Tagi
catharsis, ciemna noc duszy, ciemna noc zmysłów, deprecha, depresja, down, dołek, foley, inicjacja, kryzys, mroczna noc zmyslów, mroczny las, oczyszczenie, przełom, przygnębienie, smutek, transformacja, uzdrowienie, wyjście z depresji, wyjście z kryzysu, załamanie, Świadomość
Czasami przebudzenie duchowe przybiera formę kryzysu.
W kulturach pierwotnych kryzys życiowy jest traktowany jak inicjacja.
W naszej kulturze ludziom w kryzysie przykleja się nalepki neurotyka, dziwaka, narkomana, pijaka — co wcale im nie pomaga.
Przełom życiowy i każde trudne doświadczenie może być przejściem do nowego, świadomego i pełniejszego życia.
Kryzysem może być poważna choroba, uraz fizyczny lub emocjonalny, depresja, druzgoczące problemy zawodowe lub osobiste.
Kiedy coś takiego Ci się przydarzy, potrzebujesz pomocy.
Poszukiwanie jej nie jest oznaka słabości. Szukaj pomocy u przyjaciela, u nauczyciela duchowego lub wykręć numer telefonu zaufania.
Ze szczerej rozmowy z druga osoba wypływają ogromne korzyści – czasami ratuje ona życie.
Jak zachować się w ostrym kryzysie?
– Zadbaj o ciepło ciała.
– Nie myśl o papierosie, kawie czy alkoholu. O niczym co sztucznie wprawi cię w lepszy nastrój,
– Oddychaj głęboko; przez kilka minut wsłuchuj się w każdy oddech.
Jesli czujesz się na siłach – wejdź w kontakt ze swoim wnętrzem.
– Gdy tylko się uspokoisz — szukaj pomocy.
Ciemna noc duszy zapada, kiedy wydaje Ci się, że
-nie możesz zaufać temu, co znasz,
-że nic już nie jest pewne,
-ze nie ma czego się uchwycić,
-że straciłeś poczucie bezpieczeństwa.
-że Twój świat się skończył
Doświadczenie takiej ciemnej nocy duszy może prowadzić do głębokiego psychicznego i duchowego uzdrowienia oraz do objawień i olśnień, o jakich Ci się nawet nie śniło.
Musisz pozwolić sobie zobaczyć szerszy obrazek, zrozumieć swoje życie na nowym poziomie. W odmienny niż dotychczas sposób zrozumieć swoją przeszłość.
Każdy kryzys to ważna lekcja, to sposób podświadomości na powiedzenie ci :Hej, obudź się, pora coś zmienić!
Sama mam za sobą co najmniej trzy takie ciemne noce i kilka krótszych przełomów, kiedy ból był niewyobrażalny i wydawało mi się, ze nigdy się nie skończy, a ogrom bezradności i beznadziei przekraczał moje granice wytrzymałości.
Mogłam tylko płakać jak bezbronne i bezradne dziecko,
W środku mojego cierpienia udało mi się jednak zachować wiarę, że ten ból służy mojemu rozwojowi i że ma jakiś ukryty sens. Z czasem pojawił się spokój i zrozumienie.
Ufałam, że moja ciemna noc pojawiła się… w służbie światła.
Ufałam, ze z tej ciemności wypłynie najjaśniejszy blask.
Przeszłam przez ciasną szczelinę świadomości i urodziłam się na nowo – bogatsza, bardziej świadoma i dojrzalsza.
Jung powiedział kiedyś: „Nie stajemy się oświeceni wyobrażając sobie światło, lecz czyniąc ciemność świadomą „.
(“One does not become enlightened by imagining figures of light, but by making the darkness conscious”)
Na bazie: E.Foley Powiedz życiu Tak!
Powiązane tematy:
• Koniec walki oznacza zwycięstwo
• Szczęscie jest bliżej niż myślisz
• Czy wiesz dlaczego cierpisz?
