Tagi
chi, energia, jang, jin, jin i jang, medycyna chińska, meridiany, pory roku, przemiany, smaki, tao, zdrowie, Świadomość
Przez wiele wieków w Europie, w naszej zachodniej tradycji, rozwijała się bardzo głęboka wiedza duchowa i medyczna. W wiekach średnich jej ostoją stały się klasztory. Jednakże w wyniku różnych konfliktów i kolei losu mnisi zostali pozbawieni możliwości leczenia ludzi i stosowania tradycyjnych terapii ziołowych. W związku z tym zaistniał rozdział między duchowością a uzdrawianiem.
Ostatnio w niektórych krajach usiłuje się ponownie powrócić do tej dawnej tradycji. Czasem wydaje się nawet książki zawierające tę bardzo starą wiedzę, sięgającą swymi korzeniami m.in. do starożytnego Egiptu i Grecji, a rozwiniętą dalej w wiekach średnich. Studiując takie teksty, można zauważyć, że zawierają one znaczny procent informacji, które również występują w żywych do dziś tradycjach wschodnich systemów medycznych, np. w medycynie chińskiej. Oczywiście europejskie rozprawy medyczne nie stanowiły kopii systemu chińskiego, ale nie zmienia to faktu, że reprezentowały system bardzo głęboki i zbliżony do wschodnich. Są w Europie klasztory, w bibliotekach których można znaleźć teksty zawierające wiele informacji dotyczących koncepcji “pięciu żywiołów”.
Prezentowane tu poglądy nie będą więc czymś całkowicie egzotycznym, lecz wiedzą, która została w naszej tradycji zagubiona, a niekiedy tylko popadła w zapomnienie. Żyjący przed wiekami wielcy lekarze, jak np. Hipokrates, Awicenna czy Paracelsus, leczyli skutecznie wykorzystując znajomość pięciu przemian, klasyfikując jedzenie w zależności od różnych rodzajów energii.
Hipokrates napisał wiele dzieł, spośród których dwadzieścia dziewięć znanych jest do dzisiaj. Cztery z nich mówią tylko o pożywieniu.
Wszystkie zioła, wszystkie rodzaje jarzyn, które są w nich przedstawione, są sklasyfikowane w kategoriach czterech natur energii:
1) jako wywołujące gorąco,
2) rozgrzewające,
3) ochładzające,
4) wywołujące zimno.
Tylko wtedy, gdy rozumie się dany system, można z dużą skutecznością pracować, wykorzystując jego dane. Bez zdolności postawienia odpowiedniej diagnozy i bez znajomości podstaw systemu tradycyjne leczenie nie ma sensu.
Do dzisiaj jest więc dostępna ta mądrość wieków średnich, i starożytności europejskiej, jak również tradycje chińska, indyjska (ajur-wedyczna) i tybetańska oparte na zbliżonych holistycznych modelach świata i człowieka. Bazując na nich, można powrócić do tradycyjnego diagnozowania i leczenia, istnieje dalej możliwość ich studiowania i wykorzystania na nowo.
Tak więc, by uzupełnić informacje o alternatywnych możliwościach leczenia i utrzymania zdrowia poprzez poprawne odżywianie się, zgodne z głęboką naturą człowieka i środowiska, przedstawiamy tu pokrótce tradycyjną teorię żywienia opartą na systemie medycyny chińskiej. Jest to bardzo stara tradycja, sięgająca swymi początkami aż w trzecie tysiąclecie p.n.e., w dalszym ciągu skutecznie praktykowana do dzisiaj. Można ją stosować również i u nas.
Medycyna chińska nie wyróżnia jednostek chorobowych, tak jak zachodnia, lecz zawsze traktuje człowieka całościowo, uwzględniając również jego środowisko, klimat itp.
Choroba to zakłócenie równowagi w organizmie, brak pewnych składników lub energii, albo niewłaściwy jej obieg.
Często takie same objawy wywoływane są przez bardzo różne przyczyny. Dlatego niezwykłą wagę przywiązuje się do właściwej diagnozy i usunięcia głęboko nieraz leżących przyczyn, leczenie objawowe traktując jako prymitywne, bo nie dające rzeczywistego wyleczenia (nawet mimo widocznej początkowo poprawy). Ponieważ medycyna chińska jest niezależnym całościowym systemem, błędem jest próba jej interpretacji przy mechanicznym zastosowaniu systemu pojęciowego medycyny zachodniej.
Na Zachodzie niemal co roku słyszy się inną – nową teorię na temat odżywiania, zdrowia czy leczenia. Raz jest to teoria na temat witamin, później na temat białek, następnie hormonów czy enzymów… aż w końcu zwyczajny człowiek przestaje się orientować, co jest naprawdę słuszne. Natomiast wschodnia medycyna (podobnie jak dawna medycyna europejska) opiera się na prawach kosmicznych, które są niezmienne.
