Tagi
bunt, kwiat, Medytacja, miłość, osho, oświecenie, psychologia ezoteryki, seks, umysł, wolność, Świadomość
Umysł jest przebiegły. Mówi: “Wiemy czym jest miłość. Nie wiemy tylko czym jest boska miłość.” Ale my nawet nie znamy miłości. Jest to jedna z najbardziej nieznanych kwestii. Zbyt wiele się o niej mówi, nigdy się jej nie przeżywa. Jest to gierka umysłu. Mówimy o tym, czym nie potrafimy żyć.
Literatura, muzyka, poezja, taniec, wszystko kręci się wokół miłości. Gdyby miłość naprawdę istniała, nie mówilibyśmy o niej aż tyle. Nasze nadmierne gadanie o miłości ukazuje, że miłość nie istnieje. Mówienie o czymś, czego nie ma, jest substytutem. Mówiąc, poprzez język, poprzez symbole, poprzez sztukę, stwarzamy iluzję, że to jest. Kto nigdy nie poznał miłości, może napisać lepszy wiersz niż ten, kto poznał miłość, ponieważ jego próżnia jest głębsza. Musi zostać zapełniona. Coś musi zastąpić miłość.
Lepiej jest najpierw zrozumieć czym jest miłość, bo kiedy pytasz o boską miłość, w domyśle jest, że miłość jest znana. Ale miłość nie jest znana. To, co jest znane jako miłość, to coś innego. Ten fałsz trzeba poznać zanim podjęte zostaną kroki ku rzeczywistemu, prawdziwemu.
To, co znamy jako miłość, to jedynie zadurzenie. Zaczynasz kogoś kochać. Jeśli ten ktoś stanie się całkowicie twój, miłość szybko umrze; ale jeśli będą bariery, jeśli nie będziesz mógł posiadać kogoś, kogo kochasz, ta miłość stanie się intensywna. Im więcej barier, tym bardziej intensywnie będzie odczuwana ta miłość. Jeśli niemożliwe jest zdobycie ukochanej czy ukochanego, miłość staje się wieczna; ale jeśli z łatwością zdobędziesz swego ukochanego, miłość szybko umiera.
Kiedy próbujesz coś dostać i nie możesz tego dostać, nasila się twoje poczucie chęci zdobycia. Im więcej jest przeszkód, tym bardziej twoje ego odczuwa, że konieczne jest zrobienie czegoś. Staje się to problemem dla ego. Im bardziej ci odmawiają, tym bardziej napięty się stajesz – i tym bardziej zadurzony. To napięcie nazywasz miłością. To dlatego kiedy kończy się miodowy miesiąc, miłość już jest stara. Nawet wcześniej. To, co znałeś jako miłość, nie było miłością. Było to jedynie zadurzenie ego, napięcie ego – zmagania, konflikt.
Dawne społeczności ludzkie były bardzo przebiegłe. Opracowały metody umożliwiające trwanie miłości. Jeśli mężczyzna przez dłuższy czas nie może spotykać się ze swoją żoną, powstanie zadurzenie, powstanie napięcie. Wtedy taki mężczyzna może przez całe życie pozostawać z jedną żoną.
Ale teraz na Zachodzie małżeństwo nie może już istnieć. Nie chodzi o to, że umysł Zachodu jest bardziej seksualny. To zadurzenie nie może się kumulować. Seks jest tak łatwo dostępny, że małżeństwo nie może istnieć. Miłość też nie może istnieć wobec takiej wolności. Jeśli społeczeństwo jest całkowicie wolne seksualnie, dopiero wtedy seks może istnieć.
Znudzenie jest drugą stroną zadurzenia. Jeśli kogoś kochasz i nie zdobywasz tej ukochanej osoby, zadurzenie pogłębia się; ale jeśli ją zdobywasz, zaczynasz czuć się znudzony, znużony. Wiele jest dualizmów: zadurzenie-znudzenie, miłość-nienawiść, przyciąganie-odpychanie. W zadurzeniu odczuwasz przyciąganie, miłość, a w znudzeniu odczuwasz odpychanie, nienawiść.
Żadne przyciąganie nie może być naprawdę miłością, bo musi pojawić się odpychanie. W naturze życia jest pojawienie się tej drugiej strony. Jeśli nie chcesz, aby pojawiła się ta druga strona, musisz stworzyć bariery, które sprawią, że zadurzenie nigdy się nie skończy, musisz stworzyć codzienne napięcia. Wtedy zadurzenie trwa. Jest to powód istnienia całego antycznego systemu tworzenia barier dla miłości.
