Tagi
bednarz, Medytacja, relaksacja, Rozwój, spokój, techniki medytacji, techniki relaksacji, Świadomość
Wyprawa do celu odległego
o tysiące kilometrów zaczyna się
zawsze od pierwszego kroku.
powiedzenie chińskie
Po przyjęciu wygodnej pozycji, zamknij oczy i mentalnie otwórz się na świat duchowy.
Nie jesteś sam na tym świecie. Jesteś powiązany niewidzialną siecią ze wszystkimi istotami fizycznymi i duchowymi. Twój rozwój duchowy jest nierozłączny z ich rozwojem i dlatego też jesteś im potrzebny, a oni potrzebni są tobie. Wobec tego zadedykuj swą medytację oraz swój rozwój wszystkim istotom.
Przed przystąpieniem do samej medytacji wskazane jest rozluźnienie całego organizmu oraz uspokojenie umysłu. Chodzi o pozbycie się balastu, który mógłby przeszkadzać w trakcie praktyki. Nie ma nic bardziej rozpraszającego jak ciągła świadomość bolących pleców, niewygodnej pozycji, biegających myśli. Stąd też w pierwszej kolejności musimy pozbyć się problemu ciała fizycznego. Najlepiej zrobić to jedną z wielu metod relaksacyjno-koncentrujących, znanych z literatury bądź własnych doświadczeń.
Początki będą zapewne dla wielu trudne, ale poprzez powtarzanie tych technik uzyska się coraz lepsze efekty, aż w końcu akt uzyskania relaksu stanie się jedną chwilą.
Po przyjęciu wygodnej pozycji zamknij oczy, otwórz się mentalnie na świat duchowy i rozluźnij ciało wybraną przez siebie techniką. Poniżej przedstawiam kilka sposobów wprowadzenia ciała w stan relaksu. Są one, moim zdaniem, bardzo skuteczne i dość szybkie.
1. Relaks – napinaj i rozluźniaj po kolei wszystkie mięśnie, aż uzyskasz stan całkowitego bezwładu. Wyobrażaj sobie ogromny ciężar swego ciała i ogarniające go ciepło (szczegółowo opisano to w rozdziale: Medytacja z relaksem).
2. Oddechy proste – przez kilka minut (u każdego będzie to inny czas) wdychaj powoli powietrze nosem i w takim samym tempie wydychaj go ustami. Pomocne tu będzie liczenie np. do 10. Przez cały czas koncentruj się na oddechu. Podczas wdechu zaciskaj pięści i naprężaj wszystkie mięśnie. Przy wydechu natychmiast zwalniaj naprężenie i wypuszczaj z siebie powietrze z jednoczesnym huh (nie jest to słowo, lecz dźwięk przydecho-wy). Nie rób bezdechu ani nie zatrzymuj powietrza pomiędzy wdechem i wydechem. Przechodź płynnie od wdechu do wydechu i na odwrót. Z czasem wystarczy kilka takich oddechów, a ciało stanie się zrelaksowane.
3. Hiperwentylacja – wykonaj serię szybkich wdechów i wydechów, bez przerw między nimi. Możesz to wykonywać maksymalnie przez 5 minut. Z każdym wydechem wyobrażaj sobie, że ciało jest coraz bardziej rozluźnione. Metoda jest praktyczna przy medytacji na siedząco.
4. Dwadzieścia połączonych oddechów – praktyczny sposób przy medytacji na siedząco. Rób wdechy i wydechy w trybie ciągłym, tzn. bez zatrzymań między nimi (podobnie jak w hiperwentylacji) . Całość obejmuje cztery cykle. W jednym cyklu zrób “plucami” 4 średnie oddechy (4 wdechy i 4 wydechy), a jako piąty – oddech bardzo głęboki. Po 4 cyklach powinieneś być rozluźniony i gotowy do medytacji.
5. Koncentracja w Centmm-Hara – koncentruj się w dolnej części brzucha, około 3 cm poniżej pępka (filozoficzną stronę Centrum-Hara znaleźć można w rozdziale: Medytacja z Centrum-Hara). Gdy koncentracja będzie pełna, ciało rozluźni swoje mięśnie. Jednocześnie pojawi się nowy, nisko osadzony, punkt ciężkości, który pozwoli ci utrzymać stabilną pozycję siedzącą podczas medytacji.
