To, co myślimy o sobie, staje się dla nas prawdą.
Jestem przekonana, że każdy, ze mną włącznie, jest całkowicie odpowiedzialny za wszystko w swoim życiu, tak najlepsze, jak i najgorsze.
Każda powstała w nas myśl tworzy naszą przyszłość.
Każdy z nas tworzy swoje doświadczenia dzięki własnym myślom i uczuciom.
Myśli i wypowiedziane słowa kreują nasz los.
Sami tworzymy pewne sytuacje, a potem negujemy naszą moc, obwiniając za własną frustrację innych ludzi.
Nie ma osoby, miejsca lub rzeczy, które miałyby władzę nad nami, ponieważ tylko MY tworzymy myśli w naszym umyśle.
Tworzymy nasze doświadczenia, naszą rzeczywistość i wszystko, co się z tym wiąże. Jeśli w naszych umysłach stworzymy pokój, harmonię i równowagę, znajdziemy je również w życiu.
Które z tych stwierdzeń jest typowe dla was?
„Ludzie zawsze się mnie czepiają”.
„Wszyscy są zawsze pomocni”.
Każde z tych przekonań będzie tworzyć całkowicie odmienne doświadczenia.
To, co sądzimy o sobie i życiu, staje się dla nas prawdą.
Wszechświat zawsze wspiera każdą myśl, którą zechcemy pomyśleć i w którą zechcemy uwierzyć.
Mówiąc inaczej, nasza podświadomość akceptuje wszystko, co wybierzemy budując nasze przekonania. To znaczy, że to, w co wierzę myśląc o sobie i życiu, staje się dla mnie prawdą. Wybrane przez ciebie myśli o sobie i życiu stają się prawdą dla ciebie. Nie jesteśmy niczym ograniczeni w naszym myśleniu.
Skoro już to wiemy, całkiem sensowny staje się wybór stwierdzenia: „Wszyscy są zawsze pomocni”, zamiast: „Ludzie zawsze się mnie czepiają”.
Wszechobecna Moc nigdy nas nie osądza ani nie krytykuje.
Ona nas akceptuje takimi, jakimi jesteśmy, sprawiając, że żywione przez nas przekonania odzwierciedlają się w naszym życiu.
Jeśli chcę sądzić, że życie jest puste i nikt mnie nie kocha, na pewno potwierdzi się to w moim życiu.
Ale jeśli zechcę odrzucić to przekonanie i powiem sobie: „Miłość jest wszędzie, kocham i jestem godny miłości”, będę trwał przy tej myśli i powtarzał ją wielokrotnie, to stanic się ona dla mnie prawdą.
I oto kochający ludzie pojawią się w moim życiu; ci, którzy już w nim są, będą dla mnie jeszcze milsi, a i mnie przyjdzie łatwo wyrażać pozytywne uczucia wobec innych.
Większość z nas ma nierozsądne wyobrażenie o tym, kim jesteśmy, i bardzo wiele sztywnych zasad określających, jak żyć.
Nie chodzi o to, by siebie potępiać, bo każdy z nas stara się najlepiej, jak może wdanej chwili. Gdybyśmy lepiej wiedzieli, lepiej rozumieli i byli bardziej świadomi, prawdopodobnie postępowalibyśmy inaczej. Proszę, nie popadajcie w depresję dlatego, że jesteście tacy, jacy jesteście. Już sam fakt, że znaleźliście tę książkę i odkryliście mnie, znaczy, że chcecie dokonać korzystnej zmiany w życiu.
W CO WIERZĘ
Utwierdźcie się w tym pragnieniu. „Mężczyźni nie płaczą”, „Kobiety nie potrafią zajmować się pieniędzmi”. Cóż za ograniczające przekonania, z którymi przyszło nam żyć!
Kiedy jesteśmy mali, uczymy się stosunku do siebie i do życia obserwując dorosłych wokół nas.
W ten sposób uczymy się, co myśleć o nas samych i naszym świecie.
Zatem, jeśli przebywamy w otoczeniu ludzi bardzo nieszczęśliwych, przerażonych, pełnych poczucia winy lub złości, uczymy się wielu negatywnych rzeczy o sobie i otaczającym nas świecie.
„Nigdy niczego nie robię dobrze”. „To moja wina”. „Jeśli się złoszczę, jestem złym człowiekiem”.
Takie przekonania tworzą życie pełne frustracji.
Kiedy dorastamy, mamy tendencję do odtwarzania emocjonalnego klimatu domu naszego dzieciństwa.
Nie jest to ani dobre, ani złe, prawidłowe czy niewłaściwe; to jest klimat, w którym czujemy się „u siebie”. Mamy również tendencję do odtwarzania w naszych osobistych związkach tych samych modeli stosunków, jakie łączyły nas z matką czy ojcem, lub też ich wzajemnych relacji. Zastanówcie się, jak często stwierdzaliście, że wasz partner czy szef był „taki jak” wasza matka lub ojciec.
Sami też traktujemy siebie podobnie jak traktowali nas rodzice. Narzekamy i karzemy się w ten sam sposób. Jeśli się wsłuchasz, możesz niemalże usłyszeć te same słowa. Kochamy i zachęcamy siebie w ten sam sposób, w jaki nas kochano i dopingowano, kiedy byliśmy dziećmi.
„Ty nigdy nie robisz niczego prawidłowo”. „To wszystko twoja wina”. Jak często mówiliście do siebie w ten sposób? „Jesteś cudowny”. „Kocham cię”. Jak często to sobie powtarzacie?
Mimo wszystko nie winiłabym za to naszych rodziców.
Wszyscy jesteśmy ofiarami ofiar, które prawdopodobnie przekazały nam całą swoją wiedzę.
Jeśli wasza matka lub ojciec nie wiedzieli, jak kochać siebie, nie mogli nauczyć was tej miłości. Mogli was nauczyć tylko tego, co sami otrzymali w dzieciństwie. Jeśli chcecie lepiej zrozumieć swoich rodziców, poproście ich, aby opowiedzieli wam o swoim dzieciństwie. Jeśli posłuchacie ich uważnie, dowiecie się, skąd wzięły się ich własne lęki i sztywne reguły postępowania. Ci ludzie, którzy obarczyli was tym całym „bagażem”, byli tak samo przerażeni i zalęknieni jak wy.
Sądzę, że to my wybieramy sobie rodziców.
Każdy z nas decyduje o inkarnacji na tej planecie w szczególnym miejscu i czasie. Dokonaliśmy wyboru przyjścia tu, aby otrzymać szczególną lekcję.
Lekcję, która poprowadzi nas duchową i ewolucyjną ścieżką.
Wybieramy sobie płeć, barwę skóry, kraj i rozglądamy się za skreślonego typu rodzicami.
Oni będą odzwierciedleniem wzorca, nad którym będziemy pracować całe życie.
A potem, kiedy już dorośniemy, wskazujemy oskarżająco na rodziców i płaczliwie stwierdzamy: „To ty mi to zrobiłeś”.
Ale tak naprawdę, to my ich wybraliśmy, ponieważ znakomicie nadawali się do tego, nad czym chcieliśmy pracować i co przezwyciężać.
Nasz system przekonań kształtuje się we wczesnym dzieciństwie, a potem idziemy przez życie tworząc doświadczenia tak, by do nich pasowały. Spójrzcie w przeszłość, a z pewnością dostrzeżecie, jak często powtarzało się w waszym życiu to samo doświadczenie. Sądzę, że tworzyliście te doświadczenia tyle razy, ponieważ odzwierciedlały wasze wyobrażenia o sobie. W gruncie rzeczy nie ma większego znaczenia, jak długo borykamy się z jakimś problemem, jak bardzo jest dla nas uciążliwy czy też jak bardzo utrudnia nam życie.
Moc objawia się zawsze w chwili obecnej.
Wszystkie wydarzenia, jakie miały miejsce w waszym życiu aż do chwili obecnej, zaistniały dzięki waszym myślom i przekonaniom powstałym w przeszłości.
