Tagi
dan millman, droga, droga wojownika, oświecenie, peaceful warrior, przypowieść, Rozwój, samoświadomość, sokrates, szczęście, wojownik, Świadomość
Fragment z: „Droga miłującego pokój wojownika” – Dan Millman
– Przypomniało mi to coś, o czym od długiego czasu chciałem z tobą porozmawiać. Często zdajesz się czytać w moich myślach i znać moją przyszłość. Czy pewnego dnia ja również będę miał tego rodzaju moce?
Słysząc to Sokrates wyciągnął rękę, włączył telewizor i zaczął oglądać film rysunkowy. Wyłączyłem go. Odwrócił się w moją stronę i westchnął.
– Miałem nadzieję, że całkowicie ominiesz jakąkolwiek fascynację mocami. Ale teraz, skoro to wyszło, możemy to załatwić. Dobra, co chcesz wiedzieć?
– Na początek weźmy przepowiadanie przyszłości. Zdaje się, że potrafisz to czasami robić.
– Odczytywanie przyszłości opiera się na realistycznym postrzeganiu teraźniejszości. Nie zajmuj się widzeniem przyszłości, dopóki nie zobaczysz wyraźnie teraźniejszości.
– No dobrze, a co z czytaniem myśli? – zapytałem.
– O co chodzi? – Sokrates westchnął.
– Zdaje się, że przeważnie potrafisz odczytywać moje myśli.
– Tak, istotnie – przyznał – na ogół wiem, co myślisz. Twoje “myśli” łatwo odczytać, ponieważ masz je wypisane na twarzy.
Zaczerwieniłem się.
– Rozumiesz, co mam na myśli? – zaśmiał się wskazując na moje zaróżowione policzki. – Nie trzeba być czarodziejem, żeby odczytywać myśli z twarzy. Pokerzyści robią to przez cały czas.
– Ale co z prawdziwymi mocami? – Sokrates usiadł na łóżku.
– Szczególne moce faktycznie istnieją – powiedział. – Ale takie rzeczy dla wojownika są absolutnie bez znaczenia. Nie daj się omamić. Szczęście jest jedyną mocą jaka się liczy. A szczęścia nie można zdobyć, ono zdobywa ciebie – ale tylko wtedy, gdy zrezygnujesz ze wszystkiego innego.
Sokrates wyglądał na zmęczonego. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, jakby podejmując decyzję. Potem przemówił głosem, który brzmiał łagodnie i stanowczo. Wypowiedział słowa, których lękałem się najbardziej.
– Jest dla mnie jasne, że nadal jesteś w sidłach, Dan – nadal szukasz szczęścia gdzieś indziej. Niech tak będzie. Będziesz szukał, aż zmęczysz się tym wszystkim. Masz teraz odejść na jakiś czas. Szukaj tego, co musisz znaleźć i ucz się tego, co się da. Potem zobaczymy.
– Ale… jak długo? – Mój głos drżał z emocji. Jego słowa wstrząsnęły mną.
– Dziewięć lub dziesięć lat powinno wystarczyć. Byłem przerażony.
– Sokratesie, tak naprawdę nie jestem zainteresowany mocami. Naprawdę rozumiem, co powiedziałeś. Proszę, pozwól mi zostać z tobą.
Zamknął oczy i westchnął.
– Mój młody przyjacielu, nie lękaj się. Twoja ścieżka cię poprowadzi – nie możesz zgubić drogi.
– Ale kiedy cię znowu zobaczę, Sokratesie?
– Kiedy skończysz szukać – kiedy naprawdę skończysz.
– Kiedy zostanę wojownikiem?
– Wojownikiem się nie zostaje, Dan. Albo w danym momencie nim jesteś, albo nie jesteś. Droga sama kreuje wojowników. A teraz musisz całkowicie o mnie zapomnieć. Idź i wróć promienny.
Przyzwyczaiłem się tak bardzo polegać na jego radach, na jego pewności. Wciąż drżąc odwróciłem się, podszedłem do drzwi i po raz ostatni popatrzyłem w jego błyszczące oczy.
– Zrobię wszystko, o co prosisz, Sokratesie – z wyjątkiem jednej rzeczy. Nigdy ciebie nie zapomnę.
Zszedłem po schodach, wyszedłem na ulicę i poszedłem krętymi uliczkami miasteczka uniwersyteckiego, zmierzając ku niepewnej przyszłości.