6. Refugium – przenieś się myślami do miejsca, w którym czujesz się bardzo bezpieczny i swobodny. Może ono być rzeczywiste lub fikcyjne (szczegóły w rozdziale: Medytacja z tematem, ćwiczenie 6). Metoda ta uspokaja przede wszystkim umysł i rozbiegane myśli.
7. Liczenie — zależnie od stopnia zaawansowania wybierz sobie jakąś liczbę (na początek może to być np. 50) i licz od niej do l . Przez cały czas koncentruj się na tym odliczaniu oraz staraj się zwizualizować te liczby. Przy każdym wydechu odczuwaj coraz większy spokój i rozluźnienie. Z czasem wystarczy odliczyć od 5 do l . Metoda jest bardzo skuteczna dla pogłębienia relaksu uzyskanego innymi technikami.
Koncentrując się na poszczególnych, opisanych wyżej czynnościach, zyskuje się nie tylko pełny relaks fizyczny, ale także spokój od natrętnych myśli dnia codziennego. Dzięki temu wejście w medytację staje się płynniejsze i pełniejsze.
Wszystkie opisane powyżej metody prowadzą do tego samego celu. Każdy wybierze dla siebie technikę najodpowiedniejszą (może być własna). Często zdarza się, że niektórzy łączą kilka różnych technik, aby osiągnąć lepszy skutek. Dowolność połączeń zależy jedynie od indywidualności praktykującego.
Przykładem takiej techniki łączonej jest np. metoda wzorowana na technice prezentowanej podczas kursów doskonalenia umysłu. Należy w niej wykonać kolejne kroki:
1. obserwuj przez chwilę płomień świecy i zamknij oczy,
2. widzisz płomień między brwiami,
3. teraz płomień jest w głowie,
4. po chwili płomień jest wewnątrz ciała i wreszcie ogarnia całe ciało,
5. jesteś płomieniem,
6. teraz stoisz na płomieniu,
7. zejdź po schodach biegnących w dół, wokół płomienia,
8. przed tobą są drzwi bez klamki; otwórz je,
9. zejdź po schodach licząc kolejne stopnie od l do 7,
10. wejdź do łódki i popłyń do swojego Refugium,
11. usiądź wygodnie w swoim Refugium i wykorzystaj jego spokój,
12. rozpocznij medytację.
Opisane tutaj sposoby rozpoczynania medytacji pomagają osiągnąć stan alfa-theta. Daje się wówczas zaobserwować zmianę oddychania. Oddech staje się głębszy, serce uderza wolniej.
Integralną i nieodzowną częścią wejścia w medytację jest wypowiedzenie formułki bezpieczeństwa. Można ją wypowiadać zaraz po zamknięciu oczu, można też po relaksie. Wypowiadamy mentalnie tekst o treści zbliżonej do poniższej:
“Jeżeli w trakcie medytacji zadzwoni telefon, dzwonek u drzwi lub w razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa, natychmiast przerwę medytację; będę przebudzony, bezpieczny, pełen
enerii, zdrowia i spokoju.”
Medytujemy w odosobnieniu i z taką myślą rozpoczynamy medytację. Wiemy, że nikt i nic nie może nam przeszkodzić. Gdyby wiec nagle zdarzyło się coś nieoczekiwanego, a my byli-byśmy głęboko zrelaksowani, być może daleko od ciała, zbyt szybkie przywrócenie nas do rzeczywistości mogłoby spowodować zagrożenie dla naszej psychiki czy nastroju. Dlatego też formułka daje nam ten luksus bezpieczeństwa, że nic nam nie grozi, a ponadto pozwala wyjść z medytacji z tymi samymi afirmacjami jak przy zwykłym zakończeniu.
Bednarz Andrzej – Medytacja teoria i praktyka
Powiązane
• Ćwiczenia uwalniające energię
trueneutral said:
Hej , Zen, tylko chciałem wtrącić, że opisane metody są bardzo podobne do tych stosowanych w hipnozie. 🙂
zenforest said:
Mają podobieństwa 😉
Jacenty said:
ci….chu…tko….. 😉 pst….. 😉 coby nie spłoszyć ciszy 😉
chłodny said:
Sugerowałbym jednak, aby jasno rozgraniczyć medytacje od innych technik.
