Tagi
dobór, dzieciństwo, ewolucja, imago, ludzki mózg, mózg, partner, partnerstwo, preferencje, rodzina, umysł, uporanie się, urazy, uzdrowienie, wybory, związek, Świadomość
Imago – Opiera się na budowie i funkcjonowaniu mózgu. Aby lepiej zrozumieć na czym polega – omówię najpierw krótko budowę mózgu, jaką zaprezentował Paul D. McLean.
Podzielił on mózg na 3 koncentryczne warstwy:
1) pień mózgu (tzw. stary mózg) Jest to warstwa mózgu ewolucyjnie najstarsza (występuje już u gadów). Odpowiada za reprodukcję, instynkt samozachowawczy, krążenie krwi, oddychanie, skurcze mięśni w odpowiedzi na bodźce zewnętrzne.
2) układ limbiczny – jego funkcją jest generowanie intensywnych emocji.
3) kora mózgowa – najbardziej rozwinięta część mózgu człowieka. (tzw. nowy mózg) Jest to świadoma część mózgu. Odpowiada za myślenie, reagowanie, nasze obserwacje, plany, przewidywania, pomysły, porządkowanie informacji, analizowanie różnych sytuacji.
Główne zadanie starego mózgu (naszej nieświadomości) to zapewnienie nam przetrwania. Jest on niemal cały czas w gotowości i “troszczy się” o nasze bezpieczeństwo. Jednak informacje o zewnętrznym świecie czerpie on z obrazów, myśli i symboli wytworzonych przez nowy (świadomy) umysł. Dzieła więc zupełnie inaczej niż nowy mózg, który bezpośrednio styka się ze światem zewnętrznym.
Żeby zobrazować różnicę w funkcjonowaniu obu części mózgu posłużę się przykładem.
Spotykając ciocię Elę, kuzyna Adama i wujka Janka – nasz nowy mózg bez trudu ich rozpozna. Natomiast stary mózg odpowiadając głównie za bezpieczeństwo i reprodukcję określi jedynie, czy dana osoba jest kimś:
–o kogo trzeba się troszczyć,
–kto może troszczyć się o nas,
–z kim można uprawiać seks,
–od kogo trzeba uciekać,
–komu trzeba się poddać,
–kogo trzeba zaatakować.
Nie zajmuje się więc odróżnieniem matki od ciotki, kuzyna od sąsiada. Tym już zajmuje się świadomy (nowy) mózg. Jeszcze jedną ważną cechą nieświadomego umysłu jest brak poczucia czasu. Teraźniejszość i przeszłość zlewają się.
W zasadzie dla starego mózgu istnieje tylko teraźniejszość. Mając taki mini szkic obrazujący różnicę w funkcjonowaniu starego i nowego mózgu
– spróbujmy teraz określić, jaki to ma wpływ na wybór partnera. Nasz stary mózg nie odróżnia przeszłości od teraźniejszości i ma jedynie mgliste pojęcie o świecie zewnętrznym. A jednocześnie odpowiada głównie za bezpieczeństwo i reprodukcję.
Gdy więc wybieramy partnera (zakochujemy się) – w dużej mierze nasz stary mózg
ODTWARZA OTOCZENIE Z DZIECIŃSTWA! (czego raczej nie jesteśmy świadomi przy zakochaniu).
Okazuje się, że poszukujemy osoby, której dominujące cechy charakteru są podobne do cech osób, które nas wychowały.
To, co spotkało nas w dzieciństwie – jest znane staremu mózgowi, a w związku z tym, że dla niego nie istnieje przeszłość
– traktuje nasze dzieciństwo jak matrycę, do której się odwołuje.
Czyli niejako pomylił naszego partnera z rodzicem 🙂
I nie zrobił nam tego na złość 😉
Kierował się potrzebą uleczenia krzywd i urazów, jakie doznaliśmy w dzieciństwie!
Jako dorośli i świadomi ludzie – mamy możliwość wspólnie z partnerem wynagrodzić sobie niedobory z dzieciństwa.
Mówiąc o urazach i krzywdach nie mam na myśli jakichś ciężkich, traumatycznych przeżyć. Raczej chodzi mi głównie o urazy, jakie nas spotkały w związku z tzw. uspołecznieniem (np. może byłeś chłopcem, któremu wmawiano, że chłopcy nie płaczą; albo dziewczynką, której mówiono, że grzeczne dziewczynki nie mogą się złościć).