Dlaczego?
Gdyż zawsze po dniu następuje pora nocna – i to jest jang i jin, po wiośnie następuje lato, późne lato, a po nim jesień i wreszcie zima – i to jest pięć ruchów znanych też w tradycji chińskiej jako “pięć przemian”. Tu nic nie wymaga zmiany, gdyż wynika wprost z praw kosmicznych rozpoznanych dzięki wnikliwej, rozumnej obserwacji natury. Spojrzenie takie czyni nasze działania bardzo prostymi. Gdy się tych praw raz nauczymy i właściwie je rozumiemy, widzimy, że mają one zastosowanie we wszystkich dziedzinach życia.
Wierzę, że rzeczy mogą być pożyteczniejsze wtedy, gdy są bardzo proste, a nie dlatego, że są skomplikowane. Teoria jin – jang oraz pięciu ruchów jest wszechstronnie użyteczna i łatwa do zrozumienia.
Podział ze względu na smak
Smak jest bardzo ważną cechą, gdyż wiąże się z pięcioma żywiołami stanowiącymi podstawę systemu medycyny chińskiej. W terapii ziołowej i sposobie odżywiania wyróżnia się pięć głównych smaków:
kwaśny – należy do żywiołu drewna; związany jest z wątrobą i pęcherzykiem żółciowym,
gorzki – należy do żywiołu ognia; związany jest z sercem, jelitem cienkim, systemem krążenia krwi oraz układem energetycznym ciała zwanym “potrójnym ogrzewaczem”,
słodki – należy do żywiołu ziemi; związany jest z żołądkiem i śledzioną wraz z trzustką. Pojawia się tu od razu pytanie, dlaczego smak ten jest tak popularny, czemu ludzie tak lubią słodycze? Tradycje wschodnie wyjaśniają to bardzo prosto: żywioł ziemi jest żywiołem centralnym, a więc punktem odniesienia dla wszystkiego. Żywioł ziemi daje możliwość – podstawę budowania, tworzenia substancji i energii, ostry – należy do żywiołu metalu; związany jest z płucami i jelitem grubym,
słony – należy do żywiołu wody; związany jest z nerkami i pęcherzem moczowym.
Pierwszą rzeczą wymaganą przy stosowaniu ziół i różnych rodzajów pożywienia, jest rozeznanie do którego smaku należą. Również zbierając zioła winniśmy znać ich smak. Znając go będziemy od razu wiedzieli, z którą przemianą – żywiołem współpracować. Wybierając do jedzenia np. zioła słodkie, poza całą pozostałą wiedzą jaką mamy, wiemy również o ich oddziaływaniu na żołądek. I rzeczywiście tak jest.
Pijąc np. kawę (smak gorzki) wpływamy na serce i krążenie krwi. Bardzo słony pokarm działa na nerki, a ostre dania lub przyprawy czy też alkohol – na płuca i układ oddechowy (nadmiar może wywołać kaszel lub potrzebę głębokiego oddechu).
Gdy na odmianę spożywamy ogórki w occie, to wpływamy tym samym na wątrobę i pęcherzyk żółciowy. Wprawdzie na razie nie zostało wyjaśnione w jaki sposób zachodzi to oddziaływanie, jednak można zorientować się, do której przemiany należy.
Systematykę smaków można przedstawić w nawiązaniu do obiegu odżywczego w cyklu pięciu ruchów: drewno – ogień – ziemia – metal – woda – drewno, itd. To niezwykle ważny obieg. Kolejność przedstawienia żywiołów i kierunek przechodzenia od jednego do drugiego symbolizuje właśnie obieg odżywczy. Oznacza to, że każdy poprzedzający ruch ma za zadanie odżywianie ruchu następującego po nim. Tak więc, rozpatrując to z punktu widzenia energetycznego, wątroba i woreczek żółciowy mają za zadanie odżywianie serca i układu krążenia (osierdzia). Te znowu winny odżywiać śledzionę i żołądek, itd.
Ruchy jin
Ruchy jin to przepływy energii w kierunkach z góry w dół i od zewnątrz do środka.
Są trzy smaki mogące wytwarzać tego typu ruch w organizmie: słony, kwaśny, gorzki. Te trzy smaki powodują ruch ku dołowi i ruch ku środkowi.
