Tagi
bieg, odpowiedzi, pytania, roboty, ryś kulik, sens, spokój, teraz, zabieganie, Świadomość, życie
Mówiąc metaforycznie „głębokie pytania” są dzwonkiem, który budzi cię z uśpienia.
Zabiegani, zagonieni, zapatrzeni w siebie, przeżywamy swoje życie jakby mimochodem.
Zwykle bezwiednie robimy rzeczy, które robią inni, myślimy myśli, które są udziałem większości, poddajemy się manipulacjom nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Trochę to wygląda tak, jakbyśmy byli społecznymi automatami, które inni programują i które w związku z tym realizują jakieś nie-własne cele. A potem jeszcze wmawia się nam, że właśnie to jesteśmy my.
(Znacie tę reklamę: „bądź sobą – wybierz pepsi”)
Tak, ludzie w naszym obszarze kulturowym mają bardzo silne poczucie wolności i niezależności, ale gdy głębiej się temu przyjrzeć, to okaże się, że niemal wszyscy realizujemy jakiś absurdalny program życiowy, w którym trzeba zaharowywać się, po to, by mieć dużo pieniędzy, po to, by kupować przedmioty, bez których spokojnie moglibyśmy się obejść.
W stanie „nie wiem” widzę
rzeczy takimi, jakimi są – bez
nakładania na nie własnych
wyobrażeń, projekcji i zachcianek.
Ostatecznie znikają wszelkie
bariery, które wcześniej
oddzielały mnie od świata
Do tego dochodzi jeszcze wiele innych działań i wyborów, które realizujemy jakby z rozpędu nie zastanawiając się nad ich sensownością, naszymi rzeczywistymi motywami, czy konsekwencjami w jakiejś dłuższej perspektywie czasowej. Jesteśmy bardzo krótkowzroczni i zapatrzeni w nasz doraźny i bardzo wąsko pojmowany interes.
To wszystko pcha nasz świat na krawędź przepaści, ponieważ widzimy, że ta rozkręcona machina rozwoju za wszelką cenę pochłania kolejne gatunki, dzikie miejsca, ale również też nasze poczucie spokoju i spełnienia.
Zamiast żyć w równowadze i harmonii jesteśmy coraz bardziej zabiegani, zmęczeni i depresyjni, a równolegle Ziemia staje się coraz bardziej zdegradowanym miejscem.
Jak się obudzić z tego letargu? Jak przerwać to błędne koło?
Ratunkiem dla nas i dla świata mogą być głębokie pytania, które zadajemy sobie, by odnaleźć się na powrót w tym, co jest naprawdę ważne. Ale zadawanie sobie tych pytań wymaga określonych warunków i pewnej dyscypliny.
Przede wszystkim, żeby zadać sobie głębokie pytanie najpierw trzeba się zatrzymać.
Stop!
Teraz jest ten moment.
Nie ma żadnej przeszłości i przyszłości. TERAZ. Żadnego pośpiechu, żadnego celu…
Dalej, trzeba odnaleźć w sobie odwagę, aby poddać w wątpliwość to, co jest. Nic nie jest oczywiste, nic nie jest dane z góry. Tutaj otwiera się przestrzeń, w której pojawiają się najbardziej podstawowe, pytające intuicje: kim jestem, czym jest życie, co ma znaczenie, o co chodzi w tym wszystkim?
Od razu też pojawia się pokusa, aby dać pierwszą lepszą odpowiedź. Albo wymyślić jakąś odpowiedź odwołując się do własnego intelektu, wiedzy czy doświadczenia. Ale wtedy na powrót zapadamy w sen. W głębokich pytaniach nie chodzi o myślenie czy intelektualizowanie, ponieważ stan „wiem” jest zachęceniem do ponownego uruchomienia automatycznego programu.
