Tagi

, , , , , , , , , , , , , , , , , ,

anioly

Przebudzenie wymaga uświadomienia sobie, że „każdy robi właściwą rzecz, we właściwy sposób w każdej chwili obecnej”. Jeśli oceniamy negatywnie siebie lub innych, tracimy kontakt z życiem.

Wciąż chcemy, aby ludzie byli inni, niż są, gdyż uważamy, że wtedy byłoby nam lepiej. Jesteśmy przekonani, że gdyby inni się zmienili, bylibyśmy szczęśliwsi. To nieprawda. Nawet gdy inni się zmieniają, my pozostajemy tacy sami.
I prawdopodobnie nadal się martwimy, jeśli inni nie spełniają naszych oczekiwań. Jesteśmy nadal uśpieni. Takie podejście ma tyle sensu, ile wysyłanie swego partnera na terapię, byśmy sami poczuli się lepiej. Tylko wówczas jesteśmy pewni, że czujemy się dobrze, gdy świat wokół nas jest dobry. Ale to nieprawda. Jest odwrotnie – świat jest dobry wtedy, kiedy my czujemy się dobrze.

Życie jest neutralne – to my zabarwiamy je naszymi wartościującymi sądami, zgodnie z którymi postrzegamy świat.

Wielu z nas podzieliło swoją rzeczywistość na dobrą i złą, właściwą i niewłaściwą, lepszą i gorszą. Od tej pory rządzą nami ustalone przez nas reguły i cały czas pozwalamy im się kontrolować.

Niektórzy, biorąc ustalone formułki za „wiedzę” o życiu, mogą twierdzić, że są wolni i oświeceni. Gdy się nad tym zastanowić, osądzanie jest możliwe tylko wtedy, gdy rządzi nami indywidualny system określonych zasad. A przecież żaden człowiek nie urodził się po to, by sterowały nim jakieś ograniczające go reguły. Wszystkie prawa życia, przekazane nam przez dawnych mistyków, miały uwolnić ludzkość, a nie ją zniewolić. Mimo to tak wielu uśpionych ludzi popadło w niewolę.

ŚWIADOMOŚĆ SERCA

Sercem świadomości jest świadomość serca. Oznacza to, że przestajemy używać teorii, idei, technik, recept, filozofii, czyli intelektu, by zrozumieć, dlaczego życie nam nie wychodzi.
Po prostu obserwujemy siebie, a szczególnie swoje uczucia. To wszystko. Samoobserwacja pozwala nam zobaczyć, co się naprawdę wydarza – pozwala dostrzec lęk, który nami rządzi. Musimy więc wrócić do swego serca, to wszystko. To wszystko.

Ale kto żyje w ten sposób?
Całkowicie wolny od niepokojów towarzyszących negatywnym uczuciom i związanych z tym, co widzimy wokół? Całkowicie wolny od subtelnej krytyki ze strony innych i od przykrych życiowych sytuacji? I czym jest to, co się w nas niepokoi?
Niepokoi się wyobrażone fałszywe „ja”, z którym kiedyś się utożsamiliśmy. To jest, oczywiście, jasne i zrozumiałe.
Ale rzecz staje się mniej oczywista, gdy mamy do czynienia z prawdziwą niesprawiedliwością na tym świecie, z gwałtami, przemocą wobec dzieci, zabijaniem z zimną krwią Itd. Czy widząc dorosłego wykorzystującego seksualnie dziecko, możemy powiedzieć: „wszystko jest doskonałe”?

REAKCJA A ODPOWIEDŹ

Takie stwierdzenie wynika tak samo z nieświadomości, jak wpadnięcie we wściekłość i chęć zranienia oprawcy. Nie poruszamy tutaj kwestii, co robić i Jak postępować. Chodzi nam o wewnętrzną odpowiedź na to, co się wydarza. To jest istotne
Jaka byłaby nasza odpowiedź?
Bądźmy szczerzy, a zbliżymy się do wielkiego odkrycia.
Czy zareagowalibyśmy gniewem, czy odpowiedzieli miłością na wyżej przytoczoną sytuację? Reakcja jest skutkiem lęku płynącego z utożsamiania się ze swoją wewnętrzną skrzywdzoną ofiarą.

Nie widzimy wykorzystywanego dziecka, widzimy siebie, krzywdzonego, i nasza reakcja wypływa z decyzji naszego ministra, który chce zabić tego „łajdaka” za to, że krzywdzi nas – niewinnych i bezbronnych.

Czy w takim stanie można skutecznie pomóc atakowanemu dziecku?
Nasza reakcja gniewu doprowadziłaby je do wniosku, iż to wydarzenie jest tak traumatyczne, że może spowodować trwałe zaburzenia psychiczne. Nasz lęk wzmocniłby tylko lęk dziecka.
Gdy działamy z pozycji lęku, każdy problem zostaje wielokrotnie powiększony przez emocjonalne natężenie naszej reakcji. A może potrafilibyśmy odpowiedzieć „świadomością serca”?
Wtedy, najpierw, trzeba by było zobaczyć sytuację, a później zbadać szalejące w nas lęki, swobodnie oddychać, wychwycić początkową reakcję gniewu (lub innej emocji), dostrzec kryjący się za nią lęk i pozwolić mu być. Bez stawiania oporu i osądów, które rozpaliłyby ministra stanu ofiary. Dzięki temu reakcja szybko przekształci się w odpowiedź „świadomością serca”.

