Tagi
ADD, ADHD, aktywność, ciekawość, dzieci, dzieci indygo, dzieciństwo, dziecko, dziecko indygo, indygo, mózg, nadpobudliwość ruchowa, prawa półkula, Rozwój, stres, talent, twórczość, wyzwania, zaburzenia, zaburzenia uwagi, Świadomość
Dzieci Indygo reprezentują szczególny rodzaj osób, które rodzą się na naszej planecie, aby obdarzyć nas swymi darami.
Są tu po to, żeby zmienić nasze systemy polityczne, edukacyjne, żywieniowe, rodzinne i inne. Są tu też po to, aby pomóc nam wszystkim dotrzeć do swoich potencjałów poprzez stanie się bardziej naturalnymi i intuicyjnymi.
Podobnie jak pierwsi osadnicy w Ameryce Północnej czy w Australii, Indygo są niezależne, uparte i twórcze.
Mają do wykonania pewne zadanie i nie pozwolą nikomu stanąć sobie na drodze.
Poprzednie pokolenia otrzymały intuicyjne przesłanie: „Zmienić rząd, uzdrowić świat”.
Podjęły działania w tym kierunku, ale uległy apatii i obowiązkom rodzinnym, które je zniechęciły i rozproszyły. Dzieci Indygo nie pozwolą, by znowu tak się stało – to znaczy, o ile ich nie odurzymy i nie zmusimy do uległości.
Istnieją jednak ludzie, którzy odrzucają zmiany reprezentowane przez te dzieci. Chcieliby, aby system szkolnictwa pozostał niezmieniony i żeby Dzieci Indygo podporządkowały się istniejącym systemom. Ponieważ Dzieci Indygo nie można do niczego zmusić, a przymus postrzegają one jako formę nieuczciwej manipulacji, są one podstępnie odurzane, żeby je lepiej „dopasować”.
Dzieci Indygo często szufladkuje się jako cierpiące na ADD albo ADHD. Skróty te oznaczają odpowiednio: zespół zaburzeń koncentracji uwagi oraz zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Jednak dzieci te nie są zaburzone – zaburzony jest świat, do którego usiłują się dopasować!
Pełen jest nienaturalności i nieuczciwości. I, jak powiedziała Dawn, Dziecko Indygo, które będę w niniejszej książce cytować:
„Och, rzeczywiście cierpimy z powodu zaburzenia uwagi. Dostajemy za mało uwagi od swoich rodziców i innych dorosłych, od których potrzebujemy pomocy i przewodnictwa”.
W świecie współczesnym ludzie okłamują siebie samych i innych, utrzymując się przy życiu za sprawą przetworzonej żywności i zanieczyszczonego powietrza. Codziennie chodzą do pracy, której nienawidzą i odcinają się od przepełniającego ich uczucia niezadowolenia. Z drugiej strony, dzieciom tym brakuje umiejętności dystansowania się i okłamywania siebie. Posiadają niewiarygodne właściwości telepatyczne i zbyt wiele uczciwości, by siebie oszukiwać.
W pewnym sensie, Dzieci Indygo stanowią dla nas wszystkich zdrowe modele ról. Być może ADHD w rzeczywistości oznacza: Attention Dialed into a Higher Dimension1 A jeśli spojrzymy na termin ADD jak na angielski wyraz add (dodać), dostrzeżemy, że jest to synonim słowa plus i znak dodatni.
Prawda jest taka, że Dzieci Indygo posiadają wiele cech pozytywnych i że mogą stać się plusem w swojej rodzinie i społeczności. Dzieci Indygo stworzone są do trudnej misji, obejmującej przebudowanie naszego rządu oraz systemu edukacyjnego i społecznego.
To prawie tak, jakby przebywały na obozie szkoleniowym dla rekrutów, przygotowując się do walki. Dzieci Indygo wymagają w swoim życiu wysokiego stopnia stymulacji i pobudzenia.
Zupełnie, jakby ich mózgi przystosowane były do znoszenia wysokich dawek stresu, a jeśli otoczenie nie zapewnia im stymulacji w wystarczających ilościach, Dzieci Indygo same jej poszukują albo ją tworzą.
Dzieci utalentowane i dzieci z zespołem ADHD mają wiele podobnych cech, takich jak wysoki iloraz inteligencji, kreatywność i skłonność do podejmowania ryzyka.
Specjaliści twierdzą nawet, że jedyna różnica między dziećmi utalentowanymi a tymi z zespołem ADHD polega na tym, że te pierwsze kończą to, co zaczęły, te drugie zaś porzucają rozpoczęte projekty.