Zadawanie głębokich pytań, jeżeli ma nas od tego uchronić, musi zawierać zgodę na dyskomfort związany z brakiem gotowej odpowiedzi. Bo w głębokich pytaniach tak naprawdę nie chodzi o odpowiedzi, a o „stan pytający”. Ten stan, który możemy nazwać przenikliwością i uważnością przeszywa na wskroś każdą prawdę i dociera do samego jądra egzystencji. Bez myślenia, bez odpowiedzi, mamy okazję, żeby prawdziwie zjednoczyć się z pytaniem.
Być całym sobą pytaniem, chodzić z nim, oddychać nim, patrzeć nim, słuchać nim. Dać się pochłonąć. I w tym stanie, w pełni doświadczyć własnego „nie wiem”. To prawdziwie święty stan, ponieważ leczy nas z chronicznej arogancji, której podstawą jest przekonanie o własnej nieomylności. W stanie „nie wiem” widzę rzeczy takimi, jakimi są – bez nakładania na nie własnych wyobrażeń, projekcji i zachcianek.
Ostatecznie więc znikają wtedy wszelkie bariery, które wcześniej oddzielały mnie od świata.
Z tego stanu następnie spontanicznie rodzą się podstawowe oczywistości: że oddycham, że stoję na ziemi, że czuję. Jak bardzo daleko odeszliśmy od tych prostych poruszeń serca, od cudowności zwykłych spraw, które potrafią codziennie zachwycać tych, którzy nie dali złapać się w pułapkę pośpiechu, czy podszeptów medialnej karuzeli. Będąc blisko tego, co przy-ziemne, odkrywając to, co jest najważniejsze i podstawowe sprawiamy, że nasze życie ponownie wchodzi na właściwe tory. I jakkolwiek to, co proste, zwykłe i przyziemne wydaje się być nudne i mało atrakcyjne w porównaniu z tym szalonym i kolorowym cywilizacyjnym zawrotem głowy, to właśnie tam otwiera się prawdziwa głębia pełnego doświadczania chwili teraźniejszej – bez żadnych specjalnych zabiegów – ot tak po prostu. Tak oto wygląda praktyka zadawania sobie głębokich pytań.
Właśnie tutaj, właśnie teraz mogę doświadczyć prostoty i siły życia i następnie zacząć robić to, czego nie mogę nie robić.
Fragment z „Odkrywanie natury” Ryś Kulik
Zobacz też
• Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn
Eliszka said:
Mogę z całą odpowiedzialnością rzec, że jestem świadoma tu i teraz i mogę doświadczać prostoty i siły życia, jego smaku, barw, cieszyć się każdym jego aspektem, również jego nieprzewidywalnością.
Postawa, którą wypracowałam pozwala mi wchodzić w każdą sytuację, jaka mnie zastanie i spotka z ciekawością, akceptacją/ niekoniecznie aprobatą/.
I powiem za autorem – widzę rzeczy, takimi, jakie są, bez nakładania na nie własnych wyobrażeń.
Ten artykuł mi to uświadomił. Dziękuję Ci Zenforest.
wioletta said:
Zgadzam się z każdym słowem i przecinkiem i kropką.
Wiem co Ci w duszy gra. Oj wiem….
Eliszka said:
hm, te 2 pkty na minus, to niedowierzanie i uznanie za … przejaw pychy z mojej strony:)
Ja tak czuję, szczerze i prawdziwie.
Wiele drastycznych zjawisk, jakie mam świadomość, iż będą występowały i nasilały się w najbliższym czasie na poziomach globalnym i jednostkowym/ ludzkich losach indywidualnych, w związkach, w rodzinach/nie przerażają mnie. Są i muszą być konsekwencją przestrojonego totalnie świata na wszystkich możliwych poziomach.
Stan ciszy, akceptacji, smakowania chwili/ przyznaję, że’ miejsce i czas’, w którym żyję tu i teraz/ są sprzymierzeńcem funkcjonowania w takiej postawie.
Ponoć nie ma w życiu przypadków, więc pewnie w w jakimś stopniu ‚zasłużyłam’ sobie na to.
