Dziś chciałabym polecić wszystkim film „The Secret”.
Opowiada on o tajemnicy sukcesu, szczęścia i obfitości w naszym życiu, o tym jak niewiarygodnie łatwo można osiągnąć to o czym się marzy, lub zobaczyć to co się już ma, ale się wciąż nie dostrzega.
Główne wątki filmu to wyjaśnienie Prawa Przyciągania oraz idei, że nasze myśli tworzą rzeczywistość.
Zachęcam do zapoznania się z trailerem oraz ze stroną.
http://www.thesecret.tv/
terraustralis said:
Ale daliscie czadu.
Jestem osoba gleboko niewierzaca. Dlaczego? Rownie dobrze z tego powodu, ze ludzie wierzacy zabili wiecej ludzi w imie wiary niz ludzie niewierzacy w imie niewiary.
Nie mam problemow z mysleniem co bedzie w zyciu posmiertnym. Po prostu w moim przypadku go nie bedzie.
Bycie niewierzacym pozwala mi skupic sie bardziej na zyciu doczesnym.
Zyje wedlug zasady: Zyj jak najlepiej bo twoje zycie jest wyjatkowe i jako takie nigdy nie powtorzy sie.
Doceniam pozytki bycia wierzacym. Czlowiek wierzacy ma pewna pocieche w zyciu. Co sie nawierzy to jego a jak go zakopia to i tak sie nie dowie, ze bog nie istnieje. (To tylko moja wersja..Nie zaprzeczam ze Bog istnieje jak chca wierzacy) Pozdrawiam wierzacych i niewierzacych. 🙂
trueneutral said:
Słusznie Terra zauważyłeś, że to nie religia zabija, tylko ludzie. Gdyby nie było chrześcijaństwa, to znalazłby się inny powód do Krucjat czy Młota na Czarownice. Może nazywałoby się to inaczej, ale na koniec byłby taki sam efekt. To nie religia zabija, to nie system jest do dupy. Ludzie o złotych sercach uczyniliby nawet z totalitaryzmu Utopię. Wszelkie idee to tylko wymówki dla usprawiedliwienia swojego pomieszania.
Stylion said:
Terra moge przylozyc piatke do tego co napisales. 🙂
Czlowieka mozna nazwac istota 2 H. Hipokryta i Histeryk. To moj patent z karencja dwuletnia na sprzedaz. 🙂 Pod tymi dwoma haslami mozna umiescic cala emocjonalna dzialalnosc czlowieka z Busterem Keaton’em na czele. Jako dzieci uczymy sie mowic i kiedy juz potrafimy wyrazac swoje potrzeby robimy to wrecz z faszystowska perfidia. W tzw miedzyczasie, zaczynamy miec marzenia i wierzymy we wszystko co nam swiat podsuwa na stol, eg. Swiety Mikolaj, duchy na cmentarzu, duch sasiadki z drugiej klatki tej co otrula sie sledziami przed swietami itp. Po latach nasze zadania( przez a z ogonkiem) przechodza cos w rodzaju demokratyzacji i sa jeszcze bardziej finezyjne. Natomiast nasza wiara w duchy nie mowiac juz Mikolaju zaczyna powoli slabnac. Bo przeciez kazdy wie, ze takiego czegos nie ma. Konczymy jako dorosli, w duzym cudzyslowiu oczywiscie, bo tesknota za wiara w cokolwiek pozostaje np. w duza kase i jeszcze wieksza/mniejsza (kwestia gustu i zboczenia) blondynke lub czarnowlosego amigo z niezlym warsztatem nie tylko do robienia pieniedzy. 🙂 Dodatkowo wierzymy w Boga albo w cos tam zamiast niego bo tak trzeba i juz, no bo swiat nie mogl powstac i ja w nim przez przypadek, co nie? Zadziwiajace, ze jako dorosli ludzie pozostawiamy sobie ten archaizm dziecinstwa ot tak na wszelki, niewymuszony wypadek, a nuz sie przyda. Tylko do czego? To pytanie tak samo retoryczne jak pytanie o sens zycia. Wiara w cos tam ma nam ulatwic ugruntowanie pozycji egzystencjalnej w srodowisku ktorego jak nic, zniesc w calosci nie mozna. Bo to sie nie podoba to i tamto, bo ten/ta ma wiecej a ja mniej, ten/ta ma ladniej a ja brzydziej i w ogole dlaczego ja nie moge byc sam/sama tylko mi tu wlaza i smieca i dlaczego ja w ogole mam kiedys umrzec? No to juz szczyty szcztytow!!! 🙂
