Tagi
ciało bolesne, diabeł, ego, historyjka, nie-myślenie, obecność, proces myślowy, przypowieść, uwaga, uważność, Świadomość
W dawnych czasach, pewien ubogi i dosyć skąpy Chińczyk policzył oszczędności swojego życia (które trzymał ukryte w podłodze) i okazało się, że uzbierało się tego 30 sztuk złota. Udał się więc na targowisko, by po wielu latach po raz pierwszy kupić sobie coś ciekawego.
Po przyjrzeniu się różnym rozmaitościom, nie znalazł nic co by go zainteresowało. Już miał wrócić niepocieszony do domu, kiedy nagle jego uwagę przykuł… diabeł. Diabeł był czarny jak smoła, miał lekko skośne oczy, ogon, rogi, czerwone ślepia i było od niego lekko czuć siarką. Siedział spokojnie w klatce i przyglądał się przechodniom.
Nasz bohater spytał się po co komu taki diabeł. Sprzedawca wyjaśnił mu, że taki diabeł, to bardzo pożyteczne zwierzę – potrafi napalić w piecu, narąbać drzewo, pomalować płot, gotować, sprzątać i wiele innych rzeczy. Prawdziwa złota rączka. Przy tym je tyle co zwykły człowiek i tak jak człowiek czasami potrzebuje odpocząć i zdrzemnąć się. Jego utrzymanie nie jest więc kosztowne.
Kupiec obejrzał dokładnie diabła i spytał o cenę. Okazało się, że kosztuje on 30 sztuk złota i sprzedawca nie zamierza spuścić z ceny. Po długim namyśle Chińczyk zdecydował się jednak wydać wszystkie oszczędności swojego życia i kupił diabła.
Kiedy już odchodził, sprzedawca zwrócił mu uwagę, na pewien istotny szczegół. Otóż okazało się, że diabeł owszem, pracuje intensywnie, ale tylko wtedy jeśli zawsze powie mu się co ma robić. Musi mieć zawsze wyznaczony plan dnia. Pobudka o godzinie tej i tej, rąbanie drzewa na opał do godziny …, śniadanie o godzinie …, 15 minut przerwy na wypoczynek itd. I tak codziennie. Nie wolno o tym zapomnieć! – przestrzegł sprzedawca. Diabeł pozostawiony sam sobie, zajmie się swoimi diabelskimi sprawami, co nigdy nie kończy się dobrze.
Zdziwiony Chińczyk zapamiętał uwagę, wziął diabła ze sobą i udali się do domu. I rzeczywiście – sprzedawca nie kłamał – diabeł zawsze robił to co polecił mu wykonać jego gospodarz.
Wstawał bez ociągania się o 6 rano, rąbał drwa, zamiatał obejście, jadł śniadanie, odpoczywał… Właściciel był z niego bardzo zadowolony.
Jednak pewnego dnia wieśniak musiał wyjechać. Znane są dwie wersje wyjaśniające przyczyny jego wyjazdu:
Pierwsza (dla dzieci) mówi o tym, że pojechał on odwiedzić swoją chorą matkę.
Druga (dla dorosłych) opowiada o jego wizycie u przyjaciół i imprezie, która trochę się przedłużyła…
W każdym razie w obu przypadkach, chłop po prostu zapomniał o tym, że musi przydzielić diabłu zadania.
Zaniepokojony wracał do domu i już z daleka zobaczył, że coś jest nie w porządku. Znad miejsca, gdzie mieściła się jego wioska, unosiły się opary dymu.
Wkrótce poczuł swąd spalenizny, a kiedy podszedł bliżej jego oczom ukazał się wstrząsający widok. Wieś była doszczętnie spalona, a na zgliszczach siedział diabeł i piekł w ogniu ciało dziecka…
* Dlaczego taka ładna historia, ma tak straszne zakończenie?
* Kim jest diabeł?
* Kim jest wieśniak?
* Kim Ty jesteś?
* Co to wszystko oznacza dla Twojego życia?
