• Archiwum postów
  • Inspiracje
    • Alaja – kosmiczna świadomość
    • Czakram Gardła
    • Czakram Korony
    • Czakram Podbrzusza (czakra krzyżowa, czakra seksu)
    • Czakram Podstawy (czakra korzenia)
    • Czakram Serca
    • Czakram Splotu Słonecznego
    • Czakram Trzeciego Oka
  • Literatura
  • Haiku
  • Huna
  • Kwestie prawne
  • Kontakt + Zasady
    •  
  • FAQ

Rozwój i Świadomość

~ There are no ordinary moments…

Rozwój i Świadomość

Tag Archives: Zen

Bełkoczący umysł

27 Czwartek Maj 2010

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 29 Komentarzy

Tagi

cisza, mantra, Medytacja, osho, przerwa, słowa, umysł, werbalizacja, Zen, Świadomość

Umysł – taki, jaki jest – nie jest medytacyjny. Zanim nastąpi medytacja, umysł musi się zmienić w całej swej istocie.

Czym jest, więc umysł, który masz teraz? Jak funkcjonuje?

Umysł zawsze werbalizuje. Możesz znać słowa, język, strukturę koncepcyjną myślenia, ale to nie jest myślenie. Wręcz przeciwnie – jest to ucieczka od myślenia. Widzisz kwiat i werbalizujesz to, widzisz człowieka idącego ulicą i werbalizujesz to. Umysł potrafi zamienić każde egzystencjalne zdarzenie w słowa. I słowa stają się barierą, więzieniem. Przeszkodą dla umysłu medytacyjnego jest właśnie to nieus­tanne zamienianie zdarzeń w słowa i zamienianie egzystencji w słowa.

Pierwszym wymogiem dla umysłu medytacyjnego jest, więc bycie świadomym tego nieustannego werbalizowania i zdolność do zatrzymania tego procesu. Patrz na zdarzenia – nie werbalizuj ich. Bądź świadom ich obecności, ale nie zamieniaj ich w słowa. Niech zdarzenia będą poza słowami; niech ludzie będą poza słowami; niech sytuacje będą poza słowami. Nie jest to niemożliwe… jest to naturalne. Sztuczne jest to, co mamy, lecz tak do tego przywykliśmy, tak bardzo stało się to automatyczne, że już nie zauważamy jak nieustannie zamieniamy doznania w słowa.

Jest wschód słońca. Nie zdajesz sobie sprawy z przestrzeni pomiędzy widzeniem go a werbalizowaniem. Widzisz słońce, czujesz je… i natychmiast to werbalizujesz. Przestrzeń między widzeniem i werbalizowaniem zostaje zagubiona. Musisz zdać sobie sprawę z tego, że wschód słońca nie jest słowem. Jest to pewien fakt, pewna obecność. Umysł automatycznie zamienia doznanie w słowa, a te wchodzą między ciebie a to doznanie.

Medytacja oznacza życie bez stów, ponad słowami. Czasem zdarza się to spon­tanicznie. Gdy jesteś zakochany, odczuwana jest obecność, nie słowa. Gdy dwoje zakochanych staje się sobie bliskimi, zawsze nastaje milczenie. Nie w tym rzecz, że nie ma nic do wyrażania. Wręcz przeciwnie, jest tego tyle, że aż się przelewa. Ale nie ma słów, nie może być… Słowa przyjdą dopiero po odejściu miłości.

Jeśli dwoje zakochanych nie potrafi milczeć, jest to sygnał, że ich miłość umarła. Słowami zapełniają to, co po niej zostało. Gdy miłość żyje, nie ma słów, ponieważ samo istnienie miłości jest tak napełniające, tak przenikające, że pokonana zostaje bariera języka i słów. I zwykle zostaje ona pokonana tylko w miłości.

Medytacja jest kulminacją miłości, nie tylko do jednej osoby, lecz do egzystencji w całej jej totalności. Medytacja to żywa relacja z totalnością egzystencji, która jest wszędzie wokoło. Jeśli umiesz być w miłości w każdej sytuacji, jesteś w medytacji.

Medytacja nie jest sztuczką umysłu, nie jest metodą na uciszenie umysłu – wy­maga głębokiego zrozumienia jego mechanizmu. Gdy zrozumiesz ten mechaniczny nawyk werbalizowania, zamieniania egzystencji w słowa, powstaje pewna przestrzeń. Powstaje sama z siebie. Przychodzi w ślad za zrozumieniem, jak cień. Ważne jest nie tyle zdobycie umiejętności bycia w medytacji, lecz poznanie dla­czego w niej nie jesteś. Sam proces medytacji jest „negatywny”, bo nie jest dodawa­niem ci czegoś nowego – jest negowaniem tego, co już zostało dodane.

Ludzie nie mogą istnieć bez słów, potrzebują ich. Egzystencja ich nie potrzebu­je. Nie mówię, byś istniał bez słów. Musisz ich używać, ale musisz nauczyć się włą­czać i wyłączać ten mechanizm werbalizowania. Gdy jesteś w społeczeństwie, słowa są potrzebne, a gdy jesteś sam na sam z egzystencją, musisz umieć je wyłączyć.

Jeśli nie potrafisz ich wyłączyć – trwają, a ty nie potrafisz ich zatrzymać – stajesz się niewolnikiem. Umysł musi być narzędziem, nie panem. Gdy umysł jest panem, jest nie-medytacja. Medytacja jest wtedy, gdy to ty jesteś panem i twoja świadomość jest panem. Medytacja oznacza, więc zapanowanie nad mechanizmem umysłu.

Umysł i jego funkcjonowanie w słowach to nie wszystko. Ty jesteś czymś więcej i egzystencja jest czymś więcej. Świadomość jest ponad językiem, egzystencja jest ponad językiem. Gdy świadomość i egzystencja są jednym, jest komunia. Ta, komu­nia jest medytacją.

Słowa trzeba porzucić. Nie mówię, że masz je tłumić czy wyeliminować. Mówię, że słowa nie mogą być nawykiem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Gdy spaceru­jesz – poruszasz nogami; jeśli jednak twoje nogi poruszają się, gdy siedzisz – to sza­leństwo. Musisz nauczyć się je wyłączyć. Tak samo nie powinno być w tobie słów, wtedy, gdy nie rozmawiasz. Słowa służą porozumiewaniu się, gdy więc nic nikomu nie przekazujesz, nie powinno ich być.

Jeśli zdołasz tego dokonać, będziesz wzrastać w medytacji. Medytacja to proces wzrastania – nie technika. Technika zawsze jest martwa, może, więc być do ciebie dodana, a proces zawsze jest żywy – wzrasta, rozwija się.

Słowa są potrzebne, ale nie wolno trwać w nich cały czas. Muszą być chwile bez werbalizowania, kiedy po prostu jesteś. Nie chodzi o wegetowanie. Jest świado­mość i jest ona ostrzejsza, żywsza – to słowa ją stępiają. Słowa muszą być powtarza­ne, wywołują, więc znużenie. Im ważniejszy jest dla ciebie język, tym bardziej bę­dziesz znużony.

Egzystencja nigdy się nie powtarza. Każda róża jest inna, zupełnie inna… Ni­gdy takiej jeszcze nie było i nigdy takiej już nie będzie. Ale gdy nazywamy ją „różą,” samo to słowo już jest powtórzeniem. Ono zawsze istniało i zawsze będzie istnieć. Starym słowem zabiłeś to, co takie nowe.

Egzystencja zawsze jest młoda, a słowa zawsze są stare. Słowami uciekasz od eg­zystencji, uciekasz od życia, bo słowa są martwe. Im bardziej pogrążasz się w sło­wach, tym bardziej cię one umartwiają. Człowiek wyuczony jest zupełnie martwy, ponieważ cały jest tylko słowami.

Sartre nazwał swoją autobiografię „Słowa”. Żyjemy w słowach. A raczej nie żyjemy. Na końcu pozostaje tylko stos nagromadzonych słów i nic więcej. Słowa są jak zdjęcia. Widzisz coś, co jest żywe i robisz temu zdjęcie. Zdjęcie jest martwe. Potem robisz album z martwych zdjęć. Człowiek, który nie żył w medytacji, jest jak martwy album. Są w nim tylko słowne obrazy, wspomnienia. Nic nie zostało przeży­te – wszystko zamienił w słowa.

Medytacja oznacza życie totalnie, a żyć totalnie można tylko wtedy, gdy jesteś w ciszy. Ale bycie w ciszy nie oznacza nieświadomości. W ciszy możesz być nieświa­domy, ale to nie jest żywa cisza. Umysł znów przegapił…

Mantrami możesz sam siebie zahipnotyzować. Powtarzając jakieś słowo możesz stworzyć w umyśle tyle znużenia, że zaśnie. Zapadasz w sen, w nieświadomość. Jeśli stale będziesz nucił „Ram Ram Ram” – umysł zaśnie. Wtedy nie będzie bariery słów, ale ty będziesz nieświadomy.

Medytacja oznacza brak słów, gdy ty jesteś świadomy. W innej sytuacji nie ma połączenia z egzystencją, ze wszystkim, co istnieje. Żadna mantra ani śpiewanie nie pomogą. Autohipnoza to nie medytacja, wręcz przeciwnie – bycie w stanie autohipnozy to regresja. Nie jest wyjściem ponad słowa, ale upadkiem poniżej słów.

Porzuć, więc wszystkie mantry, wszystkie takie techniki. Pozwól istnieć chwilom, w których nie ma słów. Nie możesz pozbyć się słów za pomocą mantry, gdyż ten proces sam w sobie używa słów. Nie można wyeliminować słów za pomocą słów -jest to niemożliwe.

Co więc można zrobić? Tak naprawdę nic nie możesz zrobić – prócz zrozu­mienia. Cokolwiek uczynisz, będzie to tylko skutkiem tego, czym jesteś. Trwasz w chaosie, nie jesteś w medytacji, twój umysł nie jest w ciszy, więc cokolwiek z ciebie wyjdzie, stworzy jeszcze więcej zamieszania. Jedyne, co możesz uczynić, to zacząć być świadomym funkcjonowania umysłu. Tylko tyle – po prostu bądź uważny. Uważność nie ma nic wspólnego ze słowami. To akt egzystencjalny, nie mentalny.

Najważniejsze jest, więc bycie uważnym. Bądź uważny procesów mentalnych, funkcjonowania umysłu. Gdy jesteś świadomy funkcjonowania umysłu, już nim nie jesteś. Sama uważność oznacza, że jesteś poza – z dala, świadek. A im bardziej jesteś uważny, tym łatwiej dostrzegasz przestrzenie między doznaniem a słowami. Te przestrzenie istnieją, ale ty jesteś tak nieświadomy, że ich nie zauważasz.

Między dwoma słowami zawsze jest przestrzeń, nawet, jeśli niemal niezauważal­na. Gdyby tak nie było, dwa słowa nie mogłyby być dwoma słowami – stałyby się jednym. W muzyce między dwoma nutami zawsze jest przestrzeń, cisza. Dwa słowa czy nuty nie mogą być oddzielne od siebie, jeśli nie ma między nimi przerwy. Zawsze jest miedzy nimi cisza, ale trzeba być naprawdę uważnym, by to odczuć.

Im jesteś uważniejszy, tym wolniejszy jest umysł. Zawsze jest to ze sobą powiąza­ne. Im mniej świadomości, tym szybszy umysł; im bardziej jesteś świadomy, tym proces umysłu jest wolniejszy. Jesteś bardziej świadomy, umysł zwalnia, przestrzenie między myślami poszerzają się…. możesz je zauważyć.

Przypomina to film. Gdy projektor pracuje w zwolnionym tempie, widać przer­wy. Podnoszę rękę i widać, że zdjęcie składa się z setek kadrów. Każdy jest odręb­nym zdjęciem. Gdy te setki pojedynczych zdjęć wyświetlane są tak szybko, że nie widzisz przerw, widzisz unoszenie ręki jako jeden proces. W zwolnionym tempie te przerwy możesz zauważyć.

Umysł jest jak film. Są w nim przerwy. Im jesteś uważniejszy umysłu, tym łatwiej je zauważasz.

To samo dzieje się z umysłem. Gdy widzisz słowa, nie możesz dostrzec przerw, gdy widzisz przerwy, nie możesz zobaczyć słów. Po każdym słowie następuje przer­wa i po każdej przerwie następuje słowo, ale nie możesz widzieć równocześnie jed­nego i drugiego. Jeżeli skupiasz uwagę na przerwach, słowa znikną, a ty zapadniesz się w medytacji.

Świadomość skupiona tylko na słowach jest nie-medytacyjna, świadomość sku­piona tylko na przerwach jest medytacyjna. Zawsze, gdy stajesz się świadomy przerw, słowa znikają. Gdy będziesz obserwował uważnie, nie znajdziesz słów – znajdziesz tylko przerwę.

Umysł nie może przez dłuższy czas pozosta­wać w skupieniu. Musi się zmieniać – albo zaśnie. Są tylko te dwie możliwości. Jeśli będziesz koncentrował się na jednej rzeczy, umysł zaśnie. Nie może trwać w bezru­chu, gdyż umysł jest żywym procesem. Jeśli pozwolisz mu na znużenie – zaśnie, by uciec od zastoju twojego skupienia. Wtedy może żyć dalej, w snach.

Taką medytację podaje Maharishi Mahesh Yogi. Daje ona tyle spokoju i od­świeżenia, może poprawić zdrowie fizyczne i równowagę psychiczną, ale nie jest właściwą medytacją.
Te same efekty można uzyskać w autohipnozie.
Hinduskie sło­wo „mantra” oznacza sugestię, nic więcej. Błędem jest przyjęcie, że mantra to me­dytacja – tak nie jest. Jeśli uznasz ją za medytację, nigdy nie będziesz szukać auten­tycznej medytacji. I to jest największa szkoda, jaką czynią takie praktyki i ludzie, którzy je propagują. Jest to jedynie psychologiczne narkotyzowanie się.

Nie używaj, więc żadnej mantry do wypchnięcia słów. Po prostu stań się świado­my słów, a umysł automatycznie zacznie skupiać się na przerwach.

Jeśli utożsamisz się ze słowami, będziesz skakał ze słowa na słowo i przega­pisz przerwę. To inne słowo jest czymś nowym, na czym można się skupić. Umysł stale się zmienia, skupienie się zmienia. Jeśli jednak nie utożsamisz się ze słowami, pozostaniesz tylko świadkiem – z daleka obserwującym korowód słów. Wtedy zmie­ni się całe skupienie i staniesz się świadomy przerwy. To samo dzieje się, gdy obser­wujesz ludzi idących ulicą. Jedna osoba przeszła, druga jeszcze nie nadeszła. Jest przerwa, ulica jest pusta. Jeśli będziesz obserwował, poznasz tę przerwę.

Gdy poznasz tę przerwę, jesteś w niej – wskoczyłeś w nią. To otchłań, daje taki spokój, taką świadomość… Bycie w tej przerwie to medytacja… przemiana. Teraz słowa nie są potrzebne, zostawisz je. Świadomie je zostawisz. Jesteś świadomy ci­szy, nieskończonej. Jesteś jej częścią, jesteś z nią jednością. Nie jesteś świadomy tej otchłani jako czegoś innego, jesteś świadomy otchłani jako siebie. Wiesz i jesteś tym wiedzeniem. Obserwujesz tę przerwę; obserwujący jest tym, co obserwowane.

Jeśli chodzi o słowa i myśli, jesteś świadkiem, kimś oddzielnym, i słowa są odrębne. Gdy nie ma słów, jesteś przerwą, świadomy swego istnienia. Między tobą a przerwą, między świadomością a egzystencją, nie ma bariery. Jesteś w sytuacji egzystencjalnej. I to jest medytacja: bycie jednością z egzystencją, bycie w niej total­nie i nadal bycie świadomym. Jest to zaprzeczenie, paradoks. Oto poznałeś sytu­ację, w której jesteś jej świadomy, a równocześnie w niej jesteś.

Zwykle, gdy jesteś czegoś świadomy, to coś staje się oddzielne od ciebie. Jeśli z czymś się utożsamiamy, przestaje to być czymś odrębnym i innym – ale wówczas nie jesteśmy świadomi. Tak dzieje się w złości i w seksie. Jednością stajemy się tylko wtedy, gdy jesteśmy nieświadomi.

Osho, „Medytacja, podstawy praktyki”

Zobacz też

• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?
• Przestrzeń w Tobie
• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz
• Narodziny świadomości
• 48 minut absolutnej świadomości
• Czym są Iluzje?

Reklama

Pustka jest formą, forma jest pustką – Wyjście POZA medytację.

14 Sobota List 2009

Posted by ME in buddyzm, Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 74 Komentarze

Tagi

budda, buddyzm, forma, Medytacja, myślenie, praktyka, pustka, satori, sutra, sutra serca, wgląd, wolność, Zen, zrozumienie, Świadomość

budda9
Forma nie jest różna od pustki, pustka nie jest różna od formy.
Forma jest pustką, pustka jest formą.

Sutra Serca uczy, iz „forma jest pustką i pustka jest formą.”
Bardzo wielu ludzi nie rozumie co to znaczy, nawet ci którzy dlugo praktykuja medytacje. Istnieje bardzo prosty sposób, aby zrozumiec nauczanie Sutry Serca w naszym codziennym zyciu.
Np. to jest drewniane krzeslo. Jest brazowe. Jest solidne i ciezkie i wszystko wskazuje na to, ze przetrwa dlugi okres czasu. Siedzisz na tym krzesl, a ono utrzymuje twoja wage, mozesz takze cos na nim polozyc. Ale kiedy podpalisz krzeslo i wyjdziesz, to kiedy wrócisz krzesla juz nie bedzie.
Ta rzecz, która wygladala tak mocno, solidnie i realnie, teraz jest tylko kupka popiolu, który wiatr rozwiewa dokola. Ten przyklad pokazuje w jaki sposób to krzeslo jest puste: nie jest trwala i stala rzecza.
Caly czas sie zmienia.
Nie istnieje w niezalezny sposób. Predzej czy pózniej, krzeslo w koncu zamieni sie i stanie sie zupelnie czyms innym. W taki oto sposób to brazowe krzeslo jest calkowita pustka i chociaz zawsze mialo wlasciwosci pustki, ta pustka była też formą; mozesz usiasc na tym krzesle i bedzie cie ono podtrzymywac.

„Forma jest pustką, pustka jest formą.”
Dlaczego jest tak wazne, aby to zrozumiec ?
Przyczyna tego jest taka, ze wielu ludzi jest przywiazanych do nazwy i formy.
To przywiazanie jest powodem niemalze calego cierpienia.
Jezeli chcemy uwolnic ludzi od tego przywiazania, musimy podac im lekarstwo nazwy i formy. Musimy zaczac od pokazania, ze nazwa i forma jest nierzeczywista i nietrwala; zawsze zmienia sie.

Jesli jestes bogaty, musisz zobaczyc, ze pozadanie bogactwa jest puste. Jezeli jestes przywiazany do slawy i pragniesz uznania innych, musisz zobaczyc, ze rzeczy o które walczysz i przez które cierpisz sa puste. Nikt nie mowi ze sa zle, sa po prosu puste.
Wiekszosc ludzi wysoko ceni sobie wlasne cialo, wydaje mnóstwo pieniedzy, aby bylo piekne i mocne. Ale wkrótce pewnego dnia, kiedy umrzesz, twoje cialo zniknie. Nie mozesz zabrac ze soba tego pustego ciala, bez wzgledu na to jak bardzo je sobie cenisz. Nie mozesz zabrac slawy, nie mozesz zabrac pieniedzy, nie mozesz zabrac seksu. Niczego nie mozesz zabrac.
W naszych czasach wielu ludzi bardzo przywiazuje sie do tych rzeczy. Cenia sobie nazwy i wyglad zewnetrzny prawie ponad wszystko, raniac w ten sposób siebie i innych, tylko po to, by siebie chronic. Chca zdobyc pieniadze, dobra reputacje albo korzystne zwiazki.
Walcza desperacko o wysoka pozycje. Ludzi zawsze pociaga najgorszego rodzaju naduzycie i cierpienie, by w konsekwencji dostac i zatrzymac te puste, przemijajace rzeczy. Takze wielu ludzi jest przywiazanych do seksu.

Wszystkie formy sa puste, wiec przekonanie, ze mozesz zdobyc lub zatrzymac cokolwiek jest podstawową iluzją. To nauczanie wskazuje na to.

Najwazniejsze jest, co chcesz osiagnac w swoim zyciu, wlasnie teraz ?
To czego chcesz w tej chwili ksztaltuje twój umysl, determinuje twoje zycie obecne i nastepne, ksztaltuje je.

Postrzegajac, ze wszystkie rzeczy pierwotnie sa puste, mozesz wszystko odpuscic i po prostu zyc, zamiast cierpiec z powodu tych wszystkich, nietrwalych rzeczy. Jesli nie jestes przywiazany do nazwy i formy, jestes calkowicie wolny.
Jest o tym slynna historia.
Dawno temu w Atenach zyl slynny filozof Diogenes. Chociaz byl filozofem najwyzszej klasy w starozytnej Grecji, zyl jak nedzny pies. Zawsze sypial na zewnatrz, nie troszczyl sie o to, czy bedzie mial co jesc kolejnego dnia i zazwyczaj nie nosil zadnego ubrania. To bylo jego nauczanie – naturalny styl zycia.
Któregos ranka, kiedy spal na ulicy, nagle poczul lekki chlód i obudzil sie. Nad nim stal Aleksander Wielki, który w tamtym czasie byl najpotezniejszym czlowiekiem swiata. Podbil wiele krajów i z powodu swojej niezwyklej militarnej mocy i inteligencji, bali sie i podziwiali go wszyscy. Wlasnie tego dnia Aleksander Wielki postanowil odwiedzic Diogenesa i dostac od niego nauczanie.Stal tam wystrojony w królewskie insygnia, jego wielka muskularna postac rzucala cien na wciaz lezacego Diogenesa. Diogenes spojrzal na niego zezujac i powiedzial: „O, Aleksander Wielki ! Jak sie masz ?” Ja mam sie dobrze, ale chce ci pomóc Diogenesie. Podbilem juz caly ten swiat. Posiadam niezliczone palace, zloto i bogactwa. Jezeli chcesz czegos, moge ci to dac. Cokolwiek – ziemie, pieniadze, wysoka pozycje – dam ci wszystko. Tylko powiedz czego chcesz a bedzie twoje. Czego chcesz ?
„O, chcesz mi pomóc ?”
Tak – powiedzial Aleksander Wielki. Chce ci pomóc.
„O, dziekuje.”
„Wiec czego chcesz ?”
„Chce czegos.”
„Tylko powiedz a bedzie twoje.”
„Aleksandrze Wielki prosze nie zaslaniaj mi slonca.”
„Dobrze juz dobrze, przepraszam.” Aleksander przesunal sie na bok.
Diogenes powiedzial: „Dziekuje, dziekuje, to wystarczy.”
To bardzo prosta historia, ale wyjasnia czym jest forma i pustka. To wszystko. Ha, ha, ha. Kiedy zaoferowano mu wszystko czego mozna zapragnac, Diogenes tylko powiedzial: „prosze nie zaslaniaj mi slonca.”
Tylko to! W tym punkcie nie ma pozadan.
Diogenes juz osiagnal cala prawde, osiagnal, ze substancja jest pusta. Wiedzial tez, ze nazwa i forma sa puste, wiec nie byl zainteresowany w posiadaniu bogactw, slawy, kochanki, rodziny czy wysokiej pozycji.
Wszystko jest puste – kto pragnie tych pustych rzeczy?
One nie moga na prawde pomóc mi w zyciu, ale wlasnie teraz, potrzebuje slonecznego swiatla. To wszystko.

Diogenes byl calkowicie wolny, poniewaz calkowicie osiagnal prawde, ze „forma jest pustka, pustka jest forma.” Jezeli osiagniesz ten punkt i nie ma w nim pozadania, które warte jest lgniecia sie do czegokolwiek, wtedy rozumiesz, ze jestes juz kompletny.
Wlasnie teraz niczego ci nie brakuje.
To bardzo wazny punkt.
Wtedy nawet medytacja nie jest juz konieczna.
Siedzenie w odosobnieniu nie jest juz potrzebne.
Mowy Dharmy tez nie sa potrzebne.

Tylko wtedy gdy jestes przywiazany do swojego myslenia, wtedy medytacja jest bardzo potrzebna.
Jezeli nie osiagnales „forma jest pustką, pustka jest formą,” siedzenie dlugich odosobnien jest bardzo wazne w twoim zyciu i musisz duzo, mocno praktykowac.
Kiedy zatrzymasz sie i spojrzysz na to przez chwile, zobaczysz, ze potrzeba praktyki jest takze bardzo glupia.
Ha, ha, ha.

2. Nie pojawianie sie i nie znikanie.
Nie zabarwienia i nie czystosc.
Nie powiekszanie i nie zmniejszanie.

Sutra Serca jest znana z bardzo interesujacego sposobu opisywania nszej prawdziwej natury.
Uzywa slowa „nie” wiele razy.

Kiedy osiagniesz prawdziwa pustke, nie ma tam mowy ani slów.
Kiedy otwierasz usta, to juz jest wielki blad.
Tak wiec slowa i mowa nie moga opisac naszej pierwotnej natury.

Tylko zeby nauczac ludzi wciaz uczepionych zludy slów i mowy, trzeba posluzyc sie lekarstwem mowy i slów.
Sutra Serca rozwaza obydwa te punkty. Opisuje nasza prawdziwa nature przez dokladne objasnienie, czym nasza prawdziwa natura nie jest.
Nie mozna powiedziec co to jest, ale mozna przekazac sens tego, czym nasza natura nie jest.
„To nie jest to, ani to, ani to. To nie jest takie jak tamto, ani takie jak tamto.”

Rozumiesz ? Ha, ha, ha ! To bardzo interesujaca technika.
Sutra Serca mówi jedynie „nie”, poniewaz to jest prawdopodobnie najlepsze, co slowa i mowa moga wyrazic. Te linie Sutry Serca wskazuja prosto na fakt, ze w naszej prawdziwej naturze nigdy nic sie nie pojawia, ani nie znika. Nie ma czegos takiego jak zabarwienie czy czystosc, poniewaz to sa jedynie pojecia stworzone przez myslenie. W pierwotnej naturze nie ma pojawiania sie ani znikania. Nasza pierwotna natura jest calkowicie nieporuszona i pusta. Wszystko zostalo stworzone z uniwersalnej substancji.
W takim razie w jaki sposób moglaby cos pojawiac sie i znikac, byc zabarwione lub czyste ? Poniewaz nasza pierwotna natura jest taka sama, jak natura wszechswiata jak moglaby sie powiekszac i zmniejszac ?

Nieskonczona w czasie i przestrzeni, nie ma w niej zadnych znaczen, niczego co moglibysmy odniesc do rzeczy lub opisac slowami.

3. Wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka.
Nie poznanie, nie osiaganie. Nirwana.

Sutra Serca mówi: „Wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka.”
Wszystkie Dharmy byly juz puste i wolne od istnienia, nim to zauwazyles. Nazwa i forma juz sa puste. Nie mozesz nawet mówic o Dharmie, a potem twierdzic, ze jest pusta. To jest wielki blad !
Prawdziwe doswiadczenie pustki oznacza, ze nie ma tam ani slów ani mowy, nie ma takze Dharmy.
Kiedy masz zamiar otworzyc usta, aby powiedziec, ze „wszystkie Dharmy przenikniete sa pustka,” to wtedy nie jest to juz pustka.
Wiec uwazaj.
Chodzi tutaj o to, ze jesli tylko rozumiesz mowe i slowa, takze kierujesz sie tylko intelektualnym rozumieniem, wtedy ta sutra ani zadna inna nie moze ci pomóc w twoim zyciu,
Pewne rzeczywiste doswiadczenie tego o czym jest tutaj mowa jest konieczne.
Tak wiec, kiedy mówimy, ze wszystko jest puste, nie ma poznania ani osiagania.

W tym punkcie pustka jest Absolutem. (Mocne uderzenie w stól.)
Nic nie istnieje, wiec co jest do osiagniecia ?
Te slowa w Sutrze Serca sa tylko piekna mowa, ale nawet najwspanialsza i najbardziej interesujaca mowa, slowa jezeli tylko rozumiesz je pojeciowo, intelektualnie, nie moga pomóc ci w zyciu.

Powtarzam jeszcze raz, naprawde mozesz cos osiagnac. Mozesz osiagnac pewnosc, ze rzeczywiscie nie ma nic do osiagania.
Wszystko jest prawda, dokladnie takie jakie jest.
Jestes juz kompletny.

Ale uwazaj !
Samo rozumienie tych pieknych slów to jedno, ale osiagniecie ich, to calkiem co innego.

Sutra Serca rozpoczyna sie od doswiadczenia pustki w Hinajanie i prowadzi do zrobienia nastepnego kroku. Jesli osiagniesz prawdziwa pustke, tam nie ma mowy ani ust.

Kiedy osiagniesz „bez ust,” osiagniesz Absolut lub nirwane.[…]
W tym punkcie nie ma przeciwstawienst: nie ma przychodzenia czy odchodzenia, nie ma wysokie ani niskie, dobre czy zle, narodziny czy smierc.
W prawdziwym doswiadczeniu pustki postrzegasz, ze nie ma narodzin ani smierci, nie ma przychodzenia ani odchodzenia.

Jak mozesz zatrzymac cos, co nie istnieje ?
Nie ma juz cierpienia, wiec nie ma takze zródla cierpienia, tym bardziej tez unicestwienia cierpienia. Dlatego Sutra Serca mówi, ze „nie ma cierpienia ani zródla cierpienia, takze nie ma konca cierpienia i zadnej sciezki wyprowadzajacej z cierpienia.”

Takze „uderza” w przeciwstawne myslenie, ukazane w Czterech Szlachetnych Prawdach, w których jest powiedziane, ze istnieje cierpienie, zródlo cierpienia, takze sciezka wyprowadzajaca.
Buddyzm Mahajany prowadzi do zrobienia nastepnego kroku, dalej niz nauczanie Hinajany. Jezeli zatrzymasz sie w tym miejscu, w kompletnej pustce, osiagniesz tylko nirwane. Buddyzm Mahajany prowadzi do zrobienia nastepnego kroku…

Powiedzenia mistrza Zen

-Nie karm sie rozpaczliwa nadzieja, ze bedziesz miec zycie bez problemów. Latwe zycie wywoluje osadzajacy i leniwy umysl. Starozytny medrzec powiedzial:
„Zaakceptuj niepokoje i trudnosci tego zycia”.

-Nie oczekuj ze twoja praktyka obejdzie sie bez przeszkód. Bez przeszkód umysl, który szuka oswiecenia, moze sie wypalic. Tak wiec starozytny medrzec powiedzial:
„Osiagnij swobode posród chaosu”.

-Nie oczekuj, ze praktykujac mocno nie doswiadczysz dziwnych rzeczy. Ciezka praktyka, w której unika sie tego co nieznane, oslabia zaangazowanie. Starozytny medrzec powiedzial:
„Wspomóz ciezka praktyke zaprzyjazniajac sie z kazdym demonem”.

– Przyjaznij sie, ale nie oczekuj zadnej korzysci dla siebie. Przyjazn tylko dla siebie zle odbija sie na zaufaniu. Starozytny medrzec powiedzial:
„Utrzymuj trwala przyjazn z czystym sercem”.

-Nie oczekuj, ze inni beda podazac twoim sladem. To, ze zdarzy sie iz inni ida za toba przydaje ci tylko wiecej dumy. Starozytny medrzec powiedzial wiec:
„Uzyj swojej woli, by wnosic pokój miedzy ludzi”.

– Nie oczekuj zadnej nagrody za swoja dobroczynnosc. Oczekiwanie czegokolwiek w zamian prowadzi do knujacego i podstepnego umyslu. Starozytny medrzec rzekl:
„Odrzuc falszywa duchowosc jak pare starych butów”.

– Nie oczekuj zysków wykraczajacych poza wartosc twojej pracy. Zdobywanie nieuczciwych korzysci czyni z ciebie samego glupca. Starozytny medrzec powiedzial:
„Badz bogaty w uczciwosci”.
– Nie staraj sie stwarzac jasnosci umyslu poprzez surowa praktyke. Kazdy umysl zaczyna w koncu palac nienawiscia do surowosci, a jakaz jest jasnosc w umartwianiu sie? Tak wiec starozytny medrzec rzekl:
„Stwórz sobie swobodna droge nie wkraczajac w surowosc praktyki”.

Pozostan w równowadze wobec wszelkich przeciwnosci losu.
Budda osiagnal najwyzsze oswiecenie bez przeszkód. Poszukujacy prawdy sa cwiczeni w pokonywaniu trudnosci. A gdy na swej drodze wystawieni sa na przeszkode, pozostaja spokojni. Wtedy, uwalniajac sie, posiadaja wielki skarb.

Fragmenty:
Maha Pradznia Paramita, Seung Sahn,
Kyong – Ho
Tlumaczenie Aleksandra Porter, Krzysztof Korkosz.
„Zen, Prosta droga do Satori”

* Artykuł bez polskich znaków

Zobacz też

• “Stać się nicością” – o co chodzi w tej koncepcji?

• Czy przeraża Cię Pustka?

• Oświecenie – wielki mit.

• Rozpadnij się na kawałki

Maxa Longa – poglądy na Boga.

03 Wtorek List 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość

≈ 15 Komentarzy

Tagi

Bóg, byt, cierpienie, czucie, freedom, koan, long, max long, myślenie, odczucie, potok życia, poświadomość, przypowieść, różna, rozum, uczucie, wrażenia, Zen

serce
Fragment książki:
Max Freedom Long  – Dążenie ku Światłu

Rozważmy dziwny fakt, że chociaż wiemy, iż Bóg jest we wszystkim, także w naszych ciałach i umysłach, nie możemy Go odczuć żadnym z pięciu zmysłów.

Wydaje się, iż cały sekret tkwi w tym, że Bóg czuje razem z nami poprzez zmysły i że nasz wysiłek, by Go nimi odczuć, daje nam równie mało satysfakcji, jak wysiłek, by poczuć samych siebie. Nie jest łatwo poczuć naszą najgłębszą istotę, której zupełnie nie dotyczy to, czy jest nam ciepło, czy zimno, czy czujemy się szczęśliwi, czy przygnębieni, ociężali czy lekcy. Zmysły służą nam po to, by uświadomić nam rzeczy zewnętrzne, a nie wewnętrzne, które tworzą Ja.

Równie dziwne jest, że nie potrafiąc wyczuć Ja w sobie jako czegoś, co miałoby zapach lub smak, było twarde bądź miękkie, stale mamy przemożne poczucie bycia indywidualną istotą, Ja, tożsamością – jakkolwiek to nazwiemy.

Nie umiemy wyobrazić sobie swego Ja w kategoriach świata fizycznego. Nie możemy wyobrazić sobie jego wyglądu, jego głosu czy siły jego ręki.
A jednak, nie ma na tym świecie zdrowego na umyśle człowieka, który dałby się przekonać, nawet najbardziej uczonymi argumentami, że nie istnieje jako Ja, zupełnie niezależne od ciała.
Jest to przyrodzona WIARA – co warto zapamiętać.[…]

Dojście do wyczuwania Boga w ten sam niewytłumaczalny sposób, w jaki odczuwamy siebie jako Ja, to sprawa zasadnicza, jeśli mamy stworzyć w umyśle mądry obraz Boga i Stworzenia, który wesprze naszą pracę nad osiąganiem rozumienia siebie jako Ich integralnej części.

Nauka odczuwania Boga, tak jak odczuwamy Ja w sobie, zaczyna się od pracy świadomego umysłu. Dociekamy istoty rzeczy – to właśnie robimy teraz razem. Przekonujemy średnie Ja czyli racjonalne świadome Ja naszego umysłu, że musi być jakiś Bóg – że Bóg istnieje.
(M.F.Long używa terminów Niższe, Średnie i Wyższe Ja, co ~z grubsza~ odpowiada terminom Podświadomość, Świadomość ego oraz Nadświadomość,  przyp. zenforest),
Nie jest to bardzo trudne, bo możemy postrzegać Boga jako życie we wszystkich rzeczach i potrafimy zaakceptować dowody, które same zewsząd się narzucają.

Ale jeśli chodzi o rozwinięcie wewnętrznego poczucia, które mówi nam, że Bóg jest tak bliski, tak realny i tak bardzo w nas jak nasze własne Ja, to do procesów rozumowych musimy dodać jeszcze coś ponadto.

To dodatkowe coś jest dokładnie tak samo dziwne, jak dziwne jest istniejące w nas poczucie prawdziwości naszego Ja. Jest to zarazem wyczuwanie, jeśli można to tak ująć, w którym nie bierze udziału żaden z pięciu zmysłów.
To tak, jakbyśmy zdołali rozwinąć szósty zmysł, intuicję, która pozwala nam czuć i wiedzieć bez wrażeń fizycznych.

Napisano setki książek o drogach i sposobach poznania, czy też „realizacji” Boga.
Większość z nich ma niewiele do zaoferowania, bo autorzy nie zdają sobie sprawy, że to niższe, czyli podświadome Ja w nas pozostaje w najbliższym kontakcie ze światem, w którym Bóg „porusza się i ma Swój byt”.
Kiedy już średnie Ja zrobi, co leży w jego mocy, by pojąć Boga, trzeba się zwrócić do niższego Ja i nauczyć się odczuwać poprzez nie – zupełnie poza zwykłymi, czyli znanymi nam zmysłami – obecność Bożą przenikającą wszystko, co istnieje. Jest to proces wchodzenia w Boga tam, gdzie jest On obecny w świecie wokół nas, a nie jednoczenia się z Nim w jakimś dalekim niebie, gdzie jest on jakoby czystym Duchem.

To odczucie można porównać do wielkiego cichego przepływu Bytu – bardzo rozszerzonej świadomości Ja. Mędrcy nazwali ten przepływ Rzeką Życia.
Mówimy o upływie Czasu. Od dawna upodobano sobie ideę płynności i ruchu, a także wielkiej rzeczywistości. Zatem, aby wejść w potok, łączymy się z niższym Ja, przestajemy rozumować na temat Boga, natomiast usiłujemy odczuć Go szóstym zmysłem wiary, jaka wypływa z niższego Ja.

Ważne jest, aby ZAPRZESTAĆ POSŁUGIWANIA SIĘ ROZUMEM,
o czym od wieków doskonale wiadomo niektórym z najstarszych religii. Na przykład w odmianie buddyzmu znanej na Zachodzie jako Zen jedna z praktyk polega na tym, że mnichom w klasztorach daje się zagadki, nad którymi mają rozmyślać, problemy tak postawione, że rozum w żaden możliwy sposób nie potrafi ich rozwiązać. (Taka zagadka nazywa się koan).

Dla ilustracji przytoczę opowieść o mnichu Zen, który dawno temu praktykował w Japonii.

Pragnął on dojść do poznania, urzeczywistnienia siebie jako Ja i zmagał się z umysłem, zmysłami i pamięcią, usiłując przeniknąć poza to, co zewnętrzne, do cichego wewnętrznego jądra swej Istoty. Pewnego dnia udał się do swojego mistrza i powiedział:

– Poddaję się. Nigdy nie potrafię osiągnąć Urzeczywistnienia. Przyszedłem, by Cię pożegnać i podziękować za wszystko, co uczyniłeś, by pomóc mi odnaleźć Światło.

Mistrz skinął głową i powrócił do głębokiej medytacji, nie udzielając mu ani słowa współczucia czy nadziei. Mnich odszedł smutny, w wielkiej rozpaczy. Chodził bez celu ogrodowymi alejkami, powtarzając sobie:

– Jedyne, co mi pozostaje, to zdjąć szatę i powrócić do świata. Nie udało mi się.

Tak rozmyślając, zbliżał się do krzewu róży, przy którym poprzedniego dnia długo stał w podziwie. W całym swym dotychczasowym życiu nigdy nie widział tak doskonałej róży i patrzenie na nią sprawiało mu ogromną radość. Odczuwał też nieco dumy, ponieważ pomagał w uprawie ogrodu. Teraz pomyślał strapiony, że rzuci jeszcze jedno ostatnie spojrzenie na doskonały kwiat.

– Będzie mi zawsze przypominać – powiedział sobie – o doskonałości, która istnieje tu w tym ogrodzie, ale która mi się ciągle wymykała.

Raz jeszcze podszedł do róży. Zwieszała główkę, wyblakła, i jej płatki zaczęły opadać. Utraciła swe piękno i zapach. Wielki żal wypełnił mu serce. Wyciągnął rękę i dotknął wyblakłych płatków, jak gdyby mógł w jakiś sposób przynieść jej ulgę.
Nagle poczuł, że cały świat cierpi i że on sam jest całym cierpieniem świata. Po paru chwilach popędził z powrotem do swego mistrza.

Mistrz otworzył oczy i uśmiechnął się.

– Ach – powiedział radośnie – a więc nareszcie przestałeś myśleć o Bogu i nauczyłeś się Go odczuwać? – Urwał i przyjrzał się uczniowi pytająco. – Czy potrafisz teraz rozwiązać swój koan?

– Nie da się tego wyrazić w słowach – padła cicha odpowiedź. – Tak naprawdę rzeczy zewnętrzne nie istnieją w sposób rzeczywisty.
Bóg jest zarazem ciszą, nicością i Wszystkim. Dopiero gdy poczuje się wszystkie rzeczy w sobie, można siebie poznać… Wczoraj widziałem doskonałą różę, ale kiedy dzisiaj przechodziłem obok…

– Tak, tak, oczywiście – przerwał mistrz. –
– Przestałeś myśleć i stałeś się zdolny do odczuwania.
Poczułeś Boga i odkryłeś, że nie przypomina On niczego, co do tej pory poznałeś. Ale słowa potrafią tylko lekko dotknąć tych spraw. Musiałeś poznać Byt w sobie, odczuć Go…
Teraz jednakże pora na herbatę. Usiądź przy mnie, a ja dam ci nowy koan, nad którym popracujesz; i wkrótce poczynisz szybkie postępy.
Pokaż mi teraz, jak wyjść, jednocześnie wchodząc. Nie ma drzwi. Pokaż mi, jak je zamkniesz…

*

AFORYZM II.
Jeśli sądzisz, że odnalazłeś Boga, poproś Go, by do ciebie przemówił. Poproś, aby dotknął twego czoła, żeby dał ci znak, tchnienie pięknego zapachu, błysk koloru albo dźwięk niebiańskiej muzyki. Jeśli coś takiego się pojawi, NIE będzie to od Boga. On przemawia od wewnątrz.
Ty jesteś Bogiem. Ty musisz dać znak. Wejść w Potok Życia.

Jest to paradoks. Oznacza, że kiedy popełni się błąd myślenia o sobie jako o kimś oddzielonym i bytującym z dala od Boga oraz błąd oczekiwania, że Bóg przyjdzie z zewnątrz, by dać „znak” albo jakieś wrażenie, pora udać się do niższego Ja.

Czuć Boga to znaczy zaniechać wszelkiego odczuwania z zewnątrz i dać się pochłonąć Przepływowi, który zawiera wszystkie uczucia.
Aby otrzymać czystą biel, która nie jest żadnym kolorem, miesza się trzy podstawowe barwy światła; podobnie człowiek rzuca wszystko, co jego, w potok, nic nie zatrzymując, oddając każdy najmniejszy ślad błędnego poczucia oddzielności.

Najpierw zatapiamy się w naszym niższym Ja, przestając zupełnie rozumować, wyciszając wszelką myśl.

Kiedy, po dostatecznej praktyce, potrafimy to uczynić, wtedy wraz z niższym Ja opuszczamy się na większą głębokość: Boga-we-Wszystkim.
Można to również pojmować jako rozszerzanie się w przestrzeni.
Pozwalamy pęknąć granicom.
Pozwalamy, by poczucie Ja rozszerzyło się w poczucie Wszystkiego.
Owo Wszystko niektórzy nazwali Tym lub Tamtym. Może najmądrzejsi są ci, którzy nie dają temu w ogóle nazwy, mówiąc, że trzeba to poczuć, wejść w to i poznać – a nie nazywać czy opisywać.

Ci, którzy pragną „znaku”, aby upewnić się, że Bóg naprawdę istnieje (a grupa ta zawsze była liczna), sami muszą stać się znakiem. Aby poznać Go do końca, musimy stać się jednym z Nim w cichym słuchaniu bez uszu, obserwowaniu bez oczu. To raczej serce niż umysł zasygnalizuje poznanie tej PRAWDY, która, raz odczuta, pozostanie na zawsze z człowiekiem jako sama substancja wiary.

Fragment książki:  Freedom Long Max – Dążenie ku Światłu

Zobacz także

• Dziecinna wizja Boga. Pułapka języka.

• Krótka historia Boga

• Bóg – to jest…

• Dobro i zło

• Czy Bóg karze za grzechy? Czy ludzie?

• Rozmowy z Bogiem

• Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?


Sesshin bez zabawek – Opowieść o praktyce Zazen

01 Wtorek Wrz 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 193 Komentarze

Tagi

kinhin, kyosaku, Medytacja, praktyka, sesshin, Uchiyama, zabawki, zazen, Zen, Świadomość

medytacja

K¯osh¯o Uchiyama
Po smierci mojego nauczyciela Roshiego Sawakiego w roku 1965 zaczałem prowadzic
nastepujace sesshin: comiesieczną praktyke odosobnienia trwajacą piec dni,  w której srodkowym
dniem jest zawsze pierwsza niedziela miesiaca.
Plan dnia tych sesshin obejmuje nastepujace na przemian okresy zazen(medytacja siedząca)  i kinhin
(zazen podczas chodzenia), trwajace od czwartej rano do dziewiatej wieczór.W ciagu dnia
sa trzy posiłki, a po kazdym z nich od razu odbywa sie kinhin, po czym jest trzydziestominutowa
przerwa, kiedy wszyscy zajmuja sie własnymi sprawami.

Te sesshin odznaczaja sie dwiema szczególnymi cechami. Po pierwsze, nie ma tam absolutnie
zadnych rozmów. Nie ma powitan, zycia towarzyskiego ani spiewania sutr. Nie
uzywamy tez kyosaku, drewnianego kija słuzacego do budzenia siedzacych.
Zazwyczaj prowadzacy swiatynie zen w tradycji Soto nie siedzi twarza do sciany,
ja jednak zawsze siedze twarza do sciany wraz z innymi, nie obserwujac pozostałych ludzi
siedzacych w zazen.

To sa główne cechy wyrózniajace sesshin w Antaiji. Do tych zasad dodaje sie tylko
jedno zalecenie – aby przykładac sie do swojej praktyki, nie zwazajac na kogokolwiek
innego. Ten sposób prowadzenia sesshin stanowi wynik doswiadczen nabytych podczas
wielu innych sesshin. Kontynuuje to od roku 1965, uwazam bowiem, ze w ten sposób
najscislej wprowadzane sa w zycie słowa Roshiego Sawakiego: „Zazen to jazn czyniaca
siebie sama z siebie”.

Tych piec dni spedzonych w absolutnym milczeniu ma pomóc kazdemu stac sie swoja
jaznia, która jest tylko jaznia, bez angazowania sie w zycie towarzyskie czy zwracania
uwagi na innych. Co wiecej, to niezakłócone, trwajace przez piec dni milczenie czyni
z sesshin jeden nieprzerwany okres zazen. Nie uzywamy kyosaku, kija słuzacego budzeniu
tych, którzy mogli przysnac, własnie dlatego, aby kazdy mógł stac sie swoja jaznia, bedaca
tylko jaznia.

Poniewaz odkładamy wszystko na bok i siadamy twarza do sciany, bedac
podczas zazen tylko soba, czasem odczuwamy okropna nude. Stad, kiedy robiony jest obchód
z kyosaku, staje sie ono zabawka i ludzie zaczynaja sie nim zabawiac. Ktos na przykład
siedzi spokojnie i słyszy, jak ktos inny obchodzi sale z kyosaku. Zaczyna wtedy myslec
o tym, jak doskonała jest jego postawa i ze nie ma powodu, aby byc uderzonym. Moze
tez pojawic sie mysl o tym, jak dłuza sie popołudniowe godziny siedzenia i jak mozna by
doprowadzic do tego, zeby zostac uderzonym tylko po to, aby czas jakos szybciej zleciał.
Wydaje mi sie, ze całe zycie spedzamy na bawieniu sie zabawkami.
To sie zaczyna tuz po urodzeniu.

Pierwsza zabawka jest smoczek butelki z mlekiem. Gdy troche podrosniemy,
sa to lalki i pluszowe misie. Potem zestawy modelarskie, aparaty fotograficzne
i samochody. W wieku dorastania zaczynamy interesowac sie płcia przeciwna, potem sa
studia i badania naukowe, rywalizacja i sporty, a takze ozywiona działalnosc w biznesie
i dazenie do zdobycia sławy. To wszystko jest tylko bawieniem sie zabawkami! Az do samej
smierci wymieniamy jedna zabawke na inna, spedzajac całe zycie na tego rodzaju
zabawie.

Uprawianie zazen oznacza aktualizowanie rzeczywistosci zycia. Zazen to jazn bedaca
tylko jaznia, bez zadnego bawienia sie zabawkami. Zazen przypomina chwile tuz przed
smiercia, kiedy wszystkie zabawki zostaja nam odebrane. Nawet wtedy jednak rozgladamy
sie za czyms do zabawy, chocby tylko na chwile. Własnie dlatego z niepokojem mysle
o tym, ze kiedy robiony jest obchód z kyosaku, natychmiast staje sie ono zabawka i zazen
przestaje byc jaznia bedaca tylko jaznia. Dlatego własnie go nie uzywamy.

Cóz jednak robic, gdy podczas sesshin w Antaiji poczujemy sennosc? Jesli celem kija kyosaku
jest usuniecie sennosci, to gdy nie jest uzywany, trudno powstrzymac sie od zasypiania.
Nie ma jednak powodu do zmartwien – nie ma absolutnie nikogo, kto przesypiałby całe
siedemdziesiat godzin pieciodniowego sesshin! Nieuchronnie w którejs chwili człowiek sie
budzi. Skoro jest to wasza własna praktyka, po prostu praktykujecie zazen z pełnym zaangazowaniem.

Zazen nie jest czyms, do czego powinno sie ludzi zmuszac. Jest to praktyka,
która wykonuje sie samemu, jako jazn bedaca tylko jaznia.

Moga byc takie chwile, w których jestescie rozbudzeni, ale strasznie znudzeni. Aby
wiec czas sie nie dłuzył, mozecie zaczac o czyms myslec, w ten sposób zabawiajac sie tym.

„Jazn, która jest tylko jaznia”: po japonsku wyrazenie to brzmi jiko giri no jiko. Nawet w jezyku japonskim nie jest to zwyczajne wyrazenie i najlepiej mozna je zrozumiec, uwaznie przygladajac sie przykładom odawanym przez Roshiego Uchiyame na objasnienie tego absolutnego aspektu jazni. Jest to prawdziwa jazn, która jest tylko soba, naga i nie chwieje sie, ulegajac wpływowi innych, lecz jest osadzona w sobie. Roshi cytuje słowa Roshiego Sawakiego o tym, jak niemozliwe jest podzielenie z kims innym nawet puszczenia wiatrów. To wyrazenie, posługujac sie dosadnym jezykiem, moze najlepiej wyjasnia znaczenie „jazni, która jest tylko jaznia”.

Mimo iz jest to wasza własna praktyka i bezsensowne jest w taki sposób marnotrawic czas,
tym niemniej ludzie czasem tak własnie robia. Jesli jednak jestescie zdrowi na umysle,
nie bedziecie w stanie tego ciagnac w nieskonczonosc
– na sesshin, gdzie panuje ciagłe
milczenie i sa długie, nieprzerwane godziny zazen, mielibyscie wrazenie, ze wariujecie.

Zdrowy umysł nie jest w stanie borykac sie z jedna złudna mysla przez długi czas.
W koncu sami zdacie sobie sprawe, ze najwygodniej jest puszczac złudzenia
i dazyc
do solidnej postawy zazen.
Innymi słowy, te sesshin polegaja po prostu na siedzeniu jako jazn bedaca
tylko jaznia bez zadnych zewnetrznych ograniczen. Dlatego doprowadzaja nas do miejsca,
w którym nie mamy juz innego wyjscia – musimy stac sie ta jaznia bedaca tylko jaznia,
nie wikłajac sie juz w złudne mysli.

Jak juz o tym wspomniałem, ja tez siedze zwrócony twarza do sciany, a nie do innych.
Robie tak, aby uniknac sytuacji obserwowania i bycia obserwowanym. Gdybym siedział
z zamiarem obserwowania wszystkich innych, to robiłbym tylko to i straciłbym z oczu
własne zazen. Poza tym gdyby wszyscy byli swiadomi, ze sa obserwowani podczas zazen,
stałoby sie to zazen uprawianym w ramach dychotomii „ja” i „inni”, nie bedac juz zazen,
które jest naprawde ta jaznia, która jest tylko jaznia. Musze po prostu kontynuowac
własna praktyke zazen, podczas gdy inni musza uprawiac własne zazen jako jazn bedaca
tylko jaznia.

