Tagi
Poczuj życie – każda komórką swego ciała
20 Środa Lip 2011
Posted Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość
in20 Środa Lip 2011
Posted Refleksje nad życiem, Zen, Świadomość
inTagi
16 Wtorek Lu 2010
Posted Refleksje nad życiem, Świadomość
inTagi
poglądu, pomyślność, pozytywne myślenie, przekonania, radość, spełenienie, sukces, szczęście, transformacja, uzdrowienie, wzorce, zdrowie, zmiana
„To umysł czyni szczęśliwych bądź zdesperowanych, bogatych lub biednych. ” – Edmund Spenser
„Małe zmiany – tworzą wielką różnicę” A. Robbins
Co za siła decyduje o tym, na jakie działania decydujemy się w życiu, jakie wyznaczamy sobie cele?
Nasze przekonania o tym, co możliwe, a co nie, o naszych możliwościach, o tym, kim jesteśmy.
Na Haiti przekonanie o śmiertelnej mocy czarownika, który „wskazuje kością”, może spowodować śmierć. Jednak zabójcą jest nie czarownik, ale poczucie pewności, przekonanie o jego mocy.
Czy w twoim życiu kierujesz się negatywnymi oczekiwaniami?
Jak wpływają one na ciebie i twoje działania?
Jakie przekonania pozytywnie ukształtowały ciebie i twoje życie?
Jakie nowe, pozytywne oczekiwania możesz wypracować dla siebie i innych?
Przez setki lat było wiadomo, że żaden człowiek nie jest w stanie przebiec dystansu jednej mili w czasie poniżej czterech minut. Było to fizyczną niemożliwością.
A jednak Roger Bannister złamał to przekonanie, kiedy przebiegł dystans jednej mili w trzy minuty i pięćdziesiąt dziewięć sekund. Jak tego dokonał?
Ciągle oczami duszy oglądał swój triumf i wyobraził go sobie tak intensywnie, że pewność zwycięstwa wydała systemowi nerwowemu kategoryczny rozkaz i osiągnął on rezultat zgodny z wyobrażeniami. Kilku innych biegaczy powtórzyło ten wyczyn uwierzywszy, że również i oni mogą tego dokonać.
Jaką barierę musisz pokonać? Co uznajesz dziś za niemożliwe, choć wiesz, że gdybyś tylko mógł tego dokonać, zmieniłbyś życie nie tylko własne, ale również ludzi wokół ciebie?
Jakże często ludzie winią okoliczności za to, jak potoczyło się ich życie. Tymczasem nasze życie kształtują nie okoliczności, lecz znaczenie, jakie im nadajemy. W Wietnamie zestrzelono, uwięziono i torturowano dwóch lotników. Jeden z nich popełnił samobójstwo. Drugi wytworzył w sobie wiarę w siebie, ludzkość i Stwórcę silniejszą niż kiedykolwiek wcześniej. Dziś człowiek ten, kapitan Gerald Coffee, dzieli się z nami swoim doświadczeniem, by przypominać o sile ducha ludzkiego, która pozwala pokonać każde cierpienie, każdą przeszkodę, każdy problem.
Czy ty sam albo ktoś z twoich bliskich pozwalacie, by przeszłe doświadczenia ograniczały wasze szczęście? Co jeszcze mogą znaczyć te wydarzenia? Czy uczyniły cię mocniejszym? Mądrzejszym? Dały możliwość udzielania rady innym, którzy stają wobec podobnych problemów?
Dlaczego ludzie robią to, co robią? Wszystko jest kwestią ich przekonań. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, skoro ktoś uwierzy, że wyzdrowieje, jeśli wywierci sobie w głowie kilka dziur, zrobi to natychmiast, bez względu na to, czy przekonanie to jest umotywowane, czy też nie.
Skoro ktoś uwierzy, że jego szczęście zależy od pomagania innym, będzie działał z równie wielką siłą. Właśnie przekonania decydują czy naszym życiem mają kierować bieda i smutek, czy radość dawana sobie i innym. Przekonania odróżniają Mozarta od Mansona i one właśnie powodują, że gdy jedni stają się bohaterami, inni kończą tylko na rozważaniach, jak dobrze byłoby stać się bohaterem.
Jakie przekonania kierują działaniami ludzi wokół ciebie? Jakie przekonania dzielisz z kolegami? Z dziećmi? Z rodzicami? Które z twoich przekonań są odmienne?
Ilekroć coś ci się przytrafia, twój umysł zadaje dwa pytania: Czy oznacza to przykrość, czy przyjemność? Co muszę teraz zrobić, aby uniknąć przykrości i/lub zyskać przyjemność? Odpowiedzi na te pytania oparte są na generalizacjach – przekonaniach, które wytworzyłeś w sobie o tym, co powoduje ból, a co prowadzi do przyjemności.
Takie „skróty” pozwalają nam funkcjonować, mogą też jednak poważnie ograniczać nasze życie. Niektórzy ludzie działają na zasadzie generalizacji, że są niekompetentni, ponieważ w przeszłości kilka razy nie wykorzystali pojawiającej się okazji. Niestety generalizacje mogą stać się samospełniającymi się przepowiedniami.
Zastanów się nad ograniczającymi cię przekonaniami, które wyrobiłeś w sobie na własny temat lub na temat kogoś innego. Czy rzeczywiście oparte są one na faktach? Czy istnieją jakieś wyjątki? Czy możliwe, by twoje uogólnienie było zbyt ogólne?
Żadna z rzeczy w naszym życiu nie ma innego znaczenia poza tym, które przypiszemy jej sami.
Jednym z cudów człowieczeństwa jest możliwość wypełnienia każdych okoliczności treścią budującą albo destrukcyjną.
Część z nas, pamiętając przeszłe cierpienia, postanowiła, że właśnie ze względu na nie nigdy więcej nie będzie walczyć o siebie, albo nigdy nikogo nie pokocha.
Inni dokonali transformacji, którą osiągamy poprzez przekonania wzmacniające.
Ludzie ci postanowili: „Ponieważ w przeszłości byłem traktowany nieuczciwie, będę bardziej wrażliwy na potrzeby innych”, albo: „Ponieważ straciłem dziecko, będę ze wszystkich sił starał się uczynić ten świat bezpieczniejszym.” Bez względu na otaczającą nas rzeczywistość zawsze możemy tworzyć znaczenia, które nas umacniają.
Zrewolucjonizuj swoje życie, nadając jednemu z przeszłych doświadczeń nowe znaczenie.
Przekonania mogą budować, ale mogą też i niszczyć. Ponieważ mają one tak wielki wpływ na nasze życie, musimy dokładnie zrozumieć trzy związane z nimi problemy:
1. Większość z nas nie decyduje świadomie o tym, w co wierzy.
2. Nasze przekonania są często oparte o błędną interpretację przeszłych wydarzeń.
3. Raz przyjęte przekonania zwykle traktujemy jako świętość zapominając, że są one tylko jedną z wielu możliwości.
Czy żywisz jakieś przekonania, które traktujesz jako prawdę? Czy potrafisz wskazać przeciwne im przekonania, które mogą być równie prawdziwe? Jak zmieniłoby się twoje życie, gdybyś przyjął przeciwny punkt widzenia?
Przekonanie nie jest niczym innym jak tylko poczuciem pewności co do znaczenia określonych rzeczy.
Jeśli na przykład żywisz przekonanie, że jesteś inteligentny, jest ono czymś więcej niż tylko myślą;, jesteś pewien swojej inteligencji. Skąd bierze się to poczucie pewności? Wyobraź sobie blat stołu. Bez nóg nie ma żadnego podparcia. Aby stać się przekonaniem, również i myśl musi zyskać podparcie.
Nogami są w tym wypadku odniesienia wspierające. I tak, jeśli wierzysz, że jesteś inteligentny, masz najprawdopodobniej doświadczenia (odniesienia) wynikające z dobrych stopni w szkole, często udzielanych ci pochwał i tak dalej. Trzeba jednak pamiętać, że źródłem pewności nie jest wyłącznie przeszłość. Podobnie jak Roger Bannister możemy do tworzenia odniesień używać wyobraźni i nabrać pewności co do posunięć, których jeszcze nie próbowaliśmy.
Każdą myśl możemy zmienić w przekonanie, jeśli tylko zgromadzimy dość odniesień, które będą ją wspierały. Które z poniższych stwierdzeń jest według ciebie prawdziwe?
1. Ludzie są w większości uczciwi i dobrzy.
2. Ludzie są nieuczciwi i dbają wyłącznie o siebie samych.
Czy gdybyś chciał, nie znalazłbyś dość przeszłych doświadczeń (odniesień), by wesprzeć stwierdzenie, że ludzie są wredni? Jeśli jednak skupisz się na innych doświadczeniach z przeszłości, równie łatwo znajdziesz odniesienia wspierające przekonanie, że ludzie są dobrzy.
Które z tych przekonań jest więc prawdziwe? Otóż prawdziwe jest to przekonanie, które uznasz za własne.
To prawda, że niezachwiane poczucie pewności może pomóc w osiągnięciu wielkich celów. Może jednak również cię oślepić, nie dopuszczając w ten sposób do ciebie informacji, która mogłaby na zawsze odmienić twoje życie.
Czy kiedykolwiek spotkałeś kogoś, kto dla zachowania poczucia pewności nie przyjmował nowych wiadomości? Gdybyś miał spojrzeć na własne przekonania oczami kogoś innego, co byś zobaczył?
Przekonania są motorem wszystkich naszych zachowań. Niektóre z nich wpływają jedynie na jakiś określony aspekt życia, inne natomiast są silniejsze. Na przykład przekonanie: „Jan jest nieuczciwy”, wpłynie tylko na nasze kontakty z Janem, natomiast wpływ przekonania:
,, Wszyscy ludzie są nieuczciwi”, rozciągnie się daleko poza kontakty z jedną osobą. Przekonania ogólne oparte są zwykle na jakiejś generalizacji poczynionej wiele lat wcześniej w ekstremalnych warunkach. Możliwe jest nawet, że zapomnimy o samej generalizacji, jednak podświadomie pozwalamy jej kierować procesem podejmowania decyzji. Przekonania te mogą mieć nieograniczony wpływ na nasze życie, jednak nie musi to być wpływ negatywny.
Zmień jedno przekonanie ogólne, a zmienisz na lepsze każdy aspekt swojego życia.
Czy jedne przekonania mogą być silniejsze od innych? Oczywiście tak. Rozróżniamy trzy stopnie pewności: opinia, przekonanie i przeświadczenie. Opinie możemy zmieniać łatwo, ponieważ sformowane są one na zasadzie przejściowego postrzegania rzeczywistości.
Przekonania są o wiele mocniejsze, ponieważ budowane są albo na licznych doświadczeniach, albo doświadczeniach związanych z dużym poziomem emocjonalnym. Możliwe jest w ich przypadku zachwianie pewności poprzez zadawanie nowych pytań.
Przeświadczenie podparte jest tak wielkim natężeniem emocjonalnym, że żywiąca je osoba nie tylko odczuwa pewność co do jego przedmiotu, ale też gotowa jest wdać się w irracjonalne dyskusje, ilekroć przeświadczenie jest podważane, i pozostaje ślepa na wszelkie argumenty w tym względzie.
Przeświadczenia mogą nas umacniać z niewiarygodną wręcz siłą. Mogą też jednak z taką samą siłą nas niszczyć.
Które z twoich przekonań są opiniami? Co do których odczuwasz większą pewność? Czy którekolwiek z nich osiągają poziom przeświadczenia?
Jaki jest cel przekonania?
Kieruje ono nami przy podejmowaniu decyzji, jak unikać cierpienia i zyskiwać przyjemność. Ze względu na przekonania nie musimy ciągle zaczynać od nowa przy podejmowaniu tych decyzji. Czasem w chwilach największego strachu, bólu lub natężenia emocji szukamy ulgi w formie przekonania.
Czy znasz kogoś, kto cierpienie spowodowane związkiem miłosnym zmienił w przekonanie, że nigdy już miłości nie znajdzie?
Niektórzy ludzie kierujący się przekonaniami będą odrzucać wszelkie argumenty przeciwne ich przekonaniom. W skrajnych wypadkach będą raczej cierpieć największy ból, samotność, depresję, a nawet śmierć.
Czy kierujesz się przekonaniami? Które umacniają cię, a które odbierają ci siły?
Ze względu na pasję, którą nas inspirują, przeświadczenia popychają nas do działania. Ktoś, kto troszczy się o los zwierząt i ich prawa, kieruje się przekonaniem. Ktoś, kto wydaje pieniądze, by uświadamiać społeczeństwo w takich kwestiach, jak doświadczenia laboratoryjne na zwierzętach czy konsekwencje zdrowotne diety mięsnej kieruje się przeświadczeniem.
Czy są w twoim życiu obszary, w których przeświadczenie dodałoby ci sił, by pokonać wszelkie przeciwności i bariery? Czy na przykład potrafisz sobie wyobrazić, w jaki sposób przeświadczenie o konieczności zachowania szczupłej sylwetki zmusiłoby cię do prowadzenia zdrowego stylu życia? Czy rozumiesz już, jak przeświadczenie: „Zawsze potrafię odmienić wydarzenia wokół mnie”, pomogłoby ci przetrwać najgorsze nawet chwile?
Zastanów się, jak zmieniłoby się twoje życie, gdybyś miał więcej poczucia pewności dla wsparcia umacniających cię przekonań. Wykorzystaj następujące ćwiczenie:
1. Wybierz przekonanie, które chcesz podnieść do poziomu przeświadczenia.
2. Dodaj do tego przekonania nowe, mocniejsze odniesienia. Jeśli na przykład postanowiłeś, że nie będziesz jadł mięsa, porozmawiaj z ludźmi, którzy obrali już wegetariański styl życia, i przekonaj się, jak wpłynął na nich ten wybór.
3. Znajdź lub wyreżyseruj wydarzenie, które dostarczy ci silnych emocji. Jeśli na przykład postanowiłeś rzucić palenie, odwiedź oddział intensywnej terapii w najbliższym szpitalu i zobacz, jak wyglądają pacjenci chorzy na rozedmę płuc.
4. Zacznij działać na zasadzie swoich przekonań, nawet jeśli masz postawić najdrobniejszy krok.
Siła przekonań znajduje dramatyczną ilustrację w przypadkach osób cierpiących na złożone zaburzenia osobowości. W wyniku siły przekonań, pewności, iż stali się oni kimś innym, umysł zmienia im fizjologię w sposób równie widoczny, co zadziwiający. Zmienia im się kolor oczu, znikają i pojawiają się znaki na ciele, a nawet zanikają i pojawiają się takie choroby, jak cukrzyca czy nadciśnienie tętnicze. Wszystko to w zależności od przekonania pacjenta o tym, którą osobowość prezentuje w danym momencie.
Jakie podobne transformacje, choć na mniejszą skalę, miały miejsce w twoim życiu na skutek zmiany przekonania?
Jaki jest sekret sukcesu?
Często zakładamy, że to geniusz. Jednak ja wierzę mocno, że geniusz to umiejętność wykorzystania potencjału własnego umysłu po prostu dzięki wprowadzeniu się w stan absolutnej pewności. Kariera późniejszego miliardera Billa Gatesa zaczęła się, kiedy jako student w Harvardzie obiecał, że dostarczy oprogramowanie, którego jeszcze nie napisał, do komputera, którego nigdy nie widział na oczy!
Dzięki poczuciu pewności (które zresztą nie znajdowało żadnych podstaw) potrafił dotrzeć do wszelkich źródeł niezbędnych mu do napisania programu i zbudowania fortuny. Nie ma wątpliwości, że bez względu na dziedzinę, mamy większe szanse osiągnięcia sukcesu, jeśli nie tylko postanowimy go osiągnąć, ale jesteśmy zupełnie pewni, że potrafimy tego dokonać.
Jak często ćwiczysz to umacniające odczucie?
Einstein ujął to chyba najlepiej: „Wyobraźnia jest o wiele silniejsza od wiedzy.”
Znajdujemy wciąż nowe dowody na fakt, że nasz umysł nie potrafi odróżnić obrazu podsuniętego mu przez wyobraźnię od obrazu wynikającego z rzeczywiście doświadczanych wydarzeń. Kiedy to zrozumiesz, odmienisz swoje życie na zawsze. Wielu z nas boi się podjąć jakąś próbę tylko dlatego, że nigdy wcześniej nie próbowali tego robić.
A przecież podstawą sukcesu wielkich przywódców jest fakt, że mimo wcześniejszych doświadczeń i bez względu na nie potrafią oni wciąż od nowa wyobrażać sobie osiągnięcie pożądanych rezultatów. W ten sposób wykuwają w sobie poczucie pewności, które pozwala im sięgnąć po prawdziwe potencjały własne.
Czy masz cel, który, choć ekscytujący, wymaga zrobienia czegoś, czego nie robiłeś nigdy wcześniej? Czy nie powinieneś zacząć wyobrażać sobie, jak odnosisz ten sukces?
Większość z tych, którzy podkreślają ciągle konieczność realistycznego podchodzenia do rzeczywistości, żyje w strachu. Często ze względu na przeszłe rozczarowania i przekonanie o własnych niepowodzeniach boją się oni kolejnej porażki. Ograniczające przekonania, które wypracowali w sobie, by się chronić, powodują ich wahanie, strach przed ryzykiem. Boją się dać z siebie wszystko i w konsekwencji osiągają połowiczne rezultaty. Wielcy przywódcy rzadko bywają „realistyczni” według utartych standardów.
Są jednak dokładni i inteligentni i odnoszą sukces. Mahatma Gandhi wierzył, że może zyskać autonomię dla Indii poprzez pokojowy opór wobec Wielkiej Brytanii. A przecież nikt wcześniej tego nie robił. Z pewnością nie był „realistyczny”, ale bez wątpienia udowodnił swoją skuteczność.
Które z tak zwanych realistycznych przekonań powinieneś odrzucić? Jakimi ekscytującymi, zupełnie nowymi i całkiem nierealistycznymi, ale przecież możliwymi oczekiwaniami mógłbyś je zastąpić?
Jeśli już masz się pomylić, często lepiej jest, byś przecenił własne możliwości. Dlaczego? Może od tego zależeć będzie twój sukces. Jedną z różnic między pesymistami i optymistami jest ta, że po opanowaniu nowej umiejętności pesymiści zwykle oceniają swoje wyniki dokładnie, a optymiści postrzegają swoje działanie lepszym, niż jest ono w rzeczywistości. W rezultacie pesymiści poddają się, ponieważ nie widzą żadnych racjonalnych powodów do kontynuowania danego przedsięwzięcia. Pozytywna percepcja optymistów daje im wsparcie emocjonalne, skłania do wytrwałości i w końcu do mistrzowskiego opanowania danej umiejętności. W taki właśnie sposób pozornie nierealistyczne oceny stają się odzwierciedleniem rzeczywistej umiejętności.
Pamiętaj! Przeszłość nierówna jest przyszłości! Jaki pierwszy krok mógłbyś postawić na drodze do realizacji marzeń, które kiedyś uznawałeś za nierealne?
Sposób radzenia sobie z przeciwnościami kształtuje nasze życie bardziej niż cokolwiek innego. Ludzie sukcesu zwykle postrzegają problemy jako przejściowe, podczas gdy ci odnoszący porażki nawet w najmniejszym niepowodzeniu dopatrują się problemów na wieki. Przyjęcie tej drugiej postawy jest pierwszym krokiem na drodze do stanu, który dr Martin Seligman nazywa stanem wyuczonej bezradności. Stan ten charakteryzuje się następującymi przekonaniami:
1. Problem jest permanentny (a nie przejściowy).
2. Problem ma olbrzymi zasięg (a nie tylko zasięg dotyczący jednej sprawy).
3. Problem jest osobisty i dowodzi, że to ja jestem zły (raczej niż: problem jest kolejną lekcją, z której mogę wyciągać wnioski na przyszłość).
Przez kilka kolejnych dni skoncentrujemy się na sposobach przeciwdziałania ogłupiającym nas przekonaniom. Na dziś zapamiętaj: „Również i to minie.” W ten sposób przeciwstawisz się pierwszemu z wyliczonych przekonań. Jeśli będziesz szukał na pewno znajdziesz jakiś sposób.
Umiejętność utrzymywania dystansu wobec problemów i postrzegania ich w odpowiedniej perspektywie pozwala ludziom sukcesu uniknąć pułapki „olbrzymiego zasięgu”. Zamiast twierdzić: „Ponieważ się przejadam, całe moje życie leży w gruzach”, powiedzą oni pewnie: „Mam problemy z dietą”, i skupią się na tym, jak zmienić własne zachowanie. Ludzie, którzy postrzegają własne problemy jako olbrzymie i wszechobecne, dochodzą do wniosku, że skoro nie udało im się w przeszłości czegoś dokonać, nigdy nic im się nie uda.
A taka generalizacja pozostawia im tylko całkowitą bezradność. Aby pokonać fałszywe przekonanie, że problem dotyczy wszystkich dziedzin życia, musisz natychmiast zaradzić choćby jego drobnej części. I może to naprawdę być część najdrobniejsza, ale zacznij od razu!
Optymiści postrzegają niepowodzenia jako okazję do nauczenia się czegoś, jako wyzwanie do zmiany własnego postępowania. Pesymiści traktują niepowodzenia jako problem osobisty, interpretując je jako dowód na jakąś głęboko zakorzenioną wadę charakteru.
Ponieważ własną osobowość wiążą tak ściśle z problemem, czują się tym problemem przygnieceni. Jak w końcu mieliby zmienić całe swoje życie za jednym posunięciem? Za wszelką cenę unikaj przekonania, że problem jest „osobisty”.
Zacznij wykorzystywać problemy i niepowodzenia jako nauczkę, która pozwoli ci w przyszłości mniej błądzić na drodze do celu, i bądź wdzięczny za otrzymanie tej nauczki.
Wszystkie zmiany osobowościowe zaczynają się od zmiany przekonań.
Jak pozbyć się ograniczających przekonań? Najskuteczniejszym sposobem jest ich destabilizacja. Musisz zachwiać własną pewność co do przekonania, które chcesz zastąpić innym. Pamiętaj, że umysł próbuje zawsze zaoszczędzić ci cierpienia. Pomyśl więc o negatywnych konsekwencjach spowodowanych przez to przekonanie. Zadaj sobie trzy pytania:
1. Co głupiego albo śmiesznego jest w tym przekonaniu?
2. Jaką cenę zapłaciłem już za to przekonanie? Jak ograniczało mnie ono w przeszłości?
3. Ile mogę za nie zapłacić w przyszłości, jeśli teraz go nie zmienię? Udzielenie odpowiedzi na tego typu pytania pomoże ci skojarzyć uczucie przykrości ze starym, niechcianym przekonaniem, w ten sposób dając możliwość zastąpienia go nowym.
Aby być szczęśliwym, człowiek musi mieć poczucie, że nieustannie się rozwija.
Aby osiągnąć sukces w dzisiejszym świecie biznesu, przedsiębiorstwa muszą się ciągle ulepszać. Oczywiście musimy przyjąć zasadę ciągłego ulepszania jako konieczność na co dzień raczej niż cel, który osiągamy tylko od czasu do czasu. W Japonii mają na to nawet nazwę: kaizen, co znaczy koncentrowanie się na ciągłym ulepszaniu jakości produktów i usług. Proponuję, abyśmy poświęcili się procesowi Ciągłego Doskonalenia Siebie i Innych, czyli CDS I M.
Jeśli wypracujemy w sobie nawyk koncentracji na ulepszaniu tego, co już jest dobre, jakże odmieni to nasze rodziny, miejsca pracy i społeczność, w której żyjemy. Jak możesz natychmiast wprowadzić w życie filozofię CDSIM?
Jedyne prawdziwe bezpieczeństwo możemy osiągnąć w życiu tylko dzięki codziennemu ulepszaniu samych siebie. Nie martwię się o jakość mojego życia, ponieważ codziennie pracuję nad jej polepszeniem.
Jednym z sekretów sukcesu legendarnego trenera NBA Pata Rileya było jego oddanie zasadzie stopniowego, ale nieustannego ulepszania. W 1986 roku stanął on wobec nie lada wyzwania: jego drużyna była przekonana, że grała najlepiej, jak tylko potrafiła, jednak nie było to dość, by zdobyć tytuł mistrza ligi.
Aby zainspirować swoich zawodników, Pat przekonał ich, że jeśli uda im się poprawić jakość gry w pięciu najważniejszych obszarach zaledwie o jeden procent, wystarczy, by tytuł mistrza wrócił do nich. Mistrzostwo tego planu polegało na jego prostocie. Każdy z zawodników miał poprawić jakość gry zaledwie o pięć procent, jednak pięć pomnożone przez dwanaście dało grę drużyny lepszą o sześćdziesiąt procent! To był ich najlepszy sezon. Co mógłbyś osiągnąć za pomocą drobnych, ale nieprzerwanych ulepszeń?
Jakie przekonania kierują na co dzień twoimi myślami, decyzjami i działaniami? Wykonaj poniższe ćwiczenie, aby się przekonać, jak bardzo wpływają na ciebie przekonania.
l. Na górze jednej kartki papieru napisz „Przekonania dodające sil”, a na górze drugiej „Przekonania obezwładniające”.
2. W ciągu dziesięciu minut wypisz na tych dwóch kartkach wszystkie swoje przekonania. Zapisuj wszystko, co przyjdzie ci na myśl.
3. Zastanów się zarówno nad przekonaniami ogólnymi, jak i tymi bardziej szczegółowymi. Koniecznie weź pod uwagę przekonania typu „jeśli – to”, na przykład: „Jeśli konsekwentnie będę dawał z siebie wszystko, uda mi się”, albo: „Jeśli w pełni okażę moje uczucia, odstraszę od siebie partnera.”
Jednym z najskuteczniejszych sposobów ulepszania życia jest po prostu identyfikacja i wzmocnienie przekonań, które popchną cię w kierunku twoich marzeń.
1. Zastanów się nad listą przekonań, którą sporządziłeś . Zaznacz trzy, które dodają ci najwięcej sił.
2. W jaki sposób umacniają cię te przekonania? W jaki sposób wzmacniają twój charakter i jak ulepszają twoje życie? O ile większy byłby ich pozytywny wpływ, gdyby były mocniejsze?
3. Zmień jedno lub wszystkie trzy przekonania w przeświadczenie.
Wytwórz w sobie niezachwianą pewność, która skieruje twoje zachowanie w pożądaną stronę. Już teraz zacznij działać na zasadzie twoich przeświadczeń!
Najwyższy czas pozbyć się przekonań, które ci nie służą!
1. Wybierz ze sporządzonej listy przekonań dwa najbardziej cię obezwładniające.
2. Podważ pewność kryjącą się za nimi zadając pytania: Co absurdalnego i śmiesznego zawiera to przekonanie? Czy osoba, od której przejąłem to przekonanie, naprawdę zasługiwała na to, by się na niej wzorować? Ile będzie mnie kosztowało podtrzymywanie tego przekonania? Emocjonalnie? Finansowo? W kontaktach z innymi? Ile będzie musiała zapłacić moja rodzina i moi bliscy, jeśli nadal będę żywił to przekonanie?
3. Wyobraź sobie z wszelkimi szczegółami negatywne konsekwencje tych przekonań. Postanów raz na zawsze, że nie chcesz płacić za nie takiej ceny.
4. Zapisz dwa nowe przekonania, którymi chcesz zastąpić stare.
5. Wzmocnij swoje nowe przekonania, wyobrażając sobie żywo wielkie korzyści, jakie ci przyniosą.
Siła, z jaką oczekiwania innych i własne potrafią wpływać na nasze działanie, jest bardzo dobrze udokumentowana. Zjawisko to zyskało nazwę efektu Pigmaliona. W jednym z przeprowadzonych eksperymentów nauczycielom w jakieś szkole powiedziano, że pewni uczniowie są wybitnie uzdolnieni i aby się rozwijać, muszą otrzymywać specjalne zadania. Nauczyciele dostosowali się do tego i właśnie wskazani uczniowie osiągnęli najlepsze wyniki w nauce.
Jednak nauczyciele nie wiedzieli, że w chwili rozpoczęcia eksperymentu wskazani uczniowie wcale nie byli bardziej inteligentni od innych w grupie.
Wręcz odwrotnie, niektórych z nich uznano wcześniej za uczniów słabych. Co ich odmieniło? Otóż odmieniło ich nowo nabyte przekonanie o własnych możliwościach (wytworzone dzięki „fałszywemu” przekonaniu nauczycieli!)
Czy rozumiesz już siłę i znaczenie twoich przekonań o sobie samym i innych? Czego mógłbyś dokonać, gdybyś tylko miał dość wiary, by sięgnąć po drzemiące w tobie możliwości?
Anthony Robbins – Olbrzymie Kroki
Z serii: Przypomnienie
Zobacz też
• Pomyśl o kimś kogo pragniesz. Pomyśl o kimś kogo nienawidzisz.
• Czy osądzasz negatywnie swoje uczucia?
11 Środa List 2009
Posted Refleksje nad życiem, Świadomość
inTagi
dojrzałość, mello, obserwacja, pragnienia, przywiązania, przywiązanie, szczęście, uważność, uwolnienie, wolność, wykroczenie, Świadomość
Co można zrobić, by osiągnąć szczęście?
Nie ma nic takiego, co ty albo ktokolwiek inny mógłby zrobić. Dlaczego?
Dla tej prostej racji, że ty już teraz jesteś szczęśliwy. Jak więc możesz osiągnąć coś, co już w tej chwili posiadasz?
Jeśli tak jest, to dlaczego nie doświadczamy tego szczęścia, które już teraz jest naszym udziałem?
Ponieważ twój umysł nieustannie jest dla ciebie źródłem nieszczęścia. Wyrzuć to nieszczęście z twego umysłu, a uczucie szczęścia, które zawsze było w tobie, dojdzie do głosu.
Jak może człowiek pozbyć się nieszczęścia?
Znaleźć jego przyczynę i niewzruszenie się w nią wpatrywać.
Wówczas ono samo zniknie w sposób automatyczny. Jeśli będziesz patrzył uważnie, zrozumiesz, że istnieje tylko jedna jedyna przyczyna nieszczęścia. Nosi ona imię: Przywiązanie.
Co to jest przywiązanie?
Emocjonalny stan kurczowego przywiązania wynikający z przekonania, że bez pewnych rzeczy czy osób nie możesz być szczęśliwy. Ten emocjonalny stan przywiązania składa się z dwóch elementów: jednego pozytywnego i drugiego negatywnego.
Pozytywnym elementem jest błysk przyjemności i podniecenia, wzruszenie, jakiego doświadczasz w chwili osiągnięcia tego, czego pragniesz.
Negatywnym elementem jest poczucie zagrożenia i napięcia, które towarzyszy każdemu przywiązaniu.
Pomyśl o więźniu w obozie koncentracyjnym, który zdobył trochę pożywienia; jedną rękę podnosi do ust, a drugą zasłania pożywienie przed sąsiadem, który mógłby mu je porwać w chwili nieuwagi. Oto masz przed sobą doskonały obraz osoby zniewolonej przywiązaniami.
Tak więc przywiązanie, ze swej natury, czyni cię podatnym na emocjonalne zamieszanie i grozi rozbiciem twego wewnętrznego spokoju.
Jak możesz się spodziewać, by osoba zniewolona przywiązaniami była w stanie wejść do tego oceanu szczęśliwości? Równie dobrze możesz oczekiwać, by wielbłąd przeszedł przez ucho igielne!
Tragedia każdego przywiązania polega na tym, iż jeśli jego przedmiot nie zostanie osiągnięty, to staje się przyczyną nieszczęścia.
Jeśli jednak go osiągniesz, nie stajesz się szczęśliwy — zwykle jest źródłem krótkich przyjemności, po których następuje znudzenie; towarzyszy mu zawsze, co jest oczywiste, lęk, iż można go utracić.
Pewnie zapytasz:
Czy nie mógłbym zatrzymać choć jednego przywiązania?
Ależ oczywiście. Możesz zatrzymać ich tyle, ile tylko chcesz.
Ale ceną zatrzymania każdego z nich będzie utrata szczęścia. Pomyśl tylko: natura przywiązań jest taka, że nawet jeśli w ciągu dnia uda ci się zaspokoić wiele z nich, to jedno, którego nie zaspokoisz, będzie cię dręczyć i uczyni cię nieszczęśliwym.
Zwycięstwo w walce z przywiązaniami jest niemożliwe, bo to z czym walczysz, wzmacniasz.
Jak woda nie może istnieć bez wilgoci, tak przywiązanie nie może istnieć bez jednoczesnego poczucia nieszczęścia.
Jeszcze nie narodził się taki człowiek, który znalazłby receptę, jak można zatrzymać pożądane przedmioty bez walki, obaw, lęków, wcześniej czy później nie ponosząc klęski.
Istnieje tylko jeden sposób uzdrowienia problemu z przywiązaniami — przestać je podtrzymywać.
Przeciwnie do tego, co się powszechnie uważa, rezygnacja z przywiązań jest rzeczą łatwą. Jedyne, co trzeba zrobić, to widzieć, ale naprawdę widzieć następujące prawdy:
– Pierwsza prawda: Trzymasz się fałszywego przekonania, że bez niektórych osób i rzeczy nie możesz być szczęśliwy. Przyjrzyj się z pewnego dystansu swoim przywiązaniem i zobacz fałszywość takiego przekonania. Możesz się spotkać z oporem własnego serca, ale w momencie, w którym to dostrzeżesz, dokona się natychmiastowa uczuciowa zmiana. W tej samej chwili przywiązanie straci swoją siłę.
– Druga prawda: Jeśli ciesząc się różnymi sprawami, odrzucisz jednocześnie przywiązanie do nich, inaczej mówiąc, gdy odrzucisz fałszywe przekonanie, że bez nich nie możesz być szczęśliwy, to zaoszczędzisz sobie wszystkich tych walk i emocjonalnego napięcia, które powstaje zawsze, gdy zapragniesz je ochronić i zachować tylko dla siebie.
Jeśli chcesz zatrzymać wszystkie rzeczy, do których jesteś przywiązany, nie rezygnując choćby z jednej z nich, i cieszyć się nimi coraz bardziej, trzeba by radość, której one są źródłem, była oparta nie na przywiązywaniu się do nich i kurczowym trzymaniu się ich.
Tylko wtedy zachowasz wewnętrzny spokój i w sposób nie zagrożony będziesz się mógł nimi cieszyć.
-Trzecia i ostatnia prawda: Jeśli nauczysz się cenić zapach tysiąca kwiatów, nie przywiążesz się kurczowo do jednego i nie będziesz cierpiał, jeśli go nie dostaniesz.
Jeśli masz tysiąc ulubionych przysmaków, utrata jednego nie zostanie nawet zauważona i nie naruszy twego szczęścia. Doceń bogactwo życia, dostrzeż jego piękno we wszystkim dokoła, a nie będziesz musiał próbować go zatrzymać w jednym obiekcie.
To właśnie twoje przywiązania uniemożliwiają ci szerszy, bardziej zróżnicowany rozwój rozumienia i smakowania rzeczy i ludzi. W świetle tych prawd nie może przeżyć żadne przywiązanie. Jednak to światło musi świecić nieprzerwanie, jeśli chcesz osiągnąć pożądany skutek.
Przywiązania rozwijają się tylko w ciemności iluzji. Człowiek przywiązany do swoich bogactw nie może wejść do królestwa radości nie dlatego, że jest zły, ale dlatego, iż zdecydował się pozostać ślepy.
Na bazie : A. de Mello, Wezwanie do miłości
Zobacz też:
06 Niedziela Wrz 2009
Posted Refleksje nad życiem, związki
inTagi
Bóg, miłość, partnerstwo, przyjaźń z bogiem, rozmowy z Bogiem, szczęście, walsch, wolność, zazdrość, związki, Świadomość
fragment książki Przyjaźń z Bogiem (kontynuacji Rozmów z Bogiem) N. D. Walscha
Wyzbądź się przekonania, że twoje szczęście zależy od czynników wobec ciebie zewnętrznych, a wyzbędziesz się zazdrości. Pozbądź się myśli, że w miłości chodzi o to, co otrzymujesz w zamian za to, co dajesz, a pozbędziesz się zazdrości. Rozstań się z roszczeniami co do czasu, sił lub miłości drugiej osoby, a rozstaniesz się z zazdrością.
Tak, ale jak to zrobić?
Nadaj swojemu życiu nowy sens. Zrozum, że jego cel nie ma nic wspólnego z tym, co możesz z niego wynieść, ale mnóstwo wspólnego z tym, co możesz do niego wnieść. To samo dotyczy związków.
Celem życia jest stwarzanie siebie na nowo, w następnym najwspanialszym wydaniu najszczytniejszej wizji siebie, jaka kiedykolwiek ci się zamarzyła. Ogłaszanie i ucieleśnianie, wyrażanie i spełnianie, doświadczanie i poznawanie swej prawdziwej istoty.
Nie wymaga to udziału innych ludzi – ani tej drugiej szczególnej osoby. Dlatego można kochać innych nie żądając od nich niczego.