Odpowiedz – teraz!
źródło : http://mahajana.net/teksty/przypowiesc_o_zoltym_diable.html
——————————————————————————
A jak wy zinterpretowalibyście tą historię :)?
Zobacz także
BlueMind said:
Mi się spodobało w tej hisorii to, że diabeł został kupiony przez tego Chińczyka. Niezły też symbol, że kupił go za całe oszczędności życia. Pieniądze mogą świetnie symbolizować kapitał naszej uwagi. Energia podąża za uwagą, energia=pieniądze.
Gdyby kupił sobie co innego, np rower to mógłby sobie podjechać na imprezkę albo do mamy.
Ciekawe też, że nie zaciekawiło go nic innego tylko właśnie to.
Danuta said:
Że człowiek w pełni duchowy to w sumie taki człowiek, którego nie ma – nie na tym świecie w każdym bądź razie.
Jesli rzeczywiście stworzymy taki sztuczny ideał ^w pełni duchowy człowiek^ jeśli postawimy go na piedestale, to na pewno stanie się niemożliwym tworem wyobraźni. Już choćby dlatego, że w naszych umysłach ideał to stereotypowo coś nieosiągalnego.
Sądzę, że jeśli przestaniemy dzielić rzeczy na:
*100% naturalne ludzkie jak: ocenianie, zamartwianie się, przywiązywanie, sumienie. itp
*i 100% nieludzkie, nierealne, wydumane jak: nieprzywiązanie, akceptowanie, pogoda ducha i wewnętrzna wolność
=to może sie też okazać, że właśnie takie nieuwarunkowane zachowania wcale nie są takie nienaturalne jak przywykliśmy sądzić 😉
Ludzie mają tendencję mówić: Cierpię. To naturalne. Martwię się. To naturalne. Widzę dobro i zło. To naturalne.
A gdy ktos mówi: =Nie ma dobra i zła!– to zaraz z automatu słychać:
Co ty wygadujesz? To nieludzkie! To nienaturalne! Oburzenie i krzyk.
A co jest naturalne? Czy nie to co uznaliśmy subiektywnie za naturalne? Czy nie to co wyznaje 95% społeczeństwa(i to jest jedyne kryterium)? Potem każdy gej i każdy inny człowiek dowiaduje się, że jest nienaturalny i musi się jak żywopłot przystrzyc do równa…Każda niewykastrowana kobieta w Egipcie się czuje nienaturalna. Każdy młody chłopak który odmawia picia piwa się czuje nienaturalny. Czy nie widzicie, że źle użyte segregowanie/ocenianie rzeczy, to jest źródło cierpienia i poczucia gorszości między ludźmi?
O co chodzi z tymi standardami i wyznacznikami? Czemu bycie nieprzywiązanym, lub bycie wolnym od dręczącego sumienia – ma mniejsze prawo do terminu ^ludzkie^, niż bycie powalonym poczuciem winy i zagryzionym przez sumienie? To jakieś szaleństwo.:)
Zresztą czym się tu przejmować ? Ludzki-nieludzki to też tylko ocena.
Nie istnieje jako paradygmat.
gosiabem
True, wygląda to tak, że kiedyś byłeś niewolnikiem swojego sumienia..
Ale ważne, że już nie jest. Że przekroczył to i przebudził się z tego oszołomienia i cierpienia. I nie ma co drążyć przeszłości, ani jej negatywnie oceniać, jeśli tylko zrodziła ona wystarczająco satysfakcjonującą teraźniejszość 🙂
gosia.bem said:
myślę, że sumienie jest miotełką, która porządkuje nasze wnętrze i pozostawia w spokoju ducha lub nie. Zen podała powyżej przykład, że kiedyś poprzez jakiś zarzut została postawiona w sytuacji niekomfortowej i to ją skutecznie dołowało. Pomyślałam wtedy, że zasada życia w zgodzie z własnym sumieniem skutecznie pozwala eliminować tego rodzaju destrukcyjne uczucia, bo jeżeli jestem fair to tylko to jest ważne i nikt nie ma nade mną władzy. Bycie swoim najlepszym przyjacielem daje wolność i otwiera drogę do zmian na każdym etapie życia 🙂
ale akceptacja pojęć „dobro” czy „zło” chyba jest niezbędna do tego;)
majk79 said:
„Sądzę, że jeśli przestaniemy dzielić rzeczy na:
*100% naturalne ludzkie jak: ocenianie, zamartwianie się, przywiązywanie, sumienie. itp
*i 100% nieludzkie, nierealne, wydumane jak: nieprzywiązanie, akceptowanie, pogoda ducha i wewnętrzna wolność”.
