Tagi
hawaje, ho’oponopono, huna, komunikacja, metoda, problemy, Rozwój, uzdrowienie, wybaczenie, Świadomość
Poniższy artykuł został przygotowany przez jedną z czytelniczek bloga = Agni.
W jezyku hawajskim wyraz ho’oponopono oznacza “naprawiam”, “sprawiam, ze (cos) znowu prawidlowo funkcjonuje”.
Jest to starodawna hawajska metoda “uszlachetnienia” stosunkow miedzyludzkich zarowno społecznych jaki i prywatnych. Metoda ta ma przyczyniać sie także do rozwoju osobistego jak i poszerzenia naszej swiadomosci.
Wedlug teorii ho’oponopono istnieja dwa stany umyslu:
- stan „oswiecenia”, gdy jestesmy wyzwoleni od działania programów istniejących w naszym umyśle
- stan uzaleznienia , w kórym działamy pod wpływem tych programów.
(W tym wlasnie stanie znajduje sie wiekszosc z nas. Dlatego tez cokolwiek nam sie w zyciu przydarza, automatycznie oceniamy to pod katem: dobre/ złe – w zaleznosci od tego czy zaspokaja nasze podstawowe potrzeby (dowartosciowanie, bezpieczenstwo, wolnosc, zadowolenie) czy też nam w jakiś sposób zagraża.)
Wg. ho’oponopono – percepcja zewnetrznej rzeczywistosci i wszystko czego w zyciu doswiadczamy jest niczym innym tylko odzwierciedleniem procesów zachodzących w naszym wnętrzu.
Zanim nie uwolnimy się spod wpływu programów, bedziemy przyciagac nieprzyjemne doswiadczenia i sytuacje zyciowe. Zycie jest dla nas szkolą (inni mowia – teatrem) i czesto doswiadczamy wielu przykrych sytuacji zanim nie dostrzeżemy źródła problemu.
Ho’oponopono jest metodą która pomaga nam skrocic ten czas nauki (repetowania w „klasie” życia). Bo przecież nauka poprzez cierpienie nie jest jedyną drogą poszerzania świadomosci. Naturalnym stanem kazdego czlowieka powinna byc radosc i harmonia.
Ho’oponopono wychodzi z założenia, ze bierzemy 100% odpowiedzialnosc za wszystko cokolwiek nam sie w zyciu przydarza.
W zyciu nic nie moze nas spotkac, na co, w taki czy inny sposob, nie wyrazilismy naszej zgody – swiadomie lub nieswiadomie. Jest to, wg Ho’oponopono, ogolne prawo Wszechswiata.
W momencie gdy słyszymy takie twierdzenie, pojawiają się zwykle dwie reakcje:
- Uwazamy że jest szalenstwem branie indywidualnej odpowiedzialnosci za: kryzys ekonomiczny, zmiany klimatyczne, napady terrorystyczne, wojny, zdrade partnera/ki, klotnie z sasiadem, problemy w rodzinie itd. Twierdzimy, że zawsze to ktos inny jest winny i potrafimy natychmiast przywołac masę argumentow na poparcie tej tezy.
- Mamy poczucie winy, ze to my jestesmy przyczyna tej czy innej sytuacji.
Oczywiscie w Ho’oponopono nie ma mowy o zrzucaniu winy na kogoś konkretnego i w zadnym wypadku osądzanie czy krytykowanie (zarowno innych jak i siebie) nie jest wlasciwym rozwiazaniem .
Tutaj własnie przychodzi z pomoca metoda ho’oponopono.
Kiedy przydarza nam sie cos nieprzyjemnego, uswiadamiamy sobie, ze nie jest winien ani ktos inny ani my, ani też nasz enigmatyczny „los”. Zamiast tego dostrzegamy, że jest w tym wydarzeniu pewien cel = doświadczenie ma nas czegos nauczyc.
Na dany moment, nie jest aż tak wazne co to ma byc za lekcja.