Myśl, że można być zazdrosnym o czas, jaku twoi ukochani spędzają grając w golfa, w biurze czy też w ramionach innej osoby, możliwa jest tylko wtedy, jeśli wyobrażasz sobie, że twoje szczęście doznaje uszczerbku, kiedy jest szczęśliwy ten, kogo kochasz.
Chwileczkę. Czy to znaczy, że nie powinniśmy odczuwać zazdrości nawet wtedy, gdy nasz partner spędza czas w ramionach innej osoby? Chcesz powiedzieć, że niewierność jest w porządku?
Nie ma czegoś takiego jak w porządku i nie w porządku. To są wyznaczniki, które sami ustalacie. „Tworzycie je – i zmieniacie – na miarę swojego rozwoju.
Odzywają się głosy, że na tym właśnie po lega problem dzisiejszego społeczeństwa: że jesteśmy nieodpowiedzialni pod względem duchowym i społecznym. Zmieniamy swoje wartości pod wpływem chwili, dostosowujemy je do swoich celów.
Oczywiście. W ten sposób życie toczy się naprzód. Gdybyście tego nie robili, życie nie mogłoby posuwać się do przodu. Nie dokonałby się żaden postęp. Czy naprawdę chcecie bez końca obstawać przy dawnych wartościach?
Niektórzy chcą.
Chcą wieszać kobiety na placu, jako domniemane wiedźmy, co miało miejsce zaledwie kilka pokoleń wstecz? Chcą, aby kościół wysyłał żołnierzy na krucjaty by wycinać w pień tych, którzy nie wyznają jedynej Prawdziwej Wiary?
Posługujesz się historycznymi przykładami zachowań, które wynikały ze źle pojętych wartości, a nie z dawnych wartości. Wyrośliśmy już z tego.
Czyżby? A przyglądałeś się ostatnio światu? Ale to zupełnie inna historia. Trzymajmy się tematu.
Zmienianie uznawanych wartości świadczy o dojrzewaniu społeczeństwa.
Przechodzicie jako społeczeństwo do kolejnego, wyższego etapu.
Zmieniacie swoje wartości, albowiem zbieracie nieustannie nowe informacje, otwieracie się na nowe doświadczenia, rozważacie nowe koncepcje, odkrywacie nowe spojrzenia na rzeczywistość i dzięki temu wciąż na nowo siebie definiujecie.
To oznaka rozwoju, a nie odpowiedzialności.
Wyjaśnijmy to sobie. Czy jest oznaką rozwoju nieprzejmowanie się tym, że nasz partner rzuca się w cudze ramiona?!
Jest oznaka rozwoju niedopuszczenie do tego, aby odebrało to wam spokój ducha. Zburzyło całe wasze życie. Doprowadziło do samobójstwa albo zabójstwa. Wszystko to niestety zdarzało się z tego powodu. Nawet dziś niektórzy z was uśmiercają innych, a większość uśmierca swoją miłość z tego powodu.
Cóż, zabijania, rzecz jasna, nie pochwalam, ale czy można ocalić swoją miłość, jeśli twój ukochany kocha jednocześnie inną osobę?
To, że kocha inna osobę, nie znaczy, że nie kocha ciebie. Czy musi kochać tylko i wyłącznie ciebie, aby była to prawdziwa miłość? Czy tak to sobie wyobrażacie?
Tak, do ciężkiej cholery! Tak odpowiedziałoby wielu ludzi. Tak, do ciężkiej cholery.
Nic dziwnego, że tak trudno pogodzić się wam z tym, że Bóg kocha wszystkich równo.
Cóż, większość ludzi potrzebuje w jakimś stopniu poczucia bezpieczeństwa. Bez tego, jeśli partner nam tego nie zapewni, miłość obumiera, czy tego chcemy czy nie.
To nie miłość obumiera, lecz potrzeba.
Decydujecie, że nie potrzebujecie już tej osoby. W istocie nie chcecie jej potrzebować, ponieważ jest to dla was zbyt bolesne. Postanawiacie więc: nie potrzebuję, abyś dalej mnie kochała. Idź i kochaj, kogo zapragniesz. Ja się stad wynoszę.
To właśnie się dzieje. Zabijacie potrzebę. Nie uśmiercacie miłości. W gruncie rzeczy są tacy, którzy noszą w sobie te miłość po wsze czasy.
Przyjaciele powiadają, że wciąż płonie w tobie ogień. Bo tak jest! To światło waszej miłości, płomień namiętności, nadal w tobie gorejący, dający blask widoczny dla każdego. Ale to nic złego. Tak powinno być – biorąc pod uwagę to, kim i czym, jak powiadacie, jesteście i co ogłaszacie jako swój wybór.
Czyli ktoś nigdy już się więcej nie zakocha, bo wciąż płonie w nim ogień dawnej miłości?
Dlaczego musi ustać miłość do jednej osoby, abyś mógł pokochać druga? Czy nie można kochać więcej niż jednej osoby naraz?
Na ogół nie. To znaczy, nie w taki sposób.
Chodzi ci o miłość erotyczna?
Nie, romantyczną. Miłość do towarzyszki życia. Ludzie potrzebują towarzysza na całe życie.
Kłopot w tym, że ludzie przeważnie mylą miłość z potrzeba. Myślą, że te dwa słowa i te dwa doświadczenia, są zamienne. A nie są. Kochać kogoś, a potrzebować kogoś, to dwie różne rzeczy.
Można kogoś kochać i jednocześnie go potrzebować, ale nie kocha się dlatego, że się kogoś potrzebuje. Jeśli kochasz kogoś, ponieważ go potrzebujesz, to wcale nie kochasz jego, tylko to, co tobie zapewnia.
Jeśli kochasz drugiego za to, kim jest, bez względu na to, czy daje ci to, czego tobie potrzeba, czy nie, wówczas prawdziwie miłujesz. Kiedy nie potrzeba ci niczego, wtedy dopiero może zaistnieć prawdziwa miłość.
Pamiętaj, miłość nie zna warunków, granic, potrzeb.
Tak kocham was Ja. Lecz wam nie mieści się w głowie odbieranie takiej miłości, ponieważ nie mieści się wam w głowie jej wyrażanie. Stad bierze się cała bieda na tym świecie.
Ale do rzeczy – zważywszy na to, że jak powiadacie, pragniecie stać się wysoko rozwiniętymi istotami, niewierność, jak to określasz, nie jest w porządku. Z tego względu, że się nie sprawdza.
Nie doprowadzi was tam, dokąd jak mówicie, zmierzacie.
Ponieważ niewierność oznacza nieprawdę, a w głębi duszy pojmujecie, że wysoko rozwinięte istoty żyją i oddychają prawda, czerpią z niej swój byt – zawsze i wszędzie i o każdej porze. Nie tyle mówią prawdę, co są prawda.
Bycie istotą wysoko rozwiniętą oznacza bycie szczerym.
Przede wszystkim, szczerym wobec siebie samego, dalej, szczerym wobec drugiego, a następnie szczerym wobec wszystkich innych. Jeśli nie jesteś uczciwy w stosunku do siebie samego, nie jesteś uczciwy wobec innych. Tak wiec jeśli kochasz kogoś innego niż osoba, która życzy sobie, abyś kochał wyłącznie ją, musisz przedstawić sprawę jasno, szczerze, otwarcie, bezpośrednio i niezwłocznie.
I wtedy będzie to do przyjęcia?
Nikt nie ma obowiązku akceptować niczego.
W związkach pomiędzy wysoko rozwiniętymi istotami każdy po prostu żyje swoja prawdą – i każdy komunikuje swoja prawdę. Jeśli coś się komuś przytrafia, po prostu daje się temu wyraz. Jeśli coś jest dla kogoś nie do przyjęcia, po prostu mówi się o tym. Prawdę komunikuje się wszystkim o wszystkim, przez cały czas. To radosna ceremonia, nie uciążliwy obowiązek.
Prawdę powinno się świętować, nie wyznawać z konieczności. Ale nie można świętować prawdy, której nauczono cię wstydzić się. A nauczono cię wstydzić się tego, kogo, jak, kiedy i dlaczego kochasz. Wpojony ci wstyd za własne pragnienia i pasje, za uwielbianie czegokolwiek, od tańców, przez bita śmietanę, do innych ludzi.
Nade wszystko zaś naliczono cię wstydzić się miłości własnej. Lecz jak możesz pokochać drugiego, jeśli nie wolno ci kochać tego, który ma być tym kochającym? Przed takim właśnie dylematem stajecie, jeśli chodzi o Boga.
Jak możecie kochać Mnie, skoro nie wolno wam kochać swojej własnej istoty? Lecz powiadam wam – po raz kolejny: wszyscy prawdziwi Mistrzowie głosili swoja chwałę i zachęcali innych do tego samego.
Wstępujesz na drogę ku swej chwale z chwila, kiedy wstępujesz na drogę ku swej prawdzie. A drogę te obierasz, kiedy obwieszczasz, że odtąd będziesz mówił prawdę zawsze, każdemu i o wszystkim, że będziesz żył swoja prawdą.
W takim oddaniu prawdzie nie ma miejsca na niewierność.
Lecz oświadczenie komuś, że kocha się innego, nie jest zdrada. Wręcz przeciwnie, to uczciwość.
A uczciwość to najwyższa forma miłości.
fragment książki Przyjaźń z Bogiem (kontynuacji Rozmów z Bogiem) N. D. Walscha
Powiązane
• Dziecinna wizja Boga. Pułapka języka.
29 Sobota Sier 2009
Posted Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość
inTagi
droga, miłość, opus, pasja, pomoc, secret, sekret, sukces, szczęście, the opus, wiara, wsparcie, Świadomość
Dziś miałam po raz pierwszy możliwość oglądnąć film The Opus, o którym słyszałam już od jakiegoś czasu.
W większości były to neutralne opinie, sugerujące że film nie jest odkrywczy, że raczej powiela to co już usłyszeliśmy w filmie Sekret.
Jakże… miłym zaskoczeniem okazało się, że wprawdzie The Opus nie odkrywa na nowo Ameryki, ale jest UZUPEŁNIENIEM Sekretu o kilka tematów(nie wszystkie, oczywiście 😉 ), których pomięcie w oryginalnym Sekrecie przysporzyło jego reżyserce, Rhondzie Byrne, sporo przeciwników. 🙂
Film snuje w tle historię słynnego wirtuoza, Vincenzo Vivaldi, który pokonał w swoim życiu wiele trudności na drodze do sukcesu i spełnienia. Wypowiedzi gości zaproszonych do udziału w filmie, ułożone są w formie komentarzy do przełomowych wydarzeń z życia ślepego skrzypka.
Opus nie skupia się jednak tylko na tym aby nauczyć ludzi jak osiągać w ich życiu coraz bardziej kolorowy sukces. Przygląda się bliżej sposobowi myślenia i wierze, która nas prowadzi.
Podkreśla wagę osobistego zaangażowania i energii raczej, niż „magicznego” przyciągania marzeń.
Porusza także to, co w Sekrecie niemal całkowicie pominięto – temat porażek na drodze do sukcesu.
„Wszyscy doświadczają porażek. Jeśli nigdy ich nie doświadczyłeś, to tylko dlatego że nigdy nie zrobiłeś niczego nowego. Wszyscy ludzie sukcesu, których znam ponieśli w swoim życiu rozliczne porażki.
I na tym polega różnica pomiędzy człowiekiem sukcesu, a człowiekiem, który nic nie osiągnął.
– Bo tak naprawdę wszyscy popełniamy błędy…Ale człowiek sukcesu potrafi przyjąć porażkę z podniesioną głową. Potrafi ją zaakceptować, zrozumieć i wyciągnąć wnioski. A co najważniejsze nie odbiera jej negatywnie. Odbiera to jako po prostu naukę… naukę życia. I w istocie jest to cena jaką musi zapłacić za tą lekcję.
Podejmujesz jakieś wyzwanie, lub coś innego, na co tracisz mnóstwo energii. Jednak tylko na początku może Ci się wydawać, że to strata energii. I tylko wtedy, gdy nie zatrzymasz się na moment i nie spojrzysz wstecz, by zobaczyć jak to faktycznie ci służy. Mistrzowie – każde wydarzenie w ich życiu, odbierają jako wsparcie w ich dążeniach.”
Innym ważnym tematem poruszonym w The Opus jest temat drogi do sukcesu.
Realizatorzy i goście filmu akcentują wagę szczęścia, którym jest samo dochodzenie do celu, nie tylko samo zakończenie podróży. To droga do szczęścia – jest w istocie szczęściem.
To dążenie do sukcesu, jest w istocie największym sukcesem.
Tragedia życia nie tkwi w tym, że nie możemy osiągnąć celu.
-Tragedia tkwi w tym, że nie mamy celów,które moglibyśmy osiągnąć.
Klęską nie jest niespełnienie marzeń.
– Klęską jest brak marzeń.
Nie jest katastrofą to,że nie możesz zrealizować pomysłów.
Katastrofą jest to,że nie masz żadnych pomysłów.
To nie jest wstyd, że nie możesz sięgnąć gwiazd.
Ale wstydem jest…
że nie ma gwiazd, do których mógłbyś sięgnąć.
Ostatnia ważna kwestia jakiej dotyka The Opus, to coś, co było uważane za jedną z największych słabości Sekretu. To – jak nasz sukces i nasze szczęście wpływa na innych. To co możemy zrobić dla świata, jak możemy pomóc innym ludziom.
„Twoje Opus, to nie tylko to, co robisz, lecz to, co pozostawiasz po sobie innym”
Henry James powiedział: „Żadne uczucia nie zaspokoją naszej duszy”
Jedynie poczucie Miłości może ją zaspokoić.
Najwpanialszą nagrodą w moim życiu, jest obserwowanie sukcesów tych którym pomagałem.
Polecam film tym, którzy już oglądali Sekret.
Jeśli macie chwilę wolnego czasu, warto go zobaczyć.
Nie jest aż tak wtórny, jak kraży o nim plotka 🙂
———————-
Inne ciekawe cytaty z filmu:
Jedyną różnicą pomiędzy szczęśliwymi i nieszczęśliwymi ludźmi są ich nawyki.
*
Najlepszą metodą dla Ciebie, aby przewidzieć Twoją przyszłość…
Jest ją sobie wymyślić…
*
Instytut „Heartmath”, który jest najlepiej rozpoznawalną instytucją ds. badań nad sercem…
Wykazał, że serce ma wokół siebie pole energii, które jest 5000 razy mocniejsze od tego wokół mózgu.
Tak więc to właśnie Serce – jest prawdziwym źródłem naszej energii.
Jeśli chcemy coś osiągnąć za pomocą myśli, to nigdy nie przekroczy granic naszego umysłu…
Ale jeśli wydobędziemy uczucie z naszego serca, poczucie, że „mogę to mieć!”,
Uczucie Miłości, nawet nie myśląc o tym… Wtedy będziemy natchnieni żeby wkroczyć do akcji.
*
Ktoś kiedyś zapytał mnie: „Jeśli mogłabyś mieć cokolwiek zechcesz, jeśli mogłabyś mieć wymarzone życie, mogłabyś być kimkolwiek zechcesz…Jakby to wyglądało? ”
Zagubiłam się. Nie wiedziałam co odpowiedzieć.
Bo przez cały czas starałam się jak najbardziej wykazywać, nawet w moich najcięższych sytuacjach
I tak bardzo ceniłam sama sobie, właśnie za to że byłam w stanie zawsze przezwyciężać nawet najtrudniejsze sytuacje. Dlatego właściwie cały czas czekałam na te bolesne chwile, tylko po to by umocnić moją tożsamość, właśnie poprzez nie, bo wtedy tylko tak naprawdę mogłam poczuć moją siłę, wykazać się, zbierałam się w sobie i zaczynałam działać.
Więc gdy ktoś zapytał: Gdybyś mogła być ponad tym wszystkim i po prostu być kimkolwiek zechcesz?
Wtedy kompletnie nie byłam w stanie odpowiedzieć na to pytanie…
*
Z własnego doświadczenia wiem, że ludzie czekają aż wszystko będzie idealne.
Ale nie ma idealnego czasu by zacząć! Nigdy nie stworzysz idealnego planu.
Ale musisz się posuwać naprzód. Jeśli jesteś przekonany do swojej pasji
odnajdziesz w sobie mnóstwo wiary. To może się stać… To napewno się stanie!
*
Jeśli coś ci nie odpowiada, zmień to, jeśli nie możesz czegoś zmienić, zmień swoje nastawienie
*
Jednym z wymagań aby osiągnąć trwały sukces.
To nauczyć drugiego człowieka o jego możliwościach.
I wspierać go w dążeniu do osiągnięcia Jego marzenia
autor: Zenforest, fragmenty tekstu i cytaty : The Opus
Powiązane posty
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – “The Secret”
• Co to jest Prawo Przyciągania?
• Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
25 Wtorek Sier 2009
Posted Refleksje nad życiem
inTagi
afirmacja, afirmowanie, boogy, kreowanie rzeczywistości, pech, pozytywna kreacja, pozytywna wizualizacja, pp, prawo przyciągania, realizacja marzeń, realizacja zadań, secret, sekret, szczęście, Świadomość
Poniższa relacja jest pisana „na gorąco” przez jednego z moich korespondentów mailowych, Boogy’ego.
Zapraszam do zapoznania się z nią, 🙂 Jego życie przypominało scenariusz filmu Sekret 🙂
—————-
Moje wyobrażenia o świecie często się zmieniały pod wpływem różnych wydarzeń. Nie zawsze było w nim pięknie, ale dzięki rodzinie i wielu wspaniałym ludziom zawsze utrzymywałem pozytywne nastawienie do życia.
Odkąd pamiętam uważałem siebie za szczęściarza, co w dzieciństwie przejawiało się w tak błahych sprawach jak wygrywanie z braćmi w różne gry czy tego typu śmieszne rzeczy. Z czasem brat zaczął utrwalać we mnie to przekonanie powtarzając przy różnych okazjach, że mam farta.
Później przełożyło się to również na moje szkolne osiągnięcia.
Szczęście dopisywało mi niemal na każdym kroku.
W liceum miałem dobrego przyjaciela z którym niejednokrotnie, w drodze na zajęcia, rozmawialiśmy o naszych rezultatach w nauce. Kolega lubił powtarzać, że ma pecha i na każdym sprawdzianie brakuje mu jednego punktu do lepszej oceny…
Zastanawiał się też jak to jest, że ja mam wręcz przeciwnie i udaje mi się ledwo-ledwo wślizgnąć na lepszy stopień.
Im bardziej byłem przekonany, że mam szczęście, tym częściej pojawiały się sytuacje, które to potwierdzały.
U kolegi było podobnie,tyle że utwierdzał się w odwrotnym, negatywnym przekonaniu.
Miałem też wrażenie, że wszystko przychodzi mi jakość szczególnie łatwo. Zdobywałem dobre oceny bez przesadnego wkuwania, prawo jazdy miałem jako pierwszy w klasie i nawet dostałem się na studia – dokładnie tam gdzie chciałem – praktycznie bez wysiłku .
Niesamowite jest też to, że gdy myślałem o swojej wymarzonej, pięknej dziewczynie, nie wiedzieć czemu zastanawiałem się nad tym, że z jej zdrowiem mogłoby coś być nie wszystko w porządku…
Zapewne jakieś wcześniejsze wydarzenie musiało wpłynąć na to moje myślenie.
Wkrótce potem poznałem jedną z najatrakcyjniejszych dziewczyn w szkole i nie uwierzysz, ale pewnego dnia dowiedziałem się, że ma niewydolność nerek i może umrzeć w dość młodym wieku.
Oczywiście nie miało to dla mnie znaczenia, byliśmy razem jeszcze rok choć potem się rozeszliśmy.
Zacząłem się wówczas zastanawiać (jak pewnie wielu chłopaków) jak by to było poznać jakąś piękną i bogatą modelkę.
Niestety zacząłem równocześnie uważać, że gdyby nawet mi się to udało – na pewno będzie miała niefajny charakter no bo….nie można mieć wszystkiego.
Wiem, że zabrzmi to zupełnie niewiarygodnie, lecz nie mam żadnego interesu aby wymyślać tu bzdury…
Otóż stało się: Poznałem w sieci foto-modelkę a na dodatek okazało się że jest córką…[XXXXX] [nazwisko znanej osoby wycięte przez Zenforest].
Czar szybko prysnął, gdy dowiedziałem się że ma do czynienia z narkotykami a jej styl życia zupełnie mi nie odpowiadał. Uznałem, że to nie jest to, czego pragnę w życiu i wtedy też zniknęła tak szybko jak się pojawiła.
Po tych wszystkich wydarzeniach, zacząłem czytać bardzo wiele nt. rozwoju i samodoskonalenia, chciałem poznać tajemnice tego jak osiągnąć to, czego się chce a z każdą przeczytaną książką wiedziałem, że jestem coraz bliżej.
Pewnego dnia coś pokierowało mnie do pobliskiej księgarni, w której była wystawiona lista top 40 książek.
Rzuciłem na nią okiem i moją uwagę przykuł tytuł na dwudziestym którymś miejscu, który trzymał się na liście już 83 tygodnie.
Był to „Secret”.
Gdy usiadłem, tak czytałem bez przerwy aż skończyłem….
….po czym wstałem i kupiłem tę książkę.
Nagle zrozumiałem co kierowało mnie w życiu a raczej… to w jaki sposób ja kierowałem nim.
Cieszę się, że odkryłem to w wieku zaledwie 20 lat bo teraz mam całe życie by spełniać swoje marzenia:)
To jest wręcz niebywałe, że wszystko zależy wyłącznie od nas i że świat jest taki jaki chcemy, żeby był.
Nie potrzebowałem żadnych dowodów żeby uwierzyć w to co jest zawarte w „Sekrecie” bo gdy sięgam pamięcią wstecz, nie widzę niczego innego poza nimi.
Zaraz później trafiłem na Twojego bloga i jestem niesamowicie szczęśliwy że są tacy ludzie którzy również wiedzą jak to wszystko się obraca i pomagają mi zgłębić sens naszego życia. […]
Całe życie uważałem że powinniśmy się uśmiechać do ludzi i dzięki temu codziennie spotykam takich którzy to wspaniale odwzajemniają, dlatego również Tobie ślę millllliooon uśmiechów :):):):):):):):):):):):)
Poniższa relacja jest pisana „na gorąco” przez jednego z moich korespondentów mailowych, Boogy’ego.
…i umieszczona za jego zgodą 🙂
Powiązane posty
• Prawo przyciągania w działaniu! Historia sesji egzaminacyjnej Trueneutral
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Co to jest Prawo Przyciągania?
• Sekret. Moje dywagacje na temat filmu.
12 Wtorek Maj 2009
Posted Refleksje nad życiem
inFragment wykładu A. de Mello, „Przebudzenie”
Podczas jednej z moich konferencji ktoś podzielił się następującym przeżyciem:
– Chciałem opowiedzieć wam coś wspaniałego, co autentycznie mi się przydarzyło. Poszedłem do kina i wkrótce po tym pracowałem nad ważnym dla mnie problemem. Miałem kłopoty z trzema osobami w moim życiu. Powiedziałem więc sobie: „Dobrze, zrobię tak, jak to widziałem na filmie = wyjdę poza siebie”.
W ciągu kilku godzin uzyskałem dobry kontakt ze swymi uczuciami, z tymi negatywnymi uczuciami wobec wspomnianych osób. „Naprawdę nienawidzę tych ludzi” – stwierdziłem. „Jezu, jak możesz mi pomóc?” Chwilę później rozpłakałem się, gdy zdałem sobie sprawę, że Jezus umarł również za tych ludzi i że nie są oni winni tego, jakimi są. Tego popołudnia musiałem iść do biura i rozmawiać z nimi. Opowiedziałem im o swoich problemach, a oni zgodzili się ze mną. Nie doprowadzali mnie już do szaleństwa i nie czułem wobec nich nienawiści.
Ilekroć żywisz wobec kogoś negatywne uczucia, żyjesz iluzją, coś jest z tobą nie tak.
Nie widzisz tego, co rzeczywiste, coś wewnątrz ciebie musi ulec zmianie.
Co jednak zazwyczaj robimy, kiedy te negatywne uczucia nas ogarniają? – „On jest winny, ona jest winna. Oni powinni się zmienić”. Nie! Świat jest w porządku. To z tobą nie jest w porządku. Tym, który ma się zmienić, jesteś ty.
Ktoś z was opowiadał o pracy. Podczas zebrania pracowników pewien człowiek powiedział:
– Jedzenie tutaj śmierdzi
– a dietetyczka omal nie wyleciała ze złości w powietrze. Identyfikowała się z jedzeniem. Tak, jakby mówiła: „Każdy, kto atakuje pożywienie, atakuje mnie. Czuję się zagrożona!”
Ale „ja” nigdy nie jest zagrożone, to tylko „moje” zostało zagrożone.
Załóżmy jednak, że jesteś świadkiem wciąż powtarzającej się niesprawiedliwości; czegoś, co jest w oczywisty i obiektywny sposób złe. Czy nie byłoby słuszną rzeczą powiedzieć, że nie powinno to mieć miejsca?
Czy nie należałoby się w jakiś sposób zaangażować w skorygowanie sytuacji, która jest zła?
Mam nadzieję, że nie zakładaliście, iż powiem: nie powinniście nic robić. Powiedziałem tylko, że jeśli nie będzie w was negatywnych emocji, będziecie znacznie bardziej efektywni.
Kiedy w grę wchodzi negatywne uczucie, jesteście ślepi. Na scenę wkracza „moje” i wszystko idzie na opak. Tam, gdzie borykaliśmy się z jednym problemem, teraz mamy dwa.
Wiele osób błędnie przyjmuje, że nie mieć negatywnych emocji, takich jak złość, resentyment, nienawiść oznacza nierobienie niczego w danej sytuacji.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie jesteś pod wpływem emocji, ale szybko przechodzisz do działania. Stajesz się bardzo wyczulony na ludzi i sprawy dookoła ciebie.
To, co zabija wrażliwość, to właśnie tak zwana „uwarunkowana jaźń”. Ma to miejsce wtedy, kiedy tak bardzo identyfikujesz się z „moje”, że jest tego „moje” zbyt wiele, byś mógł widzieć sprawy obiektywnie.
To bardzo ważne, aby przystępując do działania widzieć wszystko z pewnym dystansem. A negatywne emocje taki dystans uniemożliwiają. Czy wobec tego istnieje taki rodzaj pasji, która motywuje nas czy też aktywizuje naszą energię do walki z jakimś obiektywnym złem?
Czymkolwiek by nie była, nie jest to mechaniczna reakcja, ale świadome działanie.
Niektórzy z was zastanawiają się zapewne, czy istnieje jakiś przejściowy obszar, nim coś stanie się częścią mnie, nim dojdzie do identyfikacji.
Powiedzmy, że umiera przyjaciel. Jest rzeczą ludzką i słuszną, że odczuwamy smutek.
Ale jaka to jest reakcja?
Litujesz się nad sobą?
Co właściwie opłakujesz? Pomyśl o tym.
To, co powiem, zabrzmi okropnie, ale jak już powiedziałem – przychodzę z innego świata.
Reagujesz na tę śmierć jak na osobista stratę, prawda? Opłakujesz swoje „mnie” i innych ludzi, którym przyjaciel mógł przynieść radość. Ale to oznacza, że przykro ci z powodu innych ludzi, którym jest przykro z własnego powodu. Gdyby nie było im przykro z własnego powodu, to z jakiego?
Nigdy nie czujemy żalu z powodu utraty czegoś, czego prawo do wolności uznaliśmy, czego nigdy nie usiłowaliśmy posiąść. Smutek jest oznaką tego, że uzależniłem swoje szczęście od jakiejś rzeczy lub osoby, przynajmniej w pewnym zakresie.
Do tego stopnia przyzwyczailiśmy się do tego, że kiedy słyszymy coś przeciwnego, to takie stwierdzenie brzmi dla nas nieludzko.
A przecież wszyscy mistycy o tym nam właśnie mówili. Nie twierdzę, że „mnie”, czyli uwarunkowana jaźń, nie będzie czasami wpadała w stare koleiny. W ten sposób nas uwarunkowano. Rodzi się jednak pytanie, czy możliwe jest przeżycie życia, w którym byłoby się tak całkowicie samotnym, że nie zależałoby się już od nikogo.
Wszyscy w jakimś stopniu wzajemnie od siebie zależymy. Zależymy od rzeźnika, piekarza, producenta świec. Jest to zależność wzajemna. To dobrze! W ten sposób tworzymy społeczeństwo. Powierzamy pewne funkcje różnym ludziom dla dobra nas wszystkich – tak, byśmy funkcjonowali lepiej i żyli efektywniej.
Taką przynajmniej mamy nadzieję. Być od kogoś zależnym psychicznie, być od kogoś zależnym emocjonalnie – co to ze sobą niesie?
Oznacza to, że moje szczęście zależne jest od innej istoty ludzkiej.
Pomyślcie o tym. Jeśli tak jest, to następnie, bez względu na to czy sobie uświadamiacie to, czy nie, żądacie od innych, by jakoś przyczynili się do waszego szczęścia.
A wówczas pojawia się następny krok: strach.
Strach przed utratą, strach przed alienacją, strach przed odrzuceniem i wzajemna kontrola.
Nie żądam, abyś uczynił mnie szczęśliwym; moje szczęście nie jest zależne od ciebie. Jeśli mnie opuścisz, nie będę rozczulał się nad sobą, twoje towarzystwo sprawia mi wielką radość, ale nie mogę zatrzymywać cię kurczowo dla siebie. Cieszę się bez potrzeby zawłaszczania tego, co sprawia mi radość. To, co naprawdę mnie cieszy, to nie ty; to coś większego niż ty i ja.
To coś – jak odkryłem – jest podobne do symfonii, jest osobliwym rodzajem orkiestry grającej jakąś melodię w twojej obecności, ale kiedy odejdziesz, orkiestra grać nie przestanie. Gdy spotkam kogoś innego, gra ona inną melodię, równie zachwycającą. A kiedy jestem sam, orkiestra gra nadal. Jej repertuar jest olbrzymi, nigdy grać nie przestaje.
I tego właśnie dotyczy przebudzenie.
A. de Mello, Przebudzenie
Powiązane
09 Sobota Maj 2009
Posted Świadomość
inTagi
bezpieczeństwo, iluzja, kontrola, negatywizm, ofiara, przebudzenie, reakcje, sisson, szczęście, Świadomość
Potrzeba bezpieczeństwa jest utożsamianiem się z lękiem przed swą bezsilnością i słabością.
Musimy mieć, przychodzącą z zewnątrz, pewność, że zawsze będziemy mieli jakieś posiadłości, pieniądze, dom, sukces, partnera życiowego lub kogoś, kto się nami zaopiekuje, zapewni nam udane życie, rozwiąże nasze problemy i uczyni nas szczęśliwymi.
Ale bezpieczeństwo oparte na rzeczach zewnętrznych jest mitem i pułapką.
Sytuacje i ludzie zmieniają się. Możemy stracić całe nasze mienie i pieniądze, a nasi bliscy mogą umrzeć lub odejść.
Potrzeba bezpieczeństwa jest wyuczoną, uwarunkowaną pozostałością z dzieciństwa. Wynika z lęku i braku zaufania do siebie, co z kolei rodzi się z braku wiedzy, że jedynym prawdziwym bezpieczeństwem jest bezpieczeństwo wewnętrzne, czyli nasze Prawdziwe Ja.
Jeśli nigdy naprawdę nie doświadczymy tej wewnętrznej prawdziwej części siebie, zawsze będziemy pokładać zaufanie w rzeczach i ludziach, którzy są na zewnątrz nas. To w końcu doprowadzi nas do rozczarowania i braku poczucia szczęścia.
Poleganie na rzeczach zewnętrznych łatwo przekształca się w zależność i nałogi, ponieważ, wierząc, że potrzebujemy ich do swego szczęścia, oddajemy im panowanie nad sobą. Skupiamy się na świecie zewnętrznym, podczas gdy nasz świat wewnętrzny spychamy do podświadomości. Raj zostaje utracony, wewnętrzne przebudzenie – zatrzymane.
Utożsamiając swe szczęście i powodzenie z tym, co się dzieje w świecie zewnętrznym, usiłujemy tam wprowadzić zmiany na wypadek, gdybyśmy stali się nagle nieszczęśliwi. Przypomina to malowanie domu z zewnątrz w nadziei, iż dzięki temu wnętrze będzie wyglądało lepiej.
Wewnętrzne bezpieczeństwo i szczęście odnajdujemy tam, gdzie one naprawdę są – w sobie. Zmiana zawodu, partnera, przyjaciół, kochanka, miejsca zamieszkania, otoczenia itp. nie ma najmniejszego znaczenia dla naszego stanu wewnętrznego.
Jeśli czujemy się źle, żadna przeprowadzka ani inna zewnętrzna zmiana nic nie zmieni w naszych uczuciach. Może na krótko, ale dawna tęsknota i pustka szybko powrócą, gdyż zabieramy siebie wszędzie, dokądkolwiek idziemy.
Pokładanie zaufania w rzeczach zewnętrznych, szczególnie w ludziach, prawie automatycznie wprowadza nas w stan emocjonalnej zależności i czyni nas ofiarami.
PIĘĆ ELEMENTÓW CYKLU OFIARY
1. Postrzeżenie niepożądanej sytuacji.
2. Uświadomienie sobie sytuacji i porównywanie jej z wcześniejszą sytuacją.
3. Osądzanie, zaklasyfikowanie jej jako złej i wytworzenie określonych uczuć wobec niej.
4. Stawianie oporu, walka, kreowanie napięcia w ciele, kontrolowanie oddechu i stłumienie uczuć.
5. Nieświadome utożsamianie siebie z rolą ofiary i szukanie ucieczki.
Miłość i radość są naszymi naturalnymi uczuciami, natomiast czucie się ofiarą wymaga wysiłku – musimy pamiętać o kłamstwach, który sobie powiedzieliśmy, o podziale na „dobre i złe”, o winie, poczuciu własnej ważności i użalaniu się nad sobą; musimy pamiętać iluzje z przeszłości i udawać, jeśli nie wierzyć, że są prawdziwe; musimy żyć doświadczaniem tego świata, który sami świadomie lub nieświadomie wykreowaliśmy, ale udajemy, że przychodzi do nas z zewnątrz.
Czucie się ofiarą – to oddawanie się iluzjom, bólowi i cierpieniu.
Zdumiewa mnie niechęć ludzi do zbadania, dlaczego ich życie jest nieudane. Wydają tysiące dolarów i spędzają mnóstwo czasu na seminariach i warsztatach, próbując się udoskonalić, ale nie poświęcają ani chwili na zrozumienie, co się dzieje teraz, w danym momencie. Gdyby naprawdę poobserwowali siebie bez przywiązania, uzyskaliby prawdziwe poznanie i wolność.
Mając świadomość, możemy zacząć przełamywać ten cykl.
Przełamujemy go, uświadamiając sobie, że życie jest procesem przebudzenia.
Jeśli zrozumiemy, że to prawda, możemy wykorzystać cykl ofiary do przebudzenia się. Jeżeli zrozumiemy to, co tu jest napisane, zdobędziemy narzędzie do „zintegrowania” każdej negatywności i cierpienia, które pojawi się na naszej drodze.
– Nie zdążyliśmy na autobus!
Jakaż to wspaniała okazja do obserwowania swych osądów związanych z tym wydarzeniem.
– Krytykują nas i oto mamy kolejną wspaniałą szansę, by zaobserwować, jak ciężko pracują nasi ministrowie, by wzbudzić w nas nieprzyjemne uczucia.
– Przyjaciel nie przyszedł na umówione spotkanie i czekamy na niego w deszczu całą godzinę. Jaka wspaniała okazja do przebudzenia się i otworzenia na proces życia.
Celebrujmy wszystko! 🙂
JAK UWOLNIĆ SIĘ OD NEGATYWNYCH UCZUĆ
1. Uświadom sobie negatywne uczucie (reakcję).
2. Zauważ, że to uczucie jest w tobie, a nie w zewnętrznych sytuacjach.
3. Zdaj sobie sprawę, że uczucie jest tylko reakcją i nie ma nic wspólnego z twoim Esenscjalnym Ja.
Ciągle pojawiają się nowe, dokuczliwe dla nas sytuacje i gdy tylko poczujemy się nieszczęśliwi, możemy przestać obserwować siebie. Zatrzymajmy się na chwilę i dobrze przyjrzyjmy swoim emocjom. Nie możemy zintegrować uczucia, którego jesteśmy nieświadomi.
Po drugie, trzeba zrozumieć, że żadna zewnętrzna sytuacja ani stan nie ma takiej mocy, by uczynić nas nieszczęśliwymi.
Żadna krytyka, osoba, odtrącenie, traumatyczne wydarzenie nie ma takiej siły oddziaływania. Różne sytuacje mogą stanowić dla nas wyzwanie, ale gdy reagujemy na nie, nasza reakcja jest odpowiedzią na to, co sami mówimy sobie o danej sytuacji.
Po trzecie, trzeba zrozumieć, że każda reakcja jest dzieckiem lęku i nie ma nic wspólnego z naszym Prawdziwym Ja. Nieśmiertelne, podstawowe, rzeczywiste Prawdziwe Ja jest poza iluzją i jest zawsze wolne. Nie doświadczamy tej wolności, bo mamy nawyk utożsamiania siebie ze swymi negatywnymi reakcjami.
