Siedem zasad Huny
1. IKE – świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
Pierwsza zasada mówi nam o wielkiej subiektywności świata. Wyobraź sobie, że świat dla każdego jest całkiem inny. Możemy patrzeć na to samo, a dostrzegać dwie zupełnie różne rzeczy. Możemy być w tym samym miejscu, a odczucia mogą być zupełnie inne. Żyjemy w innych światach zbudowanych na subiektywnych wyobrażeniach. Budujemy swój obraz świata na własnej iluzji (mayi).
Nasze światy mogą być podobne, a to dlatego, że nasze wyobrażenia są podobne. To podobieństwo bierze się z podobnych procesów wychowawczych. Ludzie z tej samej kultury mają podobną mentalność, ich świat wygląda podobnie. Ludzie z innej kultury mogą mieć zupełnie inne światy. Dociekliwi mogą się dopatrzyć w tym przyczyn różnic miedzy krajami.
Nic nie jest stałe. Wszystko zależy od tego, jak myślisz o danej rzeczy. Ktoś powie: No jak to, przecież matematyka jest stała. Prawda. Tylko, że matematyka jest pewnym schematem opisu rzeczywistości wymyślonym przez człowieka. Nie jest to rzeczywistość. Człowiek stworzył coś, co względnie pasuje do oglądanej rzeczywistości materialnej, ale nią nie jest. Matematyka staje się również nieużyteczna, gdzie do akcji wkracza czynnik świadomej wolnej woli.
Wszystko na świecie przypomina iluzję. Rzeczywistość przejawiona, jest jakby snem, który trwa w naszym umyśle. Śniąc bardzo realistyczny sen, wydaje się on rzeczywistością. I tak naprawdę jest. To jest rzeczywistość, tylko na subtelniejszym poziomie. Budząc się myślimy „jak to dobrze/ szkoda, że to tylko sen”. Sen, czyli iluzja. Teraz spójrzmy z inne strony-> świat materialny jest również iluzją, tylko na innym poziomie. Sen ten zależy od naszego poglądu, czyli tylko od nas.
Cały nasz świat jest zależny od naszych myśli. Na podstawie tego, można stwierdzić, że to właśnie my jesteśmy kreatorami. I to jest prawda. Tak jak i tworzymy naszą rzeczywistość w śnie, tak i tworzymy rzeczywistość w materii. Jedyna różnica to taka, że materia jest gęstsza. Zmieńmy swoje myśli, a zmieni się nasz świat. Wystarczy się przebudzić i to dostrzec.
Wychodząc ponad myśli, można przekroczyć sen o świecie.
2. KALA – nie ma żadnych ograniczeń
Wszechświat sam w sobie jest polem o nieograniczonych możliwościach………………….
Resztę zasad możesz przeczytać Tutaj
Tekst autorstwa AnandaNa pochodzi ze strony : http://www.rozwojduchowy.net/artykuly/48_huna_10_siedem_zasad_huny.html
I Hitler, i Stalin, i rządzeni przez nich ludzie byli do spółki ofiarami własnej ignorancji. Gdyby ludzie nie mieli przemocy w swoich własnych głowach, nie dopuściliby do władzy ideologów przemocy.
Co do twierdzenia, że „każdy tworzy własną rzeczywistość”, to mam wrażenie, że ten termin to bardziej pewne modelowe przybliżenie, które jest użyteczne w znaczeniu psychologiczno – duchoworozwojowym, niż stricte poznawczym. Z prostej przyczyny. Po pierwsze, każdy – tzn właściwie kto? Jan Kowalski, sam Jan Kowalski? Dwa. Nie ma czegoś takiegoś jak „istnienie” w sensie jakichś odrębnych (obiektywnych czy subiektywnych) rzeczywistości. To by zakładało niezależne istnienie jakichś odrębnych ego – bytów, trochę jak atomy w modelu Demokryta. Bardziej adekwatnym przybliżeniem jest – jak sądzę – nieskończona sieć wzajemych relacji, w której nie ma „głównych oczek”, są jedynie przyczyny i skutki, na wielu poziomach.