Poniewaz nie sa udzielane zadne instrukcje odnosnie samego zazen, to aby praktyka
podczas takiego sesshin przebiegała poprawnie, trzeba juz wczesniej rozumiec, jakie
powinno byc nasze nastawienie psychiczne. Dlatego napisałem ksiazki traktujace o tym,
czym jest zazen, przedstawiajac to w jak najdrobniejszych szczegółach. Mam nadzieje,
ze ludzie wybierajacy sie na sesshin ksiazki te przeczytaja i zrozumieja. Jesli nadal maja
jakies pytania, to moga mnie swobodnie odwiedzac i zadawac pytania poza okresami
sesshin.

Osoba, która postanawia uprawiac zazen po przeczytaniu moich ksiazek, cechuje sie
zdecydowanie innym nastawieniem od kogos, kto przychodzi i siedzi w zazen bez zadnych
pytan. Wielu ludziom chodzi o zrozumienie intelektualne, to znaczy ich umysły sa przepełnione
rozbudowanymi teoriami. Po to wiec, aby ci skłonni do dyskusji ludzie mogli
zrozumiec poprzez własne doswiadczenie, ze zazen to nie teoria – ze jest to cos, co sie
faktycznie robi – chce, aby od razu zanurzali sie w całkowicie milczaca praktyke zazen,
opisana w poprzednim rozdziale.

Przed czasem i wysiłkiem „ja”

Wczesniej mówiłem o przebiegu sesshin w Antaiji i o tym, jak uswiadamiamy sobie rózne
rzeczy, faktycznie biorac udział w tych sesshin – nie teoretycznie, lecz poprzez osobiste
doswiadczenie. Spójrzmy nastepnie na kilka z tych rzeczy, które sobie uswiadamiamy.
Pierwsza rzecz, która chcac nie chcac czujemy, siedzac na tych sesshin, to niesamowite
rozciagniecie sie czasu. Jest to dokładnie tak, jak w tych dwóch powiedzeniach zen:
„Dzien jest długi jak wiecznosc” i „Dzien wydaje sie tak długi, jak w dziecinstwie”. Jakze czesto
na co dzien w zyciu opowiadamy dowcip znajomemu lub tez ogladamy troche telewizji
i ani sie obejrzymy, a juz mija połowa dnia albo nawet cały dzien. Kiedy jednak przez cały
dzien siedzimy w zazen, czas po prostu nie upływa tak łatwo. Bola nas nogi i doskwiera
nam straszna nuda. Własnie dlatego nie ma nic innego do zrobienia, jak przezywac czas
jako rzeczywistosc zycia, z chwili na chwile.

Podczas sesshin wszystkie nasze poczynania sa regulowane dzwonkiem. Dwa uderzenia
to sygnał na kinhin – wszyscy wstajemy z zazen i zaczynamy chodzic. Podczas kinhin
pojawia sie mysl o tym, jak juz mamy dosc zazen, a nastepnie zniecheceni zdajemy sobie
sprawe, ze jest zaledwie ranek drugiego dnia i nie upłyneła jeszcze nawet połowa sesshin.
Pewien jestem, ze podczas sesshin kazdy miewał tego rodzaju mysli.

Jak wiec mozna przetrwac reszte pobytu na sesshin?
Dochodzac do tego punktu, musimy po prostu przekroczyc czas.
Jesli nie zapomnimy o tym, co nazywamy czasem, udział w kolejnych godzinach
sesshin bedzie niemozliwy.
Kiedy przekraczamy czas, zapominamy o nim, to faktycznie spotykamy sie ze swieza
rzeczywistoscia zycia. Japonskie słowo na okreslenie czasu to toki. Wydaje mi sie, ze słowo
to zawiera w sobie głeboki sens. Toki pochodzi od słowa toshi, oznaczajacego predkosc
lub szybkosc. Innymi słowy, czas istnieje z powodu tego porównywania płynacej predkosci.
Kiedy przestajemy porównywac i po prostu jestesmy ta jaznia bedaca tylko jaznia, to
jestesmy w stanie przekroczyc te predkosc, czyli czas.

Ci, którzy kontynuuja praktyke na sesshin, przestaja pamietac o czasie. Po prostu
słyszac trzy uderzenia w dzwonek, zaczynamy zazen, a po dwóch uderzeniach zaczyna sie
kinhin. Kolejne trzy uderzenia sygnalizuja, ze czas siedziec, a potem znów dwa uderzenia
i wracamy do kinhin. Po prostu kontynuujemy sesshin takie, jakim jest3, stosujac sie do
sygnałów dzwonka. Nikt nie mysli o tym, czy trwa to długo, czy krótko. W koncu okazuje
sie, ze bez myslenia o tym piec dni mineło i sesshin ma sie ku koncowi. Dopiero wtedy
zauwazamy, ze siedzac w zazen, zupełnie zapomnielismy o czasie, choc obawiam sie, ze
takie sformułowanie moze doprowadzic do powaznego nieporozumienia.

Czas jest ludzkim wytworem. Minuta i godzina to ludzkie jednostki miary, które zostały ustanowione w celu „mierzenia” tego „płynacego pedu”, któremu przyklejamy etykietke „czas”. To, ze mineło tylko piec minut lub ze wydaje sie, iz upłyneła godzina, wynika z faktu, iz uzylismy pewnej wzglednej etykiety „czasu” i nadalismy tej ustalonej normie pewna wartosc, na przykład taka, ze czas to pieniadz. Jesli jednak zrezygnujemy z tej normy porównawczej, to zaden trwały byt, zwany czasem, nie istnieje.

Moze własciwiej byłoby powiedziec, ze gdy po prostu przykładamy sie do zazen
przez tych piec dni, mijaja one same z siebie.
W gruncie rzeczy jednak jakichkolwiek bysmy uzywali słów, nic tak
naprawde nie bedzie pasowało. Musimy po prostu doswiadczyc sesshin osobiscie.
Tak czy inaczej, faktem jest, ze tego rodzaju doswiadczenie faktycznie pokazuje nam,
czym własciwie jest czas, a takze czym jest to, co przed czasem. Zazwyczaj uwazamy za
oczywiste, ze wszyscy zyjemy w czasie, ale dzieki sesshin jestesmy w stanie doswiadczyc
bezposrednio, ze tak nie jest. Jest raczej tak, ze to zycie jazni tworzy pozór czasu.

Kiedy uprawiamy zazen, krzyzujemy nogi i siedzimy bez ruchu, zachowujac zupełny
spokój. Nalezałoby wiec powiedziec, ze jest to czyms bolesnym w porównaniu ze stylem
zycia polegajacym na folgowaniu sobie, kiedy to mamy zazwyczaj pełna swobode ruchów.
Jesli jednak podczas zazen zaczniemy myslec o tym, jakie to bolesne i jak to wytrzymujemy,
znoszac ten ból, nigdy nie bedziemy w stanie usiedziec spokojnie przez całych
piec dni.
Mozemy byc w stanie posiedziec w zazen przez dwie godziny albo nawet przez
cztery czy piec godzin, polegajac wyłacznie na swojej wytrwałosci i odpornosci na ból,
ale nie ma absolutnie mowy, abysmy bazujac tylko na wytrzymałosci, wysiedzieli cały
dzien, nie mówiac juz o pieciodniowym sesshin. Co wiecej, nigdy nie bylibysmy w stanie
wysiedziec na comiesiecznych sesshin ani wiesc zycia opartego na praktyce zazen w oparciu
o jakies egotyczne wyobrazenie o swojej odpornosci na ból. Nawet gdyby nam sie to
udało, byłoby to pozbawione jakiegokolwiek sensu! Porównywalibysmy wtedy tylko swoja
zdolnosc do poddawania sie dyscyplinie i wytrzymałosc z podobnymi cechami innych.

Innymi słowy, stanowiłoby to tylko wzmocnienie naszej tendencji do porównywania sie
z innymi. Najwazniejsza rzecza podczas sesshin jest to, aby odrzucic nawet wyobrazenia
o tym, jakie to bolesne albo jak dajemy sobie rade, i zanurzyc sie w zazen takim, jakie
jest, jako jazn czyniaca siebie sama z siebie. Tylko gdy bedziemy siedziec bez ruchu,
powierzajac wszystko postawie, czas bedzie płynał samorzutnie. Mówiac inaczej, tylko
kiedy wyrzucimy swoje wyobrazenia o bólu i wytrzymałosci, bedziemy w stanie siedziec
na sesshin bez niepokoju.

To doswiadczenie jest bardzo istotne. Te sesshin sprawiaja, ze faktycznie doswiadczamy,
co to znaczy, ze odpada dno naszych mysli o wytrzymałosci i cierpieniu.
To doswiadczenie ma ogromny wpływ na nasze codzienne zycie. W swoich codziennych
poczynaniach napotykamy wiele problemów i nieszczesc, ale zazwyczaj dzieje sie
tak, ze mierzac sie z danym problemem, zaczynamy sie szamotac. A robiac tak, tylko
pogarszamy swoja sytuacje.
Łatwo jest to dostrzec, gdy chodzi o kogos innego. Kiedy to inni popadna w jakies
niefortunne okolicznosci, jako obserwatorzy czesto mówimy, ze powinni przestac sie
szarpac i po prostu uspokoic sie. Potrafimy powiedziec cos takiego
na chłodno jako „obserwatorzy”, ale kiedy kłopot dotyczy nas samych, nagle tracimy
zdolnosc zachowywania spokoju. Jak mozna sprawic, zeby ta jazn – która nie moze powstrzymac
sie od szamotaniny – zaprzestała zmagan i ustabilizowała sie? Nie ma na to
sposobu, jesli dno naszych mysli o naszym cierpieniu i naszej wytrzymałosci nie odpadnie5.
Udział w sesshin sprawia, ze doswiadczamy własnie tego. Innymi słowy, sesshin
jest praktyka uprawiana przed rozróżnieniem na własna moc i moc zewnetrzna
.

K¯osh¯o Uchiyama
Otwieranie dłoni mysli: podejscie do zen

Zobacz też:

• Trzej mnisi i… ego

• W sercu Mędrca

• Miłość i mistrz

• Śpiew Ptaka

• Nie zadręczaj się!

• Ogrody Zen

• Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

Mądrości leśnego mnicha

17 Poniedziałek Sier 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość

≈ 8 Komentarzy

Tagi

ajahn chah, buddyzm, chach, cytaty, drzewo, las, leśna ścieżka, mnich, przypowiastki, przypowieści, Zen, Świadomość

las

„Ludzie pytaja o moja praktyke. Jak przygotowuje umysł do medytacji? Nie ma w tym nic szczególnego. Utrzymuje go po prostu tam gdzie jest zawsze. Oni zapytuja: «A zatem jestes arhatem?» Czy ja wiem? Jestem niczym lesne drzewo, pełne lisci, kwiatów i owoców. Ptaki przylatuja tutaj aby sie pozywic i zakładac gniazda; zwierzeta szukaja wytchnienia w cieniu drzewa. Jednak ono nie zna samego siebie. Drzewo podaza za swoja własna natura. Po prostu jest tym, czym jest”.

Ajahn Chah urodził sie w 1918 roku w wiosce połozonej w północno-wschodniej czesci Tajlandii. W bardzo młodym wieku został nowicjuszem, a skonczywszy 20 lat otrzymał pełne swiecenia mnicha. Przez szereg lat podazał pełna wyrzeczen sciezka tzw. tradycji lesnej, zyjac w lasach i zebrzac o pozywienie w trakcie swojej nieustannej mnisiej wedrówki. Praktyke medytacji doskonalił pod okiem wielu mistrzów, posród których szczególnie wyrózniał sie Ajahn Mun Bhuridatta Thera (1870–1949) — niezwykle szanowany i w pełni urzeczywistniony nauczyciel medytacji w tych czasach. To własnie Ajahn Mun wywarł niezatarty wpływ na Ajahna Chaha, nadajac jego praktyce medytacyjnej wyrazny kierunek i czystosc, jakiej uprzednio jej brakowało. Kiedy sam Chah osiagnał pózniej urzeczywistnienie, starał sie podzielic swoim doswiadczeniem Dharmy z tymi, którzy jej poszukiwali. Esencja nauczania Ajahna Chaha była zaskakujaco prosta: badz uwazny, nie lgnij do niczego, pozwól rzeczom odejsc i poddaj sie rzeczywistosci takiej, jaka jest.

On sam czytał bardzo niewiele. W rzeczywistosci, pytany o to, jakie ksiazki na temat buddyzmu mógłby polecic ludziom, aby je studiowali, odpowiadał: „tylko jedna” i natychmiast pokazywał na swoje serce. […]
Wiekszosc porównan, na jakie Ajahn Chah powoływał sie w swoim nauczaniu, wypływało z jego olbrzymiego doswiadczenia w prowadzeniu zycia w tropikalnym lesie. Kwintesencja tej praktyki była prosta obserwacja, nieustanne bycie otwartym i w pełni przytomnym wszystkiego, co przejawia sie zarówno wewnatrz nas jak i na zewnatrz. Sam zwykł mawiac, iz jego praktyka nie jest w zadnym sensie czyms szczególnym. Powtarzał, iz jest niczym lesne drzewo. „Drzewo jest tym, czym jest” — twierdził. I Ajahn Chah był dokładnie tym, kim był. Ale z tej jego „niczym nie wyrózniajacej sie” postawy wypływało niezwykłe, głebokie zrozumienie siebie i całego swiata.

Strumien wody
Nie ma niczego niewłasciwego w sposobie, w jaki ciało starzeje sie i zapada na rózne choroby. Ono po prostu podaza za własna natura. A wiec to nie ciało jest przyczyna naszego cierpienia, lecz nasze niewłasciwe myslenie. Kiedy to, co naturalne, postrzegamy w nieprawidłowy sposób, z pewnoscia pojawi sie pomieszanie.
To tak jak z woda w rzece. To oczywiste, ze płynie ona w dół, z biegiem rzeki; nigdy pod góre. Taka jest po prostu jej natura. Gdybysmy poszli i staneli nad brzegiem rzeki, widzac iz woda zmierza szybkim nurtem w dół, zapragneli w niemadry sposób, aby zmieniła ona swój kierunek i zawróciła pod góre — wówczas bedziemy cierpiec.
Bedziemy cierpiec z powodu naszego błednego pogladu, z powodu naszego myslenia „wbrew przepływowi”. Gdybysmy posiadali prawidłowy poglad, zrozumielibysmy wówczas, iz woda musi płynac w dół rzeki.
Dopóki nie urzeczywistnimy i nie zaakceptujemy tego faktu, dopóty zawsze bedziemy poruszeni i nigdy nie odnajdziemy spokoju umysłu. Rzeka, która musi płynac w dół zgodnie ze swoim biegiem, przypomina nasze ciało. Przekracza ono młodosc i starosc, a nastepnie umiera. Nie pragnijmy, aby było inaczej.

Sadzawka
Zachowaj uwaznosc i pozwól, aby rzeczy biegły swoim naturalnym torem; wówczas twój umysł osiagnie pokój w kazdych okolicznosciach. Uspokoi sie i osiadzie niczym czysta, przejrzysta lesna sadzawka, a wszystkie gatunki cudownych i rzadkich zwierzat podejda, aby napic sie z niej wody. Wówczas wyraznie ujrzysz nature wszystkich dhamm w tym swiecie. Bedziesz widział jak przychodza i odchodza niezliczone cudowne i dziwne rzeczy. Ale pozostaniesz spokojny i nie poruszony. Oto, co nazywa sie szczesciem Buddy.

Woda deszczowa
W rzeczywistosci, umysł niczym krople deszczu, jest czysty w swoim naturalnym stanie. Jednak, jezeli wpuscimy do czystej deszczówki zielona farbe — zabarwi sie ona na zielono. Jesli dodamy barwnik zółty — woda zmieni kolor na zółty. Umysł zachowuje sie w bardzo zblizony sposób.
Kiedy przyjemne wrazenie mentalne wkracza do umysłu — staje sie on zadowolony i wygodny. Jesli doznanie jest nieprzyjemne — umysł czuje sie niezrecznie i niewygodnie. Ulega zmaceniu tak, jak zabarwiona woda. Kiedy przejrzysta i czysta woda napotka zółta barwe — przybierze zółty odcien; jesli wejdzie w kontakt z zielenia — zabarwi sie na zielono. Za kazdym razem zmieni kolor. Faktycznie woda, która zazieleniła sie badz zazółciła, jest pierwotnie czysta i przejrzysta.
Taki jest równiez naturalny stan umysłu—przejrzysty, czysty i nie pomieszany. Pomieszanie jest tylko nastepstwem podazania za wrazeniami i doznaniami mentalnymi. Wówczas umysł gubi sie w swoich nastrojach.

Slepiec
Ciało i umysł stale przejawiaja sie i ustaja; warunki nieustannie sa wzburzone.
Podtrzymywanie wiary w fałsz jest powodem, dla którego nie potrafimy ujrzec tej prawdy. To tak, jak gdyby kierował nami slepiec. Jak mozemy podrózowac z nim bezpiecznie?
Człowiek niewidomy zaprowadzi nas co najwyzej w lesne gestwiny i zarosla. Jak zreszta mógłby zaprowadzic nas w bezpieczne miejsce, skoro sam nie widzi? W ten sam sposób warunki oszukuja nasz umysł, kreujac cierpienie w poszukiwaniu szczescia oraz przeszkody w poszukiwaniu ulgi.
Taki umysł moze spotkac wyłacznie trudnosci i cierpienie. Zaiste pragniemy uwolnic sie od cierpienia i przeszkód, lecz zamiast tego własnie je stwarzamy.

Lekarstwo i owoc
Nie gniewajcie sie na tych, którzy nie praktykuja. Nie mówcie o nich zle. Słuzcie im swoja rada. Kiedy ich duchowe czynniki sie rozwina, sami siegna po Dhamme. Przypomina to sprzedaz leków. Zachwalamy nasze lekarstwa i ci, którzy cierpia na ból głowy badz dolegliwosci zoładka przyjda, aby je zazyc.
Tych, którzy nie chca naszych leków, pozostawiamy w spokoju.
Sa oni niczym owoc, który jeszcze jest zielony. Nie mozemy ich zmusic aby byli juz w pełni dojrzali i słodcy — zostawmy ich w spokoju. Niech rosna, nabieraja smaku i dojrzewaja sami! Jesli bedziemy myslec w ten sposób, nasze umysły uspokoja sie. Tak wiec nie musimy nikogo przymuszac. Wystarczy polecic nasze lekarstwa i tyle. Kiedy ktos zachoruje — przyjdzie sam i cos kupi.

Drzewa
Mozemy nauczyc sie Dhammy od drzew. Drzewo rodzi sie z przyczyny i wzrasta zgodnie z prawem natury, az wreszcie wypuszcza paki, zakwita i wydaje owoce. Tu i teraz drzewo głosi nam Dhamme, lecz my tego nie rozumiemy. Nie umiemy wypełnic nia naszego wnetrza i przygladac sie jej w skupieniu, stad tez nie wiemy, ze drzewo własnie naucza nas Dhammy.
Pojawia sie owoc, a my tylko go spozywamy bez zastanowienia.
Słodki, cierpki, badz gorzki — oto istota owocu.
To takze jest i Dhamma — nauka, jaka owoc przekazuje. A potem usychaja liscie: wiedna, umieraja i spadaja z drzewa. Zauwazamy jedynie, ze liscie opadły z drzewa. Chodzimy po nich, zamiatamy je — to wszystko. Nie wiemy, ze przyroda wówczas nas uczy.
Jeszcze pózniej kiełkuja nowe liscie, a my zaledwie to spostrzegamy, bez wyciagania jakichkolwiek wniosków. Nie jest to prawda, jaka mozna poznac poprzez wewnetrzna refleksje. Ale kiedy bedziemy umieli przyjac ta prawde całym soba i badac ja, zrozumiemy, iz narodziny drzewa nie sa odmienne od naszych narodzin.
Nasze ciało przychodzi na swiat i egzystuje w zaleznosci od warunków oraz zywiołu ziemi, wody, powietrza i ognia. Kazdy element ciała, kazda jego czesc, zmienia sie zgodnie ze swoja natura. Nie rózni sie niczym od drzewa. Włosy, paznokcie, zeby czy skóra — wszystkie zmieniaja sie. Kiedy zrozumiemy istote zjawisk przyrody — wówczas poznamy siebie.

Zółw
Poszukiwanie spokoju przypomina poszukiwanie zółwia z wasami. Nie uda ci sie go znalezc. Ale kiedy twoje serce bedzie gotowe, on sam przyjdzie i znajdzie ciebie.

Gałezie i korzen
Zaledwie sie urodzimy — jestesmy martwi. Nasze narodziny i nasza smierc sa w istocie jednym i tym samym. To tak jak z drzewem. Skoro sa gałezie, musi istniec korzen. Tam gdzie istnieje korzen, musza byc i gałezie. Nie mozesz miec jednego bez drugiego. To nieco dziwne, kiedy widzisz jak ludzie sa ogarnieci zalem, kiedy przychodzi smierc, a pełni zachwytu, kiedy maja miejsce narodziny.
Mysle, ze jesli naprawde chcesz płakac, byłoby lepiej to uczynic, kiedy ktos przychodzi na swiat, gdyz narodziny sa w istocie smiercia, a smierc narodzinami; korzen jest gałezia, gałaz — korzeniem. Tak, jesli musisz płakac — płacz u zródła, płacz podczas narodzin.
Pomysl uwaznie i zrozum, ze gdyby nie byłoby narodzin, nie byłoby i smierci.

Drzewo w lesie (fragmenty)
Ajahn Chah
tłumaczenie: Andrzej Osinski

Zobacz też:

• Trzej mnisi i… ego

• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.

• Minuta mądrości

• W sercu Mędrca

• Miłość i mistrz

• Potwór, strzała i jajko

• Śpiew Ptaka

• Nie zadręczaj się!

Archiwum postów

  • Maj 2019
  • Grudzień 2018
  • Marzec 2016
  • Luty 2012
  • Sierpień 2011

Bądź głupcem! – wywiad z Roshim Fukushima na temat Zen w Ameryce i Japonii

15 Sobota Sier 2009

Posted by ME in Zen

≈ 14 Komentarzy

Tagi

ameryka, doświadczenie, intelekt, japonia, klasztory, koan, mistrz, mnich, odosobnienie, poznanie, roshi, zazen, Zen, Świadomość, światynia

ptaki zen
Roshi Keido Fukushima mistrz zen klasztoru Tofukuji, jednej z „Pieciu Wielkich Swiatyn” Kioto, w wieku 56 lat jest jednym z najmłodszych ludzi w Japonii na takim stanowisku.


Czy istnieja jakies szczególne przeszkody, aby Amerykanie mogli zrozumiec zen?

Amerykanie sa z natury bardziej intelektualni, a do studiowania koanów trzeba podchodzic z ostroznoscia i rozwaga. Niektórzy ludzie w Ameryce, nawet bez ukonczenia pełnego treningu, pisza ksiazki o studiowaniu koanów, które zawieraja nie tylko pytania, ale i odpowiedzi! Jednakze studiowanie koanów nie jest rozwiazywaniem zagadek. Ksiazki z odpowiedziami sa naprawde jedynie przeszkoda dla tych, którzy chca studiowac. […]

Czy jest równiez problemem to, ze obcokrajowcy zbyt duzo czytaja na temat zen?
Bez wzgledu na to, jak wiele czytasz, jest to dobre!
Ale jesli podchodzisz do zen jako do „intelektualnego badania”, to stanie to na przeszkodzie twojego treningu, poniewaz wszystko bedzie jedynie w twojej głowie.
Jednak rzeczy, które przeczytałes moga byc uzyte pózniej przy wyjasnianiu zen innym ludziom.

Jakie jest najwieksze wyzwanie dla ucznia zen bez wzgledu na to, czy jest Japonczykiem czy Amerykaninem?
Główna przeszkoda w zgłebianiu zen wydaje sie podchodzenie do niego z poziomu umysłu. Nie powinno sie mówic o koanie, ale stac sie koanem. Zamiast rozumiec koan, raczej doswiadczyc go.
Jednak nawet dla japonskich mnichów jest to problem. W doswiadczeniu satori przekracza sie dualizm. A wiec w ideale, powinienes przekroczyc dualizm, pomimo ze nadal zyjesz w swiecie, który jest bardzo dualistyczny. Na poczatku trening podkresla przekroczenie dualizmu. Jednak nasz własny intelekt pochodzi z dualistycznej podstawy. A wiec trzeba zapomniec o swoim intelekcie. Buddyzm zen nie potepia, czy tez nie patrzy z góry na intelekt jako taki. Dlatego jest tak wiele pism w tradycji zen. Jednak rozumienie zen poprzez intelekt jest błedem. To jest powód, dla którego przez pierwsze trzy lata mojego treningu mój mistrz Rosi Shibayama ciagle powtarzał: „Badz idiota! Badz głupcem!”. To była bardzo dobra rada.

Współczesnie coraz wiecej ludzi na Zachodzie kojarzy sobie Japonie głównie z jej technologicznym i ekonomicznym aspektem. Oczywiscie kraj ten zmienia sie w rekordowym tempie. Czy uwazasz, ze zen równiez musi sie zmienic, aby dotrzymac kroku tym ogólnym przemianom?
Sam zen — doswiadczenie zen — nie potrzebuje sie zmieniac. Zen musi zmienic sposób wyrazu, aby byc zrozumiałym dla współczesnych ludzi. Tak działo sie w całej jego historii. Religia próbuje uczyc ludzi, tu i teraz, jak powinni zyc. Na przykład ludziom w dzisiejszych czasach na pytanie, co sie dzieje po smierci, trzeba odpowiedziec jasno i szczegółowo. Powiedzmy sto lat temu ludzie nie uwazaliby buddyzmu za religie, jezeli próbowałby on wyjasniac rzeczy w ten sposób. Do chwili smierci trzeba zyc najpełniej, jak to mozliwe. Sprawa, która chce podkreslic zen to ja takim, jakim jestem tu i teraz i zen naucza jak zyc w tu i teraz. Jednakze w starodawnych czasach buddyzm uczył, ze jesli zrobiło sie złe rzeczy, idzie sie do piekła, a jesli dobre, to do Czystej Krainy lub do podobnego miejsca. Ale jesli bedziemy dzisiaj próbowac wyjasniac rzeczy w tych kategoriach, współczesni ludzie nie uwierza w to.
Zapytaja sie: „Pokaz mi, gdzie jest to piekło!”.
Trzeba im wtedy wyjasnic, ze pójscie do raju czy do piekła, to nie cos, co wydarzy sie po smierci, lecz jest to cos, co ma miejsce w tej własnie chwili. Albo teraz zyjesz w raju, albo na sposób piekielny.
Na przykład w szkole Buddyzmu Jodo albo Czystej Krainy jest wiara, ze Czysta Kraina istnieje na zachodzie. Jednakze jesli bedziemy próbowali wyjasnic dziecku ze szkoły podstawowej, ze Czysta Kraina istnieje na zachodzie, nie bedzie ono w stanie tego zrozumiec. Pozwólcie, ze opowiem historie. Pewnego dnia dziadek próbował swojemu wnukowi wyjasnic te sprawy i powiedział: „Zachód — tam jest Czysta Kraina!”. A dziecko powiedziało, ze jesli pójdzie sie na zachód, to okrazy sie kule ziemska i wróci do miejsca, w którym sie jest!

Jednak uczen zen nie moze pozwolic sobie na odwrócenie sie plecami do swiata.
Nie. Ostateczny cel zen nie lezy w ucieczce od swiata, ale w powrocie do niego. A wiec, kiedy sie to zrozumie, mozna pójsc w góry, aby samotnie praktykowac. Jest to czesc treningu. Jesli jednak nie pójdzie sie do osrodka zen lub w góry, aby stworzyc to podstawowe zrozumienie, jest bardzo trudno ukonczyc trening poza tego rodzaju odosobnieniem. Ale to tylko połowa pracy. A wiec po doswiadczeniu praktyki w klasztorze, kiedy wraca sie do swiata i tam kontynuuje trening, to wtedy tak naprawde, zen staje sie religia. Bez wzgledu, o jakiej religii bysmy nie mówili, w koncu trzeba powrócic do swiata miłosci i współczucia. Buddyzm zen nie jest jedynie sprawa osiagniecia oswiecenia, ale takze sprawa pomagania innym ludziom.

Czy zauwazasz, ze zainteresowanie zenem spada w miare, jak współczesna Japonia sie zmienia?
Zupełnie nie. W rzeczywistosci liczba uczestników naszych comiesiecznych sesji zazen i wykładów bardzo sie zwiekszyła, podobnie, jak i wykładów, które wygłaszam co dwa miesiace w Centrum kulturalnym Asahi Shimbun w Osace. Obecnie jest wiele przedsiebiorstw, które chca, aby ich pracownicy przeszli trening zen, a przynajmniej doswiadczyli go w niewielkim stopniu. Na wiosne nowi pracownicy firm sa wysyłani do swiatyni zen na dwa dni, aby doswiadczyli troche zazen.

Ale czy pobyt w swiatyni przez tak krótki okres moze cos zmienic?
To dobra uwaga.
Nie bedzie sie w stanie osiagnac rozumienia satori w tak krótkim czasie. Jednakze w klasztorze zen jest bardzo prosty, tradycyjny sposób zycia, podczas, gdy w swiecie zewnetrznym, szczególnie we współczesnej Japonii, sposób zycia jest bardzo ekstrawagancki. A wiec, przyjezdzajac do swiatyni zen moga oni nauczyc sie, ze istnieje równiez prosty sposób zycia. Poza tym zycie klasztorne jest bardzo usystematyzowane i oparte na regułach. To, co jest najwazniejsze dla współczesnego człowieka, który jest pograzony w dazeniu dokads, siedzenie w swiatyni nawet jeden wieczór, nawet jedna runde, zmusza go do zatrzymania sie — a to jest raczej duzym wydarzeniem dla wiekszosci ludzi. A wiec, widza oni inny sposób zycia, pewien spokój i cisze, która nie istnieje w zwykłym zyciu. Wiekszosc młodych Japonczyków nie chce chodzic do swiatyni w dzisiejszych czasach, uwazajac, ze swiatynie słuza jedynie do pogrzebów. Ale jest konieczne, aby tam pójsc kiedy jest sie zywym. Swiatynia nie powinna byc kojarzona jedynie ze smiercia, lecz z zyciem.

Co, twoim zdaniem, doswiadczenie klasztornego zen moze zaoferowac, czego nie mozna znalezc w treningach klasztornych, powiedzmy tybetanskim, greckim lub innych?
Mysle, ze bardzo dobre jest porównanie katolickiego klasztoru i klasztoru zen. Trening w klasztorze zen mozna porównac do sprintu na sto metrów podczas, gdy trening w katolickim klasztorze do maratonu. Mnich katolicki wstepuje do klasztoru na całe zycie. Podczas, gdy w klasztorze zen minimum wynosi trzy lata, nie ma natomiast górnego limitu. Nawet, jesli jestes w klasztorze zen przez 10 lat, to jest to jedynie czesc twojego zycia. Jednak pobyt w klasztorze zen jest rodzajem bardzo surowego i skoncentrowanego treningu. Klasztor katolicki posiada bardzo jasny religijny sposób zycia, lecz nie posiada tego rodzaju skoncentrowanego okresu treningu. Dla mnie droga katolickiego mnicha ma swój urok. Nie chodzi tu jednak o to, która religia jest dobra, a która zła. To sa po prostu dwie drogi. Jesli chodzi o ciebie musisz sam wybrac.
Mysle, ze surowosc zen daje dobre rezultaty. W sposobie treningu zen, w którym nie myslisz o lubieniu i nie lubieniu, jestes w stanie skoncentrowac sie na rozwoju spraw podstawowych.

Fragment wywiadu Pico Iyer’a & Michaela Hofmanna z Roshi Keido Fukushima

Więcej o Zen:

• Zen w sztuce łucznictwa

• Ogrody Zen

• Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

• Benedyktyn, demony i Zen

• Poznawaj siebie – podejście Zen

Życie to jedyna religia

13 Czwartek Sier 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 234 Komentarze

Tagi

budda, himalaje, nirvana, nirwana, osho, oświecenie, sannyasin, Zen, zorba, życie

zycietoreligia
Osho „Budda drzemie w Zorbie” –

Istnieją dwa typy sannyasinów. (uczniów)
Jedni odrzucają życie, pogrążają się w umyśle, przybierają postawę przeciw życiu i uciekają od świata w Himalaje. I ten typ sannyasinów stanowi większość, gdyż odrzucenie życia jest proste.
Jaka może być w tym trudność?
Jeśli chcesz uciec – możesz uciec!
Możesz porzucić żonę, dom, dzieci, pracę, i naprawdę będziesz czuł się odciążony, gdyż twoja żona stała się ciężarem, codzienna praca, zarabianie pieniędzy… masz już tego dość!
I będziesz czuł się odciążony.

A co będziesz robił w Himalajach?

Cała energia stanie się umysłem, będziesz powtarzał: „Ram, Ram, Ram…”, będziesz czytał Upaniszady i Wedy, będziesz zgłębiał wielkie prawdy, będziesz rozmyślał o tym skąd świat przychod­zi, dokąd świat zmierza, kto stworzył świat i dlaczego, co jest dobrem a co złem… będziesz tak kontemplował, myślał, kontemplował… Wspaniałe rzeczy!
Twoja cała życiowa energia uwolniona od innych rzeczy, teraz pogrąży się w umyśle: staniesz się umysłem.

A ludzie będą darzyć cię szacunkiem, gdyż odrzuciłeś życie i jesteś wielkim człowiekiem! Tylko głupcy rozpoznają w tobie wielkiego człowieka, tylko oni potrafią to rozpoznać, gdyż jesteś największym z nich i będą czołgać się u twych stóp, gdyż uczyniłeś wielki cud!
Ale co się stało?
Odrzuciłeś życie by być umysłem.
Odrzuciłeś całe ciało, by być głową, a to przecież głowa była problemem!
Zachowałeś, zatem swoją chorobę i odrzuciłeś wszystko. Teraz umysł będzie rósł jak rak. Będzie powtarzał mantry, imiona boga, będzie robił wiele rzeczy, które w końcu staną się rytuałem, powtarzaniem. Umysł jest jak zepsuta płyta, jego istotą jest powtarzanie. A życie jest zawsze nowe, jego naturą jest nowość. Jak zatem umysł i życie mogą się spotkać?

Mistrzowie Zen należą do drugiej kategorii sannyasinów (uczniów, poszukujących, przypis autorki bloga), którzy odrzucili umysł i żyją życiem.
Mogą żyć życiem głowy rodziny, mogą mieć żonę i dzieci, mogą uprawiać ziemię, zajmować się gospodarstwem, kopać ziemię, ważyć len w spiżarni.

Hindus nie potrafi zrozumieć, dlaczego Oświecony człowiek ma ważyć len – to przecież taka prozaiczna czynność.
Lecz Mistrz Zen odrzuca umysł i żyje życiem w całej jego totalności. Staje się prostą egzystencją.

Zatem pamiętaj, jeśli odrzucasz życie i żyjesz umysłem, wtedy jesteś nieprawdziwym sannyasinem, jesteś pseudo-sannyasinem.
A być pseudo jest zawsze łatwiejsze od bycia prawdziwym.

Żyć z żoną i jednocześnie być szczęśliwym jest naprawdę trudno. Pracować w sklepie, biurze, fabryce i jednocześnie być szczęśliwym – to jest prawdziwa trudność.

Cóż trudnego w tym, że porzucasz wszystko, siadasz pod drzewem i jesteś szczęśliwy?

Przecież każdy byłby w tym momencie szczęśliwy: nie ma nic do zrobienia i można być niezależnym.
Ale gdy wszystko jest na twojej głowie, wtedy pojawia się przywiązanie.

Stąd, gdy robisz wszystko i jednocześnie nie przywiązujesz się; gdy żyjesz w środku tłumu, w środku świata i jednocześnie samotnie, wtedy pojawia się coś naprawdę prawdziwego.
Nie ma nic nadzwyczajnego w tym, że nie czujesz gniewu będąc samotny. Gniew jest reakcją, musi się ku komuś skierować. Ale gdy ktoś żyje wśród innych, właśnie wtedy nie być rozgniewanym jest sztuką.
Gdy nie posiadasz pieniędzy, domu; nie posiadasz niczego i nie jesteś przywiązany – co to za trudność? Ale sztuką jest nie przywiązywać się, gdy posiadasz wszystko: wtedy osiągasz coś głębokiego.
Pamiętaj, że wszystko, co jest prawdziwe, piękne i dobre: miłość, życie, medytacja, ekstaza, szczęście – wszystko to istnieje w świecie, ale jednocześnie poza nim.
Żyjąc z ludźmi, a jednak samotnie. Robiąc wszystko, nie będąc ak­tywnym. Żyjąc zwykłym życiem, ale i nie identyfikując się z nim. Pracując tak jak inni, a jednak pozostając z boku. Będąc w świecie i poza nim. To paradoks.
Jeśli go zrozumiesz, wtedy osiągniesz szczyt. Łatwo jest żyć w świecie będąc przywiązanym, tak samo łatwo jest żyć poza światem będąc niezależnym. Znacznie trudniej jest połączyć te zjawiska.

Szczyt jest dostępny tylko wtedy, gdy życie jest złożone. Tylko w złożoności pojawia się najwyższe.
Jeśli chcesz być prosty, możesz wybrać jedną z wymienionych możliwości, ale wtedy utracisz złożoność. Jeżeli nie potrafisz być prosty w złożoności, będziesz egzystował jak zwierzę, lub jak ktoś w Himalajach – ktoś, kto wyrzeka się życia, nie musi chodzić do sklepu, nie posiada żony ani dzieci… W Himalajach nie jesteś przywiązany, ale jesteś tylko jedną muzyczną nutą. Jeśli żyjesz w świecie i jesteś przywiązany, wtedy też jesteś pojedynczą nutą. Ale jeśli żyjesz w świecie i JEDNOCZEŚNIE poza nim – nosząc Himalaje we własnym sercu – wtedy stajesz się harmonią, akordem. Akord powstaje z połączenia odmiennych dźwięków, syntezy przeciwieństw; jest mostem łączącym dwa przeciwległe brzegi.

Żyłem wśród wielu ludzi, którzy wyrzekli się życia.

Obserwując ich Zauważyłem, że stają się podobni do zwierząt. Nie dostrzegłem w nich żadnej doskonałości, przeciwnie: oni się cofają. Oczywiście ich życie ma mniej napięć, tak jak życie zwierząt. Ale w rzeczywistości oni tylko wegetują. Jeśli ich spotkasz, zobaczysz, jacy są prości, nie istnieje w nich złożoność. Ale zabierz ich do świata – odkryjesz w nich złożoność większą od twojej, gdyż różne sytuacje sprawią im ogromne trudności, i wtedy wyjdzie na jaw wszystko to, co było przez nich tłumione.

[…]
Religijni prorocy, mesjasze i zbawiciele zdominowali cię duchowo, co jest bardziej niebezpieczne niż dominacja polityków, gdyż obejmuje twoje życie nie tylko z, zewnątrz, ale i od wewnątrz. Dominacja ta stała się twoją moralnością, stała się twoim sumieniem, stała się twoim duchowym istnieniem. Przez religie stajesz się nienaturalny, perwersyjny i neurotyczny, gdyż zaprze­czasz swojej prawdziwej naturze i instynktom.
Religie mówią ci, co jest dobre, a co złe i musisz się z tym zgadzać, gdyż w przeciwnym razie zaczynasz czuć się winny, a poczucie winy jest jedną z największych duchowych chorób. To metoda, aby cię zniszczyć, wykorzystać, upokorzyć i pozbawić szacunku dla samego siebie. Gdy zaczynasz myśleć: „Tak, jestem winny, jestem grzesznikiem”, wtedy ich robota jest gotowa – potrzebny jest ktoś, kto cię zbawi.

Jesteś doskonały.

Jeśli ktoś mówi, że musisz stać się doskonały, strzeż się go – to twój wróg.
Nie pozwól mu zatruć twojego życia. Nie pozwól mu ciebie zniszczyć. Nie próbuj być doskonały, gdyż wpadniesz wtedy w martwy schemat
przygotowań, przygotowań, przygotowań.
I zniszczysz TEN moment dla innego momentu, który nigdy nie nadejdzie.
I zniszczysz TO życie dla jakiegoś innego, które w ogóle nie istnieje.
I zniszczysz TEN świat dla jakiegoś innego świata, dla jakiegoś raju, dla jakiejś nirwany.

Poświęcając teraźniejszość dla przyszłości wpadasz w sidła śmierci.

Jutro jest piekło. Dziś jest nirwana!

Ale umysł traktuje nirwanę tak, jakby istniała ona w przyszłości.
I wtedy nawet nirwana staje się koszmarnym snem.
Myśl, że musisz być doskonały, czyni cię niedoskonałym teraz.
Powodem tego jest porównywanie się, ciągle porównujesz się do innych. Ktoś jest piękniejszy, ktoś jest silniejszy, ktoś jest bardziej szczery, ktoś jest mądrzejszy.
Zapominasz o jednej rzeczy: ty to ty. I nie możesz być kimś innym. Gdy zaakceptujesz teri fakt, nastąpi przemiana. Zaczniesz żyć. Nie musisz się już szarpać, by być kimś innym. Koniec z porównywaniem się, koniec ze współzawodnictwem.
Poszukiwanie jest chorobą.
Nie rób z tego gry ego… gdyż, kiedy ktoś przychod­zi i mówi, że szuka Boga, widzę w jego oczach błysk ego – potępienie świata.
Widzę jego dumę, on przecież nie jest zwykłym człowiekiem, nie należy do przeciętności, jest wyjątkowy, nadzwyczajny. Nie szuka pieniędzy, szuka medytacji. Nie szuka czegoś materialnego, szuka czegoś duchowego.

Łatwo jest zmieniać przedmiot pragnienia, ale nie prowadzi to do przemiany. Pragniesz pieniędzy, władzy, potem zmieniasz przedmiot prag­nienia i zaczynasz pragnąć Boga. Ale sam pozostajesz taki sam, gdyż ciągle pragniesz. Zasadnicza zmiana ma dokonać się w twojej podmiotowości, a nie w przedmiocie pragnienia.

Odrzuciłeś świat. Teraz szukasz Boga. Odrzuć proszę, także Boga. Będzie to wyglądało trochę niereligijnie, ale tak nie jest.
Niech życie będzie twoim jedynym bogiem. Żaden inny bóg nie jest potrzebny, gdyż wszyscy inni bogowie są ludzkim wymysłem. Albert Einstein powiedział: „jestem głęboko religijnym niewierzącym.” Istotnie. Religijna osoba nie może być wierząca. Wiara jest jak rękawiczka, otacza cię i nigdy nie dotykasz życia bezpośrednio. Osoba religijna jest naga w tym właśnie znaczeniu: nie jest otoczona pancerzem wiary. Dotyka bezpośrednio życia.

Boga nie ma. Jest życie. Proszę, nie szukaj boga. Nirwany nie ma. Jest życie. Proszę, nie szukaj nirwany. Jeśli zaprzestaniesz szukania nirwany, od­najdziesz ją ukrytą w samym życiu. Jeśli zaprzestaniesz szukania boga, od­najdziesz go w każdej cząsteczce, w każdej chwili życia. Bóg to inna nazwa życia. Nirwana to inna nazwa życia. Ale ty tylko słyszałeś słowo „życie”, nie jest ono dla ciebie przeżytym doświadczeniem.

Lepiej nie przyklejać życiu żadnych etykietek, lepiej nie nadawać mu żadnych struktur i kategorii, lepiej pozostawić je w całej jego otwartości. Będziesz wtedy dużo piękniej doświadczał rzeczy, twoje doświadczanie będzie bardziej kosmiczne, ponieważ rzeczy tak naprawdę nie są podzielone. Egzystencja jest ekstatyczną całością, organiczną jednością. Najmniejsze źdźbło trawy, najmniejszy listek uschniętego drzewa ma taką samą wartość, jak największa gwiazda.
Tak naprawdę, życie jest proste – to radosny taniec.
I cała ziemia może wypełnić się radością i tańcem, ale istnieją ludzie, którzy sporo zainwes­towali w to, aby nikt się nie śmiał, gdyż życie to grzech i kara. Jak możesz być radosny, gdy ciągle wpajają ci, że życie jest karą; że cierpisz, bo popełniłeś złe uczynki i jest to rodzaj więzienia, do którego wtrącono cię właśnie po to, żebyś cierpiał.

Powiadam ci: życie to nie więzienie, to nie kara.

To nagroda dla tych, którzy na nią zasługują. Twoim prawem jest radość, i będzie grzechem, jeśli z tego prawa nie skorzystasz. Będzie to wbrew egzystencji, jeśli jej nie upiększysz i zostawisz ją taką, jaką zastałeś. Nie rób tego, uczyń egzystencję trochę piękniejszą, trochę szczęśliwszą, trochę bardziej aromatyczną.
Buddowie tańczyli! Widząc niewiarygodne, cudowne wydarzenie, radowali się. Jezus powtarzał ciągle swoim uczniom: Radujcie się! Radujcie się!
Oto całe moje nauczanie. Nie daję ci żadnego celu, żadnego kierunku. Po prostu czynię cię świadomym rzeczywistości życia – czym ono jest. Bądź w harmonii z życiem, bez idei, jakie powinno być i bez żadnych osobistych pragnień.
Pozwól życiu być takim, jakie jest i odpręż się.
Życie to jedyna religia.
Życie to jedyna świątynia.
Życie to jedyna modlitwa

Osho „Budda drzemie w Zorbie”

Artykuł z serii: Przypomnienie

Zobacz także:

• Fala jest morzem

• Przestać żyć we władzy Demona

• Jesteśmy Bogiem

• Wiara nie pozwala Ci myśleć

• Benedyktyn, demony i Zen

Obsesja ucznia Zen

04 Wtorek Sier 2009

Posted by ME in Zen

≈ 119 Komentarzy

Tagi

buddyzm, historia, kafka, mistrz, proces, przypowieść, psycholigia kwantowa, robert anton wilson, uczeń, wilson, Zen, Świadomość

obsesja
Fragment książki „Psychologia kwantowa” Robert Anton Wilson

Pewien młody Amerykanin o imieniu Simon Moon, studiujący zen w zendo (szkole zen) przy New Old Lompoc House w kalifornijskim miasteczku Lompoc, popełnił straszny błąd sięgnąwszy po Proces Franza Kafki.
Ta zakręcona powieść, w połączeniu z praktyką buddyjską, stała się dla bied­nego Simona kroplą, która przepełniła czarę. Popadł w intelektualną i emocjo­nalną obsesję na punkcie paraboli o drzwiach Prawa, którą Kafka wstawił pod koniec powieści. Simon tak bardzo skupił się na tej paraboli, że kompletnie wytrącił się z medytacji i odciągnął swój umysł od studiowania sutr.

W olbrzymim skrócie przypowieść Kafki sprowadza się do tego:

Pewien człowiek przychodzi do drzwi Prawa, prosząc o pozwolenie na wejście. Strażnik odmawia mu dostępu, lecz jednocześnie sugeruje, że jeśli będzie wystarczająco długo czekać, to może pewnego dnia w nieokreślonej przyszłości zostanie wpuszczony do środka. Mężczyzna czeka, czeka i starzeje się; usiłuje przekupić strażnika, który zabiera mu pieniądze, lecz nadal nie chce przepuścić go przez drzwi; mężczyzna sprzedaje cały swój majątek dla zgroma­dzenia funduszy niezbędnych do dalszych łapówek; strażnik bierze je, ale nadal nie wpuszcza go do środka. Po wzięciu każdej kolejnej łapówki mówi: „Robię to tylko dlatego, byś całkowicie nie stracił nadziei”.

Ostatecznie, mężczyzna starzeje się i zapada w chorobę. Wie, że wkrótce umrze. W ostatniej chwili wykrzesza z siebie energię, by zadać pytanie, które krążyło mu po głowie od wielu lat: „Powiedziano mi, że Prawo istnieje dla wszyst­kich. Jak to się stało, że podczas tych wielu lat, gdy czekałem pod drzwiami Prawa, nikt inny tu się nie zjawił?”

Wtedy usłyszał słowa strażnika: „Te drzwi stworzono specjalnie dla ciebie. Teraz zamknę je na zawsze”. Strażnik zamyka drzwi. Człowiek umiera.

Im dłużej Simon rozmyślał nad tą alegorią, żartem, czy też zagadką, tym bardziej gnębiło go uczucie, że jeśli jej nie zrozumie, nie będzie mógł pojąć zen. Zadawał sobie pytania: Skoro drzwi były przeznaczone tylko dla tego człowieka, czemu nie mógł przez nie wejść? Skoro budowniczowie drzwi posłali przed nie strażnika, by przeganiał śmiałków pragnących przez nie wejść, czemu pozostawili je kusząco otwarte? Dlaczego strażnik zamknął drzwi, kiedy mężczyzna był już za stary, by ruszyć przez nie do nieznanej krainy? Czy buddyjska doktryna dharmy (prawa) ma coś wspólnego z tą parabolą?

Czy drzwi Prawa reprezentują bizantyjską biurokrację, funkcjonującą w prawie każdym współczesnym rządzie, co by wskazywało na to, że przy­powieść ta jest zwyczajną satyrą, formą zemsty Kafki na systemie prawnym, którego był pomniejszym funkcjonariuszem? Czy też może Prawo reprezen­tuje Boga, jak to twierdzą niektórzy komentatorzy, a Kafka parodiuje religię lub stara się zachować jej tajemnicę? Czy strażnik biorący łapówki i nie oferujący nic w zamian poza czczą nadzieją to reprezentant kleru, czy też po prostu intelekt człowieka, karmiący się cieniami pod nieobecność ostatecz­nych odpowiedzi?

Simon, będąc u kresu wyczerpania nerwowego, udał się do rosziego (nauczyciela zen) i opowiedział mu historię mężczyzny czekającego pod drzwiami Prawa – drzwiami, przez które nie mógł wejść, choć istniały tylko dla niego, a gdy znalazł się bliski śmierci, zostały mu zamknięte? „Proszę” – błagał Simon – „Wyjaśnij mi tę mroczną parabolę”.

Simon poszedł za nauczycielem do sali medytacyjnej. Kiedy tam dotarli, nauczyciel szybko się wślizgnął do środka, odwrócił i zamknął drzwi tuż przed oczami Simona.

W tej samej chwili Simon doznał Przebudzenia.

Niech każdy sam zasta­nowi się nad przypowieścią Kafki i reakcją mistrza zen. Postara ją wyjaśnić. Przyjrzyjcie się wydarzeniom: czy w toku waszych przemyśleń wyłania się konsensus? Czy też może każdy z was nadaje opisanej sytuacji własne, wyjąt­kowe znaczenie?

Fragment książki „Psychologia kwantowa” Robert Anton Wilson

Zobacz też

• Mądrość jest sposobem podróżowania.

• Trzej mnisi i… ego

• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.

• Minuta mądrości

• W sercu Mędrca

• Miłość i mistrz

• Potwór, strzała i jajko

• Śpiew Ptaka

Czy napięcie jest pożyteczne? Niebezpieczny relaks?

01 Piątek Maj 2009

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 25 Komentarzy

Tagi

cień, ego, integracja, Medytacja, mindell, new age, osobowość, persona, problemy, proces, proces pierwotny, proces wtórny, psychologia zorientowana na proces, psychoterapia, stłumienia, stłumienie, techniki medytacji, tożsamość, walka, wyparcie, Zen, Świadomość

napiecia

Często zastanawiałem się dlaczego tak wielu nauczycieli, zarówno wschodnich jak i zachodnich, robi wrażenie, jak gdyby patrzyli z góry na zwykłe, codzienne emocje oraz na tak zwane „śmiecie” umysłu, które w końcu stanowią ogromną większość życia psychicznego.

Niektórzy nauczyciele liczą oddechy, rygorystycznie koncentrują się na określonym obiekcie, skupiają się na biciu serca lub powtarzają mantrę w celu poddania zmysłów kontroli.
-Jednakże blokowanie percepcji pochodzącej od jednych zmysłów a faworyzowanie innych jest jedynie próbą oszukania świadomego umysłu.

Nie można zniszczyć sygnałów płynących od zmysłów, skupiając się na czymś innym, ponieważ postępując w ten sposób tylko je czasowo wypieramy.
Jeżeli nie zajmiemy się nimi bezpośrednio, skierują one naszą medytację w ślepy zaułek i sprawią, że osiągnięcie oczekiwanego stanu będzie trwało miesiące lub lata, podczas gdy faktycznie jest do zrobienia w kilka minut – oczywiście wtedy, gdyby napięcia  zostały świadomie przepracowane i przekształcone.

W wielu praktykach związanych z ruchem New Age natrafiamy na sprzeczne postawy w stosunku do „niższych ludzkich popędów”, takich jak chciwość, zazdrość czy nienawiść.
– Niektórzy nauczyciele zalecają, aby podchodzić do nich w sposób neutralny:
„Kiedy spostrzegasz ich obecność pozwól aby przez ciebie przepłynęły”.
– Inni z kolei nauczają, że należy przezwyciężać te niższe popędy poprzez odczuwanie miłości i współczucia do wszelkiego stworzenia.
– Jeszcze inni zalecają trudne do zastosowania podporządkowanie się określonym moralnym nakazom związanym z zachowaniem czystości ciała i umysłu

Jednym z powodów dla których owe sprzeczne podejścia często obecne w praktykach wschodnich są tak powszechnie akceptowane przez ludzi uprawiających medytację na Zachodzie jest takt, że podział na Wschód i Zachód przestaje istnieć, gdy mamy do czynienia z osobistymi problemami jednostki.