Te informacje są ważniejsze, niż sobie wyobrażamy. Ludzie szukają ich przez całe życie i nie znajdują. Nie znajdują, ponieważ myślą, że szczęście jest na zewnątrz nich…
C. Sisson, „Wewnętrzne Przebudzenie”
Powiązane
18 Środa Lu 2009
Posted Refleksje nad życiem
inTagi
Bóg, integracja, jedność, przyjemność, radość, rozmowy z Bogiem, seks, sex, stosunek, szczęście, walsch, wolność, zbliżenie, Świadomość
Fragment: Rozmowy z Bogiem Tom II, N.D. Walsch
A przy okazji, czas, abyśmy zastanowili się wspólnie nad tym, co to znaczy, że coś przynosi ci zadowolenie.
Poddaję się. Co?
“Zadowolenie” to wołanie duszy: “Oto kim naprawdę jestem!”
Czy pamiętasz, jak nauczyciel na lekcji sprawdzał obecność, wyczytywał nazwiska, a gdy doszedł do twojego, musiałeś odpowiedzieć: “Obecny!”
Pamiętam.
Wiec stan “zadowolenia” to sposób, w jaki dusza mówi ci: “Obecna!”,
Wiem, że idea “robienia tego, co daje zadowolenie” jest wyśmiewana przez ludzi, którzy twierdza, że ta droga prowadzi prosto do piekła. Lecz Ja powiadam, że to droga do nieba!
Oczywiście, wiele zależy od tego, co daje zadowolenie, jakiego rodzaju doświadczenie sprawia ci przyjemność. Ale Ja zapewniam cię, że żaden postęp duchowy nie dokonał się jeszcze przez wyrzeczenie. Jeśli masz się rozwinąć, to na pewno nie dzięki temu, że skutecznie odmawiałeś sobie przyjemności, lecz dzięki temu że sobie na nie pozwoliłeś – i przez to odkryłeś coś jeszcze większego. Albowiem jak możesz poznać, że coś jest “większe”, jeśli nigdy nie zasmakowałeś “mniejszego”?
Religia kazałaby ci to przyjąć na wiarę. Dlatego wszystkie religie ostatecznie zawodzą.
Dla odmiany Duchowość zawsze skutkuje.
Religia żąda, abyś uczył się z doświadczenia innych. Duchowość nalega, abyś szukał własnego.
Religia nie może znieść Duchowości. Nie może się z nią pogodzić. Gdyż Duchowość może doprowadzić do wniosku odmiennego od tego, który głosi dana religia, a tego żadna znana religia tolerować nie może.
Religia zachęca cię do zgłębiania cudzych myśli i uznania ich za swoje. Duchowość zaleca odrzucenie cudzych poglądów i kształtowanie własnych.
“Zadowolenie” to sposób, w jaki mówisz sobie, że twa ostatnia myśl była prawdą, ostatnie słowo mądrością, ostatni uczynek miłością.
Aby ocenić, jakiego postępu dokonałeś, aby zmierzyć, jak dalece się rozwinąłeś, przyjrzyj się po prostu temu, co daje ci zadowolenie.
Nie przyspieszysz tempa swojej ewolucji odmawiając sobie tego, co przynosi ci zadowolenie, odpychając to od siebie.
Wyrzeczenie to zniszczenie.
Wiedz jednak i to – regulacja nie oznacza wyrzeczenia. Dostosowywanie swojego zachowania to wybór postępowania zgodnie z tym, jaki aspekt siebie pragniesz wyrazić. Jeśli głosisz poszanowanie praw innych ludzi, wówczas postanowienie, że nie będziesz kradł, gwałcił czy rabował, w żadnej mierze nie oznaczać będzie “samowyrzeczenia”. Stanie się samopo-twierdzeniem. Dlatego miara twojego rozwoju jest to, co przynosi ci zadowolenie.
Jeśli jest to zachowanie nieodpowiedzialne, szkodzenie czy sprawianie bólu innym, wówczas nie posunąłeś się daleko w swojej ewolucji.
Kluczowe znaczenie ma świadomość. Dlatego ważnym obowiązkiem, który spoczywa na starszych, jest uświadamianie młodych członków społeczności. Podobnie też do zadań posłańców Boga należy podnoszenie świadomości wszystkich ludzi, aby zrozumieli, iż to, co dzieje się jednemu, dzieje się zarazem wszystkim – gdyż wszyscy stanowimy Jedność.
Gdy wychodzisz z założenia, że “wszyscy stanowimy Jedność”, właściwie niemożliwe jest znajdywanie przyjemności w ranieniu innych. Znika tak zwane “nieodpowiedzialne zachowanie”. W tak właśnie wytyczonych ramach istoty ewoluujące pragną doświadczać życia. W obrębie tych właśnie wyznaczników nakazuje ci korzystać z wszystkiego, co życie ma do zaofiarowania – i przekonasz się, że oferta życiowa przekracza twoje najśmielsze wyobrażenia.
Jesteś tym, czego doświadczasz. Doświadczasz tego, co wyrażasz. Wyrażasz to, co masz w sobie. Masz w sobie to, na co sobie pozwalasz.
To piękne – ale czy możemy powrócić do wyjściowego pytania?
Tak. Stworzyłem dwie płci z tego samego powodu, dla którego nadałem yin i yang każdej rzeczy – w całym wszechświecie! Płeć żeńska i płeć męska to przejaw powszechnego podziału na yin i yang. Najwspanialszy żywy tego wyraz istniejący w waszym świecie.
Są formą, jedna z wielu fizycznych form, yin i yang.
Yin i yang, tu i tam… to i tamto… góra i dół, ciepłe i zimne, małe i duże, szybkie i powolne – materia i antymateria…
To wszystko potrzebne jest w doświadczeniu życia, jakim je znasz.
Jak możemy najlepiej wyrazić to coś, co nazywamy energią seksualną?
Czule. Otwarcie. Radośnie. Figlarnie. Wyzywająco. Romantycznie. Z pasja. Z boskościa.
Na wesoło. Spontanicznie. Wzruszająco. Twórczo. Bez skrępowania. Zmysłowo.
I ma się rozumieć, często.
Niektórzy twierdzą, że jedynym uzasadnieniem ludzkiej seksualności jest prokreacja.
Bzdura. Dawanie życia to w większości przypadków szczęśliwe następstwo erotycznego zbliżenia, a nie z góry powzięte zamierzenie. Twierdzenie, że seks służy wyłącznie do robienia dzieci to w najlepszym razie naiwność, a nieunikniony wniosek stad płynący, iż dlatego właśnie należy powstrzymać się od dalszych kontaktów, gdy zostanie poczęte ostatnie dziecko, to coś jeszcze gorszego od naiwności. To gwałt zadany ludzkiej naturze – naturze, która Ja was przecież obdarzyłem.
Seksualna ekspresja to nieuchronny skutek odwiecznego procesu przyciągania, rytmicznego przepływu energii, który napędza wszelkie życie.
Każda rzecz nosi w sobie wbudowaną przeze Mnie energie, która rozsyła swój sygnał na cały kosmos.
Wszystko, ludzie, zwierzęta, rośliny, kamienie, drzewa, każdy fizykalny byt emituje energie, niczym nadajnik radiowy.
Ty też ślesz w tej chwili energie – nadajesz ja we wszystkie strony z samego środka swej istoty. Energia ta – czyli ty – rozchodzi się na zewnątrz w postaci fal. Przenika ściany, wznosi się ponad szczyty gór, ponad księżyc, w nieskończoność. Wieczność. Nigdy, ale to nigdy nie zanika.
Zabarwia te energie każda myśl, jaka kiedykolwiek miałeś. (Kiedy o kimś myślisz, osoba ta może to wyczuć, pod warunkiem, że jest dostatecznie wrażliwa.) Kształtuje ja każde słowo, jakie kiedykolwiek wypowiedziałeś. Wpływa na nią każdy twój uczynek.
Wibracja, prędkość, długość i częstotliwość fal, jakie nadajesz, ulegają ciągłym przesunięciom zgodnie ze zmianami, jakie zachodzą w twoich nastrojach, uczuciach, myślach, słowach i działaniach.
Mówi się nieraz, że ktoś “wysyła dobre wibracje”, i to prawda. To bardzo dokładne nazwanie rzeczy po imieniu!
To samo jednak robi cała reszta ludzi. Stad “eter”, “atmosfera” miedzy wami naładowana jest energia. Ma ona postać Macierzy krzyżujących się i splatających osobistych wibracji, które razem tworzą strukturę o niepojętej wręcz dla ciebie zawiłości.
Ten splot to połączone pole energetyczne, w obrębie którego żyjesz. Jego moc oddziałuje na wszystko. Włącznie z tobą.
Ty wysyłasz nowe wibracje, powstałe pod wpływem dochodzących do ciebie wibracji, na działanie których jesteś wystawiony, a te z kolei wzbogacają i przeobrażają Macierz – która z kolei wpływa na pole energetyczne wszystkich pozostałych, a tym samym na wibracje przez nich wysyłane, i w relacji zwrotnej ponownie na Macierz – która oddziałuje na ciebie… i tak w kółko.
Myślisz może, że to czysta fantazja – ale czy nie zdarzyło ci się choć raz wejść do pokoju, w którym atmosfera “była tak naładowana”, że aż “sypały się iskry”?
Albo może słyszałeś kiedyś o dwóch naukowcach pracujących nad tym samym zagadnieniem niezależnie od siebie – na przeciwległych krańcach globu -którzy w tym samym czasie nagle odkryli rozwiązanie?
To powszechne zjawiska, oczywiste przejawy Macierzy.
Macierz stanowi potężny wibrację – może bezpośrednio wpływać na zjawiska i przedmioty, a nawet je stwarzać.
(“Gdzie dwóch lub trzech zgromadzi się w imię Moje…”)
Psychologia nazwała tę Macierz energii “Zbiorową Świadomością”. Oddziałuje ona na wszystko, co zachodzi na planecie: perspektywę wojny i nadzieję na pokój, zaburzenia geofizyczne i spokój na powierzchni globu, rozległą epidemię i powszechne zdrowie.
Wszystko to skutek świadomości.
Tak samo zresztą jak konkretne zdarzenia i okoliczności twojego życia.
To fascynujące, ale jak się to ma do seksu?
Cierpliwości. Właśnie do tego zmierzam.
Cały świat wymienia nieustannie energię.
Twoja energia napiera na całą resztę. Cała reszta dotyka ciebie. Ale oto ma miejsce rzecz szczególna. W pewnym punkcie w połowie odległości między tobą a wszystkim innym – te energie się stykają.
Wyobraźmy sobie na przykład dwie osoby znajdujące się w tym samym pomieszczeniu, w przeciwległych jego końcach. Przyjmijmy, że mają na imię Tom i Mary.
Energia Toma śle swe sygnały w kosmos wokół niego. Część tych fal trafia w Mary.
Jednocześnie Mary nadaje własną energię – której jakaś wiązka uderza w Toma.
Lecz te energie spotykają się ze sobą w sposób, na który nigdy byś nie wpadł. Krzyżują się w połowie drogi między Tomem i Mary.
Tam łączą się ze sobą (są to zjawiska fizyczne, wymierne, wyczuwalne) i tworzą nową jednostkę
energii, którą nazwiemy “Tamary”. To wspólna energia Tama i Mary.
Tom i Mary równie dobrze mogliby ja nazwać Ciałem Pomiędzy Nimi – gdyż w istocie jest ciałem energetycznym, do którego oboje są podłączeni, które oboje zasilają energia i które z kolei śle sygnały zwrotne do swych “mocodawców” po linii czy łączu, które zawsze występuje w Macierzy, jest warunkiem jej istnienia.
Doświadczenie “Tomary” staje się prawdą Toma i Mary. Święta Komunią, do której oboje zmierzają. Czują bowiem, za pośrednictwem “łącza”, wzniosłą radość Błogosławionej Unii, Zespolenia, Ciała Pomiędzy.
Tom i Mary, oddzieleni od siebie, wyczuwają, co dzieje się w Macierzy. Oboje czują przemożny pociąg ku temu doświadczeniu. Chcą zbliżenia Natychmiast!
Odzywa się jednak wcześniejszy “trening”. Świat nauczył ich, że trzeba zwolnić tempo, wstrzymać się, chronić się przed możliwym “bólem”, że nie należy ufać uczuciom.
Lecz dusza… pragnie poznać “Tomary” – Jeśli są szczęściarzami, zdobędą się na to, aby przezwyciężyć obawy i uwierzyć, że miłość jest wszystkim, co istnieje.
Nieodwracalnie lgną oboje do Ciała Pomiędzy. Doświadczają TOMARY na poziomie metafizycznym, teraz dążą do doznania fizycznego. Zbliżają się. Ale nie do siebie, jak może się wydawać postronnemu obserwatorowi. Każde z nich stara się dotrzeć do TOMARY, do tego miejsca Boskiego Zespolenia, które już między nimi istnieje. Do miejsca, gdzie jak już wiedzą, stanowią Jedność – gdzie wiedzą też, co to znaczy Być Jednością.
Zbliżają się więc do tego “uczucia”, którego doznają i w miarę pokonywania rozdziału, w miarę “skracania sznura”, energia, którą oboje wysyłają do TOMARY, ma do przebycia krótszą drogę i w związku z tym osiąga coraz wyższe natężenie.
Posuwają się ku sobie, odległość maleje, natężenie rośnie. Jeszcze bliżej. Raz jeszcze wzmaga się napięcie.
Teraz dzieli ich ledwie metr. Ciało Pomiędzy nimi jest rozgrzane do czerwoności. Wibruje z niesamowita prędkością. “Łącze” biegnące do i od TOMARY jest grubsze, szersze, jaśniejsze, rozpalone od przekazu niewiarygodnej energii. Oboje, jak to się mówi, “płoną z pożądania”. I rzeczywiście.
Zbliżają się.
Teraz już się stykają.
Wrażenie jest piorunujące. Wyśmienite. W dotyku wyczuwają całą energię TOMARY – całą skondensowaną, zespoloną substancję ich Złączonego Bytu.
Jeśli wyzwolisz w sobie swą najwyższą wrażliwość, odczujesz tę subtelną, wzniosłą energię w postaci “mrowienia” – mrowienie to może się rozejść po całym ciele – lub jako gorąco – gorąco, które nagle może objąć całe twoje ciało, lecz które pozostaje skupione w dolnej czakrze, ośrodku energii.
Obejmują się i dzieląca ich szczelina niemal zanika – Tom, Mary i Tomary prawie się ze sobą pokrywają. Tom i Mary chcą poczuć między sobą Tomary – chcą się z nią stopić. Stać się Tamary w postaci fizycznej.
Przystosowałem do tego odpowiednio ciała kobiet i mężczyzn.
Ciała Toma i Mary są już do tego gotowe. Ciało Toma może wniknąć w Mary. Ciało Mary jest przygotowane na przyjęcie Toma w sobie.
Mrowienie i gorąco osiągają nieznośna intensywność. Nie sposób tego opisać. Dwa ciała zespalają się. Tom, Mary i Tamary staja się Jednością. Jednym ciałem.
Dalej trwa przepływ energii miedzy nimi. Namiętny. Zapamiętały.
Nie mogą się sobą nasycić, pragną być wciąż bliżej, wciąż bliżej. BLIŻEJ.
Eksplodują – dosłownie – ich ciała ogarnia konwulsja. Wibracja dociera aż po koniuszki palców. W chwili gdy oboje wybuchnęli jednością, poznali Boga i Boginie, Alfę. i Omegę, Wszystko i Nic – Istotę życia – Doświadczenie Tego, Co Jest.
Biorą w tym również udział procesy organiczne. Dwoje stało się Jednym – często powstaje w wyniku tego trzecia istota, w postaci fizycznej.
W ten sposób stworzone zostało podobieństwo i obraz TOMARY. Ciało z ich ciała. Krew z krwi!
Oboje dosłownie dali początek życiu!
Czyż nie mówiłem, iż jesteście jako Bogowie?
To najpiękniejszy opis ludzkiej seksualności, jaki kiedykolwiek słyszałem.
Fragment: Rozmowy z Bogiem Tom II, N.D. Walsch
Powiązane posty
• Zasługujesz na miłość i przyjemność!
30 Piątek Sty 2009
Posted Refleksje nad życiem
inTagi
bądź na tak, foley, obecność, radocha, rak, szczęście, tak, uzdrowienie, uśmiech, wesołość, zadowolenie, zdrowie, Świadomość, śmiech, śmiechoterapia
Pamiętaj, żeby w swoje rysy twarzy wpleść odrobinę radości.
Tak rozjaśniona twarz momentalnie promieniuje na cale ciało.
Odczuwają to wszystkie organy i „śmieją się” razem z nią. Przy odrobinie wprawy można to „tchnienie radości” zachować jako stan permanentny.
Najsilniejsza moc leczenia tkwi w nas samych. Radość życia potrafi pokonać każdy cios, każda przeciwność losu. Jeśli mamy silna motywacje i odrobinę szczęścia — nawet raka. Sir Henry Qgilvie
Mięśnie twarzy nie tylko wpływają na Twoje samopoczucie, ale również informują o Twych uczuciach świat. Zmarszczone czoło, zaciśnięte usta i szczeka mówią o niepokoju i stresie. Na szczęście istnieje pewna technika, która pozwala na powrót do normalnego układu mięśni charakterystycznego dla odprężonej twarzy. Jest ma uśmiech. Uśmiech jest przeciwieństwem nawyku napinania mięśni twarzy. Szukaj wiec rzeczy, które Cie rozśmieszają, które uważasz za zabawne.
Według najnowszych badań, występuje związek miedzy pewnymi rodzajami uśmiechu a dobrym samopoczuciem. Taki uśmiech natychmiast wysyła neurologiczny bodziec do ośrodka przyjemności w mózgu. Jeżeli roześmiejesz się serdecznie i głośno, efekty będą zwielokrotnione.
Śmiech nie tylko poprawia samopoczucie, ale przynosi też bezpośrednie, fizjologiczne korzyści: pomaga ustabilizować ciśnienie krwi i wspomaga krążenie. Ćwiczenie Kilka razy dziennie śmiej się przez minute lub przynajmniej rób takie grymasy jak podczas śmiania się. Mózgowi jest wszystko jedno, czy czujesz się dobrze, czy zle. Nie odróżnia symulacji od rzeczywistosci — za to odpowiedzialne jest nasze myślenie, które analizuje sytuacje. Śmiej się, aż dostaniesz boleści od śmiechu!
Uniesienie policzków sygnalizuje receptorowi w mózgu: „Śmieja się!”. Ten z kolei powoduje wydzielanie endorfin czyli hormonów szczęścia, konsekwencja czego będzie doskonałe samopoczucie i wspaniały nastrój. Przy serdecznym śmiechu bierzemy głęboki wdech, który pobudza serce, klatkę piersiowa, przeponę i płuca — to niemal jogging! Z kolei skurcze mięśni masują układ pokarmowy, co pobudza procesy trawienne.
Dlatego jeżeli masz radość w sercu, nie zapomnij zawiadomić o tym twarzy. Śmiech jest najlepszym lekarstwem Śmiech uwalnia od bólu i choroby. Śmiej się często, głośno, serdecznie — najlepiej z samego siębie. Sztuka bycia szczęśliwym polega miedzy innymi na umiejętności śmiania się ze swoich problemów. Teoria Feuerabendta głosi: „W trakcie śmiechu do naszego krwiobiegu dostają się substancje poprawiające właściwości krwi. Znacznie lepiej pracują gruczoły dokrewne, serce, wątroba i śledziona. Wzmagają się ruchy robaczkowe jelit, system immunologiczny działa wydajniej, zmienia się charakterystyka naprężeń mięśni, a nade wszystko znacznej konsolidacji ulega psychiczne nastawienie śmiejącego się”.
Norman Cousin, Człowiek ten, który śmiechem wyleczył się z choroby nowotworowej, stwierdza w swojej książce – światowym bestsellerze Anatomy of an Illness (Anatomia choroby): „Dziesięć minut głębokiego, wstrząsającego przepona śmiechu w dużym stopniu znieczula ból prawie równie skutecznie co ogólnie stosowane środki przeciwbólowe”. Przy regularnie powtarzanym śmiechu system nerwowy, krwionośny i komórkowy podlegają regeneracji.
W wielu krajach na świecie poznano, że śmiech to zdrowie. W szpitalach dla dzieci w Anglii zatrudniani sa komicy, w niektórych szpitalach w USA obowiązuje 15 minut opowiadania kawałów przez pielęgniarki i lekarzy, w Australii w domach spokojnej starości regularnie odbywają się występy klaunów. Na razie w Polsce służba zdrowia nie bierze na serio „śmiechoterapii”, wiec jeżeli chcesz się pośmiać dla zdrowia, jesteś zdany na własne siły!
Ewa Foley – Powiedz Życiu Tak!
Przy okazji polecam 🙂
Powiązane posty
Uśmiechaj się, przełamuj schematy!
Pożegnanie z chłodem. Budowanie bliskości.
Czy umiesz być życzliwy na co dzień?
25 Niedziela Sty 2009
Posted Refleksje nad życiem
inTagi
bogactwo, hay, obfitość, pieniądze, praca, radość, spełnienie, sukces, szczęście, zadowolenie, zasługiwanie na szczęście, Świadomość, życiowy sukces
„Zasługuję na to, co najlepsze, i akceptuję to, co najlepsze”.
Jeśli chcesz, aby powyższa afirmacja stała się dla ciebie prawdą, musisz odrzucić następujące opinie:
-Pieniądze nie rosną na drzewach.
-Pieniądze są czymś brudnym.
-Pieniądze są złem.
-Jestem biedny, ale mam czyste ręce.
-Ludzie bogaci to kombinatorzy.
Oraz:
Nie chcę mieć pieniędzy i być ich niewolnikiem. Nigdy nie dostanę dobrej pracy. Nigdy nie zrobię jakichkolwiek pieniędzy. Pieniądze szybciej się wydaje, niż zarabia. Zawsze jestem w długach. Biednym trudno jest się przebić. Moi rodzice byli biedni i ja też będę biedny. Artyści muszą borykać się z biedą. Tylko oszuści mają pieniądze. Zawsze ktoś mnie ubiegnie. Nie ośmieliłbym się zażądać tak wiele. Nie zasługuję na to. Nie jestem dość dobry, by robić pieniądze. Nigdy nie mówię nikomu, ile mam oszczędności. Nie pożyczaj pieniędzy. Grosz do grosza, a uzbiera się spora sumka. Oszczędzaj na czarną godzinę. Bieda może przyjść w każdej chwili. Drażnią mnie ludzie posiadający pieniądze. Pieniądze można zdobyć tylko ciężką pracą.
Ile z tych przekonań uważasz za swoje?
Czy rzeczywiście sądzisz, że wiara w którykolwiek z powyższych poglądów przyniesie ci powodzenie?
Jest to przestarzały, ograniczający sposób myślenia.
Być może taki stosunek do pieniędzy obowiązywał w twojej rodzinie. Często przekonania wyniesione z domu rodzinnego towarzyszą nam tak długo, aż ich świadomie nie zmienimy. Skądkolwiek by one pochodziły, muszą opuścić naszą świadomość, jeśli chcemy dojść do dobrobytu.
Moim zdaniem prawdziwa pomyślność zaczyna się wraz z dobrym samopoczuciem. Jest to także poczucie wolności robienia tego, na co ma się ochotę, i wtedy, kiedy ma się na to ochotę. To nie jest kwestia pieniędzy, lecz stanu ducha. Pomyślność lub jej brak jest tylko zewnętrznym wyrazem naszych wewnętrznych przekonań.
Jeśli nie chcemy zaakceptować przekonania, że „zasługujemy” na pomyślność, to nawet jeśli spotka nas coś pomyślnego, nie będziemy umieli z tego skorzystać.
Spójrzcie na ten przykład:
Uczestnik jednej z moich grup poświęconych tematowi powodzenia życiowego przyszedł kiedyś na zajęcia bardzo podekscytowany, bo wygrał pięćset dolarów. Powtarza bez przerwy: „Nie mogę w to uwierzyć! Nigdy niczego nie wygrałem”. Wiedzieliśmy, że wygrana była odbiciem jego zmieniającej się świadomości. On jednak nadal czuł, że tak naprawdę nie zasługiwał na to. W następnym tygodniu nie mógł przyjść na zajęcia, ponieważ złamał nogę. Rachunki, jakie musiał zapłacić za leczenie, wyniosły pięćset dolarów.
Był wystraszony, że może zrobić krok do przodu, krok w kierunku dobrobytu, i czując, że nie zasługuje na to, sam ukarał się w ten sposób.
Gdy koncentrujemy się na osiągnięciu powodzenia życiowego, nie zżymajmy się nad rachunkami, które mamy do zapłacenia. Jeśli będziesz koncentrować się na brakach i długach, będziesz tworzyć ich coraz więcej.
Wszechświat zaopatruje nas obficie we wszystko. Zacznij być tego świadomy. Znajdź czas na policzenie wieczorem gwiazd na bezchmurnym niebie, ziarenek piasku w dłoni, liści na gałęzi, kropli deszczu na parapecie, pestek w pomidorze.
Każde nasionko może stworzyć całą roślinę z niezliczoną ilością owoców. Bądź wdzięczny za to, co masz, a będziesz świadkiem pomnożenia tego. Lubię z wdzięczną miłością odnosić się do wszystkiego, co mam mojego domu, ogrzewania, wody, światła, telefonu, mebli, urządzeń hydraulicznych, wszelkiego innego wyposażenia, ubrań; tego, czym się poruszam, wszelkich prac, pieniędzy, które mam, przyjaciół, moich zmysłów wzroku, czucia, smaku i dotyku, zdolności poruszania się i cieszyć się tą naszą cudowną planetą.
Nasze przekonania o brakach i ograniczeniach to jedyna rzecz, która nas ogranicza. Jakie przekonania ograniczają ciebie?
Czy chcesz mieć pieniądze tylko po to, by móc pomagać innym? W takim razie uważasz, że nie jesteś wart, aby samemu z nich korzystać.
Upewnij się, że nie odrzucasz teraz dobrobytu. Jeśli przyjaciel zaprasza cię na obiad czy kolację, przyjmij zaproszenie z radością i przyjemnością. Nie miej poczucia, że prowadzisz jakąś „interesowną grę” z ludźmi. Jeśli dostaniesz prezent, przyjmij go z wdzięcznością. Jeśli ci się nie przyda, przekaż go komuś innemu. Pozwól, by sprawy i rzeczy przepływały przez twoje ręce. Uśmiechnij się po prostu i powiedz: „Dziękuję”. W ten sposób dasz znać Wszechświatowi, że jesteś gotów otrzymać swoje dobro.
Zrób miejsce dla nowego. Oczyść lodówkę, pozbądź się wszystkich resztek jedzenia owiniętych w folię. Oczyść szafy i wyrzuć rzeczy, których nie używałeś około pół roku. Jeśli nie używałeś ich
przez rok, to pozbądź się ich zdecydowanie. Sprzedaj, odstąp, rozdaj lub wyrzuć.
Zapchane szafy oznaczają zapchany umysł. Robiąc porządki w szafie, mów do siebie: „Robię porządki w swojej głowie”. Wszechświat (i Twoja podświadomość) kocha gesty symboliczne.
Gdy po raz pierwszy usłyszałam zdanie: „Obfitość Wszechświata jest dostępna dla każdego”, uważałam, że jest to śmieszne.
„Spójrz na tych wszystkich biednych ludzi powiedziałam sobie spójrz na swoją własną beznadziejną biedę”. Gdy słyszałam zdanie: „Twoja bieda jest jedynie przekonaniem tkwiącym w twojej świadomości”, budziło to we mnie tylko złość. Wiele lat musiało minąć, zanim uzmysłowiłam sobie i zaakceptowałam fakt, iż tylko ja sama jestem odpowiedzialna za swój brak pomyślności. Byłam przekonana, że jestem „bezwartościowa” i nie „zasługuję”, że „trudno jest zdobyć pieniądze” oraz że „nie mam uzdolnień lub predyspozycji” i te przekonania trzymały mój umysł w odrętwiającej „niemożności”.
PIENIĄDZE POJAWIAJĄ SIĘ W SPOSÓB NAJŁATWIEJSZY POD SŁOŃCEM!
Jak reagujesz na takie twierdzenie? Wierzysz w to?
Denerwuje cię to? Jesteś obojętny? Masz ochotę rzucić tę książkę w kąt? Jeśli zareagowałeś w jeden z powyższych sposobów, to dobrze. Dotknęłam czegoś tkwiącego bardzo głęboko w tobie, właśnie tego, co najbardziej opiera się prawdzie. Właśnie nad tym musisz pracować. Nadszedł czas otwarcia się na możliwość otrzymania pieniędzy i wszelkich innych dóbr.
Zasadniczą sprawą jest, abyśmy przestali martwić się o pieniądze i zżymać na rachunki. Wiele osób traktuje rachunki jako karę, której należy unikać, o ile to możliwe. Rachunek jest potwierdzeniem naszej zdolności płacenia. Wierzyciel zakłada, że jesteś wystarczająco zasobny, i wykonuje dla ciebie usługę lub jakiś produkt. Ja błogosławię i stempluję pocałunkiem każdy czek, jaki wystawiam. Jeśli płacisz z oburzeniem, to pieniądze przychodzą do ciebie z trudem. Jeśli płacisz z miłością i radością, to otwierasz kanały swobodnego przepływu obfitości. Traktuj swoje pieniądze jak przyjaciół, a nie jak coś, co ściskasz w garści i więzisz w kieszeni.
Twoje bezpieczeństwo to nie praca, konto w banku, inwestycje, małżonek czy rodzice. Twoje bezpieczeństwo to zdolność łączenia się z kosmiczną mocą, która tworzy wszystkie rzeczy.
Lubię myśleć, że moc, która jest we mnie, która porusza moim ciałem, jest tą samą mocą, która w sposób łatwy i prosty zapewnia mi wszystko, czego potrzebuję. Wszechświat jest hojny i bogaty, a naszym przyrodzonym prawem jest być zaopatrzonym we wszystko, co jest nam potrzebne, chyba że chcemy wierzyć, że jest odwrotnie.
Błogosławię mój telefon, ilekroć go używam, i afirmuję często, że przyczynia się jedynie do mojego powodzenia i wyrażania miłości. Podobnie odnoszę się do skrzynki na listy, która każdego dnia wypełnia się przesyłkami zwiastującymi pieniądze oraz pełnymi przyjaznych uczuć listami od przyjaciół, pacjentów i czytelników mojej książki. Rachunki, jakie przychodzą, cieszą mnie ogromnie. Dziękuję różnym firmom za zaufanie do moich możliwości płatniczych. Błogosławię mój dzwonek u drzwi, wiem bowiem, że tylko dobro wchodzi do mojego domu. Oczekuję, że moje życie będzie dobre i radosne, i takie jest!
Jeden z moich pacjentów chciał powiększyć swój interes, więc przyszedł do mnie na zajęcia na temat powodzenia życiowego. Czuł, że jest dobry w swoim zawodzie, i chciał zarabiać 100 000 dolarów rocznie. Podsunęłam mu te same idee, które przedstawiam powyżej, i wkrótce uzyskał pokaźne pieniądze. Zainwestował je w chińską porcelanę. Spędzał dużo czasu w domu, ciesząc się pięknem stale powiększającej się kolekcji.
Nie opóźniajcie swojej własnej pomyślności zazdrością lub oburzeniem z powodu większych osiągnięć innych osób. Nie krytykujcie :ch sposobu wydawania pieniędzy. To nie wasza sprawa.
Każdy człowiek działa zgodnie ze swoim stanem świadomości. Zajmujcie się swoimi własnymi myślami. Błogosławcie zasobność innych i wiedzcie, że dla wszystkich wystarczy.
Czy jesteście skąpi w dawaniu? Czy skąpicie ludziom dobrego słowa, pozdrowień, napiwków? Czy robicie drobne oszczędności, gdy nie trzeba, kupując wczorajsze warzywa lub pieczywo? Czy robicie zakupy w tanim sklepie lub zawsze zamawiacie najtańsze danie?
Jest prawo „popytu i podaży”. Najpierw występuje zapotrzebowanie. Pieniądze mają to do siebie, że przychodzą, kiedy są potrzebne. Najbiedniejsza rodzina zawsze zbierze pieniądze na urządzenie pogrzebu.
Wizualizacja oceanu obfitości
Świadomość powodzenia życiowego nie zależy od pieniędzy, ale napływ pieniędzy zależy od twojej świadomości powodzenia życiowego.
Im więcej możesz ogarnąć swoją wyobraźnią, tym więcej pojawi się w twoim życiu.
Uwielbiam następującą wizualizację: stoję nad brzegiem morza i patrzę na ogromny ocean wiedząc, że ten ocean jest obfitością dostępną dla mnie. Spójrz teraz na swoje dłonie i zobacz, jaki rodzaj pojemnika trzymasz w ręku. Łyżeczkę do herbaty, naparstek z dziurą, papierowy kubek, szklankę, dzbanek, wiadro, wannę, a może rurociąg podłączony do oceanu obfitości? Rozejrzyj się wokół i zobacz, że bez względu na to, ilu jest ludzi i jakich pojemników by użyli, wystarczy dla każdego. Nie możesz nikomu niczego odebrać i oni nie mogą zabrać tobie. W żaden sposób nie wyczerpiecie wszystkiej wody z oceanu. Twój pojemnik to twoja świadomość i zawsze może być wymieniony na większy. Rób to ćwiczenie często, by mieć poczucie bezmiernej przestrzeni nieograniczonych możliwości zaspokojenia twoich potrzeb.
Otwórzcie ramiona
Przynajmniej raz dziennie siadam z ramionami uniesionymi i rozchylonymi i mówię: „Jestem otwarta i gotowa na przyjęcie całego dobra i obfitości Wszechświata”. Daje mi to poczucie nieograniczonych możliwości:
Wszechświat może mi udzielić tylko tego, co pojawi się w mojej świadomości, a ja przecież ZAWSZE mogę stworzyć w niej coś więcej. Jest ona jak bank kosmiczny. Zwiększając swoją świadomość tworzenia własnych możliwości składam w umyśle depozyty. Medytacje, różne metody leczenia i afirmacje są depozytami mentalnymi.
Wytwórzmy w sobie nawyk czynienia ich codziennie.
Robienie coraz większych pieniędzy to nie wszystko. Chcemy się nimi cieszyć. Czy pozwalasz sobie na przyjemność korzystania z pieniędzy?
Jeśli nie, to dlaczego?
Najmniejszy drobiazg, jaki możesz sobie podarować, sprawi ci przecież przyjemność. Czy w minionym tygodniu zrobiłeś sobie jakąś frajdę, korzystając ze swoich pieniędzy? Dlaczego nie? Które z twoich starych przekonań powstrzymało cię?
Pozwól mu odejść.
Pieniądze nie muszą być czymś ważnym w życiu. Wyobraźcie to sobie w perspektywie. Pieniądze to sposób wymiany. To wszystko, czym są. Co byście robili i co byście mieli, jeśli nie potrzebowalibyście pieniędzy?
[…]
Zacznijcie uznawać dobrobyt wszędzie i radować się nim. Wielebny Ike, znany w Nowym Jorku ewangelista, wspominał, że w czasach, gdy był biednym kaznodzieją, przechodząc koło dobrych restauracji, domów, samochodów i magazynów z odzieżą, zwykł mówić głośno: „To wszystko dla mnie, to wszystko dla mnie”. Pozwólcie, by i wam dawały przyjemność luksusowe domy, banki, eleganckie magazyny i sklepy różnego rodzaju, a nawet jachty. Zrozumcie, że to wszystko jest częścią obfitości, która jest także waszą obfitością, a rozszerzacie swoją świadomość po to, by uczestniczyć w tych dobrach, jeśli takie będzie wasze pragnienie. Gdy widzisz dobrze ubranych ludzi, pomyśl: „Czyż to nie wspaniale, że oni mają tak dużo wszystkiego? Istnieje dostatek, którego wystarczy dla nas wszystkich”.
Nie chcemy dóbr należących do innych. Chcemy mieć nasze własne dobro.
A jednak nie posiadamy niczego. Jesteśmy tylko użytkownikami posiadanych rzeczy przez pewien czas, dopóki nie przejdą one w inne ręce. Czasami jakaś własność pozostaje w rękach jednej rodziny przez kilka pokoleń, lecz ona także przejdzie w inne ręce. To naturalny rytm i nurt życia. Coś przychodzi, coś odchodzi. Jestem przekonana, że gdy coś odchodzi, czyni tym samym miejsce dla czegoś nowego i lepszego.
Tak wielu ludzi pragnie bogactwa, a nie potrafi przyjąć pochwały. Znam dobrze zapowiadających się aktora i aktorkę. Oboje pragną być „gwiazdami”, a jednak krzywią się, słysząc komplementy.
Pochwały to prezenty pomyślności. Nauczcie się przyjmować je z wdzięcznością. Moja matka wcześnie nauczyła mnie uśmiechać się i dziękować za otrzymany komplement lub prezent. To było wyposażenie na całe moje życie.