Tak wlasciwie to nie wiele sie roznimy od dzieci po za niewielka roznica w postaci ekspresji swoich lekow, ktore pozostaja w nas do smierci a spowodowane sa ciaglym niedosytem wiedzy lub wrecz niechecia do jej zdobywania jesli juz takowa jest w zasiegu reki. No tak, ktos moze powiedziec, ze; – ta wiedza pochodzi od innych zestrachanych i wlasciwie kwestia wiedzy przez duze W tez pozostaje w kregu wiary (przez W jakie sobie kazdy zazyczy), ze ten ktos mowi prawde i tylko prawde tak mi dopomoz Bog ( albo cos tam bogopodobnego) 🙂 Moge dac temu wiare taka sama jak w Mikolaja i cala reszte. – A ogonek chetnych zeby w nich wierzyc jest dlugi jak rownik na globusie. A nasz ogonek lekow jest jeszcze dluzszy, a w zasadzie siedzimy w srodku klatki (tej samej co ta sasiadka i te sledzie jadla) z nich zrobionej. Jak wyjsc na zewnatrz ? Przestac wierzyc? Jak to zrobic? Wiara to tarcza „Medusy” odbijajaca wszelkie „promienie zla” i byc musi. Po za tym marzenia sa takie piekne, wzniosle i daja tyle przyjemnosci. Jak marze to sie mniej boje.
No coz na „choroby umyslu” najlepsze sa tabletki i tez robione przez takich, co WIERZA…, ze pomoga. 🙂 Wszystko zostaje w „rodzinie”… wierzacych. 🙂
Ps: Jesli ktos sie nie zgadza lub zgadza z tym co tu napisalem to mu nie uwierze bo wierze ze nie wierze ze wierze. 🙂
Eliszka said:
Stylion, wypisałam sobie … ‚ jako ludzie dorośli pozostawiamy sobie ten archaizm z dzieciństwa…’ wiesz, by przeżyć coś fajnego, wzruszającego, proponuję
przypomnijmy sobie tamten … blask oczu, kiedy rodzice wnosili np. choinkę/ żywą z lasu/ stroili ją ozdobami ‚naturalnymi/ jabłka, orzechy, cukierki, aniołki/, pod śnieżnie biały obrus kładli sianko pachnące, przypomnijmy sobie ten klimat oczekiwania na pierwszą gwiazdkę, tego archaicznego Sw. Mikołaja z prezentami i rózgą.
Ja z dzieciństwa pamiętam te klimaty, pamiętam, też jak ciężko pracujący na co dzień rodzice byli jacyś odświętni w ten dzień, a ja byłam w centrum uwagi, jako dziecko.
Nie potrafię już stworzyć takiego klimatu dla swoich dzieci i wnuków, choć pragnęłabym, bo … oni nie pragną tego przeżyć. Smutne.
Taki blask w oczach, chwile szczęścia , cytuję ciebie, również pomagają … ‚ w ugruntowaniu pozycji egzystowania w środowisku, którego, jak nic znieść w całości nie można’.
Odniosłam wrażenie, że masz życie, którego bardzo nie lubisz.
Przyszło mi żyć z i wśród ‚najbliższych’, od których musiałam się odciąć duchowo by móc cieszyć się życiem. To jest sztuką, jednak konieczną dla mnie bym mogła odpowiedzieć sobie na pytanie Kim jestem?, a udzielona sobie odpowiedź była dobra.
Myślę, że rozwój i świadomość bez wiary w Boga, Stwórcę, Absolut jest możliwy, choć o wiele trudniejszy, nie ma bowiem punktu odniesienia, nawet co jest najistotniejsze, do wiary w siebie.