Być może zatem dzieci z zespołem ADHD potrzebują jedynie wskazówek odnoszących się do umiejętności organizacyjnych, a nie Ritalinu.
Dzieci Indygo to młodzi ekscentrycy, którzy tworzą własne reguły i żyją tak, jak dyktuje im serce i rozum. Jednak nawet ta skłonność ma swe pozytywne strony. Dr David Weeks z Edynburskiego Szpitala Królewskiego w Szkocji przeprowadził wywiad z 1100 „ekscentrykami”. Odkrył, że posiadają oni trzy zasadnicze cechy wspólne:
(1) silną wolę;
(2) poczucie humoru;
(3) twórczą wyobraźnię.
Miewają też mniej problemów ze zdrowiem niż ogół populacji, a także żyją dłużej.
Poza tym, dr Weeks odkrył, że „ekscentrycy są radośni, idealistyczni i pełni projektów mających po prawić lub zbawić świat”. Jak widać, bycie ekscentrykiem ma wiele plusów. Dr Weeks wysnuł wniosek, że „wspólną cechą ekscentryków jest nadrzędna ciekawość, która popycha ich naprzód, a często czyni obojętnymi na drobne irytacje i stresy codziennego życia, dręczące ogół populacji”.
Dzieci Indygo i ekscentrycy są zbyt zajęci marzeniami o sposobach zbawienia świata, by zawracać sobie głowę słaniem łóżka! Pewna historia mówi o dziewczynce, która natknęła się na wielką kopę nawozu. Wzięła szuflę i zaczęła wściekle w nim kopać.
Kiedy jej matka to zauważyła, powiedziała: Mój Boże! Co ty wyprawiasz? Wiem, że przy takiej ilości nawozu gdzieś tu musi być kucyk! -odparła dziewczynka. W przypadku Dzieci Indygo często musimy inaczej odczytywać ich zachowanie i tak jak ta dziewczynka „dokopywać się do tego kucyka”. Często te dzieci są karane, strofowane i wyśmiewane – jeśli nie w domu, to przez nauczycieli i rówieśników. Zaczynają się wstydzić tego, kim są.
Ten wstyd przyćmiewa blask ich złotych talentów. Podobnie jak zbity pies, Dzieci Indygo często chodzą ze zwieszoną głową i „podkulonym ogonem”. Znaczna część problemów z zachowaniem tych dzieci wynika z traumatycznego wstydu i nadużyć emocjonalnych, a nie z zespołu ADD.
Dzieci Indygo wiedzą, że są inne niż większość. Wiele z nich mówiło mi: „Czuję się, jakby jakiś autobus wysadził mnie na tej planecie i zastanawiam się, kiedy znowu przyjedzie, żeby zabrać mnie z powrotem do domu”.
Na szczęście teraz jest już dość Dzieci Indygo, żeby mogły tworzyć grupy rówieśnicze w szkole. Podobnie jak kliki, które wielu z nas pamięta („The Jocks”, „The Socialites”, itd.), powstała nowa grupa – są to Dzieci Indygo.
Ta grupa może stworzyć tarczę łagodzącą ból, który jest rezultatem dokuczania i karcenia za inność. Pozbawione wsparcia ze strony przyjaciół i rodziny, wrażliwe Dzieci lndygo mogą uwierzyć, że coś jest z nimi nie tak.
Może to prowadzić do zachowań typu acting-out2 lub zachowań niezwykle introwertycznych. „ADD nie jest przyczyną przestępczości”, mówi Jeffrey Freed, metodyk i autor książki Right- Brained Children in a Left-Brained World (Dzieci o dominującej prawej półkuli mózgu w świecie zdominowanym przez lewą półkulę). „Sądzę natomiast, że czynnikami, które się do niej przyczyniają, jest nieuzasadnione zaszufladkowanie i poczucie wstydu, towarzyszące temu zespołowi.
Większość tych buntowniczych odmieńców mogłaby prowadzić szczęśliwe i udane życie, gdyby nie ich »przewinienie« wynikające z odmiennego stylu uczenia się”. Indygo czują się staro od chwili urodzenia. W pewnym sensie, wiedzą one znacznie więcej niż dorośli, mają jednak niewielkie możliwości wyrażania swoich talentów ze względu na czasowe i finansowe ograniczenia systemu edukacyjnego. Szkoła i odrabianie lekcji zajmują im cały dzień – a na dodatek nie dostają za to nawet złamanego grosza!
