Tagi
bóle porodowe, bolesny poród, cesarskie cięcie, ciąża, cięcie cesarskie, dorosłość, macierzyństwo, narodziny, poród, problemy rozwojowe, psychologia dziecka, rodzic, rodząca, szkodliwy poród, trudne narodziny, wzorce okołoporodowe, Świadomość
Jeśli sytuacja narodzin była dla dziecka znośna, niezbyt długa ani nie wyczerpująca, a po porodzie obchodzono się z nim delikatnie, to człowiek ten będzie miał zapewnione organiczne niemalże poczucie wiary w siebie ilekroć napotyka i musi pokonać jakieś kłopoty.
Osoby urodzone pod wpływem głębokiego znieczulenia ogólnego niejednokrotnie łączą ten fakt z późniejszymi trudnościami w doprowadzaniu swoich planów do końca. Podkreślają one, że w początkowych fazach każdego większego przedsięwzięcia są w stanie zmobilizować wystarczającą energie i zapał, ale później tracą świadomość celu i czują, że ich energia rozprasza się i rozmywa. Wskutek tego nigdy nie mogą doświadczyć pełnej realizacji planu i płynącego z niej zadowolenia.
Nieco podobny wzorzec powstaje, gdy poród zakończono interwencją manualną lub przy pomocy kleszczy. Jednostka, o której mowa, jest w stanie pracować z odpowiednia energią i zapałem w początkowych fazach realizacji planu, ale tuż przed jego ukończeniem traci wiarę i przy „decydującym ciosie” musi polegać na pomocy z zewnątrz. Osoby, których poród pobudzono sztucznie, podają, że nie znoszą zapędzania do realizacji planów, jeżeli nie czują się gotowe lub gdy mają wrażenie, że są do nich nakłaniane, nawet jeśli obiektywnie jest inaczej.
Sprawą największej wagi teoretycznej i praktycznej z punktu widzenia przedstawionego modelu jest z pewnością badanie osób, które przyszły na świat przez cesarskie ciecie.
W tym celu najważniejsze będzie dokonanie rozróżnienia między cesarskim cięciem z wyboru, czyli zamiast porodu, a cesarskim cięciem z konieczności. Pierwsze planuje się z góry przed czasem z różnych powodów – miednica może być zbyt wąska, dziecko za duże, macica zbliznowacona przez poprzednie cięcie albo moda każe matce wybrać tę operację z błahych powodów. Urodzone w ten sposób dziecko całkowicie omijają sytuacje typowe dla BPM II i III.
Musi ono jednak zmierzyć się z kryzysem rozłąki z matką, przecięciem pępowiny i ewentualnie ze skutkami znieczulenia.
Cesarka z konieczności wykonywana jest zwykle po wielu godzinach traumatycznego porodu, gdy okazuje się, że przedłużanie go mogłoby zagrażać matce lub dziecku. W tym przypadku uraz będzie z reguły znacznie silniejszy od tego, który towarzyszy zwykłemu porodowi.
Ponieważ pracowałem tylko z kilkoma pacjentami urodzonych przez cięcie cesarskie z wyboru, dalsze informacje będą przedstawiały wstępny ogląd kliniczny, który wymaga jeszcze dodatkowego potwierdzenia.
Osoby te, o ile dalsze warunki życia nie zaprogramują ich negatywnie, wydają się dosyć otwarte na wymiar duchowy i łatwo wchodzą w kontakt z przeżyciem sfery pozaosobowej. Przyjmują w sposób naturalny liczne fakty, które przeciętnej jednostce sprawiają ogromną rozumową trudność, takie jak: możliwość spostrzegania ponadzmysłowego, reinkarnacja czy świat archetypów.
Podczas sesji psychodelicznych mogą osiągnąć poziom pozaosobowy metodą na skróty, a w szczególności nie muszą konfrontować się z pierwiastkami BPM II i III.