„Co kto sieje, to i żąć będzie”
terraustralis said:
Czy zadawanie “głebokich pytań” ma jeszcze sens?
06/04/2010
Ma i nie ma. 🙂
Zalezy co sie chce uzyskac. Zalezy od osoby…na jakiej sciezce jest..
Osobom depresyjnym nie zalecalbym zadawaia „glebokich pytan”….
Te „glebokie pytania” powinni raczej zadawac sobie osoby bardzo konsumpcyjne.
Osobom zdepresialym polecilbym troche konsumpcjonizmiku…..jak kobieta kupi sobie nowa kiecke to odrazu polepsza jej sie nastroj… 🙂
Wiem po sobie…lubie kupowac nowe koszule…..kazda nowa koszula polepsza mi nastroj…. 🙂
Ale ja bynajmniej nie jestem az tak strasznie konsumpcyjny….Robie daleko posuniety recycling + okrojony buddyzm.
Wiec moja recepta to maly konsumpcjonizmik + duzy recycling + okrojony buddyzm + szeroko pojeta duchowowsc (moja duchowosc jest wrecz organiczna) 🙂 🙂 🙂
Ktośtam said:
Osobiście wolę się do czegoś podobnego nie przyznawać. Łatwo nagiąć delikatne prawa rozwoju duchowego, trudno wyjść z kolejnej utworzonej iluzji, która jest tym silniejsza i bardziej usidlająca, im wyżej zaszliśmy. Raz okazaną pychę trudno odpokutować wobec siebie samego i własnej podświadomości.
Wolę raczej powtarzać sobie, że życie to Wakan Tanka – Wielka Tajemnica.
pinia said:
Jestem pod wielkim wrazeniem,
jak Rys Kulik przejrzyscie opisal
cos co potrafie czuc,
a nie potrafie nazwac. . .
pinia said:
„I w tym stanie, w pełni doświadczyć własnego „nie wiem”. To prawdziwie święty stan, ponieważ leczy nas z chronicznej arogancji, której podstawą jest przekonanie o własnej nieomylności.”
Ten stan to WOLNOSC. . .
” W stanie „nie wiem” widzę rzeczy takimi, jakimi są – bez nakładania na nie własnych wyobrażeń, projekcji i zachcianek.”
Tez tego doswiadczam. . .
„Ostatecznie więc znikają wtedy wszelkie bariery, które wcześniej oddzielały mnie od świata.”
Dzieki temu przestaje sie bac, bo czuje, ze jestem czescia calosci. . .
spamer said:
A mnie irytuje stan „nie wiem”. To takie dryfowanie bez punktu orientacyjnego oraz poczucie braku kontroli. Zbyt często muszę się zgodzić z tym, że „nie wiem” i wtedy pojawia się ta względność, brak zdefiniowania, za którym nie przepadam
ja jestem said:
http://sasana.wikidot.com/niedwoistosc
AJAHN SUMEDHO
„W historii o ukrzyżowaniu najbardziej imponującym zdaniem, jakie wypowiedział Chrystus, było: „Ojcze, ojcze czemuś mnie opuścił?” Co stało się z tym Ojcem, który ochraniał Jezusa?
Nawet Bóg go opuścił. To jest prawdziwie rozpaczliwy okrzyk, czyż nie? Jedyna percepcja „ja” na którą mógł licz liczyć, nagle rozpuściła się w jego umyśle. Zaraz po tym doświadczeniu pojawiła się oczywiście akceptacja, a potem zmartwychwstanie, narodzenie na nowo, uwolnienie się od tych wszystkich iluzji, od przywiązania do Boga, przywiązania do doktryny oraz przywiązania do najwyższych pojęć, najsubtelniejszych wartości.”
pinia said:
Spamer…
sprobuje opisac,
jak ja to odczuwam.
Sa rozne drogi do odkrycia
wartosci tej postawy „nie wiem”…
Sokrates powiedzial „wiem, ze nic nie wiem” 😉
Dlaczego?