Jak czułbyś się, gdybyś musiał przebywać gdzieś całymi dniami, w towarzystwie ludzi, którzy dokuczają ci albo cię unikają, mówiąc, że coś jest z tobą nie tak – i gdybyś nie otrzymywał za to pieniędzy? Oczywiście, mówiono by ci, że „kiedyś” cała ta praca wyjdzie ci na korzyść, ale nie miałbyś całkowitej pewności, w jaki sposób miałoby się to zdarzyć.
Indygo są dziećmi niezwykle twórczymi, a ich sposób myślenia jest bardzo nowatorski. Ten styl myślenia dał początek wielu przełomowym odkryciom. Jeśli jednak nie jest on właściwie rozumiany i ukierunkowany, błyskotliwość Indygo może zostać zdiagnozowana jako ADD lub ADHD. Wielu badaczy uważa, że Einstein, Edison, da Vinci, a także inni wielcy myśliciele zostaliby uznani za cierpiących na ADD, gdyby żyli w dzisiejszych czasach.
Oczywiście, wiedząc to, co teraz o nich wiemy, z pewnością nie chcielibyśmy, aby tym błyskotliwym naukowcom i filozofom udaremniono ich znaczącą pracę. A znaczenie jest kluczem do pracy z Dzieckiem Indygo. Moja praca doradcy duchowego przekonała mnie, że każda dolegliwość o charakterze psychologicznym zawsze sprowadza się do jednego: dana osoba nie pracuje nad swoim Boskim Celem śyciowym. Sam fakt, że twoje dziecko jest, cóż, dzieckiem, nie oznacza, że nie odczuwa ono lęku egzystencjalnego. W obecnych czasach dzieci zaczynają kwestionować znaczenie życia już w bardzo młodym wieku.
Być może ty też tak robiłeś.
Chociaż Indygo uczą się i działają w odmienny sposób, nie oznacza to, że są mniej inteligentne. Dr Jane Healy, autorka książki Endangered Minds (Zagrożone umysły), twierdzi, że dzisiejsi uczniowie wykazują wyższy iloraz inteligencji w porównaniu do poprzednich pokoleń uczniów. Dzieci Indygo nie są nierozgarnięte!
Chodzi o to, że ich ogólny iloraz inteligencji odzwierciedla pewną przemianę, wskazującą na zwiększenie inteligencji w sferze niewerbalnej, a obniżenie jej w sferze umiejętności werbalnych. Ponieważ jednak wskaźniki ilorazu inteligencji stanowią połączenie umiejętności werbalnych i niewerbalnych, ogólny poziom inteligencji jest obecnie wyższy niż kiedykolwiek przedtem.
Tym niemniej, być może nie dostrzegasz oznak inteligencji Dzieci Indygo na ich świadectwach szkolnych.
Zamiast w szkole, ich błyskotliwość objawia się poprzez znakomite wyniki w grach wideo, poprzez tworzenie przepięknych naszyjników z paciorków albo zapamiętywanie każdego słowa ze swoich ulubionych piosenek. W tej książce omówimy sposoby przeniesienia tej inteligencji w inne sfery życia, takie jak szkoła i relacje rodzinne.
Dzieci Indygo to grupa jednostek, które po raz pierwszy pojawiły się na tej planecie w późnych latach siedemdziesiątych.
Niektóre z nich przybyły już wcześniej, jako „pionierzy”.
Najwcześniejsze Dzieci Indygo pojawiły się w niewielkich grupkach w późnych latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, aby zbadać tę planetę na użytek większej grupy, która miała podążyć ich śladem. Czytając o tych Dzieciach Indygo, możesz stwierdzić, że identyfikujesz się z ich cechami.
Być może zastanawiasz się nawet: „Czy to możliwe, żebym był Dzieckiem Indygo, nawet jeśli jestem już osobą dorosłą?” Jeśli tak właśnie myślisz w trakcie czytania tej książki, to dzieje się tak dlatego, że nawiązujesz kontakt z tą częścią scenariusza Indygo, która pokrywa się z twoim Celem śyciowym.
Podobnie jak Dzieci Indygo, jesteś posłańcem światła.