Postanowiłem przenieść się z powrotem do Los Angeles, mojego miasta rodzinnego. Wyprowadziłem starego valianta z garażu i spędziłem ostatni tydzień w Berkeley, przygotowując się do wyjazdu.
[…]
Kiedy przybyłem do wioski Cascais na wybrzeżu Portugalii, mojego ostatniego miejsca postoju w podróży, pytania na które wciąż nie potrafiłem znaleźć odpowiedzi, paliły mnie jak ogień.
Postanowiłem doprowadzić do ostatecznej konfrontacji z pytaniami, które dźwięczały w moich uszach: Czym jest oświecenie? Kiedy odzyskam spokój? Sokrates mówił o tych sprawach, ale wtedy go nie słuchałem.
Pewnego poranka obudziłem się na opustoszałej plaży, na której biwakowałem przez parę dni. Spojrzałem na wodę. Przypływ zniszczył mój pracowicie wybudowany zamek z piasku i patyków.
Z jakiegoś powodu przypomniało mi to o mojej własnej śmierci i o tym, co Sokrates próbował mi przekazać. Fragmenty jego słów i gestów napływały do mnie, podobnie jak patyki z mojego zamku, które teraz bezładnie unosiły się na przybrzeżnych falach: “Pomyśl o umykających latach, Danny. Pewnego dnia odkryjesz, że śmierć nie jest taka, jak ją sobie wyobrażasz – ale przecież życie również takie nie jest. Tak jedno, jak i drugie może być cudowne, pełne zmian – albo, jeśli się nie przebudzisz, zarówno życie, jak i śmierć będą wielkim rozczarowaniem.”
Jego śmiech dźwięczał mi w głowie. Wtedy przypomniałem sobie pewne zdarzenie, które miało miejsce na stacji:
Byłem zaspany. W pewnym momencie Sokrates złapał mnie za ramiona i potrząsnął:
– Zbudź się! – zawołał. – Gdybyś wiedział, że umierasz na nieuleczalną chorobę, gdyby pozostało ci niewiele życia, zmarnowałbyś nawet te krótkie chwile! Mówię ci teraz, Dan: Ty umierasz na nieuleczalną chorobę, która nazywa się narodziny. Pozostało ci zaledwie parę lat życia. Tak jak wszystkim innym ludziom. Więc bądź szczęśliwy teraz, bez powodu – albo nie będziesz szczęśliwy nigdy.
Poczułem olbrzymią potrzebę, żeby gdzieś pójść, ale nie było dokąd. Tak więc pozostałem na miejscu, niczym przeszukiwacz plaży, i wciąż przeszukiwałem swój własny umysł. “Kim jestem?” – pytałem siebie. “Czym jest oświecenie?”
Dawno temu Sokrates powiedział mi, że nawet wojownicy nie wygrywają ze śmiercią – jedynie odkrywają – Kim tak naprawdę jesteśmy.
Leżąc w słońcu rozmyślałem o obieraniu warstw cebuli w kantorze Sokratesa, żeby zobaczyć “kim jestem”. Przypomniałem sobie bohatera powieści J. D. Salingera, który widząc kogoś pijącego mleko ze szklanki, powiedział: “Jest to jak przelewanie Boga w Boga, jeśli wiecie co mam na myśli.”
Przypomniałem sobie też pewien sen Lao Tsy:
Lao Tsy zasnął i śnił, że jest motylem.
Gdy się przebudził, zastanawiał się:
“Czy jestem człowiekiem, który właśnie śnił, że jest motylem, czy też jestem motylem śniącym, że jest człowiekiem?”
Spacerowałem wzdłuż plaży śpiewając dziecięcą piosenkę:
Wiosłuj, wiosłuj, wiosłuj, płyń przez cały dzień. Wesoło, wesoło, wesoło, życie to tylko sen.
Pewnego razu, gdy po jednym z takich spacerów wróciłem do swojego obozowiska ukrytego pomiędzy skałami, sięgnąłem do plecaka i wyjąłem z niego starą książkę, którą kupiłem w Indiach. Było to nieudolne tłumaczenie na język angielski ludowych opowieści duchowych. Przerzuciwszy parę stron znalazłem opowieść na temat oświecenia:
Milarepa poszukiwał wszędzie oświecenia, ale nie mógł go znaleźć
– aż pewnego dnia zobaczył starego człowieka, który szedł powoli górską ścieżką niosąc ciężki worek.