…mysle ze poczul granice Intelektu,
a intuicyjnie czul, ze wszystko siega glebiej niz intelekt…
Mnie osobiscie, uswiadamianie sobie, ze „nie wiem”
uwolnia od osadzania.
Otwiera mnie na nowe perspektywy…
Ktos powiedzial „patrz sercem”…
😉
Coz potrzebujemy Slow, by to jakos nazwac…
Ja doswiadczam, ze intelekt to poruszanie sie w ograniczonej przestrzeni gotowych regul i wzorow…
Ale mozna wyjsc poza te granice,
poczuc „nie wiem” i po prostu byc
i obserwowac co bedzie dalej 😉
„W stanie „nie wiem” widzę
rzeczy takimi, jakimi są – bez
nakładania na nie własnych
wyobrażeń, projekcji i zachcianek.
Ostatecznie znikają wszelkie
bariery, które wcześniej
oddzielały mnie od świata”
🙂
navrant said:
Myślę, że pan Kulik bardzo ciekawie to ujął. Jest to bardzo przykry proces i często go obserwuje wśród osób o wiele lat ode mnie starszych. Ale na szczęście, jak na moje 17 wiosen, ja staram się żyć zaprzeczając automatyzacji. Staram się cieszyć z drobnostek i stawiać sobie cele. Myślę, że jedynym dobrym wyjściem z procesu mechanizacji jest rozwijanie wszystkich aspektów życia i poszukiwania w nich szczęście na swój własny sposób, a co najważniejsze być etycznie dzielnym by to robić 🙂
Pozdrawiam!
reflection said:
a ja się zastanawiam, czy stan niewiedzy może być dobry dla człowieka na dłuższą metę, sam łapię się na tym, że pewien stopień automatyzacji jest wymagany, powiedziałbym konieczny w codziennym życiu, aby nie dostać zawrotu głowy, oczywiście należy weryfikować decyzje na bieżąco, swoje postępowanie, ale też nie można się wiecznie nad wszystkim zastanawiać, stan głębokiej niewiedzy może jest dobry na chwilę, ale na prawdę nie wiele osób może sobie na niego pozwolić, będąc zbłąkaną owieczką która tylko ogranicza się do „nie wiem” i cieszy się z tego stanu to chyba trochę jednak za mało, na prawdę w obecnym życiu jakiekolwiek ono nie jest trzeba się na coś zdecydować i iść do przodu bo pozostawanie przy „nie wiem i dobrze mi z tym” może wyrządzić w życiu więcej szkody niż pożytku,
to co Na Prawdę jest godne uwagi to Świadome planowanie życia, zgodnie z własnymi predyspozycjami i upodobaniami ze wskazaniem na Rozwój osobisty i Pracę nad sobą
a taki tam said:
reflection – mowisz ze pograzenie sie tym w stanie nie daje korzysci.. byc moze ale TYLKO w swiecie materialnym a i to tez zalezy wylacznie od twojej osobowosci, wiadomo ze jak zaczniesz patrzec na otaczajacy cie swiat inaczej niz masa i nie dostosujesz sie, to masa cie odrzuci, przez co bedzie towarzyszyl ci brak zrozumienia i o wiele mniej „znajomosci”, zostana tylko ludzie wartosciowi a tych ciezko znalec i jest ich stanowczo mniej
A co do tego stanu „nie wiem” to wg. mnie
stan nie wiem oznacza ze przyznajemy sie przed soba, ze mozemy sie mylic.
