Tagi
bliskość, carter-scott, czułość, DDA, Jeśli miłość jest grą, miłość, partnerstwo, relacja, uczucia DDA, zaangażowanie, zrozumienie, związek, Świadomość
Budowanie bliskości to działanie. Choć przyciąganie i tzw. chemia są dla intymności niezwykle ważne, partnerzy mogą też wzmacniać wzajemne więzi, stosując specyficzne metody.
Podstawowa metoda budowania intymności polega po prostu na tym, że otwierasz do siebie „drzwi” i uczciwie pozwalasz partnerowi, by zobaczył, kim naprawdę jesteś. Poprzez mówienie trudnych prawd o sobie – tych, z których niekoniecznie jesteś dumna – oferujesz mu szansę ujrzenia twej najbardziej ludzkiej strony. Ujawniając lęki, troski, zazdrości czy niewygodne fakty dotyczące przeszłości, odsłaniasz się przed partnerem. Jesteś bezbronna i podatna na zranienie. Pragniesz, by w pełni zaakceptował cię taką, jaka jesteś.
Dzielenie nadziei, życzeń i marzeń wiąże silnie partnerów. To ważny element związku.
Tak jak przyjaciele z dzieciństwa, którzy w ciemnościach szeptem zwierzają się ze swoich marzeń, partnerzy mają szanse dzielić ze sobą najskrytsze pragnienia i pogłębiać wzajemne zaufanie. Odkrywanie zakamarków myśli jest zaproszeniem partnera do strzeżonego, prywatnego świata i sygnałem, że jest kimś wyjątkowym i oczekiwanym. Ukrywanie wznosi mury, odkrywanie tworzy mosty. Do ciebie należy wybór – mury czy mosty.
Zwykłe spędzanie czasu na byciu po prostu razem to „zapraszanie” intymności. Gdy leżysz cicho obok swego partnera i słuchasz jego serca i oddechu, wiążecie się na podstawowym energetycznym i ludzkim poziomie. Każde z was zaczyna przejmować rytm drugiego, co pozwala na powstanie nowego rytmu „my”.
Etap zaangażowania
Zaangażowanie to przejście od postawy: „chyba chcę tego związku” do: „wiem, że chcę tego związku”. To moment, gdy przechodzisz od niepewności do pewności, od wahania do działania i od „być może” do „tak”. Pojawia się ono wtedy, gdy zakończysz proces oceniania i czujesz się ze swoim wyborem na tyle pewnie, że opowiadasz się za nim z przekonaniem.
To, że wkraczasz w etap zaangażowania, nie oznacza, że uwolniłaś się już od obaw, ani też, że jesteś w stu procentach pewna, że to, co masz zamiar zrobić, jest naprawdę dobre. Oznacza tylko, że część twojego „ja” wierzy, że jest to dobre, ale ty mimo wszystko jesteś gotowa podjąć ryzyko, jeśli okaże się to niedobre. Zaangażowanie oznacza, że kładziesz wszystko na jedną szalę.
Allie i Dirk znali się prawie rok, kiedy on trafił do szpitala. Byli ze sobą bardzo szczęśliwi, budowali intymną więź, ciągle poznając się nawzajem. Allie coraz pewniej czuła się w związku. Kiedy zobaczyła Dirka, leżącego na sali pooperacyjnej, podłączonego do skomplikowanej aparatury, ogarnęło ją dziwne wzruszenie i pomyślała: „Zawsze chcę się nim opiekować”. Wiedziała, że w tym momencie dokonał się w niej głęboki przełom, i przeżywała swoje emocje. Oddała bez reszty serce Dirkowi.
Rzecz jasna, obydwoje partnerzy muszą się zaangażować, jeśli związek ma być trwały. Gdy jedna osoba jest w pełni oddana, a druga nie, relacja, mimo tej nierównowagi, może przetrwać przez krótki czas, ale potem wkradają się niecierpliwość i pretensje. Na szczęście Dirk odczuwał podobnie jak Allie i teraz są szczęśliwą, oddaną sobie parą.
Lęk przed zaangażowaniem
Niektórzy ludzie bronią się przed zaangażowaniem, ponieważ obawiają się, że popełnią błąd.
Może mają na swoim koncie serię pomyłek, za które się w duchu biczują. Jeśli odczuwają ból związany z myśleniem: „nie powinnam była nigdy związać się z…” lub żal: „to była największa pomyłka w moim życiu”, to jest prawdopodobne, że pozostaną zamknięci, niechętni i oporni wobec perspektywy ponownego zaangażowania się.