Tak więc, gdy u kogoś występuje ruch energii w górę, np. wysokie ciśnienie krwi, mogące wywoływać np. bóle głowy, albo nawet wylew krwi do mózgu – można zastosować leki oraz pożywienie o smaku, który wywołuje ruch w dół. Ktoś inny cierpi na suchy kaszel, co jest również ruchem na zewnątrz -powinien więc uwzględnić w terapii smak poruszający energię w dół i do środka. Jak widać, teoria ta jest bardzo ważna tak w przypadku gotowania jak i w czasie leczenia.
Ruchy jang
Drugą parą są ruchy w górę i na zewnątrz. Zależą one od pozostałych dwóch smaków: słodkiego i ostrego.
Tak więc smaki te działają ekspansywnie, rozszerzające od środka na zewnątrz. Zaliczenie ich do ruchów jang oznacza, że dostarczają energię na zewnątrz ciała, na jego powierzchnię. Znaczenie tego jest bardzo proste.
Gdy “złapie się” np. przeziębienie, to najlepszą, terapią jest wywołanie potów. W tym celu natęży spożyć coś, co łączy w sobie smak słodki i ostry. Tradycyjne medycyny wszystkich kultur stosują właśnie zioła lub napoje o takim smaku. Nie ma znaczenia, czy będzie to cebula z miodem, czy imbir z miodem, czy też imbir z cynamonem – podstawowa zasada zawsze pozostaje taka sama.
To również tłumaczy, dlaczego podczas chłodów należy jeść zupę zawierającą cebulę, czosnek i pory – gdyż będzie to chronić organizm przed przeziębieniem.
Jednakże gdy choroba jest na zewnątrz (tzn. w zewnętrznych narządach lub na powierzchni ciała), a spożyje się coś o nieodpowiednich do tej sytuacji smakach, np. kwaśnym – ściągającym, to wtedy choroba poruszy się w kierunku np. przewodu pokarmowego. Może to być nawet bardzo niebezpieczne, bo pojedynczy, wydawałoby się nieistotny, błąd dietetyczny potrafi dużo zmienić. Zamiast lekkiej grypy może rozwinąć się grypa jelit. Dlatego oddziaływanie smaków na organizm jest ważne, a z drugiej strony do każdego zachorowania trzeba podchodzić bardzo indywidualnie i uważnie, nie bagatelizując niczego.
Pięć właściwości
Aby móc efektywnie stosować zioła i produkty żywnościowe, należy wiedzieć jakie właściwości energii są z nimi związane. Trzeba ciągłe pamiętać, że może być to oddziaływanie:
1. gorące (re) – np. kora cynamonowa;
2. ciepłe, rozgrzewające (wen) – np. marchew, rodzynki;
3. neutralne (ping) – np. ziemniaki, sezam;
4. ochładzające i odświeżające (liang) – np. biała rzodkiewka, pomidor, bakłażan, ogórek, cytryna, gruszka, jogurt;
5. zimne (han) – np. korzeń rabarbaru, wodorosty, sól.
Wszystko co spożywamy można scharakteryzować według przedstawionych właściwości energetycznych czyli ich natury, oraz smaku należącego do jednego z pięciu ruchów. Bywają też zioła czy produkty żywnościowe mające podwójną naturę (np. biały ser: neutralny i ochładzający) albo dwa smaki (np. cynamon: słodki i ostry).
Powinniśmy dążyć do zrównoważonego jedzenia opartego głównie na produktach mających naturę ciepłą, ochładzającą i neutralną, a unikać skrajności (natura gorąca i zimna).
Ogólnie gorące i ciepłe związane jest z aspektem jang, a ochładzające i zimne z aspektem jin energii.
Z powyższą klasyfikacją wiąże się podział wszystkich chorób na dwie wielkie grupy: choroby gorąca i choroby chłodu. W zależności od tego zaleca się odpowiedniego rodzaju pożywienie i terapię. Powyższą klasyfikację i odpowiadające jej leczenie stosowano w dawnej medycynie europejskiej, znana jest również z wielu innych tradycyjnych systemów medycznych.
Ruch energii w organizmie
Medycyna chińska zwraca wielką uwagę na energie życiową (czi) stanowiącą podstawę wszystkich procesów życiowych. Organizm czerpie ją z trzech źródeł: powietrza, pokarmu i z tzw, zapasu przedurodzeniowego – energetycznego daru rodziców otrzymanego od nich w chwili poczęcia. Dwa pierwsze źródła są odnawialne, natomiast trzecie wyczerpuje się stopniowo – gdy go braknie, następuje śmierć. Energia życiowa manifestuje się jako jin lub jang, a te mają również po dwa aspekty.
Jin przejawia się poprzez substancję (również określaną terminem jin) i płyny wewnętrzne (ksue). Natomiast jang określają: ciepło (też nazywane jang) i ruch (czi).