• Rezygnacja i bezradność w obliczu trudności – jak pokonać pesymizm?
• Tak mocno pragniesz…? Oto przyczyna dlaczego nie otrzymujesz.
moanre said:
Przypomina mi to trochę założenia prof. Dąbrowskiego dot. dezintegracji pozytywnej 😉
Łukasz.19. said:
Jeszcze godzinne temu uważałem, że popadam w jakiegoś rodzaju depresję lub inny tego rodzaju problem. Chciałem poczytać o depresji itp. na pewnej stronie natknąłem się na zagadnienie o nazwie „noc duszy” byłem bardzo zaciekawiony bo nazwa najzwyklej nie pasowała do reszty umieszczonych tam propozycji. Przeczytałem ok. 3 strony na temat tego przeżycia i odwiedziłem kilka stron o tej tematyce. Pomogło mi to zrozumieć jakie zmiany świadomości teraz przechodzę. Droga opisywana w tym powyżej i reszcie tekstów odpowiada tej mojej lecz bardzo ciężko określić w jakim stadium teraz jestem. Chciałbym porozmawiać z kimś kto tą drogą idzie lub z osobą bardzo blisko Boga takim jak ksiądz, zakonnica. Zostawiam swojego @. magicvice@op.pl
zenforest said:
Nie wiem czy uda ci się tutaj taką osobę znaleźć, ale może uda Ci się znaleźć parę postów na temat tego jak radzić sobie z cierpieniem i depresją.
traksaksis said:
Lukaszu- ta depresja o której klikasz to jeden ze stanow Twojego UMYSŁU- stanu obecnej czasami Twojej swiadomości. Zauważ jak sam piszesz że jeszcze godzine temu uważałeś że popadasz w jakiegoś rodzaju -DEPKE.Ale po godzinie dostrzegleś że to nie do końca prawdam ze troszke uległeś sugesti kórą wytworzył Twój umysl.Nasz umysl gromadzi doświadczenia i sprzedaje nam różne jazdy. Ksiądz i zakonnica to od duszy,a to nie ten problem.WSZYSTY tutaj idziemy tą drogą , drogą rozwoju świadomośći tylko każdy z nas ma nagromadzone inne doświadczenia ,przez co ma inne jazdy, każdy Swoją.Czytanie kolejnych stron o tej tematyce może tylko nasilić problem. Moim skromnym zdaniem powinieneś zmienić dotychczasowe życie , zmienić CODZIENNE NAWYKI, RUTYNOWE ZAChOWAVIA-to jak żyjesz na codzień, co robisz najczęściej itd. Przez co nagromadzisz nowe doświadczenia i zmienisz tym wewnętrzną jazdke, zmienisz sran umyslu i zarazem stan świadomości.Warto tą zmiane polączyć z praktyką medytacji.aby zaobserwować umysl i widzieć że myśl jakakolwiek powstaje w naszym umyśle ,ale i też w nim sie rozpuszcza , ginie.Jak na stronce u samej góry tego bloga. MYŚL JEST JAK TA KROPLA WODY KTÓRA WPADA DO OCEANU. Poczym się rozpuszcza a my w danej chwili jej istnienia ulegamy tylko jej sugesti . Medytacja sluży opanowaniu umysłu . I nic nie pomoże Tobie jak TY sam sobie , poprzez prace nad sobą. Nikt za ciebie tego nie zrobi. Na tenat medytacji jest dużo w necie- poszukaj. Pozdrawiam i powodzenia.
zenforest said:
traksaksis „Moim skromnym zdaniem powinieneś zmienić dotychczasowe życie , zmienić CODZIENNE NAWYKI, RUTYNOWE ZAChOWAVIA”
Bardzo dobra rada, polecam wszystkim.
