Tagi

, , , , , , , , , ,

wizial
Wczesnym latem 1974 roku spędziłem sześć tygodni w Jerozolimie, wykładając psychiatrię w Szkole Medycznej Hadassah. W owym czasie stosowałem zasady psychoanalizy Freuda. Moje
przygotowanie do tej pracy było tradycyjne: skończyłem studia medyczne ze specjalizacją w psychiatrii i skoncentrowałem się na psychoanalizie. Taka droga była moim marzeniem, od czasu gdy ukończyłem dziewiętnaście lat, ale dopiero mając lat trzydzieści siedem zdałem sobie z tego sprawę. Gdy przyjechałem do Jerozolimy, myślałem, że znam wszystkie fakty dotyczące funkcjonowania umysłu oraz najważniejsze odpowiedzi na pytania o psychikę.
Jednak tamtego lata w Jerozolimie moje rozumienie psychiki i głębokich powiązań pomiędzy ciałem a umysłem uległo całkowitemu przeobrażeniu.
Jednym z efektów tego procesu jest niniejsza książka. U jej podstaw leży piętnaście lat pomyślnej praktyki klinicznej, wykorzystującej potęgę wyobraźni w leczeniu dolegliwości fizycznych i zaburzeń emocjonalnych oraz w ustalaniu metod zachowania zdrowia i dobrego samopoczucia.

W Jerozolimie spotkałem młodego człowieka, który przeszedł trzy lata intensywnej psychoanalizy — pięć razy w tygodniu — chcąc wyrwać się z przewlekłej depresji. Ten rodzaj terapii nie przyniósł mu jednak ulgi. Po trzech bezowocnych latach wybrał się do kobiety, która stosowała „wyobrażenia wzrokowe” lub, mówiąc bardziej precyzyjnie, terapię „snu na jawie”. Spotykał
się z nią raz w tygodniu przez cały miesiąc, po czym uznał, że jest wyleczony.

Moje freudowskie podejście nie za bardzo pozwalało mi w to uwierzyć, jednak faktem jest, że po miesiącu nowej terapii młody człowiek wyszedł z depresji.

Byłem niezwykle zaintrygowany tym przypadkiem, toteż poprosiłem o spotkanie z jego terapeutką, panią Colette Aboulker-Muscat (jak się później dowiedziałem — rówieśniczką
francuskiego klinicysty Roberta Desoille’a, autora techniki wizualizacyjnej o nazwie „sterowany sen na jawie”).
To spotkanie zmieniło moje życie.
Powiedziałem pani Aboulker-Muscat, że wiem, jak niezwykły sukces odniosła w pracy z tym młodym człowiekiem, ale nie znam stosowanej przez nią metody terapeutycznej.

Gdy wymienialiśmy poglądy na temat wizualizacji, przypomniałem sobie — i powiedziałem o tym mojej rozmówczyni — że wyjaśnienie Freuda, dotyczące wolnych skojarzeń w analizie,
sprowadza się właściwie do ćwiczenia wizualizacyjnego. W przykładzie Freuda terapeuta mówi pacjentowi, aby wyobraził sobie, że obaj jadą pociągiem: pacjent ma patrzeć przez okno i
opisywać wszystko, co widzi.
Pani Aboulker-Muscat zareagowała pytaniem: „W jakim kierunku jedzie pociąg?”
Byłem mocno zadziwiony, bo nie widziałem tu żadnego związku z terapią. Odpowiedziałem z
wahaniem w głosie, że pociągi jeżdżą zwykle w kierunku poziomym, a wtedy pani Aboulker-Muscat uczyniła gwałtowny ruch ręką w górę i zapytała:
„A gdyby tak pojechały według tej osi?”
Teraz, po piętnastu latach, nie potrafię w szczegółach opisać wszystkich myśli, jakie przemknęły mi przez głowę. Prawdę mówiąc, wtedy chyba również nie umiałem ich w pełni określić.
Jedyne wrażenie, którego wówczas byłem całkowicie świadomy, można by określić jako samo-rozpoznanie, coś, co niektórzy nazywają efektem „aha”.
Do dziś pamiętam pionowy ruch ręki pani Aboulker-Muscat, który oderwał mnie od poziomej płaszczyzny utkanej z codziennych wzorców przyczyny i skutku. Uniosłem się ku wolności i zrozumiałem, że zadaniem terapii — a jednocześnie człowieczego istnienia — jest
wspomaganie dążenia ku tej wolności, przejście od tego co znane, do tego co nowe, otwarcie się na ludzki talent do tworzenia i odnawiania. Dowiedziałem się później, że temu właśnie służy
wizualizacja.

W ciągu kolejnych dziewięciu lat zgłębiałem potęgę wyobraźni pod okiem pani Aboulker-Muscat. Poznałem jedność umysłu i ciała, psyche i physis oraz techniki terapeutyczne określane jako
„sen na jawie”, dzięki którym mogłem pomóc swoim pacjentom wykorzystać tę cielesno-duchową jedność. Terapia wyobrażeniami jest bardzo głęboką, wewnętrzną podróżą opartą na fragmentach codziennych rozmów oraz snach. Ćwiczenia wizualizacyjne zawarte w tej książce są przedstawione w formie marzeń, które pozwalają przekształcać i tworzyć rzeczywistość.