Mają odmienne cele i odmienne działanie.
Pozwolę sobie wstawić cytat z Jagera:
„Pseudomistyczne doświadczenia nie prowadzą człowieka do osiągnięcia transpersonalnego stanu ducha, przekraczającego codzienną świadomość ego, lecz cofają go na płaszczyznę prepersonalną.
Tam doświadcza on stanu symbiotycznej jedności, podobnego do stanu jaki przeżywają niemowlęta przy piersi matki. Ten rodzaj doświadczenia jedności , który może być bardzo głęboki i związany z silnymi, pozytywnymi emocjami – zakłada zawsze udział ego, które dobrze się w tym stanie czuje i dlatego zawsze będzie chciało do niego wracać.
Pseudomistyka ruchu New Age nie odmienia człowieka. Zamiast tego utrwala stan przywiązania do ego, ponieważ oferuje przyjemne „doświadczenie jedności”, którym ego się szczyci. To jednak złudzenie, ponieważ ego nie pozbędzie się siebie przez tego rodzaje doświadczenia.
Pozbędzie się siebie nie poprzez cofnięcie się do płaszczyzny prepersonalnej, lecz poprzez transcendencję do tego co transpersonalne.
Oznacza to, że ego doświadczy siebie jako centrum organizacyjnego i funkcjonalnego, pozbawionego trwałości. […]
Pseudomistyczna regresja może prowadzić do uzależnienia, w którym wyłączone ego wciąż od nowa chce przeżywać przyjemny stan pozbywania-się-siebie”
zenforest said:
chłodny, nie wiem czy to da się tak kategoryczną linią rozgraniczyć 😉 Rzeczywistość medytacji i hipnozy w jakiejś części się przenika.
Zgodzę się jednak z pewną częścią twojego cytatu.
To prawda, że z pomocą hipnozy nie należy oczekiwać tego czego oczekuje się po medytacji, ale to dlatego że nie w tym celu ta technika jest rozwijana.
I to prawda, jak sądzę że w hipnozie większą rolę gra ego, niż w medytacji, bo ono jest potrzebne do pewnych reakcji. W pewnych typach hipnozy, faktycznie osoby jej poddane piszą o doświadczeniu takiego kojącego uczucia błogości, jedności i rozpłynięcia, które przyrównuje się do doświadczeń prenatalnych.
Kwestia jednak…czy to źle :)?
Nie każdy człowiek musi dążyć do oświecenia, a nawet – wie co to oświecenie i…. może tak jest właśnie ok.
Nie każdy musi pozbywać się ego…
Niektórzy może chcą odrobinę przyjemności, relaksu, i pomocy z uporaniem się z bieżącymi wzorcami.
Życie odbywa się tu i teraz i tylko tu może się realizować zarówno medytacja jak i …cała reszta 🙂
zenforest said:
Po namyśle 🙂
Zgodzę się z tobą jednak w jeszcze czymś.
Na tym blogu wprowadziłam chyba za dużą konfuzję w temacie medytacja-hipnoza. Może jestem osobą, która chce być za bardzo „po środku” i każdemu przytaknąć, czasem z sympatii 🙂 Teraz to się trochę mści, bo co chwila wynikają jakieś wątpliwości.
Na koniec powiem jedno, odnosząc się do mojej własnej wypowiedzi :
„Nie każdy człowiek musi dążyć do oświecenia, a nawet – wie co to oświecenie i…. może tak jest właśnie ok.
Nie każdy musi pozbywać się ego…
Niektórzy może chcą odrobinę przyjemności, relaksu, i pomocy z uporaniem się z bieżącymi wzorcami.”
Zabrzmiało trochę płasko, fakt.
OK, zatem: Nie każdy musi dążyć do oświecenia, owszem, ale droga uzdrowienia swojego życia przez głaskanie i dopieszczanie ego nie zawsze też jest najtrafniejsza.
Chodzi o to aby pozbywać się korzeni cierpienia a nie przycinać tylko listki. Są metody dające długofalowe skutki, ale są i takie które dają tylko tymczasowy efekt i trzeba je rozróżnić.