Były skutkiem myśli i słów używanych wczoraj, w ubiegłym tygodniu, minionym miesiącu, w zeszłym roku, dziesięć, dwadzieścia, trzydzieści czy czterdzieści lat temu, w zależności od waszego wieku.
A jednak to już przeszłość.
Była i minęła.
Obecnie liczy się tylko to, co chcesz myśleć, mówić i w co chcesz wierzyć właśnie teraz. Te myśli i słowa tworzą twoją przyszłość. Twoja moc manifestuje się w chwili obecnej i kształtuje doświadczenia jutra, następnego tygodnia, przyszłego miesiąca i roku.
Obserwuj myśl powstającą w tej właśnie chwili. Czy jest ona pozytywna, czy negatywna? Czy chcesz, aby ta myśl była twórczym elementem twojej przyszłości? Zastanów się nad tym i bądź tego świadomy.
——————————————————————————
Jedyną rzeczą, z którą mamy zawsze do czynienia – jest myśl – ta zaś może być zmieniona.
Nie ma znaczenia, na czym polega twój problem: nasze doświadczenia są zewnętrznym skutkiem wewnętrznych myśli.
Nawet nienawiść do siebie polega tylko na nienawidzeniu swoich myśli o sobie.
Myślisz: „Jestem złym człowiekiem”.
Ta myśl wywołuje uczucie, które umacnia się w tobie. Inni zaczynają dostrzegać to w Tobie.
Nie tworząc takiej myśli, nie wytworzysz też uczucia.
A przecież myśli mogą być zmienione.
Zmień więc tę myśl, a zmieni się także uczucie.
To ukazuje nam, skąd się biorą nasze przekonania. Ale niech nie będzie to usprawiedliwieniem dla naszego trwania w bólu. Przeszłość nie ma już władzy nad nami. Nie ma znaczenia, jak długo żyliście według negatywnego wzorca. Macie moc zmienić to w chwili obecnej. Jak cudownie jest sobie to uzmysłowić! W tej chwili stajemy się wolni!
Jakkolwiek by to brzmiało, rzeczywiście my dokonujemy wyboru naszych myśli.
Możemy przyzwyczaić się do pewnej powtarzanej myśli tak, iż nie wydaje nam się, że to my sami wybraliśmy tę myśl. Ale naprawdę to my dokonaliśmy jej wyboru. Możemy też zrezygnować z tworzenia pewnych myśli. zastanów się, jak często nie chciałeś myśleć o sobie pozytywnie. Możesz zatem także zrezygnować z negatywnego myślenia o sobie.
Wydaje mi się, że wszyscy na tej ziemi, których znam lub z którymi pracowałam, w mniejszym lub większym stopniu przepełnieni są niechęcią do siebie i poczuciem winy. Im większe jest nasilenie tych niedobrych uczuć, tym gorzej wiedzie się nam w życiu. I odwrotnie. Im mniej niechęci i poczucia winy, tym więcej powodzenia nas spotyka we wszystkich dziedzinach życia.
Najgłębszym przekonaniem każdego, z kim pracowałam, było zawsze: „Nie jestem dość dobry”.
Dodajmy do tego: „I nie robię wystarczająco dużo” lub: „Nie zasługuję na to”. A czy z tobą nie jest tak samo? Czy nie mówisz, nie zakładasz z góry, nie czujesz, że „nie jesteś dość dobry”? Ale dla kogo? W odniesieniu do czyich wymagań?
Jeśli to przekonanie jest w nas bardzo silne, to w jaki sposób możemy stworzyć życie oparte na miłości, radości, dobrym samopoczuciu i zdrowiu? Twoje podstawowe, podświadome przekonanie będzie się zawsze temu w jakiś sposób przeciwstawiać. Nigdy nie osiągniesz tego, ponieważ zawsze coś będzie ci stawało na przeszkodzie.
Dochodzę do wniosku, że noszone w sobie urazy, samokrytycyzm, poczucie winy i lęk powodują o wiele więcej problemów niż cokolwiek innego.
Te cztery rzeczy są przyczyną najpoważniejszych kłopotów w naszych ciałach i w naszym życiu. Uczucia te rodzą się z oskarżania innych i rezygnowania z odpowiedzialności za nasze własne doświadczenia. A przecież, jeśli jesteśmy w pełni odpowiedzialni za wszystko, co dzieje się w naszym życiu, to nikogo nie powinniśmy obwiniać.
Cokolwiek się dzieje „poza nami”, jest lustrzanym odbiciem naszych myśli. Nie usiłuję tłumaczyć czyjegoś złego zachowania, ale to właśnie NASZE przekonania przyciągają ludzi, którzy odnoszą się do nas tak, a nie inaczej.
Jeśli uświadomisz sobie, że mówisz: „Każdy zawsze robi mi to i tamto, krytykuje mnie, nigdy go nie ma, gdy jest mi potrzebny, traktuje mnie instrumentalnie, zachowuje się obelżywie”, to jest to TWÓJ WZORZEC. Widocznie jest w tobie coś, co wywołuje takie reakcje u innych osób. Jeśli przestaniesz myśleć w ten sposób, ludzie ci skierują się gdzie indziej i zajmą się kim innym. Ty nie będziesz ich już przyciągał.
Skutki działania tych wzorców dają się odczuć na płaszczyźnie somatycznej. Na przykład, noszenie w sobie przez długi czas urazy może się uzewnętrznić w ciele w postaci raka. Krytykowanie siebie, jako stały nawyk, może często prowadzić do artretyzmu. Poczucie winy zawsze domaga się kary, a kara wywołuje ból. (Gdy przychodzi do mnie ktoś skarżący się na bóle, wiem, że ma bardzo duże poczucie winy). Lęk i związane z nim napięcie często objawia się łysieniem, wrzodami, a nawet bólami stóp.
Stwierdziłam, że przebaczenie i uwolnienie się od uczucia urazy może spowodować cofnięcie się raka. Może się to wydawać naiwnością, a jednak widziałam takie przypadki i sama tego doświadczyłam.
Możemy zmienić nasz stosunek do przeszłości.
Przeszłość była i minęła. Teraz nie możemy jej zmienić. Możemy natomiast zmienić nasze myślenie o przeszłości. Głupotą jest KARAĆ SIEBIE w chwili obecnej z powodu tego, że ktoś zranił nas dawno temu.
Często mówię ludziom mającym głębokie poczucie urazy: „Proszę, postaraj się popracować nad tym teraz, gdy nie jest to jeszcze takie trudne. Nie czekaj, aż znajdziesz się pod nożem chirurga lub na łożu śmierci, kiedy będziesz dodatkowo przeżywał paniczny strach”. W stanie paniki bardzo trudno jest skupić umysł na działaniu zmierzającym do uzdrowienia. Musimy wtedy najpierw znaleźć czas na pozbycie się lęku.
Jeśli będziemy chcieli uwierzyć w to, że jesteśmy bezbronnymi ofiarami i że wszystko jest beznadziejne, wtedy nawet Wszechświat będzie nas w tym utwierdzał i bezwolnie poddamy się tym myślom. Ogromne znaczenie ma uwolnienie się od tych głupich, nieaktualnych, negatywnych wyobrażeń i przekonań nie przynoszących nic dobrego. Nawet nasze pojęcie Boga winno sytuować Go po naszej stronie, a nie jako działającego przeciw nam.
Aby uwolnić się od przeszłości, musimy chcieć wybaczyć.
Musimy zdecydować się na uwolnienie od przeszłości oraz wybaczenie wszystkim, nie wyłączając siebie. Możemy nie wiedzieć, jak wybaczyć, możemy nie chcieć tego zrobić, ale już sam fakt powiedzenia, że jesteśmy gotowi wybaczyć, oznacza początki procesu uzdrawiającego. Konieczne dla naszego uzdrowienia jest to, że MY uwalniamy się od przeszłości i wybaczamy każdemu.
„Wybaczam Ci, że nie jesteś takim, jakim chciałbym Cię widzieć. Wybaczam Ci i bądź wolny”.
