Tagi
berne, dorosły, dzieciństwo, dziecko, gracz, gracze, gry, intymność, programy, psychologia, rodzic, wyobrażenia, wzorce, Świadomość
Fragment z : Eric Berne, „W co graja ludzie”
Gry są przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ulubiona, grę danej osoby można prześledzić wstecz do jej rodziców i dziadków, w przód zaś – do dzieci, które, jeśli nie nastąpi skuteczna interwencja, nauczą jej z kolei swoje dzieci. W ten sposób analiza gier odbywa się na wielkiej matrycy historycznej rozciągającej się w przeszłość i w przyszłość; wstecz można się przy tym cofnąć z pewnością aż do stu lat, a w przód rzutować na dal co najmniej pięćdziesiąt.
Przerwanie tego łańcucha, w którym uczestniczy pięć albo więcej pokoleń, może mieć geometrycznie postępujące skutki. Na świecie żyje wielu ludzi, którzy mają przeszło dwustu potomków. Gry mogą z pokolenia na pokolenie słabnąć lub się zmieniać, chociaż wydaje się, że istnieje silna tendencja do kojarzenia się osób, które grają w podobne, jeżeli nie takie same gry.
Jest to historyczne znaczenie gier.
–„Wychowanie” polega głównie na nauczeniu dzieci, w jakie gry mają grać. Różne kultury i klasy społeczne preferują różne typy gier, a rozmaite plemiona i rodziny wybierają rozmaite ich odmiany.
Jest to kulturowe znaczenie gier.
– Gry są jak gdyby wciśnięte między rozrywkę i intymność.
Rozrywki stają się nudne przy powtarzaniu, tak jak i sprzyjające im spotkania towarzyskie.
Intymność wymaga dużej ostrożności i zagraża jej Rodzic, Dorosły i Dziecko. Społeczeństwo krzywi się na szczerość poza zaciszem domowym, rozsądek podpowiada, że może być ona zawsze nadużyta, a Dziecko lęka się jej, ponieważ wiąże się ze zdemaskowaniem. Zatem, żeby uciec od nudy rozrywek nie narażając się przy tym na niebezpieczeństwa intymności, większość
ludzi idzie na kompromis gier tam, gdzie to możliwe, i one głównie wypełniają im najciekawsze ze wspólnie spędzanych godzin.
Jest to społeczne znaczenie gier.
4. Ludzie wybierają na przyjaciół, kolegów i najbliższych osoby, które grają w te same gry.
Dlatego „każdy, kto jest kimś” w danym kręgu społecznym (arystokracji, paczce młodzieżowej, klubie, miasteczku studenckim itd.) zachowuje się w sposób, który może wydawać się całkiem obcy członkom innego kręgu społecznego. I odwrotnie, każdy członek określonego kręgu społecznego zmieniający swoje gry, musi się liczyć z niebezpieczeństwem odrzucenia przez swoich towarzyszy, lecz będzie serdecznie przyjęty w innym kręgu społecznym.
Jest to osobiste znaczenie gier.
Gracze
Wiele gier stanowi domenę ludzi z zaburzeniami psychicznymi; na ogół im poważniejsze są ich zaburzenia, tym ostrzej grają. Jednak, co ciekawe, niektórzy schizofrenicy odmawiają, jak się wydaje, uczestnictwa w grach i od pierwszej chwili żądają szczerości.
Na co dzień najbardziej zapalonymi graczami są dwie kategorie osób: Ponuracy i Skwerzy.
Ponurak – to człowiek, który jest zły na swoją matkę.
W badaniu wychodzi na jaw, że złość ta trwa od wczesnego dzieciństwa. Często ma po temu istotne „Dziecięce” powody: matka mogła zostawić go w krytycznym okresie jego dzieciństwa, bo zachorowała i poszła do szpitala, czy też mogła urodzić zbyt wiele rodzeństwa. Czasem porzucenie to jest bardziej dobrowolne – mogła go oddać komuś na wychowanie, aby ponownie wyjść za mąż. W każdym razie od tego czasu stał się ponury i nadąsany. Nie lubi kobiet, chociaż bywa Don Juanem.
Ponieważ dąsanie się jest pierwotnie umyślne, mężczyzna może świadomie z niego zrezygnować w dowolnym momencie życia, tak jak robił to w dzieciństwie, gdy nadchodził czas kolacji. Warunki niezbędne do takiej rezygnacji są takie same w przypadku dorosłego i małego Ponuraka.
Chodzi o to, by mógł on zachować twarz i by otrzymał jakąś atrakcyjną ofertę w zamian za przywilej dąsania się.
