Tagi
centrum, cnota, dobro, grzech, moralność, nieświadomość, obserwacja, osho, transformacja, uważność, zmiana, zło, Świadomość, świętość
Cześć druga:
Do psychiatry przyszedł człowiek przebrany za Adolfa Hitlera.
Sam pan widzi, doktorze, że nie mam żadnych problemów. Mam najwspanialszą armię świata, więcej pieniędzy niż kiedykolwiek będzie mi trzeba i żyję w luksusie, jakiego nawet pan sobie nie wyobraża.
Po co więc pan do mnie przyszedł ? zapytał doktor.
Z powodu mojej żony odrzekł pacjent. Jej się wydaję, że jest panią Weaver.
Nie śmiej się z niego, bo śmiejesz się sam z siebie.
Mężczyzna wchodzi do krawca i widzi, że pod sufitem, za jedno ramię, wisi jakiś człowiek.
Co on tam robi? pyta krawca. Nie zwracaj na niego uwagi. Jemu się zdaje, że jest
żarówką. To czemu pan nie powie mu, że nie jest?
Co? Miałbym pracować po ciemku?
Z chwilą, kiedy zdajesz sobie sprawę z własnego szaleństwa, przestajesz być szalony.
To jedyny wyznacznik zdrowia psychicznego.
Z chwilą, kiedy zdasz sobie sprawę z własnej niewiedzy, stajesz się mędrcom.
Wyrocznia delficka ogłosiła Sokratesa najmądrzejszym człowiekiem na świecie. Parę osób udało się do niego mówiąc:
„Raduj się. Wyrocznia uznała cię za najmądrzejszego człowieka na świecie!”
Sokrates odparł:
To jakaś bzdura. Ja wiem tylko jedno że nic nie wiem.
On wie, że w gruncie rzeczy jest ignorantem.
Ignoranci nad wyraz często wierzą w swoją mądrość.
Chorzy umysłowo uważają, że są bardzo zdrowi.
W ludzkiej naturze leży przygladanie się temu, co na zewnątrz.
Patrzymy na wszystkich, tylko nie na samych siebie, toteż znamy innych lepiej niż siebie.
O sobie nic nie wiemy.
Nie przyglądamy się funkcjonowaniu naszego własnego umysłu, nie obserwujemy swojego wnętrza.
Potrzebny jest zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i na tym właśnie polega medytacja.
Trzeba zamknąć oczy i obserwować. Na początku będzie tylko ciemność. Wielu ludzi się przestraszy i ucieknie z powrotem na zewnątrz, gdzie jest jaśniej.
Tak, na zewnątrz jest jasno, ale to światło cię nie oświeci, w niczym ci nie pomoże. Potrzebujesz swojego wewnętrznego światła, którego źródło leży w głębi ciebie, które nie zgaśnie nawet po twojej śmierci; potrzebujesz wiecznego światła, i masz je w sobie.
Urodziłeś się z nim, ale wciąż stoisz do niego tyłem, nie patrzysz w nie.
Przez wiele stuleci, przez wiele wcieleń, patrzyłeś jedynie na zewnątrz.
Stało się to nawykiem, stało się od ruchem.
Nawet śpiąc patrzysz jedynie na wyobrażenia senne odbicia tego, co zewnętrzne.
Gdy zamkniesz oczy zaczynasz marzyć lub myśleć; oznacza to, że znów interesujesz się innymi. Stało się to tak sztywnym nawykiem, że nie ma nawet małych przerw. Nie ma żadnego okienka, przez które, zajrzawszy do wewnątrz, mógłbyś dostrzec choćby przebłysk tego, kim jesteś ty.
Na początku jest to zawsze trudne, wymaga mozołu. Niełatwe, ale nie niemożliwe. Jeśli podjąłeś decyzję, naprawdę chcesz rozpocząć podróż do swojego wnętrza, to wcześniej czy później ona nastąpi.
Trzeba trochę pooswajać się z tą ciemnością, przekopać się nieco w głąb.
Wkrótce miniesz ciemność i wkroczysz do krainy światła, i to będzie prawdziwe światło.
Prawdziwsze niż słoneczne czy księżycowe, gdyż one są albo ich nie ma. Zresztą, nawet słońce pewnego dnia zginie. Nie tylko małe lampki gasną nad ranem wyczerpawszy źródło światła, ale przecież nawet słońce każdego dnia, po trochu, się wypala. Kiedyś wygaśnie i nie wyśle już ani jednego promienia.
Chociaż istnieje bardzo długo, nie jest przecież wieczne.
Jedynie światło wewnętrzne jest wieczne. Nie ma początku ani końca.