Ożywający u nich poród obejmuje zamiast tego doświadczenia typowe dla cesarki, takie jak: cięcia chirurgiczne, ręczne wydobywanie z macicy, przyjście na świat przez zakrwawiony otwór i skutki znieczulenia.
Osiągając w swych przeżyciach poziom narodzin, „cesarkowcy z wyboru” opisują poczucie zasadniczej nieprawidłowości, jak gdyby porównywali sposób, w jaki przyszli na świat, z jakąś filogenetyczną lub archetypową matrycą, która pokazuje jak powinien wyglądać poród.
Nieoczekiwanie ominęło ich doświadczenie normalnych narodzin: wyzwanie i pobudzenie, jakie ono dostarcza, starcie z przeszkodami i zwycięskie wydostanie się z niewoli dróg rodnych. Czasami proszą asystujących o imitowanie skurczów, jakie występują w warunkach porodu, co pozwala im walczyć o oswobodzenie się.
Prawdopodobnie w wyniku swego „rozwiązania na skróty” nie są przygotowani na późniejsze zmienne koleje losu, brak im też wytrwałości w walce czy wręcz zdolności rozumienia życia w kategoriach realizacji zamierzeń i towarzyszącego temu podniecenia.
Oprócz tego wydaje się, że nałożenie dziecku ograniczenia, jakie stwarzają drogi rodne, kładzie podwaliny pod wyczuwanie granic w otoczeniu. „Cesarkowcy z wyboru” mogą mieć trudności z odnalezieniem własnego miejsca w świecie i z rozeznaniem, ile mogą realnie oczekiwać od innych.
To tak, jakby wyobrażali sobie, że cały świat powinien być karmiącym łonem, bezwarunkowo zaspokajającym wszystkie ich potrzeby. Mają skłonność do wyciągania ręki, a kiedy dostaną czego chcą, proszą o więcej.
Ponieważ świat w zasadniczy sposób różni się od macicy, wcześniej czy później się to na nich zemści, a zraniona jednostka wycofa się w psychiczne osamotnienie.
Styl życia cesarkowca może w skrajnych przypadkach wahać się od nadmiernych wymagań wobec wszystkich do bolesnego zamknięcia się w sobie. Należy zdawać sobie sprawę z tego, jak ogromna różnica zachodzi miedzy porodem naturalnym a przyjściem na świat przez cesarkę.
Przy zwykłym urodzeniu warunki panujące w macicy stopniowo pogarszają się i stają nieznośne, tak że chwile narodzin przeżywa się jako oswobodzenie i zasadniczą poprawę w stosunku do poprzedniej sytuacji.
Podczas porodu przez ciecie z wyboru dziecko, bezpośrednio z zachodzącej w łonie matki symbiotycznej łączności, przenosi się w zewnętrzny świat, gdzie musi się uporać z rozłąką, głodem, zimnem, koniecznością oddychania i innymi trudnościami. Taki stan rzeczy jest wyraźnie gorszy od wcześniejszego życia płodowego, nawet jeśli macica w zaawansowanej ciąży nie zaspokaja potrzeb dziecka w takim samym stopniu, jak podczas początkowego rozwoju zarodka.
Jeśli dziecko od narodzenia traktuje się z miłością i wyczuciem, to można mu w znacznej mierze wynagrodzić lub skorygować bezpośredni, urazowy wpływ owej niebezpiecznej dla jego życia sytuacji. Będzie to możliwe szczególnie wtedy, gdy ciąża przebiegała pomyślnie i noworodek posiada dobre ugruntowanie psychiczne.
Takie dziecko, po spędzeniu dziewięciu miesięcy życia w dobroczynnym łonie, zostaje następnie z niego wyrzucone przez proces porodowy.
W moim przekonaniu przebieg narodzin zawsze będzie dla malca w jakimś stopniu urazowy, nawet jeśli czas jego trwania jest krótki, a matka zrównoważona psychicznie, kochająca i odpowiednio przygotowana.