Istnieć znaczy współistnieć, tworzyć znaczy współtworzyć; pięknie wyrażają te idee nauki Buddy o współzależnym powstawaniu. Jeśli bowiem spojrzeć z lotu ptaka, wszystko tworzy wszystko. 🙂
majk79: —„Gdyby ludzie nie mieli przemocy w swoich własnych głowach, nie dopuściliby do władzy ideologów przemocy.”
Bardzo celnie powiedziane.
trueneutral:—„Obwiniasz Hitlera i Stalina – a co z tymi, którzy im uwierzyli i robili co tamci kazali?”
Tylko co z tymi ktorzy nie uwierzyli i nie robili a i tak zgineli?
Czy sadzisz ze to ze zyli w strachu, ze wierzyli iz sa ofiarami, ze sa bezradni wobec przytlaczajacych mocy nurtow globalnych wydarzen?
– i to sprawilo ze sie nimi stali? Kiedys ludzie mieli silniejsze niz dzis przekonanie ze nic nie da sie zrobic, gdzie utknales to juz jestes, jestes chlopem, niewolnikiem, nieliczni sie buntowali, ludzie tkwili w jakims takim zamgleniu umyslow..
Chociaz trzeba dodac, ze zawsze sie trafili tacy co przezywali nawet najgorsze pieklo, oni czyms musieli sie odrozniac od reszty.
Vamas – pewnie karma, albo ślepy los, albo coś jeszcze. Albo wszystko po trochu – zależy co masz na myśli 😉
„Bardziej adekwatnym przybliżeniem jest – jak sądzę – nieskończona sieć wzajemych relacji, w której nie ma “głównych oczek”, są jedynie przyczyny i skutki, na wielu poziomach.”
Z tym bym się mógł zgodzić, chociaz nie wiem czy ona jest nieskończona. Tym nie mniej ta sieć realcji istnieje i może cię wciągnać w coś czego nie chcesz. To nie jest tak, że ludzie którzy szli do obozów koncentracyjncyh świadomie tego chcieli.
A mówienie,że chceli nieświadomie ? No bycie pewnym, że my zawsze podświadomie będziemy chcieli tego co chcemy świadomie jest dosyć ryzykowne.
Dlatego dziwi mnie, że ludzie odkrywający, że istniej jakaś sieć na którą ma się wpływ nie próbują działać wspólnie. Zwykle odkrycie prawa przyciągania czy innej takiej zasady sprowadza się do zaprojetkowania życia SOBIE.
„To co dla Ciebie jest bzdurą, dla innego może być czymś najprawdziwszym.”
Widzi kolega, gdyby prawda była już odkryta ludzie by ja przyjęli. Nawet taka, że nie ma prawdy. Gdyby to działało 100% ludzie by tak postępowali. Prawda ma to do siebie, że można ją sprawdzić. Najpierw by to sprawdził jeden człowiek i by zadziałało. Potem drugi i też by zadziałało to by więcej ludzi się pod tym podpisało.
Niestety póki co wszystkie teorie na temat prawdy nie gwarantują próbującym powodzenia. Nawet prawdy które gwarantowały powodzenie tylko wybranym okazywały się nieprawdziwe (jak np prawda o szlachetnie urodzonych). Przyszedł walec i wyrównał.
„Jeśli Ty czujesz, że coś jest głupie/nielogiczne ”
Pół biedy gdybym ja czuł że to jest nielogiczne. Ja się boję, że to całkiem zgrabnie działa. I tego się najbardziej boję. Że jesteśmy uwięzieni w strasznej pułapce. Każdy ciągnie do siebie. Każda prawda jest połowiczna, bo każdy ma prawo do prawdy. I większość z tego prawa korzysta ciągnąc do siebie. Odkrywasz Hunę – świetnie chcesz mieć willę z basenem i ładną laskę. To nic że jesteś flejtuchem na który wcześniej żadna dziewczyna nie chciała spojrzeć. Teraz chcesz ładnej laski nie licząc się z drugą osobą. Odkrywasz chrześcijaństwo – chcesz do nieba. To nic , że inni będą się smażyć w piekle liczy się moje niebo.
I te prawdy ze sobą walczą. A jeżeli ktoś krzyczy żeby się opamiętać to jest to głos którego nikt nie słucha.