Nie mam zamiaru radzić ci, żebyś porzucił swoje wady, stał się dobrym człowiekiem, poprawił swój charakter jestem od tego bardzo daleki. Twój charakter nie interesuje mnie ani trochę.
Interesuje mnie twoja świadomość.
Stań się uważniejszy, bardziej świadomy wnikając coraz głębiej w siebie, aż dotrzesz do swojego centrum. Żyjesz na peryferiach, gdzie zawsze pełno wrzawy. Im głębiej wnikasz, tym większa cisza, światło, radość; twoje życie nabiera innego wymiaru. Błędy, wady zaczynają znikać.
Toteż nie przejmuj się nimi zawczasu. Skup się na tym jednym, najważniejszym zjawisku.
Włóż całą swoją energię w to, by stać się bardziej świadomym, bardziej przebudzonym. Jeśli włożysz w to całą energię, zdarzy się na pewno; to nieuniknione. To twoje prawo zagwarantowane już w dniu urodzin.
Moralność „dobrego” człowieka
Moralność zajmuje się zaletami i wadami.
Dobry człowiek, według jej zasad, jest uczciwy, szczery, prawdziwy, godny zaufania.
Człowiek świadomy jest nie tylko dobrym człowiekiem.
Jest kimś więcej.
Dla człowieka „dobrego”, jego dobroć jest wszystkim; dla człowieka świadomego dobroć jest po prostu jednym z „produktów ubocznych” świadomości.
Od kiedy stajesz się świadomy, dobroć podąża za tobą jak cień. Nie musisz czynić żadnych wysiłków, dobroć staje się czymś naturalnym.
Drzewa są zielone, a ty jesteś dobry.
Człowiek świadomy działa zgodnie z chwila, nie z przeszłością, nie z tym, co zapamiętał.
Dobroć „dobrego” człowieka zazwyczaj nie wynika ze świadomości, ale z wielkiego wysiłku, by zwalczyć swoje złe cechy kłamstwo, okradanie, niewierność, nieuczciwość i agresję. Te złe cechy tkwią w nim nadal, ale zostały stłumione i w każdej chwili mogą eksplodować.
„Dobry” człowiek może bardzo szybko zamienić się w złego człowieka, bowiem wszystkie te złe cechy, uśpione, nadal w nim są.
Kiedy zaprzestanie wysiłku, one natychmiast znów się pokażą.
Jego dobre cechy są po prostu wyhodowane, nie wzrosły naturalnie.
Bardzo starał się być uczciwym, uprzejmym, nie kłamać, ale to wszystko było związane z wysiłkiem, było bardzo męczące.
„Dobry” człowiek jest zawsze poważny, bo pilnuje w sobie tych wszystkich złych cech, które stłumił.
Jego powaga bierze się stąd, że chce być szanowany za stłumienie w sobie złych cech, za przejawianą dobroć. Pragnie, aby traktowano go z respektem.
Tak zwani święci, to w większości „dobrzy” ludzie.
Jest tylko jeden sposób, by rzeczywiście stać się dobrym; jest to możliwe dzięki wprowadzeniu więcej świadomości do swego życia.
Nie jest ona czymś, co trzeba hodować; już w tobie jest, musi jedynie zostać obudzona.
W stanie pełnego przebudzenia wszystko co robisz, to rzeczy dobre i nigdy nie uczynisz niczego niewłaściwego.
„Dobrzy” ludzie ciągle dokładają wszelkich starań, by zrobić coś dobrego i by unikać złego; jednak złe wciąż ich kusi. Wciąż muszą wybierać dobre przeciwko złemu.
Na przykład Mahatma Gandhi to „dobry” człowiek. Przez całe swoje życie próbował być po stronie tego, co dobre. Ale nawet mając siedemdziesiąt lat wciąż miał sny erotyczne, co dostarczało mu wielu cierpień.
Mawiał: „Mogę trzymać się z dala od seksu w ciągu dnia, ale jak sobie z nim poradzić w czasie snu? Wszystko, co odrzucam na jawie, przychodzi do mnie w marzeniach sennych”.
Wszystkie te wyparte rzeczy nie odchodzą; siedzą w tobie, stłamszone, czekając na sprzyjające okoliczności. Kiedy się odprężysz, rozluźnisz kontrolę a w czasie snu jest to oczywiście konieczne wszystkie złe cechy pojawiają się w twoich snach. Wychodzą z ukrycia twoje stłumione pragnienia.
„Dobry” człowiek pozostaje w ciągłym konflikcie.
W jego życiu nie ma radości; nie umie śmiać się z całego serca, nie może śpiewać, tańczyć.
Ciągle wszystko ocenia.
Jego umysł przepełniony jest osądzaniem i potępianiem.