Zaczynamy przeprowadzac nastepujacą procedure:
- Prosimy o wybaczenie za to wszystko co my wnieslismy do tej sytuacji i to w jaki sposób sprawilismy, ze dana sytuacja stała się dla nas niepomyslna
- Wyrazamy milosc do danej osoby, sytuacji
- Wyrazamy milosc do siebie samego
- Dziekujemy Wszechswiatowi (Bogu), ze nadarzyla nam sie okazja do usuniecia przeszkody w poszerzeniu naszej swiadomosci. Dziekujemy rowniez osobie (sytuacji), ktora odegrala określoną rolę, aby pomoc nam w tym “przebudzeniu”.
Wyjasnienia:
- Prosba o przebaczenie nie ma brzmieć: “przepraszam, ze ci nastapilam na noge”. Nie chodzi tutaj o skruchę i bicie się w pierś, ale o uswiadomienie sobie na spokojnie, ze w danej sytuacji przyczyna lezała w nas samych. Bardzo ważne jest rozróżnienie że mimo iż to my nieświadomie przyciągnęliśmy tę sytuację, nie jest to nasza intencjonalna wina. Zadziałać mogły nasze programy, lub byc moze – jesli ktos wierzy w reinkarnacje – jest to nasza “lekcja do odrobienia”.
- W jezyku greckim prosba o przebaczenie ma zwiazek ze slowem metania (μετάνοια), co etymologicznie oznacza meta- , znaczy przeksztalcenie + nous, znaczy umysl, czyli uswiadomienie sobie.
- Podczas pracy z metodą ho’oponopono – uswiadamiamy sobie, ze nie ma sensu wskazywanie winnego. Zamiast tego należy dostrzec w danej sytuacji okazję do poszerzenia świadomości i przyśpieszenia rozwoju duchowego.
- Kiedy wyrazamy milosc do danej osoby, sytuacji, wszechswiata, uświadamiamy sobie ze Milosc jest zawsze obecna w nas, w rozumieniu Jednosci wszystkich istot. Wszyscy i wszystko jest forma energii i wszyscy przynależymy do tego samego Zrodla.
- W momencie kiedy wyrazasz milosc, możesz wyobrazić sobie dana osobe (sytuacje) w otoczeniu swiatlosci, od ktorej wszyscy pochodzimy.
- Milosc do siebie samego mozna wyrazic w podobny sposob = poczuć przynaleznosc do Swiatla i Jednosci.
- Wdziecznosc – eucharistia, od greckiego slowa ευχαριστώ, co w etymologicznym znaczeniu oznacza poczucie radosci. Gdy czuje radosc i szczescie – to znaczy znajduje sie w moim stanie naturalnym. Dzieje się tak gdy usuwam przyczyne, ktora spowodowala, ze odczuwalam lek, poczucie winy, nienawisc, zazdrosc, krytykowalam i osadzalam innych itd.
- Czuje radosc, ze wyzwolilam energie, ktora dotad “wiezilam” w negatywnej formie i pozwalam wrocic tej energii do Zrodla. Czuje wdziecznosc że poprzez ten proces moja swiadomosc zostala poszerzona.
Metoda ho’oponopono, to pradawna metoda hawajskich szamanow.
Dzisiaj jej skutecznosc jest wyjasniana naukowo w oparciu o szereg teorii:
- Zbiorowa swiadomosc (Karl Jung)
- Morfogenetyczne pole (The Morphogenetic Universe, Rupert Sheldrake)
- Fizyka kwantowa
- Ciala energetyczne czlowieka (cialo przyczynowe)
Rowniez w wielu religiach swiata mozemy znalezc elementy nawiązujące do metody ho’oponopono.
Zadajemy sobie pytanie = w jaki sposob moge zmienic swiat, rzeczywistosc, skoro jest tak wiele problemów?. Oto możemy wyobrazic sobie, ze kazdy z nas wrzuca do jeziora kamyczki, ktore sa odzwierciedleniem naszych przekonan, uczuc, mysli, czynow.
