Tagi
dojrzałość, emocje, Medytacja, młodość, Pema Cziedryn, Rozwój, starość, tu i teraz, uważność, wolność, wzrastanie, Świadomość, życie
Podróż duchowa wymaga wyjścia poza nadzieję i lęk, wymaga wkroczenia na niebezpieczne, nieznane terytorium i nieustannego podążania naprzód. Być może jest to najważniejszy aspekt rozwoju duchowego, bo zazwyczaj, dochodząc do granic swoich możliwości, czujemy się zagrożeni.
*
Zawsze jest coś, czego jeszcze możemy się nauczyć. Nie tak jak zadowoleni z siebie starcy, którzy się już poddali i nie podejmują żadnych wyzwań. W najmniej spodziewanym momencie wciąż możemy spotkać rozjuszonego psa!
*
Łagodniejemy dzięki czystej sile emocji – energii gniewu, energii rozczarowania czy energii lęku. To tłumienie ją wyostrza i zatruwa. Tymczasem jeśli nie zostanie ona ukierunkowana, może przeniknąć nasze serce i otworzyć nas. Wówczas odkrywamy stan wolny od ego. W tym momencie rozpadają się nawykowe schematy naszych zachowań. Osiągnięcie granic wytrzymałości jest jak odnalezienie drzwi do zdrowego umysłu
*
Można by się spodziewać, że świadomość własnych skłonności powinna sprawić, że znikną. Tak jednak się nie dzieje. Przez długi czas musimy zadowolić się jedynie świadomością ich istnienia. Ale jeśli jest ona wystarczająco głęboka, z czasem skłonności te same zaczną się wyczerpywać…
*
Aby pozostać w równowadze między uleganiem i odrzucaniem, musimy przyjmować bez wartościowania wszystkie pojawiające się myśli, pozwalając im po prostu przemijać i wciąż powracając do otwartości chwili obecnej.
*
Myśli się pojawiają, a my, zamiast je tłumić lub obsesyjnie do nich lgnąć, akceptujemy ich obecność bez oceniania i pozwalamy im odejść. W ten sposób powracamy do bycia tu i teraz.
*
W zrozumieniu naszej życiowej niewygody chodzi najpierw o to, by się do niej zbliżyć i ujrzeć ją wyraźnie, zamiast próbować się przed nią gorączkowo ochronić.
*
Jeśli naszym doświadczeniem jest przeświadczenie, że otwierają się przed nami jakieś perspektywy albo że jesteśmy ich zupełnie pozbawieni, to doświadczenie to takie właśnie będzie. Jeśli raz uda nam się zbliżyć do tego, co nas przeraża, a innym razem zupełnie nie jesteśmy w stanie tego zrobić, to właśnie to staje się naszym doświadczeniem.
*
Wystarczy obserwować, co się dzieje – to najlepsza nauka. Być w tym, co się wydarza, i nie oddzielać się od tego. Przebudzenie można odnaleźć w przyjemności i w bólu, w zagubieniu i w mądrości.
*
Słuchałam kiedyś mistrzów _zen_, którzy mówili o medytacji jako o gotowości do nieustannego umierania. Odnalazłam to tutaj: z każdym uchodzącym z nas i rozpływającym się wydechem pojawia się szansa, aby umarło to, co właśnie przeminęło. Odprężenie zamiast paniki.
*
Rinpocze proponuje, abyśmy podczas medytacji oznaczali swoje myśli etykietką „myślenie”. Medytowaliśmy zatem z uwagą skoncentrowaną na wydechu i nim się orientowaliśmy, już porywał nas świat naszych planów, zmartwień i fantazji. Świat złożony z myśli.
W momencie, gdy uświadamialiśmy sobie swoje rozproszenie, naszym zadaniem było powiedzieć sobie: „myślę!” i spokojnie powrócić do wydechu.
Oglądałam kiedyś pokaz tańca, który przedstawiał opisany powyżej proces.
Tancerz wszedł na scenę i usiadł w pozycji medytacyjnej. W ciągu kilku sekund ogarnęły go myśli pełne namiętności. Przechodził przez kolejne etapy, coraz bardziej poddając się emocjom, aż nieznaczne z początku przebłyski namiętności przybrały formę rozbuchanej erotycznej fantazji. Nagle rozległ się głos dzwoneczka i spokojny głos powiedział: „myślę!’ Tancerz usiadł zrelaksowany na powrót w pozycji medytacyjnej. Po chwili przedstawił taniec furii, którego początek wyrażał nieznaczne rozdrażnienie, koniec zaś był prawdziwą eksplozją. Potem był jeszcze taniec samotności, a po nim taniec ospałości. Za każdym razem w apogeum dzwonił dzwoneczek, a głos mówił: „myślę!” Chwile relaksacji stopniowo przedłużały się i miało się wrażenie, że siedzący tancerz trwa w stanie głębokiego, bezgranicznego spokoju.