Milarepa natychmiast poczuł, że ten stary człowiek zna tajemnicę, której on sam rozpaczliwie szukał przez wiele lat.
– Starcze, powiedz mi, proszę, czym jest oświecenie?
Starzec uśmiechnął się, zrzucił ciężki worek z pleców i wyprostował się.
– Tak, teraz wiem! – zawołał Milarepa
– Jestem ci dozgonnie wdzięczny. Ale proszę, jeszcze jedno pytanie. Co jest po oświeceniu?
Starzec podniósł worek, zarzucił go sobie na barki, umocował i ciągle uśmiechając się, poszedł dalej ścieżką.
Tej samej nocy miałem taki sen:
Panuje ciemność. Jestem u podnóża wielkiej góry. Zaglądam pod wszystkie kamienie w poszukiwaniu cennego klejnotu. W dolinie panuje mrok, więc nie mogę go znaleźć.
Nagle spoglądam na jaśniejący szczyt góry. Jeżeli klejnot jest gdzieś, to na pewno tam, na szczycie. Wspinam się z uporem. Żmudna podróż zajmuje mi wiele lat. W końcu docieram do celu. Stoję skąpany w jasnym świetle.
Widzę teraz wszystko wyraźnie, ale klejnotu nie ma. Spoglądam na dolinę, skąd wiele lat temu rozpocząłem wspinaczkę. Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że klejnot zawsze był wewnątrz mnie, nawet wtedy, a światło świeciło przez cały czas. Tylko moje oczy były zamknięte.
Przebudziłem się w środku nocy. Świecił księżyc. Powietrze było ciepłe, a cały świat pogrążony w ciszy. Słychać było jedynie rytmiczny szum fal. Usłyszałem głos Sokratesa, ale wiedziałem, że było to tylko jeszcze jedno wspomnienie: “Oświecenie nie jest osiągnięciem, Dan – jest odkryciem. Kiedy się budzisz, wszystko się zmienia, a jednocześnie nic się nie zmienia. Jeśli ślepiec odkrywa, że może widzieć, to czy świat się zmienia?”
Siedziałem i obserwowałem światło księżyca migoczące na falach i pokrywające srebrem odległe góry. Co to było za powiedzenie o górach, rzekach i wielkim poszukiwaniu? Aha, przypomniałem sobie:
Na początku góry są górami, a rzeki rzekami. Potem góry nie są górami, a rzeki nie są rzekami. W końcu góry są górami, a rzeki rzekami.
Wstałem, zbiegłem plażą i zagłębiłem się w ciemnej toni oceanu. Wypłynąłem daleko poza fale przyboju. Przestałem poruszać rękami, kiedy nagle poczułem, że coś ociera się o mnie w czarnej głębi. Naraz dotarło do mnie: to była Śmierć.
Rzuciłem się dziko do brzegu i dysząc ciężko opadłem na mokry piasek. Mały krab przeszedł tuż przed moimi oczami i zakopał się w piasku, który momentalnie zmyła woda.
Wstałem, wytarłem się i ubrałem. Spakowałem się przy świetle księżyca. Zakładając plecak powiedziałem do siebie:
– Lepiej nigdy nie zaczynać, ale skoro już się zaczęło, lepiej skończyć.
Wiedziałem, że czas wracać do domu.
Fragment z: „Droga miłującego pokój wojownika” – Dan Millman
Powiązane posty
• Droga wojownika
• Historia Dana
• Czy Twoje życie ucieka?
• Życie w harmonii
• Mądrość
• Uczeń i mistrz: Czy taka relacja wciąż ma sens?
• Odpowiedzią… są pytania
• Czemu boimy się śmierci?
• Życie to lekcja
filip said:
Droga miłującego pokój wojownika to świetna pozycja, polecam wszystkim, którzy nie są pewni co mają zrobić ze swoim życiem 🙂
trueneutral said:
Po przeczytaniu tej książki jakiś czas temu, od razu stała się jedną z moich ulubionych. Nie jest to jakieś wybitne dzieło, zdaję sobie sprawę, że jest w nim mnóstwo niedomówień i „cudów” , ale bardzo dobrze się ją czyta, a jej treść jest miejscami bardzo głęboka…
Dzięki Zen za ten fragment.
zenforest said:
Fakt, książkę z trudem można nazwać arcydziełem literatury, akcja posuwa się zrywami, masa skrótów myślowych….