Bezpośrednio po porodzie dziecko można z powrotem położyć na brzuchu lub piersi matki, przywracając w ten sposób ich symbiotyczną łączność. Kojący wpływ fizycznego kontaktu wykazano doświadczalnie i ogólnie wiadomo, że bicie serca może wywierać głębokie, krzepiące działanie na noworodka. Symbiotyczny stan przy dobrej piersi jest dosyć podobny do przeżywanego w dobrym łonie. W tych warunkach może powstać więź, która według niektórych najnowszych badań, ma posiadać decydujący wpływ na cały późniejszy związek matki z dzieckiem.
Jeśli następnie umieści się dziecko w ciepłej wodzie, która imituje warunki panujące wewnątrz macicy, jak to się robi w metodzie Leboyera, będzie to dla niego jeszcze jeden potężny, kojący i uzdrawiający element.
To tak, jakby mówić dziecku w zrozumiałym dla niego języku: „Nie stało się nic strasznego ani nieodwracalnego; przez chwilę było ciężko, a teraz jesteś właściwie tam, gdzie przedtem. Takie właśnie jest życie – bywa wyboiste, ale jeśli się trzymasz, to znowu będzie dobrze”.
To podejście niemalże na poziomie organicznym wszczepiałoby dziecku ogólny optymizm bądź realizm w stosunku do życia, znaczną wiarę w siebie i zdolność do sprostania przyszłym wyzwaniom.
Na całe jego dalsze życie udzielałoby twierdzącej odpowiedzi na pytanie, które Einstein uważał za kluczową kwestię istnienia: „Czy wszechświat jest przyjazny?”
Przeciwnie, jeżeli dziecko bezpośrednio po porodzie spotyka się z współczesną „doskonałą opieką medyczną”, to jego sytuacja psychologiczna jest całkowicie odmienna. Sznur pępkowy zostaje odcięty prawie natychmiast, drogi oddechowe oczyszczone i dziecko może otrzymać klapsa w pośladki dla pobudzenia oddechu. Następnie często wkrapla się do oczu maleństwa azotan srebra, aby zapobiec ewentualnemu zakażeniu się od matki rzeżączką, po czym dziecko zostaje pospiesznie obmyte i zbadane.
To już właściwie wszystko ze sfery międzyludzkiego kontaktu, co zaofiarowano dziecku, aby przeciwdziałać najpoważniejszemu urazowi w życiu człowieka – urazowi, którego głębokość można porównać tylko z innymi sytuacjami zagrożenia życia, a w końcu z biologiczną śmiercią.
Po pokazaniu matce zabiera się dziecko do pokoju maluchów, w ciągu kolejnych dni zwracając je według naukowo zalecanego rozkładu, przygotowanego przez lekarzy położników.
Traktowane w ten sposób dziecko przychodzi na świat z ugruntowaną informacją, że płodowy raj został utracony raz na zawsze i nigdy nie będzie już dobrze.
Poczucie psychicznej klęski i brak wiary w starciu z trudnościami zostają wyryte w samym sercu jego istnienia.”
Stanislav Grof Wzorce porodowe
Powiązane posty
• Pierwotne zranienie. Dotknąć czy nie?
• Czy Twoje narodziny były traumatyczne?
• List ojca do syna. Wyznanie.
trueneutral said:
Ciekawe… mam pytanie – co w takim razie zrobić, aby pomóc komuś, kto przyszedł na świat poprzez wykonanie cięcia cesarskiego? Mam na myśli już dorosłą osobę.
I następne pytanie – skoro przebieg porodu ma takie znaczenie, to co można powiedzieć o wcześniakach? Albo o ludziach, którzy podczas porodu mieli jakieś ciężkie przeżycie? (to znaczy, sam poród przebiegł „gładko” , ale wynikły inne komplikacje, na przykład owinięta pępowina wokół szyi)
zenforest said:
Pomagają np. sesje terapii regresywnej, cofnięcie się pamięcią do tamtego wydarzenia , przeżycie tych emocji na nowo, tym razem na spokojnie, świadomie. To pomaga oczyścić szkodliwe wzorce i zastąpić je pozytywnymi odczuciami z sesji. Dużym wsparciem jest doświadczenie osoby prowadzącej sesję.