Czasami gra w „Psychiatrię”, która w innej sytuacji mogłaby trwać kilka lat, zostaje przerwana dzięki rezygnacji z dąsania się. Wymaga to starannego przygotowania pacjenta i odpowiedniego czasu oraz podejścia. Niezręczność terapeuty czy próby zastraszenia odniosą ten sam mizerny skutek co analogiczne postępowanie rodziców wobec nadąsanego chłopczyka.
Po pewnym czasie pacjent „odpłaci” terapeucie za jego nieumiejętność, tak jak zrobi to chłopczyk w stosunku do swych niezręcznych rodziców.
Z żeńskimi Ponurakami sytuacja jest taka sama, mutatis mutamiis, gdy mają złość do ojca. Terapeuta -meżczyzna musi potraktować ich „Drewnianą nogę” („Czego spodziewać się po kobiecie, która miała takiego ojca?”) z jeszcze większą dyplomacją.
Inaczej ryzykuje, że zostanie skreślony jako „mężczyzna podobny do ojca”.
Skwer – to ktoś, kto jest nadmiernie wrażliwy na wpływy Rodzicielskie. Stąd w momentach krytycznych zakłócają one nieraz jego Dorosłe przetwarzanie danych i Dziecięcą spontaniczność, co daje w rezultacie niestosowne czy też niezręczne zachowanie.
Każdy z nas ma w sobie troszeczkę Skwera, a celem analizy gier jest zredukowanie tej cząstki do minimum.
W ekstremalnych przypadkach Skwer bywa Lizusem, Pozerem i Natrętem. Skwera nie należy mylić ze zdezorientowanym schizofrenikiem, którego Rodzic nie działa wcale, lub bardzo słabo, przez co musi zmagać się ze światem jako zagubione Dziecko. […]
Autonomia
Osiągnięcie autonomii ujawnia się poprzez wyzwolenie, czy też odzyskanie trzech zdolności:
– świadomości,
– spontaniczności oraz
– intymności.
Świadomość.
Świadomość oznacza zdolność widzenia ekspresu do kawy i słyszenia śpiewu ptaków na własny sposób, a nie tak jak nas nauczono. Można zasadnie przyjąć, że niemowlęta słyszą, i widzą inaczej niż dorośli i że ludzie w pierwszych latach życia kierują się bardziej poczuciem piękna niż intelektem.
Mały chłopiec z zachwytem patrzy na ptaki i słucha ich śpiewu.
Wtedy pojawia się „dobry ojciec”, który uważa, że powinien „uczestniczyć” w doświadczeniach dziecka i pomóc mu rozwijać się”.
Mówi: „To jest sójka, a to jest wróbel”.
Z chwilą, gdy chłopiec zacznie się skupiać na tym, który ptak jest sójką, a który wróblem, nie potrafi już widzieć ptaków, ani słyszeć, jak śpiewają. Musi je widzieć i słyszeć tak, jak życzy sobie ojciec. Ojciec ma ze swej strony racje, ponieważ niewielu ludzi może pozwolić sobie na przejście przez życie zachwycając się śpiewem ptaków i im szybciej chłopiec rozpoczyna swą „edukację”, tym lepiej.
Może zostanie ornitologiem, kiedy dorośnie.
Niektórzy jednak potrafią patrzeć i słuchać w dawny sposób. Ale większość przedstawicieli gatunku ludzkiego utraciła wrażliwość malarza, poety czy też muzyka i nie pozostawiono im możliwości widzenia i słyszenia wprost, nawet jeżeli mogą sobie na to pozwolić. Muszą do tego dojść wtórnie. Odzyskanie tej zdolności będziemy nazywać świadomością.
Fizjologicznie, świadomość jest ejdetyczną (ejdetyzm – psych. Zdolność (właściwa zazwyczaj) dzieciom odtwarzania rzeczy krótko przedtem oglądanych, słyszanych z dokładnością znacznie przekraczającą zwyczajne przypominanie sobie, i w sposób zdradzający obecność jakiegoś specjalnego uzdolnienia// ejdetyczny – właściwy, żywy, wyrazisty, dokładny. Kopaliński, op. cit., s.143.) percepcją, związaną z ejdetyczną wyobraźnią.
Możliwe, że istnieje także ejdetyczna percepcja, przynajmniej u niektórych osób, w sferze smaku, węchu i kinestezji, dająca nam artystów w tych dziedzinach: kucharzy, twórców perfum i tancerzy, których odwieczny problem stanowi znalezienie publiczności zdolnej docenić ich dzieła.