Dan Millman zapewne za bardzo starał się upodobnić ją do swojego prawdziwego życia, i dlatego… miejscami wyszło nieco dziwnie. Tam gdzie fikcja miesza się z rzeczywistością, odczuwa się pewien dysonans. W sumie nie wiadomo czy to autobiografia czy fantazja na jej temat 😀
No…niemniej przesłanie książki jest warte uwagi!
Absolutnie nie chcę nikogo zniechęcić.
Lepszej przypowieści(od tych zawartych we fragmencie) – na dziś – nie znalazłam 🙂
Michał Pasterski said:
Oglądałem film, który został nakręcony na podstawie tej książki- „Peacefull Warrior”. Doskonały film! Bardzo fajnie nakręcony, zawierał wszystkie najważniejsze myśli, przedstawione właśnie w postaci takich rozmów jak ta z tego wpisu. Naprawdę warto 🙂
pozdrawiam,
Michał
filip said:
Michał – To prawda, film jest świetny, bardzo jasno i ciekawie streszcza esencję przesłania książki.
Filip said:
Dan Millman napisał jeszcze inne pozycje,między innymi o źyciu swojego mentora ! Niestety książka jest dostępna tylko w języku angielskim.
filip said:
yyy…mam alter ego? 🙂
Filip said:
Jeżeli ktoś jest zainteresowany pierwszą polską wideo recenzją książki „Droga miłującego pokój wojownika” zapraszam na http://www.youtube.com/watch?v=9izTYTd0riU . Klip jest zrobiony przeze mnie i mojego kolegę .
filip said:
Podoba mi się wasza recenzja 🙂 Widać że macie dobrą zabawę tam! Może zrobicie recenzję książki Niebiańskie Proroctwo? (Niebiańska przepowiednia). Godna uwagi, dla każdego kto zajmuje się rozwojem.
Katalina said:
mi sie wydaje ze zgubiłam swoją droge..;( ale jak ją spowrotem odnaleźc? jak znaleźc swojego aniola stroza? i wiedziec ze napewno podazamy głosem intuicji?
Indram said:
Zapytaj sama siebie. Zrob mape mysli… (tzw. mindmapping)
filip said:
Robiłeś coś takiego kiedyś? Opowiedz coś o tym.
indram said:
Kartka papieru ułożona poziomo, np gładka A4, ołówek i/lub kolorowe pisaczki, na środek temat w ‚chmurkę’ a następnie od tego gałęzie a nad nimi drukowanymi literami co przyjdzie do głowy – słowa kluczowe, stosować rysuneczki, znaczki, kreski, itd. Jest to metoda pisanio-rysowania/notowania nielinearnego. Pisanie linearne jak np. w zeszycie wykorzystuje lewą, logiczną półkulę mózgu ujmując rzecz w dużym uproszczeniu, natomiast mapy myśli pozwalają w większym stopniu wykorzystywać prawą ‚artystyczną’ półkulę mózgową. W mapach myśli widoczna jest także zasada Vilfredo Pareto 80/20 co sprowadza się do tego że np. notująć w zeszycie 80% słów będzie zawierało 20% treści, podczas gdy notując przy pomocy map myśli i pisząc tylko słowa kluczowe, używając kolorów, symboli, strzałek, itd 80% treści zmieścisz w 20% tekstu. Dlatego tego typu notowanie nielinearne jest bardzo użyteczne w rozwiązywaniu problemów. Pomaga ujrzeć całe zagadnienie i powiązać ze sobą rozmaite aspekty sprawy.
W sumie jest to bardzo proste i nie trzeba się jakoś szczególnie tej metody uczyć, ale jeśli ktoś chce poszukać inspiracji to jest ksążka Buzana Mapy Twoich Myśli. Pamiętam jeszcze że w ksiązce Michela Gelba pt Myśleć jak Leonardo da Vinci jest w sposób zwięzły na kilku stronach metoda ta przedstawiona. Można też znaleźć coś na necie, np.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Mapa_my%C5%9Bli
No tak, w necie najszybciej znaleźć przykłady.