– Danuta, chyba się nie rozumiemy. To jest akurat Twoja klasyfikacja, nie moja. Dla mnie bycie w pełni człowiekiem, to przeżywanie całego zakresu uczuć/emocji, to wykorzystywanie w pełni swojego potencjału: nie tylko duchowego, ale i intelektualnego, emocjonalnego itp itd.. To robienie mądrego użytku z wszystkiego co się ma. To działanie i zaangażowanie także w jakiejś szerszej perspektywie niż tylko moja własna; to zaangażowanie w sprawy mojej społeczności, ekologii.. Bo to są akurat dla mnie sprawy istotne.. To otwartość na to co w życiu słodkie i gorzkie, na jego jaśniejsze i ciemniejsze strony. Nie mam nic przeciwko smutkowi, nie mam nic przeciwko radości, bo to wszystko jest częścią życia i medytacji.
zenforest said:
Lucidek
Pewnie, że nie wszystko wymyśliłam sama 🙂 Od czego są inspirujące osoby :)?
Ale mogę ci z ręką na sercu powiedzieć że 99% tego co pisze i co polecam, przetestowałam na sobie z sukcesem.
gosia.bem
Zaryzykuję twierdzenie, że jest właśnie w tej sytuacji niepotrzebna 🙂
Gdybym sytuację w której jestem oskarżona o coś czego nie zrobiłam, widziała cały czas jako złą i niesprawiedliwą to czy kiedykolwiek mogłabym się od niej wewnętrznie uwolnić?
I czy do końca życia nie nosiłabym jej przy sobie w bagażu podręcznym, jako cząstkę mojej własnej „męczeńskiej” przeszłości, nieuzdrowionej i jątrzącej się
Może i czasem trzeba się buntować przeciw niesprawiedliwości, jeśli jest coś co możemy realnie zmienić. Ale czasem trzeba ją po prostu przyjąć taką jaka jest.
Pozwolić jej sobie być. Pozwolić energii przepłynąć przez siebie, bez zatrzymywania się na mieliznach gniewu i zacietrzewienia…
Czasem trzeba wyjść poza złość. Poza żal. Poza przywiązanie. Poza dobro i zło.
Żeby zobaczyć co tam dalej jest ! 🙂
Choćby ego tak bardzo się bało. Choćby ego było smutne. Choćby ego nie chciało zrezygnować z tego co do tej pory zdobyło…Czasem przekraczanie przeszłości jest trudne, jest wyzwaniem, ale czy nie o to chodzi w życiu? Bezustanne tworzenie siebie na nowo?
Wiesz co personalnie, dla mnie, jest najbardziej sabotujące w takim negatywnym ocenianiu rzeczywistości ? Otóż w moim przypadku – blokowało mnie to na refleksje. Nie uczyłam się właściwie niczego, z tego co mnie spotykało!(a jeśli już, to bardzo mylne i gniewne wnioski w rodzaju: „już nigdy mu nie zaufam…grrr”)
To mnie paraliżowało, dosłownie. I repetowałam te lekcje, za każdym razem upadając kawałeczek niżej, coraz boleśniej…coraz boleśniej…coraz boleśniej…
Gdy już coś uznałam za złe, to wkładałam to do skrzyneczki i zatrzaskiwałam wieczko. I widziałam tylko jedną stronę sytuacji. Ja – ta dobra niewinna i oni, ci źli, niesprawiedliwi. Traciłam elastyczność. Nie umiałam nawet wybaczyć.