Jeszcze lepiej, gdy przyjmując słowa uznania odda się je ofiarodawcy, tak by również on lub ona czuli się obdarowani. Jest to sposób na utrzymanie przepływu dobroci.
Raduj się dostatkiem i tym, że możesz budzić się każdego ranka i doświadczać nowego dnia. Bądź wdzięczny za to, że żyjesz, jesteś zdrowy, masz przyjaciół, możesz tworzyć za to, że jesteś żywym przykładem radości życia. Żyj w pełni świadomie. Raduj się swoim procesem przemian.
L. Hay, Możesz uzdrowić swoje życie
Powiązane
• Zasługujesz na miłość i przyjemność!
• Historia prawdziwego sukcesu
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Co robić kiedy totalnie NIC nam się nie chce?
13 Sobota Gru 2008
Posted Medytacja, Refleksje nad życiem, Rozwój, Zen, Świadomość
inTagi
dan millman, droga, droga wojownika, oświecenie, peaceful warrior, przypowieść, Rozwój, samoświadomość, sokrates, szczęście, wojownik, Świadomość
Fragment z: „Droga miłującego pokój wojownika” – Dan Millman
– Przypomniało mi to coś, o czym od długiego czasu chciałem z tobą porozmawiać. Często zdajesz się czytać w moich myślach i znać moją przyszłość. Czy pewnego dnia ja również będę miał tego rodzaju moce?
Słysząc to Sokrates wyciągnął rękę, włączył telewizor i zaczął oglądać film rysunkowy. Wyłączyłem go. Odwrócił się w moją stronę i westchnął.
– Miałem nadzieję, że całkowicie ominiesz jakąkolwiek fascynację mocami. Ale teraz, skoro to wyszło, możemy to załatwić. Dobra, co chcesz wiedzieć?
– Na początek weźmy przepowiadanie przyszłości. Zdaje się, że potrafisz to czasami robić.
– Odczytywanie przyszłości opiera się na realistycznym postrzeganiu teraźniejszości. Nie zajmuj się widzeniem przyszłości, dopóki nie zobaczysz wyraźnie teraźniejszości.
– No dobrze, a co z czytaniem myśli? – zapytałem.
– O co chodzi? – Sokrates westchnął.
– Zdaje się, że przeważnie potrafisz odczytywać moje myśli.
– Tak, istotnie – przyznał – na ogół wiem, co myślisz. Twoje “myśli” łatwo odczytać, ponieważ masz je wypisane na twarzy.
Zaczerwieniłem się.
– Rozumiesz, co mam na myśli? – zaśmiał się wskazując na moje zaróżowione policzki. – Nie trzeba być czarodziejem, żeby odczytywać myśli z twarzy. Pokerzyści robią to przez cały czas.
– Ale co z prawdziwymi mocami? – Sokrates usiadł na łóżku.
– Szczególne moce faktycznie istnieją – powiedział. – Ale takie rzeczy dla wojownika są absolutnie bez znaczenia. Nie daj się omamić. Szczęście jest jedyną mocą jaka się liczy. A szczęścia nie można zdobyć, ono zdobywa ciebie – ale tylko wtedy, gdy zrezygnujesz ze wszystkiego innego.
Sokrates wyglądał na zmęczonego. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, jakby podejmując decyzję. Potem przemówił głosem, który brzmiał łagodnie i stanowczo. Wypowiedział słowa, których lękałem się najbardziej.
– Jest dla mnie jasne, że nadal jesteś w sidłach, Dan – nadal szukasz szczęścia gdzieś indziej. Niech tak będzie. Będziesz szukał, aż zmęczysz się tym wszystkim. Masz teraz odejść na jakiś czas. Szukaj tego, co musisz znaleźć i ucz się tego, co się da. Potem zobaczymy.
– Ale… jak długo? – Mój głos drżał z emocji. Jego słowa wstrząsnęły mną.
– Dziewięć lub dziesięć lat powinno wystarczyć. Byłem przerażony.
– Sokratesie, tak naprawdę nie jestem zainteresowany mocami. Naprawdę rozumiem, co powiedziałeś. Proszę, pozwól mi zostać z tobą.
Zamknął oczy i westchnął.
– Mój młody przyjacielu, nie lękaj się. Twoja ścieżka cię poprowadzi – nie możesz zgubić drogi.
– Ale kiedy cię znowu zobaczę, Sokratesie?
– Kiedy skończysz szukać – kiedy naprawdę skończysz.
– Kiedy zostanę wojownikiem?
– Wojownikiem się nie zostaje, Dan. Albo w danym momencie nim jesteś, albo nie jesteś. Droga sama kreuje wojowników. A teraz musisz całkowicie o mnie zapomnieć. Idź i wróć promienny.
Przyzwyczaiłem się tak bardzo polegać na jego radach, na jego pewności. Wciąż drżąc odwróciłem się, podszedłem do drzwi i po raz ostatni popatrzyłem w jego błyszczące oczy.
– Zrobię wszystko, o co prosisz, Sokratesie – z wyjątkiem jednej rzeczy. Nigdy ciebie nie zapomnę.
Zszedłem po schodach, wyszedłem na ulicę i poszedłem krętymi uliczkami miasteczka uniwersyteckiego, zmierzając ku niepewnej przyszłości.
Postanowiłem przenieść się z powrotem do Los Angeles, mojego miasta rodzinnego. Wyprowadziłem starego valianta z garażu i spędziłem ostatni tydzień w Berkeley, przygotowując się do wyjazdu.
[…]
Kiedy przybyłem do wioski Cascais na wybrzeżu Portugalii, mojego ostatniego miejsca postoju w podróży, pytania na które wciąż nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi, paliły mnie jak ogień.
Postanowiłem doprowadzić do ostatecznej konfrontacji z pytaniami, które dźwięczały w moich uszach: Czym jest oświecenie? Kiedy odzyskam spokój? Sokrates mówił o tych sprawach, ale wtedy go nie słuchałem.
Pewnego poranka obudziłem się na opustoszałej plaży, na której biwakowałem przez parę dni. Spojrzałem na wodę. Przypływ zniszczył mój pracowicie wybudowany zamek z piasku i patyków.
Z jakiegoś powodu przypomniało mi to o mojej własnej śmierci i o tym, co Sokrates próbował mi przekazać. Fragmenty jego słów i gestów napływały do mnie, podobnie jak patyki z mojego zamku, które teraz bezładnie unosiły się na przybrzeżnych falach: “Pomyśl o umykających latach, Danny. Pewnego dnia odkryjesz, że śmierć nie jest taka, jak ją sobie wyobrażasz – ale przecież życie również takie nie jest. Tak jedno, jak i drugie może być cudowne, pełne zmian – albo, jeśli się nie przebudzisz, zarówno życie, jak i śmierć będą wielkim rozczarowaniem.”
Jego śmiech dźwięczał mi w głowie. Wtedy przypomniałem sobie pewne zdarzenie, które miało miejsce na stacji:
Byłem zaspany. W pewnym momencie Sokrates złapał mnie za ramiona i potrząsnął:
– Zbudź się! – zawołał. – Gdybyś wiedział, że umierasz na nieuleczalną chorobę, gdyby pozostało ci niewiele życia, zmarnowałbyś nawet te krótkie chwile! Mówię ci teraz, Dan: Ty umierasz na nieuleczalną chorobę, która nazywa się narodziny. Pozostało ci zaledwie parę lat życia. Tak jak wszystkim innym ludziom. Więc bądź szczęśliwy teraz, bez powodu – albo nie będziesz szczęśliwy nigdy.
Poczułem olbrzymią potrzebę, żeby gdzieś pójść, ale nie było dokąd. Tak więc pozostałem na miejscu, niczym przeszukiwacz plaży, i wciąż przeszukiwałem swój własny umysł. “Kim jestem?” – pytałem siebie. “Czym jest oświecenie?”
Dawno temu Sokrates powiedział mi, że nawet wojownicy nie wygrywają ze śmiercią – jedynie odkrywają – Kim tak naprawdę jesteśmy.
Leżąc w słońcu rozmyślałem o obieraniu warstw cebuli w kantorze Sokratesa, żeby zobaczyć “kim jestem”. Przypomniałem sobie bohatera powieści J. D. Salingera, który widząc kogoś pijącego mleko ze szklanki, powiedział: “Jest to jak przelewanie Boga w Boga, jeśli wiecie co mam na myśli.”
Przypomniałem sobie też pewien sen Lao Tsy:
Lao Tsy zasnął i śnił, że jest motylem.
Gdy się przebudził, zastanawiał się:
“Czy jestem człowiekiem, który właśnie śnił, że jest motylem, czy też jestem motylem śniącym, że jest człowiekiem?”
Spacerowałem wzdłuż plaży śpiewając dziecięcą piosenkę:
Wiosłuj, wiosłuj, wiosłuj, płyń przez cały dzień. Wesoło, wesoło, wesoło, życie to tylko sen.
Pewnego razu, gdy po jednym z takich spacerów wróciłem do swojego obozowiska ukrytego pomiędzy skałami, sięgnąłem do plecaka i wyjąłem z niego starą książkę, którą kupiłem w Indiach. Było to nieudolne tłumaczenie na język angielski ludowych opowieści duchowych. Przerzuciwszy parę stron znalazłem opowieść na temat oświecenia:
Milarepa poszukiwał wszędzie oświecenia, ale nie mógł go znaleźć
– aż pewnego dnia zobaczył starego człowieka, który szedł powoli górską ścieżką niosąc ciężki worek.
Milarepa natychmiast poczuł, że ten stary człowiek zna tajemnicę, której on sam rozpaczliwie szukał przez wiele lat.
– Starcze, powiedz mi, proszę, czym jest oświecenie?
Starzec uśmiechnął się, zrzucił ciężki worek z pleców i wyprostował się.
– Tak, teraz wiem! – zawołał Milarepa
– Jestem ci dozgonnie wdzięczny. Ale proszę, jeszcze jedno pytanie. Co jest po oświeceniu?
Starzec podniósł worek, zarzucił go sobie na barki, umocował i ciągle uśmiechając się, poszedł dalej ścieżką.
Tej samej nocy miałem taki sen:
Panuje ciemność. Jestem u podnóża wielkiej góry. Zaglądam pod wszystkie kamienie w poszukiwaniu cennego klejnotu. W dolinie panuje mrok, więc nie mogę go znaleźć.
Nagle spoglądam na jaśniejący szczyt góry. Jeżeli klejnot jest gdzieś, to na pewno tam, na szczycie. Wspinam się z uporem. Żmudna podróż zajmuje mi wiele lat. W końcu docieram do celu. Stoję skąpany w jasnym świetle.
Widzę teraz wszystko wyraźnie, ale klejnotu nie ma. Spoglądam na dolinę, skąd wiele lat temu rozpocząłem wspinaczkę. Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że klejnot zawsze był wewnątrz mnie, nawet wtedy, a światło świeciło przez cały czas. Tylko moje oczy były zamknięte.
Przebudziłem się w środku nocy. Świecił księżyc. Powietrze było ciepłe, a cały świat pogrążony w ciszy. Słychać było jedynie rytmiczny szum fal. Usłyszałem głos Sokratesa, ale wiedziałem, że było to tylko jeszcze jedno wspomnienie: “Oświecenie nie jest osiągnięciem, Dan – jest odkryciem. Kiedy się budzisz, wszystko się zmienia, a jednocześnie nic się nie zmienia. Jeśli ślepiec odkrywa, że może widzieć, to czy świat się zmienia?”
Siedziałem i obserwowałem światło księżyca migoczące na falach i pokrywające srebrem odległe góry. Co to było za powiedzenie o górach, rzekach i wielkim poszukiwaniu? Aha, przypomniałem sobie:
Na początku góry są górami, a rzeki rzekami. Potem góry nie są górami, a rzeki nie są rzekami. W końcu góry są górami, a rzeki rzekami.
Wstałem, zbiegłem plażą i zagłębiłem się w ciemnej toni oceanu. Wypłynąłem daleko poza fale przyboju. Przestałem poruszać rękami, kiedy nagle poczułem, że coś ociera się o mnie w czarnej głębi. Naraz dotarło do mnie: to była Śmierć.
Rzuciłem się dziko do brzegu i dysząc ciężko opadłem na mokry piasek. Mały krab przeszedł tuż przed moimi oczami i zakopał się w piasku, który momentalnie zmyła woda.
Wstałem, wytarłem się i ubrałem. Spakowałem się przy świetle księżyca. Zakładając plecak powiedziałem do siebie:
– Lepiej nigdy nie zaczynać, ale skoro już się zaczęło, lepiej skończyć.
Wiedziałem, że czas wracać do domu.
Fragment z: „Droga miłującego pokój wojownika” – Dan Millman
Powiązane posty
• Droga wojownika
• Historia Dana
• Czy Twoje życie ucieka?
• Życie w harmonii
• Mądrość
• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?
• Odpowiedzią… są pytania
• Czemu boimy się śmierci?
• Życie to lekcja
05 Piątek Gru 2008
Posted Refleksje nad życiem, Rozwój
inTagi
cierpienie, ego, etykietki, identyfikacja, indywidualność, mello, mnie, moje, przywiązanie, szczęście, Świadomość
A teraz proponuję następujące ćwiczenie. Proszę napisać na kawałku papieru krótką charakterystykę siebie. Na przykład: człowiek interesu, ksiądz, człowiek, katolik, Żyd…
Cokolwiek. Niektórzy, jak widzę, piszą takie rzeczy: poszukujący pielgrzym, kompetentny, żywotny, niecierpliwy, skoncentrowany, elastyczny, pojednawczy, kochanek, istota ludzka, nadmiernie ustrukturalizowany. Jest to, mam nadzieję, owoc samoobserwacji. Jak gdybyś patrzył na kogoś innego, nie na siebie. Zauważcie jednak, że macie do czynienia z „ja”, które obserwuje „mnie”. Jest to interesujący fenomen, który od wieków fascynuje filozofów i mistyków, naukowców, psychologów. „Ja” może obserwować „mnie”.
Wygląda na to, że zwierzęta nie są w stanie tego dokonać. Wydaje się również, że potrzebna jest do tego określona doza inteligencji. To, co zamierzam wam teraz powiedzieć, nie jest metafizyką, nie jest też filozofią. To czysta obserwacja i zdrowy rozsądek. Wielcy mistycy Wschodu odwołują się tak naprawdę do „ja”, a nie do „mnie”.
W istocie niektórzy z tych mistyków uczą, że zaczynać powinniśmy od rzeczy, od świadomości rzeczy, by następnie przechodzić do świadomości myśli (czyli do „mnie”) i dopiero na końcu osiągnąć świadomość tego, który myśli. Rzeczy, myśli, myśliciel. Tak naprawdę szukamy myśliciela. Czy myślący zna samego siebie? Czy mogę wiedzieć, czym jest „ja”? Niektórzy z mistyków odpowiadają: „Czy nóż może ciąć sam siebie? Czy ząb może sam siebie pogryźć? Czy oko widzi samo siebie? Czy ja może poznać siebie?”
Mnie jednak interesuje coś nieskończenie bardziej praktycznego, a mianowicie to, czym „ja” nie jest. Będę teraz posuwał się tak małymi kroczkami, jak tylko to jest możliwe, gdyż konsekwencje mogą być nieobliczalne. Niezwykle wspaniałe albo ponad miarę tragiczne, to zależy od waszego punktu widzenia.
Posłuchajcie. Czy jestem moimi myślami o tym, że myślę? Nie. Myśli przychodzą i odchodzą. Nie jestem moimi myślami. Czy jestem moim ciałem? Wiem, że miliony komórek naszego ciała ulegają w każdej minucie zmianie lub są odnawiane tak, że co siedem lat wszystkie zostają wymienione. Komórki pojawiają się i znikają. Rosną i obumierają. Ale „ja” wydaje się trwać. Czy więc moje ciało to ja? Na pewno nie!
Jestem czymś innym i czymś więcej niż moje ciało. Można by powiedzieć, że ciało jest częścią „ja”, ale jest to podlegająca zmianie część „ja”. Jest w ciągłym ruchu, podlega nieustannej zmianie. Nazywamy je zawsze tak samo, ale ono się zmienia. Podobnie mamy jedną nazwę dla wodospadu Niagara, ale wodospad ten tworzony jest przez wodę, która za każdym razem jest inna. Używamy tej samej nazwy dla ciągle zmieniającej się rzeczywistości.
A moje imię? Czy „ja” jest moim imieniem? Nie ulega wątpliwości, że nie, gdyż mogę zmieniać imię nie zmieniając „ja”. A moja kariera? A moje poglądy? Mówię, że jestem katolikiem, wyznawcą judaizmu – czy to jest istotna część mojego „ja”? Czy jeśli przyjmę inną religię, to „ja” ulegnie zmianie? Czy mam wówczas nowe „ja”, czy też to samo „ja”, tyle że zmienione? Innymi słowy, czy moje imię jest istotną częścią mnie, mojego „ja”? Czy moja religia jest istotną częścią mojego „ja”? Przytoczyłem historyjkę o małej dziewczynce, która pyta małego chłopca, czy jest prezbiterianinem. Ktoś opowiedział mi inną, o Paddy. Paddy idzie ulicą Belfastu i nagle od tylu czuje przystawiony do głowy pistolet. Słyszy:
– Jesteś katolikiem czy protestantem?
Paddy musi szybko myśleć. Odpowiada więc:
– Jestem Żydem.
Na co słyszy głos: – Jestem największym szczęściarzem pośród Arabów w Belfaście.
Etykietki są dla nas niezwykle ważne. „Jestem republikaninem” – mówimy. Ale czy rzeczywiście? Nie myślisz chyba poważnie, że przystępując do jakiejś partii zyskujesz nowe „ja”. Czy nie jest to stare „ja” z nowymi politycznymi przekonaniami? Słyszałem kiedyś o mężczyźnie, który pytał swego przyjaciela:
– Czy zamierzasz głosować na republikanów?
– Nie, będę głosował na demokratów – pada odpowiedz.
– Mój ojciec był demokratą, mój dziadek był demokratą, mój pradziad też był demokratą.
– Dziwaczne rozumowanie. Gdyby twój ojciec był koniokradem, tak jak i dziadek, a może również pradziadek, to kim byłbyś?
– Ach – odpowiada przyjaciel – wówczas byłbym republikaninem.
Tak wiele życia poświęcamy przywiązywaniu wagi do etykietek, naszych własnych i innych. Słowem, szyldy identyfikujemy z ludzkim „ja”. Często pojawiają się etykietki: „katolik”, „protestant”. Pewien człowiek poszedł kiedyś do księdza i poprosił:
– Ojcze, chciałbym, abyś odprawił mszę za mego psa.
Ksiądz był oburzony. – Mszę za twego psa, co ty sobie wyobrażasz!
– Pokochałem tego psa i chciałbym zamówić mszę w jego intencji.
– Nie odprawiamy tu mszy w intencji psów. Może pan zapytać gdzie indziej, czy nie odprawiono by takiej mszy – odparł ksiądz.
Wychodząc mężczyzna rzucił księdzu:
– Trudno. Ja naprawdę kochałem tego psa. Podczas mszy za niego zamierzałem dać milion dolarów na ofiarę.
Na to ksiądz:
– Niech pan chwilę poczeka. Nie powiedział mi pan przecież, że pański pies był katolikiem.
Jeśli jesteś uwikłany w sieć etykietek, jakie mają one znaczenie względem „ja”? Czy można byłoby powiedzieć, że „ja” nie jest żadną etykietką, z którą jesteśmy związani? Etykietki należą do „mnie”. To, co podlega nieustannej zmianie, to właśnie owo „mnie”. Czy „ja” podlega jakimkolwiek zmianom? To prawda, bez względu na to, jakie etykietki masz na myśli (być może za wyjątkiem „istoty ludzkiej”) stosować je należy do „mnie”. A więc, kiedy wyjdziesz na zewnątrz siebie i obserwujesz „mnie”, przestajesz identyfikować się ze „mną”.
Cierpienie istnieje we „mnie” i zaczyna się wówczas, gdy identyfikujesz, „ja” z „mnie”.
Załóżmy, że obawiasz się czegoś lub czegoś pożądasz, albo też czymś się niepokoisz. Kiedy „ja” nie identyfikuje się z pieniędzmi, nazwiskiem, narodowością, osobami, przyjaciółmi ani z żadną inną cechą, wówczas „ja” nigdy nie jest zagrożone.
Pomyśl o czymś, co było powodem bólu, zmartwienia czy niepokoju. Cóż takiego odkryjesz? Po pierwsze, uchwycisz pożądanie kryjące się za cierpieniem. Stwierdzisz, że jest coś, czego bardzo chcesz i gdyby nie to pragnienie, nie doznawałbyś cierpienia. Czym jest to pożądanie?
Po drugie, stwierdzisz, że nie jest to jedynie proste pożądanie. Jest ono uwikłane w identyfikację. Musiałeś sobie w jakiś sposób powiedzieć: „Istnienie mego, ‚ja’ nieodłącznie związane jest z tym pożądaniem”. Cierpienie wynika z identyfikowania siebie z czymś, co jest na zewnątrz lub wewnątrz psychiki człowieka.
A de Mello, Przebudzenie
Powiązane posty
• Poznawaj siebie – podejście Zen
• Kto jest premierem w Twoim rządzie?
• Przyczyny cierpienia wg filozofii hinduskiej
• Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.
09 Niedziela List 2008
Posted Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość
inTagi
elastyczność, odpowiedzi, otwartość, przemiana, pytania, robbins, szczęście, uzdrowienie, właściwe odpowiedzi, właściwe pytania, zmiana, zrozumienie, Świadomość
Czy wiesz, że zadanie właściwego pytania może uratować ci życie?
Tak właśnie było w przypadku Lecha Stanisławskiego. Pewnej nocy naziści wdarli się do jego domu i zapędzili go wraz z bliskimi, jak bydło, do obozu śmierci w Oświęcimiu. Tam na jego oczach zamordowali mu całą rodzinę. Osłabiony z głodu i bólu pracował od wschodu do zachodu słońca wraz z innymi więźniami obozu koncentracyjnego.
Czy można było znieść to wszystko?
Stanisławski jakoś to wytrzymał.
Jednak któregoś dnia, kiedy po raz kolejny przyglądał się otaczającemu go piekłu, zrozumiał, że jeśli zostanie tam choćby dzień dłużej, umrze. Podjął decyzję, że musi uciec. Co ważniejsze, wierzył, że nawet jeśli nikomu przed nim to się nie udało, musi być jakiś sposób, by się stamtąd wydostać. Nie koncentrował się już na tym, jak przetrwać.
Zaczął wciąż zadawać to samo pytanie: „Jak możemy stąd uciec?”
Za każdym razem współwięźniowie odpowiadali mu tak samo: „Nie bądź głupcem! Stąd nie ma ucieczki. Zadawanie takich pytań tylko sprawi ci ból.”
Jednak on nie przyjmował tych odpowiedzi.
Wciąż zadawał sobie te same pytania: „Jak mogę to zrobić? Musi być jakiś sposób! Jak mogę się stąd wydostać?”
I pewnego dnia znalazł odpowiedź.
Poczuł odór rozkładającego się ludzkiego ciała.
Tuż obok miejsca, gdzie pracował, stała ciężarówka, na którą wrzucano nagie ciała zagazowanych kobiet, mężczyzn i dzieci. I wtedy Lech Stanisławski zamiast zastanawiać się:
„Dlaczego Bóg stworzył takie zło?”, zadał sobie zupełnie inne pytanie:
„Jak mogę to wykorzystać, aby stąd uciec?”
Kiedy zaszło słońce i jego grupa miała zmierzać z powrotem do baraków, zdjął z siebie ubranie i wsunął się w stertę ciał. Udając trupa, czekał otoczony powodującym torsje smrodem i przygnieciony stosem martwych ciał. W końcu dobiegł go dźwięk silnika.
Po krótkiej jeździe ciężarówka zatrzymała się i górę trupów zrzucono do dołu. Lech odczekał, aż był pewien, że wokół nie ma nikogo, i przez dwadzieścia pięć mil biegł potem nago ku wolności.
Czym różni się Lech Stanisławski od milionów innych, którzy zginęli w obozach koncentracyjnych? Można oczywiście wskazywać na wiele różnic, ale z pewnością jedną z podstawowych był fakt, że zadał sobie inne pytanie.
Zadawał je nieustannie, wciąż spodziewając się uzyskania odpowiedzi.
To dobre pytanie! Codziennie zadajemy sobie wiele pytań.
Pytania te decydują o naszym obiekcie skupienia, o naszych myślach i uczuciach. Zadawanie właściwych pytań było jednym z podstawowych narzędzi, które pozwoliły mi odmienić moje życie.
Przestałem zastanawiać się: „Dlaczego życie traktuje mnie niesprawiedliwie?” i „Dlaczego nic mi nigdy nie wychodzi?” Zamiast tego zacząłem zadawać sobie takie pytania, które mogły mi przynieść użyteczne odpowiedzi.
„Proście, a będzie wam dane. Szukajcie, a znajdziecie. Pukajcie, a będzie wam otworzone. ” Ewangelia według świętego Mateusza, 7,7
Zacząłem od zadawania pytań, które pomogły mi rozwiązywać moje problemy. Pozwalają mi one szukać i w końcu znaleźć rozwiązania w trudnej sytuacji.
Pytania w sytuacji problemowej
1. Co dobrego niesie ten problem?
2. Co należy poprawić?
3. Co jestem skłonny zrobić, aby wszystko zaczęło się dziać po mojej myśli?
4. Czego jestem skłonny nie robić, aby wszystko zaczęło się dziać po mojej myśli?
5. W jaki sposób mogę cieszyć się życiem, robiąc to, co konieczne, aby wszystko zaczęło się dziać po mojej myśli?
Jeśli będziesz miał kłopot ze znalezieniem odpowiedzi na te pytania, używaj słowa „mógłbym”.
Na przykład: „Z czego mógłbym być szczęśliwy w moim obecnym życiu?”
Zadaję sobie również kilka pytań codziennie rano, kiedy wstaję, i kilka pytań codziennie wieczorem, zanim zasnę. Pozwalają mi one czuć się wspaniale przez cały dzień i równie wspaniale dzień zakończyć.
Pytania poranne
1. Co mnie w życiu uszczęśliwia? Co dokładnie wywołuje teraz moje szczęście? W jaki stan mnie to wprowadza?
2. Co wywołuje moje podniecenie? Co dokładnie mnie teraz ekscytuje? W jaki stan mnie to wprowadza?
3. Z czego jestem w życiu dumny? Co dokładnie powoduje moją dumę? W jaki stan mnie to wprowadza?
4. Za co jestem wdzięczny życiu? Co dokładnie budzi moją wdzięczność? W jaki stan mnie to wprowadza?
5. Co daje mi w życiu przyjemność? Co dokładnie sprawia mi teraz radość i przyjemność? W jaki stan mnie to wprowadza?
6. W co wierzę i czemu się chcę poświęcić? Czemu dokładnie jestem oddany? W jaki stan mnie to wprowadza?
7. Kogo kocham? Kto kocha mnie? Kto budzi moją miłość? W jaki stan mnie to wprowadza?
Pytania wieczorne
1. Co dzisiaj z siebie dałem? Co dokładnie dałem dzisiaj innym? W jaki sposób?
2. Czego się dzisiaj nauczyłem?
3. Jak dzień dzisiejszy przyczynił się do podniesienia jakości mojego życia? Jak mogę go wykorzystać jako przyszłą inwestycję?
Te pytania ułatwiają mi życie. Pomogą one i tobie zmienić przedmiot koncentracji, a mogą pomóc ci zmienić życie.
Kiedy już wiesz, jak zadawać dobre pytania, możesz pomóc nie tylko sobie, lecz również innym. Kiedyś w Nowym Jorku spotkałem się z moim przyjacielem i współpracownikiem.
Jest on wybitnym prawnikiem i zawsze podziwiałem go za rezultaty, które osiągał, budując swoją praktykę prawniczą od czasów wczesnej młodości.
Jednak przed naszym spotkaniem tamtego dnia doświadczył on czegoś, co uznał za wielki cios. Jego wspólnik wycofał się z firmy, zostawiając mu olbrzymi dług i niezbyt wiele możliwości odwrócenia całej sytuacji.
Musisz pamiętać, że znaczenie, jakie nadawał całej sprawie, zależało od tego, na czym się koncentrował. W każdej dosłownie sytuacji możemy skupić się nad czymś, co nam dodaje sił, albo nad czymś, co nas obezwładnia – i znajdziemy dokładnie to, czego szukamy.
Problem polegał na tym, że zadawał on sobie niewłaściwe pytania:„Jak mój wspólnik mógł mnie w taki sposób zostawić? Czy na niczym mu nie zależy?
Czy nie rozumie, że niszczy w ten sposób całe moje życie?
Czy nie wie, że nie będę mógł prowadzić firmy bez niego? I jak ja wyjaśnię klientom, że nie mogę już z nimi pracować?”
Każde z tych pytań oparte było o predyspozycję, że całe życie mego przyjaciela runęło w gruzy. Miałem do dyspozycji kilka sposobów, które mogłyby mu pomóc, jednak postanowiłem, że wykorzystam pytania.
Zacząłem więc zadawać mu po kolei najpierw pytania poranne, a potem pięć pytań pomagających rozwiązywać problemy.
Z jakiego powodu jesteś teraz szczęśliwy? -zacząłem. – Wiem, że brzmi to głupio i śmiesznie, ale zastanów się. Z jakiego powodu jesteś naprawdę szczęśliwy?
– Nie ma niczego takiego – odpowiedział natychmiast.
– A z jakiego powodu mógłbyś być szczęśliwy, gdybyś naprawdę chciał? Naprawdę to jestem szczęśliwy w małżeństwie.
Moja żona jest wspaniałą kobietą i nasz związek jest rzeczywiście dobry. Jak się czujesz, kiedy myślisz o tym? To jeden z najwspanialszych darów, jaki dostałem od życia.
Spytałem go, jaka jest jego żona.
Natychmiast skupił się nad tym i od razu też widoczna była zmiana samopoczucia.
Mógłbyś powiedzieć, że starałem się odwrócić jego uwagę od problemów.
Nie. Pomagałem mu wprowadzić się w lepszy stan emocjonalny, a w lepszym stanie można znaleźć lepsze sposoby przezwyciężania trudności.
Zapytałem więc, z jakiego jeszcze powodu jest szczęśliwy. Odpowiedział, że powinien być szczęśliwy z powodu sposobu, w jaki właśnie pomógł pewnemu pisarzowi podpisać kontrakt na książkę. Klient był wręcz zachwycony jego pracą.
Mówił, że powinien być z tego dumny, ale nie jest. Spytałem go więc, jak wpłynęłoby to na jego samopoczucie, gdyby był z tego dumny.
Odpowiedział, że byłoby to wspaniałe uczucie -i jego stan emocjonalny zaczął zmieniać się w jednej chwili. Pytałem więc dalej: No dobrze, a z czego jesteś dumny?
Z dzieci. Potrafią zatroszczyć się nie tylko o siebie, ale i o innych. Jestem dumny, że moje dzieci wyrosły na takich ludzi.
To część mojego dziedzictwa. Zaraz po tym zapytałem, jak świadomość, że dobrze wychował dzieci, wpływa na jego samopoczucie.
I nagle człowiek, który kilka minut wcześniej był przekonany, że jego życie się skończyło, ożył.
Zaczął mówić o tym, jak wspaniała jest dla niego świadomość, że zbudował swoją karierę od zera, że zwalczył wszystkie kłopoty i problemy już jako młody prawnik, że udowodnił swoim działaniem możliwość wprowadzenia w życie amerykańskiego mitu.
Wtedy spytałem, co naprawdę go w tej chwili podnieca. Odpowiedział, że rzeczywiście podnieca go fakt, iż obecna sytuacja daje mu możliwość dokonywania zmian.
Przyszło mu to do głowy po raz pierwszy, a stało się tak dlatego, że zmienił całkowicie swój stan emocjonalny. Zapytałem go, kogo kocha i kto kocha jego. Natychmiast zaczął mówić o swojej rodzinie i o tym, jak jest mu bliska. Wreszcie zadałem mu pytanie, jakie są dobre strony jego obecnej sytuacji.
A wiesz, że dobrą stroną tego wszystkiego może być fakt, że nie będę musiał przyjeżdżać do Nowego Jorku? Kocham mój dom w Connecticut i uwielbiam tam przebywać – odpowiedział. – To może być naprawdę wspaniale spojrzeć na życie innymi oczami.
Stwierdzenie to otworzyło mu oczy na wiele możliwości. Szybko zdecydował, że założy nową kancelarię prawniczą w Connecticut, w odległości od domu nie większej niż pięć minut jazdy, wprowadzi syna w interesy, a na Manhattanie zamiast biura utrzymywać będzie mały pokój z sekretarką automatyczną.
Ogarnęło go tak wielkie podniecenie, że postanowił natychmiast szukać lokalu na nową kancelarię. W ciągu zaledwie kilku minut siła zawarta w moich pytaniach zdziałała cuda.
Oczywiście zasoby pozwalające mu rozwiązać jego problemy tkwiły w nim już wcześniej, jednak pytania, które sam sobie zadawał, uniemożliwiały mu dostęp do nich.
Pytania te sprawiały, że postrzegał siebie jako starszego już mężczyznę, który stracił wszystko, co posiadał.
Tymczasem życie dało mu prawdziwy podarunek, ale nie zauważał tej prawdy, dopóki nie zaczął stawiać sobie właściwych pytań.
Anthony Robbins – Listy Od Przyjaciela
Przeczytaj także
• Nie istnieją błędy – tylko lekcje
• Szczęscie jest bliżej niż myślisz
• Jak odmienić jakość życia? Kilka porad.
• Nauka akceptacji dobrego i złego
25 Sobota Paźdź 2008
Posted Refleksje nad życiem, Świadomość
inTagi
cuda, duane, klucz do obfitości, miłość, obfitość, otwartość, przepływ, Sanaya Roman, szczęście
Cuda wypływają z miłości, są tworzone przez miłość i dzięki miłości przyciągane. Przypomnijcie sobie jakiś cud, którego byliście sprawcą. Być może podarowaliście komuś coś bardzo dla niego cennego wiedząc, że sprawicie tej osobie radość. Przypomnijcie sobie, jakim uczuciem darzyliście tę osobę. Cud wypłynął z miłości, ale także dał miłość Wam.
Aby energia została dopełniona, ta druga osoba musiała przyjąć Wasz dar. Gdyby tego nie uczyniła, nie byłoby cudu. Aby Wszechświat mógł obdarować Was cudami, musicie być otwarci. Jedynym warunkiem tego, by dawać i przyjmować miłość i cuda, jest pragnienie tego. Twórzcie wielkie wizje, przeżywajcie wszystkie chwile w pełni. Każdy z Was jest wiązką energii miłości, zdolną do stworzenia wszystkiego, czego pragnie. Cuda są wynikiem Waszej miłości.
Gdy jesteście gotowi otworzyć serce, kochać siebie i innych, wtedy życie staje się cudem. To, w jakim stopniu potraficie się otworzyć i kochać, decyduje o tym, jak wiele cudów wydarzy się w Waszym życiu. Być może słyszeliście o rodzicach fizycznie lub psychicznie upośledzonego dziecka, którzy dzięki swej miłości w cudowny sposób pomogli mu przezwyciężyć ograniczenia, wobec których medycyna okazała się bezsilna. Cuda zdarzają się, gdy jesteście gotowi dzielić się i przyjmować miłość. Są przejawem miłości, jaką darzy Was Wszechświat i Wasza dusza. Gdy czegoś pragniecie, wyobrażajcie to sobie, a następnie otwórzcie serce.
Codziennie wyrażamy miłość poprzez działanie.
Kiedy z miłością wydajecie i przyjmujecie pieniądze, stwarzacie nowe możliwości ich pojawienia się.
Miłość jest stanem otwartości na obfitość Wszechświata. Im więcej miłości przekazujecie światu, tym więcej obfitości i cudów spotyka Was w zamian. Za każdym razem, kiedy za coś płacicie lub otrzymujecie pieniądze, spójrzcie na to jak na przejaw miłości. Każdą wymianę wykorzystujcie do tego, by promieniować miłością na wszystkich wokół. Czasami umysł sprawia, że cud staje się niemożliwy. Umysł jest przydatny w planowaniu, ustalaniu celów i wizualizacji.
Jednak chcąc przyspieszyć proces przyciągania tego, czego pragniecie, i spowodować jego cudowne pojawienie się, otwórzcie serce. Ufajcie sobie i wierzcie w siebie, kochajcie innych i działajcie z miłością. Okazujcie innym tyle uczucia, ile to tylko możliwe.
Bądźcie uważni i mili, starannie dobierajcie słowa, wybaczajcie tym, którzy nie okazali Wam szacunku, myślcie o innych z miłością i szacunkiem.
Nie osądzajcie i nie krytykujcie.