Ale wkrótce nie będzie to możliwe. Wtedy umrze małżeństwo, i umrze miłość. Zejdzie głęboko w tło. Pozostanie tylko seks. Ale seks nie może istnieć sam w sobie, staje się zbyt mechaniczny. Nietzsche stwierdził, że Bóg nie żyje. Tak naprawdę w tym stuleciu martwy będzie seks. Nie mówię, że ludzie będą nieseksualni. Będą seksualni, ale przeminie nadmierny nacisk kładziony na seks. Seks stanie się czymś zwyczajnym, jak wszystko inne, jak oddawanie moczu, jedzenie, czy cokolwiek innego. Nie będzie miał głębszych treści. Musi stać się bezznaczeniowy, tylko dlatego, że stworzono dla niego bariery.
To, co nazywasz miłością, nie jest miłością. Jest to jedynie seks odłożony na później. Co więc jest miłością? Miłość w ogóle nie ma nic wspólnego z seksem. Seks może się w niej pojawić, może się nie pojawić, ale nie jest ona w ogóle związana z seksem. Jest czymś zupełnie innym.
Dla mnie miłość jest skutkiem ubocznym umysłu medytującego. Nie jest związana z seksem, jest związana z dhyana, z medytacją. Im bardziej jesteś w ciszy, tym swobodniej czujesz się z samym sobą, tym bardziej czujesz się spełniony, i tym bardziej pojawiać się będzie pewien nowy wyraz twojego istnienia. Zaczniesz kochać. Nie kogoś konkretnego. Może to nastąpić w odniesieniu do kogoś konkretnego, ale jest to inna kwestia. Zaczniesz kochać. To kochanie staje się twoim sposobem istnienia. Nigdy nie może zamienić się w odpychanie, ponieważ nie jest przyciąganiem.
Musisz wyraźnie pojąć to rozróżnienie. Zwykle, gdy w kimś się zakochujesz, faktycznym uczuciem jest chęć uzyskania miłości od tej osoby. Miłość nie płynie od ciebie do tego człowieka. Raczej jest oczekiwaniem, że miłość przyjdzie od niego do ciebie. To dlatego miłość staje się władcza. Posiadasz kogoś na własność, abyś mógł coś od niego wydobyć. Ale miłość, o której mówię, ani nie jest władcza, ani nie ma żadnych oczekiwań. Po prostu tak się zachowujesz. Stałeś się tak wyciszony, tak kochający, że twoja cisza sięga teraz innych ludzi.
Gdy jesteś w złości, twoja złość zmierza do innych ludzi. Gdy nienawidzisz, twoja nienawiść zmierza do innych ludzi. Gdy jesteś w miłości, czujesz, że twoja miłość zmierza do innych ludzi, ale nie można na tobie polegać. W jednej chwili jest miłość, a w następnej chwili jest nienawiść. Nienawiść nie jest przeciwieństwem miłości, jest jej nieodłączną częścią, jest ciągłością.
Jeśli kogoś kochasz, musisz go nienawidzieć. Może nie masz dość odwagi, aby do tego się przyznać, ale będziesz go nienawidzieć. Kochankowie zawsze są w konflikcie gdy są razem. Kiedy nie są razem, mogą śpiewać sobie pieśni miłości, a kiedy są razem, zawsze walczą ze sobą. Nie mogą żyć w samotności, i nie mogą żyć razem. Kiedy nie ma tej drugiej osoby, powstaje zadurzenie, tych dwoje ludzi znowu czuje do siebie miłość. Ale kiedy ta druga osoba jest obecna, zadurzenie odchodzi i znów pojawia się nienawiść.
Miłość, o której mówię, oznacza, że stałeś się tak wyciszony, że teraz nie ma ani złości, ani przyciągania, ani odpychania. A naprawdę, nie ma teraz miłości i nie ma nienawiści. W ogóle nie jesteś zorientowany na drugiego człowieka. Ta druga osoba zniknęła, jesteś sam ze sobą. W tym uczuciu samotności miłość przychodzi do ciebie jako aromat.
Domaganie się miłości od innego człowieka zawsze jest brzydkie. Uzależnienie od kogoś, żądanie czegoś od kogoś, zawsze tworzy niewolę, cierpienie, konflikt. Człowiek powinien być samowystarczalny. To, co rozumiem przez medytację, jest takim stanem istnienia, w którym człowiek jest samowystarczalny. Stałeś się kręgiem, sam w sobie. Mandala jest dopełniona.