Niedawno rozmawiałam z kolegą, który bardzo nabijał się z buddyjskich poglądów, w szczególności: „pragnienia są źródłem wszelkiego cierpienia”. Ja próbowałam przebić się z tym że to przywiązanie – kurczowe – jest źródłem cierpienia, ale z mizernym skutkiem.
Niemniej wniosek taki, że wielu ludzi oczekuje, że dostanie metodę, która im pomoże ale bez zmieniania tego co już mają.
Że dostaną balsam a nie lekarstwo.
Że to co jest już centrum ich życia MUSI NIM POZOSTAĆ, że to co mają jest najlepsze.
Tym samym zamykają się na radykalna, transformującą zmianę, lękiem wypełnia ich myśl że mogliby odrzucić swoje ulubione sposoby zachowania i poglądy.
Kończy się to na tym, że nigdy naprawdę nie docierają poza ego, czy też „fałszywe ego”, które uważa się za prawdziwą, czystą świadomość.
I o którym sadzą, że jest ostateczną rzeczywistością, łatwo doświadczaną w relaksacji. Czasem trudno zostać w nagości, wobec wszystkich metod i technik, które towarzyszą rozwijającej się osobie, nawet medytacji.
To taki nasz listek figowy, który trzyma nas…wciąż trzyma nas…jedną ręką…na powierzchni tego wszystkiego co boimy się utracić.
Nie wiem czy ktoś zrozumiał co chciałam przez to napisać, bo znów chyba za ostrożnie piszę 🙂 Ale może jednak…
trueneutral said:
Chlodny, czyżby porównanie medytacji i hipnozy (czy też New Age) uderzało w Twoje ego? 😛
zenforest said:
True, ten cytat, który przytoczył chłodny, zawiera w sobie sporo racji.
Więcej zamieszania, z tego co widzę, wywołuje przeplatanie tych dwóch metod.
Ludzie zaczynają przede wszystkim widzieć medytację jako metodę „odprężania się” i traci ona swoje tradycyjne znaczenie.
Wymieniana jest jednym ciągiem obok hipnozy, rebirthingu, regresingu i…po prostu nie jestem pewna czy to dobry kierunek….?
Nie chodzi o to, że przeszkadza mi laicyzacja czy „demistyzacja” samej medytacji. Ale bardziej przeszkadza mi ujmowanie jej tylko w ramach „metody” czy techniki. Tak się czasem dzieje z wejściem jakiegoś zjawiska pod „strzechy”. I to ją zwyczajnie skraca, upraszcza i zubaża.
To jest jednak pewien sposób życia, droga życia, którą wiele osób stara się kroczyć, stosując tak zwaną medytację dnia codziennego i łączy się z nią cały szereg zjawisk na płaszczyźnie duchowej, których próżno szukać w technikach pracy z umysłem.
Słuszne jest stwierdzenie z cytatu, że te techniki prowadza bardziej do przywołania odczuć prenatalnych, bazujących na doświadczeniu ego a nie wydają się prowadzić poza jego obszar.
Wciąż obracamy się w obszarze ego(czyli obszarze znanym z innych, choćby wczesnych doświadczeń), nie wychodząc POZA jakiekolwiek doświadczenie.
(nie mówię, że ten artykuł nie jest właśnie krokiem w tym kierunku i …..moja wielka wina, że go umieściłam 😀 Bo tylko umocniłam to całe zamieszanie… :/)
Zind said:
Wiesz co Zen? Podoba mi się ta nagła zmiana zdania jaką przedstawiłaś w tej dyskusji 🙂
Natomiast a propos tematu
– Zen, pozwól że Ci przykleję nieco etykietek (ostatnio modne na tym blogu)
– ty jesteś bardziej mistyczką niż „osobą zajmująca się rozwojem duchowym z wykorzystaniem różnych technik z zakresu psychologii”.
Dlatego nie rozumiesz tego, że ci którzy nie aspirują do wielkich transpersonalnych doświadczeń, albo nie potrafią ich wywołać (a chcą) – mogą szukać dróg na skróty, które dają im namiastkę tamtych odczuć.
Szczerze?