Ta afirmacja czyni nas wolnymi.
——————————————————————————
Wszystkie choroby mają swoje źródło w niewybaczeniu.
Ilekroć jesteśmy chorzy, poszukajmy w naszych sercach, komu mamy wybaczyć.
Kurs Cudów mówi: „Wszystkie schorzenia mają swoje źródło w niewybaczeniu” oraz: „Ilekroć jesteśmy chorzy, powinniśmy rozejrzeć się dookoła i poszukać osoby, której trzeba wybaczyć”.
Do tej teorii dorzuciłabym myśl, że tej osobie, której najtrudniej jest nam wybaczyć, musimy WYBACZYĆ PRZEDE WSZYSTKIM.
Wybaczenie oznacza odpuszczenie, puszczenie w niepamięć. To nie ma nic wspólnego z usprawiedliwianiem. Po prostu odpuszcza się tę sprawę. Nie musimy wiedzieć, JAK wybaczyć. Wszystko, co mamy do zrobienia, to CHCIEĆ wybaczyć. Kosmos zatroszczy się o sposoby.
Rozumiemy tak dobrze nasz własny ból. Jak trudno jest jednak zrozumieć, że ONI, którym powinniśmy wybaczyć, kimkolwiek by byli, także cierpieli. Musimy zrozumieć, że czynili, co mogli, zgodnie ze swoimi możliwościami zrozumienia, świadomością i wiedzą, jakie mieli w tamtym okresie.
Gdy ludzie przychodzą do mnie z problemem, nie zwracam uwagi na to, co to jest – nadwerężone zdrowie, brak pieniędzy, niesatysfakcjonujące związki, zahamowania w normalnej aktywności – koncentruję się na jednej sprawie, którą jest MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.
Sądzę, że kiedy rzeczywiście kochamy i AKCEPTUJEMY SIEBIE TAKIMI, JAKIMI JESTEŚMY, wszystko w życiu udaje się. To tak, jakby dookoła wydarzały się małe cuda. Zdrowie jest lepsze, otrzymujemy więcej pieniędzy, związki emocjonalne są bardziej wartościowe, zaczynamy działać twórczo. I to wszystko dzieje się bez większego wysiłku z naszej strony.
Kochanie i aprobowanie samego siebie, tworzenie wokół siebie klimatu zaufania, bezpieczeństwa i akceptacji sprawia, że umysł staje się uporządkowany, kreuje lepsze związki międzyludzkie, daje możność otrzymania lepszej pracy, mieszkania, a nawet wpływa korzystnie na wygląd zewnętrzny. Ludzie, którzy potrafią kochać samych siebie, nie czynią sobie i innym niczego złego.
Samoaprobata i samoakceptacja to podstawowy klucz do pozytywnych zmian w każdej dziedzinie naszego życia.
Kochanie siebie, według mnie, zaczyna się od niekrytykowania siebie z byle powodu. Nadmierny krytycyzm więzi nas akurat w tym wzorcu, który staramy się zmienić. Zrozumienie samego siebie i właściwe obchodzenie się z własną osobą umożliwia nam zmianę tego wzorca. Pamiętajcie, że proces krytykowania siebie trwał latami i nie dawał żadnych rezultatów. Spróbujcie zaakceptować siebie, a zobaczycie, co będzie się działo.
Louise L. Hay – Możesz uzdrowić swoje życie
Inne posty z tej kategorii tematycznej :
• Czy istnieją jakieś ograniczenia –
czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
• Moc tworzenia i moc niszczenia – nasze przekonania
• Podświadomość – kluczem do bogactwa
• Tajemnica szczęścia, zdrowia i pomyślności – „The Secret”
@Flądro pokaż mi takie „zwierciadło” które nie jest „krzywe” ? Terapie ? Sami terapeuci mają swoje nie przepracowane tematy a biorą się za pomaganie innym. Swego czasu pewna „terapeutka z renomowanego portalu dla kobiet odpisała mi że Radykalne Wybaczanie może mnie sprowadzić na manowce. Zresztą zauważyłem że często gęsto „katem” robi się mężczyzn a kobiety to takie biedne „ofiary”
1. Dobry terapeuta to przede wszystkim taki, który przeszedł własną terapię. Taki, który ma swojego supervisora (czyli jest monitorowany przez innego terapeutę). Dobrze by było, gdyby miał też odpowiedni certyfikat.
Wszędzie trudno o dobrego fachowca. Również wśród terapeutów. Najlepiej najpierw sprawdzić rekomendacje.
2. O Radykalnym Wybaczaniu nic nie wiem. Być może ta terapeutka miała racje – być może nie, nie mnie to oceniać.
Wiem tylko tyle, że ja miałam taką „wybaczajacą naturę” – naprawdę „świetna” sprawa, raczej nie miałam do nikogo o nic żalu, ale z jakiegoś dziwnego powodu ciągle miałam depresje 😐
Zresztą – o to, że miałam depresję też miałam tylko do siebie pretensje!
Takiego „dobrego” to ze świecą szukać. To musiałby by być przebudzony człowiek. Co do RW to prawie cały ten blog jest przesiąknięty ideą RW. W radykalnym wybaczaniu chodzi o to że tak naprawdę nie ma co wybaczać.
http://www.metoda-tippinga.pl/
Co do szukania terapeuty – owszem, nie jest łatwo – i niestety mówię to z własnego doświadczenia, nie mniej jednak jest to możliwe. Poza tym, nawet najgorszy z wszystkich terapeutów (a miałam ich ponad 4) mnie czegoś nauczył.
Trochę poczytałam o tej metodzie Tippinga i porównując ją z tym, co do tej pory osiągnęłam dzięki konwencjonalnej terapii mam takie refleksje.
Na stronie http://www.metoda-tippinga.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=2&Itemid=3 znalazłam różnice pomiędzy „wybaczaniem tradycyjnym” a „radykalnym” – sporo cech „radykalnego wybaczania” można znaleźć w konwencjonalnej terapii np. :
– Wolne od osądzania i winy
– Akceptuje ludzką niedoskonałość
– Problem jest we mnie
– Życie jest celowe i sensowne
– Rzeczywistość stwarzamy sami
ale są też punkty, które są dla mnie trudne do zaakceptowania, szczególnie ten:
– Nic złego się nie wydarzyło
Właśnie na terapii stwierdzenia terapeuty, że wydarzyło się coś złego, że to ja byłam w dzieciństwie ofiarą i z tego właśnie biorą się moje problemy emocjonalne było dla mnie jednym z najważniejszych stwierdzen.
Wydarzyło się wiele złych rzeczy, rzeczy, które mnie w tamtym momencie przerastały.
Tego rodzaju podejście pozwoliło mi poczuć swój ból, a później złość i uwolnić te uczucia. To był (jest!) bardzo długi proces.
I dopiero z takiej perspektywy – przepracowania sobie pewnych wydarzeń – mogę patrzeć na przeszłość bez lęku, bez bólu.
Ale jeszcze nie jestem gotowa na to, żeby powiedzieć, że „nic złego się nie wydarzyło”.
Zresztą – dotarcie do własnych uczuć też nie było dla mnie łatwe – dopiero na terapii nauczyłam się ich nie tłumić i świadomie je przeżywać.
Czytając to, tak się zastanawiam – czy to „radykalne wybaczanie” to nie jest przypadkiem droga na skróty ? Zdaje się, że dąży do osiągnięcia tych samych rezultatów co psychoterapia, ale w bardzo krótkim czasie.