Świadomość wymaga życia tu i teraz, a nie gdzieś indziej, w przyszłości albo w przeszłości. Dobrym przykładem rozmaitych możliwości w życiu Amerykanina jest jazda w pośpiechu autem do pracy. Podstawowe pytanie brzmi: „Gdzie jest duch, gdy ciało jest tutaj?”
Zazwyczaj bywają trzy sytuacje.
1. Najdalej duchem jest mężczyzna, dla którego najważniejsza jest punktualność. Choć tkwi przy kierownicy samochodu, jego myśli są pod drzwiami biura i zapomina o swoim najbliższym otoczeniu, chyba że napotka przeszkody na drodze. To Skwer, którego podstawowym zmartwieniem jest, jak wypadnie przed szefem. Jeżeli grozi mu spóźnienie, wpadnie do biura bez tchu. Uległe Dziecko każe mu podjąć grę ,,Patrz, jak bardzo się starałem”. Prowadząc samochód jest całkowicie pozbawiony autonomii i, jako istota ludzka, jest bardziej martwy niż żywy. Całkiem możliwe, że są to wymarzone warunki do powstania nadciśnienia albo choroby wieńcowej.
2. Ponurakowi natomiast chodzi nie tyle o przybycie na czas, ile o wymyślanie usprawiedliwień dla swego spóźniania. Niepomyślne zbiegi okoliczności, źle uregulowane światła na skrzyżowaniach, błędy czy też głupota innych kierowców doskonale pasują do jego schematu. Przyjmuje je z ukrytą radością jako materiał do gry w „Patrz, do czego mnie zmusili”, którą podejmuje jego zbuntowane Dziecko albo sprawiedliwy Rodzic. Ponurak również zapomina o swym otoczeniu, wyjąwszy sytuacje, gdy inni przystępują do jego gry; jest więc tylko na wpół żywy. Jego ciało jest w samochodzie, lecz duch poza nim, zajęty wyszukiwaniem wad i niesprawiedliwości otaczającego świata.
3. Rzadziej spotyka się typ „naturalnego kierowcy”, człowieka, dla którego prowadzenie samochodu jest pokrewne nauce i sztuce. Gdy szybko i zręcznie toruje sobie drogę w ruchu ulicznym, tworzy ze swym pojazdem jedną całość. On też zapomina o swoim otoczeniu, z wyjątkiem sytuacji, gdy stwarza ono pole popisu dla jego mistrzostwa, które stanowi dla niego nagrodę samo przez się. Jest jednak doskonale świadomy siebie i swej maszyny, którą tak świetnie kontroluje, a więc w tym zakresie jest żywy. Takie prowadzenie samochodu jest formalnie rzecz biorąc rozrywką Dorosłego, z której Dziecko i Rodzic również mogą czerpać satysfakcję.
4. Czwarty przypadek to osoba, która jest świadoma i która nie będzie się spieszyć, ponieważ żyje chwilą bieżącą i otoczeniem, w którym się znajduje: niebem, drzewami i uczuciem ruchu. Spieszyć się. znaczy nie zwracać uwagi na to otoczenie i mieć w świadomości tylko coś, co ukaże się oczom w trakcie dalszej jazdy albo same przeszkody na drodze bądź wreszcie siebie samego. Pewien Chińczyk zamierzał wsiąść do lokalnego pociągu metra, na co jego kaukaski towarzysz powiedział, że mogą zaoszczędzić dwadzieścia minut, jeśli pojadą ekspresem, co też uczynili. Kiedy wysiedli na stacji Central Park, Chińczyk ku zdumieniu kolegi usiadł na ławce. „Bo wiesz – wyjaśnił – skoro zaoszczędziliśmy dwadzieścia minut, możemy posiedzieć tutaj przez ten czas i cieszyć się otoczeniem”.
Człowiek świadomy jest żywy, ponieważ wie, jak czuje, wie, gdzie jest i co się dzieje w danej chwili. Wie, że po jego śmierci drzewa rosnąć będą nadal, lecz jego już nie będzie i już ich nie zobaczy. Dlatego teraz chce je widzieć najintensywniej, jak potrafi.
Spontaniczność.
Spontaniczność oznacza wybór, wolność wyboru i wyrażania własnych uczuć z dostępnego ich asortymentu (uczucia Rodzica, uczucia Dorosłego i uczucia Dziecka). Oznacza wyzwolenie od przymusu grania i odczuwania tego tylko, czego człowieka odczuwać nauczono.
Intymność.