Sądzę, że większość osób które stosuje hipnozę ma głęboko gdzieś, że to nie prowadzi do oświecenia czy nie ma wymiaru mistycznego, duchowego, whatever. Nie obchodzi ich to. I tyle!
A tylko się cieszą jeśli mogą sobie przyrównać ich wygodną i łatwą technikę – do medytacji i nobilitować ją w ten sposób a także nobilitować przez to – swoje własne doświadczenie…
Hej, nie mów, że nie załapałaś o co w tym wszystkim chodzi.
Ty i True – Oboje chcecie sprzedać swoje ulubione metody(…sposoby życia…), ale każdy chce je zapakować w nieco bardziej odświętny papier, nie widzisz?
PS. True to zaraz podsumuje lekko prowokująco, jak zwykle on :”a możne to TY coś chcesz” „a popatrz na siebie”, „a ty czasem nie…?”, albo – zażartuje i będzie koniec dyskusji.
– dobra, wezmę to na klatę 🙂
zenforest said:
Zind, obiecuję ja nie będę odbijała piłeczki w Twoją stronę 😉
Coś w tym jest co piszesz…
Dzięki za to, bo właśnie zobaczyłam pewien model mojego zachowania, który wcześniej był dla mnie niejasny. Zdrówko! 🙂
trueneutral said:
He he, ja się wolę trzymać żartów. 🙂
A więc tak, poprzedni post to oczywista prowokacja (he he) .
Bardziej serio, to z jednym się nie zgodzę Zind. Ja nie sprzedaję hipnozy, bo stosuję ją równie często co stosuję medytację w „tradycyjnym” słowa tego znaczeniu. Lubię obie metody, widzę podobieństwa, ale nie twierdzę, że mają na celu to samo. No ja nie wiem, skąd takie wnioski.
Zen, to, że medytacja jest stawiana obok innych metod mających inny cel mnie na przykład wcale nie boli. Dlaczego? Większość ludzi, która nie orientuje się w temacie nie widzi różnicy, nawet jeśli im ją narysujesz. To raz. A dwa, że taka walka o to, do czego jest to, a do czego tamto w moim odczuciu umacnia tylko Ego w swoim poczuciu „odrębności” . „Bo ja stosuję taką metodę, a nie inną, i nie można tego wrzucać do jednego worka z innymi metodami, bo to świętokradztwo” 🙂
chłodny said:
+Bo ja stosuję taką metodę, a nie inną, i nie można tego wrzucać do jednego worka z innymi metodami, bo to świętokradztwo” :)+
Mieszanie wszystkiego też jest przegięciem w drugą stronę. Skrzyżuj małpę ze szczurem i co dostaniesz?
Nawet jak skrzyżujesz konia z osłem (niby podobne) dostaniesz bezpłodnego muła.
Unikalność jest cenna i warta zachowania.
I może bardziej inspirować niż rozmyte-nie-wiadomo-co.
Skrzyżuj katolicyzm z buddyzmem, ciekaw jestem czy to będzie prawdziwsze niż każde z osoba. Patrząc z kryterium ego. A chyba wiadomo, że nie o to chodzi.
Zind said:
@True Ja nie sprzedaję hipnozy, bo stosuję ją równie często co stosuję medytację w “tradycyjnym” słowa tego znaczeniu.
No właśnie – dlatego mówię, że tobie została już sprzedana a teraz Ty(przekonany do niej) sprzedajesz ja dalej, zestawiając, i „oswajając” z medytacją.
Ewidentnie wyskakujesz z ukrycia, ilekroć pojawi się dyskusja o medytacji i hipnozie. Czy to osobiste? Dotyka cię to jakoś, że niektórzy ludzie chcą to rozgraniczać? Czemu????
nie można tego wrzucać do jednego worka z innymi metodami, bo to świętokradztwo
Chyba nadinterpretujesz słowa Zen.
PS. Czekam na te obiecane żarty 😀
zenforest said:
„Większość ludzi, która nie orientuje się w temacie nie widzi różnicy”
Trueneutral, przeceniasz to, że ludzie nie widzą różnicy między hipnozą a medytacją. 🙂
To raczej na tym blogu powstało jakieś zamieszanie w temacie i może faktycznie, to jest moja wina.