Trochę mi się to kojarzy ze sprzątaniem pokoju na zasadzie upychania wszystkiego do szafy – wygląda ślicznie, cudownie, do czasu kiedy ktoś zajrzy do szafy – wtedy wysypią się na niego wszystkie brudy 😐
Nie mniej jednak – bardzo możliwe, że może to przynosić wymierne rezultaty – nie jestem kompetentną osobą, żeby to oceniać 😐
fladra, odradzam tego typu podejscie
trenowalem je w liceum, w okresie gdy mialem sporo nadwagi i uwazalem sie za ofiare mojego wlasnego ciala, genow i okolicznosci
i za ofiare ludzi, ktorzy potrafili byc bardzo okrutni dla grubasa
to nie jest droga!
stwierdzenie terapeuty „bylas ofiara” moze dawac w danym momencie uczucie wielkiej ulgi i olsnienia , niemal wolnosci,
pamietaj, ego uwielbia dowiadywac sie ze mialo racje a inni jej nie mieli!!!! to potezna pulapka, uwaga!
sam mialem taka chwile kiedys 🙂
„To nie twoja wina, ludzie potrafia byc okrutni” , powiedziala moja ex dziewczyna, gdy podzielilem sie z nia moja historia nadwagi
poczulem sie wtedy cudownie,
ale szok – nastepnego dnia dalej ich nienawidzilem, choc oczywiscie teraz juz z dodatkowym uczuciem wyzszosci i politowania
– w koncu ja bylem tym niewinnym, (czytaj domyslnie: lepszym) a oni tymi winnymi mojego cierpienia (domyslnie: moralnie gorszymi)
ale pamietajmy, gdy sie budzimy za kilka lat, okazuje ze nie posunelismy sie ani milimetr dalej poza ten moment, dalej jestesmy o-f-i-a-ra, a jesli jest ofiara, jest tez i zbrodnia, jaka ciagle wisi w powietrzu , jako brudna energia , jakiej nie akceptujemy, jaka jest czescia naszego teraz!
sa winni-> musi byc kara
jesli nawet nie musi byc kary, -> bedzie osad
jesli bedzie osad, ktos bedzie osadzony, a ktos uniewinniony, itp
to jest jedna wielka gra – naszych ego
walka o to kto mial racje
na koniec dodam:
jasna sprawa ze trzeba sobie powiedziec jasno jak bylo
przeciez sa sytuacje ze ludzie zadaja sobie wzajemnie niewyobrazalne cierpienia i nieludzkie byloby mowic ze nie cierpieli, skoro oni wiedza co przeszli
proste
tylko pytanie czy ci ludzie maja dalej niesc to chore pietno ze soba w zycie czy zostawic przeszlosc, wybaczyc calkowicie, uzdrowic sie w tym akcie i przestac niszczyc terazniejszosc – przeszloscia?
wybacz fladra ze to pisze, ale sama w naszej niedawnej dyksuji usilnie stawialas sie w roli MOJEJ ofiary, ofiary przemocy, czyz nie?
obserwowalem to z pewnym zdumieniem ale do teraz
bo wreszcie wyjasnilas ze kiedys tez bylas ofiara innych sytuacji
kiedys ofiara?
teraz ofiara
zawsze ofiara
czy tak ma wygladac zdrowe zycie?
jesli uwazasz ze bylas ofiara, energia ofiary zyje w tobie nadal i bedzie PRZYCIAGALA DO CIEBIE LUDZI KTORZY CHCA CI DOJECHAC nie czujesz tego?
bedziesz ich nieswiadomie prowokowala,
byc moze odczulas to na tym blogu nawet ?
zmiana zaczyna sie w tobie, przestan byc ofiara w przeszlosci, przestaniesz czuc sie w terazniejszosci, przestaniesz przyciagac okolicznosci ktore cie rania…
tak to dziala, przyciagamy to na czym sie skupiamy, pierwsza zasada sekretu 🙂
czujesz ze bylas ofiara?
umysl nie widzi roznicy w czasie, TU jest niebezpiecznestwo!
umysl nie widzi roznicy, ze to bylo kiedys! umysl dziala i istnieje tylko w teraz
i dlatego widzi ze wciaz jestes ofiara!
a skoro tak sie poczuwa, to hulaj dusza – przyciaga do ciebie kolejne rzeczy ktore maja to potwierdzic, kolejnych lajdakow, ktorzy ci dojada, i bedziesz mogla wtedy napisac im „jestem twoja ofiara”, ufff i bedziesz miala racje 🙂
czy to wybierasz?
naprawde dalej uwazasz ze uznawanie sie za ofiare w przeszlosci NIE ma wplywu na twoje obecne zycie?
prosze tez bys nie oburzala sie ze znowu walkuje twoja osobe, ale tak duzo intymnych i osobistych spraw ostatnio omawialas publicznie, ze nie przekroczylem chyba granicy jaka sama wyznaczylas, otwierajac sie publicznie , ze swoimi doswiadczeniami z przeszlosci
napisalem to bo kwestie bycia ofiara innych sa mi osobiscie bardzo bliskie, walkowalem ten temat lata, zanim nie zakumalem paru spraw 😉
=i wciaz w jakis sposob uzdrawiam czesc moich wzorcow
Co do RW książkę Tipinga przeczytałem 6 razy miałem „trening” z trenerem RW mam nawet grę „Satori”. Tu wskazane jest dogłębne wejście w istotę sprawy. Sam Tiping pisze w którymś momencie : „przygotuj się na ból cierpienie”, ale to jest tylko chwilowe mija gdy się przejrzy iluzję. Cały blog Zen o tym mówi, że to tak naprawdę iluzją te pojęcia zła i dobra, kata i ofiary. To pisze Zbyszek który prawie został zabity przez swą matkę. „Wybaczając” tak naprawdę robimy to dla siebie.
Vamas, wprawdzie napisałeś to dla flądry nie dla mnie, ale ja ci chcę podziękować bo doznałem otwarcia oczy i nagłego olśnienia po przeczytaniu tego zdania. Dzieki!
kiedys ofiara?
teraz ofiara
zawsze ofiara
jesli uwazasz ze bylas ofiara, energia ofiary zyje w tobie nadal i bedzie PRZYCIAGALA DO CIEBIE LUDZI KTORZY CHCA CI DOJECHACę
umysl nie widzi roznicy, ze to bylo kiedys!
umysl dziala i istnieje tylko w teraz
i dlatego widzi ze wciaz jestes ofiara!
Jak to wszystko kołuje 🙂 A może jest to wznoszenie po spirali ?
@Flądra :
Vamas, tylko czemu taki długi komentarz? 🙂 Mogłeś napisać tylko to co wypunktował moon. Przekazałbyś samą esencję tego dlaczego nie warto mówić o sobie Ofiara, choćby nie wiem jak nasze ego domagało się takiej satysfakcji. Bo i co mu to daje? Chwilową oszukaną ulgę, a faktycznie problem na resztę życia?
Ja też miałem w życiu trochę przejść, nie były to same cukiereczki i ciasteczka, tyle że ja uznaję ostatnio bardzo niepopularny na tym blogu pogląd, że sam sobie przyciągnąłem i wykreowałem wszystko w moim życiu, poczynając od tego jakich rodziców miałem i jakie warunki mi podarowali. Uważam/ mniej więcej !/ że moja świadomość wschodzi w *ziarnach* karmicznych jakie zebrałem sobie w poprzednich żywotach.
Możecie to teraz gromadnie wyśmiać, że się sztucznie pocieszam i wszystko próbuję logicznie uzasadnić, zamiast przyjąć oficjalną, unijno-poprawną wersję, że po prostu przypadek rzuca nami w różne okoliczności życiowe. Zapraszam do śmiechu 🙂
Vamas
kiedy wychowujesz się w rodzinie, którą można nazwać dysfunkcyjną, to naturalnym mechanizmem jest branie całej odpowiedzialności za całą sytuację na siebie.
To dziecko czuje się winne tego, że np. ojciec opuszcza rodzinę, to dziecko czuje się winne tego, że ojciec pije („przecież gdyby je kochał, gdyby było warte miłości to by nie pił”) a nawet to dziecko czuje się odpowiedzialne za to, że było molestowane.
Tak działają naturalne mechanizmy, tak zostaliśmy „zaprogramowani” przez naturę – w normalnych okolicznościach, pokładanie całkowitego zaufania w rodzicach, wiara w ich nieomylność pozwala nam przetrwać. (kilkuletnie dziecko nie jest w stanie sobie poradzić samo bez opieki).
I o takiej sytuacji mówimy.