A ponieważ sam tak uparcie próbuje być dobrym, innych ocenia także według tych kryteriów.
Nie umie zaakceptować cię takiego jakim jesteś; musisz zgodzić się na jego warunki masz także usiłować być dobrym.
Nie umiejąc akceptować ludzi, potępia ich. Wszyscy święci będą ludzi potępiać, bo ich zdaniem są oni grzesznikami.
To nie są cechy ludzi religijnych.
Prawdziwie religijny człowiek nie ocenia i nie potępia.
Wie, że nie ma rzeczy zawsze i całkowicie dobrych, tak jak nie ma rzeczy zawsze i całkowicie złych.
Jeśli już chciałbyś na to patrzeć w ten sposób, to można powiedzieć że dobra jest świadomość, a zła jest nieświadomość.
To wszystko. Możesz w stanie nieświadomości robić rzeczy, które całemu światu wydają się dobre, ale religijny człowiek będzie wiedział, że takimi nie są. Są tylko grą ego.
Może też się zdarzyć, że zrobisz coś złego i potępi cię cały świat, za wyjątkiem ludzi prawdziwie religijnych. Oni nie potępią cię, bo jako człowiek nieświadomy potrzebujesz współczucia, nie sądu.
Nie potrzebujesz dodatkowego przekleństwa, nie zasłużyłeś na piekło.
Nikt nie zasługuje na piekło.
Zbliżając się do stanu pełnej świadomości nie doznajesz konieczności dokonywania wyborów; po prostu robisz to, co jest właściwe. Robisz to w sposób niewinny, bez wysiłku, tak lekko, jak lekko podąża za tobą twój cień.
Biegniesz – cień biegnie, stoisz – cień stoi, ale nie wiąże się to dla niego z żadnym wysiłkiem.
Nie można uważać, że człowiek świadomy i człowiek dobry, to synonimy. Świadomość powoduje, że człowiek staje się dobry, ale w zupełnie inny sposób, jakby pod innym kątem. Nie dlatego jest dobry, że usiłuje być dobrym; jest dobry, bo jest świadomy.
A w tym stanie wszelkie zło, wszystkie słowa potępienia znikają tak, jak ciemność znika w jasności.
Religie zdecydowały się bazować na moralności.
Stały się zbiorami kodów etycznych na usługach społeczeństwa; tobie, jednostce nie dają żadnych korzyści. Są zbiorem zasad wygodnych dla społeczeństwa.
Oczywiście, jeżeli każdy zacząłby kraść, życie stałoby się nie do wytrzymania, gdyby wszyscy kłamali, nie dałoby się nic zrobić, jeśli wszyscy byliby nieuczciwi, nie można byłoby funkcjonować.
Toteż na pewnym zasadniczym poziomie moralność jest potrzebna społeczeństwu.
Spełnia funkcję użytkową, ale nie niesie w sobie zmian prowadzących do religijności.
Niech cię nie napawa dumą to, że jesteś „dobrym” człowiekiem.
Trzeba byś doszedł do takiego punktu, w którym już nawet samo myślenie o tym co dobre, a co złe, wydaje się niepotrzebne.
Twoja ogromna uważność, twoja wielka świadomość po prostu powoduje, że robisz wszystko, co jest dobre;
bez stłumienia w sobie tego, co złe.
Nazwałbym Mahatmę Gandhiego „dobrym” człowiekiem, ale nie człowiekiem świadomym.
On naprawdę usiłował być dobry. Nie krytykuję jego intencji, ale był on człowiekiem z obsesją czynienia dobra.
Człowiek świadomy nie ma obsesji; jest rozluźniony, cichy, spokojny, serdeczny. Wszystko, co wypływa z tej jego ciszy jest dobre, gdyż żyje on w świadomości, która przecież nie stwarza konieczności dokonywania wyborów.
Wyjdź ponad zwykłą koncepcję dobrego człowieka-
Nie będziesz ani dobry ani zły. Będziesz po prostu uważny, świadomy, a cokolwiek się zdarzy będzie dobre. Mówiąc innymi słowy w pełni swej świadomości osiągniesz cechy boskie, a dobroć będzie zaledwie jedną z nich.
Religie nakazały ci być dobrym, tak byś mógł któregoś dnia odnaleźć Boga. Ale to przecież niemożliwe nigdy żaden „dobry” człowiek nie poczuł co znaczy boskość.
Nauczam cię czegoś odwrotnego: odkryj boskość, a dobro pojawi się samo i będzie połączone z pięknem, wdziękiem, prostotą i skromnością. Nie będzie oczekiwało żadnej nagrody. Jest nagrodą samą w sobie.