To wszystko ma wpływ na nasze późniejsze wybory.
Teoria Imago w dużej mierze tłumaczy, dlaczego spośród wielu ludzi, których spotykamy – wybieramy naprawdę niewielu.
Zdawać by się mogło, że mamy bardzo wyrafinowany gust. Nie zakochujemy się przecież w przypadkowych osobach… Czy rzeczywiście nasz nieświadomy umysł dokonuje wyboru partnera?
Anna Grabka http://www.relacje.net
Trwałe i szczęśliwe związki przyjaźni i miłości!
Copyright by Wydawnictwo Złote Myśli & Psychorada.pl & Artelis.pl
Powiązane posty
• Zranione czy radosne dzieci?
• List ojca do syna. Wyznanie.
• Czego szukasz? Od czego uciekasz?
Rebel said:
Niech mi będzie można pofolgować dla rozrywki w tym temacie 🙂
Niektóre z moich wypowiedzi w tym poście,choć mogą brzmieć twierdząco,są oparte tylko i wyłącznie na własnym doświadczeniu.
Przyciągamy takie osoby,które mają podobne wibracje/częstotliwości.Nasze otoczenie jest odbiciem nas samych.Możemy przeczytać..albo lepiej nie, inaczej..ktoś może wtedy przeczytać z naszego otoczenia,jaki to czort w nas drzemie,jacy to my jesteśmy i w którą szufladkę można by nas wcisnąć.
Co do budowy mózgu nie do końca jestem zorientowany,natomiast zgodzę się z tym,iż naszych partnerów przynajmniej na początku naszych zmagań uczuciowo-miłosnych jako nastolatkowie,wybieramy podświadomie.Prawdopodobnie również wg. w.w. zasad. Później,w drodze ewolucji wewnętrznej i po zdobyciu pewnej wiedzy mamy możliwość wyboru bardziej świadomego.Pisze bardziej świadomego,bo tak na prawdę często sami nie wiemy czego chcemy i co byłoby dla nas dobre na tą chwilę.Możemy sobie określić,że na drodze na której obecnie się znajdujemy,taki to a taki partner/ka będzie mi odpowiedni/a, ponieważ nasze wspólne wzorce muszą się ze sobą zgadzać,musimy mieć możliwie jak najbardziej zbliżone wibracje,co by nie było tak,że po głębszym poznaniu okaże się,iż nasze zaopatrywania różnią się od siebie a co za tym idzie rozwiązanie problemów widzimy zgoła odmienne,że inne rzeczy nas cieszą a inne smucą.
W przypadku ludzi na wyższym poziomie ewolucji świadomości ciężko jest być z osobą która tą drogą nie podąża,ponieważ tak jak napisałem powyżej a przedstawię raz jeszcze obrazowo, Ty stojąc na dachu wieżowca,widzisz dalej niż ten który stojąc na pierwszym pietrze drze się w wniebogłosy,że to trzeba załatwić tak a tak.Lecz ty widzisz,ze w tym labiryncie,ścieżka którą on obrał jest ślepa i jak to pojmie,wtedy będzie musiał zmienić kierunek.Więc w jaki sposób taka osoba ma być ci najbliższą,skoro ona często w ogóle cie nie rozumie? Zabawne bywa,że ci na pierwszym piętrze krzyczą najgłośniej często gnając w przepaść…a Ty nie masz ochoty wykłócać się o to,bo po pierwsze wiesz,ze masz racje,z doświadczenia a po drugie wiesz,ze on musi doświadczyć tego sam aby zrozumieć.
Kiedyś,z małym bagażem doświadczeń życiowych i miłosnych tez,siedząc ze swoją dziewczyną kompletnie nie interesującą się tematem,a ja sam nie wiedząc o co w tym wszystkim idzie,zacząłem się na głos zastanawiać,że właściwie to powinienem być z jakąś anielicą z nieba zstąpioną chyba lub też sam już nie wiem z kim,ponieważ kompletnie się rozmijamy tematami, zainteresowaniami, podejściem. Poza tym,moich poglądów nie popiera i nie rozumie sporo ludzi a osoba którą kocham i powinna mi być najbliższa-w ogóle ….reakcji możecie się domyślać. ….Ah,najlepiej to jeszcze,aby ta anielica była szczupła,wysoka..i może daruje sobie resztę pomysłów które mi wtedy przyszły do głowy.