Usiłujesz dopełnić mandali innymi ludźmi: mężczyzna kobietą, kobieta mężczyzną. W pewnych chwilach te linie się spotykają, ale tuż przed spotkaniem zaczynają się rozdzielać. Dopiero kiedy staniesz się pełnym kręgiem – całym, samowystarczalnym – miłość zaczyna w tobie rozkwitać. Wtedy kochasz wszystko, co się znajdzie w pobliżu ciebie. Nie jest to żadne działanie, nie jest to coś, co robisz. Samo twoje istnienie, sama twoja obecność, jest miłością. Miłość przez ciebie przepływa.
Jeśli zapytasz kogoś, kto dostąpił tego stanu: “Czy mnie kochasz?” trudno będzie mu odpowiedzieć. Nie może powiedzieć: “Kocham cię”, ponieważ z jego strony nie jest żadne działanie, nie jest to aktywność. I nie może powiedzieć: “Nie kocham cię”, ponieważ kocha. Tak naprawdę, jest miłością.
Ta miłość przychodzi dopiero z tą wolnością, o której mówię. Wolność jest odczuciem, które masz ty, a miłość jest odczuciem, które inni ludzie mają o tobie. Kiedy medytacja zdarza się wewnątrz, czujesz się zupełnie wolny. Ta wolność jest odczuciem wewnętrznym, inni ludzie nie mogą jej odczuć.
Czasem twoje zachowanie może stwarzać trudności dla innych ludzi, bo nie mogą oni sobie wyobrazić tego, co się w tobie stało. W pewnej mierze będziesz dla nich kłopotem, niewygodą, bo nie można przewidywać twoich działań. Teraz nic o tobie nie będzie wiadome. Co teraz zrobisz? Co powiesz? Nikt nie wie. Wszyscy wokoło odczuwają pewien dyskomfort. Nie mogą czuć się z tobą swobodnie, ponieważ możesz coś zrobić – nie jesteś martwy.
Nie mogą odczuć twojej wolności, ponieważ nie zaznali czegokolwiek, co byłoby temu podobne. Nawet się temu nie przyglądali, nawet tego nie szukali. Są tak bardzo w niewoli, że nawet nie potrafią sobie wyobrazić czym jest wolność. Są uwięzieni w klatkach, nie znają otwartej przestrzeni, dlatego nawet jeśli będziesz im mówił o otwartej przestrzeni, nie można im tego przekazać. Ale mogą odczuć twoją miłość, bo domagają się miłości. Nawet w swoich klatkach, w niewoli, szukają miłości. Stworzyli całą tą niewolę, niewolę z ludźmi, niewolę z przedmiotami, tylko dlatego, że poszukują miłości.
Dlatego zawsze wtedy, gdy ktoś zdarzy się być wolny, odczuwana jest jego miłość. Ale ty odczujesz tę miłość jako współczucie, nie jako miłość, bo nie będzie w niej ekscytacji. Będzie ona bardzo rozcieńczona, bez gorąca, bez ciepła. Nie ma w niej ekscytacji. Ona jest, to wszystko. Ekscytacja przychodzi i odchodzi, nie może być stała, gdyby więc była ekscytacja w miłości Buddy, Budda znów musiałby wejść w nienawiść. Dlatego nie będzie ekscytacji. Nie będzie szczytów, i nie będzie też dolin. Miłość po prostu jest. Poczujesz ją jako karuna, współczucie.
Wolności nie można odczuć z zewnątrz, tylko miłość można odczuć. A i to tylko jako współczucie. Jest to jedno z najtrudniejszych zjawisk w historii ludzkości. Wolność człowieka oświeconego stwarza niewygody, a jego miłość jest współczuciem. To dlatego społeczeństwo zawsze ma podzielone zdania na temat takich ludzi.
Są ludzie, którzy odczuwają tylko niewygodę, jaką Chrystus stwarza. Są to ludzie, którzy są dobrze usytuowani. Nie potrzeba im współczucia. Myślą, że mają miłość, zdrowie, bogactwo, szacunek, wszystko. Pojawia się Chrystus i to, co “mają”, występuje przeciwko niemu, ponieważ on stwarza dla nich niewygody, a to, czego “nie mają”, jest po jego stronie, ponieważ odczuwają jego współczucie. Potrzebują miłości. Nikt ich nie kochał, a ten człowiek ich kocha. Nie odczują niewygody Chrystusa, gdyż niczego nie muszą się bać, nie mają nic do stracenia.