Niezwykłe osiągnięcie medycyny chińskiej i jej istotny wyróżnik od innych systemów stanowi odkrycie i opisanie tzw. kanałów energetycznych, zwanych też południkami, czyli merydianami. Miało to miejsce około pięć tysięcy lat temu i odtąd wiedza o nich jest ciągle doskonalona i stosowana z wielkim powodzeniem terapeutycznym.
Współczesne badania naukowe zaczynają potwierdzać słuszność tej starej teorii, mimo że kanały nie istnieją w tak materialny sposób jak np. żyły czy nerwy.
Uważa się, że występują one w tzw. ciele subtelnym (odpowiadającym energetycznemu aspektowi każdej istoty) opisywanym dokładnie m.in. w tradycji jogicznej, a wzmiankowanym także i w niektórych dawnych systemach europejskich. Energia porusza się kanałami związanymi z różnymi narządami i funkcjami ciała. Dlatego też merydiany biorą swe nazwy od tych narządów i czynności, z którymi są najmocniej związane. Chińska wiedza na ten temat jest tak precyzyjna, że można dokładnie określić na co dany produkt po spożyciu będzie oddziaływał i którym kanałem popłynie jego energia.
Energia jin i jang
Mówiąc na temat jin i jang powracać będziemy do wcześniejszych informacji na temat smaków oraz sztuki żywienia i gotowania.
Około trzy tysiące lat przed Chrystusem legendarny chiński cesarz Huang Ti dokonał podstawowego odkrycia, że wszystko we wszechświecie może być scharakteryzowane w jednej z dwóch podstawowych kategorii, które nazwał jin i jang. Analizując chiński ideogram “jang” dochodzi się do znaczenia: “słońce świecące na mur” Analizując ideogram ,,jin” otrzymuje się znaczenie: “cień za murem”. Toteż jin i jang rozpatrywać można w kontekście światła. Jang jest właściwością światła, a jin właściwością ciemności. Mimo że stanowią przeciwieństwa, nie wolno ich traktować jak oderwane od siebie pojęcia czy byty są one zarazem nieodłączne, jak słońce i cień widoczne dopiero w kontraście do swego przeciwieństwa i wzajemnie się dopełniające. Oczywiście zarówno jin jak i jang nie podlegają wartościowaniu.
Jang oznacza zewnętrzność – jako położenie i jako kierunek. Również, jak to było już wzmiankowane, do jang przynależy każdy rodzaj ruchu w górę i na zewnątrz oraz dwa smaki: słodki i ostry. Jang jest także ciepłem i gorącem oraz suchością. W aspekcie energetycznym jang oznacza rozpraszanie energii, jej ekspansję.
Jin to ciemność cienia, ruchy skierowane na dół i ku środkowi oraz wnętrze, centrum. Smaki kwaśny, gorzki i słony sklasyfikowane są jako jin, ponieważ powodują ruch energii ku dołowi. Cechami jin są także chłód i wilgoć. Jest też biegunowym aspektem energii względem jang – koncentracją (aż po największe jej skupienie – substancję). Jest to podstawowa klasyfikacja.
Rozmawiając z Chińczykami od razu wiemy, że mówiąc o jang mówią oni równocześnie na temat ciepła, światła i rozprzestrzeniania się, natomiast w przypadku jin o skupianiu, ciemności i chłodzie. I dlatego określając coś jako jin, rozumieją przez to chorobę zimna, a mówiąc o jang myślą o chorobie gorąca. Należy je leczyć przeciwieństwami; w przypadku zimna dostarczać ciepło i odwrotnie.
Mimo, że jest to najbardziej elementarna wiedza, jej wyłączne stosowanie nie zawsze wystarcza. Widać to wyraźnie na przykładzie makrobiotyki. Ten japoński system dietetyczny i leczniczy jest ostatnio dość popularny na Zachodzie. Wielu ludzi żyje zgodnie z zaleceniami makrobiotyki i diagnozuje schorzenia na podstawie kategorii jin i jang. Lecz nie daje to możliwości pełnej charakterystyki zaburzeń chorobowych oraz indywidualizacji rozpoznania i dlatego system ten jest niewłaściwy! Trzeba powiedzieć wprost: makrobiotyczny system jin i jang nie jest w pełni skuteczny, a w wielu przypadkach prowadzi do poważnych błędów dietetycznych.
Dla wyjaśnienia, przedstawimy rodowód makrobiotyki. Medycynę chińską sprowadzili do Japonii mnisi buddyjscy w IX i XI wieku. Podstawą przekazu było dzieło Shan Han Lun, opisujące część systemu znanego w Chinach. Od tego czasu stosowane są w Japonii leki ziołowe zwane kampo. Makrobiotyka powstała dopiero w 1870 roku. a jej twórcą jest Ishizuka – japoński lekarz wykształcony i leczący według prawideł zachodniej medycyny. Odkrył on bezpośrednią zależność pomiędzy zdrowiem, a równowagą sodowo-potasową organizmu.
