Tagi
optymista, optymizm, pogoda ducha, pozytywne myślenie, radość istnienia, radość życia, realizacja marzeń, sukces, szczęście, wesołość, Świadomość
POPATRZ NA ŚWIAT PRZEZ RÓŻOWE OKULARY!
Tak, optymizm pomaga w życiu.
To nic, że nie masz pieniędzy! To nic, że nie masz nowego samochodu! To nic, że mieszkasz w wynajętym mieszkaniu! To nic, że masz masę problemów! To nic, że…
Może zabrzmiało to troszkę niewiarygodnie, może sądzisz że sam się tak oszukujesz….ale… jeśli w Twoim życiu zabraknie optymizmu, zabraknie nadziei – to tak naprawdę zabraknie Ci energii do działania, do działania, które może to życie zmienić.
Staraj się myśleć pozytywnie. Wiem, że to nie jest łatwe, bo większość z otaczających Cię ludzi robi wręcz odwrotnie. Hmmm… a znasz może kogoś, kto, pomimo, że w życiu mu się nie wiedzie, zawsze jest uśmiechnięty, tryska wręcz energią.
Jak się zabrać za pozytywne myślenie? Jak wypełnić się optymizmem? To nie jest aż takie trudne, wystarczą szczere chęci. Zobacz jak to zrobić:
1. Żyj chwilą! – zabrzmiało to dosyć wywrotowo, ale… tak naprawdę chodzi o to by cieszyć się każdą chwilą swojego życia. Baw się, ciesz się, uśmiechaj na każdym kroku! Nie myśl o przyszłości w czarnych kolorach.
Jeśli teraz nie wiedzie Ci się zbytnio, pamiętaj, że wszystko może się zmienić. Miej nadzieję!
2. Patrz na świat przez różowe okulary! – wszystko co cię otacza możesz oceniać na kilka sposobów. Możesz to akceptować, negować i być obojętnym. Przesuń wskazówkę swojego zegara ocen na akceptację i staraj się być bardziej na TAK niż na NIE…
3. Ciesz się z tego co masz! – nie masz nowego VOLVO? Masz stary rower? Nie zagryzaj zębów z zazdrości, ciesz się, że możesz wsiąść na rower i pojechać z rodziną czy znajomymi na wycieczkę! Nie masz domu z wielohektarowym ogrodem? Masz mieszkanie w wieżowcu? Ciesz się z tego, że jak wracasz z pracy możesz położyć się przed telewizorem i po raz setny obejrzeć ulubiony film.
4. Ciesz się z sukcesów innych! – twój sąsiad zdobył nową, świetną pracę? Nie zazdrość mu! Ciesz się, że mu się udało! Pamiętaj Tobie też może się udać! Twój kolega w pracy kupił nowy traktor. Ciesz się z tego! Może kiedyś też sobie kupisz taki!
5. Pamiętaj zawsze może być gorzej! – czyż nie zabrzmiało to strasznie?
Ufff… nie przejmuj się tak bardzo sobą! Sytuacja wielu ludzi jest o wiele gorsza od Twojej. Są ludzie nieuleczalnie chorzy. Są ludzie, których doświadczył zły los. Są ludzie, którzy… można by wymieniać prawie bez końca. Ciesz się więc z każdego pozytywnego aspektu swojego
życia!
6. Ciesz się z nie mających dużego znaczenia drobiazgów! – kupiłeś (-aś) dziecku lizaka – ono uśmiechnęło się do Ciebie i dało buziaka – Ciesz się z tej chwili! Dostałaś od męża kwiatek na Walentynki – Ciesz
się z tej chwili! Kupiłeś sobie fajny breloczek do kluczy – Ciesz się z tej chwili! Ciesz się z każdego drobiazgu, który choć trochę sprawił Ci przyjemność. Te malutkie rzeczy powodują, że stajesz się naprawdę szczęśliwy(-a). Rób sobie więc drobne prezenty, obdarowuj nimi też innych i… ciesz się z tego!
7. Myśl pozytywnie! – to chyba najważniejsza rzecz by stać się szczęśliwszym. Patrzenie na świat pozytywnie powoduje, że łatwiej Ci będzie iść przez życie, które nie szczędzi nam przecież różnych przeciwności.
Myśl pozytywnie! Na każdy problem patrz tylko z jednej, jasnej strony!
Stań się osobą, która patrzy na świat optymistycznie. Niech Twoje życiowe
porażki nie załamują Cię, tylko wzmacniają. Żyj zgodnie z mottem:
„Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”.
Czy to trudne zadanie? To zależy wyłącznie od tego, czy chcesz coś w swoim życiu zmienić, zmienić na lepsze? Niech Twoja odpowiedź brzmi: TAK!
Darek Malinowski, Artelis
Powiązane posty
• Nasze myśli tworzą naszą rzeczywistość
• Czy istnieją jakieś ograniczenia –
czy tylko wtedy gdy w nie wierzymy?
