codzienne przebywanie po wiele godzin w jednej pozycji bez jakichkolwiek doznan zmyslowych.
zenforest said:
terra australis
Taka forma medytacji, jaka preferowana jest w buddyźmie klasycznym, jest wg mnie także pewną formą skrajności.
Żyć wśród ludzi, pracować, rozwijać się, a jednak zachowywać medytacyjny stan umysłu – to jest wg mnie ciekawe wyzwanie dla człowieka zachodu. A może nawet szerzej – współczesnego człowieka.
terra australis said:
Powiedziawszy to co juz powiedzialem, ze mnisi przebywaja wiele godzin w jednej pozycji (pozycja lotosu) medytujac i zasypiajac w swoich trumnach nie sa tez pozbawieni przyjemnosci.
Poprzec medytacje wytwarzaja sie w mozgu ENDORFINY (hormon przyjemnosci zawarty w czekoladzie) . Juz nawet poczatkujacy Medytownik odczuwa doplyw tego hormonu. Bardziej zaawansowani Medytujacy osiagaja stan porownywalny z paleniem marihuany. Medytacja jest tym samym dla buddystow czym jest Modlitwa dla mnichow chrzescijanskich. Zarowna medytacja jak i modlitwa prowadza do wytwarzania hormonow przyjemnosci. Wiec mozna by powiedziec, ze Mnisi zarono buddyjscy jak i chrzescijanscy poprzez odmowienie sobie przyjemnosci plynacych z seksu czy bogactwa tak naprawde dostaja o wiele przyjemniejszy eqwiwalent w postaci ciaglego doplywu hormonow przyjemnosci.
Wszystkie religie oprocz racjonalizacji smierci i dawnia pociechy zatrudnialy odurzanie sie i robia to do dzisiaj. Wiec racje mial Marks mowiac ze religia to forma opium dla ludu. Oczywiscie medytujacy mnisi odpowiedzieliby, ze wytwarzanie hormonow przyjemnosci podczas medytacji jest efektem ubocznym medytacji a nie jej glownym celem. Nie mniej jednak cos musi w tym byc , ze tak wiele mezczyzn czy kobiet jest sklonnych do wstapienia do zakonu. Nie jest to tylko umartwianie sie. Sa tez przyjemnosci.
terra australis said:
Pisze to wszystko nie poto aby w jakis sposob obrazic mnichow buddyjskich (badz chrzescijanskich). Mnichom buddyjskim zawdzieczam bardzo wiele i ich cenie. Chcialem tylko wprowadzic troche „common sense” (zdrowy rozsadek) czy tez „reality check” (sprawdzian rzeczywistosci). Na cale szczescie mnisi buddyjscy nie sa jak muzulmanie i raczej nie bede musial sie ukrywac jak Salman Rushdie po napisaniu Szatanskich Wersetow.
terra australis said:
Jeszcze troche apropo terminologii. W buddyzmie nie ma reinkarnacji a „rebirth” (odrodzenie sie ?).
Reinkarnacja istnieje jako pojecie w Hinduizmie.
Buddyzm wywodzi sie z Hinduizmu na tej samej zasadzie jak Chrzescijanstwo z Judaizmu.
W hinduizmie sa NIETYKALNI. Budda historyczny wprowadzil rownosc wszystkich (brak kast)
zenforest said:
terra australis
„Bardziej zaawansowani Medytujacy osiagaja stan porownywalny z paleniem marihuany.”
Absolutnie bym tego nie zestawiała 🙂
Mam za sobą ładnych parę lat praktyki medytacji i powiem Ci, że w pewnych aspektach zgodzę się z Tobą….ale… 🙂
W medytacji doznawałam stanu głębokiego spokoju, z którego – dopiero – wypływało poczucie szczęścia, zadowolenia, błogości.
Jednak powiem Ci szczerze, niewiele wspólnego miała skala tych uczuć z radością gdy np dostajesz podwyżkę, czy rozmawiasz z ukochaną osobą.
To coś zupełnie innego.
To wszechogarniające uczucie, pozbawione zupełnie zawężającej świadomość euforii, upajającego(nietrzeźwego) zachwytu.
To nie było żadne rozbujanie 🙂
To była wewnętrzna szczęśliwość, cisza i przestrzeń.
Totalny spokój. Świadomość była wyostrzona jak brzytwa, cicha jak gładka tafla wody, przestrzenna jak kosmos. 🙂
Jestem tak trzeźwa w stanie medytacji, jak w żadnym innym stanie.
Te filmowe sceny gdy ktoś podchodzi znienacka do medytującego wojownika i ten chwyta jego rękę/broń nawet za swoimi plecami, nie są wcale takie wyssane z palca…
Moje zakorzenienie w tu i teraz, obecność, 100% czujności i uważności, sprawiały że naprawdę…nic mi nie umykało 🙂
Medytacja nie jest stanem zawężenia świadomości (jakie ma miejsce nawet w zwykłym upajaniu się szczęściem) , ale jej wyostrzenia, poszerzenia.
Natomiast, faktycznie, ogólny jej efekt, to wyciszenie, wzrost zadowolenia życiowego, wzrost poczucia bezwarunkowego szczęścia.