Powrót do częsci pierwszej
Artykuł z serii: Przypomnienie
Osho, Świadomość – Klucz do życia w równowadze.
Powiązane posty
• Bądź swoim mistrzem – odpowiedzi są w Tobie
• Otwarty umysł: Wolność od negatywnych emocji.
vamas said:
tak czytam to co napisales i nie bardzo wiem czy to co piszesz to na powaznie czy nie? troche wyglada mi to na prowokacje 😉
skad moj dylemat?
otoz niedawno byla dyskusja wokol postu poswieconego zyciu w iluzji
twoj komentarz jest niemal dokladnym wstepem do tego postu, po przeczytaniu tego co piszesz, kazdy powinien przeczytac wlasnie ten artykul, wlasnie w tej kolejnosci
najpierw twoj komentarz ->
potem ten artykul
zastanawiam sie wiec czy nie napisales tego wlasnie zeby wymienic dokladnie, po kolei, wszystkie te iluzje ktore zostaly tam wzmiankowane i wykazac jak dzialaja w zyciu
byloby to ciekawe 🙂
przypomne dla tych co nie pamiętają o co chodzilo
„Dziesięć iluzji
1. Istnieje potrzeba.
2. Istnieje przegrana.
3. Istnieje podział.
4. Istnieje niedobór.
5. Istnieje wymóg.
6. Istnieje osąd.
7. Istnieje potępienie.
8. Istnieje uwarunkowanie.
9. Istnieje wyższość.
10. Istnieje niewiedza.”
…
itp
vamas said:
no nie! jak ja nie znosze tego ze komentarze sie zwijają 😦
Sądzę, że said:
Innymi słowy:
„Myśałem, że chodzi o coś więcej niż pieniądze.”
Pieniadze asystują władzy i zaspokajają wszystkie potrzeby niższego rzędu.
Wszyscy pragniecie je zaspokajać, dlatego godzicie nię na traktowania świata jako iluzji, a co za tym idzie, siebie samych.
Iluzję traktuje się z zasady nie poważnie.
Ludzie u władzy nie są na tye głupi – i to oni chcą wam to wmówić, żebyście nie mieli sumienia na sam koniec.
To dobry plan jak dla ludzi, którzy pragnąc odnaleźć szczęście decydują się uznać siebie za iluzję i coś mało poważnego.
Dlatego nie będę taki dobry i zamknę swoim komentarzem ten rozdział.
Ofiarami iluzji padają chorzy na AIDS.
amka said:
Vamas Dlaczego uważasz, że to co napisał Sadzeze jest prowokacją?
Jeśli tak czuje i tak myśli, to po prostu to opisał, nie każdy musi zaraz pisać prowokacyjne posty, które miałyby coś udowadniać.
Przeczytałam ten artykuł o iluzjach.
Pewnie i można się doszukać w tym co pisze Sadzeze wielu z tych wymienionych tam iluzji, ale to może być czysty przypadek.
Sądzę, że said:
Na prowokacji zależy ludziom, którzy chcą mieć z tego jakiś zysk.
Szczególnie chodzi o zysk z bloga (np. ilość wypowiedzi).
A co do iluzji i poważnego do niej podejścia:
Nie zapominaj, że „nawet iluzja jest iluzją”.
Tak więc samo podejście do niej wiele nie wnosi.
Może zmienia świadomość ale tylko pozornie.
Oczywistością jest, ze przed sobą nie uciekniesz i że gdzieś tam w środku będziesz mieć wyrzuty sumienia, że musisz tak postępować, by uciec.
Jest to wynik tragedii i szukania pomocy z rozpaczy.
Pomocy w samym sobie.
Jednak pomoc nie nadchodzi… przynajmniej nie w takiej formie jakiej człowiek pragnie – cudu lub pełnego zbawienia.
Ja daję wyraźny tego przykład – szukając pomocy – rozwiazania.
Nie określę jednoznacznie na czym to polega – wiem, tylko, że wszystko posiada jakiś sens i nie jest bez celu ani powodu.
Dla potwierdzenia napiszę, że tajemnicą życia jest samo życie.
I nie da się jednoznacznie określić dlaczego to jest iluzją a tamto na przykład nie.
Ktoś tak napisał przykładowo w Wedach i od razu wierzycie w to co starsze pismem.
A dlaczego nie sumerowie na przykład?
Dobra, widzę że zboczyłem z tematu.
Pozostanę neutralny choć nie ukrywam rozczarowania.
Net jak zwykle wyciąga informacje od urzytkowników a sam nie oferuje genialnych rozwiazań.
Jak z resztą każdy człowiek.
W końcu nic w tym dziwnego – to tylko wytwór człowieka.