Dlatego tak uważam, ponieważ mnie wiara, tak to nazwijmy, choć nie jest adekwatnym sformułowaniem, daje podstawy do ugruntowania potencjału, którym dysponuję, który został mi dany w stworzeniu.
A co do łagodności, to ja złagodniałam, co wcale nie znaczy, że nie potrafię cieszyć się, złościć, bawić, odrzucać, eliminować, również wiele akceptować, ale to ma już inny, bardziej świadomy aspekt. Jest fajniejsze. 🙂
vamas said:
stylion, tak czekalem az sie zjawisz, ha! 😉
eliszka: „Odniosłam wrażenie, że masz życie, którego bardzo nie lubisz.”
moze trudno w to teraz uwierzyc, bo to musztarda po obiedzie, ale mialem przy poprzednich wypowiedziach ochote napisac to tobie!
osoba ktora musi tyle zewnetrznych rzeczy robic, wyrazac oburzenie dla obrazoburstwa, potepiac, odcinac sie od bliskich zeby osiagnac spokoj czy szczescie, musi nosic w sobie mase niezadowolenia dla tego co JEST.
brak akceptacji dla bliznich, takimi jakimi po prostu SĄ.
wiara w boga tez wyglada mi w twoim przypadku na jakas forme ucieczki w bajkowy swiat duchowosci,
ktora to pewnie jest udzialem wielu z komentujacych
tyle ze zamieniamy boga pewnie na jakies bardziej bezosobowe formy energii ktora laczy wszystkich
wszyscy od czegos uciekamy wobrazajac sobie ze tam, gdzies, poza nami znajduje sie lepszy, piekniejszy, idealniejszy swiat, ach te utopie!
coz 🙂 moze wszyscy dojrzejemy tak naprawde wtedy gdy przestaniemy uciekac i zaczniemy akceptowac zycie w tu i teraz na 100000% ?
Eliszka said:
Widzisz Vamas życie jest dość skomplikowane. To, że muszę się odcinać, to nie jest fajne i to nie jest to czego bym pragnęła, ale czasem w życiu tak po prostu jest.
Nie wiem jakich zewnętrznych rzeczy się doszukałeś, które ja muszę robić by żyć.
Wyobraź sobie, że moje ‚odcięcie’ to właśnie forma akceptacji dla bliźnich, by byli tacy jacy są i żyli po swojemu. Sobie daję przyzwolenie na życie wg mojego wzorca, który polega, wyobraź sobie, na radości życia.
I wyobraź sobie, że ja nigdzie nie uciekam. Żyję teraźniejszością
Wiesz, rozwój duchowy, wewnętrzny w sytuacji kiedy mamy wokół siebie kochających ludzi i pozwalających się kochać to bułka z masłem jest. Natomiast moja sytuacja to wyzwanie i jestem z siebie dumna, z tego co osiągnęłam ciężką pracą nad sobą.
Proszę cię Vamas nie oceniaj mojej wiary w Boga, bo nie masz o niej bladego pojęcia, a z tego co piszę można wyciągnąć niekoniecznie trafne wnioski.
I zapewniam, że żyję teraźniejszością, cieszę się każdym doświadczeniem, każdym dniem. Za oknem u mnie cudowny listopadowy, jesienny dzień, krajobraz wokół mam cudny i zamierzam przeżyć ten dzień super dobrze, choć … jadę z mężem na rehabilitację, bo złamał rękę, bo nie dociera do niego nic na swój temat, bo oszukuje sam siebie i przyszło mu w prawie zwrotnym wiele cierpieć, ale moja empatia ma już nieco inny wymiar.