Chwilę nie odpowiadałam, bo właśnie zapytałam dla testów trzech znajomych na gg, bez zapowiedzi, niech napiszą czym jest medytacja a czym jest hipnoza, oto wycinek odpowiedzi:
1 osoba:
hipnoza:
„nie wiem, pierwsze skojarzenie mam z Kaszpirowskim :)”
medytacja:
” ty to stosujesz, powinnas wiedziec ! 🙂 to jest tak że zaczyna się chodzic na joge a potem sie medytuje, a potem nirvana haha”
<- dałam spokój z drążeniem tematu po takim zdaniu.
2 osoba:
hipnoza:
"taka technika wypływania, można kogoś zahipnotyzowac, w filmach pokazuja ze można robic z tym różne cuda, chodzic po ogniu, zabijac na zlecenie"
medytacja:
"metoda wyciszenia, kontemplacji, można medytować z mantrą, łączyc się z kosmiczną swiadomoscią"
3 osoba:
hipnoza
"stan psychiczny (dokł. odmienny stan świadomości), pomiędzy snem a jawą, charakteryzujący się wzmożoną podatnością na sugestię"
ta osoba wkleiła cytat z wiki
medytacja:
„sposób na osiągnięcie oświecenia, polecany przez Buddę”
True: nie można tego wrzucać do jednego worka z innymi metodami, bo to świętokradztwo”
To TY to napisałeś 😉
trueneutral said:
Dobra, spokojnie, bo zaczynam się gubić. 🙂
Chłodny
Moim zdaniem muł też ma prawo do życia. 🙂 A tak serio, to ja nie mówię, że masz coś z czymś łączyć, żeby powstało kolejne „coś” . Po prostu stwierdzam, że nie ma się co oburzać, jak ktoś wrzuci różne metody w jeden worek. Nadwagę można zrzucić uprawiając ćwiczenia fizyczne albo przechodząc resekcję żołądka czy jelit. Jedno z drugim ma mało wspólnego, ale działają podobnie.
Zind
Przecież pisałem, że nie oswajam hipnozy z medytacją, bo jak wspomniał Chłodny, jest to krzyżowanie szczura z małpą. Nie zmienia to jednak faktu, że jedno z drugim mają podobieństwa, choć nastawione są na inne sfery.
Jak pojawia się temat o hipnozie czy medytacji, to jasne, że „wyskakuję z ukrycia” , bo wiem coś na ten temat. Nawet jeśli nie jest to jakaś wyszukana wiedza mistrzowska, to mam ochotę podzielić się tym co sądzę. Zgoda więc, jest to osobiste. Bo takie ma być. Aczkolwiek mam do tego dystans, dlatego nie wadzi mi stwierdzanie, że hipnoza to spłycona metoda poprawiająca stan ego. Ba, może nawet to i racja?
A z tym świętokradztwem to nie było konkretnie do Zen, dlaczego tak to odebrałeś? Jak to się mówi „uderz w stół, a nożyce się odezwą” 😛
Tak, to miał być ten żart. 🙂
Zenforest
I te właśnie trzy przykład pięknie pokazują jakie wyobrażenia mają ludzie. O ile 2 wypowiedzi nt. medytacji były niezłe (choć ta pierwsza była całkiem ciekawa) to co do hipnozy tylko 1 osoba powiedziała coś sensownego. (choć pozostałe dwie warte są omówienia) . Tak czy inaczej weź pod uwagę jeszcze jedno Zen. To są Twoi znajomi, więc tematy tego typu są im mniej lub bardziej znane. Mam propozycję, idź na plac targowy i popytaj tam ludzi. 🙂
Odnośnie świętokradztwa – patrz odpowiedź, jaką dałem Zindowi. A, że ja to napisałem to wiem. Być może kryją się za tym jakieś moje „wewnętrzne bagna” , ale tutaj ciśnie mi się na usta to, co kilka postów temu stwierdził o mnie Zind, mianowicie chciałbym w tym miejscu powiedzieć „Ciekawe, czemu akurat na to uwagę zwróciliście” 🙂
Jestem taki przewidywalny, że aż mnie to bawi. 🙂
zenforest said:
True –
Pierwsza z tych osób to właśnie przykład losowej osoby z placu targowego 😉 Druga to osoba bardzo przeciętnie znająca się w temacie, trzecia trochę więcej ale za to tylko teoretycznie.