Póki co każda „prawda” którą spotkałem musi przejść test na wyjaśnienie istnienia zła w tym świecie. ŻADNA go nie przechodzi:
Religie monoteistyczne: wszechmocny i dobry Bóg który pozwala na zło.
Relatywizm moralny: Świetnie jak wszystko służy ku dobremu pozwól się nabić dobrowolnie na pal. Ja się poświęcę i cie na niego nabiję
Karma: Czyli ząb za ząb – nic nie przerwie łańcucha nienawiści. Zresztą sprawa zupełnie niesprawdzalna.
Cierpienie jako nauka : Czego mnie ma nauczyć cierpienie.
Materializm: ma też swoje wady np niewyjaśnienie małej entropii początkowego wszechświata.
Marek: „To nie jest tak, że ludzie którzy szli do obozów koncentracyjncyh świadomie tego chcieli.”
No wiadomo ze nie chcieli tego swiadomie!
Nikt nie chce sie swiadomie wkopac w oboz koncentracyjny 😉
Mogli sie jednak nieswiadomie bac, mogli wierzyc ze gdy pojawi sie wojna, na pewno zgina, ze beda cierpiec, moze wierzyli – jeszcze wczesniej ze na pewno bedzie kolejna wojna, zyli w jej cieniu. Szykowali sobie grunt pod to.
Jesli byly jakies sygnaly wczesniej, oni biernie sie przygladali (rozwoj partii nazistowskich w niemczech nie byl specjalnie hamowany, patrzyli jak to rosnie i nic…)
Czytalem kiedys ksiazke napisana w latach trzydziestych opowiadajaca o mlodych ludziach ktorzy wtedy zyli, ta ksiazka tchnela pesymizmem, defetyzmem, melancholia i przekonaniem ze zyja w czasach wypelnionych smiercia i zepsuciem i bliskoscia konca swiata.
W innej ksiazce, opisujacej zycie kolonistow francuskich w wietnamie z okresu lat trzydziestych byla ta sama atmosfera, takie przekonanie wszechogarniajace ze to co dobre, predzej czy pozniej sie skonczy.
Nawet w Polsce, nie wszyscy mogli uwierzyc w odzyskanie wolnosci spod zaborow, wielu sadzilo ze predzej czy pozniej znow przyjdzie nam walczyc.
Dla mnie to wyglada ze ludzie pozwolili przez zaniechanie – przez swoje bierne postawy, przez swoj brak wiary w to ze moga cos zmienic, ksztaltowac, wplywac na swiat – pozwoli by zaglada wyrosla im pod bokiem.
Co trzeba dodac to ze nie byly zwykle bierne postawy, niezwiazane z oczekiwaniami!
To byly zdecydowanie pesymistyczne postawy, zwiazane z nastawieniem ze po co sie meczyc, wszystko i tak zle sie skonczy. I tu lezy pies pogrzebany.
Jedyni ktorzy wierzyli wtedy ostro w zmiane swiata i swoja role w nim to byli komunisci i jak wiadomo to sie im udalo..
Czytalem tez kiedys wypowiedz pewnej arystokratki z tamtego okresu, ktora mowila ze miala poczucie ze ich swiat sie konczy, ze zaczyna sie cos innego, obcego, ze zmienia sie mentalnosc na calym swiecie, cos sie przewartosciowuje
– wchodzi nowe, ostro, brutalnie, wyrastajac na gnijacych resztkach starego swiata.
Jak dla mnie, grupowe wyobrazenia wielkich mas ludzi, przyciagnely te dramatyczne wydarzenia. Tylko jednostki ktore nie wierzyly w ten koniec swiata tak totalnie – to mam przeczucie ze ci wlasnie ci ocaleli z zawieruchy 😉
Nastapila taka „wymiana mentalnosci” na szersza niz wczesniej skale 🙂 wymarl jeden typ czlowieka na rzecz drugiego. Ciekaw jestem kiedy popularne obecnie masowe oczekiwania na katastrofy znow zacznie sie realizowac !
Ummm, prawda, a co to jest prawda?