Są także komputerowe programy do tworzenia map myśli, niekóre z nich bezpłatne, ale wydaje mi się że lepiej to własnoręcznie zrobić, znaczy narysować.
indram said:
Jeśli to nie pomoże co powyżej napisałem ( a co się jeszcze najwyrażniej nie ukazało gdyż czeka na moderację) to można za kilkaset złotych nauczyć się tego na rozmaitych kursach. 🙂
Hm, może Zenforest zechce zamieścić coś na temat map myśli?
indram said:
O, i jeszcze ta mapa mi się podoba:
Zind said:
@Indram
Zaciekawiłeś mnie. Wypróbuję tą technikę.
Wcześniej nie wiedziałem, że coś takiego w ogóle istnieje.
@Zen, może faktycznie jakiś artykuł?
zenforest said:
Postaram się coś poszukać, bo temat ciekawy, ale nic nie obiecuję 🙂
Katalina said:
hm.. wydaje mi sie ze te mapy chyba raczej pomagają w nauce niz rozwiązywaniu problemów.. 😦 moze sprobuje… ale chyba powinniśmy sie poprostu nauczyc słuchac
indram said:
Mówisz?
A mnie się wydawało, ze skoro już doświadczasz jakiejś sytuacji, to znaczy mniej więcej tyle, że już masz wszystkio co potrzebne aby sobie z tym poradzić. Jedyne co masz zrobić to wydobyć to coś z siebie, innymi słowy sobie to uświadomić i wykorzystać. A przynajmniej uświadomić sobie jakie masz opcje i co chcesz zaakceptować a czego nie.
Zind said:
@Katalina a mnie właśnie idealnie pasują do rozwiązywania problemów. Naszkicowałem sobie dzisiaj mini schemat własnego pomysłu, w centrum rysując mój problem, a dokoła niego odchodzące promieniście potencjalne sposoby jego rozwiązania, zadania do wykonania jakie mam w związku z nim zrobić, pomysły, wady, lęki, nadzieje….pierdu, pierdu. Pisałem co mi do głowy przychodziło, aż ramiona się porządnie rozrosły. Wprawdzie nie wiem dalej co mam z tym zrobić ale….już przynajmniej się za coś zabrałem.
A to jakiś plus :).
Jedno rzuca mi się w oczy, jako wniosek z robienia takiej mapy. Mam poczucie, że mam większa kontrolę nad sytuację. Ona mnie już nie kontroluje. Pełniej ja rozumiem. Patrząc na ten schemat, widzę, że są sposoby rozwiązania i to jest pocieszające.
Indram, thx.
indianaJ. said:
A mnie się wydaje indram, że to co napisałeś:
; skoro już doświadczasz jakiejś sytuacji, to znaczy
;mniej więcej tyle, że już masz wszystkio co
;potrzebne aby sobie z tym poradzić.
– to jest wyższa szkoła jazdy.
Wymaga niezłej samoświadomości. Nie dla początkujących.
indram said:
ehem, skoro Katalina jest na tym for… blogu, to już jest z pewnością zaawansowana. 🙂 Azaliż nie powiada się, że kiedy uczeń jest gotowy pojawia się mistrz? 🙂 Na pewno sobie poradzi. W większości przypadków sprowadza się to do podniesienia poczucia własnej wartości i świadomości, a reszta jest tylko konsekwencją. Poza tym w pozostałej większości przypadków doskonale każdy z nas wie co powinien lub powinna zrobić, trzeba ‚tylko’ konkretnie za to się zabrać – najlepiej po prostu zrobić pierwszy krok i następny wiedząc ‚co’, a ‚jak’ pojawi się we właściwym momencie. 🙂
indram said:
Mapy myśli stanowią także formę wizualizacji.
indram said:
Rychło w czas… właśnie przypomniałem sobie, że na końcu wyżej wspomnianej książki Micheala Gelba Myśleć jak Leonardo… znajduje się siedmiodniowy bodajże program planowania życia przy pomocy map myśli włączając w to projektowanie własnego herbu, ustalanie wartości i cełów, itd.
Katalina said:
daje mi to do myślenia:) nie jestem jakas mega zaawansowana gdyby tak bylo nie pytalabym o nic i nie mialabym problemow:) raczej właśnie szukam swojej drogi i najprostszych możliwych rozwiązań
Dzięki:*