Film jest w języku angielskim.
Streszczenie w trzech słowach:
Naukowiec prowadzi badania nad zjawiskiem domniemanego przekazu myśli (obrazów) – zwanym popularnie telepatią.
W jednym pokoju umieszcza osobę-nadawcę, w drugiej, osobę-odbiorcę.
Nadawca ogląda film ukazujący zakorkowane ulice miasta. Druga osoba ma „odczytać” ten obraz.
W trakcie eksperymentu okazuje się że odbiorca zaczyna faktycznie odbierać wrażenie, że przebywa na ulicy, pośród samochodów…
Oprócz tego okazuje się, że aparatura wychwytuje zmiany w oporze elektrycznym na powierzchni skóry odbiorcy w momencie gdy „nadawca” wysyła mu pozytywną falę emocji …
…więcej w filmie 🙂
A co TY o tym uważasz ?
Zagłosuj w sondzie 🙂
Zobacz też
• Postrzeganie pozazmysłowe. Głos zwolennika.
• Co tak naprawdę wiemy o świecie?
Midori said:
Telepatia, telekineza, bilokacja, zdolności nadprzyrodzone… zróbmy z tej strony „Nie do wiary” heheeej!
jp75 said:
Gdyby na blogu znalazły się jakieś uzdolnione osoby to możnaby przeprowadzić podobny eksperyment.
Kiedyś, jeszcze w szkole podstawowej w czasie ustnej odpowiedzi zdarzało mi się niekiedy wiedzieć jakie pytanie zada nauczyciel na sekundy przed tym jak je zadał, albo miałem wrażenie, że jednocześnie z zadawanym pytaniem przychodzi do mnie prawidłowa odpowiedź jakiej on oczekuje – taka synchronizacja umysłu. No ale to mogło mi się tylko tak wydawać, poza tym był też kontakt wzrokowy.
zenforest said:
Midori 🙂
A czemu by nie 🙂 ?
inotuo said:
Lepiej nie bo “Nie do wiary” żeruje na i podsyca strach…
BlueMind said:
Jeśli chodzi o tego typu zdolności to byłem kiedyś na szkoleniu, które miało za zadanie rozwijać dodatkowe możliwości mózgu. Mimo, że wolałbym nadal podchodzić sceptycznie do tego typu zjawisk to niestety muszę przyznać:) to działa, można się tego nauczyć. Uzyskiwałem jakieś 90% trafień w odczytywaniu liczb.
Mimo wszystko jednak trudno mi dalej w to wierzyć… czuje się jakbym tracił poczucie rzeczywistości i wypieram pewne fakty..:) dawno temu jako dziecko marzyłem, żeby móc lewitować i materializować przedmioty… teraz nie wiem czy potrafiłbym coś takiego zaakceptować.
zenforest said:
inotuo
Żeby coś w ogóle mogło być „podsycone”…
to najpierw musi być choć zaczątek tego – w nas 🙂
BlueMind
Znam to 🙂
Moi rodzice są naukowcami z zakresu medyczno-przyrodniczego i takie rzeczy w moim domu od zawsze były wyśmiewane. Pomyśl co taka atmosfera znaczy dla kogoś kto widzi aury 😉 Czasem czułam jakbym żyła z permanentnie odciętą częścią ciała, jakiej ani rodzina ani ja sama (!) nie chcieli zaakceptować. Oj, trudno jest ścisłemu umysłowi wyjść poza jego…ścisłość 🙂 Dlatego w 100% rozumiem wszystko co opisałeś !
MalyJohn said:
Miewałem czasem różne ciekawe przeczucia. Miałem przypadek gdy rozmawiałem z pewną osobą a potem każdy zajął się sobą. Przez godzinę nic się nie działo, ale nagle poczułem, bardzo intensywnie, że ta osoba myśli o mnie dokładnie w tej chwili i nie są to przyjemne myśli. Czułem wręcz płynącą w moją stronę niechęć.
Podniosłem głowę i popatrzyłem na tę osobę , mówiąc –Czy myślałaś teraz o mnie? Jesteś na mnie zła?– Zaskoczenie i zdumienie na twarzy tej osoby trochę mi osłodziło fakt, że miała tak negatywne myśli. Przyznała, że myślała o mnie ze złością w tej chwili, mając pretensje za pewne wydarzenia.