Może dlatego natknąłeś się na takie opisy 😉
Pozdrawiam!
terra australis said:
Zenforest
Apropo skrajnosci o ktorej piszesz to nieraz zastanawialem sie czy zdolalbym podolac aby byc mnichem buddyjskim. Pewnie nie. Poniewaz w mlodosci nie cwiczylem siadu w pozycji lotosu to byloby mi ciezko. Lubie tez dlugo spac a mnisi spia tylko chyba 5 godzin. No ale medytacja zastepuje tez sen. Szaty mnicha sa przystosowane do przebywania w strefie tropikalnej a w Moim miescie Perth zima noca potrafi byc +5 stopni co jest dosc zimno. Mnisi jedza chyba raz dziennie i to taka paciaje z rozgotowanych warzyw i ryzu. Wiec mlodzi mnisi w wolnych chwilach ciagle gawedza o kulinariach.
Z koleji jezeli chcesz osiagnac stan umyslu porownywalny do ich to nie masz szansy. Poza tym bedac Mnichem lub Mniszka przyblizasz sie bardzo do konca lancucha smierci i narodzin.
Niby dla wyznawcow buddyzmu „nagroda” w postaci konca (ceasion) istnienia jest dosc oddalona – potrzeba kilku czy klikudziesieciu tysiecy istnien aby byc „nagrodzonym ” koncem istnienia.
filip said:
Ja nie mam dużego doświadczenia w medytacji, ale zauważyłem, że po jej zakończeniu czuję sie lepiej.
Przez kilka godzin „po” chodziłem bardziej zadowolony niż zwykle. W trakcie medytacji nie miałem takiego uczucia, poza oczywiście uspokojeniem.
terra australis said:
Zenforrest ja to napisalem troche na pol powanie.
Wiesz o stanie Jahna (dzana) kiedy widzisz jakis kolor ale jest on niesamowicie piekny – ja do tego poziomu medytacji nigdy nie doszedlem ale marihuane palilem. Wiec skojarzylem te dwie rzeczy. Poza tym jak czytalem o stanach po paleniu marihuany to one wygladaly tak samo jak opisy Jahny przez naszego przeora buddyjskiego.
Tez pozdrawiam.
zenforest said:
terra australis
„Poniewaz w mlodosci nie cwiczylem siadu w pozycji lotosu to byloby mi ciezko.”
Ja ćwiczyłam jogę i potrafię wysiedzieć w takiej pozycji długo, pytanie tylko czy to konieczne…?Dla mnie równie skutecznie było np. siedzenie w półlotosie.
„Mnisi jedza chyba raz dziennie i to taka paciaje z rozgotowanych warzyw i ryzu”
Jestem wegetarianką, więc problemu nie widzę 😀
„Z koleji jezeli chcesz osiagnac stan umyslu porownywalny do ich to nie masz szansy. „
Myślę…. że mam 😉
Jest takie fajne powiedzonko:
„Jeżeli myślisz, że możesz, to możesz. Jeżeli myślisz, że nie możesz, to nie możesz. W obu przypadkach masz rację” Henry Ford
Zresztą… co to znaczy „ich” stan umysłu 🙂
„Poza tym bedac Mnichem lub Mniszka przyblizasz sie bardzo do konca lancucha smierci i narodzin.”
Tak twierdzą, pytanie czy to prawda, jeśli sięgnąć poza przyjęte przez nich aksjomaty.
„potrzeba kilku czy klikudziesieciu tysiecy istnien aby byc “nagrodzonym ” koncem istnienia.”
Ponownie – to tylko ich założenia. 🙂 Chrześcijanie też wiele rzeczy przyjmują a priori.Nie przywiązywałabym się szczególnie do tego wyjaśnienia, choć też go nie odrzucam.
Pozdrawiam
Zenforest
zenforest said:
Słyszałam kiedyś, że dano kilku mnichom skosztować różnych narkotyków i spytano jak mają się doznania po nich – do doznań w medytacji….Powiedzieli, że doznania po nich przypominają lizanie cukierków przez szybę. 🙂
terra australis said:
Zenforest ten ostatni post bardzo mi sie podoba.
Musze sie wziac solidnie za medytacje. Przez ostatnie lata zbieralem muzyke New Age. Bardzo podoba mi sie kompozytor niemiecki Deuter. Stworzyl duzo muzyki ku czci Osho.
Zwyklem medytowac z jego podkladem muzycznym. Ale teraz wiem dlaczego mnisi nie akceptuja muzyki jako tla do medytacji – po prostu kazda muzyka sie znudzi.
Mistrzem w tego typie muzyki jest kompozytor australijski Tony O’connor.
Musze sie uderzyc w piersi i przyznac, ze zamiast solidnie medytowac na oddech szukam rzeczy latwiejszych, tylko ze te latwiejsze nigdy nie sa tak ugruntowane jak medytacja na oddech.
Troche mi smutno, ze nie wierze w Boze Narodzenie.
Teraz zbieram dzwieki binauralne, ktore wprowadzaja mozg w fale alfa, theta lub delta.
Mam tez pierwszy narkotyk dzwiekowy.