Dzięki temu uratował wielu ludzi, ówcześnie uważanych za nieuleczalnie chorych. Jednym z nich był Georges Oshawa, który zaczął budować własny system terapeutyczny, niezależny od chińskiego oraz od zielarskiej tradycji kampo. Tak więc makrobiotyczna koncepcja jin i jang jest inna, a w niektórych przypadkach nawet przeciwna tradycyjnej. Dlatego nie ma kompromisu między medycyną chińską a makrobiotyką! Coraz częściej w różnych krajach (także w Japonii) spotyka się ludzi, którzy zachorowali z powodu stosowania ścisłej diety makrobiotycznej.
By temu zapobiec, znany współczesny makrobiotyk Michio Ku-shi zaczął zmieniać klasyfikację produktów żywnościowych, opierając się na medycynie chińskiej. Jednak w dalszym ciągu makrobiotyką bazuje wyłącznie na teorii jin i jang. Pomija np. całą koncepcję pięciu przemian, gdzie też występuje jin i jang, tyle że wyjaśnione o wiele precyzyjniej i głębiej. Do dzisiaj makrobiotyką nie rozróżnia także rzeczywistego od fałszywego nadmiaru (lub niedoboru) jin albo jang. Jest to niezwykle istotne, gdyż nie uwzględnianie tej różnicy prowadzi do poważnych błędów dietetycznych mających wpływ na zdrowie.
Nie wystarcza więc wiedza o tym, że jest ciemno lub jasno, albo zimno czy gorąco. Konieczne jest zapoznanie czytelnika z koncepcją pięciu żywiołów.
Pięć przemian
Mówiąc o pięciu przemianach, określanych też jako pięć ruchów albo pięć żywiołów, rozpatrzymy ich różnorodne przejawy.
Oto przykład: wystarczy stanąć i spojrzeć w kierunku południowym. Po lewej ma się wschód, po prawej zachód, a za plecami północ. Są to cztery niebiańskie kierunki, ale dla Chińczyków jest jeszcze kierunek piąty: to miejsce, gdzie stoimy – centrum. Odpowiadają one pięciu żywiołom.
Pory roku
Wiosnę nazywamy małym jang; ziemia jest jeszcze zimna, chłodna i wilgotna po zimie, ale niebo staje się ciepłe. Potem następuje lato, czyli wielkie jang; niebo i ziemia są ciepłe. Jak widać, występuje nie tyko proste, zwykłe jang, ale małe jang i wielkie jang – wschód i południe. Chińczycy wiążą też wiosnę z ruchem drewna, a lato to ruch ognia.
Jesienią niebo staje się chłodne, lecz ziemia jeszcze jest nagrzana. Pora ta odpowiada małemu jin. Zimą niebo i ziemia są chłodne i wilgotne – to wielkie jin. Małe jin to ruch metalu, czemu odpowiada zachód. Wielkie jin to ruch wody, wiążący się z północą.
W ten sposób scharakteryzować zostały cztery ruchy w zależności od pór roku i niebiańskich kierunków – stron świata. Jak widać, charakterystyka ta jest bardzo naturalna i nie ma w niej żadnej egzotyki. Nie trzeba udawać się aż do Chin, aby ją zrozumieć. W tym systemie opisuje się strony świata patrząc na południe; chiński kompas zawsze wskazuje kierunek południowy. Po lewej jest wschód, po prawej zachód, z tylu północ, a w centrum – tu, gdzie się stoi – to Ziemia. Chińczycy mówią: po lewej jest małe jang, z przodu wielkie jang, po prawej małe jin, a z tylu wielkie jin. I dlatego medycyna chińska wiąże lewą część ciała z jang, ponieważ ma ona małe i wielkie jang, natomiast prawa część ciała jest określana jako jin,
Mówiąc o porach roku w tradycji chińskiej, należy być świadomym, że nie są one tak samo rozumiane jak w naszej kulturze. Ma to bardzo duże znaczenie. Według nas początkiem wiosny jest 21 dzień marca, natomiast zgodnie z tradycją chińską wiosna rozpoczyna się dużo wcześniej – marcowe zrównanie dnia z nocą przypada na środek (czyli maksimum energetyczne) wiosny! Równonoc wiosenna i jesienna oraz przesilenia letnie i zimowe są środkiem czterech pór roku. Każdy sezon ma 72 dni, toteż obliczając wstecz widać, że początek wiosny wypada w lutym. Znajomość tego odmiennego systemu podziału pór roku warunkuje poprawność rozpoznania i późniejsze leczenie.