Na powierzchni jeziora tworzy sie niezwykle skomplikowana siatka fal, ktora jest wypadkową dzialan wszystkich “kamyczkow”.
Z pomocą metody ho’oponopono przestajemy wrzucac “kamyczki” i oczyszczamy jezioro z naszego negatywnego wpływu. Przestajemy też poddawać inne istoty wpływowi naszych szkodliwych dzialan. Zwiekszamy przejrzystosc i klarownosc „jeziora”.
Metoda ho’oponopono przydaje się zarowno w przypadku problemow w relacjach miedzyludzkich, w rodzinie, pracy, szkole, swiecie, jak i w przypadku innych kłopotów osobistych (nalogi, nadwaga, problemy finansowe, itd.).
Metody tej nauczylam sie na warsztatach rozwoju osobistego. Jej dzialanie jest szczegolnie skuteczne w przypadku pracy z problemami z przeszlosci, ale mozna ja rowniez stosowac profilaktycznie.
Kiedys zapytalam instruktora (Robert Najemy , www.Holisticharmony.com) w jaki sposob moge uzywac jej profilaktycznie, np. wobec moich uczniow, w szkole.
Odpowiedz byla nastepujaca: “Przed kazdymi warsztatami wez liste uczestnikow i przed kazdym nazwiskiem powiedz:
- przepraszam jesli mam w sobie cos, co moze spowodowac twoja negatywna reakcje
- kocham cie
- kocham siebie
- dziekuje z oczyszczenie tej sytuacji
Podobnie mozemy zachowywac sie gdy ogladamy wiadomosci w telewizji, czy dowiadujemy sie o czyms nieprzyjemnym lub smutnym .
Swego czasu na tym blogu wiele mowilo sie o ksiazce i filmie “The Secret”, oraz problemach zwiazanych z tym ze nie zawsze udaje sie nam zrealizowac jakies konkretne marzenie .
Gdy zauwazymy, ze Prawo Przyciagania opoznia sie z dzialaniem, to znak, ze warto dodatkowo zastosowac ho’oponopono, bo mozliwe ze cos w nas blokuje rezultaty. Trzeba najpierw uzdrowic daną sytuację z z miloscia i wdziecznoscia – aby osiagnac pożadany cel.
Metoda jest z pewnością godna polecenia dla wszystkich osób które czują, że ze swoimi problemami znalazly się w ślepym zaułku. Na pozytywne rezultaty nie trzeba bedzie dlugo czekac. Wszyscy podążamy przecież drogą rozwoju swiadomosci a metoda ho’oponopono może okazać się na tej drodze niezwykle pomocna.
Zycze powodzenia i bardzo chcętnie poczytam doswiadczenia czytelnikow bloga – stosujących tą metodę
Agni
Przypisek od Zenforest: Zapraszam także innych czytelników do dzielenia się swoimi doświadczeniami na ścieżce rozwoju duchowego, znanymi sobie metodami pracy duchowej, lub…po prostu inspirującymi historiami 🙂
Zobacz też
• Co posiejesz – to zbierzesz. Sztuka kahuńskiej wizualizacji.
• Uciszenie silnych emocji – wg Huny
• Czy istnieją jakieś ograniczenia –
czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
marek said:
Może ma prawo się trochę pozłościć. A nie mówić, że kocha tego co go pobił.
agni said:
Ja bym tutaj aż tak nie upraszczała sprawy. Dlaczego od razu upadnięcie i rozbicie sobie twarzy to kwestia karmy. Istnieją i inne warianty, np. komuś kiedyś tego życzyliśmy (nawet w myślach) lub cieszyliśmy się z czyjegoś takiego przypadku, lub, po prostu, baliśmy się upadku i to sobie wywołaliśmy.
Jest nieskończona ilość takich wariantów. W metodzie H. nie jest zalecane rozpatrywanie, dlaczego to się stało, bo można tutaj zająść w ślepy zaułek, czy też winić siebie za to. Oskarżać i winić siebie, to to samo co oskarżać i winić innych.
