Tagi

, , , , , , , , , ,

zlo
Fragment książki : „Sadhana”, autorstwa Rabindranath Tagore

Pytanie, dlaczego na świecie istnieje zło, należy do pytań w rodzaju, dlaczego istnieje niedoskonałość lub też, innymi słowy, dlaczego istnieje świat.

Czy ta niedoskonałość jest prawdą decydującą, czy zło jest absolutne i ostateczne?
Rzeka ma swe granice, swe brzegi, czy jednak składa się tylko z brzegów? Lub też czy owe brzegi, to jedyne znane nam a stanowiące o rzece fakty?
Czy nie te przeszkody właśnie nadają wodom rzeki ich ruch ku przodowi? Lina holownicza krępuje łódź, lecz czy celem jej jest tylko to skrępowanie?
Czy lina ta nie ciągnie równocześnie łodzi naprzód?

Bieg świata ma swe granice, ponieważ inaczej świat nie mógłby istnieć, jednakże zadaniem i przeznaczeniem jego nie jest to ścieśnienie się w granicach, lecz jego ruch, dążący do nieograniczoności.
Na tym świecie istnieją zarówno przeszkody i cierpienia, lecz że istnieje prawo i porządek, piękno i radość, dobroć i miłość. Cud cudów to idea Boga, tląca się we wnętrzu ludzkim.

W głębiach swego życia człowiek uczył, iż to, co mu się zjawia jako coś niedoskonałego, jest manifestacją doskonałości.
Podobnie osoba muzykalna zdaje sobie sprawę z doskonałości pieśni, gdy w rzeczywistości przysłuchuje się tylko następującym po sobie nutom.

Człowiek odkrył doniosłą paradoksalną prawdę, iż to, co jest ograniczone, nie jest uwięzione w szrankach swego ograniczenia, przeciwnie, wciąż idzie naprzód, bezustannie odrzucając swą skończoność.

W rzeczy samej niedoskonałość nie jest zgoła zaprzeczeniem doskonałości, skończoność nie przeczy nieskończoności; jest to całość wyrażona przez części, nieskończoność, odkryta w granicach.

Ból, który daje nam odczuć naszą doczesność, w życiu naszym nie jest wcale czymś stałym, nie jest też bynajmniej, jak radość, celem sam w sobie.
Doświadczyć go znaczy poznać, iż on nie jest składową częścią prawdziwej, nie przemijającej twórczości.
Jest tym, czym w naszym życiu umysłowym jest błąd.
Studiować historię rozwoju nauki znaczy wędrować labiryntem błędów, jakie ona w swoim czasie szerzyła, nikt jednakże naprawdę nie uwierzy, jakoby wiedza była… doskonałym środkiem rozpowszechniania błędów!

To nie niezliczone omyłki, lecz stopniowe dochodzenie dzięki nim prawdy jest tym ważnym i doniosłym faktem, który w historii nauki przede wszystkim zasługuje na uwagę.

Błąd, już skutkiem samej swej natury, nie może utrzymać się trwale; nie może ostać się wobec prawdy; podobny do włóczęgi musi opuścić swe mieszkanie natychmiast, jak tylko nie jest w stanie zapłacić w całości rachunku.

Podobnie jak to się ma z błędem umysłowym, istotą zła we wszelkiej formie jest przede wszystkim jego nietrwałość, ponieważ ono w żaden sposób nie może pogodzić się z całością.
Całość wciąż się poprawia, prostuje i zmienia wygląd.
Gdybyśmy mogli zebrać statystyczne dane co do olbrzymiej ilości wypadków i tragedii, mających miejsce w każdej chwili na ziemi, zapewne przerazilibyśmy się.
Ale zło znajduje się w bezustannym ruchu; jego cały niezmierzony ogrom nigdy trwale nie tamuje naszego życia i widzimy, że mimo wszystko, dla istot żyjących ziemia, woda i powietrze są słodkie i czyste, jak były.

Wszystkie takie obliczenia statystyczne są z naszej strony wysiłkiem utrwalenia i przedstawienia w stanie stałym zjawisk przemijających, skutkiem czego zjawiska te w umyśle naszym nabierają znaczenia większej wagi, niż ją w rzeczywistości mają.