Każdy człowiek chce pozbyć się bólu, każdy obawia się egotycznych i kompulsywnych tendencji, każdy też woli spokój ducha od nadmiernie rozwiniętych ambicji.

Jednak z mojego doświadczenia w pracy z ludźmi wynika, że najbardziej istotne zmiany wydarzają się wtedy, gdy tej części osobowości, która sprawia kłopoty, pozwalamy się odsłonić i w pełni wyrazić przy jednoczesnym uznaniu przez świadomość wartości owej części.

Jeżeli więc jesteś zachłanny lub bardzo ambitny  – spróbuj świadomie utożsamić się z taką  postawą!
Tak właśnie. Ujmij się za nią oraz pomóż jej ujawnić przekaz, który jest w niej zawarty.
Nie musisz próbować tego eliminować, ponieważ gdy tylko informacja w niej zawarta zostanie ujawniona i doceniona, same te popędy zaczną ulegać przemianie.

OŚWIECENIE I PYCHA ZWIĄZANA Z NEW AGE

Podejścia psychologiczne zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie przyznają, że zmiana jest jedynie czasowa: tylko proces jest stały.

Stąd też jakiekolwiek przepełnione wysiłkiem staranie, aby stworzyć lub osiągnąć taki stan umysłu, który ma miejsce w momentach występowania najwyższej świadomości, z konieczności musi prowadzić jedynie do chwilowego sukcesu.

Jednym ze stanów umysłu, który ludzie często starają się osiągnąć, jest pełne miłości współczucie wobec innych ludzi.
Jeżeli cel ten osiąga się spontanicznie, a nie w wyniku działania w myśl określonego programu stworzonego przez ego, jest on pełnym siły i znaczenia sposobem bycia w tym świecie.
…Jednakże dla większości ludzi pełne miłości współczucie jest ambicjonalnym celem, który ma zostać siłowo osiągnięty, i zadanie to ma tendencję do stawania się sztywnym stanem, niepodatnym na zmiany.

Ludzie, którzy mają takie podejście, nierzadko wykazują sporo naiwności w ocenie samych siebie i często okazuje się, że jest w nich faktycznie sporo skrytych pod powierzchnią – uprzedzeń i wzgardy wobec innych.

W ten oto sposób błędne rozumienie wschodniej filozofii może prowadzić do takiej wizji samego siebie, która jest pełna pychy.
Osoby, które medytują i dążą do osiągnięcia oświecenia często patrzą na innych z góry, uważają ich za „zablokowanych przez podstawowe popędy i namiętności” lub sądzą, że ich umysły są „prymitywne”.

Taki stan rzeczy i podobną pułapkę napotykamy również w zachodniej psychoterapii.
Terapeuta i jego klient będą mieli tendencję do zachowywania się jak gdyby byli   „pełnią” i „spokojem”, podczas gdy rzeczywistość jest zupełnie inna!

NIEBEZPIECZEŃSTWA ZWIĄZANE Z RELAKSACJĄ

Całkowite rozluźnienie i eliminowanie myśli tworzących napięcia może być czymś wielce niezdrowym.

Każda metoda, nawet zwykły masaż, może być niebezpieczna jako metoda relaksacji, jeżeli nie jest związana z dokładnym i szczegółowym przepracowaniem i przekształceniem źródła napięć.

Istnieją dwa powody przemawiające za takim stanowiskiem.
Po pierwsze, moje lata pracy z osobami chorymi wykazały, że wypieranie napięć często poprzedzało zachorowania na różnego rodzaju nowotwory.
Napięcia, tak jak wszystkie inne procesy, nie znikną jak za dotknięciem magicznej różdżki, choć na krótki okres można je usunąć ze świadomości.

Wyparte czy chwilowo rozprężone, napięcia nie znikają – wydaje się też, że postępując w ten sposób sprawiamy, iż trudniej jest nimi kierować. Przestajemy być ich świadomi.

Jednym z możliwych niekorzystnych rozwojów sytuacji, jaka następuje w przypadku wypieranych  napięć –  to rozpoczęcie tworzenia trudnych do zwalczenia symptomów i chorób takich jak np. nowotwory.  To co wyparte i niedopuszczane do głosu, zaczyna manifestować się na płaszczyźnie fizycznej.

Po drugie zastanawiam się też czy ignorowanie napięć lub „otrząsanie się” z nich, jak jest to przyjęte w niektórych formach medytacji, pracy z ciałem i technikach masażu, jest rzeczywiście postępowaniem ekologicznie właściwym dla nas wszystkich żyjących na tym świecie.

Wszędzie na Ziemi ludzie stają się coraz bardziej świadomi tego jak niebezpieczne może być zwykłe pozbywanie się odpadów zamiast ich przetwarzania. […]

Powinniśmy rozważyć taką możliwość, że informacja nie ulega zniszczeniu, lecz wrzucona w globalny przepływ informacji, w jungowską nieświadomość zbiorową, staje się problemem, który ktoś inny w polu musi podjąć.

Sądzę, że o wiele bezpieczniej jest pracować z „odpadami psychicznymi” i przekształcać je samodzielnie.

*

Czy rzeczywiście musimy programować nasze umysły aby się „rozluźniły”?
Dlaczego mamy „zastępować stare myśli nowymi wyobrażeniami”?
Chociaż takie recepty są obecnie popularne, warto zastanowić się nad ich skutkiem..

PODSUMOWANIE
Oto zestawienie niektórych cech charakterystycznych dla zachodnich i wschodnich metod pracy terapeutycznej.

1. Zachodnia psychologia koncentruje swoją uwagę na pracy klinicznej oraz interakcjach między ludźmi. Ten typ uwagi skierowanej na zewnątrz jednostki –  hamuje zainteresowanie metodami samodzielnej pracy nad sobą, które nie wymagają udziału terapeuty.

2. Wschodnie metody nastawione na osiąganie określonego stanu umyciu, związanego z odłączeniem od emocji i zdystansowaniem.  Faktycznie nie mogą osiągnąć tego inaczej niż przez zastosowanie bardzo rygorystycznych i sztywnych procedur medytacyjnych, które w określony, sztuczny sposób regulują naturalny strumień świadomości,  koncentrując go na specyficznych przedmiotach, zdaniach lub doświadczeniach cielesnych(np. oddech).

3. Obecne w medytacji tendencje do unikania emocjonalnych interakcji między ludźmi wywołują częste napięcia w relacjach. Dzieje się tak, gdyż wypierane są silne emocje związane z ego, takie jak zachłanność, zazdrość i egoizm.

4. Każde podejście psychologiczne, które wypiera napięcia obecne w ciele, sprawia że stają się one potem trudniej dostępne dla świadomości. Jest prawdopodobne, że owe napięcia włączają się wówczas w z pulę zbiorowej nieświadomości lub manifestują w fizycznym ciele jednostki, jeszcze pogłębiając odcięcie od świadomości.

5. Większość technik medytacyjnych  (za wyłączeniem tai chi oraz ruchu autentycznego), zaniedbuje emocje oraz twórczy, spontaniczny ruch jednostki. Żadna z metod, które znam, nie proponuje, aby tworzyć lub odkrywać ruch.  Vipassana i Zen powstrzymują spontanicznie pojawiające się ruchy ciała, albo też kanalizują je w określony sposób.

W POSZUKIWANIU NOWEGO PODEJŚCIA DO MEDYTACJI

Czy jesteśmy w stanie rozwinąć takie metody pracy wewnętrznej, które umożliwią odkrycie naszych własnych, wrodzonych sposobów prowadzenia medytacji i które zaspokoją potrzeby określane przez istniejące już wschodnie i zachodnie podejścia?

ZMIANY PARADYGMATU MEDYTACJI…

Cześć II

Praca nad samym sobą – A. Mindell

Poczytaj także o koncepcji Cienia u Junga:  Cień – wg Junga

Inne podobne posty

• Wewnetrznie podzieleni

• Wojna w Tobie trwa

• Nauka akceptacji dobrego i złego

• Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.

Muminki i mądrość Tove Jansson

25 Sobota Kwi 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem

≈ 9 Komentarzy

Tagi

akceptacja, dolina muminków, duchowe prawdy, filifionka, homek, mechanizmy obronne, mimbla, muminek, muminki, mądrość, paszczak, secret, sekret, spokój, toft, tove jansson, typy osobowości, wuj truj, włóczykij, Zen, Świadomość

dolina

Dziś chciałabym polecić coś z całkiem innego świata 🙂
– Powieść dla dzieci(?) „Dolina Muminków w listopadzie”, autorstwa Tove Jansson, pochodzącą z wielotomowego cyklu opowieści o Muminkach.

Obok książki „Tatuś Muminka i morze”, to jedno z najbardziej „dorosłych” dzieł Tove Jansson, wypełniona delikatną melancholią oraz głębokimi refleksjami na temat życia i charakterów bohaterów.
Różni się zdecydowanie od poprzednich tomów, o wiele bardziej dziecinnych i lekkich, a z atmosferą serialu filmowego ma naprawdę niewiele wspólnego (i dobrze 🙂 )

Czytanie jej działa uspokajająco, można nawet powiedzieć, że książka przejawia miejscami klimat Zen 🙂
Mimo powierzchownego – przygnębiającego wrażenia, które buduje wiecznie padający deszcz, zbutwiały las i opadające mgły – odkrywa w sobie zadziwiający ładunek pozytywnych wniosków i ciekawych, inspirujących przemyśleń.

Jakkolwiek – oficjalnie pisana z myślą o dzieciach, każdy dorosły, który kiedykolwiek słyszał o filmie The Secret, z pewnością odkryje w niej „niezatapialne” duchowe prawdy 🙂

*

Akcja rozgrywa się w fantastycznej Dolinie Muminków, która została na jesień opuszczona przez swoich właścicieli, Rodzinę Muminków, przebywających obecnie na dalekiej Wyspie.
mapa-listopad <- Kliknij by zobaczyć powiększenie Doliny

W ociekającej deszczem, pełnej nagich, czarnych drzew Dolinie stopniowo gromadzą się „życiowi rozbitkowie”, z róznych stron świata, dawni przyjaciele Muminków,  z których każdy przybywa do Doliny,  aby odszukać na nowo utracony sens, odmienić coś w swoim życiu lub odkryć prawdę o sobie.

Wszyscy (Włóczykij, Homek, Paszczak, Filifionka, Wuj Truj, Mimbla) przybywają tu aby spotkać się z Muminkami, gospodarzami Doliny,  ale odkrywają, że dom Muminków jest całkowicie wyludniony i zakurzony.
(Oczywiście oprócz Przodka Muminków, który jednak śpi snem zimowym, w piecu kaflowym)

Początkowe rozczarowanie nieobecnością gospodarzy, wszyscy umiejętnie ukrywają, próbując  bardzo intensywnie wcielić się w role swoich „autorytetów”, członków Rodziny Muminków.
Większość przybyła bowiem celem spotkania konkretnego członka rodziny Muminków.

Tylko jeden Włóczykij, znany z innych powieści o Muminkach, skrywa umiejętnie tęsknotę za przyjacielem, Muminkiem, i poszukuje w Dolinie natchnienia do napisania piosenki, którą mógłby zagrać na harmonijce.

Pozostali bohaterowie to :

Mały Homek Toft – bardzo nieśmiałe stworzonko, które idealizuje Mamę Muminka i z tęsknoty za nią decyduje się na opuszczenie bezpiecznego domku, w którym zamieszkuje (a którym jest nieużywana łódź Paszczaka). Homek, mimo przepełniającego go strachu i paraliżującej nieśmiałości, stara się zapoznać z innymi przybyszami i odnaleźć wśród nich swoje miejsce, w czym pomaga mu bujna wyobraźnia.

Filifionka – to zasadnicza i surowa właścicielka wielkiego domu, znajdującego się w sąsiedztwie Doliny Muminków. Filifionka ma dom wypełniony pięknymi rzeczami, które gromadzi, a których piękna wcale nie zauważa – ponieważ całe dnie wypełnia jej sprzątanie oraz pilnowanie aby wszystkie te rzeczy były dobrze zabezpieczone przez molami, kurzem i innymi niebezpieczeństwami.

Przełom w życiu Filifionki następuje w chwili gdy podczas mycia okien na poddaszu, zsuwa się z dachu i cudem ratuje życie, wspinając po wąskim gzymsie. To traumatyczne wydarzenie sprawia, że świat nabiera dla niej nowego koloru. Leżąc na podłodze, chwile po swoim ocaleniu dokonuje następującego spostrzeżenia:

„Nigdy dotąd nie zauważyła że jedwabny abażur jest czerwony, bardzo piękna czerwień przypominająca zachód słońca, Nawet hak w suficie miał nowy, niezwykły kształt”[…] „Cały pokój zmienił się, wszystko wyglądało inaczej”

Uświadamia sobie, że gdyby umarła, nikt nawet by się nie zainteresował. Myśl o tym, że miałaby zostać w swoim pustym domu i wciąż tylko sprzątać i sprzątać, przeraża ją.
W porywie chwili, decyduje się opuścić swój dom i udać do Doliny Muminków, gdzie mieszkają jedyne osoby które kiedykolwiek lubiła. Zabiera ze sobą prezent dla Mamy Muminka.

Paszczak – jest stworzeniem którego cały czas obejmuje „organizowanie życia innym” i walka z frustracją, że nikt nie jest mu za to wdzięczny.
Paszczak jest hałaśliwy i rubaszny i stale marzy o wielkiej, pełnej przygód wyprawie w morze, na wzór Tatusia Muminka. Jednak faktycznie jego łódź, od wielu lat leży nietknięta na brzegu,  stanowiąc mieszkanie Homka Tofta.

„Zwinął się w kłębek i zrobił malutki […] starał się być Paszczakiem, którego wszyscy lubią i starał się być Paszczakiem którego nikt nie lubi. Lecz co z tego, kiedy i tak ciągle był Paszczakiem który wszystko robi najlepiej jak może, ale nic mu naprawdę dobrze nie wychodzi.”

Decyzje o wyjeździe podejmuje, podobnie jak Filifionka pod wpływem impulsu, przytłoczony wrażeniem że jego życie pozbawione jest sensu i celu.
Moment opuszczenia domu jest dla niego wyzwoleniem.

„Nikt go nie widział kiedy odchodził, bez walizki, bez parasola, i bez pożegnania z kimkolwiek”
[..]Parę razy zabłądził, lecz to go jednak nie zaniepokoiło ani rozgniewało” […]
– Nigdy dotąd się nie zgubiłem, i nigdy jeszcze nie przemokłem- pomyślał z dumą.
Wymachiwał rękami i czuł się jak ten, o którym mówi piosenka że szedł sam w deszczu tysiące mil od domu, wolny i swobodny. Taki był szczęśliwy!”

Wuj Truj – jest kolejnym przybyszem do doliny Muminków.
Zdziwaczały stuletni dziadek, mający problemy z pamięcią i pałający gniewem do swoich „krewnych” którzy wciąż organizowali jakieś przyjęcia, na które go nie zapraszali.
Czując się zapomnianym, niepotrzebnym i „odstawionym” na bocznym torze życia, opuszcza zagracony dom i przybywa do Doliny marząc o pięknej rzece, która tam płynie i w której mógłby łowić i bawić się do białego rana.
Dolina jawi mu się jako miejsce gdzie żyło się pełnią życia, które on sam utracił,  gdzie :

„grało się i śpiewało cały dzień i skąd on, Wuj Truj wracał do domu jako ostatni”

Ostatnim gościem w ogarniętej jesienią Dolinie Muminków, jest Mimbla.
Postać zgoła odmienna od reszty przybyszów.
Optymistka, niezależna, pełna pozytywnego nastawienia do świata.

„Mimbla szła przez las i myślała :”Przyjemnie jest być Mimblą, czuję się znakomicie od góry do dołu.”[..] co jakiś czas biegła nawet kawałek, żeby poczuć jaka jest lekka i szczupła.
„Nie ma nic przyjemniejszego i prostszego jak czuć się wygodnie”.

Mimbla nie przejmowała się tymi których spotkała i których potem nie pamiętała. Nigdy nie próbowała mieszać się w ich sprawy.Przypatrywała się im, i ich kłopotom z rozbawionym zdziwieniem”

W Dolinie Muminków, Mimbla planowała odwiedzić  swoją małą siostrę, Mi, ale mimo że tak się nie stało, nic nie zakłóciło jej dobrego humoru.

„Można leżeć na moście i patrzeć jak przepływa pod nim woda, albo biegać i brodzić w czerwonych botach po mokradłach. Albo zwinąć się w kłębek i przysłuchiwać jak deszcz pada na dach. Bardzo jest łatwo miło spędzać czas„

Przez cały długi listopad, bohaterowie starają się wzajemnie poznać . Czasem bezskutecznie próbując uszanować czyjeś potrzeby i sposób bycia.

Bohaterowie reprezentują kilka charakterystycznych typów osobowości a ich reakcje świetnie obrazują najczęściej występujące mechanizmy obronne, poprzez które ludzie starają sie radzić z problemami:

– Hałaśliwy i nachalny Paszczak nachodzi samotnika Włóczykija w jego zielonym, jednoosobowym namiocie, próbując z mizernym skutkiem rozpocząć  życie na łonie natury. Kłoci się z Filifionką o sprawy związane z przyrządzaniem jedzenia.
Stanowi typ osobowości, który gorączkowym działaniem i organizowaniem wszystkiego na powierzchni, próbuje zasłonić wewnętrzną pustkę i niespełnienie.

– Zakompleksiona Filifionka terroryzuje wszystkich swoimi lękami, związanymi z brudem i robactwem, które w jej mniemaniu czai się dokoła i czeka tylko na odpowiedni moment by ją dopaść.
Nie ma jednak sił zabrać się za sprzątanie, bo podczas ostatniego sprzątania, jak pamiętamy, o mały włos a straciłaby życie. 
Żyjąc dotychczas w pułapce swoich nawyków i kompulsywnych zachowań, nagle ich pozbawiona,  odnajduje samą siebie nagą, bezbronną, w świecie pełnym chaosu, niebezpieczeństw i przeciwności.

– Wuj Truj marudzi i domaga się dla siebie szczególnej uwagi i robi dokoła siebie sporo zamieszania, symulując chorobę, aby przyciągnąć współczucie innych i wymusić odpowiedni autorytet.

– Włóczykij jest opryskliwy i nietowarzyski, bezskutecznie próbując schwytać nutki melodii do swojej piosenki.
Odcina się od reszty i okazuje im ostentacyjnie, że nie są mile widziani w okolicy jego namiotu.
Swoje problemy projektuje na zewnątrz. Obwinia innych, ma poczucie że to przez nich brakuje mu weny do tworzenia muzyki.

– Mały Homek Toft snuje się pomiędzy nimi, nieobecny, nie dając sobie rady z otaczającą go rzeczywistością , ucieka w fantastyczne krainy które sobie wyobraża, i w których tworzy fantastyczne stworzenia (Numulity).
Snuje prawdziwe „sny o potędze”.
Finalnie, Homek odkrywa w sobie moc do kreowania rzeczywistości, tylko dzięki sile swojej wyobraźni.
Wymyślone przez niego okoliczności i stworzenia, zaczynają budzić się do życia, pojawiając w Dolinie

„Homek stał w schowku na poddaszu i patrzył przez okno, jak pioruny padają na dolinę Muminków. był dumy i zafascynowany i może trochę przerażony ” To moja burza-myślał – ja ją zrobiłem. nareszcie potrafię opowiadać sobie tak – że to widać. Będę opowiadał ostatniemu Numulitowi, małej Radiolarii […]”

„Toft opowiadał sobie o Stworze, opowiadał coraz lepiej, już nie w słowach, tylko obrazami, Słowa są niebezpieczne, a Stwór doszedł do bardzo ważnego momentu, w swoim rozwoju. Następowała w nim zmiana, nie krył się już tylko patrzył i słuchał i sunął skrajem lasu jak ciemna smuga…”

Ale to nie jedyna rzecz którą Homek sobie wyobrażał.
Jego głowa była pełna także fałszywych wyobrażeń na temat innych, zwłaszcza Mamy Muminka, którą idealizował – z braku własnej mamy i poczucia, że istnieje ktoś komu na nim zależy:

„Kiedyś -wybuchnął Homek – Ona [Mama] musi powrócić, tylko na niej jednej mi zależy”
Włóczykij wzruszył ramionami. Homek już więcej się nie odezwał. Kiedy odchodził, Włóczykij zawołał – Uważaj żebyś nie pozwalał rzeczom zanadto rosnąć.„

*

Wkrótce atmosfera w Dolinie osiąga swoje apogeum.
Wszyscy przekraczają w sobie jakiś próg, którego wcześniej nie znali, o którego istnienia nie mieli pojęcia.
Przekraczają samych siebie, dokonując rzeczy na jakie wcześniej by się nie zdobyli i w ten sposób stwarzają się na nowo.

– Paszczak wreszcie daje się namówić Włóczykijowi na wypłynięcie łodzią w morze.
Od lat fantazjował nad momentem, gdy będzie mógł poczuć mocny opór steru w ręce.
Opowiadał o tym innym ludziom, chcąc ukazać się im jako osoba światowa, która przeżywa odważne przygody i jest niezależna. W jego przekonaniu, tylko tak mógł zyskać ich aprobatę.
Faktycznie – pod spodem drży ze strachu, ale próbuje nie okazywać tego przed Włóczykijem, gdy morze wściekle miota łodzią.  W końcu nie ma odwołania.  Musi przejąć ster i po jakiejś chwili, wypełnionej dramatyczną walką, udaje mu się zapanować nad żywiołem.

Po powrocie do domu doznaje uczucia wielkiej ulgi.  Zaczyna też rozumieć znaczenie tego wydarzenia.
Zdobywa się nawet na odwagę by wyznać, że to był jego pierwszy raz na morzu.
Każdy nerw w jego ciele drży, ale Paszczak zaczyna dostrzegać,  że nagle może być wreszcie szczery wobec samego siebie. Zaczyna dostrzegać, że robił rzeczy „pod publiczkę„, bynajmniej nie dlatego, że ich naprawdę potrzebował. Może teraz powiedzieć co naprawdę czuje.
Ku zdumieniu wszystkich, którzy sądzili że Paszczak kocha morze i żeglowanie, dokonuje on następującego wyznania:

Wiesz, tak mnie mdliło, że chciałem tylko umrzeć, i cały czas się bałem”
i kolejny wniosek:
„Ale dopiero teraz wiem, że już nie muszę żeglować. Dziwne, co?
Dopiero teraz zrozumiałem, że już nigdy nie będę musiał żeglować”

Stając twarzą w twarz ze swoim Demonem, Paszczak wreszcie zrozumiał, że nie musi sie już więcej bać, nie musi udawać że jest kimś innym niż sądził. Może po prostu być sobą.

Mierząc się z tym czego się bał, wewnętrznie się od tego uwolnił.
Przestaje mu też ostatecznie zależeć na opinii innych ludzi.

*
Także dla Filifionki przechodzi moment przełomowy.
Organizuje wielkie przyjęcie dla wszystkich a potem po raz pierwszy od dawna decyduje sie zrobić to czego się tak bardzo bała od swojego wypadku na dachu:
Posprzątać cały dom.
Mimo, że z powodu wypadku (który zdarzył się podczas sprzątania), miała wrażenie że już nigdy nie będzie mogła sprzątać – uwalnia się od paraliżującego ją lęku.

Moment decydujący, następuje w momencie gdy wszyscy opuszczają przyjęcie. Dokoła walają się poniszczone girlandy i lampiony. Krajobraz jest smutny i opuszczony, jak jej własna osoba.
Filifionka czuje się po raz pierwszy wewnętrznie wolna – stojąc w totalnym bałaganie i akceptując go.
Niczego już nie „musi”.  Wszystko jest bez znaczenia.
Od niechcenia bierze do ręki harmonijkę ustną, należącą do Włoczykija i zaczyna na niej grać. Niespodziewanie okazuje się że ma talent, o jakim wcześniej nie wiedziała. Melodia wychodzi jej naturalnie.

„Dźwięki zaczęły przypominać melodie a melodie stały się muzyką. Grała piosenki Włóczykija i swoje własne, teraz nic nie mogło dotknąć jej ani wystraszyć„

W chwili gdy pozwala sobie na rozluźnienie, ujawniają się jej ukryte talenty. Gdy znika presja, to co jest w jej wnętrzu, znajduje wreszcie moment by sie ujawnić.
*
– Moment przełomu dla Homka Tofta następuje w momencie gdy dowiaduje się że jego idealizowana Mama Muminka także doznaje czasem złości, że bywa nie tylko dobra i łagodna, ale potrafi się zdenerwować.
Dowiaduje się że w ogrodzie było nawet specjalne miejsce, w które zwykli chadzać wszyscy członkowie Rodziny Muminków, gdy byli rozgniewani czy posepni:

„Mimblo – odezwał się nieśmiało – Gdzie byś poszła, gdybyś była wielkim złym stworem?
Mimbla od razu odpowiedziała
– Do dzikiej części ogrodu, do tego brzydkiego lasku za kuchnią. Oni tam chodzą, jak są źli
– Chcesz powiedzieć jak Wy jesteście źli?
– Nie Rodzina. – odparła Mimbla.  – Szli w najdalszy kąt ogrodu, kiedy mieli wszystkiego dość i byli źli i chcieli aby zostawiono ich w spokoju.
Homek zrobił krok w tył i krzyknął –
– To nieprawda! Oni nigdy nie byli źli! […] Mama nigdy taka nie była! Była zawsze taka sama! Otworzył gwałtownie drzwi do salonu i zamknął je za sobą.
Mimbla na pewno kłamała. Nie wiedziała nic o Mamie. Nie wiedziała, że żadna Mama nigdy nie może się źle zachowywać…”

Homek początkowo nie umie odrzucić ograniczających go wyobrażeń. Reaguje standardowo, najpierw gniewem, potem wyparciem. Gdy rzeczywistość zaczyna do niego docierać – chce przywrócić jej dawny, cukierkowy, choć nieprawdziwy wymiar.

Moment przełomu następuje dopiero pod koniec książki, gdy Homek odnajduje Dzikie Miejsce w ogrodzie.

Zerwał się i zaczął biec, przebiegł koło ogródka warzywnego, koło stosu śmieci i wypadł do lasu. Nagle zrobiło się ciemno dokoła, znalazł się w tym brzydkim, opuszczonym zakątku leśnym o którym mówiła Mimbla. Panował tu wieczny mrok […]
To był inny świat. Toft nie miał dla niego żadnych obrazów ani słów.
Nic nie musiało się zgadzać. Nikt tu nie próbował zrobić ścieżki i nikt nigdy nie odpoczywał pod drzewami. Krążyli tu tylko zatopieni w czarnych myślach. To był Las Gniewu.
Skłopotany Toft całkiem się teraz uspokoił i był bardzo uważny.
Czuł, z niesłychaną ulga jak jego wszystkie obrazy ulatują.
Opisy doliny i szczęśliwej rodziny bladły i rozpraszały się. […] Toft zobaczył nową mamę Muminka i wydała mu się naturalna.

Uwolniony od fałszywych wyobrażeń, doznaje niewyobrażalnej ulgi i wreszcie czuje się szczęśliwy.
Wchodząc w kontakt z prawdą, sam może poczuć się naprawdę wolny.

Toft szedł dalej przez las schylając pod gałęziami, pełznąc i czołgając się, nie myślał w ogóle o niczym, był równie pusty jak szklana kula. Obejrzał się. Dolina wyglądała jak jakiś niewiele znaczący cień daleko w tyle.

– Także Wuj Truj w końcu przestaje się złościć na innych.
Jego Moment Przełomu ma miejsce gdy wydaje mu się, że rozmawia z Przodkiem Muminków, 300 letnim trollem, zamieszkującym piece kaflowe.
Faktycznie rozmawia tylko ze swoim odbiciem w lustrze starej szafy.  (Prawdziwy Przodek śpi sobie oczywiście spokojnie w piecu).  Lustro odtwarza każdy jego gest, ale Wuj nie rozumie tego, że wygraża samemu sobie.
W końcu, w przypływie wyzwalającej frustracji, uderza laską w lustro które rozbija się.
Okazuje się że cały czas, tak naprawdę złościł się na samego siebie.

– Nawet odludek Włóczykij wreszcie decyduje się napisać pożegnalny list do Muminka, mimo że wcześniej uważał to za głupi, sentymentalny zwyczaj. Przestaje gniewać się na innych i obwiniać ich o swój brak natchnienia. Odnajduje wewnętrzny spokój  – i dopiero wtedy przypływają do niego dźwięki wytęsknionej melodii.

*
W książce każdy finalnie znajduje  swoje miejsce.
Bohaterowie powoli rozchodzą się do domów.
Uczą się akceptować siebie takimi jakimi naprawdę są, w pełni i do końca.
Odchodzą z Doliny – wolni, dojrzalsi.

Nad morzem, na pomoście zostaje tylko mały Homek Toft.  Dostrzega jaśniejącą jak gwiazda na niebie, sztormówkę palącą się na maszcie łodzi Muminków, którzy właśnie wracają do domu. Ale wita ich jako nowy Homek,  spokojny i i pogodzony ze sobą. Zupełnie inny od tego który zaledwie miesiąc wcześniej przybył do Doliny Muminków.
*

„Dolina Muminków w listopadzie” – jest ostatnią książka z tego cyklu, którą napisała Tove Jansson.

Fińska pisarka Tove Jansson, razem ze swoją partnerką, graficzką Tuulikki Pietilä, zamieszkiwała często na małej wyspie, Klovharu na morzu Bałtyckim. Była zakochana w morzu i umiała docenić momenty wyciszenia i spokoju, które zapewniała maleńka wyspa. Miała tam czas na refleksje i zadumę.
To właśnie na niej, w atmosferze spokoju bezkresnego nieba stykającego się z morzem, powstała część jej książek.

6

Autorka tekstu: Zenforest.
Nie kopiować bez zgody autorki!

Inne posty

• Kung Fu Panda i głebsze przesłanie

• Czy Twoje życie ucieka?

• Wyprawa do serca ciszy

• Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.

• Uzdrowicielska potęga wizualizacji

• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – “The Secret”

• Prawo przyciagania…w działaniu!

„Moda” na medytację – oczami jezuity

18 Sobota Kwi 2009

Posted by ME in Medytacja

≈ 33 Komentarze

Tagi

bolewski, iluminacja, Medytacja, medytować, moda, relaks, technika, wschód, Zen, Świadomość

medyt
o. Jacek Bolewski , SJ
Prosta praktyka medytacji

Medytacja stała się modna. Świadczy o tym nie tylko ilość poświęconych jej książek. Bardziej jeszcze aniżeli z książkowych tytułów i okładek słowo „medytacja” przyciąga z plakatów i ogłoszeń, rozwieszanych w miejscach najbardziej uczęszczanych naszych miast.
Nawet u przechodniów, którzy nie wnikają w treść tych ogłoszeń, utrwalają się w pamięci pisane wielkimi literami słowa: MEDYTACJA, ewentualnie z dodatkiem innych jak TRANSCENDENTALNA, czy WSCHODNIA, czy ZEN…
A kiedy wreszcie przechodzień zatrzyma się zaciekawiony i przeczyta resztę ogłoszenia, wtedy może się dowiedzieć o kursach i miejscach spotkań, gdzie wszystkim chętnym jest oferowane bliższe czy dalsze wtajemniczenie.
Zatrzymajmy się i my, by przyjrzeć się temu zjawisku.

Dobrze się stało, że wśród wielu modnych prądów przychodzących do nas z Zachodu nie zabrakło również tego jednego: mody na medytację.
Dawniej „moda” miała u nas (w PRL) znaczenie zawężone, ograniczone do ubioru – jednej z niewielu form wolnego wyboru w naszej zacieśnionej rzeczywistości. Potem zaczęła się rozszerzać na styl życia, na formy spędzania czasu. Dzisiaj, kiedy „wszystko wolno”, także moda może dotyczyć wszystkiego. A jednak nasze mody są dalej ograniczone w swym „wolnym wyborze”, zwracając się niezmiennie ku Zachodowi.
Chcemy go dogonić, zrównać się z nim, a warunkiem powodzenia wydaje się „przyspieszenie” i zrównanie naszego „tempa” z tym, które obowiązuje w stechnologizowanym świecie zachodnim.
Cóż, może się to uda. Pod pewnymi względami już „dorównujemy”… Ale cóż z tego, jeśli Zachód jest znowu dalej, to znaczy: bliżej… Wschodu.
Już od wielu lat to, co nazywamy „Dalekim Wschodem”, przybliża się do Zachodu, by stamtąd – wreszcie – przybliżyć się także do nas. Nasza moda na medytację może być na tym tle jeszcze jedną próbą „dorównania”. Może być jednak czymś więcej.

Wpatrując się głębiej w przykład Zachodu zauważmy, że trudno już obecnie mówić tam o modzie, skoro zainteresowanie medytacją utrzymuje się od szeregu lat, i chociaż nie jest masowe, to jednak pozostaje trwałe i nie-malejące.
Co więcej, nauka medytacji nie ogranicza się tam do kursów czy spotkań związanych z religiami Wschodu, ale stała się ważnym elementem formacji chrześcijańskiej – w zakonach i w dostępnych dla wszystkich domach rekolekcyjnych.
W Polsce formacja tego typu dopiero się rozpoczyna. Za wcześnie zatem, aby także w tej ostatniej dziedzinie mówić u nas o modzie. A może w ogóle uda się uniknąć „mody”? Może wystarczy, że po prostu będzie praktykowana medytacja – nie tyle jako „egzotyczny” element „importowanej” duchowości, ile raczej w postaci bardziej „rodzimej”, nawiązującej do naszych własnych tradycji? Trzeba tylko odkryć, czym jest medytacja w swym najgłębszym wymiarze.
Czym jest? Wyrazem -nie mody, lecz modlitwy.

Tak, związek medytacji z modlitwą jest na tyle istotny, że trzeba mu będzie poświęcić więcej miejsca w dalszych rozważaniach. Ale jeszcze głębiej wiąże się medytacja z postawą, która także z chrześcijańskiego i biblijnego punktu widzenia jest nie tylko ważniejsza, ale najważniejsza.
Zwraca na to uwagę znamienne świadectwo pewnego mistrza hinduizmu – Gopi Kriszny. Podczas spotkania z młodymi Niemcami tak odpowiedział na jedno z pytań dotyczących medytacji:
„Im bardziej słucham Europejczyków mówiących o medytacji, tym bardziej czuję, że właściwie powinienem im odradzać jej uprawianie. Oni przecież nie rozumieją zupełnie, o co chodzi. Proszę poczytać w swoich świętych pismach, a znajdziecie to samo, co w naszych: Winieneś miłować twego bliźniego; winieneś miłować Boga; winieneś miłować twego bliźniego w Bogu. Wszystko inne jest zbyteczne. Nigdzie nie jest napisane: Winieneś medytować. Jeśli jednak chcesz miłować Boga i twego bliźniego, i odkryjesz wielką prawdę, że medytacja może tobie w tym pomóc, może się stać na tej drodze decydującą pomocą, wtedy winieneś medytować; jeśli zaś tego nie odkryjesz, winieneś ją zostawić w spokoju”.
To świadectwo hinduskiego mistrza odwołujące się do prawdy i praktyki chrześcyańskiej oznacza nie tylko: sens medytacji jest ostatecznie w tym, że prowadzi ona do wzrostu miłości Boga i bliźniego.
Chodzi zarazem o rozproszenie różnych nieporozumień, do których „moda” na medytację stwarza dodatkową okazję. Najczęstszym może nieporozumieniem, spotykanym zwłaszcza u przeciwników „modnej” praktyki, jest zarzut, że medytacja stanowi ucieczkę od rzeczywistości.
To prawda, że niektóre „egzotyczne” formy mogą sprawiać takie wrażenie. Ale podobny zarzut można by sformułować przeciwko wielu postaciom życia religijnego, które swoim stylem różnią się od tego, czym żyje większość… Z tego punktu widzenia „oderwaniem się” od rzeczywistości byłoby nie tylko życie zakonne, szczególnie w zgromadzeniach kontemplacyjnych; także wyjazd na rekolekcje czy dłuższy czas poświęcony modlitwie mógłby spotkać się z podobnymi zastrzeżeniami. Dlatego potrzebne jest głębsze spojrzenie. Trzeba rozróżnić to, co w powyższych zarzutach może być słuszne od tego, co wynika z nieporozumienia.

Nieporozumienia związane z medytacją

Co kryje się zatem za odrzucaniem medytacji jako „ucieczki” od rzeczywistości?
Najpierw wyobrażenie samej medytacji jako określonej postawy: zamkniętych oczu, siedzenia z „założonymi rękami”, skupienia się na własnym wnętrzu. Trudno zaprzeczyć, że wszystkie elementy takiej postawy wyrażają „oderwanie się” – jeśli nie od rzeczywistości, to przynajmniej od otoczenia, od działania.
W tym miejscu nie chodzi jeszcze o rozważanie, czy i na ile opisana postawa jest właściwa. Najpierw trzeba sięgnąć głębiej i zapytać o sens „oderwania” czy „ucieczki” od rzeczywistości.
Sens tych pojęć nie jest bowiem jednoznaczny. Wszystko zależy od tego, co rozumiemy przez „rzeczywistość”; dopiero na tym tle można określić, co jest odrywaniem się od niej. I właśnie w odniesieniu do „rzeczywistości” potrzebne jest dokładniejsze rozróżnienie.
Bez wchodzenia w rozważania filozoficzno-teologiczne wystarczy zauważyć: rzeczywistość, w której na co dzień żyjemy, jest na tyle złożona i przemieszana, że nie wszystkie jej elementy dają się zaakceptować; dlatego odrzucenie ich czy „oderwanie się” od nich wydaje się konieczne.
W tym właśnie sensie sam Jezus w Ewangelii wymaga pod wieloma względami „oderwania się” – w postawie określanej mianem wyrzeczenia, zaparcia się, „nienawiści” itd. – nie wobec całej rzeczywistości, ale wobec tych jej elementów, które nie pozwalają dotrzeć – przynajmniej z początku – do tego, co w rzeczywistości jest najważniejsze.
Zgodnie z powyższym świadectwem można by powtórzyć: tym najważniejszym elementem rzeczywistości jest miłość. Ale także „miłość” jest tylko jednym z imion, i w samej Ewangelii pojawiają się obok niego także inne, które wskazują głębię jednej rzeczywistości, nie dającej się wyrazić tylko jednym ludzkim słowem.

Wrócimy jeszcze w dalszych rozważaniach do tych spraw. W tym miejscu, na wstępie, chodzi o jedno: o wskazanie, że na drodze medytacji „oderwanie się” jest istotnie konieczne – nie od całej rzeczywistości, ale od określonych jej elementów.
Nie wystarczy zatem totalne odrzucanie potrzeby oderwania czy nawet „ucieczki” od rzeczywistości. Nie sama obecność tych elementów, ale co najwyżej fałszywe ich pojmowanie czy praktykowanie może być argumentem przeciwko określonym formom medytacji.
Jakie to formy?
Ogólnie można wskazać dwa rodzaje. Z jednej strony te, w których właśnie element ucieczki jest na tyle dominujący, że przysłania pozytywny cel przyświecający medytacji; innymi słowy, nieporozumienie polega tutaj na mniemaniu, że na drodze medytacji wystarczy element negacji (odwracania się „od”) bez konieczności bardziej fundamentalnej postawy pozytywnej – nawrócenia się „do”… Z drugiej strony nieporozumieniem są te formy medytacji, w których element pozytywny jest, owszem, przedstawiony, ale w sposób nazbyt powierzchowny, tak że przy głębszym spojrzeniu musi okazać się złudzeniem; takim pozornym „dobrodziejstwem” medytacji mogą być różne „atrakcyjne”, tj. łatwo pociągające efekty w postaci przyjemnych stanów, przeżyć itp.

Nie jest pewnie przypadkiem, że oba rodzaje niewłaściwego pojmowania medytacji często występują razem. Im większa potrzeba „ucieczki”, tym silniejsza pokusa sięgnięcia po środki, które ją ułatwiają i przyspieszają. Przy takim podejściu medytacja staje się rodzajem „używki” – może szlachetniejszym czy bardziej wymagającym od innych typów: alkoholu, narkotyków, erotyzmu, a jednak w określonych formach jeszcze szkodliwszym, kiedy jest oddziaływaniem na ludzkiego ducha.
Właśnie tam, gdzie medytacja oferuje najbardziej wyrafinowane „przemiany duchowe”, może ona być najgroźniejsza w skutkach i stać się nadużyciem. Szukanie „wyzwolenia”, poszukiwanie wymarzonej „iluminacji” może prowadzić do głębszego zniewolenia i zamroczenia ludzkiego ducha.
Intencją tych pobieżnych uwag nie jest straszenie ani ostrzeganie przed medytacją.
Związane z nią nieporozumienia są tak liczne i wyrażają się w tylu stereotypach, że bezpośrednia walka z nimi czy(li) uleganie im w zbyt łatwej polemice nie może prowadzić do rozwiązania.
Ważniejsze jest co innego, a właściwie znowu to samo: możliwie głębokie i pozytywne przedstawienie drogi medytacji oraz jej celu. To właśnie jest zamierzeniem dalszych rozważań o „prostej praktyce medytacji”. Nie od rzeczy będzie jednak najpierw jeszcze jedno: poważniejsze potraktowanie samej „mody” na medytację i ponowne zapytanie o to, co się poza nią kryje.

Więcej w:
Jacek Bolewski , SJ
Prosta praktyka medytacji

Powiązane

• Czy Twoje życie ucieka?

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Medytacja a palenie papierosów

• Ból a medytacja

• Medytacja z czakramami

• Myśleć czy medytować…

Jak praktykować Zazen?

04 Sobota Kwi 2009

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 21 Komentarzy

Tagi

budda, buddyzm, lustrzany umysł, Medytacja, nieprzywiązanie, oddech, pozycja ciała, praktyka, scentrowanie, ulotne myśli, umysł, wyciszenie, zazen, Zen, ześrodkowanie, zintegrowanie, Świadomość, świadomość lustra

budda
Artykuł nie zawiera polskich znaków

W dzisiejszym swiecie bardzo trudno o pewnosc co do tego, w co wierzyc.
W przeszłosci ludzie wierzyli w takiego czy innego Boga, ale gdy mowa o modlitwie, iluz z nas tak naprawde wie, jak osiagnac w niej ów głeboki stan, który pozwala nam prawdziwie zawierzyc i zaufac?
W czasach powszechnej wiary w orzeczenia nauki wielu z nas widzi rozdzwiek miedzy swiatem religii a swiatem nauki.
W swiecie religii mówimy o rzeczach, których nie da sie zweryfikowac zmysłami, które sa jedynie pewnym ideałem czy przedmiotem wiary, natomiast w swiecie nauki wierzymy tylko w to, co mozna okreslic i doswiadczyc za pomoca pieciu zmysłów.
Róznica pomiedzy tymi dwoma swiatami czesto powoduje głeboki wewnetrzny konflikt.
Kazdy z nas jest inny i wszyscy doswiadczamy róznych, niemierzalnych stanów umysłu.
Mamy rózne nadzieje i plany. I chociaz nie mozna ich pomierzyc, sa one jak najbardziej rzeczywiste i stanowia o niepowtarzalnosci, o najgłebszej naturze kazdego z nas. Poprzez zazen mozemy powrócic do owej niepowtarzalnosci, mozemy całkowicie stopic sie z sama esencja naszej natury.
Ta umiejetnosc powrócenia do niczym niezmaconej, wewnetrznej ciszy — odciecia szumu zewnetrznego swiata i powrotu do naszego pierwotnego swiata wewnetrznego — to własnie jest zazen.
Nalezy podkreslic, ze praktykujac zazen, nie staramy sie upodobnic do siebie nawzajem. Przeciwnie — zazen pozwala kazdemu człowiekowi stac sie osoba, która naprawde jest.

Wszyscy mamy takie czy inne wyobrazenia o tym, jak sie do tego zabrac, i wszyscy czytalismy rózne wyjasnienia na temat tego, czym zazen jest i w jaki sposób powinno sie zazen praktykowac. Nalezy jednak rozpoczac od rzeczy najistotniejszej, a mianowicie od zrównowazonej pozycji, czyli stabilnego trzymania ciała podczas praktyki.

Poniewaz podczas zazen zagladamy w głab własnej jazni, przede wszystkim musimy sie zajac odpowiednim ułozeniem ciała. Kiedy opanujemy te umiejetnosc, bedziemy potrafili zagłebic sie w sobie i odpowiednio wyregulowac oddech, który jest naszym wewnetrznym spoiwem. Wówczas, robiac kolejny krok, dojdziemy do umysłu.

Pracujac na co dzien, poruszamy ciałem w zaleznosci od własnie wykonywanej pracy.
W kazdej chwili robimy to, co jest akurat konieczne, i w ten sposób dzien mija nam na wykonywaniu wielu róznych czynnosci. Jednakze przez wieksza czesc czasu nie mamy kontaktu z centrum naszego ciała; nie uswiadamiamy sobie, gdzie to centrum jest. Im wiecej korzysta sie w pracy z głowy — im wiecej trzeba myslec i koncentrowac sie na aktywnosci umysłowej — tym wieksze prawdopodobienstwo, ze ki — energia zyciowa — bedzie podnosic sie w kierunku głowy.
Na dodatek wszyscy mamy najrózniejsze nawyki, własne sposoby poruszania ciałem i jestesmy przekonani o poprawnosci takiego a nie innego wykonywania okreslonych czynnosci.
Wszystkie te nawykowe ruchy wpływaja na umiejscowienie srodka naszego ciała i na to, na ile poprawnie równowazymy je w ciagu całego dnia.

Podczas zazen nie patrzymy na zewnatrz i nie poruszamy sie, a nasza uwaga nie kieruje sie na swiat zewnetrzny — siedzimy nieruchomo i siegamy do wewnatrz. Z tego tez powodu sposób zrównowazenia naszego ciała jest niezmiernie wazny.
Nie patrzymy na ciało, jakbysmy przygladali sie mu w lustrze; zagladamy raczej w głab naszego istnienia.

Łatwo jest patrzec na innych i oceniac, czy ich postawa podczas zazen jest dobra czy tez nie, ale by móc samemu orzec, czy siedzi sie własciwie, trzeba umiec wyczuc ułozenie ciała, w którym jest ono doskonale zrównowazone i zesrodkowane, niczym nie obciazone.

Jest to najwazniejszy aspekt własciwej postawy podczas zazen.
Mówiac inaczej, mozemy spojrzec na ludzkie ciało jak na dwie odrebne czesci: pierwsza od pasa w góre i druga od pasa w dół.
W górnej czesci ciała mieszcza sie wszystkie narzady zmysłów i tam tez jest siedziba myslacego umysłu; natura górnej połowy ciała jest postrzeganie. Dolna połowa ciała, od pasa w dół, stanowi centrum naszej energii zyciowej; natura tej czesci ciała jest aktywnosc i zywotnosc.

Jest taka starodawna opowiesc o bardzo bogatym człowieku, który kazał wybudowac sobie dwupietrowy dom, bo wówczas jego pokoje górowałyby nad domami sasiadów. Kiedy ciesla przyjał zamówienie na budowe domu, rozpoczał oczywiscie od samego dołu.
Kiedy bogacz to zobaczył, bardzo sie rozzłoscił na rzemieslnika. Oswiadczył mu: „Powiedziałem, ze chce miec wysoki dom, ale nie potrzeba mi dolnych kondygnacji, chce tylko drugie pietro. Po co wyrzucac pieniadze na budowe parteru i pierwszego pietra?”
Opowiesc jest smieszna, ale jesli sie jej dobrze przyjrzec, mozna zauwazyc, ze mówi ona o nas samych.

Chcemy posiasc madrosc i czyste widzenie swiata, ale zbyt szybko ignorujemy podstawowe etapy tego procesu — własciwe ułozenie ciała, które umozliwia ich urzeczywistnienie. Zbyt łatwo przekreslamy nasze ciało i nie chcemy miec z nim nic wspólnego.
Aby jednak nasz mózg i narzady zmysłów — mysli i wrazenia — mogły nam słuzyc własciwie, owa siedziba naszej energii zyciowej musi byc dokładnie zrównowazona i zesrodkowana.
Poniewaz własciwa pozycja ciała ma tak zasadnicze znaczenie, musimy rozpoczac od opisu, w jaki sposób siedzi sie w zazen. Kiedy juz siedzimy na ziemi ze skrzyzowanymi nogami, rozpoczynamy od usztywnienia odcinka ledzwiowego kregosłupa. Jest to bardzo wazne. Ledzwi nie nalezy zaokraglac, wypychajac je na zewnatrz. Kiedy odcinek ledzwiowy jest usztywniony, głowa — która moze byc bardzo duzym obciazeniem dla barków — uzyskuje mocne podparcie.
Gdy ledzwie sa wygiete ku tyłowi, odczuwamy ciezar głowy, natomiast gdy sa usztywnione, rozkłada sie on własciwie i łatwo go zneutralizowac. Oczy kierujemy w dół, nie zamykajac ich. Moze sie wydawac, ze łatwiej sie skoncentrowac z zamknietymi powiekami, ale w rzeczywistosci zamkniecie oczu powoduje sennosc i sprzyja powstawaniu niepotrzebnych mysli.
Opuszczajac wzrok, musimy uwazac, by nie obnizac podbródka i trzymac głowe pionowo, w dobrze wywazonej pozycji. Wazne jest równiez, by całkowicie rozluznic tułów.
Aby móc sie rozluznic, musimy usiasc tak, by ciezar ciała mocno spoczywał na jego dolnej czesci. Najprosciej utrzymac dobrze wywazona pozycje, siedzac w pełnym lotosie lub półlotosie, jakkolwiek siedzenie ze skrzyzowanymi nogami nie jest jedyna mozliwa pozycja.
Siedzenie w ten sposób bardzo ułatwia utrzymywanie równowagi, ale własciwe zrównowazenie ciała i utrzymywanie srodka ciezkosci w dolnej jego czesci jest mozliwe równiez w pozycji stojacej czy kiedy sie siedzi na krzesle. Osoby, którym ciezko medytowac w zazen w pozycji siedzacej czy stojacej, moga praktykowac nawet lezac. Kładac sie na podłodze czy łózku, nalezy ułozyc stopy na szerokosci barków, a dłonie połozyc swobodnie obok bioder. Siedzac na krzesle,  nogi powinno sie trzymac nieco rozchylone. Nie nalezy sie o nic opierac, lecz utrzymywac prosty kregosłup, wspierajac ciezar tułowia raczej na centrum ciała niz na siedzeniu.

Chociaz siedzenie w pełnym lotosie nie jest konieczne, jest to najlepszy sposób utrzymywania stabilnej pozycji przez wiele godzin. Japonskie słowo okreslajace to ułozenie ciała mozna dosłownie przetłumaczyc jako „pozycje, w której podeszwy stóp skierowane sa ku górze i emanuja energie ki ”. Tak wiec, by móc siedziec przez długi czas w zrównowazonej pozycji, powinno sie umiescic na udach raczej obie stopy niz tylko jedna.
Normalnie stopami dotykamy ziemi. Kiedy siedzimy na krzesle lub kiedy spacerujemy, nasze stopy sa skierowane ku dołowi. Abysmy jednak mogli doswiadczyc uczucia przepełnienia całym wszechswiatem, nalezy od czasu do czasu kierowac stopy ku górze.

[…]
Po omówieniu własciwej pozycji ciała mozemy skoncentrowac sie na oddychaniu. Oczywista sprawa, ze oddychamy przez cały czas. Gdybysmy przestali oddychac nawet na kilka minut, umarlibysmy.
W zazen jednak nasz oddech musi byc otwarty, szeroki i swobodny. Staramy sie wydłuzac wydechy, nie chcemy jednak powodowac tym samym jakiegokolwiek napiecia przepony i zamkniecia oddechu w górnej połowie ciała.

Pomaga w tym ubieranie sie do zazen w luzny strój, który w zaden sposób nie przeszkadza w oddychaniu i nie krepuje krazenia krwi. Jak jednak oddychac, zeby oddech był nie tylko długi, lecz do tego jeszcze szeroki i głeboki? Nalezy rozluznic wszystko, otwierajac przepone, otwierajac klatke piersiowa i szyje, oddychajac tak, jakby sie było niczym „wielka pusta rura” — elastyczna i całkowicie otwarta z obu konców.