Ktos kto jest w stanie „nie wiem” czuje, ze sa rzeczy wykraczajace poza jego rozumowanie..
a skoro wie ze nie wie wszystkiego to tak na prawde nie wie nic. Bo zeby moc wyrobic sobie przekonanie jakie cos jest na prawde – to trzeba rowniez znac wszytskie zjawiska i rzeczy jakie sie z dana recza wiaza oraz czy przypadkiem nie ma reczy ktore by naszemu pogladowi zaprzeczaly, tylko wtedy wiemy czy nasz poglad jest prawdziwy
wojciechdudziak said:
Ostatnio coraz częściej zamiast zamiast znaleźć jakąś odpowiedź – sam sobie mówię, że nie wiem. Dobrze jest nie wiedzieć:) Od razu człowiek się lepiej czuje, gdy tą niewiedzę w sobie zaakceptuje:)
a taki tam said:
a co dwiadomego planowania zycia i pracy nad soba – a co ma z tym wspolnego poglad „wiem ze nie wiem” ? Czy rozumiesz przez to podejscie ludzi w stylu „wiem ze nic nie wiem” wiec nie bede myslec i nic robic bo nie wiem po co i czy sie oplaca? Wg. mnie chodzi tylko o to zeby niczego nieidealizowac i nienakladac wlasnych wyobrazen na jakas rzecz, aby potem te opinie rozglaszac innym
…Co prawda ja to wlasnie w tej chwili robie, ale zaowaz ze na poczatku kazdej swojej mysli stawiam „wg. mnie” 😀 Licze sie z tym ze moge nie miec racji
pinia said:
reflection,
piszesz :
„..a ja się zastanawiam, czy stan niewiedzy może być dobry dla człowieka na dłuższą metę..”
„będąc zbłąkaną owieczką która tylko ogranicza się do “nie wiem” i cieszy się z tego stanu to chyba trochę jednak za mało, na prawdę w obecnym życiu jakiekolwiek ono nie jest trzeba się na coś zdecydować i iść do przodu bo pozostawanie przy “nie wiem i dobrze mi z tym” może wyrządzić w życiu więcej szkody niż pożytku,..”
…
W moim odbiorze stan „nie wiem”
nie oznacza „stanu niewiedzy”.
Oznacza:
wiem (postrzegam) tyle i tyle,
ale wiem, ze to nie wszystko
co NAPRAWDE JEST.
Czyli mam swiadomosc,
ze nie ogarniam wszystkiego,
a to z kolei oznacza,
ze nie znam calej_prawdy.
Czyli:
nie moge wydac OSADU.
I to tylko umowne okreslenie,
ze nazywamy to stanem „nie wiem”.
Cos tam wiem.
Kazdy wie, po swojemu,
odpowiednio do nabytej wiedzy,
a ona sklada sie z umownych regul,
zasad, itp.
Warto samemu wyprobowac
i uswiadomic sobie,
ze to co wiem,
to nie wszystko
co JEST 😉
..bo to dopiero otwiera nas
na wiecej..
..uwalnia od szablonowego postrzegania,
od wymagania, zeby rzeczywistosc
dopasowala sie do naszych wyobrazen…
..wtedy rodzi sie
gleboki szacunek i akceptacja
dla (umowne okreslenie 😉 ) Swiata
i dla siebie samego…
Odkad postrzegam
siebie sama
ze swiadomoscia „nie wiem”,
przestaje pakowac siebie
w szufladki, osadzac…
😉
Zaczynam odkrywac siebie,
taka jaka JESTEM,
i pomalu uwalniam sie
od przyjetych/narzuconych
opinii na moj temat,
wydanych na podstawie
wiedzy, ktora nie jest pelna,
i nie jest nieomylna… 😉
😀
Kiedy ja nie tworze osadow
i kiedy nie jestem
ograniczona osadami innych
to
„Ostatecznie znikają wszelkie
bariery, które wcześniej
oddzielały mnie od świata”
..i dlatego znika lek
i pojawia sie wolnosc…
🙂
Pozdrawiam
Eliszka said:
Pinio, to o czym mówisz mieści się w prawie kosmicznym o NIEINGERENCJI.
Każdy musi swoją lekcję przerobić sam. / również nasze dorosłe dzieci, partnerzy, a nawet rodzice/.
Prawo POMOCY – bardzo wyważone, wsparte inteligencją Miłości nie podważa tego prawa, przeciwnie – je szanuje i go uwzględnia.
pinia said:
Eliszka,
przeczytalam o Prawach Kosmicznych.