Nie pytajcie mnie, co potem zrobić. Nie wiem, tak jak nie wiem, co ja bym uczynił w takiej sytuacji; teraz siedzę i piszę. To nie jest ważne. Ważne natomiast jest uświadomienie sobie, że kiedykolwiek wychodzimy z pozycji miłości i prawdziwej samoświadomości, nasze działanie jest właściwe i mądre. Nie musimy się uczyć tysięcy zachowań na tysiące różnych sytuacji, które nas w życiu spotkają. Musimy się przebudzić i nauczyć jednego zachowania: odpowiedzi „świadomością serca”.

Odpowiedź jest świadomością przebudzonej osoby. Reakcją zaś rządzi nieświadomy lęk spowodowany osądzaniem.

Ludzie, którzy potępiają Hitlera, Stalina i innych tyranów, mają silniejszą skłonność do popełniania takich samych zbrodni jak oni, niż ci, którzy po prostu otwierają swoje serce.

Ludzie, którym łatwo i szybko przychodzi osądzanie kryminalistów i innych ofiar naszego społeczeństwa (łącznie ze zboczeńcami seksualnymi), wychodzą z pozycji własnych nie rozwiązanych lęków,  stłumionych uczuć i pragnień.

Świadomość serca polega na tym, by uświadamiać sobie swoje uczucia i reakcje i pozwolić im istnieć. Następnie obserwujemy lęk kryjący się za daną reakcją.
Takie skupienie świadomości przywodzi nas do chwili obecnej. Warunkiem akceptacji jest przyzwolenie. Pozwalajmy być uczuciom i nie ingerujmy w nie, dopóki ich nie zrozumiemy.

Oto jedno z moich pierwszych doświadczeń świadomości serca:

Pamiętam pewną noc kilka lat temu. Wyjechałem na ważne spotkanie i milę od miejsca przeznaczenia coś przebiło oponę samochodu. Było to na bardzo ciemnej i opuszczonej wiejskiej drodze. Zatrzymałem się na pobliskim wzniesieniu i w pośpiechu zapomniałem zaciągnąć ręczny hamulec lub zostawić skrzynię na biegu. Wyskoczyłem i szybko zacząłem zmieniać oponę, nawet nie zapalając latarki w tych ciemnościach. Nagle samochód zaczął się staczać. Nie ujechał zbyt daleko, ale wystarczająco, by zniszczyć mój podnośnik. Wziąłem do rąk pokręcone i już bezużyteczne narzędzie i po raz pierwszy w życiu uświadomiłem sobie, co się we mnie dzieje. Najpierw dało o sobie znać moje uwarunkowanie i z wściekłości chciałem z rozmachem wyrzucić ten cholerny podnośnik.
Moje uwarunkowanie i wściekłość żądały, aby znaleźć obiekt do obwiniania.
Przejrzałem w umyśle listę rzeczy, na które mógłbym skierować złość. Najpierw obwiniałem samochód, później warsztat naprawczy, jeszcze potem pośrednika, który wyciągnął ze mnie pieniądze, sprzedając mi samochód osiemnaście miesięcy temu. Wyczerpawszy tę listę, zacząłem się złościć na koszty, których będzie teraz wymagała reperacja, i wściekać na samochód, że nawalił, sprawił mi kłopot i nie pozwolił dojechać na ważne spotkanie, pozostawiając mnie samego na tym pustkowiu.

Zacząłem więc oddychać i pozwoliłem mojej złości swobodnie istnieć. Nie mogłem jej zaakceptować, ale nie tłumiłem jej. To pozwoliło ml odkryć lęk kryjący się za tą złością – lęk przed niedostatkiem, przed brakiem pieniędzy, obawę o to, że nie jestem dość dobry.
Oddychałem w ten lęk, nie dopuszczając do tego, by stłumiło go moje analizowanie.
Im bardziej się z nim kontaktowałem, tym bardziej rozpuszczał się w nicość, którą zawsze jest.
Uświadomiłem sobie w tym momencie, że mam wybór: albo wybuchnąć i rozładować wszystkie swoje frustracje na otaczających drzewach, nie osiągając niczego poza wysokim ciśnieniem krwi, albo pozwolić mej złości istnieć, co zaprowadzi mnie do zaakceptowania lęków związanych z sytuacją, taką, jaka była.
Postanowiłem zaakceptować lęk, a on w jednej chwili przemienił się w miłość do tego, co mi się przydarzyło (integracja doświadczenia), i od razu zmieniło się całe moje życie.

Było to dla mnie objawienie. „Mogę czuć się tak, jak zdecyduję. Mam wybór”.
Słyszałem przedtem tę teorię, ale niewiele dla mnie znaczyła, dopóki sam tego nie doświadczyłem. Delikatnie położyłem podnośnik przy samochodzie i powędrowałem do domu w podskokach jak pięcioletni chłopczyk, śpiewając po drodze, z sercem przepełnionym szczęściem i miłością.
Straciłem ważne spotkanie, ale zyskałem bezcenne doświadczenie rozwoju, które doprowadziło mnie do odkrycia procesu integracji oddechem. Była to wspaniała lekcja wyboru: zrozumiałem, że albo mogę negatywnie osądzić sytuację, zignorować ją i wyprzeć związane z nią uczucia, albo pozwolić im być, zaakceptować swój lęk i przyjąć sytuację taką, jaka ona jest.

Colin Sisson, Wewnętrzne Przebudzenie

Powiązane

Zabijanie nie jest… złe?

Czy śmierć jest największym złem?

Historia pewnego przebudzenia

Życie to lekcja

Inne spojrzenie na reinkarnację

Pozwól sobie umrzeć