Oczywiscie w rzeczywistosci nie oddychamy poprzez wymienione wyzej czesci ciała, wielkie znaczenie ma tu jednak owo poczucie otwarcia, które towarzyszy oddychaniu.
Kiedy wydychasz, wydychaj do konca, az spłaszczy sie brzuch. Na poczatku, chcac lepiej wyczuc wydech, mozesz kłasc dłon na brzuchu, ale nie jest to konieczne, gdyz bedzie sie spłaszczał samoistnie przy maksymalnym wydechu.
W ostatniej fazie wydechu, na samym jego koncu, dwa razy delikatnie „przycisnij”. Nie jest to wymuszanie wydechu, lecz własnie delikatne „przycisniecie”, majace na celu wypchniecie resztek powietrza z płuc. Po takim całkowitym wydechu nie trzeba pamietac o wdechu; ciało naturalna koleja rzeczy upomni sie o powietrze i tak tez wdech pojawi sie samoistnie.
Oddychajac w ten sposób, łaczymy powietrze na zewnatrz ciała z powietrzem wewnatrz ciała — jest to jedno i to samo powietrze, my zas jedynie poruszamy nim, wymieniajac jedno na drugie, łaczac je ze soba. Nabierajac wprawy w takim oddychaniu, przestaniemy sie ograniczac jedynie do mentalnego postrzegania faktu wymiany powietrza pomiedzy zewnetrzem i wnetrzem naszego ciała.
Bedziemy bezposrednio odczuwac, jak z kazda chwila wpływa w nas zycie, jak poprzez nas „sie oddycha”. Wówczas to własnie nasze ciało jest prawdziwie „wielka pusta rura”. […]

Lepiej jest oddychac przez nos, gdyz to jama nosowa jest przystosowana do nawilzania powietrza i filtrowania zawartych w nim zanieczyszczen; taka jest funkcja nosa. Tak wiec wdychaj powietrze przez nos. Jezeli nauczymy sie pozwalac na naturalne wyczerpanie sie powietrza i pełen wydech, nie bedziemy musieli go w ogóle forsowac.
A poniewaz bedziemy niczym wielka pusta rura, kiedy wydech dojdzie do samego konca i brzuch nam sie zupełnie spłaszczy, wdech pojawi sie w sposób naturalny.
Po opanowaniu tego rodzaju oddychania cały cykl, na który składa sie swobodny, naturalny i pełen wydech oraz naturalny wdech, powinien trwac około jednej minuty. Nie nalezy zaprzatac sobie głowy tak skomplikowanymi myslami jak: „A teraz usiade w zazen.” Po prostu pozwól na pełen wydech, a potem na pełen wdech. Otwórz nos. Otwórz gardło. Otwórz klatke piersiowa. Otwórz sie na poczucie pustki i badz niczym wielka rura. Kiedy sam spróbujesz, bedziesz wiedział, o jakie uczucie mi chodzi. […]

Kiedy poznamy to poczucie zesrodkowania w dolnej połówce ciała, poznamy, co tak naprawde znaczy głebokie poczucie zakorzenienia, bycia tam, gdzie byc powinnismy, czy wrecz poczucia, ze ogarniamy soba cały swiat. Jest to bardzo silne uczucie, z którego wypływa głeboki spokój. Kiedy odczujemy owo pełne naprezenie w naszym tanden, w tej czesci naszego ciała, poprzez która oddychamy, poznamy tez, co znaczy ogarniac soba cały swiat, co znaczy uzyskac ów cichy stan umysłu, w którym niczego nam nie brak i w którym potrafimy zjednoczyc sie ze wszystkimi ludzmi i wszystko im wybaczyc.

Poznajemy ów stan nie dlatego, ze myslimy o tym, by kierowac sie w zyciu współczuciem, ale dlatego, ze kiedy jestesmy stabilni i zesrodkowani, wyrazamy sie poprzez głebokie współczucie w sposób naturalny.
Kiedy stajemy sie mocni, pełni i naprezeni w naszym tanden, poznajemy stan jasnosci umysłu, który pozwala nam postrzegac rzeczywistosc bezposrednio i przyjmowac wszystko, co sie zdarza, takim jakie jest. Kiedy jestesmy zesrodkowani, potrafimy dostrzec, co trzeba zrobic, i potrafimy to zrobic. Nie jest to jednak tak, jakbysmy patrzyli w lustro, dostrzegajac w nim odbicie rzeczywistosci — widzimy wszystko bezposrednio. W kazdej sytuacji potrafimy zareagowac własciwie, wiedzac, jak najlepiej znalezc sie w danej chwili czy odniesc sie do danej osoby. […]
Kiedy jestesmy stabilni i zesrodkowani, potrafimy doskonale wykonywac swoja prace i wykorzystywac najrózniejsze narzedzia, choc niegdys wcale nie powiedzielibysmy, ze moglibysmy to potrafic. Kiedy jestesmy zesrodkowani, potrafimy jasno i wyraznie zobaczyc, jak najlepiej wykonac dane zadanie, po czym tak własnie je wykonac, wykraczajac daleko poza nasze dotychczasowe rozumienie. Jakosc naszej pracy wzrasta niepomiernie, my zas zyskujemy niespotykana wczesniej jasnosc umysłu. […]

Ów stan umysłu pojawia sie wraz z miekkim, płynnym oddechem, kiedy rozluzniamy sie i przyjmujemy wszystko z taka własnie swoboda i miekkoscia. Wraz z przesuwaniem sie twojego centrum w dół i uwalnianiem sie umysłu od kolejnych blokad zaczna pojawiac sie rózne mysli. Nie ma potrzeby ich odganiania; skupiajac sie na liczeniu oddechów, łatwiej utrzymasz koncentracje i nie bedziesz sie rozpraszał.
Z kazdym oddechem przechodz do kolejnej liczby, rozpoczynajac od jednego, liczac do dziesieciu, a nastepnie znów od jednego. W koncu liczby stana sie czescia strumienia oddechu i nie bedziesz juz musiał liczyc. Z poczatku jednak skupianie sie na liczeniu pozwoli ci kierowac nagromadzona energie i uwage na oddychanie i utrzymywanie tego stanu jasnego umysłu. Koncentrujac sie na kazdej liczbie, rób pełny wydech, pozbywajac sie całego powietrza z płuc, po czym naturalnie nabierz znów powietrza.
Koncentruj sie na liczeniu, nie robiac zadnych przerw pomiedzy kolejnymi liczbami, gdyz moga sie w nich spontanicznie pojawic mysli.

Utrzymujac te koncentracje, po jakims czasie stwierdzisz, ze twój umysł sie wyciszył i wykazuje mniejsza potrzebe chwytania sie czegokolwiek w swiecie zewnetrznym.
Ale tez liczyc oddechów nie wolno mechanicznie czy automatycznie. Nalezy to robic tak, zeby bez reszty skupiac sie na kazdym kolejnym oddechu i na kazdej liczbie, robiac kazdy oddech z najwieksza uwaga.

Bardzo wielu ludzi medytuje z takim czy innym wyobrazeniem wyciszenia.
Nie przyniesie im to absolutnie zadnej korzysci. Sa tez tacy, którym przychodzi do głowy jakas sztywna, scisle okreslona koncepcja pustki, według której potem medytuja.
To nie ma sensu.
I jezeli skupiamy sie na tych rozlicznych myslach, które jedna za druga, nieustannie tłocza sie w naszym umysle, albo na obrazach z przeszłosci lub wyobrazeniach przyszłosci, czy wreszcie na tym, co sie akurat wydarza — to równiez nie jest zazen. Poniewaz z natury jestesmy wyciszeni, jezeli wyobrazimy sobie, co to znaczy byc wyciszonym, juz przykrywamy nasze pierwotne wyciszenie zbedna warstwa wyobrazenia — i to nie jest wyciszenie.

Miec „nieporuszony umysł” nie oznacza, ze zyje sie w stanie umysłu, który sie nigdy nie zmienia. Umysł „nieporuszony” czy „nie poruszajacy sie” nie jest umysłem zastałym ani nieporuszonym niczym skała czy drzewo.

Umysł nieporuszony to raczej taki umysł, który nie jest do niczego przywiazany, który nie zatrzymuje sie w zadnym konkretnym miejscu.
Umysł taki jest zawsze w ruchu, poniewaz nic go zatrzymuje ani nie blokuje. To własnie oznacza miec „nie poruszajacy sie” umysł. Słyszac to, myslimy sobie: „Alez to niemozliwe! Jakzez mozna osiagnac cos tak trudnego — stan umysłu, którego nic nigdy nie powstrzymuje, który nigdy sie przy niczym nie zatrzymuje”. W rzeczywistosci jest to bardzo proste i oczywiste.

Wszyscy myslimy, jak trudno byc umysłem, który przy niczym sie nie zatrzymuje, który jest zawsze w ruchu i nigdy nie bedzie do niczego przywiazany ani przez nic blokowany. Jezeli jednak przyjrzymy sie temu dokładnie, stwierdzimy sami, ze nawet niemowle to potrafi.
W umysle niemowlecia nie ma poczucia niepewnosci ani obawy przed tym, ze ktos moze je zabic albo ze moze wydarzyc sie cos bardzo złego.
W umysle niemowlecia nie ma zadnej zbednej warstwy oczekiwan, która przykrywałaby to, co jest własnie postrzegane.

Nie stawiam tu znaku równosci pomiedzy niemowleciem i mistrzem kendo i nie mówie, ze niemowle jest mistrzem zycia. Ale cóz takiego pozwala małemu dziecku postrzegac wszystko bezposrednio? Cóz takiego sprawia, ze nie potrafimy zyc w takim własnie stanie umysłu?
Nie dzieje sie tak dlatego, ze z upływem lat zmienilismy sobie umysł badz uzyskalismy inny — to nie jest mozliwe. Wszystkim nam jest dany ów umysł małego dziecka, umysł niemowlecia, jednak nagromadzilismy w nim tyle rzeczy, ze nie mamy juz kontaktu z owym stanem umysłu niemowlecia.
Napchalismy sie koncepcjami, narosły w nas kolejne warstwy warunkowania, zgromadzilismy rózne doswiadczenia oraz racjonalne osady na ich temat. Aby poznac nasz pierwotny umysł, musimy całkowicie oczyscic sie z tego wszystkiego, co wytwarza w naszym umysle tyle hałasu.

Rinzai Zenji, wielki mistrz zen, który zył w Chinach w dziewiatym stuleciu, opisuje nasz umysł jako twarz niemowlecia okalana siwymi włosami długimi na kilometr. Tak Rinzai przedstawia osobe, która potrafi wyrazic niewinnosc i czystosc umysłu niemowlecia, lecz jednoczesnie ma głebokie doswiadczenie zycia w społeczenstwie — jest to ktos, kto choc umie postrzegac rzeczywistosc bezposrednio, ma tez swoje zobowiazania, kto przezył juz w zyciu wystarczajaco duzo, by zdawac sobie sprawe z tego, ze przyjecie na siebie odpowiedzialnosci jest czyms koniecznym.

Tu chodzi o to, zeby oddawac sie temu, co sie robi, całkowicie i bez reszty, zanurzajac sie w tym, rzucajac sie w to całym soba i dajac z siebie wszystko, co mamy. Nie odwołujemy sie wówczas do naszego racjonalnego, porcjujacego myslenia — nie myslimy o tym, co dobre a co złe, nie myslimy o zysku ani stracie i nie wyodrebniamy z siebie zadnego „ja” i drugiego człowieka — tak własnie działamy zgodnie z twórcza i pomysłowa zasada kufu, tak własnie, całym sercem i dusza, oddajemy sie medytacji w zazen.

Buddysci czesto mówia, ze wszyscy jestesmy obdarzeni wielkim, okragłym, jasnym, lustrzanym umysłem. Mamy umysł, który odbija wszystko, ale nie znaczy to, ze nosimy gdzies w sobie jakies lustro.

Chodzi o stan umysłu, w którym wszyscy trwamy od samego poczatku. Najgłebsza natura tego wielkiego, jasnego, lustrzanego umysłu jest taka sama, jak najgłebsza natura nowo narodzonego dziecka — wszystko odbijane jest dokładnie takim, jakie jest, na takiej samej zasadzie, jak lustro odzwierciedla wszystko, co sie w nim pojawia, dokładnie takim, jakie jest, nie dodajac do tego zadnego osadu, zadnej koncepcji ani zadnej opinii na temat odzwierciedlanego obrazu.

Kiedy zaczynamy poznawac dalsze podziały, pojawiaja sie w naszej głowie coraz to nowe mysli, ale stan umysłu małego dziecka to własnie ów jasny, lustrzany umysł.

Ten wieczny hałas w naszym umysle, na który nie mozemy nic poradzic, podnosi sie z kazda kolejna nasza mysla. Ale mamy równiez ów umysł małego dziecka, który niczym lustro odzwierciedla wszystko bez dodawania do tego jakichkolwiek mysli czy osadów. Umysł ten nie ma pojecia o tym, czy cos jest dobre czy złe. Ukazuje wszystko, co staje przed nim, dokładnie takim, jakie jest. I wszystko, co zostaje w tym lustrze odbite, zostaje odbite jednakowo.

Nie odbija ono jednej rzeczy tak, a drugiej inaczej, myslac, ze pierwsza jest dobra, druga zas zła. Nie pojawia sie w tym miejscu zaden osad — nie pojawia sie koncepcja o postrzeganiu czegos w specyficzny sposób: po prostu wszystko jest odzwierciedlane dokładnie takim, jakie jest.

Medytujac w zazen, nie staramy sie pojac owego wielkiego stanu umysłu lustra — próbujemy sie nim stac, nie starajac sie przedtem racjonalnie go okreslic.
Nie próbujemy dodawac do tego, co juz jest, jakiegokolwiek o tym wyobrazenia. Doswiadczajac tego stanu jasnego umysłu, rozumiemy, ze wszelkie nasze mysli na ten temat, wszelkie cudowne wyobrazenia, wszystkie chwile przyjemnosci, których w zyciu zaznalismy, myslac o tym stanie — wszystkie one sa po prostu ulotnymi cieniami, które przepływaja przed tym wielkim, jasnym lustrem.

To lustro własnie, które jedynie odzwierciedla wszystko takim, jakie jest, jest naszym pierwotnym umysłem.

Kiedy bedziemy umieli juz bezposrednio doswiadczac tego stanu umysłu i poznamy stan swiadomosci, który z niego wypływa, nie bedziemy juz mogli wyobrazic sobie czy tez udawac, ze wszystko, czego tak kurczowo sie trzymalismy, wszelkie nasze wyobrazenia najrózniejszych spraw sa czyms wiecej niz tylko ulotnymi cieniami przepływajacymi przed lustrem naszej swiadomosci.

Uswiadomimy sobie wówczas, ze wszystko, czego doswiadczamy, wszystkie rzeczy, których sie trzymamy i które generalnie uznajemy za tworzywo naszego zycia — bez wzgledu na to, jak realne nam sie teraz wydaja — sa w obrazie owego wielkiego, jasnego lustra zaledwie krótkotrwałymi mirazami. Kiedy to dostrzezemy, kiedy uswiadomimy sobie przemijalnosc tego wszystkiego, zrozumiemy próznosc przywiazywania sie do nich. W obliczu wielkiego, jasnego lustra kazda rzecz z osobna i wszystkie razem wziete sa niczym innym jak tylko ulotnym cieniem.
Kiedy urzeczywistnimy ów stan umysłu lustra i bedziemy postrzegac wszystko jasno i bezposrednio, dokładnie takim, jakie jest, bedziemy potrafili w sposób naturalny reagowac na wszystko, co sie naszym oczom ukaze, bez pokrywania obrazu zbedna warstwy opinii, wyobrazen czy osadów. Kiedy w lustrze cos odbija sie bezposrednio, stosownie reagujemy na to odpowiednim ruchem czy zachowaniem, nie opatrujac go jakakolwiek mysla w rodzaju: „jak mam sie do tego zabrac?” albo „jak najlepiej to zrobic?” czy tez „które rozwiazanie sprawdzi sie najlepiej w praktyce?”
Nie reagujemy na rzeczywistosc w taki sposób, lecz raczej od razu, gdy w lustrze pojawia sie obraz, podejmujemy naturalne i spontaniczne, najbardziej stosowne do okolicznosci działanie.

Kiedy reagujemy spontanicznie na to, co nas spotyka, nie zastanawiamy sie juz nad tym, jak dobrze nam poszło, i nie oceniamy juz kazdej czynnosci i nie myslimy, ze zrobilismy cos wyjatkowego.
Kiedy nasze działania wypływaja z takiej własnie jasnosci umysłu, w spontanicznej reakcji na kazde zdarzenie, nie zastanawiamy sie juz bez przerwy nad naszym małym ja i nad tym, jak wypadło w takiej czy innej sytuacji. Czy chwala nas, czy tez obrazaja — nawet jezeli sie z nas wysmiewaja — na tym sie sprawa konczy. Co było,  mineło. To jest własnie nasz pierwotny i naturalny stan umysłu.

Kiedy nie trzymamy sie kurczowo ustalonych wyobrazen, mozemy zachowywac sie i reagowac w sposób naturalny i nieskrepowany. Wszyscy myslimy: „Na pewno tego nie potrafie, to za trudne, to nieosiagalne. Nie dam rady.”
Ale nawet ta mysl, ze nie damy rady, jest ulotnym cieniem; samo poczucie, ze jest to dla mnie czyms nieosiagalnym, jest niczym wiecej jak tylko ulotnym cieniem.
Dlatego tez to wszystko, co powiedziałem o własciwej pozycji ciała w medytacji zazen i o odpowiednim sposobie oddychania, nie moze byc zrozumiane pojeciowo. Tego trzeba doswiadczyc.

Nie da sie tak po prostu wysłuchac czy przeczytac opisu medytacji w zazen i powiedziec sobie: „Rozumiem, jak to jest.” Kazdy z nas musi doswiadczyc tego samemu.

Sama swiadomosc posiadania ciała i oddechu nie wystarczy. Musimy je wykorzystac. Musimy tchnac w nie zycie. Kiedy poznamy, ze nie jestesmy ograniczeni do naszego małego ja, którym jest to ciało, nie jestesmy ograniczeni do naszego małego ja, którym jest ten oddech, lecz ze sa one poteznymi, wszechogarniajacymi stanami umysłu, z których poczeło sie nasze zycie — wówczas, przyjmujac odpowiednia postawe i oddychajac we własciwy sposób, nie bedziemy blokowani przez ciasne koncepcje naszego małego rozumku.

Błahostki przestana nas irytowac i blokowac.
Kiedy mamy swiadomosc, ze wszystkie rzeczy są li tylko ulotnymi cieniami, pozwalamy im przemijac.

To jest nasz pierwotny stan umysłu. Wszyscy mozemy go poznac i w nim zyc. Nie chciałbym, zeby to, co powiedziałem, w jakikolwiek sposób zakłócało twoja medytacje w zazen. Byc moze jednak — jezeli nie czujesz w medytacji swiezosci i pobudzenia — niektóre moje słowa w czyms ci pomoga.

Roshi Shodo Harada – Czym jest zazen

Powiązane

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Ogrody Zen

• Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

Zen w sztuce łucznictwa

31 Wtorek Mar 2009

Posted by ME in Zen

≈ 7 Komentarzy

Tagi

mistrz, piękno, sztuka, Zen, łucznictwo, łuk, Świadomość, ćwiczenia

zenlucznictwo
Jedną z najbardziej znamiennych cech łucznictwa uprawianego tak, jak uprawia je się w Japonii – co zresztą dotyczy uprawiania wszystkich dziedzin sztuki we wszystkich zapewne krajach Dalekiego Wschodu – jest to, że łucznik nie dąży do celów utylitarnych ani do czysto estetycznej satysfakcji. Celem jest tu, bowiem ćwiczenie umysłu, a mówiąc ściślej, nawiązanie kontaktu umysłowego z najwyższą rzeczywistością.
Łucznictwa nie uprawia się, zatem po to tylko, by trafić w tarcze; szermierz nie włada mieczem po to jedynie, aby pokonać przeciwnika; tancerz nie po to tańczy, aby wykonać pewną ilość rytmicznych ruchów. Umysł musi zestroić się pierwej z nieświadomością.

Chcąc naprawdę osiągnąć mistrzostwo w jakiejś sztuce, nie można poprzestać na znajomości techniki.

Należy wznieść się na poziom wobec techniki transcendentny, aby sztuka stała się „sztuką, w której niczego sztuką nie dokażesz”, wyrastającą wprost z nieświadomości.

I tak na przykład w łucznictwie zaciera się przeciwieństwo miedzy celem a tym, kto weń celuje, ponieważ cel i sam celujący stapiają się w jedną rzeczywistość. Łucznik traci świadomość samego siebie, przestaje być świadom tego, że jest kimś, kto ma trafić w środek tarczy, która przed nim stoi. Taki stan nieświadomości osiągnie on wtedy tylko, gdy będąc całkowicie pustym, wyzbytym własnego ja, stanie się jednym z doskonaleniem swej sprawności technicznej, Co prawda, wchodzą tu też w grę zjawiska z zupełnie innego poziomu, na który nie sposób wznieść się drogą jakichkolwiek stopniowych rozłożonych w czasie studiów nad sztuką łucznictwa.

Zen tym przede wszystkim rożni się od innych szkół religijnych, filozoficznych czy tez mistycznych, ze nie opuszczając ani na chwile sfery życia codziennego będąc tak praktycznym i konkretnym, ma jednak w sobie cos, co wynosi go ponad wszelkie plugastwo i niepokoje tego świata.
I tak dochodzimy do punktu, w którym pojawia się związek miedzy buddyzmem zen a łucznictwem, oraz takimi dziedzinami sztuki, jak szermierka, układanie bukietów, ceremoniał podawania herbaty, taniec czy sztuki piękne.

Baso (Ma-tsu, zmarły w roku 788) głosił, iż zen to „umysł, na co dzień”. „Codzienność” umysłu polega po prostu na tym, by „spać, gdyśmy zmęczeni, i jeść, kiedyśmy głodni Skoro tylko zaczniemy rozważać, rozmyślać i budować pojęcia, zatraca się pierwotna nieświadomość, wkrada się myśl, i już nie jemy jedząc ani spiąć nie śpimy Strzała opuszcza wprawdzie cięciwę, lecz nie frunie wprost ku tarczy, a samej tarczy tez nie ma tam, gdzie tarcza stoi Zaczynamy snuć rachuby, one zaś zawsze są biedne Całe to przedsięwzięcie, jakim jest łucznictwo, zbacza na manowce Panujący w umyśle łucznika zamęt w każdym kierunku, w każdej dziedzinie działalności zdradza swą obecność.

Człowiek to trzcina myśląca, lecz swych największych czynów dokonuje wtedy, gdy nie rachuje, nie myśli. Latami ćwicząc się w sztuce zapominania o sobie, należy odzyskać utraconą „dziecięcość Osiągnąwszy ten stan człowiek myśli, zarazem jednak nie myśląc. Myli tak, jak ulewy spadające z nieba, myśli tak, jak fale, które ocean toczy, myśli tak, jak gwiazdy, rozjaśniające nocą niebiosa, myśli tak, jak zielone liście, strzelające z gałązek w kojącym, wiosennym powiewie W istocie człowiek taki jest tymi ulewami, tym oceanem, tymi gwiazdami i liśćmi.

Osiągnąwszy taki etap duchowego rozwoju, człowiek staje się artystą życia na modłę zen Niepotrzebne mu płótno, pędzle ani farby, których używa malarz Niepotrzebne mu łuk, strzała, tarcza ani inne przedmioty, którymi posługuje się łucznik Ma on własne kończyny, tułów, głowę i inne części ciała – ważne narzędzia, przy pomocy, których przejawia się jego „życie na modłę zen” Jego ręce i nogi to pędzle, a cały wszechświat jest płótnem, na którym człowiek ten przez siedemdziesiąt, osiemdziesiąt, albo i dziewięćdziesiąt łat odmalowuje swe życie Powstały w ten sposób obraz nosi miano „historii”.

Hoyen z Gosozen (zmarły w roku 1140) powiada „Oto człowiek, który pustkę przestrzeni przeistacza w kartkę papieru, fale oceanu w kałamarz, a gorę Sumeru w pędzel, i pisze tych pięć liter so-shi-sai-rai-i Przed takim człowiekiem rozpościeram moj zagu i składam niski pokłon”.
Ktoś może spyta „Co znaczy to fantastyczne stwierdzenie? Czemu kogoś, kto zdolny jest dokonać takiego wyczynu, darzy się najwyższym szacunkiem” Mistrz zen odrzekłby zapewne Jem, gdy jestem głodny, śpię, gdy jestem zmęczony” Mistrz, któremu bliska jest przyroda mógłby powiedzieć „Wczoraj było ładnie, a dziś pada” Mimo to czytelnik może nadal stać wobec nierozwiązanej zagadki „Gdzie ten łucznik?”

Pan Herrigel, filozof niemiecki, który po przyjeździe do Japonii zaczął ćwiczyć się w łucznictwie, aby zrozumieć zen, opowiada w tej przepięknej, książeczce o własnych przeżyciach Czytelnikowi, wychowanemu w kulturze zachodniej, relacja ta przybliży wschodni sposób odczuwania, który często wydawać się może dziwny, obcy i jakby niedostępny.

Daisetz T. Suzuki
Ipswich, Massachusetts
maj 1953

Powiązane

• W sercu Mędrca

• Miłość i mistrz

• Potwór, strzała i jajko

• Śpiew Ptaka

• A mistrz mu odpowiedział…

• Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży

Życie – cytaty z Osho

17 Wtorek Mar 2009

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość

≈ 18 Komentarzy

Tagi

cytaty, karty tarota, osho, tarot, Zen, Świadomość

ozyciu

Gdy jesteś leniwy, jest to uczucie negatywne: po prostu czujesz, że nie masz energii, czujesz się odrętwiały; czujesz się śpiący, czujesz się po prostu jak nieboszczyk. Gdy znajdujesz się w stanie nie-działania, wówczas jesteś pełen energii – to bardzo pozytywne uczucie. Jesteś pełen energii, wprost tryskasz energią. Lśnisz, kipisz energią. Nie czujesz się senny, jesteś doskonale uważny. Nie  przypominasz nieboszczyka -jesteś niezmiernie żywy…
Istnieje możliwość, że umysł cię oszuka:
wmówi ci, że Lenistwo to stan nie-działania.
Może powiedzieć: „zostałem mistrzem Zen” lub „wierzę w Tao” – lecz ty nie oszukasz nikogo innego. Będziesz oszukiwać jedynie samego siebie. Bądź więc czujny.

*

Czasem, rzadko i na chwilę, stajesz się jednością. Obserwujesz ocean, jego niesamowitą dzikość i nagle zapominasz o swym rozdwojeniu, schizofrenii i odprężasz się. Przemierzając Himalaje, widzisz dziewiczy śnieg na szczytach gór, nagle ogarnia cię chłód i nie musisz udawać, bo nie ma tu nikogo oprócz ciebie. Stajesz się jednością.

*

Ból nie po to jest, by przysparzać ci smutku, pamiętaj. Ludzie tu właśnie przegapiają wszystko… Ten ból ma uczynić cię bardziej czujnym. Człowiek staje się czujny tylko wtedy, gdy strzała wnika głęboko w serce i rani. W innych sytuacjach nie mają czujności. Gdy żyje się łatwo, przyjemnie i wygodnie, kogo to obchodzi?
Po co czujność? Gdy umiera przyjaciel, ta możliwość istnieje. Gdy zostawia cię kobieta… ciemne noce, osamotnienie.
Kochałeś ją tak bardzo, postawiłeś wszystko na jedną kartę, a ona nagle pewnego dnia odeszła. Płaczesz w osamotnieniu… to szansa, jeśli ją wykorzystasz, możesz stać się uważny. Strzała rani, możesz ją wykorzystać. Ból nie jest po to, by dać ci nieszczęście, ból ma sprawić, że będziesz uważniejszy! Gdy jesteś uważny, nieszczęście znika.

*

Zen chce byś żył, żył w dostatku, totalności, żył intensywnie, nie na minimum, jak chce chrześcijaństwo, lecz na maksimum, bez reszty. Twoje życie winno sięgnąć do innych. Twoja szczęśliwość, błogość czy ekstaza nie mogą trwać w tobie jak nasienie. Powinny rozwijać się jak kwiat i rozprzestrzenić swój zapach na wszystkich bez wyjątku — nie tylko na przyjaciół, lecz także na nieznajomych.

*

Zen powiada, że prawda nie ma nic wspólnego z autorytetem, tradycją, przeszłością – prawda to radykalne, osobiste zrozumienie. Trzeba do niej dotrzeć. Wiedza jest pewna; poszukiwanie własnego poznania jest bardzo, bardzo ryzykowne.

Nikt nie da gwarancji. Zapytaj, czy mogę ci coś zagwarantować, a powiem, że nic nie mogę gwarantować. Mogę gwarantować tylko niebezpieczeństwo, tylko to jest pewne. Mogę gwarantować długą Przygodę, podczas której bardzo możliwe jest zejście z trasy i niedotarcie do celu.

*

Na Wschodzie ludzie potępili ciało i materię, nazwali ją „iluzoryczną”, maya. W rzeczywistości materia nie istnieje, nam się tylko wydaje, że istnieje; jej tworzywem jest to samo, z czego składają się sny. Tamtejsi ludzie wyrzekli się świata, dlatego Wschód pozostaje ciągle biedny, chory, głodujący.

Połowa świata akceptuje świat wewnętrzny, zaprzecza istnieniu świata zewnętrznego.
Druga połowa akceptuje świat materialny, ale zaprzecza istnieniu świata wewnętrznego. W obu przypadkach mamy do czynienia z połową, a kto jest połową, nie może być spełniony.
Musisz być całością: bogaty ciałem, bogaty nauką; bogaty medytacją, bogaty świadomością. Według mnie, tylko cała osoba jest uświęcona. Chcę, by nastąpiło spotkanie Zorby i Buddy. Sam Zorba jest płytki, jego taniec nie ma wiecznego znaczenia, jest tylko chwilową przyjemnością. Wkrótce zmęczy się nim.

Dopóki nie masz niewyczerpywalnego źródła z samego kosmosu… dopóki nie staniesz się częścią egzystencji, nie możesz stać się człowiekiem zintegrowanym. To mój dar dla ludzkości: człowiek cały.

*

Zawsze pamiętaj, by przyhamować; nie osiągaj żadnego ekstremum. Trochę naiwności i trochę mądrości jest w porządku, a właściwa kombinacja czyni cię Buddą.

*

W egzystencji nie ma nikogo, kto byłby wyżej, ani nikogo, kto byłby niżej. Źdźbło trawy i ogromna gwiazda są sobie absolutnie równe… Ale człowiek chce być wyżej od innych, chce podbić naturę, stąd też musi ciągle walczyć. Z tej walki pochodzi cała złożoność. Niewinna osoba to taka, która wyrzekła się tej walki; której już nie interesuje bycie wyżej, która nie chce już dłużej grać, udowadniać, że jest kimś szczególnym; która stała się niczym kwiat róży czy kropla rosy na liściu lotosu, która stała się częścią tej nieskończoności; która się stopiła i zjednoczyła z oceanem, będąc teraz jedynie falą…

*

Grzesznik czuje się winny, więc traci radość. Jak masz cieszyć się życiem, gdy stale czujesz się winny, stale chodzisz do kościoła, by spowiadać się ze swych złych uczynków? Źle zrobiłem, źle, źle… całe życie wydaje ci się składać z grzechów. Jak masz żyć w radości? Cieszenie się życiem staje się niemożliwe. Stajesz się ciężki, przytłoczony. Na twej piersi zasiada wina, miażdży cię jak skała, nie pozwala ci tańczyć. Jak masz tańczyć? Jak może tańczyć Poczucie winy? Jak może śpiewać? Kochać? Żyć? Kto więc myśli, że grzeszy, że jest winny, umarły za życia, ten już jest w grobie.

Cytaty z: „ZenTarot”, Osho

Więcej ciekawych cytatów :

• Inspirujące cytaty sławnych ludzi

• Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.

• Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle

• Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh

• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle

• Doświadczanie problemów a tożsamość – Inspirujące cytaty z E. Tolle

• Prawa wszechświata – inspirujące cytaty

• Minuta mądrości

• Potwór, strzała i jajko

• Śpiew Ptaka

• Wielcy ludzie – cytaty o reinkarnacji.

Jak zinterpretować Tarot przez…Zen? :)

04 Środa Lu 2009

Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Refleksje nad życiem

≈ 2 Komentarze

Tagi

interpretacja, karty, los, osho, przeznaczenie, tarot, Zen, Świadomość

tarot
Poniższe opisy pochodzą z książki Osho – Zen. Tarot. Transcendentalna gra zen.

Mag – egzystencja
Nie jesteś tutaj przypadkiem. Egzystencja cię potrzebuje. Bez ciebie Egzystencji będzie czegoś, brakować i nikt nie będzie w stanie wypełnić tej luki. Całej Egzystencji brakowałoby ciebie i to właśnie nadaje ci godność. Gwiazdy, słońce i księżyc, drzewa, ptaki i ziemia – wszystko w całym Wszechświecie czułoby pustkę w tym małym miejscu, którego nikt prócz ciebie nie może wypełnić. Twoje połączenie z Egzystencją daje ci wielką radość i satysfakcję, a ona troszczy się o ciebie. Gdy będziesz już czysty, zobaczysz ogromną miłość spływającą na ciebie ze wszystkich stron.

Śmierć  – przemiana
Mistrz w Zen jest nie tylko nauczycielem. We wszystkich religiach mamy do czynienia jedynie z nauczycielami. Uczą cię oni tematów, których nie znasz, i proszą, byś wierzył ich słowom, bo nie ma sposobu na to, by te doznania uczynić obiektywną rzeczywistością. Nauczyciel też ich nie zna, tylko w nie uwierzył i przekazuje swoje wierzenia komuś innemu. Zen nie jest światem wierzących. Nie jest miejscem dla wierzących – jest on dla tych odważnych dusz, które potrafią porzucić wszelką wiarę, niewiarę, zwątpienie, rozum i umysł – i mogą po prostu wejść w swoją czystą egzystencję bez żadnych granic. Zawiera się w tym ogromna przemiana. Gdy więc inni zajęci są filozofiami, Zen zajmuje się metamorfozą, Przemianą. To autentyczna alchemia: dokonuje przemiany ołowiu w złoto. Trzeba jednak pojąć jego język, nie rozumującym, pełnym intelektu umysłem, ale kochającym sercem. Czy choć posłuchać, nie zastanawiając się czy to prawda, czy nie. Nagle przychodzi chwila, gdy dostrzegasz to, co przez całe życie ci umykało. Nagle otwiera się to, co Gautama Budda nazywał osiemdziesięcioma czterema tysiącami bram.

Diabeł- uwarunkowanie
Dopóki nie porzucisz osobowości, nie zdołasz odnaleźć indywidualności. Indywidualność otrzymujemy od egzystencji; osobowość jest nam narzucona przez społeczeństwo. Osobowość jest tworem społecznym. Społeczeństwo nie może tolerować indywidualności, gdyż indywidualność nie będzie ślepo posłuszna jak owca. Indywidualność ma w sobie coś z lwa, a lew żyje samotnie. Owce zawsze trzymają się w stadzie, szukając większego poczucia komfortu w byciu w tłumie. W tłumie czujemy większą ochronę, bezpieczeństwo. Gdy ktoś zaatakuje, w tłumie masz szansę uratować się. Ale samotnie? Tylko lwy żyją w samotności. Każdy urodził się lwem, ale społeczeństwo cię warunkuje, programuje twój umysł tak, jak umysły owiec. Daje ci osobowość, wygodną osobowość, miłą, bardzo wygodną, bardzo posłuszną. Społeczeństwo potrzebuje niewolników, nie chce ludzi bez reszty oddanych wolności. Społeczeństwo chce niewolników, bo wszystkie manipulacje oparte są na posłuszeństwie.

Gwiazda- cisza
Zawładnęła tobą energia Całości. Uległeś jej, nie ma ciebie – jest Całość. W tej chwili, gdy cisza cię przenika, możesz zrozumieć jej znaczenie, gdyż jest to ta sama Cisza, jakiej doznał Gautama Budda. To ta sama Cisza Chuang Tzu, Bodhidharmy czy Nansena… Smak Ciszy jest ten sam. Czasy się zmieniają, świat się zmienia, lecz doznanie Ciszy oraz radość z niej płynąca pozostają niezmienne. Tylko na tym możesz polegać, tylko to nie umiera. Tylko to możesz nazwać swym istnieniem.

Arcykapłan-nicość
Budda wybrał jedno z najbardziej znaczących słów: shunyata. Jego odpowiednik: „nicość” nie ma już w sobie tego piękna. To dlatego przekształciłem je w „Nic-ość” – ponieważ Nic-ość nie jest tylko nicością, jest wszystkim. Tętnią w niej życiem wszystkie możliwości. Wszystko może się zdarzyć, absolutnie wszystko. Nic jeszcze się w niej nie przejawiło, ale zawiera ona w sobie wszystko. Na początku jest natura, na końcu jest natura, więc czemu pośrodku robisz tyle zamieszania? Po co pośrodku tak się martwić, denerwować, być ambitnym, po co tworzyć tyle rozpaczy? Cała ta podróż biegnie od nicości do nicości.

Wisielec – nowa wizja
Gdy otwierasz się na Najwyższe, natychmiast wlewa się ono w ciebie. Nie jesteś już zwykłym człowiekiem — dokonałeś transcendencji. Twój wgląd stał się wglądem w całość egzystencji. Nie jesteś już oddzielony, znalazłeś swe korzenie. Zwykle człowiek żyje bez korzeni, nie wiedząc, skąd jego serce przyjmuje energię, nie wiedząc, kto w nim oddycha, nie znając soku życia płynącego wewnątrz. To nie ciało i nie umysł, ale coś, co wykracza poza wszelkie dualizmy, co nazywamy bhaga-vat – bhagavat w dziesięciu kierunkach… Otwierając się, twoje wewnętrzne istnienie najpierw doznaje dwóch kierunków: wysokości i głębi. Później powoli, w miarę, jak staje się to ustabilizowane, zaczynasz się rozglądać, rozszerzając się na wszystkie pozostałe osiem kierunków. Gdy dostąpisz punktu spotkania wysokości i głębi, możesz rozejrzeć się po całym Wszechświecie. Wtedy twoja świadomość zaczyna rozwijać się we wszystkich dziesięciu kierunkach, ale droga do tego była jedna.

Umiarkowanie – Integracja
W człowieku jest konflikt. Jeśli nie zostanie on rozwiązany w nim, nigdzie nie może zostać rozwiązany. Polityka jest w tobie, między dwiema częściami umysłu. Istnieje bardzo mały pomost. Jeśli ten pomost zostanie zerwany w wyniku jakiegoś wypadku, wady fizjologicznej czy czegoś innego, człowiek dzieli się wewnętrznie, staje się dwiema osobami; znane jest to jako schizofrenia, rozdwojenie osobowości. Jeśli ten pomost zostanie zniszczony, a jest on bardzo delikatny… rozdwoisz się, będziesz się zachowywać jak dwie różne osoby. Rano jesteś bardzo kochający, bardzo piękny, wieczorem jesteś bardzo rozzłoszczony, zupełnie inny. Nie pamiętasz tego, czym byłeś rano… jak możesz pamiętać? Wtedy działał inny umysł, a jedna osoba stała się dwiema. Gdy ten pomost zostanie wzmocniony na tyle, by dwa umysły przestały istnieć jako dwa i połączyły się w jedność, nastąpi Integracja, krystalizacja. To, co George Gurdjieff nazywał krystalizacją istnienia, to nic innego jak tylko te dwa umysły stające się jednym, wewnętrzne spotkanie aspektu męskiego z aspektem żeńskim, spotkanie yin z yang, lewego z prawym, logiki z nie-logiką, Platona z Arystotelesem.

Cesarz-buntownik
Ludzie boją się, bardzo się boją tych, którzy poznali siebie. Mają oni w sobie pewną moc, aurę i magnetyzm, charyzmę, która może wyrwać żywych, młodych ludzi z uwięzienia w tradycjach… Nie można zniewolić człowieka oświeconego, na tym polega ta trudność – nie można go uwięzić… Trudno będzie dostosować do wymogów grupy każdego ducha, który poznał choć część wewnętrznego świata, stale będzie on wywoływał niepokoje. Masy nie lubią być niepokojone, nawet jeśli są nieszczęśliwe. Żyją w cierpieniu, ale przywykli do niego. Obcym dla nich jest każdy, kto nie jest nieszczęśliwy. Człowiek oświecony jest największym obcym w świecie – wydaje się, że do nikogo nie przynależy. Nie ogranicza go żadna organizacja, społeczność, społeczeństwo czy naród.

Więcej opisów kart: Osho – Zen. Tarot. Transcendentalna gra zen.

Zobacz także

• Chiromancja – Linie na dłoni.

• Numerologia – czy to ma sens?

• Przypadki nie istnieją

• Feng Shui

• Reguła Pięciu Elementów (pięciu żywiołów)

Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

20 Sobota Gru 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 51 Komentarzy

Tagi

Bóg, bodhisattwa, budda, buddha, buddysta, buddyzm, intencja, karma, karmiczny, mistrz, mnich, natura buddy, nauczyciel, nirwana, oświecenie, praktyka, prawo przyczyny i skutku, uczeń, umysł buddy, wszechświat, Zen, Świadomość

budda2
Cytaty z książki : Piotr Gordon – Pierwszy krok do nirwany

Rozmowy o buddyzmie.

– Ktoś, kto myśli o sobie:
„Jestem buddystą”, już nim nie jest. Jeżeli ktoś myśli o sobie: „Jestem uczniem zen”, to już nim nie jest. Nie można mówić o buddystach, są tylko ci, którzy coś praktykują.
*
– Wszyscy mistycy zgadzają się co do tego, że wszystko, co się przejawia, to jest ciało jednego Umysłu. Jest to niesamowite doznanie. Ale tego się nie da przekazać osobie, która tego nie doznała, bo to jest jak opowiadanie o smakach, których ktoś nie jest sobie w stanie wyobrazić.
*
– W jaki sposób powiesz komuś: jesteś, ale cię nie ma. I cały ten świat jest tobą, i ty jesteś tym światem. I ten świat jest domem, i ten dom jest tobą, i ten dom roi się od przejawów, i każdy z tych przejawów jest tobą, ale jednocześnie jest sobą. I jednocześnie każda z istot jest w jakiś sposób odpowiedzialna za swój świat. Jeżeli chcesz tego doświadczyć, najpierw musisz „puścić” wszelkie myślenie. „Ja i ten świat, ja i niebo, jesteśmy tym samym czy nie?” Jeśli nie wiesz, zachowaj ten umysł NIE WIEM chwila po chwili, a kiedy stanie się kompletnym stuprocentowym NIE WIEM, odpowiedź się pojawi.
*
-Tak samo jak to, co zrobiłeś wczoraj, ma odbicie w tym, czego doznajesz dzisiaj…
*
– Pokłony przed posągiem Buddy symbolizują ukłon przed swoim własnym Prawdziwym Ja, a nie ukorzenie się przed istotą wyższą.
*
– Nigdy nie utrzymuje się, że Budda jest czymś zewnętrznym, a my jesteśmy tym prochem marnym, który nie dorośnie do pięt temu Buddzie. Już z samego założenia taki pogląd nie jest częścią buddyzmu.
*
– Mam głębokie przekonanie, że odpowiedzialny człowiek nigdy się nie zatrzymuje na tym, co ma. Jeżeli będę mieć nawet najmniejszą myśl o oświeceniu, to jestem bardzo daleko od Tego. Wobec tego „Siedzę i rozmawiam z tobą”. Koniec. Zwykle ludzie siedzą i w tym czasie myślą: jestem tym, jestem tamtym, ja jestem tu, a on jest tam. To nawet nie są myśli werbalne, to jest pewne przekonanie, pewna treść pamięci, do której przywiązujemy taką wagę jak do rzeczywistości. Dla nas to, że ja się kończę wraz ze skórą, jest tak rzeczywiste jak to, że ta ściana jest biała. Tymczasem jeżeli porzucimy te przekonania i zaczniemy się przyglądać –jak jest, to my i wszechświat okazujemy się jednym! Trening polega na tym, żeby niczego nie stwarzać. Czyli siedzę i rozmawiam z tobą. Tylko.
*
Nauczyciele

– Spotykając takiego nauczyciela, mają nadzieję, po czym się rozczarowują. To jest normalne, bo on nie może zrobić tego cudu. Nikt nie może, Budda też nie może. Byli tacy, którzy chcieli, żeby Budda zrobił cud, a On nie robił cudów, bo człowiek musi sam to wszystko zrobić. Z rozwojem duchowym jest jak z rośnięciem rośliny. Możesz tej roślinie wszystko przygotować – glebę, nawóz i tak dalej, ale to ona musi wykiełkować i się rozwijać.
*
-Nauczycielowi na pierwszym etapie drogi grozi jeszcze jedno – ponieważ uczniowie jawią mu się jako głupsi od niego, pojawia się w nim poczucie wyższości. A w momencie kiedy to uczucie się pojawi, to jest drugi krok do klęski. Dlatego że to nie jest problem ‚lepszy’ czy ‚gorszy’, mądrzejszy czy głupszy. Od psa się można nauczyć, od kota się uczę, to jest bardzo ważne, że od wszystkiego można się nauczyć, jeżeli ma się odpowiednio otwarty umysł. To nie chodzi o pokorę ani o skromność, ale chodzi o prawdziwą mądrość. Prawdziwa mądrość czyni możliwym, to że odpowiednie odbierasz sygnały  zewsząd.
*
– Ci uczniowie, którzy przychodzą do nauczycieli, chcą – tak jak powiedziałam – żeby nauczyciel uwolnił ich od problemu, co z góry jest niemożliwe. Jeżeli tego nie robi, uważają, że on jest złym nauczycielem, i rozwijają agresję w stosunku do niego. Nauczyciel może tylko powiedzieć to, co ja ci mówię, że to jest po prostu niemożliwe i że każdy musi sam zobaczyć swój problem. „Owszem, mówi taki uczeń, ja chcę to zobaczyć, ale ponieważ ja tego nigdy nie zobaczę, to chcę, żebyś ty mi powiedział (czy powiedziała)”. To nauczyciel mówi: „Ja mogę ci to powiedzieć, ale z góry wiem, że ty to odrzucisz i uznasz, że to nie jest twój problem”. Bo każdy człowiek jeszcze kamufluje się sam przed sobą, chce, żeby jego wizerunek byt taki, jak sobie wyobraża.
*
– Uczeń, szczególnie tu, na Zachodzie, chciałby mieć podany program działania wraz z wyjaśnieniem, do czego służą poszczególne elementy tego programu. Najczęściej jednak wyjaśnienia nauczyciela są enigmatyczne, skąpe. Mówi: rób to i to, i koniec
*
– Bo buddyzm nie polega na tym, że tobie się mówi, co masz robić. Polega na tym, że ty masz odkrywać, co masz robić. Bo to jest ta wyższa szkoła jazdy. Istnieją inne religie, które ci mówią dokładnie, co masz robić. Jeżeli jesteś na tym etapie, że potrzebujesz programu, to nie nadajesz się, prawdę mówiąc, do buddyzmu.
*
– Kiedy buddyzm przestał być elitarny i w rozwoju historycznym stał się religią społeczną, tak jak chrześcijaństwo, to dokonał spłyceń. Dla tak zwanych zwykłych ludzi. I dał im program. To nie jest buddyjskie. Tylko że buddyzm jest na tyle żywy, że zawsze istnieje ktoś taki, powiedzmy, na moim poziomie czy wyższym, który to wie i mówi, że to nie o to chodzi, żeby wypełniać program, tylko o to żeby odkrywać swój program. Dlatego, że de facto to ty jesteś tym stwórcą, więc kto ma ci mówić, co masz stworzyć?
To ty, ty musisz uznać, że jesteś za to odpowiedzialny. I najgorszą rzeczą w buddyzmie jest to, że człowiek praktykując odkrywa, że się sam władował w to, w czym jest i co go uwiera.
I tylko on, nikt inny mu w tym nie pomagał. Tu nie są winni żadni inni ludzie, tylko on sam to zrobił. Inni ludzie byli tylko jak gdyby przewodnikami jego własnych energii, które do niego wracały. I wtedy nie masz problemu zemsty, winy. Dla mnie wszyscy są dobrzy, bo to ja sobie to wszystko zrobiłam. Ja nie mam problemu wybaczenia, to jest problem chrześcijan, że oni muszą wybaczać. Ja nikogo o nic nie obwiniam, więc nie mam mu czego wybaczać. A co, sobie mam wybaczać głupotę – po co? To lepiej się jej pozbyć
*
– Żadnego człowieka nie można ulepić na swoją modłę, nawet dzieci. Dzieci mają swoją osobowość karmiczną i się rozwijają. A wpływ… można starać się im coś zasugerować. W momencie kiedy to ‚kupują’ –jest dobrze, w momencie kiedy nie ‚kupują’ – nie ma na to żadnej siły. I wiadomo, że są rodzice, którzy wypruwają żyły dla swoich dzieci, a te dzieci i tak idą własną drogą.
To zależy od tego, czy karma dzieci w stosunku do karmy rodziców jest zbieżna czy rozbieżna. Tak samo jak w małżeństwie – są pary, które mają wspólną karmę i które się szybko rozchodzą. Takie małżeństwo nie jest, powiedziałabym, obiektywnie ani gorsze, ani lepsze niż inne małżeństwa, ale ci ludzie mają wspólną karmę i oni są razem.
*
– Karma jest jak informacja zapisana w materii tego świata. Wyobraźmy sobie, że zapis karmy jest jak rysunki wykonane patykiem na piasku rozsypanym na tacy. Jeżeli stukniesz w tę tacę z boku, wszystkie te rysunki, żeby nie wiem jak groźne czy potężne, zupełnie znikają. I podobnie mówi się, że wystarczy jeden moment poznania swego umysłu, poznania siebie i to się dzieje. To nie znaczy, że nagle będziesz miał inny nos, inne uszy czy że wrócisz do domu i okaże się, że twoją małżonką jest zupełnie ktoś inny. Nawet nie przestanie cię może strzykać w boku. Chodzi o to, że ty prawdziwy już będziesz poza tym. W tym momencie zaczynasz jasno widzieć, czym to wszystko jest, czym jest przyczyna i skutek…
*
– Rób, co możesz, z tym, co jest. Jeżeli tak robisz, to najczęściej napotykasz pomoc Buddów. Napotykasz w takiej formie, na jaką pozwolą ci twoje możliwości. Pomiędzy umysłem człowieka a Umysłem Buddy jest wprost niewyobrażalna różnica. Budda nie może cię ‚łupnąć w łeb’, bo ty byś tego nie wytrzymał. Ty musisz ewolucyjnie, płynnie przejść od takiej świadomości, jaką masz, do innej świadomości.
*
– Problem człowieka polega na tym, że każdy jest przywiązany do siebie samego jako tak zwane ego, to znaczy wyróżnia siebie i całą resztę wokół. To jest nasze podstawowe złudzenie, które w momencie kiedy człowiek się chce przemienić w Buddę, musi ulec osłabieniu. I teraz jeśli pracujesz nad tym sam, to co chwila ryjesz mordą w piasek dlatego, że co chwila, że tak powiem, ta praktyka mówi ci tak: a teraz powinieneś przestać robić to czy tamto, coś, co lubisz, a ty nie chcesz przestać. I dlatego w zasadzie nie chcesz zostać Buddą, bo ty chciałbyś zostać Buddą będąc nadal człowiekiem, a to jest niemożliwe. I w tym momencie wybierasz swoją człowieczość.
*
– W hinduizmie, z którego wyłonił się buddyzm, opisana jest droga dochodzenia do kajwalii (pełnego wyzwolenia) i różne ‚nadnaturalne’ moce, siddhi, jakie przy tym można osiągnąć.
I napisano, że wielki jogin może nawet zmienić porządek świata.
Pytanie: dlaczego tego nie robi?
Odpowiedź: bo przed nim inny wielki jogin taki porządek ustanowił.
P.G. :Ta odpowiedź mnie nie zadowala. Jeśli ci ludzie zdobyli najwyższe szczyty i osiągnęli takie moce, to dlaczego nic nie zrobili, żeby zmienić świat na lepsze?
A.J.: Bo znają konsekwencje swoich działań, a byłyby one  fatalne. Jeżeli taki jogin użyje źle swoich mocy, mówi się, że rozpadnie się na miliony wszechświatów, które będą robiły ewolucję od początku; na planety, na najniższe świadomości.
P.G. Każdy myśli: gdybym był Bogiem, to bym natychmiast zrobił tak, tak, tak.
Wtedy natychmiast widzisz, że wszystkie istoty są Bogami, i nie możesz ich ruszyć, bo one mają swoją potencję.
*
– Rodzisz się w takim miejscu, gdzie cię doprowadza twój wysiłek ewolucyjny i ‚współbrzmisz’ z tym miejscem. Tylko wysiłek wszystkich istot, z którymi jesteś sprzężony w danej jednostce, mniejszej czy większej, może spowodować jakąś zmianę. Jeżeli te osoby nie chcą się wysilać, to jeżeli ty się wysilisz w kierunku zrobienia czegoś, wpłynie to również na nich. Wpłynie w ten sposób, że ty likwidując swoją negatywną karmę nie będziesz im dostarczał tych przykrych przeżyć, jakie są z nią związane. I te istoty, być może, się zastanowią…
*
– Bo ci ludzie, którzy są wokół ciebie, oni cię mogą lubić czy nie lubić, mają jakiś stosunek karmiczny do ciebie. I to, co robisz ze sobą, ma dla nich większe znaczenie niż to, co chcesz zrobić dla nich. Bo jak robisz coś dla nich, to oni się nad tym nie zastanawiają.
*
– P.G.Kiedy należy się poświęcić dla innych?
AJ. Ja się nigdy nie poświęcałam.
P.G. Ale mówi się, że bodhisattwa…
AJ. On się nie poświęca. To jest nieporozumienie.
P.G. Znane są przecież pełne poświęcenia działania bodhisattwów.
AJ. To nie ma nic do rzeczy – on to robi bezwiednie, w ogóle o tym nie myśli. To jest cała tajemnica bodhisattwy, że on robi tak zwane dobro zupełnie bez wyrachowania, bez żadnej kalkulacji. On pozwala strumieniowi Energii Buddy płynąć przez siebie. I nie zastanawia się, czy to jest dobre, czy złe. Jeżeli się zastanawia, to nie jest bodhisattwa. Symbolem bodhisattwy jest ten, kto tańczy w ogrodzie, a przy okazji trąceniem nogi czy ręki robi dobre uczynki, ale on w ogóle o tym nie myśli, bo jest zajęty swoim tańcem, kontemplacją Natury Buddy.
*
– W Indiach w bardzo biednej rodzinie był sobie chłopiec, nad wiek dojrzały. Postanowił szukać nauczyciela. Ponieważ pochodził z chłopskiej biednej rodziny, z niskiej kasty, na bosaka poszedł w kierunku najbliższego klasztoru. Przed klasztorem zobaczył mnicha, który czytał księgę. A jak już czytał, to znaczy byt mądry. Więc on podszedł do niego, ukłonił się i wypowiedział formułę taką, jaką znał, że prosi o nauki.
I ten mnich przeczytał coś, co temu chłopcu otworzyło świadomość.
Pod wpływem tego przeżycia ten chłopiec poszedł do klasztoru, przeszedł test i został przyjęty. Jako już znany nauczyciel buddyzmu pomyślał któregoś dnia:
„Muszę zobaczyć, kto mi tak pomógł”. Poszedł i zobaczył – kogo? – niepiśmiennego mnicha, który nauczył się fragmentu jednej księgi i tak żebrał mówiąc ten fragment, żeby ludzie dawali mu jedzenie. I tak właśnie przemówił do niego Budda.
*
– Podobno są ludzie, którzy mają tak silne moce jogiczne, że potrafią żyć kilkaset lat, robić różne cuda. Na zdrowy rozum to Budda i inni oświeceni powinni żyć po 5000 lat, nie chorować, nauczać wszystkich dookoła i dawać przykład. Dlaczego tego nie robią?
AJ. Dlatego że to nie ma sensu, bo to nie zbliża do oświecenia. Możesz sobie żyć, ile chcesz, ale przez to nie będziesz bardziej oświecony.
*
– Jak to jest z wielkimi mistrzami? Niedawno chorował pewien mistrz zen i wielu jego uczniów uważało, że nie ma sensu mu pomagać, bo taki mistrz panuje świetnie nad sytuacją i jakby nie chciał, toby nie chorował.
A J. Polacy mają skłonność do przesady. To jest, niestety, naród, który lubi ekstremy. Uważają, że mistrz zen to już jest doskonały. Gdyby on byt taki doskonały, to nie byłby tu z nimi, początkującymi, tylko byłby dawno gdzie indziej, nawet nie na tym świecie. Człowiek, który pracuje z początkującymi, naprawdę nie może być superdoskonały, bo by nie miał z nimi kontaktu. Musi mieć część ich właściwości, żeby się z nimi komunikować. To nie znaczy, że oni go mają nie szanować – oni powinni szanować w nim Buddę, bo on jest i tak znacznie bardziej od nich zaawansowany, ale nie jest to ktoś, kto jest w stanie kontrolować całkowicie swoją śmierć czy swoje choroby. Z całą pewnością nie.
*
– Ale przypuśćmy, że zabijamy człowieka, dajemy sobie wówczas większe prawa niż komuś innemu. Więc, po pierwsze, musimy wiedzieć, że to jest zabójstwo (bo możemy nie wiedzieć o tym, że jakąś akcją zabijamy kogoś, to jest inna sprawa). Że to oznacza, iż my tę świadomość pozbawiamy formy człowieczej, która jest cenna dla każdego. Następnie musimy zechcieć wprowadzić to w życie samemu albo spowodować, że ktoś to zrobi.
W zasadzie odpowiedzialność jest ta sama, nawet czasami bywa gorsza za pośrednie spowodowanie śmierci niż za zabicie samemu. Następnie musimy to rzeczywiście zrobić, bo ten plan to jest intencja. A potem jest taki ważny czwarty element – musimy odczuwać satysfakcję:
„Dobrześmy zrobili, żeśmy ukatrupili tego gnoja” czy tam kogoś.
W tych czterech etapach mamy aż dwa elementy potwierdzające intencje, to jest bardzo ważne w prawie karmicznym: raz, że myśmy tego chcieli, wiedząc, co robimy, a dwa – że myśmy byli z tego zadowoleni.
I w tym momencie możemy być pewni, że nas ktoś kiedyś zabije, bo myśmy już to zasiali.
Są też i dobre rzeczy, które możemy w ten sposób planować. Na przykład, pomagamy komuś w biedzie, bo chcielibyśmy, żeby nam też ktoś tak kiedyś pomógł, więc tak to robimy, jak byśmy się odnosili do siebie samego.
*
– Nie możesz wyjść spod prawa karmy, to jest niemożliwe. I to jest właśnie to, co odkrył Siakjamuni.
Z tym się nikt nie zmierzy.
Tą moc,  chrześcijanie prawdopodobnie nazywają Bogiem Stwórcą, żeby to jakoś spersonifikować.
Tylko, że problem polega na tym, że twoja świadomość jest ograniczona do jednego życia, u niektórych do kilku, u bardzo niewielu do kilkudziesięciu żywotów, ale nie sięga całości. Nie możesz więc zobaczyć ani wszystkich skutków tego, co robisz, ani wszystkiego, co do ciebie przyjdzie, bo nie sięgasz odległych przyczyn. W związku z tym nie masz szans, żeby by to ogarnąć, bo po prostu twoja „pojemność” jest nieduża. W buddyzmie chodzi o poszerzenie pojemności. Natomiast prawidłowe rozróżnianie pojawia się wraz z rozszerzeniem świadomości.
*
– Z ludźmi jest zawsze ten kłopot, że chcą wszystko zrozumieć intelektualnie.
Ludziom się wydaje, że powinni się uczyć tego świata. Ten świat jest taki, jaki jest, bo oni są tacy, jacy są. I nie jest prawdą, że buddyzm chce uciekać od świata, bo buddyzm doskonale wie, że świat jest wytworem człowieka. To nie jest jakaś obiektywna rzecz, która człowieka atakuje. Człowiek ma tylko jedną drogę na autentyczną zmianę świata – zmianę siebie. Wtedy świat, który on wytwarza, będzie całkowicie inny.