Dzieci Indygo – opieka i wsparcie – Virtue Doreen
Powiązane posty
• Zranione czy radosne dzieci?
zenforest said:
sunim: „odebrać nam dobrą zabawę w zajefajne dzieci Indygo”
Gdybyś nie dał tej buźki, to bym prawie uwierzyła, że cię to ruszyło 😉
A poważnie – czy to nie cudowne gdy odpadają kolejne złudzenia ;)? Zresztą ja nie napisałam tonem twierdzącym, ale pytającym …- o Waszą opinię 🙂
Sunim said:
No nie wiem.. Ja zawsze wiedziałem, ze jestem inny i prędzej dogadywałem się z ludźmi starszymi od siebie, niż rówieśnikami. Nie ważne, czy ktoś powie, ze jestem dzieckiem indygo, muminków, czy dziadka mroza. Ważne, że teraz wiem, iż ludzi takich jak ja jest naprawdę sporo:) Myślę też, ze promieniowanie fal urządzeń elektronicznych nie ma z tym nic wspólnego. Przecież w latach ’80 nie było jeszcze tego wszystkiego co teraz. Ja uważam, ze jest to kolejny etap ewolucji, cokolwiek miałoby to oznaczać. I jak dla mnie nie ma to nic wspólnego z ADHD, choć i to zapewne z nikąd się nie bierze..
zenforest said:
sunim „Ja zawsze wiedziałem, ze jestem inny”
A jak sądzisz – z czego wynika takie przekonanie, o byciu „Innym”, „odrębnym”, „odmiennym”?
Skąd w ludziach potrzeba podkreślania tego i budowania wokół tego cząstki siebie?
Co do promieniowania, napisałam dlatego, że nie jest to jeszcze ostatecznie zbadane 🙂
Przeczytałam gdzieś opinię, że nawet mniej chodzi o takie promieniowanie jak tv, komórki, etc ale szkodliwa jest generalnie bliskość silnych źródeł energii, lini wysokiego napięcia, etc co wykazały badania na zwierzętach. np w silnie naelektryzowanym powietrzu, zwierzęta były niespokojne, pobudzone.
A jeśli pytasz o promieniowanie w „eterze” to zaczęło się zagęszczać od początku poprzedniego wieku, radio, potem tv, etc
Tak naprawdę nikt nie zajmuje się długofalowymi skutkami lekko podniesionego ogólnego poziomu promieniowania, jego wpływu na rozwój płodu, etc,bo…no cóż…
Ma to w ogóle sens?
To tak jakby zajmować się badaniem tego, że jedzenie szkodzi…i tak wszyscy będą jeść.
Po co się ekstra dołować ? 🙂
beneg said:
ehh……plakalem jak czytalem wspomnienia ludzi z adhd…….
Zind said:
a ja płacze ze śmiechu jak czytam o dzieciach indygo..
🙂
eliszka said:
Za Suninem powiem… fajnie, że teraz wiem / dzięki internetowi/, że takich ludzi, jak ja jest całkiem sporo.
A urodziłam się już w 1948roku.
Też śmiać mi się chciało i płakać, jak czytałam wspomnienia ludzi z adhd.
A teraz patrzę z niepokojem w sercu na moje wnuczki.
aspie said:
Nie chcę wyjść na impertynenta, brutalnie krytykującego tych, którzy są dłużej „w temacie”, ale mam wrażenie, że wiem, co stoi za wieloma (może nie wszystkimi) przypadkami „niezwykłych” dzieci i osób w ogólności.
Otóż jest to … ignorancja naszego pokolenia!
W dawnych czasach ludzie żyli w wielkich gromadach. W całej osadzie czy plemieniu byli ze sobą związani niemal tak mocno, jak dzisiejsze rodzeństwo. Wymieniali się doświadczeniami, plotkami, mitami i w ten sposób każdy „człowiek prymitywny” gromadził szczegółową wiedzę o ludzkiej naturze i różnych charakterach, często nie zdając sobie z tego sprawy. Z czasem ich psychologiczna wiedza zyskiwała głębię i stawała się Mądrością. Skarbnicą Mądrości byli starcy, zwłaszcza zaś stare kobiety, „babki”, traktowane z szacunkiem graniczącym z lękiem, bo potrafią zajrzeć w duszę swoimi świdrującymi oczami, wyjaśniać sny, dobrze doradzić w życiowych problemach i przywrócić spokój duszy albo przeciwnie – sprawić, że będą prześladować nas demony.
Co ciekawe, dziś wmawia się nam, że mądrość starych ludzi była użyteczna głownie dlatego, że przekazywali oni tajniki uprawy roli i wiedzę o anomaliach klimatycznych. Tak powie każdy naukowiec, odizolowany od społeczeństwa w swoim gabinecie, dumający o ociepleniu klimatu i biopaliwach. Ale nie sądzę, by tym, co pozwoliło ludziom zwyciężyć w walce o życie były sposoby pozyskiwania pokarmu.