*
Medytacja w żadnym wypadku nie ma służyć tłumieniu czegokolwiek ani też zachęcaniu do lgnięcia do czegokolwiek.
Allen Ginsberg używał określenia „zaskoczyć umysł”. Oto siadamy na poduszce i nagle pojawia się jakaś nieprzyjemna niespodzianka. W porządku, akceptujemy ją. Tego momentu nie wolno odrzucić! Należy z życzliwą uważnością rozpoznać go jako „myślenie” i pozwolić mu odejść. Po chwili pojawia się, dla odmiany, bardzo przyjemna myśl. W porządku, ją też akceptujemy. Także do takich chwil nie należy lgnąć, lecz ze współczuciem rozpoznać je jako „myślenie” i pozwolić im przeminąć.
*
Podczas tego typu praktyki, odkrywa się, że liczba niespodzianek może być nieskończona. Milarepa, najsłynniejszy tybetański jogin, stworzył przepiękne pieśni o tym, jak medytować. W jednej z nich mówi, że umysł tworzy więcej projekcji, niż jest drobinek kurzu w promieniu słońca. Medytując, możemy przestać walczyć z naszymi myślami i uświadomić sobie fakt, że uczciwość i humor są o wiele bardziej inspirujące i pomocne niż jakaś totalna duchowa wojna o coś lub przeciw czemuś.
*
Tak czy inaczej, ważne jest, by zamiast usiłować pozbyć się myśli, ujrzeć ich prawdziwą naturę. Myśli wodzą nas za nos, kiedy im ulegamy, ale ich istota jest niezmiennie podobna do snu. Są jak iluzja, nie ma w nich nic trwałego. Myśli są po prostu nietrwałym, przemijającym zjawiskiem.
*
W podejściu maitri, w odróżnieniu od innych metod radzenia sobie z kłopotami, nie chodzi o szukanie rozwiązania problemu. Nie usiłujemy za wszelką cenę usunąć cierpienia ani na silę stać się kimś lepszym. Porzucamy całkowicie kontrolę, pozwalając myślom i pojęciom rozpuścić się.
*
Powiedziano, że niemożliwe jest osiągnięcie oświecenia*, odczuwanie radości i zadowolenia, jeśli nie pozna się samego siebie i nawykowych schematów swoich zachowań.
*
Bolesna prawda jest taka, że kiedy odrzucamy coś lub kogoś, to zarazem praktykujemy odrzucenie. Kiedy zachowujemy się szorstko – praktykujemy szorstkość. Im częściej angażujemy się w tego rodzaju uczucia, tym stają się one w nas silniejsze. Jakie to smutne – stopniowo możemy zamienić się w ekspertów od zadawania bólu sobie i innym.
*
Nigdy nie jest za późno, by przyjrzeć się swojemu umysłowi. Zawsze możemy usiąść i pozwolić, by powstała przestrzeń dla wszystkiego, co się w nim pojawia.
Zbiór cytatów z książki: Pema Cziedryn – Kiedy Zycie nas przerasta.
Powiązane
• Przekraczanie granic a bariera lęku
Danuta said:
To może spróbować więcej medytować 🙂
terraustralis said:
Medytacja nie uczynia twardym. 🙂
Felicita said:
Ostatnio wiele słyszę o tym ,że kobiety okazują się silniejsze psychicznie niż mężyczyźni. Natomiast uważam, że kobiety są dużo bardziej przebiegłe i łatwiej im jest grać ofiarę, nawet wtedy, gdy same stosują psychiczne podjazdy. Oczywiście upraszczam sprawę, bo są jeszcze na świecie niewinne dziewice orleańskie 😉
Danuta, można zaryzykować twierdzenie, że z Ciebie to kobieta z jajami 😉 A ten pistolet w ręku..hmm..to taki wabik? 😉
vamas said:
Twardym nie, ale …resilient – tak 😉
(resilient=recovering readily from illness, depression, adversity, or the like; buoyant=not easily depressed; cheerful)
Danuta said:
Felicita –
W posiadanie tego awatara weszłam w bardzo dziwny i niespodziewany sposób 🙂
Zostawiłam go bo może i trochę wyraża on moją postawę życiową 😉
Felicita said:
Danutka, 6-teczka za odwagę !!! 🙂
jp75 said:
Ja to zwykle dochodzę do wniosku, że jednak mam problemy ale nie wpływa to na mnie. Ta tzw. twardość to jest jakiś brak wrażliwości, znieczulenie i działa niestety w obie strony, więc raczej nie jest to pożądany stan.