Ciekawa rzecz..po jakimś czasie (ok 2 lata) taka właśnie osoba pojawiła się na mojej drodze.Z cechami charakteru,wyglądu i zainteresowań niemal idealnymi do tego co wymyśliłem (!) mało tego,miewała sny,ze jest aniołem…a więc był to wybór jak najbardziej już świadomy..i nie szukałem jej, „sama przyszła” ja wyraziłem intencje.
..niestety,zapomniałem domyśleć paru spraw i choć było na prawdę dobrze,to czegoś jednak brakło..zostaliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi. Czyli wybór świadomy ale wybrakowany.
Ciekaw jestem jak to wygląda od zaplecza u innych kroczących tą drogą.Drogą ku prawdzie,przebudzeniu,oświeceniu.Ja,na chwilę obecną z wielkim wytęsknieniem oczekuje na pojawienie się tej drugiej,piękniejszej połowy..być może już ostatniej.
..można by długo jeszcze ale nie nadwyrężam waszej uwagi.Ze swojej strony,choć temat dla mnie ważnym, postanowiłem trochę luźniej go potraktować,ot rozrywkowo..zapraszam do opisania waszych spostrzeżeń i doświadczeń.
Jeszcze tylko jedno…
Jeśli nie wybieracie świadomie swoich partnerów,Wy kroczący tą drogą, to bądźcie świadomi kiedy mocno CZUJECIE,ze coś jest nie tak,kiedy się męczycie nawzajem…i świadomie to zakończcie.Być może wcale ze sobą nie powinniście być.Może być trochę bólu na początku ale potem zrozumiecie,ze to lepsze rozwiązanie,że to was hamowało,czasem prowokowało do zachowań które wam są obce.Niektórzy się kłócą,bija,wykańczają psychicznie..niszczą się wewnętrznie i zewnętrznie..a to przez strach,współczuję im z całego serducha.
Nie bójmy się zmian.Bo jak wiadomo, jedyna stalą w życiu,jest zmienna.
Pozdrawiam ciepło.
C. said:
„Jeśli nie wybieracie świadomie swoich partnerów,Wy kroczący tą drogą, to bądźcie świadomi kiedy mocno CZUJECIE,ze coś jest nie tak,kiedy się męczycie nawzajem…i świadomie to zakończcie.Być może wcale ze sobą nie powinniście być.”
A co jeśli pojawiły się dzieci potrzebujące obojga rodziców i kredyt mieszkaniowy do spłaty? A partner fajny jak (młodszy) brat, albo przyjaciel… Odczucie jakby tej samej płci. W zasadzie można tak żyć do późnej starości, ale to poczucie braku i tęsknoty i zasypiania części siebie – kobiecości… Nie zawsze wszystko jest takie proste jak powinno być…
Zawsze jest taka opcja, że nie każdy nadaje się do małżeństwa.
zenforest said:
Rebel, bardzo ciekawy komentarz do postu, mógłbyś stworzyć z niego artykuł lub post! Dziekuję za tę cenną wypowiedź, czytałam z przyjemnością.
„Później,w drodze ewolucji wewnętrznej i po zdobyciu pewnej wiedzy mamy możliwość wyboru bardziej świadomego.Pisze bardziej świadomego,bo tak na prawdę często sami nie wiemy czego chcemy i co byłoby dla nas dobre na tą chwilę.”
Dokładnie tak jest, nawet jeśli świadomie chcemy mieć wrażliwego, opiekuńczego partnera, zdarzy się że przyciągniemy dokładną odwrotność.
Nasza PŚ chce byśmy się czegoś na tej sytuacji nauczyli…
Rebel said:
Drogi/a „C”
Tak jak napisałem,moje spostrzeżenia w powyższym komentarzu są oparte tylko i wyłącznie na moich doświadczeniach.
Żeby nie było zbyt łatwo,to..
..mam córkę,moją małą księżniczkę,z dziewczyną o której krótko napisałem,że do siebie nie pasowaliśmy.Nie była to ta sama częstotliwość.Byliśmy ze sobą jakiś czas,następnie to zakończyliśmy.Bolało okrutnie,tym bardziej,ze został owoc naszego związku który obydwoje kochamy.