Kiedy Chrystus umiera, każdy odczuwa jego współczucie, bo teraz nie ma niewygody. Nawet ci dobrze sytuowani czują swobodę, będą go wielbić. Ale kiedy żyje, jest buntownikiem. A jest buntownikiem, ponieważ jest wolny.
Nie jest buntownikiem dlatego, że coś jest niewłaściwego w społeczeństwie. Taka buntowniczość jest jedynie polityczna. Jeśli zmienia się społeczeństwo, ten, kto był buntowniczy, staje się ortodoksyjny. Tak stało się w roku 1917. Sami rewolucjoniści stali się jedną z najbardziej antyrewolucyjnych klik w świecie. Gdy ludzie w rodzaju Stalina czy Mao dochodzą do władzy, stają się najbardziej antyrewolucyjnymi przywódcami, jacy są możliwi, bo tak naprawdę nie są buntowniczy. Buntują się tylko przeciw pewnej sytuacji. Gdy ta sytuacja zostanie zburzona, staną się tacy sami jak ci, z którymi walczyli i których chcieli zniszczyć.
Ale Chrystus zawsze jest buntowniczy. Żadna sytuacja nie wygasi jego buntowniczości, bo jego buntowniczość nie jest skierowana przeciw nikomu. Jest dlatego, że jego świadomość jest wolna. Gdziekolwiek poczuje jakąś barierę, poczuje buntowniczość. Ta buntowniczość jest jego duchem. Jeśli więc przybyłby dziś Jezus, chrześcijanie nie czuliby się z nim swobodnie. Są teraz częścią establishmentu, ustabilizowali się. Jeśli Jezus znowu wyjdzie na targowisko, zniszczy wszystko, co mają. Watykan, Kościół, nie są możliwe przy Jezusie. Tylko bez Jezusa są możliwe.
Każdy nauczyciel, który dostąpił oświecenia, jest buntowniczy, ale tradycja, która zajmuje się nim, nigdy nie jest buntownicza. Nie zajmuje się jego buntowniczością, jego wolnością, a tylko jego współczuciem, jego miłością. Ale wtedy traci to moc. Miłość nie może istnieć bez wolności, bez buntowniczości.
Nie możesz być tak kochający jak Budda, dopóki nie będziesz tak wolny jak on. Mnich buddyjski tylko usiłuje być współczujący. To współczucie jest bezsilne, ponieważ nie ma wolności. Wolność jest źródłem. Mahavir jest współczujący, ale mnich jainów w ogóle nie ma współczucia. On jedynie działa bez przemocy i ze współczuciem, tak naprawdę nie jest współczujący. Jest przebiegły. Nawet w swym współczuciu, w swym okazywaniu go, jest przebiegły. Nie ma współczucia, ponieważ nie ma wolności.
Zawsze, gdy w świadomości człowieka zdarza się wolność, od wewnątrz odczuwana jest wolność, a z zewnątrz odczuwana jest miłość. Ta miłość, to współczucie, jest brakiem i miłości i nienawiści. Pełny dualizm jest nieobecny, nie ma ani przyciągania, ani odpychania.
Dlatego przy takim człowieku, który jest wolny i kochający, od ciebie zależy czy przyjmiesz jego miłość czy nie. Nie zależy ode mnie, ile miłości mogę ci dać. Zależy to od tego ile miłości możesz przyjąć. Zwykle miłość zależna jest od osoby, która ją daje. Może dać miłość, może jej nie dać. A miłość, o której mówię, nie zależy od dającego. Jest on całkowicie otwarty i daje w każdej chwili. Nawet kiedy nikogo nie ma, ta miłość płynie.
Przypomina ona kwiat na pustyni. Nikt może nie wiedzieć, że zakwitł i emanuje aromatem, a on nim emanuje. Nikomu go nie daje, jest on po prostu wydzielany. Kwiat zakwitł, stąd jest aromat. To, czy ktoś tam przechodzi, czy nie, nie ma znaczenia. Jeśli ktoś przechodzi i jest wrażliwy, może go przyjąć. Ale jeśli jest zupełnie martwy, niewrażliwy, może nawet nie być świadomy tego, że ten kwiat tam jest.