I nieważne jak to będzie przyjęte, ponieważ jestem spokojna w swoim sumieniu i sercu i dzień i ten i każdy następny mam zamiar przeżyć jak najlepiej.
vamas said:
ok, eliszka, umowimy sie tak, ja nie oceniam twojej wiary w boga ani ciebie,
a ty nie oceniasz moich wypowiedzi jako obrazoburcze i takie na ktore nie powinno byc miejsca na tym blogu
chyba uczciwe postawienie sprawy
to co, mamy umowe? 🙂
Eliszka said:
peewnie, piąteczka Vamas
Bogdan said:
Witam
Terraustralis pozdrawiam ciebie i bardzo mi sie spodobalo to co piszesz a dlatego ze pokazujesz kim naprawde jestes i oto mi chodzilo w pytaniu o wiare ale niestety wiekszasc chce na sile pokazac ze dla nich wiara szczegolnie katolicka jest do bani …
Nie rozwijam tego watku bo i tak wiem ile nastepnych moze 90 postow znowu przybedzie jak grom aby uderzyc z jeszcze wieksza sila i zdlawic tego B-o-g-d-a-n-a.
Nie rozumiem tego blogu po co byl zakladany jezeli probuje sie na sile wymuszac w rozmowach ze taki poglad masz przyjac bo jak masz inny to nie wpisuj swojego komentarza tak ja to widze…
Rozmawiam na podobnym blogu o tej tematyce ale tam nie ma takiej agresji nawet co do wiary pisza tam osoby ktore chodza do kosciola i umieja z kazania czy ewangelii dostosowac slowa do tego co chcemy osiagnac nawet w kontekscie filmu the secret…
Mozliwe jak ktos moze napisze ze moze ten blog gdzie swobodnie takie tematy sie porusza jest blogiem Ojca Rydzyka jakby zlosliwie ktos chcial wtracic …
Ja staram sie szanowac kazdego czlowieka ktory wierzy w to co chce czy w Boga czy w magie czy moze w samego siebie bo jemu jest tak dobrze…
Ale prosil bym abyscie na temat wiary nie rozstrzasali wiecej komentarzy bo bedzie to oznaczac ze ten blog jest przeciwko kazdemu kto inaczej mysli ni wy…
Pozdrawiam i zycze udanego tygodnia
Bogdan
terraustralis said:
Ja bedac niewierzacym nie odcinam sie od ludzi niewierzacych i staram sie ich zrozumiec. Moze dlatego, ze nie mieszkam w Polsce ani Iranie.
Bywajac w Polsce i przypatrujac sie roznym obrzedom traktuje to troche jako folklor. Razi mnie tylko to, ze urzednicy panstwowi wystepuja w asyscie kardynala czy arcybiskupow. Wiem, ze usprawiedliwia sie to tym ze w Polsce jest 99% katolikow co nie jest prawda.
Pewne rzeczy nawet lubie. Na przyklad spiewy gregorianskie. dobrze sie przy nich medytuje. Lubie ich wersje przy akompaniamencie saksofonu Grabarka z Norwegii. Lubie zwiedzac koscioly,cerkwie,synagogi czy meczety w calej Europie.
Niemniej nie lubie presji jaka wierzacy wywieraja na niewierzacych.
Pewne rzeczy latwo zapomniec bo palenie na stosie czarownic czy Giordano Bruno jest juz odlegla historia a Europa jest liberalna, przynajmniej ta zachodnia. Ale mordowanie niewierzacych mialo jeszcze miejsce w Hiszpanii w 1936. A w obecnym Iranie mordowanie niewierzacych ma nadal miejsce. W islamie wogole nie mozna zrezygnowac z wiary, kara jest smierc. Podobnie bylo w chrzescijanstwie. Wiec pamietajac o tym warto sie ujac za niewierzacych. Czesc ich pamieci.
vamas said:
b-o-g-d-a-n
„Nie rozumiem tego blogu po co byl zakladany jezeli probuje sie na sile wymuszac w rozmowach ze taki poglad masz przyjac bo jak masz inny to nie wpisuj swojego komentarza tak ja to widze…”
alez po co tyle agresji 🙂 😉 ?