Felicita said:
jp75 znam ludzi, którzy totalnie potrafią bagatelizować problemy, olewać je, uciekać od nich lub tkwić w stanie rozczulenia, narzekania i gloryfikowania swojej beznadziejnej sytuacji. Problemy jak już są, to po to, żeby je rozwiązywać ;)I taką postawę uważam za najbardziej pożądaną dla siebie. Podjąłeś ważny temat – wrażliwość. Ja raczej się zastanawiam, kiedy się zaczyna wrażliwość w dobrym sensie, a kiedy już przewrażliwienie..
Danuta said:
Felicita, dzięki 😉
Z problemami to bywa tak, że zależy czyje oko patrzy- tak wielkie się wydają.
Dlatego niby są, a przy tym są trochę nierealne…
Stylion said:
Czytajc takie teksty czy fragmenty cytowane z ksiazek mam caly czas wrazenie ze autorzy tychze maja klopoty z wyjsciem z fazy REM. Co najciekawsze znajduje sie wielu czytelnikow ktorzy tez maja ochote popasc w ramiona snu na jawie. Piszac to nie stawiam sie wcale obok bo sam mam wiele za kolnierzem 🙂 Ciekawi mnie to jak bardzo wyobraznia czlowieka wyprzedza, albo inaczej, jak bardzo czlowiek ucieka od rzeczywistosci by do niej szybko powrocic z gotowym schematem, ktory najczesciej nie pasuje do tego co tam zastaje. Czlowiek jest zbyt zlozonym tworem by mogl poslugiwac sie jakims jasnym zrozumialym spsobem odkodowywania swiata. Sam dla siebie jest przeciez zagadka bo nigdy nie wie jak zachowa sie w sytuacji o ktorej nawet mu sie nie snilo. Polegamy na wyuczonych wzorcach, w oparciu o sytuacje powtarzajace sie. A co kiedy stajemy przed przyslowiowa sciana? Uciekamy w sny i kolo sie zamyka. Dobrymi radami jest pieklo wybrukowane. To stary mem i chyba nigdy nie straci na waznosci.
Danuta said:
Stylion, też uważam że nie ma jednego klucza do wszystkiego, jednej metody na wszystkich, jednego szlaku który daje ci gwarancję że dojdziesz na szczyty (jaki tam sobie obierzesz).
Dlatego chyba ważna jest nauka własnej intuicji i baczna obserwacja tego co się dzieje, aby nie reagować byle jak, z nawyku, tylko się dostosowywać zgrabnie i elastycznie do zmiennej rzeczywistości. Życie jest spontaniczne i żeby za nim nadążyć trzeba w sobie kawałek takiej spontaniczności odnaleźć.
terraustralis said:
Troche nie na temat a moze nawet na temat.
Widzieliscie film Jezus z Montrealu ?
To nie jest nowy film ale uwazam ze jest swietny.
Tak samo jak ubostwiam film wedlug Stachury Siekierezada.
Jezus z Montrealu mam na DVD ale nie wiem gdzie go znalesc na necie. Sa tam swietne teksty. 🙂
No i film jest odlotowy. 🙂
vamas said:
Ogladałem:) Ale i tak wolę Żywot Briana 😉
virescens said:
Co do medytacji wymyślonej przez Buddę to proponuję w google wpisać „Vipassana” i poszperać 🙂
Na stronie „dhamma.org” są informacje na temat tych 10-dniowych kursów
Radze darować sobie Polskę lub czekać 2 lata bo listy oczekujących są bardzo długie.
Sceptyczny said:
Wszystko to ładnie w teorii wygląda tyle że z praktyką jest gorzej. Jestem na dnie i wiem co mówię.
Jurgi Filodendryta said:
Wypisz-wymaluj Filodendryzm Zen: oświecenie przez wyśmianie. ;P
vamas said:
Sceptyczny, to sie ciesz z tego, doswiadczasz stanu ktorego wielu z nas juz nie pamieta, bo od dawna jest u nich ‚mniej wiecej ok.
Masz teraz czas i okazje by studiowac siebie i wyciagac wnioski. Z doswiadczenia wiem ze w takich chwilach czlowiek najwiecej sie uczy i konstytuuje w swoim podejsciu do zycia. Oby konstruktywnie 😉
Shadow said:
Virescens, trochę przesadziłeś z tymi 2 latami 😉 Ja zgłosiłam się około 3 miesiące przed kursem i się dostałam. W październiku będzie info na stronie dhamma.org odnośnie kursów w przyszłym roku. Wszystkim gorąco polecam bo jest to niesamowita podróż w głąb siebie 🙂 No i można zakosztować życia mnicha/mniszki przez 10 dni 🙂
vamas said:
a jak w ogole bylo na tym obozie?
serowowano duzo takiej buddyjskiej papki?
pytam w takim sensie, czy kazdy mogl pojechac – nie-buddysta tez?
Taki ktory sie interesuje tylko medytacja, bez zadnej glebszej religijnej ideologii?