Kilka razy potem przydarzyło mi się to samo, zawsze chodziło o negatywne myśli, dokładnie z tą osobą. Mówiła mi potem pół-żartem pół-serio że się mnie boi, bo nawet jej myśli kontroluję 🙂
Ciekawe, że działało to najlepiej właśnie z nią. Może była silnym „nadawcą”? 🙂
Potem powtarzało mi się już o wiele słabiej, a osoby którym to mówiłem, peszyły się i wykręcały od odpowiedzi, więc zaprzestałem takich eksperymentów 🙂
BlueMind said:
Zenforest,
Ja jeszcze jakoś z aurą nie miałem specjalnie problemu. Może dlatego, że jest to tak trudno weryfikowalne… ale za każdym razem kiedy w 100% ze szczegółami wyjdzie kreacja, widzenie przyszłości albo odczytywanie ludzkich myśli to próbuje się w końcu przekonać, że widziałem co widziałem, że to możliwe itd ..a potem i tak jakoś zachowuje się jakby tego nie było. Trochę może odstrasza mnie tryb życia tych którzy na co dzień się tym posługują. Jakiś syndrom normalności? A już nie daj boże jak ktoś w towarzystwie mnie o coś zapyta:D wypieram się wszystkiego:)
BlueMind said:
podoba mi się ten cytat:
Szczególne moce faktycznie istnieją – powiedział. – Ale takie rzeczy są absolutnie bez znaczenia. Nie daj się omamić. Szczęście jest jedyną mocą jaka się liczy. A szczęścia nie można zdobyć, ono zdobywa ciebie – ale tylko wtedy, gdy zrezygnujesz ze wszystkiego innego.
The Way of Peacefull Warrior
zenforest said:
BlueMind
Poruszyłeś bardzo ważne zagadnienie, także dla mnie, prywatnie.
Coś, co jest moim problemem, nad jakim nigdy nie podjęłam pracy
Większość moich znajomych np z pracy, nie ma pojęcia o moich zdolnościach. A jeśli w dużej grupie ktoś się mnie o to zapyta, zwykle odczuwam zażenowanie i zmieniam temat. Jak widać sporo jeszcze uzdrawiania przede mną 🙂 I pracy nad akceptacją 🙂
vamas said:
troche sie wam nie dziwie, bo ludzie moga spojrzec na czlowieka jak na wariata a malo chce kto sobie pozwolic na utrate twarzy, zwlaszcza w zyciu zawodowym
znam dwie osoby ktore maja troche podobne zdolnosci i obydwie unikaja rozmowy o tym
w sumie tworzy sie taka szara strefa w spoleczenstwie
to tez wyjasnia czemu wciaz nie slabnie zainteresowanie tematem, mimo ze nauka staje na glowie zeby to osmieszyc a ilosc powaznych badan jest nikla
-ludzie wciaz ciagna ku temu, czyzby mieli jakies podstawy, obserwujac swoje wlasne zycie i przypadki ?
Boogy said:
Może Prawo Przyciągania to nie ten temat, ale jak to zostało powiedziane w Sekrecie – nie ma tam na zewnątrz i tu w środku – wszyscy jesteśmy jednym wielkim połączonym polem energetycznym i to jest dla mnie wystarczającym wyjaśnieniem dlaczego potrafimy ‚porozumiewać się’ na odległość która w rzeczywistości jest równa zeru.
BlueMind said:
Boogy
Zgadza się. Ja to rozumiem w trochę inny sposób. Dla mnie świadomość i przestrzeń to synonimy. Jest fizycznie nieograniczona i jest potencjałem do przejawiania się wszystkiego co jest. Sęk w tym, że świadomość jest bardzo często utożsamiana ze zmysłami a te mają ograniczone właściwości.. stąd tak trudno rozpoznać resztę:)
Zenforest,
Polecam Ci książkę Richarda Bach’a – Iluzje, czyli człowiek, który nie chciał być mesjaszem.
genialny fragment, może trochę nie w temacie ale jednak chyba znajduje pewne powiązanie:
P.S.
No to może trzeba otworzyć przy Twoim blogu grupę wsparcia dla X-Man’ów heheh…
zenforest said:
BlueMind,
No cóż – jeden wniosek z tego można wyciągnąć = nie ma się co martwić tematem super-zdolności : ujawniania ich/czy nie ujawniania…
Bo to jest najmniej ważne ze wszystkiego.
To jest tylko dodatek. Może być – nie musi.
I powinnam być zadowolona z tego, że przez ostatnia dekadę zajmowałam się innymi, bardziej esencjonalnymi sprawami życiowymi 🙂
BlueMind said:
„No cóż – jeden wniosek z tego można wyciągnąć = nie ma się co martwić tematem super-zdolności:
ujawniania ich/czy nie ujawniania… Bo to jest najmniej ważne ze wszystkiego.
To jest tylko dodatek. Może być – nie musi.”
No cóż, ja mam chyba niestety nieco więcej do przerobienia w temacie:) Małe podsumowanie z mojej strony..
Pewne rzeczy ujawniają się naturalnie i spontanicznie gdy zaczynamy rozumieć czym jest to wszystko co nas dookoła otacza. W buddyzmie jest wzmianka o tym, że tak samo gdy w podczas medytacji wyrażamy nierozróżniająca i akceptującą postawę w stosunku do wszystkich spostrzeżeń, myśli i emocji tak samo na wyższych etapach obserwujemy jak pojawiają się i rozpuszczają różnego rodzaju inne właściwości – moce. Mniejsza o to jakie zdolności to będą. Dużo ważniejsze za to moim zdaniem jest jakiemu zrozumieniu i wglądowi dają wyraz. Są jakby efektem ubocznym dostrzegania rzeczywistości, a bez tego nie ma realnego szczęścia.