Cytaty z książki : Piotr Gordon – Pierwszy krok do nirwany

• Być Zorbą czy…Buddą?

• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.

• Historia Buddy

• Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

• Poznawaj siebie – podejście Zen

Fala jest morzem

17 Poniedziałek List 2008

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 5 Komentarzy

Tagi

doznanie pustki, jager, Medytacja, mistycyzm, mistyk, mistyka, nierwana, pustka, Willis Jager, wyzwolenie, Zen, Świadomość

fala

Wspomniał Ojciec, że właściwie nie sposób mówić o doświadczeniach mistycznych, ponieważ dokonują się na płaszczyźnie świadomości, której nie można oddać środkami języka, pojęć i logiki. Jednak mistycy podejmowali wciąż próby dokonania rzeczy niemożliwej i ubierali swoje przeżycia w słowa i obrazy. Czy mogę Ojca poprosić o to samo?
Najpierw chciałbym powiedzieć, że mistycy, co prawda, zawsze używali obrazów i symboli, ale pojawiają się one dopiero po doświadczeniu. Od chińskiego mistrza Foyana pochodzi zdanie: Jeśli ludzie używają słów, by opisać ducha, to nie pojęli ducha, ale jeśli nie używają słów i opisują ducha, to również nie pojęli ducha”.

Co to znaczy?
Wszystkie obrazy, symbole i języki podlegają ciągłym zmianom, natomiast to, co boskie, pozostaje nietknięte. Eckhart powiedział tak: „Gdybym miał Boga, którego mógłbym poznać, to nigdy nie uważałbym go za Boga” (Kazanie 42 ). Oto, dlaczego Jan od Krzyża mówi o Bogu: Nada, nada” – „Ani to, ani tamto”. Więcej o Bogu nie da się powiedzieć. Mistycy wszystkich religii są, co do tego zgodni. Stąd w zen recytuje się tekst Daio Kokushiego: „Istnieje pewna rzeczywistość, która wyprzedza nawet niebo i ziemię. Nie ma formy, a tym bardziej imienia. Oczy nie widzą jej, gdy jej szukają. Nie ma głosu i dlatego nie jest do odkrycia dla uszu”. I dalej: „O, moi mili, czcigodni przyjaciele. Jeśli tęsknicie, by usłyszeć grzmiący głos dharmy, skończcie wasze mowy, opróżnijcie myśli, wtedy dojdziecie do tego, by poznać jeden byt”.

Musimy, więc wziąć sobie do serca słynne słowa Ludwiga Wittgensteina: „O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć”?
Jedynym wyjściem, które pozostaje, są – jak już powiedzieliśmy — metafory, parabole i obrazy, o których wiadomo, że są, co najwyżej przybliżeniem. Chętnie w tym celu używam następującego obrazu: Jeżeli wyobrazimy sobie Pierwszą Rzeczywistość jako nieskończone morze, to wtedy jesteśmy jak fale na tym morzu. Jeśli fala doświadcza „jestem morzem”, to wtedy wciąż jest nas dwoje: fala i morze. W mistycznym doświadczeniu jednak ten dualizm zostaje przekroczony. Ego fali rozpływa się, a w jej miejsce morze doświadcza siebie jako fali. Doświadcza siebie w jedności z obiema i jako jedności obu. Tego kroku mistyk nie dokonuje, on mu się przydarza.
Mistyk nie rozpatruje rzeczywistości przedmiotowo, niejako z zewnątrz, lecz doświadcza jej od wewnątrz. Mówiąc obrazowo, doświadcza, że wszystko jest falą i morzem jednocześnie. Wszystko jest formą wyrazu tej jednej rzeczywistości. I ponieważ wszystko jest formą wyrazu tej samej rzeczywistości, istnieje też absolutna więź ze wszystkim.
Morzem są wszystkie fale i wszystkie fale są jednością. Wszystko jest kosmosem i wszystko w kosmosie jest manifestacją tego samego kosmicznego bytu. Mistyk doświadcza tego w tym, że znika rozróżnienie między nim a manifestacjami bytu.
Mistyk nie jest poza Bogiem i światem. Mistyk jest Bogiem i światem, nierozdzielną jednią. Dlatego napięcie między oboma biegunami nie zostaje zniesione. Jest to napięcie między jednym końcem kija a drugim. Jest to napięcie między falą a morzem, między gałęzią a drzewem. Bóg i człowiek nie zostają bynajmniej zrównani ze sobą. Morze objawia się jako fala.
Morze i fala dają się, co prawda, różnie określić, ale ich istotą jest woda. Dłoń ma dwie strony. Rozum każe oglądać jedną stronę po drugiej. Od wewnątrz obie strony są doświadczane jako jednia. Dlatego jest to jednocześnie doświadczenie zupełnej pustki i całkowitej pełni.

Słowo pustka brzmi w uszach wielu ludzi negatywnie.
Drażni ich to słowo wzięte z duchowości wschodniej, dopatrują się w nim zamachu na osobiste spotkanie z Bogiem w mistyce zachodniej.
Pustka jest etapem przejściowym, ale nie celem.
Celem pozostaje zawsze pustka i forma, jak się mówi w zen. Nirwana nie jest rozpuszczeniem się w ogólnej nieokreśloności. Nirwana jest doświadczeniem tu i teraz, nie zaś stanem w odległej przyszłości. Pustka nie jest pusta.
Powinniśmy skończyć z trzema nieporozumieniami dotyczącymi mistyki Wschodu.
Pierwszym jest zarzut, że zatrzymuje się w pustce.
W zen nazywałoby się to „martwym zen”. Jednak pustkę można z powodzeniem nazwać pełnią. Nie ma w niej żadnego bytu, lecz tylko doświadczenie kosmicznego współ-bycia. To doświadczenie potwierdzają wszyscy mistycy.
Stąd Mistrz Eckhart pisze w „Mowach pouczających”: „Kto tak ma Boga (tj.) w Jego realnym byciu, ten ujmuje Boga w sposób boski i temu Bóg jaśnieje we wszystkich rzeczach; albowiem wszystkie rzeczy smakują mu Bogiem i we wszystkich rzeczach jawi mu się obraz Boga.
W nim Bóg błyszczy zawsze, w nim dokonuje się uwalniające odwrócenie się (od świata) i odciśnięcie w nim (obrazu) ukochanego, obecnego (w nim) Boga” (Mowa 6). A Ramana Maharishi powiada o oświeconym: „Doznający doznaje przez bezpośrednie doznanie Boga”.
Zachwyt, poryw i wizje nie są celem mistyki. To wszystko tylko etapy przejściowe. Jan od Krzyża mówi to bardzo jasno: „Na skutek tego przychodzą zachwyty, omdlenia i rozluźnianie się kości. Stany te zdarzają się zawsze, gdy udzielanie się Boga duszy nie jest jeszcze czysto duchowe, czyli w samym duchu. Tego ostatniego doznają dusze już doskonałe i oczyszczone przez noc ducha.
Ustają u nich zachwyty i męczarnie ciała, gdyż radują się już swobodą ducha, bez zaciemniania się i omdlewania zmysłów”.

Na czym polega drugie nieporozumienie?
Na zarzucaniu wschodniej mistyce, że uprawia samozbawienie. Zbawieniem w mistyce jest poznanie lub doświadczenie rzeczywistości, którą obdarowywany zostaje ten, kto potrafi się otworzyć. Tylko poprzez otwarcie się, nie zaś poprzez robienie wchodzi się we wciąż obecną, nie-zaciemnioną przez ego rzeczywistość. My, chrześcijanie, czujemy się zobowiązani zasłużyć sobie na niebo dobrymi uczynkami.

A trzecie nieporozumienie?
Przekonanie, że mistyczne doświadczenie jest subiektywne. Subiektywne są tylko odtworzenie i wyraz doświadczenia. Kto poczynił głębokie mistyczne doświadczenie, rozpoznaje za wszelkimi werbalizacjami i obrazowymi przedstawieniami jednię i prawdę, pod warunkiem, że opisują one rzeczywiście takie doświadczenie.
Mam książkę z tysiącem dwustoma haiku. Są zupełnie różne, ale za każdym rozbłyskuje nieomylnie jednia, która została doznana. Nikt tu nie może udać czegoś, czego nie przeżył. Zatem zarzut, że każdy ma swoją religię, jest niewybaczalnie głupi. Jednia została doznana i – stosownie do osoby – wyrażona w sposób jednoznacznie rozpoznawalny.

Czy w tym kontekście mógłby Ojciec opowiedzieć o swoich własnych doświadczeniach?
Połączę je z opisem doświadczeń osób, z którymi idę tą drogą. Proszę jednak nie zapominać, że zawsze są to opisy postfactum. Dlatego powraca wciąż słowo „ja”, chociaż nie ma żadnego ego w doświadczeniu. „Pustka, która nie jest pusta, z której płyną dźwięki, barwy, uczucia i myśli.
Jest to meta- i suprakosmiczna pustka. Ja i pustka zlaliśmy się w jedno. – Pustka, Boskość, Nada może też nazywać się pełnią. Jest to pełnia brzemienna wszystkimi możliwościami. Zawiera wszystkie potencje i jest przyczyną stworzenia. – U celu, w domu, niczego nie brak. Śmiech, ale nie śmiech z czegoś, po prostu śmiech. – Szczęście, ale nie bycie szczęśliwym z czegoś.
Bezgraniczna miłość, ale nie »ja kocham ciebie«. Paradoksalnie nie ma ani miłości, ani nienawiści, ani życia, ani śmierci, ani ty, ani ja, żadnych granic, przestrzeni, czasu. – Lekkość, oczywistość i wolność. – Wszelka biegunowość zostaje zniesiona.
Nic nie jest absurdalne, przeciwnie, wszystko jest zupełnie oczywiste. Uderzenie bębna. Te dźwięki kapią z nicości jak perły i znikają. Żadnego wewnątrz, żadnego zewnątrz. Łyk soku, oto tylko ten intensywny smak. – Iść, tylko ten jeden krok. Idzie, widzi, czuje, ba, jakkolwiek to dziwne: myśli. Również myśli pojawiają się jak perły i na powrót znikają”.
Oto moje doświadczenie. Widać je we wszystkim, co tutaj przedstawiłem i zapisałem. Dlatego moje słowa brzmią często dziwnie. Dlatego są czasami mylące. Pochodzą z innej płaszczyzny. To, co mówię, nie ma nic wspólnego z elitarną świadomością. Ale nie mogę mówić inaczej, bo w przeciwnym razie wyparłbym się mojego doświadczenia.

Czy to, co Ojciec opisuje, jest odpowiednikiem unio mystica?
Tak. Unio mystica jest chrześcijańskim określeniem zanurzenia się w kosmiczną, transmentalną i transpersonalną jednię. W innych religiach i kręgach kulturowych utrwaliły się inne nazwy tego samego doświadczenia: pustka, oświecenie, wyzwolenie, satori, nirwana, samadhi.
Zawsze chodzi o to samo doświadczenie czystego bytu, w którym wszystko tak jest, jak jest, i tak jak jest, jest doskonałe.

Rozmowa z ojcem Willisem Jagerem, „Fala jest morzem”

Powiązane posty

• Oświecenie – wielki mit.

• Nowy stan świadomości

• “Stać się nicością” – o co chodzi w tej koncepcji?

• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?

• Życie w harmonii

Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży

15 Sobota List 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 8 Komentarzy

Tagi

akceptacja, ciąża, dobro i zło, dykteryjka, ego, hakuin, historia, japonia, master, mówienie Tak, Medytacja, metafora, mistrz, mistrzowie, mnich, parabola, przypowiastka, przypowieść, Zen, zrozumienie, Świadomość

master

Mistrz ZEN Hakuin żył w pewnym mieście w Japonii.
Był bardzo szanowanym człowiekiem i wielu 22 ludzi przychodziło do niego po duchowe nauki. Kiedyś okazało się że nastoletnia córka jego sąsiadów jest w ciąży.
Bardzo zbulwersowani rodzice chcieli za wszelką cenę ustalić kto jest ojcem dziecka. Nie chcąc wyjawić prawdziwej tożsamości dziewczyna wskazała na Hakuina.
Zagniewani rodzice ruszyli z wymówkami do mistrza. Jednak wszystko co im odpowiedział to – „Czy aby na pewno tak?”.

Wiadomość o tym skandalu szybko rozniosła się po okolicy, a mistrz utracił swą reputację.
Nikt już nie przychodził by go zobaczyć i porozmawiać. Hakuin pozostawał jednak niewzruszony. Wcale go to nie zmartwiło. Kiedy przyszło na świat dziecko rodzice dziewczyny przynieśli je do Hakuina – „Jesteś ojcem więc się nim zaopiekuj” – powiedzieli.

Mistrz przyjął maleństwo i troskliwie zaczął się nim opiekować.
Kiedy minął rok targana wyrzutami sumienia młoda sąsiadka wyznała rodzicom że prawdziwym ojcem jej dziecka był młody mężczyzna, pracujący w sklepie u rzeźnika. Ta wiadomość bardzo strapiła małżonków.
Wielce skruszeni udali się do Hakuina i zaczęli go prosić o wybaczenie: „Nasza córka wyznała że nie jesteś ojcem jej dziecka.
Przyszliśmy je zabrać. Jest nam niezmiernie przykro”. „Czy aby na pewno tak?”- to były jedyne słowa Hakuina, który oddał dziecko rodzicom.

Mistrz odpowiada zarówno na fałsz jak i na prawdę, na dobro i zło tymi samymi słowami – „Czy aby na pewno tak?”. Pozwala w ten sposób każdej formie jaką przybiera dana chwila na pojawienie się. Pozwala jej być taką jaka jest i nie staje się uczestnikiem ludzkiego dramatu.
Zdarzenia nie mają osobistego charakteru. On sam nie staje się niczyją ofiarą. Jest tak całkowicie zestrojony z tym co się wydarza, że to co się dzieje nie ma nad nim władzy.
Tylko kiedy opierasz się temu co jest, pozostajesz na łasce tego co się wydarza. A świat będzie decydował o twoim szczęściu i nieszczęśliwości.
W tej historii dziecko znalazło troskliwą opiekę. ‘Złe’ zamieniło się w ‘dobre’ przez moc nieopierania się. Mistrz nie przeciwstawił się też oddaniu dziecka.
Odpowiedział na to czego wymagała obecna chwila. Wyobraź sobie jak reagowałoby Twoje ego w sytuacjach, które opisała powyższa historia?

E. Tolle „Nowa Ziemia”

Powiązane posty :

• Koniec walki oznacza zwycięstwo

• Mówić: tak – czy nie?

• Czy jesteś podzielony na “dobrego” i “złego”?

• Wojna w Tobie trwa

• Nauka akceptacji dobrego i złego

• Droga wojownika

• Ćpun adrenaliny kontra “dobry człowiek”

• Bądź swoim mistrzem – odpowiedzi są w Tobie

Medytacja z tematem. Ćwiczenia.

13 Poniedziałek Paźdź 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ Dodaj komentarz

Tagi

bambus, bednarz, buddyzm, koan, koncentracja, kontemplacja, małpa, Medytacja, medytacja z tematem, medytować, medytujący, niespokojny umysł, umysł, wyciszenie, Zen, Świadomość


Malpa skacze z galęzi na gałąź.
Jeśli chcesz ją utrzymać na
miejscu, daj jej banana.

powiedzenie indyjskie

Nasz umysł jest niespokojny tak jak małpa.
Skacze z myśli na myśl, jest ciągle rozproszony i trudny do uciszenia. Utrudnia to analizę, odbiór odczuć, ogranicza intuicje.
Sprawia, że nie potrafimy się skoncentrować na najprostszej rzeczy.
Sprawy duchowe, a także wszystkie sprawy codzienne, wymagają jednak spokoju.
Spokój ten jest wtedy twórczy, bo nieograniczony skaczącymi myślami.

Chcąc zwiększyć wydajność swojego umysłu, chcąc w sposób intensywniejszy podążać drogą rozwoju duchowego, musimy panować nad swoim umysłem. I tak jak małpie dawaliśmy banana, tak naszemu umysłowi musimy dać jakieś zajęcie, które spowoduje powstrzymanie jego ciągłego skakania od myśli do myśli.
Tym zajęciem jest temat.
Temat to nic innego jak rodzaj zadania, które należy wykonać (poniższe ćwiczenia pokażą przykłady różnorodności tematów). Sam fakt wykonywania ćwiczenia spowoduje koncentrację na jednej rzeczy i wstrzyma rozbiegane myśli.
Umożliwi to pogłębienie spokoju umysłu, a co za tym idzie, da możliwość dalszego wejścia w siebie.

Sprawi, że “odkryjemy” w sobie intuicję, która tak bardzo jest przydatna w życiu codziennym, a normalnie jest tłumiona przez natłok myśli.

Tematy w ćwiczeniach są podane w sposób ogólny. Istotą jednak jest wykonanie ich z maksymalną ilością szczegółów. Koncentracja na szczegółach ułatwi wyłączenie umysłu.

ĆWICZENIE I
Jest to ćwiczenie analityczne.
1. Przyjmij pozycję medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj cale ciało.
3. Zwizualizuj sobie wysoki na 1 m cokół, stojący 2-3 m przed tobą. Na tym cokole leży wielki, brunatny kamień.
4. Obejrzyj z daleka ten kamień. Zwróć uwagę na wielkość, kształt, kolor, strukturę. Zobacz teraz siebie stojącego koło kamienia. Dotknij go. Wykorzystaj wszystkie swoje zmysły, aby uzyskać na jego temat maksimum szczegółowych informacji. Jaką ma temperaturę, gładkość, zapach, smak?
5. Weź głęboki oddech i na wydechu wejdź do wnętrza kamienia. Nic myśl o tym, że się nie mieścisz. Nie wchodzisz przecież fizycznie, możesz więc zrobić wszystko, czego zapragniesz. Obejrzyj kamień od środka. Powąchaj go, spróbuj odczuć jego ducha. Zajrzyj we wszystkie jego zakątki, nawet na poziomie atomów.
6. Wyjdź powoli z kamienia.
7. Teraz znowu stoisz na zewnątrz kamienia, 2 m od cokołu.
8. Zakończ medytację, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 2
Jest to kolejny przykład ćwiczenia analitycznego.
1. Przyjmij pozycję medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj całe ciało.
3. Zwizualizuj przed sobą doniczkę z tulipanami, która stoi 2 m przed tobą. Obejrzyj wszystkie szczegóły, które możesz zauważyć z tej odległości.
4. A teraz stoisz koło kwiatów. Spróbuj dokonać jak najbardziej szczegółowej analizy kwiatów, wykorzystując wszystkie swoje zmysły. Dotykaj roślinę, wąchaj ją, smakuj. Koncentruj się na szczegółach, których być może nigdy nie zauważałeś.
5. Gdy przeanalizujesz kwiaty z zewnątrz, wejdź do środka jednego z nich. Rozpocznij badanie od kielicha, potem zobacz co jest w łodydze, a na końcu zbadaj cebulkę. Nie analizuj jedynie cech fizycznych. Sprawdź też siłę życiową rośliny, która w niej istnieje. Spróbuj odczuć jej uczucia.
6. Wyjdź powoli z tulipana.
7. Znowu stoisz przed kwiatami.
8. Zakończ medytację, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 3

Jest to następne ćwiczenie analityczne.
1. Przyjmij pozycję medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj całe ciało.
3. Przed sobą widzisz zwierzę. Może to być małe zwierzę domowe, jak i każde inne stworzenie. Obejrzyj jego ciało ze wszystkich stron, od góry do dołu.
4. Stań teraz przy nim. Zobacz jaką ma skórę, może ma sierść. Sprawdź kolor, czy jest gładka, miła w dotyku. Pogłaskaj go, ale rób to z miłością, bo ono czuje twój dotyk. Odczuj jak zwierzę reaguje na ciebie, na twoje głaskanie. Jakie ono ma oczy, czy smutne, czy żywe? Spróbuj odebrać jego uczucia, myśli.
5. Wejdź w jego wnętrze i wyczuwaj wszystko co tylko możliwe. Wejdź do płuc. Czy czujesz jak ono oddycha, jak rytmicznie porusza się klatka piersiowa. Sprawdź czy płuco pracuje poprawnie. A jeśli nie, sprawdź czym różni się chora tkanka od zdrowej. Przejdź tak całe ciało zwracając uwagę na szczegóły, które normalnie są ci nieznane i niedostępne.
6. Wyjdź powoli ze zwierzęcia.
7. Stoisz ponownie przed zwierzęciem.
8. Zakończ medytację, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 4
Jest to również ćwiczenie analitycne.
1. Przyjmij pozycje medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj całe ciało.
3. Wyobraź sobie świece. Obejrzyj ją z zewnątrz, a następnie wejdź w płomień. Co odczuwasz? Koncentruj się tylko na twoich odczuciach. A może zobaczysz coś ciekawego?
4. Wyjdź z płomienia.
5. Zakończ medytacje, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 5
Jest to ćwiczenie afirmacyjne, np. typu prosperity.
1. Przyjmij pozycje medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj cale ciało.
3. Zwizualizuj sobie biały ekran, który stoi w pewnej odległości od ciebie.
4. Zobacz siebie na tym ekranie. Jesteś w sytuacji, która cię nurtuje; może chodzi o twoje zdrowie. Oglądaj to co robisz na ekranie, ale niech wszystko, co się tam dzieje ma związek z twoją sprawą. Wyobraź sobie wiec, że jesteś zdrowy, że nie masz problemów z daną chorobą; lekarz i koledzy gratulują ci, cieszą się z twojego wyzdrowienia.
A może chodzi o samochód? Wyobraź sobie ten jedyny, o którym marzysz. Zobacz siebie w jego wnętrzu, zobacz jak uruchamiasz go. Spójrz na markę. I niby od niechcenia popatrz na jego dokumenty wystawione na twoje nazwisko. Tak, on jest twój.
5. Wyczyść ekran, odsuń go na bok.
6. Zakończ medytacje, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 6
Jest to ćwiczenie z pobytem w Refugium.
1. Przyjmij pozycje medytacyjną, zamknij oczy.
2. Zrelaksuj całe ciało.
3. Jeśli masz ulubione miejsce w przyrodzie, idź tam. Może to jest łąka, brzeg morza, wnętrze góry czy powierzchnia księżyca. Nie musi to być realistyczne; ważne jest abyś był spokojny i szczęśliwy, że się tam znajdujesz. Ale bądź sam. Jest to twoje Refugium, bezpieczne miejsce, gdzie zawsze możesz się schronić przed ludźmi, problemami, myślami. Jeśli kiedykolwiek pojawi się poczucie zagrożenia czy niepokój, pójdź do tego miejsca, a na pewno odzyskasz równowagę.
4. Obejrzyj swoje Refugium, zwracając uwagę na szczegóły, np. na liście drzewa, biedronkę na trawie, kształt ziaren piasku. Poruszaj się powoli, bez nagłych ruchów. Wykorzystaj maksymalnie czas, który tam spędzisz. Pamiętaj, że jest to świat bez kłopotów, zawiści, problemów. Jesteś tylko ty i twoje Refugium.
5. Oddychaj świeżym, czystym powietrzem. Rozkoszuj się jego rześkością. Tańcz, ciesz się, albo po prostu połóż się i odpoczywaj.
6. Zakończ medytację, otwórz oczy.

ĆWICZENIE 7
Jest to ćwiczenie na rozwijanie fantazji.
1. Wyjrzyj przez okno i wybierz sobie jakiś samochód.
2. Wymyśl jego historię – gdzie jeździł, ile ma kilometrów na liczniku, jaki jest stan jego silnika, hamulców. Nie zapominaj o drobiazgach.
3. Posłuchaj, co ten samochód ma sam ci do powiedzenia. On po prostu zaczyna opowiadać, że w swoim życiu jeździł do…; ostatnio spotkał zakompleksioną Syrenkę, która opowiedziała mu, że…
4. Spróbuj kontynuować ćwiczenie w dowolny sposób. Wszystko w tym co robisz, jest dobre i poprawne.

ĆWICZENIE 8
Jest to kolejne ćwiczenie fantazji.
1. Wybierz sobie jakieś drzewo w zasięgu wzroku.
2. Jak ono wyglądało, gdy było jeszcze ziarenkiem w drzewie -matce? A potem – czy samo upadło, czy ktoś je wkopał w ziemie?
3. Obejrzyj przyśpieszony film przyrodniczy: od pierwszego kiełka aż po duże, dorosłe drzewo. Pojawiają się nowe pędy, drzewo rośnie, liście opadają i wyrastają następne. Jak wygląda ono latem, a jak zimą?
4. Prześledź cały proces oddychania i czerpanie składników. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby drzewo na ten czas stało się całkowicie przeźroczyste.
5. Posłuchaj, może ono coś chce ci powiedzieć, może coś z przeszłości, a może chce pożalić się, że ktoś je krzywdzi.
6. Pociągnij dalej ten film.

ĆWICZENIE 9
Jest to ćwiczenie kontemplacyjne.
1. Wyobraź sobie, że jesteś obrazem, kierującym malarzem. Co powstanie na płótnie? Dyryguj wyborem pędzli, każ przygotować farby. W jakich kolorach chcesz być?
2. Kieruj ręką malarza. Jakieś fragmenty już powstały. Co będzie dalej? Jakie proporcje?
3. Obraz wypełnia się coraz bardziej – co eksponujesz, co ukryjesz?
4. Obejrzyj gotowe dzieło. Jakie chcesz ramy, jaką wyznaczysz cenę? Co zrobisz jeśli cię nikt nie kupi — może obniżysz cenę? Co zrobisz, jeśli twój nabywca zechce zmienić ci ramę albo włoży do komórki?
5. Kontunuuj, stawiając dalsze pytania. Wszystkie są dopuszczalne i dobre. Wszystkie odpowiedzi również.

ĆWICZENIE 10
Jest to kolejne ćwiczenie kontemplacyjne.
1. Wyobraź sobie, że jesteś jeziorem. Zobacz swe wymiary, głębokość, linię brzegową.
2. Jaki jest do ciebie dostęp, jakie są plaże? A może zabroniono ń kąpieli – jakie wystawiono tabliczki?
3. Jakie w tobie płyną prądy, jakie żyją ryby? Czy wszystkie lubisz? Komu pozwalasz w sobie pływać, kogo wciągasz w wiry?
4. Jakie są w dnie zakopane skarby? Spróbuj je eksploatować. Jakie firmy dopuściłbyś do tego, na jakich warunkach?
5. Prowadź rozważania dalej. Wszystkie one są dobre.

ĆWICZENIE 11
Jest to ćwiczenie, w którym ważną rolę odgrywa wzrok.
1. Usiądź wygodnie.
2. Postaw przed sobą zdjęcie Jezusa lub innego człowieka wyzwolonego. Może to być również wyobrażenie świętej sylaby OM.
3. Wpatruj się weń nieruchomo. Pozwól myślom przepływać, ale nie koncentruj się na nich. Koncentruj się tylko na zdjęciu.
4. Jeśli oczy zmęczą się, zamknij na chwilę powieki i wróć do ćwiczenia.
5. Ćwicz zależnie od własnych możliwości, zaczynając od 1—2 minut, stopniowo wydłużając czas do 15-20 minut.

ĆWICZENIE 12
Jest to połączenie ćwiczenia analitycznego z zastosowaniem wzroku.
1. Usiądź wygodnie.
2. Skieruj wzrok na jakiś element (czubek drzewa, księżyc, płomień świecy lub ogniska). Obserwuj go nie odrywając wzroku.
3. Połącz koncentrację z otwartymi oczami na wybranym obiekcie z jego obserwacją. Zwróć uwagę na szczegóły, przyglądaj się drobiazgom.
4. Jeśli oczy zmęczą się, zamknij na chwile powieki i wróć do ćwiczenia.
5. Ćwicz zależnie od własnych możliwości, zaczynając od 1-2 minut, stopniowo wydłużając czas do 15-20 minut.

Bednarz Andrzej Medytacja – teoria i praktyka

Powiązane tematy

• Emocje i myśli podczas medytacji

• Medytacja – praktyka czy tajemnica?

• Dzień Uwagi

• Wyostrz swoją uwagę

• Poznawaj siebie – podejście Zen

• Życie w harmonii

• Umysł kontra ciało

• Zaakceptuj i bądź wolny…

Medytacja z koanem

11 Sobota Paźdź 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 2 Komentarze

Tagi

bednarz, budda, buddha, buddyzm, koan, kontemplacja, Medytacja, medytacja z koanem, medytacyjny umysł, medytować, natura buddy, nicość, nirvana, nirwana, praca z koanem, przebudzenie, pustka, rozróżniający umysł, samadhi, satori, techniki medytacji, Zen, Świadomość

Koan (jap. ko’an, chin. gong’an, koreań. kong’ari) – jest to sformułowanie wskazujące na ostateczną prawdę, a wyrażone w sposób, który wprawia ucznia w zakłopotanie.
Nie może on być rozwiązany na drodze logicznego rozumowania, lecz jedynie dzięki przebudzeniu głębszego poziomu umysłu, poza intelektem, poprzez medytację.

Jest to technika stosowana powszechnie w buddyzmie Zeń i to zarówno w jego początkach, jak i w czasach współczesnych. Co prawda pierwotnie miały one jedynie pomagać mnichom w ich codziennej praktyce lecz docelowo stały się bardzo pomocnym narzędziem duchowego treningu.

Koan składa się z pytania i odpowiedzi, np. pytanie: “Czy pies ma naturę Buddy?” i odpowiedź: “Mu!”. Może to być również paradoksalne wyrażenie lub gest Mistrza.
Celem koanu jest wywołanie w człowieku wątpliwości co do jego potocznej orientacji w świecie, którą zwykle się zadowala.

Jednocześnie zmusza go do przyjęcia postawy badawczej.
Musi ją utrzymać tak długo, aż nie dotrze na skraj umysłowej przepaści, gdzie nie pozostaje mu już nic innego jak skoczyć.

Niektóre z koa-nów, np. “Mu” (Nic, Pustka) potrafią tak wstrząsnąć świadomością człowieka, że ulega ona przerwaniu. Następstwem może być zapamiętanie doświadczenia czystej pustki i absolutnego milczenia.

Każdy koan w buddyzmie uważany jest za jedyny w swoim rodzaju wyraz żywej, niepodzielnej Natury Buddy, która nie może być pojęta za pomocą rozróżniającego intelektu.

Koany, mimo bezsensowności ich różnych postaci, mają głębokie znaczenie.
Całkowite unicestwienie rozumującego intelektu sprawia, że świadomość pozbawiona zostaje wstępnych założeń i zatrzymuje się w pustce.

Dzięki temu dochodzi do głosu sama Natura, która przekazuje swoje reakcje bezpośrednio świadomości. Następuje to dopiero wtedy, gdy ustaną wysiłki do intelektualnej interpretacji koanu.
“Jeśli człowiek zabije pragnienie szukania, na pewno znajdzie to, czego szuka” (Ko Bong).

Podczas gdy koany “Jaki jest dźwięk jednej klaszczącej dłoni?”, “Jaka jest twoja Twarz sprzed narodzin twoich rodziców?” nękają umysł i podniecają wyobraźnię, to “Mu” leży zarówno poza zasięgiem rozumowania, jak i wyobraźni.
Wszystkie jednak koany wskazują na “Twarz człowieka sprzed narodzin jego rodziców”, na rzeczywistą Jaźń.

Koany są tak sformułowane, że “sypią piaskiem” w nasze intelektualne “oko”, jednocześnie zmuszając nas do otwarcia “oka” umysłu, do ujrzenia świata oraz wszystkiego, co w nim się znajduje, bez zniekształceń powodowanych przez wyobrażenia i oceny.

Tematem koanów są przedmioty namacalne i konkretne, np. pies, drzewo, twarz, palec. Służy to temu, aby z jednej strony pokazać, że każdy przedmiot ma wartość absolutu, z drugiej zaś, by powstrzymać tendencję intelektu do zakotwiczania się w pojęciach abstrakcyjnych. Wszystkie koany mają jednak to samo znaczenie.
Mają nam pomóc uświadomić sobie, że świat jest jedną współzależną Całością i każdy z nas, z osobna, też jest tą Całością.

Nakłaniając intelekt do szukania rozwiązań dlań niemożliwych, koany ukazują nam wrodzone ograniczenia logicznego myślenia, jako narzędzia nieprzydatnego do urzeczywistnienia ostatecznej Prawdy.
W ten sposób uwalniają umysł z sideł języka, prowadząc do porzucenia dogmatów i przesądów, których się kurczowo trzymamy, pozbawiają nas skłonności do różnicowania dobra i zła, pozwalają nam pozbyć się fałszywych wyobrażeń, dzielących rzeczywistość na ja i inni.

Kiedy zapytano mistrza Zen Zhong Fenga, dlaczego koanami zwie się naturę buddów, ów powiedział: “Koany nie wyrażają prywatnej opinii jakiegoś jednego człowieka, lecz raczej najwyższą zasadę. Zasada ta zgadza się z duchowym źródłem, odpowiada tajemniczemu znaczeniu, niszczy narodziny i śmierć, góruje nad namiętnościami. Nie można jej zrozumieć posługując się logiką, nie można jej przekazać słowami, nie można jej wyjaśnić opisując, nie można jej zmierzyć rozumem. (…) Bowiem nic nie może przewyższyć koanu, gdy chodzi o istotę skończonej transcendencji, ostateczne wyzwolenie, całkowite przeniknięcie i takież dotarcie do celu”.

Nie jest to jednak łatwe do osiągnięcia, a wręcz przychodzi z ogromną trudnością. Najlepiej ujął to mistrz Zeń Shibayama:
“Wyobraźmy sobie człowieka całkowicie ślepego, z trudem poruszającego się przy pomocy laski i polegającego tylko na własnej orientacji w terenie. Rolą koanu jest bezlitosne wyrwanie mu owej laski, obrócenie go kilka razy dookoła i powalenie.
Ślepiec, pozbawiony swej jedynej podpory i który stracił orientację, nie będzie wiedział ani dokąd iść, ani co dalej robić. Zostanie wrzucony w otchłań rozpaczy. Dokładnie w taki sam sposób, bezlitośnie, koan zabiera nam cały rozsądek i wiedzę.
Mówiąc krótko, rola koanu polega nie na łatwym doprowadzeniu nas do satori (oświecenie, przyp. aut.), lecz przeciwnie, na pozbawieniu nas drogi i doprowadzeniu do rozpaczy, w zderzeniu z niedefiniowalną rzeczywistością”.

Pełne rozwiązanie koanu pociąga za sobą przejście umysłu ze stanu niewiedzy do odczucia wewnętrznej Prawdy, przy czym sama walka jest wysiłkiem umysłu, by zerwać więzy niewiedzy i dojść do samowiedzy.

Najtrudniejszym bodaj koanem jest “Mu”. Bezpośrednim jego tłumaczeniem jest słowo nic lub pustka. Jednak leksykalne znaczenie nie ma tu żadnej wartości.
Samo w sobie leży poza jakąkolwiek interpretacją i rozumieniem.
Jest wszystkim i niczym.
Przez analogię do innych filozofii: jest tym samym co Tao, Reiki, Om (informacje o nich można znaleźć w innych rozdziałach). Mang Gong powiedział kiedyś:
“Woda jest górą, góra jest wodą. Woda i góra są pustką”.

Najlepiej i najprościej wartość Mu opisai Lao Zi:
Trzydzieści szprych zbiega się
W środku kola,
Lecz użyteczność wozu
Jest w pustym środku pusty.

Wypalona skorupa tworzy
Ksztalt glinianej misy,
Ale użyteczność
Jest w jej pustce.

By wznieść dom, budujesz ściany,
Wstawiasz w nie drzwi i okna,
Ale użyteczność domu
Jest w pustej przestrzeni.

Dlatego korzyść wynika
Z wszystkiego, co istnieje,
Lecz użyteczność – z tego,
Czego nie ma.

Pomocnym w rozwiązywaniu koanów może być czterowiersz napisany przez Kyong Ho. Potraktujmy go jako wstępną inspiracje przed interpretacją koanów.
Swiatlo księżyca czystego umyslu
wypija wszystko na świecie.
Kiedy umyśl i światlo znikają,
to … co … jest… ?

ĆWICZENIE
Spośród wielu koanów przedstawiam kilka przykładów, z których można skorzystać w ćwiczeniu. Oto one:
• “Jaki jest dźwięk jednej klaszczącej dłoni?”
• “Jaka jest twoja twarz sprzed narodzin twoich rodziców?”
• “Jak brzmią skrzypce bez strun?”
• “Jak można kontynuować wspinaczkę na wierzchołku słupa?”
• “Jak można wyrazić istotę rzeczy poza słowami i milczeniem?”
• “Mu!”
1. Przyjmij wygodną pozycję i zamknij oczy.
2. Zrelaksuj ciało i umysł.
3. Oddychaj przez kilka minut, obserwując oddech.
4. Spróbuj “zrozumieć” wybrany wcześniej przez siebie koan.
5. Pozostań w medytacji do momentu gdy zdecydujesz, że znasz odpowiedź, albo gdy zechcesz przerwać ćwiczenie.
6. Wykonaj kilka kontrolowanych oddechów.
7. Zakończ medytację. Jeżeli nie udało ci się rozwiązać problemu, wróć do niego ponownie.

Bednarz Andrzej – Medytacja teoria i praktyka

Już jutro o 17, kolejny post.

Powiązane posty:

• ABC medytacji

• Czym jest medytacja?

• Ćwiczenia uwalniające energię

• Medytacja chodząca

• Medytacja a palenie papierosów

• Medytacja z czakramami

• Myśleć czy medytować…

• Czy Twoje życie ucieka?

• Medytacja a egoizm

Kung Fu Panda i głebsze przesłanie

31 Niedziela Sier 2008

Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Feng shui, Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość

≈ 10 Komentarzy

Tagi

adwersarz, animacja, bajka, dojrzewanie, duchowość, film, gniew, integracja, konflikt, kunf-fu, kung fu panda, mistrz, mądrość, mędrzec, oogway, oświecenie, panda, pandemonium, po, przesłanie, recenzja filmu, refleksja, Rozwój, shifu, spoiler, sztuki walki, tygrysica, walka, zabójcza piątka, Zen, Świadomość


Dzisiaj chciałabym polecić wszystkim film dla…dzieci (?)
– Fung Fu Panda (Pandemonium), produkcja: USA, 2008, gatunek: Animacja.

Film opowiadający o przygodach grubej pandy, która marzy o tym by zostać wielkim wojownikiem kung-fu.

Akcja filmu staje się doskonałym pretekstem dla przedstawienia znacznie głębszych prawd o życiu, osadzonych częściowo w filozofii Zen, w bardzo przyjemny i rozrywkowy a zarazem inspirujący sposób.
Gorąco polecam wszystkim którzy lubią dobrą zabawę okraszoną przyzwoitą porcją refleksji 🙂

Poniżej opisuję szczegółowo wydarzenia filmu – jeśli ktoś nie lubi spoilerów i chce sam zobaczyć ten film – nie polecam czytania 🙂
Na granatowo podaję moją interpretację fimu, zapraszam do komentowania – jeśli ktoś ma inne spostrzeżenia 🙂

——————————————————————-

Główni bohaterowie :
– Po – gruba panda – bohater,  pracujący w barze z kluskami i marzący o ścieżce wojownika kung-fu, niespodziewanym obrotem rzeczy – wybrany na Smoczego Wojownika
– Wielki mistrz Oogway – wielki mistrz zakonu wojowników kunf-fu, mędrzec, pierwszy zwycięzca Tai Lunga
– Mistrz Shifu – uczeń Oogwaya i jego zastęca, szkolący przyszłego Smoczego Wojownika(dawniej również mistrz dla Tai Lunga)
– Zabójcza piątka –  uczniowie mistrza Shifu, potencjalni kandydaci do zaszczytnego tytułu Smoczego wojownika : Tygrysica, Modliszka, Żmija, Małpa i żuraw
– Tai Lung – adwersarz Po i „czarny charakter” filmu, były uczeń Shifu, któremu niegdyś odmówiono tytułu Smoczego Wojownika
——————————————————————-
– Po u ojca

Przybrany ojciec Po wychował go mając nadzieję, że syn odziedziczy po nim bar z kluskami. Ale Po ma swoje własne marzenie. Pragnie być wojownikiem, a jego idolami są członkowie Zabójczej piątki, – uczniowie mistrza Shifu, o których nocami śni i z którymi przeżywa fantastyczne przygody.
Po czuje, że może być kimś więcej niż tylko sprzedawcą klusek, mimo że jest w tym całkiem dobry, jego myśli wybiegają daleko poza to czego życzy sobie jego ojciec.

Życie Po odbija wewnętrzny konflikt, pomiędzy tym co jest jego marzeniem a życiem jakie zostało dla niego „wybrane”. Nie może rozwinąć skrzydeł, bo wiążą go zobowiązania i tradycje w jakich się urodził.  Jest nieszczęśliwy i zagubiony, ucieka więc w świat fantazji, snach o swej wielkości, o potędze. Nie ma odwagi powiedzieć że chce od życia czegoś więcej.

– Wizja Oogwaya

Oogway jest wielkim mistrzem zakonu wojowników kunf-fu, wiekowym, bardzo mądrym starcem.
Pewnego dnia Oogway wzywa do siebie swojego ucznia i prawą rękę, Shifu i wyznaje mu że miał wizje w której widział ich dawnego wychowanka, Tai Lunga, uciekającego z więzienia w którym przebywa za swoje zbrodnie.

Shifu panikuje, natychmiast rozkazuje posłańcowi lecieć do więzienia i nakazać podwojenie straży, nieświadom że poprzez swoją lękową reakcję – uruchamia ciąg zdarzeń które okażą się tak bardzo znaczące dla wszystkich, a przede wszystkim dla niego.
Mistrz Oogway decyduje, że nadeszła pora by wybrać wielkiego, Smoczego Wojownika, który ma ich wszystkich ocalić.

Cytat:
Oogway: Miałem wizję, Tai Lung powróci
Shifu: To niemożliwe, jest w więzieniu!
Oogway: Nic nie jest niemożliwe…
Shifu: /spanikowany – woła do posłańca/ Zeng!
Leć do więzienia i powiedz żeby podwoili straże, broń,wszystko podwoili! Tai lung nie wyjdzie z tego więzienia!
Zeng: Tak mistrzu Shifu!
Oogway: Niektórzy spotykają swoje przeznaczenie właśnie na tej drodze, której chcą uniknąć.
Shifu:/ nerwy/ Musimy coś zrobić, on będzie chciał się zemścić, on, on…
Oogway: Twój umysł jest wzburzony, przyjacielu, jak ta woda
/wskazuje na sadzawkę/
Kiedy woda jest wzburzona, trudno cokolwiek przez nią zobaczyć.
Kiedy się uspokoi, stanie się dla Ciebie przejrzysta, i wtedy wszystko zrozumiesz.

Bardzo ważny moment w filmie.
Pokazane jest, że tak naprawdę sami sprowadzamy na siebie nasze nieszczęścia. Niegdyś Shifu zamknął Tai Lunga. Teraz wypuszcza go jednak nie kto inny – jak właśnie on sam. Przez swój paniczny strach. Gdyby nie posłał Zenga celem wzmocnienia straży, Tai Lung by się nie wydostał.
– Im bardziej przed czymś uciekamy, tym szybciej to nas ściga.
Oogway próbuje wskazać Shifu, że przez swój gniew i zagubienie – nie widzi tego co naprawdę się z nim dzieje i sam sprowadza na siebie nadchodzące wydarzenia.

(Nie znaczy to jednak, że taki obrót wydarzeń jest negatywny – nie ma czegoś takiego, ponieważ finalnie właśnie na tej drodze, której najbardziej sie boi – znajdzie klucz do swego wyzwolenia i rozwiązanie problemu.)

– Po Wojownikiem!

Tajemniczym zbiegiem okoliczności, na Smoczego wojownika zostaje wybrany Po, który dość niespodziewanie pojawia się na festiwalu mającym na celu wybór wojownika. Zamiast sprzedawać kluski, w akompaniamencie ogni sztucznych wpada na środek areny, gdzie dostrzega go Oogway.
Oogway nie wierzy w przypadki.
Wskazuje na Po, jako wybrańca.

Cytat
Oogway: /do Shifu/ Ten kogo wybiorę, nie tylko sprowadzi pokój do doliny, ale przyniesie go także Tobie.
Oogway:/wskazując na Po/ Wszechświat wskazał Smoczego Wojownika!

Czasem niespodziewane rozwiązanie, niespodziewany obrót losu, okazuje się odpowiedzią na nasz problem. Trzeba tylko uwierzyć że to co się stało, nie stało się bez powodu i umiejętnie wykorzystać szansę.

– mistrz Shifu nie akceptuje Po

Dla mistrza Shifu jest to wielki szok, tak jak i dla jego uczniów, Zabójczej Piątki.
Shifu nie potrafi zaakceptować faktu, że „przypadkowy” osobnik, niewyszkolony w kung-fu, miałby pokonać tak potężnego przeciwnika jakim jest Tai-Lung.

Ego Shifu po raz kolejny doznaje ciosu. Niegdyś musiał znieść taką sama sytuację z poprzednim wychowankiem, Tai Lungiem – również nie wybranym na Smoczego wojownika. Teraz ponownie musi wykazać się pokorą i zrozumieniem wobec Oogwaya, chociaż naprawdę wszystko w nim się burzy.
Wewnetrznie sprzeciwia się wyborowi Ooogwaya, ponieważ nie potrafi dostrzec w nim głębszego sensu i uwolnić się od wyobrażeń na temat tego jak powinien wyglądać Smoczy wojownik.
Jest na prostej drodze do popełnienia kolejnego błędu, tego samego który niegdyś zapoczątkował jego problemy. Czyżby nic się nie nauczył?

– Mistrz Shifu upokarza Po

W rozmowie z Po, mistrz Shifu daje wyraz swojemu rozgoryczeniu i niechęci.
Uważa Po za niegodnego zaszczytnego miana Smoczego Wojownika, skrycie również uważając że zainwestował tak wiele w wyszkolenie Zabójczej Piątki, iż to właśnie ktoś z jego uczniów powinien zostać Smoczym Wojownikiem.
Shifu nie umie pogodzić się z takim obrotem sprawy, który odsunął kolejnych jego uczniów (wcześniej także Tai Lunga) od miana Smoczego Wojownika.

Gniew Shifu jest tak naprawdę gniewem jego – na siebie samego. „Czy znów zawiodłem? Czy znów się tak pomyliłem? Znów nie udało mi się wyszkolić Smoczego Wojownika?” Shifu to wydaje się zbyt upokarzające i bolesne, dlatego robi wszystko by to upokorzenie dać odczuć Po.
Po – z drugiej strony – całe życie miał do siebie żal za swoje marzenia, które tak bardzo nie pasowały do oczekiwań jego ojca. Czuł się w jakiś sposób zdrajcą, czuł że zawiódł ojca. Teraz przyjmuje upokarzające traktowanie ze strony Shifu, z pokorą, w jakiś sposób sam siebie karząc za sprzeniewierzenie się ojcu.

– Tai lung ucieka z wiezienia

Posłaniec  wysłany przez Shifu „przypadkowo” upuszcza piórko z którego pomocą Tai Lung wydostaje się z więzienia.
Potężny wojownik rozgramia wszystkich strażników i nakazuje posłańcowi dostarczyć Shifu wieści o swoim powrocie.

– Rozmowa Po z Oogwayem

Po daje wyraz swoim wątpliwościom w rozmowie z wielkim mistrzem Oogwayem.
Mistrz jednak ma zaufanie w los, który wskazał po jako Smoczego wojownika.