• Moc tworzenia i moc niszczenia – nasze przekonania
• Podświadomość – kluczem do bogactwa
Basia said:
Taki prościutki arykuł a taki trafny 🙂 Ja to z wiekiem odkrywam, ze jestem jednak niepoprawna optymistką ;-)Dawniej mnie wiele wiecej rzeczy martwiło, teraz jakoś mniej. Mysle, że doswiadczyłam róznych rzeczy w tym cięższych a jakoś ciagle myślę sobie jaki piękny ten świat.
Wiec , radujmy się 🙂
P.S. a własnie zaglądnęłam tutaj żeby sobie cos przyjemnego przeczytać.
nyema said:
wiem, że ludzie są różni i umieją zachować optymizm niemal w każdych skrajnie trudnych warunkach, ale wydaje mi się nieludzki optymizm śmiertelnie chorych, okrutnie bitych, nie dawno, ale tu i teraz, w tej chwili…
to skrajne przykłady, ale gdzieś musi być miejsce na wyrażenie choćby odrobiny pesymizmu, dla samej tak docenianej w tym blogu równowagi…
w przeciwnym razie zaprzeczamy życiu, które jest i dobre, i złe, i optymistyczne, i pesymistyczne, życie jest całe…
zenforest said:
Basia, cieszę się że artykuł trafił w Twój nastrój.
nyema, tak, sądzę że są sytuacje gdy zachowanie optymizmu graniczy z masochizmem.
Ale… to wszystko jest w subtelny sposób połączone.
Jeśli przeginamy i na siłę wytwarzamy optymistyczny nastrój, możemy odczuć nieprzyjemny dysonans, napięcie, rozdrażenienie.
Dlatego przejście z skrajnego cierpienia do przesłodzonego uśmiechania się – nie będzie zdrowe dla naszego systemu energetycznego.
Gdy się człowiek leczy z choroby, tak samo, musi chwilę spokojnie poleżeć w łózku, pozwolić się energii ustabilizować, zbalansować.
Nikt po złamaniu nogi nie skacze następnego dnia na trampolinie a zmuszanie się na siłę do dobrego nastroju byłoby czymś porównywalnym.
Tak i po tragedii – trzeba wsiąść chwilę „na wstrzymanie”. Pozwolić sobie wykorzystać zdarzenie jako lekcję dla nas, zrozumieć przyczyny.
Nie rzucać się od razu na zagłuszające – pozytywne myślenie ….. Ale ! Trzeba równolegle pomału zaczać odpuszczać sobie przeżywanie i wkręcanie się w tragedię jaka była naszym udziałem.
Pozwolić jej BYĆ,
Ok, stało się, ale nie muszę tego wiecznie przeżywać i wałkować w głowie, obracając się w łóżku z boku na bok…to niczemu nie służy.
Trzeba w drugim kroku odnaleźć swoje miejsce, pomalutku, dostrzec też te dobre rzeczy, które wciąż mamy, zainteresować się czymś nowym, odwrócić myśli od depresji, skierować w stronę – najpierw neutralnych, potem coraz spokojniejszych, milszych, cieplejeszych tematów. Zacząć POWOLI zmieniać nasz stan.
Tylko stopniowe przejście gwarantuje uniknięcie „szoku”. Popadanie w skrajności nigdy nie były specjalnie zdrowe i przede wszystkim mało…trwałe.
nyema said:
dobrze, dzięki…
taką postawę rozumiem i prawdę mówiąc rzadko spotykam się z „wkręcaniem się” w tragedię, ludzie wcale nie chcą pesymizmu, to pesymistyczne myślenie to może takie raczej marudzenie, a może ja spotykam jakieś wyjątkowo dzielne osoby, które właśnie powoli wychodzą z bardzo trudnych sytuacji… albo nawet nie wychodzą, bo nie można… wtedy widzę taką niezwykle dużo mnie uczącą postawę, której nie nazwałabym nawet zgodą na tę okropność, którą przeżywają ale coś więcej, zgoda jest w tym przypadku czymś trochę aroganckim, jakby się miało wyższą rangę niż los… nie wiem… walczą o życie, o życie jak najlepsze, ale ze świadomością, że los jest jednak większy od człowieka…
tak dużo napisałam, ale to dla mnie ważny temat i przestraszył mnie hurrra optymizm tej notki, bo on tu trochę jest…
dziękuję jeszcze raz
zenforest said:
nyema
To prawda, że artykuł powyższy trochę wieje hurrra optymizmem 🙂
Ale przyznam, że mnie to nie drażni. Wg mego prywatnego zdania optymizm – w dłuższym rozrachunku na pewno więcej pozytywnego wnosi do życia – niż budowanie ego/tworzenie wartości dokoła dzielności w pokonywaniu cierpień.
