Tagi
ból, DDA, dojrzałość, emocje, miłość, naroktyk, nałóg, partnerstwo, relacje, uzależnienie, związek, związki, Świadomość
Czy związek oparty na nałogowym uzależnieniu można przemienić w prawdziwy?
Owszem. Uda ci się to, jeśli postarasz się stopniowo być jeszcze bardziej obecny i skupiony na chwili obecnej, coraz głębiej wnikając uwagą w teraźniejszość: jest to kluczowa sprawa niezależnie od tego, czy żyjesz samotnie, czy z kimś w parze.
Jeśli miłość ma rozkwitnąć, blask twojej obecności musi być dostatecznie silny, żebyś nie oddawał się już bezustannemu myśleniu, osądzaniu lub robieniu z siebie ofiary.
Wiedzieć, że tak naprawdę jest się Istnieniem, które tylko przesłania bezustannie racjonalizujący umysł, cichym bezruchem pod warstwą umysłowego zgiełku, miłością i radością pod pokładami bólu – oto wolność, zbawienie, oświecenie.
Wyzbyć się ciągłego utożsamiania z osobowością ofiary, to znaczy ogarnąć to poczucie własną obecnością i świadomością, a zatem poddać przeistoczeniu.
Wyzbyć się utożsamienia z myśleniem, to stać się milczącym obserwatorem własnych myśli i zachowań, a zwłaszcza powtarzalnych klisz umysłowych oraz ról, które gra ego.
Kiedy pozbawiasz umysł rangi niezawisłego ,ja”, przestaje on natrętnie ci się narzucać; natręctwo to w zasadzie polega na przymusie osądzania i opierania się temu, co jest.
Opór ten powoduje konflikty, dramaty i nowy ból, gdy natomiast przestajesz ferować wyroki i zgadzasz się na to, co jest, uwalniasz się od wiecznie osądzającego umysłu.
Robisz tym samym miejsce miłości, radości, spokojowi.
Najpierw przestajesz osądzać siebie, a potem partnera.
Największy przełom w związku dwojga ludzi dokonuje się, gdy w pełni akceptujesz drugą osobę, biorąc ją z dobrodziejstwem inwentarza, nie pragnąc w żaden sposób osądzać jej czy zmieniać.
Natychmiast przekraczasz wtedy granice ego.
Kończą się wszystkie umysłowe gry, ustaje nałogowe przywieranie.
Nikt nie jest już ofiarą ani sprawcą, oskarżycielem ani oskarżonym. Przestaje zarazem działać sprzężenie zwrotne, które dotychczas sprawiało, że dawałeś się wciągać w cudze nieuświadomione schematy, tym samym przedłużając ich żywot.
Wtedy zaś albo rozstajecie się – ale w atmosferze miłości – albo też razem wnikacie jeszcze głębiej w teraźniejszość, w Istnienie.
Czy to aby nie za proste?
Nie, to właśnie takie jest: całkiem proste.
Miłość jest stanem Istnienia. Nie można jej „osiągnąć”. Ona po prostu jest w Tobie.
Twoja miłość nie mieszka gdzieś na zewnątrz ciebie – tkwi głęboko w tobie.
Nie możesz jej utracić i ona także nie może cię opuścić.
Nie jest zależna od żadnego innego ciała, zewnętrznej formy.
W pełni obecny, ogarnięty cichym bezruchem, czujesz prawdziwego siebie – bezpostaciowego, ponadczasowego – jako życie nieprzejawione, dzięki któremu twoja fizyczna forma w ogóle żyje.
Zaczynasz też wtedy czuć, że to samo życie trwa we wszystkich ludziach i w innych istotach, w samej ich głębi. Przejrzałeś zasłonę formy i odrębności. To integracja. To jest urzeczywistnienie jedni. To właśnie jest miłość.
Czym jest Bóg?
Jest życiem – wiecznym – trwającym we wszystkich formach życia.
A czym jest miłość?
Tym, że czujesz to Jedno życie głęboko w sobie i we wszystkich stworzeniach.
Ze nim jesteś.
A zatem wszelka miłość jest miłością Boga.
Miłość nie działa wybiórczo, tak jak i blask słońca pada na wszystko bez wyboru. Nie wyróżnia jednej osoby spośród innych. Nie wie, co to wyłączność.