Czym jest wizualizacja?
Mówiąc krótko, jest to zbiór myśli przedstawionych w formie obrazów.
Istnieją różne rodzaje myślenia. Najbardziej nam znanym jest rozumowanie logiczne, któremu już w siedemnastym wieku przyznano nadrzędną pozycję, ponieważ jest ono podstawą nauki.
Oprócz niego są jednak także inne — nielogiczne, intuicyjne — formy myślenia. Wystarczy wspomnieć nagłe olśnienie, które wszyscy miewamy, odkrywając niespodziewanie rozwiązanie
problemu, który wydawał się nierozwiązywalny. Ten rodzaj myślenia to intuicja. Bez niej — zgodnie ze słowami nauczyciela, Caleba Gattegno — nie potrafilibyśmy wymyślić niczego nowego.

Wizualizacja, podobnie jak intuicja, to rodzaj myślenia nielogicznego. Natomiast to, co logiczne i dyskursywne, potrzebne jest w nawiązywaniu codziennych kontaktów i tworzeniu relacji z
tak zwaną rzeczywistością obiektywną. Dzięki wizualizacji docieramy do rzeczywistości wewnętrznej i subiektywnej. Kiedy w czasie swojej praktyki prosiłem pacjentów, by zajrzeli w głąb siebie, to okazywało się, że wyobrażenia — podstawa wizualizacji — tworzą strukturę ich życia wewnętrznego.

Język wyobrażeń jest dla nas najczęściej poznawalny przez sny oraz „sny na jawie”. Jeśli ktoś miał szansę go poznać, to wie, że można się nim posługiwać równie swobodnie, co językiem słów. I rzeczywiście: umiejętność rozumienia przedstawianych obrazów i posługiwania się nimi wyprzedza prawdopodobnie zdolność do operowania słowami. Aby pojąć naturę języka wyobrażeń, wystarczy jedynie zauważyć jego istnienie.
Jak wszyscy niebawem się przekonamy, najbardziej niezwykłą cechą techniki wyobrażeniowej jest fakt, że mogą jej towarzyszyć zmiany fizjologiczne. Te korzystne skutki fizyczne nie byłyby
takim zaskoczeniem, gdybyśmy uznawali psyche i physis za dwie strony tego samego lustra, które powinniśmy określić słowem ciało. Jednakże przez trzy stulecia zachodnia medycyna zdołała
skutecznie oddzielić psychikę od fizyczności. Zaskakujący jest niewątpliwie fakt, że w historii medycyny światowej nie było systemu, który próbowałby dokonywać takich podziałów. Nawet
zachodnie szkoły medyczne, poprzedzające przełomowy wiek siedemnasty, nie uznawały tego rozróżnienia.
Współczesna medycyna próbuje na nowo zgłębić powiązania między ciałem a umysłem. Rezultatem tych starań jest, na przykład, medycyna behawioralna oraz psycho-neuroimmunologia.

Studia nad hipnozą udowodniły, że istnieje wpływ psychiki na fizyczność. Badacze odkryli między innymi, że zahipnotyzowane osoby mogą skaleczyć się pnączem sumaka jadowitego lub
uchronić przed kontaktem z nim; mogą wywołać oparzenia, albo zlikwidować brodawki.

Chociaż zachodnia medycyna (a także nauka w tym kręgu kulturowym) niechętnie zgadza się z tezą, że umysł może wpływać na ciało, to jednak wierzy w odwrotną zależność — psychiki od cielesności. Ten związek jest zresztą często wykorzystywany, a środki uspokajające, znieczulające i przeciwdepresyjne są tego przykładem.
Skoro jest zatem oczywiste, że ciało może wpływać na umysł, to czy nie należałoby również uznać, że siłą woli lub wyobraźni możemy wpływać na ciało?
Moje piętnastoletnie doświadczenie kliniczne potwierdza nie tylko oddziaływanie psychiki na fizyczność, ale także jej wspierającą rolę w uzdrawianiu ciała.
Widziałem niejednokrotnie, jak potęga umysłu pomaga zwalczać najróżniejsze dolegliwości i zaburzenia. Dzięki technice wizualizacyjnej udało mi się uzdrowić pacjentów z reumatoidalnym zapaleniem stawów, powiększoną prostatą, cystą jajnika, rakiem piersi, wysypką, hemoroidami i
zapaleniem spojówek.
Mój przyjaciel natomiast zdołał zwalczyć raka wątroby, wykorzystując siłę swej wyobraźni. W 1982 roku lekarze poinformowali go, że nie dają mu szans na przeżycie, nawet przy zastosowaniu chemoterapii. Postanowił więc zastosować techniki wyobrażeniowe, nie rezygnując z leków, a po dwóch latach czuł się już na tyle dobrze, że mógł je odrzucić. Nie
przestał jednak wykonywać ćwiczeń wizualizacyjnych i — wedle danych z Memoriał Cancer Sloan-Kettering Center w Nowym Jorku (Centrum Badań nad Rakiem) — dzisiaj jest jedynym
człowiekiem, któremu udało się pokonać tę straszliwą chorobę.

Istnieje wiele wręcz anegdotycznych zapisów na temat skuteczności metody wizualizacyjnej i są to przeważnie relacje „z pierwszej ręki”. Fakty w nich przedstawione mają jednak tę samą
wartość, co dane zebrane w procesie naukowych studiów. Warto wspomnieć, że wydawane są
już dwa poważne magazyny naukowe poświęcone wizualizacji, mianowicie: „The Journal of Mental Imagery” (z Uniwersytetu Marąuette) oraz „Imagination, Cognition and Personality” (z
Uniwersytetu Yale)…

Więcej w: Epstein Gerald – Uzdrowienie przez wizualizację

Powiązane posty

Sekret Zdrowia

Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.

Co posiejesz – to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.

Prawo Przyciągania w działaniu: Historia sesji egzaminacyjnej TrueNeutral