Zanim będą w stanie znowu wejść w kolejny związek, muszą sobie wybaczyć i wyleczyć rany. To jest coś, co każdy człowiek musi zrobić sam dla siebie; nikt nie może zrobić tego dla innej osoby.
To samotna podróż.
Partner może tylko stworzyć warunki sprzyjające wyjawieniu lęków i cierpliwie czekać, aż druga strona zechce z tego skorzystać. Jeśli okres czekania przedłuża się, a partnerowi brak już cierpliwości, wtedy musi zdecydować: zostaje czy odchodzi.
Jeśli właśnie ty jesteś osobą, która chce, ale nie potrafi przejść od „być może” do „tak”, to musisz podjąć uzdrawiającą podróż. Musisz zajrzeć w głąb siebie, by sprawdzić, co właściwie jest tego powodem. Jaki lęk cię powstrzymuje? Rozpoznanie go wskaże, jakiego rodzaju terapię powinnaś sobie zastosować.
Niektórzy ludzie chcą gwarancji, że wybór, którego dokonują, jest słuszny, że „to jest to”. Lucy ma 35 lat i zerwała kilka relacji, gdy tylko wkraczały w fazę zaangażowania, ponieważ nigdy nie była całkowicie pewna, że wybrany przez nią mężczyzna jest tym właściwym. Obawiała się konsekwencji złej decyzji.
Zaangażowanie zawsze wiąże się z podjęciem pewnego ryzyka.
W życiu nic nie jest gwarantowane, więc najlepsze, co można uczynić, to szukać głęboko w sercu własnej prawdy, i gdy serce mówi, że ta osoba jest tą, której pragniesz, trzeba uwierzyć i skoczyć.
Możesz nigdy nie nabrać absolutnej pewności, że postępujesz właściwie, ale w najgorszym razie otrzymasz bardzo pożyteczną lekcję życia, a w najlepszym -znajdziesz się na szczytach królestwa miłości i doświadczysz radości błogosławionego związku.
Carter-Scott Cherie – Jeśli miłość jest grą. 10 zasad budowania związków
Powiązane posty:
• Kogo wybierasz na partnera w związku? Lęk przed autentyczną bliskością
• Toksyczny związek, jak go uniknąć?
• Poczucie niepewności i gniew – w związku. DDA.
netowy włóczęga said:
Interesujący tenat otwarcie i uczciwie postawiony.
Trafna uwaga, że zaangażowanie zawsze wiąże się z podjęciem pewnego ryzyka, tak to bywa w różnych relacjach, im bliższych tym w sferach coraz wrażliwszych.
Budowania intymności polega po prostu na uczciwości i pełnej wzajemności, a nie na jednostronnych korzyściach i jakiejś tam grze.
Piotr said:
Kiedyś czytałem wypowiedzi psychologów, którzy odradzają szczerość na 100% …. bo druga osoba może sobie zwyczajnie z tym nie poradzić.
zenforest said:
Jest taki fajny cytat : Dojrzałość jest wtedy, gdy ludzie nie muszą się już wzajemnie okłamywać.
netowy włóczęga said:
Gdy ludzie nie muszą się już wzajemnie okłamywać i są w pełni szczerzy wobec siebie i innych na owe 100%, stają się WOLNI w szerokim znaczeniu tego słowa, a tym samym również dojrzali do zaangażowania się gdzie kolwiek i z kim kolwiek bez obaw i lęków bezwarunkowo, bez oczekiwań zadeklarowania obietnic…
Piotr said:
1. Czy milczenie, zamiast kłamania jest fair ?
2. Poza tym, łatwo coś takiego osiągnąć to o czym jest tu napisane, jak relacja opiera się na podobieństwie duchowym, kiedy obydwie osoby są wstanie się zrozumieć. To jest równie ważne. Kiedy jest duchowa przepaść trudno mówić o zaangazowaniu, gdyż bariera nieporozumień może być za wysoka. Co o tym myślicie ?
zenforest said:
A to tak przy okazji kilka słów o nieporozumieniach skrobnę 🙂 :
Większość nieporozumień tworzy sie na granicy strefy gdzie ego zaczyna tracić kontrolę a…utracić jej nie chce. Tam właśnie walczy najbardziej rozpaczliwie.
Zauważmy przykład z dyskusją.
Rozmawia lekarz ze swoją żoną.
1. Żona próbuje mu udowodnić że wątroba służy do oddychania.