Czy mozesz napisac kto je spisal?
Wich kontekscie, odnosze wrazenie,
ze chcialam przekazac raczej wartosci
zawarte w Prawie Tolerancji i Prawie Pokory 😉
Dziekuje za Inspiracje
i cieplo pozdrawiam
pan_jajko said:
niesamowite. wczoraj wieczor i dzis ranek spedzil na rozmyslaniu o tym, a dzis czytam artykul na ten temat. choc przez swoje rozmyslania doszedlem do wniosku, ze jedyna zasada w zyciu jest brak zasad, to to wydaje mi sie niesamowite. pozdrawiam goraco
Eliszka said:
proszę bardzo, CECHY uniwersalnej kosmicznej osobowości, TO:
MIŁOŚĆ
RADOŚĆ
POKÓJ
CIERPLIWOŚĆ
ŻYCZLIWOŚĆ
DOBROĆ
WIARA
ŁAGODNOŚĆ
PANOWANIE NAD SOBĄ
PRAWA
PRAWO HIERARCHII
PRAWO TWORZENIA
PRAWO UMIARKOWANIA
PRAWO KONIECZNOŚCI ROZWOJU
PRAWO ODWZOROWANIA
PRAWO ZGODNOŚCI
PRAWO TOLERANCJI
PRAWO POKORY
PRAWO OPIEKI I OCHRONY
PRAWO PRZYCZYNY I SKUTKU
PRAWO ODBICIA
Spisane były już bardzo dawno, przytacza je i przypomina dr Rybicki w swojej książce.
PRAWO NIEINGERENCJI
Eliszka said:
wystąpił błąd – ostatnie prawo – nieingerencji powinno być w słupku praw
Książka to, ” VIP-Dostrojenie…”
reflection said:
@pinia – dobrze, że rozwinęłaś nieco ten temat, bo sam wpis jest raczej skąpy i pozostawia wiele miejsca na domysły, nie przypadł mi do gustu, chociaż z głównym założeniem się Zgadzam.
samo zagadnienie „nie wiem” to w takim razie bardziej stan akceptacji i pogodzenia się z własnym stanem wiedzy, który nie może być absolutny i nigdy takim nie będzie
raczej bliżej nam do absolutu w momencie pełnej akceptacji wszystkiego co jest, łącznie z naszą niewiedzą, daje to poczucie jedności i wolności, nazwałbym to Zdrowym stanem umysłu
jednak odnosząc takie stanowisko do prozy codziennego życia, konfrontując je z nim, bardzo szybko można stwierdzić, że takie astralne podejście do rzeczywistości jest po prostu nieadekwatne w momencie kiedy trzeba coś załatwić, wykonać jakieś konkretne działanie
krótko mówiąc, niewiedza przynosi ukojenie, ale nie powinna być sposobem na życie, bo może prowadzić do stanu wiecznego niezdecydowania i niemożności działania, przed tym chciałbym przestrzec, Was, a może i nawet bardziej Samego Siebie,
pozdrawiam
Andżelika said:
Hmmm, rzeczywiście, coś w tym jest. Zauważyłam, że wciąż swoim umysłem poszukuję „wiedzy”, chcę coś osądzić, wiedzieć, jakie „jest” bo inaczej ciężko mi działać.
Ale kiedy po przeczytaniu tekstu założyłam, że tak naprawdę „nie wiem” poczułam spokój i wewnętrzną ciszę w której mogę słuchać i poznawać rzeczy takimi jakie są, a nie jak je ocenię. Czuję wewnętrzne, ciche szczęście.
Dzięki Zenforest :*
pinia said:
@reflection,
zgadzam sie z tym co piszesz 😉
Akceptacja nie oznacza bezczynnosci,
nie jest ucieczka od odpowiedzialnosci 😉
Inaczej jednak odczuwam jej wplyw na moje codzienne zycie.
Tu TEZ, postawa „nie wiem” bardzo mi pomaga.