Według mnie były to więzi społeczne, czyli więź „człowiek—człowiek”, nie jej współczesny surogat „człowiek —wytwory_kultury—człowiek”, czy najnowszy krzyk mody „wytwory—człowiek–wytwory”. Człowieka postrzegano jako indywidualność, bliscy i sąsiedzi znali jego charakter i wiedzieli dobrze, czego się po nim spodziewać. Mówili mu szczerze jaki jest, jakim powinien być itd. W dodatku potrafili przekazać mu to w dostosowanej do niego formie, tak, by to pojął i przyjął. A jak to wygląda teraz?
Oceniamy samych siebie i innych na podstawie wiedzy z literatury, czy to fachowej, czy tzw. pięknej, na podstawie popkultury, wymogów rynku, szumnie zwanych „wymogami społecznymi”, no i oczywiście zasięgamy rady naszej niezawodnej ęcyklópedjy – własnego pobieżnego oglądu.
„Jestem indywidualny. Nie myślę tego, co wszyscy. Nie pragnę piwa Okocim, chociaż wiem dobrze, że każdy inny facet myśli o nim dzień i noc. Nie kocham Raymonda, a przecież „Wszyscy kochają Raymonda”. Czy coś ze mną nie tak? Mam wyższe potrzeby, wznioślejsze marzenia, czy to możliwe, że są inni tacy jak ja? Przecież nie moi sąsiedzi. Ani moja rodzina. Z nimi nie warto rozmawiać. Dobrze wiem, że marzą o piwie i kochają Raymonda. Tak jak wszyscy na tej planecie. Ja chcę do domu …”
Współczesna matka, widząc rozwój swojego dziecka, nie mając żadnego doświadczenia z innymi dziećmi ani żadnej „babki” obok siebie, widzi przed sobą dziwaczną istotę. Istotę, która nie zachowuje się jak te dzieci z reklamy pieluszek, ani te z reklamy mleczka czy oliwki, ani nawet te z telenoweli, tylko jakoś … po swojemu.
„Moje dziecko jest wyjątkowe. CO ZA SZOK! Skąd mogłabym to podejrzewać wcześniej? Nigdy jeszcze nie miałam do czynienia z indywidualną osobą. Dlaczego tylko mnie to spotyka? Nie jestem na to przygotowana. Co robić? Strach… Ale jednocześnie podniecająca myśl. Jestem matką Kogoś, a nie czegoś! Inne mogą mi tylko pozazdrościć…”
Rewelacje o dzieciach indygo, kryształowych, czarnookich i innych TO BUJDA! Nie rozumiem, Zenforest, czemu te brednie małego Kazia po dużym piwie w ogóle zamieszczasz na swojej stronie.
Ludzie są różni. Każdy jest indywidualnością. Jeśli to przyjmiemy i zaakceptujemy, okaże się, że albo nikt nie jest „inny”, albo wszyscy jesteśmy.
…czego sobie i wam, bracia i siostry, z całego serca życzę, AMEN!
zenforest said:
aspie, na początku jak zerknęłam na twoją wypowiedź to sądziłam, że to Stylion napisał 🙂
Co do dzieci Indygo, nie wypowiadam się na ile to prawdziwe na ile nie…artykuł jak artykuł 😉 Każdy ocenia wg swojego widzimisię.
Ktośtam said:
Słyszałam, że „dzieci indygo” to wcielone istoty z innej planety. Hehehe 😀
aspie, ładnie napisane. 🙂
vamas said:
zgodze sie z opinia przedstawiona w tym komentarzu zenforest
na temat dzieci indygo:
tez wg mnie to po prostu ewolucyjne dostosowanie do przyrostu tempa informacji z ktorymi musi radzic sobie wspolczesny czlowiek, mozg musi wzbijac sie na nowe wyzyny, a to moze byc jedna ze strategii adaptacyjnych
ciekawy artykul, wczesniej niewiele slyszalem o takich dzieciach
vamas said:
acha, widze ze link nie dziala,
no to chodzi mi o komentarz Trzeci od dolu na stronie
indram said:
Swietny komentarz aspie!
aspie said:
Boże, chyba muszę wycofać się z tego, co powiedziałem o doświadczonych „babkach”…
Wczoraj słyszałem taką, autentyczną, historię:
Młoda, wykształcona mama zauważyła, że jej 3-miesięczne dziecko czasem rozrzuca kończyny i przegina palce na zewnątrz. Jej teściowej uznałała, że dziecko jest opętane.