Czasami się zdarza, że po jakimś wydarzeniu, otrzymuje się informację dlaczego to się stało, ale to nie takie istotne. Istotne jest aby to zrozumieć i naprawić – uwolnić.
Zacytuję zdanie z powzższego tekstu: „W zyciu nic nie moze nas spotkac, na co, w taki czy inny sposob, nie wyrazilismy naszej zgody – swiadomie lub nieswiadomie. „
marek said:
zatem sadzisz ze nieswiadomie wyrazilem zgode na np. pobicie?
taka lekcje sam chcialem sobie dac?
BlueMind said:
Agni
„Istnieją i inne warianty, np. komuś kiedyś tego życzyliśmy (nawet w myślach) lub cieszyliśmy się z czyjegoś takiego przypadku, lub, po prostu, baliśmy się upadku i to sobie wywołaliśmy.”
Czy to właśnie nie tak stwarzamy karmę?
„W metodzie H. nie jest zalecane rozpatrywanie, dlaczego to się stało, bo można tutaj zająść w ślepy zaułek, czy też winić siebie za to. Oskarżać i winić siebie, to to samo co oskarżać i winić innych.”
I jednocześnie:
„Ho’oponopono wychodzi z założenia, ze bierzemy 100% odpowiedzialnosc za wszystko cokolwiek nam sie w zyciu przydarza.”
Widzę pomiędzy tymi dwoma stwierdzeniami wewnętrzną sprzeczność. Skoro biorę odpowiedzialność za to co mi się przydarza w życiu to ślepym zaułkiem byłoby dla mnie nie wiedzieć co i w jaki sposób powoduję. Można podać jaskrawy i dość zabawny przyład ludzi, którzy skacowani po imprezie modlą się do Boga i pytają za co karze ich takim cierpieniem :)))
Tu nie idzie o oskarżanie nikogo. Wybaczam sobie bo nie wiedziałem co robię:) Tak jak gdzieś już Zenforest cytowała:
„Jedynym grzechem jest brak świadomości. Jedyną cnotą jest świadomość.”
Wg. mnie jedyny sposób na postęp to wyjście z błędnego koła ignorancji i przytomne zauważenie powiązań pomiędzy przyczynami i skutkami. Całkowicie poza kategoriami dobra i zła, winy i kary.
Felicita said:
Marek, tzw. zło okazuje się mieć czasem dobre skutki, a tzw. dobro okazuje się mieć skutki negatywne. Zresztą tu się właśnie zaczyna granica wkraczania w pole osobistych duchowych przekonań, czy się wierzy w dobro i zło jako kategorie absolutne czy relatywne, czy powiedzmy jesteśmy poza nimi uznając, że wszystko na świecie jest tak samo naturalne..Mówi sie o pozytywnych wibracjach i negatywnych..O tym, że jedne uczucia są jasne i lekkie, inne natomiast ciemne i ciężkie.. Tak naprawdę to są kwestie do wewnętrznego przerobienia, zastanowienia się i wybrania dla siebie „korzystniejszej” opcji. 😉
jp75 said:
„Może ma prawo się trochę pozłościć. A nie mówić, że kocha tego co go pobił.”
Oczywiście, że ma prawo. Jeśli jednak zrozumie motywy postępowania drugiej strony to zmieni się jego stosunek do tego wydarzenia, będzie bardziej podobny do tego jaki mamy w stosunku do sił natury. Dalej będzie to dla nas nieprzyjemne, ale już nie będziemy odczuwać jakiejś osobistej urazy do kogoś, albo chęci zemsty. Czy obrażamy się np. na maszynę, komputer? A przeciętny człowiek często, albo nawet prawie zawsze jest taka maszyną, postępuje w sposób zdeterminowany i inaczej nie potrafi, nawet jeśli wie, że kogoś krzywdzi.