Mam plany i cele, ale tez swiadomosc, ze sa rozne drogi,
ktore mnie tam prowadza…czyli tez takie, ktorych sie nie spodziewam,
😉 np. Przeszkoda-na Drodze moze okazac sie wazna i pomocna 😉
jesli spojrze na nia z otwartoscia „nie wiem-ale to ma jakis sens”.
Bez automatycznych, uwarunkowanych reakcji, jak np. stawianie oporu temu co nie jest po mojej mysli 😉
mulli said:
Dlaczego nie zadajemy pytań samym sobie, tylko oczekujemy, że ktoś odpowie za nas? Pragniemy, by to nam odpowiedziano, za nas. Jedną z najdziwniejszych cech struktury naszej psychiki jest to, że chcemy, aby nam wszystko powiedziano. Jesteśmy owocem propagandy dziesięciu tysięcy lat. Pragniemy, aby ktoś inny potwierdził naszą myśl. Tymczasem zadawanie pytań jest pytaniem samego siebie. To, co ja mówię, ma bardzo małą wartość dla was. Zapomnicie o tym, gdy zamkniecie tę książkę. Być może zapamiętacie, będziecie jednak powtarzać pewne zdania, porównywać to, co przeczytaliście, z inną książką, ale wtedy nie spojrzycie prosto w twarz swemu własnymu życiu. A tylko to ostatnie ma znaczenie. Wasze życie, wy sami, wasza znikomość, płytkość, brutalność, skłonność do gwałtu, chciwość, ambicja, codzienna udręka i nie mający końca smutek – oto co musicie zrozumieć i nikt na całej ziemi ani w niebie nie wybawi was od tego. Tylko wy sami możecie to uczynić.
Widząc to wszystko, co się dzieje w waszym codziennym życiu, podczas waszych codziennych zajęć, gdy chwytacie za pióro, gdy mówicie, że wybieracie się na przejażdżkę, lub gdy samotnie przechadzacie się po lesie – czy potraficie jednym tchem, w jednym spojrzeniu rozpoznać, kim jesteście? Jeśli poznacie siebie takimi, jakimi jesteście, to zrozumiecie całą strukturę ludzkich przedsięwzięć, złudzeń, obłudy czy poszukiwań. Aby tego dokonać, musicie być ogromnie rzetelni w stosunku do siebie samych. Gdy działacie według swoich zasad, wówczas nie jesteście uczciwi. Działając zgodnie z tym, co według was powinniście robić, nie jesteście sobą. Mieć ideały to głupota. Jeśli macie jakieś ideały, wierzenia lub zasady, to nie możecie żadną miarą spojrzeć na siebie bezpośrednio. Czy potraficie więc być całkowicie wyciszeni, całkowicie spokojni, bez myśli i bez strachu, a zarazem niezwykle, namiętnie żywotni?
Ten stan umysłu, kiedy nie jest on już zdolny do starania się o coś, oznacza umysł prawdziwie religijny. W tym stanie umysłu możecie dotrzeć do tego, co jest nazywane prawdą, rzeczywistością, szczęściem, Bogiem, pięknem lub miłością. Tego stanu nie można zaprosić do siebie. Proszę, zrozumcie ten prosty fakt. Nie można tego stanu zaprosić, nie można go szukać, bo umysł jest zbyt ograniczony, za mały, uczucia są zbyt liche, sposób waszego życia jest zbyt powikłany, by zaprosić coś tak ogromnego, niezmierzonego, do swego małego domku, do tego małego zakątka życia, zdeptanego i zaplutego. Nie możecie tego stanu zaprosić. Aby coś zaprosić, trzeba to znać, a wy nie potraficie tego poznać. Ktokolwiek powie „znam”, nie zna tego. Gdy mówicie, że znaleźliście, nie znaleźliście. Gdy twierdzicie, że czegoś doświadczyliście, nie doświadczyliście tego. Wszystko to są tylko sposoby wyzyskiwania drugiego człowieka, przyjaciela lub wroga.