Lekarz jest w swojej strefie komfortu i zbywa to uśmiechem, nie musi wdawać się w kłótnię. Nie czuje potrzeby podkreślania swojej kompetencji bo i tak WIE, że nie musi i jego autorytet bez bezdyskusyjny.
2. Żona zaczyna dyskusję na temat medycyny niekonwencjonalnej.
I tu lekarz opuszcza strefę komfortu.
Zaczyna się denerwować, kpić, wyśmiewać. Czasem własną niepewność zaczyna pokrywać atakami na druga osobę, odwracaniem uwagi od sedna :”Ale głupia jesteś, że w to wierzysz”
3. Żona zaczyna rozmawiać o możliwości masowej produkcji samochodów napędzanych wodą.
I tu lekarz wkracza na ziemię niczyją.
Jeśli ma zdrowe ego, to zachowa się spokojnie i wysłucha argumentów. Odpuści, bo na „zawłaszczeniu” tej strefy mu nie zależy.
Jeśli ma jakieś kompleksy, poczucie niższości, może próbować w tym temacie również zabierać głos, ale zwykle mniej zaciekle niż na granicy strefy komfortu.
Podkreślanie granic ego (przez tworzenie nieporozumień i konfliktu) obecne jest też tam gdzie pojawia się zagrożenie rozpłynięcia ego w akceptacji i miłości, które strukturę ego „rozmiękczają”, w przeciwienstwie do wyostrzających granice doznań: lęku, protestu i nienawisci.
np.
„Jest dobrze, dobrze, dobrze….tak miło…Oooo, bum! To coś popsujmy dla odmiany….”
( To tez trochę specjalność DDA, ale oni robią to bo dla nich ten stan „popsuty” jest normalny, a każdy inny onieśmiela i sprawia wrażenie nierealnego, który i tak się skończy (więc lepiej to zakończyć na naszych warunkach…).)
Porównać można ego do snopka siana 🙂
W jego skład wchodzi wiele kłosów (wzorców, poglądów, „moje”, „mnie”, muszę”) które są mocno obwiązane paskiem zrobionym z poczucia odrębności.
Miłości, akceptacja, czułość, bliskość poluźniają ciasne więzy – sprawiają że wszystko zaczyna luźniej opadać, szerzej ogarniać, odpuszczać, ustępować…
Wtedy pojawia się lęk przed utratą integralności ego (snopek czuje że zmienia się w łan i boi się tej zmiany formy, nieznanego? nieistnienia?) i uruchamia się zaraz mechanizm obronny
: gniew, mówienie NIE, sprzeczanie się, upieranie, obawianie, duma, poczucie bycia ofiarą, atakowanie innych etc <- a to właśnie idealny wzmacniacz „ciasnego” splotu snopka. 🙂
Pozdrawiam
Zenforest
podróżna said:
„Jesteśmy tacy powierzchowni – mówi Osho w „Bliskości”. Nawiązujemy kontakty, ale są one nietrwałe. Potrzebujemy związków, ponieważ boimy się, że zostaniemy sami i się zagubimy.
Bliskość to zupełnie inny wymiar – twierdzi Osho – coś innego niż związek. Pozwala drugiej osobie wejść w ciebie i zobaczyć cię od wewnątrz. Bliskość to współodczuwanie. Związek jest rzeczą – kurczowo się go trzymamy. Współodczuwanie jest płynne, jest ruchem, procesem. Spotykasz osobę i kochasz ją, ponieważ masz w sobie wiele miłości i chcesz się nią dzielić. Twoja esencja, istota otwiera się. Ale jeśli pozostajemy sprytni i staramy się ratować i chronić siebie, to spotykają się jedynie osobowości, maski, a esencje pozostają samotne.
Bliskość możliwa jest jednak tylko wtedy, gdy głęboko poznamy siebie, a dzieje się to w samotności. Bliskość zawsze jest ryzykowna. Nieprzewidywalna. Gdy jesteśmy ze sobą blisko, nie wiadomo, jakie prawdy się odkryją, więc boimy się: czy to, co nas łączy, jest na tyle silne, aby udźwignąć prawdę? Gdy jesteśmy blisko, gdy pojawia się między nami intymność, każde słowo zaczyna mieć znaczenie. Już nie ma się gdzie schronić ani uciec. Ale zawsze warto zaryzykować bliskość – przekonuje Osho. Jeśli chcesz kogoś kochać, zrób to, kochaję tę osobę teraz. Nie da się przewidzieć tego, co zdarzy się za chwilę. Tylko martwi są bezpieczni.”
recenzja książki Osho „Bliskość” – „Zwierciadło” 4/2009