Czym innym bowiem jest prawdziwa akceptacja
(na głębokim poziomie prawdziwa akceptacja wiąże się z uwolnieniem od problemu i ….finalnie naturalną zmianą warunków/sytuacji! O tym niewielu ludzi wie!)
a powierzchowna postawa „Przyjmuje co mi los daje” ale w środku „Jestem ofiarą która musi znosić cierpienie, ale robię to i nie załamuję się”.
To wieeeeelka różnica – przejawiająca się bardzo konkretnie:
– Osoba głęboko pogodzona z sobą uwalnia się od tego co przyniosło cierpienie.
– Osoba pozornie pogodzona – dalej doświadcza tej sytuacji (lub sytuacja okresowo powraca w różnej postaci).
Owszem, w mentalności chrześcijanina cierpienie jest czymś godnym szacunku, nawet podziwu ale…
– istnieją inne poglądy które mówią, że cierpienie to sygnał że coś jest nie tak z naszymi poglądami na świat/postawą, że są one tak mocno błędne – że napięcia z nimi związane manifestują się w postaci czy to chorób czy innych dramatów.
To sygnał dla nas, prywatnie:
„Coś jest nie ok, zmień to”.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo uśmiechu !
Zenforest
telemach said:
„Ciesz się z sukcesów innych! – twój sąsiad zdobył nową, świetną pracę? Nie zazdrość mu! Ciesz się, że mu się udało! Pamiętaj Tobie też może się udać!”
Jakie to odległe, piękne i egzotyczne. Przynajmniej z polskiej perspektywy. Ale jako optymista muszę przyznać, że cieszę się, iż być może kiedyś to nadejdzie. W odległej przyszłości, zapewne. Ale nadejdzie. Szklanka jest nie tylko w połowie pełna ale również zawiera w sobie płyn nadający się do picia. Prawdopodobnie. I nie przeszkadza mi, że jest nieumyta.
Wojciech said:
Optymizm czy pesymizm stają się bardzo wyświechtanymi pojęciami w mojej opinii i zaciera się ich znaczenie.
Co to znaczy, naprawdę, być optymistą? Albo pesymistą?
Wiadomo, na czym polega rola umysłu: na kierowaniu uwagi.
Kierujesz uwagę na coś i masz to coś. Pogrążasz się w tym. Dajesz się wciągnąć temu, co myślisz, a potem to co myślisz, rzutujesz na zewnątrz, na rzeczywistość.
Tak więc ważniejsze od etykietowania siebie czy innych per Pani Optymistko lub Panie Pesymisto jest mniej ważne od wybierania kierunku swojej uwagi na rzeczy które dodają energii (a nie na te, które ją odbierają).
Patrzenie na ten temat z punktu widzenia energii rozjaśnia wiele wątpliwości (typu w jakich sytuacjach myślenie „pozytywne” jest lepsze, a kiedy gorsze od „pesymistycznego”).
Wojciech 🙂
antylicho said:
Jasna sprawa że należy być optymistą lecz pesymizm również dopada każdego z nas – nie mówcie że tak nie jest. Różowe okulary należy czasami zdjąć i przetrzeć aby sprawdzić czy aby na pewno to na co patrzymy jest tym co widzimy. 🙂 . Można by nawet powiedzieć że niektórzy są bardziej optymistyczno-pesymistyczni lub pesymistyczno-optymistyczni. Chyba jakoś tak. Ostatnio czytałem artykuł który ukazywał prawdę (niby prawdę) o ludziach optymistach. Zdaniem redaktora przytaczającego parę przykładów ludzi żyjących w świecie przesiąkniętym optymizmem dla niego taki sposób myślenia to życie w bajce która zawsze ma tragiczne zakończenie. Przeczytałem do końca tylko dlatego aby zobaczyć jakie to tragedie spotkały ludzi optymistów. I co. I nic. Zakończeniem była przestroga przed sektami. Zdenerwowałem się – chociaż nie powinienem. Pomyślałem sobie żartobliwie: tak to w takim razie wyłączę internet i prąd, kluczyk od samochodu wyrzucę do Wisły a naokoło domu wykopię fosę i wpuszczę aligatory. Odłączę się w ten sposób od ogólnej międzynarodowej sekty zwanej ludzkością. Koniec z optymizmem a jak ktoś podejdzie pod dom to będę „strzelał” – kapiszonami 🙂
zenforest said:
Wojciech, pewnie, to jest etykietkowanie.
Potrzebne może na chwile, ale…na pewno w długiej perspektywie lepiej być…wolnym.
Nawet od _własnych_, z trudem wypracowanych i wywalczonych etykietek.
antylicho:
„Różowe okulary należy czasami zdjąć i przetrzeć aby sprawdzić czy aby na pewno to na co patrzymy jest tym co widzimy. 🙂 ”
Tak, oczywiście. Ale to sie tyczy i pesymisty(szare okulary) i optymisty(różowe) 😉
Taki obosieczny miecz 😉
Niemniej…co myślimy, to staje się dla nas rzeczywistością. Już Budda to mówił na 2600 lat przed Secretem i dlatego warto…dbać o swoje myśli 😉