Niech każda sytuacja będzie dobrą okazją do wyrażenia miłości. Nietrudno jest kochać, gdy wszyscy wokół są mili; Waszym zadaniem jest nauczyć się kochać, gdy inni nie są Wam przychylni. Gdy otaczacie innych miłością i łączycie się z nimi w trudnych chwilach, przyciągacie sprzyjające sytuacje, pieniądze i dobrych ludzi; tworzycie cuda i sami doświadczacie coraz więcej miłości. Miłość łączy Was z przepływem obfitości i sprawia, że spotyka Was więcej dobrego.
Otwierając serce w coraz to nowych sytuacjach, powodujecie napływ dobra i obfitości. Cuda to nieoczekiwane sytuacje, które przynoszą Wam więcej, niż się spodziewaliście. Cuda nie są przypadkami i najczęściej pojawiają się, gdy jesteście wolni od oczekiwań i ufacie swojemu wewnętrznemu przewodnictwu.
Często są odpowiedzią na prośbę o pomoc, kierowaną do własnego wnętrza. W wielu przypadkach pojawiają się w chwilach załamania, gdy pozwalacie duszy przemówić do świadomości. Dusza zawsze troszczy się o Was, posyłając Wam miłość i przewodnictwo. Gdy się wyciszacie i zagłębiacie w sobie, łączycie się z tą częścią siebie, która zna rozwiązania. Gdy łączycie się z duszą prosząc o pomoc, pojawiają się podpowiedzi i wydarzają cuda.
Możecie uniknąć kryzysu zagłębiając się w sobie. Wynikiem sięgania w głąb i łączenia się z duszą są cuda. Gdy czegoś pragniecie, proście duszę, aby okazała Wam swoją wiarę w Was i swoją miłość. Następnie otwórzcie się i bądźcie gotowi na rozpoznanie i przyjęcie tego. Zawsze kiedy z otwartym sercem i radością przyjmujecie dowody miłości od innych i od Wszechświata, umożliwiacie pojawianie się cudów w Waszym życiu.
Sanaya Roman, Packer Duane – Tworzenie pieniędzy. Klucze do obfitości
Powiązane posty
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – “The Secret”
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
23 Czwartek Paźdź 2008
Posted Refleksje nad życiem, Świadomość
inTagi
dojrzałość, dywagacje, film, książka, marzenia, prawo przyciągania, realizacja marzeń, secret, sekret, spełnienie marzeń, sukces, szczęście, Świadomość
Oglądając uważnie film „The Secret”, i czytając związaną z nim książkę, doszłam do wniosku, że jedną z największych przyczyn, dla których wokół filmu podniosło się tyle głosów krytycznych – są… uproszczenia.
Film pełen jest uproszczeń, a chociaż książka ma ich trochę mniej, to w niektórych fragmentach, także razi schematyczne podejście reżyserów i niewiele mówiące ogólniki.
Uproszczenia można by uznać za jedną z zalet – ponieważ podany w prosty, magiczny sposób – mechanizm działania Prawa Przyciągania, jawi się jako dziecinnie prosta metoda, którą każdy może z sukcesem zastosować…
Ale… z drugiej strony – ludzi sceptycznych, wymagających i ostrożnych, zniechęca pobieżne potraktowanie niektórych tematów oraz uproszczone przykłady działania Prawa Przyciągania.
Dla tych którzy chcą krytykować, argument że w 1,5 godzinnym filmie, można zaprezentować tylko zarys działania Prawa Przyciągania, nie jest przekonywujący.
Pierwszym uproszczeniem, które rzuciło mi się w oczy jest opisane w poniższym fragmencie przyciąganie wydarzeń na podstawie wzbudzania w sobie określonych emocji :
Oczywiście, we fragmencie tym nie pisze, że w ten sposób całkowicie eliminuje się bolesne doświadczenia…ale…
Osobiście doświadczyłam szeregu dni i tygodni gdy czułam się świetnie, wszystko szło jak z płatka, wypełniało mnie zadowolenie i szczęście. A potem nagle, po tym paśmie radości – nastąpiła bardzo przykra sytuacja, która pokrzyżowała moje plany.
Sekret tego już nie wyjaśnia – a wydaje mi się że powinien – ponieważ znam osoby dla których pierwsze podejście w zastosowaniu Sekretu w życiu, skończyło się właśnie na takiej sytuacji.
Zawód, niezrozumienie i pytanie :„Jak, to, przecież robiłem wszystko tak jak opisano, to dziadostwo nie działa!”
Samo wzbudzanie w sobie pozytywnych emocji, jest owszem, gwarantem że przez większość czasu będziesz czuł się suuuuuuuuuuper, ale..nie unikniesz wydarzeń w życiu, które będą dla ciebie bolesne i trudne i okażą się czasem krokami milowymi, na których będziesz się uczył.
Za pozytywnymi uczuciami musi iść PRZEKSZTAŁCENIE zastanego światopoglądu.
W moim przypadku, za przykrym wydarzeniem, stało wyobrażenie które we mnie tkwiło od lat a na które nikły wpływ miało zadowolenie – utrzymujące się i wypełniające mnie całymi tygodniami.
Wierzyłam podświadomie :
„Takie przykre rzeczy każdemu się czasem zdarzają”
„Tak już w życiu bywa”
Cóż zatem z tego, że czułam się dobrze, uśmiechałam, w sercu miałam lekkość i radość?
Skoro na głębszej warstwie, mój ustalony światopogląd sabotował moje… wesołe życie.
Koniecznym dopełnieniem dla Sekretu wydaje sie zatem technika Afirmacji.
Tylko trwała zmiana światopoglądu, zmieni nasze życie od podstaw.
Oczywiście – Nie polemizuję z tym, że zmiana uczuć na pozytywne, ma także wielkie znaczenie, ale niektóre z nich zwyczajnie NIE DOTYKAJĄ sedna problemu.
Ktoś może sprawić że czuje się szczęśliwy, poprzez stosowanie zachwalanej w Sekrecie metody Zamienników (lista rzeczy które poprawiają nam nastrój) ale wciąż pozostaną stare poglądy :
„Raz na wozie raz pod wozem”, „Są dni lepsze i gorsze”, „Nie da się cały czas zwyciężać”,
„Przyjdzie kryska na matyska” czy „Ojej, za dużo radości, kiedyś to się musi skończyć”,
= te wszystkie poglądy żyć będą własnym życiem i to ich skutki będą wypływały na powierzchnię, zaburzając prędzej czy później nasze dobre samopoczucie.
Tak sądzę, że potrzebną wzmianką w książce – wydaje się także możliwość nauki UNIEZALEŻNIANIA naszego szczęścia i zadowolenia od wydarzeń które mają miejsce dokoła nas, od „Zamienników”, od krytyki innych, od ich nastrojów, od pogody, od stanu posiadania.
Nawet jeśli ten pogląd jest uważany za nieco zbyt idealistyczny i „wschodni”, jest ciekawą alternatywą dla tych którzy już wszystko mają, albo… nie mają sił aby realizować wszystkie marzenia.
Warto wiedzieć że szczęście to coś co wypływa z nas, i możemy je mieć, bez względu na to ile marzeń się zrealizowało. (Nawet jeśli, mimo wszystko, staramy się je realizować, ponieważ dzięki nim, napotykamy na nowe wyzwania na których możemy się uczyć)
Zawsze się zastanawiałam jak reagują na te fragmenty ludzie widzący cierpienie i ból dzieci, które zwykle wypełnia przecież radość życia a zamartwianie się jest im obce.
Wydaje mi się, że w Sekrecie celowo ominięto ten problem, ponieważ jego wytłumaczenie wymagałoby poruszenia drażliwych tematów:
jedno życie? reinkarnacja? karma? ciepienie w tym życiu, za błedy z poprzedniego?
Mnie – dotknięcia tego problemu – trochę w Sekrecie brakowało.
Wiem, że tematyka ta jest tak kontrowersyjna iż autorka Sekretu nie zdecydowała się jej poruszyć, tym samym jednak dała pole do popisu… dla wielu krytyków.
Chcąc dotrzeć do chrześcijan, i przedstawicieli innych religii, wierzących w to, że człowiek posiada tylko jedno życie, musiała zrezygnować z wyjaśniania jak Prawo Przyciągania działa w przypadku np. chorych maleńkich dzieci i tego jaki one mają na to wpływ.
Trochę szkoda 😉
Odrobina niebezpiecznego gruntu pod nogami, jednych odstraszy, drugich przekona. 😉
Każdy z nas miał chwile gdy doznawał bardzo przykrych uczuć, czasem rozpaczy, załamania nerwowego, wrażenia że nasze życie się zawaliło.
Jeśli ktoś, będąc w takim stanie zaczyna na siłę wywoływać w sobie wesołość i radość… To co się wtedy dzieje, tak naprawdę?
Na wielu poziomach zaczyna zachodzić tłumienie i wypieranie.
Zamiast ZROZUMIEĆ co naprawdę się stało, na spokojnie przeanalizować i wyciągnąć wnioski, oraz uświadomić sobie co spowodowało te sytuację – my na silę przestawiamy nasze emocje i bezrefleksyjnie czekamy na to co się stanie dalej.
(Żle pojęte, może wzbudzać podejrzenia o niemal „narkotyczne”, nietrzeźwe odpadanie od rzeczywistości.)
Wg moich doświadczeń takie zachowanie prowadzi tylko do odsunięcia problemu, czasem, przy sprzyjających wiatrach, do jego złagodzenia, ale nie zmienia to faktu, że nie usuwamy źródła problemu.
Nie wszystkie nasze emocje docierają do głębokiego poziomu, poziomu naszych wyobrażeń o życiu które de facto stanowią strukturę ego, indywidualności i cegieł, z których jest zbudowana.
Sądzę że najkorzystniejszym rozwiązaniem, jest zacząć od poznania naszych głównych przekonań-„sabotażystów”, i popracować nad nimi(np afirmacjami), równocześnie wspomagając się pracą z emocjami.
Taka praca połączona przyniesie wg mnie najwięcej rezultatów.
W przeciwnym razie emocje będą odbijać się od utrwalonych przekonań a one same – boleśnie materializować w naszym życiu.
Proces przenikania, który w pewnym stopniu następuje, może być zbyt powolny, aby był do zauważenia w opisywanym przez twórców Sekretu terminie 4-6 tygodni.
Aspekty związane z zaspokajaniem materialnych potrzeb w naszym życiu, są sednem Sekretu.
Stało się to przyczyną krytyki ze strony przedstawicieli wielu religii, zarówno chrześcijańskich jaki i wschodnich.
Uważają oni, że zaspokajanie pragnienia, po pragnieniu, podobne do realizowania dziecięcej listy życzeń wysyłanej do św Mikołaja, nie jest sednem życia, ale jego jednym elementem.
Pozostałe elementy takie jak nauka, dojrzewanie( jako człowieka), praca nad sobą, praca z innymi, duchowość – nie zostały należycie omówione na łamach książki a tym bardziej w filmie.
Świat pokazany w Sekrecie to świat człowieka którego esencją życia jest lepszy samochód, ładniejsza żona, wielki dom za kilka milionów. Amerykański świat sukcesu.
W moim osobistym przekonaniu – nie jest to słabość tego filmu, ale spora zaleta.
Film ma odwagę wskazać na „JA” i powiedzieć :”Ja może mieć co zechce”, tym samym przesuwa Moc z zewnątrz, do wewnątrz nas…
Jednakże – dla dopełnienia książki, autorka mogła poświęcić kilka wersów np temu że gdy już zaspokoimy wszystkie pragnienia, często….wciąż nie czujemy się szczęśliwi.
Bo to nie brak zaspokojenia pragnień jest problemem ale zwykle sama ich przyczyna.
Ilu jest sławnych, bogatych ludzi, którzy skończyli w klinikach dla uzależnionych, wykazując swoim życiem, że nawet jeśli Dżin Wszechświata spełniał raz za razem wszystkie ich pragnienia, to okazało się że …nie była to tak naprawdę esencja szczęścia i spełnienia.
Kwestią jest wiedzieć CZEGO się pragnie i jaką cenę ma każde zrealizowane pragnienie.
+ Jakie wyzwanie razem z nim nadchodzi.
I może tej egzystencjalnej kwestii, niekończącej się gonitwie za lepszym, większym, piękniejszym, powinno zostać poświęcone trochę miejsca. Chociażby tytułem zakończenia.
Wielu krytykom odjęłoby to po prostu celne argumenty 🙂
Od siebie dodam :
„Nie chcę mieć męża alkoholika”
Chce by wszyscy moi partnerzy mieli problem alkoholowy
„Nie chcę być gruba”
Chcę zawsze być gruba, i chcę zawsze móc się zmagać z problemem mojej tuszy
„Nie chcę mieć za żony-jędzy”
Chcę mieć same wredne partnerki
„Nie chcę mieć niegrzecznego dziecka”
Chce by moje dziecko rozrabiało od rana do nocy
Przewrotne? Prawda 😉 Ale coś w tym jest 😉
Pozdrawiam wszystkich miłosników Prawa Przyciągania 😉
Zenforest
Powiązane posty:
• Podświadomość – kluczem do bogactwa
• Prawo przyciagania…w działaniu!
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – “The Secret”
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
15 Środa Paźdź 2008
Posted Refleksje nad życiem
inTagi
optymista, optymizm, pogoda ducha, pozytywne myślenie, radość istnienia, radość życia, realizacja marzeń, sukces, szczęście, wesołość, Świadomość
POPATRZ NA ŚWIAT PRZEZ RÓŻOWE OKULARY!
Tak, optymizm pomaga w życiu.
To nic, że nie masz pieniędzy! To nic, że nie masz nowego samochodu! To nic, że mieszkasz w wynajętym mieszkaniu! To nic, że masz masę problemów! To nic, że…
Może zabrzmiało to troszkę niewiarygodnie, może sądzisz że sam się tak oszukujesz….ale… jeśli w Twoim życiu zabraknie optymizmu, zabraknie nadziei – to tak naprawdę zabraknie Ci energii do działania, do działania, które może to życie zmienić.
Staraj się myśleć pozytywnie. Wiem, że to nie jest łatwe, bo większość z otaczających Cię ludzi robi wręcz odwrotnie. Hmmm… a znasz może kogoś, kto, pomimo, że w życiu mu się nie wiedzie, zawsze jest uśmiechnięty, tryska wręcz energią.
Jak się zabrać za pozytywne myślenie? Jak wypełnić się optymizmem? To nie jest aż takie trudne, wystarczą szczere chęci. Zobacz jak to zrobić:
1. Żyj chwilą! – zabrzmiało to dosyć wywrotowo, ale… tak naprawdę chodzi o to by cieszyć się każdą chwilą swojego życia. Baw się, ciesz się, uśmiechaj na każdym kroku! Nie myśl o przyszłości w czarnych kolorach.
Jeśli teraz nie wiedzie Ci się zbytnio, pamiętaj, że wszystko może się zmienić. Miej nadzieję!
2. Patrz na świat przez różowe okulary! – wszystko co cię otacza możesz oceniać na kilka sposobów. Możesz to akceptować, negować i być obojętnym. Przesuń wskazówkę swojego zegara ocen na akceptację i staraj się być bardziej na TAK niż na NIE…
3. Ciesz się z tego co masz! – nie masz nowego VOLVO? Masz stary rower? Nie zagryzaj zębów z zazdrości, ciesz się, że możesz wsiąść na rower i pojechać z rodziną czy znajomymi na wycieczkę! Nie masz domu z wielohektarowym ogrodem? Masz mieszkanie w wieżowcu? Ciesz się z tego, że jak wracasz z pracy możesz położyć się przed telewizorem i po raz setny obejrzeć ulubiony film.
4. Ciesz się z sukcesów innych! – twój sąsiad zdobył nową, świetną pracę? Nie zazdrość mu! Ciesz się, że mu się udało! Pamiętaj Tobie też może się udać! Twój kolega w pracy kupił nowy traktor. Ciesz się z tego! Może kiedyś też sobie kupisz taki!
5. Pamiętaj zawsze może być gorzej! – czyż nie zabrzmiało to strasznie?
Ufff… nie przejmuj się tak bardzo sobą! Sytuacja wielu ludzi jest o wiele gorsza od Twojej. Są ludzie nieuleczalnie chorzy. Są ludzie, których doświadczył zły los. Są ludzie, którzy… można by wymieniać prawie bez końca. Ciesz się więc z każdego pozytywnego aspektu swojego
życia!
6. Ciesz się z nie mających dużego znaczenia drobiazgów! – kupiłeś (-aś) dziecku lizaka – ono uśmiechnęło się do Ciebie i dało buziaka – Ciesz się z tej chwili! Dostałaś od męża kwiatek na Walentynki – Ciesz
się z tej chwili! Kupiłeś sobie fajny breloczek do kluczy – Ciesz się z tej chwili! Ciesz się z każdego drobiazgu, który choć trochę sprawił Ci przyjemność. Te malutkie rzeczy powodują, że stajesz się naprawdę szczęśliwy(-a). Rób sobie więc drobne prezenty, obdarowuj nimi też innych i… ciesz się z tego!
7. Myśl pozytywnie! – to chyba najważniejsza rzecz by stać się szczęśliwszym. Patrzenie na świat pozytywnie powoduje, że łatwiej Ci będzie iść przez życie, które nie szczędzi nam przecież różnych przeciwności.
Myśl pozytywnie! Na każdy problem patrz tylko z jednej, jasnej strony!
Stań się osobą, która patrzy na świat optymistycznie. Niech Twoje życiowe
porażki nie załamują Cię, tylko wzmacniają. Żyj zgodnie z mottem:
„Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”.
Czy to trudne zadanie? To zależy wyłącznie od tego, czy chcesz coś w swoim życiu zmienić, zmienić na lepsze? Niech Twoja odpowiedź brzmi: TAK!
Darek Malinowski, Artelis
Powiązane posty
• Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość
• Czy istnieją jakieś ograniczenia –
czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
• Moc tworzenia i moc niszczenia – nasze przekonania
• Podświadomość – kluczem do bogactwa
26 Piątek Wrz 2008
Posted Refleksje nad życiem, Świadomość
inTagi
bogactwo, droga, marszałek, programy, sekret, spełnienie, sukces, szczęście, uwarunkowania, wolność, wyobrażenia, wzorce, Świadomość, życie
Napisał: Nikodem Marszałek
W pewnym hotelu, w którym prowadziłem seminarium, zadałem kilku osobom znajdującym się w holu osobliwe pytanie.
Jeśli chcesz wiedzieć czy byli uczestnikami seminarium – moja odpowiedź brzmi – nie.
Czym dla Ciebie jest sukces?
Sukces osiągnę wtedy:
„Jak będę miał milion dolarów!”, „Kiedy skończę studia!”, „Jak znajdę lepszą pracę!”, „Gdy spotkam wymarzonego mężczyznę!”; „Nie wierzę w sukces!”
Zwróciłeś uwagę na wyrazy: gdy, jak, kiedy?
Użycie słów: „gdy”, „kiedy”, „jak skończę”, „jak osiągnę”, świadczy o uzależnieniu osobistego szczęścia od czynników zewnętrznych.
Uzależniamy się od kogoś lub czegoś w przyszłości.
Jest to niebezpieczny aspekt, ponieważ nie mamy fizycznej kontroli nad tymi rzeczami.
Spójrz, gdy mówisz: „czuję się szczęśliwa, gdy ktoś mówi mi jak świetnie wyglądam”, co się jednak dzieje, gdy nikt przez długi okres czasu nie uraczy Cię komplementem?.
Jestem dobrym menadżerem bo wszyscy mnie chwalą lub bo posiadam dobre wyniki swojej pracy? Będzie okres gdy nikt nie będzie Cię chwalił, gdy wyniki Twojej pracy będą słabsze?
W taki właśnie sposób pozwalamy by inni ludzie sterowali naszym nastrojem.
Ty dobrze wiesz, co się dzieje w Twoim organizmie w tym czasie.
Dlaczego zatem uzależniasz się od czynników nad którymi nie zawsze masz pełną kontrolę?
Jesteś dobrym menadżerem, ponieważ codziennie dajesz z siebie wszystko, świetnie wyglądasz każdego dnia bo dobrze się czujesz w swojej skórze, bo codziennie inwestujesz czasz, aby polepszyć swoją kondycję, czujesz się szczęśliwa bo wiesz, że dobrze wychowałaś swoje dzieci, bo dzisiaj powstrzymałaś się od zjedzenia tego ciastka, tego tortu, od zapalenia tego papierosa itd.
Pamiętaj, nie uzależniaj się od czasu, bytu i obcej osoby.
Masz pełną kontrolę nad swoim życiem i to Ty zawsze decydujesz nad definicjiami którymi się posługujesz.
Przejdźmy dalej do troszkę innej filozofii –
Jak mawia Brian Tracy:
„Sukces to droga i cele, reszta to komentarz”.
Sukcesem nie jest tytuł magistra, a raczej Twoja obecność dzień po dniu, przez 5 lat.
Sukcesem nie będzie Twój awans w pracy, ale właściwa praca, którą wykonywałeś przez kilka lat lub miesięcy, wszystkie wcześniejsze przygotowania i lata nauki.
Wykorzystaj już dziś prawo kontroli i przejmij rolę kierowcy w Twoim życiu.
Wyeliminuj słowa: „gdy”, „kiedy”, „jak”.
Sukces to droga, którą sobie obrałeś i kroki, które wykonujesz każdego dnia.
O wynikach naszej pracy często zapominamy, lecz zawsze mamy w pamięci drogę, którą musieliśmy przebyć.
E. Nightingale powiedział: „Człowiekiem sukcesu jest kobieta, matka i żona, ponieważ zawsze chciała nią być. Ten nauczyciel, ponieważ chciał nim być, pracownik stacji benzynowej bo taki miał zamiar.”
Często na siłę dopasowujemy sukces do oczekiwań kolegów, mediów, trendu.
To takie oczywiste, Piotr jeździ najnowszym Jaguarem, Ania za rok będzie głównym kierownikiem filii, w końcu to ludzie sukcesu.
Są ludźmi sukcesu nie dlatego, że „mają” lub „są”, ale dlatego, że przebyli długą i często samotną drogę, aby „być” i „mieć” – prawo precesji.
Ty jesteś człowiekiem sukcesu, ponieważ robisz to co lubisz, a jeśli nie robisz tego co lubisz, strzepnij pył z głowy i pomyśl dokąd zmierzasz, bo widocznie ktoś wybrał drogę za Ciebie.
Moim sukcesem była udana walka z niepohamowanymi emocjami.
Dziś mawiają „twardy i bez emocji”, „co za stoicyzm”.
Jestem radosny, ale gniew, butność, chora duma i agresja – to stany, które musiałem zwalczyć.
Tłumaczyłem sobie moją agresywność charakterem – jestem cholerykiem oraz zodiakalnym bykiem.
To było moje usprawiedliwienie.
To nie tak, jak powiedział jeden z miliarderów:
„Możesz mieć wymówki, lub możesz zarabiać pieniądze, ale dwóch rzeczy jednocześnie nie możesz robić.”
Sukcesem jest cel, który zapisałeś i plan działania, który trzymasz w ręku. Przygotuj się na to, że droga, w którą wyruszysz jest sukcesem.
Jak mawia Zig Ziglar:
Sukces to wracać do domu i z radością patrzeć na kochającą rodzinę;
Sukces to kochać i być kochanym;
Sukces to odpoczywać i płacić wszystkie rachunki w tym miesiącu i następnym;
Sukces to wiedzieć do kogo się zwrócić gdy sprawy nie idą po twojej myśli;
Sukces to praca, która nazywa się „hobby”;
Sukces to wstać rano i czuć się dobrze;
Sukces to… ?
No właśnie, czym dla Ciebie jest sukces?
Używam tego słowa uważnie i bardzo rzadko dlatego, że często jest źle rozumiane i różnie interpretowane.
Spójrz na to piękne prawo wiary – w cokolwiek wierzysz z uczuciem, stanie się Twoją rzeczywistością. Dzisiaj jesteś wszystkim, co reprezentują
Twoja wiara i przekonania.
Nasza wiara tworzy swego rodzaju filtr, przez który widzimy świat.
Dzięki temu żadna informacja sprzeczna z naszą wiarą nie zostanie zaakceptowana przez mózg, nawet jeśli nasz filtr jest całkowicie niezgodny z rzeczywistością.
Ludzie mają różne filtry, pryzmaty: „być”, „znać”, „mieć”.
Bardzo ciężko jest wyplewić stary paradygmat, więc używaj słowa sukces bardzo ostrożnie, aby nie zdradzić swoich wewnętrznych programów: „być”, „mieć”, „znać”.
Możesz umiejętnie pokazać swoje wnętrze używając zamiennika słowa sukces, jakim jest – spełnienie. Bo gdy powiesz: czy on naprawdę ma, czy on jest, czy on zna?, odmawiasz sukcesu
np. Matce Teresie, ale też Donaldowi Trump’owi.
Tak – sukces to droga, sukces to spełnienie.
Nikodem Marszałek, 52 skuteczne psychorady (darmowy e-book)
http://artelis.pl/info-autor117-p0-Nikodem-Marszalek.html
Powiązane posty
• Podświadomość – kluczem do bogactwa
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – “The Secret”
• Co cię powstrzymuje przed realizacją marzeń?
• Jak sprawić by inni uwierzyli we własne siły?
• Jak być lepszym kierownikiem?
•Przepływ pieniędzy, przepływ energii
• Gdy pieniądze się pojawią…Tylko bez paniki.
• Jak polubić…nielubianą pracę
17 Środa Wrz 2008
Posted Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość
inTagi
cywilizacja, ego, godlewski, moment boskości, naturalność, podświadomość, potrzeby, szczęście, wolność, Świadomość
Założeniem większości działań człowieka, było osiągnięcie szczęścia.
Prehistoryczni budowali coraz lepsze bronie, żeby lepiej polować. Szukali lepszych miejsc, by żyć wygodniej. Wszystko stawało się coraz lepsze i lepsze, coraz szybsze i kosztowniejsze. Każde działanie było powodowane pewną motywacją osiągnięcia szczęścia. Działało się w nadziei, że skutek przyniesie upragnione szczęście.
Jednak za każdym razem okazywało się, że zdobycz obiecanego raju nie przyniosła, dlatego ludzie szukali coraz dalej. Tak rozwinął się handel, nauka i inne dziedziny życia. Większość działań ludzkości była motywowana osiągnięciem upragnionego szczęścia. Wszystko mogłoby się skończyć dobrze, gdyby było robione świadomie. Niestety nie było.
Nieświadomość oplotła umysły i spowodowała zatracenie się w tym biegu rozwoju. To dobrze widać na przestrzeni ostatnich lat, kiedy to dążenie do szczęścia zasłania sam teraźniejszy moment szczęścia.
Do czego to wszystko? Do czego zmierzamy? Do czego nam taka cywilizacja?
Być może ludzie tego nie wiedzą (przynajmniej większość nie wie), jednak wszystkie działania są motywowane osiągnięciem szczęścia.
Człowiek chce wreszcie znaleźć to, czego szuka, osiągnąć to, czego pragnie i być szczęśliwy. Chce oddalić od siebie wszelkie problemy i momenty cierpienia. Ego ciągle walczy o spełnienie. Każdy pragnie by mieć wreszcie spokój i osiągnąć harmonię.
Jest to naturalne pragnienie.
Ludzie pracują, pragną zapewnić sobie dom, pieniądze, wszelkie możliwe wygody. Wszystko po to, by być szczęśliwymi. Gdy to już mają, okazuje się, że coś nadal jest nie tak. Takie poszukiwanie może trwać wiele lat, a nawet pokoleń. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że szczęścia nie ma w przedmiotach, nie ma w zdarzeniach, nie ma nawet w bliskich osobach. Są oczywiście radości, jednak one są bardzo ulotne i nietrwałe.
Przychodzą i odchodzą.
Zwykło się mówić nawet „chwile szczęścia”.
Faktycznie, są to chwile pojawiające się na tle przestrzeni. Pomiędzy chwilami radości pojawiają się chwile smutku. Reszta życia jest stracona na dążenie do szczęścia i obracanie się w szalonych wibracjach istnienia cywilizacji. Jest to pochłonięcie świadomości sprawami doczesnymi, bez próby dostrzeżenia czegoś więcej. Można i tak.
Człowiek dąży do zaspokojenia swoich potrzeb. Psychologowie wydzielili szereg potrzeb człowieka. Począwszy od jedzenia, potrzeb fizjologicznych, poprzez potrzeby społeczne do doświadczeń duchowych. Jest cały wachlarz potrzeb człowieka, których spełnienie rzekomo przynosi szczęście. Więc psychologowie znają drogę do szczęścia, znają warunki szczęścia. Więc wszyscy powinni być szczęśliwi.
Powinniśmy mieć oświeconą cywilizację, pełną miłości i radości.
Może mamy?
Przeprowadzając ankiety pewnie by wyszło, że taką faktycznie mamy. Nie kwestionuję rzetelności ankietowanych.
Jedno co się rzuca w oczy to fakt, że te wszystkie potrzeby da się zaspokoić bez udziału naszej cywilizacji. Oczywiście te potrzeby, których nie wymyśliła sama cywilizacja.
Do zaspokojenia wystarczy tylko trochę świadomości.
A co spowodowało nieświadomość i zanieczyszczenie energetyczne ciała? Cywilizacja, która rzekomo ma nas doprowadzić do szczęścia. Coś tu zostało zgubione.
Nasz system społeczny jest niezdrowy dla człowieka, ponieważ jest oparty w całości na potrzebach ego. Cała cywilizacja wydaje się być przeciwko naturze, przeciwko samemu człowiekowi. Ego oddzielając się do wszystkiego stało się mechanizmem destrukcyjnym.
Rzeczywistość jest tak uformowana, że możesz doświadczać wszystkiego, czego zechcesz. Jeśli chcesz doświadczać naturalności, wybierz naturalność. Jeśli chcesz doświadczać oporów i nieświadomości wybierz szaleńczy pęd cywilizacji.
Nikt Cię do niczego nie zmusza.
Warto jednak działać świadomie. Tylko od Ciebie zależy co czujesz.
P. Godlewski Moment boskości
Powiązane posty
• Jak jest oprogramowany Twój mózg?
• Zahipnotyzowana, śpiąca ludzkość
11 Czwartek Wrz 2008
Posted Świadomość
inTagi
dobrobyt, humor, komedia, poczucie humoru, radość, spontaniczność, sukces, szczęście, zabawa, Świadomość, śmiech
O tym, że poczucie humoru może mieć wpływ na nasze życie, nie trzeba chyba nikogo przekonywać.
Nie od dziś wiadomo, że osoby obdarzone dużym poczuciem humoru są postrzegane jako bardziej atrakcyjne.
W różnego rodzaju badaniach określających, jakie cechy marzą nam się u idealnego partnera, na pierwszym miejscu zazwyczaj pojawia się właśnie duże poczucie humoru.
Lubimy przebywać w towarzystwie takich osób, gdyż nie tylko możemy dzięki nim dobrze się bawić, ale również dzięki ich pogodzie ducha, łatwiej jest nam radzić sobie z życiowymi trudnościami.
Jednak poczucie humoru może nie tylko pomóc w znalezieniu życiowego partnera, ale również w karierze zawodowej.
Z badań przeprowadzonych w Stanach Zjednoczonych wynika, że 96 procent kierowników amerykańskich firm bardziej wierzy ludziom z dużym poczuciem humoru, niż tym z małym, lub bez poczucia humoru.
Z kolei 60 procent z nich uważa, że poczucie humoru może być decydującym czynnikiem, determinującym jaki sukces dana osoba osiąga w pracy.
Wynika to m.in. z tego, że osoby z poczuciem humoru mają lepsze relacje ze współpracownikami, mają większą motywację do pracy oraz rzadziej chorują.
Jak więc widać, poczucie humoru może mieć całkiem spory wpływ na nasze życie. A zatem warto je rozwijać. Ale w jaki sposób? Sposobów jest tu naprawdę wiele.
Jedną z podstawowych cech osoby z poczuciem humoru jest umiejętność opowiadania dowcipów. Jeżeli takiej umiejętności nie posiadamy, możemy ją u siebie rozwinąć, tak jak np. możemy rozwinąć umiejętności publicznego przemawiania.
Jeśli mamy opory przed opowiadaniem dowcipów wśród innych ludzi, możemy zacząć od ich opowiadania przed lustrem.
Powinniśmy wtedy zwracać uwagę na sposób ich opowiadania: czy nie mówimy za cicho, czy dobrze kończymy puentę, czy nie mówimy za szybko, czy jesteśmy ekspresyjni. Kiedy nabędziemy już w tym pewnej wprawy, możemy przejść do opowiadania żartów wśród najbliższych znajomych.
Wielu osobom dużo kłopotu sprawia zapamiętywanie dowcipów. Dlatego warto skorzystać z jakieś metody zapamiętywania, np. technik mnemonicznych. Pamiętajmy również o tym, że zanim zaczniemy opowiadać dowcipy w większej grupie, warto je najpierw przetestować na najbliższych. Nie zawsze dowcip, który nam się podoba, rozbawi innych.
Innym sposobem rozwijania naszego poczucia humoru może być wznoszenie na wyższy poziom naszego śmiechu. Wiele osób ma opory przed częstym i głośnym śmianiem się. Tutaj pomocne okazać się może oglądanie seriali, programów i filmów komediowych.
Oglądając je starajmy się śmiać jak najczęściej, jak najdłużej i jak najgłośniej, a po jakimś czasie zauważymy, że łatwiej jest się nam śmiać w różnych sytuacjach.
Za granicą są prowadzone całe kursy rozwijania poczucia humoru.
I tak np. w ośrodku Southwestern, stanowiącym regionalne centrum Ośrodków Leczenia Raka w Ameryce uczy się pacjentów zaprzęgania siły humoru i śmiechu do walki z rakiem.
Oto lista sugestii, jakie są przekazywane pacjentom podczas takich zajęć:
– przynajmniej raz dziennie porządnie się śmiej,
– oglądaj zabawne filmy,
– słuchaj swoich ulubionych komików na kasetach audio i video,
– czytaj strony gazet i pism z zabawnymi obrazkami,
– kolekcjonuj te obrazki,
– rozmawiaj z przyjaciółmi, którzy mają duże poczucie humoru,
– stwórz „pokój śmiechu” i wypełnij go wszystkim, co może cię rozśmieszyć,
– wyznacz krewnego lub przyjaciela, który będzie ci pomagał w rozwijaniu twojego poczucia humoru, zwłaszcza podczas twoich „dołków” emocjonalnych,
– bądź bardziej kreatywny – wymyślaj nowe pomysły na pobudzanie się do śmiechu.
Artykuł podchodzi z darmowego e-booka.
autor: Aleksander Łamek, http://www.Artelis.pl
Powiązane posty:
• Bądź wolny! – inspirujące cytaty E. Tolle
• Szczęście jest bliżej niż myślisz
07 Niedziela Wrz 2008
Posted Rozwój, Świadomość
inTagi
Byron Katie, interes, mini książeczka, odwrócenie, praca, Rozwój, szczęście, uwaga, Świadomość
Mogę znaleźć tylko trzy rodzaje interesu na świecie: mój, twój i Boga.
(Dla mnie słowo Bóg oznacza „rzeczywistość”. Rzeczywistość jest Bogiem, bo rządzi. Wszystko, co jest poza moją, twoją i czyjąkolwiek kontrolą nazywam interesem Boga.)
Wiele z naszego stresu pochodzi z umysłowego opuszczenia naszego interesu.
Gdy myślę:
„Potrzebujesz znaleźć pracę, chcę abyś był szczęśliwy, powinieneś być na czas, potrzebujesz bardziej dbać o siebie”, jestem w twoim interesie.
Gdy obawiam się trzęsień ziemi, powodzi, wojny i kiedy umrę, jestem w interesie Boga.
Gdy umysłowo jestem w twoim interesie lub interesie Boga, efektem jest oddzielenie.
Zauważyłam to wcześnie w 1986 roku. Gdy umysłowo poszłam do interesu mojej mamy, na przykład, taką myślą, jak: „Moja mama powinna mnie rozumieć” – natychmiast doznałam uczucia samotności.
I zdałam sobie sprawę, że zawsze w mym życiu, gdy czułam się zraniona lub samotna, to byłam w interesie kogoś innego.
Gdy ty żyjesz swoim życiem i ja umysłowo żyję twoim życiem, kto wtedy żyje moim? Jesteśmy oboje poza.
Będąc umysłowo w twoim interesie, nie mogę być obecna w swoim. Jestem oddzielona od samej siebie, dziwiąc się dlaczego moje życie nie działa.
Myślenie, że wiem, co jest najlepsze dla kogoś innego jest byciem poza moim interesem.
Nawet w imię miłości to jest czysta arogancja i rezultatem jest napięcie, nerwowość i strach.
Czy wiem, co jest właściwe dla mnie samego?
To jest mój jedyny interes.
Pozwól mi najpierw popracować z tym zanim będę próbować rozwiązywać twoje problemy dla ciebie.
Jeśli zrozumiesz te trzy rodzaje interesu wystarczająco, aby pozostać w swoim własnym interesie, to może wyzwolić twoje życie w sposób, który ciężko sobie nawet wyobrazić.
Gdy następnym razem będziesz czuł stres lub dyskomfort, zapytaj siebie w czyim jesteś interesie umysłowo… możesz wybuchnąć śmiechem!