Powstaje więc pytanie, czy możliwe jest dojście do tego stanu umysłu bez zapraszania go, czekania na niego, szukania czy badania go? Czy może się to stać tak, jak zjawia się powiew zimnego wiatru, gdy zostawicie otwarte okno? Nie można zaprosić wiatru, ale musicie zostawić otwarte okno. Nie znaczy to przecież, że czekacie. To nie znaczy, że musicie się otworzyć, aby otrzymać. Byłby to tylko inny rodzaj myśli.
Czy zadaliście sobie kiedykolwiek pytanie, dlaczego ludziom brakuje tego stanu umysłu? Rodzą dzieci, utrzymują stosunki seksualne, starają się być delikatni, potrafią dzielić się po koleżeńsku, żyć w przyjaźni i solidarności, lecz dlaczego nie są w tym stanie umysłu? Czy nie zastanawialiście się, idąc leniwie brudną ulicą, przebywając na wakacjach nad brzegiem morza, przechadzając się po lesie wśród ptactwa, drzew, strumieni i zwierząt – czy nie przyszło wam nigdy na myśl pytanie, dlaczego człowiek, który żyje od milionów lat, nie osiągnął tego stanu umysłu, tego niezwykłego, nieprzemijającego kwiatu? Dlaczego wy, ludzie tak zdolni, sprytni, inteligentni, ciągle współzawodniczący z sobą, dysponujący tak cudowną technologią, że sięga ona już niebios, dostaje się pod ziemię i w głębiny mórz, wynajduje mózgi elektroniczne – dlaczego nie osiągnęliście tej jedynej rzeczy, która ma sens? Nie wiem, czy kiedykolwiek zastanowiliście się poważnie, dlaczego wasze serce jest puste.
Jaka byłaby twoja odpowiedź, gdybyś zadał sobie to pytanie, twoja szczera odpowiedź, bez wykrętów? Odpowiedź twoja zależałaby od intensywności zadawania sobie tego pytania i od stopnia ponaglenia. Tobie jednak brakuje intensywności i nic cię nie nagli, a to dlatego, że nie ma w tobie energii, tej energii, która jest żarliwością. Nie możesz znaleźć żadnej prawdy bez tej żarliwości, bowiem to za nią stoi pasja – ale pasja, w której nie kryje się żaden brak. Żarliwość, pasja – to cechy raczej przerażające, bo jeśli je masz, to nigdy nie wiesz, dokąd cię poniosą.
Może więc strach jest przyczyną, dla której nie masz tej energii żarliwości, wystarczającej, aby odkryć siebie? Dlaczego brak ci cechy miłości, dlaczego nie ma w twoim sercu płomienia? Gdybyś zbadał swój umysł i serce bardzo dokładnie, wiedziałbyś, dlaczego ci tego brak. Jeśli będziesz żarliwy w swym dociekaniu i odkrywaniu, dowiesz się tego. Tylko poprzez całkowitą negację, która jest najwyższą formą pasji, rodzi się stan będący miłością. Miłości nie da się hodować, podobnie jak nie można hodować pokory. Pokora zjawia się, gdy kończy się zarozumialstwo. Wtedy nie zdajesz sobie sprawy z tego, co znaczy być pokornym. Człowiek, który wie, co to znaczy, jest próżny. Tym samym dopiero wtedy, gdy cały swój umysł, serce, nerwy, oczy, całą swą istotę poświęcisz dla sprawy odnalezienia drogi życia, zobaczenia tego, co teraz jest, i wyjścia poza to, dla zupełnej, całkowitej negacji życia, jakie prowadzisz, a przez to i dla zaprzeczenia brzydocie i brutalności tego życia, dopiero wtedy narodzi się nowe. I nigdy się o tym nie dowiesz. Człowiek, który wie, że milczy, który wie, że kocha, nie wie, ani co to jest milczenie, ani co to jest miłość.
J. Krishnamurti – „Wolność od Znanego”