To poczucie winy, toksyczny wstyd, tę ogromną odpowiedzialność niesiemy ze sobą w swoje dorosłe życie. I to cholernie ciąży.
I dlatego właśnie – żeby móc się od tego odciąć – potrzebujemy usłyszeć, że to nie my jesteśmy za to odpowiedzialni. Że byliśmy OFIARAMI całej tej sytuacji.
I że tam – właśnie w dzieciństwie, w dysfunkcyjnym domu – należy szukać PRZYCZYN swoich problemów emocjonalnych.
pamiętasz film „buntownik z wyboru” i jego końcówkę ? „To nie Twoja wina” – wielokrotnie powtarzał terapeuta, aż dotarło, aż zostało zrozumiane
w takim sensie byłam „ofiarą” – to nie była moja wina
i nie chodzi o to, czy ktoś był zły itd – to po prostu nie była moja wina
ale generalnie dziękuję za troskę 🙂
Flądra, obawiam się że Cię nie zrozumieją. Karma to karma, masz sobie kłaść do głowy winę bez względu na to, że od 20-30 lat nie robiłeś/aś nic innego.
Swoją drogą aż dziw bierze skąd na blogach duchowych pierwsze skrzypce grają ludzie o tak wyrywkowej wiedzy psychologicznej.
Odpowiedzialność to nie wina.
Zbyszek uważa że on i inni są tylko rolami w teatrze wydarzeń a aktor jest tylko jeden.
By choć trochę zrozumieć lub dokonać zmiany należy zmienić perspektywę. Wyjść poza tą iluzję. Obudzić się jak mówią co nie którzy.
Jedni swoje, drudzy swoje. Nikt tutaj przecież nie argumentował za pozbywaniem się odpowiedzialność za swoje życie, a to nieraz oznacza przecież również branie odpowiedzialności za przeszłość, za to co wpłynęło na nas tu i teraz.
Rzecz w tym, że w każdym indywidualnym przypadku trzeba wiedzieć z czym się ma do czynienia, a schematy zaburzeń emocjonalnych w tzw rodzinach dysfunkcyjnych układają się bardzo różnie. Bardzo często problem tkwi nie w braku poczucia odpowiedzialności, lecz w jego nadmiernym wyostrzeniu, a w takich wypadkach tego typu karmiczną filozofią można sobie zryć beret naprawdę porządnie. A mówię o tym trochę dla przestrogi, bo znam tego typu przypadki zagubionych młodych ludzi.
dobrze, ja pozwole sobie napisac ostatni post w tym temacie, bo jakos nie czuje przeplywu mysli miedzy nami, czuje ze kazdy zamknal sie w swoim i nie rozmawiamy – tylko prowadzimy monologi, a to chyba donikad nie prowadzi![:/](https://s0.wp.com/wp-content/mu-plugins/wpcom-smileys/uneasy.svg)
wiec lecimy, moj ostatni monolog w tym temacie 😉
________________
najpierw odpowiem mulliemu
to jest blog duchowy i ludzie ktorzy tu przychodza(jestem o tym przekonany) nie spodziewaja sie porad rodem z serwisu psycholog.pl, tylko wlasnie cos z innego punktu widzenia, bym moze nieco mniej konserwaywnego
dla wielu ludzi wiedza duchowa w jakis posob nadpisuje konwencjonalna psychologie i pomaga tam gdzie, tamta zawodzi, i zapewne – odwrotnie.
fladra rowniez pisze na tym blogu, zatem zaloze sie nie ze jest specjalnie zdziwiona gdy dostaje odpowiedzi ‚duchowe’ a nie psychologiczne, zatem nie musisz jej bronic, bo nie przed czym, nawet jesli sie z tym nie zgadza – to watpie ze jest jakos dramatycznie zaskoczona 😉
___________________
a teraz odpowiedz dla fladry 🙂
przywolam jeszcze raz slowo OFIARA
dlaczego w ogole trzeba nadawac temu wydarzeniu jakies slowo , zwlaszcza tak ciezkie, obarczone emocja, silnymi, wsztrzasajacymi, jak wlasnie – ofiara!
to slowo jest jak kotwica ktora trzyma nas w przeszlosci, sama widzisz ze wzorce ofiary masz nadal aktywne, one nadal tworza twoja biezaca rzeczywistosc, nawet na tym blogu o tym piszesz i okazujesz to bez krepacji
czy to ze ktos kiedys naplul nam w twarz musi znaczyc ze mamy niesc to w przyszlosc ? chodzic z takim pietnem na twarzy, „Ofiara!”
i jeszce byc dumny, i jeszcze sie w tym umacniac?
ta mysl jest potezna, nie wiem czy ogladalas Sekret czy nie, ale mysli tworza nasza rzeczywistosc, nadal podtrzymujesz poprzez te mysl energie ofiary w sobie i kreujesz sobie zycie w ktorym bedziesz padac ofiara innych, lub tez bedziesz sie czula jak ofiara
czy uwazasz ze dla samej satysfakcji zbuntowanego ego, ktore Domaga(prze wielkie D) sie swoich praw, żąda satysfakcji, musisz przyznac mu racje?
‚bylam ofiara’- ego sie z tego cieszy, bo zyskuje jakas historyjke, bo tworzy, wzmacnia swoja tozsamosc , swoja prywatna martyrologie
zamiast oczyszczac sie i uwalniac od kolejnych warstw, ty dokladasz sobie wartstwe ofiary ktora wzmacnia twoje ego i to wcale nie w zdrowy sposob,
ego raz nakarmione bedzie chcialo wiecej, bedzie wiec wpychac cie w okolicnosci ktore dadza mu kolejna pozywke do tego
fladra, nie pisze ze zlosliswosci, ale bylem tam gdzie ty kiedys
myslisz ze moja tusza wziela sie ot tak z niczego?
mialem takze mocno dysfunkcyjna rodzine i kompensowalem to sobie na rozne sposoby, moj ojciec byl zawodowym wojskowym
wiesz co to oznacza?
dopisz wszystkie mozliwe negatywne stereotypy z tym zwiazane a opiszesz mego ojca
ale to co mialo miejsce, to nie jest juz czescia mnie, jestem wolny od przeszlosci ktora zrozumialem i ktorej zwrocilem wolnosc
nie jestem ani ofiara ani nie-ofiara, jestem sobie, po prostu- czysta niezasiana ziemia,
Teraz to moja rzeczywistosc, nie Wczoraj
Wczoraj moze dostawalem takie lanie ze sie przykrywalem nogami, i watpie moja droga fladro,czys kiedykowliek dostawala takie jak ja
ale nie chodzi o licytowanie sie
chodzi o to by dzis nie nosic w sobie bolu jaki wtedy byl, patrze na przeszlosc ze spokojem, jako fakt ktory mial miejsce, ktorego emocje kiedys mnie nasycaly, ale dzis zosaly juz (w wiekszosci) uzdrowione,
nad reszta pracuje
jak nastepny raz bedziesz na sesji z terapeuta i on/ona bedzie ci mowic ze bylas ofiara, wychwyc ten moment i siegnij w sobie,
co poczujesz? (oprocz zadowolenia ego)
czy chcesz by te slowa wyznaczaly biezaca prawde o tobie – Teraz?