Ja mogę powiedzieć na swoim przykładzie, że w przeszłości niektóre osoby mogły się poczuć skrzywdzone przeze mnie, ja oczywiście miałem tego świadomość wtedy i teraz, a pomimo to patrząc wstecz nie umiem znaleźć innego rozwiązania. Ponieważ byłem jaki byłem coś musiało się wydarzyć, nawet nie bardzo potrafię siebie o to obwiniać, mogę najwyżej współczuć tym osobom, które musiały tego doświadczyć i prosić je o wybaczenie.
BlueMind said:
Przypomniała mi się historyjka z The Way of Peaceful Warrior:) bardzo mi się spodobała
agni said:
Nie wiem i nie umiem odpowiedzieć. Bo to nie jest istotne w tej metodzie i nigdzie nie prowadzi.
„Kiedy przydarza nam sie cos nieprzyjemnego, uswiadamiamy sobie, ze nie jest winien ani ktos inny ani my, ani też nasz enigmatyczny “los”. Zamiast tego dostrzegamy, że jest w tym wydarzeniu pewien cel = doświadczenie ma nas czegos nauczyc.
Na dany moment, nie jest aż tak wazne co to ma byc za lekcja.”
Odsyłam również do książki Louise Hay („You can heal your life”), gdzie w opowieści o swoim życiu pisze, że pomimo tego, że była piękną modelką, zamężną za arystokratą brytyjskim, bywała w świecie, tymniemniej miała bardzo niską samoocenę. To jej pozostało z dzieciństwa (błędne zaprogramowanie). To właśnie, wg niej było przyczyną, że jej mąż ją opuścił dla innej kobiety. Oczywiście świat jej się wtedy usunął spod nóg, jak pisze. Z perspektywy, jednak czasu i po przeprowadzeniu pracy nad sobą, ona nie wini ani męża, ani kobiety, dla której ją porzucił. Ona wyraźnie podkreśla, że przyczyną była jej niska ocena wobec własnej osoby. Takie sygnały wysyłała do Wszechświata i Wszechświat jej odpowiedział adekwatnie do jej życzenia. W taki sposób „dała swoją zgodę” na to co miało się jej później przydarzyć.
BlueMind said:
jp75
zenforest said:
Każdy chyba zdaje sobie sprawę jaki drażliwy jest w naszej kulturze temat winy/ofiary/przyczyny 🙂
W zachodniej filozofii nie ma podanej przyczyny cierpienia, czasem wskazuje się zwykły Przypadek, czasem grzechy przodków do siódmego pokolenia.
Czasem jest to tak zwana „tajemnica”, boski wyrok jakiego podstaw nie znamy.
Czasem też uważa się …za niestosowne pytać o przyczyny np chorób małych dzieci. Generalnie panuje powszechne przekonanie o ich niewinności i jakiekolwiek sugestie, że mogłyby czymś zawinić (w przeszłych wcieleniach czy w obecnym) są uważane za skandaliczne i okrutne.
Wschodnie podejście jest nieco łatwiejsze i podaje gotowe odpowiedzi, chociaż to znów jest element który wzbudza oburzenie. Nie każdy chce być „zmuszany” do odpracowywania uczynków z całego rzędu dziwnych wcieleń.
Nie każdy chce być zmuszany do odbierania jakichś „lekcji” od życia.
No cóż – każdy powinien na własną rękę wybrać Odpowiedź jaka mu pasuje i przynosi najwięcej spokoju ducha.
Przecież tak czy siak – radzić sobie z tym co jest – musimy w Teraźniejszości. W naszym Tu i teraz. Im więcej okażemy spokoju, akceptacji, zrozumienia, tym chyba lepiej. Trzeba uzdrawiać, starać się nie zapętlać w cierpieniu, tylko cieszyć się z tego co się ma i …po prostu Żyć 🙂
Zacytuję tutaj Thich Nhat Hanh
marek said:
jp75[Oczywiście, że ma prawo. Jeśli jednak zrozumie motywy postępowania drugiej strony to zmieni się jego stosunek do tego wydarzenia, będzie bardziej podobny do tego jaki mamy w stosunku do sił natury]
Ok. Zatem to po prostu przypadek. Nic się nie dało zrobić. Nie sprowokowałem tego podświadomie, o to mi właśnie chodziło.
jp75 said:
„Ok. Zatem to po prostu przypadek. Nic się nie dało zrobić. Nie sprowokowałem tego podświadomie, o to mi właśnie chodziło.”