przeciez juz z eliszka podalismy sobie rece i nie bedziemy sobie wmuszac wzajemnie co jest wlasciwe a co nie. w czym jeszcze problem? 🙂
lavera said:
Fragment „WEWNĘTRZNEGO PRZEBUDZENIA” Colin Sisson:
„Przywiązanie do własnych opinii i systemu przekonań idzie ramię w ramię z przesądem. Obstajemy zagorzale przy swych poglądach i nie interesują nas zalety innych punktów widzenia, czasem całkiem przeciwstawnych. Nie chcemy nic wiedzieć o tym, o czym nie chcemy wiedzieć. Spróbuj przekonać kapitalistę, aby zrozumiał zalety socjalizmu i komunizmu, i odwrotnie. Spróbuj przekonać chrześcijanina, który „narodził się na nowo”, by wczuł się w punkt widzenia ateisty, a ateistę, by zrozumiał wyznawcę Allacha lub Kriszny. Spróbuj przekonać milionera, aby zrozumiał ludzi stojących w kolejce za chlebem, albo faszystę, aby zrozumiał uczucia Żyda. Kiedy walczyłem w Wietnamie w imieniu „Boga, Królowej i Narodu”, nawet nie próbowałem zrozumieć punktu widzenia Viet Congu w tej wojnie. Gdy zakwestionowałem samą wojnę, nie mogłem brać w niej udziału. Nasze przesądy są powodem wszelkich konfliktów, począwszy od konfliktów wewnętrznych, a skończywszy na zbrojnych. Być może nie wszyscy odczują, że którakolwiek z wymienionych prawd się do nich
odnosi, ale wszyscy wiedzą, jak trudno zrozumieć kogoś, z kim właśnie jesteśmy w konflikcie. Nie chcemy znać jego punktu widzenia, ponieważ chcemy ochronić własny i udowodnić, że to my mamy rację, a nie on. Pozostajemy w stanie przywiązania do tego, co wiemy, ponieważ dzięki temu nasz świat wydaje nam się spójny, a bez tego, być może, musielibyśmy się zmienić.” 🙂
vamas said:
jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniadze, jak nie chodzi o pieniadze, to chodzi o racje 😉 moje nowe kredo?
Eliszka said:
Dlatego próba opowiadania się za konkretną opcją jest małym nieporozumieniem. Obstawanie przy swoich poglądach i negawanie z gruntu odmiennych również.
Z kolei szukanie po omacku przez całe życie też. Dobrze jest skłaniać się w tych poszukiwaniach do czegoś, co będzie stanowić podstawę tych poszukiwań. Tak uważam, tak mi się wydaje, może to wydaje mi się będzie bardziej szczere.
Już tu kiedyś był zamieszczony tekst z Osho, który mówił by nie nadawać sobie etykietek, typu, np. jestem socjalistą itp. ponieważ nasze Ja to indywidualnie, nieporównywalnie kształtowane przez niejedno życie tu na ziemi spektrum uwarunkowań naszej duszy i ciała.
Zind said:
Z drugiej strony etykietki to też część Wszechświata. Każda jego część powinna być akceptowana, choć pewnie nie należy się do żadnej przywiązywać.
Jeśli nadamy etykietkom – etykietkę *zła*, to dokonujemy w pewien sposób powrotu do punktu wyjścia. Rzeczywistość sobie po prostu istnieje i tyle. Od nas zależy czy mądrze jej używamy.
indram said:
…no tak…
…ale przywiazanie do opinii i przekonan innych rowniez jest przywiazaniem do przesadow. 🙂
Jednak nie ma z tego wyjscia gdyz cecha istot ludzkich jest to, zee ich umysly sa zanurzone w swiecie kultury, a swiat kultury zyje swoim wlasnym zyciem i ewoluuje. Jedna idea daje zycie dziesiatkom nastepnych idei.
W tym sensie my bedac wystawieni na coraz bardziej zroznicowane kulturowo srodowisko jestesmy zmuszeni ewoluowac wraz z nim i dostosowac sie do tegoz srodowiska.
Dla przykladu w przeszlosci takie idee jak tolerancja czy wolnosc nie istnialy i nie bylo na nie miejsca w dawnych spoleczenstwach.
Zmiany technologiczne i cywilizacyjne stworzyly miejsce na nie i to co dawniej bylo uwazane za zalete – nietolerancja i zniewalanie innych – odchodza do lamusa. Albo przynajmniej w to chcialoby sie wierzyc.