Basia said:
Czytając ten tekst przyszło mi do głowy kilka rzeczy.
Spotkałam sie już z teoriami porównującymi poród do naszego życia albo raczej wzorców i powiem szczerze, że o ile kiedys bardzo w nie wierzyłam tak po kilku latach widzę, że to działa … czasem.
obserwując niektóre dzieci widze wręcz zaprzeczenie tych tez.
Pewnie jest to najważniejsze dla osoby, która chce coś z tym zrobić i to jak się rodziła może ją naprowadzić na uzdrowienie wzorców, cos uświadomić.
Oczywiście wiedza ta jest także ważna dla rodziców żeby pochopnie nie decydować się ,np. na cesarki.
Kiedys Leszek Żądło piał gdzieś tak w skrócie ujmując – szybki poród=szybkie podejmowanie decyzji, długi poród=długie podejmowanie decyzji.
Ja rodziłam się badzo szybko w przeciwieństwie do męża, który rodził się jakoś 12 godzin albo dłużej. I jest coś z tej teorii bo on wszystko rozważa na kilka sposobów a ja chcę szybko i zamykam sprawę. Ale z drugiej strony ja nie jestem wytrwała w robieniu czegoś. Mój mąż jest i wiele bardziej wytrzymały. Plus czy minus? Nie wiem, jest jak jest 🙂
Ale zamykając wypowiedź 😉 dochodze do wniosku, że porównując sytuacje na salach porodowych i w szpitalach idzie ku dobremu 🙂 Kiedyś położne kwitowały krzyki rodzących kobiet „puściłas się to cierp” (nie zmyslam, słyszałam to od kilku osób 😉 ) dzisiaj jest zupełnie inaczej. Dziecko jest przy matce, kobieta rodząca jest traktowana w duzo lepszy sposób więc miejmy nadzieje, że i trauma będzie mniejsza 😉
joanna said:
Czytałam tę książkę Grofa i moja opinia jest taka, że o ile wpływ tego jak przebiegał nasz poród, jest znaczący, bezdyskusyjnie, to nie da się usunąć z obrazu naszego życia – innych, równie ważnych elementów.
Jak np okres rozwoju do 3 roku życia, kluczowy dla kształtowania się osobowości, czy wpływu traumatycznych przeżyć z całego okresu dzieciństwa, które dodatkowo modyfikują nasz charakter.
Sądzę że dopiero te elementy zebrane razem i wyśrodkowane, dają pełny obraz, ukazują źródła naszych wzorców i zachowań.
Okoliczności porodu są bardzo ważne, fakt, – ale nie mogą być analizowane w oderwaniu od reszty przeżyć z naszego dzieciństwa.
zenforest said:
joanna, jak najbardziej słuszne stwierdzenie :
„Okoliczności porodu są bardzo ważne, fakt, – ale nie mogą być analizowane w oderwaniu od reszty przeżyć z naszego dzieciństwa.”
Basia said:
Joanna , własnie napisałaś coś co mi umknęło w tej długiej wypowiedzi .
Stąd czasem widac u dzieci a potem starszych, ze poród nie miał aż tak wielkiego wpływu jak ,np. pierwsze lata dzieciństwa. Ja jestem tego przykładem 😉
mimilka said:
Moja córeczka urodziła się w końcu przez cesarskie cięcie po prawie 25 godzinach od przybycia do szpitala z regularnymi skurczami. To była makabra i straszna trauma dla mnie i ból nie do zniesienia, przed cesarka oczywiście. Tym bardziej, że ciąża byłą najcudowniejszym okresem w moim życiu i świetnie ją znosiłam.