To pytanie zwraca ciebie samemu sobie. I możesz zauważyć, że nigdy nie byłeś obecny, że umysłowo żyłeś interesem innych ludzi przez całe swoje życie.
Samo zauważenie, że jesteś w interesie kogoś innego może cię powrócić do swojego wspaniałego ja.
I gdy będziesz to praktykował przez jakiś czas, możesz zauważyć, że ty też nie masz żadnego interesu i że twoje życie płynie perfekcyjnie samo w sobie.
Myśl jest nieszkodliwa jeśli w nią nie wierzymy. To nie nasze myśli, ale przywiązanie do naszych myśli powoduje cierpienie.
Przywiązanie do myśli oznacza wiarę w to, że jest prawdziwa bez wglądu. Przekonanie jest myślą, do której byliśmy przywiązani często przez lata.
Większość ludzi myśli, że są tym, co ich myśli mówią im, że są. Pewnego dnia zauważyłam, że nie oddychałam – byłam „oddychana”.
Wtedy również zauważyłam, ku mojemu zaskoczeniu, że nie myślałam – że w rzeczywistości byłam „myślana” i że myślenie nie jest osobiste.
Czy budzisz się rano i mówisz do siebie, „Myślę, że nie będę dzisiaj myślał?” Jest już za późno: już myślisz!
Myśli po prostu pojawiają się, pochodzą z nicości i powracają do nicości jak chmury przepływające po czystym niebie.
Nadchodzą one, aby minąć, a nie zostać.
Są one nieszkodliwe, dopóki nie przywiązujemy się do nich jakby były prawdziwe.
Nikt nigdy nie był w stanie kontrolować swojego myślenia, choć ludzie mogą opowiadać historie o tym, jak im się udało. Nie opuszczam swoich myśli – spotykam je ze zrozumieniem. Wtedy one mnie same opuszczają.
Myśli są jak bryza, jak liście na drzewie lub jak spadające krople deszczu. Pojawiają się w ten sposób i poprzez wgląd możemy się z nimi zaprzyjaźnić. Kto by argumentował z kroplą deszczu? Krople deszczu nie są osobiste i tak samo jest z myślami.
Gdy raz bolesna koncepcja jest spotkana ze zrozumieniem, gdy pojawi się następnym razem możesz uznać ją za interesującą. To, co zwykło być horrorem, teraz jest tylko interesujące. Gdy pojawi się jeszcze raz może być nawet zabawne.
A następnym razem, możesz już tego w ogóle nie zauważyć. To jest siła kochania tego co jest.
Pierwszym krokiem w Pracy jest zapisanie twoich ocen na temat jakiejkolwiek stresującej sytuacji w twoim życiu, przeszłej, obecnej lub przyszłej – o sytuacji z kimś, kogo nie lubisz lub sytuacji z kimś, kto gniewa, przeraża lub zasmuca cię.
(Wykorzystaj czystą kartkę papieru lub możesz ściągnąć sobie i wydrukować z naszej strony arkusz Oceń-Swojego-Sąsiada.)
Przez tysiące lat zostaliśmy nauczeni, aby nie oceniać – ale spójrzmy prawdzie w oczy, robimy to cały czas. Prawda jest taka, że wszyscy mamy oceny biegnące w naszych głowach. teraz możemy w końcu pozwolić im mówić, albo krzyczeć, na papierze.
Możemy odkryć, że nawet najbardziej nieprzyjemne myśli mogą być napotkane z bezwarunkową miłością.
Zachęcam cię abyś pisał o kimś, komu jeszcze całkowicie nie przebaczyłeś.
To jest najmocniejsze miejsce, gdzie można zacząć. Nawet jeśli przebaczyłeś tej osobie w 99 procentach, nie jesteś wolny, dopóki nie jest ono całkowite.
Jeden procent, którego nie przebaczyłeś jest miejscem, w którym jesteś zablokowany we wszystkich twoich związkach (włączając w to związek ze samym sobą).
Jeśli zaczniesz z palcem obwinienia skierowanym na zewnątrz, wtedy koncentracja nie jest na tobie.
Możesz tylko przegrać. Często jesteśmy dosyć pewni, co inni ludzie potrzebują zrobić, jak powinni żyć, z kim powinni być.
Mamy 20/20 wizję co do innych, ale nie o nas samych.
Jeśli pracujesz z tą metodą, widzisz kim jesteś poprzez to, kim myślisz, że inni ludzie są.
Ostatecznie dostrzegasz, że wszystko, co jest na zewnątrz jest odzwierciedleniem twojego własnego myślenia.
Ty jesteś bajarzem, tym, który projektuje wszystkie historie i świat jest projektowanym obrazem twoich myśli.
Od początku czasu ludzie starali się zmienić świat tak, aby mogli być szczęśliwi. To nigdy nie działało, bo podchodzili do problemu z odwrotnej strony. jest jednak sposób w jaki możemy zmienić projektor – umysł – zamiast to, co projektuje.
To tak jakby był kawałek płótna na obiektywie.
Myślimy, że jest jakiś defekt na ekranie i próbujemy zmienić tę osobę i tamtą, kogokolwiek, kto wydaje się mieć ten defekt.
Ale daremne jest próbowanie zmiany projektowanych obrazów.
Gdy raz zdamy sobie sprawę gdzie jest kawałek płótna, możemy wyczyścić sam obiektyw. To jest koniec cierpienia i początek małej radości w raju.
Zapraszam cię, abyś był pełen oceny, surowy, dziecinny i małostkowy. Pisz ze spontanicznością dziecka, które jest smutne, zagniewane, zmieszane czy przestraszone. Nie staraj się być mądry, duchowy czy miły. To jest czas, aby być całkowicie uczciwym i otwartym wobec tego, jak się czujesz. Pozwól swoim uczuciom się wyrazić, bez żadnego strachu przed konsekwencjami lub jakiejkolwiek groźby kary. Na następnej stronie, znajdziesz przykład wypełnionego całkowicie arkusza Oceń-Swojego-Sąsiada.
Napisałam o moim drugim mężu, Paulu, w tym przykładzie (włączając jego pozwolenie, aby to tutaj było); to są rodzaje myśli, które zwykłam mieć na jego temat, zanim moje życie się zmieniło.
Gdy czytasz, jesteś zaproszony, aby zmienić imię Paula na inne właściwe z twojego życia. -6-
1. Kto cię denerwuje, wprowadza w zmieszanie i dlaczego?
Co jest w nich takiego, czego nie lubisz?
Jestem zła na Paula, bo nie słucha mnie. Jestem zła na Paula, bo nie docenia mnie. Nie lubię Paula, bo argumentuje on z wszystkim, co mówię.
2. Jak chcesz aby się zmienili? Co chcesz aby zrobili?
Chcę, żeby Paul dał mi jego pełną uwagę. Chcę, żeby Paul kochał mnie w pełni. Chcę, żeby Paul zgadzał się ze mną. Chcę, żeby Paul ćwiczył więcej.
3. Czym jest to, czego powinni/nie powinni robić, myśleć, być czy czuć? Jaką radę byś dał?
Paul powinien/nie powinien oglądać tyle telewizji. Paul powinien przestać palić. Paul powinien powiedzieć mi, że mnie kocha. Paul nie powinien mnie ignorować.
4. Czy potrzebujesz czegokolwiek od nich? Co oni muszą zrobić, abyś był/była szczęśliwa?
Potrzebuję, aby Paul mnie słuchał. Pragnę, aby Paul przestał mnie kłamać. Pragnę, aby Paul dzielił się ze mną swoimi uczuciami i był emocjonalnie dostępny. Pragnę, aby Paul był delikatny, uprzejmy i cierpliwy.
5. Co o nich myślisz? Sporządź listę. (Pamiętaj, aby być oceniającym i małostkowym.)
Paul jest nieuczciwy. Paul jest nierozważny. Paul jest dziecinny. Myśli, że nie musi przestrzegać reguł gry. Paul nie troszczy się i jest niedostępny. Paul jest nieodpowiedzialny.
6. Czym jest to, czego nie chcesz znowu doświadczyć z tą osobą?
Już nigdy więcej nie chcę żyć z Paulem jeśli się nie zmieni. Już nigdy więcej nie chcę kłócić się z Paulem. Już nigdy więcej nie chcę być okłamywana przez Paula.
1. Czy to prawda?
2. Czy mogę absolutnie wiedzieć, że to prawda?
3. Jak się czuję, reaguję, gdy myślę tę myśl?
4. Kim byś był bez tej myśli?
5. Odwróć tę myśl.
Teraz, wykorzystując cztery pytania, zbadajmy pierwsze stwierdzenie z numeru pierwszego w przykładzie: Nie lubię Paula, bo on mnie nie słucha. Gdy tak czytasz pomyśl o kimś, komu jeszcze całkowicie nie przebaczyłeś.
1. Czy to prawda?
Zapytaj siebie: ”Czy to prawda, że Paul nie słucha mnie?” Bądź cicho. Jeśli szczerze chcesz poznać prawdę, odpowiedź napotka pytanie. Niech umysł zada pytanie i czeka na odpowiedź, która się pojawia.
2. Czy możesz wiedzieć absolutnie, że to prawda?
Rozważ te pytania: ”Czy mogę być absolutnie pewien, że to prawda, że Paul mnie nie słucha? Czy kiedykolwiek naprawdę mogę wiedzieć, gdy ktoś słucha czy nie? Czy ja czasami słucham, gdy wydaje się, że nie słucham?
3. Jak reaguję gdy myślę tę myśl?
Jak reagujesz, gdy wierzysz, że Paul ciebie nie słucha? Jak go traktujesz? Sporządź listę. Na przykład: ”Daję mu „spojrzenie”. Przerywam mu. Karzę go poprzez nie zwracanie na niego uwagi. Zaczynam mówić szybciej, głośniej i staram -8- się zmusić go, aby słuchał”.
Kontynuuj tworzyć listę, gdy się kierujesz do wewnątrz i zobacz jak traktujesz siebie w tej sytuacji i jak to się czuje.
”Zamykam się. Izoluję się. Dużo jem i śpię, oglądam telewizję całymi dniami. Czuję się depresyjnie i samotnie.” Zauważ wszystkie efekty myślenia myśli ”Paul mnie nie słucha.”
4. Kim byś był bez tej myśli?
Teraz rozważ kim byś był, gdybyś nie mógł myśleć myśli ”Paul mnie nie słucha.” Zamknij oczy i wyobraź sobie jak Paul cię nie słucha. Wyobraź sobie, że nie masz myśli, że Paul ciebie nie słucha. (lub nawet że powinien ciebie słuchać).
Rób to powoli. Zauważ, co się odsłania przed tobą. Co widzisz? Jak to się czuje?
5.Odwróć ją.
Oryginalne stwierdzenie ”Nie lubię Paula, bo on mnie nie słucha,” gdy odwrócone, mogłoby się stać ”Nie lubię siebie, bo nie słucham Paula.” Czy to jest tak samo prawdziwe albo prawdziwsze dla ciebie? Czy słuchasz Paula, gdy myślisz o tym jak on ciebie nie słucha?
Szukaj dalej innych przykładów na to, jak ty nie słuchasz. Inne odwrócenie, które może być tak samo prawdziwe albo prawdziwsze brzmi: ”Nie lubię siebie, bo nie słucham siebie.” Gdy myślisz o tym, co Paul powinien robić czy słuchasz siebie? Czy nie blokujesz swojego życia, gdy wierzysz, że on powinien słuchać? Czy słyszysz jak mówisz do Paula, gdy wierzysz, że on powinien słuchać?
Po siedzeniu z odwróceniami, kontynuowałbyś dalej wgląd z następnym stwierdzeniem napisanym przy numerze pierwszym na arkuszu czyli – Jestem zła na Paula, bo on mnie nie docenia – i potem z kolejnymi stwierdzeniami na arkuszu. Oceń swojego sąsiada Zapisz to sobie Zadaj cztery pytania Postaw to na głowie B.K. -9- Twoja Kolej: Arkusz Teraz już wiesz wystarczająco, aby wypróbować Pracę.
Najpierw wyłożysz swoje myśli na papier.
Po prostu wybierz osobę lub sytuację i pisz, używając prostych, krótkich zdań. Pamiętaj abyś skierował palec oskarżenia na zewnątrz. Możesz pisać ze swojej obecnej pozycji lub z punktu widzenia pięciolatka czy dwudziestopięciolatka.
Proszę, nie pisz jeszcze o sobie.
1) Kto ciebie denerwuje, rozczarowuje, zasmuca czy miesza ci i dlaczego? Czego w nich nie lubisz? (Pamiętaj: bądź surowy, dziecinny i małostkowy.)
Nie lubię (jestem zły, zasmucony, przestraszony, zmieszany itd. przez/na) (imię), bo _______________________.
2) Jak chcesz, żeby się zmienili? Co chcesz, aby zrobili?
Chcę, aby (imię)_____________________________________________.
3) Czym jest to, co oni powinni/nie powinni robić, myśleć, być czy czuć?
Jaką mógłbyś dać radę? (Imię) powinien/nie powinien__________________________________________.
4) Czy czegokolwiek potrzebujesz od nich? Co muszą zrobić, abyś ty był szczęśliwy? ( Załóż, że są twoje urodziny i mógłbyś mieć wszystko, co chcesz. Więc startuj! )
Potrzebuję, aby (imię) _________________________________________________.
5) Co myślisz o nich? Zrób listę. ( Nie bądź racjonalny lub miły. )( Imię ) jest_________________________________________.
6) Czym jest to czego już nie chcesz więcej doświadczyć z tą osobą? Już nigdy więcej nie chcę________________________. –
Mini Książeczka Byron Katie
Powiązane posty:
• Chcesz zmienić innych? Zacznij od siebie
• Zrób coś inaczej niż dotychczas !
• Zintegruj w sobie męskość i kobiecość
23 Środa Lip 2008
Posted Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość
inTagi
błogość, carter-scott, odreagowanie, przyjemność, radość, szczęście, wesołość, wolność, wyzwolenie, Świadomość
Cieszyć się życiem to nie grzech.
Bruce Sprinsteen
Przyjemność jest fizycznym przejawem radości. Ciało uczy cię przyjemności za pośrednictwem pięciu zmysłów. Kiedy angażujesz się w spontaniczne zachowanie lub fizyczne doznawanie, które wyzwalają nagromadzoną w tobie radość, stwarzasz w swojej świadomości miejsce dla przyjemności.
Ciało staje się jednym z najgłębszych źródeł przyjemności, kiedy w pełni otwierasz pięć zmysłów i doświadczasz fizycznego cudu bycia żywym. Przyjemność może przybrać postać wzrokową, na przykład kiedy podziwiasz wspaniały zachód słońca, lub smakową, kiedy jesz ulubione danie. Niekiedy pojawia się w formie cudownych dźwięków muzyki, a innym razem w postaci delikatnej pieszczoty kochanki. Jedynym sekretem opanowania lekcji przyjemności jest wyznaczenie jej miejsca i czasu w swoim życiu.
Na ile przyjemności sobie pozwolisz?
Wielu ludzi wyznacza sobie w myślach normę dopuszczalnej radości. Są tak zaabsorbowani życiem, ze traktują przyjemność jako luksus, na który nie mają czasu. Uprawianie miłości czy zabawa zajmują podrzędne miejsce w codziennym kołowrocie życia.
Ale jeśli odmówisz sobie przyjemności, me będzie ci się wiodło w życiu. Ileż prawdy kryje się w starym powiedzeniu, ze życie wypełnione pracą i pozbawione rozrywki czyni z człowieka nudziarza, jeśli nie zrobisz sobie od czasu do czasu przerwy i nie pofolgujesz swoim zmysłom, twoje życie stanie się bezbarwne. Przyjemność jest jak smar, który sprawia, ze maszyna życia sprawnie funkcjonuje. Bez niej mechanizm się zacina, a ty się załamujesz.
Czasami, kiedy staram się realizować zadania i osiągać życiowe cele, zapominam o istotnej roli przyjemności. Rezygnuję ze spędzenia dnia na plaży z mężem, zęby dokończyć jakiś projekt, lub odwołuję wizytę u masażystki, zęby zająć się ważnymi sprawami. Nieuchronnie staję się napięta i drażliwa, co jest sygnałem, ze muszę zwolnić tempo i pozwolić sobie na odrobinę przyjemności.
W jednym z moich treningów uczestniczył Bili, który rozpaczliwie potrzebował lekcji przyjemności. Bili był znakomitym konsultantem finansowym w dużym banku. Miał żonę, troje dzieci, dom na kredyt, starszą matkę, dwa samochody i mnóstwo rachunków. Był człowiekiem poważnym, który surowo i ponuro wypełniał pochłaniające go bez reszty obowiązki .Jak to sam ujął „Nie tracił czasu na zabawę”.
Ale życie mu się me układało. Nie umiał zaradzić dotkliwemu poczuciu niezadowolenia Bili zgłosił się na trening, żeby dowiedzieć się, jak wyplątać się z okowów, które sam sobie nałożył.
W trakcie treningu uświadomił sobie, ze od wielu lat nie pozwolił sobie nawet na małą chwilę przyjemności. Miał zaledwie jedenaście lat, gdy zmarł jego ojciec Wuj powiedział chłopcu, ze odtąd on zostanie głową rodziny.
Tego dnia Bili przemienił się z beztroskiego dziecka w dojrzałego, odpowiedzialnego małego mężczyznę.
Kiedy na treningu wykonywaliśmy ćwiczenie polegające na tym, zęby pójść za wewnętrznym impulsem, Bili wstał, rozluźnił krawat i ku zdumieniu oraz zachwytowi wszystkich zaczął skakać po sali. Najpierw powoli, a potem coraz szybciej pląsał jak w transie.
Kiedy w końcu się zatrzymał, brak mu było tchu, ale uśmiechał się, najwyraźniej poruszony tym, ze odblokował radość zakodowaną w pamięci komórkowej.
Co daje ci przyjemność? Oddawaj się temu często, bo to sprawi, ze będzie ci lekko na sercu, i zdziała cuda dla twojej duszy.
C.Carter-Scott „Jeśli życie jest grą…”
Powiązane posty:
• Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.
• Szczęscie jest bliżej niż myślisz
22 Wtorek Lip 2008
Posted Feng shui, Świadomość
inTagi
circle of life, cykl, cykl życia, cykle, cykliczność, cykliczność rozwoju, cykliczność życia, dobro i zło, ego, energia, gaja, głeboki spokój, jedność, narodziny, natura, panteizm, poczatek i koniec, stworzenie, szczęście, tożsamość, utożsamienie, wewnętrzne szczeście, wszechświat, zagłada, ziemia, Świadomość, śmierć, życie
Dopóki żyjesz w sposób nieświadomy, podlegasz cyklicznej naturze życia i prawu nietrwałości wszechrzeczy.
Kiedy godzisz się z jednością wszystkich pozornie sprzecznych rzeczy – ukryty pod grą przeciwieństw głębszy wymiar objawia ci się jako coś, co jest stale obecne – niezmienny, głęboki bezruch, bezprzyczynowa radość, wymykająca się kryteriom dobra i zła.
Na poziomie upostaciowionym są: narodziny i śmierć, tworzenie i niszczenie, wzrost i rozpad pozornie osobnych form.
Procesy te odzwierciedlają się wszędzie: w cyklu rozwojowym gwiazdy lub planety, fizycznego organizmu, drzewa, kwiatu; we wzlotach i upadkach narodów, systemów politycznych, cywilizacji; a także w nieuniknionych cyklach zysków i strat, które uwidoczniają się w życiu poszczególnych jednostek.
Zdarzają się cykle korzystne, kiedy wszystko samo do ciebie przychodzi i bujnie rozkwita, a także cykle niepowodzeń, gdy to, co przyszło, więdnie lub się rozsypuje, a ty musisz pozwolić mu odejść, żeby opróżnić miejsce na coś, co się dopiero pojawi, albo stworzyć przestrzeń, która umożliwi przemianę.
Jeśli w tej fazie stawiasz opór i kurczowo czepiasz się tego, co odchodzi, znaczy to, że nie chcesz płynąć z prądem życia, będziesz zatem musiał pocierpieć.
Nieprawdą jest, jakoby ruch ku górze był dobry, a ruch ku dołowi – zły.
To tylko umysł tak je ocenia.
Wzrost zazwyczaj uważany bywa za zjawisko pozytywne, ale nic nie może rosnąć w nieskończoność. Gdyby jakiegokolwiek rodzaju wzrost trwał bez końca, prędzej czy później doprowadziłby do spotwornienia i destrukcji.
Rozpad jest potrzebny, aby mogło wyrosnąć coś nowego.
Łączy go ze wzrostem wzajemna zależność.
Ruch ku dołowi jest koniecznym warunkiem duchowego urzeczywistnienia.
Skoro pociąga cię wymiar duchowy, musiałeś widocznie ponieść w jakiejś sferze wielką porażkę lub stratę albo zaznać bólu.
A może sprzyjające ci powodzenie okazało się puste i bez znaczenia, w sumie więc i ono stało się porażką?
Porażka tkwi utajona w każdym sukcesie, a w każdej porażce kryje się sukces.
W tutejszym świecie, czyli na poziomie form, wszystkich nas prędzej czy później czeka oczywiście „klęska”, a każde osiągnięcie w końcu obraca się wniwecz.
Wszelkie formy są nietrwałe – niszczeją lub umierają.
Jako człowiek przebudzony możesz nadal działać i z radością tworzyć nowe formy i okoliczności, pozwalając, żeby za twoim pośrednictwem się przejawiały, ale już z nimi się nie utożsamiasz.
Gdy tego nie czynisz, nie możesz też doznać piekącego uczucia utraty.
Wszystkie te formy dokoła – nie są ci potrzebne do budowy twojego poczucia ,ja”.
Nie są twoim życiem, tylko chwilową sytuacją życiową. A wszystko przecież dynamicznie się zmienia.
Cyklom podlega również energia życiowa.
Nie możesz być stale u jej szczytu.
Okresy obniżonej energii przeplatają się z okresami podwyższonej.
Czasem bywasz bardzo czynny i twórczy, może się też jednak zdarzyć ogólny zastój: będziesz miał wtedy wrażenie, że w ogóle nie posuwasz się naprzód i nic ci się nie udaje.
Cykl potrafi trwać od kilku godzin do kilku lat.
Bywają cykle wielkie oraz zawarte w nich małe.
Przyczyną wielu chorób jest forsowne przezwyciężanie faz spadku energii, podczas których następuje jakże istotna regeneracja.
Przymus działania i skłonność do tego, żeby czerpać poczucie własnej wartości i tożsamości z czynników zewnętrznych, takich jak osiągnięcia, wynika ze złudzeń, od których nie sposób się uwolnić, dopóki utożsamiasz się z umysłem.
Pogodzenie się z fazami obniżonej energii i cierpliwe czekanie, aż miną, sprawia ci wtedy wielkie lub wręcz nieprzezwyciężone trudności.
Twój organizm może się wówczas okazać mądrzejszy i w odruchu samoobrony wywołać chorobę, żeby zmusić cię do wyhamowania, które umożliwi odnowę sił.
Cykliczna natura wszechświata ściśle się wiąże z nietrwałością wszystkich rzeczy i sytuacji. Jest też sednem nauk Buddy.
Wszelkie okoliczności są bardzo chwiejne i wiecznie płynne; wszystkie stany i sytuacje, jakie masz szansę napotkać w życiu – powiada Budda – odznaczają się nietrwałością: zmienią się, znikną albo przestaną cię zadowalać.
Nietrwałość jest też podstawą nauk Jezusa: „Nie gromadźcie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza je zżera, a złodzieje podkopują i kradną…”.
Dopóki umysł ocenia daną sytuację jako „dobrą” – czy będzie to związek z drugim człowiekiem, przedmiot posiadania, rola społeczna, miejsce na ziemi czy twoje ciało fizyczne – przywiązuje się do niej i z nią utożsamia.
Owo przywiązanie i utożsamienie napawa cię szczęściem, samozadowoleniem, i może się stać częścią tego, kim jesteś – albo myślisz, że jesteś. Ale każdy medal ma dwie szanse.
Z przywiązania wynika lęk przed utratą.
Nic nie bywa trwałe w tutejszym wymiarze, „zżeranym przez mole i rdzę”.
Wszystko się kończy lub zmienia, a może też ulec biegunowemu odwróceniu: coś, co zaledwie wczoraj albo rok temu było dobre, nagle albo stopniowo się psuje.
Sytuacja, która cię uszczęśliwiała, teraz cię unieszczęśliwia.
Miejsce dzisiejszego dostatku jutro zajmie pusty, konsumpcyjny styl życia. Po szczęśliwym weselu i miesiącu miodowym nastąpi nieszczęśliwy rozwód lub nieszczęśliwe współistnienie. Zdarza się też, że jakaś sytuacja całkiem znika, a wtedy unieszczęśliwia cię jej brak.
Umysł nie umie pogodzić się ze znikaniem stanów lub okoliczności, z którymi połączyło go przywiązanie i utożsamienie.
Kurczowo czepia się znikającej sytuacji, opierając się zmianom.
To prawie tak, jakby wyrywano ci rękę lub nogę. Słyszy się czasem o ludziach, którzy popełnili samobójstwo, ponieważ stracili cały majątek albo dobre imię.
Są to skrajne przypadki. Inni w obliczu ciężkiej straty wpadają tylko w depresję albo rozchorowują się na własne życzenie.
Nie odróżniają swojego życia od sytuacji życiowej.
Czytałem niedawno o pewnej sławnej aktorce, która umarła w samotności. Kiedy jej uroda zaczęła blaknąć, stoczona przez czas, kobieta ta pogrążyła się w głębokiej rozpaczy i skryła przed światem. Ona także utożsamiła się z pewnym stanem: ze swoim wyglądem zewnętrznym. Czerpała z niego poczucie własnego Ja”, które początkowo dawało jej szczęście, potem jednak ją unieszczęśliwiło.
Gdyby umiała dotrzeć do bezpostaciowego, ponadczasowego życia w sobie, mogłaby z całym spokojem i pogodą ducha patrzeć, jak więdnie jej zewnętrzna forma, przez którą zresztą coraz łatwiej przenikałby blask jej bez-wiecznej, prawdziwej natury, toteż zewnętrzna uroda właściwie by nie zblakła, lecz przeistoczyła się w piękno duchowe. Ale nikt nie podsunął tego pomysłu sławnej aktorce.
Najbardziej niezbędna wiedza wciąż jeszcze dostępna jest tylko wąskim kręgom.
Budda nauczał, że nawet szczęście jest „dukkha”. W języku pali słowo to znaczy „cierpienie” lub „niedostateczność”.
Szczęście nierozerwalnie wiąże się ze swoim przeciwieństwem. Bez siebie nie istnieją.
Czyli szczęście i nieszczęście tworzą jedną całość.
Rozdziela je tylko złudny czas.
Nie ma w tym stwierdzeniu niczego negatywnego.
Jest tylko trafne rozpoznanie prawdziwej natury rzeczy, i pełna, całkowita akceptacja rzeczy takich jakimi są – dzięki czemu nie będziesz musiał przez resztę życia uganiać się za iluzją.
Nie znaczy to wcale, że nie powinieneś już odtąd cieszyć się tym, co miłe lub piękne. Ale jeślibyś próbował dzięki miłym i pięknym rzeczom i sytuacjom zyskać coś, czego dać one nie mogą – tożsamość, poczucie trwałości i spełnienia – byłaby to niezawodna recepta na rozgoryczenie i cierpienie.
Gdyby ludzie doznali nagłego przebudzenia świadomości i przestali poszukiwać własnej tożsamości w rzeczach, runąłby cały przemysł reklamowy i społeczeństwo konsumpcyjne.
Im bardziej chcesz dzięki rzeczom osiągnąć szczęście, tym skuteczniej ci się ono wymyka.
To, co istnieje na zewnątrz, sprawia w najlepszym razie chwilowe, powierzchowne zadowolenie, może się jednak okazać, że dopiero po wielu rozczarowaniach uświadomisz sobie tę prawdę.
Rzeczy i okoliczności mogą dać ci przyjemność, lecz zadadzą także ból.
Rzeczy i okoliczności mogą dać ci przyjemność, lecz nie dadzą radości.
Nic ci jej dać nie może.
Powstaje ona bez żadnej przyczyny, wyłaniając się z twojego wnętrza jako radość Istnienia.
Stanowi jeden z najważniejszych elementów spokoju wewnętrznego, nazywanego przez niektórych pokojem Bożym.
Jest to twój stan naturalny, a nie coś, co musisz okupić ciężką pracą albo mozolnym poszukiwaniem.
Wielu ludzi do końca życia nie uświadamia sobie, że nie ma szans znaleźć „zbawienia” w niczym, co robi, posiada lub osiąga.
Ci, do których dociera ten fakt, często zniechęcają się do świata i wpadają w depresję: skoro nic nie może im dać prawdziwego spełnienia, po co się wysilać?
Po co w ogóle cokolwiek robić?
Jeden z proroków Starego Testamentu musiał widocznie mieć tę świadomość, gdy pisał: „Widziałem wszystkie sprawy, które się dzieją pod słońcem, a wszystko to jest marność i gonitwa za wiatrem”.
Kiedy sobie to uzmysławiasz, stajesz o krok od rozpaczy – i o krok od oświecenia.
Pewien mnich buddyjski wyznał mi kiedyś: „Jestem mnichem od dwudziestu lat, a całą zdobytą przez ten czas wiedzę zawrzeć mogę w jednym zdaniu: wszystko, co się pojawia, przemija. Tyle wiem„.
Chciał przez to oczywiście powiedzieć: „Nauczyłem się nie stawiać oporu temu, co j e s t; nauczyłem się pozwalać obecnej chwili, żeby po prostu była, i pogodziłem się z tym, że wszystkie rzeczy i stany są z natury nietrwałe. Dzięki temu znalazłem spokój”.
Kto nie opiera się życiu, trwa w stanie łaski, swobodny i lekki.
Stan ten nie zależy już wtedy od tego, jak się sprawy mają – dobrze czy źle.
Brzmi to paradoksalnie, lecz właśnie wtedy gdy przestajesz być wewnętrznie uzależniony od świata form i sukcesów, twoja ogólna sytuacja życiowa, przejawiająca się w formach zewnętrznych, zazwyczaj wyraźnie samoistnie się poprawia.
Rzeczy, osoby i sytuacje, o których myślałeś, że są ci potrzebne do szczęścia, zjawiają się bez żadnych starań czy wysiłku z twojej strony, a ty możesz cieszyć się nimi – dopóki trwają.
Wszystkie prędzej czy później przeminą, cykle będą powracać i odchodzić, lecz gdy znika uzależnienie, ulatnia się też lęk przez utratą.
Życie swobodnie płynie.
Szczęście wtórne, czerpane skądinąd, nigdy nie bywa bardzo głębokie.
Jest zaledwie bladym odbiciem radości Istnienia – tętniącego spokoju, który odnajdziesz w sobie, kiedy zaniechasz wszelkiego oporu.
Istnienie pozwala ci wykroczyć poza układ biegunowych przeciwieństw, stworzony przez umysł, i zrzucić brzemię zależności od formy.
Choćby wszystko wokół ciebie runęło, gdzieś w samym swoim rdzeniu i tak czułbyś spokój. Niekoniecznie byłbyś oszałamiająco szczęśliwy, ale na pewno głęboko spokojny.
E. Tolle Potęga Teraźniejszości
Powiązane posty
• Bądź swoim mistrzem – odpowiedzi są w Tobie
• Czy jesteś podzielony na “dobrego” i “złego”?
Na koniec piosenka z bajki Pocahontas, mówiąca o kręgu życia którego wszyscy jesteśmy częścią, ale…chyba zapomnieliśmy o tym 😉
21 Poniedziałek Lip 2008
Posted Medytacja, Rozwój, Świadomość
inTagi
foley, give-away, luz, Medytacja, moment, oddanie, racja, spokój, szczęście, tak, wolność, wyciszenie, Świadomość, śmiech, życie
Świadomie zrezygnuj ze swojego przywiązania do posiadania racji. To przywiązanie jest jak choroba — zawsze prowadzi do cierpienia i uniemożliwia porozumienie.
Ludzie nie chcą słyszeć, jak powinni myśleć i że nie maja racji, tylko dlatego, że nie zgadzasz się z ich opinia. Wyrasta wtedy miedzy wami ściana, często niemożliwa do zburzenia.
Pamiętaj, że w każdej sprawie, w której wiesz, że masz racje — na świecie mogą być miliony ludzi, którzy wierzą, iż nie masz racji.
Posiadanie racji jest wymysłem ludzi. Racja nie istnieje niezależnie od człowieka. Potrzeba posiadania racji jest przekleństwem ludzkości — powodowała niekończące sie konflikty, wojny i cierpienia,
Zrezygnuj z posiadania racji.
Wysłuchuj uważnie opinie innych ludzi. A dlaczego właściwie nie możesz mieć dwóch opinii na ten sam temat? Autor TRYLOGII SERCA, a w niej mojej ukochanej „biblii” rozwoju osobistego, Terapii otwartego serca (Wyd. Ravi, 2001), rozpropagował takie powiedzenie: „I would rather be happy than right (wole mieć szczęście niż racje)”.
Jeżeli nie używałeś czegoś przez rok, oddaj to komuś innemu bez względu na to, jak bardzo jesteś do tej rzeczy/ubrania/sprzętu przywiązany. Podaj to dalej — wpraw te rzeczy w ruch. Niech krążą wśród innych. Indianie amerykańscy nazywają ten rytuał „give-away”. Pamiętaj, ze rzeczy, które oddajesz, msza byc w dobrym stanie i nadawać się do użytku!
Energia, z której świadomie zrezygnowałeś, prędzej czy później wróci do Ciebie pod inna, czasami zaskakującą postacią.
Co dzisiaj robiłeś? Na pewno byleś bardzo zajęty, w pospiechu starałeś się załatwić wiele spraw na czas, żeby zdążyć ze wszystkim. Nic dziwnego, że jesteś zmęczony i wyczerpany. Wyznacz jeden 20, 30-minutowy okres każdego dnia, który przeznaczysz dla siebie.
Niech to będzie czas na nadążenie lub na nic-nie-robienie.
Wykorzystaj ten czas na medytacje, kontemplacje albo patrzenie w płomień świecy. Rób to regularnie, a poprawi sie Twoje zdrowie, będziesz mniej się martwił, staniesz się mniej podatny na problemy związane ze stresem — i z pewnością znacząco przedłużysz swoje życie.
Jedną z najważniejszych życiowych umiejętności jest zdolność do śmiania sie z samego siebie. Wierze, że stajemy się osoba dorosła i dojrzała w momencie, kiedy pierwszy raz sie z siebie zaśmiejemy. żyj z poczuciem humoru, a śmiech stanie się nieodłączną częścią Twojego codziennego życia. Ciesz się spontanicznie z życiowych radości i przyjemności.
Traktuj poważnie swoje marzenia, ale nie siebie i swoje ograniczenia.
Ewa Foley – Powiedz Życiu Tak!
Zobacz także :
• Uśmiechaj się, przełamuj schematy!
11 Środa Czer 2008
Posted Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość
inTagi
10 zasad budowania związku, akceptacja, carter-scott, Cherie Carter-Scott, gra, jeśli życie jest grą, partnerstwo, pomoc, relacja, szczęście, wsparcie, zrozumienie, związek, związki, Świadomość
Związek może ci służyć jako nieformalny „warsztat życia”, gdzie poznasz siebie i dowiesz się, jak możesz rozwijać się w wymiarze osobowym.
Autentyczna relacja może mieć przemożny wpływ na twoje życie. Może dać ci szansę znacznie lepszego i doskonalszego poznania siebie; uświadomić, czego naprawdę chcesz; rozświetlić drogę do emocjonalnej i duchowej głębi, udzielić cennych lekcji życia. Dzięki niej możesz wzrastać i rozwijać się jako istota ludzka, i to jest chyba najistotniejszy wpływ.
Definicja rozwoju mówi, że jest to „ekspansja, wzrost lub zwiększanie”.
Związki nie tylko dodają nowej jakości naszemu życiu; one dodają też nowej jakości naszemu wnętrzu. Poszerzają horyzonty i perspektywy, wyostrzają świadomość własnych możliwości, zwiększają nasze zasoby energetyczne i otwierają możliwości pokonania wyzwań.
Energia wyzwolona dzięki prawdziwemu związkowi popycha nas do rozwoju, tak że stajemy się więksi, silniejsi, lepsi, mądrzejsi i „prawdziwsi” jako ludzie.
Autentyczny stały związek zapewnia wiele różnych dróg rozwoju. Przede wszystkim, obecność kochanej osoby w twoim życiu tworzy zupełnie nowe możliwości.
Może ci otworzyć drzwi, o których istnieniu nie wiedziałaś, i pokazać opcje, których nawet nie rozważałaś, wiodąc życie samotne.
Bycie w związku może odkryć twoje osobiste problemy, które wymagają terapii, może poszerzyć twoje granice i nauczyć cię, jak tworzyć więzi na wyższym poziomie. Ukochana osoba staje się partnerem w procesie twego rozwoju, a ty w procesie jej rozwoju, i kroczycie wspólną drogą, zmieniając życie.