Stąd też człowiek, którego zawód związany jest z pewnym poglądem na świat, będzie zawsze skłonny do wyolbrzymiania jego proporcji; kładąc zbyt wielki nacisk na sobie znane fakty, traci z oczu prawdę.

Detektyw ma sposobność studiowania rozlicznych zbrodni, rzadko kiedy jednak zdaje sobie sprawę z ich stosunku do całości ekonomii społecznej.
Kiedy wiedza zbiera fakty, mające unaocznić nam walkę o byt w świecie zwierzęcym, w umyśle naszym powstaje obraz przyrody zbroczonej krwią od stóp do głów. W tych obrazach, jakie nam umysł nasz maluje, nadajemy trwałość barwom i kształtom, które w rzeczywistości są przemijające.

Da się to porównać z obliczaniem ciśnienia powietrza na każdy cal kwadratowy naszego ciała dla udowodnienia, iż ciężar ten musi nas zmiażdżyć.

Mimo wszystko jednak każdy ciężar można jakoś rozłożyć i my zupełnie lekko niesiemy swe brzemię. Wszystko dzieje się zgodnie z naturalnym biegiem rzeczy.

Walka o byt w przyrodzie niejedno też daje w zamian. Jest to przecież miłość dla dzieci i przyjaciół, jest poświęcenie samego siebie pochodzące z miłości, zaś ta miłość stanowi pozytywny element życia.
Jeśli badawcze światło swej obserwacji zatrzymamy na fakcie śmierci, świat wyda się nam podobnym do olbrzymich jatek.
Przekonujemy się jednak, iż w świecie życia myśl o śmierci może najmniej w umyśle naszym waży, nie dlatego, aby była najmniej oczywista, lecz ponieważ jest negatywnym objawem życia.

Tak samo, wbrew faktowi, iż mrugając powiekami, co sekundę zamykamy oczy, w rachubę wchodzi tylko ich otwieranie.
Życie, jako całość, nigdy nie traktuje śmierci poważnie.
W obliczu niechybnej śmierci, śmieje się, tańczy i bawi, buduje, zbiera bogactwa i kocha się.

Tylko wziąwszy pod uwagę pewien jakiś indywidualny fakt śmierci, spostrzegamy pustkę życia i wpadamy w przestrach.
Tracimy z oczu widok całości życia, którego śmierć jest zaledwie częścią.

Podobnie ma się rzecz, kiedy przez mikroskop patrzymy na kawałek sukna czy innego materiału; widzimy przed sobą sieć, wpatrujemy się w ogromne dziury i drżymy w wyobraźni.
Naprawdę jednak śmierć wcale nie jest ani ostatnią ani ostateczną rzeczywistością.
Przedstawia się tak czarno jak niebo przedstawia się niebiesko, ale śmierć nie czyni życia, tak jak niebo nie bawi błękitem skrzydeł ptaków.

Przyglądając się dziecku, próbującemu chodzić, widzimy tylko, jak niezliczone razy ono upada; sukcesy jego są nieliczne.
Gdybyśmy obserwacje swe ograniczyli do krótkiego przeciągu czasu, widok ten byłby wprost okrutny.

Stwierdzamy jednak, iż wbrew tym bezustannym upadkom jakiś poryw radości podtrzymuje dziecię w jego na pozór niemożliwych do uskutecznienia usiłowaniach.
Widzimy, iż ono nie myśli o swych licznych upadkach, lecz raczej o sztuce utrzymania równowagi choćby przez krótką chwilę.

Podobnie, jak to się ma z upadkami dziecka, próbującego chodzić, i my w życiu swoim co dzień napotykamy cierpienia pod różnymi postaciami a wykazujące nam niedoskonałość naszego poznania sił, jakimi rozporządzamy, wreszcie sposobu użycia woli.
Oczywiście, gdyby te cierpienia wykazywały nam tylko naszą słabość, umarli byśmy wskutek bezbrzeżnego przygnębienia.
Jest rzeczą prostą, że jeśli obierzemy jako teren swej obserwacji ograniczony zakres własnej działalności, indywidualne nasze niepowodzenia i niedostatki zarysują się w umyśle naszym w wielkich rozmiarach…. ale życie instynktownie kieruje nas ku szerszym widnokręgom i stawia przed nami większe cele, które stale wyciągają nas z obrębu granic danej chwili.