Ktoś kiedyś powiedział, że jak odrzuci się wszystkie poglądy/osądy/wyobrażenia to pod spodem będzie prawda. Ze trzeba się cofnąć do samego początku. Nie nadbudowywać ale odrzucać, odrzucać i jeszcze raz odrzucać – wszystkie wyobrażenia. Tylko to się już chyba nazywa mistyka 😉
„Jak dla mnie, grupowe wyobrazenia wielkich mas ludzi, przyciagnely te dramatyczne wydarzenia.”
Vamas – inną sprawą jest to, skąd wzięły się w ludziach te lęki i obawy. Jak sprawę dogłębnie zbadamy, to okaże się że związane były z pewnym kulturowym i genetycznym dziedzictwem, które z koleji związane były z jakimś kulturowo- genetycznym dziedzictwem innych ludzi, innych narodów itp, itd.
Z jednej strony mamy fakty – z drugiej modele rzeczywistości które je interpretują. I w ten sposób znowu dochodzimy do kwestii współzależnego powstawania 🙂
Colin Sisson „Wewnetrzne przebudzenie” –> „Podróż w głąb siebie”
Frank Darabont „Skazani na Shawshank” – Biblia 🙂
Dorzuciłbym jeszcze Buddę, Thich Nhat Hanha i paru innych 🙂
„Skazani na Shawskank” – to jest Stephena Kinga, dokładniej ze zbioru „Cztery pory roku”
Of course, ale Frank Darabont napisał scenariusz i go wyreżyserował 🙂 A moim zdaniem film bije nawet książkę 🙂
wasze słowa zawsze działały na mnie kojąco; żyje tak jak tego chcialem, ale teraz zaczyna mnie to przygniatac, bo mam coraz więcej do stracenia, przez ten strach zaczyna mi nie wychodzic i od tego niewychodzenia jeszcze bardziej mi nie wychodzi co powoduje że się załamuje już, a np jutro musze udowodnic i dac z siebie wszystko by się odratowac, zyskac więcej lub jeszcze więcej stracic, wiem że dam z siebie wszystko, jednak ciągle nie moge pozbyc się tego strachu; oczywiscie jak nie wyjdzie trudno i tak dam sobie rade na pewno się nie załamie, a jak się uda to walcze dalej
Rób tyle ile możesz. Nie za dużo i nie za mało, tylko tyle, na ile w danej chwili możesz. Niezależnie od rezultatu nie będziesz miał żalu, że zrobiłeś za mało albo za dużo. Coś takiego polecał Miguel Ruiz, a w zasadzie Toltekowie. Moim zdaniem praktyczna zasada.
Ja zauważyłem po sobie, że jak za bardzo czegoś chcę, to powstaje we mnie jakaś presja, a to z kolei rodzi poczucie walki i przymusu. Z tego powodu przestałem oceniać zdarzenia pod kątem sukces/porażka.
Pozwolę sobie zacytować fragment z Colina Sissona.
” [..]
tworzysz swoją rzeczywistość bez potrzeby sprawowania kontroli nad innymi;
używasz swojej mocy, aby skutecznie działać i panować nad własnym życiem;
współpracujesz z innymi i każdy wygrywa;
traktujesz negatywne sytuacje jako doświadczenie, z którego możesz się czegoś pozytywnego nauczyć;
żyjesz w chwili obecnej i pozwalasz, aby była ona taka, jaka jest;
żyjesz w chwili obecnej i z ufnością i miłością patrzysz w przyszłość;
aby otrzymać miłość, sam ja tworzysz i jesteś na nią otwarty.
[..] „
to prawda, ze kazdy jest kreatorem. i wszyscy jestesmy jednoscia. jedna energia w roznych punktach (prawie 7 miliardow:)) dlatego jesli Ty kreujesz swoja rzeczywistosc to zmienia sie ona odczuwalnie dla Ciebie, jednak wplyw tej zmiany odczuje kazda zmagazynowana czasteczka energii. efekt echa, domina, cokolwiek nie nazwane tak dziala.
Pierwszym i ostatnim ograniczeniem jest potencjał naszego umysłu, a w rezultacie myśli.
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć dlaczego na jednego to działa a na drugiego nie i choćby nie wiem ile praktykował, nie zdziała nic , tylko wpędzi się w szaleństwo i obsesję.