Cytat:
Po: Jak Shifu ma mnie wytrenować w Smoczego Wojownika?
Nie jestem jak ta piątka, nie mam szponów, skrzydeł, jadu… Nawet Modliszka ma to… coś.
Może powinienem odejść i wrócić do robienia klusek
OOgway:Odejść – nie odchodzić, kluski – nie ma klusek…
Jesteś zbyt przywiązany do tego co było i co będzie. Jest takie powiedzenie:
Wczoraj to historia, jutro to tajemnica, ale dzisiaj jest darem
Dlatego zwą go teraźniejszością.
(nieprzetłumaczalna gra słow : ang. Present – terażniejszość- znaczy także prezent, podarunek)

Oogway próbuje wytłumaczyć Po, by nie koncentrował się na nieznaczących sprawach, które tylko odciągają go od tego co powinien robić Tu i Teraz, a co jest tak naprawdę jego najwłaściwszą ścieżką.

– Historia mistrza Shifu

Poznajemy również historię mistrza Shifu, oraz dziejów jego pierwszego wychowanka.
Okazuje się że Shifu wychował Tai Lunga jak własnego syna, ucząc go Kung-Fu, przepełniony duma i bezkrytycznym zachwytem nad rewelacyjnymi osiągnięciami malucha.
W tym zachwycie – Shifu zapomina jednak o przekazaniu Tai Lungowi dystansu do siebie i umiejętności radzenia sobie z porażką.
Rozpieszczony Tai Lung – butnie przekonany, że należy mu się wszystko, domaga się Świętego Zwoju, który powinien otrzymać tylko Smoczy Wojownik.

Ale Wielki mistrz Oogway dostrzega mrok i dumę w sercu Tai Lunga i odmawia mu prawa do zwoju.
Dla Tai-Lunga to wielki cios w jego ego, z poczuciem zdrady ze strony Shifu (który nie wziął jego strony) – atakuje mieszkańców Doliny – próbując odbić zwój siłą.
Shifu nie jest w stanie stawić mu czoła.
Nie potrafi zniszczyć tego co sam stworzył. Jego próżność teraz zwraca się przeciwko niemu. Tai Lung pokonuje go z łatwością  i jest o krok od zdobycia zwoju.

Walka Oogwaya


Przed zdobyciem zwoju, Tai Lung musi pokonać jeszcze jednego przeciwnika.
Pojawia się przed nim Oogway.
Wielki mistrz z łatwością i spokojem powstrzymuje niesionego gniewem Tai Lunga – uderzając w odpowiednie punkty na jego ciele, paraliżuje go w ten sposób. (Akcja w stylu Kill Billa ;))
Tak właśnie Tai Lung ląduje w więzieniu.

Tai Lung reprezentuje mroczą energię gniewu i pomieszania –  a Oogway siłę spokoju i mądrości.
Shifu próbował pokonac gniew – gniewem.
Oogway wybrał skuteczniejszą ścieżkę.
Gniew znika jak za dotknięciem różdżki, w zestawieniu ze świadomością i mądrością.
Co ciekawe – Nie ma nawet mowy o walce, o zmaganiach!
Po prostu całkowicie się rozpuszcza. Nie ma prawa przy niej istnieć.

– Shifu rozmawia z Ooogwayem

Shifu otrzymuje wieści o ucieczce Tai Lunga i dzieli się swoimi rozterkami z wielkim mistrzem Oogwayem. Ma wątpliwości czy uda mu się wyszkolić Po na czas. Oogway prosi go o odrzucenie wątpliwości i uwierzenie w Po i los, który go wskazał.

Cytat
Shifu: Mistrzu, mistrzu! Bardzo złe wieści
Oogway: Shifu, niema czegoś takiego jak złe czy dobre wieści
Shifu: Mistrzu twoja wizja się sprawdziła, Tai Lung uciekł z więzienia, jest już w drodze
Oogway: To jest zła wiadomość ,tylko jeśli nie wierzysz, że Smoczy Wojownik go powstrzyma
Shifu: Panda, ta panda to nie Smoczy Wojownik, on nawet nie powinien tu być! To był przypadek!
Oogway: Nie ma przypadków…
Shifu: Tak wiem, już to mówiłeś dwa razy
Oogway:To też nie był przypadek. Stary przyjacielu, panda nigdy nie zmieni swojego przeznaczenia, ani ty swojego, jeśli nie porzucisz iluzji kontroli
Shifu: Iluzji?
Oogway: Tak, popatrz na to drzewo, nie mogę sprawić aby zakwitło, ani wydało owoc – zanim nadejdzie jego czas
Shifu: Ale są rzeczy, które możemy kontrolować /wściekle uderza w drzewo, spadają owoce/
Shifu: Moge kontrolować kiedy spadną owoce.  I mogę kontrolować jak posadzić nasionko. /wbija gniewnie nasionko w ziemię/ To nie jest iluzja mistrzu!
Oogway: Tak, ale niezależnie co zrobisz to nasionko i tak wykiełkuje w drzewo. Możesz chcieć mieć jabłoń, albo pomarańcz, ale będziesz mieć drzewo brzoskwiniowe.
Shifu: Ale brzoskwinia nie pokona Tai Lunga
Oogway: Może – może. Jeśli się nią zaopiekujesz, zadbasz, uwierzysz w nią…!/dotyka delikatnie ziemi/
Shifu: Ale jak? jak? Potrzebuje twojej pomocy mistrzu
Oogway:Nie, po prostu musisz uwierzyć,obiecaj mi Shifu, obiecaj, że uwierzysz…
Shifu:/poddaje się/ Spróbuję…
Oogway:Dobrze. Mój czas nadszedł, musisz kontynuować swoją podróż beze mnie.
Shifu: Co, co, co ty? Mistrzu, nie możesz mnie zostawić!
Oogway: /zamienia się w płatki kwiatu i rozpływa na wietrze/ Musisz wierzyć…
Shifu:/zasmucony/ Mistrzu!

Oogway próbuje przekonać mistrza Shifu by przestał wreszcie próbować walczyć, kontrolować wszystko i wszystkich dokoła, bo w końcu stało się to paranoją, która go niszczy.
To czego Shifu bał się tyle lat finalnie powróciło.
Shifu sądził, że może to zamknąć – wznosząc coraz wyższe mury, ale okazuje się że nie tędy droga. Teraz shifu musi wykazać się wiarą i zaufaniem – w miejsce walki, bo tylko światłem można rozjaśnić ciemność, nigdy – wnosząc jeszcze więcej ciemności.

– Shifu próbuje powstrzymać Po przed ucieczką w popłochu

Po dowiaduje się że nadszedł czas by stawił czoła Tai Lungowi, jako Smoczy Wojownik, jest pełen wątpliwości i nawet wskrzeszona przez Oogwaya – nadzieja Shifu, nie może rozpalić w nim wiary w możliwość swojego sukcesu. Po całkiem stracił wiarę w siebie.

Cytat
Shifu: /z przekonaniem/ Teraz chce żebyś zaufał swojemu mistrzowi, tak jak ja zaufałem swojemu
Po: Nie jesteś moim mistrzem, a ja nie jestem Smoczym Wojownikiem
Shifu: To dlaczego się nie wycofałeś? Wiedziałeś, że chce się ciebie pozbyć, a jednak zostałeś
Po:/zdesperowany/ Tak, zostałem, zostałem ponieważ zawsze kiedy próbowałeś rozwalić mi głowę, albo mówiłeś jak śmierdzę, bolało ….Ale nie bolało bardziej niż to co przeżywałem wcześniej, gdy codziennie uświadamiałem sobie, że jestem tylko… mną… Zostałem bo myślałem, że jeśli ktoś może mnie zmienić, sprawić żebym był kimś więcej, i to tylko ty- Najwspanialszy nauczyciel kung fu w całych Chinach…

Shifu nie wierzy jeszcze w pełni w Po, i jego wątpliwości wyczuwa także nasz zdesperowany bohater. Obydwu czeka ciężkie zadanie, wykroczenie poza siebie, poza takiego siebie, jakim było się do tej pory. Ich świat musi się zmienić, albo nie nadążą za wyzwaniem jakie przed nimi stoi i obaj polegną…

– nauka Po

Shifu odkrywa, że jedyne w czym naprawdę dobry jest Po to …zdobywanie jedzenia 🙂
Postanawia wykorzystać tę właściwość Po i szkolić go na wojownika kung-fu.
Okazuje się to całkiem łatwe. Po jest bardzo pomysłowy w tym jak dostać się do miski z kluskami, i z wielką sprawnością walczy z Shifu, ujawniając swój nietypowy talent.

Rozwiązanie czasem czeka tam gdzie się go nie spodziewamy. Czasem warto wykorzystać coś – czego nigdy byśmy nie uznali za użyteczne. Trzeba otworzyć umysł na nowe i niestandardowe rozwiązania. Przywiązanie do tradycyjnej ścieżki rozwiązywania problemu, okazuje się uwsteczniające.
Shifu nie mógł szkolić Po tak jak szkolił poprzednich uczniów. A jednak…była inna – równie skuteczna droga! Wystarczyło zachować świeżość i perceptywność umysłu.


– Przekazanie zwoju Po


Przekazanie zwoju smoczego wojownika dla Po okazuje się rozczarowaniem dla wszystkich. Zwój jest pusty. W jego szklistej powierzchni odbija się tylko twarz Po i nic poza tym…Wszyscy są załamani i przekonani o rychłym końcu Doliny.

– Shifu decyduje się samodzielnie walczyć z Tai-Lungiem

Ponieważ Zabójcza Piątka została także pokonana przez Tai Lunga, Shifu decyduje się samodzielnie walczyć z Tai Lungiem. Wie o tym, że bez zwoju – tylko on jeden ma jakieś szanse na pokonanie potężnego mrocznego wojownika. Po i Zabójczą Piątkę odsyła z rozkazem ewakuowania mieszkańców Doliny.

Cytat
Po: Pusty
Shifu: Nie…Nie rozumiem
Po: Ok więc Oogway był po prostu szalonym, starym żółwiem
Shifu: Nie, Oogwey był rozsądniejszy od nas wszystkich
Po: Daj spokój spotkaliśmy się i wybrał mnie przypadkiem… Mówił… cały tan Smoczy Wojownik… ech, kogo ja oszukuje
Tygrysica: A kto powstrzyma Tai Lunga? On zniszczy wszystkich i wszystko
Shifu: Nie. Ewakuować Dolinę, musimy chronić mieszkańców od Tai Lunga
Tygrysica: A co z tobą mistrzu?
Shifu: Będę z nim walczył. To będzie cena za moją pomyłkę.

Shifu rozumie wreszcie, że nie może wiecznie uciekać przed swoim nemezis, swoim demonem, pod którego terrorem strachu  – żył przez 20 lat. Wie, że jeśli nie zrobi tego co powinno być zrobione, ucierpią niewinni dokoła niego – już nie tylko on sam.

– rozmowa Po z przybranym ojcem

Ojciec Po cieszy się na widok syna, ale tenże daleki jest od radości.
Ojciec postanawia zatem zdradzić synowi tajemnicą swojej nalewki, która cieszy się wielka sławą jako najsmaczniejsza w Dolinie.
Po zawsze wierzył, że jest w niej jakiś sekretny składnik, ale…ku jego zdumieniu ojciec twierdzi że nigdy go nie było. Że nalewkę przyrządzał bez żadnego składnika, a tylko wiara w jej niezwykłość sprawiała, że smakowała tak wybornie.
Ta informacja jest prawdziwym olśnieniem dla Po.
Decyduje się wrócić do klasztoru by podjąć walkę z Tai Lungiem. Wie już teraz że żaden zwój nie może mu pomóc w walce, że zawsze był tylko On sam i to w nim tkwiła moc.

Cytat
Ojciec:
Po, przepraszam, że nie wyszło, po prostu tak miało być.  Zapomnij o wszystkim, twoje przeznaczenie wciąż czeka, robimy kluski, mamy to w żyłach
Po: No nie wiem, tak naprawdę czasami nie mogę uwierzyć, że jestem twoim synem
Ojciec: Po, chyba nadszedł czas żebym powiedział ci coś co powinieneś wiedzieć od dawna. Sekretny składnik mojej zupy z sekretnym składnikiem… Podejdź tu, sekretnym składnikiem jest…. nic!
Słyszałeś, nic, nie ma żadnego sekretnego składnika!
Po: Czekaj, zaraz, to po prostu zwykła zupa? Nie dodajesz jakiegoś specjalnego sosu?
Ojciec: Nie muszę, żeby zrobić coś specjalnego musisz po prostu uwierzyć, że to jest specjalne! Nie ma sekretnego składnika!

Wszyscy żyjemy w cieniu przekonania, że osiągnięcie pewnych rzeczy MUSI być trudne i wymagać niezwykłych zdolności. Tymczasem – najbardziej ograniczające jest przekonanie… że są jakieś ograniczenia.

– walka Tai Lunga z Shifu

Shifu toczy walkę z Tai Lungiem, ale ta walka z góry skazana jest na przegraną.

Shifu ma w swoim sercu poczucie winy – związane z tym jak nieumiejętnie pokierował wychowaniem Tai Lunga. W trakcie walki, gdy wściekły Tai Lung domaga się zwoju, Shifu niespodziewanie przeprasza Tai Lunga.
Jest świadom że gdy był zaślepiony przez własną dumę – tę samą dumę zaszczepił w sercu swego wychowanka.

Tai Lung mimo swojego gniewu, także pełen jest bólu i rozpaczy, on – jedyne czego kiedyś pragnął to zasłużyć na zachwyt i miłość swojego mistrza – być dla niego powodem do dumy.  Jednak to pragnienie przysłoniło mu wszystko inne, co było ważne w jego życiu i stało się ostatecznie destrukcyjną obsesją.

Gdy Shifu nie wstawił się za Tai Lungiem przez Oogwayem – wychowanek poczuł się okrutnie zdradzony i odrzucony.  Poczuł że niejako odebrano mu to do czego został stworzony i w co przecież – wiarę podsycał w nim sam Shifu.

Shifu nie ma już sił na kontynuowanie walki z tym co sam stworzył.
Wie , że teraz ponosi tylko konsekwencje swego błędu.

Tai Lung:/oskarzycielsko/ Gniłem w więzieniu – 20 lat – przez twoją słabość
Shifu: Posłuszeństwo mistrzowi – to nie słabość
Tai Lung: Wiedziałeś, że ja jestem Smoczym Wojownikiem
Zawsze wiedziałeś! Ale kiedy Oogway powiedział że jest inaczej, to co zrobiłeś?
/krzyczy/ Co zrobiłeś? Nic!
Shifu: Nie było ci pisane został Smoczym Wojownikiem, to nie moja wina.
Tai Lung: Nie twoja wina? Czyja zatem?
Kto wypełnił mi głowę marzeniami? Kto kazał mi trenować aż do bólu?
Kto ostatecznie odmówił mi wypełnienia mego przeznaczenia?
Shifu: To nie była moja decyzja!
Tai Lung: Teraz już jest. Daj mi Zwój.
Shifu: Prędzej zginę!
Tai Lung: Wszystko co zrobiłem, robiłem abyś był ze mnie dumny,/uderza Shifu z wściekłościa/ powiedz, że jesteś dumny Shifu!
Tai Lung: /ponownie uderza Shifu/Powiedz!
Shifu:/podnosi się z ziemi załamany/
Zawsze byłem z ciebie dumny, od początku byłem z ciebie dumny…Ty byłeś moją dumą… zaślepiło mnie to, za bardzo cię kochałem – by zobaczyć kim się stajesz!
Shifu:/z resygnacją/ Ja sprawiłem, że taki się stałeś…Przepraszam, przepraszam.
Tai Lung:/przez chwilę się waha, ale zaraz powraca jego gniew/ Nie chce twoich przeprosin, chce mój zwój!

Dla Shifu –  Tai Lung reprezentuje to z czym sam próbował zawsze walczyć i co usiłował stłumić (wsadzając metaforycznie do „więzienia”) ale to powróciło z wielokrotnie większą mocą.
Wyrzuty sumienia i poczucie winy za swój błąd, teraz zwracają się przeciwko niemu.

Shifu nie ma sił walczyć z czymś co tak naprawdę jest także jego problemem, bo ogniem ognia nie pokona.
– jego własna próżność –  znajduje odbicie w próżności Tai Lung.
– Jego gniew( wiele razy wyładowywany wcześniej na innych, w tym na Po) – znajduje odbicie w gniewie odrzuconego Tai Lunga.

Czy problem wydaje się zapętlać?
Shifu musi zmienić strategię. Stare rozwiązania nie sprawdzają się. Ogień pokonać można wodą. Teraz, to że zaufał Oogwayowi, okazuje się popłacać.  Zainwestował swój czas w Po, szkoląc go zupełnie inaczej niż wcześniej innych uczniów. Po, który jest tak inny od wszystkiego tego co próbował stosować Shifu –  działa również w nieoczekiwany sposób….

– walka Po z Tai-Lungiem


W kluczowym momencie, gdy Tai Lung niemal wyciska życie z Shifu, pojawia się Po.

Po podejmuje nieudolną na początku walkę z Tai Lungiem – który odbiera mu zwój.
Tai Lung nie rozumie jednak przesłania które stoi za zwojem. Nie rozumie znaczenia osobistej mocy – jest na to zbyt zaślepiony. Zawsze żył w przekonaniu, że to co znajduje się w zwoju jest jakąś cudowną, specjalną tajemnicą dla wybrańca.  Rozczarowany – wściekłość swoją kieruje na niewinnego Po.

Cytat

Tai Lung: Moc Smoczego Zwoju jest moja!
/rozwija zwój/Tu nic nie ma!
Po: Już dobrze, ja też nie rozumiałem za pierwszym
Tai Lung: Co?
Po: Nie ma sekretnego składnika. Tylko ty nim jesteś.

Tai Lung nie rozumie tego, że proste rozwiązania bywają najlepsze , że życie nie jest tak skomplikowane i nie o wszystko trzeba tak strasznie walczyć.
Że najważniejsze to wiara w siebie i swoje możliwości, a nie oczekiwanie że inni, że świat zewnętrzny, zaspokoją nasze poczucie braku mocy i radości.
Moc jest w nas, Tai Lung przesuwa jednak jej źródło na coś innego – zewnętrznego, na zwój.
Gdy się okazuje że to wszystko było iluzją, jest zdruzgotany. Nie jest przygtowany i dość otwarty na zmianę, dlatego ostatecznie przegrywa.

– Po pokonuje Tai Lunga


Ale ponownie próżność  i gniew Tai Lunga okazują się przyczyną jego porażki, tak jak wcześniej były przyczyną porażki Shifu.

Po wykazuje się sprytem a zarazem zadziwiającą prostotą w walce. Jego skromność okazuje się atutem. To co dla Tai Lunga było niemożliwe do osiągnięcia – nauczenie się specjalnej techniki Palca Wushi – dla Po jest czymś naturalnym i prostym.
Po robi to tak po prostu, jakby to była najłatwiejsza rzecz na świecie. Nie mając świadomości, że ta technika uważana jest za jedną najpotężniejszych, nie ma też w sobie zawahania.
Jest takie znane powiedzenie Einsteina : „Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, i przychodzi taki jeden, który nie wie, że się nie da, i on to właśnie robi.”
Rzeczy okazują się proste, kiedy przestajemy je niepotrzebnie komplikować naszymi wyobrażeniami o tym jak ciężkie mogą być.

Ważnym elementem jest to że Tai Lung ponownie nie zostaje pokonany w bezpośredniej  „walce” ale z pomocą bardzo niezwykłego sposobu, czegoś co wydaje się niemożliwe, a jednak jest zaskakująco proste.

– Koniec

Zgodnie z przepowiednią Oogwaya, Po zwycięża Tai Lunga.
Tym samym przynosi pokój Dolinie i…wewnętrzny spokój dla Shifu.  Nagle wszystko okazuje się spójne.
Shifu ostatecznie dostrzega sens we wszystkim co miało miejsce i godzi się ze sobą.

Tak naprawdę centralną postacią filmu, jest wg mnie mistrz Shifu.
Akcja odzwierciedla jego wewnętrzna walkę – projektowaną na zewnątrz .
Pokazuje jego dojrzewanie, na kilku etapach.
Najpierw jako zadufanego w sobie mistrza, który szkoli przyszłego Smoczego Wojownika. Potem złamanego człowieka, któremu rozbito marzenia i który odrzucił to co kochał, bo „nie spełniło jego oczekiwań”.
Finalnie, widzimy jego walkę z „demonem”, czyli tym co próbował odrzucić,  zamknąć i zapomnieć  – tym czego tak bardzo się boi. „Demon”, Tai Lung, wraca z misją zemsty, upominając się o swoje i tym razem Shifu MUSI się z nim skonfrontować, by osiągnąć integrację swojego „podzielonego” wnętrza = znaleźć spokój i akceptację.


Tekst opracowany i napisany przez Zenforest.

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Powiązane posty :

• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?

• A mistrz mu odpowiedział…

• Minuta mądrości

• Potwór, strzała i jajko

• Śpiew Ptaka

• Nie zadręczaj się!

• Historia Dana

• Najwłaściwszy moment

• Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh

Inspirujące cytaty sławnych ludzi

08 Niedziela Czer 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Świadomość

≈ 16 Komentarzy

Tagi

Antoine de Saint – Exupery, arystoteles, cytat, cytaty, einstein, gandhi, herodot, inspiracja, inspiracje, knight, lincoln, motto, proust, sisson, Zen, Świadomość

Prawdziwy akt odkrycia nie polega na odnajdywaniu nowych lądów,lecz na patrzeniu na stare w nowy sposób. Marcel Proust

Każdy człowiek, którego potomność nazwała wielkim, osiągnął sukces na tyle właśnie , na ile zdołał skupić się na celu i konsekwentnie dążyć w jednym wytyczonym kierunku. Orison Swett Marden

Twój los zależy od Twoich nawyków. Brian Tracy

Całe nasze życie to działanie i pasja. Unikając zaangażowania w działania i pasje naszych czasów, ryzykujemy, że w ogóle nie zaznamy życia. Herodot

Dobrze widzi się tylko sercem. To, co ważne jest niewidoczne dla oczu. Antoine de Saint – Exupery

Kiedy Bóg chce Ci zrobić podarunek, zwykle opakowuje go w kłopot. Im większy podarunek otrzymujesz, tym większym kłopotem Bóg go maskuje. Norman Vincent Peale

Każda porażka niesie w sobie ziarno równej lub nawet większej korzyści. Napoleon Hill

Wszystko na świecie działa dla Ciebie, nie przeciw Tobie. Carlos Xuma

Biedacy są największymi wrogami samych siebie. James Jones

Jesteś młody, dopóki wierzysz w życie. Michael Benedum.

O dobrym przywódcy powiedzą: „Sami to zrobiliśmy” Lao – Tse

Jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy. Doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem. Arystoteles

Kiedy czasami zdam sobie sprawę z olbrzymich konsekwencji całkiem małych rzeczy … nie mogę odeprzeć myśli … że małych rzeczy nie ma. Bruce Barton

Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia. Albert Einstein

To, co jest teraz udowodnione, kiedyś tylko sobie wyobrażano. Wiliam Blake

Sami musimy stać się zmianą, do której dążymy w świecie. Gandhi

Gniew jest kwasem mogącym bardziej zniszczyć naczynie, w którym się znajduje, niż to, na co zostanie wylany. Gandhi

Twórcze myślenie to przełamywanie utartych schematów, by spojrzeć na sprawy z różnych punktów widzenia. Dr Edward de Bono

Odwaga nie polega na nie odczuwaniu strachu, lecz na uznaniu, że coś jest ważniejsze niż lęk. Ambrose Redmoon

Najpewniejszym sposobem ujawnienia charakteru ludzi nie są przeciwności losu, lecz danie im władzy. Abraham Lincoln

Największe bogactwo, to robienie tego, co kochasz. Colin P. Sisson

Trzeba się nauczyć ponosić porażki. Nie można stworzyć nic nowego, jeżeli nie potrafi się akceptować pomyłek. Charles Knight

Ludzie, którzy tracą czas czekając, aż zaistnieją najbardziej sprzyjające warunki, nigdy nic nie zdziałają. Najlepszy czas na działanie jest teraz! Mark Fisher

Nie obchodzi mnie ile wiesz, póki nie wiem, jak bardzo cię to obchodzi. Anonimowy mistrz zen

Jeżeli chcesz kochać świat, zbawiać go i karmić, to wspaniale. Lecz najpierw pokochaj i nakarm siebie. Stuart Wilde

Powiązane:
• Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle
• Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh
• Minuta mądrości
• Potwór, strzała i jajko
• Śpiew Ptaka
• Nie zadręczaj się!

Spogladaj głębiej…

24 Sobota Maj 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość

≈ 3 Komentarze

Tagi

ego, guru, mello, miara, minuta mądrości, mistrz, mądrość, mędrzec, sens, uczony, Zen, zmiana, zrozumienie



Prawdziwy sens tragedii

Pewien ptak codziennie chronił się w suchych gałęziach drzewa,
stojącego pośród rozległego pustynnego krajobrazu.
Razu pewnego trąba powietrzna wyrwała drzewo z korzeniami, i
biedny ptak musiał przelecieć co najmniej sto mil, nim znalazł
sobie nowe schronienie.
Dotarł wreszcie do lasu, gdzie drzewa uginały się od owoców.
– Gdyby uschnięte drzewo ocalało, nic nie skłoniłoby ptaka, by
wyrzekł się bezpieczeństwa i poszybował w przestworza.

Nieszczęścia mogą prowadzić do rozwoju. Trzeba tylko zrozumieć lekcję jaka sie w nich kryje.

Punkt widzenia
Kiedy jeden z uczniów przyszedł pożegnać się z Mistrzem przed
powrotem do rodziny i interesów, prosił go o coś, co mógłby zabrać
ze sobą.
Mistrz rzekł:
– Stale rozważaj te trzy rzeczy, które ci teraz powiem: to nie
ogień jest gorący, lecz ty tak go odbierasz.
To nie oko widzi, lecz twój umysł.
To nie cyrkiel zakreśla koło, lecz kreślarz.

Właściwa miara
Pewien podróżny, który spodziewał się po Mistrzu wielkich rzeczy,
bardzo się rozczarował zwyczajnymi słowami, którymi ten zwrócił
się do niego.
– Przybyłem tu w poszukiwaniu Mistrza – zwierzył się jednemu z
uczniów – a znalazłem tylko zwykłego człowieka, niewiele
różniącego się od innych.
Uczeń odpowiedział:
– Mistrz jest szewcem z nieskończoną ilością nagromadzonej skóry.
Przycina ją i szyje na miarę twojej stopy.

Puste słowa
– Czego szukasz? – zapytał Mistrz uczonego, który przyszedł do
niego z prośbą o kierownictwo duchowe.
– Szukam życia – brzmiała odpowiedź.
Mistrz odrzekł:
– Jeśli chcesz żyć, słowa muszą umrzeć.

Poproszony później o wyjaśnienie, powiedział:
– Czujesz się zagubiony i bezradny, bo przebywasz w świecie słów.
Karmisz się słowami, zadowalasz się nimi, a w rzeczywistości ich nie potrzebujesz lecz samej rzeczy.
Jadłospisem nie zaspokoisz głodu. Żadne sformułowanie nie ugasi twego pragnienia.

Przywiązanie do przeszłości
– Nie wiem, co przyniesie mi dzień jutrzejszy, chce więc być
zawsze przygotowany – Powiedział raz zapobiegliwy uczeń do Mistrza
– Boisz się „jutra” – a nie zdajesz sobie sprawy, że rozpamiętywanie „wczoraj” może być równie niebezpieczne. – odpowiedział Mistrz.

Uduchowiony?
Pewien człowiek, znany ze swego uduchowienia, udał się do Mistrza
i powiedział przygnębiony:
– Nie potrafię się modlić. Nie rozumiem Pism.
Nie potrafię odprawiać ćwiczeń, które zalecam innym…
Zostaw więc to wszystko – powiedział z uśmiechem Mistrz.
– Jakżeż mogę to zrobić? Przecież uważa się mnie za świętego człowieka i mam w tych stronach wielu zwolenników.
Mistrz odpowiedział z westchnieniem:
– Dziś świętość jest nazwą bez rzeczywistości.
A przecież jest prawdziwa tylko wtedy, gdy jest rzeczywistością bez nazwy.

Wgląd
Pewien pisarz przybył do klasztoru, by napisać książkę o Mistrzu.
– Ludzie mówią, że jesteś geniuszem.
Czy to prawda? – zapytał.
– Możesz tak powiedzieć – odpowiedział Mistrz, bez nadmiaru
skromności.
– A co sprawia, że ktoś staje się geniuszem?
– Zdolność rozpoznawania.
– Rozpoznawania czego?
– Motyla w gąsienicy, orła w jaju, i świętego w egoiście.

Mocne Ego
Gorliwy uczeń wyraził pragnienie nauczania innych Prawdy i zapytał
Mistrza, co o tym sądzi.
Mistrz odpowiedział:
– Zaczekaj.
Co roku uczeń przychodził z tym samym pytaniem i za każdym razem
Mistrz dawał mu tę samą odpowiedź:
– Zaczekaj.
Pewnego dnia zapytał Mistrza:
– Kiedy będę gotowy do uczenia?
Mistrz odrzekł:
– Kiedy opuści cię nadmierne pragnienie uczenia innych.

A. de Mello „Minuta mądrości”

Powiązane posty:

• Potwór, strzała i jajko

• Śpiew Ptaka

• Nie zadręczaj się!

• Historia Dana

• List ojca do syna. Wyznanie.

• Najwłaściwszy moment

• A mistrz mu odpowiedział…

• Minuta mądrości

Wodospad i chwasty – czyli odrobina filozofii Zen

06 Wtorek Maj 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 5 Komentarzy

Tagi

budda, buddha, buddyzm, chwasty, doświadczenie, filozofia, krople, Medytacja, mistrz, morze, ocean, spokój, suzuki, umysł, wodospad, Zen, zrozumienie, życie

„Kiedy odczuwamy piękno rzeki, kiedy jesteśmy zjednoczeni z wodą, intuicyjnie jednoczymy się też z naszą wewnętrzna naturą”

Byłem w Parku Narodowym Yosemite, gdzie widziałem ogromne wodospady.
Najwyższy z nich ma 1340 stóp wysokości (408 metrów) i woda spada z niego jak kurtyna zrzucona z wierzchołka góry.
Nie wydaje się spadać szybko, jak można by się spodziewać, odległość sprawia, że wygląda, jakby spadała bardzo powoli. I woda nie spada jako jeden strumień, lecz jest podzielona na wiele malutkich strumyczków.
Z daleka przypomina kurtynę.
Myślę, że spadanie z wierzchołka tak wysokiej góry musi być bardzo trudnym doświadczeniem dla każdej kropli wody.
Potrzeba czasu, wiecie, długiego czasu, aby woda w końcu dotarła do podstawy wodospadu. I wydaje mi się, że można do tego przyrównać nasze ludzkie życie.

W naszym życiu spotykamy wiele trudnych doświadczeń. Ale jednocześnie, pomyślałem, woda pierwotnie nie była rozdzielona, lecz była jedną całą rzeką.
Tylko wtedy, gdy jest rozdzielona, ma jakąś trudność w spadaniu.
Jest tak, jakby woda była pozbawiona jakiegokolwiek uczucia, kiedy jest jedną rzeką. Tylko wtedy, gdy jest rozdzielona na wiele małych kropel, może zacząć mieć czy wyrażać jakieś uczucia.

Zanim się urodziliśmy, nie mieliśmy żadnych uczuć, byliśmy zjednoczeni z wszechświatem.
Jest to zwane „nic prócz umysłu”, „esencją umysłu” albo „wielkim umysłem”. Kiedy poprzez narodziny oddzielamy się od tej jedności, tak jak woda spadająca z wodospadu rozdzielona jest przez wiatr i skały, wówczas pojawia się uczucie.
Macie trudności, ponieważ macie uczucia. Przywiązujecie się do własnego uczucia, nie wiedząc jak ono powstaje.
Kiedy nie uświadamiacie sobie, że jesteście zjednoczeni z rzeką czy wszechświatem, odczuwacie strach. Woda, czy podzielona na krople, czy też nie, pozostaje wodą.
Nasze życie i śmierć są tym samym. Gdy to sobie uprzytomnimy, zniknie lęk przed śmiercią i wszelkie trudności w naszym życiu.
Kiedy woda powraca do swojej pierwotnej jedności z rzeką, nie żywi dłużej do niej żadnego indywidualnego uczucia, odzyskuje własną naturę i znajduje spokój. Jak bardzo zadowolona musi być woda, gdy powraca do pierwotnej rzeki!
Jeśli tak jest, jakie będziemy mieli uczucie, kiedy umrzemy!
Myślę, że jesteśmy tacy jak woda w czerpaku. Znajdziemy wówczas spokój, doskonały spokój. Teraz może się to nam wydawać zbyt doskonałe, ponieważ tak bardzo jesteśmy przywiązani do naszego własnego uczucia, do naszego indywidualnego istnienia.
Jeśli o nas chodzi, na razie żywimy pewien strach przed śmiercią, ale z chwilą, gdy odzyskamy naszą pierwotną, prawdziwą naturę, pojawi się nirwana.

Kiedy je znajdziecie, będziecie mieli całkowicie nową interpretację waszego życia. Podobne to będzie do mojego doświadczenia, kiedy zobaczyłem wodę w wielkim wodospadzie. Wyobraźcie sobie! 1340 stóp wysokości.

Kiedy osiągamy to zrozumienie, znajdujemy prawdziwe znaczenie naszego życia. Kiedy osiągamy to zrozumienie, możemy pojąć piękno ludzkiego życia. Dopóki tego nie urzeczywistnimy, wszystko co widzimy jest tylko ułudą. Czasami przeceniamy piękno, czasami nie doceniamy lub ignorujemy je, ponieważ nasz umysł nie jest w zgodzie z rzeczywistością.

Bardzo łatwo mówić o tym w ten sposób, ale rzeczywiście to odczuć nie jest tak łatwo. Kiedy potraficie siedzieć w poczuciu jedności swojego umysłu i ciała, pod obserwacją świadomości, możecie z łatwością osiągnąć ten rodzaj właściwego rozumienia.
Wasze codzienne życie odnowi się bez przywiązywania do starej, błędnej interpretacji życia. Kiedy urzeczywistniacie ten fakt, odkryjecie jak bezsensowna była wasza dawna interpretacja i jak wiele podejmowaliście bezużytecznych wysiłków.
Odnajdziecie prawdziwe znaczenie życia i nawet jeśli napotkacie trudności, spadając wprost z wierzchołka wodospadu do podstawy góry, będziecie cieszyć się swoim życiem.

Chwasty

Każde istnienie jest uzależnione od czegoś innego. Ściśle mówiąc, nie ma żadnych oddzielnych indywidualnych istnień. Istnieje po prostu wiele nazw dla jednego istnienia. Czasami ludzie kładą nacisk na jedność, ale to nie jest nasze rozumienie. Żadnego aspektu nie podkreślamy w sposób szczególny, nawet jedności. Jedność jest cenna, ale różnorodność również jest cudowna.
Ignorując różnorodność ludzie podkreślają jedno absolutne istnienie, ale jest to tylko rozumienie jednostronne.
W tym rozumieniu istnieje luka pomiędzy różnorodnością a jednością. Lecz jedność i różnorodność są tą samą rzeczą, a więc jedność powinna być doceniona w każdym istnieniu. To dlatego kładziemy nacisk raczej na codzienne życie niż na jakiś szczególny stan umysłu: Powinniśmy znajdować rzeczywistość w każdej chwili i w każdym zjawisku. To jest bardzo ważna sprawa.

Zenji Dogen powiedział: „Chociaż wszystko ma Naturę Buddy, kochamy kwiaty, a nie dbamy o chwasty”. Taka jest ludzka natura.
Ale to, że jesteśmy przywiązani do jakiegoś piękna, jest samo w sobie działaniem Buddy. To, że nie dbamy o chwasty, również jest aktywnością Buddy.
Powinniśmy o tym wiedzieć.
Jeżeli o tym wiecie, przywiązanie do czegoś nie jest błędem.
Jeżeli jest to przywiązanie Buddy, to jest to nieprzywiązanie. A więc w miłości powinna być nienawiść, czyli nieprzywiązywanie się.
A w nienawiści powinna być miłość, czyli akceptacja.
Miłość i nienawiść są jedną rzeczą. Nie powinniśmy przywiązywać się tylko do miłości. Powinniśmy akceptować nienawiść. Powinniśmy akceptować chwasty, bez względu na to, co do nich czujemy. Jeżeli o nie nie dbasz, nie kochaj ich, jeżeli je kochasz, to kochaj je.

Zazwyczaj krytykujecie siebie za to, że jesteście niesprawiedliwi dla waszego otoczenia, krytykujecie swoją nietolerancyjną postawę.
Lecz istnieje bardzo subtelna różnica pomiędzy zwykłą drogą akceptowania, a naszą drogą akceptowania rzeczy, chociaż mogą się one wydawać dokładnie takie same. Uczono nas, że nie ma luki pomiędzy nocą i dniem, żadnej luki pomiędzy tobą i mną.
To oznacza jedność.

Ale my nie podkreślamy nawet jedności. Jeśli to jest jedność, to nie ma żadnej potrzeby, by ją podkreślać.
Dogen powiedział: „Nauczyć się czegoś, to znaczy poznać siebie. „.
Nauczyć się czegoś, nie oznacza zyskania czegoś, czego się wcześniej nie wiedziało. Zanim się czegoś dowiesz, już to wiesz.
Nie ma żadnej luki pomiędzy „ja” zanim coś poznasz, a „ja” po poznaniu tego, żadnego rozdziału pomiędzy ludźmi głupimi i mądrymi.
Głupia osoba jest mądrą osobą, mądra osoba jest głupia. Ale zazwyczaj myślimy: „On jest głupi, a ja jestem mądry” lub: „Byłem głupi, ale teraz jestem mądry”. W jaki sposób możemy być mądrzy, jeśli jesteśmy głupi. Lecz w rozumieniu przekazywanym nam od Buddy nie ma żadnej różnicy pomiędzy człowiekiem głupim i mądrym.
Tak jest.
Ale jeśli to powiem, ludzie mogą pomyśleć, że podkreślam jedność.
Tak nie jest.
Nie podkreślamy niczego.
Jedyne, co chcemy zrobić, to poznać rzeczy takimi, jakie są. Jeżeli poznamy rzeczy takimi, jakie są, nie da się nic wyróżnić, nie sposób cokolwiek uchwycić i nie ma niczego do uchwycenia. Nie możemy podkreślić żadnego aspektu.
Pomimo to, jak powiedział Dogen: „Kwiat więdnie, mimo że go kochamy, a chwast rośnie, mimo że go nie kochamy”. Nawet jeśli tak jest, jest to nasze życie.

Nasze życie powinno być rozumiane w ten sposób. Wówczas nie ma żadnego problemu. Ponieważ podkreślamy jakiś szczególny aspekt, mamy zawsze kłopoty. Powinniśmy przyjmować rzeczy po prostu takimi, jakie są. Oto jak wszystko rozumiemy i jak żyjemy na tym świecie. Ten rodzaj doświadczenia jest czymś poza naszym myśleniem. W świecie myśli istnieje różnica pomiędzy jednością a różnorodnością, ale w samym doświadczaniu różnorodność i jedność są tym samym. Ponieważ tworzycie jakieś pojęcie jedności i różnorodności, pojęcie to usidla was.
I musicie kontynuować nie mające końca myślenie, chociaż w istocie nie ma żadnej potrzeby, aby myśleć.

Mamy wiele emocjonalnych problemów, ale te problemy nie są problemami rzeczywistymi, są czymś stworzonym, są problemami wyróżnionymi przez nasze egocentryczne myśli czy poglądy. Problemy istnieją, ponieważ coś wyróżniamy.
Ale właściwie jest rzeczą niemożliwą wskazać na coś szczególnego. Szczęście jest smutkiem, smutek jest szczęściem.
Szczęście jest w trudnościach, trudności są w szczęściu. Chociaż nasze sposoby odczuwania są różne, tak naprawdę nie są one różne, w swej istocie są tym samym.
—————————————————

Inne cytaty z Suzuki

„Każdy wyłania się z nicości, chwila za chwilą. To prawdziwa radość życia”.

„Mądrość jest gotowością umysłu „.

„Na co dzień nasze myślenie jest w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach egocen­tryczne. Dlaczego cierpię? Dlaczego mam kłopoty?”.

„Dla studiujących zen chwast jest skar­bem”.

„Urzeczywistnienie czystego umysłu w ułudzie – oto praktyka. Jeśli będziecie próbowali usunąć ułudę, będzie ona jedynie trwała bardziej uporczywie. Powiedzcie po prostu: Och, to po prostu ułuda’ i nie przejmujcie się nią.”

„Zanim deszcz przestanie padać, mo­żemy słyszeć ptaka. Nawet pod głębokim śniegiem widzimy przebiśniegi i świeżą zieleń.”

„To co nazywamy „ja”, to tylko wahadłowe drzwi, które poruszają się, kiedy wdy­chamy i wydychamy”.

„Danie swej owcy czy krowie dużej, przestrzennej łąki jest sposobem kontrolowania jej”

„Ponieważ radujemy się wszelkimi aspektami życia jako przejawami wielkiego umysłu, nie zabiegamy o jakąś nadmierną radość. Dlatego mamy niewzruszony spokój”.

„W medytacji twój umysł i ciało maja wielką moc akceptowania rzeczy takimi, jakie one są, bez względu na to, czy są przyjemne czy nieprzy­jemne „.

„Kiedy stajesz się sobą, zen staje się zen. Kiedy jesteś sobą, widzisz rzeczy takimi, jakie one są, i stajesz się jednym ze swoim otoczeniem „.

Fragmenty z : UMYSŁ ZEN, UMYSŁ POCZĄTKUJĄCEGO
Shunryu Suzuki

Powiązane posty

• Ogrody Zen
• Benedyktyn, demony i Zen
• Śpiew Ptaka
• Myśleć czy medytować…
• ABC medytacji
• Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh

Koniec cierpienia – inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh

03 Sobota Maj 2008

Posted by ME in Zen, Świadomość

≈ 7 Komentarzy

Tagi

integracja, jedność, koniec cierpienia, mistrz, mądrość, oświecenie, spokój, Thich, Thich Nhat Hanh, uważność, wyzwolenie, Zen, zrozumienie, Świadomość


Kiedy rodzi się Mistrz,

woda w rzece staje się przejrzystsza,

a trawy rosną zieleńsze.

Kamyk
Puść wszystko. Wyobraź sobie, że jesteś kamykiem wrzuconym do rzeki. Kamień bez wysiłku przenika wodę, przez nic nie zatrzymywany, przebywszy możliwie najkrótszą drogę, opada na dno. Jesteś jak ten kamyk, który pozwolił sobie na to, by wszystko porzucić i wpaść do wody. W centrum twego istnienia jest oddech. Nie obchodzi cię, ile czasu kamyk będzie potrzebował, by dotrzeć do piaszczystego dna rzeki. Gdy poczujesz się jak kamyk, który osiadł na dnie, to zaczniesz odkrywać całkowity spokój. Już cię nic nie popycha i nie ciągnie.

Rzeka
Jeśli nie potrafisz znaleźć przyjemności w spokoju tej właśnie chwili – gdy siedzisz, wtedy i przyszłość przepłynie obok ciebie jak rzeka, której biegu nie jesteś w stanie powstrzymać. Nie będziesz zdolny do przeżywania jej, gdy stanie się teraźniejszością. Radość i spokój są możliwe właśnie w tej godzinie, kiedy siedzisz. Jeśli nie możesz znaleźć ich tutaj, to nie znajdziesz ich nigdzie. Nie biegnij za myślami jak cień za swym źródłem. Nie goń myśli. Znajdź radość i spokój właśnie w tej chwili – teraz.
Ten czas jest twoim czasem. Miejsce, gdzie siedzisz -twoim miejscem. Właśnie tu, na tym miejscu i w tym momencie możesz doświadczyć oświecenia. Do tego nie trzeba siedzieć pod specjalnym drzewem w odległej krainie.

Walka
Nie daj się wciągnąć w sidła rozróżniania między „dobrym” a „złym”, gdyż w ten sposób wywołujesz w sobie walkę.
Jeśli pojawi się w tobie jakaś pozytywna myśl, zauważ ją: „Pozytywna myśl pojawiła się we mnie”. I gdy powstanie negatywna myśl, również ją uznaj: „Negatywna myśl pojawiła się we mnie”. Nie zajmuj się nią dłużej, ale też nie próbuj pozbyć się jej, bez względu na to, jak bardzo jej nie lubisz. Wystarczy uznać, że ona jest. Jeżeli oddalisz się, to musisz wiedzieć, że się oddaliłeś, a jeżeli zostałeś, to bądź świadom, że ciągle tu jesteś. Na tym poziomie świadomości niczego już nie będziesz musiał się bać.

Lustro
W rzeczywistości nasze myśli i uczucia to my. One są częścią nas. Mamy skłonność, by traktować je, a przynajmniej niektóre z nich, jako wrogie siły, które przeszkadzają w koncentracji i zakłócają jasność umysłu. Lecz naprawdę, kiedy złościmy się, to my sami jesteśmy złością. Kiedy jesteśmy szczęśliwi, to my sami jesteśmy szczęściem. Kiedy mamy jakieś myśli, to my sami jesteśmy tymi myślami. Jesteśmy jednocześnie strażnikiem i gościem. Jesteśmy zarówno umysłem, jak i obserwatorem tego umysłu. Zatem odganianie myśli lub też rozkoszowanie się nią jest nieistotne. Ważne jest, by być świadomym tej myśli.

Wszechświat
Ludzie zazwyczaj dzielą rzeczywistość na części i w ten sposób odbierają sobie możliwość ujrzenia współzależności wszystkich zjawisk. Zobaczyć jedno we wszystkim i wszystko w jednym oznacza przełamanie olbrzymiej bariery, która zawęża naszą percepcję rzeczywistości
By żyć jako cząstka wielkiego życia wszechświata, musimy usunąć wszelkie przeszkody. Człowiek nie podróżuje prywatnie poprzez czas i przestrzeń, oddzielony od reszty świata grubą skorupą. Życie stu lub stu tysięcy istnień odizolowanych w ten sposób nie tylko nie jest życiem, ale nie jest nawet możliwe. W naszym życiu obecnych jest bardzo wiele zjawisk, tak jak my jesteśmy obecni w wielu zjawiskach. Jesteśmy życiem, a życie jest bezkresne.

Świadomość
Budda powiedział kiedyś, że problem życia i śmierci sam w sobie jest problemem świadomości. Żyje się w pełni tylko wtedy, gdy jest się w stanie pełnej świadomości.

Thich Nhat Hanh – Cud uważności

Powiązane posty:

• Bądź wolny! Inspirujące cytaty E. Tolle
• Dzień Uwagi
• Panta rei – energia dokoła nas
• Myśleć czy medytować…
• Poznawaj siebie – podejście Zen
• Ogrody Zen

Bóg jest tancerzem i tańcem

26 Sobota Kwi 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 1 komentarz

Tagi

Bóg, benedyktyn, chrześcijaństwo, dogmaty, fala jest morzem, jager, Jezus, mistyka, prawda, tancerz, taniec, Zen

JAK NA NOWO INTERPRETOWAĆ PRAWDY CHRZEŚCIJAŃSKIE
Rozmowa z o. W. Jagerem

Twierdzi Ojciec, że teologia chrześcijańska niechętnym okiem patrzy na mistykę. Skąd ta niechęć?

Podstawą mistyki jest doświadczenie jedności, w którym znikają granice pomiędzy Bogiem a światem. Teologia chrześcijańska natomiast zasadza się na fundamentalnym dualizmie Boga i świata. Wedle teistycznego wyobrażenia Bóg to osoba istniejąca sama dla siebie poza światem. Stworzył on świat jako oddzielony od siebie byt i rządzi nim z zewnątrz. Świat ze swej strony, jako stworzenie oddzielone od Boga, ma możliwość zajęcia postawy wobec swego Stwórcy. Człowiek również ma taką moż­liwość, i ponosi odpowiedzialność za to, jak się do Stwórcy odniesie. Człowiek jednak popełnił grzech, dlatego świat jest światem upadłym. Świat i Bóg są różni nie tylko w swym bycie, ale także w jakości. Świat potrzebuje zbawienia. Może ono przyjść tylko z zewnątrz – od Boga. Bóg musi podjąć inicjatywę, by zlikwidować przepaść, która otworzyła się między nim a człowiekiem. I czyni to, wysyłając na świat wybawcę i odkupiciela, preegzystentnego, równego mu zbawiciela, który przycho­dzi na świat jako Bóg, staje się człowiekiem i dzięki ofierze zbawia ludzkość. Krew Chrystusa, jego śmierć na krzyżu – jak chce teologia chrześcijańska — ustanawiają pojednanie pomiędzy Bogiem a upadłym światem. Niełatwo tę teologię przekazać dzisiejszemu człowiekowi.

Ale tu potocznym rozumieniu trzymamy się jej. Skąd ten upór?

Wynika on ze struktury ludzkiego ducha. Dzisiaj wiemy, że nie przyjmujemy w siebie świata w sposób neutralny, lecz kreujemy go odpowiednio do poznawczych możliwości naszego mózgu. Wiemy, że poza nami nie ma ani barw, ani dźwięków, są wyłącznie drgania. To nasz mózg konstruuje z nich określony świat. A mózg wielorybów i delfinów wy­twarza jakiś’ zupełnie inny obraz świata. Nie ma w rzeczywistości archimedesowego punktu, z którego można by obserwować świat takim, jakim on jest rzeczywiście. Obserwator jest zawsze współuczestnikiem. A skoro tak, to musimy zapytać, jak wyglądają nasze możliwości poznawcze. I jeśli postawimy takie pytanie, stwierdzimy, że nasze ratio zostało skonstruowane dualistycznie. Poznajemy, rozróżniając, wyznaczając gra­nice, definiując. Według Arystotelesa wtedy mamy wiedzę o jakimś przedmiocie, kiedy potrafimy podać, czym się on różni od innego przed­miotu tego samego gatunku. Tę dualistyczną strukturę naszych możli­wości poznawczych przenosimy na rzeczywistość. Wierzymy, że rzeczy­wistość jest także zorganizowana dualistycznie, ponieważ nasze ratio nie zna innego do niej dostępu. Podkreślam: Nasze ratio, albowiem zarówno nasze uczucia, jak i mistyczne doświadczenia otwierają przed nami zu­pełnie inne doświadczenie rzeczywistości.

Jeśli nasze ratio tak wyobcowuje rzeczywistość, a teologia jest zajęciem racjonalnym, to czy mistyka nie zrobiłaby lepiej, rezygnując z teologii?

Religia opiera się na dwóch filarach – mistyce i teologii. Jeśli brak jednego, to brak również drugiego. Trzeba tylko pamiętać, że teologia nie odgrywa żadnej roli w doświadczeniu jako takim. Rozpoczyna się ona tam, gdzie kończy się doświadczenie. Wychodzi z doświadczenia i powinna do niego prowadzić na powrót. Mistyka wydaje mi się być ratunkiem dla teologii. Pod wrażeniem mistycznego przeżycia w kościele w Vosa Nova Tomasz z Akwinu u kresu swego życia powiedział: „Wszystko, co napisałem, wydaje mi się słomą w porównaniu z tym, co zobaczyłem i co mi zostało objawione”. A więc z mistycznego do­świadczenia rzeczywistości wyrasta inne widzenie religii i tym samym inna teologia.

Jakiego rodzaju religia i teologia miałyby to być?

Pewien inteligentny człowiek powiedział mi kiedyś, że „Religia jest trickiem genów”. Podchodzę do tego zdania bardzo poważnie i sądzę, że nie dyskredytuje ono bynajmniej religii. Przeciwnie. Jeśli jakiś ga­tunek osiągnął poziom, na którym może stawiać pytania o swoje po­chodzenie, swoją przyszłość i sens, to wtedy jest rzeczą zupełnie, na­turalną, że rozwinął zdolności, które mu pomagają w znalezieniu od­powiedzi na te pytania. Rezultatem jest religia. Przez wieki wypełniała ona znakomicie swoje zadanie i czyni to jeszcze dzisiaj. Religia należy do ewolucji. Jeżeli dzisiaj doszliśmy do punktu, w którym udzielane przez nią odpowiedzi już nie wystarczają, to znaczy, że ewolucja poszła dalej. I teraz musi powstać jakaś nowa lub zmodyfikowana umiejęt­ność, która pozwoli człowiekowi zrozumieć samego siebie. Religia roz­wija się dalej wraz z człowiekiem. Temu stara się zadość uczynić teo­logia ewolucyjna. Punktem wyjścia dla niej jest rozwój życia. Wszystko, co się dzieje, rozumie ona jako potężny ewolucyjny proces jednego wszechobejmującego życia. Wszędzie widzi ciągłe pojawianie się i zni­kanie. „W każdej chwili świat rodzi się na nowo” – powiada mistyka. Wychodzi z założenia, że to permanentne nowe stwarzanie nie jest dokonywane przez jakiegoś stojącego poza ewolucją stwórcę, lecz do­konuje się z samej ewolucji idącej za swoim własnym impulsem. I stąd Bóg z perspektywy mistycznej lub teologii ewolucyjnej nie jest działa­jącym z zewnątrz inicjatorem ewolucji, lecz ewolucja to samorozwijający się Bóg.