jesli nawet nie odpowiada ci taka wizja jak Zinda, ze mamy wiele zyc i realizujemy karmiczny plan, to mozesz przeciez przyjac ze nikt nie jest niczyja ofiara bo to slowo to w ogole abstrakcja nadana pewnemu zjawisku, ktore ludzie wybrali, i przypisali mu jakas etykietke (opisali pewna relacje)
po prostu tak sie stalo ze mialas dysfunkcyjna rodzine, ot taki fakt z przeszlosci, tez taka mialem
nie musisz z nim niczego robic, nazywac go, wskazywac palcem, tlumaczyc sobie czemu w ogole cie to spotalo, mozesz to zostawic, przyjmujac „takie rzeczy sie wydarzyly” i tyle, koniec dyskusji
przemus nazywania rzeczy etykietkami to tez bardzo zamulajacy wzorzec
na koniec historyjka z mego zycia, jak bylem w liceum, spotkalem inna osobe, osobe ktora jako dziecko byla bardzo tega, ale wyszczuplala w wieku nastoletnim
opowiedzialem jej o pewnych przykrosciach jakie mnie spotkaly, oczekujac ze ona odplaci mi taka sama wiazka bolesnych wspomnien, tymczasem tak sie nie stalo, wysluchala i kiwnela glowa, nic poza tym
zdebialem wtedy, ze nie dolaczyla do mojego jeczenia
dopiero po latach zakumalem o co chodzi
ona tak dalece nie widziala sie jako ofiare ze nawet nie czula potrzeby wspominania o swojej przeszloscil, juz jej nie oceniala, jako bolesne/przykrej, ot, ona byla i juz, nie bylo warto emocjami wracac do tamtych chwil
uwolnila sie od tego, ona byla juz POZA TYM!
ja niestety nadal to robie, wciaz czasem o tym mysle, ale staram sie juz nie nazywac tego „bylem ofiara”
to jest obosieczny miecz i naprawde sie NIE OPLACA, chocby nie wiem ilu terapetow i buntownikow z wyboru mi to mowilo 🙂
jak to sie mowi : rebel – never wins,
smutne ale prawdziwe, tak konczy kazdy kto walczy – przegrywajac.
a ofiara jest wlasnie najbardziej zacietym wojownikiem, jaki moze istniec!
a zapewniam was ze ofiara potrafi nienawidzic mocniej niz oprawca!
ilosc negatywnych emocji w niej potrafi byc gargantuiczna !
ofiara bowiem niesie do konca zycia swoja walke w sobie,
razem z etykietka ofiary, niesie w sobie wewnetrzna walke ze swoim oprawca, na zawsze, na smierc i zycie, a wlasciwie na smierc, bo
codzienne i i tak z nim przegrywa…po aby moc sie nadal zwac ofiara !!!
____________________
Zind
pisze rozwlekle to prawda, ale nie wszystko musi byc zawarte w takie zlote, esencjonalne mysli jak twoje, prawda? 🙂 czasem mozna sobie pozwolic (chyba?) na wieksze rozprezenie, dla odmiany
DDA nie potrafią kochać. I mówię to niestety z własnego doświadczenia, choć nie tylko.
Tworzymy toksyczne związki, w którym ranimy naszych partnerów i sami jesteśmy ranieni.
Jedną z podstawowych cech DDA jest np. mylenie miłości z litością.
Przez lata tłumiliśmy różne uczucia, nie pozwalano nam na nie, albo po prostu nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że można coś czuć albo – sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy była zbyt trudna, żeby czuć cokolwiek oprócz lęku i wstydu.
Przez lata żyliśmy w pustce, uczuciowej pustce.
Jeśli jesteś DDA i myślisz, że możesz tak po prostu metodami „duchowymi” sobie pomóc, że wystarczy wybaczyć, wystarczy zaakceptować przeszłość to będziesz nadal w toksycznym związku z samym sobą.
Czy ktoś, kto nie jest zdolny do miłości, do nietoksycznych związków, jest w stanie wejść na ścieżkę duchową ?
Nawet Leszek Żądło – twórca regressingu pisał o tym, że to nie jest droga dla DDA (http://www.ezosfera.pl/leszek/artykul/38)
Innymi słowy – jeśli jesteś DDA, to prawidłowa kolejność powinna być taka: Konwencjonalna terapia DDA (jest refundowana z NFZ) a dopiero później – rozwój duchowy.
Vamas
zobacz, najpierw pisałeś o czasach liceum, w których byłeś poniżany, ale już w następnym poście zauważyłeś, że to nie tam tkwił problem
Twoja tusza, a być może i postawa (przecież nie każdy kto ma nadwagę jest źle traktowany) była skutkiem przeżyć w dzieciństwie.
ofiara bowiem niesie do konca zycia swoja walke w sobie
ja właściwie nigdy nie czułam się ofiarą swojego dzieciństwa.
Właściwie nie byłam bita, dbano o to, żeby alkoholizm mojego ojca był dla mnie w jak najmniejszym stopniu szkodliwy – byłam „tylko” świadkiem przemocy domowej wobec mojej matki.
hasłem przewodnim tego bloga jest „Dopóki nie uczynisz nieświadomego świadomym, będzie ono kierowało Twoim życiem, a Ty będziesz nazywał to przeznaczeniem.” C.G.Jung
i można powiedzieć – porównując to do mojej sytuacji – że nie byłam świadoma tego, że byłam ofiarą, i ta nieświadomość sprawiała, że popadałam w coraz większe depresje, nie radziłam sobie w wielu kwestiach itd – nie uważałam się za ofiarę, a jednak nią byłam
Nazwanie rzeczy po imieniu, uświadomienie sobie, że jednak tą ofiarą byłam (jak każde dziecko rodziny dysfunkcyjnej) otworzyło drogę do tego, żeby sobie z tą sytuacją w końcu poradzić i ją ZAKOŃCZYĆ.
Dopiero teraz czuję złość w stosunku do ojca. Dopiero teraz ją CZUJĘ, ale ona „od zawsze” tam była!
Dopiero teraz ją uwalniam (w bezpieczny sposób) i dzięki temu ten syndrom ofiary znika!
Co z tego, że przypniesz sobie etykietkę „nie jestem niczyją ofiarą”, skoro to zaprzeczenie oczywistych faktów?
Możesz sobie wmawiać różne rzeczy. Tyle, że to nie jest dążenie do świadomości, do prawdy.
Ja byłam ofiarą sytuacji jaka spotkała mnie w dzieciństwie. I mam odwagę to głośno powiedzieć i to niezależnie od tego co inni o tym myślą. I mam odwagę zmierzyć się z tymi uczuciami.
I dopiero wtedy, kiedy się z nimi całkowicie zmierzę, będę mogła powiedzieć, że nie jestem ofiarą, że ZWYCIĘŻYŁAM. Że wygrałam ze swoimi słabościami!
I będzie to miało głęboki, prawdziwy wymiar.
Vamas, pozwolę sobie słówko wtrącić.
Jak czytam to co piszesz, to czasem nie wiem kto ma większy problem z byciem ofiarą, ty czy Flądra. Jak dyskutujesz z kimś kto ma problem, ludzie zwykle przestają widzieć między wami różnicę.
Poza tym –
Najpierw trzeba sie skonfrontować ze swoimi demonami nawet jeśli obiektywnie, są one iluzją.
Zgodzę się z tobą że nie ma obiektywnie czegoś takiego jak ofiara, bo to w końcu wymyślone przez ludzi słowo, które opisuje pewien stan i samo w sobie nie ma mocy emocjonalnej, dopóki ty mu jej nie nadasz(!)
Jednak emocje są zawsze prawdziwe. Nie ważne jak je wtórnie nazwiesz, czy też jak nazwiesz osobę która ich doświadcza, to emocje wciąż będą obecne bo wypływają z cierpienia, którego doświadczyliście w dzieciństwie.
Jestem zwolennikiem skonfrontowania się z tymi emocjami i przydzielenia im prawa bytu, które wydajesz się im odmawiać.
Dopiero wtedy gdy przyznasz, że cierpiałeś, bez szukania winnego, po prostu zwykłą kapitulację przed samym sobą, gdy zaakceptujesz że takie wydarzenie miało miejsce, zyskasz siłę by iść dalej, wewnętrznie się uwolnisz. Wtedy możesz dopiero próbować rozumieć to wydarzenie na bardziej zaawansowanych poziomach(sic!). Ale nie wcześniej.
Flądra gdzieś słusznie napisała, że dla wielu poranionych osób duchowość nie jest drogą dobrą na start, gdy chodzi o sprzątanie życia. Czasem inne, konwencjonalne terapie mogą przygotować teren —pod te nieraz trudniejsze – duchowe.
