Tagi
być obecnym, cierpiętnictwo, męczennictwo, narzekanie, nowa ziemia, obecność, przebudzenie, tolle, tu i teraz, Świadomość
Osoba z ciężkim, aktywnym ciałem bolesnym roztacza wokół siebie szczególną emanację energetyczną, którą inni postrzegają jako wyjątkowo nieprzyjemną.
Kiedy ludzie spotkają taką osobę będą wręcz chcieli natychmiast się oddalić albo zredukować kontakt do minimum.
-Jedni będą odczuwać wyraźne odrzucenie przez jej pole energetyczne.
– Inni poczują falę agresji, staną się niegrzeczni lub opryskliwi, zaatakują ją werbalnie czy nawet fizycznie.
Oznacza to, że ich własne ciało bolesne rezonuje z ciałem bolesnym tej osoby.
To na co tak mocno reagują jest również w nich samych.
To ich własne ciało bolesne.
Nie jest niespodzianką, że ludzie z ciężkimi i aktywnymi ciałami bolesnymi często znajdują się w konfliktowych sytuacjach.
Czasem specjalnie podświadomie je prowokują, innym razem mogą nawet nic nie robić. Negatywność, którą podświadomie emanują jest wystarczająca, aby przyciągnąć wrogość i wytworzyć konflikt.
Potrzebny jest bardzo wysokiego stopień świadomej Obecności, aby uniknąć reagowania, gdy jest się skonfrontowanym z kimś o aktywnym ciele bolesnym.
Jeśli potrafisz pozostać czujny i przytomny, może nawet dojść do tego, że twoja Obecność ‘wyrwie’ osobę z jej utożsamienia i doświadczy ona cudu nagłego otrzeźwienia.
Chociaż może to być krótkotrwałe proces przebudzenia został zainicjowany.
Jeden z pierwszych takich przypadków, którego byłem świadkiem wydarzył się wiele lat temu.
Dzwonek u moich drzwi zadzwonił około jedenastej wieczorem.
Przez domofon usłyszałem pełen niepokoju głos mojej sąsiadki Ethel.
„Musimy porozmawiać. To bardzo ważne. Proszę wpuść mnie!” Ethel była kobietą w średnim wieku, osobą inteligentną i bardzo dobrze wykształconą. Miała również mocne ego i ciężkie ciało bolesne. Sama uciekła z nazistowskich Niemiec jeszcze w wieku dorastania, zaś wielu jej krewnych zginęło w obozach koncentracyjnych.
Ethel siadła na mojej sofie wyraźnie podekscytowana. Jej ręce drżały. Wyciągnęła jakieś papiery, które przyniosła ze sobą i rozłożyła je na podłodze i łóżku. Natychmiast poczułem dziwne doznania w ciele, tak jakby ktoś przekręcił włącznik prądu na pełną moc.
Jedyne co mogłem zrobić to pozostać otwartym, czujnym i intensywnie obecnym – obecnym w każdej komórce ciała.
Patrzyłem na nią bez osądu.
Słuchałem trwając w cichym bezruchu bez jakiegokolwiek mentalnego, wewnętrznego komentarza.
Strumień słów płynął z jej ust.
„Przysłali mi jeszcze jeden niepokojący list.
Prowadzą chyba jakąś wojnę przeciwko mnie.
Musisz mi pomóc.
Razem będziemy walczyć.
Ich prawnicy nie cofną się przed niczym.
Stracę dom.
Grożą mi eksmisją.”
Jak się okazało odmówiła zapłaty za usługę, ponieważ jej zdaniem nie dokonano koniecznych napraw. Teraz administracja groziła, że poda ją do sądu.
Ethel mówiła tak przez dziesięć minut, a ja siedziałem, patrzyłem i słuchałem.
W pewnym momencie zawiesiła głos i popatrzyła na rozrzucone dokumenty tak, jakby dopiero obudziła się ze snu.
Stała się spokojna i łagodna.
Całe jej pole energii zmieniło się.
Popatrzyła na mnie i powiedziała: „To wszystko nie jest ważne, prawda? Nic nie jest ważne.”
Siedziała spokojnie jeszcze parę minut, a potem wzięła papiery i wyszła.
Następnego ranka zatrzymała mnie na ulicy i patrząc podejrzliwie spytała:
„Co ze mną zrobiłeś? Ostatnia noc była pierwszą od dawna, kiedy normalnie spałam. Ba, normalnie – spałam jak dziecko.”
Ethel wierzyła, że ‘coś jej zrobiłem’, ale ja nie zrobiłem niczego. W istocie zamiast dociekać co jej zrobiłem, powinna zapytać – czego nie zrobiłem.
Otóż nie zareagowałem, nie potwierdziłem realności jej historii, nie nakarmiłem jej umysłu większą ilością myśli, a ciała bolesnego kolejną dawką emocji.
Pozwoliłem jej doświadczyć tego, czego doświadczała w tamtym momencie, a moc pozwalania leży właśnie w nieingerowaniu i nie działaniu.
Paradoksalnie bycie obecnym jest zawsze nieskończenie potężniejsze niż cokolwiek, co możemy zrobić czy powiedzieć (chociaż bycie obecnym wywołuje też pewne słowa czy czyny)
To co przydarzyło się Ethel nie było jeszcze trwałą zmianą, ale przebłyskiem tego co możliwe, tego co zawsze w niej było.
W ZEN taki przebłysk nazywa się satori.