O tym akurat nic nie mówiłem, może sprowokowałeś, może z twojej strony coś dało się zrobić, jeśli byłeś bardziej świadomy niż ta druga strona.
majk79 said:
A oto chyba wcale niezła instrukcja jak nie komplikować sobie karmy przez zastanowianie się nad swoją karmą, winą czy nie-winą (i innymi podobnymi wyobrażeniami na swój temat):
„Przez cały czas utrzymuj w sobie światło uważności. Tak jak fizyczne słońce, które oświetla każdy liść i każde źdźbło trawy, nasza świadoma uwaga oświetla naszą myśl i uczucie, pozwalając nam dostrzec ich narodziny, trwanie i rozpływanie się bez osądzania czy oceniania, zapraszania czy wypędzania ich”.
Thich Nhat Hanh
'młoda oświecona' said:
Wiecie co? Okazuje się, że większość z Was jest juz w jakims konkretnym punkcie swojego życia, ma juz jakiś bagaz doswiadczen, czesto jestescie po 30 (bardziej lub mniej) i dochodzicie do pewnych wniosków, które pomagają Wam się ‚przemienić’. Chyba powinnam być wdzięczna za to, ze w moim życiu pewne ‚niemile’ wydarzenia mialy miejsce przed 20tką… Teraz mam 22 i pewne rzeczy za sobą, jestem w stanie się pozbierać, zrozumieć i okazuje się, ze jestem na początku drogi, mogę teraz zacząć od nowa budować życie i uczynić je takie, jakie według mnie powinno być, tzn. mogę próbować i wierzyć,że takie będzie. Do niedawna byłam bardzo niezadowolona z tego, ze sprawy ukladaly się nie tak, jak chcialam. Martwilo mnie tez, ze tylko ja mam ciągle ‚pod gorkę’… Ale po pewnym czasie doznalam prawdziwego oświecenia i teraz, z perspektywy czasu wiem, ze dobrze się stało. I, że tylko dzięki sobie trwałam w tej beznadziei. Naprawdę czuję się wdzięczna za to, ze to wszystko, co się działo, stało się wcześniej umożliwiając mi ‚pełne’ odczuwanie na resztę życia. (A element wybaczania mial w tym procesie decydujące chyba znaczenie).
Musiałam to tu napisać ;P Pozdrawiam!
espiritual said:
Dziękuję za ten artykuł.Jestem właśnie w trakcie rozstania.Byliśmy razem 10 lat.To naprawdę trudne.
Zrobiłem krótką wizualizację ze światłem,miłością :dla niej,dla siebie dla niego i dla nas.miłość przynosi zrozumienie i rozpuszcza nienawiść.
czuje się bardziej wolny i pogodzony.
pozdrawiam:)
Małgosia said:
Dlaczego nie ma tu mowy w tej metodzie o wizualizacji? Gdzie się ona podziała? Nie działa? Nie ma mocy?
I tak naprawdę im więcej czytam na temat przyciągania sukcesów i bogactwa zgody i miłości i ich technik na ten temat, to coraz bardziej dochodzę do wniosku, że wszystkie procedury z jakimi się do tej pory spotkałam to nic innego jak WIARA. Każdy z Nas wierzy w coś innego, nadaje mu tym samym MOC i działa!!! Genialne prawda? I czy to ho’oponopono czy moc przyciągania czy huna, buddyzm czy allah, wszystko opiera się na wierze i kropka. Nic nie dzieje się bez wiary.