Ludzie posiadają określone cechy, właściwości, które sprawiają, że są istotami niepowtarzalnymi. Do cech tych należą między innymi: wiedza, zainteresowania, zdolności, pasje i doświadczenia życiowe. Kiedy dwie osoby łączą się, każda wnosi do związku swoje przymioty. Każdy z partnerów zyskuje okazję dzielenia się nimi, ofiarowania ich drugiej osobie, jak cennych darów.
Zanim Sara poznała Benjiego, nigdy nie miała zbyt wielu okazji do spędzania czasu na łonie natury, bo nikt z jej otoczenia nie miał takich zainteresowań. Poza tym nie czuła takiej potrzeby. Była dziewczyną z miasta, całkiem zadowoloną z tego, że jedyną wędrówką, którą musi podejmować w niepogodę, jest droga przez supermarket. Benji dla odmiany był skautem i stale gdzieś wędrował, jeździł na obozy, zaspokajając w ten sposób swoją potrzebę bycia bliżej natury. Namówił Sarę, by wybrała się z nim na trzydniowy biwak nad jeziorem, ze spaniem w namiocie i gotowaniem na ognisku. Początkowo dziewczyna była niezdecydowana, bo nigdy nie uczestniczyła w podobnych eskapadach, ale ufała Benjiemu, więc się zgodziła.
I to była przygoda jej życia. Nauczyła się, jak rozstawiać namiot, rozpalać ognisko, określać czas według położenia słońca, jak zaznaczać przebytą trasę, by znaleźć drogę do obozu, jeśli zabłądzi. Wszystko to ją fascynowało, a pod koniec była naprawdę zauroczona. Dzięki Benjiemu pokochała przyrodę – zaszczepił w niej pasję, która teraz ich łączy.
Sara, opowiadając mi tę historię, uświadomiła sobie, jak jej perspektywy poszerzały się za sprawą różnych partnerów w jej życiu. Paul wprowadził ją w krainę muzyki Boba Dyla-na, Michael nauczył lepszego gospodarowania, Christopher zaprosił ją na rodzinną farmę w Irlandii i pokazał świat, o którego istnieniu nie miała pojęcia, Abe zaś, artysta, wprowadził ją w tajniki sztuki użytkowej. Garncarstwo pozostało jej ulubionym hobby.
Kochana osoba może cię wiele nauczyć. Zaangażowanie się w relację z nią owocuje lepszym poznaniem jej zainteresowań czy pasji i daje możliwości korzystania z nabytych przez nią doświadczeń. W rezultacie masz większe pole do działania.
Ty w zamian dajesz partnerowi takie same możliwości, co sprawia, że perspektywy znacznie się poszerzają.
Bycie w związku już z definicji powoduje, że zbliżasz się do skraju twoich osobistych granic.
Będziesz zmuszony do przekraczania własnych ograniczeń i wychodzenia poza strefy, które są dla ciebie codziennością.
Zanim ty i wybrana przez ciebie osoba stworzyliście związek, byliście zdolni sprawnie poruszać się każde w swoich fizycznych, emocjonalnych, umysłowych granicach.
Czasem ośmielaliście się wyjść poza ustalone obszary, jeśli życie tego wymagało, ale jeśli nie byliście szczególnie zainteresowani pogłębianiem rozwoju swojej osobowości, prawdopodobne jest, że pozostawaliście wyłącznie w obrębie wygodnej dla siebie strefy.
Obecność liczącej się dla ciebie osoby zmienia to, ponieważ wnosi ona w związek własne potrzeby i pragnienia, które mogą sprawić, że będziesz zmuszona do wyjścia poza obszar komfortu.
Zwykle ujawnia się to w najbardziej banalnych sytuacjach, jak na przykład w przypadku Penny. Będąc typową domatorką, musiała przekroczyć swoje granice, by pozostać w związku z Warrenem, zdecydowanym ekstrawertykiem, który uwielbiał spotkania i czuł się najlepiej w gronie przyjaciół. Penny przytoczyła opowieść z początku ich znajomości, gdy Warren poprosił ją, by poszła z nim i piątką jego znajomych na mecz piłkarski. Nie chciała. Obawiała się, że Warren odejdzie gdzieś z kolegami, a ona nie będzie wiedziała, o czym rozmawiać z ich żonami. Na szczęście Penny miała bardzo mądrą terapeutkę, która wyjaśniła jej problem przekraczania granic strefy własnego komfortu. Poszła na mecz, a inne kobiety dołożyły starań, by czuła się swobodnie.
Konieczność przekroczenia granic strefy komfortu może też dotyczyć ważniejszych spraw. Harris, kardiochirurg, który wierzył, że naukowa medycyna jest jedyną opcją, spotkał i pokochał Judy, bioenergoterapeutkę. Musiał wyjść poza swoje przekonania, by słuchać opowieści Judy o medycynie alternatywnej, i zdobyć się na szacunek dla pracy swojej ukochanej.
W związku potrzebna jest określona ilość wymiany typu daję – i – biorę. Ty i partner musicie negocjować, kto ma się do kogo dostosować i kiedy.
Potykając się na wyboistej drodze życia, musicie nauczyć się rozciągać strefę komfortu, dla dobra waszego związku. Na początku może to być boleśnie odczuwane, ale potem doświadcza się już tylko normalnego bólu, związanego z rozwojem.
Kilka lat temu wybraliśmy się z mężem do Afryki Południowej. Zamierzaliśmy zwiedzić kopalnię diamentów i gdy już mieliśmy wsiąść do windy, by zjechać siedemset metrów pod ziemię, zamarłam. Spojrzałam w dół i zrozumiałam, że po prostu nie jestem w stanie uczestniczyć w tej wycieczce do wnętrza ziemi. Byłam tak przerażona, że ledwie zdołałam wykrztusić: „Jedź sam, kochanie. Ja zostanę tutaj”.
W tamtym momencie osiągnęłam kres swojej strefy komfortu. Nie mogłam zmusić się, by wejść do windy. Mój mąż zrobił bardzo prostą rzecz: wziął mnie za rękę i powiedział: „Jestem tu z tobą. Będzie dobrze, nie zostawię cię ani na chwilę”. Spojrzałam mu w oczy i pozwoliłam, by jego wsparcie przeniosło mnie te kilka centymetrów dalej, za próg windy.
Wsparcie partnera może zaprowadzić cię na szczyty (lub w głębiny). Może być filarem, o który się wesprzesz, gdy będziesz słaba, albo wiatrem, który pozwoli ci rozwinąć skrzydła. Z kolei twoje wsparcie może pomóc partnerowi odejść od postawy „nie potrafię” i stać się impulsem do rozwoju na wielu poziomach. To esencja tego, co określa się słowami: „być dla siebie nawzajem”.
Wsparcie może mieć różne formy. Gdy partnerka traci wiarę w siebie, wesprzesz ją, przypominając jej wcześniejsze dokonania. Kiedy Lori uświadomiła sobie, że kończy się termin wykonania dużego projektu, wpadła w panikę i doszła do wniosku, że nie da rady go skończyć. Jej partner, Stefan, posadził ją naprzeciw siebie i przypomniał wszystkie projekty, które zrobiła w przewidzianym terminie, co na nowo odbudowało jej wiarę we własne zdolności.
Wsparcie może też mieć formę ciągłego wzmacniania.
Stefan przechodził przez trudny okres poszukiwania pracy. Kiedy ogarniało go zwątpienie, Lori powtarzała mu wciąż, że wierzy w niego i w jego zdolność osiągania celu. Umiała zarazić Stefana swą wiarą, pomagając mu przetrwać ciężkie chwile.
Można też przekazywać wsparcie przez określone działania.
Załóżmy, że twój partner nosi się z zamiarem napisania powieści, marzy o tym. By go wesprzeć, możesz choćby uporządkować dodatkowy pokój, mogący służyć jako miejsce do pracy, czy znaleźć kilka fachowych książek, które byłyby przydatne.
Tymi drobnymi działaniami przekazujesz bez słów swoje wsparcie dla jego zamierzeń.
Jak widzisz, związek dostarcza partnerom niezliczonych okazji do wspierania się i pomagania sobie w przekraczaniu własnych ograniczeń i wchodzeniu na nowe, nieznane terytoria.
Wsparcie może być potężną siłą, ułatwiającą każdemu z was proces osobistego rozwoju.
Carter-Scott Cherie – Jeśli miłość jest grą. 10 zasad budowania związków
Zainteresował Cię temat? Poczytaj także :
• Inni ludzie są Twoim zwierciadłem
• Związki: Splot miłości i nienawiści – cześć I
• Jak przejść od związków uzależniających do związków dojrzałych – cześć II
22 Czwartek Maj 2008
Tagi
bezwarunkowe szczęście, guru, mello, mistrz, modlitwa żaby, mądrość, mędrzec, przemiana, sokrates, szczęście
Piękna wyspa
Staruszek przeżył większość swego życia na wyspie, którą uważano za jedną z najpiękniejszych na świecie. Kiedy po przejściu na emeryturę przeniósł się do dużego miasta, ktoś do niego powiedział: „Musiało być wspaniale mieszkać przez tyle lat na wyspie uważanej za jeden z cudów świata”.
Staruszek pomyślał nad tym, a potem powiedział: „Cóż, prawdę mówiąc, gdybym wiedział, że jest tak sławna, to bym się jej przyjrzał”.
Dojrzałość
Gdy pewien guru miał lekcję z grupą młodych uczniów, zaczęli go błagać, żeby im wyjawił świętą Mantrę, przez którą zmarli są przywracani do życia.
„Cóż byście zrobili z tak niebezpieczną rzeczą?” zapytał guru.
Nic Służyłaby tylko do umocnienia naszej wiary”, odparli.
Przedwczesna wiedza jest niebezpieczną rzeczą, moje dzieci”, powiedział starzec.
Kiedy wiedza jest przedwczesna?” zapytali.
Kiedy daje władzę komuś, kto nie posiada jeszcze mądrości, która musi towarzyszyć jej użyciu”.
Jednakże uczniowie nalegali tak, że święty człowiek, wbrew sobie, wyszeptał im do uszu świętą Mantrę, zaklinając ich wielokrotnie, aby korzystali z niej z największą rozwagą.
Niedługo potem młodzieńcy szli wzdłuż miejsca pustynnego, gdzie zobaczyli stertę wyblakłych kości. Kierowani bezmyślną wesołością, która towarzyszy tłumowi, postanowili sprawdzić Mantrę, która powinna była zostać użyta dopiero po dłuższej medytacji.
Skoro tylko wypowiedzieli magiczne słowa, kości oblekły się w ciało i zostały przemienione w wygłodniałe wilki, które rzuciły się za nimi w pogoń i rozdarły ich na strzępy.
Prawda
Był raz rabin, który był czczony przez ludzi jako człowiek Boży. Nie było dnia, żeby tłum ludzi nie stał przed jego drzwiami szukając rady, albo uzdrowienia, albo błogosławieństwa tego świętego człowieka. I za każdym razem, kiedy rabin przemówił, ludzie chciwie słuchali, chłonąc każde jego słowo.
Był jednak wśród słuchających nieprzyjemny facet, który nigdy nie przepuścił okazji, żeby sprzeciwić się Mistrzowi. Zauważał słabości rabina i wyśmiewał się z jego wad ku przerażeniu uczniów, którzy zaczęli na niego patrzeć, jak na diabła wcielonego.
Otóż pewnego dnia „diabeł” zachorował i zmarł. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Na zewnątrz wyglądali odpowiednio poważnie, lecz w sercu byli zadowoleni, że ożywcze pogadanki Mistrza nie będą już zakłócane lub jego zachowanie krytykowane przez tego lekceważącego heretyka.
Tak, więc ludzie byli zdziwieni, widząc Mistrza pogrążonego w prawdziwym smutku na pogrzebie. Kiedy uczeń zapytał go później, czy opłakuje wieczny los zmarłego, powiedział: „Nie, nie. Dlaczego miałbym opłakiwać naszego przyjaciela, który jest teraz w niebie? To ze względu na siebie się smucę. Ten człowiek był jedynym przyjacielem, jakiego miałem. Tutaj jestem otoczony przez ludzi, którzy mnie czczą. On był jedynym, który rzucał mi wyzwania, dzięki którym mogłem wzrastać.”
Wewnętrzna przemiana
Mysz była ciągle zgnębiona z powodu swojego strachu przed kotem.
Pewien czarodziej ulitował się nad nią i przemienił ją w kota. Ale wtedy zaczęła obawiać się psa.
Więc czarodziej przemienił ją w psa. Wtedy zaczęła się bać pantery.
Więc czarodziej przemienił ją w panterę. Po tym była pełna strachu przed myśliwym.
W tym momencie czarodziej rozłożył ręce.
Przemienił ją z powrotem w mysz mówiąc: „Nic nie pomoże, ponieważ wciąż masz serce myszy”.
Szczęście
Sokrates nie nosił nawet butów; jednakże stale ulegał czarowi targu i często tam chodził, żeby popatrzeć na te wszystkie wystawione towary.
Kiedy jeden z uczniówł zapytał go, dlaczego tam chodzi, Sokrates powiedział: „Uwielbiam odkrywać, bez jak wielu rzeczy, jestem doskonale szczęśliwy”.
Wewnętrzny spokój
Nauczanie Mistrza nie znajdowało uznania u władz i w końcu
wypędzono go z kraju.
Uczniom, którzy pytali go, czy nigdy nie odczuwa tęsknoty, Mistrz
odpowiedział:
– Nie.
– Ależ to nieludzkie, nie tęsknić za własnym domem – protestowali
uczniowie.
Na to Mistrz odrzekł:
– Przestajesz czuć się wygnańcem, kiedy odkrywasz, że twoim domem
jest wszechświat.
Przebudzony
– Czy przebudzenie osiąga się przez działanie, czy też przez
medytację?
– Przez żadną z tych rzeczy. Przebudzenie związane jest z widzeniem rzeczy takimi jakimi są.
Widzeniem że złota kolia, którą pragniesz nabyć, jest już na twojej szyi.
Że wąż, którego tak się boisz, jest tylko kawałkiem sznurka na
ziemi.
A. de Mello „Modlitwa żaby”, „Minuta mądrości”
Powiązane posty
10 Sobota Maj 2008
Posted Refleksje nad życiem
inTagi
aloha, ego, huna, jaźń, kos, kreacja, mana, manifestacja, moc, nadświadomość, podświadomość, przyjemność, realizacja marzeń, rozkosz, rzeczywistość, selby, spełnienie, szczęście, teraz, wola, wyższe ja
Huna:
Jesteś tym kim myślisz że jesteś.
Możesz czuć się tak…. jak chcesz!
Nie ma wątpliwości, że nasze nastawienie i przekonania mogą bezpośrednio wpłynąć na nasze życiowe doświadczenia.
Np. wszyscy czasami mamy (chociażby tylko przez chwilę) uczucie, iż stoimy na szczycie, w harmonii z samym sobą i wszystkim, co nas otacza.
Ciało przepełnione jest wtedy energią i znajduje się w doskonałej formie, duch jest przejrzysty i czysty jak doskonały dźwięk dzwonu, natomiast emocje naładowane są miłością i błogością.
Moment ten wydaje się doskonały, przyroda nieopisanie piękna i nasz własny byt tak dynamiczny, iż wszystko, czego sobie życzymy, musi się spełnić.
Większość z nas jest wystarczająco szczęśliwa, aby przynajmniej czasami przeżywać takie chwile, gdy wszystko po prostu dobrze się układa i z naszego wnętrza wydobywa się uczucie witalności, siły, miłości i harmonii.
Chcielibyśmy się tak czuć cały czas, jednak w naszej kulturze zostaliśmy przyzwyczajeni do tego, że takie przeżycia zdarzają się bardzo rzadko i nie są niczym innym jak biochemicznymi przypadkami, spowodowanymi zewnętrznymi zdarzeniami.
Powinniśmy cieszyć się nimi, dopóki trwają, ponieważ sami nie możemy ich powtórzyć…
Czy jednak tak jest naprawdę?
Hawajska tradycja uczy czegoś wręcz przeciwnego.
Huna rozumie życie w inny sposób.
Według tego systemu podobne momenty możemy przeżyć zawsze, gdy tego chcemy, ponieważ tworzą one prawdziwą istotę naszego bytu i nie są zależne od jakichkolwiek zewnętrznych warunków.
Oczywiście, możesz swobodnie opowiedzieć się za tą czy inną stroną.
Możesz stanąć po stronie materialistów i powiedzieć: „Nie, nie jesteśmy w stanie na własne życzenie doprowadzić do stanu błogości”.
Z drugiej strony możesz wykorzystać możliwość i stwierdzić, iż w każdej chwili posiadasz moc określania stanu swojego ciała i ducha.
Zwróć uwagę, iż zależnie od przekonań cały czas decydujesz się na to, co chcesz robić w życiu.
Przyglądnij się swemu życiu
– czy decydujesz się zwykle tylko na zrobienie tego, co uważasz za możliwe do osiągnięcia?
Czy przekraczasz swoje własne granice?
Zamiar jest zależny od wiary.
Jeśli poszerzymy nasze przekonania, wtedy powiększymy także ramy naszych możliwości, co prowadzi do powiększenia zakresu realizowanych celów, usprawni działania i dostarczy nam poczucie spełnienia.
Ważną rzeczą jest zrozumienie zależności między wiarą i działaniem, przy czym zamiar leży pomiędzy nimi. Nasza wiara decyduje o sile, która pozwala na „dzianie się” rzeczy, decyduje o naszym stosunku do tej podstawowej mocy która kreuje nasze życie, oraz o tym, jak realizujemy nasze marzenia.
W hunie próbujemy najpierw odkryć źródło siły, która tworzy rzeczy w naszym materialnym świecie. Następnie uczymy się jak wejść w harmonię z tą siłą, abyśmy dzięki temu mogli sterować nią odpowiednio do naszego powołania.
Może np. szukasz człowieka, z którym mógłbyś wejść w głęboki, długotrwały stosunek?
Osoba ta spełniłaby twoje potrzeby dotyczące seksu i rodziny…
Jednak w naszym współczesnym społeczeństwie, gdzie takie romantyczne spotkania najczęściej uważane są za przypadki, próbujemy zaspokoić potrzebę intymności i przynależności w ten sposób, iż wychodzimy z domu i rozglądamy się w różnych kawalersko-panieńskich kręgach z nadzieją znalezienia tam szczęścia w miłości…
Zapewne nieraz tak robiłeś.
Korzystając jednak z technik huny – robimy coś wręcz przeciwnego: z mocnym przekonaniem, że doprowadzimy do pożądanego spotkania
– ukierunkowujemy naszą świadomość na cel, przy minimalnym zewnętrznym wysiłku.
– Wycofujemy się z nerwowego szukania partnera
– zaglądamy do swojego wnętrza, aby wzmocnić i sprecyzować naszą wewnętrzną wizję.
Nawet gdy stworzymy już naszą wewnętrzną wizję, wtedy nie rzucamy się od razu w przypadkowe działania celem znalezienia upragnionej miłości.
Zamiast tego stosujemy specjalne techniki wizualizacji, które łagodnie, lecz pewnie, sprowadzą do nas miłość.
Wielu ludziom wydaje się, że wkład huny umożliwiający realizację naszych marzeń, opiera się na czarach.
Koncentrujemy się na tym, co chcemy osiągnąć (zamiast myśleć o tym czego nam brak), staramy się to odczuć już tutaj i teraz – i w odpowiednim czasie obraz naszego życzenia staje się rzeczywistością.
Jednak tak naprawdę nie jest to magia, lecz proces naszego dostrojenia się i osiągnięcia harmonii z tym co jest naszym celem.
Taka harmonia sprowadza do nas to czego pragniemy i na co jesteśmy w pełni otwarci.
Dzięki temu nasza wewnętrzna wizja i zewnętrzny świat łączą się i współdziałają – pomagając nam urzeczywistnić życzenie i sprowadzić do naszego życia jego rezultat.
W tym sensie huna mówi, iż egzystujemy tutaj, w trójwymiarowym świecie po to, żeby nauczyć się precyzyjnego stwarzania naszej własnej rzeczywistości.
Dzięki naszej najgłębszej duchowej istocie jednoczymy nieograniczone duchowe źródło z indywidualną świadomością, która zdolna jest koncentrować się w taki sposób, iż może przeobrazić wewnętrzne wizje w materialną rzeczywistość.
Czynimy to za pośrednictwem wykorzystywania świadomości jako energetycznego mostu między naszą duchową jaźnią a materią.
Huna jest holistyczną duchową filozofią, która nie oddziela naszego materialnego ciała od rozumu i duszy.
W systemie tym poziom duchowy nie jest też przeciwieństwem poziomu materialnego.
Z punktu widzenia huny, w idealnym przypadku, nasza materialna rzeczywistość ciągle jest zasilana przez duchowe źródło, przy czym rozum służy jako kreatywne połączenie między duchowym źródłem a materialną manifestacją.
Gdy świadome połączenie między naszym materialnym ciałem, wyobraźnią i duchowym źródłem będzie przerwane, wtedy stajemy się ofiarami prawa przypadku.
Można nami wtedy manipulować a my czujemy się bezradnymi ofiarami okoliczności.
Dopiero gdy dobrze nauczymy się, w jaki sposób możemy celowo harmonizować trzy aspekty naszej jaźni (ciało, umysł i ducha) w służbie realizacji szczęścia i spełnienia w naszym życiu, wtedy stwierdzimy, że stosownie do własnej woli zawsze możemy przenieść się we wspomniany poprzednio błogi stan…
Więcej o harmonii i błogości w życiu w:
Kala Kos, John Selby
Moc aloha i wiedza huny –
Klucz do hawajskiej wiedzy tajemnej
(artykuł na bazie tej książki)
• Zostań mistrzem swoich emocji?
• Jak napięcie zastąpić radością?
01 Sobota Mar 2008
Posted Refleksje nad życiem
inDziś chciałabym polecić wszystkim film „The Secret”.
Opowiada on o tajemnicy sukcesu, szczęścia i obfitości w naszym życiu, o tym jak niewiarygodnie łatwo można osiągnąć to o czym się marzy, lub zobaczyć to co się już ma, ale się wciąż nie dostrzega.
Główne wątki filmu to wyjaśnienie Prawa Przyciągania oraz idei, że nasze myśli tworzą rzeczywistość.
Zachęcam do zapoznania się z trailerem oraz ze stroną.
http://www.thesecret.tv/
31 Czwartek Sty 2008
Posted Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość
inTagi
droga, droga wojownika, szczęście, wojownik, wolność, wyzwolenie, złudzenia, światło
Fragment z „Droga miłującego pokój wojownika” D. Millman
Po zapadnięciu zmroku siedziałem ogrzewając ręce i twarz przy trzaskającym ogniu, gdy nagle z ciemności wyłonił się Sokrates!
– Byłem w sąsiedztwie, więc pomyślałem, że wpadnę – powiedział.
Byłem zachwycony i ledwo wierzyłem własnym oczom. Uścisnąłem go i powaliłem na ziemię. Śmialiśmy się i tarzaliśmy w pyle. Potem otrzepawszy się nawzajem usiedliśmy przy ognisku.
– Prawie się nie zmieniłeś, stary wojowniku – powiedziałem. Sokrates postarzał się, ale jego szare oczy nadal błyszczały.
– Ty z kolei – uśmiechnął się, przyglądając mi się uważnie – wyglądasz na dużo starszego, ale na niewiele mądrzejszego. Powiedz mi, nauczyłeś się czegoś?
Westchnąłem wpatrując się w ogień.
– No cóż, nauczyłem się sam przyrządzać sobie herbatę. Postawiłem mały garnek z wodą na prowizorycznej kracie i
przyrządziłem aromatyczną herbatę, wsypując zioła, które tego dnia znalazłem po drodze. Nie spodziewałem się towarzystwa – wręczyłem Sokratesowi własny kubek, a sobie nalałem do małej miseczki. W końcu słowa popłynęły. Gdy mówiłem, rozpacz, którą powstrzymywałem przez tak długi czas, w końcu wylała się.
– Nie mam dla ciebie nic, Sokratesie. Nadal jestem zagubiony – i nie jestem ani trochę bliżej bramy niż wtedy, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy. Zawiodłem cię, a życie zawiodło mnie – życie złamało mi serce.
Tak! – wykrzyknął triumfalnie. – Twoje serce jest pęknięte, Dan – pęknięte, aby odsłonić bramę jaśniejącą wewnątrz. To jest jedyne miejsce, w którym jeszcze nie szukałeś. Otwórz oczy, pajacu – już prawie dotarłeś! Zmieszany i sfrustrowany siedziałem bezradnie.
– Jesteś już prawie gotów – uspokajał mnie Sokrates – jesteś bardzo blisko.
– Blisko czego? – złapałem się jego słów z nadzieją.
– Blisko końca.
Ciarki przeszły mi po plecach. Szybko wsunąłem się do mojego śpiwora, a Sokrates rozwinął swój. Ostatnią rzeczą jaką widziałem tego wieczoru były błyszczące oczy mojego nauczyciela, jakby patrzące przeze mnie, przez ogień, w inny świat.
Gdy pojawiły się pierwsze promienie słońca, Sokrates był już na nogach i siedział nad pobliskim strumieniem. Dołączyłem do niego siadając na chwilę w ciszy, wrzucając kamyki do płynącej wody i słuchając ich plusku. Milcząc Sokrates odwrócił się i obserwował mnie uważnie.
Tego wieczoru, po beztroskim dniu spacerów, pływania i wygrzewania się na słońcu, Sokrates powiedział, że chciałby usłyszeć wszystko co pamiętam ze swoich uczuć, od czasu gdy się ostatnio widzieliśmy. Mówiłem przez trzy dni i trzy noce – wyrzuciłem z siebie cały bagaż wspomnień. Przez cały ten czas Sokrates rzadko się odzywał, jedynie czasami zadawał krótkie pytanie.
Tuż po zachodzie słońca wskazał mi gestem, abym usiadł obok niego przy ognisku. Siedzieliśmy nieruchomo ze skrzyżowanymi nogami, stary wojownik i ja, wysoko w górach Sierra Nevada.
– Sokratesie, wszystkie moje złudzenia rozwiały się, ale zdaje się, że nie pozostało nic, co mogłoby je zastąpić. Pokazałeś mi daremność poszukiwań. Ale co z drogą miłującego pokój wojownika? Czyż nie jest to jakaś ścieżka poszukiwań?
Sokrates roześmiał się uradowany i poklepał mnie po ramieniu.
– Po tak długim czasie, w końcu wymyśliłeś jakieś sensowne pytanie! Ale odpowiedź masz tuż przed nosem. Przez cały czas pokazywałem ci drogę miłującego pokój wojownika, a nie drogę do zostania miłującym pokój wojownikiem. Dopóki kroczysz tą drogą, dopóty jesteś wojownikiem. W ciągu ostatnich ośmiu lat porzuciłeś “kurs wojownika” i musiałeś odnajdywać go od nowa. Ale droga jest tu i teraz – zawsze była.
– Co więc mam teraz robić? Dokąd mam pójść?
– A kogo to obchodzi? – wrzasnął radośnie. – Głupiec jest “szczęśliwy”, kiedy jego pragnienia zostaną zaspokojone. Wojownik jest szczęśliwy bez żadnego powodu. To właściwie czyni szczęście najwyższą dyscypliną – przewyższającą wszystko inne, czego cię uczyłem.
Gdy wieczorem raz jeszcze wchodziliśmy w nasze śpiwory, twarz Sokratesa promieniała czerwonym blaskiem ogniska.
– Dan – powiedział cicho – to jest ostatnie zadanie, jakie ci daję, zadanie na zawsze: Zachowuj się jak człowiek szczęśliwy, czuj się szczęśliwy, bądź szczęśliwy, bez najmniejszego powodu. Wtedy będziesz mógł kochać i robić to, na co masz ochotę.
Robiłem się senny. Zamykając oczy powiedziałem cicho:
– Ale Sokratesie, pewne rzeczy i pewnych ludzi bardzo trudno kochać. Wydaje się niemożliwe, aby zawsze być szczęśliwym.
– Niemniej jednak, Dan, to właśnie znaczy być wojownikiem. Widzisz, nie mówię ci jak być szczęśliwym, po prostu mówię ci, byś był szczęśliwy.
Z tymi słowami zasnąłem.
Fragment z „Droga miłującego pokój wojownika” D. Millman
24 Czwartek Sty 2008
Posted Refleksje nad życiem
inJedna z moich ulubionych historii, która mówi o sile niezachwianej wizji, opowiada o chłopcu imieniem Marty Roberts. Marty był synem wędrownego trenera koni. W rezultacie większość swoich szkolnych lat spędził podróżując ze swoją rodziną od jednej farmy do drugiej. Jego edukacja była bardzo powierzchowna.
Udało mu się jednak skończyć szkołę średnią. Kiedyś w szkole miał zadane napisać pracę o swoich marzeniach i aspiracjach na przyszłość. Podszedł do tego bardzo poważnie i przelał swoje serce na papier. Jego wizją było 200 akrowe ranczo z domem mierzącym 4 000 stóp kwadratowych. Załączył nawet wykresy. Był bardzo dumny ze swojej pracy i uważał, że jest to jego najlepsza praca w życiu.
Możecie sobie wyobrazić wielkie zdziwienie Marty’ego, kiedy zobaczył na pracy wielką, czerwoną jedynkę? Poszedł od razu do nauczyciela, chcąc wiedzieć, dlaczego jego praca dostała tak negatywną ocenę.
Nauczyciel powiedział strapionemu młodemu człowiekowi, że nie zaliczył tej pracy, ponieważ treść nie była realistyczna. Przecież, zauważył nauczyciel, Marty był synem wędrownego trenera koni. Nie miał pieniędzy ani możliwości. Nie miał kapitału, by kupić ziemię i konie i wybudować na niej dom oraz stajnie. Co oznaczało, w ograniczonym umyśle nauczyciela, że praca Martyego to czysta fantazja.
Nauczyciel powiedział Marty’emu, że jeżeli chce zaliczyć, musi napisać pracę od nowa. Marty wrócił do domu i powiedział rodzicom, co się stało. Poprosił o radę. Ojciec powiedział: „Marty, zostawiam to twojej decyzji”. Następnego dnia Marty powiedział nauczycielowi, że zatrzymuje swojąjedynkę, bo nie zrezygnuje ze swoich marzeń.
Na’szczęście wizja Marty’ego przetrwała cynizm nauczyciela i dziś Marty Roberts jest właścicielem 200 akrowego rancza z domem, mierzącym 4 000 stóp kwadratowych. Nad kominkiem, oprawiona w ramkę, wisi praca Marty’ego, w której po raz pierwrszy zdefiniował swoje marzenia.
Jeżeli opowieść ta skończyłaby się w tym momencie, powiedzielibyście, że ma ona szczęśliwe zakończenie. Ale to nie koniec. Wizja Marty’ego obejmowała miłość i przebaczenie. Aby wypełnić swoją wizję, wiele lat później Marty poprosił nauczyciela, który przed laty postawił mu jedynkę, by zorganizował na jego ranczu letni obóz dla młodzieży.
Nauczyciel wdzięcznie przyjął ofertę i pierwsze lody zostały przełamane. Później nauczyciel przyznał się, że Marty nie był jedynym uczniem, którego skrzywdził swoją cyniczną postawą.
– „Jako nauczyciel” – wyznał – „przez te wszystkie lata zniszczyłem wiele młodzieńczych marzeń i wstydzę się tego. Zabrałem im coś, co by uczyniło z nich w przyszłości ludzi, którymi mogli zostać. Dziękuję Bogu, że ty nie pozwoliłeś mi odebrać swojej wizji”.
Ci dwaj mężczyźni są chodzącym dowodem na to, że wizja może dotknąć i zmienić nie tylko osobę, której jest wymysłem. Wizja Marty’ego zmieniła jego pozycję w świecie, ale również zmieniła poglądy nauczyciela na świat, a potem poglądy setki młodych ludzi, którzy byli uczniami tego nauczyciela.
Charles C. Lever – Jeżeli nie możesz pokonać muru, zbuduj drzwi
13 Czwartek Gru 2007
Posted Rozwój
inTagi
kreatywność, pomyślność, pozytywne myślenie, radość, spełnienie, sukces, szczęście, twórczość, zdrowie
Kurt Tepperwein „Twórcza moc myślenia” :
Każdy z nas ma wolny wybór, zacząć kształtować swoje życie według istniejących praw albo pozwolić losowi, aby zapanował nad nami i tym samym zmarnować szansę.
Wielu ludzi doskonale zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę, ale odkładają zajęcie się swoim rozwojem na później, kiedy będą mieli więcej czasu. Nie ma jednak nic ważniejszego od twojej życiowej pomyślności, nie wolno ci odkładać jej na później!
Moja książka nie wpadła ci do ręki przez przypadek, mam nadzieję, że postanowiłeś zrobić z niej użytek, wkraczając na ścieżkę duchowego rozwoju i życiowego powodzenia. Może pragniesz poprawy sytuacji zawodowej lub masz jakiś inny wymagający niezwłocznego rozwiązania problem. A może chcesz po prostu, by twe życie stało się pełniejsze, do tej pory jednak nie wiedziałeś, jak się do tego zabrać.
Napisałem tę książkę pragnąc zachęcić cię do tego, byś został panem swego losu. Aby tak się stało, nie musisz rezygnować z rodziny, zawodu, dotychczasowego miejsca zamieszkania i podążyć za jakimś hinduskim guru, który wprowadzi cię w tajniki istnienia. Gdyby tak miała wyglądać twoja droga, przyszedłbyś na świat w Indiach.
Twórcą własnego życia można zostać wszędzie, bo wszędzie i zawsze możesz nauczyć się panować nad złością, strachem, zawiścią, próżnością i nienawiścią, a więc nad swoim życiem.
Być panem swego losu, to czynić to, co według nas jest słuszne i ważne, i żyć tą wiedzą na co dzień.
Ty sam jesteś dla siebie największym zadaniem i twoim obowiązkiem jest dołożyć wszystkich sił, by wykonać je jak najlepiej.
Trening umysłu stanowi uniwersalną metodę rozwiązywania problemów oraz urzeczywistnienia celów i pragnień. Dopiero kiedy zaczniesz go regularnie uprawiać – uruchomisz siły, które skierują twe życie na nowe tory. Klucz do aktywnego kształtowania losu trzymasz zatem w swoich rękach.
Błędy, od których musisz się uwolnić
Jeżeli chcesz, aby bieg twojego życia wyznaczały energie pozytywne –
– musisz bezwarunkowo rozstać się ze starymi przyzwyczajeniami.
Oto moje rady:
1. Wykreśl ze swego słownika wszelką negację
Łatwo metodą trenowania pozytywnego myślenia jest zastępowanie każdego negatywnego słowa, jakie ci się tylko wymknie w ciągu dnia, pozytywnym. Język, którego używasz, jest wyrazem uczuć, odzwierciedla twoje życie uczuciowe. Możesz wpływać słowami na swoje uczucia, ponieważ nowy sposób mówienia spowoduje nowy sposób myślenia, a tym samym pozytywnie zmieni towarzyszące myśleniu uczucia.
2. Unikaj słowa: „gdyby…”
Wielu ludzi spędza czas na narzekaniu i zastanawianiu się, co by było gdyby. To strata energii! Przeszłości nie da się zmienić! Nie zadręczaj się sprawami przeszłymi, myśl o teraźniejszości i przyszłości. Samooskarżenia są trucizną dla duszy i hamulcem na drodze do celu, zastąp „gdybanie” na przykład takimi zdaniami: „teraz zaczynam..” albo „Następnym razem…” Myśleć pozytywnie to przekształcić daną sytuację w jak najlepszą, uczynić optimum z tego co jest!
3. Przestań się usprawiedliwiać
Każdy z nas ma w pogotowiu różne usprawiedliwienia, za pomocą których próbuje się rozgrzeszyć z tego, czego nie zrobił, a zwłaszcza wytłumaczyć się przed sobą z lenistwa. Poniżej podaję przykłady najczęściej używanych wymówek służących do samookłamywania się.
Jestem tak zajęty, że nie mam czasu zaprzątać sobie głowy problemem sensu istnienia
Odpowiedź: dlaczego chcesz spędzić resztę życia na martwieniu się i narzekaniu, jeżeli wystarczy tylko zmienić myślenie, aby wkroczyć na ścieżkę duchowego rozwoju i materialnej pomyślności? Jeśli jesteś tak niezadowolony ze swego życia, że doczytałeś książkę do tego miejsca, to już zrobiłeś pierwszy krok ku zmianom. Nie zamierzam cię namawiać do rezygnacji z kariery zawodowej, wręcz przeciwnie, rozwijaj ją, spróbuj jednak potraktować swoje zajęcia z trochę mniejszą powagą[…].
Jestem za stary, żeby się zmienić
Odpowiedź: owszem, w pewnym wieku trudniej jest zerwać ze starymi nawykami, ale to ciągle jeszcze nie znaczy, że jest to całkiem niemożliwe. Jeśli mimo zaawansowanego wieku uznasz się dostatecznie młodym, by zacząć od nowa, zrealizujesz to, czego pragniesz. Znam osiemdziesięcioletniego mistrza karate i równie sędziwego spadochroniarza. Szanse i możliwości istnieją zawsze, dopóki żyjesz. Jeżeli jednak założysz z góry, że za późno na sukces, nie zaznasz jego smaku. Gdy natomiast z energią i wiarą przystąpisz do pracy, to niezależnie od tego, ile masz lat, doświadczysz spełnienia. O jedno cię tylko proszę: nie spiesz się i nie wyznaczaj sobie żadnych ostatecznych terminów!