Wezwano znachorkę, która natychmiast potwierdziła rozpoznanie i przystąpiła do leczenia. Nad dzieckiem spalono pukiel włosów matki, a uciekający demon wstąpił w kurze jajo. Ale widocznie szybko powrócił, bo po wyjściu znachorki dziecko wykonało te same ruchy.
Wtedy mama przypomniała sobie, że jej szkolna koleżanka jest pediatrą. Wystarczył jeden telefon, by się dowiedzieć, że wszystkie niemowlęta reagują w ten sposób, gdy się przestraszą. Jest to tzw. odruch Moreau.
Eliszka said:
przegięcia niewskazane w każdej dziedzinie
Czy dzieci Indygo, czy Kryształowe są mitem, czy prawdą, tego nie wie nikt.
Prawda natomiast jest taka, że są wśród dzieci, podobnie, jak wśród dorosłych są jednostki wrażliwe, a nawet nadwrażliwe, kipiące energią życia i demonstrujące nieprzystosowanie, nie akceptowanie zastanego status quo zastanego ‚ świata’.
r-e-n-a-t-a said:
Moje ośmioletnie dziecko Ola, to dziecko Indygo. Kipie energią, wszędzie jej pełno, jest emocjonalnie nadwrażliwa, ma wspaniałe pomysły i bardzo trafne porównania, ma świetne rysunki na komputerze w paincie, perfekcyjnie gra na kompie i na komórce, uwielbia ruch, wodę, góry, zabawy ruchowe, rower, łyżwy, trampolinę, która mąż kupił i rozstawił na ogrodzie. We wszystkim „musi” być naj, naj, jak jest inaczej to trzeba ją mocno temperowac w zapędzie do doskonałości i długo tłumaczyć, że za następnym razie będzie lepiej. Ma świetną pamięć, lubi przebywać w towarzystwie starszych dzieci, najlepiej dorosłych, bardzo wrażliwa na krzywdę innych lub zwierząt. Jak jest w domu, to cały jest jej. W przedszkolu doprowdzała swoją osobą przedszkolankę do szału, zawsze słyszałam, że przez moje dziecko Pani pójdzie na urlop zdrowotny. Kobieta była bardzo wyniosła i bezkompromisowa. W szkole ma prawie same szóstki, ale musiałam zmienić jej klasę w pierwszej klasie po miesiącu, ponieważ pani nie potrafiła jej ogarnąć – Olka była wszędzie. W grupie dzieci słychać tylko nią. Po zmianie Pani, na bardziej stanowczą, sprawiedliwą i z doświadczeniem, aczkolwiek bardzo wymagającą, problem z dyscypliną Olki na lekcjach się skończył. Jest najlepsza w klasie, jak również w swojej grupie równieśniczej. Nie wiem, skąd się bierze tak dużo energii w niej. Taka ciekawośc świata, musi cały czas być w centrum uwagi, zadaje kłopotliwe pytania, ma wyczulony słuch i pamięć, a wieczorem około 20.00 pada z nóg i śpi na zawołanie. Nienawidzi sprzątać i robić coś pod czyjeś dyktando, że ktoś coś od niej chce. Uwielbia chodzić boso, bez skarpet i kapci, najlepiej nago albo w samych majtkach, nawet zimą. Teraz to już się wstydzi i biega po domu w samych majtkach, odzież jej przeszkadza. Bardzo rzadko choruje. Nienawidzi niesprawiedliwości. Ma bardzo trafne uwagi i zadziwiające rysunki w paincie na kompie, za co już w klasie pierwszej dostała wyróżnienie w konkursie kartek świątecznych w grupie dzieci 1-3. Pani od informatyki stwierdziła, że Olka ma to coś.
Natomiast ja jestem całkiem inna, wyciszona, spokojna, z dystansem do siebie i świata, zrównoważona, z ezoterycznymi zainteresowaniami, kotaktami duchowymi, dlatego takie dziecko z tym wulkanem energii doprowadza mnie czasami do szału.
Jak pracować z takim dzieckiem, żeby tego nie zagubić. Czasem mam wyrzuty sumienia, że dostarczam jej za mało bodźców do rozwoju.
Czyba, że to moje dziecko, nie jest Dzieckiem Indygo, tylko za mocno rozpieszczone? Może za mocną uwagę jej poświęcamy z mężem?
r-e-n-a-t-a