Medycyna Chińska, Claude Diolosa
Powiązane
• Akupunktura a medycyna współczesna
• Propozycja Tao dla kobiet. Zdrowie i płodność.
• Energia w naszym ciele – Taoistyczny punkt widzenia.
• Tai-chi
trueneutral said:
Post już chwilkę jest na blogu, ale z jakiegoś powodu nikt nic nie skomentował, więc ja się odezwę. 🙂
Zacznijmy od tego, że interesuję się z grubsza chińską medycyną, więc ten artykuł bardzo dobrze mi się czytało, pomimo jego obszerności.
Ziołolecznictwo znane jest nie tylko w Chinach i trzeba przyznać, że jest często skuteczne. I tutaj też zaznaczam, w zachodniej medycynie wszelkiego rodzaju kwiatki, wyciągi, napary, wywary, odwary są również wykorzystywane. Coraz częściej powstają specjalne mieszanki, które mają uznane działanie terapeutyczne. Wiele leków powstaje na bazie takich tradycyjnych ziółek. Medycyna zachodnia nie odrzuca wcale natury – wystarczy poczytać o tym, jak odkryto aspirynę czy penicylinę. (co do penicyliny – być może był to przypadek 🙂 ) . I tak chciałem jeszcze jedno odnośnie ziółek chińskich. Jest na rynku w Polsce jakaś ich mieszanka, która u Polaków (i zapewne innych z naszej strefy) wywołuje niewydolność nerek. Oczywiście nie od razu, ale gdy pije się za dużo i za długo, może do tego dojść. Wynika to zapewne z tego, że Chińczycy dorastali w innym środowisku niż nasze i ich selekcja naturalne promowała jednostki odporne. W tej chwili ich to nie rusza, ale nas, Polaków może. Oczywiście nie mówię, żeby porzucić chińskie zioła, ale po prostu, żeby nie przesadzać i uważać. Ten niszczący nerki produkt to jakaś mieszanka, chyba nazywa się to ziółka chińskie, ale nie pamiętam dokładnie.
Kolejna rzecz. W tekście pojawiło się stwierdzenie, że zachodnia medycyna co rusz zmienia swoje diety i poglądy, a medycyna chińska jest stała. I moim zdaniem przemawia to na niekorzyść chińskiej. Gdy woda przestaje płynąć, to zwykle w takim miejscu robi się smród. Jeśli chińska medycyna się nie zmienia od tylu wieków, to albo nie można nic lepszego w niej wycisnąć, albo przestano krytycznie do niej podchodzić i zdano się na autorytety, przyjmując wszystko bezmyślnie.
Właśnie poluję na książkę „Odżywianie dla zdrowia” Paula Pitchforda, która to ma łączyć tradycyjne chińskie podejście z tym zachodnim. Ciekawe, co z tego wyniknie. 🙂
terraustralis said:
O dzieki Wielki True za glos rozsadku. Moge dorzucic, ze wlasnie duzo lekow to to samo co ziola tylko stworzone syntetycznie i glowny skuteczny skladnik bardziej skoncentrowany. Czesto aby osiagnac znaczaca poprawe zdrowia trzebaby pic ziola bardzo dlugo i zanim by to nastapilo to czlowiek by juz nie zyl. Ziola dobre sa jako prewencyjne – trzeba je pic z duzym wyprzdzeniem. Wiec jak jest mozliwosc ze mozna w przyszlosci zachorowac na dana chorobe.
A penicilina to z pajeczyny pajakow. Pomyslec ze chorzy na gruzlice uratowaliby sie jedzac pajeczyne zamiast spozywac psi smalec.
Dzungla amazonska to nasz najwiekszy zasob przyszlych lekow. Wiec Brazylia a nie Chiny to nasze najwieksze zaglebie lecznicze przyszosci.
Chinczycy proszkuja obecnie kly tygrysow ale to zabronione i watpie w skutecznosc tego proszku. Niemniej ich cywilizacja jest o wiele starsza od naszej i pomimo wielu przesadow ma w sobie rzeczy wartosciowe, tylko trzeba je odsiac od tych zlych.
birofil said:
Medycyna Chińska to nie ziołolecznictwo lecz cała filozofia holistycznego postrzegania człowieka i jego zdrowia – cykl 5 przemian, meridiany, obieg energii itd.
Chiński medyk patrzy na człowieka jako całość a nie tak jak zachodni na wycinek, który jest jego specjalnością i tylko na tym się zna.
A w przypadku problemów ze zdrowiem można leczyć w różny sposób: akupunkturą, ziołami, dietą.