To, że Bóg wykreował człowieka na własne podobieństwo nie oznacza, że się skopiował, lecz że stworzył go tylko podobnym.
moon said:
zakręcone to wszystko
Sądzę, że said:
Mój problem jest banalny – sam się z niego czasem śmieję.
Pozdrawiam.
vamas said:
jeden gorzki wniosek, po drugim gorzkim wniosku…
czy zycie jest dla ciebie az tak niefajne, sadze-ze?
az tak rozczarowujace?
nie moze byc az tak zle, przeciez! 🙂
Trueneutral said:
Vamas,
gdy mówimy o uczuciach, to one są zawsze prawdziwe. Jeśli ktoś twierdzi, że czuje się tak czy inaczej, to tak właśnie się czuje. Emocje są zawsze realne i prawdziwe. Są też wynikiem określonych myśli. Emocje nie są wywoływane sytuacją, tylko naszym myśleniem i oceną tej sytuacji poprzez wartościowanie. Zatem, gdy ktoś mówi, że jest rozczarowany, to z pewnością tak właśnie się czuje. To już fakt. I na tym etapie ludzie się zatrzymują. Bo skąd mają wiedzieć, że ich uczucia wynikają z ich myślenia? Tego się nie uczy w szkołach. Rodzice też tego nie nauczą, bo skąd z kolei oni to mają wiedzieć? (a samo „wiedzieć” nie zawsze idzie w parze ze zrozumieniem i stosowaniem)
I tak też jest część osób, które doszły do tego wielce doniosłego wniosku, że to myślenie powoduje dane odczucia. Niestety wolą oni trwać w swoim zgubnym myśleniu na dany temat, bo, na Boga, przecież tacy właśnie są! To cecha ich osobowości, to ich „prawdziwa” natura, a zmiana tego myślenia to istny zamach na ich osobę! Dlatego wolą być nieszczęśliwi. Bo lepiej przecież być wiernym swojemu myśleniu i nieszczęśliwym, niż zmienić swoje myślenie i co za tym doświadczyć nieco więcej radości. Albo przynajmniej odczuwać mniej cierpienia.
Dopóki człowiek nie zrozumie, że jest istotą zarówno cielesną jak i duchową, a także tego, że rozwój to ciągła zmiana – nie świata, tylko siebie i swoich postaw – tak długo będzie cierpiał. (no chyba, że ma zdrowe postawy) Pokażcie mi życie choć jednego „oświeconego” , który nie miałby w swojej historii epizodu czy epizodów cierpienia, poczucia braku i tak dalej. Każdy z nich to przechodził. Nikt się nie urodził „oświecony” . Do tego trzeba dążyć, zmieniając siebie. Obwinianie świata (czyli też ludzi, Boga, Natury – wszystkiego co „na zewnątrz”) jest z pewnością kuszące. Ba! Nawet wydaje się oczywiste. Jest to jednak pewien etap, przez który trzeba przebrnąć. (albo i nie)
Równie cudownym podejściem jest, zamiast bezpośredniego oskarżania świata, zwalanie winy na siebie. „Patrzcie, jaki jestem biedny!” „Nie jestem wystarczająco piękny/bogaty/mądry/inteligentny/itd.” Wzbudzamy w ten sposób winę w innych. A sami uwielbiamy się pławić w swoim bagienku. Bo co byśmy zrobili, gdyby szczęście się do nas uśmiechnęło? To niedopuszczalne! To zniszczyłoby naszą tożsamość! Trzeba więc uparcie pielęgnować swoje cierpienie, niech rośnie zdrowo i wysoko!
Czy można mieć pretensję do takich ludzi? No nie można, rzecz jasna. Raz, że sami wybierają to, co chcą doświadczyć. A mnie nie wiemy, czego w danej chwili potrzebują. Wtrącać się w czyjś rozwój… to bardzo odważne! (co nie znaczy, że nie mamy powiedzieć swojego poglądu) Ludzie zawsze znajdują się w tym miejscu, gdzie powinni być. To naturalny wynik ich wyborów i splotu pewnych okoliczności. jeśli określone warunki zostały spełnione, to określony efekt musi nastąpić. Jakkolwiek jednak by nie było, to od nas zależy jak się czujemy.