Kiedy opiera się na wyłączności, nie jest miłością Boga, lecz „miłością” ego.
Ale siła, z jaką odczuwa się prawdziwą miłość, bywa rozmaita. Zdarza się, że ktoś odbija ku tobie twoje uczucie z większą niż inni wyrazistością i mocą, a jeśli osoba ta czuje do ciebie to samo, co ty do niej, można powiedzieć, że łączy was związek miłosny.
Ma on dokładnie taki sam charakter jak więź między tobą a sąsiadem z autobusu, pierwszym lepszym ptakiem, drzewem lub kwiatem.
Jedyną różnicę stanowi intensywność odczuwania tej więzi.
Nawet w związku opartym skądinąd na nałogowym uzależnieniu może chwilami przeświecać spod powierzchni coś prawdziwszego, głębszego niż wzajemne potrzeby dwojga nałogowców. Wasze umysły zawieszają wtedy działalność, a ego chwilowo przysypia.
Może się to zdarzyć w momencie fizycznej bliskości albo kiedy oboje jesteście świadkami cudu narodzin, w obliczu śmierci lub gdy jedno z was ciężko zachoruje: w każdej sytuacji, która obezwładnia umysł.
Miłość pogrzebana zazwyczaj pod umysłem, zawarta w Twoim Istnieniu – objawia się wtedy, umożliwiając prawdziwą komunikację.
Prawdziwa komunikacja to komunia – urzeczywistnienie jedni, czyli miłość.
W większości wypadków nie udaje się jej podtrzymać przez dłuższy czas, chyba że oboje potraficie wytrwać w stanie obecności dość intensywnej, aby nie miał do was przystępu umysł i jego stare klisze.
Gdy tylko bowiem powraca on i twoje utożsamienie z nim, nie jesteś już sobą, lecz umysłowym wyobrażeniem o sobie, a wtedy znów zaczynasz toczyć gry i wcielać się w rozmaite role, żeby zaspokoić potrzeby ego.
Znowu przepoczwarzasz się w ludzki umysł, który udaje ludzką istotę, prowadzi wymianę z drugim umysłem i odgrywa dramat zwany „miłością”.
Chociaż mogą wam się zdarzać krótkie przebłyski miłości, nie rozkwitnie ona, dopóki oboje raz na zawsze nie uwolnicie się od poczucia tożsamości z umysłem i nie staniecie się wystarczająco obecni Tu i Teraz, żeby rozpuścić bezustanny ból i walkę ego – lub przynajmniej nie nauczycie się trwać jako przytomni obserwatorzy.
Emocjom i ego nie uda się już wtedy zawładnąć wami i odciąć Was od wewnętrznego źródła miłości.
Na bazie „Potęga teraźniejszości” E. Tolle
Część I <-
Powiązane posty :
• Samotność a zależność od innych
• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem
• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność – czym naprawdę są?
L.P. said:
Bardzo piękne. Powiem, że zadarzyło mi się nieraz trwać w objęciach samej milości – będac zarazem w objęciach mężczyzny. Kochalam chwilę, czciłam nie jego, ale tę chwilę,to uczucie -serce się otwierało. cudny stan!
Rzeczywiście – umysł byl cichy i nie włączal się, było mi to pokazane, abym wiedziała, na czym rzecz polega. nietrudno jest otrzymać,lecz utrzymać taki stan dłużej. Jeszcze nie umiemy,trzeba konsekwentnie dążyć i drążyć.
Podoba mi się stwierdzenie, ze „nie kochaj drugiego człowieka,bo będzie miał nad tobą wladzę; jeśli pragniesz kochać – kochaj kochanie” .Kochać miłość – jest super i brzmi jak poezja dla moich uszu. W tym zawarte jest wszystko.