Akupunktura daje świetne efekty w leczeniu ale w Polsce po śmierci prof. Garnuszewskiego została zdegradowana do roli przeciwbólowej.
Medycyna chińska polega na profilaktyce i właściwym odżywianiu.
ludwig said:
Witajcie!
Nie omieszkam dodać kilku słów od siebie na ten temat. Pod koniec 2008r. zacząłem odwiedzać dyplomowanego lekarza medycy chińskiej, zalecony mi został niesamowity system żywieniowy (oparty na medycynie chińskiej) oraz kuracja akupunkturowa – która wg mojego lekarza jest skuteczna gdy się stosuję tą, a nie inną dietę – nowy „stary” sposób żywienia. Większość dolegliwości mnie nękających ustąpiło po kilku miesiącach. Po każdym zabiegu – nakłuwaniu – czułem się rewelacyjnie, działało to na bieżące problemy oraz prewencyjnie. Bardzo ważną sprawą jest to, iż moje samopoczucie jest o niebo lepsze. Mój organizm w tym momemncie sam stara dać mi znak, co powienien zjeść, a czego nie – ważne jest też nie tylko co ale jak przyrządzone. Moja narzeczona również tego wszystkiego doświadczyła i doświadcza nadal 🙂 Ważny jest aspetk psychiki i duchowości, a nie samego odżywiania – wszytskie jest ze sobą powiązane – najwyższym priorytetm jest zapewnie harmonijnego krążenia CHI w orhaniźmie. Harmonie tą można osiągnąć przez odpowiednie żywienie, odpowiednie nastawienie umysłu, niezmącona oceaniczną duchowość oraz odpowiedni wysiłek fizyczny(ruch) – praktyka TAI CHI – co również trenujemy. Ta droga jest moją drogą i czuję sie podążając nią rewelacyjnie.
Pozdrawiam autorke strony-blogu i wszystkich pozytywnie zakręconych 😉
Zind said:
*O dzieki Wielki True za glos rozsadku.*
Jaka ulga w tym pobrzmiewa!
Czemu tak się przejmujesz jak ktoś coś napisze bez rozsądku (Twoim zdaniem)?
trueneutral said:
Ludwig,
bardzo dobrze, że coś takiego napisałeś. 🙂
I jeszcze odnośnie akupunktury – wybaczcie, że znowu trącę ciemną nutą. Sam uważam, że jest to skuteczna metoda, nie po sobie, ale skoro pomaga tylu ludziom, to coś w tym musi być. Ale do rzeczy – pamiętajcie, żeby stosujący tą praktykę używał sterylnych igieł. Inaczej narażacie się na złapanie wirusowego zapalenia wątroby.
zenforest said:
Właśnie o co dziś chodzi z tą ciemną nutą, True :)?
Cheer up 🙂
Basia said:
True, dla mnie już brzmisz jak „klasyczny” lekarz , który wszędzie poza medycyną kliniczną widzi zagrożenia. Nie gniewaj się to takie moje pierwsze skojarzenie 🙂
Można trafić na partacza lekarza jak i zapewne kiepskiego specjalistę medycyny chińskiej. Tak jest chyba w każdym zawodzie.
I przyznam , że mnie już nużą te uwagi o igłach wśród przeciwników. Jeszcze się nie spotkałam u jakiegokolwiek specjalisty TMCh żeby stosował igłę kilkakrotnie. Mieliby sami podcinać gałąź na której siedzą ? Może jakiś bardziej wyszukany argument przeciw ? 😉
Dla równowagi, od czasu do czasu słyszy się o pacjentach zarażonych w szpitalach po użyciu igieł wielokrotnym.
Ja pewnie mam takie intencje , że na specjalistów medycyny chińskiej dobrze trafiam odwrotnie niż jak idę do jakiegoś gabinetu lekarskiego. Zaznaczam, że mam świadomość , że działa pewnie jakieś prawo przyciągnia 😉
Nigdy nie zaryzykowałabym brania ziół chińskich tak wg opisu na opakowaniu. Najpierw należy się zdiagnozować choć pewnie niektórzy intuicyjnie sobie zioła dobrze dobiorą. (szefowa mojego brata wyleczyła guzy na piersi pokrzywą i skrzypem polnym w 3 miesiące odkładając zalecany zabieg chirurgiczny, który w rezultacie nie musiał się odbywać).
Sama raz miałam źle dobrane zioła i od razu poczułam , że coś jest nie tak. Powiedziałam lekarzowi i po zmianie było OK.