Kiedy jest miłość, od ciebie zależy czy ją przyjmiesz, czy nie. Tylko, gdy nie ma miłości, ten ktoś może ci ją dać albo może ci jej odmówić. Dla miłości, dla współczucia, nie ma podziału na boskie i nie-boskie. Miłość jest boska. Bóg jest miłością.
Osho, Psychologia ezoteryki
– na prośbę Arcana 😉
Zobacz też
Łukasz said:
Dziwne, jak wiele jest rodzajów miłości międzyludzkiej. Najprawdziwsza jest ja jedna, która jest w momencie, kiedy nie ma absolutnie nic.
Łukasz
vamas said:
dobrze powiedziane, lukasz
"0" said:
Ciekawi mnie w tych wszystkich naukach jedna rzecz – ciagle slysze, czytam „tak jak Budda, tak jak On”. Po pierwsze nikt tak naprawde nie wie czego doswiadczyl Budda i jak sam ów rzekł „spalcie wszystko co powiedziałem, bo to nie jest do konca tak (…)”. W sumie odczuwam coraz wieksze wrazenie ze jakas nadrzedna iluzja probuje mi wmowic iz moje zycie to iluzja. Pomijajac rzeczy społecznie czy psychologicznie wartosciowe, nawet w tym tekscie to nieustanne sugerowanie iz cos jest ze mna nie tak a jedyne w czym zyje to wiezienie przez siebie stworzone to ma to wartosc o tyle o ile sam cos w sobie ustale, jednakze jesli istnieje ktos gdzies „tam” kto wie jak sie z tego wydostac z gory skazuje go na miano iluzjonisty.
terraustralis said:
Artykul mowi o milosci Bezwzglendnej
ktora ma wiele imion. Zwykle aby ja okreslic dodajemy przymiotniki typu milosc Spirytualna,Platoniczna, Oddanie, Emapatia, Commpasion (nieprzetlumaczalne slowo – to nie tylko wspolczucie).
Jest bardzo trudno ustalic na 100% czy ludzie, ktorzy ja paraktykuja dzialaja tylko i wylacznie altruistycznie czy tez w celu wlasnego „ZBAWIENIA”, „UWZNIOSLENIA”, ktore jest przedluzeniem wlasnego EGO. Bo ci ludzie bedac „zbawieni” chca w nagrode przetrwac we wlasnej tozsamosci wiec jest w tym wewnerzny konflikt. Z jednej strony rozplywaja sie najpierw w poswieceniu dla innych i to jest gwarantem ich szczescia a z drugiej strony przez swe poswiecenie umacniaja Tozsamosc meczennika/meczennicy.
Od ich zgonu nikt nie mowi o nich BEZOSOBOWO.
Dalej obojentnie czy ktos jest bogaty czy biedny to nie odbiera Jezusa „tak bardzo doslownie” tylko jako przenosnie wiec ani bogaci ani biedni nie musza sie bac wywracania stolow przed swiantynia. Chrzescijanstwo bylo zawsze idealne na przedluzenie STATUS QUO – ewentualne zbawienie bylo zawsze nie w tym swiecie.
Zreszta sam Jezus jezeli moglby znac przyszlosc (a zaklada sie ze znal) toby wiedzial, ze nie warto umierac za ludzi jako ze oni sie i tak nie zmienia. A propos… te slowa wypowiedziala bardzo wierzaca katoliczka…nie ja.
Wszystkie tego typu wzory sa niedoscignione. Warto do nich dazyc ale nie sa nigdy do spelnienia.
A milosci w sensie potocznym nie nalezy lekcewazyc bo sluzy celowi pomnazania gatunku.
Szukalem na blogu pojecia SPONTANICZNOSC i nie znalazlem.
A swoja droga ten przyklad czlowieka emanujacego miloscia na pustyni (niezaleznie czy ktos go kocha czy nie) jest piekny….ale ktory by tak przetrwal za dlugo nie majac jakiegos kontekstu.
Ave.
widokzokna said:
Myślę, że z miłością jest tak samo jak z bogiem, jedno co wiemy o niej na pewno to jaka ona nie jest.
vladimir said:
doskonały tekst na święta: „niewygodny” Chrystus, miłość to seks odłożony na później – tak to jest. brawo zenforest. dzięki za to co robisz, to niezwykle pożyteczne. wesołych świąt tu ewrybady
Trueneutral said:
Widokzokna,
dodałbym jeszcze, że możemy ją, podobnie jak Boga, tylko odczuć i ewentualnie wyrażać sobą, ale nie damy rady ująć w słowa.
interczytelnik said:
Zen.. Zaglądam tutaj raz na ruski rok, no i..