Podałam to ponieważ postawiłeś dość mocne stwierdzenie że :„Większość ludzi, która nie orientuje się w temacie nie widzi różnicy”
– z którym nie mogłam się zgodzić 🙂
Jest chyba dokładnie na odwrót, ludzie w ogóle nie widzą łączności:
Hipnoza wywołuje takie filmowe – telewizyjne skojarzenie, z ludźmi robiącymi bezwiednie coś co im się karze… Jakaś magiczny trick z umysłem.
Medytacja kojarzy się ze wschodem, jogą, oświeceniem.
True„ale tutaj ciśnie mi się na usta to, co kilka postów temu stwierdził o mnie Zind, mianowicie chciałbym w tym miejscu powiedzieć “Ciekawe, czemu akurat na to uwagę zwróciliście” :)”
Ja nie będę ci przypinac etykietki z tym „odbijaniem piłeczki”. Nie zgodzę się z taką oceną twojej osoby. Wszyscy jesteśmy osobami refleksyjnymi i każdy z nas zdecydowanie więcej przygląda się sobie samemu w rozmowie, niż tylko patrzy aby drugiemu odpyskować 😉
I dobrze, bo tylko tak człowiek się uczy.
Ja chcę tylko zauważyć, że nie pisałam nic o świętokradztwie w moim poście, ale o tym że łączenie na siłę tych metod wykrzywia rzeczywistość, „obcina” pewien wymiar medytacji jakiego hipnozie brak.
Ty zrobiłeś ogólną aluzję z tym świętokradztwem, co mnie…po prostu nieco zaskoczyło 🙂 Że taka myśl mogła pojawić się w Twojej głowie 🙂 Zaskoczenie ! I tyle 🙂
trueneutral said:
Zenorest.
Nie bądź taka łagodna w mojej ocenie, no proszę. Ja się tu staram, żeby namieszać, a Ty mnie tak „usadzasz” . 🙂
Co do placu targowego – właśnie wychodzi, że nie mają pojęcia o jednym ani drugim. W zasadzie to nie ma w tym nic dziwnego, mieszkamy w katolickim państwie, tutaj możemy z każdym mówić o modlitwie (nawet z niewierzącymi) .
Co do hipnozy, z mojej strony już ostatecznie, to powiem w ten sposób – każdy może tą metodę wykorzystać w zasadzie jak chce. Wiem też, że jeśli człowiek czegoś nie praktykuje, ma mgliste pojęcie na czym to polega, to jego ocena będzie, hm, nie do końca słuszna. Z tego miejsca przyznaję jednak, że uwielbiam medytację, żeby nie było, że się czepiam. A hipnoza… większość rozumie to jako sugestię/autosugestię. Jest to prawda, ale… powierzchowna. Bo można więcej. I nie tylko w aspekcie poprawy ego.
Aaa, zapomniałbym, jestem głęboko refleksyjny, szczególnie jeśli chodzi o innych. 🙂 Nad sobą lepiej się nie zastanawiać, bo po co pchać się w bagno? 🙂 A tak poważniej. Nie wiem, czy bardziej przyglądam się sobie czy innym podczas rozmowy, ale na pewno później przyglądam się swoim odczuciom i myślą, także temu, co je wywołało, no i dlaczego. Jeśli to podchodzi pod to, co napisałaś, to rzeczywiście bardziej skupiam się na sobie.
Aaa. Musicie mi wybaczyć pewne uproszczenia myślowe, jakie stosuję, w obecnej chwili mam niemalże sesję i nauka przyćmiewa mój umysł. 🙂 (dlatego też „wyskakuję w ukrycia” , jak to ładnie Zind ujął)
Zind said:
@True
Przecież pisałem, że nie oswajam hipnozy z medytacją, bo jak wspomniał Chłodny, jest to krzyżowanie szczura z małpą.
I na tym zakończmy już może dywagowanie o podobieństwach 😉 Bo zaczyna być mdlące!
nie wadzi mi stwierdzanie, że hipnoza to spłycona metoda poprawiająca stan ego. Ba, może nawet to i racja?