Ożywia nas nadzieja, krocząca zawsze na czele ograniczonych doświadczeń naszej teraźniejszości; jest to ta nieśmiertelna nasza wiara w nieskończoność, wiara, nie uznająca nigdy naszych niepowodzeń za fakty trwałe i niezmienne i nie ograniczająca nigdy swego terenu, wiara, która ma odwagę, głosić jedność człowieka z boskością, a której najbardziej fantastyczne marzenia i sny na co dzień się sprawdzają.

Widzimy prawdę, kiedy zwracamy umysł ku nieskończoności. Ideał prawdy leży nie w bieżącej, być może bolesnej teraźniejszości, nie w naszych bezpośrednich wrażeniach, lecz w świadomości naszej całości, kompletności, dającej nam przedsmak tego, czym moglibyśmy być i czym powinniśmy być.

Zło nie może zatrzymać życia na gościńcu i obrabowywać go z jego własności. Albowiem nawet zło musi przeminąć i przemienić się w dobro; nie może stanąć i wydać bitwy wszystkiemu.

W rzeczywistości człowiek nie wierzy naprawdę w zło, jak nie wierzy, aby skrzypce wymyślono tylko jako narzędzie wyszukanych tortur dla ucha, mimo, iż przy pomocy statystycznych danych możemy dowieść, iż prawdopodobieństwo dysonansów jest tu większe niż prawdopodobieństwo harmonii i że na jednego człowieka, umiejącego grać na skrzypcach, przypada tysiąc ludzi, którzy na instrumencie tym grać nie umieją.
Możliwość doskonałości przeważa jednak nad danymi przeciwnościami.

Nie ulega wątpliwości, iż znajdowali się ludzie, którzy zapewniali, że życie jest złem absolutnym, ale człowiek nie może brać ich na serio.

Ich pesymizm jest tylko pozą intelektualną lub sentymentalną, zaś życie samo w sobie jest optymistyczne i pragnie iść naprzód.

Pesymizm jest czymś w rodzaju umysłowej dipsomanii – odsuwa zdrowy pokarm, pozwala sobie na silny napitek oskarżeń i wytwarza sztuczne przygnębienie, które znowu domaga się podniecających trunków.

Gdyby życie było złem, nie trzeba by było czekać na filozofa, który by potrafił tego dowieść,
Wygląda to, jak gdybyśmy o popełnieniu samobójstwa chcieli przekonać człowieka, który zdrów i cały stoi przed nami.
Istnienie samo w sobie już jest dowodem, że świat nie jest i nigdy nie będzie zdominowany złem.

Niedoskonałość, która nigdy nie jest zupełną niedoskonałością, lecz która ma jako ideał doskonałość, musi przejść przez nieustającą realizację.

Poznaliśmy to co jest dobre, pokochaliśmy je i najgłębszą cześć oddaliśmy ludziom, którzy swym życiem dali mu świadectwo. Należy teraz odpowiedzieć na pytanie: Co jest dobre? Jak to sobie wyobraża nasza natura moralna? Odpowiem na to, że, kiedy w człowieku zaczyna się zarysowywać wizja jego prawdziwego „ja”, kiedy on zdaje sobie sprawę, iż znaczy o wiele więcej, niż mu się dotychczas wydawało, wtedy budzi się w nim świadomość jego natury moralnej.
Widzi wówczas, czym być powinien i ten stan, którego jeszcze nie doznał, nabiera w jego oczach cech znacznie większej rzeczywistości, niż stan, w którym się właśnie znajduje. Stosownie do tego musi się też nieodzownie zmienić jego perspektywa życiowa i jego wola zajmuje miejsce jego życzeń.

Albowiem wola jest najwyższym życzeniem szerszego życia, życia, którego większa część jest jeszcze na razie nie do osiągnięcia, którego cele nie są nam jeszcze po większej części widoczne. Wtedy przychodzi do starcia między naszym niższym ja a wyższym ja, między naszymi życzeniami a wolą, między upragnieniem rzeczy działających nam na zmysły a dążeniem naszego serca.