Masz tutaj tekst swojego autorstwa? Bo osho jest mi lepiej znany, niż własna mama.
A mam, jak mama, nie zainspiruje do rozwoju duchowego.
vladimir said:
komentatorzy! więcej własnych przemyśleń.
brt said:
<>
tak sobie pomyślałem – czy nie jest dokładnie tak samo z tym całym „magicznym” oświeceniem?
brt said:
Sorry, miało być tak:
—
Nasze nadmierne gadanie o miłości ukazuje, że miłość nie istnieje. Mówienie o czymś, czego nie ma, jest substytutem. Mówiąc, poprzez język, poprzez symbole, poprzez sztukę, stwarzamy iluzję, że to jest.
—
tak sobie pomyślałem – czy nie jest dokładnie tak samo z tym całym „magicznym” oświeceniem?
vamas said:
no ale mow za siebie, bo mnie jeszcze ciagle osho inspiruje bo nie znam wszystkich jego tekstow, nie wszystkie sa w ebookach …ha ha ha ha.. ekhem
interczytelnik said:
Widzę właśnie, że bardzo mało jest tobie znany, co nie znaczy, że musisz pisać w odpowiedzi za forest.
vamas said:
pisala mi mailowo ze bedzie rzadko na necie przez tygodnie swiateczno-noworoczne wiec czemu mialbym nie odpisac, chyba zreszta lepiej ze jakakolwiek odpowiedz dostales , nie :)?
poza tym skoro zagladasz tu raz na ruski rok to nie bardzo wiem skad takie pytanie 🙂
ezmoagika said:
Bardzo to wielka prawda
ezmoagika said:
Bardzo to wielka prawda co Osho wymedytował na temat miłości, to stan miłości wręcz niemożliwy do opisania, jakby był pustką, niczym, a nawet obojętnością i tak jest przy pierwszym wrażeniu, gdy od kochania oczekuje się tego, co potocznie przyjmować za miłość.
A propos i bez wtrącania się w polemikę ( powyżej) Co to ma za znaczenie kto się podpisał pod tekstem?
zenforest said:
Vamas
Rzadko nie znaczy, że wcale 🙂 Po prostu pewne sprawy zatrzymują mnie chwilowo z dala od kompa, więc nie mogę tu zaglądać co chwila 🙂
Interczytelnik,
Ten blog to jednak bardziej biblioteka niż blog…
Pewne teksty się tu powtarzają (jeśli chodzi o przesłanie), w pewien sposób muszą, bo ten sam temat ujmuje czasem kilku autorów, czasem dodając coś od siebie a czasem niekoniecznie 🙂
Ja widzę taką powtarzalność jako coś wręcz pozytywnego, utrwalającego. Osobiście bardzo lubię sobie czytać stare posty na tym blogu, czasem jak coś na nowo „odkryję”, to jestem zaskoczona, że odczytuję to na zupełnie nowym poziomie, albo widzę z innego punktu widzenia… 🙂
Zawsze podobał mi sie ten cytat:
„Prawdziwy akt odkrycia nie polega na odnajdywaniu nowych lądów,lecz na patrzeniu na stare w nowy sposób.”
Marcel Proust
Myślę też, że jest na tym blogu sporo artykułów które poszły już w zapomnienie, naprawdę – mocnych, dobrych, potężnie inspirujących, z 2007 i 2008 roku, ale mało kto chyba czyta starsze posty…Szkoda. (tak patrzę na statystyki)
Między innymi dlatego od czasu do czasu artykuł w serii „Przypomnienie”, po to by znów polecić to uwadze czytelników.
serafin said:
Zenforest….
jak Ty to n Boga robisz że zawsze kiedy z czymś mam kłopot, problem dylemat… odpowiedź odnajduje w najświeższym poście na blogu ???????????????
Czy ten blog powstał dla mnie czy jak? 🙂
Od 5 dni zastanawiam się czym jest miłość a tu odpowiedź jak na tacy 🙂
Kocham ten blog 🙂
zenforest said:
Serafin,
Wiele osób pisało mi, że właśnie gdy potrzebowali odpowiedzi, znajdowali ją dość niespodziewanie, czasem w niespodziewanym miejscu. Każdy kto był na nią gotów – znajdował. „Szukajcie a znajdziecie” 😉
U mnie działa to podobnie, np wezmę do ręki książkę, otworzę w „losowym” miejscu, i znajduję tam zdanie, które jest dla mnie kluczowe!