Intymność to spontaniczna, wolna od gier otwartość osoby świadomej, osiągnięcie ejdetycznej percepcji nieskażonego Dziecka w całej jego naiwności żyjącego tu i teraz. Można wykazać eksperymentalnie, że ejdetyczna percepcja wywołuje wzruszenie i że szczerość mobilizuje pozytywne uczucia do tego stopnia, że istnieje nawet takie zjawisko jak „jednostronna intymność”. Znają je dobrze, choć nie pod tą nazwą, cyniczni uwodziciele obojga pici, którzy potrafią zdobywać partnerów nie angażując się osobiście. Robią to poprzez zachęcanie drugiej osoby do patrzenia na nich wprost i swobodnego mówienia, podczas gdy sami stwarzają tylko pozory wzajemności.
Ponieważ intymność jest w istocie funkcją naturalnego Dziecka (choć wyrażaną w matrycy psychospołecznych uwikłań), zazwyczaj zostaje spełniona, jeśli nie zakłócą jej gry. Tym, co ją niszczy, jest na ogół przystosowanie się do wpływów Rodzica.
Niestety, jest to zjawisko prawie powszechne. Lecz zanim tak się stanie, większość dzieci okazuje miłość, która, jak dowiedziono eksperymentalnie, jest sednem intymności.
Eric Berne, „W co graja ludzie”
Powiązane posty
•Nawyki, wolność i społeczeństwo
• Jak jest oprogramowany Twój mózg?
trueneutral said:
He he. Dobrze się czyta ten tekst. Dużo humoru, przy tym zachowana myśl, którą autor chce przekazać. Brawo, brawo!
terraustralis said:
slyszalem o tych „grach” z rok temu od znajomego pod katem, ze jego zona dozuje mu seks na tych zasadach.
zenforest said:
Ciekawe że się spodobał, prawdę mówiąc sadziłam że jest za bardzo wyjęty z kontekstu i aby go w pełni docenić, należałoby znać lepiej niektóre specyficzne terminy, którymi autor się posługuje.
Cieszę się jednak, jeśli nawet bez tych wyjaśnień, przypadło wam do gustu 🙂
trueneutral said:
Zen, psychologia to prosta nauka, każdy jest człowiekiem i obserwuje innych. To wystarczy. A te terminy jakieś specjalnie wyszukane nie są, bez przesady. Dobry artykuł. Mnie się podoba jego humor, ale o tym już zdaje się pisałem… 🙂
Sagitta said:
„Ponieważ intymność jest w istocie funkcją naturalnego Dziecka (choć wyrażaną w matrycy psychospołecznych uwikłań), zazwyczaj zostaje spełniona, jeśli nie zakłócą jej gry.”
Oj, mój umysł fiknął parę koziołków, a przecież inteligentne ze mnie stworzenie i raczej w temacie. 😉 Mój mózg maniacko chce z pomiędzy mądrych sformułowań „wyssać” informacje 😉
Co do samego tekstu- PRAWDA!!! Przez całe życie ktoś ze mną w coś grał, ale dopiero teraz o tym wiem i zaczynam rozumieć zasady tej gry!
Podstawą do tego było rozpoczęcie pracy nad sobą i próba zrozumienia siebie.
Zind said:
Warto także zrozumieć nasze podświadome chęci do tego by grać, by być częścią czyjejś gry.
Jeśli tylko w takiej atmosferze nasza podświadomosc czuje się swojsko
(taką np. pamięta z domu, mimo że jej nie lubiła, ale ją zna! A wróg znany lepszy od…),
to wtedy w naszym życiu będą się realizowały podświadome oczekiwania.
Sagitta said:
Hehehe…Jestem w 3 w swoim życiu związku…W pierwszym przerobiłam rolę matki – kontrolującej, nadopiekuńczej. W drugim zagrałam księżniczkę-córeczkę kontra facet z postawą kocham Cię-odejdź…
Teraz mam faceta, który do tej pory wiązał się z alkoholiczkami- i za boga na razie nie rozgryzłam o co w tej grze chodzi.
Ps. Najczęściej wdaję się w gre w związku. Poza związkiem- mam wraże- funkcjonuję całkiem poprawnie ( z poziomu dorosłego). Ale bodajże DDA tak mają… 😉
Sagittarius83 said:
Nie potrafię pojąć dlaczego ludzie tak bardzo nienawidzą normalnych i zdrowych emocjonalnie związków 🙂 teraz posiadanie zrownowazonego partnera jest traktowane niemal jak trąd i czlowiek wtedy staje sie passe 🙂
Zind said:
Zwykle dlatego, że nie czują się bezpiecznie i pewnie przy takiej osobie.