A pamiętaj, że jeśli chciałam się rozwijać, zmieniać, dojrzewać, to zatrzymanie się na takim punkcie mogło mnie całkowicie zablokować na przepływ refleksji i na nauczenie się wyciągania wniosków z tych ważnych lekcji życiowych.
Kiedy z rzeczywistości takiej jaka jest, robisz sobie wroga, jeśli ją nazwiesz złą, wtedy się na nią automatycznie zamykasz.
I jedyne co masz, to pretensje do świata, którego stajesz się …ofiarą.
Nie bez powodu się mówi:
Gniewny człowiek zamyka oczy i otwiera usta.
RTCC said:
Możliwości interpretacji tej przypowiastki są wiele. Ja w niej widzę przede wszystkim ostrzeżenie przed nieprzemyślanymi zmianami. Chińczyk przez całe życie żył wg wybranych przez siebie reguł. Pewnego dnia postanowił się zmienić. Zrobił to w zasadzie pod wpływem impulsu – być może chciał iść na łatwiznę, a może potrzebował po prostu nowych wrażeń, czy też chciał po prostu odmiany w życiu. Przed zmianą – wprowadzeniem czegoś nowego do swojego ja (zakupem diabła) został jednak ostrzeżony – musisz nad nim (nad tym) panować. Jeśli nie zapanujesz stanie się tragedia. I Chińczyk panował i miał nad tym kontrolę. Ale nie da się ciągle siebie kontrolować (wyjście na pochlaj 🙂 Diabeł (zmiana) wyrwał się na zewnątrz i narobił szkód. A najgorsze, że dobrał się do najważniejszej rzeczy – „wewnętrznego dziecka” Chińczyka, które padło jego ofiarą (ofiarą zmian). Chińczyk się zreflektował, że coś jest nie tak – wrócił i zobaczył co się dzieję. Ale wtedy było już za późno. Diabeł opiekał jego „wewnętrzne dziecko” – zniszczył go, dokonał w nim nieodwracalnych szkód. Chińczyk mógł tylko patrzeć i zapłakać 🙂
marek said:
„Gniewny człowiek zamyka oczy i otwiera usta. ”
HA! To z filmu Anger management? Tak? 🙂
BlueMind said:
A’ propos dobra i zła. Mam takie dziwne przeświadczenie, że świadomość sama w sobie jest nieoddzielna od miłości. Są dokładnie tym samym. Szukanie dobra czy zła w świecie zjawisk które cały czas ulegają przemianom musi prowadzić do pogubienia. Tak zwane ‚dobro’ jest pierwotną naturą i przyczyną wszystkiego co jest. Tak samo jak świadomość sama w sobie może być określana jako potencjał do doświadczania czegokolwiek. Skoro cierpisz z powodu ‚zła’ to znaczy że jest w tobie coś co pozostaje w stosunku do niego w opozycji.
Tak jak rozumiemy że benzyny się nie pije tylko wlewa do baku, tak jak rozumiemy że przy ognisku można się ogrzać ale lepiej do niego nie wchodzić z nogami, tak samo trzeba rozumieć co jest naturalne ogólnie, szerzej dla mnie jako człowieka. Jeśli istnieje jakieś zło to tylko ignorancja, głupota i zwykła niewiedza…
„Boże wybacz im gdyż nie wiedzą co czynią” ;)))
Co do nieświadomości (przez niektórych nazywanej Ego) – nie istnieje coś takiego jak świadoma umiejętność. Jako użytkownicy ludzkiego ciała potrzebujemy nawyków – nieświadomych kompetencji. Oddychanie, jazda samochodem, chodzenie, mówienie. Są potrzebne! Chodzi o to czy są konstruktywne czy destruktywne.
marek said:
„Szukanie dobra czy zła w świecie zjawisk które cały czas ulegają przemianom musi prowadzić do pogubienia.”