Uwierz,że nie wyobrażałem sobie aby moje dziecko nie mogło mieć dwoje rodziców,było to dla mnie priorytetem abyśmy tworzyli rodzinę(!).
Na chwile obecną nie jesteśmy ze sobą od ok 3 lat.Dbamy wzajemnie z całych sił o naszą gwiazdeczkę.Żal ustąpił miejsca zrozumieniu,kłótnie się skończyły.Rozmawiamy ze sobą jak przyjaciele,dbam o dziecko ale też o to,aby mamie mojego dziecka także było dobrze.Choć jest teraz z innym mężczyzną,to ma świadomość tego,że zawsze może na mnie liczyć.Staramy się znaleźć zawsze optymalne wyjście..i na spokojnie.
..i nie jest tak,że ja jej nie „kochałem” dlatego tak łatwo poszło.Szaleliśmy (!) za sobą,można powiedzieć,że po zerwaniu..no,było BARDZO ciężko w każdym razie.
Teraz w rozmowach jeszcze głębiej (bo już nie zobowiązani i mądrości z wiekiem w nas więcej) widzę jak bardzo dalej się różnimy.Widzę jak dalej byśmy cierpieli gdybyśmy kontynuowali nasz związek.Ale teraz jest inaczej.Magiczna sprawa : teraz robimy coś,bo chcemy a nie musimy (!).
Czy mi się podoba obecny stan rzeczy? Zdecydowanie nie,bo zawsze chciałem mieć pełną rodzinę.A to jest jak blizna na życiorysie.Od czasu do czasu pobolewa.Ale na pewno obecna sytuacja jest lepsza od poprzedniej.
Fakt,mieliśmy ułatwienia.Ponieważ nie przeżyliśmy razem w związku długich lat,przez to nie wyrysowaliśmy sobie rysy w podświadomości na temat wspólnego życia i zmian było dokonać łatwiej.Każdy wie lub może się domyślać,jak ciężko zacząć nakreślać nową drogę w życiu,kiedy wydaje nam się,ze ta jest jedyna czy tez być taką powinna.Czasem jest ciężko to sobie wyobrazić nawet.Stąd biorą się załamania,samobójstwa itd.
A kto wie czy w tej mojej historii nie będzie happy end’u i kiedyś nie będziemy jeszcze ze razem..ale tym razem z większym szacunkiem do siebie nawzajm,z większą wiedzą,doświadczeniem i zrozumieniem.
Niech mi będzie można jeszcze tylko dodać,iż opisana sytuacja była mocnym bodźcem do jeszcze głębszego poszukiwania prawdy o życiu.
I teraz ważne.Choć są to tylko moje własne doświadczenia to już dawno zauważyłem,że jest to jakiś powtarzający się schemat,który dotyczy na prawdę wielu ludzi.Dlatego też,rozlałem tutaj kawałek swojego życiorysu,chociaż zazwyczaj stronie od tego.Czasem jednak robimy jakieś rzeczy,których pobudek nie rozumiemy a które okazują się być pomocne w przyszłości..nam lub innym..oby.
Warto też dodać,iż na początku drogi przez życie,innymi ocenami posługujemy się przy wyborze partnera (bardziej podświadomie) a innymi później,po zdobyciu doświadczenia i tym samym jakiejś mądrości i wiedzy o naszym miejscu w życiu (bardziej świadomie).
Ja najmocniej przepraszam ale ja chyba nie potrafię się krótko wypowiadać 😉 . A tak poważnie,to czasem się nie da streścić,bo umyka sens.
Asia said:
„Jeśli nie wybieracie świadomie swoich partnerów,Wy kroczący tą drogą, to bądźcie świadomi kiedy mocno CZUJECIE,ze coś jest nie tak,kiedy się męczycie nawzajem…i świadomie to zakończcie.”