Jak np próbują grać w grę :
„Jestem smutny ale nie powiem ci dlaczego”,
to zdrowy partner po prostu zajmie się swoimi sprawami. A oni zostają z rozdziawioną buzią. On nie chce grać w ich grę! I co teraz? Nie czują się pewnie, nie wiedzą jak się zachować.
Dlatego wiele kobiet przyciąga sobie wciąż kolejnych mężów alkoholików. Tylko taką rzeczywistość znają. Dopóki nie uzdrowią swoich wzorców, ich rzeczywistość nie ulegnie zmianie.
Sagitta said:
Buhahahahah…Nienawidzą normalnych związków? Toż my wszyscy tego właśnie łakniemy jak powietrza…Ale nieuświadomione mechanizmy, role życiowe, lęki, przekonania skutecznie torpedują plan posiadania „normalnego” związku.
Własny rozwój osobisty to chyba jedyna szansa na udany związek partnerski.
filip said:
W moich związkach tak właśnie było. Zawsze podobały mi się zagubione, smutne dziewczyny z przeszłością, z problemami. Próbowałem je ratować, samemu nie wiedząc jak.
Jak się domyślacie, zwykle źle się to kończyło.
Kompletnie nie interesowały mnie dziewczyny z poczuciem bezpieczeństwa i wysoką samooceną.
To nie tak, że ich nienawidziłem. Nie, nie.
Po prostu były jak z innej planety!
Przyznaję, że właśnie od tematu związków zacząłem w ogóle poszukiwać odpowiedzi, czytać i dumać nad sobą 🙂
Sagitta said:
Poczucie misji, bycie potrzebnym i wyjątkowym-to tkz ukryte zyski…
Nawet żona alkoholika ma z tego związku ukryte zyski, pomimo,że świadomość podpowiada jej, że powinna go kopnąć w zadek…
Wiem coś na ten tema, bo mam tendencję do przyciągania do siebie ludzi „innych”, nieszczęśliwych, skrzywdzonych, nie rozumianych przez innych… No cóż- moja własna gra/rola/ mechanizm.
zenforest said:
Sagitta, bardzo podoba mi się jak opisujesz swoje doświadczenia. Z dużą szczerością i dystansem 🙂
To pierwszy a nawet drugi krok na drodze uzdrowienia 🙂
Doskonale wiem o czym piszecie powyżej, sama w swoim życiu odkryłam wiele mechanizmów i wzorców podświadomości, które sabotowały moje życie, moje związki, moje relacje z ludźmi.
W momencie gdy przestałam wyciągać palce i wskazywać dokoła siebie :
To jego wina! To jej wina! To on ! To ona! – dopiero wtedy udało mi się pozbyć _mentalności ofiary_ i poczucia dojmującej bezradności wobec otaczającego mnie świata.
Zajęłam się sobą, swoimi reakcjami, swoimi subtelnymi manipulacjami, prowokacjami, jakie wysyłałam, i zauważyłam jaką cenę za nie płacę, jak to wszystko do mnie powraca.
Sagitta, dobrze napisałaś o tej żonie alkoholika. Ona też ma swoją własną grę, na którą, zwykle podświadomie – się zgadza.
Co ją może wyzwolić?
Świadomość siebie.
Uważność, obserwowanie swojego zachowania, swoich emocji(bardzo ważne wskaźniki tego co naprawdę myślimy!) i swoich intencji.
Gdy zrozumie siebie, to będzie pierwszy krok do zmiany tej rzeczywistości w której żyje, zgodnie z zasadą :
=Najskuteczniej uleczyć można tę chorobę, która została zdiagnozowana 🙂
Sagitta said:
Moja próżność została miło połechtana…Hihihi…to takie ludzkie 🙂
Co do bezradności- czasami to jest właśnie klucz.
Uznałam bezradność wobec moich najbliższych- i poczułam się wolna. Pogodziłam się, że nie mam ni mocy, ni prawa narzucać im co,jak, gdzie i z kim mają robić, co myśleć i w co wierzyć. Odrzuciłam swoją najważniejszą tarczę chroniącą przed bólem porzucenia, odrzucenia, zdrady-kontrolowanie innych.I stałam się bezradna. Oddałam im odpowiedzialność za nich samych. Ja odpowiadam tylko za siebie. I dobrze mi z tym.
zenforest said:
Zrobiłaś dokładnie zatem to co powinnaś, zajęłaś się sobą a nie nimi 🙂
Ja tą bezradność którą opisałaś nazwałabym „zwróceniem innym wolności” 🙂
Przestałaś walczyć(a walka niesie ze sobą napięcie i wielką stratę energetyczną), zaakceptowałaś(poczułaś więc ulgę) 🙂