Celnie ujęte.
marek said:
„Jeśli istnieje jakieś zło to tylko ignorancja, głupota i zwykła niewiedza…”
ano, też wątpię czy zło istnieje jako coś obiektywnego i realnego
BlueMind said:
marek,
tak, tylko jak się pozbyć niewiedzy odmawiając sobie prawa do popełniania błędów? :))) Wielu o tym marzy:)
gosia.bem said:
Zenforest, myślałam bardziej o Kancie i jego imperatywie „niebo gwiaździste nade mną – prawo moralne we mnie”… ja mam swoją hierarchię wartości, swój kodeks i jeżeli ( na podanym wcześniej przykładzie) ktoś mi coś zarzuca a ja jestem ok, temat jest zamknięty dla mnie i o nim nie myślę. I to jest moje doświadczenie, bo też mam blizny po ukąszeniach innych osób 🙂
Nigdy nie powiem, że zamykanie się w świecie swoich porażek jest dobrą metodą, chociaż znam ludzi, dla których jest to sposób na życie. I też nie będę kłamać, że nie popełniam błędów, nawet tych samych, w końcu po to one są 🙂 🙂 🙂
Ale właśnie stworzenie własnego kodeksu (czyli pojęć tego co jest ok a co nie) otworzyło mi drogę do własnego świata i umożliwiło zbudowanie życia od początku. Pewnie też dlatego jestem tutaj 😉
majk79 said:
I tak oto Gosia stworzyła swój kodeks i stwierdziła, że to jest dobre. Ktoś podskoczy? 😀
gosia.bem said:
dobre dla mnie 😉 posiadanie systemu wartości grzechem nie jest ha ha…., ale ty Majk trochę zbuntowany jesteś 🙂
majk79 said:
No pewnie, że w wartościowaniu nie ma nic złego. 😉
A ze mnie już chyba taki duchowy anarchista. 😉
gosia.bem said:
aha 🙂
vamas said:
to jest ‚nada nada’, ani dobre ani zle
jesli jest dla niej uzyteczne, to niech przy tym pozostaje, jesli w ktoryms momencie cos jej nie bedzie odpowiadalo, bedzie mogla to porzucic, wybor jest swiety, tak jak wolnosc sama w sobie 😉
vamas said:
„tak, tylko jak się pozbyć niewiedzy odmawiając sobie prawa do popełniania błędów? ”
mysle ze nie nalezy sobie odmawiac prawa do popelniania bledow!
one sa czescia procesu nauki, i wlasnie dokladnie jesli nie rzucisz sie na siebie z wsciekloscia O ja, ale ze mnie debil, co tez ja uczynilem, jesli nie podejdziesz negatywnie-emocjonalnie, jak podkreslil True, to wtedy bedzie ci latwiej nauczyc sie na tych bledach
bledy nie sa zle, nie ma co sie zloscic, one sa nieprzyjemne w odczuciu dla ego, ale ta ich nieprzyjemnosc jest jak takie male szturchniecie, Hej, zobacz kolego, twoj pomysl nie wypalil, moze pora sprobowac czegos innego? 🙂
jesli patrzysz oczami milosci i akceptacji, co znowu podkresla BlueMind, to mysle ze wartosciowanie polaczone z emocjonalnym odrzuceniem tego co sie zle ocenilo, ustepuje miejsca szerszemu rozumieniu sprawy i woli do konstruktywnego dzialania 🙂
BlueMind said:
„mysle ze wartosciowanie polaczone z emocjonalnym odrzuceniem tego co sie zle ocenilo, ustepuje miejsca szerszemu rozumieniu sprawy i woli do konstruktywnego dzialania”
dokładnie!:)))))
jak dla mnie, coś pięknego i nie drogo:))
majk79 said:
A to ja mam nawet podobnie, powiem więcej; oprócz tego (tak jak wszyscy) stosuję też wartościowanie. 😉
Pingback: Demony, które niosą Przebudzenie « Rozwój i Świadomość