Tak, tak, nie ma sie co oszukiwać, one są trudniejsze, zwłaszcza dla ludzi nawykłych reagować w bardzo *wrażliwy* sposób.
Przykład na poparcie tej tezy – reakcja mulliego, która wskazuje że cześć ludzi istnieje na poziomie uznawania pewnych wartości za paradygmaty poza którymi nic nie istnieje. Pewne rzeczy uznają za świętości. Za Prawdy Objawione. Każdy winny musi być osądzony i/lub ukarany.To jedyna prawomyślna moralność.
Dla takich osób niektóre stwierdzenia wypływające z duchowości, jak np że mamy 100% odpowiedzialności za swoje życie , mogą być prawdziwym szokiem i osłaniać się będą natychmiastowym wyparciem takiej treści.
Ego nie akceptuje tego, że może odpowiadać za swoje własne cierpienie. To nie jest do przyjęcia. Jest tak jednak tylko dlatego, że samo w sobie – tworzy z tego problemu pętlę bez wyjścia. Mianowicie ego uważa że jeśli jest cierpienie, to musi byc ktoś temu winny!
Tak, winny, zawsze musi byc winny.
Nie może przyjąć do świadomości że istnieje wyjście z tej pętli
– owszem, ja odpowiadam w 100% za to co się stało, ale…nie jestem winny! Jestem niewinny— nadal! Paradoks?:)
Pewnie niewiele osób rozumie o co naprawdę chodzi w tym podejściu, ale brak mi czasu by wyjaśniać:) Zostawiam to waszej intuicji.
Głupotą jest karać siebie za to, że ktoś zranił nas dawno temu, wczoraj, czy zrani jutro.
Głupotą też jest jest karać siebie za własną’ głupotę’, błędy, rany, które sobie sami zafundowaliśmy, a które najczęściej były wynikiem buntu, niezgody na zastany porządek, uwarunkowania, w jakich przyszło nam dorastać, dojrzewać.
Przy czym czas budzenia się seksualności w młodych człowieku jest szczególnie drastyczny i niebezpieczny, a zwykle w tym okresie wchodzimy w związki, które ważą na naszym dalszym życiu.
Zwykle refleksje, próba uporządkowania siebie przychodzą kiedy już mamy spory bagaż doświadczeń.
Mam wrażenie, że rozumiem stanowisko Zinda.
Duchowość, m.in. teoria reinkarnacji pomogła mi przyjąć na siebie odpowiedzialność w 100% za swoje życie, bez poczucia winy, choć uwolnienie się całkowite nie sądzę, by było możliwe.
W każdym razie moje ego już nie szuka winnego, a to już jest jakiś postęp.
Oczywiście, trudno to pojąć dziecku , a już szczególnie dziecku DDA, więc zgadzam się z Flądrą, że przygotowanie gruntu poprzez mądrą terapię psychologiczną pomocne byłoby w wychodzeniu na prostą, tylko ile osób ma takie możliwości?
Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość, więc zagubione, dziecko, młody człowiek znajduje partnerów o podobnych sobie wibracjach energetycznych i zapętla się jeszcze bardziej.
Wiem aż nadto dobrze, że koncentrowanie uwagi na nienawiści, złości, zazdrości, poczuciu krzywdy, czy innych ‚ truciznach’ i utrzymywanie takiego stanu przez dłuższy czas wpływa na wibracje naszego bio-pola w sposób dramatyczny i zawsze uzewnętrzni się w postaci choroby.
Dlatego po tysiąckroć warto odpuścić sobie i innym i strzec dobrych energii.
W dzisiejszy świecie kreowanym i rządzonym przez psychopatów, gdzie zastraszanie, kontrolowanie, uzależnianie jest stereotypem, takie postawy są niezbędne by przetrwać.
mialem sie nie odzywac, no ale skoro wywolales mnie do tablicy 🙂
wiesz co zind, chyba nie czytales moich komentarzy w ogole bo patrze co napisales i what the fuck? moze rzeczywiscie moje wypowiedzi byly dla ciebie za dlugie :)?
zadna z rzeczy ktore mi wytknales nie ma oparcia w moich wypowiedziach
po kolei
– nigdy fladrze nie kazalem niczego wypierac czy tlumic, chyba bym najpierw oszalal zanim bym dal taka porade! 🙂
cytat moich wlasnych slow
jasna sprawa ze trzeba sobie powiedziec jasno jak bylo
przeciez sa sytuacje ze ludzie zadaja sobie wzajemnie niewyobrazalne cierpienia i nieludzkie byloby mowic ze nie cierpieli, skoro oni wiedza co przeszli
nie zaprzeczam realnosci emocji w zadnym punkcie
powtorze
emocje sa prawdziwe i realne i zaprzeczanie ze cierpienie mialo miejsce jest glupota i wypieraniem
czego ja sie czepialem to tego ze z tego cierpienia POST FACTUM ludzie robia sobie sztandar ktorym sie owija ego, i grubnie od tego, zamiast szczuplec
cierpienie to cierpienie, jest faktem ! mozna dyskutowac o wszystkim w-o-k-o-l cierpienia ale podwazanie go nie ma najmniejszego sesnu
fladra cierpiala, ja cierpialem , ok, to fakt wyjsciowy
pytanie poprawne brzmi: co mozemy z tym zrobic?
czy dodawac do tego otoczke przez nadawanie nam sobie obciazajacych etykietek: ofiar?
komu to realnie pomoze? tylko ego sie z tym lepiej poczuje a wcale nie zniknie wewnetrzne poczucie skrzywdzenia, ktore jak bagaz bedziemy niesc przed siebie
++++
duchowosc daje mozliwosci wieksze niz psychologia, choc moze brutalniej sie za to zabiera, uczy nas jak lowic ryby, a nie daje nam jednej rybki
psycholozka ktora siada na wprost nas i mowi
„jestes niewinna, ty bylas ofiara”
daje ci taka rybke, ktora sie najesz na chwile, ale wychodzisz i za kilka godzin jestes dalej glodna, nie ruszylas z miejsca ani na milimetr,
choc wydaje ci sie ze robisz cholerne postepy w terapii !
(to zadanie psychologa, glaskac, niesc ulge, ale uleczenie to juz nie ich interes)
gdy przychodzi co do czego znow odtwarzasz schemat ofiary, jak moglismy zaobserwowac !
czy ta terapia zatem zadzialala w ogole?
skoro dalej wzorzec jest aktywny?
do kosza z taka terapia! 🙂
mistrz duchowy przenosi twoj umysl na wyzszy poziom rozumienia, pokazuje ci nowy sposob w jaki mozesz zinterpretowac cale wydarzenie, pokazuje ci ze nie ma ofiar i nie ma winnych, to tylko wymyslone slowa i sytuacje, ktorych ego sie trzyma i ktorych energia sie karmi
sa owszem emocje, ale emocje moza rozczesac w prosty, mentalny sposob
jesli dostrzeze sie ze sa niepotrzebne
mistrz uczy cie jak lowic ryby, abys, gdy sie oddali, nie potrzebowal juz kolejnej sesji ktora cie poklepie po ramieniu, ale bedziesz samodzielna dojrzalsza osoba
ja spotkalem ludzi na mojej drodze ktorzy dawali mi porady tego kalibru – byles ofiara, biedaku, i mimo ze na chwile wydawalo mi sie ze to pomaga, po jakims czasie bylem w punkcie wyjscia znowu
ludzie ktorzy uwazaja sie za ofiary wytwarzaja zwykle bardzo roszczeniowa postawe wobec swiata, inni musza sie im wyplacac, inni sa winowajcami(oni nigdy, czyste pupcie), inni musza, musza, musza, musza,
bo jak nie to oni sie obraza, albo oburza! whoa!
tacy ludzie nigdy nie dojrzewaja, nie przeskakuja na wyzszy poziom
bo owszem, skonfrontowali sie z emocjami, ale oni ich nie oczyscili , sa ciagle w nich zanurzeni! niekonstruktywnie walkuja!