Gdy jesteśmy gotowi na to by rozwiązać problem, – jego rozwiązanie przypłynie do nas jakimś kanałem, nie ważne jakim – pojawi się na pewno.
Zawsze też tak jakoś kojarzyłam to z powiedzonkiem
„Gdy uczeń jest gotowy, przychodzi nauczyciel” 😉
Łukasz said:
brt, czy aby nie jest tak, że oświecony, to po prostu człowiek oczyszczony ze wspomnień? Ponieważ żyjemy albo Boską inspiracją, albo w świetle wspomnień, programów (nie tylko z obecnej inkarnacji).
serafin, nie istnieją zbiegi okoliczności, a jeżeli je świadomie zauważasz, oznacza to, że wszedłeś na kolejny stopień w rozwoju, banalnie mówiąc ; )
W moim odczuciu, miłość jest wtedy, kiedy jest pustka. Wtedy nie ma wspomnień, nie ma zakodowanych w podświadomości programów, w wyniku czego jesteśmy czyści – i działamy zainspirowani Boską Miłością, ponieważ kiedy nic innego nie ma (m.in. wspomnień), wtedy przemawia przez nas Miłość. To tak, jakby iść przez dżunglę tak mocno zagęszczoną, że praktycznie iść się nie da – podobnie z miłością. Jej Boski Strumień dociera do nas, objawia się przez nas dopiero wtedy, gdy nie jest zbyt gęsto z negatywnymi programami i wspomnieniami.
Naszym celem jest utorować drogę miłości do nas samych poprzez oczyszczanie siebie.
Takie wnioski wysnułem, kiedy pracowałem z ReiKi.
DJ=acz said:
” Nasze nadmierne gadanie o miłości ukazuje, że miłość nie istnieje” Jezeli to, wg autora, jest dowod, badz jeden z dowodow ze milosc nie istnieje, to powiniene sie leczyc, albo nauczyc porzadnie logiki. To zdanie ukazuje wspaniale poziom intelektualny calego tekstu. Rozumowanie typu: jesli duzo mowimy o czyms, to tego nie ma… Duzo i nadmiernie mowimy tez o pracy. Czyli jej nie ma. Ciekawe.
„To, co znamy jako miłość, to jedynie zadurzenie.”
Tekst jest subiektywna ocena kogos, kto nie potrafi kochac i usprawiedliwia to tym, ze milosci w ogole nie ma. On powienien pojsc do poradni do psychologam, porozmawiac o swoim dziecinstwie.
” Jeśli ten ktoś stanie się całkowicie twój, miłość szybko umrze”
To zdanie, jak wiele innych z artykolu jest rownie glupich, gdyz skrajnie subiektywnych, a na dodatek nie majacych nic wspolnego z miloscia.
Autor tekstu utozsamia milosc z zauroczeniem, ma elementarne braki w slownictwie polskich, nie zna podstawowych definicji slow takich jak milosc, zauroczenie.
„Miłość też nie może istnieć wobec takiej wolnośc[seksualnej]” Dajcie spokoj… jeszcze seks stawia wyzej od milosci, tak jak swiat, ktory opisuje. Przeciez istnieja ludzie ktorzy tego nie robia. Sam jestem taka osoba, wiem ze moja narzeczona rowniez. Widze u innych par, tym bardziej gdy wspolnie rozmawiamy o tym.
Milosc istnieje, tylko to ciezka charowka, a nie same przyjemnosci i radosc. Kwestia definicji.
milosc said:
no to teraz z Miloscia po 10 zl na ofiary trzesienia ziemi na Haiti(w gazetach sa z pewnascia podane konta)
arcan said:
„Milosc istnieje, tylko to ciezka charowka, a nie same przyjemnosci i radosc. ”
Człowieku, trzymaj ty sobie taką miłość dla siebie, bo ja nie chce mieć z nią nic wspólnego! Taka ‚miłość’ jest tylko wynikiem manipulacji, ciemnoty i głupoty ludzkich umysłów. Tyle światła w tym, co w zasypanej ziemią trumnie.
Nie zazdroszczę ci takiego podejścia do sprawy.
Peace V