Rodzina i przyjaciele radzą mi, bym odstąpił od moich planów
Odpowiedź: jednym z najważniejszych celów treningu umysłu i punktem odniesienia w myśleniu pozytywnym jest uniezależnienie się od różnych wpływów. Być może twoi bliscy pokpiwają sobie z podejmowanych przez ciebie wysiłków. Niech cię to nie odwiedzie od tych planów! Jeżeli będziesz myślał i czuł pozytywnie oraz dążył do celu praktykując trening umysłu, osiągniesz to, do czego zmierzasz.
Konsekwentne dążenie do celu nie powinno naturalnie oznaczać, że z obawy przed tym, co powiedzą ludzie, nagle zaczniesz ich unikać i wieść życie odludka. Pamiętaj jednak, że niezależność od cudzych opinii pozostaje jednym z warunków sukcesu.
Nie potrafię uwierzyć w powodzenie moich planów
Odpowiedź: nie chodzi o to, abyś ślepo wierzył w sukces, ważne jest, żebyś robił wszystko co niezbędne dla osiągnięcia celu zarówno na poziomie duchowym, jak i rzeczywistym. Ponieważ twoja wiara ma wielkie znaczenie, spróbuj najpierw uwierzyć „z góry” i „na zapas”. Szybko pozbędziesz się resztek wątpliwości, gdy osiągniesz sukces!
Nie jestem w stanie się zmobilizować
Odpowiedź: oczywiście trudno jest całkowicie zmienić przyzwyczajenia i zacząć na nowo kształtować życie. Jeśli jednak ty nie podejmiesz próby, nikt tego za ciebie nie zrobi. Nikt nie wyciągnie cię z marazmu i szarzyzny codzienności. Sam musisz się wziąć za swoje życie, jesteś do tego najbardziej odpowiednią osobą!
Kiedy chcesz coś zmienić, zacznij od małych, wręcz najmniejszych kroków. Sukces w drobnych sprawach zachęci cię i upewni co do słuszności obranej drogi. Nikt nie uwolni cię od zadania rozwoju własnej osobowości, nawet osoba najbardziej ci życzliwa. Zawsze, w każdej chwili możesz jednak zacząć od nowa, a twoja szansa nadania życiu innego kształtu będzie większa dziś niż jutro.
Po całym dniu jestem tak zmęczony, że na nic już nie mam ochoty
Odpowiedź: trening umysłu pomoże ci uporać się ze stresem i nauczy lepszego gospodarowania czasem. nawet gdy cały dzień pracujesz, powinieneś wygospodarować kilkanaście minut wyłącznie dla siebie. Oczywiście decydujące znaczenie będzie miała motywacja, czyli to, jak bardzo pragniesz osiągnąć swój cel.
Jeśli twój cel jest dla ciebie czymś niezmiernie ważnym, będziesz go oglądać najpierw w duchu, a potem obserwować, jak nabiera kształtów w rzeczywistości. Z każdą sesją medytacyjną będziesz go widział wyraźniej, aż w końcu stanie sie on rzeczywistością. Zobaczysz, jak szybko się przyzwyczaisz i jak polubisz swoje mentalne spotkania ze spełnioną upragnioną sytuacją; nawet nie zauważysz, kiedy zapomnisz o zmęczeniu!
Twój język wyraża twoje pozytywne myśli
Słowo mówione ma większą moc niż cicha myśl. Dlatego zachęcam cię, abyś zdanie definiujące cel wypowiadał głośno. Zwróć uwagę na podkreślanie i akcentowanie podczas mówienia elementów pozytywnych. W ten sposób dasz w mowie wyraz pozytywnym myślom i zasilisz je dodatkową siłą i energią. Unikaj słów negatywnych, takich jak złość, bieda, choroba, bezsens itd. Słowa wyrażające jakiś brak uwalniają energie szkodzące witalności i utrwalają niepożądany stan.
Wiesz już, jak ważne dla osiągnięcia sukcesu jest konsekwentne zastępowanie negatywnych myśłi pozytywnymi oraz korygowanie w wyobraźni błędnych zachowań po to, by w przyszłości ich uniknąć. Podobnie każde słowo oznaczające sytuację braku, nieopatrznie wypowiedziane, powinieneś czym prędzej zastąpić słowem wyrażającym ufność w powodzenie.
Otaczaj się ludźmi myślącymi pozytywnie
Powiedz mi, z kim przestajesz, a powiem ci, kim jesteś!
Ludzie, z którymi przestajesz na co dzień, mają wielki wpływ na ciebie i twoje zachowanie. Zaobserwuj, jak zachowujesz się w towarzystwie ludzi myślących pozytywnie, a jak w towarzystwie osób myślących negatywnie i jakie zmiany zauważyłeś potem u siebie.
Kto cierpi na depresję, nie powinien przebywać w gronie ludzi o podobnym stanie ducha, ponieważ następuje wówczas nagromadzenie i, co za tym idzie, spotęgowanie działania negatywnych energii. Najkorzystniejsze dla człowieka, który czuje się nieszczęśliwy, byłoby przebywanie wśród ludzi myślących pozytywnie, wesołych, afirmujących życie i korzystających z każdej jego chwili, pracujących nad rozwojem i dynamicznie kształtujących własny los. Także osoba bojaźliwa powinna unikać kontaktu z podobnymi sobie, towarzystwo ludzi pasywnych nie skłoni jej bowiem do usunięcia stanu braku i do rozpoczęcia zmian wokół siebie.
Zrób zatem w myśli przegląd swoich znajomości i zastanów się, które mają na ciebie dobry wpływ, a które cię wewnętrznie blokują. Które osoby wpływają na ciebie dobrze, a które sprawiają, że czujesz się dosłownie pusty w środku? Zdobądź się na odwagę i zalończ te destrukcyjne znajomości, staraj się przebywać w otoczeniu, w którym możesz optymalnie rozwinąć własne możliwości.
Charakter człowieka przejawia się także w kontaktach towarzyskich, to znaczy w umiejętności dobierania sobie przyjaciół i znajomych, oddziałujących przecież na naszą osobowość. W miarę możliwości zatem przebywaj z ludźmi, którzy potrafią cię „zarazić” swoim optymizmem i afirmującym stosunkiem do życia!
Fragmenty z: Kurt Tepperwein „Twórcza moc myślenia” :
12 Środa Gru 2007
Posted Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość
inTagi
apteka dla duszy, ego, nieszczęście, osho, Rozwój, smutek, szczęście, wyzwolenie, zmiana, Świadomość
Smutek ma do „zaoferowania” pewne rzeczy, których radość nie może ci „dać”.
Tak naprawdę szczęście wiele „odbiera”. Zabiera to, co do tej pory miałeś, to, czym do tej pory byłeś – „niszczy” ciebie!
Smutek karmi twoje ego, szczęście zaś to generalnie stan, w którym nie ma ego.
Na tym polega problem, całe sedno problemu. Dlatego ludziom z trudem przychodzi bycie szczęśliwymi.
Dlatego miliony ludzi na świecie wybrało życie pełne trosk.
Troski krystalizują twoje ego. W smutku – jesteś.
W szczęściu cię nie ma.
W zmartwieniu dochodzi do krystalizacji, w szczęściu – do stopienia się.
Jeśli to zrozumiesz, wszystko stanie się jasne.
Zmartwienie sprawia, że jesteś wyjątkowy.
Szczęście to coś uniwersalnego, nie ma w nim nic wyjątkowego. Drzewa są szczęśliwe. Szczęśliwe są zwierzęta i ptaki. Wszystko, co istnieje, jest radosne – poza człowiekiem.
Będąc nieszczęśliwym, człowiek staje się wyjątkowy’, nieprzeciętny.
Dzięki nieszczęściu przyciągasz zainteresowanie innych ludzi.
Gdy jesteś smutny, ludzie zwracają na ciebie uwagę, współczują ci, obdarzają miłością.
Wszyscy zaczynają się o ciebie troszczyć. Kto chciałby krzywdzić nieszczęśliwą osobę? Kto zazdrości nieszczęśliwej osobie? Kto chciałby przeciwstawiać się nieszczęśliwej osobie? Byłoby to okrucieństwem.
O osobę nieszczęśliwą się dba, kocha się ją, zwraca się na nią uwagę. Smutek to dobra inwestycja.
Jeśli żona się nie martwi, mąż najpewniej o niej zapomni. Jeśli jest zmartwiona, lituje się nad nią i troszczy o nią. Jeśli mąż jest smutny, cała rodzina, żona, dzieci są naokoło i martwią się o niego; to da¬je pocieszenie. Człowiek czuje, że nie jest sam, ma rodzinę, przyjaciół.
Gdy jesteś chory, gdy masz depresję, gdy jesteś zmartwiony, przyjaciele przychodzą do ciebie, pocieszają. Gdy jesteś szczęśliwy, ci sami przyjaciele zaczynają ci zazdrościć.
Kiedy będziesz naprawdę zadowolony, zauważysz, że cały świat się od ciebie odwraca.
Nikt nie lubi ludzi szczęśliwych, ponieważ ranią oni ego innych ludzi: „Ty jesteś szczęśliwy, a my ciągle brniemy w mroku, w nieszczęściu, w piekle. Jak śmiesz być zadowolony, kiedy my wszyscy tak bardzo cierpimy?!”
Dlatego też świat składa się z ludzi smutnych, a nikt nie jest na tyle odważny, by wystąpić przeciw całemu światu; to zbyt niebezpieczne, zbyt ryzykowne. Lepiej trzymać się zmartwienia.
To sprawia, że przynależysz do tłumu. Jako osoba szczęśliwa jesteś indywidualnością. Jako ktoś zmartwiony jesteś częścią tłumu -hinduistą, muzułmaninem, chrześcijaninem, Indianinem, Arabem, Japończykiem.
Szczęśliwy? Czy wiesz czym jest szczęście? Czy to bycie Hindusem, chrześcijaninem, muzułmaninem? Szczęście to po prostu szczęście.
Człowiek zostaje przeniesiony do innego świata.
Przestaje być częścią świata stworzonego przez ludzki umysł, przestaje być częścią przeszłości, paskudnej historii, przestaje być częścią czasu.
Gdy jesteś naprawdę szczęśliwy, gdy czujesz się błogo, czas i przestrzeń znikają.
Albert Einstein mówił, że, zdaniem dawnych uczonych, istniały dwie rzeczywistości: przestrzeń i czas.
Ale on uważa, że nie są one dwiema oddzielnymi rzeczywistościami – są dwoma obliczami tej samej rzeczywistości.
Dlatego stworzył słowo „czasoprzestrzeń”. Czas to nic więcej jak czwarty wymiar przestrzeni.
Einstein nie był mistykiem, inaczej wspomniałby również o trzeciej rzeczywistości – transcendentnej, nie będącej ani przestrzenią, ani czasem. Ona również istnieje. Nazywam ją „doświadczaniem”.
Poruszasz się w tym kierunku, kiedy odczuwasz błogość. Nie jest to zjawisko o charakterze społecznym. Nie jest związane z tradycją, nie ma nic wspólnego z ludzkim umysłem.
Przyjrzyj się swojemu nieszczęściu, obserwuj, a będziesz w stanie znaleźć jego przyczynę. Następnie skup się na tych krótkich momentach, gdy pozwalasz sobie na odczuwanie radości, i porównaj je ze sobą.
Zauważysz kilka spraw: gdy jesteś smutny, jesteś konformistą.
Społeczeństwu się to podoba, ludzie cię szanują, cieszysz się powszechnym poważaniem, możesz nawet zostać uznany za świętego. Wszyscy święci cierpią.
Smutek wypisany jest na ich twarzach, w ich oczach.
Ponieważ zaś sami są smutni, są przeciwni radości.
Każdy rodzaj szczęścia utożsamiają z hedonizmem. Każda radość wiąże się dla nich z grzechem. Cierpią i chcieliby widzieć cały świat pogrążony w smutku.
Faktycznie tylko w świecie wypełnionym smutkiem mogą być uznani za świętych. W świecie pełnym radości musieliby zostać poddani leczeniu. To przypadki patologii.
Widziałem wielu świętych, przyglądałem się ich życiu. Dziewięćdziesięciu dziewięciu na stu to ludzie nienormalni – neurotyczni lub nawet psychotyczni. Ale cieszyli się szacunkiem i pamiętaj: szanowano ich za to, że cierpią.
Wielcy święci urządzali sobie długie głodówki, torturowali się. Nie jest to zbyt mądre. Kilka pierwszych dni, pierwszy tydzień, trudno wytrzymać. Drugi tydzień jest już łatwy. Po trzecim tygodniu problem sprawia jedzenie. W czwartym tygodniu całkowicie o nim zapominasz. Ciało z radością zjada samo siebie, czuje się lżejsze, nie ma problemów z trawieniem. Cała energia, którą przeznaczało na trawienie, zostaje wykorzystana przez głowę. Możesz więcej myśleć, lepiej się koncentrować, możesz zapomnieć o ciele i o jego potrzebach.
Ale wszystko to stworzyli ludzie nieszczęśliwi, nieszczęśliwe społeczeństwo. Spójrz na swoje cierpienie, a zauważysz pewne podstawowe sprawy. Cierpienie daje ci szacunek. Ludzie są dla ciebie bardziej przyjacielscy, współczują ci. Cierpiąc, zdobywasz sobie więcej przyjaciół. Świat jest bardzo dziwny; jest z nim coś nie tak. Nie powinno tak być. To szczęśliwa osoba powinna mieć więcej przyjaciół. Ale wystarczy, że będziesz zadowolony, a ludzie zaczną ci zazdrościć, przestaną zachowywać się przyjaźnie.
Poczują się oszukani: masz coś, czego oni nie potrafią uzyskać. „Dlaczego jesteś szczęśliwy?”
Więc przez lata wypracowaliśmy w sobie pewien mechanizm: powstrzymujemy radość, wyrażamy smutek.
Stało się to naszą drugą naturą.
Musisz porzucić ten mechanizm. Musisz nauczyć się być szczęśliwym, szanować szczęśliwych ludzi, zwracać na nich większą uwagę. Pamiętaj o tym. […]
Musisz przechytrzyć rutynę umysłu
Smutno ci? Zatańcz albo wejdź pod prysznic i zobacz, jak wraz z ciepłem ciała uchodzi z ciebie smutek. Poczuj, jak woda zabiera go z Twego ciała.
Bądź szczęśliwy, szanuj szczęście, pomóż ludziom zrozumieć, że jest ono celem w życiu – satchitanand.
Wschodni mistycy uważają, że Bóg ma trzy jakości.
Jest sat: prawdą.
Jest chit: świadomością, czujnością.
I najważniejsze, jest anand: błogością.
Gdziekolwiek ona jest, tam jest też Bóg. Gdy widzisz kogoś w stanie błogości, szanuj go, jest on święty. A gdy widzisz radosne, wesołe zgromadzenie, myśl o nim jak o miejscu świętym.
Fragment z : Osho- „Apteka dla duszy”
19 Poniedziałek List 2007
Posted Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość
inTagi
ból, cierpienie, lekcja, mędrzec, nieszczęście, przebudzenie, sokrates, szczęście, wojownik
[…]”Przez trzy dni byłem półprzytomny. Leżałem nafaszerowany środkami znieczulającymi, które ledwo oddzielały mnie od dręczącego, bezlitosnego bólu. Trzeciego dnia pod wieczór obudziłem się w ciemności. Czułem, że ktoś siedzi przy mnie cicho jak duch.
Joy wstała i uklękła przy moim łóżku, gładząc mnie po czole. Odwróciłem się zawstydzony.
– Przyjechałam, gdy tylko usłyszałam co się stało – wyszeptała. Wolałbym, żeby dzieliła ze mną zwycięstwa. Tymczasem zawsze widziała mnie w roli pokonanego. Zagryzłem wargi i poczułem smak łez. Joy delikatnie odwróciła moją twarz do swojej i spojrzała mi w oczy.
– Mam dla ciebie wiadomość od Sokratesa, Danny. Prosił mnie, abym opowiedziała ci tę historię.
Zamknąłem oczy i słuchałem uważnie.
Stary człowiek i jego syn pracowali na małej farmie. Mieli tylko jednego konia, który ciągnął ich pług. Pewnego dnia koń uciekł.
– Jakie to straszne – współczuli sąsiedzi. – Co za nieszczęście.
– Kto to wie, czy to nieszczęście, czy szczęście – odpowiadał farmer.
Tydzień później koń powrócił z gór, przyprowadzając ze sobą do stajni pięć dzikich klaczy.
– Co za niesamowite szczęście! – mówili sąsiedzi.
– Szczęście? Nieszczęście? Kto wie? – odpowiadał starzec. Następnego dnia syn, próbując ujeździć jedną z dzikich klaczy, spadł z niej i złamał nogę.
– Jakie to straszne. Co za nieszczęście! – mówiono.
– Nieszczęście? Szczęście?
Przyszło wojsko i wszystkich młodych mężczyzn zabrano na wojnę. Syn farmera był nieprzydatny, więc pozostał.
– Szczęście? Nieszczęście?
Uśmiechnąłem się smutno, potem zagryzłem ponownie wargi, czując atak bólu.
– Wszystko ma swój cel, Danny – głos Joy koił mój ból. – Jedynie od ciebie zależy, czy wykorzystasz to jak najlepiej.
– Jak można wykorzystać taki wypadek?
– Nie ma wypadków, Danny. Wszystko jest lekcją. Wszystko ma cel, cel, cel – powtarzała, szepcząc mi do ucha.
– Ale moja gimnastyka, treningi – wszystko skończone.
– To jest twój trening. Ból może oczyścić umysł i ciało. Wypala wiele przeszkód. – Zauważyła pytanie w moich oczach i dodała: – Wojownik nie szuka bólu, ale jeśli ból się pojawia, wykorzystuje go. A teraz odpoczywaj, Danny, odpoczywaj. – Wymknęła się za wchodzącą pielęgniarką.” […]
Millman Dan – Droga miłującego pokój wojownika –
– fragment książki autorstwa człowieka któremu wypadek przyniósł piekną odmianę życia i obudził uśpioną mądrość
09 Wtorek Paźdź 2007
Posted Refleksje nad życiem, Rozwój, Świadomość
inTo, co myślimy o sobie, staje się dla nas prawdą.
Jestem przekonana, że każdy, ze mną włącznie, jest całkowicie odpowiedzialny za wszystko w swoim życiu, tak najlepsze, jak i najgorsze.
Każda powstała w nas myśl tworzy naszą przyszłość.
Każdy z nas tworzy swoje doświadczenia dzięki własnym myślom i uczuciom.
Myśli i wypowiedziane słowa kreują nasz los.
Sami tworzymy pewne sytuacje, a potem negujemy naszą moc, obwiniając za własną frustrację innych ludzi.
Nie ma osoby, miejsca lub rzeczy, które miałyby władzę nad nami, ponieważ tylko MY tworzymy myśli w naszym umyśle.
Tworzymy nasze doświadczenia, naszą rzeczywistość i wszystko, co się z tym wiąże. Jeśli w naszych umysłach stworzymy pokój, harmonię i równowagę, znajdziemy je również w życiu.
Które z tych stwierdzeń jest typowe dla was?
„Ludzie zawsze się mnie czepiają”.
„Wszyscy są zawsze pomocni”.
Każde z tych przekonań będzie tworzyć całkowicie odmienne doświadczenia.
To, co sądzimy o sobie i życiu, staje się dla nas prawdą.
Wszechświat zawsze wspiera każdą myśl, którą zechcemy pomyśleć i w którą zechcemy uwierzyć.
Mówiąc inaczej, nasza podświadomość akceptuje wszystko, co wybierzemy budując nasze przekonania. To znaczy, że to, w co wierzę myśląc o sobie i życiu, staje się dla mnie prawdą. Wybrane przez ciebie myśli o sobie i życiu stają się prawdą dla ciebie. Nie jesteśmy niczym ograniczeni w naszym myśleniu.
Skoro już to wiemy, całkiem sensowny staje się wybór stwierdzenia: „Wszyscy są zawsze pomocni”, zamiast: „Ludzie zawsze się mnie czepiają”.
Wszechobecna Moc nigdy nas nie osądza ani nie krytykuje.
Ona nas akceptuje takimi, jakimi jesteśmy, sprawiając, że żywione przez nas przekonania odzwierciedlają się w naszym życiu.
Jeśli chcę sądzić, że życie jest puste i nikt mnie nie kocha, na pewno potwierdzi się to w moim życiu.
Ale jeśli zechcę odrzucić to przekonanie i powiem sobie: „Miłość jest wszędzie, kocham i jestem godny miłości”, będę trwał przy tej myśli i powtarzał ją wielokrotnie, to stanic się ona dla mnie prawdą.
I oto kochający ludzie pojawią się w moim życiu; ci, którzy już w nim są, będą dla mnie jeszcze milsi, a i mnie przyjdzie łatwo wyrażać pozytywne uczucia wobec innych.
Większość z nas ma nierozsądne wyobrażenie o tym, kim jesteśmy, i bardzo wiele sztywnych zasad określających, jak żyć.
Nie chodzi o to, by siebie potępiać, bo każdy z nas stara się najlepiej, jak może wdanej chwili. Gdybyśmy lepiej wiedzieli, lepiej rozumieli i byli bardziej świadomi, prawdopodobnie postępowalibyśmy inaczej. Proszę, nie popadajcie w depresję dlatego, że jesteście tacy, jacy jesteście. Już sam fakt, że znaleźliście tę książkę i odkryliście mnie, znaczy, że chcecie dokonać korzystnej zmiany w życiu.
W CO WIERZĘ
Utwierdźcie się w tym pragnieniu. „Mężczyźni nie płaczą”, „Kobiety nie potrafią zajmować się pieniędzmi”. Cóż za ograniczające przekonania, z którymi przyszło nam żyć!
Kiedy jesteśmy mali, uczymy się stosunku do siebie i do życia obserwując dorosłych wokół nas.
W ten sposób uczymy się, co myśleć o nas samych i naszym świecie.
Zatem, jeśli przebywamy w otoczeniu ludzi bardzo nieszczęśliwych, przerażonych, pełnych poczucia winy lub złości, uczymy się wielu negatywnych rzeczy o sobie i otaczającym nas świecie.
„Nigdy niczego nie robię dobrze”. „To moja wina”. „Jeśli się złoszczę, jestem złym człowiekiem”.
Takie przekonania tworzą życie pełne frustracji.
Nie jest to ani dobre, ani złe, prawidłowe czy niewłaściwe; to jest klimat, w którym czujemy się „u siebie”. Mamy również tendencję do odtwarzania w naszych osobistych związkach tych samych modeli stosunków, jakie łączyły nas z matką czy ojcem, lub też ich wzajemnych relacji. Zastanówcie się, jak często stwierdzaliście, że wasz partner czy szef był „taki jak” wasza matka lub ojciec.
Sami też traktujemy siebie podobnie jak traktowali nas rodzice. Narzekamy i karzemy się w ten sam sposób. Jeśli się wsłuchasz, możesz niemalże usłyszeć te same słowa. Kochamy i zachęcamy siebie w ten sam sposób, w jaki nas kochano i dopingowano, kiedy byliśmy dziećmi.
„Ty nigdy nie robisz niczego prawidłowo”. „To wszystko twoja wina”. Jak często mówiliście do siebie w ten sposób? „Jesteś cudowny”. „Kocham cię”. Jak często to sobie powtarzacie?
Mimo wszystko nie winiłabym za to naszych rodziców.
Wszyscy jesteśmy ofiarami ofiar, które prawdopodobnie przekazały nam całą swoją wiedzę.
Jeśli wasza matka lub ojciec nie wiedzieli, jak kochać siebie, nie mogli nauczyć was tej miłości. Mogli was nauczyć tylko tego, co sami otrzymali w dzieciństwie. Jeśli chcecie lepiej zrozumieć swoich rodziców, poproście ich, aby opowiedzieli wam o swoim dzieciństwie. Jeśli posłuchacie ich uważnie, dowiecie się, skąd wzięły się ich własne lęki i sztywne reguły postępowania. Ci ludzie, którzy obarczyli was tym całym „bagażem”, byli tak samo przerażeni i zalęknieni jak wy.
Sądzę, że to my wybieramy sobie rodziców.
Każdy z nas decyduje o inkarnacji na tej planecie w szczególnym miejscu i czasie. Dokonaliśmy wyboru przyjścia tu, aby otrzymać szczególną lekcję.
Lekcję, która poprowadzi nas duchową i ewolucyjną ścieżką.
Wybieramy sobie płeć, barwę skóry, kraj i rozglądamy się za skreślonego typu rodzicami.
Oni będą odzwierciedleniem wzorca, nad którym będziemy pracować całe życie.
A potem, kiedy już dorośniemy, wskazujemy oskarżająco na rodziców i płaczliwie stwierdzamy: „To ty mi to zrobiłeś”.
Ale tak naprawdę, to my ich wybraliśmy, ponieważ znakomicie nadawali się do tego, nad czym chcieliśmy pracować i co przezwyciężać.
Nasz system przekonań kształtuje się we wczesnym dzieciństwie, a potem idziemy przez życie tworząc doświadczenia tak, by do nich pasowały. Spójrzcie w przeszłość, a z pewnością dostrzeżecie, jak często powtarzało się w waszym życiu to samo doświadczenie. Sądzę, że tworzyliście te doświadczenia tyle razy, ponieważ odzwierciedlały wasze wyobrażenia o sobie. W gruncie rzeczy nie ma większego znaczenia, jak długo borykamy się z jakimś problemem, jak bardzo jest dla nas uciążliwy czy też jak bardzo utrudnia nam życie.
Moc objawia się zawsze w chwili obecnej.
Wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce w waszym życiu aż do chwili obecnej, zaistniały dzięki waszym myślom i przekonaniom powstałym w przeszłości.
Były skutkiem myśli i słów używanych wczoraj, w ubiegłym tygodniu, minionym miesiącu, w zeszłym roku, dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści czy czterdzieści lat temu, w zależności od waszego wieku.
A jednak to już przeszłość.
Była i minęła.
Obecnie liczy się tylko to, co chcesz myśleć, mówić i w co chcesz wierzyć właśnie teraz. Te myśli i słowa tworzą twoją przyszłość. Twoja moc manifestuje się w chwili obecnej i kształtuje doświadczenia jutra, następnego tygodnia, przyszłego miesiąca i roku.
Obserwuj myśl powstającą w tej właśnie chwili. Czy jest ona pozytywna, czy negatywna? Czy chcesz, aby ta myśl była twórczym elementem twojej przyszłości? Zastanów się nad tym i bądź tego świadomy.
——————————————————————————
Nie ma znaczenia, na czym polega twój problem: nasze doświadczenia są zewnętrznym skutkiem wewnętrznych myśli.
Nawet nienawiść do siebie polega tylko na nienawidzeniu swoich myśli o sobie.
Myślisz: „Jestem złym człowiekiem”.
Ta myśl wywołuje uczucie, które umacnia się w tobie. Inni zaczynają dostrzegać to w Tobie.
Nie tworząc takiej myśli, nie wytworzysz też uczucia.
A przecież myśli mogą być zmienione.
Zmień więc tę myśl, a zmieni się także uczucie.
To ukazuje nam, skąd się biorą nasze przekonania. Ale niech nie będzie to usprawiedliwieniem dla naszego trwania w bólu. Przeszłość nie ma już władzy nad nami. Nie ma znaczenia, jak długo żyliście według negatywnego wzorca. Macie moc zmienić to w chwili obecnej. Jak cudownie jest sobie to uzmysłowić! W tej chwili stajemy się wolni!
Jakkolwiek by to brzmiało, rzeczywiście my dokonujemy wyboru naszych myśli.
Możemy przyzwyczaić się do pewnej powtarzanej myśli tak, iż nie wydaje nam się, że to my sami wybraliśmy tę myśl. Ale naprawdę to my dokonaliśmy jej wyboru. Możemy też zrezygnować z tworzenia pewnych myśli. zastanów się, jak często nie chciałeś myśleć o sobie pozytywnie. Możesz zatem także zrezygnować z negatywnego myślenia o sobie.
Wydaje mi się, że wszyscy na tej ziemi, których znam lub z którymi pracowałam, w mniejszym lub większym stopniu przepełnieni są niechęcią do siebie i poczuciem winy. Im większe jest nasilenie tych niedobrych uczuć, tym gorzej wiedzie się nam w życiu. I odwrotnie. Im mniej niechęci i poczucia winy, tym więcej powodzenia nas spotyka we wszystkich dziedzinach życia.
Najgłębszym przekonaniem każdego, z kim pracowałam, było zawsze: „Nie jestem dość dobry”.
Dodajmy do tego: „I nie robię wystarczająco dużo” lub: „Nie zasługuję na to”. A czy z tobą nie jest tak samo? Czy nie mówisz, nie zakładasz z góry, nie czujesz, że „nie jesteś dość dobry”? Ale dla kogo? W odniesieniu do czyich wymagań?
Jeśli to przekonanie jest w nas bardzo silne, to w jaki sposób możemy stworzyć życie oparte na miłości, radości, dobrym samopoczuciu i zdrowiu? Twoje podstawowe, podświadome przekonanie będzie się zawsze temu w jakiś sposób przeciwstawiać. Nigdy nie osiągniesz tego, ponieważ zawsze coś będzie ci stawało na przeszkodzie.
Dochodzę do wniosku, że noszone w sobie urazy, samokrytycyzm, poczucie winy i lęk powodują o wiele więcej problemów niż cokolwiek innego.
Te cztery rzeczy są przyczyną najpoważniejszych kłopotów w naszych ciałach i w naszym życiu. Uczucia te rodzą się z oskarżania innych i rezygnowania z odpowiedzialności za nasze własne doświadczenia. A przecież, jeśli jesteśmy w pełni odpowiedzialni za wszystko, co dzieje się w naszym życiu, to nikogo nie powinniśmy obwiniać.
Cokolwiek się dzieje „poza nami”, jest lustrzanym odbiciem naszych myśli. Nie usiłuję tłumaczyć czyjegoś złego zachowania, ale to właśnie NASZE przekonania przyciągają ludzi, którzy odnoszą się do nas tak, a nie inaczej.
Jeśli uświadomisz sobie, że mówisz: „Każdy zawsze robi mi to i tamto, krytykuje mnie, nigdy go nie ma, gdy jest mi potrzebny, traktuje mnie instrumentalnie, zachowuje się obelżywie”, to jest to TWÓJ WZORZEC. Widocznie jest w tobie coś, co wywołuje takie reakcje u innych osób. Jeśli przestaniesz myśleć w ten sposób, ludzie ci skierują się gdzie indziej i zajmą się kim innym. Ty nie będziesz ich już przyciągał.
Skutki działania tych wzorców dają się odczuć na płaszczyźnie somatycznej. Na przykład, noszenie w sobie przez długi czas urazy może się uzewnętrznić w ciele w postaci raka. Krytykowanie siebie, jako stały nawyk, może często prowadzić do artretyzmu. Poczucie winy zawsze domaga się kary, a kara wywołuje ból. (Gdy przychodzi do mnie ktoś skarżący się na bóle, wiem, że ma bardzo duże poczucie winy). Lęk i związane z nim napięcie często objawia się łysieniem, wrzodami, a nawet bólami stóp.
Stwierdziłam, że przebaczenie i uwolnienie się od uczucia urazy może spowodować cofnięcie się raka. Może się to wydawać naiwnością, a jednak widziałam takie przypadki i sama tego doświadczyłam.
Możemy zmienić nasz stosunek do przeszłości.
Przeszłość była i minęła. Teraz nie możemy jej zmienić. Możemy natomiast zmienić nasze myślenie o przeszłości. Głupotą jest KARAĆ SIEBIE w chwili obecnej z powodu tego, że ktoś zranił nas dawno temu.
Często mówię ludziom mającym głębokie poczucie urazy: „Proszę, postaraj się popracować nad tym teraz, gdy nie jest to jeszcze takie trudne. Nie czekaj, aż znajdziesz się pod nożem chirurga lub na łożu śmierci, kiedy będziesz dodatkowo przeżywał paniczny strach”. W stanie paniki bardzo trudno jest skupić umysł na działaniu zmierzającym do uzdrowienia. Musimy wtedy najpierw znaleźć czas na pozbycie się lęku.
Jeśli będziemy chcieli uwierzyć w to, że jesteśmy bezbronnymi ofiarami i że wszystko jest beznadziejne, wtedy nawet Wszechświat będzie nas w tym utwierdzał i bezwolnie poddamy się tym myślom. Ogromne znaczenie ma uwolnienie się od tych głupich, nieaktualnych, negatywnych wyobrażeń i przekonań nie przynoszących nic dobrego. Nawet nasze pojęcie Boga winno sytuować Go po naszej stronie, a nie jako działającego przeciw nam.
Aby uwolnić się od przeszłości, musimy chcieć wybaczyć.
Musimy zdecydować się na uwolnienie od przeszłości oraz wybaczenie wszystkim, nie wyłączając siebie. Możemy nie wiedzieć, jak wybaczyć, możemy nie chcieć tego zrobić, ale już sam fakt powiedzenia, że jesteśmy gotowi wybaczyć, oznacza początki procesu uzdrawiającego. Konieczne dla naszego uzdrowienia jest to, że MY uwalniamy się od przeszłości i wybaczamy każdemu.
„Wybaczam Ci, że nie jesteś takim, jakim chciałbym Cię widzieć. Wybaczam Ci i bądź wolny”.
Ta afirmacja czyni nas wolnymi.
——————————————————————————
Ilekroć jesteśmy chorzy, poszukajmy w naszych sercach, komu mamy wybaczyć.
Kurs Cudów mówi: „Wszystkie schorzenia mają swoje źródło w niewybaczeniu” oraz: „Ilekroć jesteśmy chorzy, powinniśmy rozejrzeć się dookoła i poszukać osoby, której trzeba wybaczyć”.
Do tej teorii dorzuciłabym myśl, że tej osobie, której najtrudniej jest nam wybaczyć, musimy WYBACZYĆ PRZEDE WSZYSTKIM.
Wybaczenie oznacza odpuszczenie, puszczenie w niepamięć. To nie ma nic wspólnego z usprawiedliwianiem. Po prostu odpuszcza się tę sprawę. Nie musimy wiedzieć, JAK wybaczyć. Wszystko, co mamy do zrobienia, to CHCIEĆ wybaczyć. Kosmos zatroszczy się o sposoby.
Rozumiemy tak dobrze nasz własny ból. Jak trudno jest jednak zrozumieć, że ONI, którym powinniśmy wybaczyć, kimkolwiek by byli, także cierpieli. Musimy zrozumieć, że czynili, co mogli, zgodnie ze swoimi możliwościami zrozumienia, świadomością i wiedzą, jakie mieli w tamtym okresie.
Gdy ludzie przychodzą do mnie z problemem, nie zwracam uwagi na to, co to jest – nadwerężone zdrowie, brak pieniędzy, niesatysfakcjonujące związki, zahamowania w normalnej aktywności – koncentruję się na jednej sprawie, którą jest MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.
Sądzę, że kiedy rzeczywiście kochamy i AKCEPTUJEMY SIEBIE TAKIMI, JAKIMI JESTEŚMY, wszystko w życiu udaje się. To tak, jakby dookoła wydarzały się małe cuda. Zdrowie jest lepsze, otrzymujemy więcej pieniędzy, związki emocjonalne są bardziej wartościowe, zaczynamy działać twórczo. I to wszystko dzieje się bez większego wysiłku z naszej strony.
Kochanie i aprobowanie samego siebie, tworzenie wokół siebie klimatu zaufania, bezpieczeństwa i akceptacji sprawia, że umysł staje się uporządkowany, kreuje lepsze związki międzyludzkie, daje możność otrzymania lepszej pracy, mieszkania, a nawet wpływa korzystnie na wygląd zewnętrzny. Ludzie, którzy potrafią kochać samych siebie, nie czynią sobie i innym niczego złego.
Samoaprobata i samoakceptacja to podstawowy klucz do pozytywnych zmian w każdej dziedzinie naszego życia.
Kochanie siebie, według mnie, zaczyna się od niekrytykowania siebie z byle powodu. Nadmierny krytycyzm więzi nas akurat w tym wzorcu, który staramy się zmienić. Zrozumienie samego siebie i właściwe obchodzenie się z własną osobą umożliwia nam zmianę tego wzorca. Pamiętajcie, że proces krytykowania siebie trwał latami i nie dawał żadnych rezultatów. Spróbujcie zaakceptować siebie, a zobaczycie, co będzie się działo.
Louise L. Hay – Możesz uzdrowić swoje życie
Inne posty z tej kategorii tematycznej :
• Czy istnieją jakieś ograniczenia –
czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
• Moc tworzenia i moc niszczenia – nasze przekonania
• Podświadomość – kluczem do bogactwa
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – „The Secret”