Skoro Bóg jest ewolucją, czy wtedy w ogóle ma jeszcze sens mówienie o Bogu?

Nie możemy zrezygnować z tego słowa. Jednakże powinniśmy za­wsze mówić wyraźnie, jak je rozumiemy, ponieważ potocznie wiąże się je z tradycyjnym teistycznym wyobrażeniem zaświatowej osobowej mocy. Dlatego mówiąc o tym, co rozumiem przez słowo Bóg, wolę raczej określenie Pierwsza Rzeczywistość. Zen mówi o Pustce, hin­duizm o Brahmanie, Mistrz Eckhart o Boskości, Jan Tauler o Ostatecz­nej Przyczynie. Zawsze chodzi o to, o czym właściwie niczego nie można powiedzieć. O pojęcie bez dającej się określić treści, pojęcie, które jest tak odmienne od wszystkich innych pojęć, że Eckhart po­wiedział: „Bóg i Boskość tak dalece się od siebie różnią jak niebo i ziemia” (Kazanie 26).

W swoich książkach Ojciec często obok pojęcia Bóg używa również pojęcia życie.

Życie jest właściwym pojęciem na oznaczenie rzeczywistości, którą nazywamy Bogiem. Życie, tak jak Bóg, wymyka się nam i jest nieuchwyt­ne. Nie wiemy, skąd pochodzi ani dokąd zmierza. Życie jest wszędzie i nigdzie. Ukazuje się w każdej pojedynczej żywej istocie, ale jest też zawsze czymś’ więcej niż żywa istota. Tak samo jest z Pierwszą Rzeczywis­tością. Istnieje, ale uchwytna jest tylko w postaci, którą sobie nada. Ona sama jest pustką, która potrzebuje formy, ażeby się zjawić. Bez pustki nie mogłaby istnieć żadna forma, bo forma jest zawsze formą pustki. Do­kładnie tak samo jest z życiem. Życie jest w każdej żywej istocie, albowiem bez życia żywa istota nie byłaby żywą istotą. Ale życie nie wyczerpuje się nigdy w określonej żywej istocie. Jest zawsze większe niż pojedyncza żywa istota. Przychodzi i odchodzi wraz z nią, pozostaje jednak nieuchwytne.

Czy dobrze rozumiem, że dla Ojca „życie” i „Bóg” to dwa określenia Pierwszej Rzeczywistości?

Tak, o ile pod pojęciem życie rozumie się tę wielką, przenikającą wszystkie istoty, napędzającą wszystko, nieuchwytną energię jedni. Tę siłę mogę nazwać życiem Boga. Można ją za Jeanem E. Charonem, francuskim noblistą, nazwać miłością – jednak nie miłością osobową, lecz miłością rozumianą jako absolutna otwartość na wszystko i na każde. W tym sensie miłość jest zasadą strukturalną ewolucji – gotowością atomu do związania się z innym atomem w molekułę, gotowością mo­lekuł do utworzenia wspólnie komórki i gotowością komórek do stania się większym organizmem. Tę gotowość do samotranscendencji widać wszędzie w kosmosie. Ona jest właściwie napędową siłą życia i ewolucji. Tylko ten, kto chce zachować swoją tożsamość i jednocześnie potrafi wyjść poza siebie, ma w ewolucji szansę przeżycia.

Klasyczna teoria ewolucji powiada jednak, że nie miłość jest motorem ewolucji, lecz zasada, według której silniejszy zwycięża: „Survival of the fittest”.

Nie zawsze tak jest. Dzisiaj wiemy, że w ewolucji chodzi nie tylko o siłę, lecz także o umiejętność dostosowania się i współpracy. Przetrwał nie tylko ten z największą szczęką i najbardziej trującym jadem. Przetrwały także biotopy – żywe systemy, które w sposób doskonały ze sobą harmonizują i jednocześnie mają zdolność otwarcia się oraz transcendencji. Natomiast zamknięte w sobie systemy giną, jak widać na przykładzie chorób nowotworowych oraz rodzin kazirodczych.

Bóg życie, miłość, ewolucja — cztery nazwy tej samej rzeczywistości?

Tak. Boga nie da się oddzielić od ewolucji. Bóg jest przychodzeniem i odchodzeniem. Bóg jest narodzinami i umieraniem. Jest tancerzem, który tańczy ewolucję. Tancerz bez tańca nie ma sensu – i tańca bez tancerza też nie sposób sobie wyobrazić. Bóg i ewolucja współprzynależą do siebie. Jedno jest nie do pomyślenia bez drugiego. Weźmy przykład symfonii: Kosmos jest symfonią i to, co nazywamy Bogiem, rozbrzmiewa jako ta symfonia. Każde miejsce, każda chwila, każda istota jest pewną określoną nutą nieodzowną ze względu na całość, nawet, jeśli w następnej chwili zastąpi ją inna nuta. Wszystkie nuty tworzą całość, wszystkie nuty są całością – a tym, co tworzy całość całości, jest Bóg, który rozbrzmiewa jako ta całość.

Brzmi to jak nowe sformułowanie chrześcijańskiej idei wcielenia: Bóg wciela się jako kosmiczna symfonia.

Bóg wciela się w kosmosie. On i jego wcielenie nierozerwalnie się ze sobą wiążą. On nie jest w swoim wcieleniu, lecz manifestuje się jako wcielenie. W drzewie objawia się jako drzewo, w zwierzęciu jako zwierzę, w człowieku jako człowiek i w aniele jako anioł. Nie są to, więc istoty, obok których istniałby jeszcze jakiś Bóg niejako wślizgujący się w nie. On jest każdą z tych pojedynczych istot – i jednocześnie nie jest też nimi, ponieważ w żadnej z nich się nie wyczerpuje, lecz zawsze jest też wszyst­kimi innymi. Właśnie to doświadczenie czyni mistyk. Poznaje kosmos jako brzemienną sensem manifestację Boga, podczas gdy niektórzy ludzie zachowują się wobec kosmosu jak analfabeci wobec wiersza. Liczą po­szczególne znaki i słowa, ale nie są w stanie zrozumieć sensu, który całemu wierszowi nadaje formę.

Jeśli przyjmiemy, że kosmos jest manifestacją Boga, to Biblia jako po­jedyncze świadectwo jego objawienia byłaby przeżytkiem.

Nie historyczna zawartość świętych ksiąg – Biblii, Koranu czy Upaniszad – ma znaczenie, lecz ich zbawczy charakter; a ten wychodzi poza wymiar czysto historyczny. Jeżeli zbyt wiele uwagi poświęcimy interpre­tacji historycznej, zagubimy ów zbawczy charakter. Nowy Testament składa się przecież nie tylko z Ewangelii. Ma wielu autorów i każdy z nich wniósł do Pisma jakieś zbawcze doświadczenia i wypowiedzi. Te wypo­wiedzi są decydujące – wszystko jedno, czy pochodzą spod pióra Pawła czy autora Ewangelii Janowej. Objawienie pochodzi z mistycznego do­świadczenia Boga. Dopiero potem zostaje ujęte w słowa. Święte pisma są interpretacjami mistycznego doświadczenia jedności. Dla mnie Ewange­lia Jana, apokryficzna Ewangelia Tomasza i Ewangelia Łukasza są jedna­kowo ważne. One pokazują nam, jak wieloraka była wiara chrześcijańska, zanim została wciśnięta w gorset pewnego systemu.

Jak zatem, zdaniem Ojca, należy czytać Biblię?

Jak każda święta księga, Biblia dopuszcza cały szereg różnych sposo­bów lektury. Można czytać ją fundamentalistycznie, można czytać ją moralistycznie, można czytać ją psychologicznie lub można czytać ją na płaszczyźnie duchowej, tzn. ze względu na jej zawartość zbawczą. Pierwsze wspólnoty tak właśnie czyniły. Dlatego już w Nowym Testamencie mamy różne teologie wspólnotowe. A gdy uwzględnimy ponadto ewangelie apokryficzne, liczba ta jeszcze wzrośnie.

I ten ostatni sposób lektury jest przez Ojca preferowany?

W każdym razie uważam za mało sensowne wkładanie przesadnie dużo uczonej dociekliwości w kwestie historyczne. Liczy się wypowiedź zbawcza. Kto czyta Upaniszady, ten nie pyta, czy prawdziwa jest ich treść lub, kto ją spisał. W nich głosi się zbawienie na zupełnie innej płaszczyźnie.

Jak zatem powinno się traktować opowieści o cudach Jezusa?

Uważam za prawdopodobne, że Jezus był także uzdrowicielem, ale w tym nie wyczerpuje się oczywiście jego znaczenie. W każdych czasach żyli ludzie, którzy uzdrawiali. Jak pokazuje przykład uzdrowień ducho­wych, również dziś spotyka się uzdrowicieli, którzy potrafią przez nało­żenie rąk uaktywnić w ludziach ozdrowieńcze energie. Ale właściwie to nie jest ważne, czy Jezus był takim człowiekiem czy nie. Jego znaczenie leży dużo głębiej.

A jak Ojciec podchodzi do wspomnianego na wstępie naszej rozmowy chrześcijańskiego dogmatu, że Jezus jest Synem Bożym, który dla zbawienia ludzi umarł odkupieńczą śmiercią na krzyżu?

Nie mam żadnych trudności, by nazwać Jezusa Synem Bożym. Dla mnie nie ma niczego, co nie byłoby Synem Bożym. „Syn Boży” jest określeniem wszystkich ludzi i wszystkich istot. Bóg wcielił się we wszyst­ko, co ma formę. Nazywamy się wszyscy dziećmi bożymi. Szczególność Jezusa polega na doświadczeniu jedności z tym, co nazywa ojcem. Żył i działał, czerpiąc z tego doświadczenia. W tym względzie jest on niepo­wtarzalny.

A dogmat o śmierci odkupieńczej na krzyżu?

Jezus nie rozumiał swojej śmierci jako śmierci odkupieńczej. Nam tym trudniej ten dogmat zrozumieć. W całej metaforyce krwi i odkupienia trudno znaleźć jakiś sens. Po pierwsze, dlatego, że wiemy, skąd ten język pochodzi. Odniesienia autorów nowotestamentalnych do Starego Testa­mentu zdradzają, że ich korzenie sięgają jakiegoś archaicznego rytuału. Kapłan nakładał na kozła – kozła ofiarnego – winy wspólnoty. Zabijał go, a lud spryskiwał „krwią przebłagalną”. Drugiego kozła wraz z grzecha­mi wyganiał na pustynię, by udobruchać zamieszkujące tam duchy (patrz Księga Kapłańska). Taka mitologia potrzebuje dziś współczesnej interpre­tacji. Podejmuje się takie próby, ale żadna mnie nie zadowala.

A po drugie?

Po drugie współczesny człowiek nie rozumie, dlaczego chrześcijańska teologia uzurpuje sobie prawo do wyłączności. Współcześni nie potrafią i nie chcą już wierzyć, że śmierć Jezusa miała jakiś kosmiczno-uniwersalny wymiar dla wszystkich istot. Poznają inne religie – widzą, z jaką powagą i moralnym prawem kroczą one własnymi drogami zbawienia. I nie mogą zrozumieć, że to wszystko z powodu śmierci jednego czło­wieka przed dwoma tysiącami lat miałoby nie mieć znaczenia. Raz jeszcze pragnę przypomnieć o szesnastu miliardach lat istnienia kosmosu. W jakiej relacji możemy widzieć dziś pojawienie się Jezusa i jego życie? To dla mnie bardzo poważne pytanie pod adresem teologii.

Ale przecież teologia stawia sobie te pytania już od dawna. Niewielu egzegetów twierdzi, że Jezus rozumiał swoją śmierć jako śmierć zbawcza.

Rzeczywiście, większość teologów nie śmie głosić dogmatu o ofiarniczej lub odkupieńczej śmierci Jezusa. Jednak dogmat ten jest mocno zakotwiczony w fundamentach wiary chrześcijańskiej. Proszę tylko po­myśleć o liturgii Wielkiego Tygodnia. Oczywiście, można powiedzieć, że jest sprzeczność pomiędzy teologią akademicką a głoszeniem wiary w parafiach. Sprzeczność ta obciąża niesłychanie współczesne chrześcijaństwo. Brak mu ogólnie obowiązującej chrystologii – nauki, która każdemu wierzącemu dawałaby informacje, jak można rozumieć życie i śmierć Jezusa z Nazaretu.

Obecnie prowadzi się rozległe badania nad Jezusem.

Owszem, i dlatego zalewa nas wcześniej niespotykana ilość informa­cji o Jezusie. Dziś wiemy o nim zapewne więcej niż ludzie II wieku, a może nawet ostatnich dziesięcioleci I wieku. Jednak wyniki badań nie są w stanie zlikwidować wewnętrznych sprzeczności w obrazie Chrys­tusa. Przeciwnie, dostarczają dodatkowych argumentów za odrzuceniem dotychczasowego modelu śmierci odkupieńczej. Powiększają tym samym dystans wobec dualistyczno-teistycznej struktury podstawowej chrześci­jańskiej teologii. Badania nad życiem Jezusa uczą, że był on człowiekiem, uzdrawiaczem i wędrownym kaznodzieją, który – jak to w jego czasach było w zwyczaju – gromadził wokół siebie uczniów, a przez głoszone nauki popadł w konflikt z istniejącymi instytucjami religijnymi i politycz­nymi. Dlatego musiał umrzeć. Nie umarł śmiercią odkupieńczą, lecz śmiercią proroka, jak wielu innych duchowych nauczycieli Izraela przed nim. Co do takiego obrazu Jezusa panuje wśród wielu teologów zgoda. Ale nikt nie ma odwagi dokonania jakiejś odważnej interpretacji. To, co czytam, mnie nie zadowala.

Jeśli konwencjonalna interpretacja nie jest trafna, to, jaki sens ma prze­kaz związany z Jezusem?

Jego sens polega, jak już powiedziałem, nie na historycznej czy do­gmatycznej zawartości, lecz wyłącznie na przekazanej wypowiedzi zba­wczej.

Czy mógłby Ojciec wytłumaczyć na przykładzie, co to jest wypowiedź zbawcza?

Weźmy epizod z góry Tabor, o którym opowiada Marek w dziewią­tym rozdziale swojej Ewangelii. Jezus przemienił się na oczach uczniów. Poznali nagle, że Jezus jest całkiem inny, niż dotąd sądzili. Jego boskość się odsłoniła, teraz poznali go jako Syna Bożego. Wypowiedź zbawcza tej opowieści mówi nie tylko o objawieniu prawdziwej postaci Jezusa, lecz jednocześnie mówi coś o prawdziwej postaci każdego człowieka, a nawet każdej istoty. O nas tu chodzi. Jezus jest postacią typologiczną, w niej Bóg ukazuje tajemnicę swego wcielenia w nas.

Co zatem z nauką głoszoną przez Jezusa?

On sam jest tą nauką. Co takiego głosi w swoich kazaniach? Króle­stwo Boże. Królestwo Boże jest blisko, już jest, jest w nas. Jeżeli potrak­tujemy poważnie wypowiedź zbawczą tego nauczania, nie musimy się bać – w odniesieniu do siebie – słów: „dziecięctwo Boże”, „Królestwo Boże w nas”, „kto Mnie widzi, widzi także i Ojca” (J 14,9), „zanim Abraham stał się, JA JESTEM” (J 8,58). Rdzeń nauczania Jezusa widać bardzo dobrze w przypowieści o synu marnotrawnym. Co prawda nie jest specyficznie chrześcijańska, ale Jezus opowiedział jedną z jej wersji. (Łk 15,11-32) Traktuje ona o młodym człowieku, który domaga się swojego dziedzictwa, a gdy je dostaje, na oślep rzuca się w wir życia. Pewnego dnia zrozumiał: To życie nie może być prawdziwym życiem. Stawia pytanie o sens i rozumie, że musi wrócić do swojego ojca, swej prawdziwej istoty. Tylko tam może znaleźć to, czego szuka. Tylko tam jest jego prawdziwa ojczyzna. Ojciec go oczekuje. Żadnych warunków. Żadnego moralnego grożenia palcem. „Dajcie mu sandały, porządną szatę, pierścień na palec. Świętujmy. On poznał swoją boską istotę, on wie, kim jest”. W tej opowieści Jezus pokazuje drogę zbawienia. Ta przypowieść jest towa­rzyszką na drodze życia. Potrafi pomóc w znalezieniu orientacji i mówi nam, kim jesteśmy rzeczywiście: synami i córkami, dziedzicami Królestwa Bożego. Niestety, teologowie często nadawali tej historii moralną wykładnię w sensie nauki zbawienia: Syn wyrzeka się Boga, żyje w grze­chu, poznaje to, czyni pokutę i wreszcie zostaje dzięki łasce przyjęty przez miłosiernego ojca. Widać różnicę: Konwencjonalna teologiczna lektura opiera się na wyobrażeniu osobowego Boga na tamtym świecie, nato­miast duchowa interpretacja stara się powiedzieć człowiekowi, jak pod kierunkiem Jezusa może przebudzić się do rzeczywistego życia.

Przypowieść o synu marnotrawnym ma oczywiście cel dydaktyczny. A jak ma się rzecz z historiami z życia i działalności Jezusa? Czy możemy znaleźć wśród nich analogiczne wypowiedzi zbawcze?

Dobrym przykładem jest opowieść o narodzinach Jezusa z Ewangelii Łukasza (Łk 2,1-20). Kto na tę opowieść spojrzy tylko przez pryzmat pytania, co się wtedy wydarzyło, ten rozminie się z właściwym sensem. Zbliży się natomiast ten, kto podejmie trud porównania tej historii z tradycjami innych religii. Stwierdzi mianowicie, że istnieją prawie identyczne historie o narodzinach Kryszny. Tam też spotykamy niepo­kalane poczęcie i narodziny; tam też zły nastaje na życie nowonarodzo­nego. Nawet pasterzy nie brakuje. Można, zatem przypuszczać, że historia bożonarodzeniowa została wzięta z historii o narodzinach Kryszny. Prob­lematyczne będzie to tylko dla kogoś, kto jest zainteresowany treścią historyczną. Kto natomiast pyta o znaczenie zbawcze, dostrzeże w tej zgodności raczej potwierdzenie prawdziwości owej historii. Chodzi, bo­wiem o nas. Chodzi o nasze narodziny z Boga. Jezus i Kriszna – każdy dla siebie – jest pratypem człowieka narodzonego z Boga i związanego z Bogiem.

W. Jager Fala jest morzem

Powiązane posty

• Bóg – to jest…

• Dobro i zło

• Rozmowy z Bogiem

• Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?

• Benedyktyn, demony i Zen

• Jesteśmy Bogiem

• Wiara nie pozwala Ci myśleć

• Życie – to jedyna religia

Jak napięcie… zastąpić radością?

16 Środa Kwi 2008

Posted by ME in Zen, Świadomość

≈ 25 Komentarzy

Tagi

apteka dla duszy, cisza, mistrz, myśl, napięcie, nerwy, obaku, obserwacja, obserwator, osho, radość, wolność, Zen

Kiedy człowiek ma nadmiar energii, z którą nie wie, co zrobić…
-często zaczyna obgryzać paznokcie lub palić papierosy.
Obgryzanie paznokci i palenie papierosów to przejawy tego samego problemu.
Robisz cokolwiek, żeby tylko znaleźć sobie zajęcie, bo w przeciwnym wypadku twoja energia staje się trudna do zniesienia.
Kiedy inni zaczynają to krytykować, mówiąc, że jesteś nerwowy, rodzi się jeszcze więcej zahamowań. Nie masz nawet tyle swobody, żeby obgryzać własne paznokcie!
Należą do ciebie, a nie wolno ci ich obgryzać. Toteż ludzie wymyślają czynności zastępcze – np. guma do żucia… To przebiegły sposób: nikt nie będzie cię krytykował za żucie gumy. Jeśli zapalisz, także nikt nie będzie się za bardzo sprzeciwiał…

A przecież obgryzanie paznokci jest mniej szkodliwe – właściwie wcale nie jest szkodliwe.
To niewinna przyjemność. Wygląda nieładnie i trochę dziecinnie, ale to wszystko. Jednak starasz się tego nie robić.

Odpuszczenie

Musisz nauczyć się żyć bardziej energicznie, to wszystko. Wtedy przyzwyczajenia te znikną.
Więcej tańcz, śpiewaj, pływaj, chodź na długie spacery.
Wykorzystaj swoją energię w kreatywny sposób.
Przejdź od minimum do maksimum.
Żyj bardziej intensywnie.
Kiedy kochasz się, rób to dziko, nie wstydliwie jak panienka. „Panienka” to ktoś, kto żyje w minimalnym stopniu lub jedynie udaje, że żyje.
Ty bądź dziki!
Nie jesteś już dzieckiem, więc wolno ci rozrabiać we własnym domu.
Skacz, śpiewaj i biegaj.
Postępuj tak przez kilka tygodni, a z zaskoczeniem zauważysz, że obgryzanie paznokci zniknie samo. Teraz masz ciekawsze rzeczy do robienia – kogo interesowałyby paznokcie?
Zawsze patrz na przyczynę, a nie na objaw, który z niej wynika.

Zrób miejsce dla radości

Podstawą wszystkiego jest poznanie siebie.
Nie jest ono trudne, nie może być trudne; musisz tylko oduczyć się kilku rzeczy.
Aby wiedzieć, kim jesteś, nie musisz się niczego uczyć, musisz tylko odrzucić pewne nawyki:

– po pierwsze, musisz oduczyć się przejmowania się rzeczami;
– po drugie, musisz oduczyć się przejmowania się myślami;
– trzecia rzecz przychodzi sama z siebie: jest nią obserwacja.

Kluczem jest umiejętność patrzenia.
Siedząc w ciszy, obserwuj drzewo i po prostu bądź uważny. Nie myśl. Nie zastanawiaj się, jakie to drzewo. Nie oceniaj, czy jest piękne, czy brzydkie.
Nie mów, że jest zielone lub wyschnięte. Nie pozwól żadnym myślom unosić się wokół niego; po prostu obserwuj.
Możesz to robić wszędzie i obserwować wszystko. Pamiętaj tylko o jednym: gdy pojawi się myśl, usuń ją na bok. Odsuń ją na bok i wróć do obserwacji.

Na początku będzie to trudne, ale po jakimś czasie zaczną pojawiać się momenty, w których nie będzie myśli.
Poczujesz radość, wypływającą z tego prostego doświadczenia. Nic się nie wydarzyło, po prostu nie ma myśli.
Jest drzewo i jesteś ty, między wami jest przestrzeń. Przestrzeń nie zatłoczona myślami. Nagle bez widocznej przyczyny pojawia się radość, bez jakiejkolwiek przyczyny. Poznałeś pierwszy sekret.
Wykorzystasz go potem w subtelniejszy sposób. Rzeczy są namacalne, dlatego właśnie proponuję, żebyś zaczął od nich. Możesz siedzieć w swoim pokoju i oglądać fotografię – musisz jedynie pamiętać, by o niej nie myśleć.
Po prostu patrz i nie myśl.
Osiągniesz to za którymś razem. Patrz na stół, nie myśląc, a niebawem będzie stół, będziesz ty, a między wami nie będzie żadnej myśli.
I nagła radość.
Radość wynika z nie myślenia.

Radość istnieje od początku, przygnieciona natłokiem myśli.
Gdy nie ma myśli, wypływa na powierzchnię.
Zacznij więc od tego, co namacalne.
Później, gdy już zestroisz się i zaczniesz odczuwać momenty, w których znikają myśli, a zostają jedynie rzeczy, przejdź do drugiego etapu.

Zamknij oczy i spójrz na dowolną myśl, która przychodzi ci do głowy-bez myślenia o niej.
W twoim umyśle pojawi się jakaś twarz albo przepłynie chmura – cokolwiek to będzie, po prostu patrz na to bez myślenia.
Będzie to trudniejsze niż poprzedni krok, ponieważ rzeczy są namacalne, a myśli są trudne do uchwycenia.

Ale jeśli udało się z pierwszym, uda się też z drugim, potrzeba tylko czasu. Obserwuj myśl. Po pewnym czasie – może po kilku tygodniach, może po kilku miesiącach albo latach, zależnie od tego, jak dokładnie to robisz, ile serca w to wkładasz – pewnego dnia nagle myśl zniknie.
Zostaniesz sam.
Pojawi się ogromna radość – tysiąckrotnie większa niż pierwsza, która pojawiła się, gdy było drzewo i zniknęła myśl.
Tysiąckrotnie! Będzie tak bezkresna, że zostaniesz nią zalany.
To był drugi krok.
Gdy będziesz miał go już za sobą, przejdź do trzeciego – obserwuj obserwatora.
Teraz brak jest przedmiotu. Porzuciłeś rzeczy, porzuciłeś myśli, jesteś sam. Po prostu obserwuj obserwatora,bądź obserwatorem tego obserwowania.

Początkowo będzie to trudne, ponieważ wiemy tylko, jak obserwować coś – rzecz lub myśl. Od biedy umiemy obserwować nawet myśl.
Ale teraz nie ma nic, jest całkowicie pusto.

Pozostał tylko obserwator. Musisz zwrócić się do siebie.
Oto klucz do największej tajemnicy.

Pozostajesz sam.
Odpręż się w tej samotności, a w końcu nadejdzie moment, gdy to się stanie.
Musi tak być.
Jeśli pierwsze i drugie się wydarzyło, wydarzy się i trzecie; nie musisz się o to martwić.

A gdy to się stanie, po raz pierwszy będziesz wiedział, co to jest radość.

Nie jest czymś, co ci się przydarza, nie może zostać ci odebrana!

To jesteś najprawdziwszy ty, autentyczny ty.
Nikt ci już tego nie odbierze. Nie ma możliwości utraty tego. Dotarłeś do domu.

Więc oducz się rzeczy i myśli. Najpierw obserwuj to, co namacalne, później to, co trudne do uchwycenia, a w końcu dostrzeżesz to coś, co wychodzi ponad namacalne i nieuchwytne.

———————————
Wciąż tam jesteś?

Obaku, mistrz zen, zwykł pytać codziennie rano: „Obaku, jesteś tu jeszcze?”

Uczniowie mówili mu: „Jeśli usłyszy cię ktoś na zewnątrz, pomyśli, że całkowicie zwariowałeś. Dlaczego to robisz?”
On odpowiadał: „Ponieważ przez noc zapomniałem… Wyciszony umysł bez snów i bez myśli…Gdy się budzę, muszę przypomnieć sobie, że Obaku wciąż tu jest. Kogo mogę zapytać? Tylko siebie. Obaku, czy wciąż tu jesteś?”
I odpowiadał sobie: „Tak”.
Musiał mieć ogromny szacunek dla siebie. Wymaga to ogromnej dyscypliny: zadawać pytania sobie; zamiast powtarzać imiona Ramy czy Kryszny, wołać swoje imię, pytać: „Czy wciąż tu jesteś?”, następnie zaś, nie przejmując się tym, że ktoś może usłyszeć, odpowiadać: „Tak”.
Jeśli możesz, rób to często, a zaskoczy cię, jak wielką sprowadzi to na ciebie ciszę. Gdy pytasz: „Czy jeszcze tu jesteś?”, i odpowiadasz: „Tak”, pojawia się cisza.

Jest to również hołd dla twojego istnienia – oraz szacunek, wdzięczność za to, że tego dnia znów coś dostajesz, że ponownie wschodzi słońce, że przynajmniej przez jeden kolejny dzień będziesz mógł patrzeć, jak kwitną kwiaty.
Nikt na to nie zasłużył, ale życie obdarza nas swoim bogactwem.

Apteka dla duszy, Osho

Feng-Shui

19 Środa Mar 2008

Posted by ME in Feng shui

≈ 2 Komentarze

Tagi

aranżacja, design, feng, Feng shui, interior design, mieszkanie, planowanie, przestrzeń, shui, wystrój, Zen

Sztuka Feng Shui nie jest już ściśle strzeżoną tajemnicą, którą dawniej mogli posiąść tylko zamożni Chińczycy, wywodzący się z klas panujących.
Obecnie, w wielu częściach Azji, Feng Shui stanowi niejako styl życia.
Teraz każdy, kto ma chęci, bystry umysł i wielki zapał może opanować tą obszerną i jakże skuteczną w oddziaływaniu na życie naukę.

Nikt jednak nie dokona tego w przeciągu kilku dni czy tygodni.
Jest to długotrwały proces analizy i wyciągania wniosków, przyswajania sobie wszystkich elementów i szkół Feng Shui i łączenia ich ze sobą w jedną sensowną całość.
Nikt nie jest w stanie powiedzieć, że na pewno dokładnie zna wszystkie czynniki wpływające na dobre Feng Shui. Bycie mistrzem wymaga ciągłego pogłębiania swojej wiedzy i nabywania wciąż nowych umiejętności oraz doskonalenia swojego wnętrza. Ekspert Feng Shui nie może stać w miejscu, on zawsze musi iść naprzód. Nie wolno mu się pomylić przy stawianiu diagnozy i wypisywaniu recepty na pomyślność, na szczęście, na miłość, zdrowie, wspaniałe relacje międzyludzkie, sukces czy też pieniądze, bo tu chodzi o los człowieka.
Ludzie Wschodu z wielką chęcią radzą się mistrzów, co i jak należy zmienić we własnym otoczeniu, aby polepszyć swoje życie. Przy każdej większej inwestycji właściciele firm wzywają ekspertów Feng Shui, aby określili odpowiednią lokalizację budynków, mającą korzystnie wpłynąć na losy firmy i pomogli w aranżacji przestrzeni zarówno na zewnątrz jak i wewnątrz siedziby.
czas. ——————————————Czytaj Dalej : Czytaj dalej →

Ogrody Zen

17 Poniedziałek Mar 2008

Posted by ME in Feng shui, Medytacja, Zen

≈ Dodaj komentarz

Tagi

forma, kamień, kompozycja, Medytacja, ogród zen, ogrodnik zen, ogrody, ogrody zen, piasek, prostota, Zen

Ogrody zen, które powstały setki lat temu wciąż utrzymują swoją świeżość i siłę oddziaływania.
Styl ten przetrwał do dziś i obecnie można spotkać ogrody zen w sąsiedztwie nowoczesnej architektury z betonu i szkła. Tajemnica nie starzejącej się siły oddziaływania tych ogrodów tkwi w zen – szkole buddyjskiej, która wypracowała swój wyrazisty indywidualny styl, pełen prostoty i zamierzonych paradoksów.

Szkoła zen dotarła do Japonii z Chin i zyskała sobie szczególną popularność wśród szogunów – wojskowych władców Japonii, sprawujących faktyczną władzę w kraju rządzonym nominalnie przez cesarza (pierwszy okres szogunatu trwał w latach 1192 – 1867). Klasztory zen stały się ważnymi ośrodkami kulturalnymi, w których rozwijały się rozmaite dziedziny sztuki – malarstwo, kaligrafia, poezja, ikebana, czy sztuka tworzenia ogrodów (Hobhouse 2005).
Dzieła tworzone przez mnichów charakteryzowała prostota, oszczędność środków wyrazu i symbolizm. Ulubionym motywem artystów zen – czy to malarzy, czy poetów – jest to, co nazwalibyśmy przedmiotem naturalnym, konkretnym i świeckim. Nawet wtedy, kiedy biorą oni na warsztat Buddę bądź Patriarchów i mistrzów zen, przedstawiają ich w sposób szczególnie prostolinijny ludzki” (Watts, 1997).


Niechęć do upiększeń i dekoracyjności była konsekwencją postawy zen wobec świata polegającej na akceptacji rzeczy takimi jakimi one są. Zarówno w malarstwie jak i w poezji tematem mogła być pokrzywiona sosna, niepozorna roślinka rosnąca przy płocie, komar, mucha, żaba, czy strach na wróble – a więc rzeczy, których zwykle nie postrzegamy jako piękne, czy nawet godne uwagi (Szymańska, 2004).
czas. ——————————————Czytaj Dalej : Czytaj dalej →

Benedyktyn, demony i Zen

09 Niedziela Mar 2008

Posted by ME in Aura, energia, czakramy, Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 11 Komentarzy

Tagi

benedyktyn, chrześcijaństwo, demon, demony, emocje, energia, mnich, oświecenie, stłumienie, uzdrowienie, wyzwolenie, Zen



W. Jager –„Fala jest morzem”
Fragment książki znanego niemieckiego – kontrowersyjnego benedyktyna, będącego zarazem (jako Ko-un Roshi) mistrzem Zen w tradycji Sanbô-Kyôdan.
—————————————————————————————————————

To, co dziś nazywamy energiami psychicznymi, nazywało się w dawnych czasach demonami. W swoich książkach sięga Ojciec do wyobrażeń o demo­nach i stara się nadać tym wyobrażeniom nowy sens. Dlaczego?

Demony, cienie, diabły, potwory — mamy wiele nazw na ten kom­pleks, który spotykamy u wszystkich ludzi, nawet u Jezusa. Wystarczy przeczytać opowieść o kuszeniu (Mt 4,1-11). To nie przypadek, że ta historia rozgrywa się na pustyni. Pustynia jest kwintesencją duchowej izolacji. Każdy, kto idzie drogą kontemplacji, idzie „na pustynię” i tam konfrontuje się ze swoim cieniem. Ewagriusz z Pontu, mnich z IV wieku, który pisał wiele o duchowości mnichów na pustyni, potrafi opowiadać o demonach dręczących człowieka idącego w samotność: „Musisz być na to przygotowany, że demon, który odejdzie od ciebie po lewej stronie, powróci po stronie prawej”. Chodzi o to, że na drodze duchowej psy­chiczne trudności pojawiają się w świadomości i trwają tam z uporem.

Skąd się biorą te demony?

Demony lub cienie są odwrotną stroną naszej świadomości. To urazy z dzieciństwa lub stosunków partnerskich tudzież lęki i depresje rozmai­tego pochodzenia. Te stany psychiczne są często wypierane ze świado­mości, są przez nasze ego odszczepiane. Odszczepiony jest dosłownym tłumaczeniem greckiego słowa daimon. Nasuwa się, zatem przypuszcze­nie, że pierwotnie dość dobrze wiedziano, z czym się ma do czynienia, gdy się mówi o demonach. Z tym, co dziś psychologia nazywa elemen­tami neurotycznymi. Gdy te wyparte elementy pojawiają się skoncentrowane w świadomości, może rozgorzeć walka. Personifikujemy je w po­staci demonów. Z dna duszy mogą się wtedy wyłaniać rzeczywiście straszne obrazy zwierząt i potworów. Takie bestiarium znamy z wielu obrazów, które pokazują świętego Antoniego na pustyni. Zawsze chodzi o wizje tego, czego my w nas samych nie możemy zaakceptować – co demonizujemy. Tym się tłumaczy niezwykła upartość demonów. Są one częścią nas, której próbujemy się pozbyć. I tym mniej się pozbywamy, im zacieklej staramy się ją pokonać.

Te „diabolizacje” projektuje się nie tylko na potwory i istoty baśniowe. Wydaje się, że częściej kierowane są one na zewnątrz, na realnych ludzi.

czas. ——————————————Czytaj Dalej : Czytaj dalej →

Poznawaj siebie – podejście buddyzmu Zen

03 Poniedziałek Mar 2008

Posted by ME in Medytacja, Zen, Świadomość

≈ 6 Komentarzy

Tagi

buddyzm, Medytacja, mistrz, nauczyciel, poznanie, pustka, shunryu, suzuki, zazen, Zen, zendo, Świadomość

Umysł Zen, umysł poczatkującego, Shunryu Suzuki

Jeśli chcecie wiedzieć, czym jest woda, potrzebujecie nauki, a naukowiec potrzebuje laboratorium.
W laboratorium są różne sposoby studiowania tego, czym jest woda. Dzięki temu możliwe jest zarówno poznanie, z ja­kich elementów składa się woda, jakie przybiera formy, jak i poznanie jej natury.
Ale nie da się w ten sposób poznać wody samej w sobie.
Podob­nie jest z nami.
Potrzebujemy jakiejś nauki, ale przez samo studiowanie nauk nie można dowiedzieć się, czym jest „ja” w nas. Dzięki naukom możemy rozumieć naszą ludzką naturę. Ale nauki nie są nami, są tylko jakimś wyjaśnieniem nas. A więc, jeśli jesteście przywiązani do nauk czy nauczyciela, jest to wielki błąd. W chwili, gdy spotkacie nauczyciela, powinniście go opuścić i powinniście stać się niezależni. Potrzebujecie nauczyciela po to, abyście mogli stać się niezależni. Jeśli nie będziecie do niego przywiązani, nauczyciel pokaże wam drogę do was samych.
Macie nauczyciela dla siebie, a nie dla nauczyciela.

Rinzai, dawny chiński mistrz zen, mówił o czterech sposobach nau­czania. Czasami mówił o samym uczniu, czasami mówił o samej nauce, czasami dawał interpretację ucznia lub nauki i wreszcie – czasami nie dawał swoim uczniom w ogóle żadnych pouczeń.
Wiedział, że uczeń jest uczniem, nawet jeśli nie otrzymał żadnego pouczenia. Ściśle mówiąc, nie ma potrzeby uczenia ucznia, ponieważ uczeń sam jest Buddą, chociażby nie był tego świadomy.
A nawet jeśli jest świadom swojej prawdziwej na­tury, jeśli jest przywiązany do tej świadomości, to już jest to złe.
Kiedy nie jest tego świadom, ma wszystko, ale kiedy staje się świadomy, myśli, że to, czego jest świadom, jest nim samym – a to jest wielki błąd.
Czytaj dalej →

Palenie papierosów a medytacja?

23 Sobota Lu 2008

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość

≈ 20 Komentarzy

Tagi

Medytacja, osho, palenie, palenie papierosów, papieros, papierosy, rzucenie palenienia, techniki medytacyjne, uważność, wyzwolenie, Zen, Świadomość

Przyszedł do mnie kiedyś pewien człowiek.
Byl nałogowym palaczem od trzydziestu lat, był chory, a lekarze powiedzieli mu: „Nigdy nie wyzdrowiejesz jeśli nie rzucisz palenia”.
Ale on palił nałogowo, nie mógł sie temu oprzeć. Probował – nie było tak, żeby nie probował – usilnie probował i w tym usiłowaniu wiele wycierpiał. Ale udawało mu sie tylko na dzień, dwa, potem ta potrzeba znów przychodziła z taka mocą, ze go po prostu pochłaniała, i znowu wpadał w to samo rutynowe zachowanie.

Z powodu palenia utracił wszelka wiarę w siebie – wiedział, ze nie potrafi zrobić czegoś tak drobnego – ze nie potrafi rzucić palenia. W swych własnych oczach stal sie bezwartościowy, uważał siebie za najbardziej bezwartościowego człowieka w świecie. Nie miał dla siebie żadnego szacunku.
Przyszedł do mnie.
Co mogę zrobić? Jak mam przestać palić? – zapytał.

Nikt nie jest w stanie przestać palić. Musisz to zrozumieć. Palenie nie jest teraz tylko kwestia twojej decyzji. Weszło do świata twoich nawyków, zapuściło korzenie. Trzydzieści lat to dużo czasu. Zapuściło korzenie w twoim ciele, w twojej chemii, rozprzestrzeniło sie na wszystkie strony.
Nie jest to tylko kwestia postanowienia dokonanego przez twoja głowę – twoja głowa nic tu nie poradzi. Głowa jest bezsilna, może zaczynać rożne rzeczy, ale nie może ich zaprzestać tak samo łatwo.
Gdy coś zaczniesz i praktykujesz to przez tak długi okres czasu, stajesz sie wielkim joginem – trzydzieści lat praktyki palenia!
Stalo sie to autonomiczne, musisz to odautomatyzować – powiedziałem.
A on spytał: „Co rozumiesz przez odautomatyzowanie?”
A na tym właśnie polega cala medytacja – odautomatyzowanie.
Zrób jedno – zapomnij o rzuceniu palenia, i tak nie ma takiej potrzeby. Palisz trzydzieści lat i żyjesz, jasne, było to cierpieniem, ale i do tego sie przyzwyczaiłeś. A co za różnica czy umrzesz kilka godzin wcześniej niż gdybyś umarł nie paląc? I co będziesz robił? Co zrobiłeś? Co to za różnica – czy umrzesz w poniedziałek, wtorek, czy niedziele, w tym roku, czy w tamtym – co to ma za znaczenie? – wyjaśniłem.
Tak, to prawda, nie ma to znaczenia – przyznał.
Zapomnij o tym, w ogóle nie rzucimy palenia – ja mu na to. – Raczej spróbujemy je zrozumieć. Następnym razem uczyń więc z tego medytację.
Z palenia papierosów medytację? – zapytał…czas. ——————————————
Oczywiście – odrzekłem. – Skoro ludzie zen mogą z picia herbaty uczynić medytacje i zrobić z tego ceremonie, czemu nie? Palenie papierosów może być równie piękną medytacja.
Co ty mówisz? – spytał. Wyglądał na poruszonego. Ożywił sie! – Medytacje? jak to zrobić? No, powiedz mi, nie mogę sie doczekać!
Dałem mu te medytacje.
Zrób jedno – powiedziałem. – Kiedy wyjmujesz paczkę papierosów z kieszeni, poruszaj sie powoli. Ciesz sie tym, nie ma pospiechu. Bądź świadomy, uważny, czujny – wyjmuj ja powoli, z pełnią uważności.

Medytacja to życie. Nie być w medytacji to nie być żywym.

Potem z pudelka wyjmij z pełnią uważności jednego papierosa, powoli – nie tak, jak dawniej, w pospiechu, nieświadomie, mechanicznie. Potem zacznij opukiwać tego papierosa – ale z pełnią uwagi. Słuchaj dźwięku tak, jak ludzie zen czynią to, gdy samowar zaczyna śpiewać i herbata zaczyna sie gotować… i ten aromat. Potem powąchaj papierosa i odczuj jego piękno…
Co ty mówisz? – przerwał mi. – Piękno?
Tak, jest on piękny. Tytoń jest tak samo boski, jak wszystko inne. Powąchaj go – to zapach Boga.
Też coś! – wyglądał na nieco zaskoczonego. – Żartujesz?
Nie, nie żartuję.
Nawet kiedy żartuje, nie żartuję, jestem bardzo poważny.
Potem włóż go do ust, z pełnią uważności, zapal go z pełnią uważności. Ciesz sie każdą czynnością, i podziel to na jak najmniejsze czynności, tak, abyś stal sie coraz bardziej uważny.
Potem zaciągnij sie pierwszy raz – Bogiem w postaci dymu.
Hindusi powiadają Annam Brahm – „jedzenie jest Bogiem”.
Czemu nie dym?
Wszystko jest Bogiem.
Napełnij głęboko płuca, jest to pewnego rodzaju pranayam. Daje ci tu nowa jogę dla nowego wieku! Potem wypuść ten dym, odpręż sie, zaciągnij sie ponownie – i rób to bardzo powoli i świadomie.

Jesli zdołasz to uczynić, będziesz zaskoczony, wkrótce zobaczysz cala głupotę palenia.
Nie dlatego, ze inni powiedzieli, ze jest to głupie, nie dlatego, że inni powiedzieli, ze jest to coś złego.
Ty to zobaczysz, i to zobaczenie będzie nie tylko intelektualne.
Wyjdzie ono z całego twojego istnienia, będzie wizja twojej totalności. A potem, pewnego dnia, jeśli palenie odpadnie, odpadnie, jeśli będzie trwało nadal, będzie trwało. Nie potrzebujesz sie tym przejmować.

Po trzech miesiącach przyszedł i powiada: „Ale ono odpadło”.

Teraz – powiedziałem – spróbuj tego i na innych sprawach…

Osho – Techniki medytacyjne

Nauka akceptacji złego i dobrego.

28 Piątek Gru 2007

Posted by ME in Medytacja, Świadomość

≈ 2 Komentarze

Tagi

akceptacja, Medytacja, postawa, suzuki, szpik zen, umysł, zazen, Zen



Shunryu Suzuki – Umysł zen, umysł początkującego:

„W postawie zazen twój umysł i ciało maja wielką  moc akceptowania rzeczy takimi, jakie one są, bez względu na to, czy są przyjemne czy nieprzyjemne „.

Szpik zen

W naszych buddyjskich pismach […]jest powiedziane, że istnieją cztery rodzaje koni: doskonałe, dobre, słabe i złe.
Najlepszy koń będzie biegał wolno i szybko, w prawo i w lewo, zgodnie z wolą jeźdźca, zanim ujrzy cień bata;
drugi z kolei będzie biegał równie dobrze, jak robił to pierwszy, zanim bat dosięgnie jego skóry;
trzeci kiedy przy uderzeniu odczuje ból,
czwarty pobiegnie dopiero, gdy ból dotrze do szpiku jego kości.
Możecie sobie wyobrazić jaką trudnością jest dla czwartego konia nauczyć się biegać!

Kiedy słuchamy tej historii, prawie wszyscy chcemy być najlepszym koniem
.
Jeżeli nie jest możliwe być najlepszym, chcemy być drugim z kolei; jest to, jak myślę, potoczne rozumienie tej opowieści i rozumienie zen.
Być może myślicie, że gdy siedzicie w zazen[medytacja, postawa medytacyjna], to odkryjecie, czy jesteście najlepszym czy najgorszym z koni.
Świadczy to jednak o niezrozumieniu zen.
Jeśli myślicie, że celem praktyki zen jest wyszkolenie was, byście stali się jednym z najlepszych koni, to będziecie mieli wielki problem.
To nie jest właściwe rozumienie. Jeżeli praktykujecie zen we właściwy sposób, to nie ma znaczenia, czy jesteście najlepszym czy najgorszym koniem.[…]
Kiedy jesteście zdecydowani praktykować zazen  […], odkryjecie, że najgorszy koń jest najcenniejszy. Właśnie w waszych niedoskonałościach odnajdziecie podstawę dla niezachwianego, poszukującego drogi umysłu. Ci, którzy potrafią utrzymać doskonałą fizyczną postawę, przeważnie potrzebują więcej czasu, by osiągnąć prawdziwą drogę zen, rzeczywiste czucie zen, szpik zen.
Lecz ci, którzy napotykają wielkie trudności w praktykowaniu zen, znajdą w nim więcej znaczenia.
ak więc myślę, że czasami najlepszy koń może być najgorszym, a najgorszy – najlepszym.

Jeżeli studiujecie kaligrafię, odkryjecie, że ci, którzy nie są zbyt zdolni, przeważnie stają się najlepszymi kaligrafami. Ci; którzy są bardzo uzdolnieni manualnie, często doszedłszy do pewnego punktu napotykają później wielkie trudności. Jest to prawdziwe zarówno w sztuce, jak i w zen. Jest to prawdziwe i w życiu. A zatem, kiedy mówimy o zen, nie mniemy stwierdzić „on jest dobry” lub „on jest zły” w potocznym znaczeniu tych słów. Postawa przyjmowana w zazen nie jest taka sama dla każdego z nas. Dla niektórych przyjęcie pozycji ze skrzyżowanymi nogami może być rzeczą niemożliwą. Lecz nawet jeśli nie będziecie mogli przyjąć prawidłowej postawy, to gdy obudzicie wasz prawdziwy, poszukujący drogi umysł, możecie praktykować zen w jego prawdziwym znaczeniu. W rzeczy samej ci, którzy napotykają trudności w siedzeniu, łatwiej budzą w sobie prawdziwy, poszukujący drogi umysł niż ci, którzy potrafią siedzieć z łatwością.

Gdy zastanowimy się nad tym, co robimy w naszym codziennym życiu, zawsze jesteśmy sobą zawstydzeni. Jeden z moich uczniów napisał do mnie: „Wysłałeś mi kalendarz i próbuję przestrzegać dobrych sentencji, które są na każdej stronie. Lecz ledwo zaczął się ten rok i już mi się nie udało!”. Zenji Dogen powiedział: „Siosiaku dziusiaku”. Siaku zazwyczaj oznacza „omyłkę” lub „błąd”. „Siosiaku dziusiaku”, oznacza „robienie błędu za błędem” lub jedną nieustanną omyłkę. Według Dogena jedna nieustanna omyłka może również być zen. A można powiedzieć, że życie mistrza zen, to tyle a tyle lat siosiaku dziusiaku. Oznacza to właśnie tyle lat wysiłku z umysłem skoncentrowanym tylko na jednej rzeczy.

Mówimy „dobry ojciec nie jest dobrym ojcem”. Czy to rozumiecie? Ten kto myśli, że jest dobrym ojcem, nie jest dobrym ojcem; ten kto myśli, że jest dobrym mężem, nie jest dobrym mężem. Ten, kto myśli, że jest jednym z najgorszych mężów, może być dobrym, jeśli będzie zawsze ze szczerym wysiłkiem próbował być dobrym mężem. Jeśli z powodu jakiegoś bólu czy fizycznej trudności nie będziecie mogli siedzieć, pomimo to powinniście siedzieć, używając grubej poduszki lub krzesła. Nawet jeśli jesteście najgorszymi końmi, dotrzecie do szpiku zen.

Przypuśćmy, że twoje dzieci cierpią na nieuleczalną chorobę.
Nie wiesz, co robić, nie jesteś w stanie wytrzymać w łóżku. Zazwyczaj najbardziej wygodnym miejscem dla ciebie powinno być ciepłe, wygodne łóżko, lecz teraz z powodu psychicznej męki nie potrafisz odpocząć. Możesz chodzić tam i z powrotem, wychodzić na dwór i wracać do domu, lecz to ci nie pomoże. Najlepszym sposobem uzyskania ulgi w twoim psychicznym cierpieniu jest usiąść w zazen, nawet w tak pomieszanym stanie umysłu i przy złej postawie. […] Żadne inne działanie nie złagodzi twojego cierpienia. Inne pozycje nie zapewniają takiego spokoju, nie masz więc siły do zaakceptowania swoich trudności. Lecz w postawie zazen, […] twój umysł i ciało mają wielką moc przyjmowania rzeczy takimi, jakie one są, bez względu na to, czy są przyjemne czy nie.

Kiedy czujesz się źle, najlepszą rzeczą dla ciebie jest usiąść. Nie ma innego sposobu zaakceptowania własnego problemu i pracy nad nim. To, czy jesteś najlepszym czy najgorszym koniem, albo to, czy twoja postawa jest dobra czy zła, nie jest istotne. Każdy może praktykować zazen oraz w ten sposób pracować nad swoimi problemami i akceptować je.
Kiedy siedzisz w samym środku swojego problemu, co jest bardziej rzeczywiste dla ciebie: twój problem czy ty sam? Świadomość, że jesteś tutaj właśnie w tym momencie, jest faktem ostatecznym. Ten istotny fakt urzeczywistnicie dzięki praktyce zazen. W ciągu dalszej praktyki, pod wpływem wielu przyjemnych i nieprzyjemnych sytuacji, urzeczywistnicie szpik zen i osiągniecie prawdziwą siłę zen.

Shunryu Suzuki – Umysł zen, umysł początkującego

Memy i wirusy umysłu = niewola wyobrażeń i myślokształów.

21 Piątek Gru 2007

Posted by ME in Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 18 Komentarzy

Tagi

brodie, mem, memy, myślokształty, ograniczenia, programy, umysł, uwolenienie, wirus, wyobrażenia, wzorce, Zen


„Nie istnieją prawdy absolutne, a jedynie półprawdy. Próby traktowania ich jako ostatecznych prawd cieszą tylko diabła.”
Alfred North Whitehead

DEFINICJA MEMU
Termin mem wprowadził w roku 1976 Richard Dawkins, biolog z Oxfordu, w książce Samolubny gen.
Mem jest analogiczną do genu jednostką spuścizny kulturowej, wewnętrzną reprezentacją wiedzy. […]
Gdy przyrównamy umysł do komputera, to memy będą oprogramowaniem (software), a geny sprzętem (hardware).

Siedliskiem memów są nie tyle zewnętrzne atrybuty kultury, ile sam umysł.
[…] „Wózek na kołach ze szprychami służy nie tylko do przewozu ziarna albo innego ładunku; przenosi także samą ideę kół ze szprychami od jednego umysłu do drugiego.”
Załóżmy, że osoba, w której umyśle pojawi się mem kół ze szprychami, zrobi wózek wyposażony w takie koła. Gdy ktoś inny go ujrzy, może „zarazić się” tym memem i zmontować taki sam pojazd.
Sytuacja ma prawo powtórzyć się niezliczoną ilość razy.
Sugeruje to, w przeciwieństwie do definicji biologicznej, że memy należą do niewidzialnego świata – oprogramowania umysłu – w którym oczekują na sposobność materializacji: przybrania takiej postaci, która poniesie ich zarodki do innych ludzi.

Mem jest zawartą w umyśle jednostką informacji, która wpływając na przebieg określonych wydarzeń, przyczynia się do powstawania swoich kopii w innych umysłach. […]

Wszystkie określenia, jakie mamy dla rzeczy, nie są Prawdą, a tylko memami.

Bolączki społeczne, które tak uparcie trapią ludzką kulturę, wcale nie zbierają się do odejścia – przeciwnie, chociaż niepożądane, nadal się szerzą po całym świecie.
Memetyka upatruje przyczynę tych problemów w wirusach umysłu, dając nam, chyba po raz pierwszy w historii, potężne narzędzie ich zwalczania.