Niby proste – zmuś się, afirmuj , kasuj złe myśli , kontroluj, bądź uważny, każ im odejść, ale co wtedy, czy komuś udało się tą drogą osiągnąć prawdziwe rezultaty ? A i owszem zawsze temu kto miał po temu naturalne predyspozycje. Jestem przekonana, że ludzie, nie ważne czy projekcja ich rzeczywistości jest snem, czy wtłaczanym matriksem, mają pewien potencjał i ciąg zależności zarówno z organizmie, jak i w przestrzeni z której są zasilani.
To bardzo smutne ile przy okazji tej nad wiary rodzi się w ludziach depresji. Po co kombinować przekraczać jakieś tam progi, po co ? Po to żeby przestać żyć a wysilać się na bycie takim jakim „być się powinno”
Co oznacza słowo sukces ? Dla mnie sukces to umiejętność akceptacji samego siebie, uczciwe samopoznanie, a nie usilne biczowanie umysłu.
Ileż nadziei płynie z tych tekstów ileż porad. Miałam przyjemność poznać kilku „kaznodziejów” współczesnych zbawców tych teorii, matko jedyna, to co odkryłam było szokujące i można powiedzieć mniej więcej tak; papier przyjmie wszystko, a cała reszta ich życia to zakłamany koszmar. Psychotropy, maski, szaleństwo, a nawet próby samobójcze.
Pierwszym i ostatnim ograniczeniem jest potencjał naszego umysłu, a w rezultacie myśli.
A kolejnym ostatecznym ograniczeniem jest— wiara w ograniczoność.
Znasz popularne powiedzonko, którego autorem jest Einstein?
*Gdy wszyscy wiedzą, że coś jest niemożliwe, przychodzi ktoś, kto o tym nie wie, i to robi* Umysł tworzy największe ograniczenia z możliwych.
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć dlaczego na jednego to działa a na drugiego nie i choćby nie wiem ile praktykował, nie zdziała nic , tylko wpędzi się w szaleństwo i obsesję.
A może czasem nie trzeba się, aż tak starać? To rodzi presję, która może zablokować bardziej niż brak praktyki.
Zenforest dziś na gg opowiadała mi o swoim nauczycielu jogi.
(Zen mogę opowiedzieć, prawda :)? Uzupełnię twoimi oryginalnymi cytatami 🙂 ) .
Całe lata trenował jogę za młodu, ale była pewna asana której nie mógł za żadne skarby zrobić. Wymagała mocnego pochyłu do przodu, czuł sztywność w plecach i nie mógł jej pokonać. Pracował z całych sił ale nic to nie dawało.
Jego nauczyciel powiedział mu w pewnej chwili. Daj spokój jodze na miesiąc. Obiecaj że nie będziesz nic ćwiczył, nawet tadasany 😉
Była to trochę dziwna porada, ale bohater tej historii rzeczywiście zrezygnował z jogi na miesiąc. Potem dopiero pojechał na dwutygodniowe warsztaty z jogi.
W pierwszym dniu doświadczył potwornego bólu. Całe ciało, po miesiącu przerwy wręcz krzyczało, naciągając się i wyginając.
I nagle stał się cud. Tak po prostu zrobił tę asanę, która do tej pory była dla niego nieosiągalna!
Wtedy podszedł do niego jego nauczyciel i mówi:
„Problem nie leżał tylko w ciele” – puknął się w czoło. „Problem był także tutaj”.
Wnioski każdy może wyciągnąć sobie sam.
Niby proste – zmuś się, afirmuj , kasuj złe myśli , kontroluj, bądź uważny, każ im odejść, ale co wtedy, czy komuś udało się tą drogą osiągnąć prawdziwe rezultaty ?
Tą co wymieniłaś?
Wątpię czy cokolwiek dobrego poza nerwicą i poważnymi problemami.
*kasuj złe myśli*???
*każ im odejść*
*zmuś się*
Na bogów Olimpu! Co to za torturę wymyśliłaś?
Gdzie to usłyszałaś? Od chińskiego kata? Jeśli ludzie mają takie pojęcie o praktyce duchowej i rozwoju duchowym to naprawdę się nie dziwie, że tak mało osób się za to zabiera. Mówię poważnie.