Ja i moja rodzina leczymy się przede wszystkim u specjalisty TMCh i bardzo sobie chwalimy choć czasem są „dolegliwości” oporne na wyleczenie. Oczywiście nie poszłabym do niego składać złamanej nogi np 😉 Wszystko jest dla ludzi 🙂
I na koniec jeszcze jedna rzecz o której napisał True, że „medycyna chińska jest stała i to przemawia na jej niekorzyść”.
Dla mnie jej stałośc jest jakby … zmienna właśnie i to cenię 🙂 Każdy przypadek rozpatruje się indywidualnie i sposób odżywiania się dopasowuje do niej. Inaczej odżywiamy się latem inaczej zimą, inaczej dzieci inaczej dorośli itp. itd. Mnie się to podoba 🙂
bumel said:
Miałem raz zabieg akupunktury, czułem się po nim fajnie, taki rozluźniony i pełen werwy do działania 🙂 Jednak muszę powiedzieć, że na początku kłucie mnie bolało i chyba to zdecydowało, że nie poszedłem drugi raz, mimo że efekt (nawet jednorazowy) był świetny 🙂 Wymiękłem, przyznaję!
Basia said:
Oj tak , zabiegi akupunkturą potrafią być bolesne ale to ponoć dobry objaw 🙂
reflection said:
podobał mi się artykuł, można by prosić do tego jakąś prostą listę schorzeń i np co w danej sytuacji można zastosować np układ krążenia, to dieta o smaku .. czekam na rozwinięcie, posty ciekawe i pouczające, tylko zdjęcie do artykułu jakoś nie pasi 🙂 ale jest ok,
pozdrawiam reflection
reflection said:
pomyliłem się z tym zdjęciem 🙂 chodziło mi o kolejny artykuł
pzdr ;D
Mojes said:
Śmiem twierdzić, że tutaj lista schorzeń nie pomoże, to chyba trza iść do kogoś mądrego, kto w ramach TCM jako biegły w temacie obejrzy język i posłucha pulsu. Se krzywdę można zrobić samodniagnozując się w ramach TCM lub patrząc na schorzenie z punktu widzenia zachodniej diagnozy.
bumel said:
Przychylam się do Mojes i Basi, lepiej iść do lekarza mch niż eksperymentować, to jest zbyt rozległa wiedza żeby po przeczytaniu jednego artykułu udało nam się ze stuprocentową pewnością dobrać właściwe leczenie.
Basia said:
Przy okazji polecam książki Barbary Temelie i Beatrice Trebuth. Piszą o odżywianiu wg TMCh ale w niektórych książkach jesta fajny wstęp taki ogólny. Napisały też książkę o odżywianiu mam i dzieci 🙂
djfly said:
Artykuł podaje że G.Ohsawa tworzył nowy system własną koncepcje yin i yang, skąd ten pogląd? wg. moich informacji Ohsawa przywrócił właściwą koncepcje którą celowo zmienił King Wen a dalej Konfucjusz żyjemy w erze Kali Jugi gdzie prawda z czasem była coraz bardziej ukrywana przez mnichów i dogmaty religijne. Istnieją 2 koncepcje fizyczna i metafizyczna oczywiście pierwsza była fizyczna….Poniżej zamieszczam chronologie (yin/yang):
Fizyczna:
Fu Xi (2952-2836 BCE)
Lao Tzu (604-531 BCE)
Zuangzi (369-286 BCE)
Xunzi (298-238 BCE)
Prince Huai-nan Tzu (179-122 BCE)
Wang Chong (27-100 CE)
Chia K’ue (30-101 CE)
Chang Heng (78-139 CE)
Wang Wei (699-759)
Ouyang Xiu (1007-1070)
Shao Yong (1011-1077)
Zhu Xi (1130-1200)
Wang Tingxiang (1474-1544)
Ekken Kaibara (1630-1716)
Yen Yuan (1615-1704)
Zhia Xun (1763-1820)
George Ohsawa
Metafizyczna:
King Wen (1231-1135 BCE)
Duke Zhou (r. 1038-1031 BCE)
Confucius (551-479 BCE)
Wen Zhi (active mid 3rd c. BCE)
Zou Yan (305-240 BCE)
Dong Zhong Shu (179-104 BCE)
Zhang Zhongjing (150-219 CE)
Wang Bi (226-249 CE)
Sun Si-Miao (581-682 CE)
Tamba Yasuyori (active Heiian Period)
Zhou Dunyi (1017-1073)
Wang Angshih (1021-1086)
Li Shizhen (1518-1595)
Hui Tong (1697-1758)
Kurozumi Mundeteda (1780-1858)
Ch’oe Suun (1824-1864)
Michael Tierra i podobne do TCM
Pozdrawiam
VunderMan said:
juz sama nazwa kali juga brzmi jakos odstraszajaco