Po wyciągnięciu z brzucha Milaczek nawet nie płakał, rozglądał się dookoła. Teraz zastanawiam się jak ten trudny poród (nie mogła wyjść, nie było rozwarcia, była duża) mógł na nią wpłynąć i co zrobić, poza kochaniem jej na zabój? 🙂 I czy naprawdę całą reszta dobrego życia nie zmaże tego co działo się w szpitalu? Mała ma teraz 16 mc-y.
zenforest said:
mimilka, myślę, że dużo może naprawić miłość i bezwarunkowa akceptacja.
Myśle też, że gdy będzie dorastała i zauważysz np że bardzo się stara coś zrobić, ale jej się nie udaje – wtedy staraj się ty za nią tego NIE robić.
To może wzmocnić wzorzec. Powtórzyć go niejako.
Zamiast tego, zachęcaj ją, na spokojnie, do prób, w taki sposób żeby czuła, że każdy rezultat akceptujesz i że w ten sposób akceptujesz ją samą.
Jedno może być ważne, naucz ją aby nie napinała się tak bardzo, nie przesilała, gdy próbuje coś zrobić. Możesz jej służyć przykładem, że wszystko można robić w miarę na luzie 🙂 Możesz w ten sposób nadpisać ewentualną wstępną matrycę.
Nie ma co też przeceniać wagi wzorców okołporodowych, jak słusznie pisała Basia, myślę że naprawdę większość wzorców tak naprawdę utrwala się we wczesnym dzieciństwie, matryca okołoporodowa to tylko zaczątek. Od Ciebie zależy jak postąpi dalej rozwój twojego dziecka.
trueneutral said:
Zen, masz dzieci? Jeśli nie masz, to powinnaś!
zenforest said:
A czemuż to :)? Skąd wniosek że powinnam :)?
trueneutral said:
Może Twoje dziecko zostałoby Buddą? 🙂
A tak na serio, to mając taką wiedzę i doświadczenie z choćby samego zakresu duchowości, Twoje potomstwo pod Twoją opieką miałoby szansę na bardzo udane życie od samego początku. Oczywiście podejrzewam, że mając już dzieci nie jest tak łatwo mówić i radzić, ale sądzę, że podołałabyś temu.
Basia said:
Zen, napisałaś „Jedno może być ważne, naucz ją aby nie napinała się tak bardzo, nie przesilała, gdy próbuje coś zrobić. ”
Czy miałaś na myśli długi poród czy cesarkę?
Mogę wiedziec skąd Ci się to wzięło, nie wiem czy nie doczytałam artykułu bo mimilka nie wspominała chyba o tym napinaniu.
Pytam bo odwiedziłam ostatnio swoich znajomych, którzy adoptowali kilkumiesięczną dziewczynkę i są trochę zaniepokojeni tym, że ona się właśnie tak napina.
Dla mnie nie jest to jakoś przerażające bo mój syn w dzieciństwie też to robił, mogłam się domyślac skąd to było etc. Oni właściwie nic nie wiedzą o dziecku oprócz takiego ogólnego wywiadu lekarskiego i jakiś ogólnych danych z jakiej pochodzi rodziny.
Myślę, że gdybym im podpowiedziała cokolwiek to by się bardziej uspokoili. Choć to może być gdybanie.
zenforest said:
Basiu, ja miałam na myśli wzorce napinania się rozumiane jako -„wysilania”, a pojawiające się w trakcie wykonywania różnych, czasem nawet bardzo prostych czynności. Nie wiem czy o to ci chodzi.
indram said:
jak robienie kupki? tak tylko pytam… 😀
zenforest said:
Jak wiązanie bucików, wkładanie klocków w otwory, naciąganie rękawiczek, używanie sztućców etc
Basia said:
Już rozumiem 🙂 W zasadzie to większość ludzi dookoła to ma jakby się tak przyjrzeć, cóż… Ja właśnie mam jechac do urzędów pozałatwiac sprawę i tak się napinam, że odwlekłam to już 3 dni a teraz zamiast jechac siedzę i tu piszę 😉