„Mistrz nawet w piekle poczuje się jak na wakacjach. A głupiec nawet niebo zmieni w dolinę cierpienia.”
doota said:
Sadzę, że …
mi to co piszesz na poprzedniej stronie przypomina pewne myslenie, ktore mialam, ale ktore moze byc bledne ( pisze moze, bo nie rozpracowalam tego do konca, jedynie porzucilam:>). Piszesz, ze popatrzyles na te kobiete smutnym wzrokiem. Czy smutny wzrok jest wyrazem milosci? czy potrzeby milosci? Moze ten ideal kobiety, ktorego tak szukasz to nie tyle jest czlowiek co personifikacja idealu milosci, ktorego (tak myslisz), ze w sobie nie masz i potrzeba by to kobieta ci go dala lub przynajmniej potwierdzila jego obecnosc (potwierdzila, ze ty tez cos z niego masz) w tobie. Taka tesknota za czyms czego wydaje sie, ze nie ma sie w sobie (lub nie mozna odnalesc w sobie, w zyciu, w Bogu). Gdybys spotkal osobe, ktora jak ty tak za tym (czyms nieokreslonym) teskni, czy nie uznalbys jej za „niedoskonala”, taka, ktorej pokochac nie chcesz?
doota said:
szczegolnie gdyby nie byla ladna.
amka said:
truneutral
///To cecha ich osobowości, to ich “prawdziwa” natura, a zmiana tego myślenia to istny zamach na ich osobę! ///
To równie dobrze mogę przestać być sobą i stać się np moim sąsiadem? 🙂
Czyż jeśli zrobię tak jak radzisz, to nie utracę mojej indywidualności?
interczytelnik said:
Coś czuję, że trzeba około setkę lat, by niektórzy dojrzeli do nauk osho, albo inaczej: odsłonięcia prawdy pokrytej iluzjami. To – jakby zdjąć okulary przeciwsłoneczne.
Kurde, nawet i te proste metafory nie pomogą w zrozumieniu, jeśli nie poznasz czegoś na własną rękę. W indywidualnym rozwoju czy też wzrastaniu.
Po przeczytaniu jednej książki osho nie odezwałem się nic na jego temat. Po ponad dwudziestu – również.
Komentarz: jedynie mogę stwierdzić, że nie jest on tym, za kogo cywilizowani ludzie go mają. A jego słowa są poezją, ale nie literacką. Jest on głęboki w każdym wymiarze.
Przeczytałem prawie wszystkie jego książki w polski wydaniu, ale nie dlatego, że chcę wchłonąć jego nauki, czy też chciwie pochłaniam. Nie, nie dlatego. Czuję, że jest mi on bardzo ale to bardzo bliski. Gdyby żył, pojechałbym do niego wtulić się w jego aurę. Po być przy nim w milczeniu. Tyle nogę o nim powiedzieć.
No ale co tam, co nie? Znajdzie się zaraz jakiś logik, po przeczytaniu jednego tekstu osho, zacznie wysuwać swoje teorie jakby z nim przebywał od czasów dzieciństwa. Zamiast pojąć, filozofuje, a takich tutaj jest co niemiara. Taką tanią filozofię można puszczać w koło, pisać o niej bezgranicznie, zaśmiecać blogi ściemą.
Narka
doota said:
amka, moim zdaniem : z punktu widzenia pozaosobowego (czyli tam gdzie nas nie ma, czyli, ze wszystko jest mozliwe..wiem, to pewnie zbyt jasne nie jest) moze i mozesz sie stac sasiadem i rzeczywiscie stracic wlasna indywidualna tozsamosc. A z wlasnego punktu widzenia, to jedynie posiadzesz pewne cechy sasiada, ktore zmieszaja sie z twoimi innymi, a nawet jakbys sie ich jakos pozbyla, to tak czy owak bedziesz swoim sasiadem, na wlasny sposob (a kazda roznica … robi roznice:). Nie wejdziesz nigdy do srodka sąsiada tak, by sta sie dokladnie taka sama, wiec zawsze bedziesz inna i indywidualna.
Trueneutral said:
Amka,
sąsiadem stać się nie możesz, o ile nie znasz się na jakimś rodzaju magii. Ja się nie znam, a nawet gdybym się znał, to nie mogę Ci gorąco przytakiwać za takim pomysłem, bo zmienić odpalony dynamit na bombę w włączonym zapalnikiem nic nie da.
Pomijając te frazesy powyżej, których zapewne nie zrozumieliście pozwolę sobie przejść do tego, co istotne – mianowicie do odpowiedzi na słusznie postawione pytanie, które, nieskromnie mówiąc, spodziewałem się zobaczyć. Nie dlatego, że jestem jakiś „sprytny” , ale dlatego, że sam stawiałem to i inne pytania. Nie ma to jak powtórka z rozrywki, tylko z drugiej strony. Hmm.
A zatem. Nie utracisz indywidualności, bo masz już swoją historię. To pierwszy, wystarczająco już jasny argument. Mógłby już być ostateczny, bo jak sądzę jego logika powala, ale dla pewności rozjaśnimy tę sprawę do końca. Druga rzecz – ciągle ma się swoje marzenia. A także ma się wszystkie swoje poglądy, co wcześniej. Ba, można nawet zachować nawyki! (nawiasem pisząc, to uświadomienie sobie swojego schematycznego myślenia to dobry początek, ale zastąpienie go nowym, zdrowszym, nie następuje zwykle momentalnie) .