Stajesz się wolny i nieprzywiązany do ludzi ani rzeczy, ponieważ uwaga jest skoncentrowana na uczuciu i zanurzeniu się w nim, i jemu pozwolić prowadzić. Na pytanie zadawane mi, „za co?” i „dlaczego?”, lubię odpowiadać – „bo taką mam fanazję”- ” „ponieważ sprawia mi to przyjemność”. Pozdrawiam.
zenforest said:
Masz rację, ale szkoda, że dla wielu ludzi taka wizja budzi lęk i niepewność, ponieważ nie uwzględnia zniewolenia, kurczowego uwiązania, zależności, przywiązania, uwłaszczenia – drugiej osoby. A to wszak takie….naturalne… 😦
…W naszej kulturze miłość to przede wszystkim…nieprzytomne załknięcie się drugim człowiekiem, połączone potem z bolesnym zdjęciem okularów i przykrym rozczarowaniem gdy wyśniony ideał zmienia się w szarą rzeczywistość.
Uwieszenie się na kimś, zapatrzenie, zawłaszczenie a potem…. znudzenie.
A przecież…. to czego szukamy w drugich, najpierw musimy sami sobie dać, abyśmy mogli cieszyć się z ich obecności ale i nie cierpieć, gdy ich tracimy.
lileczka said:
To wszystko, co mówicie jest prawdą. Szkoda, że wcześniej nie przeczytałam tego artykułu, bo zapewne pomógłby mi w moim zyciu. Ostatnio uświadomiłam sobie, że jestem uzależniona od człowieka którego kocham. I jak łatwo jest mi teraz żyć gdy potrafię cieszyć się nawet małą chwilą tego oderwania od świata. Chwilą miłości. Jak dobrze jest ją poczuć. Właśnie taką miłość ze świata. Nie boję się żyć:)
indram said:
No dobrze, w imieniu Kobiet wystosuje apel do Panow: 😀
Panowie! Po, hm, po, to znaczy, jak juz skonczyliscie, to nie zasypiajcie od razu! 🙂 I pamietajcie, ze dla waszej partnerki wazne jest abyscie ja potrzymali w ramionach rowniez i ‚po’. Odwracania sie na drugi bok po to aby za chwilke zachrapac swiadczy o fundamentalnym braku elementarnych zasad Ars Amandi! 🙂
jareed said:
L.P.
pisze:”jeśli pragniesz kochać – kochaj kochanie”
Nie wiem ile w tym prawdy, ale ktoś mądry kiedyś powiedział, że „miłość miłości to litość”, a litość to niestety choroba duszy
A ten Tolle ładnie pisze, ale mam wrażenie, że to tylko teoria, a nie praktyka… no bo są meżczyźni w których kobiety się nie zakochają, tak jak i są kobiety, w których mężczyźni się nie zakochają… Chcę przez to powiedzieć, że owszem – można kochać wszystkich ludzi miłością braterską, ale taka miłość w sensie związku, to zawsze jest w jakiejś cześci miłością ego… i niech ktoś powie, że generalizuje 😛
Indram
Widzisz… Tolle się tyle nagadał żeby akceptować tak jak jest, a Ty jednak chcesz zmieniać… :>
moon said:
kiedyś słyszałem, że taka związkowa miłość to po prostu też karma jaką należy sobie oczyścić, a nie ma nic wspólnego z docelową wszechogarniająca miłością, bo jest tylko pragnieniem posiadania i zapewniania sobie szczęścia metoda ~szczęście z zewnątrz a nie wewnątrz~ ale jak jest- nie wiem
alicja said:
„No dobrze, w imieniu Kobiet wystosuje apel do Panow: 😀
Panowie! Po, hm, po, to znaczy, jak juz skonczyliscie, to nie zasypiajcie od razu! 🙂 I pamietajcie, ze dla waszej partnerki wazne jest abyscie ja potrzymali w ramionach rowniez i ‘po’. Odwracania sie na drugi bok po to aby za chwilke zachrapac swiadczy o fundamentalnym braku elementarnych zasad Ars Amandi! :)”
co za problem, mozna facetem szarpac, az sie obudzi:)
albo na sile oczy otwierac
traksak said:
zapalki w oczy ,bo z siarka to dziala 🙂
kopnac ,az cukier w kostkach wyleci,
spuscic, wode z kolanka
i zamienic na lepszy model.
Indram sa artysci i mistrzowie.
jareed said:
Alicja
„facetem szarpac, az sie obudzi” ….
„swiadczy o fundamentalnym braku elementarnych zasad Ars Amandi! :)”
Traksak
nie życz drugiemu co Tobie nie miłe 😛