I wtedy zaczynamy rozróżniać, co jest naszym bezpośrednim życzeniem a co jest dobre, albowiem dobre i korzystne dla nas – jest to, czego pragnie nasze wyższe „ja”.
Ten zmysł, to poczucie dobrego, pochodzi z prawdziwszego przeglądu naszego życia, biorącego w rachubę nie tylko znajdującą się przed nami teraźniejszość lecz i to, czego nie ma i czego prawdopodobnie, z ludzkiego punktu widzenia, nigdy być nie może.

Nasza zdolność moralna jest właśnie tą zdolnością, dzięki której możemy zrozumieć, iż życie nasze nie składa się z fragmentów bezcelowych i pozbawionych wszelkiego związku. To poczucie moralne daje człowiekowi nie tylko moc widzenia, iż jego „ja” ma pewną ciągłość w czasie, ale pozwala mu też widzieć, że nie postępuje właściwie, kiedy się zamyka wyłącznie w swym własnym ,ja”.

Najważniejszą nauką, jaką człowiek może wyciągnąć ze swego życia, nie jest to, iż na tym świecie istnieje cierpienie, lecz że od człowieka tylko zależy zapisać je na swoje dobro i że on może przemienić je w radość.

O prawdzie tej bynajmniej nie zapomina i nie ma na świecie człowieka, który by wyrzekł się swego prawa cierpienia, albowiem to daje mu prawo być człowiekiem.
Pewnego dnia żona biednego robotnika skarżyła się gorzko przede mną, iż najstarszy jej syn miał część roku spędzić w domu bogatych krewnych. Uprzejma chęć ulżenia jej w kłopotach sprawiła jej ból, albowiem kłopoty i tron matki stanowią prawo jej miłości jej własność, której ona nie chciała podporządkować rozkazom żadnych konieczności.
Wolność człowieka nie polega bynajmniej na zupełnym wyzwoleniu z wszelkich kłopotów, lecz na tym, iż on może podjąć się trudów i kłopotów dla swego własnego dobra i że może uczynić je częścią składową swej radości.

Może się to jednak stać tylko wówczas, kiedy uświadomimy sobie, iż nasze indywidualne „ja” nie jest najwyższą treścią naszej istoty, lecz że mamy w sobie człowieka wszechświata, który jest nieśmiertelny i nie obawia się ani śmierci ani cierpienia, zaś ból uważa tylko za odwrotną stronę radości.

Kto sobie to uświadomił, ten wie, iż właśnie cierpienie naprawdę wzbogaca nas, istoty niedoskonałe czyniąc nas zarazem wielkimi i godnymi zajęcia miejsca po boku doskonałości.

On wie, że nie jesteśmy żebrakami, że dobrą monetą musimy płacić za wszystko, co naprawdę na tym świecie ma wartość, za naszą moc, wiedzę, mądrość i miłość, że cierpienie symbolizuje nam nieskończoność możliwej doskonałości, wiecznego rozwoju radości, i że człowiek, który traci wszelkie upodobania w przyjmowaniu cierpienia, upada coraz niżej i niżej, pogrążając się w odmętach nędzy i poniżenia.
Tylko kiedy człowiek wzywa pomocy cierpienia dla zaspokojenia swej chęci użycia, staje się ono złem i mści się za wyrządzoną sobie zniewagę wtrąceniem go w otchłań nieszczęścia. Albowiem cierpienie jest dziewiczą kapłanką, poświęconą służbie doskonałości, zaś kiedy, zająwszy należne sobie miejsce przed ołtarzem nieskończoności, odsuwa swą ciemną zasłonę i odkrywa oblicze, widzącemu wydaje się ono objawieniem najwyższej radości.

Fragment książki :”Sadhana”, autorstwa Rabindranath Tagore

Powiązane posty

Koniec z “dramatami” w Twoim życiu

Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle

Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle

Doświadczanie problemów a tożsamość – Inspirujące cytaty z E. Tolle

Czy jesteś podzielony na “dobrego” i “złego”?

Wojna w Tobie trwa

Nauka akceptacji dobrego i złego