Zatem o co chodzi? Otóż, zmiana myślenia to świadome wybieranie takich myśli, które pozwalają nam zdrowiej funkcjonować. To zmiana tego myślenia, które powoduje ból i cierpienie. Przykład chcemy, tak? Ok. Załóżmy, że cierpimy na poważną chorobę. (niech będzie sztandarowy rak) . Myśli nie zdrowe? Jakieś pomysły? Kto chorował ten wie. Pozwolę sobie wrzucić taką najłatwiejszą do samodzielnego wymyślenia – „Nie wyzdrowieję” . Kto chory na przewlekłą chorobę tak myśli? Właśnie. Sporo ludzi. Może nawet każdy. I wszyscy wierzą, że mają rację. I to przekonanie – „Nie wyzdrowieję” – staje się ich prawdą. I jakie to emocje wyzwala? Sami potraficie się w to wczuć. Ba, ja sam pisząc takie słowa czuję nieprzyjemne skurcze w żołądku. A napisałem to tylko dwa razy.
Pytanie – dlaczego są to niezdrowe myśli? I dlaczego nie są oparte na faktach, tylko na tym, w co dana osoba wierzy? Może przedstawię przykład zdrowego podejścia. Oto ono – „Mogę wyzdrowieć, niezależnie od tego, jak bardzo jestem chora.” I tu znowu proszę zwrócić uwagę na wszystkie słowa. „Mogę” – a nie „muszę” . To zdrowe podejście. I to jedno słowo wpływa na resztę zdania. I jest to stwierdzenie prawdziwe. Proszę też zauważyć, że ani niezdrowe myślenie, ani zdrowe nie zmienia sytuacji zewnętrznej – tak czy inaczej chorzy jesteśmy. Zmienia się tylko to, że myśląc w zdrowy sposób nie jesteśmy pogrążeni we wszechogarniającej beznadziei. Może nie czujemy się doskonale, ale przynajmniej mamy ochotę czerpać z życia do końca, a także nie poddawać się. A swoją drogą – najświeższe doniesienia z zakresu psychoneuroimmunologii potwierdzają, że dobre samopoczucie przyśpiesza proces zdrowienia.
Powróćmy jednak i do pytania o indywidualność. Jak wspominałem – życie to ciągła zmiana. Podobnie rozwój. Sportowcy ćwiczą, aby mieć lepsze wyniki i to jakoś nikogo nie dziwi. Jakoś nikt nie pyta – a nie stracę przez to mojej indywidualności? A z jakiegoś dziwnego powodu, gdy przenosimy sferę ćwiczeń na umysł, starając się wyćwiczyć go w takim stopniu, żeby zamiast czuć się źle zacząć czuć się dobrze, to nagle wszyscy dookoła boją się o siebie. Z takim podejściem to człowiek nie nauczyłby się chodzić. I tu znowu widać jak na dłoni – ludzie uważają, że są swoimi myślami! No ale czemu się dziwić? Nie znając alternatywy czego innego mają się trzymać? To normalne, że trzymają się swoich, często nie najzdrowszych, poglądów i wyobrażeń. I szczerze w nie wierzą, co też jest normalne.
Co mogę dodać? Tylko tyle, że każdy sam wybiera. Można trzymać się tego, co znamy, ale sprowadza na nas umysłową klatkę i poczucie bezradności i nieszczęścia, a można spróbować zmienić sposób postrzegania, choćby miało to spowodować „utratę” „indywidualności” . (napiszę szczerze – jak można mówić cokolwiek o swojej indywidualności, jednocześnie wierząc, że nasze myśli i przekonania to my? Jak można bać się o siebie, skoro nawet się nie znamy? To tak jakby martwić się o ubranie, gdy w naszą stronę wystrzelono z tysiąca dział).
„Znajdujesz to, czego szukasz, a umyka Ci to, co zaniedbujesz.” – Sokrates z Aten
vamas said:
amka, jakze przypadek ;)?
nie chcialem tego pisac od razu bo zaraz wysluchalbym od pewnych osob jaki to jestem okropny i znecam sie nad ludzmi poprzez moj sposob wypowiedzi
prawda, nie umiem pisac tak pokojowo i dyplomatycznie jak true albo zen
_ ale skoro tak postawilas sprawe, to prosze,
sama poczytaj, porownaj i zobacz 🙂
Oto wypowiedzi Sadzeze zestawione z punktami z artykulu Colina Sissona(tego o Iluzjach).