dodatkowo poprzez ciagla wiare w swoje meczenstwo, umocnili je i zasadzili na trwale w swoim umysle
nie ma ofiar, nie ma winnych, jest stan umyslu
wybierasz – czuje sie jak ofiara
wybierasz – nie czujesz sie
jestes tym, kim sie czujesz
zaden inny fakt NIE ISTNIEJE
+++++
bardzo trafne uwagi, eliszka
-to co napisalas o koncentrowaniu sie na negatywnych emocjach
czy wiesz co napisal Gandhi? ze gniew jest jak kwas, moze bardziej zniszczyc naczynie w ktorym siedzi, niz to na ktore zostanie wylany
trzymasz w sobie gniew, niszczysz siebie, a nie te osobe
prawdziwie swiadoma osoba zauwaza to ze czuje gniew, i w akcie tego zauwazenia, ten gniew natychmiast ulega rozproszeniu , bo nie podstrzymuje juz jego istnienia przekonanie o relacji kat-ofiara
gdy znika narkotyczne przywiazanie do takiej relacji (ofiara czesto jest uzalezniona od tych emocji jakie daje jej kat) , znika tez gniew
gniew nie moze istniec, jesli nie ma sie skads brac, a brac sie moze tylko z przekonania o tym ze jest sie jakas ofiara..
dopoki czujesz gniew, kat nadal ma cie w swej mocy!
z kazda jego fala, jaka cie przenika, kat uderza cie jeszcze raz…
„Głupotą jest karać siebie za to, że ktoś zranił nas dawno temu, wczoraj, czy zrani jutro.”
jak najbardziej, dlatego Radykalne Wybaczenie jest prawdziwym wyjsciem z relacji kat-ofiara, a nie potwierdzanie sobie codziennie ze sie ta ofiara ciagle jest…!
Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość, więc zagubione, dziecko, młody człowiek znajduje partnerów o podobnych sobie wibracjach energetycznych i zapętla się jeszcze bardziej.
zlote slowa Eliszka, ofiara bedzie sobie na tej samej zasadzie przyciagac okolicznosci ktore stworza z niej ofiare, tak jak byla zona alkoholika, wejdzie w nowy zwiazek z alkoholikiem
ten zapetlony lancuch musi byc zlamalny raz a porzadnie ale nie konserwatywnymi sposobami ktore daje psychologia(od 100 lat te same, a kiepsko dzialaja, bo ludzie wciaz kreca sie w kolko), lecz czyms bardziej zdecydowanym, nowatorskim spojrzeniem na sama esencje relacji kat-ofiara
przygotowanie gruntu poprzez mądrą terapię psychologiczną pomocne byłoby w wychodzeniu na prostą, tylko ile osób ma takie możliwości?
terapia DDA jest refundowana z NFZetu, czasem nawet urząd miasta czy gminy refunduje coś takiego
Jest prowadzona w wielu ośrodkach terapii uzależnień, choć nie tylko.
Lista dostępnych ośrodków jest dostępna choćby tutaj:
http://psychologia.edu.pl/index.php?dz=strony&op=spis&id=167&lang=pl
mówiąc w skrócie: naprawdę warto 🙂
Vamas
terapia nie kończy się na tym, że dowiadujesz się, że byłeś ofiarą!!
raczej w ten sposób się zaczyna !!
chodzi o to, żeby pozwolić sobie (w końcu!) na tamte uczucia
Terapia trwa około 2 lat !!
To o czym napisałam, było na 1 (słownie: jednym) spotkaniu
Poza tym – co Ty wiesz o terapii, jakim prawem piszesz o „głaskaniu” przez terapeutów itd skoro NIGDY nie byłeś na terapii ?
Vamas-czy zauważyłeś w tym co piszesz pobrzmiewa poczucie wyższości? Z pewną pogardą mówisz o konwencjonalnej terapii, psychologach, jako osobach zacofanych, z zawężoną świadomością.
A przecież ilu psychologów, tyle podejść, są psychologowie mniej i bardziej otwarci na duchową myśl, sama spotkałam taką osobę na mojej terapii. Pani ta właśnie jako pierwsza zapoznała mnie z pewnymi książkami, które są na tym blogu wałkowane. Z całą pewnością nie jest psychologiem by-the-book.
Całe życie miałam alergię na ezoterykę i wciąż powoli się z niej leczę, ale to właśnie licencjonowana psycholożka wskazała mi ten kierunek, jako potencjalną pomoc. Jestem przeciwna generalizowaniu.
Tak poza tym, to w dużej mierze rozumiem twój przeszły problem, sama posiadam nadal problem z nadwagą. Nie dotykają mnie wprawdzie otwarte przykrości, bo potrafię się odszczekać, ale znam ten rodzaj samopoczucia.
fladra, nie widac po twojej reakcji, aby terapia ci pomogla, coz, rzeczywistosc mowi za sebie, bez wzgledu jak bedziesz te terapie tutaj zachwalac to nieuzdrowione emocje az bija z tych wykrzyknikow i ta twoja roszczeniowa postawa ” jakim prawem!” ?
wow, moze jednak czasem warto zmienic terapeute, jak po dwoch latach jestes na takim etapie, jakbys zaczela ja wczoraj ? 🙂 moze jednak jest nieskuteczna?
2 lata i ta baba nie nauczyla cie jak sobie radzic z gniewem?
w duchowosci radzenie sobie z takimi rzeczami to jest bazowe ABC…
++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
[dalsza czesc postu ukryta]
[ prosba do zenforest by opublikowala ja dopiero za kilka godzin]
Mahatma Gandhi ma wielu krytyków – jego, takie bardziej kobiece spojrzenie na świat, odwoływanie się do takich uczuć, jak współczucie, empatia, niekrzywdzenie, miłość, odpowiedzialność i samokontrola oraz szacunek do przyrody ożywionej i nieożywionej nijak nie przystawał do praw rządzących tym naszym zwariowanym światem – a przecież nie ma i nie może być innej idei … godności człowieka.
Jest wyśmiewany, bo ośmielił się przedstawić wymiar duchowy egzystencji, jako priorytetowy i naczelny.
Ego, centrum naszego sterowania łaczy, spina sygnały płynące z naszej podświadomości, która jest osnową naszej osobowości / również te zdarzenia, które chcielibyśmy wymazać raz na zawsze/ ale warto też wiedzieć, że nasze ego może korzystać i mieć dostęp również do naszej nadświadomości, lecz wymaga to pracy nad sobą, a nawet sporo wysiłku.
Ego, to takie centrum organizacyjne, ośrodek funkcjonowania w ludzkiej egzystencji – konglomerat procesów psychicznych, którym podlegamy.
Nikt nie mówił nam na początku naszej drogi i niewielu młodych ludzi dzisiaj wie o tym, że wolność osiągnięta wewnątrz, poprzez panowanie nad sobą, a nie na zewnątrz, poprzez panowanie nad innymi, tak naprawdę się liczy i ma wartość.
Próby nakierowywania swojego małego ego na właściwe tory, uczynienie go swoim sprzymierzeńcem, przyjacielem, taką busolą w jaśniejszej, lepszej, radośniejszej nawigacji przez życie warto przedsięwziąć. Roboty starczy na całe życie, a wierzę, że przy systematycznej uważności będzie jej coraz mniej i będzie przyjemniejsza.
FLĄDRA
……tak sobie czytuję te wasze dyskusje i pytanie mi jedno spokoju nie daje……….
…..czy ty nie chciałabyś rozstać się z gniewem……? nie chcesz go uzdrowić……..?
czy ty w ogóle chcesz w 100% wybaczyć swojej rodzinie?……….. masz to w długofalowych celach?
………
……..
czy chcesz tylko by ktoś przyznał to że niesłusznie cierpiałaś i poza tym nie chcesz isć dalej……..? bo się pogubiłam co wynika z twoich postów………..
rozumiem ze aby sie czegoś pozbyć, najpierw należy przyznać ze sie to coś w ogóle ma, ale to przyznawanie się do gniewu i bycia ofiara, chyba jednak idzie i trwa już za długo……..
……źle robię że to pisze?…………