Jest to moment Obecności, krótkie wyjście poza głos w głowie, poza proces myślowy i jego emocjonalne odzwierciedlenie w ciele. Wyłania się on z wewnętrznej przestrzenności, gdzie wcześniej był nieład myśli i kotłowanina emocji.
Myślący umysł nie jest w stanie zrozumieć Obecności i dlatego zawsze błędnie Ją interpretuje.
Będzie wmawiał:
– że brak ci troski,
– że jesteś zbyt zdystansowany,
– że nie masz współczucia i
– że nie wchodzisz w relacje.
Prawda jest jednak taka, że głębszy kontakt jest możliwy na innym poziomie niż myśli i emocje.
Faktycznie to na płaszczyźnie Obecności dochodzi do prawdziwego spotkania, do prawdziwego połączenia, do prawdziwej relacji.
W cichym bezruchu Obecności możesz odczuć tę bezforemną esencję, która jest w tobie i innych, a która jest jednością.
Rozpoznając jedność w sobie i w innych wiesz, że jest ona prawdziwą miłością, prawdziwą troską i prawdziwym współczuciem.
Eckhart Tolle – Nowa Ziemia
Powiązane posty:
• Uzdrowienie cierpienia z przeszłości
• Gdzie jesteś, kiedy cię nie ma?
Agata Bednarska said:
Bardzo ciekawy artykuł wyjaśniający wiele spraw. W kontakcie z taką osobą wchodząc w „rezonans” z jej uczuciami, energią możemy pogłębić tylko jej odczucia a tym samym problem będzie jeszcze większy. Gdybyśmy wyrazili zwoje zbytnie zainteresowanie problemami takiej osoby wzmocnimy tylko to, co ma w sobie a tym samym nie udzielamy jej pomocy a jeszcze bardziej je pogłębiamy. Hm….to bardzo ciekawe i pouczające.
Therru said:
„Rozpoznając jedność w sobie i w innych wiesz, że jest ona prawdziwą miłością, prawdziwą troską i prawdziwym współczuciem.” A znacie niesamowitą buddyjską metodę tonglen?Medytacja i wizualizacja nad uzdrowieniem siebie i innych – emocjonalnym, duchowym, cielesnym…Miłość i współczucie, które uzdrawiają…W przepieknym filmie „Wiosna, lato, jesien, zima i…wiosna” Kim Ki- Duka jest scena, kiedy dorosły uczeń Mistrza wraca po wielu latach do domu; wraca jako morderca, pełen gniewu i złości. Za nim przybywają, równiez pełni negatywnych emocji policjanci. Widząc stan ucznia Mistrz każe mu wyciosać w podeście domku całą sutrę Mądrości, która oczyszcza umysł i ciało. W trakcie pracy w uczniu następuje niezwykła transformacja – oddalone zostają negatywne emocje, usunięte mentalne trucizny. Cała ta duchowa przemiana, przemiana jednego człowieka wpływa także na innych – w policjantach także zachodzi zmiana; i ich opuszcza gniew i złość, rodzi się współczucie… Przepiękna scena i wspaniały film…przy okazji polecam gorąco:)
Damian said:
Co do filmów i przemiany to polecam również „dzień w którym zatrzymała się ziemia”. Fakt faktem troche science fiction, ufoludki i te sprawy ale kilka tekstów z tego filmu jest naprawde godnych uwagi:)
Zind said:
Damian, mówisz poważnie?
Oglądałem, byłem na tym w kinie, taka kiła jakiej dawno nie widziałem! Odradzam!
Damian said:
mówie jak najbardziej serio:D No ale każdy ma różne gusta;)
janusz96 said:
No to zobaczę tę film…….
zenforest said:
Damian, mnie film się nie podobał 🙂
Postać którą gra Keanu wprawdzie wygłasza raz czy dwa razy jakiś truizm w rodzaju „tylko w dramatycznych sytuacjach zmieniamy się”, ale poza tym niewiele się dzieje a akcja strasznie naciągana…
janusz 96 said:
Jak jesteśmy przy filmach …..to duże wrażenie wywarł na mnie film w tematach Zen – „Wiosna, lato, jesień, zima… i wiosna” Oto kawałek recenzji – Wiele południowokoreańskich produkcji nieraz pozytywnie mnie zaskakiwało. Ogólne spojrzenie na świat Azjatów, a w tym i na kino, różni się znacznie od wizji europejskich czy amerykańskiej. Jest to coś całkowicie innego, świeżego i specyficznego. To kino przepełnione sensualizmem i naciskiem na ludzkie odczucia. Po prostu niezwykły smak orientu. Przepełniająca film namiętność, przy jednoczesnym spokoju i wyciszeniu sprawia, że nie wydaje się nudną, pozbawioną akcji produkcją. Pełni raczej rolę relaksacyjną i jest swego rodzaju alegorią życia. Przemijające pory roku są ukazane jako bezbłędnie ukazane etapy ludzkiego żywota, skłaniające ku refleksji. Są tu bowiem pokazane całkowicie odmienne osoby, które swoje życie przeżywają w różny nie zawsze w uzupełniający się sposób. Wygląda na to, że obaj bohaterowie żyją pełnią życia, jeden zgodnie z tym, co oferuje mu natura, drugi z tym, co czuje i co poznaje…..gorąco polecam 🙂
janusz 96 said:
Aaa…. Therru już go poleca ! Nie zauważyłem 😉 Tak czasami mam , chyba głowę za wysoko noszę ….:)