1. Istnieje potrzeba.
„kto nie chciałby mieć pięknej kobiety?”
2. Istnieje przegrana.
„Ja żyję tak od dziecka.
Chcę być dobry i czynię dobro w stosunku do świata zewnętrznego ale nikt tego nie docenia.
Mało tego, ludzie w większości przypadków mnie jeszcze wykorzystuja a co niektórzy traktują jak frajera.”
3. Istnieje podział.
„To, że Bóg wykreował człowieka na własne podobieństwo nie oznacza, że się skopiował, lecz że stworzył go tylko podobnym.”
4. Istnieje niedobór.
„Choć nie miałem dużych zarobków”
„A świadomość zarabiania pieniędzy typo 1000zł miesięcznie plus podstawowe wydatki…
Po prostu udowadnia tezę, że jestem nic nie wart.
5. Istnieje wymóg.
„nie mam jej zbyt wiele do zaoferowania (chodziło o pieniądze).”
„jestem żałosny, bo wiem że wszelkie marzenia mogę zrealizować tylko pieniędzmi – i to dużymi.”
6. Istnieje osąd.
„Tylko, że kobiety extra wyglądające są najczęściej szmatami i ubóstwiają krzywdzić tych mężczyzn, którzy pragną odnaleźć drugą połowę – liczy się tylko kasa.”
7. Istnieje potępienie.
„…zniszczona przez współczesność i massmedia.
Albo potraktuje to jak normalkę (kolejny kretyn i mięczak) i będzie to wykorzystywać.”
„Chciabym się mylić ale współczesne kobiety szukają tylko bogatych materianie.
I na tym się kończy.”
8. Istnieje uwarunkowanie.
„sądzę, że ludzie mają z góry zaprogramowane w sobie jakimi być.”
9. Istnieje wyższość.
„A sama była zakochana w facecie 20 lat starszym z 2 dzieci i żoną, który traktował ją jak maskotkę – w dodatku od lat.”
10. Istnieje niewiedza.
„Czym są marzenia jeżeli nie mają nic wspólnego z materią lub manifestacją w materialnym otoczeniu?”
amka i co? 🙂 dalej twierdzisz ze to przypadek?
kolega napisal post dokladnie pokazujacy iluzje w ktorych zyje i ciekawym sposobem sa one zgodne z tymi 10 iluzjami ktore opisuje Colin Sisson
podejrzanie to pasuje, przyznasz ? 🙂
focase said:
„Przyznam też, że była dziewczyną mojego życia i tylko z nia wyobrażałem sobie przyszłość.
Choć nie miałem dużych zarobków, to chociaż spodziewałem się.
Po prostu nie kochała mnie.
A dlaczego?
Bo okazałem, że mi zależy – a skoro zależy na czymś co się zwie miłość – to odepchnęło ją na maxa.”
To nie miłość, a egoizm. Uzasadnienie, dlaczego nie kochała, to juz sobie wymyśliłeś, to jest wymówka. Jeśli dobrze Ci jest być miekkim to dlaczego się nad tą miękkością użalasz? Dawanie drugiemu człowiekowi wszystkiego czego zapragnie nie świadczy o byciu dobrym i miłym człowiekiem. Ja nie nawidze np jak ktośpróbuje wchodzic mi w tyłek i robi ze mnie najpiekniejszy obrazek na swiecie. Nikt tego nie lubi. Nawet jak lubi, to na krótko.
zenforest said:
Vamas
Tak abstrahując już od tego szerokiego tematu pod tytułem „czym są iluzje” – to mam inne pytanie:
Czy zakładasz, że Colin Sisson opisał fikcyjne sytuacje ujmując je w 10 iluzji 😉 ? Że takowe nie istnieją? Że ludzie w nich nie żyją?
Przecież musiał je oprzeć na elementach z prawdziwego życia, z prawdziwych problemów ludzi dokoła 🙂
Istnieje możliwość, że ktoś naprawdę ma dokładnie taki problem, wpisany w 10 iluzji – i niekoniecznie jest to prowokacja, tylko prawdziwe wołanie o pomoc…!
Trueneutral odpisuje jednak tak pięknie i wyczerpująco, że naprawdę, jeśli „sądzę, że” czyta go uważnie, znajdzie odpowiedzi na swoje problemy.
Czasem trzeba tylko otwartości i gotowości do tego by w głowie powiał nam przeciąg 😉 Kto wie, może warto zaryzykować?
Skoro i tak, w takim układzie jak teraz czuje się źle…to nie ma nic do stracenia, a jakże wiele do zyskania 🙂 Przynajmniej potencjalnie! 🙂