To bardzo smutne ile przy okazji tej nad wiary rodzi się w ludziach depresji. Po co kombinować przekraczać jakieś tam progi, po co ? Po to żeby przestać żyć a wysilać się na bycie takim jakim “być się powinno”
A może warto zacząć od akceptacji tego jakim się jest na dany moment :)?
I dopiero z takiej bazy startować dalej? 🙂
Co oznacza słowo sukces ? Dla mnie sukces to umiejętność akceptacji samego siebie, uczciwe samopoznanie, a nie usilne biczowanie umysłu.
I dokładnie to jest właściwa postawa. 🙂
Psychotropy, maski, szaleństwo, a nawet próby samobójcze.
Oj tak, maski trzeba zrzucać. Nawet jeśli nie każdemu podoba się to co pod nimi siedzi. Najważniejsze to być prawdziwym wobec samego siebie.
Cała twoja wypowiedź tchnie jakimś smutkiem i zawodem. Nie martw się, jutro weekend, odpoczniesz 🙂
Zdecydowanie teraz wiem że mamy idealnie zbliżone podejście do pracy z sobą. Cóż pytasz mnie kto wymyślił takie chińskie tortury ? Dowiedziałam się od nich dzięki swojej pracy, od ludzi którzy zbyt dosłownie podeszli do możliwej przemiany ! Chodzi o to, że wiele osób, po prostu czyta podręcznik, słucha wykładu, a potem ćwiczy i usilnie pragnie. A tak na serio na zmianę potrzeba trochę czasu spokoju a przede wszystkim akceptacji na czas obecny obojętnie co by nie było.
Jak się przekonać do wiary w nieograniczone możliwości własnych myśli ? Co zrobić z tymi poprzednimi, jak „wierzyć” gdy wszystko w okół ludzie okoliczności rzeczywiście i realnie nas ograniczają ? Od czego mają zacząć ludzie udręczeni w sytuacji z której nie ma na razie wyjścia, poza szaleńczym zrywem ?
Wiesz czego mi zawsze brakowało w takich mądrych publikacjach, w nauczycielach rozwoju duchowego …? Konkretów, zawsze to same ogólniki.
Same definicje powiedzonka i schematy, jak choćby ten który przytoczyłaś: „Gdy wszyscy wiedzą, że coś jest niemożliwe, przychodzi ktoś, kto o tym nie wie, i to robi”
Zgadzam się, nie musi wiedzieć, ale ma po temu naturalne predyspozycje, jemu się uda ale drugiemu który też nie wie, nie uda się, nie przeskoczy, tylko wpadnie w przepaść i się połamie.
Spotkałam wiele, zbyt wiele takich przypadków.
Spróbuj paradoksalnie polubić tę ograniczającą cie sytuację. Spróbuj odnaleźć się w niej na maxa, jak tylko możesz. Wejdź w nią. Bądź w niej świadoma tak intensywnie, że blask światła świadomości rozświetla twoje oczy.
Ze świadomością ostrą jak brzytwa, żyj w tym ograniczającym cię życiu a nagle stanie się coś zadziwiającego!!!!!!! Jak w zwolnionym tempie, jak w domku z kart, odsypia się, odpadną od ciebie „niemożliwości”. Mędrzec jest wolny nawet w więzieniu. Wolność nosisz w sercu.
Powodzenia, i spędź przyjemnie weekend!
Zind, podobają mi się twoje barwne metafory 🙂
„Spróbuj paradoksalnie polubić tę ograniczającą cie sytuację” chyba się nie rozumiemy, czy to jedna z dróg tej pozytywnej manipulacji 😉
„Kazdy z nas to proba losu i natury wiec probojmy sie na wzajem, a moze poczujemy ten wlasciwy smak , aromat , zapach.”
To cytat z mojego bloga i mysle, ze …
Myślę, że rozumiemy się lepiej niż można by sądzić po tej powierzchownej lekturze naszych wypowiedzi 🙂
Metafory Zinda są piękne, a co do ograniczeń … to w odwiecznym kołobiegu stworzenia starajmy się pilnować hologramu swojego pola energetycznego i nie dajmy się różnego rodzaju pasożytom energetycznym.