No właśnie, komu to wadzi? 🙂
Wiem też, że jeśli człowiek czegoś nie praktykuje, ma mgliste pojęcie na czym to polega, to jego ocena będzie, hm, nie do końca słuszna.
Można mieć zdanie wyrobione na podstawie rozmów z wieloma osobami.
I czasem bywa ono wtedy trafniejsze niż doświadczenie pojedynczej osoby 😉
Ja nie znam przesadnej ilości osób, która się tym tematem interesuje, ale na tyle by wiedzieć, że nie tak znów łatwo pomylić medytację z hipnozą. 😉
——
A teraz słówko do Zen.
Po tym co napisałaś o True w ostatnim komencie, widać, że czytałaś Dale’a Carnegie 🙂
dorota said:
widze Zind tutaj kasuje wszystkich, no prawie:)
zenforest said:
dorota, prawda ;)?
True:
„Aaa, zapomniałbym, jestem głęboko refleksyjny, szczególnie jeśli chodzi o innych. 🙂 Nad sobą lepiej się nie zastanawiać, bo po co pchać się w bagno? „
To się może tyczy 95% ludzi, ale sądzę że Ciebie jednak zdecydowanie mniej 😉
W dyskusji czasem każdy odbije piłeczkę, zwłaszcza jeśli się już nie ma ochoty dalej wałkować jakiegoś wątku (czyli np ktoś się zbliżył do obszaru który nas jakoś zadrażnił, …a tak zwykle podświadomość daje znam znać że „nie chce tego ruszać”, zatem zmienia temat/nudzi się). Tak bywa, ale nie ma co się przejmować 😉
Naturalna sprawa.
Wracając do kwestii, mam nadzieję ostatni raz,
wypadłam tutaj na mesjasza kategorycznego rozdzielania hipnozy od medytacji, niech tak będzie, wezmę tę słodką etykietkę, choć to też nie do końca prawda 😉 Wiadomo, jak ze wszystkim 😉
Zind said:
„widze Zind tutaj kasuje wszystkich, no prawie :)”
Dorota, no oczywista 😀
Ta dwójka się przepycha w piaskownicy a mój autorytet tymczasem rośnie jak na drożdżach 😀
A ego razem z nim, hyh 😀
Czyż to nie prawda, że gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta?
Swoją droga, oboje zaraz zaprzeczą wszystkimi siłami, że oni się nie biją, nie, nie— oni tylko MUSZA wytłumaczyć, no muszą. I tyle.
Zostawić nie mogą… 😀
Zen i co powiesz? Jakie jest podsumowanie z twojego eksperymentu pod hasłem „będę bardziej stanowcza”? 🙂
zenforest said:
yyy……na pewno udało mi się osiągnąć tyle, że sprowokowałam True w temacie hipnoza kontra medytacja (płachta na byka 🙂 )….ale… dzięki temu zyskałam ze dwa introspekcyjne wnioski o sobie 🙂
Z tym przymusem tłumaczenia swoich poglądów, wyjaśniania itp – to znowu masz rację, Zind.
Ale cóż, kilka osób, nie tylko True i ja – ma taką wadę – co skutkuje tym, że jak trafi kosa na kamień to dyskusje ciągną się tasiemcami 🙂
Zauważyłam jednak, że o wiele rzadziej to robię jeśli zajmuje mniej sprecyzowane stanowisko 🙂 Wychodzi, że to oszczędność czasu! Czysta ekonomia. Dowiem się może mniej o swoim wewn. bagienku, ale za to więcej czasu spędzę na życiu a nie na pisaniu komentów 😉 Więc może się tak czy owak – zrównoważy 😀
trueneutral said:
No. Zind ma zawsze racje, a Zen wraca do postawy równowagi. A ja znowu nie mam się z kim kłócić. 🙂
Zind said:
nie łam się, temat medytacja/hipnoza ma szansę jeszcze wypłynąć, to spory temat i wałkowany pod wieloma postami, coś się trafi 🙂
A wtedy będzie można potrząsnąć szabelką 😉
trueneutral said:
Zind, postaram się „szabelkować” kiedy się da. 🙂 Z tym, że jesteście na tyle tolerancyjno-refleksyjno-uduchowieni, że nie zawsze wychodzi. 😛