Nawet wprowadzanie małych zmian w życiu, w nawykach, typu zmiana codziennej trasy do pracy, układu rzeczy na biurku, porządku w szafie – zebrane razem mogą zacząć tworzyć nową jakość myśli i nowe odczucia.
amrita said:
Można powiedzieć, że przez całe ostatnie wakacje przeżywałem ciemną noc. Zaczęło się to od momentu kiedy na poważnie zacząłem się rozwijać(przestałem pic alkohol itp). Było to dla mnie ciężkie przeżycie, czułem się samotny, myślałem, że wszystko jest jednym wielkim padołem łez a w mych medytacjach widziałem tylko ciemność. Nie było to zwykłe uczucie samotności, czułem się tak samotny iż myślałem że uschnę lub spłonę. Prawie codziennie zamykałem się w pokoju i długo płakałem Lecz stopniowo ta ciemna zasłona zaczęła ze mnie opadać budząc prawdziwą intuicję. Zacząłem coraz mocniej odczuwać miłość wszechświata (proces ten trwa nadal). Zrozumiałem, że nie jestem sam w swym problemie i że była to tylko próba a miłość ta zawsze jest ze mną i gotów jest mówię to wszystkim pomóc każdemu. Prawdziwa miłość jest ponad dualnością tego świata i nie patrzy na to czy ktoś jest dobry, czy zły lecz pomaga mu w jego rozwoju. Lotos rośnie mimo iż jest przykryty błotem. U jednych ta warstwa jest mniejsza a u innych większa. Nie przejmuj się Jesteś Lotosem Przyjacielu! Jeśli choć kawałek Lotosu się wynurzy z błota fala radości i nadziei ogarnie serce.
Monika said:
Pochodze z rodziny katolickiej lecz bardzo czesto watpilam w Boga… Zawsze bylam osoba uciskana, cierpialam, plakalam, mialam niskie poczucie wlasnej wartosci. Nie wierzylam w siebie. Bylam manipulowana przez ojca chorego psychicznie. Nie potrafilam wykonac zadnego ruchu by zmienic swoje zycie. Bardzo wiele musialo sie wydarzyc bym znalazla sie w tym momencie zycia co teraz.Teraz juz jednak wiem ze na cos mnie stac. Odnalazlam sens zycia. I wrocilam do Boga.
indianaJ said:
I dobrze, czasem trzeba odchodzić i wracać, żeby widzieć rzeczy w nowej perspektywie 🙂
karabinbaba said:
indianaJ dobrze jest wracać, tak sobie odchodzić…
Małgorzata said:
„Ciemna noc duszy zapada, kiedy wydaje Ci się, że
-nie możesz zaufać temu, co znasz,
-że nic już nie jest pewne,
-ze nie ma czego się uchwycić,
-że straciłeś poczucie bezpieczeństwa.
-że Twój świat się skończył”
Nie zgadzam się „ciemna noc duszy” to nie depresja a inne tego typu zaburzenia psychiczne. „Ciemna noc duszy” bowiem jest doświadczeniem mistycznym, które dla nas zwykłych zjadaczy chleba jest niemożliwym do osiągnięcia. Tego pojęcia jako pierwszy użył św. Jan od Krzyża. Jest to doświadczenie przejściowe, ponieważ taka osoba po „Ciemnej nocy…” w swoim życiu dostępuje Łaski Oświecenia! A Ci którzy mają problemy z psychiką, nałogami, wszelkimi cierpieniami muszą odpracować swoją karmę poprzez cierpienie lub rozwój duchowy. Jeśli nie znamy przyczyny swoich dolegliwości zbawienne jest udanie się do dobrego egzorcysty, świeckiego lub duchownego(jeśli ktoś jest wierzący) i ściągnięcie bytu, być może zbłąkanej duszy która pozbawiając nas energii a utrzymującej się dzięki nam przy życiu, albo też demona który nie daje nam żyć, a jego obecność odczuwamy w bolesny sposób.