Rebel, a co jeśli czujemy, że coś jest nie tak – ale to wynika z naszej nieumiejętności bycia w związku? Kiedyś trzeba się tego nauczyć, kiedyś trzeba przerobić błędne wzorce z dzieciństwa. Kwestia świadomości tego, co się dzieje. To tak jak napisała autorka artykułu – partner/partnerka przypomina ojca/matkę, uruchamiają się automatycznie stare reakcje…i co, uciekać, bo nie jest wspaniale i anielsko? Założę się, że w następnym związku będzie podobnie. Więc może lepiej pracować nad sobą – najlepiej też szczerze dzielić się z partnerem swoimi przeżyciami.
zenforest said:
Myślę, że jest jakiś próg poza którym znieść się już nie da – przynoszącego ból związku.
Zgadzam się z wami że taki związek to hardcorowe laboratorium wzorców, gdzie widzi się jak w lusterku własne przywary i wyobrażenia które się weryfikują w rzeczywistości…Owszem.
Ale rozwój nie musi być tylko ścieżką harówki, pod hasłem: „Musze to przepracować!”
Czasem będąc w lesie – nie widzi się całego lasu, bo drzewa zacieniają. Dopiero stojąc poza lasem widzi się jego kształt.
Mówię to z własnego doświadczenia w związkach.
Byłam z kimś, z kim się rozstałam, bo nie mogłam już pracować nad zbyt wielką ilością przytłaczających wzorców jakie między nami wychodziły.
Minęło sporo czasu, a ja w spokoju, po rozstaniu pracowałam kawałek po kawałku nad sobą, zbierając wnioski i wdrażając nowe sposoby radzenia sobie ze swoimi wzorcami, uzdrawiając je.
Potem wróciliśmy do siebie i….wiele uległo zmianie, związek się bardzo się zmienił. Ale to co było, co rodziło ból, nie wróciło. Owszem pojawiły się kolejne, inne sprawy, ale już na tyle mniejsze, by na bieżąco dało się je uzdrawiać.
Dlatego wierzę, że czasem trzeba zrobić krok wstecz, aby zrobić krok do przodu.
Zapętlenie w emocjach i zranieniu czasem jest po prostu zbyt duże.
SzukającaPrawdy said:
Dziękuję Wam bardzo za Wasze wypowiedzi. Zwłaszcza Tobie Rebel. Bardzo mądrze i ładnie piszesz. Prosiłam moje Anioły o jakąś wskazówkę na temat mojego byłego związku i czytając Twój wpis miałam wrażenie, że to jest odpowiedź… Dziękuję.
zenforest,
podziwiam, że zdecydowałaś się wrócić do byłego partnera i udało Wam się zacząć na nowo lepszy związek. Ja też się zastanawiam, czy próbować wrócić do byłego, ale jestem zbyt wrażliwa i nie dałaby mi spokoju świadomość, że po mnie był blisko z innymi kobietami (jeden kilkumiesięczny związek i kilka przygód). Myślę, że nie potrafiłabym mu tego wybaczyć i zapomnieć, udawać, że nic się nie stało. Dlatego dochodzę do wniosku, że nasz powrót nie ma sensu – zbyt dużo się u niego wydarzyło po rozstaniu ze mną, nie zdołam tego udźwignąć 😦 Poza tym nie wierzę, że on byłby inny – że tamte wady, które mi przeszkadzały, zniknęłyby.
Szkoda tylko, że mimo tego, że niedługo minie rok od rozstania to nie mogę o nim zapomnieć ani ułożyć sobie życia, a już czas najwyższy po jestem po trzydziestce 😦 Trudno, najwyżej przyjdzie mi wieść samotny żywot 😦
zensculpture said:
Bardzo świadomie ,to lepiej ,niż mniej świadomie,lub nie świadomie.
kredyt mieszkaniowy bank said:
Jak dla mnie to w tym artykule są bardzo przydatne informacje. Z całą pewnością je wykorzystam.
kredyt mieszkaniowy gdzie najlepszy said:
Interesujący artykuł. Poleciłem go znajomym.
Mar Mar said:
Pierwsza zasada brzmi : ” Najpierw pokochaj siebie aby móc potem kochać innych”. Razem z niedoskonałościami i głownie z nimi. Taką postawą wyrażamy swoją dojrzałość. Mało kto jednak ją stosuje gdyż ciągle goni za „nową osobą”. Lepszą, piekniejszą, mądrzejszą. Za większymi emocjami. Wszystko to prowadzi do jeszcze większej wewnętrznej pustki i poczucia samotności.