Chociaż memy, jak widać, mogą rozprzestrzeniać się prostymi drogami, to jednak często szerzą się dzięki zawiłym, niemal przypadkowym łańcuchom przyczyn i skutków. Z tego chaosu czasem wyłania się stabilna sieć przyczynowo-skutkowa: rodzi się coś, co zaraża ludzi memami prowadzącymi do takiego zachowania, wskutek którego to coś powtarza się i rozprzestrzenia. To coś jest wirusem umysłu.

W hitlerowskich Niemczech narodowo-socjalistyczne przekonania’ szybko zyskały popularność. Stało się tak, ponieważ uwolniony został wirus umysłu, który skutecznie zarażał społeczeństwo nazistowskimi memami.

Wirus umysłu jest to element świata zewnętrznego zarażający ludzi takimi memami, które wywołują w ich zachowaniu zmiany prowadzące do utrwalenia i rozpowszechnienia wirusa.

Najbardziej interesujące w memach jest nie to, czy są prawdziwe czy fałszywe, ale to, że z nich właśnie składa się umysł.

Memetyka umożliwia zrozumienie bardzo interesującego aspektu świata: co powoduje, że myślimy i zachowujemy się tak, a nie inaczej.

Programy

Czynności, które nie są instynktowne, wynikają z programów. Każdy z nas został zaprogramowany przez jakieś memy.
Jeśli, dajmy na to, poszedłeś na studia, prawdopodobnie chciałeś zdobyć wykształcenie, to znaczy pragnąłeś zaprogramować się zbiorem memów, który zapewniłby Ci powodzenie w życiu.
Większość programujących nas memów nie pyta o zgodę na wejście do umysłów; po prostu zarażają i kierują naszym życiem. Oto niektóre z tych programów:
– wychowanie w duchu religijnym bądź ateistycznym;
– narzucone przez rodziców wzorce funkcjonowania w związkach z innymi;
– oglądane programy i reklamy telewizyjne.

Świat jest pełen najrozmaitszych rzeczy. Wszystko, co o tych rzeczach mówimy, jest tylko pojęciem – zbiorem memów – stworzonym przez ludzi. Pojęcia składają się z memów.
Na przykład Stany Zjednoczone są tym, czym są, ponieważ wymyśliliśmy pięćdziesiąt memów, za ich pomocą przywłaszczając sobie to terytorium. Tego, co nazywamy Alabamą, w rzeczywistości wcale nie ma; mówimy, że ten stan istnieje, ponieważ zostaliśmy zaprogramowani jego memem. Gdyby nie mem, byłaby to dla nas zwykła ziemia.
Cała planeta też jest tylko wymyśloną przez ludzi kategorią – memem, który ułatwia ustalenie granic naszego miejsca we Wszechświecie, a przez to odróżnienie go od całej reszty. Tymczasem Wszechświat nie dba wcale o nasze
kategorie.
Mógłbyś zaprotestować: „Ale przecież granice naprawdę istnieją!
W końcu ziemia styka się w pewnym miejscu z powietrzem, a atmosfera przechodzi w przestrzeń kosmiczną”. Tak sądzisz? Ziemia, atmosfera, przestrzeń – to tylko memy. Jeśli uważasz, że ziemia jest naprawdę ziemią, a nie
stworzonym dla wygody memem, jesteś już w tej ziemi pogrzebany. Kiedy zrozumiesz, że to mem, a nie Prawda, otworzysz drogę innym memom opisującym to samo: elementom, kryształom, cząstkom subatomowym. Pamiętaj, że ziemia oglądana pod mikroskopem elektronowym jest właściwie pusta w środku.

A co powiesz na to: Ty sam jesteś jedynie stworzoną dla wygody kategorią – memem ułatwiającym opis części Wszechświata, odczuwających ból przy uderzeniu młotkiem. Wszechświat nie odróżnia Ciebie od innych ludzi,
żyraf, układów słonecznych ani galaktyk.
To wszystko są wymyślone przez ludzi kategorie – memy.

I jeszcze jedno: wszystko, co właśnie powiedziałem – o różnicy między obiektywną rzeczywistością a pojęciami – jest jeszcze jednym pojęciem, memem.
Wszechświat nie zna pojęć. Dokonałem tego rozróżnienia, aby ułatwić sobie omówienie podstaw memetyki.
Kategorie to memy, którymi kroimy świat na kawałki, klasyfikując i nazywając rzeczy.
Narzucenie Ci pewnych kategorii leży w interesie speców od reklamy, polityków i pozostałych spragnionych Twoich pieniędzy lub wsparcia.

Memy są siłą napędową Twojego życia – zapewne w większym stopniu, niż się spodziewasz.
W jaki sposób można stać się własnością memu? Najprostszą drogą do tego są prawa i zwyczaje naszego społeczeństwa. Na przykład sto lat temu społeczne role kobiet i mężczyzn były wyznaczane przez memy, które dzisiaj uznano by za dziwaczne, obraźliwe, a może śmieszne: miejsce kobiety jest w domu, kobieta najlepszym przyjacielem człowieka, kobieta powinna siedzieć cicho itd.
Te memy ograniczały możliwości zarówno kobiet, jak i mężczyzn.
Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy, gdy garstka zapaleńców postanowiła odżegnać się od starych memów i zaczęła zastępować je nowymi: równouprawnienie; kobieta może być, kim zechce; kobieta może obejść się bez mężczyzny itd. Dawne szowinistyczne memy dopóty ograniczały życiowe możliwości kobiet, dopóki tkwiły w oprogramowaniu większości ludzi.

Niewolnicy memów

Jesteśmy niewolnikami memów o różnym zasięgu. Ludzie kontaktujący się z innymi poddani są presji otoczenia: naciskowi prowadzącemu do zachowania się i myślenia tak samo, jak reszta. To właśnie ona powoduje na ogół, że dzieci zaczynają palić, zażywać narkotyki i wstępować do gangów; dorośli również znajdują się pod wpływem tej presji.
Bywa, że alkoholicy walczący z nałogiem decydują się zerwać z pijącymi kolegami, by uciec od miażdżącej presji otoczenia, a jednocześnie dołączają do Anonimowych Alkoholików i świadomie poddają się bardziej konstruktywnemu naciskowi.

Samosprawdzająca się przepowiednia.

Programujące Cię memy wpływają na Twoją przyszłość. Jedną z metod wywierania wpływu jest samosprawdzająca się przepowiednia.
Jeśli wierzysz, że coś się wydarzy, na ogół staje się to bardziej prawdopodobne niż byłoby wtedy, gdybyś nie wierzył. Dziecko, któremu ciągle powtarzano, że może osiągnąć wszystko, czego zapragnie, jest zaprogramowane na
sukces (w każdym razie w rozumieniu rodziców), podczas gdy sierota ze slumsów, nie doznawszy niczego poza klęską i rozpaczą, jest zaprogramowana na niepowodzenie. Wirusy umysłu często zarażają ludzi sabotującymi ich poczynania
postawami – memami nie pozwalającymi wykorzystać w pełni możliwości życiowych.

Odsiewająca rola memów

Memy-kategorie nie tylko kierują przyszłością, ale także tworzą tak zwany filtr percepcji, przesiewający doznania. Potrafimy przyswoić sobie zaledwie cząstkę informacji, które w każdej sekundzie bombardują zmysły.
Jakie informacje przyjmujemy, a jakie odrzucamy? Decyduje o tym nasz nieświadomy umysł na podstawie kategorii, którymi jesteśmy programowani.
Programujące nas memy-kategorie decydują o tym, jakie informacje przyjmujemy, zniekształcając w ten sposób obraz rzeczywistości.

Tylko niewielu ludzi ma za sobą świadomy trening wyszukiwania istotnych dla siebie informacji – większość zdana jest na przypadek i wpływ wirusów umysłu.
Jeśli sami nie wybierzemy programujących nas memów ani nie postanowimy, które memy powinniśmy rozpowszechniać w społeczeństwie, musimy pogodzić się z myślą, że nie znajdziemy szczęścia ani nie naprawimy świata.

Jak powiedział Thoreau, ludzie żyją w niemej rozpaczy. Dlaczego? No właśnie, jaki to ma sens? W każdej knajpie znajdziesz
filozofa, który powie Ci, że żyje się tylko raz, a życie trzeba rwać jak świeże wiśnie! Czemu więc tak nie postępujemy?
– Dlatego, że ludzie czują, iż muszą realizować programy narzucone im przez wirusy umysłu! Dopóki się nie wyzwolą, trudno im zrozumieć, że można żyć inaczej, że nie ma przeszkód, by samodzielnie zastanowili się nad swoim życiowym celem i wybrali własną drogę.
Wyleczenie tej infekcji, choroby trawiącej nas i wszystkich innych, będzie wymagało wysiłku. Jeśli będziemy wiecznie siedzieć na kanapie zapatrzeni w telewizor, sprawy potoczą się torem, który może nam się nie spodobać. W takim przypadku przyszłość nie przedstawia się różowo. […]

ZEN I SZTUKA POZBYWANIA SIĘ WIRUSÓW

Mistrzowie zenu z pewnością nie słyszeli nigdy słowa mem. Mimo to istotą ich nauk jest uświadomienie sobie programujących memów. Trudno przecenić wartość metody, dzięki której możemy świadomie wydostać się z niewoli myśli i programów umysłu.
Temu celowi służy praktyka zenu: medytacja i rozwiązywanie zadań-zagadek, zwanych koanami. Adepci uczą się widzieć rzeczy takie, jakimi są, oraz odrzucać sztuczne memy-kategorie, czyli idee i pojęcia. Każdy, kto praktykował zen, może zaświadczyć, że właściwie nie da się tego zrozumieć – trzeba to przeżyć.
[…]
Jeśli zastanawiasz się, czy mógłbyś odnieść korzyści, praktykując zen albo uświadamiając sobie dogłębniej własne myśli, spróbuj wykonać prosty test. Czy potrafisz bez trudu przerwać wewnętrzną rozmowę z samym sobą
i zwyczajnie być? Odłóż książkę i postaraj się przez minutę nie myśleć o niczym.

Tak, zrób to teraz.

No i jak? Jeżeli miałeś z tym trudności – prowadziłeś bezgłośny dialog albo napływające myśli nie pozwalały dostrzec otaczającego świata – prawdopodobnie dobrze by było, gdybyś nauczył się sztuki zauważania myśli. Gdy zaczniesz
się nudzić i będziesz miał ochotę włączyć telewizor, spróbuj metody, która mnie osobiście oddaje cenne usługi – formy medytacji nie mającej w sobie nic mistycznego.

Po prostu usiądź wygodnie i oczyść umysł z wszelkich myśli. Jeżeli zaczną napływać, nie reaguj na nie, a tylko zauważ ich obecność i pozwól im odejść. Jeśli zdołasz, poświęć temu ćwiczeniu pięć minut. Obserwuj swoje samopoczucie.
Kiedy nauczysz się przerywać wewnętrzny dialog, zrobisz pierwszy krok do uwolnienia się spod tyranii wirusów umysłu. Nie znaczy to, że od razu rozpoznasz, które z wykonywanych programów służą Twoim zamierzeniom, a które zaszczepione zostały przez wirusy umysłu. Tak czy owak, będziesz umiał je świadomie wyłączać.

Poza tym, kiedy uciszysz umysł, dasz pole do popisu intuicji, dzięki której możesz pozbyć się utartych nawyków i dojść tam, dokąd nie śmiałeś iść.

Sztuka zen to nie tylko nauka przerywania wewnętrznego dialogu.
Uczeń próbuje patrzeć na życie z różnych punktów widzenia, przedstawionych mu przez mistrza w formie koanów.
Spoglądając na życie z różnych punktów widzenia uczeń w końcu pojmuje, jak nierealne są jego przekonania dotyczące natury rzeczywistości. Entuzjaści zenu uważają, że pozwala on unieważnić wszystkie narzucone przekonania oraz patrzeć na świat całkiem inaczej.

[…] najwięcej nauczyłem się w dorosłym życiu, kiedy patrzyłem na sprawy z różnych stron i szukałem błędu w uparcie wyznawanych przekonaniach. Kiedy wreszcie je porzucałem, znajomi wyrastali jak spod ziemi i gratulowali mi,
ciesząc się, że coś w sobie zmieniłem. „Dlaczego mi o tym nie powiedzieliście wcześniej?” – pytałem. „Próbowaliśmy, ale nic to nie dawało” – odpowiadali chórem.
Uelastycznieniu przekonań mogą służyć nawet kłótnie.
Zamiast starać się wykazać, że masz rację albo wycofywać się z pola walki, spróbuj spojrzeć na sprawy z punktu widzenia oponenta. Kiedy rozmówca powie: „To właśnie miałem na myśli!”- okaże się, że dokonałeś tej trudnej sztuki. Może być i tak, że „przeciwnik” wcale nie miał zamiaru się z Tobą spierać; pragnął jedynie, abyś go dobrze zrozumiał.

Po nauczeniu się nowego punktu widzenia, postaraj się parę razy spojrzeć tak właśnie na problemy najbliższych dni. Zobacz, jak się z tym czujesz. Nawet jeśli nie zaakceptujesz jakiegoś przekonania, zrozumiesz przynajmniej, skąd biorą się odmienne reakcje ludzi na pewne sprawy. Ta umiejętność przyda Ci się niezależnie od tego, co pragniesz zrobić ze swym życiem.
Oprogramowanie, którym się zaraziliśmy, do tego stopnia przepełnia umysły, że nie potrafimy znaleźć czasu ani wykrzesać dość energii, aby realizować swoje życiowe pragnienia.
W gruncie rzeczy większość ludzi nie wie, czego chce od życia. Dostrzeganie własnych myśli i uelastycznianie przekonań jest w każdym razie najlepszą ze znanych mi dróg do zrozumienia, gdzie kończy się własne Ja,
a zaczyna cudze oprogramowanie. Tą drogą warto pójść!

[ Memetyka , teoria memów – bada działanie memów: ich interakcję, replikację i rozwój]

Fragmenty pochodzą z : R. Brodie, „Wirus umysłu”

Uwaga od autorki bloga : teoria memów nosi cechy podobne do kahuńskiego (huna) przekonania mówiącego o zasilanych przez nasze umysły formach myślowych, które stają sie tak silne i obsesyjne, że wydają się niemal materializować i kreować/sabotować nasze życie.
Jutro umieszczę artykuł w tym temacie , zapraszam!

Tak czy nie …?

23 Piątek List 2007

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 5 Komentarzy

Tagi

akceptacja, cisza, ego, ewolucja, nie, Rozwój, tak, Zen

Jak często każdego dnia, gdybyś miał zwerbalizować swój stan wewnętrzny, musiałbyś powiedzieć, „nie chcę być tu, gdzie jestem”? Co odczuwasz, kiedy nie chcesz być tam, gdzie jesteś – korek uliczny, praca, poczekalnia na lotnisku, ludzie, z którymi przebywasz? Oczywiście prawdą jest, że z niektórych miejsc lepiej jest wyjść – i czasami tak należy zrobić. Jednak w wielu sytuacjach nie masz wyboru. Wtedy „nie chcę tu być” jest nie tylko bezsensowne, ale także destrukcyjne.
Unieszczęśliwiasz wtedy siebie i innych- Zostało powiedziane: gdziekolwiek idziesz, tam jesteś.
Innymi słowy: jesteś tutaj. Zawsze. Czy tak trudno to zaakceptować?

Czy musisz nadawać nazwę wszystkiemu, co odbierasz przy pomocy zmysłów, każdemu doświadczeniu?
Czy musisz mieć reaktywną lubię/nie lubię relację z życiem, kiedy jesteś w prawie ciągłym konflikcie z sytuacjami i ludźmi? A może jest to tylko głęboko osadzony nawyk, który można przełamać? Nic nie musisz robić, pozwól tylko tej chwili być taką, jaka jest.

Zwyczajowe i reaktywne „nie” wzmacnia ego.
„Tak” osłabia je.
Twoja tożsamość osobowa, ego, nie jest w stanie przeżyć poddania.

„Mam tak dużo do zrobienia”. Tak, ale jaka jest jakość twojego robienia? Jadąc do pracy, rozmawiając z klientami, pracując przy komputerze, robiąc zakupy, załatwiając niezliczone sprawy, które tworzą twoje życie-na ile jesteś w pełni z tym, co robisz? Czy robiąc jesteś ‚ stanie poddania, czy nie poddania? Od tego właśnie zależy sukces w życiu, nie od włożone^ wysiłku. Wysiłek oznacza stres i napięcie, potrzeba osiągnięcia czegoś w przyszłości lub realizacji określonego celu.
Czy potrafisz wykryć w sobie najdrobniejsze uczucie niechęci do tego, co robisz?

Ta niechęć jest zaprzeczeniem życia, a więc wynik nie może być pomyślny.

Jeżeli potrafisz je wykryć, to czy potrafisz je także odrzucić i być w pełni z tym, co robisz?

„Wykonywanie kolejno po jednej czynności”- tak mistrz określił istotę buddyzmu zen.

Wykonywać kolej no każdą czynność, znaczy być w pełni z tym, co robisz, poświęcić temu całą swoją uwagę.

Takie działanie zwiększa twoje możliwości i odbywa się w stanie poddania.
Akceptacja tego, co jeśli przenosi cię na głębszy poziom, gdzie stan twojego wnętrza, a także poczucie własnej osoby, nie zależą już od ocen umysłu – dobry, zły.
Kiedy powiesz „tak” temu, co życie przynosi, kiedy zaakceptujesz tę chwilę taką, jaka jest, poczujesz w sobie rodzaj przestrzeni, gdzie panuje głęboki spokój.

Na zewnątrz możesz nadal być szczęśliwy, kiedy świeci słońce i niezbyt szczęśliwy, kiedy pada: możesz być szczęśliwy wygrywając milion dolarów i nieszczęśliwy, kiedy stracisz cały swój majątek. Jednak ani radość, ani smutek już nie sięgają zbyt głęboko. Są zmarszczkami na powierzchni twojej Istoty. Wewnętrzny spokój w tle pozostaje nieporuszony, niezależnie od tego, co się dzieje na zewnątrz.
Owo „tak” dla tego, co jest odkrywa wymiar głębi, który nie zależy ani od warunków zewnętrznych, ani od warunków wewnątrz, gdzie stale oscylują myśli i emocje.

E.Tolle „Cisza przemawia”

Kobieta bez winy i wstydu

22 Czwartek List 2007

Posted by ME in Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 6 Komentarzy

Tagi

dziewczynka, kobieta, ofiara, przebudzenie, wina, wolność, wstyd, Zen

Kobiety w naszej kulturze (a także w innych kulturach prze­syconych represyjną, antykobiecą ideologią) rodzą się z po­czuciem winy, doświadczając zarazem związanej z tym wiel­kiej potrzeby ekspiacji i kary […]

W swojej praktyce terapeutycznej spotykam wiele kobiet, które swoje własne, kobiece ciało mają dokładnie wyparte ze świa­domości. Nadużywane i upokarzane od pierwszych miesięcy życia, przestaje być ich własnością. Staje się własnością nie­świadomych lub świadomych oprawców-właścicieli. […]

Podstawowym stereotypem dziewczynki jest grzeczna dziewczynka. Bycie „grzeczną” wymusza odcięcie się od wszystkich potrzeb, doznań i możliwości związanych z ob­szarem brzucha, bioder, miednicy i nóg. Zablokowanie prze­pony jest cielesnym wyrazem psychologicznego odcięcia się od „niegrzecznej dziewczynki”, która mieszka gdzieś tam w dole i nader często zostaje tam na zawsze pogrzebana. […]

W związku z powyższym przypomina mi się wyda­rzenie zapisane w kronikach zen. Pewna kobieta, sfrustrowana zapewne swoją kobiecością, zapytała nauczyciela zen: „Jak przekroczyć kobiecość?” Otrzymała odpowiedź: „Jeśli chcesz przekroczyć kobiecość, stań się w stu procentach kobietą, jeśli chcesz przekroczyć męskość, stań się w stu procentach męż­czyzną.”
Zostajemy więc z pytaniem: „Co to znaczy być w stu procentach kobietą albo w stu procentach mężczyzną?”
Odpowiedź – Być jednym ze wszystkim. […]

Prawdziwe rozwiązanie polega na tym, aby kobieta mo­gła odzyskać swoje ciało, stać się podmiotem swojego życia i dzięki temu odzyskać własną tożsamość. Wówczas nie będzie potrzeby stawania się ani świętą, ani kurwą z rodzicielskiej klą­twy. Pojawi się możliwość realizowania całego zanegowanego potencjału kobiecości.

Zdecydowana większość klientów psychoterapii to kobiety. Świadczy to o tym, że człowiek – kobieta szuka swojej toż­samości i godności. Stąd biorą się też liczne stowarzyszenia kobiece. To bardzo cenne i potrzebne. Niestety, grożą im ma­nowce poszukiwania tożsamości przez konfrontację i walkę z wrogiem – mężczyzną. Na szczęście kobiety coraz częściej i wyraźniej widzą, że to zbyt łatwa droga, aby mogła pro­wadzić do celu, a prawdziwym źródłem ich cierpienia jest to, że kiedyś, dawno, dawno temu przerwany został łańcuch przekazu pozytywnego wzorca kobiecości. Dlatego tak rzadko matka jest w stanie nauczyć córkę bycia kobietą i przekazać jej poczucie godności, radości i autonomii, przyrodzone tej for­mie istnienia na równi z formą istnienia, zwaną mężczyzną. Dlatego tak rzadko córka może usłyszeć od matki, że jest dla niej ważniejsza od „niego”, a przynajmniej tak samo ważna, kimkolwiek byłby ten „on” – bratem, ojcem, mężem, kochan­kiem czy nawet patriarchalnym Bogiem. Tak rzadko doświad­cza matczynej lojalności i solidarności.

Ważną sprawą dla kobiet jest poszukiwanie kobiecych przyjaźni. W psychologicznej literaturze kobiecej coraz częściej kobiet podnosi się wagę tego doświadczenia i ostrzega się młode ko­biety, które wychodzą z domu, spod opieki matki i ojca, przed natychmiastowym wychodzeniem za mąż (a wiele z nich tak niestety robi). Kobiety potrzebują takiego okresu w swoim dojrzałym życiu, w którym mogą pobyć wśród innych kobiet po to, aby pomagać sobie nawzajem w poszukiwaniu arche­typu kobiecości. Wtedy dopiero pojawia się szansa na to, że mężczyzna w ich życiu nie stanie się ani znienawidzonym wy­bawicielem, ani upragnionym wrogiem.

Wojciech Eichelberger – „Kobieta bez winy i wstydu”

Czy Twoje życie ucieka?

17 Sobota List 2007

Posted by ME in Rozwój, Zen, Świadomość

≈ 3 Komentarze

Tagi

Medytacja, Thich, Thich Nhat Hanh, tu i teraz, uważność, Zen, Świadomość

Kiedy idziesz ścieżką, praktykuj Uważność.
Kiedy idziesz ścieżką obrośniętą z dwóch stron kępa­mi zielonych traw, możesz – praktykując Uważność – doświadczać tej ścieżki. Można praktykować poprzez utrzymywanie jednej myśli: „Idę ścieżką”. Czy świeci słońce, czy pada deszcz, czy ścieżka jest sucha, czy mokra, utrzymuj tę jedną myśl, lecz nie powtarzaj ciągłe tego samego jak maszyna. Mechaniczne myślenie jest przeciwne żywej świado­mości. Jeśli naprawdę będziemy w stanie pełnej świa­domości, kiedy podążamy ścieżką, wtedy każdy nasz krok wyda nam się nieskończonym cu­dem, a radość otworzy nasze serca jak kwiaty, umoż­liwiając wejście do świata rzeczywistości. Lubię cho­dzić samotnie wiejskimi dróżkami wśród ryżowych pól i dziko rosnącej trawy, stawiając stopy z pełną Uważnością i wiedząc, że stąpam po wspaniałej ziemi. W takich chwilach istnienie staje się cudowną i ta­jemniczą rzeczywistością. Zwykło się uważać za cud chodzenie po powierzchni wody czy unoszenie się w powietrzu, ale myślę, że prawdziwym cudem jest chodzenie po ziemi. Każdego dnia uczestniczymy w cudzie, z którego nawet nie zdajemy sobie sprawy: niebieskie niebo, białe chmury, zielone liście, ciekawskie oczy dziecka – nasze własne oczy. Wszy­stko jest cudem.

Można by spytać: jak więc praktykować Uważność/Uwagę?

Odpowiedź moja brzmi: Koncentruj się na pracy, bądź czujny i gotowy radzić sobie sprawnie i mądrze z każdą sytuacją, która powstanie. Jest to pełna Uważność. Nie ma powodu, dla którego Uważność miałaby się różnić od koncentrowania się na pracy, bycia czujnym i robienia tego, co najwłaściwsze. Potrzebujemy spo­koju serca i samokontroli, jeśli chcemy, żeby nasze wysiłki przynosiły dobre rezultaty. Łatwo zauważyć, że jeśli tracimy samokontrolę i pozwalamy niecierpli­wości i złości zakłócić naszą pracę, to odbieramy tej pracy jakąkolwiek wartość.
Uważność jest cudem, dzięki któremu poznajemy sie­bie i przywracamy się życiu. Wyobraź sobie magika, który rozcina swe ciało na części i umieszcza każdą z nich w innym miejscu – ręce na południu, ramio­na na wschodzie, nogi na północy, po czym dzięki cudownej mocy wydaje okrzyk, który ponownie łą­czy w całość wszystkie rozrzucone części ciała. Uważność jest jak ta magiczna sztuczka – to jest cud, który w okamgnieniu scala nasz rozproszony umysł i przywraca mu jedność, tak że możemy żyć każdą chwilą życia.

Thich Nhat Hanh – Cud uważności

Świadomość

"Dopóki nie uczynisz nieświadomego - świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem."
C.G.Jung


WSZYSTKIE POSTY BLOGA

Świadomość

• Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość
• „Przeszłość nie ma władzy nade mną”.
• Czy istnieją jakieś ograniczenia -czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
•Demony, które niosą Przebudzenie
• Czy rozwój duchowy postępuje etapami?
• Na jakim etapie swojego życia jesteś?
• Uwikłani w kulturę, tradycję, patriotyzmy…
• Moc tworzenia i moc niszczenia - nasze przekonania
• Podświadomość - kluczem do bogactwa
•Jak zachęcić podświadomość do współpracy
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Czym jest intuicja?
• Rozwijanie świadomej intuicji
• Poza „za” i „przeciw”. Intuicja.
• Inspirujące cytaty sławnych ludzi
• Zrób coś inaczej niż dotychczas !
• Spogladaj głębiej…
• Źródło natchnienia jest w Tobie
• Bez granic
• Nowy stan świadomości
• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość
•Zbiorowe wzorce cierpienia u kobiet
• Chłopcy i dziewczynki. Dwa światy?
• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie
• Nie możesz zgubić drogi
• Czy wszyscy jesteśmy szaleni?
• Wybieraj swój świat świadomie
• Przestrzeń w Tobie
• Alaja - kosmiczna świadomość
• Holonomiczny wszechświat i… holograficzna świadomość
Holograficzny wszechświat
• Jedyna rzecz, nad którą całkowicie panujesz
• Narodziny świadomości
• 48 minut absolutnej świadomości
• Życie - cytaty z Osho
• Nigdy nie jest za późno – cytaty z Pemy Cziedryn
• Czym są Iluzje?



Prawo Przyciągania sekret-prawo-przyciagania

• Co to jest Prawo Przyciągania?
• Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
• Sekret Zdrowia
• Wizualizacja. Materializacja marzeń. Sekret.
• Uzdrowicielska potęga wizualizacji
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności - "The Secret"
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Prawo Przyciągania w działaniu: Historia sesji egzaminacyjnej TrueNeutral
•Sekret zrealizowany w życiu – relacja Boogy’ego.
•Bardziej ludzkie oblicze Sekretu – The Opus.
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część II
•Fizyka kwantowa a realizacja marzeń – część I

Związki

• Idea zazdrości - Bóg, kobiety i wartości.
• Ofiary i zwycięzcy. Filtry i schematy naszej podświadomości
• Imago - czy naszych partnerów wybieramy…świadomie?
• Związki: Splot miłości i nienawiści - cześć I
• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych - cześć II
• Seks, impotencja i wolność
• Lęk przed zaangażowaniem w związku
• Zasady udanego związku miłości
• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością
• Lęk przed bliskością i wrażliwością. DDA
• Toksyczny związek, jak go uniknąć?
• Idealne partnerstwo
• Poczucie niepewności i gniew - w związku. DDA.
• Nie rezygnuj z wchodzenia w związki !
• Demon zazdrości
• Czy Twoj partner Cię szanuje?
• Jak “odmłodzić” stary związek. Powrót magii.
•Kobiecość kontrolowana
• Miesiączka, orgazm i śmierć: Kobiecy biegun.
•Lęk i kontrola w związku
• Seks - niszczy czy wyzwala?
• Doceń Twój związek…
• Jak pokonać lęk przed zranieniem?
• Dobre i złe strony partnerstwa
• Intymność a uległość
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni
• Czym jest miłość ? Cytaty mistrzów
• Rozmowy z Bogiem – o miłości i zazdrości.

Pomiędzy ludźmi

• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem
“Wziąć odpowiedzialność za własne życie” – zalety i pułapki.
• Czy coś jest ze mną nie tak? Współuzależnieni.
• Dystans. Sztuka życia.
• Czy warto być czasem… samolubem?
• Jak prowadzić dyskusje?
• Osądzasz? Znaczy że nie rozumiesz.
• Polityka, Polacy i…narzekanie.
• Nie zakładaj nic z góry
• Jak nie mieć wrogów?
• Czy warto się kłócić?
• Czy umiesz wybaczać?
• Przebaczenie. Uzdrowienie emocjonalnych ran.
• Ocean współczucia
• Pięć etapów Radykalnego Wybaczania
• Czy jesteś robopatą?
• Czy jesteś otwarty?
• Miłosierny Samarytanin czy wyrafinowany egoista?
• Czy umiesz uwolnić się od opinii innych ludzi?
• Czy umiesz być życzliwy na co dzień?
• Kontrolujesz czy ciebie kontrolują?
• Zbuntowany tekst Anthonego de Mello :)
• Utrata kontroli
• Don Kichot - obłąkany głupiec czy………?
•Jak nauczyć się spokojnie reagować na krytykę
•Krytyka w pracy a inteligencja emocjonalna
• Naprawdę magiczne słówko! :)
• Jeśli już musisz - krytykuj bezboleśnie
• Dziesięć zasad zdrowej komunikacji
• Wartości w życiu. Przydatne czy nie?
• Jak rozwinąć swoje poczucie humoru?
• Jak zostać dobrym słuchaczem
• Czy umiesz naprawdę słuchać ?
• Sztuka negocjacji i kompromisu w związku
•Tajemnica wspierania innych ludzi
• Nie próbuj zadowolić wszystkich
•Mądrość to jest…- cytaty sławnych.
•Lista książek godnych uwagi…
•Jakie seriale lubicie?
•Filmy, które zostawiają coś po sobie…:)

Poza samotność

• Samotność a zależność od innych
• Zagubieni - wizja społeczeństwa wg Osho
• Samotność czy osamotnienie?
• Strach i ciemność?
• Nie zadręczaj się!
• Wybacz sobie i wybacz innym
• Cztery kroki do wolności
• Wolność. Czy to puste słowo?
• Czy istnieje dobra samotność?
• Depresja. Jak sobie z nią radzić?
• Akceptacja naszej…nieakceptacji
• Odpowiedzialność i wolność
• Luźne rozważania o ludzkiej samotności
• Obnażanie sie do “ja”
• Czy można pomóc sobie samemu? :)
• Twoim zadaniem jesteś Ty
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz III)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń. (cz II)
• Szczerość wobec siebie i innych – czyli jak przeniknąć przez warstę stłumień i uprzedzeń.(cz I)

Koniec cierpienia


• Koniec cierpienia - inspirujące cytaty z Thich Nhat Hanh
• Skąd się biorą wypadki?
• Odrobina gloryfikacji cierpienia…i jego wartości praktyczne :)
• Koniec z “dramatami” w Twoim życiu
• Miłość to inne słowo na wolność
• Bądź wolny! - inspirujące cytaty E. Tolle
• Proste odpowiedzi na trudne pytania. Inspirujące cytaty E. Tolle
• Złote myśli Berta Hellingera
• Ustawienia rodzinne Hellingera
• Doświadczanie problemów a tożsamość - Inspirujące cytaty z E. Tolle
• Prawa wszechświata - inspirujące cytaty
• Seks - demon z piekła rodem
• Boska strona seksu
• Boskie ciało?
• Cierpienie może być najcenniejszą lekcją - historia Dana
• Uzdrowienie cierpienia z przeszłości
• Przyczyny cierpienia wg filozofii hinduskiej
• Czy wiesz dlaczego cierpisz?
• Rezygnacja i bezradność w obliczu trudności - jak pokonać pesymizm?
• Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.
• Najpopularniejsza religia świata
• Esencja prawdziwej przemiany. Dramatycznie… czy w procesie?

Szczęście - idea czy rzeczywistość

• Szczęscie jest bliżej niż myślisz
• Radość niebezpiecznego życia
• Czy jesteś…godny szczęścia?
• Jak odmienić jakość życia? Kilka porad.
• Nieuwarunkowane szczęście
• Patrząc oczyma miłości
• Szczęscie w zasięgu ręki
• Zasługujesz na miłość i przyjemność!
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Kochaj i bądź radosny!
• To jest Twoje życie
• Czy czujesz że zasługujesz?
• Jak napięcie zastąpić radością?
• Przyjemność?
• Nie bój się zmian!
• Jak BARDZO chcesz zmian w Twoim życiu?
• Pierwsze prawo zmian
• Czarne, nieznane drzwi
• Do znudzenia - o optymistach :)

Zdrowie

• Biografia staje się biologią. Jak być zdrowym? Krótki poradnik.
•Choroba ma swój początek w umyśle?
• Efekt placebo. Szokująca historia pewnego pacjenta.
• 10 rzeczy, których wegetarianie wysłuchują na codzień :)
• Cięcie cesarskie. Czy przebieg porodu ma wpływ na późniejsze życie?
•Cesarskie cięcie zmienia DNA dziecka
• Dieta dla grup krwi: A, B, AB, 0
• Zalety diety roślinnej
• Totalna kuracja przeciwrakowa
• Czy dieta sokowo-warzywna może wyleczyć…raka?
•Cała prawda o raku i diecie wegetariańskiej
• Ulecz swoje ciało !
• Śmiech to życie
• Stres i napięcie = początek choroby
• Biofeedback (biologiczne sprzężenie zwrotne)
• Filozofia zdrowia
• Jesteś tym co zjesz
• Jak się zdrowo odżywiać?
• Zasady dobrego odżywiania
• Tajemnica Twego ciała
• Akupunktura a medycyna współczesna
•Medycyna holistyczna
•Szczepienia – faktyczna konieczność czy sposób na zarobek?
• Zapomniane źródło zdrowia, produkty pszczele
• KAŻDĄ wadę wzroku da się wyleczyć! Metoda H. Bates’a
• Propozycja Tao dla kobiet. Zdrowie i płodność.
• Kryzys fizyczny…paradoksalnie uzdrawia?
• Wojna w naszym organizmie.
• Zdrowa psychika = zdrowe ciało?
• Masaż leczy duszę
• Źródła niemocy
• Twoje przekonania kontra Twoje zdrowie.
• Przyczynowość w medycynie. Całkowita zmiana paradygmatu?
• Zdrowy rozsądek w dietach?
• Negatywne odczucia wobec ciała

Oddech

• Czy oddychasz prawidłowo?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
•Stłumienia cz II
•Stłumienia cz I
• Twoja Twarz, ciało, oddech - mówią o Tobie.
• Co to jest REBIRTHING?
• Niezwykła moc oddechu? :)
• Integracja oddechem

Psychologia i duchowość

• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Cień - wg Junga
• Twórczy ludzie wg Junga
•Twórczy umysł a wyobrażenia
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Jak poradzić sobie ze stresem?
•Eksperyment: Pozytywne nastawienie - kontra negatywne.
• Pozytywne wyzwanie
• Negatywizm: jak się nim posługiwać i jak z niego zrezgnować?
• Asertywność
• Nałogi - pragnienie ucieczki
• Pozytywne myślenie nie wystarczy!
• Pozytywna weryfikacja - negatywnych wydarzeń
• Inteligencja emocjonalna a praca zawodowa
• NLP - jak jesteś zaprogramowany?
• 10 zasad NLP
• Potęga manipulacji słowem
• Magia i moc słów
• GESTALT - integracja psychiki i ciała
• Czy jesteś tolerancyjny?
• Narodziny Ego
• Ego a osobowość ofiary
• Enneagram - 9 typów osobowości
• Nawyki, wolność i społeczeństwo
• Gry i gracze. Psychologia zachowań międzyludzkich.
• Lody i samochody
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
• Samospełniająca się przepowiednia
• Psychologia inspiracji
•Twórz, twórz bezustannie!
• Metoda Simontona

Bóg i duchowość

• Dziecinna wizja Boga. Pułapka języka.
• Krótka historia Boga
• Bóg - to jest...
• Dobro i zło
• Czy Bóg karze za grzechy? Czy ludzie?
• Rozmowy z Bogiem
• Bóg nie żyje? Szatan nie żyje?
• Benedyktyn, demony i Zen
• Fala jest morzem
• Przestać żyć we władzy Demona
• Jesteśmy Bogiem
• Wiara nie pozwala Ci myśleć
• Życie - to jedyna religia
• Bóg jest tancerzem i tańcem
• Bóg jest Tobą
• Przyjaźń z Bogiem
• Czy Bóg spełnia Twoje marzenia?

Umysł a duchowość

• Zachwaszczony umysł?
• Enkulturacja
• Wyzwolenie z chaosu myśli
• Rewolucja w psychice - J. Krishnamurti
• Zaminowane obszary umysłu
• Jak jest oprogramowany Twój mózg?
• Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość
• Ludzie i roboty
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Memy i wirusy umysłu
• Bełkoczący umysł
• Bezrozumnie?
• Odpowiedź na Psychiczny Atak
• Czy wiesz co jest ci serwowane?
• Zjednoczenie
• Ewolucja. Indywidualna czy zbiorowa?
• Co wpływa na nasze życie?
• Kiedy kłamstwo staje się prawdą
• Ukryta siła metafor
• Kończyny fantomowe - zagadka ludzkiego mózgu.
• Tajemnica ludzkiego snu
• Mistrz snu
•Kilka słów o świadomym śnieniu
• Świadome śnienie jako proces ewolucyjny
• Jak umysł przetwarza dane? Nastroje.

Ciało i Energia

• Aura człowieka - najważniejsze informacje.
• Aura człowieka, przykłady aury… oraz jak ją odróżnić od powidoku?
• Ciało energetyczne człowieka. Przykłady zaburzeń.
• Jak reagujesz gdy zostaniesz obrażony? Ciała duchowe.
• Czakramy, poziomy Twojego życia!
• Jak nauczyć się widzieć aurę?
• Kolory Twojej Aury - jak się zmieniają i co oznaczają
• Geneza blokad na czakramach
• Świat to energia!
• Ciała duchowe według Jogi Kundalini
• Co tak naprawdę wiemy o świecie?
• Tai-chi
• Czym jest energia “Chi” ?
• Integracja oddechem, uwolnienie stłumionych emocji
• Panta rei - energia dokoła nas
• Dobre wibracje
• Seksualność a czakry
• Jasnowidzenie - fakty i mity
• Telepatia i jasnowidzenie
•Telepatia – czy to działa?
• Postrzeganie pozazmysłowe. Głos zwolennika.
• Energia w naszym ciele - Taoistyczny punkt widzenia.
• Energia musi płynąć…!
• Cykle życia i śmierci - Twoje istnienie.
• Oświecenie - wielki mit.
• Energia myśli i myślokształty
• Przestrzen ciała, przestrzeń kosmosu
• Rozmowy z Kenem Wilberem - o kosmicznej świadomości
• Kim jestem? Ken Wilber. Niepodzielone.
• Sen Planety
• Energia życia. Fakt czy mit?
• Hipoteza Gai
• Pole morfogenetyczne – Rupert Sheldrake

Rozwój a Medytacja

• ABC medytacji
Miłość, seks i medytacja
• Czym jest medytacja?
• Ćwiczenia uwalniające energię
• Medytacja chodząca
• Medytacja a palenie papierosów
• Ból a medytacja
• Medytacja z czakramami
• Myśleć czy medytować...
• Czy Twoje życie ucieka?
• Medytacja a egoizm
• Emocje i myśli podczas medytacji
•Medytacja - praktyka czy tajemnica?
• Dzień Uwagi
• Wyostrz swoją uwagę
• Świadomość hara - początek i koniec życia
• “Stać się nicością” - o co chodzi w tej koncepcji?
• Medytacja z koanem
• Medytacja z tematem. Ćwiczenia.
• Zabawne i nietypowe techniki medytacji
• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?
• Naucz się relaksować
• Kalu Rinpocze: Dotykając natury umysłu. Medytacja
• Historia pewnego medytującego
• Wyprawa do serca ciszy. Medytacja
• Nauka medytacji w zakładach karnych
•Rozpadnij się na kawałki
•Czy jesteś uważny?

Osobowość i emocje

• Afirmacje, sztuka zmiany życia
• Jak działają afirmacje? Struktura umysłu
• Afirmacje także mogą szkodzić!
• Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.
• Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?
• Ciemna noc duszy
• Ciemna strona emocji?
• Zostań mistrzem swoich emocji?
• Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Napięcie i odprężenie
• Sztuka bycia opanowanym - Emocje pod kontrolą.
• Reakcje i mowa ciała = lustro emocji.
• Jak rósł mózg człowieka: Ewolucja emocji.
• Gniew, poczucie winy, lęk i samotność - czym naprawdę są?
• Przekraczanie granic a bariera lęku
• Czym jest gniew i jak sobie z nim radzić. W związku i w życiu.
• Bądź swoim mistrzem - odpowiedzi są w Tobie
Eckhart Tolle – emanujący spokój i mądrość
• Uśmiechaj się, przełamuj schematy!
• Autentyczna zmiana myślenia
• Przestań się okłamywać
• Poznawaj siebie - podejście Zen
• Kto jest premierem w Twoim rządzie?
• Zaufanie - w realizacji marzeń
• Czy wrażliwość ma zawsze złe skutki?
• Oszukując własne emocje….
• Energia bolesnych emocji
• Nieśmiałość a prostytucja
• Tajemnice nieśmiałości
• Żydzi. Czy problem nieśmiałości ich dotyczy?
• Cuda…i miłość.
• Pytania i odpowiedzi - Katie Byron
• Pożegnanie z chłodem. Budowanie bliskości.
• Uleganie pokusom. Swoim czy cudzym? Portret Doriana Graya.

Walka i akceptacja

• Kung Fu Panda i głebsze przesłanie
• Koniec walki oznacza zwycięstwo
• Mówić: tak - czy nie?
•Przestań usiłować być dobrym cz II
•Przestań usiłować być dobrym cz I.
• Czy jesteś podzielony na "dobrego" i "złego"?
•Poza dobrem i złem
• Rozdzierając duszę na pół. Skrajności.
• Zagadnienie zła - okiem Hindusa
• Zrozumienie “zła”
• Wojna w Tobie trwa
• Nauka akceptacji dobrego i złego
• Droga wojownika
• Ćpun adrenaliny kontra "dobry człowiek"
• Ponad-Ego
• Pościć czy ucztować? Pogląd na życie.
• Wciąż czuję gniew, chcę się zmienić, ale...
• Życie w harmonii
• Życie to jest….- cytaty sławnych
• Umysł kontra ciało
• Zaakceptuj i bądź wolny...
• Wewnetrznie podzieleni
• Mądrość
• Miłość…jak głód
• Czy na świecie musi istnieć sprawiedliwość?
• Kosmiczna mądrość. Cytaty z Andromedy.
• Moce psychiczne: ostatni atak ego na ścieżce oświecenia

Dorosłe dzieci

• Pierwszy krzyk - piewsza samotność?
• ADHD = Dzieci Indygo?
• Niewinny dorosły człowiek
• Źródło depresji: dzieciństwo?
• Dziecko w rodzinie alkoholika
•Przełam wzorce z dzieciństwa
• Pierwotne zranienie. Dotknąć czy nie?
• Czy Twoje narodziny były traumatyczne?
• Zranione czy radosne dzieci?
• Wewnętrzne dziecko
• Kobieta bez winy i wstydu
• Co zrobić, gdy żyjesz z poczuciem winy?
• Toksyczny wstyd
• List ojca do syna. Wyznanie.
• Czego szukasz? Od czego uciekasz?
• Zmień….przeszłość!
• Miejsce wewnętrznej przemiany
• Natura - nasz największy nauczyciel
• Kim jestem? Początek życia
• Wewnętrzny ogród
• Jakie dzieci wychowasz?
• Grzeszne ciało?
• Niewolnik namiętności
• Męska autokastracja. Rys historyczny.
• Nie istnieją błędy - tylko lekcje
• Puść dziecku dobry kawałek ;)
•Zachęć dziecko do czytania
• Puchatek smakuje Tao
•Jak zostać dziecięcą szeptunką

Czakramy

• Czakramy - poziomy Twego życia
• Czakram Podstawy
• Czakram Podbrzusza
• Czakram Splotu Słonecznego
• Czakram Serca
• Czakram Gardła
• Czakram Trzeciego Oka
• Czakram korony
• Geneza blokad na czakramach
• Seksualność a czakry
• Tajemnice kolorów
• Czakramy człowieka: ujęcie ezoteryczne.
• Podróż przez czakry - w wyobraźni
• Symboliczne znaczenie kolorów

Wokół religii i ezoteryki


• Reguła Pięciu Elementów (pięciu żywiołów)
• Co oznacza buddyjskie “Przyjęcie Schronienia” ?
• Jak zinterpretować Tarot przez…Zen? :)
• Wszechobecne wibracje - wg. E&J Hicks’ów
• Ciemna strona chrześcijaństwa
• Numerologia - czy to ma sens?
• Yang i Yin
• Czym jest energia “Chi” ?
• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?
• Czy jesteś religijny - czy jesteś kukiełką?
• Przypadki nie istnieją
• Odpowiedzią… są pytania
• Ogrody Zen
• Sesshin bez zabawek – Opowieść o praktyce Zazen
• Wodospad i chwasty - czyli odrobina filozofii Zen
• Feng Shui
• Asztawakra Gita, czyli poznanie absolutu
• Starożytne myśli Seneki - wciąż na czasie?
• Uważaj, co mówisz...
• 4 etapy życia
• TAO• Tao Kubusia Puchatka
• Zen w sztuce łucznictwa
• Kilka słów o medycynie chińskiej
• Być Zorbą czy…Buddą?
• Cztery umowy Tolteków
• Historia Buddy
• Chiromancja - Linie na dłoni.
• Astrologia i chiromancja - po co to wszystko?
• Kurs cudów - zasady.
• Zen grania
• Życie we wszechświecie • Powstawanie negatywnych przywiązań: Archetypy Tybetańskiej Księgi Umarłych
• Religia jest trickiem genów ?
• W stronę wiecznej boginii
• Co to jest hipnoza? Kilka podstawowych informacji
•Rio Abierto – życie jak rzeka
•Bądź głupcem! – wywiad z Roshim Fukushima na temat Zen w Ameryce i Japonii

Śmierć a duchowość

• Historia człowieka który wrócił z martwych
• Życie to lekcja
• Doświadczenia z pogranicza śmierci
• Historia pewnego przebudzenia
• Czemu boimy się śmierci?
• Czy przeraża Cię Pustka?
• Los, karma, wolna wola?
• Prawo przyczyny i skutku
• Reinkarnacja?
• Diagnostyka karmy cz I
• Diagnostyka karmy cz II
• Wielcy ludzie - o reinkarnacji.
• Przebudzenie.
• Czy można zmienić karmę?
• Karma jako siła. Ujęcie buddyjskie i przykłady.
• Czy śmierć jest największym złem?
• Inne spojrzenie na reinkarnację
• Pozwól sobie umrzeć
• Zabijanie nie jest… złe?
• Pesymistyczna wizja cywilizacji?
• Prawo przyczyny, skutku i wiary

Historie i przypowieści "Problem dzisiejszego świata - rzekł Mistrz - polega na tym, że ludzie nie chcą dojrzeć. Jeden z uczniów zapytał:- Kiedy można powiedzieć, że ktoś jest już dojrzały? - W dniu, w którym nie trzeba go w niczym okłamywać."


• Najciekawsze przypowieści o mistrzu i nie tylko :)
• Mądrość jest sposobem podróżowania.
• Trzej mnisi i… ego
•Mądrości leśnego mnicha
•Straszna historia o diable
•Obsesja ucznia Zen
•Wciel się na Niebieskiej Planecie! :)
• Czy można przebudzić innego człowieka? Historia Ethel.
• Minuta mądrości
• W sercu Mędrca
• Miłość i mistrz
• Potwór, strzała i jajko
• Śpiew Ptaka
• Nie zadręczaj się!
• Historia Dana
• Najwłaściwszy moment
• A mistrz mu odpowiedział...
• Początek Wszechświata
• Mistrz Hakuin i dziewczyna w ciąży
• Kobieta, która zgubiła. Kobieta, która odnalazła
• Pierwszy krok do nirwany. Cytaty.

Sukces w życiu

• Podświadomość - kluczem do bogactwa
• Niepowodzenie to błogosławieństwo w przebraniu
• Niezwykła moc wyobraźni. Sukces a niepowodzenie.
• Historia prawdziwego sukcesu
• Słownictwo sukcesu
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Atrakcyjność przyciąga sukces.
• Jak sprawić by inni uwierzyli we własne siły?
• Porażka jest matką sukcesu
• Jak być lepszym kierownikiem?
• EFEKT PIGMALIONA
•Przepływ pieniędzy, przepływ energii
• Gdy pieniądze się pojawią…Tylko bez paniki.
• Przełamując fale…. I życiowy impas :)
• Jak polubić…nielubianą pracę
• Co robić kiedy totalnie NIC nam się nie chce?
•Fałszywi przyjaciele na drodze do sukcesu
•Sztuka osiągania swoich celów… Za obopólną korzyścią :)
• Odzyskać wiarę w siebie
• Mój interes, Twój interes, boski interes?
• Sukces - sprawdź czy masz szansę go osiągnąć.
• Geneza geniusza
•Jak oduczyć sie sabotować własne marzenia?
• Właściwa postawa…co to takiego?
• 10 cech idealnego lidera
• Nauka jak zostać bogatym - Wallace Wattles
•Rozporządzanie energią: nietypowe metody.
•Dawanie ludziom… którzy tego nie potrzebują?
•Przekonaj się że …możesz.

Hunahuna-kahuni 1. IKE - świat jest taki, jaki myślisz, że jest.
2. KALA - nie ma żadnych ograniczeń
3. MAKIA - Energia podąża za uwagą
4. MANAWA - moment mocy jest teraz
5. ALOHA - miłość jest po to, by przynosiła szczęście
6. MANA - cała moc pochodzi z naszego wnętrza
7. PONO - Skuteczność jest miarą prawdy.


• Huna i Freud
• Huna i Jung
• Co to jest Huna?
• Podświadomość, Świadomość i Nadświadomość. Wg Huny.
• Huna i “widmowe ciało”
• Opetanie i formy myślowe wg Huny
• Co posiejesz - to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.
• Uciszenie silnych emocji - wg Huny
• Metoda Ho’oponopono
• Szaman i ból
• Szaman miejski
• Szamanizm a sny
• Czy istnieją jakieś ograniczenia - czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
• Przyjemność i szczęście bez granic…?
• Potęga modlitwy wg Huny

Autorka:

  • ME

Waszym Zdaniem

Harysz o Jesteśmy Bogiem
kilka słów od siebie… o Historia pewnego mnicha (fragm…
Adrian Kraska o Symboliczne znaczenie kolorów
Krystyna o Negatywizm: jak się nim posług…
Życzenia urodzinowe o Aura człowieka – najważn…
Andżelika o Historia pewnego mnicha (fragm…
Blilkpol o Jak polepszyć wzrok –…
Agni o W stronę wiecznej boginii
Aga o Historia pewnego mnicha (fragm…
ZF o Historia pewnego mnicha (fragm…
ulakupiec o Historia pewnego mnicha (fragm…
Halina Kaminska o Szczerość wobec siebie i innyc…
Jolie o Brak bliskości w dzieciństwie…
Aga.M o Symboliczne znaczenie kolorów
Agnieszka o Brak bliskości w dzieciństwie…

Od 2007 roku

  • 18 517 315 przybyszów !

Kategorie

Aura, energia, czakramy buddyzm ciekawostka Feng shui huna Medytacja Refleksje nad życiem rodzicielstwo Rozwój sondy zdrowie Zen związki Świadomość

Blog na WordPress.com.

Prywatność i pliki cookies: Ta witryna wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie tej witryny, zgadzasz się na ich użycie. Aby dowiedzieć się więcej, a także jak kontrolować pliki cookies, przejdź na tą stronę: Polityka cookies
  • Obserwuj Obserwujesz
    • Rozwój i Świadomość
    • Dołącz do 1 539 obserwujących.
    • Already have a WordPress.com account? Log in now.
    • Rozwój i Świadomość
    • Dostosuj
    • Obserwuj Obserwujesz
    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Zgłoś nieodpowiednią treść
    • Zobacz witrynę w Czytniku
    • Zarządzaj subskrypcjami
    • Zwiń ten panel
 

Ładowanie komentarzy...