Małgosia said:
I jeszcze dodam, że nie ma żadnego poprzedniego wcielenia, bo Bóg jest miłością,pokojem,harmonią i Nieskończonością – nie chce dla nas cierpienia, nie chce byśmy nakładali na siebie poczucie winy, odpracowywali jakieś grzechy. Bóg pragnie naszego szczęścia, rozwoju i radości w każdej sekundzie naszego istnienia, więc jakakolwiek pokuta jest zupełnie niedorzeczna i sprzeczna z uniwersalnym prawem życia, bytu, nieskończonego, wszechmocnego, wszechświata …itd
Bogdan Piątek said:
Wiara góry przenosi…I tylko małe pytańko.Z doświadzczenia,czy z teori?
Małgosia said:
Z teorii, ale także i doświadczenia. Noi z wiary, że wiara cuda czyni:)
Martag said:
Malgosiu, bardzo podoba mi sie Twoje spojrzenie . Jeszcze nigdy sie z takim nie spotkalam i najbardziej do mnie trafia. Moze dlatego ,ze cale zycie zylam w cierpieniu, strachu przed kara jaka nas wszystkich musi spotkac w postaci Czyscca, ze zycie i szczescie wiedzei TYLKO przez krzyz i to cierpienie wszedzie i zawsze….przez to balam sie przyjac jakiekolwiek szczescie bo potem bol przed utrata….
Dziekuje tez autorce za artykul. Ja znam natomiast metode EFT, ktora mnie osobiscie bardzo pomaga
http://www.eft.net.pl/
jednak z ho’oponopono probuje wspierac moje przepracowywanie problemow. Mnie tez trudno uwierzyc w „moj udzial” w roznych sytuacjach zyciowych. Wszystko mozna zinterpretowac w/g potrzeb. Nie mowie, ze ktos ma racje a ktos nie. Wole zawsze powiedziec,ze ja nie jestem jeszcze na tym poziomie by to przyjac. I jak zenforest tu powiedziala- najlepiej wybrac to co pozwala nam odczuwac spokoj ducha.
Czytam tez na okraglo Eckahrt’a Tolle’a „Potega terazniejszosci”. I dziwne,ze w pewnym momencie mojego zycia udalo mi sie zastosowac do wskazowek tam zawartych , bez wiekszych problemow. Potem natomiast wydarzylo sie cos co mnie calkiem powalilo i nie moglam juz w zaden sposob zastosowac tamtej techniki. Do dzis mam z tym problem ale faktem jest tez ,ze tamta sytuacja otworzyla puszke Pandory i spowodowala wydobycie na wierzch najwiekszych blokad, traum itp. Wciaz nad tym pracuje i jestem na razie bez kierunku, bez wizji, bez wiary….z watpliwosciami.
Mam nadzieje,ze to przygotowanie miejsca na nowe zycie 🙂
Bogdan Piątek said:
Martag – nic dodać nic ująć.To jest to co Tolle nazywa ciałem bolesnym. Wszystkie emocje,którym nie stawiło się czoła,tylko ich unikało.Przy pracy nad sobą,np.integracji oddechem,wszystko wychodzi na powierzchnię. I nie jest to bynajmniej przyjemne.Na początku jest bardzo ciężko.Ale teraz już wiemy,że unikanie jest jeszcze gorsze.Więc trzeba iść dalej,choć może się wydawać,że zmierzamy w przepaść.
Zara said:
A dla mnie to całe Ho’oponopono, to kompletna bzdura. Jak można wierzyć w takie rzeczy??? Ludzie, spójrzcie na to z boku; jesteście po prostu śmieszni. Oczywiście od razu wyjaśnicie sobie mój komentarz, że jestem osobą mającą stan uzależnienia umysłu/ Ha ha ha!!! Żenada…
Małgosia said:
Martag – wszelkie wydarzenia złe mają cel ku zmianie przeistoczeniu się, przeobrażeniu.
To jest po to byśmy mogły stwierdzić: „tym nie jestem”.Jeśli wyszły na wierzch blokady i traumy jak piszesz, musisz stwierdzić „tym nie jestem” i dąż do tego.
I trzeba wierzyć. Wierzyć w siebie.
Kiedy ja wierzę w siebie od razu działam lepiej, choć to niekiedy trudne, ale nie niemożliwe.
Pozdrawiam