Małgorzata said:
Pamiętajmy że każda choroba nas czegoś uczy. Jesteśmy wtedy w wiele lepsi, aczkolwiek po to mamy rozum i wolną wolę ażeby nie tworzyć złej karmy i nie spijać potem cierpienia, porażek, ciosów losu i chorób które sami stworzyliśmy po przez nasze błędne postępowanie. Pozdrawiam
Danuta said:
Nie po każdej ciemnej nocy doznaje się oświecenia, można mieć ich wiele.
Ekhard Tolle miał taką noc, w której wszystko się załamało i przebudził się, zadając sobie pewne pytanie. Ale czy można to nazwać oświeceniem?
BlueMind said:
Eckhart twierdzi, że tak:)
zenforest said:
Tak? Nigdy nie słyszałam by nazywał się oświeconym 😉
Nawet nieczęsto pisze o sobie jako o „przebudzonym” 🙂
Danuta said:
To prawda, też zwróciłam uwagę z jaką ostrożnością się wypowiadał na ten temat w kilku wywiadach z nim, jakie oglądałam. Dobiera wręcz słowa.
Nazywa to często po prostu „przełomem”.
Małgorzata said:
Trudno powiedzieć czy Eckhart Tolle był rzeczywiście oświeconym, ale czytając jego książki można stwierdzić, że jest istotą o wysokiej wibracji. Każdy kto dąży na swej drodze do boskiego jestestwa doznaje pewnych wglądów, mniejszych lub większych, ale wyłącznie na drodze wielkiej samodyscypliny, człowiek musi być szczery sam ze sobą, nie oszukiwać siebie. Taki człowiek jest naprawdę wysoce oczyszczony, zna swoje poprzednie wcielenia, ma różnorakie dary np. dar jasnowidzenia bo jego dusza jest tak rozświetlona, że może ona postrzegać o wiele więcej niż dusza którą trapi jeszcze własne EGO, złe nawyki i przyzwyczajenia. Jeśli będziecie pracować nad sobą to każdemu kiedyś coś ZAKLIKNIE 😉 i wtedy pojawi się ZROZUMIENIE.
molly said:
Św. Jan od Krzyża nie pisał o ciemnej nocy, ale o Nocy ciemnej – a to jednak różnica.
Poza tym, to bardzo elegancko brzmi – „W środku mojego cierpienia udało mi się jednak zachować wiarę, że ten ból służy mojemu rozwojowi i że ma jakiś ukryty sens. Z czasem pojawił się spokój i zrozumienie.
Ufałam, że moja ciemna noc pojawiła się… w służbie światła.
Ufałam, ze z tej ciemności wypłynie najjaśniejszy blask.
Przeszłam przez ciasną szczelinę świadomości i urodziłam się na nowo – bogatsza, bardziej świadoma i dojrzalsza.”
Mam tylko proste pytanie: JAK?? Bo „CO” – to własnie zacytowałam. Czy ktoś potrafi odpowiedzieć? No jak?
Eliszka said:
Myślę, że każdy musi sam znaleźć odpowiedź na to pytanie: JAK?
I nawet jeżeli będzie jeszcze wielokrotnie wątpił, gubił się, zanurzał w ciemności duszy, same próby wyjścia do światła, zrozumienia, świadomości, będą przysłowiowym krokiem do przodu w samorozwoju.
Myślę, że sztuką jest nie rozpatrywanie przeszłości w kategoriach porażek, błędów, powielanych, powtarzanych, przecierpianych nie raz, lecz spojrzenie wstecz z wdzięcznością pod kątem ‚przerobienia’ ich i wyciągnięcie wniosków choćby tylko po to, by mniej cierpieć, by chronić swój osobisty hologram energetyczny, by móc dalej funkcjonować, rozwijać się, nadawać sens swojemu życiu, i by nikt z naszego powodu nie cierpiał.
Nie wiem czy nie zagmatwałam się, ale pisałam tak bardziej pod swoim adresem.