Jeśli więc mam wgląd, że świadomość jest przestrzenią to pociąga za sobą realne konsekwencje… jeśli forma jest nieoddzielna od pustki i odwrotnie to też jeśli jestem spójny razem z tym poglądem na poziomie zachowań to ciągnie to za sobą całe spektrum innych opcji…
Pal licho jak sobie czytam teksty jakiegoś jogina wygłaszającego teorie na temat umysłu. Co innego jak nagle zaczynają się tego typu rzeczy odpalać w realu. Którą wybierasz pigułkę?:))
„Jest różnica pomiędzy znaniem ścieżki a kroczeniem po niej”
zenforest said:
BlueMind
Można zrobić generalnie dwie rzeczy. 🙂
Wypierać, tak jak ja to robiłam przez wiele lat…Albo przyjąć to co się pojawiło. Zaakceptować że jest, ze spokojem, podobnym do tego jak akceptujemy deszcz czy wschodzące słońce.
Rzeczywistość, im głębiej w nią wnikasz, okazuje się bardziej zachwycająca, logiczna i oczywista. Przykładem są doznania w głębokiej medytacji.
Niejednokrotnie udawało mi się „dotknąć” tego czegoś co przenika przestrzeń(jest przestrzenią), poczuć głębokie wibrato Wszechświata, mruczącego OM. Tak głośne, że aż ogłuszające, zarazem tak ciche i obejmujące jak gładka fala, dotykająca mnie na poziomie każdego atomu. Wszelkie dylematy prostowały się, jak rozprężająca łodyga, okazywały się istnieć tylko w moim umyśle, ważne tylko na pewnym etapie. Cała szarpanina była tylko na powierzchni, jak nikła piana na oceanicznej fali.
Zaczynałam bardziej czuć niż myśleć. Proces słowny cichł – werbalizowanie stawało się niewystarczające. Zbędne. Pojawiał się proces obserwacji, odbioru. Punktowość i nieciągłość świadomości stawała się ciągłą, wielowymiarową przestrzenią świadomości.
W takiej chwili wszystko było w zasięgu ręki. Każda „specjalna” zdolność była prostą oczywistością. Wszystko było oceanem zrozumienia.
BlueMind said:
Zdecydowanie za mało kobiet wypowiada się w tych tematach… aż mi się w pokoju różowo zrobiło:DDD
vamas said:
wow, jakie dyskusje prowadza BlueMind i Zenforest 🙂
„poczuć głębokie wibrato Wszechświata, mruczącego OM”
Też słyszałem o tym że w medytacji można usłyszeć kosmiczne OM, sylabę Boga, sylabę stworzenia 😉 Zen, czy brzmi podobnie do tego?
BlueMind said:
Vamas
a jak brzmi cisza? możesz sobie wyobrazić:)
BlueMind said:
mi się to podoba
zenforest said:
BlueMind
Może dlatego, że są za mądre na to by próbować ująć w słowa coś czego nigdy nie będzie się w nie dało ująć 😉
vamas,
Tak.Podobny. Tylko mniej metaliczny. Bardziej jeszcze głęboki, wibrujący. Niesamowicie potężny. Tak głęboki, że na skali słyszalności nie mógłby być słyszalny przez ludzkie ucho…i też nie jest 😉 Słyszysz go tylko wewnątrz siebie. Wydaje się, że nie płynie przez przestrzeń, ale raczej jest – nią samą.
To co wkleił BlueMind też jest ok, bo jest właśnie tak bardziej „w tle”, nie dominuje w sposób nachalny, po prostu jest wszechogarniający (dlatego nie musi dominować). JEST. Wszystkim dokoła.
BlueMind said:
Zenforest
Ale czy nie taki właśnie jest cel sztuki?:) jestem muzykiem z wykształcenia, dla mnie to naturalne, że trzeba dzielić się pięknem. Pomyśl jak wiele inspiracji zostałoby niewypowiedzianych gdyby wszyscy tak myśleli:) Wszyscy akceptujemy, że słowa nie są doskonałe. Ale zsyntezowane w głowie mogą się takie stać tyle, że to co z nich uzyskujesz już nimi nie jest:) tak samo jak każdy dźwięk instrumentu z osobna jest bezsensowny..:)
zenforest said:
Z tym się zgodzę 🙂 Tylko czasem bywam zbyt perfekcjonistyczna i żałuję że nie mogę podać danego doświadczenia w pakunku – drugiej osobie – która go odpakuje i …w całości odczuje 😉
ps. Muzyk to piękny zawód 🙂
BlueMind said:
Zen
Po prostu powiedz prawdę. Niewinność jest zawsze w cenie:)
vamas said:
ja w realu spotkałem cztery medytujące kobiety i może dwóch mężczyzn, zatem nie jestem jakoś zaskoczony,
co do ujmowania w slowa odczuc, to obawiam sie ze w przekazie traci sie oryginalny smak, kazdy odsieje i wybierze reszte przez swoj wlasny filtr